12.07.2015 Views

Rok 21 Czerwiec 2011 nr 6 (246) - Gazeta AMG - Gdański ...

Rok 21 Czerwiec 2011 nr 6 (246) - Gazeta AMG - Gdański ...

Rok 21 Czerwiec 2011 nr 6 (246) - Gazeta AMG - Gdański ...

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

28<strong>Gazeta</strong> <strong>AMG</strong> <strong>nr</strong> 6/<strong>2011</strong>Sylwetki nowychprofesorów tytularnychProf. dr hab.Janusz Jaśkiewiczwywiad przeprowadziłprof. Brunon L. ImielińskiGratulując uzyskania zaszczytnego tytułu profesora, chciałbympoprosić o opisanie drogi, która doprowadziła do tego pięknegoukoronowania kariery akademickiej w naszej Alma Mater.Z uwagi na bliskie, rodzinne niemal więzi, pozwolę sobie nazwracanie się do Ciebie po imieniu.Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że bardzo cenię sobienaszą ponad trzydziestoletnią przyjaźń oraz wielopokoleniowewięzi, a ta rozmowa ma dla mnie szczególne znaczenie. Nie jestemgdańszczaninem, ale zawsze chciałem mieszkać nad morzem.Ukończyłem gdańską Akademię Medyczną i choć kilka latżycia zawodowego spędziłem w Holandii i w Warszawie, to zawszedo mojego ukochanego Gdańska wracałem. Chciałbymmóc powiedzieć, za starymi gdańszczanami, „Ich bin Danziger”.W naszej Alma Mater uzyskałem szlify naukowe, ale rzemiosłai sztuki chirurgicznej uczyłem się w wielu zakątkach świata: wHolandii, Belgii, USA, a ostatnio w Warszawie, gdzie przez trzylata prowadziłem wiodącą w Polsce Klinikę Chirurgii Piersi w InstytucieOnkologii. Zawodowo poświęciłem się chirurgii nowotworów(szczególnie chirurgii raka piersi), a wprowadzając elementyrekonstrukcji, zapoczątkowałem w Polsce tzw. chirurgię onkoplastyczną.W realizacji tych planów pomógł mi bardzo okres tychpięciu lat, kiedy byłem kierownikiem Chirurgii Plastycznej i LeczeniaOparzeń. Dwa lata temu wróciłem do mojej „pierwszej miłości”,jaką jest chirurgia onkologiczna i obecnie pełnię funkcję kierownikaKatedry i Kliniki Chirurgii Onkologicznej GUMed.Kogo uważasz, Januszu, za inspirującego mistrza, o kim możeszpowiedzieć, że jest dla Ciebie wzorem w pracy lekarskieji naukowej?Pierwszym mistrzem był prof. Jerzy Giedroyć, twórca naszejgdańskiej chirurgii onkologicznej. Pracę przez niego rozpoczętąkontynuował prof. Andrzej Kopacz. Profesor Giedroyć pozwoliłodkryć mi wiele tajników chirurgii, nauczył samodzielności,odwagi, ale i pokory. Wprowadzając mnie na chirurgiczne„salony”, nauczył np. kilku sposobów wiązania muchy i sztukidobierania jej do koszuli i garnituru. Wiem, że mnie lubił i wcześniepozwalał na większą samodzielność chirurgiczną – potocznienazywaliśmy to „wypuszczeniem do dużych zabiegów”.Był człowiekiem „twardych” zasad, ale pozwolił mi wyjechaćna prawie półroczną wyprawę naukowo-geograficzną do Afganistanu,co miało miejsce zaledwie po kilku miesiącach pracyw klinice. W tamtych czasach było to prawie nie do pomyślenia.Ostateczny kształt mojej osobowości nadała dwójka znamienitychchirurgów onkologów: prof. Andrzej Kułakowski z Warszawyi prof. Joop Van Dongen z Holandii. Miałem szczęście,że na swojej drodze zawodowej spotkałem takich ludzi, mogłemsię z nimi zaprzyjaźnić i mogłem ich podpatrywać. Bezich przyjaźni i przykładu byłbym zapewne innym człowiekiem,myślę że miałbym sporo braków. W dalszym ciągu, stojąc wobecważnego problemu, zastanawiam się, jak oni by w danejsytuacji postąpili i to bardzo ułatwia mi podjęcie ostatecznejdecyzji. Natomiast za mojego niekwestionowanego tutora wchirurgii plastycznej uważam prof. Marka Dobkego, absolwentanaszej Uczelni, który zrobił oszałamiającą karierę chirurgicznąw USA.W rozwijaniu Twoich kwalifikacji klinicznych dużą rolę odegrałokres szkolenia w renomowanym ośrodku w Holandii. Pamiętam,że na kolokwium habilitacyjnym do obecnego na nimprofesora z Holandii zwróciłeś się dość płynnie w jego ojczystymjęzyku.To było dla mnie szczególne wydarzenie. Jako gość honorowy,zupełnie niespodziewanie, przyjechał na moje kolokwiumhabilitacyjne wspomniany już wcześniej prof. Joop van Dongen.Był on już wtedy jednym z największych chirurgów onkologóww Europie i pełnił funkcję dyrektora największego wHolandii Instytutu Onkologii. Podziękowałem mu za przybyciepo holendersku, gdyż znam trochę ten język, udało mi się nawet,dość przypadkowo, zdać egzamin państwowy w Holandii.Z tym wiąże się pewna anegdota. Otóż, aby oficjalnie pracowaćw Holandii, oczywiście oprócz nostryfikacji dyplomu i dostarczeniawielu różnych dokumentów, należało zdać dośćtrudny egzamin z języka holenderskiego w Hadze. Prawdopodobnieegzaminu tego bym nie zdał, ale napisałem do tamtejszegoministerstwa zdrowia tłumacząc, że w szpitalu w Bilthoven(gdzie wówczas pracowałem) mam bardzo dużo obowiązków,zabiegów, dyżurów itp., dlatego nie mogę przyjechać doHagi na egzamin. Urzędnicy w ministerstwie bardzo się mojąsytuacją przejęli i przysłali do Bilthoven egzaminatorkę, któraspędziła ze mną cały dzień. Na moje szczęście, przeuroczaHolenderka nie miała nic wspólnego z medycyną, była stremowanai zapewne dlatego, po całym dniu konsultacji, „pogaduszek”z chorymi i personelem, wspólnym operowaniu, szyciuran, nastawianiu złamań i oglądaniu zdjęć radiologicznych, egzaminmi zaliczyła. Zapewne jako „asystentka chirurgiczna”przeszła terapię szokową.Okres pracy w Instytucie Onkologii w Warszawie o mało niezakończył się Twoim przeniesieniem do tej renomowanej placówki.Byłeś tam niezwykle ceniony.Moja praca w Instytucie Onkologii w Warszawie to zasługaprofesora Andrzeja Kułakowskiego. Jako dyrektor Instytutu,zaproponował mi kierowanie Kliniką Chirurgii Piersi, która już

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!