11.07.2015 Views

• Nr 43-44 BELGRAD 2010 • - Polonia-serbia.org

• Nr 43-44 BELGRAD 2010 • - Polonia-serbia.org

• Nr 43-44 BELGRAD 2010 • - Polonia-serbia.org

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

• <strong>Nr</strong> <strong>43</strong>-<strong>44</strong> <strong>BELGRAD</strong> <strong>2010</strong> •W TYM NUMERZE:Wieści: Katastrofa w Smoleńsku. –Maciej Płażyński (in memoriam). –Artykuły i przyczynki: – Kosowo (wdrugą rocznicę ogłoszenia niezależności).– Rok Chopinowski w Serbii.– Ryszard Kapuściński. – Propozycjekrajoznawcze: Krynica i Negotin. – Zżycia polonijnego: Kronika polonijna.– Rozmowy z małżeństwemKrzak w Ostojiciewie. – Belgradzka<strong>Polonia</strong> z wizytą w Ostojiciewie. – Jakgo poznałam. – Wieści z Czarnogóry(konkurs plakatów na Rok Chopinowski).– Kącik kulinarny: (wystawamakatek kuchennych w MuzeumEtnograficznym; przepisy).Kultowe drzewo „zapis” i kamiennykrzyż na granicy wiejskich pól.Wieś Mokranje, okręg Negotin.Foto Stanko Kostić


WieściSmutna polska wiosna <strong>2010</strong>2Miało być uroczyście, miało być wspomnieniowo jako hołddla ofiar Katynia. Wypadło tragicznie. Zdarzyło się cośniewyobrażalnego - największa katastrofa w historiipaństwowości polskiej! W dniu 10 kwietnia rozbił się pod Smoleńskiemsamolot rządowy TU-154M 101 wiozący parę prezydenckąi delegację rządową na uroczystości 70-lecia mordu katyńskiego.Zginęło 96 osób, osób z najwyższych sfer rządowych Państwa Polskiego:Prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria, ostatniprezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, troje wicemarszałkówSejmu i Senatu, szef i inne wysokie osobistości z KancelariiPrezydenta, szef Sztabu Generalnego WP i dowódcy wszystkich rodzajówbroni (Sił Operacyjnych, Sił Powietrznych, Sił Lądowych, SiłSpecjalnych, Marynarki Wojennej, Garnizonu Warszawskiego), wysokieosobistości kierownicze instytucji państwowych, m. in. RzecznikPraw Obywatelskich, Prezes Narodowego Banku Polskiego,Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Prezes Instytutu PamięciNarodowej, kilkunastu parlamentarzystów, duchowni wszystkichwyznań, w tym kilku kapelanów wojskowych, członkowie rodzinkatyńskich (w tym jedno dziecko) i ośmioro członków załogi. Życiew Polsce zamarło. Naród zjednoczył się w smutku i żałobie.Ogromna trauma spowodowana stratą głowy państwa i kwiatupolskiej inteligencji politycznej oraz wojskowej znalazła swoje odzwierciedleniew masowym zbieraniu się obywateli przed PałacemPrezydenckim, paleniu zniczy i składaniu kwiatów, wystawaniugodzinami w długiej kolejce, by oddać hołd przed trumnami paryprezydenckiej w Pałacu Prezydenckim. Partiami przybywały na lotniskowojskowe trumny z identyfikowanymi szczątkami ofiar, któreprzyjmowano z wszelkimi honorami państwowymi, wojskowymi,religijnymi, a potem zaczęły się pochówki w wielu miejscowościachPolski długo jeszcze po zakończeniu oficjalnej żałoby, która trwała8 dni a zakończyła się uroczystym pogrzebem pary prezydenckiej wkrypcie Katedry Wawelskiej. Krypta ta jednocześnie została poświęconawszystkim ofiarom Katynia – tym dawnym i tym najnowszym.Na mszę żałobną w Katedrze Mariackiej i uroczystości pogrzebowezapowiedzieli się najwyżsi przedstawiciele wielu państw z całegoświata, na czele z samym prezydentem Stanów Zjednoczonych BarackiemObamą. Ironią losu stworzył się właśnie w tych dniach pyłwulkaniczny z Islandii noszony wiatrem do Europy, stąd zamknięciewiększości lotnisk uniemożliwiło 30 delegacjom przylot do Polski,w tym również delegacji Serbii.Jednakże obecni byli m.in. Dimitrij Medvedev (jegopierwsza wizyta w Polsce),delegacja Ukrainy, Litwy,Czech, Słowacji, prezydentNiemiec, prezydent Gruzji.Rosja okazała wiele pomocyi zrozumienia dlapolskiej tragedii. PremierVladimir Putin przyjechałnatychmiast na miejsce wypadku.Stanął na czele rosyjskiejkomisji badającej przyczynykatastrofy. PrezydentMedvedev obiecał polskiejstronie doręczyć wszystkiedokumenty z archiwumbyłego KGB dotyczącelikwidacji 21000polskich oficerów w Katyniuw kwietniu 1940roku. Rosyjscy specjaliścidokonali żmudnejidentyfikacji ofiar. Rosjaogłosiła 3 dni żałoby.Przyczyny tej strasznejkatastrofy są jeszczenadal badane. Gdy piszemyten tekst, rosyjskastrona, po przebadaniu,przekazała Polsce czarneskrzynki z samolotu. Terazbędą je Polacy badaćponownie.† Lech Kaczyński, Prezydent RzeczypospolitejPolskiej 2005-<strong>2010</strong>.Zgodnie z Konstytucją RP funkcję głowy państwa i zwierzchnikasił zbrojnych przejął Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski,który ogłosił wybory prezydenckie na dzień 20 czerwca <strong>2010</strong> r.Tragedia goni tragedię. W maju zaczęły się wielkie powodzie,które objęły niemal ćwierć terytorium Polski...*Serbia z wielkim współczuciem śledziła wydarzenia związanez tragedią. W prasie codziennej było wiele artykułów i komentarzy.W czwartek 15 kwietnia ogłoszony został dzień żałoby w całejSerbii. Tego dnia wieczorem w kościele katedralnym BłogosławionejDziewicy Marii w Belgradzie odprawiono ekumeniczną mszężałobną za ofiary katastrofy w Smoleńsku. Celebrował arcybiskupbelgradzki Stanislav Hočevar. Towarzyszyli mu ksiądz prawosławnyi ewangelicki. Obok przedstawicieli dyplomacji, członków Polonii,kościół wypełnili mieszkańcy Belgradu, którzy współczuli Polsce ipragnęli pomodlić się za polskie ofiary. W poniedziałek 12 kwietniawystawiona została w Ambasadzie Księga Kondolencyjna. Szczególniew początkowych dniach kolejka chętnych do wpisywania siębyła długa.Szczątki samolotu rządowego TU154M pod Smoleńskiem


<strong>Polonia</strong> w smutku przedAmbasadą RP 11 kwietnia <strong>2010</strong>o godz.12, 00<strong>Polonia</strong> belgradzka samoinicjatywnie zebrała się w niedzielę 11kwietna na mszy w kościele Chrystusa Króla na ul. Kruńskiej. Miejscowyproboszcz msgr Marko Čolić przyjął naszą inicjatywę z życzliwościąi wygłosił bardzo wzruszające kazanie wspominając zarównomorderstwo polskich oficerów w Katyniu, jak i ofiary katastrofypolskiego samolotu rządowego pod Smoleńskiem. W modlitwachwielokrotnie wspominanowszystkie ofiary. Mszę kocelebrowałksiądz Polak, GrzegorzJan Chudzik, który stalerezyduje w Valjewie. Po mszyudaliśmy się przed AmbasadęPolską, gdzie złożyliśmykwiaty i w południe, dwiemaminutami ciszy, uczciliśmypamięć zmarłych, podobniejak to zrobiły w tamtej chwilimiliony Polaków w Kraju i naświecie. Po krótkiej modlitwiei odśpiewaniu «Boże coś Polskę»,rozeszliśmy się smutnido swoich domów. Akcentemwzruszającym było nadejściemłodego człowieka – studenta, który na froncie budynku Ambasadyzatknął biało-czerwoną flagę.W imieniu naszej <strong>org</strong>anizacji wpisała się do Księgi Kondolencyjnejprezes Małgorzata Srdić, ale większość z nas pragnęła i osobiściewyrazić ból zarówno w imieniu swoim, jak i członków naszych rodzin.J. M-P.Maciej Płażyński (1958-<strong>2010</strong>)Nie tak dawno pożegnaliśmyprof. AndrzejaStelmachowskiego,założyciela i długoletniego prezesaWspólnoty Polskiej. Niktnie mógł przypuścić, że Jegomłody i bardzo energicznynastępca Maciej Płażyński takkrótko pozostanie na tym stanowisku.Był niestety pasażerem tegoferalnego samolotu TU 154M,który rozbił się w Smoleńsku.Ś.p. Maciej Płażyński urodziłsię 10 lutego 1958 roku wMłynarach na Warmii. Po studiach prawniczych na UniwersytecieGdańskim związał się z tym miastem i w latach 1990-1996 byłpierwszym niekomunistycznym wojewodą gdańskim, a następniew latach 1997-2001 pełnił zaszczytną funkcję Marszałka Sejmu IIIkadencji. W 2005 r. w okręgu gdańskim został wybrany do SenatuVI kadencji i został jego wicemarszałkiem. Był współzałożycielemi pierwszym przewodniczącym Platformy Obywatelskiej, którą jednakopuścił i pozostał posłem niezrzeszonym. Od maja 2008 rokukierował Stowarzyszeniem Wspólnota Polska. Był pełen zapału ipomysłów, ogromnie życzliwy, opiekuńczy wobec Polonii. Wzbudzałpowszechne zaufanie i Polacy, szczególnie na wschodzie, którzydomagają się swoich praw, mieli w Nim poparcie. Wielokrotniemogliśmy się o tym przekonać śledząc emisje polonijne na TVPPolonii.Ze smutkiem żegnamy naszego Opiekuna i dobrego człowieka.Pokój Jego duszy<strong>Polonia</strong> w Serbii3InformacjeBadania naukowe w OstojiciewieZespół badawczy z Katedry Etnologii Uniwersytetu Wrocławskiegow składzie: dr hab. Eugeniusz Kłosek – kierownik Katedry,dr Małgorzata Michalska i magistrantka Judyta Hlubek,na zaproszenie prof. dr Dušana Drljačy z Instytutu EtnografiiSerbskiej Akademii Nauk i Sztuki, prowadził od 12 do 20 marca b.r.badania terenowe wśród wiślan w Ostojiciewie. Badania były częściowofinansowane przez gminę (opsztinę) Čoka.Naukowcy z Wrocławia, zachwyceni uczynnością i gościnnościąostojiciewian oraz przedstawicieli władz gminnych Čoki, wyrazilinajserdeczniejsze podziękowania przede wszystkim burmistrzowidr Predragowi Mijiciowi oraz miejscowym wiślanom.Etnologiczne/antropologiczne badania terenowe wiślan w Ostojiciewiebędą kontynuowane latem b.r. i prawdopodobnie na wiosnęprzyszłego roku.D. D.


odeszłyśmy do naszego hotelu. Kiedy po południu wróciłyśmy naplażę, nasi plażowi sąsiedzi, a byli to Serbowie z Nowego Sadu imuzułmańska rodzina z Bania Luki, zgodnie ostrzegli nas przed Albańczykami:„Oni są niebezpieczni, zwłaszcza dla dziewczyn, mogąporwać, zgwałcić. Trzymajcie się od nich z daleka”. Posłuchałyśmy,zmieniłyśmy miejsce plażowania. Po powrocie do Polski rozmawiałamze znajomym oficerem, wtedy jeszcze, milicji i pytałam cowiedzą o tych Albańczykach z Kosowa. Wiemy, że to separatyści iprzemytnicy, powiedział. Wtedy jeszcze nie wiedziałam jaki wielkiwpływ na moje życie będzie miało Kosowo.Bitwa pierwszaJest 28 czerwca 1389 roku. Na przestronnej równinie na KosowymPolu stają naprzeciw siebie dwie armie, turecka pod dowództwemsułtana Murata I i serbska dowodzona przez kniazia LazaraHrebeljanovicia. O samym przebiegu bitwy, liczbie wojsk, które wniej uczestniczyły a nawet o tym kto w tej bitwie zwyciężył niewielewiadomo. Obaj wodzowie zginęli, Murata zabił serbski rycerz MiłoszObilić, a kniazia Lazara schwytali i zarąbali tureccy żołnierze.Bez względu na rezultat bitwy, jej konsekwencje były dla serbskiegonarodu katastrofalne. W bitwie zginął kwiat serbskiego rycerstwa.Nie miał kto z<strong>org</strong>anizować, finansować obrony i w ciągu następnychstu lat Turcy zajęli średniowieczne serbskie państwo, którego centralnączęścią było Kosowo. Pozostało ono pod tureckim jarzmemprzez prawie 450 lat (od 1459 do 1912 roku).Na początku tureckiej okupacji Albańczycy stanowili zaledwie2% ludności Kosowa. Informacja ta pochodzi ze spisów podatkowychskrupulatnie prowadzonych przez tureckich poborców. Wciągu tych pięciu wieków, dwukrotnie miały miejsce dwie wielkiekolektywne migracje Serbów na północ, za Sawę (1690 i 1736). Naich miejsce Turcy osiedlali Albańczyków, którzy m. in przybywalitam z gór albańskich jako pasterze ze swoimi stadami.Od 1912 roku Kosowo weszło w skład Królestwa Serbii. W czasieII wojny światowej podzielone było na trzy strefy okupacyjne:niemiecką, włoską i bułgarską. Wysiedlono wówczas stamtąd 200tys. Serbów.Kosowo zostało wyzwolone w 19<strong>44</strong> roku i jako część Serbiiweszło w skład Demokratycznej Federacji Jugosławii jako AutonomicznaPokraina Kosowo i Metohia. Po zakończeniu wojny w myśldyrektyw KPJ nie pozwolono części wysiedlonych Serbów powrócićdo swoich domów.W 1945 roku doszło do buntu wielkoalbańskich nacjonalistów.Tito bunt stłumił i wprowadził dyktaturę wojskową, ale nie na długo.Według mniemania wielu, jugosławiański przywódca Josip BrozTito był zwolennikiem tezy „słaba Serbia, silna Jugosławia”. Nie dośćże dał status narodu Czarnogórcom, Macedończykom, Muzułmanomw Bośni, to jeszcze praktycznie podzielił Serbię na trzy częścidając szeroką autonomię Wojewodinie i Kosowie. Najszerszą autonomiędostało Kosowo dzięki Konstytucji z 1974 roku. Formalniebyło ono częścią Serbii, ale miało własny rząd i parlament, szerokieustawodawcze i prawodawcze uprwnienia, własną milicję, służbębezpieczeństwa i specjalne więzi z Albanią, z której przywożonopodręczniki do szkół!Autonomia„Mój ojciec był zawodowym żołnierzem. W latach osiemdziesiątychmieszkaliśmy w Prisztinie. Dobrze pamiętam tamto wydarzenie.Grałem z kolegami w piłkę nożną. W pewnym momenciektoś mocniej kopnął i piłka odleciała daleko za boisko. Uchwycił jąalbański chłopak i zaczął uciekać. Próbowaliśmy go dopędzić i odebraćpiłkę ale bez skutku. W trakcie pogoni w pewnym momencieFragment ozdoby z monasteru Dečanizderzyłem się z milicjantem. Wujku, wujku, zawołałem, ten chłopakukradł nam piłkę! Wymierzył mi policzek z taką siłą, że zatoczyłemsię i ledwie nie upadłem. ‘K...a twoja serbska mać! – zaklął -marsz do domu!’ Był to albański milicjant. Tak to na swojej skórze,dosłownie, odczułem skutki autonomicznych praw Albańczyków”,kończy z gorzkim uśmiechem swoją opowieść mój sąsiad Zoran.„Osiemdziesiąte lata. Przedstawienie ‚Górski wieniec‘ po ledwiewyproszonych pozwoleniach z ministerstw państwowych republikańskichi pokraińskich odgrywa się w najlepszej historycznejscenografii, Pećkim monasterze...Ale w dniu powrotu ogarnęło naswspólne uczucie nie do opisania, proste i niewytłumaczalne, którezamieniło się w pytanie: ‘Dlaczego musimy stąd odejść?’ I powiedzieliśmy:‘Nie chcemy stąd odchodzić!’ I zostaliśmy jeszcze jedendzień. Wszyscy urodziliśmy się i żyliśmy w innych miejscowościachale wtedy całym swoim istnieniem zrozumieliśmy że wszyscy stądpochodzimy. Wspomnienie na tą deszczową noc boleśnie jęczy dziśw duszach naszych”. Petar B. – aktor.Lata dziewięćdziesiąte, Belgrad. Siedzę na ławce w parku. Mojedzieci bawią się biegając między drzewami. Na ławce obok mniesiada starszy człowiek. Ma siwiuteńkie włosy i schorowaną twarz.Chwilę przygląda się bawiącym się dzieciom a potem mówi: „Mójsyn też miał takie blond włoski kiedy był mały”. Ma pan syna?- pytamgrzecznie. „Mam, jest lekarzem”, odpowiada z dumą. „Jestemz Kosowa, z okolic Prizrenu”, mówi. Widzi że patrzę na niego wyczekującoi zaczyna opowiadać: „Mój syn jest jedynakiem. Żonabyła chorowita i nie mieliśmy więcej dzieci. Ale ja byłem zadowolony.Miałem dom, ziemię, syn był zdrowy, dobry i bardzo zdolny.Właśnie skończył szkołę podstawową i zastanawiałem się co dalejrobić. Zostawić na gospodarstwie? Szkoda. Nauczyciele bardzo gochwalili, a on, może ze względu na chorą matkę chciał być lekarzem.Ale mnie było szkoda zostawić ziemię bez następcy. Wtedy właśniepojawił się ten Albańczyk sąsiad. Przyszedł do mnie i chciał kupićdom i ziemię. W przeciwieństwie do mnie on miał 12 dzieci i ziemięchciał kupić dla syna, który właśnie ożenił się ze sprowadzonąz Albanii dziewczyną. Dawał dobrą cenę, nawet bardzo dobrą. Niezgodziłem się. Któregoś dnia mój syn wrócił do domu potłuczony.Na drodze, kiedy wracał ze sklepu, potrącił go samochód. Sprawcanie zatrzymał się. Niby nic mu się nie stało, ale ja zrozumiałemostrzeżenie. Spakowałem syna i z ciężkim sercem wysłałem go dorodziny, do Belgradu. ‘Będziesz tam – powiedziałem - chodził doszkoły średniej, a potem na studia medyczne, tak jak chciałeś’. Synbardzo się ucieszył. Sąsiad Albańczyk znowu przyszedł i ponowiłswoją propozycję, nawet podniósł cenę”. Skąd miał tyle pieniędzy?,zapytałam. „Skąd? - z Belgradu, od państwa” odpowiedział starzecz goryczą. Jak to? - zdziwiłam się. „W Titowej Jugosławii wszyscyzatrudnieni dawali dinar solidarności dla słabo rozwiniętych regionów.Pieniądze szły do kasy państwowej a potem były dzielone narepubliki. Najgorzej rozwiniętym regionem w Serbii było Kosowo.5


6Władze Serbii słały pieniądze do Autonomicznej Pokrainy Kosowo,a Albańczycy siedzący w tych władzach dawali te pieniądze swoimrodakom aby mogli wykupywać ziemię od Serbów. Tak to szło.Próbowałem walczyć ze zlośliwościami sąsiada Albańczyka, zostałemjeszcze rok, dwa, ale kiedy żona umarła, sprzedałem wszystko iprzeniosłem sie do syna, do Belgradu. Na Kosowie nie mam już nic,tylko groby, ale teraz to i one pewnie zbeszczeszczone”. Milczałam.Podniósł się ciężko z ławki: „Pójdę już. Do widzenia”. Do widzenia,odpowiedziałam i długo patrzyłam za nim gdy zgarbiony odchodziłdrobnym, niepewnym krokiem.Pod koniec lat osiemdziesiątych intelektualiści z Serbskiej AkademiiNauk i Sztuk (SANU) zwrócili się listem otwartym do władzRepubliki Serbii z apelem o obronę praw serbskich mieszkańcówKosowa masowo wysiedlanych z terytorium pokrainy. Wówczas wstosunku do zjawiska masowych wysiedleń Serbów po raz pierwszyużyto terminu czystki etniczkie.Rocznica28 czerwca 1989 roku – 500. rocznica bitwy na Kosowym Polu.Na Gazimestanie, miejscu bitwy, zgromadziło się prawie milion ludzi.Przemawiał nowy sekretarz Socjalistycznej Partii i przyszły prezydentSerbii – Slobodan Miloszewić. Kosowscy Serbowie pożalilisię nowemu przywódcy na politykę pokraińskiej władzy: wysiedlanieSerbów, policyjny terror, bezprawne akty przemocy nad przedstawicielamiserbskiej cerkwi prawosławnej i zwykłymi ludźmi.Miloszewić obiecał pomoc i słowa dotrzymał. Nową KonstytucjąRepubliki Serbii w 1990 roku ustawodawcze i prawodawcze uprawnieniaprzeniesione zostały na poziom Republiki. Obok albańskichpojawili się i serbscy milicjanci. Albańczycy odpowiedzieli seriąprotestów i w tym samym roku przeprowadzili tajne referendum,w którym proklamowali niepodległość. Wybrali też konspiracyjnyrząd na czele którego stanął Ibrahim Rugowa. Jedną z form walkiAlbańczyków była m. in. tzw. obywatelska nieposłuszność. Polegałaona na tym, że albańska ludność nie płaciła podatków, nie uiszczałaopłat za prąd, wodę itd. Ale nie przeszkadzało im to w pobieranu odpaństwa emerytur, rent, dodatku na dzieci. Równocześnie Albańczycypłacili składki na swój konspiracyjny rząd. Z tych pieniędzyw 1996 roku ufromowana została UCK – Wyzwoleńcza Armia Kosowa.W latach 1991 – 1995 w krwawych wojnach domowych rozpadałasię Jugosławia. Albańczycy czekali na swoją kolej. ArmiaKosowa ropoczyna działalność. Mnożą się napady na serbskie wojskoi milicję. Przez górzystą a więc ciężką do pilnowania granicę zAlbanią na Kosowo przemycana jest broń i amunicja płacone pieniędzmialbańskich emigrantów. Początkowo UCK znalazło się naliście terrorystycznych <strong>org</strong>anizacji ale bardzo szybko agresywny ibrutalny albański nacjonalizam na Kosowie w mediach światowychzaczyna być prezentowany jako autentyczny wyzwoleńczy ruch jednejmniejszości narodowej która trudzi się w zdobywaniu ludzkichi socjalnych praw.Bitwa druga i krajobraz po bitwie24 marca 1999 roku 19 państw NATO paktu bez rezolucji RadyBezpieczeństwa ONZ rozpoczyna bombardowanie Jugosławii. Powodemjest łamanie ludzkich praw kosowskih Albańczyków ze stronyserbskich władz i grożąca im humanitarna katastrofa.W okresie 24.03 – 10.06.1999 roku NATO angażując ponad 1000najnowocześniejszych samolotów całodobowym bombardowaniemtakże niewojskowych celów na teritorium Jugosławii doprowadziłodo zagrożenia życia i elementarnych ludzkich praw wszystkichjej obywateli. Dokonano ponad 1000 nalotów i rozrzucono i 31000pocisków ze zubożonym uranem, 156 kontenerów z 3<strong>44</strong>00 bombkasetowych. Oprócz miast i osiedli w Kosowie, najwięcej nalotówbyło na Belgrad (251), Kraljewo(154), Użice (152), Nowi Sad (133),Nisz (112), Wranje (104), Sremską Mitrowicę (97), Czaczak (73), iinne. Zabito 550 cywilów, a tysiące ich raniono. Ludzi zabijano naróżnych miejscach, w pracy, w domach, na drogach, w szpitalach.Wbombardowaniu zginęło 79 dzieci. Napadano obozy dla uciekinierów z BiH i Chorwacji. Dokonano61 napadów na budynki służby zdrowia: szpitale, ośrodki zdrowia,pogotowia, domy starców. Bombardowano 122 obiekty szkolnictwa:budynki szkół, uniwersytety, przedszkola, internaty. Było 64ataków na budynki sakralne cerkwie, monastery. W tych napadachzniszczono budynki, mury, freski, ikony, niektóre bardzo cenne, będącepod ochroną UNESCO. W bombardowaniu niszczono obiektykulturalne, muzea, domy kultury, historyczne budowle, budynkiadministracji. Bombardowano budynek telewizji w Belgradzie i zabito16 jej pracowników. Ogromne straty materialne spowodowałobombardowanie 356 zakładów przemysłowych. Ekologiczną katastrofętj. zanieczyszczenie wód, powietrza, gleby wywołały ataki na21 obiektów przemysłu chemicznego, rafinerie nafty i gazu, składypaliwa. Razem uszkodzono albo zburzono 200 zakładów przemysłowych,w których pracowało tysiące ludzi. Zburzono 36, a uszkodzono32 mosty, uszkodzono 13 dróg, 22 linie kolejowe, tunele,tory, stacje.Uszkodzone zostało też mnóstwo obiektów do produkcji i dystrybucjienergii elektrycznej i wody.Bombardowanie Jugosławii zakończyło się podpisaniem Porozumieniaw Kumanowie 9.06.1999 roku pomiędzy komendantamiNATO i jugosławiańskiego wojska. Wojskowemu porozumieniutowarzyszyła Rezolucja nr 12<strong>44</strong> Rady BezpieczeństwaONZ uchwalona 10.06.1999 roku. Na mocy kumanowskiegoporozumienia serbskie wojsko i milicja mająsię wycofać z Kosowa, a na ich miejsce wejdzie wojskoNATO (50 tys.), które zapewni bezpieczeństwo wszystkimmieszkańcom. Wraz z serbskim wojskiem uciekłoz Kosowa około 200 tysięcy Serbów. Cały ich ruchomymajątek rozkradziono, a domy w większości spalono. Wmiastach do mieszkań weszli nowi lokatorzy, często bylito Albańczycy z Albanii. Serbowie, którzy byli porywani,męczeni, zabijani. Tak to akcja NATO doprowadziłado prawdziwej katastrofy humanitarnej niealbańskichmieszkańców Kosowa. Po skutkach do których doprowadziła,zagrożenie elementarnych ludzkich praw naMonaster Dečani w Metohii, I poł. XIV w., pod opiekąUNESCO jako zabytek o szczególnym znaczeniu.Foto Dragan Tanasijević


życie obywateli Jugosławii, a przede wszystkim zmian strukturyetnicznej mieszkańców Kosowa na niekorzyść Serbów, do którychdoszło od razu po zakończeniu agresji a już w obecności międzynarodowychwojnych sił ONZ i NATO, akcja ta miała jasny ludobójczycharakter. Przypomnijmy jeszcze, że zbrojna akcja NATO nosiłakryptonim „Miłosierny anioł”.Trzon sił pokojowych KFOR stanowią amerykańscy żołnierze.W okolicy miejscowości Uroszewac na Kosowie, na powierzchni500 ha, Amerykanie szybko zbudowali nowoczesną bazę wojskową.Oprócz typowo wojskowych obiektów są tu także siłownie, sauny,korty tenisowe, kina, internet kawiarenki.W tym samym czasie Serbowiena Kosowie żyją w enklawach, patrz gettach (drastycznymprzykładem jest wieś Orahovac), nie mają swobody poruszania się,wody, wielkie ograniczenie, a okresowo i brak prądu, pracy, środkówdo życia. Serbskie monastery, a niektóre z nich to perły prawosławnego,średniowiecznego budownictwa, otoczone są zasiekami ipilnują je żołnierze KFOR-a. Odezwanie się w miastach w językuserbskim grozi śmiercią, w najlepszym wypadku pobiciem.Siedemnasty„Tego 17 marca 2004 roku noc mnie zastała w drodze do enklawna Kosowskim Pomorawju. Nie pamiętam abym wcześniej z dalekawidział tak jasno metohijskie wsie, jak wtedy serbskie, co płonęły.Zewsząd jęczały cerkiewne dzwony dzwiękiem, z jakim padają naziemię z płonących dzwonnic. Nie ma straszniejszego uczucia odtego kiedy płonącym w dali masywom przypomnisz sobie imię. Pamiętamokrucieństwo albańskich chłopaków, którzy łopatami, bezlitości, tłukli krowę, która wybiegła z obory jakiegoś Serba. Płaciłaza gospodarza, który uciekł przed sąsiadami...Pamiętam i przestraszonekforowce, którzy zostawili niebronione monastery, cerkwiei uciekinierów. Wszystko to pamiętam, a wygląda na to, że zaczeliśmyzapominać. 17 luty 2008 roku wykiełkował z popiołów tego17 marca, na ciałach 8 zabitych Serbów, 35 zbeszczeszczonych ołtarzach,na 900 zaoranych fundamentach, na ostatkach kilkudziesięciuzdewastowanych prawosławnych cmentarzy. 17 lutego 2008roku kosowscy Albańczycy postawili kropkę na to co rozpoczeliprzed dziesięcioma laty”.- 17 lutego 2008 roku kosowscy Albańczycy proklamowaliniepodległość Kosowa.- 26 lutego 2008 roku polski rząd przyznał niepodleglośćKosowa.- 10 lat po bombardowaniu w Serbii obserwuje się wzrost stopyśmiertelności od raka z 212 na 332 wśrod mężczyzn i z 160 na233 wśród kobiet (na 100 000 mieszkańców).Danych za Kosowo brak.Izabella BubanjaDobrica ErićDECZAŃSKI SKARBIECTo nie jest srebro i złotoChoć może tak wyglądaTo są łzy narodu mojegoTylko zalśnią jak klejnotyOd spojrzenia Bożego.To nie są kadzidła i lampkiChoć może tak wyglądaTo są oczy i serca narodu mojegoTylko zapachną i zamigocząOd dotknięcia Bożego.To nie są edykty cesarskieChoć może tak wyglądaTo są akty własności narodu mojegoI podobne są do edyktówOd podpisu Bożego.To nie jest skarbiec RaszkiChoć może tak wyglądaTo jest grobowiec narodu mojegoTylko podobny do skarbcaZ woli skarbnika Bożego.DEČANSKA RIZNICAOvo nije srebro i zlatoIako tako izgledaOvo su suze naroda mogSamo što liče na dragoceneKad ih pogleda Bog.Ovo nisu kandila i kadioniceIako izgledaju takoOvo su oči i srca naroda mogSamo što prosvetle i zamirišuKad u njih dirne Bog.Ovo nisu povelje carskeIako izgledaju takoOvo su tapije naroda mogSamo što liče na poveljeKad ih potpiše Bog.Ovo nije riznica RaškaIako izgleda da jesteOvo je grobnica naroda mogSamo što liči na riznicuKad je rizničar Bog.7A to i nie jest wierszI wcale tak nie wyglądaTo jest mój płacz nad TobąI zarośniętym grobemTo tylko brzmi jak wierszKiedy się płacze przed Bogiem!Ni ovo nije pesmaNiti liči baš mnogoOvo je moj plač nad TobomI zatravljenim grobomSamo što zvuči kao pesmaKad se plače pred Bogom!przełożyła I.Bubanja


Chopin Serbia200 – lecie urodzin polskiego geniusza fortepianu8Nie będę się rozpisywać ogenialności muzyki Chopina,bo nie dorosłam dotematu, ani powtarzać jego biografii,bo to każdy sobie może znaleźćw encyklopedii, ale parę słów natemat koncertów w rocznicę urodzin,a ku czci, muszę zanotować.Świat 1 marca zacnie uczcił 200rocznicę Jego urodzin (wprawdziesą przypuszczenia o dacie z końcalutego, ale trzymajmy się oficjalnegozapisu) nie tylko koncertami,ale wystawami i warsztatami związanymiz okolicznością. W Paryżuprojekt Bon Anniversaire MonsieurChopin przedstawił wszystkie dzieła w chronologicznym porządku,10 koncertów trwających w sumie 15 godzin, a w wykonaniunajlepszych pianistów. Kameralnym koncertom w londyńskiej BritishLibrary towarzyszyły wystawy: listów, programów, manuskryptóworaz portretów kompozytora.W Monachium WyższaSzkoła Muzyki i Dramatu z<strong>org</strong>anizowała warsztaty pianistyczne,pokazy filmów i wykłady związane z twórczością Chopina. „Chopin wWiedniu” to temat wystawy poświęconej pobytom i twórczości kompozytoraw tym mieście. Wystawa była otwarta do 30.04. w MuzeumDomu Muzyki. Królewska Akademia Muzyki w Kopenhadze z<strong>org</strong>anizowała,obok koncertów, warsztaty na temat życia kompozytora,podobnie jak Filharmonia w Pradze. Muzeum Puszkina w Moskwie,poza koncertami, z<strong>org</strong>anizowało wystawę manuskryptów i wykładyw temacie.W marcu Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radiawystąpiła z ciekawą inicjatywą popularyzowania muzyki Chopina wmiastach, gdzie musi ona brzmieć conajmniej egzotycznie, mianowiciew Kuwejcie, Katarze i Bachrajnie. Cykl ten zatytułowano „Chopinna pustyni”(?)We Frankfurcie n/Odrą w Sali koncertowej „Emanuela Bacha”przedstawiono muzykę Chopina w wersji jazzowej –Trio AndrzejaJagodzińskiego.Koncert Trio Jagodziński było mi dane usłyszeć 13 marca w SawaCentrum, dzięki staraniom naszej Ambasady, która swoimi auspicjamiobjęła obchody Roku Chopinowskiego w Serbii.Pamiętacie z jakim zgorszeniem przyjęło pianistyczne środowiskow Polsce przed wieloma laty chopinowskie interpretacje Kisielewskiegoi Tomaszewskiego? I z jaką radością my, wówczas młodzi,niedokształceni muzycznie, słuchaliśmy tej muzyki i uczyliśmy się jąkochać? Nie robię tu porównania, ale przypomnę jeszcze zgorszeniejury konkursu Szopenowskiego w związku z interpretacją Pogorelicia,mam nadzieję, że pani Argerich już się nie gorszy.To czym nasuraczyli jazzmeni Jagodzińskiego, było fantastyczne, niewyobrażalnejak przez cały jazzowy rumorjednak było słychaćwyraźnie swojskie dźwięki.Świetne solówki perkusji(brawo), może niekonieczniepotrzebne, dodawałypikanterii wykonaniu iprzekonał nas ten koncert,że nie ma granic w interpretacjach.Wkońcu na tym polega jazz. Każdy może dodać coś odsiebie, naturalnie na temat, a Jagodziński zrobił to z prawdziwą wirtuozerią,miał co dodać.DZIĘKI!W Belgradzie na dobre „zaszopenilo” końcem zimy:”Prolećnaklawirska festa” cała poświęcona naszemu kompozytorowi, w sumie7 koncertów mogła zadowolić najwybredniejsze gusty smakoszy muzykiszopenowskiej.Odnotować też należy uroczysty koncert w dniu 22 lutego, któremurównież patronowała nasza ambasada. Mianowicie pani MarjaDjukić w Sali koncertowej „Kolarca” zagrała nam muzykę Chopinabardzo ładnie, niestety dobór utworów, nie był najciekawszy. Nawstępie spokojne, kameralne preludium op.45 ledwo przedarło sięprzez chrzęsty, pokasływania i ostatnie sygnały komórkowe. Przykro,dopiero barkarola op. 60 zainteresowała swoim tepmperamentemuwagę publiczności, która do pauzy już reagowała z uznaniem.Druga część koncertu natomiast sprawiła pianistce nie lada kłopot,bo preludia mają to do siebie (jak sama nazwa wskazuje), że dopierowprowadzają, nie mając wyraźnych zakończeń, a publiczność wpadałaz aplauzem niefortunnie, powodując nienaturalne przyspieszenierytmu koncertu. Napewno brakowało w tym koncercie akcentów polskiejmuzyki – mazurków i polonezów, szkoda.Dzięki uprzejmości inspicjenta, zaczekałam na panią Djukić wjej garderobie z kilkoma pytaniami i dowiedziałam się, że nie jest tojedyny koncert szopenowski, którym oddaje uznanie geniuszowi fortepianu.W końcu lutego gra ze swoimi studentami, 3 marca jeszczejeden solo koncert.W Warszawie była w 1999 r. dwa miesiące prywatnie.Jest zachwycona Polską, ale jakkolwiek bardzo chciałaby zagraćPolsce nie miała dotychczas okazji ku temu „..a bilobi sjajno...” Niestety,nie udało mi się zadać dalszych przygotowanych pytań, bo tłumwtargnął do garderoby.Natomiast z typowo polską nutą w muzyce Chopina wystąpiłapani Joanna Trzeciak, jako gość Szkoły muzycznej Stanković w koncerciez dnia 14 marca. Ileż tu było młodzieńczego polotu!Na końcu chcę bez porównań dodać dwie uwagi: w wywiadzie dlachorwackiej publiczności- Ivo Pogorelić, na pytanie wścibskiej dziennikarki- dlaczego się TAK ubiera (krótnie spodnie ,czarne pończochyi wytworne czarne mokasyny)? Odpowiedział- „na fortepianie każdymoże się nauczyć grać, ale z takimi nogami trzeba się urodzić”. MałyFryderyk ubierany na swoje koncerty starannie przez matkę, zapytany:co najbardziej podobało się publiczności? - miał odpowiedzieć, że„jego koronkowy kołnierzyk”. Hm, widać geniusze tak mają.Jolanta TančićOficjalne uroczystoścu Roku Chopinowskiego w Serbii, podobniejak w Polsce, rozpoczęły się 1 marca muzycznym maratonem.Mianowicie tego dnia w Centrum Kultury w Belgradzie od południado północy odbyły się koncerty ucznów szkół muzycznych istudentów Wydziału Muzycznego, pogadanki o życiu i twórczościChopina, wreszcie dwa filmy „Młodość Chopina” Aleksandra Fordai „Pamiętna pieśń” CharlesaVidora (film z 1945roku). Tego dnia odbyłsię koncert galowy w sali„Kolarac”. Wystąpił wy-Koncert chopinowskiMarii Djukić w Sali Kolarac22 lutego <strong>2010</strong> r.


itny pianista Aleksandar Madżar, obecnieprofesor na Flamandskim KrólewskimKonserwatorium w Brukseli i AkademiiMuzycznej w Bernie. Jego koncert był wysokooceniony przez krytykę muzyczną.W dniach 13-15 marca odbyło się równieższereg koncertów w Centrum Sava, w tym iwystęp Trio Jagodziński (opisany w tekściewyżej). 14 marca wystąpili tam Włoch SergioMarkegiani, Bułgar Ljudmil Angelov iPolka Joanna Trzeciak. 15 marca rumuńskaPaństwowa Orkiestra SymfonicznaTransylwanii towarzyszyła wykonawcomkoncertów Chopina Dejanowi Sinadinoviciowii Ljudmilowi Angelovowi.PTT Serbii wydało z okazji jubileuszuchopinowskiego okazjonalny znaczek zkopertą.Blok o wydarzeniach Roku Chopinowskiegow Polsce zamieścimy w następnymnumerze.RIŠARD KAPUŠĆINJSKI (1932-2007)... mišljenje je u ono vreme bilo bolna neprijatnost, čak mučnadefektnost, a svetli i visoki gospodar, u svojoj neprestanoj briziza dobro i ugodnost podanika, uvek je nastojao da ih zaštiti odneprijatnosti i defektonosti. (R. Kapušćinjski, Car)Legenda poljske i svetske reportaže, najprevođeniji poljski pisacXX veka, mislilac, pesnik, predavač faktografske književnostina evropskim i američkim univerzitetima, Kapušćinjski je zasvoj rad dobio brojna priznanja i nagrade. Poslednjih godina životabio je jedan od glavnih kandidata za Nobelovu nagradu.Četrdesetak godina pasionirano se bavio zemljama Trećega sveta,dalekog i nepoznatog. Govorio je da ga radoznalost stalno tera u sveti da ne postoji mesto za koje bi hteo da kaže: „Tu ću ostati“. Putovaoje s jednog kontinenta na drugi, iz jedne zemlje u drugu, najviše uAfriku. „Volim pustinju. Ona ima nešto metafizičko, transcedentno. Upustinji je čitav kosmos redukovan na nekoliko elemenata. To je potpunaredukcija kosmosa: pesak, zvezde u noći, tišina, vrelina dana.[…] Nema ničega između tebe i Boga, tebe i vasione.“ U pustinju jeodlazio s domorocima, čiji jezik nije razumeo, ali čiji je način životaprihvatao. Verovao je da je poistovećivanje s njima jedini uslov za njegovrad, da s njima treba da „jede i gladuje, da bude deo sveta koji opisuje“,da potpuno uroni u njega. Drugi svetovi su tada nestajali. Nijenikome pisao, niti telefonirao.Smatrao je da se iz hotelske sobe ne može napisati dobra reportažao ljudima koji se bore, da treba biti među njima. O ratovima i pobunamapisao je na osnovu ličnih iskustava. Često je i sâm bio jedanod aktera opisivanih događaja, jedan od onih koji se bore, strahuju ipate i ponekad jedva uspevaju da izvuku glavu. U svetu je bio jedinireporter koji je na taj način izveštavao. Čuveni anropolog, BronislavMalinovski, početkom Prvog svetskog rata, na sličan način proučavaoje život stanovnika u Zapadnoj Africi. Kapušćinjski je smatrao da trebabiti sâm među stranim ljudima, jer se samo tako oni mogu upoznatii jedino je tako moguće napisatipravu dobru literarnu reportažu. Jer,dopisnik ne može da bude „onaj kose boji muhe ce-ce, crne kobre, slona,ljudoždera, da pije vodu iz rekai potoka, da jede tortu od pečenihmrava, da drhti na pomisao o amebii veneričnim bolestima [...] ne možeda spava u afričkoj kolibi od blata iko prezire ljude o kojima piše“. Takoje pisao u knjizi reportaža Futbalskirat (Wojna Futbolowa, 1978), u kojimaje bezbroj situacija kad jedvaizvuče glavu. „Bio je svedok 27 revolucija,prisutan na 12 ratnih frontovaProf. Ljubica Rosić z Ryszardem Kapuścińskim w domu Danuty Ćirlićw Warszawiei 4 puta osuđen na smrt streljanjem“.I pored teškoća na koje je nailazio, dosledno se bavio zemljamaTrećega sveta: živeo je i putovao po njima, proučavao ih i sakupljaodokumentaciju i literaturu o njima. Na osnovu svega što je video i doživeo,što je naučio o ovim zemljama, napisao je knjige koje su doživeleveoma veliku popularnost u svetu i svrstale ga u red najvećihsvetskih pisaca.Rišard Kapušćinski rođen je 1932. godine u Pinjsku (današnja Belorusija).Studirao je istoriju na Varšavskom univerzitetu i još kao studentpočeo da se bavi novinarstvom. Godine 1956. redakcija časopisa„Štandar Mlodih“ poslala ga je na prvo veliko putovanje u Indiju, Avganistani Pakistan. Reportaže koje je tada napisao, mada „nezrele”, kakoje sâm autor za njih govorio, dopale su se čitaocima i redakcija časopisaposlala ga je na drugo putovanje – u Japan, Kinu i Hong-Kong. Pravuslavu doneli su mu izveštaji iz Konga, u kome se vodio građanski rat1958. godine. Putovanje u Afriku probudilo je u njemu ljubav premaovom kontinentu. Tokom četrdeset godina svojih putovanja po svetu,kad god mu se pružila prilika – vraćao joj se. „Izbegavao sam zvaničneputeve, palate, važne figure i veliku politiku. Ali zato sam voleo [...] dalutam s nomadima po pustinji, da budem gost seljakâ iz tropske savane”.Od 1962. godine u Africi je radio kao stalni dopisnik Poljske novinskeagencije. Bio je jedini poljski dopisnik u čitavoj Africi, u kojoj je<strong>org</strong>anizovao i diplomatsko predstavništvo. U Poljsku je slao reportažeo Nkrumahu i Gani, o Lumumbi i Kongu... O rađanju Trećega sveta pisaoje u knjigama reportaža knjigu Crne zvezde (Czarne gwiazdy, 1963)i Kad bi cela Afrika (Gdyby cała Afryka, 1969).U periodu od 1967-72. bio je jedini poljski dopisnik u zemljamaLatinske Amerike. Plod ovih putovanja su knjige: Zašto je poginuoKarl fon Špreti? (Dlaczego zginął Karl von Spreti?1970) i Hristos s karabinomna ramenu (Chrystus z karabinem na ramieniu, 1975).Iz Latinske Amerike otputovao je u Afriku. Bio je jedini strani reporterkoji je stigao na južni front u Namibiji i svedok haotičnog građanskograta u Angoli. O svemu štoje video i doživeo tada napisao je uknjizi Još jedan dan života ( 1976).Kad je prevedena na engleski jezik,knjiga je odmah skrenula na sebepažnju kritičara i čitalaca. U engleskimnovinama i časopisima pojavilose niz pohvalnih recenzija izpera poznatih pisaca i kritičara.U knjizi Fudbalski rat (1978)ne govori samo o tome šta je videoi doživeo u Latinskoj Americi, većdaje i svoj komentar, svoje gledanjena kulise događaja. Posebno je interesantnakompozicija ove knjige.9


10To je, kako je sâm autor rekao: „knjiga u knjizi, knjiga u knjizi”. Izmeđureportaža upisao je novu knjigu, o stvarima koje su mu se događaleizmeđu doživljaja opisanih u reportažama.U Šahinšahu (Szachinszach,1982), knjizi o Iranu, tačnije, o obaranjuvlade Mohameda Reze Pahlavija i pobedi Islamske revolucijekojom je rukovodio ajatolah Homeini, o fanatičnoj borbi za vlast, otorturama u kazamatima Savaka... Za prosečne Irance, Velika civilizacijaili revolucija šaha i naroda bila je „velika pljačka” dvorske elite.Ali, posle šaha, na vlast su došli drugi, takođe nesposobni, koji su sesvetili i ubijali. Završni deo knjige - Mrtvi plamen - predstavlja izvesnusintezu, filozofsko razmišljanje o revoluciji, o kojoj govori sa različitihaspekata: psihološkog, istorijskog, sociološkog i kulturnog.Sličan prosede primenio je kasnije u Lapidarijumu (Lapidarium).Napisao je šest tomova koje je objavio u periodu 1990-2007, čiji ježanr teško odrediti.U periodu 1989-1991. Kapušćinjski je putovao po sovjetskoj imperijikoja se raspadala. Proučavao je rusku istoriju, filozofiju, istorijupravoslavne crkve..., sakupljao materijal za knjigu - Imperija (1993).Ostao je veran svojoj osnovnoj temi - Trećem svetu – pošto je smatraoda civilizacijski njemu pripadaju i zemlje nastale iz sovjetske imperije.Najbolje je poznavao i najviše voleo Afriku. Posle više godina vratiojoj se da bi izvršio neku vrstu rekapitulacije svega onoga što je onjoj pisao u reportažama, čega se sećao. U knjizi Ebanovina (Heban,1998) piše: „Taj kontinet je isuviše velik da bih gaopisao. To je pravi okean, posebna planeta, raznovrsni,prebogati kosmos. Samo u velikom uprošćenju,radi ugodnosti, govorimo – Afrika. U stvari,izvan geografskog naziva, Afrika ne postoji.“Godine 2004. objavljena je knjiga Putovanja sHerodotom(Podróże z Herodotem), koja je doživelaneobično veliki uspeh u svetu i svom autoru donelaviše prestižnih nagrada.Kapušćinjski je manje poznat kao pesnik,mada je objavio dve knjige pesama: Beležnica (Notes,1986) i Zakoni prirode (Prawa natury, 2006).Pesme je pisao godinama. Smatrao je da su „pesmeizvrsna disciplina jezika“, a da su pesnici „čuvarikoji čuvaju lepotu i originalnost jezika“.Najpoznatija knjiga Kapušćinjskog Car (Cesarz)(prevedena na tridsetak jezika), nastala jeposle njegovog povratka iz Etiopije, 1976. godine.U njoj piše o poslednjim mesecima vladavine Haila Selasija i njegovomdvoru, kao i o odnosima ljudi koji su sarađivali s njim, ali sâmCar se ne pojavljuje u knjizi.Kapušćinjski je i ranije putovao u Etiopiju, ali ovoga puta putanašao se u vatri neugašenog građanskog rata. Ipak, nije napisao reportažeo događajima koje je video već je pokušao da ih rekonstruišena nov, originalan način. Uspeo je da u Adis Abebi pronađe ljude iznajužeg carevog okruženja, njegove najbliže saradnike i lakeje koji suse, živeći u strahu od novog režima, skrivali od revolucionarne vlasti.Ona ih je gurnula u propast, oduzela im „počasne” dvorske titulei funkcije, koje su se sastojale u brisanju mokraće carevog psa Luluas cipela visokih ličnosti, u podmetanju jednog od 52 jastučeta ispodnogu Njegovog Visočanstva, u besprekorno tačnom otvaranju i zatvaranjuvrata sale za prijeme, u neprestanom klanjanju... Od njihovihispovesti Kapušćinjski je stvorio delo koje pokazuje mehanizmevladanja: kako funkcioniše i kako pada autokratska vlast. I o svemutome govore uglavnom carevi ljudi u svojim ispovestima (u delu jemnogo manje autorovih komentara i razmišljanja). Oni ne kritikujusvoga Gospodara, naprotiv, veoma su mu privrženi i o njemu govores velikim poštovanjem. Upravo zato njihove reči zvuče kao najvećeoptužbe: „... bio je najviši u svemu što je postojalo, što su Bog ili ljudistvorili, dakle, i najviši komandant armije i policije”. – kaže jedan odnjegovih lakeja – sâm je donosio zakone, ali se nije pridržavao njihovihnormi i odredaba. Drugi lakej, T. L. ponosno ističe da se „... milostivigospodar nikada nije rukovodio načelom sposobnosti već uvek iisključivo načelom lojalnosti”, a treći - E. kaže kako car nikada nikoganije „izbacio na kaldrmu zbog korupcije”, ali čim bi osetio nelojalnost,odmah bi sve konfiskovao. Tako je Tekele Vold Havarijat, partizanskivođa za vreme rata sa Musolinijem, odbijao privilegije i nikada nijepokazivao sklonost korupciji. „Naš milostivi gospodar naredio je daga godinama drže u zatvoru, a potom mu odseku glavu”. „Car careva“nije voleo prosvećene podanike. Prema rečima Z. S. K.Kao u Šahinšahu, tako i u Caru, Kapušćinjski je pokušao da izvučesamo one zaključke koji se odnose na autokratski sistem uopšte:„...u autokratskom sistemu, onaj najviši je upravo uzročnik svega štose događa.Kapušćinjskog sam upoznala daleke 1985. godine. U sećanju sejavljaju razni fragmenti slika, razgovora, pisama... Prvi intervju u Varšavii pitanje (koje neću objaviti) - Da li je zaista bilo sve tako strašnokao što pišete? - - Bilo je još mnogo gore; - Kako ste mogli da se poslevelikih rizika i teških malarija koje ste dobijali u Africi, vraćate ponovou nju? - Ne znam, ali nešto me je vuklo kao vuka u šumu; dve godinekasnije, posle dugog razgovora, opet u Varšavi: - Kako uspevateda pomirite putovanja, pisanja, pomoć drugima, stalne kontakte s raznimljudima s privatnim životom? - Uopšte ne uspevam; iste godineprevela sam knjigu Šahinšah. Bila je to prva knjigaprevedena kod nas. Kad sam mu je poslala, napisaoje: „Veoma ste me obradovali, to je moja prvaknjiga u Jugoslaviji, a imao sam već pravi kompleksda u zemlji, čiju književnost toliko volim icenim, nemam ni jednu svoju knjigu. Utoliko višeVam zahvaljujem za inicijativu i trud!“U istom pismu obaveštavao me je: „Jesenas jebio u Varšavi londonski The Royal Court Theatresa „Carem“ – predstave su imale ogroman uspeh,ljudi su satima stajali u redovima za kartu. Ovegodine „Car“ će imati premijere u Oslu, Budimpešti,Amsterdamu i Torontu. „Cara“ je snimila i britanskatelevizija (Teatar BBC-TV). ... Šaljem Vamposlednji primerak Još jedan dan života. Knjiga jeobjavljena u nekoliko zemalja. Imala je dobre recenzije,a u SAD je bila na listi bestselera „NjujorkTajmsa“. U januaru odlazim na nekoliko meseciu SAD – na univerzitetu u Filadelfiji predavaću teoriju faktografskeknjiževnosti. Imenovan sam za gostujućeg profesora ovoga univerziteta.“4.I 1987Prevedenu knjigu Car, nesumnjivo najbolju knjigu Kapušćinjskog(objavljenu na trideset jezika), izdavači su nekoliko godina odbijali daobjave. U redakcijama su još bili portreti Tita, jedna od ulica u centruBeograda nosila je ime njegovog prijatelja Selasija.Udruženje književnika Srbije pozvalo Kapušćinjskog da dođe naMeđunarodne oktobarske susrete. Posle dva meseca odgovorio je:„Nažalost, neću moći da doputujem u Beograd na Oktobarske susrete.Početkom septembra imao sam probleme sa srcem [...] završilo sebolnicom i dijagnozom: predinfarktno stanje. [...] U ovakvoj situacijiuopšte ne mogu da odlazim iz zemlje. Mnogo, mnogo žalim, jer samse već pripremao za taj put... [...] Bolest mi je pokvarila sve planove,kasnim s knjigom i brinem kad ću pozavršavati mnoge neobavljeneposlove“; pismo 1986. :„Jesen i početak godine proveo sam u bolnicina neurohirurškom odeljenju, u paklenim mukama – u decembrusam imao operaciju kičme i tek sam nedavno počeo da ustajem”.I pored narušenog zdravlja, Kapušćinjski je putovao, držao predavanjana američkim i evropskim univerzitetima do poslednjeg dana.Njegovo delo u svetu je smatrano jedinstvenim i originalnim.Prof. dr Ljubica Rosić


U wód KrynicyAutorka przy pomniku malarza Nikifora z KrynicyOdnoszę wrażenie, że przycałym naszym malkontenctwieszczególnie lubimynarzekać na służbę zdrowia, co z latamijest coraz bardziej zrozumiałe,kiedy nas to i owo „łupie i strzyka-”.W środowisku w którym żyjemy,większość populacji należy do rasysilnej, stworzonej przez naturalnąselekcję, która jest odporna na beztroskietraktowanie lekarzy i trzebamieć nie lada kondycję i odwagę,aby poddać się tutejszemu leczeniu,ale w Polsce nie jest wcale lepiej –mówię naturalnie o narzekaniu, nieo kondycji naszego lecznictwa.Media codziennie wprawdzie „psy wieszają” na nim i może faktyczniepozostawia ono wiele do życzenia, ale wierzcie mi, różnicajest kolosalna. Nie będę się żalić na to co mi dolega, bo to nikogonie obchodzi, ale od paru lat korzystam z balneologii, bądź ambulatoryjniew podmiejskim sanatorium, bądź w regularnym systemiesanatoryjnym „u wód”. W tym przydługim wstępie dodam jeszczeironiczny komentarz tutejszej znajomej pani „a ileż to musisz dać,aby dostać sanatorium?” Otóż nie daję nic. Nawet gdybym chciała„dać”, to zważywszy lata, nikt już nie chciałby brać.A teraz już całkiem poważnie: w zależności od województwamamy prawo mniej więcej co 2 lata do korzystania z leczenia sanatoryjnego,naturalnie w ramach opieki spolecznej, a w odniesieniudo schorzeń, które nasz lekarz stwierdzi i zasugeruje leczenie. Terminjesienno–zimowy najłatwiej dostać, a i mnie najbardziej odpowiada,i tak, w grudniu znalazłam się w perle polskich uzdrowisk- Krynicy. Sama nazwa kojarzy się z luksusem i intensywną terapią iczłowiek od razu czuje się taki bardziej „dopieszczony”.Samo centrum uzdrowiskowe, pięknie zaprojektowane i z<strong>org</strong>anizowane,a przecież wiekowe i nadal się rozrastające, tworzy zgrabnykompleks architektoniczny. Cała reszta infrastruktury w służbieuzdrowiska też zupełnie przyzwoicie się prezentuje. Krynica leczynieomal wszystkie schorzenia: dróg oddechowych, układu kostnego,nerwowego, trawiennego, chorób kobiecych, dysponuje nie tylkolicznymi źródłami wód mineralnych o różnych właściwościachleczniczych, ale i błotem borowinowym. Nie mówiąc już o różnychSPA – luksusach, towarzyszących odpłatnie regularnej terapii.Opieka lekarska rzetelna i serdecznie opiekuńcza, naturalnie wramach ubezpieczenia socjalnego. O ile ktoś ma ochotę na większąilość zabiegów, może to zawsze dokupić. Moja kondycja i tak niewytrzymałaby więcej zabiegów, a i tak od rana do popołudnia czasintensywnie miałam zajęty moczeniem się, taplaniem w błocie i piciemróżnych „śmierdzących”wód. Lekarka na ogólnym spotkaniuopowiedziała nam o zaletach i charakterze zabiegów dodając nakońcu uwagę o potrzebie ruszania się, poobiednich spacerach i wieczorkachtanecznych. Niestety nieudało mi się od niej dostać receptyna przystojnego partnera do tańcaw moim guście. Tu muszę zauważyćdość dla mnie niesympatyczną tenzjętowarzyskiego uplasowania się wturnusie. Zarówno panie jak i panowieza wszelką cenę muszą połączyćsię w jakieś pary, lub grupy dominujące,miejsca dla autsaiderów niema. Jedynie to było trochę irytujące,nie jestem stworzona do takich odniesień.Miejsc do tańca mnóstwo i jakości wszyscy połamani i ciężko chorzyzupełnie dzielnie sobie radzili naparkietach (ja też). Natomiast zwolennicy muzyki tzw. promenadowejmogli, popijając wody mineralne, słuchać pięknych interpretacjiz dowcipnymi komentarzami dyrygenta w sali umieszczonej wogromnej oranżerii, gdzie egzotyczne rośliny stwarzały przecudnąatmosferę, zapach i widok dla relaksacji. W okresie zimowym jest towymarzone miejsce do spacerów (ogromna przestrzeń).Sezon narciarski był tuż, więc przymiarki i naśnieżania licznychstoków były intensywne. Wybrałam się, naturalnie kolejką, na Jaworzynęi przyznam - dawno nie widziałam takiej „bajki”: mróz inaśnieżanie obieliły wszystkie możliwe kształty: drzewa, domy, ziemię,co przy intensywnym słońcu stworzyło niezapomniany efekt, aw dali ośnieżone Wysokie Tatry, już słowackie. Jaworzyna w paśmieBeskidu Sądeckiego (1114 npm.) jest obecnie wyposażona w kolejkęgondolową i kilka pomniejszych wyciągów lokalnych obsługującychsieć nartostrad, co stanowi nie lada konkurencję dla zakopiańskichterenów narciarskich.Przez Krynicę przewinęło się wiele osób, które pozostawiły wniej trwały ślad, nie mówię tu o sławach lekarskich, czy architektach,ale dwa nazwiska zawsze będą nam się kojarzyć z Krynicą:Kiepura i Nikifor.Jan Kiepura, najsławniejszy polski tenor okresu międzywojennego- „chłopiec z Sosnowca” obdarzył Krynicę pięknym pensjonatemw stylu art-dekor „Patria”. Niestety niewiele miał z niej radości,bowiem po wojnie została ona znacjonalizowana, a Kiepura zmarłw Stanach Zjednoczonych. Obecnie sprywatyzowana, jak większośćpensjonatów, lśni dawnym blaskiem.Natomiast Epifaniusz Drowniak zwany Nikiforem (1895-1968)odkryty jako geniusz samouk grafiki i malarstwa w latach międzywojennych,a potem po raz drugi niedługo przed śmiercią, jest niezaprzeczalnienajbarwniejszą osobą Krynicy. Krynica poświęciłamu muzeum w małej willi w samym centrum, a niedawno doczekałsię zabawnego pomnika wraz ze swojim wiernym towarzyszem życiapsem, co widać na załączonej fotografii, na której nie omieszkałamsię umieścić. Pomnik w tym samym stylu poświęcony Kiepurzestoji nieopodal, tak że obie te popularneosoby mają zasłużone miejsce w pejzażuKrynicy.Naturalnie, nie marząc już o Krynicyze swoim „mondenskim” zadęciem, złożyłamwniosek w NFZ o leczenie sanatoryjnew następnym roku, w przypadającymmi terminie, co Bozia da! I niech żyjepolska służba zdrowia! Jolanta Tančić11


Z życia polonijnegoKronika polonijna(styczeń-czerwiec <strong>2010</strong>)12Po okresie wielkiego wysiłkuwłożonego w <strong>org</strong>anizacjęjubileuszy, wigiliipolonijnej oraz podwójnej ilościświąt bożonarodzeniowychprawie w każdym domu polonijnym,pierwsze tegorocznespotkanie wyznaczone było na13 lutego. Miało to być wesołespotkanie ostatkowe. Zamówionetorty, przygotowane wina.Niestety pogoda splatała namfigla. Straszna wichura śnieżnaszalała od rana, ulice zasypane.Poszły w ruch telefony i za ogólnązgodą spotkanie zostało odwołane.Odbyło się ono dopieropo dwóch tygodniach, czyli 27lutego. Wprawdzie post już sięzaczął i tortów nie było, ale atmosferabyła miła. Zostaliśmypoczęstowani szampanem przezpanią Hanię Drljačę, która obchodziła50-lecie poznania swojegomałżonka. Obecnym wręczono nowy, 42. numer Słowa YUPolonii, relacjonujący wydarzenia jubileuszowe, a który był gotówjuż na 13-go marca. To pierwsze tegoroczne spotkanie uświetnił i JEambasador RP Andrzej Jasionowski i naturalnie nasz opiekun pankonsul Aleksander Chećko.Spotkanie w dniu 13. marca miało również uroczysty charakter.Pan ambasador Jasionowski podzielił się z obecnymi swoimi wspomnieniamiz Kazachstanu, kiedy był tam konsulem w AmbasadzieRP w Almacie. Wystąpienie to, w formie niewymuszonej gawędybyło niezmiernie ciekawe. Szczególną uwagę mówca skierował nasytuację Polaków w tym dalekim kraju, którzy się tam znaleźli w rezultaciedwóch akcji deportacyjnych: w 1936 roku z przedwojennejzachodniej Ukrainy i w latach 1939/41 z terytoriów wschodniej Polskizajętych przez sowietów. Była też mowa o współczesnej niezbytudanej akcji repatriacyjnej do Polski.Najmłodsza uczestniczka konkursu recytatorskiego4-letnia Milica BalabanPrzedstawianie powieści pisarki Marii Jakšić pt. Moćpokore (Siła pokory)Spotkanie 10 kwietnia niestety znów nie doszło do skutku.Straszna katastrofa rozbicia się samolotu prezydenckiego dotknęłanas wszystkich boleśnie. O tym w innym tekście. Dopiero za tydzień,17 kwietnia spotkaliśmy się znów w pomieszczeniach Ambasady,tym razem na wieczorku literackim. Na zaproszenie pani DagmaryLuković pisarka pani Marija Jakšić i jej towarzysz przedstawili namw sposób bardzo interesujący najnowszą powieść p. Marii pt. Moćpokore (Siła pokory). Gośćmi wieczoru byli też czterej panowie zPolski, przedstawiciele Nowogardu, którzy po kilkudniowym pobyciew Gornym Milanovcu wracali do Polski. Byli to panowie: MarekKrzywania, przewodniczący Rady Miejskiej, Mieczysław Laskowski,z-ca przewodniczącego R. M., Piotr Kazuba, dyrektor Szkoły Podstawowejnr 3 i Edmund Kwiecień, sekretarz R.M. Współpraca pomiędzyNowogardem i Gornim Milanowcem rozpoczęła się przedtrzema laty z inicjatywy naszej koleżanki Marzeny Obradović zCzaczka. Dotychczas w Nowogardzie gościli zespół folklorystycznyi trębacze, a do Serbii przyjechała młodzież szkolna nawspólne warsztaty artystyczne.Sobotnie popołudnie 8 maja było szczególnie interesujące.Obok spraw bieżących, do których m. innależało omówienie programu planowanej na 16 majawizyty u Wislan w Ostojiciewie, odbył się konkursrecytatorski. Organizatorem była Szkoła Polonijna, aw konkurencji wystąpiło dziewięcioro dzieci, a najmłodszauczestniczka Milica Balaban miała niecałe 4latka. Pierwszą nagrodę i laptop otrzymała Ania Nikolajević(8 l.), Drugie miejsce zajął Jakub Chmiel (10l.) i otrzymał mp3 – urządzenie do słuchania muzyki,a trzecie zajęła Maja Antić (9 l.) i została nagrodzonaaparatem fotograficznym.J.M-P.Goście z Białogardu na spotkaniu polonijnym


Propozycja na latoNegotin i Negotinska KrajinaCentrum miejskie NegotinuWprowadzenieJakiekolwiek nie byłyby twoje zainteresowania: archeolog, etnolog,architekt, historyk, przyrodnik, myśliwy, wędkarz, wspinaczgórski, amator dobrej kuchni czy wina lub tylko turysta, jeślichcesz się zapoznać z kulturą wschodniej Serbii na miejscu, nie zastanawiajsię zbytnio. Przyjedź do Negotina i Negotinskiej Krainy, ana pewno nie pożałujesz!Negotinska Krajina położona jest na samymwschodzie Serbii. Ten region geograficzny i historycznyczęsto bywa utożsamiany z administracyjnąopsztiną Negotin. Otoczony jest góramiMirocz, Deli Jovan i Crni vrh z jednej orazrzekami Dunaj i Timok z drugiej strony.Takie usytuowanie kształtuje specyficznyklimat o gorących latach i chłodnych zimach,co wpływa korzystnie na rozwójhodowli owoców, a szczególnie winnic,dzięki którym region ten jest ogólnieznany. Na szczególne wyróżnienie zasługujątrzy sąsiednie wsie: Rajac, Smedovac i Rogaljevo,które mają bogatą tradycję w produkcjiwina. Na terytoriach tych wsi istnieją jeszczestare, kamienne budowle, które służą do wyrobui przechowywania wina. One się i tutaj nazywająsię pivnice. Są zamieszkałe sezonowo. SwoimRzeźba Neptuna z brązu, Muzeum Krajiny,Negotinwyglądem architektonicznym i urbanistycznym zachowują duchdawnego budownictwa ludowego. Odwiedzający mogą tu skosztowaći kupić wino.Samo miasto Negotin jest gospodarczym, kulturalnym i duchowymośrodkiem regionu i można je nazwać wschodnimi wrotamiSerbii, miejscem tranzytowym łączącym poprzez Dunaj kraj zBułgarią i Rumunią. Miasto przeżywało swój rozkwit gospodarczy ikulturalny w połowie XIX wieku, kiedy powstały pierwsze szkoły –półgimnazjum i szkoła żeńska, jedna z pierwszych w Serbii, czytelnia,towarzystwo śpiewacze, cerkiew św. Trójcy, wokół której kształtujesię stare centrum miasta, które w całości jest dziś pod ochronąjako kuturalno-historyczny zabytek.Z Belgradu do Negotina dojechać można jedną z trzech tras dowyboru:1. szosą naddunajską przez Smederewo, Veliko Gradiszte,Golubac i Kladovo;2. przez miasteczko Żagubicę, Crni Vrh, jezioro Borsko,Brestovaczką Banię i miasto Bor;3. autostradą na Paracin, Gamzigradską Banię i Zajeczar.Bogata historia, dziedzictwo kulturowe, ciekawe i malowniczeotoczenie Negotina przyczyniły się do wzrostu wszystkich rodzajówturystyki. Trzeba koniecznie zwiedzić Muzeum Krajiny, w składktórego wchodzą zbiory archeologiczne (od neolitu do średniowiecza)i etnograficzne, dom kompozytora Stevana Mokrańca i MuzeumHajduk Veljka, które się mieści się w 19-wiecznym, w styluorientalnym, konaku Kneza Todorczeta – najstarszym budynku wNegotinie. W pobliżu miasta znajdują sie monastery Bukovo – fundacjakróla Milutina i Vratna; obydwa są perłami serbskiej średnio-13Negotin, Muzeum Hajduka Veljkaw starym konaku kneza TodorčeDom kompozytoraStevana Mokranjca, Negotin


Monaster Bukovowiecznej architektury. Znajduje się tu także późnoantyczne stanowiskoSzarkamen z III wieku n.e. Z piękna przyrody obowiązkowonależy zwiedzić fascynujące Vratnjanske kapije /wrota/ w otoczeniurezerwatu-łowiska, gdzie występuje jeleń o rogach w kształcie łopat,muflony i dziki. Nie należy też pominąć Mokrańskich Skał (Mokranjskestene) i Rajskiej Jaskini (Rajska pećina).Osobistości, które wsławiły Negotin i region Krajiny są HajdukVeljko Petrović – legendarny bohater walki wyzwoleńczej spod tureckiejokupacji w Pierwszym Powstaniu Serbskim (1804-1813)oraz kompozytor Stevan Stojanović Mokranjac (1856-1914), twórcapięknej liturgii i pieśni opartych na motywach ludowych. Na pamięćStevana Mokranjca corocznie odbywa się w Negotinie festiwalkulturalno muzyczny - Dni Mokrańca (Mokranjčevi dani).Monaster Vratna10 m, a u podnóża wodospadu drogą erozji utworzyło się jeziorko- które latem jest kąpieliskiem.Vrelo ŠarkamenPołożone w odległości 25 km od Negotina. Blisko źródła SzarkamenskiejRzeki znajduje się późnoantyczne stanowisko VreloŠarkamen (Źródło Szarkamen). Jest to stanowisko archeologicznez końca III i początku IV wieku z okresu panowania rzymskich cesarzyGaleriusza i Maksymiliana Daja. Rezydencialno-memorialnykompleks – pałac cesarski rozpościera się na 25 ha. W jednym zWodospad na Mokranjskich stenach(Mokrańskich Skałach)14Ulubione miejsce wycieczkowe mieszkańców Negotina, oddaloneo ok. 5-6 km na południe od miasta, koło wsi Mokranje. Występujew części biegu Sikonskiej Rzeki. Jego wysokość wynosi okStanowisko archeologiczne Vrelo Šarkamen:Mauzoleum matki cesarza rzymskiego Maksimina Daia„Bramy” rzeki Vratny – Vratnjanske kapije


Cerkiew Świętej Trójcy w NegotinieStary cmentarz we wsi RajacKultowe drzewo „zapis” z krzyżem, dokąd przychodziprocesja na Wielkanoc, wieś Mokranjwidocznych obiektów – Mauzoleum matki cesarza Maksimina Daiaodkryty został w 1996 roku komplet cesarskiej biżuterii, która przechowywanajest obecnie w Muzeum Narodowym w Belgradzie.Vratnjanske kapijeRzeka Vratna dopływ Dunaju wydrążyła w skałach wapiennychwąwozy i w ten sposób stworzyła kamienne mosty, które łukiemprzykrywają rzekę. Jest ich trzy i nazywają sie Vratne. Stanowiąszczególną ciekawostkę turystyczną.Rajska pećinaJaskinia znajduje się w dolinierzeki Zamna. To jest wspaniałypodziemny tunel, przez któryprzepływa ta rzeka. Ma ona szczególnieważne znaczenie dla nauki,gdyż przedstawia wyjątkową for-15Piwnica na wino we wsi Rajac


Jaskinia RajskaVratnjanska kapijaVratnjanska kapija16Vodospad Mokranjmę krasowej morfologiiwschodniej Serbii i różnefazy ewolucji jaskinitunelowej.PivniceTradycję hodowli winorośli, dzięki przychylnym warunkom klimatycznymtego regionu, wprowadzili jeszcze Rzymianie. Największyrozkwit winiarstwa następuje w połowie i końcu XIX wieku,kiedy z powodu choroby winorośli (filoksera?) w Europie Francja,Austrowęgry, Niemcy i Rosja sprowadzały wino z tych terenów. Hodowliwinorośli, produkcji i przechowywaniu towarzyszy specjalnatechnologia uwarunkowana sezonowym rytmem życia, stosowaniemokreślonych narzędzi, sprzętów i czystych naczyń. Temu celowisłużą specjalne budowle zwane „piwnicami”, częściowo wkopanew ziemię, z kamienia i ciosanego drewna, pokryte specjalnymi półokrągłymidachówkami zwanymi „ćeramidy”. Piwnice te zapewniająstalą temperaturę iwilgotność powietrzaniezbędne przy przechowywaniuwina.Piwnice stanowiąwyjątkowy w swoimrodzaju zespół architektonicznyi urbanistyczny.Są one skoncentrowanewokółcentralnego placu, zestudnią w środku, odktórego rozchodzą sięStara piwnica we wsi ŠtubikZapora wodna i hydroelektrownia Djerdap II


Przed spotkaniem z ostojiciewianamiOpowieść Anny (Anicy) i Emila Krzakówurodzonych w 1928 rokuRozmowę z kantorem Andriją Djury Krakiem i AndrijąPawła Sabo, rozpoczętą jesienią ub. roku, miałemkontynuować na wiosnę b.r. Jednak w marcu Andrijapo zawale nie mógł się odważyć na, bądź co bądź, ryzykowną„podróż do przeszłości”. Odkładamy to spotkanie na później,kiedy poczuje się lepiej.Udaję się więc do „słowackiej” dzielnicy Ostojiciewa, doskromnego domu jego starszego brata po ojcu – Emila Kraka 1 .Nie mogę rozsupłać skomplikowanych więzi Krzaków w Ostojiciewie(12 domów, najmłodszy gospodarz 36 l.), a których wWiśle jest obecnie ponad 200 osób. Rówieśnicy, Emil i Anica(o panieńskim nazwisku również Krak!), przyjmują mnie,uprzednio zapowiedzianego, bardzo serdecznie o 10-tej przedpołudniem po załatwieniu głównych prac w obejściu. Utrzymująsię z rolnictwa i pomocy dwojga dorosłych dzieci: córkiŻelmily (58 l.), zamężnej i żonatego syna, również Emila (52l.). Wywiad przebiega w kuchni, gdzie znajduje się trzon pieca(pali się z przedpokoju). Metalowa kuchenka „na kaczany”; nastole przed Emilem butelka z gorzałką, pije niedużo, małymiłyczkami. Na stole również lek Anicy „cavinton” przywiezionyprzez syna z Węgier, a dla mnie szklanka „minakvy” po kilkugodzinnejrozmowie.Rozmawiamy głównie po serbsku. Tak odpowiadają obojena moje pytania po polsku. Rozumieją wszystko, choć w Polscenigdy nie byli. Ich odpowiedzi, w których uzupełniają sięnawzajem, cechują się precyzyjną serbszczyzną. Dodają, żeznają też w miarę po węgiersku. Notuję najważniejsze, resztęzrekonstruuję. Są więc krótkie przerwy do namysłu. Piosenkizanotowane przeze mnie przed 40-tu laty śpiewamy razem;pięć piosenek zapomnieli; wygrzebuję z ich pamięci kilka nieznanychmi przysłów przeważnie tych serbskich. To, co wyszłoz pamięci nie dało Anicy spać. Od przypominania tego zaczynamynastępnego dnia.PoczątkiZ Wisły do Banatu schodziło się pieszo, dniami. Odpracowywałosię za nocleg i trochę pożywienia. Anica z opowieścidziadka Jonka Pilcha (1862-1934) zapamiętała, że on z żoną,która w dzichcie 2 niosła maleństwo i dwoma synami (8 i 6 l.)zanocowali w mieście Đala u serbskiej, bezdzietnej pary, u której,po usilnym ich naleganiu, zostawili starszego syna na paręlat. Wg umowy chłopiec miał sam zadecydować czy wróci do1 Przypominamy naszym czytelnikom, że w XIX w. osadnicy z Wisływędrowali do Tisza Szent Miklos (bo tak się wówczas nazywałoOstojićevo) całymi rodzinami, a od końca tego stulecia do I wojnyświatowej sprowadzano do Banatu głównie niewiasty. To one utrzymywałygwarę wiślańską, beskidzkie elementy kultury i przekaz ludowy. W 1969r. jedną z tych wiślanek, Karolinę Szturc sfotografowałem z mężemBujakiem. Pobrali się w 1912 roku i byłem przekonany, że to ostatni ślubprzed wyznaczeniem nowych granic po wojnie. Tymczasem 24 grudnia1913 r. Anna Świerczek , urodzona w Wiśle 27 maja 1890 r., wyszła zamąż za o 14 lat starszego wdowca Djuro Kraka, co zostało wprowadzonepod nr 1 do Matriki Sobašenych w TSM w styczniu 1914 r.2 Zob. Słowniczek na końcu teksturodziców. Zapewne by nie wrócił, gdyby nie śmierć gospodarza,gdy chłopak miał zaledwie 14 lat i nie mógł odziedziczyćmajątku. Młodszego syna oddali do słowackiej rodziny w miejscowościŠandor (obecnie Janosik).Ewangelickie rodziny były duże i te w Beskidzie i w Banacie,a młode kobiety w ciągłym oczekiwaniu nowego dziecka– t’echotne. „Co rok to prorok” mówiło się. Dziadek –dzidekEmila, Djura był jedynakiem. Wysoki, silny, „nogami podnosiłwóz”. Z babcią Marią – Maryśką mieli pięcioro dzieci: Janko(1901), Peter (1902), Michał-Miszo (1904), Katica (1905)i Djura, ojciec Emila (1906). Śmiertelność dzieci była wysokaz powodu różnego rodzaju chorób i epidemii, toteż Djura pośmierci pierwszej żony udał się do Wisły, skąd sprowadził dużomłodszą od siebie Annę Świerczek, która również urodziła musporo dzieci. Podobno jeden z synów z pierwszego małżeństwazapytał:”czy to ojciec przywiózł niewiastę dla mnie?”. Drugi zjego synów skończył szkołę i był nauczycielem w słowackiejwsi Kovačica. Wspomniana wiślanka Anna Świerczek nie grzeszyłapracowitością, rozpiła się i umarła w wieku lat 40-tu.Rodzina C. z sąsiedztwa (ojciec Słowak z Hajdučicy) miałaaż 11 dzieci, niedokarmionych, mimo, że dziewiątemu dziecku,według przyjętych zasad ojcem chrzestnym był sam prezydentrepubliki. Dziatwa, której pośladki były czarne od owocówwielkiej morwy, która rosła przed domem, najadła się cebulinie mogąc się doczekać poczęstunku, który miała przynieśćchrzestna (wielki kołacz, biała kawa, paprykarz z dwóch kur,kompot).Ze Słownika gwarowego Śląska Cieszyńskiego, Wisła Ustroń 1995, s.4517


18Z opowieści dziadków Emil i Anica pamiętają, że w Wiśleuprawiało się głównie ziemniaki i kapustę. Przybysze z zalesionychgór beskidzkich ucieszyli się, gdy w Banacie na 1 kmod osiedla zastali trochę lasu, gdzie rosły wierzby, jesiony i topole.Wodę do domu przynosiło się w wiadrach na uobramicyze studni arpeńskiej, lub ze studni z żurawiem (serb. djeram).Ziarno mielono w wiatrakach vjetrnjačah, za co płacono w naturze:za kukurydzę 10%, a za zboże 18% ušura. Osadnicy wiślańscydo I wojny światowej pracowali przeważnie u Serbówna roli, za co płacę dostawali w naturze. Emil Krak stwierdza,że im Serbowie najwięcej pomogli.ŻycieIstniał precyzyjny podział pracy zarówno we wsi (bezwzględu na różne narodowości), jak i w rodzinie. Kravar wyprowadzałkrowy na wiejskie pastwisko od 1 maja do 1 listopada.Za krowę płacono mu poluveka lub sepač (miara ok. 15 kg),tyle samo kukurydzy, chleb biały 6-kilowy. Za cielę o połowęmniej. Podobnie jak goveda była z<strong>org</strong>anizowana praca świniarza– svinčina i wergeli – stadninie koni. Do kopania burakówcukrowych cukrova repa łączyło się 12-20 sąsiadów w komunęlub mobę z luźnym obowiązkiem odwzajemnienia się. Każdyprzynosił własne jedzenie, a wyjątkiem była praca przy zbiorzekukurydzy, kiedy gotowano młodsze kaczany, a pod koniecdnia popijano winem.Podział pracy obowiązywał i w domu: najstarszy syn zajmowałsię końmi, młodszy krowami, ojciec dbał o świnie, mamagotowała dla wszystkich (nieraz bywało i czterech wynajętychrobotników w polu), a najmłodsza córka, począwszy od 5-6 rokov– pilnowała kaczek (do 20 szt.) lub gęsi (15-20 szt.). Dokobiet (ale także mężczyzn) należała obróbka konopi i tkactwo(kądziel, łomka, cierka, grzebień, kowrót).W piecach się kadziło, gotowało w żeliwnych garnkachbograczach. Były one duże, pojemności i do 80 l. Robiono wnich obarę dla zwierząt lub w czasie disnotoru – poczęstunkupo świniobiciu gotowano hurkę, czyli salceson dla domowników.Pożywienie było dość jednostajne. Z mąki kukurydzanejbyla mamałyga oraz chleb zwany proja do którego od jesienidodawano trochę tartej dyni (bundeva, ludaja). U biedniejszychczęsto gotowano tzw. żebraczkę z kaszykukurydzianej z dodatkiem ziemniaków oraznieco kiełbasy lub szynki. Dzisiaj rzadkosię ją przyrządza. Za dobre jadło uważanesą kartofle na dukaty (talarki) smażone nasmalcu i z dodatkiem hurki lub śpyrków.Gdy po II wojnie światowej wiślanie zOstojiciewa odmawiali powrotu do Polski.Ówczesny ambasador RP Jan Karol Wendemiał powiedzieć: „Tu i tak nic wielkiego nierodzi!”.Najwięcej wiślańskich domów zbudowanychbyło z bitej gliny (gliniane wałkiz plewą). Elaktryczność wprowadzono wpołowie lat 60-tych, wodociąg na początku80-tych, a istnieją do dziś domy bez kanalizacji.Wąskofrontowe domy połączone sąw jednym ciągu ze stajnią –štala, chlewami– svinjac, chlivek. Informatorzy dobrze pamiętają,jak się z lampą w ręku (knut zamoczonyw nafcie) szło doić krowy. Podczassługiej zimy najstarsi domownicy najczęściejsiedzieli przy piecu – kuckov, zapećak.Z książki Lud cieszyński... Bogumiła Hoffa,Warszawa 1888Sprawdzam dawno zanotowane dane o nazewnictwie rodzinnym:ojciec i matka to tata i mama; na dziadka mówi siętacik (tat’ik), na babcię matka. Tu są dalej stryk i stryna, ujeci ciotka, bratanec i siostrzenica, szwagier i andzika. Nie mająspecjalnej nazwy na żonę brata męża (serb. jetrva). Natomiastwydaje im się, że istnieją pramtacik i prambabka. Na dziecko wwieku niemowlęcym mówi się babeczka, potem jest to dziecko,przed konfirmacją hol’czek i dziwczensko, następnie hol’ec(pachołek) i dziwka, w małżeństwie chłop i baba, wreszcie staritatik i stara matka. Zdarza się, dodaje Anica, że mężczyzna jestsmuszony i za nic nie jest (tzn. do niczego). A to ten «jako dajest opaljony z masną wiechcią» (ścierką).Wesela – wiesieliW roku 1951, kiedy moi informatorzy mieli po 23 lata, wOstojiciewie brakowało mężczyzn, podczas gdy dziewcząt było«i keri na rep» (i psu na ogon). A wtedy się śpiewało: W każdejgodzinie / Panienki czujcieNa wiesieli się gotujcie / Oblubieniec idzie...Anica i Emil pobrali się według starych zwyczajów. Anicaw podarunku wniosła 8,5 jutra ziemi, śruty – bieliznę, pościel(zagłowek – poduszka, pierzyna), stół i stołki, szyfonier – dużąszafę. Drużba zwoływał gości na wiesieli. Główne osoby byłystarosta i starościna, potek i potka, drużbowie i drużki. Na talerzza taniec z panną młodą nazbierało się aż pięć ówczesnych dobrychpensji, więc kupili konia. W tym samym roku zamieszkaliu gospodarza i zaczęli sobie robić woljki (wałki z gliny zplewą) na budowę domu. Za mieszkanie płacili 0,5 jutra grunturocznie.Wracamy jednak do obrzędu weselnego. Na pierwszymmiejscu są namłówaczki, które odbywają się w domu pannymłodej. Przy tej okazji urządza się sutą wieczerzę (zupa, paprykarz,pieczonka, sałaty, kołacze, kompot). W dzień ślubu starająsię podstawić panu młodemu inną niewiastę, a potem wprowadzająmłoduchę ubraną na biało, śpiewając: Matko, matko,nie daj jom brać...Z panną młodą najpierw zatańczą starościny, potem mężczyźni,na końcu pan młody. Pierwszy taniec to polka:Idzie liszka po lesie / ja się pytam co niesieUona niesie zająca / na pół trzeci tysiącaZawreme go do świńca / bedzie z niegopoliewka...Zaczepin dokonują starościny. Pannamłoda dostaje czerwoną szatkę (chustkęna głowę) związaną z tyłu. Od tego momentumłoda para są chłop i baba. Weselnicyśpiewają:Starej babie, domy grabie /co by z nimi robiłaA tej młodej domy chłopa / aby się znim bawiła.../polka/Na weselu tańczy się również czardaszai kolo – kolomyjka.Krewni Emila byli dużo młodsi, jak wokresie międzywojennym brali ślub. StryjMichał-Misza Krak (18), stryjna MariaPilch (17). Dzieci Emila i Anicy: córkaŻelmila miała 23 lata, kiedy wyszła za JosipaIvkovicia (27) – Bunjevca wyznaniar-katolickiego; syn Emil (25) ożenił się zVesną (21). Córka mieszka w Suboticy, asyn w Ostojiciewie.


Kilka słów o innychTutejsi Niemcy: Brunner, Mundloch, Kobi, Misi, Rörich(piekarz), Lutz (grobljar), posiadali konie i uprawiali winorośl.Do roboty brali przede wszystkim Węgrów, nie mieli maszynrolniczych. Mieli mało dzieci («ładnie ubrane»), które wysyłalido szkół, nawet do Berlina. Żyli, jak na tamte czasy bogato, nawetrozkosznie. Ich domy, szerokofrontowe, były dobrze urządzone.Ubierali się po miejsku, posiadali rowery. Niemki latemchodziły na plażę nad Cisę, gdzie kąpały się w kostiumach kąpielowych.Wśród nich prawie nie było małżeństw mieszanych.Niemiecka młodzież, nawet już 12 letni, przechodziła przysposobieniewojskowe, ćwiczyła z drewnianą bronią w ręku. Wczasie wojny okupantami byli Niemcy z Niemiec, podczas gdytutejsi byli na froncie w Rosji lub Bośni. Okupanci bardzo precyzyjniekontrolowali urodzaje („pilnowali każdego ziarna nadreszu”). Jedna z tutejszych Niemek buntowała się, że ich dowództwoprzegrywa wojnę „za zielonym stołem”, krzycząc (powęgiersku), że tylko zwycięstwo ich uratuje. Z 20-30 zmobilizowanychNiemców nikt nie powrócił do wsi. Ich rodzice przednadejściem radzieckich żołnierzy opuścili Klein Nikolaus.Węgrzy (Madziar, Madziarzy) byli biedniejsi od Wiślan.Po wojnie kwietniowej 1941 r. region Baczka (z drugiej stronyCisy) należał do Węgier. Kto się tam zastał z Wiślan w mundurzewojska jugosłowiańskiego, miał trudności z przedostaniemsię na banatską stronę. W Ostojiciewie Węgrzy B. i B.zaciągnęli się do policji. Wpadli do krewnych Emila, gdzie potrudnościach odkryli wiślanina żołnierza wojska jug. „Zdejmujmundur i buty z cholewami!”- rozporządzili. Przyswoili domyzamożnych ostojiciewian i kazali im wszystkim pójść na powitanieokupanta. Wiślan nazywali „totovi” i dodawali „Totoviskotovi, nevaljali drotovi” (pogardliwa nazwa na „drociarze” zeSłowacji), Wiślanie im odpowiadali: „Mađar, Mađar, kokošar /sakrio se pod košar /otac mu svira / za parče sira!”.Serbowie (Srblin, Srbli). Zdaniem informatorów wśród autochtonówbyło ich sporo pracowitych i zamożnych (Budovalčev,Bugarski, Markušev, Živkov), ale było też tych, co dzieńspędzali po gospodach – kafanach. Podobno tacy mieli zwyczajmówić do żony: „Zobacz czy mamy chleba na dziś, to nie idęna wyrobek (nadzienica, wiśl.). Powojenni koloniści długo niemogli się przyzwyczaić do warunków klimatycznych w Banacie.Ich kobiety szły u nadnicu. Kiedy na krótko powstały PGR-y, mężczyźni pracowali jako dozorcy lub traktorzyści.Cyganie, kiedyś lepili domy z błota sobie i innym. Mówiąpo serbsku i po cygańsku. Do kościoła nie chodzą. Podobnospożywają mięso padliny („Sam Bóg nam zarżnął!”).O sobie. Wiślanie uważają siebie za religijnych, przestrzegającychprzykazań bożych. Węgrzy nazywają ich Tot – Totovi, a ichgwarę tocką lub toucką. Słowacy ich nazywają Trpacy (może od„trepiesz” – mieszasz języki). Wielu z nich pracowało u zamożnychgospodarzy w służbie – risar. W ciągu I wojny światowej ipo jej zakończeniu wzmocniły się więzi ze Słowakami z innychosiedli banackich i nawet sremskich (Erdevik). Jeden ze stryjówEmila zamieszkał w Kovačicy, tam się ożenił ze Słowaczką i pozostał.Z Aradaca do Ostojiciewa przyszło kilku osadników o nazwiskuT’ichy i tu się zadomowiło. Słowak Cepera przybył z Hajduczycyi tu pozostał. Kilka Słowaczek z tych dość oddalonychosiedli wydało się za wiślan. Nie umiały gwarić po wiślańsku, aswoje malownicze stroje ludowe musiały wkrótce porzucić.Śpiewamy i dziśWspólne śpiewanie zaczynamy od pieśni ze stron ojczystych:Na Czantorzynie, na długim moście; W Jaworkowym poluZe Słownika gwarowego Śląska Cieszyńskiego, s. 130szeroki zagonek; Na Podolu biały kamień; Na uherskiej stronie,niedaleko zamku; Kam jedziesz syneczku na siwem koniczku;Przed naszymi uokmi zagródeczka; Już tu nocka, już tu śpią;Nie chodź ty syneczku kole naszej sieni; Drobne bystre rybki dołuwode idą; Na wysokiej gorze tam seneczek orze; Z Francuzy jajade, szabliczke tocze; Miała ja ogród szałowy; Miałam ja gołąba,ej pieknego, siwego; Miał staryczek trzy cery (ballada).Wyszły z pamięci: Szare ptaszku, krogulaszku, wysoko latasz;Opasli owczarze owies, owies; Pognała wołki na Bukowine;Trąbią, grają i bębnują...Z wyliczanek pamiętają: Idzie żebrak po drodze..., jeden,dwa, trzo, my chme bracio i miejscową Ođoberi, dođoberi, varošvljaški...Z kołysanek tylko: Cicho, cicho popie śpi...Państwu Anicy i Emilowi Krak życzę dobrego zdrowia i sto lat!Prof. Dušan DrljačaSłowniczekCzantoryjka – roślina zielna, centuria, tysiącznik – kwiaty różowe,lek na żołądekDzichta – płócienna kwadratowa płachta z taśmami lub sznuramina końcach do noszenia siana, słomy, chrustu i in.Holka (zast.) – pannaHol’ček, holec – podrostek, chłopak do posługiHordać – kolebaćJutro – m<strong>org</strong>a (1600 kv. hvati – 1922 m kw)Kucków (arch. węg.) – kącik np. koło piecaLiszka – lisicaMatka (gór.) – babciaObara (od obwarzać) – zagotowaćPotek – ojciec chrzestnyPotka – matka chrzestnaStrek, stryk – stryjŚpyrki - skwarkiŚruty – bieliznaTót, mn. Tótek (węg.) – pejoratywne określenie na SłowakówUjec - wujekUobramica - koromesłoUszur (serb.) – zapłata młynarzowi, zależnie od rodzaju ziarnai przemiałuWiecheć – ścierkaZaczepiny, czepiny – oczepinyZagłowek - poduszka19


Z wizytą u Wiślan w Ostojiciewie20Wnaszym biuletynie Słowo YU Polonii zamieściliśmy tyletekstów związanych z Ostojiciewem, że można by z nichzłożyć pokaźną książkę. Wiślanie z tego wielonarodowościowegoosiedla już od kilku lat zapraszani są na różne uroczystościw Ambasadzie RP, mają coraz ściślejsze kontakty z Wisłą, dzieciuczą się po polsku. Był więc najwyższy czas, żeby i nasza <strong>Polonia</strong>odwiedziła Rodaków, którzy na terenach północnego Banatu przebywająjuż prawie od 170 lat.Poranek niedzielny 16 maja był pochmurny. W nadziei, że„deszczu jednak nie będzie” wyruszyliśmy ku równinie na północySerbii. Jednakże już za Zrenjaninem zaczął zacinać deszcz wrazz silnym wiatrem i taka niepogoda towarzyszyła nam do samegowieczora. Po nieco dłuższym błądzeniu po wąskich szosach Wojewodinywiodących przez niekończące się osiedla – ulicówki, dośćspóźnieni, przybyliśmy wreszcie do zalanego deszczem Ostojiciewa.Prędko dobiegliśmy do ewangelickiego Domu Parafialnego, gdzieczekano na nas z niecierpliwością. Zebrali się tu starsi i młodsi Wiślanie,grupa ok. 15 dzieci, przewodniczący wspólnoty ewangelickiejp. Emil Samiec, dyrektor szkoły, przedstawiciele Rady Gminnej,no i współ<strong>org</strong>anizator naszej wizyty p. Emil Poljak. Po serdecznychpowitaniach, prywatnych i oficjalnych, dzieci zaśpiewały kilka polskichpiosenek, a dwie uczennice recytowały wiersze po polsku.Dzieci do występu przygotowały panie Paulina Maluckov i RenataPilch – jedyna rdzenna Polka, która przed wielu laty wyszła za mąż zWrocławia do Ostojiciewa. W ramach części artystycznej p. Renataprzedstawiła obecnym p. Zorę Raška, pisarkę pochodzenia wiślańskiegoi jej dwie książki: nowelek Pogled u nebo, 2007 i poezji I posleMarijane Marijana, 2007 (wstrząsające wiersze poświęcone zmarłejcórce autorki). Po tym smutnym akcencie, zaczęło się wzajemne poznawaniei rozmowy za stołami, na których na przyjęcie gości przygotowanozakąski z wędlinami i serem, pieczywo słone i słodkie, anade wszystko wspaniałe makowce i orzechowce, czyli banatskie„sztrudle” oraz różne napoje mniej lub bardziej wyskokowe.Dopóki trwały „serdeczne rodaków rozmowy” - trochę po polsku,trochę po góralsku, a najczęściej po serbsku, prof. Dušan Drljača,prezes Małgosia Srdić i Joanna Pavković zostali zawiezieni namiejscowy cmentarz, gdzie znajdują się groby rodzin wiślańskich.Na jednym z grobowców - rodziny Poljaków, na którym widniejenapis „Jeszcze Polska nie zginęła” położony został piękny wieniecod Polonii, z liści laurowych, z biało-czerwoną wstążką, o który postarałasię ofiarnie p. Hania Drljača. Był to nasz symboliczny znakszacunku dla wszystkich obecnych i dawnych pokoleń wiślańskichosadników, którzy przez długie lata zachowali w sercach miłośćdo dalekiej ojczyzny, z której pochodzili. Niestety deszcz i błotouniemożliwiły dokładniejsze obejrzenie grobowców, a szczególniestarszej części cmentarza. Po powrocie zastaliśmy towarzystwo wnajlepszej komitywie, a p. Dušan zaprosił do śpiewania dawnychmelodii ludowych p. Paulinę Szturc. Były to piosenki i ballady zapamiętanepokoleniami, które nierzadko zachowały staropolskiezwroty. Do śpiewania przyłączyła się też jej córka Marija Czeszljar.Nie wypadało wizyty w Ostojiciewie ograniczyć tylko do stołu iśpiewania. I mimo, że deszcz nie dawał za wygraną, podkrzepieni irozgrzani wyruszyliśmy zwiedzić miejscowe świątynie. Zaczęliśmyod najmłodszej - Kościoła Ewangielickiego, ukończonego w 1930roku. Został on zbudowany wysiłkiem ewangelików Ostojiciewa,ale również przy pomocy państwa jugosłowiańskiego. Jednym z największychfundatorów był Paweł Czeszljar, pradziadek Gusti Czeszljara,który był też pierwszym duchownym. Nabożeństwa i śpiewyodbywają się obecnie w języku słowackim. Tak mnie poinformowałp. Zlatko Sabo, który jest <strong>org</strong>anistą i kantorem w kościele.Kościół prawosławny pod wezwaniem św. Mikołaja jest najstarsząi największą świątynią w Ostojiciewie. Posiada ciekawy ikonostasi całe wnętrze cerkwi ozdobione jest freskami. Obok scenreligijnych, freski przedstawiają również sceny z historii średniowiecznegopaństwa serbskiego. Znanymi malarzami w Banacie wDzieci śpiewają i recytują, z prawej p. Renata PilchPowitanie w Domu Parafialnym: Emil Samec,konsul Aleksander Chećko, prof. Dušan Drljača,dyrektor szkoły Dimitrije CicmilPrezes Małgosia Srdić składa wieniec na grobowcu, naktórym pisze „Jeszcze Polska nie zginęła”


W domu Djury Tihego, jego małżonkaBranka i krewny Jure SamecŚpiewanie starych pieśni: Paulina Szturc iMarija CzeszljarPan Jure Samec w rozmowie z paniamiKrysią Pavlović i Ewą OstojićW cerkwi Św. Nikolikońcu XIX wieku, którzy ozdobili cerkiew w Ostojiciewie byli braciaAleksić ze Zrenjanina. O historii i zwyczajach ciekawie mówiłmiejscowy proboszcz. Ponieważ właśnie zbliżało się święto patronacerkwi (tzw.”Letnji sv. Nikola”, 22 maja), na stoliku wyłożono świeżościęte zielone kłosy pszenicy. Kiedyś tego dnia, będącego świętem- „sławą” dla ludności prawosławnej Ostojiciewa, pola obchodzonoz procesją, co zabroniono w czasach socjalistycznych. Wobec tegowierni zaczęli przynosić do cerkwi kłosy ze swoich pól do poświęceniadla obfitości urodzaju. Ten zwyczaj już pozostał, mimo, żeobecnie wszelkie ograniczenia religijne już nie istnieją. Proboszczzachęcał nas, żebyśmy te kłosy wzięli i w swoich domach zatknęli zaobrazy święte – ikony.Kościół katolicki, który niedawno obchodził stulecie, zbudowanyjest z białego piaskowca, w stylu neogotyckim. Wyróżnia sięswoją smukłą sylwetką wśród bogatej majowej zieleni. Kościół zbudowaławspólnota węgierska przy finansowej pomocy kurii w Budapeszciei Temiszwarze. Służył i służy przede wszystkim mieszkańcomnarodowości węgierskiej. Nie ma swojego stałego proboszcza.Jednakże panie, które dbają o kościół przywitały nas bardzo serdeczniei w Sali Parafialnej przygotowały nawet mały poczęstunek.Przy rozmowach obejrzeliśmy tam ciekawą wystawę makatek, którena filcu swojej roboty malowały dzieci szkolne.Spacer po Ostojiciewie zakończyliśmy w szkole. Tutaj nas powitałdyrektor p. Antonije Cicmil. Ośmioletnia Szkoła Podstawowama ok. 300 uczniów. Nauka odbywa się w klasach serbskich i węgierskich.Jest nowa, czysta, korytarze ozdobione rysunkami dzieci.Przygotowano nam „gorące powitanie” gorącą herbatą i wspaniałąrakiją. Pan dyrektor pokrótce poinformował nas o historii wsi,osadnictwu, usytuowaniu geograficznym, o szkole i sukcesachuczniów, szczególnie w dziedzinie sportu. Ostojiciewo jest dumne,że urodziło się tu dwóch akademików: Tihomir Ostojić (1865-1921)– historyk literatury i kompozytor, po którym wieś Potiski Sveti Nikolazostała przemianowana na Ostojićevo, oraz wybitny geografBranislav Bukurov (1909-1986).Czas jednak opuścić ciepłe i miłe progi szkolne. Pomimo licznychpoczęstunków, z przyjemnością myśleliśmy o obiedzie zamówionymw miejscowości uzdrowiskowej Kanjiża nad brzegiem rzekiTisy (Cisy). Z planowanego posiłku na tarasie trzeba było niestetyzrezygnować. Jednak nie byliśmy rozczarowani. Obiad rybny byłsmakowity, a akurat obok nas odbywała się węgierska uroczystośćrodzinna z muzyką, w której przeważały nuty czardasza. Mieliśmywrażenie jakbyśmy się znaleźli w jakiejś wesołej czardzie w Budapeszcie.I tak, mimo niepogody, miło i ciekawie spędziliśmy czas nawycieczce. Należą się podziękowania wszystkim ostojiciewianom,którzy nas tak serdecznie, swojsko przyjęli, panu konsulowi Chećko,który zafundował dla nas autobus i przez cały czas nam towarzyszył,a nade wszystko panu Dušanovi Drljača, który zaplanował cały programi jako rzetelny przewodnik w sposób przystępny wyłożył namspecyfikę wsi i historię osiadnictwa Wiślan w Banacie.Niżej podpisana na swoją rękę odwiedziła dom p. Djury Tichego,który ongiś współpracował z naszym czasopismem, napisał przyczyneko obchodach Wielkanocy u Wiślan w Ostojiciewie, przysłałteksty paru piosenek i ciekawe fotografie (w. Słowo YU Polonii 19,2004). Na moją prośbę zaprowadził mnie do niego jego wujek JureSamiec. Byłam bardzo serdecznie, jak stara znajoma, przyjęta przeDjurę i jego żonę Brankę (Serbka z Baczkiego Petrovca). Tichy maduże gospodarstwo i dlatego nigdy nie mógł przyjechać do Ambasady,mimo, że wielokrotnie był zapraszany przez konsula Kamińskiegoi naszą Polonię. Tematów do rozmów byłoby wiele, ale czasnaglił i tylko zdołałam zrobić parę zdjęć na pamiątkę. Serdecznieich pozdrawiam. Pozdrawiam również pana Pilcha, który podziękowałmi, że na stronie tytułowej Słowa 19 znalazło się zdjęcie z ślubujego rodziców. Ten numer dotarł nawet do Ameryki!Joanna Maciejewska-Pavković21


Jak go poznałamDANUSIA I LALE (2)22Wczasie pięknych lipcowych dni tamtego 1968 roku, byłamprzez rodzinę Jovanović w Petrovcu nad Mlawą przyjmowanai goszczona jak prawdziwa księżniczka. OjciecLalego – Vlada, osoba ogólnie znana i bardzo w Petrovcu szanowanajako prywatny restaurator, jego małżonka Milica, ich ciotki, babciei pracownicy restauracji – „kafany” Lovac, robili wszystko, bymbyła zadowolona, w myśl - również serbskiego - przysłowia „gość wdom, Bóg w dom”. Nikt z obecnych nie mówił ani po angielsku, anipo rosyjsku, ani po polsku, ani po francusku. Porozumiewaliśmy sięwięc na migi.Lale w tym czasie przygotowywał obóz harcerski w sercu GórHomoljskich w pięknej miejscowości Trešće, w starym lesie bukowym,nad bystrą rzeczką pełną pstrągów i raków. Jateż byłam z krwi i kości harcerką, członkinią szczepuim. Zawiszy Czarnego w Kielcach. Mój opiekunz przedsiębiorstwa budowlanego „Zlatibor” w TitovoUżice prawnik Mijo i jego żona Radica, wrazz Lalem wozili mnie po kamiennej, pełnej białegopyłu drodze do źródeł rzeki Mławy w Żagubicy.Przy samym źródle, w skromnej miejscowej knajpcejedliśmy świeże pstrągi. Mój przewodnik po Homoljupodał mi do picia czystą źródlaną wodę i zuśmiechem powiedział: „Kto się raz napije wody ztej rzeki, ten na zawsze tu zostanie...”. Czułam siędobrze i bezpiecznie w towarzystwie Lalego.Po mile spędzonych świątecznych dniach, państwoMitroviciowie odwieźli mnie spowrotem domłodzieżowego domu wypoczynkowego (serb.Ferijalni dom) w Titovo Użice. W moim dwuosobowympokoju zastałam nową lokatorkę – sympatycznądziewczynę z Cypru – Greczynkę Keti Rigę,studentkę z Aten, która także przyjechała na praktykębudowlaną do przedsiębiorstwa „Zlatibor”. Fantastycznie sporazumiewałyśmysię po angielsku. Całą noc opowiadałyśmy sobie oswoich studiach, rodzinach, o swoim kraju.Dyrektorem prężnego przedsiębiorstwa „Zlatibor” był ogólnieszanowany Rosjanin z Leningradu Jurij Dizo. To on postanowiłnam, praktykantkom, pokazać to, co ich inżynierowie wybudowalinie tylko na miejscu, ale w całej Jugosławii. Wysłał nas do Belgradu,nad Adriatyk do Sutomore i Baru. W czasie naszych wyjazdów ipowrotów pojawiał się w Titowo Użice znienacka Lale. Lale mówiłdobrze po niemiecku i doskonale sporozumiewał się z Keti, a onami wszystko tłumaczyła po angielsku. Nas troje: Greczynka, Serb iPolka dobrze funkcjonowaliśmy i bardzo się zaprzyjaźniliśmy.Po miesiącu praktyki musieliśmy się rozstać. Keti odleciała samolotemna Cypr, ja odjechałam pociągiem do Polski. Wszyscy rozmieniliśmyadresy.Po powrocie napisałam do Lalego list pełen słów wdzięcznościi siedząc w akademiku w Gliwicach przygotowywałam się do poważnegoegzaminu. I tu raptem słyszę jak przez megafon portierkaprosi mnie o zejście na dół do holu, bo mam wizytę. Myśląc, że tokolega przyszedł po notatki, zdumiałam się, gdy ujrzałam Lalego wtowarzystwie kolegi z Petrovca. Nogi mi się ugięły ze wzruszenia istrachu: „co ja z nimi zrobię? Tu mam egzamin. Gdzie ich przenocuję?”– rozmyślałam. Lale spokojnie powiedział, że jadą do Wiednia,a ponieważ „po drodze mu było...”, więc wstąpił do Gliwic. Wręku trzymał kopertę z moim listem i adresem akademika. – „Prawdziwyharcerz” – pomyślałam. Zmęczonym południowcom załatwiłamodpoczynek w sąsiednim, męskim akademiku i po szczęśliwiezdanym egzaminie z serdeczną koleżanką z roku Anią Jaworek wypuściłyśmysię w zwiedzanie Polski z miłymi gośćmi z Serbii. Korzystaliśmyz noclegów u krewnych w Warszawie, u mojej rodzinyw Kielcach.Z następną wizytą przyjechał Lale, gdy zdałam dyplom. Wówczasmi się oświadczył, a ja, nie spodziewając się, nie mogłam sięzdecydować na przyjęcie jego oświadczyn. Byłam po po prostu zaskoczonatym otwartym sercem miłego mi Lalego! On, nieco rozczarowanymoim zachowaniem, odjechał, a ja dopiero zaczęłamrozmyślać i tęsknić... Pierwszy urlop wykorzystałam więc do załatwieniaspraw sercowych. Postanowiłam zostać żoną Lalego, bo takna prawdę bardzo go pokochałam i bardzo go pragnęłam. W 1971roku, po skromnym ślubie w Kielcach, przyjechałam mieszkać doSerbii.Minęło już 39 lat. Mamy dwóch dorodnych synów i trzy wnuczki.Jeśli Bóg pozwoli, w 2011 roku obchodzić będziemy okrągłąrocznicę naszego współżycia małżeńskiego.O tym, jak niespodziewanie po 25 latach doszło do ponownychkontaktów z Greczynką Keti Rigą, napiszę przy innej okazji.Danuta Jovanović


Wieści z CzarnogóryKLUB STUDENTÓW W CZARNOGÓRZENa zebraniu Stowarzyszenia Polaków zamieszkałych w Czarnogórzew dniu 6 marca<strong>2010</strong> roku w Podgorici z inicjatywy mgr Wandy Vujisić,prezesa Stowarzyszenia Polaków podjęto decyzję o założeniu KLU-BU STUDENTÓW przy Stowarzyszeniu Polaków w Czarnogórze.Inicjatorami ze strony studentów byli:Betić Jelena (Podgorica)Turković Miomir (Podgorica)Burzanović Krystyna (Podgorica)Burzanović karolina (Podgorica)Kandić Stefan(Podgorica)Kandić Nikola (Podgorica)Vuksanović Ljubica (Bar)Vujisić Iwona (Bijelo Polje)Peričić Alan (Bar)Camaj Mario (Ulcinj)Vukadinović Rade (Podgorica)Ćupić Denis (Podgorica)Čabarkapa Danijela (Herceg Novi)Nenezić Borys (Nikšić)Na spotkaniu przedstawiono cele i zadania Klubu Studentów,które przyjęto jednogłośnie.Celem Klubu Studentów jest :- podejmowanie działań związanych z kreowaniem dobregowizerunku Polski w Czarnogórze;- kultywowanie pięknej, bogatej historii, wspaniałej kulturyNarodu Polskiego i jego tradycji;- umacnianie więzi z językiem polskim.Działalność Klubu:- włączanie się do prac Stowarzyszenia Polaków - pomoc i udziałw <strong>org</strong>anizowaniu wystaw, koncertów, wieczorów poetyckich,spotkań Wielkanocnych i Bożonarodzeniowych, zabawyAndrzejkowe itp.- <strong>org</strong>anizowanie przy współpracy Ambasady RP i StowarzyszeniaPolaków wspólnych wyjazdów do Polski - obozy studentskie,kursy językowe itp.- współpraca z <strong>org</strong>anizacjami studentskimi w Polsce iCzarnogórze - spotkania, wymiana doświadczeń, referaty,wycieczki i dr.;- działalnośc na rzecz rozwoju intelektualnego i osobowegostudentów;- działalność charytatywna ( akcje dobroczynne na rzecz dzieci zDomu Dziecka, dzieci niepełnosprawnych itp.);- prezentacje multimedialne o Polsce - utrwalanie więzi z krajemnaszych rodziców, z jego kulturą i tradycją;;- opieka nad grobem Polki w Herceg Nowym- prace nad kroniką Klubu Studentów.Następnie na spotkaniu w jawnym głosowaniu wybrano zarządw składzie:IWONA VUJISIĆ - przewodniczącaBORYS NENEZIĆ - zastępcaJELENA BETIĆ - sekretarzPani prezes pogratulowała wybranemu zarządowi, podziękowałaserdecznie wszystkim za przybycie i poprosila członków Klub owspółpracę ze Stowarzyszeniem.Potem glos zabrała przewodnicząca Klubu Studentów, która podziękowałaza wybór i zaufanie jakim ją obdarzono i obiecała, żedołoży wszelkich starań, aby Klub działał w oparciu o przedstawionecele i realizował swoją działalność zgodnie z uchwałami przyjętymina pierwszym spotkaniu.Na pierwszym spotkaniu umówiono się, że Klub Studentówczynnie włączy się do obchodów Roku Chopinowskiego. Studencipodtrzymali propozycję pani prezes, Wandy Vujisić, o z<strong>org</strong>anizowaniuwieczoru literacko-muzycznego poświeconego poecie fortepianu-Fryderykowi Chopinowi. Umówiono się, że wieczór odbędziesię w pierwszej połowie maja w salonach Ambasady RP w Podgorici.Ustalono także, że stroną internetową Stowarzyszenia Polaków(www.poloniacg.me) będzie się i dalej zajmował Rade Vukadinović(osoba techniczna), a Stefan Kandić i Ljubica Vuksanović będa dbalio bieżące redagowanie informacji dotyczących działalności StowarzyszeniaPolaków i Klubu Studentów.Iwona Vujisić, korespondentka z Czarnogóry23Kronika WydarzeńOBCHODY 200 ROCZNICY URODZINFRYDERYKA CHOPINA W CZARNOGÓRZEDnia 10.03.<strong>2010</strong> r. w Szkole Muzycznej w Bijelom Polju byłz<strong>org</strong>anizowany koncert w wykonaniu uczniów tej szkoły,poświecony dwusetnej rocznicy urodzin Fryderyka Chopina,niedoścignionego mistrza fortepianu. Uczniowie przy udzialenauczycieli z<strong>org</strong>anizowali także wystawę fotografii przedstawiającąsylwetkę i twórczość Fryderyka Chopina.Dnia 31.03.<strong>2010</strong> r. w sali Domu Kultury w Bijelom Polju odbyłsię - muzyczny hepenning na cześć Chopina pt. “I LIKE CHOPIN”,który był poświęcony niedoścignionemu mistrzowi fortepianu, któregotwórczość uznawana jest za najpiękniejszą poezję muzyki, wywołujacąuczucia miłości do ludzi i do świata.Organizatorami imprezy byli:Dom Kultury w Białym Polu, ŚredniaSzkoła w Białym Polu, Pozarządowa<strong>org</strong>anizacja “INICIJATIVA”,Stowarzyszenie Polaków w Czarnogórze.Impreza miała za cel promowaniepolskiej muzyki w CzarnogórzeCzasopismo Głos Polonii nr 4poświęcone Chopinowi


i w środowisku polonijnym; zapoznanie iprzybliżenie mieszkańcom Białego Pola sylwetkii twórczości wielkiego Polaka i wielkiegokompozytora z okazji 200 rocznicy jegourodzin obchodzonej na całym świecie.Wykonawcami utworów Chopina byli:dziesięcioletnia Šejla Nuhodžić, nauczyciele iuczniowie tutejszej Szkoły Muzycznej. Scenariuszpt. „Chopin widzany oczami Chopina“został opracowany przez pana profesora RafetaMulića, a tłumaczenia na polski dokonałypanie Wanda Vujisić i Tresa Medojević.Dnia 2.04.<strong>2010</strong> r. w Teatrze Narodowymw Podgorici odbył się koncert poświęconyF.Chopinowi z udziałem polskiego pianistyJacka Kortusa i Orkiestry Symfonicznej zCzarnogóry. Organizatorami byli: CzarnogórskiTeatr Narodowy i Ambasada RP wPodgorici.Dnia 4.05.<strong>2010</strong> r. w hotelu “Splendid”- Budwa odbył się drugikoncert Jacka Kortusa, poświecony F. Chopinowi.Dnia 15.04.<strong>2010</strong> r. w salonach Ambasady RP w Podgorici zostałrozstrzygnięty konkurs na plakat pt.” Fryderyk Chopin - sercemPolak, a talentem świata obywatel” dla dzieci i młodzieży zCzarnogóry z okazji obchodów Roku Chopinowskiego.Wieczór chopinowski w Bijelom PoljuDnia 8.05.<strong>2010</strong> r. Klub Studentów działającyprzy Stowarzyszeniu Polaków w Czarnogórzez<strong>org</strong>anizował w salonach AmbasadyRP w Podgorici wieczór literacko - muzycznypt.”Chopin w naszych sercach” poświęconypoecie fortepianu i przedstawicielowi muzykiokresu Romantyzmu na świecie, włączającsię w ten sposób do obchodów Roku Chopinowskiego.W dniach od 10-12.05.<strong>2010</strong> r. w Centrummuzycznym KIC w Podgorici odbył sięKonkurs Chopinowski w <strong>org</strong>anizacji AmbasadyRP.Z okazji tak wzniosłego jubileuszu StowarzyszeniePolaków w Czarnogórze wydałonumer specjalny biuletynu „Głos Polonii”,który został opracowany przez panie: WandęVujisić i Teresę Medojević.Okładkę do biuletynu zaprojektował DenisĆupić, a CD z wybranymi nagraniami muzyki F. Chopina (dodatekdo biuletynu) przygotowały: Iwona Vujisić i Danijela Čabarkapa.Wszyscy są członkami Klubu Studentów.Iwona Vujisić, korespondentka z CzarnogóryROK CHOPINOWSKI KONKURS NA PLAKAT24Stowarzyszenie Polaków w Czarnogórze zaprosiło wszystkichchętnych - dzieci i młodzież z Czarnogóry, do wzięcia udziałuw konkursie na plakatpt. „ FRYDERYK CHOPIN - SERCEM POLAK, A TALEN-TEM ŚWIATA OBYWATEL”z okazji dwusetnej rocznicy urodzin najwybitniejszego polskiegokompozytora i pianisty Fryderyka Chopina, który rozsławil imięswojej Ojczyzny na całym świecie.Patronat Honorowy nad ta piękna imprezą objęła AMBASADARP w Podgorici, która ufundowała dyplomy i nagrody dla zwycięzców.Celem konkursu było:- zainteresowanie dzieci i młodzież sylwetką i muzyką polskiegopianisty F.Chopina;- zaangażowanie dzieci i młodzież w działalność twórczą;- stworzenie dzieciom i młodzieży możliwości zaprezentowaniaswoich umiejętnościartystycznych.Na konkurs wpłynęło 156 plakatów.W dniu 24 kwietnia br. jury w składzie:1. Mgr Srdjan Ilinćić, dyrektor Średniej Szkoły Plastycznej2. Radosław Gruk, konsul RP w Podgoricy3. Mgr Wanda Vujisić, prezes Stowarzyszenia Polaków w CzarnogórzeKatarina Zlajić Neda Gogić Jovana Ivanović


Amer Borančić Svetozar Radović Katarina Kasomwyłoniło następujących zwycięzców plakatów w dwóch kategoriachwiekowych:Kategoria starsza:I miejsce KATARINA ZLAJIĆ (19 l.)II miejsce NEDA GOGIĆ (14 l.)III miejsce JOVANA IVANOVIĆ (16 l.)Kategoria młodsza:I miejsce AMER BORANIĆ (13 l.)II miejsce SVETOZAR RADOVIĆ (13 l.)III miejsce AFRUDIN GREDIĆ (13 l.)Nagroda specjalna: KATARINA KASOM (16 l.)Afrudin GredićW dniu 8 maja br. pan konsul Radosław Gruk w AmbasadzieRP w Podgoricy wręczył zwycęzcom konkursu dyplomy i nagrodyi jednocześnie pogratulował im za trud jaki włożyli w wykonanieswoich plakatów.Stowarzyszenie Polaków w Czarnogórze zaprosiło zwycięzcówkonkursu do wzięcia udziału w wycieczce z<strong>org</strong>anizowanej z okazjiDnia Dziecka. Pani prezes poinformowała zgramadzomych, że nagrodzoneplakaty będą zamieszczone w rubryce „Galeria“ na stronieinternetowej Stowarzyszenia, na stronie internetowej portalu„bałkany.eu“, w biuletynie „Głos Polonii“ i w biuletynie „Slowo YUPolonii“.Iwona Vujisićkorespondentka z Czarnogóry25IRENA PEŠIĆ 1924 -<strong>2010</strong>„ Dzień wstał jak co dzień,powietrze aż lśniło,tylko ta wielka cisza,to straszne milczeniei to puste miejsce...Ciebie już nie było.”Zżalem, bólem i głębokimsmutkiem przyjęliśmywiadomość, żenieoczekiwanie i nagle w dniu10 kwietnia <strong>2010</strong> r. w wieku 86lat odeszła Jedna z nas – Irena(z domu Marzec) Pešić. Osoba, która człowieka mierzyła miarą serca– sercem.Była najstarszą Polką, żyjącą w Czarnogórze i w byłej Jugosławii.A dla nas była osobą niezwykłą, która posiadała dar i zdolność przemawianiado ludzi. Byla dla nas wzorem jak należy żyć na obczyźnie,jak kultywować polskie tradycje, polską kulturę i polski język.Byla także wzorem dobroci i uczciwości, który zadziwiał nasopowiadaniami ze swojej jakże bogatej przeszłości.Przez całe swoje życie dawała świadectwo patriotyzmu i przywiązaniado polskości. Nasza Irena, była członkiem StowarzyszeniaPolaków w Czarnogórze i posiadała legitymację z numerem 1.Nasze Stowarzyszenie wraz z odejściem pani Ireny poniosłowielką stratę. Nie ma Jej już wśród nas, jednak w sercach naszychpozostanie na zawsze.Wanda J. Vujisić, prezesStowarzyszenia Polaków w Czarnogórze


KĄCIK KULINARNY PANI HANIKiedy w kuchni panuje porządek...(Wystawa haftowanych makatek kuchennych)Muzeum Wojewodiny wystawiło w salach MuzeumEtnograficznego w Belgradzie kolekcję makatek ściennych,zwanych „dozidnice” lub „kuvarice”. To są dzieła rąkna ogół młodych kobiet z okresu ostatnich siedemdziesięciulat. „Kącik kulinarny” wywęszył dla siebie ciekawy temati z dużym zainteresowaniem obejrzał tę wystawę podtytułem: Kad u kujni vlada red - „Добар ручак мужу дај,па ће кући бити рај”.26Jak zwykle mała dygresja: dawno, bo pewnie 65 lattemu, w czasie już powojennej tułaczki, jeszcze bez rodzinnegodomu, odwiedzałam z Matką jej przyjaciółki.Z tego okresu zapamiętałam, że w wielu domach wisiałypięknie haftowane i z napisem takie właśnie płóciennemakatki. Stanowiły one o zamożności i gospodarnościdanego domu. We mnie budziły podziw, a może i zazdrość. Trzydzieścilat później mój mąż z badań we wsiach dzierdapskichprzywiózł dużo zapisanych tekstów z makatek, z których jedenpolecił mi do zapamiętania:„Мој муж је такав, не похађа бирт никакавновце зарађује, женицу задовољује” 1A po tylu latach nadarzyła mi się okazja zobaczenia kilkudziesięciumakatek na jednym miejscu. Najpierw radość,uśmiech... no i te wspomnienia. Do tego traf chciał, że w wielkanocnymnumerze polskiej „Polityki” Tym pisze: „Zawsze lubiłemmakatki kuchenne, gęsto w czasach mojego dzieciństwa wiszącewe wszystkich prawie kuchniach. Ich grafika, wyszywananiebieską muliną, te kwiaty i winogrona tworzące ramę obrazu– wszystko ciepłe, znajome, uspokajające. Żona stała przy kuchniuśmiechnięta, mąż też uśmiechnięty, właśnie otwierał drzwiwracając z pracy, a nad tym wszystkim dwa gołąbki trzymaływstęgę z napisem: „Dobra żona tym się chlubi, że gotuje co mążlubi” 2 .***Te pięknie wykrochmalone, bielusieńkie kawałkipłótna, pokryte haftem najczęściej niebieską lub czerwonąnitką, miały na celu nie tylko udekorować kuchnię, alei zabezpieczyć ścianę przed zabrudzeniem. Najczęściejwieszano je nad kuchenką, stołem lub umywalką. Pomieszczeniudodawały ciepła, wykazywały kreatywnośćgospodyni, ale, co najważniejsze, przez często naiwne,wielojęzyczne teksty (serbskie, słowackie, węgierskie,niemieckie - bo przedmioty muzealne pochodzą z wielonarodowościowegoregionu) przekazywały rymowanewskazówki, morały, uczucia mężowi, dzieciom, a częstoi gościom.Zależnie od zastosowania te wojewodińskie haftowanemakatki – dozidnice, kuvarice można podzielić na kil-1 Д. Дрљача, Сип у Кључу и Голубиње у Поречу, Зборник радоваЕтнографског института САНУ, Београд 1976, с. 34 и 862 Tym, Ciut, ciut, Polityka nr 14 (2750), 3 kwietnia <strong>2010</strong>, 123ka tematycznych grup:- kuchenne, z wyhaftowanymi sielankowymi scenami zkuchni wskazującymi na doskonałość gospodyni, jej miłości domęża i dzieci, o właściwościach szykowanych potraw:„Мудра жена мора знат мужа волет и кухат”„Добра деца, добра храна, то вам кува вредна мама”„Кад је жена од реда и јело јој је као од меда”„Ватра гори, купус крчка, у рерни се пече гуска”„Ћути Миле и Милице, пече мати кобасице”- na miłosne, które wyrażają uczucia do męża lub do tegoukochanego, przyszłego:„Добром Богу ја се молим да ми даде мужа кога волим”„Oџачар нам срећу носи, особито кад девојку проси”„Како голуб голубици гуче, тако ја љубим моје милолуче”- na te makatki ukazujące na higienę, zawieszane nad umywalką,z wyhaftowanymi naczęściej dzbanem na wodę i miednicą.Wszystko w kwietnym ornamencie:„Рука руку мије, образ обадвије”„Уми се дрaги мој и убриши образ твој”„Ко се мије динар да, само свекар не. Јер се свекар потрошиодок је мене испросио”


- Niektóre dozidnice swoim tekstem skierowane są do dzieci;niektóre są żartobliwe; są też makatki o treści patriotycznej(przedstawiające króla, królową, następcę tronu), religijnej, alebardzo często są wyłącznie dekoracyjne.„Kuvarice” mają wspólny cel – ozdobić kuchnię i stworzyćrodzinną, ciepłą atmosferę. Ich popularność opada w latach 50-ych XX wieku. Zmiany, które następują w społeczeństwie i sposobieżycia doprowadzają do zmian w wystroju wnętrz. Nastąpiłokres unowocześnienia kuchni i na makatki zabrakło miejsca.Kuchnia upodabnia się do laboratorium i nie wiadomo jak tuupichcić sarmę, gulasz, podwarak, upiec pytę czy też makowiec.Ale wodę na herbatę i kawę na pewno można ugotować.Oglądając wystawę makatek myślami wracamy do tych odległychczasów, a zapomniane „kuvarice” znalazły swoje zasłużonemiejsce w zbiorach muzealnych!Pani HaniaPrzepisy kulinarne Pani HaniWiosna jakoś leniwie w tym roku przychodzi... Smutekw Kraju i katastrofy ekologiczne nie wpłynęłydodatnio na nasze samopoczucie. „Kącik kulinarnychciałby zaproponować coś, co by nas choć na chwilę wyciągnęłoz przysłowiowego „dołka”. Może zajęcie się kuchnią i przygotowanieczegoś pysznego dla bliskich poprawi nasz nienajlepszyhumor.Pani Hania proponuje „szwarcwaldzką roladę”. Jest ona podobnaw smaku do tego słynnego tortu ze Szwarcwaldu, ale jestłatwiejsza w wykonaniu. Głównymi surowcami, co czyni tort iroladę wyjątkowymi, są: czekolada, bita śmietana i wiśnie, no ikropla wiśniówki (lub kirszu), co stanowi kropkę nad i.Szwarcwaldzka roladaSkładniki:Ciasto biszkoptowe: 6 jaj; 120 g cukru pudru; 100 g mąki;1,5 łyżki kakao; szczypta soli.Krem i dekoracja: 720 ml wiśni ze słoika (lub pakowanie zamrożonych);1 równa łyżka mąki ziemniaczanej (lub „gustin”);2 opak. cukru waniliowego + 2 łyżki cukru; 500 ml śmietanykremówki (2x250 ml); 2 opak. fixu do bitej śmietany; 2 łyżkicukru pudru do bitej śmietany; 10 mlwiśniówki; 50 g ciemnej czekolady.Wykonanie:Piekarnik zagrzać na 180 o C.Blachę wyłożyć pekpapierem.Ciasto: jaja rozdzielić;białkaubić ze szczyptąsoli na sztywnąpianę; żółtkautrzeć z cukrem na gęstą, puszystąmasę; mąkę pomieszać z kakao iprzesiać na masę, wyłożyć pianęz białek i całość delikatniewymieszać. Ciasto wylaćna wyłożoną papieremblachę (cca 34x40 cm,papier można trochęposmarować masłem iposypać bułeczką tartą),wygładzić i piec na środkowejpółce piekarnika ok. 10 min (nie przesuszyć!). Upieczone ciastozwinąć wraz z papierem i dobrze wystudzić.Nadzienie: Wiśnie dobrze przecedzić (jeśli były zamrożonezagotować „kompot” z trochę cukru). 250 ml soku zatrzymać.Gustin pomieszać z 3 łyżkami soku. Resztę soku zagotować zcukrem i cukrem waniliowym, dodając rozpuszczony gustin zsokiem i wiśniówkę. Dobrze ochłodzić. Śmietanę ubić na sztywnoz dodatkiem fixu, cukru i cukru waniliowego. Ciasto dobrzeochłodzone rozwinąć i zdjąć papier. Polać „strużkami” kisielkuz wiśni i połową bitej śmietany, na której należy równomiernierozłożyć odciśnięte wiśnie. Biskwit ostrożnie zwinąć. Roladęumieścić na półmisku i posmarować resztą bitej śmietany,a ciemną czekoladę zetrzeć na wiórki i obficie posypać. Całośćchłodzić w lodówce około 3-4 godzin, ale nie za długo, bo ciastoz bitą śmietaną długo stać nie lubi. Smakuje bosko!Pani Hania oryginalny tort wiśniowy ze Szwarcwaldu wykonujeraz do roku na urodziny wnuczki, ale ten przepis zazdrośniestrzeże.Z uśmiechemPani Hania (Hanna Drljača)27


Przed Polską Ambasadą wBelgradzie w dniach żałoby.Foto Stanko KostićYU• POLONIISŁOWO YU POLONIIBiuletyn nr <strong>43</strong>-<strong>44</strong>Beograd, januar-jun <strong>2010</strong>Izdaje:Udruženje srpsko-poljskog prijateljstvaJU Polonija (Stowarzyszenie PrzyjaźniSerbsko-Polskiej YU <strong>Polonia</strong>)Adresa: Kneza Miloša 38, 11000 BeogradSrbijaRedakcioni odbor:Joanna Maciejewska-Pavković, glavni uredniknpavkovi@eunet.rsDagmara Luković, daga@eunet.rsJolanta Tančić, tancicana@yahoo.comProf. Dušan DrljačaDizajn i priprema:Stanko S. Kostić • www.skostic.comLidija Maćej • macej@sezampro.rsŠtampa:Lithoart, BeogradTiraž:500 primerakaPublikacija izlazi uz finansijsku pomoćSenata Republike Poljske i Fondacije„Pomoc Polakom na Wschodzie”, VaršavaSponzor broja: Stanko KostićPUBLIKACIJA SE NE PRODAJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!