13.07.2015 Views

Pobierz fragment PDF - Publio.pl

Pobierz fragment PDF - Publio.pl

Pobierz fragment PDF - Publio.pl

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

ISBN 97883-242-1067-1


AKT IODSŁONA 1Na ulicy przed sklepem piekarza. Na naroŜniku jaskrawy afisz. Zmrok poranny.Mularz, człowiek powyŜej czterdziestki, tuŜ u drzwi; Szpicel, wiek nieokreślony,spaceruje bez celu na przestrzeni przed drzwiami.Widzieliście, obywatelu... afisz?SZPICELniepotrzebnym szeptemCo znowu za afisz?MULARZgłośno, niechętnieSZPICELO, tam na rogu... znów przylepili po nocy, psiekrwie!...MULARZA niechŜe sobie... mało ich to ponalepiali od Nowego Roku? Dla nasafisz nie nowina.SZPICELAleŜ obywatelu, to oni... to Wielki Sędzia!MULARZWielki Sędzia! – Tydzień, jak Wielki Sędzia poszedł z dymem. Jeszczesię po nim całowali.5


SZPICELNo a tam macie go znowu! – Ej, obywatelu: Wielki Sędzia to nie bylekto!jeszcze ciszejWam <strong>pl</strong>otą, Ŝe to niby ma być Pache... Poczciwiec Pache! NoworodekPache! – A ja wam powiadam, oby...MULARZA stulisz ty nareszcie pysk z tym twoim Wielkim Sędzią? – Co mnie toobchodzi, czy to Pache, czy nie Pache robi z siebie zatraconego durnia?AleŜ nie złośćcie się tak od ra...Pudziesz?SZPICELMULARZdowiaduje sięSzpicel daje za wygraną. Odchodzi i kręci się dookoła przybywających:Madeleine, ok. 30 lat i Suzon, 15 lat.SUZONzatrzymuje się pod afiszemOoo, Madeleine! Chodź no zobacz! Znowu afisz!Ech, to zwykły...MADELEINEprzystaje za MularzemSUZONGdzie tam zwykły! Dokładnie to samo, co dawniej...zachwyconaSłuchaj: „Obywatele! Znosicie od dwu lat rządy Konwencji, a z kaŜdymmiesiącem trudniej wam o chleb. Obywatele! Nie dajcie sobiezamydlić oczu! Wiedzcie, Ŝe w łonie Konwencji – na samym stokuniezachwianej »Góry« – czają się zdrajcy: tygrysy, co poŜe...”MADELEINEgwałtownieNie czytaj tych bredni! Chodź tu, bo ci zajmą miejsce!6


Nadchodzą: Blondyn, Inteligent, Drukarz, 30–40 lat. Wyścigi międzyBlondynem a Suzon; dziewczynka przegrałaby, lecz Szpicel broni jej miejsca.SZPICELw napoleońskiej poziePrzepraszam. To rezerwowane miejsce kobiety.Ustępuje Suzon, która mu dziękuje roztargnionym skinieniem.równocześnieCo takiego?!...BLONDYNSZPICELDla prawdziwego sans-culotty rezerwowane miejsca kobiet są nietykalne.DRUKARZOj... a cóŜ będzie w takim razie z przyszłością narodu?...SUZONpółgłosemMadeleine – Madeleine – więc przecieŜ coś z tego będzie!MADELEINEszeptemSuzon, będziesz ty cicho nareszcie?DRUKARZobojętnieWidzieliście? Hebertyści znów chcą nam głowy zawracać.*Zgodnie ze wskazówkami autorki w scenach zbiorowych zostały wprowadzonena marginesie znaki wskazujące na równoczesność kwestii wypowiadanychprzez kilka postaci. Klamra oznaczona linią przerywaną wskazujena równoczesność połączonych kwestii wypowiadanych przez róŜne osoby,podczas gdy klamra oznaczona linią ciągłą występująca zawsze dwukrotnie,pod słowem „równocześnie”, nie oznacza – według komentarza StanisławyPrzybyszewskiej – „równoczesności wewnątrz klamry – lecz równoczesnośćjednej klamry z drugą” [przyp. red.].7


MULARZCi panicze z Biur Wojennych sądzą, Ŝe nam jeszcze mało rozruchówi strzelania, i gilotyn!BLONDYNTo wszystko ten wariat Vincent: ma ci smarkacz armię po to, ŜebyParyŜ Ŝywić; tymczasem jemu się zachciewa Konwencję tą armią burzyć!– Bodaj czy mu się nawet korona nie marzy...Dochodzą: Młody Inwalida, Elegant, Student i Stary Zegarmistrz.INTELIGENTtrochę tajemniczoWięc wam się zdaje, Ŝe to Vincent tak minuje ParyŜ od trzech miesięcy?śe to Vincent zamierza się na rząd, ba – na sam Wielki Komitet?Vincent?...No a kto? Hébert moŜe? ha ha!ELEGANTśmiechAlbo Pache?BLONDYNwzmoŜona wesołośćINTELIGENTHébert i Pache, to pionki, a Vincent – to młodziutki generalik o ptasimmózgu.Inwalida marszczy się groźnieNie takiej to musi być miary, kto śmie podnieść rękę na Komitet OcaleniaPublicznego – dziś, gdy ten Komitet literalnie kraj na <strong>pl</strong>ecachniesie i kieruje polityką Europy...Moi drodzy: w ParyŜu, a moŜe na całym świecie, jest jeden tylko człowiek,co by się na to waŜył. – Ale to nie Vincent.SZPICELTylko?... Wyostrzyliście nam ciekawość, obywatelu...Inteligent spostrzega się, kim jest ten człowiek – i milknie przeraŜony.8


SUZONnamiętnieKto to taki? To ten ma być Wielkim Sędzią, prawda? Kto to?...Napięte milczenie. Inteligent wskazuje oczami na Szpicla.DRUKARZzamyślonyWszystko jedno: tę Konwencję warto by raz gruntownie wyczyścić –nawet za cenę rozruchów. O, jakŜeśmy odbiegli od dziewięćdziesiątegodrugiego! Dzisiejszy rząd, to istne bagno korupcji i fałszer...Inteligent szczypie go z miłości bliźniego. Wiadomość o Szpiclu rozchodzi sięznakami i sprowadza milczenie powszechne. By odwieść uwagę Szpicel zbliŜa siędo Suzon.równocześnieBLONDYNpo przykrej ciszyAle co to się znów z tym chlebem stało? JuŜ od trzech tygodni byłozupełnie dobrze, a tu raptem masz – stój znów w ogonkach przez dzieńi noc!Dochodzą w odstępach: Starsza Dama, Gospodyni, pięć kobiet i sześciu męŜczyzn.A cóŜ, obywatelu – wojna.INTELIGENTjeszcze bladyDRUKARZTo nie wojna, to te cholery skupywacze! Na nic policja; na nic gilotyna;bezczelne to jak szczury.BLONDYNCi to mają zyski dopiero! Raz z swego rzemiosła świńskiego, a potemto im Jego Brytyjska Mość Pitt drugie tyle płaci, Ŝe morzą rewolucjęgłodem...ZEGARMISTRZJak płaci tym, co zaraŜają Konwencję, a w nas niszczą resztki wiary...9


STUDENTcichoWiecie, co mnie się zdaje? Ten nagły głód nie jest naturalny. Wywołujągo umyślnie ci, co chcą rząd wywrócić: głodzą nas w tym celu jakzwierzęta na arenę!niedowierzanie – oburzenie – poparcie, wciąŜ stłumione i z bacznym okiem naflirtującego SzpiclaSZPICELCóŜ wy taka smutna, obywateleczko? Narzeczony na wojnie, co?Proszę mi dać spokój.SUZONSZPICELNie gniewajcie się, panienko; ja was przecieŜ chcę pocieszyć...Proszę odejść!Wynoś się pan!SUZONkrzyczyMADELEINESZPICELObywatelko, ja nie do was. Ja do tej młodej panienki.szamotanieMULARZsilnie trącony przez Szpicla, chwyta go za kołnierz i rzucaKundlu parszywy, znoś mi się stąd!błyskawiczne porozumienie wśród innychGdzie wasze miejsce?INTELIGENTdo wracającego SzpiclaSZPICELWszędzie. Ulica jest dla wszystkich.10


DRUKARZPoza rzędami nie wolno się wałęsać.Niby co? A kto mi zakaŜe?Ja!SZPICELnadrabia minąDRUKARZpoparcieELEGANTI potrafimy wyegzekwować rozporządzenie!Onieśmielony Szpicel próbuje się wcisnąć za Suzon.INTELIGENTO, nie! Trzeba było stać tu od początku!Dalej, na sam koniec!DRUKARZwyciąga go i rzuca, ku nie ukrywanej radości SuzonSzpicel ponawia próbę kilkakrotnie, lecz daremnie, staje wreszcie na końcu,ledwo widoczny. Po pewnym czasie znika.BLONDYNNo, nareszcie! O, ale jacyśmy jeszcze nieostroŜni!Nagle dzwon zaczyna bić. Znieruchomiała cisza.CóŜ to znaczy... o tej porze?INTELIGENTcichoNa trwogę!!!MADELEINEszeptanym krzykiemBLONDYNDobranoc. Mamy insurekcję.po zdrętwieniu wzrastające poruszenie11


SUZONw napięciuWiedziałam, Ŝe dziś się coś stanie!...Prędko, do domu!KOBIETA Aw krzykZamieszanie. Nikt nie chce pierwszy opuścić miejsca – nuŜ to pusty alarm,a chleb przepadnie. Crescendo accelerando molto [w tempie bardzoprzyspieszonym]:No a chleb?!MĘśCZYZNA AKOBIETA BMa być nowa rzeź! Jak we wrześniu!!KOBIETA CTeraz to bandy Vincenta! Będzie gorzej!Krzyk zlewa się w chaos:KRZYKPrędzej! – Do domów! – Wracajmy! – Okiennice i bramy! – Uciekać!!Rzeź!!! – A chleb?! – Stratują nas! – Muszę mieć chleb! – Nie ruszęsię! – A niechŜe rŜną: muszę – mieć – chleb!!!Dzwon milknie; napięcie bez tchu, potem westchnienie ulgi i wybuch nerwowejwesołości.Idiotki!MULARZdo kobiet na końcuwesołe wyzwiska kumoszekSzkoda!SUZONz westchnieniem12


INWALIDATo nowa rekwizycja dzwonów. Próbują dla wyboru. – Tym razem mająpodobno juŜ brać i z Notre-Dame.DAMARekwizycje – pobory – zimno – głód – i nasi synowie, co giną setkamidzień w dzień. – CzyŜ się ta wojna nigdy nie skończy?BLONDYNA spytajcieŜ się Komitetu Ocalenia, czemu nie chce zawrzeć pokoju!INTELIGENTŁadnie byśmy wyszli wszyscy razem na pokoju przedwcześnie zawartym,podyktowanym przez wroga!STUDENTzapalczywieMyślicie, Ŝe Komitet dla sportu wojnę prowadzi, czy co? Albo o jakiśkawałeczek gruntu, jak królowie?!ELEGANTWszystko jedno. Dawniej rewolucja była weselsza. Teraz stała się ponurai nudna.ciche oburzenie u Drukarza, Studenta i ZegarmistrzaINWALIDAO, to prawda! O ileŜ było weselej w dziewięćdziesiątym drugim! Dziesiątegosierpnia... Wiecie, tej jednej godziny na <strong>pl</strong>acu Karuzeli, gdy miłapę przetrącili – nie oddałbym za sto zdrowych ramion. Wojna naulicy, to... to sam raj.śmiech i oburzenieINTELIGENTprzyjaźnieA dla kogo walczycie, i o co, to juŜ was nie obchodzi, prawda?INWALIDAPewno, Ŝe obchodzi! Myślicie, Ŝe wesoło bić się pod szpicrutą oficerao jakieś osobiste rodzinne nieporozumienia między królami – dla któ-13


ych jesteśmy towarem tańszym od koni? O, nie, mój panie! To jednaknie to samo, co z własnej woli stawiać i wywracać barykadyo Prawa Człowieka!ZEGARMISTRZPrawa Człowieka! – To była cztery lata temu wiara, dla której kaŜdy,bez wachania, oddawał Ŝycie, a nawet mienie. Tymczasem czterylata minęły; cierpimy i walczymy bez wytchnienia; a co zdobędziemy –to zagrabią albo zmarnują nasi przedstawiciele. – Rząd wolnościowy!Wodzowie wolnego ludu! Człowiek, co zyskał władzę, z miejsca stajesię świnią, wszędzie i zawsze; wszystko jedno, czy siedzi na tronie, czyw Konw...Szmer oburzenia i przestrachu, wzbudzony juŜ w połowie, przechodziw stłumiony krzyk i przerywa.GŁOSYwszyscy oglądają się trwoŜliwie za SzpiclemCzy on oszalał?! – Zmiłujcie się! – Wstydziłbyś się! Człowieku, miejŜerozum! Głową to przypłacisz!ZEGARMISTRZGłową? Wielkie nieszczęście! Dla człowieka, co stracił wiarę, śmierćnie taka straszna!INTELIGENTPocieszcie się, obywatelu: rewolucja nie zboczyła z drogi. Lecz PrawCzłowieka nie moŜna wywalczyć za sześć tygodni – po tysiącleciachniewoli.STUDENTdo ZegarmistrzaPańska rozpacz, to dezercja – rozumie pan? Walczymy dopiero czterylata; i będziemy walczyć do samej śmierci. Nie o nas chodzi, o nie!Chodzi o swobodę ludzkiego rozwoju – moŜe dopiero dla naszychprawnuków!Szpicel znów się pojawia.GOSPODYNIŁatwo wam gadać, paniczu. Gdybyście mieli rodzinę do wyŜywienia –myślelibyście inaczej po takich czterech latach.14


STUDENTprzyjaźnie, wskazując oczami na SzpiclaAle nie myślałbym głośno, obywatelko.INTELIGENTA Konwencję naleŜy podziwiać, zamiast mieć do niej małostkowe pretensje.CóŜ stąd, Ŝe wśród siedmiuset deputowanych jest parę głupcówi łotrów? CóŜ oni znaczą – wobec jednego Robespierre’a na przykład?To nazwisko działa jak lekki prąd elektryczny.DRUKARZTo fakt: odkąd on chory, rewolucja zwalnia biegu i zaczyna się chwiać.STUDENTŜarliwieTo człowiek wyjątkowy. Jedyny umysł, zdolny objąć całokształt sytuacji,i to pod kaŜdym kątem widzenia; a przy tym czysty.MULARZWłaśnie. Bo zresztą, jak który bystry – to złodziej...DRUKARZszeptemJak „Człowiek Dziesiątego Sierpnia”...oburzenie BlondynaMULARZ...a często takŜe i zdrajca. – Tymczasem jemu jednemu moŜna zaufaćnaprawdę.STUDENTRządzi lepiej niŜ najlepszy król; lecz o dyktaturze nie pomyśli nawet!BLONDYNgroźnieNo, niechby tylko spróbował! – Ale on się juŜ wysłuŜył, moi drodzy.Oszalałeś?!STUDENT15


INWALIDATak, to prawda! Chaumette teŜ mówi, Ŝe to człowiek zuŜyty; i mazupełną rację!BLONDYNRewolucja dawno ukończona; teraz potrzeba Republice pokoju i swobody;tymczasem on przeciąga wojnę, przeciąga terror, wyczerpujei zniechęca naród...DRUKARZAha, ten chodził do szkoły Dantona!INWALIDAIdioto! Jest wręcz przeciwnie; Robespierre był dobry, póki starczyłyśrodki łagodne. Za to dziś trzeba energii! Dziś trzeba środków radykalnych,których on się boi – inaczej kontrrewolucja zarazi cały kraj,jak juŜ zaraziła Konwencję...BLONDYNWolę ja szkołę Dantona od szkoły Héberta! To wy, zdrajcy, nas głodzicie!Takie to te wasze radykalne środki!Zanosi się na starcie. Uwagę odwodzi nadejście konwoju egzekucyjnegoz skazańcem. Konwój ma wejść w przecznicę zastawioną przez czekających. Musisię więc zatrzymać, a rząd przesuwa się z trudem, gdyŜ silniejsi wypychająsłabszych za lada drgnieniem.BLONDYNcichoO – albo patrzcie na to. Czy to ma sens? Dzień w dzień kogoś prowadzą.Przecie juŜ się mdło robi na samą myśl o tej wiecznej jatcepublicznej! I czemu ten wasz Komitet nie przestanie?Hej, co to za jeden?ELEGANTMilicja ignoruje pytanie.Gadajcie: co to za jeden?INWALIDAEmigrant; ale co wam do tego?śOŁNIERZ16


SZPICELzbliŜa sięCo nam do zbawienia Ojczyzny, hę? Co nam do tego?INTELIGENTCóŜ to, na piechotkę dla odmiany?śOŁNIERZJak jeden, to po co go wieźć? Zdrów jest, moŜe iść.SZPICELPewno – w jedną stronę moŜe iść. – Ale z powrotem będzie trudniej...co, panie hrabio? Na piechotkę – z powrotem?...śmiech dwu-trzech osób, krótki, bo bez rezonansuMĘśCZYZNA BCzemuŜby nie? O, tak główkę pod pachę i dalej!Konwój rusza.SUZONdrŜącym głosemO mój BoŜe... a on taki ładny... biedaczek!Trochę przychylnego śmiechu – lecz na ogół nastrój niechętny. Konwój mija.DAMAO tak – to rzeczywiście smutny widok...STUDENTRaczej dziękujcie Bogu za energię i czujność Komitetów! Więc wolelibyście,Ŝeby asygnaty spadły do wartości starego papieru? śeby kaŜdymógł Ŝądać tysiąc funtów za wiązkę drzewa, i okradać was z tej odrobinyjadła, jaką przynajmniej teraz dostajecie?!Dwaj uzbrojeni Ŝołnierze Armii Rewolucyjnej pukają do okiennicy i ustawiająsię po obu stronach wejścia.GŁOSYszmer ulgi, radościNareszcie! – Trzy godziny kaŜą nam czekać! – Byleśmy tylko wszyscydostali...Piekarz otwiera. Okrzyk radości; wchodzi Mularz.17


Co to za jedni?SUZONcicho do towarzyszkiMADELEINEToś ty jeszcze nigdy w ogonku nie stała? – Armia Rewolucyjna. śołnierzeVincenta.A oni nam po co?SUZONBLONDYNUtrzymać porządek. – Zobaczycie, jaki oni ten porządek utrzymują.Mularz wraca; wchodzi Madeleine. Zatrzymują Mularza, czepiają się go.GŁOSYIle tam jeszcze sztuk? – Ile bochenków? – Ile on tam ma? – Czy starczydla wszystkich? – Czy jest dość?A czy ja wiem? Nie liczyłem!To znaczy, Ŝe za mało!...MULARZuwalnia sięOdchodzi. Tłum w napięciu.KOBIETA ApółgłosemSzmer niepokoju. Powstaje elektryczne napręŜenie gotowości.MADELEINEwybiega; szeptem do SuzonSpiesz się – juŜ tylko siedem sztuk!Exit [wyjście]. Podsłuchana wiadomość spływa błyskawicznie wzdłuŜ rzędu,szeptem – który prawie natychmiast przechodzi w krzyk.GŁOSYSiedem sztuk – siedem bochenków – co, znowu! – Prędzej, do środka!Mnie się naleŜy!! – Ja muszę dziś dostać!!!Nim Suzon dobiegła do drzwi, rząd się rozsypał. Koniec rzuca się naprzód; zanim wszyscy. Piekarz zatrzasnął drzwi, przygniatając rękę jakiejś kobiecie.18


Przeraźliwy krzyk bólu. Tłum rozwścieczony dusi się pod drzwiami. Jęki, krzyk,przekleństwa. Wreszcie wyskakują poszczególne głosy:DRUKARZwskazuje na posągowych ŜołnierzyMy się zabijamy... a ci tu psiakrew stoją jak malowani, widzicie ich!Tłum zluźnia się nieco i orientuje zgodnie przeciwko nim, lecz na razie bezzaczepności.GŁOSYzirytowane, lecz dobroduszneNo, ruszcie się, ruszcie – dalej! – A radźcieŜ nam teraz; od czego wyjesteście? – Armia Rewolucyjna! – Im tylko przewroty w głowie! –Wypchać by was, jednego z drugim, a waszych Vincentów teŜ! – śebyktóry bodaj palcem kiwnął... – Gadajcie przynajmniej: co mamy robić?!Wynoście się do domów, marsz!śOŁNIERZ ISzmer zdumienia – ryk wściekłości. Tłum przybiera postawę agresywną, nacieranawet, lecz nie śmie atakować.KRZYKOni naumyślnie! – Łapówkę wzięli, Ŝeby nas nie wpuścić! Kreaturyzdrajców!Drukarz zamierza się na Ŝołnierza; ten nastawia bagnet. Ostry krzyk przeraŜenia.Tłum odskakuje od broni jak zgłodniałe psy od bata: o krok. Jest stosunkowociszej, gdyŜ furia i strach tłumią teraz głosy. Groźne zawieszenie po obu stronach.KRZYKZ bagnetem na lud!... Pitt ich opłacił! – Bydlęta! – Świnie! – Banda! –Do stu piorunów, ja chcę chleba! (kobieta:) A wyrwijŜe im który teroŜna!Nie ma rezonansu: tłum jest bezbronny, nie wie, co począć.Wywalić drzwi!!!INWALIDAznajduje wyjścieZawieszenie momentalnie przechodzi w akcję. Tłum zmienia orientację ku uldzeŜołnierzy, którzy teŜ nie bronią nowego jej celu. Owszem, ostentacyjnieopuszczają broń. Krzyk się wzmaga.19


KRZYKjaskrawszyWywalić! – Tam mnóstwo chleba! – To skupywacz! – Wywalić! – Dalej,wywalić!!śołnierze ustępują, lecz kobiety rzucają się na drzwi, bronią ich z wrzaskiem.KOBIETYO, nie! My teŜ chcemy chleba! – Niedoczekanie wasze! Albo wszyscy,albo nikt! – Precz stąd! – Nam się pierwej naleŜy! – Złodzieje! –Bandyci!!Zbiegowisko. Głowy u okien. Zachwyt tłumu, świst, krzyki, śmiech, wycie.Okrzyki zachęty, jak na zapasach. Dzieci rzucają kamieniami. MęŜczyźni wśródpisku odciągają baby i walą w drzwi cięŜarem ciał.Dalej, wal go! – Baby, na bok!MĘśCZYŹNIOrgia; szturmują. Wtem zjawiają się, ex machina [tu: nieoczekiwanie], trzejkomisarze sekcji. Tłum zastyga momentalnie; tylko oblęŜenie trwa jeszcze paręsekund, dzięki nieświadomości szturmujących. Gdy tylko się spostrzegli –nieruchomieją. Cisza kościelna.Co się tu dzieje?KOMISARZ Igdy juŜ słychać oddech – efektownie cichoCHÓRwybuchaChleba... brak chleba... bezprawie... od trzech dni... skupywacz...i znowu... naumyślnie... zdrajcy!... nieprawda... siedem sztuk... zataraso...Cicho! Gadać po ludzku!KOMISARZ Igrzmicisza. Potem artykułowane głosyGŁOSYZnów tylko siedem bochenków! Dzień w dzień za mało! – On musi20


nas wpuścić! – nie ma prawa! – Tymczasem, o, zatrzasnął, bestia! –On ma pełny magazyn: to skupywacz!coraz gwałtowniejTak jest, skupywacz! – Pitt go opłaca, a tych tu teŜ! – Trzeba wyłamaćdrzwi! – Zobaczymy, ile on tam schował!Wyłamać! – Trzeba wyłamać!!poklaskKOMISARZ Iponad hałasemKto jeszcze raz powie „wyłamać”, zostanie aresztowany.cisza. Nikły, Ŝałosny protestSkoro jest siedem bochenków – dostanie je tych siedmioro, na którychkolej.Kto miał teraz wejść?u końca pierwotnego rzędu znów nieśmiały protest.Zgłaszają się wszyscy. Konsternacja. Śmiech.KOMISARZ IIdo ŜołnierzyA wy od czego? – Dla ozdoby? – I to wy pozwalacie na takie skandale?!śOŁNIERZ IIA co, to nasza wina, Ŝe ten tam ma siedem bochenków?AleŜ podzielmy się, ludzie!DRUKARZwśród gwaru bezradnej irytacjiGŁOSYnagłe oŜywienieCo... podzielić? – Podzielić, mówi... – A dobrze! – Świetny pomysł! –Ilu nas jest? – Liczyć! – Podzielić! Podzielić! – Osiemnastu. – Ilu tam?Dwudziestu trzech – siedemnastu – nie ruszać się! – Dwudziestujeden. – Tak, dwudziestu jeden! – Równy rachunek!protest21


E, co mi tam po kromeczce... – Ja muszę przynieść bochenek! –Czekam od świtu! – Mam prawo do całego chleba! – śadnych podziałów!– Było przyjść wcześniej! – Myślą, Ŝe wszystko dla nich!No to nikt nic nie dostanie!INTELIGENTKOMISARZ IDalej, obywatele: ustawić się trójkami, prędzej! KaŜdy dostanie po jednejtrzeciej, a my zrewidujemy sklep.Ustawiają się stosunkowo spokojnie, chętni zmuszają niechętnych. Szpicel zbliŜyłsię do Komisarzy; szepce do I i II.KOMISARZ IIIpodczas gdy piekarz otwiera i wpuszcza Drukarza, Suzon i BlondynaTo ja pójdę zobaczyć. Ale wątpię, czy co znajdę: to człowiek uczciwy.Odchodzi. Szpicel usuwa się za naroŜnik i patrzy. Komisarze ustawiają się przydrzwiach. Drukarz wraca.Aresztuję was w imieniu prawa.KOMISARZ IIkładzie mu rękę na ramieniuCisza grobowa zalega nagle ulicę. Drukarz zdrętwiał; chwila milczenia.Z-za-a co?...DRUKARZodzyskuje głosKOMISARZ IIdo tłumuCzy on powiedział, Ŝe trzeba usunąć Konwencję?Zdumienie powszechne; stopniowo oŜywiają się.GŁOSYNie... – AleŜ skąd! – No tak, właściwie powiedział... – Nie: nie „usunąć”!– Przekręcili! – Ale to tylko tak – i nie Ŝe trzeba – Ŝe warto by –ale to tylko tak ot, nic nie myślał –z naciskiemnie powiedział przecie „usunąć”!22


No, tylko jak?KOMISARZ IIWyczyścić!ELEGANTTłum drgnął krótkim śmiechem, który natychmiast gaśnie. Suzon wychodzii zatrzymuje się w drzwiach, przeraŜona.KOMISARZ IITrudno; zabierzcie chleb, a dajcie mi kartę. W komitecie sekcji sprawapewno się wyjaśni.Odchodzi z więźniem.równocześnieSZMERgrozy i gniewuTo ten szpicel... kręcił się od świtu... Wszędzie tego pełno, jak wszy...A widzicie, nie mówiłem? Widzicie, jak to dziś trzeba uwaŜać?!Wy teŜ musicie kartę pokazać.KOMISARZ Ido Suzon, która robi krok naprzódJa?!!...Tak, właśnie wy.SUZONzmartwiałaKOMISARZ ISUZONoszalałaAleŜ ja nic nie... za co wy mnie...krzyk, który sprowadza nagłą a zupełną ciszęJezus Maria, oni mnie zetną!!!23


KOMISARZ IpodejrzliwiePrędzej, obywatelko. Kartę.Bierze jej z rąk chleb, który jej przeszkadza przy szukaniu.Ale to dla domu!...SUZONKOMISARZ IJa wam tylko potrzymam. Znajdźcie kartę.INTELIGENTCo ta mała przeskrobała, komisarzu?KOMISARZ IPodobno zdradziła takie wzruszenie na widok skazanego emigranta,Ŝe naleŜy przypuszczać, iŜ to jej kochanek...Co?!!...lub krewny.SUZONjak młody kogutKOMISARZ ITłum patrzy po sobie; nagle wybucha śmiechem.GŁOSYPowiedziała, Ŝe ładny, to wszystko! – śal jej było przystojnego chłopca,przecie to jeszcze głupiutkie! – Dla niej chłopiec to chłopiec!SUZONO, tu karta... A teraz mnie za to zabiją!Zdwojona wesołość. Komisarz III wychodzi z sklepu i patrzy.KOMISARZ INie zabiją, nie – chyba Ŝeście chciała objąć dyktaturę nad krajem. –Czy ją kto z was zna?24


GOSPODYNINaturalnie! To Suzanne Ferrus, córka fryzjera spod dwunastego!GŁOSYubawioneA puśćcieŜ ją! – Ona myśli, Ŝe teraz to juŜ prosto na szafot!Tak...KOMISARZ Iporównał z kartądo IIIJak sądzisz: co począć z tym ptaszkiem? Wziąć do sekcji i przepytać,czy od razu puścić?KOMISARZ IIIPuść ją. Nie mamy czasu na nonsensy. – A trzeba być idiotą, Ŝeby myśleć,Ŝe arystokratka zacznie w głos Ŝałować swego wspólnika, na ulicy.No, obywatelko – ruszajcie zatem.Dziękuję wam, obywatele!KOMISARZ Izadowolenie tłumuSUZONśmieje się wśród gorących łez; wykonuje dyguciekaKOMISARZ IHej! Wasz chleb! Macie tu wasz chleb!śmiech powszechny. Suzon wraca i bierze chleb; po drodze zaczepiają jąprzyjaźnie. Do kolegiWięc cóŜ? Znalazłeś co?KOMISARZ IIINic zupełnie. Wiedziałem z góry, Ŝe to nie spekulant.KOMISARZ Iprzejmująco zimnym tonemHej, kolego! StrzeŜ no ty się przed zbytnią ufnością do ludzi! Terazmusimy podejrzewać wszystkich!...25


Niedostępne w wersji demonstracyjnej.Zapraszamy do zakupupełnej wersji książkiw serwisie

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!