Pokaż treÅÄ! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl
Pokaż treÅÄ! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl
Pokaż treÅÄ! - Biblioteka Multimedialna Teatrnn.pl
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
R. VII Nr 1-2 (21) 1992<br />
Cena 25000 zł<br />
KWARTALNIK STOWARZYSZENIA TWÓRCÓW<br />
LUDOWYCH
KWARTALNIK STOWARZYSZENIA TWÓRCÓW LUDOWYCH<br />
Nr ind. 37976X<br />
PL ISSN 0860-4126<br />
RADA REDAKCYJNA: Jan Adamowski, Józef Citak, Piotr Dahlig,<br />
Alfred Gauda, Franciszek Hodorowicz, Zygmunt Kłodnicki, Wiktor<br />
Lickiewicz, Zdzisław Podkański, Władysław Sitkowski, Zbyszko<br />
Sławian-Orliński, Józef Styk<br />
KOLEGIUM REDAKCYJNE: Józef Styk - red. naczelny, Jan Adamowski,<br />
Alfred Gauda - z-cy red. naczelnego, Wiktor Lickiewicz - sekretarz<br />
redakcji<br />
ADRES REDAKCJI: 20-112 Lublin, uh Grodzka 14<br />
tel. 249-74<br />
Redakcja nie zwraca materiałów nie zamawianych oraz zastrzega sobie<br />
prawo dokonywania skrótów, zmian tytułów i poprawek stylistyczno-językowych<br />
WYDAWCA: Zarząd Główny<br />
Stowarzyszenia Twórców Ludowych<br />
DRUK:<br />
Punkt-Graf<br />
Lublin, ul. Łęczyńska 51<br />
NA<br />
OKŁADCE:<br />
I str. Z. Jeruzal, „Pejzaż", obraz<br />
olejny<br />
Fot. L.<br />
Demidowski<br />
III str. Władysław Łukaszczyk, rzeźbiarz z Murzasichla<br />
w woj. nowosądeckim<br />
Fot. L. Kistelski<br />
IV str. Bazyli Albiczuk, „Lato", obraz olejny, Dąbrowica<br />
woj. bialskopodlaskie.<br />
Fot. J. Świderski<br />
Mała,
Protokół z posiedzenia jery<br />
XXI Ogólnopolskiego Konkursu<br />
Literackiego im. Jana Pocka<br />
Jury obradowało w składzie: prof. dr hab. Alina<br />
Aleksandrowicz (przewodnicząca), dr Jan Adamowski<br />
i dr Donat Niewiadomski. Oceniono 42 zestawy poetyckie<br />
i 15 zestawów prozatorskich. Stwierdzono, że<br />
łącznie w konkursie wzięło udział 46 twórców, zrzeszonych<br />
w Stowarzyszeniu Twórców Ludowych:<br />
Jury postanowiło przyznać następujące nagrody i<br />
wyróżnienia:<br />
W POEZJI<br />
I nagroda w wysokości 500 000 złotych - Zygmunt<br />
Bukowski (Mierzeszyn, woj. gdańskie), godło "Orlik",<br />
za zestaw wierszy.<br />
Dwie II nagrody po 300 000 złotych - Barbara Krajewska<br />
(Iwany, woj. olsztyńskie), godło "Janowianka",<br />
za zestaw; Wanda Łomnicka -Dulak (Piwniczna, woj.<br />
nowosądeckie), godło "Kukułcze ziele", za zestaw.<br />
III nagroda w wysokości 200 000 złotych - Elżbieta<br />
Skorupska (Trzebiszewo, woj. gorzowskie), godło<br />
"Maria I", za wiersze Matka i Ojciec.<br />
Siedem wyróżnień po 100 000 złotych - Elżbieta<br />
Daniszewska (Knyszyn, woj. białostockie), godło<br />
"Lebioda", za wiersze Jakiej nam dzisiaj poezji potrzeba,<br />
Przeżyłam tak wiele dni; Stanisław Derendarz (Raciborowice,<br />
woj. piotrkowskie), godło "Ramon", za<br />
wiersze Wy - którym On uczynił i Do najbliższych; Adam<br />
Doleżuchowicz (Zakopane), godło "Krokus", za<br />
wiersze Dobranoc i Pretensjo; Maria Majchrzak (Rakowiec,<br />
woj. płockie), godło "Ziemia", za wiersze Bądź<br />
pozdrowiona ziemio i Chrystus Frasobliwy; Waleria Prochownik<br />
(Żywiec), godło "Maria II", za wiersze Lostatni<br />
miłowani i Skarga; Władysław Sitkowski (Zwierzyniec),<br />
godło "Oracz", za zestaw; Cecylia Zielińska<br />
(Włocławek), godło "Mrówka", za wiersze Wracam i<br />
Skrzydła.<br />
W PROZIE<br />
I nagroda w wysokości 500 000 złotych - Adam<br />
Doleżuchowicz (Zakopane), godło "Krokus" - za<br />
zestaw.<br />
II nagroda w wysokości 300 000 złotych - Zygmunt<br />
Bukowski (Mierzeszyn), godło "Nenufar" - za tekst<br />
Privis i Priuisa.<br />
III nagroda w wysokości 200 000 złotych - Kazimierz<br />
Maurer (Babice, woj. sieradzkie), godło "Malina"<br />
- za tekst Lelek Dwa wyróżnienia po 100 000<br />
złotych - Józef Pitoń (Zakopane), godło "Stryk" - za<br />
tekst Władkowe śluby; Jan Polit (Brodzica, woj. zamojskie),<br />
godło "Wierzba" - za zestaw.<br />
Jury stwierdziło, że poziom wierszy nadesłanych<br />
na tegoroczny konkurs był bardzo wysoki, mniej<br />
interesująco prezentowały się, natomiast teksty prozatorskie,<br />
co znalazło wyraz w podziale nagród i wyróżnień.<br />
Jury zwróciło uwagę na istnienie we współczesnym<br />
pisarstwie chłopskim nurtu głębokich refleksji o<br />
świecie i ludzkiej kondycji. Nurt ten przejawił się<br />
nader ciekawie w zestawach konkursowych. Pojawiły<br />
się także utwory mówiące o problemach naszej współczesności,<br />
przeniknięte dużą troską obywatelską i<br />
moralnym niepokojem.<br />
Jury podkreśliło, że twórcy posługują się umiejętnie<br />
zarówno współczesnym wierszem wolnym, jak i<br />
wierszem wywodzącym się z tradycji pieśni ludowej.<br />
Jury wyraża nadzieję, ze konkurs będzie kontynuowany<br />
w następnym roku i dziękuje twórcom, którzy<br />
- mimo trudności życia codziennego - wzięli udział w<br />
XXI Konkursie im. Jana Pocka.<br />
Lublin, 15 czerwca 1992 r.<br />
BARBARA KRAJEWSKA<br />
Kim jestem?<br />
Kim jestem?<br />
Kro<strong>pl</strong>ą rosy skrzydlatą na wietrze<br />
Pijają zboża rankiem<br />
by głód nie pęczniał<br />
i dni pachniały spokojem<br />
A może jestem<br />
ziarenkiem janowieckich piasków<br />
twardych<br />
jak chłopska dłoń...<br />
Wiersze, które publikujemy w tym numerze "TL" zostały<br />
nagrodzone lub wyróżnione w XXI Konkursie Literackim<br />
im. Jana Pocka<br />
WANDA ŁOMNICKA-DULAK<br />
* * *<br />
Kiedy bliżej mi będzie ku ptakom niebieskim<br />
i świat zostanie tylko ogrodem wspomnienia,<br />
daj bym z cichością białą mogła powędrować<br />
łanami, wzgórzami jak dym całopalenia.<br />
Daj warkocz mego smutku s<strong>pl</strong>eść z pieśnią<br />
skowronka,<br />
wiarą mocną rozzłocić kaczeńców źrenice,<br />
nadzieją iść ku niebu po promieniach słońca<br />
i miłością ustroić łąk polne ka<strong>pl</strong>ice.<br />
Spraw, aby życie było podobne tej ziemi -<br />
proste, żyzne, wytrwałe i dobro rodzące;<br />
uczynki moje niechaj -jako kwiaty polne -<br />
będą piękne, łagodne i radość budzące.
Lublin, 1 lipca 1992 r.<br />
SZANOWNI TWÓRCY LUDOWI<br />
P<br />
rzeżywamy czasy trudne. Nic, co dzieje się w naszym<br />
kraju, nie jest nam obce. Dotyka nas boleśnie<br />
ogólny bałagan, brak stabilnej polityki gospodarczej<br />
i społecznej, a takie kulturalnej. Stowarzyszenie<br />
Twórców Ludowych od kilku lat zostało pozbawione dotacji<br />
na działalność statutową, a sponsorów - jak dotąd -<br />
nie mamy. Problemów i spraw do uporządkowania wciąż<br />
przybywa. Zabiegamy, w miarę naszych możliwości, o te<br />
najważniejsze jak: prawa autorskie, rozsądną politykę<br />
podatkową w stosunku do naszych członków oraz o<br />
świadczenia emerytalne.<br />
Chcielibyśmy utrzymywać ściślejsze niż dotychczas kontakty<br />
z oddziałami i poszczególnymi twórcami. Niestety, i<br />
o to trudno, ponieważ nie zawsze stać nas nawet na bar-<br />
dzo ograniczoną korespondencję. Zebrania Prezydium i<br />
Zarządu Stowarzyszenia odbywają się na własny koszt<br />
członków - nie ma na koszty podróży.<br />
A jednak, mimo tych kłopotów, pojawiły się ostatnio<br />
znaki optymistyczne co do naszej przyszłości. Odpowiednie<br />
starania Zarządu i Biura doprowadziły do tego, że<br />
Ministerstwo Kultury i Sztuki, a także zawsze przychylne<br />
i życzliwe nam władze Lublina przekazują STL w ramach<br />
komunalizacji całą kamienicę przy ul. Grodzkiej<br />
14 w wieczyste użytkowanie. Z powyższym związane są<br />
wymierne ulgi, gdyż za budynek, dotychczas czynszowy,<br />
płacimy ogromne podatki (a właściwie mamy półroczne<br />
zaległości).<br />
Ostatnio Ministerstwo Kultury i Sztuki zapewniło<br />
nas, że otrzymamy znaczną sumę pieniężną z przeznaczeniem<br />
na zadania zlecone i na kwartalnik "Twórczość<br />
Ludowa".<br />
Z prawdziwą satysfakcją chcę także poinformować, że<br />
9 czerwca 1992 r. uczestniczyłem wraz z dyr. Zdzisławem<br />
Podkańskim i doc. Józefem Stykiem w pierwszym konsultacyjnym<br />
spotkaniu na temat kultury ludowej. Spotkanie<br />
to odbyło się w Ministerstwie Kultury i Sztuki z udziałem<br />
przedstawicieli różnych, organizacji społeczno-kulturalnych<br />
z całego kraju. Jak zapowiedział podsekretarz stanu<br />
resortu kultury Michał Jagiełło, spotkania takie odbywać<br />
się będą co kwartał. Będą się odnosiły do różnych tematów<br />
związanych z rozwojem kultury ludowej, edukacją w<br />
tym zakresie oraz do działalności STL.<br />
Mam więc pełną nadzieję, że obecna trudna sytuacja<br />
Stowarzyszenia niebawem zmieni się na lepsze. Przemawia<br />
za tym choćby i to, że minister kultury i sztuki<br />
powołał na stanowisko pełnomocnika do spraw kultury<br />
ludowej i rzemiosł artystycznych dyrektora Biura Zarządu<br />
Głównego STL, mgr. Zdzisława Podkańskiego. Gwarantuje<br />
to nam bezpośredni kontakt z władzami kulturalnymi<br />
w Warszawie.<br />
Uzyskanie dotacji z Ministerstwa Kultury i Sztuki<br />
pozwoli na kontynuowanie "Twórczości Ludowej", która<br />
ze względów finansowych ma znaczne opóźnienia. W<br />
większym niż dotychczas stopniu będziemy mogli informować<br />
Czytelników o życiu Stowarzyszenia i jego członków.<br />
Dlatego zwracam się z gorącym apelem o nadsyłanie<br />
do redakcji utworów, materiałów, omówień, komunikatów<br />
o wystawach, imprezach, konkursach itp., abyśmy<br />
mogli je wykorzystać w naszym kwartalniku.<br />
Z życzeniami zdrowia, pomyślności oraz wiele optymiz-<br />
Władysław Sitkowski (z lewej) i Kazimierz Maurer, poeta i gawędziarz<br />
z Babic w woj. sieradzkim<br />
Fot. L. Demidowski<br />
PREZES<br />
ZARZĄDU GŁÓWNEGO STL<br />
WŁADYSŁAW SITKOWSKI<br />
1
Uspokojenie<br />
STANISŁAW DERENDARZ<br />
Do najbliższych<br />
Uspokojony jeszcze<br />
Świergotem wróbli w chrustach<br />
Siedzę oparty o ścianę zagrody<br />
Gdzie każda belka<br />
Spoczywająca na roztropności mojej<br />
nie poddaje się ciążeniu czasu<br />
Gdzie cegła i pustak szary<br />
Położone na zaprawie<br />
Moich lat najlepszych<br />
Nie odchylają się od pionu<br />
Pod ciosami dziwnych przemian<br />
Gdzie futryna drzwiom służy<br />
Jak jej nakazałem<br />
Choć każą mi jej wyłamać<br />
Bym wszedł do Europy<br />
Gdzie okna<br />
Co niejedne rugi widziały<br />
Szczelnie bronią się<br />
przed szarugą odmiany<br />
Chcącą zachodnimi zwyczajami je przeniknąć<br />
I zniweczyć wszystko<br />
Co przez wieki było nasze<br />
MARIA SKORUPSKA<br />
Ojciec<br />
Zasadził jeszczejedhąjabłoń<br />
pogłaskał<br />
szare króle<br />
Nie zdążył powiedzieć<br />
do widzenia<br />
i odszedł<br />
cicho<br />
jak zmęczony lotem ptak<br />
na drugą stronę<br />
łanu<br />
Teraz<br />
Panu Bogu<br />
sieje zboże<br />
solidnie dokładnie<br />
jak zawsze<br />
krok po kroku<br />
I kiedy patrzę tam<br />
unosząc w górę powieki<br />
ciężkie niemocą<br />
rzuca mi ziarenko nadziei<br />
Jak zawsze<br />
A może już ostatni raz Wam śpiewam,<br />
więc chciałbym zaśpiewać pięknie,<br />
skrzętnie pozbierać wszystkie radości<br />
z Wami podzielone<br />
i jak różańcowe ziarno<br />
w jedną, dziękczynną pieśń ogarnąć<br />
i pieśń tę zawiesić przy domu -<br />
na drzewach,<br />
na których wiosną słowik śpiewa,<br />
a na jesienną porę i zimę<br />
niech by pieśń ta zawisła<br />
pajęczyn srebrnym welonem<br />
i była dla Was - ode mnie -<br />
na zawsze radosnym ukłonem.<br />
ADAM DOLEŻUCHOWICZ<br />
Dobranoc<br />
Dobranoc ty moje kochanie.<br />
Juz cas nowyssy,<br />
przyseł cas na spanie.<br />
Juz noc budzyncy na świecie sie wstała,<br />
cupi w opłotkak, jakby jesce spała.<br />
Kolybie sie w smreckak,<br />
w dźwiyrzak sie kołyse,<br />
nocnom śpiywke nuci<br />
ale jo nie słysem...<br />
Widzis?<br />
Już promycek słonka we wiyrk Gubałówki<br />
poklepoł klapnioka gasnonce zogłówki,<br />
błysnon na Giewoncie i krzizyk pogłoskoł,<br />
na Cyrwonym Wiyrchu kwilecke sie ostoł,<br />
jesce smrecki w Reglak błyskawickom trzasnon,<br />
naroz nad Witowem za Magurom zgasnon.<br />
Juz piyrso gwiozdecka siadła na obłocku,<br />
żaby ukwalujom przy ciepłym potocku,<br />
osiki, olsyny co wiatru sie bojom,<br />
tyz już legły w ciyniu. Nieruchomo stojom.<br />
Ptoski pod skrzidełka główki pochowały,<br />
ostatni roz w strądze owiecki zbecały<br />
i puchacz zahucoł w cetyny huściawie,<br />
i koty tyz mrucom przy piecu, na ławie.<br />
Dobranoc!<br />
Dobranoc ty moje kochanie.<br />
Juz cas nowyssy.<br />
Przyseł cas na spanie.<br />
Cicho noc po dziedzinak<br />
w majestacie krocy,<br />
przytul do zagłówka rozmarzone ocy<br />
i nie gniywoj sie na mnie,<br />
kie cie kochąjyncy<br />
obudzem wśród nocy!<br />
3
ELŻBIETA DANISZEWSKA<br />
* * *<br />
Przeżyłem tak wiele dni,<br />
łatwiej policzyć lata.<br />
Wkrótce do wiecznych drzwi<br />
przyjdzie mi zakołatać.<br />
Życie płynęło wartko<br />
jak woda w górskim potoku,<br />
po głazach i ostrych kamieniach<br />
szumnie wypływa z wysoka.<br />
Najwięcej było smutków,<br />
za mało chwil radości,<br />
w moim niewielkim domku<br />
szczęście nie chciało zagościć.<br />
Nie brakło mi nigdy chleba,<br />
nie brakło ciężkiej pracy,<br />
może niedługo wyjadę<br />
na zasłużone "wczasy".<br />
Tylu znajomych odeszło,<br />
twórcy i przyjaciele,<br />
będą tam dalej tworzyć<br />
na nowym lepszym świecie.<br />
WALERIA PROCHOWNIK<br />
Łostatni<br />
miłowani<br />
Co mi łostanie<br />
na cornom godzine<br />
kiedy jus najym sie<br />
nowości ze świata<br />
ze nawet z myślami<br />
bić sie tes przestane<br />
nic niy naskrobiym<br />
z gorska codziynności<br />
wtedy ło kiju<br />
to na progu stane<br />
popatrzym na gronie<br />
lasami ubrane<br />
i cosik mie jesce przy tym w dołku ścisnie...<br />
bo łocias symrajom<br />
ze tu wyzyć trudno -<br />
jo wiym ze to ino tako godka złudno<br />
bo co mi łostanie<br />
kiej sie zycie zacnie<br />
schylać ku jesiyni<br />
Ino miłowani<br />
tej beskidzkiej ziymi<br />
MARIA MAJCHRZAK<br />
Chrystus Frasobliwy<br />
Idzie Jezus pośród zboża,<br />
świętą ręką pieści kłosy,<br />
żyto chyli się w pokłonie<br />
pod Chrystusa nogi bose.<br />
Skłoniły się chabry, maki<br />
pod stopami jak dywanem,<br />
pochyliły się źdźbła trawy<br />
przed Jezusem, swoim Panem.<br />
Idzie Jezus poprzez łany,<br />
poprzez pola mazowieckie,<br />
wspomniał sobie swój Nazaret,<br />
gdy był z matką, gdy był dzieckiem.<br />
Wgłębił wzrok w dal, po równinie,<br />
uśmiech na twarz słodki spłynął,<br />
bo ukochał polską ziemię,<br />
bo miłością kraj zasłynął.<br />
I skierował Jezus kroki<br />
na wschód słońca, w tamte strony,<br />
w wonne lasy, wsie rozległe,<br />
hen - za Wisłą położone.<br />
Patrzy Jezus: puste chaty<br />
puste pola nie obsiane,<br />
rosną osty i kąkole<br />
zachwaszczone i nie chciane.<br />
Płacze serce Zbawiciela<br />
nad tą ziemią opuszczoną,<br />
upragnioną ojcowizną,<br />
z dawna polską, wytęsknioną.<br />
Pot Mu krwawy z czoła spływa<br />
w wielkim bólu udręczenia,<br />
utrudzony siadł Zbawiciel<br />
przy rozdrożu na kamieniu.<br />
Świętą głowę wsparł rękami,<br />
serce szarpie ból straszliwy,<br />
tak pozostał na rozstaju:<br />
Sam Pan Jezus Frasobliwy.<br />
TADEUSZ MICHALSKI<br />
Psalm wielkiej prośby<br />
Boże weź Polskę w swe dłonie<br />
jak listek zielony koniczyny<br />
Niech człowiek nie będzie Krasnalem<br />
ale uwierzy najdrobniejszym rzeczom<br />
tak małym że wielkim<br />
Kraj Wielkiej Wiary<br />
weź w swe dłonie święte<br />
4
CECYLIA ZIELIŃSKA<br />
Wracam<br />
AUGUSTA ZBOROWSKA<br />
Wystarczy<br />
Wspomnieniem<br />
wracam do dni<br />
dzieciństwa -<br />
ścieżek wypieszczonych<br />
w młodości.<br />
Ileż pieśni<br />
płynęło przez opłotki,<br />
łany zbóż, łąki!<br />
Z szumem wiatru<br />
klękały<br />
polne grusze<br />
Skowronek<br />
wkręcając śpiew<br />
w niebiosa<br />
dyrygował.<br />
Rodziła się<br />
pieśń prosta, serdeczna,<br />
ptasząt i człowieka.<br />
Pytam:<br />
- Czy ptaki zapomniały<br />
pieśni?<br />
Czy odeszłam<br />
daleko,<br />
że trudno<br />
się odnaleźć?<br />
WŁADYSŁAW SITKOWSKI<br />
Zejdź<br />
Zejdź Duchu Święty<br />
na tę ziemię piękną<br />
do chat zwaśnionych<br />
zobacz ile tam piekła<br />
ile łez matczynych<br />
spływa na ten padół<br />
a serca<br />
głazem się stają<br />
Bądź Duchy Święty<br />
razem ze swoim bractwem<br />
co w ślepej gonitwie<br />
za dobrem doczesnym<br />
sam nie wie<br />
któremu bogu się skłonić<br />
lub duszę zaprzedać<br />
Chroń Duchu Święty<br />
tę żywicielkę naszą<br />
którąś stworzył<br />
dla dobra wszelkiego<br />
z czystym powietrzem<br />
z całym majestatem przyrody<br />
co służyć ma<br />
rzeczom ludzkim i boskim<br />
Wystarczy mi lato dymiące skwarem<br />
i cień drzewa błękitny,<br />
przelot ptaka<br />
budzący się skrzydłem Apokalipsy.<br />
Wystarczy - deszcz zbawienny<br />
zmywający szarość i pył,<br />
co rodzi zieleń, a barwy kwiatów<br />
zamyka w kielichy piękna.<br />
Wystarczy mi gęstość żywicznych lasów<br />
i zapach ich przeźroczysty,<br />
i świergot chórów ptasich<br />
w świtaniu rannych mgieł.<br />
Wystarczy jeden słońca promień<br />
roziskrzony na czarnym tle,<br />
wystarczy, gdy w zakamarkach duszy<br />
zrodzi się nowa pieśń<br />
CECYLIA KORBAN<br />
By Matka Ziemia łez nie roniła<br />
Ja się nie wstydzę mych szorstkich rąk,<br />
nieraz są do krwi spękane.<br />
Tu moje życie, gdzie wiejski dom,<br />
gdzie wiatr kołysze łanem.<br />
Gdzie ranne zorze wcześniej mnie budzą,<br />
kwiaty się w rosie kłaniają,<br />
to one we mnie tę radość budzą,<br />
one to wiejskie me życie znają.<br />
Jeszcze radości świerszczyk dodaje,<br />
latem melodie wygrywa w takt<br />
Zimą za oknem siada na drzewie<br />
i pięknie śpiewa zimowy ptak.<br />
Wszystko to dla mnie Bóg Dobry stworzył:<br />
tę pracę, ziemię, słońce i gwiazdy.<br />
Jak ja to widzę, jak ja to kocham -<br />
tak winien kochać to wszystko każdy.<br />
By Matka Ziemia łez nie roniła,<br />
kiedy jej płody tak dziś ranione,<br />
to wiejskie życie, trudy i znoje,<br />
tę Matkę Ziemię niedocenioną.<br />
Kocham Cię Ziemio, Tyś źródłem życia,<br />
kiedyś twym prochem marnym się stanę.<br />
Dziś, kiedy żyję, pragnę Ci współczuć<br />
i chociaż słowem goić Twą ranę.
JOZEF STYK<br />
Zakład Socjologii Wsi<br />
i Miasta MIFiS UMCS<br />
Przeobrażenia<br />
chłopskiego<br />
systemu wartości<br />
Wpolskiej literaturze socjologicznej<br />
ostatnich lat coraz<br />
częściej pojawiają się<br />
opracowania dotyczące chłopskiego<br />
systemu wartości. Relatywnie rzadko<br />
dotyczą one tej problematyki<br />
wprost; częściej natomiast zostaje<br />
ona podejmowana w ramach innych<br />
koncepcji teoretycznych i pokrewnych<br />
obszarów rzeczywistości<br />
społecznej. Zaistniała zatem potrzeba<br />
syntetycznego opracowania tego<br />
zagadnienia w oparciu o dotychczasowe<br />
materiały socjograficzne. Rozpoczęte<br />
przeze mnie kilka lat temu<br />
prace szły właśnie w tym kierunku.<br />
Zostały wykorzystane dwa rodzaje<br />
materiałów socjograficznych: wielkie<br />
kolekcje chłopskich dokumentów<br />
osobistych i oparte na nich syntezy<br />
(Chłop polski w Europie i Ameryce<br />
- W. I. Thomasa i F. Znanieckiego;<br />
Młode pokolenie chłopów - J. Chałasińskiego<br />
oraz Młode pokolenie wsi<br />
Polski Ludowej) i niektóre indywidualne<br />
pamiętniki wybitnych działaczy<br />
ludowych (J. Słomki, W. Witosa),<br />
oraz dotychczasowe badania socjologiczne.<br />
Pierwszy rodzaj materiałów<br />
posiadał walor źródłowy, drugi<br />
natomiast został poddany analizie<br />
wtórnej pod kątem rekonstrukcji<br />
chłopskiego systemu wartości.<br />
Perspektywa czasowa analizy<br />
obejmuje okres od schyłku XIX w.<br />
do współczesności. W niektórych<br />
kwestiach natomiast sięga czasów<br />
uwłaszczenia chłopów. W pracy został<br />
przyjęty model wsi tradycyjnej i<br />
model wsi współczesnej. Wyróżnione<br />
zostały trzy okresy historyczne,<br />
obejmujące cztery pokolenia wsi:<br />
do I wojny światowej, czasy II Rzeczypospolitej<br />
oraz współczesność.<br />
Dla każdego z tych okresów dysponujemy<br />
kolekcjami publikowanych<br />
chłopskich dokumentów<br />
osobistych. Ponadto dla okresu<br />
powojennego dysponujemy licznymi<br />
badaniami socjologicznymi nad<br />
wsią, wśród których występuje m.in.<br />
problematyka aksjologiczna.<br />
Fraca składa się z 7 rozdziałów.<br />
Pierwszy z nich jest poświęcony<br />
aksjologicznej perspektywie<br />
badania życia społecznego.<br />
Został tu dokonany przegląd<br />
socjologicznych koncepcji wartości<br />
społecznych od Znanieckiego i<br />
Thomasa począwszy, a skończywszy<br />
na najnowszych zarówno polskich,<br />
jak i zachodnich. Dla celów podjętych<br />
w pracy autor proponuje<br />
własną definicję wartości społecznej.<br />
Jego zdaniem, można ją określić<br />
jako: aktualny lub potencjalny<br />
przedmiot materialny, bądź niematerialny,<br />
zewnętrzny lub wewnętrzny<br />
w stosunku do podmiotu, do<br />
którego posiadania lub pomnożenia<br />
aspiruje uczestnik życia zbiorowego.<br />
W kolejnej części rozdziału I zostały<br />
omówione główne klasyfikacje<br />
i typologie wartości społecznych,<br />
oraz koncepcje orientacji wartościującej,<br />
która powoduje względną<br />
stałość ocen i aspiracji w zmieniających<br />
się warunkach otoczenia i<br />
okolicznościach życia. Ponadto<br />
znajdujemy tu omówienie pokrewnych<br />
teoretycznych i empirycznych<br />
kategorii badania wartości, które w<br />
pracy są uwzględniane o tyle, o ile<br />
wnoszą nowe światło na problematykę<br />
chłopskiego systemu wartości.<br />
Dotychczasowym badaniom i<br />
opracowaniom problematyki podjętej<br />
w pracy został poświęcony rozdział<br />
II. Badania te można podzielić<br />
na 5 grup tematycznych: 1. System<br />
wartości globalnego społeczeństwa<br />
polskiego; 2. Społeczno-kulturowy<br />
system wsi; 3. Chłopski system<br />
wartości; 4. Perspektywa socjologii<br />
religii; 5. Inne koncepcje<br />
badawcze.<br />
Pod względem metodologicznym<br />
praca należy do typu analityczno-<br />
-syntetyzujących. Autor nie przeprowadza<br />
badań własnych na podjęty<br />
temat. Opiera się na materiałach<br />
zastanych zarówno o charakterze<br />
historycznym, jak i socjologicznym.<br />
Przeprowadza ich analizę<br />
wtórną pod aksjologicznym kątem<br />
widzenia, wychodząc od teoretycznych<br />
socjologicznych koncepcji<br />
wartości i ich systemów.<br />
Koncepcja teoretyczna, strukturalizująca<br />
merytoryczną część<br />
pracy (rozdziały III-VII) polega na<br />
wyodrębnieniu kilku stref aksjologicznych.<br />
W pierwszej kolejności
zostały omówione te wartości, które<br />
kształtują osobowość i mentalność<br />
uczestnika życia zbiorowego. Są<br />
one immanentne w stosunku do<br />
jednostki i posiadają cechy strukturotwórcze<br />
dla całego systemu aksjologicznego.<br />
Percepcja całego świata<br />
zewnętrznego dokonuje się z pomocą<br />
tych właśnie wartości na zasadzie<br />
swoistego filtru środowiskowego<br />
i kulturowego.<br />
Świat "zewnętrzny" w stosunku<br />
do jednostki można podzielić na<br />
kilka koncentrycznie rozszerzających<br />
się kręgów, częściowo zachodzących<br />
na siebie: mikrokosmos<br />
chłopa, wartości środowiskowe,<br />
wartości ponadlokalne oraz uniwersalne<br />
wartości kultury. Dynamika<br />
przeobrażeń polega m.in. na różnym<br />
sposobie rozłożenia akcentów<br />
na poszczególne kręgi wartości, np.<br />
wieś tradycyjna preferowała wartości<br />
środowiskowe, współcześnie<br />
natomiast można mówić o prymacie<br />
wartości autokreacyjnych i autoperfekcyjnych,<br />
oraz o wzroście aspiracji<br />
do uniwersalnych wartości kultury.<br />
Takie podejście pozwala zatem śledzić<br />
kierunki ewolucji.<br />
Rozdział III został poświęcony rysowi<br />
osobowości i mentalności<br />
chłopa i analizuje strukturę wizji<br />
świata. Zgromadzony materiał empiryczny<br />
skłonił autora do sądu, że<br />
chłopska aksjologia może być analizowana<br />
z uwzględnieniem rudymentarnych<br />
cech osobowości społecznej<br />
chłopa i typu jego mentalności.<br />
W strukturze chłopskiej<br />
wizji zhierarchizowanego świata<br />
można wyróżnić kilka płaszczyzn:<br />
wizja świata (kosmologia - nie utożsamiana<br />
ze światopoglądem); eschatologia<br />
i tanatologia (zbawienie<br />
jako wartość autoteliczna); wartości<br />
intrapersonalne; wartości interpersonalne;<br />
środowiskowe wzory<br />
osobowości i autorytety; propagowane<br />
"z zewnątrz" systemu społecznego<br />
Wsi modele osobowości.<br />
Wzasadniczych rysach chłopska<br />
kosmologia jest chrześcijańska,<br />
chociaż posiada<br />
pewne cechy magizmu i panteizmu.<br />
Cały świat, zarówno doczesny, jak i<br />
nadprzyrodzony, jest zhierarchizowanym<br />
dziełem mądrego i potężnego<br />
Boga, który ciągle podtrzymuje<br />
go w swoim istnieniu i bezpośrednio<br />
opiekuje się każdym<br />
stworzeniem oraz całością świata. Z<br />
przymiotów boskich najbardziej akcentuje<br />
się wszechmoc, mądrość i<br />
sprawiedliwość. Mniej w tej wizji dobroci,<br />
miłości i miłosierdzia. Bóg i<br />
wiara w Niego stanowią raczej mysterium<br />
tremendum niż mysterium fascinosum.<br />
Świat podtrzymuje w istnieniu<br />
moc Boska, ład i celowość, które<br />
również są Jego dziełem. Człowiek<br />
stanowi cząstkę świata i jest zależny<br />
nie tylko od Boga, lecz także od<br />
współstworzeń. Celem ostatecznym<br />
jest, oczywiście, zbawienie duszy.<br />
Narażamy się na utratę zbawienia<br />
poprzez nieposłuszeństwo Bogu.<br />
Chłop traktował siebie nie tyle jako<br />
pana przyrody, ile raczej jako jej<br />
część. Był on zobowiązany do naturalnej<br />
solidarności z przyrodą która<br />
wraz z ludźmi stanowiła jego grupę<br />
terytorialną i równocześnie społeczność<br />
naturalną<br />
Postawa solidarności z przyrodą<br />
ma swoje źródło nie tylko we wspólnym<br />
dziecięctwie Bożym, lecz przede<br />
wszystkim we wspólnocie losu,<br />
przemijania, nieuchronności śmierci<br />
i poczuciu kom<strong>pl</strong>ementarności.<br />
Pomoc każdemu życiu stanowi naturalny<br />
obowiązek człowieka. Musi<br />
on niekiedy dokonywać aktów niszczenia,<br />
ale z zachowaniem proporcji<br />
w stosunku do aktualnych<br />
potrzeb. Te akty niszczenia są u-<br />
sprawiedliwiane podtrzymywaniem<br />
życia człowieka, zwierząt i roślin -<br />
wina zatem zostaje odkupiona. Siły<br />
niszczycielskie tkwią również w<br />
przyrodzie, która rządzi się zarówno<br />
prawami życia i solidarności, jak<br />
też wrogości, niszczenia i śmierci.<br />
Podstawowym składnikiem świata<br />
przyrody jest ziemia. Potrafi ona<br />
być aktywna względem człowieka i<br />
jego działalności, jest w stanie oceniać<br />
jego postępowanie, a nawet wymierzać<br />
sprawiedliwość.<br />
Ziemia stanowi bowiem nie tylko<br />
dzieło Boga, które może być skalane<br />
lub sprofanowane, lecz również jest<br />
centralną kategorią aksjologiczną,<br />
podobnie jak w innych systemach<br />
agrocentrycznych. Wydaje się, że<br />
podstawowym aspektem kosmologicznym<br />
wartości ziemi dla chłopa<br />
jest jej trwałość. Ziemię i jej trwałość<br />
chłop traktował na swój pragmatyczny<br />
sposób: był to przede wszystkim<br />
grunt posiadany i użytkowany przez<br />
jego rodzinę (w przeszłości, teraźniejszości<br />
i przyszłości), na dalszym<br />
<strong>pl</strong>anie były pola innych rodzin we<br />
własnej społeczności lokalnej, a dopiero<br />
potem - po refleksji, okazuje<br />
się, że jest to również ojczyzna i<br />
wreszcie ziemia jako <strong>pl</strong>aneta ludzi.<br />
Ziemia nie jest jedynym składnikiem<br />
chłopskiej kosmologii. Jego<br />
poczucie solidarności odnosiło się<br />
do roślin i zwierząt, a także do wytworów<br />
człowieka. Każdy z nich istniał<br />
i posiadał swoją indywidualność<br />
oraz "duszę". Ponadto następowała<br />
reifikacja przedmiotów refleksji,<br />
a nie tylko obiektów "materialnych".<br />
Z<br />
systemem<br />
wierzeń magiczno-<br />
-religijnych był związany fatalizm,<br />
czy raczej bierne poddawanie<br />
się woli "boskiej". Człowiek<br />
nie był wyraźnie oddzielony<br />
od przyrody: stanowił jej cząstkę,<br />
nawet niekoniecznie najważniejszą.<br />
Wymiar solidarności z przyrodą i z<br />
życiem we wszelkich odmianach<br />
występuje również w chłopskiej wizji<br />
śmierci. Nie była ona straszna wtedy,<br />
gdy istniała możliwość regeneracji,<br />
choćby w następnym pokoleniu.<br />
Odnosiło się to do człowieka i<br />
do całej przyrody. Perspektywa<br />
śmierci jednostkowej, nawet własnej,<br />
nie przerażała chłopa. Grozę<br />
budziła natomiast śmierć całej rodziny<br />
lub wsi, która niszczyła grupę<br />
bez możliwości jej regeneracji czy<br />
reprodukcji.<br />
Oczywiście, nie oznaczało to, że<br />
chłop nie bał się śmierci; odczuwał<br />
lęk przed nią. Była ona dla niego<br />
rodzajem realnej istoty bardziej niż<br />
aktem kresu egzystencji. Prawdziwy<br />
lęk raczej dotyczył pośmiertnych<br />
losów duszy. Śmierć nierzadko była<br />
oczekiwana jako koniec życia pracowitego,<br />
pełnego udręki i cierpienia.<br />
Z biegiem lat i utratą sił fizycznych<br />
w sposób naturalny dojrzewał<br />
chłop do śmierci pojmowanej jako<br />
przejście do lepszego świata w nagrodę<br />
za życie bogobojne, poczciwe<br />
i pracowite.<br />
To wszystko rzutowało na postawy<br />
względem zdrowia i choroby.<br />
Nade wszystko chłop bał się śmierci<br />
w izolacji od swojego otoczenia.<br />
Jeżeli miał potomstwo, to naturalna<br />
śmierć w domu, w otoczeniu<br />
swoich, stanowiła raczej rodzaj<br />
"szkoły umierania" dla otoczenia.<br />
Niekiedy śmierć była oczekiwana<br />
nie tylko przez osobnika, lecz nawet<br />
przez jego otoczenie (np. chorowite<br />
dziecko, upośledzeni fizycznie<br />
lub psychicznie, zniedołężniali starcy),<br />
zwłaszcza gdy dawała dostęp do<br />
spadku.<br />
Świat wartości intrapersonalnych<br />
ogniskował się wokół umiejętności i<br />
wiedzy praktycznej. Nie oznaczało<br />
to braku myślenia abstrakcyjnego,<br />
lecz jedynie to, że zawsze było ono<br />
odnoszone do świata realnego, np.<br />
poprzez antropomorfizację sił przyrody,<br />
elementów sacrum itp. Zain-<br />
7
teresowania intelektualne rozwinęły<br />
się dopiero po przełamaniu<br />
izolacji społecznej wsi. Początkowo<br />
były one traktowane bardzo<br />
nieufnie, groziły bowiem indywidualizacją<br />
postaw i zachowań, a ta była<br />
naturalnym wrogiem zintegrowanego<br />
i zunifikowanego systemu<br />
społecznego. Zainteresowania słowem<br />
drukowanym były traktowane<br />
jako wyłamywanie się spod kontroli<br />
społecznej.<br />
Akceptację społeczną najwcześniej<br />
zdobyła sobie umiejętność<br />
czytania z książeczki do nabożeństwa<br />
w kościele. Upodobniała<br />
ona bowiem chłopa do elity. Ponadto<br />
ta umiejętność była niezbędna w<br />
kontaktach "zewnętrznych",<br />
zwłaszcza z członkami rodziny (służba<br />
w wojsku, emigracja zarobkowa,<br />
pobyt w więzieniu itp.). Przeniknięcie<br />
prasy i książki w życie wsi doprowadziło<br />
z czasem do podwyższenia<br />
rangi wartości umysłowych.<br />
Czynnikiem, który motywował takie<br />
zainteresowania była ciekawość<br />
świata "zewnętrznego", możliwa do<br />
zaspokojenia jedynie za pośrednictwem<br />
nośników symbolicznych<br />
wartości kulturowych. Ciekawość ta<br />
nie musiała - i często nie miała -<br />
związku z praktyką.<br />
8<br />
Tradycyjnej kulturze chłopskiej<br />
przypisuje się antyhistoryzm, tradycjonalizm<br />
i konserwatyzm, przynajmniej<br />
zachowawczość. Nieufność<br />
względem świata "zewnętrznego" i<br />
ludzi "obcych", uległość i nadmierna<br />
pokora miały stanowić kolejne<br />
cechy negatywne. Obok nich istniały<br />
jednak cechy-wartości intrapersonalne<br />
o charakterze pozytywnym:<br />
chłopska rzetelność, "honorność",<br />
a przede wszystkim<br />
pracowitość. Poczucie obowiązku<br />
pracy było chyba najsilniej zinternalizowaną<br />
normą moralną, w stosunku<br />
do której nałożyły się zarówno<br />
wymogi rodzinne i środowiskowo-zawodowe<br />
(tylko praca<br />
dawała szanse podtrzymania egzystencji<br />
i przedłużenia rodziny), narodowo-państwowe<br />
(praca jako<br />
źródło bogactwa społecznego), jak<br />
i religijno-ideologiczne (spełnienie<br />
obowiązku nadanego przez Boga<br />
po grzechu pierworodnym oraz<br />
skuteczny sposób zasługiwania na<br />
życie wieczne). Pracowitość była<br />
traktowana jako autoteliczna wartość<br />
intrapersonalna, bez której nie<br />
mogło być mowy o dobrym gospodarowaniu.<br />
Współcześnie również<br />
obowiązuje norma pracowitości,<br />
lecz nie jest tak rygorystycznie przestrzegana<br />
jak w przeszłości, a ponadto<br />
często instrumentalizuje się<br />
w stosunku do innych wartości,<br />
głównie ekonomicznych.<br />
W<br />
systemie<br />
aksjologicznym<br />
chłopa tradycyjnego centralne<br />
miejsce obok<br />
pracowitości zajmowało oszczędzanie<br />
(pojmowane głównie na sposób<br />
ekstensywny). Graniczyło ono zjednej<br />
strony z gospodarnością, z drugiej<br />
natomiast - ze skąpstwem,<br />
sknerstwem i chciwością. Wysoką<br />
ocenę społeczną miały również:<br />
zaradność, obrotność i "ciekawość".<br />
Spośród wartości interpersonalnych<br />
na pierwszym miejscu stawiano<br />
solidarność. Poczueie dystansu<br />
do świata "zewnętrznego" nakazywało<br />
chłopu nieufność względem<br />
niego. W stosunku do współmieszkańców<br />
obowiązywała norma<br />
"honoru" podkreślająca głównie zachowanie<br />
proporcji w relacjach<br />
międzyludzkich i poczucie własnej<br />
godności. Jedną z istotnych cech<br />
chłopskiej mentalności, silnie<br />
rzutującą na relacje społeczne, była<br />
oszczędność słów i poczucie ich<br />
wartości.<br />
Społeczna ocena jednostki nosiła<br />
charakter integralny, tzn.<br />
brała pod uwagę wszystkie płaszczyzny<br />
życia i zachowań, a nie tylko<br />
poszczególne z nich (np. profesjonalną,<br />
rodzinną, środowiskową,<br />
religijną itp.). Globalna<br />
społeczna ocena jednostki nie wynikała<br />
z sumowania ocen<br />
cząstkowych. Każda z tych płaszczyzn<br />
"fragmentarycznych" musiała<br />
mieć wysoką notę społeczną,<br />
w przeciwnym bowiem razie<br />
"średnia" wypadała dosyć nisko<br />
(np. dobry gospodarz, wzorowy<br />
ojciec i mąż, życzliwy sąsiad, lecz<br />
nie spełniający praktyk religijnych).<br />
We wsi tradycyjnej wysoko ceniono<br />
następujące cechy osobowości:<br />
pracowitość, uczciwość,<br />
dokładność i solidność, które<br />
predysponowały do pełnienia ról<br />
społecznych w rodzinie i w społeczności<br />
lokalnej (gospodarza,<br />
głowy domu, sąsiada itp.). Ponadto,<br />
niezależnie od pokolenia,<br />
przyznawano istotne znaczenie<br />
oszczędności, solidarności i życzliwości<br />
sąsiedzkiej. W socjalizacji<br />
młodego pokolenia silnie akcentowano<br />
normę pracowitości,<br />
obowiązkowości i posłuszeństwa.<br />
Oczywiście, z pokolenia na pokolenie<br />
przekazywano samą istotę<br />
"chłopskości": sposób widzenia<br />
świata, kryteria i sposoby jego<br />
oceny oraz uczestnictwa w nim.<br />
Autorytety wiejskie stanowiła<br />
grupa zamożnych, będących w starszym<br />
wieku, dobrych rolników, o<br />
wysokim prestiżu i sprawujących<br />
"rząd dusz". Opierały się one na<br />
środowiskowych zasadach życia<br />
społecznego, wyprowadzonych z<br />
systemu wartości (tu m.in. bezwarunkowe<br />
poszanowanie, a nawet<br />
posłuszeństwo względem starszych).<br />
Kryteria moralne w stosunkach<br />
międzyludzkich, szczególnie<br />
zaś kryterium "honoru", stosowano<br />
również do własnego postępowania.<br />
Zasady te stanowiły nienaruszalny<br />
kanon obowiązujący pod groźbą<br />
utraty prestiżu i sankcjonowany system<br />
kontroli społecznej. Z czasem<br />
kryteria moralne zostały zdominowane<br />
przez kryteria pragmatyczne,<br />
zindywidualizowane. Prowadziło to,<br />
rzecz oczywista, do urzeczowienia<br />
charakteru stosunków międzyludzkich<br />
i zaniku autorytetów tradycyjnych,<br />
"osobowych" na rzecz autorytetów<br />
specjalistów, umiejętności,<br />
funkcji itp. Współcześnie chłop staje<br />
się sam dla siebie źródłem autorytetu,<br />
co można określić mianem<br />
samosterowalności lub samosterowności.<br />
I wreszcie ostatnia płaszczyzna<br />
osobowości i mentalności chłopa:<br />
propagowany model osobowości. W<br />
dalszej przeszłości był on dość "czytelny"<br />
w oddziaływaniach społecznikowskich<br />
i oświatowych na wieś.<br />
Można wyróżnić model kościelny<br />
chłopa, model pozytywistyczny oraz<br />
tzw. niezależny. W swojej istocie były<br />
one zbliżone do siebie, a łącznie -<br />
przypominały środowiskowe wzory<br />
osobowości. W pierwszym z omawianych<br />
okresów dominował model<br />
chłopa-parafianina (katolika). Dopiero<br />
w czasach Polski niepodległej pojawił<br />
się konkurencyjny w stosunku<br />
do niego model chłopa-obywatela.<br />
Kryteria wartości parafianina-katolika<br />
leżały poza nim samym (model heteronomiczny),<br />
natomiast chłopa-obywatela<br />
tkwi korzeniami w gromadzie<br />
wiejskiej. Najistotniejszym elementem<br />
jest tu chłopskie samostanowienie<br />
o sobie i o narodzie, niezależnie<br />
od tradycyjnych kryteriów preferowanych<br />
przez warstwy wyższe i stałe<br />
podnoszenie się o własnych siłach<br />
(model autonomiczny).<br />
Cechą specyficzną mikrokosmosu<br />
chłopa (rozdział IV)<br />
jest płaszczyzna wartości dnia<br />
codziennego. Jedną z konstytutywnych<br />
cech chłopstwa jest jego zwią-
Muzeum Wsi Lubelskiej<br />
zek z ziemią. Stanowi ona niezbędny<br />
czynnik produkcji, zapewnia<br />
identyczność miejsca pracy i<br />
zamieszkania rodziny, która tworzy<br />
załogę gospodarstwa, prowadzącą<br />
wspólne gospodarstwo domowe.<br />
Rodzina oraz jej gospodarstwo rolne<br />
i domowe tworzą podstawową<br />
triadę chłopskiej aksjologii, która<br />
jest połączona pracą jako czynnikiem<br />
więziotwórczym. Najbardziej<br />
trwałym komponentem tej triady<br />
jest gospodarstwo rolne dzięki trwałości<br />
ziem. Ciągłość gospodarstw<br />
jest czynnikiem stabilizującym i organizującym<br />
nie tylko życie jednostek<br />
i rodzin, lecz również grup społecznych<br />
i całego agrocentrycznego<br />
systemu kulturowego.<br />
W zakresie struktury i funkcjonowania<br />
rodziny chłopskiej życiu<br />
seksualnemu nie przyznawano samoistnej<br />
wartości ani przed, ani po<br />
ślubie. Norma miłości nie była niezbędna<br />
do egzystencji rodziny<br />
chłopskiej. Rolę tę spełniała norma<br />
"szacunku" jako bardziej zobiektywizowana,<br />
a co za tym idzie - podlegająca<br />
rodzinnej i społecznej kontroli.<br />
Wzrost znaczenia miłości i<br />
doboru seksualnego następuje wraz<br />
z procesami indywidualizacji i pod<br />
wpływem procesów egzogennych.<br />
Małżeństwo na wsi nigdy nie było,<br />
i nie jest nadal, wyłącznie sprawą<br />
dwojga ludzi. Stanowi ono problem<br />
społeczny w znacznie większym<br />
stopniu niż w innych typach społeczności.<br />
Wiąże się to z przyszłością<br />
gospodarstw i stanem posiadania<br />
poszczególnych rodzin. Istniał<br />
społeczny obowiązek zawarcia małżeństwa.<br />
Domagała się tego nie tylko<br />
rodzina, lecz również społeczność<br />
lokalna, o ile nie zachodziła<br />
ku temu przeszkoda fizyczna lub<br />
duchowa. Wyjątek stanowili ci, którzy<br />
wybierali stan duchowny.<br />
System wartościowania kandydatów<br />
do małżeństwa brał pod uwagę<br />
stan posiadania ziemi i wysokość<br />
przewidywanego posagu. Dobór<br />
następował na zasadzie endogamiczności<br />
wynikał z decyzji bardziej<br />
rodzinnych niż indywidualnych. Miłość<br />
przychodziła później lub nie<br />
przychodziła wcale, co nie wpływało<br />
w sposób istotny na kształt rodziny<br />
chłopskiej. Za społeczny obowiązek<br />
uznawano również posiadanie potomstwa.<br />
Znaczna liczebność dzieci<br />
miała swoje uzasadnienie m.in. w<br />
tym, że stanowiły one bezpłatne<br />
ręce do pracy w gospodarstwie.<br />
Koszty utrzymania i edukacji były<br />
znikome, a duża liczba dzieci zwiększała<br />
szansę na dochowanie się<br />
spadkobiercy i następcy na gospodarstwie.<br />
Wstrzemięźliwość w okazywaniu<br />
uczuć obowiązywała nie tylko małżonków<br />
i narzeczonych: odnosiła<br />
się również do relacji między rodzicami<br />
a dziećmi. Wychowanie i wykształcenie<br />
pojawia się jako wartość<br />
samoistna stosunkowo późno. Powodują<br />
one gruntowne przeobrażenia<br />
międzygeneracyjne. Rodzina<br />
była ze sobą połączona silnymi więziami<br />
ekonomicznymi, funkcjonalnymi<br />
i solidarnościowymi (nawet w<br />
9
amach rodziny rozproszonej).<br />
Orientacja życiowa była prorodzinna,<br />
lecz obowiązywał priorytet gospodarstwa<br />
rolnego, któremu rodzina<br />
była obowiązana służyć i podporządkowywać<br />
swoje cele indywidualne.<br />
W wyniku procesów dezorganizacji<br />
i indywidualizacji ta postawa<br />
solidarnościowa i prorodzinna<br />
orientacja życiowa uległy osłabieniu.<br />
Wspólnota pracy, jaką tworzyła<br />
tradycyjna rodzina chłopska,<br />
została naruszona m.in. poprzez<br />
podjęcie zarobkowania pozarolniczego.<br />
Pełna identyfikacja rodziny i<br />
gospodarstwa uległa<br />
rozluźnieniu.<br />
W<br />
model u wsi<br />
znacznemu<br />
tradycyjnej<br />
gospodarstwo rolne wyznaczało<br />
losy i drogi życia<br />
całej rodziny i wszystkich jej członków.<br />
Natomiast gospodarstwo domowe<br />
służyło przede wszystkim dla<br />
zaspokojenia potrzeb warsztatu<br />
produkcyjnego. Główne przeobrażenia,<br />
jakie zachodzą w fundamentalnej<br />
triadzie aksjologii chłopskiej<br />
polegają na tym, że ziemia i gospodarstwo<br />
stają się wartościami zinstrumentalizowanymi.<br />
Na czoło wysuwa<br />
się nie tylko rodzina, lecz<br />
również jej poszczególni członkowie:<br />
ich zainteresowania, predyspozycje,<br />
zamiłowania, kierunki<br />
aspiracji i celów życiowych itp. Ziemia<br />
i gospodarstwo zostają podporządkowane<br />
rodzinie i poszczególnym<br />
jej członkom. Dowartościowaniu<br />
uległo gospodarstwo domowe<br />
poprzez jego autonomizację<br />
względem gospodarstwa rolnego,<br />
co ma swój wyraz m.in. w trosce o<br />
dom, warunki mieszkaniowe, żywienie,<br />
odpoczynek itp.<br />
Te przeobrażenia w chłopskim<br />
mikrokosmosie można również<br />
śledzić na płaszczyźnie relacji<br />
między wartościami produkcyjnymi<br />
(praca, zawód i dochód) a konsumpcyjnymi<br />
(standard materialny,<br />
czas wolny itp.). W przeszłości akcent<br />
padał na pierwszy rodzaj<br />
wartości. Kierunek ewolucji natomiast<br />
polega na dowartościowaniu<br />
konsumpcji i jej autonomizacji.<br />
Znajduje to swój wyraz w stosunku<br />
do czasu wolnego. Nie występował<br />
on we wsi tradycyjnej jako samoistna<br />
kategoria aksjologiczna, co nie<br />
oznaczało bynajmniej, że rodziny<br />
chłopskie pracowały bez przerwy.<br />
Czas wolny od pracy był natomiast<br />
stanem dyspozycyjnej gotowości<br />
świadczenia pracy w gospodarstwie,<br />
jeżeli zaszła potrzeba, niezależnie<br />
od woli czy chęci poszczególnych<br />
członków rodziny. Współcześnie<br />
nierzadko funkcjonuje czas wolny<br />
jako wartość autonomiczna i pożądana,<br />
zwłaszcza wśród młodszego<br />
pokolenia. Podstawowym i uniwersalnym<br />
kryterium wartości, zarówno<br />
produkcyjnych, jak i konsumpcyjnych,<br />
stał się dochód i pieniądz,<br />
zapewniający m.in. realizację wartości<br />
konsumpcyjnych. Pieniądz wyparł<br />
z tej roli pracę jako czynność i<br />
jako wartość-normę pracowitości.<br />
Specjalizacja produkcji i techniczne<br />
uzbrojenie pracy pozwalają na<br />
względnie wysoki standard materialny<br />
rodzin oraz na aspiracje w kierunku<br />
realizacji miejskich wzorów<br />
spędzania czasu wolnego.<br />
Wartości środowiskowe można<br />
rozważać na pięciu płaszczyznach:<br />
wspólnotowości lokalnej i obcości;<br />
jednostki w lokalnym systemie społecznym;<br />
sąsiedztwa i solidarności;<br />
tradycji, etosu i stylu życia; oraz indywidualizacji<br />
i <strong>pl</strong>uralizmu społecznego<br />
(rozdział V).<br />
Jedną z istotnych cech chłopstwa<br />
jako klasy i rolnictwa jako zawodu<br />
jest jego zasiedziałość, mająca swoje<br />
źródło w specyfice warsztatu pracy i<br />
niezbędności ziemi jako czynnika<br />
produkcji. Gospodarka tradycyjna,<br />
cechująca się znaczną autarkią, naturalnym<br />
rynkiem wymiennym oraz<br />
brakiem uczestnictwa w kulturze<br />
symbolicznej, była czynnikiem stabilizującym<br />
i pogłębiającym izolację<br />
wsi. Powodowało to istotne<br />
skutki dla społecznego systemu wsi.<br />
Polegały one na podobieństwie losów,<br />
miejsca życia, pracy, aspiracji i<br />
systemu wartości. Niezależnie od<br />
pokoleń, ceniono te same wartości<br />
i dążono do identycznych lub<br />
podobnych celów. Utrzymywała się<br />
wspólnota podstawowych norm i<br />
przekonań, która scalała wieś i<br />
funkcjonalny system, mimo jej<br />
rozwarstwienia społecznego i zawodowego.<br />
Wspólne terytorium stanowiło<br />
naturalną bazę dla życia wsi niezależnie<br />
od czynników jej stratyfikacji.<br />
W izolowanych wspólnotach<br />
wiejskich istniała pewna jednolitość<br />
kulturowa, zwłaszcza w zakresie wytworów<br />
niematerialnych. Powstawały<br />
wspólne cechy obyczajowe,<br />
gwarowo-językowe i inne, które stanowiły<br />
jedną z płaszczyzn poczucia<br />
odrębności. Nie powodowało to<br />
nadmiernych trudności w wymiarze<br />
ponadlokalnym, gdyż zróżnicowania<br />
były zazwyczaj nieznaczne.<br />
Własnych, specyficznych form kulturowych<br />
przestrzegała społeczność<br />
lokalna, gdyż stanowiły one podstawę<br />
identyfikacji w stosunku do<br />
"orbi exterioris".<br />
Zamknięty system społeczny<br />
wytwarzał własną specyficzną<br />
kulturę, rządzącą się wewnętrznymi<br />
prawami trwania i rozwoju.<br />
Tylko część tej kultury była<br />
równocześnie własnością świata "zewnętrznego",<br />
pozostałe natomiast<br />
elementy były oryginalne i, w zasadzie,<br />
niepowtarzalne. Czynnikiem<br />
stabilizującym było poczucie własnej<br />
odrębności oraz grupowej wartości.<br />
Za tym szło wartościowanie na<br />
świat własny: znany i dobry, oraz<br />
"obcy": nieznany, a przez to groźny,<br />
a być może - zły. Ten zespół wyobrażeń<br />
można określić jako mit grupowej<br />
wartości. Został on wytworzony<br />
poprzez potrójną izolację wsi<br />
(poziomą, pionową oraz świadomościową).<br />
Zespół własnych wartości podstawowych<br />
tworzyła ziemia i praca w<br />
gospodarstwie. Drugim istotnym<br />
zespołem wartości była lokalność i<br />
swojskość, w której przejawiały się<br />
najgłębsze cechy kulturowe. Znikomy<br />
był wymiar instytucjonalny<br />
życia społeczności lokalnej. Dwór,<br />
parafia i urząd normowały raczej<br />
wartości odświętne niż codzienne.<br />
Ten stan rzeczy zmieniła dopiero<br />
spółdzielczość i oświata, które na<br />
szerszą skalę weszły do wsi w następnym<br />
okresie.<br />
W miarę wchodzenia wsi w orbitę<br />
wpływę ponadlokalnego systemu<br />
ekonomicznego i społeczności narodowo-państwowej,<br />
zanikała izolacja<br />
społeczna wsi. Jednak proces<br />
odchodzenia od lokalności na rzecz<br />
wartości ponadlokalnych, narodowych<br />
i uniwersalnych nie zakończył<br />
się do II wojny światowej. Okres<br />
dwudziestolecia międzywojennego<br />
zazwyczaj bywa charakteryzowany<br />
jako czas względnej równowagi<br />
między czynnikami endo- i egzogennymi<br />
w życiu wsi, podczas gdy<br />
wcześniej dominowały endogeniczne.<br />
Masowe ruchy ludnościowe w latach<br />
powojennych (repatriacja, zasiedlanie<br />
ziem odzyskanych, migracja<br />
do miast) spowodowały<br />
dalsze zacieranie granic wiejskiej<br />
lokalności i wzmocniły procesy<br />
unifikacyjne w skali społeczeństwa<br />
globalnego. Wieś znalazła się w orbicie<br />
silnego oddziaływania "orbi<br />
exterioris". Zacierają się już nie tylko<br />
granice lokalności, lecz również<br />
zmniejsza się wartość poczucia od-<br />
10
ębności. Impakt kulturowy spowodował<br />
olbrzymie "ciśnienie" na<br />
wieś, którego nie wytrzymała i utraciła<br />
nie tylko swoją wewnętrzną<br />
spójność, lecz również własną tożsamość<br />
społeczną i kulturową.<br />
Istotne znaczenie w tych przewartościowaniach<br />
odegrała makrostruktura<br />
oraz polityka społeczna,<br />
popierająca w imię założeń ideologicznych<br />
"nowy świat" socjalistycznej<br />
urbanizacji i industrializacji,<br />
który przeciwstawiono "wsi zabitej<br />
deskami", "zacofaniu", "zaściankowści"<br />
itp. W pewnym jednak okresie<br />
silne zagrożenie zewnętrzne (widmo<br />
kolektywizacji) przyczyniło się<br />
do względnej reintegracji społeczności<br />
lokalnej i konserwacji<br />
niektórych wartości swojskości.<br />
Sfera prywatności życia osobistego<br />
i rodzinnego była we wsi<br />
tradycyjnej bardzo wąska. Jawność<br />
życia polegała na "otwartości"<br />
na własny system kulturowy i społeczny.<br />
Miało to swoje źródło nie<br />
tylko w niewielkich rozmiarach grupy<br />
lokalnej, lecz także w specyfice<br />
pracy, obserwowalnej dla otoczenia.<br />
Wszelkie zaniedbania i odstępstwa<br />
od akceptowanych norm były<br />
natychmiast widoczne i poddawane<br />
ocenom. Warunki pracy i bytowania<br />
były zbliżone, mimo nieraz znacznych<br />
różnic majątkowych. Silny system<br />
kontroli społecznej poddawał<br />
jednostki i rodziny "kroczącym"<br />
sądom wartościującym.<br />
Nieanonimowy i jawny tryb życia<br />
jednostek i rodzin miał swoje podstawy<br />
zarówno ekologiczne, jak też<br />
zawodowe i społeczno-kulturowe.<br />
W formacji jednostki kładziono akcent<br />
nie na jej cechy indywidualne,<br />
możliwości i aspiracje, lecz na wymiar<br />
wspólnotowy. Pożądane były<br />
te cechy osobowe, które ułatwiały<br />
życie w społeczności i umożliwiały<br />
stanie się jej pełnowartościowym<br />
uczestnikiem. Dokonywało się to<br />
poprzez proces rodzinnej i środowiskowej<br />
socjalizacji przez<br />
pracę. Istotną rolę odgrywało tu<br />
pastwisko.<br />
Od młodzieży zaczęło się postrzeganie<br />
wartości społecznych nie<br />
należących do świata chłopskiego.<br />
Było to związane głównie z kształceniem<br />
umożliwiającym udział w<br />
kulturze elitarnej i z życiem społeczno-organizacyjnym.<br />
Naruszało<br />
to ściśle dotychczas więzi międzygeneracyjne<br />
i prowadziło do dysharmonii<br />
aksjologicznej (odmienności<br />
aspiracji). Postrzeganie wartości<br />
niechłopskich rozpoczęło długotrwały<br />
proces indywidualizacji i<br />
dezorganizacji systemu lokalnego.<br />
Silne więzi w niewielkich społecznościach<br />
lokalnych dawały jednostkom<br />
poczucie bezpieczeństwa,<br />
zwłaszcza w odniesieniu do ludzi<br />
starszych i słabych. Grupa lokalna<br />
stanowiła swojego rodzaju za<strong>pl</strong>ecze<br />
społeczne dla rodzin i jednostek, jej<br />
przestrzeń życiową, o znacznym<br />
stopniu życzliwości i akceptacji w<br />
stosunku do członków. Zasada solidarności<br />
obowiązywała w ramach<br />
rodziny razem mieszkającej, rozproszonej,<br />
pośrednio przyczyniając<br />
się do jej upowszechnienia na całą<br />
społeczność lokalną. Poczucie solidarności<br />
społecznej stanowiło<br />
podstawę życia członków grupy. Istniały<br />
silne zależności o charakterze<br />
stałym, jednych mieszkańców wsi od<br />
innych, oraz wzajemne świadczenie<br />
usług. We wsiach izolowanych istniała<br />
silna solidarność gromadzka,<br />
oparta m.in. na potrzebie bezpieczeństwa.<br />
Konieczność współdziałania lokalnego<br />
przybierała od przełomu<br />
wieków formy instytucjonalno-społeczne,<br />
np. straże pożarne, a nieco<br />
później spółki wodne i kółka rolnicze.<br />
Zasady solidarności lokalno-<br />
-sąsiedzkiej nigdy nie były mechaniczne,<br />
z wyjątkiem sytuacji ekstremalnych.<br />
Na ogół sąsiedztwo było<br />
uzupełniane przez zażyłość i przyjaźń,<br />
oparte na wzajemnym zaufaniu.<br />
Można obserwować przeobrażenia<br />
wiejskich więzi sąsiedzkich,<br />
upodobniających się do miejskich<br />
poprzez swą selektywność (m.in.<br />
kategoria sąsiedztwa z wyboru).<br />
Wieś tradycyjna wypracowała<br />
liczne formy współdziałania, samopomocy<br />
oraz swoisty system zabezpieczeń<br />
społecznych. Obfita literatura<br />
etnograficzna daje na to liczne<br />
przykłady. W wyniku wejścia wsi w<br />
obszar rynkowej gospodarki towarowo-pieniężnej<br />
nastąpiły gruntowne<br />
przeobrażenia w zakresie więzi<br />
solidarnościowej, ograniczając ją<br />
raczej do kręgów rodzinnych i opierając<br />
współpracę na zasadzie odpłatności.<br />
Zanikły niemal zupełnie<br />
tradycyjne formy samopomocy oraz<br />
samorodny system zabezpieczeń<br />
oparty na solidarności lokalnej (np.<br />
prastary obowiązek pomocy powodzianom,<br />
pogorzelcom, czy wdowom<br />
samotnie wychowującym dzieci<br />
i prowadzącym gospodarstwo).<br />
Nastąpiła "rodzinna atomizacja"<br />
życia społecznego i skierowanie<br />
aktywności niemal wyłącznie na<br />
płaszczyznę własnego mikrokosmosu.<br />
W miejsce dawnej "spolegliwej<br />
życzliwości" weszły indywidualistyczne<br />
zasady rywalizacji, konkurencji,<br />
ostentacji i rachunku oraz niepodzielne<br />
rządy pieniądza.<br />
Przemożny wpływ na etos i styl<br />
życia wywierała tradycja. Była<br />
ona przekazywana drogą<br />
oralną z pokolenia na pokolenie i<br />
stanowiła źródło wiedzy ogólnej,<br />
profesjonalnej, doświadczenia i<br />
znajomości środowiska itp. Z przywiązania<br />
do tradycji rodziła się zachowawczość<br />
i konserwatyzm. Tradycja<br />
stanowiła wartość autoteliczną,<br />
chociaż z niej czerpano instrumentalne<br />
wskazówki życiowe. Dzięki<br />
wysokiemu pragmatyzmowi tradycja<br />
była ciągle żywą i uzupełnianą<br />
sferą samowiedzy. Była ona czymś<br />
bliskim dla jednostek, rodzin i<br />
społeczności lokalnej, stanowiła<br />
bowiem dorobek ojców i dziadów w<br />
dosłownym znaczeniu, a jej kumulacja<br />
i ubogacenie przez aktualne<br />
pokolenia stanowiła niekwestionowaną<br />
rzeczywistość. Normowała<br />
ona wszystkie sfery życia i działalności<br />
członków grupy lokalnej.<br />
Modyfikacje i transformacje norm<br />
nakazanych przez tradycję zachodziły<br />
na drodze ewolucji, z której<br />
nie zawsze zdawało sobie sprawę<br />
środowisko społeczne.<br />
Tradycja stanowiła wartość silnie<br />
zinternalizowaną, choć w różnym<br />
stopniu przez poszczególnych<br />
mieszkańców wsi. Inaczej bowiem<br />
nie byłoby możliwe ani je przestrzeganie,<br />
ani rozwijanie. Ta internalizacja,<br />
wraz z silnymi więziami społeczno-środowiskowymi,<br />
stanowiła<br />
podstawę prężnego i skutecznego<br />
systemu kontroli społecznej. Pozostawiała<br />
ona niewielki margines<br />
prywatności poszczególnym jednostkom<br />
i rodzinom, charakteryzując<br />
się agresywnością i brakiem<br />
tolerancji względem dewiantów i<br />
outsiderów.<br />
Etos chłopski był oparty na wysokiej<br />
randze ciężkiej fizycznej pracy,<br />
cier<strong>pl</strong>iwej, nie liczącej się z warunkami.<br />
Wymagała ona zaradności<br />
i rzetelności. Te cechy przechodziły<br />
również na inne sfery życia i zachowań.<br />
Z pracowitoścą, solidnością,<br />
ale i biedą kontrastowały zachowania<br />
typu "zastaw się a postaw<br />
się", procesów sądowych, niekiedy<br />
przestępczości, do morderstwa<br />
włącznie.<br />
Rozbudowana obyczajowość rodzinna<br />
i świąteczna, stwarzała okazję<br />
do uznanego społecznie używania<br />
alkoholu. W XIX w. pijaństwo stało<br />
11
Krzyże i ka<strong>pl</strong>iczka, Strzakły, woj. siedleckie<br />
Fot. J. Urbanowicz<br />
się tragedią wsi. Od końca tego wieku<br />
do okresu międzywojennego, w<br />
ciągu niecałych dwóch pokoleń -<br />
dzięki działaniom kościelnym, państwowym<br />
i społecznym, nastąpiła<br />
gruntowna reorientacja stosunku<br />
wsi do alkoholu. Zostało to jednak<br />
zaprzepaszczone po II wojnie światowej,<br />
a szczególnie w ostatnich latach.<br />
Ziemi i pracy na niej był podporządkowany<br />
zarówno styl, jak i<br />
sposób życia, które charakteryzowała<br />
podległość względem sił<br />
przyrody, wymogów ziemi oraz<br />
dyspozycyjność pracy. Rytm i charakter<br />
pracy nadawał ton zarówno<br />
czynnościom profesjonalnym, jak innym<br />
sferom aktywności jednostkowej<br />
i społecznej. Chłopski styl<br />
życia charakteryzował się programowym<br />
ubóstwem w zakresie warunków<br />
życia codziennego. Potrzeby<br />
konsumpcyjne były redukowane do<br />
niezbędnego minimum, nie odczuwano<br />
potrzeb dotyczących sposobu<br />
urządzenia własnej przestrzeni życiowej,<br />
jedzenia, ubrania, higieny itp.<br />
Współcześnie zanika specyficznie<br />
wiejski etos i styl<br />
chłopski. Za wartościowe<br />
uznaje się to, co miejskie zarówno<br />
w sferze obyczaju, jak i rozrywki,<br />
mody itp. Tradycja nie stanowi już<br />
ani spoiwa społecznego, ani dyktatu<br />
w sferze zachowań ludzkich. Nastąpiło<br />
gruntowne przemieszanie<br />
wzorów chłopskich i miejskich,<br />
którego efektem jest powstawanie<br />
nowego, wiejskiego stylu życia. Wykracza<br />
on daleko poza model kultury<br />
tradycyjnej i jest wynikiem zderzenia<br />
stylu chłopskiego z procesami<br />
makrospołecznymi. Wespół ze<br />
stylem chłopskim i wiejskim występują<br />
współcześnie na wsi i pozostałe<br />
style życia: elitarny i neomieszczański,<br />
które jednak charakteryzują<br />
raczej przedstawicieli innych,<br />
nierolniczych zawodów i środowisk.<br />
System społeczności lokalnej zaczął<br />
ulegać dezorganizacji i dezintegracji<br />
pod wpływem dehermetyzacji,<br />
która prowadziła do powstawania<br />
nowych potrzeb, możliwych do<br />
zaspokojenia jedynie poprzez kontakty<br />
ponadlokalne. Zaczyna się<br />
dostrzegać wartości konsumpcyjne<br />
wykraczające poza zaspokojenie<br />
głodu i regenerację sił fizycznych.<br />
Możliwości i środki dawała sezonowa<br />
praca zarobkowa, w której<br />
brała udział głównie młodzież.<br />
Przez nią przedmioty użytkowe ze<br />
świata "zewnętrznego" zaczęły się<br />
upowszechniać na wsi. Następuje<br />
rozbudzenie aspiracji indywidualistycznych.<br />
Z czasem procesy dezintegracji<br />
i indywidualizacji ogarnęły<br />
cały system społeczny wsi. Procesy<br />
te pogłębiły się po II wojnie światowej.<br />
Wkroczyły one również w<br />
życie towarzyskie. Raz zdezintegrowane<br />
społeczności nie mogły<br />
zostać poddane reintegracji bez<br />
zmiany płaszczyzn. Tą nową płaszczyzną<br />
okazały się w okresie międzywojennym<br />
instytucje, oparte na powszechnym<br />
pragnieniu awansu ekonomicznego.<br />
Tworzone na wsi instytucje były<br />
promotorami i moderatorami po-<br />
12
stępu społeczno-gospodarczego i<br />
modernizacji. W wyniku ich działania<br />
zaczęły odżywać więzi solidarnościowe,<br />
wciągając coraz więcej<br />
jednostek i realizując coraz bardziej<br />
złożone wspólne cele. W nowych<br />
strukturach i ruchach organizacyjnych<br />
szczególnie chętnie i masowo<br />
uczestniczyła młodzież, która<br />
wymagała jednak umiejętnego kierownictwa.<br />
W charakterze patronów<br />
i organizatorów ruchów młodzieżowych<br />
wystąpiło głównie duchowieństwo,<br />
nauczyciele oraz niektóre<br />
organizacje i partie polityczne.<br />
Z czasem wyłonili się liderzy<br />
spośród samej młodzieży. Patronat<br />
polityczny nad nią wiązał się raczej<br />
z aspiracjami migracyjnymi jednostek,<br />
a system przywilejów budził<br />
wiele kontrowersji. Na tle sporów<br />
powstały silne tendencje do autonomizacji<br />
ruchu młodowiejskiego.<br />
Jedną z jego istotnych cech było sięganie<br />
do wartości ogólnospołecznych<br />
i narodowych oraz propagowanie<br />
ich we własnym środowisku.<br />
W<br />
okresie po II wojnie światowej<br />
przeważyły wśród<br />
młodzieży tendencje pozarolnicze,<br />
a ziemia i wartości lokalne<br />
zeszły na dalszy <strong>pl</strong>an. Odsunęło to<br />
na dalszą przyszłość procesy reintegracji<br />
społeczności wiejskiej na<br />
płaszczyźnie ponad lokalnej. Płaszczyzna<br />
gminna stwarza wprawdzie<br />
poczucie wspólnoty interesów oraz<br />
wyznacza społeczne ramy ich realizacji,<br />
do wspólnoty na płaszczyźnie<br />
systemu wartości nie stwarza jednak<br />
wystarczających przesłanek.<br />
Wieś polska odeszła od zwartego,<br />
homogenicznego i zamkniętego<br />
systemu społeczno-kulturowego.<br />
Przeobraziła się w zbiorowość bardziej<br />
zindywidualizowaną i zdezintegrowaną,<br />
luźniej niż w przeszłości<br />
powiązaną więziami społecznymi.<br />
Stała się bardziej <strong>pl</strong>uralistyczna pod<br />
względem systemu wartości i przypomina<br />
przekrój globalnego społeczeństwa<br />
polskiego.<br />
Wartości ponadlokalne można<br />
rozpatrywać na trzech poziomach:<br />
udziału w życiu ponadlokalnym;<br />
wartości klasowo-zawodowych oraz<br />
wartości narodowo-państwowych.<br />
Dziewiętnastowieczne reformy<br />
uwłaszczeniowe, przeprowadzone w<br />
różnym czasie dla poszczególnych<br />
zaborów, zniesienie poddaństwa i<br />
nadanie chłopom podstawowych<br />
praw stworzyło ramy umożliwiające<br />
partycypację w życiu narodu. Brak<br />
własnego państwa stwarzał konieczność<br />
ścisłego nieraz rozgraniczenia<br />
interesu społecznego i narodowego<br />
od państwowego.<br />
Udział w życiu ponadlokalnym<br />
dokonywał się początkowo poprzez<br />
wychodźstwo wiejskie. W ślad za<br />
nim poszły działania "oświeconych"<br />
warstw społeczeństwa, zmierzające<br />
do podniesienia wsi na wyższy poziom<br />
i włączenia jej w życie narodu.<br />
W tworzeniu ponadlokalnych struktur<br />
organizacyjnych odwoływano<br />
się do zasady solidarności, dobrze<br />
chłopu znanej z własnej wsi i okolicy.<br />
Szersza społeczność była dlań<br />
aglomeracją grup pierwotnych, ale<br />
sama taką grupą być nie mogła.<br />
Należało chłopów wiązać w celowe<br />
grupy ponadlokalne. Do tego jednak<br />
byli niezbędni propagatorzy<br />
środowiskowi. Włączanie wsi w szersze<br />
układy społeczne w wymiarze instytucjonalnym<br />
dokonywało się<br />
głównie poprzez organizowanie kół<br />
młodzieży wiejskiej oraz przynależność<br />
do partii politycznych. Płaszczyzny<br />
te stawały się ośrodkami<br />
przeobrażeń wsi i chłopa, zespalały<br />
go z narodem i przyczyniały się do<br />
jej odrodzenia. Ujęcie własnej wsi w<br />
szerszym kontekście kultury narodowej<br />
nabierało w oczach młodzieży<br />
istotnego znaczenia.<br />
Wieś w okresie międzywojennym<br />
była bardzo aktywna społecznie zarówno<br />
na płaszczyźnie lokalnej, jak i<br />
ponadlokalnej. Przedmiotem aspiracji<br />
chłopów stały się wartości narodowe<br />
i wartości warstwy. W pierwszych<br />
latach powojennych rozwijała<br />
się nadal ożywiona działalność organizacji<br />
i instytucji obejmujących swoim<br />
zasięgiem wieś. Spadek tego<br />
ożywienia nastąpił w latach 1948-<br />
1949, po ujednoliceniu politycznego<br />
ruchu chłopskiego i młodzieżowego<br />
oraz po rozpoczęciu kolektywizacji<br />
rolnictwa. Odrodzenie<br />
chłopskiego ruchu młodzieżowego<br />
po Październiku było zbyt krótkotrwałe,<br />
aby mogło przynieść istotne<br />
zmiany.<br />
Współcześnie bardzo nisko ocenia<br />
się na wsi wartości działania<br />
społecznego, zwłaszcza na szczeblu<br />
ponadlokalnym. Dla większości<br />
młodego pokolenia, a również dla<br />
starszych, stanowią one wartość peryferyjną<br />
w stosunku do orientacji<br />
prorodzinnej i zawodowej koncepcji<br />
życia. Działacze społeczni i<br />
przywódcy lokalni rekrutują się<br />
głównie spośród inteligencji wiejskiej.<br />
Działanie społeczne natomiast<br />
jest traktowane jako wartość<br />
instrumentalna w stosunku do osobistych<br />
i rodzinnych interesów i<br />
preferencji, dającą możliwość szerszych<br />
kontaktów społecznych, w tym<br />
również ułatwiających zdobycie<br />
wartości materialnych.<br />
Sytuację klasowo-zawodową<br />
chłopa polskiego można w<br />
omawianym okresie rozważać<br />
na płaszczyźnie profesjonalizacji<br />
pracy i przechodzenia od kategorii<br />
klasowej do zawodowej. Społeczny i<br />
gospodarczy status chłopa, związany<br />
z posiadaniem ziemi w takich<br />
rozmiarach, aby z pomocą rodziny<br />
mógł ją obrobić i by ona zapewniała<br />
mu utrzymanie, wyznaczał dystanse<br />
w stosunku do innych klas i<br />
zawodów. Chłopa cechowała niechęć<br />
i wrogość w stosunku do innych<br />
klas, szczególnie w odniesieniu<br />
do ziemiaństwa. Jego świat pracy<br />
fizycznej powodował brak zrozumienia<br />
dla wysiłków innego rodzaju.<br />
Poczuciu dystansu społecznego w<br />
stosunku do innych klas i zawodów<br />
towarzyszyło poczucie własnej wartości,<br />
które rosło wraz ze wzrostem<br />
świadomości społecznej i narodowej.<br />
Na przełomie wieków chłopi<br />
już posiadają skrystalizowaną wizję<br />
swej roli i znaczenia w narodzie. W<br />
świadomości chłopa jego miejsce<br />
społeczne wyznaczała antynomia<br />
wsi i dworu (lokalnej kultury ustnej<br />
i uniwersalnej kultury symbolicznej).<br />
Z czasem ta antynomia została<br />
zastąpiona przez opozycję wieś -<br />
-miasto, która bardziej jest związana<br />
z zawodowrą koncepcją życia.<br />
W wyniku spłaszczenia struktury<br />
społecznej po II wojnie światowej<br />
ostatecznie została rozstrzygnięta<br />
antynomia chłop - pan. Ale w to<br />
miejsce coraz silniej była odczuwana<br />
sprzeczność między miastem a<br />
wsią. Chłop wraz ze swoim mikrokosmosem<br />
znalazł się w bezpośrednich<br />
relacjach z resztą struktury<br />
społecznej i został poddany intensywnym<br />
zabiegom inżynieryjnym ze<br />
strony państwa. Najpierw otrzymał<br />
ziemię z reformy rolnej, a w kilka<br />
lat później chciano go pozbawić nie<br />
tylko tej ziemi, lecz również własnej,<br />
pochodzącej jeszcze z reform<br />
uwłaszczeniowych. Konieczność<br />
obrony rodzinnego władania ziemią<br />
stała się przyczyną wzrostu świadomości<br />
własnej klasy. Skuteczność<br />
tej obrony oraz szok kolektywizacyjny<br />
uświadomiły chłopom konieczność<br />
silnych więzi klasowych w ramach<br />
społeczeństwa globalnego.<br />
Poczucie stałego pokrzywdzenia i<br />
niepewności jutra spowodowało integrację<br />
chłopstwa jako klasy oraz<br />
13
powstanie silnego ruchu solidarnościowego<br />
w latach osiemdziesiątych.<br />
Doprowadził on do konstytucyjnej<br />
gwarancji trwałości gospodarki<br />
rodzinnej w rolnictwie (lipiec<br />
1983 r.), do silnej artykulacji potrzeb<br />
wsi, zmierzającej do urynkowienia<br />
produkcji rolnej, zachowania<br />
parytetów w podziale dochodu<br />
narodowego i stworzenia autentycznej<br />
reprezentacji politycznej wsi.<br />
Okazało się w ostatnim dziesięcioleciu,<br />
że wartości klasowe nie dadzą<br />
się sprowadzić do profesjonalnych.<br />
Przeobrażenia następują w obydwu<br />
zakresach, lecz nie widać wspólnego<br />
mianownika, ani końca opozycji<br />
wieś - miasto w świadomości zbiorowej<br />
chłopów.<br />
Równie istotne przeobrażenia<br />
nastąpiły na płaszczyźnie<br />
wartości narodowo-państwowych.<br />
Na początku analizowanego<br />
okresu chłop przypisywał państwu<br />
władzę niemal boską, niczym nie<br />
ograniczoną. Władza polityczna<br />
jawiła się chłopu tylko w wyjątkowych<br />
okolicznościach i zawsze<br />
czegoś od niego żądała. Nic zatem<br />
dziwnego, że przejmowała go lękiem<br />
niemal mistycznym. Każda<br />
władza polityczna była dla niego<br />
obca, zwłaszcza w okresie rozbiorowym.<br />
Najwcześniej przeciwstawiono<br />
władzy państwowej własne<br />
narodowo-państwowe wartości w<br />
zaborze pruskim, gdzie każdą polską<br />
instytucję traktowano jako zdecydowany<br />
krok do realizacji dążeń<br />
narodowych. W zaborze rosyjskim<br />
tę rolę odegrała oświata ludowa, zaś<br />
w Galicji - chłopski ruch polityczny.<br />
Na przełomie XIX i XX wieku, w<br />
ciągu dwóch pokoleń, chłop -<br />
członek własnej grupy lokalnej przeobraził<br />
się w członka zbiorowości<br />
narodowej. Antynomia między<br />
wartościami narodowymi i państwowymi<br />
została rozwiązana przez<br />
odzyskanie przez Polskę niepodległości.<br />
Chłopi, aktywni w drodze<br />
do niepodległości i czynni w obronie<br />
jej wkrótce potem, stali się<br />
pełnoprawnymi członkami społeczności<br />
narodowej i państwowej. Stanowili<br />
oni najliczniejszą klasę w<br />
narodzie a ich reprezentacja polityczna<br />
weszła w skład elity władzy. Z<br />
kraju szlacheckiego Polska stała się<br />
narodem chłopskim, w którym istotną<br />
rolę odgrywały wartości polityczne.<br />
W okresie międzywojennym<br />
chłopi byli świadomi swojego<br />
miejsca w roli w strukturze narodu<br />
i państwa. Istotną rolę w procesie<br />
przeobrażeń odegrała<br />
ewolucja pojęcia przestrzeni społecznej,<br />
które już nie tak silnie<br />
jak w przeszłości wiązano z czynnikiem<br />
lokalności. Lokalność i<br />
ziemia nabierają znaczenia ze<br />
względu na swój związek z życiem<br />
całej grupy narodowej, nie<br />
przestając być podstawą bytu poszczególnych<br />
rodzin. Nabiera jednak<br />
nowych, idealnych i symbolicznych<br />
wartości, staje się symbolem<br />
wspólnoty narodu. Elementy<br />
kultury chłopskiej weszły w<br />
relacje z kulturą narodową i uniwersalną,<br />
wzmógł się proces ich<br />
wzajemnej infiltracji. Chłop z<br />
marginesu życia społecznego<br />
przeszedł w główny jego nurt i<br />
stał się współtwórcą oraz uczestnikiem<br />
życia narodu. Powszechnie<br />
akceptowany wzór światłego<br />
chłopa polegał na umiejętnym<br />
połączeniu wartości profesjonalnych,<br />
środowiskowych i klasowych<br />
z kulturą narodową i ogólnoludzką.<br />
Łukowski ośrodek rzeźby ludowej<br />
Marian Adamski, Matka z dziećmi, Sobiska<br />
Fot. A. Bednaruk<br />
Tadeusz Lemieszek, Dziadek z babką, Budziska<br />
Fot. A. Bednaruk<br />
Tadeusz Cąkała, Grzybiarz, Sobiska<br />
Fot P. Maciuk<br />
14
Rolę wartości narodowych i patriotycznych<br />
w chłopskim systemie<br />
wartości wzmocnił okres wojny i<br />
okupacji. Dwudziestolecie międzywojenne<br />
było doskonałą szkołą patriotyzmu<br />
i postaw prospołecznych.<br />
Wzrost poczucia tożsamości oraz<br />
ugruntowanie podmiotowości chłopa<br />
przyczyniły się do tego, że obronę<br />
państwa i narodu traktowano<br />
jako podstawowy obowiązek.<br />
Powojenne rewolucyjne przeobrażenia<br />
społeczne i gospodarcze<br />
cieszyły się uznaniem wsi, podobnie jak<br />
kurs na uprzemysłowienie kraju, likwidujący<br />
przeludnienie agrarne.<br />
Chłopi nie mogli jednak akceptować<br />
kursu na kolektywizację, który uderzał<br />
nie tylko w ich podstawy ekonomiczne,<br />
lecz również w centralne punkty ich aksjologii.<br />
W odczuciu mieszkańców wsi<br />
sojusz robotniczo-chłopski, po którym<br />
tyle sobie obiecywano, stał się czczą formułą,<br />
a reprezentacja polityczna wsi -<br />
iluzoryczna.<br />
Naderwany kredyt zaufania chłopa<br />
do władzy z trudem dało się<br />
okresowo regenerować po 1956 r.<br />
Pełne zaufanie jednak nigdy już nie<br />
wróciło wobec kryptokolektywizacyjnych<br />
zamierzeń władzy, Poczucie<br />
obcości w stosunku do władzy, a być<br />
może i do państwa, zrodziło się<br />
przede wszystkim z niepewności<br />
jutra rolnictwa rodzinnego. Samorządność<br />
wsi oraz ludowy ruch polityczny<br />
i gospodarczy zostały - jak<br />
dotychczas - bezpowrotnie zlikwidowane<br />
w końcu lat czterdziestych. Do<br />
autentycznej reprezentacji politycznej<br />
nadal jest daleko, a kryzysowi<br />
ekonomicznemu nie widać końca...<br />
Tym niemniej w okresie powojennym<br />
dokonało się całkowite<br />
włączenie klasy chłopskiej w system<br />
wartości narodowych i państwowych,<br />
czy szerzej - ponadlokalnych.<br />
Ma to swoje odzwierciedlenie m.in.<br />
w strukturze aspiracji życiowych i<br />
pożądanych wzorach sukcesu.<br />
W<br />
odniesieniu<br />
do uniwersalnych<br />
wartości kultury również<br />
można wyróżnić kilka<br />
płaszczyzn: religijność i moralność;<br />
doświadczenie społeczne, wiedza i<br />
wykształcenie; wreszcie aspiracje do<br />
wartości kultury uniwersalnej. Autor<br />
wyróżnia dwa rodzaje wartości<br />
uniwersalnych: takie, które są<br />
niezależne od stopnia rozwoju cywilizacyjno-kulturowego,<br />
wynikające<br />
z kondycji ludzkiej egzystencji<br />
(np. zdrowie, życie, sfera sacrum,<br />
system normatywny). Drugi natomiast<br />
rodzaj zależy od poziomu rozwoju<br />
społecznego (np. wykształcenie,<br />
wiedza profesjonalna, udział<br />
w życiu kulturalnym itp.).<br />
Omawiając religijność i moralność<br />
chłopską można dokonać<br />
przeglądu literatury pod kątem typologii<br />
religijności ludowej oraz<br />
śledzić kierunki jej przeobrażeń. W<br />
wymiarze współczesnym również<br />
można mówić o cechach charakterystycznych<br />
religijności w środowiskach<br />
wiejskich (silne globalne<br />
wyznanie wiary, związek wyznawanej<br />
religii z przyrodą, rytualizm,<br />
rozwinięty kult Maryi i świętych,<br />
sensualizm, antropomorfizm i in.).<br />
Upowszechnia się jednak na wsi potrzeba<br />
autentycznego przeżywania<br />
sacrum i indywidualnego dochodzenia<br />
do wiary (nie tylko jako<br />
depozytu ojców) oraz konsekwencyjny<br />
typ postaw religijnych, chociaż<br />
nadal przeważają katolicy tradycyjni.<br />
Startowi to m.in. wynik procesów<br />
indywidualizacyjnych i aspiracji<br />
do podmiotowości nie tylko w<br />
życiu społecznym, lecz również w<br />
wymiarze transcendentalnym.<br />
Istotne przeobrażenia chłopskiego<br />
systemu aksjologicznego dokonały<br />
się również w odniesieniu do<br />
doświadczenia i umiejętności, jakich<br />
wymaga prowadzenie gospodarstwa,<br />
i do wykształcenia. Pierwsze<br />
z tych wartości były związane z<br />
tradycją. Internalizowały się one w<br />
trakcie naturalnego wychowania<br />
przez pracę i dzięki rodzinnej inicjacji<br />
zawodowej. Natomiast ten<br />
drugi system wszedł w ukształtowane<br />
struktury społeczno-kulturowe<br />
wsi, które kwestionowały jego<br />
potrzebę w życiu i pracy wsi. Stopniowo<br />
jednak te wartości "zewnętrzne"<br />
zdobywały sobie coraz większą<br />
akceptację, aby z czasem stać się<br />
niezbędnymi nie tylko do aspiracji<br />
pozarolniczych, lecz również do<br />
życia na wsi i prowadzenia gospodarstwa.<br />
W niektórych specjalistycznych<br />
podkategoriach zawodowych<br />
nastąpiło odwrócenie dotychczasowej<br />
rangi tych dwóch systemów<br />
wartości: bardziej cenione i przydatne<br />
są te, które pochodzą z wiedzy<br />
szkolnej i książkowej, niż wyniesione<br />
z domu w drodze doświadczenia<br />
i praktycznej nauki zawodu. Współcześnie<br />
każdy rolnik przyznaje, że<br />
do wykonywania jego zawodu<br />
niezbędna jest wiedza i wykształcenie,<br />
a nie tylko tradycja i doświadczenie.<br />
Aspiracjom do wartości kultury<br />
uniwersalnej towarzyszą podobne<br />
prawidłowości. Tradycyjne chłopskie<br />
wartości kulturowe były wyznaczane<br />
cechami lokalności i swojskości. Aspiracje<br />
do wartości kultury uniwersalnej<br />
pojawiły się wraz z procesem<br />
wchodzenia wsi w system narodowo-<br />
-państwowy. Rozbudzenie potrzeb i<br />
aspiracji w tej dziedzinie nastąpiło<br />
najpierw u młodzieży szkolnej, a<br />
stopniowo rozszerzało się na wszystkie<br />
generacje wsi. Były one jednym z<br />
głównych zainteresowań ruchu młodochłopskiego<br />
lat trzydziestych. Istotny<br />
wpływ na te zainteresowania miała<br />
chłopska ciekawość świata "zewnętrznego"<br />
oraz indywidualizacja zainteresowań<br />
i aspiracji religijnych. Ich<br />
zaspokojenie było możliwe nie tylko<br />
dzięki Kościołowi, jak w poprzednich<br />
epokach, lecz również dzięki dotarciu<br />
na wieś sztuki czytania i pisania, a<br />
co za tym idzie - słowa drukowanego.<br />
W okresie międzywojennym wszedł<br />
nowy nośnik informacji ze świata "zewnętrznego"<br />
- radio, a w ostatnim<br />
pokoleniu - telewizja. Wejście ich i<br />
zdobycie sobie miejsca na wsi<br />
stanowiło początek umasowienia kultury.<br />
Podobnie jak w odniesieniu do<br />
kształcenia i czytelnictwa, o aspiracjach<br />
do wartości kultury uniwersalnej<br />
decydują głównie względy pragmatyczne<br />
i utylitarne, rzadziej poznawcze,<br />
emocjonalne i towarzyskie.<br />
współczesnym, szerokim<br />
i masowym<br />
We<br />
dostępie chłopstwa do<br />
wartości kultury uniwersalnej, przeważa<br />
jednak bierność i powierzchowność<br />
odbioru. Aktywne uczestnictwo<br />
w lokalnym i ponadlokalnym<br />
życiu kulturalnym występuje<br />
tylko sporadycznie. "Konsumpcja"<br />
kulturalna dokonuje się głównie na<br />
płaszczyźnie rodzinno-domowej,<br />
rzadziej rodzinno-sąsiedzkiej. Stopień<br />
rozbudzenia aspiracji do wartości<br />
kultury uniwersalnej nadal jest<br />
znikomy.<br />
Jednakże wieś ze środowiska homogeniczngo<br />
i zamkniętego w przeszłości,<br />
posiadającego własny samowystarczalny<br />
świat wartości, stała<br />
się miejscem zamieszkania i pracy<br />
licznych kategorii społeczno-zawodowych.<br />
Prowadzi to do <strong>pl</strong>uralizmu<br />
stylów życia, wzorów zachowań i<br />
- oczywiście - systemów wartości.<br />
Mimo wszelkie braki, można mówić<br />
o awansie kulturowym współczesnej<br />
wsi polskiej.<br />
Józef Styk, Ewolucja chłopskiego systemu<br />
wartości. Analiza historyczno-socjologiczna.<br />
Lublin, UMCS 1988, ss. 313, nakład 100<br />
egz. Mały offset z maszynopisu autora. Praca<br />
stanowiła podstawę przewodu habilitacyjnego<br />
na Wydziale Filozoficzno-Historycznym<br />
UJ.<br />
15
JANUSZ MARIAŃSKI<br />
Religijność<br />
ludowa<br />
1. Co to jest religijność ludowa?<br />
Mówiąc o religijności ludowej mamy na myśli pewien<br />
typ religijności wielorako uwarunkowanej -<br />
ekonomicznie, społecznie, kulturowo i politycznie,<br />
faktycznie funkcjonującej w konkretnych środowiskach<br />
społecznych. W socjologii określa się ją najczęściej<br />
jako religijność ludu, a więc religijność codzienną<br />
szerszych mas, które należą do wspólnoty religijnej.<br />
Elementami tej religijności są: a) pobożność<br />
ludowa, a więc praktyki religijne i zwyczajowe formy<br />
pobożności (np. kult świętych, pielgrzymki); b) religijne<br />
wyobrażenia i poglądy, c) zachowanie<br />
moralne 1 . Z religijnością ludową ściśle jest związana<br />
kultura ludowa. Właśnie ze względu na długotrwałe<br />
procesy inkulturacji religijność ludowa nie zawsze w<br />
pełni pokrywa się z religijnością instytucjonalną<br />
(kościelną), niekiedy od niej odbiega. Tworzy się w<br />
wielu krajach w sposób żywy i spontaniczny oraz<br />
wyraża się w pewnych tradycjach i w języku, w różnych<br />
nabożeństwach, pielgrzymkach do sanktuariów, w<br />
sztuce i mądrości chrześcijańskiej itp.<br />
Religijność ludowa jest to pewna forma kultury społecznej,<br />
zwłaszcza kultury ludowej. Mieszając się często<br />
z licznymi elementami folkloru, a nawet zabobonu, nie<br />
cieszyła się w przeszłości przychylnością socjologów,<br />
zwłaszcza w Europie Zachodniej. Dzisiaj wszędzie<br />
powoli odkrywa się ją. Od końca lat siedemdziesiątych<br />
powraca umiar w dyskusjach nad tą formą religijności,<br />
pisze się o niej mniej krytycznie i często pozytywnie.<br />
Religijność ludowa przejawia się w bogactwie kultury i<br />
praktyk religijnych oraz we wszechstronnym powiązaniu<br />
religii z życiem codziennym ludności wiejskiej.<br />
Nie można jej sprowadzić do czysto zewnętrznych form<br />
i kształtów. Mimo gwałtownych przemian społecznych<br />
nie tylko nie znikła, ale utrzymuje się i jest w stanie<br />
dostarczyć wielu ludziom sensu i być pomocą w budowaniu<br />
tożsamości osobowej.<br />
Wszelkie uproszczenia w badaniu religijności ludowej<br />
i niedocenianie jej roli w życiu pojedynczych<br />
ludzi i społeczeństw pociąga za sobą negatywne konsekwencje.<br />
Religia w środowiskach wiejskich wtapia się<br />
w całość kultury, wzbogacają i przenika, a przez to<br />
wzmacnia więź społeczną określonych społeczności.<br />
Jako zrośnięta z życiem codziennym i potrzebami<br />
ludności wiejskiej staje się nieodzowną częścią tego systemu<br />
kulturowego. Brak wartości religijnych w wiejskim<br />
systemie kulturowym uczyniłby go uboższym, a<br />
nawet mógłby prowadzić do pojawienia się różnych<br />
namiastek religijności lub jej wynaturzeń.<br />
W adhortacji apostolskiej z 1975 r. o ewangelizacji w<br />
świecie współczesnym Paweł VI podkreślił, że religijność<br />
ludowa "jeśli jest należnie kierowana, zwłaszcza<br />
przez odpowiedni sposób ewangelizowania, to wtedy<br />
obfituje też w wiele dobrego. Bo nosi w sobie jakiś głód<br />
Boga, jaki jedynie ludzie prości i ubodzy duchem mogą<br />
odczuwać; udziela ludziom mocy do poświęcania się i<br />
ofiarności aż do heroizmu, gdy chodzi o wyzwanie wiary.<br />
Daje wyostrzony zmysł pojmowania niewymownych<br />
przymiotów Boga: ojcostwa, opatrzności, obecności<br />
stałej i dobroczynnej miłości. Rodzi w człowieku takie<br />
sprawności, jakie gdzie indziej rzadko w takim stopniu<br />
można spotkać: cier<strong>pl</strong>iwość, świadomość niesienia<br />
krzyża w codziennym życiu, wyrzeczenia się, życzliwość<br />
dla innych, szacunek. Ze względu na te przymioty zwiemy<br />
ją raczej ludową pobożnością albo religią ludu,<br />
aniżeli religijnością" (nr 48) 2 .<br />
Przechodząc do opisu religijności ludowej w środowisku<br />
wiejskim będę odwoływał się do refleksji<br />
wynikających z socjologicznego opisu i badań empirycznych.<br />
Będą to badania socjologiczne odnoszące<br />
się przede wszystkim do praktyk religijnych, te bowiem<br />
w kulturze wiejskiej przenikają do różnych dziedzin<br />
życia społecznego, s<strong>pl</strong>atają się z codziennym<br />
etosem rodziny. Są obecne w obyczajach i zwyczajach<br />
nawet wówczas, gdy załamuje się ich tradycyjny wzorzec.<br />
Praktyki religijne spełniane przez rodzinę i w<br />
rodzinie charakteryzują się w społeczeństwie polskim<br />
znaczną stabilnością. Przywiązanie do tych praktyk,<br />
wynikające z podłoża religijnego, nie zawsze pociąga<br />
za sobą osobowe zaangażowanie się wobec Kościoła i<br />
nie zawsze wywiera wyraźne konsekwencje dla życia religijnego<br />
rodziny.<br />
2. Praktyki i zwyczaje religijne<br />
W rodzinie są przestrzegane różnorodne praktyki i<br />
zwyczaje. Jedne z nich mają bardziej religijny charakter,<br />
inne charakter mieszany (religijno-świecki), jeszcze<br />
inny charakter świecki. W warunkach przemian<br />
społeczno-kulturowych praktyki i zwyczaje religijne<br />
ulegają społecznej redefinicji. Wyraźnym przekształceniom<br />
ulegają zwyczaje i obrzędy ludowe pośrednio<br />
związane z rytuałami religijnymi. Jedne z nich są jeszcze<br />
podtrzymywane, inne kultywowane, jeszcze inne<br />
ulegają zapomnieniu. Zanikają szczególnie szybko zwyczaje<br />
doroczne nacechowane regionalizmem i folklorem<br />
oraz zabiegami magicznymi i wróżbiarskimi.<br />
Wzrasta krytycyzm ludności wiejskiej wobec zwyczajów<br />
i praktyk zabobonnych.<br />
16
Etnografowie podkreślają, że po II wojnie światowej<br />
nastąpiło kurczenie się zwyczajów i obrzędów ludowych.<br />
Ten systematyczny proces zamierania tradycyjnych<br />
form zwyczajowych, który rozpoczął się w drugiej<br />
połowie ubiegłego wieku, jest zjawiskiem normalnym<br />
i powszechnym. Co prawda, ginie wiele prawdziwych<br />
wartości życiowych, ale na ich miejsce powstają<br />
nowe. Obserwujemy także proces adaptacji niektórych<br />
form tradycyjnych i ich aktualizacji. Sam Kościół przyczynił<br />
się do kultywowania i zachowania pewnych<br />
obrzędów, ale z drugiej strony spowodował całkowite<br />
wyniszczenie innych 3 . Niekiedy sami duszpasterze stawiają<br />
bardzo ostro postulat wyjścia z tzw. chrześcijaństwa<br />
kulturowego, nadmiernie zrytualizowanego.<br />
Wiele zwyczajów oraz obrzędów rodzinnych i dorocznych<br />
jest powiązanych z liturgią i rytuałem Kościoła katolickiego.<br />
Każdego, kto zna specyfikę polskiej kultury<br />
religijnej, zjawisko to nie zaskakuje.<br />
Badania socjologiczne przeprowadzone w lipcu<br />
1991 r. przez Akademię Teologii Katolickiej w Warszawie<br />
i Polskie Towarzystwo Statystyczne (Zespół Wyznań<br />
Religijnych) objęły 2525 gospodarstw domowych (osoby<br />
w wieku 18 i więcej lat). Do ostatecznych analiz statystycznych<br />
włączono 5032 osoby, z czego 39,4% stanowili<br />
mieszkańcy wsi, 27,8% - mieszkańcy miast do<br />
100 tys. mieszkańców i 32,8% - to mieszkańcy miast<br />
liczących ponad 100 tys. osób. Badanej dorosłej ludności<br />
wiejskiej postawiono m.in. pytanie: "Które z wymienionych<br />
praktyk i zwyczajów religijnych przestrzega<br />
się w Pana/i/ rodzinie?" Respondenci wystąpili tu w<br />
roli informatorów przekazujących dane na temat<br />
spełnianych w rodzinie praktyk i zwyczajów religijnych,<br />
w których najczęściej -jak można domniemywać - biorą<br />
udział.<br />
Udział w praktykach i zwyczajach religijnych ludności<br />
wiejskiej przedstawiał się następująco: opłatek na<br />
Boże Narodzenie - 98,9% badanych, święcone na Wielkanoc<br />
- 96,8%, święcenie gromnicy - 83,3%, święcenie<br />
palm - 88,1%, święcenie ziół - 64,0%, wspólne śpiewanie<br />
kolęd - 71,2%, wspólna modlitwa - 37,2%, chodzenie<br />
na groby w Wielką Sobotę - 50,4%, udział w procesji<br />
Bożego Ciała - 89,8%, wstrzemięźliwość w piątek -<br />
61,2%, posty ścisłe (Popielec, Wielki Piątek) - 96,4%,<br />
uczestnictwo w pielgrzymkach - 21,8%, czytanie Pisma<br />
św. - 37,3%.<br />
Uczestnictwo w zwyczajach religijnych w środowisku<br />
wiejskim kształtuje się na poziomie od 21,8%<br />
do 98,9% (wskaźnik przeciętny - 69,0%). Dla porównania<br />
dodajmy, że mieszkańcy wielkich miast charakteryzują<br />
się wyraźnie niższym wskaźnikiem realizacji<br />
tych praktyk (57,5%); w miastach od 20 do 100 tys.<br />
mieszkańców - 60,6%, w miastach do 20 tys. mieszkańców<br />
- 65,1% (wskaźnik przeciętny dla całej zbiorowości<br />
ludzi dorosłych - 65,3%). Można powiedzieć,<br />
że im bardziej zurbanizowane jest środowisko społeczne,<br />
tym niższy jest wskaźnik spełniania praktyk i<br />
zwyczajów religijnych. Tylko 3,8% respondentów -<br />
według własnej deklaracji - nie przestrzega w ogóle takich<br />
praktyk, a 8,5% wskazało dodatkowo na inne<br />
praktyki i zwyczaje religijne przestrzegane w ich rodzinach.<br />
Dominują wyraźnie zwyczaje związane z Bożym<br />
Narodzeniem i Wielkanocą, a więc z tymi świętami,<br />
które zakorzeniły się bardzo głęboko w naszej kulturze<br />
ludowej i w ogóle w kulturze narodowej. Są one<br />
częścią etosu społecznego i okazją do manifestowania<br />
uczuć rodzinnych, z tego powodu są bardzo odporne<br />
Chrystus Frasobliwy, rzeźba w drewnie z Korytkowa Dużego (woj. zamojskie)<br />
Fot. J. Urbanowicz<br />
na wpływy różnych czynników przemian społecznokulturowych.<br />
Stosunkowo rzadko deklarowany udział w pielgrzymkach<br />
nie pasuje do obrazu religijnego Polaków,<br />
którzy masowo uczestniczą w tego rodzaju praktykach<br />
religijnych. Pielgrzymki mają w naszym kraju długowieczną<br />
tradycję, a w latach osiemdziesiątych ich liczba<br />
rosła w zaskakującym tempie. Wszystkie praktyki religijne<br />
o charakterze masowym mają obok religijnego także<br />
wymiar patriotyczno-narodowy (symbol identyfikacji<br />
z narodem). Rozwijający się ruch pielgrzymkowy zmienia<br />
swój charakter: z folklorystycznego na ogólnokościelny,<br />
z akcentem na poszukiwanie głębszych<br />
przeżyć religijnych.<br />
W świetle przytoczonych danych można by wnosić,<br />
że więź kulturowa w rodzinie wynikająca z przyjmowania<br />
wartości, norm i wzorów zachowań o charakterze<br />
zwyczajowym jest znaczna i nie" ulega wyraźnym zmianom.<br />
Utrzymywanie się zwyczajów religijnych jest dowodem<br />
ciągłości kulturowej społeczeństwa polskiego.<br />
17
Świadczy o zakorzenieniu teraźniejszości religijnej w<br />
kulturowym bogactwie przeszłości, a także o znacznym<br />
oddziaływaniu rodziny w zakresie kształtowania praktyk<br />
religijnych. W polskim społeczeństwie zwyczaje religijne<br />
stały się integralnym elementem kultury rodzinnej<br />
i wraz z nią są przekazywane, niezależnie do pewnego<br />
stopnia od tego, czy członkowie rodziny są<br />
wierzącymi czy niewierzącymi. Zakres i intensywność<br />
zwyczajów religijnych zależy od stosunków panujących<br />
w rodzinie, od poziomu religijności konkretnej rodziny<br />
i od typu rodziny 4 . W przeciwieństwie do Europy<br />
Zachodniej, gdzie zanik folkloru stał się jedną z przyczyn<br />
upadku tradycyjnej religijności, w Polsce funkcje<br />
praktyk religijnych przejawiają swoją żywotność, pomimo<br />
że folklor przestaje być składnikiem kultury mieszkańców<br />
wsi 5 .<br />
Wydaje się, że rytuały, praktyki i zwyczaje religijne<br />
ulegają powoli - mimo ich upowszechniania -<br />
postępującej sekularyzacji. Tracą na znaczeniu funkcje<br />
ściśle religijne związane z ich odniesieniem do świata<br />
wartości sacrum. Zachowuje się schemat rytuału, a<br />
zmienia się jego znaczenie i funkcje, co wiąże się z<br />
zagubieniem wartości nadrzędnych. Równolegle dokonuje<br />
się prywatyzacja rytuałów religijnych polegająca<br />
nie tylko na przemieszczaniu się ich z życia publicznego<br />
do środowiska rodzinnego (tzw. udomowienie<br />
rytuałów), ale także na zmianie podstawowych<br />
orientacji zdarzeń rytualnych - z Kościoła na członków<br />
rodziny 8 .<br />
3. Między przesądem<br />
a religijnością<br />
Stosunek do tradycyjnych zwyczajów kształtuje się<br />
rozmaicie w poszczególnych regionach kraju, a nawet<br />
W poszczególnych wsiach. Ogólnie jednak "tam, gdzie<br />
zwyczaje mają podbudowę magiczną, giną one prędzej<br />
niż w miejscach, gdzie te same zwyczaje posiadają inną<br />
motywację, na przykład natury religijnej, czy związaną<br />
z kultem zmarłych. Niektóre z nich zachowały się jednak<br />
wraz z pamięcią o ich pierwotnym znaczeniu<br />
magicznym i są podtrzymywane, z tym, że dawne magiczne<br />
uzasadnienie traktuje się w sposób żartobliwy,<br />
świadczący przecież o pewnym sentymencie dla dawnego<br />
sposobu myślenia" 7 . We współczesnym świecie<br />
słabną zwyczaje o charakterze folklorystycznym i kulturowo-magicznym.<br />
Równocześnie pojawiają się inne<br />
zwyczaje, często o charakterze parareligijnym, uznane<br />
za przydatne w rozwiązaniu różnorodnych problemów<br />
życiowych. Tabela ukazuje stosunek ludności wiejskiej<br />
do kilku wybranych praktyk i zwyczajów, zarówno w<br />
sensie wiary ("coś się w tym kryje"), jak i realizacji<br />
("próbowałem", "praktykuję systematycznie").<br />
Najwięcej mieszkańców wsi wierzy w uzdrowienie<br />
przez osoby o szczególnych predyspozycjach, w terapię<br />
przy pomocy praktyk fizycznych (np. bioenergetyka) i<br />
w psychoterapię. Znacznie mniej wyraża aprobujące<br />
przekonanie w stosunku do pozostałych środków<br />
pomagających człowiekowi. Jeszcze mniej mieszkańców<br />
wsi spełnia sporadycznie łub systematycznie te praktyki<br />
(najwyższy wskaźnik 8,1% dotyczy korzystania z posług<br />
uzdrowicieli). Jest rzeczą znamienną, że stosunek<br />
ludności wiejskiej do omawianych praktyk i zwyczajów<br />
parareligijnych nie różni się istotnie od analogicznego<br />
wskaźnika odnoszącego się do ludności miejskiej.<br />
Przeciętny wskaźnik niewiary ("nie wierzę w to") w<br />
praktyki i środki o charakterze parareligijnym wynosi<br />
45,0%, niewiedzy ("nie znam tego") - 18,2% i niezdecydowania<br />
("nie mam zdania") - 13,8%; 15,1% badanych<br />
nie praktykuje ale wyraża przekonanie, że w tych praktykach<br />
coś się kryje, 3,7% - praktykowało kiedyś i wyraża<br />
przekonanie, że coś jest w tym z prawdy i 0,3% praktykuje<br />
systematycznie. Można by ogólnie powiedzieć,<br />
że wierzenia i praktyki parareligijne są słabo upowszechnione<br />
w środowiskach wiejskich. Ludność wiejska<br />
odnosi się najczęściej do nich sceptycznie i tylko<br />
sporadycznie się do nich ucieka. Być może ujawniają<br />
się one bardziej w sytuacjach krańcowych, ale nie są<br />
przeżywane jako sprzeczne z wyznawaną religią.<br />
4. Wnioski końcowe<br />
Religijność ludowa we współczesnych środowiskach<br />
wiejskich nie jest wielkością niezmienną, wręcz<br />
przeciwnie - podlega ustawicznym przekształceniom.<br />
Niektóre elementy tej religijności wykazują tendencję<br />
do stałości, inne podlegają nieznacznej<br />
modyfikacji, jeszcze inne ulegają redukcji. Dokonujące<br />
się przemiany obejmują w jednym przypadku<br />
tylko część społeczeństwa wiejskiego, w innych nabierają<br />
charakteru powszechnego. W świetle przeprowa-<br />
Stosunek ludności wiejskiej do praktyk parareligijnych (dane w %)<br />
Rodzaj praktyki A B C D E F G Razem<br />
horoskopy i astrologia 63,1 12,9 9,8 8,8 3,7 0,7 1.1 100,0<br />
zdrowotny wpływ przedmiotów 54,2 20,1 11,3 10,3 2,8 0,2 1.2 100,0<br />
wróżby i jasnowidzenie 63,9 9,8 11,8 10,2 3,2 0,1 1.1 100,0<br />
terapia fizyczna 37,1 19,8 15,8 21,1 4,6 0,2 1,3 100,0<br />
psychoterapia 34,5 22,2 16,4 21,6 3,4 0,2 1,8 100,0<br />
wahadełko 40,7 24,0 15,2 14,6 3,7 0,0 1,9 100,0<br />
uzdrowiciele 33,4 9,9 16,9 29,9 7,7 0,4 1.7 100,0<br />
inne, np. joga 32,9 26,6 13,2 4,1 0,7 2,2 22,5 100,0<br />
Uwaga: Symbol "A" wskazuje na odpowiedź - nie wierzę w to, "B" - nie znam tego, "C" - nie mam o tym zdania "D" - nie<br />
praktykuję ale coś w tym się kryje, "E" - próbowałem i jest w tym coś z prawdy, "F" - stosuję systematycznie, "G" - brak<br />
danych.<br />
18
dzonych analiz można powiedzieć, że praktyki i zwyczaje<br />
religijne są respektowane przez zdecydowaną<br />
większość mieszkańców wsi i są stałym elementem<br />
kultury lokalnej. Stosunkowo słabo zaznaczają' się<br />
natomiast wierzenia i praktyki o charakterze parareligijnym.<br />
Wiara i pobożność ludowa są wciąż<br />
żywe w środowiskach wiejskich i nie tracą swojego<br />
miejsca w najistotniejszych momentach ludzkiej<br />
egzystencja<br />
Rytuały, obrzędy, zwyczaje i obyczaje religijne są<br />
nosicielami zarówno wartości religijnych, jak i świeckich.<br />
Przekazywane wartości religijne i etyczne mogą<br />
nadać ludziom pełny sens ich egzystencji. Nie są to<br />
puste schematy, lecz wezwania pełne humanistycznej<br />
treści. Zawarte w nich symbole religijne mają<br />
odniesienia do podstawowych elementów ludzkiej<br />
egzystencji. Dzisiaj już na ogół nie określa się praktyk<br />
i zwyczajów religijnych takimi terminami, jak:<br />
przeżytki, opóźnienia kulturowe, relikty przeszłości,<br />
prymitywizm, zabobonność, magia, religijność<br />
niższych warstw społecznych, religijność prostego<br />
ludu, pseudochrześcijaństwo. Religijność ludowa<br />
pozwala - nawet w społeczeństwach wysoko rozwiniętych<br />
- szerszym kręgom ludzi znaleźć sens życia i<br />
własną tożsamość osobową. Odpowiada ona różnym<br />
potrzebom duchowym, chroni przed rozczarowaniem<br />
i utratą nadziei.<br />
Religijność ludowa, zwana często tradycyjną,<br />
dostarcza wielu ludziom adekwatnej odpowiedzi na<br />
dręczące ich problemy i pytania. W Polsce ten typ<br />
religijności był świadomie podtrzymywany i rozwijany<br />
przez duszpasterstwo. Prawdopodobnie na skutek<br />
przemian społeczno-kulturowych będzie się zmieniał<br />
w przyszłości stosunek społeczeństwa polskiego, w<br />
tym także na wsi, do zwyczajów i praktyk religijnych.<br />
Praktyki i zwyczaje wypływające z kontekstu religijnego<br />
bardziej niż społeczno-kulturowego mają szansę<br />
przetrwania w przyszłości. Dużo też zależeć będzie<br />
od samego Kościoła, jak będzie on modyfikował<br />
religijność ludową i przystosowywał ją do nowych warunków<br />
życia w społeczeństwie <strong>pl</strong>uralistycznym.<br />
BARBARA KRAJEWSKA<br />
Choinka<br />
Wybrano najpiękniejszą<br />
spośród licznych siostrzyc<br />
co w zielonych sukniach<br />
stały pośród zimy<br />
Odrąbano stopę<br />
by zastąpić szczudłem<br />
wywieziono cichcem<br />
żeby nie było słychać<br />
jej płaczu<br />
Wstawiono do izby<br />
wystrojono w płoche świecidełka<br />
żeby była ładniejsza<br />
obsypano kolędami<br />
żeby była wesoła<br />
A kiedy kreda zatrzeszczała<br />
na drzwiach witaniem trzech Króli<br />
rozebrano z sukni<br />
wyrzucono na mróz...<br />
WANDA ŁOMNICKA-DULAK<br />
* * *<br />
poetom ludowym<br />
wiosenni siewcy<br />
stwardniałą toporną dłonią<br />
ujmujecie lemiesz ukuty ze słów<br />
najprostszych<br />
oczy błękitnieją niebem pełnym śpiewu ptaków<br />
twarze młodnieją urodzajem słońca<br />
włosy jaśnieją nie skoszonym łanem zachwytów<br />
schyleni nad poetycką rolą<br />
pieśnią skowronka prosicie o natchnienie<br />
Przypisy<br />
1. A. M. Altermatt, Die aktuelłe Debatte um die " Volksreligion "<br />
in Frankreich. W: Wiederentdeckung der Volksreligiositat. Hrsg.<br />
von J. Baumgartner, Regensburg 1979, s. 187.<br />
2. "Chrześcijanin w świecie" 1976, nr 7 s. 37.<br />
3.J. Pośpiech, Obrzędy izwyczaje doroczne. W: Folklor Górnego<br />
Śląska. Red. D. Symonides, Katowice 1989, s. 220-221.<br />
4. Por. J. J. Kopeć, Polska obrzędowość rodzinna w roku<br />
kościelnym,' Roczniki Teologiczno-Kanoniczne" 29:1982, nr 6<br />
s. 109-125.<br />
5. E.Ciupak, Państwo - Kościół i kultura religijna w społeczności<br />
wiejskiej.W: Wieś polska 1944-1989. Red. Z.Hemmerling, Warszawa<br />
1990, s. 396.<br />
6. W.Piwowarski, Wstęp. W: Rytuał religijny w rodzinie. Red.<br />
W. Piwowarski i W. Zdaniewicz, Warszawa-Poznań 1988, s. 11.<br />
7. T. Karwicka, J.Cherek, Tradycja a współczesność w kulturze<br />
ludowej wybranych wsi regionów Polski Północnej, Toruń 1982, s.<br />
praca wasza mozolna<br />
i serce niespokojne<br />
gdy wieńcami polnych porównań<br />
wołacie do ludzi<br />
że ten zaorany ugór<br />
obsiany pszenicznym blaskiem metafor<br />
nie jest żałobnie - czarny<br />
lecz złoto - bogaty<br />
w świecie wyrzeźbionym<br />
mocą wyobraźni<br />
jest<br />
szumność traw<br />
nektar kwitnących łąk<br />
wiatr szukający jabłek w gałęziach<br />
i syty zapach chleba<br />
jest<br />
zmartwychwstanie wiosny<br />
płodność lata<br />
przemijanie jesieni<br />
zimowy sen przyrody<br />
jest wasza miłość<br />
ziemia
JAN GÓRAK<br />
ludowi wynalazcy<br />
"W historycznym przeglądzie kultury nie<br />
wolno lekceważyć żadnej choćby najuboźuchniejszej<br />
myśli wynalazczej. Wyraża ona<br />
bowiem niezadowolenie człowieka ze statycznych<br />
form życia i tęsknotę ku formom dynamicznym<br />
tworzonym przez wysiłek rozumu"<br />
pisał Tadeusz Seweryn w wydanej w<br />
1961 r. pięknej książce o technikach i wynalazcach<br />
ludowych 1 . Autor przedstawił w niej<br />
kilkudziesięciu twórców wiejskich i opisał<br />
dokonane przez nich wynalazki z różnych<br />
dziedzin techniki; niektóre przetrwały do<br />
dziś. Nie ma wśród nich, niestety, wynalazców<br />
z Lubelszczyzny, zapewne tylko dlatego,<br />
że autor nie objął swoimi badaniami<br />
tych terenów. Lubelszczyzna pod względem<br />
kulturowym nie była pustynią, tu również<br />
wyrastały chłopskie talenty usiłując uczynić<br />
pracę lżejszą, poszerzyć możliwości rozwoju<br />
i wypoczynku.<br />
Z ludowymi twórcami w zakresie techniki spotykamy<br />
się na przełomie XIX i XX wieku. W 1902 r. na wystawie<br />
rolniczo - przemysłowej w Lublinie Jan Jachacz z Zemborzyc<br />
przedstawił młocarnię sztyftową ręczną z kołem<br />
zamachowym wykonaną przez siebie według wzoru<br />
opisanego w "Zorzy". Stanisław Supryn z Dysa wykonał<br />
sieczkarnię ręczną i precyzyjny zamek własnego<br />
pomysłu. Karol Lazuka z Jakubowic Końskich zbudował<br />
oryginalną sieczkarnię a nadto wialnię. Nieznany z<br />
nazwiska twórca z Kamionki zaprezentował melodykon,<br />
czyli instrument muzyczny w rodzaju fisharmonii z<br />
dmuchawą pedałową, inny twórca z Orłowa Drewnianego<br />
skrzypce i basedę 2 .<br />
Samorodna twórczość ludowych wynalazców przetrwała<br />
do naszych czasów i rozwija się nadal mimo<br />
dostępnych dziś powszechnie osiągnięć techników dy<strong>pl</strong>omowanych.<br />
Przed kilku laty zmarł w Łukówku (woj. chełmskie)<br />
niezwykle interesujący wynalazca, Józef Grzywaczewski.<br />
Wykonał on urządzenie przekładniowe do maszyn<br />
rolniczych nazwane "przystawką".<br />
^KOŁO PASOWE<br />
IKRAJZEGA'<br />
Kol. Lukówek "Przystawka" Józefa Grzywaczewskiego,<br />
;o- Grabowiec Góra t><br />
20<br />
Rys. J. Górak 1965<br />
Przystawka do kieratu Jakuba Hodusza.<br />
Rys.J. Górak 1965
Na toku (boisku) stodoły umieścił zespół kół Zębatych<br />
0 działaniu opartym na przekładni. Koło główne środkowe<br />
napędzane jest kieratem konnym ustawionym za<br />
stodołą przez "sztangę", czyli długą i grubą oś żelazną<br />
Do obu stron koła głównego przylegają dwa mniejsze<br />
koła zębate, uruchamiane w zależności od potrzeby<br />
przez Dołączenie lewarkiem z kołem głównym (fotl).<br />
Przedłużone osie tych kół biegną wzdłuż toku do<br />
odpowiednich maszyn odbiorczych. Na prawej osi zamocowane<br />
są dwa koła pasowe. Pierwsze uruchamia<br />
młocarnię, drugie "krajzegę" (piłę tarczową) ustawioną<br />
na podwórzu przed stodołą. Oś lewa biegnie również<br />
poza obręb stodoły i napędza śrutownik (rys.l).<br />
Sens całego urządzenia polega na zaoszczędzeniu<br />
czasu i wysiłku przy ustawianiu na toku stodoły poszczególnych<br />
maszyn, bez konieczności ich przenoszenia do<br />
wykonania odnośnych prac.<br />
Józef Grzywaczewski urodził się w 1896 r. Jego ojciec<br />
Jan zajmował się majsterkowaniem, wykonał żarna,<br />
wiatrak-koźlak (spalony w 1915 r.) i wiele narzędzi gospodarczych.<br />
Józef ukończył rosyjską szkołę wiejską. Od<br />
dzieciństwa pomagał ojcu w pracy, wyuczył się ciesielstwa<br />
1 kowalstwa. Wszystkie prace wykonywał samodzielnie.<br />
Oprócz przystawki zbudował 8 wozów, tokarnię, walce<br />
do olejarni, prasę lewarową do wyciskania oleju, wiatrak-<br />
-holender (rozebrany w 1930 r.), turbinę wietrzną na<br />
słupie napędzającą młocarnię (zbombardowaną przez<br />
Niemców w 1941 r.).<br />
W 1965 r. Józef Gr^waczewski rozważał <strong>pl</strong>an wykonania<br />
koparki do kartofli według własnego pomysłu,<br />
która przewyższałaby koparki fabryczne. Pomysłu nie<br />
zdążył zrealizować.<br />
Innego rodzaju "przystawki" do kierata, niejako<br />
uproszczone, były używane w Górze-Grabowiec (fot 2).<br />
Jak wiadomo, kierat za pośrednictwem sztangi wprowadzał<br />
w ruch odpowiednie maszyny rolnicze. Koniec<br />
sztangi był połączony z osią maszyny za pomocą uchwytu<br />
i przekazywał określoną ilość obrotów. Różne maszyny<br />
wymagały jednak innej ilości obrotów, stąd też szukano<br />
rozwiązań umożliwiających ich osiągnięcie, a dało się to<br />
uzyskać przez przeniesienie ruchu obrotowego sztangi<br />
na oś koła pasowego o odpowiedniej średnicy.<br />
Urządzenie takie zwane przystawką składa się z drewnianego<br />
koła obsadzonego w ramie zamocowanej na<br />
palach, częściowo skryte w dole (rys. 2). Przystawki takie<br />
były powszechne w Górze-Grabowiec; w 1965 r. czynna<br />
już.była tylko jedna - w zagrodzie Jakuba Hodusza.<br />
Szczególną osobliwością był pomysł Józefa Mazurka<br />
z Kol. Zastawie koło Krasnegostawu. Zbudował on<br />
swego rodzaju transport linowy wody ze studni<br />
znajdującej się w sąsiednim gospodarstwie. Na ustawionych<br />
słupach zamocował linę stalową, po' której<br />
posuwało się wiadro napełnione wodą ciągnięte przez<br />
drugą linkę. Urządzenie to, zbudowane w 1955 r.,<br />
funkcjonowało około dziesięciu lat Wzorem była kolejka<br />
linowa w bardzo uproszczonym wykonaniu.<br />
Urządzeń ułatwijących wyciąganie wody ze studni było<br />
dużo, wiele z nich zostało opisanych w oddzielnym<br />
I<br />
opracowaniu .<br />
3<br />
Z wynalazków słynęli wiejscy młynarze, właściciele<br />
wiatraków i młynów wodnych, licznych jeszcze w latach<br />
powojennych.<br />
Stanisław Zamojski z Ożarowa posiadał dwa wiatraki:<br />
paltrak z 1895 r. i koźlak z 1900. Koźlak o jednym<br />
złożeniu kamieni mełł wyłącznie razówkę, w paltraku z<br />
dwoma złożeniami mełło się mąkę pytlową. Karolin. Rolka wiatraka T. Kowalczyka (1963)<br />
21
Wykorzystując pomyślny wiatr nie przerywano pracy<br />
również w nocy. Zmęczony młynarz często zasypiał;<br />
zdarzało się, że kosz z ziarnem opróżniał się i kamienie<br />
stykając się bezpośrednio ze sobą ścierały się i zagrzewały.<br />
Zamojski pomyślał i znalazł stosowne rozwiązanie.<br />
Przy wylocie kosza umieścił dźwigienkę z deseczek umocowaną<br />
na ośce w połowie swej długości. Zewnętrzny<br />
koniec dźwigienki był połączony sznurem z zawieszonym<br />
na ramie dzwonkiem. Ciężar spływającego z kosza<br />
ziarna utrzymywał dźwigienkę w odpowiednim stałym<br />
położeniu, brak obciążenia powodował podniesienie się<br />
końca dźwigienki i przez szarpnięcie sznurem donośny<br />
dźwięk dzwonka budzący młynarza.<br />
Tomasz Kowalczyk z Karolina kupił w 1947 r. wiartak-<br />
-koźlak ze Studzianki. Przeniósł go do Karolina i postanowił<br />
ulepszyć. Wiedział, że koźlaki przy silnym wietrze<br />
kołyszą się i zdarza się, że ulegają przewróceniu. Postanowił<br />
wiatrak usztywnić. Pal traka nigdy nie widział. Po<br />
gruntowym rozważeniu kilku w«-isji skrócił sztymber<br />
obniżając tym samym wysokość wiatraka, zaś w narożach<br />
umocował swego pomysłu rolki z drewnianych klocków<br />
okutych blachą (fot.3). Przy obrocie wiatraka rolki<br />
toczyły się po betonowej szynie. Ciężar wiatraka nie<br />
spoczywał na rolkach jak w paltraku, lecz na skróconym<br />
sztymbrze, słupy narożne z rolkami chroniły go jedynie<br />
przed przewróceniem się. W ten sposób Tomasz Kowalczyk<br />
wprowadził nowy, nie znany typ wiatraka, ani to<br />
bowiem koźlak, ani paltrak. Kowalczyk nazwał go rolkowcem.<br />
Siłę wiatru ludowi wynalazcy usiłowali wykorzystać<br />
konstruując różnego rodzaju turbiny wietrzne. Czasami<br />
budowali je według wzorców zamieszczanych w czasopismach,<br />
częściej według własnych pomysłów. Z lat międzywojennych<br />
zachowały się fotografie turbin wietrznych z<br />
Bańkowszczyzny (woj. chełmskie) i w Komarowie (woj.<br />
zamojskie). Opis turbiny wietrznej z Firleja przekazała<br />
Wanda Sliwina: "W Firleju jest ciekawie urządzona tokarnia<br />
wietrzna. Właścicielem jej i konstruktorem jest<br />
firlejanin p. Jezior. Silnik wietrzny urządził sobie na dachu<br />
stodoły. Jest to czworobok piramidalny z belek i<br />
desek, kilkumetrowej wysokości. U szczytu jednej za<br />
ścianek czworoboku jest umieszczone wiatrakowe koło<br />
na osiem śmig. Całe urządzenie posiada duży tryb.<br />
Wewnątrz stodoły znajduje się warsztat i skład kołowrotków,<br />
które tam są głównie wyrabiane. P. Jezior<br />
zbudował sobie tę tokarnię wyłącznie sam, podług opisu<br />
zamieszczonego w "Gazecie Rzemieślniczej" 4 .<br />
W pierwszych latach po wyzwoleniu wystąpiły znaczne<br />
trudności w ogrzewaniu i oświedaniu mieszkań.<br />
Turbinę wietrzną z prądnicą zbudował w 1947 r. w<br />
Hrubieszowie ówczesny rektor kościoła szkolnego pw.<br />
św. Stanisława Kostki, ks. Władysław Krawczyk. Ustawił<br />
ją na łąkach nad Huczwą, poniżej wzgórza kościelnego.<br />
Turbina czynna była przez kilka lat, w 1966 r.<br />
pozostała już tylko konstrukcja wieży (fot.4). Trudno<br />
wprawdzie zaliczyć księdza do twórców ludowych, ale<br />
przecież nie był też technikiem, lecz amatorem w<br />
dziedzinie wynalazczości.<br />
Do małych turbin wietrznych powrócono w ostatnich<br />
latach i podobnie, jak dawniej są to dzieła ludowych<br />
wynalazców. W 1990 r. skonstruowano turbiny wietrzne<br />
na obrzeżach Chełma przy trakcie lubelskim i w Nowinach<br />
(woj. zamojskie), a w 1991 r. w Krynicach i Tarnawatce<br />
na Zamojszczyźnie.<br />
Nowe turbiny wietrzne konstruowane są zazwyczaj<br />
jako sprzężone z prądnicami wytwarzającymi energię<br />
Hrubieszów. Wieźyczkn rut l>inv wietrznej (1966)<br />
22
. —-—_<br />
Omatowice. Betonowy lew i orzeł na balkonie (1989)<br />
elektryczną, ale też są turbiny przenoszące mechanicznie<br />
obroty śmig na urządzenia zainstalowane w budynkach.<br />
Józef Mazur z Tarnawatki zbudował turbinę wietrzną<br />
z prądnicą wytwarzającą energię-o mocy 9 kV. Służy<br />
ona do ogrzewania wody w sieci co., w lecie zaś<br />
dostarcza ciepłej wody. Ze względu na przerwy w pracy<br />
zależnie od wiatru nie jest wykorzystywana dó<br />
oświedenia.<br />
W 1977 r. Władysław Sitarczyk z Nowin zbudował na<br />
rzece Sopot, przepływającej tuż przy granicy jego zagrody,<br />
małą turbinę wodną napędzającą prądnicę. Turbina<br />
miała 9 skrzydełek (łopatek) z blachy grubości 5 mm o<br />
kształtach i wycięciach uzyskanych po wielokrotnych<br />
próbach dokonywanych na zwykłej łopacie odpowiednio<br />
ustawianej pod prąd płynącej rzeki.<br />
Niedługo cieszył się Sitarczyk swoją inwestycją. Władze<br />
wodne nakazały zlikwidowanie śluz młyńskich na Sopocie,<br />
trzech w Nowinach i jednej w sąsiednim Majdanie<br />
Sopockim i turbina przestała pracować. Jednakże myśl o<br />
wykorzystaniu sił przyrody i o własnej energii nie<br />
opuszczała Sitarczyka. W 1990 r. skonstruował turbinę<br />
wietrzną ustawioną na podwórzu, uruchamiającą pompę<br />
w studni, zaopatrującej gospodarstwo w wodę.<br />
Obok studni wykopał Sitarczyk niewielką sadzawkę i<br />
zaprowadził w niej hodowlę ryb, traktując ją bardziej<br />
jako swego rodzaju wielkie akwarium niż jako gospodarstwo<br />
rybne (fot.5).<br />
Myśl o wykorzystaniu energii wodnej przepływającego<br />
obok Sopotu nadal go nie opuszczała. W 1991 r.<br />
ponownie uruchomił turbinę wodną budując śluzę jedynie<br />
na lewym brzegu rzeczki, stwarzając rodzaj młynówki<br />
nie tamującej głównego cieku (fot-6). Przy turbinie<br />
umieścił pompę tłoczącą wodę do położonej o kilka<br />
metrów wyżej sadzawki. I tak oto otrzymał dwa źródła<br />
energii: wodnej i wietrznej. Nie obeszło się oczywiście<br />
bez sprawy w kolegium, ale jak twierdzi, nie jest to<br />
koniec jego poszukiwań wynalazczych.<br />
W Latyczynie w woj. zamojskim zachował się kom<strong>pl</strong>et<br />
drewnianych lewarów wykorzystywanych do podnoszenia<br />
budynków przy ich remoncie, zwłaszcza do wymiany<br />
podwalin. Kom<strong>pl</strong>et składa się z czterech par drewnianych<br />
śrub osadzonych w beleczkach (dwie pary<br />
dłuższe i dwie pary krótsze). Lewary podkładane były<br />
pod podwaliny i równocześnie podnoszono cały budynek<br />
bez naruszenia jego stateczności (fot.7). Wykonywał<br />
je w latach trzydziestych nieżyjący już Stanisław Wiktor.<br />
Dziś lewary te nie są już używane, zachowany<br />
kom<strong>pl</strong>et jest niewąt<strong>pl</strong>iwie cennym eksponatem techniki<br />
chłopskiej.<br />
Pomysły ludowych wynalazców nie ograniczały się<br />
wyłącznie do sfery materialnej, miały zasięg o wiele szerszy,<br />
obejmowały dziedzinę rozrywki a także szeroko pojętej<br />
kultury duchowej.<br />
Znane były istniejące do niedawna w wielu wsiach<br />
huśtawki i krętawki wykonywane z grubych drągów. We<br />
wsi Stanisławów w woj. zamojskim czynna była w 1964 r.<br />
oryginalna wiejska karuzela zbudowana według pomysłu<br />
ludowego twórcy. Mimo swego prymitywizmu przysparzała<br />
wiejskim dzieciom wiele radości (fot8). Postęp<br />
cywilizacyjny wchodzi na wieś szybkimi krokami czerpiąc<br />
inspiracje z pobliskich miast, naśladując nie zawsze najlepsze<br />
wzorce<br />
Przykładem są popularne jelenie na rykowisku malowane<br />
na ścianach domów czy raczej willi z "kopertowymi"<br />
dachami, ozdabianie ścian tych domów kawałkami<br />
23
kolorowych szkiełek i lusterek, wykładanie ścian wewnętrznych<br />
boazerią koniecznie "w jodełkę" i szereg<br />
podobnych nowości.<br />
Spotyka się przykłady form zaspokajających w jakiś<br />
sposób trudne do wytłumaczenia kulturalne aspiracje<br />
ich twórców. Do takich można zaliczyć betonowego lwa<br />
w przydomowym ogródku, a jakby tego nie wystarczało<br />
dodano jeszcze zrywającego się do lotu orła na<br />
balkonie (fot.9). Przykład ten znalazł niestety<br />
naśladowców.<br />
* * *<br />
Przytoczone wyżej wynalazki i udoskonalenia nie wyczerpują<br />
długiej listy innowacji, przykładów starczyłoby<br />
na książkę podobną do cytowanej pracy prof. T. Seweryna.<br />
Może ją ktoś napisze. Na zakończenie przedstawiam<br />
"zagadkę" jaką musiałem rozwiązać na żądanie jednego<br />
z informatorów, wiejskiego cieśli.<br />
"Majstersztyk" ciesielski z Podlasia. Rys.<br />
J. Górak 1962<br />
W jaki mianowicie sposób zostało dokonane<br />
połączenie dwu kawałków drewna, dających się rozłączyć<br />
i ponownie złączyć. Pokazane na rysunku połączenie<br />
mają wszystkie cztery boki tego "majstersztyku" (rys.3).<br />
Przypisy<br />
Zdjęcia Jan Górak<br />
1. T. Seweryn, Technicy i wynalazcy ludowi. Warszawa 1961,<br />
s.95.<br />
2. Księga pamiątkowa wystaw lubelskich. Warszawa 1902, s.49-<br />
55.<br />
3. J. Górak, Studnie wiejskie na Lubelszczyźnie /w:/ Studia i<br />
materiały lubelskie, 13. Lublin 1988, s.117-133.<br />
4. W. J. Sliwina, Lud lubartowski. Szkic etnograficzny, Lwów<br />
1930, s.14.<br />
24<br />
JANINA PETERA<br />
Obszar zasięgu omawianego stroju<br />
obejmuje dawny powiat hrubieszowski<br />
w granicach z 1974 r. Za<br />
czasów pierwszej Rzeczypospolitej prawie<br />
cały ten obszar należał do województwa<br />
bełskiego, poza parafią Uchanie oraz enklawą<br />
królewskich dóbr hrubieszowskich<br />
wchodzących w skład Ziemi Chełmskiej. Obszar<br />
ten dzielił się na powiaty horodelski,<br />
grabowiecki i bełski, sam Hrubieszów był<br />
starostwem niegrodowym.<br />
Dzieje tej ziemi sięgają naszej państwowości, były<br />
to bowiem dawne Grody Czerwieńskie zajęte w 981 r.<br />
przez Włodzimierza Kijowskiego, w czasie gdy Mieszko<br />
I skupiał swe siły na zachodzie w walkach z Niemcami.<br />
Odtąd też rozpoczęła się ekspansja na te tereny<br />
ludności ruskiej. Po trzech wiekach ciągłych walk<br />
królowa Jadwiga ostatecznie włączyła w 1387 r. księstwo<br />
bełskie do Korony, w następnym roku król<br />
Władysław Jagiełło nadał je w lenno Ziemowitowi IV<br />
Mazowieckiemu. Wyludnione tereny zasiedlano przybyszami<br />
z Mazowsza i to zarówno szlachtą jak i<br />
chłopami. Od dawna więc ludność tutejszą stanowili<br />
Polacy i w mniejszych liczbach Rusini. Znalazło to<br />
swoje odbicie przede wszystkim w życiu społecznym i<br />
kulturalnym, w zwyczajach i obrzędach, w strojach<br />
ludowych.<br />
Nieuchwytne przenikanie się wzajemnych wpływów,<br />
więzi rodzinne przez mieszane pod względem<br />
wyznaniowym małżeństwa, w okresie zaborów akcja<br />
rusyfikacyjna a po ukazie tolerancyjnym z 1905 r.<br />
powracanie do unii a więc ciążenie ludności ruskiej<br />
ku polskości - to tylko niektóre z licznych czynników<br />
wpływających na tworzenie się swoistego obrazu<br />
kulturowego wsi hrubieszowskiej aż do ostatniej<br />
wojny.<br />
Przedstawione warunki oddziaływały W sposób<br />
szczególny na kształtowanie się.hrubieszowskiego<br />
stroju ludowego. Zarówno z jednej, jak i z drugiej<br />
strony przyjmowano wzory najbardziej się podobające;<br />
ci sami krawcy szyli ubiory dla obydwu<br />
narodowości niwelując różnice w zależności od<br />
posiadanych materiałów i farb, istniała dążność do<br />
unifikacji a nie podkreślania różnic. Stąd też trudno<br />
w sposób zdecydowany oddzielić strój polski od<br />
ruskiego w oparciu o skąpe opisy i nieliczne zbiory<br />
muzealne.<br />
Prowadzone obecnie badania terenowe nie przynoszą<br />
w zasadzie nowych materiałów, cały powiat<br />
bowiem został w czasie okupacji i w pierwszych latach<br />
powojennych niemal całkowicie zniszczony a<br />
później nastąpiły znaczne migracje ludowe.
strój hn,<br />
eszowski<br />
Resztki strojów ruskich można spotkać jedynie w<br />
kilku wsiach południowych leżących w latach międzywojennych<br />
w dawnym powiecie sokalskim.<br />
Literatura dotycząca stroju hrubieszowskiego nie<br />
jest zbyt bogata. Dostępne źródła posiadają raczej<br />
charakter krótkich przyczynkarskich informacji. Najstarszą<br />
wzmiankę o ubiorach włościan z okolic Hrubieszowa<br />
znajdujemy w pracy Józefa Gluzińskiego<br />
wydanej w 1856 r. Wspomina on o noszonych przez<br />
tamtejszych chłopców sukmanach czarnych, pasach<br />
skórzanych, czapkach całych okrytych futrem baranim<br />
zwanych "kapuzami", koszulach z lnianego<br />
płótna bez żadnego wyszywania, spodniach sukiennych<br />
i łapciach z kawałka skóry zrobionych.<br />
W roku 1872 czasopismo "Wieniec" zamieściło<br />
litografię zatytułowaną Wnętrze chaty rusińskiej z okolic<br />
Hrubieszowa rysowaną przez Bronisława Kamińskiego,<br />
na której przedstawiona jest rodzina w codziennych<br />
ubiorach ludowych.<br />
Nieco uwag odnoszących się do ubioru hrubieszowskiego<br />
zawartych jest w XVI tomie "Wisły". Hieronim<br />
Łopaciński w artykule Kilka wiadomości o<br />
odzieży ludowej w guberni lubelskiej podaje krótki opis<br />
stroju ze wsi Szystowice i Modryniec, opracowany na<br />
podstawie materiałów nadesłanych na wystawę rolniczo-przemysłową<br />
w 1901 r. przez Henryka Weycherta<br />
i Karola Mi łowicza.<br />
Ubiory dzieci włościańskich z powiatu hrubieszowskiego<br />
przedstawia natomiast fotografia wykonana<br />
przez L. Hartwiga zamieszczona w pracy zbiorowej<br />
o Stanisławie Staszicu wydanej w 1928 roku.<br />
W 1929 r. ukazują się prace Stanisława Dąbrowskiego<br />
Czapka i kapelusz w Lubelskiem oraz Pasy lubelskie.<br />
W pracy Pasy lubelskie autor podaje, że "we wsi Modryńcu<br />
w powiecie hrubieszowskim mężczyźni noszą<br />
koszule wypuszczone na wierzch spodni, przepasane<br />
szerokimi pasami rzemiennymi".<br />
W pracy Czapka i kapelusz w Lubelskiem omówione<br />
zostały różne rodzaje czapek i kapeluszy noszonych<br />
w dawnym powiecie hrubieszowskim.<br />
W 1934 r. Bolesław Kłembukowski w monografii<br />
Mircze wieś powiatu hrubieszowskiego charakteryzuje<br />
ubiór tamtejszej ludności.<br />
Krótki opis strojów hrubieszowskich zawiera praca<br />
Heleny Barusiowej Szlaki wycieczkowe po powiecie<br />
hrubieszowskim zamieszczona w "Kronice Nadbużańskiej"<br />
nr 14 z kwietnia 1934 r.<br />
Dokładniejsze informacje o ubiorze mężczyzn i<br />
kobiet noszonym w powiecie hrubieszowskim znajdujemy<br />
w pracy Mariana Barusia Powiat hrubieszowski<br />
wydanej w 1939 r.<br />
W 1949 r. w "Polskiej Sztuce Ludowej" Piotr Greniuk<br />
opublikował pracę Druki ludowe na płótnie w<br />
południowej Lubelszczyźnie. Na szczególną uwagę<br />
zasługują podane w niej wzory druków na spódnicach<br />
noszonych w okolicach Hrubieszowa.<br />
W 1954 r. Janusz Świeży w pracy Stroje ludowe<br />
Lubelszczyzny po raz pierwszy daje ogólną charakterystykę<br />
stroju hrubieszowskiego kobiecego i męskiego.<br />
Pewne materiały porównawcze odnoszące się do<br />
południowych miejscowości obecnego powiatu hrubieszowskiego<br />
podaje Zofia Czechowicz w pracy Narodne<br />
mystectwo Sokalszczyzny wydanej we Lwowie w<br />
1957 r. opracowanej na podstawie lwowskich zbiorów<br />
muzealnych.<br />
W niniejszym opracowaniu opieram się na dotychczasowych<br />
publikacjach, materiale ikongraficznym a<br />
przede wszystkim na eksponatach zgromadzonych w<br />
zbiorach Muzeum Lubelskiego w Lublinie, Muzeum<br />
Wsi Lubelskiej i Muzeum Stanisława Staszica w Hrubieszowie.<br />
Do początku XX wieku podstawowymi surowcami,<br />
z których na omawianym terenie wykonywano odzież<br />
były: len, konopie i wełna.<br />
Tkanin lnianych używano głównie do szycia<br />
odzieży letniej, zarówno męskiej jak i kobiecej.<br />
Płótno przeznaczone na koszule codzienne było<br />
grubsze, szare, a na świąteczne - cieńsze, wybielone.<br />
Nici lniane stanowiły również osnowę tkanin<br />
wełnianych przeznaczonych na odzież zimową kobiet,<br />
głównie na spódnice.<br />
Tkaniny czysto wełniane, z których szyto sukmany,<br />
spodnie, kabaty i czapki oddawano do folowania. Sukno<br />
było najczęściej białe, ciemnobrązowe, szaro-<br />
-brązowe i czarne.<br />
Pod koniec XIX wieku zaczęto używać także tkanin<br />
fabrycznych, szczególnie zaznacza się to w świątecznym<br />
stroju kobiecym.<br />
Z materiałów bawełnianych szyto koszule, z<br />
wełnianych - spódnice i zapaski. W tym też czasie zaczęto<br />
używać materiałów fabrycznych na męską<br />
odzież świąteczną oraz zimową kobiecą.<br />
Szyciem odzieży lnianej zajmowały się same kobiety.<br />
Odzież męską świąteczną, sukmany, kożuchy,<br />
spódnice i czapki szyli krawcy miejscowi lub wędrowni,<br />
najczęściej Żydzi. Żydzi trudnili się także drukowaniem<br />
płótna na spódnice i spodnie.<br />
Strój męski noszony w lecie składał się z lnianej<br />
koszuli, lnianych spodni, płótnianki, skórzanych<br />
łapci i słomianego kapelusza.<br />
Koszulę szyto z lnianego wybielanego płótna.<br />
Posiadała ona krój przyramkowy marszczony. Kołnierz<br />
był prostokątny wykładany. Z przodu biegło rozcięcie,<br />
tzw. pazucha zapinane na guziczek a pod szyją na<br />
spinkę metalową. Rękawy marszczono dołem w drobne<br />
zakładki, ujmowano w mankiet i zapinano na guziczek.<br />
Górą pod pachami dla poszerzenia rękawa wszywano<br />
kwadraty, tzw. ćwiki. Koszule noszono wypuszczone na<br />
spodnie i je przepasywano pasem skórzanym.<br />
25
Koszula kobieca, Liski, gra. Dołhobyczów. Fot. J. Urbanowicz, 1984.<br />
Ze zbiorów Muzeum Wsi Lubelskiej<br />
Koszula męska, Liski, gm. Dołhobyczów. Fot. J. Urbanowicz, 1984.<br />
Ze zbiorów Muzeum Wsi Lubelskiej<br />
Elementy t 4£» #4* %<br />
hrubieszowskiego<br />
m stroju ludowego<br />
I<br />
Kaftan kobiecy z lnianego płótna tzw. kabat, Chłopiatyn, gm. Dołhobyczów.<br />
Fot. J. Urbanowicz, 1984. Fartuszek, Chłopiatyn, gm. Dołhobyczów. Fot J. Urbanowicz, 1984.<br />
Ze zbiorów Muzeum Wsi Lubelskiej<br />
Ze zbiorów Muzeum Wsi Lubelskiej<br />
26
Kobieta w stroju ludowym, Hrubieszów. Fot. J. Świeży, 1938. Typy ludowe z Hrubieszowskiego. Fot. J. Świeży, 1938.<br />
Ze zbiorów MuzeumWsi Lubelskiej<br />
Ze zbiorów Muzeum Lubelskiego<br />
27
Ludność polska nosiła koszule pokryte skromnym<br />
haftem czerwono-czarnym wykonanym ściegiem<br />
krzyżykowym lub pozbawione wszelkich ozdób. Natomiast<br />
ludność ruska ozdabiała kołnierz, przód koszuli<br />
i mankiety rękawów wielobarwnym haftem krzyżykowym<br />
o motywach geometrycznych lub zgeometryzowanych<br />
roślinnych. Koszulę taką przy szyi<br />
wykańczano stójką a rozpięcie służące do jej zapinania<br />
umieszczone było asymetrycznie, zwykle z<br />
lewej strony. Koszule takie rozpowszechniły się także<br />
wśród ludności polskiej.<br />
Spodnie szyto z lnianego lub lniano-konopnego<br />
płótna.Zapinano je z przodu na drewnianą przetyczkę.<br />
W dni świąteczne ubierano spodnie tzw. malowanki<br />
uszyte z lnianego ręcznie drukowanego płótna.<br />
Materiał na spodnie drukowano w paski czerwone<br />
lub czarne.<br />
Wierzchnim ubiorem letnim wkładanym na co<br />
dzień i od święta była "płótnianka" stanowiąca rodzaj<br />
długiego płaszcza. Posiadała ona krój poprzecznego<br />
poncho. W pasie przewiązywano ją skórzanym paskiem<br />
lub krajką.<br />
Nakryciem głowy był kapelusz słomiany wy<strong>pl</strong>atany<br />
z żytniej słomy lub trawy "psiarki", którego rondo<br />
oblamowane było czarną wstążką. Noszono również<br />
czapki tzw. maciejówki z granatowego sukna, z lakierowanym<br />
czarnym daszkiem.<br />
Na nogi owinięte onucami wkładano łapcie z łyka<br />
lipowego lub ze skóry identyczne z noszonymi w<br />
Biłgoraj skiem.<br />
Ubiór zimowy stanowiła koszula z grubszego płótna,<br />
spodnie sukienne, sukienny kaftan, sukmana i<br />
kożuch.<br />
Spodnie zimowe tzw. hołośnie wykonano z materiału<br />
samodziałowego w kolorze czarnym lub ciemnobrązowym.<br />
Były one luźne w biodrach a nogawki<br />
dopiero od kolan ku dołowi zwężały się. Po prawej<br />
stronie posiadały rozcięcie zwane "rozporem". W<br />
pasie dla wydłużenia spodni doszywano prostokątny<br />
kawałek sukna, który z jednej strony obrębiono i<br />
wciągano sznurek.<br />
Na przełomie XIX i XX wieku szyto spodnie o<br />
klasycznym kroju bryczesów z tkanin wełnianych<br />
produkcji fabrycznej.<br />
Kaftan tzw. kabat wykonany był z białego lub<br />
szaro-brązowego samodziałowego sukna. Wyłogi<br />
kołnierza, mankiety, kieszenie oraz dolne krawędzie<br />
wykończone były a<strong>pl</strong>ikacją z czarnego aksamitu.<br />
Białe kabaty dodatkowo ozdabiano sznureczkiem<br />
czerwonym, niebieskim, żółtym i zielonym. Ponadto<br />
na przodzie tych kabatów wyszywano charakterystyczne<br />
kwadraty, po cztery z każdej strony, wzbogacone<br />
przekątnymi.<br />
Reprezentacyjnym wierzchnim okryciem była sukmana.<br />
Sukmany szyto z sukna samodziałowego w<br />
kolorze szarym lub ciemnobrązowym. Były one dopasowane<br />
w talii. Od pasa opadały fałdy, po pięć z<br />
każdej strony, zwrócone do środka.<br />
Po bokach, tuż przy pierwszych fałdach, znajdowały<br />
się kieszenie posiadające prostokątne naszycia z granatowego<br />
sukna, ozdobione wyszyciami z czerwonych<br />
wełnianych sznurków.<br />
Wełnianym sznureczkiem ozdabiano również<br />
stojący kołnierz, przody i tył sukmany. Potrójny rząd<br />
tych sznurków biegł również wzdłuż krawędzi przodu,<br />
od klap przy kołnierzu do pasa. Klapy pod kołnierzem<br />
oraz mankiety obszywano czerwonym suknem.<br />
Sukmany takie nosiła ludność polska. Natomiast<br />
sukmany noszone przez ludność ruską miały<br />
kołnierz, klapy oraz mankiety wykończone suknem<br />
niebieskim lub granatowym. Niekiedy kołnierz, klapy<br />
i mankiety ozdabiano dodatkowo czerwonym, niebieskim,<br />
żółtym i zielonym sznureczkiem. Na przodzie<br />
tych sukman, podobnie jak i na kabatach,<br />
występowały kwadraty z przekątnymi utworzone z<br />
szamerunku w tych samych kolorach.<br />
Na początku XX wieku zaczęły się rozpowszechniać<br />
sukmany szaro-brazowe posiadające kołnierz i<br />
mankiety z granatowego sukna. Sukmany te zapinano<br />
na trzy guziki i pętelki z czarnej taśmy wełnianej.<br />
Taśmą tą ozdabiano dodatkowo kołnierz,<br />
mankiety, kieszenie, krawędź przednią, dół i tył sukmany.<br />
W zimie noszono kożuchy szyte w Hrubieszowie i<br />
Uhnowie. Kożuch posiadał duży rozłożysty kołnierz<br />
nakrywający ramiona. W pasie był wcięty, z tyłu suto<br />
marszczony. Zapinano go na pętelki i cztery skórzane<br />
guziki.<br />
Kożuchy szyto z biało wyprawionych skór i ozdabiano<br />
a<strong>pl</strong>ikacją z białej i czerwonej skórki oraz<br />
haftem. W hafcie stosowano technikę atłasową posługując<br />
się jedwabnymi nićmi w kolorze czerwonym<br />
i zielonym. Ozdoby na kożuchu występowały po obu<br />
stronach zapięcia i na fałdach bocznych. Kożuch<br />
przewiązywano wełnianym pasem w kolorze czerwonym<br />
tzw. pojasem lub barwną krajką.<br />
Głowę okrywano barankową czapką z sukiennym<br />
denkiem, rozciętą z boku i zawiązaną czerwoną<br />
wstążeczką przez kawalerów, a czarną przez żonatych.<br />
Noszono również czapki futrzane z czarnego<br />
baranka lub tkaniny imitującej baranka. Szyto je na<br />
wacie w kształcie stożka.<br />
Na nogi wkładano buty z długimi cholewami, robione<br />
w Tyszowcach tzw. tyszowiaki, bądź młodsze<br />
od tyszowiaków buty o cholewie twardej z prasowaną<br />
harmonijką.<br />
Strój kobiecy letni stanowiła lniana koszula, spódnica,<br />
lniany kaftan tzw. kabat i płótnianka.<br />
Koszula posiadała krój przyramkowy marszczony.<br />
Wokół szyi występował rozłożysty wykładany kołnierz.<br />
Rękawy były długie, krojone razem z "ćwikami",<br />
dołem marszczone w drobne zakładki i ujęte w<br />
mankiet zapinany na dwa guziczki. Koszule były<br />
długie, często z nadołkiem z grubszego płótna.<br />
Ludność polska ozdabiała je skromnym haftem<br />
wykonanym ściegiem krzyżykowym lub stebnówką.<br />
Haft w kolorze czarnym i czerwonym o motywach<br />
geometrycznych lub zgeometryzowanych roślinnych<br />
pokrywał przednie części kołnierza, mankiety i przyramki.<br />
Wzdłuż tzw. pazuchy posiadał tylko podwójne<br />
czarne lub czerwone stębnowanie.<br />
Koszule bogato zdobione misternym wielobarwnym<br />
haftem krzyżykowym nosiły kobiety Rusinki.<br />
Kołnierz koszuli pokrywał zwykle biały płaski haft o<br />
motywach roślinnych, natomiast na przyramkach,<br />
rękawach i mankietach występował wielobarwny haft<br />
krzyżykowy.<br />
W dni chłodniejsze kobieta ubierała na koszulę<br />
kaftan lniany z długimi rękawami tzw. kabat. Kabat<br />
był dopasowany w talii. Z tyłu, od pasa rozszerzał się<br />
przez wszycie po bokach klinów. Kabaty noszone na \<br />
28
co dzień wykonywano z gładkiego lnianego<br />
materiału. Kabaty świąteczne ozdabiano a<strong>pl</strong>ikacją z<br />
czarnego cienkiego sukna i czarnym szamerunkiem<br />
lub a<strong>pl</strong>ikacją z czarnego i czerwonego sukna oraz<br />
wełnianymi sznureczkami w kolorze czerwonym, niebieskim,<br />
żółtym i zielonym. Na przodzie kabata<br />
występowały zdobiny w postaci kwadratów, identycznie<br />
zakomponowane jak na sukmanach i kabatach<br />
męskich.<br />
Najstarsze spódnice letnie szyte były z gładkich<br />
lnianych i drukowanych tkanin samodziałowych.<br />
Zszywano je zwykle z czterech płatów materiału.<br />
Przód spódnicy był prosty, tył marszczony gęsto w<br />
drobne zakładki tzw. zbirki, wykończony paskiem<br />
płótna zakończonym troczkami.<br />
Spódnicę okrywała lniana zapaska zdobiona haftem<br />
krzyżykowym. Długość zapaski dostosowywana<br />
była do długości spódnicy.<br />
Okryciem wierzchnim była płótnianka stanowiąca<br />
rodzaj długiego płaszcza. Posiadała ona podobnie<br />
jak płótnianka męska krój poprzecznego poncho.<br />
Materiał lniany na płótnianki tkano s<strong>pl</strong>otem rządkowym.<br />
Na nogi wkładano buciki z czarnej skóry z długą<br />
cholewką sznurowaną. Do pracy na co dzień chodzono<br />
boso lub ubierano łapcie skórzane.<br />
Nakrycie głowy stanowiła chustka lniana bądź<br />
bawełniana zdobiona drukiem.<br />
Dziewczęta chodziły z odkrytą głową. Włosy zaczesywały<br />
gładko i s<strong>pl</strong>atały w warkocze. Warkocze<br />
puszczały wolno lub upinały je z tyłu głowy w koszyczek.<br />
We włosy wpinały kwiatek. Mężatki pod chustką<br />
nosiły "kimbałkę", tj. obręcz drewnianą nakrytą<br />
siatkowym czepkiem.<br />
Uzupełnieniem kobiecego stroju świątecznego<br />
były kupowane na jarmarkach różnego rodzaju<br />
naszyjniki w postaci paciorków i korali.<br />
W zimie kobiety ubierały szaro-brązowe lub białe robione<br />
z sukna kaftany, tzw. kurtyki. Szyto je z rękawami<br />
jak i bez. Były one dopasowane w talii, dołem rozkloszowane.<br />
Wycięcie wokół szyi, przody, tył kurtyka, dolne<br />
krawędzie, ślepe kieszonki oraz mankiety rękawów ozdabiano<br />
czarnym aksamitem. Kurtyki zapinano na małe<br />
czarne guziczki.<br />
W latach dwudziestych ubiegłego stulecia rozpowszechniły<br />
się serdaki bez rękawów szyte z czarnego<br />
lub granatowego aksamitu, bogato zdobione haftem<br />
koralikowym. Spódnice zwane "burkami" wykonywano<br />
z materiału lniano-wełnianego tkanego s<strong>pl</strong>otem<br />
rządkowym.<br />
Górna część spódnicy była w jednolitym kolorze<br />
granatowym, brązowym lub szarym, jedynie dół zdobił<br />
poziomy pas o szerokości 15 cm złożony z drobnych<br />
kolorowych prążków.<br />
Obok burek noszono również spódnice wełniane<br />
tkane w pionowe kolorowe paski.<br />
Na przełomie XIX i XX wieku spódnice z materiału<br />
samodziałowego zaczęto zastępować spódnicami<br />
z cienkich wełnianych tkanin fabrycznych.<br />
Do spódnic wełnianych starszego typu noszono<br />
lniane zapaski identyczne jak przy stroju letnim,<br />
dołem ozdobione haftem krzyżykowym czerwono-czarnym<br />
lub wielobarwnym. Natomiast do<br />
spódnicy z późniejszego okresu zakładano zapaskę<br />
wykonaną z wełenki fabrycznej. Zapaskę taką<br />
wykańczano falbaną, kokardą, wzbogacano drob-<br />
Wnętrze chaty rusinskiej z okolic Hrubieszowa. Rys. B. Kamiński. Repr.<br />
z: "Wieniec" 1872,' II, s. 638<br />
nymi zakładkami lub ozdabiano płaskim haftem<br />
roślinnym.<br />
Wierzchnim ubiorem zimowym była sukmana i<br />
kożuch. Sukmany wykonywano z brązowego i<br />
białego sukna. Sukmany z białego sukna były w pasie<br />
wcięte, wzbogacone fałdami. Od pasa opadały po trzy<br />
fałdy skierowane od środka. Kołnierze tych sukman,<br />
kieszenie, przody i rękawy obszywano czerwonym i<br />
granatowym sznurkiem.<br />
Zarówno sukmany białe jak i kurtyki nosiły głównie<br />
panny i młode mężatki.<br />
Kobieta starsza ubierała się natomiast w kapotę, tj.<br />
długą, sięgającą prawie do kostki sukmanę w kolorze<br />
brązowym, która posiadała duży wykładany kołnierz<br />
z szerokimi klapami. Ozdabiano je czerwonym i zielonym<br />
szamerunkiem.<br />
Kożuchy kobiece posiadały, identyczny krój i<br />
zdobienie jak kożuchy męskie.<br />
Sukmany i kożuchy przewiązywano barwną<br />
wełnianą krajką.<br />
Głowy okrywały kobiety płachtą wykonaną z<br />
grubego lnianego płótna tkanego s<strong>pl</strong>otem<br />
rządkowym, zwaną "zawojem" lub "rąbkiem".<br />
Pod koniec XIX wieku w stroju świątecznym pojawiły<br />
się chustki wełniane zwane "szalinówkami".<br />
Chustką taką owijano głowę i szyję. Dwa jej boczne<br />
rogi krzyżowano pod brodą lub na karku. Dużymi<br />
chustkami szalinowymi i kraciastymi okrywano głowę<br />
i <strong>pl</strong>ecy.<br />
Uzupełnieniem stroju zimowego były wełnine<br />
rękawice, pończochy własnej roboty lub kupowane<br />
na jarmarkach.<br />
* * *<br />
Strój hrubieszowski, podobnie jak inne stroje na<br />
terenie Lubelszczyzny, wyszedł z powszechnego<br />
użycia. Wyparły go z jednej strony ubiory miejskie,<br />
które są wygodniejsze i tańsze, z drugiej strony<br />
moda, brak surowców i nieopłacalność ich produkcji.<br />
29
Chór kościelny z Gołębia FoŁ ks. Dębiński 1902 r.<br />
| Ludowy strój kobiecy<br />
$ z Powiśla Lubelskiego<br />
ELŻBIETA KĘPA<br />
Wstęp<br />
Lubelszczyzna jest terenem bardzo zróżnicowanym<br />
pod względem noszonych w przeszłości ubiorów ludowych.<br />
Wśród kilkunastu ich odmian wyróżniają się stroje<br />
z Powiśla, występujące na terenie prawobrzeżnej Wisły w<br />
dawnych powiatach: Puławy, Opole Lubelskie, Kraśnik.<br />
Od wschodu stroje te graniczyły z ubiorami lubelsko-lubartowskimi<br />
oraz lubelskimi, będącymi w zasięgu<br />
wpływów stroju krzczonowskiego i biłgorajskiego.<br />
Powiśle Lubelskie pod względem ubiorów ludowych<br />
zaliczane jest do pogranicza małopolsko-mazowieckiego.<br />
Ekspansja ubiorów mazowieckich na terenie<br />
północnej i północno-zachodniej Lubelszczyzny zaznaczała<br />
się już silnie w drugiej połowie XIX wieku, obejmując<br />
jednocześnie Ziemię Stężycką, Radomską i San-<br />
domierską. Strój małopolski cofał się w tym okresie na<br />
południe przed ubiorami o przewadze elementów<br />
mazowieckich. 1<br />
Analiza zasięgu występowania na tym terenie sukmany<br />
małopolskiej i mazowieckiej wskazuje, że przenikanie<br />
sukmany mazowieckiej zatrzymało się na linii łączącej<br />
Annopol z Niezabitowem a następnie z Lubartowem.<br />
Linia ta wyznacza granicę wpływów strojów mazowieckich<br />
na Lubelszczyźnie. Jest ona jednak dość płynna,<br />
bowiem na północ od niej mazowiecka sukmana (przecięta<br />
w <strong>pl</strong>ecach i fałdowana, niebieska lub szara) występuje<br />
na przemian z małopolską (brunatną, "bez stanu"<br />
- nie odcinaną w <strong>pl</strong>ecach). 2<br />
Do typowych cech mazowieckich należą również noszone<br />
w przeszłości na Lubelskim Powiślu zapaski nara-<br />
30
mienne i przednie, szyte z wełnianego pasiaka oraz tzw.<br />
pstruchy, płachty granatowo-białe zarzucane przez<br />
kobiety w chłodne dni na <strong>pl</strong>ecy. Również sama nazwa<br />
"pstrucha", jest typowa dla Mazowsza i Wielkopolski.*<br />
Zgromadzone w zbiorach Muzeum Lubelskiego ubiory<br />
z Powiśla pochodzą w przeważającej mierze z Puławskiego<br />
(Gołąb, Bochotnica, Góra Puławska, Garbów,<br />
Miesiące, Osiny, Borysów, Bałtów, Żyrzyn, Żerdź, Zagrody,<br />
Jaworów) oraz Opolskiego (Karczmiska, Wronów,<br />
Ludwików, Rogów, Braciejowice, Kaliszany, Łopoczno,<br />
Piotrawin). Stroje kraśnickie są skromniej prezentowane.<br />
Strój kobiecy i to niekom<strong>pl</strong>etny zachował się jedynie<br />
ze Święciechowa i Popowa. Ze stroju męskiego<br />
posiadamy również tylko pojedyncze elementy: sukmanę,<br />
kapelusz, pas i czapkę z Wilkołaza oraz kapelusze<br />
ze Święciechowa i Popowa.<br />
Część zachowanych eksponatów pochodzi ze zbiorów<br />
przedwojennych, a głównie z kolekcji Muzeum Ziemi<br />
Lubelskiej w Nałęczowie, działającego od 1906 r. W<br />
roku 1921 zbiory nałęczowskie zostały przekazane do<br />
Muzeum Lubelskiego w Lublinie. W czasie ostatniej wojny<br />
światowej wiele cennych eksponatów zaginęło-. Powojenne<br />
zakupy i przekazy wzbogaciły zbiór elementów<br />
stroju z Powiśla, pomimo że niekorzystne położenie tych<br />
terenów wzdłuż Wisły przyczyniło się do znacznego<br />
zniszczenia miejscowej kultury podczas obydwu wojen<br />
światowych.<br />
Zgromadzone eksponaty pochodzą z okresu od II<br />
połowy XIX wieku po lata powojenne, do roku 1969.<br />
Najdłużej noszoną i wykonywaną częścią stroju była kobieca<br />
zapaska z samodziałowego pasiaka.<br />
Najstarszy opis stroju z Powiśla Lubelskiego cytowany<br />
przez Oskara Kolberga 4 , pochodzący z Archiwum domowego...<br />
Władysława Wójcickiego sporządzony został<br />
przez Józefa Gluzińskiego i dotyczy połowy XIX wieku.<br />
Wskazuje na to, że ubiór kobiet z okolic Puław już wówczas<br />
wyróżniał się spośród innych: "różnią się jednak po<br />
niektórych okolicach, jako to na Powiślu, około Nowej<br />
Aleksandryi. Tam zamężne kobiety noszą porządne<br />
spódnice bawełniane, białe w grube paski czerwone i<br />
nieobcisłe gorsety: koszule mają z bielonego płótna..."<br />
W początku XX wieku stroje na tym terenie, szczególnie<br />
kobiece, odznaczały się dużą barwnością Świadczą<br />
o tym zachowane eksponaty jak również dawne ilustracje.<br />
O ich charakterze decydowało występowanie<br />
samodziałowych pasiaków, z których szyte były zapaski<br />
noszone na spódnicach i na ramionach.<br />
Charakterystyka ubioru kobiecego<br />
Koszule kobiece noszone w stroju świątecznym szyto z<br />
bielonego płótna lnianego lub płótna bawełnianego<br />
produkcji fabrycznej. Miały one krój przyramkowy,<br />
marszczony. W okolicach Puław zdobiono je skromnie<br />
na przyramkach (ramionach) i mankietach białą mereżką,<br />
białą stębnówką oraz haftem czarno-czerwonym<br />
lub niebiesko-czerwonym. Typową dla tych okolic jest<br />
kosgnla z Borysowarwykonana przez wiejską krawcową w<br />
rn)06 r. w Bałtowie. Była to koszula ślubna, noszona<br />
później jeszcze do 1950 r. podczas różnych uroczystości.<br />
Szyta jest ręcznie z białego płótna bawełnianego. Plecy i<br />
przód w formie prostokątnych płatów połączone są na<br />
ramionach przyramkami, a przy wszyciu w stojący kołnierzyk<br />
- drobno s<strong>pl</strong>isowane. Długie, proste rękawy krojone<br />
wraz z ćwikłami, przy ujęciu u dołu w mankiety są<br />
również drobno <strong>pl</strong>isowane. Przód koszuli posiada długie<br />
rozcięcie wykończone <strong>pl</strong>isami i zapinany jest na trzy<br />
białe guziczki. Mankiety koszuli ozdobione są haftem<br />
krzyżakowym czarno-czerwonym oraz białą mereżką i<br />
stębnówką Przyramki zdobi biała mereżka i stębnówką.<br />
Plisa na przodzie koszuli oraz stojący kołnierzyk obszyte<br />
są białą, fabryczną koronką. Niekiedy kołnierzyk w<br />
formie białej namarszczonej kryzy stanowi odrębną<br />
część koszuli, prawdopodobnie dziewczęcej.<br />
Analogiczny krój oraz zdobnictwo mają koszule<br />
pochodzące ze Święciechowa w okolicy Kraśnika, wykonane<br />
w końcu XIX wieku. Natomiast koszule z terenu<br />
dawnego powiatu opolskiego wyróżniały się bogatszym<br />
zdobnictwem. Haftem zdobione są w nich oprócz mankietów<br />
również przyramki i przody. Zachowane w zbiorach<br />
koszule z Rogo wa~~zdobi one są wielobarwnym<br />
haftem krzyżykowym o ornamencie geometrycznym<br />
albo haftem czerwono-czarnym lub niebiesko-czerwonym<br />
o motywach roślinnych, wykonanych ściegiem<br />
płaskim. Tego typu haft roślinny w kolorze czerwono-niebieskim<br />
zanotowany został przez Janusza Świeżego<br />
na koszuli kobiecej z Karczmisk.<br />
Nie zachowały się niestety lniane spódnice, o których<br />
pisze Józef Gluziński opisując strój kobiet noszony w<br />
okolicach Puław w XIX wieku: "porządne bawełniane<br />
białe w grube paski czerwone", ani te opisywane przez<br />
Janusza Świeżego 8 : "spódnice lniane zdobione wyszyciem<br />
tj. czarnym ściegiem biegnącym u dołu spódnicy i<br />
szeroką falbanką", czy też zimowe spódnice wełniane,<br />
tkane w "buraczane" pasy.<br />
Zachowane w zbiorach muzeum spódnice odświętne,<br />
noszone w początku XX stulecia, szyte były z wełen<br />
produkcji fabrycznej, w spokojnych, ciemnych kolorach:<br />
bordo, szary, zielony.<br />
Spódnica z Borysowa wykonana z cienkiej sukienkowej<br />
tkaniny wełnianej w kolorze bordowym szyta była<br />
przez wiejską krawcową w 1906 r., a noszono ją od święta<br />
do roku 1958. W kroju jej występuje pięć klinów, które<br />
przy wszyciu w pasek są ujęte w małe zakładki, luźno<br />
opadające do dołu, za wyjątkiem przodu, bowiem przedni<br />
płat przesłoniony zapaską jest gładki. Dolna krawędź<br />
spódnicy obszyta jest tzw. szczoteczką - wełnianą tasiemką,<br />
strzępioną jednostronnie. Inna spódnica (z Osin<br />
koło Puław), zwana "ciasnochą", wykonana została<br />
około 1900 r. z wełny fabrycznej w kolorze ciemnopopielatym<br />
o wzorzystej fakturze. Uszyta z trzech prostokątnych<br />
płatów tkaniny, suto marszczona z tyłu, o<br />
gładkim przodzie ozdobiona jest u dołu czterema drobnymi<br />
zakładkami, które tworzą dookolny szlak na<br />
wysokości 18 cm od dołu. Krawędź dolna jest oblamowana<br />
brązową, wełnianą tasiemką Spódnice bawełniane i<br />
wełniane o takim samym kroju ozdabiano również<br />
naszywanymi u dołu wstążkami, tasiemkami lub <strong>pl</strong>isami<br />
z aksamitu (Garbów, Bochotnica, Świeciechów). Ten typ<br />
prezentują przechowywane w muzeum modele spódnic<br />
z okolic Puław, wykonane z płótna lub wełenki w kolorach:<br />
żółtym, fioletowym, wiśniowym, ozdobione u dołu<br />
naszytą tasiemką albo <strong>pl</strong>isą<br />
Zapaski zwane "burkami" szyto z tkanin samodziałowych,<br />
tkanych na ciemnej osnowie lnianej lub bawełnianej,<br />
wątkiem wełnianym, w poprzeczne pasy o rytmicznym<br />
układzie. U dołu ozdabiano je szlakami o<br />
odrębnej kolorystyce, niekiedy tkanymi nieskom<strong>pl</strong>ikowanym<br />
s<strong>pl</strong>otem przetykanym. W kolorystyce zapasek<br />
przeważały: granat, zieleń, bordo rzadziej czerwień.<br />
Ciemne kolory ożywiały drobne prążki białe, żółte, amarantowe,<br />
czerwone. Kompozycja pasiaków wykorzystywanych<br />
na zapaski zmieniała się w obrębie zbliżonej<br />
31
Koszula z Borysowa, pocz. XX w. Czepek "rogaty" z Gołębia, pocz. XX w. Kołnierzyk z Garbowa, pocz. XX w.<br />
32
gamy kolorystycznej. Oprócz zapasek w drobne paski i<br />
prążki występowały takie, w których jeden z kolorów<br />
(granat, zieleń, bordo) tworzył szersze pasy tła, na<br />
którym równomiernie rozmieszczone były wąskie, symetryczne<br />
wiązki pasków o kontrastujących z tłem kolorach.<br />
Ponadto na dole znajdował się również dekoracyjny<br />
szlak o odmiennych barwach. Najstarsze z zachowanych<br />
zapasek pochodzą z przełomu XIX i XX wieku<br />
(Żerdź, Bałtów, Piotrawin, Karczmiska, Wronów). Szyte<br />
są ręcznie z dwu prostokątnych płatów tkaniny, namarszczone<br />
przy wszyciu w pasek. Pochodzące z późniejszego<br />
okresu (1914 -1969) różnią się nieznacznie kolorystyką<br />
i jakością surowca oraz wykonania.<br />
Zwyczaj noszenia zapasek naramiennych zanikł na<br />
tym terenie dość wcześnie. Jedynie archiwalne fotografie<br />
potwierdzają ich występowanie na Lubelskim Powiślu.<br />
Publikowana w "Wiśle" LXV z 1901 r. fotografia<br />
przedstawiająca dwie kobiety w zapaskach naramiennych<br />
podpisana jest: "Wieśniaczki z Kazimierza nad<br />
Wisłą", zaś wydrukowana w 1903 r. ta sama fotografia w<br />
formie podbarwionej pocztówki nosi podpis "Wieśniaczki<br />
z Garbowa Lubelskiego". Używanie zapasek<br />
naramiennych na Lubelszczyźnie najdłużej przetrwało w<br />
okolicach Łukowa.<br />
Gorsety noszone na koszulach były charakterystyczną<br />
częścią ubioru świątecznego dziewcząt W Puławskiem<br />
szyto je z tkanin pochodzenia fabrycznego: z bawełnianej<br />
satyny, cienkiej wełenki lub aksamitu w kolorach<br />
ciemnych (czarny, zielony, granatowy, bordowy), rzadziej<br />
z wzorzystego wełnianego tybetu. Podszyte były<br />
zazwyczaj grubą podszewką z lnianego płótna Ozdabiano<br />
je najczęściej białą, ząbkowaną tasiemką bawełnianą<br />
wełnianą tasiemką koloru amarantowego oraz<br />
cekinami i koralikami. Przody sznurowano tasiemką<br />
przewlekaną przez haftki. Typowym przykładem tej<br />
części stroju jest gorset z Borysowa wykonany około<br />
1906 r., uszyty z czarnej satyny na lnianej podszewce.<br />
Rozcięcia na przodzie są usztywnione fiszbinami. Amarantowa<br />
tasiemka wełniana oraz biała ząbkowana zdobią<br />
przody i <strong>pl</strong>ecy gorsetu oraz krawędzie taszek. Podkreślają<br />
również krój gorsetu. Uzupełnieniem dekoracji<br />
są szklane koraliki i cekiny. Gorsety pochodzące z Opolskiego<br />
(Rogów, Braciejowice) oraz z Kraśnickiego<br />
(Swieciechów) uszyte z aksamitu są w kolorach:<br />
czarnym, granatowym, bordowym lub zielonym.<br />
Wyróżniają się one bogatszym zdobnictwem, w którym<br />
przeważają szklane koraliki, cekiny i srebrzysta pasmanteria.<br />
Kaftany kobiece noszone przez mężatki zachowały się<br />
jedynie z kilku miejscowości w dawnym powiecie puławskim<br />
(Garbów, Bochotnica, Miesiące).<br />
Wykonane one są z fabrycznych tkanin wełnianych.<br />
Dla przykładu przytoczę charakterystykę kaftana z<br />
Miesiąców, wykonanego w początku XX wieku. Us^ty<br />
jest z wełny w kolorze bordowym (buraczkowym) na<br />
podszewce z szarego płócienka bawełnianego. Przód jest<br />
dwuczęściowy, zapinany na 10 małych guziczków w<br />
kolorze amaran towym. Plecy skrojone są z jednego płata<br />
tkaniny, dopasowane w talii lekkim wcięciem, u dołu<br />
półkoliście wykrojone i opadające poniżej talii. Do dolnej<br />
krawędzi <strong>pl</strong>eców i przodów przyszyta jest baskinka<br />
drobno <strong>pl</strong>isowana w zakładki swobodnie opadające do<br />
dołu. Rękawy długie, zwężone ku dołowi krojone są z<br />
dwu części. Wycięcie wokół szyi wykończone jest<br />
lamówką. Przody kaftana wzdłuż zapięcia oraz dół,<br />
powyżej baskinki i dolne partie rękawów ozdobione są<br />
pasami granatowego aksamitu, na którym znajduje się<br />
ornament z bezbarwnych szklanych koralików oraz srebrzystych<br />
cekinów.<br />
Niezbędnymi elementami strojów świątecznych kobiet<br />
były chustki, czepki, korale, buciki.<br />
Chustki wełniane, jedwabne, bawełniane kupowane w<br />
mieście nosiły zarówno dziewczęta jak i kobiety zamężne.<br />
Wiązały je pod brodą z tyłu głowy lub zarzucały<br />
na ramiona. Starsze niewiasty nakrywały nimi czepki.<br />
Duże wełniane chusty służyły jako okrycia wierzchnie w<br />
chłodne dni. Bardzo dekoracyjne były chustki "szalinówki"<br />
noszone w okresie międzywojennym, okrywające <strong>pl</strong>ecy<br />
i ramiona. Niektóre z nich miały inny wzór na<br />
każdym z rogów i nazywano je chustami "na cztery strony<br />
świata", "na cztery niedziele", a składając je po<br />
przekątnej wybierano wzór stosowny do okazji. Zastąpiły<br />
one zapewne dawne okrycia kobiece, noszone w XIX<br />
wieku w postaci białej płachty, jak też wełniano-ba-<br />
33
"Wieśniaczki z Garbowa Lubelskiego". Fot Leliwa 1901 r. Dziewczyna w stroju z okolic Puław<br />
wełniane "pstruchy", o których pamięć jako o okryciu<br />
kobiecym przetrwała w Karczmiskach. W wielu przypadkach<br />
"pstruchę" zapamiętano już tylko jako nakrycie<br />
łóżka lub chustę do zawijania dzieci.<br />
Czepki noszone przez kobiety zamężne szyto z<br />
płótna, bawełnianego tiulu, ozdabiając koronkami,<br />
marszczonym tiulem, białym i kolorowym haftem.<br />
Nakładano na nie chustki wiązane pod brodą lub z tyłu.<br />
Bardzo ciekawy opis nakryć kobiecych głów przytacza<br />
Oskar Kolberg z okolic Kurowa i Końskowoli : "Czepki<br />
6<br />
tiulowe z ogromnym czubem z przodu, dookoła obwiedzione,<br />
z tyłu zaś głowy chustką kolorową od czuba<br />
poczynającą się i spadającą trzema końcami na ramiona.<br />
Czepki te noszą starsze wieśniaczki, mężatki zaś młode<br />
mają li tylko chustkę takiego kształtu i gatunku jak<br />
starsze na czepkach." Podobne obserwacje poczynił także<br />
Józef Gluziński , domyślając się jedynie noszenia<br />
7<br />
czepków pod chustkami. Trudno jest określić bliżej jak<br />
wyglądały owe czepki noszone w połowie XIX wieku w<br />
okolicach Puław.<br />
W zbiorach muzealnych zachowało się kilkanaście<br />
czepków, głównie tiulowych, koronkowych i płóciennych.<br />
Być może, że najbardziej zbliżonym do cytowanego<br />
wyżej opisu byłby czepek zwany "rogatym" z<br />
Gołębia. Wykonany on jest z prostokątnego płata białego<br />
tiulu z koronkową wstawką pośrodku, zmarszczony<br />
suto nad czołem i na potylicy. Wewnątrz niego znajduje<br />
się drugi czepek z czerwonego perkalu, usztywniony<br />
lnianą podszewką. Jest on również mocno namarszczony<br />
i stanowi tło dla wierzchniej powłoki tiulowej. Obwód<br />
czepka jest usztywniony i ozdobiony podwójną <strong>pl</strong>isowaną<br />
kryzą z tiulu oraz kolorowymi tasiemkami i kwiatkami<br />
ze wstążeczek. Tego typu czepki noszono również<br />
w Garbowie.<br />
W początkach wieku powszechnie były noszone na terenie<br />
Powiśla czepki i półczepki z szarfami wiązanymi<br />
pod brodą w kokardę. Szyto je z tiulu z białym haftem,<br />
koronek lub z płótna i koronek, a przyozdabiano niekiedy<br />
wstążeczkami kolorowymi i sztucznymi kwiatkami.<br />
Ich wyrobem zajmowały się miejscowe specjalistki.<br />
Haftem ozdabiano część środkową czepka, okrywającą<br />
głowę oraz szarfy, których końce rozkładano na piersiach.<br />
W takie właśnie czepki ubrane są kobiety z chóru<br />
kościelnego z Gołębia na fotografii wykonanej w 1902 r.<br />
Według Oskara Kolberga czepki nosiły starsze wieśniaczki,<br />
młode zaś mężatki wiązały tylko chustki na<br />
głowach. Dziewczęta s<strong>pl</strong>atały włosy w warkocze opadające<br />
na ramiona, przybrane wstążeczkami.<br />
Ozdobą świątecznego ubioru były prawdziwe, czerwone<br />
korale albo bursztyny zawieszone na szyi, po 3 - 6<br />
sznurków. Korale naturalne kupowały tylko kobiety bogatsze,<br />
biedniejsze musiały zadowolić się często ich imitacją:<br />
koralikami z laki lub szkła.<br />
Na nogi od święta ubierały skórzane buciki na dość<br />
wysokich obcasach, czarne z niskimi, sznurowanymi<br />
cholewkami.<br />
Odzieniem kobiet w chłodniejsze dni były wspomniane<br />
już chusty, "pstruchy", zapaski naramienne oraz<br />
sukmanki znane jedynie z opisów. Zachowała się natomiast<br />
krajka wełniana w drobne prążki, którą przepasywano<br />
kobiecą sukmanę. Wiele mówiącym na temat kobiecego<br />
okrycia zimowego jest opis Józefa Gluzióskiego:<br />
"na wierzch odzienia kładą sukmanki krótkie z sukna<br />
granatowo-szafirowego, w zimowej porze często ba-<br />
34
ankami podszyte i z wyłogami z siwych delikatniejszych<br />
baranków" 8 . Tego rodzaju okryć zwanych<br />
żupanami, przyjaciółkami, jupami, zachowało się wiele<br />
z terenu Lubelszczyzny, a noszone były w okolicach<br />
Lublina, Krzczonowa, Lubartowa, Biłgoraja.<br />
Znaczna część elementów stroju kobiecego na terenie<br />
Powiśla Lubelskiego przetrwała dzięki temu, że<br />
były one ubiorami odświętnymi, skrzętnie przechowywanymi<br />
i przekazywanymi młodszym. Przy wielu<br />
zapisach inwentarzowych jest wzmianka: "burek noszony<br />
do kościoła", albo "noszony po dziś dzień od<br />
święta" (1968 r.), albo też "spódnica szyta w 1906 r.<br />
noszona od święta do 1958 r.", czy "gorset z 1900 r.<br />
noszony do 1928 r. a później przez córkę właścicielki<br />
do obrazu do 1958 r.". Świadczy to również o funkcji<br />
tych ubiorów, jaką pełniły one na długo jeszcze po zaniku<br />
tradycji ich noszenia. Nie bez znaczenia dla<br />
podtrzymania tradycji regionalnego stroju na tym terenie<br />
była działalność Puławskiego Klubu Twórców<br />
Ludowych jak również działalność zespołu folklorystycznego<br />
w Końskowoli.<br />
Zdjęcia P. Maciuk i J. Urbanowicz<br />
Przypisy:<br />
l.JanuszKamocki. Wpływy polityczne na strój ludowy Małopolski<br />
Północnej w dobieporozbiorowej' 1777-1918W: "Rocznik Muzeum<br />
Etnograficznego w Krakowie". T. VII, Kraków 1979, s. 99.<br />
2. Tamże s. 95.<br />
3. Kazimierz Moszyński, Kultura ludowa SłowianT. I Kultura<br />
materialna. Warszawa 1967, s. 437.<br />
4. Oskar Kolberg, Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa,<br />
podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tance.<br />
Lubelskie. Seria XVI cz. I. Kraków 1883, s. 35. Opis zaczerpnięty<br />
z: Józef Gluziński, Włościanie polscy uważani pod względem<br />
Śliczna Pani Matko Boża<br />
charakteru, zwyczajów, obyczajów i przesądów W: Archiwum domowe<br />
do dziejów literatury krajowy z rękopisów i dzieł najrzadszych w kątku małego<br />
co w niebieskiej stoisz szacie<br />
ogródka<br />
zebrał i wydał Kazimierz Władysław Wójcicki, Warszawa 1856.<br />
5.Janusz Świeży, StrryektdoweLzibelszayzny, Warszawa 1954, s. 44.<br />
6. Oskar Kolberg, j.w., s. 36.<br />
7. Tamże, s. 35<br />
8. Tamże, s. 35<br />
Haft koszuli kobiecej z Borysowa<br />
STEFAN CHOJNOWSKI<br />
Chłopski pomnik<br />
Stoję przed Twoim posągiem<br />
wykutym w kamieniu<br />
drogi kolego Janie<br />
bracie od pługa i pióra<br />
Czemuś tak się zamyślił<br />
głowę oparł na ręce<br />
zastygłeś nagle w kamieniu<br />
jak żniwiarz utrudzony<br />
czyżbyś chciał zmienić<br />
w strofy poezji<br />
ową niełatwość<br />
wiejskiej codzienności<br />
i podarować z miłością<br />
spracowanym ludziom<br />
KAZIMIERA WIŚNIEWSKA<br />
Matka Boża z mojej wioski<br />
przy drewnianej wiejskiej chacie<br />
Choć w kamieniu wyrzeźbiona<br />
uśmiech masz na twarzy<br />
oczy tęsknie zadumane<br />
chyba o czymś marzysz<br />
Myślę że pewnie o maju<br />
0 miesiącu Twoim<br />
gdy wieśniaczy lud ukończy<br />
dzienne prace znoje<br />
Wieczorem przez Tobą klęknie<br />
lub w pokorze stanie<br />
z modlitwą szczerą na ustach<br />
z pobożnym śpiewaniem<br />
Z prośbą o urodzaj w sadach<br />
1 rozległych polach<br />
z prośbą by się prostym ludziom<br />
poprawiła dola<br />
A Ty Pani w skromnej chuście<br />
- nie w złotej koronie -<br />
co różańcem o<strong>pl</strong>ecione<br />
są Twe święte dłonie<br />
Wyciągasz je wprost do ludu<br />
co ukląkł na trawie<br />
mówiąc: Chodźcie do mnie wszyscy<br />
ja was błogosławię<br />
I pochylił z czcią skronie<br />
wiejski lud roboczy<br />
pewny że ich Matka Boża<br />
opieką otoczy<br />
Pewny że ich nie zostawi<br />
w udrękach i smutkach<br />
śliczna Pani Matka Boża<br />
z wiejskiego ogródka...
STANISŁAWA NIEBRZEGOWSKA<br />
^udowe wyobrażenia<br />
o zaćmieniu księżyca<br />
Księże jest tym światłem niebieskim, które ze względu na<br />
swoją zmienność, przechodzenie różnych faz od nowiu<br />
do pełni, a następnie; stopniowego zmniejszania się i<br />
ponownego odradzania po czasie niewidoczności, w szczególny<br />
sposób wpływa na wyobraźnię ludzi. W jego fazach upatruje się<br />
wpływu na procesy Wegetacyjne, hodowlę zwierząt, a nawet życie<br />
i losy ludzi. Z tego powodu nosiciele kultury ludowej<br />
przywiązują wielką wagę do przemian i wyglądu tarczy<br />
księżycowej i Wykonują npi ha nowiu (tj. W czasie fazy księżyca<br />
młodego) to, eo wiąże się z odradzaniem, przybywaniem i<br />
młodością, a w czasie pełni czynności zmierzające ido<br />
pomnożenia bogactwa aż do uzyskania "pełności" w najróżniejszych<br />
jej przejawach. "': ' . ' •<br />
Poszczególne fazy, szkodliwe albo korzystne dla pewnych<br />
działań, nie wzbudzają jednak w ludziach lęku tak, jak okres<br />
niewidoczności księżyca na niebie. Ten (krótszy lub dłuższy)<br />
moment braku światła księżycowego, w wiem kulturach jeszcze<br />
do dzisiaj bywa opatrywany treściami realnymi lub zmttołoinzówanymi.<br />
Na terenie całej Słowiańszczyzny<br />
funkcjonowało i nadal funkcjonuje<br />
szereg wierzeń związanych z brakiem<br />
księżyca na niebie<br />
oraz jego zaćmieniem. Zjawiska<br />
te próbowano tłumaczyć na różne<br />
sposoby, tak np. Małorusini<br />
zamieszkujący tereny dawnej Galicji<br />
twierdzili, że księżyc jest zjadany przez<br />
wilkołaki. Podobnie, Hucułowie<br />
wierzyli w pożeranie odrośniętego<br />
już księżyca przez wilki, które czekają<br />
aż księżyc znajdzie się w fazie<br />
pełni, aby go ponownie zjeść.<br />
Z innymi z kolei wierzeniami na<br />
temat braku księżyca na niebie można<br />
spotkać się u Słowian<br />
Południowych. Np. Serbochorwaci<br />
sądzili, że osobą, która pożera<br />
księżyc jest Święty Eliasz, Bułgarzy<br />
natomiast - że taką osobą jest sam<br />
Bóg (MoszKLSII z. II, s. 463).<br />
Szczególnym przypadkiem, kiedy<br />
tarcza księżyca jest dla ludzi niezauważalna<br />
jest moment jego zaćmienia.<br />
Powszechnie na terenie<br />
36<br />
Słowiańszczyzny fakt ten wiązano z<br />
działaniem czarownic. Na obszarze<br />
Zachodniej Słowiańszczyzny, Małorusi<br />
i w Bułgarii rozpowszechnione<br />
były wierzenia, w których mowa o<br />
ściąganiu księżyca na ziemię przez<br />
czarownice i dojeniu go. Aby tego<br />
dokonać, matka i córka rozbierają<br />
się podczas pełni do naga i odmawiają<br />
nad kodem z ziołami i sitem<br />
zaklęcia, kropią dookoła siebie wodą,<br />
co powoduje stopniowe znikanie<br />
księżyca z nieba i pojawienie się go<br />
w chacie czarownicy w postaci krowy.<br />
Takie praktyki wykonywane<br />
przez czarownice, pozwalające na<br />
uzyskanie mleka do tajemnych praktyk<br />
magicznych i powodujące zaćmienie<br />
księżyca, lud uznawał za<br />
najcięższy występek (MoszKLS II z.<br />
II, s. 464-465).<br />
Mieszkańcy północnej Białorusi<br />
wierzyli, że zaćmienie występuje wtedy,<br />
gdy księżyc opije się ludzką<br />
krwią, a coś takiego zdarza się najczęściej<br />
podczas krwawych bitew.<br />
Wtedy księżyc pijąc ludzką krew,<br />
zabarwia się na czerwono (Mosz<br />
KLSII z. II, s. 463).<br />
Na Wołyniu zaćmienie księżyca i<br />
słońca są traktowane jako oznaki<br />
gniewu Boga, który sprowadza na<br />
ludzi różne klęski. Są one karami za<br />
ich grzechy (Wisła XIV, 775 eta.).<br />
W Polskiej kulturze ludowej,<br />
podobnie jak i na innych obszarach<br />
Słowiańszczyzny, moment braku<br />
księżyca próbuje się wyjaśniać w<br />
różny sposób. Jeden z nich wiązany<br />
jest z kradzieżą księżyca z nieba<br />
(podobnie jak i gwiazd) przez<br />
czarownice (Wisła XII, s. 209 eta.).<br />
Według innych objaśnień (znanych<br />
np. na Kurpiach) księżyc jest<br />
połykany przez smoka lub węże: To<br />
kiedyś mózili, ie to smok cy waz go potika<br />
(SzyfTrad41).<br />
Według ludowych podań, brak<br />
światła księżycowego spowodowany<br />
jest gaszeniem go przez corne smoki,<br />
które podobno rzucają się na<br />
słońce, księżyc i gwiazdy, usiłując<br />
zgasić na zawsze ich światło (Lud V,<br />
s. 54).<br />
Sporadycznie można również<br />
spotkać wierzenia, które mówią, że<br />
słońce zabija swego brata czyli<br />
księżyc i tym samym staje się bratobójcą.<br />
Dzieje się tak ponieważ "oba<br />
te ciała niebieskie są uważane jako<br />
zostające w związku braterskim"<br />
(Wisła XX, s. 137 eta.).<br />
Część objaśnień braku księżyca na<br />
niebie posiada podłoże religijne.<br />
Niektórzy sądzą, że główną tego<br />
przyczyną jest zabicie Abla przez Kaina.<br />
Za ten czyn Bóg każe księżycowi<br />
co miesiąc iść do piekła i tam przetapiać<br />
się na nowo (Lud II, s. 327).<br />
Według innych wierzeń, siły piekielne<br />
próbują rozdrapać księżyc i<br />
zagrzebać w ziemi, ich wysiłek jest<br />
jednak daremny, albowiem odradza<br />
się on od nowa aż do pełnego blasku<br />
(KalPrzeml9).<br />
Moment niewidoczności światła<br />
księżycowego z ziemi bywa także
łączony ze Świętym Jerzym, który<br />
według wielu wierzeń podobno<br />
mieszka na księżycu. Umieszczenie<br />
tam Świętego Jerzego jest traktowane<br />
jako nagroda za uratowanie<br />
Najświętszej Panny od smoka. W Krakowskiem<br />
twierdzą, że najbardziej widoczny<br />
z ziemi jest w czasie pełni.<br />
Można go wtedy zobaczyć grającego<br />
na lutni lub skrzypcach. Gdy księżyca<br />
z ziemi nie widać, oznacza to, że Św.<br />
Jerzy zasłonił właśnie firanki, gdy zaś<br />
księżyc jest widoczny - firanki są podniesione<br />
(Lud II, s.327).<br />
Współczesne informacje na temat<br />
zaćmienia księżyca mają charakter<br />
mniej zmitologizowany, opierają<br />
się bowiem na obserwacji<br />
zjawisk atmosferycznych i nieba w<br />
nocy: "księżyc jest zasłaniany przez<br />
chmury"; "część księżyca gaśnie, co<br />
jest uzależnione od powietrza i pogody".<br />
Niekiedy informacje te<br />
odwołują się wręcz do danych naukowych:<br />
"księżyc zasłania inna <strong>pl</strong>aneta"<br />
(NiewLud 143).<br />
Zaćmienie księżyca jako<br />
szczególny przypadek jego niewidoczności<br />
na niebie, podobnie jak<br />
• komety, meteory i zorze w Sieradz-<br />
' kiem i Krakowskiem "lud uważa za-<br />
I wsze za złowrogie znaki niebieskie"<br />
(Wisła III, s. 495 etn.; Wisła XV,<br />
; s.750).<br />
W pieśniowych tekstach miłosnych<br />
fakt występowania zaćmienia<br />
i wyraża się za pomocą formuł nie-<br />
: możliwości:<br />
Gdybym ja cie opuścić miał,<br />
musiałoby niebo spaść<br />
i gwiazdy by sie łyskały,<br />
miesiąc by sie zaćmił<br />
zmienić miał<br />
(Kolb40Maz 244-245 nr 201)<br />
W tekstach jasełek jest mowa o<br />
i tym, że zaćmienie księżyca wraz z in-<br />
[ nymi zjawiskami wzbudzającymi<br />
L strach, takimi jak: zaćmienie słońca,<br />
| spadanie gwiazd, zderzanie się gór<br />
l ze sobą, wystąpią dopiero w dniu<br />
Sądu Ostatecznego:<br />
I W dzień sądu Bożego, jaki to strach będzie,<br />
Kiedy góra o gore uderzać sie będzie.<br />
Gwiazdy na ziemie jako grad polecą.<br />
Zaćmi się słońce, księżyc i już nie zaświecą.<br />
(ZWAKX/ni/184)<br />
Zaćmienie księżyca zawi<br />
sze było przez ludzi traktowane jako<br />
} zjawisko wzbudzające trwogę i z tego<br />
względu próbowano doszukiwać się<br />
i j 8° przyczyn. Jedną z nich lud polski<br />
widzi (podobnie jak w ogóle w<br />
e<br />
braku księżyca na niebie) w walce<br />
Księżyca ze smokiem (Wisła XX,<br />
s. 129 etn.) lub słońcem: "Gdy<br />
słońce spotkawszy księżyc, poczyna z<br />
nim walczyć, naówczas przychodzi<br />
zaćmienie i pewnego dnia wskutek<br />
tej walki'przyjdzie koniec świata."<br />
(Lud II, s,327).<br />
Starsi ludzie wierzyli, że głównym<br />
powodem zaćmienia księżyca jest jego<br />
zderzenie się z górą (Orli Lot XIX,<br />
160). Inne objaśnienia można znaleźć<br />
we współczesnych zapisach terenowych,<br />
które przyczynę wystąpienia zaćmienia<br />
księżyca lub słońca upatrują w<br />
"opada na ziemię, jak zły duch, jest<br />
czarne, jak smoła i czuć je strasznie".<br />
Z takim sądem na temat zaćmienia<br />
ściśle łączy się przekonanie, że miejsca,<br />
na które "opada" zaćmienie są<br />
opanowywane przez złe siły. Być<br />
może na skutek ich działania powstaje<br />
zaraźliwe powietrze (FedLud301).<br />
Większość polskich wierzeń ludowych<br />
na temat zaćmienia księżyca<br />
to informacja na temat skutków oraz<br />
sposobów zabezpieczania się. Jednym<br />
z szeroko rozpowszechnionych<br />
ich "zajściu" za ziemię: Zaćmienie, wtedy<br />
słońce zajdzie za ziemię albo księżyc i na wtedy<br />
obszarze Polski poglądów jest to,<br />
nie da słońce światła i księżyc (Gora<br />
że zaćmienie może powodować<br />
jce, 25IV1984, KSz).<br />
choroby (BiegLecz2, Wisła XIV,<br />
Na pytanie "Co to jest zaćmienie<br />
księżyca?", informatorka z Krasiczyna<br />
w woj. przemyskim odpowiedziała<br />
s. 464). Wiele osób widzi w zaćmieniu<br />
słońca sprawcę chorób u ludzi, a<br />
w zaćmieniu księżyca - u bydła (Orli<br />
w taki oto sposób: No to zachodzi Lot XIX, 160), inni zaś twierdzą, że<br />
księżyc. Tak, że jest ciemno całkiem. W może ono spowodować zarówno<br />
ogóle [go] nie widać, ciemno, smutno śmierć ludzi, jak i bydła (Bieg-<br />
[....] ptaszki przestają śpiewać. Jest cicho, Lecz2). W związku z takimi prze<br />
istnieje szereg zakazów i później księżyc znów pokazuje się (Krakonaniami i<br />
siczyn, 23 XI 1985, SK). Jak widać z<br />
przywołanego cytatu, zaćmienie<br />
księżyca jest czynnkiem wywołującym<br />
w ludziach określone skutki psychiczne:<br />
głównie strach i smutek.<br />
Taki stan psychiczny ludzi jest<br />
tożsamy ze stanem całej przyrody, w<br />
której panuje "ciemność", "smutek"<br />
i "cisza" aż do momentu ponownego<br />
pojawienia się księżyca na niebie.<br />
W zebranym materiale nie ma w<br />
zasadzie danych dotyczących czasu<br />
trwania zaćmienia. W jednym poświadczeniu<br />
odnotowano, że trwało<br />
ono dwie godziny (Lud XXXI, s.<br />
80). Czas ten, aczkolwiek wywołał w<br />
ludziach przestrach, pozwolił też obserwować<br />
księżyc. Informatorka z<br />
Go raj ca w województwie zamojskim<br />
tak opowiada o tym fakcie: To się<br />
patrzyło przez szkło... które było okopniałe<br />
Zaćmienie księżyca bywa przez<br />
ludzi traktowane także jako coś, co<br />
nakazów dotyczących głównie zabezpieczenia<br />
się ludzi przed ich skutkami.<br />
W chwili wystąpienia zaćmienia<br />
należy przede wszystkim zamknąć<br />
studnię, aby zaćmienie nie wpadło<br />
do niej, gdyż ludzie i bydło pijąc<br />
wodę mogliby umrzeć (BiegLecz2;<br />
Wisła XTV, s. 462 etn.; Kolbl5Pozn<br />
125 nr 37 etn.). Aby natomiast<br />
uchronić bydło od zarazy, nie należy<br />
wyganiać go wtedy na pastwisko<br />
(Kolbl5 125 nr 37 etn.).<br />
Ogólnie mówiąc, zaćmienie<br />
księżyca (a tym bardziej słońca)<br />
oznacza złą wróżbę (Wisła XV, s. 750<br />
etn.). W okolicach Wieliczki ludzie<br />
twierdzą np. że jest ono przepowiednią<br />
nieszczęść i nieurodzaju, a w<br />
Lubelskiem - jak podaje Oskar Kolberg<br />
- "wyraźnie wróży nieurodzaj<br />
lub klęski w gospodarstwie, choroby<br />
i sie tak patrzyło, bo tak dobrze nie widać<br />
(Krasiczyn, 23 XI 1985, SK).<br />
na bydło i ludzi, a w ogóle znaczy<br />
gniew Boży [...]" (Kolbl7Lub 70 nr<br />
13 etn.). Wystąpienie zaćmienia, czy<br />
to księżyca czy słońca, przejmuje<br />
Aleksander Fijałkowski, Chrystus padający pod krzyżem, rzeźba w drewnie, Przybysławice, (woj. lubelskie)<br />
FoLj. Urbanowicz<br />
37
zawsze ludzi lękiem i trwogą, przekonani<br />
są oni bowiem, że w ślad za<br />
tymi zjawiskami idą: mór, głód i wojna<br />
(FischerLudl6t|»<br />
Rozwiązanie skrótów źródeł:<br />
BiegLecz - H. Biegeleisen, Lecznictwo<br />
ludu polskiego, Kraków 1929.<br />
FedLud - M. Fedorowski, Lud okolic<br />
Zorek, Siewierza i Pilicy, jego zwyczaje,<br />
sposób życia, obrzędy, podania, gusła,<br />
Warszawa 1888.<br />
FischerLud - A. Fischer, Lud polski.<br />
Podręcznik etnografii Polski, Lwów<br />
1926.<br />
KalPrzem - P. Kaleciak, Przemiany<br />
w wiedzy i wierzeniach ludowych,<br />
dotyczących zjawisk astronomicznych,<br />
dokonane w XIX i XX wieku we wsiach<br />
powiatu limanowskiego ze szczególnym<br />
uwzględnieniem Kostny Malej, [w:]<br />
Materiały etnograficzne z powiatu limanowskiego,<br />
Wrocław 1971.<br />
Oskar Kolberg, Dzieła wszystkie,<br />
Wrocław 1961 -<br />
Koll5Poz-L 15, W. Ks. Poznańskie V<br />
Kolbl7Lub - L 17, Lubelskie II<br />
Kolb lOMaz - L 40, Mazury Pruskie<br />
Lud - "Lud", Kwartalnik etnograficzny<br />
MoszKLSII z. II - K. Moszyński,<br />
Kultura ludowa Słowian, t. II, Warszawa<br />
1967.<br />
NiewLud - M. Niewiadomska, Ludowa<br />
wizja świata i człowieka, Łódzkie<br />
Studia Etnograficzne, L XXIII, 1981.<br />
Orli Lot - "Orli Lot", Miesięcznik<br />
Krajoznawczy<br />
SzyfTrad - A. Szyfer, Zwyczaje, obrzędy<br />
i wierzenia Mazurów i Warmiaków,<br />
Olsztyn 1975.<br />
Wisła - "Wista", Miesięcznik geograficzno-etnograficzny<br />
pod red. J.<br />
Karłowicza (później E. Majewskiego),<br />
L 1-19, Warszawa 1887-1905.<br />
JAN ADAMOWSKI<br />
gj<br />
O symbolice<br />
wielkanocnego<br />
jaja<br />
BARBARA KRAJEWSKA<br />
Janowski jarmark<br />
Kolorowe j armarki<br />
wróciły do Janowa<br />
niczym ptaki<br />
rozśpiewane każdej wiosny<br />
Obsiadły rynek<br />
stukając podkowami<br />
porykują<br />
potrząsają wzorzystymi tkaninami<br />
błyszczą licem<br />
wypucowanych butów<br />
pachną kiełbasą<br />
jabłkiem i bananem<br />
fili żeby tak jeszcze<br />
zagrała do ucha<br />
jaka ludowa kapela!<br />
Fot. A. Kanar
najważniejszych kulturowych atrybutów<br />
polskich świat wielkanocnych<br />
należą takie elementy, jak:<br />
* woda, którą na drugi dzień świąt (w tzw.<br />
lany poniedziałek) powszechnie do dziś oblewa<br />
się dziewczęta, a wielkopiątkowe rytualne obmycie<br />
się w wodzie bieżącej zabezpieczało<br />
zdrowie, było też sposobem na pozbycie się<br />
chorób skórnych;<br />
* ogień, szczególnie ten poświęcony w wielkosobotnim<br />
obrzędzie liturgicznym, będąc reliktem<br />
kultu zmarłych miał jednocześnie moc<br />
chronienia od zła;<br />
* palma (szerzej zielona rózga), symbol życia,<br />
której uderzenie dawało ludziom i dobytkowi<br />
zdrowie, która chroniła od czarownic, pożarów,<br />
a zatknięta w polu - sprowadzała urodzaj i<br />
zabezpieczała przed gradobiciem;<br />
* oraz jajko, o czym szerzej chcielibyśmy<br />
przypomnieć w dalszym ciągu artykułu, bowiem<br />
jest ono i we współczesnej obrzędowości<br />
wielkanocnej widomym znakiem rozpoczynającym<br />
te święta.<br />
Jak w wieczór wigilijny symboliczne przełamanie się<br />
opłatkiem zbliża i przy go to wy wuj e rodzinę na czas<br />
sakralny, tak w poranek Wielkiej Niedzieli jakby analogicznym<br />
sygnałem staje się powszechnie praktykowane<br />
w Polsce podzielenie się jajkiem, połączone ze<br />
składaniem życzeń świątecznych. Ludowa poetka ze<br />
Sławęcina - K. Wiśniewska tak je sformułowała w jednym<br />
ze swoich wierszy:<br />
Wśród szumu wiosennych wiatrów<br />
przez poła chlebem obńane<br />
ładowny, wiejski wóz jedzie<br />
z myślami i życzeniami.<br />
A gdy się zatrzyma u proga<br />
każdego z moich rodaków,<br />
to proszę wziąć dla siebie<br />
śpiew wdzięcznych, polnych ptaków.<br />
Ich głos niech się przerodzi<br />
w moc szczęścia, powodzenia,<br />
a smutki i przykrości<br />
niech w radość pozamienia.<br />
(Życzenia wielkanocne)<br />
Mówiąc o jajku wielkanocnym należy mieć na<br />
względzie ten fakt, że w kulturze ludowej występuje ono<br />
jakby w dwu odniesieniach:<br />
1) jako symbol ogólny świata czy nawet Wszechświata,<br />
symbol początku - obecny w mitologiach wielu kultur;<br />
2) w znaczeniu węższym (rodzaj konkretyzacji sensu<br />
pierwszego), jako jajko malowane, tak zwane pisanki,<br />
które wykazują większą regionalizację kulturową a są<br />
jednocześnie bardziej bezpośrednio związane ze zwyczajami<br />
okresu wielkanocnego.<br />
Malowane jajka w Polsce najczęściej nazywane są<br />
pisankami ale na przykład na Zamojszczyźnie<br />
funkcjonowały i inne nazwy - m.in. w okolicach Frampola,<br />
Szczebrzeszyna, Mokrego Lipia były to piski, a w innych<br />
regionach - malowanki, kraszanki.<br />
Generalnie w Polsce można wyróżnić trzy zasadnicze<br />
rodzaje jajek zdobionych na Wielkanoc:<br />
a) jaja barwione na jeden kolor bez żadnego wzoru -<br />
ich najczęstsze nazwy to: byczek, byki, kraszanki, kraski;<br />
b) pisanki, piski - czyli jajka malowane i ozdobione<br />
wzorami o różnych barwach. Wzory te są pisane woskiem<br />
przy pomocy tzw. pisaka;<br />
c) skrobanki - to jest jajka malowane na jeden kolor za<br />
wzorem wydrapanym przy pomocy ostrego narzędzia.<br />
Ta nowsza niewąt<strong>pl</strong>iwie technika jest najbardziej charakterystyczna<br />
dla północno-wschodniej Polski.<br />
Na Zamojszczyźnie (Płoskie, okolice Zamościa) wyjątkowo<br />
można było jeszcze spotkać tak zwane tysowanki<br />
Są to jajka, które na białym, a więc'naturalnym de miały<br />
malowane kolorowe motywy.<br />
Obserwuje się znaczne geograficzne zróżnicowanie<br />
pisanek ze względu na kolor i malowane ornamenty. Z<br />
tego względu na obszarze samego województwa zamojskiego<br />
można wyróżnić kilka podstawowych typów<br />
pisanek (por. kolorowe tablice wykonane przez J. Świeżego<br />
a zamieszczone w pracy S. Dąbrowskiego pL Pisanki<br />
lubelskie, Lublin 1936).<br />
1. Grupa hrubieszowska - do często w barwie cebulowej<br />
(z wywaru cebuli), czarne, brązowe a czasem fioletowe.<br />
Zdobienia są natomiast białe, żółte, czerwone, a<br />
ich dawne podstawowe wzory to motywy odzwierciedlające<br />
wschodnie wpływy, np. wołyńskie (tzw. róża<br />
bukowa). Motywami oryginalnymi są tu: "gęsie łapki",<br />
gałązki ze stylizowanymi kwiatami niezapominajkami<br />
(żabie oczka) itd.<br />
2. Grupa biłgorajska - na de często mocno czerwonym,<br />
amarantowym lub z wywaru cebuli harmonijne<br />
wzory o barwach: białej żółtej i zielonej. Charakterystyczne<br />
dawne motywy zdobień oparte są na schemacie<br />
swastyki (stary znak krzyża o hakowatych zakończeniach),<br />
trojaka czyli formy graficznej zbliżonej do litery<br />
Ypsylon (Y) oraz gałązki jedliny, paproci itp.<br />
3. Grupa zamojska - o takich typowych barwach tła,<br />
jak: czerwona, brązowa i "cebulowa" z białymi, żółtymi i<br />
zielonymi zdobieniami w formie różnych gałązek, "grabek",<br />
paproci i motywem słońca. Wykazują one duże<br />
podobieństwo z typem biłgorajskim.<br />
4. Grupa tomaszowska - kolory typowe to ciemna<br />
czerwień lub amarantowe do i białe lub żółte zdobienia<br />
oraz do czarne z białymi, żółtymi i czerwonymi zdobieniami.<br />
Znacznie rzadziej był tu używany kolor z wywaru<br />
cebulowego. Motywy zdobień są polskie ale i spotykane<br />
są wpływy ruskie (podkowy i tzw. bramki). Ponadto,<br />
część pisanek tomaszowskich jest zdobiona motywami<br />
figur ludzkich i zwierzęcych. Stosunkowo często był to<br />
motyw koguta - jako symbol słońca, wiosny i płodności.<br />
Pisanka wielkanocna oprócz tego, że służy zabawie w<br />
tzw. wybijanie, bitki lub kumanie (dwaj chłopcy uderzają<br />
wzajemnie w trzymane przez siebie w rękach pisanki i<br />
czyje jajko pęknie, to ten przegrywa i oddaje swoje zwycięzcy),<br />
to przede wszystkim jest darem. Pisankami<br />
obdarowywane są dzieci - otrzymują je od rodziców i<br />
rodziców chrzestnych. W wielu miejscowościach pisanki<br />
dawano żebrakom z intencją modlitwy za dusze nieżyjących<br />
członków rodziny (co wskazuje na związek z<br />
wiosennym kultem zmarłych). Pisanki i w ogóle jajka<br />
stanowiły także typową zapłatę za wielkanocną "kolędę" -<br />
życzenia różnych grup obchodzących domostwa z "darem<br />
słowaK*?'-'<br />
Szczególnego sensu nabierała pisanka w symbolice<br />
zalotnej. We Frampolu na przykład - dziewczęta ma-<br />
39
lowały konkretne egzem<strong>pl</strong>arze jajek z przeznaczeniem<br />
dla poszczególnych kawalerów. Z kolei w okolicach<br />
Wysokiego (Maciejów), ofiarowywując chłopcom pisanki<br />
panny śpiewały:<br />
Stąpnąć na gałązkę, gałązka się zegnie,<br />
a z tej gałązki listeczek opadnie.<br />
Idź se ty listeczku na wszelakie strony,<br />
a ty se Jasień ku szukaj sobie żony.<br />
Niedaleko ja mam swojej żony szukać,<br />
tylko pójść do Kasi w okienko zapukać.<br />
Zastukać, zapukać w nowe okieneczko,<br />
wyjdź do mnie Kasiu, moja kochaneczko.<br />
Kasia wyszła, rączkę mu podała:<br />
- Jak się masz, Jasiu, downom cię widziała!<br />
W Rozkopaczewie powyższą pieśń wiąże się ze zwyczajami<br />
sobótkowymi, a więc także z kontekstem zalotno-miłosnym.<br />
W innych rejonach również chłopcy ofiarowali pisanki<br />
swoim dziewczynom. Tak to komentował dziewiętnastowieczny<br />
etnograf: "Dorastający chłopak, poczuwszy<br />
wolę bożą do której z dziewcząt, czeka uroczystości<br />
Zmartwychwstania Pańskiego. Wtedy wyraża swoje uczucia<br />
miłosne przez doręczanie pisanki. Jeżeli dziewucha<br />
przyjmie pisankę i w zamian da swoją to każe tym się<br />
domyślać, że będzie wzajemną [...]. Nawiązane tym<br />
sposobem miłostki kończą się często małżeństwem".<br />
("Wisła" 1897. t. XI, s. 134)<br />
Malowanie jaj to zwyczaj bardzo dawny. Wzmianki o<br />
nim można odnaleźć w dziełach starożytnych mistrzów:<br />
Owidiusza, Pliniusza czy Juwenala. Ze względu na pochodzenie<br />
jest to wszakże wytwór aryjski. "To Ariowie -<br />
pisze Z. Kossak, ustanowili jajko symbolem życia. To Persja<br />
dała ornament na pisanki, podobnie jak na kilimy.<br />
Zanim Koran zdusił jej sztukę, Persja zapłodniła folklor<br />
Europy". (Rok polski, Warszawa 1974. s. 56)<br />
W Polsce udokumentowana historia pisanki sięga X<br />
wieku. Archeolodzy odnaleźli je w datowanych na ten<br />
okres wykopaliskach z terenu Opola, Wrocławia, Międzyrzecza.<br />
Były to zarówno rzeczywiste jaja kurze, jak i<br />
ich imitacje - zrobione z gliny i kamienia. Na podstawie<br />
najbogatszych znalezisk z terenu Opola można stwierdzić,<br />
że w okresie wczesnego średniowiecza na terenach<br />
Polski wykonywano pisanki jednobarwne jak i zdobione<br />
wzorami. Zdobienia robione były przy pomocy znanej i<br />
dzisiaj techniki batikowej.<br />
Swoiste tłumaczenie pochodzenia pisanek przynosi<br />
również sama kultura ludowa, wykorzystując w tym celu<br />
formę legendy apokryficznej. Oto przykład takiego przekazu,<br />
zanotowany w Mołodziatyczach (region hrubieszowski):<br />
"Gdy Najświętsza Panna po Zmartwychwstaniu<br />
Chrystusa poszła do Jego grobu, znalazła tam kilka<br />
pisanek, wzięła je ze sobą, a spotkawszy po drodze<br />
Apostołów podzieliła się z nimi."<br />
Bardziej jest znana inna legenda, która także wiąże<br />
powstanie pisanki z osobą Matki Bożej: Maryja, wstawiając<br />
się za swoim synem u Piłata, przyniosła dla jego<br />
dzieci pierwsze na świecie pomalowane jajka, które następnie<br />
rozsypały się po całej ziemi. Pozbierałyje dzieci i<br />
ten fakt dał początek zwyczajowi obdarowywania się w<br />
czasie świąt pisankami.<br />
Kolejna legenda łączy powstanie pisanek z cudowną<br />
przemianą kamieni, które Żydzi rzucali na Chrystusa.<br />
Natomiast we wsi Kierz (region Bełżyc) zanotowano taką<br />
40<br />
na ten temat opowieść: "Pewien handlarz szedł na targ<br />
sprzedawać jajka. W drodze zobaczył Pana Jezusa, który<br />
dźwigał krzyż. Pozostawił więc koszyk z jajami przy<br />
drodze i pomógł Panu Jezusowi nieść krzyż. Następnie<br />
powrócił po koszyk, zaniósł go do miasta i chciał sprzedać<br />
jaja. Nagle spostrzegł, że wszystkie zostały ubarwione<br />
i opisane. W ten sposób sprzedał je za duże pieniądze i<br />
został bogaty, a na pamiątkę tamtego wydarzenia pisze<br />
się pisanki".<br />
Malowane świąteczne jajka odgrywają też istotną rolę<br />
w wierzeniach ludowych. Dosyć powszechne było przekonanie,<br />
że pisanka, podobnie jak sól św. Agaty, miała<br />
moc chronienia zabudowań przed pożarem. Przechowywano<br />
je w domach (np. na oknie, za obrazem) w<br />
celach magicznych, aby zapewnić szczęście i ochronić<br />
dom od różnych nieszczęść. A im starsza jest pisanka, to<br />
tym ta ochrona jest skuteczniejsza. Ruska społeczność<br />
Chełmszczyzny, aby pozbyć się kąkolu, pisankami obtaczała<br />
pola zasiane oziminą. Poświęconą pisankę jako<br />
skuteczne lekarstwo podawano choremu. Dosyć znane<br />
jest w tym względzie leczenie pisanką z grobu św. Jadwigi.<br />
Z kolei, skorupy poświęconych pisanek bywały wykorzystane<br />
do okadzania chorego bydła.<br />
Stosowanie pisanek w ludowym lecznictwie jest o tyle<br />
ciekawe, że ujawnia wielo war s two wość tych wierzeń. Na<br />
symbolikę pisanki nakłada się ogólniejsza i potwierdzona<br />
w wielu kulturach symbolika jajka, które od wieków<br />
uważano za środek leczniczy i oczyszczający. Przelewanie<br />
jajka nad głową dziecka jest na przykład typowym dla<br />
wielu regionów sposobem leczenia przestrachu. Ale jajko<br />
bywa również stosowane w złych zamiarach. Czarownica<br />
gdy położy je na progu domu, "to wtedy mleko nie<br />
da się zagotować, albo zmienia się w oleistą maź" (Puszcza<br />
Solska). Ponadto, w różnych regionach Polski -<br />
Lubelskie, Krakowskie, Poznańskie - czarownica, do<br />
wykopanego przez siebie dołu wkłada gęsie jaja i siada<br />
na nie jak kura, aby w ten sposób sprowadzić grad lub<br />
burzę. Natomiast "na Podgórzu - jak dokumentuje F.<br />
Kotula - tu i ówdzie dochowała się wiara, że ludzie,<br />
którym się dobrze powodzi, mają w domu «wychowańców».<br />
tj. diabłów wyklutych z jaja wygrzanego pod<br />
pachą w ciągu dziewięciu dni. Taki diabeł przysparzał<br />
majątku pod warunkiem, że dostawał dobrze jeść. A najlepszą<br />
potrawą była kasza jaglana na mleku od czarnej<br />
krowy podawana w glinianej miseczce". (Folklor słowny<br />
osobliwy Lasowiaków, Rzeszowiaków, Podgórzan, Lublin<br />
1969, s. 132)<br />
W wielu mitologiach jajo, to przede wszystkim symbol<br />
początku - łacińskie ab ovo czyli dosłownie od jaja (od<br />
Adama i Ewy, od samego początku). W tradycji greckiej<br />
z jaja pierwotnego, zniesionego przez noc, wykluł się<br />
Eros (bóg miłości), a następnie w wyniku podziału tego<br />
jaja na dwie części powstała z nich Ziemia, a ze skorupy -<br />
Niebo. W starożytnych mitologiach ludów Wschodu tkwi<br />
przekonanie, że świat ma kształt jaja i wykluł się z jajka<br />
złożonego przez Stwórcę.<br />
Jednakże dylemat początku pozostaje ciągle nie<br />
rozwiązany, co trafnie odzwierciedla polskie przysłowie:<br />
"Czy jajko z kury powstało, czy kura z jajka?". Na<br />
niemożliwość rozwiązania tego dylematu wskazuje<br />
dowcipna i rozbudowana wersja tego przysłowia:<br />
"- Co starsze: czajka czy jajka?<br />
- Czajka. A z czego czajka?<br />
- Z jajka. Więc starsze jajka? A kto zniósł jajka?<br />
- Czajka."<br />
I koło się zamyka.
KAZIMIERA KARABOWICZ<br />
§§| Gusła, przepowiednie Ss<br />
i zabobony<br />
mieszkańców woj. chełmskiego<br />
terenie województwa<br />
chełmskiego we wsiach<br />
N a położonych z dala od<br />
głównych szlaków komunikacyjnych,<br />
w warunkach pewnej izolacji od<br />
nurtów kultury współczesnej szczególnie<br />
silnie ugruntowały się w<br />
świadomości społeczeństwa różne<br />
wróżby, przepowiednie, wierzenia i<br />
zabiegi magiczne. Są one żywe do<br />
dziś. Na pewno nie w takim stopniu<br />
jak dawniej, kiedy to w każdym<br />
zjawisku i przedmiocie lud doszukiwał<br />
się odpowiedniej symboliki, w<br />
każdym nieszczęściu lub powodzeniu<br />
dopatrywał się działania istot<br />
demonicznych. Z biegiem czasu silna<br />
wiara w czary i wróżby zaczęła<br />
słabnąć. Wpływały na to przemiany<br />
w świadomości społeczeństwa,<br />
przeobrażenia kulturalne. Szczególnie<br />
po II wojnie światowej potraktowane<br />
jako przejawy ciemnoty i<br />
zaboboności były intensywnie zwalczane.<br />
Mimo że ta sfera życia duchowego<br />
społeczeństwa długo i skutecznie<br />
opierała się działaniu czasu, jednak<br />
wiele wierzeń i praktyk wróżebnych<br />
zostało całkowicie zarzucone, inne z<br />
pierwotnie kultowych i magicznych<br />
przekształciły się w beztroskie widowiska<br />
i zabawy. Jeszcze inne przystosowały<br />
się do nowych warunków -<br />
przykładem tego może być powszechny<br />
obecnie (i znany w całej<br />
Polsce) zabieg magiczny "pukania w<br />
niemalowane". Wywodzi się on z<br />
dawnego kultu zmarłych przodków.<br />
Wierzono, że dusze zmarłych przebywają<br />
w płycie stołu, dlatego gospodarz<br />
w razie zagrożenia domu stukał<br />
w spód stołu (nie zabrudzone farbą<br />
drewno) budząc ich czujność i wzywając<br />
ku obronie. 1<br />
Przedmiotem niniejszego opracowania<br />
są przesądy, przepowiednie,<br />
wierzenia, gusła, zabobony oraz zabiegi<br />
magiczne mające na celu przewidy-<br />
. ; < ; Od '•' naj dawniejszych<br />
. czasów u ;. wszystkich ludów<br />
istniała potrzeba<br />
kultywowania obyczajów<br />
i obrzędów, stosowania<br />
różnych zabiegów ma»<br />
gicznych. Różnorakie<br />
zakazy, nakazy, pewne<br />
stereotypy zachowań towarzyszyły<br />
człowiekowi<br />
od zarania dziejów* były<br />
przestrzegane i bardzo<br />
często §tośo\V3tnę3 po-;<br />
pomyślność, chrouiły<br />
od złego* Niedopełnienie<br />
obrzędów uchodziło<br />
za jedno 'i największych<br />
nieszczęść, przynosiło<br />
hańbę, mogło rozgniewać<br />
złe moce. Głęboko<br />
zakorzenionej wierze w<br />
magię czarów, życie pozagrobowe,<br />
istnienie istot<br />
nadprzyrodzonych<br />
sprzyjał rozbudzony<br />
kult sił przyrody i kult<br />
przodków.<br />
wania przyszłości, zabezpieczenie<br />
pomyślnego losu, zabezpieczenie siebie<br />
oraz swego gospodarstwa przed<br />
nieszczęściami. Prezentowane<br />
zabobony zebrane zostały w wyniku<br />
eks<strong>pl</strong>oracji terenowych od najstarszego<br />
pokolenia mieszkańców wsi<br />
należących do gmin Wierzbica, Urszulin<br />
i Włodawa w woj. chełmskim.<br />
Wszystkie zabobony są ściśle związane<br />
z dawnymi obrzędami i zwyczajami ludowymi,<br />
wiele z nich funkcjonuje do<br />
dziś, ale niektóre całkowicie zanikły i<br />
pozostały po nich jedynie przekazy.<br />
Wierzenia te najczęściej mają<br />
szerszy zasięg terytorialny o czym<br />
świadczą liczne prace etnograficzne.<br />
2<br />
Zabiegi magiczne i czynności<br />
wróżbne mogły odbyć się<br />
każdego dnia w ciągu całego<br />
roku. Jednak niektóre daty, np: wigilia<br />
Bożego Narodzenia, pory dnia*<br />
czy miejsca traktowano jako szczególnie<br />
nadające się do przepowiada<br />
4<br />
nia, odgadywania osobistych losów<br />
lub szkodzenia innym. Wykonywaniem<br />
praktyk wróżbnych mógł zajmować<br />
się każdy człowiek. Ale jeśli<br />
chodziło o ważne i skuteczne czary<br />
to powinny ich dokonać specjalnie<br />
uzdolnione osoby, czyli wróżbici,<br />
wieszcze, czarownicy, znachorzy.<br />
Byli to ludzie o wyjątkowej mocy<br />
danej im przez Boga lub przez siły<br />
nieczyste. Najczęściej były to osoby<br />
stare, samotne, czasem ułomne,<br />
mieszkające w ustronnym miejscu.<br />
Uważono, że najstarsze dziecko w<br />
rodzinie miało moc odczytywania<br />
"zdmuchywania" uroków, a siódma z<br />
córek była zmorą.<br />
Wiadomo jak wielką wartość i<br />
znaczenie w życiu wieśniaka miało<br />
bydło, dlatego szczególnie starano<br />
sieje strzec przed działaniem złego.<br />
Dniem, w którym traktowane było w<br />
wyjątkowy sposób, były święta<br />
Bożego Narodzenia. Przez pamięć o<br />
ich uczestnictwie przy narodzeniu<br />
dzieciątka w drugi dzień świąt dawano<br />
krowom i wołom opłatek z chlebem<br />
oraz siano leżące pod obrusem<br />
i pod stołem wigilijnym 5 . Oprócz akcentowania<br />
rangi święta chciano w<br />
ten sposób zabezpieczyć zwierzęta<br />
przed chorobą.<br />
Innym zabiegiem magicznym<br />
utrzymującym bydło w zdrowiu i<br />
płodności było uderzenie po grzbie-<br />
41
cie witką palmową w pierwszy dzień<br />
wyjścia trzody na pastwisko 6 , oraz<br />
zakładanie na rogi w dzień Zielonych<br />
Świąt tzw. gaików, czyli wianków<br />
zrobionych z zielonych gałęzi i<br />
polnych kwiatów.<br />
Istniało wiele przesądów odnoszących<br />
się do krów, krowiego mleka,<br />
koni. Na przykład nie można<br />
było niczego pożyczać w dniu "cielenia<br />
się" krowy. Zabraniało się pokazywać<br />
mleko nieznajomym osobom,<br />
wierzono bowiem, że ich wzrok może<br />
spowodować "zniknięcie mleka".<br />
Środkiem chroniącym przed<br />
działaniem złego wzroku było trzykrotne<br />
wypowiedzenie słów: "sól ci w<br />
oczy" albo przecedzenie mleka przez<br />
koszulę, którą gospodyni miała wówczas<br />
na sobie. Dając komukolwiek<br />
mleko należało wsypać szczyptę soli,<br />
"żeby się nie sprzeciwiło". Zabronione<br />
było szycie wieczorami pomiędzy<br />
Bożym Narodzeniem a Nowym<br />
Rokiem, ponieważ "urodzi się ni to<br />
byk, ni krowa". Żeby ustrzec małe<br />
źrebię przed działaniem uroku i<br />
zapewnić dobry chów wiązano mu<br />
na szyi czerwoną wstążkę. Natomiast<br />
konie przed zmorą' chroniły rogi<br />
baranie lub zabita sowa, zawieszona<br />
na zewnętrznej ścianie stajni.<br />
Oprócz krów i koni, zwierząt<br />
stanowiących dla ludzi podstawę<br />
egzystencji, szacunkiem<br />
darzono inne zwierzęta i ptaki<br />
hodowane w gospodarstwie lub<br />
żyjące w bliskim otoczeniu człowieka.<br />
Ogólnie wierzono, że niektóre<br />
ptaki oraz zwierzęta domowe odznaczały<br />
się nadzwyczajnymi zdolnościami,<br />
potrafiły przewidzieć lub<br />
zesłać nieszczęście i swoim zachowaniem<br />
informowały o tym ludzi.<br />
Oczywiście cieszono się z dobrych<br />
wróżb, natomiast złe przepowiednie<br />
starano się odwrócić lub zminimalizować<br />
poprzez różne działania i<br />
praktyki magiczne. Twierdzono, że<br />
konie, psy i koty uchodzą za wcielenie<br />
demonów. Z ich zachowania<br />
przewidywano następstwa złych i dobrych<br />
zdarzeń. I tak wycie psa zwiastowało<br />
rychłą śmierć kogoś bliskiego,<br />
ale radość wzbudzało ugryzienie<br />
przez czarnego psa młodej<br />
dziewczyny lub chłopca, ponieważ<br />
zapowiadało to szybkie i szczęśliwe<br />
małżeństwo. Gdy pies leżał na<br />
grzbiecie lub tarzał się, można było<br />
spodziewać się silnego wiatru w następnym<br />
dniu. Szczekanie usłyszane<br />
przez dziewczynę w wieczór wigilijny,<br />
po uprzednim "huknięciu" tzn.<br />
głośnym krzyknięciu, wskazywało na<br />
kierunek skąd przybędzie przyszły<br />
42<br />
mąż 8 . Koń grzebiący w ziemi zwiastował<br />
kopanie mogiły, natomiast<br />
parskanie konia przed wyjazdem z<br />
domu wróżyło szczęśliwą podróż.<br />
Należało unikać miejsc gdzie tarzał<br />
się koń, a ujrzawszy je lub stąpnowszy<br />
nieopatrznie w nie trzeba było<br />
trzykrotnie s<strong>pl</strong>unąć, żeby liszaje nie<br />
napadły.<br />
Nosicielem nieszczęść był<br />
czarny kot, ale siwy odznaczał się<br />
dobrymi właściwościami. "Kotek<br />
siwy - los szczęśliwy" - mawiali<br />
ludzie. Kot myjąc się informował<br />
o przybyciu gości, "z której strony<br />
nagartał łapą, stamtąd miały<br />
zjawiać się goście".<br />
Wielką sympatią darzył lud bociana<br />
i jaskółkę. Dobrą wróżbą było<br />
ujrzenie wczesną wiosną lecącego<br />
bociana, a niezbyt pomyślną siedzącego<br />
w gnieździe lub chodzącego po<br />
łące. Gdy ujrzano po raz pierwszy<br />
lecącą jaskółkę, natychmiast starano<br />
się umyć twarz zimną wodą, wierząc,<br />
że piegi znikną<br />
Zgrozę budziło nienaturalne zachowanie<br />
kur, na przykład pianie<br />
kury kogucim głosem mogło<br />
ściągnąć nieszczęście. Aby temu<br />
zapobiec należało złapać kurę i<br />
obracając nią na przemian raz głową<br />
raz ogonem, przemierzyć izbę od<br />
przeciwnej ściany do drzwi. Następnie<br />
uciąć tę część , która wypadła<br />
przy progu. W celu zapewnienia dobrego<br />
wylęgu kurcząt nie można<br />
było wspominać po zachodzie<br />
słońca o "kwoce siedzącej najajkach,<br />
żeby nocka jajek nie zjadła". Zabraniało<br />
się zdejmować kurę wy<br />
9<br />
siadującą kurczęta w czasie burzy, bo<br />
mogło to "jajka poprześwietlać".<br />
Krzyk sowy nocą również wzbudzał<br />
lęk. Gdy wołała: "puwiź" zapowiadało<br />
to śmierć kogoś bliskiego, jeżeli<br />
krzyczała: "puwij" przepowiadała<br />
przyjście na świat dziecka. Sroka<br />
skrzecząc informowała o przybyciu<br />
gości. Ważną lub niespodziewaną<br />
nowinę przepowiadał pająk spuszczając<br />
się na pajęczynie "tuż przed<br />
10<br />
nosem" oraz ptak, który niespodziewanie<br />
zajrzał do okna.<br />
Niezwykle ważną rolę w życiu<br />
wieśniaków odgrywały czynności<br />
wróżbiarskie i praktyki<br />
magiczne zapewniające <strong>pl</strong>onom dobry<br />
urodzaj i chroniące je przed<br />
zniszczeniem. Takich zabiegów było<br />
dużo, np.: w wigilię Bożego Narodzenia<br />
stawiano w kącie izby snop<br />
zboża tzw. króla lub dida; zaścielano<br />
podłogę słomą; ścielono siano pod<br />
obrus i pod stół; podrzucano do<br />
góry "kutię" lub kapustę z gro<br />
11<br />
chem, z liczby ziaren przyklejonych<br />
do sufitu przepowiadano urodzaj w<br />
nadchodzącym roku. Także na Boże<br />
Narodzenie stosowano zabieg obwiązywania<br />
słomą drzew owocowych.<br />
W trakcie tej czynności gospodarz<br />
wypowiadał magiczną pogróżkę: 'jak<br />
budesz rudety, ny budu rubaty, a jak<br />
ny budesz rudety, budu rubaty" ,<br />
12<br />
przy tym potrząsał drzewem. Na<br />
Wielkanoc zakopywano skorupki<br />
pisanek na polu lub w ogrodzie,<br />
wierząc, że zwiększy to wydajność<br />
<strong>pl</strong>onów oraz obchodzono gospodarstwo<br />
"ze święconką" tzn. koszykiem<br />
z poświęconymi pokarmami, w<br />
13<br />
celu zatrzymania dobrych sił, obrony<br />
przed złymi duchami i nieszczęściami.<br />
Czynności te zwykle<br />
wykonywał gospodarz chociaż w przypadku<br />
obchodzenia posesji mógł<br />
je powierzyć dziecku.<br />
Istniały też praktyki łączące się z<br />
uprawą zboża. Żeby zapewnić pomyślność<br />
zbiorów u siebie oraz<br />
sprowadzić nieszczęście na sąsiada<br />
wiązano niewielką ilość niedojrzałego<br />
żyta w "kłębek" 14 wraz z wypowiedzeniem<br />
formuły magicznej, "żeby<br />
mu się nie udało, żeby się samo<br />
wiązało". W celu zachowania siły<br />
rozrodczej zboża oraz mocy ziarna z<br />
ostatnich kłosów na polu wiązano<br />
"kozę" 15 . Ścięte kłosy dodawono potem<br />
do wiązanki święconej w dzień<br />
Matki Boskiej Siewnej (15 sierpnia).<br />
Ziarno z tych kłosów zużywano do<br />
pierwszych zasiewów, co miało wpłynąć<br />
na dobry urodzaj.<br />
Działaniom mającym zabezpieczyć<br />
dobry urodzaj towarzyszyły pewne<br />
zakazy i nakazy. Gospodarz, pragnący<br />
zachować w swoim gospodarstwie<br />
pomyślność, nigdy nie pożyczał<br />
nasion, jeżeli sam jeszcze nie zasiał.<br />
W przypadku gdy dawano komuś<br />
nasiona roślin, z miarki przeznaczonej<br />
dla danej osoby odbierano<br />
trzy razy po kilka ziaren, "żeby się<br />
nie zwiędło". Bano się, aby osoba<br />
biorąca nasiona nie zabrała też sił<br />
przynoszących urodzaj.<br />
W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia<br />
po południu gospodyni nie<br />
wolno było spać, bo ogród warzywny<br />
"zarośnie zielskiem"; gospodarzowi<br />
na Wielkanoc, bo zboże wylegnie.<br />
Wierzono też, że gospodarz, który<br />
pierwszy wróci do domu z rezurekcji<br />
"najwcześniej się w polu obrobi", a<br />
kto z pasterki - najwcześniej zakończy<br />
żniwa.<br />
Oprócz omówionych zabiegów<br />
magicznych i wróżb<br />
istniał cały szereg przesądów<br />
i zabobonów odnoszących się do
najważniejszych momentów życia<br />
człowieka: narodzin i śmierci.<br />
Nakazywały one człowiekowi ostrożność<br />
w działaniu i zabezpieczały<br />
przed złymi mocami. Największa<br />
liczba zakazów i nakazów dotyczyła<br />
kobiety brzemiennej oraz małego<br />
dziecka. Istniało przeświadczenie, że<br />
to właśnie oni szczególnie narażeni<br />
są na działanie złych mocy. Sposobem<br />
zabezpieczającym było noszenie<br />
pewnych przedmiotów, wypowiadanie<br />
magicznych formuł. Na przykład<br />
igła lub agrafka wpięte w koszulę,<br />
koło zakreślone wokół łóżka,<br />
chroniły przed zmorą; czerwony kolor<br />
zabezpieczał małe dzieci przed<br />
działaniem uroku; nóż był bronią, z<br />
którą nie rozstawała się kobieta brzemienna<br />
(odstraszał zło) a położony<br />
wraz z kluczem do kołyski dawał<br />
gwarancję, że w rodzinie będzie tylko<br />
jedno dziecko.<br />
Kobieta, która spodziewała się<br />
dziecka, musiała ciągle pamiętać o<br />
odmienności swego stanu i unikać<br />
sytuacji, które mogłyby ją przestraszyć.<br />
Nie powinna była patrzeć na<br />
ogień lub pożar, zwracać uwagi na<br />
dziwne lub tragiczne wydarzenia.<br />
Wszystko to bowiem mogło zostawić<br />
ślad na wyglądzie dziecka w postaci<br />
znamienia, w przypadku gdy<br />
matka nieopatrznie dotknęła ręką<br />
swego ciała. Takie znamię można<br />
było usunąć jedynie przez dotknięcie<br />
łożyskiem matki zaraz po porodzie<br />
lub palcem zmarłej osoby.<br />
Kobiecie brzemiennej zabraniało<br />
się patrzeć przez szparę "bo dziecko<br />
będzie zezowate"; przechodzić<br />
pod sznurami lub robić sweter na<br />
drutach, bo to mogłoby spowodować<br />
okręcenie się pępowiny<br />
wokół płodu. Niewskazane było też<br />
"zapatrzenie się" na szpetnego czy<br />
ułomnego człowieka, ponieważ ich<br />
szpetota mogłaby wpłynąć na<br />
wygląd dziecka. Niebezpieczne było<br />
także przestraszenie się myszy. W<br />
tym przypadku gwałtowna reakcja<br />
matki w postaci złapania się za jakąś<br />
część ciała mogła spowodować powstanie<br />
na ciele dziecka tzw. myszki.<br />
Ciężarnej kobiecie nie wolno było<br />
niczego odmówić, groziło to "pocięciem"<br />
przez myszy odzieży,<br />
zboża. Wierzono też, że gdy kobieta<br />
"przy nadziei" przejdzie drogę,<br />
jadącemu zwiastuje to nieszczęście.<br />
Jeżeli kobieta długo skrywała przed<br />
bliskim i znajomymi "odmienność<br />
stanu", mówiono, że mające narodzić<br />
się dziecko nie będzie długo<br />
mówić. Podobne konsekwencje<br />
groziły niemowlęciu, któremu matka<br />
pokazywała jego odbicie w lustrze.<br />
Zabraniano odstawiać dziecko od<br />
piersi na wiosnę (czekano do momentu<br />
owocowania wiśni), ponieważ<br />
będzie nieszczęśliwe; dolewać wody<br />
do wanny podczas kąpieli, bo w przyszłości<br />
będzie pijakiem; sadzać na<br />
stół, bo jak spadnie będzie się jąkać.<br />
Przez pierwsze sześć tygodni nie<br />
wynoszono pieluch na dwór do suszenia,<br />
żeby dziecko nie płakało.<br />
Przez pół roku "trzymano dziecko w<br />
powijakach" lub obwiązywano krajką<br />
, "żeby nie miało krzywych nóg".<br />
17<br />
16<br />
Na pierwszą wizytę niemowlęciu<br />
przynoszono "kilo cukru, żeby miało<br />
słodkie życie". Gdy pierwszym słowem<br />
wypowiedzianym przez niemowlę<br />
był wyraz "mama" - sądzono,<br />
że kolejnym dzieckiem w rodzinie<br />
będzie dziewczynka, w przypadku<br />
gdy powiedziało "tata" - urodzi się<br />
chłopiec, jeśli "baba" - nie będzie<br />
więcej dzieci.<br />
Wiele zakazów i przepowiedni<br />
wiąże się z chrztem dziecka. Nie<br />
można było odmawiać, gdy "proszono<br />
w kumy, bo dziecko będzie nieszczęśliwe".<br />
Przy beciku zabraniano<br />
robić węzły. Przed wyjazdem do<br />
chrztu chrzestna powinna zatańczyć,<br />
wówczas z dziecka wyrośnie dobry<br />
tancerz. Wróżono, że gdy dziecko<br />
płacze podczas chrztu, będzie<br />
szczęśliwe, a jeśli w ogóle nie płacze<br />
będzie krótko żyć.<br />
Szereg przesądów i praktyk magicznych<br />
uświęconych tradycją<br />
i skrupulatnie przestrzeganych<br />
miało związek z uroczystościami weselnymi.<br />
Złą prognozą dla nowożeńców<br />
było spotkanie w drodze do<br />
kościoła (lub cerkwi) konduktu żałobnego<br />
albo księdza. Zapowiedzią<br />
nieszczęść w przyszłym życiu było zachmurzone<br />
niebo, deszcz, burza,<br />
błoto na drodze, popękany korowaj<br />
18 w trakcie pieczenia. Ładna pogoda,<br />
jasno palące się świeczki w<br />
cerkwi zapowiadały szczęśliwe pożycie.<br />
Niedobrym znakiem było pozostawienie<br />
w domu przez młodych<br />
obrączek, rękawiczek, kwiatów. Po<br />
wejściu na wóz, którym jechano do<br />
ślubu, młoda powinna usiąść na<br />
własnej dłoni, żeby przez pierwszych<br />
pięć lat małżeństwa nie było dzieci.<br />
Jeśli podczas ślubu (w cerkwi) zgasła<br />
świeczka, wskazywało to, że osoba,<br />
która trzymała świeczkę wcześniej<br />
umrze. W trakcie ceremonii ślubnej<br />
w cerkwi podczas obchodzenia<br />
prestołu, .tzn. ołtarza, młoda starała<br />
się nogą pociągnąć za sobą ręcznik,<br />
na którym stali nowożeńcy, żeby<br />
wszystkie "drużki" obecne na ślubie<br />
w niedługim czasie powychodziły za<br />
mąż.<br />
W czasie przeprowadzki (po<br />
weselu) młodej do domu rodzinnego<br />
męża, zebrane tam kobiety,<br />
starały się zakryć przed nią<br />
czeluść, tj. otwór w piecu, "żeby<br />
nie zobaczyła, gdyż teściowa umrze".<br />
Natomiast, gdy młody po<br />
weselu przybywał do domu swojej<br />
wybranki, aby w nim wspólnie<br />
zamieszkać, powinien przynieść<br />
wiadro wody - miała to być jego<br />
pierwsza czynność.<br />
W celu zagwarantowania trwałego<br />
pożycia, po ślubie, przez kolejnych<br />
siedem dni młodzi powinni przebywać<br />
razem w domu, czyli nigdzie nie<br />
wyjeżdżać, dziewczynie zabraniało<br />
się iść w tym czasie do rodzinnego<br />
domu.<br />
Do popularnych zabiegów magicznych<br />
stosowanych w dniu ślubu<br />
było obsypywanie młodych przed<br />
wyjazdem do kościoła ziarnem owsa,<br />
co miało zapewnić pomyślność i bogactwo<br />
oraz płodność (obecnie młodych<br />
po wyjściu z kościoła obsypuje<br />
się pieniędzmi). Także w celu za*<br />
pewnienia bogactwa wkładano do<br />
buta monetę. Ponadto młodzi podczas<br />
ceremonii ślubnej powinni<br />
mieć przy sobie cukier, *aby tego w<br />
życiu nie zabrakło".<br />
Znacznie mniej wierzeń i zabobonów<br />
znanych na wspomnianym<br />
terenie dotyczyło śmierci.<br />
Ogólnie wierzono, że umieranie jest<br />
czymś nieuniknionym, przed czym<br />
nie można się ustrzec ani też ukryć.<br />
Nadejście śmierci niekiedy poprzedzone<br />
było pewnymi znakami np.:<br />
wyciem psa, wołaniem sowy, stukaniem<br />
("kostucha szuka wejścia do<br />
domu, dlatego stuka"), trzaskaniem<br />
w piecu. Powszechne było przekonanie,<br />
że jeśli nieboszczyk leżąc w<br />
trumnie miał nie zamknięte oczy,<br />
wkrótce pociągnie kogoś na tamten<br />
świaL Nie wolno było szyć ubrania<br />
nieboszczykowi, gdy w domu są<br />
pszczoły, bo "spadną", czyli wymrą, a<br />
także kupować pszczół po zmarłym<br />
pszczelarzu Gdy podczas "bielenia<br />
chaty" lub siania zboża czy warzyw<br />
"zrobiono mijak" - puste miejsce,<br />
oznaczało to, że ktoś z rodziny umrze.<br />
Zabraniało się śpiewać pieśni<br />
żałobne bez powodu, mogłoby to<br />
spowodować czyjąś śmierć.<br />
Także starano się przestrzegać innych<br />
zabobonów, np.: nie "bielono<br />
chaty" gdy wiatr wiał z południa, bo<br />
pchły i <strong>pl</strong>uskwy zalęgną się w domu,<br />
nie zamiatano izby cały dzień, gdy z<br />
43<br />
L
ana ktoś obcy przybył do domu lub<br />
jeśli któryś z domowników wybierał<br />
się w podróż, ponieważ wyjeżdżającemu<br />
mogłoby to przynieść nieszczęście,<br />
mógłby nie wrócić do domu.<br />
Zabraniało się wycierać ręce jednym<br />
ręcznikiem jednocześnie przez<br />
dwie osoby i kłaść chleb na stół "na<br />
odwrót", przepowiadało to kłótnię w<br />
rodzinie.<br />
Przestrzegano młode dziewczęta i<br />
kobiety, aby ręką nie wycierały stołu<br />
(bez użycia ściereczki) tłumaczono<br />
to groźbą "tiażkich rodów" tzn.<br />
ciężkiego porodu. Żeby nie utracić<br />
powodzenia u chłopców, dziewczyny<br />
wybierały słoneczny dzień na pranie<br />
bielizny. Dziewczęta starały się pilnować,<br />
aby wychodzący z domu<br />
chłopiec "tyłkiem nie zamknął drzwi,<br />
bo by kawalery więcej do niej<br />
nie przyszły".<br />
Prezentowane gusła, przepowiednie<br />
i zabobony tworzyły<br />
nierozerwalny łańcuch zachowań,<br />
odnosiły się do każdej sfery<br />
życia człowieka i były ściśle zespolone<br />
z różnorodnymi zwyczajami i obrzędami<br />
dorocznymi. Dopatrywano<br />
się w nich racjonalizacji poczynań z<br />
uwagi na życie człowieka, zabezpieczając<br />
go przed ujemnymi wpływami<br />
czyhającymi z zewnątrz. Wiele z prezentowanych<br />
wierzeń i zabobonów<br />
w podobnej lub nieco zmienionej<br />
postaci funkcjonowało bądź istnieje<br />
jeszcze dziś w innych regionach Polski.<br />
Wrosłe w miejscową tradycję<br />
mieszkańców wsi tworzyły a niektóre<br />
nadal stanowią barwną wizytówkę i<br />
są charakterystyczne dla wschodniego<br />
obszaru Polski.<br />
Przypisy<br />
1. K. Moszyński, Kultura ludowa<br />
Słowian, L I, Kraków 1934; O. Kolberg,<br />
3. Porą dnia, z którą wiązało się wiele<br />
zgubnych następstw był czas po zachodzie<br />
słońca, gdy zapada zmierzch albo<br />
nadchodzi noc. Wówczas zabraniało się<br />
gospodyniom wynosić śmieci, bo<br />
mogłaby je napaść "kurka" czyli kurza<br />
ślepota, wylewać wodę, w której kąpano<br />
niemowlę, ponieważ bolałaby je głowa<br />
albo mogłoby płakać bez powodu. Nie<br />
wolno było zaglądać do studni ani też<br />
przynosić wody do domu, bo w niej<br />
siedziały demony. Nie pracowano po<br />
zachodzie słońca, ponieważ cała praca<br />
"szła na chwałę gjabłu" - czyli diabła, nie<br />
wspominano o ptakach i ich gniazdach<br />
znalezionych w dzień.<br />
4. Miejscem, wktórym przebywały siły<br />
nieczyste były "rozstaje drogi", tzn.<br />
skrzyżowanie dróg. Prawdopodobnie<br />
tam często spotykano istoty demoniczne,<br />
tam też wynoszono po roku kołtun<br />
ścięty z głowy oraz chowano wisielców.<br />
5. Oprócz siana kładzionego pod<br />
obrus, ścielono również niewielką wiązkę<br />
tzw. oberemek, oberemok pod stół.<br />
6. W innych regionach Polski np: na<br />
Podlasiu, dniem, w którym wyganiano<br />
bydło na pastwisko bijąc je witką palmową<br />
był 23 kwietnia (Św. Jerzego). Sw. Jerzy na<br />
tym terenie uważany był za patrona rolnictwa<br />
i opiekuna zwierząt domowych.<br />
7. Zmorę męczącą konia nocą można<br />
było podpatrzyć przez bukszę i przystawione<br />
do drzwi stajni drewniane brony,<br />
(buksza- żelazna rura wbitawpiastę koła).<br />
8. Por.: J.^Pośpiech, Zwyczaje i obrzędy<br />
doroczne na Śląsku, Opole 1987, s. 63.<br />
9. Nocka - gwarowa nazwa nietoperza.<br />
Według relacji mieszkańców gm.<br />
Wierzbica był to ptak, który"grasowaf po<br />
zachodzie słońca, wyjadałjaj ka z gniazd,<br />
ptakom ukręcał łby.<br />
10. Pająk był bardzo poważany w<br />
każdym domu. Zabraniało się go zabijać.<br />
Istniało powiedzenie "błogosławiony<br />
dom, w którym pająki są".<br />
11. Kutia-po trawa wigilijnaprzygotowana<br />
z pszenicy, maku, miodu i orzechów.<br />
12. "Jak będziesz rodzić, nie będę<br />
rąbać, ale jak nie będziesz rodzić, będę<br />
rąbać".<br />
13. Obchodzenie granicy posesji<br />
łączyło się z wiarą w magiczną moc koła<br />
zabezpieczającego przed złymi siłami.<br />
14. Por.: zawi tka, Cz. Pietkiewicz, Kultura<br />
duchowa Polesia Rzeczyckiego, Warsza<br />
Chełmskie, 1.1, Kraków 1890, t. II, Kraków<br />
1891; Cz. Pietkiewicz, Kultura duchowa wa 1938, s.220.<br />
Polesia Rzeczyckiego, Warszawa 1938; Ł. 15. Wiązanie "kozy" było tradycyjnym<br />
Gołębiowski, Lud polski, jego zwyczaje, zabobony,<br />
Warszawa 1830; J. Bartmiński, związanym z zakończeniem żniw. W in<br />
ceremoniałem magiczno - obrzędowym<br />
Kolędowanie na Lubelszczyirtie, Wrocław nych regionach Polski zwany przepiórką<br />
1986.<br />
lub <strong>pl</strong>onem. Polegał on na zebraniu<br />
2. Innym miejscem, według relacji ostatnich kłosów zboża, związaniu,<br />
mieszkańców wsi woj. chełmskiego, ścięciu na pewnej wysokości, następnie<br />
gdzie mogły przebywać dobre duchy przystrojeniu ściętych źdźbeł zboża<br />
zmarłych był próg izby. Dlatego przez wiązanką polnych kwiatów i ziół. Wokół<br />
szacunek dla nich nie należało (i to "kozy" usuwano "ścierń i toporzyskiem<br />
pozostało do dziś) witać się lub żegnać kozy znaczono kwadrat<br />
1<br />
na progu. Być może z tym też wiąże się<br />
16. Powijaki - długi kawał lnianego<br />
zwyczaj uderzania trzykrotnie trumną<br />
płótna, którym dość ciasno krępowano<br />
w próg przy wynoszeniu zmarłego z<br />
dziecko z wyciągniętymi wzdłuż ciała<br />
domu - chociaż niektórzy mieszkańcy<br />
rączkami.<br />
tłumaczyli to jako formę pożegnania i<br />
17. Kajka - wzorzysty pasek tkany z<br />
uwolnienia się od możliwości odwiedzin<br />
zmarłego.<br />
nici wełnianych na krosach.<br />
18. Korowaj - obrzędowe ciasto weselne,<br />
które symbolizowało płodność,<br />
W kącie izby również obecnie w niektórych<br />
domach ustawia się na Boże dostatek i szczęście; por.: G. Bączkowska,<br />
Korowa] [w: ] Etnolingwistyka pod<br />
Narodzenie snop zboża, który symbolizuje<br />
dobrego ciucha, opiekuna domowego.<br />
red.J. Bartmińskiego, 1.1, Lublin 1988,<br />
s. 94.<br />
44<br />
STANISŁAW<br />
DERENDARZ<br />
* * *<br />
Wyktórym<br />
On uczynił<br />
ziemię bardziej poddaną -<br />
weźcie błyskawicę z jej łona<br />
i rózgą tego płomienia<br />
ogrzejcie moje ciało,<br />
aby została nieco oddalona<br />
meta mego biegu<br />
i abym - jako spóźniony pielgrzym -<br />
u drugiego brzegu<br />
mógł na was zaczekać.<br />
Oto los człowieka...<br />
WŁADYSŁAW KOCZOT<br />
Na Roztoczu<br />
Pamięci Anny Małe<br />
Rozśpiewały się znów buczyny<br />
na roztoczańskich zboczach<br />
na chłopskim wygonie<br />
na pagórkach Jędrzejówki<br />
pastuszą melodią rzewną<br />
zapamiętaną z dzieciństwa<br />
w pielgrzymce za bydłem<br />
ze łzami w oczach<br />
Roztańczyły się młode leszczyny<br />
na chlebnych łanach kłosy<br />
kobierce traw na łąkach<br />
z tą pieśnią weselną<br />
na radzięcińskim trakcie<br />
gdzie wody Białej Łady<br />
gdzie gościńce serpentyny wiją<br />
w konnym orszaku<br />
Dzwonią już lutowe dzwony<br />
na Anioł Pański dzwonią<br />
po roztoczańskich bezdrożach<br />
po tych wioskach znajomych<br />
modlitewne echa się niosą<br />
smutną wieść wszem głoszą -<br />
pani Anny już nie ma<br />
pani Anny już nie ma<br />
pani Anny już nie ma...<br />
I rozpłakały się przydrożne drzewa<br />
nad dolą chłopskiej śpiewaczki<br />
z sierpem żniwnym w dłoni<br />
z motyką na kartoflisku<br />
z tą pieśnią zgrzebną<br />
z dna malowanej skrzyni<br />
którą wiatr czasem wykradnie<br />
by jeszcze zaśpiewać nam<br />
na biłgorajską nutę
ADAM DOLEZUCHOWICZ<br />
Był roz w Zokopanem chłop młody, a Wojtek noń<br />
wołali. Pochodziył z bardzo licznego i staroświeckiego<br />
rodu góralskiego, znanego prawie ze na<br />
całym Podholu. Niejeden z jego przodków zbójnictwem<br />
sie zatrudnioł, toz to i niejeden poginon honornom<br />
śmierzciom, cyli ze powiesiyli go za poślednie ziobro w<br />
Swiyntym Mikułasie.<br />
Tynze to Wojtek mioł po dziedzinak duzom dobrom<br />
sławę, jako ze był ś niego doskonały muzykant, a jesce<br />
lepiyj, ze był to świetny tonecnik góralski. Kaby sie nie<br />
naloz - cy to na weselu, na krzcinak cy tyz na choćjakiyj<br />
muzyce - to zaroz mu robiyli miyjsce do tońca, choćby<br />
sie buła tonecników napiyrała. On zawse mioł do tońca<br />
piyrsyństwo, bo tonecnika nad niego nikany nie było.<br />
Był to siuhaj wysoki, przystojny, zgrabny, gibki i obrotny,<br />
i mocny. Ale bitnike nie był, awanturnike tyz niy.<br />
Za kawalyrki juhasił u bacy Zielańskiygo. Jednym<br />
słowem, był to chłop piykny. Nikomu na despekt nigdy<br />
nie robiył, ale i sobie nie pozwolył. Temu syćka go radzi<br />
widzieli, a nowiyncyj dziywki i baby. Hej! Niejedna kolanami<br />
ściskała, kie go uwidziała. Był juz zeniaty, mioł<br />
babe tyz piyknom, robotnom i obrotnom jako ón. Mioł<br />
tyz juz dwók małyk synków. Jeden ś nik - tyn stary, mioł<br />
może ze seść roków - tyz juz piyknie tońcył. Pewnie wdoł<br />
sie w tate. Kie przyjyzdzali w Zokopane rozmaite pany,<br />
toz to chętnie i z zaciekawiyniem przypatrzowali sie, jako<br />
tańcy. Pewnie ze byli inksi bardzo dobrzy tonecnicy, ale<br />
zoden mu nie dorównał.<br />
-Tońc, Wojtuś, tońc! Niek ci sie napatrzymy.<br />
Z wielkim zainteresowaniem przypatrzował sie mu<br />
Karol Szymanowski, Zborowski, Mierczyński i inksi<br />
panowie, i nie mogli sie mu napatrzyć i nadziwować. A<br />
ze był przy tym towarzyski, inteligentny i grzecny, toz to<br />
kolegów mioł wsyndy, dość nie ino w Zokopanem. Pijoke<br />
nie był, bo gorzołki nie lubioł. Tabaku tyz nie kurzył.<br />
Biydny nie był, bo ojcowie mieli sporom gazdówkę,<br />
to syćkie dzieci porządnie wycyńściowali, a i po babie tyz<br />
sporo pola dostoł, to i gazdówkę mioł godnom.<br />
I syćko by było jako było, ale przy tyk syćkik wolorak<br />
iniołjedne wade. I to dość brzyćkom: był staśnie norymny,<br />
cyli nerwowy. Kie sie cego chycił robić, to telo był<br />
niecier<strong>pl</strong>iwy, ze coby juz było gotowe! Nigdy sie ni móg<br />
dockać, kie będzie koniec. Temu w robocie był zawse<br />
wartki, jakby w goroncyj wodzie kompany: cy to kośba,<br />
cy zbiórki, cy choć co ta jesce - to ón zawse był chętny i<br />
nowarcyjsy. Temu go ludzie cy tez somsiedzi do choć<br />
jakiyj pomocy pytali, bo był ucynny i niechytry. A ze świat<br />
go znoł z tyj strony, toz to ludzie sie zawse pilnowali,<br />
coby go nie denerwować.<br />
I tak sie to syćko obracało. Jaze roz co sie nie robi.<br />
Było to jakosi z końcem tyźnia - a miało sie juz ku jesiyni<br />
- kie baba do Wojtka godo:<br />
- Wojtuś! Zima idzie. Stary Gąsienica dokwaluje, ze<br />
będzie tęgo, ostro, mroźno i długo, bo pstrągi sie trejom<br />
na głymbokiyj wodzie. Jak dobrze wiys, węgla na przydział<br />
dajom straśnie mało, do wiesny nie starcy. Trza cosi<br />
konać. Idźze ty ku leśnemu, bier kartkę, napytoj pomocników<br />
i musis trochę drwa uryktować, coby było cym<br />
polic i coby my nie marźli. Przydałaby sie dobra sionga,<br />
abo i dwie!<br />
Wojtkowi nie trza było dwa razy powtarzać, poseł do<br />
leśnego, wzion kartę na drewno, a w niedziele po<br />
kościele poseł do karcmy, bo wiedział, ze hań bedom<br />
koledzy. Postawiył gorzołke i po dużym piwie i napytoł<br />
dwók kolegów do pomocy do łasa.<br />
W poniedziałek, lymze świt, pośli w regiel, coby to drzewo<br />
ryktować. Dość dobrym kwilę im zeszło zacym<br />
idency lasem powypatrzowali kielo telo sucharzy, bo ino<br />
takie nadajom sie do pieca, a pote juz chyciyli sie za ryktowanie.<br />
Byli na Grześkówkak pod Sarniom. Chłopy byli<br />
młode i mocne i obznajomione z lasowom robotom, toz<br />
to robota sła im raźno, bystro i składnie. Pogodę mieli<br />
dobrom, bo słonko świyciyło. Co wtorego sucharza<br />
praśli i okrzesali, to go puscali takiemi rzeźniami, cyli<br />
żlebikami ku potokowi w Strązyskom. Pote, kie juz dość<br />
naspuscajom, to bedom przerzynać na metrowe kłódki i<br />
układać w siongi przy drodze. Pote przydom leśni do<br />
odbiórki i dadzom pozwolenie na wywózkę z łasa.<br />
Robota sła im wartko, bo do połednia juz kiełka sucharzy<br />
dołu puściyli, a pore jesce okrzesywali. Zryktowali<br />
juz cheba pół siongi. Toz to Wojtek wiedzioł, ze we<br />
wiyrchu zyńdzie im nowyzy do trzek dni, a pote z przezynaniem<br />
i układaniem powinni sie uwinońć do soboty.<br />
Mozę sie udo uryktować trzy siongi.<br />
Było juz połednie i chłopy przerwali robotę, coby sie<br />
posiylić, bo juz na to przyseł cas. Co ta wtóry mioł to<br />
wyjon. Ino nas Wojtek nic ni mioł, bo rano nie było chleba<br />
i ni mioł co ze sobom wziońść. Umówiyli sie, ze baba<br />
mu połednine przyniesie do łasa. Ale jyj jesce jakosi ni<br />
ma. Wojtek sie coraz barzy niecier<strong>pl</strong>iwi, coraz barzyj sie<br />
Adam Doleżuchowicz, Szachy Odsiecz wiedeńska, rzeźby w drewnie polichromowane,<br />
Zakopane, woj. nowosądeckie<br />
Fot. L. Kistelski<br />
45
irytuje, juz go i złości zacynajom pucyć, zukwami mu<br />
zacyno siepać, boje porzondnie głodny. A baby jak ni<br />
ma, tak ni ma! Co przecie robi tele casy? Gyby zabocyła?<br />
To niemożliwe. Wstoł i niecier<strong>pl</strong>iwie łazi miyndzy smrekami.<br />
Dojrzeli to kamraty, toz to jeden godo:<br />
- Pójdze, Wojtuś! Cheboj. Pocynstuj sie. Momy dość,<br />
to nom syćkim starcy. Zabocyłeś? Zdarzy sie. Kie my łoniyj<br />
ryktowali w Tomanowyj, tok tyz roz zabocył jedzonko<br />
i calućki dziyń byłek o suchym pysku! Widziało sie co<br />
z głodu zamglejem. Cheboj, cynstuj sie, nie krympuj sie.<br />
- Piyknie dziynkujem. Nie wcem wos objodać. Baba<br />
mi przyniesie, ino nie wiym cemu tele casy marudzi. Juz<br />
downo powinna być!<br />
Nareście sie dockoł. Baba przysła i woło z dołu:<br />
-Wojtuś! Cheboj! Troskę zanieskorzyłak, bo przisła<br />
ciotka Janiela i gitarę mi zawracała, cok sie jyj ni<br />
mogła pozbyć. Cheboj! Tu mos obiod. Jo lecem, bo<br />
robiem pranie, do wiecora wcem skóńcyć i jesce dziś<br />
powiesić. Kładem ci pod smreke. Nie zaboc i borenke<br />
przyniyś.<br />
Hej! Wojtek co tchu chipnon i porwoł torbę. Złości<br />
go momentalnie popuściyły. Siod, wyjon niecier<strong>pl</strong>iwie<br />
z torby sporom borenke, a w borence jest zupa. Ale<br />
jako zupa! Hej! to sie rozumie, ze to jest zupa. Masno!<br />
Wyśmienito! Co nomniyj europejsko! Takiyj nie jodek<br />
cheba od miesionca: som jest grule, klusecki, pyncok,<br />
jest krupa, cheba ze trzy gorzci, koperek, marchewka,<br />
pietrusecka, słoninka i co nowoźniyjse - jest buła miynsa.<br />
Hej! To sie rozumie, ze to jest zupka jako sie patrzy!<br />
To jest obiod! To siyła. I już mioł sie zabrać do jedzenio,<br />
ale, ale... kaz łyżka? No, ni ma łyżki! Cy baba<br />
zabocyła, cy co? Obziyro sie na syćkie strony, na lewo,<br />
na prawo, pod sie, za sie, pod tórbke, za tórbke. No, ni<br />
ma nikany łyżki.<br />
Zlecioł dołu, bo myśloł, ze może łyżka kany wypadła.<br />
Suko koło smerka, tu i tam - no ni ma łyżki. Zać jesce roz<br />
przepatrzuje, coroz barzy zacyno sie irytować, denerwować.<br />
No cymze będzie jod?! Baba łyżki zabocyła! Tu<br />
go wściekłość wziyna, ze niewiele myśiyncy, ozegnoł sie<br />
i... prasnon borenke raze ze zupom dołu żlebem!<br />
Koledzy łyżki tyz nie mieli, bo mieli suchy prowiant,<br />
cymze będzie jod. Będzie chlipołjak świnia. Nie wytrzymoł.<br />
Baba na <strong>pl</strong>otki to mo cas, a o łyżce nie pomiynto.<br />
Lepiyj by było kiby łyzke przyniesła, a o borni zabocyła.<br />
Na jedno by to wysło. Borenka sie potulała, co ta w niyj<br />
było wyjechało, ino po skolak chlapało i kickało. Borenka<br />
sie ozbiyła. No, troskę go popuściyło. Siod i ozmyśluje.<br />
Zacon pomalućku spekulować:<br />
- Kie byk był mioł piyntke chleba, to by było dobrze,<br />
bo byk środek wyjod i miołbyk łyzke. Ha, pojod byk godnie.<br />
A tak co? Mioł byk nawet cym przekomsić. A może<br />
chlebuś w torbie?<br />
Wsadził rękę do torby, kwilecke macoł i wtej... łyzke<br />
naloz!<br />
ZYGMUNT BUKOWSKI<br />
Privis i Privisa<br />
(Legenda)<br />
Wczasach starszych od ludzkiej pamięci miejsce,<br />
gdzie dziś znajduje się duży kościół w Przywidzu<br />
było półwyspem. Stał tam gród władców<br />
mających swoje dobra po zachodniej stronie jeziora. Zaś<br />
na wysepce, do dziś istniejącej na wschodnich wodach,<br />
mieścił się gród właścicieli, których ziemie sięgały aż po<br />
wschód słońca.<br />
Gdy przez potężne bory wyrąbano prześwit do wielkiego<br />
świata w gródku urodził się syn, któremu nadano<br />
imię Privis, czyli prześwit, przejrzenie. Kiedy i wschodni<br />
sąsiedzi przez rozległe knieje utorowali drogę do morza,<br />
w twierdzy na wyspie urodziła się dziewczynka.<br />
Ochrzczono ją w słoneczny dzień poprzedzający noc<br />
świętojańską. Mały Privis patrzył, jak maluczką słowiańską<br />
boginkę, o oczach zielonych i kędziorkach<br />
złotych jak czepigi winogron, na dłoniach rodziców czterokrotnie<br />
zanurzano w kryształowo czyste wody. Za<br />
każdym razem wykrzykiwano jej imię Privisa w inną<br />
stronę świata, które powtarzali Światowid, zebrany lud,<br />
głębiny, lasy i błękity.<br />
Płynęły szczęśliwe lata. Szlachetny Privis rósł i<br />
mężniał. Coraz częściej swoją łodzią wydłubaną z pnia<br />
żywicznej sosny, wypływał na wody lśniące pod słońcem,<br />
aby z bliska oglądać Privisę, niosącą kwiaty swemu Bogu,<br />
zwróconemu dobrodiwą twarzą do wysepki. Gdy po<br />
ostatnich modlitwach ukochana nie wychodziła już na<br />
pomost, on długo jeszcze krążył po wodach, przegarniając<br />
wiosłem gwiazdy spoczywające w głębinach.<br />
Pewnego razu, gdy ich łódź mijała boskie nenufary<br />
skupione w zaciszu zatoki, Privisa podała mu kwiat, który<br />
tańczył po wodzie. Kiedy dziewczyna spojrzała raz jeszcze<br />
na upuszczony kwiat, zawołała:<br />
-Zobacz, jak z jego środka unosi się królewski ptak!<br />
Wtedy łabędź zbliżył się do nich i po pięknym ukłonie<br />
powiedział:<br />
-Jestem stróżem waszej miłości i w każdej potrzebie<br />
będę wam służył.<br />
Po czym zniknął w kielichu kwiatu, składając swoją<br />
głowę na złotej poduszce.<br />
Mijało lato, narzeczeni byli szczęśliwi, przyglądając się<br />
swoim odbiciom w niebiańsko czystych wodach. Gdy<br />
wrzesień minął złotem brzozy, do Privisy na słynne już<br />
wtedy targi zjechali bogaci kupcy i handlarze. Pędzono<br />
bydło, świnie na postronkach, stada gęsi z kaszubskich<br />
wsi. Toczyły się wozy ciągnione przez woły. Przyjechał<br />
także karocą zaprzężoną w dwie pary białych koni niejaki<br />
Godfryd Rodsee z Marienburga, który już słyszał o<br />
niezwykłej urodzie pomorskiej księżniczki.<br />
Rycerz z czarnym orłem na piersi zobaczył Privisę w<br />
jarmarcznym tłumie, próbował pochwycić jej spojrzenie.<br />
Pragnął za wszelką cenę zapukać do jej serca pełnego<br />
jednak miłości do ukochanego, będącego w tej chwili w<br />
dalekim świecie.<br />
Po tygodniu targi dobiegły końca. Przygotowywano<br />
się do powrotnej drogi: smarowano drewniane osie,<br />
46
podkuwano konie, woły. Nawet gęsiom, których nie<br />
sprzedano, zanurzano na przemian łapki w żywicy i piachu,<br />
aby nie przetarły ich sobie na kamienistych gościńcach.<br />
Kuśtykali kalecy, którzy za wsią przeobrażali się<br />
przeważnie w sprawnych młodzieńców i rzucali swoje<br />
szczudła w zarośla.<br />
Nie odjeżdżał tylko Godfryd Rodsee obmyślając<br />
sposób porwania Privisy. O wschodzie słońca podjechał<br />
kipiącą złotem karocą pod pomost łączący wyspę z<br />
lądem i poprosił o wjazd do grodu. Otrzymał zgodę. Karoca<br />
paradnie zatoczyła krąg na dziedzińcu i zatrzymała<br />
się przed dworkiem. Na krużganek wyszła Prwisa ubrana<br />
wjedwabną suknię mieniącą się od drogich kamieni.<br />
Rodsee dumny i wyniosły spojrzał z bliska dziewczynie w<br />
oczy i przemówił łamaną polszczyzną:<br />
- Szlachetna władczynio, pragnę podziękować tobie i<br />
twemu ojcu za przywitanie mnie i moich przyjaciół podczas<br />
jarmarku. Chciałbym także zobaczyć wasze bajeczne<br />
królestwo.<br />
Privisa podała mu smukłą dłoń i powiedziała:<br />
- Gość w domu, Bóg w domu.<br />
Zaprosiła go do środka. Godfryd był oczarowany<br />
słowiańskim domem i kulturą jego mieszkańców. Po<br />
obiedzie poprosił księcia o rękę jego córki. Gospodarz<br />
jednak odrzekł, że według zwyczaju ona sama musi o tym<br />
decydować.<br />
Gdy słońce powoli swoją dróżką poczęło schodzić z<br />
wysokiego południa, Privisa wyszła ze swojej komnaty i<br />
powiedziała:<br />
- Pójdźmy obejrzeć naszą posiadłość.<br />
Szli dróżką nad brzegiem jeziora. Oczy Słowianki<br />
roziskrzone iskrami słońca zniewalały przybysza. Godfryd<br />
patrzył na nią tak jakby chciał przeniknąć i zniewolić<br />
jej dobre i czyste serce. Prwisa wyciągała raz po raz<br />
rękę, by pogładzić sarenkę, jelenia, łosia czy daniela,<br />
żyjących na tej wyspie i znających ją od urodzenia.<br />
Gdy wrócili z przechadzki, na ramieniu dziewczyny<br />
usiadł gołąb. Wzięła go w dłonie i całując szeptała:<br />
-Mój kochany, mój najdroższy, jaką wiadomość<br />
przyniosłeś od mego pana. Odwinęła łyko z nóżki ptaka<br />
i powiedziała sama do siebie: - Wreszcie przyjedziesz,<br />
mój najdroższy.<br />
Rodsee widząc dziewczynę rozpromienioną ze<br />
szczęścia domyślał się, że otrzymana wiadomość jest od<br />
•kogoś ważnego dla niej. Po chwili wahania powiedział<br />
jednak: - Prwiso, zostań moją wybranką. Ale ona na jego<br />
|słowa odpowiedziała śmiechem. Wtedy Godfryd z<br />
pogardą spojrzał na dziewczynę a widząc, że nie uda mu<br />
się teraz jej porwać, powiedział:<br />
-1 tak będziesz moja.<br />
Po czym odjechał zatrzaskując drzwi karocy.<br />
Mijały słoneczne dni października, kolorowe lasy<br />
gubiły złote liście. Prwisa, stojąc na moście, łowiła w<br />
dłonie babie lato, które muskało ją po twarzy jak pieszczoty<br />
ukochanego. Wtem dźwięk kołowrotu ocknął ją z<br />
marzenia, zza opadającego mostu wyłoniła się znajoma<br />
postać. Krzyknęła: Prwis! i nim stopą dotknęła przeciwnego<br />
brzegu, rycerz z królewskim ptakiem na kaftanie<br />
już trzymał ją w ramionach. Gdy po wzruszającym powitaniu<br />
dostrzegli tęczę zaślubiającą niebo z głębiną,<br />
służba przybiegła z grodu wzięła ich na ramiona i z<br />
okrzykami radości zaniosła do pałacu. Przez trzy dni ucztowano<br />
w grodzie, a kiedy kolejny poranek otulił zmęczonych<br />
biesiadników Prwis zgromadził wojowników i<br />
powiedział:<br />
Zygmunt Bukowski, Przebierańcy, płaskorzeźba w drewnie, Mierzeszyn,<br />
woj. gdańskie<br />
Fot archiwum<br />
- Będąc w dalekim świecie poznałem broń, która<br />
swym grotem przebija najgrubsze pancerze i miota głazy<br />
na odległość tysiąca stóp.<br />
Ojciec Prwisy rzekł zaś: - To wszystko się przyda, bo<br />
Godfryd Rodsee pragnie zawładnąć naszą krainą.<br />
Prwisa wybrano na dowódcę obrony. Pod osłoną<br />
borów zwożono żelazo z Suchej Huty. Dniem i nocą<br />
kuto miecze w Trzepowie i Gromadzinie, na wałach<br />
ustawiono katapulty oraz beczki ze słomą, próbowano<br />
najnowszą broń.<br />
Wiosną do Prwisy zaczęły napływać coraz gorsze<br />
wieści. Wróg pod dowództwem Godfryda zbliżał się.<br />
Gród w Kolbudach, uchodzący za twierdzę nie do zdobycia,<br />
już nie istniał, jeno krwawa woda w Raduni niosła<br />
ofiarę nowemu Bogu, groźnemu i surowemu, mającemu<br />
na swym sztandarze własnego syna przybitego do krzyża.<br />
Lud zamieszkujący miejsce grozy, widząc okrucieństwo<br />
Krzyżaków gromadził się na wyspie, by wspólnie bronić<br />
się.<br />
Zbliżała się noc świętojańska, wielkie święto naszego<br />
pierwoboga, w czasie którego młodzi pragnęli się pobrać.<br />
Nim rozmodlona Prwisa uniosła głowę znad ślubnego<br />
wianka, by powitać rodzący się dzień, ujrzała<br />
przerażający widok. Jezioro okalały wojska. Czarne<br />
krzyże na ich tarczach, wbitych w brzeg potęgowały<br />
grozę. W miejscu, gdzie rozebrano most zobaczyła Godfryda,<br />
który wznosząc miecz w stronę twierdzy wołak<br />
- Nie będę cię już prosił pokornie o małżeństwo, ale<br />
siłą cię zabiorę!<br />
Nim dziewczyna ostatnie jego słowo zdążyła usłyszeć,<br />
rozległ się grzmot kotłów i tysiące strzał spadło na wyspę.<br />
Wbijały się w Światowida osłaniającego swym poczwórnym<br />
obliczem ostami skrawek lądu odwiecznie<br />
należącego do niego. Leciały nisko nad wodą zabijając<br />
łabędzie. Mimo siekącego gradu strzał, obrona wyspy<br />
milczała a przeciwnik widząc nieskuteczność ataku, postanowił<br />
zaczekać na swą najgroźniejszą broń.<br />
Tymczasem stukot siekier wzmagał się. Padały sędziwe<br />
świerki i niebotyczne sosny. Ogołacano je, po czym<br />
staczano na wodę. A gdy słońce było w połowie drogi do<br />
południa, niezliczona ilość gotowych do podboju tratw<br />
czekała na brzegu.<br />
Wreszcie spod wiekowych lip wytoczyły się nieznane,<br />
grozą ziejące machiny. Zgromadzeni na wyspie z<br />
przerażeniem patrzyli, jak sprawnie je ustawiano kierując<br />
na mury obronne.<br />
CIĄG DALSZY NA STR. 50<br />
47
Antoni Jopkiewicz<br />
- malarz ze Skaryszewa<br />
w woj. radomskim<br />
Fot B. Polakowska<br />
49
Privis i Privisa<br />
DOKOŃCZENIE ZE STR. 47<br />
Godfryd osłonięty przez żołnierzy jeszcze raz zawołał:<br />
- Hej, wy przeklęci poganie, poddajcie się! Na to Privis,<br />
przy którym stała przepiękna Privisa w ślubnym stroju,<br />
odrzekł: - Prędzej ty zginiesz i twój zachłanny zakon,<br />
niż moja Privisa będzie twoją służebnicą. Godfryd rażony<br />
tymi słowami krzyknął: Fojer! Wszystkie kule wyrzucone<br />
z dymiących rur dochodziły celu, jednak czyniły tylko<br />
wgłębienia w grubych murach. W czasie kanonady wojsko<br />
zapełniło tratwy, które pod osłoną ognia płynęły do<br />
wyspy. Gdy napastnik znalazł się w zasięgu broni<br />
Słowian, dobrze zrobione katapulty wyrzuciły niezliczoną<br />
ilość głazów, które zataczały łuk w powietrzu i spadały<br />
na przeciwników. Napastnikom wkrótce zabrakło żeliwnych<br />
kul a katapulty słowiańskie nadal wyrzucały głazy<br />
jak rozwścieczony wulkan.<br />
Ale poranny atak był tylko zapowiedzią agresji. Po<br />
południu nieomal cała powierzchnia jeziora pokryła się<br />
najeźdźcami zamykającymi w kleszczach wolny dotąd<br />
skrawek lądu. Wśród bitewnego zgiełku, lamentu<br />
pomiażdżonych, przeszytych grotami, poparzonych<br />
smołą lub wrzątkiem w imię nowego Boga atakowano<br />
ostatnie królestwo słowiańskiego Pana<br />
Nieliczne kusze skonstruowane według pomysłu Privisa<br />
przebijały tylko żelazne tarcze przeciwników. Gdy<br />
głębina jeziora zaczęła czerwienieć od krwi i gasnącego<br />
słońca, na rozkaz Prwisa pomknęły strzały w kierunku<br />
źródła zła: Godfryda, który wybierał się już po swoją<br />
zdobycz - Privisę. Wojownicy osłaniający Godfryda padli,<br />
a on sam przybity grotem do tratwy, leżał patrząc na niebo,<br />
po którym krążył niedościgniony królewski ptak.<br />
Kiedy najwierniejsi żołnierze zaczęli w popłochu<br />
opuszczać Godfryda, ten uniósł głowę i zobaczył przerażający<br />
widok. Pałac kryty osinowym gontem wraz z<br />
przepiękną księżniczką trzymaną w objęciach Prjvisa z<br />
woli czarodziejskiego ptaka wolno zanurzał się w ziemię.<br />
Napastnicy, którzy mieczami rąbali już posąg Światowida,<br />
w przerażeniu uciekali jak najdalej od tej groźnej<br />
wyspy. Cięli się mieczami, rąbali toporami i tarczami<br />
rozbijali sobie głowy, spychali się do wody, aby tylko<br />
dostać się na tratwy płynące ku brzegom. Umierający<br />
Godfryd słyszał jeszcze jak chór z głębin wyspy potężnym<br />
głosem wołak Wyciosam ciebie znów słowiański Boże, z<br />
obliczem patrzącym w cztery strony świata. Bo ty nie<br />
przyszedłeś z ogniem i mieczem z innej krainy. Zawsze<br />
byłeś nasz.<br />
Ponoć do dziś, jak mówią najstarsi ludzie w tej okolicy,<br />
jawi się w noc świętojańską koło wyspy dumny, wielki<br />
łabędź mówiący ludzkim głosem: Kto będzie dzielny jak<br />
Prhdsowie i mnie przy gwałtownie wzrastającym ciężarze<br />
dowiezie do wyspy nie bojąc się utonięcia, ze wzgórza<br />
wynurzy się znów modrzewiowy dwór, wraz z dzielnymi<br />
rycerzami, przepiękną księżniczką i Privisem, by trwać<br />
nadal w swojej nieustającej miłości pośród tej czarującej<br />
krainy.<br />
KAZIMIERZ MAURER<br />
uelek<br />
Pierwsze światło dzienne ujrzał w pogodny majowy<br />
poranek; na ściennym kalendarzu był to<br />
dzień imienin Feliksa. Przyszedł na świat jako<br />
piąte dziecko w niezbyt zamożnej chłopskiej rodzinie.<br />
Nie wzbudził swoim narodzeniem wielkiej radości,<br />
przynajmniej ojca, który od tej chwili miał dodatkową<br />
gębę do wyżywienia. A warunki i tak były ciężkie. Ale<br />
mówi się trudno. Zresztą, jak powiadają: "Kogo Bóg<br />
stworzył - tego głodem nie umorzył". Ojciec rodziny<br />
był dobrym gospodarzem; jak dotąd chleba dla nikogo<br />
nie brakowało, toteż łatwo pogodził się z losem<br />
wierząc, że i dla nowego "przybysza" go nie zabraknie.<br />
Na chrzcie świętym dano mu imię, jakie sobie sam<br />
na świat przyniósł - Feliks. Jako dziecko był (tfu, na<br />
psa urok) dorodny i w wychowaniu nie sprawiał większego<br />
kłopotu, bo nie trapiły go żadne choroby.<br />
Wyrastał na zdrowego chłopa. Już jako sześciolatek<br />
pasał ze starszym bratem bydło, i przydatny był do jakiej<br />
takiej gospodarskiej posługi.<br />
Złe zjawiło się dopiero wtedy, kiedy zaczęła się nauka<br />
w szkole. Lelek - bo tak go nazywali jego<br />
rówieśnicy, a przezwisko to tak przywarło do niego, że<br />
nikt we wsi inaczej na niego nie wołał - w żaden<br />
sposób nie pojmował nauk, jakie starał się mu wpoić<br />
pan nauczyciel. Nie odrabiał lekcji, bo i jak skoro nawet<br />
dobrze nie znał wszystkich liter. Nie uczył się<br />
wierszyków, za co często dostawał linijką czy pasem,<br />
tzw. łapy. Często też na lekcji śmiał się, za co był stawiany<br />
do kąta albo za tablicę. Zostawał też po lekcjach<br />
w kozie, a później rówieśnicy dokuczali mu, że doił<br />
kozę. Wszystko to tak go zniechęciło do szkoły, że<br />
zamiast iść do niej - uciekał w pole albo do lasu, który<br />
wkrótce stał się jakby jego drugim domem. Nie pomagały<br />
prośby ani <strong>pl</strong>agi, jakie dostawał od ojca.<br />
Lelek chętnie pracował w gospodarstwie, chętnie<br />
pomagał również sąsiadom, za co wszyscy go we wsi'<br />
lubili. Ale ponieważ jakoś dziwnie się zachowywał,<br />
dzieciaki poszarpywały go za ubranie, rzucały w niego<br />
kamieniami i wołały: głupi Lelek, głupi Lelek! A on<br />
śmiał się tylko dobrodusznie. Było już pewne, że Lelek<br />
jest nieszczęśliwy, upośledzony na umyśle. Był jednak<br />
spokojny, nikomu krzywdy nie robił. Wyrastał na<br />
chłopa na schwał; w wieku czternastu lat do młócki<br />
cepami stawał razem z dorosłymi i bił nie gorzej<br />
od nich. Podobnie w żniwa potrafił podebrać i<br />
związać za najlepszym kosiarzem, czego nie potrafiła<br />
zrobić niektóra podbieraczka. Chwalili go za to, a on<br />
pęczniał od dumy, co niektórym pozwalało go<br />
wykorzystywać.<br />
Czas biegł, stan Lelka nie poprawiał się. Coraz<br />
częściej uciekał z domu. Najchętniej przebywał w<br />
lesie, najwidoczniej kochał przyrodę i spokój, jaki tam<br />
panował. Wracał do domu, kiedy dokuczył mu głód i<br />
nie było go czym zaspokoić.<br />
Aż tu nagle wybuchła wojna. Lelek miał wtedy skończone<br />
szesnaście lat. Zobaczył tłumy ludzi ucie-<br />
50
kających zatłoczonymi drogami z całym dobytkiem. A<br />
nad tym kłębowiskiem ludzi, bydła, wozów krążyły nisko<br />
samoloty siejące śmierć i zamieszanie. On swoim<br />
chorym umysłem nie mógł zrozumieć co się dzieje.<br />
Przecież przed tym też latały samoloty, ale nie czyniły<br />
nikomu krzywdy. Widział dymy pożarów w dzień, a w<br />
nocy łuny. Słyszał huk wystrzałów, coraz to bliższy.<br />
Chciał też uciekać, ale gdzie? Dla niego celem najdalszej<br />
dotąd wyprawy był niewielki las, który teraz był<br />
pełen ludzi i wozów, wypełniony rykiem bydła i wrzawą<br />
ludzkich głosów.<br />
Rodzice nie uciekali, więc i on pozostał. Po dwóch,<br />
trzech dniach na czołgach, samochodach i zaprzęgami<br />
konnymi zaczęli napływać jacyś umundurowani<br />
ludzie. Każdy krył się jak mógł. Matka mówiła mu, że<br />
to Niemcy i że trzeba się ich bać. Więc i on się'ukrył.<br />
Później wszystko ucichło, umilkły strzały, nie latały<br />
samoloty i nie było już pożarów i łun w nocy. Drogami,<br />
tylko już nie tak tłumnie, wracali do swoich<br />
rodzinnych stron wcześniejsi uciekinierzy. Myśleli z<br />
trwogą o tym, co zostało z ich rodzinnych gniazd. Bardzo<br />
często nie mieli po prostu do czego wracać, bo<br />
zastawali tylko zgliszcza i popioły. Rodziny szukały<br />
Swoich bliskich. Jedni zginęli na froncie, inni na<br />
drogach, jeszcze inni siedzieli za drutami obozów jenieckich.<br />
Nie wróciło też dwóch braci Lelka, których<br />
wspólnie opłakiwano.<br />
Nastała sroga zima. Brakowało opału. Na szczęście<br />
kartofle nieźle obrodziły, to chociaż nie cierpieli<br />
głodu. Jedli je gotowane, pieczone, robili <strong>pl</strong>acki. Aż<br />
przyszła wiosna. Jak co roku przylecieli wiosenni<br />
skrzydlaci goście z dalekich, ciepłych krajów. Świat<br />
trochę poweselał. Ludzie uprawiali ziemię, siali zboże,<br />
sadzili kartofle...<br />
Lelek rwał się w świat, ale rodzice starali się jak mogli<br />
go zatrzymać. Chodziły bowiem słuchy, że Niemcy<br />
wariatów likwidowali. Ale któż by go zatrzymał - przyroda<br />
była silniejsza. Lelek wymykał się więc do lasu<br />
czy do sąsiadów. Jakoś mu to uchodziło.<br />
Przyszło lato. Ludzie posprzątali z pól, napełnili<br />
^.stodoły i spichlerze. I wtedy wybuchła bomba. Na wieś<br />
[zjechało wojsko. Żandarmi z najlepszych gospodarstw<br />
-w brutalny sposób wyrzucali polskich gospodarzy, pozwalając<br />
im zabrać tylko to, co zdołali zmieścić w podręcznym<br />
bagażu. Kiedy żołdacy weszli na ich podwórze,<br />
Lelek był w stodole. Bał się ich strasznie, gdyż tyle<br />
się złego o nich nasłuchał. Tylną furtką wyskoczył do<br />
sadu. Mknął jak rączy jeleń. Posypały się strzały, ale<br />
on był już dość daleko.<br />
Las był coraz bliżej. Dopiero kiedy wpadł pomiędzy<br />
pierwsze drzewa, obejrzał się za siebie. Nikt go nie<br />
gonił. Zdyszany padł na zielony mech, który wydał mu<br />
się najwspanialszym łożem. W tym swoim lesie poczuł<br />
kię jak we własnym, zupełnie bezpiecznym domu.<br />
Zasnął kamiennym snem. Nagle poczuł na twarzy jakiś<br />
Motyk. Ze strachem otworzył oczy. Stał nad nim wierny<br />
wilczur Smyk. Lelek poderwał się z radością, ale zaraz<br />
upadł z powrotem. Coś zapiekło go w lewym ramieniu.<br />
Spojrzał na mech, na którym czerwieniła się, a<br />
raczej czerniała <strong>pl</strong>ama zakrzepłej krwi. Zdjął koszulę i<br />
obmacał ranę; było to tylko zadraśnięcie. Wierny<br />
Smyk wylizał ją dokładnie. Lelek nie wiedział jak<br />
długo leżał na tym swoim chłodnym posłaniu. Chyba<br />
jednak długo, bo czerwona słoneczna kula wisjała już<br />
nisko na zachodzie. Dokuczał mu głód, bo od rana<br />
nie mial nic w ustach. Do domu bał się jednak wracać.<br />
Odczekał do całkowitych ciemności i teraz ruszył do<br />
wsi.<br />
Na skraju wsi w lichej zagrodzie mieszkał ubogi wyrobnik.<br />
Lelek ostrożnie podszedł do tej zagrody. Zajrzał<br />
przez okno; wszystko było jak dawniej, ci sami<br />
ludzie. Zastukał do okna i gospodarze wpuścili go do<br />
środka. Powiedzieli, że jego rodziców zabrali Niemcy,<br />
a gospodarstwo na razie jest puste. Dali mu jeść, obmyli<br />
ranę i użyczyli kąta na nocleg.<br />
Następnego dnia żandarmi i władza cywilna obsadzała<br />
na wysiedlonych gospodarstwach Niemców. Mówiono,<br />
że przybyli z Wołynia. Osadnicy otrzymali cztery najlepsze<br />
gospodarstwa we wsi, pełne dostatku, gdyż ich<br />
właściciele niewiele zdołali zabrać. Kilka mniejszych<br />
polskich gospodarstw zostawili na razie w spokoju.<br />
Powoli życie we wsi wracało do dawnego porządku.<br />
Lelka zatrzymali u siebie gospodarze, do których zapukał<br />
tamtego wieczoru. Nie było im lekko, pracowali w<br />
niewielim gospodarstwie i mieli dwójkę dzieci. Trzeba<br />
było dorabiać u bogatszych gospodarzy, bo strawy<br />
musiało starczyć dla wszystkich. Zdawali sobie sprawę z<br />
niebezpieczeństwa jakie groziło Lelkowi, gdyby tułał<br />
się po okolicy. On jakby to rozumiał, a może podpowiadał<br />
mu to instynkt. Chętnie pomagał w gospodarstwie<br />
i kiedy gospodarz szedł na zarobek, godnie go<br />
zastępował. Najchętniej zajmował się trzodą, jakby czuł<br />
jakąś bliską z nią więź. Z czasem wiadomość o jego<br />
ułomności dotarła również do nowych osadników, ale<br />
że był spokojny, nie pokazywał się na wsi - nie interesowali<br />
się nim. I wszystko toczyłoby się normalnym<br />
trybem, gdyby nie nagły wypadek.<br />
W zagrodzie u jednego z osadników w biały dzień<br />
wybuchł pożar. Podejrzewano, że spowodowały go<br />
jego dzieci. On zaś, chcąc się oczyścić, oświadczył<br />
przybyłym żandarmom, że we wsi jest wariat i to na<br />
pewno jego sprawka. To wystarczyło. I chociaż Lelek<br />
był w tym czasie w gospodarstwie swoich opiekunów,<br />
o pół kilometra od płonącej zagrody, żandarmi poszli<br />
po niego. Zabrali go prosto od młocki, pobili i<br />
związali mu ręce postronkiem. Nie żałując razów i<br />
kuksańców przyprowadzili Lelka do dogasającego<br />
pogorzeliska. Wyglądał okropnie: zbity, sponiewierany,<br />
ledwie trzymał się na nogach. Ubranie miał<br />
poszarpane przez tęgiego wilczura, który towarzyszył<br />
oprawcom. Pies pokąsał mu ciało, co było widać przez<br />
dziury w łachmanach. Cała twarz i ręce chłopca były<br />
umazane krwią cieknącą z głębokiej rany na czole.<br />
Krew zalewała mu oczy. Stał dygocąc z zimna, gdyż<br />
wiał zimny wiatr wdzierający się przez dziury w łachmanach.<br />
Kiedy powiódł nieprzytomnym, obłąkanym<br />
wzrokiem po gromadce znajomych ludzi, jego oczy<br />
były pełne przerażenia i bólu. Jakby chciał zapytać: Za<br />
co? Co ja wam zrobiłem? Ale jego wargi nie poruszyły<br />
się. Czyżby myślał, że to oni są sprawcami jego<br />
nieszczęścia?<br />
Ludzie nie mogli powstrzymać łez. Tylko oprawcy<br />
mieli kamienne bezduszne twarze i zimne, brutalne<br />
spojrzenia. Podjechała podwoda. Szczując psem i<br />
bijąc kolbami żandarmi kazali Lelkowi wchodzić na<br />
wóz. Ponieważ miał związane ręce z trudem udało mu<br />
się to zrobić. Obok woźnicy usiadł jeden z żandarmów,<br />
a on jak niebezpieczny zwierz leżał na<br />
deskach. Furmanka potoczyła się wiejską drogą. Słychać<br />
było pochlipywanie kobiet Ludzie długo patrzyli<br />
za oddalającym się wozem, aż zniknął w krzakach za<br />
zakrętem drogi. Odtąd nikt już Lelka nie widział.<br />
51
JÓZEF PITOŃ<br />
Władkowe<br />
śluby ||f<br />
;^^fce ma juz lo mnie zycio - narzekoł Władek Tyrała<br />
śmierzci swojej baby - na nic syćko, kie jej ni ma.<br />
- Cichoze, Władek, cichoze. Dej ze pokój. Nie prociw<br />
Panu Bogu - pociesali go syćka - Ty jej juz nie wskrzysis.<br />
Tako widno wolo Bosko. Zbier sie w sobie, boś przecie<br />
młody. Zycie przed tobom.<br />
Ale Władek ino głowom kręciek<br />
- To syćko na nic, na nic.<br />
- Coby ino o rozum nie przyseł - biadkały nad nim<br />
baby - abo jesce co gorsego. Kieby se przecie jakom inksom<br />
naloz, to by mu przęsło.<br />
Stary Walosek, co to dziesięć roków w Amaryce bywoł,<br />
a pote kie sie wrócieł syćkie zarobione dutki bez pięć<br />
roków przepił, radził co inksego:<br />
- On kieby se tak każdego dnia choć po krapecce wypieł,<br />
to by go to zratowało. Tąjako mnie jednego casu<br />
zratowało.<br />
I zacon po roz nie wiedzieć ftory opowiadać jakom to<br />
mioł przeprawę w Cikago na Norcie z Murzynami.<br />
- Kie byk im był fte po hajboku nie postawie! i som ś<br />
nimi nie wypieł, byłbyk był dzisiok po tej ziemi nie krocoł.<br />
O nie!<br />
A ręce sie mu juz telo trzęsły, co po kielusek musioł<br />
sięgać dwoma ręcami. Ale nik go ani wielo nie shichoł,<br />
bo syćka jego opowiodki znali juz na pamięć.<br />
A Władek nic nie godajęcy zezbieroł sie i pojechoł.<br />
Wstąpieł do zakonu. Nie pisoł nic. O jakie pół roku przyjechoł<br />
wygolony, w habicie. Ociec bez długom kwilę ni<br />
móg go poznać. -<br />
-Toś to ty? No, ale cie chłopie wyzdajali na polskiego<br />
oficyjera - przepedzioł i siod.<br />
Obłapiył go Władek za nogi i zacon od razu:<br />
-Tato, jo juz tam ostanę. Za miesiąc składom ślub. Ale<br />
przecie z gołemi ręcami tam nie bedzies siedzioł. Temu<br />
tyz pytom wos pięknie, przedejcie mojom cęść i dejcie<br />
mi piniądze.<br />
- Co? - podskocył ociec z ławy - chałupę kces poniechać,<br />
grunta wyprzedawać? Cyś ty hetki zwartogłowioł, cy co?<br />
Ale Władek nic, ino dalej swoje:<br />
-• Za tydzień będzie tu mój przełożony i za tyn cos<br />
kciołbyk to syćko pozałatwiać.<br />
Ociec i pytoł, i klon. Syćko na nic. Nie pomogła ani<br />
prośba, ani groźba. Juz nie wiedzioł co robić ani kogo<br />
sie poradzić. Na ostatku wloz do bratanka Staska, co<br />
mioł sklep. Wypił z tej stropacyje ze dwa głębse i godo<br />
jako i co.<br />
- Stryku - powiado Stasek - przyślijcież go tu ku mnie,<br />
to jo mujakosi na tukom do głowy.<br />
- He, chłopce, skoda godac. On ci tu przecie nie przydzie.<br />
Nie kce iść nika między ludzi.<br />
- To mu powiedzcie, ze jo od niego kupiem, ino kcem<br />
sie ś nim ugodać. Niek przydzie zaroz z ranią.<br />
Rzecywiście rano Władek tu. Pozdrówkoł od progu i<br />
godo:<br />
- Stasek, przysełek, wies po co?<br />
- Hej, niegze cie co praśnie - uradowoł sie Stasek - Siadojze<br />
przecie. Nie bedzieme na progu ukwalować!<br />
52<br />
Wzion go do drugiej izby, usadzieł na ławe i zagaduje:<br />
- No, jakoż, kielo to kces za to?<br />
- Som nie wiem. Kielo dos?<br />
Wzieni sie targować, smowiać, a Stasek niewielo<br />
myślęcy wyj on flaske.<br />
-Jo nie pijem - zastrzóg sie z góry Władek.<br />
- No nie godoj. Jakoż to, coby przy kupiectwie nic nie<br />
połknąć? Chłopie, dej to juz pewnie ostatni roz w twoim<br />
życiu. Jak sie tam między nik dostanies, to juz jamen.<br />
Choćby ci sie gorzołka nocami śniła. Durknij jednego.<br />
Władek ustękoł, ale wypił. Pote wypieł drugiego. W<br />
głowie sie mu zakotłowało, ale sie zebroł w sobie:<br />
- Dość. Ide. Mom jesce do tobie jednom sprawę. Za<br />
ore dni przyjedzie mój przeor. On tu jesce nigdy nie<br />
Eył. Kociołbyk mu przecie cosik opokozać, zawieźć go<br />
kany. Mozę w Pisanom. Ty mos konia i jeździs s papami,<br />
to byś może s nami pojechoł?<br />
- Coby nie - zgodzieł sie Stasek.<br />
-Jo ci tu dom wceśniej znać, dobre? No, s Panem Bogem!<br />
Na trzeci dzień wcas rano Władek tu.<br />
- Przyjechoł! Kiebyś tak koło dziewiątej był u mnie.<br />
Stasek wycesoł konia, przypion zwonek, przyprawie!<br />
turliki, zaprzągnon do sonek, som sie wyzdajoł do lepsyk<br />
portek i zajechoł honornie na oborę. Ułożyli przeora,<br />
przykryli baranicom, Władek siod przy nim i pojechali<br />
Kościeliskom w góre. Mróz trzescoł pod sonkami,<br />
kłęby pary leciały od konia. Stasek na przodku pokazowo!<br />
co trza i opowiadoł po drodze:<br />
- Tu mocie ka<strong>pl</strong>icke zbójnickom. Oni jom tu postawili<br />
i kie śli na zbój za Tatry to sie przy niej modlili, coby sie<br />
im udało. A kie sie wracali, to tyz sypneni krapke talarów,<br />
ze sie im poscęścieło. Bo to byli honorni chłopcy.<br />
Napodali na dwory, karcmy, <strong>pl</strong>ebanije...<br />
- Co - ni móg uwierzyć przeor - jakzesz mogli okradać<br />
<strong>pl</strong>ebanie, zbóje jedne?!<br />
- Oni nie kradli, ino brali, bo to byli zbójnicy, nie<br />
zbóje, a pote ozdawali biednym. Tak wej cynieli sprawiedliwość.<br />
- Tak, ładna mi sprawiedliwość, zbójecka - gorsył sie<br />
przeor.<br />
- Tu zaś mocie lodowe źródełko, co nigdy nie mar-.<br />
znie, a hań w skale ka<strong>pl</strong>icoska. Tu po prawej za potokem<br />
skała co sie nazywo Sowa, a hań w górze Organy i Zbójeckie<br />
Okna, ka sie w jaskiniak kryli zbójnicy. No i juz<br />
me na Pisanej.<br />
Przeor wodzieł ocami po turniak i ni móg sie nacudować:<br />
- Zaiste wspaniałe są dzieła Boże, wspaniałe.<br />
Jechali koło Śpiącego Rycerza, a Stasek opowiadoł. Na<br />
Krzyzopolu staneni.<br />
- Ten hań krzyż stoi w kamieniu młyńskim. Dawno<br />
temu jeden straśnie mocny młynorz, ale bezbożnik,<br />
założył sie przy gorzołce, ze zaniesie dwa takie z Pysnej,<br />
ka mleł rude, jaze na Kiyry. Uwiązoł se ik na łańcuchu,<br />
wzion bez ramie, ale tu sie podkiełznon i óne go<br />
zapucyły. Temu hań stoi krzyż, no i napis.<br />
- Tak, tak, faktycznie. Nic nad Boga. Wszystko to<br />
piękne. I kraj wspaniały, tyle że zimny.<br />
Rzecywiście przeor, choć przykryty baranicom, byłjuz<br />
tęgo skołcany, a i Władkowi tyz nos przycerwienioł.<br />
NawTÓcieli. Kónicek dyrdoł wesoło i fnetki byli na<br />
Kiyrak. Przed karcmom staneni.<br />
- Trza sie iść zagrzoć i wypić jakom herbatę - za- I<br />
rządzieł Stasek.<br />
Siedli se w kącie, bo ludzi było moc. Stasek kiwnon na<br />
dziewcyne:<br />
-Trzy herbaty. Jedne pańskom i dwie naskie.<br />
Izba była duzo, ciemniato. Z drugiej strony w kącie 3<br />
siedzieli Cygany. Broncia postawieła herbaty. Przeor<br />
dostoł ze sokem malinowym. Władek od razu pocuł co<br />
sie święci, ale nic nie pedzioł ino pociągnon. Dobro
yła. Grzoła. Stasek mrugnon na Brońcie: -Jesce po jednej!<br />
SL<br />
Cygany zacyni grać. Naprzód jakiesi tanga, ciardasie,<br />
a pote zniedobocka zaciągli wierchowom. Władkowi jaz<br />
sie ocy zaiskrzyły, a noga pod habitem sama zacena cupkać.<br />
Przeor pozierał po nim.Linie wierzył ocom:<br />
"Zupełnie nie ten sam, oczy mu się świecą, nogi podrygują.<br />
Chryste Panie, żeby tylko nie zaczął tańczyć .<br />
I w tej kwili Władek kie nie hipnie przed muzykę. Zacupkoł,<br />
jaz sie zatrzęsło i zaciągnon z wysoka:<br />
Księdzem być, księdzem być, powiadała mama,<br />
Ce muz zakonnicom nie została sama".<br />
Dźwignon habit ponad kolana, coby sie nie <strong>pl</strong>ątoł i<br />
ujon krzesać jaz sie iskrzyło. Przeor hetki zmiertwiok"Boże,<br />
Boże, co on wyprawia. Czart w niego wstąpił,<br />
czy co?<br />
. Ftorysi z chłopów porwoł Brońcie spod ściany i zacon<br />
ciągnąć na środek. Z pocątku sie oganiała i zapierała, a<br />
pote podparła boki, poźrała śmiało na Władka i wziena<br />
pockowac. Ruch sie zrobieł w karcmie. Chłopi postane-<br />
|ii, zacyni pokrzykować a pogwizdować. "E he, he! E hip!<br />
Ej bucku, woda cie nosi!<br />
Władek zaś stanon przed muzykom:<br />
• "Marności światowe, wy mie uwodzicie<br />
5 Wy se mi do nieba drózecke grodzicie".<br />
\ Stary Mateja, ostatni polaniarski zbójnik, podniósł<br />
głowę znod śklenice. On tu siodowoł stale. Powiadali, ze<br />
syćkie zbójeckie dutki jakie mioł, doł karcmorzowi i tele<br />
śe ino zastrzóg, coby mu, kie przydzie, nigdy nie załowoł.<br />
Poźroł sępiemi ocami spod kłabuka i pokręcił głowom:<br />
- E, psio mać! Jemu sie zbójectwo patrzy, nie klostór.<br />
Tego przeorowi było juz za dość. Hipnon na równe<br />
nogi i hebaj w pole. W głowie sie mu to nijak ni mogło<br />
pomieścić. Cos podobnego. Istna Sodoma i Gomora,<br />
przedsionek piekieł".<br />
{ Siod do sonek i chycieł sie za głowę: "Jakżesz to możliwe.<br />
•Co mu się stało? Oszalał, czy co? Ja tam już nie wejdę. O nie!"<br />
; A w karcmie jaz hucało: śpiew, toniec, muzyka. A<br />
nogłośniej zawodzie! Władek.<br />
A na polu mróz chytoł coraz ostrzej. Kie nie kie ftorysi<br />
z fij akrów wyseł coby koniowi przypiąć torbę ze sieckom.<br />
- Gospodarzu, halo! - zawołoł przeor - moglibyście<br />
mnie odwieźć?<br />
- A coby nie? - przyskocył usłużnie fijakier - jo tu przecie<br />
na to. Naroz sie zmitygowoh - A coz to, nie jedziecie<br />
z Władkem?<br />
- Nie! - ucion krótko przeor.<br />
- A kaz wos odwieźć?<br />
- Do Zakopanego. Na dworzec.<br />
- Nej, kie tak, to siadojcie. Ale skoda, żeście nie ostali<br />
dłużej. Teroz sie dopiero fajnie zacyno. Graj om i tońcomjaz<br />
Bogu miło.<br />
Przeor nic nie odpedzioł, ino wzdychnon głęboko.<br />
Całom dróge nic nie godoł. Na dworcu, na odchodne,<br />
przepedziok<br />
- A temu poganinowi powiedzcie, że może już nie<br />
przyjeżdżać. Żadnych ślubów nie będzie!<br />
A Władek? Bez trzy dni chodzie! osowiały. Pote coraz<br />
cęściej zacon pogwizdować, pośpiewowac, na ostatek<br />
zrucieł habit, zapakowoł do packi i posłoł wraz z listem.<br />
Chycieł sie stolarki.<br />
- Fałaz Ci tyz Panie Boże - radował sie ociec. Ino matka<br />
chodzieła s kąta w kąt a jojcała:<br />
- Miełyz mocny kany, co tyz ludzie na to pedzom?<br />
- A niek godajom, co kcom - zohurowoł sie ociec - kie<br />
pojechoł, toś ino furt skrzęcieła: "E Boże, Boże, coz on<br />
to namyśloł? Fto nos tyz na starość będzie opiekunował?"<br />
Dziś je tu. I jesce ci źle?<br />
Nie mineno trzy tyźnia, kie Władek wloz do Staska do<br />
sklepu. Wymyty, wygolony, w biołej kosuli, cornej katanie,<br />
w biołyk nowyk portkak. Stasek hetki garło otwar.<br />
Kozoł se dać flaske, papierusy i zopółki, pochowoł po<br />
kiesonkak i godo:<br />
- Stasek, zbieraj sie. Pódzies se mnom.<br />
- Ka przecie? - wystawie! ocy Stasek.<br />
- Do Brońcie. Na nomówiny.<br />
JAN POLIT<br />
Nawiedzony jp|<br />
las<br />
Z<br />
miejscowością<br />
Obrowiec wiąże się wiele niecodziennych<br />
wydarzeń, które miały miejsce nawet<br />
całkiem niedawno, a ich świadkami byli ludzie<br />
zupełnie młodzi.<br />
Obrowiec jest dużą wsią leżącą w sąsiedztwie Hrubieszowa.<br />
Niegdyś był posiadłością możnego rodu Łaszczów,<br />
którzy nawet utworzyli tu boczną gałąź rodu tzw.<br />
; Łaszczów Obrowieckich, podobnie jak ich kuzyni z pobliskiej<br />
Nieledwi - Nieledewskich. Na przestrzeni wieków<br />
właściciele zmieniali się, ostatnimi byli Rudniccy i Kryccy.<br />
Nie oszczędzała wsi burzliwa historia, był Obrowiec<br />
wielokrotnie niszczony i odbudowywany od nowa. Do<br />
dzisiejszych czasów z dworu pozostały jedynie mocno<br />
nadwyrężone ruiny i do połowy zasypane podziemne<br />
lochy ciągnące się aż do Hrubieszowa i dalej w niewiadomym<br />
kierunku.<br />
Ale wróćmy do tematu. Jak opowiadają ludzie mieszkający<br />
w tej miejscowości, jest tu kilka miejsc cieszących<br />
się złą sławą, a mianowicie: były dwór, rozstaje dróg, były<br />
j.|osyjski cmentarz wojskowy, tzw. mogiłki a szczególnie<br />
[ hiewielki las potocznie zwany Wierchowatka. Przez to<br />
ostatnie miejsce rzadko kto odważył się przejechać czy<br />
przejść po zapadnięciu zmroku. I właśnie z Wierchowatka<br />
wiąże się to opowiadanie.<br />
Było to już po zakończeniu II wojny światowej. Hrubieszowszczyzna<br />
powoli leczyła rany zadane przez okupanta.<br />
Jeden z obrowieckich rolników odwiózł do Monir<br />
atycz wójta (mieścił się tam wtedy urząd gminy) i pomimo<br />
późnej pory wracał wozem zaprzężonym w konie do<br />
domu. Droga przebiegała bez przeszkód. Wjechał w las i<br />
nagle zauważył, że konie są całe spocone i tak się wysilają<br />
jakby na wozie leżał jakiś olbrzymi ciężar. Obejrzał<br />
się za siebie. Na wozie leżało coś, co swoim kształtem<br />
przypominało olbrzymiego czarnego barana.<br />
- Wszelki duch Pana Boga chwali - zawołał żegnając<br />
się znakiem krzyża.<br />
-1 ja go chwalę - odpowiedzą! jakiś głos.<br />
W tej samej chwili obok wozu pojawił się jeździec na<br />
karym koniu. Jak długo trwała dalsza podróż i ile zmówił<br />
modlitw wystraszony człowiek - sam nie wiedział.<br />
Tymczasem las się skończył i wóz dojechał do rozstaju<br />
dróg. Tam przy krzyżu czarny baran z przeraźliwym<br />
śmiechem zsunął się z wozu, a uwolnione od ciężaru<br />
konie popędziły jak szalone przed siebie nie zważając<br />
nawet na zamkniętą bramę do obejścia, którą połamały.<br />
Podobne przejścia tam i w innych miejscach na terenie<br />
wsi Obrowiec miało wielu zapóźnionych podróżnych.<br />
53
BRONISŁAW SUCHY<br />
Zima<br />
Na noc spuszczamy psy<br />
gasimy wszystkie światła<br />
do centralnego dorzucamy pół węglarki<br />
mówimy nasze Ojcze nasz<br />
- i sen nas ogarnia<br />
- mijają godziny<br />
- świat żyje świat się bawi<br />
nasze rośliny pod śniegiem<br />
nasze zwierzęta żuwacze •<br />
my w domach naszych legowiskach<br />
oddani marzeniom sennym<br />
marzeniom bezsennym<br />
nocnym lękom<br />
BERNA KDETTA ŻOŁĄDEK<br />
Niedokończony<br />
Z pierwszego wejrzenia<br />
zawiązałam supełek pamięci,<br />
z biegiem czasu utkałam<br />
motyw w obrazie nadziei.<br />
Spojrzałam na przyszłość<br />
w zielonej oprawie:<br />
obraz stał się coraz piękniejszy -<br />
malowałam go latami.<br />
W trudzie i znoju starałam się<br />
jak najbardziej wypłomienić,<br />
a on coraz bardziej popieleje -<br />
jeszcze wykrzesani z nadziei iskierkę.<br />
KRYSTYNA ALEKSANDER<br />
Odlot ptaszyny<br />
Czemu uciekasz ptaszyno od Pienin.<br />
Kiedy tu cudnie jak nigdzie na świecie?<br />
W polu się latem owies złotem mieni,<br />
A łąki pachną najróżniejszym kwieciem<br />
Czemu Ci spieszno w dalekie strony,<br />
A może zamieszkać chcesz bliżej słońca?<br />
Wrócisz na pewno bardzo stęskniony<br />
I śpiewać tu będziesz dla nas bez końca<br />
Kiedy przylecisz, przyfruń pod okienko,<br />
Przecież koniecznie przywitać się trzeba.<br />
Może się znajdą jakieś ziarenka,<br />
Okruchy z ciastek lub pszennego chleba.<br />
ZOFIA ROJ-MROZICKA<br />
Muzyka<br />
Muzycko góralsko<br />
jak holnego granie,<br />
jak po burzy słonko,<br />
kiedy rano wstanie.<br />
W twoik nutak słysem<br />
hole i doliny,<br />
krzesnyk ukwolanie,<br />
wesela i krzciny.<br />
I jak dziewce płace<br />
a pote sie śmieje,<br />
radość i kochanie,<br />
smutek i nadzieje.<br />
Muzycko ty moja<br />
jako ptoski z goja,<br />
jak potocek w lesie<br />
daleko sie niesies.<br />
Cujom cie górole<br />
po caluckim świecie,<br />
cichutko cie nucom,<br />
kie ik bieda gniecie.<br />
Muzycko góralsko,<br />
moja noj milej so,<br />
tak mi serce godo,<br />
ześ ty nopiekniejso.<br />
JAN KOWALSKI<br />
Opowiem Ci mój ty Janie<br />
Wybieram się do Ciebie<br />
już się dopala mój czas<br />
spotkamy się na Niebie<br />
na firmamencie wśród gwiazd<br />
podamy sobie dłonie<br />
tuląc się serdecznie<br />
wyjdź na spotkanie<br />
wyjdź Janie koniecznie<br />
na Ciebie poczekam<br />
na drodze mlecznej<br />
mój ciuch ucieka<br />
ku chwili wiecznej<br />
opowiem Ci o życia dniach<br />
o polskich wydarzeniach<br />
0 których śniłeś w snach<br />
1 w ziemskich marzeniach<br />
opowiem ci o bliskich<br />
o Wałęsie Ci powiem<br />
o sośnie nad urwiskiem<br />
o komunizmie w grobie<br />
opowiem Ci mój Ty Janie<br />
o wydarzeniach wieku<br />
o Causescu tyranie<br />
o kolegach z STL-u
Feliks Rak nie żyje<br />
Zarząd Główny<br />
Stowarzyszenia Twórców Ludowych<br />
W załączeniu przesyłam wiersz poświęcony pamięci<br />
naszego Kolegi, wielkiego poety - Feliksa Raka. Wiersz<br />
napisałem w dniu Jego pogrzebu, 20 lipca 1992 roku.<br />
Byłem na tym pogrzebie chybajako jedyny z poetów<br />
ludowych. Był to wielki pogrzeb. Pana Feliksa pochowano<br />
w mogile piaszczystej na cmentarzu w Krasocinie.<br />
Feliks Rak był współzałożycielem STL i do ostatnich<br />
dni pamiętał o Stowarzyszeniu. Mimo, że miał kłopoty<br />
ze wzrokiem i był w podeszłym wieku (urodził się. w<br />
1903 roku) nigdy nie opuścił ważnego spotkania w Lublinie,<br />
aby zobaczyć się z kolegami i serdecznymi znajomymi<br />
z Biura STL. Do ostatnich dni życia spotykał<br />
się w terenie głównie z młodzieżą w szkołach, głosząc<br />
swą mądrość życiową i słowo pięknej poezji.<br />
Mam nadzieję, że Stowarzyszenie Twórców Ludowych,<br />
mimo trudności finansowych, jakoś upamiętni<br />
tego wielkiego poetę np. ogłaszając konkurs poetycki<br />
imienia Feliksa Raka, nie mówiąc już o wydaniu<br />
wierszy, których sporo posiada Jego małżonka, Helena<br />
Rak.<br />
Myślę, że pamięć o Feliksie Raku z Borowca, wielce<br />
zasłużonym poecie, nestorze poezji ludowej nigdy nie<br />
zaginie.<br />
Tadeusz Michalski<br />
Przedbórz<br />
TADEUSZ MICHALSKI<br />
* * *<br />
Pamięci Feliksa Raka<br />
Niech cząstka Twoja odmawia wieczność słowa<br />
pośród piasku krasockiego<br />
na samym dole wierności<br />
duch zachowa pamięć<br />
bo ludzie zerwą więzy<br />
wszelkie<br />
zwalą dzwon wiekuisty<br />
ostatniej posługi<br />
chroniąc swe kości<br />
w blasku gwiazdy<br />
sarkofagu<br />
Będzie jednak człowiek<br />
i Boska kolej rzeczy<br />
w każdym wierszu<br />
odoranym pługiem<br />
Fot. St Wdowiński
BARBARA STYKOWA<br />
I fiU [ JULIA KARCZOWA<br />
Julia Karczowa z Krościenka nad Dunajcem jest<br />
członkiem Stowarzyszenia Twórców Ludowych jako hafciarka.<br />
Jej to dziełem są niemal wszystkie wytwory z tej<br />
dziedziny sztuki w regionie pienińskim: to ona ubrała<br />
flisaków, zespół artystyczny "Pieniny", a także wciąż ubiera<br />
wszystkie młode dziewczęta i chłopców, przywdziewających<br />
po raz pierwszy strój góralski na uroczystość<br />
przyjęcia sakramentu bierzmowania. Dziełem jej rąk są<br />
nie tylko misterne gorsety i serdaki, lecz także zdobione<br />
pienińskimi motywami komże, albo i stuły. Dumą służby<br />
liturgicznej kościoła w Krościenku jest piękna kapa z<br />
sukna z góralskim haftem, używana w szczególnie uroczystych<br />
nabożeństwach.<br />
Julia Karczowa urodziła się w Krościenku w 1918<br />
roku, 1 maja, w dniu Święta Pracy, co - jak żartobliwie<br />
podkreśla - przesądziło ojej pracowitym życiu W wieku<br />
27 lat została wdową z półtorarocznym dzieckiem, bez<br />
środków do życia i dachu nad głową. Zaczęła zarabiać<br />
malowaniem obrazków na szkle, które jednak porzuciła<br />
na rzecz malarstwa na płótnie i haftu. Jej obrazki i hafty<br />
miały duże wzięcie - za nie właśnie w ciągu 4 lat zakupiła<br />
kawałek gruntu i w ciągu dalszych czterech pobudowała<br />
dom, w którym do dziś mieszka z całą rodziną. Niezwykły<br />
sukces w pracy artystycznej, nawet dziś godny pozazdroszczenia.<br />
Pani Julia także pisze. Mało kto o tym wie. Ja zostałam<br />
dopuszczona do poznania tej tajemnicy przez śp. ks.<br />
kanonika dra Bronisława Krzana (1910-1992), znawcy<br />
regionu, autora monografii Krościenka (w której Pani<br />
Julia jest wymieniona jako "utalentowana hafciarka,<br />
pielęgnująca pieczołowicie dawne wzory [.-]" ).<br />
1<br />
"Znalazłem nietknięty [...] zeszyt - a w nim - ucieszy<br />
się Pani - wiersze naszej nieocenionej hafciarki "z Potocków"<br />
- Julii Karczowej - o których wspominałem. Z<br />
trzech naszych poetek góralskich - p. Julię najwięcej cenię.<br />
[...] Wiersze Julii K. przypominają [...] jakże<br />
wdzięczne "rzeźbecki" ludowego świątkarza Janosa z<br />
Dębna Podhal. [...] P.Julia jest bardzo skromna, nie<br />
wierzy w swoje uzdolnienie. [...] Gdy mijanka, jej córka,<br />
powiedziała, że matka rzuciła swoje wiersze w ogień,<br />
"objechałem" ją mocno. Na szczęście miała je jeszcze w<br />
brudnopisie albo w pamięci, bo odtworzyła dla mnie 20<br />
takich wierszy (z naszego terenu, w tym 2 gwarą) spisane<br />
na 50 stronach zeszytu liniowanego" .<br />
2<br />
Tak właśnie, dzięki ks. Krzanowi, poznałam twórczość<br />
nieznanej poetki i - ją samą. Idzie się kawałek za karczmą<br />
Walusia. Przy ka<strong>pl</strong>iczce św. Antoniego trzeba skręcić<br />
w prawo. Dom na wzgórzu. Mały pokoik na piętrze<br />
zarzucony kolorowymi nićmi i robótkami. Pośród tego<br />
królestwa szczupła, energiczna kobieta. Widać, że jest<br />
bardzo zajęta, jednak życzliwie i z uśmiechem spogląda<br />
spod okularów na gościa. Przy herbatce szybko<br />
56<br />
nawiązuje się rozmowa. O swojej poezji jednak pani<br />
Julia mówi niechętnie. Najwyraźniej jest to jej prywatna<br />
sprawa.<br />
A zaczęło się od zapotrzebowania społecznego - w Katolickim<br />
Związku Młodzieży Żeńskiej, w którym pani<br />
Julia była sekretarzem koła, a w ostatniej kadencji przed<br />
wojną - prezesem. Dla Związku wyhaftowała sztandar,<br />
który do dziś jest noszony przez młodzież żeńską podczas<br />
uroczystości kościelnych. Na akademie potrzebne<br />
były teksty - pani Julia zaczęła pisać okolicznościowe<br />
wiersze.<br />
Pisała również teksty dla potrzeb duszpasterskich. Oto<br />
relacja ks. Krzana o uroczystości św. Mikołaja: "Robiłem<br />
z rodzicami wcześniej - miesiąc-dwa zebranie i prosiłem<br />
ich, aby mi podali na kartkach uwagi i dezyderaty<br />
odnośnie swoich dzieci (zalety - wady do wykorzenienia).<br />
Zebrany materiał dawałem pani Julii do opracowania,<br />
a ona to "uskuteczniała" w formie wierszowanej, co<br />
lepiej trafia do dzieci. Karteczki z wierszami - dla<br />
każdego dziecka osobno (a było ich ok. 60) przyczepiało<br />
się do paczki z upominkami"*.<br />
Najważniejszym i najobszerniejszym nurtem twórczości<br />
Julii Karczowej jest poezja religijna. Sądzę, że jest<br />
to materiał na tyle interesujący, że może stać się przedmiotem<br />
osobnego opracowania. Być może, kiedyś się<br />
tego doczeka, tak jak doczekała się sylwetka i dzieło<br />
Mieczysławy Faryniak, poetki i mistycżki z Dursztyna.<br />
Poezja o tematyce pienińskiej zajmuje stosunkowo<br />
niewiele miejsca w dorobku Julii Karczowej. Ale są w niej<br />
wiersze pisane gwarą, co jest bardzo cenne, gdyż gwara<br />
krościeńska posiada niewiele dokumentów pisanych. Z<br />
tej racji jeden z wierszy zamieszczamy obok w całości.<br />
Inne wiersze o Pieninach to proste, pełne uroku rymowanki,<br />
wyrażające franciszkańską radość istnienia<br />
człowieka pośród świata przyrody, ujawniające wspólnotowe<br />
przywiązanie i miłość do gór, które w wierszach<br />
pani Karczowej są zawsze "nasze", a nie "moje".<br />
Pieniny, Pieniny<br />
Nasze góry złote!<br />
Na was każdy człowiek<br />
Spojrzeć ma ochotę.<br />
[-]<br />
Przez krościeńskie łąki,<br />
Hen, od każdej strony<br />
Wiedzie ścieżka do was<br />
Aż na Trzy Korony.<br />
[.-]<br />
Dunajec, co płynie<br />
Popod Pieninami,<br />
Do Krościenka spieszy<br />
z pełnymi łodziami.
[...]<br />
Każdy świergot ptaków,<br />
Wiaterek w dolinie<br />
Miły Krościeńczanom,<br />
Bo od Pienin płynie.<br />
[-]<br />
Nasi Krościeńczanie<br />
Swoje góry znają,<br />
Boje całym sercem<br />
Do śmierci kochają.<br />
Góral by pokochał<br />
te lasy, te góry,<br />
Choćby się urodził<br />
Nie wiem, po raz który.<br />
W pienińskich wierszach Julii Karczowej ujawnia się<br />
również szersza wizja człowieka i świata: spojrzenie ku<br />
górze, ku Bogu:<br />
Krościenko, Krościenko<br />
Bóg Cię ma w opiece,<br />
Za co cześć i chwała,<br />
I wdzięczności więcej!<br />
Krościenko, Krościenko,<br />
Kościółku nasz stary,<br />
W nim zawsze my wiernie<br />
Dochowamy wiary.<br />
Jesteśmy wytrwali,<br />
Jak nasi przodkowie,<br />
W naszej silnej wierze<br />
I w naszej odnowie.<br />
JULIA KARCZOWA<br />
Zaprt oszenie<br />
Przyjedź ze tu do nos turysto kochany,<br />
A uźrys przepiykne widoki -<br />
A co krok to spotkos moc cudów nieznanyw,<br />
Ziemi Pienińskiej uroki.<br />
Jak poźrys na góry, co nieba sięgajom,<br />
To serce ci mocni zabije...<br />
Te lasy, te bory turyści kochajom -<br />
W nich pobyt po nocaw się śnije.<br />
A w lasaw gaiki mechem wyścielane<br />
Dla ciebie stworzone, turysto,<br />
Zaś w górze słowiki, ptoski rozśpiywane,<br />
Powietrze świyziutkie i cystę.<br />
Zwiedzis Sokolicę, Św. Kingi grotę,<br />
I stare jak świat Trzy Korony -<br />
Tam rozjaśnis lice, nabieres łochoty,<br />
By wrócić roz jesce w te strony.<br />
Popłynies łodziami na Dunajca fali<br />
Przełomem pienińskiej doliny,<br />
Pogwarzys z flisokiem ło tyw cudaw w dali,<br />
Piyknościaw regionu Pieniny.<br />
Ta nasza Matuchna<br />
W krościeńskim obrazie<br />
Prowadzi nas wszystkich<br />
Do Chrystusa w chwale.<br />
Jesteśmy tak biedni<br />
W tym tułaczym życiu,<br />
Lecz kochamy swego<br />
Chrystusa w ukryciu.<br />
Górale potrafią<br />
Boga kochać szczerze,<br />
Lecz umieją ukryć<br />
Gorliwość w swej wierze.<br />
Bóg był i jest w jej życiu Osobą najważniejszą. Dziś,<br />
kiedy pani Julia nie może zbyt wiele pracować, cieszy się,<br />
że ma więcej czasu na modlitwę. Stąd płynie jej radość<br />
życia, optymizm i siła.<br />
I Podczas naszego os tamie go spotkania prosiła, by o<br />
niej nie pisać. Ta niezwykła skromność, nie pozwalająca<br />
na szerszy rozgłos, przywołuje skojarzenia z mistrzami<br />
[dawnych wieków, którzy przez pokorę nie podpisywali<br />
swoich utworów czy z anonimowym autorstwem dzieł autentycznie<br />
ludowych. "Prawdziwa miłość nie szuka<br />
mklasku [...]".<br />
Przypisy<br />
1. Ks. Bronisław Rrzan, Klejnot zagubiony w górach (700-lecie<br />
Krościenka n/Dunajcem). Kraków 1988, s. 169.<br />
2. Z listu do autorki z dnia 6 stycznia 1990 r.<br />
Józefa Izdebska, Matka Boska, haft złotogłowiem, Gdynia<br />
3. Tamże.<br />
Fot L. Kistekki<br />
57
STEFAN<br />
ALEKSANDROWICZ<br />
MARIAN DOMAŃSKI<br />
. v. ; ' Nieznany<br />
:<br />
poeta i doktor łf M<br />
^ z Podlasia<br />
Jan Byszuk urodził się 12 grudnia<br />
1895 roku w Pogorzelcu na Podlasiu.<br />
Zmarł 15 stycznia 1983 roku. Jest pochowany<br />
na cmentarzu parafialnym w<br />
Motwicy. Ukończył trzy oddziały carskiej<br />
szkoły powszechnej. Nauczycielem<br />
i autorytetem na całe życie był dla<br />
niego Leoncjusz Aleksiuk, późniejszy<br />
prawosławny duchowny.<br />
JAN BYSZUK<br />
Człowiek<br />
Jako pył dymu,<br />
jako pył kurzu,<br />
w górę się wznosi i osiada,<br />
tak rodzaj ludzki,<br />
przez wszystkie wieki,<br />
do ziemi matki przypada.<br />
A człowiek bujny,<br />
człowiek wyniosły,<br />
myśli, że świat ten przeżyje,<br />
nim się spostrzeże<br />
już śmierć go złoży,<br />
a wkrótce grób go nakryje.<br />
A jego praca<br />
innym zostanie<br />
i zniknie też jego sława.<br />
Na jego grobie,<br />
smutnej mogile,<br />
wyrośnie tylko murawa.<br />
Jakiś przechodzień<br />
przy jego grobie,<br />
westchnie do Boga z żałością,<br />
że wszelka zacność,<br />
wszelka wyniosłość,<br />
jest tylko smutną marnością.<br />
A Bóg usłyszy<br />
jego westchnienia,<br />
Swoim natchnieniem go wzruszy.<br />
Smutny przechodzień,<br />
pomyśli sobie -<br />
Bóg Panem ciała i duszy.<br />
58<br />
Jan Byszuk<br />
Fot. St Aleksandrowicz<br />
Czytać i pisać w języku ojczystym<br />
nauczył się w domu rodziców Marii i<br />
Aleksego. Był uzdolnionym samoukiem.<br />
Z przekazów ustnych na wsi,<br />
podczas zajęć w wojsku i z książek nauczył<br />
się medycyny ludowej, łaciny oraz<br />
położnictwa. Gospodarował na 14 ha<br />
ziemi: W okolicznych wsiach nazywano<br />
go "doktorem", bowiem z powodzeniem<br />
leczył ludzi. Podczas groźnej<br />
epidemii tyfusu brał udział, wraz z lekarzami<br />
z Wisznic, w jej opanowaniu.<br />
Recepty przez niego wystawiane były<br />
honorowane w aptekach.<br />
Pierwsze utwory wierszowane zaczął<br />
pisać w korespondencjach do<br />
rodziny z frontu wojny polsko-bolszewickiej.<br />
W ciągu długiego i pracowitego<br />
życia napisał kilkaset utworów<br />
w języku polskim, rosyjskim i po<br />
łacinie. Jest to swoista kronika stulecia,<br />
osadzona w pejzażu rodzinnej<br />
wsi - jej historii i czasach współczesnych.<br />
Są w nich także wartościowe,<br />
literackie opisy zwyczajów i<br />
obrzędów wiejskich. Przez całą twórczość<br />
pisarza przewija się moralistyczny<br />
ton, często z akcentami religijnymi<br />
i satyrycznymi.<br />
Utwory Byszuka, krążące w rękopisach<br />
i recytowane na uroczystościach<br />
gminnych i parafialnych, przysporzyły<br />
mu znacznego rozgłosu. Do<br />
tej pory jednak nigdy nie były publikowane.<br />
Wraz z biografią prezentowano<br />
je natomiast na antenie Polskiego<br />
Radia w Lublinie w 1977 roku,<br />
w reportażu Anny Kaczkowskiej.<br />
Poetecae. Dla podniesienia moralności i<br />
miłości<br />
Wśród rodziny zachowały się jego<br />
meble oraz nieliczne rzeźby, rysunki i<br />
akwarele.<br />
Kapela<br />
Spotkania Redakcji<br />
Muzyki Ludowej Polskiego<br />
Radia w Warszawie<br />
z Kapelą Rodzinną<br />
Trzpilów z Mierżączki<br />
k/Garwolina w latach od<br />
1974 r. (Festiwal Folkloru i<br />
Sztuki Ludowej w Płocku)<br />
do roku 1989 (Kazimierz -<br />
Festiwal Folkloru i Kapel Ludowych)<br />
wypełnione były<br />
szeroko zakrojoną akcją dokumentacji<br />
tego zespołu,<br />
działającego na terenie Mazowsza<br />
Południowego. W<br />
okresie tym nagraliśmy około<br />
150 utworów tańców,<br />
pieśni i melodii w wykonaniu<br />
kapeli (w kilku wersjach instrumentalnych)<br />
, solistów-instrumentalistów<br />
i solisto<br />
w-śpiewakó w. Kapela<br />
składająca się ze skrzypka,<br />
klarnecisty, harmonisty (harmonia<br />
dwurzędowa i trzyrzędowa)<br />
i bębnisty grającego<br />
na bębenku bocznym z<br />
pobrzękadłami (uderzanym<br />
pałeczką i dłonią) przedstawiała<br />
repertuar lokalny,<br />
oparły na miejscowej tradycji<br />
mazowieckiego muzykowania<br />
oraz repertuar pochodzenia<br />
miejskiego.<br />
Pierwszy to przeważnie oberki, mazury,<br />
powiślaki i melodie podróżne przejęte<br />
metodą tradycyjną po miejscowych<br />
muzykantach - najczęściej<br />
skrzypkach, harmonistach i śpiewakach.<br />
Drugi to repertuar zapożyczony<br />
z miast i z wojska przez harmonistów<br />
i instrumentalistów grających<br />
na instrumentach dętych.<br />
Jan Byszuk pozostawił po sobie w<br />
zbiorach Archiwum Literatury Ludowej<br />
Muzeum Wsi Lubelskiej w Lubscowych)<br />
występują skale modalne,<br />
W utworach autentycznych (miejlinie<br />
obszerny, rękopiśmienny wybór czasem też występuje tempo rubato.<br />
poezji pod tytułem Wiersze. Sententiae Wszyscy trzej instrumentaliści: skrzypek,<br />
harmonista i klarnecista grają w<br />
kapeli melodię podstawową (prym).<br />
Bardzo rzadko pojawia się sekundowanie<br />
lub prowadzenie melodii<br />
uzupełniającej w tercjach, sekstach i
Trzpilów z I Mierźączki<br />
oktawach tworzących tzw. heterofoniczny<br />
obligat. W wypadku gdy<br />
wszyscy trzej grają melodię, każdy z<br />
instrumentalistów gra melodię inaczej<br />
(po swojemu) stosując znaną w<br />
Polsce manierę wykonawczą,<br />
wspólną zresztą dla wielu regionów<br />
naszego kraju - heterofonii wariacyjnej.<br />
Maniera ta powstaje w wyniku<br />
grania melodii tradycyjną metodą<br />
beznutową (słuchową).<br />
Każdy z muzykantów garwolińskich<br />
wypracował (stworzył) w całym<br />
okresie muzykowania swój własny<br />
obraz melodyczny również swoją<br />
własną wersję stosowaną w czasie gry<br />
zespołowej. Podstawowym instrumentem<br />
rodzinnej kapeli Trzpilów<br />
była harmonia. Przed tym instrumentem<br />
czuli muzykanci swego rodzaju<br />
respekt, dodajmy że od pierwszej<br />
chwili pojawienia się tego instrumentu<br />
na początku naszego stulecia.<br />
Tak więc można by powiedzieć,<br />
że każdy z instrumentalistów<br />
jest indywidualistą mającym swoje<br />
maniery ornamentacyjne i rytmiczno-metryczne.<br />
Koordynatorami kapeli<br />
w czasie wykonywania utworu<br />
są: w pierwszym rzędzie bębnista<br />
utrzymujący tempo i wszelkie przejawy<br />
rytmiczne, choć bywa że i skrzypek,<br />
klarnecista, harmonista narzucają<br />
swoją wolę zarówno w zakresie<br />
manier wykonawczych jak i prowadzenia<br />
samej melodii.<br />
Skład kapeli jest przypadkowy, typowy<br />
dla środowiska regionów o tradycji<br />
mieszanej (wiejsko-miejskiej).<br />
Częściowo podyktowany jest również<br />
sąsiedztwem zamieszkania muzykantów,<br />
oraz wspólnym repertuarem.<br />
Wszyscy muzykanci grają swoje u-<br />
twory w umiarkowanych tempach,<br />
bez przesadnego wigoru, czy też<br />
przesadnej werwy. Wpłynęła na to<br />
tradycja grania na weselach i<br />
zabawach, gdzie śpiewacy i tancerze<br />
dyktowali tempo przebiegu (utworu)<br />
melodii czy tańca. Również dynamikę<br />
stosują umiarkowaną, bez<br />
nadmiernego używania forte, fortissimo,<br />
a także bez przesadnych różnic<br />
pomiędzy forte i piano. Nie<br />
nadużywają nadmiernej akcentacji<br />
(sfz). Przy dłuższym graniu muzykanci<br />
stosują w wykonaniu utworu,<br />
np. klarnecista w czasie grania przerywa<br />
je, wchodząc dopiero w drugim<br />
takcie frazy, a czasem nawet dopiero<br />
w jej połowie. To samo dotyczy<br />
pozostałych muzykantów, poza bębnista,<br />
który tylko wtedy przerywa<br />
grę, gdy "zgubi rytm" lub, jak to sami<br />
często określają, "zgubi tempo".<br />
Ogólna przydatność kapeli dla<br />
społeczeństwa jest wielostronna, ponieważ<br />
może obsłużyć (obegrać)<br />
wiejskie wesele, zabawę, uroczystość<br />
kościelną, dożynki i inne obrzędy<br />
lokalne (modne ostatnio rocznice i<br />
akademie z tzw. "okazji"), służy także<br />
dla miejskiego odbiorcy (słuchacza),<br />
uczestników festiwali, konkursów<br />
i spotkań z racji imprez folklorystycznych,<br />
radiowycb i telewizyjnych.<br />
Jest także informatorem dla<br />
<strong>pl</strong>acówek naukowych, np. wydziały<br />
etnomuzykologu, etnografii, choreografii<br />
oraz Instytutu Sztuki Polskiej<br />
Akademii Nauk.<br />
Najzdolniejszym, moim zdaniem,<br />
był niewąt<strong>pl</strong>iwie w pierwszych latach<br />
istnienia kapeli skrzypek Tadeusz<br />
Zygadło z Goniwilka. Dodajmy, że<br />
jest to skrzypek leworęczny posiadający<br />
dobry słuch oraz typowy dla<br />
autentycznego muzykanta repertuar<br />
własny: np. oberki, polki, mazury<br />
oraz melodie weselne (bardzo ciekawy<br />
melodycznie chmiel). Tadeusz<br />
Zygadło doskonale sobie radził z<br />
repertuarem narzuconym mu przez<br />
pozostałych muzykantów, szczególnie<br />
przez harmonistę i bębnistę.<br />
Występował wielokrotnie w składzie<br />
tradycyjnym dla Mazowsza - skrzypce<br />
i bębenek z pobrzękadłami lub<br />
skrzypce, harmonia i bębenek. W<br />
czasie grania posiadał dar nawiązywania<br />
kontaktu z publicznością<br />
- stosował manierę przymilania się<br />
muzykanta do słuchającego. Nazywano<br />
go też muzykantem z wielkim<br />
temperamentem. Skrzypek ten występował<br />
w kapeli w pierwszych latach<br />
jej istnienia (działalności). Z<br />
licznych informacji wynika również,<br />
że Tadeusz Zygadło grał i z innymi<br />
muzykantami mieszkającymi w bardziej<br />
odległych miejscowościach od<br />
Garwolina i Mierźączki.<br />
Drugim skrzypkiem, który przyłączył<br />
się do kapeli Trzpilów jest Jan<br />
Kurek pochodzący ze znanej rodziny<br />
wiejskich muzykantów Mazowsza<br />
Południowego.'Jan Kurek nie jest na<br />
pewno taką indywidualnościąjak Tadeusz<br />
Zygadło. Np. niechętnie gra<br />
solo lub w składzie dwuosobowym<br />
(skrzypce i bębenek). Jednak jego<br />
uczestnictwo w kapeli miało inną<br />
dobrą stronę. Znał on dobrze rodzimy<br />
(autentyczny) repertuar Trzpilów<br />
i umiał się doskonale przystosować<br />
do wymogów pozostałych<br />
muzykantów. Nie był on jednak<br />
przewodnikiem kapeli, zawsze byłjej<br />
ściśle podporządkowany.<br />
Następnym muzykantem, o którym<br />
należy obszerniej powiedzieć,<br />
był Wacław Słaboszewski (harmonia<br />
dwurzędowa). Harmonista ten miał<br />
swój ulubiony, wypracowany przez<br />
dziesiątki lat wiejskiego muzykowania<br />
oryginalny styl i repertuar.<br />
Można tu również wspomnieć o<br />
własnym stylu operowania harmonią.<br />
Przekonać nas może jego sposób<br />
wykonywania oberków, sztajerków i<br />
polek. Słaboszewski posiadał<br />
niepowtarzalny styl operowania basami.<br />
Wykorzystywał on basy do podkreślania<br />
funkcji harmonicznej jak i<br />
rytmicznej. Maniera ta, mówiąc w<br />
sensie dodatnim, polegała na legowaniu<br />
basu podstawowego, pojawiającego<br />
się na mocnych częściach taktu<br />
z akordem harmonicznym (trójdźwiękiem<br />
czy czterodźwiękiem)<br />
następnej części taktu dwu- lub trzymiarowego.<br />
Przy czym w takcie trzym<br />
i aro wy m skracał trwanie drugiej<br />
części taktu (coś w rodzaju staccato),<br />
po to by podkreślić ostatnią trzecią<br />
część taktu charakterystyczną w muzyce<br />
polskiej w mazurze, oberku i sztajerku.<br />
Słaboszewski wykorzystywał również<br />
operowanie miechem do<br />
podkreślania funkcji rytmicznej,<br />
stosując sforzanda na mocnych<br />
częściach taktu (lub na słabych), os-<br />
59
tatniej w oberku i mazurze. Podkreślał<br />
też (dynamicznie) przy pomocy<br />
miecha początek i zakończenie<br />
każdej frazy tańca. Robił to celowo,<br />
zagłuszając nieraz tak doskonałego<br />
bębnistę jakim był Stefan Trzpil.<br />
Wacław Słaboszewski odszedł z<br />
zespołu po kilku latach doskonałej<br />
działalności z powodu choroby i<br />
drobnych nieporozumień z pozostałymi<br />
muzykantami. Jego miejsce<br />
zajął krewny Jana Trzpila, Bolesław<br />
Trzpil grający na harmonii trzyrzędowej<br />
(dwadzieścia cztery basy) o<br />
układzie tradycyjnym - u dołu akordy,<br />
u góry akordy do sekundowania.<br />
Bolesław Trzpil jest również doświadczonym<br />
muzykantem mazowieckim.<br />
Gra jego jest bardzo<br />
spokojna i powściągliwa, podporządkowana<br />
pozostałym muzykantom,<br />
szczególnie zaś klarneciście Janowi<br />
Trzpilowi. Od niego bowiem przejął<br />
najwięcej melodii, nie wnosząc wiele<br />
od siebie. W trakcie gry nie narzuca<br />
tempa i nie zagłusza pozostałych Jan Trzpil w czasie występu na Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazikmierzu<br />
Fot M. Trembecki<br />
muzykantów stosowaniem nadmiernej<br />
dynamiki. Paluszkowy układ<br />
klawiatury jego harmonii pozwala<br />
mu na wygranie każdego tańca i<br />
każdej mazowieckiej melodii, oraz<br />
ułatwia stosowanie ornamentyki<br />
-dodajmy - w miarę swoich możliwości<br />
technicznych. Rzadko stosuje<br />
granie melodii tercjami, sekstami<br />
czy też akordami. Również nie<br />
nadużywa akordów w środku przebiegu<br />
frazy. Akordy stosuje we<br />
wstępach, zakończeniach fraz i zakończeńach<br />
utworu.<br />
Wreszcie Stefan Trzpil. Urodzony<br />
bębnista! Gra na bębenku bocznym<br />
z pobrzękadłami. Do bębnienia<br />
używa drewnianej pałeczki, zakończonej<br />
na obu końcach toczonymi<br />
ręcznie gałeczkami. Uderza na przemian<br />
pałeczką i dłonią. Instrument<br />
trzyma lewą ręką na wysokości twarzy,<br />
naprzeciw lewego ramienia, co<br />
pozwala mu na całkowitą prezentację<br />
instrumentu i swobodę wykorzystania<br />
bębenka i jego wszystkich<br />
możliwości' Wstęp utworu czy początek<br />
frazy zaczyna zwykle od pojedynczych<br />
uderzeń (np. w polce dwa<br />
uderzenia w takcie, w oberku i mazurze<br />
trzy uderzenia), zaś w trakcie grania<br />
utworu rozdrabnia wartości nut<br />
(określenie miejscowe: drobi uderzenia<br />
albo drobi nuty) - stosując<br />
wartości ósemkowe, a nawet szesnastkowe.<br />
Znane mu jest glissando,<br />
wykonywane przy pomocy nawilżonego<br />
językiem kciuka, przesuwanego<br />
ruchem okrężnym po membranie<br />
bębenka. Wszystkie elementy<br />
dodatkowe improwizowane w czasie<br />
gry (w czasie przebiegu utworu) są<br />
oparte na bogatej tradycji bębnistów<br />
miejscowych, a także różnych regionów<br />
naszego kraju. Stełan Trzpil<br />
jest człowiekiem bardzo skromnym i<br />
spokojnym nie wyglądającym na pozór<br />
na muzykanta posiadającego<br />
tzw. lwi pazur. Jedynie w czasie grania<br />
często jest podniecony muzyką,<br />
która budzi w nim nieraz niezwykły<br />
temperament.<br />
Na zakończenie moich spostrzeżeń<br />
kilka słów o Janie Trzpilu - kierowniku<br />
i głównym organizatorze<br />
kapeli. Jan Trzpil gra na wielu instrumentach,<br />
ale w kapeli najczęściej<br />
na klarnecie. Jego wykonania tańców<br />
i melodii mazowieckich nie są<br />
błyskodiwe. Często nie mają dostatecznej<br />
ornamentyki, stwarzają wrażenie<br />
zbyt ciężko granych. Utrzymany<br />
jest jednak w nich rdzeń melodyczny<br />
i mocno osadzona spuścizna<br />
wiejskiego muzykowania. Jana Trzpila<br />
znamy od ponad 20 lat, a więc<br />
jako muzykanta między 50-tym a<br />
70-tym rokiem życia. Warunki fizyczne<br />
i siła witalna pana Jana nie zawsze<br />
są wystarczające do uprawiania zawodu<br />
wiejskiego muzykanta grającego<br />
na tak trudnym (fizycznie)<br />
instrumencie jakim jest klarnet.<br />
Pomaga mu jednak rzadko spotykany<br />
entuzjazm i zamiłowanie do<br />
muzyki. Energia witalna nagromadzona<br />
przez wiele dziesiątków lat<br />
muzykowania popycha go do<br />
ciągłego grania, choć już nieraz brakuje<br />
siły fizycznej. Gra na wielu instrumentach:<br />
na skrzypcach, choć tu<br />
nie dorównuje on pozostałym<br />
skrzypkom grającym w kapeli. Potrafi<br />
wygrać każdą melodię i każdy<br />
taniec. Umie też pokazać i wytłumaczyć,<br />
jak powinno się grać zgodnie<br />
z tradycją mazowieckie melodie<br />
i tańce.<br />
Najcenniejsze jednak jest to, że<br />
Jan Trzpil umie również przeprowadzić<br />
korektę instrumentów<br />
(smyczkowych i dętych), a nawet<br />
wykonać nowy instrument ludowy<br />
np. bębenek, małe skrzypeczki, fujarkę,<br />
piszczałkę i wiele innych<br />
rodzajów narzędzi grających przeznaczonych<br />
do dziecięcego muzykowania.<br />
Rewelacją są jednak fujarki jednootworowe<br />
(albo fujarki bez otworów<br />
bocznych), które Jan Trzpil robi<br />
wczesną wiosną z kory wierzbowej.<br />
Koniec marca, kwiecień, maj i czerwiec<br />
to okres, kiedy pod korą wierzby<br />
przepływa tzw. miazga, pozwalająca<br />
oddzielić korę od białego<br />
drzewa. Na fujarce tej potrafi Jan.<br />
.Trzpil wygrywać mazurki, oberki, polki<br />
i zawiślaki Gra je z wielkim wyczuciem<br />
stylu mazowieckiego, bogato<br />
ornamentując. Utwory te grane są<br />
ciepłym zwiewnym tonem trudnym<br />
do uzyskania na innych instrumentach<br />
drewnianych profesjonalnych i<br />
ludowych. Melodie te posiadają styl,<br />
klimat i atmosferę prawdziwie mazowiecką,<br />
pastuszą mocno osadzoną<br />
60
w najstarszej tradycji wiejskiego, pasterskiego<br />
muzykowania.<br />
Te kilkanaście utworów, które<br />
najczęściej przedstawia Jan Trzpil to<br />
najwartościowsze melodie spośród<br />
pozostałych, które gra cała kapela.<br />
Nie ma wśród nich tańców czy melodii<br />
pochodzenia miejskiego. Dużo<br />
też znajdziemy w nich improwizacji,<br />
która odkrywa właściwe wnętrze<br />
tego nieraz pogardzanego przez<br />
rodzinę i najbliższe otoczenia muzykanta.<br />
Na tym też instrumencie potrafi<br />
Jan Trzpil wypowiedzieć się w<br />
pełni. Odkryć tęsknotę i radość swojego<br />
skom<strong>pl</strong>ikowanego nieraz życia.<br />
Ktoś słusznie określił te melodie,<br />
twierdząc, że są one protestem we<br />
współczesnym świecie, że są jednocześnie<br />
pochwałą lat minionych,<br />
że wyrażają i przywołują najwspanialsze<br />
okresy epoki Kolbergowskiej. Tu<br />
pragnę poinformować, że Jan Trzpil<br />
próbuje robić fujarki bez otworów<br />
bocznych - szczególnie w okresie,<br />
kiedy drzewo nie daje się obierać z<br />
kory, "kiedy drzewo nie linieje albo<br />
ijiue leni się" (częste określenie wiejskie),<br />
kiedy kora z trudem odchodzi<br />
od drewna - z innych materiałówr: a<br />
więc z rurki żelaznej lub mosiężnej,<br />
<strong>pl</strong>astikowej i innych dostępnych na<br />
wsi przedmiotów. Te już jednak nie<br />
mają tych zalet dźwiękowych, jakie<br />
mają fujarki z kory wierzbowej, kasztanowej<br />
czy też z nabrzeżnej (nadrzecznej)<br />
łozy. Te instrumenty mają<br />
ton oschły, twardszy albo zbyt szklisty<br />
i trudniej muzykantowi "wypowiedzieć<br />
się" na nich tak jak na wierzbowych.<br />
Wyjątek jednak stanowią fujarki<br />
z dzikiego bzu, odznaczające<br />
•się już innym dźwiękiem od omawianych<br />
wyżej fujarek, ale może nawet<br />
równie pięknym i naturalnym.<br />
Jan Trzpil gra również na fujarce<br />
odpustowej (sześciootworowej),<br />
przez co muzykant wykazuje łączność<br />
z instrumentalistami (muzykantami)<br />
innych regionów naszego<br />
kraju. Często spotykaliśmy go na<br />
•festiwalach w otoczeniu muzykantów<br />
z innych regionów grających na fujarkach.<br />
Brał tedy Jan Trzpil fujarkę<br />
do ręki i grał bez uprzedniego przygotowania<br />
czy wypróbowywania. Jedynie<br />
piszczałki góralskie nastręczały<br />
mu trudności skalowe,<br />
bowiem nie mieściły się w jego tradycji<br />
lokalnej.<br />
Powracając do kwestii gry na fujarce<br />
bez otworów bocznych, pragnę<br />
podkreślić, że Jan Trzpil jest jedynym<br />
muzykantem w regionie mazowieckim<br />
(a może nawet w całej<br />
Polsce) podtrzymującym tradycję<br />
pastuszego muzykowania na tego<br />
typu instrumencie. Jego pojawienie<br />
się z fujarką wierzbową na fes d wal u,<br />
konkursie czy przeglądzie budziło<br />
zawsze olbrzymie zainteresowanie<br />
nie tylko gości festiwalowych, ale także<br />
przebywających często na imprezie<br />
badaczy folkloru, pracowników<br />
muzeów, redakcji radiowych i telewizyjnych<br />
krajowych i zagranicznych<br />
oraz pracowników naukowych i kolekcjonerów.<br />
Następnym instrumentem, na<br />
którym gra Jan Trzpil (dodajmy, że<br />
nie tylko do posłuchu, lecz także na<br />
weselach i zabawach) są organki, na<br />
których gra z towarzyszeniem bębenka.<br />
Organki traktuje tak jak harmonię-heligonkę;<br />
wykorzystuje tu<br />
technikę wdechu i wydechu nie tylko<br />
przy zmianie dźwięków melodycznych,<br />
lecz także przy zmianie<br />
podkładu harmonicznego, również<br />
do akcentacji rytmiczno-metrycznej.<br />
Organki są instrumentem, który daje<br />
Trzpilowi dużą swobodę wykonawczą<br />
i łatwość techniczną. Jedyną<br />
przeszkodę stanowią trudności oddechowe,<br />
zwłaszcza przy zbyt długim<br />
wykonywaniu utworu Na organkach<br />
potrafi Jan Trzpil wygrać wszystkie te<br />
utwory, które prezentuje na innych<br />
instrumentach (poza piszczałkami).<br />
Przy okazji opisu instrumentarium<br />
kapeli Jana Trzpila wspomnieć<br />
należy, że pan Jan potrafi<br />
również bębnić na bębenku bocznym<br />
z pobrzękadłami, chociaż w<br />
tym wyręcza go zawsze jego młodszy<br />
brat Stefan.<br />
Osobny rozdział w twórczości Jana<br />
Trzpila zajmują instrumenty i<br />
narzędzia grające używane jeszcze<br />
do dnia dzisiejszego przez dzieci lub<br />
wykonywane przez osoby dorosłe<br />
dla dzieci. Trudno by było wyliczyć<br />
wszystkie, bo są na pewno instrumenty<br />
i narzędzia grające, których<br />
Jan Trzpil nie przedstawił publicznie.<br />
Zacznijmy więc od najprostszych,<br />
które nie wymagają żadnych<br />
akcesoriów ani materiałów do ich<br />
prezentacji - są to np. palec i dłonie<br />
obu rąk, na których dzieci (najczęściej<br />
chłopcy) mogą wygrywać różne<br />
melodie, sygnały, nawoływania, a<br />
także naśladować głosy ptaków i niektórych<br />
zwierząt. Kolejność tych<br />
efektów jest następująca: gwizdanie<br />
melodii przy pomocy języka, zębów<br />
i warg (w tym również tak zwane syczenie<br />
melodii), następne to gwizdanie<br />
przy pomocy podkurczonego<br />
palca wskazującego, następna kombinacja<br />
to palce wskazujące i środkowe<br />
obu rąk wkładane do ust - pod<br />
wpływem odpowiedniego zadęcia i<br />
układu palców (i ust) jest możliwe<br />
wykonanie nieraz nawet bardzo<br />
skom<strong>pl</strong>ikowanej technicznie melodii.<br />
I dwie ostatnie możliwości: są to<br />
składane dwie dłonie, tak by mogła z<br />
ich układu powstać muszla wielkości<br />
okrągłej okaryny. Otwór zestawionych<br />
ze sobą obu kciuków tworzą<br />
szczelinę rezonansową na wzór wargi<br />
w piszczałce organowej. Oba<br />
sposoby imitowania okrągłej okaryny<br />
można tylko pokazać dokładniej<br />
za pomocą fotografii lub filmu.<br />
Dawniej przekazywano ten sposób<br />
wywoływania dźwięku tradycyjnie<br />
z ojca na syna, czy też starszy kolega<br />
młodszemu. Przy pomocy tej<br />
ręcznej "okaryny" może dziecko<br />
naśladować hukanie sowy, popiskiwanie<br />
puszczyka, kukanie kukułki i<br />
inne efekty wynikające z rozbicia rytmicznego<br />
dźwięków.<br />
Następne to granie na łodyżce tataraku.<br />
Młode liście tataraku (podwójne)<br />
wyrwane z wody i oddzielone<br />
od podstawowego korzenia, pocięte<br />
następnie ostrym nożykiem na<br />
12- lub 15-centymetrowe kawałki po<br />
obraniu z łyczka (rodzaj błonki)<br />
wkłada się do ust. Zaciśnięte lekko<br />
wargami, przy nagłym wciąganiu<br />
powietrza obie cieniutkie (delikatne),<br />
jedwabiste membranki wydają<br />
dźwięk Powstaje rezonans, któryjest<br />
wzmacniany przez komorę jamy ustnej<br />
lub też przegrodę nosową (być<br />
może rezonator piersiowy i głowowy)<br />
co w sumie daje uszlachetniony<br />
dźwięk podobny do ptasiego popiskiwania.<br />
Efekt, jaki można było osiągnąć<br />
przy pomocy tatarakowych piszczków,<br />
był najlepszy w większych grupach<br />
dziecięcych. Różnorodność<br />
popiskiwania wynikała z rozmaitych<br />
wysokości określonych fizycznie<br />
dźwięków, a ich różna długość trwania<br />
oraz ich możliwość podziału rytmicznego<br />
(rozdrobnienia nut), jak<br />
rówmież różnic dynamicznych dodawały<br />
jeszcze dodatkowych możliwości<br />
brzmieniowych. Jeszcze ciekawsze<br />
było muzykowanie za pomocą<br />
łodyżek tataraku, kiedy odbywało<br />
się na otwartym powietrzu.<br />
Wtedy to te proste, a nawet prymitywne<br />
popiskiwania, łączyły się z<br />
"podkładem dźwiękowym" samej natury<br />
np. szczekaniem psów, ryczeniem<br />
krów i cieląt, beczeniem<br />
owiec, rżeniem koni, gdakaniem<br />
kur, pianiem kogutów, krakaniem<br />
wron, świergotem ptactwa wodnego,<br />
rechotaniem żab, gruchaniem gołębi,<br />
klekotaniem bocianów, a w na-<br />
61
szych czasach warkotem ciągników,<br />
motorów i maszyn rolniczych. Tak<br />
więc przypadkowo powstawały nieraz<br />
niezamierzone skojarzenia<br />
dźwiękowe (kompozycje "naturalistyczne"),<br />
które były w różny<br />
sposób oceniane przez uszy dziecka,<br />
wzbogacone wyobraźnią stwarzały<br />
nieraz niezapomniane przeżycia<br />
muzyczne rozwijającego się talentu,<br />
inwencji i muzykalności wiejskiej<br />
młodzieży.<br />
Podobnie Jan Trzpil wykorzystuje<br />
wszelkiego rodzaju trawy i trawki<br />
(nazywane szczypiorami trawy), szczególnie<br />
tych rosnących wiosną w<br />
wiejskich ogródkach traw koloru<br />
biało-zielonego. Te trwałe szczypiorki<br />
wkładają dzieci między dwa kciuki<br />
i przez podmuchiwanie wprowadzają<br />
w stan drgania, w następstwie<br />
czego powstają różne dźwięki,<br />
najczęściej typu furiata nazywanego<br />
na wsi frapatem. Przy pomocy tego<br />
prymitywnego instrumentu mogą<br />
również naśladować śpiew ptactwa, a<br />
szczególnie pianie kogutów. Bywa<br />
często, że prowokując tym dźwiękiem,<br />
prowadzą rodzaj dialogu muzycznego<br />
z ptakami. Czasem też<br />
dzieci wykorzystują te instrumenty<br />
do wspólnego muzykowania.<br />
i MARIAN 1<br />
DOMAŃSKI<br />
1927- 1991<br />
Urodził się w Targowisku na<br />
Roztoczu. W rodzinnej wsi<br />
rozpoczęło się jego zauroczenie<br />
folklorem, tu słuchał śpiewu wiejskich<br />
kobiet i tu uczył się grać na<br />
słomce, trawce i skrzypcach. Po<br />
wojnie studiował w Warszawie grę<br />
na organach, kompozycję i dyrygenturę<br />
pod kierunkiem Tadeusza<br />
Szeligowskiego. Po studiach<br />
objął stanowisko dyrygenta w Zespole<br />
Pieśni i Tańca "Mazowsze".<br />
W 1967 r. rozpoczął pracę w Redakcji<br />
Muzyki Ludowej Polskiego<br />
Radia. Dokumentowanie polskiego<br />
folkloru było największą<br />
pasją Jego życia. Marian Domań-<br />
Fot. archiwum<br />
ski z ciężkim magnetofonem<br />
przemierzył Polskę wzdłuż i<br />
wszerz. Efektem Jego spotkań z<br />
twórcami ludowymi jest liczące<br />
wiele tysięcy nagrań archiwum i<br />
mnóstwo audycji radiowych prezentujących<br />
sylwetki i muzykę<br />
polskich artystów ludowych.<br />
WŁADYSŁAW SITKOWSKI<br />
O mój Boże<br />
Liście klony drżą na wietrze<br />
bo im serce już przebito<br />
któż im teraz łzy obetrze<br />
zmarła litość<br />
Jakiś ptak w tarninie kwili<br />
chciałby śpiewać - już nie może<br />
ludzie gniazdo spustoszyli<br />
o mój Boże<br />
Dzięcioł stuka w drzewo suche<br />
niebo z lękiem się otwiera<br />
wokół pustka echo głuche<br />
ptak umiera<br />
Zapłakały liście klonu<br />
któż im teraz łzy osuszy<br />
Ziąb się niesie wśród zagonów<br />
ludzkiej duszy<br />
Dziadek wsparł się na kosturze<br />
oczy w górę wzniósł błagalne<br />
skąd się biorą w tej naturze<br />
serca skalne<br />
WANDA ŁOMNICKA-DULAK<br />
* * *<br />
Mój dziadek kochał ziemię zwyczajnie bez<br />
patosu,<br />
urodzaj był radością przednówek kładł się<br />
cieniem.<br />
Sękatą, ciężką dłonią tak lekko dotykał kłosów<br />
i one dojrzewały oczu słonecznym spojrzeniem.<br />
Spłachetek ojcowizny był prawie łanem nieba,<br />
sypało na nim szczęście, rozkrwawiały się maki.<br />
Godzinki budził wcześnie - były jak kromki<br />
chleba -<br />
od dziadka chwałę niebios odśpiewywały ptaki.<br />
Sytość wróżył z grzmotów, pogodę z zachodu<br />
słońca,<br />
kalendarz miał najprostszy, wpisany w serca<br />
pamięć,<br />
roztropna pracowitość zdała się nie mieć końca.<br />
"Szczęść Boże" - błogosławili z ka<strong>pl</strong>iczek<br />
chłopscy święci.<br />
Dziadku! Gdybyś dziś wrócił na naszą stronę<br />
nieba<br />
jakże zbielałym włosom mogłabym wytłumaczyć,<br />
że twojej ojcowizny wnukom nie było trzeba.<br />
Godzinki takie późne, ziemia nie ziemię znaczy...<br />
62
JANINA SKOMRA<br />
tkaczka z Żerdzi . |<br />
w woj* lubelskim<br />
Fot. K. Przedpełski i archiwum
JAN DRZEZDZON<br />
Kaszubscy poeci ludowi<br />
AGNIESZKA BROWARCZYK, z domu Plichta,<br />
urodziła się 12 stycznia 1909 r. w Prokowie w powiecie<br />
kartuskim. W rodzinnej wsi ukończyła siedmioklasową<br />
szkołę podstawową, a potem przez trzy lata<br />
uczyła się zawodu krawieckiego. Od 1936 r. mieszka<br />
w Wejherowie, prowadząc wraz z mężem piekarnię.<br />
W czasie wojny była członkiem tajnej organizacji<br />
Wojskowej "Gryf Pomorski". Za udział w<br />
walce z okupantem otrzymała w 1945 roku brązowy<br />
medal "Zwycięstwo i Wolność" oraz medal "Grunwaldu<br />
Virtuti Militari".<br />
Pierwszy jej wiersz pisany w języku kaszubskim,<br />
zatytułowany Skarga ukazał się w numerze 2 (5),<br />
1965, "Biuletynu Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego".<br />
Cztery dalsze wiersze opublikowano w<br />
tymże piśmie w roku 1966. Kolejne cztery wiersze<br />
ukazały się w 'Pomeranii" (Gdańsk), R.16: 1979,<br />
nr2(85). Ponadto utwory jej zostały zamieszczone w<br />
antologiach: Leon Roppel, Wybór współczesnej<br />
poezji kaszubskiej, Gdańsk 1967; Jan Szczawiej,<br />
Antologia współczesnej poezji ludowej, Warszawa<br />
1967; Modra struna. Opr. Tadeusz Bolduan i in.<br />
Gdańsk 1973; Westrzód doczi (We mgle). Opr. Edmund<br />
Kamiński, Wejherowo 1977. W 1979 r. ukazał<br />
się w Wydawnictwie Morskim w Gdańsku<br />
debiut książkowy Agnieszki Browarczyk pod<br />
tytułem Zimkowe kwiate - 38 wierszy kaszubskich<br />
w wyborze i z posłowiem Jana Drzeżdżona.<br />
Agnieszka Browarczyk mówi o sobie jako o<br />
skromnej, ukrytej w cieniu poetce. Z dziejów jej<br />
życia można wnosić, że najtrwalszy kształt wyobraźni<br />
wyniosła z domu. Ojciec opowiadał bajki, dzielił się<br />
tym, co przeczytał w gazetach, wieczorami też w<br />
domu śpiewano. Nie myślała, że można pisać po<br />
kaszubsku, tworzyć w tym języku. Dopiero w Wejherowie<br />
zetknęła się z czasopismem "Zrzesz<br />
Kaszebsko" i z grupą pisarzy i działaczy skupionych<br />
wokół tego pisma. Bywali u niej w domu Jan Trepczyk,<br />
Aleksander Labuda, Jan Rompski. Wtedy Agnieszka<br />
zaczęła traktować słowo kaszubskie jako<br />
narzędzie wyrażania swojej wyobraźni. Pisała wiersze<br />
"dla siebie", spontanicznie bawiąc się słowem.<br />
Tajemnica natury obecna jest niemal w całej<br />
twórczości poetki. Głównie jednak tchnieniem natury<br />
przeniknięte śą wiersze: Nie ledom płaczu mew,<br />
Owinął wiónczi w sec cenką, Bajkowy las, One<br />
wcyg wezerają.<br />
W tej naturze wyłania się jako kształt o własnym<br />
obliczu "ziemia kaszubska", w wierszu Ziemio. Obok<br />
kwiatów, muzyki i motywu morza pobrzmiewa pewna<br />
gorycz, która dotyczy przeszłości. Znaczące i u-<br />
trwalane w tradycji ludowej pojęcia-znaki: kwitnący<br />
kwiat, gorzkie łzy i bogaty las wyrażają odwieczny<br />
motyw rodzinnej ziemi. Te pojęcia-znaki dominują<br />
w wierszach Las, Zymk, przy czym rzecz charakterystyczna,<br />
są aż trzy wiersze zatytułowane Zymk, a<br />
więc słowem sygnalizującym zakwitający kwiat.<br />
Charakterystyczna dla poetki barwa wyrazu poetyckiego<br />
uwidacznia się w ukazywaniu natury jakby<br />
złożonej z puchowej otoczki, chroniącej ziemię kaszubską<br />
przed nieznanym niebezpieczeństwem.<br />
Zakwitający kwiat (Zymk) jest głęboką metaforą<br />
ludzkiego losu, jego walki ze złem, w ujęciu etyki<br />
ludowej, i wyrazem istotnego jakby sensu tego losu.<br />
Wreszcie o węższym zakresie krąg tematyczny<br />
obejmuje rzeczywiste miejscowości na Kaszubach, a<br />
więc mamy wiersze: Wejherowo, Gdynia. Natomiast<br />
Wies nie zawiera opisu konkretnych zdarzeń, nie<br />
wymienia prawdziwych nazw, autentycznych imion.<br />
Jest uogólnieniem. Nie dotyczy rodzinnej wsi, lecz<br />
każdej kaszubskiej. Mała wioska, we mgle morza,<br />
świeci księżyc, szczekają psy. Jakaś nierealna, jakby<br />
ze snu, ale tak się utrwaliła w wyobraźni autorki<br />
może z czasów dzieciństwa. Nie ma w niej miejsca<br />
na codzienne bytowanie, mozolną pracę. Jest pejzaż<br />
- mit arkadyjski.<br />
Podobnie nierealistycznie potraktowane jest Wejherowo.<br />
Inaczej ma jsię sprawa z Gdynią. Poetkę w<br />
wierszu o tym tytule interesuje głównie moment<br />
przeistoczenia się małej rybackiej wsi w wielkie miasto,<br />
ale oczywiście jest to ukazane za pomocą kilku<br />
sztychów charakterystycznych dla jej pióra.<br />
Ostatni krąg tematyczny to portrety ludzi: Józefk,<br />
Wszón, Jiscijsz so Janku, Wstaji Aneczko, Maceszk,<br />
Za storim kurnikiem, Kaszeba i morze, Aneczka i<br />
Purtk.<br />
We wszystkich utworach smutek walczy o lepsze<br />
z uśmiechem. Niekiedy przeważa nastrój melancholii,<br />
jak na przykład w utworach: Wdowa, Niewolnik,<br />
Głos zaduszczi, Skarga, Płaczlewe brzózczi.<br />
Wiersze te dają wyobrażenie śmierci w kaszubskiej<br />
etyce ludowej. Śmierć, jako ruina całego własnego<br />
świata.<br />
Głos kaszubskiej poetki ludowej jest znaczący.<br />
Stworzyła swój własny świat, obejmujący ziemię kaszubską,<br />
traktowaną jako świętą ziemię przodków.<br />
W konturach tego świata zbudowała własną podstawę<br />
etyczną, wywodzącą się z ludowej etyki kaszubskiej,<br />
z dominującym w niej pięknem.<br />
Wiersze Agnieszki Browarczyk są tworem samorodnego<br />
talentu i świadectwem mądrości życiowej<br />
autorki. Zmarła 21 lipca 1981 r.<br />
Nie jem poetką z wiarą i głową<br />
jem jak chojinka mało, cer<strong>pl</strong>ewo<br />
choć szemią łase w nich dębe jak smoce<br />
mój losk je mali w ceni ukreti.<br />
Fragment wiersza Mój<br />
losk<br />
JÓZEF KLEBBA - urodził się 26 grudnia 1860 r.<br />
w Żelistrzewie w powiecie puckim, jako syn kowala.<br />
Uczęszczał do szkoły podstawowej w swej rodzinnej<br />
wsi i nauczył się zawodu kowalskiego od ojca. Otwo-<br />
64
zył własny warsztat kowalski w roku 1888, w Kosakowie<br />
na Kępie Oksywskiej.<br />
Klebba założył w swojej wsi najpierw koło<br />
śpiewacze, a następnie był współzałożycielem Towarzystwa<br />
Ludowego, którego został sekretarzem, a<br />
potem prezesem. Chodziło mu o przeciwstawienie<br />
się wzmożonej, pod koniec wieku, fali germanizacyjnej.<br />
Związek, którym kierował Klebba urządzał<br />
przedstawienia teatralne, dla swoich członków organizował<br />
bezpłatne poradnictwo prawne. Z czasem<br />
pomieszczenie służące za salę zebrań okazało się za<br />
ciasne i postanowiono zbudować z dobrowolnych<br />
datków dom ludowy w Pierwoszynie. Dom ten przebudowano<br />
później na kościół. A Klebba przedstawił<br />
okoliczności związane z budową tego obiektu w<br />
poemacie epickim pod tytułem Jak w Pierwueszenie<br />
kuescoł budowele.<br />
Za ogromne zaangażowanie patriotyczne generał<br />
Józef Haller z okazji swego pobytu nad Bałtykiem<br />
w roku 1920 odznaczył go Krzyżem Zasługi i nazwał<br />
"nauczycielem ludu kaszubskiego".. W odrodzonym<br />
państwie polskim Klebba pełnił wiele funkcji<br />
społecznych.<br />
Zmarł 31 maja 1931 roku w Kosakowie. •<br />
Z największym uznaniem spotkał się jego poemat<br />
epicki Jak w Pierwueszenie kuescoł budowele,<br />
opublikowany w "Pomorzu", dodatku literackim<br />
"Dziennika Gdańskiego" (R.3: 1923, nr 21-23). Na<br />
treść tego utworu składa się opowieść o tym jak<br />
mieszkańcy Pierwoszyna zamierzają zbudować<br />
kościół, ale z powodu swych przywar niczego w<br />
końcu nie osiągają, zaś pobożni mieszkańcy<br />
sąsiedniego Kosakowa doprowadzają sprawę do<br />
końca u siebie. Interesujący obraz stosunków<br />
międzyludzkich na początku wieku na Kępie<br />
Oksywskiej.<br />
W latach 1924-1925 Klebba publikuje "godki" kaszubskie<br />
w "Rodzinie Kaszubskiej", bezpłatnym dodatku<br />
do węjherowskiej "Gazety Kaszubskiej", są to<br />
utwory prozą, a trzy z nich mają formę wierszowanej<br />
ballady. Pierwsza Dwa Uerłe (Nr 29 z 19 VII<br />
1924) opowiada o pewnym szlachetce kaszubskim,<br />
który sprowadza z Westfalii czarnego orła i tym<br />
samym nieszczęście na ziemię kaszubską. Autor<br />
przestrzega czytelników, zwłaszcza młodych, aby nie<br />
tęsknili do powrotu Niemców. Druga ballada, bez<br />
tytułu (Nr 36 z 6 IX 1924) opowiada o karczmarzu,<br />
Żydzie Aronie, jak to zdziera z chłopów skórę. Trzecia<br />
ballada (Nr 44 z 8 XI 1924) jest opowieścią o<br />
walce ludzi z morzem.<br />
Fragment utworu Tonący okręt, zamieszczony w<br />
antologii Modra struna opr. Tadeusz Bolduan i<br />
in. Gdańsk 1973, s. 105-106:<br />
Okropny mróz nad morsczim brzegem,<br />
A burzo szoleje na morzu e kraju,<br />
Balwane biją, a morze ręczy<br />
Tak, jak w nookropniejszym boju...<br />
Rebokom sę zdaje, że świat sę wały:<br />
Niebo, zemia e morze wzburzone<br />
Zmogają sę z sobą, jak wojsko z rycerzy* złożone...<br />
Noc sę skuńczeła, burza nie zmalała,<br />
Wtem slechac strzoł armatni...<br />
"W pobleżym okręt tonie!<br />
Niebezpieczeństwo! e zygnol ostatny!"<br />
Lud sę porywo e do morza biego,<br />
E radży co tu poczenac -<br />
Widzą, że w doli okręt na osech wrzucony<br />
Zaczyno ju sę przechelac...<br />
'Trzeba koniecznie bot sklarować<br />
E zars na morze we<strong>pl</strong>ewac!<br />
Tam w niebezpieczeństwie znajdeją sę ledze,<br />
Tech trzeba koniecznie retowac!"<br />
"Dowódca jesz felo!" "Ni ma go doma!"<br />
"On ostoi w Jastarni w noclegu!"<br />
'Tu ni ma rade! "Chto mo Boga w sercu,<br />
Ten na bot!" "Odbijać od brzegu!"<br />
Szterech reboków wlożelo sę we wiosła,<br />
Ze wszetczij sele wioslęją,<br />
Burze sę nie boją, zeme nie czeją,<br />
Na wiosną smierc nie zwożąją,<br />
Wszetczie sele we wiosła wklodają<br />
E do okręta w kuńcu dobijają...<br />
Ju są kol niego, zmęczone, do skórę przemikle,<br />
Ju za burtę sę chwotają...<br />
Rozbitce do webawców ręce wecygają<br />
E z głębi serca dzekują...<br />
STANISŁAW OKOŃ - urodził się 29 listopada<br />
1899 r. zmarł 25 grudnia 1976, w Wierzchucinie.<br />
Niemiecka szkołę podstawową ukończył w rodzinnej<br />
wsi. Od szesnastego roku życia pomagał ojcu w<br />
gospodarstwie rolnym. Pod koniec pierwszej wojny<br />
światowej pracował jako listonosz. Po wojnie został<br />
zwolniony z poczty, Wierzchucino znalazło się w<br />
obrębie b. Rzeszy Niemieckiej. Pracował jako niewykwalifikowany<br />
robotnik na budowach, w lesie i<br />
na roli. Po śmierci ojca na początku drugiej wojny<br />
światowej objął po nim gospodarstwo. Od 1 kwietnia<br />
1946 roku zaczął pracować znowu jako listonosz<br />
- tym razem na poczcie polskiej - a w roku 1965<br />
przeszedł na emeryturę.<br />
W rodzinnych stronach znano go pod swojskim<br />
przezwiskiem "Kajczyk". Zaczął pisać po 1945 r. i<br />
stał się znany jako lokalny poeta i gawędziarz. Napisał<br />
sztukę Drzemałów kłopot o córkę, którą kilkakrotnie<br />
wystawiano w Wierzchucinie i okolicy, autor<br />
grał w niej rolę ojca. Spod jego pióra wyszły<br />
dwa dłuższe, nie wydane dotąd, utwory prozą: Margulowe<br />
grodzisko i Jan Gągol w Babim Dole.<br />
Oba przedstawiają zdarzenia z czasów "klasztornych",<br />
kiedy Wierzchucino należało jeszcze do<br />
klasztoru w Żarnowcu.<br />
Debiutował kaszubskim wierszem w "Literach"<br />
(Gdańsk), R.1966, nr 11 (59). Jego wiersze<br />
zamieściły następujące antologie: Leon Roppel,<br />
Wybór współczesnej poezji kaszubskiej, Gdańsk<br />
1967; Jan Szczawiej, Antologia współczesnej poezji<br />
ludowej, Warszawa 1967; Modra struna. Opr.<br />
Tadeusz Bolduan i in. Gdańsk 1973. Pierwszą publikacją<br />
książkową Stanisława Okonia był wydany<br />
w 1975 r. w Warszawie tomik pod tytułem: Za<br />
lasem morze, wyboru dokonał, opracował i opatrzył<br />
posłowiem Jan Drzeżdżon. Wybór obejmuje<br />
21 wierszy kaszubskich i cztery polskie oraz jedną<br />
gadkę kaszubską.<br />
65
Część utworów Okonia poświęcona jest miłości:<br />
O moje dziewczątko, Na górze, Dwoje serc. Można<br />
przyjąć, że są to chłopskie marzenia, przepełnione<br />
wiarą w realność szczęścia.<br />
Zbliżone swym klimatem uczuciowym do liryków<br />
miłosnych są wiersze poświęcone naturze - Zimk,<br />
Kukuczka, Morze, Konc zeme, Rzeka Bychówka,<br />
Dze za lasem morze, O polnym kamieniu, Maj.<br />
Zawarł w nich poeta swoją oryginalną wizję natury<br />
przy pomocy symboliki tzw. urealnionego czasu.<br />
Tradycja kultury kaszubskiej wiąże się bardzo<br />
silnie z poczuciem bezpieczeństwa w swoim własnym<br />
domu. Niezmiernie ciekawy wydaje się ten dom<br />
rodzinny widziany oczyma poety. Poświęca mu<br />
Okoń następujące wiersze: Me jesme Kaszebi, Nad<br />
loskem ten tatków checz, Nasze stronę,<br />
Pożegnanie, Wierzchucino. Niemal we wszystkich<br />
tych utworach funkcjonuje rozpoznanie swego<br />
domu jako czegoś najważniejszego dla życia ludzkiego,<br />
dla trwałej egzystencji człowieka. Każdy szczegół<br />
ma tu sens znaczący dla jego wizji przeszłości.<br />
Piękne i surowe życie ludu kaszubskiego<br />
wykształciło ciekawe uczucia rodzinne, co widać w<br />
utworze Nad loskem te tatków checz. Pod dachem<br />
tetkowej checzy można czuć się dobrze, zwłaszcza<br />
gdy otacza domowników głęboka troska nenki<br />
(matki). Ta troska decyduje o jakości świata dziecięcego,<br />
w którym egzystuje poeta. Ten krąg zagadnień<br />
rodzinnych mieści się w szerszym pojęciu - w<br />
pojęciu kaszubskości. Mieści się w tym pojęciu ze<br />
względu na język, którym jest gwara wierzchucińska,<br />
przynależna do kaszubszczyzny, oraz ze względu<br />
na realia tej okolicy.<br />
Istnieje wreszcie w dorobku Stanisława Okonia<br />
grupa utworów z pogranicza legendy i baśni, a<br />
więc w znacznej części ze sfery fantazji: Jak purtka<br />
służeł u gbura, Zamkowa Góra nad Żarnowieckim<br />
jeziorem, Jak żelazny kanclerz niemiecki Bismarck<br />
sę do nieba dostał. Obrazy te nie<br />
dorównują poprzednim swym wyrazem, niemniej<br />
żywość wyobraźni autora nadaje im ciekawy kształt,<br />
zwłaszcza gdy chodzi o sam opis sytuacji czy<br />
wyrażenie jakiegoś pragnienia.<br />
Purtk, kanclerz Bismarck czy Krzyżacy są<br />
negatywnym modelem, wyrażanym w poprzednich<br />
utworach przez kiy lodowe, ciemność i samotność.<br />
Natomiast postaci pozytywne to rycerze mieszkający<br />
w zamku, gbur i św. Piotr, u którego Bismarck był<br />
w niebie. Nie są to rozbudowane wewnętrznie postaci,<br />
ale każda z nich posiada odpowiednik, powiedzmy,<br />
wśród sąsiadów autora, i gdyby w tym<br />
rzeczywistym społeczeństwie się rozejrzeć, to i sposób<br />
zachowania się św. Piotra byłby zupełnie czytelny, i<br />
gbura, i rycerzy.<br />
Okolice Żarnowieckiego jeziora otacza legenda o<br />
Zamkowej Górze ze śpiącym wojskiem i echa<br />
rządów kanclerza Bismarcka są jeszcze w pokoleniu<br />
Okonia żywe tak, że motywy do tych baśniowo-legendarnych<br />
wątków wzięte są z tradycji ustnej Kaszubów<br />
tej okolicy.<br />
Ogólnie należy powiedzieć, że zarówno życie<br />
Stanisława Okonia, jak i jego poezja są pełnym<br />
wyrazem wrażliwej duszy ludu kaszubskiego i<br />
stanowią przykład pięknej samorodnej sztuki życia i<br />
słowa.<br />
Wiersz Na górze z tomiku Za lasem morze s. 39:<br />
Szła Mariczka na górę<br />
szpacerować w długej chwili,<br />
spotka ona sę z Jankę,<br />
zapoznać sę chcele<br />
na górze, na górze!<br />
Wjesoło sę bardzo czele,<br />
beł to letny, cepły czas,<br />
z miłośce so w ocze zdrzele,<br />
przyswiodczoł szumiący las,<br />
na górze, na górze!<br />
Poznole sę na ti górze,<br />
szczęście beł to pierwszy roz,<br />
serdecznie sę kuska dele,<br />
kiede sę spotkają zos,<br />
na górze, na górze!<br />
Nenkom, takom powiedzele,<br />
że spotkale sę na górze,<br />
żebe beło wnet wjesele,<br />
wjinszowale młodej parze<br />
na górze, na górze.<br />
ANTONI PIEPER - urodził się 20 stycznia<br />
1917 r. w Jastarni - Borze na Półwyspie Helskim,<br />
jako syn rybaka. Szkołę podstawową ukończył w<br />
1931 r. w Jastarni. Przebył zapalenie opon mózgowych<br />
i przez jakiś czas nie kontynuował nauki.<br />
Potem wojna przeszkodziła w dalszej edukacji w<br />
gimnazjum i dopiero po wojnie ukończył eksternistycznie<br />
szkołę średnią. W ostatniej fazie wojny<br />
został ewakuowany na Rugię i stamtąd wrócił do<br />
kraju w czerwcu 1945 r. Do 1947 r. pracował jako<br />
urzędnik w urzędzie gminnym w Jastarni, a w latach<br />
1947-1949 - w miejscowej filii "Samopomoc<br />
Chłopska", jako sekretarz biura. Potem był referentem<br />
w miejskim handlu detalicznym w Pucku, w<br />
latach 1956-1968 pracował w spółdzielni przetwórstwa<br />
rybnego "Kaszub" w Jastarni, najpierw jako sekretarz,<br />
zaś od 1965 r. jako przewodniczący rady<br />
spółdzielni, a od 1968 r. pracował w Zarządzie<br />
Portu Hel.<br />
Zaczął pisać pod wpływem lektury polskich romantyków.<br />
W 1939 r. jego wiersz ukazał się w<br />
krakowskim 'Tempie Dnia". Pisze w języku polskim<br />
i kaszubskim. Tematyka jego utworów to głównie<br />
życie rybaków Półwyspu Helskiego. W 1965 r. został<br />
członkiem Międzywojewódzkiego Klubu Pisarzy Ludowych<br />
z siedzibą w Lublinie.<br />
Utwory publikuje w różnych czasopismach, min. w<br />
"Kaszebe", "Literach", "Za wolność i lud" oraz w antologiach:<br />
L. Rop<strong>pl</strong>a, Ma jesma od morza (1963); R.<br />
Rosiaka, Od Bugu i Tatr do Bałtyku (1965); R.<br />
Rosiaka, Wiersze proste jak życie (1966); J. Szczawięja,<br />
Antologia współczesnej poezji ludowej (1967); L. Rop<strong>pl</strong>a,<br />
Wybór współczesnej poezji kaszubskiej (1967);<br />
E. R. Rosiaków, Wieś tworząca (1968, 1970) i S. Jończyka,<br />
Pogłosy ziemi (1971); Modra struna, opr. Tadeusz<br />
Bolduan i in. Gdańsk 1973 r. Jest jednym z<br />
bohaterów filmu folklorystycznego Między dwiema latarniami.<br />
W 1985 r. ukazała się jego książka<br />
Opowieści helskie, pisana po polsku, a zawierająca<br />
opis zwyczajów i obyczajów w dawnej Jastarni, podania<br />
i bajki, żywe w środowisku autora oraz cztery opowiadania<br />
o życiu tutejszych ludzi.<br />
Antoni Pieper zmarł 24 lipca 1985 r. Utwór<br />
zamieszczony w antologii Leona Rop<strong>pl</strong>a, Wybór<br />
współczesnej poezji kaszubskiej, Gdańsk 1967, s. 49-50.<br />
66
ANTONI PIEPER<br />
Piesnio Jastarnie czie ch Reboków<br />
Niebiesczie niebo zwiso tu nad nami,<br />
Pod nami modrość kolybiącech wód,<br />
A wiatr hulo nad naju głowami<br />
W twórz nóm rzucając ostryj bryzę chłód -<br />
Brace, będze z nami!<br />
Me nie jesme sami<br />
Westrzód wzburzonech fal,<br />
Czięj ster trzymome w dłoni,<br />
Cziej noc nom dzeń zasłoni,<br />
W doce nama zdzinie doi!<br />
Kuter naj pienie po wodnech bezmiarach,<br />
Groznech, dalecziech, rozreszonech fal,<br />
Sztorm nas zatopić chce, w głąb wcygnąc sę staro,<br />
Le me uparto naprzód przeme w doi!<br />
Brace, będze z nami! (...)<br />
Nic nie odwiedzę naju od zamiarów,<br />
Zebe do łownego trafie łowiska<br />
I z morscziech toni bogatech obszarów<br />
Nowikszy secami uróbk uzyskać!<br />
Brace, będze z nami! (...)<br />
Na morsczech wiatrach jesme zhartowóni,<br />
Spokojno zdrzyme na mroczne głębinę,<br />
Choć w burtę walą denedżi spienione<br />
[E wiater zwoni w napięte wstec linę...<br />
Brace, będze z nami! (...)<br />
|Do morza cygnie wstec wszetcziech reboków,<br />
Straszne jim nie są błąd, sztorm ani zyb,<br />
•Tak jak krążące w górze karna ptochów,<br />
Co z morza mają pożywk w śwież ech ryb!<br />
Brace, będze z nami! (...)<br />
MARIA SKORUPSKA<br />
Matka<br />
Wstaje za wcześnie<br />
palce parzy kipiącym mlekiem<br />
Smaruje pajdy chleba<br />
wczorajszą nadzieją<br />
Potem dzieli<br />
ojcu synowi wnukowi<br />
Sobie zostawia troskę<br />
Patrzy w okno<br />
gdy odchodzą<br />
i szeptem<br />
niza zmartwienia<br />
na paciorki różańca<br />
Cały dzień zmaga się<br />
ze skołatanym sercem<br />
Wieczorem zmęczona<br />
zasypia<br />
nad wczorajszą gazetą<br />
Matka od gorącego mleka<br />
od spokojnego snu<br />
od radosnego domu<br />
Matka pechowych<br />
Matka zranionych<br />
Matka zmęczonych<br />
Matka wytrwałych<br />
Moja Matka<br />
ZYGMUNT BUKOWSKI<br />
Moja szopka<br />
Haft kaszubski<br />
Fot J. Urbanowicz<br />
Moja szopka jest maleńka<br />
Z bożej chwały wystrugana<br />
Zaraz do niej przyprowadzę<br />
Najłaskawsze me krasule<br />
I owieczki tak puszyste<br />
Jak dmuchawce<br />
Na jej stryszkujuż anieli; :*<br />
Stroją swe niebiańskie harfy<br />
By otulić tę lichotę<br />
Serdecznymi kolędami<br />
Nie położę Cię tu w żłobie<br />
Na barłogu zakurzonym<br />
Jeno na pachnącym sianie<br />
W kolebusi modrzewiowej<br />
Na biegunach tak biegliwych<br />
Ze wystarczy oddech matki<br />
By huśtały Cię łagodnie<br />
Gdy w noc późną i gwiaździstą<br />
Cały mój drewniany ludek<br />
Wraz z Maryją i Józefem<br />
Zaśnie w jej lipowym wnętrzu<br />
Obdarzony Twym pokojem
JOZEF STEFAŃSKI<br />
Chor "pątniezy" PODOĘE<br />
z Chełma *^>*2£2tt<br />
k<br />
' * " " , . ^ A v<br />
;<br />
-<br />
W ubiegłym roku chór "pątniczy",<br />
działający przy bazylice NMP w Chełmie<br />
obchodził jubileusz 10-lecia istnienia.<br />
Chór ten jest zjawiskiem nietypowym<br />
i niezwykle interesującym w<br />
polskiej kulturze ludowej. Jego powstanie<br />
i działalność związana jest z<br />
osobą Krzysztofa Kołtuna, młodego<br />
poety (tir. 1958 r.) o ludowym rodowodzie,<br />
zamieszkałego w Chełmie.<br />
Pod wpływem tradycji w rodzinie<br />
pochodzącej z Podola Krzysztof Kołtun<br />
postanowił zorganizować chór dla<br />
"kultywowania pątniczych tradycji<br />
kresów oraz szerzenia kultu cudownych<br />
obrazów z rodzinnych stron". Po<br />
ogłoszeniach na mszach w bazylice<br />
NMP, na pierwsze spotkanie 12 maja<br />
1981 r. zgłosiło się ok. 30 osób, w tym<br />
7 mężczyzn. Liczba członków chóru<br />
ulegała ciągłym zmianom. Ze względu<br />
na choroby i wiek niektórzy odchodzili,<br />
przychodziły nowe osoby. W 1989 r.<br />
chór liczył 22 osoby w tym 4 mężczyzn.<br />
Większość członków chóru przekroczyła<br />
50-ty rok życia i pochodzi z<br />
dawnych terenów Rzeczypospolitej<br />
położonych na wschód od Bugu,<br />
głównie z Wołynia. Na pierwszych<br />
spotkaniach postanowiono przyjąć<br />
nazwę "Podole", ponieważ uważano,<br />
że nazwa 'Wołyń" kojarzy się głównie<br />
z Ukrainą, podczas gdy chór składał<br />
się z osób polskiego pochodzenia i<br />
śpiewał wyłącznie polskie pieśni.<br />
Głównym źródłem tekstów i melodii<br />
byli dla chóru repatrianci zza<br />
Buga, zamieszkali w okolicy Chełma,<br />
którzy pamiętali pieśni z czasów swojej<br />
młodości. Część tekstów nauczyli się<br />
członkowie chóru ze starych śpiewników<br />
lub druków ulotnych tzw. listków.<br />
W niektórych pieśniach maryjnych<br />
tekst dopasowywany jest w zależności<br />
od ośrodka kultu, w którym chór<br />
śpiewa. Zmienia się wtedy w tekstach<br />
nazwę miejscowości i nazwę cudownego<br />
obrazu. Ponieważ melodie do<br />
wszystkich pieśni śpiewanych przez<br />
chór odtwarzane są wyłącznie z pamięci<br />
informatorów, to niektóre pieśni<br />
mają po kilka wersji melodii.<br />
W śpiewaniu pieśni chór przestrzega<br />
tradycyjnych form wykonania Wszystkie<br />
pieśni wykonywane są chóralnie, niektóre<br />
śpiewane są tradycyjnie "na strony",<br />
tj. zwrotkę wykonuje 5-6 osób, a<br />
powtórzenia wszyscy.<br />
Chór śpiewa wyłącznie pieśni religijne,<br />
funkcjonujące poza wszelkimi<br />
formami liturgii. W swoim reper<br />
tuarze posiada ok. 70 pieśni ma<br />
ryjnych, odpustowych, pielgrzym<br />
kowych, kalwaryjskich (dróżkowych)<br />
i pieśni do różnych świętych (np. św.<br />
Anny). Śpiewa także pieśni wielka<br />
68
nocne, pogrzebowe, pastorałki i<br />
kolędy.<br />
Pieśni wykonywane są w czasie<br />
uroczystości religijnych, głównie odpustów,<br />
przy cudownym obrazie,<br />
przed lub po nabożeństwach i w czasie<br />
adoracji obrazu. Chór nie wykonuje<br />
pieśni "dla publiczności", ponieważ<br />
uważa to za formę obcą tradycji ludowej.<br />
Corocznie bierze udział w odpustach<br />
w takich miejscowościach, jak:<br />
Kodeń, Leśna, Orchówek, Uhrusk,<br />
Sawin, Chełm, Krasnobród. Oprócz<br />
tego chór urządza częste pielgrzymki<br />
do Częstochowy, Lublina (katedra i<br />
ka<strong>pl</strong>ica służek NMP z obrazem MB<br />
Latyczowskiej), Warszawy (klasztory<br />
dominikanów i paulinów). Wyjeżdżał<br />
także do Szymanowa, Niepokalanowa,<br />
Hrubieszowa, Tomaszowa Lub., Radecznicy,<br />
Chodla, Wąwolnicy, Kazimierza<br />
n/Wisłą, Janowa Lub., Jarosławia,<br />
Leżajska, Woli Gutowskiej, Kalisza,<br />
Studzianny, Górki Klasztornej,<br />
Kostomłot i Jabłecznej. W czasie tych<br />
pielgrzymek, a zwłaszcza przed cudownymi<br />
obrazami chór wykonuje pieśni<br />
ze swojego repertuaru.<br />
'Podole" brało także udział w ważnych<br />
uroczystościach w skali ogólnopolskiej<br />
i diecezji lubelskiej.<br />
9 czerwca 1987 r. uczestniczyło we<br />
mszy na Czubach w Lublinie odprawianej<br />
przez Jana Pawła II. W sierpniu<br />
1987 r. chór brał udział w ogólnopolskim<br />
zjeździe Rycerstwa Niepokalanej<br />
w Niepokalanowie. Uczestniczył także<br />
(1988 r.) w koronacji cudownego<br />
obrazu MB Częstochowskiej - Płaczącej<br />
w Katedrze Lubelskiej.<br />
We wszystkich wymienionych uroczystościach<br />
religijnych wszyscy członkowie<br />
chóru byli ubrani w kom<strong>pl</strong>etne<br />
tradycyjne świąteczne stroje nadbużańskie<br />
z pogranicza Ziemi Chełmskiej,<br />
Polesia i Wołynia. Stroje te uzyskane<br />
dzięki staraniom Krzysztofa Kołtuna<br />
pochodzą z darowizn lub zakupów<br />
głównie od repatriantów zza<br />
Buga. Odznaczają się one bogactwem<br />
form, wykonania i zdobnictwa. Niektóre<br />
z nich pochodzą z XIX w. i są<br />
cennymi zabytkami kultury ludowej.<br />
Na uwagę wśród nich zasługuje skromny<br />
strój "tercjarski" szyty z brązowych<br />
materiałów, którego uzupełnieniem<br />
był szka<strong>pl</strong>erz. Był to strój wędrownych<br />
t odpustowych śpiewaków.<br />
Chór brał tylko raz udział w festiwalu.<br />
W 1983 r. wystąpił w organizowanym<br />
po raz pierwszy przez kościół<br />
fastiwalu pieśni maryjnej "Maria Car-<br />
, men". Otrzymał tam wyróżnienie za<br />
pieśni wileńskie. W latach następnych<br />
"Podole" nie brało już udziału w tym<br />
festiwalu, ponieważ według nowego<br />
regulaminu w konkursie mogły<br />
uczestniczyć tylko zespoły śpiewające<br />
pieśni współczesne. Chór nie brał<br />
udziału w eliminacjach do festiwalu<br />
Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu<br />
nad Wisłą<br />
Na uroczystości odpustowe chórzyści<br />
przybywają przeważnie bez zaproszenia.<br />
Podróżują autobusem lub<br />
koleją na własny koszt Czasami od<br />
przystanku idą kilka kilometrów pieszo.<br />
Członkowie chóru odmawiają<br />
wtedy modlitwy, śpiewają i pozdrawiają<br />
zgodnie z tradycją figury przydrożne<br />
(klękają i odmawiają "pacierze").<br />
W czasie podróży noszą ze sobą<br />
tradycyjnie na ręczniku obraz Matki<br />
Boskiej Chełmskiej.<br />
Początkowo chór, głównie ze względu<br />
na strój i starodawne pieśni, wzbu-'<br />
dzał zdziwienie ludności biorącej u-<br />
dział w odpustach. Z czasem przyzwyczajono<br />
się do jego obecności. Ze<br />
szczególną sympatią odnoszą się do<br />
niego ludzie starsi, dla których jest on<br />
wspomnieniem rodzinnych stron i<br />
dziecięcych lat<br />
Członkowie chóru nie czerpią żadnych<br />
korzyści finansowych ze swojego<br />
śpiewania. Pomiędzy osobami wytworzyła<br />
się więź grupowa, utrwalona także<br />
w czasie zebrań organizowanych<br />
raz w tygodniu w pomieszczeniach<br />
udostępnionych przez proboszcza<br />
parafii NMP. Na zebraniach tych chór<br />
śpiewa pieśni, odmawia modlitwy, czyta<br />
żywoty świętych i historie cudownych<br />
obrazów.<br />
Na 5-lecie istnienia w 1987 r. chór<br />
"Podole" ufundował chorągiew do<br />
bazyliki NMP z obrazami MB Częstochowskiej<br />
i Ostrobramskiej. Tę<br />
chorągiew, oraz drugą fundacji rodów<br />
z Wołynia, chór corocznie niesie w<br />
procesji Bożego Ciała na Górze Katedralnej<br />
w Chełmie.<br />
Chór "Podole" jest ciekawym<br />
zjawiskiem we współczesnej kulturze<br />
ludowej. W czasie zanikania tradycyjnych<br />
form kultury, zebrała się grupa<br />
osób wywodzących się z tej kultury,<br />
świadoma jej wartości, próbująca ją<br />
ocalić i to w sposób jak najbardziej<br />
zbliżony do pierwowzoru. Odtwarzanie<br />
tej tradycji jest tym bardziej<br />
wierne, ponieważ poparte jest autentycznym<br />
przeżyciem duchowym. Dzięki<br />
spisywaniu tekstów i odtwarzaniu<br />
melodii dawne ludowe pieśni religijne<br />
mogą przetrwać. Ich melodie nie<br />
mają zapisów nutowych często odchodzą<br />
w zapomnienie wraz z wymierającym<br />
starszym pokoleniem. Oprócz<br />
tego dzięki chórowi "Podole" i<br />
działalności Krzysztofa Kołtuna uratowano<br />
od zniszczenia wiele tradycyjnych<br />
strojów ludowych. Obecnie<br />
jest to jedna z największych kolekcji<br />
strojów w województwie chełmskim.<br />
Działalność Krzysztofa Kołtuna<br />
wskazuje na to, jak wiele w obecnej<br />
kulturze ludowej zależy od indywidualności<br />
i jak bardzo potrzeba w niej<br />
ludzi mogących tak wiele poświęcić.<br />
Umiłowanie ojczystej kultury ludowej<br />
jest tak bardzo potrzebne dla naszej<br />
tożsamości jako narodu i grupy regionalnej.<br />
Jest to obrona przed homogenizacją<br />
kultury. Jest to obrona<br />
najszlachetniejszych wartości, bogactwa,<br />
różnorodności i piękna kultury<br />
ludzkiej.<br />
Fot. K. Kołtun<br />
69
M<br />
M<br />
X<br />
M<br />
N<br />
n<br />
M<br />
M<br />
M<br />
N<br />
N<br />
M<br />
§<br />
M<br />
N<br />
n<br />
H<br />
M<br />
§<br />
M<br />
M<br />
N<br />
M<br />
§<br />
N<br />
H<br />
M<br />
N<br />
M<br />
H<br />
M<br />
M<br />
M<br />
M<br />
I<br />
M<br />
N<br />
N<br />
I<br />
M<br />
i<br />
N<br />
M<br />
n<br />
M<br />
X<br />
N<br />
N<br />
N<br />
M<br />
8<br />
M<br />
M<br />
M<br />
M [fragmenty]<br />
M<br />
N<br />
M Przede wszystkim tu o tern nadmienić należy,<br />
N Iż z dziada i pradziada pochodzę z siermieży.<br />
N Urodziłem się w Mokrem Lipiu piętnastego<br />
N<br />
8<br />
N<br />
*<br />
M<br />
§<br />
M<br />
M<br />
8<br />
M<br />
M<br />
8<br />
U<br />
8<br />
N<br />
8<br />
M<br />
M<br />
M<br />
M<br />
N<br />
N<br />
M<br />
Ł<br />
70<br />
Z KLASYKI LITERATURY CHŁOPSKIEJ<br />
JAKUB RACIBORSKI<br />
• (1882-1926)1 H<br />
Jakub Raciborski urodził się w 1882 r. we wsi Mokre<br />
Lipie. W dwudziestym roku życia ożenił się z Katarzyną<br />
Jasińską. W życiu osobistym nie wiodło mu się najlepiej.<br />
Szczególnie nieszczęśliwym okazał się rok 1904 -<br />
30 marca umarł mu syn, a 10 października żona.<br />
Niepowodzenia te nie załamały Raciborskego. Od najmłodszych<br />
lat, wciągnięty w wir pracy społecznej, rozwija<br />
dalej niestrudzenie wszechstronną działalność. Organizuje<br />
lub uczestniczy w organizowanych przez innych<br />
patriotycznych zgromadzeniach, na których płomiennie<br />
przemawia w stylu Piotra Skargi: Kochani bra<br />
Po odzyskaniu niepodległości trybun ludowy z<br />
Mokrego Lipia czynnie włącza się w życie społeczne<br />
wolnej Polski, realizując głoszone już wcześniej swoje<br />
naczelne, społecznikowskie hasło oświaty dla ludu.<br />
Kroczy wytrwale śladami duchowego przywódcy, znanego<br />
działacza ludowego Kazimierza Promyka.<br />
J. Raciborski to także znany swego czasu ludowy literat.<br />
Jest autorem wydanego w 1913 r. w Lublinie (w<br />
Drukarni Ludowej J.Popiela) tomiku poetyckiego<br />
Zbiorek wierszy i poezji ludowych. Jest to 46-stronicowa<br />
publikacja zawierająca 35 wierszy. Zbiorek jest<br />
dedykacją Najczcigodniejszemu Księdzu Antoniemu<br />
Kwiatkowskiemu, Redaktorowi "Nowej Jutrzenki", wielkiemu<br />
miłośnikowi ludu, niezmordowanemu pisarzowi i<br />
działaczowi współczesnemu w dowód uznania pracę tę<br />
poświęca autor.<br />
Twórczość J. Raciborskiego ma dosyć typowy dla<br />
dawniejszego pisarstwa ludowego charakter. Elementem<br />
wyróżniającym jest tu eksponowanie treści biograficznych,<br />
podanych na de ogólniejszej sytuacji bycia<br />
Polacy! Gdy tylko tlomoki ratować będziecie, a okrętowi,<br />
gdy tonie w pomoc nie pójdziecie - to okręt utonie - i wszyscy towej ówczesnej wsi - opis mojego życia - jak to formułował<br />
sam poeta z Mokrego Lipia. Drugim biegunem<br />
poginiecie ("Gazeta Ludowa" z 1916 r.).<br />
tej twórczości są tematy patriotyczne (por.wiersz Dumka<br />
poznańska) oraz społeczno-oświatowe, będące odbiciem<br />
jego działalności na tym polu.<br />
Opis mojego życia<br />
Lipca, tysiąc osiemset osiemdziesiątego<br />
Drugiego roku. Żyję sobie przy rodzicach.<br />
Gruntu, którego matka w spuściźnie po Kycach 1<br />
Dostała sześć morgów, przypada na nas czworga<br />
Rodzeństwa oprócz lasu po półtora morga.<br />
Lata chłopięce w letniej i jesiennej porze<br />
Spędziłem za "pasianką" na polu i w borze,<br />
Samotne kawalerskie życie opuściłem<br />
W dwudziestym roku życia, a zaślubiłem<br />
Sobie wybraną przez się pannę Katarzynę<br />
Jasińską z Radecznicy - uczciwą dziewczynę,<br />
Lecz niestety niedługom się cieszył tern kwiatkiem<br />
Nie łamała się drugi raz ze mną opłatkiem...<br />
Bo zaledwie rok minął i dziewięć miesięcy,<br />
Nagle spada grom z nieba - wypada śmierć co prędzej,<br />
Ścinają w kwiecie wieku i powala w grobie,<br />
Zostawiając mię w wielkim smutku i żałobie. 2<br />
Jeszcze po jednej stracie łez z ócz nie otarłem,<br />
To jest po swem synaczku Bronisławie zmarłym 3 ,<br />
mUBJLMJB.X.M.MLX.M.X.M.ML3Li<br />
Choroba nie pozwoliła Raciborskiemu na dłuższe<br />
kontynuowanie działalności społecznej i twórczości<br />
literackiej. Umarł na gruźlicę 30 kwietnia 1926 r. Pozostawił<br />
jednak trwały ślad w życiu społeczno-kulturalnym<br />
regionu i dorobek poetycki.<br />
A oto bezlitosna śmierć, ta straszna siła,<br />
Znów mnie nieszczęśliwego we łzach zatopiła.<br />
Nikt zapewne, prócz sierot: jak młody, tak stary<br />
Nie wychylił w swym życiu większej smutku czary,<br />
Jaką ja już, niestety, w gorzkich łzach potoku<br />
Wychyliłem w dwudziestym drugim życia roku.<br />
Prawda, iż od kłopotów nikt z nas nie jest wolny,<br />
Bo smucić się potrafi nawet ptaszek polny,<br />
Kiedy jakiś drapieżnik w jego gniazdo wpada,<br />
Strasząc go i małe pisklę mu wykrada,<br />
Ale takie, jakiem ja miał smutki, kłopoty,<br />
Znają tylko poeci i biedne sieroty.<br />
Długo ze łzami w oczach, komy, cichy głos skargi<br />
Wyrywał się z mych piersi i drgały mi wargi,<br />
Aż dopiero za siedem lat po śmierci żony<br />
Zostałem trochę od tych smutków uwolniony<br />
I pragnąłem zaślubić se jedną dziewoję,<br />
W której poznałem przyszłą towarzyszkę swoje,<br />
Lecz niestety, na próżnom myślał o niej długo,<br />
Na próżno ubiegałem się zostać jej sługą,<br />
Jej sługą, kochankiem, panem, mężem - wszystkim,<br />
Albowiem wzgardziła mną biednym jak... listkiem.<br />
1. Kycowie, to dziadkowie ze strony matki - przyp. J. R.<br />
2. Działo się to dnia 10 października 1904 roku -<br />
przyp. J. R.<br />
3. 30 marca tegoż 1904 r. - przyp. J. R.
g»wwmm»MWWWMww mt w w mt wMrMTMrww mc w<br />
Mq/e dążenia<br />
Nie o zaszczyty, honory i sławę mi chodzi,<br />
Co jest tylko c zezem słowem i prędko przechodzi,<br />
Ale o zadań spełnienie, jak każe sumienie,<br />
0 te czyny, o tę pracę, co nigdy nie zginie,<br />
Co jest niejako pomnikiem, obrazem w przeszłości,<br />
Co jest szlachetnym przykładem dla ludzkości.<br />
Tak, bracia moi kochani, nie dbam o pochwałę<br />
1 o to, co jest zbytecznem i co jest niestałe,<br />
Ale o to, co jest wzniosłe i serce zagrzewa,<br />
0 te czyny, o te piosenki, co ma dusza śpiewa...<br />
Bo cóżby mi przyszło z tego, choćby mię chwalono<br />
1 po rozmaitych pismach zawsze unoszono,<br />
Jeśli ziarno na oświaty niwie dziś rzucane<br />
Będzie przez mą brać siermiężną zawsze zaniedbane,<br />
Jeśli owocu swej pracy nie ujrzę w tem życiu,<br />
Jeśli wszystkie me wysiłki zostaną w ukryciu!...<br />
Dlaczego?<br />
Dlaczego, mój bracie, tak bardzo narzekasz<br />
Na kraj swój rodzinny i z niego uciekasz<br />
Wraz ze swemi dziatkami przez morskie bałwany<br />
Tam hen, gdzieś do jakiejś nie znanej Parany?<br />
Czy ci tu zabrakło czarnego kęs chleba,<br />
Którym wykarmiła cię ta polska gleba? -<br />
O! brak ci nie chleba, lecz tylko oświaty,<br />
I głowę masz pustą, jak gdyby ze szmaty,<br />
Że byle jakiemu półgłówkowi wierzysz,<br />
A na oświeceńszych ludzi zęby szczerzysz.<br />
Gdyby ciemność z żądzą bogactw nie istniały<br />
1 twego umysłu w karbach nie trzymały,<br />
To pewnie byś nie wlókł spracowanych kości<br />
W brazylijskie bory bez żadnej litości.<br />
I czy ci nie szkoda opuszczać Kościoła,<br />
Przyjaciół, znajomych, rodzinnego sioła<br />
Ina poniewierkę iść gdzieś w świat nie znany<br />
Pomiędzy narody dzikie i pogany?<br />
0 bieda ci, bracie, że dom swój opuszczasz<br />
1 do Brazylii na oślep się puszczasz,<br />
Albowiem nie znajdziesz tam tego schronienia,<br />
Jakie masz tu w kraju - miejscu urodzenia<br />
Nigdy tam nie będziesz miał w sercu spokoju,<br />
Ani też pociechy po pracy i znoju,<br />
Albowiem okropny smutek i tęsknica<br />
Wciąż cię będą nękać i bielić ci lica.<br />
Po żniwach<br />
Dzięki Bogu chleba nikt z nas już nie łaknie,<br />
Bo najbiedniejszemu go dzisiaj nie braknie,<br />
Byle tylko Pan Bóg z nieba wysokiego<br />
Raczył nam i nadal dać zdrowia czerstwego.<br />
Urodzajów roczek ten (1911) nam nie poskąpił,<br />
(Choć może gdzie indziej inaczej postąpił),<br />
po jak ozimina, tak też i jarzyna<br />
pWyrosły tak pięknie jak gdyby łozina<br />
* KRYSTYNA POCZEK<br />
3 Kiedy odchodzić będę<br />
3 Kiedy odchodzić będę<br />
j gdy mnie powołasz mój Panie<br />
zanim pójdę drogą wieczności<br />
M<br />
wstąpię na moje pole<br />
2J Zerwę kłosów kilka<br />
3 trochę macierzanki<br />
M<br />
by mi nie było tęskno<br />
do złotych pól do pachnąc<br />
• Gdybyś mi jeszcze pozwolił<br />
mój Wielki Dobry Boże<br />
3 usiąść w kąciku nieba<br />
N<br />
i czasem zaśpiewać Tobie<br />
3 Pieśń moją ziemską<br />
• śpiewaną w porze majowej<br />
pieśń pełną miłości<br />
U<br />
do Jasnogórskiej Królowej<br />
j JÓZEF KOSAKOWSKI<br />
H Wczoraj i dziś<br />
M<br />
n<br />
m<br />
m<br />
M<br />
m<br />
M<br />
H<br />
J<br />
Z<br />
M<br />
S<br />
N<br />
U<br />
^<br />
J<br />
M<br />
Kiedy patrzę na pole orane,<br />
to mnie cieszy, że jest ojczyźniane,<br />
że nie obce, nie leży ugorem,<br />
zaorane postępu traktorem.<br />
Kiedy widzę te szumiące łany<br />
na zagonie, na tym ojczyźnianym,<br />
jest nadzieja, by na swój chleb liczyć,<br />
nie o łaskę prosić zagranicy<br />
Kiedy patrzę na te polskie sady,<br />
mogę twierdzić całkiem bez przesady,<br />
że owoce nasze ojczyźniane<br />
nie mniej warte niż wszystkie banany.<br />
Gdy len kwitnie niebieskim odcieniem,<br />
wspomina się praojców odzienie,<br />
wspomina się krakowska sukmana<br />
z polskiej wełny i ze lnu utkana.<br />
A krakowiak, a mazurek stary,<br />
to zabawa, której nie masz miary,<br />
ta melodia za serce porywa,<br />
łączy wszystkich w ojczyste ogniwa.<br />
Czas na sprzęt zbożeńka też ładnie nam sprzyjał<br />
I każdy lipcowy dzień pogodnie mijał,<br />
Dopiero co w sierpniu po pewnej spiekocie<br />
Zaczął nam przeszkadzać deszcz trochę w robocie.<br />
Ale dzięki Bogu nic się nie zgnoiło -<br />
[Ustał deszcz i znowu się wypogodziło<br />
•wszystko sprzątnęliśmy z pól do stodoły.<br />
I już się skończyły nam letnie mozoły.<br />
M M M M M M M M M « M » « » M » M » M « » M M 1 M<br />
M<br />
N<br />
M<br />
u<br />
M<br />
JiJ<br />
A ta pomoc sąsiedzka w potrzebie<br />
na co dzień miała to do siebie,<br />
że wzrastało życzliwości miano,<br />
egoizm - tej nazwy nie znano.<br />
Gdy dziś patrzę na Ojczyznę swoją,<br />
na jej życie, to czegoś się boję,<br />
by wróg sprytnie - bez czołgów, kartaczy -<br />
swej idei w <strong>pl</strong>anie nie wyznaczył.
fYTlTrCTT T t~\T\ XT AC<br />
RYSZARD<br />
BOCHEŃSKI ^ /" ' S %<br />
RYSZARD BOCHEŃSKI<br />
Chato moja<br />
Chato moja stareńka<br />
Pośród jabłoni drżąca<br />
Ptaki dziś płaczą po tobie<br />
Odziane w jasne słońce<br />
Z pola od samych granic<br />
Gdzie siałem gorzkie łubiny<br />
Przyjdą do ciebie polegli<br />
Nocą odziani w kwiat siny<br />
Czterdzieści lat dzisiaj mija<br />
Gdy serca ich bić przestały<br />
I tylko niebieskie łubiny<br />
Nad ich mogiłą płakały<br />
Urodziłem się 11 kwietnia 1906 roku w Chełmie<br />
Lubelskim. Ochrzczono mnie w kościele pod wezwaniem<br />
Rozesłania św. Apostołów przy ul. Lubelskiej. W<br />
tym czasie wraz z rodzicami mieszkałem w Nowosiółkach<br />
koło Chełma; mieliśmy tu 24 morgi ziemi. Rodzina była<br />
liczna: dziadek Bocheński, moi rodzice - Walentyna i<br />
Antoni oraz córka i sześciu synów.<br />
Tragiczne były losy mojego rodzeństwa. Najstarszy<br />
brat Józef był magistrem farmacji. 17 września 1939 r.<br />
zastrzelił go sowiecki żołnierz stojącego ża ladą w swojej<br />
aptece. Drugi brat, Seweryn zginął nad Styrem w czasie<br />
wojny Piłsudskiego z Sowietami; nie wiemy nawet, gdzie<br />
został pochowany. Zygmunt Bocheński, który był legionistą-osadnikiem,<br />
zmarł w 1943 r. w Archangielsku. Pochowano<br />
go w Saratowie nad Wołgą. Jego żonie i synowi<br />
udało się wrócić do Polski.<br />
Ja byłem najmłodszy wśród sześciu synów. W latach<br />
1913-1914 chodziłem do ruskiej szkoły w Nowosiółkach<br />
(szkoła jeszcze stoi). Potem, po wkroczeniu w 1915 r.<br />
Niemców i Austriaków, zacząłem chodzić do polskiej<br />
szkoły. Skończyłem siedem klas szkoły powszechnej i<br />
zostałem na gospodarstwie. Należałem do organizacji<br />
młodzieżowych i ludowych.<br />
Po wojnie z bolszewikami w Okszowie pod Chełmem<br />
wybudowano nową szkołę. Na ojca chrzestnego poproszono<br />
samego Komendanta Piłsudskiego. Panowie<br />
Lechniccy - senator i poseł ze Swięcicy - zawiadomili nas,<br />
że następnego dnia rano przez naszą wieś przejeżdżać<br />
będzie sam Komendant! Ludzie z kilku okolicznych<br />
wiosek przez całą noc pracowali, żeby godnie przyjąć tak<br />
sławnego gościa. My młodzi wyjechaliśmy na przeciw<br />
konno; wtedy to miałem okazję poznać i rozmawiać<br />
osobiście z samym Komendantem.<br />
W 1926 r. przeniosłem się z rodziną do Zulina koło<br />
Łopiennika. Mieszkałem tam do 1974 roku. W1971 r. w<br />
Instytucie Onkologii w Warszawie zmarła moja córka, a<br />
w dwa lata późnej w tym samym instytucie - żona.<br />
Zostałem sam na gospodarstwie. W październiku 1974 r.<br />
oddałem ziemię za rentę państwu i przeniosłem się do<br />
syna do Lublina.<br />
Lata okupacji były ciężkie. Przez dwa lata (1942-1944)<br />
należałem do Armii Krajowej. Były prześladowania przez<br />
Ukrańców, potem przez UB. Z czasów stalinowskich<br />
mam do dziś nie uporządkowane sprawy; miejscowe władze<br />
zmusiły mnie do rezygnacji z gospodarstwa.<br />
Ryszard Bocheński zmarł w 1992 r. w Lublinie - red.<br />
Zorza<br />
Zza gór, pola i łąki,<br />
Wiosennym zielonym światem<br />
Złocista płynie zorza<br />
Ku wiejskim chatom.<br />
Nad nią błękitne niebo,<br />
A pod nią ziemia w mgłach<br />
Płynie jak kula złota.<br />
Od niej powietrze drga,<br />
Chylą się przed nią trawy,<br />
Modlą się żytnie kłosy<br />
W cichości i skupieniu<br />
Łzami zmieszanej rosy.<br />
Jak olcha<br />
Jak olcha wyrosłem na łące,<br />
Jak dzika róża na polach.<br />
Wchłaniałem złoty blask słońca,<br />
Piłem ze spadzi jak pszczoła.<br />
Wchłaniałem często blask zorzy<br />
Wyłaniany z ukrycia<br />
Z myślą że kiedyś coś stworzę<br />
Z głębi mojego życia.<br />
Czułem, że z mojej poezji,<br />
Z mojej tęsknoty, cierpienia<br />
Świat stawał się coraz lepszy,<br />
Piękniała z każdym dniem ziemia.<br />
Poezja ludowa<br />
Chłopska poezja to ziemia chleb rodząca<br />
To dziewczyna z sierpem po niwie chodząca<br />
I malwy pod oknami wiejskich chat stojące<br />
Chleb razowy i mleko w siwym garnku pachnące<br />
I bieda zapomniana przez lata trwająca<br />
Matka przy żniwie dziecko w płachcie kołysząca<br />
To lasy rodzące grzyby i jagody<br />
To chłopak z kosą obok dziewczyny młodej<br />
Łany zboża na niwie złotym kłosem szumiące<br />
To Chełmońskiego krowy na popas idące<br />
Łąki rozkwitnięte w kolorze arrasów<br />
I myśliwi zdążający z nagonką do lasu<br />
Tracze rżnący deski na nową obronę<br />
I dziecko zapomniane w tym zamęcie chore<br />
Babunia i dziadek z krówkami na miedzy<br />
Taka jest wiejska poezja poeci wszechwiedzy<br />
72
iRCHIWUM FOLKLORU • ARCHIWUM FOLKLORU<br />
LUCYNA I JAN ADAMOWSCY<br />
« OPOWIEŚCI<br />
WIELKANOCNE<br />
W<br />
polskiej kulturze ludowej Są dwa zasadnicze zagadnienia, gdzie duszyczki siadają.<br />
drugim, obok cyklu zimowego<br />
(Boże Narodzenie i wskazuje udostępniany materiał. Otwórzcie sie niebiosa,<br />
na które w naszym przekonaniu<br />
Nowy Rok), okresem obrosłym w<br />
różnego rodzaju obrzędy, zwyczaje i<br />
wierzenia jest czas przesilenia wiosennego.<br />
W tradycji chrześcijańskiej<br />
łączy się on ze świętami wielkanocnymi.<br />
Dokumentacja i rozpoznanie<br />
obrzędów i zwyczajów cyklu wiosennego<br />
jest wszakże nie tak pełne. A<br />
przecież są one równie bogate i kulturowo<br />
interesujące, co staramy się<br />
pokazać (chociaż w skromnym wymiarze)<br />
na przykładzie materiałów<br />
zebranych na obszarze województwa<br />
lubelskiego.<br />
Kwestia pierwsza to związek zwyczajów<br />
i obrzędów wielkanocnych z<br />
okresem Bożego Narodzenia i Nowego<br />
Roku. Związek tej ujawnia się<br />
na kilku poziomach.<br />
1) W tradycji ludowej obrzędy<br />
obu czasów mają wspólną nazwę,<br />
odwołują się do słowa kolęda - stąd w<br />
Borkowie kolędnikami nazywa się<br />
grupę chłopców chodzących po dyngusie,<br />
a w Osinach kolęda oznacza to,<br />
co dziewczęta dostają do koszyka za<br />
odśpiewanie pieśni gaikowej.<br />
niesiem krewkę Chrystusa.<br />
Niebiosa się otworzyły,<br />
duszyczki się pokłoniły.<br />
3) Jest także wyraźna zbieżność<br />
funkcji tzw. chodzenia ze śpiewami w<br />
okresie Bożego Narodzenia i Wielkanocy.<br />
Sprowadza się to do obrzędowego<br />
składania życzeń. Zakres<br />
tych życzeń, tak jak w typowej kolędzie,<br />
odpowiada pełnionej roli społeczno-kulturowej<br />
(gospodarzowi -<br />
dobrych <strong>pl</strong>onów, pannie - wyjścia za<br />
mąż itp.).<br />
Przedstawiany materiał układa się<br />
w ciąg wspomnień dotyczących<br />
właśnie wszystkich najważniejszych<br />
momentów wiążących się z okresem<br />
wielkanocnym - od tzw. kusaków, a<br />
więc czasu granicznego między<br />
karnawałem a postem, począwszy i<br />
na Przewodniej Niedzieli skończywszy.<br />
W ten sposób publikacja (łącznie<br />
z artykułem o symbolice jajka)<br />
daje swojego rodzaju ogólny chociaż<br />
skrócony, obraz ludowych zwyczajów<br />
i wierzeń wielkanocnych z terenu<br />
województwa lubelskiego.<br />
Publikowane wspomnienia mają<br />
charakter oryginalny, co potwierdzają<br />
dołączone metryczki.<br />
1. Kusa ki<br />
2) Związek obrzędów zimowych i<br />
wiosennych odnajdujemy również w<br />
zakresie wykonywanych tekstów. W<br />
Osmolicach jako pieśń śmigusową<br />
wykonuje się utwór z motywem krwi<br />
Chrystusa, którą zbierają aniołowie.<br />
Jest tu wyraźna zbieżność z odpowiednimi<br />
fragmentami pieśni szczodraczych,<br />
co ukazuje jeden z przykładów<br />
zaczerpnięty ze zbioru Kolędowanie<br />
na Lubelszczyźnie (Wrocław<br />
1966, s. 57-58):<br />
Przybieżeli anieli,<br />
z niego krewke zabrali<br />
i ponieśli do raju,<br />
W publikowanym materiale w<br />
sposób wyrazisty uwidacznia się również<br />
zapoznana problematyka związków<br />
kultury ludowej i religii czyli<br />
kwestia tzw. pobożności ludowej.<br />
Związki te dają się opisać w dwu perspektywach:<br />
1) jako nadkładanie się na tradycyjną<br />
kulturę interpretacji o charakterze<br />
religijnym (por. drukowaną<br />
opowieść o powstaniu chrzanu - z<br />
Kol. Zawieprzyce);<br />
2) jako domowa liturgia, a więc<br />
nieoficjalne, domowe sposoby spełniania<br />
kultu.<br />
2. Kusakowe zabawy<br />
Informator: Janina Bartnik (1. 71) z Pałecznicy, gmina<br />
Lubartów; nagranie styczeń 1992 r.<br />
Kolonii Zawieprzyce i tam stale zamieszkuje; materiał z<br />
Informator: Edwarda Kowalczyk ur. w 1925 r. w<br />
ręcznego zapisu informatorki 1992 r.<br />
I Jak juz post sie miałzacynać, to było we wtorek, sły panny do<br />
kościoła. A jak z kościoła wysły, to chłopaki przycepiały a to W kusaki robiono zabawy tak zwane ostatki. Na zabawie<br />
śledzia, a to jakie klocki. Mówili, że które pannę chłopaki przyczepiano nie<br />
wydmuchy z jajek, różne koteljony. Kawalery pannom,<br />
a panny kawalerom - za kare, że sie nie ożenił i<br />
wwważajo toji nie przycepiu.<br />
Te klocki to były takie wystrugane, to lalki sobie takie porobiły zmarnował zapusty, bo dawniej młodzi przeważnie w zapusty<br />
z drewna. Mówiły: nie chciałaś chłopaka, to mij klocka. Takie sie pobierali. Ja sama też w zapusty sie ożeniłam.<br />
byk przysłowie.<br />
Na zapusty śpiewano:<br />
i A nie, to śledzia całego, a jak nie to głowę ze śledzia, a nie, Oj, ty zapuście laboga,<br />
to zjad śledzia, a tyko te kości przycepił.<br />
nie odchodź od nas złowrogo.<br />
Tera to wszystko zginęło. A jeszcze po wyzwoleniu, to jeszcze A ja se pójdę, zalize<br />
to było.<br />
i do Zosieńki zalize,<br />
73
i siądę sobie pod progiem,<br />
wyjdzie Zosieńka z [ożogiem ?],<br />
i będzie płakać, żałować,<br />
że nie będzie w poście tańcować.<br />
Był jeszcze taki wierszyk do śmiechu:<br />
Niesprawiedliwy Bóg, niesprawiedliwy Bóg,<br />
nie dał mi chłopa w tamtym roku.<br />
Jak sie przyszło od święcony wody, to sie poszło święcić w<br />
Proszę Cię Boże, daj mi chłopa w tym roku, choćby nawet<br />
i o jednym oku.<br />
I tak zakończono zapusty przy zabawie i śmiechu.<br />
4. Środopoście<br />
6. Wielkosobotnie święcenie ognia i wody<br />
Informator: Janina Bartnik (inne dane jak wyżej).<br />
Rano sie ubierało do kościoła (do Lubartowa - JA). Jedno<br />
szło, a reszta w domu sprzątała. Koło kościoła paliło sie ognisko.<br />
Tornine paliły. Wychodził ksiądz i poświęcił te węgielki, to<br />
ognisko. Ludzie zabrały te węgielki.<br />
Późni drugi raz wychodził ksiądz, taka beczka wielka była<br />
nalana wody koło kościoła i ksiądz święcił te wode. Ludzie<br />
ponabierafy wody i węgielki powkładały do ty wody, bo mówiły,<br />
że woda nie ważna jak sie węgielków nie włoży.<br />
obyjściu, budynki, dom poświęcić. To musiał robić gospodarz,<br />
a jak nie było gospodarza - to gospodyni. To święciły w oborze u<br />
krów, u kur... U świń to nie święciły, bo powiedziały, że świni<br />
nie było przy narodzeniu Pana Jezusa. Tyko konia, krowy,<br />
kury, owce - to święciły.<br />
3. Post czyli suszenie<br />
Noji przychodziły do domu ji dom poświęciły. Kto w domu<br />
Informator: Janina Bartnik (inne dane} jak 'wyżej). był z domowych musiał sie przeżegnać.<br />
A święcone wode to jeszcze dawały napić sie: dziewczyny jak<br />
W poście to nikt tam z mięsem nie jad, nawet i ze słonino, były w domu, dzieciom i xi>szysikim kto był w domu, żeby... brzuchy<br />
z cały rok miały nie bolić.<br />
tyko z olejem. A jak w niedziele, to już z mlekiem. Z grzybami,<br />
olejem cały post. Boji kiedyś to grzybów było nie tyle co teraz! A resztę wynosiły, bo jak sie siało na wiosnę owies, czy kartofle<br />
sie sadziło, to święcono wodo się święciło. I tera jeszcze inne<br />
u W Środę Popielcowo suszyły ludzie cały dzień. Nikt nie jad.<br />
Dopiero na wiecór trochę.<br />
ludzie świeco. Nawet i u nas jak sie piersze co sieje, to sie<br />
U nas w Wielki Czwartek to kiedyś sie ostatnie kolacje jadło. poświęci.<br />
Kazał ojciec ugotować kolacje, żeby już do Wielki Niedzieli<br />
gotowanego nie jeść. Powiedział, że Pan Jezus ostatnie wieczerze<br />
7. Wielkanocna święconka<br />
jad w Wielki Czwartek. Ji już śmy nigdy nie jedli gotowanego<br />
do Wielki Niedzieli.<br />
Informator: Edwarda Kowalczyk (inne dane jak<br />
wyżej).<br />
Na potrawy potrzebny był duży kosz, <strong>pl</strong>eciony z białych i<br />
Informator: Stefan Maryśka, nr. 1920 r. w Borkowie, kolorowych pręci. Święcono cały <strong>pl</strong>acek pieczony w piecu, cały<br />
gmina Garbów, od 1945 r. mieszka we wsi Leśce (6 km ser i to nie malutki, masła większo szklankę, chleba około dwa<br />
od Borkowa); nagranie z grudnia 1991 r.<br />
kilo, kiełbasy ponad kilo. Na kiełbasę mięso krojono na<br />
kawałeczki, obsuszano ją przy piecu, później ją gotowano lub<br />
Na środopoście tak zwane, na środek postu to tam psoty takie<br />
sobie robiły - malowały płoty..., a jak gdzie była panna to jajek niemało, ale już nie pamiętam ile; ważne żeby było nie do<br />
pieczono - tak było, ja sama tak kiełbasę robiłam. Święcono też<br />
wapnem, a nieraz farbo chłopaki malowały okna.<br />
pary.<br />
Na święta jajek u nas się nie pisało, dopiero na Barbary.<br />
Mięso gotowano lub pieczono i żeby było dużo gnata. Brano<br />
5. Palma<br />
żeberka, sól z pieprzem i krzan. W środku kosz ubierano barwinkiem,<br />
przykrywano serwetkami lub białym płótnem.<br />
Informator: Michalina Kochańska (1. 72) pochodzi z<br />
Bychawki, a od lat mieszka w Prawiednikach; nagranie Chleb i <strong>pl</strong>acek święcono, żeby ludziom nigdy ich nie brakło;<br />
styczeń 1992 r.<br />
masło i ser- na pamiątkę, że pasterze nieśli kope serów i kobiałkę<br />
masła, żeby Święta Rodzina się pożywiła, no i nam by nie<br />
Na Niedziele Palmowo to sie szło na łąki i tam urwało sie brakło jedzenia. Kiełbasę na pamiątkę, że Pana Jezusa wiązano<br />
świeżej trzciny, a z lasu przyniosło sie bazi i sie toku palmę powrozami, a jeszcze mówio, że Kościół jest opasany dziesięcioma<br />
przykazaniami. Sól i pieprz na pamiątkę, żeby się dowie<br />
swoju zrobiło. Urwało sie jakiegoś kwiatka, co kwitnął w mieszkaniu,<br />
przyozdobiło się te palmę i taka była palma. dzieć, jako goryczą był pojony Pan Jezus i każdy musiał<br />
Jak ksiądz poświęcił palmy, to po wyjściu z kościoła, to sie kawałeczek jajka umaczać w soli z pieprzem i z to goryczo zjeść.<br />
biba tu palmu:<br />
Krzan też maczano w soli z pieprzem i trza było ugryźć trzy razy<br />
-też na to samo pamiątkę.<br />
Nie ja bije, palma bije,<br />
Krzan też święcono na inno pamiątkę. Gdy Żydzi przybijali<br />
za sześć noc Wielkanoc,<br />
Pana Jezusa do krzyża, to Cygan ukrad jednego gwoździa, żeby<br />
za tydzień Wielki Dzień.<br />
nie midi czym ukrzyżować tak jak myśleli, by każda noga była<br />
osobno. Cyganka zagrzebała gwóźdź w piachu. Żydzi zaczęli go<br />
A tego kotka z palmy musowo było zjeść, bo nie bolało wtedy szukać, gardło. ale nie znaleźli gwoździa tylko krzan, który wyrósł z tego<br />
A w Wielki Poniedziałek gospodarz rano wstawał, wziął gwoździa i dlatego Pan Jazus obie nogi na przebite na kupie.<br />
palmę i święcono wodę co w Wielku Sobotę poświęcili i palmo to Jajka święcono na pamiątkę, że Pan Jazus był obrzucany<br />
święcił swoje pole. A na ostatku wsadził palmę gdzieś przy kamieniami. W mięsie dużo gnatów potrzebne było, bo te gnaty<br />
miedzy. 1 chto ranij to zrobił, był lepszy żniwak i lepszy gospodarz,<br />
a kto już tam późno, to tako łajza.<br />
ogródkach. Krzan też się wkładało w kretowiska.<br />
wkładało się w kretowiska, gdy dokuczali w ogrodach lub w<br />
Gdy wchodziło się ze święconym do domu, to mówiono i<br />
"Pochwalony" i taki to wierszyk:<br />
Karaluchy i stonogi<br />
i wszelkie robactwo z chałupy,<br />
bo święcone idzie do chałupy.<br />
74
8. Wielka Niedziela<br />
Informator: Edwarda Kowalczyk (inne dane jak<br />
uprzednio).<br />
Rezurekcja była odprawiana tak jak i teraz o godzinie 6<br />
rano. Do kościoła wtedy dążył kto tylko mógł - pieszo, furmankami.<br />
W Wielko Niedziele szli nawet tacy, którzy byli uważani<br />
za niewierzących. Kościół był wypełniony po brzegi, a nawet i<br />
na dworze stali. Przychodzili też strażacy. Podczas procesji otaczli<br />
baldachim, a na mszy stali czwórkami na środku kościoła<br />
w hełmach, które zdejmowali na Podniesienie. Ładnie to<br />
wyglądało.<br />
Po skończonej mszy bardzo tłoczno było w drzwiach kościoła<br />
i każdy chciał szybko wyjść, aby być pierwszy w domu. W drodze<br />
furmanki mijali, konie sie pogrzali, bo mówili, że kto pierwszy<br />
będzie w domu, to pierwszy sprzątnie zbiory z pola.<br />
W domu najpierw było poświęcenie budynków gospodarczych<br />
(także w środku) i mieszkań. Mówiono, że to na to, aby Pan<br />
Bóg bronił od nieszczęść. Wychodzono nawet za stodołę i święcono<br />
na cztery strony świata, by klęski żywiołowe Bóg odwracał. I<br />
jeszcze mówiono, żeby kłótni nie było w domu i że to sie diabła<br />
wygania.<br />
9. Nocne śpiewania "za oknami"<br />
(śmigus)<br />
Informatorzy: członkinie zespołu śpiewaczego Koła<br />
Gospodyń Wiejskich z Osmolić I; nagranie<br />
21II1987 r.<br />
Z Wielkiej Niedzieli tak sie szło, godzina może po dwunasty,<br />
[ji sie śpiewało za oknami. Chodziły różne grupy - starsi i młodsi.<br />
Za śpiewanie dostawało sie jajka, pieniądze, a starsi poczęs-<br />
Y tunik. Na początku pieśnią proszono o pozwolenie na śpiewanie,<br />
w rodzafĘ?'''<br />
Czy wy śpicie, czy nie śpicie,<br />
czy nam śjńewaćpozwolicie,<br />
/: bo my śpimy i nie śpimy,<br />
po śmigusie dziś chodzimy,<br />
aleluja, aleluja:/<br />
I lub bardziej wesoło:<br />
Gospodarzu, czy wy śpicie,<br />
krowa pasie się na życie,<br />
jak o krowę to nie dbacie,<br />
pod pierzynę to sie pchacie,<br />
aleluja, aleluja<br />
Gdy gospodarze pozwolili śpiewano inne pieśni:<br />
1. W ogrodzie róża rozkwita,<br />
Jezus z Maryją sie wita<br />
/: ji my z wami sie witamy,<br />
ji o śmigus sie pytamy,<br />
aleluja, aleluja:/.<br />
2. Szed Pan Jezus polną drogą<br />
ji napotkał dziewczę z wodą:<br />
/: - Dziewczę, dziewczę, daj mi wody,<br />
umyje se ręce, nogi,<br />
aleluja, aleluja:/.<br />
3. Nie dam wody, bo nieczysta,<br />
napadało drzewa, liścia.<br />
/: - Dziewczę, dziewczę, woda czysta,<br />
tylko twoja dusza grzeszna,<br />
aleluja, aleluja:/.<br />
4. Siedmiu synów urodziłaś<br />
ji w tej wodzie utopiłaś,<br />
/: dziewczę, dziewczę, woda czysta,<br />
tylko twoja dusza grzeszna,<br />
aleluja, aleluja:/.<br />
1. Nie zna śmierci Pan żywota,<br />
aleluja, aleluja, aleluja,<br />
chociaż przeszed przez jej wrota,<br />
aleluja, aleluja.<br />
ą 2. Rozuńązała grobu pęta,<br />
aleluja, aleluja, aleluja,<br />
ręka święta niepojęta,<br />
aleluja, aleluja.<br />
3. Ruszył ten dzień i kamienie,<br />
aleluja, aleluja, aleluja,<br />
z grobu słychać odwalenie,<br />
aleluja, aleluja.<br />
4. Skały pękły, ziemia drżała,<br />
aleluja, aleluja, aleluja,<br />
zasłona sie święta rwała,<br />
aleluja, aleluja.<br />
1. W Wielki Czwartek, Wielki Piątek<br />
cierpiałJezus za nas smutek,<br />
/: za nas smutek, za nas rany,<br />
za nas wierne chrześcijany,<br />
aleluja. aleluja:/.<br />
2. Trzej Żydowie jak katowie,<br />
urągali Boskiej mowie,<br />
/: ji Jezusa umęczyli,<br />
ciało do krzyża przybili,<br />
aleluja, aleluja:/.<br />
3. Przybili trzema goidziami,<br />
krew sie leje strumieniami,<br />
/: anieli sie dowiedzieli,<br />
po krew świętą przybieżeli,<br />
aleluja, aleluja:/.<br />
4. Pozbierali, pozgarniali<br />
ji do raju odesłali:<br />
/: - Ach, otwórzcie sie niebiosa,<br />
bo niesiemy krew Jezusa,<br />
aleluja, aleluja:/.<br />
5. Niebiosa się otworzyły,<br />
duszyczki się pokłoniły.<br />
/: Ji my wam sie też kłaniamy,<br />
ji wesoło wam śpiewamy,<br />
aleluja, aleluja:/.<br />
Gdy w domu byki panna to wówczas śpiewań<br />
1. Ładną pannę w domu macie,<br />
wesela sie spodziewacie,<br />
ładna panna jak kwiat róży,<br />
da nam jajek koszyk duży,<br />
aleluja, aleluja.<br />
Ładna panna jak jagódka,<br />
będzie u niej słodka wódka,<br />
aleluja, aleluja.<br />
2. My z traktorem nie jeździmy,<br />
co nam dacie, to weźmiemy,<br />
litre wódki, funt kiełbasy,<br />
bo to teraz takie czasy,<br />
aleluja, aleluja.<br />
Na koniec dziękowano za otrzymane dary:<br />
Za te jaja dziękujemy,<br />
szczęścia, zdrowia wam życzymy,<br />
ażebyście długo żyli,<br />
kapeluszem wódkę pili,<br />
aleluja, aleluja.
10. Chodzenie po dyngusie<br />
Informator: Stefan Maryśka (inne dane jak poprzednio).<br />
Chłopaki, takie małe szkolniki, to w Wielku Niedziele w wieczór<br />
chodziły po dyngusie. To takie kolędniki sie nazywały.<br />
Miały dzwunek taki i dzwuniły tak, dyn, dyn, dyn. Noji tam<br />
sie zebrało pińću, zależą jako tam grupa sie zebrała i chodziły<br />
po podokniu. Przyszły, to nie szły do mieszkania, tylko pod "oknem<br />
śpiwały:<br />
My chodziemy po dyngusie<br />
/: i śpiwamy "o Jezusie:/.<br />
"O Jezusie i "o synie,<br />
/: kto w Boga wierzy, to nie zginie:/.<br />
W Wielki Cwartek, w Wielki Piątek<br />
/: cierpiał Pan Jezus za nas smutek:/.<br />
Za nas smutek, za nas rany,<br />
/: bo żeśmy wszyscy chrześcijany :/.<br />
A jak kto nie dał jajów, jak ta nie wyniesła któro kobita,<br />
gospodarz który, to na "ostatku mu śpiwały tak:<br />
W ty chałupce gołodupce,<br />
nic nie maju, w górki [sraju].<br />
Ji chodalji taka była granda. Takie grupy latajo po Borkowie<br />
do dziś.<br />
11. Jajorze<br />
Informator: Michalina Kochańska (inne dane jak wyżej).<br />
Walerian Mąka, Śmigus dyngus, rzeźba w drewnie polichromowana,<br />
Rozdżalów, woj. chełmskie.<br />
W Wielgu Niedziele chodziły śpiewaki -jajorze sie nazywały.<br />
chodziły od chałupy do chałupy i śpiwały: "Chrystus zmartwychwstaje"<br />
albo "Wesoły nam dziś dzień nastał". Śpiwały<br />
Śpiewały za oknami i dawało sie im jajka. A ony wpadały wtedy<br />
gdzie panny były i lały. Śpiwały takie różne:<br />
cało pieśń. Ji dawały jem jaja. Chodził dziad tak zwany z kosem<br />
i zbirał te jaja. I jak obysły cało wieś, to sie dzieliły temi<br />
Gospodarzu, czy wy śpicie,<br />
jajami. Dziad był w takij jesionce, a inni ubrani byli normalnie.<br />
wasza krowa stoji w życie.<br />
Jak do baby to sie pchocie,<br />
a krowie jeść, to nie docie.<br />
Albo:<br />
Ładne pannę w domu macie,<br />
•wesela sie spodziewacie,<br />
ładna panna jak kwiat róży,<br />
wyniesie nam kosz jaj duży.<br />
Takie przyśpiewki były.<br />
12. Świąteczne oblewanie<br />
Informator: Janina Bartnik (inne dane jak wyżej)<br />
W Wielki Poniedziałek to do dnia już latały chłopaki i<br />
Informator: Stefan Małyska (inne dane jak poprzednio).<br />
obliwały. Za oblanie dziewczyny dawały chłopakom pisanki.<br />
Pamiętam, że jak złapały dziewczynę, zaprowadziły pod studnie,<br />
to jo do suchy nitki! A to było zimno wtedy. Zlały ju, że nie<br />
Większe dziewczyny to w cały Przewodni Tydzień (od Wielkiego<br />
Poniedziałku do Przewodni Niedzieli) chodziły z gaikiem.<br />
wiem.<br />
Ale każda wyglądała, żeby choć do nij przyszli chłopaki jo<br />
Miały toku gałuńź świrkowo. Była wstunzkami ubrano, w<br />
oblać, bo inaczy to za nic jo by mieli. Kiedyś to wielki zaszczyt<br />
środku obrazek był Pana Jezusa, albo Matki Boskiej powiesony<br />
był jak dziewczynę oblewały chłopaki. Nieraz to ji trzy, cztery<br />
[i śpiewały]:<br />
razy trzeba było sie przebierać.<br />
Oblewały też ji w mieszkaniu. A czasem matka wyszła i<br />
mówiła: - chodzta, chodźta, oblejta, to może będzie lepij rosła!<br />
13. Kolędowanie z pasyjką<br />
Informator: Stefan Maryśka (inne dane jak poprzednio).<br />
W Wielki Poniedziałek kolędniki chodziły z pasyjko. W<br />
pięciu tam młodych takich chłopaków, to już takie podlotki,<br />
76<br />
14. Huśtawki wielkanocne<br />
Informator: Michalina Kochańska (inne dane jak<br />
poprzednio)<br />
Dawno, dawno to na drzewach robione były huśtawki. Takie<br />
dwa drągi i tam w górze na gałęzi było tak przymocowane.<br />
I stawało sie we dwoje i sie przykucało, a to sie wzdymało. Iśmy<br />
sie huśtały. To zawsze na Wielkanoc śmy chodziły na takie<br />
huśtawki. Wiesie tam taka huśtawka była.<br />
15. Gaik z Borkowa<br />
1. My z gajikiem wstępujamy,<br />
sceścia, zdrowia wam zycamy,<br />
Gajiku zieluny, pięknieś ustrojuny,<br />
dobrze ci sie chodzi, bo ci sie tak godzi.<br />
2. My z gajikiem do gospodorza,<br />
zęby mu sie rodziły te wszelakie zboża.<br />
Gajiku...<br />
3. My z gajikiem do gospodyni,
zebyji króweńki w pole wychodziły,<br />
Gajiku...<br />
4. Dojcieześ nam, dójcie chuć chleba z olejem,<br />
zęby was synecek nie bywoł złodziejem.<br />
Gajiku...<br />
16. Gaik w Osinach<br />
Informator: Julia Matraszek (lat 64) i członkinie<br />
zespołu śpiewaczego Koła Gospodyń Wiejskich w Osinach;<br />
nagranie 14 II1987 r.<br />
10. Dajcież nam, dajcie osełeczke masła,<br />
żeby wam pasturka dobrze krowy pasła.<br />
Gajiku zielony itd.<br />
11. Dajcież nam, dajcie chleba z olejem<br />
żeby wasz syneczek nie był złodziejem.<br />
Gajiku zielony itd.<br />
12. My już od was odchodzimy,<br />
zdrowia, szczęścia wam życzymy.<br />
/: Gajiku zielony, pięknie przystrojony,<br />
w czerwone wstążeczki, w prześliczne dzieweczki:/<br />
Z gaikiem w Osinach chodziły grupy dziewcząt około piętnastoletnich<br />
(3-5 osobowe) w okresie od Wielkanocy do Przewodniej<br />
Niedzieli. Gaik to gałąź sosnowa przystrojona<br />
1. W Wielgie Niedziele jak kto poszed do kościoła, to spieszył<br />
wstążkami i obrazkiem. Za śpiewanie dziewczynki dostawały do<br />
koszyka kolędę -jajka, <strong>pl</strong>acek.<br />
Gajiku zielony, pięknie przystrojony,<br />
w czerwone wstążeczki, w prześliczne dzieweczki.<br />
1. My z gajikiem wstępujemy,<br />
zdrowia, szczęścia wam życzymy,<br />
Gajiku zielony itd.<br />
2. My z gajikiem w każdym razie, \". gfa<br />
a w naszym gajiku Pan Jazus w obrazie.<br />
Gajiku zielony itd.<br />
3. My z gajikiem do sadzaweczki,<br />
za naszym gajikiem jido panieneczki.<br />
Gajiku zielony itd.<br />
4. My z gajikiem do gospodarza,<br />
a u gospodarza są wszelakie zboża.<br />
Gajiku zielony itd.<br />
5. My z gajikiem do gospodyni,<br />
a u gospodyni są z puchu pierzyny.<br />
Gajiku zielony itd.<br />
6. My z gajikiem do panienki,<br />
a u tej panienki są białe firanki.<br />
Gajiku zielony itd.<br />
7. Dajcież nam, dajcie jajek dwadzieścia pięć,<br />
ażeby do córki przyjechał ładny zięć.<br />
Gajiku zielony itd.<br />
8. Dajcież nam, dajcie tych jajek piętnaście<br />
żeby wam sie kury nie niosły po oście.<br />
Gajiku zielony itd.<br />
9. Dajcież nam, dajcie tę całą kiełbasę,<br />
niechże ja se gajik trzy razy opase.<br />
Gajiku zielony itd.<br />
17. Inne wierzenia wielkanocne<br />
sie do domu, żeby prędzy przyjść, bo żeby się proso urodziło.<br />
[Pałecznica, inf. J. Bartnik]<br />
2. Żeby badyla [chwastów - JA] nie było na polu, nie<br />
można było sie położyć spać. Już w Wielgu Niedziele nikt, żeby<br />
mu najgorzy spać sie chciało, to sie nie położył spać, bo badyla<br />
bedo rosły w prosie, w ogrodzie, wszędzie. I tera sie nieraz Śmiejo:<br />
- O, boś spała, bo ci badyle urosło! (Pałecznica, inf. J. Bartnik]<br />
3. Na rezurekcji to było bębnienie i strzelanie na wiwat. To<br />
znaczyło, że Pan Jezus z grobu powstał. [Pałecznica, inf.<br />
Julia Budzyńska (1. 79), nagranie styczeń 1992]<br />
4. W Wielku Sobotę przed kościołem ogień palili z tarniny<br />
cyli tarki. To używane było jako ciernie Pana Jezusa. Węgielki<br />
wkładało sie do święcony wody. I ta woda sie nie popsuła i dwa<br />
lata stała. [Pałecznica, inf. J. Budzyńska]<br />
5. Skorupki ze święconych jajków zbierały i jak kartofle sie<br />
sadziło, to sieje sypało w worek, żeby robaki nie gryzły tych kartofli.<br />
[Pałecznica, inf. J. Bartnik]<br />
6. Mięso do święcenia to musiało bycz kością, z gnatem, bo<br />
ten gnat służył jak krety gdzieś kopały w ogrodzie, to tam<br />
wsadzały tego gnata. Ijak komuś taka martwa kość wyrosła, to<br />
tern gnatem krześliły, tam żegnały i że to miało ginąć.<br />
[Pałecznica, inf. J. Bartnik]<br />
7. W Popielec to ksiundz palił stare palmy i tern popiołem<br />
palmowem posypywał na głowie. To jest na pamiątkę, ze z<br />
prochu powstałeś i w proch sie u obrócis. [Borków, inf.<br />
S. Małyska]<br />
Roman Prószyński, Pisanki<br />
Dzierzkowice, woj. lubelskie<br />
77
ZOFIA CIEŚLA-REINFUSSOWA<br />
gBj^ Listy ^^ti<br />
"Babci Gnojek"<br />
Przeglądając dawną literaturę etnograficzną<br />
natrafiłam na rymowane listy wiejskie,<br />
pochodzące z końcowych lat XIX w., a<br />
publikowane na początku obecnego stulecia<br />
przez Szymona Goneta 1 i Seweryna Udzielę 2 .<br />
Uświadomiło mi to, że może ciekawym będzie,<br />
iż podobne listy dostawałam w latach siedemdziesiątych,<br />
czyli przeszło pół wieku później od<br />
publikowanych przez wyżej wymienionych autorów.<br />
Widać stąd, że tradycja listów wierszowanych<br />
na wsi nie zaginęła, a czy ona dziś jeszcze<br />
żyje trudno na to odpowiedzieć. Jest to pytanie<br />
dla badacza tego zagadnienia.<br />
Listy, jakie są w moim posiadaniu, to oryginalne i<br />
ciekawe przykłady pisane przez kobietę wiejską Marię<br />
Gnojek, zamieszkałą w Stanisławowie Dolnym, wsi<br />
położonej niedaleko Kalwarii Zebrzydowskiej. Z tych<br />
okolic pochodzą również listy publikowane przez Sz.<br />
Goneta i S. Udzielę.<br />
Powtarzają się tu dawne powiaty: wadowicki, żywiecki,<br />
zaś publikowane przez Władysława Kosińskiego 3 to region<br />
krakowski: powiat podgórski i wsie położone na<br />
północny wschód od Krakowa ( Kościelniki, Ruszczą i<br />
inne).<br />
Z Marią Gnojek, a raczej "babcią Gnojek", bo tak ją<br />
wszyscy nazywali, zetknęłam się w szpitalu w 1965 r. Maria<br />
Gnojek miałajuż wówczas 75 lat. Leżałyśmy obok siebie<br />
na wspólnej sali. Sąsiedztwo łóżek spowodowało, że<br />
zawiązała się między nami sympatia, dużo rozmawiałyśmy<br />
i wspólnie przeżywałyśmy nasze troski i cierpienia.<br />
Po powrocie ze szpitala do domu znajomość się nie<br />
urwała. "Babcia" co pewien czas pisała do mnie listy<br />
donosząc w nich o swoich kłopotach. Tych listów<br />
zebrało się kilka. Są to albo pojedyncze kartki wyrwane z<br />
zeszytu szkolnego, albo kartka kancelaryjnego, białego<br />
papieru złożonego na pół.<br />
Forma zewnętrzna tych listów jest analogiczna do<br />
tych, jakie znam z literatury. Autorka pisze obustronnie<br />
od jednego brzegu kartki do drugiego, względnie do<br />
załamania, nie robiąc żadnych przerw ani akapitów.<br />
Pisze ciągle jedną myśl za drugą i choć listy są wierszowane<br />
nie zwraca na to uwagi, aby rym stanowił koniec<br />
wiersza.<br />
Interpunkcji brak prawie zupełnie. W całym liście<br />
spotyka się np. 2 kropki, a czasem tylko jeden przecinek.<br />
Ten brak interpunkcji powoduje, że nieraz<br />
trudno zrozumieć sens zdania. Brak także dużych liter,<br />
które występują w listach zupełnie przypadkowo i<br />
bez jakiejkolwiek logiki czy konsekwencji. Raz, dane<br />
słowo napisane jest przez dużą literę, drugim - to samo<br />
przez małą, przy czym w obu wypadkach stosowanie<br />
dużej czy małej litery jest nieuzasadnione. Stale i konsekwentnie<br />
używa autorka dużej litery zwracając się do<br />
mnie per "Pani", "Panią" itd. Z innych słów pisanych<br />
dużą literą, a występujących w środku zdania, należy<br />
wymienić takie słowa jak "Amen", "Niebo", "Anioł",<br />
"Kukułka" itd.<br />
Autorka pisze właściwie językiem potocznym, nie<br />
wtrąca jednak żadnych wyrażeń gwarowych. Język jest<br />
poprawny, tylko wiele do życzenia pozostawia ortografia.<br />
Nie odróżnia "h" od "ch", a właściwie wszystko pisze<br />
przez samo "h" np."kohana", "whodzę" itd. Ma to<br />
miejsce we wszystkich listach. Wielkie trudności sprawia<br />
jej dobre zastosowanie "ż" i "rz" oraz "ó" i "u" czy "s" i<br />
"z". Te ostatnie często, jeśli znajdują się na początku.<br />
słowa, raz pisane są łącznie, innym razem "s" czy "z" są<br />
od całego słowa oddzielone. W słowach złożonych z kilku<br />
sylab pisze autorka czasem poszczególne sylaby oddzielnie.<br />
Układ wewnętrzny listów zawsze jest taki sam i składa<br />
się z trzech części, podobnie jak pisane są dawniej publikowane<br />
listy wiejskie, to znaczy: 1) ze wstępu, 2)<br />
właściwej części listu oraz 3) zakończenia.<br />
Listy są albo w całości rymowane, albo tylko ich<br />
początek i zakończenie. Listy są z reguły bez nagłówka,<br />
czasem zastępuje go nazwa wsi "Stanisław Dolny" i dalej<br />
data. Potem list zaczyna się od nowej linii, pierwsze<br />
słowo zwykle z dużej litery, ale to nie jest regułą<br />
Najczęściej rymowane są początki listów. Są one<br />
podobne do publikowanych dawniej. Dla wygody<br />
czytelnika cytując teksty listów "Babci Gnojek" nie piszę<br />
ich tak jak ona, tzn. w sposób ciągły, ale w układzie<br />
wierszowanym, zachowując przy tym dokładnie interpunkcję<br />
i ortografię.<br />
O to jeden początek listu, który dość często powtarza<br />
się choć z pewnymi wariantami:<br />
"Przyleciał słowiczek<br />
na mój stoliczek<br />
i tak mi zaśpiewał<br />
ze do Pani liścik pisać mam<br />
przyleciała Kukółeczką<br />
do mego okieneczka<br />
i tak mi zakukała<br />
żebym do Pani<br />
liścik napisała<br />
i tak sobie myślę i myślę<br />
kiedy ja ten liścik<br />
o Pani wyśle<br />
pisze ten liścik<br />
serce mi się kraje<br />
bo bez Pani<br />
smutno mi się zdaje..."<br />
78
W innym liście mamy następujący wstęp:<br />
"Iś liściku w drogę<br />
boja iś nie mogę<br />
jak zajdziesz do wrota<br />
otrzyj nóżki z biota<br />
jak zajdziesz do proga<br />
pohwal Pana Boga<br />
Niek Bendzie pohwalony<br />
ten co stWożył świat zielony<br />
Jezus Hrystus co jest w niebie<br />
który stwożył mnie i ciebie<br />
Pani proszę się nie gniewać<br />
że tak brzytkopisze..."<br />
Dłuższy wstęp posiada list niedatowany:<br />
"Stanisław Dolny<br />
dnia tego i tego<br />
sama nie wiem którego<br />
bo nie było na Niebie napisanego<br />
Siadam do stolika czworo graniastego<br />
i pisze list do Pani<br />
do serduszka twego<br />
nie pisze piórem ani atramentem<br />
tylko pisze ze serca<br />
jakby dyjamentem<br />
serce mi się kraje<br />
w płacz mi się udaje<br />
że tak Pani odemnie<br />
w tak dalekie kraje<br />
Brześno Kalwaryjska<br />
czemuś tak wysoka<br />
a ty maja Pani<br />
czemuś tak daleko<br />
ni rączki ci podać<br />
ni do ciebie jahać<br />
ni stobą przemuwić<br />
ni całusa podać<br />
Kwiateczku jedyny<br />
ja cie o to proszę<br />
byś mi Pani odpisała<br />
bo cie w sercu nosze<br />
teras się dowiaduje o zdrowie..."<br />
Analogiczny wstęp do poprzedniego ma list również bez daty.<br />
"Stanisław Dolny dnia<br />
tego a tego bo nie było<br />
na niebie napisanego<br />
wykodze na pole<br />
z pojrzałam do góry<br />
ujrzałam Anioła<br />
wysoko z pod hmury<br />
który mi z wiosłował<br />
wesołe nowiny<br />
że nadhodzą<br />
Pani imieniny<br />
wienc winszuje szczęścia<br />
z drowia wesołości<br />
i wszelkiej pomyślności<br />
ile godzin biją czasy<br />
ile liści sypią lasy<br />
ile wód zabiera Może<br />
tyle tyle szczęścia<br />
daj ci Panie Boże<br />
żyj jak najdłużej<br />
zamiast wody wino pij<br />
teras na ostatek<br />
szczerze ci winszóje<br />
niek się Pani głowa<br />
nigdy nie frasuje<br />
to powinszowanie<br />
składam ci Pani s pamięci<br />
żeby Pani pszyjęła<br />
se serca i shęci.<br />
Pisze do Pani najpszód<br />
dziękuje za list i za pozdrowienie..."<br />
Początek kolejnego listu:<br />
"Siadam do stolika czworokontnego<br />
i myślę co pisać do serduszka twego<br />
na białej liii słowik się kołysze<br />
a ja do Pani<br />
ten nowy liścik pisze<br />
pisze ja ten liścik<br />
pośrud ciemnej nocy<br />
aby rozweselić<br />
twoje pienkne oczy<br />
a teres dowiaduje się o Pani z drowie..."<br />
Jeszcze inny początek ma ust pisany w sierpniu 1968 r.:<br />
"Wimie Ojca i Syna<br />
tak się muj list zaczyna<br />
na Amen się kończy<br />
niek sie nasza znajomoć<br />
nigdy nie rozłonczy<br />
Pisze do Pani liścik<br />
bardzo dobrej hęci<br />
bo bym go hciała napisać<br />
wszystko s pamięci<br />
boja sie tego<br />
nigdy nie spodziewała<br />
żeby sie s Panią i w Pani<br />
tak bardzo kohała.<br />
Teras dziękuje bardzo a bardzo za Ust..."<br />
Przeważnie - choć nie zawsze - wierszowane są również<br />
zakończenia listów. Czasem redukują się do dwóch lub<br />
trzech wierszy np.:<br />
(...) "na razie nic wiency<br />
proszę na mnie się nie gniewać..."<br />
albo:<br />
(...) "Panią jeszcze raz pozdrawiam<br />
i bardzo proszę o parę słów<br />
bo się nie mogę doczekać listu od Pani<br />
zawsze myśląca i Panią kohająca<br />
Gnojek Marya<br />
Pa Pa Pa<br />
Pa Pa Pa całusów sto piendzieńąt dwa"<br />
Inny list kończy się następująco:<br />
(...) "Narazie nie pisze nic wiency<br />
i proszę się nie gniewać<br />
że tak nieładnie pisze i na takim papieże<br />
79
o nigdzie nie kodze.<br />
Pozdrawiam Panią i dzieci<br />
przeważnie Magdusie<br />
życzę i (jej - dop Z.R.) dobrego męża<br />
Adres mój Pani zna"<br />
(list bez podpisu)<br />
Niekiedy te listy mają krótkie zakończenie np.:<br />
(...) "Proszę Pani niek mi Pani odpisze<br />
s Bogiem<br />
Gnojek<br />
Babcia<br />
Bywają jednak i dłuższe zakończenia w całości rymowane:<br />
(...) "za słodycze i za listy<br />
niek Pani tysiąc razy<br />
się wszystko wynagrodzi<br />
żeby Najświentsza Matka<br />
wswej opiece miała<br />
i wszystko dobre<br />
dla Pani wyjednała.<br />
Pozdrawiam Państwo<br />
bardzo pienknie<br />
i Magdusie bez wiązkę zboża<br />
bo jest tako ładno<br />
jak w ogrodzie ruża<br />
s Bogiem. Kohająca was<br />
bardzo<br />
Babcia Gnojek<br />
Jeszcze dłuższe jest zakończenie w jednym z listów:<br />
Albo:<br />
(...) "Narazie nic wiency nie pisze<br />
tylko pozdrawiam Państwo<br />
serdecznie Magdusie pozdrawiam<br />
bez śtahety w płocie<br />
boja myślę o ni (o niej Z.R.)<br />
przy każdej robocie<br />
pozdrawiam Magdusie<br />
bez różyczki dwie<br />
bo mi się Magdziu<br />
bez ciebie cnie<br />
pozdrawiam bez trzy jijołeczki<br />
'że by się Pani Magdusia<br />
zeszli z ładnym hłopcem<br />
do kupeczki<br />
pozdrawiam bez siwo lilije<br />
niek cie błogosławi<br />
przy ołtarzu Jezus i Maryja<br />
Moja Pani proszę mi odpisać<br />
Gnojek Mary a"<br />
(...) "Kto wie jak to bendzie<br />
może się już nie zobaczymy<br />
bo mnie dusi.<br />
Wiency Pani nie pisze<br />
bo nimoge się utrzymać od płaczu<br />
Pozdrawiam Panią<br />
bez co tylko mogę<br />
boja o Pani<br />
zapomnieć nie mogę<br />
i proszę pozdrowić<br />
męża Krysię Magdusie<br />
i Panią jeszcze raz<br />
pozdrawiam i mocno całuję<br />
i bardzo proszę hoć o parę słów<br />
bo się nie mogę doczekać<br />
listu od Pani zawsze myśląca<br />
i Panią kohająca<br />
Gnojek Marya<br />
Pa Pa Pa<br />
Pa Pa Pa całusów sto piendziont dwa "<br />
Na osobną uwagę zasługuje list pisany 1 kwietnia. Jest<br />
on prawie w całości rymowany, nie ma jednak charakterystycznego<br />
układu trzyczłonowego. Wyróżniają sie, ta •<br />
dwie części: wstępna i zakończenie. Treść listu stanowi<br />
szereg zdań nie mających żadnego powiązania ze sobą.<br />
Autorce chodziło o wydobycie humoru i niecodzienności.<br />
Cytuję go w całości nie zmieniając w nim<br />
niczego ani układu, ani ortografii i interpunkcji:<br />
"Dziś pierwszy kwietnia s wodzić nakazuje kto ciekawy niek<br />
ten list rospięczytuje siadam przy stoliku w małym poko i ku<br />
stolik się kołysze a ja liścik do Pani pisze. Nie pisze piórem ani<br />
Atramentem tylko sercem szczerem jakby, dyjamentem. Przeleciała<br />
myszka koło mego łóżka kazała mi pisać do Pani serduszka<br />
pióro pisało serce płakało że cię Pani długo nie widziało<br />
Marzec się kończy bendzie nowe lato że ja Panią swiodę co<br />
dostane za to. Piszę krótko i węzłowato że Panią koham a cóż<br />
Pani nato że Panią z wiodę co dostane za to Prima a prylis<br />
czytaj Pani pomału bo się pomylisz głupi pisze dla zabawy<br />
mądry czyta bo ciekawy Proszę się nie gniewać że nie umie<br />
wytłumaczyć. Mieszkam na szklannej ulicy w drewnianej kamienicy<br />
gdzie ludzie do góry nogami hodzą płoty kiełbasami<br />
grodzą ogniem się ohładzają ganki do góry otwierają. Proszę się<br />
nie gniewać za takie bazgranie muszę już kończyć bo mi papieru<br />
nie stanie. Nie pisze Imienia dla porozumienia ani też<br />
nazwiska dla pośmiewiska. Mieszkam sto mil od Pani prócz<br />
ciebie nie mam tam nikogo ptaszek mi list ułożył sama niewiem<br />
dla kogo. Jak mnie Pani z kokosz to mię z nasz ściskam całuję,<br />
ale nie siebie tylko księżyc na Niebie. Pisałabym jeszcze dalej lecz<br />
mi spać kazali a stego wszystkiego pióro się wy lało atrament się<br />
s łamał lampa sgasła świeca trzasła kałamasz się stłuk a ja<br />
podpierzynę fuk. Na jabłoni s gniłe jabka a na płocie s gniłe<br />
liście w sercu działka wisi Babka a w mym sercu wiszysz ty Pani<br />
kohana.<br />
Pisze mój Adres ulica Krawiecka trzy czwarte duża oficyna<br />
whodzi się do Młyna Dziś otwarte do komina. Jak<br />
Pani odgadniesz kto to taki To dostaniesz trzy buziaki."<br />
Wierszyki pisane do mnie Maria Gnojek zbierała <<br />
przed I wojną światową, kiedy była na "robotach" w<br />
Niemczech. Odpisywała je z listów otrzymywanych przez<br />
nią samą oraz z listów swych towarzyszy. Wpisywałaje do<br />
"notesika", który miała zawsze przy sobie. Kiedy była w<br />
szpitalu, w czasie jej nieobecności zrobiono w domu<br />
porządki tak, że po powrocie już tego "notesika" nie<br />
znalazła "bo albo go wyrzucili albo spalili". To co<br />
zapamiętała przekazała mi w swoich listach.<br />
1. Szymon Gonet, Wstęp do listów wiejskich, Lud t. IX, s. 188, J<br />
189.<br />
Tenże, List pisany przez dziewkę z Izdebnika ad Kalwarya do 1<br />
parobka, Lułfł. X, s. 337-338.<br />
2.Seweryn Udziela, Poezja na wsi, Lud t. X, s. 39-49.<br />
Tenże, Ocieka (zapiski etnograficzne z lat 1899-1907), Lud'<br />
tXXIII, s. 137-140.<br />
3. Władysław Kosiński, Listy, Lud LXXIII, s. 137-140, ŁXm,<br />
s. 43-48.<br />
80
GRZEGORZ MICHALEC<br />
WsEB Ballada psSJI<br />
o Janku Siegieclzie<br />
(Reportaż folklorystyczny )<br />
Trzy mile od miasta, pięknego Lublina,<br />
W parafii Kijany, jest Wólka wioszczyna.<br />
Jest tam i kolonia, Zezulin nazwana,<br />
Gdzie mieszkał Siegieda, co miał syna Jana.<br />
A w Wólce Bednarek miał córkę Janinę.<br />
Janek z Janką dali światu tę nowinę.<br />
Osiemnaście latek miał młodziutki Janek,<br />
A już u<strong>pl</strong>ótł Jance swej miłości wianek.<br />
Janka też pieściła kochaneczka czule,<br />
Lecz im zabraniały kochać się matule.<br />
I ojcowie młodym schodzić się nie dalL<br />
Janka i Janeczkę bili, przeklinali.<br />
Lecz młodzi złączeni swoimi sercami<br />
Schodzili się z sobą tylko ukradkami.<br />
Kiedy już dwa lata szczerze się kochali.<br />
Ślubem się połączyć wspólnie rozmyślali.<br />
• Janka jęła płakać, prosić matuleczki,<br />
$ Żeby okazała litość dla córeczki,<br />
I wesele skromne córce szykowała,<br />
I A Janka Siegiedę zięciem swym nazwała.<br />
Matka jak Lucyper w sercu kamień miała,<br />
Zakochaną córkę kijem okładała<br />
Jankowi rodzice też zgody nie dali<br />
I porzucić Jankę na zawsze kazali.<br />
Bez żadnej litości ten chciwy Siegieda<br />
Klął, że biednej Jance swego syna nie da<br />
Mój Janeczek ziemię, złota ma w dostatku,<br />
A Janka otrzyma trzy mordzyny w spadku.<br />
I Zasmucił się Janek i zalał się łzami.<br />
f Poszedł do Janeczki polnymi ścieżkami.<br />
Przyszedł pod dom Janki, stuknął w okieneczko:<br />
• — Wyjdź do mnie kochana, moja jagódeczko.<br />
Rozeszli się z sobą każde do swej chatki,<br />
Szykować do grobu - śmiały się z nich matki.<br />
Janka koleżankom śmiercią się zwierzyła,<br />
Każdej upominek ze łzów zostawiła.<br />
Janek też sąsiadom opowiadał szczerze,<br />
Ze już jego duszę wkrótce Bóg zabierze,<br />
Był w związku strzeleckim, broń mu była znana,<br />
Przede wszystkiem strzelba, śrutem nabijana.<br />
Własną dubeltówkę nosił ciągle z sobą,<br />
Ona mu pomogła iść z Janką do grobu.<br />
Kiedy już nadciągnął wieczór umówiony,<br />
Wyły psy nieznośnie, krakały gawrony.<br />
Przyszedł Janek z bronią w wieczór pod dom Janki<br />
I przyniósł ze sobą dwa cierniste wianki. .<br />
Janka wyszła z izby, skarb swój powitała,<br />
Swoje życie w ręce kochanka oddała.<br />
Poszli bardzo smutni pod krzyż murowany,<br />
By odmówić pacierz, dla każdego znany.<br />
Spod krzyża odeszli, poszli w Janki pole,<br />
Stanęli pod lasem za góreczką, w dole.<br />
Tam po raz ostatni z sobą się żegnali<br />
I do strasznej zbrodni zaraz się zabrali.<br />
Janka się <strong>pl</strong>ecami na śnieg położyła<br />
I do strzelby głowę spod chustki odkryła.<br />
Huknął ogień szturmem, twarz się rozleciała,<br />
A Janka ze słowem - kocham cię, skonała.<br />
Janek znów przystawił broń sobie do brody,<br />
Kijem cyngiel spuścił, dla lepszej wygody.<br />
Huknęło, jęknęło, z wiatrem echo leci,<br />
Tak przez chciwość ojców zmarło dwoje dzieci.<br />
Leżą młodzi w polu, wrony ich targają,<br />
Oczy, twarz i piersi rwą i pożerają.<br />
Janka kądziel przędła, gdy sygnał spostrzegła<br />
I* I zaraz czym prędzej do Janka wybiegła.<br />
I i<br />
EPrzez całą godzinę z sobą rozmawiali<br />
I nad swoją dolą rzewnie zapłakali.<br />
I Po coz nam jest życie, smutno mnie i tobie,<br />
K Nie chcą nas za życia, niech połączą w grobie.<br />
£ I przysięgli sobie śmierć zrobić kulami,<br />
Zasmucić rodziców własnymi trupami.<br />
Śmieją się rodzice, dzieci nie szukają,<br />
Aż im wieść żałobną myśliwi podają.<br />
Matki musem poszły, udrzeć sztywne ciała,<br />
Podejść blisko trupów każda z nich się bała.<br />
Ojcowie młodzieńców blado wyglądali,<br />
Byli się ze wstydu pod ziemię schowali.<br />
Popatrzyli z trwogą na swoje pociechy,<br />
Wrócili do domów płakać za swe grzechy.<br />
81
Rozkazano ciała zabrać i pochować.<br />
Rodzice nie chcieli, woleli się schować.<br />
Więc związek strzelecki i koło młodzieży,<br />
Zajęli się pogrzebem młodych jak należy.<br />
Lecz ksiądz proboszcz także staje im w przeszkodzie,<br />
Trzymał ciała dwa dni w kościelnym obwodzie.<br />
Młodzi się na księdza strasznie rozgniewali<br />
I gdzie chcieli Jankę z Jankiem pochowali.<br />
Legli obok siebie, wspólnie w jednym grobie.<br />
Cieszcie się rodzice i żartujcie sobie.<br />
Strzelecka orkiestra marsz żałobny grała,<br />
Przy mogile ciemnej młodzież zaśpiewała.<br />
Wiatr wieje tak smutno, jęk młodzieńców niesie,<br />
Którzy zmarli wspólnie przez miłość, przy lesie.<br />
Niech się więcej na świat nie rodzi nowina,<br />
By od kul ginęli chłopiec i dziewczyna.<br />
I wy też rodzice, którzy dzieci macie,<br />
Jak się pokochają to im nie wzbraniajcie, (bis)<br />
* Według oryginalnego wydania druku ulotnego pt<br />
Straszne piekło pod Lublinem. Krwawa zemsta w Zambrowie<br />
wydanym w Łomży w 1934 r. Autorem pieśni (liczącej 42<br />
strofki) jest Wacław Tchorek.<br />
* * *<br />
Bardzo oni się kochali... być może<br />
"wpadli sobie w oko" już w szkole, w<br />
Januszówce? Może na zabawie?...<br />
Trudno powiedzieć. Nikomu do tego,<br />
skąd się "TO" między chłopcem<br />
a dziewczyną bierze.<br />
On był "szprync". Przystojny.<br />
Smukły jak trzcinka, szybki, pracowity.<br />
Lubił zażartować. Znali go. Jak<br />
strzała przelatywał na rowerze przez<br />
okoliczne wioski. Mówili, że drogę<br />
do Lublina pokonywał w czterdzieści<br />
pięć minut Było nie było -<br />
trzy mile! Sławy przydawały mu<br />
rowerowe rajdy z Zezulina do Wólki<br />
Kijańskiej. Od ukochanej oddzielał<br />
go rów wypełniony wodą, zwany dziś<br />
"samocieczką". Za kładkę służył gruby,<br />
dębowy okrąglak. Janek z zawrotną<br />
szybkością, przejeżdżał po<br />
nim na rowerze. Podobało się...<br />
Ona... szara dziewuszka... lekko<br />
przy kości... nic specjalnego. Zapracowana.<br />
W wolne chwile - Koło<br />
Młodzieży, od święta - aktorka w<br />
amatorskim teatrze. Podobała się...<br />
Spotykali się tam gdzie wszystkie<br />
pary: pod lipą, rosnącą przy<br />
głównym wóleckim trakcie, prowadzącym<br />
do Kijan i dalej w świat Albo<br />
u znajomych "na chałupkach". Oczywiście<br />
- zabawy, odpusty, jarmarki i<br />
tradycyjnie: w dni nieparzyste - jak<br />
wszyscy na wsi. Od innych par<br />
odróżniała ich dysproporcja stanu<br />
posiadania. Ojcowizny Janka i Janki<br />
niepodobne... Janka pochodziła z<br />
Wólki, wsi wyrosłej z parcelacji dworskiej<br />
ziemi. Ojciec Janki miał siedem<br />
mórg. Ludwik Bednarek wielkim<br />
wysiłkiem dorobił się konia, dwóch<br />
krów, domu i solidnej stodoły. Szanowano<br />
go za pracowitość i pobożność.<br />
Na procesji nosił baldachim<br />
nad księdzem. Traktowano Bednarka<br />
poważnie. Poważnie, traktował się<br />
sam. "Hardy" - tak o nim mówiono.<br />
Niezwykle ambitny. Gospodarz<br />
pełną gębą. Matka Janki nie miała w<br />
domu nic do powiedzenia. Janka i<br />
jej starsza siostra -jeszcze mniej.<br />
. Tomasz Siegieda, ojciec Janka -<br />
jeden z trójki najmajętniejszych gospodarzy<br />
w okolicy. Dorobił się na inflacji.<br />
W odpowiednim momencie, w<br />
latach dwudziestych zainwestował w<br />
ziemię. Doszedł do trzydziestu<br />
mórg. Właśnie kończył "podwójny<br />
dom". Piękny, rozległy, szalowany...<br />
Okna zdobione rzeźbionymi gzymsami,<br />
duże, jasne... W pierwszej izbie<br />
leżały już podłogi z desek, w drugiej<br />
pracowali stolarze. Z białego kamienia<br />
wznosił Siegieda oborę. Starszy<br />
syn właśnie miał wrócić z wojska.<br />
Janek udany, córka zdrowo rosła -<br />
kończyła szkołę. Złota w worach nie<br />
było, ale gospodarka, pracowitość i<br />
Tomasza dryg do interesu dawały<br />
spokojne, dostatnie życie i niezłe<br />
perspektywy dla dzieci. Był szanowany<br />
przez wiejską społeczność, o dzieciach<br />
nikt złego słowa powiedzieć<br />
nie mógł. Trochę je rozpuszczał,<br />
krótko nie trzymał. Może dlatego to<br />
nieszczęście...<br />
O wielkiej miłości Janka Siegiedy<br />
do Bednarkówny krakały wszystkie<br />
wrony w okolicy. Jak to na wsi: podśmiewania,<br />
zaczepki, docinki. Trudno,<br />
żeby do ojców nie dotarły. Siegieda<br />
synowskie amory traktowałjak<br />
katar. - "Przejdzie przez te i przez<br />
następne, skończył ledwie osiemnaście<br />
lat Zycie przed nim".<br />
Bednarek przejął się. W swojej wsi<br />
był gospodarzem. Przy Siegiedzie -<br />
dziadem. Niewiele trzeba by wzięli<br />
na języki, jako tego, co córkę chce w<br />
majątek wżenić. Siegieda miał<br />
majątek oraz poważanie, więc syna<br />
mógł traktować lekce. Bednarek tylko<br />
poważanie, od łaski ludzkiej zależne,<br />
a ta jak wiadomo - na pstrym<br />
koniu jeździ. Bednarek nie mógł<br />
ryzykować: Córki do posłuchu przyuczone<br />
-jedno słowo starczy. Zabronił!<br />
Świat'się walił, córka nie słuchała.<br />
Do Bednarka docierały wieści: o<br />
kolejnych z Jankiem randkach, o<br />
wspólnych spacerach, o wizytach u<br />
ciotki, co kątem, na komornem u<br />
Wójcików siedziała. Zabronił ciotce,<br />
córkę z chłopakiem gościć. Lipy<br />
zamknąć nie mógł, łąki nie upilnował,<br />
nie mógł być wszędzie. A<br />
Jance nie brakło sprytu* zostawiała<br />
między sztachetami kartkę dla Janka,<br />
żeby wiedział, kiedy do okna<br />
zapukać, kiedy sama, kiedy ojciec w<br />
domu.<br />
Świat się walił: córce po cichu<br />
wtórowała matka. Bednarek zaczął<br />
karać. Zdarzało się, że Jance nie<br />
pozwolił mleka wypić. Zakazy stare<br />
jak świat stosował - "będziesz<br />
siedzieć w domu"... zdarzało się -<br />
żonie przylał - bez skutku: wiosna,<br />
lato minęło - amory trwały. Mało!<br />
Janka zaczęła przebąkiwać o żeniaczce.<br />
-Jak Siegieda przyjdzie<br />
do mnie sam i o żonę dla syna<br />
poprosi - ucinał rozmowy Bednarek.<br />
I prał...<br />
Siegieda przyjść nie mógł, z prozaicznego<br />
powodu: nie wiedział, że<br />
sprawy tak daleko zaszły. O Jankowej<br />
pannie słuchał we wsi, o nocnych<br />
wypadach do Wólki wiedział, o żeniaczce<br />
syn nie wspomniał. Trudno<br />
było, żeby się fatygował, zwłaszcza<br />
że... z pewnością byłby przeciwny.<br />
Panna niezamożna, Janek młodziutki<br />
- osiemnaście lat.. Z pewnością<br />
byłby przeciw...<br />
Bednarkówna zwierzyła się koleżance.<br />
Powiedziała Bronce, że skończy<br />
ze sobą Ta zaczęła płakać, odwodzić<br />
ją od zamiaru, Janka roześmiała<br />
się, obróciła rozmowę w żart., widziały<br />
się ostami raz...<br />
82
...Tego wieczora Janek prosił ojca,<br />
żeby na rano przygotował mu<br />
wszystko, co potrzebne do wyciskania<br />
oleju: prasę, butelki... Zjadł kolację,<br />
żartował, poleciał do Wólki...<br />
do panny... W drugiej izbie stolarz<br />
robił podłogę.<br />
Świat się walił: Janek ź nocy nie<br />
wrócił. Syn był solidny: gdy robota<br />
czekała, nigdy nie zawodził. Nie wrócił<br />
rano, wieczorem również. Następnego<br />
dnia, wierzchem, na koniu<br />
Siegieda ruszył szukać syna. Nie znalazł.<br />
Przyniesiono mu wiadomość...<br />
...Na polu Bednarków, przyprószone<br />
lekko pierwszym grudniowym<br />
śniegiem leżały ciała dzieci. Janka i<br />
Janek. Ona z roztrzaskaną twarzą, on<br />
obok, ze strzelbą na piersiach. Morderca<br />
i samobójca. Kat i ofiara. Kochanek<br />
i kochanka objęci śmiercią.<br />
Ciał strzegła policja, nie wydano ich<br />
rodzicom. Złożono pod stodołą<br />
Bednarków. Prokurator, lekarz, formalności<br />
i pogrzeb... I stygmat grzechu<br />
samobójstwa.<br />
Proboszcz kijańskiej parafii widział<br />
tylko jedno miejsce do pochówku:<br />
w rogu cmentarza, pod płotem,<br />
na nie poświęconej ziemi. Koledzy<br />
Janka ze Związku Strzeleckiego,<br />
widzieli wspólny grób młodych<br />
w bardziej godnym miejscu.<br />
Poprosili o interwencję opiekuna<br />
Związku, pułkownika Wojska Polskiego<br />
z Jawidza. Ten rozpoczął negocjacje<br />
z księdzem. Ustalili, że grób<br />
będzie odsunięty od granicy cmentarza,<br />
na poświęconym. Dzisiaj spoczywają<br />
wręcz w centrum. Nekropolia<br />
rozszerzyła się, mur u wezgłowia<br />
kochanków zniknął. Szczerniały,<br />
popękany krzyż, z nieortograficzną<br />
inskrypcją otaczają dziś współczesne<br />
groby z lastrika.<br />
* * *<br />
Młodzież działała w pośpiechu.<br />
Być może zaaferowana negocjacjami<br />
z księdzem, złamana tragedią,<br />
nie zadała sobie trudu zasięgnięcia<br />
informacji u rodziców lub sprawdzenia<br />
w księgach parafialnych<br />
wieku tragicznych kochanków. Janka<br />
była o rok starsza od swojego<br />
oblubieńca. W księgach z roku<br />
1914, oznaczony numerem 100,<br />
znajduje się akt chrztu Janiny<br />
Bednarek, córki Ludwika z Wólki<br />
Kijańskiej. Akt w języku rosyjskim.<br />
Następne karty księgi, po polsku,<br />
przynoszą nowinę o chrzcie Jana<br />
Siegiedy, syna Tomasza, urodzonego<br />
w 1915 roku w Kolonii Ziółkowskiej<br />
(akt nr 138 z 1915 r.).<br />
Ciężar pochówku wzięli na siebie<br />
chłopcy i dziewczęta z organizacji<br />
młodzieżowych. Możliwe, że powodowani<br />
przydaną młodym czarno-białą<br />
projekcją rzeczywistości,<br />
chcieli mieć rodziców Janki i Janka<br />
za sprawców tragedii. Obrażeni i<br />
oburzeni nie chcieli widzieć na oczy:<br />
"chciwego Siegiedy" i "matki jak<br />
Lucyper"... Może było odwrotnie?<br />
Trudno wyjaśnić tę sytuację.<br />
Wnukowie Tomasza Siegiedy,<br />
synowie Jankowego brata twierdzą,<br />
że sytuacja przerosła dziadka...<br />
"Chciwy Siegieda" z ballady jest westernową<br />
maską, w którą ubrał go odpustowy<br />
reporter, tworząc "szwarccharakter".<br />
W pieśni, Siegieda nie<br />
mógł być inny.<br />
Nie mogła być inna postać matki<br />
Janki. Topos zwaśnionych rodów w<br />
podkijańskim wydaniu nie mógł<br />
zaistnieć inaczej niż w tym kształcie.<br />
Dzieci musiały być bite przez matki,<br />
ojcowie - chciwi, by pieśnią tym<br />
bardziej miłość uskrzydlić.<br />
Z opowieści świadków tych dni,<br />
wynika, że razy mogła zadawać jedynie<br />
ręka Ludwika Bednarka, ojca<br />
Janki. Córka Siegiedy, siostra tragicznego<br />
kochanka, wspomina dom<br />
rodzinny jako miejsce pełne ciepła i<br />
tolerancji. "Dzieci nigdy nie były<br />
bite. Ojciec nie wyróżniał żadnego z<br />
nas, był bardzo wymagający, ale nikogo<br />
nie tyranizował. Śmierć Janka<br />
przyjął jako wielką niezrozumiałą<br />
tragedię. Czy zabraniał mu żenić się<br />
z Bednarkówną? Nie padło ani jedno<br />
słowo na ten temat! Janek nie wspominał<br />
o ożenku. Chodzenie z<br />
Janką traktowało się u nas jak<br />
przejściowy romans młodego chłopaka."<br />
W relacjach żyjących potomków<br />
Tomasza Siegiedy znika występująca<br />
w pieśni orkiestra strzelecka.<br />
Według nich, pogrzeb ruszył z Kijan.<br />
Zwłoki, po sekcji w Lublinie, przewieziono<br />
do przykościelnej dzwonnicy.<br />
Kondukt, jak na owe czasy gigantyczny,<br />
ruszył na odległy o trzysta<br />
metrów cmentarz, natomiast Edward<br />
Wójcik, sąsiad Bednarków, kolega<br />
Janki widział tłumy, niosące<br />
trumny na ramionach drogą z Wólki,<br />
do Kijan (ok. 4 km). Konduktowi<br />
towarzyszyła orkiestra strażacka (!?).<br />
Według Wójcika, motywy decyzji<br />
Janki i Janka są oczywiste: "Siegieda<br />
był bogaty gospodarz - wspomina -<br />
powiedział: za dziadówkę syna nie<br />
dam! Bednarek dowiedział się i ujął<br />
honorem. Pewnie uważał, że w niczym<br />
nie jest gorszy od Siegiedy, zaparł<br />
się i koniec... i nie dał... A mogli<br />
żyć, mogli uciec, wyjechać... To była<br />
wielka sensacja. Przyjeżdżali ludzie z<br />
daleka popatrzeć. Był u mnie<br />
człowiek, który wypytywał o wszystko,<br />
spisywał. Nie tylko u mnie...<br />
Później na jarmarku w Łęcznej usłyszałem<br />
pieśń o naszej wsi. Ten co<br />
robił notatki śpiewał i sprzedawał<br />
wydrukowane na kartach słowa. Zrobił<br />
na tym niezły interes." Dziś trudno<br />
rozróżnić, kto zna fakty, a kto<br />
wersję wtórną, z pieśni. Pamięć jednakowo<br />
napędzają już obydwa<br />
źródła.<br />
Jarmarczny reporter pracował solidnie.<br />
Topografię terenu, szczegóły,<br />
przebieg wydarzeń przedstawił uczciwie.<br />
Zadbał o handlową stronę<br />
dzieła, o odpowiedni sztafarz: jest<br />
wielkie uczucie, czarne i białe charaktery,<br />
bieda przeciwko bogactwu,<br />
gotyckie elementy grozy, jest pikantny<br />
konflikt z proboszczem... Mniszkówna,<br />
Shakespeare, Dostojewski...<br />
Krążąc w poszukiwaniu świadków<br />
tamtych zdarzeń miałem stale<br />
wrażenie, że depczę po piętach owemu<br />
bardowi, i jak on uzupełniam<br />
braki domysłami. Może lepiej ode<br />
mnie spenetrował okolicę, więcej<br />
relacji wysłuchał, może były świeższe.<br />
Z pewnością, dla dobra sprawy wiele<br />
faktów wybarwił lub wstydliwie przemilczał.<br />
Strzelbę wolał uzasadnić<br />
przynależnością do związku strzeleckiego,<br />
bo i po co rozpowiadać po<br />
odpustach, że Janek, jak każdy prawie<br />
gospodarz, ordynarnie kłusował<br />
w serwitutowych lasach. Strzelby, na<br />
które nie było "biletów", skrzętnie<br />
skrywano. Nikt nie chodził po wsi z<br />
bronią na ramieniu. Prawdopodobna<br />
jest natomiast wizyta kochanków,<br />
tuż przed śmiercią, pod "krzyżem<br />
murowanym". Stoi ów krzyż do dziś<br />
przy drodze z Wólki do Kijan. Zamyka<br />
wieś. Krzyż wybudowało tutejsze<br />
koło młodzieży w 1933 roku za<br />
pieniądze uzyskane z zabaw, z występów,<br />
składek. Fundację upamiętnia<br />
tablica wmontowana w podstawę<br />
krzyża. Być może Janek i Janka,<br />
przed śmiercią zmówili w tym<br />
miejscu pacierz. Być może Janka<br />
rzeczywiście położyła się na śniegu i<br />
odsłoniła głowę, zdjęła chustkę.<br />
Prawdopodobnie śnieg spadł po fakcie,<br />
a chustka posłużyła Jankowi do<br />
zakrycia twarzy martwej ukochanej.<br />
Opis zwłok znalezionych na polu<br />
sugerowałby, że Janek wystrzelił w<br />
pierś dziewczyny. Zniszczenia twarzy<br />
w niewielkim wymiarze dopełniły<br />
ptaki i lisy. Janek nie od razu położył<br />
się obok Janki. Szukał narzędzia.<br />
Osoby, które widziały ów dołek i<br />
83
leżące w nim zwłoki opowiadały o<br />
wydeptanych śladach i świeżo<br />
wyłamanych gałęziach, w nieodległych<br />
zaroślach. Janek przygotowywał<br />
sobie przyrząd do uruchomienia<br />
spustu dubeltówki. Długo zastanawiał<br />
się. Godzina najmniej dzieliła<br />
jeden strzał od drugiego. Wieś<br />
słyszała. Krążył... myślał... porwany<br />
impulsem, sprowokowany przez<br />
dziewczynę... uwierzył, że życie dla<br />
nich skończone... wypalił i... został<br />
sam. W środku nocy. Sam, z<br />
ciężarem, którego nie doniósłby do<br />
pięknego domu. Musiał to brzemię<br />
zrzucić, nawet za cenę życia...<br />
* * *<br />
Studnia, kasztan, kilka zdziczałych<br />
jabłonek - tyle zostało z obejścia<br />
Bednarków. Po śmierci Janeczki, jej<br />
siostra Rózia wyszła za mąż. Matka<br />
zmarła - mówią, że z rozpaczy.<br />
Mówią, mąż nie pozwalał jej płakać,<br />
nie chciał bólu wynosić na gościniec.<br />
Hardy był. Ożenił się po raz drugi,<br />
nie zostawił potomstwa. Rózia żyje.<br />
Od ostatniej zimy nie podnosi się z<br />
łóżka Mieszka niedaleko, w Zezulinie.<br />
Schorowana, nic nie pamięta.<br />
Na moje pytania odpowiada<br />
uśmiechem, patrzy ponad moją<br />
głową. Nie mówi. Nie chce mówić?<br />
Starszy brat Janka Siegiedy ożenił<br />
się trzy lata po tragedii. Też z dziewczyną<br />
z Wólki Kijańskiej, też z biedniejszą<br />
od siebie. Ślub brał tego<br />
samego dnia co Siegiedówna, ich<br />
siostra, wydana za chłopca, również<br />
z Wólki, również biedniejszego od<br />
niej.<br />
"Podwójny" dom, duma Tomasza<br />
Siegiedy, stoi do dziś. Do dziś jest na<br />
swój sposób piękny. Mieszka w nim<br />
wdowa po Jankowym bracie. Naprzeciwko<br />
nie całkiem jeszcze wykończona<br />
willa i gospodarstwo starszego<br />
wnuka. Bardzo podobny do Janka:<br />
przystojny, postawny.<br />
* * *<br />
Rodziny złączone tragedią nie<br />
rozmawiają, nie spotykają się. Dwie<br />
siostry: Janiny i Janka, na Wszystkich<br />
Świętych w milczeniu porządkują<br />
mogiłę...<br />
84<br />
BARBARA BONIECKA<br />
ETNOLINGWISTYKA 3<br />
pod redakcją<br />
Jerzego Bartmińskiego<br />
Podobnie do wcześniejszych numerów<br />
ETNOLINGWISTYKI, także<br />
trzeci numer serii złożony został w<br />
większości z prac lubelskiego zespołu<br />
badawczego pracującego w<br />
Instytucie Filologii Polskiej UMCS<br />
pod kierunkiem profesora Jerzego<br />
Bartmińskiego. Część opracowań<br />
pochodzi'od osób współpracujących<br />
z tym zespołem, m.in. z Uniwersytetu<br />
Gdańskiego i z Uniwersytetu<br />
Wrocławskiego.<br />
Treść numeru ułożono w cztery<br />
bloki. O ich zawartości zadecydowało<br />
kilka kryteriów. Jedno z nich<br />
(kryterium formy podawczej) nakazało<br />
oddzielić od siebie blok Rozpraw<br />
(I) od bloku Recenzji i omówień<br />
(IV); inne skłoniło do wyróżnienia<br />
bloku III zatytułowanego Materiały,<br />
w których chodzi o samą prezentację<br />
tekstów źródłowych, i bloku I,<br />
którego prace mają charakter analityczny.<br />
W omawianym tu tomie<br />
jest też blok II, który spośród innych<br />
wyodrębnia się z racji tematyki<br />
zwężonej pod kątem potrzeb<br />
słownikarskich. Nosi on nazwę Z<br />
prac nad "Słownikiem ludowych stereotypów<br />
językowych ".<br />
Dział rozpraw rozpoczyna praca<br />
Wandy Budziszewskiej Z semantyki<br />
magii. Dokonano tu zestawienia<br />
znaczeń takich, jak: 'spot(y)kać,<br />
nadepnąć' wyrażanych m.in przez<br />
prasłowiańskie czasowniki sresti,<br />
potkati (na)gaziti oraz znaczeń:<br />
'choroby (powodowane przez demony)',<br />
'demony', 'rośliny używane<br />
do magii leczniczej' wyrażanych<br />
przez dewerbatiwa. Analizę wskazanych<br />
form Budziszewska rozciąga<br />
na inne języki, np. serbsko-chorwacki,<br />
rumuński, bułgarski, turecki,<br />
albański, grecki, ukraiński, białoruski,<br />
czeski, połabski i inne. Autorka<br />
odkrywa istnienie zgodności semantycznego<br />
rozwoju czasowników<br />
i dewerbatiwów (niezależnie od ich<br />
etymologii) w tych językach, a - jak<br />
wiadomo - języki te nie należą do<br />
jednej rodziny (przynajmniej nie w<br />
zestawie, jaki tu podają). Druga obserwacja,<br />
ważna z punktu widzenia<br />
etnolingwistyki, to stwierdzenie<br />
uniwersalności zjawiska i żywotności<br />
wskazanych znaczeń w tradycyjnej<br />
kulturze ludowej narodów związanych<br />
z wymienionymi językami.<br />
Wanda Budziszewska analizowała<br />
przede wszystkim materiały dotyczące<br />
słownictwa ludowego oraz<br />
teksty zamawiań i wybrane teksty<br />
sakralne.<br />
Bardzo interesująco przedstawia<br />
się druga w kolejności praca z bloku<br />
rozpraw, mianowicie praca Anny<br />
Engelking Klątwa rodzicielska w kulturze<br />
ludowej. Engelking poddaje<br />
analizie wybrane z Ludu Kolberga<br />
formuły w rodzaju "Bodaj cię Pan<br />
Bóg skarał!", "Obyś kark skręcił!"<br />
czy "Żeb ty zdrów nie przyjechał!"<br />
Stosuje przy tym metodę badawczą<br />
wykreowaną przez pragmatykę lingwistyczną,<br />
tzn. przygląda się<br />
różnym elementom sytuacji, która<br />
sprowokowała klątwę. Za istotne<br />
komponenty tła pragmatycznego<br />
uznaje warunek naruszalności obowiązujących<br />
w rzeczywistości społecznej<br />
norm, przypisaną rodzicowi<br />
(głównie matce) rolę strażnika
obowiązującego porządku moralnego<br />
i wiążącą się z tym dyspozycyjność<br />
(danej osoby) w wyznaczaniu<br />
kar. Ważna wydaje się też informacja<br />
o potraktowaniu kogoś rzucającego<br />
klątwę na dziecko jako narzędzia<br />
(pośrednika) mocy sakralnej,<br />
czyli Pana Boga.<br />
Engelking traktuje klątwę rodzicielską<br />
jako akt mowy pozostający w<br />
pewnej opozycji do innych form<br />
przekleństw. Przede wszystkim zauważa,<br />
że klątwa to nie samo słowo,<br />
tylko cały rytuał słowny, który jest<br />
wyrazem ludowego światopoglądu -<br />
światopoglądu mitycznego. W ludzie<br />
istnieje przekonanie, że mimo<br />
tego, iż przeklinający dobiera słowa<br />
zależnie od własnej inwencji, to<br />
skutki klątwy są nieuchronne, nieodwracalne<br />
i najczęściej natychmiastowe,<br />
zwykle też klątwa jest życzeniem<br />
śmierci: "Bodajeś skamieniał!",<br />
"Zeb cie żneli po kawałku!".<br />
W tej partii tomu szczególna uwaga<br />
należy się artykułowi Stanisławy<br />
Niebrzegowskiej Potoczne konotacje<br />
słowa a znaczenia symboliczne w senniku<br />
ludowym. (Nawiasem mówiąc, należałoby<br />
go czytać, posiłkując się<br />
drugim tekstem zawartym w tym tomie,<br />
mianowicie zebranymi przez<br />
Niebrzegowską materiałami z różnych<br />
wsi Wielkopolski na temat<br />
ludzkich snów i ich wymowy - Sennik<br />
ludowy z Wielkopolski). W swoim artykule<br />
autorka szuka argumentów pozwalających<br />
uznać jakiś sen za symboliczny.<br />
Te argumenty znajduje w<br />
potocznej wiedzy o świecie (konotacje<br />
kulturowe) i w potocznych<br />
konotacjach leksykalnych. Tłumaczenia<br />
symboliki snów uwzględniające<br />
konotacje kulturowe, czyli wiedzę<br />
potoczną i naiwny obraz świata,<br />
którym włada każdy mówiący, oddawałyby<br />
na przykład tłumaczenia<br />
bieli (inne hasła analizowane w<br />
artykule to: zieleń, czerwień, czerń)<br />
jako a) listu, ale także b) chorób<br />
lub śmierci. W wypadku wykładni<br />
"b" dostrzegalny byłby związek bieli<br />
z kolorem żałoby uznawanym w naszej<br />
kulturze jeszcze do połowy XIX<br />
wieku.<br />
Potwierdzeń symboliczności snów<br />
uwzględniających konotacje leksykalne<br />
dostarcza omawiany przez<br />
padaczkę przykład snu o świni<br />
(podobnie analizowane są sny o<br />
psach, koniach i rybach). Zatem sen o<br />
świni zapowiadający pijaka jako taki<br />
można tłumaczyć potocznie kontowanym<br />
znaczeniem 'świnia żre dużo i<br />
/lub łapczywie i /lub niechlujnie',<br />
j Potwierdzałyby to związki frazeologiczne<br />
w rodzaju "upić się / urżnąć jak<br />
świnia".<br />
Artykuł Jolanty Maćkiewicz<br />
wypełniający następne w kolejności<br />
miejsce w pierwszym dziale, wnosi<br />
wiele zajmujących informacji, chociaż<br />
niewiele ściśle etnolingwistycznych.<br />
Zatytułowano go: Metafora a<br />
językowy obraz świata (na przykładzie<br />
metaforyki morskiej). Na wstępie autorka<br />
zakreśla obszar trudności<br />
badawczych. Są one natury teoretycznej.<br />
Zdradzają to m.in. takie pytania,<br />
jak: czy poszukiwania metafor<br />
ograniczyć do związku wyrazowego,<br />
czy do większych jednostek; czy w<br />
obręb metafory włączyć wszystkie,<br />
czy tylko niektóre tropy stylistyczne,<br />
czy metafora wyrasta z płaszczyzny<br />
języka, czy jest wytworem<br />
określonego myślenia o rzeczywistości.<br />
Maćkiewicz zajmuje stanowisko,<br />
że metafora dotyczy przeważnie<br />
myślenia i tylko wtórnie<br />
języka, że obejmuje wszystkie środki<br />
językowe oparte na podobieństwie<br />
i analogii i że może się ujawniać<br />
w dowolnie długim odcinku<br />
wypowiedzi.<br />
W omawianej pracy zostały rozróżnione<br />
metafory językowe i metafory<br />
poetyckie, przy czym uznano,<br />
że wielokrotnie powtarzane metafory<br />
poetyckie stają się metaforami<br />
językowymi, ponieważ mogą one<br />
dać odpowiedź na pytanie, jaki jest<br />
językowy obraz świata. Gdyby próbować<br />
teraz w myśl spostrzeżeń<br />
Maćkiewicz naszkicować ten obraz,<br />
to w pierwszej kolejności należałoby<br />
prowadzić ołówek tak, by powstałe<br />
kontury przypominały część<br />
ciała ludzkiego lub zwierzęcego<br />
(Fala morska ma swój wiek, bo ma<br />
białą brodę i grzywę; grzywa konia -<br />
grzywa fali; grzywacz), albo żeby<br />
nawiązywały do ludzkich zachowań<br />
(zwierzę ryczy - morze ryczy) i odczuć<br />
(fala morska - fala namiętności).<br />
Wyobrażenia morza mają<br />
też wiele wspólnego z krajobrazami<br />
górskimi (morze jak góry; fale jak<br />
góry). Jest w artykule Maćkiewicz<br />
więcej takich zestawień podobieństw.<br />
Warto podkreślić, że autorka dokonuje<br />
porównań polskiej i angielskiej<br />
metaforyki morskiej i dochodzi<br />
do wniosku, że angielskie widzenie<br />
morza w przeciwieństwie do<br />
polskiego jest wieloaspektowe.<br />
Wydaje się celowe poinformowanie<br />
o możliwości złączenia lektury<br />
artykułu Maćkiewicz z lekturą recenzji<br />
książki G. Lakoffa i M. Johnsona<br />
Metafory w naszym życiu (Warszawa<br />
1988) sporządzoną w omawianym<br />
tu tomie przez Annę Koper.<br />
Obie prace mogą równocześnie<br />
stanowić korzystne odniesienie<br />
dla analiz metaforyki ludowej.<br />
Pracą wieńczącą blok I jest artykuł<br />
Anny Pajdzińskiej Antropocentryzm<br />
frazeologii potocznej. Przejawów<br />
antropocentryzmu Pajdzińska szuka<br />
we frazeologizmach określających<br />
relacje: przestrzenne -<br />
prosto jak strzelił, mieć kogoś na<br />
karku; temporalne - tylko patrzeć,<br />
od ręki; we frazeologizmach określających<br />
ilość i miarę - na włos, na<br />
oko; we frazeologizmach określających<br />
intensywność cechy - czysty<br />
jak łza, ciemno choć oko wykol. Pajdzińska<br />
przekonuje, że frazeologizmy<br />
w rodzaju wyżej cytowanych<br />
utrwalają obraz rzeczywistości widzianej<br />
i doświadczanej przez człowieka.<br />
Z wyjątkiem drobnej<br />
wzmianki w przypisie, spodziewanych<br />
odniesień do języka ludowego<br />
i ludowej kultury artykułowi brak.<br />
W tym względzie czytelnik musi liczyć<br />
na własną dociekliwość. Chodzi<br />
o przypis do frazeologizmu "cicho<br />
jak makiem zasiał". Motywowany<br />
on jest - jak twierdzi autorka<br />
artykułu - przez potoczną wiedzę o<br />
Warunkach, w jakich się sieje mak.<br />
Ziarenka maku - wyjaśnia - są bardzo<br />
małe i lekkie, dlatego ich siew<br />
wymaga bezwietrznej pogody, ciszy<br />
w przyrodzie. Pajdzińska dodaje, że<br />
nie wykluczona jest również interpretacja<br />
kulturowa. Cisza i mak<br />
wręcz narzucają skojarzenia ze<br />
snem i śmiercią. Niestety, nie znalazła<br />
potwierdzeń swej intuicji w literaturze<br />
entolingwistycznej. Potwierdzeń<br />
takich zabrakło również<br />
interpretacjom i innym cytowanym<br />
przez nią przykładom.<br />
Blok drugi zgromadził prace<br />
dotyczące Słownika ludowych stereotypów<br />
językowych, który powstaje z<br />
inicjatywy i pod kierunkiem profesora<br />
Jerzego Bartmińskiego. Tych<br />
prac jest trzy, a każda trochę inaczej<br />
przekazuje informację o zawartości<br />
artykułów hasłowych przeznaczonych<br />
do <strong>pl</strong>anowanego leksykonu.<br />
Małgorzata Mazurkiewicz prezentuje<br />
właściwie gotowe już do<br />
powielenia w słowniku opracowanie<br />
hasła "marmur" (Marmur. Dwie<br />
wersje artykułu hasłowego do "Słownika<br />
ludowych stereotypów językowych ").<br />
Pierwszą wersję adresuje do odbiorcy<br />
z kręgu badaczy folkloru i<br />
języka, drugą - do odbiorcy sze-<br />
85
okiego i do nieprofejsonalistów.<br />
Wersja druga jest dłuższa, bardziej<br />
popularna i eseistyczna. Jeśli zaś<br />
idzie o kategorie, według których<br />
opisuje hasło, to w obu przypadkach<br />
proponuje to samo ujęcie, czyli<br />
ujęcie uwzględniające: 1) usytuowanie<br />
definiowanego słowa w<br />
klasie nadrzędnej i jego etymologię,<br />
2) wygląd obiektu nazwanego<br />
danym słowem, 3) cechy poza<br />
wyglądem, 4) informację o współwystępowaniu<br />
słów innych z wyrazem<br />
hasłowym (kolekcje), wreszcie<br />
5) zastosowanie i przeznaczenie<br />
opisywanego przedmiotu.<br />
Do słownika ma wejść również<br />
hasło "morze". Próbę jego opisu<br />
przynosi artykuł Morze Jolanty<br />
Mackiewicz. Zgodnie z naczelną<br />
zasadą przyjętą przez redagujących<br />
słownika także metryczka i tego hasła<br />
uwzględni wskazane w omówieniu<br />
pracy Mazurkiewicz pięć kategorii.<br />
Tak więc opracowanie hasła<br />
sprowadza się, w ujęciu autorki, do<br />
złączenia odpowiedzi na pytania<br />
(szczegółowo wyrażające nazwane<br />
wyżej kategorie): co to jest/czym<br />
jest; skąd się bierze; czego jest rodzajem/do<br />
jakiej klasy należy =<br />
hiperonim; co należy do tej samej<br />
klasy = kohiponimy; czemu jest<br />
przeciwstawiane; w jakich charakterystycznych<br />
ilościach występuje; jakie<br />
morza się wyróżnia; jak wygląda;<br />
jaki ma smak; jakie odgłosy wydaje;<br />
jakie jest - stale cechy nie odbierane<br />
zmysłami; jak się zachowuje; jakim<br />
działaniom podlega; gdzie jest; co<br />
jest w/na morzu; co żyje w/na morzu,<br />
w okolicach morza; co jest/co<br />
się dzieje w okolicach morza.<br />
W porównaniu z opisem hasła<br />
"marmur" prezentowane teraz<br />
opracowanie wydaje się przesadnie<br />
drobiazgowe i przez to obciążające<br />
odbiór. Przede wszystkim czytelnik<br />
ma powody poczuć się zdezorientowany<br />
co do istotności wydzielenia<br />
tak wielkiej ilości punktów odniesień<br />
(niektóre z nich dałoby się<br />
zapewne scalić, np. jakie jest morze<br />
z tym jak ono wygląda).<br />
Co się tyczy trzeciej pracy z bloku Dzięki prezentacji materiałów<br />
II, artykułu Janusza Anusiewicza źródłowych, a więc materiałów surowych,<br />
w gruncie rzeczy "nie obro<br />
Językowo-kulturowy obraz kola w polszczyźnie,<br />
to jest to studium bardzo<br />
obszerne i wyczerpujące temat. Badacz<br />
analizuje etymologię, słowa<br />
"kot" i, dokonując przeglądu znaczeń<br />
w przekroju historycznym, odkrywa<br />
jego pole leksykalno-semantyczne.<br />
Swoje badania Anusiewicz<br />
podporządkowuje celom, których<br />
wyłuszczenie zajmuje aż cztery strobionych"<br />
(wybór, przycięcia, ułożenie<br />
podyktowane są koniecznością<br />
dostosowania się do wymogów<br />
redakcyjnych i wydawniczych) czytelnik<br />
ma doskonałą i jedyną właściwie<br />
sposobność zorientowania się,<br />
na czym polega wyjątkowość mowy<br />
ludu, i co stanowi tę siłę, która każe<br />
uczynić z wypowiedzi prostego czło<br />
ny maszynopisu. Najzwięźlej rzecz<br />
ujmując, pragnie on odpowiedzieć<br />
na pytanie, w jaki sposób język i kultura<br />
ujmują, utrwalają przechowują<br />
i przedstawiają ten niewielki - jak<br />
pisze - lecz ważny dla człowieka<br />
fragment rzeczywistości, jakim jest<br />
klasa kotów i pojedyncze egzem<strong>pl</strong>arze<br />
tej klasy, oraz jakie charakterystyczne<br />
cechy spośród nieskończonych<br />
cech stanowiących uniwersum,<br />
jakim jest klasa kotów, zostały<br />
wybrane przez daną społeczność<br />
komunikatywną. Anusiewicza interesuje<br />
obraz kota utrwalony w<br />
świadomości przeciętnego użytkownika<br />
języka polskiego.<br />
Cechy kategorialne i stereotypowe<br />
kota, w rozumieniu Anusiewicza,<br />
przedstawiałyby się następująco:<br />
"kot to zwierzę niewielkich<br />
rozmiarów o ostrych, zakrzywionych,<br />
chwytliwych pazurach, dobrym<br />
wzroku, kształtnej, okrągłej<br />
głowie; o zwinnym, smukłym ciele<br />
pokrytym miękką, puszystą sierścią;<br />
przymilne i figlarne - stąd też hodowane<br />
często przez człowieka dla<br />
zabaw, jak również do łowienia<br />
myszy; nie znoszące psów, mruczące<br />
i miauczące, lubiące mleko; polujące<br />
w pojedynkę; zachowujące się<br />
cicho i bezszelestnie. Przypisuje mu<br />
się takie cechy, jak: spryt, mądrość,<br />
przebiegłość, przemyślność, ostrożność,<br />
przezorność, zręczność oraz<br />
nieustę<strong>pl</strong>iwość, niezależność i samodzielność.<br />
Ze względu na swój<br />
wdzięk i łagodność tudzież przyjemne<br />
wrażenie dotykowe związane<br />
z jego miękką sierścią jak również<br />
użyteczność, darzone jest przez<br />
człowieka sympatią i cieszy się jego<br />
przychylnością".<br />
• Dział materiałów - III, do którego<br />
omówienia teraz przechodzę, poza<br />
wskazanym już Sennikiem ludowym z<br />
Wielkopolski opracowanym przez<br />
Stanisławę Niebrzegowską wypełniają<br />
prace Feliksa Czyżewskiego Z<br />
demologii wschodniej Lubelszczyzny<br />
oraz Grażyny Cza<strong>pl</strong>ak Relacje o kosmosie.<br />
Teksty gwarowe ze wsi Matiaszówka.<br />
wieka przedmiot badań naukowych,<br />
daje też sposobność uprzytomnienia<br />
sobie, że ma znaczenie fakt, że<br />
się ludziom śnią po nocach krew<br />
czy jajka (zob. przejrzyście wyodrębnione<br />
i ułożone tematy-hasła<br />
marzeń sennych - Niebrzegowską),<br />
że tyle wiedzą o straszących diabłach,<br />
rusałkach, czarnych baranach,<br />
a nawet straszących młynarzach i<br />
ometrach (zob. teksty zebrane<br />
przez Czyżewskiego) czy że potrafią<br />
mówić o płanetnikach, soli św. Agaty<br />
czy tamtym świecie (zob. pracę<br />
Cza<strong>pl</strong>ak).<br />
Przenosząc się już na koniec<br />
omawianej tu Etnolingwistyki, dopowiem,<br />
że ważną rolę spełnia w<br />
niej dział recenzji i omówień. W numerze<br />
trzecim znalazł się sporządzony<br />
przez Joannę Boruczenko<br />
przegląd zawartości książki B. A. Uspienskiego<br />
Kult św. Mikołaja na Rusi<br />
(Lublin 1985) i przedstawienie tekstu<br />
A. Guriewicza Problemy średniowiecznej<br />
kultury ludowej (Warszawa<br />
1987) przygotowane przez Donata<br />
Niewidomskiego. Trzecią pozycję w<br />
tym dziale stanowi prezentacja publikacji<br />
R. D. Alforda Naming and<br />
Identity: A cross-cultural Study ofPersonal<br />
Naming Practices wydanej w<br />
New Haven Connecticut w 1988 r.<br />
Informacje o książce przekazuje<br />
Barbara Nykiel-Herbert. O recenzji<br />
tomu o metaforze przygotowanej<br />
przez Annę Koper, była już mowa.<br />
Nie wdaję się w rozważania nad<br />
wymienionymi publikacjami - wszak<br />
to zadanie samych recenzentów -<br />
ani też nad samymi recenzjami-<br />
-omówieniami tych publikacji, dodam<br />
tylko, że wymienione prace<br />
mieszczą się w problematyce etnolingwistyki,<br />
etnolingwistyki jako<br />
nauki o odrębnościach (w stosunku<br />
do innych grup społecznych) języka<br />
ludu, odrębnościach jego kultury<br />
i tradycji. Jedne z pozycji, jak np.<br />
ta o metaforze, skłaniają się ku teorii<br />
opisu faktów językowych, inne,<br />
jak rzecz Alforda o nadawaniu i mi-<br />
4Hm przezwisk w pewnych kulturach,<br />
przynoszą pouczenia praktyczne.<br />
Jedne, jak np. praca Guriewicza,<br />
traktują podjęty temat przekrojowo,<br />
inne, np. tekst Uspienskiego,<br />
zwężają temat opisu do jednego<br />
zjawiska w kulturze grupy czy re- <<br />
gionu. Ze względu na tematykę i na<br />
metodę analizy materiału z lektury<br />
tego typu i tych książek jest niewąt<strong>pl</strong>iwy<br />
i to zarówno dla etnolin- I<br />
gwistów i etnografów, jak i dla językoznawców,<br />
antropologów i socjologów.<br />
86
•<br />
STANISŁAW DUBISZ<br />
MARIUSZ KOSIERADZKI<br />
Gwara rolnicza IppSJf<br />
• współczesny język wsi<br />
Pomysł rejestrowania słownictwa<br />
gwary rolniczej zrodził się w 1987 r.<br />
z potrzeb dydaktycznych. W pierwszym<br />
rzędzie chodziło bowiem o<br />
opracowanie serii słowniczków przydatnych<br />
dla studentów SGGW (a także<br />
innych szkół rolniczych) odbywających<br />
praktyki zawodowe (1).<br />
W trakcie zbierania materiałów i rozszerzania<br />
zakresu eks<strong>pl</strong>oracji (językowego<br />
i terytorialnego) okazało<br />
się jednak, że zagadnienie to łączy<br />
się z istotnymi procesami integracji<br />
językowej zachodzącymi współcześnie<br />
na polskiej wsi i ma szereg<br />
uwarunkowań socjolingwistycznych.<br />
Pozwoliło to na sformułowanie<br />
definicji gwary rolniczej jako interdialektu.<br />
Gwara rolnicza jest przede wszystkim<br />
zawodowym "podjezykiem"<br />
scalającym elementy wywowdzące się<br />
polszczyzny ogólnej oraz jej odmian<br />
regionalnych, z dialektów ludowych<br />
i języków indywidualnych (idiolektow),<br />
i wreszcie - środowiskowych<br />
wariantów języka. Jest więc w gruncie<br />
rzecz typowym interdialcktem,<br />
który może przekształcić się w jednolity<br />
socjolekt (2), co uzależnione jest<br />
oa stopnia integracji i homogenizacji<br />
społeczności wiejskich (3).<br />
Innymi słowy gwarę rolniczą zaliczyć<br />
można do środowiskowych od-<br />
Bhian języka - języka pogranicza wsi i<br />
miasta, pogranicza kultur, zawodów<br />
itd. Pierwotnie gwary środowiskowe<br />
były charakterystyczne przede<br />
wszystkim dla społeczności miejskich,<br />
jednakże w ostatnich dziesięcioleciach<br />
wyraźne są tendencje<br />
do zacierania ostrych granic między<br />
miastem a wsią (m.in. powstawanie<br />
społeczności ponadlokalnych), zanikania<br />
tradycyjnych dialektów ludo-<br />
Jjych (czyH^ mowy ludności<br />
chłopskiej) i tworzenie tzw. języków<br />
mieszanych, łączących składniki polszczyzny<br />
ogólnej (kulturalnej i potocznej)<br />
oraz odmian języka ograniczonych<br />
terytorialnie i socjalnie, tj.<br />
dialektów ludowych i miejskich (robotniczych,<br />
młodzieżowych, orga-<br />
Tacyjnych, zawodowych).<br />
Przejście od bycia chłopem, od<br />
chłopskości (wyjście poza tradycyjną<br />
społeczność lokalną) do bycia rolnikiem<br />
dziś nawet "producentem rolnym",<br />
jednym z wielu mieszkańców<br />
heterogenicznej, urbanizującej się<br />
wsi, to jednocześnie częściowe<br />
odejście od dialektów ludowych (ich<br />
modyfikowanie), od regionalizmów<br />
i przyswajanie sobie słownictwa języka<br />
ogólnopolskiego.<br />
Obok uczestnictwa w tym procesie<br />
integracji językowej obserwujemy<br />
ko w stodole', dziobka 'motyka, motyczka',<br />
hreczka 'gryka', kokot 'kogut', konia.<br />
'koniczyna', rejka 'kopiec z ziemniakami',<br />
zwalisko 'powalone zboże'.<br />
3) Profesjonalizmy, np. balota<br />
'bela zwiniętej, sprasowanej słomy',<br />
cukrówka 'burak cukrowy' drylować<br />
'siać za pomocą siewnika , białe próby<br />
'analizy zawartości tłuszczu w mleku',<br />
przytrącanie 'wstępne bronowanie',<br />
stanówka 'krycie, np. owiec',<br />
sumieszka 'mieszanka zbożowa', znaki<br />
'duże ręczne grabie służące do robienia<br />
rzędów w zaoranej ziemi'.<br />
4) Eskpresywizmy, np. cepak 'rolnik<br />
postępujący bezmyślnie', ciapek<br />
'kołowy ciągnik rolniczy typ C 330<br />
lub pokrewny', ćpać 'wyrzucać, rozrzucać,<br />
ładować np. obornik', głowacz<br />
'rolnik dobrze gospodarujący',<br />
kolosy 'o dużych ziemniakach', samara<br />
'zad konia'. (4) '<br />
Gwara rolnicza jest przykładem<br />
odmiany języka, która powstała i<br />
rozwija się w wyniku kontaktów kilku<br />
- pierwotnie różnych, a obecnie<br />
mniej lub bardziej integrujących się<br />
- grup społecznych, stanowiących<br />
środowisko zawodowe rolników.<br />
tworzenie charakterystycznych tylko<br />
dla tej grupy zawodowej (dla rolników),<br />
Przedstawione powyżej zróżnicowanie<br />
gwarowych profesjonalizmów,<br />
neosemantyzmów i ekspreśywizmów dobrze<br />
wspomniane już<br />
odzwierciedla<br />
rozwarstwienie<br />
- ważnych składników swoistej gwary<br />
rolniczej (4).<br />
Więzi zawodowe - bodaj najważniejsze<br />
w tej grupie społecznej - oraz<br />
współczesnych społeczności wiejskich.<br />
Oddaje też częściowo zakres<br />
wpływów "starego" i "nowego" w<br />
języku mieszkańców wsi (do pewnego<br />
zróżnicowania statusu społecznego<br />
stopnia lokalność i po-<br />
użytkowników gwary rolniczej ("chłopi",<br />
nadlokalność stosunków spo<br />
rolnicy, producenci rolni, łecznych). A co najważniejsze jest to<br />
chłopi-robotnicy, pracownicy wywodzący<br />
się ze środowisk wiejskich i<br />
miejskich, osoby z wykształceniem<br />
także inne niż dotąd (choć nie zawsze<br />
całkiem inne) rozumienie wiejskiego<br />
bytu; przesłanie mniej lub<br />
podstawowym, zasadniczym, średnim bardziej zmienionych, a także<br />
zawodowym i ogólnym, wyższym lub zupełnie nowych wartości.<br />
jeszcze bez pehiego elementarnego Ten wymiar specyfiki współczesnego<br />
wykształcenia) decydują o jej mieszanym<br />
charakterze jako komunikatywnego<br />
wariantu języka.<br />
rolnictwa i wsi (tj. jej mowa<br />
- tu gwara rolnicza) może być niezwykle<br />
przydatny dla np. socjologa<br />
obserwującego czasy zmiany (systemu)<br />
Podstawowe wyznaczniki kodu<br />
wartości społeczności wiejs<br />
gwary rolniczej to: jawność (służy do<br />
porozumiewania się w kontaktach<br />
codziennych, które nie mają na celu<br />
kich, a zwłaszcza proces wypierania<br />
starych wartości przez nowe.<br />
Również z punktu widzenia socjologa<br />
izolacji społecznej, tajności wypowiedzi);<br />
(i oczywiście socjolingwisty)<br />
profesjonalność (zawiera szczególnie cenna jest ta część<br />
zasób określeń, terminów, wyrażeń<br />
fachowych związanych z wykonywanym<br />
zawodem rolnika); nominatywność<br />
(wzbogaca zasób słownictwa<br />
słownictwa gwary rolniczej, która<br />
opisuje poszczególne role, statusy i<br />
pozycje społeczne oraz pochodzenie<br />
socjalne mieszkańców wsi, np.: bałer,<br />
o nowe nazwy, określenia); bamber, bomber, fabrykant, głowacz,<br />
ekspresywność (ma szereg nazw,<br />
określeń nacechowanych emocjonalnie).<br />
Mieszany charakter gwary<br />
krzok, legat, luzak, paterak, pniok, przywłoki,<br />
ręczni ak, rumuniarz, skoczek,<br />
wiara itd.<br />
rolniczej znajduje odzwierciedlenie Interesującą cechą odróżniającą<br />
w kilkuwarstwowym zróżnicowaniu gwarę rolniczą od innych kodów<br />
jej słownictwa:<br />
językowych jest mocne osadzenie jej<br />
1) Słownictwo o zasięgu ogólnopolskim,<br />
słownictwa w naturze (naturalność -<br />
np. ar, bróg, centryfuga, gum<br />
opisywanie danego zjawiska<br />
no, morga, redlić, żytnisko.<br />
2) Regionalizmy i dialektyzmy, np,<br />
najczęściej przyrodniczego poprzez<br />
zbieżne, podobne fenomeny natu<br />
łączy się z tym ameryk 'rodzaj pługa', bojowisko 'klepisralne; "przestrzeń-<br />
87
ność" i "udźwiękowienie" części<br />
słów),lS||). chrumy 'świnie', gnojarz<br />
'trzydniowy deszcz', jajok 'tryk.', koci<br />
grzbiet 1. nierówność na polu'; 2.<br />
'niewielkie pagórki', kwitnąca ziemia<br />
'pobielałe od słońca grzbiety skib,<br />
oznaczające, że pod względem<br />
wilgotności ziemia nadaje się do<br />
uprawy (siewu)', miśkowanie 'kastrowanie<br />
młodego wieprzka', piejak<br />
'kogut', przekrasia 1. 'przetłuścić - o<br />
jedzeniu ; 2. 'dać zbyt dużo nawozu;<br />
przenawozić', pyrkot 'traktor', żabie<br />
<strong>pl</strong>ecy 'o pustych miejscach na polu -<br />
gdzie nie wyrosły lub zostały wypalone<br />
(np. nawozem) rośliny uprawne'.<br />
(4)<br />
Natomiast najbardziej widoczną<br />
specyficzną cechą gwary rolniczej<br />
jest jej stechnicyzowanie - znaczna<br />
część słownictwa tej gwary opisuje<br />
narzędzia, maszyny, urządzenia<br />
rolnicze oraz ich części, a także zabiegi<br />
uprawowe, pielęgnacyjne,<br />
zbiór <strong>pl</strong>onów, obsługę zwierząt itd.<br />
Notujemy przy tym słowa ukazujące<br />
(a także "oswajające" - zbliżające)<br />
najnowsze zmiany techniki i technologii<br />
rolniczej w Polsce - nominatywność<br />
gwary (por. s. 2), np.<br />
balociara 'prasa zwijająca, np. typ Z-<br />
230', balota, bałda (por. s. 3), białe<br />
próby (por. s. 3), hotel 'o gospodarstwie,<br />
którego właściciel trudni<br />
się kupowaniem młodego bydła opasowego,<br />
jego odpasem i sprzedażą',<br />
kciuk, prasok, presok 'kostka sprasowanej<br />
słomy (siana)'. (4)<br />
Wszystkie przytoczone tu wyrazy i<br />
związki frazeologiczne pochodzą z<br />
Zeszytu II Słownika gwary rolniczej<br />
(Warszawa 1990), który zawiera około<br />
600 takich form pochodzących z<br />
68 punktów. Nie jest to jeszcze materiał<br />
w pełni porównywalny - siatka<br />
punktów nie obejmuje jeszcze całego<br />
obszaru Polski, ale dysponujemy<br />
obecnie danymi już z 36 województw<br />
oraz 9 (zróżnicowanych terytorialnie)<br />
regionów. Stało to się dzięki<br />
m.in. pozyskaniu zespołu eks<strong>pl</strong>oratorów<br />
i współpracowników - przede<br />
wszystkim spośród studentów i pracowników<br />
SGGW. Okazało się jednak,<br />
że stosowane dotychczas metody<br />
rejestrowania słownictwa gwary<br />
rolniczej są niewystarczające, i że<br />
zadanie to wymaga opracowania<br />
nowego kwestionariusza oddającego<br />
- w miarę możliwości - zróżnicowanie<br />
współczesnych realiów<br />
rolniczych. Uzyskanie na ten cel w<br />
1991 r. dotacji (grant) Ministerstwa<br />
Edukacji Narodowej umożliwiło<br />
redakcję Zeszytu III - Kwestionariusza<br />
do badań słownictwa gwary rolniczej<br />
(Warszawa 1991). Jego podstawę<br />
stanowiły materiały zebrane w trakcie<br />
prac nad I i II Zeszytem Słownika<br />
gwary rolniczej, wyniki badań<br />
sondażowych przeprowadzanych już<br />
88<br />
w czasie formułowania kwestionariusza<br />
oraz dane z opracowań, książek<br />
traktujących o rolnictwie. Sam materiał<br />
językowy - w porównaniu z<br />
zawartością Kwestionariusza do badań<br />
słownictwa ludowego pod redakcją W.<br />
Doroszewskiego - jest to wiele bardziej<br />
zróżnicowany i stechnicyzowany.<br />
Zestawiając te dwie rzeczywistości<br />
rolniczo-wiejskie, tę z lat pięćdziesiątych<br />
i obecną, łatwo można zauważyć<br />
olbrzymie zmiany, które zaszły<br />
na polskiej wsi. Przykładowo,<br />
wtedy szczytem osiągnięć technicznych<br />
była snopowiązałka, dzisiaj różne<br />
typy kombajnów nie są czymś<br />
nowym. Nie znaczy to oczywiście, że<br />
wszędzie te nowoczesne maszyny są<br />
stosowane, większy zasięg ma<br />
rolnictwo ''tradycyjne", dlatego też w<br />
kwestionariuszu staraliśmy się ująć<br />
oba bieguny rolnictwa - tradycję i<br />
nowoczesność.<br />
Łącznie kwestionariusz liczy 2471<br />
pytań podstawowych ujętych w 20<br />
(XX) działach. Oprócz działów<br />
dotyczących uprawy roli znajdują się<br />
w kwestionariuszu działy dotyczące<br />
sadu, ogrodu, chowu zwierząt, gospodarstwa,<br />
dróg i transportu i wreszcie<br />
całej zbiorowości wiejskiej.<br />
Dotychczasowe gromadzenie<br />
materiału językowego (zamieszczonego<br />
w II Zeszycie Słownika gwary<br />
rolniczej) polegało głównie na notowaniu<br />
(czasem nagrywaniu) tzw.<br />
tekstów ciągłych, czyli dłuższych wypowiedzi<br />
informatorów na interesujące<br />
nas tematy. Obecnie możliwe<br />
jest łączenie powyższej metody z<br />
wywiadem według kwestionariusza<br />
rzeczowego (Zeszyt III Słownika).<br />
Umożliwia to m.in. poświadczenie<br />
występowania każdej nazwy, wyrazu,<br />
określenia odpowiednim cytatem.<br />
Informatorzy powinni być kompetentni<br />
i merytorycznie, i językowo.<br />
Powinni zatem reprezentować różne<br />
warstwy zbiorowości wiejskich i<br />
różne pokolenia oraz mieć dobrą<br />
orientację w sprawach dotyczących<br />
rolnictwa i realiów językowych,<br />
odnoszących się do tej sfery ich<br />
życia.<br />
Ponadto istotny jest kontekst<br />
społeczny używania tej gwary.<br />
Ważne są więc dane dotyczące informatorów,<br />
kto (mężczyzna, kobieta;<br />
wiek, zawód, rola i pozycja społeczna),<br />
gdzie (miejscowość, miejsce),<br />
kiedy (data), w jakich warunkach<br />
i okolicznościach (rozmowa<br />
przypadkowa, umówiona; nagranie<br />
jawne itp.) mówi.<br />
Omawiane tu narzędzia badawcze<br />
i procedura mają być pomocne<br />
przede wszystkim w rejestrowaniu<br />
słownictwa gwary rolniczej, co w<br />
dalszej perspektywie czasowej powinno<br />
umożliwić opracowanie pełnego<br />
Słownika gwary rolniczej. Po drugie,<br />
kwestionariusz ten, poprzez<br />
pryzmat zebranego słownictwa,<br />
pozwala ocenić poziom kultury rolnej<br />
i wiedzy o rolnictwie przedstawicieli<br />
zbiorowości wiejskich -<br />
wiele przy tym mówiąc o nich samych<br />
- a tym samym umożliwia studia<br />
socjologiczne na temat przemian<br />
dokonujących się współcześnie na<br />
wsi.<br />
Wreszcie po trzecie - zawarte w<br />
kwestionariuszu dane stanowią swego<br />
rodzaju siatkę pojęciową Leksykonu<br />
rolnictwa, pozostającego również<br />
w naszych <strong>pl</strong>anach badawczych.<br />
Wszystkich Państwa, którzy byliby<br />
zainteresowani współtworzeniem<br />
ogólnopolskiego Słownika gwary<br />
rolniczej serdecznie zapraszamy do<br />
współpracy. Uprzejmie prosimy o<br />
kontakt korespondencyjny. Listy<br />
prosimy adresować następująco:<br />
Mariusz Kosieradzki<br />
Zakład Socjologii Wsi SGGW<br />
02-766 Warszawa<br />
ul. Nowoursynowska 166<br />
(Słownik gwary rolniczej)<br />
PRZYPISY:<br />
1) Słownik gwary rolniczej. Zeszyt I, KRA<br />
ZMW Warszawa 1988, ss. XIX + 47.<br />
2) Socjolekt jest zbiorem reguł socjolingwistycznych<br />
(a więc należących do<br />
poziomu wzorców mowy), które jednostka<br />
ludzka przyswaja sobie jako rezultat<br />
krzyżowania się w jej doświadczeniu<br />
społecznym zróżnicowanych form użycia<br />
języka, zgodnie z właściwym jej zakresem<br />
uczestnictwa społecznego" - A. Piotrowski,<br />
M. Ziółkowski. Zróżnicowanie językowe<br />
a struktura społeczna, Warszawa 1976, s.<br />
200.<br />
3) Słownik gwary rolniczej. Zeszyt II,<br />
Wydawnictwo SGGW Warszawa 1990,<br />
s. 20.<br />
4) Tamże, op. cit, s. 20-59.<br />
i
JAN ADAMOWSKI<br />
Kolędy polskie<br />
- od średniowiecza<br />
do współczesności<br />
Z końcem 1991 roku Ludowa<br />
Spółdzielnia Wydawnicza w ramach<br />
serii <strong>Biblioteka</strong> Poetów opublikowała<br />
tomik Kolędy polskie.* Jest to, jak<br />
zapewniają autorzy wydawnictwa Jerzy<br />
Bartmiński i Roch Sulima, "zbiór<br />
w pewnym sensie reprezentatywny<br />
dla całego zasobu polskich tekstów<br />
kolędowych od średniowiecza po<br />
dzień dzisiejszy", (s. 19) Tomik przynosi<br />
prezentację 76 kolęd i został<br />
opatrzony kompetentnymi tekstami<br />
krytycznymi: wstępem pióra R. Sulimy<br />
pt. Czas kolęd i posłowiem J.<br />
Bartmińskiego - Betlejem po polsku. O<br />
kolędach i kolędowaniu w Polsce.<br />
Prezentowane wydawnictwo<br />
należy przyjąć z niekłamanym dużym<br />
uznaniem. Tomik nie tylko<br />
przypomina zapomniane często<br />
pieśni okresu Bożego Narodzenia i<br />
Nowego Roku, ale podnosi do rangi<br />
•wypowiedzi poetyckiej, równej<br />
twórczości prezentowanych wcześniej<br />
w serii tej klasy autorów, jak A.<br />
Błok, M. Rej, Safona, Horacy, C. K.<br />
Norwid, K. Wojtyła itd., rodzimą<br />
twórczość ludową. Owo zrównanie<br />
nie ma przecież charakteru formalnego,<br />
bowiem w tomiku obok tekstów<br />
T. Lenartowicza, F. Karpińskiego,<br />
M. Hemara, Cz. Miłosza, T.<br />
Borowskiego odnajdujemy cały szereg<br />
utworów nie tylko funkcjonalnie<br />
ale i genetycznie ludowych, w tym<br />
'najstarsze polskie kolędy, a więc<br />
pieśni życzące - tzw. kolędy gospodarskie:<br />
Nowe lato, szczodre lato,<br />
• nowy wieczór, szczodry wieczór,<br />
A wyjdzie, wyjdzie, panie<br />
gospodarzu,<br />
I Bóg się szerzy w twym podwórzu:<br />
(s. 27)<br />
Polecając to oryginalne wydawnictwo<br />
czytelnikowi chcemy także<br />
iwrócić jego uwagę na zamieszczone<br />
w tomiku teksty uzupełniające:<br />
wstęp i posłowie, które nie<br />
tylko ułatwiają lekturę ale odkrywają<br />
nowe wartości polskiej kolędy<br />
tsą względem siebie i kom<strong>pl</strong>ementarne.<br />
R Sulima przedstawia poetykę<br />
kolęd aj. Bartmiński zajmuje<br />
się głównie sytuacyjnoobrzędowym<br />
I<br />
I<br />
uwarunkowaniem funkcjonowania<br />
tych utworów.<br />
W czasie lektury tomiku nasunęły<br />
się również niektóre uwagi o charakterze<br />
dyskusyjnym. Pierwsza dotyczy<br />
jakby samej definicji terminu kolęda.<br />
Jeżeli jest to utwór pieśniowy, a takie<br />
założenie towarzyszyło autorom<br />
(por. s. 14 gdzie stwierdza się "Kolęda<br />
jest pieśnią o darze"), to dyskusyjnym<br />
wydaje się włączenie do<br />
zbiorku utworów, które ani w strukturze<br />
wersyfikacyjnęj, ani w dokumentacji<br />
funckjonowania nie mają<br />
potwierdzeń o pieśniowym (ustnym)<br />
sposobie życia. Mam tu na<br />
myśli utwory nr 66-68. Są to bardzo<br />
piękne współczesne wiersze osnute<br />
na motywach Bożego Narodzenia,<br />
ale tego typu utworów można sporo<br />
odnaleźć i we wcześniejszych okresach.<br />
Kwestią dyskusyjną może być także<br />
zakres reprezentatywności zbioru.<br />
Obok przykładu kolędy "robotniczej"<br />
winien znaleźć miejsce<br />
również przykład kolędy "chłopskiej"<br />
(chodzi tu o społeczno-ideowy<br />
sens przywołanych określeń), bowiem<br />
tego typu teksty były dosyć<br />
popularne na wsi chociażby w okresie<br />
międzywojennym, czego ezgem<strong>pl</strong>ifikacją<br />
może być terenowy zapis<br />
ze wsi Tarło z 1977 r.:<br />
ANNA WALUŚ<br />
* * *<br />
Nastała nom Polsko,<br />
jakiej sie bazyło.<br />
Co by sie nom sitkim,<br />
kondel lepiej żyło.<br />
Slebodzicke mom wielkom,<br />
ale chybio dudków.<br />
Z tego sie grzebieme<br />
straśnie pomalućku.<br />
1. Wśród nocnej ciszy zabrzmiały dzwony,<br />
echo ogłasza na wszystkie strony,<br />
Bóg nawiedził judzką ziemię,<br />
narodził się w Betlejemie<br />
Jezus maleńki.<br />
2. Dziś go witamy wszyscy rolnicy,<br />
pójdą też z nami i rzemieślnicy,<br />
szewcy, krawcy i rymarze,<br />
kucharz, piekarz i malarze,<br />
cieśla z kawałem.<br />
3.1 młodzież nasza niech się pośpieszy,<br />
bo Dzieciąteczko niech się ucieszy.<br />
Hej, chłopaki i panienki<br />
pospieszajcie do stajenki<br />
śpiewać Dzieciątku.<br />
4. W kasie skarbowej wy urzędnicy,<br />
nie rozsyłajcie nakazów płatniczych,<br />
niech na Boże Narodzenie<br />
nie przychodzi upomnienie<br />
z karo zapłaty.<br />
5. I sekweslator po wsi nie chodzi,<br />
Łeby nie zbłądził, sołtys go wodzi,<br />
zapisali już krowiny,<br />
a teraz szarpią pierzyny,<br />
takie ich prawa.<br />
Również wielkim zrywom narodowo-wyzwoleńczym<br />
towarzyszyły<br />
politycznie aktualizowane teksty<br />
kolęd. Tomik dokumentuje tego<br />
typu przykłady odnoszące się do<br />
pierwszej i drugiej wojny światowej.<br />
Ale w kolędy ODfitowały także powstania,<br />
jak chociażby śląskie, co dokumentuje<br />
A. Dygacz (por. Śląskie<br />
pieśni powstańcze 1919-1921, Katowice<br />
1958, s. 60):<br />
Cysorz Frydiyk Wilhelm<br />
chłopisko nie lada, bis<br />
on za śtyrech mówi bis<br />
a za pięciu jada,<br />
hej, hej, hej, kolęda! itd.<br />
W trakcie badań terenowych<br />
(miejscowość Radcze na Podlasiu<br />
1988 r.) zapisałem też kolędę,<br />
wykonywaną w trakcie chodzenia<br />
z buńką (odmiana gwiazdy), której<br />
genezy można się doszukiwać w<br />
okresie zaborów:<br />
1. Idzie wiarus stary<br />
do ludzi w kolędzie,<br />
MARIAN<br />
KARCZMARCZYK<br />
Uciecha<br />
Ukryłem się<br />
w ogródku wiersza<br />
wśród płatków<br />
metafor<br />
Będzie uciecha<br />
gdy odnajdzie mnie<br />
czytelnik<br />
89
niesie nowe latko<br />
i śpiewał wam będzie.<br />
/: Słuchajcie ludkowie,<br />
co wam wiarus powie<br />
na kolędę, na kolędę,<br />
na kolędę, na kolędę:/.<br />
2. Ojcze, idź do pracy,<br />
matko, pilnuj dzieci,<br />
dziecię, idź do szkoły,<br />
nowe latko leci.<br />
/: Wtedy krzykniem razem<br />
gardłem i żelazem<br />
na kolędę, na kolędę,<br />
na kolędę, na kolędę:/,<br />
3. Wzbił się orzeł biały<br />
nad Polską uśpioną,<br />
zatrzepotał skrzydłami,<br />
by była wzbudzoną.<br />
/: Wstań Ojczyzno miła,<br />
już chwila wybiła<br />
na kolędę, na kolędę,<br />
na kolędę, na kolędę:/.<br />
Również niektóre regiony wytworzyły<br />
specyficzne dla swoich warunków<br />
pieśni kolędnicze. Dotyczy to<br />
na przykład lwowskiej kultury przedmieścia<br />
(por. J. Habela, Z. Kurzowa,<br />
Lwowskie piosenki uliczne, kabaretowe i<br />
okolicznościowe do 1939 roku, Kraków<br />
1989 s. 286-287), Śląska gdzie funkcjonują<br />
specjalne kolędy górnicze o<br />
charakterze życzeniowym:<br />
Urwij mi się skało,<br />
kolęda,<br />
urwij mi się cało,<br />
kolęda,<br />
urwij mi sif n> porządeczku,<br />
a dej rudy po kąseczku,<br />
kolęda.<br />
(A. Dygacz, Ludowe pieśni górnicze<br />
w Zagłębiu Dąbrowskim. Studium folklorystyczne,<br />
Katowice 1975, s. 23) czy<br />
kultury góralskiej ze znanym powszechnie<br />
przykładem kolędy Oj,<br />
maluśki, maluśki, kiejby rękawicka.<br />
Generalnie należy wszakże powiedzieć,<br />
iż tomik Kolędy polskie jest<br />
wydawnictwem bardzo potrzebnym,<br />
jako że - jak zauważył w posłowiu J.<br />
Bartmiński: "Kolęda jest jednym z<br />
tych pojęć-kluczy, które otwierają<br />
dostęp do polskiej kultury, polskiego<br />
obyczaju, poniekąd nawet do polskiej<br />
mentalności." (s. 164). Szkoda<br />
jedynie, że jest to wydawnictwo bardzo<br />
trudno dostępne. Niezbędna<br />
jest zatem kolejna z tego zakresu<br />
publikacja o poszerzonej formule i<br />
objętości, uzupełniona o zapis strony<br />
muzycznej (co jest szczególnie<br />
ważne dla popularyzacji utworów<br />
mniej dzisiaj pamiętanych) i wzbogacona<br />
o ciekawszą stronę graficzną.<br />
* Kolędy polskie, Wybór i opracowanie<br />
Jerzy Bartmiński, Roch Sulima;<br />
Wstęp Roch Sulima, Posłowie Jerzy Bartmiński,<br />
Warszawa 1991, Ludowa<br />
Spółdzielnia Wydawnicza, "<strong>Biblioteka</strong><br />
Poetów".<br />
MARIAN FILIPIAK<br />
Swat człowieka<br />
- swat. kultury ł |<br />
Antropologia kulturowa jako subdyscy<strong>pl</strong>ina<br />
szeroko rozumianej<br />
antropologii pojawiła się w Polsce<br />
stosunkowo niedawno, ale już dziś<br />
wśród nauk humanistycznych zajmuje<br />
liczącą się pozycję. Sukces ten jest<br />
niewąt<strong>pl</strong>iwe "znakiem czasu"; żyjemy<br />
w epoce uniwersalizmu perspektywy<br />
antropologicznej. We wszystkich<br />
dziedzinach wiedzy obserwuje się<br />
"koncentrację antropologiczną".<br />
Nasze czasy są nazywane "epoką antropologii'<br />
, mówi się powrszechnie o<br />
"antropocentryzmie współczesnej<br />
generacji". Możliwie pełna wiedza o<br />
człowieku jest dziś jednym z podstawowych<br />
celów głównych trendów<br />
współczesnych nauk humanistycznych.<br />
Biologowie i filozofowie,<br />
trawnicy i socjologowie, psycho-<br />
lekarze i teologowie<br />
fógowie,<br />
znaleźli w odniesieniu do człowieka<br />
zbliżone poglądy i częściowo wspólnyjęzyk.<br />
Wśród prac z dziedziny antropologii<br />
kulturowej, które ukazały się<br />
w ostatnich latach w Polsce, znaczące<br />
miejsce zajmuje książka profe<br />
znaczyć, że Ewa Nowicka rozróżnia<br />
je jako dwie odrębne dyscy<strong>pl</strong>iny<br />
sor Ewy Nowickiej pL Świat człowieka traktując antropologię społeczną<br />
- świat kultury. Autorka pracuje w Instytucie<br />
jako jeden z działów antropologii<br />
Socjologii Uniwersytetu kulturowej (s. 4S44). Wielu autorów<br />
Warszawskiego, gdzie od lat prowadzi<br />
wykłady i seminaria z zakresu<br />
problematyki antropologicznej. Zajmuje<br />
się także problematyką kontaktów<br />
utożsamia te dwa określenia jako<br />
nazwy tej samej dyscy<strong>pl</strong>iny (zob. np.<br />
A Paluch, Mistrzowie antropologii społecznej,<br />
s. 8).<br />
międzykulturowych i międzyet-<br />
nicznych oraz zjawiskiem akultura-<br />
Druga część omawianej pracy,<br />
cj'- **? ' d<br />
Książka Świat człowieka - świat kultury,<br />
wiedzy antropologicznej o różnych<br />
jak to wynika z jej podtytułu kulturach pierwotnych.<br />
(Systematyczny wykład problemów antropologii<br />
I tak, rozdziały 6-7 skupiają się na<br />
kulturowej) jest pomyślana pochodzeniu człowieka i najstar<br />
jako pomoc naukowa typu podręcznikowego<br />
szych formach kultury ludzkiej.<br />
dla studentów socjologii Rozdziały 8-10 mówią kolejno o<br />
oraz kierunków pokrewnych. Trzeba<br />
trzech najważniejszych obszarach<br />
stwierdzić, że opublikowane w os<br />
tatnich latach prace z zakresu antropologii<br />
kulturowej tego zadania nie<br />
spełniają. Praca Barbary Olszewskiej-Dyoniziak<br />
Człowiek - Kultura -<br />
Osobowość (Kraków 1991) to jedynie<br />
wstęp do klasycznej antropologii<br />
życia każdego społeczeństwa: o gospodarce,<br />
strukturze społecznej i systemie<br />
wyobrażeń o świecie. Tę część<br />
pracy zamyka rozdział o przemianach<br />
zachodzących w społeczeństwach<br />
pierwotnych pod wpływem<br />
kontaktów z innymi społeczeństwami<br />
kulturowej. Praca Andrzeja K<br />
<strong>pl</strong>emiennymi oraz z innymi roz<br />
Palucha Mistrzowie antropologii społeczwiniętymi<br />
cywilizacjami rolniczymi,<br />
nej (Warszawa 1990) to próba ukazania<br />
rozwoju teorii antropologicznych<br />
głoszonych przez poszczególnych<br />
jej przedstawicieli. Najnowsza<br />
praca K Broziego pt Antropologia<br />
kulturowa. Wprowadzenie (T. 1, Lublin<br />
1992), jak wyjaśnia podtytuł: Zarys<br />
historii antropologii kulturowej, jest<br />
rodzajem historycznego wprowradzenia<br />
do antropologii kulturowej. Wydaje<br />
się więc, że bez większego ryzyka<br />
można przyjąć, iż praca Ewy Nowickiej<br />
jest na gruncie polskim najpełniejszym<br />
wykładem problematyki<br />
wchodzącej w zakres antropologii<br />
kulturowej.<br />
Książka została podzielona na<br />
dwie części Pierwsza jest poświęcona<br />
analizie dyscy<strong>pl</strong>iny; w pięciu rozdziałach<br />
autorka ukazuje antropologię<br />
jako odrębną dyscy<strong>pl</strong>inę naukową<br />
mającą swoją specyfikę w sferze<br />
zarówno metod i technik badawczych,<br />
jak też podstawowych pojęć i<br />
problemów związanych z prowadzeniem<br />
badań i stosowraniem ich wyników.<br />
Ponieważ rozróżnienie antropologii<br />
kulturowej i antropologii<br />
społecznej jest wciąż jeszcze problemem<br />
wielce dyskusyjnym, wrarto za<br />
licząca 6 rozdziałów, jest pozytywnym<br />
wykładem aktualnego stanu<br />
zwłaszcza z cywilizacją europejską.<br />
Do pracy dołączona jest bogata<br />
bibliografia (obejmująca prace polskie<br />
i obcojęzyczne, tak cytowane w<br />
90
pracy, jak i ważniejsze prace na<br />
Wiązujące do poruszanej w książce<br />
problematyki), indeks osób oraz indeks<br />
rzeczowy. Za szczególnie cenne<br />
uznać należy krótkie wprowadzenia<br />
do poszczególnych części i rozdziałów<br />
pracy, które nie tylko informują<br />
w zwięzły sposób treści danego<br />
rozdziału, ale znakomicie ułatwiają<br />
zrozumienie jego treści.<br />
Książka prof. Ewy Nowickiej zasługuje<br />
na bardzo wysoką ocenę: jest<br />
to na polskim rynku najlepsza praca<br />
z zakresu antropologii kulturowej,<br />
która stawia sobie za cel ułatwienie<br />
pracy dydaktycznej. I ten cel na pewno<br />
osiągnie: jest napisana z polotem<br />
i zrozumiałym językiem. Prezentuje<br />
wyczerpująco główne problemy antropologii<br />
kulturowej, chociaż nieco<br />
dziwi brak w niej takich ważnych te<br />
matów jak: totemizm czy religia a<br />
etyka (w rozdziale o systemie wyobrażeń<br />
o świecie), Edward O. Wilson<br />
i socjobiologia (jest to problematyka<br />
bardzo dziś dyskutowana).<br />
Uważam też, że wśród poddyscy<strong>pl</strong>in<br />
antropologicznych należało chociaż<br />
wspomnieć o istnieniu antropologii<br />
teologicznej. Ponieważ praca prof.<br />
Ewy Nowickiej stanowi bardzo<br />
dobrą wizytówkę osiągnięć polskiej<br />
antropologii kulturowej, należałoby<br />
również zamieścić w niej obszerne<br />
ybbcojęzyczne streszczenie. Wprawdzie<br />
książka zawiera obcojęzyczny<br />
spis treści, ale nie może on zastąpić<br />
streszczenia.<br />
Ewa Nowicka, Świat człowieka - świat<br />
kultury. Systematyczny wykład problemów konkurs wiersze z lat 1983-1990.<br />
antropologii kulturowej, Warszawa 1991,<br />
ss. 528.<br />
IRENA O ST ASZYK<br />
[jesień<br />
Zabłąkany wiatr<br />
rozrzucił płatki<br />
tjesiennych róż<br />
W<br />
kielichach żalu<br />
drzemały przykurzone<br />
spomnienia lata<br />
Jak poszarpane obłoki<br />
w myślach krążyły<br />
minione dni<br />
I<br />
W kominie nad strzechą<br />
skomlił zabłąkany wiatr<br />
| za oknami chaty<br />
I zapadał jesienny zmierzch<br />
•<br />
STANISŁAWA NIEBRZEGOWSKA<br />
Wąglańskie<br />
żniwo poetyckie<br />
Wąglany po żniwach poezji* to tom<br />
prezentujący wiersze poetów ludowych<br />
przysyłane na cykliczny ogólnopolski<br />
konkurs poezji "Szukamy<br />
talentów wsi".<br />
Pomysł konkursu pod takim tytułem<br />
zgłosił w roku 1981 przewodniczący<br />
koła Związku Młodzieży<br />
Wiejskiej w Wąglanach - Waldemar<br />
Jóźwik. Po opracowaniu regulaminu<br />
(a redagowali go Kazimierz Długosz,<br />
W. Jóźwik i Andrzej Sowa), na<br />
łamach Młodego Rolnika" opublikowano<br />
pierwszą wzmiankę na temat<br />
konkursu. Wiersze poetów ludowych<br />
zaczęły napływać w grudniu<br />
1982 r., pierwszy zaś konkurs doszedł<br />
do skutku w roku 1983. Do<br />
chwili obecnej takich przeglądów ludowej<br />
twórczości poetyckiej odbyło<br />
się dwanaście.<br />
Wydany przez ZMW w Wąglanach<br />
oraz Towarzystwo Przyjaciół Wąglan<br />
zbiór wierszy utrwala zgłoszone na<br />
Swoje utwory nadesłali mniej lub<br />
bardziej znani twórcy ludowi pochodzący<br />
z różnych regionów Polski.<br />
Wiersze zamieszczone w zbiorze<br />
(a jest ich 566) to <strong>pl</strong>on twórczości<br />
150 autorów.<br />
W tomie zostały zaprezentowane<br />
wiersze nagrodzone na kolejnych<br />
konkursach. Układ zbioru odzwierciedla<br />
kolejne nagrody i wyróżnienia,<br />
jakie otrzymali poszczególni autorzy<br />
tekstów. Dodatkowo podano<br />
również informacje na temat miejsca<br />
ich zamieszkania tytuły nagrodzonych<br />
utworów. Przywołane wiersze<br />
pisane są przez ludzi różnej generacji:<br />
najmłodsza poetka ze wsi<br />
Nielisz (woj. zamojskie) liczy zaledwie<br />
10 lat, a najstarszy - z Wólki<br />
Dużej (woj. łomżyńskie) - 75. Otrzymany<br />
w ten sposób zbiór to teksty o<br />
różnym poziomie dojrzałości artystycznej,<br />
dyferencjacji gatunkowej i tematycznej.<br />
Podejmowana przez poetów tematyka<br />
jest bardzo bogata, wychodząca<br />
od najbliższego otoczenia<br />
człowieka aż do refleksji ogólnohumanistycznych.<br />
Częstym tematem<br />
wierszy chłopskich poetów zamieszczonych<br />
w omawianym zbiorze<br />
są strony rodzinne, miejsce urodzenia<br />
lub czasów dzieciństwa. Myśl o<br />
tych stronach wywołuje głównie<br />
wspomnienia związane z centralnym<br />
punktem zarówno <strong>pl</strong>anu przestrzennego,<br />
jak i wspólnotowego wsi - myśl<br />
o domu rodzinnym. O swoim domu<br />
tak oto pisze Waleria Prochownik z<br />
Żywca w woj. bielskim:<br />
To nic, że jesteś pochylony<br />
w mych oczach niczym pałac<br />
w znaczeniu urastasz<br />
bo tu oczy moje rozdzielać zaczęły<br />
dobro od zła [...]<br />
a staruszka matka ciągle swe pisklęta<br />
w puste gniazdko wzywa<br />
domie rodzinny jakżem jest szczęśliwa<br />
gdy mogę próg twój znów pieścić stopami.<br />
(Waleria Prochownik, Dom rodzinny)<br />
Nieodłącznie ze wspomnieniami<br />
o domu, w lirykach pojawiają się<br />
motywy rodzinne. Bohaterami tych<br />
utworów są zwykle osoby najbliższe,<br />
zwłaszcza matka i ojciec. Matka widziana<br />
jest jako osoba, która "uczy<br />
życia", patrzenia na świat, dostrzegania<br />
piękna w różnych jego przejawach.<br />
Przekazując zasady wiary,<br />
wskazuje na szacunek do chleba, ale<br />
też i całej przyrody. Główną prawdą<br />
przekazywaną przez matkę jest przede<br />
wszystkim pozostawanie w harmonii<br />
z przyrodą, która żyje i czuje tak<br />
samo jak ludzie:<br />
[...] nie łam drzewka<br />
mówiła ono rośnie jak ty<br />
te kro<strong>pl</strong>e to jego łzy.<br />
(Anna Skolmowska, Matka)<br />
Matka i ojciec są ukazani zwykle w<br />
kontekście pracy, jaką wykonują -<br />
prace matki zwykle pozostają w kręgu<br />
czynności i działań typowo domowych,<br />
natomiast ojca - rolniczych,<br />
gospodarczych, bądź innych,<br />
ale zawsze zmierzających do zapewnienia<br />
bytu rodzinie:<br />
Miłe te moje progi rodzinne<br />
po których matka stąpała<br />
na wieczór do snu tuliła<br />
rano warkocz s<strong>pl</strong>atała i gąski wyganiała<br />
prawie codziennie na pastwisko<br />
mamy już nie ma, bo jest<br />
w mogile, ją przed oczami mam<br />
(Józefo Białas, Rodzinne progi)<br />
91
Świt wyprowadzał go z izby<br />
i kazał nieść siekierę<br />
do pańskiego boru<br />
zapominając często<br />
do kieszeni włożyć<br />
zwyczajnej pajdy chleba<br />
nawet bez omasty<br />
Henryk Raczkowski, Portret ojca)<br />
Osoba matki, która często bywa<br />
łączona bezpośrednio z domem, w<br />
wielu wierszach jest opisywana poprzez<br />
analogię z ziemią:<br />
Jesteś zmęczona<br />
jak ziemia jesienią.<br />
W bruzdach Twoich dłoni<br />
ślad miłości i poświęcenia.<br />
(Józef Gurbisz,<br />
Matka)<br />
Ziemia jest głównym motywem w<br />
twórczości chłopskich poetów. Ukazywana<br />
jest jako wartość nadrzędna,<br />
którą otacza się szacunkiem i miłością,<br />
utożsamia wręcz ze świętością.<br />
Szacunek do ziemi jest powinnością<br />
każdego człowieka:<br />
Moja kochana z praojców ziemia<br />
dziś matką całej ludzkości<br />
żywię do niej wielki szacunek,<br />
że przyjmie moje kości.<br />
(Kazimierz Morawski, Szacunek do ziemi)<br />
Każdy, kto odnosi się do ziemi z<br />
szacunkiem, pokocha ją, odda jej<br />
swoje siły, może liczyć na jej odwzajemnienie.<br />
Ziemia odwzajemni się<br />
falującymi tanami zboż, barwnym kwieciem<br />
łąk, kwitnącymi sadami, wreszcie -<br />
kochaniem tysiąckrotnym (Zygmunt<br />
Potrykas, Rozum).<br />
Szczególny stosunek człowieka do<br />
ziemi wiąże się także i z tym, że jest<br />
ona podobna do ciężarnej kobiety:<br />
na wiosnę brzemienna (stąd np. w<br />
kulturze ludowej zakaz uderzania jej<br />
na wiosnę kijem), ajesienią rodząca:<br />
Ulęgałkami zapachniały<br />
poskubane miedze,<br />
Nadszedł czas rozwiązania,<br />
wprawne ręce kobiet<br />
przerwą kartolfaną pępowinę.<br />
(ZbigniewJarzębowski, jesienne<br />
impresje)<br />
Ziemia w utworach chłopskich<br />
poetów jest traktowana niemal jak<br />
piastująca dziecko matka:<br />
Wykołysałaś mnie<br />
ty ziemio rodna,<br />
Ty ziemio pachnąca<br />
I zawsze pogodna.<br />
Na twoim łonie rosłem,<br />
Chodziłem po polu,<br />
Zbierałem kłosy<br />
I stąd świętość chleba wyniosłem<br />
(Lucjan Kulesza, Moja ziemia)<br />
W zamieszczonych w tomie utworach<br />
antropomorfizacji podlega nie<br />
tylko ziemia. Zjawisko to występuje w<br />
odniesieniu do całej przyrody, która<br />
jest postrzegana tak, jak ludzie: wierzby<br />
mają siwe włosy, stawy zielone oczy,<br />
leszczyna tknięta matczynym przeczuciem<br />
mocno przytula brązowe główki dzieci (Z.<br />
Jarzębowski, Jesienne impresje). Każdy<br />
element kosmosu w chłopskim obrazie<br />
świata obdarzony jest życiem i<br />
świadomością. Świat przedstawiony<br />
w tych wierszach to spójna całość -<br />
każdy w tym świecie (czy to człowiek,<br />
roślina czy zwierzę) posiada swoje<br />
stale miejsce i pełni określoną funkcję.<br />
Kogut np. jest sługą słońca, codziennie<br />
budzi wieś, gdy nadchodzi<br />
światło (Maria Januszkiewicz, ***),<br />
kwiaty dodają urody światu (Ryszard<br />
Tkaczyk, Kwiaty), pszczoły robotnice<br />
zbierają nektary z białej gryki (Beata<br />
Gołąb, Mrówkirpszczółki), świerszcze<br />
śpiewają w łanie żyta (Tadeusz Charmuszko,<br />
Ucichły skowronki).<br />
Poszczególne składniki świata<br />
przyrody są pokazywane w odniesieniu<br />
do konkretnej pory roku. W<br />
zasadzie już każde pojawienie się<br />
kónkreUiego elementu jest dla odbiorcy<br />
sygnałem tła czasowego wiersza.<br />
Lato kojarzone jest ze złocistymi<br />
łanami żyta; pełnymi stodołami i smakiem<br />
pszczelego miodu. Jesień tworzą<br />
obrazy jeżyn, oranego pola i deszczu<br />
na szybach; zima - to tafle smętnych<br />
jezior i warkocze u<strong>pl</strong>ecione wierzuom<br />
przez wiatr. Wiosna z kolei, jest<br />
tą porą roku, na którą każdy czeka<br />
(Henryk Raczkowski, Pory roku), napełnia<br />
bowiem ludzkie serca wiarą,<br />
że ze światła, wody i zieleni narodzi się<br />
sytość, nasza nadzieja na JUTRO (H.<br />
Raczkowski, Trzy wiosny).<br />
W tak krótkim omówieniu nie<br />
sposób prwwołać całości tematyki<br />
zebranej jako "żniwne snopy poezji<br />
chłopskiej". Zaprezentowane w bardzo<br />
skrótowy sposób motywy są jednymi<br />
z ważniejszych w zbiorze i<br />
mogą być sygnałem wartości opublikowanego<br />
tomu poezji. W zbiorze<br />
znalazły się również wiersze<br />
tematycznie mniej ciekawe, banalne,<br />
o niezbyt wysokim poziomie<br />
artystycznym. Operując tytułową formułą<br />
tomu - Wąglany po żniwach<br />
poezji JŚnożna powiedzieć, że nie<br />
wszystkie snopy składają się z równie<br />
dorodnych kłosów i równie szlachetnego<br />
ziarna. Dopiero oddzielenie<br />
ziarna lepszej jakości od gorszej,<br />
F<br />
»rowadzi do otrzymania lepszego<br />
ub gorszego chleba. I tak<br />
należałoby chyba postąpić w przypadku<br />
składania w jeden wielki<br />
snop" wierszy nadesłanych na konkurs.<br />
* Wąglany po żniwach poezji. Zbiór<br />
wierszy autorów nagrodzonych w Ogólnopolskim<br />
konkursie poezji "Szukamy<br />
talentów wsi" w latach 1983-1990, Wąglany<br />
1990, ss. 404.<br />
JANINA RADOMSKA<br />
Wyróżnienie, 1983 r.<br />
Moje<br />
wiersze<br />
W cichej zadumie<br />
Tak myślę czasami<br />
Czy moje strofki<br />
Można zwać wierszami<br />
Chociaż w swym rymie<br />
Czasem nieudolne<br />
Ale jak szczapy<br />
Choinkowe smolne<br />
Strofki me proste<br />
Jak miedze przez pole<br />
Chropawe i twarde<br />
Jak ta chłopska dola<br />
I wszystko co się<br />
W nich zawiera<br />
Cierpkie jest i słone<br />
Jak pot co po twarzy spływa<br />
Piękno przyrody<br />
Rozrzewnia me serce<br />
I nieuczona<br />
Wnet układam wiersze<br />
STANISŁAW KOPIEC<br />
I nagroda, 1983 r.<br />
Ziemia<br />
Ten brunatny lakier<br />
na paznokciach mojej mamy<br />
to ziemia,<br />
która uczepiła się rąk,<br />
weszła do serca<br />
i wychodzi już bokami,<br />
Przeklęta ziemia!<br />
A przecież:<br />
błogosławiona jesteś<br />
między <strong>pl</strong>anetami<br />
i błogosławiony owoc<br />
twego łona -<br />
to z modlitwy Księżyca<br />
do Matki Ziemi.<br />
Człowiek dzisiaj<br />
nie potrafi się modlić<br />
i targając chorą ziemię<br />
za brzuch wszeszczy:<br />
Chleba powszedniego daj nam!<br />
A tu trzeba:<br />
odpuść nasze winy<br />
jako i my odpuszczamy.<br />
Amen...<br />
Wiersze z tomu Wahany po żniwach<br />
poezji<br />
92
ANNA ŻMUDA<br />
Matka Boska<br />
w sztuce ludowej.<br />
Wystawa w Muzeum Regionalnym<br />
w Lubartowie 25 III-31 VIII 1992<br />
25 marca 1992 roku, tj. w dniu<br />
Zwiastowania Najświętszej Marii<br />
Panny, w Lubartowskim Muzeum<br />
Regionalnym została otwarta wystawa<br />
pt. "Matka Boska w sztuce ludowej".<br />
Muzeum po raz pierwszy podjęło<br />
problematykę ludowej sztuki sakralnej,<br />
zaś głęboki kult, którym lud polski<br />
darzył od wieków Marię był głównym<br />
celem organizacji tej wystawy.<br />
Polska należy do czołówki narodów<br />
wyróżniających się szczególnym nabożeństwem<br />
do Matki Boskiej. Jak<br />
silne korzenie zapuściło to nabożeństwo<br />
w naszym kraju świadczą<br />
między innymi następujące fakty:<br />
* w Polsce znajduje się 471<br />
miejscowości, które zapożyczyły<br />
swoją nazwę od imienia Marii;<br />
* istnieje ponad 700 sanktuariów<br />
maryjnych;<br />
* Julian Krzyżanowski wymienia<br />
88 przysłów ludowych związanych z<br />
jej imieniem;<br />
* przy drogach można spotkać<br />
tysiące ka<strong>pl</strong>iczek i figur, w których<br />
znajduje się postać Matki Boskiej;<br />
* święta Matki Boskiej lud polski<br />
obchodził zawsze szczególnie uroczyście<br />
i wprowadził do nich swoje<br />
własne zwyczaje.<br />
Nie mniej głęboki ślad pozostawił<br />
kult Matki Boskiej w ludowej rzeźbie<br />
i malarstwie.<br />
Na wystawie zgromadzono 138<br />
eksponatów, których autorami są<br />
dawni i współcześni twórcy ludowi z<br />
terenu Lubelszczyzny wjej historycznym<br />
zasięgu. Prace pochodzą z okresu<br />
ostatniego pięćdziesięciolecia.<br />
Między innymi na wystawie zobaczyć<br />
można dzieła wysoko cenionych i<br />
uznanych twórców ludowych, takich<br />
jak: Bolesława Adamiaka z Siedlisk,<br />
Mariana Adamskiego z Sobisk, Jana<br />
Dorosza z Białej Podlaskiej, Teofila<br />
Kożuchowskiego ze Studzianki, Mieczysława<br />
Gai z Łukowa, Mariana Łubianki<br />
z Budzisk, Eleonory i Józefa<br />
Kuli z Abramowa, Józefa Piątka z<br />
Łucki, Franciszka Sadownika z Łomaz,<br />
Andrzeja Sieka z Lipin Dol-<br />
nych, Wacława Suski z Dąbrówki,<br />
Adama Wydry z Dąbrówki i wielu innych.<br />
Eksponaty pochodzą z 4 muzeów:<br />
Muzeum Lubelskiego w Lublinie,<br />
Muzeum Okręgowego w Białej<br />
Podlaskiej, Muzeum Regionalnego<br />
w Łukowie, Muzeum Regionalnego<br />
w Lubartowie oraz ze zbiorów prywatnych.<br />
Są to rzeźby, płaskorzeźby i<br />
obrazy.<br />
Całość ekspozycji dzieli się na<br />
dwie zasadnicze części. Pierwsza<br />
prezentuje rzeźby i obrazy związane<br />
ze świętami maryjnymi zgodnie z<br />
kościelnym rokiem liturgicznym, a<br />
mianowicie:<br />
* Matka Boska Niepokalana (8<br />
XII) - przedstawiana przez twórców<br />
ludowych najczęściej w postaci<br />
stojącej ze złożonymi do modlitwy<br />
rękoma bez Dzieciątka. Maria była<br />
bowiem najpierw Niepokalaną, a<br />
dopiero później stała się Matką<br />
Chrystusa;<br />
* Matka Boska Gromniczna (2 II)<br />
- przedstawiona w postaci stojącej w<br />
ręku trzymająca gromnicę. Pokazano<br />
tu również gromnicę przybraną<br />
w barwinek i białą wstążkę. Święci się<br />
je w tym dniu w kościołach. Po<br />
poświęceniu niesie się do domów,<br />
ich płomieniem znaczy się drzwi,<br />
aby zapewnić sobie bezpieczną<br />
opiekę Marii (Abramów). Gromnice<br />
zapala się w czasie burz oraz wręcza<br />
konającym, by broniły od napaści<br />
szatańskiej;<br />
* Matka Boska Roztworna (Zwiastowanie<br />
NMP 25 XII). Przedstawiona<br />
jest razem z Archaniołem Gabrielem;<br />
* Matka Boska Zielna (Wniebowzięcie<br />
NMP 15 VIII).<br />
Wniebowzięcie Matki Boskiej<br />
przedstawiane było przez twórców<br />
ludowych w następujący sposób:<br />
Matka Boska z aniołami lub Chrystusem<br />
w górze, a w dole Apostołowie<br />
oraz pusty grób otoczony kwiatami.<br />
Przy rzeźbach tych zaprezentowano<br />
"ziela" święcone w tym dniu przez<br />
polski lud w kościołach. Są to bukiety<br />
wykonane ze zbóż, ziół, kwiatów,<br />
owoców i warzyw. Święci się je na<br />
pamiątkę, że Apostołowie znaleźli<br />
grób Marii pusty, a jedynie pozostały<br />
w nim kwiaty. Poświęcone zabiera się<br />
do domów, wierząc, że zapewnią<br />
opiekę Marii.<br />
W tej części wystawy zaprezentowano<br />
również rzeźby i płaskorzeźby<br />
związane ze świętami Bożego Narodzenia:<br />
przedstawiające Matkę Boską<br />
ze św. Józefem w szopkach adorującą<br />
swego Syna, pokłon Trzech<br />
Króli oraz Świętą Rodzinę. Są to<br />
głównie prace rzeźbiarzy z ośrodka<br />
łukowskiego. Osobną grupę w tej<br />
części ekspozycji stanowią wzruszające<br />
rzeźby przedstawiające Matkę<br />
Boską Bolesną stojącą pod krzyżem<br />
wraz ze św. Marią Magdaleną tzw.<br />
Pasje oraz Piety przedstawiające Matkę<br />
Boską w postaci siedzącej, na kolanach<br />
trzymającą ciało zmarłego<br />
Syna.<br />
W drugiej części wystawy eksponowane<br />
są obrazy i rzeźby o tematyce<br />
związanej z sanktuariami tj.<br />
miejscami, w których w sposób szczególny<br />
czci się jej wizerunki, jak Matka<br />
Boska Częstochowska, Matka Boska<br />
Kodeńska - zwana Matką i Królową<br />
Podlasia, Matka Boska z Woli<br />
Gułowskiej - patronka żołnierzy<br />
września. Osobną grupę w tej części<br />
wystawy stanowią rzeźby i obrazy<br />
będące wytworem regionalnych kultów,<br />
jak np. Matka Boska Góralska<br />
oraz Cygańska Franciszka Sadownika<br />
z Łomaz. Cudowna figura Matki<br />
Boskiej Cygańskiej znajduje się w<br />
niewielkiej miejscowości pomorskiej,<br />
w Rywałdzie, w kościele oo. Kapucynów.<br />
Miejscowa tradycja głosi,<br />
że pewna Cyganka przyniosła do tej<br />
figury swoje konające dziecko i błagała<br />
Matkę Boską o uzdrowienie.<br />
Otrzymawszy tę łaskę, w spontanicznym<br />
odruchu wdzięczności obcięła<br />
swój piękny warkocz i złożyła u stóp<br />
Marii. Od tej pory ta postać Matki<br />
Boskiej przedstawiana jest przez<br />
twórców ludowych w barwnych szatach<br />
i z czarnymi włosami.<br />
Wystawę kończą rzeźby przedstawiające<br />
ukoronowanie Matki Boskiej.<br />
Otwarcie wystawy uświetnił pieśniami<br />
maryjnymi zespół śpiewaczy z<br />
Pałecznicy - laureat I nagrody Ogólnopolskiego<br />
Festiwalu Kapel i Śpiewaków<br />
Ludowych w Kazimierzu n.<br />
Wisłą Zespół wystąpił w ludowych<br />
strojach lubartowskich odtworzonych<br />
na podstawie zbiorów lubartowskiego<br />
muzeum. Wiersz przez<br />
siebie ułożony recytowała poetka ludowa<br />
- Helena Kołodziej z Wielkolasu.<br />
93<br />
I
Lista<br />
osób<br />
przyjętych w poczet członków<br />
Stowarzyszenia Twórców<br />
Ludowych<br />
I. Sekcja Folkloru - rok 1990<br />
(W 1991 r. nie było przyjęć).<br />
1. Biernacka Katarzyna - Kamień, woj. jeleniogórskie -<br />
śpiew<br />
2. Bocheński Tadeusz - Krynica , woj. nowosądeckie -<br />
muzyk<br />
3. Chmielewska Bronisława - Mroczkowice, woj. jeleniogórskie<br />
- śpiew<br />
4. Dudka Bronisław - Zdziłowice, woj. tarnobrzeskie -<br />
skrzypek<br />
5. Dudka Tadeusz - Zdziłowice, woj. tarnobrzeskie -<br />
skrzypek<br />
6. Faltyn Józef - Bolesławiec, woj. jeleniogórskie - śpiew<br />
7. Góra Józef - Krzemień, woj. tarnobrzeskie - skrzypek<br />
8. Gzik Wojciech - Krzemień, woj. tarnobrzeskie - śpiew<br />
9. Kantor Jan - Dębica, woj tarnowskie - skrzypek<br />
10. Kląjnert Irena - Wyryki Wola, woj. chełmskie - śpiew<br />
11. Kliś Kazimierz - Dębica, woj. tarnowskie - skrzypek<br />
12. Łachnicka Marianna - Wyryki Wola, woj. chełmskie -<br />
śpiew<br />
13. Madanowski Stanisław - Boczki Chełmońskie, woj.<br />
skierniewickie - śpiew<br />
14. Miłoszewicz Longin - Żarki Średnie, woj. jeleniogórskie<br />
- śpiew<br />
15. Mroczka Józef - Dębica, woj. tarnowskie - skrzypek<br />
16. Mrozik Michalina - Przejsław, woj. jeleniogórskie -<br />
śpiew<br />
17. Paleń Eugeniusz - Koniaków, woj. bielskie - skrzypek<br />
18. Połeć Stanisław - Dębica, woj. tarnowskie - skrzypek<br />
19. Sikora Jan - Koniaków, woj. bielskie - skrzypek<br />
20. Stepaniuk Stefania - Wyryki Wola, woj. chełmskie -<br />
śpiew<br />
21. Torbicz Józefa - Wyryki Wola, woj. chełmskie - śpiew<br />
22. Zając Irena - Wyryki Wola, woj. chełmskie - śpiew<br />
II. Sekcja Literatury - przyjęcia w 1990 r. i 1991 r.<br />
1. Korban Cecylia - Nida, woj. kieleckie<br />
2. Krajewska Barbara - Iwany, woj. olsztyńskie<br />
3. Pabis Tadeusz - Libusza, woj. krośnieńskie<br />
4. Polit Jan - Brodzica, woj. zamojskie<br />
5. Stramska Janina - Włoszczowa, woj. kieleckie<br />
Rzeźby z wystawy w Muzeum Regionalnym<br />
w Lubartowie<br />
Marian Adamski, Pasja, Sobiska, woj. siedleckie.<br />
Ze zbiorów Muzeum Regionalnego w Łukowie<br />
Fot. M. Luniak<br />
Adam Wydra, Tryptyk - ukoronowanie Matki Boskiej,<br />
zbiorów Muzeum Regionalnego w Łukowie<br />
Dąbrówka, woj. siedleckie. Ze<br />
Fot M. Luniak<br />
94
6. Suchecki Ryszard - Myszyniec Stary, woj. ostrołęckie<br />
7. Waluś Anna - Szaflary, woj. nowosądeckie<br />
8. Wolska Helena - Krościenko, woj. nowosądeckie<br />
9. Żołądek Bernadetta - Chlewiska, woj. przemyskie<br />
III. Sekcja Sztuki Ludowej - przyjęcia w 1991 r.<br />
1. Bereska Teresa-Wólka Folwark, woj. ostrołęckie - haft<br />
2. Bernat Krystyna - Żerdź, woj. lubelskie - tkactwo<br />
3. Chrzan Teodora - Żerdź, woj. lubelskie - tkactwo<br />
4. Dziatkowiec Stefan - Zakopane, woj. nowosądeckie -<br />
kuśnierstwo<br />
5. Gajewski Cezary - Urzędów-Bęczyn, woj. lubelskie -<br />
garncarstwo<br />
6. Gawlik Kazimierz - Pogorzałe, woj. kieleckie - rzeźba<br />
7. Gąbka Helena - Rybie, woj. chełmskie - pisanki<br />
8. Gębal Olga - Koniaków, woj. bielskie - koronka<br />
9. Haratyk Marta - Koniaków, woj. bielskie - koronka<br />
10. Jankowska Leokadia - Żmin, woj. bydgoskie - haft<br />
11. Jastrzębska Marianna - Wólka Przekory, woj. ostrołęckie<br />
- haft<br />
12. Juraszek Marta - Koniaków, woj. bielskie - koronka<br />
13. Kaczyńska Hanna - Wólka Mystkowska, woj. ostrołęckie<br />
- haft<br />
14. Kamieniarz Mieczysław - Koniaków, woj. bielskie - <strong>pl</strong>.<br />
obrzędowa<br />
15. Kasprzak Danuta - Garki, woj. kaliskie - haft snutkowy<br />
16. Kasza Jadwiga - Wólka Przekory, woj. ostrołęckie - <strong>pl</strong>.<br />
obrzędowa<br />
17. Keczmerska Marianna - Wólka Mystkowa, woj.<br />
ostrołęckie - haft<br />
18. Klamerus Maria - Wierch Kurucowy, woj. nowosądeckie<br />
- haft<br />
19. Kociołek Henryka - Bychlew, woj. łódzkie - <strong>pl</strong>. obrzędowa<br />
20. Koszarek Maciej - Bukowina Tatrzańska, woj. nowosądeckie<br />
- wyroby z metalu i skóry<br />
21. Kozdrój Wacława - Żerdź, woj. lubelskie - tkactwo<br />
22. Kral Stanisław - Piaski Brzustowskie, woj. tarnobrzeskie<br />
- garncarstwo<br />
23. Legierska Ewa - Koniaków, woj. bielskie - koronka<br />
24. Lewandowska Halina - Mystkowiec Stary, woj. ostrołęckie<br />
- haft<br />
25. Lipońska Izabella - Żmin, woj. bydgoskie - haft<br />
26. Matczak Alicja - Głowno, woj. łódzkie - <strong>pl</strong>. obrzędowa<br />
27. Odój Krzysztof - Łódź - rzeźba<br />
28. Piórkowska Marianna - Komarowo, woj. ostrołęckie -<br />
haft<br />
29 Poletek Roman - Piaski Brzustowskie, woj. tarnobrzeskie<br />
- garncarstwo<br />
30. Rogowska Maria - Chojnice, woj. bydgoskie - haft<br />
31. Rogulska Krystyna - Zdzieborz, woj. ostrołęckie - haft<br />
32. Rutkowska Marianna - Wólka Przekory, woj. ostrołęckie<br />
- haft<br />
33. Skóra Władysława - Lutobrok, woj. ostrołęckie - haft<br />
34. Spodek Danuta - Zatory, woj. ostrołęckie - haft<br />
35. Śliwiński Stanisław - Gdańsk-Wrzeszcz - rzeźba<br />
36. Witkowska Stefania - Pniewo, wpj. ostrołęckie - haft<br />
37. Wiśniewska Aleksandra - Rząśnik, woj. ostrołęckie -<br />
haft<br />
38. Wojciechowska Helena - Głowno, woj. łódzkie - haft<br />
Twórcy ludowi<br />
zmarli w 1991<br />
Święty Antoni z dziećmi, rzeźba Bronisława Chojęty<br />
Fot P. Maciuk<br />
1. Chojęta Bronisław - rzeźba<br />
2. Cieślicka Maria - poezja<br />
3. Dżon Czesława - haft<br />
4. Kałuski Teodor - rzeźba<br />
5. Kapała Czesław - zabawka ludowa<br />
6. Kraszewski Józef - garncarstwo<br />
7. Kuniszyk Walentyna - tkactwo<br />
8. Leśniak Edward - rzeźba<br />
9. Łukaszczyk Wojciech - skrzypek<br />
10. Marszałek Józefa - haft<br />
11. Niebielska Aniela - tkactwo<br />
12. Ośniecka Julianna - tkactwo, <strong>pl</strong>. obrzędowa<br />
13. Pietruszka Bronisława - zdobnictwo papierowe<br />
14. Rogowski Kazimierz - garncarstwo<br />
16. Rudzińska Leokadia - wycinkarstwo<br />
17. Saczko Paweł - snycerka<br />
18. Samosionek Tekla - rzeźba w glinie<br />
19. Sedek Karolina - koronka<br />
20. Składanowski Stanisław - tkactwo<br />
21. Stręciwilk Józef - poezja<br />
22. Sulowski Józef - skrzypek<br />
23. Wróbel Katarzyna - tkactwo<br />
95
SPIS TREŚCI<br />
Władysław Sitkowski: Szanowni twórcy ludowi - 1<br />
Protokół z posiedzenia Jury XXI Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. Jana Pocka - 2<br />
SZKICE I OPRACOWANIA<br />
Józef Styk: Przeobrażenia chłopskiego systemu wartości - 6<br />
Janusz Mariański: Religijność ludowa - 16<br />
Jan Górak: Ludowi wynalazcy - 20<br />
Janina Petera: Ludowy strój hrubieszowski - 24<br />
Elżbieta Kępa: Ludowy strój kobiecy z Powiśla Lubelskiego - 30<br />
Stanisława Niebrzegowska: Ludowe wyobrażenia o zaćmieniu księżyca - 36<br />
Jan Adamowski: O symbolice wielkanocnego jaja - 38<br />
Kazimiera Karabowicz: Gusła, przepowiednie i zabobony mieszkańców woj. chełmskiego - 41<br />
PROZA<br />
Adam Doleżuchowicz: Wojtek - 45<br />
Zygmunt Bukowski: Prvis i Privisa - 46<br />
Kazimierz Maurer: Lelek - 50<br />
Józef Pitoń: Władkowe śluby - 52<br />
Jan WIERSZE Polit: Nawiedzony las - 53<br />
Krystyna Aleksander, Ryszard Bocheński, Zygmunt Bukowski, Jan Byszuk, Stefan Chojnowski,<br />
Elżbieta Daniszewska, Stanisław Derendarz, Adam Doleżuchowicz, Marian Karczmarczyk, Julia<br />
Karczowa, Władysław Koczot, Stanisław Kopiec, Cecylia Korban, Józef Kosakowski, Jan Kowalski,<br />
Barbara Krajewska, Wanda Łomnicka-Dulak, Maria Majchrzak, Tadeusz Michalski, Irena Ostaszyk,<br />
Krystyna Poczek, Waleria Prochownik, Janina Radomska, Jakub Raciborski, Zofia Roj-Mrozicka,<br />
Władysław Sitkowski, Maria Skorupska, Bronisław Suchy, Anna Waluś, Kazimiera Wiśniewska,<br />
Augusta Zborowska, Cecylia Zielińska, Bernardetta Żołądek<br />
Tadeusz Michalski: Feliks Rak nie żyje - 55<br />
SYLWETKI<br />
Barbara Stykowa: Poezja Pienin - Julia Karczowa - 56<br />
Stefan Aleksandrowicz: Nieznany poeta i "doktor" z Podlasia - 58<br />
Marian Domański: Kapela Trzpilów z Mierżączki - 58<br />
Jan Drzeżdżon: Kaszubscy poeci ludowi - 64<br />
Józef Stefański: Chór "pątniczy" PODOLE z Chełma - 68<br />
Z KLASYKI LITERATURY CHŁOPSKIEJ (Jakub Raciborski) - 70<br />
ODESZLI OD NAS<br />
Ryszard Bocheński: Moje życie - 72<br />
ARCHIWUM FOLKLORU<br />
Lucyna i Jan Adamowscy: Opowieści wielkanocne - 73<br />
Zofia Cieśla-Reinfusowa: Listy "Babci Gnojek" - 78<br />
Grzegorz Michalec: Ballada o Janku Siegiedzie (Reportaż folklorystyczny ) - 81<br />
RECENZJE<br />
Barbara Boniecka: ETNOLINGWISTYKA 3 pod redakcją Jerzego Bartmińskiego - 84<br />
Stanisław Dubisz, Mariusz Kosieradzki: Gwara rolnicza - współczesny język wsi - 87<br />
Jan Adamowski: Kolędy polskie - od średniowiecza do współczesności - 89<br />
Marian Filipiak: Świat człowieka - świat kultury - 90<br />
Stanisława Niebrzegowska: Wąglańskie żniwo poetyckie -91<br />
Anna Żmuda: Matka Boska w sztuce ludowej - 93<br />
Lista osób przyjętych w poczet członków Stowarzyszenia Twórców Ludowych - 94<br />
Twórcy ludowi zmarli w 1991 r. - 95