13.07.2015 Views

Nr 87/2004 - Tuchów

Nr 87/2004 - Tuchów

Nr 87/2004 - Tuchów

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

xmmRofcXV<strong>Nr</strong>4/<strong>87</strong>ISSN 1234*€6-40rismo Towarzystwa Miłośników Tuchowasierpień« wfz«8t«ń, październik <strong>2004</strong> r.cena 3 złVrs^?ł>t.W. - - •» • "M 'lii


2Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>Rada Miejska informuje07 lipca <strong>2004</strong> r. - XXIV nadzwyczajnasesja Rady Miejskiej.Sesja została zwołana z uwagi nakonieczność podjęcia uchwały w sprawiewyrażenia zgody na zaciągnięciezobowiązań wykraczających poza rokbudżetowy <strong>2004</strong> z tego względu, iż zabrakłośrodków na zadania wynikającez przetargu, dotyczące:1) remontu i modernizacji dróg,2) opracowania planu zagospodarowaniaprzestrzennego gminy.W przetargu została uwzględnionastawka podatku VAT 7 %, obecnie okazałosię, że wykonawcy naliczają 22 % -stąd braki. Aby nie ograniczać zakresurobót, należało zwiększyć kwotę.Radni na tym posiedzeniu wyrazilizainteresowanie planem zagospodarowaniaprzestrzennego miasta i gminy,który w najbliższym czasie będzie opracowywany,ponieważ dotychczasoweplany straciły ważność. Wnioski o zmianęplanów są przyjmowane na bieżącow Urzędzie Gminy. Wskazane jest, bykażdy mieszkaniec, który chce posiadaćdziałki budowlane, rekreacyjne lubinne, złożył wniosek. Zakłada się, żedziałania będą prowadzone tak, by wnowym planie zachować dotychczasowyobszar zabudowy. Nowe plany będziezatwierdzać Rada Miejska. Planyte muszą być zgodne ze studium zagospodarowaniagminy. Jeśli tereny ujętew studium mają inne niż budowlaneprzeznaczenie, to w planie nie da sięich przeznaczyć pod budowę. W takichprzypadkach wystąpi konieczność naniesieniazmian najpierw do studium,co pociągnie za sobą dodatkowe koszty.15 września <strong>2004</strong> - XXV sesjaRady Miejskiej.Na sesji tej radni przyjęli do wiadomościprzedstawioną informację orealizacji budżetu gminy <strong>Tuchów</strong> w Ipółroczu <strong>2004</strong> r.Wyrazili swe negatywne stanowiskow sprawie lokalizacji na terenie Tuchowainwestycji pn. wytwórnia mas bitumicznychoraz podjęli wiele uchwał, zktórych na uwagę zasługuje opinia wsprawie Zespołu Opieki Zdrowotnej wTuchowie: Udziela się poparcia dlawszelkich działań Zarządu PowiatuTarnowskiego, zmierzających do uratowaniatuchowskiego szpitala orazpoprawy jakości oferowanych przezniego usług medycznych.Ponadto uczestnicy sesji wysłuchaliinformacji na temat ubezpieczeń rolniczychw KRUS. Informację przedstawiłAdam Mach - kierownik placówkiterenowej KRUS w Tuchowie. Poinformowało wejściu w życie nowej ustawyo ubezpieczeniach społecznych rolników:w związku z wejściem do UniiEuropejskiej przepisy zmieniły się,ubezpieczeniom mogą podlegać osobymające obywatelstwo polskie lub posiadającewizy, będące obywatelamipaństw członkowskich UE. Osoby prowadzącedziałalność gospodarczą mogąbyć ubezpieczone w KRUS, jeśli płacąpodatek zryczałtowany. Obecnie, zgodniez przepisami ustawy z dnia20.12.1990 r. o ubezpieczeniu społecznymrolników, znowelizowanej ustawąz dnia 2 kwietnia <strong>2004</strong> r. o zmianieustawy o ubezpieczeniu rolników orazo zmianie niektórych innych ustaw(DzU nr 91, poz. <strong>87</strong>3), zasiłek chorobowyprzysługuje ubezpieczonemu,który wskutek choroby jest niezdolnydo pracy nieprzerwanie przez co najmniej30 dni, jednak nie dłużej niżprzez 180 dni. Jeżeli po wyczerpaniu180-dniowego okresu zasiłkowegoubezpieczony rolnikjest nadal niezdolnydo pracy, zasiłek chorobowy przedłużasię na okres niezbędny do przywróceniazdolności do pracy, jednak niedłużej niż o dalsze 360 dni. W tym celukonieczne jest orzeczenie lekarskie,wydane przez lekarza rzeczoznawcę lubkomisję lekarską Kasy. Zasiłek chorobowywynosi 7 zł za 1 dzień. Nie przysługujeza okres przebywania ubezpieczonegona koszt Kasy w zakładzie opiekizdrowotnej w celu rehabilitacji, lubpo ustaniu ubezpieczenia.29 września <strong>2004</strong> r. - uroczysta sesjaRady Miejskiej.Sesja odbyła się w auli klasztoru oo.Redemptorystów w związku z jubileuszem100-lecia koronacji cudownegoobrazu Matki Boskiej Tuchowskiej.W sesji udział wzięło wielu gości:posłowie na Sejm RP, przedstawicielestarostwa, burmistrzowie i wójtowiegmin powiatu tarnowskiego, dyrektorzyszkół i księża.Przewodniczący Rady MiejskiejRyszard Wrona podkreślił, że sesja mawymiar historyczny z dwóch powodów:po pierwsze odbywa się po raz pierwszyw murach klasztoru oo. Redemptorystów,po drugie - w setną rocznicę koronacjicudownego obrazu Matki BoskiejTuchowskiej.Burmistrz Gminy <strong>Tuchów</strong> MariuszRyś w swoim wystąpieniu podkreśliłdoniosłą rolę, jaką w życiumieszkańców Tuchowa i gminy odegrało odgrywa cudowny obraz TuchowskiejPani. To dzięki niemu od 400 zgórą lat do Tuchowa ciągną liczne rzeszepielgrzymów, rozsławiając naszemiasto w kraju, a nawet za granicą. Tenfakt wpływa zarówno na obraz naszegomiasta, jak i życie jego mieszkańców;niektórzy czerpią dochody z obsługiruchu pątniczego i turystycznego. Wyraziłprzekonanie, że Matka Boża opiekujesię gminą i jej mieszkańcami, gdyż<strong>Tuchów</strong> omijają poważniejsze klęskiżywiołowe. Pod adresem opiekunówcudownego obrazu - ojców redemptorystów- skierował prośbę, aby w czasieWielkiego Odpustu przewidzieli nabożeństwodla samorządowców.Dla uczczenia jubileuszu koronacjiRada Miejska w Tuchowie postanowiłaspecjalnym aktem zawierzenia polecićziemię tuchowską i jej mieszkańcówopiece Matki Bożej Tuchowskiej.Obecny na sesji prowincjał oo. redemptorystówo. Zdzisław Klafkastwierdził, że redemptoryści czują sięzaszczyceni tym, że Rada Miejska ze-W numerze m.in.:> Jubileuszowe uroczystości 100-lecia koronacji cudownego obrazuMatki Bożej Tuchowskiej> Wspierać małżeństwo i rodzinę> <strong>Tuchów</strong> na Wawelu> Jaskółka z Zalasowej> Siedliska - szkoła tradycji i historii> Dodatek specjalny


3 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>chciała odbyć sesję w murach klasztoru- domu, który dla Matki Bożej wznieślizakonnicy, to właściwie Ona jest tugospodynią. Zamiar powierzenia Jej wopiekę miasta i gminyjest - według niego- świadectwem wiary. Redemptoryściprzyjmują ten gest ze wzruszeniemi są nim zbudowani. Działają w 17 krajachświata, promują <strong>Tuchów</strong>, a właściwiepromuje go Matka Boża. Podziękowałwładzom miasta za dbałość ootoczenie klasztoru, które zmienia sięciągle na korzyść.Zaproszeni na uroczystą sesję goście,w tym: posłowie na Sejm RP: MarianCuryło, Barbara Marianowska,Aleksander Grad oraz starosta MichałWojtkiewicz, burmistrz Ryglic BernardKarasiewicz, wójt Skrzyszowa JózefGądek w swoich wystąpieniach wyrażaliradość z powodu uczestnictwa wtej niezwykłej sesji i poparcie dla inicjatywyRady Miejskiej w Tuchowie.Z kolei ks. prof. dr hab. StanisławPiech wygłosił prelekcję „Stulecie koronacjicudownego obrazu Matki BoskiejTuchowskiej". Przedstawił pokrótcedzieje cudownego obrazu i staraniabenedyktynów o jego koronacjęjeszcze w XVII wieku. Rozpoczęte przezwieki dzieło zostało uwieńczone w1904 roku, kiedy to biskup tarnowskiLeon Wałęga włożył na skronie Matki iDzieciątka korony.Najważniejszym punktem tej sesjibyło podjęcie uchwały w sprawie zawierzeniaMatce Boskiej Tuchowskiejgminy <strong>Tuchów</strong> i jej mieszkańców:Modlitwa.. Wotum ziemi tuchowskiejw 100-lecie koronacji cudownego obrazuMatki Boskiej.Maryjo Matko i Królowo!Wielki to zaszczyt mieć Twój wizerunek,wpatrywać się weń i uczestniczyćw jego czci. Doświadczamy tegoczęsto i na różne sposoby, radujemy się,że kwitnie jego sława w bliższej i dalszejokolicy, a nawet przybiera rozmiarkrajowy i szerszy.Wiemy, że Ty jesteś patronką wiaryi dziejów. W Twoje ręce od wieków składanotutaj wolę służby Bogu i ludziom,twórczy zapał i ofiarny trud dla dobrakażdego pokolenia. W dobie wyjątkowychsprawdzianów, zagrożeń, jak teżklęsk społecznych czy narodowychwszystkie drogi prowadziły do Ciebie,boś Ty po Bogu jedyna otucha. Krzepiłaśzawsze nadzieje ludu Bożego, wskazywałaśdrogę powstania, ratunku i ocalenia.Tak budowałaś swój tron na mocnymfundamencie, tak wznosiłaś sanktuarium.Matko Boża Tuchowska!Wśród wszystkich wezwań i wyobrażeń- ten znak, któryjest nam danyw XVI stuleciu i od ponad 400 lat słyniełaskami, jest nam szczególnie bliskii drogi. Radosną tajemnicą nawiedzeniaświatłem Dziecięcia, które trzymaszna ręku, opromieniasz wszystkienasze drogi i przeżycia. Jest ich wiele.Układają się różnie. Nieraz oczelsiwanianie odpowiadają celom, a owocprzedsięwzięć daleki jest od intencji.Ograniczony człowiek szuka wzoru ipomocy, w swoich zamiarach i troskachidzie do Ciebie, bo Ty zrozumiesz,pokierujesz skutecznie każdąsprawą i nie opuścisz w decydującymmomencie.Matko dobrej rady, Zwierciadłosprawiedliwości, Stolico mądrości,Przyczyno naszej radości - przywołujemydzisiaj te słowa litanii, odczytujemyje na nowo, powtarzamy i chcemypotwierdzić postawą naśladowania tego,co one oznaczają w Twoim przypadku.Wobec splotu zagadnień, trudności rozwiązańi potrzeby trafności w podejmowanychdecyzjach powierzamy się Tobie,licząc na każdy matczyny gest, abyw naszym domu wszystko układało sięjak najlepiej.Upraszaj nam jedność, zgodę, rozwagęi talent w rozwiązywaniu trudnychkwestii, zwłaszcza spornych. Brońprzed pychą, samowolą, korupcją iskrzywdzeniem kogokolwiek. Niechwiarygodność i rzetelność charakteryzujenas w sumieniu i wobec tych, którzynam zaufali.Matko Słowa, Matko Syna Człowieczego,Pani naszej ziemi wiedź nasszlakiem odpowiedzialności za wypowiadanezdania, za każde życie i każdyobszar działania.Maryjo, jesteśmy jednymi z najbliższychTwoich pielgrzymów. Nam,czcicielom Twego wizerunku, powierzonejest dobro na dzień dzisiejszy ijutro. Czujemy na sobie Twe błogosławieństwoi zobowiązania wobec uczącychsię, pracujących, bezrobotnych,cierpiących i chorych. Gdy inwestujemyw domy, warsztaty i drogi, niechmyśl biegnie do Ciebie, któraś postawiłanas na służbę Bogu i ludziom. Bądźnam znakiem i pomocą. Bądź królowąi wychowawczynią.Weź w opiekę ziemię tuchowską ijej mieszkańców!Przewodniczący Rady Miejskiejmgr Ryszard WronaBurmistrz Gminymgr Mariusz RyśTUCHÓW, 02.10.<strong>2004</strong>UCHWAŁA NR XXVI/213/04RADY MIEJSKIEJ W TUCHOWIEZ DNIA 29 WRZEŚNIA <strong>2004</strong> R.Na podstawie art. 18 ust.1 Ustawyz dnia 8 marca 1990 r. o samorządziegminnym /tekstjednolity z 2001 r. DzUnr 142, poz. 1591 z późniejszymi zmianami/Rada Miejska w Tuchowie:§ 1. Postanawia zawierzyć Matce BoskiejTuchowskiej gminę <strong>Tuchów</strong> i jejmieszkańców, wyrażając to słowamimodlitwyjak w załączniku do uchwały.§ 2. Uchwała wchodzi w życie zmocą od 02 października <strong>2004</strong> r.Przewodniczący Rady Miejskiejmgr Ryszard WronaNa zakończenie uroczystej sesji o.Mirosław Grakowicz wyraził słowa podziękowaniaza podjętą inicjatywę,stwierdził, że jest to ważne wydarzenie,które dodaje splendoru temu kościołowi,którego jest obecnie kustoszem. Przyokazji podziękował władzom samorządowymza współpracę w dziedzinie kultury,za możliwość - jak choćby ostatnio- zorganizowania cyklu koncertów, zawspomaganie 2 zespołów przysanktuaryjnych- chóru i orkiestry, za współpracęw czasie przygotowań do odpustów,za współpracę w trosce o bezpieczeństwopielgrzymów. Zaznaczył, że tosprzyja krzewieniu dobrej atmosfery.Zwracając się do dyrektorów szkół,podziękował im za obecność na tymspotkaniu i za współpracę w trosce owychowanie młodego pokolenia.Przewodniczący Rady Miejskiejmgr Ryszard Wrona


4Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>* W ostatni weekend lipca przebywała wTuchowie 30-osobowa węgierska delegacjaz miasta Martfu. Grupę tę tworzyligłównie sportowcy i samorządowcyna czele z burmistrzem tego miasta- Imre Kozmą. Węgrzy spotkali się zwładzami Tuchowa i zwiedzali zabytkiKrakowa. Głównym celem wizyty byłniedzielny mecz piłkarski drużyny zMartfu z tuchowską reprezentacją.Zwyciężyła drużyna gospodarzy wynikiem4-3. Rozegrano także konkursrzutów karnych, a zwycięstwo tym razemprzypadło gościom.* 13 sierpnia Starostwo Powiatowe w Tarnowiei Dom Kultury w Tuchowie zaprosiłyna wystawę poplenerową "Sacrum<strong>2004</strong>". Wystawa miała miejsce w sali pielgrzymaw klasztorze oo. Redemptorystów,a następnie w galerii "OBOK" przytuchowskim Domu Kultury.* 15 sierpnia w kilku wsiach tuchowskiejgminy: Siedliskach, Burzynie i DąbrówceTuchowskiej odbyły się dożynki.Podczas tej imprezy, tradycyjnie jużprezentowano wieńce dożynkowe,dzielono się chlebem z tegorocznegozboża, wystąpiły zespoły i kapele ludowe,przeprowadzono konkursy. Dożynkoweświętowanie poprzedziłymsze św. Na zakończenie odbyły sięzabawy ludowe.* 29 sierpnia odbyły się w Tuchowie GMIN-NE DOŻYNKI. Jak co roku, święto plonówzainaugurowano mszą św. w kościeleNNMP w Tuchowie, której przewodniczyłkustosz sanktuarium o. MirosławGrakowicz. Po mszy orszak żniwiarzyprzeszedł do amfiteatru. Tutajstarostowie dożynek: Kazimiera Fura zMesznej Opackiej i Wojciech Nawrockiz Buchcic wręczyli bochen chleba burmistrzowiTuchowa-Mariuszowi Rysiowi.Potem nastąpiło dzielenie się nim.Następnie odbyła się prezentacja wieńcówdożynkowych z 12 wsi tuchowskiejgminy. Uroczystość uświetniła SanktuaryjnaOrkiestra Dęta. Wystąpił zespółtańca ludowego "Arendas" z Jaszberenyz Węgier, zespół „Tuchowiaczki" zDomu Kultury, zespół pieśni i tańca „Koronka"z Bobowej. Imprezie dożynkowejtowarzyszyły wystawy, a zakończyłają zabawa taneczna.' Upamiętniając kolejną rocznicę napaściNiemiec hitlerowskich i stalinowskiejRosji na Polskę, w hołdziepomordowanym w obozach i łagrach,w hołdzie poległym na polach bitewnych,1 września w kościele św. JakubaAp. w Tuchowie została odprawionauroczysta msza św. Później w asyściepocztów sztandarowych przemaszerowanopod pomnik ofiar II wojny światowej.Po odśpiewaniu "Mazurka Dąbrowskiego"przedstawiono krótkimontaż poetycki przygotowany przezDK, modlono się w intencji ofiar i poległychw czasie ostatniej wojny. Odbyłsię apel poległych ,a poszczególne delegacjezłożyły wiązanki kwiatów. Wuroczystości religijno-patriotycznejuczestniczyli duchowni, władze samorządoweTuchowa, kombatanci, delegacjeszkolne oraz mieszkańcy.' 4 września burmistrz gminy <strong>Tuchów</strong>oraz dyrektor SP w Burzynie zaprosilina uroczystość oddania do użytkunowego budynku Szkoły Podstawowejw Burzynie. Otwarcie nowej szkoły poprzedziłamsza św. w kościele pw. MiłosierdziaBożego. Uroczyste otwarcienowej szkoły i jej poświęcenie nastąpiłow obecności władz samorządowychTuchowa i Starostwa Powiatu Tarnowskiego,kuratorium i przybyłych rodziców.Dzieci zaprezentowały się w programieartystycznym, przygotowanymna tę okoliczność.' 17 września ,w galerii „Obok" DK zostałaotwarta wystawa pn. „Karpaty w fotografiiPiotra Firleja".' We wrześniu w Sanktuarium Matki BożejTuchowskiej odbyły się jubileuszowekoncerty organowe. Koncertowalim.in. Michał Dąbrowski z Warszawy,Roman Lulek z Lublina, Władysław Szymańskiz Katowic, Maurycy Merunowiczz Krakowa. W gronie sponsorówjubileuszowych koncertów znaleźli się:Z. Dąbczyński - Firma „Wimed", poloniaz Rzymu, Mariusz Ryś - burmistrzTuchowa, K. Szablowski - Firma „Korex",Tuchowskie Towarzystwo PrywatnychPrzedsiębiorców.' 19 września w Jodłówce Tuchowskiejodbył się FESTYN JESIENNY „Grzybobranie".Festyn rozpoczęły zawodysportowe. Następnie wystąpił dziecięcyzespół z tamtejszej szkoły. Rozstrzygniętokonkurs na największego grzybai największą ilość znalezionych grzybóww lasach jodłowskich. Nie zabrakłodegustacji potraw regionalnych.* 22 września grupa teatralna „RAPTUS"z DK wraz z zespołem reżyserów inscenizacji„Wesela" St. Wyspiańskiegowyjechała do Krakowa. Udała się dozabytkowego dworku "Rydlówka" zbudowanegoprzez Włodzimierza Tetmajera,miejsca akcji dramatu „Wesele".Wówczas to artysta nowo zbudowanydom witał wierszem:„Na dom bronowski"Niechaj się święci mój cichy, pod drewnianymgankiem,mój wiejski dworek biały, w gaju starychdrzew!W ogrodzie wonnym zieleni: miętą i rumiankiem!Z każdej ściany tam wieje innych czasówwiew!Przy okazji warto przypomnieć, że premierafragmentów „Wesela" w wykonaniuwspomnianej grupy teatralnejodbyła się 23 maja br. w Tuchowie.


5 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>*23 września dziesięć par obchodziłoskiej sprawy małżeństwa i rodziny nadyrektorzy i nauczyciele: Anna Mariajubileusz złotych godów (szczegóły wterenie swego posługiwania. Po mszy św.Karcińska, Lucyna Jamka, Marzannakolorowym dodatku).i apelu maryjnym wyruszyła procesja zGawron, Anna Totoś, Danuta Świątek i*25 września w hali sportowej MOSiR wlampionami na plac koronacyjny.Marek Srebro. Ponadto siedmioro pe-Tuchowie odbył się III Międzwoje-* 8 października w galerii Domu Kulturydagogów uzyskało stopnie nauczycie-wódzki Turniej Młodziczek i Młodzi-w Tuchowie otwarto wystawę malar-la mianowanego. Akty mianowania zków w Judo. W zawodach wzięły udziałstwa, grafiki i rysunku Tadeusza Drąż-rąk burmistrza otrzymali: Małgorzatareprezentacje z 15 klubów Polski połu-kiewicza z Sosnowca pn." To naszeRopska-Gawron, Anna Sajdak, Barba-dniowo-wschodniej oraz zaproszonepolskie nieuczesane piękno."ra Serafin, Anna Wójcik, ksiądz dziekankluby ze Słowacji.* Dzień Papieski obchodzony był w ca-Zbigniew Pietruszka, Wiesław Cieśla i*29 września z okazji 100-lecia korona-łym kraju. Ma on upamiętniać roczni-Ryszard Wrona. Także w tym dniu, wcji cudownego obrazu Matki Bożej od-cę wyboru kardynała Karola Wojtyły nauznaniu zasług za wieloletnią pracę nabyła się w auli klasztoru oo. Redemp-papieża. W Tuchowie DZIEŃ PAPIESKIrzecz szkoły i środowiska, dyplomy itorystów uroczysta sesja Rady Miej-zainaugurowano 11 października uro-listy gratulacyjne otrzymali nauczycie-skiej w Tuchowie. Zainaugurowano jączystościami artystycznymi w Domule oraz pracownicy administracji i ob-mszą św. Podczas sesji prelekcję pt. „Stu-Kultury. Obchodom przyświecało ha-sługi szkół. W gronie jubilatów znala-lecie koronacji obrazu Matki Bożej Tu-sło: „JAN PAWEŁ II - PIELGRZYM PO-zły się: Zofia Bajor, Janina Cudek, Annachowskiej" wygłosił ks. prof. dr hab.KOJU". W sali widowiskowej DK ucznio-Furman, Kazimiera Kołodziejczyk, Eu-Stanisław Piech. Podjęto także okolicz-wie ze Szkoły Podstawowej w Tuchowie igeniusz Krupa, Danuta Przybyła, Ma-nościowe uchwały, związane z jubile-zespół „Pokolenia" przedstawili programria Sajdak, Anna Śpiewak, Irena Winko,uszowymi obchodami.słowno-muzyczny, który był dedykowa-Jadwiga Kapka, Danuta Kozioł, Barba-*1 października był obchodzony jakony papieżowi-Polakowi. W tym dniu roz-ra Madejczyk. Podczas spotkaniaMiędzynarodowy Dzień Muzyki. Z tejstrzygnięto konkurs plastyczny , odbył sięprzedstawiciel ZNP Jerzy Jagiełło zło-okazji w Sanktuarium Matki Bożej Tu-także turniej wiedzy o papieżu. Laureaciżył podziękowania za pracę nauczyciel-chowskiej odbył się koncert organowyotrzymali nagrody. Dalsze obchody tejską i związkową od Zarządu Oddziałuprof. Juliana Gembalskiego z Katowic.uroczystości miały miejsce w kościele św.ZNP w Tuchowie następującym oso-Profesor zaprezentował liturgicznąJakuba Ap. w Tuchowie 16 października.bom: Zofii Bajor, Danucie Przybyle,muzykę organową.* 13 października w Domu Kultury wAnnie Śpiewak, Annie Furman, Marii*2 października odbyły się centralne uro-Tuchowie nauczyciele i pracownicySajdak, Kazimierze Kołodziejczyk, Jani-czystości związane z obchodami 100oświaty spotkali się z władzami tu-nie Cudek, Eugeniuszowi Krupie i Da-rocznicy KORONACJI CUDOWNEGOchowskiej gminy, z okazji DNIA EDU-nucie Kozioł. Spotkanie to uświetniliOBRAZU MATKI BOŻEJ TUCHOW-KACJI NARODOWEJ. Podczas spotka-uczniowie Szkoły Podstawowej w Tu-SKIEJ. Jubileuszowej eucharystii prze-nia burmistrz - Mariusz Ryś i sekretarzchowie, prezentując trawestację II cz.wodniczył ordynariusz diecezji tarnow-gminy - Kazimierz Kurczab złożyli ży-„Dziadów" A. Mickiewicza.skiej bp Wiktor Skworc. Jako pasterz die-czenia i podziękowania. Podczas spo-opracował Andrzej Jagodacezji zawierzył Matce Bożej Tuchow-tkania nagrody burmistrza otrzymaliSpecjalnie dl a „ Tuckowsklck ^/leścl" tekst prelekcji ks. prof. dr. kak. Stanisława Piecka z KrakowaSTULECIE KORONACJI OBRAZU MATKI BOSKIEJ TUCHOWSKIEJPoszerzony tekst prelekcji wygłoszonej na XXVI,uroczystej sesji Rady Miasta Tuchowa w auli klasztoruoo. Redemptorystów w dniu 29 września <strong>2004</strong>roku1. W świetle najstarszych dokumentówNajstarsza, znana wzmianka o cudownym obrazietuchowskim sięga 1597 roku. BenedyktynStanisław Szczygielski w kronice zamieszczonej wswoim dziele Aquila polono-benedictina pod tym właśnierokiem odnotował następujące słowa: „Godnypodziwu Błogosławionej Dziewicy Matki - nieustannejpatronki zakonu benedyktyńskiego obraz tuchowski[...] jaśnieje niezwykłymi cudami i czczonyjest częstym nawiedzaniem przez swych czcicieli".Sława niezwykłych łask, nawet o charakterzecudownym, wypraszanych przez wiernych modlącychsię do Maryi, czczonej w tym obrazie,przyciągała pielgrzymów, którzy licznie przybywalina odpust w święto Nawiedzenia Najświętszej MaryiPanny. Proboszcz tuchowski Andrzej Gołecki, benedyktynpo stwierdzeniu wielu zjawisk niewytłumaczalnychna drodze czysto naturalnej doszedłdo przekonania, że obraz należy uznać za cudownyi około roku 1620 umieścił go w głównym ołtarzu.W czasie epidemii tyfusu i cholery w roku 1622zostały ocalone miasta: <strong>Tuchów</strong>, Biecz, Pilzno i Tarnów,które oddały się opiece Matki Bożej, czczonej wtym obrazie. Wydarzenia te przyniosły sanktuariumjeszcze większy rozgłos. Nastąpił znaczny rozwójruchu pielgrzymkowego. W święto Nawiedzenia MatkiBożej przybywało wówczas do Tuchowa około 15tysięcy pątników, nie tylko z terenu południowej Polski,ale także ze Słowacji, spośród których około 4tysięcy przystępowało do sakramentów św.


6 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>Wymowne świadectwo dziejących się tam niezwykłychwydarzeń pozostawił kapelan kościołaPanny Maryi Marcin Melaniusz, benedytyn, któryspisał wiele łask otrzymywanych wówczas przezwiernych. „Czcigodny ten obraz patrzących na siebiedo szczególniejszego szacunku i pobożności kusobie pociąga, do którego wielu się ofiarowując, wielezbawiennych darów, wielkie codziennie otrzymywaćzwykli dobrodziejstwa. Gdybyśmy o nich zamilczelisłusznie zaiste ściągnęlibyśmy na siebiezarzut opieszałości i niewdzięczności". ZanotowałMelaniusz, ujawniając pobudki skłaniające go dospisania tych niezwykłych łask.W tych warunkach proboszcz tuchowski SebastianPielsz, benedyktyn, zwrócił się do biskupa krakowskiegoJakuba Zadzika z prośbą o powołanie komisjido zbadania wiarygodności zaistniałych tamcudów. Biskup dnia 27 maja 1641 roku wyznaczyłkomisję, w skład której weszli księża: Jan Broniszewski,doktor obojga praw, prepozyt i oficjał pilzneński,Andrzej Chechelski i Andrzej Makowiecki, kanonicykolegiaty tarnowskiej, Wojciech Lubecki, kanonik kolegiatybobowskiej, proboszcz w Ryglicach i WojciechWąssowicz, dziekan pilzneński i proboszcz w Łękach.Na wyznaczony przez komisję dzień l lipca 1641roku zebrało się w Tuchowie około 3 tysięcy wiernych.Liczba zgłaszających się do składania zeznańbyła tak duża, że niepodobna było przesłuchać wszystkich,chociaż prace komisji przeciągnęły się na dzieńnastępny, na święto Nawiedzenia Najśw. Dziewicy.Przesłuchano 59 świadków. Sporządzone i zaprzysiężonewówczas akta potwierdził dnia 27 czerwca1642 roku bp Tomasz Oborski, sufragan, ówczesnyadministrator biskupstwa krakowskiego. Urzędoweuznanie obrazu za cudowny wywołało jeszcze większyruch pielgrzymkowy. Pątnicy zaczęli przychodzićtakże na święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny(8 września). Benedyktyni w pisanych przez siebie,stosunkowo licznych jak na owe czasy, książkachrozsławiali łaskami słynący obraz tuchowski.Sława cudownego obrazu zataczała coraz szerszekręgi. Piotr Hiacynt Pruszcz, pisząc w roku 1662o polskich sanktuariach pańskich i maryjnych, wymieniłrównież ten obraz. „W Tuchowie miasteczkutak rzeczonym, we dwu milach od Tarnowa, w dzierżawieopactwa tynieckiego, dyecezyey krakowskiej,jest obraz Przeczyste Panny Maryey, wielkiey wspaniałości,piękności y cudów, które Pan Bóg, przez przyczynęMatki Swoiey ludziom, miłosierdzia w swychpotrzebach proszącym, czyni; także na to mieysceschodzi się ludzi bardzo wiele: iedni prosząc miłosierdzia,drudzy dziękując za dobrodzieystwa y zaprzyczynę Panny Naświetszej, spowiedź świętą czyniący Naświętszy Sakrament przyjmując, którychliczba podczas przechodzi na pięć tysięcy".W roku 1668 wspomniany już opat StanisławSzczygielski napisał: „Obraz ten sławą cudów napełniłoną krainę a nawiedza go mnóstwo ludzi.Nie ma czasu, nie ma miesiąca, w którym by dotego kościółka i obrazu Przenajśw. Dziewicy, pełnegoniewypowiedzianej piękności, wielu nie przybywałopielgrzymów. Co choć zawsze się dzieje, dwasą jednakże w roku okresy pielgrzymkami i uroczystościaminajznakomitsze, a to wiosenny i letni,kiedy to pobożni tłumnie Najśw. Pannę nawiedzająi wpatrują się w święty Jej obraz. Wprost nie douwierzenia, jakie tu wydają głosy, jakie westchnieniaz głębi ich serc tam się podnoszą. Czują tuobecność Pana Boga, jak się na to wszyscy z łatwościązgadzają. Wielu pod wpływem Boskiej grozy, azarazem radości tak się świętością miejsca przenika,iż po zgładzeniu swych win i przystąpieniu doStołu Pańskiego, wybucha płaczem, modłami i westchnieniamibędąc zmiękczeni. Taką sławny tenobraz obecnością Pana Boga zawsze opływa, iż taprzybywającym pielgrzymom się udziela i duszeich porusza i pobożnych napełnia niezwykłą radością,bezbożnych przerażeniem, dla chorych jestona lekarstwem, dla smutnych pociechą, dla opieszałychbodźcem, dla pozostających w niebezpieczeństwieratunkiem, dla zgubionych zbawieniem".Sanktuarium znane było nie tylko w Polsce, aletakże daleko poza jej granicami. Jezuita WilhelmGumppenberg w swoim obszernym dziele: Atlas Marianussive de Imaginibus Deiparae per orbem ChristianumMiraculosis wśród wiadomości o 1200 cudownychwizerunkach Matki Najśw. rozsianych pocałym świecie wspomniał także o obrazie tuchowskim.Wspomniał o nim również Henryk Scherer, takżejezuita w swoim Atlas Marianus sive praecipuaetotius orbis habitati imagines et statuae magnae DeiMatris beneficiis ac prodigiis inclytae succincta historiapropositae et mappis geographicis expressae.W latach 1665-1682 wybudowano obecny murowanykościół w miejsce dawnego drewnianego. Fundatoremprezbiterium był Jerzy Leśniowski, miecznikkijowski, właściciel sąsiednich Kielanowic. Nawęzaś fundował Adam Gliński z Zimnej Wody, chorążysandomierski. W roku 1741 wzniesiono późnobarokowydrewniany wielki ołtarz, wykonany w warsztacieAntoniego Frączkiewicza, znanego wówczasrzeźbiarza krakowskiego. Czarny ołtarz, wysoki na10 m i szeroki na około 5 m, zdobią dwie parydużych złoconych kolumn zwieńczonych bogato glorią,w której umieszczono największy zespół ozdóbw postaci puttów i obłoków układających się pierścieniemwokół przedstawienia Ducha Świętego podpostacią gołębicy. Po bokach ołtarza zbudowano dwieotwierane bramy, nad którymi umieszczono duże,pozłacane figury aniołów. Szerokość ołtarza wzrosłaprzez to do 7,40 m. Poprzez te bramy pielgrzymi nakolanach obchodzą ołtarz, co pozostaje szczególniewidoczne w czasie odpustów.Sanktuarium przyciągało pielgrzymów nie tylkoz Polski ale także ze Słowacji. „Zwłaszcza zaśna uroczyste święto Nawiedzenia [Najświętszy^Maryi Panny] zdąża tu wielka liczba pobożnych,którzy tłumnie uczestniczą we Mszy św., kiedy totrzydzieści a czasem i czterdzieści tysięcy wiernychkrzepi się Komunią św., oprócz innych, jakżebardzo licznych, którzy nabożnie radując się czcigodnościąmiejsca wstrzymują się od jej przyjmowania"- pisał benedyktyn Kazimierz Fortunat Albrychowiczw połowie XVIII stulecia. Kult MatkiBożej Tuchowskiej przekraczał granice obrządkówi kultur. Pielgrzymowali do Niej nie tylko katolicyobrządku łacińskiego, ale także unici.Po pierwszym rozbiorze Polski sanktuarium znalazłosię w zaborze austriackim. Zaborca skonfiskowałliczne cenne wota oraz złote i srebrne na-


7 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>czynia liturgiczne. W roku 1816 zniesiono opactwotynieckie i jego filię w Tuchowie. W roku 1820 przybylido Tuchowa jezuici, którzy objęli pieczę nadkościołem i cudownym obrazem. Nie otrzymawszyjednak zezwolenia rządowego na otwarcie swojejplacówki zakonnej, odeszli z sanktuarium w 1843roku. Po ich odejściu przez pół wieku stróżami cudownegoobrazu byli księża diecezji tarnowskiej. Wwarunkach znacznego ruchu pielgrzymkowego,zwłaszcza w czasie obydwóch odpustów, bp Wojtarowiczponowił w roku 1844 starania o oddaniejezuitom kościoła Panny Maryi. Jezuici nie chcielijuż jednak wracać do Tuchowa. Nie przyniosły takżerezultatu starania obsadzenia sanktuarium przezkarmelitów (trzewiczkowych), cystersów ze Szczyrzycaczy wreszcie augustianów z Krakowa.Dotkliwie odczuwano potrzebę popularnej książeczkio obrazie tuchowskim. Od połowy bowiemXVII wieku, po dwukrotnym wydaniu w Krakowie(1648, 1655 książki: Wonność wdzięczna róży niebieskiejPanny Przenaświętszej Marie w kościeletuchowskim,, zakonu świętego Oyca Benedykta przezwielkie łaski, dobrodziejstwa y cuda zbawienne sięwydawaiąca, z dozwoleniem starszych objawionay odkryta przez Marcina Melaniusza tegoż zakonukapłana, pomienionego kościoła kapellana, nie ukazałasię w języku polskim żadna praca poświęconaMatce Boskiej Tuchowskiej. Zadania wypełnieniatej luki podjął się ks. Andrzej Niemiec, który napisałpopularną książeczkę Obraz cudowny Nąjśw.Panny Maryi w kościele tuchowskim.W okresie sprawowania w sanktuarium służbyBożej przez księży diecezjalnych konsystorz biskupi„nabył - zdaniem bp. Ignacego Łobosa, pasterzaKościoła tarnowskiego w latach 1886-1900 - tegoprzekonania, że opieka wykonywana przy kościeletym przez komendarza, kapłana świeckiego, nie odpowiadaw zupełności potrzebom duchowym pobożnychpielgrzymów, którzy tysiącami gromadzą siędo tego kościoła na każde uroczyste święto MatkiBoskiej i czcząc cudami słynny obraz w tym kościeleprzystępują do sakramentów św". Zatem myślanoo powierzeniu sanktuarium opiece zakonników.W roku 1888 redemptoryści prowadzili misjew Piotrkowicach koło Tuchowa. W czasie renowacjimisji w roku 1889 ks. Józef Dutka, proboszczpiotrkowicki w latach 18<strong>87</strong>-1919, wystąpił z sugestią,aby oni właśnie objęli sanktuarium tuchowskie.W roku 1890 mieszkańcy Tuchowa i okolicznychwiosek zwrócili się w tej sprawie do bp. I.Łobosa, który już wcześniej jako biskup pomocniczyw Przemyślu znał gorliwość duszpasterską iprężność apostolską tego zgromadzenia. Biskup podwpływem sługi Bożego Bernarda Łubieńskiego rozpocząłw roku 1892 starania o sprowadzenie redemptorystówdo Tuchowa. Po uzyskaniu pozytywn^^odpowiedzi władz zakonnych, zwrócił się doNamiestnictwa Galicyjskiego, podnosząc, że w redemptorystachpozyska „stałych misjonarzy, którzyw diecezji tutejszej za pomocą misji i rekolekcjiludowych skutecznie pracować będą nad umoralnieniemludu i odwróceniem od niego niebezpiecznychwpływów ze strony żywiołów destrukcyjnych".Po uzyskaniu zgody władz państwowych redemptoryściprzybyli do Tuchowa. W niedzielę 30 kwietnia1893 roku w uroczystej procesji, która wyruszyłaz kościoła parafialnego św. Jakuba, pod przewodnictwemksiędza Kazimierza Kozaka, wprowadzonoojca Antoniego Jedka i brata Jana NepomucenaGralę do kościoła Panny Maryi. W procesjiwzięło udział około 4 tysięcy wiernych. Swoją posługęw sanktuarium ojciec A. Jedek rozpoczął odcodziennych kazań w czasie nabożeństw majowych.Później po kolei wygłaszał rekolekcje dla poszczególnychstanów. Przez cały rok przybywali pielgrzymi,aby w tym kościele wyspowiadać się z całegożycia. W następnym roku na odpust lipcowy,zorganizowany na wzór misji typu alfonsjańskiego,przybyło około 20 tysięcy ludzi. Warto podkreślić,że w latach 1893-1897 w czasie tego odpustugłoszono kazania wyłącznie o tematyce misyjnej.Odpust wrześniowy przyciągał około 15 tysięcy pątników.Liczby te z każdym rokiem wzrastały.Redemptoryści rozbudowali klasztor i przeprowadzilirestaurację kościoła i jego otoczenia. Zadbalitakże o szerzenie piórem czci Maryi. W roku 1900ojciec Józef Palewski wydał książeczkę Matka BoskaTuchowska, czyli wiadomość o cudownym obrazieM. B. Tuchowskiej z dodaniem nabożeństwa dlapielgrzymów. Książeczkę tę wydrukowano w Tarnowiew nakładzie 5 tysięcy egzemplarzy. W roku 1905ukazało się tam drugie, poprawione i powiększonejej wydanie pod nieco zmienionym tytułem MatkaBoska Tuchowska, czyli wiadomość o cudownymobrazie M[atki] B[oskiej] Tuchowskiej z nabożeństwemdla odwiedzających cudowny obraz. Po raztrzeci wydano ją w 1929 roku.Szczególną czcią darzył obraz tuchowski LeonWałęga, biskup tarnowski w latach 1901-1933.Wkrótce po swojej konsekracji przyjechał na świętoNawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, celebrowałsumę odpustową i udzielał sakramentu bierzmowaniaDo księgi Memorabiliów wpisał wówczas słowa:„Dnia 2 lipca roku 1901 przybyłem do Tuchowa,by podziękować Matce Boskiej za szczególną opiekę,jaką mię od dzieciństwa otaczała a zarazem polecićJej potrzeby osobiste i Diecezji. W trudnym urzędziepasterskim wiele liczę na Jej pomoc i orędownictwoNajśw. Marya Panna wysłuchała mnie niejednokrotniegdym dzieckiem tutaj do Niej przychodził, ufamże i teraz wysłuchać mię raczy".Sława cudownego obrazu rozszerzała się nietylko na ziemiach polskich, ale także wśród emigracjizarobkowej w Niemczech i w Stanach ZjednoczonychAmeryki. Wierni błagający tu Matkę Bożą0 ratunek w nieszczęściach, zwłaszcza w ciężkich1 nieuleczalnych chorobach, niejednokrotnie, podobniejak w ubiegłych stuleciach, zostawali wysłuchani.Zewsząd nadsyłano do sanktuarium licznepodziękowania za otrzymane łaski i prośby do MatkiNajświętszej, które skrzętnie odnotowywano w księdzeMemorabilia B[eate] V[irginis] Mariae ThaumaturgaeTuchoviensis. W dniu 2 lutego 1904 roku wświęto Ofiarowania Pańskiego, obchodzone w Polscejako święto maryjne Matki Boskiej Gromnicznej,zdjęto z obrazu dawną sukienkę zrobioną ztkaniny i założono nową srebrną, pozłacaną, ozdobionąametystami i innymi drogimi kamieniami. Byłto dar Marii Lisztówny, nauczycielki z Tuchowa.Ks. Stanisław Piech


8Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>Najświętsza Maryja Panna Tuchowską - „Różą duchowną"i „Dziewicą słuchającą", „Domem złotym"?Teologiczne przesłanie, jakie niesie światu cudowny obraz NMP Tuchowskiej.Cz^. IICo to znaczy, że NMP Tuchowską jest Dziemicą słuchającą? W:W pierwszej części zatrzymaliśmysię pokrótce nad tym, dlaczego MadonnęTuchowską zwą Różą duchowną.Dziś przyjrzymy się kolejnej dośćosobliwej cesze tegoż obrazu i tytułowimaryjnemu, którym wierni obdarzająMaryję. A jest nim: Dziewica słuchająca.Oprócz róży, którą Maryja trzymaw swej prawej dłoni, inną bardzo charakterystycznącechą tuchowskiegoobrazu jest to, że spod długich, pięknych,czarnych włosów Matki Bożej,zwisających swobodnie na ramiona,wystaje Jej prawe ucho. Wierni, przybywającydo tronu Matuchny Tuchowskiej,nawiedzają w ten sposób swąMatkę i Królową, która jest Dziewicąsłuchającą; słuchającą i rozważającą wswoim sercu nie tylko słowa, które kierujedo Niej Pan Bóg, ale także jestTą, która słucha: próśb i błagań, a takżepodziękowań ludu Bożego, nawiedzającegoJą na przestrzeni dziejów w tuchowskimsanktuarium. Obraz MatkiBożej Tuchowskiej zdaje się w ten sposóbwyrażać również ideęNawiedzenia;ideę, z którą przecież przez tylestuleci był związany lipcowy WielkiOdpust Tuchowski.W adhortacji apostolskiej Marialiscultus papież Paweł VI (1963-1978) oprócz tego stwierdzenia, żeMaryja jest Dziewicą, dodał i wskazał,że jest Ona m.in.: Dziewicą: słucłiającą,modlącą się, rodzącą, proszącąi ofiarującą, będąc dla poszczególnychswych dzieci nauczycielkąpobożności.W związku z powyższymi tytułamimaryjnymi z tuchowskiego obrazuMatki Bożej ponad cztery wieki popłynęłonie tylko na ziemię tarnowskąi polską orędzie o Maryi - Dziewicy:słuchającej, modlącej się i proszącej.Najpierw Maryja jest Dziewicą słuchaającą,która z wiarą przyjęła SłowoBoże. Paweł VI podkreśla, że Maryjaprzyjęła je z wiarą, która była dlaNiej i która użyczyła Jej pewności, żebędzie spełniona obietnica zawarta wsłowach: błogosławiona, któraś uwierzyław spełnienie tego, co ci powiedzianezostało od Pana (Łk 1,45).Jako Dziewica słuchająca z wiarąprzechowywała i rozważała w swoimsercu, zwłaszcza wspomnieniadzieciństwa Chrystusa Pana (Łk 2,19-51). Maryja jest w pełni Matką Chrystusa,nie tylko dlatego, iż nosiła Gow swym łonie, porodziła i wychowała,ale także dlatego, że słuchała SłowaBożego i była Mu całkowicie posłusznai oddana.Maryja jest Dziewicą słuchającą.Wskazuje na to fakt, iż na tuchowskimobrazie Maryja ma odsłonięte spodwłosów Swe prawe ucho, by wysłuchiwaćpróśb, jakie wierni, przybyli dotuchowskiego sanktuarium, przez Jejwstawiennictwo pragną skierować doJej Syna. Wierni wpatrzeni w Dziewicęsłuchającą pragną być wsłuchanymi,tak jak Ona, w głos Boga.Następnie Maryja jest Dziewicąmodlącą się i proszącą. Uwidaczniasię to w Jej nawiedzeniu matki poprzednikaChrystusa - św. Elżbiety.Maryja w domu Elżbiety, w Ain Karem,uwielbia Boga słowami kantykuMagnificat (por. Łk 1,46-55). Modlącasię Maryja jest wzorem modlącegosię Kościoła i uczy Kościół wielbićBoga oraz prosić Go we wszystkichjego potrzebach i świata. Rozpowszechniającsię, kantyk NMP stałsię we wszystkich czasach wspólnąmodlitwą całego Kościoła. W ten sposóbKościół jest i staje się wciąż nawzór Maryi - Dziewicą modlącą się iwi aBoguOjcup o -ytrzebswoje,a także swoich dzieci oraz nieustanniewielbi Boga i wstawia się za zbawieniecałego świata.Obraz Maryi jako Dziewicy modlącejsię wpłynął na to, że obecnie jestcoraz głośniejszy postulat odnowy kultumaryjnego w takim kierunku, by nietylko modlić się do Maryi, lecz by modlićsię jak Maryja, a w maryjnej postawiechrześcijanina dążyć do tego,by być jak Maryja przed Bogiem wzywającymczłowieka do Jego uwielbieniaprzez posłuszeństwo, czyli do kultuw Ducłiu i w prawdzie.A celem tego maryjnego kultujest ustanowienie i uświadomienie sobieosobistego duchowego związku,łączącego wiernego z Maryją - wiernegoświadka, którego świadectwo ima nas umocnić w walce, jaka zostałanam przeznaczona, by móc dojśćdo nieba i zamieszkać z Bogiem powieczne czasy.Niechaj przykład świątobliwegożycia NMP dopomaga nam wszystkim,abyśmy zawsze byli święci i nieskalaniprzed Bożym obliczem (por.Ef 1,4). Co niechaj sprawi Ten, któregośTy, o Panno, porodziła, a któryzmartwychwstał, prawdziwie zmartwychwstał,żyje i nas kocha odwiecznąmiłością.AndrzejSochaj


9 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>II Festiwal Organistów Diecezji Tarnowskiej rozstrzygniętyW dniach 22-23 września <strong>2004</strong> roku odbył się II FestiwalOrganistów Diecezji Tarnowskiej „Cantantibusorganis", którego organizatorami byli: Kuria Diecezjalnaw Tarnowie (Wydział Duszpasterski i Referat ds.Muzyki), Polskie Stowarzyszenie ChrześcijańskichPrzedsiębiorców - Koło w Tarnowie i Centrum PaderewskiegoTarnów - Kąśna Dolna. Założenia programowefestiwalu sprzyjały nie tylko podniesieniu poziomugry naszych organistów i zintegrowaniu muzycznegośrodowiska, ale również przedstawieniu tych częstobliżej nieznanych osób, które na co dzień wspomagająnas w liturgicznym śpiewie, obsługując różne uroczystościparafialne i rodzinne, szerszemu gremium.Festiwal miał charakter dwuetapowy. W pierwszymuczestnicy zobowiązani byli do zaprezentowania akompaniamentudo losowo wybranej pieśni kościelnej orazwykonania bachowskiego chorału, formy polifonicznej(najczęściej była to bachowska fuga) i utworu dowolnego.W finale obowiązywały utwory epoki przedbachowskiej,baroku i okresów późniejszych oraz wykonaniepieśni solowej wybranej z podanego przez organizatorówrepertuaru. Przesłuchania I etapu, do któregoostatecznie przystąpiło 15 organistów (z 20 zgłoszonych)odbyły się w Tuchowie, na 29-głosowych organacho trakturze mechanicznej, zbudowanych przed10 laty przez firmę W. Truszczyńskiego z Warszawy.Jury w składzie ks. prof. dr hab. Karol Mrowiec - przewodniczącyoraz dr Maciej Babnis (AM Gdańsk) i drWładysław Szymański (AM Katowice) po wysłuchaniuprzewidzianych regulaminem utworów zakwalifikowałodo finału 5 organistów, którzy następnego dnia swójprogram przedstawili w tarnowskiej katedrze. Bezkonkurencyjnyokazał się Wiesław Kaczor pełniący na codzień obowiązki organisty w Szynwałdzie i studiującyna AM w Krakowie w klasie organów Marka Wolaka.Jego wykonania, zarówno w Tuchowie (chorał „OLamm Gottes unschuldig", Preludium i fuga G-durBWV 541 J. S. Bacha oraz Preludium i fuga na tematB-A-C-H F. Liszta), jak i w Tarnowie (J. IP Sweelinck -chorał „Mein junges Leben hat ein End", J. S. Bach -Fantazja i fuga g-moll BWV 542 i M. Dupre - Symfonie-Passionop. 23 cz. I) cechowała bardzo dobra technika,doskonałe wyczucie stylów, świetna rejestracja imuzykalność. II miejsce przypadło Krzysztofowi Kościółkowiz Bochni (par. św. Mikołaja) a trzecie CezaremuChmielowi z Wojnicza. Dwa równorzędne wyróżnieniajury przyznało Sławomirowi Biernatowi (par.św. Andrzeja Boboli w Gawłowie) i Mariuszowi Łabędziowi(par. św. Rodziny w Tarnowie). Wyróżnieniespecjalne, za najlepszy akompaniament do pieśni otrzymałKrzysztof Michałek (par. św. Br. Alberta w Zgłobicach).Nagrody dla zwycięzców ufundowali pełniącypatronat nad festiwalem: ks. bp Wiktor Skworc - ordynariuszdiecezji, Michał Wojtkiewicz - starosta powiatui Mieczysław Bień - prezydent Tarnowa. Wszyscyuczestnicy otrzymali pamiątkowe dyplomy oraz okolicznościowepuchary przygotowane przez członkówPolskiego Stowarzyszenia Chrześcijańskich Przedsiębiorców.Na zakończenie festiwalu najlepsi z organistówprezentowali licznie zgromadzonej publicznościwybrane przez siebie utwory, zaś juror, WładysławSzymański przedstawił recital, na który złożyły siękompozycje Bacha, Mendelssohna, Guilmanta i Dubois.Uczestnicy festiwalu mieli również okazję zwiedzićdworek Paderewskiego w Kąśnej Dolnej, muzeaw tuchowskim sanktuarium i Muzeum Diecezjalne wTarnowie. Zgodnie wyrazili potrzebę kontynuowaniakonkursowej idei i nadzieję spotkania za 5 lat.Jan M. GładyszJubileuszame koncerty arganame wZ okazji 100. rocznicy koronacji cudownego obrazuMatki Bożej w Tuchowie, kustosz sanktuarium, o. M. Grakowiczi dyrektor Centrum Paderewskiego Tarnów - KąśnaDolna, Krystyna Szymańska zorganizowali cykl koncertóworganowych, które odbywały się w kolejne środy września.Pierwszy z nich miał miejsce 8 września, podczas tzw. małegoodpustu, a jego wykonawcą był Michał Dąbrowski z Warszawy.Tematem recitalu, na którym warszawski organistaprzedstawił kompozycje D. Buxtehudego, F. Liszta, F. Nowowiejskiegooraz O. Messiaena były „Motywy maryjne wmuzyce organowej," Uzupełnieniem stały się improwizacjeDąbrowskiego na tematy popularnych pieśni maryjnych.Tydzień później na tuchowskich organach prezentował swojeinterpretacje Roman Lulek z Lublina w temacie „Geniusz iodkrywca. Muzyka Bacha i Mendelssohna". 22 września wrecitalu „Polska muzyka organowa" zabrzmiały utwory pol-


10 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>skich kompozytorów: M. Surzyńskiego, J. Bauera, F. Borowskiegoi B. Szabelskiego. Ich wykonawcą był Władysław Szymańskiz Mikołowa. „Perły muzyki organowej" tuchowskiejpubliczności przedstawił w ostatnią środę września MaurycyMerunowicz z Krakowa, a na jego recital złożyły się kompozycjeBacha, Mozarta (w organowym opracowaniu Merunowicza),Mendelssohna, Francka i Boellmanna. Jubileuszowycykl zakończył się w piątek, 1 października, recitalem JulianaGembalskiego z Katowic pt. „Liturgiczna muzyka organowa".Na zakończenie koncertu znany z improwizacji śląski organistawykonał Suitę da chiesa, opartą na tematach pieśni doMatki Bożej Tuchowskiej. Podsumowując to muzyczne wydarzenie,organizatorzy dziękują wszystkim, którzy przyczynilisię do realizacji tego koncertowego cyklu, a w sposób szczególnysponsorom: Z. Dąbczyńskiemu (WIMED), o. P. Pakulez Polonią z Rzymu, M. Rysiowi - burmistrzowi Tuchowa, K.Szablowskiemu (KOREX), L. Szaramie oraz TuchowskiemuTowarzystwu Prywatnych Przedsiębiorców.Jan M. Gładysz^ hołdzie ^^aryi na loo-lecie kcronacji ^Już od kilku miesięcy trwają uroczystości związane zwielkim jubileuszem 100-lecia koronacji cudownego obrazuMatki Boskiej Tuchowskiej. Ich zwieńczeniem stał siępaździernikowy koncert, który się odbył w tutejszym kościele.Właśnie w październiku 1904 roku ks. biskup LeonWałęga, wypowiadając słowa: „Jak my Ci tę koronę wkładamyna ziemi, tak niech nam Chrystus da w niebie koronęchwały", umieścił dwie korony na wizerunku Bożej Rodzicielkiprzechowywanym w klasztorze oo. Redemptorystów.Na koncert zatytułowany „W hołdzie Maryi" złożyłysię występy: Sanktuaryjnej Orkiestry Dętej z Tuchowa poddyrekcją Bogdana Stefana oraz połączonych zespołów chóralnych- Chóru Mieszanego „Magnificat" z Tarnowa poddyrekcją Ewy Świerczek, Chóru Mieszanego „Oremus Cantans"z Ołpin pod dyrekcją Barbary Gogoli i SanktuaryjnegoChóru Mieszanego z Tuchowa pod dyrekcją Jana Gładysza.W partiach solowych wystąpiły: Alicja Stanisławczyk iBarbara Gładysz z Tuchowa, zaś akompaniamentem organowymoprawił i całość przygotował Jan Gładysz. Słowowiążące przygotował o. Stanisław Gruszka CSsR.W koncercie wykonano m.in. kompozycje „Sieroty zebrane"Jana Maklakiewicza i uwerturę „Moja Królowa"Eugeniusza Stolca, które były wykorzystane pół wieku wcześniej,na uroczystościach związanych z 50. rocznicą koronacjiobrazu. Nie zabrakło różnych wersji ^,Ave Maria" (JanaSebastiana Bacha, Charlesa Gounoda, ks. Antoniego Chlondowskiego,Jacoba Arcadelta). Zgromadzeni w światyni wierniwysłuchali również pieśni, do których teksty napisaliredemptoryści: oo. Józef Poppi („O, jako jest piękna", „JużCię żegnać musim"), Henryk Pagiewski („Dobra MatkaBoża, Pani Tuchowska") i Stanisław Gruszka („TuchowskaKrólowa"), z orkiestrowymi aranżacjami Jana Gładyszai Józefa Szweda („Błogosław Matko").Prowadzący koncert, Iwona Sandecka i Jerzy Świtek,przytaczali fragmenty kronik i zaprzysiężonych świadectw,mówiących o cudach dokonanych za wstawiennictwemMatki Bożej Tuchowskiej. Należały do nich m.in. zeznanieAdama Odrowąża-Pieniążka z 1925 roku, którego żonaTeonilla zapadła na śmiertelną chorobę i, mimo bezradnościlekarzy, ozdrowiała oraz świadectwo kobiety, którejmałe dziecko wpadło do studni i zostało cudownie ocalone.Zacytowali również poetycką balladę o. StanisławaPodgórskiego CSsR „Historia obrazu Matki Boskiej Tuchowskiejod początku aż do jego koronacji w roku 1904",gdzie autor m.in. wyjaśnia, w jakich okolicznościach wizerunekzadomowił się na stałe w Tuchowie:I tak zostałaś. Już jak swoja, w miasteczku soli i niedoli.Coraz Cię częściej odwiedzano, przecież każdego coś tam boli./ Przecież każdemu coś tam płacze w sercu, przez nieprzespanenoce... Do kogo iść z tym? Komu zwierzyć? I już ktoś udrzwi Twych stukocze. / Coraz też dalej idzie fama, wiatr jąw swych ciepłych niesie rękach: „Jest dobra! I wszystkichprzygarnia ta śliczna, Tuchowska Panienka!"Trwający blisko 2 godziny koncert zakończyło chóralnewykonanie pieśni „Ziemi tarnowskiej piękna Pani", którąspecjalnie z okazji jubileuszu napisali Kazimierz Wiszniowski(tekst) i Jan Gładysz (muzyka). Słowa podziękowania doorganizatorów koncertu oraz do wiernych, którzy tego wieczorulicznie wypełnili tuchowskie sanktuarium, skierowałna pożegnanie o. proboszcz Mirosław Grakowicz. Uczestnicytego niezwykłego spotkania artystyczno-modlitewnegow skupieniu opuszczali świątynię tuż po zasłonięciu obrazuTuchowskiej Matki. Wielu w myślach powtarzało słowa z„Litanii polskiej" ks. Jana Twardowskiego, którą równieżmożna było usłyszeć tego wieczoru.Madonno z Puszczy z Ostrowów Tuszowskich, Tarnowabliska, pachnąca świerkami, cała w wiewiórkach, módlsię za nami!W Staniątkach biednych nad chlebem czarnym mlekagarnuszkami, módl się za nami!Zebrzydowska z Kalwarii między Męki Pańskiej stacjami,módl się za nami!Matko Tuchowska z różą, jabłkiem i redemptorystami,módl się za nami!Jerzy Świtek


11 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong><strong>Tuchów</strong> na WaweluPonoć umieszczanie na nagrobkach inskrypcji ma zapewnić zmarłymjeśli nie nieśmiertelność, to chociaż przedłużenie trwania - bodajw świadomości innych. Jeśli to prawda, niegdysiejszy burmistrz Tuchowazapewnił sobie miejsce w pamięci. I to miejsce nie byle jakie...Na ceglanym murze oporowym wawelskiego wzgórza, przy drodzeod strony ulicy Kanoniczej do Bramy Herbowej, widnieje szereg białych,kamiennych tabliczek. Na jednej, opatrzonej numerem 335 i datą1921, widnieje napis: „Dr Jakób i Helena Janigowie w Tuchowie". Todowód uczestnictwa pierwszej niegdyś familii miasta w ogólnopolskiejakcji ratowania Wawelu ze zniszczeń, dokonanych przez zaborców.Akcję wymyślił w 1920 roku szef Kierownictwa Odnowy WaweluAdolf Szyszko-Bohusz, kiedy pojawiło się niebezpieczeństwo, że skarbzaangażowanego w wojnę z Rosją bolszewicką państwa może zawiesićfinansowanie robót, prowadzonych nieprzerwanie od 1905 roku.W obawie przed wstrzymaniem rewaloryzacji, które groziło zaprzepaszczeniemjuż osiągniętych efektów, Szyszko-Bohusz wystąpił zapelem do rodaków o wykupywanie cegiełek w cenie równoważnejkosztom jednego dnia prac.Odzew był natychmiastowy: już w pierwszym roku prowadzeniazbiórki społeczeństwo finansowało 1661 dniówek, rok później - 2498,natomiast w 1923-1902 niebezpieczeństwo zostało zażegnane; tymbardziej, że w późniejszych latach główny ciężar łożenia na kontynuacjęodnowy przejęło państwo.Zgodnie z inicjatywą projektodawcy, wszyscy, którzy wykupilicegiełki, mieli być uhonorowani wmurowaniem w ceglaną ścianę odstrony ul. Kanoniczej bloczków z piaskowca szydłowieckiego z wykutyminapisami, jakie umieszczali w „Księdze fundatorów". Niestety,tego pomysłu nie udało się zrealizować - tak z powodów finansowych,jak i technicznych. W „musze ciegiełkowym" widnieje dziśtylko 735 bloczków, poświadczających o ofierze sprzed osiemdziesięciuz górą lat. Część ulokowanych tam przed wojną stała się nieczytelnai na ich miejsce zainstalowano inne, wydobyte z wawelskichmagazynów. Na szczęście dla tuchowskich donatorów - wykupionaprzez nich cegiełka wciąż jest widoczna, wciąż przypomina o ichpatriotyzmie, rozumieniu potrzeb publicznych.W taki sposób Janigowie zapewnili sobie - bo właśnie: może nienieśmiertelność, ale na pewno, że nie pogrążyli się w niepamięć.Choć, z drugiej strony, w Tuchowie trudno zapomnieć o długoletnim -objął tę funkcję jeszcze przed wybuchem I wojny światowej - burmistrzu,szefie powołanego 11 sierpnia 1914 roku Powiatowego KomitetuNarodowego, organizującego werbunek do Legionów i zbierającegofundusze na wyekwipowanie ochotników, członku zorganizowanegow 1915 r. w Tarnowie Powiatowego Komitetu Ratunkowego, niosącegopomoc ofiarom działań wojennych... Tym bardziej więc dobrzesię stało, iż tak zasłużony obywatel zbudował sobie swoistypomnik w miejscu ważnym dla każdego Polaka...A gwoli ścisłości należy jeszcze odnotować, że w rejestrze fundatorów,przechowywanym w wawelskich archiwach, widnieje drugi zapiszwiązany z Tuchowem: w 1923 roku cegiełkę o numerze 5827 wykupiliofiarodawcy, uwiecznieni jako „Dr Walenty, Maria i Jerzy Machowscy wTuchowie". Niestety, oni nie mają swojej tabliczki w murze oporowym...(wald)NA TUCHOWSKICH TORACHVII Pielgrrym^ka Kolejarzyw 100-lecie koronacjiOd XVI wieku w Tuchowie czczony jest obraz MatkiBożej. Papieskimi koronami został uhonorowany w 1904roku. W tym roku przypada więc 100. rocznica koronacjitego obrazu. Co roku w pierwszych dniach lipca odbywa sięw tamtejszym Sanktuarium Matki Bożej tzw. Wielki OdpustTuchowski, na który przybywają rzesze pielgrzymów. Takteż było i tym razem.Tegoroczny odpust odwiedziło bowiem około 150 tysięcypielgrzymów, w tym po raz siódmy w sposób zorganizowanyprzybyli kolejarze wraz z rodzinami. Nie tylko z diecezjitarnowskiej, lecz również z wielu innych miejscowości wPolsce. Wiele grup przyjeżdżało ze swoimi sztandarami.Kolejarze ze stacji szli do sanktuarium, śpiewając pieśni religijne.Tam witał ich rektor klasztoru ojciec Ryszard Hajduk.Przed cudownym obrazem prowadzili modlitwę różańcową.Następnie odśpiewali „Nieszpory maryjne". Mszyświętej, odprawianej w intencji wszystkich pracownikówkolei, emerytów, rencistów PKP i ich rodzin, przewodniczyło. Stanisław Wróbel, rektor WSD Redemptorystów w Krakowie,który przez ostatnie 12 lat był konsultorem generalnymZgromadzenia Redemptorystów w Rzymie. W koncelebrzeuczestniczył też duszpasterz kolejarzy z Tarnowa ks.Antoni Kotapka. W czasie mszy świętej kolejarze złożyli dary,które będą służyły tuchowskiemu sanktuarium.W wygłoszonej homilii o. Stanisław Wróbel podkreślił:- Dziś jest okazja, by zauważyć tę grupę ludzi, którzy z takimpoświęceniem służą nam wszystkim. Ileż to razy było, kiedyprzychodziłem do tego kościoła i widziałem, jak bardzo wcześnierano pojawiali się tu kolejarze, spiesząc się zarazem dopracy, by pomagać innym, by umożliwić łączność, komunikacjęczłowieka z człowiekiem. W dzisiejszym dniu chcemytym ludziom podziękować, wyrazić naszą wdzięczność i równocześniechcemy się modlić za nich i z nimi. Aby ich praca,tak bardzo potrzebna, nie zatraciła tego elementu, któryjest najbardziej potrzebny - przybliżania człowieka do człowieka.Ten rodzaj pracy jest szczególnie potrzebny, aby człowiekspotykał człowieka i dlatego życzymy im wszystkim:niech ta praca, którą podejmują z takim poświęceniem,będzie równocześnie pracą budującą społeczeństwo, braterstwoi solidarność między ludźmi.Całą uroczystość w tuchowskim sanktuarium przygotowalikolejarze. Oprawę muzyczną liturgii wykonała SanktuaryjnaOrkiestra Dęta. Po mszy św. odbyła się uroczysta procesjawokół kościoła, w której udział brały także poczty sztandarowe.Na czele szedł poczet ze sztandarem Koła ZwiązkuZawodowego Kolejarzy w Tarnowie, pochodzącym z 1923roku. To jeden z najstarszych zachowanych kolejarskich sztandarówzwiązkowych w Polsce. Dziś opiekują się nim związkowcyz zakładowej organizacji ZZK Małopolski w ZakładziePrzewozów Towarowych CARGO w Tarnowie. Tradycyjnieod siedmiu lat obecne były poczty sztandarowe Sekcji EksploatacjiRuchu w Stróżach, którą kieruje Franciszka Rejkowicz.Reprezentowały stacje: <strong>Tuchów</strong>, Gromnik, Bogoniowice- Ciężkowice i Stróże. Były też inne poczty sztandarowe - zTarnowa i Krakowa. W sobotni wieczór odbył się koncert maryjny,na którym wystąpiły cztery połączone chóry oraz orkiestradęta. Za rok również odbędzie się pielgrzymka kolejarzydo Sanktuarium Matki Bożej w Tuchowie. Już teraz wartosobie zarezerwować czas, by móc w niej uczestniczyć.Krzysztof Jasiński


12 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>Wspierać małżeństwo i rodzinę...Z państwem Elżbietą i Lechem Polakiewiczami, parą małżeńską prowadzącąaudycje dla małżonków i rodziców w Radiu Maryja rozmawia Grażyna Karaś./G.K. Zanim przejdziemy do tematurozmów niedoliończonych,chciałabym prosić, by opowiedzielinam Państwo o swojejrodzinie.E. i L. Małżeństwem jesteśmy od 36lat. Poznaliśmy się w DuszpasterstwieAkademickim w Toruniu.Żona studiowała malarstwo, a jafizykę na Uniwersytecie MikołajaKopernika. Mamy trójkę dzieci, którezałożyły już własne rodziny. Wobecnej chwili mamy trójkę wnuków.Od początku małżeństwa byław nas chęć pogłębiania swojejduchowości. Wstąpiliśmy do sekcjirodzinnej KIK-u, ukończyliśmy StudiumŻycia Rodzinnego, podjąłemsłużbę w Parafialnej Poradni Rodzinnej,ale ciągle czegoś było brak.Wyjazd na Oazę Rodzin do Krościenkaw 1978 r. był niewątpliwieprzełomowy. Doświadczone tamdobro mobilizowało nas, by nim siędzielić. Założyliśmy pierwszy krągrodzin w Toruniu. Teraz jest ich jużponad 60. Ruch Domowy Kościółze swoją duchowością małżeńskąokazał się tym, czego szukaliśmy.Prócz rocznej pracy formacyjnej wkręgu, co roku wyjeżdżaliśmy narekolekcje razem z dziećmi. Początkowosłużyliśmy na nich jako animatorzy,a później jako para moderatorska.W bieżącym roku mija 27lat naszej formacji i służby małżeństwomw Ruchu Domowego Kościoła.Staramy się ciągle być otwarcina ten cichutki głos Boga, podejmującróżne wezwania, które namPan Bóg podaje.G.K. Wtorkowe „Rozmowy niedokończone",czyli audycja dlamałżonków i rodziców ma bardzodużą popularność. Jak tosię stało, że właśnie Wy prowadzicieten program?E. i L. Najpierw włączaliśmy się telefoniczniedo audycji. Potem poproszononas o poprowadzenie modlitwyporannej. Następnie wyszliśmyz propozycją i poprowadziliśmyaudycję dla rodziców: „Małe dzieciw Kościele", „Pierwsza Komunia św.w rodzinie" i tak zaczęła się naszaprzygoda z Radiem. Później okazałosię, że to o. dyrektor „wyłowił"nasz głos podczas rozmów telefonicznychi chciał sprawdzić, jak sobieradzimy przy mikrofonie. Po tychaudycjach zostaliśmy zaakceptowani.Od września 1992 r. o. dyrektorpowierzył nam odpowiedzialnośćza cotygodniowe audycje dla rodzin.My widzieliśmy je jako możliwośćprowadzenia systematycznejformacji i nazwaliśmy je audycjamidla małżonków i rodziców. Dlaczegotaka nazwa? Gdyż to odmałżonków zależy, jaką drogę obierzerodzina, a w efekcie, jakie będziespołeczeństwo i Kościół. Pozatym nie wszyscy mogą zostać rodzicami,ale wszyscy są związani zsobą i Bogiem sakramentalnymprzymierzem. Od maja 1994 r. audycjete są na antenie w każdywtorek po godz. 21.35.G. K. Co tydzień nowa audycja,nowy temat i rzesza słuchaczyoczekujących na poruszaniekolejnych problemów. Skądczerpiecie inspiracje i wedługjakich kryteriów dobieracietematy?E. i L. Tematy przynosi samo życie, nicnie jest teoretyczne i według rozdzielnika.Mając kontakty z małżonkamiw Poradni i na licznych rekolekcjach,poznawaliśmy ich problemyi potrzeby. Często pytamy, jakitemat należałoby poruszyć. Pozatym słuchacze przysyłają do nas listyz pytaniami i różnymi potrzebami.Czasem poruszany na antenietemat wywołuje następny.G.K. Czy jest jakiś temat, który pośródwszystkich audycji przewijasię najczęściej, a co za tymidzie, o czym słuchacze chcielibyrozmawiać dogłębniej?E. i L. Trudno powiedzieć. My wiemyjedno, że jesteśmy po to w radiu,żeby prowadzić formację małżonków.Małżonkowie potrzebująwsparcia i to wsparcie winniśmy imdać w szczególności na drodzeduchowej - do Boga. BudowanieBożego ładu oraz poszukiwanieBożego zamysłu względem rodziny-to jest nasz podstawowy cel,a wachlarz tematów jest bardzoszeroki. W szczególności ważne sądla nas te tematy, które nie mogąbyć poruszane w kościele z ambony,ale nadają się na „rozmowy niedokończone".Wielu małżonkówprosi o tematy związane z różnymiproblemami życia małżeńskiego, zewspółżyciem małżeńskim, z czystością,wiernością i miłością małżeńską.W każdej audycji staramy siętematykę konfrontować z Bożym zamysłem.Chodzi o to, żebyśmy pomagalina drodze zbawienia: sobie,swoim dzieciom, swoim najbliższym,abyśmy potrafili być bliżejUmiłowanego Ojca, kogoś, kto dlanas chce jak najlepiej. Trudnościżyciowe były, są i będą. Natomiastjak się kochamy, staramy się zrozumiećsiebie, to wszystko łatwiej jestpokonać, bo po prostu jeden drugiegowspiera.G.K. Każdy program jest inny ima swój jedyny klimat. Zpewnością jednak jest jakaśaudycja, która szczególnieutkwiła Wam w pamięci. Cobyło w niej tak godnego uwagii co było jej tematem?E. i L. Wpadliśmy na pomysł, aby zrealizowaćaudycje o zabawach bezalkoholowych.Wydawałoby się nicprostszego, żeby znaleźć odpowiednioprzygotowanych ludzi,którzy taki temat poprowadzą. Pomyłka!Poszukiwania trwały ponadpół roku, telefony po całej Polsce,wstępne rozmowy kończyły się niepowodzeniem.Odkryciem okazałosię znalezienie informacji, że jestks. Władysław Zązel w Kamesznicypod Baranią Górą, który w ciągu10 lat pomógł zorganizować wswojej parafii 100 wesel bezalkoholowych.Pamiętam - późnymwieczorem telefonuję do księdza isłyszę jego zdziwiony, ale radosnygłos, podejmujący natychmiastwezwanie. Najpierw była jedna,druga audycja, w czasie której zro-


13 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>dził się pomysł spotkania w Kamesznicypar małżeńskich, które miaływesela bezalkoholowe. Tak powstałodzieło „Wesela-wesel". Wbieżącym roku w Warszawie odbyłosię już „X Wesele-wesel", na którymspotkało się aż 700 osób.Już w czasie pierwszych audycjiodezwały się telefony od ludzi, którzychcą robić wesela czy zabawybezalkoholowe, ale brakuje wodzirejów.Nasza myśl poszła w kierunkuposzukania takich osób. Zaprosiliśmydo naszego programu ks.Kazimierza Radzika, Bernadetę Lechowiczi braci Józefa i KazimierzaHojnów, by powiedzieli, jak takiezabawy należy przygotować i prowadzić.Ale audycja radiowa niewystarczy. Poprosiliśmy ich, by opracowalispecjalne warsztaty dlawodzirejów zabaw bezalkoholowych.Po roku, bo tyle czasu totrwało, zrobiliśmy audycję, którabyła jednocześnie promocją tychwarsztatów, a Ośrodek Ruchu Światło-Życieim. ks. Franciszka Blachnickiegow Katowicach podjął błyskawiczniewyzwanie i kilka razyw roku takie warsztaty prowadzi.Posiada również bazę danych owodzirejach z terenu całej Polski.G.K. Dynamika audycji prowadzonejna żywo, różnice poglądówpośród dzwoniącychsłuchaczy, czasem też „niespodziankiantenowe"- jak towszystko jesteście w stanieopanować?E. i L. Wszystkie nasze audycje sąoczywiście prowadzone na żywo.My nawet celowo formułujemypewne tematy zaczepnie, żebywyzwolić jakieś reakcje, różnicezdań i poglądów. Jednak nie możebyć takiej sytuacji, że ktoś wyciągniefałszywe wnioski z tego, cozostało powiedziane. Również jeżelijest jakiś żart czy dwuznaczność,to musi być do końca wyjaśniona,żeby nikt nie miał żadnejwątpliwości. Prawda ma być prawdą.Naszym obowiązkiem jest każdąsytuację wątpliwą od razu prostować.Ale wcale nie jest tak, żezawsze mamy odpowiednie rozwiązaniei gotową odpowiedź.Trzeba tutaj dodać, że tak jak wszyscypracownicy Radia Maryja rozpoczynamynaszą służbę od adoracjiPana Jezusa i powierzenia sięJemu i Jego Matce. Prosimy, byśmybyli dobrymi narzędziami w Ich rękach.W trudnych momentachotrzymujemy Światło i już wiemy,co powiedzieć, jak zareagować.Czujemy wyraźnie Bożą pomoc.Jesteśmy wdzięczni za wsparciemodlitewne, szczególnie całej rodzinieRadia Maryja.G. K. Prowadzenie audycji o takimcharakterze niejako wywołujebaczną obserwacjęWas przez słuchaczy i znajomych.Czy owo „baczniejszespojrzenie" wpływa na Waszedecyzje i postępowanie w codziennymżyciu?E. i L. Wszystko, co mówimy na antenie,jest zgodne z naszymi przemyśleniamii naszym życiem. Nie wyobrażamysobie, by jedno mówić,a inaczej postępować. Oczywiście,nie jesteśmy święci, ale pracujemynad sobą.G. K. Jan Paweł II wyniósł na ołtarzemałżeństwo Quattrocchi,dając nam wzór do naśladowaniai przykład, że wspólniemożna się zbawić. Czy Wy,prowadząc to dzieło, macietakie poczucie?E. i L. Jesteśmy przekonani, że małżeństwojest naszą wspólną drogądo Boga, na której mamy sobiepomagać i dlatego jesteśmy w radiurazem i razem prowadzimy tenprogram. Praktykowana przez nasduchowość małżeńska jest doskonałymnarzędziem na tej wspólnejdrodze. Oprócz życia sakramentalnego,składa się na nią modlitwaosobista, małżeńska i rodzinna zdziećmi, rozważanie słowa Bożego,dialog małżeński, reguła życia iudział w rekolekcjach.G.K. Jak godzicie życie rodzinne,prace zawodową ze „ służbą"w Radiu Maryja?E. i L. Jest to przedmiotem wielu naszychrozmów i niejednego dialogumałżeńskiego. Jak to pogodzić?Pytanie, czego Pan Bóg od nasoczekuje dzisiaj i co jest dla nasważne? Tutaj z wielu rzeczy, równieżdobrych, trzeba było kolejnorezygnować. Oczywiście, obowiązkistanu są pierwszymi: wychowaniedzieci, troska o współmałżonka,o nasze zbawienie. Wyborówdokonujemy wspólnie, zawsze proszącBoga o pomoc.G. K. Adam Asnyk pisał; „Trzebaiść, choć męczy życie, A jeślipaść, to paść na szczycie".Myśl ta jest wciąż aktualna,zwłaszcza w życiu małżonków.Czy Państwo zechcielibyją rozwinąć?E. i L. Oczywiście, że życie jest męczące,służba w radiu też. Każdegowtorku idziemy spać dobrze popółnocy: zanim pożegnamy prelegenta,zajedziemy do domu,wszystkie emocje opadną. Dużoczasu zajmuje dopracowanie tematuaudycji, znalezienie odpowiedniegoprelegenta, przekazanie mutego, o co nam chodzi w audycji.Ale ile radości daje to, co robimy,choć wydaje się, że jest to trudne.Niektórzy się dziwią, że nam sięchce. Tymczasem w środku, w człowiekujest coś, co nie pozwala spocząćna laurach. Jeżeli Panu Bogunie mówi się „nie", tylko podejmujesię wezwania choćby i te najtrudniejsze,to nie tylko pozwoli towypełnić, ale daje tyle niespodzianychradości, tyle łask, że po prostujesteśmy cały czas zaskakiwaniBożą dobrocią, którą odbieramy naco dzień. My czujemy Boże prowadzeniei radość z tego, że możemyMu służyć.G. K. Gościcie w Tuchowie, jakierefleksje budzi w Was wizytau Tuchowskiej Pani - w setnąrocznicę Jej koronacji?.E. i L. Jesteśmy wdzięczni o. MirosławowiGrakowiczowi, który nas zaprosił.Cieszymy się, że możemybliżej poznać sanktuarium i być bliżejtych wydarzeń. Widzimy pięknopolskiej ziemi, polskiej przyrody,oddychamy świeżym powietrzem,spotykamy ciekawych ludzi, poznajemyhistorię. Rodzą się kolejne tematyaudycji i widzimy kolejnychprelegentów. Rozwija się perspektywadalszej pracy. Ale to niewszystko. Spotkanie u Pani Tuchowskiejjest zwieńczeniem całejnaszej wakacyjnej wędrówki.Uświadamiamy sobie, że to, co spotykamyna naszej drodze, jest jakimśzamysłem Bożym i przebywanietutaj jest oddaniem czci Bogu iJego Matce. Oddajemy się w Jejopiekę i prosimy, ażeby dalej nadnami czuwała i pomagała namrealizować zamysł Boży. ZawierzamyJej tych wszystkich, którzy pełniąsłużbę w Radiu Maryja, naszychsłuchaczy, prelegentów. Powierzamycałą naszą pracę, nasze rodziny,dzieci i wnuki. Prosimy o pokójw naszych sercach i na świecie.G. K. Dziękuję za rozmowę.


14 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>Doktor ^/łodzimierz Orobec- twórca tuchowskich instytucji służby zdrowia od 1945 rokuCzasami lekarz musiał się tłumaczyć z wykonanejczynności leczniczej przed lekarzem powiatowym, do któregoskarżyła go rodzina pacjenta w razie komplikacjileczniczych. Były też pomówienia, plotki, oszczercze pogłoskinagłaśniane przez rodziny zmarłych lub nawet kolegówpo fachu, jak np. sprawa z 2 sierpnia 1946 roku,dotycząca pomówień rozsiewanych przez dr. Temeckiegona temat przyczyn śmierci Teresy Cieślikowskiej zLubczy. Z podobnymi pomówieniami, oszczerczymi pogłoskami,plotkami, zawistnymi ludźmi lekarze musieliwalczyć, broniąc swego dobrego imienia. Czasamibyły to bardzo trudne sprawy, rodziny występowały zpretensjami po pewnym okresie od zdarzenia, kiedytrudno było coś udowodnić, a wówczas plotka zwyciężała.Zdarzało się, że lekarz musiał nawet opuścić nieprzyjaznądla niego miejscowość, ale i to nie zawszewystarczało, gdyż wszechwładna plotka goniła za nim.Szczęście dopisywało tym lekarzom, którzy mogli plotkomprzeciwstawić swych świadków.6 lipca 1946 roku doktorWł. Orobeć uległ nie zesw^^ winy spadkowi motocyklowemu.O tym, że byłdoświadczonym kierowcą,świadczy legitymacja nr1494 wydana w roku 1935przez „WARSAM" prowadzącyw Poznaniu koncesjonowanekursy kierowcówsamochodowych.Życie lekarza w okresiewojny i powojennymbyło też barwne i ciekawe,ale zarazem bardzoniebezpieczne. Ciągle musiałwybierać pomiędzywiernością przysiędzeEskulapa a narażaniem życia swego i swej rodziny.Tak było w czasie wojny, a zwłaszcza w czasie kopaniaokopów, kiedy to zwolnienia lekarskie wypisywane wośrodku zdrowia przez doktora Orobecia uratowały wielumieszkańców naszego miasteczka. Za swe umiejętności,ofiarną pracę, był często podziwiany, obsypywanypodziękowaniami, pacjenci przesyłali pozdrowienia z różnychczęści kraju. Wybitniejsi zamieszczali swe podziękowaniaw czasopismach. W listopadzie roku 1947takie podziękowanie dla doktora Wł. Orobecia zamieszczonow „Rycerzu Niepokalanej". Często zdarzało się,że niektóre pacjentki pisały listy, w których chwaliływierszem swego lekarza; w zbiorach rodzinnych syndoktora zachował i takie dowody wdzięczności.O tym, że doktor był też społecznym działaczem,świadczą liczne podziękowania, dyplomy uznania odwładz miasta i gminy<strong>Tuchów</strong> i Ryglice, odZespołu Opieki Zdrowotnejczy Frontu JednościNarodu.Dla porządku trzebapamiętać o jego pracyw Uniszowej, Ryglicach,społecznej działalnościprzy organizowaniuizby porodowej wTuchowie, nadzorowaniuwyszkolenia drużynratowniczych PCK,czy też przy budowienowego /dzisiejszego/ośrodka zdrowiai szpitala.13 lutego1983 roku podługiej chorobiezmarł wwieku 71 latdoktor WłodzimierzOrobeć -ginekolog- położnik,były wieloletnidyrektor Szpitala Rejonowegow Tuchowie,były ordynator OddziałuGinekologiczno- Położniczegow Tuchowie.Swą ciężką pracą iwzorowym, codziennymżyciemprzyczynił się dorozwoju Tuchowaoraz zdobył sławęzacnego tuchowianina.AleksanderKowalik


15 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>Z CZYM DO UNII!Z TUCHOWSKĄ KIEŁBASĄRzeźnicy i masarze byli w Tuchowiezapewne, odkąd istnieje, bo tak byłowszędzie; rzeźnictwo jest wszakże jednymz najstarszych fachów. Jednakże otych z dawnych wieków niewiele potrafimydziś powiedzieć. Zaczęli się wyróżniaćwyraźnie w II połowie XIXwieku. Tu już historia odnotowała nazwiskatuchowskich rodów masarskich,w których ten fach przechodził z pokoleniana pokolenie. Byli to Ankiewiczowie,Dobrzańscy, Krogulscy, Stecowie,Wantuchowie, Zającowie. Zasłynęlize swoich wyrobów nie tylko w Tuchowie,ale szeroko w okolicy, a takżewe Lwowie i w Wiedniu, dokąd łatwiejbyło się dostać z Tuchowa niż do Warszawy(do Warszawy — tak, tak — jechałosię za granicę). Wśród tych wyrobówprym wiodła znakomita kiełbasa,która od miejsca wytwarzania wzięłaswoją nazwę — tuchowska. Świeżouwędzoną ładowano do wieczornegopociągu i nad ranem była w Wiedniu.Wiedeńczykom smakowała. Czy samNajjaśniejszy Pan raczył ją spożywać,nie wiadomo, choć teoretycznie jest tomożliwe, bo przepadał ponoć za prostymi,żołnierskimi potrawami, a wiadomo,że dla żołnierza — i nie tylko —nie ma to jak kawał kiełbasy i razowca.Po II wojnie wśród tuchowskichmasarzy pojawiło się nowe nazwisko— Sajdak. Pierwszy był Władysław, stryjobecnych właścicieli zakładu. Fachuuczył się u Wantuchów i chyba byłzdolnym i pojętnym uczniem, skoro dowłasnego zakładu doszedł i potrafił tędobrą masarską tradycję nie tylko utrzymaćw siermiężnych warunkach PRLu,ale przekazać następcom, czyli Andrzejowii Wacławowi Sajdakom.- U nas w rodzinie — mówi WacławSajdak — wszystko jakoś kręciłosię wokół hodowli zwierząt i masarstwa,o tym się mówiło i to weszło namw krew. Ja, mimo że z wykształceniajestem technikiem mechanikiem, tozamiłowaniem moim jest masarstwo.Bracia przywrócili świetność kiełbasietuchowskiej, o której jest ostatniogłośno. Uzyskała bowiem tytuł:„Najlepszy Produkt Ziemi Tarnowskiej"w roku <strong>2004</strong>.- Tak naprawdę — uzupełnia AndrzejSajdak — na markę tego produktupracowały całe pokolenia tuchowskichmasarzy, a skorośmy weszli w tenfach, to czujemy się w obowiązku kontynuowaćtradycję i utrzymać produktna takim samym poziomie. Wprawdziemówimy o 60-letniej tradycji naszegozakładu, ale tak na dobrą sprawę to sięgaona do połowy XIX wieku.Nie mogę nie zapytać, co zapewniatę dobrą markę. Wiem przecież, że niekażde rozdrobnione mięso zapakowanew jelito czy osłonkę i jakoś tam uwędzone,czasem dymem z puszki, jest kiełbasą,jest to raczej wyrób kiełbasopodobny.Na dobrą tuchowską składa się kilkaczynników. Po pierwsze — surowiec.- Nam — wyjaśnia Wacław — dostarczajągo świnie z własnego lokalnegoskupu, z hodowli indywidualnej, anie z przemysłowego tuczu. Ważne jest,w jakich warunkach świnia się chowa,czym jest karmiona. Najlepszy dowódna to, że z byle jakiego surowca tuchowskanie wyjdzie, jest próba jej produkcjiw Ameryce przez masarza z Tuchowa,próba nieudana — nie ten surowiec.Po drugie — receptura. Wbrew powszechnemuprzekonaniu nie jest najpilniejstrzeżoną tajemnicą firmy.- Właściwie to nie jest żadna tajemnica— dodaje Andrzej, pokazując mocnosfatygowaną księgę, zbiór receptur.Trzeba po prostu wziąć odpowiedniemięso, dodać odpowiednie przyprawy izachować odpowiednie proporcje.Po trzecie — wędzenie. Tylko wwędzarni opalanej tradycyjnie drewnem,koniecznie liściastym. Po czwartewreszcie — ludzie.- To my — stwierdza Andrzej —zbieramy, jak ostatnio, laury, ale przecieżtej kiełbasy nie robimy własnymirękami. Mamy wypróbowaną i wyszkolonąkadrę. Końcowy produkt to wspólnedzieło.A powstaje on w nowoczesnym zakładzie.Pewien nasz krajan, mieszkającyobecnie poza Tuchowem i odwiedzającymiasto od czasu do czasu,stwierdził, że czegoś mu na rynku brakuje.Dawniej mieszały się tu dwa zapachy:chleba i kiełbasy. Teraz pozostałtylko zapach chleba. Prawda. Stary zakładW. Sajdaka, wyeksploatowany dogranic, nie spełniał współczesnych wymogów.Przed 10 laty bracia rozpoczęlibudowę nowego w Łęgu, przy ul. Długiej.Ten w niczym nie przypomina starego:lśniące ogromne kajnerowe powierzchnie,glazura, precyzyjnie zapla-W uznaniu zasług dla uh^zymania i rozwojuopyginaln^ produhtyi bierni Tarnowahi^j przywyhorzysfaniu lokalnych surowców oraz zachowaniuiradyii^negó sposobu produkcji2arządPowiatuTarnowahiegoprzyznąjePanomilndrz^jowi iWacławowiSąjdakomWłaścicielomZakładuRzeźniczo -Wędliniarshiego3p.3. „SiiiB^iK"z TuchowanagrodęTląjlepszy Produht Ziemi Tamowshiqrohu <strong>2004</strong>wraz z prawami używania iego godtaStarosta TarnowskiMichał WojtkiewiczAndrzej i Wacław Sajdakowie w PoznaniuDegustuje szef Polskiej Izby ProduktuRegionalnego i Lokalnego — G. RussakKolejka poznaniaków do tuchowskiej wcalenie mniejsza niż w sklepie w Tuchowie


16 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>Właściciele wraz z pracownikamizakładunowane i wykonane ciągi technologiczne,nowoczesne wyposażenie, urządzeniahigieniczne, zaplecze socjalne, biura,no i ten zapach, którego brakuje narynku.Co zaś do tych laurów, o którychmówił Andrzej — „Najlepszy ProduktZiemi Tarnowskiej" to nie jest ostatecznycel, jaki stawiają sobie ambitni bracia.Teraz trzeba będzie wdrożyć proceduryunijne, aby w przyszłości tuchowskamogła być uznana za produkt regionalny.Jakiś krok w tym kierunkuzostał ostatnio zrobiony. A. i W. Sajdakowieotrzymali zaproszenie do Poznaniana Targi Żywności POLAGRA. Powiattarnowski reprezentowały dwaprodukty: orkisz z Łęgu Tarnowskiegoi kiełbasa tuchowska właśnie. Zaproszeniewystosowała Polska Izba ProduktuRegionalnego i Lokalnego. Targitrwały pięć dni.- Zabraliśmy — mówi Andrzej —tak jakieś 60 kg tuchowskiej. Sądziliśmy,że wystarczy. Nie wystarczyło! Jużw pierwszym dniu po południu byłowidać dno, mimo że do degustacji dawaliśmy,no, takie grubsze plasterki, auzupełnić zapasu nie ma jak. Co byłorobić ? Zastosowaliśmy chwyt z okresuPRL-u — schowaliśmy pod ladą, żebyw następnych dniach można było daćludziom coś niecoś popróbować.A degustowali i chwalili, chyba nietylko kurtuazyjnie, między innymi:Grzegorz Russak — szef wyżej wymienionejIzby, Stanisław Zięba — przewodniczącyRady Gospodarki Żywnościowej,Mirosław A. Bauc — szef InstytutuMarki Polskiej, przedstawicieleradia, telewizji, a nawet konsul ds. rolnictwaAmbasady USA w Warszawie.Był także przedstawiciel polsko-amerykańskiejinstytucji promującej produktylokalne — Marek Gąsiorowski, zagorzałyzwolennik tuchowskiej, pochodzącyz... Lichwina. A jak lichwiniak,to krajan, zasłużył już nie na plasterek,lecz słuszny kawałek. Wielu ludzi pytało,czy w Poznaniu będzie można kupićtuchowską. Niestety, nie, ale rzeczjest do realizacji. Podobno w którymśze swoich znanych telewizyjnych pichceńRobert Makłowicz prezentowałdanie, którego składnikiem była kiełbasatuchowska i wyraził ubolewanie,że poza Tuchowem jej się nie dostanie.Dostanie, dostanie, w Tarnowie, Krakowie,na Śląsku, we Wrocławiu, wWarszawie. Czyli tuchowska podbijaPolskę! Teraz pora na Unię. Sajdakowiesą ambitni i uparci. Wierzę.)cJaskółka z ZalasowejTarnów, 26.09.<strong>2004</strong>, godzina 15.00, stadion przy ul. Zbylitowskiej, nadciągaBurza. Czarne chmury nie zbierają się jednak nad miastem, gdyż StanisławBurza to świetny żużlowiec Unii Tarnów.Rok <strong>2004</strong> był dla drużyny żużlowcówtarnowskiej Unii bardzo dobry.Spośród wielu sukcesów wystarczyprzytoczyć jeden - zdobycie przez tenzespół, który ma w swoim logo jaskółkę,drużynowego mistrzostwa Polski.Nareszcie w Tarnowie mamy żużel nanajwyższym poziomie, Unia walczy izdobywa najwyższe laury. Zdobyli najwyższyszczyt - mistrzostwo. Najwyższybył też czas na to. Jedna jaskółka nieczyni wiosny, co innego dziewięć „ Jaskółek"z Tarnowskiej Unii, które sprawiły,że zainteresowanie tym sportemkwitnie jak pierwiosnki. Jaskółki jakoptaki charakteryzują się tym, że latająszybko, „ Jaskółki" jako żużlowcy tym,że szybko jeżdżą, a ich fani szybko się otym przekonali i pokochali ten klub. Jaskółki,jak wiadomo, często latają niskonad ziemią, co niektórzy odczytująjako zapowiedź deszczu. Jednak „ Jaskółki"jako drużyna osiągnęły najwyższeloty, a co do deszczu to był... deszcznagród. Jedną z tych „Jaskółek" jest 27-letni Stanisław Burza, wychowanekUnii Tarnów, mieszkający w Zalasowej,z którym przeprowadziłem wywiad.Grzegorz Kubit: Na wstępie gratulujęzdobycia z Unią Tarnów drużynowegomistrzostwa Polski. Jak zaczęłosię Twoje zainteresowanie żużlem?Stanisław Burza: O kurczę, długi temat.Ja jako zawodnik zaczynałem bardzopóźno, miałem już ukończone 18 lat.Najczęściej zaczyna się, mając 13-14lat. Rodzice nie pozwolili mi jeździć,nie dali mi zgody, abym mógł podjąćJózefKoziołtreningi. Z reguły bywa tak, że w tymwieku, w którym ja byłem, nie przyjmujesię już do szkółki, ze względuna bardzo krótki okres startów jako


17 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>junior. A jak się zawodnik wtedy niewybije, to raczej później jest bezszans. Na początku nie interesowałemsię zbytnio żużlem, pociągałymnie raczej rajdy samochodowe.Pewnego razu koledzy wyciągnęlimnie na zawody żużlowe i pomyślałem,że pojadę, zobaczę, jak to wygląda.I tak mnie to podkręciło, żestwierdziłem: to jest coś dla mnie.W klubie nie chcieli się na początkuw ogóle zgodzić, żeby taki chłopakjak ja mógł jeździć. Mówili, że jestza późno, że jestem za stary. Postawionomi bardzo trudne warunki, atrener powiedział, że chłopak w tymwieku musi zrobić szybkie postępyalbo musi zrezygnować. Powiedziałteż: „masz trzy treningi, jeśli zacznieszdobrze jechać, to zostajesz,będziesz mógł dalej trenować. Jeślinie, to dajesz sobie spokój". Już napierwszym treningu miałem bardzotrudne warunki echałem na ciężimtorze, a mimokim, mokrym, śliswszystko, jak na adepta, szybko ipłynnie pokonywałem łuki. Potrzech treningach trener ustawiłmnie już pod taśmą, to się z regułynie zdarza. Chłopaki trenują niekiedycały rok, a niekiedy po kilka lat.Mnie to przygotowanie się zajęłotrzy miesiące. Wszystko to odbywałosię na „wariackich papierach",ponieważ uczyłem się jeszcze wszkole i pracowałem w firmie WI-MED w Tuchowie. Na szczęście panDąbczyński nie miał nic przeciwkotemu, żebym wychodził z pracy trochęwcześniej i mógł zdążyć na trening.GK: Miałeś trudne początki kariery, jednakwielu jest zdania, że poczyniłeśnajwiększe postępy w zespoleUnii, jesteś solidnym żużlowcem,jeżeli dostałbyś korzystną propozycjęz innego klubu, zostałbyś wTarnowie czy z niej skorzystał?SB: Propozycje z innych klubów już padały,ale ja wolałem zostać w Tarnowie,bo wiedziałem, że tu wszyscyna mnie liczą. Wiedzą, że zawsze sięstaram, aby wypaść jak najlepiej,daję wszystko z siebie. Chociaż niezawsze udaje się uzyskać najlepszewyniki, bo w żużlu często o wynikachdecyduje sprzęt. Kolejną rzeczą,która mnie tu trzyma to rodzina.I samo to, że się tutaj wychowałem,no i tutaj zacząłem sobie układaćżycie. A jeśli chodzi o moje pozostaniew klubie, na pewno będzieto uzależnione od tego, ilu nowychzawodników będzie zakontraktowanych.Czy po prostu znajdzie się dlamnie miejsce w składzie. Wiadomo,że zatrudnia się kogoś po to, abystartował, a wtedy wychowankowiesą jakby odsuwani na drugi plan.GK: Podczas odbywania służby wojskowejtak spodobało Ci się wojsko,że chciałeś wyjechać na misję poko j o -w ąONZ. CoCię taku r z e -kło warmii?SB: Rzadkosię zdarz ażebyżużlowiectrafiałd owojskai musiałodbywaćsłużbę wojskową. W moimprzypadku do tego doszło, ponieważbył to okres, kiedy Unia miała jeszczedużo wychowanków, miała sporezaplecze, jeżeli chodzi o zawodnikówi w tym momencie ja byłem nadrugim planie. Byłem młodym stażowozawodnikiem, który dopiero cozdobył licencję, i nikt na mnie niestawiał. Przekreślano moją osobę,twierdzono, że w żużlu nie mogę jużnic osiągnąć ze względu na wiekmetrykalny, że jest już za późno,abym w świecie żużla mógł się jeszczewybić, wypromować. A jeśli chodzio tę misję pokojową, na którąchciałem iść, to już wcześniej był natakiej misji mój brat. Ja byłem następnymw mojej rodzinie, któryposzedł do armii. Wiedziałem już, jakwygląda służba w kraju, jak wyglądasłużba za granicą, z czym ona sięwiąże. Służba w kraju polega na tym,że odwala się czarną robotę. Niewielemożna z tego wojska wynieść,chciałem spróbować czegoś innego.Podobała mi się, ogólnie rzecz biorąc,służba w wojsku, chciałem zostaćna kontrakcie i zdarzyła się okazjawyjazdu na misję pokojową,wszystko było na dobrej drodze, alewtedy właśnie pojawił się trenerMarian Wardzała, który mnie przekonał,żebym jednak nie wyjeżdżał iwrócił do klubu.GK: Jak udaje Ci się łączyć karierę sportowąz życiem prywatnym, treningi,występy w lidze polskiej iszwedzkiej, do tego jeszcze na głowieprowadzenie gospodarstwa,skąd Ty na to bierzesz czas?SB: W sporcie, a przynajmniej na żużlu,nie ma czasu na prywatne życie. Człowieknie ma wolnych weekendów, abymożna było gdzieś posiedzieć z kolegami,wybrać się na dyskotekę, czygdzieś się po prostu powłóczyć. Jestokres zimowy, który jest troszkę luźniejszy,wtedy jest hala, siłownia,ćwiczenia sprawnościowe itp. Pozatym szkoła - musiałem ją godzić zżużlem, ale udawało mi się jakoś. Wtych latach, kiedy chodziłem do szkoły,byłem często kontuzjowany. Możnapowiedzieć, że kosztem zdrowia,ale jednak ukończyłem szkołę.GK: W jednym z wywiadów przed tymsezonem powiedziałeś - „ uważam,że na awans do ekstraligi nie jesteśmyjeszcze przygotowani", okazałosię, że przygotowaliście się najlepiejze wszystkich drużyn...SB: Powiedziałbym może, że nie do końcabyliśmy tak przygotowani. Akurattak się zdarzyło, że nasi zawodnicy,przygotowując się do sezonu, trafilize sprzętem. Po prostu zakupiliswe motocykle za granicą, rok wcześniejbyło to dla nas nieosiągalne. Jeździliśmydotychczas w klubie, gdziezawsze była bieda, nie było grosza.Ciężko było wyremontować silniki,pieniądze nie były systematyczniewypłacane. Tego roku to wyglądałozupełnie inaczej, pieniądze były wypłacaneregularnie i planowo. MarcinRempała i ja świetnie trafiliśmyze sprzętem i stanęliśmy na wysokościzadania. A w ekstralidze jest bardzociężko o punkty, jeździ się z najlepszymina świecie. Naprawdę niejest łatwo. Mnie pierwsze spotkaniedało do zrozumienia, że ekstraligajest bardzo, bardzo ciężka, jest bardzotrudno o punkty, ale jak już mówiłem,trafiłem ze sprzętem, mójsprzęt jest bardzo dobry, bardzo szybki,wygrywałem na nim z najlepszymina świecie. Dzięki temu zbierałempunkty i nasz klub po prostuwygrywał mecze. Tutaj jest bardzoduża zasługa sponsora, który umożliwiłklubowi zakup takich zawodników,jak Tony Rickardsson, TomaszGollob i Jacek Gollob. Ci zawodnicysą najsilniejszym filarem drużyny. Napewno Marcin Rempała, Janusz Kołodziejbardzo dobrze się spisywali,to wszystko punktowało. Dodałbym,że inne drużyny wydają dużo większepieniądze, mają niekiedy dużolepszych zawodników, a jeśli chodzio wyniki, to przychodzą im one dużociężej niż nam. Po prostu w tym sezoniewszystko zagrało i zdobyliśmytego mistrza Polski.GK: Co myślałeś przed meczem z AtlasemWrocław, który miał decydo-


18 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>wać, komu przypadnie złoto, gdyjuż na próbie toru zdefektował sięTwój motocykl?SB: Powiem w ten sposób, że chcieliśmysię jak najlepiej przygotować do tegomeczu. Bardzo dobrze przygotowaćsprzęt. Tyraliśmy najlepsze motocykleprzez trzy treningi przed tymizawodami. I właśnie o ten jeden treningza dużo. Silniki po prostu niewytrzymały i zaczęły padać akuratw tych zawodach, kiedy były najbardziejpotrzebne. Chcieliśmy usunąćte usterki z mojego silnika, ale niebyliśmy w stanie ich wyłapać. Musiałempożyczyć motocykl od RobertaWardzały, ale spisywał się on dośćdobrze.GK: Twierdziłeś po zakończeniu poprzedniegosezonu, że był on dla Ciebienajlepszy, uważasz tak nadal?SB: Na pewno sukces osiągnięty przeznaszą drużynę w tym roku, możnapowiedzieć, jest największym do tejpory w moim życiu. Ale w tamtymsezonie jeździłem przede wszystkimcało i zdrowo. Przy okazji były dobrewyniki. Dla mnie najważniejsze byłoto, że jeździłem cały sezon bez kontuzji.Zdobywałem dużo punktówdla swojej drużyny, dobrze się prezentowałemna zawodach indywidualnych,no i dlatego tamten sezon byłtak udany dla mnie. W tym roku byłobyrównie dobrze, gdyby nie takontuzja.GK: Do kiedy obowiązuje Cię kontrakt zUnią?SB: Kontrakty zawsze są podpisywane wstyczniu, są one aktualne do 30 listopada.Tak mają wszyscy zawodnicy.Od listopada do stycznia pertraktujemywarunkiGK: Oprócz jazdy w zespole „TarnowskichJaskółek" występujesz jeszczew drużynie Bysarna Visby, jak Ci sięjeździ w lidze szwedzkiej?SB: Jest to liga odpowiadająca naszejpierwszej lidze. Jeździ się o tyle trudniej,że tory są inaczej przygotowane,jest inna atmosfera. Chciałem sięzaprezentować jak najlepiej, chciałembyć zauważony na indywidualnychzawodach i to mi się po częściudało. Miło wspominam przedewszystkim pierwsze zawody wSztokholmie, gdzie zdobyłem 16punktów dla własnej drużyny. Jest towłaściwie połowa punktów, którezdobyła cała drużyna.GK: Kto jest teraz Twoim mechanikiem?Wolisz całkowicie oddać sprawę silnikóww ręce fachowców czy zajmujeszsię też tym sam?SB: To jest tak, jak z reguły u wszystkichzawodników. Silnik się remontuje co40-50 biegów. Ten remont zleca sięosobie, która zajmuje się tuningiemsilników. Większość pracy wykonujęjednak ja. Do mnie należy przygotowaniesprzętu przed każdymi zawodamii przeglądnięcie go po każdychzawodach. Takie rzeczy wykonujązawodnicy. Generalne przeglądy zlecasię specjalistom.GK: Czy zaszły jakieś zmiany w Twoimparku maszyn, innymi słowy, na jakichsilnikach będziesz startował wprzyszłym sezonie?SB: Do tej pory zawsze miałem dwa kompletnemotocykle i do tych motocyklizapasowe silniki. Ale jeśli będę chciałstartować w ligach zagranicznych,będę potrzebował dwa następne motocykle.W zimie na pewno będę pracowałnad tym, aby je przygotować.A jeśli chodzi o naszą ligę, to właściwiedwie ramy są wystarczające.GK: Lepiej jeździ Ci się na silnikach GMczy Jawa?SB: W zasadzie jest mi to obojętne. Umnie był taki problem, że te silnikiJawy, które miałem, nagle przestawałyjechać. I zdecydowałem się na zakupsilnika GM, który spełnił mojeoczekiwania. Był bardzo dobry, bardzoszybki. I dlatego zainwestowałemw następne GM i jeżdżę na GM-ach. Zreguły jest tak, że zawodnik nie zaopatrujesię w dwa różne silniki, tylkojeździ albo na Jawach albo na GMach.Chodzi o to, że te silniki pracujątrochę inaczej, inaczej są skonstruowane.Dlatego ciężko jest się przesiąśćz Jawy na GM lub odwrotnie.GK: Jak oceniasz atmosferę panującą wzespole, której nie szczędzi pochwałnawet Tomasz Gollob, a wiadomo, żeto bardzo wymagający zawodnik?SB: Im lepsze stawały się wyniki, tym lepszastawała się atmosfera. Z początkubyło dosyć ciężko, ponieważ półdrużyny było z zewnątrz. Ciężko mibyło się zaaklimatyzować. ZanimUnia zakupiła najlepszego żużlowcaw Polsce - Tomasza Golloba i na świecie- Tony Rickardssona, mogłem ichpodziwiać tylko w telewizji, terazjeżdżę razem z nimi. Jest międzynami jednak odrobinę taki dystans.Na pewno jest przepaść sprzętowa ioni mają może troszeczkę swójświat. Lecz trzeba przyznać, że naostatnim meczu wytworzyła się naprawdębardzo dobra atmosfera. Każdychciał, aby był jak najlepszy wynik,każdy zawodnik był gotów pożyczyćsprzęt drugiemu zawodnikowi- to po prostu był jeden team.Zwłaszcza ja i Grzesiek pomagaliśmysobie wzajemnie, służyliśmy sobieradą, doświadczeniami, jeśli chodzio dopasowanie silników. Współpracaukładała się nam dobrze. Wiadomo,że jednak rywalizacja była w drużynie.Jeśli pojawia się element konkurencji,to potem stosunki w drużyniesię troszkę pogarszają.GK: Jak oceniasz atmosferę na stadioniei kibiców, którzy tłumnie przybywająnie tylko z samego Tarnowa?SB: Powiedziałbym, że w Tarnowie jestwyjątkowo spokojnie. Wszyscy dopingująkulturalnie, nie ma zadym,podoba mi się atmosfera na trybunach.GK: Co czuje zawodnik, gdy słyszy i oile słyszy, jak na stadionie kibiceskandują jego nazwisko?SB: U nas na dole właściwie nic nie słyszymy,jedynie w czasie ścigania słyszymyryk silnika. Nawet gdy stoi się podtaśmą, nie słychać tego, co się dziejena stadionie. Każdy zawodnik się wyłącza,nie obserwuje, nie wsłuchujesię, koncentruje się tylko na zawodach.My myślimy wtedy tylko o tym,by był jak najlepszy wynik. Jak najlepiejwypaść, dobrze wystartować.GK: Czy jest ktoś taki, kto według StanisławaBurzy przydałby się na nadchodzącysezon w składzie Unii?SB: Na pewno jest kilku takich zawodników,czy to Hampel, czy Walasek, czytego pokroju zawodnicy. Na pewnobyliby mocnym punktem drużyny,takie wzmocnienie mogłoby zapewnićobronę tytułu w przyszłym sezonie.Bo przy tym składzie, jaki jest,to obawiam się, czy jesteśmy w stanieobronić ten tytuł.Nie wszyscy prezentują równą formę.Dlatego trudno powiedzieć, czyzawodnicy będą w stanie zdobywaćregularnie po 8 - 9 punktów w zawodach,czy raz zdobędą 12, a raz 2punkty.GK: Żużel to bardzo niebezpiecznysport, o czym sam wiesz najlepiej,powiedz, czy po doznanej kontuzjiłatwo jest od razu jechać na maksimummożliwości?SB: Wydaje się, że to zależy po jakiej kontuzji.Po takiej, jaką ja miałem ostatniohmmm... właściwie to był praktyczniecud, że przeżyłem ten upadek.Nie powinno się wracać myślamiwstecz. Trzeba zaczynać wszystkotak, jakby trochę od nowa. Każdyzawodnik przez jakiś czas - okołomiesiąca - musi się poczuć z powrotempewnie na motocyklu. Musi poczućprzede wszystkim pod sobąsprzęt, bo normalne, kiedy się nie jeździnawet 2-3 tygodnie, nie mającżadnej kontuzji, to już się przestajewyczuwać motocykl pod sobą. Jawróciłem na tor po trzymiesięcznejprzerwie, kiedy jeszcze naprawdęnie czułem się pewnie i na siłach, alechciałem już jeździć i wracać na tor.Taka kontuzja w pewnym sensie blokujezawodnika, ale potem nabierasię ponownie pewności. Dla mniebardzo ważne było jak najszybciejwrócić na tor. Bo im dłuższa przerwa,tym dłużej trzeba się rozjeżdżać.Myślę, iż mój powrót i starty podkoniec tego sezonu zaowocują tym,że w pełni sił wystartuję w przyszłymsezonie. Lekarze oceniali, że w tymroku w ogóle nie wrócę na tor, niesiądę na motor i nie będę startował.Przez pierwsze kilka dni po wypadkubyłem tego samego zdania. W ogólenie byłem pewny, czy po tak ciężkim


19 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>urazie będę w stanie jeszcze wrócićna tor. A w ciągu tych 3 miesięcywróciłem do siebie.GK: Wreszcie na koniec, wiesz, że maszsporą grupę fanów w Tuchowie, którzyzawsze za Tobą trzymają kciuki?SB: Tak, niektórych znam. Czasem sięnawet z nimi spotykam, zamieniękilka zdań. Nie znam ich na pewnowszystkich, znam po prostu taką grupę,którą często spotykam na ulicachTuchowa, czy gdzieś w okolicy. Zawszeze sobą porozmawiamy. Zauważyłem,że jest wielu ludzi z Tuchowa,którzy są niekiedy na trybunach, a naulicy nie wiem, czy się wstydzą, czy...no... , zachowują się jakby mnie nieznali. Ja ich widzę na trybunie, jaksię widzi kogoś na trybunie, to i naulicy się tego kogoś rozpozna, normalnasprawa. Ci ludzie podchodządo mnie z dystansem, nie wiedzą, jakich potraktuję, a ja jestem normalnymczłowiekiem, który jest otwartyna wszelakie kontakty. Naprawdę,jeśli z kimś rozmawiam, to go niezlekceważę. Jakmi ktoś powie„cześć", to muodpowiem„cześć", jeżelibędzie chciałrozmawiać ożużlu czy - bo jawiem - co tamjest na jarmarku,to nie ma problemu.GK: Jeżeli już znajdzieszwolnąchwilę, jak jąwykorzystujesz,masz jakieśpoza sportowehobby?SB: Dzisiaj się wszystko obraca wokółżużla. W wolnym czasie, to się myśli,jakie części gdzie zamówić, co wyremontować.GK: Najbliższe plany...SB: Tyle mam różnych zajęć na głowie,że nie wiem od czego zacząć.Dziękuje bardzo za rozmowę i życzęjeszcze bardziej udanego przyszłegosezonu objechanego bez ani jednejkontuzji.GrzegorzKubit„Abyśmy byli jedno", czyli o pielgrzymkach przyjaciółRadia Maryja do Częstochowy i ZakopanegoOrganizatorem przedsięwzięcia był Wiesław Pękala - założycielKoła Przyjaciół Radia Maryja przy parafii NNMF! W pielgrzymcewzięli udział też parafianie niezrzeszeni w kole. Duchowąopiekę sprawował brat Kamil Wszołek.Częstochowa leży w malowniczym paśmie wapiennychwzgórz Jury Krakowsko-Częstochowskiej, „ukoronowanych" ruinamizamków, ciągnących się od Krakowa aż po Wieluń i zwanych„szlakiem Orlich Gniazd". Tradycja mówi, że nazwa miastapochodzi od słowiańskiego imienia Częstoch, które nosiłzałożyciel osady. W zachodniej części miasta, zwanej w XIV w.Starą Częstochową, wznosi się na wysokość 293 m n.p.m. wapiennewzgórze, na którym znajduje się kompleks zabudowańsakralnych i mieszkalnych, otoczony wałami obronnymi i parkiem,zwany Jasną Górą.Przed uroczystą sumą niektórzy z nas udali się do kaplicyMatki Bożej, aby pokłonić się przed Jej cudownym wizerunkiem.W ołtarzu kaplicy znajduje się złota róża, która 4 VI 1979 r. ofiarowałJan Paweł II. Ten dar to rodzaj najwyższego papieskiego odznaczenia,nadawanego za szczególne zasługi dla całego chrześcijaństwa,a zwyczaj jej ofiarowywania sięga czasów średniowiecza.Uroczystą sumę odprawił biskup Ignacy Dec, koncelebrowalibiskupi Stanisław Stefanek, Stanisław Napierała, przełożonyProwincji Warszawskiej Redemptorystów o. dr Zdzisław Klafka izałożyciel Radia Maryja i Telewizji Trwam o. Tadeusz Rydzyk.Przeor Jasnej Góry uhonorował ojca Tadeusza Rydzyka medalemKonfederacji Przyjaciół Jasnej Góry.W homilii biskup przypomniał ewangeliczne prawdy: „Będzieszmiłował Pana Boga swego całym sercem, duszą i umysłem,a bliźniego swego jak siebie samego". Tam, gdzie ludziewypierają się Boga, relacje między nimi zaczynają się psuć. Upodstaw wszelkich wartości powinna stać Prawda. Jeśli poznamyPrawdę, to Ona nas wyzwoli. Dziś tu na Jasnej Górze mówimy„NIE" fałszowi, kłamstwu, liberalizmowi moralnemu, któryzakłada przeprowadzanie aborcji, eutanazję i legalizację małżeństwhomoseksualnych. Chcemy być w Europie, w której będziesłyszalne przykazanie miłości. Miłosierny Samarytanin jestodzwierciedleniem tego przykazania. Biskup powiedział też, żewśród ewangelicznych zbójów są też nasi najbliżsi krzywdziciele.Naszym zadaniem jest okazanie pomocy ludziom biednym,samotnym, fizycznie i psychicznie poranionym. Niektórzy z nas,widząc zło, mówią: „Co mnie to obchodzi, ja się do tego niemieszam". W ten sposób nie odzyskamy samarytańskiej wrażliwości.A przecież dobro jest pociągające, a stawanie się prostym,dobrym i współczującym nie aż tak trudne. Biskup IgnacyDec powiedział, że nadszedł czas, aby podjąć apostolat mediówprzez popieranie:a) mediów, które prawdziwie informują,b) programów religijnych w mediach świeckich, które broniąludzkiego życia od jego poczęcia do naturalnej śmierci,c) czytelnictwa prasy katolickiej.„Weź w opiekę naród cały, niech rozwija się wspaniały" - tosłowa kończące homilię. Potem wszyscy wierni odśpiewali pieśń:„My chcemy Boga". I zaczęło się składanie darów, wśród którychznalazły się bukiety kwiatów, obrazy, świece, chleby, ciastai worki... świeżej papryki. Nastąpił też akt intronizacji Serca Jezusowego.Zgromadzeni wielkim głosem i z radością odśpiewali„Abba Ojcze" i „Abyśmy byli jedno".Złotą Odznakę Radia Maryja z Diamentem otrzymały m.in.siostry klaryski oraz siostry loretanki. Na koniec uroczystości słowowygłosił ojciec Tadeusz Rydzyk, który dziękował całym sercemza dar Radia. Ojciec Zdzisław Klafka na zakończenie stwierdził,że Jasna Góra jest żywą obecnością Matki Dziewicy. Maryjazwraca się do Rodziny Radia Maryja: „Idźmy z odwagą i godnościągłosić Chrystusa". Ojciec Klafka podziękował Radiu za odważnei czynne głoszenie Chrystusowej Prawdy. Został też odczytanytekst telegramu, który został wysłany do Ojca ŚwiętegoJana Pawła II. Uroczystości zakończyło gromkie odśpiewanie pieśni„Boże, coś Polskę".


20 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>Warto było znaleźć się w tym dniu w tym szczególnym miejscuwśród niezliczonej rzeszy pielgrzymów z całego kraju i zagranicy.Druga pielgrzymka przyjaciół Radia Maryja miała na celuSanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach w Zakopanem.Kościół na Krzeptówkach został zbudowany w latach19<strong>87</strong>-1993, Powstał z ofiar ludzi wdzięcznych za ocalenie życiaOjca Świętego. W przęsła ogrodzenia wkomponowano dziesiątkiróżańca, by teren sanktuarium został symbolicznie oplecionytą modlitwą, o którą Matka Boża prosiła w Fatimie. Do kościoławchodzi się przez bramę, która przypomina o papieskim zawierzeniuMatce Bożej: „Totus Tuus". U progu świątyni stoi pomnikJana Pawła II. Od strony miasta na terenie sanktuarium dostrzegamyreplikę krzyża na Giewoncie. Na tyłach świątyni w parkuznajduje się ołtarz, przy którym Ojciec Święty sprawował eucharystiępod Wielką Krokwią w 1997 roku.Wewnątrz świątyni w głównym ołtarzu widnieje figura MatkiBożej Fatimskiej. Pod figurą umieszczono tabernakulum, którema formę monstrancji. Symbol ten ma przypominać o obowiązkuadoracji Najświętszego Sakramentu.W tym roku mija 103 rocznica postawienia i poświęceniakrzyża na Giewoncie. Ta uroczystość była powodem przybyciapielgrzymów z całego kraju do stolicy polskich Tatr.Naszymi duchowymi przewodnikami byli: ojciec Antoni Onaki brat Mariusz. Po przybyciu uczestniczyliśmy w modlitwie AniołPański. Następnie został przedstawiony program słowno-muzycznyo górze Giewont. To pełna uroku i majestatu góra. Podanieo uśpionym rycerzu wędruje w czasie i przestrzeni. Śpiącyrycerz to synonim Giewontu. Jego profil wszedł do świadomościPolaków jako symbol Tatr i Zakopanego. Rok 1914 to urzeczywistnianiesię mitu zmartwychwstania i niepodległości.„Dla Ciebie, Polsko i dla Twojej chwały" - takimi słowy KazimierzPrzerwa-Tetmajer nawoływał do wstąpienia do Legionów.Generał Andrzej Galica powiedział: „Ziemia podhalańska niezawiodła pokładanych w niej nadziei" i spełniła legendę o rycerzachśpiących w Tatrach.Następnie rozpoczęła się msza św. Proboszcz sanktuariumpowitał głównego koncelebransa biskupa Józefa Zawitkowskiego,ojca Tadeusza Rydzyka, ks. Władysława Zązela - kapelanaZwiązku Podhalan, i innych gości. Oprawę muzyczną zapewniłykapele góralskie: „Dzianiszan" i „Polaniorzy".W pięknym słowie Bożym wygłoszonym przez ks. biskupausłyszeliśmy, że wobec krzyża nie można być obojętnym. 103lata temu na powitanie nowego tysiąclecia świat stawiał krzyże.W 1901 roku proboszcz Zakopanego Kazimierz Kaszelewskirzekł: „Niech krzyż na Giewoncie będzie ojcem Zakopanego". Itak się stało. Tu, w górach wszystkie krzyże wołają: „Nic nadBoga!" Kto przestał się modlić, niech w górach usłyszy ciszę.Ponieważ to czas żniwny, biskup stwierdził, że u nas nie ma jużBorynów, co modlą się przed siewem i żegnają przed skoszeniempierwszego pokosu zboża. Słowami Cypriana Kamila Norwida„Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemiprzez uszanowanie dla darów nieba - tęskno mi, Panie!" biskupnawoływał do umiłowania i poszanowania „chleba naszego powszedniego".Na zakończenie homilii zadał zgromadzonym pytania:czy wierzą w Boga, Jezusa Chrystusa, Ducha Świętego,jeden powszechny apostolski Kościół i miłosierdzie Boga. Następniew procesji wierni składali dary ofiarne. Wśród nich znalazłsię dar od parafii Porzecze z diecezji Grodno na Białorusi.Na zakończenie mszy słowa podziękowania wygłosili: ojciecTadeusz Rydzyk i proboszcz Sanktuarium Matki Bożej na Krzeptówkach.Odmówiliśmy dwie dziesiątki różańca i zaśpiewaliśmy„Apel jasnogórski".Gdy wyjeżdżaliśmy z Zakopanego, na myśl przyszły mi słowaKazimierza Tetmajera:„Taki tam spokój... Na gór zboczaświatła się zlewa mgła przezroczana senną zieleń gór. (...)Ponad doliną się rozwieszasrebrzystoturkusowa ciszanieba w słonecznych skrach".Podsumowując - takie spotkania przyjaciół Radia Maryja sąpotrzebne. Czy uczestnictwo we mszy św., słuchanie słowa Bożego,odmawianie różańca, śpiewanie pieśni na cześć Jezusa iMaryi jest czymś wstydliwym? Przecież jesteśmy narodem chrześcijańskim,mamy wspaniałego Ojca Świętego, który w dniu inauguracjipontyfikatu powiedział: „Módlcie się za mnie. Pomóżciemi, ażebym mógł wam służyć".RenataGąsiorSZKOŁA - TRADYCJA - HISTORIAMuzeum Etnograficzne przyPublicznym Gimnazjum w SiedliskachTradycja, historia, pamięć i szacunek wobec przeszłości...To hasła ważne dla wielu ludzi. Co należałoby jednak zrobić,aby także dla młodych te kategorie miały wartość?Pomysł na rozwiązanie tego problemu powstał już jakiśczas temu, teraz przyszedł moment na jego realizację. Z inicjatywyo. Stanisława Gruszki - wielkiego przyjaciela gimnazjumw Siedliskach, człowieka związanego z tą szkołą i miejscowościąw sposób wyjątkowy - i dzięki staraniom dyrektoragimnazjum w Siedliskach p. Lucyny Jamki, realizowany jestprojekt utworzenia Muzeum Etnograficznego przy PublicznymGimnazjum w Siedliskach. O. Stanisław, chcąc jak najszybciejwcielić swój pomysł w życie, postanowił rozpocząćgromadzenie eksponatów pochodzących z różnych stron Polski.Jest tym samym pierwszym darczyńcą muzeum, za co jesteśmymu bardzo wdzięczni.Ilość już zgromadzonych materiałów jest ogromna.Wstępnie możemy podzielić je na trzy grupy. Pierwsze z nichto przedmioty związane z życiem siedliszczan oraz historiąSiedlisk. Druga grupa eksponatów, szczególnie cenna dla gimnazjum,jest poświęcona osobie kardynała Stefana Wyszyńskiego- patrona szkoły. Trzecią stanowią liczne dokumentyobrazujące życie w Polsce w czasach kardynała Wyszyńskiego.Do najciekawszych i najcenniejszych należą: szaty liturgicznepodarowane przez ks. Stefana Syrokosza z parafii wCzartowcu, liczne monety i medale, m.in. przekazane przezks. Sylwestra Dobera - proboszcza parafii w Bzowie, pozycje


21 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>książkowe ofiarowane przez panią poseł na sejm Zofię GerardęKrasicką - Domkę, a są to wydania niezwykle wartościowe- londyńskie i paryskie „białe kruki".Ekspozycję etnograficzną zdobić będą meble z początkuXX w. podarowane przez p. Ryszarda Wronę - przewodniczącegoRady Miejskiej w Tuchowie.Pomysł utworzenia muzeum pozyskał aprobatę władz lokalnych.Dzięki staraniom sołtysa Siedlisk, p. Jerzego Urbanka,udało się zaadaptować część poddasza budynku szkolnego nacele muzealne. Także pracownicy Muzeum Etnograficznegoim. Seweryna Udzieli w Krakowie, prowadzący badania terenowew ramach projektu badawczego „Nasz Region", wyraziligotowość pomocy w realizacji naszych planów.Obecnie trwa wciąż gromadzenie i opisywanie eksponatówpod bacznym okiem historyka p. Romana Klimka - nauczycielagimnazjum i kustosza muzeum. W te działania aktywnie zaangażowanisą wszyscy pracownicy szkoły. Mamy nadzieję, że jużwkrótce będziemy mogli zaprezentować efekty naszej pracy.Zwracamy się także do Państwa z serdeczną prośbą o przychylnąopinię. Jesteśmy otwarci na nowe pomysły, będziemywdzięczni za wszelką pomoc w gromadzeniu eksponatów itworzeniu tego niezwykłego muzeum.Ewa UstjanowskaZANIM ZACZNIEMY NOWY ROK SZKOLNY.czyli słów kilka o Publicznym Gimnazjum w SiedliskachŻycie szkolne, rozwój i kształtowanie osobowości młodychludzi w wieku gimnazjalnym to trudne i częste tematy wieludyskusji. Niewątpliwie tak powinno być, należy rozmawiać, dzielićsię uwagami i korzystać z pomysłów innych. Rozmowy, dyskusje,polemiki mają jednak zmierzać do twórczego działania.I o tym właśnie będzie mowa w tym artykule, o działaniu.Kolejny rok szkolny w Publicznym Gimnazjum w Siedliskachrozpoczął się już na dobre. Cóż z tego, szkoła jakichwiele - powiedziałbyś zapewne drogi czytelniku. Nic bardziejmylnego, każda szkoła ma swój charakter, tworzy własną, niepowtarzalnąhistorię i atmosferę, które pamięta się przez wielelat, a wszystko to dzięki wyjątkowym ludziom, którzy potrafiąi chcą pracować z wyjątkowymi uczniami. Zapraszam więcna spotkanie z tą niezwykłą szkołą.Szkoła i jej patronPubliczne Gimnazjum w Siedliskach jako jedna z nielicznychszkół w gminie poszczycić się może swoim patronem.We wrześniu 2002 r. mogliśmy zaśpiewać po raz pierwszynowy hymn szkoły, uczcić sztandar i przede wszystkim z dumąpowiedzieć: nasza szkoła nosi imię wielkiego człowieka - ks.kardynała Stefana Wyszyńskiego.Jesteśmy dla nichWszyscy pracownicy szkoły dbają o to, aby nasi uczniowiemieli jak najlepsze warunki rozwoju przede wszystkimswoich zainteresowań naukowych, kulturalnych i sportowych.Od wielu lat w szkole działają, społecznie prowadzoneprzez naszych nauczycieli, koła zainteresowań. W tym rokuszkolnym proponujemy następujące zajęcia pozalekcyjne: kołopolonistyczne (mgr E. Ustjanowska), germanistyczne (mgr H.Piotrowska), fizyczne (mgr J. Gawron), dwa koła matematyczne(mgr M. Kwiek, mgr J. Gawron), biologiczno-chemiczne(mgr inż. E. Wrona), informatyczne (mgr B. Sajdak), zajęcia wzespole wokalno-muzycznym (mgr B. Chrzanowska), sportowym(A. Kwiatkowska, mgr W. Siwek) oraz nowo utworzonejsekcji JUDO (mgr W. Siwek).Nasi niezwykli uczniowieO dobrym imieniu szkoły świadczą przede wszystkim jejuczniowie. Tych zdolnych, niezwykłych i pracowitych nie brakujetakże u nas. Ich osiągnięcia, sukcesy są także naszymi - nauczycieli.Pozwolę sobie na przywołanie z pamięci kilku z nich.W roku szkolnym 2003/<strong>2004</strong> tytuł finalistki w MałopolskimKonkursie Fizyki i Astronomii dla Gimnazjalistów zdobyłauczennica Ewelina Madej.Każdego roku uczestniczymy w Gminnym Konkursie Ortograficznym.Zdobywanie laurów staje się niemal naszą tradycją- Mistrzem Ortografii Ziemi Tuchowskiej w ubiegłymroku szkolnym został nasz uczeń Dominik Jurek.Młodzież bierze udział w licznych konkursach organizowanychw szkole, m.in. konkursy języka niemieckiego: na kalendarzadwentowy, „Odkrywamy Europę", „Coll - Fieber",Comics w języku niemieckim, konkursy plastyczne, na prezentacjęmultimedialną itd.Ekologia w gimnazjumO ekologii powiedziano już bardzo wiele, ale mówić oniej ciekawie, przekonywać do ważności problemu o wieletrudniej. Tego zadania podjęła się p. Elżbieta Wrona - nauczycielkabiologii i chemii w naszej szkole. Jest inicjatorką TygodniaEkologicznego. Już dwukrotnie zorganizowała cały cyklimprez związanych z ekologią, w ubiegłym roku szkolnympod hasłem: „Przyroda nie obroni się sama".Dzień 1 - uczniowie w formie plakatów przedstawiająprzygotowany przez siebie EKO-DEKALOG.Dzień 2 - prezentacja wystaw - happeningi pod hasłem„Jesteśmy przeciwko wypalaniu traw".Dzień 3 - dzieńpoświęcony był tematycepszczelarstwai wędkarstwa.Mieliśmy przyjemnośćgościć wspaniałychznawców tematu:przedstawicieliKoła Pszczelarzy pp.W. Sukiennika i K.Karwata oraz przedstawicieliKoła WędkarzyW. Bajora i J. Jagiełłę.Dzień 4 - DzieńZiemi - tym dniemzakończyliśmy naszespotkanie z ekologią,prezentując programartystyczny pt. „Poznajemypolskie drze-Krawczyk) Balu Ekologicznego.Królowa (Adela Sajdak) i król (Dominikwa".W tle sołtys Siedlisk Jerzy UrbanekKulminacja emocji towarzyszyła jednak corocznemu „BalowiEkologicznemu", na którym znakomicie bawili się zarównozaproszeni goście, jak i nasi uczniowie.Niezwykłym osiągnięciem naszych uczniów w dziedzinieekologii i znajomości tematyki ekologicznej było uczestnictwow wojewódzkim konkursie „Poznajemy Parki KrajobrazowePolski". Reprezentanci gimnazjum zdobyli I miejsce naetapie powiatu, a następnie II w województwie. Nagrodą w


22 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>konkursie był dwudniowy pobyt w Ośrodku Edukacji Ekologicznej- Polichty.- nagroda dla najlepszychuczniówz- ekologii-'Dni Kultury i Nauki PolskiejAby rozwijać w młodzieży wrażliwość na piękno polskiejsztuki oraz bogactwodziedzictwa kulturowegoi naukowego, wdniach od 15 do 17czerwca <strong>2004</strong> r. z inicjatywyp. Ewy Ustjanowskiejzostały zorganizowaneDni Kultury i NaukiPolskiej. Przedsięwzięcieskładało się z kilku etapów.Każdy z nich poświęconybył innej dziedziniekultury i naukipolskiej.Dzień 1 - Dzień KulturyJęzyka - tego dniauczniowie naszej szkoływysłuchali niezwykleciekawego wykładu zaproszonegoprzez nasgościa p. mgr Anny Broniek- nauczycielki językapolskiego w LO w Tuchowie.Tematem wykładubyły problemy kulturyjęzyka na co dzień.Dzień 2 - Dzień NaukiPolskiej - dzień tenpoświęcony był szczególnymosiągnięciompolskich naukowców,uczniowie mieli możliwośćwykazania się swojąwiedzą, organizującniezwykle oryginalnewystawy. Ciekawostkąbył także konkurs na samodzielnieskonstruowanywynalazek lubprzeprowadzone doświadczenie.Okazałosię, że budowa żarówki czy wyodrębnienie DNA cebuli, to żadenproblem dla naszych uczniów.Dzień 3 - Dzień Sztuki Polskiej - poświęciliśmy go promowaniupolskiej sztuki poprzez konkurs plakatów oraz, przysparzającynajwięcej emocji, konkurs na najciekawszą inscenizacjęfragmenty polskiego dzieła literackiego.Szkoła i środowisko lokalnePubliczne Gimnazjum w Siedliskach to szkoła, która zawszez przyjemnością uczestniczy w życiu lokalnej społeczności.Okazją do wspólnej pracy były tegoroczne dożynki (15sierpnia <strong>2004</strong> r.), których byliśmy współorganizatorami.Uczniowie wraz ze swoimi opiekunami przygotowali w czasiewakacji program artystyczny składający się z kilku części:montażu słowno-muzycznego pt. „Żniwa - dożynki", bajki dlanajmłodszych „Jaś i Małgosia" oraz występów muzycznychzespołu wokalnego, działającego w naszej szkole. Zaprosiliśmytakże gości - zespół taneczny „Kaczupino" ze Zborowic.Mamy nadzieję, że nasza współpraca ze środowiskiem lokalnymbędzie rozwijać się równie ciekawie także w tym roku.O dalszej działalności gimnazjum informować będziemyczytelników już wkrótce.Ewa UstjanowskaWybiłni ludzie ziemi łarnowskiejStefania Rydaro »wska (1916)•sUrodziła się 5 grudnia 1916 r. w Zborowie (dzisiejszaSłowacja) jako córka Kazimierza i Heleny Krzyżosiak. Pochodziz rodziny o patriotycznych tradycjach. Antenaci Rydarowskichpoczątkowo mieszkali w Królestwie Polskim ipracowali w administracji majątków ziemskich. Za pomocpowstańcom w 1863 roku musieli opuścić tę ziemię i zamieszkaliw Tarnowie we własnym domu na Zabłociu. DziadekStefanii, Jan Rydarowski, jako młody chłopiec, za udziałw powstaniu styczniowym został zesłany na Syberię, do Orła.Po powrocie z zesłania (1867 r.) zamieszkał w Zborowiena terenie ówczesnych Węgier. W 1922 roku rodzice Stefaniiprzeprowadzili się do Gorlic, gdzie ojciec kupił dużydom i założył warsztat mechaniczno-ślusarski.W Gorlicach Stefania ukończyła szkołę podstawową orazSeminarium Nauczycielskie im. ks. B. Świeykowskiego. Nieotrzymała posady nauczyciela, ale udzielała prywatnych lekcji.W 1937 r. prowadziła półkolonię dla dzieci w BrunarachWyżnych i kursy dla dziewcząt ze Szkoły Przedszkolanek,zorganizowane przez Związek Pracy ObywatelskiejKobiet w Gorlicach. Później otrzymała posadę nauczycieladomowego u zamożnej rodziny w Rydułtowach na GórnymŚląsku. Od marca 1939 r. uczyła dzieci w Szkole Podstawowejw Puńcowie koło Cieszyna.W wakacje 1939 r. jako harcerka uczestniczyła w kursachzorganizowanych w Gorlicach przez lekarza powiatowegoŚlebodzińskiego i lekarza miejskiego Holendra. Te-


23 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>matyka kursów dotyczyła pomocy sanitarnej i obrony przeciwlotniczej.Pod koniec września 1939 r. siostra Stefanii, Maria, hufcowaZHP, zorganizowała podziemne harcerstwo „SzareSzeregi". Stefania tworzyła pierwszą „trójkę" tej organizacji- z Marią Wójcikiewicz i Michaliną Łysakówną. Harcerkiopiekowały się polskimi żołnierzami - jeńcami, przetrzymywanymina boisku „Sokoła". Później pomagały jeńcom ulokowanymw fabryce obuwia „Buciarnia". Dostarczały imjedzenie, bieliznę, ubrania, koce, opatrunki, rozsyłały listydo ich rodzin. Gotowały też dla nich posiłki w „Buciarni"(mając zgodę komendanta obozu i zaświadczenie z PCK).Zadaniem harcerek było również dostarczanie leków iopatrunków ukrywającym się w lesie żołnierzom polskim.Stefania przynosiła je do stodoły w dzielnicy Magdalena,niedaleko lasu Taborówka.W 1940 r. została zaangażowana przez doktora medycynyKazimierza Stojałowskiego do pracy w Radzie GłównejOpiekuńczej. Również w tym roku wstąpiła do ZWZ-AK, gdzie działała pod pseudonimem „Helena". Po 3-miesięcznymprzeszkoleniu sanitarnym przez lekarza MieczysławaOtęskiego i na jego zlecenie wykonywała bezpłatniezastrzyki w domach chorych.Mimo że u Rydarowskich mieszkali Niemcy, właścicieleudzielali pomocy i noclegów polskim uchodźcom. Stefaniaopiekowała się nimi w domu, w później przeprowadzałado punktów kontaktu. Odbywało się to w dni targowe -wtorki i piątki. Następnym miejscem przerzutu były mieszkanianauczycieli Michała Krajewskiego i Słowika w Wysowej.Po przekroczeniu granicy, bezpiecznym azylem dla niektórychuchodźców był Zborów i pobyt u znajomego Rydarowskich,Bolesława Pawłoskiego, oraz Secorce, gdzie opiekęnad uchodźcami obejmował stryj Stefanii ks. dziekanLudwik Rydarowski.Akcja przerzutu trwała do chwili aresztowania przez gestapo(23 IX 1940 r.) siostry Stefanii, Marii - hufcowej ZHPP Więzionaw Jaśle i Tarnowie, 11 września 1941 r. została wywiezionado Ravensbruck, a później do Bergen-Belsen. W obozie równieżdziałała w konspiracji, była współorganizatorką drużynyharcerskiej „Mury" i prowadziła zastęp „Cementy".„Helena" pracowała nadal w swojej „trójce". W 1940 r.rozpoczęto akcję łącznikową przenoszenia przesyłek, w tymmateriałów wybuchowych, między restauracją Młodeckiego(w pobliżu stacji kolejowej), a sklepem spożywczym Rubiniakówna Zawodziu. Działalność trwała do sierpnia 1943r., kiedy to Niemcy aresztowali i stracili braci Rubiniaków.Niedługo potem aresztowano Michalinę Łysakównę i Stefaniawyjechała z Gorlic. Ukrywała się u swojej krewnejCeliny Pyrczakowej w Tarnowie do końca listopada 1943 r.Po powrocie do Gorlic kontynuowała pracę w RGO.Potem w 1943 r., przyjęto duży transport uchodźców zewschodnich kresów Polski. Wielu z nich umieszczono wdomach mieszkańców miasta lub okolicznych wsi. Obłożniechorych, wyczerpanych, zakażonych durem plamistym,starców i bezdomne dzieci ulokowano w budynku RGO(róg Rynku i ulicy Piekarskiej). Stefania z koleżankami - M.Wiśniewską i Z. Szpilkówną - otoczyły ich opieką pielęgniarską.Na pierwszym piętrze budynku zorganizowałamały szpitalik dla dzieci. Zakaźnie chorych przeniesiono dobaraków przy szpitalu, gdzie pielęgnowały ich siostry zakonne.10-letnią Hanię z tego transportu zabrali do domuRydarowscy i opiekowali się nią do końca wojny.Po rozwiązaniu RGO (czerwiec 1945 r.) podjęła pracęspołeczną w Caritasie przy kościele parafialnym w Gorlicach.Wychowywała dzieci z ubogich rodzin i opiekowałasię nimi, organizowała im zabawy, teatrzyki, wycieczki i rozgrywkisportowe w parku. W lipcu 1945 r. została kierownikiemkolonii w Łęgach koło Szymbarku (we dworze Groblewskich)dla dzieci z Caritasu. W zajęciach tych pomagałjej druh Tadeusz Rączkowski i Janina Szczerbatówna.Od września 1945 r. do 1947 r. pracowała jako nauczycielkaw Szkole Podstawowej w Brzezince koło Mysłowic.W grudniu 1948 r. została słuchaczką WojewódzkiejSzkoły Pielęgniarstwa w Tarnowie. Później ukończyła studiapedagogiczne. Związała się z miastem Leliwitów prawiena pół wieku. Zaraz po dyplomie została zatrudnionajako nauczycielka w tej szkole. Uczyła i wychowywała przyszłepielęgniarki od 15 stycznia 1951 r. do 31 sierpnia 1972r., jako nauczycielka, kierownik szkolenia teoretycznego idyrektor. 15 kwietnia 1959 r. objęła funkcję dyrektora PaństwowejSzkoły Pielęgniarstwa w Tarnowie i pełniła ją do31 grudnia 1969 roku.W lipcu 1963 r. wyjechała na pół roku do Stanów Zjednoczonych,do swojej siostry Marii. Tam miała okazję zwiedzićszpitale, obserwować pracę pielęgniarek i studentówpielęgniarstwa. Po powrocie z USA wprowadziła nowościw kształceniu w swojej szkole.Jako dyrektor PSP troszczyła się o wszechstronne przygotowanieuczniów i słuchaczy do życia i do zawodu. Przyczyniłasię do unowocześnienia metod kształcenia i wychowaniamłodzieży. Zadbała o poprawę warunków uczenia przezkapitalny remont budynku i modernizację pomieszczeń.Włączyła młodzież do współuczestniczenia w wychowaniu iwspółodpowiedzialności za szkołę. Wykazała się szczególnątroską o uczniów chorych, pochodzących z ubogich środowisk,mniej zdolnych i z trudnościami wychowawczymi.Aktywnie współpracowała z PCK, ZHP, prowadziła kursyi zajęcia uzupełniające dla pielęgniarek niewykwalifikowanychi sióstr PCK.Po 10 latach kierowania szkołą ówczesne władze politycznezwolniły ją z tego stanowiska. Pracowała jako nauczycielkapielęgniarstwa w oddziale dziecięcym.Po przejściu na emeryturę, mimo niedyspozycji zdrowotnych,nadal angażowała się w działalność społeczną.W roku 1977 przyczyniła się do założenia oddziału PolskiegoTowarzystwa Pielęgniarskiego w województwie tarnowskim,a w 1978 r. została jego przewodniczącą, funkcjętę pełniła do 1983 roku (członkiem PTP została w 1957r., a w 1960 założyła koło PTP przy Państwowej SzkolePielęgniarstwa w Tarnowie).Napisała sześć książek: „O mojej szkole" (1985), „Naszzawód" (1995), „Tarnowskie pielęgniarki" (1993) (wraz zD. Święcicką), „Działalność Heleny Kankofer w Gorlicachna tle historyczno-społecznym" (1999), „Maria Rydarowska"(2000), „Sokoli lot" (2003).


24 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>Książka „O mojej szkole" jest historią Państwowej SzkołyPielęgniarstwa w Tarnowie od 1946 do 1969 r. Autorkaprzedstawiła w niej organizację szkoły, rozwój zespołu dydaktyczno-wychowawczego,działalność organizacji młodzieżowych,społecznych i współpracę z rodzicami. Opisałaszczegółowo szkolenie uczennic w placówkach lecznictwaotwartego i w Miejskim Szpitalu im. M. Domańskiego wTarnowie. Fakty wzbogaciła o życiorysy, wykazy nauczycieli(przedmiotów medycznych - farmaceutów, lekarzy, pielęgniarek;przedmiotów ogólnokształcących), pracownikówszkoły, absolwentów, ich wspomnienia, wiersze oraz zdjęcia.Książka stanowi dokument, kronikę, która przybliżaczytelnikowi historię i atmosferę szkoły z tamtych lat.Pisząc „Tarnowskie pielęgniarki 1945-1975", autorki S.Rydarowska i D. Święcicka pragnęły utrwalić piękne postaciepielęgniarek tarnowskich, wykazać ich udział w powojennejorganizacji placówek służby zdrowia w Tarnowie i ichwielkie zaangażowanie w realizację zadań tarnowskiej służbyzdrowia. Celem ich pracy było również zilustrować zmianyusług pielęgniarskich zależnych od postępu w medycynie ipielęgniarstwie. W życiorysy pielęgniarek, pielęgniarzy, felczerów,sanitariuszy włączono również opisy działalnościtarnowskich lekarzy, o których czytamy: Po II wojnie światowejw Tarnowie przebywali lekarze o dużej wiedzy i doświadczeniuzawodowym, o dużych aspiracjach, patriotyzmiei ofiarnej pracy społecznej. Oni byli organizatorami tarnowskiejsłużby zdrowia. Byli również współorganizatorami WojewódzkiejSzkoły Pielęgniarstwa w Tarnowie oraz wykładowcamina kursach sanitarnych PCK.Szczególną pozycją jest „Nasz rodowód". Stefania Rydarowskapoświęciła ją koleżankom - tarnowskim pielęgniarkom.Wypełniła „białe pole" pielęgniarstwa w Tarnowie.Ukazała krótki zarys dziejów przytułków i szpitalnictwa polskiegona tle uwarunkowań historycznych, aby w ten sposóbspołeczeństwu i koleżankom pielęgniarkom (...) przybliżyćproces kształtowania się idei pielęgnowania na ziemiach polskichi podkreślić rodzime źródła organizacyjne naszego zawodu.Przedstawiła opiekę nad chorymi w tarnowskim szpitalui tragizm szpitala żydowskiego. Podkreśliła rolę pierwszychpielęgniarek - sióstr zakonnych, opiekujących się chorymido dziś, a więc: służebniczek, szarytek, józefitek, albertynek.Pod koniec XIX w. siostry te swoją pracowitością i gospodarnościądoprowadziły szpital do należytej schludności.Dobra współpraca z dyrektorem Starzewskim podniosła poziomopieki nad chorymi. Szczegółowo przeanalizowała działalnośćsanitariuszy w czasie I wojny światowej, wolontariuszyPCK oraz sanitariuszek i harcerek uczestniczących w ruchuoporu podczas okupacji hitlerowskiej, a zwłaszcza biorącychudział w akcji „Burza". Patriotyzm i altruizm tych osóbpomógł przetrwać „ciemną noc" okupacji. Parafrazując słowalekarza i filozofa Władysława Biegańskiego - zrobiła wieledobrego przez opisanie życiorysów znanych ludzi i ogłaszanieich szlachetnych czynów. Sanitariuszka „Helena" ocaliłaod zapomnienia przez młodsze pokolenia postacie heroicznychkobiet, bohaterek, do których sama należała.Ostatnia książka Stefanii Rydarowskiej „Sokoli lot"przedstawia historię gorlickiego „Sokoła".cdn.Jadwiga SalamonZ zapisków Michaia gieraitaSiły hieezysie, uyoki, czary...Cz. I Diabia GóraNa pograniczu Dąbrówki Tuchowskiej i Siedlisk,z prawej strony drogi do Gromnika, wznosi się góra,na której — według podań — miał ongiś pojawiaćsię diabeł, stąd nazwano ją Diablą Górą. Parobcypasący konie na jej stokach opowiadali, że późnymwieczorem pojawiał się tam kogut o pięknymupierzeniu, którego próbowali schwytać. Nadaremno.Biegał w różne strony, a w końcu wylatywał nanajwyższe drzewo, śmiał się skrzekliwie z nich, załopotałskrzydłami i gdzieś znikał im z oczu aż donastępnego wieczora. Uwierzyli, że musiał to byćdiabeł. Cóż, prawdopodobnie był to kogut bażant zjakiegoś stadka, których wtedy wiele było nad Białą.Dla wielu ludzi był to czart.To przekonanie wykorzystali sprytnie do swoichcelów opryszki. Gdy ktoś przechodził lub przejeżdżałtamtędy po zmroku, wypadali z ukrycia, pobrzękiwaliłańcuchami, żeby stworzyć pozory, rabowali,przy tym bili i straszyli piekłem. Gdy napady powtarzałysię, zainteresowała się nimi żandarmeriaaustriacka i powyłapywała rzekomych diabłów.Odtąd jak ręką odjął diabły przestały harcować.Dziś Diablej Góry już właściwie nie ma. W latach1970 - 71 ziemia ze szczytu góry została zebranai użyta do budowy drogi Siedliska — Pleśna.Pozostało wzgórze, które niczym nie przypominadawnej dzikiej i stromej od strony drogi góry, naktórej szczycie rosły karłowate, rogate sosny, a wokółrozciągały się wertepy.opr. Józef Kozioł


25 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>W£ADYS£AW BRZEZIŃSKIStarsi tuchowianie, a zwłaszczaabsolwenci szkoły zawodowej i technikum(obecny Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych)pamiętają Jego drobnąpostać. Można Go było spotkać nadrogach wokół Tuchowa, po którychjeździł rowerem. Później, gdy nieuleczalnachoroba poczyniła znaczne postępy,nie był widoczny w mieście, apo szkole poruszał się z pomocąuczniów lub kolegów na specjalnymkrześle. Trzeba tu podkreślić, że tuchowskieszkolnictwo zawodowe wieleMu zawdzięcza.Był tuchowianinem z wyboru. Urodziłsię w podwarszawskich Chylicach.Tam ukończył w 1950 roku szkołępowszechną, a trzy lata później ZasadnicząSzkołę Papierniczą (w dzialemechanicznym) w Jeziornie. Z koleipodjął naukę w Technikum Przemysłowo-Pedagogicznymw Warszawie,w którym w 1955 roku złożyłegzamin dojrzałości, uzyskującuprawnienia do praktycznego nauczaniaprzedmiotów mechanicznych.Wkrótce po maturze — zgodnie zówczesną polityką władz — otrzymałnakaz pracy w Okręgu Szkolnym Krakowskim.Tu skierowano Go do ZasadniczejSzkoły Mechanizacji Rolnictwaw Tuchowie. Zgodnie z nakazemmiał tu pracować trzy lata, przepracowałponad trzydzieści. OdpowiadałaMu — jak to wielokrotnie podkreślał— atmosfera w tej szkole panująca,a tę zawsze tworzą ludzie.Wrósł w ten zespół nauczycieli, borykającysię w tych trudnych czasach zwieloma trudnościami. Sprawdził się;z biegiem czasu stał się autorytetemi był powszechnie szanowany. Z humoremopowiadał o przygodzie, jakaGo spotkała, gdy trafił pierwszy razdo tej szkoły. Ostatni dzień wakacji,w szkole ruch, jak to zwykle przedrozpoczęciem roku, uczniowie nosząławki. On stał na korytarzu, czekającna dyre^ktora. Nadzorujący te prace nauczycielzapytał: „- A ty czemu się obijasz?"I nie czekając na odpowiedź,dodał: „- Bierz się do noszenia ławeki to już!" Cóż było robić? — opowiadałrozbawiony — nosiłem te ławki,11.08.1936 — 28.07.<strong>2004</strong>aż przyszedł dyrektor, no i wyszłona jaw, że to nie uczeń... Błahe wydarzenie,ale jakże charakterystycznedla Jego charakteru i sposobu bycia:nie miał na głowie korony i nie obawiałsię, że Mu spadnie. Był to bowiemokres, kiedy nauczyciele wykonywaliwiele prac przy wykańczaniubudynku szkolnego, co daleko wykraczałopoza ich obowiązki.Życie W. Brzezińskiego było modelowymprzykładem zawodowegodoskonalenia się. W 1966 r. ukończyłStudium Nauczycielskie w Katowicachna kierunku obróbka skrawaniem.Trzy lata później złożył egzamin kwalifikacyjnyi uzyskał tytuł nauczycielamianowanego. Nie poprzestał natym. Podjął studia w Wyższej SzkolePedagogicznej w Rzeszowie na WydzialeMatematyki, Fizyki i WychowaniaTechnicznego. Ukończył je w 1973r. z wyróżnieniem. Ukoronowaniemwykształcenia były studia magisterskiew Wyższej Szkole Pedagogicznejw Krakowie. Tytuł magistra uzyskałw 1978 r. Dwa lata później —zgodnie z ówczesnymi przepisami —został mianowany profesorem szkołyśredniej.Uczył nie tylko w szkole zasadniczej,ale i w technikum mechanicznymwielu przedmiotów technicznych,głównie rysunku technicznego, materiałoznawstwa,mechaniki technicznej,technologii oraz bezpieczeństwa,higieny i prawa pracy. Pełnił przy tymbardzo ważną, zwłaszcza w szkołachzawodowych, funkcję technika bhp,odpowiedzialnego za bezpieczeństwouczniów i pracowników szkoły.Bywał wszędzie: w warsztatach szkolnych,w kuchni i stołówce, w kotłownii składzie węgla, w pomieszczeniachprzeznaczonych na tucz świń,na strychu i w sali gimnastycznej orazw salach lekcyjnych. Organizował kursyi szkolenia bhp dla nauczycieli ipracowników szkoły, także z terenugminy. Oprócz tego był wychowawcąw internacie, gdzie też mieszkał, prowadziłkółka zainteresowań, głównietechniczne i filmowe. Przez wiele latbył przewodniczącym komisji przedmiotówzawodowych.Ciągledoskonaliłswój warsztat pracy. Zorganizował wszkole pracownię rysunku technicznego,która istnieje do dziś, wyposażyłją w środki audiowizualne. Zaproje^ktowałi wykonał w ramach pracymagisterskiej maszynę egzaminującą,co wówczas, kiedy komputer byłurządzeniem nieznanym, było rozwiązaniemnowatorskim. Opracowałdo niej zbiór programów sprawdzającychwiadomości z różnych przedmiotów.Szkolił uczniów w obsłudześrodków audiowizualnych, zwłaszczaprojektora filmowego. Uczniowiepod Jego kierownictwem wyświetlalifilmy nie tylko w szkole, ale takżew okolicznych miejscowościach. Byłato dla wielu ich mieszkańców jednaz nielicznych okazji kontaktu z kulturą,bo telewizorów na wsi nie byłoalbo były rzadkością. Był członkiemZwiązku Nauczycielstwa Polskiego idziałał w sekcji socjalnej koła, coprzysparzało Mu wielu kłopotów,zwłaszcza na początku lat osiemdziesiątych,kiedy sekcja zajmować sięmusiała rozdzielaniem różnych artykułów,od butów i odzieży począwszy,na spożywczych skończywszy,bo nie można ich było kupić normalniew sklepach.Kolega Brzeziński cieszył się dużymautorytetem wśród uczniów, nauczycielii pracowników szkoły. Byłwymagający, ale wymagał przedewszystkim od siebie, o czym świadczycała Jego droga życiowa. Jakotechnik z wykształcenia był niezwykledokładny. Uczył tej dokładnościi precyzji przede wszystkim na lekcjachrysunku technicznego. Ci, którzybyli Jego uczniami, nieraz zżymalisię, bo trzeba było jeszcze raz zrobićrysunek. Nie tolerował krętaczy iobiboków, a gdy strofował, to przypomocy epitetu „skurczybyki, kobyledzieci", jednakże bez złośliwychpodtekstów, zazwyczaj z takim łobuzerskimtrochę półuśmiechem. Zaś


26 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>ten, ^kto wyświadczyt Mu jakąś, choćbydrobną przysługę, mógt niezmiennieusłyszeć: „duży rośnij!", nawet jakmiat wzrost koszykarza. Był wiernysamemu sobie, nigdy nie należał dożadnej partii mimo różnych naciskówi zachęt.Jego pracę doceniały władze. Wopiniach można przeczytać: „przodującynauczyciel, wzór zdyscyplinowaniai odpowiedzialności, koleżeński,chętny do pomocy uczniom i kolegom".Dlatego też w czasie, kiedyszkoła nie miała jeszcze zastępcydyre^ktora, On nieoficjalnie pełnił tęfunkcję i wielokrotnie kierował szkołąpod nieobecność ówczesnego dyrektora.Otrzymał wiele listów pochwalnych,dyplomów i nagród, w tymnagrodę dyrektora szkoły za „szczególniewyróżniającą pracę nauczycielską";kuratora oświaty — za dbałośćo bezpieczeństwo młodzieży i pracowników;dwukrotnie nagrodę IIstopnia ministra oświaty. Odznaczonyzostał Złotym Krzyżem Zasługi,Medalem Komisji Edukacji Narodoweji Krzyżem Kawalerskim OrderuOdrodzenia Polski.W roku 1985 przeszedł na emeryturę,ale jeszcze, mimo pogarszającegosię stanu zdrowia, pracowałw niepełnym wymiarze godzin. Wówczasjuż nie chodził. Uczniowie wynosiliGo na krześle do pracowni. W1988 roku opuścił <strong>Tuchów</strong>, by tu jużnigdy nie powrócić. Zamieszkał wWarszawie i zmagał się z losem, ^któryGo okrutnie doświadczał, ponadzwykłą ludzką miarę, przez nieuleczalnąchorobę, prowadzącą nieuchronniedo całkowitego unieruchomienia.Przez 20 lat odchodził powoli, aż dokresu cierpienia. Do Tuchowa wracałmyślą, interesował się tym, co się tudzieje; źródłem wiadomości o naszymmieście były dla Niego „TuchowskieWieści", bo osobiste kontaktyze względu na dużą odległość itrudności z dojazdem były rzadkie.Zmarł w Warszawie. Został pochowanyna cmentarzu w podwarszawskimSkolimowie.Mówi się, że tyle pozostaje poczłowieku, ile dobrego zrobił. W takimrazie pozostanie po Nim wiele.Piszący te słowa przepracował w Nimprawie ćwierć wieku. Koleżeństwo zbiegiem czasu przeszło w przyjaźń,co nie znaczy, że nie spieraliśmy sięz sobą nie tylko na tematy zawodowe.Ale dane mi było doświadczyć odNiego wiele dobra. Taki pozostaniew mojej pamięci: niepozorny, skromny,uśmiechnięty, ale niezwykle poważnietraktujący swoje obowiązki,czasem uparty, czasem gniewny, wiernysobie, zawsze życzliwy i sprawiedliwy,słowem — jak się mówiło —cały Władziu.Żegnaj, Przyjacielu!JózefKoziołW czerwcu bieżącego roku w Szkole Podstawowejw Mesznej Opackiej odbyło się niecodziennespotkanie. Uczestniczyli w nim absolwenci klasósmych, którzy w latach 1990 - 2000 ukończyli naukęw szkole. Uroczystość rozpoczęła się msząświętą w kościele pw. bł. Karoliny Kózki w MesznejOpackiej. Po niej gospodarze i goście udali siędo szkoły, gdzie oficjalnie powitała ich pani dyrektorUrszula Hajduga. Wśród zaproszonych gości bylitakże nauczyciele, którzy pracowali w Szkole Podstawowejw Mesznej Opackiej w latach 1990 - 2000.Obecność absolwentów sprawdziła uroczyście panidyrektor, posługując się spisami z dzienników szkolnych.Na spotkanie przybyli: Maria Stoch (długoletniadyrektor szkoły, obecnie na emeryturze), AlicjaGawron, Jolanta Kaniewska, Teresa Kagan iJanusz Łukasik. Dyrektor szkoły Urszula Hajdugawraz z gronem pedagogicznym w składzie: BarbaraBujak, Marta Grzebień, Elżbieta Garncarz, LucynaPiątek i Beata Augustyn opracowała programcałej imprezy, w skład którego wchodziły: loteriafantowa, wystawa fotografii z tamtych lat oraz wystawaprac wykonanych przez absolwentów. Wszyscyspędzili czas w miłej atmosferze, a zabawatrwała do białego rana.Lucyna Piątek


27 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>OTWARCÎE odNOWiONEj REMÎZy STRAŻAckiejJuż od 48 lat strażacy w Karwodrzyspieszą na ratunek ludziom, biorąudział w akcjach ratowniczo-gaśniczych,w czasie klęsk żywiołowych,udzielają pomocy podczas wypadkówdrogowych, zapobiegają pożarom.Okazją do wspomnień o działalnościOSP była uroczystość poświęcenia iotwarcia odnowionej remizy strażackiejw dniu 22 sierpnia br. Poświęceniabudynku dokonał proboszcz parafiiNMP w Tuchowie o. MirosławGrakowicz, który wcześniej celebrowałmszę św. w altance przy remizie.Gośćmi honorowymi uroczystości byli:- Stanisław Stefańczyk - członekZarządu Wojewódzkiego ZwiązkuOSP RP województwa małopolskiegoi v-prezes Zarządu PowiatowegoZwiązku OSP RP w Tarnowie,- Andrzej Siwak - członek Sądu HonorowegoZwiązku OSP RP woj. małopolskiego,- Mariusz Ryś - Burmistrz Gminy<strong>Tuchów</strong>,- Andrzej Witek - prezes ZarząduGminnego Związku OSP RP w Tuchowie,- przedstawiciel komendanta miejskiegoPSP w Tarnowie,- delegacje ze sztandarami z ośmiujednostek, w tym dwie spoza gminy(Szynwałd, Zalasowa).Część oficjalna uroczystości, zgodniez ceremoniałem wojskowym, rozpoczęłasię wciągnięciem flagi państwowejna maszt, odegraniem hymnupaństwowego i złożeniem raportuprzez dowódcę uroczystości Pawła Olszówkę- Stanisławowi Stefańczykowi-v-prezesowi Zarządu PowiatowegoZwiązku OSP w Tarnowie. Historiębudowy remizy i jej modernizacjiwKarwodrzyprzedstawił prezes OSP w KarwodrzyMieczysław Krzemień. Następnympunktem programu było odznaczeniepiętnastu strażaków: Srebrny KrzyżZasługi nadany przez prezydenta RPotrzymał dh Andrzej Witek. Za zasługidla pożarnictwa otrzymali: złotymedal - Kazimierz Salamon, srebrne:Mieczysław Krzemień, Kazimierz Szablowski,Jan Kosiba, Kazimierz Jop;brązowe: Jan Janura, Wacław Jarmuła,Ryszard Iwański, Józef Szmalec;odznaką Wzorowy Strażak wyróżniononastępujące osoby: Piotr Pyrda,Jacek Kowania, Dawid Bodzioch, PawełSzostecki, Łukasz Onak, WitoldSalamon. Dekoracji odznaczonych dokonaliStanisław Stefańczyk orazburmistrz Mariusz Ryś. Miłym akcentembyło odczytanie przez przedstawicielaKomendy Miejskiej PSP wTarnowie listu gratulacyjnego, skierowanegona ręce Zarządu OchotniczejStraży Pożarnej w Karwodrzy zżyczeniami dalszych sukcesów w ofiarnejpracy.Prezes Mieczysław Krzemień zapoznałgości i mieszkańców Karwodrzyz historią budowy i przebudowyremizy, która przebiegała w czterechetapach:- budowa remizy,- budowa garażu dla wozu strażackiego(lata 70.),- wyburzenie części remizy i budowanowych pomieszczeń (lata 80. i 90.),- ostatnia modernizacja obiektu(2000-<strong>2004</strong>), w którym znajduje sięsala widowiskowa (ogrzewanie podłogowe),kuchnia, pomieszczenia sanitarne,2 pokoje na piętrze z możliwościązabudowania strychu, altankaz podłogą do tańca. Budynek remizyma wodę bieżącą ciepłą i zimną, centraîneogrzewaniegazowe,oświetleniezgodne zewspółczesnymiwymaganiami.Modernizacjaremizybyłamożliwadzięki subwencjisołeckiej,darowiznomosób fizycznych,prawnych oraz środkom własnymOSP i sympatyków straży.Oceniono, że prace darmowe wynosiły4600 godzin, tj. 41 000 zł. Jak zaznaczyłprezes, remont i modernizacjaremizy byłyby niemożliwe, gdybynie prace strażaków Karwodrzy, Trzemesnej,Zabłędzy (datki na ochronęprzeciwpożarową przez rozprowadzaniekalendarzy), mieszkańców wsi isponsorów.Na podziękowanie zasługują firmyz Karwodrzy i Tuchowa, m.in. AntoniegoZielińskiego, Kazimierza Szablowskiego,Kazimierza Jopa. ZdzisławaDąbczyńskiego, Jana Kiecia, MałgorzatyZiai, Andrzeja Potoka i P. Płowieckich.Miejscowi strażacy wykonaliwiele prac darmowych (średnio po12 dniówek). Najwięcej pracowali:Edward Pochroń, Paweł Olszówka,Piotr Gawryał, Ryszard Iwański, KazimierzJop, Mieczysław Krzemień,Józef Szmalec, Jan Kosiba, WacławJarmuła. Również mieszkańcy wioski,tacy jak: Jan Gawryał, KazimierzOnak, Piotr Szeląg, Tadeusz Kras,Andrzej Mikos, Janusz Stańczyk pomagalidużo przy remoncie remizy.Obecnemu Zarządowi OSP w Karwodrzy(Mieczysław Krzemień - prezes,Edward Pochroń - naczelnik, HenrykPyrda - v-prezes, Kazimierz Jop -z-ca naczelnika, Jan Kosiba - sekretarz,Franciszek Szeląg - skarbnik,Edward Skrzek - gospodarz) nie brakujezapału i umiejętności zjednywaniasponsorów. W ciągu 4 lat dokonaliogromnej pracy, jej efekty mogli podziwiaćzaproszeni goście i miejscowigospodarze. Pomieszczenia remizy sąestetyczne i funkcjonalne. W kuchniprzygotowuje się smaczne (jak zwykle)posiłki.Gospodarze remizy stworzylimiłą, nastrojową atmosferę. Zapewniłją też występ Dziecięcego Zespołu Ludowego„Jarzębina" z Łowicza oraznajstarsi strażacy - Jan Patyk i AleksanderChwistek, którzy wspominalipierwsze akcje i działania bojowe strażaków.OSP w Karwodrzy ma szczęściedo oddanych ludzi. Każde działaniei każdy wydatek jest skrzętnie notowanyprzez kronikarza i skarbnikaorganizacji mgr. Franciszka Szeląga.Bogata kronika strażacka jest szczególnymdokumentem historycznym imoże służyć do odtworzenia dziejówwioski.Jadwiga Salamon


28 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>Piłka nożnaKOLEJARZE, BRACIA KLERYCY I POLICJANCIKolejarze z Sekcji Eksploatacji w Stróżach- PKPPLK SA Zakład Linii Kolejowych w Nowym Sączubyli najlepsi. Piłkarski turniej o puchar dyrektoraZakładu Linii Kolejowych w Nowym Sączu rozegrano16 października <strong>2004</strong> roku na stadionie „TU-CHOVII" w Tuchowie.Inicjatorem kolejnego już spotkania na tym tereniebyła naczelnik i opiekun drużyny ISE StróżeFranciszka Rejkowicz, która zaprosiła na turniejdwie drużyny ze swojego rodzinnego miasta - Tuchowa:policjantów z tuchowskiego KomisariatuPolicji Państwowej i braci kleryków z WyższegoSeminarium Duchownego oo. Redemptorystów wTuchowie. Gościnnie przybyła drużyna Sekcji Naprawi Utrzymania Infrastruktury Kolejowej ze Stróż.Turniej był niezwykle emocjonujący. W meczuo trzecie miejsce reprezentacja policjantów pokonała2:0 drużynę Sekcji Napraw i Utrzymania InfrastrukturyKolejowej ze Stróż, która zajęła ostatniemiejsce w turnieju.Finał, w którym zagrały dwie drużyny ISE Stróżei bracia klerycy z WSD Redemptorystów zakończyłsię zwycięstwem 1:0 dla ISE Stróże.Zwycięzcy otrzymali puchary i dyplomy ufundowaneprzez Zakład Linii Kolejowych w NowymSączu. Uroczystego wręczenia w obecności naczelnikaISE Stróże Franciszki Rejkowicz i zastępcyburmistrza gminy <strong>Tuchów</strong> Mieczysława Krasa dokonałdyrektor ZLK w Nowym Sączu Adam Śledź.Turniej odbywał się w miłej atmosferze. Na stadionprzybyła grupa kibiców z Tuchowa, były rodzinykolejarzy i policjantów oraz ojcowie redemptoryścii bracia klerycy, którzy dopingowali swojedrużyny.Turniej stał na bardzo dobrym poziomie sportowym,to wspaniała sportowa zabawa - oceniali kibicei zawodnicy.Dla widzów i zawodników przygotowano pieczonąkiełbaskę.Krzysztof JasińskiW marcu 2005 r. odbędzie sięIV GMINNY KONKURS ORTOGRAFICZNYo tytuł:„MISTRZA ORTOGRAFII ZIEMI TUCHOWSKIEJ"dla uczniów szkół podstawowych, gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnychHONOROWYM PATRONEM JEST:BURMISTRZ GMINY TUCHÓW mgr Mariusz Ryśzgłoszenia do 16 II 2005 r. przyjmują organizatorzy:Barbara Dusza -dyrektor SP w Lubaszowej, Anna Totoś- nauczycielka kształcenia zintegrowanego z SP w Lubaszowej,Iwona Sandecka- nauczycielka języka polskiego z LO w Tuchowie, Maria Lisak- nauczycielka z SP w Lubaszowej.Osoby chętne do współtworzenia konkursu prosimy o kontakt z organizatorami.


29 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>Regulamin Gminnego Konkursu OrtograficznegoOrganizatorzy:Szkoła Podstawowa w Lubaszowej, 33-172 Siedliska.Postanowienia ogólne:1) Konkurs przygotowuje Komitet Organizacyjny, w skład którego wchodzą nauczyciele: BarbaraDusza - dyrektor SP w Lubaszowej, Maria Lisak, Anna Totoś - nauczycielki SP w Lubaszowej.Iwona Sandecka - nauczycielka LO w Tuchowie.2) Uczestnikami mogą być uczniowie szkół podstawowych od klasy II do VI oraz wszystkich klasgimnazjów i szkół średnich gminy <strong>Tuchów</strong>.3) Konkurs odbędzie się w marcu 2005 r. O szczegółowym terminie szkoły zostaną powiadomioneosobnym pismem.4) Zgłoszenia szkół zainteresowanych udziałem w konkursie prosim;y przesyłać do 16 II 2005 r. podadresem SP Lubaszowa, 33-172 Siedliska.Cel konkursu:1) Uczniowie uczestniczący w konkursie będą walczyć o tytuł „Mistrza Ortografii Ziemi Tuchowskiej"w swojej kategorii wiekowej.2) Sprawdzenie znajomości reguł ortograficznych oraz stosowania ich w wypowiedziach pisemnych.3) Ćwiczenie spostrzegawczości, pamięci i kształtowanie wrażliwości ortograficznej.Warunki uczestnictwa:1) Konkurs odbędzie się w marcu i będzie przeprowadzony w 4 grupach wiekowych:I grupa- klasy II- IIIII grupa - klasy IV- VIIII grupa - uczniowie gimnazjów,IV grupa - uczniowie szkół ponadgimnazjalnych.2) Proponujemy wcześniejsze przeprowadzenie szkolnego etapu konkursu ortograficznego w celu wyłonieniareprezentacji szkoły do etapu gminnego. Do etapu gminnego szkoły liczące do 100 uczniówmogą zgłosić po 2 kandydatów, szkoły powyżej 100 uczniów po 3 kandydatów z każdej kategoriiwiekowej.3) Gminny Konkurs przeprowadzony będzie w II etapach:• I etap polegał będzie na napisaniu dyktanda ortograficznego. Tekst dyktanda charakteryzował siębędzie dużym stopniem trudności, co jest konieczne dla prawidłowej weryfikacji wyników.Poprawa błędów przeprowadzona zostanie wg następujących kryteriów:- Błąd ortograficzny pierwszego stopnia (pisownia rz, ż, ó, u, ch, h, wielka i mała litera) - 1punkt karny.- Błąd ortograficzny drugiego stopnia (pozostałe) - 0,5 punktu karnego.- Błąd interpunkcyjny - 0,25 punktu karnego.• II etap będą stanowić ćwiczenia ortograficzne. Ich celem będzie sprawdzenie stopnia opanowaniaprzez uczniów zasad ortograficznych.Tryb wyłaniania zwycięzców, ogłaszania wyników i wręczania nagród.1) Organizatorzy powołają 4 komisje (dla każdej grupy wiekowej), w skład których będzie wchodziłopo 3 nauczycieli humanistów.2) Komisje sporządzą protokół z przebiegu konkursu, który dostępny będzie u dyrektora SzkołyPodstawowej w Lubaszowej.3) Wyniki konkursu zostaną przesłane dyrektorom uczestniczących szkół, nazwiska laureatów zostanąopublikowane w Tuchowskich Wieściach, a nagrody wręczone podczas Tuchowskiej Majówki„Dla Matki".


30 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>Nauczycieli chętnych do współpracy zapraszamy do przygotowania przykładowych autorskich dyktandoraz zadań - propozycji do Turnieju Ortograficznego i przesłania ich pod adresem SP w Lubaszowejdo 17 I 2005 r. Z zebranych materiałów komisja powołana przez przewodniczącego Gminnych KonkursówOrtograficznych wybierze teksty dyktand i zestawy zadań.Osoby chętne do współtworzenia konkursu prosimy o kontakt z organizatorami.Polecana literatura dla nauczycieli:1. M. Koleta - Sawicka, I. Skalska, Vademecum nauczania ortografii w klasach początkowych.2. E. Polański, Dydaktyka ortografii i interpunkcji.3. E. F. Przyłubscy, Język polski na co dzień.Chamiejemy.Najkrótsze kazanie ks. Mieczysława Malińskiego.Tak jest — ewolucja, nie żadna tam rewolucja! Rewolucjękulturalną zafundowali sobie Chińczycy i dobrzena tym nie wyszli. My, Polacy, naród łagodny, zarewolucjami nie przepadamy. Aliści i ewolucja nie najlepiejnam się kojarzy, bo — niestety — z Darwinem. Aten — jak wiadomo powszechnie — sprowadza nasdo parteru, czyli do małpy. Choć tak na dobrą sprawęto wielu z nas sprowadziło się do parteru bez jakiegokolwiekwstawiennictwa pana Darwina, własnym wysiłkiem,a może raczej jego brakiem. Ową naszą ewolucjękulturalną zamknąć można w ciągu następującym:kultura — kóltura — kóltóra. Jeśli ktoś w związku z tymzapisem doznał czegoś w rodzaju ortograficznego szoku,to jest wyjątkiem, bo większości naszego wykształconego(o czym świadczą odpowiednie papiery przezszkoły masowo wystawiane) społeczeństwa to, jak cośjest napisane, zwisa zupełnie bezwładnie. I to jest właśniena wyżej wzmiankowaną ewolucję jeden z dowodów.Punktem wyjścia jest dla nas kultura. Ta jest wzupełnym odwrocie i funkcjonuje marginalnie, bo jakiegośtam wysiłku wymaga. Pytano cudzoziemca, któremuzdarzyło się odwiedzić nas nieopatrznie, co teżmu się u nas podobało? Myślał długo, a to już ma swojąwymowę, po czym odrzekł, że krajobrazy, które siępodziwia z pewnej odległości. A kultura? — zapytano.— A macie coś takiego? Właśnie, czy mamy w Tuchowiecoś takiego? No, coś by tamznalazł. W Domu Kultury (no ba jakoz— jak powiadają potomkowieSabały), u redemptorystów, w szkołachi pewnie w niektórych rodzinach.Mało ją widać, niewiele o niej słychać.Za to kóltura! Oj, wysoko ci u nas stanęła kóltura,wysoko! — można by strawestować nieco powiedzenienaszego prześmiewcy, niejakiego Mrożka Sławomira.Głośna jest aż do wrzasku, widoczna na każdymkroku. Właściwie to, chcąc nie chcąc, odbiera sięją wszystkimi zmysłami, chociaż nie, smakiem nie, boto mogłoby wywołać u co wrażliwszych — nazwijmyto tak — sprzężenie zwrotne. Muzyka — łomot; tu rządzitylko forte, piano jest zupełnie nieznane. Melodia?Jaka tam melodia? Decybele! Plastyka — popapranesprajem, co się da. Książka — rzecz nieznana, bez którejmożna świetnie funkcjonować od jarmarku aż poszczyty władzy. Jęzor (bo trudno toto inaczej nazwać)ubogi jak Sahara w wodę, za to z rozbudowanymi znaczeniowoi funkcjonalnie kilkoma wyrazami, które dodatkowojeszcze pełnią rolę znaków przestankowych.Chlapie się nimi — oczywiście forte — bez żadnej żenady,bez oglądania się na okoliczności, a czynią taknie tylko kólturalni panowie, ale i kólturalne damy. Całyten jazgot imituje rozmowę, lecz nią nie jest, bo wszy-


31 Tuchowskie Wieści 4/<strong>2004</strong>scy nastawieni są na nadawanie, a nie na odbiór.Wszechwładna telewizja, dostarczająca informacji oświecie, rozrywki, wzorców do naśladowania, dającałatwo przyswajalny produkt — obrazek, a to zwalniaod ogromnego wysiłku, jakim jest myślenie. No i wreszcieta najbardziej widoczna cecha kóltury - podsięrzutność.Rzuca się nie tylko słowem grubym, ale wszystkim,co się do rzucenia nadaje: worek foliowy, opakowaniepo batonie czy chipsach, butelka, pudełko popapierosach no i pety. To kóltura wymaga, aby bezustanniespluwać wokół siebie, także na posadzkę, nawetmarmurową, nie szkodzi! A jeśli się na ławce usiądzie,to koniecznie tyłek ma być umieszczony na oparciu,a kopyta na siedzeniu. To nic, że jest to piekielnieniewygodne, tego jednak wymaga bycie kólturalnym.Tego, że na zapaskudzone siedzenie nikt nie będzie mógłusiąść, człowiek kólturalny pod uwagę nie bierze. Onmyśli o osobie. Jemu nakładli do łba, że jest najważniejszyi musi do czegoś w życiu dojść, a najlepiej —nie licząc się z innymi. Wielu nawet nie zdaje sobiesprawy z tego, że są ludźmi kólturalnymi, a niektórzymają tego świadomość i — jak to jest w Polsce powszechne— winę za to gotowi są zwalać na wszystkich.Tak jak ten drobny pijaczek spod budki z piwem— o, przepraszam, dziś już tych zabytków nie ma, byłyza komuny, dziś są puby. No więc jak ten drobny pijaczekżalący się w pubie na swoją połowicę: — Mojakobita nie ma ani krzty pociągu do tej tam kultury. Mnieszuka ciągle po knajpach, a nigdy nie wpadła na to,żeby mnie szukać po muzeach.To, że jesteśmy na etapie kóltury jest udowodnione.Wydawać by się mogło, że na tym proces ewolucyjnysię zakończy. I oto zdarzyło się Prowokatorowi przemierzaćokolice „Sokoła" i Domu Kultury w poniedziałekrano po dożynkach, kiedy jeszcze służby komunalnenie dokonały zmasowanego ataku na to, co po tymświęcie pracującego ludu pozostało. Wyobraźcie sobie(choć to niełatwe) tę znaną dobrze wszystkim tuchowiakomprzestrzeń. Tu nastąpi liryczny opis. Słońcejuż wzniosło się nieco ponad horyzont. Budynek„Sokoła" rzucał ciemnogranatowy cień na ową przestrzeń,pogłębiając jeszcze głębię obrazu, który tworzyłyliczne ostańce po ludowej zabawie: plastikowekubki różnych rozmiarów i zapewne przeznaczenia,niektóre porzucono byle jak zapewne bez wdzięcznościza napitek, który zawierały, inne zachowały pionowąpostawę i resztki trunku — widać był podły albojuż się nie zmieścił. Na schodach pod wejściem do „Sokoła"ucztowała widać elita, o czym świadczyły licznebutelki po szlachetniejszych niż piwo trunkach, niektórecałe, pozostałe w postaci tzw. stłuczki szklanej różnej.Obrazu dopełniała zastawa stołowa — talerze i talerzykioraz sztućce. Z niektórych niejeden pies by siępożywił, gdyby nie był rozpaskudzony pedigripalami ikarmą od Sajdaków. Dalej różnej maści opakowania,torebki foliowe, kartony, serwetki i czapka, której wyrzekłasię jakaś głowa, słowem — chciałoby się powiedzieć:morze śmieci, ale się nie powie, bo się zna proporcje.Lekki wiatr igrał sobie, nawet dość wesoło, ztorebkami foliowymi, unosząc co poniektóre i ozdabiającnimi gustownie drzewa. Turlające się puste kubkiwydawały plastikowo-drewniane odgłosy —podzwonnedożynkowej zabawy. W takiej scenerii doznałosię poczucia czegoś nowego: oto historyczny momentrodzenia się kóltóry. Uderzające było zestawienie:Dom Kultury i wokół wytwory kóltóry. Aż się chciałostrawestować Konopnicką: i nigdy obraz nie był głębszyw treści, niż w zestawieniu takim osobliwym. Dobryto czy zły omen? Czy Dom Kultury, stojący niewzruszeniena swojej górce, pozostanie, a te śmieci rozwiejewiatr historii? Czy też będzie ich przybywać, ażDom Kultury w nich zatonie? Nie chciałbym dożyć!Na pierwszej stronie:ProwokatorOłtarz z cudownym obrazem Matki Boskiej Tuchowskiej- Fot. Andrzej StanisławczykWydawca: Towarzystwo Miłośników Tuchowa,<strong>Nr</strong> kontaPKO II/O Tarnów19 1020 4955 0000 7502 0008 7<strong>87</strong>4Redagują czytelnicy oraz zespół redakcyjny: GrzegorzStanisławczyk - redaktor naczelny, StanisławaBurza, Zdzisława Krzemińska,o. Stanisław Gruszka, Aleksander Kowalik, MichałWojtkiewiczOpracowanie graficzne: Bronisław Kapałka, RyszardFlądroAdiustacja i korekta: Józef KoziołSkład i druk: Mała Poligrafia Redemptorystóww TuchowieNakład: 300 + 50 egzemplarzyAdres redakcji: 33-170 <strong>Tuchów</strong>, ul. Chopina 10Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacjipublikowanych tekstów oraz korespondencji, a takżeopatrywania ich własnymi tytułami. Redakcja niezwraca nie zamówionych materiałów i nie odpowiadaza treść ogłoszeń. Opinie wyrażone na łamach„Tuchowskich Wieści" są poglądami autorów.Wszelkie przedruki bez zgody redakcji zabronione.


FOTOKRONIKARok 1904Koi\ccrt "W hołdzie Maryi na stulecie koronacjiwwykonamiu połączonych chórów z Tuchowa, Otpin i Tea'nowaoraz SanktuaLTyjnej Orkiestry Dętejfol G^ UtU

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!