You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Opowieści z dawnego Radzynia<br />
SZCZĘŚLIWE DZIECIŃSTWO NA LENDZINKU<br />
W tym numerze spacer po dawnym<br />
Radzyniu odbędziemy w towarzystwie pani<br />
Sabiny Szczepańskiej - Pasek. Dzięki jej<br />
opowieści będziemy mogli zobaczyć nasze<br />
miasto tuż przed wojną oraz po tragicznym<br />
w skutkach bombardowaniu z września<br />
1939 roku.<br />
Pani Sabina Szczepańska urodziła się<br />
6 styczn ia 1929 roku w Radzyniu.<br />
Jejrodzice mieszkali na ulicy Międzyrzeckiej<br />
w domu, który do dzisiajstoi za Zespołem<br />
Szkół Zawodowych. W roku urodzin pani<br />
S abiny była „zim a s tu le c ia ” . M rozy<br />
dochodziły wtedy do -40 stopni. Ojciec pani<br />
Sabiny pan Florian Szczepański bardzo się<br />
wtedy przeziębił i zmarł miesiąc po jej<br />
urodzeniu. Młoda wdowa z malutkim<br />
dzieckiem przeniosła się na Lendzinek do<br />
domu swoich rodziców. Dom dziadków pani<br />
Sabiny stał przy obecnej ulicy Witosa.<br />
- Był to dom moich dziadków ze strony<br />
m a m y: B r o n is ła w y i K a z im ie r z a<br />
Krzyżanowskich. Na Lendzinku mieszkali<br />
radzyńscy rolnicy. Pamiętam, że w tym<br />
m iejscu, gdzie stoi obecnie pom nik<br />
p a p ie s k i za w s z e b y ło d u żo w o d y<br />
- wspomina nasza bohaterka. - Miałam<br />
skromne ale bardzo szczęśliwe dzieciństwo<br />
- dodaje. Miała bardzo dużo koleżanek<br />
z sąsiedztwa, ale szczególna przyjaźń<br />
łą czyła ją z Jadzią W o jcie ch ow ską .<br />
- Wojciechowscy to była rodzina jak miód.<br />
Dzisiajtakich ludzi już nie ma: szlachetni,<br />
pracowici, religijni, patrioci. Szczególnie<br />
miło wspominam rodziców Jadzi: państwa<br />
Stefanię i Aleksandra Wojciechowskich<br />
- o p ow iada. P rzyja źn iła się te ż ze<br />
spędzającą lato u rodziny w Ustrzeszy,<br />
Romą Borkowską - późniejszą znaną<br />
sportsmenką. - Roma codziennie pływała.<br />
Chodziłam z nią na nasz radzyński basen.<br />
Ona skakała z najwyższejtrampoliny, a ja<br />
nie chciałam być gorsza i skakałam z tej<br />
samejpomimo tego, że bardzo się bałam<br />
- śmieje się nasza bohaterka. Pani Sabina<br />
chodziła do podstawówki w Radzyniu<br />
- obecnej„Jedynki”. Była to wtedy połowa<br />
ob ecn e go budynku szk o ły. - Przed<br />
rozpoczęciem roku szkolnego o godzinie<br />
9.00 szliśmy czwórkami na mszę świętą do<br />
kościoła Trójcy Świętej. Zawsze biegłam<br />
z Lendzinka, żeby się nie spóźnić, bo nie<br />
mieliśmy w domu zegarka, a o 8.45 była już<br />
zbiórka na placu przed szkołą i sprawdzanie<br />
listy. Nigdy się nie spóźniłam - śmieje się<br />
nasza rozmówczyni. - W kościele we<br />
w szystk ich oknach b yły przepię kne<br />
kolorowe witraże, których już nie ma. Na<br />
mszy opiekowali się nami nauczyciele.<br />
Z tam tego okresu pam iętam takich<br />
nauczycieli jak pan Knapik, małżeństwo<br />
Lisow skich, pani Zygar - opowiada.<br />
Pierwszą Komunię Świętą pani Sabina<br />
przyjęła jeszcze przed wybuchem wojny w<br />
maju 1939 roku. - Katechizmu uczył mnie<br />
na ławeczce w bzach przy kościele ksiądz<br />
Wacław Skomorucha, późniejszy biskup,<br />
który był w naszej parafii wikariuszem<br />
- wspomina pani Sabina. - Po uroczystej<br />
ko m u n ii na p la cu k o ś c ie ln y m był<br />
poczęstunek składający się bułeczek<br />
z kakao-dodaje nasza rozmówczyni.<br />
U ro c ze , d w u k u ltu ro w e m ia s te c zk o<br />
z drewniana zabudową<br />
Radzyń z dzieciństwa pani Sabiny to małe,<br />
u ro c ze , d w u k u ltu ro w e m ia s te c zk o<br />
z drew niana zabudow ą. Żydów było<br />
w Radzyniu bardzo dużo. Mieli tutajswoje<br />
szkoły, synagogi, banki a nawet rozgłośnie<br />
radiową, którą zajmował się niejaki Bluman.<br />
- Pamiętam tego Blumana. On miał sklep<br />
a jego żona była akuszerką. Często<br />
spacerował z nią pod rękę po mieście.<br />
Podczas tych spacerów rozmawiali ze sobą<br />
po polsku, ale gdy podszedł do nich jakiś<br />
Polak to od razu przechodzili na hebrajski<br />
- śmieje się pani Sabina. Ponadto na Kaleni<br />
(obecnie Pocztowa) Żydzi sprzedawali<br />
najle p szą kaszę w m ie ście . - Gdy<br />
przychodziła sobota to ci najbardziej religijni<br />
nie robili nic. Wylegiwali się pod parkanem<br />
parku. Niektórym to Polacy rozpalali nawet<br />
ogień w piecu - dodaje nasza bohaterka.<br />
Większość radzyńskiego handlu była w<br />
rękach żydowskich. Jednak były i sklepy<br />
polskie. - Na Ostrowieckiej sklep ze<br />
sło d yczam i m iał pan B ija ta . Mama<br />
kupowała mi tam chałwę po 5 groszy. Tyle<br />
sam o kosztow ała czekolada, lecz ja<br />
wolałam chałwę. Drugi sklep ze słodyczami<br />
miał pan Ponikowski w halach przy szkole<br />
podstawowej. Sprzedawał tam przepyszne<br />
bułeczki maślane po 10 groszy. Miał on<br />
piekarnię na Garncarach, gdzie piekł te<br />
bułeczki - wspomina pani Sabina. W halach<br />
był sklep z alkoholem prowadzony przez<br />
pana Świcia. Miał on również na ulicy<br />
Partyzantów ubojnię, z której mięso<br />
sprzedawał w swoim sklepiku. Mięsem<br />
handlował też pan Jagiełło, którego sklep<br />
stał naprzeciwko kościoła przy samejulicy.<br />
- Kilogram kiełbasy lub słoniny kosztował u<br />
niego 2 złote, kilogram cukru można było<br />
kupić za 1,50 złotego - wspomina kobieta.<br />
Na Rynku (plac po dawnym PKS - ie) było<br />
targowisko, na którym handlowali Polacy<br />
i Żydzi. Dodatkowo sklepiki były też<br />
porozstawiane wzdłuż parkowego muru.<br />
Były dwie karczmy: żydowska (w tym<br />
miejscu gdzie jest teraz budynek Starostwa)<br />
i polska, którą prowadził pan Kasprowicz<br />
w żyd o w s k ie j k a m ie n icy p rzy u licy<br />
O strow ieckiej. - U Kasprowicza były<br />
najlepsze śledzie. W lecie był też lodziarz,<br />
który sprzedawał lody z wózka na ulicy<br />
- snuje opowieść seniorka.W Radzyniu było<br />
trze ch fo to g ra fó w : M aron, Dederko<br />
i Karłowicz. - Pamiętam, że u Karłowicza był<br />
taki stary aparat fotograficzny z taką czarną<br />
płachtą, pod którą fotograf wkładał głowę.<br />
Tam cała rodzina pracowała. Oprócz<br />
Karłowicza zdjęcia robił też jego brat i dwie<br />
siostry. W czasie okupacji to w zakładzie<br />
K a rło w iczó w ro b iło się z d ję c ia do<br />
niemieckich Kenkart - wspomina pani<br />
Sabina. Życie kulturalne w Radzyniu<br />
s k u p ia ło s ię w o k ó ł d o k to ro s tw a<br />
Sitkowskich i rodziny Prejznerów. Przy<br />
Straży Pożarnejdziałała też orkiestra, której<br />
kapelmistrzem był pan Busel. Ponadto przy<br />
różnych okazjach w pałacu odbywały się<br />
bale. - Siostrę mojejmamy, ciocię Zosię,<br />
ktoś zaprosił na bal sylwestrowy, który<br />
odbywał się w Sali Białejpałacu Potockich.<br />
B ył to c h y b a w ła ś c ic ie l m a ją tk u<br />
powszechnie nazywanego „Saba”, który<br />
znajdował się tam, gdzie późniejbyło Kółko<br />
Rolnicze. Ciotka była bardzo światową<br />
i wykształconą kobietą. Dobrze mówiła po<br />
francusku, interesowała się modą, sama<br />
sobie szyła suknie nawet z zasłonek.<br />
Potrafiła też pięknie haftować - opowiada<br />
kobieta.<br />
Samoloty leciały bardzo wysoko tak<br />
, że z ziemi wyglądały jak srebrne krzyżyki<br />
Beztroskie lata dzieciństwa pani Sabiny<br />
skończyły się w piątek, 1 września 1939<br />
roku. Nie było wtedy oficjalnego rozpoczęcia<br />
roku szkolnego. A już 9 września Radzyń<br />
bardzo dotkliwie odczuł wybuch wojny.<br />
- Z lotniska w Maryninie 8 września<br />
ostrzelano niemiecki samolot zwiadowczy,<br />
który spadł gdzieś koło Żabikowa. Nie wiem<br />
czy pilot zginął czy dostał się do niewoli, ale<br />
musiał przez radio zawiadomić swoich o tym<br />
strzelaniu. Następnego dnia o 7.00 rano<br />
nad m iastem pojaw iło się m nóstwo<br />
sam olotów i rozpoczęło się<br />
bombardowanie. Samoloty leciały bardzo<br />
wysoko tak, że z ziemi wyglądałyjak srebrne<br />
krzyżyki - wspomina te straszne chwile pani<br />
Sabina. Dla na wpół drewnianego Radzynia<br />
skutki bom bardowania były straszne,<br />
szczególnie dlatego, że na miasto spadały<br />
tzw. bomby kasetonowe, które otwierały się<br />
w powietrzu i wysypywało się z nich<br />
k ilk a d z ie s ią t m n ie js z y c h b o m b<br />
zapalających. Spłonęła duża część rolniczej<br />
części miasta przy obecnych ulicach:<br />
Gwardii, Witosa, Bohaterów. Spłonęły też<br />
prawie wszystkie domy na Lendzinku. Dom<br />
dziadków pani Sabiny również nie ocalał.<br />
- Oni rzucali takie małe bombki, ponieważ<br />
pożary wybuchały w różnych miejscach.<br />
Ludzie nie dawali rady ich gasić, no i nie<br />
dali.<br />
22