11.04.2015 Views

Pokaż treść! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl

Pokaż treść! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl

Pokaż treść! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

R. VII Nr 1-2 (21) 1992<br />

Cena 25000 zł<br />

KWARTALNIK STOWARZYSZENIA TWÓRCÓW<br />

LUDOWYCH


KWARTALNIK STOWARZYSZENIA TWÓRCÓW LUDOWYCH<br />

Nr ind. 37976X<br />

PL ISSN 0860-4126<br />

RADA REDAKCYJNA: Jan Adamowski, Józef Citak, Piotr Dahlig,<br />

Alfred Gauda, Franciszek Hodorowicz, Zygmunt Kłodnicki, Wiktor<br />

Lickiewicz, Zdzisław Podkański, Władysław Sitkowski, Zbyszko<br />

Sławian-Orliński, Józef Styk<br />

KOLEGIUM REDAKCYJNE: Józef Styk - red. naczelny, Jan Adamowski,<br />

Alfred Gauda - z-cy red. naczelnego, Wiktor Lickiewicz - sekretarz<br />

redakcji<br />

ADRES REDAKCJI: 20-112 Lublin, uh Grodzka 14<br />

tel. 249-74<br />

Redakcja nie zwraca materiałów nie zamawianych oraz zastrzega sobie<br />

prawo dokonywania skrótów, zmian tytułów i poprawek stylistyczno-językowych<br />

WYDAWCA: Zarząd Główny<br />

Stowarzyszenia Twórców Ludowych<br />

DRUK:<br />

Punkt-Graf<br />

Lublin, ul. Łęczyńska 51<br />

NA<br />

OKŁADCE:<br />

I str. Z. Jeruzal, „Pejzaż", obraz<br />

olejny<br />

Fot. L.<br />

Demidowski<br />

III str. Władysław Łukaszczyk, rzeźbiarz z Murzasichla<br />

w woj. nowosądeckim<br />

Fot. L. Kistelski<br />

IV str. Bazyli Albiczuk, „Lato", obraz olejny, Dąbrowica<br />

woj. bialskopodlaskie.<br />

Fot. J. Świderski<br />

Mała,


Protokół z posiedzenia jery<br />

XXI Ogólnopolskiego Konkursu<br />

Literackiego im. Jana Pocka<br />

Jury obradowało w składzie: prof. dr hab. Alina<br />

Aleksandrowicz (przewodnicząca), dr Jan Adamowski<br />

i dr Donat Niewiadomski. Oceniono 42 zestawy poetyckie<br />

i 15 zestawów prozatorskich. Stwierdzono, że<br />

łącznie w konkursie wzięło udział 46 twórców, zrzeszonych<br />

w Stowarzyszeniu Twórców Ludowych:<br />

Jury postanowiło przyznać następujące nagrody i<br />

wyróżnienia:<br />

W POEZJI<br />

I nagroda w wysokości 500 000 złotych - Zygmunt<br />

Bukowski (Mierzeszyn, woj. gdańskie), godło "Orlik",<br />

za zestaw wierszy.<br />

Dwie II nagrody po 300 000 złotych - Barbara Krajewska<br />

(Iwany, woj. olsztyńskie), godło "Janowianka",<br />

za zestaw; Wanda Łomnicka -Dulak (Piwniczna, woj.<br />

nowosądeckie), godło "Kukułcze ziele", za zestaw.<br />

III nagroda w wysokości 200 000 złotych - Elżbieta<br />

Skorupska (Trzebiszewo, woj. gorzowskie), godło<br />

"Maria I", za wiersze Matka i Ojciec.<br />

Siedem wyróżnień po 100 000 złotych - Elżbieta<br />

Daniszewska (Knyszyn, woj. białostockie), godło<br />

"Lebioda", za wiersze Jakiej nam dzisiaj poezji potrzeba,<br />

Przeżyłam tak wiele dni; Stanisław Derendarz (Raciborowice,<br />

woj. piotrkowskie), godło "Ramon", za<br />

wiersze Wy - którym On uczynił i Do najbliższych; Adam<br />

Doleżuchowicz (Zakopane), godło "Krokus", za<br />

wiersze Dobranoc i Pretensjo; Maria Majchrzak (Rakowiec,<br />

woj. płockie), godło "Ziemia", za wiersze Bądź<br />

pozdrowiona ziemio i Chrystus Frasobliwy; Waleria Prochownik<br />

(Żywiec), godło "Maria II", za wiersze Lostatni<br />

miłowani i Skarga; Władysław Sitkowski (Zwierzyniec),<br />

godło "Oracz", za zestaw; Cecylia Zielińska<br />

(Włocławek), godło "Mrówka", za wiersze Wracam i<br />

Skrzydła.<br />

W PROZIE<br />

I nagroda w wysokości 500 000 złotych - Adam<br />

Doleżuchowicz (Zakopane), godło "Krokus" - za<br />

zestaw.<br />

II nagroda w wysokości 300 000 złotych - Zygmunt<br />

Bukowski (Mierzeszyn), godło "Nenufar" - za tekst<br />

Privis i Priuisa.<br />

III nagroda w wysokości 200 000 złotych - Kazimierz<br />

Maurer (Babice, woj. sieradzkie), godło "Malina"<br />

- za tekst Lelek Dwa wyróżnienia po 100 000<br />

złotych - Józef Pitoń (Zakopane), godło "Stryk" - za<br />

tekst Władkowe śluby; Jan Polit (Brodzica, woj. zamojskie),<br />

godło "Wierzba" - za zestaw.<br />

Jury stwierdziło, że poziom wierszy nadesłanych<br />

na tegoroczny konkurs był bardzo wysoki, mniej<br />

interesująco prezentowały się, natomiast teksty prozatorskie,<br />

co znalazło wyraz w podziale nagród i wyróżnień.<br />

Jury zwróciło uwagę na istnienie we współczesnym<br />

pisarstwie chłopskim nurtu głębokich refleksji o<br />

świecie i ludzkiej kondycji. Nurt ten przejawił się<br />

nader ciekawie w zestawach konkursowych. Pojawiły<br />

się także utwory mówiące o problemach naszej współczesności,<br />

przeniknięte dużą troską obywatelską i<br />

moralnym niepokojem.<br />

Jury podkreśliło, że twórcy posługują się umiejętnie<br />

zarówno współczesnym wierszem wolnym, jak i<br />

wierszem wywodzącym się z tradycji pieśni ludowej.<br />

Jury wyraża nadzieję, ze konkurs będzie kontynuowany<br />

w następnym roku i dziękuje twórcom, którzy<br />

- mimo trudności życia codziennego - wzięli udział w<br />

XXI Konkursie im. Jana Pocka.<br />

Lublin, 15 czerwca 1992 r.<br />

BARBARA KRAJEWSKA<br />

Kim jestem?<br />

Kim jestem?<br />

Kro<strong>pl</strong>ą rosy skrzydlatą na wietrze<br />

Pijają zboża rankiem<br />

by głód nie pęczniał<br />

i dni pachniały spokojem<br />

A może jestem<br />

ziarenkiem janowieckich piasków<br />

twardych<br />

jak chłopska dłoń...<br />

Wiersze, które publikujemy w tym numerze "TL" zostały<br />

nagrodzone lub wyróżnione w XXI Konkursie Literackim<br />

im. Jana Pocka<br />

WANDA ŁOMNICKA-DULAK<br />

* * *<br />

Kiedy bliżej mi będzie ku ptakom niebieskim<br />

i świat zostanie tylko ogrodem wspomnienia,<br />

daj bym z cichością białą mogła powędrować<br />

łanami, wzgórzami jak dym całopalenia.<br />

Daj warkocz mego smutku s<strong>pl</strong>eść z pieśnią<br />

skowronka,<br />

wiarą mocną rozzłocić kaczeńców źrenice,<br />

nadzieją iść ku niebu po promieniach słońca<br />

i miłością ustroić łąk polne ka<strong>pl</strong>ice.<br />

Spraw, aby życie było podobne tej ziemi -<br />

proste, żyzne, wytrwałe i dobro rodzące;<br />

uczynki moje niechaj -jako kwiaty polne -<br />

będą piękne, łagodne i radość budzące.


Lublin, 1 lipca 1992 r.<br />

SZANOWNI TWÓRCY LUDOWI<br />

P<br />

rzeżywamy czasy trudne. Nic, co dzieje się w naszym<br />

kraju, nie jest nam obce. Dotyka nas boleśnie<br />

ogólny bałagan, brak stabilnej polityki gospodarczej<br />

i społecznej, a takie kulturalnej. Stowarzyszenie<br />

Twórców Ludowych od kilku lat zostało pozbawione dotacji<br />

na działalność statutową, a sponsorów - jak dotąd -<br />

nie mamy. Problemów i spraw do uporządkowania wciąż<br />

przybywa. Zabiegamy, w miarę naszych możliwości, o te<br />

najważniejsze jak: prawa autorskie, rozsądną politykę<br />

podatkową w stosunku do naszych członków oraz o<br />

świadczenia emerytalne.<br />

Chcielibyśmy utrzymywać ściślejsze niż dotychczas kontakty<br />

z oddziałami i poszczególnymi twórcami. Niestety, i<br />

o to trudno, ponieważ nie zawsze stać nas nawet na bar-<br />

dzo ograniczoną korespondencję. Zebrania Prezydium i<br />

Zarządu Stowarzyszenia odbywają się na własny koszt<br />

członków - nie ma na koszty podróży.<br />

A jednak, mimo tych kłopotów, pojawiły się ostatnio<br />

znaki optymistyczne co do naszej przyszłości. Odpowiednie<br />

starania Zarządu i Biura doprowadziły do tego, że<br />

Ministerstwo Kultury i Sztuki, a także zawsze przychylne<br />

i życzliwe nam władze Lublina przekazują STL w ramach<br />

komunalizacji całą kamienicę przy ul. Grodzkiej<br />

14 w wieczyste użytkowanie. Z powyższym związane są<br />

wymierne ulgi, gdyż za budynek, dotychczas czynszowy,<br />

płacimy ogromne podatki (a właściwie mamy półroczne<br />

zaległości).<br />

Ostatnio Ministerstwo Kultury i Sztuki zapewniło<br />

nas, że otrzymamy znaczną sumę pieniężną z przeznaczeniem<br />

na zadania zlecone i na kwartalnik "Twórczość<br />

Ludowa".<br />

Z prawdziwą satysfakcją chcę także poinformować, że<br />

9 czerwca 1992 r. uczestniczyłem wraz z dyr. Zdzisławem<br />

Podkańskim i doc. Józefem Stykiem w pierwszym konsultacyjnym<br />

spotkaniu na temat kultury ludowej. Spotkanie<br />

to odbyło się w Ministerstwie Kultury i Sztuki z udziałem<br />

przedstawicieli różnych, organizacji społeczno-kulturalnych<br />

z całego kraju. Jak zapowiedział podsekretarz stanu<br />

resortu kultury Michał Jagiełło, spotkania takie odbywać<br />

się będą co kwartał. Będą się odnosiły do różnych tematów<br />

związanych z rozwojem kultury ludowej, edukacją w<br />

tym zakresie oraz do działalności STL.<br />

Mam więc pełną nadzieję, że obecna trudna sytuacja<br />

Stowarzyszenia niebawem zmieni się na lepsze. Przemawia<br />

za tym choćby i to, że minister kultury i sztuki<br />

powołał na stanowisko pełnomocnika do spraw kultury<br />

ludowej i rzemiosł artystycznych dyrektora Biura Zarządu<br />

Głównego STL, mgr. Zdzisława Podkańskiego. Gwarantuje<br />

to nam bezpośredni kontakt z władzami kulturalnymi<br />

w Warszawie.<br />

Uzyskanie dotacji z Ministerstwa Kultury i Sztuki<br />

pozwoli na kontynuowanie "Twórczości Ludowej", która<br />

ze względów finansowych ma znaczne opóźnienia. W<br />

większym niż dotychczas stopniu będziemy mogli informować<br />

Czytelników o życiu Stowarzyszenia i jego członków.<br />

Dlatego zwracam się z gorącym apelem o nadsyłanie<br />

do redakcji utworów, materiałów, omówień, komunikatów<br />

o wystawach, imprezach, konkursach itp., abyśmy<br />

mogli je wykorzystać w naszym kwartalniku.<br />

Z życzeniami zdrowia, pomyślności oraz wiele optymiz-<br />

Władysław Sitkowski (z lewej) i Kazimierz Maurer, poeta i gawędziarz<br />

z Babic w woj. sieradzkim<br />

Fot. L. Demidowski<br />

PREZES<br />

ZARZĄDU GŁÓWNEGO STL<br />

WŁADYSŁAW SITKOWSKI<br />

1


Uspokojenie<br />

STANISŁAW DERENDARZ<br />

Do najbliższych<br />

Uspokojony jeszcze<br />

Świergotem wróbli w chrustach<br />

Siedzę oparty o ścianę zagrody<br />

Gdzie każda belka<br />

Spoczywająca na roztropności mojej<br />

nie poddaje się ciążeniu czasu<br />

Gdzie cegła i pustak szary<br />

Położone na zaprawie<br />

Moich lat najlepszych<br />

Nie odchylają się od pionu<br />

Pod ciosami dziwnych przemian<br />

Gdzie futryna drzwiom służy<br />

Jak jej nakazałem<br />

Choć każą mi jej wyłamać<br />

Bym wszedł do Europy<br />

Gdzie okna<br />

Co niejedne rugi widziały<br />

Szczelnie bronią się<br />

przed szarugą odmiany<br />

Chcącą zachodnimi zwyczajami je przeniknąć<br />

I zniweczyć wszystko<br />

Co przez wieki było nasze<br />

MARIA SKORUPSKA<br />

Ojciec<br />

Zasadził jeszczejedhąjabłoń<br />

pogłaskał<br />

szare króle<br />

Nie zdążył powiedzieć<br />

do widzenia<br />

i odszedł<br />

cicho<br />

jak zmęczony lotem ptak<br />

na drugą stronę<br />

łanu<br />

Teraz<br />

Panu Bogu<br />

sieje zboże<br />

solidnie dokładnie<br />

jak zawsze<br />

krok po kroku<br />

I kiedy patrzę tam<br />

unosząc w górę powieki<br />

ciężkie niemocą<br />

rzuca mi ziarenko nadziei<br />

Jak zawsze<br />

A może już ostatni raz Wam śpiewam,<br />

więc chciałbym zaśpiewać pięknie,<br />

skrzętnie pozbierać wszystkie radości<br />

z Wami podzielone<br />

i jak różańcowe ziarno<br />

w jedną, dziękczynną pieśń ogarnąć<br />

i pieśń tę zawiesić przy domu -<br />

na drzewach,<br />

na których wiosną słowik śpiewa,<br />

a na jesienną porę i zimę<br />

niech by pieśń ta zawisła<br />

pajęczyn srebrnym welonem<br />

i była dla Was - ode mnie -<br />

na zawsze radosnym ukłonem.<br />

ADAM DOLEŻUCHOWICZ<br />

Dobranoc<br />

Dobranoc ty moje kochanie.<br />

Juz cas nowyssy,<br />

przyseł cas na spanie.<br />

Juz noc budzyncy na świecie sie wstała,<br />

cupi w opłotkak, jakby jesce spała.<br />

Kolybie sie w smreckak,<br />

w dźwiyrzak sie kołyse,<br />

nocnom śpiywke nuci<br />

ale jo nie słysem...<br />

Widzis?<br />

Już promycek słonka we wiyrk Gubałówki<br />

poklepoł klapnioka gasnonce zogłówki,<br />

błysnon na Giewoncie i krzizyk pogłoskoł,<br />

na Cyrwonym Wiyrchu kwilecke sie ostoł,<br />

jesce smrecki w Reglak błyskawickom trzasnon,<br />

naroz nad Witowem za Magurom zgasnon.<br />

Juz piyrso gwiozdecka siadła na obłocku,<br />

żaby ukwalujom przy ciepłym potocku,<br />

osiki, olsyny co wiatru sie bojom,<br />

tyz już legły w ciyniu. Nieruchomo stojom.<br />

Ptoski pod skrzidełka główki pochowały,<br />

ostatni roz w strądze owiecki zbecały<br />

i puchacz zahucoł w cetyny huściawie,<br />

i koty tyz mrucom przy piecu, na ławie.<br />

Dobranoc!<br />

Dobranoc ty moje kochanie.<br />

Juz cas nowyssy.<br />

Przyseł cas na spanie.<br />

Cicho noc po dziedzinak<br />

w majestacie krocy,<br />

przytul do zagłówka rozmarzone ocy<br />

i nie gniywoj sie na mnie,<br />

kie cie kochąjyncy<br />

obudzem wśród nocy!<br />

3


ELŻBIETA DANISZEWSKA<br />

* * *<br />

Przeżyłem tak wiele dni,<br />

łatwiej policzyć lata.<br />

Wkrótce do wiecznych drzwi<br />

przyjdzie mi zakołatać.<br />

Życie płynęło wartko<br />

jak woda w górskim potoku,<br />

po głazach i ostrych kamieniach<br />

szumnie wypływa z wysoka.<br />

Najwięcej było smutków,<br />

za mało chwil radości,<br />

w moim niewielkim domku<br />

szczęście nie chciało zagościć.<br />

Nie brakło mi nigdy chleba,<br />

nie brakło ciężkiej pracy,<br />

może niedługo wyjadę<br />

na zasłużone "wczasy".<br />

Tylu znajomych odeszło,<br />

twórcy i przyjaciele,<br />

będą tam dalej tworzyć<br />

na nowym lepszym świecie.<br />

WALERIA PROCHOWNIK<br />

Łostatni<br />

miłowani<br />

Co mi łostanie<br />

na cornom godzine<br />

kiedy jus najym sie<br />

nowości ze świata<br />

ze nawet z myślami<br />

bić sie tes przestane<br />

nic niy naskrobiym<br />

z gorska codziynności<br />

wtedy ło kiju<br />

to na progu stane<br />

popatrzym na gronie<br />

lasami ubrane<br />

i cosik mie jesce przy tym w dołku ścisnie...<br />

bo łocias symrajom<br />

ze tu wyzyć trudno -<br />

jo wiym ze to ino tako godka złudno<br />

bo co mi łostanie<br />

kiej sie zycie zacnie<br />

schylać ku jesiyni<br />

Ino miłowani<br />

tej beskidzkiej ziymi<br />

MARIA MAJCHRZAK<br />

Chrystus Frasobliwy<br />

Idzie Jezus pośród zboża,<br />

świętą ręką pieści kłosy,<br />

żyto chyli się w pokłonie<br />

pod Chrystusa nogi bose.<br />

Skłoniły się chabry, maki<br />

pod stopami jak dywanem,<br />

pochyliły się źdźbła trawy<br />

przed Jezusem, swoim Panem.<br />

Idzie Jezus poprzez łany,<br />

poprzez pola mazowieckie,<br />

wspomniał sobie swój Nazaret,<br />

gdy był z matką, gdy był dzieckiem.<br />

Wgłębił wzrok w dal, po równinie,<br />

uśmiech na twarz słodki spłynął,<br />

bo ukochał polską ziemię,<br />

bo miłością kraj zasłynął.<br />

I skierował Jezus kroki<br />

na wschód słońca, w tamte strony,<br />

w wonne lasy, wsie rozległe,<br />

hen - za Wisłą położone.<br />

Patrzy Jezus: puste chaty<br />

puste pola nie obsiane,<br />

rosną osty i kąkole<br />

zachwaszczone i nie chciane.<br />

Płacze serce Zbawiciela<br />

nad tą ziemią opuszczoną,<br />

upragnioną ojcowizną,<br />

z dawna polską, wytęsknioną.<br />

Pot Mu krwawy z czoła spływa<br />

w wielkim bólu udręczenia,<br />

utrudzony siadł Zbawiciel<br />

przy rozdrożu na kamieniu.<br />

Świętą głowę wsparł rękami,<br />

serce szarpie ból straszliwy,<br />

tak pozostał na rozstaju:<br />

Sam Pan Jezus Frasobliwy.<br />

TADEUSZ MICHALSKI<br />

Psalm wielkiej prośby<br />

Boże weź Polskę w swe dłonie<br />

jak listek zielony koniczyny<br />

Niech człowiek nie będzie Krasnalem<br />

ale uwierzy najdrobniejszym rzeczom<br />

tak małym że wielkim<br />

Kraj Wielkiej Wiary<br />

weź w swe dłonie święte<br />

4


CECYLIA ZIELIŃSKA<br />

Wracam<br />

AUGUSTA ZBOROWSKA<br />

Wystarczy<br />

Wspomnieniem<br />

wracam do dni<br />

dzieciństwa -<br />

ścieżek wypieszczonych<br />

w młodości.<br />

Ileż pieśni<br />

płynęło przez opłotki,<br />

łany zbóż, łąki!<br />

Z szumem wiatru<br />

klękały<br />

polne grusze<br />

Skowronek<br />

wkręcając śpiew<br />

w niebiosa<br />

dyrygował.<br />

Rodziła się<br />

pieśń prosta, serdeczna,<br />

ptasząt i człowieka.<br />

Pytam:<br />

- Czy ptaki zapomniały<br />

pieśni?<br />

Czy odeszłam<br />

daleko,<br />

że trudno<br />

się odnaleźć?<br />

WŁADYSŁAW SITKOWSKI<br />

Zejdź<br />

Zejdź Duchu Święty<br />

na tę ziemię piękną<br />

do chat zwaśnionych<br />

zobacz ile tam piekła<br />

ile łez matczynych<br />

spływa na ten padół<br />

a serca<br />

głazem się stają<br />

Bądź Duchy Święty<br />

razem ze swoim bractwem<br />

co w ślepej gonitwie<br />

za dobrem doczesnym<br />

sam nie wie<br />

któremu bogu się skłonić<br />

lub duszę zaprzedać<br />

Chroń Duchu Święty<br />

tę żywicielkę naszą<br />

którąś stworzył<br />

dla dobra wszelkiego<br />

z czystym powietrzem<br />

z całym majestatem przyrody<br />

co służyć ma<br />

rzeczom ludzkim i boskim<br />

Wystarczy mi lato dymiące skwarem<br />

i cień drzewa błękitny,<br />

przelot ptaka<br />

budzący się skrzydłem Apokalipsy.<br />

Wystarczy - deszcz zbawienny<br />

zmywający szarość i pył,<br />

co rodzi zieleń, a barwy kwiatów<br />

zamyka w kielichy piękna.<br />

Wystarczy mi gęstość żywicznych lasów<br />

i zapach ich przeźroczysty,<br />

i świergot chórów ptasich<br />

w świtaniu rannych mgieł.<br />

Wystarczy jeden słońca promień<br />

roziskrzony na czarnym tle,<br />

wystarczy, gdy w zakamarkach duszy<br />

zrodzi się nowa pieśń<br />

CECYLIA KORBAN<br />

By Matka Ziemia łez nie roniła<br />

Ja się nie wstydzę mych szorstkich rąk,<br />

nieraz są do krwi spękane.<br />

Tu moje życie, gdzie wiejski dom,<br />

gdzie wiatr kołysze łanem.<br />

Gdzie ranne zorze wcześniej mnie budzą,<br />

kwiaty się w rosie kłaniają,<br />

to one we mnie tę radość budzą,<br />

one to wiejskie me życie znają.<br />

Jeszcze radości świerszczyk dodaje,<br />

latem melodie wygrywa w takt<br />

Zimą za oknem siada na drzewie<br />

i pięknie śpiewa zimowy ptak.<br />

Wszystko to dla mnie Bóg Dobry stworzył:<br />

tę pracę, ziemię, słońce i gwiazdy.<br />

Jak ja to widzę, jak ja to kocham -<br />

tak winien kochać to wszystko każdy.<br />

By Matka Ziemia łez nie roniła,<br />

kiedy jej płody tak dziś ranione,<br />

to wiejskie życie, trudy i znoje,<br />

tę Matkę Ziemię niedocenioną.<br />

Kocham Cię Ziemio, Tyś źródłem życia,<br />

kiedyś twym prochem marnym się stanę.<br />

Dziś, kiedy żyję, pragnę Ci współczuć<br />

i chociaż słowem goić Twą ranę.


JOZEF STYK<br />

Zakład Socjologii Wsi<br />

i Miasta MIFiS UMCS<br />

Przeobrażenia<br />

chłopskiego<br />

systemu wartości<br />

Wpolskiej literaturze socjologicznej<br />

ostatnich lat coraz<br />

częściej pojawiają się<br />

opracowania dotyczące chłopskiego<br />

systemu wartości. Relatywnie rzadko<br />

dotyczą one tej problematyki<br />

wprost; częściej natomiast zostaje<br />

ona podejmowana w ramach innych<br />

koncepcji teoretycznych i pokrewnych<br />

obszarów rzeczywistości<br />

społecznej. Zaistniała zatem potrzeba<br />

syntetycznego opracowania tego<br />

zagadnienia w oparciu o dotychczasowe<br />

materiały socjograficzne. Rozpoczęte<br />

przeze mnie kilka lat temu<br />

prace szły właśnie w tym kierunku.<br />

Zostały wykorzystane dwa rodzaje<br />

materiałów socjograficznych: wielkie<br />

kolekcje chłopskich dokumentów<br />

osobistych i oparte na nich syntezy<br />

(Chłop polski w Europie i Ameryce<br />

- W. I. Thomasa i F. Znanieckiego;<br />

Młode pokolenie chłopów - J. Chałasińskiego<br />

oraz Młode pokolenie wsi<br />

Polski Ludowej) i niektóre indywidualne<br />

pamiętniki wybitnych działaczy<br />

ludowych (J. Słomki, W. Witosa),<br />

oraz dotychczasowe badania socjologiczne.<br />

Pierwszy rodzaj materiałów<br />

posiadał walor źródłowy, drugi<br />

natomiast został poddany analizie<br />

wtórnej pod kątem rekonstrukcji<br />

chłopskiego systemu wartości.<br />

Perspektywa czasowa analizy<br />

obejmuje okres od schyłku XIX w.<br />

do współczesności. W niektórych<br />

kwestiach natomiast sięga czasów<br />

uwłaszczenia chłopów. W pracy został<br />

przyjęty model wsi tradycyjnej i<br />

model wsi współczesnej. Wyróżnione<br />

zostały trzy okresy historyczne,<br />

obejmujące cztery pokolenia wsi:<br />

do I wojny światowej, czasy II Rzeczypospolitej<br />

oraz współczesność.<br />

Dla każdego z tych okresów dysponujemy<br />

kolekcjami publikowanych<br />

chłopskich dokumentów<br />

osobistych. Ponadto dla okresu<br />

powojennego dysponujemy licznymi<br />

badaniami socjologicznymi nad<br />

wsią, wśród których występuje m.in.<br />

problematyka aksjologiczna.<br />

Fraca składa się z 7 rozdziałów.<br />

Pierwszy z nich jest poświęcony<br />

aksjologicznej perspektywie<br />

badania życia społecznego.<br />

Został tu dokonany przegląd<br />

socjologicznych koncepcji wartości<br />

społecznych od Znanieckiego i<br />

Thomasa począwszy, a skończywszy<br />

na najnowszych zarówno polskich,<br />

jak i zachodnich. Dla celów podjętych<br />

w pracy autor proponuje<br />

własną definicję wartości społecznej.<br />

Jego zdaniem, można ją określić<br />

jako: aktualny lub potencjalny<br />

przedmiot materialny, bądź niematerialny,<br />

zewnętrzny lub wewnętrzny<br />

w stosunku do podmiotu, do<br />

którego posiadania lub pomnożenia<br />

aspiruje uczestnik życia zbiorowego.<br />

W kolejnej części rozdziału I zostały<br />

omówione główne klasyfikacje<br />

i typologie wartości społecznych,<br />

oraz koncepcje orientacji wartościującej,<br />

która powoduje względną<br />

stałość ocen i aspiracji w zmieniających<br />

się warunkach otoczenia i<br />

okolicznościach życia. Ponadto<br />

znajdujemy tu omówienie pokrewnych<br />

teoretycznych i empirycznych<br />

kategorii badania wartości, które w<br />

pracy są uwzględniane o tyle, o ile<br />

wnoszą nowe światło na problematykę<br />

chłopskiego systemu wartości.<br />

Dotychczasowym badaniom i<br />

opracowaniom problematyki podjętej<br />

w pracy został poświęcony rozdział<br />

II. Badania te można podzielić<br />

na 5 grup tematycznych: 1. System<br />

wartości globalnego społeczeństwa<br />

polskiego; 2. Społeczno-kulturowy<br />

system wsi; 3. Chłopski system<br />

wartości; 4. Perspektywa socjologii<br />

religii; 5. Inne koncepcje<br />

badawcze.<br />

Pod względem metodologicznym<br />

praca należy do typu analityczno-<br />

-syntetyzujących. Autor nie przeprowadza<br />

badań własnych na podjęty<br />

temat. Opiera się na materiałach<br />

zastanych zarówno o charakterze<br />

historycznym, jak i socjologicznym.<br />

Przeprowadza ich analizę<br />

wtórną pod aksjologicznym kątem<br />

widzenia, wychodząc od teoretycznych<br />

socjologicznych koncepcji<br />

wartości i ich systemów.<br />

Koncepcja teoretyczna, strukturalizująca<br />

merytoryczną część<br />

pracy (rozdziały III-VII) polega na<br />

wyodrębnieniu kilku stref aksjologicznych.<br />

W pierwszej kolejności


zostały omówione te wartości, które<br />

kształtują osobowość i mentalność<br />

uczestnika życia zbiorowego. Są<br />

one immanentne w stosunku do<br />

jednostki i posiadają cechy strukturotwórcze<br />

dla całego systemu aksjologicznego.<br />

Percepcja całego świata<br />

zewnętrznego dokonuje się z pomocą<br />

tych właśnie wartości na zasadzie<br />

swoistego filtru środowiskowego<br />

i kulturowego.<br />

Świat "zewnętrzny" w stosunku<br />

do jednostki można podzielić na<br />

kilka koncentrycznie rozszerzających<br />

się kręgów, częściowo zachodzących<br />

na siebie: mikrokosmos<br />

chłopa, wartości środowiskowe,<br />

wartości ponadlokalne oraz uniwersalne<br />

wartości kultury. Dynamika<br />

przeobrażeń polega m.in. na różnym<br />

sposobie rozłożenia akcentów<br />

na poszczególne kręgi wartości, np.<br />

wieś tradycyjna preferowała wartości<br />

środowiskowe, współcześnie<br />

natomiast można mówić o prymacie<br />

wartości autokreacyjnych i autoperfekcyjnych,<br />

oraz o wzroście aspiracji<br />

do uniwersalnych wartości kultury.<br />

Takie podejście pozwala zatem śledzić<br />

kierunki ewolucji.<br />

Rozdział III został poświęcony rysowi<br />

osobowości i mentalności<br />

chłopa i analizuje strukturę wizji<br />

świata. Zgromadzony materiał empiryczny<br />

skłonił autora do sądu, że<br />

chłopska aksjologia może być analizowana<br />

z uwzględnieniem rudymentarnych<br />

cech osobowości społecznej<br />

chłopa i typu jego mentalności.<br />

W strukturze chłopskiej<br />

wizji zhierarchizowanego świata<br />

można wyróżnić kilka płaszczyzn:<br />

wizja świata (kosmologia - nie utożsamiana<br />

ze światopoglądem); eschatologia<br />

i tanatologia (zbawienie<br />

jako wartość autoteliczna); wartości<br />

intrapersonalne; wartości interpersonalne;<br />

środowiskowe wzory<br />

osobowości i autorytety; propagowane<br />

"z zewnątrz" systemu społecznego<br />

Wsi modele osobowości.<br />

Wzasadniczych rysach chłopska<br />

kosmologia jest chrześcijańska,<br />

chociaż posiada<br />

pewne cechy magizmu i panteizmu.<br />

Cały świat, zarówno doczesny, jak i<br />

nadprzyrodzony, jest zhierarchizowanym<br />

dziełem mądrego i potężnego<br />

Boga, który ciągle podtrzymuje<br />

go w swoim istnieniu i bezpośrednio<br />

opiekuje się każdym<br />

stworzeniem oraz całością świata. Z<br />

przymiotów boskich najbardziej akcentuje<br />

się wszechmoc, mądrość i<br />

sprawiedliwość. Mniej w tej wizji dobroci,<br />

miłości i miłosierdzia. Bóg i<br />

wiara w Niego stanowią raczej mysterium<br />

tremendum niż mysterium fascinosum.<br />

Świat podtrzymuje w istnieniu<br />

moc Boska, ład i celowość, które<br />

również są Jego dziełem. Człowiek<br />

stanowi cząstkę świata i jest zależny<br />

nie tylko od Boga, lecz także od<br />

współstworzeń. Celem ostatecznym<br />

jest, oczywiście, zbawienie duszy.<br />

Narażamy się na utratę zbawienia<br />

poprzez nieposłuszeństwo Bogu.<br />

Chłop traktował siebie nie tyle jako<br />

pana przyrody, ile raczej jako jej<br />

część. Był on zobowiązany do naturalnej<br />

solidarności z przyrodą która<br />

wraz z ludźmi stanowiła jego grupę<br />

terytorialną i równocześnie społeczność<br />

naturalną<br />

Postawa solidarności z przyrodą<br />

ma swoje źródło nie tylko we wspólnym<br />

dziecięctwie Bożym, lecz przede<br />

wszystkim we wspólnocie losu,<br />

przemijania, nieuchronności śmierci<br />

i poczuciu kom<strong>pl</strong>ementarności.<br />

Pomoc każdemu życiu stanowi naturalny<br />

obowiązek człowieka. Musi<br />

on niekiedy dokonywać aktów niszczenia,<br />

ale z zachowaniem proporcji<br />

w stosunku do aktualnych<br />

potrzeb. Te akty niszczenia są u-<br />

sprawiedliwiane podtrzymywaniem<br />

życia człowieka, zwierząt i roślin -<br />

wina zatem zostaje odkupiona. Siły<br />

niszczycielskie tkwią również w<br />

przyrodzie, która rządzi się zarówno<br />

prawami życia i solidarności, jak<br />

też wrogości, niszczenia i śmierci.<br />

Podstawowym składnikiem świata<br />

przyrody jest ziemia. Potrafi ona<br />

być aktywna względem człowieka i<br />

jego działalności, jest w stanie oceniać<br />

jego postępowanie, a nawet wymierzać<br />

sprawiedliwość.<br />

Ziemia stanowi bowiem nie tylko<br />

dzieło Boga, które może być skalane<br />

lub sprofanowane, lecz również jest<br />

centralną kategorią aksjologiczną,<br />

podobnie jak w innych systemach<br />

agrocentrycznych. Wydaje się, że<br />

podstawowym aspektem kosmologicznym<br />

wartości ziemi dla chłopa<br />

jest jej trwałość. Ziemię i jej trwałość<br />

chłop traktował na swój pragmatyczny<br />

sposób: był to przede wszystkim<br />

grunt posiadany i użytkowany przez<br />

jego rodzinę (w przeszłości, teraźniejszości<br />

i przyszłości), na dalszym<br />

<strong>pl</strong>anie były pola innych rodzin we<br />

własnej społeczności lokalnej, a dopiero<br />

potem - po refleksji, okazuje<br />

się, że jest to również ojczyzna i<br />

wreszcie ziemia jako <strong>pl</strong>aneta ludzi.<br />

Ziemia nie jest jedynym składnikiem<br />

chłopskiej kosmologii. Jego<br />

poczucie solidarności odnosiło się<br />

do roślin i zwierząt, a także do wytworów<br />

człowieka. Każdy z nich istniał<br />

i posiadał swoją indywidualność<br />

oraz "duszę". Ponadto następowała<br />

reifikacja przedmiotów refleksji,<br />

a nie tylko obiektów "materialnych".<br />

Z<br />

systemem<br />

wierzeń magiczno-<br />

-religijnych był związany fatalizm,<br />

czy raczej bierne poddawanie<br />

się woli "boskiej". Człowiek<br />

nie był wyraźnie oddzielony<br />

od przyrody: stanowił jej cząstkę,<br />

nawet niekoniecznie najważniejszą.<br />

Wymiar solidarności z przyrodą i z<br />

życiem we wszelkich odmianach<br />

występuje również w chłopskiej wizji<br />

śmierci. Nie była ona straszna wtedy,<br />

gdy istniała możliwość regeneracji,<br />

choćby w następnym pokoleniu.<br />

Odnosiło się to do człowieka i<br />

do całej przyrody. Perspektywa<br />

śmierci jednostkowej, nawet własnej,<br />

nie przerażała chłopa. Grozę<br />

budziła natomiast śmierć całej rodziny<br />

lub wsi, która niszczyła grupę<br />

bez możliwości jej regeneracji czy<br />

reprodukcji.<br />

Oczywiście, nie oznaczało to, że<br />

chłop nie bał się śmierci; odczuwał<br />

lęk przed nią. Była ona dla niego<br />

rodzajem realnej istoty bardziej niż<br />

aktem kresu egzystencji. Prawdziwy<br />

lęk raczej dotyczył pośmiertnych<br />

losów duszy. Śmierć nierzadko była<br />

oczekiwana jako koniec życia pracowitego,<br />

pełnego udręki i cierpienia.<br />

Z biegiem lat i utratą sił fizycznych<br />

w sposób naturalny dojrzewał<br />

chłop do śmierci pojmowanej jako<br />

przejście do lepszego świata w nagrodę<br />

za życie bogobojne, poczciwe<br />

i pracowite.<br />

To wszystko rzutowało na postawy<br />

względem zdrowia i choroby.<br />

Nade wszystko chłop bał się śmierci<br />

w izolacji od swojego otoczenia.<br />

Jeżeli miał potomstwo, to naturalna<br />

śmierć w domu, w otoczeniu<br />

swoich, stanowiła raczej rodzaj<br />

"szkoły umierania" dla otoczenia.<br />

Niekiedy śmierć była oczekiwana<br />

nie tylko przez osobnika, lecz nawet<br />

przez jego otoczenie (np. chorowite<br />

dziecko, upośledzeni fizycznie<br />

lub psychicznie, zniedołężniali starcy),<br />

zwłaszcza gdy dawała dostęp do<br />

spadku.<br />

Świat wartości intrapersonalnych<br />

ogniskował się wokół umiejętności i<br />

wiedzy praktycznej. Nie oznaczało<br />

to braku myślenia abstrakcyjnego,<br />

lecz jedynie to, że zawsze było ono<br />

odnoszone do świata realnego, np.<br />

poprzez antropomorfizację sił przyrody,<br />

elementów sacrum itp. Zain-<br />

7


teresowania intelektualne rozwinęły<br />

się dopiero po przełamaniu<br />

izolacji społecznej wsi. Początkowo<br />

były one traktowane bardzo<br />

nieufnie, groziły bowiem indywidualizacją<br />

postaw i zachowań, a ta była<br />

naturalnym wrogiem zintegrowanego<br />

i zunifikowanego systemu<br />

społecznego. Zainteresowania słowem<br />

drukowanym były traktowane<br />

jako wyłamywanie się spod kontroli<br />

społecznej.<br />

Akceptację społeczną najwcześniej<br />

zdobyła sobie umiejętność<br />

czytania z książeczki do nabożeństwa<br />

w kościele. Upodobniała<br />

ona bowiem chłopa do elity. Ponadto<br />

ta umiejętność była niezbędna w<br />

kontaktach "zewnętrznych",<br />

zwłaszcza z członkami rodziny (służba<br />

w wojsku, emigracja zarobkowa,<br />

pobyt w więzieniu itp.). Przeniknięcie<br />

prasy i książki w życie wsi doprowadziło<br />

z czasem do podwyższenia<br />

rangi wartości umysłowych.<br />

Czynnikiem, który motywował takie<br />

zainteresowania była ciekawość<br />

świata "zewnętrznego", możliwa do<br />

zaspokojenia jedynie za pośrednictwem<br />

nośników symbolicznych<br />

wartości kulturowych. Ciekawość ta<br />

nie musiała - i często nie miała -<br />

związku z praktyką.<br />

8<br />

Tradycyjnej kulturze chłopskiej<br />

przypisuje się antyhistoryzm, tradycjonalizm<br />

i konserwatyzm, przynajmniej<br />

zachowawczość. Nieufność<br />

względem świata "zewnętrznego" i<br />

ludzi "obcych", uległość i nadmierna<br />

pokora miały stanowić kolejne<br />

cechy negatywne. Obok nich istniały<br />

jednak cechy-wartości intrapersonalne<br />

o charakterze pozytywnym:<br />

chłopska rzetelność, "honorność",<br />

a przede wszystkim<br />

pracowitość. Poczucie obowiązku<br />

pracy było chyba najsilniej zinternalizowaną<br />

normą moralną, w stosunku<br />

do której nałożyły się zarówno<br />

wymogi rodzinne i środowiskowo-zawodowe<br />

(tylko praca<br />

dawała szanse podtrzymania egzystencji<br />

i przedłużenia rodziny), narodowo-państwowe<br />

(praca jako<br />

źródło bogactwa społecznego), jak<br />

i religijno-ideologiczne (spełnienie<br />

obowiązku nadanego przez Boga<br />

po grzechu pierworodnym oraz<br />

skuteczny sposób zasługiwania na<br />

życie wieczne). Pracowitość była<br />

traktowana jako autoteliczna wartość<br />

intrapersonalna, bez której nie<br />

mogło być mowy o dobrym gospodarowaniu.<br />

Współcześnie również<br />

obowiązuje norma pracowitości,<br />

lecz nie jest tak rygorystycznie przestrzegana<br />

jak w przeszłości, a ponadto<br />

często instrumentalizuje się<br />

w stosunku do innych wartości,<br />

głównie ekonomicznych.<br />

W<br />

systemie<br />

aksjologicznym<br />

chłopa tradycyjnego centralne<br />

miejsce obok<br />

pracowitości zajmowało oszczędzanie<br />

(pojmowane głównie na sposób<br />

ekstensywny). Graniczyło ono zjednej<br />

strony z gospodarnością, z drugiej<br />

natomiast - ze skąpstwem,<br />

sknerstwem i chciwością. Wysoką<br />

ocenę społeczną miały również:<br />

zaradność, obrotność i "ciekawość".<br />

Spośród wartości interpersonalnych<br />

na pierwszym miejscu stawiano<br />

solidarność. Poczueie dystansu<br />

do świata "zewnętrznego" nakazywało<br />

chłopu nieufność względem<br />

niego. W stosunku do współmieszkańców<br />

obowiązywała norma<br />

"honoru" podkreślająca głównie zachowanie<br />

proporcji w relacjach<br />

międzyludzkich i poczucie własnej<br />

godności. Jedną z istotnych cech<br />

chłopskiej mentalności, silnie<br />

rzutującą na relacje społeczne, była<br />

oszczędność słów i poczucie ich<br />

wartości.<br />

Społeczna ocena jednostki nosiła<br />

charakter integralny, tzn.<br />

brała pod uwagę wszystkie płaszczyzny<br />

życia i zachowań, a nie tylko<br />

poszczególne z nich (np. profesjonalną,<br />

rodzinną, środowiskową,<br />

religijną itp.). Globalna<br />

społeczna ocena jednostki nie wynikała<br />

z sumowania ocen<br />

cząstkowych. Każda z tych płaszczyzn<br />

"fragmentarycznych" musiała<br />

mieć wysoką notę społeczną,<br />

w przeciwnym bowiem razie<br />

"średnia" wypadała dosyć nisko<br />

(np. dobry gospodarz, wzorowy<br />

ojciec i mąż, życzliwy sąsiad, lecz<br />

nie spełniający praktyk religijnych).<br />

We wsi tradycyjnej wysoko ceniono<br />

następujące cechy osobowości:<br />

pracowitość, uczciwość,<br />

dokładność i solidność, które<br />

predysponowały do pełnienia ról<br />

społecznych w rodzinie i w społeczności<br />

lokalnej (gospodarza,<br />

głowy domu, sąsiada itp.). Ponadto,<br />

niezależnie od pokolenia,<br />

przyznawano istotne znaczenie<br />

oszczędności, solidarności i życzliwości<br />

sąsiedzkiej. W socjalizacji<br />

młodego pokolenia silnie akcentowano<br />

normę pracowitości,<br />

obowiązkowości i posłuszeństwa.<br />

Oczywiście, z pokolenia na pokolenie<br />

przekazywano samą istotę<br />

"chłopskości": sposób widzenia<br />

świata, kryteria i sposoby jego<br />

oceny oraz uczestnictwa w nim.<br />

Autorytety wiejskie stanowiła<br />

grupa zamożnych, będących w starszym<br />

wieku, dobrych rolników, o<br />

wysokim prestiżu i sprawujących<br />

"rząd dusz". Opierały się one na<br />

środowiskowych zasadach życia<br />

społecznego, wyprowadzonych z<br />

systemu wartości (tu m.in. bezwarunkowe<br />

poszanowanie, a nawet<br />

posłuszeństwo względem starszych).<br />

Kryteria moralne w stosunkach<br />

międzyludzkich, szczególnie<br />

zaś kryterium "honoru", stosowano<br />

również do własnego postępowania.<br />

Zasady te stanowiły nienaruszalny<br />

kanon obowiązujący pod groźbą<br />

utraty prestiżu i sankcjonowany system<br />

kontroli społecznej. Z czasem<br />

kryteria moralne zostały zdominowane<br />

przez kryteria pragmatyczne,<br />

zindywidualizowane. Prowadziło to,<br />

rzecz oczywista, do urzeczowienia<br />

charakteru stosunków międzyludzkich<br />

i zaniku autorytetów tradycyjnych,<br />

"osobowych" na rzecz autorytetów<br />

specjalistów, umiejętności,<br />

funkcji itp. Współcześnie chłop staje<br />

się sam dla siebie źródłem autorytetu,<br />

co można określić mianem<br />

samosterowalności lub samosterowności.<br />

I wreszcie ostatnia płaszczyzna<br />

osobowości i mentalności chłopa:<br />

propagowany model osobowości. W<br />

dalszej przeszłości był on dość "czytelny"<br />

w oddziaływaniach społecznikowskich<br />

i oświatowych na wieś.<br />

Można wyróżnić model kościelny<br />

chłopa, model pozytywistyczny oraz<br />

tzw. niezależny. W swojej istocie były<br />

one zbliżone do siebie, a łącznie -<br />

przypominały środowiskowe wzory<br />

osobowości. W pierwszym z omawianych<br />

okresów dominował model<br />

chłopa-parafianina (katolika). Dopiero<br />

w czasach Polski niepodległej pojawił<br />

się konkurencyjny w stosunku<br />

do niego model chłopa-obywatela.<br />

Kryteria wartości parafianina-katolika<br />

leżały poza nim samym (model heteronomiczny),<br />

natomiast chłopa-obywatela<br />

tkwi korzeniami w gromadzie<br />

wiejskiej. Najistotniejszym elementem<br />

jest tu chłopskie samostanowienie<br />

o sobie i o narodzie, niezależnie<br />

od tradycyjnych kryteriów preferowanych<br />

przez warstwy wyższe i stałe<br />

podnoszenie się o własnych siłach<br />

(model autonomiczny).<br />

Cechą specyficzną mikrokosmosu<br />

chłopa (rozdział IV)<br />

jest płaszczyzna wartości dnia<br />

codziennego. Jedną z konstytutywnych<br />

cech chłopstwa jest jego zwią-


Muzeum Wsi Lubelskiej<br />

zek z ziemią. Stanowi ona niezbędny<br />

czynnik produkcji, zapewnia<br />

identyczność miejsca pracy i<br />

zamieszkania rodziny, która tworzy<br />

załogę gospodarstwa, prowadzącą<br />

wspólne gospodarstwo domowe.<br />

Rodzina oraz jej gospodarstwo rolne<br />

i domowe tworzą podstawową<br />

triadę chłopskiej aksjologii, która<br />

jest połączona pracą jako czynnikiem<br />

więziotwórczym. Najbardziej<br />

trwałym komponentem tej triady<br />

jest gospodarstwo rolne dzięki trwałości<br />

ziem. Ciągłość gospodarstw<br />

jest czynnikiem stabilizującym i organizującym<br />

nie tylko życie jednostek<br />

i rodzin, lecz również grup społecznych<br />

i całego agrocentrycznego<br />

systemu kulturowego.<br />

W zakresie struktury i funkcjonowania<br />

rodziny chłopskiej życiu<br />

seksualnemu nie przyznawano samoistnej<br />

wartości ani przed, ani po<br />

ślubie. Norma miłości nie była niezbędna<br />

do egzystencji rodziny<br />

chłopskiej. Rolę tę spełniała norma<br />

"szacunku" jako bardziej zobiektywizowana,<br />

a co za tym idzie - podlegająca<br />

rodzinnej i społecznej kontroli.<br />

Wzrost znaczenia miłości i<br />

doboru seksualnego następuje wraz<br />

z procesami indywidualizacji i pod<br />

wpływem procesów egzogennych.<br />

Małżeństwo na wsi nigdy nie było,<br />

i nie jest nadal, wyłącznie sprawą<br />

dwojga ludzi. Stanowi ono problem<br />

społeczny w znacznie większym<br />

stopniu niż w innych typach społeczności.<br />

Wiąże się to z przyszłością<br />

gospodarstw i stanem posiadania<br />

poszczególnych rodzin. Istniał<br />

społeczny obowiązek zawarcia małżeństwa.<br />

Domagała się tego nie tylko<br />

rodzina, lecz również społeczność<br />

lokalna, o ile nie zachodziła<br />

ku temu przeszkoda fizyczna lub<br />

duchowa. Wyjątek stanowili ci, którzy<br />

wybierali stan duchowny.<br />

System wartościowania kandydatów<br />

do małżeństwa brał pod uwagę<br />

stan posiadania ziemi i wysokość<br />

przewidywanego posagu. Dobór<br />

następował na zasadzie endogamiczności<br />

wynikał z decyzji bardziej<br />

rodzinnych niż indywidualnych. Miłość<br />

przychodziła później lub nie<br />

przychodziła wcale, co nie wpływało<br />

w sposób istotny na kształt rodziny<br />

chłopskiej. Za społeczny obowiązek<br />

uznawano również posiadanie potomstwa.<br />

Znaczna liczebność dzieci<br />

miała swoje uzasadnienie m.in. w<br />

tym, że stanowiły one bezpłatne<br />

ręce do pracy w gospodarstwie.<br />

Koszty utrzymania i edukacji były<br />

znikome, a duża liczba dzieci zwiększała<br />

szansę na dochowanie się<br />

spadkobiercy i następcy na gospodarstwie.<br />

Wstrzemięźliwość w okazywaniu<br />

uczuć obowiązywała nie tylko małżonków<br />

i narzeczonych: odnosiła<br />

się również do relacji między rodzicami<br />

a dziećmi. Wychowanie i wykształcenie<br />

pojawia się jako wartość<br />

samoistna stosunkowo późno. Powodują<br />

one gruntowne przeobrażenia<br />

międzygeneracyjne. Rodzina<br />

była ze sobą połączona silnymi więziami<br />

ekonomicznymi, funkcjonalnymi<br />

i solidarnościowymi (nawet w<br />

9


amach rodziny rozproszonej).<br />

Orientacja życiowa była prorodzinna,<br />

lecz obowiązywał priorytet gospodarstwa<br />

rolnego, któremu rodzina<br />

była obowiązana służyć i podporządkowywać<br />

swoje cele indywidualne.<br />

W wyniku procesów dezorganizacji<br />

i indywidualizacji ta postawa<br />

solidarnościowa i prorodzinna<br />

orientacja życiowa uległy osłabieniu.<br />

Wspólnota pracy, jaką tworzyła<br />

tradycyjna rodzina chłopska,<br />

została naruszona m.in. poprzez<br />

podjęcie zarobkowania pozarolniczego.<br />

Pełna identyfikacja rodziny i<br />

gospodarstwa uległa<br />

rozluźnieniu.<br />

W<br />

model u wsi<br />

znacznemu<br />

tradycyjnej<br />

gospodarstwo rolne wyznaczało<br />

losy i drogi życia<br />

całej rodziny i wszystkich jej członków.<br />

Natomiast gospodarstwo domowe<br />

służyło przede wszystkim dla<br />

zaspokojenia potrzeb warsztatu<br />

produkcyjnego. Główne przeobrażenia,<br />

jakie zachodzą w fundamentalnej<br />

triadzie aksjologii chłopskiej<br />

polegają na tym, że ziemia i gospodarstwo<br />

stają się wartościami zinstrumentalizowanymi.<br />

Na czoło wysuwa<br />

się nie tylko rodzina, lecz<br />

również jej poszczególni członkowie:<br />

ich zainteresowania, predyspozycje,<br />

zamiłowania, kierunki<br />

aspiracji i celów życiowych itp. Ziemia<br />

i gospodarstwo zostają podporządkowane<br />

rodzinie i poszczególnym<br />

jej członkom. Dowartościowaniu<br />

uległo gospodarstwo domowe<br />

poprzez jego autonomizację<br />

względem gospodarstwa rolnego,<br />

co ma swój wyraz m.in. w trosce o<br />

dom, warunki mieszkaniowe, żywienie,<br />

odpoczynek itp.<br />

Te przeobrażenia w chłopskim<br />

mikrokosmosie można również<br />

śledzić na płaszczyźnie relacji<br />

między wartościami produkcyjnymi<br />

(praca, zawód i dochód) a konsumpcyjnymi<br />

(standard materialny,<br />

czas wolny itp.). W przeszłości akcent<br />

padał na pierwszy rodzaj<br />

wartości. Kierunek ewolucji natomiast<br />

polega na dowartościowaniu<br />

konsumpcji i jej autonomizacji.<br />

Znajduje to swój wyraz w stosunku<br />

do czasu wolnego. Nie występował<br />

on we wsi tradycyjnej jako samoistna<br />

kategoria aksjologiczna, co nie<br />

oznaczało bynajmniej, że rodziny<br />

chłopskie pracowały bez przerwy.<br />

Czas wolny od pracy był natomiast<br />

stanem dyspozycyjnej gotowości<br />

świadczenia pracy w gospodarstwie,<br />

jeżeli zaszła potrzeba, niezależnie<br />

od woli czy chęci poszczególnych<br />

członków rodziny. Współcześnie<br />

nierzadko funkcjonuje czas wolny<br />

jako wartość autonomiczna i pożądana,<br />

zwłaszcza wśród młodszego<br />

pokolenia. Podstawowym i uniwersalnym<br />

kryterium wartości, zarówno<br />

produkcyjnych, jak i konsumpcyjnych,<br />

stał się dochód i pieniądz,<br />

zapewniający m.in. realizację wartości<br />

konsumpcyjnych. Pieniądz wyparł<br />

z tej roli pracę jako czynność i<br />

jako wartość-normę pracowitości.<br />

Specjalizacja produkcji i techniczne<br />

uzbrojenie pracy pozwalają na<br />

względnie wysoki standard materialny<br />

rodzin oraz na aspiracje w kierunku<br />

realizacji miejskich wzorów<br />

spędzania czasu wolnego.<br />

Wartości środowiskowe można<br />

rozważać na pięciu płaszczyznach:<br />

wspólnotowości lokalnej i obcości;<br />

jednostki w lokalnym systemie społecznym;<br />

sąsiedztwa i solidarności;<br />

tradycji, etosu i stylu życia; oraz indywidualizacji<br />

i <strong>pl</strong>uralizmu społecznego<br />

(rozdział V).<br />

Jedną z istotnych cech chłopstwa<br />

jako klasy i rolnictwa jako zawodu<br />

jest jego zasiedziałość, mająca swoje<br />

źródło w specyfice warsztatu pracy i<br />

niezbędności ziemi jako czynnika<br />

produkcji. Gospodarka tradycyjna,<br />

cechująca się znaczną autarkią, naturalnym<br />

rynkiem wymiennym oraz<br />

brakiem uczestnictwa w kulturze<br />

symbolicznej, była czynnikiem stabilizującym<br />

i pogłębiającym izolację<br />

wsi. Powodowało to istotne<br />

skutki dla społecznego systemu wsi.<br />

Polegały one na podobieństwie losów,<br />

miejsca życia, pracy, aspiracji i<br />

systemu wartości. Niezależnie od<br />

pokoleń, ceniono te same wartości<br />

i dążono do identycznych lub<br />

podobnych celów. Utrzymywała się<br />

wspólnota podstawowych norm i<br />

przekonań, która scalała wieś i<br />

funkcjonalny system, mimo jej<br />

rozwarstwienia społecznego i zawodowego.<br />

Wspólne terytorium stanowiło<br />

naturalną bazę dla życia wsi niezależnie<br />

od czynników jej stratyfikacji.<br />

W izolowanych wspólnotach<br />

wiejskich istniała pewna jednolitość<br />

kulturowa, zwłaszcza w zakresie wytworów<br />

niematerialnych. Powstawały<br />

wspólne cechy obyczajowe,<br />

gwarowo-językowe i inne, które stanowiły<br />

jedną z płaszczyzn poczucia<br />

odrębności. Nie powodowało to<br />

nadmiernych trudności w wymiarze<br />

ponadlokalnym, gdyż zróżnicowania<br />

były zazwyczaj nieznaczne.<br />

Własnych, specyficznych form kulturowych<br />

przestrzegała społeczność<br />

lokalna, gdyż stanowiły one podstawę<br />

identyfikacji w stosunku do<br />

"orbi exterioris".<br />

Zamknięty system społeczny<br />

wytwarzał własną specyficzną<br />

kulturę, rządzącą się wewnętrznymi<br />

prawami trwania i rozwoju.<br />

Tylko część tej kultury była<br />

równocześnie własnością świata "zewnętrznego",<br />

pozostałe natomiast<br />

elementy były oryginalne i, w zasadzie,<br />

niepowtarzalne. Czynnikiem<br />

stabilizującym było poczucie własnej<br />

odrębności oraz grupowej wartości.<br />

Za tym szło wartościowanie na<br />

świat własny: znany i dobry, oraz<br />

"obcy": nieznany, a przez to groźny,<br />

a być może - zły. Ten zespół wyobrażeń<br />

można określić jako mit grupowej<br />

wartości. Został on wytworzony<br />

poprzez potrójną izolację wsi<br />

(poziomą, pionową oraz świadomościową).<br />

Zespół własnych wartości podstawowych<br />

tworzyła ziemia i praca w<br />

gospodarstwie. Drugim istotnym<br />

zespołem wartości była lokalność i<br />

swojskość, w której przejawiały się<br />

najgłębsze cechy kulturowe. Znikomy<br />

był wymiar instytucjonalny<br />

życia społeczności lokalnej. Dwór,<br />

parafia i urząd normowały raczej<br />

wartości odświętne niż codzienne.<br />

Ten stan rzeczy zmieniła dopiero<br />

spółdzielczość i oświata, które na<br />

szerszą skalę weszły do wsi w następnym<br />

okresie.<br />

W miarę wchodzenia wsi w orbitę<br />

wpływę ponadlokalnego systemu<br />

ekonomicznego i społeczności narodowo-państwowej,<br />

zanikała izolacja<br />

społeczna wsi. Jednak proces<br />

odchodzenia od lokalności na rzecz<br />

wartości ponadlokalnych, narodowych<br />

i uniwersalnych nie zakończył<br />

się do II wojny światowej. Okres<br />

dwudziestolecia międzywojennego<br />

zazwyczaj bywa charakteryzowany<br />

jako czas względnej równowagi<br />

między czynnikami endo- i egzogennymi<br />

w życiu wsi, podczas gdy<br />

wcześniej dominowały endogeniczne.<br />

Masowe ruchy ludnościowe w latach<br />

powojennych (repatriacja, zasiedlanie<br />

ziem odzyskanych, migracja<br />

do miast) spowodowały<br />

dalsze zacieranie granic wiejskiej<br />

lokalności i wzmocniły procesy<br />

unifikacyjne w skali społeczeństwa<br />

globalnego. Wieś znalazła się w orbicie<br />

silnego oddziaływania "orbi<br />

exterioris". Zacierają się już nie tylko<br />

granice lokalności, lecz również<br />

zmniejsza się wartość poczucia od-<br />

10


ębności. Impakt kulturowy spowodował<br />

olbrzymie "ciśnienie" na<br />

wieś, którego nie wytrzymała i utraciła<br />

nie tylko swoją wewnętrzną<br />

spójność, lecz również własną tożsamość<br />

społeczną i kulturową.<br />

Istotne znaczenie w tych przewartościowaniach<br />

odegrała makrostruktura<br />

oraz polityka społeczna,<br />

popierająca w imię założeń ideologicznych<br />

"nowy świat" socjalistycznej<br />

urbanizacji i industrializacji,<br />

który przeciwstawiono "wsi zabitej<br />

deskami", "zacofaniu", "zaściankowści"<br />

itp. W pewnym jednak okresie<br />

silne zagrożenie zewnętrzne (widmo<br />

kolektywizacji) przyczyniło się<br />

do względnej reintegracji społeczności<br />

lokalnej i konserwacji<br />

niektórych wartości swojskości.<br />

Sfera prywatności życia osobistego<br />

i rodzinnego była we wsi<br />

tradycyjnej bardzo wąska. Jawność<br />

życia polegała na "otwartości"<br />

na własny system kulturowy i społeczny.<br />

Miało to swoje źródło nie<br />

tylko w niewielkich rozmiarach grupy<br />

lokalnej, lecz także w specyfice<br />

pracy, obserwowalnej dla otoczenia.<br />

Wszelkie zaniedbania i odstępstwa<br />

od akceptowanych norm były<br />

natychmiast widoczne i poddawane<br />

ocenom. Warunki pracy i bytowania<br />

były zbliżone, mimo nieraz znacznych<br />

różnic majątkowych. Silny system<br />

kontroli społecznej poddawał<br />

jednostki i rodziny "kroczącym"<br />

sądom wartościującym.<br />

Nieanonimowy i jawny tryb życia<br />

jednostek i rodzin miał swoje podstawy<br />

zarówno ekologiczne, jak też<br />

zawodowe i społeczno-kulturowe.<br />

W formacji jednostki kładziono akcent<br />

nie na jej cechy indywidualne,<br />

możliwości i aspiracje, lecz na wymiar<br />

wspólnotowy. Pożądane były<br />

te cechy osobowe, które ułatwiały<br />

życie w społeczności i umożliwiały<br />

stanie się jej pełnowartościowym<br />

uczestnikiem. Dokonywało się to<br />

poprzez proces rodzinnej i środowiskowej<br />

socjalizacji przez<br />

pracę. Istotną rolę odgrywało tu<br />

pastwisko.<br />

Od młodzieży zaczęło się postrzeganie<br />

wartości społecznych nie<br />

należących do świata chłopskiego.<br />

Było to związane głównie z kształceniem<br />

umożliwiającym udział w<br />

kulturze elitarnej i z życiem społeczno-organizacyjnym.<br />

Naruszało<br />

to ściśle dotychczas więzi międzygeneracyjne<br />

i prowadziło do dysharmonii<br />

aksjologicznej (odmienności<br />

aspiracji). Postrzeganie wartości<br />

niechłopskich rozpoczęło długotrwały<br />

proces indywidualizacji i<br />

dezorganizacji systemu lokalnego.<br />

Silne więzi w niewielkich społecznościach<br />

lokalnych dawały jednostkom<br />

poczucie bezpieczeństwa,<br />

zwłaszcza w odniesieniu do ludzi<br />

starszych i słabych. Grupa lokalna<br />

stanowiła swojego rodzaju za<strong>pl</strong>ecze<br />

społeczne dla rodzin i jednostek, jej<br />

przestrzeń życiową, o znacznym<br />

stopniu życzliwości i akceptacji w<br />

stosunku do członków. Zasada solidarności<br />

obowiązywała w ramach<br />

rodziny razem mieszkającej, rozproszonej,<br />

pośrednio przyczyniając<br />

się do jej upowszechnienia na całą<br />

społeczność lokalną. Poczucie solidarności<br />

społecznej stanowiło<br />

podstawę życia członków grupy. Istniały<br />

silne zależności o charakterze<br />

stałym, jednych mieszkańców wsi od<br />

innych, oraz wzajemne świadczenie<br />

usług. We wsiach izolowanych istniała<br />

silna solidarność gromadzka,<br />

oparta m.in. na potrzebie bezpieczeństwa.<br />

Konieczność współdziałania lokalnego<br />

przybierała od przełomu<br />

wieków formy instytucjonalno-społeczne,<br />

np. straże pożarne, a nieco<br />

później spółki wodne i kółka rolnicze.<br />

Zasady solidarności lokalno-<br />

-sąsiedzkiej nigdy nie były mechaniczne,<br />

z wyjątkiem sytuacji ekstremalnych.<br />

Na ogół sąsiedztwo było<br />

uzupełniane przez zażyłość i przyjaźń,<br />

oparte na wzajemnym zaufaniu.<br />

Można obserwować przeobrażenia<br />

wiejskich więzi sąsiedzkich,<br />

upodobniających się do miejskich<br />

poprzez swą selektywność (m.in.<br />

kategoria sąsiedztwa z wyboru).<br />

Wieś tradycyjna wypracowała<br />

liczne formy współdziałania, samopomocy<br />

oraz swoisty system zabezpieczeń<br />

społecznych. Obfita literatura<br />

etnograficzna daje na to liczne<br />

przykłady. W wyniku wejścia wsi w<br />

obszar rynkowej gospodarki towarowo-pieniężnej<br />

nastąpiły gruntowne<br />

przeobrażenia w zakresie więzi<br />

solidarnościowej, ograniczając ją<br />

raczej do kręgów rodzinnych i opierając<br />

współpracę na zasadzie odpłatności.<br />

Zanikły niemal zupełnie<br />

tradycyjne formy samopomocy oraz<br />

samorodny system zabezpieczeń<br />

oparty na solidarności lokalnej (np.<br />

prastary obowiązek pomocy powodzianom,<br />

pogorzelcom, czy wdowom<br />

samotnie wychowującym dzieci<br />

i prowadzącym gospodarstwo).<br />

Nastąpiła "rodzinna atomizacja"<br />

życia społecznego i skierowanie<br />

aktywności niemal wyłącznie na<br />

płaszczyznę własnego mikrokosmosu.<br />

W miejsce dawnej "spolegliwej<br />

życzliwości" weszły indywidualistyczne<br />

zasady rywalizacji, konkurencji,<br />

ostentacji i rachunku oraz niepodzielne<br />

rządy pieniądza.<br />

Przemożny wpływ na etos i styl<br />

życia wywierała tradycja. Była<br />

ona przekazywana drogą<br />

oralną z pokolenia na pokolenie i<br />

stanowiła źródło wiedzy ogólnej,<br />

profesjonalnej, doświadczenia i<br />

znajomości środowiska itp. Z przywiązania<br />

do tradycji rodziła się zachowawczość<br />

i konserwatyzm. Tradycja<br />

stanowiła wartość autoteliczną,<br />

chociaż z niej czerpano instrumentalne<br />

wskazówki życiowe. Dzięki<br />

wysokiemu pragmatyzmowi tradycja<br />

była ciągle żywą i uzupełnianą<br />

sferą samowiedzy. Była ona czymś<br />

bliskim dla jednostek, rodzin i<br />

społeczności lokalnej, stanowiła<br />

bowiem dorobek ojców i dziadów w<br />

dosłownym znaczeniu, a jej kumulacja<br />

i ubogacenie przez aktualne<br />

pokolenia stanowiła niekwestionowaną<br />

rzeczywistość. Normowała<br />

ona wszystkie sfery życia i działalności<br />

członków grupy lokalnej.<br />

Modyfikacje i transformacje norm<br />

nakazanych przez tradycję zachodziły<br />

na drodze ewolucji, z której<br />

nie zawsze zdawało sobie sprawę<br />

środowisko społeczne.<br />

Tradycja stanowiła wartość silnie<br />

zinternalizowaną, choć w różnym<br />

stopniu przez poszczególnych<br />

mieszkańców wsi. Inaczej bowiem<br />

nie byłoby możliwe ani je przestrzeganie,<br />

ani rozwijanie. Ta internalizacja,<br />

wraz z silnymi więziami społeczno-środowiskowymi,<br />

stanowiła<br />

podstawę prężnego i skutecznego<br />

systemu kontroli społecznej. Pozostawiała<br />

ona niewielki margines<br />

prywatności poszczególnym jednostkom<br />

i rodzinom, charakteryzując<br />

się agresywnością i brakiem<br />

tolerancji względem dewiantów i<br />

outsiderów.<br />

Etos chłopski był oparty na wysokiej<br />

randze ciężkiej fizycznej pracy,<br />

cier<strong>pl</strong>iwej, nie liczącej się z warunkami.<br />

Wymagała ona zaradności<br />

i rzetelności. Te cechy przechodziły<br />

również na inne sfery życia i zachowań.<br />

Z pracowitoścą, solidnością,<br />

ale i biedą kontrastowały zachowania<br />

typu "zastaw się a postaw<br />

się", procesów sądowych, niekiedy<br />

przestępczości, do morderstwa<br />

włącznie.<br />

Rozbudowana obyczajowość rodzinna<br />

i świąteczna, stwarzała okazję<br />

do uznanego społecznie używania<br />

alkoholu. W XIX w. pijaństwo stało<br />

11


Krzyże i ka<strong>pl</strong>iczka, Strzakły, woj. siedleckie<br />

Fot. J. Urbanowicz<br />

się tragedią wsi. Od końca tego wieku<br />

do okresu międzywojennego, w<br />

ciągu niecałych dwóch pokoleń -<br />

dzięki działaniom kościelnym, państwowym<br />

i społecznym, nastąpiła<br />

gruntowna reorientacja stosunku<br />

wsi do alkoholu. Zostało to jednak<br />

zaprzepaszczone po II wojnie światowej,<br />

a szczególnie w ostatnich latach.<br />

Ziemi i pracy na niej był podporządkowany<br />

zarówno styl, jak i<br />

sposób życia, które charakteryzowała<br />

podległość względem sił<br />

przyrody, wymogów ziemi oraz<br />

dyspozycyjność pracy. Rytm i charakter<br />

pracy nadawał ton zarówno<br />

czynnościom profesjonalnym, jak innym<br />

sferom aktywności jednostkowej<br />

i społecznej. Chłopski styl<br />

życia charakteryzował się programowym<br />

ubóstwem w zakresie warunków<br />

życia codziennego. Potrzeby<br />

konsumpcyjne były redukowane do<br />

niezbędnego minimum, nie odczuwano<br />

potrzeb dotyczących sposobu<br />

urządzenia własnej przestrzeni życiowej,<br />

jedzenia, ubrania, higieny itp.<br />

Współcześnie zanika specyficznie<br />

wiejski etos i styl<br />

chłopski. Za wartościowe<br />

uznaje się to, co miejskie zarówno<br />

w sferze obyczaju, jak i rozrywki,<br />

mody itp. Tradycja nie stanowi już<br />

ani spoiwa społecznego, ani dyktatu<br />

w sferze zachowań ludzkich. Nastąpiło<br />

gruntowne przemieszanie<br />

wzorów chłopskich i miejskich,<br />

którego efektem jest powstawanie<br />

nowego, wiejskiego stylu życia. Wykracza<br />

on daleko poza model kultury<br />

tradycyjnej i jest wynikiem zderzenia<br />

stylu chłopskiego z procesami<br />

makrospołecznymi. Wespół ze<br />

stylem chłopskim i wiejskim występują<br />

współcześnie na wsi i pozostałe<br />

style życia: elitarny i neomieszczański,<br />

które jednak charakteryzują<br />

raczej przedstawicieli innych,<br />

nierolniczych zawodów i środowisk.<br />

System społeczności lokalnej zaczął<br />

ulegać dezorganizacji i dezintegracji<br />

pod wpływem dehermetyzacji,<br />

która prowadziła do powstawania<br />

nowych potrzeb, możliwych do<br />

zaspokojenia jedynie poprzez kontakty<br />

ponadlokalne. Zaczyna się<br />

dostrzegać wartości konsumpcyjne<br />

wykraczające poza zaspokojenie<br />

głodu i regenerację sił fizycznych.<br />

Możliwości i środki dawała sezonowa<br />

praca zarobkowa, w której<br />

brała udział głównie młodzież.<br />

Przez nią przedmioty użytkowe ze<br />

świata "zewnętrznego" zaczęły się<br />

upowszechniać na wsi. Następuje<br />

rozbudzenie aspiracji indywidualistycznych.<br />

Z czasem procesy dezintegracji<br />

i indywidualizacji ogarnęły<br />

cały system społeczny wsi. Procesy<br />

te pogłębiły się po II wojnie światowej.<br />

Wkroczyły one również w<br />

życie towarzyskie. Raz zdezintegrowane<br />

społeczności nie mogły<br />

zostać poddane reintegracji bez<br />

zmiany płaszczyzn. Tą nową płaszczyzną<br />

okazały się w okresie międzywojennym<br />

instytucje, oparte na powszechnym<br />

pragnieniu awansu ekonomicznego.<br />

Tworzone na wsi instytucje były<br />

promotorami i moderatorami po-<br />

12


stępu społeczno-gospodarczego i<br />

modernizacji. W wyniku ich działania<br />

zaczęły odżywać więzi solidarnościowe,<br />

wciągając coraz więcej<br />

jednostek i realizując coraz bardziej<br />

złożone wspólne cele. W nowych<br />

strukturach i ruchach organizacyjnych<br />

szczególnie chętnie i masowo<br />

uczestniczyła młodzież, która<br />

wymagała jednak umiejętnego kierownictwa.<br />

W charakterze patronów<br />

i organizatorów ruchów młodzieżowych<br />

wystąpiło głównie duchowieństwo,<br />

nauczyciele oraz niektóre<br />

organizacje i partie polityczne.<br />

Z czasem wyłonili się liderzy<br />

spośród samej młodzieży. Patronat<br />

polityczny nad nią wiązał się raczej<br />

z aspiracjami migracyjnymi jednostek,<br />

a system przywilejów budził<br />

wiele kontrowersji. Na tle sporów<br />

powstały silne tendencje do autonomizacji<br />

ruchu młodowiejskiego.<br />

Jedną z jego istotnych cech było sięganie<br />

do wartości ogólnospołecznych<br />

i narodowych oraz propagowanie<br />

ich we własnym środowisku.<br />

W<br />

okresie po II wojnie światowej<br />

przeważyły wśród<br />

młodzieży tendencje pozarolnicze,<br />

a ziemia i wartości lokalne<br />

zeszły na dalszy <strong>pl</strong>an. Odsunęło to<br />

na dalszą przyszłość procesy reintegracji<br />

społeczności wiejskiej na<br />

płaszczyźnie ponad lokalnej. Płaszczyzna<br />

gminna stwarza wprawdzie<br />

poczucie wspólnoty interesów oraz<br />

wyznacza społeczne ramy ich realizacji,<br />

do wspólnoty na płaszczyźnie<br />

systemu wartości nie stwarza jednak<br />

wystarczających przesłanek.<br />

Wieś polska odeszła od zwartego,<br />

homogenicznego i zamkniętego<br />

systemu społeczno-kulturowego.<br />

Przeobraziła się w zbiorowość bardziej<br />

zindywidualizowaną i zdezintegrowaną,<br />

luźniej niż w przeszłości<br />

powiązaną więziami społecznymi.<br />

Stała się bardziej <strong>pl</strong>uralistyczna pod<br />

względem systemu wartości i przypomina<br />

przekrój globalnego społeczeństwa<br />

polskiego.<br />

Wartości ponadlokalne można<br />

rozpatrywać na trzech poziomach:<br />

udziału w życiu ponadlokalnym;<br />

wartości klasowo-zawodowych oraz<br />

wartości narodowo-państwowych.<br />

Dziewiętnastowieczne reformy<br />

uwłaszczeniowe, przeprowadzone w<br />

różnym czasie dla poszczególnych<br />

zaborów, zniesienie poddaństwa i<br />

nadanie chłopom podstawowych<br />

praw stworzyło ramy umożliwiające<br />

partycypację w życiu narodu. Brak<br />

własnego państwa stwarzał konieczność<br />

ścisłego nieraz rozgraniczenia<br />

interesu społecznego i narodowego<br />

od państwowego.<br />

Udział w życiu ponadlokalnym<br />

dokonywał się początkowo poprzez<br />

wychodźstwo wiejskie. W ślad za<br />

nim poszły działania "oświeconych"<br />

warstw społeczeństwa, zmierzające<br />

do podniesienia wsi na wyższy poziom<br />

i włączenia jej w życie narodu.<br />

W tworzeniu ponadlokalnych struktur<br />

organizacyjnych odwoływano<br />

się do zasady solidarności, dobrze<br />

chłopu znanej z własnej wsi i okolicy.<br />

Szersza społeczność była dlań<br />

aglomeracją grup pierwotnych, ale<br />

sama taką grupą być nie mogła.<br />

Należało chłopów wiązać w celowe<br />

grupy ponadlokalne. Do tego jednak<br />

byli niezbędni propagatorzy<br />

środowiskowi. Włączanie wsi w szersze<br />

układy społeczne w wymiarze instytucjonalnym<br />

dokonywało się<br />

głównie poprzez organizowanie kół<br />

młodzieży wiejskiej oraz przynależność<br />

do partii politycznych. Płaszczyzny<br />

te stawały się ośrodkami<br />

przeobrażeń wsi i chłopa, zespalały<br />

go z narodem i przyczyniały się do<br />

jej odrodzenia. Ujęcie własnej wsi w<br />

szerszym kontekście kultury narodowej<br />

nabierało w oczach młodzieży<br />

istotnego znaczenia.<br />

Wieś w okresie międzywojennym<br />

była bardzo aktywna społecznie zarówno<br />

na płaszczyźnie lokalnej, jak i<br />

ponadlokalnej. Przedmiotem aspiracji<br />

chłopów stały się wartości narodowe<br />

i wartości warstwy. W pierwszych<br />

latach powojennych rozwijała<br />

się nadal ożywiona działalność organizacji<br />

i instytucji obejmujących swoim<br />

zasięgiem wieś. Spadek tego<br />

ożywienia nastąpił w latach 1948-<br />

1949, po ujednoliceniu politycznego<br />

ruchu chłopskiego i młodzieżowego<br />

oraz po rozpoczęciu kolektywizacji<br />

rolnictwa. Odrodzenie<br />

chłopskiego ruchu młodzieżowego<br />

po Październiku było zbyt krótkotrwałe,<br />

aby mogło przynieść istotne<br />

zmiany.<br />

Współcześnie bardzo nisko ocenia<br />

się na wsi wartości działania<br />

społecznego, zwłaszcza na szczeblu<br />

ponadlokalnym. Dla większości<br />

młodego pokolenia, a również dla<br />

starszych, stanowią one wartość peryferyjną<br />

w stosunku do orientacji<br />

prorodzinnej i zawodowej koncepcji<br />

życia. Działacze społeczni i<br />

przywódcy lokalni rekrutują się<br />

głównie spośród inteligencji wiejskiej.<br />

Działanie społeczne natomiast<br />

jest traktowane jako wartość<br />

instrumentalna w stosunku do osobistych<br />

i rodzinnych interesów i<br />

preferencji, dającą możliwość szerszych<br />

kontaktów społecznych, w tym<br />

również ułatwiających zdobycie<br />

wartości materialnych.<br />

Sytuację klasowo-zawodową<br />

chłopa polskiego można w<br />

omawianym okresie rozważać<br />

na płaszczyźnie profesjonalizacji<br />

pracy i przechodzenia od kategorii<br />

klasowej do zawodowej. Społeczny i<br />

gospodarczy status chłopa, związany<br />

z posiadaniem ziemi w takich<br />

rozmiarach, aby z pomocą rodziny<br />

mógł ją obrobić i by ona zapewniała<br />

mu utrzymanie, wyznaczał dystanse<br />

w stosunku do innych klas i<br />

zawodów. Chłopa cechowała niechęć<br />

i wrogość w stosunku do innych<br />

klas, szczególnie w odniesieniu<br />

do ziemiaństwa. Jego świat pracy<br />

fizycznej powodował brak zrozumienia<br />

dla wysiłków innego rodzaju.<br />

Poczuciu dystansu społecznego w<br />

stosunku do innych klas i zawodów<br />

towarzyszyło poczucie własnej wartości,<br />

które rosło wraz ze wzrostem<br />

świadomości społecznej i narodowej.<br />

Na przełomie wieków chłopi<br />

już posiadają skrystalizowaną wizję<br />

swej roli i znaczenia w narodzie. W<br />

świadomości chłopa jego miejsce<br />

społeczne wyznaczała antynomia<br />

wsi i dworu (lokalnej kultury ustnej<br />

i uniwersalnej kultury symbolicznej).<br />

Z czasem ta antynomia została<br />

zastąpiona przez opozycję wieś -<br />

-miasto, która bardziej jest związana<br />

z zawodowrą koncepcją życia.<br />

W wyniku spłaszczenia struktury<br />

społecznej po II wojnie światowej<br />

ostatecznie została rozstrzygnięta<br />

antynomia chłop - pan. Ale w to<br />

miejsce coraz silniej była odczuwana<br />

sprzeczność między miastem a<br />

wsią. Chłop wraz ze swoim mikrokosmosem<br />

znalazł się w bezpośrednich<br />

relacjach z resztą struktury<br />

społecznej i został poddany intensywnym<br />

zabiegom inżynieryjnym ze<br />

strony państwa. Najpierw otrzymał<br />

ziemię z reformy rolnej, a w kilka<br />

lat później chciano go pozbawić nie<br />

tylko tej ziemi, lecz również własnej,<br />

pochodzącej jeszcze z reform<br />

uwłaszczeniowych. Konieczność<br />

obrony rodzinnego władania ziemią<br />

stała się przyczyną wzrostu świadomości<br />

własnej klasy. Skuteczność<br />

tej obrony oraz szok kolektywizacyjny<br />

uświadomiły chłopom konieczność<br />

silnych więzi klasowych w ramach<br />

społeczeństwa globalnego.<br />

Poczucie stałego pokrzywdzenia i<br />

niepewności jutra spowodowało integrację<br />

chłopstwa jako klasy oraz<br />

13


powstanie silnego ruchu solidarnościowego<br />

w latach osiemdziesiątych.<br />

Doprowadził on do konstytucyjnej<br />

gwarancji trwałości gospodarki<br />

rodzinnej w rolnictwie (lipiec<br />

1983 r.), do silnej artykulacji potrzeb<br />

wsi, zmierzającej do urynkowienia<br />

produkcji rolnej, zachowania<br />

parytetów w podziale dochodu<br />

narodowego i stworzenia autentycznej<br />

reprezentacji politycznej wsi.<br />

Okazało się w ostatnim dziesięcioleciu,<br />

że wartości klasowe nie dadzą<br />

się sprowadzić do profesjonalnych.<br />

Przeobrażenia następują w obydwu<br />

zakresach, lecz nie widać wspólnego<br />

mianownika, ani końca opozycji<br />

wieś - miasto w świadomości zbiorowej<br />

chłopów.<br />

Równie istotne przeobrażenia<br />

nastąpiły na płaszczyźnie<br />

wartości narodowo-państwowych.<br />

Na początku analizowanego<br />

okresu chłop przypisywał państwu<br />

władzę niemal boską, niczym nie<br />

ograniczoną. Władza polityczna<br />

jawiła się chłopu tylko w wyjątkowych<br />

okolicznościach i zawsze<br />

czegoś od niego żądała. Nic zatem<br />

dziwnego, że przejmowała go lękiem<br />

niemal mistycznym. Każda<br />

władza polityczna była dla niego<br />

obca, zwłaszcza w okresie rozbiorowym.<br />

Najwcześniej przeciwstawiono<br />

władzy państwowej własne<br />

narodowo-państwowe wartości w<br />

zaborze pruskim, gdzie każdą polską<br />

instytucję traktowano jako zdecydowany<br />

krok do realizacji dążeń<br />

narodowych. W zaborze rosyjskim<br />

tę rolę odegrała oświata ludowa, zaś<br />

w Galicji - chłopski ruch polityczny.<br />

Na przełomie XIX i XX wieku, w<br />

ciągu dwóch pokoleń, chłop -<br />

członek własnej grupy lokalnej przeobraził<br />

się w członka zbiorowości<br />

narodowej. Antynomia między<br />

wartościami narodowymi i państwowymi<br />

została rozwiązana przez<br />

odzyskanie przez Polskę niepodległości.<br />

Chłopi, aktywni w drodze<br />

do niepodległości i czynni w obronie<br />

jej wkrótce potem, stali się<br />

pełnoprawnymi członkami społeczności<br />

narodowej i państwowej. Stanowili<br />

oni najliczniejszą klasę w<br />

narodzie a ich reprezentacja polityczna<br />

weszła w skład elity władzy. Z<br />

kraju szlacheckiego Polska stała się<br />

narodem chłopskim, w którym istotną<br />

rolę odgrywały wartości polityczne.<br />

W okresie międzywojennym<br />

chłopi byli świadomi swojego<br />

miejsca w roli w strukturze narodu<br />

i państwa. Istotną rolę w procesie<br />

przeobrażeń odegrała<br />

ewolucja pojęcia przestrzeni społecznej,<br />

które już nie tak silnie<br />

jak w przeszłości wiązano z czynnikiem<br />

lokalności. Lokalność i<br />

ziemia nabierają znaczenia ze<br />

względu na swój związek z życiem<br />

całej grupy narodowej, nie<br />

przestając być podstawą bytu poszczególnych<br />

rodzin. Nabiera jednak<br />

nowych, idealnych i symbolicznych<br />

wartości, staje się symbolem<br />

wspólnoty narodu. Elementy<br />

kultury chłopskiej weszły w<br />

relacje z kulturą narodową i uniwersalną,<br />

wzmógł się proces ich<br />

wzajemnej infiltracji. Chłop z<br />

marginesu życia społecznego<br />

przeszedł w główny jego nurt i<br />

stał się współtwórcą oraz uczestnikiem<br />

życia narodu. Powszechnie<br />

akceptowany wzór światłego<br />

chłopa polegał na umiejętnym<br />

połączeniu wartości profesjonalnych,<br />

środowiskowych i klasowych<br />

z kulturą narodową i ogólnoludzką.<br />

Łukowski ośrodek rzeźby ludowej<br />

Marian Adamski, Matka z dziećmi, Sobiska<br />

Fot. A. Bednaruk<br />

Tadeusz Lemieszek, Dziadek z babką, Budziska<br />

Fot. A. Bednaruk<br />

Tadeusz Cąkała, Grzybiarz, Sobiska<br />

Fot P. Maciuk<br />

14


Rolę wartości narodowych i patriotycznych<br />

w chłopskim systemie<br />

wartości wzmocnił okres wojny i<br />

okupacji. Dwudziestolecie międzywojenne<br />

było doskonałą szkołą patriotyzmu<br />

i postaw prospołecznych.<br />

Wzrost poczucia tożsamości oraz<br />

ugruntowanie podmiotowości chłopa<br />

przyczyniły się do tego, że obronę<br />

państwa i narodu traktowano<br />

jako podstawowy obowiązek.<br />

Powojenne rewolucyjne przeobrażenia<br />

społeczne i gospodarcze<br />

cieszyły się uznaniem wsi, podobnie jak<br />

kurs na uprzemysłowienie kraju, likwidujący<br />

przeludnienie agrarne.<br />

Chłopi nie mogli jednak akceptować<br />

kursu na kolektywizację, który uderzał<br />

nie tylko w ich podstawy ekonomiczne,<br />

lecz również w centralne punkty ich aksjologii.<br />

W odczuciu mieszkańców wsi<br />

sojusz robotniczo-chłopski, po którym<br />

tyle sobie obiecywano, stał się czczą formułą,<br />

a reprezentacja polityczna wsi -<br />

iluzoryczna.<br />

Naderwany kredyt zaufania chłopa<br />

do władzy z trudem dało się<br />

okresowo regenerować po 1956 r.<br />

Pełne zaufanie jednak nigdy już nie<br />

wróciło wobec kryptokolektywizacyjnych<br />

zamierzeń władzy, Poczucie<br />

obcości w stosunku do władzy, a być<br />

może i do państwa, zrodziło się<br />

przede wszystkim z niepewności<br />

jutra rolnictwa rodzinnego. Samorządność<br />

wsi oraz ludowy ruch polityczny<br />

i gospodarczy zostały - jak<br />

dotychczas - bezpowrotnie zlikwidowane<br />

w końcu lat czterdziestych. Do<br />

autentycznej reprezentacji politycznej<br />

nadal jest daleko, a kryzysowi<br />

ekonomicznemu nie widać końca...<br />

Tym niemniej w okresie powojennym<br />

dokonało się całkowite<br />

włączenie klasy chłopskiej w system<br />

wartości narodowych i państwowych,<br />

czy szerzej - ponadlokalnych.<br />

Ma to swoje odzwierciedlenie m.in.<br />

w strukturze aspiracji życiowych i<br />

pożądanych wzorach sukcesu.<br />

W<br />

odniesieniu<br />

do uniwersalnych<br />

wartości kultury również<br />

można wyróżnić kilka<br />

płaszczyzn: religijność i moralność;<br />

doświadczenie społeczne, wiedza i<br />

wykształcenie; wreszcie aspiracje do<br />

wartości kultury uniwersalnej. Autor<br />

wyróżnia dwa rodzaje wartości<br />

uniwersalnych: takie, które są<br />

niezależne od stopnia rozwoju cywilizacyjno-kulturowego,<br />

wynikające<br />

z kondycji ludzkiej egzystencji<br />

(np. zdrowie, życie, sfera sacrum,<br />

system normatywny). Drugi natomiast<br />

rodzaj zależy od poziomu rozwoju<br />

społecznego (np. wykształcenie,<br />

wiedza profesjonalna, udział<br />

w życiu kulturalnym itp.).<br />

Omawiając religijność i moralność<br />

chłopską można dokonać<br />

przeglądu literatury pod kątem typologii<br />

religijności ludowej oraz<br />

śledzić kierunki jej przeobrażeń. W<br />

wymiarze współczesnym również<br />

można mówić o cechach charakterystycznych<br />

religijności w środowiskach<br />

wiejskich (silne globalne<br />

wyznanie wiary, związek wyznawanej<br />

religii z przyrodą, rytualizm,<br />

rozwinięty kult Maryi i świętych,<br />

sensualizm, antropomorfizm i in.).<br />

Upowszechnia się jednak na wsi potrzeba<br />

autentycznego przeżywania<br />

sacrum i indywidualnego dochodzenia<br />

do wiary (nie tylko jako<br />

depozytu ojców) oraz konsekwencyjny<br />

typ postaw religijnych, chociaż<br />

nadal przeważają katolicy tradycyjni.<br />

Startowi to m.in. wynik procesów<br />

indywidualizacyjnych i aspiracji<br />

do podmiotowości nie tylko w<br />

życiu społecznym, lecz również w<br />

wymiarze transcendentalnym.<br />

Istotne przeobrażenia chłopskiego<br />

systemu aksjologicznego dokonały<br />

się również w odniesieniu do<br />

doświadczenia i umiejętności, jakich<br />

wymaga prowadzenie gospodarstwa,<br />

i do wykształcenia. Pierwsze<br />

z tych wartości były związane z<br />

tradycją. Internalizowały się one w<br />

trakcie naturalnego wychowania<br />

przez pracę i dzięki rodzinnej inicjacji<br />

zawodowej. Natomiast ten<br />

drugi system wszedł w ukształtowane<br />

struktury społeczno-kulturowe<br />

wsi, które kwestionowały jego<br />

potrzebę w życiu i pracy wsi. Stopniowo<br />

jednak te wartości "zewnętrzne"<br />

zdobywały sobie coraz większą<br />

akceptację, aby z czasem stać się<br />

niezbędnymi nie tylko do aspiracji<br />

pozarolniczych, lecz również do<br />

życia na wsi i prowadzenia gospodarstwa.<br />

W niektórych specjalistycznych<br />

podkategoriach zawodowych<br />

nastąpiło odwrócenie dotychczasowej<br />

rangi tych dwóch systemów<br />

wartości: bardziej cenione i przydatne<br />

są te, które pochodzą z wiedzy<br />

szkolnej i książkowej, niż wyniesione<br />

z domu w drodze doświadczenia<br />

i praktycznej nauki zawodu. Współcześnie<br />

każdy rolnik przyznaje, że<br />

do wykonywania jego zawodu<br />

niezbędna jest wiedza i wykształcenie,<br />

a nie tylko tradycja i doświadczenie.<br />

Aspiracjom do wartości kultury<br />

uniwersalnej towarzyszą podobne<br />

prawidłowości. Tradycyjne chłopskie<br />

wartości kulturowe były wyznaczane<br />

cechami lokalności i swojskości. Aspiracje<br />

do wartości kultury uniwersalnej<br />

pojawiły się wraz z procesem<br />

wchodzenia wsi w system narodowo-<br />

-państwowy. Rozbudzenie potrzeb i<br />

aspiracji w tej dziedzinie nastąpiło<br />

najpierw u młodzieży szkolnej, a<br />

stopniowo rozszerzało się na wszystkie<br />

generacje wsi. Były one jednym z<br />

głównych zainteresowań ruchu młodochłopskiego<br />

lat trzydziestych. Istotny<br />

wpływ na te zainteresowania miała<br />

chłopska ciekawość świata "zewnętrznego"<br />

oraz indywidualizacja zainteresowań<br />

i aspiracji religijnych. Ich<br />

zaspokojenie było możliwe nie tylko<br />

dzięki Kościołowi, jak w poprzednich<br />

epokach, lecz również dzięki dotarciu<br />

na wieś sztuki czytania i pisania, a<br />

co za tym idzie - słowa drukowanego.<br />

W okresie międzywojennym wszedł<br />

nowy nośnik informacji ze świata "zewnętrznego"<br />

- radio, a w ostatnim<br />

pokoleniu - telewizja. Wejście ich i<br />

zdobycie sobie miejsca na wsi<br />

stanowiło początek umasowienia kultury.<br />

Podobnie jak w odniesieniu do<br />

kształcenia i czytelnictwa, o aspiracjach<br />

do wartości kultury uniwersalnej<br />

decydują głównie względy pragmatyczne<br />

i utylitarne, rzadziej poznawcze,<br />

emocjonalne i towarzyskie.<br />

współczesnym, szerokim<br />

i masowym<br />

We<br />

dostępie chłopstwa do<br />

wartości kultury uniwersalnej, przeważa<br />

jednak bierność i powierzchowność<br />

odbioru. Aktywne uczestnictwo<br />

w lokalnym i ponadlokalnym<br />

życiu kulturalnym występuje<br />

tylko sporadycznie. "Konsumpcja"<br />

kulturalna dokonuje się głównie na<br />

płaszczyźnie rodzinno-domowej,<br />

rzadziej rodzinno-sąsiedzkiej. Stopień<br />

rozbudzenia aspiracji do wartości<br />

kultury uniwersalnej nadal jest<br />

znikomy.<br />

Jednakże wieś ze środowiska homogeniczngo<br />

i zamkniętego w przeszłości,<br />

posiadającego własny samowystarczalny<br />

świat wartości, stała<br />

się miejscem zamieszkania i pracy<br />

licznych kategorii społeczno-zawodowych.<br />

Prowadzi to do <strong>pl</strong>uralizmu<br />

stylów życia, wzorów zachowań i<br />

- oczywiście - systemów wartości.<br />

Mimo wszelkie braki, można mówić<br />

o awansie kulturowym współczesnej<br />

wsi polskiej.<br />

Józef Styk, Ewolucja chłopskiego systemu<br />

wartości. Analiza historyczno-socjologiczna.<br />

Lublin, UMCS 1988, ss. 313, nakład 100<br />

egz. Mały offset z maszynopisu autora. Praca<br />

stanowiła podstawę przewodu habilitacyjnego<br />

na Wydziale Filozoficzno-Historycznym<br />

UJ.<br />

15


JANUSZ MARIAŃSKI<br />

Religijność<br />

ludowa<br />

1. Co to jest religijność ludowa?<br />

Mówiąc o religijności ludowej mamy na myśli pewien<br />

typ religijności wielorako uwarunkowanej -<br />

ekonomicznie, społecznie, kulturowo i politycznie,<br />

faktycznie funkcjonującej w konkretnych środowiskach<br />

społecznych. W socjologii określa się ją najczęściej<br />

jako religijność ludu, a więc religijność codzienną<br />

szerszych mas, które należą do wspólnoty religijnej.<br />

Elementami tej religijności są: a) pobożność<br />

ludowa, a więc praktyki religijne i zwyczajowe formy<br />

pobożności (np. kult świętych, pielgrzymki); b) religijne<br />

wyobrażenia i poglądy, c) zachowanie<br />

moralne 1 . Z religijnością ludową ściśle jest związana<br />

kultura ludowa. Właśnie ze względu na długotrwałe<br />

procesy inkulturacji religijność ludowa nie zawsze w<br />

pełni pokrywa się z religijnością instytucjonalną<br />

(kościelną), niekiedy od niej odbiega. Tworzy się w<br />

wielu krajach w sposób żywy i spontaniczny oraz<br />

wyraża się w pewnych tradycjach i w języku, w różnych<br />

nabożeństwach, pielgrzymkach do sanktuariów, w<br />

sztuce i mądrości chrześcijańskiej itp.<br />

Religijność ludowa jest to pewna forma kultury społecznej,<br />

zwłaszcza kultury ludowej. Mieszając się często<br />

z licznymi elementami folkloru, a nawet zabobonu, nie<br />

cieszyła się w przeszłości przychylnością socjologów,<br />

zwłaszcza w Europie Zachodniej. Dzisiaj wszędzie<br />

powoli odkrywa się ją. Od końca lat siedemdziesiątych<br />

powraca umiar w dyskusjach nad tą formą religijności,<br />

pisze się o niej mniej krytycznie i często pozytywnie.<br />

Religijność ludowa przejawia się w bogactwie kultury i<br />

praktyk religijnych oraz we wszechstronnym powiązaniu<br />

religii z życiem codziennym ludności wiejskiej.<br />

Nie można jej sprowadzić do czysto zewnętrznych form<br />

i kształtów. Mimo gwałtownych przemian społecznych<br />

nie tylko nie znikła, ale utrzymuje się i jest w stanie<br />

dostarczyć wielu ludziom sensu i być pomocą w budowaniu<br />

tożsamości osobowej.<br />

Wszelkie uproszczenia w badaniu religijności ludowej<br />

i niedocenianie jej roli w życiu pojedynczych<br />

ludzi i społeczeństw pociąga za sobą negatywne konsekwencje.<br />

Religia w środowiskach wiejskich wtapia się<br />

w całość kultury, wzbogacają i przenika, a przez to<br />

wzmacnia więź społeczną określonych społeczności.<br />

Jako zrośnięta z życiem codziennym i potrzebami<br />

ludności wiejskiej staje się nieodzowną częścią tego systemu<br />

kulturowego. Brak wartości religijnych w wiejskim<br />

systemie kulturowym uczyniłby go uboższym, a<br />

nawet mógłby prowadzić do pojawienia się różnych<br />

namiastek religijności lub jej wynaturzeń.<br />

W adhortacji apostolskiej z 1975 r. o ewangelizacji w<br />

świecie współczesnym Paweł VI podkreślił, że religijność<br />

ludowa "jeśli jest należnie kierowana, zwłaszcza<br />

przez odpowiedni sposób ewangelizowania, to wtedy<br />

obfituje też w wiele dobrego. Bo nosi w sobie jakiś głód<br />

Boga, jaki jedynie ludzie prości i ubodzy duchem mogą<br />

odczuwać; udziela ludziom mocy do poświęcania się i<br />

ofiarności aż do heroizmu, gdy chodzi o wyzwanie wiary.<br />

Daje wyostrzony zmysł pojmowania niewymownych<br />

przymiotów Boga: ojcostwa, opatrzności, obecności<br />

stałej i dobroczynnej miłości. Rodzi w człowieku takie<br />

sprawności, jakie gdzie indziej rzadko w takim stopniu<br />

można spotkać: cier<strong>pl</strong>iwość, świadomość niesienia<br />

krzyża w codziennym życiu, wyrzeczenia się, życzliwość<br />

dla innych, szacunek. Ze względu na te przymioty zwiemy<br />

ją raczej ludową pobożnością albo religią ludu,<br />

aniżeli religijnością" (nr 48) 2 .<br />

Przechodząc do opisu religijności ludowej w środowisku<br />

wiejskim będę odwoływał się do refleksji<br />

wynikających z socjologicznego opisu i badań empirycznych.<br />

Będą to badania socjologiczne odnoszące<br />

się przede wszystkim do praktyk religijnych, te bowiem<br />

w kulturze wiejskiej przenikają do różnych dziedzin<br />

życia społecznego, s<strong>pl</strong>atają się z codziennym<br />

etosem rodziny. Są obecne w obyczajach i zwyczajach<br />

nawet wówczas, gdy załamuje się ich tradycyjny wzorzec.<br />

Praktyki religijne spełniane przez rodzinę i w<br />

rodzinie charakteryzują się w społeczeństwie polskim<br />

znaczną stabilnością. Przywiązanie do tych praktyk,<br />

wynikające z podłoża religijnego, nie zawsze pociąga<br />

za sobą osobowe zaangażowanie się wobec Kościoła i<br />

nie zawsze wywiera wyraźne konsekwencje dla życia religijnego<br />

rodziny.<br />

2. Praktyki i zwyczaje religijne<br />

W rodzinie są przestrzegane różnorodne praktyki i<br />

zwyczaje. Jedne z nich mają bardziej religijny charakter,<br />

inne charakter mieszany (religijno-świecki), jeszcze<br />

inny charakter świecki. W warunkach przemian<br />

społeczno-kulturowych praktyki i zwyczaje religijne<br />

ulegają społecznej redefinicji. Wyraźnym przekształceniom<br />

ulegają zwyczaje i obrzędy ludowe pośrednio<br />

związane z rytuałami religijnymi. Jedne z nich są jeszcze<br />

podtrzymywane, inne kultywowane, jeszcze inne<br />

ulegają zapomnieniu. Zanikają szczególnie szybko zwyczaje<br />

doroczne nacechowane regionalizmem i folklorem<br />

oraz zabiegami magicznymi i wróżbiarskimi.<br />

Wzrasta krytycyzm ludności wiejskiej wobec zwyczajów<br />

i praktyk zabobonnych.<br />

16


Etnografowie podkreślają, że po II wojnie światowej<br />

nastąpiło kurczenie się zwyczajów i obrzędów ludowych.<br />

Ten systematyczny proces zamierania tradycyjnych<br />

form zwyczajowych, który rozpoczął się w drugiej<br />

połowie ubiegłego wieku, jest zjawiskiem normalnym<br />

i powszechnym. Co prawda, ginie wiele prawdziwych<br />

wartości życiowych, ale na ich miejsce powstają<br />

nowe. Obserwujemy także proces adaptacji niektórych<br />

form tradycyjnych i ich aktualizacji. Sam Kościół przyczynił<br />

się do kultywowania i zachowania pewnych<br />

obrzędów, ale z drugiej strony spowodował całkowite<br />

wyniszczenie innych 3 . Niekiedy sami duszpasterze stawiają<br />

bardzo ostro postulat wyjścia z tzw. chrześcijaństwa<br />

kulturowego, nadmiernie zrytualizowanego.<br />

Wiele zwyczajów oraz obrzędów rodzinnych i dorocznych<br />

jest powiązanych z liturgią i rytuałem Kościoła katolickiego.<br />

Każdego, kto zna specyfikę polskiej kultury<br />

religijnej, zjawisko to nie zaskakuje.<br />

Badania socjologiczne przeprowadzone w lipcu<br />

1991 r. przez Akademię Teologii Katolickiej w Warszawie<br />

i Polskie Towarzystwo Statystyczne (Zespół Wyznań<br />

Religijnych) objęły 2525 gospodarstw domowych (osoby<br />

w wieku 18 i więcej lat). Do ostatecznych analiz statystycznych<br />

włączono 5032 osoby, z czego 39,4% stanowili<br />

mieszkańcy wsi, 27,8% - mieszkańcy miast do<br />

100 tys. mieszkańców i 32,8% - to mieszkańcy miast<br />

liczących ponad 100 tys. osób. Badanej dorosłej ludności<br />

wiejskiej postawiono m.in. pytanie: "Które z wymienionych<br />

praktyk i zwyczajów religijnych przestrzega<br />

się w Pana/i/ rodzinie?" Respondenci wystąpili tu w<br />

roli informatorów przekazujących dane na temat<br />

spełnianych w rodzinie praktyk i zwyczajów religijnych,<br />

w których najczęściej -jak można domniemywać - biorą<br />

udział.<br />

Udział w praktykach i zwyczajach religijnych ludności<br />

wiejskiej przedstawiał się następująco: opłatek na<br />

Boże Narodzenie - 98,9% badanych, święcone na Wielkanoc<br />

- 96,8%, święcenie gromnicy - 83,3%, święcenie<br />

palm - 88,1%, święcenie ziół - 64,0%, wspólne śpiewanie<br />

kolęd - 71,2%, wspólna modlitwa - 37,2%, chodzenie<br />

na groby w Wielką Sobotę - 50,4%, udział w procesji<br />

Bożego Ciała - 89,8%, wstrzemięźliwość w piątek -<br />

61,2%, posty ścisłe (Popielec, Wielki Piątek) - 96,4%,<br />

uczestnictwo w pielgrzymkach - 21,8%, czytanie Pisma<br />

św. - 37,3%.<br />

Uczestnictwo w zwyczajach religijnych w środowisku<br />

wiejskim kształtuje się na poziomie od 21,8%<br />

do 98,9% (wskaźnik przeciętny - 69,0%). Dla porównania<br />

dodajmy, że mieszkańcy wielkich miast charakteryzują<br />

się wyraźnie niższym wskaźnikiem realizacji<br />

tych praktyk (57,5%); w miastach od 20 do 100 tys.<br />

mieszkańców - 60,6%, w miastach do 20 tys. mieszkańców<br />

- 65,1% (wskaźnik przeciętny dla całej zbiorowości<br />

ludzi dorosłych - 65,3%). Można powiedzieć,<br />

że im bardziej zurbanizowane jest środowisko społeczne,<br />

tym niższy jest wskaźnik spełniania praktyk i<br />

zwyczajów religijnych. Tylko 3,8% respondentów -<br />

według własnej deklaracji - nie przestrzega w ogóle takich<br />

praktyk, a 8,5% wskazało dodatkowo na inne<br />

praktyki i zwyczaje religijne przestrzegane w ich rodzinach.<br />

Dominują wyraźnie zwyczaje związane z Bożym<br />

Narodzeniem i Wielkanocą, a więc z tymi świętami,<br />

które zakorzeniły się bardzo głęboko w naszej kulturze<br />

ludowej i w ogóle w kulturze narodowej. Są one<br />

częścią etosu społecznego i okazją do manifestowania<br />

uczuć rodzinnych, z tego powodu są bardzo odporne<br />

Chrystus Frasobliwy, rzeźba w drewnie z Korytkowa Dużego (woj. zamojskie)<br />

Fot. J. Urbanowicz<br />

na wpływy różnych czynników przemian społecznokulturowych.<br />

Stosunkowo rzadko deklarowany udział w pielgrzymkach<br />

nie pasuje do obrazu religijnego Polaków,<br />

którzy masowo uczestniczą w tego rodzaju praktykach<br />

religijnych. Pielgrzymki mają w naszym kraju długowieczną<br />

tradycję, a w latach osiemdziesiątych ich liczba<br />

rosła w zaskakującym tempie. Wszystkie praktyki religijne<br />

o charakterze masowym mają obok religijnego także<br />

wymiar patriotyczno-narodowy (symbol identyfikacji<br />

z narodem). Rozwijający się ruch pielgrzymkowy zmienia<br />

swój charakter: z folklorystycznego na ogólnokościelny,<br />

z akcentem na poszukiwanie głębszych<br />

przeżyć religijnych.<br />

W świetle przytoczonych danych można by wnosić,<br />

że więź kulturowa w rodzinie wynikająca z przyjmowania<br />

wartości, norm i wzorów zachowań o charakterze<br />

zwyczajowym jest znaczna i nie" ulega wyraźnym zmianom.<br />

Utrzymywanie się zwyczajów religijnych jest dowodem<br />

ciągłości kulturowej społeczeństwa polskiego.<br />

17


Świadczy o zakorzenieniu teraźniejszości religijnej w<br />

kulturowym bogactwie przeszłości, a także o znacznym<br />

oddziaływaniu rodziny w zakresie kształtowania praktyk<br />

religijnych. W polskim społeczeństwie zwyczaje religijne<br />

stały się integralnym elementem kultury rodzinnej<br />

i wraz z nią są przekazywane, niezależnie do pewnego<br />

stopnia od tego, czy członkowie rodziny są<br />

wierzącymi czy niewierzącymi. Zakres i intensywność<br />

zwyczajów religijnych zależy od stosunków panujących<br />

w rodzinie, od poziomu religijności konkretnej rodziny<br />

i od typu rodziny 4 . W przeciwieństwie do Europy<br />

Zachodniej, gdzie zanik folkloru stał się jedną z przyczyn<br />

upadku tradycyjnej religijności, w Polsce funkcje<br />

praktyk religijnych przejawiają swoją żywotność, pomimo<br />

że folklor przestaje być składnikiem kultury mieszkańców<br />

wsi 5 .<br />

Wydaje się, że rytuały, praktyki i zwyczaje religijne<br />

ulegają powoli - mimo ich upowszechniania -<br />

postępującej sekularyzacji. Tracą na znaczeniu funkcje<br />

ściśle religijne związane z ich odniesieniem do świata<br />

wartości sacrum. Zachowuje się schemat rytuału, a<br />

zmienia się jego znaczenie i funkcje, co wiąże się z<br />

zagubieniem wartości nadrzędnych. Równolegle dokonuje<br />

się prywatyzacja rytuałów religijnych polegająca<br />

nie tylko na przemieszczaniu się ich z życia publicznego<br />

do środowiska rodzinnego (tzw. udomowienie<br />

rytuałów), ale także na zmianie podstawowych<br />

orientacji zdarzeń rytualnych - z Kościoła na członków<br />

rodziny 8 .<br />

3. Między przesądem<br />

a religijnością<br />

Stosunek do tradycyjnych zwyczajów kształtuje się<br />

rozmaicie w poszczególnych regionach kraju, a nawet<br />

W poszczególnych wsiach. Ogólnie jednak "tam, gdzie<br />

zwyczaje mają podbudowę magiczną, giną one prędzej<br />

niż w miejscach, gdzie te same zwyczaje posiadają inną<br />

motywację, na przykład natury religijnej, czy związaną<br />

z kultem zmarłych. Niektóre z nich zachowały się jednak<br />

wraz z pamięcią o ich pierwotnym znaczeniu<br />

magicznym i są podtrzymywane, z tym, że dawne magiczne<br />

uzasadnienie traktuje się w sposób żartobliwy,<br />

świadczący przecież o pewnym sentymencie dla dawnego<br />

sposobu myślenia" 7 . We współczesnym świecie<br />

słabną zwyczaje o charakterze folklorystycznym i kulturowo-magicznym.<br />

Równocześnie pojawiają się inne<br />

zwyczaje, często o charakterze parareligijnym, uznane<br />

za przydatne w rozwiązaniu różnorodnych problemów<br />

życiowych. Tabela ukazuje stosunek ludności wiejskiej<br />

do kilku wybranych praktyk i zwyczajów, zarówno w<br />

sensie wiary ("coś się w tym kryje"), jak i realizacji<br />

("próbowałem", "praktykuję systematycznie").<br />

Najwięcej mieszkańców wsi wierzy w uzdrowienie<br />

przez osoby o szczególnych predyspozycjach, w terapię<br />

przy pomocy praktyk fizycznych (np. bioenergetyka) i<br />

w psychoterapię. Znacznie mniej wyraża aprobujące<br />

przekonanie w stosunku do pozostałych środków<br />

pomagających człowiekowi. Jeszcze mniej mieszkańców<br />

wsi spełnia sporadycznie łub systematycznie te praktyki<br />

(najwyższy wskaźnik 8,1% dotyczy korzystania z posług<br />

uzdrowicieli). Jest rzeczą znamienną, że stosunek<br />

ludności wiejskiej do omawianych praktyk i zwyczajów<br />

parareligijnych nie różni się istotnie od analogicznego<br />

wskaźnika odnoszącego się do ludności miejskiej.<br />

Przeciętny wskaźnik niewiary ("nie wierzę w to") w<br />

praktyki i środki o charakterze parareligijnym wynosi<br />

45,0%, niewiedzy ("nie znam tego") - 18,2% i niezdecydowania<br />

("nie mam zdania") - 13,8%; 15,1% badanych<br />

nie praktykuje ale wyraża przekonanie, że w tych praktykach<br />

coś się kryje, 3,7% - praktykowało kiedyś i wyraża<br />

przekonanie, że coś jest w tym z prawdy i 0,3% praktykuje<br />

systematycznie. Można by ogólnie powiedzieć,<br />

że wierzenia i praktyki parareligijne są słabo upowszechnione<br />

w środowiskach wiejskich. Ludność wiejska<br />

odnosi się najczęściej do nich sceptycznie i tylko<br />

sporadycznie się do nich ucieka. Być może ujawniają<br />

się one bardziej w sytuacjach krańcowych, ale nie są<br />

przeżywane jako sprzeczne z wyznawaną religią.<br />

4. Wnioski końcowe<br />

Religijność ludowa we współczesnych środowiskach<br />

wiejskich nie jest wielkością niezmienną, wręcz<br />

przeciwnie - podlega ustawicznym przekształceniom.<br />

Niektóre elementy tej religijności wykazują tendencję<br />

do stałości, inne podlegają nieznacznej<br />

modyfikacji, jeszcze inne ulegają redukcji. Dokonujące<br />

się przemiany obejmują w jednym przypadku<br />

tylko część społeczeństwa wiejskiego, w innych nabierają<br />

charakteru powszechnego. W świetle przeprowa-<br />

Stosunek ludności wiejskiej do praktyk parareligijnych (dane w %)<br />

Rodzaj praktyki A B C D E F G Razem<br />

horoskopy i astrologia 63,1 12,9 9,8 8,8 3,7 0,7 1.1 100,0<br />

zdrowotny wpływ przedmiotów 54,2 20,1 11,3 10,3 2,8 0,2 1.2 100,0<br />

wróżby i jasnowidzenie 63,9 9,8 11,8 10,2 3,2 0,1 1.1 100,0<br />

terapia fizyczna 37,1 19,8 15,8 21,1 4,6 0,2 1,3 100,0<br />

psychoterapia 34,5 22,2 16,4 21,6 3,4 0,2 1,8 100,0<br />

wahadełko 40,7 24,0 15,2 14,6 3,7 0,0 1,9 100,0<br />

uzdrowiciele 33,4 9,9 16,9 29,9 7,7 0,4 1.7 100,0<br />

inne, np. joga 32,9 26,6 13,2 4,1 0,7 2,2 22,5 100,0<br />

Uwaga: Symbol "A" wskazuje na odpowiedź - nie wierzę w to, "B" - nie znam tego, "C" - nie mam o tym zdania "D" - nie<br />

praktykuję ale coś w tym się kryje, "E" - próbowałem i jest w tym coś z prawdy, "F" - stosuję systematycznie, "G" - brak<br />

danych.<br />

18


dzonych analiz można powiedzieć, że praktyki i zwyczaje<br />

religijne są respektowane przez zdecydowaną<br />

większość mieszkańców wsi i są stałym elementem<br />

kultury lokalnej. Stosunkowo słabo zaznaczają' się<br />

natomiast wierzenia i praktyki o charakterze parareligijnym.<br />

Wiara i pobożność ludowa są wciąż<br />

żywe w środowiskach wiejskich i nie tracą swojego<br />

miejsca w najistotniejszych momentach ludzkiej<br />

egzystencja<br />

Rytuały, obrzędy, zwyczaje i obyczaje religijne są<br />

nosicielami zarówno wartości religijnych, jak i świeckich.<br />

Przekazywane wartości religijne i etyczne mogą<br />

nadać ludziom pełny sens ich egzystencji. Nie są to<br />

puste schematy, lecz wezwania pełne humanistycznej<br />

treści. Zawarte w nich symbole religijne mają<br />

odniesienia do podstawowych elementów ludzkiej<br />

egzystencji. Dzisiaj już na ogół nie określa się praktyk<br />

i zwyczajów religijnych takimi terminami, jak:<br />

przeżytki, opóźnienia kulturowe, relikty przeszłości,<br />

prymitywizm, zabobonność, magia, religijność<br />

niższych warstw społecznych, religijność prostego<br />

ludu, pseudochrześcijaństwo. Religijność ludowa<br />

pozwala - nawet w społeczeństwach wysoko rozwiniętych<br />

- szerszym kręgom ludzi znaleźć sens życia i<br />

własną tożsamość osobową. Odpowiada ona różnym<br />

potrzebom duchowym, chroni przed rozczarowaniem<br />

i utratą nadziei.<br />

Religijność ludowa, zwana często tradycyjną,<br />

dostarcza wielu ludziom adekwatnej odpowiedzi na<br />

dręczące ich problemy i pytania. W Polsce ten typ<br />

religijności był świadomie podtrzymywany i rozwijany<br />

przez duszpasterstwo. Prawdopodobnie na skutek<br />

przemian społeczno-kulturowych będzie się zmieniał<br />

w przyszłości stosunek społeczeństwa polskiego, w<br />

tym także na wsi, do zwyczajów i praktyk religijnych.<br />

Praktyki i zwyczaje wypływające z kontekstu religijnego<br />

bardziej niż społeczno-kulturowego mają szansę<br />

przetrwania w przyszłości. Dużo też zależeć będzie<br />

od samego Kościoła, jak będzie on modyfikował<br />

religijność ludową i przystosowywał ją do nowych warunków<br />

życia w społeczeństwie <strong>pl</strong>uralistycznym.<br />

BARBARA KRAJEWSKA<br />

Choinka<br />

Wybrano najpiękniejszą<br />

spośród licznych siostrzyc<br />

co w zielonych sukniach<br />

stały pośród zimy<br />

Odrąbano stopę<br />

by zastąpić szczudłem<br />

wywieziono cichcem<br />

żeby nie było słychać<br />

jej płaczu<br />

Wstawiono do izby<br />

wystrojono w płoche świecidełka<br />

żeby była ładniejsza<br />

obsypano kolędami<br />

żeby była wesoła<br />

A kiedy kreda zatrzeszczała<br />

na drzwiach witaniem trzech Króli<br />

rozebrano z sukni<br />

wyrzucono na mróz...<br />

WANDA ŁOMNICKA-DULAK<br />

* * *<br />

poetom ludowym<br />

wiosenni siewcy<br />

stwardniałą toporną dłonią<br />

ujmujecie lemiesz ukuty ze słów<br />

najprostszych<br />

oczy błękitnieją niebem pełnym śpiewu ptaków<br />

twarze młodnieją urodzajem słońca<br />

włosy jaśnieją nie skoszonym łanem zachwytów<br />

schyleni nad poetycką rolą<br />

pieśnią skowronka prosicie o natchnienie<br />

Przypisy<br />

1. A. M. Altermatt, Die aktuelłe Debatte um die " Volksreligion "<br />

in Frankreich. W: Wiederentdeckung der Volksreligiositat. Hrsg.<br />

von J. Baumgartner, Regensburg 1979, s. 187.<br />

2. "Chrześcijanin w świecie" 1976, nr 7 s. 37.<br />

3.J. Pośpiech, Obrzędy izwyczaje doroczne. W: Folklor Górnego<br />

Śląska. Red. D. Symonides, Katowice 1989, s. 220-221.<br />

4. Por. J. J. Kopeć, Polska obrzędowość rodzinna w roku<br />

kościelnym,' Roczniki Teologiczno-Kanoniczne" 29:1982, nr 6<br />

s. 109-125.<br />

5. E.Ciupak, Państwo - Kościół i kultura religijna w społeczności<br />

wiejskiej.W: Wieś polska 1944-1989. Red. Z.Hemmerling, Warszawa<br />

1990, s. 396.<br />

6. W.Piwowarski, Wstęp. W: Rytuał religijny w rodzinie. Red.<br />

W. Piwowarski i W. Zdaniewicz, Warszawa-Poznań 1988, s. 11.<br />

7. T. Karwicka, J.Cherek, Tradycja a współczesność w kulturze<br />

ludowej wybranych wsi regionów Polski Północnej, Toruń 1982, s.<br />

praca wasza mozolna<br />

i serce niespokojne<br />

gdy wieńcami polnych porównań<br />

wołacie do ludzi<br />

że ten zaorany ugór<br />

obsiany pszenicznym blaskiem metafor<br />

nie jest żałobnie - czarny<br />

lecz złoto - bogaty<br />

w świecie wyrzeźbionym<br />

mocą wyobraźni<br />

jest<br />

szumność traw<br />

nektar kwitnących łąk<br />

wiatr szukający jabłek w gałęziach<br />

i syty zapach chleba<br />

jest<br />

zmartwychwstanie wiosny<br />

płodność lata<br />

przemijanie jesieni<br />

zimowy sen przyrody<br />

jest wasza miłość<br />

ziemia


JAN GÓRAK<br />

ludowi wynalazcy<br />

"W historycznym przeglądzie kultury nie<br />

wolno lekceważyć żadnej choćby najuboźuchniejszej<br />

myśli wynalazczej. Wyraża ona<br />

bowiem niezadowolenie człowieka ze statycznych<br />

form życia i tęsknotę ku formom dynamicznym<br />

tworzonym przez wysiłek rozumu"<br />

pisał Tadeusz Seweryn w wydanej w<br />

1961 r. pięknej książce o technikach i wynalazcach<br />

ludowych 1 . Autor przedstawił w niej<br />

kilkudziesięciu twórców wiejskich i opisał<br />

dokonane przez nich wynalazki z różnych<br />

dziedzin techniki; niektóre przetrwały do<br />

dziś. Nie ma wśród nich, niestety, wynalazców<br />

z Lubelszczyzny, zapewne tylko dlatego,<br />

że autor nie objął swoimi badaniami<br />

tych terenów. Lubelszczyzna pod względem<br />

kulturowym nie była pustynią, tu również<br />

wyrastały chłopskie talenty usiłując uczynić<br />

pracę lżejszą, poszerzyć możliwości rozwoju<br />

i wypoczynku.<br />

Z ludowymi twórcami w zakresie techniki spotykamy<br />

się na przełomie XIX i XX wieku. W 1902 r. na wystawie<br />

rolniczo - przemysłowej w Lublinie Jan Jachacz z Zemborzyc<br />

przedstawił młocarnię sztyftową ręczną z kołem<br />

zamachowym wykonaną przez siebie według wzoru<br />

opisanego w "Zorzy". Stanisław Supryn z Dysa wykonał<br />

sieczkarnię ręczną i precyzyjny zamek własnego<br />

pomysłu. Karol Lazuka z Jakubowic Końskich zbudował<br />

oryginalną sieczkarnię a nadto wialnię. Nieznany z<br />

nazwiska twórca z Kamionki zaprezentował melodykon,<br />

czyli instrument muzyczny w rodzaju fisharmonii z<br />

dmuchawą pedałową, inny twórca z Orłowa Drewnianego<br />

skrzypce i basedę 2 .<br />

Samorodna twórczość ludowych wynalazców przetrwała<br />

do naszych czasów i rozwija się nadal mimo<br />

dostępnych dziś powszechnie osiągnięć techników dy<strong>pl</strong>omowanych.<br />

Przed kilku laty zmarł w Łukówku (woj. chełmskie)<br />

niezwykle interesujący wynalazca, Józef Grzywaczewski.<br />

Wykonał on urządzenie przekładniowe do maszyn<br />

rolniczych nazwane "przystawką".<br />

^KOŁO PASOWE<br />

IKRAJZEGA'<br />

Kol. Lukówek "Przystawka" Józefa Grzywaczewskiego,<br />

;o- Grabowiec Góra t><br />

20<br />

Rys. J. Górak 1965<br />

Przystawka do kieratu Jakuba Hodusza.<br />

Rys.J. Górak 1965


Na toku (boisku) stodoły umieścił zespół kół Zębatych<br />

0 działaniu opartym na przekładni. Koło główne środkowe<br />

napędzane jest kieratem konnym ustawionym za<br />

stodołą przez "sztangę", czyli długą i grubą oś żelazną<br />

Do obu stron koła głównego przylegają dwa mniejsze<br />

koła zębate, uruchamiane w zależności od potrzeby<br />

przez Dołączenie lewarkiem z kołem głównym (fotl).<br />

Przedłużone osie tych kół biegną wzdłuż toku do<br />

odpowiednich maszyn odbiorczych. Na prawej osi zamocowane<br />

są dwa koła pasowe. Pierwsze uruchamia<br />

młocarnię, drugie "krajzegę" (piłę tarczową) ustawioną<br />

na podwórzu przed stodołą. Oś lewa biegnie również<br />

poza obręb stodoły i napędza śrutownik (rys.l).<br />

Sens całego urządzenia polega na zaoszczędzeniu<br />

czasu i wysiłku przy ustawianiu na toku stodoły poszczególnych<br />

maszyn, bez konieczności ich przenoszenia do<br />

wykonania odnośnych prac.<br />

Józef Grzywaczewski urodził się w 1896 r. Jego ojciec<br />

Jan zajmował się majsterkowaniem, wykonał żarna,<br />

wiatrak-koźlak (spalony w 1915 r.) i wiele narzędzi gospodarczych.<br />

Józef ukończył rosyjską szkołę wiejską. Od<br />

dzieciństwa pomagał ojcu w pracy, wyuczył się ciesielstwa<br />

1 kowalstwa. Wszystkie prace wykonywał samodzielnie.<br />

Oprócz przystawki zbudował 8 wozów, tokarnię, walce<br />

do olejarni, prasę lewarową do wyciskania oleju, wiatrak-<br />

-holender (rozebrany w 1930 r.), turbinę wietrzną na<br />

słupie napędzającą młocarnię (zbombardowaną przez<br />

Niemców w 1941 r.).<br />

W 1965 r. Józef Gr^waczewski rozważał <strong>pl</strong>an wykonania<br />

koparki do kartofli według własnego pomysłu,<br />

która przewyższałaby koparki fabryczne. Pomysłu nie<br />

zdążył zrealizować.<br />

Innego rodzaju "przystawki" do kierata, niejako<br />

uproszczone, były używane w Górze-Grabowiec (fot 2).<br />

Jak wiadomo, kierat za pośrednictwem sztangi wprowadzał<br />

w ruch odpowiednie maszyny rolnicze. Koniec<br />

sztangi był połączony z osią maszyny za pomocą uchwytu<br />

i przekazywał określoną ilość obrotów. Różne maszyny<br />

wymagały jednak innej ilości obrotów, stąd też szukano<br />

rozwiązań umożliwiających ich osiągnięcie, a dało się to<br />

uzyskać przez przeniesienie ruchu obrotowego sztangi<br />

na oś koła pasowego o odpowiedniej średnicy.<br />

Urządzenie takie zwane przystawką składa się z drewnianego<br />

koła obsadzonego w ramie zamocowanej na<br />

palach, częściowo skryte w dole (rys. 2). Przystawki takie<br />

były powszechne w Górze-Grabowiec; w 1965 r. czynna<br />

już.była tylko jedna - w zagrodzie Jakuba Hodusza.<br />

Szczególną osobliwością był pomysł Józefa Mazurka<br />

z Kol. Zastawie koło Krasnegostawu. Zbudował on<br />

swego rodzaju transport linowy wody ze studni<br />

znajdującej się w sąsiednim gospodarstwie. Na ustawionych<br />

słupach zamocował linę stalową, po' której<br />

posuwało się wiadro napełnione wodą ciągnięte przez<br />

drugą linkę. Urządzenie to, zbudowane w 1955 r.,<br />

funkcjonowało około dziesięciu lat Wzorem była kolejka<br />

linowa w bardzo uproszczonym wykonaniu.<br />

Urządzeń ułatwijących wyciąganie wody ze studni było<br />

dużo, wiele z nich zostało opisanych w oddzielnym<br />

I<br />

opracowaniu .<br />

3<br />

Z wynalazków słynęli wiejscy młynarze, właściciele<br />

wiatraków i młynów wodnych, licznych jeszcze w latach<br />

powojennych.<br />

Stanisław Zamojski z Ożarowa posiadał dwa wiatraki:<br />

paltrak z 1895 r. i koźlak z 1900. Koźlak o jednym<br />

złożeniu kamieni mełł wyłącznie razówkę, w paltraku z<br />

dwoma złożeniami mełło się mąkę pytlową. Karolin. Rolka wiatraka T. Kowalczyka (1963)<br />

21


Wykorzystując pomyślny wiatr nie przerywano pracy<br />

również w nocy. Zmęczony młynarz często zasypiał;<br />

zdarzało się, że kosz z ziarnem opróżniał się i kamienie<br />

stykając się bezpośrednio ze sobą ścierały się i zagrzewały.<br />

Zamojski pomyślał i znalazł stosowne rozwiązanie.<br />

Przy wylocie kosza umieścił dźwigienkę z deseczek umocowaną<br />

na ośce w połowie swej długości. Zewnętrzny<br />

koniec dźwigienki był połączony sznurem z zawieszonym<br />

na ramie dzwonkiem. Ciężar spływającego z kosza<br />

ziarna utrzymywał dźwigienkę w odpowiednim stałym<br />

położeniu, brak obciążenia powodował podniesienie się<br />

końca dźwigienki i przez szarpnięcie sznurem donośny<br />

dźwięk dzwonka budzący młynarza.<br />

Tomasz Kowalczyk z Karolina kupił w 1947 r. wiartak-<br />

-koźlak ze Studzianki. Przeniósł go do Karolina i postanowił<br />

ulepszyć. Wiedział, że koźlaki przy silnym wietrze<br />

kołyszą się i zdarza się, że ulegają przewróceniu. Postanowił<br />

wiatrak usztywnić. Pal traka nigdy nie widział. Po<br />

gruntowym rozważeniu kilku w«-isji skrócił sztymber<br />

obniżając tym samym wysokość wiatraka, zaś w narożach<br />

umocował swego pomysłu rolki z drewnianych klocków<br />

okutych blachą (fot.3). Przy obrocie wiatraka rolki<br />

toczyły się po betonowej szynie. Ciężar wiatraka nie<br />

spoczywał na rolkach jak w paltraku, lecz na skróconym<br />

sztymbrze, słupy narożne z rolkami chroniły go jedynie<br />

przed przewróceniem się. W ten sposób Tomasz Kowalczyk<br />

wprowadził nowy, nie znany typ wiatraka, ani to<br />

bowiem koźlak, ani paltrak. Kowalczyk nazwał go rolkowcem.<br />

Siłę wiatru ludowi wynalazcy usiłowali wykorzystać<br />

konstruując różnego rodzaju turbiny wietrzne. Czasami<br />

budowali je według wzorców zamieszczanych w czasopismach,<br />

częściej według własnych pomysłów. Z lat międzywojennych<br />

zachowały się fotografie turbin wietrznych z<br />

Bańkowszczyzny (woj. chełmskie) i w Komarowie (woj.<br />

zamojskie). Opis turbiny wietrznej z Firleja przekazała<br />

Wanda Sliwina: "W Firleju jest ciekawie urządzona tokarnia<br />

wietrzna. Właścicielem jej i konstruktorem jest<br />

firlejanin p. Jezior. Silnik wietrzny urządził sobie na dachu<br />

stodoły. Jest to czworobok piramidalny z belek i<br />

desek, kilkumetrowej wysokości. U szczytu jednej za<br />

ścianek czworoboku jest umieszczone wiatrakowe koło<br />

na osiem śmig. Całe urządzenie posiada duży tryb.<br />

Wewnątrz stodoły znajduje się warsztat i skład kołowrotków,<br />

które tam są głównie wyrabiane. P. Jezior<br />

zbudował sobie tę tokarnię wyłącznie sam, podług opisu<br />

zamieszczonego w "Gazecie Rzemieślniczej" 4 .<br />

W pierwszych latach po wyzwoleniu wystąpiły znaczne<br />

trudności w ogrzewaniu i oświedaniu mieszkań.<br />

Turbinę wietrzną z prądnicą zbudował w 1947 r. w<br />

Hrubieszowie ówczesny rektor kościoła szkolnego pw.<br />

św. Stanisława Kostki, ks. Władysław Krawczyk. Ustawił<br />

ją na łąkach nad Huczwą, poniżej wzgórza kościelnego.<br />

Turbina czynna była przez kilka lat, w 1966 r.<br />

pozostała już tylko konstrukcja wieży (fot.4). Trudno<br />

wprawdzie zaliczyć księdza do twórców ludowych, ale<br />

przecież nie był też technikiem, lecz amatorem w<br />

dziedzinie wynalazczości.<br />

Do małych turbin wietrznych powrócono w ostatnich<br />

latach i podobnie, jak dawniej są to dzieła ludowych<br />

wynalazców. W 1990 r. skonstruowano turbiny wietrzne<br />

na obrzeżach Chełma przy trakcie lubelskim i w Nowinach<br />

(woj. zamojskie), a w 1991 r. w Krynicach i Tarnawatce<br />

na Zamojszczyźnie.<br />

Nowe turbiny wietrzne konstruowane są zazwyczaj<br />

jako sprzężone z prądnicami wytwarzającymi energię<br />

Hrubieszów. Wieźyczkn rut l>inv wietrznej (1966)<br />

22


. —-—_<br />

Omatowice. Betonowy lew i orzeł na balkonie (1989)<br />

elektryczną, ale też są turbiny przenoszące mechanicznie<br />

obroty śmig na urządzenia zainstalowane w budynkach.<br />

Józef Mazur z Tarnawatki zbudował turbinę wietrzną<br />

z prądnicą wytwarzającą energię-o mocy 9 kV. Służy<br />

ona do ogrzewania wody w sieci co., w lecie zaś<br />

dostarcza ciepłej wody. Ze względu na przerwy w pracy<br />

zależnie od wiatru nie jest wykorzystywana dó<br />

oświedenia.<br />

W 1977 r. Władysław Sitarczyk z Nowin zbudował na<br />

rzece Sopot, przepływającej tuż przy granicy jego zagrody,<br />

małą turbinę wodną napędzającą prądnicę. Turbina<br />

miała 9 skrzydełek (łopatek) z blachy grubości 5 mm o<br />

kształtach i wycięciach uzyskanych po wielokrotnych<br />

próbach dokonywanych na zwykłej łopacie odpowiednio<br />

ustawianej pod prąd płynącej rzeki.<br />

Niedługo cieszył się Sitarczyk swoją inwestycją. Władze<br />

wodne nakazały zlikwidowanie śluz młyńskich na Sopocie,<br />

trzech w Nowinach i jednej w sąsiednim Majdanie<br />

Sopockim i turbina przestała pracować. Jednakże myśl o<br />

wykorzystaniu sił przyrody i o własnej energii nie<br />

opuszczała Sitarczyka. W 1990 r. skonstruował turbinę<br />

wietrzną ustawioną na podwórzu, uruchamiającą pompę<br />

w studni, zaopatrującej gospodarstwo w wodę.<br />

Obok studni wykopał Sitarczyk niewielką sadzawkę i<br />

zaprowadził w niej hodowlę ryb, traktując ją bardziej<br />

jako swego rodzaju wielkie akwarium niż jako gospodarstwo<br />

rybne (fot.5).<br />

Myśl o wykorzystaniu energii wodnej przepływającego<br />

obok Sopotu nadal go nie opuszczała. W 1991 r.<br />

ponownie uruchomił turbinę wodną budując śluzę jedynie<br />

na lewym brzegu rzeczki, stwarzając rodzaj młynówki<br />

nie tamującej głównego cieku (fot-6). Przy turbinie<br />

umieścił pompę tłoczącą wodę do położonej o kilka<br />

metrów wyżej sadzawki. I tak oto otrzymał dwa źródła<br />

energii: wodnej i wietrznej. Nie obeszło się oczywiście<br />

bez sprawy w kolegium, ale jak twierdzi, nie jest to<br />

koniec jego poszukiwań wynalazczych.<br />

W Latyczynie w woj. zamojskim zachował się kom<strong>pl</strong>et<br />

drewnianych lewarów wykorzystywanych do podnoszenia<br />

budynków przy ich remoncie, zwłaszcza do wymiany<br />

podwalin. Kom<strong>pl</strong>et składa się z czterech par drewnianych<br />

śrub osadzonych w beleczkach (dwie pary<br />

dłuższe i dwie pary krótsze). Lewary podkładane były<br />

pod podwaliny i równocześnie podnoszono cały budynek<br />

bez naruszenia jego stateczności (fot.7). Wykonywał<br />

je w latach trzydziestych nieżyjący już Stanisław Wiktor.<br />

Dziś lewary te nie są już używane, zachowany<br />

kom<strong>pl</strong>et jest niewąt<strong>pl</strong>iwie cennym eksponatem techniki<br />

chłopskiej.<br />

Pomysły ludowych wynalazców nie ograniczały się<br />

wyłącznie do sfery materialnej, miały zasięg o wiele szerszy,<br />

obejmowały dziedzinę rozrywki a także szeroko pojętej<br />

kultury duchowej.<br />

Znane były istniejące do niedawna w wielu wsiach<br />

huśtawki i krętawki wykonywane z grubych drągów. We<br />

wsi Stanisławów w woj. zamojskim czynna była w 1964 r.<br />

oryginalna wiejska karuzela zbudowana według pomysłu<br />

ludowego twórcy. Mimo swego prymitywizmu przysparzała<br />

wiejskim dzieciom wiele radości (fot8). Postęp<br />

cywilizacyjny wchodzi na wieś szybkimi krokami czerpiąc<br />

inspiracje z pobliskich miast, naśladując nie zawsze najlepsze<br />

wzorce<br />

Przykładem są popularne jelenie na rykowisku malowane<br />

na ścianach domów czy raczej willi z "kopertowymi"<br />

dachami, ozdabianie ścian tych domów kawałkami<br />

23


kolorowych szkiełek i lusterek, wykładanie ścian wewnętrznych<br />

boazerią koniecznie "w jodełkę" i szereg<br />

podobnych nowości.<br />

Spotyka się przykłady form zaspokajających w jakiś<br />

sposób trudne do wytłumaczenia kulturalne aspiracje<br />

ich twórców. Do takich można zaliczyć betonowego lwa<br />

w przydomowym ogródku, a jakby tego nie wystarczało<br />

dodano jeszcze zrywającego się do lotu orła na<br />

balkonie (fot.9). Przykład ten znalazł niestety<br />

naśladowców.<br />

* * *<br />

Przytoczone wyżej wynalazki i udoskonalenia nie wyczerpują<br />

długiej listy innowacji, przykładów starczyłoby<br />

na książkę podobną do cytowanej pracy prof. T. Seweryna.<br />

Może ją ktoś napisze. Na zakończenie przedstawiam<br />

"zagadkę" jaką musiałem rozwiązać na żądanie jednego<br />

z informatorów, wiejskiego cieśli.<br />

"Majstersztyk" ciesielski z Podlasia. Rys.<br />

J. Górak 1962<br />

W jaki mianowicie sposób zostało dokonane<br />

połączenie dwu kawałków drewna, dających się rozłączyć<br />

i ponownie złączyć. Pokazane na rysunku połączenie<br />

mają wszystkie cztery boki tego "majstersztyku" (rys.3).<br />

Przypisy<br />

Zdjęcia Jan Górak<br />

1. T. Seweryn, Technicy i wynalazcy ludowi. Warszawa 1961,<br />

s.95.<br />

2. Księga pamiątkowa wystaw lubelskich. Warszawa 1902, s.49-<br />

55.<br />

3. J. Górak, Studnie wiejskie na Lubelszczyźnie /w:/ Studia i<br />

materiały lubelskie, 13. Lublin 1988, s.117-133.<br />

4. W. J. Sliwina, Lud lubartowski. Szkic etnograficzny, Lwów<br />

1930, s.14.<br />

24<br />

JANINA PETERA<br />

Obszar zasięgu omawianego stroju<br />

obejmuje dawny powiat hrubieszowski<br />

w granicach z 1974 r. Za<br />

czasów pierwszej Rzeczypospolitej prawie<br />

cały ten obszar należał do województwa<br />

bełskiego, poza parafią Uchanie oraz enklawą<br />

królewskich dóbr hrubieszowskich<br />

wchodzących w skład Ziemi Chełmskiej. Obszar<br />

ten dzielił się na powiaty horodelski,<br />

grabowiecki i bełski, sam Hrubieszów był<br />

starostwem niegrodowym.<br />

Dzieje tej ziemi sięgają naszej państwowości, były<br />

to bowiem dawne Grody Czerwieńskie zajęte w 981 r.<br />

przez Włodzimierza Kijowskiego, w czasie gdy Mieszko<br />

I skupiał swe siły na zachodzie w walkach z Niemcami.<br />

Odtąd też rozpoczęła się ekspansja na te tereny<br />

ludności ruskiej. Po trzech wiekach ciągłych walk<br />

królowa Jadwiga ostatecznie włączyła w 1387 r. księstwo<br />

bełskie do Korony, w następnym roku król<br />

Władysław Jagiełło nadał je w lenno Ziemowitowi IV<br />

Mazowieckiemu. Wyludnione tereny zasiedlano przybyszami<br />

z Mazowsza i to zarówno szlachtą jak i<br />

chłopami. Od dawna więc ludność tutejszą stanowili<br />

Polacy i w mniejszych liczbach Rusini. Znalazło to<br />

swoje odbicie przede wszystkim w życiu społecznym i<br />

kulturalnym, w zwyczajach i obrzędach, w strojach<br />

ludowych.<br />

Nieuchwytne przenikanie się wzajemnych wpływów,<br />

więzi rodzinne przez mieszane pod względem<br />

wyznaniowym małżeństwa, w okresie zaborów akcja<br />

rusyfikacyjna a po ukazie tolerancyjnym z 1905 r.<br />

powracanie do unii a więc ciążenie ludności ruskiej<br />

ku polskości - to tylko niektóre z licznych czynników<br />

wpływających na tworzenie się swoistego obrazu<br />

kulturowego wsi hrubieszowskiej aż do ostatniej<br />

wojny.<br />

Przedstawione warunki oddziaływały W sposób<br />

szczególny na kształtowanie się.hrubieszowskiego<br />

stroju ludowego. Zarówno z jednej, jak i z drugiej<br />

strony przyjmowano wzory najbardziej się podobające;<br />

ci sami krawcy szyli ubiory dla obydwu<br />

narodowości niwelując różnice w zależności od<br />

posiadanych materiałów i farb, istniała dążność do<br />

unifikacji a nie podkreślania różnic. Stąd też trudno<br />

w sposób zdecydowany oddzielić strój polski od<br />

ruskiego w oparciu o skąpe opisy i nieliczne zbiory<br />

muzealne.<br />

Prowadzone obecnie badania terenowe nie przynoszą<br />

w zasadzie nowych materiałów, cały powiat<br />

bowiem został w czasie okupacji i w pierwszych latach<br />

powojennych niemal całkowicie zniszczony a<br />

później nastąpiły znaczne migracje ludowe.


strój hn,<br />

eszowski<br />

Resztki strojów ruskich można spotkać jedynie w<br />

kilku wsiach południowych leżących w latach międzywojennych<br />

w dawnym powiecie sokalskim.<br />

Literatura dotycząca stroju hrubieszowskiego nie<br />

jest zbyt bogata. Dostępne źródła posiadają raczej<br />

charakter krótkich przyczynkarskich informacji. Najstarszą<br />

wzmiankę o ubiorach włościan z okolic Hrubieszowa<br />

znajdujemy w pracy Józefa Gluzińskiego<br />

wydanej w 1856 r. Wspomina on o noszonych przez<br />

tamtejszych chłopców sukmanach czarnych, pasach<br />

skórzanych, czapkach całych okrytych futrem baranim<br />

zwanych "kapuzami", koszulach z lnianego<br />

płótna bez żadnego wyszywania, spodniach sukiennych<br />

i łapciach z kawałka skóry zrobionych.<br />

W roku 1872 czasopismo "Wieniec" zamieściło<br />

litografię zatytułowaną Wnętrze chaty rusińskiej z okolic<br />

Hrubieszowa rysowaną przez Bronisława Kamińskiego,<br />

na której przedstawiona jest rodzina w codziennych<br />

ubiorach ludowych.<br />

Nieco uwag odnoszących się do ubioru hrubieszowskiego<br />

zawartych jest w XVI tomie "Wisły". Hieronim<br />

Łopaciński w artykule Kilka wiadomości o<br />

odzieży ludowej w guberni lubelskiej podaje krótki opis<br />

stroju ze wsi Szystowice i Modryniec, opracowany na<br />

podstawie materiałów nadesłanych na wystawę rolniczo-przemysłową<br />

w 1901 r. przez Henryka Weycherta<br />

i Karola Mi łowicza.<br />

Ubiory dzieci włościańskich z powiatu hrubieszowskiego<br />

przedstawia natomiast fotografia wykonana<br />

przez L. Hartwiga zamieszczona w pracy zbiorowej<br />

o Stanisławie Staszicu wydanej w 1928 roku.<br />

W 1929 r. ukazują się prace Stanisława Dąbrowskiego<br />

Czapka i kapelusz w Lubelskiem oraz Pasy lubelskie.<br />

W pracy Pasy lubelskie autor podaje, że "we wsi Modryńcu<br />

w powiecie hrubieszowskim mężczyźni noszą<br />

koszule wypuszczone na wierzch spodni, przepasane<br />

szerokimi pasami rzemiennymi".<br />

W pracy Czapka i kapelusz w Lubelskiem omówione<br />

zostały różne rodzaje czapek i kapeluszy noszonych<br />

w dawnym powiecie hrubieszowskim.<br />

W 1934 r. Bolesław Kłembukowski w monografii<br />

Mircze wieś powiatu hrubieszowskiego charakteryzuje<br />

ubiór tamtejszej ludności.<br />

Krótki opis strojów hrubieszowskich zawiera praca<br />

Heleny Barusiowej Szlaki wycieczkowe po powiecie<br />

hrubieszowskim zamieszczona w "Kronice Nadbużańskiej"<br />

nr 14 z kwietnia 1934 r.<br />

Dokładniejsze informacje o ubiorze mężczyzn i<br />

kobiet noszonym w powiecie hrubieszowskim znajdujemy<br />

w pracy Mariana Barusia Powiat hrubieszowski<br />

wydanej w 1939 r.<br />

W 1949 r. w "Polskiej Sztuce Ludowej" Piotr Greniuk<br />

opublikował pracę Druki ludowe na płótnie w<br />

południowej Lubelszczyźnie. Na szczególną uwagę<br />

zasługują podane w niej wzory druków na spódnicach<br />

noszonych w okolicach Hrubieszowa.<br />

W 1954 r. Janusz Świeży w pracy Stroje ludowe<br />

Lubelszczyzny po raz pierwszy daje ogólną charakterystykę<br />

stroju hrubieszowskiego kobiecego i męskiego.<br />

Pewne materiały porównawcze odnoszące się do<br />

południowych miejscowości obecnego powiatu hrubieszowskiego<br />

podaje Zofia Czechowicz w pracy Narodne<br />

mystectwo Sokalszczyzny wydanej we Lwowie w<br />

1957 r. opracowanej na podstawie lwowskich zbiorów<br />

muzealnych.<br />

W niniejszym opracowaniu opieram się na dotychczasowych<br />

publikacjach, materiale ikongraficznym a<br />

przede wszystkim na eksponatach zgromadzonych w<br />

zbiorach Muzeum Lubelskiego w Lublinie, Muzeum<br />

Wsi Lubelskiej i Muzeum Stanisława Staszica w Hrubieszowie.<br />

Do początku XX wieku podstawowymi surowcami,<br />

z których na omawianym terenie wykonywano odzież<br />

były: len, konopie i wełna.<br />

Tkanin lnianych używano głównie do szycia<br />

odzieży letniej, zarówno męskiej jak i kobiecej.<br />

Płótno przeznaczone na koszule codzienne było<br />

grubsze, szare, a na świąteczne - cieńsze, wybielone.<br />

Nici lniane stanowiły również osnowę tkanin<br />

wełnianych przeznaczonych na odzież zimową kobiet,<br />

głównie na spódnice.<br />

Tkaniny czysto wełniane, z których szyto sukmany,<br />

spodnie, kabaty i czapki oddawano do folowania. Sukno<br />

było najczęściej białe, ciemnobrązowe, szaro-<br />

-brązowe i czarne.<br />

Pod koniec XIX wieku zaczęto używać także tkanin<br />

fabrycznych, szczególnie zaznacza się to w świątecznym<br />

stroju kobiecym.<br />

Z materiałów bawełnianych szyto koszule, z<br />

wełnianych - spódnice i zapaski. W tym też czasie zaczęto<br />

używać materiałów fabrycznych na męską<br />

odzież świąteczną oraz zimową kobiecą.<br />

Szyciem odzieży lnianej zajmowały się same kobiety.<br />

Odzież męską świąteczną, sukmany, kożuchy,<br />

spódnice i czapki szyli krawcy miejscowi lub wędrowni,<br />

najczęściej Żydzi. Żydzi trudnili się także drukowaniem<br />

płótna na spódnice i spodnie.<br />

Strój męski noszony w lecie składał się z lnianej<br />

koszuli, lnianych spodni, płótnianki, skórzanych<br />

łapci i słomianego kapelusza.<br />

Koszulę szyto z lnianego wybielanego płótna.<br />

Posiadała ona krój przyramkowy marszczony. Kołnierz<br />

był prostokątny wykładany. Z przodu biegło rozcięcie,<br />

tzw. pazucha zapinane na guziczek a pod szyją na<br />

spinkę metalową. Rękawy marszczono dołem w drobne<br />

zakładki, ujmowano w mankiet i zapinano na guziczek.<br />

Górą pod pachami dla poszerzenia rękawa wszywano<br />

kwadraty, tzw. ćwiki. Koszule noszono wypuszczone na<br />

spodnie i je przepasywano pasem skórzanym.<br />

25


Koszula kobieca, Liski, gra. Dołhobyczów. Fot. J. Urbanowicz, 1984.<br />

Ze zbiorów Muzeum Wsi Lubelskiej<br />

Koszula męska, Liski, gm. Dołhobyczów. Fot. J. Urbanowicz, 1984.<br />

Ze zbiorów Muzeum Wsi Lubelskiej<br />

Elementy t 4£» #4* %<br />

hrubieszowskiego<br />

m stroju ludowego<br />

I<br />

Kaftan kobiecy z lnianego płótna tzw. kabat, Chłopiatyn, gm. Dołhobyczów.<br />

Fot. J. Urbanowicz, 1984. Fartuszek, Chłopiatyn, gm. Dołhobyczów. Fot J. Urbanowicz, 1984.<br />

Ze zbiorów Muzeum Wsi Lubelskiej<br />

Ze zbiorów Muzeum Wsi Lubelskiej<br />

26


Kobieta w stroju ludowym, Hrubieszów. Fot. J. Świeży, 1938. Typy ludowe z Hrubieszowskiego. Fot. J. Świeży, 1938.<br />

Ze zbiorów MuzeumWsi Lubelskiej<br />

Ze zbiorów Muzeum Lubelskiego<br />

27


Ludność polska nosiła koszule pokryte skromnym<br />

haftem czerwono-czarnym wykonanym ściegiem<br />

krzyżykowym lub pozbawione wszelkich ozdób. Natomiast<br />

ludność ruska ozdabiała kołnierz, przód koszuli<br />

i mankiety rękawów wielobarwnym haftem krzyżykowym<br />

o motywach geometrycznych lub zgeometryzowanych<br />

roślinnych. Koszulę taką przy szyi<br />

wykańczano stójką a rozpięcie służące do jej zapinania<br />

umieszczone było asymetrycznie, zwykle z<br />

lewej strony. Koszule takie rozpowszechniły się także<br />

wśród ludności polskiej.<br />

Spodnie szyto z lnianego lub lniano-konopnego<br />

płótna.Zapinano je z przodu na drewnianą przetyczkę.<br />

W dni świąteczne ubierano spodnie tzw. malowanki<br />

uszyte z lnianego ręcznie drukowanego płótna.<br />

Materiał na spodnie drukowano w paski czerwone<br />

lub czarne.<br />

Wierzchnim ubiorem letnim wkładanym na co<br />

dzień i od święta była "płótnianka" stanowiąca rodzaj<br />

długiego płaszcza. Posiadała ona krój poprzecznego<br />

poncho. W pasie przewiązywano ją skórzanym paskiem<br />

lub krajką.<br />

Nakryciem głowy był kapelusz słomiany wy<strong>pl</strong>atany<br />

z żytniej słomy lub trawy "psiarki", którego rondo<br />

oblamowane było czarną wstążką. Noszono również<br />

czapki tzw. maciejówki z granatowego sukna, z lakierowanym<br />

czarnym daszkiem.<br />

Na nogi owinięte onucami wkładano łapcie z łyka<br />

lipowego lub ze skóry identyczne z noszonymi w<br />

Biłgoraj skiem.<br />

Ubiór zimowy stanowiła koszula z grubszego płótna,<br />

spodnie sukienne, sukienny kaftan, sukmana i<br />

kożuch.<br />

Spodnie zimowe tzw. hołośnie wykonano z materiału<br />

samodziałowego w kolorze czarnym lub ciemnobrązowym.<br />

Były one luźne w biodrach a nogawki<br />

dopiero od kolan ku dołowi zwężały się. Po prawej<br />

stronie posiadały rozcięcie zwane "rozporem". W<br />

pasie dla wydłużenia spodni doszywano prostokątny<br />

kawałek sukna, który z jednej strony obrębiono i<br />

wciągano sznurek.<br />

Na przełomie XIX i XX wieku szyto spodnie o<br />

klasycznym kroju bryczesów z tkanin wełnianych<br />

produkcji fabrycznej.<br />

Kaftan tzw. kabat wykonany był z białego lub<br />

szaro-brązowego samodziałowego sukna. Wyłogi<br />

kołnierza, mankiety, kieszenie oraz dolne krawędzie<br />

wykończone były a<strong>pl</strong>ikacją z czarnego aksamitu.<br />

Białe kabaty dodatkowo ozdabiano sznureczkiem<br />

czerwonym, niebieskim, żółtym i zielonym. Ponadto<br />

na przodzie tych kabatów wyszywano charakterystyczne<br />

kwadraty, po cztery z każdej strony, wzbogacone<br />

przekątnymi.<br />

Reprezentacyjnym wierzchnim okryciem była sukmana.<br />

Sukmany szyto z sukna samodziałowego w<br />

kolorze szarym lub ciemnobrązowym. Były one dopasowane<br />

w talii. Od pasa opadały fałdy, po pięć z<br />

każdej strony, zwrócone do środka.<br />

Po bokach, tuż przy pierwszych fałdach, znajdowały<br />

się kieszenie posiadające prostokątne naszycia z granatowego<br />

sukna, ozdobione wyszyciami z czerwonych<br />

wełnianych sznurków.<br />

Wełnianym sznureczkiem ozdabiano również<br />

stojący kołnierz, przody i tył sukmany. Potrójny rząd<br />

tych sznurków biegł również wzdłuż krawędzi przodu,<br />

od klap przy kołnierzu do pasa. Klapy pod kołnierzem<br />

oraz mankiety obszywano czerwonym suknem.<br />

Sukmany takie nosiła ludność polska. Natomiast<br />

sukmany noszone przez ludność ruską miały<br />

kołnierz, klapy oraz mankiety wykończone suknem<br />

niebieskim lub granatowym. Niekiedy kołnierz, klapy<br />

i mankiety ozdabiano dodatkowo czerwonym, niebieskim,<br />

żółtym i zielonym sznureczkiem. Na przodzie<br />

tych sukman, podobnie jak i na kabatach,<br />

występowały kwadraty z przekątnymi utworzone z<br />

szamerunku w tych samych kolorach.<br />

Na początku XX wieku zaczęły się rozpowszechniać<br />

sukmany szaro-brazowe posiadające kołnierz i<br />

mankiety z granatowego sukna. Sukmany te zapinano<br />

na trzy guziki i pętelki z czarnej taśmy wełnianej.<br />

Taśmą tą ozdabiano dodatkowo kołnierz,<br />

mankiety, kieszenie, krawędź przednią, dół i tył sukmany.<br />

W zimie noszono kożuchy szyte w Hrubieszowie i<br />

Uhnowie. Kożuch posiadał duży rozłożysty kołnierz<br />

nakrywający ramiona. W pasie był wcięty, z tyłu suto<br />

marszczony. Zapinano go na pętelki i cztery skórzane<br />

guziki.<br />

Kożuchy szyto z biało wyprawionych skór i ozdabiano<br />

a<strong>pl</strong>ikacją z białej i czerwonej skórki oraz<br />

haftem. W hafcie stosowano technikę atłasową posługując<br />

się jedwabnymi nićmi w kolorze czerwonym<br />

i zielonym. Ozdoby na kożuchu występowały po obu<br />

stronach zapięcia i na fałdach bocznych. Kożuch<br />

przewiązywano wełnianym pasem w kolorze czerwonym<br />

tzw. pojasem lub barwną krajką.<br />

Głowę okrywano barankową czapką z sukiennym<br />

denkiem, rozciętą z boku i zawiązaną czerwoną<br />

wstążeczką przez kawalerów, a czarną przez żonatych.<br />

Noszono również czapki futrzane z czarnego<br />

baranka lub tkaniny imitującej baranka. Szyto je na<br />

wacie w kształcie stożka.<br />

Na nogi wkładano buty z długimi cholewami, robione<br />

w Tyszowcach tzw. tyszowiaki, bądź młodsze<br />

od tyszowiaków buty o cholewie twardej z prasowaną<br />

harmonijką.<br />

Strój kobiecy letni stanowiła lniana koszula, spódnica,<br />

lniany kaftan tzw. kabat i płótnianka.<br />

Koszula posiadała krój przyramkowy marszczony.<br />

Wokół szyi występował rozłożysty wykładany kołnierz.<br />

Rękawy były długie, krojone razem z "ćwikami",<br />

dołem marszczone w drobne zakładki i ujęte w<br />

mankiet zapinany na dwa guziczki. Koszule były<br />

długie, często z nadołkiem z grubszego płótna.<br />

Ludność polska ozdabiała je skromnym haftem<br />

wykonanym ściegiem krzyżykowym lub stebnówką.<br />

Haft w kolorze czarnym i czerwonym o motywach<br />

geometrycznych lub zgeometryzowanych roślinnych<br />

pokrywał przednie części kołnierza, mankiety i przyramki.<br />

Wzdłuż tzw. pazuchy posiadał tylko podwójne<br />

czarne lub czerwone stębnowanie.<br />

Koszule bogato zdobione misternym wielobarwnym<br />

haftem krzyżykowym nosiły kobiety Rusinki.<br />

Kołnierz koszuli pokrywał zwykle biały płaski haft o<br />

motywach roślinnych, natomiast na przyramkach,<br />

rękawach i mankietach występował wielobarwny haft<br />

krzyżykowy.<br />

W dni chłodniejsze kobieta ubierała na koszulę<br />

kaftan lniany z długimi rękawami tzw. kabat. Kabat<br />

był dopasowany w talii. Z tyłu, od pasa rozszerzał się<br />

przez wszycie po bokach klinów. Kabaty noszone na \<br />

28


co dzień wykonywano z gładkiego lnianego<br />

materiału. Kabaty świąteczne ozdabiano a<strong>pl</strong>ikacją z<br />

czarnego cienkiego sukna i czarnym szamerunkiem<br />

lub a<strong>pl</strong>ikacją z czarnego i czerwonego sukna oraz<br />

wełnianymi sznureczkami w kolorze czerwonym, niebieskim,<br />

żółtym i zielonym. Na przodzie kabata<br />

występowały zdobiny w postaci kwadratów, identycznie<br />

zakomponowane jak na sukmanach i kabatach<br />

męskich.<br />

Najstarsze spódnice letnie szyte były z gładkich<br />

lnianych i drukowanych tkanin samodziałowych.<br />

Zszywano je zwykle z czterech płatów materiału.<br />

Przód spódnicy był prosty, tył marszczony gęsto w<br />

drobne zakładki tzw. zbirki, wykończony paskiem<br />

płótna zakończonym troczkami.<br />

Spódnicę okrywała lniana zapaska zdobiona haftem<br />

krzyżykowym. Długość zapaski dostosowywana<br />

była do długości spódnicy.<br />

Okryciem wierzchnim była płótnianka stanowiąca<br />

rodzaj długiego płaszcza. Posiadała ona podobnie<br />

jak płótnianka męska krój poprzecznego poncho.<br />

Materiał lniany na płótnianki tkano s<strong>pl</strong>otem rządkowym.<br />

Na nogi wkładano buciki z czarnej skóry z długą<br />

cholewką sznurowaną. Do pracy na co dzień chodzono<br />

boso lub ubierano łapcie skórzane.<br />

Nakrycie głowy stanowiła chustka lniana bądź<br />

bawełniana zdobiona drukiem.<br />

Dziewczęta chodziły z odkrytą głową. Włosy zaczesywały<br />

gładko i s<strong>pl</strong>atały w warkocze. Warkocze<br />

puszczały wolno lub upinały je z tyłu głowy w koszyczek.<br />

We włosy wpinały kwiatek. Mężatki pod chustką<br />

nosiły "kimbałkę", tj. obręcz drewnianą nakrytą<br />

siatkowym czepkiem.<br />

Uzupełnieniem kobiecego stroju świątecznego<br />

były kupowane na jarmarkach różnego rodzaju<br />

naszyjniki w postaci paciorków i korali.<br />

W zimie kobiety ubierały szaro-brązowe lub białe robione<br />

z sukna kaftany, tzw. kurtyki. Szyto je z rękawami<br />

jak i bez. Były one dopasowane w talii, dołem rozkloszowane.<br />

Wycięcie wokół szyi, przody, tył kurtyka, dolne<br />

krawędzie, ślepe kieszonki oraz mankiety rękawów ozdabiano<br />

czarnym aksamitem. Kurtyki zapinano na małe<br />

czarne guziczki.<br />

W latach dwudziestych ubiegłego stulecia rozpowszechniły<br />

się serdaki bez rękawów szyte z czarnego<br />

lub granatowego aksamitu, bogato zdobione haftem<br />

koralikowym. Spódnice zwane "burkami" wykonywano<br />

z materiału lniano-wełnianego tkanego s<strong>pl</strong>otem<br />

rządkowym.<br />

Górna część spódnicy była w jednolitym kolorze<br />

granatowym, brązowym lub szarym, jedynie dół zdobił<br />

poziomy pas o szerokości 15 cm złożony z drobnych<br />

kolorowych prążków.<br />

Obok burek noszono również spódnice wełniane<br />

tkane w pionowe kolorowe paski.<br />

Na przełomie XIX i XX wieku spódnice z materiału<br />

samodziałowego zaczęto zastępować spódnicami<br />

z cienkich wełnianych tkanin fabrycznych.<br />

Do spódnic wełnianych starszego typu noszono<br />

lniane zapaski identyczne jak przy stroju letnim,<br />

dołem ozdobione haftem krzyżykowym czerwono-czarnym<br />

lub wielobarwnym. Natomiast do<br />

spódnicy z późniejszego okresu zakładano zapaskę<br />

wykonaną z wełenki fabrycznej. Zapaskę taką<br />

wykańczano falbaną, kokardą, wzbogacano drob-<br />

Wnętrze chaty rusinskiej z okolic Hrubieszowa. Rys. B. Kamiński. Repr.<br />

z: "Wieniec" 1872,' II, s. 638<br />

nymi zakładkami lub ozdabiano płaskim haftem<br />

roślinnym.<br />

Wierzchnim ubiorem zimowym była sukmana i<br />

kożuch. Sukmany wykonywano z brązowego i<br />

białego sukna. Sukmany z białego sukna były w pasie<br />

wcięte, wzbogacone fałdami. Od pasa opadały po trzy<br />

fałdy skierowane od środka. Kołnierze tych sukman,<br />

kieszenie, przody i rękawy obszywano czerwonym i<br />

granatowym sznurkiem.<br />

Zarówno sukmany białe jak i kurtyki nosiły głównie<br />

panny i młode mężatki.<br />

Kobieta starsza ubierała się natomiast w kapotę, tj.<br />

długą, sięgającą prawie do kostki sukmanę w kolorze<br />

brązowym, która posiadała duży wykładany kołnierz<br />

z szerokimi klapami. Ozdabiano je czerwonym i zielonym<br />

szamerunkiem.<br />

Kożuchy kobiece posiadały, identyczny krój i<br />

zdobienie jak kożuchy męskie.<br />

Sukmany i kożuchy przewiązywano barwną<br />

wełnianą krajką.<br />

Głowy okrywały kobiety płachtą wykonaną z<br />

grubego lnianego płótna tkanego s<strong>pl</strong>otem<br />

rządkowym, zwaną "zawojem" lub "rąbkiem".<br />

Pod koniec XIX wieku w stroju świątecznym pojawiły<br />

się chustki wełniane zwane "szalinówkami".<br />

Chustką taką owijano głowę i szyję. Dwa jej boczne<br />

rogi krzyżowano pod brodą lub na karku. Dużymi<br />

chustkami szalinowymi i kraciastymi okrywano głowę<br />

i <strong>pl</strong>ecy.<br />

Uzupełnieniem stroju zimowego były wełnine<br />

rękawice, pończochy własnej roboty lub kupowane<br />

na jarmarkach.<br />

* * *<br />

Strój hrubieszowski, podobnie jak inne stroje na<br />

terenie Lubelszczyzny, wyszedł z powszechnego<br />

użycia. Wyparły go z jednej strony ubiory miejskie,<br />

które są wygodniejsze i tańsze, z drugiej strony<br />

moda, brak surowców i nieopłacalność ich produkcji.<br />

29


Chór kościelny z Gołębia FoŁ ks. Dębiński 1902 r.<br />

| Ludowy strój kobiecy<br />

$ z Powiśla Lubelskiego<br />

ELŻBIETA KĘPA<br />

Wstęp<br />

Lubelszczyzna jest terenem bardzo zróżnicowanym<br />

pod względem noszonych w przeszłości ubiorów ludowych.<br />

Wśród kilkunastu ich odmian wyróżniają się stroje<br />

z Powiśla, występujące na terenie prawobrzeżnej Wisły w<br />

dawnych powiatach: Puławy, Opole Lubelskie, Kraśnik.<br />

Od wschodu stroje te graniczyły z ubiorami lubelsko-lubartowskimi<br />

oraz lubelskimi, będącymi w zasięgu<br />

wpływów stroju krzczonowskiego i biłgorajskiego.<br />

Powiśle Lubelskie pod względem ubiorów ludowych<br />

zaliczane jest do pogranicza małopolsko-mazowieckiego.<br />

Ekspansja ubiorów mazowieckich na terenie<br />

północnej i północno-zachodniej Lubelszczyzny zaznaczała<br />

się już silnie w drugiej połowie XIX wieku, obejmując<br />

jednocześnie Ziemię Stężycką, Radomską i San-<br />

domierską. Strój małopolski cofał się w tym okresie na<br />

południe przed ubiorami o przewadze elementów<br />

mazowieckich. 1<br />

Analiza zasięgu występowania na tym terenie sukmany<br />

małopolskiej i mazowieckiej wskazuje, że przenikanie<br />

sukmany mazowieckiej zatrzymało się na linii łączącej<br />

Annopol z Niezabitowem a następnie z Lubartowem.<br />

Linia ta wyznacza granicę wpływów strojów mazowieckich<br />

na Lubelszczyźnie. Jest ona jednak dość płynna,<br />

bowiem na północ od niej mazowiecka sukmana (przecięta<br />

w <strong>pl</strong>ecach i fałdowana, niebieska lub szara) występuje<br />

na przemian z małopolską (brunatną, "bez stanu"<br />

- nie odcinaną w <strong>pl</strong>ecach). 2<br />

Do typowych cech mazowieckich należą również noszone<br />

w przeszłości na Lubelskim Powiślu zapaski nara-<br />

30


mienne i przednie, szyte z wełnianego pasiaka oraz tzw.<br />

pstruchy, płachty granatowo-białe zarzucane przez<br />

kobiety w chłodne dni na <strong>pl</strong>ecy. Również sama nazwa<br />

"pstrucha", jest typowa dla Mazowsza i Wielkopolski.*<br />

Zgromadzone w zbiorach Muzeum Lubelskiego ubiory<br />

z Powiśla pochodzą w przeważającej mierze z Puławskiego<br />

(Gołąb, Bochotnica, Góra Puławska, Garbów,<br />

Miesiące, Osiny, Borysów, Bałtów, Żyrzyn, Żerdź, Zagrody,<br />

Jaworów) oraz Opolskiego (Karczmiska, Wronów,<br />

Ludwików, Rogów, Braciejowice, Kaliszany, Łopoczno,<br />

Piotrawin). Stroje kraśnickie są skromniej prezentowane.<br />

Strój kobiecy i to niekom<strong>pl</strong>etny zachował się jedynie<br />

ze Święciechowa i Popowa. Ze stroju męskiego<br />

posiadamy również tylko pojedyncze elementy: sukmanę,<br />

kapelusz, pas i czapkę z Wilkołaza oraz kapelusze<br />

ze Święciechowa i Popowa.<br />

Część zachowanych eksponatów pochodzi ze zbiorów<br />

przedwojennych, a głównie z kolekcji Muzeum Ziemi<br />

Lubelskiej w Nałęczowie, działającego od 1906 r. W<br />

roku 1921 zbiory nałęczowskie zostały przekazane do<br />

Muzeum Lubelskiego w Lublinie. W czasie ostatniej wojny<br />

światowej wiele cennych eksponatów zaginęło-. Powojenne<br />

zakupy i przekazy wzbogaciły zbiór elementów<br />

stroju z Powiśla, pomimo że niekorzystne położenie tych<br />

terenów wzdłuż Wisły przyczyniło się do znacznego<br />

zniszczenia miejscowej kultury podczas obydwu wojen<br />

światowych.<br />

Zgromadzone eksponaty pochodzą z okresu od II<br />

połowy XIX wieku po lata powojenne, do roku 1969.<br />

Najdłużej noszoną i wykonywaną częścią stroju była kobieca<br />

zapaska z samodziałowego pasiaka.<br />

Najstarszy opis stroju z Powiśla Lubelskiego cytowany<br />

przez Oskara Kolberga 4 , pochodzący z Archiwum domowego...<br />

Władysława Wójcickiego sporządzony został<br />

przez Józefa Gluzińskiego i dotyczy połowy XIX wieku.<br />

Wskazuje na to, że ubiór kobiet z okolic Puław już wówczas<br />

wyróżniał się spośród innych: "różnią się jednak po<br />

niektórych okolicach, jako to na Powiślu, około Nowej<br />

Aleksandryi. Tam zamężne kobiety noszą porządne<br />

spódnice bawełniane, białe w grube paski czerwone i<br />

nieobcisłe gorsety: koszule mają z bielonego płótna..."<br />

W początku XX wieku stroje na tym terenie, szczególnie<br />

kobiece, odznaczały się dużą barwnością Świadczą<br />

o tym zachowane eksponaty jak również dawne ilustracje.<br />

O ich charakterze decydowało występowanie<br />

samodziałowych pasiaków, z których szyte były zapaski<br />

noszone na spódnicach i na ramionach.<br />

Charakterystyka ubioru kobiecego<br />

Koszule kobiece noszone w stroju świątecznym szyto z<br />

bielonego płótna lnianego lub płótna bawełnianego<br />

produkcji fabrycznej. Miały one krój przyramkowy,<br />

marszczony. W okolicach Puław zdobiono je skromnie<br />

na przyramkach (ramionach) i mankietach białą mereżką,<br />

białą stębnówką oraz haftem czarno-czerwonym<br />

lub niebiesko-czerwonym. Typową dla tych okolic jest<br />

kosgnla z Borysowarwykonana przez wiejską krawcową w<br />

rn)06 r. w Bałtowie. Była to koszula ślubna, noszona<br />

później jeszcze do 1950 r. podczas różnych uroczystości.<br />

Szyta jest ręcznie z białego płótna bawełnianego. Plecy i<br />

przód w formie prostokątnych płatów połączone są na<br />

ramionach przyramkami, a przy wszyciu w stojący kołnierzyk<br />

- drobno s<strong>pl</strong>isowane. Długie, proste rękawy krojone<br />

wraz z ćwikłami, przy ujęciu u dołu w mankiety są<br />

również drobno <strong>pl</strong>isowane. Przód koszuli posiada długie<br />

rozcięcie wykończone <strong>pl</strong>isami i zapinany jest na trzy<br />

białe guziczki. Mankiety koszuli ozdobione są haftem<br />

krzyżakowym czarno-czerwonym oraz białą mereżką i<br />

stębnówką Przyramki zdobi biała mereżka i stębnówką.<br />

Plisa na przodzie koszuli oraz stojący kołnierzyk obszyte<br />

są białą, fabryczną koronką. Niekiedy kołnierzyk w<br />

formie białej namarszczonej kryzy stanowi odrębną<br />

część koszuli, prawdopodobnie dziewczęcej.<br />

Analogiczny krój oraz zdobnictwo mają koszule<br />

pochodzące ze Święciechowa w okolicy Kraśnika, wykonane<br />

w końcu XIX wieku. Natomiast koszule z terenu<br />

dawnego powiatu opolskiego wyróżniały się bogatszym<br />

zdobnictwem. Haftem zdobione są w nich oprócz mankietów<br />

również przyramki i przody. Zachowane w zbiorach<br />

koszule z Rogo wa~~zdobi one są wielobarwnym<br />

haftem krzyżykowym o ornamencie geometrycznym<br />

albo haftem czerwono-czarnym lub niebiesko-czerwonym<br />

o motywach roślinnych, wykonanych ściegiem<br />

płaskim. Tego typu haft roślinny w kolorze czerwono-niebieskim<br />

zanotowany został przez Janusza Świeżego<br />

na koszuli kobiecej z Karczmisk.<br />

Nie zachowały się niestety lniane spódnice, o których<br />

pisze Józef Gluziński opisując strój kobiet noszony w<br />

okolicach Puław w XIX wieku: "porządne bawełniane<br />

białe w grube paski czerwone", ani te opisywane przez<br />

Janusza Świeżego 8 : "spódnice lniane zdobione wyszyciem<br />

tj. czarnym ściegiem biegnącym u dołu spódnicy i<br />

szeroką falbanką", czy też zimowe spódnice wełniane,<br />

tkane w "buraczane" pasy.<br />

Zachowane w zbiorach muzeum spódnice odświętne,<br />

noszone w początku XX stulecia, szyte były z wełen<br />

produkcji fabrycznej, w spokojnych, ciemnych kolorach:<br />

bordo, szary, zielony.<br />

Spódnica z Borysowa wykonana z cienkiej sukienkowej<br />

tkaniny wełnianej w kolorze bordowym szyta była<br />

przez wiejską krawcową w 1906 r., a noszono ją od święta<br />

do roku 1958. W kroju jej występuje pięć klinów, które<br />

przy wszyciu w pasek są ujęte w małe zakładki, luźno<br />

opadające do dołu, za wyjątkiem przodu, bowiem przedni<br />

płat przesłoniony zapaską jest gładki. Dolna krawędź<br />

spódnicy obszyta jest tzw. szczoteczką - wełnianą tasiemką,<br />

strzępioną jednostronnie. Inna spódnica (z Osin<br />

koło Puław), zwana "ciasnochą", wykonana została<br />

około 1900 r. z wełny fabrycznej w kolorze ciemnopopielatym<br />

o wzorzystej fakturze. Uszyta z trzech prostokątnych<br />

płatów tkaniny, suto marszczona z tyłu, o<br />

gładkim przodzie ozdobiona jest u dołu czterema drobnymi<br />

zakładkami, które tworzą dookolny szlak na<br />

wysokości 18 cm od dołu. Krawędź dolna jest oblamowana<br />

brązową, wełnianą tasiemką Spódnice bawełniane i<br />

wełniane o takim samym kroju ozdabiano również<br />

naszywanymi u dołu wstążkami, tasiemkami lub <strong>pl</strong>isami<br />

z aksamitu (Garbów, Bochotnica, Świeciechów). Ten typ<br />

prezentują przechowywane w muzeum modele spódnic<br />

z okolic Puław, wykonane z płótna lub wełenki w kolorach:<br />

żółtym, fioletowym, wiśniowym, ozdobione u dołu<br />

naszytą tasiemką albo <strong>pl</strong>isą<br />

Zapaski zwane "burkami" szyto z tkanin samodziałowych,<br />

tkanych na ciemnej osnowie lnianej lub bawełnianej,<br />

wątkiem wełnianym, w poprzeczne pasy o rytmicznym<br />

układzie. U dołu ozdabiano je szlakami o<br />

odrębnej kolorystyce, niekiedy tkanymi nieskom<strong>pl</strong>ikowanym<br />

s<strong>pl</strong>otem przetykanym. W kolorystyce zapasek<br />

przeważały: granat, zieleń, bordo rzadziej czerwień.<br />

Ciemne kolory ożywiały drobne prążki białe, żółte, amarantowe,<br />

czerwone. Kompozycja pasiaków wykorzystywanych<br />

na zapaski zmieniała się w obrębie zbliżonej<br />

31


Koszula z Borysowa, pocz. XX w. Czepek "rogaty" z Gołębia, pocz. XX w. Kołnierzyk z Garbowa, pocz. XX w.<br />

32


gamy kolorystycznej. Oprócz zapasek w drobne paski i<br />

prążki występowały takie, w których jeden z kolorów<br />

(granat, zieleń, bordo) tworzył szersze pasy tła, na<br />

którym równomiernie rozmieszczone były wąskie, symetryczne<br />

wiązki pasków o kontrastujących z tłem kolorach.<br />

Ponadto na dole znajdował się również dekoracyjny<br />

szlak o odmiennych barwach. Najstarsze z zachowanych<br />

zapasek pochodzą z przełomu XIX i XX wieku<br />

(Żerdź, Bałtów, Piotrawin, Karczmiska, Wronów). Szyte<br />

są ręcznie z dwu prostokątnych płatów tkaniny, namarszczone<br />

przy wszyciu w pasek. Pochodzące z późniejszego<br />

okresu (1914 -1969) różnią się nieznacznie kolorystyką<br />

i jakością surowca oraz wykonania.<br />

Zwyczaj noszenia zapasek naramiennych zanikł na<br />

tym terenie dość wcześnie. Jedynie archiwalne fotografie<br />

potwierdzają ich występowanie na Lubelskim Powiślu.<br />

Publikowana w "Wiśle" LXV z 1901 r. fotografia<br />

przedstawiająca dwie kobiety w zapaskach naramiennych<br />

podpisana jest: "Wieśniaczki z Kazimierza nad<br />

Wisłą", zaś wydrukowana w 1903 r. ta sama fotografia w<br />

formie podbarwionej pocztówki nosi podpis "Wieśniaczki<br />

z Garbowa Lubelskiego". Używanie zapasek<br />

naramiennych na Lubelszczyźnie najdłużej przetrwało w<br />

okolicach Łukowa.<br />

Gorsety noszone na koszulach były charakterystyczną<br />

częścią ubioru świątecznego dziewcząt W Puławskiem<br />

szyto je z tkanin pochodzenia fabrycznego: z bawełnianej<br />

satyny, cienkiej wełenki lub aksamitu w kolorach<br />

ciemnych (czarny, zielony, granatowy, bordowy), rzadziej<br />

z wzorzystego wełnianego tybetu. Podszyte były<br />

zazwyczaj grubą podszewką z lnianego płótna Ozdabiano<br />

je najczęściej białą, ząbkowaną tasiemką bawełnianą<br />

wełnianą tasiemką koloru amarantowego oraz<br />

cekinami i koralikami. Przody sznurowano tasiemką<br />

przewlekaną przez haftki. Typowym przykładem tej<br />

części stroju jest gorset z Borysowa wykonany około<br />

1906 r., uszyty z czarnej satyny na lnianej podszewce.<br />

Rozcięcia na przodzie są usztywnione fiszbinami. Amarantowa<br />

tasiemka wełniana oraz biała ząbkowana zdobią<br />

przody i <strong>pl</strong>ecy gorsetu oraz krawędzie taszek. Podkreślają<br />

również krój gorsetu. Uzupełnieniem dekoracji<br />

są szklane koraliki i cekiny. Gorsety pochodzące z Opolskiego<br />

(Rogów, Braciejowice) oraz z Kraśnickiego<br />

(Swieciechów) uszyte z aksamitu są w kolorach:<br />

czarnym, granatowym, bordowym lub zielonym.<br />

Wyróżniają się one bogatszym zdobnictwem, w którym<br />

przeważają szklane koraliki, cekiny i srebrzysta pasmanteria.<br />

Kaftany kobiece noszone przez mężatki zachowały się<br />

jedynie z kilku miejscowości w dawnym powiecie puławskim<br />

(Garbów, Bochotnica, Miesiące).<br />

Wykonane one są z fabrycznych tkanin wełnianych.<br />

Dla przykładu przytoczę charakterystykę kaftana z<br />

Miesiąców, wykonanego w początku XX wieku. Us^ty<br />

jest z wełny w kolorze bordowym (buraczkowym) na<br />

podszewce z szarego płócienka bawełnianego. Przód jest<br />

dwuczęściowy, zapinany na 10 małych guziczków w<br />

kolorze amaran towym. Plecy skrojone są z jednego płata<br />

tkaniny, dopasowane w talii lekkim wcięciem, u dołu<br />

półkoliście wykrojone i opadające poniżej talii. Do dolnej<br />

krawędzi <strong>pl</strong>eców i przodów przyszyta jest baskinka<br />

drobno <strong>pl</strong>isowana w zakładki swobodnie opadające do<br />

dołu. Rękawy długie, zwężone ku dołowi krojone są z<br />

dwu części. Wycięcie wokół szyi wykończone jest<br />

lamówką. Przody kaftana wzdłuż zapięcia oraz dół,<br />

powyżej baskinki i dolne partie rękawów ozdobione są<br />

pasami granatowego aksamitu, na którym znajduje się<br />

ornament z bezbarwnych szklanych koralików oraz srebrzystych<br />

cekinów.<br />

Niezbędnymi elementami strojów świątecznych kobiet<br />

były chustki, czepki, korale, buciki.<br />

Chustki wełniane, jedwabne, bawełniane kupowane w<br />

mieście nosiły zarówno dziewczęta jak i kobiety zamężne.<br />

Wiązały je pod brodą z tyłu głowy lub zarzucały<br />

na ramiona. Starsze niewiasty nakrywały nimi czepki.<br />

Duże wełniane chusty służyły jako okrycia wierzchnie w<br />

chłodne dni. Bardzo dekoracyjne były chustki "szalinówki"<br />

noszone w okresie międzywojennym, okrywające <strong>pl</strong>ecy<br />

i ramiona. Niektóre z nich miały inny wzór na<br />

każdym z rogów i nazywano je chustami "na cztery strony<br />

świata", "na cztery niedziele", a składając je po<br />

przekątnej wybierano wzór stosowny do okazji. Zastąpiły<br />

one zapewne dawne okrycia kobiece, noszone w XIX<br />

wieku w postaci białej płachty, jak też wełniano-ba-<br />

33


"Wieśniaczki z Garbowa Lubelskiego". Fot Leliwa 1901 r. Dziewczyna w stroju z okolic Puław<br />

wełniane "pstruchy", o których pamięć jako o okryciu<br />

kobiecym przetrwała w Karczmiskach. W wielu przypadkach<br />

"pstruchę" zapamiętano już tylko jako nakrycie<br />

łóżka lub chustę do zawijania dzieci.<br />

Czepki noszone przez kobiety zamężne szyto z<br />

płótna, bawełnianego tiulu, ozdabiając koronkami,<br />

marszczonym tiulem, białym i kolorowym haftem.<br />

Nakładano na nie chustki wiązane pod brodą lub z tyłu.<br />

Bardzo ciekawy opis nakryć kobiecych głów przytacza<br />

Oskar Kolberg z okolic Kurowa i Końskowoli : "Czepki<br />

6<br />

tiulowe z ogromnym czubem z przodu, dookoła obwiedzione,<br />

z tyłu zaś głowy chustką kolorową od czuba<br />

poczynającą się i spadającą trzema końcami na ramiona.<br />

Czepki te noszą starsze wieśniaczki, mężatki zaś młode<br />

mają li tylko chustkę takiego kształtu i gatunku jak<br />

starsze na czepkach." Podobne obserwacje poczynił także<br />

Józef Gluziński , domyślając się jedynie noszenia<br />

7<br />

czepków pod chustkami. Trudno jest określić bliżej jak<br />

wyglądały owe czepki noszone w połowie XIX wieku w<br />

okolicach Puław.<br />

W zbiorach muzealnych zachowało się kilkanaście<br />

czepków, głównie tiulowych, koronkowych i płóciennych.<br />

Być może, że najbardziej zbliżonym do cytowanego<br />

wyżej opisu byłby czepek zwany "rogatym" z<br />

Gołębia. Wykonany on jest z prostokątnego płata białego<br />

tiulu z koronkową wstawką pośrodku, zmarszczony<br />

suto nad czołem i na potylicy. Wewnątrz niego znajduje<br />

się drugi czepek z czerwonego perkalu, usztywniony<br />

lnianą podszewką. Jest on również mocno namarszczony<br />

i stanowi tło dla wierzchniej powłoki tiulowej. Obwód<br />

czepka jest usztywniony i ozdobiony podwójną <strong>pl</strong>isowaną<br />

kryzą z tiulu oraz kolorowymi tasiemkami i kwiatkami<br />

ze wstążeczek. Tego typu czepki noszono również<br />

w Garbowie.<br />

W początkach wieku powszechnie były noszone na terenie<br />

Powiśla czepki i półczepki z szarfami wiązanymi<br />

pod brodą w kokardę. Szyto je z tiulu z białym haftem,<br />

koronek lub z płótna i koronek, a przyozdabiano niekiedy<br />

wstążeczkami kolorowymi i sztucznymi kwiatkami.<br />

Ich wyrobem zajmowały się miejscowe specjalistki.<br />

Haftem ozdabiano część środkową czepka, okrywającą<br />

głowę oraz szarfy, których końce rozkładano na piersiach.<br />

W takie właśnie czepki ubrane są kobiety z chóru<br />

kościelnego z Gołębia na fotografii wykonanej w 1902 r.<br />

Według Oskara Kolberga czepki nosiły starsze wieśniaczki,<br />

młode zaś mężatki wiązały tylko chustki na<br />

głowach. Dziewczęta s<strong>pl</strong>atały włosy w warkocze opadające<br />

na ramiona, przybrane wstążeczkami.<br />

Ozdobą świątecznego ubioru były prawdziwe, czerwone<br />

korale albo bursztyny zawieszone na szyi, po 3 - 6<br />

sznurków. Korale naturalne kupowały tylko kobiety bogatsze,<br />

biedniejsze musiały zadowolić się często ich imitacją:<br />

koralikami z laki lub szkła.<br />

Na nogi od święta ubierały skórzane buciki na dość<br />

wysokich obcasach, czarne z niskimi, sznurowanymi<br />

cholewkami.<br />

Odzieniem kobiet w chłodniejsze dni były wspomniane<br />

już chusty, "pstruchy", zapaski naramienne oraz<br />

sukmanki znane jedynie z opisów. Zachowała się natomiast<br />

krajka wełniana w drobne prążki, którą przepasywano<br />

kobiecą sukmanę. Wiele mówiącym na temat kobiecego<br />

okrycia zimowego jest opis Józefa Gluzióskiego:<br />

"na wierzch odzienia kładą sukmanki krótkie z sukna<br />

granatowo-szafirowego, w zimowej porze często ba-<br />

34


ankami podszyte i z wyłogami z siwych delikatniejszych<br />

baranków" 8 . Tego rodzaju okryć zwanych<br />

żupanami, przyjaciółkami, jupami, zachowało się wiele<br />

z terenu Lubelszczyzny, a noszone były w okolicach<br />

Lublina, Krzczonowa, Lubartowa, Biłgoraja.<br />

Znaczna część elementów stroju kobiecego na terenie<br />

Powiśla Lubelskiego przetrwała dzięki temu, że<br />

były one ubiorami odświętnymi, skrzętnie przechowywanymi<br />

i przekazywanymi młodszym. Przy wielu<br />

zapisach inwentarzowych jest wzmianka: "burek noszony<br />

do kościoła", albo "noszony po dziś dzień od<br />

święta" (1968 r.), albo też "spódnica szyta w 1906 r.<br />

noszona od święta do 1958 r.", czy "gorset z 1900 r.<br />

noszony do 1928 r. a później przez córkę właścicielki<br />

do obrazu do 1958 r.". Świadczy to również o funkcji<br />

tych ubiorów, jaką pełniły one na długo jeszcze po zaniku<br />

tradycji ich noszenia. Nie bez znaczenia dla<br />

podtrzymania tradycji regionalnego stroju na tym terenie<br />

była działalność Puławskiego Klubu Twórców<br />

Ludowych jak również działalność zespołu folklorystycznego<br />

w Końskowoli.<br />

Zdjęcia P. Maciuk i J. Urbanowicz<br />

Przypisy:<br />

l.JanuszKamocki. Wpływy polityczne na strój ludowy Małopolski<br />

Północnej w dobieporozbiorowej' 1777-1918W: "Rocznik Muzeum<br />

Etnograficznego w Krakowie". T. VII, Kraków 1979, s. 99.<br />

2. Tamże s. 95.<br />

3. Kazimierz Moszyński, Kultura ludowa SłowianT. I Kultura<br />

materialna. Warszawa 1967, s. 437.<br />

4. Oskar Kolberg, Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa,<br />

podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tance.<br />

Lubelskie. Seria XVI cz. I. Kraków 1883, s. 35. Opis zaczerpnięty<br />

z: Józef Gluziński, Włościanie polscy uważani pod względem<br />

Śliczna Pani Matko Boża<br />

charakteru, zwyczajów, obyczajów i przesądów W: Archiwum domowe<br />

do dziejów literatury krajowy z rękopisów i dzieł najrzadszych w kątku małego<br />

co w niebieskiej stoisz szacie<br />

ogródka<br />

zebrał i wydał Kazimierz Władysław Wójcicki, Warszawa 1856.<br />

5.Janusz Świeży, StrryektdoweLzibelszayzny, Warszawa 1954, s. 44.<br />

6. Oskar Kolberg, j.w., s. 36.<br />

7. Tamże, s. 35<br />

8. Tamże, s. 35<br />

Haft koszuli kobiecej z Borysowa<br />

STEFAN CHOJNOWSKI<br />

Chłopski pomnik<br />

Stoję przed Twoim posągiem<br />

wykutym w kamieniu<br />

drogi kolego Janie<br />

bracie od pługa i pióra<br />

Czemuś tak się zamyślił<br />

głowę oparł na ręce<br />

zastygłeś nagle w kamieniu<br />

jak żniwiarz utrudzony<br />

czyżbyś chciał zmienić<br />

w strofy poezji<br />

ową niełatwość<br />

wiejskiej codzienności<br />

i podarować z miłością<br />

spracowanym ludziom<br />

KAZIMIERA WIŚNIEWSKA<br />

Matka Boża z mojej wioski<br />

przy drewnianej wiejskiej chacie<br />

Choć w kamieniu wyrzeźbiona<br />

uśmiech masz na twarzy<br />

oczy tęsknie zadumane<br />

chyba o czymś marzysz<br />

Myślę że pewnie o maju<br />

0 miesiącu Twoim<br />

gdy wieśniaczy lud ukończy<br />

dzienne prace znoje<br />

Wieczorem przez Tobą klęknie<br />

lub w pokorze stanie<br />

z modlitwą szczerą na ustach<br />

z pobożnym śpiewaniem<br />

Z prośbą o urodzaj w sadach<br />

1 rozległych polach<br />

z prośbą by się prostym ludziom<br />

poprawiła dola<br />

A Ty Pani w skromnej chuście<br />

- nie w złotej koronie -<br />

co różańcem o<strong>pl</strong>ecione<br />

są Twe święte dłonie<br />

Wyciągasz je wprost do ludu<br />

co ukląkł na trawie<br />

mówiąc: Chodźcie do mnie wszyscy<br />

ja was błogosławię<br />

I pochylił z czcią skronie<br />

wiejski lud roboczy<br />

pewny że ich Matka Boża<br />

opieką otoczy<br />

Pewny że ich nie zostawi<br />

w udrękach i smutkach<br />

śliczna Pani Matka Boża<br />

z wiejskiego ogródka...


STANISŁAWA NIEBRZEGOWSKA<br />

^udowe wyobrażenia<br />

o zaćmieniu księżyca<br />

Księże jest tym światłem niebieskim, które ze względu na<br />

swoją zmienność, przechodzenie różnych faz od nowiu<br />

do pełni, a następnie; stopniowego zmniejszania się i<br />

ponownego odradzania po czasie niewidoczności, w szczególny<br />

sposób wpływa na wyobraźnię ludzi. W jego fazach upatruje się<br />

wpływu na procesy Wegetacyjne, hodowlę zwierząt, a nawet życie<br />

i losy ludzi. Z tego powodu nosiciele kultury ludowej<br />

przywiązują wielką wagę do przemian i wyglądu tarczy<br />

księżycowej i Wykonują npi ha nowiu (tj. W czasie fazy księżyca<br />

młodego) to, eo wiąże się z odradzaniem, przybywaniem i<br />

młodością, a w czasie pełni czynności zmierzające ido<br />

pomnożenia bogactwa aż do uzyskania "pełności" w najróżniejszych<br />

jej przejawach. "': ' . ' •<br />

Poszczególne fazy, szkodliwe albo korzystne dla pewnych<br />

działań, nie wzbudzają jednak w ludziach lęku tak, jak okres<br />

niewidoczności księżyca na niebie. Ten (krótszy lub dłuższy)<br />

moment braku światła księżycowego, w wiem kulturach jeszcze<br />

do dzisiaj bywa opatrywany treściami realnymi lub zmttołoinzówanymi.<br />

Na terenie całej Słowiańszczyzny<br />

funkcjonowało i nadal funkcjonuje<br />

szereg wierzeń związanych z brakiem<br />

księżyca na niebie<br />

oraz jego zaćmieniem. Zjawiska<br />

te próbowano tłumaczyć na różne<br />

sposoby, tak np. Małorusini<br />

zamieszkujący tereny dawnej Galicji<br />

twierdzili, że księżyc jest zjadany przez<br />

wilkołaki. Podobnie, Hucułowie<br />

wierzyli w pożeranie odrośniętego<br />

już księżyca przez wilki, które czekają<br />

aż księżyc znajdzie się w fazie<br />

pełni, aby go ponownie zjeść.<br />

Z innymi z kolei wierzeniami na<br />

temat braku księżyca na niebie można<br />

spotkać się u Słowian<br />

Południowych. Np. Serbochorwaci<br />

sądzili, że osobą, która pożera<br />

księżyc jest Święty Eliasz, Bułgarzy<br />

natomiast - że taką osobą jest sam<br />

Bóg (MoszKLSII z. II, s. 463).<br />

Szczególnym przypadkiem, kiedy<br />

tarcza księżyca jest dla ludzi niezauważalna<br />

jest moment jego zaćmienia.<br />

Powszechnie na terenie<br />

36<br />

Słowiańszczyzny fakt ten wiązano z<br />

działaniem czarownic. Na obszarze<br />

Zachodniej Słowiańszczyzny, Małorusi<br />

i w Bułgarii rozpowszechnione<br />

były wierzenia, w których mowa o<br />

ściąganiu księżyca na ziemię przez<br />

czarownice i dojeniu go. Aby tego<br />

dokonać, matka i córka rozbierają<br />

się podczas pełni do naga i odmawiają<br />

nad kodem z ziołami i sitem<br />

zaklęcia, kropią dookoła siebie wodą,<br />

co powoduje stopniowe znikanie<br />

księżyca z nieba i pojawienie się go<br />

w chacie czarownicy w postaci krowy.<br />

Takie praktyki wykonywane<br />

przez czarownice, pozwalające na<br />

uzyskanie mleka do tajemnych praktyk<br />

magicznych i powodujące zaćmienie<br />

księżyca, lud uznawał za<br />

najcięższy występek (MoszKLS II z.<br />

II, s. 464-465).<br />

Mieszkańcy północnej Białorusi<br />

wierzyli, że zaćmienie występuje wtedy,<br />

gdy księżyc opije się ludzką<br />

krwią, a coś takiego zdarza się najczęściej<br />

podczas krwawych bitew.<br />

Wtedy księżyc pijąc ludzką krew,<br />

zabarwia się na czerwono (Mosz­<br />

KLSII z. II, s. 463).<br />

Na Wołyniu zaćmienie księżyca i<br />

słońca są traktowane jako oznaki<br />

gniewu Boga, który sprowadza na<br />

ludzi różne klęski. Są one karami za<br />

ich grzechy (Wisła XIV, 775 eta.).<br />

W Polskiej kulturze ludowej,<br />

podobnie jak i na innych obszarach<br />

Słowiańszczyzny, moment braku<br />

księżyca próbuje się wyjaśniać w<br />

różny sposób. Jeden z nich wiązany<br />

jest z kradzieżą księżyca z nieba<br />

(podobnie jak i gwiazd) przez<br />

czarownice (Wisła XII, s. 209 eta.).<br />

Według innych objaśnień (znanych<br />

np. na Kurpiach) księżyc jest<br />

połykany przez smoka lub węże: To<br />

kiedyś mózili, ie to smok cy waz go potika<br />

(SzyfTrad41).<br />

Według ludowych podań, brak<br />

światła księżycowego spowodowany<br />

jest gaszeniem go przez corne smoki,<br />

które podobno rzucają się na<br />

słońce, księżyc i gwiazdy, usiłując<br />

zgasić na zawsze ich światło (Lud V,<br />

s. 54).<br />

Sporadycznie można również<br />

spotkać wierzenia, które mówią, że<br />

słońce zabija swego brata czyli<br />

księżyc i tym samym staje się bratobójcą.<br />

Dzieje się tak ponieważ "oba<br />

te ciała niebieskie są uważane jako<br />

zostające w związku braterskim"<br />

(Wisła XX, s. 137 eta.).<br />

Część objaśnień braku księżyca na<br />

niebie posiada podłoże religijne.<br />

Niektórzy sądzą, że główną tego<br />

przyczyną jest zabicie Abla przez Kaina.<br />

Za ten czyn Bóg każe księżycowi<br />

co miesiąc iść do piekła i tam przetapiać<br />

się na nowo (Lud II, s. 327).<br />

Według innych wierzeń, siły piekielne<br />

próbują rozdrapać księżyc i<br />

zagrzebać w ziemi, ich wysiłek jest<br />

jednak daremny, albowiem odradza<br />

się on od nowa aż do pełnego blasku<br />

(KalPrzeml9).<br />

Moment niewidoczności światła<br />

księżycowego z ziemi bywa także


łączony ze Świętym Jerzym, który<br />

według wielu wierzeń podobno<br />

mieszka na księżycu. Umieszczenie<br />

tam Świętego Jerzego jest traktowane<br />

jako nagroda za uratowanie<br />

Najświętszej Panny od smoka. W Krakowskiem<br />

twierdzą, że najbardziej widoczny<br />

z ziemi jest w czasie pełni.<br />

Można go wtedy zobaczyć grającego<br />

na lutni lub skrzypcach. Gdy księżyca<br />

z ziemi nie widać, oznacza to, że Św.<br />

Jerzy zasłonił właśnie firanki, gdy zaś<br />

księżyc jest widoczny - firanki są podniesione<br />

(Lud II, s.327).<br />

Współczesne informacje na temat<br />

zaćmienia księżyca mają charakter<br />

mniej zmitologizowany, opierają<br />

się bowiem na obserwacji<br />

zjawisk atmosferycznych i nieba w<br />

nocy: "księżyc jest zasłaniany przez<br />

chmury"; "część księżyca gaśnie, co<br />

jest uzależnione od powietrza i pogody".<br />

Niekiedy informacje te<br />

odwołują się wręcz do danych naukowych:<br />

"księżyc zasłania inna <strong>pl</strong>aneta"<br />

(NiewLud 143).<br />

Zaćmienie księżyca jako<br />

szczególny przypadek jego niewidoczności<br />

na niebie, podobnie jak<br />

• komety, meteory i zorze w Sieradz-<br />

' kiem i Krakowskiem "lud uważa za-<br />

I wsze za złowrogie znaki niebieskie"<br />

(Wisła III, s. 495 etn.; Wisła XV,<br />

; s.750).<br />

W pieśniowych tekstach miłosnych<br />

fakt występowania zaćmienia<br />

i wyraża się za pomocą formuł nie-<br />

: możliwości:<br />

Gdybym ja cie opuścić miał,<br />

musiałoby niebo spaść<br />

i gwiazdy by sie łyskały,<br />

miesiąc by sie zaćmił<br />

zmienić miał<br />

(Kolb40Maz 244-245 nr 201)<br />

W tekstach jasełek jest mowa o<br />

i tym, że zaćmienie księżyca wraz z in-<br />

[ nymi zjawiskami wzbudzającymi<br />

L strach, takimi jak: zaćmienie słońca,<br />

| spadanie gwiazd, zderzanie się gór<br />

l ze sobą, wystąpią dopiero w dniu<br />

Sądu Ostatecznego:<br />

I W dzień sądu Bożego, jaki to strach będzie,<br />

Kiedy góra o gore uderzać sie będzie.<br />

Gwiazdy na ziemie jako grad polecą.<br />

Zaćmi się słońce, księżyc i już nie zaświecą.<br />

(ZWAKX/ni/184)<br />

Zaćmienie księżyca zawi<br />

sze było przez ludzi traktowane jako<br />

} zjawisko wzbudzające trwogę i z tego<br />

względu próbowano doszukiwać się<br />

i j 8° przyczyn. Jedną z nich lud polski<br />

widzi (podobnie jak w ogóle w<br />

e<br />

braku księżyca na niebie) w walce<br />

Księżyca ze smokiem (Wisła XX,<br />

s. 129 etn.) lub słońcem: "Gdy<br />

słońce spotkawszy księżyc, poczyna z<br />

nim walczyć, naówczas przychodzi<br />

zaćmienie i pewnego dnia wskutek<br />

tej walki'przyjdzie koniec świata."<br />

(Lud II, s,327).<br />

Starsi ludzie wierzyli, że głównym<br />

powodem zaćmienia księżyca jest jego<br />

zderzenie się z górą (Orli Lot XIX,<br />

160). Inne objaśnienia można znaleźć<br />

we współczesnych zapisach terenowych,<br />

które przyczynę wystąpienia zaćmienia<br />

księżyca lub słońca upatrują w<br />

"opada na ziemię, jak zły duch, jest<br />

czarne, jak smoła i czuć je strasznie".<br />

Z takim sądem na temat zaćmienia<br />

ściśle łączy się przekonanie, że miejsca,<br />

na które "opada" zaćmienie są<br />

opanowywane przez złe siły. Być<br />

może na skutek ich działania powstaje<br />

zaraźliwe powietrze (FedLud301).<br />

Większość polskich wierzeń ludowych<br />

na temat zaćmienia księżyca<br />

to informacja na temat skutków oraz<br />

sposobów zabezpieczania się. Jednym<br />

z szeroko rozpowszechnionych<br />

ich "zajściu" za ziemię: Zaćmienie, wtedy<br />

słońce zajdzie za ziemię albo księżyc i na wtedy<br />

obszarze Polski poglądów jest to,<br />

nie da słońce światła i księżyc (Gora­<br />

że zaćmienie może powodować<br />

jce, 25IV1984, KSz).<br />

choroby (BiegLecz2, Wisła XIV,<br />

Na pytanie "Co to jest zaćmienie<br />

księżyca?", informatorka z Krasiczyna<br />

w woj. przemyskim odpowiedziała<br />

s. 464). Wiele osób widzi w zaćmieniu<br />

słońca sprawcę chorób u ludzi, a<br />

w zaćmieniu księżyca - u bydła (Orli<br />

w taki oto sposób: No to zachodzi Lot XIX, 160), inni zaś twierdzą, że<br />

księżyc. Tak, że jest ciemno całkiem. W może ono spowodować zarówno<br />

ogóle [go] nie widać, ciemno, smutno śmierć ludzi, jak i bydła (Bieg-<br />

[....] ptaszki przestają śpiewać. Jest cicho, Lecz2). W związku z takimi prze­<br />

istnieje szereg zakazów i później księżyc znów pokazuje się (Kra­konaniami i<br />

siczyn, 23 XI 1985, SK). Jak widać z<br />

przywołanego cytatu, zaćmienie<br />

księżyca jest czynnkiem wywołującym<br />

w ludziach określone skutki psychiczne:<br />

głównie strach i smutek.<br />

Taki stan psychiczny ludzi jest<br />

tożsamy ze stanem całej przyrody, w<br />

której panuje "ciemność", "smutek"<br />

i "cisza" aż do momentu ponownego<br />

pojawienia się księżyca na niebie.<br />

W zebranym materiale nie ma w<br />

zasadzie danych dotyczących czasu<br />

trwania zaćmienia. W jednym poświadczeniu<br />

odnotowano, że trwało<br />

ono dwie godziny (Lud XXXI, s.<br />

80). Czas ten, aczkolwiek wywołał w<br />

ludziach przestrach, pozwolił też obserwować<br />

księżyc. Informatorka z<br />

Go raj ca w województwie zamojskim<br />

tak opowiada o tym fakcie: To się<br />

patrzyło przez szkło... które było okopniałe<br />

Zaćmienie księżyca bywa przez<br />

ludzi traktowane także jako coś, co<br />

nakazów dotyczących głównie zabezpieczenia<br />

się ludzi przed ich skutkami.<br />

W chwili wystąpienia zaćmienia<br />

należy przede wszystkim zamknąć<br />

studnię, aby zaćmienie nie wpadło<br />

do niej, gdyż ludzie i bydło pijąc<br />

wodę mogliby umrzeć (BiegLecz2;<br />

Wisła XTV, s. 462 etn.; Kolbl5Pozn<br />

125 nr 37 etn.). Aby natomiast<br />

uchronić bydło od zarazy, nie należy<br />

wyganiać go wtedy na pastwisko<br />

(Kolbl5 125 nr 37 etn.).<br />

Ogólnie mówiąc, zaćmienie<br />

księżyca (a tym bardziej słońca)<br />

oznacza złą wróżbę (Wisła XV, s. 750<br />

etn.). W okolicach Wieliczki ludzie<br />

twierdzą np. że jest ono przepowiednią<br />

nieszczęść i nieurodzaju, a w<br />

Lubelskiem - jak podaje Oskar Kolberg<br />

- "wyraźnie wróży nieurodzaj<br />

lub klęski w gospodarstwie, choroby<br />

i sie tak patrzyło, bo tak dobrze nie widać<br />

(Krasiczyn, 23 XI 1985, SK).<br />

na bydło i ludzi, a w ogóle znaczy<br />

gniew Boży [...]" (Kolbl7Lub 70 nr<br />

13 etn.). Wystąpienie zaćmienia, czy<br />

to księżyca czy słońca, przejmuje<br />

Aleksander Fijałkowski, Chrystus padający pod krzyżem, rzeźba w drewnie, Przybysławice, (woj. lubelskie)<br />

FoLj. Urbanowicz<br />

37


zawsze ludzi lękiem i trwogą, przekonani<br />

są oni bowiem, że w ślad za<br />

tymi zjawiskami idą: mór, głód i wojna<br />

(FischerLudl6t|»<br />

Rozwiązanie skrótów źródeł:<br />

BiegLecz - H. Biegeleisen, Lecznictwo<br />

ludu polskiego, Kraków 1929.<br />

FedLud - M. Fedorowski, Lud okolic<br />

Zorek, Siewierza i Pilicy, jego zwyczaje,<br />

sposób życia, obrzędy, podania, gusła,<br />

Warszawa 1888.<br />

FischerLud - A. Fischer, Lud polski.<br />

Podręcznik etnografii Polski, Lwów<br />

1926.<br />

KalPrzem - P. Kaleciak, Przemiany<br />

w wiedzy i wierzeniach ludowych,<br />

dotyczących zjawisk astronomicznych,<br />

dokonane w XIX i XX wieku we wsiach<br />

powiatu limanowskiego ze szczególnym<br />

uwzględnieniem Kostny Malej, [w:]<br />

Materiały etnograficzne z powiatu limanowskiego,<br />

Wrocław 1971.<br />

Oskar Kolberg, Dzieła wszystkie,<br />

Wrocław 1961 -<br />

Koll5Poz-L 15, W. Ks. Poznańskie V<br />

Kolbl7Lub - L 17, Lubelskie II<br />

Kolb lOMaz - L 40, Mazury Pruskie<br />

Lud - "Lud", Kwartalnik etnograficzny<br />

MoszKLSII z. II - K. Moszyński,<br />

Kultura ludowa Słowian, t. II, Warszawa<br />

1967.<br />

NiewLud - M. Niewiadomska, Ludowa<br />

wizja świata i człowieka, Łódzkie<br />

Studia Etnograficzne, L XXIII, 1981.<br />

Orli Lot - "Orli Lot", Miesięcznik<br />

Krajoznawczy<br />

SzyfTrad - A. Szyfer, Zwyczaje, obrzędy<br />

i wierzenia Mazurów i Warmiaków,<br />

Olsztyn 1975.<br />

Wisła - "Wista", Miesięcznik geograficzno-etnograficzny<br />

pod red. J.<br />

Karłowicza (później E. Majewskiego),<br />

L 1-19, Warszawa 1887-1905.<br />

JAN ADAMOWSKI<br />

gj<br />

O symbolice<br />

wielkanocnego<br />

jaja<br />

BARBARA KRAJEWSKA<br />

Janowski jarmark<br />

Kolorowe j armarki<br />

wróciły do Janowa<br />

niczym ptaki<br />

rozśpiewane każdej wiosny<br />

Obsiadły rynek<br />

stukając podkowami<br />

porykują<br />

potrząsają wzorzystymi tkaninami<br />

błyszczą licem<br />

wypucowanych butów<br />

pachną kiełbasą<br />

jabłkiem i bananem<br />

fili żeby tak jeszcze<br />

zagrała do ucha<br />

jaka ludowa kapela!<br />

Fot. A. Kanar


najważniejszych kulturowych atrybutów<br />

polskich świat wielkanocnych<br />

należą takie elementy, jak:<br />

* woda, którą na drugi dzień świąt (w tzw.<br />

lany poniedziałek) powszechnie do dziś oblewa<br />

się dziewczęta, a wielkopiątkowe rytualne obmycie<br />

się w wodzie bieżącej zabezpieczało<br />

zdrowie, było też sposobem na pozbycie się<br />

chorób skórnych;<br />

* ogień, szczególnie ten poświęcony w wielkosobotnim<br />

obrzędzie liturgicznym, będąc reliktem<br />

kultu zmarłych miał jednocześnie moc<br />

chronienia od zła;<br />

* palma (szerzej zielona rózga), symbol życia,<br />

której uderzenie dawało ludziom i dobytkowi<br />

zdrowie, która chroniła od czarownic, pożarów,<br />

a zatknięta w polu - sprowadzała urodzaj i<br />

zabezpieczała przed gradobiciem;<br />

* oraz jajko, o czym szerzej chcielibyśmy<br />

przypomnieć w dalszym ciągu artykułu, bowiem<br />

jest ono i we współczesnej obrzędowości<br />

wielkanocnej widomym znakiem rozpoczynającym<br />

te święta.<br />

Jak w wieczór wigilijny symboliczne przełamanie się<br />

opłatkiem zbliża i przy go to wy wuj e rodzinę na czas<br />

sakralny, tak w poranek Wielkiej Niedzieli jakby analogicznym<br />

sygnałem staje się powszechnie praktykowane<br />

w Polsce podzielenie się jajkiem, połączone ze<br />

składaniem życzeń świątecznych. Ludowa poetka ze<br />

Sławęcina - K. Wiśniewska tak je sformułowała w jednym<br />

ze swoich wierszy:<br />

Wśród szumu wiosennych wiatrów<br />

przez poła chlebem obńane<br />

ładowny, wiejski wóz jedzie<br />

z myślami i życzeniami.<br />

A gdy się zatrzyma u proga<br />

każdego z moich rodaków,<br />

to proszę wziąć dla siebie<br />

śpiew wdzięcznych, polnych ptaków.<br />

Ich głos niech się przerodzi<br />

w moc szczęścia, powodzenia,<br />

a smutki i przykrości<br />

niech w radość pozamienia.<br />

(Życzenia wielkanocne)<br />

Mówiąc o jajku wielkanocnym należy mieć na<br />

względzie ten fakt, że w kulturze ludowej występuje ono<br />

jakby w dwu odniesieniach:<br />

1) jako symbol ogólny świata czy nawet Wszechświata,<br />

symbol początku - obecny w mitologiach wielu kultur;<br />

2) w znaczeniu węższym (rodzaj konkretyzacji sensu<br />

pierwszego), jako jajko malowane, tak zwane pisanki,<br />

które wykazują większą regionalizację kulturową a są<br />

jednocześnie bardziej bezpośrednio związane ze zwyczajami<br />

okresu wielkanocnego.<br />

Malowane jajka w Polsce najczęściej nazywane są<br />

pisankami ale na przykład na Zamojszczyźnie<br />

funkcjonowały i inne nazwy - m.in. w okolicach Frampola,<br />

Szczebrzeszyna, Mokrego Lipia były to piski, a w innych<br />

regionach - malowanki, kraszanki.<br />

Generalnie w Polsce można wyróżnić trzy zasadnicze<br />

rodzaje jajek zdobionych na Wielkanoc:<br />

a) jaja barwione na jeden kolor bez żadnego wzoru -<br />

ich najczęstsze nazwy to: byczek, byki, kraszanki, kraski;<br />

b) pisanki, piski - czyli jajka malowane i ozdobione<br />

wzorami o różnych barwach. Wzory te są pisane woskiem<br />

przy pomocy tzw. pisaka;<br />

c) skrobanki - to jest jajka malowane na jeden kolor za<br />

wzorem wydrapanym przy pomocy ostrego narzędzia.<br />

Ta nowsza niewąt<strong>pl</strong>iwie technika jest najbardziej charakterystyczna<br />

dla północno-wschodniej Polski.<br />

Na Zamojszczyźnie (Płoskie, okolice Zamościa) wyjątkowo<br />

można było jeszcze spotkać tak zwane tysowanki<br />

Są to jajka, które na białym, a więc'naturalnym de miały<br />

malowane kolorowe motywy.<br />

Obserwuje się znaczne geograficzne zróżnicowanie<br />

pisanek ze względu na kolor i malowane ornamenty. Z<br />

tego względu na obszarze samego województwa zamojskiego<br />

można wyróżnić kilka podstawowych typów<br />

pisanek (por. kolorowe tablice wykonane przez J. Świeżego<br />

a zamieszczone w pracy S. Dąbrowskiego pL Pisanki<br />

lubelskie, Lublin 1936).<br />

1. Grupa hrubieszowska - do często w barwie cebulowej<br />

(z wywaru cebuli), czarne, brązowe a czasem fioletowe.<br />

Zdobienia są natomiast białe, żółte, czerwone, a<br />

ich dawne podstawowe wzory to motywy odzwierciedlające<br />

wschodnie wpływy, np. wołyńskie (tzw. róża<br />

bukowa). Motywami oryginalnymi są tu: "gęsie łapki",<br />

gałązki ze stylizowanymi kwiatami niezapominajkami<br />

(żabie oczka) itd.<br />

2. Grupa biłgorajska - na de często mocno czerwonym,<br />

amarantowym lub z wywaru cebuli harmonijne<br />

wzory o barwach: białej żółtej i zielonej. Charakterystyczne<br />

dawne motywy zdobień oparte są na schemacie<br />

swastyki (stary znak krzyża o hakowatych zakończeniach),<br />

trojaka czyli formy graficznej zbliżonej do litery<br />

Ypsylon (Y) oraz gałązki jedliny, paproci itp.<br />

3. Grupa zamojska - o takich typowych barwach tła,<br />

jak: czerwona, brązowa i "cebulowa" z białymi, żółtymi i<br />

zielonymi zdobieniami w formie różnych gałązek, "grabek",<br />

paproci i motywem słońca. Wykazują one duże<br />

podobieństwo z typem biłgorajskim.<br />

4. Grupa tomaszowska - kolory typowe to ciemna<br />

czerwień lub amarantowe do i białe lub żółte zdobienia<br />

oraz do czarne z białymi, żółtymi i czerwonymi zdobieniami.<br />

Znacznie rzadziej był tu używany kolor z wywaru<br />

cebulowego. Motywy zdobień są polskie ale i spotykane<br />

są wpływy ruskie (podkowy i tzw. bramki). Ponadto,<br />

część pisanek tomaszowskich jest zdobiona motywami<br />

figur ludzkich i zwierzęcych. Stosunkowo często był to<br />

motyw koguta - jako symbol słońca, wiosny i płodności.<br />

Pisanka wielkanocna oprócz tego, że służy zabawie w<br />

tzw. wybijanie, bitki lub kumanie (dwaj chłopcy uderzają<br />

wzajemnie w trzymane przez siebie w rękach pisanki i<br />

czyje jajko pęknie, to ten przegrywa i oddaje swoje zwycięzcy),<br />

to przede wszystkim jest darem. Pisankami<br />

obdarowywane są dzieci - otrzymują je od rodziców i<br />

rodziców chrzestnych. W wielu miejscowościach pisanki<br />

dawano żebrakom z intencją modlitwy za dusze nieżyjących<br />

członków rodziny (co wskazuje na związek z<br />

wiosennym kultem zmarłych). Pisanki i w ogóle jajka<br />

stanowiły także typową zapłatę za wielkanocną "kolędę" -<br />

życzenia różnych grup obchodzących domostwa z "darem<br />

słowaK*?'-'<br />

Szczególnego sensu nabierała pisanka w symbolice<br />

zalotnej. We Frampolu na przykład - dziewczęta ma-<br />

39


lowały konkretne egzem<strong>pl</strong>arze jajek z przeznaczeniem<br />

dla poszczególnych kawalerów. Z kolei w okolicach<br />

Wysokiego (Maciejów), ofiarowywując chłopcom pisanki<br />

panny śpiewały:<br />

Stąpnąć na gałązkę, gałązka się zegnie,<br />

a z tej gałązki listeczek opadnie.<br />

Idź se ty listeczku na wszelakie strony,<br />

a ty se Jasień ku szukaj sobie żony.<br />

Niedaleko ja mam swojej żony szukać,<br />

tylko pójść do Kasi w okienko zapukać.<br />

Zastukać, zapukać w nowe okieneczko,<br />

wyjdź do mnie Kasiu, moja kochaneczko.<br />

Kasia wyszła, rączkę mu podała:<br />

- Jak się masz, Jasiu, downom cię widziała!<br />

W Rozkopaczewie powyższą pieśń wiąże się ze zwyczajami<br />

sobótkowymi, a więc także z kontekstem zalotno-miłosnym.<br />

W innych rejonach również chłopcy ofiarowali pisanki<br />

swoim dziewczynom. Tak to komentował dziewiętnastowieczny<br />

etnograf: "Dorastający chłopak, poczuwszy<br />

wolę bożą do której z dziewcząt, czeka uroczystości<br />

Zmartwychwstania Pańskiego. Wtedy wyraża swoje uczucia<br />

miłosne przez doręczanie pisanki. Jeżeli dziewucha<br />

przyjmie pisankę i w zamian da swoją to każe tym się<br />

domyślać, że będzie wzajemną [...]. Nawiązane tym<br />

sposobem miłostki kończą się często małżeństwem".<br />

("Wisła" 1897. t. XI, s. 134)<br />

Malowanie jaj to zwyczaj bardzo dawny. Wzmianki o<br />

nim można odnaleźć w dziełach starożytnych mistrzów:<br />

Owidiusza, Pliniusza czy Juwenala. Ze względu na pochodzenie<br />

jest to wszakże wytwór aryjski. "To Ariowie -<br />

pisze Z. Kossak, ustanowili jajko symbolem życia. To Persja<br />

dała ornament na pisanki, podobnie jak na kilimy.<br />

Zanim Koran zdusił jej sztukę, Persja zapłodniła folklor<br />

Europy". (Rok polski, Warszawa 1974. s. 56)<br />

W Polsce udokumentowana historia pisanki sięga X<br />

wieku. Archeolodzy odnaleźli je w datowanych na ten<br />

okres wykopaliskach z terenu Opola, Wrocławia, Międzyrzecza.<br />

Były to zarówno rzeczywiste jaja kurze, jak i<br />

ich imitacje - zrobione z gliny i kamienia. Na podstawie<br />

najbogatszych znalezisk z terenu Opola można stwierdzić,<br />

że w okresie wczesnego średniowiecza na terenach<br />

Polski wykonywano pisanki jednobarwne jak i zdobione<br />

wzorami. Zdobienia robione były przy pomocy znanej i<br />

dzisiaj techniki batikowej.<br />

Swoiste tłumaczenie pochodzenia pisanek przynosi<br />

również sama kultura ludowa, wykorzystując w tym celu<br />

formę legendy apokryficznej. Oto przykład takiego przekazu,<br />

zanotowany w Mołodziatyczach (region hrubieszowski):<br />

"Gdy Najświętsza Panna po Zmartwychwstaniu<br />

Chrystusa poszła do Jego grobu, znalazła tam kilka<br />

pisanek, wzięła je ze sobą, a spotkawszy po drodze<br />

Apostołów podzieliła się z nimi."<br />

Bardziej jest znana inna legenda, która także wiąże<br />

powstanie pisanki z osobą Matki Bożej: Maryja, wstawiając<br />

się za swoim synem u Piłata, przyniosła dla jego<br />

dzieci pierwsze na świecie pomalowane jajka, które następnie<br />

rozsypały się po całej ziemi. Pozbierałyje dzieci i<br />

ten fakt dał początek zwyczajowi obdarowywania się w<br />

czasie świąt pisankami.<br />

Kolejna legenda łączy powstanie pisanek z cudowną<br />

przemianą kamieni, które Żydzi rzucali na Chrystusa.<br />

Natomiast we wsi Kierz (region Bełżyc) zanotowano taką<br />

40<br />

na ten temat opowieść: "Pewien handlarz szedł na targ<br />

sprzedawać jajka. W drodze zobaczył Pana Jezusa, który<br />

dźwigał krzyż. Pozostawił więc koszyk z jajami przy<br />

drodze i pomógł Panu Jezusowi nieść krzyż. Następnie<br />

powrócił po koszyk, zaniósł go do miasta i chciał sprzedać<br />

jaja. Nagle spostrzegł, że wszystkie zostały ubarwione<br />

i opisane. W ten sposób sprzedał je za duże pieniądze i<br />

został bogaty, a na pamiątkę tamtego wydarzenia pisze<br />

się pisanki".<br />

Malowane świąteczne jajka odgrywają też istotną rolę<br />

w wierzeniach ludowych. Dosyć powszechne było przekonanie,<br />

że pisanka, podobnie jak sól św. Agaty, miała<br />

moc chronienia zabudowań przed pożarem. Przechowywano<br />

je w domach (np. na oknie, za obrazem) w<br />

celach magicznych, aby zapewnić szczęście i ochronić<br />

dom od różnych nieszczęść. A im starsza jest pisanka, to<br />

tym ta ochrona jest skuteczniejsza. Ruska społeczność<br />

Chełmszczyzny, aby pozbyć się kąkolu, pisankami obtaczała<br />

pola zasiane oziminą. Poświęconą pisankę jako<br />

skuteczne lekarstwo podawano choremu. Dosyć znane<br />

jest w tym względzie leczenie pisanką z grobu św. Jadwigi.<br />

Z kolei, skorupy poświęconych pisanek bywały wykorzystane<br />

do okadzania chorego bydła.<br />

Stosowanie pisanek w ludowym lecznictwie jest o tyle<br />

ciekawe, że ujawnia wielo war s two wość tych wierzeń. Na<br />

symbolikę pisanki nakłada się ogólniejsza i potwierdzona<br />

w wielu kulturach symbolika jajka, które od wieków<br />

uważano za środek leczniczy i oczyszczający. Przelewanie<br />

jajka nad głową dziecka jest na przykład typowym dla<br />

wielu regionów sposobem leczenia przestrachu. Ale jajko<br />

bywa również stosowane w złych zamiarach. Czarownica<br />

gdy położy je na progu domu, "to wtedy mleko nie<br />

da się zagotować, albo zmienia się w oleistą maź" (Puszcza<br />

Solska). Ponadto, w różnych regionach Polski -<br />

Lubelskie, Krakowskie, Poznańskie - czarownica, do<br />

wykopanego przez siebie dołu wkłada gęsie jaja i siada<br />

na nie jak kura, aby w ten sposób sprowadzić grad lub<br />

burzę. Natomiast "na Podgórzu - jak dokumentuje F.<br />

Kotula - tu i ówdzie dochowała się wiara, że ludzie,<br />

którym się dobrze powodzi, mają w domu «wychowańców».<br />

tj. diabłów wyklutych z jaja wygrzanego pod<br />

pachą w ciągu dziewięciu dni. Taki diabeł przysparzał<br />

majątku pod warunkiem, że dostawał dobrze jeść. A najlepszą<br />

potrawą była kasza jaglana na mleku od czarnej<br />

krowy podawana w glinianej miseczce". (Folklor słowny<br />

osobliwy Lasowiaków, Rzeszowiaków, Podgórzan, Lublin<br />

1969, s. 132)<br />

W wielu mitologiach jajo, to przede wszystkim symbol<br />

początku - łacińskie ab ovo czyli dosłownie od jaja (od<br />

Adama i Ewy, od samego początku). W tradycji greckiej<br />

z jaja pierwotnego, zniesionego przez noc, wykluł się<br />

Eros (bóg miłości), a następnie w wyniku podziału tego<br />

jaja na dwie części powstała z nich Ziemia, a ze skorupy -<br />

Niebo. W starożytnych mitologiach ludów Wschodu tkwi<br />

przekonanie, że świat ma kształt jaja i wykluł się z jajka<br />

złożonego przez Stwórcę.<br />

Jednakże dylemat początku pozostaje ciągle nie<br />

rozwiązany, co trafnie odzwierciedla polskie przysłowie:<br />

"Czy jajko z kury powstało, czy kura z jajka?". Na<br />

niemożliwość rozwiązania tego dylematu wskazuje<br />

dowcipna i rozbudowana wersja tego przysłowia:<br />

"- Co starsze: czajka czy jajka?<br />

- Czajka. A z czego czajka?<br />

- Z jajka. Więc starsze jajka? A kto zniósł jajka?<br />

- Czajka."<br />

I koło się zamyka.


KAZIMIERA KARABOWICZ<br />

§§| Gusła, przepowiednie Ss<br />

i zabobony<br />

mieszkańców woj. chełmskiego<br />

terenie województwa<br />

chełmskiego we wsiach<br />

N a położonych z dala od<br />

głównych szlaków komunikacyjnych,<br />

w warunkach pewnej izolacji od<br />

nurtów kultury współczesnej szczególnie<br />

silnie ugruntowały się w<br />

świadomości społeczeństwa różne<br />

wróżby, przepowiednie, wierzenia i<br />

zabiegi magiczne. Są one żywe do<br />

dziś. Na pewno nie w takim stopniu<br />

jak dawniej, kiedy to w każdym<br />

zjawisku i przedmiocie lud doszukiwał<br />

się odpowiedniej symboliki, w<br />

każdym nieszczęściu lub powodzeniu<br />

dopatrywał się działania istot<br />

demonicznych. Z biegiem czasu silna<br />

wiara w czary i wróżby zaczęła<br />

słabnąć. Wpływały na to przemiany<br />

w świadomości społeczeństwa,<br />

przeobrażenia kulturalne. Szczególnie<br />

po II wojnie światowej potraktowane<br />

jako przejawy ciemnoty i<br />

zaboboności były intensywnie zwalczane.<br />

Mimo że ta sfera życia duchowego<br />

społeczeństwa długo i skutecznie<br />

opierała się działaniu czasu, jednak<br />

wiele wierzeń i praktyk wróżebnych<br />

zostało całkowicie zarzucone, inne z<br />

pierwotnie kultowych i magicznych<br />

przekształciły się w beztroskie widowiska<br />

i zabawy. Jeszcze inne przystosowały<br />

się do nowych warunków -<br />

przykładem tego może być powszechny<br />

obecnie (i znany w całej<br />

Polsce) zabieg magiczny "pukania w<br />

niemalowane". Wywodzi się on z<br />

dawnego kultu zmarłych przodków.<br />

Wierzono, że dusze zmarłych przebywają<br />

w płycie stołu, dlatego gospodarz<br />

w razie zagrożenia domu stukał<br />

w spód stołu (nie zabrudzone farbą<br />

drewno) budząc ich czujność i wzywając<br />

ku obronie. 1<br />

Przedmiotem niniejszego opracowania<br />

są przesądy, przepowiednie,<br />

wierzenia, gusła, zabobony oraz zabiegi<br />

magiczne mające na celu przewidy-<br />

. ; < ; Od '•' naj dawniejszych<br />

. czasów u ;. wszystkich ludów<br />

istniała potrzeba<br />

kultywowania obyczajów<br />

i obrzędów, stosowania<br />

różnych zabiegów ma»<br />

gicznych. Różnorakie<br />

zakazy, nakazy, pewne<br />

stereotypy zachowań towarzyszyły<br />

człowiekowi<br />

od zarania dziejów* były<br />

przestrzegane i bardzo<br />

często §tośo\V3tnę3 po-;<br />

pomyślność, chrouiły<br />

od złego* Niedopełnienie<br />

obrzędów uchodziło<br />

za jedno 'i największych<br />

nieszczęść, przynosiło<br />

hańbę, mogło rozgniewać<br />

złe moce. Głęboko<br />

zakorzenionej wierze w<br />

magię czarów, życie pozagrobowe,<br />

istnienie istot<br />

nadprzyrodzonych<br />

sprzyjał rozbudzony<br />

kult sił przyrody i kult<br />

przodków.<br />

wania przyszłości, zabezpieczenie<br />

pomyślnego losu, zabezpieczenie siebie<br />

oraz swego gospodarstwa przed<br />

nieszczęściami. Prezentowane<br />

zabobony zebrane zostały w wyniku<br />

eks<strong>pl</strong>oracji terenowych od najstarszego<br />

pokolenia mieszkańców wsi<br />

należących do gmin Wierzbica, Urszulin<br />

i Włodawa w woj. chełmskim.<br />

Wszystkie zabobony są ściśle związane<br />

z dawnymi obrzędami i zwyczajami ludowymi,<br />

wiele z nich funkcjonuje do<br />

dziś, ale niektóre całkowicie zanikły i<br />

pozostały po nich jedynie przekazy.<br />

Wierzenia te najczęściej mają<br />

szerszy zasięg terytorialny o czym<br />

świadczą liczne prace etnograficzne.<br />

2<br />

Zabiegi magiczne i czynności<br />

wróżbne mogły odbyć się<br />

każdego dnia w ciągu całego<br />

roku. Jednak niektóre daty, np: wigilia<br />

Bożego Narodzenia, pory dnia*<br />

czy miejsca traktowano jako szczególnie<br />

nadające się do przepowiada­<br />

4<br />

nia, odgadywania osobistych losów<br />

lub szkodzenia innym. Wykonywaniem<br />

praktyk wróżbnych mógł zajmować<br />

się każdy człowiek. Ale jeśli<br />

chodziło o ważne i skuteczne czary<br />

to powinny ich dokonać specjalnie<br />

uzdolnione osoby, czyli wróżbici,<br />

wieszcze, czarownicy, znachorzy.<br />

Byli to ludzie o wyjątkowej mocy<br />

danej im przez Boga lub przez siły<br />

nieczyste. Najczęściej były to osoby<br />

stare, samotne, czasem ułomne,<br />

mieszkające w ustronnym miejscu.<br />

Uważono, że najstarsze dziecko w<br />

rodzinie miało moc odczytywania<br />

"zdmuchywania" uroków, a siódma z<br />

córek była zmorą.<br />

Wiadomo jak wielką wartość i<br />

znaczenie w życiu wieśniaka miało<br />

bydło, dlatego szczególnie starano<br />

sieje strzec przed działaniem złego.<br />

Dniem, w którym traktowane było w<br />

wyjątkowy sposób, były święta<br />

Bożego Narodzenia. Przez pamięć o<br />

ich uczestnictwie przy narodzeniu<br />

dzieciątka w drugi dzień świąt dawano<br />

krowom i wołom opłatek z chlebem<br />

oraz siano leżące pod obrusem<br />

i pod stołem wigilijnym 5 . Oprócz akcentowania<br />

rangi święta chciano w<br />

ten sposób zabezpieczyć zwierzęta<br />

przed chorobą.<br />

Innym zabiegiem magicznym<br />

utrzymującym bydło w zdrowiu i<br />

płodności było uderzenie po grzbie-<br />

41


cie witką palmową w pierwszy dzień<br />

wyjścia trzody na pastwisko 6 , oraz<br />

zakładanie na rogi w dzień Zielonych<br />

Świąt tzw. gaików, czyli wianków<br />

zrobionych z zielonych gałęzi i<br />

polnych kwiatów.<br />

Istniało wiele przesądów odnoszących<br />

się do krów, krowiego mleka,<br />

koni. Na przykład nie można<br />

było niczego pożyczać w dniu "cielenia<br />

się" krowy. Zabraniało się pokazywać<br />

mleko nieznajomym osobom,<br />

wierzono bowiem, że ich wzrok może<br />

spowodować "zniknięcie mleka".<br />

Środkiem chroniącym przed<br />

działaniem złego wzroku było trzykrotne<br />

wypowiedzenie słów: "sól ci w<br />

oczy" albo przecedzenie mleka przez<br />

koszulę, którą gospodyni miała wówczas<br />

na sobie. Dając komukolwiek<br />

mleko należało wsypać szczyptę soli,<br />

"żeby się nie sprzeciwiło". Zabronione<br />

było szycie wieczorami pomiędzy<br />

Bożym Narodzeniem a Nowym<br />

Rokiem, ponieważ "urodzi się ni to<br />

byk, ni krowa". Żeby ustrzec małe<br />

źrebię przed działaniem uroku i<br />

zapewnić dobry chów wiązano mu<br />

na szyi czerwoną wstążkę. Natomiast<br />

konie przed zmorą' chroniły rogi<br />

baranie lub zabita sowa, zawieszona<br />

na zewnętrznej ścianie stajni.<br />

Oprócz krów i koni, zwierząt<br />

stanowiących dla ludzi podstawę<br />

egzystencji, szacunkiem<br />

darzono inne zwierzęta i ptaki<br />

hodowane w gospodarstwie lub<br />

żyjące w bliskim otoczeniu człowieka.<br />

Ogólnie wierzono, że niektóre<br />

ptaki oraz zwierzęta domowe odznaczały<br />

się nadzwyczajnymi zdolnościami,<br />

potrafiły przewidzieć lub<br />

zesłać nieszczęście i swoim zachowaniem<br />

informowały o tym ludzi.<br />

Oczywiście cieszono się z dobrych<br />

wróżb, natomiast złe przepowiednie<br />

starano się odwrócić lub zminimalizować<br />

poprzez różne działania i<br />

praktyki magiczne. Twierdzono, że<br />

konie, psy i koty uchodzą za wcielenie<br />

demonów. Z ich zachowania<br />

przewidywano następstwa złych i dobrych<br />

zdarzeń. I tak wycie psa zwiastowało<br />

rychłą śmierć kogoś bliskiego,<br />

ale radość wzbudzało ugryzienie<br />

przez czarnego psa młodej<br />

dziewczyny lub chłopca, ponieważ<br />

zapowiadało to szybkie i szczęśliwe<br />

małżeństwo. Gdy pies leżał na<br />

grzbiecie lub tarzał się, można było<br />

spodziewać się silnego wiatru w następnym<br />

dniu. Szczekanie usłyszane<br />

przez dziewczynę w wieczór wigilijny,<br />

po uprzednim "huknięciu" tzn.<br />

głośnym krzyknięciu, wskazywało na<br />

kierunek skąd przybędzie przyszły<br />

42<br />

mąż 8 . Koń grzebiący w ziemi zwiastował<br />

kopanie mogiły, natomiast<br />

parskanie konia przed wyjazdem z<br />

domu wróżyło szczęśliwą podróż.<br />

Należało unikać miejsc gdzie tarzał<br />

się koń, a ujrzawszy je lub stąpnowszy<br />

nieopatrznie w nie trzeba było<br />

trzykrotnie s<strong>pl</strong>unąć, żeby liszaje nie<br />

napadły.<br />

Nosicielem nieszczęść był<br />

czarny kot, ale siwy odznaczał się<br />

dobrymi właściwościami. "Kotek<br />

siwy - los szczęśliwy" - mawiali<br />

ludzie. Kot myjąc się informował<br />

o przybyciu gości, "z której strony<br />

nagartał łapą, stamtąd miały<br />

zjawiać się goście".<br />

Wielką sympatią darzył lud bociana<br />

i jaskółkę. Dobrą wróżbą było<br />

ujrzenie wczesną wiosną lecącego<br />

bociana, a niezbyt pomyślną siedzącego<br />

w gnieździe lub chodzącego po<br />

łące. Gdy ujrzano po raz pierwszy<br />

lecącą jaskółkę, natychmiast starano<br />

się umyć twarz zimną wodą, wierząc,<br />

że piegi znikną<br />

Zgrozę budziło nienaturalne zachowanie<br />

kur, na przykład pianie<br />

kury kogucim głosem mogło<br />

ściągnąć nieszczęście. Aby temu<br />

zapobiec należało złapać kurę i<br />

obracając nią na przemian raz głową<br />

raz ogonem, przemierzyć izbę od<br />

przeciwnej ściany do drzwi. Następnie<br />

uciąć tę część , która wypadła<br />

przy progu. W celu zapewnienia dobrego<br />

wylęgu kurcząt nie można<br />

było wspominać po zachodzie<br />

słońca o "kwoce siedzącej najajkach,<br />

żeby nocka jajek nie zjadła". Zabraniało<br />

się zdejmować kurę wy­<br />

9<br />

siadującą kurczęta w czasie burzy, bo<br />

mogło to "jajka poprześwietlać".<br />

Krzyk sowy nocą również wzbudzał<br />

lęk. Gdy wołała: "puwiź" zapowiadało<br />

to śmierć kogoś bliskiego, jeżeli<br />

krzyczała: "puwij" przepowiadała<br />

przyjście na świat dziecka. Sroka<br />

skrzecząc informowała o przybyciu<br />

gości. Ważną lub niespodziewaną<br />

nowinę przepowiadał pająk spuszczając<br />

się na pajęczynie "tuż przed<br />

10<br />

nosem" oraz ptak, który niespodziewanie<br />

zajrzał do okna.<br />

Niezwykle ważną rolę w życiu<br />

wieśniaków odgrywały czynności<br />

wróżbiarskie i praktyki<br />

magiczne zapewniające <strong>pl</strong>onom dobry<br />

urodzaj i chroniące je przed<br />

zniszczeniem. Takich zabiegów było<br />

dużo, np.: w wigilię Bożego Narodzenia<br />

stawiano w kącie izby snop<br />

zboża tzw. króla lub dida; zaścielano<br />

podłogę słomą; ścielono siano pod<br />

obrus i pod stół; podrzucano do<br />

góry "kutię" lub kapustę z gro­<br />

11<br />

chem, z liczby ziaren przyklejonych<br />

do sufitu przepowiadano urodzaj w<br />

nadchodzącym roku. Także na Boże<br />

Narodzenie stosowano zabieg obwiązywania<br />

słomą drzew owocowych.<br />

W trakcie tej czynności gospodarz<br />

wypowiadał magiczną pogróżkę: 'jak<br />

budesz rudety, ny budu rubaty, a jak<br />

ny budesz rudety, budu rubaty" ,<br />

12<br />

przy tym potrząsał drzewem. Na<br />

Wielkanoc zakopywano skorupki<br />

pisanek na polu lub w ogrodzie,<br />

wierząc, że zwiększy to wydajność<br />

<strong>pl</strong>onów oraz obchodzono gospodarstwo<br />

"ze święconką" tzn. koszykiem<br />

z poświęconymi pokarmami, w<br />

13<br />

celu zatrzymania dobrych sił, obrony<br />

przed złymi duchami i nieszczęściami.<br />

Czynności te zwykle<br />

wykonywał gospodarz chociaż w przypadku<br />

obchodzenia posesji mógł<br />

je powierzyć dziecku.<br />

Istniały też praktyki łączące się z<br />

uprawą zboża. Żeby zapewnić pomyślność<br />

zbiorów u siebie oraz<br />

sprowadzić nieszczęście na sąsiada<br />

wiązano niewielką ilość niedojrzałego<br />

żyta w "kłębek" 14 wraz z wypowiedzeniem<br />

formuły magicznej, "żeby<br />

mu się nie udało, żeby się samo<br />

wiązało". W celu zachowania siły<br />

rozrodczej zboża oraz mocy ziarna z<br />

ostatnich kłosów na polu wiązano<br />

"kozę" 15 . Ścięte kłosy dodawono potem<br />

do wiązanki święconej w dzień<br />

Matki Boskiej Siewnej (15 sierpnia).<br />

Ziarno z tych kłosów zużywano do<br />

pierwszych zasiewów, co miało wpłynąć<br />

na dobry urodzaj.<br />

Działaniom mającym zabezpieczyć<br />

dobry urodzaj towarzyszyły pewne<br />

zakazy i nakazy. Gospodarz, pragnący<br />

zachować w swoim gospodarstwie<br />

pomyślność, nigdy nie pożyczał<br />

nasion, jeżeli sam jeszcze nie zasiał.<br />

W przypadku gdy dawano komuś<br />

nasiona roślin, z miarki przeznaczonej<br />

dla danej osoby odbierano<br />

trzy razy po kilka ziaren, "żeby się<br />

nie zwiędło". Bano się, aby osoba<br />

biorąca nasiona nie zabrała też sił<br />

przynoszących urodzaj.<br />

W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia<br />

po południu gospodyni nie<br />

wolno było spać, bo ogród warzywny<br />

"zarośnie zielskiem"; gospodarzowi<br />

na Wielkanoc, bo zboże wylegnie.<br />

Wierzono też, że gospodarz, który<br />

pierwszy wróci do domu z rezurekcji<br />

"najwcześniej się w polu obrobi", a<br />

kto z pasterki - najwcześniej zakończy<br />

żniwa.<br />

Oprócz omówionych zabiegów<br />

magicznych i wróżb<br />

istniał cały szereg przesądów<br />

i zabobonów odnoszących się do


najważniejszych momentów życia<br />

człowieka: narodzin i śmierci.<br />

Nakazywały one człowiekowi ostrożność<br />

w działaniu i zabezpieczały<br />

przed złymi mocami. Największa<br />

liczba zakazów i nakazów dotyczyła<br />

kobiety brzemiennej oraz małego<br />

dziecka. Istniało przeświadczenie, że<br />

to właśnie oni szczególnie narażeni<br />

są na działanie złych mocy. Sposobem<br />

zabezpieczającym było noszenie<br />

pewnych przedmiotów, wypowiadanie<br />

magicznych formuł. Na przykład<br />

igła lub agrafka wpięte w koszulę,<br />

koło zakreślone wokół łóżka,<br />

chroniły przed zmorą; czerwony kolor<br />

zabezpieczał małe dzieci przed<br />

działaniem uroku; nóż był bronią, z<br />

którą nie rozstawała się kobieta brzemienna<br />

(odstraszał zło) a położony<br />

wraz z kluczem do kołyski dawał<br />

gwarancję, że w rodzinie będzie tylko<br />

jedno dziecko.<br />

Kobieta, która spodziewała się<br />

dziecka, musiała ciągle pamiętać o<br />

odmienności swego stanu i unikać<br />

sytuacji, które mogłyby ją przestraszyć.<br />

Nie powinna była patrzeć na<br />

ogień lub pożar, zwracać uwagi na<br />

dziwne lub tragiczne wydarzenia.<br />

Wszystko to bowiem mogło zostawić<br />

ślad na wyglądzie dziecka w postaci<br />

znamienia, w przypadku gdy<br />

matka nieopatrznie dotknęła ręką<br />

swego ciała. Takie znamię można<br />

było usunąć jedynie przez dotknięcie<br />

łożyskiem matki zaraz po porodzie<br />

lub palcem zmarłej osoby.<br />

Kobiecie brzemiennej zabraniało<br />

się patrzeć przez szparę "bo dziecko<br />

będzie zezowate"; przechodzić<br />

pod sznurami lub robić sweter na<br />

drutach, bo to mogłoby spowodować<br />

okręcenie się pępowiny<br />

wokół płodu. Niewskazane było też<br />

"zapatrzenie się" na szpetnego czy<br />

ułomnego człowieka, ponieważ ich<br />

szpetota mogłaby wpłynąć na<br />

wygląd dziecka. Niebezpieczne było<br />

także przestraszenie się myszy. W<br />

tym przypadku gwałtowna reakcja<br />

matki w postaci złapania się za jakąś<br />

część ciała mogła spowodować powstanie<br />

na ciele dziecka tzw. myszki.<br />

Ciężarnej kobiecie nie wolno było<br />

niczego odmówić, groziło to "pocięciem"<br />

przez myszy odzieży,<br />

zboża. Wierzono też, że gdy kobieta<br />

"przy nadziei" przejdzie drogę,<br />

jadącemu zwiastuje to nieszczęście.<br />

Jeżeli kobieta długo skrywała przed<br />

bliskim i znajomymi "odmienność<br />

stanu", mówiono, że mające narodzić<br />

się dziecko nie będzie długo<br />

mówić. Podobne konsekwencje<br />

groziły niemowlęciu, któremu matka<br />

pokazywała jego odbicie w lustrze.<br />

Zabraniano odstawiać dziecko od<br />

piersi na wiosnę (czekano do momentu<br />

owocowania wiśni), ponieważ<br />

będzie nieszczęśliwe; dolewać wody<br />

do wanny podczas kąpieli, bo w przyszłości<br />

będzie pijakiem; sadzać na<br />

stół, bo jak spadnie będzie się jąkać.<br />

Przez pierwsze sześć tygodni nie<br />

wynoszono pieluch na dwór do suszenia,<br />

żeby dziecko nie płakało.<br />

Przez pół roku "trzymano dziecko w<br />

powijakach" lub obwiązywano krajką<br />

, "żeby nie miało krzywych nóg".<br />

17<br />

16<br />

Na pierwszą wizytę niemowlęciu<br />

przynoszono "kilo cukru, żeby miało<br />

słodkie życie". Gdy pierwszym słowem<br />

wypowiedzianym przez niemowlę<br />

był wyraz "mama" - sądzono,<br />

że kolejnym dzieckiem w rodzinie<br />

będzie dziewczynka, w przypadku<br />

gdy powiedziało "tata" - urodzi się<br />

chłopiec, jeśli "baba" - nie będzie<br />

więcej dzieci.<br />

Wiele zakazów i przepowiedni<br />

wiąże się z chrztem dziecka. Nie<br />

można było odmawiać, gdy "proszono<br />

w kumy, bo dziecko będzie nieszczęśliwe".<br />

Przy beciku zabraniano<br />

robić węzły. Przed wyjazdem do<br />

chrztu chrzestna powinna zatańczyć,<br />

wówczas z dziecka wyrośnie dobry<br />

tancerz. Wróżono, że gdy dziecko<br />

płacze podczas chrztu, będzie<br />

szczęśliwe, a jeśli w ogóle nie płacze<br />

będzie krótko żyć.<br />

Szereg przesądów i praktyk magicznych<br />

uświęconych tradycją<br />

i skrupulatnie przestrzeganych<br />

miało związek z uroczystościami weselnymi.<br />

Złą prognozą dla nowożeńców<br />

było spotkanie w drodze do<br />

kościoła (lub cerkwi) konduktu żałobnego<br />

albo księdza. Zapowiedzią<br />

nieszczęść w przyszłym życiu było zachmurzone<br />

niebo, deszcz, burza,<br />

błoto na drodze, popękany korowaj<br />

18 w trakcie pieczenia. Ładna pogoda,<br />

jasno palące się świeczki w<br />

cerkwi zapowiadały szczęśliwe pożycie.<br />

Niedobrym znakiem było pozostawienie<br />

w domu przez młodych<br />

obrączek, rękawiczek, kwiatów. Po<br />

wejściu na wóz, którym jechano do<br />

ślubu, młoda powinna usiąść na<br />

własnej dłoni, żeby przez pierwszych<br />

pięć lat małżeństwa nie było dzieci.<br />

Jeśli podczas ślubu (w cerkwi) zgasła<br />

świeczka, wskazywało to, że osoba,<br />

która trzymała świeczkę wcześniej<br />

umrze. W trakcie ceremonii ślubnej<br />

w cerkwi podczas obchodzenia<br />

prestołu, .tzn. ołtarza, młoda starała<br />

się nogą pociągnąć za sobą ręcznik,<br />

na którym stali nowożeńcy, żeby<br />

wszystkie "drużki" obecne na ślubie<br />

w niedługim czasie powychodziły za<br />

mąż.<br />

W czasie przeprowadzki (po<br />

weselu) młodej do domu rodzinnego<br />

męża, zebrane tam kobiety,<br />

starały się zakryć przed nią<br />

czeluść, tj. otwór w piecu, "żeby<br />

nie zobaczyła, gdyż teściowa umrze".<br />

Natomiast, gdy młody po<br />

weselu przybywał do domu swojej<br />

wybranki, aby w nim wspólnie<br />

zamieszkać, powinien przynieść<br />

wiadro wody - miała to być jego<br />

pierwsza czynność.<br />

W celu zagwarantowania trwałego<br />

pożycia, po ślubie, przez kolejnych<br />

siedem dni młodzi powinni przebywać<br />

razem w domu, czyli nigdzie nie<br />

wyjeżdżać, dziewczynie zabraniało<br />

się iść w tym czasie do rodzinnego<br />

domu.<br />

Do popularnych zabiegów magicznych<br />

stosowanych w dniu ślubu<br />

było obsypywanie młodych przed<br />

wyjazdem do kościoła ziarnem owsa,<br />

co miało zapewnić pomyślność i bogactwo<br />

oraz płodność (obecnie młodych<br />

po wyjściu z kościoła obsypuje<br />

się pieniędzmi). Także w celu za*<br />

pewnienia bogactwa wkładano do<br />

buta monetę. Ponadto młodzi podczas<br />

ceremonii ślubnej powinni<br />

mieć przy sobie cukier, *aby tego w<br />

życiu nie zabrakło".<br />

Znacznie mniej wierzeń i zabobonów<br />

znanych na wspomnianym<br />

terenie dotyczyło śmierci.<br />

Ogólnie wierzono, że umieranie jest<br />

czymś nieuniknionym, przed czym<br />

nie można się ustrzec ani też ukryć.<br />

Nadejście śmierci niekiedy poprzedzone<br />

było pewnymi znakami np.:<br />

wyciem psa, wołaniem sowy, stukaniem<br />

("kostucha szuka wejścia do<br />

domu, dlatego stuka"), trzaskaniem<br />

w piecu. Powszechne było przekonanie,<br />

że jeśli nieboszczyk leżąc w<br />

trumnie miał nie zamknięte oczy,<br />

wkrótce pociągnie kogoś na tamten<br />

świaL Nie wolno było szyć ubrania<br />

nieboszczykowi, gdy w domu są<br />

pszczoły, bo "spadną", czyli wymrą, a<br />

także kupować pszczół po zmarłym<br />

pszczelarzu Gdy podczas "bielenia<br />

chaty" lub siania zboża czy warzyw<br />

"zrobiono mijak" - puste miejsce,<br />

oznaczało to, że ktoś z rodziny umrze.<br />

Zabraniało się śpiewać pieśni<br />

żałobne bez powodu, mogłoby to<br />

spowodować czyjąś śmierć.<br />

Także starano się przestrzegać innych<br />

zabobonów, np.: nie "bielono<br />

chaty" gdy wiatr wiał z południa, bo<br />

pchły i <strong>pl</strong>uskwy zalęgną się w domu,<br />

nie zamiatano izby cały dzień, gdy z<br />

43<br />

L


ana ktoś obcy przybył do domu lub<br />

jeśli któryś z domowników wybierał<br />

się w podróż, ponieważ wyjeżdżającemu<br />

mogłoby to przynieść nieszczęście,<br />

mógłby nie wrócić do domu.<br />

Zabraniało się wycierać ręce jednym<br />

ręcznikiem jednocześnie przez<br />

dwie osoby i kłaść chleb na stół "na<br />

odwrót", przepowiadało to kłótnię w<br />

rodzinie.<br />

Przestrzegano młode dziewczęta i<br />

kobiety, aby ręką nie wycierały stołu<br />

(bez użycia ściereczki) tłumaczono<br />

to groźbą "tiażkich rodów" tzn.<br />

ciężkiego porodu. Żeby nie utracić<br />

powodzenia u chłopców, dziewczyny<br />

wybierały słoneczny dzień na pranie<br />

bielizny. Dziewczęta starały się pilnować,<br />

aby wychodzący z domu<br />

chłopiec "tyłkiem nie zamknął drzwi,<br />

bo by kawalery więcej do niej<br />

nie przyszły".<br />

Prezentowane gusła, przepowiednie<br />

i zabobony tworzyły<br />

nierozerwalny łańcuch zachowań,<br />

odnosiły się do każdej sfery<br />

życia człowieka i były ściśle zespolone<br />

z różnorodnymi zwyczajami i obrzędami<br />

dorocznymi. Dopatrywano<br />

się w nich racjonalizacji poczynań z<br />

uwagi na życie człowieka, zabezpieczając<br />

go przed ujemnymi wpływami<br />

czyhającymi z zewnątrz. Wiele z prezentowanych<br />

wierzeń i zabobonów<br />

w podobnej lub nieco zmienionej<br />

postaci funkcjonowało bądź istnieje<br />

jeszcze dziś w innych regionach Polski.<br />

Wrosłe w miejscową tradycję<br />

mieszkańców wsi tworzyły a niektóre<br />

nadal stanowią barwną wizytówkę i<br />

są charakterystyczne dla wschodniego<br />

obszaru Polski.<br />

Przypisy<br />

1. K. Moszyński, Kultura ludowa<br />

Słowian, L I, Kraków 1934; O. Kolberg,<br />

3. Porą dnia, z którą wiązało się wiele<br />

zgubnych następstw był czas po zachodzie<br />

słońca, gdy zapada zmierzch albo<br />

nadchodzi noc. Wówczas zabraniało się<br />

gospodyniom wynosić śmieci, bo<br />

mogłaby je napaść "kurka" czyli kurza<br />

ślepota, wylewać wodę, w której kąpano<br />

niemowlę, ponieważ bolałaby je głowa<br />

albo mogłoby płakać bez powodu. Nie<br />

wolno było zaglądać do studni ani też<br />

przynosić wody do domu, bo w niej<br />

siedziały demony. Nie pracowano po<br />

zachodzie słońca, ponieważ cała praca<br />

"szła na chwałę gjabłu" - czyli diabła, nie<br />

wspominano o ptakach i ich gniazdach<br />

znalezionych w dzień.<br />

4. Miejscem, wktórym przebywały siły<br />

nieczyste były "rozstaje drogi", tzn.<br />

skrzyżowanie dróg. Prawdopodobnie<br />

tam często spotykano istoty demoniczne,<br />

tam też wynoszono po roku kołtun<br />

ścięty z głowy oraz chowano wisielców.<br />

5. Oprócz siana kładzionego pod<br />

obrus, ścielono również niewielką wiązkę<br />

tzw. oberemek, oberemok pod stół.<br />

6. W innych regionach Polski np: na<br />

Podlasiu, dniem, w którym wyganiano<br />

bydło na pastwisko bijąc je witką palmową<br />

był 23 kwietnia (Św. Jerzego). Sw. Jerzy na<br />

tym terenie uważany był za patrona rolnictwa<br />

i opiekuna zwierząt domowych.<br />

7. Zmorę męczącą konia nocą można<br />

było podpatrzyć przez bukszę i przystawione<br />

do drzwi stajni drewniane brony,<br />

(buksza- żelazna rura wbitawpiastę koła).<br />

8. Por.: J.^Pośpiech, Zwyczaje i obrzędy<br />

doroczne na Śląsku, Opole 1987, s. 63.<br />

9. Nocka - gwarowa nazwa nietoperza.<br />

Według relacji mieszkańców gm.<br />

Wierzbica był to ptak, który"grasowaf po<br />

zachodzie słońca, wyjadałjaj ka z gniazd,<br />

ptakom ukręcał łby.<br />

10. Pająk był bardzo poważany w<br />

każdym domu. Zabraniało się go zabijać.<br />

Istniało powiedzenie "błogosławiony<br />

dom, w którym pająki są".<br />

11. Kutia-po trawa wigilijnaprzygotowana<br />

z pszenicy, maku, miodu i orzechów.<br />

12. "Jak będziesz rodzić, nie będę<br />

rąbać, ale jak nie będziesz rodzić, będę<br />

rąbać".<br />

13. Obchodzenie granicy posesji<br />

łączyło się z wiarą w magiczną moc koła<br />

zabezpieczającego przed złymi siłami.<br />

14. Por.: zawi tka, Cz. Pietkiewicz, Kultura<br />

duchowa Polesia Rzeczyckiego, Warsza­<br />

Chełmskie, 1.1, Kraków 1890, t. II, Kraków<br />

1891; Cz. Pietkiewicz, Kultura duchowa wa 1938, s.220.<br />

Polesia Rzeczyckiego, Warszawa 1938; Ł. 15. Wiązanie "kozy" było tradycyjnym<br />

Gołębiowski, Lud polski, jego zwyczaje, zabobony,<br />

Warszawa 1830; J. Bartmiński, związanym z zakończeniem żniw. W in­<br />

ceremoniałem magiczno - obrzędowym<br />

Kolędowanie na Lubelszczyirtie, Wrocław nych regionach Polski zwany przepiórką<br />

1986.<br />

lub <strong>pl</strong>onem. Polegał on na zebraniu<br />

2. Innym miejscem, według relacji ostatnich kłosów zboża, związaniu,<br />

mieszkańców wsi woj. chełmskiego, ścięciu na pewnej wysokości, następnie<br />

gdzie mogły przebywać dobre duchy przystrojeniu ściętych źdźbeł zboża<br />

zmarłych był próg izby. Dlatego przez wiązanką polnych kwiatów i ziół. Wokół<br />

szacunek dla nich nie należało (i to "kozy" usuwano "ścierń i toporzyskiem<br />

pozostało do dziś) witać się lub żegnać kozy znaczono kwadrat<br />

1<br />

na progu. Być może z tym też wiąże się<br />

16. Powijaki - długi kawał lnianego<br />

zwyczaj uderzania trzykrotnie trumną<br />

płótna, którym dość ciasno krępowano<br />

w próg przy wynoszeniu zmarłego z<br />

dziecko z wyciągniętymi wzdłuż ciała<br />

domu - chociaż niektórzy mieszkańcy<br />

rączkami.<br />

tłumaczyli to jako formę pożegnania i<br />

17. Kajka - wzorzysty pasek tkany z<br />

uwolnienia się od możliwości odwiedzin<br />

zmarłego.<br />

nici wełnianych na krosach.<br />

18. Korowaj - obrzędowe ciasto weselne,<br />

które symbolizowało płodność,<br />

W kącie izby również obecnie w niektórych<br />

domach ustawia się na Boże dostatek i szczęście; por.: G. Bączkowska,<br />

Korowa] [w: ] Etnolingwistyka pod<br />

Narodzenie snop zboża, który symbolizuje<br />

dobrego ciucha, opiekuna domowego.<br />

red.J. Bartmińskiego, 1.1, Lublin 1988,<br />

s. 94.<br />

44<br />

STANISŁAW<br />

DERENDARZ<br />

* * *<br />

Wyktórym<br />

On uczynił<br />

ziemię bardziej poddaną -<br />

weźcie błyskawicę z jej łona<br />

i rózgą tego płomienia<br />

ogrzejcie moje ciało,<br />

aby została nieco oddalona<br />

meta mego biegu<br />

i abym - jako spóźniony pielgrzym -<br />

u drugiego brzegu<br />

mógł na was zaczekać.<br />

Oto los człowieka...<br />

WŁADYSŁAW KOCZOT<br />

Na Roztoczu<br />

Pamięci Anny Małe<br />

Rozśpiewały się znów buczyny<br />

na roztoczańskich zboczach<br />

na chłopskim wygonie<br />

na pagórkach Jędrzejówki<br />

pastuszą melodią rzewną<br />

zapamiętaną z dzieciństwa<br />

w pielgrzymce za bydłem<br />

ze łzami w oczach<br />

Roztańczyły się młode leszczyny<br />

na chlebnych łanach kłosy<br />

kobierce traw na łąkach<br />

z tą pieśnią weselną<br />

na radzięcińskim trakcie<br />

gdzie wody Białej Łady<br />

gdzie gościńce serpentyny wiją<br />

w konnym orszaku<br />

Dzwonią już lutowe dzwony<br />

na Anioł Pański dzwonią<br />

po roztoczańskich bezdrożach<br />

po tych wioskach znajomych<br />

modlitewne echa się niosą<br />

smutną wieść wszem głoszą -<br />

pani Anny już nie ma<br />

pani Anny już nie ma<br />

pani Anny już nie ma...<br />

I rozpłakały się przydrożne drzewa<br />

nad dolą chłopskiej śpiewaczki<br />

z sierpem żniwnym w dłoni<br />

z motyką na kartoflisku<br />

z tą pieśnią zgrzebną<br />

z dna malowanej skrzyni<br />

którą wiatr czasem wykradnie<br />

by jeszcze zaśpiewać nam<br />

na biłgorajską nutę


ADAM DOLEZUCHOWICZ<br />

Był roz w Zokopanem chłop młody, a Wojtek noń<br />

wołali. Pochodziył z bardzo licznego i staroświeckiego<br />

rodu góralskiego, znanego prawie ze na<br />

całym Podholu. Niejeden z jego przodków zbójnictwem<br />

sie zatrudnioł, toz to i niejeden poginon honornom<br />

śmierzciom, cyli ze powiesiyli go za poślednie ziobro w<br />

Swiyntym Mikułasie.<br />

Tynze to Wojtek mioł po dziedzinak duzom dobrom<br />

sławę, jako ze był ś niego doskonały muzykant, a jesce<br />

lepiyj, ze był to świetny tonecnik góralski. Kaby sie nie<br />

naloz - cy to na weselu, na krzcinak cy tyz na choćjakiyj<br />

muzyce - to zaroz mu robiyli miyjsce do tońca, choćby<br />

sie buła tonecników napiyrała. On zawse mioł do tońca<br />

piyrsyństwo, bo tonecnika nad niego nikany nie było.<br />

Był to siuhaj wysoki, przystojny, zgrabny, gibki i obrotny,<br />

i mocny. Ale bitnike nie był, awanturnike tyz niy.<br />

Za kawalyrki juhasił u bacy Zielańskiygo. Jednym<br />

słowem, był to chłop piykny. Nikomu na despekt nigdy<br />

nie robiył, ale i sobie nie pozwolył. Temu syćka go radzi<br />

widzieli, a nowiyncyj dziywki i baby. Hej! Niejedna kolanami<br />

ściskała, kie go uwidziała. Był juz zeniaty, mioł<br />

babe tyz piyknom, robotnom i obrotnom jako ón. Mioł<br />

tyz juz dwók małyk synków. Jeden ś nik - tyn stary, mioł<br />

może ze seść roków - tyz juz piyknie tońcył. Pewnie wdoł<br />

sie w tate. Kie przyjyzdzali w Zokopane rozmaite pany,<br />

toz to chętnie i z zaciekawiyniem przypatrzowali sie, jako<br />

tańcy. Pewnie ze byli inksi bardzo dobrzy tonecnicy, ale<br />

zoden mu nie dorównał.<br />

-Tońc, Wojtuś, tońc! Niek ci sie napatrzymy.<br />

Z wielkim zainteresowaniem przypatrzował sie mu<br />

Karol Szymanowski, Zborowski, Mierczyński i inksi<br />

panowie, i nie mogli sie mu napatrzyć i nadziwować. A<br />

ze był przy tym towarzyski, inteligentny i grzecny, toz to<br />

kolegów mioł wsyndy, dość nie ino w Zokopanem. Pijoke<br />

nie był, bo gorzołki nie lubioł. Tabaku tyz nie kurzył.<br />

Biydny nie był, bo ojcowie mieli sporom gazdówkę,<br />

to syćkie dzieci porządnie wycyńściowali, a i po babie tyz<br />

sporo pola dostoł, to i gazdówkę mioł godnom.<br />

I syćko by było jako było, ale przy tyk syćkik wolorak<br />

iniołjedne wade. I to dość brzyćkom: był staśnie norymny,<br />

cyli nerwowy. Kie sie cego chycił robić, to telo był<br />

niecier<strong>pl</strong>iwy, ze coby juz było gotowe! Nigdy sie ni móg<br />

dockać, kie będzie koniec. Temu w robocie był zawse<br />

wartki, jakby w goroncyj wodzie kompany: cy to kośba,<br />

cy zbiórki, cy choć co ta jesce - to ón zawse był chętny i<br />

nowarcyjsy. Temu go ludzie cy tez somsiedzi do choć<br />

jakiyj pomocy pytali, bo był ucynny i niechytry. A ze świat<br />

go znoł z tyj strony, toz to ludzie sie zawse pilnowali,<br />

coby go nie denerwować.<br />

I tak sie to syćko obracało. Jaze roz co sie nie robi.<br />

Było to jakosi z końcem tyźnia - a miało sie juz ku jesiyni<br />

- kie baba do Wojtka godo:<br />

- Wojtuś! Zima idzie. Stary Gąsienica dokwaluje, ze<br />

będzie tęgo, ostro, mroźno i długo, bo pstrągi sie trejom<br />

na głymbokiyj wodzie. Jak dobrze wiys, węgla na przydział<br />

dajom straśnie mało, do wiesny nie starcy. Trza cosi<br />

konać. Idźze ty ku leśnemu, bier kartkę, napytoj pomocników<br />

i musis trochę drwa uryktować, coby było cym<br />

polic i coby my nie marźli. Przydałaby sie dobra sionga,<br />

abo i dwie!<br />

Wojtkowi nie trza było dwa razy powtarzać, poseł do<br />

leśnego, wzion kartę na drewno, a w niedziele po<br />

kościele poseł do karcmy, bo wiedział, ze hań bedom<br />

koledzy. Postawiył gorzołke i po dużym piwie i napytoł<br />

dwók kolegów do pomocy do łasa.<br />

W poniedziałek, lymze świt, pośli w regiel, coby to drzewo<br />

ryktować. Dość dobrym kwilę im zeszło zacym<br />

idency lasem powypatrzowali kielo telo sucharzy, bo ino<br />

takie nadajom sie do pieca, a pote juz chyciyli sie za ryktowanie.<br />

Byli na Grześkówkak pod Sarniom. Chłopy byli<br />

młode i mocne i obznajomione z lasowom robotom, toz<br />

to robota sła im raźno, bystro i składnie. Pogodę mieli<br />

dobrom, bo słonko świyciyło. Co wtorego sucharza<br />

praśli i okrzesali, to go puscali takiemi rzeźniami, cyli<br />

żlebikami ku potokowi w Strązyskom. Pote, kie juz dość<br />

naspuscajom, to bedom przerzynać na metrowe kłódki i<br />

układać w siongi przy drodze. Pote przydom leśni do<br />

odbiórki i dadzom pozwolenie na wywózkę z łasa.<br />

Robota sła im wartko, bo do połednia juz kiełka sucharzy<br />

dołu puściyli, a pore jesce okrzesywali. Zryktowali<br />

juz cheba pół siongi. Toz to Wojtek wiedzioł, ze we<br />

wiyrchu zyńdzie im nowyzy do trzek dni, a pote z przezynaniem<br />

i układaniem powinni sie uwinońć do soboty.<br />

Mozę sie udo uryktować trzy siongi.<br />

Było juz połednie i chłopy przerwali robotę, coby sie<br />

posiylić, bo juz na to przyseł cas. Co ta wtóry mioł to<br />

wyjon. Ino nas Wojtek nic ni mioł, bo rano nie było chleba<br />

i ni mioł co ze sobom wziońść. Umówiyli sie, ze baba<br />

mu połednine przyniesie do łasa. Ale jyj jesce jakosi ni<br />

ma. Wojtek sie coraz barzy niecier<strong>pl</strong>iwi, coraz barzyj sie<br />

Adam Doleżuchowicz, Szachy Odsiecz wiedeńska, rzeźby w drewnie polichromowane,<br />

Zakopane, woj. nowosądeckie<br />

Fot. L. Kistelski<br />

45


irytuje, juz go i złości zacynajom pucyć, zukwami mu<br />

zacyno siepać, boje porzondnie głodny. A baby jak ni<br />

ma, tak ni ma! Co przecie robi tele casy? Gyby zabocyła?<br />

To niemożliwe. Wstoł i niecier<strong>pl</strong>iwie łazi miyndzy smrekami.<br />

Dojrzeli to kamraty, toz to jeden godo:<br />

- Pójdze, Wojtuś! Cheboj. Pocynstuj sie. Momy dość,<br />

to nom syćkim starcy. Zabocyłeś? Zdarzy sie. Kie my łoniyj<br />

ryktowali w Tomanowyj, tok tyz roz zabocył jedzonko<br />

i calućki dziyń byłek o suchym pysku! Widziało sie co<br />

z głodu zamglejem. Cheboj, cynstuj sie, nie krympuj sie.<br />

- Piyknie dziynkujem. Nie wcem wos objodać. Baba<br />

mi przyniesie, ino nie wiym cemu tele casy marudzi. Juz<br />

downo powinna być!<br />

Nareście sie dockoł. Baba przysła i woło z dołu:<br />

-Wojtuś! Cheboj! Troskę zanieskorzyłak, bo przisła<br />

ciotka Janiela i gitarę mi zawracała, cok sie jyj ni<br />

mogła pozbyć. Cheboj! Tu mos obiod. Jo lecem, bo<br />

robiem pranie, do wiecora wcem skóńcyć i jesce dziś<br />

powiesić. Kładem ci pod smreke. Nie zaboc i borenke<br />

przyniyś.<br />

Hej! Wojtek co tchu chipnon i porwoł torbę. Złości<br />

go momentalnie popuściyły. Siod, wyjon niecier<strong>pl</strong>iwie<br />

z torby sporom borenke, a w borence jest zupa. Ale<br />

jako zupa! Hej! to sie rozumie, ze to jest zupa. Masno!<br />

Wyśmienito! Co nomniyj europejsko! Takiyj nie jodek<br />

cheba od miesionca: som jest grule, klusecki, pyncok,<br />

jest krupa, cheba ze trzy gorzci, koperek, marchewka,<br />

pietrusecka, słoninka i co nowoźniyjse - jest buła miynsa.<br />

Hej! To sie rozumie, ze to jest zupka jako sie patrzy!<br />

To jest obiod! To siyła. I już mioł sie zabrać do jedzenio,<br />

ale, ale... kaz łyżka? No, ni ma łyżki! Cy baba<br />

zabocyła, cy co? Obziyro sie na syćkie strony, na lewo,<br />

na prawo, pod sie, za sie, pod tórbke, za tórbke. No, ni<br />

ma nikany łyżki.<br />

Zlecioł dołu, bo myśloł, ze może łyżka kany wypadła.<br />

Suko koło smerka, tu i tam - no ni ma łyżki. Zać jesce roz<br />

przepatrzuje, coroz barzy zacyno sie irytować, denerwować.<br />

No cymze będzie jod?! Baba łyżki zabocyła! Tu<br />

go wściekłość wziyna, ze niewiele myśiyncy, ozegnoł sie<br />

i... prasnon borenke raze ze zupom dołu żlebem!<br />

Koledzy łyżki tyz nie mieli, bo mieli suchy prowiant,<br />

cymze będzie jod. Będzie chlipołjak świnia. Nie wytrzymoł.<br />

Baba na <strong>pl</strong>otki to mo cas, a o łyżce nie pomiynto.<br />

Lepiyj by było kiby łyzke przyniesła, a o borni zabocyła.<br />

Na jedno by to wysło. Borenka sie potulała, co ta w niyj<br />

było wyjechało, ino po skolak chlapało i kickało. Borenka<br />

sie ozbiyła. No, troskę go popuściyło. Siod i ozmyśluje.<br />

Zacon pomalućku spekulować:<br />

- Kie byk był mioł piyntke chleba, to by było dobrze,<br />

bo byk środek wyjod i miołbyk łyzke. Ha, pojod byk godnie.<br />

A tak co? Mioł byk nawet cym przekomsić. A może<br />

chlebuś w torbie?<br />

Wsadził rękę do torby, kwilecke macoł i wtej... łyzke<br />

naloz!<br />

ZYGMUNT BUKOWSKI<br />

Privis i Privisa<br />

(Legenda)<br />

Wczasach starszych od ludzkiej pamięci miejsce,<br />

gdzie dziś znajduje się duży kościół w Przywidzu<br />

było półwyspem. Stał tam gród władców<br />

mających swoje dobra po zachodniej stronie jeziora. Zaś<br />

na wysepce, do dziś istniejącej na wschodnich wodach,<br />

mieścił się gród właścicieli, których ziemie sięgały aż po<br />

wschód słońca.<br />

Gdy przez potężne bory wyrąbano prześwit do wielkiego<br />

świata w gródku urodził się syn, któremu nadano<br />

imię Privis, czyli prześwit, przejrzenie. Kiedy i wschodni<br />

sąsiedzi przez rozległe knieje utorowali drogę do morza,<br />

w twierdzy na wyspie urodziła się dziewczynka.<br />

Ochrzczono ją w słoneczny dzień poprzedzający noc<br />

świętojańską. Mały Privis patrzył, jak maluczką słowiańską<br />

boginkę, o oczach zielonych i kędziorkach<br />

złotych jak czepigi winogron, na dłoniach rodziców czterokrotnie<br />

zanurzano w kryształowo czyste wody. Za<br />

każdym razem wykrzykiwano jej imię Privisa w inną<br />

stronę świata, które powtarzali Światowid, zebrany lud,<br />

głębiny, lasy i błękity.<br />

Płynęły szczęśliwe lata. Szlachetny Privis rósł i<br />

mężniał. Coraz częściej swoją łodzią wydłubaną z pnia<br />

żywicznej sosny, wypływał na wody lśniące pod słońcem,<br />

aby z bliska oglądać Privisę, niosącą kwiaty swemu Bogu,<br />

zwróconemu dobrodiwą twarzą do wysepki. Gdy po<br />

ostatnich modlitwach ukochana nie wychodziła już na<br />

pomost, on długo jeszcze krążył po wodach, przegarniając<br />

wiosłem gwiazdy spoczywające w głębinach.<br />

Pewnego razu, gdy ich łódź mijała boskie nenufary<br />

skupione w zaciszu zatoki, Privisa podała mu kwiat, który<br />

tańczył po wodzie. Kiedy dziewczyna spojrzała raz jeszcze<br />

na upuszczony kwiat, zawołała:<br />

-Zobacz, jak z jego środka unosi się królewski ptak!<br />

Wtedy łabędź zbliżył się do nich i po pięknym ukłonie<br />

powiedział:<br />

-Jestem stróżem waszej miłości i w każdej potrzebie<br />

będę wam służył.<br />

Po czym zniknął w kielichu kwiatu, składając swoją<br />

głowę na złotej poduszce.<br />

Mijało lato, narzeczeni byli szczęśliwi, przyglądając się<br />

swoim odbiciom w niebiańsko czystych wodach. Gdy<br />

wrzesień minął złotem brzozy, do Privisy na słynne już<br />

wtedy targi zjechali bogaci kupcy i handlarze. Pędzono<br />

bydło, świnie na postronkach, stada gęsi z kaszubskich<br />

wsi. Toczyły się wozy ciągnione przez woły. Przyjechał<br />

także karocą zaprzężoną w dwie pary białych koni niejaki<br />

Godfryd Rodsee z Marienburga, który już słyszał o<br />

niezwykłej urodzie pomorskiej księżniczki.<br />

Rycerz z czarnym orłem na piersi zobaczył Privisę w<br />

jarmarcznym tłumie, próbował pochwycić jej spojrzenie.<br />

Pragnął za wszelką cenę zapukać do jej serca pełnego<br />

jednak miłości do ukochanego, będącego w tej chwili w<br />

dalekim świecie.<br />

Po tygodniu targi dobiegły końca. Przygotowywano<br />

się do powrotnej drogi: smarowano drewniane osie,<br />

46


podkuwano konie, woły. Nawet gęsiom, których nie<br />

sprzedano, zanurzano na przemian łapki w żywicy i piachu,<br />

aby nie przetarły ich sobie na kamienistych gościńcach.<br />

Kuśtykali kalecy, którzy za wsią przeobrażali się<br />

przeważnie w sprawnych młodzieńców i rzucali swoje<br />

szczudła w zarośla.<br />

Nie odjeżdżał tylko Godfryd Rodsee obmyślając<br />

sposób porwania Privisy. O wschodzie słońca podjechał<br />

kipiącą złotem karocą pod pomost łączący wyspę z<br />

lądem i poprosił o wjazd do grodu. Otrzymał zgodę. Karoca<br />

paradnie zatoczyła krąg na dziedzińcu i zatrzymała<br />

się przed dworkiem. Na krużganek wyszła Prwisa ubrana<br />

wjedwabną suknię mieniącą się od drogich kamieni.<br />

Rodsee dumny i wyniosły spojrzał z bliska dziewczynie w<br />

oczy i przemówił łamaną polszczyzną:<br />

- Szlachetna władczynio, pragnę podziękować tobie i<br />

twemu ojcu za przywitanie mnie i moich przyjaciół podczas<br />

jarmarku. Chciałbym także zobaczyć wasze bajeczne<br />

królestwo.<br />

Privisa podała mu smukłą dłoń i powiedziała:<br />

- Gość w domu, Bóg w domu.<br />

Zaprosiła go do środka. Godfryd był oczarowany<br />

słowiańskim domem i kulturą jego mieszkańców. Po<br />

obiedzie poprosił księcia o rękę jego córki. Gospodarz<br />

jednak odrzekł, że według zwyczaju ona sama musi o tym<br />

decydować.<br />

Gdy słońce powoli swoją dróżką poczęło schodzić z<br />

wysokiego południa, Privisa wyszła ze swojej komnaty i<br />

powiedziała:<br />

- Pójdźmy obejrzeć naszą posiadłość.<br />

Szli dróżką nad brzegiem jeziora. Oczy Słowianki<br />

roziskrzone iskrami słońca zniewalały przybysza. Godfryd<br />

patrzył na nią tak jakby chciał przeniknąć i zniewolić<br />

jej dobre i czyste serce. Prwisa wyciągała raz po raz<br />

rękę, by pogładzić sarenkę, jelenia, łosia czy daniela,<br />

żyjących na tej wyspie i znających ją od urodzenia.<br />

Gdy wrócili z przechadzki, na ramieniu dziewczyny<br />

usiadł gołąb. Wzięła go w dłonie i całując szeptała:<br />

-Mój kochany, mój najdroższy, jaką wiadomość<br />

przyniosłeś od mego pana. Odwinęła łyko z nóżki ptaka<br />

i powiedziała sama do siebie: - Wreszcie przyjedziesz,<br />

mój najdroższy.<br />

Rodsee widząc dziewczynę rozpromienioną ze<br />

szczęścia domyślał się, że otrzymana wiadomość jest od<br />

•kogoś ważnego dla niej. Po chwili wahania powiedział<br />

jednak: - Prwiso, zostań moją wybranką. Ale ona na jego<br />

|słowa odpowiedziała śmiechem. Wtedy Godfryd z<br />

pogardą spojrzał na dziewczynę a widząc, że nie uda mu<br />

się teraz jej porwać, powiedział:<br />

-1 tak będziesz moja.<br />

Po czym odjechał zatrzaskując drzwi karocy.<br />

Mijały słoneczne dni października, kolorowe lasy<br />

gubiły złote liście. Prwisa, stojąc na moście, łowiła w<br />

dłonie babie lato, które muskało ją po twarzy jak pieszczoty<br />

ukochanego. Wtem dźwięk kołowrotu ocknął ją z<br />

marzenia, zza opadającego mostu wyłoniła się znajoma<br />

postać. Krzyknęła: Prwis! i nim stopą dotknęła przeciwnego<br />

brzegu, rycerz z królewskim ptakiem na kaftanie<br />

już trzymał ją w ramionach. Gdy po wzruszającym powitaniu<br />

dostrzegli tęczę zaślubiającą niebo z głębiną,<br />

służba przybiegła z grodu wzięła ich na ramiona i z<br />

okrzykami radości zaniosła do pałacu. Przez trzy dni ucztowano<br />

w grodzie, a kiedy kolejny poranek otulił zmęczonych<br />

biesiadników Prwis zgromadził wojowników i<br />

powiedział:<br />

Zygmunt Bukowski, Przebierańcy, płaskorzeźba w drewnie, Mierzeszyn,<br />

woj. gdańskie<br />

Fot archiwum<br />

- Będąc w dalekim świecie poznałem broń, która<br />

swym grotem przebija najgrubsze pancerze i miota głazy<br />

na odległość tysiąca stóp.<br />

Ojciec Prwisy rzekł zaś: - To wszystko się przyda, bo<br />

Godfryd Rodsee pragnie zawładnąć naszą krainą.<br />

Prwisa wybrano na dowódcę obrony. Pod osłoną<br />

borów zwożono żelazo z Suchej Huty. Dniem i nocą<br />

kuto miecze w Trzepowie i Gromadzinie, na wałach<br />

ustawiono katapulty oraz beczki ze słomą, próbowano<br />

najnowszą broń.<br />

Wiosną do Prwisy zaczęły napływać coraz gorsze<br />

wieści. Wróg pod dowództwem Godfryda zbliżał się.<br />

Gród w Kolbudach, uchodzący za twierdzę nie do zdobycia,<br />

już nie istniał, jeno krwawa woda w Raduni niosła<br />

ofiarę nowemu Bogu, groźnemu i surowemu, mającemu<br />

na swym sztandarze własnego syna przybitego do krzyża.<br />

Lud zamieszkujący miejsce grozy, widząc okrucieństwo<br />

Krzyżaków gromadził się na wyspie, by wspólnie bronić<br />

się.<br />

Zbliżała się noc świętojańska, wielkie święto naszego<br />

pierwoboga, w czasie którego młodzi pragnęli się pobrać.<br />

Nim rozmodlona Prwisa uniosła głowę znad ślubnego<br />

wianka, by powitać rodzący się dzień, ujrzała<br />

przerażający widok. Jezioro okalały wojska. Czarne<br />

krzyże na ich tarczach, wbitych w brzeg potęgowały<br />

grozę. W miejscu, gdzie rozebrano most zobaczyła Godfryda,<br />

który wznosząc miecz w stronę twierdzy wołak<br />

- Nie będę cię już prosił pokornie o małżeństwo, ale<br />

siłą cię zabiorę!<br />

Nim dziewczyna ostatnie jego słowo zdążyła usłyszeć,<br />

rozległ się grzmot kotłów i tysiące strzał spadło na wyspę.<br />

Wbijały się w Światowida osłaniającego swym poczwórnym<br />

obliczem ostami skrawek lądu odwiecznie<br />

należącego do niego. Leciały nisko nad wodą zabijając<br />

łabędzie. Mimo siekącego gradu strzał, obrona wyspy<br />

milczała a przeciwnik widząc nieskuteczność ataku, postanowił<br />

zaczekać na swą najgroźniejszą broń.<br />

Tymczasem stukot siekier wzmagał się. Padały sędziwe<br />

świerki i niebotyczne sosny. Ogołacano je, po czym<br />

staczano na wodę. A gdy słońce było w połowie drogi do<br />

południa, niezliczona ilość gotowych do podboju tratw<br />

czekała na brzegu.<br />

Wreszcie spod wiekowych lip wytoczyły się nieznane,<br />

grozą ziejące machiny. Zgromadzeni na wyspie z<br />

przerażeniem patrzyli, jak sprawnie je ustawiano kierując<br />

na mury obronne.<br />

CIĄG DALSZY NA STR. 50<br />

47


Antoni Jopkiewicz<br />

- malarz ze Skaryszewa<br />

w woj. radomskim<br />

Fot B. Polakowska<br />

49


Privis i Privisa<br />

DOKOŃCZENIE ZE STR. 47<br />

Godfryd osłonięty przez żołnierzy jeszcze raz zawołał:<br />

- Hej, wy przeklęci poganie, poddajcie się! Na to Privis,<br />

przy którym stała przepiękna Privisa w ślubnym stroju,<br />

odrzekł: - Prędzej ty zginiesz i twój zachłanny zakon,<br />

niż moja Privisa będzie twoją służebnicą. Godfryd rażony<br />

tymi słowami krzyknął: Fojer! Wszystkie kule wyrzucone<br />

z dymiących rur dochodziły celu, jednak czyniły tylko<br />

wgłębienia w grubych murach. W czasie kanonady wojsko<br />

zapełniło tratwy, które pod osłoną ognia płynęły do<br />

wyspy. Gdy napastnik znalazł się w zasięgu broni<br />

Słowian, dobrze zrobione katapulty wyrzuciły niezliczoną<br />

ilość głazów, które zataczały łuk w powietrzu i spadały<br />

na przeciwników. Napastnikom wkrótce zabrakło żeliwnych<br />

kul a katapulty słowiańskie nadal wyrzucały głazy<br />

jak rozwścieczony wulkan.<br />

Ale poranny atak był tylko zapowiedzią agresji. Po<br />

południu nieomal cała powierzchnia jeziora pokryła się<br />

najeźdźcami zamykającymi w kleszczach wolny dotąd<br />

skrawek lądu. Wśród bitewnego zgiełku, lamentu<br />

pomiażdżonych, przeszytych grotami, poparzonych<br />

smołą lub wrzątkiem w imię nowego Boga atakowano<br />

ostatnie królestwo słowiańskiego Pana<br />

Nieliczne kusze skonstruowane według pomysłu Privisa<br />

przebijały tylko żelazne tarcze przeciwników. Gdy<br />

głębina jeziora zaczęła czerwienieć od krwi i gasnącego<br />

słońca, na rozkaz Prwisa pomknęły strzały w kierunku<br />

źródła zła: Godfryda, który wybierał się już po swoją<br />

zdobycz - Privisę. Wojownicy osłaniający Godfryda padli,<br />

a on sam przybity grotem do tratwy, leżał patrząc na niebo,<br />

po którym krążył niedościgniony królewski ptak.<br />

Kiedy najwierniejsi żołnierze zaczęli w popłochu<br />

opuszczać Godfryda, ten uniósł głowę i zobaczył przerażający<br />

widok. Pałac kryty osinowym gontem wraz z<br />

przepiękną księżniczką trzymaną w objęciach Prjvisa z<br />

woli czarodziejskiego ptaka wolno zanurzał się w ziemię.<br />

Napastnicy, którzy mieczami rąbali już posąg Światowida,<br />

w przerażeniu uciekali jak najdalej od tej groźnej<br />

wyspy. Cięli się mieczami, rąbali toporami i tarczami<br />

rozbijali sobie głowy, spychali się do wody, aby tylko<br />

dostać się na tratwy płynące ku brzegom. Umierający<br />

Godfryd słyszał jeszcze jak chór z głębin wyspy potężnym<br />

głosem wołak Wyciosam ciebie znów słowiański Boże, z<br />

obliczem patrzącym w cztery strony świata. Bo ty nie<br />

przyszedłeś z ogniem i mieczem z innej krainy. Zawsze<br />

byłeś nasz.<br />

Ponoć do dziś, jak mówią najstarsi ludzie w tej okolicy,<br />

jawi się w noc świętojańską koło wyspy dumny, wielki<br />

łabędź mówiący ludzkim głosem: Kto będzie dzielny jak<br />

Prhdsowie i mnie przy gwałtownie wzrastającym ciężarze<br />

dowiezie do wyspy nie bojąc się utonięcia, ze wzgórza<br />

wynurzy się znów modrzewiowy dwór, wraz z dzielnymi<br />

rycerzami, przepiękną księżniczką i Privisem, by trwać<br />

nadal w swojej nieustającej miłości pośród tej czarującej<br />

krainy.<br />

KAZIMIERZ MAURER<br />

uelek<br />

Pierwsze światło dzienne ujrzał w pogodny majowy<br />

poranek; na ściennym kalendarzu był to<br />

dzień imienin Feliksa. Przyszedł na świat jako<br />

piąte dziecko w niezbyt zamożnej chłopskiej rodzinie.<br />

Nie wzbudził swoim narodzeniem wielkiej radości,<br />

przynajmniej ojca, który od tej chwili miał dodatkową<br />

gębę do wyżywienia. A warunki i tak były ciężkie. Ale<br />

mówi się trudno. Zresztą, jak powiadają: "Kogo Bóg<br />

stworzył - tego głodem nie umorzył". Ojciec rodziny<br />

był dobrym gospodarzem; jak dotąd chleba dla nikogo<br />

nie brakowało, toteż łatwo pogodził się z losem<br />

wierząc, że i dla nowego "przybysza" go nie zabraknie.<br />

Na chrzcie świętym dano mu imię, jakie sobie sam<br />

na świat przyniósł - Feliks. Jako dziecko był (tfu, na<br />

psa urok) dorodny i w wychowaniu nie sprawiał większego<br />

kłopotu, bo nie trapiły go żadne choroby.<br />

Wyrastał na zdrowego chłopa. Już jako sześciolatek<br />

pasał ze starszym bratem bydło, i przydatny był do jakiej<br />

takiej gospodarskiej posługi.<br />

Złe zjawiło się dopiero wtedy, kiedy zaczęła się nauka<br />

w szkole. Lelek - bo tak go nazywali jego<br />

rówieśnicy, a przezwisko to tak przywarło do niego, że<br />

nikt we wsi inaczej na niego nie wołał - w żaden<br />

sposób nie pojmował nauk, jakie starał się mu wpoić<br />

pan nauczyciel. Nie odrabiał lekcji, bo i jak skoro nawet<br />

dobrze nie znał wszystkich liter. Nie uczył się<br />

wierszyków, za co często dostawał linijką czy pasem,<br />

tzw. łapy. Często też na lekcji śmiał się, za co był stawiany<br />

do kąta albo za tablicę. Zostawał też po lekcjach<br />

w kozie, a później rówieśnicy dokuczali mu, że doił<br />

kozę. Wszystko to tak go zniechęciło do szkoły, że<br />

zamiast iść do niej - uciekał w pole albo do lasu, który<br />

wkrótce stał się jakby jego drugim domem. Nie pomagały<br />

prośby ani <strong>pl</strong>agi, jakie dostawał od ojca.<br />

Lelek chętnie pracował w gospodarstwie, chętnie<br />

pomagał również sąsiadom, za co wszyscy go we wsi'<br />

lubili. Ale ponieważ jakoś dziwnie się zachowywał,<br />

dzieciaki poszarpywały go za ubranie, rzucały w niego<br />

kamieniami i wołały: głupi Lelek, głupi Lelek! A on<br />

śmiał się tylko dobrodusznie. Było już pewne, że Lelek<br />

jest nieszczęśliwy, upośledzony na umyśle. Był jednak<br />

spokojny, nikomu krzywdy nie robił. Wyrastał na<br />

chłopa na schwał; w wieku czternastu lat do młócki<br />

cepami stawał razem z dorosłymi i bił nie gorzej<br />

od nich. Podobnie w żniwa potrafił podebrać i<br />

związać za najlepszym kosiarzem, czego nie potrafiła<br />

zrobić niektóra podbieraczka. Chwalili go za to, a on<br />

pęczniał od dumy, co niektórym pozwalało go<br />

wykorzystywać.<br />

Czas biegł, stan Lelka nie poprawiał się. Coraz<br />

częściej uciekał z domu. Najchętniej przebywał w<br />

lesie, najwidoczniej kochał przyrodę i spokój, jaki tam<br />

panował. Wracał do domu, kiedy dokuczył mu głód i<br />

nie było go czym zaspokoić.<br />

Aż tu nagle wybuchła wojna. Lelek miał wtedy skończone<br />

szesnaście lat. Zobaczył tłumy ludzi ucie-<br />

50


kających zatłoczonymi drogami z całym dobytkiem. A<br />

nad tym kłębowiskiem ludzi, bydła, wozów krążyły nisko<br />

samoloty siejące śmierć i zamieszanie. On swoim<br />

chorym umysłem nie mógł zrozumieć co się dzieje.<br />

Przecież przed tym też latały samoloty, ale nie czyniły<br />

nikomu krzywdy. Widział dymy pożarów w dzień, a w<br />

nocy łuny. Słyszał huk wystrzałów, coraz to bliższy.<br />

Chciał też uciekać, ale gdzie? Dla niego celem najdalszej<br />

dotąd wyprawy był niewielki las, który teraz był<br />

pełen ludzi i wozów, wypełniony rykiem bydła i wrzawą<br />

ludzkich głosów.<br />

Rodzice nie uciekali, więc i on pozostał. Po dwóch,<br />

trzech dniach na czołgach, samochodach i zaprzęgami<br />

konnymi zaczęli napływać jacyś umundurowani<br />

ludzie. Każdy krył się jak mógł. Matka mówiła mu, że<br />

to Niemcy i że trzeba się ich bać. Więc i on się'ukrył.<br />

Później wszystko ucichło, umilkły strzały, nie latały<br />

samoloty i nie było już pożarów i łun w nocy. Drogami,<br />

tylko już nie tak tłumnie, wracali do swoich<br />

rodzinnych stron wcześniejsi uciekinierzy. Myśleli z<br />

trwogą o tym, co zostało z ich rodzinnych gniazd. Bardzo<br />

często nie mieli po prostu do czego wracać, bo<br />

zastawali tylko zgliszcza i popioły. Rodziny szukały<br />

Swoich bliskich. Jedni zginęli na froncie, inni na<br />

drogach, jeszcze inni siedzieli za drutami obozów jenieckich.<br />

Nie wróciło też dwóch braci Lelka, których<br />

wspólnie opłakiwano.<br />

Nastała sroga zima. Brakowało opału. Na szczęście<br />

kartofle nieźle obrodziły, to chociaż nie cierpieli<br />

głodu. Jedli je gotowane, pieczone, robili <strong>pl</strong>acki. Aż<br />

przyszła wiosna. Jak co roku przylecieli wiosenni<br />

skrzydlaci goście z dalekich, ciepłych krajów. Świat<br />

trochę poweselał. Ludzie uprawiali ziemię, siali zboże,<br />

sadzili kartofle...<br />

Lelek rwał się w świat, ale rodzice starali się jak mogli<br />

go zatrzymać. Chodziły bowiem słuchy, że Niemcy<br />

wariatów likwidowali. Ale któż by go zatrzymał - przyroda<br />

była silniejsza. Lelek wymykał się więc do lasu<br />

czy do sąsiadów. Jakoś mu to uchodziło.<br />

Przyszło lato. Ludzie posprzątali z pól, napełnili<br />

^.stodoły i spichlerze. I wtedy wybuchła bomba. Na wieś<br />

[zjechało wojsko. Żandarmi z najlepszych gospodarstw<br />

-w brutalny sposób wyrzucali polskich gospodarzy, pozwalając<br />

im zabrać tylko to, co zdołali zmieścić w podręcznym<br />

bagażu. Kiedy żołdacy weszli na ich podwórze,<br />

Lelek był w stodole. Bał się ich strasznie, gdyż tyle<br />

się złego o nich nasłuchał. Tylną furtką wyskoczył do<br />

sadu. Mknął jak rączy jeleń. Posypały się strzały, ale<br />

on był już dość daleko.<br />

Las był coraz bliżej. Dopiero kiedy wpadł pomiędzy<br />

pierwsze drzewa, obejrzał się za siebie. Nikt go nie<br />

gonił. Zdyszany padł na zielony mech, który wydał mu<br />

się najwspanialszym łożem. W tym swoim lesie poczuł<br />

kię jak we własnym, zupełnie bezpiecznym domu.<br />

Zasnął kamiennym snem. Nagle poczuł na twarzy jakiś<br />

Motyk. Ze strachem otworzył oczy. Stał nad nim wierny<br />

wilczur Smyk. Lelek poderwał się z radością, ale zaraz<br />

upadł z powrotem. Coś zapiekło go w lewym ramieniu.<br />

Spojrzał na mech, na którym czerwieniła się, a<br />

raczej czerniała <strong>pl</strong>ama zakrzepłej krwi. Zdjął koszulę i<br />

obmacał ranę; było to tylko zadraśnięcie. Wierny<br />

Smyk wylizał ją dokładnie. Lelek nie wiedział jak<br />

długo leżał na tym swoim chłodnym posłaniu. Chyba<br />

jednak długo, bo czerwona słoneczna kula wisjała już<br />

nisko na zachodzie. Dokuczał mu głód, bo od rana<br />

nie mial nic w ustach. Do domu bał się jednak wracać.<br />

Odczekał do całkowitych ciemności i teraz ruszył do<br />

wsi.<br />

Na skraju wsi w lichej zagrodzie mieszkał ubogi wyrobnik.<br />

Lelek ostrożnie podszedł do tej zagrody. Zajrzał<br />

przez okno; wszystko było jak dawniej, ci sami<br />

ludzie. Zastukał do okna i gospodarze wpuścili go do<br />

środka. Powiedzieli, że jego rodziców zabrali Niemcy,<br />

a gospodarstwo na razie jest puste. Dali mu jeść, obmyli<br />

ranę i użyczyli kąta na nocleg.<br />

Następnego dnia żandarmi i władza cywilna obsadzała<br />

na wysiedlonych gospodarstwach Niemców. Mówiono,<br />

że przybyli z Wołynia. Osadnicy otrzymali cztery najlepsze<br />

gospodarstwa we wsi, pełne dostatku, gdyż ich<br />

właściciele niewiele zdołali zabrać. Kilka mniejszych<br />

polskich gospodarstw zostawili na razie w spokoju.<br />

Powoli życie we wsi wracało do dawnego porządku.<br />

Lelka zatrzymali u siebie gospodarze, do których zapukał<br />

tamtego wieczoru. Nie było im lekko, pracowali w<br />

niewielim gospodarstwie i mieli dwójkę dzieci. Trzeba<br />

było dorabiać u bogatszych gospodarzy, bo strawy<br />

musiało starczyć dla wszystkich. Zdawali sobie sprawę z<br />

niebezpieczeństwa jakie groziło Lelkowi, gdyby tułał<br />

się po okolicy. On jakby to rozumiał, a może podpowiadał<br />

mu to instynkt. Chętnie pomagał w gospodarstwie<br />

i kiedy gospodarz szedł na zarobek, godnie go<br />

zastępował. Najchętniej zajmował się trzodą, jakby czuł<br />

jakąś bliską z nią więź. Z czasem wiadomość o jego<br />

ułomności dotarła również do nowych osadników, ale<br />

że był spokojny, nie pokazywał się na wsi - nie interesowali<br />

się nim. I wszystko toczyłoby się normalnym<br />

trybem, gdyby nie nagły wypadek.<br />

W zagrodzie u jednego z osadników w biały dzień<br />

wybuchł pożar. Podejrzewano, że spowodowały go<br />

jego dzieci. On zaś, chcąc się oczyścić, oświadczył<br />

przybyłym żandarmom, że we wsi jest wariat i to na<br />

pewno jego sprawka. To wystarczyło. I chociaż Lelek<br />

był w tym czasie w gospodarstwie swoich opiekunów,<br />

o pół kilometra od płonącej zagrody, żandarmi poszli<br />

po niego. Zabrali go prosto od młocki, pobili i<br />

związali mu ręce postronkiem. Nie żałując razów i<br />

kuksańców przyprowadzili Lelka do dogasającego<br />

pogorzeliska. Wyglądał okropnie: zbity, sponiewierany,<br />

ledwie trzymał się na nogach. Ubranie miał<br />

poszarpane przez tęgiego wilczura, który towarzyszył<br />

oprawcom. Pies pokąsał mu ciało, co było widać przez<br />

dziury w łachmanach. Cała twarz i ręce chłopca były<br />

umazane krwią cieknącą z głębokiej rany na czole.<br />

Krew zalewała mu oczy. Stał dygocąc z zimna, gdyż<br />

wiał zimny wiatr wdzierający się przez dziury w łachmanach.<br />

Kiedy powiódł nieprzytomnym, obłąkanym<br />

wzrokiem po gromadce znajomych ludzi, jego oczy<br />

były pełne przerażenia i bólu. Jakby chciał zapytać: Za<br />

co? Co ja wam zrobiłem? Ale jego wargi nie poruszyły<br />

się. Czyżby myślał, że to oni są sprawcami jego<br />

nieszczęścia?<br />

Ludzie nie mogli powstrzymać łez. Tylko oprawcy<br />

mieli kamienne bezduszne twarze i zimne, brutalne<br />

spojrzenia. Podjechała podwoda. Szczując psem i<br />

bijąc kolbami żandarmi kazali Lelkowi wchodzić na<br />

wóz. Ponieważ miał związane ręce z trudem udało mu<br />

się to zrobić. Obok woźnicy usiadł jeden z żandarmów,<br />

a on jak niebezpieczny zwierz leżał na<br />

deskach. Furmanka potoczyła się wiejską drogą. Słychać<br />

było pochlipywanie kobiet Ludzie długo patrzyli<br />

za oddalającym się wozem, aż zniknął w krzakach za<br />

zakrętem drogi. Odtąd nikt już Lelka nie widział.<br />

51


JÓZEF PITOŃ<br />

Władkowe<br />

śluby ||f<br />

;^^fce ma juz lo mnie zycio - narzekoł Władek Tyrała<br />

śmierzci swojej baby - na nic syćko, kie jej ni ma.<br />

- Cichoze, Władek, cichoze. Dej ze pokój. Nie prociw<br />

Panu Bogu - pociesali go syćka - Ty jej juz nie wskrzysis.<br />

Tako widno wolo Bosko. Zbier sie w sobie, boś przecie<br />

młody. Zycie przed tobom.<br />

Ale Władek ino głowom kręciek<br />

- To syćko na nic, na nic.<br />

- Coby ino o rozum nie przyseł - biadkały nad nim<br />

baby - abo jesce co gorsego. Kieby se przecie jakom inksom<br />

naloz, to by mu przęsło.<br />

Stary Walosek, co to dziesięć roków w Amaryce bywoł,<br />

a pote kie sie wrócieł syćkie zarobione dutki bez pięć<br />

roków przepił, radził co inksego:<br />

- On kieby se tak każdego dnia choć po krapecce wypieł,<br />

to by go to zratowało. Tąjako mnie jednego casu<br />

zratowało.<br />

I zacon po roz nie wiedzieć ftory opowiadać jakom to<br />

mioł przeprawę w Cikago na Norcie z Murzynami.<br />

- Kie byk im był fte po hajboku nie postawie! i som ś<br />

nimi nie wypieł, byłbyk był dzisiok po tej ziemi nie krocoł.<br />

O nie!<br />

A ręce sie mu juz telo trzęsły, co po kielusek musioł<br />

sięgać dwoma ręcami. Ale nik go ani wielo nie shichoł,<br />

bo syćka jego opowiodki znali juz na pamięć.<br />

A Władek nic nie godajęcy zezbieroł sie i pojechoł.<br />

Wstąpieł do zakonu. Nie pisoł nic. O jakie pół roku przyjechoł<br />

wygolony, w habicie. Ociec bez długom kwilę ni<br />

móg go poznać. -<br />

-Toś to ty? No, ale cie chłopie wyzdajali na polskiego<br />

oficyjera - przepedzioł i siod.<br />

Obłapiył go Władek za nogi i zacon od razu:<br />

-Tato, jo juz tam ostanę. Za miesiąc składom ślub. Ale<br />

przecie z gołemi ręcami tam nie bedzies siedzioł. Temu<br />

tyz pytom wos pięknie, przedejcie mojom cęść i dejcie<br />

mi piniądze.<br />

- Co? - podskocył ociec z ławy - chałupę kces poniechać,<br />

grunta wyprzedawać? Cyś ty hetki zwartogłowioł, cy co?<br />

Ale Władek nic, ino dalej swoje:<br />

-• Za tydzień będzie tu mój przełożony i za tyn cos<br />

kciołbyk to syćko pozałatwiać.<br />

Ociec i pytoł, i klon. Syćko na nic. Nie pomogła ani<br />

prośba, ani groźba. Juz nie wiedzioł co robić ani kogo<br />

sie poradzić. Na ostatku wloz do bratanka Staska, co<br />

mioł sklep. Wypił z tej stropacyje ze dwa głębse i godo<br />

jako i co.<br />

- Stryku - powiado Stasek - przyślijcież go tu ku mnie,<br />

to jo mujakosi na tukom do głowy.<br />

- He, chłopce, skoda godac. On ci tu przecie nie przydzie.<br />

Nie kce iść nika między ludzi.<br />

- To mu powiedzcie, ze jo od niego kupiem, ino kcem<br />

sie ś nim ugodać. Niek przydzie zaroz z ranią.<br />

Rzecywiście rano Władek tu. Pozdrówkoł od progu i<br />

godo:<br />

- Stasek, przysełek, wies po co?<br />

- Hej, niegze cie co praśnie - uradowoł sie Stasek - Siadojze<br />

przecie. Nie bedzieme na progu ukwalować!<br />

52<br />

Wzion go do drugiej izby, usadzieł na ławe i zagaduje:<br />

- No, jakoż, kielo to kces za to?<br />

- Som nie wiem. Kielo dos?<br />

Wzieni sie targować, smowiać, a Stasek niewielo<br />

myślęcy wyj on flaske.<br />

-Jo nie pijem - zastrzóg sie z góry Władek.<br />

- No nie godoj. Jakoż to, coby przy kupiectwie nic nie<br />

połknąć? Chłopie, dej to juz pewnie ostatni roz w twoim<br />

życiu. Jak sie tam między nik dostanies, to juz jamen.<br />

Choćby ci sie gorzołka nocami śniła. Durknij jednego.<br />

Władek ustękoł, ale wypił. Pote wypieł drugiego. W<br />

głowie sie mu zakotłowało, ale sie zebroł w sobie:<br />

- Dość. Ide. Mom jesce do tobie jednom sprawę. Za<br />

ore dni przyjedzie mój przeor. On tu jesce nigdy nie<br />

Eył. Kociołbyk mu przecie cosik opokozać, zawieźć go<br />

kany. Mozę w Pisanom. Ty mos konia i jeździs s papami,<br />

to byś może s nami pojechoł?<br />

- Coby nie - zgodzieł sie Stasek.<br />

-Jo ci tu dom wceśniej znać, dobre? No, s Panem Bogem!<br />

Na trzeci dzień wcas rano Władek tu.<br />

- Przyjechoł! Kiebyś tak koło dziewiątej był u mnie.<br />

Stasek wycesoł konia, przypion zwonek, przyprawie!<br />

turliki, zaprzągnon do sonek, som sie wyzdajoł do lepsyk<br />

portek i zajechoł honornie na oborę. Ułożyli przeora,<br />

przykryli baranicom, Władek siod przy nim i pojechali<br />

Kościeliskom w góre. Mróz trzescoł pod sonkami,<br />

kłęby pary leciały od konia. Stasek na przodku pokazowo!<br />

co trza i opowiadoł po drodze:<br />

- Tu mocie ka<strong>pl</strong>icke zbójnickom. Oni jom tu postawili<br />

i kie śli na zbój za Tatry to sie przy niej modlili, coby sie<br />

im udało. A kie sie wracali, to tyz sypneni krapke talarów,<br />

ze sie im poscęścieło. Bo to byli honorni chłopcy.<br />

Napodali na dwory, karcmy, <strong>pl</strong>ebanije...<br />

- Co - ni móg uwierzyć przeor - jakzesz mogli okradać<br />

<strong>pl</strong>ebanie, zbóje jedne?!<br />

- Oni nie kradli, ino brali, bo to byli zbójnicy, nie<br />

zbóje, a pote ozdawali biednym. Tak wej cynieli sprawiedliwość.<br />

- Tak, ładna mi sprawiedliwość, zbójecka - gorsył sie<br />

przeor.<br />

- Tu zaś mocie lodowe źródełko, co nigdy nie mar-.<br />

znie, a hań w skale ka<strong>pl</strong>icoska. Tu po prawej za potokem<br />

skała co sie nazywo Sowa, a hań w górze Organy i Zbójeckie<br />

Okna, ka sie w jaskiniak kryli zbójnicy. No i juz<br />

me na Pisanej.<br />

Przeor wodzieł ocami po turniak i ni móg sie nacudować:<br />

- Zaiste wspaniałe są dzieła Boże, wspaniałe.<br />

Jechali koło Śpiącego Rycerza, a Stasek opowiadoł. Na<br />

Krzyzopolu staneni.<br />

- Ten hań krzyż stoi w kamieniu młyńskim. Dawno<br />

temu jeden straśnie mocny młynorz, ale bezbożnik,<br />

założył sie przy gorzołce, ze zaniesie dwa takie z Pysnej,<br />

ka mleł rude, jaze na Kiyry. Uwiązoł se ik na łańcuchu,<br />

wzion bez ramie, ale tu sie podkiełznon i óne go<br />

zapucyły. Temu hań stoi krzyż, no i napis.<br />

- Tak, tak, faktycznie. Nic nad Boga. Wszystko to<br />

piękne. I kraj wspaniały, tyle że zimny.<br />

Rzecywiście przeor, choć przykryty baranicom, byłjuz<br />

tęgo skołcany, a i Władkowi tyz nos przycerwienioł.<br />

NawTÓcieli. Kónicek dyrdoł wesoło i fnetki byli na<br />

Kiyrak. Przed karcmom staneni.<br />

- Trza sie iść zagrzoć i wypić jakom herbatę - za- I<br />

rządzieł Stasek.<br />

Siedli se w kącie, bo ludzi było moc. Stasek kiwnon na<br />

dziewcyne:<br />

-Trzy herbaty. Jedne pańskom i dwie naskie.<br />

Izba była duzo, ciemniato. Z drugiej strony w kącie 3<br />

siedzieli Cygany. Broncia postawieła herbaty. Przeor<br />

dostoł ze sokem malinowym. Władek od razu pocuł co<br />

sie święci, ale nic nie pedzioł ino pociągnon. Dobro


yła. Grzoła. Stasek mrugnon na Brońcie: -Jesce po jednej!<br />

SL<br />

Cygany zacyni grać. Naprzód jakiesi tanga, ciardasie,<br />

a pote zniedobocka zaciągli wierchowom. Władkowi jaz<br />

sie ocy zaiskrzyły, a noga pod habitem sama zacena cupkać.<br />

Przeor pozierał po nim.Linie wierzył ocom:<br />

"Zupełnie nie ten sam, oczy mu się świecą, nogi podrygują.<br />

Chryste Panie, żeby tylko nie zaczął tańczyć .<br />

I w tej kwili Władek kie nie hipnie przed muzykę. Zacupkoł,<br />

jaz sie zatrzęsło i zaciągnon z wysoka:<br />

Księdzem być, księdzem być, powiadała mama,<br />

Ce muz zakonnicom nie została sama".<br />

Dźwignon habit ponad kolana, coby sie nie <strong>pl</strong>ątoł i<br />

ujon krzesać jaz sie iskrzyło. Przeor hetki zmiertwiok"Boże,<br />

Boże, co on wyprawia. Czart w niego wstąpił,<br />

czy co?<br />

. Ftorysi z chłopów porwoł Brońcie spod ściany i zacon<br />

ciągnąć na środek. Z pocątku sie oganiała i zapierała, a<br />

pote podparła boki, poźrała śmiało na Władka i wziena<br />

pockowac. Ruch sie zrobieł w karcmie. Chłopi postane-<br />

|ii, zacyni pokrzykować a pogwizdować. "E he, he! E hip!<br />

Ej bucku, woda cie nosi!<br />

Władek zaś stanon przed muzykom:<br />

• "Marności światowe, wy mie uwodzicie<br />

5 Wy se mi do nieba drózecke grodzicie".<br />

\ Stary Mateja, ostatni polaniarski zbójnik, podniósł<br />

głowę znod śklenice. On tu siodowoł stale. Powiadali, ze<br />

syćkie zbójeckie dutki jakie mioł, doł karcmorzowi i tele<br />

śe ino zastrzóg, coby mu, kie przydzie, nigdy nie załowoł.<br />

Poźroł sępiemi ocami spod kłabuka i pokręcił głowom:<br />

- E, psio mać! Jemu sie zbójectwo patrzy, nie klostór.<br />

Tego przeorowi było juz za dość. Hipnon na równe<br />

nogi i hebaj w pole. W głowie sie mu to nijak ni mogło<br />

pomieścić. Cos podobnego. Istna Sodoma i Gomora,<br />

przedsionek piekieł".<br />

{ Siod do sonek i chycieł sie za głowę: "Jakżesz to możliwe.<br />

•Co mu się stało? Oszalał, czy co? Ja tam już nie wejdę. O nie!"<br />

; A w karcmie jaz hucało: śpiew, toniec, muzyka. A<br />

nogłośniej zawodzie! Władek.<br />

A na polu mróz chytoł coraz ostrzej. Kie nie kie ftorysi<br />

z fij akrów wyseł coby koniowi przypiąć torbę ze sieckom.<br />

- Gospodarzu, halo! - zawołoł przeor - moglibyście<br />

mnie odwieźć?<br />

- A coby nie? - przyskocył usłużnie fijakier - jo tu przecie<br />

na to. Naroz sie zmitygowoh - A coz to, nie jedziecie<br />

z Władkem?<br />

- Nie! - ucion krótko przeor.<br />

- A kaz wos odwieźć?<br />

- Do Zakopanego. Na dworzec.<br />

- Nej, kie tak, to siadojcie. Ale skoda, żeście nie ostali<br />

dłużej. Teroz sie dopiero fajnie zacyno. Graj om i tońcomjaz<br />

Bogu miło.<br />

Przeor nic nie odpedzioł, ino wzdychnon głęboko.<br />

Całom dróge nic nie godoł. Na dworcu, na odchodne,<br />

przepedziok<br />

- A temu poganinowi powiedzcie, że może już nie<br />

przyjeżdżać. Żadnych ślubów nie będzie!<br />

A Władek? Bez trzy dni chodzie! osowiały. Pote coraz<br />

cęściej zacon pogwizdować, pośpiewowac, na ostatek<br />

zrucieł habit, zapakowoł do packi i posłoł wraz z listem.<br />

Chycieł sie stolarki.<br />

- Fałaz Ci tyz Panie Boże - radował sie ociec. Ino matka<br />

chodzieła s kąta w kąt a jojcała:<br />

- Miełyz mocny kany, co tyz ludzie na to pedzom?<br />

- A niek godajom, co kcom - zohurowoł sie ociec - kie<br />

pojechoł, toś ino furt skrzęcieła: "E Boże, Boże, coz on<br />

to namyśloł? Fto nos tyz na starość będzie opiekunował?"<br />

Dziś je tu. I jesce ci źle?<br />

Nie mineno trzy tyźnia, kie Władek wloz do Staska do<br />

sklepu. Wymyty, wygolony, w biołej kosuli, cornej katanie,<br />

w biołyk nowyk portkak. Stasek hetki garło otwar.<br />

Kozoł se dać flaske, papierusy i zopółki, pochowoł po<br />

kiesonkak i godo:<br />

- Stasek, zbieraj sie. Pódzies se mnom.<br />

- Ka przecie? - wystawie! ocy Stasek.<br />

- Do Brońcie. Na nomówiny.<br />

JAN POLIT<br />

Nawiedzony jp|<br />

las<br />

Z<br />

miejscowością<br />

Obrowiec wiąże się wiele niecodziennych<br />

wydarzeń, które miały miejsce nawet<br />

całkiem niedawno, a ich świadkami byli ludzie<br />

zupełnie młodzi.<br />

Obrowiec jest dużą wsią leżącą w sąsiedztwie Hrubieszowa.<br />

Niegdyś był posiadłością możnego rodu Łaszczów,<br />

którzy nawet utworzyli tu boczną gałąź rodu tzw.<br />

; Łaszczów Obrowieckich, podobnie jak ich kuzyni z pobliskiej<br />

Nieledwi - Nieledewskich. Na przestrzeni wieków<br />

właściciele zmieniali się, ostatnimi byli Rudniccy i Kryccy.<br />

Nie oszczędzała wsi burzliwa historia, był Obrowiec<br />

wielokrotnie niszczony i odbudowywany od nowa. Do<br />

dzisiejszych czasów z dworu pozostały jedynie mocno<br />

nadwyrężone ruiny i do połowy zasypane podziemne<br />

lochy ciągnące się aż do Hrubieszowa i dalej w niewiadomym<br />

kierunku.<br />

Ale wróćmy do tematu. Jak opowiadają ludzie mieszkający<br />

w tej miejscowości, jest tu kilka miejsc cieszących<br />

się złą sławą, a mianowicie: były dwór, rozstaje dróg, były<br />

j.|osyjski cmentarz wojskowy, tzw. mogiłki a szczególnie<br />

[ hiewielki las potocznie zwany Wierchowatka. Przez to<br />

ostatnie miejsce rzadko kto odważył się przejechać czy<br />

przejść po zapadnięciu zmroku. I właśnie z Wierchowatka<br />

wiąże się to opowiadanie.<br />

Było to już po zakończeniu II wojny światowej. Hrubieszowszczyzna<br />

powoli leczyła rany zadane przez okupanta.<br />

Jeden z obrowieckich rolników odwiózł do Monir<br />

atycz wójta (mieścił się tam wtedy urząd gminy) i pomimo<br />

późnej pory wracał wozem zaprzężonym w konie do<br />

domu. Droga przebiegała bez przeszkód. Wjechał w las i<br />

nagle zauważył, że konie są całe spocone i tak się wysilają<br />

jakby na wozie leżał jakiś olbrzymi ciężar. Obejrzał<br />

się za siebie. Na wozie leżało coś, co swoim kształtem<br />

przypominało olbrzymiego czarnego barana.<br />

- Wszelki duch Pana Boga chwali - zawołał żegnając<br />

się znakiem krzyża.<br />

-1 ja go chwalę - odpowiedzą! jakiś głos.<br />

W tej samej chwili obok wozu pojawił się jeździec na<br />

karym koniu. Jak długo trwała dalsza podróż i ile zmówił<br />

modlitw wystraszony człowiek - sam nie wiedział.<br />

Tymczasem las się skończył i wóz dojechał do rozstaju<br />

dróg. Tam przy krzyżu czarny baran z przeraźliwym<br />

śmiechem zsunął się z wozu, a uwolnione od ciężaru<br />

konie popędziły jak szalone przed siebie nie zważając<br />

nawet na zamkniętą bramę do obejścia, którą połamały.<br />

Podobne przejścia tam i w innych miejscach na terenie<br />

wsi Obrowiec miało wielu zapóźnionych podróżnych.<br />

53


BRONISŁAW SUCHY<br />

Zima<br />

Na noc spuszczamy psy<br />

gasimy wszystkie światła<br />

do centralnego dorzucamy pół węglarki<br />

mówimy nasze Ojcze nasz<br />

- i sen nas ogarnia<br />

- mijają godziny<br />

- świat żyje świat się bawi<br />

nasze rośliny pod śniegiem<br />

nasze zwierzęta żuwacze •<br />

my w domach naszych legowiskach<br />

oddani marzeniom sennym<br />

marzeniom bezsennym<br />

nocnym lękom<br />

BERNA KDETTA ŻOŁĄDEK<br />

Niedokończony<br />

Z pierwszego wejrzenia<br />

zawiązałam supełek pamięci,<br />

z biegiem czasu utkałam<br />

motyw w obrazie nadziei.<br />

Spojrzałam na przyszłość<br />

w zielonej oprawie:<br />

obraz stał się coraz piękniejszy -<br />

malowałam go latami.<br />

W trudzie i znoju starałam się<br />

jak najbardziej wypłomienić,<br />

a on coraz bardziej popieleje -<br />

jeszcze wykrzesani z nadziei iskierkę.<br />

KRYSTYNA ALEKSANDER<br />

Odlot ptaszyny<br />

Czemu uciekasz ptaszyno od Pienin.<br />

Kiedy tu cudnie jak nigdzie na świecie?<br />

W polu się latem owies złotem mieni,<br />

A łąki pachną najróżniejszym kwieciem<br />

Czemu Ci spieszno w dalekie strony,<br />

A może zamieszkać chcesz bliżej słońca?<br />

Wrócisz na pewno bardzo stęskniony<br />

I śpiewać tu będziesz dla nas bez końca<br />

Kiedy przylecisz, przyfruń pod okienko,<br />

Przecież koniecznie przywitać się trzeba.<br />

Może się znajdą jakieś ziarenka,<br />

Okruchy z ciastek lub pszennego chleba.<br />

ZOFIA ROJ-MROZICKA<br />

Muzyka<br />

Muzycko góralsko<br />

jak holnego granie,<br />

jak po burzy słonko,<br />

kiedy rano wstanie.<br />

W twoik nutak słysem<br />

hole i doliny,<br />

krzesnyk ukwolanie,<br />

wesela i krzciny.<br />

I jak dziewce płace<br />

a pote sie śmieje,<br />

radość i kochanie,<br />

smutek i nadzieje.<br />

Muzycko ty moja<br />

jako ptoski z goja,<br />

jak potocek w lesie<br />

daleko sie niesies.<br />

Cujom cie górole<br />

po caluckim świecie,<br />

cichutko cie nucom,<br />

kie ik bieda gniecie.<br />

Muzycko góralsko,<br />

moja noj milej so,<br />

tak mi serce godo,<br />

ześ ty nopiekniejso.<br />

JAN KOWALSKI<br />

Opowiem Ci mój ty Janie<br />

Wybieram się do Ciebie<br />

już się dopala mój czas<br />

spotkamy się na Niebie<br />

na firmamencie wśród gwiazd<br />

podamy sobie dłonie<br />

tuląc się serdecznie<br />

wyjdź na spotkanie<br />

wyjdź Janie koniecznie<br />

na Ciebie poczekam<br />

na drodze mlecznej<br />

mój ciuch ucieka<br />

ku chwili wiecznej<br />

opowiem Ci o życia dniach<br />

o polskich wydarzeniach<br />

0 których śniłeś w snach<br />

1 w ziemskich marzeniach<br />

opowiem ci o bliskich<br />

o Wałęsie Ci powiem<br />

o sośnie nad urwiskiem<br />

o komunizmie w grobie<br />

opowiem Ci mój Ty Janie<br />

o wydarzeniach wieku<br />

o Causescu tyranie<br />

o kolegach z STL-u


Feliks Rak nie żyje<br />

Zarząd Główny<br />

Stowarzyszenia Twórców Ludowych<br />

W załączeniu przesyłam wiersz poświęcony pamięci<br />

naszego Kolegi, wielkiego poety - Feliksa Raka. Wiersz<br />

napisałem w dniu Jego pogrzebu, 20 lipca 1992 roku.<br />

Byłem na tym pogrzebie chybajako jedyny z poetów<br />

ludowych. Był to wielki pogrzeb. Pana Feliksa pochowano<br />

w mogile piaszczystej na cmentarzu w Krasocinie.<br />

Feliks Rak był współzałożycielem STL i do ostatnich<br />

dni pamiętał o Stowarzyszeniu. Mimo, że miał kłopoty<br />

ze wzrokiem i był w podeszłym wieku (urodził się. w<br />

1903 roku) nigdy nie opuścił ważnego spotkania w Lublinie,<br />

aby zobaczyć się z kolegami i serdecznymi znajomymi<br />

z Biura STL. Do ostatnich dni życia spotykał<br />

się w terenie głównie z młodzieżą w szkołach, głosząc<br />

swą mądrość życiową i słowo pięknej poezji.<br />

Mam nadzieję, że Stowarzyszenie Twórców Ludowych,<br />

mimo trudności finansowych, jakoś upamiętni<br />

tego wielkiego poetę np. ogłaszając konkurs poetycki<br />

imienia Feliksa Raka, nie mówiąc już o wydaniu<br />

wierszy, których sporo posiada Jego małżonka, Helena<br />

Rak.<br />

Myślę, że pamięć o Feliksie Raku z Borowca, wielce<br />

zasłużonym poecie, nestorze poezji ludowej nigdy nie<br />

zaginie.<br />

Tadeusz Michalski<br />

Przedbórz<br />

TADEUSZ MICHALSKI<br />

* * *<br />

Pamięci Feliksa Raka<br />

Niech cząstka Twoja odmawia wieczność słowa<br />

pośród piasku krasockiego<br />

na samym dole wierności<br />

duch zachowa pamięć<br />

bo ludzie zerwą więzy<br />

wszelkie<br />

zwalą dzwon wiekuisty<br />

ostatniej posługi<br />

chroniąc swe kości<br />

w blasku gwiazdy<br />

sarkofagu<br />

Będzie jednak człowiek<br />

i Boska kolej rzeczy<br />

w każdym wierszu<br />

odoranym pługiem<br />

Fot. St Wdowiński


BARBARA STYKOWA<br />

I fiU [ JULIA KARCZOWA<br />

Julia Karczowa z Krościenka nad Dunajcem jest<br />

członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych jako hafciarka.<br />

Jej to dziełem są niemal wszystkie wytwory z tej<br />

dziedziny sztuki w regionie pienińskim: to ona ubrała<br />

flisaków, zespół artystyczny "Pieniny", a także wciąż ubiera<br />

wszystkie młode dziewczęta i chłopców, przywdziewających<br />

po raz pierwszy strój góralski na uroczystość<br />

przyjęcia sakramentu bierzmowania. Dziełem jej rąk są<br />

nie tylko misterne gorsety i serdaki, lecz także zdobione<br />

pienińskimi motywami komże, albo i stuły. Dumą służby<br />

liturgicznej kościoła w Krościenku jest piękna kapa z<br />

sukna z góralskim haftem, używana w szczególnie uroczystych<br />

nabożeństwach.<br />

Julia Karczowa urodziła się w Krościenku w 1918<br />

roku, 1 maja, w dniu Święta Pracy, co - jak żartobliwie<br />

podkreśla - przesądziło ojej pracowitym życiu W wieku<br />

27 lat została wdową z półtorarocznym dzieckiem, bez<br />

środków do życia i dachu nad głową. Zaczęła zarabiać<br />

malowaniem obrazków na szkle, które jednak porzuciła<br />

na rzecz malarstwa na płótnie i haftu. Jej obrazki i hafty<br />

miały duże wzięcie - za nie właśnie w ciągu 4 lat zakupiła<br />

kawałek gruntu i w ciągu dalszych czterech pobudowała<br />

dom, w którym do dziś mieszka z całą rodziną. Niezwykły<br />

sukces w pracy artystycznej, nawet dziś godny pozazdroszczenia.<br />

Pani Julia także pisze. Mało kto o tym wie. Ja zostałam<br />

dopuszczona do poznania tej tajemnicy przez śp. ks.<br />

kanonika dra Bronisława Krzana (1910-1992), znawcy<br />

regionu, autora monografii Krościenka (w której Pani<br />

Julia jest wymieniona jako "utalentowana hafciarka,<br />

pielęgnująca pieczołowicie dawne wzory [.-]" ).<br />

1<br />

"Znalazłem nietknięty [...] zeszyt - a w nim - ucieszy<br />

się Pani - wiersze naszej nieocenionej hafciarki "z Potocków"<br />

- Julii Karczowej - o których wspominałem. Z<br />

trzech naszych poetek góralskich - p. Julię najwięcej cenię.<br />

[...] Wiersze Julii K. przypominają [...] jakże<br />

wdzięczne "rzeźbecki" ludowego świątkarza Janosa z<br />

Dębna Podhal. [...] P.Julia jest bardzo skromna, nie<br />

wierzy w swoje uzdolnienie. [...] Gdy mijanka, jej córka,<br />

powiedziała, że matka rzuciła swoje wiersze w ogień,<br />

"objechałem" ją mocno. Na szczęście miała je jeszcze w<br />

brudnopisie albo w pamięci, bo odtworzyła dla mnie 20<br />

takich wierszy (z naszego terenu, w tym 2 gwarą) spisane<br />

na 50 stronach zeszytu liniowanego" .<br />

2<br />

Tak właśnie, dzięki ks. Krzanowi, poznałam twórczość<br />

nieznanej poetki i - ją samą. Idzie się kawałek za karczmą<br />

Walusia. Przy ka<strong>pl</strong>iczce św. Antoniego trzeba skręcić<br />

w prawo. Dom na wzgórzu. Mały pokoik na piętrze<br />

zarzucony kolorowymi nićmi i robótkami. Pośród tego<br />

królestwa szczupła, energiczna kobieta. Widać, że jest<br />

bardzo zajęta, jednak życzliwie i z uśmiechem spogląda<br />

spod okularów na gościa. Przy herbatce szybko<br />

56<br />

nawiązuje się rozmowa. O swojej poezji jednak pani<br />

Julia mówi niechętnie. Najwyraźniej jest to jej prywatna<br />

sprawa.<br />

A zaczęło się od zapotrzebowania społecznego - w Katolickim<br />

Związku Młodzieży Żeńskiej, w którym pani<br />

Julia była sekretarzem koła, a w ostatniej kadencji przed<br />

wojną - prezesem. Dla Związku wyhaftowała sztandar,<br />

który do dziś jest noszony przez młodzież żeńską podczas<br />

uroczystości kościelnych. Na akademie potrzebne<br />

były teksty - pani Julia zaczęła pisać okolicznościowe<br />

wiersze.<br />

Pisała również teksty dla potrzeb duszpasterskich. Oto<br />

relacja ks. Krzana o uroczystości św. Mikołaja: "Robiłem<br />

z rodzicami wcześniej - miesiąc-dwa zebranie i prosiłem<br />

ich, aby mi podali na kartkach uwagi i dezyderaty<br />

odnośnie swoich dzieci (zalety - wady do wykorzenienia).<br />

Zebrany materiał dawałem pani Julii do opracowania,<br />

a ona to "uskuteczniała" w formie wierszowanej, co<br />

lepiej trafia do dzieci. Karteczki z wierszami - dla<br />

każdego dziecka osobno (a było ich ok. 60) przyczepiało<br />

się do paczki z upominkami"*.<br />

Najważniejszym i najobszerniejszym nurtem twórczości<br />

Julii Karczowej jest poezja religijna. Sądzę, że jest<br />

to materiał na tyle interesujący, że może stać się przedmiotem<br />

osobnego opracowania. Być może, kiedyś się<br />

tego doczeka, tak jak doczekała się sylwetka i dzieło<br />

Mieczysławy Faryniak, poetki i mistycżki z Dursztyna.<br />

Poezja o tematyce pienińskiej zajmuje stosunkowo<br />

niewiele miejsca w dorobku Julii Karczowej. Ale są w niej<br />

wiersze pisane gwarą, co jest bardzo cenne, gdyż gwara<br />

krościeńska posiada niewiele dokumentów pisanych. Z<br />

tej racji jeden z wierszy zamieszczamy obok w całości.<br />

Inne wiersze o Pieninach to proste, pełne uroku rymowanki,<br />

wyrażające franciszkańską radość istnienia<br />

człowieka pośród świata przyrody, ujawniające wspólnotowe<br />

przywiązanie i miłość do gór, które w wierszach<br />

pani Karczowej są zawsze "nasze", a nie "moje".<br />

Pieniny, Pieniny<br />

Nasze góry złote!<br />

Na was każdy człowiek<br />

Spojrzeć ma ochotę.<br />

[-]<br />

Przez krościeńskie łąki,<br />

Hen, od każdej strony<br />

Wiedzie ścieżka do was<br />

Aż na Trzy Korony.<br />

[.-]<br />

Dunajec, co płynie<br />

Popod Pieninami,<br />

Do Krościenka spieszy<br />

z pełnymi łodziami.


[...]<br />

Każdy świergot ptaków,<br />

Wiaterek w dolinie<br />

Miły Krościeńczanom,<br />

Bo od Pienin płynie.<br />

[-]<br />

Nasi Krościeńczanie<br />

Swoje góry znają,<br />

Boje całym sercem<br />

Do śmierci kochają.<br />

Góral by pokochał<br />

te lasy, te góry,<br />

Choćby się urodził<br />

Nie wiem, po raz który.<br />

W pienińskich wierszach Julii Karczowej ujawnia się<br />

również szersza wizja człowieka i świata: spojrzenie ku<br />

górze, ku Bogu:<br />

Krościenko, Krościenko<br />

Bóg Cię ma w opiece,<br />

Za co cześć i chwała,<br />

I wdzięczności więcej!<br />

Krościenko, Krościenko,<br />

Kościółku nasz stary,<br />

W nim zawsze my wiernie<br />

Dochowamy wiary.<br />

Jesteśmy wytrwali,<br />

Jak nasi przodkowie,<br />

W naszej silnej wierze<br />

I w naszej odnowie.<br />

JULIA KARCZOWA<br />

Zaprt oszenie<br />

Przyjedź ze tu do nos turysto kochany,<br />

A uźrys przepiykne widoki -<br />

A co krok to spotkos moc cudów nieznanyw,<br />

Ziemi Pienińskiej uroki.<br />

Jak poźrys na góry, co nieba sięgajom,<br />

To serce ci mocni zabije...<br />

Te lasy, te bory turyści kochajom -<br />

W nich pobyt po nocaw się śnije.<br />

A w lasaw gaiki mechem wyścielane<br />

Dla ciebie stworzone, turysto,<br />

Zaś w górze słowiki, ptoski rozśpiywane,<br />

Powietrze świyziutkie i cystę.<br />

Zwiedzis Sokolicę, Św. Kingi grotę,<br />

I stare jak świat Trzy Korony -<br />

Tam rozjaśnis lice, nabieres łochoty,<br />

By wrócić roz jesce w te strony.<br />

Popłynies łodziami na Dunajca fali<br />

Przełomem pienińskiej doliny,<br />

Pogwarzys z flisokiem ło tyw cudaw w dali,<br />

Piyknościaw regionu Pieniny.<br />

Ta nasza Matuchna<br />

W krościeńskim obrazie<br />

Prowadzi nas wszystkich<br />

Do Chrystusa w chwale.<br />

Jesteśmy tak biedni<br />

W tym tułaczym życiu,<br />

Lecz kochamy swego<br />

Chrystusa w ukryciu.<br />

Górale potrafią<br />

Boga kochać szczerze,<br />

Lecz umieją ukryć<br />

Gorliwość w swej wierze.<br />

Bóg był i jest w jej życiu Osobą najważniejszą. Dziś,<br />

kiedy pani Julia nie może zbyt wiele pracować, cieszy się,<br />

że ma więcej czasu na modlitwę. Stąd płynie jej radość<br />

życia, optymizm i siła.<br />

I Podczas naszego os tamie go spotkania prosiła, by o<br />

niej nie pisać. Ta niezwykła skromność, nie pozwalająca<br />

na szerszy rozgłos, przywołuje skojarzenia z mistrzami<br />

[dawnych wieków, którzy przez pokorę nie podpisywali<br />

swoich utworów czy z anonimowym autorstwem dzieł autentycznie<br />

ludowych. "Prawdziwa miłość nie szuka<br />

mklasku [...]".<br />

Przypisy<br />

1. Ks. Bronisław Rrzan, Klejnot zagubiony w górach (700-lecie<br />

Krościenka n/Dunajcem). Kraków 1988, s. 169.<br />

2. Z listu do autorki z dnia 6 stycznia 1990 r.<br />

Józefa Izdebska, Matka Boska, haft złotogłowiem, Gdynia<br />

3. Tamże.<br />

Fot L. Kistekki<br />

57


STEFAN<br />

ALEKSANDROWICZ<br />

MARIAN DOMAŃSKI<br />

. v. ; ' Nieznany<br />

:<br />

poeta i doktor łf M<br />

^ z Podlasia<br />

Jan Byszuk urodził się 12 grudnia<br />

1895 roku w Pogorzelcu na Podlasiu.<br />

Zmarł 15 stycznia 1983 roku. Jest pochowany<br />

na cmentarzu parafialnym w<br />

Motwicy. Ukończył trzy oddziały carskiej<br />

szkoły powszechnej. Nauczycielem<br />

i autorytetem na całe życie był dla<br />

niego Leoncjusz Aleksiuk, późniejszy<br />

prawosławny duchowny.<br />

JAN BYSZUK<br />

Człowiek<br />

Jako pył dymu,<br />

jako pył kurzu,<br />

w górę się wznosi i osiada,<br />

tak rodzaj ludzki,<br />

przez wszystkie wieki,<br />

do ziemi matki przypada.<br />

A człowiek bujny,<br />

człowiek wyniosły,<br />

myśli, że świat ten przeżyje,<br />

nim się spostrzeże<br />

już śmierć go złoży,<br />

a wkrótce grób go nakryje.<br />

A jego praca<br />

innym zostanie<br />

i zniknie też jego sława.<br />

Na jego grobie,<br />

smutnej mogile,<br />

wyrośnie tylko murawa.<br />

Jakiś przechodzień<br />

przy jego grobie,<br />

westchnie do Boga z żałością,<br />

że wszelka zacność,<br />

wszelka wyniosłość,<br />

jest tylko smutną marnością.<br />

A Bóg usłyszy<br />

jego westchnienia,<br />

Swoim natchnieniem go wzruszy.<br />

Smutny przechodzień,<br />

pomyśli sobie -<br />

Bóg Panem ciała i duszy.<br />

58<br />

Jan Byszuk<br />

Fot. St Aleksandrowicz<br />

Czytać i pisać w języku ojczystym<br />

nauczył się w domu rodziców Marii i<br />

Aleksego. Był uzdolnionym samoukiem.<br />

Z przekazów ustnych na wsi,<br />

podczas zajęć w wojsku i z książek nauczył<br />

się medycyny ludowej, łaciny oraz<br />

położnictwa. Gospodarował na 14 ha<br />

ziemi: W okolicznych wsiach nazywano<br />

go "doktorem", bowiem z powodzeniem<br />

leczył ludzi. Podczas groźnej<br />

epidemii tyfusu brał udział, wraz z lekarzami<br />

z Wisznic, w jej opanowaniu.<br />

Recepty przez niego wystawiane były<br />

honorowane w aptekach.<br />

Pierwsze utwory wierszowane zaczął<br />

pisać w korespondencjach do<br />

rodziny z frontu wojny polsko-bolszewickiej.<br />

W ciągu długiego i pracowitego<br />

życia napisał kilkaset utworów<br />

w języku polskim, rosyjskim i po<br />

łacinie. Jest to swoista kronika stulecia,<br />

osadzona w pejzażu rodzinnej<br />

wsi - jej historii i czasach współczesnych.<br />

Są w nich także wartościowe,<br />

literackie opisy zwyczajów i<br />

obrzędów wiejskich. Przez całą twórczość<br />

pisarza przewija się moralistyczny<br />

ton, często z akcentami religijnymi<br />

i satyrycznymi.<br />

Utwory Byszuka, krążące w rękopisach<br />

i recytowane na uroczystościach<br />

gminnych i parafialnych, przysporzyły<br />

mu znacznego rozgłosu. Do<br />

tej pory jednak nigdy nie były publikowane.<br />

Wraz z biografią prezentowano<br />

je natomiast na antenie Polskiego<br />

Radia w Lublinie w 1977 roku,<br />

w reportażu Anny Kaczkowskiej.<br />

Poetecae. Dla podniesienia moralności i<br />

miłości<br />

Wśród rodziny zachowały się jego<br />

meble oraz nieliczne rzeźby, rysunki i<br />

akwarele.<br />

Kapela<br />

Spotkania Redakcji<br />

Muzyki Ludowej Polskiego<br />

Radia w Warszawie<br />

z Kapelą Rodzinną<br />

Trzpilów z Mierżączki<br />

k/Garwolina w latach od<br />

1974 r. (Festiwal Folkloru i<br />

Sztuki Ludowej w Płocku)<br />

do roku 1989 (Kazimierz -<br />

Festiwal Folkloru i Kapel Ludowych)<br />

wypełnione były<br />

szeroko zakrojoną akcją dokumentacji<br />

tego zespołu,<br />

działającego na terenie Mazowsza<br />

Południowego. W<br />

okresie tym nagraliśmy około<br />

150 utworów tańców,<br />

pieśni i melodii w wykonaniu<br />

kapeli (w kilku wersjach instrumentalnych)<br />

, solistów-instrumentalistów<br />

i solisto<br />

w-śpiewakó w. Kapela<br />

składająca się ze skrzypka,<br />

klarnecisty, harmonisty (harmonia<br />

dwurzędowa i trzyrzędowa)<br />

i bębnisty grającego<br />

na bębenku bocznym z<br />

pobrzękadłami (uderzanym<br />

pałeczką i dłonią) przedstawiała<br />

repertuar lokalny,<br />

oparły na miejscowej tradycji<br />

mazowieckiego muzykowania<br />

oraz repertuar pochodzenia<br />

miejskiego.<br />

Pierwszy to przeważnie oberki, mazury,<br />

powiślaki i melodie podróżne przejęte<br />

metodą tradycyjną po miejscowych<br />

muzykantach - najczęściej<br />

skrzypkach, harmonistach i śpiewakach.<br />

Drugi to repertuar zapożyczony<br />

z miast i z wojska przez harmonistów<br />

i instrumentalistów grających<br />

na instrumentach dętych.<br />

Jan Byszuk pozostawił po sobie w<br />

zbiorach Archiwum Literatury Ludowej<br />

Muzeum Wsi Lubelskiej w Lubscowych)<br />

występują skale modalne,<br />

W utworach autentycznych (miejlinie<br />

obszerny, rękopiśmienny wybór czasem też występuje tempo rubato.<br />

poezji pod tytułem Wiersze. Sententiae Wszyscy trzej instrumentaliści: skrzypek,<br />

harmonista i klarnecista grają w<br />

kapeli melodię podstawową (prym).<br />

Bardzo rzadko pojawia się sekundowanie<br />

lub prowadzenie melodii<br />

uzupełniającej w tercjach, sekstach i


Trzpilów z I Mierźączki<br />

oktawach tworzących tzw. heterofoniczny<br />

obligat. W wypadku gdy<br />

wszyscy trzej grają melodię, każdy z<br />

instrumentalistów gra melodię inaczej<br />

(po swojemu) stosując znaną w<br />

Polsce manierę wykonawczą,<br />

wspólną zresztą dla wielu regionów<br />

naszego kraju - heterofonii wariacyjnej.<br />

Maniera ta powstaje w wyniku<br />

grania melodii tradycyjną metodą<br />

beznutową (słuchową).<br />

Każdy z muzykantów garwolińskich<br />

wypracował (stworzył) w całym<br />

okresie muzykowania swój własny<br />

obraz melodyczny również swoją<br />

własną wersję stosowaną w czasie gry<br />

zespołowej. Podstawowym instrumentem<br />

rodzinnej kapeli Trzpilów<br />

była harmonia. Przed tym instrumentem<br />

czuli muzykanci swego rodzaju<br />

respekt, dodajmy że od pierwszej<br />

chwili pojawienia się tego instrumentu<br />

na początku naszego stulecia.<br />

Tak więc można by powiedzieć,<br />

że każdy z instrumentalistów<br />

jest indywidualistą mającym swoje<br />

maniery ornamentacyjne i rytmiczno-metryczne.<br />

Koordynatorami kapeli<br />

w czasie wykonywania utworu<br />

są: w pierwszym rzędzie bębnista<br />

utrzymujący tempo i wszelkie przejawy<br />

rytmiczne, choć bywa że i skrzypek,<br />

klarnecista, harmonista narzucają<br />

swoją wolę zarówno w zakresie<br />

manier wykonawczych jak i prowadzenia<br />

samej melodii.<br />

Skład kapeli jest przypadkowy, typowy<br />

dla środowiska regionów o tradycji<br />

mieszanej (wiejsko-miejskiej).<br />

Częściowo podyktowany jest również<br />

sąsiedztwem zamieszkania muzykantów,<br />

oraz wspólnym repertuarem.<br />

Wszyscy muzykanci grają swoje u-<br />

twory w umiarkowanych tempach,<br />

bez przesadnego wigoru, czy też<br />

przesadnej werwy. Wpłynęła na to<br />

tradycja grania na weselach i<br />

zabawach, gdzie śpiewacy i tancerze<br />

dyktowali tempo przebiegu (utworu)<br />

melodii czy tańca. Również dynamikę<br />

stosują umiarkowaną, bez<br />

nadmiernego używania forte, fortissimo,<br />

a także bez przesadnych różnic<br />

pomiędzy forte i piano. Nie<br />

nadużywają nadmiernej akcentacji<br />

(sfz). Przy dłuższym graniu muzykanci<br />

stosują w wykonaniu utworu,<br />

np. klarnecista w czasie grania przerywa<br />

je, wchodząc dopiero w drugim<br />

takcie frazy, a czasem nawet dopiero<br />

w jej połowie. To samo dotyczy<br />

pozostałych muzykantów, poza bębnista,<br />

który tylko wtedy przerywa<br />

grę, gdy "zgubi rytm" lub, jak to sami<br />

często określają, "zgubi tempo".<br />

Ogólna przydatność kapeli dla<br />

społeczeństwa jest wielostronna, ponieważ<br />

może obsłużyć (obegrać)<br />

wiejskie wesele, zabawę, uroczystość<br />

kościelną, dożynki i inne obrzędy<br />

lokalne (modne ostatnio rocznice i<br />

akademie z tzw. "okazji"), służy także<br />

dla miejskiego odbiorcy (słuchacza),<br />

uczestników festiwali, konkursów<br />

i spotkań z racji imprez folklorystycznych,<br />

radiowycb i telewizyjnych.<br />

Jest także informatorem dla<br />

<strong>pl</strong>acówek naukowych, np. wydziały<br />

etnomuzykologu, etnografii, choreografii<br />

oraz Instytutu Sztuki Polskiej<br />

Akademii Nauk.<br />

Najzdolniejszym, moim zdaniem,<br />

był niewąt<strong>pl</strong>iwie w pierwszych latach<br />

istnienia kapeli skrzypek Tadeusz<br />

Zygadło z Goniwilka. Dodajmy, że<br />

jest to skrzypek leworęczny posiadający<br />

dobry słuch oraz typowy dla<br />

autentycznego muzykanta repertuar<br />

własny: np. oberki, polki, mazury<br />

oraz melodie weselne (bardzo ciekawy<br />

melodycznie chmiel). Tadeusz<br />

Zygadło doskonale sobie radził z<br />

repertuarem narzuconym mu przez<br />

pozostałych muzykantów, szczególnie<br />

przez harmonistę i bębnistę.<br />

Występował wielokrotnie w składzie<br />

tradycyjnym dla Mazowsza - skrzypce<br />

i bębenek z pobrzękadłami lub<br />

skrzypce, harmonia i bębenek. W<br />

czasie grania posiadał dar nawiązywania<br />

kontaktu z publicznością<br />

- stosował manierę przymilania się<br />

muzykanta do słuchającego. Nazywano<br />

go też muzykantem z wielkim<br />

temperamentem. Skrzypek ten występował<br />

w kapeli w pierwszych latach<br />

jej istnienia (działalności). Z<br />

licznych informacji wynika również,<br />

że Tadeusz Zygadło grał i z innymi<br />

muzykantami mieszkającymi w bardziej<br />

odległych miejscowościach od<br />

Garwolina i Mierźączki.<br />

Drugim skrzypkiem, który przyłączył<br />

się do kapeli Trzpilów jest Jan<br />

Kurek pochodzący ze znanej rodziny<br />

wiejskich muzykantów Mazowsza<br />

Południowego.'Jan Kurek nie jest na<br />

pewno taką indywidualnościąjak Tadeusz<br />

Zygadło. Np. niechętnie gra<br />

solo lub w składzie dwuosobowym<br />

(skrzypce i bębenek). Jednak jego<br />

uczestnictwo w kapeli miało inną<br />

dobrą stronę. Znał on dobrze rodzimy<br />

(autentyczny) repertuar Trzpilów<br />

i umiał się doskonale przystosować<br />

do wymogów pozostałych<br />

muzykantów. Nie był on jednak<br />

przewodnikiem kapeli, zawsze byłjej<br />

ściśle podporządkowany.<br />

Następnym muzykantem, o którym<br />

należy obszerniej powiedzieć,<br />

był Wacław Słaboszewski (harmonia<br />

dwurzędowa). Harmonista ten miał<br />

swój ulubiony, wypracowany przez<br />

dziesiątki lat wiejskiego muzykowania<br />

oryginalny styl i repertuar.<br />

Można tu również wspomnieć o<br />

własnym stylu operowania harmonią.<br />

Przekonać nas może jego sposób<br />

wykonywania oberków, sztajerków i<br />

polek. Słaboszewski posiadał<br />

niepowtarzalny styl operowania basami.<br />

Wykorzystywał on basy do podkreślania<br />

funkcji harmonicznej jak i<br />

rytmicznej. Maniera ta, mówiąc w<br />

sensie dodatnim, polegała na legowaniu<br />

basu podstawowego, pojawiającego<br />

się na mocnych częściach taktu<br />

z akordem harmonicznym (trójdźwiękiem<br />

czy czterodźwiękiem)<br />

następnej części taktu dwu- lub trzymiarowego.<br />

Przy czym w takcie trzym<br />

i aro wy m skracał trwanie drugiej<br />

części taktu (coś w rodzaju staccato),<br />

po to by podkreślić ostatnią trzecią<br />

część taktu charakterystyczną w muzyce<br />

polskiej w mazurze, oberku i sztajerku.<br />

Słaboszewski wykorzystywał również<br />

operowanie miechem do<br />

podkreślania funkcji rytmicznej,<br />

stosując sforzanda na mocnych<br />

częściach taktu (lub na słabych), os-<br />

59


tatniej w oberku i mazurze. Podkreślał<br />

też (dynamicznie) przy pomocy<br />

miecha początek i zakończenie<br />

każdej frazy tańca. Robił to celowo,<br />

zagłuszając nieraz tak doskonałego<br />

bębnistę jakim był Stefan Trzpil.<br />

Wacław Słaboszewski odszedł z<br />

zespołu po kilku latach doskonałej<br />

działalności z powodu choroby i<br />

drobnych nieporozumień z pozostałymi<br />

muzykantami. Jego miejsce<br />

zajął krewny Jana Trzpila, Bolesław<br />

Trzpil grający na harmonii trzyrzędowej<br />

(dwadzieścia cztery basy) o<br />

układzie tradycyjnym - u dołu akordy,<br />

u góry akordy do sekundowania.<br />

Bolesław Trzpil jest również doświadczonym<br />

muzykantem mazowieckim.<br />

Gra jego jest bardzo<br />

spokojna i powściągliwa, podporządkowana<br />

pozostałym muzykantom,<br />

szczególnie zaś klarneciście Janowi<br />

Trzpilowi. Od niego bowiem przejął<br />

najwięcej melodii, nie wnosząc wiele<br />

od siebie. W trakcie gry nie narzuca<br />

tempa i nie zagłusza pozostałych Jan Trzpil w czasie występu na Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazikmierzu<br />

Fot M. Trembecki<br />

muzykantów stosowaniem nadmiernej<br />

dynamiki. Paluszkowy układ<br />

klawiatury jego harmonii pozwala<br />

mu na wygranie każdego tańca i<br />

każdej mazowieckiej melodii, oraz<br />

ułatwia stosowanie ornamentyki<br />

-dodajmy - w miarę swoich możliwości<br />

technicznych. Rzadko stosuje<br />

granie melodii tercjami, sekstami<br />

czy też akordami. Również nie<br />

nadużywa akordów w środku przebiegu<br />

frazy. Akordy stosuje we<br />

wstępach, zakończeniach fraz i zakończeńach<br />

utworu.<br />

Wreszcie Stefan Trzpil. Urodzony<br />

bębnista! Gra na bębenku bocznym<br />

z pobrzękadłami. Do bębnienia<br />

używa drewnianej pałeczki, zakończonej<br />

na obu końcach toczonymi<br />

ręcznie gałeczkami. Uderza na przemian<br />

pałeczką i dłonią. Instrument<br />

trzyma lewą ręką na wysokości twarzy,<br />

naprzeciw lewego ramienia, co<br />

pozwala mu na całkowitą prezentację<br />

instrumentu i swobodę wykorzystania<br />

bębenka i jego wszystkich<br />

możliwości' Wstęp utworu czy początek<br />

frazy zaczyna zwykle od pojedynczych<br />

uderzeń (np. w polce dwa<br />

uderzenia w takcie, w oberku i mazurze<br />

trzy uderzenia), zaś w trakcie grania<br />

utworu rozdrabnia wartości nut<br />

(określenie miejscowe: drobi uderzenia<br />

albo drobi nuty) - stosując<br />

wartości ósemkowe, a nawet szesnastkowe.<br />

Znane mu jest glissando,<br />

wykonywane przy pomocy nawilżonego<br />

językiem kciuka, przesuwanego<br />

ruchem okrężnym po membranie<br />

bębenka. Wszystkie elementy<br />

dodatkowe improwizowane w czasie<br />

gry (w czasie przebiegu utworu) są<br />

oparte na bogatej tradycji bębnistów<br />

miejscowych, a także różnych regionów<br />

naszego kraju. Stełan Trzpil<br />

jest człowiekiem bardzo skromnym i<br />

spokojnym nie wyglądającym na pozór<br />

na muzykanta posiadającego<br />

tzw. lwi pazur. Jedynie w czasie grania<br />

często jest podniecony muzyką,<br />

która budzi w nim nieraz niezwykły<br />

temperament.<br />

Na zakończenie moich spostrzeżeń<br />

kilka słów o Janie Trzpilu - kierowniku<br />

i głównym organizatorze<br />

kapeli. Jan Trzpil gra na wielu instrumentach,<br />

ale w kapeli najczęściej<br />

na klarnecie. Jego wykonania tańców<br />

i melodii mazowieckich nie są<br />

błyskodiwe. Często nie mają dostatecznej<br />

ornamentyki, stwarzają wrażenie<br />

zbyt ciężko granych. Utrzymany<br />

jest jednak w nich rdzeń melodyczny<br />

i mocno osadzona spuścizna<br />

wiejskiego muzykowania. Jana Trzpila<br />

znamy od ponad 20 lat, a więc<br />

jako muzykanta między 50-tym a<br />

70-tym rokiem życia. Warunki fizyczne<br />

i siła witalna pana Jana nie zawsze<br />

są wystarczające do uprawiania zawodu<br />

wiejskiego muzykanta grającego<br />

na tak trudnym (fizycznie)<br />

instrumencie jakim jest klarnet.<br />

Pomaga mu jednak rzadko spotykany<br />

entuzjazm i zamiłowanie do<br />

muzyki. Energia witalna nagromadzona<br />

przez wiele dziesiątków lat<br />

muzykowania popycha go do<br />

ciągłego grania, choć już nieraz brakuje<br />

siły fizycznej. Gra na wielu instrumentach:<br />

na skrzypcach, choć tu<br />

nie dorównuje on pozostałym<br />

skrzypkom grającym w kapeli. Potrafi<br />

wygrać każdą melodię i każdy<br />

taniec. Umie też pokazać i wytłumaczyć,<br />

jak powinno się grać zgodnie<br />

z tradycją mazowieckie melodie<br />

i tańce.<br />

Najcenniejsze jednak jest to, że<br />

Jan Trzpil umie również przeprowadzić<br />

korektę instrumentów<br />

(smyczkowych i dętych), a nawet<br />

wykonać nowy instrument ludowy<br />

np. bębenek, małe skrzypeczki, fujarkę,<br />

piszczałkę i wiele innych<br />

rodzajów narzędzi grających przeznaczonych<br />

do dziecięcego muzykowania.<br />

Rewelacją są jednak fujarki jednootworowe<br />

(albo fujarki bez otworów<br />

bocznych), które Jan Trzpil robi<br />

wczesną wiosną z kory wierzbowej.<br />

Koniec marca, kwiecień, maj i czerwiec<br />

to okres, kiedy pod korą wierzby<br />

przepływa tzw. miazga, pozwalająca<br />

oddzielić korę od białego<br />

drzewa. Na fujarce tej potrafi Jan.<br />

.Trzpil wygrywać mazurki, oberki, polki<br />

i zawiślaki Gra je z wielkim wyczuciem<br />

stylu mazowieckiego, bogato<br />

ornamentując. Utwory te grane są<br />

ciepłym zwiewnym tonem trudnym<br />

do uzyskania na innych instrumentach<br />

drewnianych profesjonalnych i<br />

ludowych. Melodie te posiadają styl,<br />

klimat i atmosferę prawdziwie mazowiecką,<br />

pastuszą mocno osadzoną<br />

60


w najstarszej tradycji wiejskiego, pasterskiego<br />

muzykowania.<br />

Te kilkanaście utworów, które<br />

najczęściej przedstawia Jan Trzpil to<br />

najwartościowsze melodie spośród<br />

pozostałych, które gra cała kapela.<br />

Nie ma wśród nich tańców czy melodii<br />

pochodzenia miejskiego. Dużo<br />

też znajdziemy w nich improwizacji,<br />

która odkrywa właściwe wnętrze<br />

tego nieraz pogardzanego przez<br />

rodzinę i najbliższe otoczenia muzykanta.<br />

Na tym też instrumencie potrafi<br />

Jan Trzpil wypowiedzieć się w<br />

pełni. Odkryć tęsknotę i radość swojego<br />

skom<strong>pl</strong>ikowanego nieraz życia.<br />

Ktoś słusznie określił te melodie,<br />

twierdząc, że są one protestem we<br />

współczesnym świecie, że są jednocześnie<br />

pochwałą lat minionych,<br />

że wyrażają i przywołują najwspanialsze<br />

okresy epoki Kolbergowskiej. Tu<br />

pragnę poinformować, że Jan Trzpil<br />

próbuje robić fujarki bez otworów<br />

bocznych - szczególnie w okresie,<br />

kiedy drzewo nie daje się obierać z<br />

kory, "kiedy drzewo nie linieje albo<br />

ijiue leni się" (częste określenie wiejskie),<br />

kiedy kora z trudem odchodzi<br />

od drewna - z innych materiałówr: a<br />

więc z rurki żelaznej lub mosiężnej,<br />

<strong>pl</strong>astikowej i innych dostępnych na<br />

wsi przedmiotów. Te już jednak nie<br />

mają tych zalet dźwiękowych, jakie<br />

mają fujarki z kory wierzbowej, kasztanowej<br />

czy też z nabrzeżnej (nadrzecznej)<br />

łozy. Te instrumenty mają<br />

ton oschły, twardszy albo zbyt szklisty<br />

i trudniej muzykantowi "wypowiedzieć<br />

się" na nich tak jak na wierzbowych.<br />

Wyjątek jednak stanowią fujarki<br />

z dzikiego bzu, odznaczające<br />

•się już innym dźwiękiem od omawianych<br />

wyżej fujarek, ale może nawet<br />

równie pięknym i naturalnym.<br />

Jan Trzpil gra również na fujarce<br />

odpustowej (sześciootworowej),<br />

przez co muzykant wykazuje łączność<br />

z instrumentalistami (muzykantami)<br />

innych regionów naszego<br />

kraju. Często spotykaliśmy go na<br />

•festiwalach w otoczeniu muzykantów<br />

z innych regionów grających na fujarkach.<br />

Brał tedy Jan Trzpil fujarkę<br />

do ręki i grał bez uprzedniego przygotowania<br />

czy wypróbowywania. Jedynie<br />

piszczałki góralskie nastręczały<br />

mu trudności skalowe,<br />

bowiem nie mieściły się w jego tradycji<br />

lokalnej.<br />

Powracając do kwestii gry na fujarce<br />

bez otworów bocznych, pragnę<br />

podkreślić, że Jan Trzpil jest jedynym<br />

muzykantem w regionie mazowieckim<br />

(a może nawet w całej<br />

Polsce) podtrzymującym tradycję<br />

pastuszego muzykowania na tego<br />

typu instrumencie. Jego pojawienie<br />

się z fujarką wierzbową na fes d wal u,<br />

konkursie czy przeglądzie budziło<br />

zawsze olbrzymie zainteresowanie<br />

nie tylko gości festiwalowych, ale także<br />

przebywających często na imprezie<br />

badaczy folkloru, pracowników<br />

muzeów, redakcji radiowych i telewizyjnych<br />

krajowych i zagranicznych<br />

oraz pracowników naukowych i kolekcjonerów.<br />

Następnym instrumentem, na<br />

którym gra Jan Trzpil (dodajmy, że<br />

nie tylko do posłuchu, lecz także na<br />

weselach i zabawach) są organki, na<br />

których gra z towarzyszeniem bębenka.<br />

Organki traktuje tak jak harmonię-heligonkę;<br />

wykorzystuje tu<br />

technikę wdechu i wydechu nie tylko<br />

przy zmianie dźwięków melodycznych,<br />

lecz także przy zmianie<br />

podkładu harmonicznego, również<br />

do akcentacji rytmiczno-metrycznej.<br />

Organki są instrumentem, który daje<br />

Trzpilowi dużą swobodę wykonawczą<br />

i łatwość techniczną. Jedyną<br />

przeszkodę stanowią trudności oddechowe,<br />

zwłaszcza przy zbyt długim<br />

wykonywaniu utworu Na organkach<br />

potrafi Jan Trzpil wygrać wszystkie te<br />

utwory, które prezentuje na innych<br />

instrumentach (poza piszczałkami).<br />

Przy okazji opisu instrumentarium<br />

kapeli Jana Trzpila wspomnieć<br />

należy, że pan Jan potrafi<br />

również bębnić na bębenku bocznym<br />

z pobrzękadłami, chociaż w<br />

tym wyręcza go zawsze jego młodszy<br />

brat Stefan.<br />

Osobny rozdział w twórczości Jana<br />

Trzpila zajmują instrumenty i<br />

narzędzia grające używane jeszcze<br />

do dnia dzisiejszego przez dzieci lub<br />

wykonywane przez osoby dorosłe<br />

dla dzieci. Trudno by było wyliczyć<br />

wszystkie, bo są na pewno instrumenty<br />

i narzędzia grające, których<br />

Jan Trzpil nie przedstawił publicznie.<br />

Zacznijmy więc od najprostszych,<br />

które nie wymagają żadnych<br />

akcesoriów ani materiałów do ich<br />

prezentacji - są to np. palec i dłonie<br />

obu rąk, na których dzieci (najczęściej<br />

chłopcy) mogą wygrywać różne<br />

melodie, sygnały, nawoływania, a<br />

także naśladować głosy ptaków i niektórych<br />

zwierząt. Kolejność tych<br />

efektów jest następująca: gwizdanie<br />

melodii przy pomocy języka, zębów<br />

i warg (w tym również tak zwane syczenie<br />

melodii), następne to gwizdanie<br />

przy pomocy podkurczonego<br />

palca wskazującego, następna kombinacja<br />

to palce wskazujące i środkowe<br />

obu rąk wkładane do ust - pod<br />

wpływem odpowiedniego zadęcia i<br />

układu palców (i ust) jest możliwe<br />

wykonanie nieraz nawet bardzo<br />

skom<strong>pl</strong>ikowanej technicznie melodii.<br />

I dwie ostatnie możliwości: są to<br />

składane dwie dłonie, tak by mogła z<br />

ich układu powstać muszla wielkości<br />

okrągłej okaryny. Otwór zestawionych<br />

ze sobą obu kciuków tworzą<br />

szczelinę rezonansową na wzór wargi<br />

w piszczałce organowej. Oba<br />

sposoby imitowania okrągłej okaryny<br />

można tylko pokazać dokładniej<br />

za pomocą fotografii lub filmu.<br />

Dawniej przekazywano ten sposób<br />

wywoływania dźwięku tradycyjnie<br />

z ojca na syna, czy też starszy kolega<br />

młodszemu. Przy pomocy tej<br />

ręcznej "okaryny" może dziecko<br />

naśladować hukanie sowy, popiskiwanie<br />

puszczyka, kukanie kukułki i<br />

inne efekty wynikające z rozbicia rytmicznego<br />

dźwięków.<br />

Następne to granie na łodyżce tataraku.<br />

Młode liście tataraku (podwójne)<br />

wyrwane z wody i oddzielone<br />

od podstawowego korzenia, pocięte<br />

następnie ostrym nożykiem na<br />

12- lub 15-centymetrowe kawałki po<br />

obraniu z łyczka (rodzaj błonki)<br />

wkłada się do ust. Zaciśnięte lekko<br />

wargami, przy nagłym wciąganiu<br />

powietrza obie cieniutkie (delikatne),<br />

jedwabiste membranki wydają<br />

dźwięk Powstaje rezonans, któryjest<br />

wzmacniany przez komorę jamy ustnej<br />

lub też przegrodę nosową (być<br />

może rezonator piersiowy i głowowy)<br />

co w sumie daje uszlachetniony<br />

dźwięk podobny do ptasiego popiskiwania.<br />

Efekt, jaki można było osiągnąć<br />

przy pomocy tatarakowych piszczków,<br />

był najlepszy w większych grupach<br />

dziecięcych. Różnorodność<br />

popiskiwania wynikała z rozmaitych<br />

wysokości określonych fizycznie<br />

dźwięków, a ich różna długość trwania<br />

oraz ich możliwość podziału rytmicznego<br />

(rozdrobnienia nut), jak<br />

rówmież różnic dynamicznych dodawały<br />

jeszcze dodatkowych możliwości<br />

brzmieniowych. Jeszcze ciekawsze<br />

było muzykowanie za pomocą<br />

łodyżek tataraku, kiedy odbywało<br />

się na otwartym powietrzu.<br />

Wtedy to te proste, a nawet prymitywne<br />

popiskiwania, łączyły się z<br />

"podkładem dźwiękowym" samej natury<br />

np. szczekaniem psów, ryczeniem<br />

krów i cieląt, beczeniem<br />

owiec, rżeniem koni, gdakaniem<br />

kur, pianiem kogutów, krakaniem<br />

wron, świergotem ptactwa wodnego,<br />

rechotaniem żab, gruchaniem gołębi,<br />

klekotaniem bocianów, a w na-<br />

61


szych czasach warkotem ciągników,<br />

motorów i maszyn rolniczych. Tak<br />

więc przypadkowo powstawały nieraz<br />

niezamierzone skojarzenia<br />

dźwiękowe (kompozycje "naturalistyczne"),<br />

które były w różny<br />

sposób oceniane przez uszy dziecka,<br />

wzbogacone wyobraźnią stwarzały<br />

nieraz niezapomniane przeżycia<br />

muzyczne rozwijającego się talentu,<br />

inwencji i muzykalności wiejskiej<br />

młodzieży.<br />

Podobnie Jan Trzpil wykorzystuje<br />

wszelkiego rodzaju trawy i trawki<br />

(nazywane szczypiorami trawy), szczególnie<br />

tych rosnących wiosną w<br />

wiejskich ogródkach traw koloru<br />

biało-zielonego. Te trwałe szczypiorki<br />

wkładają dzieci między dwa kciuki<br />

i przez podmuchiwanie wprowadzają<br />

w stan drgania, w następstwie<br />

czego powstają różne dźwięki,<br />

najczęściej typu furiata nazywanego<br />

na wsi frapatem. Przy pomocy tego<br />

prymitywnego instrumentu mogą<br />

również naśladować śpiew ptactwa, a<br />

szczególnie pianie kogutów. Bywa<br />

często, że prowokując tym dźwiękiem,<br />

prowadzą rodzaj dialogu muzycznego<br />

z ptakami. Czasem też<br />

dzieci wykorzystują te instrumenty<br />

do wspólnego muzykowania.<br />

i MARIAN 1<br />

DOMAŃSKI<br />

1927- 1991<br />

Urodził się w Targowisku na<br />

Roztoczu. W rodzinnej wsi<br />

rozpoczęło się jego zauroczenie<br />

folklorem, tu słuchał śpiewu wiejskich<br />

kobiet i tu uczył się grać na<br />

słomce, trawce i skrzypcach. Po<br />

wojnie studiował w Warszawie grę<br />

na organach, kompozycję i dyrygenturę<br />

pod kierunkiem Tadeusza<br />

Szeligowskiego. Po studiach<br />

objął stanowisko dyrygenta w Zespole<br />

Pieśni i Tańca "Mazowsze".<br />

W 1967 r. rozpoczął pracę w Redakcji<br />

Muzyki Ludowej Polskiego<br />

Radia. Dokumentowanie polskiego<br />

folkloru było największą<br />

pasją Jego życia. Marian Domań-<br />

Fot. archiwum<br />

ski z ciężkim magnetofonem<br />

przemierzył Polskę wzdłuż i<br />

wszerz. Efektem Jego spotkań z<br />

twórcami ludowymi jest liczące<br />

wiele tysięcy nagrań archiwum i<br />

mnóstwo audycji radiowych prezentujących<br />

sylwetki i muzykę<br />

polskich artystów ludowych.<br />

WŁADYSŁAW SITKOWSKI<br />

O mój Boże<br />

Liście klony drżą na wietrze<br />

bo im serce już przebito<br />

któż im teraz łzy obetrze<br />

zmarła litość<br />

Jakiś ptak w tarninie kwili<br />

chciałby śpiewać - już nie może<br />

ludzie gniazdo spustoszyli<br />

o mój Boże<br />

Dzięcioł stuka w drzewo suche<br />

niebo z lękiem się otwiera<br />

wokół pustka echo głuche<br />

ptak umiera<br />

Zapłakały liście klonu<br />

któż im teraz łzy osuszy<br />

Ziąb się niesie wśród zagonów<br />

ludzkiej duszy<br />

Dziadek wsparł się na kosturze<br />

oczy w górę wzniósł błagalne<br />

skąd się biorą w tej naturze<br />

serca skalne<br />

WANDA ŁOMNICKA-DULAK<br />

* * *<br />

Mój dziadek kochał ziemię zwyczajnie bez<br />

patosu,<br />

urodzaj był radością przednówek kładł się<br />

cieniem.<br />

Sękatą, ciężką dłonią tak lekko dotykał kłosów<br />

i one dojrzewały oczu słonecznym spojrzeniem.<br />

Spłachetek ojcowizny był prawie łanem nieba,<br />

sypało na nim szczęście, rozkrwawiały się maki.<br />

Godzinki budził wcześnie - były jak kromki<br />

chleba -<br />

od dziadka chwałę niebios odśpiewywały ptaki.<br />

Sytość wróżył z grzmotów, pogodę z zachodu<br />

słońca,<br />

kalendarz miał najprostszy, wpisany w serca<br />

pamięć,<br />

roztropna pracowitość zdała się nie mieć końca.<br />

"Szczęść Boże" - błogosławili z ka<strong>pl</strong>iczek<br />

chłopscy święci.<br />

Dziadku! Gdybyś dziś wrócił na naszą stronę<br />

nieba<br />

jakże zbielałym włosom mogłabym wytłumaczyć,<br />

że twojej ojcowizny wnukom nie było trzeba.<br />

Godzinki takie późne, ziemia nie ziemię znaczy...<br />

62


JANINA SKOMRA<br />

tkaczka z Żerdzi . |<br />

w woj* lubelskim<br />

Fot. K. Przedpełski i archiwum


JAN DRZEZDZON<br />

Kaszubscy poeci ludowi<br />

AGNIESZKA BROWARCZYK, z domu Plichta,<br />

urodziła się 12 stycznia 1909 r. w Prokowie w powiecie<br />

kartuskim. W rodzinnej wsi ukończyła siedmioklasową<br />

szkołę podstawową, a potem przez trzy lata<br />

uczyła się zawodu krawieckiego. Od 1936 r. mieszka<br />

w Wejherowie, prowadząc wraz z mężem piekarnię.<br />

W czasie wojny była członkiem tajnej organizacji<br />

Wojskowej "Gryf Pomorski". Za udział w<br />

walce z okupantem otrzymała w 1945 roku brązowy<br />

medal "Zwycięstwo i Wolność" oraz medal "Grunwaldu<br />

Virtuti Militari".<br />

Pierwszy jej wiersz pisany w języku kaszubskim,<br />

zatytułowany Skarga ukazał się w numerze 2 (5),<br />

1965, "Biuletynu Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego".<br />

Cztery dalsze wiersze opublikowano w<br />

tymże piśmie w roku 1966. Kolejne cztery wiersze<br />

ukazały się w 'Pomeranii" (Gdańsk), R.16: 1979,<br />

nr2(85). Ponadto utwory jej zostały zamieszczone w<br />

antologiach: Leon Roppel, Wybór współczesnej<br />

poezji kaszubskiej, Gdańsk 1967; Jan Szczawiej,<br />

Antologia współczesnej poezji ludowej, Warszawa<br />

1967; Modra struna. Opr. Tadeusz Bolduan i in.<br />

Gdańsk 1973; Westrzód doczi (We mgle). Opr. Edmund<br />

Kamiński, Wejherowo 1977. W 1979 r. ukazał<br />

się w Wydawnictwie Morskim w Gdańsku<br />

debiut książkowy Agnieszki Browarczyk pod<br />

tytułem Zimkowe kwiate - 38 wierszy kaszubskich<br />

w wyborze i z posłowiem Jana Drzeżdżona.<br />

Agnieszka Browarczyk mówi o sobie jako o<br />

skromnej, ukrytej w cieniu poetce. Z dziejów jej<br />

życia można wnosić, że najtrwalszy kształt wyobraźni<br />

wyniosła z domu. Ojciec opowiadał bajki, dzielił się<br />

tym, co przeczytał w gazetach, wieczorami też w<br />

domu śpiewano. Nie myślała, że można pisać po<br />

kaszubsku, tworzyć w tym języku. Dopiero w Wejherowie<br />

zetknęła się z czasopismem "Zrzesz<br />

Kaszebsko" i z grupą pisarzy i działaczy skupionych<br />

wokół tego pisma. Bywali u niej w domu Jan Trepczyk,<br />

Aleksander Labuda, Jan Rompski. Wtedy Agnieszka<br />

zaczęła traktować słowo kaszubskie jako<br />

narzędzie wyrażania swojej wyobraźni. Pisała wiersze<br />

"dla siebie", spontanicznie bawiąc się słowem.<br />

Tajemnica natury obecna jest niemal w całej<br />

twórczości poetki. Głównie jednak tchnieniem natury<br />

przeniknięte śą wiersze: Nie ledom płaczu mew,<br />

Owinął wiónczi w sec cenką, Bajkowy las, One<br />

wcyg wezerają.<br />

W tej naturze wyłania się jako kształt o własnym<br />

obliczu "ziemia kaszubska", w wierszu Ziemio. Obok<br />

kwiatów, muzyki i motywu morza pobrzmiewa pewna<br />

gorycz, która dotyczy przeszłości. Znaczące i u-<br />

trwalane w tradycji ludowej pojęcia-znaki: kwitnący<br />

kwiat, gorzkie łzy i bogaty las wyrażają odwieczny<br />

motyw rodzinnej ziemi. Te pojęcia-znaki dominują<br />

w wierszach Las, Zymk, przy czym rzecz charakterystyczna,<br />

są aż trzy wiersze zatytułowane Zymk, a<br />

więc słowem sygnalizującym zakwitający kwiat.<br />

Charakterystyczna dla poetki barwa wyrazu poetyckiego<br />

uwidacznia się w ukazywaniu natury jakby<br />

złożonej z puchowej otoczki, chroniącej ziemię kaszubską<br />

przed nieznanym niebezpieczeństwem.<br />

Zakwitający kwiat (Zymk) jest głęboką metaforą<br />

ludzkiego losu, jego walki ze złem, w ujęciu etyki<br />

ludowej, i wyrazem istotnego jakby sensu tego losu.<br />

Wreszcie o węższym zakresie krąg tematyczny<br />

obejmuje rzeczywiste miejscowości na Kaszubach, a<br />

więc mamy wiersze: Wejherowo, Gdynia. Natomiast<br />

Wies nie zawiera opisu konkretnych zdarzeń, nie<br />

wymienia prawdziwych nazw, autentycznych imion.<br />

Jest uogólnieniem. Nie dotyczy rodzinnej wsi, lecz<br />

każdej kaszubskiej. Mała wioska, we mgle morza,<br />

świeci księżyc, szczekają psy. Jakaś nierealna, jakby<br />

ze snu, ale tak się utrwaliła w wyobraźni autorki<br />

może z czasów dzieciństwa. Nie ma w niej miejsca<br />

na codzienne bytowanie, mozolną pracę. Jest pejzaż<br />

- mit arkadyjski.<br />

Podobnie nierealistycznie potraktowane jest Wejherowo.<br />

Inaczej ma jsię sprawa z Gdynią. Poetkę w<br />

wierszu o tym tytule interesuje głównie moment<br />

przeistoczenia się małej rybackiej wsi w wielkie miasto,<br />

ale oczywiście jest to ukazane za pomocą kilku<br />

sztychów charakterystycznych dla jej pióra.<br />

Ostatni krąg tematyczny to portrety ludzi: Józefk,<br />

Wszón, Jiscijsz so Janku, Wstaji Aneczko, Maceszk,<br />

Za storim kurnikiem, Kaszeba i morze, Aneczka i<br />

Purtk.<br />

We wszystkich utworach smutek walczy o lepsze<br />

z uśmiechem. Niekiedy przeważa nastrój melancholii,<br />

jak na przykład w utworach: Wdowa, Niewolnik,<br />

Głos zaduszczi, Skarga, Płaczlewe brzózczi.<br />

Wiersze te dają wyobrażenie śmierci w kaszubskiej<br />

etyce ludowej. Śmierć, jako ruina całego własnego<br />

świata.<br />

Głos kaszubskiej poetki ludowej jest znaczący.<br />

Stworzyła swój własny świat, obejmujący ziemię kaszubską,<br />

traktowaną jako świętą ziemię przodków.<br />

W konturach tego świata zbudowała własną podstawę<br />

etyczną, wywodzącą się z ludowej etyki kaszubskiej,<br />

z dominującym w niej pięknem.<br />

Wiersze Agnieszki Browarczyk są tworem samorodnego<br />

talentu i świadectwem mądrości życiowej<br />

autorki. Zmarła 21 lipca 1981 r.<br />

Nie jem poetką z wiarą i głową<br />

jem jak chojinka mało, cer<strong>pl</strong>ewo<br />

choć szemią łase w nich dębe jak smoce<br />

mój losk je mali w ceni ukreti.<br />

Fragment wiersza Mój<br />

losk<br />

JÓZEF KLEBBA - urodził się 26 grudnia 1860 r.<br />

w Żelistrzewie w powiecie puckim, jako syn kowala.<br />

Uczęszczał do szkoły podstawowej w swej rodzinnej<br />

wsi i nauczył się zawodu kowalskiego od ojca. Otwo-<br />

64


zył własny warsztat kowalski w roku 1888, w Kosakowie<br />

na Kępie Oksywskiej.<br />

Klebba założył w swojej wsi najpierw koło<br />

śpiewacze, a następnie był współzałożycielem Towarzystwa<br />

Ludowego, którego został sekretarzem, a<br />

potem prezesem. Chodziło mu o przeciwstawienie<br />

się wzmożonej, pod koniec wieku, fali germanizacyjnej.<br />

Związek, którym kierował Klebba urządzał<br />

przedstawienia teatralne, dla swoich członków organizował<br />

bezpłatne poradnictwo prawne. Z czasem<br />

pomieszczenie służące za salę zebrań okazało się za<br />

ciasne i postanowiono zbudować z dobrowolnych<br />

datków dom ludowy w Pierwoszynie. Dom ten przebudowano<br />

później na kościół. A Klebba przedstawił<br />

okoliczności związane z budową tego obiektu w<br />

poemacie epickim pod tytułem Jak w Pierwueszenie<br />

kuescoł budowele.<br />

Za ogromne zaangażowanie patriotyczne generał<br />

Józef Haller z okazji swego pobytu nad Bałtykiem<br />

w roku 1920 odznaczył go Krzyżem Zasługi i nazwał<br />

"nauczycielem ludu kaszubskiego".. W odrodzonym<br />

państwie polskim Klebba pełnił wiele funkcji<br />

społecznych.<br />

Zmarł 31 maja 1931 roku w Kosakowie. •<br />

Z największym uznaniem spotkał się jego poemat<br />

epicki Jak w Pierwueszenie kuescoł budowele,<br />

opublikowany w "Pomorzu", dodatku literackim<br />

"Dziennika Gdańskiego" (R.3: 1923, nr 21-23). Na<br />

treść tego utworu składa się opowieść o tym jak<br />

mieszkańcy Pierwoszyna zamierzają zbudować<br />

kościół, ale z powodu swych przywar niczego w<br />

końcu nie osiągają, zaś pobożni mieszkańcy<br />

sąsiedniego Kosakowa doprowadzają sprawę do<br />

końca u siebie. Interesujący obraz stosunków<br />

międzyludzkich na początku wieku na Kępie<br />

Oksywskiej.<br />

W latach 1924-1925 Klebba publikuje "godki" kaszubskie<br />

w "Rodzinie Kaszubskiej", bezpłatnym dodatku<br />

do węjherowskiej "Gazety Kaszubskiej", są to<br />

utwory prozą, a trzy z nich mają formę wierszowanej<br />

ballady. Pierwsza Dwa Uerłe (Nr 29 z 19 VII<br />

1924) opowiada o pewnym szlachetce kaszubskim,<br />

który sprowadza z Westfalii czarnego orła i tym<br />

samym nieszczęście na ziemię kaszubską. Autor<br />

przestrzega czytelników, zwłaszcza młodych, aby nie<br />

tęsknili do powrotu Niemców. Druga ballada, bez<br />

tytułu (Nr 36 z 6 IX 1924) opowiada o karczmarzu,<br />

Żydzie Aronie, jak to zdziera z chłopów skórę. Trzecia<br />

ballada (Nr 44 z 8 XI 1924) jest opowieścią o<br />

walce ludzi z morzem.<br />

Fragment utworu Tonący okręt, zamieszczony w<br />

antologii Modra struna opr. Tadeusz Bolduan i<br />

in. Gdańsk 1973, s. 105-106:<br />

Okropny mróz nad morsczim brzegem,<br />

A burzo szoleje na morzu e kraju,<br />

Balwane biją, a morze ręczy<br />

Tak, jak w nookropniejszym boju...<br />

Rebokom sę zdaje, że świat sę wały:<br />

Niebo, zemia e morze wzburzone<br />

Zmogają sę z sobą, jak wojsko z rycerzy* złożone...<br />

Noc sę skuńczeła, burza nie zmalała,<br />

Wtem slechac strzoł armatni...<br />

"W pobleżym okręt tonie!<br />

Niebezpieczeństwo! e zygnol ostatny!"<br />

Lud sę porywo e do morza biego,<br />

E radży co tu poczenac -<br />

Widzą, że w doli okręt na osech wrzucony<br />

Zaczyno ju sę przechelac...<br />

'Trzeba koniecznie bot sklarować<br />

E zars na morze we<strong>pl</strong>ewac!<br />

Tam w niebezpieczeństwie znajdeją sę ledze,<br />

Tech trzeba koniecznie retowac!"<br />

"Dowódca jesz felo!" "Ni ma go doma!"<br />

"On ostoi w Jastarni w noclegu!"<br />

'Tu ni ma rade! "Chto mo Boga w sercu,<br />

Ten na bot!" "Odbijać od brzegu!"<br />

Szterech reboków wlożelo sę we wiosła,<br />

Ze wszetczij sele wioslęją,<br />

Burze sę nie boją, zeme nie czeją,<br />

Na wiosną smierc nie zwożąją,<br />

Wszetczie sele we wiosła wklodają<br />

E do okręta w kuńcu dobijają...<br />

Ju są kol niego, zmęczone, do skórę przemikle,<br />

Ju za burtę sę chwotają...<br />

Rozbitce do webawców ręce wecygają<br />

E z głębi serca dzekują...<br />

STANISŁAW OKOŃ - urodził się 29 listopada<br />

1899 r. zmarł 25 grudnia 1976, w Wierzchucinie.<br />

Niemiecka szkołę podstawową ukończył w rodzinnej<br />

wsi. Od szesnastego roku życia pomagał ojcu w<br />

gospodarstwie rolnym. Pod koniec pierwszej wojny<br />

światowej pracował jako listonosz. Po wojnie został<br />

zwolniony z poczty, Wierzchucino znalazło się w<br />

obrębie b. Rzeszy Niemieckiej. Pracował jako niewykwalifikowany<br />

robotnik na budowach, w lesie i<br />

na roli. Po śmierci ojca na początku drugiej wojny<br />

światowej objął po nim gospodarstwo. Od 1 kwietnia<br />

1946 roku zaczął pracować znowu jako listonosz<br />

- tym razem na poczcie polskiej - a w roku 1965<br />

przeszedł na emeryturę.<br />

W rodzinnych stronach znano go pod swojskim<br />

przezwiskiem "Kajczyk". Zaczął pisać po 1945 r. i<br />

stał się znany jako lokalny poeta i gawędziarz. Napisał<br />

sztukę Drzemałów kłopot o córkę, którą kilkakrotnie<br />

wystawiano w Wierzchucinie i okolicy, autor<br />

grał w niej rolę ojca. Spod jego pióra wyszły<br />

dwa dłuższe, nie wydane dotąd, utwory prozą: Margulowe<br />

grodzisko i Jan Gągol w Babim Dole.<br />

Oba przedstawiają zdarzenia z czasów "klasztornych",<br />

kiedy Wierzchucino należało jeszcze do<br />

klasztoru w Żarnowcu.<br />

Debiutował kaszubskim wierszem w "Literach"<br />

(Gdańsk), R.1966, nr 11 (59). Jego wiersze<br />

zamieściły następujące antologie: Leon Roppel,<br />

Wybór współczesnej poezji kaszubskiej, Gdańsk<br />

1967; Jan Szczawiej, Antologia współczesnej poezji<br />

ludowej, Warszawa 1967; Modra struna. Opr.<br />

Tadeusz Bolduan i in. Gdańsk 1973. Pierwszą publikacją<br />

książkową Stanisława Okonia był wydany<br />

w 1975 r. w Warszawie tomik pod tytułem: Za<br />

lasem morze, wyboru dokonał, opracował i opatrzył<br />

posłowiem Jan Drzeżdżon. Wybór obejmuje<br />

21 wierszy kaszubskich i cztery polskie oraz jedną<br />

gadkę kaszubską.<br />

65


Część utworów Okonia poświęcona jest miłości:<br />

O moje dziewczątko, Na górze, Dwoje serc. Można<br />

przyjąć, że są to chłopskie marzenia, przepełnione<br />

wiarą w realność szczęścia.<br />

Zbliżone swym klimatem uczuciowym do liryków<br />

miłosnych są wiersze poświęcone naturze - Zimk,<br />

Kukuczka, Morze, Konc zeme, Rzeka Bychówka,<br />

Dze za lasem morze, O polnym kamieniu, Maj.<br />

Zawarł w nich poeta swoją oryginalną wizję natury<br />

przy pomocy symboliki tzw. urealnionego czasu.<br />

Tradycja kultury kaszubskiej wiąże się bardzo<br />

silnie z poczuciem bezpieczeństwa w swoim własnym<br />

domu. Niezmiernie ciekawy wydaje się ten dom<br />

rodzinny widziany oczyma poety. Poświęca mu<br />

Okoń następujące wiersze: Me jesme Kaszebi, Nad<br />

loskem ten tatków checz, Nasze stronę,<br />

Pożegnanie, Wierzchucino. Niemal we wszystkich<br />

tych utworach funkcjonuje rozpoznanie swego<br />

domu jako czegoś najważniejszego dla życia ludzkiego,<br />

dla trwałej egzystencji człowieka. Każdy szczegół<br />

ma tu sens znaczący dla jego wizji przeszłości.<br />

Piękne i surowe życie ludu kaszubskiego<br />

wykształciło ciekawe uczucia rodzinne, co widać w<br />

utworze Nad loskem te tatków checz. Pod dachem<br />

tetkowej checzy można czuć się dobrze, zwłaszcza<br />

gdy otacza domowników głęboka troska nenki<br />

(matki). Ta troska decyduje o jakości świata dziecięcego,<br />

w którym egzystuje poeta. Ten krąg zagadnień<br />

rodzinnych mieści się w szerszym pojęciu - w<br />

pojęciu kaszubskości. Mieści się w tym pojęciu ze<br />

względu na język, którym jest gwara wierzchucińska,<br />

przynależna do kaszubszczyzny, oraz ze względu<br />

na realia tej okolicy.<br />

Istnieje wreszcie w dorobku Stanisława Okonia<br />

grupa utworów z pogranicza legendy i baśni, a<br />

więc w znacznej części ze sfery fantazji: Jak purtka<br />

służeł u gbura, Zamkowa Góra nad Żarnowieckim<br />

jeziorem, Jak żelazny kanclerz niemiecki Bismarck<br />

sę do nieba dostał. Obrazy te nie<br />

dorównują poprzednim swym wyrazem, niemniej<br />

żywość wyobraźni autora nadaje im ciekawy kształt,<br />

zwłaszcza gdy chodzi o sam opis sytuacji czy<br />

wyrażenie jakiegoś pragnienia.<br />

Purtk, kanclerz Bismarck czy Krzyżacy są<br />

negatywnym modelem, wyrażanym w poprzednich<br />

utworach przez kiy lodowe, ciemność i samotność.<br />

Natomiast postaci pozytywne to rycerze mieszkający<br />

w zamku, gbur i św. Piotr, u którego Bismarck był<br />

w niebie. Nie są to rozbudowane wewnętrznie postaci,<br />

ale każda z nich posiada odpowiednik, powiedzmy,<br />

wśród sąsiadów autora, i gdyby w tym<br />

rzeczywistym społeczeństwie się rozejrzeć, to i sposób<br />

zachowania się św. Piotra byłby zupełnie czytelny, i<br />

gbura, i rycerzy.<br />

Okolice Żarnowieckiego jeziora otacza legenda o<br />

Zamkowej Górze ze śpiącym wojskiem i echa<br />

rządów kanclerza Bismarcka są jeszcze w pokoleniu<br />

Okonia żywe tak, że motywy do tych baśniowo-legendarnych<br />

wątków wzięte są z tradycji ustnej Kaszubów<br />

tej okolicy.<br />

Ogólnie należy powiedzieć, że zarówno życie<br />

Stanisława Okonia, jak i jego poezja są pełnym<br />

wyrazem wrażliwej duszy ludu kaszubskiego i<br />

stanowią przykład pięknej samorodnej sztuki życia i<br />

słowa.<br />

Wiersz Na górze z tomiku Za lasem morze s. 39:<br />

Szła Mariczka na górę<br />

szpacerować w długej chwili,<br />

spotka ona sę z Jankę,<br />

zapoznać sę chcele<br />

na górze, na górze!<br />

Wjesoło sę bardzo czele,<br />

beł to letny, cepły czas,<br />

z miłośce so w ocze zdrzele,<br />

przyswiodczoł szumiący las,<br />

na górze, na górze!<br />

Poznole sę na ti górze,<br />

szczęście beł to pierwszy roz,<br />

serdecznie sę kuska dele,<br />

kiede sę spotkają zos,<br />

na górze, na górze!<br />

Nenkom, takom powiedzele,<br />

że spotkale sę na górze,<br />

żebe beło wnet wjesele,<br />

wjinszowale młodej parze<br />

na górze, na górze.<br />

ANTONI PIEPER - urodził się 20 stycznia<br />

1917 r. w Jastarni - Borze na Półwyspie Helskim,<br />

jako syn rybaka. Szkołę podstawową ukończył w<br />

1931 r. w Jastarni. Przebył zapalenie opon mózgowych<br />

i przez jakiś czas nie kontynuował nauki.<br />

Potem wojna przeszkodziła w dalszej edukacji w<br />

gimnazjum i dopiero po wojnie ukończył eksternistycznie<br />

szkołę średnią. W ostatniej fazie wojny<br />

został ewakuowany na Rugię i stamtąd wrócił do<br />

kraju w czerwcu 1945 r. Do 1947 r. pracował jako<br />

urzędnik w urzędzie gminnym w Jastarni, a w latach<br />

1947-1949 - w miejscowej filii "Samopomoc<br />

Chłopska", jako sekretarz biura. Potem był referentem<br />

w miejskim handlu detalicznym w Pucku, w<br />

latach 1956-1968 pracował w spółdzielni przetwórstwa<br />

rybnego "Kaszub" w Jastarni, najpierw jako sekretarz,<br />

zaś od 1965 r. jako przewodniczący rady<br />

spółdzielni, a od 1968 r. pracował w Zarządzie<br />

Portu Hel.<br />

Zaczął pisać pod wpływem lektury polskich romantyków.<br />

W 1939 r. jego wiersz ukazał się w<br />

krakowskim 'Tempie Dnia". Pisze w języku polskim<br />

i kaszubskim. Tematyka jego utworów to głównie<br />

życie rybaków Półwyspu Helskiego. W 1965 r. został<br />

członkiem Międzywojewódzkiego Klubu Pisarzy Ludowych<br />

z siedzibą w Lublinie.<br />

Utwory publikuje w różnych czasopismach, min. w<br />

"Kaszebe", "Literach", "Za wolność i lud" oraz w antologiach:<br />

L. Rop<strong>pl</strong>a, Ma jesma od morza (1963); R.<br />

Rosiaka, Od Bugu i Tatr do Bałtyku (1965); R.<br />

Rosiaka, Wiersze proste jak życie (1966); J. Szczawięja,<br />

Antologia współczesnej poezji ludowej (1967); L. Rop<strong>pl</strong>a,<br />

Wybór współczesnej poezji kaszubskiej (1967);<br />

E. R. Rosiaków, Wieś tworząca (1968, 1970) i S. Jończyka,<br />

Pogłosy ziemi (1971); Modra struna, opr. Tadeusz<br />

Bolduan i in. Gdańsk 1973 r. Jest jednym z<br />

bohaterów filmu folklorystycznego Między dwiema latarniami.<br />

W 1985 r. ukazała się jego książka<br />

Opowieści helskie, pisana po polsku, a zawierająca<br />

opis zwyczajów i obyczajów w dawnej Jastarni, podania<br />

i bajki, żywe w środowisku autora oraz cztery opowiadania<br />

o życiu tutejszych ludzi.<br />

Antoni Pieper zmarł 24 lipca 1985 r. Utwór<br />

zamieszczony w antologii Leona Rop<strong>pl</strong>a, Wybór<br />

współczesnej poezji kaszubskiej, Gdańsk 1967, s. 49-50.<br />

66


ANTONI PIEPER<br />

Piesnio Jastarnie czie ch Reboków<br />

Niebiesczie niebo zwiso tu nad nami,<br />

Pod nami modrość kolybiącech wód,<br />

A wiatr hulo nad naju głowami<br />

W twórz nóm rzucając ostryj bryzę chłód -<br />

Brace, będze z nami!<br />

Me nie jesme sami<br />

Westrzód wzburzonech fal,<br />

Czięj ster trzymome w dłoni,<br />

Cziej noc nom dzeń zasłoni,<br />

W doce nama zdzinie doi!<br />

Kuter naj pienie po wodnech bezmiarach,<br />

Groznech, dalecziech, rozreszonech fal,<br />

Sztorm nas zatopić chce, w głąb wcygnąc sę staro,<br />

Le me uparto naprzód przeme w doi!<br />

Brace, będze z nami! (...)<br />

Nic nie odwiedzę naju od zamiarów,<br />

Zebe do łownego trafie łowiska<br />

I z morscziech toni bogatech obszarów<br />

Nowikszy secami uróbk uzyskać!<br />

Brace, będze z nami! (...)<br />

Na morsczech wiatrach jesme zhartowóni,<br />

Spokojno zdrzyme na mroczne głębinę,<br />

Choć w burtę walą denedżi spienione<br />

[E wiater zwoni w napięte wstec linę...<br />

Brace, będze z nami! (...)<br />

|Do morza cygnie wstec wszetcziech reboków,<br />

Straszne jim nie są błąd, sztorm ani zyb,<br />

•Tak jak krążące w górze karna ptochów,<br />

Co z morza mają pożywk w śwież ech ryb!<br />

Brace, będze z nami! (...)<br />

MARIA SKORUPSKA<br />

Matka<br />

Wstaje za wcześnie<br />

palce parzy kipiącym mlekiem<br />

Smaruje pajdy chleba<br />

wczorajszą nadzieją<br />

Potem dzieli<br />

ojcu synowi wnukowi<br />

Sobie zostawia troskę<br />

Patrzy w okno<br />

gdy odchodzą<br />

i szeptem<br />

niza zmartwienia<br />

na paciorki różańca<br />

Cały dzień zmaga się<br />

ze skołatanym sercem<br />

Wieczorem zmęczona<br />

zasypia<br />

nad wczorajszą gazetą<br />

Matka od gorącego mleka<br />

od spokojnego snu<br />

od radosnego domu<br />

Matka pechowych<br />

Matka zranionych<br />

Matka zmęczonych<br />

Matka wytrwałych<br />

Moja Matka<br />

ZYGMUNT BUKOWSKI<br />

Moja szopka<br />

Haft kaszubski<br />

Fot J. Urbanowicz<br />

Moja szopka jest maleńka<br />

Z bożej chwały wystrugana<br />

Zaraz do niej przyprowadzę<br />

Najłaskawsze me krasule<br />

I owieczki tak puszyste<br />

Jak dmuchawce<br />

Na jej stryszkujuż anieli; :*<br />

Stroją swe niebiańskie harfy<br />

By otulić tę lichotę<br />

Serdecznymi kolędami<br />

Nie położę Cię tu w żłobie<br />

Na barłogu zakurzonym<br />

Jeno na pachnącym sianie<br />

W kolebusi modrzewiowej<br />

Na biegunach tak biegliwych<br />

Ze wystarczy oddech matki<br />

By huśtały Cię łagodnie<br />

Gdy w noc późną i gwiaździstą<br />

Cały mój drewniany ludek<br />

Wraz z Maryją i Józefem<br />

Zaśnie w jej lipowym wnętrzu<br />

Obdarzony Twym pokojem


JOZEF STEFAŃSKI<br />

Chor "pątniezy" PODOĘE<br />

z Chełma *^>*2£2tt<br />

k<br />

' * " " , . ^ A v<br />

;<br />

-<br />

W ubiegłym roku chór "pątniczy",<br />

działający przy bazylice NMP w Chełmie<br />

obchodził jubileusz 10-lecia istnienia.<br />

Chór ten jest zjawiskiem nietypowym<br />

i niezwykle interesującym w<br />

polskiej kulturze ludowej. Jego powstanie<br />

i działalność związana jest z<br />

osobą Krzysztofa Kołtuna, młodego<br />

poety (tir. 1958 r.) o ludowym rodowodzie,<br />

zamieszkałego w Chełmie.<br />

Pod wpływem tradycji w rodzinie<br />

pochodzącej z Podola Krzysztof Kołtun<br />

postanowił zorganizować chór dla<br />

"kultywowania pątniczych tradycji<br />

kresów oraz szerzenia kultu cudownych<br />

obrazów z rodzinnych stron". Po<br />

ogłoszeniach na mszach w bazylice<br />

NMP, na pierwsze spotkanie 12 maja<br />

1981 r. zgłosiło się ok. 30 osób, w tym<br />

7 mężczyzn. Liczba członków chóru<br />

ulegała ciągłym zmianom. Ze względu<br />

na choroby i wiek niektórzy odchodzili,<br />

przychodziły nowe osoby. W 1989 r.<br />

chór liczył 22 osoby w tym 4 mężczyzn.<br />

Większość członków chóru przekroczyła<br />

50-ty rok życia i pochodzi z<br />

dawnych terenów Rzeczypospolitej<br />

położonych na wschód od Bugu,<br />

głównie z Wołynia. Na pierwszych<br />

spotkaniach postanowiono przyjąć<br />

nazwę "Podole", ponieważ uważano,<br />

że nazwa 'Wołyń" kojarzy się głównie<br />

z Ukrainą, podczas gdy chór składał<br />

się z osób polskiego pochodzenia i<br />

śpiewał wyłącznie polskie pieśni.<br />

Głównym źródłem tekstów i melodii<br />

byli dla chóru repatrianci zza<br />

Buga, zamieszkali w okolicy Chełma,<br />

którzy pamiętali pieśni z czasów swojej<br />

młodości. Część tekstów nauczyli się<br />

członkowie chóru ze starych śpiewników<br />

lub druków ulotnych tzw. listków.<br />

W niektórych pieśniach maryjnych<br />

tekst dopasowywany jest w zależności<br />

od ośrodka kultu, w którym chór<br />

śpiewa. Zmienia się wtedy w tekstach<br />

nazwę miejscowości i nazwę cudownego<br />

obrazu. Ponieważ melodie do<br />

wszystkich pieśni śpiewanych przez<br />

chór odtwarzane są wyłącznie z pamięci<br />

informatorów, to niektóre pieśni<br />

mają po kilka wersji melodii.<br />

W śpiewaniu pieśni chór przestrzega<br />

tradycyjnych form wykonania Wszystkie<br />

pieśni wykonywane są chóralnie, niektóre<br />

śpiewane są tradycyjnie "na strony",<br />

tj. zwrotkę wykonuje 5-6 osób, a<br />

powtórzenia wszyscy.<br />

Chór śpiewa wyłącznie pieśni religijne,<br />

funkcjonujące poza wszelkimi<br />

formami liturgii. W swoim reper<br />

tuarze posiada ok. 70 pieśni ma<br />

ryjnych, odpustowych, pielgrzym<br />

kowych, kalwaryjskich (dróżkowych)<br />

i pieśni do różnych świętych (np. św.<br />

Anny). Śpiewa także pieśni wielka<br />

68


nocne, pogrzebowe, pastorałki i<br />

kolędy.<br />

Pieśni wykonywane są w czasie<br />

uroczystości religijnych, głównie odpustów,<br />

przy cudownym obrazie,<br />

przed lub po nabożeństwach i w czasie<br />

adoracji obrazu. Chór nie wykonuje<br />

pieśni "dla publiczności", ponieważ<br />

uważa to za formę obcą tradycji ludowej.<br />

Corocznie bierze udział w odpustach<br />

w takich miejscowościach, jak:<br />

Kodeń, Leśna, Orchówek, Uhrusk,<br />

Sawin, Chełm, Krasnobród. Oprócz<br />

tego chór urządza częste pielgrzymki<br />

do Częstochowy, Lublina (katedra i<br />

ka<strong>pl</strong>ica służek NMP z obrazem MB<br />

Latyczowskiej), Warszawy (klasztory<br />

dominikanów i paulinów). Wyjeżdżał<br />

także do Szymanowa, Niepokalanowa,<br />

Hrubieszowa, Tomaszowa Lub., Radecznicy,<br />

Chodla, Wąwolnicy, Kazimierza<br />

n/Wisłą, Janowa Lub., Jarosławia,<br />

Leżajska, Woli Gutowskiej, Kalisza,<br />

Studzianny, Górki Klasztornej,<br />

Kostomłot i Jabłecznej. W czasie tych<br />

pielgrzymek, a zwłaszcza przed cudownymi<br />

obrazami chór wykonuje pieśni<br />

ze swojego repertuaru.<br />

'Podole" brało także udział w ważnych<br />

uroczystościach w skali ogólnopolskiej<br />

i diecezji lubelskiej.<br />

9 czerwca 1987 r. uczestniczyło we<br />

mszy na Czubach w Lublinie odprawianej<br />

przez Jana Pawła II. W sierpniu<br />

1987 r. chór brał udział w ogólnopolskim<br />

zjeździe Rycerstwa Niepokalanej<br />

w Niepokalanowie. Uczestniczył także<br />

(1988 r.) w koronacji cudownego<br />

obrazu MB Częstochowskiej - Płaczącej<br />

w Katedrze Lubelskiej.<br />

We wszystkich wymienionych uroczystościach<br />

religijnych wszyscy członkowie<br />

chóru byli ubrani w kom<strong>pl</strong>etne<br />

tradycyjne świąteczne stroje nadbużańskie<br />

z pogranicza Ziemi Chełmskiej,<br />

Polesia i Wołynia. Stroje te uzyskane<br />

dzięki staraniom Krzysztofa Kołtuna<br />

pochodzą z darowizn lub zakupów<br />

głównie od repatriantów zza<br />

Buga. Odznaczają się one bogactwem<br />

form, wykonania i zdobnictwa. Niektóre<br />

z nich pochodzą z XIX w. i są<br />

cennymi zabytkami kultury ludowej.<br />

Na uwagę wśród nich zasługuje skromny<br />

strój "tercjarski" szyty z brązowych<br />

materiałów, którego uzupełnieniem<br />

był szka<strong>pl</strong>erz. Był to strój wędrownych<br />

t odpustowych śpiewaków.<br />

Chór brał tylko raz udział w festiwalu.<br />

W 1983 r. wystąpił w organizowanym<br />

po raz pierwszy przez kościół<br />

fastiwalu pieśni maryjnej "Maria Car-<br />

, men". Otrzymał tam wyróżnienie za<br />

pieśni wileńskie. W latach następnych<br />

"Podole" nie brało już udziału w tym<br />

festiwalu, ponieważ według nowego<br />

regulaminu w konkursie mogły<br />

uczestniczyć tylko zespoły śpiewające<br />

pieśni współczesne. Chór nie brał<br />

udziału w eliminacjach do festiwalu<br />

Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu<br />

nad Wisłą<br />

Na uroczystości odpustowe chórzyści<br />

przybywają przeważnie bez zaproszenia.<br />

Podróżują autobusem lub<br />

koleją na własny koszt Czasami od<br />

przystanku idą kilka kilometrów pieszo.<br />

Członkowie chóru odmawiają<br />

wtedy modlitwy, śpiewają i pozdrawiają<br />

zgodnie z tradycją figury przydrożne<br />

(klękają i odmawiają "pacierze").<br />

W czasie podróży noszą ze sobą<br />

tradycyjnie na ręczniku obraz Matki<br />

Boskiej Chełmskiej.<br />

Początkowo chór, głównie ze względu<br />

na strój i starodawne pieśni, wzbu-'<br />

dzał zdziwienie ludności biorącej u-<br />

dział w odpustach. Z czasem przyzwyczajono<br />

się do jego obecności. Ze<br />

szczególną sympatią odnoszą się do<br />

niego ludzie starsi, dla których jest on<br />

wspomnieniem rodzinnych stron i<br />

dziecięcych lat<br />

Członkowie chóru nie czerpią żadnych<br />

korzyści finansowych ze swojego<br />

śpiewania. Pomiędzy osobami wytworzyła<br />

się więź grupowa, utrwalona także<br />

w czasie zebrań organizowanych<br />

raz w tygodniu w pomieszczeniach<br />

udostępnionych przez proboszcza<br />

parafii NMP. Na zebraniach tych chór<br />

śpiewa pieśni, odmawia modlitwy, czyta<br />

żywoty świętych i historie cudownych<br />

obrazów.<br />

Na 5-lecie istnienia w 1987 r. chór<br />

"Podole" ufundował chorągiew do<br />

bazyliki NMP z obrazami MB Częstochowskiej<br />

i Ostrobramskiej. Tę<br />

chorągiew, oraz drugą fundacji rodów<br />

z Wołynia, chór corocznie niesie w<br />

procesji Bożego Ciała na Górze Katedralnej<br />

w Chełmie.<br />

Chór "Podole" jest ciekawym<br />

zjawiskiem we współczesnej kulturze<br />

ludowej. W czasie zanikania tradycyjnych<br />

form kultury, zebrała się grupa<br />

osób wywodzących się z tej kultury,<br />

świadoma jej wartości, próbująca ją<br />

ocalić i to w sposób jak najbardziej<br />

zbliżony do pierwowzoru. Odtwarzanie<br />

tej tradycji jest tym bardziej<br />

wierne, ponieważ poparte jest autentycznym<br />

przeżyciem duchowym. Dzięki<br />

spisywaniu tekstów i odtwarzaniu<br />

melodii dawne ludowe pieśni religijne<br />

mogą przetrwać. Ich melodie nie<br />

mają zapisów nutowych często odchodzą<br />

w zapomnienie wraz z wymierającym<br />

starszym pokoleniem. Oprócz<br />

tego dzięki chórowi "Podole" i<br />

działalności Krzysztofa Kołtuna uratowano<br />

od zniszczenia wiele tradycyjnych<br />

strojów ludowych. Obecnie<br />

jest to jedna z największych kolekcji<br />

strojów w województwie chełmskim.<br />

Działalność Krzysztofa Kołtuna<br />

wskazuje na to, jak wiele w obecnej<br />

kulturze ludowej zależy od indywidualności<br />

i jak bardzo potrzeba w niej<br />

ludzi mogących tak wiele poświęcić.<br />

Umiłowanie ojczystej kultury ludowej<br />

jest tak bardzo potrzebne dla naszej<br />

tożsamości jako narodu i grupy regionalnej.<br />

Jest to obrona przed homogenizacją<br />

kultury. Jest to obrona<br />

najszlachetniejszych wartości, bogactwa,<br />

różnorodności i piękna kultury<br />

ludzkiej.<br />

Fot. K. Kołtun<br />

69


M<br />

M<br />

X<br />

M<br />

N<br />

n<br />

M<br />

M<br />

M<br />

N<br />

N<br />

M<br />

§<br />

M<br />

N<br />

n<br />

H<br />

M<br />

§<br />

M<br />

M<br />

N<br />

M<br />

§<br />

N<br />

H<br />

M<br />

N<br />

M<br />

H<br />

M<br />

M<br />

M<br />

M<br />

I<br />

M<br />

N<br />

N<br />

I<br />

M<br />

i<br />

N<br />

M<br />

n<br />

M<br />

X<br />

N<br />

N<br />

N<br />

M<br />

8<br />

M<br />

M<br />

M<br />

M [fragmenty]<br />

M<br />

N<br />

M Przede wszystkim tu o tern nadmienić należy,<br />

N Iż z dziada i pradziada pochodzę z siermieży.<br />

N Urodziłem się w Mokrem Lipiu piętnastego<br />

N<br />

8<br />

N<br />

*<br />

M<br />

§<br />

M<br />

M<br />

8<br />

M<br />

M<br />

8<br />

U<br />

8<br />

N<br />

8<br />

M<br />

M<br />

M<br />

M<br />

N<br />

N<br />

M<br />

Ł<br />

70<br />

Z KLASYKI LITERATURY CHŁOPSKIEJ<br />

JAKUB RACIBORSKI<br />

• (1882-1926)1 H<br />

Jakub Raciborski urodził się w 1882 r. we wsi Mokre<br />

Lipie. W dwudziestym roku życia ożenił się z Katarzyną<br />

Jasińską. W życiu osobistym nie wiodło mu się najlepiej.<br />

Szczególnie nieszczęśliwym okazał się rok 1904 -<br />

30 marca umarł mu syn, a 10 października żona.<br />

Niepowodzenia te nie załamały Raciborskego. Od najmłodszych<br />

lat, wciągnięty w wir pracy społecznej, rozwija<br />

dalej niestrudzenie wszechstronną działalność. Organizuje<br />

lub uczestniczy w organizowanych przez innych<br />

patriotycznych zgromadzeniach, na których płomiennie<br />

przemawia w stylu Piotra Skargi: Kochani bra­<br />

Po odzyskaniu niepodległości trybun ludowy z<br />

Mokrego Lipia czynnie włącza się w życie społeczne<br />

wolnej Polski, realizując głoszone już wcześniej swoje<br />

naczelne, społecznikowskie hasło oświaty dla ludu.<br />

Kroczy wytrwale śladami duchowego przywódcy, znanego<br />

działacza ludowego Kazimierza Promyka.<br />

J. Raciborski to także znany swego czasu ludowy literat.<br />

Jest autorem wydanego w 1913 r. w Lublinie (w<br />

Drukarni Ludowej J.Popiela) tomiku poetyckiego<br />

Zbiorek wierszy i poezji ludowych. Jest to 46-stronicowa<br />

publikacja zawierająca 35 wierszy. Zbiorek jest<br />

dedykacją Najczcigodniejszemu Księdzu Antoniemu<br />

Kwiatkowskiemu, Redaktorowi "Nowej Jutrzenki", wielkiemu<br />

miłośnikowi ludu, niezmordowanemu pisarzowi i<br />

działaczowi współczesnemu w dowód uznania pracę tę<br />

poświęca autor.<br />

Twórczość J. Raciborskiego ma dosyć typowy dla<br />

dawniejszego pisarstwa ludowego charakter. Elementem<br />

wyróżniającym jest tu eksponowanie treści biograficznych,<br />

podanych na de ogólniejszej sytuacji bycia<br />

Polacy! Gdy tylko tlomoki ratować będziecie, a okrętowi,<br />

gdy tonie w pomoc nie pójdziecie - to okręt utonie - i wszyscy towej ówczesnej wsi - opis mojego życia - jak to formułował<br />

sam poeta z Mokrego Lipia. Drugim biegunem<br />

poginiecie ("Gazeta Ludowa" z 1916 r.).<br />

tej twórczości są tematy patriotyczne (por.wiersz Dumka<br />

poznańska) oraz społeczno-oświatowe, będące odbiciem<br />

jego działalności na tym polu.<br />

Opis mojego życia<br />

Lipca, tysiąc osiemset osiemdziesiątego<br />

Drugiego roku. Żyję sobie przy rodzicach.<br />

Gruntu, którego matka w spuściźnie po Kycach 1<br />

Dostała sześć morgów, przypada na nas czworga<br />

Rodzeństwa oprócz lasu po półtora morga.<br />

Lata chłopięce w letniej i jesiennej porze<br />

Spędziłem za "pasianką" na polu i w borze,<br />

Samotne kawalerskie życie opuściłem<br />

W dwudziestym roku życia, a zaślubiłem<br />

Sobie wybraną przez się pannę Katarzynę<br />

Jasińską z Radecznicy - uczciwą dziewczynę,<br />

Lecz niestety niedługom się cieszył tern kwiatkiem<br />

Nie łamała się drugi raz ze mną opłatkiem...<br />

Bo zaledwie rok minął i dziewięć miesięcy,<br />

Nagle spada grom z nieba - wypada śmierć co prędzej,<br />

Ścinają w kwiecie wieku i powala w grobie,<br />

Zostawiając mię w wielkim smutku i żałobie. 2<br />

Jeszcze po jednej stracie łez z ócz nie otarłem,<br />

To jest po swem synaczku Bronisławie zmarłym 3 ,<br />

mUBJLMJB.X.M.MLX.M.X.M.ML3Li<br />

Choroba nie pozwoliła Raciborskiemu na dłuższe<br />

kontynuowanie działalności społecznej i twórczości<br />

literackiej. Umarł na gruźlicę 30 kwietnia 1926 r. Pozostawił<br />

jednak trwały ślad w życiu społeczno-kulturalnym<br />

regionu i dorobek poetycki.<br />

A oto bezlitosna śmierć, ta straszna siła,<br />

Znów mnie nieszczęśliwego we łzach zatopiła.<br />

Nikt zapewne, prócz sierot: jak młody, tak stary<br />

Nie wychylił w swym życiu większej smutku czary,<br />

Jaką ja już, niestety, w gorzkich łzach potoku<br />

Wychyliłem w dwudziestym drugim życia roku.<br />

Prawda, iż od kłopotów nikt z nas nie jest wolny,<br />

Bo smucić się potrafi nawet ptaszek polny,<br />

Kiedy jakiś drapieżnik w jego gniazdo wpada,<br />

Strasząc go i małe pisklę mu wykrada,<br />

Ale takie, jakiem ja miał smutki, kłopoty,<br />

Znają tylko poeci i biedne sieroty.<br />

Długo ze łzami w oczach, komy, cichy głos skargi<br />

Wyrywał się z mych piersi i drgały mi wargi,<br />

Aż dopiero za siedem lat po śmierci żony<br />

Zostałem trochę od tych smutków uwolniony<br />

I pragnąłem zaślubić se jedną dziewoję,<br />

W której poznałem przyszłą towarzyszkę swoje,<br />

Lecz niestety, na próżnom myślał o niej długo,<br />

Na próżno ubiegałem się zostać jej sługą,<br />

Jej sługą, kochankiem, panem, mężem - wszystkim,<br />

Albowiem wzgardziła mną biednym jak... listkiem.<br />

1. Kycowie, to dziadkowie ze strony matki - przyp. J. R.<br />

2. Działo się to dnia 10 października 1904 roku -<br />

przyp. J. R.<br />

3. 30 marca tegoż 1904 r. - przyp. J. R.


g»wwmm»MWWWMww mt w w mt wMrMTMrww mc w<br />

Mq/e dążenia<br />

Nie o zaszczyty, honory i sławę mi chodzi,<br />

Co jest tylko c zezem słowem i prędko przechodzi,<br />

Ale o zadań spełnienie, jak każe sumienie,<br />

0 te czyny, o tę pracę, co nigdy nie zginie,<br />

Co jest niejako pomnikiem, obrazem w przeszłości,<br />

Co jest szlachetnym przykładem dla ludzkości.<br />

Tak, bracia moi kochani, nie dbam o pochwałę<br />

1 o to, co jest zbytecznem i co jest niestałe,<br />

Ale o to, co jest wzniosłe i serce zagrzewa,<br />

0 te czyny, o te piosenki, co ma dusza śpiewa...<br />

Bo cóżby mi przyszło z tego, choćby mię chwalono<br />

1 po rozmaitych pismach zawsze unoszono,<br />

Jeśli ziarno na oświaty niwie dziś rzucane<br />

Będzie przez mą brać siermiężną zawsze zaniedbane,<br />

Jeśli owocu swej pracy nie ujrzę w tem życiu,<br />

Jeśli wszystkie me wysiłki zostaną w ukryciu!...<br />

Dlaczego?<br />

Dlaczego, mój bracie, tak bardzo narzekasz<br />

Na kraj swój rodzinny i z niego uciekasz<br />

Wraz ze swemi dziatkami przez morskie bałwany<br />

Tam hen, gdzieś do jakiejś nie znanej Parany?<br />

Czy ci tu zabrakło czarnego kęs chleba,<br />

Którym wykarmiła cię ta polska gleba? -<br />

O! brak ci nie chleba, lecz tylko oświaty,<br />

I głowę masz pustą, jak gdyby ze szmaty,<br />

Że byle jakiemu półgłówkowi wierzysz,<br />

A na oświeceńszych ludzi zęby szczerzysz.<br />

Gdyby ciemność z żądzą bogactw nie istniały<br />

1 twego umysłu w karbach nie trzymały,<br />

To pewnie byś nie wlókł spracowanych kości<br />

W brazylijskie bory bez żadnej litości.<br />

I czy ci nie szkoda opuszczać Kościoła,<br />

Przyjaciół, znajomych, rodzinnego sioła<br />

Ina poniewierkę iść gdzieś w świat nie znany<br />

Pomiędzy narody dzikie i pogany?<br />

0 bieda ci, bracie, że dom swój opuszczasz<br />

1 do Brazylii na oślep się puszczasz,<br />

Albowiem nie znajdziesz tam tego schronienia,<br />

Jakie masz tu w kraju - miejscu urodzenia<br />

Nigdy tam nie będziesz miał w sercu spokoju,<br />

Ani też pociechy po pracy i znoju,<br />

Albowiem okropny smutek i tęsknica<br />

Wciąż cię będą nękać i bielić ci lica.<br />

Po żniwach<br />

Dzięki Bogu chleba nikt z nas już nie łaknie,<br />

Bo najbiedniejszemu go dzisiaj nie braknie,<br />

Byle tylko Pan Bóg z nieba wysokiego<br />

Raczył nam i nadal dać zdrowia czerstwego.<br />

Urodzajów roczek ten (1911) nam nie poskąpił,<br />

(Choć może gdzie indziej inaczej postąpił),<br />

po jak ozimina, tak też i jarzyna<br />

pWyrosły tak pięknie jak gdyby łozina<br />

* KRYSTYNA POCZEK<br />

3 Kiedy odchodzić będę<br />

3 Kiedy odchodzić będę<br />

j gdy mnie powołasz mój Panie<br />

zanim pójdę drogą wieczności<br />

M<br />

wstąpię na moje pole<br />

2J Zerwę kłosów kilka<br />

3 trochę macierzanki<br />

M<br />

by mi nie było tęskno<br />

do złotych pól do pachnąc<br />

• Gdybyś mi jeszcze pozwolił<br />

mój Wielki Dobry Boże<br />

3 usiąść w kąciku nieba<br />

N<br />

i czasem zaśpiewać Tobie<br />

3 Pieśń moją ziemską<br />

• śpiewaną w porze majowej<br />

pieśń pełną miłości<br />

U<br />

do Jasnogórskiej Królowej<br />

j JÓZEF KOSAKOWSKI<br />

H Wczoraj i dziś<br />

M<br />

n<br />

m<br />

m<br />

M<br />

m<br />

M<br />

H<br />

J<br />

Z<br />

M<br />

S<br />

N<br />

U<br />

^<br />

J<br />

M<br />

Kiedy patrzę na pole orane,<br />

to mnie cieszy, że jest ojczyźniane,<br />

że nie obce, nie leży ugorem,<br />

zaorane postępu traktorem.<br />

Kiedy widzę te szumiące łany<br />

na zagonie, na tym ojczyźnianym,<br />

jest nadzieja, by na swój chleb liczyć,<br />

nie o łaskę prosić zagranicy<br />

Kiedy patrzę na te polskie sady,<br />

mogę twierdzić całkiem bez przesady,<br />

że owoce nasze ojczyźniane<br />

nie mniej warte niż wszystkie banany.<br />

Gdy len kwitnie niebieskim odcieniem,<br />

wspomina się praojców odzienie,<br />

wspomina się krakowska sukmana<br />

z polskiej wełny i ze lnu utkana.<br />

A krakowiak, a mazurek stary,<br />

to zabawa, której nie masz miary,<br />

ta melodia za serce porywa,<br />

łączy wszystkich w ojczyste ogniwa.<br />

Czas na sprzęt zbożeńka też ładnie nam sprzyjał<br />

I każdy lipcowy dzień pogodnie mijał,<br />

Dopiero co w sierpniu po pewnej spiekocie<br />

Zaczął nam przeszkadzać deszcz trochę w robocie.<br />

Ale dzięki Bogu nic się nie zgnoiło -<br />

[Ustał deszcz i znowu się wypogodziło<br />

•wszystko sprzątnęliśmy z pól do stodoły.<br />

I już się skończyły nam letnie mozoły.<br />

M M M M M M M M M « M » « » M » M » M « » M M 1 M<br />

M<br />

N<br />

M<br />

u<br />

M<br />

JiJ<br />

A ta pomoc sąsiedzka w potrzebie<br />

na co dzień miała to do siebie,<br />

że wzrastało życzliwości miano,<br />

egoizm - tej nazwy nie znano.<br />

Gdy dziś patrzę na Ojczyznę swoją,<br />

na jej życie, to czegoś się boję,<br />

by wróg sprytnie - bez czołgów, kartaczy -<br />

swej idei w <strong>pl</strong>anie nie wyznaczył.


fYTlTrCTT T t~\T\ XT AC<br />

RYSZARD<br />

BOCHEŃSKI ^ /" ' S %<br />

RYSZARD BOCHEŃSKI<br />

Chato moja<br />

Chato moja stareńka<br />

Pośród jabłoni drżąca<br />

Ptaki dziś płaczą po tobie<br />

Odziane w jasne słońce<br />

Z pola od samych granic<br />

Gdzie siałem gorzkie łubiny<br />

Przyjdą do ciebie polegli<br />

Nocą odziani w kwiat siny<br />

Czterdzieści lat dzisiaj mija<br />

Gdy serca ich bić przestały<br />

I tylko niebieskie łubiny<br />

Nad ich mogiłą płakały<br />

Urodziłem się 11 kwietnia 1906 roku w Chełmie<br />

Lubelskim. Ochrzczono mnie w kościele pod wezwaniem<br />

Rozesłania św. Apostołów przy ul. Lubelskiej. W<br />

tym czasie wraz z rodzicami mieszkałem w Nowosiółkach<br />

koło Chełma; mieliśmy tu 24 morgi ziemi. Rodzina była<br />

liczna: dziadek Bocheński, moi rodzice - Walentyna i<br />

Antoni oraz córka i sześciu synów.<br />

Tragiczne były losy mojego rodzeństwa. Najstarszy<br />

brat Józef był magistrem farmacji. 17 września 1939 r.<br />

zastrzelił go sowiecki żołnierz stojącego ża ladą w swojej<br />

aptece. Drugi brat, Seweryn zginął nad Styrem w czasie<br />

wojny Piłsudskiego z Sowietami; nie wiemy nawet, gdzie<br />

został pochowany. Zygmunt Bocheński, który był legionistą-osadnikiem,<br />

zmarł w 1943 r. w Archangielsku. Pochowano<br />

go w Saratowie nad Wołgą. Jego żonie i synowi<br />

udało się wrócić do Polski.<br />

Ja byłem najmłodszy wśród sześciu synów. W latach<br />

1913-1914 chodziłem do ruskiej szkoły w Nowosiółkach<br />

(szkoła jeszcze stoi). Potem, po wkroczeniu w 1915 r.<br />

Niemców i Austriaków, zacząłem chodzić do polskiej<br />

szkoły. Skończyłem siedem klas szkoły powszechnej i<br />

zostałem na gospodarstwie. Należałem do organizacji<br />

młodzieżowych i ludowych.<br />

Po wojnie z bolszewikami w Okszowie pod Chełmem<br />

wybudowano nową szkołę. Na ojca chrzestnego poproszono<br />

samego Komendanta Piłsudskiego. Panowie<br />

Lechniccy - senator i poseł ze Swięcicy - zawiadomili nas,<br />

że następnego dnia rano przez naszą wieś przejeżdżać<br />

będzie sam Komendant! Ludzie z kilku okolicznych<br />

wiosek przez całą noc pracowali, żeby godnie przyjąć tak<br />

sławnego gościa. My młodzi wyjechaliśmy na przeciw<br />

konno; wtedy to miałem okazję poznać i rozmawiać<br />

osobiście z samym Komendantem.<br />

W 1926 r. przeniosłem się z rodziną do Zulina koło<br />

Łopiennika. Mieszkałem tam do 1974 roku. W1971 r. w<br />

Instytucie Onkologii w Warszawie zmarła moja córka, a<br />

w dwa lata późnej w tym samym instytucie - żona.<br />

Zostałem sam na gospodarstwie. W październiku 1974 r.<br />

oddałem ziemię za rentę państwu i przeniosłem się do<br />

syna do Lublina.<br />

Lata okupacji były ciężkie. Przez dwa lata (1942-1944)<br />

należałem do Armii Krajowej. Były prześladowania przez<br />

Ukrańców, potem przez UB. Z czasów stalinowskich<br />

mam do dziś nie uporządkowane sprawy; miejscowe władze<br />

zmusiły mnie do rezygnacji z gospodarstwa.<br />

Ryszard Bocheński zmarł w 1992 r. w Lublinie - red.<br />

Zorza<br />

Zza gór, pola i łąki,<br />

Wiosennym zielonym światem<br />

Złocista płynie zorza<br />

Ku wiejskim chatom.<br />

Nad nią błękitne niebo,<br />

A pod nią ziemia w mgłach<br />

Płynie jak kula złota.<br />

Od niej powietrze drga,<br />

Chylą się przed nią trawy,<br />

Modlą się żytnie kłosy<br />

W cichości i skupieniu<br />

Łzami zmieszanej rosy.<br />

Jak olcha<br />

Jak olcha wyrosłem na łące,<br />

Jak dzika róża na polach.<br />

Wchłaniałem złoty blask słońca,<br />

Piłem ze spadzi jak pszczoła.<br />

Wchłaniałem często blask zorzy<br />

Wyłaniany z ukrycia<br />

Z myślą że kiedyś coś stworzę<br />

Z głębi mojego życia.<br />

Czułem, że z mojej poezji,<br />

Z mojej tęsknoty, cierpienia<br />

Świat stawał się coraz lepszy,<br />

Piękniała z każdym dniem ziemia.<br />

Poezja ludowa<br />

Chłopska poezja to ziemia chleb rodząca<br />

To dziewczyna z sierpem po niwie chodząca<br />

I malwy pod oknami wiejskich chat stojące<br />

Chleb razowy i mleko w siwym garnku pachnące<br />

I bieda zapomniana przez lata trwająca<br />

Matka przy żniwie dziecko w płachcie kołysząca<br />

To lasy rodzące grzyby i jagody<br />

To chłopak z kosą obok dziewczyny młodej<br />

Łany zboża na niwie złotym kłosem szumiące<br />

To Chełmońskiego krowy na popas idące<br />

Łąki rozkwitnięte w kolorze arrasów<br />

I myśliwi zdążający z nagonką do lasu<br />

Tracze rżnący deski na nową obronę<br />

I dziecko zapomniane w tym zamęcie chore<br />

Babunia i dziadek z krówkami na miedzy<br />

Taka jest wiejska poezja poeci wszechwiedzy<br />

72


iRCHIWUM FOLKLORU • ARCHIWUM FOLKLORU<br />

LUCYNA I JAN ADAMOWSCY<br />

« OPOWIEŚCI<br />

WIELKANOCNE<br />

W<br />

polskiej kulturze ludowej Są dwa zasadnicze zagadnienia, gdzie duszyczki siadają.<br />

drugim, obok cyklu zimowego<br />

(Boże Narodzenie i wskazuje udostępniany materiał. Otwórzcie sie niebiosa,<br />

na które w naszym przekonaniu<br />

Nowy Rok), okresem obrosłym w<br />

różnego rodzaju obrzędy, zwyczaje i<br />

wierzenia jest czas przesilenia wiosennego.<br />

W tradycji chrześcijańskiej<br />

łączy się on ze świętami wielkanocnymi.<br />

Dokumentacja i rozpoznanie<br />

obrzędów i zwyczajów cyklu wiosennego<br />

jest wszakże nie tak pełne. A<br />

przecież są one równie bogate i kulturowo<br />

interesujące, co staramy się<br />

pokazać (chociaż w skromnym wymiarze)<br />

na przykładzie materiałów<br />

zebranych na obszarze województwa<br />

lubelskiego.<br />

Kwestia pierwsza to związek zwyczajów<br />

i obrzędów wielkanocnych z<br />

okresem Bożego Narodzenia i Nowego<br />

Roku. Związek tej ujawnia się<br />

na kilku poziomach.<br />

1) W tradycji ludowej obrzędy<br />

obu czasów mają wspólną nazwę,<br />

odwołują się do słowa kolęda - stąd w<br />

Borkowie kolędnikami nazywa się<br />

grupę chłopców chodzących po dyngusie,<br />

a w Osinach kolęda oznacza to,<br />

co dziewczęta dostają do koszyka za<br />

odśpiewanie pieśni gaikowej.<br />

niesiem krewkę Chrystusa.<br />

Niebiosa się otworzyły,<br />

duszyczki się pokłoniły.<br />

3) Jest także wyraźna zbieżność<br />

funkcji tzw. chodzenia ze śpiewami w<br />

okresie Bożego Narodzenia i Wielkanocy.<br />

Sprowadza się to do obrzędowego<br />

składania życzeń. Zakres<br />

tych życzeń, tak jak w typowej kolędzie,<br />

odpowiada pełnionej roli społeczno-kulturowej<br />

(gospodarzowi -<br />

dobrych <strong>pl</strong>onów, pannie - wyjścia za<br />

mąż itp.).<br />

Przedstawiany materiał układa się<br />

w ciąg wspomnień dotyczących<br />

właśnie wszystkich najważniejszych<br />

momentów wiążących się z okresem<br />

wielkanocnym - od tzw. kusaków, a<br />

więc czasu granicznego między<br />

karnawałem a postem, począwszy i<br />

na Przewodniej Niedzieli skończywszy.<br />

W ten sposób publikacja (łącznie<br />

z artykułem o symbolice jajka)<br />

daje swojego rodzaju ogólny chociaż<br />

skrócony, obraz ludowych zwyczajów<br />

i wierzeń wielkanocnych z terenu<br />

województwa lubelskiego.<br />

Publikowane wspomnienia mają<br />

charakter oryginalny, co potwierdzają<br />

dołączone metryczki.<br />

1. Kusa ki<br />

2) Związek obrzędów zimowych i<br />

wiosennych odnajdujemy również w<br />

zakresie wykonywanych tekstów. W<br />

Osmolicach jako pieśń śmigusową<br />

wykonuje się utwór z motywem krwi<br />

Chrystusa, którą zbierają aniołowie.<br />

Jest tu wyraźna zbieżność z odpowiednimi<br />

fragmentami pieśni szczodraczych,<br />

co ukazuje jeden z przykładów<br />

zaczerpnięty ze zbioru Kolędowanie<br />

na Lubelszczyźnie (Wrocław<br />

1966, s. 57-58):<br />

Przybieżeli anieli,<br />

z niego krewke zabrali<br />

i ponieśli do raju,<br />

W publikowanym materiale w<br />

sposób wyrazisty uwidacznia się również<br />

zapoznana problematyka związków<br />

kultury ludowej i religii czyli<br />

kwestia tzw. pobożności ludowej.<br />

Związki te dają się opisać w dwu perspektywach:<br />

1) jako nadkładanie się na tradycyjną<br />

kulturę interpretacji o charakterze<br />

religijnym (por. drukowaną<br />

opowieść o powstaniu chrzanu - z<br />

Kol. Zawieprzyce);<br />

2) jako domowa liturgia, a więc<br />

nieoficjalne, domowe sposoby spełniania<br />

kultu.<br />

2. Kusakowe zabawy<br />

Informator: Janina Bartnik (1. 71) z Pałecznicy, gmina<br />

Lubartów; nagranie styczeń 1992 r.<br />

Kolonii Zawieprzyce i tam stale zamieszkuje; materiał z<br />

Informator: Edwarda Kowalczyk ur. w 1925 r. w<br />

ręcznego zapisu informatorki 1992 r.<br />

I Jak juz post sie miałzacynać, to było we wtorek, sły panny do<br />

kościoła. A jak z kościoła wysły, to chłopaki przycepiały a to W kusaki robiono zabawy tak zwane ostatki. Na zabawie<br />

śledzia, a to jakie klocki. Mówili, że które pannę chłopaki przyczepiano nie<br />

wydmuchy z jajek, różne koteljony. Kawalery pannom,<br />

a panny kawalerom - za kare, że sie nie ożenił i<br />

wwważajo toji nie przycepiu.<br />

Te klocki to były takie wystrugane, to lalki sobie takie porobiły zmarnował zapusty, bo dawniej młodzi przeważnie w zapusty<br />

z drewna. Mówiły: nie chciałaś chłopaka, to mij klocka. Takie sie pobierali. Ja sama też w zapusty sie ożeniłam.<br />

byk przysłowie.<br />

Na zapusty śpiewano:<br />

i A nie, to śledzia całego, a jak nie to głowę ze śledzia, a nie, Oj, ty zapuście laboga,<br />

to zjad śledzia, a tyko te kości przycepił.<br />

nie odchodź od nas złowrogo.<br />

Tera to wszystko zginęło. A jeszcze po wyzwoleniu, to jeszcze A ja se pójdę, zalize<br />

to było.<br />

i do Zosieńki zalize,<br />

73


i siądę sobie pod progiem,<br />

wyjdzie Zosieńka z [ożogiem ?],<br />

i będzie płakać, żałować,<br />

że nie będzie w poście tańcować.<br />

Był jeszcze taki wierszyk do śmiechu:<br />

Niesprawiedliwy Bóg, niesprawiedliwy Bóg,<br />

nie dał mi chłopa w tamtym roku.<br />

Jak sie przyszło od święcony wody, to sie poszło święcić w<br />

Proszę Cię Boże, daj mi chłopa w tym roku, choćby nawet<br />

i o jednym oku.<br />

I tak zakończono zapusty przy zabawie i śmiechu.<br />

4. Środopoście<br />

6. Wielkosobotnie święcenie ognia i wody<br />

Informator: Janina Bartnik (inne dane jak wyżej).<br />

Rano sie ubierało do kościoła (do Lubartowa - JA). Jedno<br />

szło, a reszta w domu sprzątała. Koło kościoła paliło sie ognisko.<br />

Tornine paliły. Wychodził ksiądz i poświęcił te węgielki, to<br />

ognisko. Ludzie zabrały te węgielki.<br />

Późni drugi raz wychodził ksiądz, taka beczka wielka była<br />

nalana wody koło kościoła i ksiądz święcił te wode. Ludzie<br />

ponabierafy wody i węgielki powkładały do ty wody, bo mówiły,<br />

że woda nie ważna jak sie węgielków nie włoży.<br />

obyjściu, budynki, dom poświęcić. To musiał robić gospodarz,<br />

a jak nie było gospodarza - to gospodyni. To święciły w oborze u<br />

krów, u kur... U świń to nie święciły, bo powiedziały, że świni<br />

nie było przy narodzeniu Pana Jezusa. Tyko konia, krowy,<br />

kury, owce - to święciły.<br />

3. Post czyli suszenie<br />

Noji przychodziły do domu ji dom poświęciły. Kto w domu<br />

Informator: Janina Bartnik (inne dane} jak 'wyżej). był z domowych musiał sie przeżegnać.<br />

A święcone wode to jeszcze dawały napić sie: dziewczyny jak<br />

W poście to nikt tam z mięsem nie jad, nawet i ze słonino, były w domu, dzieciom i xi>szysikim kto był w domu, żeby... brzuchy<br />

z cały rok miały nie bolić.<br />

tyko z olejem. A jak w niedziele, to już z mlekiem. Z grzybami,<br />

olejem cały post. Boji kiedyś to grzybów było nie tyle co teraz! A resztę wynosiły, bo jak sie siało na wiosnę owies, czy kartofle<br />

sie sadziło, to święcono wodo się święciło. I tera jeszcze inne<br />

u W Środę Popielcowo suszyły ludzie cały dzień. Nikt nie jad.<br />

Dopiero na wiecór trochę.<br />

ludzie świeco. Nawet i u nas jak sie piersze co sieje, to sie<br />

U nas w Wielki Czwartek to kiedyś sie ostatnie kolacje jadło. poświęci.<br />

Kazał ojciec ugotować kolacje, żeby już do Wielki Niedzieli<br />

gotowanego nie jeść. Powiedział, że Pan Jezus ostatnie wieczerze<br />

7. Wielkanocna święconka<br />

jad w Wielki Czwartek. Ji już śmy nigdy nie jedli gotowanego<br />

do Wielki Niedzieli.<br />

Informator: Edwarda Kowalczyk (inne dane jak<br />

wyżej).<br />

Na potrawy potrzebny był duży kosz, <strong>pl</strong>eciony z białych i<br />

Informator: Stefan Maryśka, nr. 1920 r. w Borkowie, kolorowych pręci. Święcono cały <strong>pl</strong>acek pieczony w piecu, cały<br />

gmina Garbów, od 1945 r. mieszka we wsi Leśce (6 km ser i to nie malutki, masła większo szklankę, chleba około dwa<br />

od Borkowa); nagranie z grudnia 1991 r.<br />

kilo, kiełbasy ponad kilo. Na kiełbasę mięso krojono na<br />

kawałeczki, obsuszano ją przy piecu, później ją gotowano lub<br />

Na środopoście tak zwane, na środek postu to tam psoty takie<br />

sobie robiły - malowały płoty..., a jak gdzie była panna to jajek niemało, ale już nie pamiętam ile; ważne żeby było nie do<br />

pieczono - tak było, ja sama tak kiełbasę robiłam. Święcono też<br />

wapnem, a nieraz farbo chłopaki malowały okna.<br />

pary.<br />

Na święta jajek u nas się nie pisało, dopiero na Barbary.<br />

Mięso gotowano lub pieczono i żeby było dużo gnata. Brano<br />

5. Palma<br />

żeberka, sól z pieprzem i krzan. W środku kosz ubierano barwinkiem,<br />

przykrywano serwetkami lub białym płótnem.<br />

Informator: Michalina Kochańska (1. 72) pochodzi z<br />

Bychawki, a od lat mieszka w Prawiednikach; nagranie Chleb i <strong>pl</strong>acek święcono, żeby ludziom nigdy ich nie brakło;<br />

styczeń 1992 r.<br />

masło i ser- na pamiątkę, że pasterze nieśli kope serów i kobiałkę<br />

masła, żeby Święta Rodzina się pożywiła, no i nam by nie<br />

Na Niedziele Palmowo to sie szło na łąki i tam urwało sie brakło jedzenia. Kiełbasę na pamiątkę, że Pana Jezusa wiązano<br />

świeżej trzciny, a z lasu przyniosło sie bazi i sie toku palmę powrozami, a jeszcze mówio, że Kościół jest opasany dziesięcioma<br />

przykazaniami. Sól i pieprz na pamiątkę, żeby się dowie­<br />

swoju zrobiło. Urwało sie jakiegoś kwiatka, co kwitnął w mieszkaniu,<br />

przyozdobiło się te palmę i taka była palma. dzieć, jako goryczą był pojony Pan Jezus i każdy musiał<br />

Jak ksiądz poświęcił palmy, to po wyjściu z kościoła, to sie kawałeczek jajka umaczać w soli z pieprzem i z to goryczo zjeść.<br />

biba tu palmu:<br />

Krzan też maczano w soli z pieprzem i trza było ugryźć trzy razy<br />

-też na to samo pamiątkę.<br />

Nie ja bije, palma bije,<br />

Krzan też święcono na inno pamiątkę. Gdy Żydzi przybijali<br />

za sześć noc Wielkanoc,<br />

Pana Jezusa do krzyża, to Cygan ukrad jednego gwoździa, żeby<br />

za tydzień Wielki Dzień.<br />

nie midi czym ukrzyżować tak jak myśleli, by każda noga była<br />

osobno. Cyganka zagrzebała gwóźdź w piachu. Żydzi zaczęli go<br />

A tego kotka z palmy musowo było zjeść, bo nie bolało wtedy szukać, gardło. ale nie znaleźli gwoździa tylko krzan, który wyrósł z tego<br />

A w Wielki Poniedziałek gospodarz rano wstawał, wziął gwoździa i dlatego Pan Jazus obie nogi na przebite na kupie.<br />

palmę i święcono wodę co w Wielku Sobotę poświęcili i palmo to Jajka święcono na pamiątkę, że Pan Jazus był obrzucany<br />

święcił swoje pole. A na ostatku wsadził palmę gdzieś przy kamieniami. W mięsie dużo gnatów potrzebne było, bo te gnaty<br />

miedzy. 1 chto ranij to zrobił, był lepszy żniwak i lepszy gospodarz,<br />

a kto już tam późno, to tako łajza.<br />

ogródkach. Krzan też się wkładało w kretowiska.<br />

wkładało się w kretowiska, gdy dokuczali w ogrodach lub w<br />

Gdy wchodziło się ze święconym do domu, to mówiono i<br />

"Pochwalony" i taki to wierszyk:<br />

Karaluchy i stonogi<br />

i wszelkie robactwo z chałupy,<br />

bo święcone idzie do chałupy.<br />

74


8. Wielka Niedziela<br />

Informator: Edwarda Kowalczyk (inne dane jak<br />

uprzednio).<br />

Rezurekcja była odprawiana tak jak i teraz o godzinie 6<br />

rano. Do kościoła wtedy dążył kto tylko mógł - pieszo, furmankami.<br />

W Wielko Niedziele szli nawet tacy, którzy byli uważani<br />

za niewierzących. Kościół był wypełniony po brzegi, a nawet i<br />

na dworze stali. Przychodzili też strażacy. Podczas procesji otaczli<br />

baldachim, a na mszy stali czwórkami na środku kościoła<br />

w hełmach, które zdejmowali na Podniesienie. Ładnie to<br />

wyglądało.<br />

Po skończonej mszy bardzo tłoczno było w drzwiach kościoła<br />

i każdy chciał szybko wyjść, aby być pierwszy w domu. W drodze<br />

furmanki mijali, konie sie pogrzali, bo mówili, że kto pierwszy<br />

będzie w domu, to pierwszy sprzątnie zbiory z pola.<br />

W domu najpierw było poświęcenie budynków gospodarczych<br />

(także w środku) i mieszkań. Mówiono, że to na to, aby Pan<br />

Bóg bronił od nieszczęść. Wychodzono nawet za stodołę i święcono<br />

na cztery strony świata, by klęski żywiołowe Bóg odwracał. I<br />

jeszcze mówiono, żeby kłótni nie było w domu i że to sie diabła<br />

wygania.<br />

9. Nocne śpiewania "za oknami"<br />

(śmigus)<br />

Informatorzy: członkinie zespołu śpiewaczego Koła<br />

Gospodyń Wiejskich z Osmolić I; nagranie<br />

21II1987 r.<br />

Z Wielkiej Niedzieli tak sie szło, godzina może po dwunasty,<br />

[ji sie śpiewało za oknami. Chodziły różne grupy - starsi i młodsi.<br />

Za śpiewanie dostawało sie jajka, pieniądze, a starsi poczęs-<br />

Y tunik. Na początku pieśnią proszono o pozwolenie na śpiewanie,<br />

w rodzafĘ?'''<br />

Czy wy śpicie, czy nie śpicie,<br />

czy nam śjńewaćpozwolicie,<br />

/: bo my śpimy i nie śpimy,<br />

po śmigusie dziś chodzimy,<br />

aleluja, aleluja:/<br />

I lub bardziej wesoło:<br />

Gospodarzu, czy wy śpicie,<br />

krowa pasie się na życie,<br />

jak o krowę to nie dbacie,<br />

pod pierzynę to sie pchacie,<br />

aleluja, aleluja<br />

Gdy gospodarze pozwolili śpiewano inne pieśni:<br />

1. W ogrodzie róża rozkwita,<br />

Jezus z Maryją sie wita<br />

/: ji my z wami sie witamy,<br />

ji o śmigus sie pytamy,<br />

aleluja, aleluja:/.<br />

2. Szed Pan Jezus polną drogą<br />

ji napotkał dziewczę z wodą:<br />

/: - Dziewczę, dziewczę, daj mi wody,<br />

umyje se ręce, nogi,<br />

aleluja, aleluja:/.<br />

3. Nie dam wody, bo nieczysta,<br />

napadało drzewa, liścia.<br />

/: - Dziewczę, dziewczę, woda czysta,<br />

tylko twoja dusza grzeszna,<br />

aleluja, aleluja:/.<br />

4. Siedmiu synów urodziłaś<br />

ji w tej wodzie utopiłaś,<br />

/: dziewczę, dziewczę, woda czysta,<br />

tylko twoja dusza grzeszna,<br />

aleluja, aleluja:/.<br />

1. Nie zna śmierci Pan żywota,<br />

aleluja, aleluja, aleluja,<br />

chociaż przeszed przez jej wrota,<br />

aleluja, aleluja.<br />

ą 2. Rozuńązała grobu pęta,<br />

aleluja, aleluja, aleluja,<br />

ręka święta niepojęta,<br />

aleluja, aleluja.<br />

3. Ruszył ten dzień i kamienie,<br />

aleluja, aleluja, aleluja,<br />

z grobu słychać odwalenie,<br />

aleluja, aleluja.<br />

4. Skały pękły, ziemia drżała,<br />

aleluja, aleluja, aleluja,<br />

zasłona sie święta rwała,<br />

aleluja, aleluja.<br />

1. W Wielki Czwartek, Wielki Piątek<br />

cierpiałJezus za nas smutek,<br />

/: za nas smutek, za nas rany,<br />

za nas wierne chrześcijany,<br />

aleluja. aleluja:/.<br />

2. Trzej Żydowie jak katowie,<br />

urągali Boskiej mowie,<br />

/: ji Jezusa umęczyli,<br />

ciało do krzyża przybili,<br />

aleluja, aleluja:/.<br />

3. Przybili trzema goidziami,<br />

krew sie leje strumieniami,<br />

/: anieli sie dowiedzieli,<br />

po krew świętą przybieżeli,<br />

aleluja, aleluja:/.<br />

4. Pozbierali, pozgarniali<br />

ji do raju odesłali:<br />

/: - Ach, otwórzcie sie niebiosa,<br />

bo niesiemy krew Jezusa,<br />

aleluja, aleluja:/.<br />

5. Niebiosa się otworzyły,<br />

duszyczki się pokłoniły.<br />

/: Ji my wam sie też kłaniamy,<br />

ji wesoło wam śpiewamy,<br />

aleluja, aleluja:/.<br />

Gdy w domu byki panna to wówczas śpiewań<br />

1. Ładną pannę w domu macie,<br />

wesela sie spodziewacie,<br />

ładna panna jak kwiat róży,<br />

da nam jajek koszyk duży,<br />

aleluja, aleluja.<br />

Ładna panna jak jagódka,<br />

będzie u niej słodka wódka,<br />

aleluja, aleluja.<br />

2. My z traktorem nie jeździmy,<br />

co nam dacie, to weźmiemy,<br />

litre wódki, funt kiełbasy,<br />

bo to teraz takie czasy,<br />

aleluja, aleluja.<br />

Na koniec dziękowano za otrzymane dary:<br />

Za te jaja dziękujemy,<br />

szczęścia, zdrowia wam życzymy,<br />

ażebyście długo żyli,<br />

kapeluszem wódkę pili,<br />

aleluja, aleluja.


10. Chodzenie po dyngusie<br />

Informator: Stefan Maryśka (inne dane jak poprzednio).<br />

Chłopaki, takie małe szkolniki, to w Wielku Niedziele w wieczór<br />

chodziły po dyngusie. To takie kolędniki sie nazywały.<br />

Miały dzwunek taki i dzwuniły tak, dyn, dyn, dyn. Noji tam<br />

sie zebrało pińću, zależą jako tam grupa sie zebrała i chodziły<br />

po podokniu. Przyszły, to nie szły do mieszkania, tylko pod "oknem<br />

śpiwały:<br />

My chodziemy po dyngusie<br />

/: i śpiwamy "o Jezusie:/.<br />

"O Jezusie i "o synie,<br />

/: kto w Boga wierzy, to nie zginie:/.<br />

W Wielki Cwartek, w Wielki Piątek<br />

/: cierpiał Pan Jezus za nas smutek:/.<br />

Za nas smutek, za nas rany,<br />

/: bo żeśmy wszyscy chrześcijany :/.<br />

A jak kto nie dał jajów, jak ta nie wyniesła któro kobita,<br />

gospodarz który, to na "ostatku mu śpiwały tak:<br />

W ty chałupce gołodupce,<br />

nic nie maju, w górki [sraju].<br />

Ji chodalji taka była granda. Takie grupy latajo po Borkowie<br />

do dziś.<br />

11. Jajorze<br />

Informator: Michalina Kochańska (inne dane jak wyżej).<br />

Walerian Mąka, Śmigus dyngus, rzeźba w drewnie polichromowana,<br />

Rozdżalów, woj. chełmskie.<br />

W Wielgu Niedziele chodziły śpiewaki -jajorze sie nazywały.<br />

chodziły od chałupy do chałupy i śpiwały: "Chrystus zmartwychwstaje"<br />

albo "Wesoły nam dziś dzień nastał". Śpiwały<br />

Śpiewały za oknami i dawało sie im jajka. A ony wpadały wtedy<br />

gdzie panny były i lały. Śpiwały takie różne:<br />

cało pieśń. Ji dawały jem jaja. Chodził dziad tak zwany z kosem<br />

i zbirał te jaja. I jak obysły cało wieś, to sie dzieliły temi<br />

Gospodarzu, czy wy śpicie,<br />

jajami. Dziad był w takij jesionce, a inni ubrani byli normalnie.<br />

wasza krowa stoji w życie.<br />

Jak do baby to sie pchocie,<br />

a krowie jeść, to nie docie.<br />

Albo:<br />

Ładne pannę w domu macie,<br />

•wesela sie spodziewacie,<br />

ładna panna jak kwiat róży,<br />

wyniesie nam kosz jaj duży.<br />

Takie przyśpiewki były.<br />

12. Świąteczne oblewanie<br />

Informator: Janina Bartnik (inne dane jak wyżej)<br />

W Wielki Poniedziałek to do dnia już latały chłopaki i<br />

Informator: Stefan Małyska (inne dane jak poprzednio).<br />

obliwały. Za oblanie dziewczyny dawały chłopakom pisanki.<br />

Pamiętam, że jak złapały dziewczynę, zaprowadziły pod studnie,<br />

to jo do suchy nitki! A to było zimno wtedy. Zlały ju, że nie<br />

Większe dziewczyny to w cały Przewodni Tydzień (od Wielkiego<br />

Poniedziałku do Przewodni Niedzieli) chodziły z gaikiem.<br />

wiem.<br />

Ale każda wyglądała, żeby choć do nij przyszli chłopaki jo<br />

Miały toku gałuńź świrkowo. Była wstunzkami ubrano, w<br />

oblać, bo inaczy to za nic jo by mieli. Kiedyś to wielki zaszczyt<br />

środku obrazek był Pana Jezusa, albo Matki Boskiej powiesony<br />

był jak dziewczynę oblewały chłopaki. Nieraz to ji trzy, cztery<br />

[i śpiewały]:<br />

razy trzeba było sie przebierać.<br />

Oblewały też ji w mieszkaniu. A czasem matka wyszła i<br />

mówiła: - chodzta, chodźta, oblejta, to może będzie lepij rosła!<br />

13. Kolędowanie z pasyjką<br />

Informator: Stefan Maryśka (inne dane jak poprzednio).<br />

W Wielki Poniedziałek kolędniki chodziły z pasyjko. W<br />

pięciu tam młodych takich chłopaków, to już takie podlotki,<br />

76<br />

14. Huśtawki wielkanocne<br />

Informator: Michalina Kochańska (inne dane jak<br />

poprzednio)<br />

Dawno, dawno to na drzewach robione były huśtawki. Takie<br />

dwa drągi i tam w górze na gałęzi było tak przymocowane.<br />

I stawało sie we dwoje i sie przykucało, a to sie wzdymało. Iśmy<br />

sie huśtały. To zawsze na Wielkanoc śmy chodziły na takie<br />

huśtawki. Wiesie tam taka huśtawka była.<br />

15. Gaik z Borkowa<br />

1. My z gajikiem wstępujamy,<br />

sceścia, zdrowia wam zycamy,<br />

Gajiku zieluny, pięknieś ustrojuny,<br />

dobrze ci sie chodzi, bo ci sie tak godzi.<br />

2. My z gajikiem do gospodorza,<br />

zęby mu sie rodziły te wszelakie zboża.<br />

Gajiku...<br />

3. My z gajikiem do gospodyni,


zebyji króweńki w pole wychodziły,<br />

Gajiku...<br />

4. Dojcieześ nam, dójcie chuć chleba z olejem,<br />

zęby was synecek nie bywoł złodziejem.<br />

Gajiku...<br />

16. Gaik w Osinach<br />

Informator: Julia Matraszek (lat 64) i członkinie<br />

zespołu śpiewaczego Koła Gospodyń Wiejskich w Osinach;<br />

nagranie 14 II1987 r.<br />

10. Dajcież nam, dajcie osełeczke masła,<br />

żeby wam pasturka dobrze krowy pasła.<br />

Gajiku zielony itd.<br />

11. Dajcież nam, dajcie chleba z olejem<br />

żeby wasz syneczek nie był złodziejem.<br />

Gajiku zielony itd.<br />

12. My już od was odchodzimy,<br />

zdrowia, szczęścia wam życzymy.<br />

/: Gajiku zielony, pięknie przystrojony,<br />

w czerwone wstążeczki, w prześliczne dzieweczki:/<br />

Z gaikiem w Osinach chodziły grupy dziewcząt około piętnastoletnich<br />

(3-5 osobowe) w okresie od Wielkanocy do Przewodniej<br />

Niedzieli. Gaik to gałąź sosnowa przystrojona<br />

1. W Wielgie Niedziele jak kto poszed do kościoła, to spieszył<br />

wstążkami i obrazkiem. Za śpiewanie dziewczynki dostawały do<br />

koszyka kolędę -jajka, <strong>pl</strong>acek.<br />

Gajiku zielony, pięknie przystrojony,<br />

w czerwone wstążeczki, w prześliczne dzieweczki.<br />

1. My z gajikiem wstępujemy,<br />

zdrowia, szczęścia wam życzymy,<br />

Gajiku zielony itd.<br />

2. My z gajikiem w każdym razie, \". gfa<br />

a w naszym gajiku Pan Jazus w obrazie.<br />

Gajiku zielony itd.<br />

3. My z gajikiem do sadzaweczki,<br />

za naszym gajikiem jido panieneczki.<br />

Gajiku zielony itd.<br />

4. My z gajikiem do gospodarza,<br />

a u gospodarza są wszelakie zboża.<br />

Gajiku zielony itd.<br />

5. My z gajikiem do gospodyni,<br />

a u gospodyni są z puchu pierzyny.<br />

Gajiku zielony itd.<br />

6. My z gajikiem do panienki,<br />

a u tej panienki są białe firanki.<br />

Gajiku zielony itd.<br />

7. Dajcież nam, dajcie jajek dwadzieścia pięć,<br />

ażeby do córki przyjechał ładny zięć.<br />

Gajiku zielony itd.<br />

8. Dajcież nam, dajcie tych jajek piętnaście<br />

żeby wam sie kury nie niosły po oście.<br />

Gajiku zielony itd.<br />

9. Dajcież nam, dajcie tę całą kiełbasę,<br />

niechże ja se gajik trzy razy opase.<br />

Gajiku zielony itd.<br />

17. Inne wierzenia wielkanocne<br />

sie do domu, żeby prędzy przyjść, bo żeby się proso urodziło.<br />

[Pałecznica, inf. J. Bartnik]<br />

2. Żeby badyla [chwastów - JA] nie było na polu, nie<br />

można było sie położyć spać. Już w Wielgu Niedziele nikt, żeby<br />

mu najgorzy spać sie chciało, to sie nie położył spać, bo badyla<br />

bedo rosły w prosie, w ogrodzie, wszędzie. I tera sie nieraz Śmiejo:<br />

- O, boś spała, bo ci badyle urosło! (Pałecznica, inf. J. Bartnik]<br />

3. Na rezurekcji to było bębnienie i strzelanie na wiwat. To<br />

znaczyło, że Pan Jezus z grobu powstał. [Pałecznica, inf.<br />

Julia Budzyńska (1. 79), nagranie styczeń 1992]<br />

4. W Wielku Sobotę przed kościołem ogień palili z tarniny<br />

cyli tarki. To używane było jako ciernie Pana Jezusa. Węgielki<br />

wkładało sie do święcony wody. I ta woda sie nie popsuła i dwa<br />

lata stała. [Pałecznica, inf. J. Budzyńska]<br />

5. Skorupki ze święconych jajków zbierały i jak kartofle sie<br />

sadziło, to sieje sypało w worek, żeby robaki nie gryzły tych kartofli.<br />

[Pałecznica, inf. J. Bartnik]<br />

6. Mięso do święcenia to musiało bycz kością, z gnatem, bo<br />

ten gnat służył jak krety gdzieś kopały w ogrodzie, to tam<br />

wsadzały tego gnata. Ijak komuś taka martwa kość wyrosła, to<br />

tern gnatem krześliły, tam żegnały i że to miało ginąć.<br />

[Pałecznica, inf. J. Bartnik]<br />

7. W Popielec to ksiundz palił stare palmy i tern popiołem<br />

palmowem posypywał na głowie. To jest na pamiątkę, ze z<br />

prochu powstałeś i w proch sie u obrócis. [Borków, inf.<br />

S. Małyska]<br />

Roman Prószyński, Pisanki<br />

Dzierzkowice, woj. lubelskie<br />

77


ZOFIA CIEŚLA-REINFUSSOWA<br />

gBj^ Listy ^^ti<br />

"Babci Gnojek"<br />

Przeglądając dawną literaturę etnograficzną<br />

natrafiłam na rymowane listy wiejskie,<br />

pochodzące z końcowych lat XIX w., a<br />

publikowane na początku obecnego stulecia<br />

przez Szymona Goneta 1 i Seweryna Udzielę 2 .<br />

Uświadomiło mi to, że może ciekawym będzie,<br />

iż podobne listy dostawałam w latach siedemdziesiątych,<br />

czyli przeszło pół wieku później od<br />

publikowanych przez wyżej wymienionych autorów.<br />

Widać stąd, że tradycja listów wierszowanych<br />

na wsi nie zaginęła, a czy ona dziś jeszcze<br />

żyje trudno na to odpowiedzieć. Jest to pytanie<br />

dla badacza tego zagadnienia.<br />

Listy, jakie są w moim posiadaniu, to oryginalne i<br />

ciekawe przykłady pisane przez kobietę wiejską Marię<br />

Gnojek, zamieszkałą w Stanisławowie Dolnym, wsi<br />

położonej niedaleko Kalwarii Zebrzydowskiej. Z tych<br />

okolic pochodzą również listy publikowane przez Sz.<br />

Goneta i S. Udzielę.<br />

Powtarzają się tu dawne powiaty: wadowicki, żywiecki,<br />

zaś publikowane przez Władysława Kosińskiego 3 to region<br />

krakowski: powiat podgórski i wsie położone na<br />

północny wschód od Krakowa ( Kościelniki, Ruszczą i<br />

inne).<br />

Z Marią Gnojek, a raczej "babcią Gnojek", bo tak ją<br />

wszyscy nazywali, zetknęłam się w szpitalu w 1965 r. Maria<br />

Gnojek miałajuż wówczas 75 lat. Leżałyśmy obok siebie<br />

na wspólnej sali. Sąsiedztwo łóżek spowodowało, że<br />

zawiązała się między nami sympatia, dużo rozmawiałyśmy<br />

i wspólnie przeżywałyśmy nasze troski i cierpienia.<br />

Po powrocie ze szpitala do domu znajomość się nie<br />

urwała. "Babcia" co pewien czas pisała do mnie listy<br />

donosząc w nich o swoich kłopotach. Tych listów<br />

zebrało się kilka. Są to albo pojedyncze kartki wyrwane z<br />

zeszytu szkolnego, albo kartka kancelaryjnego, białego<br />

papieru złożonego na pół.<br />

Forma zewnętrzna tych listów jest analogiczna do<br />

tych, jakie znam z literatury. Autorka pisze obustronnie<br />

od jednego brzegu kartki do drugiego, względnie do<br />

załamania, nie robiąc żadnych przerw ani akapitów.<br />

Pisze ciągle jedną myśl za drugą i choć listy są wierszowane<br />

nie zwraca na to uwagi, aby rym stanowił koniec<br />

wiersza.<br />

Interpunkcji brak prawie zupełnie. W całym liście<br />

spotyka się np. 2 kropki, a czasem tylko jeden przecinek.<br />

Ten brak interpunkcji powoduje, że nieraz<br />

trudno zrozumieć sens zdania. Brak także dużych liter,<br />

które występują w listach zupełnie przypadkowo i<br />

bez jakiejkolwiek logiki czy konsekwencji. Raz, dane<br />

słowo napisane jest przez dużą literę, drugim - to samo<br />

przez małą, przy czym w obu wypadkach stosowanie<br />

dużej czy małej litery jest nieuzasadnione. Stale i konsekwentnie<br />

używa autorka dużej litery zwracając się do<br />

mnie per "Pani", "Panią" itd. Z innych słów pisanych<br />

dużą literą, a występujących w środku zdania, należy<br />

wymienić takie słowa jak "Amen", "Niebo", "Anioł",<br />

"Kukułka" itd.<br />

Autorka pisze właściwie językiem potocznym, nie<br />

wtrąca jednak żadnych wyrażeń gwarowych. Język jest<br />

poprawny, tylko wiele do życzenia pozostawia ortografia.<br />

Nie odróżnia "h" od "ch", a właściwie wszystko pisze<br />

przez samo "h" np."kohana", "whodzę" itd. Ma to<br />

miejsce we wszystkich listach. Wielkie trudności sprawia<br />

jej dobre zastosowanie "ż" i "rz" oraz "ó" i "u" czy "s" i<br />

"z". Te ostatnie często, jeśli znajdują się na początku.<br />

słowa, raz pisane są łącznie, innym razem "s" czy "z" są<br />

od całego słowa oddzielone. W słowach złożonych z kilku<br />

sylab pisze autorka czasem poszczególne sylaby oddzielnie.<br />

Układ wewnętrzny listów zawsze jest taki sam i składa<br />

się z trzech części, podobnie jak pisane są dawniej publikowane<br />

listy wiejskie, to znaczy: 1) ze wstępu, 2)<br />

właściwej części listu oraz 3) zakończenia.<br />

Listy są albo w całości rymowane, albo tylko ich<br />

początek i zakończenie. Listy są z reguły bez nagłówka,<br />

czasem zastępuje go nazwa wsi "Stanisław Dolny" i dalej<br />

data. Potem list zaczyna się od nowej linii, pierwsze<br />

słowo zwykle z dużej litery, ale to nie jest regułą<br />

Najczęściej rymowane są początki listów. Są one<br />

podobne do publikowanych dawniej. Dla wygody<br />

czytelnika cytując teksty listów "Babci Gnojek" nie piszę<br />

ich tak jak ona, tzn. w sposób ciągły, ale w układzie<br />

wierszowanym, zachowując przy tym dokładnie interpunkcję<br />

i ortografię.<br />

O to jeden początek listu, który dość często powtarza<br />

się choć z pewnymi wariantami:<br />

"Przyleciał słowiczek<br />

na mój stoliczek<br />

i tak mi zaśpiewał<br />

ze do Pani liścik pisać mam<br />

przyleciała Kukółeczką<br />

do mego okieneczka<br />

i tak mi zakukała<br />

żebym do Pani<br />

liścik napisała<br />

i tak sobie myślę i myślę<br />

kiedy ja ten liścik<br />

o Pani wyśle<br />

pisze ten liścik<br />

serce mi się kraje<br />

bo bez Pani<br />

smutno mi się zdaje..."<br />

78


W innym liście mamy następujący wstęp:<br />

"Iś liściku w drogę<br />

boja iś nie mogę<br />

jak zajdziesz do wrota<br />

otrzyj nóżki z biota<br />

jak zajdziesz do proga<br />

pohwal Pana Boga<br />

Niek Bendzie pohwalony<br />

ten co stWożył świat zielony<br />

Jezus Hrystus co jest w niebie<br />

który stwożył mnie i ciebie<br />

Pani proszę się nie gniewać<br />

że tak brzytkopisze..."<br />

Dłuższy wstęp posiada list niedatowany:<br />

"Stanisław Dolny<br />

dnia tego i tego<br />

sama nie wiem którego<br />

bo nie było na Niebie napisanego<br />

Siadam do stolika czworo graniastego<br />

i pisze list do Pani<br />

do serduszka twego<br />

nie pisze piórem ani atramentem<br />

tylko pisze ze serca<br />

jakby dyjamentem<br />

serce mi się kraje<br />

w płacz mi się udaje<br />

że tak Pani odemnie<br />

w tak dalekie kraje<br />

Brześno Kalwaryjska<br />

czemuś tak wysoka<br />

a ty maja Pani<br />

czemuś tak daleko<br />

ni rączki ci podać<br />

ni do ciebie jahać<br />

ni stobą przemuwić<br />

ni całusa podać<br />

Kwiateczku jedyny<br />

ja cie o to proszę<br />

byś mi Pani odpisała<br />

bo cie w sercu nosze<br />

teras się dowiaduje o zdrowie..."<br />

Analogiczny wstęp do poprzedniego ma list również bez daty.<br />

"Stanisław Dolny dnia<br />

tego a tego bo nie było<br />

na niebie napisanego<br />

wykodze na pole<br />

z pojrzałam do góry<br />

ujrzałam Anioła<br />

wysoko z pod hmury<br />

który mi z wiosłował<br />

wesołe nowiny<br />

że nadhodzą<br />

Pani imieniny<br />

wienc winszuje szczęścia<br />

z drowia wesołości<br />

i wszelkiej pomyślności<br />

ile godzin biją czasy<br />

ile liści sypią lasy<br />

ile wód zabiera Może<br />

tyle tyle szczęścia<br />

daj ci Panie Boże<br />

żyj jak najdłużej<br />

zamiast wody wino pij<br />

teras na ostatek<br />

szczerze ci winszóje<br />

niek się Pani głowa<br />

nigdy nie frasuje<br />

to powinszowanie<br />

składam ci Pani s pamięci<br />

żeby Pani pszyjęła<br />

se serca i shęci.<br />

Pisze do Pani najpszód<br />

dziękuje za list i za pozdrowienie..."<br />

Początek kolejnego listu:<br />

"Siadam do stolika czworokontnego<br />

i myślę co pisać do serduszka twego<br />

na białej liii słowik się kołysze<br />

a ja do Pani<br />

ten nowy liścik pisze<br />

pisze ja ten liścik<br />

pośrud ciemnej nocy<br />

aby rozweselić<br />

twoje pienkne oczy<br />

a teres dowiaduje się o Pani z drowie..."<br />

Jeszcze inny początek ma ust pisany w sierpniu 1968 r.:<br />

"Wimie Ojca i Syna<br />

tak się muj list zaczyna<br />

na Amen się kończy<br />

niek sie nasza znajomoć<br />

nigdy nie rozłonczy<br />

Pisze do Pani liścik<br />

bardzo dobrej hęci<br />

bo bym go hciała napisać<br />

wszystko s pamięci<br />

boja sie tego<br />

nigdy nie spodziewała<br />

żeby sie s Panią i w Pani<br />

tak bardzo kohała.<br />

Teras dziękuje bardzo a bardzo za Ust..."<br />

Przeważnie - choć nie zawsze - wierszowane są również<br />

zakończenia listów. Czasem redukują się do dwóch lub<br />

trzech wierszy np.:<br />

(...) "na razie nic wiency<br />

proszę na mnie się nie gniewać..."<br />

albo:<br />

(...) "Panią jeszcze raz pozdrawiam<br />

i bardzo proszę o parę słów<br />

bo się nie mogę doczekać listu od Pani<br />

zawsze myśląca i Panią kohająca<br />

Gnojek Marya<br />

Pa Pa Pa<br />

Pa Pa Pa całusów sto piendzieńąt dwa"<br />

Inny list kończy się następująco:<br />

(...) "Narazie nie pisze nic wiency<br />

i proszę się nie gniewać<br />

że tak nieładnie pisze i na takim papieże<br />

79


o nigdzie nie kodze.<br />

Pozdrawiam Panią i dzieci<br />

przeważnie Magdusie<br />

życzę i (jej - dop Z.R.) dobrego męża<br />

Adres mój Pani zna"<br />

(list bez podpisu)<br />

Niekiedy te listy mają krótkie zakończenie np.:<br />

(...) "Proszę Pani niek mi Pani odpisze<br />

s Bogiem<br />

Gnojek<br />

Babcia<br />

Bywają jednak i dłuższe zakończenia w całości rymowane:<br />

(...) "za słodycze i za listy<br />

niek Pani tysiąc razy<br />

się wszystko wynagrodzi<br />

żeby Najświentsza Matka<br />

wswej opiece miała<br />

i wszystko dobre<br />

dla Pani wyjednała.<br />

Pozdrawiam Państwo<br />

bardzo pienknie<br />

i Magdusie bez wiązkę zboża<br />

bo jest tako ładno<br />

jak w ogrodzie ruża<br />

s Bogiem. Kohająca was<br />

bardzo<br />

Babcia Gnojek<br />

Jeszcze dłuższe jest zakończenie w jednym z listów:<br />

Albo:<br />

(...) "Narazie nic wiency nie pisze<br />

tylko pozdrawiam Państwo<br />

serdecznie Magdusie pozdrawiam<br />

bez śtahety w płocie<br />

boja myślę o ni (o niej Z.R.)<br />

przy każdej robocie<br />

pozdrawiam Magdusie<br />

bez różyczki dwie<br />

bo mi się Magdziu<br />

bez ciebie cnie<br />

pozdrawiam bez trzy jijołeczki<br />

'że by się Pani Magdusia<br />

zeszli z ładnym hłopcem<br />

do kupeczki<br />

pozdrawiam bez siwo lilije<br />

niek cie błogosławi<br />

przy ołtarzu Jezus i Maryja<br />

Moja Pani proszę mi odpisać<br />

Gnojek Mary a"<br />

(...) "Kto wie jak to bendzie<br />

może się już nie zobaczymy<br />

bo mnie dusi.<br />

Wiency Pani nie pisze<br />

bo nimoge się utrzymać od płaczu<br />

Pozdrawiam Panią<br />

bez co tylko mogę<br />

boja o Pani<br />

zapomnieć nie mogę<br />

i proszę pozdrowić<br />

męża Krysię Magdusie<br />

i Panią jeszcze raz<br />

pozdrawiam i mocno całuję<br />

i bardzo proszę hoć o parę słów<br />

bo się nie mogę doczekać<br />

listu od Pani zawsze myśląca<br />

i Panią kohająca<br />

Gnojek Marya<br />

Pa Pa Pa<br />

Pa Pa Pa całusów sto piendziont dwa "<br />

Na osobną uwagę zasługuje list pisany 1 kwietnia. Jest<br />

on prawie w całości rymowany, nie ma jednak charakterystycznego<br />

układu trzyczłonowego. Wyróżniają sie, ta •<br />

dwie części: wstępna i zakończenie. Treść listu stanowi<br />

szereg zdań nie mających żadnego powiązania ze sobą.<br />

Autorce chodziło o wydobycie humoru i niecodzienności.<br />

Cytuję go w całości nie zmieniając w nim<br />

niczego ani układu, ani ortografii i interpunkcji:<br />

"Dziś pierwszy kwietnia s wodzić nakazuje kto ciekawy niek<br />

ten list rospięczytuje siadam przy stoliku w małym poko i ku<br />

stolik się kołysze a ja liścik do Pani pisze. Nie pisze piórem ani<br />

Atramentem tylko sercem szczerem jakby, dyjamentem. Przeleciała<br />

myszka koło mego łóżka kazała mi pisać do Pani serduszka<br />

pióro pisało serce płakało że cię Pani długo nie widziało<br />

Marzec się kończy bendzie nowe lato że ja Panią swiodę co<br />

dostane za to. Piszę krótko i węzłowato że Panią koham a cóż<br />

Pani nato że Panią z wiodę co dostane za to Prima a prylis<br />

czytaj Pani pomału bo się pomylisz głupi pisze dla zabawy<br />

mądry czyta bo ciekawy Proszę się nie gniewać że nie umie<br />

wytłumaczyć. Mieszkam na szklannej ulicy w drewnianej kamienicy<br />

gdzie ludzie do góry nogami hodzą płoty kiełbasami<br />

grodzą ogniem się ohładzają ganki do góry otwierają. Proszę się<br />

nie gniewać za takie bazgranie muszę już kończyć bo mi papieru<br />

nie stanie. Nie pisze Imienia dla porozumienia ani też<br />

nazwiska dla pośmiewiska. Mieszkam sto mil od Pani prócz<br />

ciebie nie mam tam nikogo ptaszek mi list ułożył sama niewiem<br />

dla kogo. Jak mnie Pani z kokosz to mię z nasz ściskam całuję,<br />

ale nie siebie tylko księżyc na Niebie. Pisałabym jeszcze dalej lecz<br />

mi spać kazali a stego wszystkiego pióro się wy lało atrament się<br />

s łamał lampa sgasła świeca trzasła kałamasz się stłuk a ja<br />

podpierzynę fuk. Na jabłoni s gniłe jabka a na płocie s gniłe<br />

liście w sercu działka wisi Babka a w mym sercu wiszysz ty Pani<br />

kohana.<br />

Pisze mój Adres ulica Krawiecka trzy czwarte duża oficyna<br />

whodzi się do Młyna Dziś otwarte do komina. Jak<br />

Pani odgadniesz kto to taki To dostaniesz trzy buziaki."<br />

Wierszyki pisane do mnie Maria Gnojek zbierała <<br />

przed I wojną światową, kiedy była na "robotach" w<br />

Niemczech. Odpisywała je z listów otrzymywanych przez<br />

nią samą oraz z listów swych towarzyszy. Wpisywałaje do<br />

"notesika", który miała zawsze przy sobie. Kiedy była w<br />

szpitalu, w czasie jej nieobecności zrobiono w domu<br />

porządki tak, że po powrocie już tego "notesika" nie<br />

znalazła "bo albo go wyrzucili albo spalili". To co<br />

zapamiętała przekazała mi w swoich listach.<br />

1. Szymon Gonet, Wstęp do listów wiejskich, Lud t. IX, s. 188, J<br />

189.<br />

Tenże, List pisany przez dziewkę z Izdebnika ad Kalwarya do 1<br />

parobka, Lułfł. X, s. 337-338.<br />

2.Seweryn Udziela, Poezja na wsi, Lud t. X, s. 39-49.<br />

Tenże, Ocieka (zapiski etnograficzne z lat 1899-1907), Lud'<br />

tXXIII, s. 137-140.<br />

3. Władysław Kosiński, Listy, Lud LXXIII, s. 137-140, ŁXm,<br />

s. 43-48.<br />

80


GRZEGORZ MICHALEC<br />

WsEB Ballada psSJI<br />

o Janku Siegieclzie<br />

(Reportaż folklorystyczny )<br />

Trzy mile od miasta, pięknego Lublina,<br />

W parafii Kijany, jest Wólka wioszczyna.<br />

Jest tam i kolonia, Zezulin nazwana,<br />

Gdzie mieszkał Siegieda, co miał syna Jana.<br />

A w Wólce Bednarek miał córkę Janinę.<br />

Janek z Janką dali światu tę nowinę.<br />

Osiemnaście latek miał młodziutki Janek,<br />

A już u<strong>pl</strong>ótł Jance swej miłości wianek.<br />

Janka też pieściła kochaneczka czule,<br />

Lecz im zabraniały kochać się matule.<br />

I ojcowie młodym schodzić się nie dalL<br />

Janka i Janeczkę bili, przeklinali.<br />

Lecz młodzi złączeni swoimi sercami<br />

Schodzili się z sobą tylko ukradkami.<br />

Kiedy już dwa lata szczerze się kochali.<br />

Ślubem się połączyć wspólnie rozmyślali.<br />

• Janka jęła płakać, prosić matuleczki,<br />

$ Żeby okazała litość dla córeczki,<br />

I wesele skromne córce szykowała,<br />

I A Janka Siegiedę zięciem swym nazwała.<br />

Matka jak Lucyper w sercu kamień miała,<br />

Zakochaną córkę kijem okładała<br />

Jankowi rodzice też zgody nie dali<br />

I porzucić Jankę na zawsze kazali.<br />

Bez żadnej litości ten chciwy Siegieda<br />

Klął, że biednej Jance swego syna nie da<br />

Mój Janeczek ziemię, złota ma w dostatku,<br />

A Janka otrzyma trzy mordzyny w spadku.<br />

I Zasmucił się Janek i zalał się łzami.<br />

f Poszedł do Janeczki polnymi ścieżkami.<br />

Przyszedł pod dom Janki, stuknął w okieneczko:<br />

• — Wyjdź do mnie kochana, moja jagódeczko.<br />

Rozeszli się z sobą każde do swej chatki,<br />

Szykować do grobu - śmiały się z nich matki.<br />

Janka koleżankom śmiercią się zwierzyła,<br />

Każdej upominek ze łzów zostawiła.<br />

Janek też sąsiadom opowiadał szczerze,<br />

Ze już jego duszę wkrótce Bóg zabierze,<br />

Był w związku strzeleckim, broń mu była znana,<br />

Przede wszystkiem strzelba, śrutem nabijana.<br />

Własną dubeltówkę nosił ciągle z sobą,<br />

Ona mu pomogła iść z Janką do grobu.<br />

Kiedy już nadciągnął wieczór umówiony,<br />

Wyły psy nieznośnie, krakały gawrony.<br />

Przyszedł Janek z bronią w wieczór pod dom Janki<br />

I przyniósł ze sobą dwa cierniste wianki. .<br />

Janka wyszła z izby, skarb swój powitała,<br />

Swoje życie w ręce kochanka oddała.<br />

Poszli bardzo smutni pod krzyż murowany,<br />

By odmówić pacierz, dla każdego znany.<br />

Spod krzyża odeszli, poszli w Janki pole,<br />

Stanęli pod lasem za góreczką, w dole.<br />

Tam po raz ostatni z sobą się żegnali<br />

I do strasznej zbrodni zaraz się zabrali.<br />

Janka się <strong>pl</strong>ecami na śnieg położyła<br />

I do strzelby głowę spod chustki odkryła.<br />

Huknął ogień szturmem, twarz się rozleciała,<br />

A Janka ze słowem - kocham cię, skonała.<br />

Janek znów przystawił broń sobie do brody,<br />

Kijem cyngiel spuścił, dla lepszej wygody.<br />

Huknęło, jęknęło, z wiatrem echo leci,<br />

Tak przez chciwość ojców zmarło dwoje dzieci.<br />

Leżą młodzi w polu, wrony ich targają,<br />

Oczy, twarz i piersi rwą i pożerają.<br />

Janka kądziel przędła, gdy sygnał spostrzegła<br />

I* I zaraz czym prędzej do Janka wybiegła.<br />

I i<br />

EPrzez całą godzinę z sobą rozmawiali<br />

I nad swoją dolą rzewnie zapłakali.<br />

I Po coz nam jest życie, smutno mnie i tobie,<br />

K Nie chcą nas za życia, niech połączą w grobie.<br />

£ I przysięgli sobie śmierć zrobić kulami,<br />

Zasmucić rodziców własnymi trupami.<br />

Śmieją się rodzice, dzieci nie szukają,<br />

Aż im wieść żałobną myśliwi podają.<br />

Matki musem poszły, udrzeć sztywne ciała,<br />

Podejść blisko trupów każda z nich się bała.<br />

Ojcowie młodzieńców blado wyglądali,<br />

Byli się ze wstydu pod ziemię schowali.<br />

Popatrzyli z trwogą na swoje pociechy,<br />

Wrócili do domów płakać za swe grzechy.<br />

81


Rozkazano ciała zabrać i pochować.<br />

Rodzice nie chcieli, woleli się schować.<br />

Więc związek strzelecki i koło młodzieży,<br />

Zajęli się pogrzebem młodych jak należy.<br />

Lecz ksiądz proboszcz także staje im w przeszkodzie,<br />

Trzymał ciała dwa dni w kościelnym obwodzie.<br />

Młodzi się na księdza strasznie rozgniewali<br />

I gdzie chcieli Jankę z Jankiem pochowali.<br />

Legli obok siebie, wspólnie w jednym grobie.<br />

Cieszcie się rodzice i żartujcie sobie.<br />

Strzelecka orkiestra marsz żałobny grała,<br />

Przy mogile ciemnej młodzież zaśpiewała.<br />

Wiatr wieje tak smutno, jęk młodzieńców niesie,<br />

Którzy zmarli wspólnie przez miłość, przy lesie.<br />

Niech się więcej na świat nie rodzi nowina,<br />

By od kul ginęli chłopiec i dziewczyna.<br />

I wy też rodzice, którzy dzieci macie,<br />

Jak się pokochają to im nie wzbraniajcie, (bis)<br />

* Według oryginalnego wydania druku ulotnego pt<br />

Straszne piekło pod Lublinem. Krwawa zemsta w Zambrowie<br />

wydanym w Łomży w 1934 r. Autorem pieśni (liczącej 42<br />

strofki) jest Wacław Tchorek.<br />

* * *<br />

Bardzo oni się kochali... być może<br />

"wpadli sobie w oko" już w szkole, w<br />

Januszówce? Może na zabawie?...<br />

Trudno powiedzieć. Nikomu do tego,<br />

skąd się "TO" między chłopcem<br />

a dziewczyną bierze.<br />

On był "szprync". Przystojny.<br />

Smukły jak trzcinka, szybki, pracowity.<br />

Lubił zażartować. Znali go. Jak<br />

strzała przelatywał na rowerze przez<br />

okoliczne wioski. Mówili, że drogę<br />

do Lublina pokonywał w czterdzieści<br />

pięć minut Było nie było -<br />

trzy mile! Sławy przydawały mu<br />

rowerowe rajdy z Zezulina do Wólki<br />

Kijańskiej. Od ukochanej oddzielał<br />

go rów wypełniony wodą, zwany dziś<br />

"samocieczką". Za kładkę służył gruby,<br />

dębowy okrąglak. Janek z zawrotną<br />

szybkością, przejeżdżał po<br />

nim na rowerze. Podobało się...<br />

Ona... szara dziewuszka... lekko<br />

przy kości... nic specjalnego. Zapracowana.<br />

W wolne chwile - Koło<br />

Młodzieży, od święta - aktorka w<br />

amatorskim teatrze. Podobała się...<br />

Spotykali się tam gdzie wszystkie<br />

pary: pod lipą, rosnącą przy<br />

głównym wóleckim trakcie, prowadzącym<br />

do Kijan i dalej w świat Albo<br />

u znajomych "na chałupkach". Oczywiście<br />

- zabawy, odpusty, jarmarki i<br />

tradycyjnie: w dni nieparzyste - jak<br />

wszyscy na wsi. Od innych par<br />

odróżniała ich dysproporcja stanu<br />

posiadania. Ojcowizny Janka i Janki<br />

niepodobne... Janka pochodziła z<br />

Wólki, wsi wyrosłej z parcelacji dworskiej<br />

ziemi. Ojciec Janki miał siedem<br />

mórg. Ludwik Bednarek wielkim<br />

wysiłkiem dorobił się konia, dwóch<br />

krów, domu i solidnej stodoły. Szanowano<br />

go za pracowitość i pobożność.<br />

Na procesji nosił baldachim<br />

nad księdzem. Traktowano Bednarka<br />

poważnie. Poważnie, traktował się<br />

sam. "Hardy" - tak o nim mówiono.<br />

Niezwykle ambitny. Gospodarz<br />

pełną gębą. Matka Janki nie miała w<br />

domu nic do powiedzenia. Janka i<br />

jej starsza siostra -jeszcze mniej.<br />

. Tomasz Siegieda, ojciec Janka -<br />

jeden z trójki najmajętniejszych gospodarzy<br />

w okolicy. Dorobił się na inflacji.<br />

W odpowiednim momencie, w<br />

latach dwudziestych zainwestował w<br />

ziemię. Doszedł do trzydziestu<br />

mórg. Właśnie kończył "podwójny<br />

dom". Piękny, rozległy, szalowany...<br />

Okna zdobione rzeźbionymi gzymsami,<br />

duże, jasne... W pierwszej izbie<br />

leżały już podłogi z desek, w drugiej<br />

pracowali stolarze. Z białego kamienia<br />

wznosił Siegieda oborę. Starszy<br />

syn właśnie miał wrócić z wojska.<br />

Janek udany, córka zdrowo rosła -<br />

kończyła szkołę. Złota w worach nie<br />

było, ale gospodarka, pracowitość i<br />

Tomasza dryg do interesu dawały<br />

spokojne, dostatnie życie i niezłe<br />

perspektywy dla dzieci. Był szanowany<br />

przez wiejską społeczność, o dzieciach<br />

nikt złego słowa powiedzieć<br />

nie mógł. Trochę je rozpuszczał,<br />

krótko nie trzymał. Może dlatego to<br />

nieszczęście...<br />

O wielkiej miłości Janka Siegiedy<br />

do Bednarkówny krakały wszystkie<br />

wrony w okolicy. Jak to na wsi: podśmiewania,<br />

zaczepki, docinki. Trudno,<br />

żeby do ojców nie dotarły. Siegieda<br />

synowskie amory traktowałjak<br />

katar. - "Przejdzie przez te i przez<br />

następne, skończył ledwie osiemnaście<br />

lat Zycie przed nim".<br />

Bednarek przejął się. W swojej wsi<br />

był gospodarzem. Przy Siegiedzie -<br />

dziadem. Niewiele trzeba by wzięli<br />

na języki, jako tego, co córkę chce w<br />

majątek wżenić. Siegieda miał<br />

majątek oraz poważanie, więc syna<br />

mógł traktować lekce. Bednarek tylko<br />

poważanie, od łaski ludzkiej zależne,<br />

a ta jak wiadomo - na pstrym<br />

koniu jeździ. Bednarek nie mógł<br />

ryzykować: Córki do posłuchu przyuczone<br />

-jedno słowo starczy. Zabronił!<br />

Świat'się walił, córka nie słuchała.<br />

Do Bednarka docierały wieści: o<br />

kolejnych z Jankiem randkach, o<br />

wspólnych spacerach, o wizytach u<br />

ciotki, co kątem, na komornem u<br />

Wójcików siedziała. Zabronił ciotce,<br />

córkę z chłopakiem gościć. Lipy<br />

zamknąć nie mógł, łąki nie upilnował,<br />

nie mógł być wszędzie. A<br />

Jance nie brakło sprytu* zostawiała<br />

między sztachetami kartkę dla Janka,<br />

żeby wiedział, kiedy do okna<br />

zapukać, kiedy sama, kiedy ojciec w<br />

domu.<br />

Świat się walił: córce po cichu<br />

wtórowała matka. Bednarek zaczął<br />

karać. Zdarzało się, że Jance nie<br />

pozwolił mleka wypić. Zakazy stare<br />

jak świat stosował - "będziesz<br />

siedzieć w domu"... zdarzało się -<br />

żonie przylał - bez skutku: wiosna,<br />

lato minęło - amory trwały. Mało!<br />

Janka zaczęła przebąkiwać o żeniaczce.<br />

-Jak Siegieda przyjdzie<br />

do mnie sam i o żonę dla syna<br />

poprosi - ucinał rozmowy Bednarek.<br />

I prał...<br />

Siegieda przyjść nie mógł, z prozaicznego<br />

powodu: nie wiedział, że<br />

sprawy tak daleko zaszły. O Jankowej<br />

pannie słuchał we wsi, o nocnych<br />

wypadach do Wólki wiedział, o żeniaczce<br />

syn nie wspomniał. Trudno<br />

było, żeby się fatygował, zwłaszcza<br />

że... z pewnością byłby przeciwny.<br />

Panna niezamożna, Janek młodziutki<br />

- osiemnaście lat.. Z pewnością<br />

byłby przeciw...<br />

Bednarkówna zwierzyła się koleżance.<br />

Powiedziała Bronce, że skończy<br />

ze sobą Ta zaczęła płakać, odwodzić<br />

ją od zamiaru, Janka roześmiała<br />

się, obróciła rozmowę w żart., widziały<br />

się ostami raz...<br />

82


...Tego wieczora Janek prosił ojca,<br />

żeby na rano przygotował mu<br />

wszystko, co potrzebne do wyciskania<br />

oleju: prasę, butelki... Zjadł kolację,<br />

żartował, poleciał do Wólki...<br />

do panny... W drugiej izbie stolarz<br />

robił podłogę.<br />

Świat się walił: Janek ź nocy nie<br />

wrócił. Syn był solidny: gdy robota<br />

czekała, nigdy nie zawodził. Nie wrócił<br />

rano, wieczorem również. Następnego<br />

dnia, wierzchem, na koniu<br />

Siegieda ruszył szukać syna. Nie znalazł.<br />

Przyniesiono mu wiadomość...<br />

...Na polu Bednarków, przyprószone<br />

lekko pierwszym grudniowym<br />

śniegiem leżały ciała dzieci. Janka i<br />

Janek. Ona z roztrzaskaną twarzą, on<br />

obok, ze strzelbą na piersiach. Morderca<br />

i samobójca. Kat i ofiara. Kochanek<br />

i kochanka objęci śmiercią.<br />

Ciał strzegła policja, nie wydano ich<br />

rodzicom. Złożono pod stodołą<br />

Bednarków. Prokurator, lekarz, formalności<br />

i pogrzeb... I stygmat grzechu<br />

samobójstwa.<br />

Proboszcz kijańskiej parafii widział<br />

tylko jedno miejsce do pochówku:<br />

w rogu cmentarza, pod płotem,<br />

na nie poświęconej ziemi. Koledzy<br />

Janka ze Związku Strzeleckiego,<br />

widzieli wspólny grób młodych<br />

w bardziej godnym miejscu.<br />

Poprosili o interwencję opiekuna<br />

Związku, pułkownika Wojska Polskiego<br />

z Jawidza. Ten rozpoczął negocjacje<br />

z księdzem. Ustalili, że grób<br />

będzie odsunięty od granicy cmentarza,<br />

na poświęconym. Dzisiaj spoczywają<br />

wręcz w centrum. Nekropolia<br />

rozszerzyła się, mur u wezgłowia<br />

kochanków zniknął. Szczerniały,<br />

popękany krzyż, z nieortograficzną<br />

inskrypcją otaczają dziś współczesne<br />

groby z lastrika.<br />

* * *<br />

Młodzież działała w pośpiechu.<br />

Być może zaaferowana negocjacjami<br />

z księdzem, złamana tragedią,<br />

nie zadała sobie trudu zasięgnięcia<br />

informacji u rodziców lub sprawdzenia<br />

w księgach parafialnych<br />

wieku tragicznych kochanków. Janka<br />

była o rok starsza od swojego<br />

oblubieńca. W księgach z roku<br />

1914, oznaczony numerem 100,<br />

znajduje się akt chrztu Janiny<br />

Bednarek, córki Ludwika z Wólki<br />

Kijańskiej. Akt w języku rosyjskim.<br />

Następne karty księgi, po polsku,<br />

przynoszą nowinę o chrzcie Jana<br />

Siegiedy, syna Tomasza, urodzonego<br />

w 1915 roku w Kolonii Ziółkowskiej<br />

(akt nr 138 z 1915 r.).<br />

Ciężar pochówku wzięli na siebie<br />

chłopcy i dziewczęta z organizacji<br />

młodzieżowych. Możliwe, że powodowani<br />

przydaną młodym czarno-białą<br />

projekcją rzeczywistości,<br />

chcieli mieć rodziców Janki i Janka<br />

za sprawców tragedii. Obrażeni i<br />

oburzeni nie chcieli widzieć na oczy:<br />

"chciwego Siegiedy" i "matki jak<br />

Lucyper"... Może było odwrotnie?<br />

Trudno wyjaśnić tę sytuację.<br />

Wnukowie Tomasza Siegiedy,<br />

synowie Jankowego brata twierdzą,<br />

że sytuacja przerosła dziadka...<br />

"Chciwy Siegieda" z ballady jest westernową<br />

maską, w którą ubrał go odpustowy<br />

reporter, tworząc "szwarccharakter".<br />

W pieśni, Siegieda nie<br />

mógł być inny.<br />

Nie mogła być inna postać matki<br />

Janki. Topos zwaśnionych rodów w<br />

podkijańskim wydaniu nie mógł<br />

zaistnieć inaczej niż w tym kształcie.<br />

Dzieci musiały być bite przez matki,<br />

ojcowie - chciwi, by pieśnią tym<br />

bardziej miłość uskrzydlić.<br />

Z opowieści świadków tych dni,<br />

wynika, że razy mogła zadawać jedynie<br />

ręka Ludwika Bednarka, ojca<br />

Janki. Córka Siegiedy, siostra tragicznego<br />

kochanka, wspomina dom<br />

rodzinny jako miejsce pełne ciepła i<br />

tolerancji. "Dzieci nigdy nie były<br />

bite. Ojciec nie wyróżniał żadnego z<br />

nas, był bardzo wymagający, ale nikogo<br />

nie tyranizował. Śmierć Janka<br />

przyjął jako wielką niezrozumiałą<br />

tragedię. Czy zabraniał mu żenić się<br />

z Bednarkówną? Nie padło ani jedno<br />

słowo na ten temat! Janek nie wspominał<br />

o ożenku. Chodzenie z<br />

Janką traktowało się u nas jak<br />

przejściowy romans młodego chłopaka."<br />

W relacjach żyjących potomków<br />

Tomasza Siegiedy znika występująca<br />

w pieśni orkiestra strzelecka.<br />

Według nich, pogrzeb ruszył z Kijan.<br />

Zwłoki, po sekcji w Lublinie, przewieziono<br />

do przykościelnej dzwonnicy.<br />

Kondukt, jak na owe czasy gigantyczny,<br />

ruszył na odległy o trzysta<br />

metrów cmentarz, natomiast Edward<br />

Wójcik, sąsiad Bednarków, kolega<br />

Janki widział tłumy, niosące<br />

trumny na ramionach drogą z Wólki,<br />

do Kijan (ok. 4 km). Konduktowi<br />

towarzyszyła orkiestra strażacka (!?).<br />

Według Wójcika, motywy decyzji<br />

Janki i Janka są oczywiste: "Siegieda<br />

był bogaty gospodarz - wspomina -<br />

powiedział: za dziadówkę syna nie<br />

dam! Bednarek dowiedział się i ujął<br />

honorem. Pewnie uważał, że w niczym<br />

nie jest gorszy od Siegiedy, zaparł<br />

się i koniec... i nie dał... A mogli<br />

żyć, mogli uciec, wyjechać... To była<br />

wielka sensacja. Przyjeżdżali ludzie z<br />

daleka popatrzeć. Był u mnie<br />

człowiek, który wypytywał o wszystko,<br />

spisywał. Nie tylko u mnie...<br />

Później na jarmarku w Łęcznej usłyszałem<br />

pieśń o naszej wsi. Ten co<br />

robił notatki śpiewał i sprzedawał<br />

wydrukowane na kartach słowa. Zrobił<br />

na tym niezły interes." Dziś trudno<br />

rozróżnić, kto zna fakty, a kto<br />

wersję wtórną, z pieśni. Pamięć jednakowo<br />

napędzają już obydwa<br />

źródła.<br />

Jarmarczny reporter pracował solidnie.<br />

Topografię terenu, szczegóły,<br />

przebieg wydarzeń przedstawił uczciwie.<br />

Zadbał o handlową stronę<br />

dzieła, o odpowiedni sztafarz: jest<br />

wielkie uczucie, czarne i białe charaktery,<br />

bieda przeciwko bogactwu,<br />

gotyckie elementy grozy, jest pikantny<br />

konflikt z proboszczem... Mniszkówna,<br />

Shakespeare, Dostojewski...<br />

Krążąc w poszukiwaniu świadków<br />

tamtych zdarzeń miałem stale<br />

wrażenie, że depczę po piętach owemu<br />

bardowi, i jak on uzupełniam<br />

braki domysłami. Może lepiej ode<br />

mnie spenetrował okolicę, więcej<br />

relacji wysłuchał, może były świeższe.<br />

Z pewnością, dla dobra sprawy wiele<br />

faktów wybarwił lub wstydliwie przemilczał.<br />

Strzelbę wolał uzasadnić<br />

przynależnością do związku strzeleckiego,<br />

bo i po co rozpowiadać po<br />

odpustach, że Janek, jak każdy prawie<br />

gospodarz, ordynarnie kłusował<br />

w serwitutowych lasach. Strzelby, na<br />

które nie było "biletów", skrzętnie<br />

skrywano. Nikt nie chodził po wsi z<br />

bronią na ramieniu. Prawdopodobna<br />

jest natomiast wizyta kochanków,<br />

tuż przed śmiercią, pod "krzyżem<br />

murowanym". Stoi ów krzyż do dziś<br />

przy drodze z Wólki do Kijan. Zamyka<br />

wieś. Krzyż wybudowało tutejsze<br />

koło młodzieży w 1933 roku za<br />

pieniądze uzyskane z zabaw, z występów,<br />

składek. Fundację upamiętnia<br />

tablica wmontowana w podstawę<br />

krzyża. Być może Janek i Janka,<br />

przed śmiercią zmówili w tym<br />

miejscu pacierz. Być może Janka<br />

rzeczywiście położyła się na śniegu i<br />

odsłoniła głowę, zdjęła chustkę.<br />

Prawdopodobnie śnieg spadł po fakcie,<br />

a chustka posłużyła Jankowi do<br />

zakrycia twarzy martwej ukochanej.<br />

Opis zwłok znalezionych na polu<br />

sugerowałby, że Janek wystrzelił w<br />

pierś dziewczyny. Zniszczenia twarzy<br />

w niewielkim wymiarze dopełniły<br />

ptaki i lisy. Janek nie od razu położył<br />

się obok Janki. Szukał narzędzia.<br />

Osoby, które widziały ów dołek i<br />

83


leżące w nim zwłoki opowiadały o<br />

wydeptanych śladach i świeżo<br />

wyłamanych gałęziach, w nieodległych<br />

zaroślach. Janek przygotowywał<br />

sobie przyrząd do uruchomienia<br />

spustu dubeltówki. Długo zastanawiał<br />

się. Godzina najmniej dzieliła<br />

jeden strzał od drugiego. Wieś<br />

słyszała. Krążył... myślał... porwany<br />

impulsem, sprowokowany przez<br />

dziewczynę... uwierzył, że życie dla<br />

nich skończone... wypalił i... został<br />

sam. W środku nocy. Sam, z<br />

ciężarem, którego nie doniósłby do<br />

pięknego domu. Musiał to brzemię<br />

zrzucić, nawet za cenę życia...<br />

* * *<br />

Studnia, kasztan, kilka zdziczałych<br />

jabłonek - tyle zostało z obejścia<br />

Bednarków. Po śmierci Janeczki, jej<br />

siostra Rózia wyszła za mąż. Matka<br />

zmarła - mówią, że z rozpaczy.<br />

Mówią, mąż nie pozwalał jej płakać,<br />

nie chciał bólu wynosić na gościniec.<br />

Hardy był. Ożenił się po raz drugi,<br />

nie zostawił potomstwa. Rózia żyje.<br />

Od ostatniej zimy nie podnosi się z<br />

łóżka Mieszka niedaleko, w Zezulinie.<br />

Schorowana, nic nie pamięta.<br />

Na moje pytania odpowiada<br />

uśmiechem, patrzy ponad moją<br />

głową. Nie mówi. Nie chce mówić?<br />

Starszy brat Janka Siegiedy ożenił<br />

się trzy lata po tragedii. Też z dziewczyną<br />

z Wólki Kijańskiej, też z biedniejszą<br />

od siebie. Ślub brał tego<br />

samego dnia co Siegiedówna, ich<br />

siostra, wydana za chłopca, również<br />

z Wólki, również biedniejszego od<br />

niej.<br />

"Podwójny" dom, duma Tomasza<br />

Siegiedy, stoi do dziś. Do dziś jest na<br />

swój sposób piękny. Mieszka w nim<br />

wdowa po Jankowym bracie. Naprzeciwko<br />

nie całkiem jeszcze wykończona<br />

willa i gospodarstwo starszego<br />

wnuka. Bardzo podobny do Janka:<br />

przystojny, postawny.<br />

* * *<br />

Rodziny złączone tragedią nie<br />

rozmawiają, nie spotykają się. Dwie<br />

siostry: Janiny i Janka, na Wszystkich<br />

Świętych w milczeniu porządkują<br />

mogiłę...<br />

84<br />

BARBARA BONIECKA<br />

ETNOLINGWISTYKA 3<br />

pod redakcją<br />

Jerzego Bartmińskiego<br />

Podobnie do wcześniejszych numerów<br />

ETNOLINGWISTYKI, także<br />

trzeci numer serii złożony został w<br />

większości z prac lubelskiego zespołu<br />

badawczego pracującego w<br />

Instytucie Filologii Polskiej UMCS<br />

pod kierunkiem profesora Jerzego<br />

Bartmińskiego. Część opracowań<br />

pochodzi'od osób współpracujących<br />

z tym zespołem, m.in. z Uniwersytetu<br />

Gdańskiego i z Uniwersytetu<br />

Wrocławskiego.<br />

Treść numeru ułożono w cztery<br />

bloki. O ich zawartości zadecydowało<br />

kilka kryteriów. Jedno z nich<br />

(kryterium formy podawczej) nakazało<br />

oddzielić od siebie blok Rozpraw<br />

(I) od bloku Recenzji i omówień<br />

(IV); inne skłoniło do wyróżnienia<br />

bloku III zatytułowanego Materiały,<br />

w których chodzi o samą prezentację<br />

tekstów źródłowych, i bloku I,<br />

którego prace mają charakter analityczny.<br />

W omawianym tu tomie<br />

jest też blok II, który spośród innych<br />

wyodrębnia się z racji tematyki<br />

zwężonej pod kątem potrzeb<br />

słownikarskich. Nosi on nazwę Z<br />

prac nad "Słownikiem ludowych stereotypów<br />

językowych ".<br />

Dział rozpraw rozpoczyna praca<br />

Wandy Budziszewskiej Z semantyki<br />

magii. Dokonano tu zestawienia<br />

znaczeń takich, jak: 'spot(y)kać,<br />

nadepnąć' wyrażanych m.in przez<br />

prasłowiańskie czasowniki sresti,<br />

potkati (na)gaziti oraz znaczeń:<br />

'choroby (powodowane przez demony)',<br />

'demony', 'rośliny używane<br />

do magii leczniczej' wyrażanych<br />

przez dewerbatiwa. Analizę wskazanych<br />

form Budziszewska rozciąga<br />

na inne języki, np. serbsko-chorwacki,<br />

rumuński, bułgarski, turecki,<br />

albański, grecki, ukraiński, białoruski,<br />

czeski, połabski i inne. Autorka<br />

odkrywa istnienie zgodności semantycznego<br />

rozwoju czasowników<br />

i dewerbatiwów (niezależnie od ich<br />

etymologii) w tych językach, a - jak<br />

wiadomo - języki te nie należą do<br />

jednej rodziny (przynajmniej nie w<br />

zestawie, jaki tu podają). Druga obserwacja,<br />

ważna z punktu widzenia<br />

etnolingwistyki, to stwierdzenie<br />

uniwersalności zjawiska i żywotności<br />

wskazanych znaczeń w tradycyjnej<br />

kulturze ludowej narodów związanych<br />

z wymienionymi językami.<br />

Wanda Budziszewska analizowała<br />

przede wszystkim materiały dotyczące<br />

słownictwa ludowego oraz<br />

teksty zamawiań i wybrane teksty<br />

sakralne.<br />

Bardzo interesująco przedstawia<br />

się druga w kolejności praca z bloku<br />

rozpraw, mianowicie praca Anny<br />

Engelking Klątwa rodzicielska w kulturze<br />

ludowej. Engelking poddaje<br />

analizie wybrane z Ludu Kolberga<br />

formuły w rodzaju "Bodaj cię Pan<br />

Bóg skarał!", "Obyś kark skręcił!"<br />

czy "Żeb ty zdrów nie przyjechał!"<br />

Stosuje przy tym metodę badawczą<br />

wykreowaną przez pragmatykę lingwistyczną,<br />

tzn. przygląda się<br />

różnym elementom sytuacji, która<br />

sprowokowała klątwę. Za istotne<br />

komponenty tła pragmatycznego<br />

uznaje warunek naruszalności obowiązujących<br />

w rzeczywistości społecznej<br />

norm, przypisaną rodzicowi<br />

(głównie matce) rolę strażnika


obowiązującego porządku moralnego<br />

i wiążącą się z tym dyspozycyjność<br />

(danej osoby) w wyznaczaniu<br />

kar. Ważna wydaje się też informacja<br />

o potraktowaniu kogoś rzucającego<br />

klątwę na dziecko jako narzędzia<br />

(pośrednika) mocy sakralnej,<br />

czyli Pana Boga.<br />

Engelking traktuje klątwę rodzicielską<br />

jako akt mowy pozostający w<br />

pewnej opozycji do innych form<br />

przekleństw. Przede wszystkim zauważa,<br />

że klątwa to nie samo słowo,<br />

tylko cały rytuał słowny, który jest<br />

wyrazem ludowego światopoglądu -<br />

światopoglądu mitycznego. W ludzie<br />

istnieje przekonanie, że mimo<br />

tego, iż przeklinający dobiera słowa<br />

zależnie od własnej inwencji, to<br />

skutki klątwy są nieuchronne, nieodwracalne<br />

i najczęściej natychmiastowe,<br />

zwykle też klątwa jest życzeniem<br />

śmierci: "Bodajeś skamieniał!",<br />

"Zeb cie żneli po kawałku!".<br />

W tej partii tomu szczególna uwaga<br />

należy się artykułowi Stanisławy<br />

Niebrzegowskiej Potoczne konotacje<br />

słowa a znaczenia symboliczne w senniku<br />

ludowym. (Nawiasem mówiąc, należałoby<br />

go czytać, posiłkując się<br />

drugim tekstem zawartym w tym tomie,<br />

mianowicie zebranymi przez<br />

Niebrzegowską materiałami z różnych<br />

wsi Wielkopolski na temat<br />

ludzkich snów i ich wymowy - Sennik<br />

ludowy z Wielkopolski). W swoim artykule<br />

autorka szuka argumentów pozwalających<br />

uznać jakiś sen za symboliczny.<br />

Te argumenty znajduje w<br />

potocznej wiedzy o świecie (konotacje<br />

kulturowe) i w potocznych<br />

konotacjach leksykalnych. Tłumaczenia<br />

symboliki snów uwzględniające<br />

konotacje kulturowe, czyli wiedzę<br />

potoczną i naiwny obraz świata,<br />

którym włada każdy mówiący, oddawałyby<br />

na przykład tłumaczenia<br />

bieli (inne hasła analizowane w<br />

artykule to: zieleń, czerwień, czerń)<br />

jako a) listu, ale także b) chorób<br />

lub śmierci. W wypadku wykładni<br />

"b" dostrzegalny byłby związek bieli<br />

z kolorem żałoby uznawanym w naszej<br />

kulturze jeszcze do połowy XIX<br />

wieku.<br />

Potwierdzeń symboliczności snów<br />

uwzględniających konotacje leksykalne<br />

dostarcza omawiany przez<br />

padaczkę przykład snu o świni<br />

(podobnie analizowane są sny o<br />

psach, koniach i rybach). Zatem sen o<br />

świni zapowiadający pijaka jako taki<br />

można tłumaczyć potocznie kontowanym<br />

znaczeniem 'świnia żre dużo i<br />

/lub łapczywie i /lub niechlujnie',<br />

j Potwierdzałyby to związki frazeologiczne<br />

w rodzaju "upić się / urżnąć jak<br />

świnia".<br />

Artykuł Jolanty Maćkiewicz<br />

wypełniający następne w kolejności<br />

miejsce w pierwszym dziale, wnosi<br />

wiele zajmujących informacji, chociaż<br />

niewiele ściśle etnolingwistycznych.<br />

Zatytułowano go: Metafora a<br />

językowy obraz świata (na przykładzie<br />

metaforyki morskiej). Na wstępie autorka<br />

zakreśla obszar trudności<br />

badawczych. Są one natury teoretycznej.<br />

Zdradzają to m.in. takie pytania,<br />

jak: czy poszukiwania metafor<br />

ograniczyć do związku wyrazowego,<br />

czy do większych jednostek; czy w<br />

obręb metafory włączyć wszystkie,<br />

czy tylko niektóre tropy stylistyczne,<br />

czy metafora wyrasta z płaszczyzny<br />

języka, czy jest wytworem<br />

określonego myślenia o rzeczywistości.<br />

Maćkiewicz zajmuje stanowisko,<br />

że metafora dotyczy przeważnie<br />

myślenia i tylko wtórnie<br />

języka, że obejmuje wszystkie środki<br />

językowe oparte na podobieństwie<br />

i analogii i że może się ujawniać<br />

w dowolnie długim odcinku<br />

wypowiedzi.<br />

W omawianej pracy zostały rozróżnione<br />

metafory językowe i metafory<br />

poetyckie, przy czym uznano,<br />

że wielokrotnie powtarzane metafory<br />

poetyckie stają się metaforami<br />

językowymi, ponieważ mogą one<br />

dać odpowiedź na pytanie, jaki jest<br />

językowy obraz świata. Gdyby próbować<br />

teraz w myśl spostrzeżeń<br />

Maćkiewicz naszkicować ten obraz,<br />

to w pierwszej kolejności należałoby<br />

prowadzić ołówek tak, by powstałe<br />

kontury przypominały część<br />

ciała ludzkiego lub zwierzęcego<br />

(Fala morska ma swój wiek, bo ma<br />

białą brodę i grzywę; grzywa konia -<br />

grzywa fali; grzywacz), albo żeby<br />

nawiązywały do ludzkich zachowań<br />

(zwierzę ryczy - morze ryczy) i odczuć<br />

(fala morska - fala namiętności).<br />

Wyobrażenia morza mają<br />

też wiele wspólnego z krajobrazami<br />

górskimi (morze jak góry; fale jak<br />

góry). Jest w artykule Maćkiewicz<br />

więcej takich zestawień podobieństw.<br />

Warto podkreślić, że autorka dokonuje<br />

porównań polskiej i angielskiej<br />

metaforyki morskiej i dochodzi<br />

do wniosku, że angielskie widzenie<br />

morza w przeciwieństwie do<br />

polskiego jest wieloaspektowe.<br />

Wydaje się celowe poinformowanie<br />

o możliwości złączenia lektury<br />

artykułu Maćkiewicz z lekturą recenzji<br />

książki G. Lakoffa i M. Johnsona<br />

Metafory w naszym życiu (Warszawa<br />

1988) sporządzoną w omawianym<br />

tu tomie przez Annę Koper.<br />

Obie prace mogą równocześnie<br />

stanowić korzystne odniesienie<br />

dla analiz metaforyki ludowej.<br />

Pracą wieńczącą blok I jest artykuł<br />

Anny Pajdzińskiej Antropocentryzm<br />

frazeologii potocznej. Przejawów<br />

antropocentryzmu Pajdzińska szuka<br />

we frazeologizmach określających<br />

relacje: przestrzenne -<br />

prosto jak strzelił, mieć kogoś na<br />

karku; temporalne - tylko patrzeć,<br />

od ręki; we frazeologizmach określających<br />

ilość i miarę - na włos, na<br />

oko; we frazeologizmach określających<br />

intensywność cechy - czysty<br />

jak łza, ciemno choć oko wykol. Pajdzińska<br />

przekonuje, że frazeologizmy<br />

w rodzaju wyżej cytowanych<br />

utrwalają obraz rzeczywistości widzianej<br />

i doświadczanej przez człowieka.<br />

Z wyjątkiem drobnej<br />

wzmianki w przypisie, spodziewanych<br />

odniesień do języka ludowego<br />

i ludowej kultury artykułowi brak.<br />

W tym względzie czytelnik musi liczyć<br />

na własną dociekliwość. Chodzi<br />

o przypis do frazeologizmu "cicho<br />

jak makiem zasiał". Motywowany<br />

on jest - jak twierdzi autorka<br />

artykułu - przez potoczną wiedzę o<br />

Warunkach, w jakich się sieje mak.<br />

Ziarenka maku - wyjaśnia - są bardzo<br />

małe i lekkie, dlatego ich siew<br />

wymaga bezwietrznej pogody, ciszy<br />

w przyrodzie. Pajdzińska dodaje, że<br />

nie wykluczona jest również interpretacja<br />

kulturowa. Cisza i mak<br />

wręcz narzucają skojarzenia ze<br />

snem i śmiercią. Niestety, nie znalazła<br />

potwierdzeń swej intuicji w literaturze<br />

entolingwistycznej. Potwierdzeń<br />

takich zabrakło również<br />

interpretacjom i innym cytowanym<br />

przez nią przykładom.<br />

Blok drugi zgromadził prace<br />

dotyczące Słownika ludowych stereotypów<br />

językowych, który powstaje z<br />

inicjatywy i pod kierunkiem profesora<br />

Jerzego Bartmińskiego. Tych<br />

prac jest trzy, a każda trochę inaczej<br />

przekazuje informację o zawartości<br />

artykułów hasłowych przeznaczonych<br />

do <strong>pl</strong>anowanego leksykonu.<br />

Małgorzata Mazurkiewicz prezentuje<br />

właściwie gotowe już do<br />

powielenia w słowniku opracowanie<br />

hasła "marmur" (Marmur. Dwie<br />

wersje artykułu hasłowego do "Słownika<br />

ludowych stereotypów językowych ").<br />

Pierwszą wersję adresuje do odbiorcy<br />

z kręgu badaczy folkloru i<br />

języka, drugą - do odbiorcy sze-<br />

85


okiego i do nieprofejsonalistów.<br />

Wersja druga jest dłuższa, bardziej<br />

popularna i eseistyczna. Jeśli zaś<br />

idzie o kategorie, według których<br />

opisuje hasło, to w obu przypadkach<br />

proponuje to samo ujęcie, czyli<br />

ujęcie uwzględniające: 1) usytuowanie<br />

definiowanego słowa w<br />

klasie nadrzędnej i jego etymologię,<br />

2) wygląd obiektu nazwanego<br />

danym słowem, 3) cechy poza<br />

wyglądem, 4) informację o współwystępowaniu<br />

słów innych z wyrazem<br />

hasłowym (kolekcje), wreszcie<br />

5) zastosowanie i przeznaczenie<br />

opisywanego przedmiotu.<br />

Do słownika ma wejść również<br />

hasło "morze". Próbę jego opisu<br />

przynosi artykuł Morze Jolanty<br />

Mackiewicz. Zgodnie z naczelną<br />

zasadą przyjętą przez redagujących<br />

słownika także metryczka i tego hasła<br />

uwzględni wskazane w omówieniu<br />

pracy Mazurkiewicz pięć kategorii.<br />

Tak więc opracowanie hasła<br />

sprowadza się, w ujęciu autorki, do<br />

złączenia odpowiedzi na pytania<br />

(szczegółowo wyrażające nazwane<br />

wyżej kategorie): co to jest/czym<br />

jest; skąd się bierze; czego jest rodzajem/do<br />

jakiej klasy należy =<br />

hiperonim; co należy do tej samej<br />

klasy = kohiponimy; czemu jest<br />

przeciwstawiane; w jakich charakterystycznych<br />

ilościach występuje; jakie<br />

morza się wyróżnia; jak wygląda;<br />

jaki ma smak; jakie odgłosy wydaje;<br />

jakie jest - stale cechy nie odbierane<br />

zmysłami; jak się zachowuje; jakim<br />

działaniom podlega; gdzie jest; co<br />

jest w/na morzu; co żyje w/na morzu,<br />

w okolicach morza; co jest/co<br />

się dzieje w okolicach morza.<br />

W porównaniu z opisem hasła<br />

"marmur" prezentowane teraz<br />

opracowanie wydaje się przesadnie<br />

drobiazgowe i przez to obciążające<br />

odbiór. Przede wszystkim czytelnik<br />

ma powody poczuć się zdezorientowany<br />

co do istotności wydzielenia<br />

tak wielkiej ilości punktów odniesień<br />

(niektóre z nich dałoby się<br />

zapewne scalić, np. jakie jest morze<br />

z tym jak ono wygląda).<br />

Co się tyczy trzeciej pracy z bloku Dzięki prezentacji materiałów<br />

II, artykułu Janusza Anusiewicza źródłowych, a więc materiałów surowych,<br />

w gruncie rzeczy "nie obro­<br />

Językowo-kulturowy obraz kola w polszczyźnie,<br />

to jest to studium bardzo<br />

obszerne i wyczerpujące temat. Badacz<br />

analizuje etymologię, słowa<br />

"kot" i, dokonując przeglądu znaczeń<br />

w przekroju historycznym, odkrywa<br />

jego pole leksykalno-semantyczne.<br />

Swoje badania Anusiewicz<br />

podporządkowuje celom, których<br />

wyłuszczenie zajmuje aż cztery strobionych"<br />

(wybór, przycięcia, ułożenie<br />

podyktowane są koniecznością<br />

dostosowania się do wymogów<br />

redakcyjnych i wydawniczych) czytelnik<br />

ma doskonałą i jedyną właściwie<br />

sposobność zorientowania się,<br />

na czym polega wyjątkowość mowy<br />

ludu, i co stanowi tę siłę, która każe<br />

uczynić z wypowiedzi prostego czło­<br />

ny maszynopisu. Najzwięźlej rzecz<br />

ujmując, pragnie on odpowiedzieć<br />

na pytanie, w jaki sposób język i kultura<br />

ujmują, utrwalają przechowują<br />

i przedstawiają ten niewielki - jak<br />

pisze - lecz ważny dla człowieka<br />

fragment rzeczywistości, jakim jest<br />

klasa kotów i pojedyncze egzem<strong>pl</strong>arze<br />

tej klasy, oraz jakie charakterystyczne<br />

cechy spośród nieskończonych<br />

cech stanowiących uniwersum,<br />

jakim jest klasa kotów, zostały<br />

wybrane przez daną społeczność<br />

komunikatywną. Anusiewicza interesuje<br />

obraz kota utrwalony w<br />

świadomości przeciętnego użytkownika<br />

języka polskiego.<br />

Cechy kategorialne i stereotypowe<br />

kota, w rozumieniu Anusiewicza,<br />

przedstawiałyby się następująco:<br />

"kot to zwierzę niewielkich<br />

rozmiarów o ostrych, zakrzywionych,<br />

chwytliwych pazurach, dobrym<br />

wzroku, kształtnej, okrągłej<br />

głowie; o zwinnym, smukłym ciele<br />

pokrytym miękką, puszystą sierścią;<br />

przymilne i figlarne - stąd też hodowane<br />

często przez człowieka dla<br />

zabaw, jak również do łowienia<br />

myszy; nie znoszące psów, mruczące<br />

i miauczące, lubiące mleko; polujące<br />

w pojedynkę; zachowujące się<br />

cicho i bezszelestnie. Przypisuje mu<br />

się takie cechy, jak: spryt, mądrość,<br />

przebiegłość, przemyślność, ostrożność,<br />

przezorność, zręczność oraz<br />

nieustę<strong>pl</strong>iwość, niezależność i samodzielność.<br />

Ze względu na swój<br />

wdzięk i łagodność tudzież przyjemne<br />

wrażenie dotykowe związane<br />

z jego miękką sierścią jak również<br />

użyteczność, darzone jest przez<br />

człowieka sympatią i cieszy się jego<br />

przychylnością".<br />

• Dział materiałów - III, do którego<br />

omówienia teraz przechodzę, poza<br />

wskazanym już Sennikiem ludowym z<br />

Wielkopolski opracowanym przez<br />

Stanisławę Niebrzegowską wypełniają<br />

prace Feliksa Czyżewskiego Z<br />

demologii wschodniej Lubelszczyzny<br />

oraz Grażyny Cza<strong>pl</strong>ak Relacje o kosmosie.<br />

Teksty gwarowe ze wsi Matiaszówka.<br />

wieka przedmiot badań naukowych,<br />

daje też sposobność uprzytomnienia<br />

sobie, że ma znaczenie fakt, że<br />

się ludziom śnią po nocach krew<br />

czy jajka (zob. przejrzyście wyodrębnione<br />

i ułożone tematy-hasła<br />

marzeń sennych - Niebrzegowską),<br />

że tyle wiedzą o straszących diabłach,<br />

rusałkach, czarnych baranach,<br />

a nawet straszących młynarzach i<br />

ometrach (zob. teksty zebrane<br />

przez Czyżewskiego) czy że potrafią<br />

mówić o płanetnikach, soli św. Agaty<br />

czy tamtym świecie (zob. pracę<br />

Cza<strong>pl</strong>ak).<br />

Przenosząc się już na koniec<br />

omawianej tu Etnolingwistyki, dopowiem,<br />

że ważną rolę spełnia w<br />

niej dział recenzji i omówień. W numerze<br />

trzecim znalazł się sporządzony<br />

przez Joannę Boruczenko<br />

przegląd zawartości książki B. A. Uspienskiego<br />

Kult św. Mikołaja na Rusi<br />

(Lublin 1985) i przedstawienie tekstu<br />

A. Guriewicza Problemy średniowiecznej<br />

kultury ludowej (Warszawa<br />

1987) przygotowane przez Donata<br />

Niewidomskiego. Trzecią pozycję w<br />

tym dziale stanowi prezentacja publikacji<br />

R. D. Alforda Naming and<br />

Identity: A cross-cultural Study ofPersonal<br />

Naming Practices wydanej w<br />

New Haven Connecticut w 1988 r.<br />

Informacje o książce przekazuje<br />

Barbara Nykiel-Herbert. O recenzji<br />

tomu o metaforze przygotowanej<br />

przez Annę Koper, była już mowa.<br />

Nie wdaję się w rozważania nad<br />

wymienionymi publikacjami - wszak<br />

to zadanie samych recenzentów -<br />

ani też nad samymi recenzjami-<br />

-omówieniami tych publikacji, dodam<br />

tylko, że wymienione prace<br />

mieszczą się w problematyce etnolingwistyki,<br />

etnolingwistyki jako<br />

nauki o odrębnościach (w stosunku<br />

do innych grup społecznych) języka<br />

ludu, odrębnościach jego kultury<br />

i tradycji. Jedne z pozycji, jak np.<br />

ta o metaforze, skłaniają się ku teorii<br />

opisu faktów językowych, inne,<br />

jak rzecz Alforda o nadawaniu i mi-<br />

4Hm przezwisk w pewnych kulturach,<br />

przynoszą pouczenia praktyczne.<br />

Jedne, jak np. praca Guriewicza,<br />

traktują podjęty temat przekrojowo,<br />

inne, np. tekst Uspienskiego,<br />

zwężają temat opisu do jednego<br />

zjawiska w kulturze grupy czy re- <<br />

gionu. Ze względu na tematykę i na<br />

metodę analizy materiału z lektury<br />

tego typu i tych książek jest niewąt<strong>pl</strong>iwy<br />

i to zarówno dla etnolin- I<br />

gwistów i etnografów, jak i dla językoznawców,<br />

antropologów i socjologów.<br />

86


•<br />

STANISŁAW DUBISZ<br />

MARIUSZ KOSIERADZKI<br />

Gwara rolnicza IppSJf<br />

• współczesny język wsi<br />

Pomysł rejestrowania słownictwa<br />

gwary rolniczej zrodził się w 1987 r.<br />

z potrzeb dydaktycznych. W pierwszym<br />

rzędzie chodziło bowiem o<br />

opracowanie serii słowniczków przydatnych<br />

dla studentów SGGW (a także<br />

innych szkół rolniczych) odbywających<br />

praktyki zawodowe (1).<br />

W trakcie zbierania materiałów i rozszerzania<br />

zakresu eks<strong>pl</strong>oracji (językowego<br />

i terytorialnego) okazało<br />

się jednak, że zagadnienie to łączy<br />

się z istotnymi procesami integracji<br />

językowej zachodzącymi współcześnie<br />

na polskiej wsi i ma szereg<br />

uwarunkowań socjolingwistycznych.<br />

Pozwoliło to na sformułowanie<br />

definicji gwary rolniczej jako interdialektu.<br />

Gwara rolnicza jest przede wszystkim<br />

zawodowym "podjezykiem"<br />

scalającym elementy wywowdzące się<br />

polszczyzny ogólnej oraz jej odmian<br />

regionalnych, z dialektów ludowych<br />

i języków indywidualnych (idiolektow),<br />

i wreszcie - środowiskowych<br />

wariantów języka. Jest więc w gruncie<br />

rzecz typowym interdialcktem,<br />

który może przekształcić się w jednolity<br />

socjolekt (2), co uzależnione jest<br />

oa stopnia integracji i homogenizacji<br />

społeczności wiejskich (3).<br />

Innymi słowy gwarę rolniczą zaliczyć<br />

można do środowiskowych od-<br />

Bhian języka - języka pogranicza wsi i<br />

miasta, pogranicza kultur, zawodów<br />

itd. Pierwotnie gwary środowiskowe<br />

były charakterystyczne przede<br />

wszystkim dla społeczności miejskich,<br />

jednakże w ostatnich dziesięcioleciach<br />

wyraźne są tendencje<br />

do zacierania ostrych granic między<br />

miastem a wsią (m.in. powstawanie<br />

społeczności ponadlokalnych), zanikania<br />

tradycyjnych dialektów ludo-<br />

Jjych (czyH^ mowy ludności<br />

chłopskiej) i tworzenie tzw. języków<br />

mieszanych, łączących składniki polszczyzny<br />

ogólnej (kulturalnej i potocznej)<br />

oraz odmian języka ograniczonych<br />

terytorialnie i socjalnie, tj.<br />

dialektów ludowych i miejskich (robotniczych,<br />

młodzieżowych, orga-<br />

Tacyjnych, zawodowych).<br />

Przejście od bycia chłopem, od<br />

chłopskości (wyjście poza tradycyjną<br />

społeczność lokalną) do bycia rolnikiem<br />

dziś nawet "producentem rolnym",<br />

jednym z wielu mieszkańców<br />

heterogenicznej, urbanizującej się<br />

wsi, to jednocześnie częściowe<br />

odejście od dialektów ludowych (ich<br />

modyfikowanie), od regionalizmów<br />

i przyswajanie sobie słownictwa języka<br />

ogólnopolskiego.<br />

Obok uczestnictwa w tym procesie<br />

integracji językowej obserwujemy<br />

ko w stodole', dziobka 'motyka, motyczka',<br />

hreczka 'gryka', kokot 'kogut', konia.<br />

'koniczyna', rejka 'kopiec z ziemniakami',<br />

zwalisko 'powalone zboże'.<br />

3) Profesjonalizmy, np. balota<br />

'bela zwiniętej, sprasowanej słomy',<br />

cukrówka 'burak cukrowy' drylować<br />

'siać za pomocą siewnika , białe próby<br />

'analizy zawartości tłuszczu w mleku',<br />

przytrącanie 'wstępne bronowanie',<br />

stanówka 'krycie, np. owiec',<br />

sumieszka 'mieszanka zbożowa', znaki<br />

'duże ręczne grabie służące do robienia<br />

rzędów w zaoranej ziemi'.<br />

4) Eskpresywizmy, np. cepak 'rolnik<br />

postępujący bezmyślnie', ciapek<br />

'kołowy ciągnik rolniczy typ C 330<br />

lub pokrewny', ćpać 'wyrzucać, rozrzucać,<br />

ładować np. obornik', głowacz<br />

'rolnik dobrze gospodarujący',<br />

kolosy 'o dużych ziemniakach', samara<br />

'zad konia'. (4) '<br />

Gwara rolnicza jest przykładem<br />

odmiany języka, która powstała i<br />

rozwija się w wyniku kontaktów kilku<br />

- pierwotnie różnych, a obecnie<br />

mniej lub bardziej integrujących się<br />

- grup społecznych, stanowiących<br />

środowisko zawodowe rolników.<br />

tworzenie charakterystycznych tylko<br />

dla tej grupy zawodowej (dla rolników),<br />

Przedstawione powyżej zróżnicowanie<br />

gwarowych profesjonalizmów,<br />

neosemantyzmów i ekspreśywizmów dobrze<br />

wspomniane już<br />

odzwierciedla<br />

rozwarstwienie<br />

- ważnych składników swoistej gwary<br />

rolniczej (4).<br />

Więzi zawodowe - bodaj najważniejsze<br />

w tej grupie społecznej - oraz<br />

współczesnych społeczności wiejskich.<br />

Oddaje też częściowo zakres<br />

wpływów "starego" i "nowego" w<br />

języku mieszkańców wsi (do pewnego<br />

zróżnicowania statusu społecznego<br />

stopnia lokalność i po-<br />

użytkowników gwary rolniczej ("chłopi",<br />

nadlokalność stosunków spo­<br />

rolnicy, producenci rolni, łecznych). A co najważniejsze jest to<br />

chłopi-robotnicy, pracownicy wywodzący<br />

się ze środowisk wiejskich i<br />

miejskich, osoby z wykształceniem<br />

także inne niż dotąd (choć nie zawsze<br />

całkiem inne) rozumienie wiejskiego<br />

bytu; przesłanie mniej lub<br />

podstawowym, zasadniczym, średnim bardziej zmienionych, a także<br />

zawodowym i ogólnym, wyższym lub zupełnie nowych wartości.<br />

jeszcze bez pehiego elementarnego Ten wymiar specyfiki współczesnego<br />

wykształcenia) decydują o jej mieszanym<br />

charakterze jako komunikatywnego<br />

wariantu języka.<br />

rolnictwa i wsi (tj. jej mowa<br />

- tu gwara rolnicza) może być niezwykle<br />

przydatny dla np. socjologa<br />

obserwującego czasy zmiany (systemu)<br />

Podstawowe wyznaczniki kodu<br />

wartości społeczności wiejs­<br />

gwary rolniczej to: jawność (służy do<br />

porozumiewania się w kontaktach<br />

codziennych, które nie mają na celu<br />

kich, a zwłaszcza proces wypierania<br />

starych wartości przez nowe.<br />

Również z punktu widzenia socjologa<br />

izolacji społecznej, tajności wypowiedzi);<br />

(i oczywiście socjolingwisty)<br />

profesjonalność (zawiera szczególnie cenna jest ta część<br />

zasób określeń, terminów, wyrażeń<br />

fachowych związanych z wykonywanym<br />

zawodem rolnika); nominatywność<br />

(wzbogaca zasób słownictwa<br />

słownictwa gwary rolniczej, która<br />

opisuje poszczególne role, statusy i<br />

pozycje społeczne oraz pochodzenie<br />

socjalne mieszkańców wsi, np.: bałer,<br />

o nowe nazwy, określenia); bamber, bomber, fabrykant, głowacz,<br />

ekspresywność (ma szereg nazw,<br />

określeń nacechowanych emocjonalnie).<br />

Mieszany charakter gwary<br />

krzok, legat, luzak, paterak, pniok, przywłoki,<br />

ręczni ak, rumuniarz, skoczek,<br />

wiara itd.<br />

rolniczej znajduje odzwierciedlenie Interesującą cechą odróżniającą<br />

w kilkuwarstwowym zróżnicowaniu gwarę rolniczą od innych kodów<br />

jej słownictwa:<br />

językowych jest mocne osadzenie jej<br />

1) Słownictwo o zasięgu ogólnopolskim,<br />

słownictwa w naturze (naturalność -<br />

np. ar, bróg, centryfuga, gum­<br />

opisywanie danego zjawiska<br />

no, morga, redlić, żytnisko.<br />

2) Regionalizmy i dialektyzmy, np,<br />

najczęściej przyrodniczego poprzez<br />

zbieżne, podobne fenomeny natu­<br />

łączy się z tym ameryk 'rodzaj pługa', bojowisko 'klepis­ralne; "przestrzeń-<br />

87


ność" i "udźwiękowienie" części<br />

słów),lS||). chrumy 'świnie', gnojarz<br />

'trzydniowy deszcz', jajok 'tryk.', koci<br />

grzbiet 1. nierówność na polu'; 2.<br />

'niewielkie pagórki', kwitnąca ziemia<br />

'pobielałe od słońca grzbiety skib,<br />

oznaczające, że pod względem<br />

wilgotności ziemia nadaje się do<br />

uprawy (siewu)', miśkowanie 'kastrowanie<br />

młodego wieprzka', piejak<br />

'kogut', przekrasia 1. 'przetłuścić - o<br />

jedzeniu ; 2. 'dać zbyt dużo nawozu;<br />

przenawozić', pyrkot 'traktor', żabie<br />

<strong>pl</strong>ecy 'o pustych miejscach na polu -<br />

gdzie nie wyrosły lub zostały wypalone<br />

(np. nawozem) rośliny uprawne'.<br />

(4)<br />

Natomiast najbardziej widoczną<br />

specyficzną cechą gwary rolniczej<br />

jest jej stechnicyzowanie - znaczna<br />

część słownictwa tej gwary opisuje<br />

narzędzia, maszyny, urządzenia<br />

rolnicze oraz ich części, a także zabiegi<br />

uprawowe, pielęgnacyjne,<br />

zbiór <strong>pl</strong>onów, obsługę zwierząt itd.<br />

Notujemy przy tym słowa ukazujące<br />

(a także "oswajające" - zbliżające)<br />

najnowsze zmiany techniki i technologii<br />

rolniczej w Polsce - nominatywność<br />

gwary (por. s. 2), np.<br />

balociara 'prasa zwijająca, np. typ Z-<br />

230', balota, bałda (por. s. 3), białe<br />

próby (por. s. 3), hotel 'o gospodarstwie,<br />

którego właściciel trudni<br />

się kupowaniem młodego bydła opasowego,<br />

jego odpasem i sprzedażą',<br />

kciuk, prasok, presok 'kostka sprasowanej<br />

słomy (siana)'. (4)<br />

Wszystkie przytoczone tu wyrazy i<br />

związki frazeologiczne pochodzą z<br />

Zeszytu II Słownika gwary rolniczej<br />

(Warszawa 1990), który zawiera około<br />

600 takich form pochodzących z<br />

68 punktów. Nie jest to jeszcze materiał<br />

w pełni porównywalny - siatka<br />

punktów nie obejmuje jeszcze całego<br />

obszaru Polski, ale dysponujemy<br />

obecnie danymi już z 36 województw<br />

oraz 9 (zróżnicowanych terytorialnie)<br />

regionów. Stało to się dzięki<br />

m.in. pozyskaniu zespołu eks<strong>pl</strong>oratorów<br />

i współpracowników - przede<br />

wszystkim spośród studentów i pracowników<br />

SGGW. Okazało się jednak,<br />

że stosowane dotychczas metody<br />

rejestrowania słownictwa gwary<br />

rolniczej są niewystarczające, i że<br />

zadanie to wymaga opracowania<br />

nowego kwestionariusza oddającego<br />

- w miarę możliwości - zróżnicowanie<br />

współczesnych realiów<br />

rolniczych. Uzyskanie na ten cel w<br />

1991 r. dotacji (grant) Ministerstwa<br />

Edukacji Narodowej umożliwiło<br />

redakcję Zeszytu III - Kwestionariusza<br />

do badań słownictwa gwary rolniczej<br />

(Warszawa 1991). Jego podstawę<br />

stanowiły materiały zebrane w trakcie<br />

prac nad I i II Zeszytem Słownika<br />

gwary rolniczej, wyniki badań<br />

sondażowych przeprowadzanych już<br />

88<br />

w czasie formułowania kwestionariusza<br />

oraz dane z opracowań, książek<br />

traktujących o rolnictwie. Sam materiał<br />

językowy - w porównaniu z<br />

zawartością Kwestionariusza do badań<br />

słownictwa ludowego pod redakcją W.<br />

Doroszewskiego - jest to wiele bardziej<br />

zróżnicowany i stechnicyzowany.<br />

Zestawiając te dwie rzeczywistości<br />

rolniczo-wiejskie, tę z lat pięćdziesiątych<br />

i obecną, łatwo można zauważyć<br />

olbrzymie zmiany, które zaszły<br />

na polskiej wsi. Przykładowo,<br />

wtedy szczytem osiągnięć technicznych<br />

była snopowiązałka, dzisiaj różne<br />

typy kombajnów nie są czymś<br />

nowym. Nie znaczy to oczywiście, że<br />

wszędzie te nowoczesne maszyny są<br />

stosowane, większy zasięg ma<br />

rolnictwo ''tradycyjne", dlatego też w<br />

kwestionariuszu staraliśmy się ująć<br />

oba bieguny rolnictwa - tradycję i<br />

nowoczesność.<br />

Łącznie kwestionariusz liczy 2471<br />

pytań podstawowych ujętych w 20<br />

(XX) działach. Oprócz działów<br />

dotyczących uprawy roli znajdują się<br />

w kwestionariuszu działy dotyczące<br />

sadu, ogrodu, chowu zwierząt, gospodarstwa,<br />

dróg i transportu i wreszcie<br />

całej zbiorowości wiejskiej.<br />

Dotychczasowe gromadzenie<br />

materiału językowego (zamieszczonego<br />

w II Zeszycie Słownika gwary<br />

rolniczej) polegało głównie na notowaniu<br />

(czasem nagrywaniu) tzw.<br />

tekstów ciągłych, czyli dłuższych wypowiedzi<br />

informatorów na interesujące<br />

nas tematy. Obecnie możliwe<br />

jest łączenie powyższej metody z<br />

wywiadem według kwestionariusza<br />

rzeczowego (Zeszyt III Słownika).<br />

Umożliwia to m.in. poświadczenie<br />

występowania każdej nazwy, wyrazu,<br />

określenia odpowiednim cytatem.<br />

Informatorzy powinni być kompetentni<br />

i merytorycznie, i językowo.<br />

Powinni zatem reprezentować różne<br />

warstwy zbiorowości wiejskich i<br />

różne pokolenia oraz mieć dobrą<br />

orientację w sprawach dotyczących<br />

rolnictwa i realiów językowych,<br />

odnoszących się do tej sfery ich<br />

życia.<br />

Ponadto istotny jest kontekst<br />

społeczny używania tej gwary.<br />

Ważne są więc dane dotyczące informatorów,<br />

kto (mężczyzna, kobieta;<br />

wiek, zawód, rola i pozycja społeczna),<br />

gdzie (miejscowość, miejsce),<br />

kiedy (data), w jakich warunkach<br />

i okolicznościach (rozmowa<br />

przypadkowa, umówiona; nagranie<br />

jawne itp.) mówi.<br />

Omawiane tu narzędzia badawcze<br />

i procedura mają być pomocne<br />

przede wszystkim w rejestrowaniu<br />

słownictwa gwary rolniczej, co w<br />

dalszej perspektywie czasowej powinno<br />

umożliwić opracowanie pełnego<br />

Słownika gwary rolniczej. Po drugie,<br />

kwestionariusz ten, poprzez<br />

pryzmat zebranego słownictwa,<br />

pozwala ocenić poziom kultury rolnej<br />

i wiedzy o rolnictwie przedstawicieli<br />

zbiorowości wiejskich -<br />

wiele przy tym mówiąc o nich samych<br />

- a tym samym umożliwia studia<br />

socjologiczne na temat przemian<br />

dokonujących się współcześnie na<br />

wsi.<br />

Wreszcie po trzecie - zawarte w<br />

kwestionariuszu dane stanowią swego<br />

rodzaju siatkę pojęciową Leksykonu<br />

rolnictwa, pozostającego również<br />

w naszych <strong>pl</strong>anach badawczych.<br />

Wszystkich Państwa, którzy byliby<br />

zainteresowani współtworzeniem<br />

ogólnopolskiego Słownika gwary<br />

rolniczej serdecznie zapraszamy do<br />

współpracy. Uprzejmie prosimy o<br />

kontakt korespondencyjny. Listy<br />

prosimy adresować następująco:<br />

Mariusz Kosieradzki<br />

Zakład Socjologii Wsi SGGW<br />

02-766 Warszawa<br />

ul. Nowoursynowska 166<br />

(Słownik gwary rolniczej)<br />

PRZYPISY:<br />

1) Słownik gwary rolniczej. Zeszyt I, KRA<br />

ZMW Warszawa 1988, ss. XIX + 47.<br />

2) Socjolekt jest zbiorem reguł socjolingwistycznych<br />

(a więc należących do<br />

poziomu wzorców mowy), które jednostka<br />

ludzka przyswaja sobie jako rezultat<br />

krzyżowania się w jej doświadczeniu<br />

społecznym zróżnicowanych form użycia<br />

języka, zgodnie z właściwym jej zakresem<br />

uczestnictwa społecznego" - A. Piotrowski,<br />

M. Ziółkowski. Zróżnicowanie językowe<br />

a struktura społeczna, Warszawa 1976, s.<br />

200.<br />

3) Słownik gwary rolniczej. Zeszyt II,<br />

Wydawnictwo SGGW Warszawa 1990,<br />

s. 20.<br />

4) Tamże, op. cit, s. 20-59.<br />

i


JAN ADAMOWSKI<br />

Kolędy polskie<br />

- od średniowiecza<br />

do współczesności<br />

Z końcem 1991 roku Ludowa<br />

Spółdzielnia Wydawnicza w ramach<br />

serii <strong>Biblioteka</strong> Poetów opublikowała<br />

tomik Kolędy polskie.* Jest to, jak<br />

zapewniają autorzy wydawnictwa Jerzy<br />

Bartmiński i Roch Sulima, "zbiór<br />

w pewnym sensie reprezentatywny<br />

dla całego zasobu polskich tekstów<br />

kolędowych od średniowiecza po<br />

dzień dzisiejszy", (s. 19) Tomik przynosi<br />

prezentację 76 kolęd i został<br />

opatrzony kompetentnymi tekstami<br />

krytycznymi: wstępem pióra R. Sulimy<br />

pt. Czas kolęd i posłowiem J.<br />

Bartmińskiego - Betlejem po polsku. O<br />

kolędach i kolędowaniu w Polsce.<br />

Prezentowane wydawnictwo<br />

należy przyjąć z niekłamanym dużym<br />

uznaniem. Tomik nie tylko<br />

przypomina zapomniane często<br />

pieśni okresu Bożego Narodzenia i<br />

Nowego Roku, ale podnosi do rangi<br />

•wypowiedzi poetyckiej, równej<br />

twórczości prezentowanych wcześniej<br />

w serii tej klasy autorów, jak A.<br />

Błok, M. Rej, Safona, Horacy, C. K.<br />

Norwid, K. Wojtyła itd., rodzimą<br />

twórczość ludową. Owo zrównanie<br />

nie ma przecież charakteru formalnego,<br />

bowiem w tomiku obok tekstów<br />

T. Lenartowicza, F. Karpińskiego,<br />

M. Hemara, Cz. Miłosza, T.<br />

Borowskiego odnajdujemy cały szereg<br />

utworów nie tylko funkcjonalnie<br />

ale i genetycznie ludowych, w tym<br />

'najstarsze polskie kolędy, a więc<br />

pieśni życzące - tzw. kolędy gospodarskie:<br />

Nowe lato, szczodre lato,<br />

• nowy wieczór, szczodry wieczór,<br />

A wyjdzie, wyjdzie, panie<br />

gospodarzu,<br />

I Bóg się szerzy w twym podwórzu:<br />

(s. 27)<br />

Polecając to oryginalne wydawnictwo<br />

czytelnikowi chcemy także<br />

iwrócić jego uwagę na zamieszczone<br />

w tomiku teksty uzupełniające:<br />

wstęp i posłowie, które nie<br />

tylko ułatwiają lekturę ale odkrywają<br />

nowe wartości polskiej kolędy<br />

tsą względem siebie i kom<strong>pl</strong>ementarne.<br />

R Sulima przedstawia poetykę<br />

kolęd aj. Bartmiński zajmuje<br />

się głównie sytuacyjnoobrzędowym<br />

I<br />

I<br />

uwarunkowaniem funkcjonowania<br />

tych utworów.<br />

W czasie lektury tomiku nasunęły<br />

się również niektóre uwagi o charakterze<br />

dyskusyjnym. Pierwsza dotyczy<br />

jakby samej definicji terminu kolęda.<br />

Jeżeli jest to utwór pieśniowy, a takie<br />

założenie towarzyszyło autorom<br />

(por. s. 14 gdzie stwierdza się "Kolęda<br />

jest pieśnią o darze"), to dyskusyjnym<br />

wydaje się włączenie do<br />

zbiorku utworów, które ani w strukturze<br />

wersyfikacyjnęj, ani w dokumentacji<br />

funckjonowania nie mają<br />

potwierdzeń o pieśniowym (ustnym)<br />

sposobie życia. Mam tu na<br />

myśli utwory nr 66-68. Są to bardzo<br />

piękne współczesne wiersze osnute<br />

na motywach Bożego Narodzenia,<br />

ale tego typu utworów można sporo<br />

odnaleźć i we wcześniejszych okresach.<br />

Kwestią dyskusyjną może być także<br />

zakres reprezentatywności zbioru.<br />

Obok przykładu kolędy "robotniczej"<br />

winien znaleźć miejsce<br />

również przykład kolędy "chłopskiej"<br />

(chodzi tu o społeczno-ideowy<br />

sens przywołanych określeń), bowiem<br />

tego typu teksty były dosyć<br />

popularne na wsi chociażby w okresie<br />

międzywojennym, czego ezgem<strong>pl</strong>ifikacją<br />

może być terenowy zapis<br />

ze wsi Tarło z 1977 r.:<br />

ANNA WALUŚ<br />

* * *<br />

Nastała nom Polsko,<br />

jakiej sie bazyło.<br />

Co by sie nom sitkim,<br />

kondel lepiej żyło.<br />

Slebodzicke mom wielkom,<br />

ale chybio dudków.<br />

Z tego sie grzebieme<br />

straśnie pomalućku.<br />

1. Wśród nocnej ciszy zabrzmiały dzwony,<br />

echo ogłasza na wszystkie strony,<br />

Bóg nawiedził judzką ziemię,<br />

narodził się w Betlejemie<br />

Jezus maleńki.<br />

2. Dziś go witamy wszyscy rolnicy,<br />

pójdą też z nami i rzemieślnicy,<br />

szewcy, krawcy i rymarze,<br />

kucharz, piekarz i malarze,<br />

cieśla z kawałem.<br />

3.1 młodzież nasza niech się pośpieszy,<br />

bo Dzieciąteczko niech się ucieszy.<br />

Hej, chłopaki i panienki<br />

pospieszajcie do stajenki<br />

śpiewać Dzieciątku.<br />

4. W kasie skarbowej wy urzędnicy,<br />

nie rozsyłajcie nakazów płatniczych,<br />

niech na Boże Narodzenie<br />

nie przychodzi upomnienie<br />

z karo zapłaty.<br />

5. I sekweslator po wsi nie chodzi,<br />

Łeby nie zbłądził, sołtys go wodzi,<br />

zapisali już krowiny,<br />

a teraz szarpią pierzyny,<br />

takie ich prawa.<br />

Również wielkim zrywom narodowo-wyzwoleńczym<br />

towarzyszyły<br />

politycznie aktualizowane teksty<br />

kolęd. Tomik dokumentuje tego<br />

typu przykłady odnoszące się do<br />

pierwszej i drugiej wojny światowej.<br />

Ale w kolędy ODfitowały także powstania,<br />

jak chociażby śląskie, co dokumentuje<br />

A. Dygacz (por. Śląskie<br />

pieśni powstańcze 1919-1921, Katowice<br />

1958, s. 60):<br />

Cysorz Frydiyk Wilhelm<br />

chłopisko nie lada, bis<br />

on za śtyrech mówi bis<br />

a za pięciu jada,<br />

hej, hej, hej, kolęda! itd.<br />

W trakcie badań terenowych<br />

(miejscowość Radcze na Podlasiu<br />

1988 r.) zapisałem też kolędę,<br />

wykonywaną w trakcie chodzenia<br />

z buńką (odmiana gwiazdy), której<br />

genezy można się doszukiwać w<br />

okresie zaborów:<br />

1. Idzie wiarus stary<br />

do ludzi w kolędzie,<br />

MARIAN<br />

KARCZMARCZYK<br />

Uciecha<br />

Ukryłem się<br />

w ogródku wiersza<br />

wśród płatków<br />

metafor<br />

Będzie uciecha<br />

gdy odnajdzie mnie<br />

czytelnik<br />

89


niesie nowe latko<br />

i śpiewał wam będzie.<br />

/: Słuchajcie ludkowie,<br />

co wam wiarus powie<br />

na kolędę, na kolędę,<br />

na kolędę, na kolędę:/.<br />

2. Ojcze, idź do pracy,<br />

matko, pilnuj dzieci,<br />

dziecię, idź do szkoły,<br />

nowe latko leci.<br />

/: Wtedy krzykniem razem<br />

gardłem i żelazem<br />

na kolędę, na kolędę,<br />

na kolędę, na kolędę:/,<br />

3. Wzbił się orzeł biały<br />

nad Polską uśpioną,<br />

zatrzepotał skrzydłami,<br />

by była wzbudzoną.<br />

/: Wstań Ojczyzno miła,<br />

już chwila wybiła<br />

na kolędę, na kolędę,<br />

na kolędę, na kolędę:/.<br />

Również niektóre regiony wytworzyły<br />

specyficzne dla swoich warunków<br />

pieśni kolędnicze. Dotyczy to<br />

na przykład lwowskiej kultury przedmieścia<br />

(por. J. Habela, Z. Kurzowa,<br />

Lwowskie piosenki uliczne, kabaretowe i<br />

okolicznościowe do 1939 roku, Kraków<br />

1989 s. 286-287), Śląska gdzie funkcjonują<br />

specjalne kolędy górnicze o<br />

charakterze życzeniowym:<br />

Urwij mi się skało,<br />

kolęda,<br />

urwij mi się cało,<br />

kolęda,<br />

urwij mi sif n> porządeczku,<br />

a dej rudy po kąseczku,<br />

kolęda.<br />

(A. Dygacz, Ludowe pieśni górnicze<br />

w Zagłębiu Dąbrowskim. Studium folklorystyczne,<br />

Katowice 1975, s. 23) czy<br />

kultury góralskiej ze znanym powszechnie<br />

przykładem kolędy Oj,<br />

maluśki, maluśki, kiejby rękawicka.<br />

Generalnie należy wszakże powiedzieć,<br />

iż tomik Kolędy polskie jest<br />

wydawnictwem bardzo potrzebnym,<br />

jako że - jak zauważył w posłowiu J.<br />

Bartmiński: "Kolęda jest jednym z<br />

tych pojęć-kluczy, które otwierają<br />

dostęp do polskiej kultury, polskiego<br />

obyczaju, poniekąd nawet do polskiej<br />

mentalności." (s. 164). Szkoda<br />

jedynie, że jest to wydawnictwo bardzo<br />

trudno dostępne. Niezbędna<br />

jest zatem kolejna z tego zakresu<br />

publikacja o poszerzonej formule i<br />

objętości, uzupełniona o zapis strony<br />

muzycznej (co jest szczególnie<br />

ważne dla popularyzacji utworów<br />

mniej dzisiaj pamiętanych) i wzbogacona<br />

o ciekawszą stronę graficzną.<br />

* Kolędy polskie, Wybór i opracowanie<br />

Jerzy Bartmiński, Roch Sulima;<br />

Wstęp Roch Sulima, Posłowie Jerzy Bartmiński,<br />

Warszawa 1991, Ludowa<br />

Spółdzielnia Wydawnicza, "<strong>Biblioteka</strong><br />

Poetów".<br />

MARIAN FILIPIAK<br />

Swat człowieka<br />

- swat. kultury ł |<br />

Antropologia kulturowa jako subdyscy<strong>pl</strong>ina<br />

szeroko rozumianej<br />

antropologii pojawiła się w Polsce<br />

stosunkowo niedawno, ale już dziś<br />

wśród nauk humanistycznych zajmuje<br />

liczącą się pozycję. Sukces ten jest<br />

niewąt<strong>pl</strong>iwe "znakiem czasu"; żyjemy<br />

w epoce uniwersalizmu perspektywy<br />

antropologicznej. We wszystkich<br />

dziedzinach wiedzy obserwuje się<br />

"koncentrację antropologiczną".<br />

Nasze czasy są nazywane "epoką antropologii'<br />

, mówi się powrszechnie o<br />

"antropocentryzmie współczesnej<br />

generacji". Możliwie pełna wiedza o<br />

człowieku jest dziś jednym z podstawowych<br />

celów głównych trendów<br />

współczesnych nauk humanistycznych.<br />

Biologowie i filozofowie,<br />

trawnicy i socjologowie, psycho-<br />

lekarze i teologowie<br />

fógowie,<br />

znaleźli w odniesieniu do człowieka<br />

zbliżone poglądy i częściowo wspólnyjęzyk.<br />

Wśród prac z dziedziny antropologii<br />

kulturowej, które ukazały się<br />

w ostatnich latach w Polsce, znaczące<br />

miejsce zajmuje książka profe­<br />

znaczyć, że Ewa Nowicka rozróżnia<br />

je jako dwie odrębne dyscy<strong>pl</strong>iny<br />

sor Ewy Nowickiej pL Świat człowieka traktując antropologię społeczną<br />

- świat kultury. Autorka pracuje w Instytucie<br />

jako jeden z działów antropologii<br />

Socjologii Uniwersytetu kulturowej (s. 4S44). Wielu autorów<br />

Warszawskiego, gdzie od lat prowadzi<br />

wykłady i seminaria z zakresu<br />

problematyki antropologicznej. Zajmuje<br />

się także problematyką kontaktów<br />

utożsamia te dwa określenia jako<br />

nazwy tej samej dyscy<strong>pl</strong>iny (zob. np.<br />

A Paluch, Mistrzowie antropologii społecznej,<br />

s. 8).<br />

międzykulturowych i międzyet-<br />

nicznych oraz zjawiskiem akultura-<br />

Druga część omawianej pracy,<br />

cj'- **? ' d<br />

Książka Świat człowieka - świat kultury,<br />

wiedzy antropologicznej o różnych<br />

jak to wynika z jej podtytułu kulturach pierwotnych.<br />

(Systematyczny wykład problemów antropologii<br />

I tak, rozdziały 6-7 skupiają się na<br />

kulturowej) jest pomyślana pochodzeniu człowieka i najstar­<br />

jako pomoc naukowa typu podręcznikowego<br />

szych formach kultury ludzkiej.<br />

dla studentów socjologii Rozdziały 8-10 mówią kolejno o<br />

oraz kierunków pokrewnych. Trzeba<br />

trzech najważniejszych obszarach<br />

stwierdzić, że opublikowane w os­<br />

tatnich latach prace z zakresu antropologii<br />

kulturowej tego zadania nie<br />

spełniają. Praca Barbary Olszewskiej-Dyoniziak<br />

Człowiek - Kultura -<br />

Osobowość (Kraków 1991) to jedynie<br />

wstęp do klasycznej antropologii<br />

życia każdego społeczeństwa: o gospodarce,<br />

strukturze społecznej i systemie<br />

wyobrażeń o świecie. Tę część<br />

pracy zamyka rozdział o przemianach<br />

zachodzących w społeczeństwach<br />

pierwotnych pod wpływem<br />

kontaktów z innymi społeczeństwami<br />

kulturowej. Praca Andrzeja K<br />

<strong>pl</strong>emiennymi oraz z innymi roz­<br />

Palucha Mistrzowie antropologii społeczwiniętymi<br />

cywilizacjami rolniczymi,<br />

nej (Warszawa 1990) to próba ukazania<br />

rozwoju teorii antropologicznych<br />

głoszonych przez poszczególnych<br />

jej przedstawicieli. Najnowsza<br />

praca K Broziego pt Antropologia<br />

kulturowa. Wprowadzenie (T. 1, Lublin<br />

1992), jak wyjaśnia podtytuł: Zarys<br />

historii antropologii kulturowej, jest<br />

rodzajem historycznego wprowradzenia<br />

do antropologii kulturowej. Wydaje<br />

się więc, że bez większego ryzyka<br />

można przyjąć, iż praca Ewy Nowickiej<br />

jest na gruncie polskim najpełniejszym<br />

wykładem problematyki<br />

wchodzącej w zakres antropologii<br />

kulturowej.<br />

Książka została podzielona na<br />

dwie części Pierwsza jest poświęcona<br />

analizie dyscy<strong>pl</strong>iny; w pięciu rozdziałach<br />

autorka ukazuje antropologię<br />

jako odrębną dyscy<strong>pl</strong>inę naukową<br />

mającą swoją specyfikę w sferze<br />

zarówno metod i technik badawczych,<br />

jak też podstawowych pojęć i<br />

problemów związanych z prowadzeniem<br />

badań i stosowraniem ich wyników.<br />

Ponieważ rozróżnienie antropologii<br />

kulturowej i antropologii<br />

społecznej jest wciąż jeszcze problemem<br />

wielce dyskusyjnym, wrarto za­<br />

licząca 6 rozdziałów, jest pozytywnym<br />

wykładem aktualnego stanu<br />

zwłaszcza z cywilizacją europejską.<br />

Do pracy dołączona jest bogata<br />

bibliografia (obejmująca prace polskie<br />

i obcojęzyczne, tak cytowane w<br />

90


pracy, jak i ważniejsze prace na<br />

Wiązujące do poruszanej w książce<br />

problematyki), indeks osób oraz indeks<br />

rzeczowy. Za szczególnie cenne<br />

uznać należy krótkie wprowadzenia<br />

do poszczególnych części i rozdziałów<br />

pracy, które nie tylko informują<br />

w zwięzły sposób treści danego<br />

rozdziału, ale znakomicie ułatwiają<br />

zrozumienie jego treści.<br />

Książka prof. Ewy Nowickiej zasługuje<br />

na bardzo wysoką ocenę: jest<br />

to na polskim rynku najlepsza praca<br />

z zakresu antropologii kulturowej,<br />

która stawia sobie za cel ułatwienie<br />

pracy dydaktycznej. I ten cel na pewno<br />

osiągnie: jest napisana z polotem<br />

i zrozumiałym językiem. Prezentuje<br />

wyczerpująco główne problemy antropologii<br />

kulturowej, chociaż nieco<br />

dziwi brak w niej takich ważnych te<br />

matów jak: totemizm czy religia a<br />

etyka (w rozdziale o systemie wyobrażeń<br />

o świecie), Edward O. Wilson<br />

i socjobiologia (jest to problematyka<br />

bardzo dziś dyskutowana).<br />

Uważam też, że wśród poddyscy<strong>pl</strong>in<br />

antropologicznych należało chociaż<br />

wspomnieć o istnieniu antropologii<br />

teologicznej. Ponieważ praca prof.<br />

Ewy Nowickiej stanowi bardzo<br />

dobrą wizytówkę osiągnięć polskiej<br />

antropologii kulturowej, należałoby<br />

również zamieścić w niej obszerne<br />

ybbcojęzyczne streszczenie. Wprawdzie<br />

książka zawiera obcojęzyczny<br />

spis treści, ale nie może on zastąpić<br />

streszczenia.<br />

Ewa Nowicka, Świat człowieka - świat<br />

kultury. Systematyczny wykład problemów konkurs wiersze z lat 1983-1990.<br />

antropologii kulturowej, Warszawa 1991,<br />

ss. 528.<br />

IRENA O ST ASZYK<br />

[jesień<br />

Zabłąkany wiatr<br />

rozrzucił płatki<br />

tjesiennych róż<br />

W<br />

kielichach żalu<br />

drzemały przykurzone<br />

spomnienia lata<br />

Jak poszarpane obłoki<br />

w myślach krążyły<br />

minione dni<br />

I<br />

W kominie nad strzechą<br />

skomlił zabłąkany wiatr<br />

| za oknami chaty<br />

I zapadał jesienny zmierzch<br />

•<br />

STANISŁAWA NIEBRZEGOWSKA<br />

Wąglańskie<br />

żniwo poetyckie<br />

Wąglany po żniwach poezji* to tom<br />

prezentujący wiersze poetów ludowych<br />

przysyłane na cykliczny ogólnopolski<br />

konkurs poezji "Szukamy<br />

talentów wsi".<br />

Pomysł konkursu pod takim tytułem<br />

zgłosił w roku 1981 przewodniczący<br />

koła Związku Młodzieży<br />

Wiejskiej w Wąglanach - Waldemar<br />

Jóźwik. Po opracowaniu regulaminu<br />

(a redagowali go Kazimierz Długosz,<br />

W. Jóźwik i Andrzej Sowa), na<br />

łamach Młodego Rolnika" opublikowano<br />

pierwszą wzmiankę na temat<br />

konkursu. Wiersze poetów ludowych<br />

zaczęły napływać w grudniu<br />

1982 r., pierwszy zaś konkurs doszedł<br />

do skutku w roku 1983. Do<br />

chwili obecnej takich przeglądów ludowej<br />

twórczości poetyckiej odbyło<br />

się dwanaście.<br />

Wydany przez ZMW w Wąglanach<br />

oraz Towarzystwo Przyjaciół Wąglan<br />

zbiór wierszy utrwala zgłoszone na<br />

Swoje utwory nadesłali mniej lub<br />

bardziej znani twórcy ludowi pochodzący<br />

z różnych regionów Polski.<br />

Wiersze zamieszczone w zbiorze<br />

(a jest ich 566) to <strong>pl</strong>on twórczości<br />

150 autorów.<br />

W tomie zostały zaprezentowane<br />

wiersze nagrodzone na kolejnych<br />

konkursach. Układ zbioru odzwierciedla<br />

kolejne nagrody i wyróżnienia,<br />

jakie otrzymali poszczególni autorzy<br />

tekstów. Dodatkowo podano<br />

również informacje na temat miejsca<br />

ich zamieszkania tytuły nagrodzonych<br />

utworów. Przywołane wiersze<br />

pisane są przez ludzi różnej generacji:<br />

najmłodsza poetka ze wsi<br />

Nielisz (woj. zamojskie) liczy zaledwie<br />

10 lat, a najstarszy - z Wólki<br />

Dużej (woj. łomżyńskie) - 75. Otrzymany<br />

w ten sposób zbiór to teksty o<br />

różnym poziomie dojrzałości artystycznej,<br />

dyferencjacji gatunkowej i tematycznej.<br />

Podejmowana przez poetów tematyka<br />

jest bardzo bogata, wychodząca<br />

od najbliższego otoczenia<br />

człowieka aż do refleksji ogólnohumanistycznych.<br />

Częstym tematem<br />

wierszy chłopskich poetów zamieszczonych<br />

w omawianym zbiorze<br />

są strony rodzinne, miejsce urodzenia<br />

lub czasów dzieciństwa. Myśl o<br />

tych stronach wywołuje głównie<br />

wspomnienia związane z centralnym<br />

punktem zarówno <strong>pl</strong>anu przestrzennego,<br />

jak i wspólnotowego wsi - myśl<br />

o domu rodzinnym. O swoim domu<br />

tak oto pisze Waleria Prochownik z<br />

Żywca w woj. bielskim:<br />

To nic, że jesteś pochylony<br />

w mych oczach niczym pałac<br />

w znaczeniu urastasz<br />

bo tu oczy moje rozdzielać zaczęły<br />

dobro od zła [...]<br />

a staruszka matka ciągle swe pisklęta<br />

w puste gniazdko wzywa<br />

domie rodzinny jakżem jest szczęśliwa<br />

gdy mogę próg twój znów pieścić stopami.<br />

(Waleria Prochownik, Dom rodzinny)<br />

Nieodłącznie ze wspomnieniami<br />

o domu, w lirykach pojawiają się<br />

motywy rodzinne. Bohaterami tych<br />

utworów są zwykle osoby najbliższe,<br />

zwłaszcza matka i ojciec. Matka widziana<br />

jest jako osoba, która "uczy<br />

życia", patrzenia na świat, dostrzegania<br />

piękna w różnych jego przejawach.<br />

Przekazując zasady wiary,<br />

wskazuje na szacunek do chleba, ale<br />

też i całej przyrody. Główną prawdą<br />

przekazywaną przez matkę jest przede<br />

wszystkim pozostawanie w harmonii<br />

z przyrodą, która żyje i czuje tak<br />

samo jak ludzie:<br />

[...] nie łam drzewka<br />

mówiła ono rośnie jak ty<br />

te kro<strong>pl</strong>e to jego łzy.<br />

(Anna Skolmowska, Matka)<br />

Matka i ojciec są ukazani zwykle w<br />

kontekście pracy, jaką wykonują -<br />

prace matki zwykle pozostają w kręgu<br />

czynności i działań typowo domowych,<br />

natomiast ojca - rolniczych,<br />

gospodarczych, bądź innych,<br />

ale zawsze zmierzających do zapewnienia<br />

bytu rodzinie:<br />

Miłe te moje progi rodzinne<br />

po których matka stąpała<br />

na wieczór do snu tuliła<br />

rano warkocz s<strong>pl</strong>atała i gąski wyganiała<br />

prawie codziennie na pastwisko<br />

mamy już nie ma, bo jest<br />

w mogile, ją przed oczami mam<br />

(Józefo Białas, Rodzinne progi)<br />

91


Świt wyprowadzał go z izby<br />

i kazał nieść siekierę<br />

do pańskiego boru<br />

zapominając często<br />

do kieszeni włożyć<br />

zwyczajnej pajdy chleba<br />

nawet bez omasty<br />

Henryk Raczkowski, Portret ojca)<br />

Osoba matki, która często bywa<br />

łączona bezpośrednio z domem, w<br />

wielu wierszach jest opisywana poprzez<br />

analogię z ziemią:<br />

Jesteś zmęczona<br />

jak ziemia jesienią.<br />

W bruzdach Twoich dłoni<br />

ślad miłości i poświęcenia.<br />

(Józef Gurbisz,<br />

Matka)<br />

Ziemia jest głównym motywem w<br />

twórczości chłopskich poetów. Ukazywana<br />

jest jako wartość nadrzędna,<br />

którą otacza się szacunkiem i miłością,<br />

utożsamia wręcz ze świętością.<br />

Szacunek do ziemi jest powinnością<br />

każdego człowieka:<br />

Moja kochana z praojców ziemia<br />

dziś matką całej ludzkości<br />

żywię do niej wielki szacunek,<br />

że przyjmie moje kości.<br />

(Kazimierz Morawski, Szacunek do ziemi)<br />

Każdy, kto odnosi się do ziemi z<br />

szacunkiem, pokocha ją, odda jej<br />

swoje siły, może liczyć na jej odwzajemnienie.<br />

Ziemia odwzajemni się<br />

falującymi tanami zboż, barwnym kwieciem<br />

łąk, kwitnącymi sadami, wreszcie -<br />

kochaniem tysiąckrotnym (Zygmunt<br />

Potrykas, Rozum).<br />

Szczególny stosunek człowieka do<br />

ziemi wiąże się także i z tym, że jest<br />

ona podobna do ciężarnej kobiety:<br />

na wiosnę brzemienna (stąd np. w<br />

kulturze ludowej zakaz uderzania jej<br />

na wiosnę kijem), ajesienią rodząca:<br />

Ulęgałkami zapachniały<br />

poskubane miedze,<br />

Nadszedł czas rozwiązania,<br />

wprawne ręce kobiet<br />

przerwą kartolfaną pępowinę.<br />

(ZbigniewJarzębowski, jesienne<br />

impresje)<br />

Ziemia w utworach chłopskich<br />

poetów jest traktowana niemal jak<br />

piastująca dziecko matka:<br />

Wykołysałaś mnie<br />

ty ziemio rodna,<br />

Ty ziemio pachnąca<br />

I zawsze pogodna.<br />

Na twoim łonie rosłem,<br />

Chodziłem po polu,<br />

Zbierałem kłosy<br />

I stąd świętość chleba wyniosłem<br />

(Lucjan Kulesza, Moja ziemia)<br />

W zamieszczonych w tomie utworach<br />

antropomorfizacji podlega nie<br />

tylko ziemia. Zjawisko to występuje w<br />

odniesieniu do całej przyrody, która<br />

jest postrzegana tak, jak ludzie: wierzby<br />

mają siwe włosy, stawy zielone oczy,<br />

leszczyna tknięta matczynym przeczuciem<br />

mocno przytula brązowe główki dzieci (Z.<br />

Jarzębowski, Jesienne impresje). Każdy<br />

element kosmosu w chłopskim obrazie<br />

świata obdarzony jest życiem i<br />

świadomością. Świat przedstawiony<br />

w tych wierszach to spójna całość -<br />

każdy w tym świecie (czy to człowiek,<br />

roślina czy zwierzę) posiada swoje<br />

stale miejsce i pełni określoną funkcję.<br />

Kogut np. jest sługą słońca, codziennie<br />

budzi wieś, gdy nadchodzi<br />

światło (Maria Januszkiewicz, ***),<br />

kwiaty dodają urody światu (Ryszard<br />

Tkaczyk, Kwiaty), pszczoły robotnice<br />

zbierają nektary z białej gryki (Beata<br />

Gołąb, Mrówkirpszczółki), świerszcze<br />

śpiewają w łanie żyta (Tadeusz Charmuszko,<br />

Ucichły skowronki).<br />

Poszczególne składniki świata<br />

przyrody są pokazywane w odniesieniu<br />

do konkretnej pory roku. W<br />

zasadzie już każde pojawienie się<br />

kónkreUiego elementu jest dla odbiorcy<br />

sygnałem tła czasowego wiersza.<br />

Lato kojarzone jest ze złocistymi<br />

łanami żyta; pełnymi stodołami i smakiem<br />

pszczelego miodu. Jesień tworzą<br />

obrazy jeżyn, oranego pola i deszczu<br />

na szybach; zima - to tafle smętnych<br />

jezior i warkocze u<strong>pl</strong>ecione wierzuom<br />

przez wiatr. Wiosna z kolei, jest<br />

tą porą roku, na którą każdy czeka<br />

(Henryk Raczkowski, Pory roku), napełnia<br />

bowiem ludzkie serca wiarą,<br />

że ze światła, wody i zieleni narodzi się<br />

sytość, nasza nadzieja na JUTRO (H.<br />

Raczkowski, Trzy wiosny).<br />

W tak krótkim omówieniu nie<br />

sposób prwwołać całości tematyki<br />

zebranej jako "żniwne snopy poezji<br />

chłopskiej". Zaprezentowane w bardzo<br />

skrótowy sposób motywy są jednymi<br />

z ważniejszych w zbiorze i<br />

mogą być sygnałem wartości opublikowanego<br />

tomu poezji. W zbiorze<br />

znalazły się również wiersze<br />

tematycznie mniej ciekawe, banalne,<br />

o niezbyt wysokim poziomie<br />

artystycznym. Operując tytułową formułą<br />

tomu - Wąglany po żniwach<br />

poezji JŚnożna powiedzieć, że nie<br />

wszystkie snopy składają się z równie<br />

dorodnych kłosów i równie szlachetnego<br />

ziarna. Dopiero oddzielenie<br />

ziarna lepszej jakości od gorszej,<br />

F<br />

»rowadzi do otrzymania lepszego<br />

ub gorszego chleba. I tak<br />

należałoby chyba postąpić w przypadku<br />

składania w jeden wielki<br />

snop" wierszy nadesłanych na konkurs.<br />

* Wąglany po żniwach poezji. Zbiór<br />

wierszy autorów nagrodzonych w Ogólnopolskim<br />

konkursie poezji "Szukamy<br />

talentów wsi" w latach 1983-1990, Wąglany<br />

1990, ss. 404.<br />

JANINA RADOMSKA<br />

Wyróżnienie, 1983 r.<br />

Moje<br />

wiersze<br />

W cichej zadumie<br />

Tak myślę czasami<br />

Czy moje strofki<br />

Można zwać wierszami<br />

Chociaż w swym rymie<br />

Czasem nieudolne<br />

Ale jak szczapy<br />

Choinkowe smolne<br />

Strofki me proste<br />

Jak miedze przez pole<br />

Chropawe i twarde<br />

Jak ta chłopska dola<br />

I wszystko co się<br />

W nich zawiera<br />

Cierpkie jest i słone<br />

Jak pot co po twarzy spływa<br />

Piękno przyrody<br />

Rozrzewnia me serce<br />

I nieuczona<br />

Wnet układam wiersze<br />

STANISŁAW KOPIEC<br />

I nagroda, 1983 r.<br />

Ziemia<br />

Ten brunatny lakier<br />

na paznokciach mojej mamy<br />

to ziemia,<br />

która uczepiła się rąk,<br />

weszła do serca<br />

i wychodzi już bokami,<br />

Przeklęta ziemia!<br />

A przecież:<br />

błogosławiona jesteś<br />

między <strong>pl</strong>anetami<br />

i błogosławiony owoc<br />

twego łona -<br />

to z modlitwy Księżyca<br />

do Matki Ziemi.<br />

Człowiek dzisiaj<br />

nie potrafi się modlić<br />

i targając chorą ziemię<br />

za brzuch wszeszczy:<br />

Chleba powszedniego daj nam!<br />

A tu trzeba:<br />

odpuść nasze winy<br />

jako i my odpuszczamy.<br />

Amen...<br />

Wiersze z tomu Wahany po żniwach<br />

poezji<br />

92


ANNA ŻMUDA<br />

Matka Boska<br />

w sztuce ludowej.<br />

Wystawa w Muzeum Regionalnym<br />

w Lubartowie 25 III-31 VIII 1992<br />

25 marca 1992 roku, tj. w dniu<br />

Zwiastowania Najświętszej Marii<br />

Panny, w Lubartowskim Muzeum<br />

Regionalnym została otwarta wystawa<br />

pt. "Matka Boska w sztuce ludowej".<br />

Muzeum po raz pierwszy podjęło<br />

problematykę ludowej sztuki sakralnej,<br />

zaś głęboki kult, którym lud polski<br />

darzył od wieków Marię był głównym<br />

celem organizacji tej wystawy.<br />

Polska należy do czołówki narodów<br />

wyróżniających się szczególnym nabożeństwem<br />

do Matki Boskiej. Jak<br />

silne korzenie zapuściło to nabożeństwo<br />

w naszym kraju świadczą<br />

między innymi następujące fakty:<br />

* w Polsce znajduje się 471<br />

miejscowości, które zapożyczyły<br />

swoją nazwę od imienia Marii;<br />

* istnieje ponad 700 sanktuariów<br />

maryjnych;<br />

* Julian Krzyżanowski wymienia<br />

88 przysłów ludowych związanych z<br />

jej imieniem;<br />

* przy drogach można spotkać<br />

tysiące ka<strong>pl</strong>iczek i figur, w których<br />

znajduje się postać Matki Boskiej;<br />

* święta Matki Boskiej lud polski<br />

obchodził zawsze szczególnie uroczyście<br />

i wprowadził do nich swoje<br />

własne zwyczaje.<br />

Nie mniej głęboki ślad pozostawił<br />

kult Matki Boskiej w ludowej rzeźbie<br />

i malarstwie.<br />

Na wystawie zgromadzono 138<br />

eksponatów, których autorami są<br />

dawni i współcześni twórcy ludowi z<br />

terenu Lubelszczyzny wjej historycznym<br />

zasięgu. Prace pochodzą z okresu<br />

ostatniego pięćdziesięciolecia.<br />

Między innymi na wystawie zobaczyć<br />

można dzieła wysoko cenionych i<br />

uznanych twórców ludowych, takich<br />

jak: Bolesława Adamiaka z Siedlisk,<br />

Mariana Adamskiego z Sobisk, Jana<br />

Dorosza z Białej Podlaskiej, Teofila<br />

Kożuchowskiego ze Studzianki, Mieczysława<br />

Gai z Łukowa, Mariana Łubianki<br />

z Budzisk, Eleonory i Józefa<br />

Kuli z Abramowa, Józefa Piątka z<br />

Łucki, Franciszka Sadownika z Łomaz,<br />

Andrzeja Sieka z Lipin Dol-<br />

nych, Wacława Suski z Dąbrówki,<br />

Adama Wydry z Dąbrówki i wielu innych.<br />

Eksponaty pochodzą z 4 muzeów:<br />

Muzeum Lubelskiego w Lublinie,<br />

Muzeum Okręgowego w Białej<br />

Podlaskiej, Muzeum Regionalnego<br />

w Łukowie, Muzeum Regionalnego<br />

w Lubartowie oraz ze zbiorów prywatnych.<br />

Są to rzeźby, płaskorzeźby i<br />

obrazy.<br />

Całość ekspozycji dzieli się na<br />

dwie zasadnicze części. Pierwsza<br />

prezentuje rzeźby i obrazy związane<br />

ze świętami maryjnymi zgodnie z<br />

kościelnym rokiem liturgicznym, a<br />

mianowicie:<br />

* Matka Boska Niepokalana (8<br />

XII) - przedstawiana przez twórców<br />

ludowych najczęściej w postaci<br />

stojącej ze złożonymi do modlitwy<br />

rękoma bez Dzieciątka. Maria była<br />

bowiem najpierw Niepokalaną, a<br />

dopiero później stała się Matką<br />

Chrystusa;<br />

* Matka Boska Gromniczna (2 II)<br />

- przedstawiona w postaci stojącej w<br />

ręku trzymająca gromnicę. Pokazano<br />

tu również gromnicę przybraną<br />

w barwinek i białą wstążkę. Święci się<br />

je w tym dniu w kościołach. Po<br />

poświęceniu niesie się do domów,<br />

ich płomieniem znaczy się drzwi,<br />

aby zapewnić sobie bezpieczną<br />

opiekę Marii (Abramów). Gromnice<br />

zapala się w czasie burz oraz wręcza<br />

konającym, by broniły od napaści<br />

szatańskiej;<br />

* Matka Boska Roztworna (Zwiastowanie<br />

NMP 25 XII). Przedstawiona<br />

jest razem z Archaniołem Gabrielem;<br />

* Matka Boska Zielna (Wniebowzięcie<br />

NMP 15 VIII).<br />

Wniebowzięcie Matki Boskiej<br />

przedstawiane było przez twórców<br />

ludowych w następujący sposób:<br />

Matka Boska z aniołami lub Chrystusem<br />

w górze, a w dole Apostołowie<br />

oraz pusty grób otoczony kwiatami.<br />

Przy rzeźbach tych zaprezentowano<br />

"ziela" święcone w tym dniu przez<br />

polski lud w kościołach. Są to bukiety<br />

wykonane ze zbóż, ziół, kwiatów,<br />

owoców i warzyw. Święci się je na<br />

pamiątkę, że Apostołowie znaleźli<br />

grób Marii pusty, a jedynie pozostały<br />

w nim kwiaty. Poświęcone zabiera się<br />

do domów, wierząc, że zapewnią<br />

opiekę Marii.<br />

W tej części wystawy zaprezentowano<br />

również rzeźby i płaskorzeźby<br />

związane ze świętami Bożego Narodzenia:<br />

przedstawiające Matkę Boską<br />

ze św. Józefem w szopkach adorującą<br />

swego Syna, pokłon Trzech<br />

Króli oraz Świętą Rodzinę. Są to<br />

głównie prace rzeźbiarzy z ośrodka<br />

łukowskiego. Osobną grupę w tej<br />

części ekspozycji stanowią wzruszające<br />

rzeźby przedstawiające Matkę<br />

Boską Bolesną stojącą pod krzyżem<br />

wraz ze św. Marią Magdaleną tzw.<br />

Pasje oraz Piety przedstawiające Matkę<br />

Boską w postaci siedzącej, na kolanach<br />

trzymającą ciało zmarłego<br />

Syna.<br />

W drugiej części wystawy eksponowane<br />

są obrazy i rzeźby o tematyce<br />

związanej z sanktuariami tj.<br />

miejscami, w których w sposób szczególny<br />

czci się jej wizerunki, jak Matka<br />

Boska Częstochowska, Matka Boska<br />

Kodeńska - zwana Matką i Królową<br />

Podlasia, Matka Boska z Woli<br />

Gułowskiej - patronka żołnierzy<br />

września. Osobną grupę w tej części<br />

wystawy stanowią rzeźby i obrazy<br />

będące wytworem regionalnych kultów,<br />

jak np. Matka Boska Góralska<br />

oraz Cygańska Franciszka Sadownika<br />

z Łomaz. Cudowna figura Matki<br />

Boskiej Cygańskiej znajduje się w<br />

niewielkiej miejscowości pomorskiej,<br />

w Rywałdzie, w kościele oo. Kapucynów.<br />

Miejscowa tradycja głosi,<br />

że pewna Cyganka przyniosła do tej<br />

figury swoje konające dziecko i błagała<br />

Matkę Boską o uzdrowienie.<br />

Otrzymawszy tę łaskę, w spontanicznym<br />

odruchu wdzięczności obcięła<br />

swój piękny warkocz i złożyła u stóp<br />

Marii. Od tej pory ta postać Matki<br />

Boskiej przedstawiana jest przez<br />

twórców ludowych w barwnych szatach<br />

i z czarnymi włosami.<br />

Wystawę kończą rzeźby przedstawiające<br />

ukoronowanie Matki Boskiej.<br />

Otwarcie wystawy uświetnił pieśniami<br />

maryjnymi zespół śpiewaczy z<br />

Pałecznicy - laureat I nagrody Ogólnopolskiego<br />

Festiwalu Kapel i Śpiewaków<br />

Ludowych w Kazimierzu n.<br />

Wisłą Zespół wystąpił w ludowych<br />

strojach lubartowskich odtworzonych<br />

na podstawie zbiorów lubartowskiego<br />

muzeum. Wiersz przez<br />

siebie ułożony recytowała poetka ludowa<br />

- Helena Kołodziej z Wielkolasu.<br />

93<br />

I


Lista<br />

osób<br />

przyjętych w poczet członków<br />

Stowarzyszenia Twórców<br />

Ludowych<br />

I. Sekcja Folkloru - rok 1990<br />

(W 1991 r. nie było przyjęć).<br />

1. Biernacka Katarzyna - Kamień, woj. jeleniogórskie -<br />

śpiew<br />

2. Bocheński Tadeusz - Krynica , woj. nowosądeckie -<br />

muzyk<br />

3. Chmielewska Bronisława - Mroczkowice, woj. jeleniogórskie<br />

- śpiew<br />

4. Dudka Bronisław - Zdziłowice, woj. tarnobrzeskie -<br />

skrzypek<br />

5. Dudka Tadeusz - Zdziłowice, woj. tarnobrzeskie -<br />

skrzypek<br />

6. Faltyn Józef - Bolesławiec, woj. jeleniogórskie - śpiew<br />

7. Góra Józef - Krzemień, woj. tarnobrzeskie - skrzypek<br />

8. Gzik Wojciech - Krzemień, woj. tarnobrzeskie - śpiew<br />

9. Kantor Jan - Dębica, woj tarnowskie - skrzypek<br />

10. Kląjnert Irena - Wyryki Wola, woj. chełmskie - śpiew<br />

11. Kliś Kazimierz - Dębica, woj. tarnowskie - skrzypek<br />

12. Łachnicka Marianna - Wyryki Wola, woj. chełmskie -<br />

śpiew<br />

13. Madanowski Stanisław - Boczki Chełmońskie, woj.<br />

skierniewickie - śpiew<br />

14. Miłoszewicz Longin - Żarki Średnie, woj. jeleniogórskie<br />

- śpiew<br />

15. Mroczka Józef - Dębica, woj. tarnowskie - skrzypek<br />

16. Mrozik Michalina - Przejsław, woj. jeleniogórskie -<br />

śpiew<br />

17. Paleń Eugeniusz - Koniaków, woj. bielskie - skrzypek<br />

18. Połeć Stanisław - Dębica, woj. tarnowskie - skrzypek<br />

19. Sikora Jan - Koniaków, woj. bielskie - skrzypek<br />

20. Stepaniuk Stefania - Wyryki Wola, woj. chełmskie -<br />

śpiew<br />

21. Torbicz Józefa - Wyryki Wola, woj. chełmskie - śpiew<br />

22. Zając Irena - Wyryki Wola, woj. chełmskie - śpiew<br />

II. Sekcja Literatury - przyjęcia w 1990 r. i 1991 r.<br />

1. Korban Cecylia - Nida, woj. kieleckie<br />

2. Krajewska Barbara - Iwany, woj. olsztyńskie<br />

3. Pabis Tadeusz - Libusza, woj. krośnieńskie<br />

4. Polit Jan - Brodzica, woj. zamojskie<br />

5. Stramska Janina - Włoszczowa, woj. kieleckie<br />

Rzeźby z wystawy w Muzeum Regionalnym<br />

w Lubartowie<br />

Marian Adamski, Pasja, Sobiska, woj. siedleckie.<br />

Ze zbiorów Muzeum Regionalnego w Łukowie<br />

Fot. M. Luniak<br />

Adam Wydra, Tryptyk - ukoronowanie Matki Boskiej,<br />

zbiorów Muzeum Regionalnego w Łukowie<br />

Dąbrówka, woj. siedleckie. Ze<br />

Fot M. Luniak<br />

94


6. Suchecki Ryszard - Myszyniec Stary, woj. ostrołęckie<br />

7. Waluś Anna - Szaflary, woj. nowosądeckie<br />

8. Wolska Helena - Krościenko, woj. nowosądeckie<br />

9. Żołądek Bernadetta - Chlewiska, woj. przemyskie<br />

III. Sekcja Sztuki Ludowej - przyjęcia w 1991 r.<br />

1. Bereska Teresa-Wólka Folwark, woj. ostrołęckie - haft<br />

2. Bernat Krystyna - Żerdź, woj. lubelskie - tkactwo<br />

3. Chrzan Teodora - Żerdź, woj. lubelskie - tkactwo<br />

4. Dziatkowiec Stefan - Zakopane, woj. nowosądeckie -<br />

kuśnierstwo<br />

5. Gajewski Cezary - Urzędów-Bęczyn, woj. lubelskie -<br />

garncarstwo<br />

6. Gawlik Kazimierz - Pogorzałe, woj. kieleckie - rzeźba<br />

7. Gąbka Helena - Rybie, woj. chełmskie - pisanki<br />

8. Gębal Olga - Koniaków, woj. bielskie - koronka<br />

9. Haratyk Marta - Koniaków, woj. bielskie - koronka<br />

10. Jankowska Leokadia - Żmin, woj. bydgoskie - haft<br />

11. Jastrzębska Marianna - Wólka Przekory, woj. ostrołęckie<br />

- haft<br />

12. Juraszek Marta - Koniaków, woj. bielskie - koronka<br />

13. Kaczyńska Hanna - Wólka Mystkowska, woj. ostrołęckie<br />

- haft<br />

14. Kamieniarz Mieczysław - Koniaków, woj. bielskie - <strong>pl</strong>.<br />

obrzędowa<br />

15. Kasprzak Danuta - Garki, woj. kaliskie - haft snutkowy<br />

16. Kasza Jadwiga - Wólka Przekory, woj. ostrołęckie - <strong>pl</strong>.<br />

obrzędowa<br />

17. Keczmerska Marianna - Wólka Mystkowa, woj.<br />

ostrołęckie - haft<br />

18. Klamerus Maria - Wierch Kurucowy, woj. nowosądeckie<br />

- haft<br />

19. Kociołek Henryka - Bychlew, woj. łódzkie - <strong>pl</strong>. obrzędowa<br />

20. Koszarek Maciej - Bukowina Tatrzańska, woj. nowosądeckie<br />

- wyroby z metalu i skóry<br />

21. Kozdrój Wacława - Żerdź, woj. lubelskie - tkactwo<br />

22. Kral Stanisław - Piaski Brzustowskie, woj. tarnobrzeskie<br />

- garncarstwo<br />

23. Legierska Ewa - Koniaków, woj. bielskie - koronka<br />

24. Lewandowska Halina - Mystkowiec Stary, woj. ostrołęckie<br />

- haft<br />

25. Lipońska Izabella - Żmin, woj. bydgoskie - haft<br />

26. Matczak Alicja - Głowno, woj. łódzkie - <strong>pl</strong>. obrzędowa<br />

27. Odój Krzysztof - Łódź - rzeźba<br />

28. Piórkowska Marianna - Komarowo, woj. ostrołęckie -<br />

haft<br />

29 Poletek Roman - Piaski Brzustowskie, woj. tarnobrzeskie<br />

- garncarstwo<br />

30. Rogowska Maria - Chojnice, woj. bydgoskie - haft<br />

31. Rogulska Krystyna - Zdzieborz, woj. ostrołęckie - haft<br />

32. Rutkowska Marianna - Wólka Przekory, woj. ostrołęckie<br />

- haft<br />

33. Skóra Władysława - Lutobrok, woj. ostrołęckie - haft<br />

34. Spodek Danuta - Zatory, woj. ostrołęckie - haft<br />

35. Śliwiński Stanisław - Gdańsk-Wrzeszcz - rzeźba<br />

36. Witkowska Stefania - Pniewo, wpj. ostrołęckie - haft<br />

37. Wiśniewska Aleksandra - Rząśnik, woj. ostrołęckie -<br />

haft<br />

38. Wojciechowska Helena - Głowno, woj. łódzkie - haft<br />

Twórcy ludowi<br />

zmarli w 1991<br />

Święty Antoni z dziećmi, rzeźba Bronisława Chojęty<br />

Fot P. Maciuk<br />

1. Chojęta Bronisław - rzeźba<br />

2. Cieślicka Maria - poezja<br />

3. Dżon Czesława - haft<br />

4. Kałuski Teodor - rzeźba<br />

5. Kapała Czesław - zabawka ludowa<br />

6. Kraszewski Józef - garncarstwo<br />

7. Kuniszyk Walentyna - tkactwo<br />

8. Leśniak Edward - rzeźba<br />

9. Łukaszczyk Wojciech - skrzypek<br />

10. Marszałek Józefa - haft<br />

11. Niebielska Aniela - tkactwo<br />

12. Ośniecka Julianna - tkactwo, <strong>pl</strong>. obrzędowa<br />

13. Pietruszka Bronisława - zdobnictwo papierowe<br />

14. Rogowski Kazimierz - garncarstwo<br />

16. Rudzińska Leokadia - wycinkarstwo<br />

17. Saczko Paweł - snycerka<br />

18. Samosionek Tekla - rzeźba w glinie<br />

19. Sedek Karolina - koronka<br />

20. Składanowski Stanisław - tkactwo<br />

21. Stręciwilk Józef - poezja<br />

22. Sulowski Józef - skrzypek<br />

23. Wróbel Katarzyna - tkactwo<br />

95


SPIS TREŚCI<br />

Władysław Sitkowski: Szanowni twórcy ludowi - 1<br />

Protokół z posiedzenia Jury XXI Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. Jana Pocka - 2<br />

SZKICE I OPRACOWANIA<br />

Józef Styk: Przeobrażenia chłopskiego systemu wartości - 6<br />

Janusz Mariański: Religijność ludowa - 16<br />

Jan Górak: Ludowi wynalazcy - 20<br />

Janina Petera: Ludowy strój hrubieszowski - 24<br />

Elżbieta Kępa: Ludowy strój kobiecy z Powiśla Lubelskiego - 30<br />

Stanisława Niebrzegowska: Ludowe wyobrażenia o zaćmieniu księżyca - 36<br />

Jan Adamowski: O symbolice wielkanocnego jaja - 38<br />

Kazimiera Karabowicz: Gusła, przepowiednie i zabobony mieszkańców woj. chełmskiego - 41<br />

PROZA<br />

Adam Doleżuchowicz: Wojtek - 45<br />

Zygmunt Bukowski: Prvis i Privisa - 46<br />

Kazimierz Maurer: Lelek - 50<br />

Józef Pitoń: Władkowe śluby - 52<br />

Jan WIERSZE Polit: Nawiedzony las - 53<br />

Krystyna Aleksander, Ryszard Bocheński, Zygmunt Bukowski, Jan Byszuk, Stefan Chojnowski,<br />

Elżbieta Daniszewska, Stanisław Derendarz, Adam Doleżuchowicz, Marian Karczmarczyk, Julia<br />

Karczowa, Władysław Koczot, Stanisław Kopiec, Cecylia Korban, Józef Kosakowski, Jan Kowalski,<br />

Barbara Krajewska, Wanda Łomnicka-Dulak, Maria Majchrzak, Tadeusz Michalski, Irena Ostaszyk,<br />

Krystyna Poczek, Waleria Prochownik, Janina Radomska, Jakub Raciborski, Zofia Roj-Mrozicka,<br />

Władysław Sitkowski, Maria Skorupska, Bronisław Suchy, Anna Waluś, Kazimiera Wiśniewska,<br />

Augusta Zborowska, Cecylia Zielińska, Bernardetta Żołądek<br />

Tadeusz Michalski: Feliks Rak nie żyje - 55<br />

SYLWETKI<br />

Barbara Stykowa: Poezja Pienin - Julia Karczowa - 56<br />

Stefan Aleksandrowicz: Nieznany poeta i "doktor" z Podlasia - 58<br />

Marian Domański: Kapela Trzpilów z Mierżączki - 58<br />

Jan Drzeżdżon: Kaszubscy poeci ludowi - 64<br />

Józef Stefański: Chór "pątniczy" PODOLE z Chełma - 68<br />

Z KLASYKI LITERATURY CHŁOPSKIEJ (Jakub Raciborski) - 70<br />

ODESZLI OD NAS<br />

Ryszard Bocheński: Moje życie - 72<br />

ARCHIWUM FOLKLORU<br />

Lucyna i Jan Adamowscy: Opowieści wielkanocne - 73<br />

Zofia Cieśla-Reinfusowa: Listy "Babci Gnojek" - 78<br />

Grzegorz Michalec: Ballada o Janku Siegiedzie (Reportaż folklorystyczny ) - 81<br />

RECENZJE<br />

Barbara Boniecka: ETNOLINGWISTYKA 3 pod redakcją Jerzego Bartmińskiego - 84<br />

Stanisław Dubisz, Mariusz Kosieradzki: Gwara rolnicza - współczesny język wsi - 87<br />

Jan Adamowski: Kolędy polskie - od średniowiecza do współczesności - 89<br />

Marian Filipiak: Świat człowieka - świat kultury - 90<br />

Stanisława Niebrzegowska: Wąglańskie żniwo poetyckie -91<br />

Anna Żmuda: Matka Boska w sztuce ludowej - 93<br />

Lista osób przyjętych w poczet członków Stowarzyszenia Twórców Ludowych - 94<br />

Twórcy ludowi zmarli w 1991 r. - 95

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!