12.07.2015 Views

Nr 122/2011 - Tuchów

Nr 122/2011 - Tuchów

Nr 122/2011 - Tuchów

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>‣ 17 lipca odbyły się uroczystości JUBILEUSZU 670-LECIALOKACJI WSI SIEDLISKA. Uroczystość zainaugurowanomszą św. w kościele parafialnym. Po niej nastąpił przemarszz orkiestrą parafialną na plac przy remizie, gdzie odbyły sięKruszewska, Katarzyna Fiodor, Katarzyna Zając, Andrzej Korsarzi Grzegorz Kempy, a jego organizatorami byli: burmistrzTuchowa, Stowarzyszenie „Liberum Arbitrium” i Dom Kulturyw Tuchowie.3Burmistrz Tuchowa wręcza medal sołtysowidalsze części uroczystości. Tutaj odśpiewanohymn Siedlisk, a zaproszonychgości powitał sołtys wsi – Jerzy Urbanek.Prelekcję o historii wsi wygłosił ZygmuntBień. Wspomniany jubileusz zostałupamiętniony przez mieszkańców wsispecjalnie wykonaną tablicą. W częściartystycznej koncertowała dęta orkiestraz miejscowej parafii, wystąpili uczniowiez Zespołu Szkół w Siedliskach, zespół„Different Faces” wraz z chórem parafialnymi kapela „Pogórzanie”. Na zakończenieodbyła się zabawa taneczna.Na tę uroczystość zaprosili: burmistrzTuchowa, Stowarzyszenie „SiedliskieForum Rozwoju”, rada sołecka, OchotniczaStraż Pożarna w Siedliskach, DomKultury w Tuchowie oraz PogórzańskieStowarzyszenie Rozwoju.‣ 31 lipca w tuchowskim DK nastąpiłoOTWARCIE WYSTAWY PRAC MALAR-SKICH INNY I VOLODYMIRA BOBRY-KÓW Z UKRAINY.Jesień4.10.<strong>2011</strong>Fioletem pokryte pagórkiDrobnym pachnącym kwiatemDalszych rozkwitów nie będzieTrzeba się żegnać z latemSrebrne cieniutkie niteczkiSnują się po polachZłociste zboża już zżęteCzarna zorana rolaWrony kraczą na alarmDostojnie kroczą po grudzieDymią się w dali ogniskaJak mrówki pracują ludzieEcho podstępne w oddaliPogłos dokoła niesiePrzyszła jesień, jesieńPolska złocista jesieńWiesława SmulskaLaureaci wraz z organizatorami‣ 12 sierpnia w Domu Pielgrzymaprzy ul. Bp. L. Wałęgi w Tuchowie nastąpiłootwarcie wystawy poplenerowej„SACRUM”, w którym uczestniczyli: TeresaSzafrańska, Małgorzata Mizia, AnnaFrühauf, Iwona Bać, Elżbieta Ledecka,Lech Ledecki, Krystyna Rudzka-Przychoda,Krystyna Baniowska-Stąsiek, Marek Sak,Adam Faglio, Jolanta Jakima Zerek, JolantaMarcolla. Na otwarcie wystawy zaprosili:burmistrz Tuchowa, Dom Kultury w Tuchowiei uczestnicy pleneru.Podczas otwarcia wystawy‣ 13 sierpnia w bazylice mniejszej w Tuchowie odbył się KON-CERT ORGANOWY ANDRZEJA CHOROSIŃSKIEGO. W jegowykonaniu usłyszeliśmy m. in. utwory Bacha, Vivaldiego i Liszta.Recital organowy odbył się w ramach BenedyktyńskiegoLata Muzycznego.Uczestnicy podczas otwarcia 31 lipca odbył się, także w sali widowiskowej DK, finał IVMIĘDZYNARODOWEGO KONKURSU POETYCKIEGO„Liberum Arbitrium” na debiutancki tomik poezji „O LaurLipowego Wzgórza”. Laureatami konkursu zostali: MariolaAndrzej Chorosiński przy organach


8 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>PSL19 56 24 34 40 17 29 58 5 26 14 8 23 48 39 2 0 4421 Sztorc Andrzej 12 26 9 18 18 2 12 18 0 14 9 2 7 23 21 0 0 1912 Sorys Stanisław 5 10 4 1 8 2 9 13 3 6 1 4 6 9 6 2 0 893 Gaweł Marcin 0 0 0 0 1 0 0 0 0 0 0 0 1 0 0 0 0 24 Gdowska Maria 1 2 3 1 0 0 0 7 1 1 0 1 0 2 2 0 0 215 Gacek Barbara 1 3 3 2 4 0 2 4 1 0 2 0 1 1 0 0 0 246 Kozioł Tadeusz 0 0 0 1 0 0 1 1 0 0 0 0 0 2 1 0 0 67 Kamioski Bogusław 0 3 0 0 1 0 0 0 0 1 0 0 3 2 0 0 0 108 Krzyszkowska-Pytel Magdalena 0 1 0 0 0 0 0 1 0 0 0 0 0 0 0 0 0 29 Dąblewska Małgorzata 0 2 0 3 1 12 2 11 0 1 1 0 0 3 1 0 0 3710 Lupa Marek 0 2 0 0 2 0 0 0 0 0 0 0 0 0 2 0 0 611 Piotrowski Grzegorz 0 0 3 0 0 0 0 1 0 0 1 0 1 0 2 0 0 812 Mirosławski Zbigniew 0 0 1 1 0 0 1 0 0 1 0 1 0 2 0 0 0 713 Kornaś Wiesława 0 0 0 1 0 0 1 0 0 0 0 0 0 1 0 0 0 314 Tadel Wiesław 0 1 0 0 0 1 0 2 0 0 0 0 0 0 0 0 0 415 Sumara Jadwiga 0 2 0 1 0 0 0 0 0 0 0 0 2 1 2 0 0 816 Sołkowski Marian 0 0 0 1 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 117 Marczyk Monika 0 2 0 2 0 0 1 0 0 0 0 0 0 1 0 0 0 618 Kwaśniak Adam 0 2 1 2 5 0 0 0 0 2 0 0 2 1 2 0 0 17Polska Partia Pracy0 1 0 2 1 2 0 4 3 1 0 0 3 1 5 0 0 231 Hadała Antonina 0 0 0 2 1 1 0 1 2 0 0 0 1 1 2 0 0 112 Sawioski Kornel 0 0 0 0 0 0 0 0 1 0 0 0 0 0 0 0 0 13 Gurgul Teresa 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 04 Kula Tadeusz 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 3 0 0 35 Sijka Małgorzata 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 06 Gurgul Paulina 0 0 0 0 0 0 0 1 0 0 0 0 0 0 0 0 0 17 Lisowski Władysław 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 08 Syroka Katarzyna 0 0 0 0 0 0 0 1 0 0 0 0 1 0 0 0 0 29 Ottomaoski Lech 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 010 Gurgul Patrycja 0 0 0 0 0 1 0 0 0 1 0 0 0 0 0 0 0 211 Lisowski Grzegorz 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 012 Pelczar Małgorzata 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 1 0 0 0 0 113 Moskal Barłomiej 0 1 0 0 0 0 0 1 0 0 0 0 0 0 0 0 0 2PO24 123 47 84 48 45 56 126 17 43 8 12 150 213 238 2 0 12361 Grad Aleksander 14 65 14 52 17 25 31 59 10 10 6 4 63 85 85 2 0 5422 Augustyn Urszula 0 15 6 11 4 3 7 13 2 6 2 2 11 29 33 0 0 1443 Musiał Jan 0 2 1 6 0 0 1 3 0 1 0 0 6 3 2 0 0 254 Korta Adam 0 0 0 0 0 0 0 1 0 1 0 0 0 3 1 0 0 65 Achinger Elżbieta 0 2 0 0 0 0 1 0 0 1 0 0 1 5 1 0 0 116 Banach Mirosław 0 5 1 5 4 3 0 7 1 0 0 4 5 5 6 0 0 467 Wardzała Robert 4 15 22 6 14 7 12 27 2 11 0 0 41 59 73 0 0 2938 Minorczyk Marek 0 0 0 0 0 1 0 0 0 0 0 1 0 0 1 0 0 39 Kalarus-Kwaśniewska Magdalena 0 1 0 0 0 0 0 0 0 1 0 0 0 1 0 0 0 310 Karasiewicz Bernard 6 7 0 0 3 0 1 11 2 2 0 0 9 9 8 0 0 5811 Cierniak-Lambert Ewa 0 1 0 1 0 0 0 0 0 0 0 0 1 2 1 0 0 612 Sienkiewicz Grzegorz 0 0 0 0 0 0 0 1 0 0 0 0 1 0 1 0 0 313 Kusior Jadwiga 0 0 0 0 0 0 0 0 0 1 0 0 0 0 1 0 0 214 Jelonek Julia 0 1 0 1 1 3 1 0 0 0 0 0 1 0 3 0 0 1115 Mróz Agata 0 3 0 2 3 1 1 3 0 7 0 0 5 5 13 0 0 4316 Sroga Paweł 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 1 1 0 0 0 217 Szymaoska Krystyna 0 5 1 0 0 1 1 1 0 1 0 1 3 3 8 0 0 2518 Wójcik Jan 0 1 2 0 2 1 0 0 0 1 0 0 2 3 1 0 0 13Prawica4 1 5 4 7 2 3 10 1 4 2 3 60 15 21 0 0 1421 Rusak Janusz 1 0 1 1 1 0 1 0 0 0 0 1 1 3 7 0 0 172 Łukasik Janusz 3 1 3 0 3 1 0 8 0 2 1 1 55 9 12 0 0 993 Swoszowska Ewa 0 0 0 1 0 0 0 0 0 1 0 0 0 0 0 0 0 24 Kleszcz Stanisław 0 0 0 0 1 0 0 1 0 0 0 0 0 0 0 0 0 25 Malik Ludmiła 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 1 0 0 0 0 16 Strach Urszula 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 07 Drewniak Sebastian 0 0 1 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 18 Capik Andrzej 0 0 0 1 0 0 1 0 1 0 0 0 0 0 1 0 0 49 Danecka Beata 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 010 Świąder Justyna 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 1 0 0 111 Bugajski Kazimierz 0 0 0 0 0 0 0 1 0 0 0 0 0 0 0 0 0 112 Bachmioski Zbigniew 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 013 Jawieo Paweł 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 014 Brokos Kinga 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 1 1 0 1 0 0 0 315 Śliwa Jolanta 0 0 0 1 0 0 0 0 0 1 0 0 2 2 0 0 0 616 Pilch Emilia 0 0 0 0 1 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 117 Żak Justyna 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 0 018 Murzyn Izabela 0 0 0 0 1 1 1 0 0 0 0 0 1 0 0 0 0 4Senat1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 Suma1 Augustyn Paweł 27 52 49 40 29 32 22 81 13 27 32 22 99 91 72 2 0 6902 Ciepiela Roman 44 172 49 124 68 80 68 168 24 71 24 22 227 268 325 2 1 17373 Kosiniak-Kamysz Andrzej 24 65 40 59 47 18 33 82 12 41 21 15 57 82 78 3 1 6784 Sumara Zdzisław 5 5 6 18 6 7 12 15 5 8 5 6 42 24 26 0 0 1905 Wiatr Kazimierz 119 173 175 245 105 139 124 589 48 135 64 77 564 464 354 2 34 3411


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>Solidarność1980 – 2010Zaczęło się w Polsce9W ubiegłym roku minęła 30 rocznica utworzenia w PolsceNiezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Solidarność.W sierpniu 1980 roku było to niezwykle ważne wydarzenie, gdyżpo raz pierwszy w Europie Środkowowschodniej powstał całkowicieniezależny związek zawodowy, niepodlegający rządzącejwówczas partii komunistycznej. Wtedy Solidarność była na ustachwszystkich; był to nie tylko związek, ale też wielki ruch społeczny,w który zaangażowana była ogromna część społeczeństwa. To tu,w Polsce, właśnie wtedy, rozpoczął się demontaż systemu komunistycznegow Europie Wschodniej - a nie jak niektórzy uważają- w Niemczech burzeniem muru berlińskiego wiele lat później.Zanim jednak doszło do podpisania porozumień sierpniowychw Stoczni Gdańskiej, te wydarzenia poprzedziło wiele protestówi działań ze strony opozycji demokratycznej, istniejącej w Polscejuż od lat siedemdziesiątych, a także wcześniejsze protestyi demonstracje robotników i studentów z lat 50. i 60. Pierwszymznakiem oporu przeciwko narzuconej władzy było utworzenie2 września 1945 roku zrzeszenia WIN - Wolność i Niezawisłość- pierwszej powojennej organizacji antykomunistycznej. W Tarnowiedo WIN należał m. in. Jan Mojek ps. „Smok”, były żołnierzArmii Krajowej w okresie okupacji. Właśnie takie organizacje jakopierwsze upominały się o wolną i niepodległą Rzeczpospolitą.To także ci ludzie płacili najwyższą cenę za walkę o prawdziwąPolskę. Byli katowani i torturowani przez UB, skazywani na wieloletniekary więzienia, które odbywali w okresie stalinowskimw najcięższych warunkach, tak jak wspomniany już Jan Mojek.Jednym z pierwszych i najważniejszych protestów społecznychbył poznański czerwiec 1956 roku, kiedy to robotnicyz Zakładów Cegielskiego (wówczas im. J. Stalina) wyszli na ulicez hasłami: Za wolność, prawo i chleb. Protesty te zostały jednakkrwawo stłumione przez władze komunistyczne, które pokazałyswoje prawdziwe oblicze, walcząc ze społeczeństwem na ulicachi wysyłając na nie milicję, wojsko z czołgami strzelającymi doludzi. Wydarzenia poznańskiego czerwca odbiły się też szerokimechem w całej Europie. Nielicznym zaś mieszkańcom zachodniejczęści naszego kontynentu, wtedy jeszcze zafascynowanychkomunizmem, otworzyły oczy na rzekomą równość i dobrobytw krajach socjalistycznych oraz metody, jakimi władza ludowarozprawiała się z tymi, którzy ją krytykują. Jeszcze większą i tragicznąkonsekwencją wydarzeń poznańskich były rozruchy naWęgrzech, które rozpoczęły się w październiku od wiecu na znaksolidarności z Polakami i przejścia protestujących pod pomnikgenerała Józefa Bema w Budapeszcie. Nie bez przyczyny wydarzeniate nazwano rewolucją węgierską ‘56 - niezwykle krwawostłumioną przez sowieckie czołgi, tak aby pokazać innym krajomz tak zwanych demoludów, co może je spotkać, gdy zechcą wybićsię na niepodległość. Mimo to wydarzenia na podobną skalępowtórzyły się jeszcze dwanaście lat później w Czechosłowacji,również brutalnie stłumione przez interwencję wojsk sowieckichoraz wojsk Układu Warszawskiego, w tym, niestety, także LudowegoWojska Polskiego.Kolejne ważne wydarzenia, które przyczyniły się do powstaniajeszcze w latach siedemdziesiątych opozycji demokratycznejWystawa 25 lat Solidarności, zorganizowana w Domu Kultury w Tuchowieze zbiorów prywatnych autoraw Polsce, a w konsekwencji także do powstania NSZZ Solidarnośćw roku 1980, to wydarzenia marca 1968 roku, które rozpoczęłysię od zdjęcia z afisza i zakazu grania w teatrze Dziadów AdamaMickiewicza. Co ciekawe, tekst napisany jeszcze w XIX wieku,a więc na długo przed powstaniem Związku Sowieckiego, władzePRL uznały za antyradziecki. Przeciwko temu masowo zaprotestowalistudenci uniwersytetów i młodzież, wychodząc na ulicę.Władza wysłała przeciw protestującym MO i ORMO, które biłystudentów, naruszając nawet eksterytorialność wyższych uczelni.Z tłumu rozlegały się okrzyki: Demokracja!, Nie ma chleba bezwolności!, „Dziady” bez skreśleń!, Precz z cenzurą!, Gestapo!Podobne wydarzenia, choć na dużo mniejszą skalę, także aktywnierozgrywały się w tym czasie w Tarnowie. Było to poparciedla studentów i manifestacje społeczeństwa ziemi tarnowskiej,głównie pod przewodnictwem Jerzego Barczyńskiego, przeciwkokłamstwom i manipulacjom ówczesnej władzy. Cała ta marcowaawantura skończyła się represjami wobec protestującychi antysemicką nagonką na Polaków żydowskiego pochodzenia,którzy - niestety - byli masowo zmuszani do emigracji. Do historiiwydarzenia te przeszły pod nazwą Marzec ‘68. Kolejnym krokiemdo protestów roku 80 była masakra robotników na Wybrzeżuw 1970 roku. Wtedy to władze komunistyczne kazały otworzyćogień i strzelać do protestujących robotników – znowu byływięc ofiary śmiertelne. Czara goryczy się wówczas przelała, a tozaowocowało powstaniem w latach 70. opozycji demokratycznejw Polsce. Potem były jeszcze protesty w Radomiu i Ursusiew 1976 roku przeciwko drastycznym podwyżkom cen. Skutkiemtego było masowe zwalnianie ludzi z pracy, represje i zamykanieich w więzieniach, bicie i prześladowanie (tzw. ścieżki zdrowia).Właśnie wtedy powstał KOR, czyli Komitet Obrony Robotników,który tworzyli intelektualiści i robotnicy; była to pierwsza jawnaopozycja w krajach bloku wschodniego. KOR mocno wspierał walczącycho prawdę z systemem totalitarnym robotników. Z Tarnowado KOR-u należał jedynie Wacław Mojek, absolwent „plastyka”


10 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>i działacz opozycji jeszcze z lat 70. Dodam, że w komunikatach KORz lat 1976-80 wśród osób represjonowanych występuje niemalcała tarnowska rodzina Mojków, w tym między innymi: WacławMojek, jego ojciec i żona Marta. Kolejnym ważnym elementembył w 1978 roku wybór Polaka - Karola Wojtyły - na papieża. Tenzaskakujący wybór w Watykanie dał wszystkim w Polsce niezwyklewielką siłę i wiarę, umacniając cały polski naród w dążeniu doprawdy i wolności.W roku 1979 zaczęło wychodzić w Tarnowie niezależne pismoWiadomości Tarnowskie, założone i redagowane przez znanego,młodego opozycjonistę – Wacława Mojka. Także w tym roku powstałaKPN - Konfederacja Polski Niepodległej - pierwsza partiaantykomunistyczna w tej części Europy, kierowana przez LeszkaMoczulskiego. Po tych wszystkich zdarzeniach był już tylko małykrok do powstania Solidarności. Wydarzenia roku osiemdziesiątegoto wciąż pogarszająca się sytuacja gospodarcza, reglamentowanieżywności i wprowadzenie kartek niemal na wszystkieprodukty oraz podwyżki cen. Mimo to w sklepach zaczynałobrakować dosłownie wszystkiego. Spowodowało to ogromneniezadowolenie społeczeństwa i w konsekwencji wybuch strajkówi akcji protestacyjnych w całym kraju. Zachwiało to mocnosocjalistycznym ustrojem w Polsce, a także całym systemem wewszystkich krajach bloku wschodniego. Te wydarzenia bardzoteż zaniepokoiły towarzyszy radzieckich, którzy mówili wprosto działaniu kontrrewolucji w Polsce.W dniu 31 sierpnia 1980 roku, po długich negocjacjach, doszłodo podpisania porozumień sierpniowych – wtedy to właśnienarodził się związek zawodowy Solidarność. Ludzie masowozaczęli wstępować do niezależnej organizacji – NSZZ Solidarność.Wówczas to wielu robotników wyrzuciło już na zawsze legitymacjePZPR. Do Solidarności wstępowali ludzie z niemal wszystkich grupzawodowych i społecznych, od zwykłego robotnika po profesorówwyższych uczelni. Związek Zawodowy Solidarność organizowanodosłownie wszędzie, ale przede wszystkim w dużych zakładachpracy, gdzie tworzono tak zwane MKS-y, czyli MiędzyzakładoweKomitety Strajkowe. W szczytowym okresie działalności związkuSolidarność miała aż 10 milionów członków. Była to potężna siła,z którą nawet reżim komunistyczny musiał się liczyć. „Karnawał”tej wolności trwał na dobre – wtedy też zaczynano w wydawnictwachniezależnych pisać prawdę historyczną, wygłaszać ją nawiecach i uświadamiać robotników w zakładach pracy. Na faliodwilży solidarnościowej Andrzej Wajda nakręcił film Człowiekz żelaza, który ukazywał wielki zryw Solidarności i w którym zagrałm. in. Lech Wałęsa. Film nawet dopuszczono do rozpowszechnianiai przez jakiś czas można było obejrzeć go w kinach, oczywiściedopóki cenzura go nie zdjęła. W roku 1981 film ten zdobył ZłotąPalmę na Festiwalu Filmowym w Cannes i był nominowany doOskara. Ale nie wszystko wyglądało tak różowo, gdyż ludziezaangażowani w działalność solidarnościową byli nieustannieprześladowani przez bezpiekę. Śledzono ich i przeprowadzanorewizje w ich domach, byli też pod stałą obserwacją i ciąglewzywani na przesłuchania. Część z nich płaciła bardzo wysokącenę, gdyż byli wyrzucani z pracy i pozbawiani źródła utrzymania,a nikt nie miał prawa ich potem zatrudnić. Również członków ichrodzin spotykało to samo: szykany, represje, wezwania na milicjęi przesłuchania przez SB były nieustannym prześladowaniem.Także w Tuchowie miały miejsce takie działania SB, wobec niektórychosób. W Tarnowie zaś istniała bardzo silna grupa opozycjidemokratycznej. Wychodziła tu gazeta Wiadomości Tarnowskie,stworzona i redagowana przez W. Mojka, a także współpracującychz nim: Ryszarda Stracha, Jerzego Barczyńskiego, BolesławaJasielca, i Ryszarda Kacera. Początkowo pismo to wydawane byłoprzez FSE Ema-Tamel i Tarnowską Spółdzielnię Mieszkaniową,a potem przez NSZZ Solidarność. To na łamach tej gazety upominanosię o groby powstańców styczniowych na Starym Cmentarzuw Tarnowie; o czterdziestą rocznicę zbrodni katyńskiej i o łamaniepraw człowieka i swobód obywatelskich. Ludzie, którzy to robili,bardzo się narażali, gdyż słowa „Katyń” nie można było wtedynawet wypowiadać, a co dopiero pisać o sowieckiej zbrodni, taksamo jak o radzieckiej napaści 17 września 1939 roku i aneksjipołowy II RP czy o niepodważalnych zasługach marszałka Piłsudskiego.Nie można było też mówić o polskości zawsze wiernegomiasta Lwowa i bohaterskiej jego obronie przez Orlęta Lwowskie.O tym wszystkim jednak mówiono i pisano, a do Polski zjeżdżalidziennikarze z całego świata, aby obserwować i relacjonowaćto, co się tu wtedy działo. Nazwa Solidarność wymieniana byławówczas chyba we wszystkich językach świata. W najdalszychzakątkach globu wiedziano o strajkujących robotnikach w StoczniGdańskiej i elektryku, który został przewodniczącym Solidarności.Warto dodać, że w czasie legalnej działalności związku miastoTarnów odwiedził przywódca NSZZ Solidarność Lech Wałęsawraz z grupą towarzyszących mu osób: Anną Walentynowicz,Tadeuszem Mazowieckim i Andrzejem Gwiazdą. W Tarnowie byłyduże organizacje związkowe, a szczególnie w Zakładach Azotowych,FSE Tamel oraz Zakładach Mechanicznych. W tuchowskimZakładzie Opieki Zdrowotnej, również powstała organizacja NSZZSolidarność, która była największa na naszym terenie i rozwijałasię, współpracując z delegaturą w Tarnowie. Druga organizacjazwiązkowa w Tuchowie powstała przy Zasadniczej Szkole Zawodowej;tu Solidarność pośród nauczycieli i pracowników szkołyzakładał Tadeusz Wantuch. Oczywiście Służba Bezpieczeństwamiała to wszystko na oku i interesowała się tymi działaniami.Warto tu także przypomnieć tym, co już zapomnieli, i powiedziećtym, którzy tego nie wiedzą, że w Tuchowie nielegalnie rozwieszanoplakaty wyśmiewające komunistyczną władzę. Były dwatakie miejsca, gdzie je wieszano: przy ulicy Kościuszki na parkanie,który jeszcze niedawno tu stał, a dzisiaj w głębi podwórka jesttam sklep z zabawkami. Ludzie, wychodząc z kościoła i widzącplakaty z satyrą na władzę, uśmiechali się pod nosem. Zaś drugiemiejsce było przy rynku, także na parkanie już dziś nieistniejącym,obok kamienicy, gdzie jest kolektura, w tym miejscu stoi dziśnowy budynek. Tak właśnie kształtowała się w narodzie wolnamyśl z niezależnych materiałów, wydawanych poza rządowącenzurą. Chociaż było to na zasadzie kropla drąży skałę, to ziarnow umysłach ludzkich zostało wtedy zasiane, co często skutkowałowolnym i niezależnym myśleniem na przyszłość. Także z tych wydawnictwpiszący te słowa uczył się prawdziwej i niezakłamanejhistorii. W jednej z publikacji drugiego obiegu wydanej przez„Ruch Odwaga i Życie” im. ks. Jerzego Popiełuszki znalazłem takioto tekst pt. Hymn SolidarnościSolidarni iNasz jest ten dzień,A jutro jest nieznane,Lecz żyjmy tak,Jak gdyby nasz był wiek:Pod wolny krajSpokojnie kładź fundament.A jeśli ktośNasz polski dom zapali,To każdy z nas gotowy musi być,Bo lepiej byśmy stojąc umieraliNiż mamy, klęcząc, na kolanach żyć.Solidarni iNasz jest ten dzień,


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>Zjednoczmy się,Bo jeden nasz cel.Również z zagranicy płynęło ogromne wsparcie dla Polakówi członków wielkiego ruchu Solidarności. Ludzie jednak wiedzieli,że z państwowych mediów nie mogą dowiedzieć się prawdyo wydarzeniach w kraju, chociaż po „wybuchu” Solidarności,w radiu i telewizji mówiono już nieco innym językiem. Jednakw wielu domach masowo słuchano zakazanych stacji radiowych,nadających z zagranicy w języku polskim. Najbardziej popularnez nich to: Radio Wolna Europa, Głos Ameryki z Waszyngtonui BBC z Londynu, gdzie m. in. nadawano powieść G. Orwella Rok1984, która przypominała w opisie rzeczywistość, jaką mieliśmyw PRL. To z tych stacji wiedzieliśmy, że Polski Rząd Emigracyjnyna uchodźstwie wciąż stoi na straży prawdy historycznej, a tododawało nam wszystkim otuchy. Także tu można było usłyszećaudycje z tekstami działaczy emigracyjnych, związanych z paryskąKulturą: Józefa Czapskiego, Jerzego Giedroycia, Gustawa Herlinga-Grudzińskiegoi oczywiście Jana Nowaka-Jeziorańskiego orazaudycje Mariana Hemara czy Włady Majewskiej, związanychprzed wojną z Polskim Radiem Lwów (dodam, że Włada Majewskazmarła w maju tego roku, przeżywszy sto lat). Stacje te byłyjednak mocno zagłuszane na polecenie ówczesnych władz, alei tak dawało się ich słuchać, a przede wszystkim to właśnie tumówiono prawdę o tym, co się dzieje w kraju. Niezapomnianygłos Jana Nowaka Jeziorańskiego codziennie wieszczył: Tu mówiRadio Wolna Europa - głos wolnej Polski. Ciekawostką jest, żekiedy Jeziorański, będąc w Watykanie, chciał się przedstawićpapieżowi, to wówczas usłyszał: Pan nie musi mi się przedstawiać,ja codziennie rano słucham Radia Wolna Europa przy goleniu -powiedział Jan Paweł II.To wszystko było jednak zbyt piękne, aby mogło nadal taktrwać. Po kilkunastu miesiącach legalnej działalności związkui karnawału wolności - nastał jego kres. W nocy z 12 na 13 grudnia1981 roku, Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego z generałemJaruzelskim na czele wprowadziła stan wyjątkowy w Polsce naobszarze całego kraju. Nieco innego nazewnictwa używały wtedystacje radiowe z Europy Zachodniej, a Głos Ameryki z Waszyngtonumówił wprost o tym, że junta Jaruzelskiego wprowadziłastan wojenny i komunistyczny reżim dokonał zbrojnego zamachuna naród.Napis Solidarność przedstawiony jako symbol złożony z postaci ludzkich,które błogosławi papież.Wprowadzono godzinę policyjną, a blisko 10 tysięcy działaczySolidarności zostało internowanych, czyli po prostu zamkniętychw więzieniach. Był całkowity zakaz przemieszczania się,a korespondencja pocztowa była przeglądana i cenzurowana.Solidarność została zdelegalizowana, a jej majątek skonfiskowanoi potem przekazano komunistycznemu związkowi OPZZ.Polacy nie dali się jednak złamać, chociaż na początku wyglądałoto rzeczywiście przygnębiająco i jeszcze ta potężna zima, która11wówczas panowała. W większych miastach na ulicach pojawiłysię czołgi i transportery opancerzone oraz wszechobecne patroleZOMO, często atakujące i bijące protestujących oraz zwykłychprzechodniów. Jednak bunt społeczeństwa ciągle narastał. Działacze,którym udało się zbiec przed internowaniem, przeszli dopodziemia i tam nadal działali, wydając prasę podziemną. Całykraj był odcięty od świata, a granice zamknięte. Prawdziwe wiadomościo tym, co się w Polsce dzieje, były tylko z zachodnich,zagłuszanych, stacji radiowych. Naród był jednak przygnębionyciosem stanu wojennego, chociaż wszyscy znosili to dzielnie.Ciężkie chwile przeżywali w więzieniach działacze Solidarności,dzieląc czasami cele z recydywistami, którzy jednak do więźniówpolitycznych najczęściej odnosili się z szacunkiem. Więźniowiesumienia, jak ich nazywano, spodziewali się wszystkiego, nikt niewiedział, co dalej będzie, czy nie wywiozą ich na wschód, w głąbZSRR. Najbardziej to wszystko przeżywały ich rodziny i bliscy,którzy często zostawali bez żadnych środków do życia, gdyż aresztowanotakże jedynych żywicieli rodzin. Po kilku, a najczęściejkilkunastu miesiącach niepewności i więziennej gehenny zaczętozwalniać internowanych działaczy Solidarności, którzy często odrazu przechodzili do podziemnej działalności. Władza postanowiłapozbyć się „wichrzycieli” i „ekstremistów z Solidarności” - jak ichwtedy nazywała propaganda komunistyczna i ówczesny rzecznikrządu. Dlatego postanowiono wydawać opozycjonistom paszporty,ale tylko w jedną stronę – bez prawa powrotu do Ojczyzny;zaproponowano też przywrócenie kary banicji. Wielu odmówiłowyjazdu na zachód, ale byli też tacy, którzy mieli już dosyć prześladowańbezpieki i życia w ciągłym strachu i niepewności. Takwięc spora rzesza działaczy wyemigrowała – często byli to ludziewykształceni i mądrzy, z otwartą głową. Podobnie jak w okresiepowstań narodowych Polska znowu traciła najwartościowszączęść społeczeństwa. Warto dodać, że Europa Zachodnia, a szczególnieFrancja, bardzo przychylnie traktowała tak zwaną emigracjęsolidarnościową, której udzielano pomocy w urządzeniu się naobczyźnie. Po ogłoszeniu stanu wojennego Polacy i opozycjaznowu miała znakomitą prasę na zachodzie, przeciwnie niż komunistycznyrząd w Polsce. Niestety, w stanie wojennym doszłodo wypadków śmiertelnych, m. in. zabójstwa górników w Kopalni„Wujek”. Ciekawe zdarzenie miało miejsce w Paryżu, gdywprowadzono stan wojenny. Nocą „nieznani sprawcy” zmienilinazwę stacji metra - „Stalingrad” na „Gdańsk”, aby w ten sposóbzwrócić uwagę francuskiej opinii publicznej na to, co wydarzyłosię w Polsce. W Europie Zachodniej poparcie dla społeczeństwapolskiego było ogromne nie tylko w środowiskach związkowych,ale też pośród aktorów, artystów, piosenkarzy, a nawet zespołówrockowych. Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce i podwpływem dramatycznych wydarzeń z tym związanych irlandzkizespół rockowy U2 nagrał w 1982 roku wspaniały utwór podtytułem New Year’s Day - poświęcony Polakom i Solidarności,która była inspiracją dla wokalisty zespołu. Rok później utwór tenukazał się na płycie War – odnosząc wielki sukces na światowychlistach przebojów. Po dziś dzień na każdym koncercie zespołu U2w Polsce, lider grupy - Bono zawsze pamięta o polskiej Solidarnościi bardzo wyraźnie to akcentuje…Nagłośnienie sytuacji w Polsce spowodowało, że jeszczew stanie wojennym do naszego kraju, gdzie brakowało wówczaswszystkiego, napływała z zagranicy ogromna pomoc charytatywnaw postaci paczek z darami, które w większości rozprowadzałwśród ludzi Kościół. Także w krajach wolnego świata organizowanowielkie manifestacje poparcia dla opozycji demokratycznejw Polsce oraz przeciwko komunistycznemu rządowi. Ogromne


12 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>zasługi w tych działaniach miały wspierające nas organizacjepolonijne na całym świecie. W roku 1983 przyszła wiadomość,która dodała wszystkim skrzydeł – Komitet Noblowski przyznałPokojową Nagrodę Nobla przewodniczącemu NSZZ SolidarnośćLechowi Wałęsie. Było jednak jasne, że nagroda ta była wielkimpoparciem dla wszystkich ludzi Solidarności i całego polskiegospołeczeństwa, sprzeciwiającego się komunistycznej władzy.I rzeczywiście, poparcie narodów wolnego świata spotęgowałodziałalność wydawniczą Solidarności podziemnej. Powstała teżSolidarność Walcząca, której symbolem rozpoznawczym byłaliterka „S” z kotwicą. W tym czasie działalność wydawnicza drugiegoobiegu ruszyła pełną parą. W podziemiu wydawano nietylko bibułę i książki zakazanych autorów, ale też znaczki pocztypodziemnej, kalendarze, ulotki, plakaty, pocztówki, fotografie,koperty z nadrukami, a także rysunki satyryczne (sporo z tychwydawnictw było prezentowanych na wystawie w Domu Kulturyw Tuchowie na 25-lecie związku z moich zbiorów). Najwięcejdrukowano pod szyldem Solidarności, ale część wydawała teżKPN, jak również NZS – Niezależne Zrzeszenie Studentów. W staniewojennym konspiracja w podziemiu solidarnościowym byłajeszcze większa i często wzorowano ją na akowskiej z okresuokupacji. Bardzo ważnym elementem poparcia dla opozycjiw Polsce była pomoc, jakiej udzielał jej Kościół – tu często działaczeznajdowali wsparcie i schronienie… Wspomnieć należyo kapłanach Solidarności, którzy wygłaszali płomienne kazania,mówiąc prawdę o wydarzeniach w kraju i odprawiali msześwięte za Ojczyznę. Dwóch najbardziej znanych to: ksiądz JerzyPopiełuszko w Warszawie i ksiądz Henryk Jankowski w Gdańsku.Ten pierwszy zapłacił najwyższą cenę za swą działalność, gdyżzostał uprowadzony przez funkcjonariuszy SB, okrutnie pobityi zamordowany, a potem jego ciało wrzucono do zalewu. Zdjęciazmasakrowanego księdza Popiełuszki, które przedostały się dodrugiego obiegu z mediów zachodnich były tak bardzo drastyczne,że nie zdecydowałem się ich zaprezentować na wystawie 25-leciaSolidarności. Pogrzeb księdza Jerzego Popiełuszki był ogromnąpokojową manifestacją sprzeciwu społeczeństwa, wobec takbrutalnych metod władzy. Wszyscy jednak pamiętali słowa księdzaJerzego: „zło dobrem zwyciężaj” i chyba tylko dlatego nie doszłowtedy do rozlewu krwi…W czasie pielgrzymek papieża do Polski Solidarność zawszedemonstrowała swoją obecność na spotkaniach z Ojcem Świętym,wywieszając transparenty, nawet już po delegalizacji związku.Zanim SB dopadła demonstrantów, to już zaznaczyli oni swojąobecność transparentem na przykład o treści: Solidarność żyjei wita Ojca Świętego w Ojczyźnie. Oczywiście z powodu cenzurybył zakaz pokazywania tych napisów w państwowej telewizji.Jedynie relacje stacji zagranicznych prezentowały pełną wersjębez cenzury. Działacze Solidarności upominali się także o świętoKonstytucji 3 maja i Święto Niepodległości 11 listopada - zniesioneprzez partię komunistyczną. Dlatego represje władzy komunistycznejnadal dotykały członków opozycji demokratycznej,szczególnie tych najbardziej aktywnych. W roku 1984 doszło doaresztowania dużej grupy działaczy tarnowskiej Solidarności podczasplanowanego spotkania, czyli tak zwanej sprawy koszyckiej.Między innymi do więzienia powtórnie trafili Ryszard Strach, KarolKrasnodębski i tarnowski opozycjonista Wacław Mojek. Kilkamiesięcy później Wacław Mojek miał widzenie w więzieniu z żonąi kilkuletnim synkiem, który recytował swemu ojcu taki oto wierszyk:Zaglądali do kufra, zaglądali do waliz, nie patrzyli do dupy,gdzie schowałem socjalizm - strażnicy więzienni byli wścieklii mało co nie przerwali im wtedy widzenia. Nieżyjący już dziś WacławMojek oraz jego rodzina byli szczególnie prześladowani przezSB. To właśnie w ich domu w Tarnowie istniał punkt kontaktowydla działaczy opozycji nie tylko z naszego regionu; przyjeżdżałytu także osoby z Rzeszowa, Nowego Sącza, Bochni i Krakowa.W lecie przy otwartym oknie można było usłyszeć tu piosenki,a ich słów niektórzy nie tylko bali się wypowiadać, ale nawet ichsłuchać. Do tej pory pamiętam refren jednej z nich: Za Katyń, zaGrodno, za Wilno i Lwów - zapłaci czerwona hołota – dodam, żedziało się to w czasach, gdy za słowo „Katyń” wsadzano ludzi dowięzienia… W drugiej połowie lat osiemdziesiątych rozpoczęły sięprotesty pod hasłem „Strajk o Solidarność” – szczególnie nasiliłysię w 1988 roku. Domagano się powtórnej legalizacji Solidarnościi pluralizmu związkowego. Po długich negocjacjach doszłoteż do debaty dwóch przewodniczących - Alfreda Miodowiczaz popieranego przez komunistyczny rząd OPZZ i Lecha Wałęsyz nielegalnej wtedy jeszcze Solidarności. Według większościkomentatorów starcie zdecydowanie wygrał Lech Wałęsa. Tozaś uruchomiło lawinę wydarzeń, które stopniowo doprowadziłydo powtórnej legalizacji NSZZ Solidarność, a w konsekwencji doodzyskania niepodległości w 1989 roku i przejęcia władzy przezopozycję demokratyczną w Polsce. Nasz kraj stał się znowu wzoremdo naśladowania szczególnie dla sąsiadów i krajów EuropyŚrodkowowschodniej. Za nami poszli Węgrzy potem Czesi, którzy,manifestując w Pradze, wykrzykiwali hasła: Niech żyje Polska,niech żyją Węgry! Z powiewem tej wolności ruszyli też Bułgarzy,Rumuni, a potem Litwini, Łotysze i Estończycy oraz narody byłejJugosławii, między innymi Słoweńcy i Chorwaci, a nawet obywateleNRD, co w konsekwencji doprowadziło później do zburzeniamuru berlińskiego i zjednoczenia Niemiec. Z wyjątkiem Rumunii,Litwy i krajów byłej Jugosławii rewolucje te dokonały się zupełniebezkrwawo, bez jednego wystrzału.Dzisiaj nawet ludzie, którzy wówczas stali po drugiej stroniebarykady, często przyznają rację opozycji; oczywiście tylko ci,którzy pozbyli się ideologicznego spojrzenia na przeszłość, bezgloryfikowania starego systemu i bez potępiania wszystkiegow czambuł. Także historia przyznała rację opozycjonistom z tamtychlat, niejednokrotnie pogardzanych i wyszydzanych w czasachPRL, nazywanych mącicielami i wrogami socjalistycznej ojczyzny.Niestety, najczęściej nie oni zbierali owoce tej wolności, nędznieżyjąc w wolnej już Polsce. Byli od nich sprytniejsi, którzy robilikarierę polityczną, dopisując sobie w biografii opozycyjną kartę,choć bywało, że po pierwszym najściu esbeków wycofywali sięz dalszej działalności ze strachu. W ostatnich latach zaczętodoceniać dawnych opozycjonistów za działalność na rzecz niepodległegobytu państwa polskiego i przyznawać im odznaczenianadawane przez prezydenta RP. Dziś nie umiemy cieszyć sięzwycięstwem tej pierwszej Solidarności, gdyż przy każdej rocznicyodżywają bieżące spory polityczne. Jednak należy pamiętać, żebyło to trzecie wielkie zwycięstwo Polaków w XX wieku, opróczodzyskania niepodległości w 1918 roku i wielkim militarnymzwycięstwie nad bolszewikami w roku 1920. Dzisiaj warto więczadbać o to, by młode pokolenie Polaków nie dowiadywało sięo legendzie i zwycięstwie Solidarności za granicą, gdzie częstobardziej docenia się nasz wkład w obalenie komunizmu w Europieniż w samej Polsce. Bez tego zwycięstwa nic nie byłoby możliwe;nie byłoby paszportów w domu, nie byłoby wolności słowa, wyjazdówna wymianę do Saint Jean de Braye i Illingen, dostępudo Internetu, wolnych wyborów i wielu, wielu innych rzeczy...Tomasz Wantuch


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>13Kolega obdarowany biskupstwem1. „Niezbadane są wyroki Boskie.” Gdy byłem na pracy apostolskiejw Piwnicznej – Kosarzyskach, drogą telefoniczną otrzymałemnastępującą informację: „Czy wiesz, że o. Marek Piątek, twój kolegaszkolny i współbrat ze Zgromadzenia Redemptorystów, został przezBenedykta XVI mianowany biskupem w Brazylii”? Nie wiedziałem,ale odtąd już wiem. Łączę się duchowo z nominatem, czuję, żewyróżniony jest nasz rocznik – święcony w 1980 roku, dowartościowany<strong>Tuchów</strong>, mający biskupa rodaka, i WSD szczycące się jużtrzecim redemptorystą – pasterzem ludu Ameryki Południowej,następcą Apostołów.Później przyszedł czas na rozmowy z bliskimi. Niemal za każdymrazem pojawiało się to samo zdanie: „Niezbadane są wyrokiBoże.” Był przecież jednym z nas. Podobny dom, zamieszkanie,droga, praca w polu i zagrodzie, szkoła ze wszystkimi radościamii przypadłościami tamtego czasu, wakacje – jak je można byłowtedy przeżywać, środowisko, w którym każdy jakoś określałswoją obecność. Ktoś mówił: „Graliśmy razem w piłkę.” Ktoś inny:„Uczyliśmy się wspólnie” albo: „Spotykaliśmy się w kościele” lub:„Wspólnie wydeptywaliśmy ścieżki pod Tuchowski Las.” To takieproste i zwyczajne. Dzisiaj jedni są obywatelami tej ziemi. Drudzyreprezentują nas daleko w terenie. Wielu to znani nauczyciele,fachowcy w różnych dziedzinach, są i księża, a biskupem zostajesię raczej rzadko. On tego dostąpił. Kto mógł kiedyś o tym myśleć?Kto mógł przypuszczać? Przebywaliśmy z przyszłym biskupem.To jest nasza wielka radość i ogromna satysfakcja i „Boguniech będą dzięki!”2. <strong>Tuchów</strong> ma biskupa – rodaka. Ostatnie lata owocują nam,redemptorystom, doniosłymi wydarzeniami: 400 lat upływającychod odnotowania pierwszych cudów i łask za wstawiennictwemMatki Bożej Tuchowskiej, 100-lecie przybycia redemptorystówdo Tuchowa, 100-lecie koronacji cudownego obrazu Matki Bożej,a także istnienia Seminarium Duchownego, ustanowienie świętaMatki Bożej Tuchowskiej dla diecezji tarnowskiej, a ostatnio podniesieniekościoła do rangi bazyliki mniejszej – to tylko niektóre zespraw, na które należy zwrócić uwagę.Do tych punktów, ze wszech miar świetlanych, uwieńczonychw zeszłym roku obchodami 670. rocznicy nadania praw miejskichmiejscowości, dołączony jest ten, dodający tuchowskiej ziemi i naszejspołeczności szczególniejszego blasku i rumieńców. Mamy biskupa– misjonarza, naszego człowieka w hierarchii, kogoś, kto jestobdarowany pełnią kapłaństwa, reprezentuje Kościół Powszechnyi może święcić kapłanów i biskupów.3. Łączy nas wspólna droga do kapłaństwa i przez kapłaństwo.Zastanawiam się,gdzie po raz pierwszy sięspotkaliśmy. Było to naegzaminach wstępnych doLiceum Ogólnokształcącego,noszącego wówczasimię XX-lecia PRL. Późniejprzebywaliśmy w jednejklasie. Siedzieliśmy w jednejławce i wcale nie była tota najdłuższa z Wadowic,gdzie wszyscy przebywaliz Papieżem, ale taka zwyczajna,w sali lekcyjnej nr38 na piętrze, w pracownigeograficznej. Wychowawcą był mgr Ryszard Trojak, a koleżeństwemdoborowe grono z 1954 roku, z którego wyszło czterechkapłanów: ks. Ryszard Kapałka (diecezja tarnowska), o. StanisławAugustyn CSsR (Boliwia), o. Stanisław Gruszka CSsR (Polska) i właśniebp Marek Piątek CSsR (Brazylia). 12 V 1974 roku w Łomnicy-Zdroju otrzymaliśmy habity zakonne, 15 VIII 1974 roku złożyliśmypierwsze śluby, pięć lat później były śluby wieczyste, a 5 VI 1980roku otrzymaliśmy święcenia kapłańskie z rąk bpa (późniejszegoarcybiskupa) Jerzego Ablewicza. Wnet udaliśmy się na swojepierwsze placówki.O. Marek wyjechał do Rzymu, aby studiować teologię moralną,co uwieńczył doktoratem jeszcze w latach 80. W Brazylii mógł więcpracować jako misjonarz i wykładowca. Tak się też stało, że łączyłdziedziny: duszpasterską, wychowawczą i naukową. A znawcytematu mówili z uznaniem, że czynił to dobrze. I tak zastało gowezwanie na stolicę biskupią w prałaturze terytorialnej Coari.4. Biskupstwo o. Marka Piątka – wezwaniem. Zapewne wyróżnieniejednego z nas to nie tylko jego sprawa. Radość mamy,braci, kursu i całego Zgromadzenia jest naszą wspólną radością.Wspólnie też z nim dzielimy pasterską troskę o powierzoną muowczarnię. Doświadczenie uczy, że chwile zachwytu i gratulacjiszybko mijają, a istota rzeczy idzie czasem w niepamięć. To byłobyczymś smutnym. Zatem trzeba nam wszystkim wyczulenia nadoniosłość tej sytuacji.Zapewne Ojciec Biskup może liczyć przede wszystkim naswoich: z rodziny, z małej ojczyzny, ze Zgromadzenia. I to jest to,co możemy mu dać jako serdeczne przyjęcie w naszym kręgu.Będziemy z Tobą. Będziemy duchem tam na tych rozległych obszarachTwojego posługiwania, będziemy tam, gdzie będziesz sięmodlił i pracował, gdzie z troską będziesz myślał o powołaniach,świątyniach, rodzinach i wszystkich dziedzinach życia z nimi związanych.Chcemy Ci już dziś powiedzieć: Ojcze Biskupie, możesz nanas liczyć i nie zawiedziesz się.Życzymy Ci błogosławieństwa Bożego, pogody ducha, męstwai pomyślności. Niech Cię prowadzi Najświętszy Odkupiciel i dobredzieło, które w Tobie rozpoczął, doprowadzi do końca. Szczęść CiBoże!O. Stanisław Gruszka CSsR


14 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>Polscy biskupi redemptoryści na misjachW niedzielę, 4 września, w sanktuarium Matki Bożej Tuchowskiej,odbyła się niespotykana dotychczas uroczystośćprymicji biskupa redemptorysty o. Marka Piątka, pierwszegobiskupa pochodzącego z Tuchowa i jednocześnie, pierwszegobiskupa z parafii prowadzonej przez polskich redemptorystów.J.E. o. bp Marek Piątek jest już trzecim polskim misjonarzemredemptorystą, który dostąpił godności biskupiej. Pozostalibiskupi, również pochodzą z diecezji tarnowskiej:J.E. o. bp Czesław Stanula (ur. 27 marca 1940 roku w Szerzynach),święcenia kapłańskie przyjął 19 lipca 1964 roku, dwalata później wyjechał na misje do Argentyny, a po sześciu latachoddelegowano go do Brazylii, został mianowany biskupem 17czerwca 1989 roku, zaś sakrę biskupią przyjął 5 listopada 1989roku, był ordynariuszem diecezji Floresta w stanie Pernambucow latach 1989 - 1997, obecnie jest ordynariuszem diecezji Itabunaw stanie Bahia w północno - wschodniej Brazylii);J.E. o. bp Józef Słaby (ur. 1 marca 1958 roku w ŻeleźnikowejWielkiej, profesję zakonną u redemptorystów złożył 2 lutego1979 roku, zaś 17 czerwca 1984 roku, przyjął święcenia prezbiteratu,w roku 1985 przybył do Argentyny, w latach 2005- 2007 pełnił funkcję przełożonego Wiceprowincji Resistencia,14 marca 2009 roku papież Benedykt XVI, mianował o. Józefabiskupem nowej prałatury terytorialnej Esquel, święcenia biskupieprzyjął 8 maja 2009 roku).o. Jakub ZielińskiZa o. Piątkiem po lewej stronie stoją w kolejności:o. bp Cz. Stanula, za nim o. bp J. Słaby (biała stuła i mitra).CHCIAŁEM ZOSTAĆ KAPŁANEM –MISJONARZEMRodowity tuchowianin; przyszedłna świat w Ochronce Sióstr SłużebniczekDębickich przy ulicy Zielonej; uczeń SzkołyPodstawowej im. St. Staszica, absolwentZasadniczej Szkoły Zawodowej i TechnikumMechanicznego w Tuchowie. Od24 lat redemptorysta; od 19 lat pełniposługę kapłańską na misjach w Boliwii.Z o. Stanisławem WZORKIEM rozmawiaZdzisława KrzemińskaZ.K.: Tegoroczne wakacje spędza Ojciecw ojczystym kraju. Na pewno jest to powrótdo rodzinnego domu, miasta i LipowegoWzgórza, gdzie dla Ojca… „wszystko sięzaczęło…”o.S.W.: Rzeczywiście… to właśnie w naszymmiasteczku przy ulicy Długiej, w pobliżusanktuarium Matki Bożej spędziłemlata swojego dzieciństwa i młodości. Jako6-letni chłopiec postanowiłem zostać ministrantemi wtedy ówczesny zakrystianin br.Władysław Drozd postawił mi jeden, ale zato… jaki warunek - opanować ministranturęw obowiązującym jeszcze języku łacińskim.Zostałem ministrantem! Pewnego rodzajupraktykę „organizowałem” sobie w domu– dla chorej babci, a z pomocą mojegomłodszego brata.Z.K.: Każdy człowiek spotyka na różnychetapach swojego życia ludzi, którympóźniej winien jest wdzięczność. Jesteśmyrówieśnikami, łączyła nas wspólna katechezaw salce parafialnej i spędzanie czasuwolnego w grupach zorganizowanych przezkatechetę. Jak Ojciec pamięta tamten czas?o.S.W.: Wtedy nas – rówieśników -łączyła wspólna ławka, klasa, szkoła; polekcjach przychodziliśmy na religię dosalki przy naszym parafialnym kościele pw.NNMP (to był czas po przyjęciu I Komuniiśw. - przez wszystkich uczniów z Tuchowaw kościele pw. św. Jakuba Apostoła). Mieliśmyszczęście do wspaniałych katechetów:o. T. Mazurkiewicz, o. F. Deluga, o. B. Słota,o. E. Leśniak. To oni integrowali młodzieżz całej parafii, z pobliskich osiedli, z Kielanowic,Wołowej i Karwodrzy. Niezapomnianepozostaną spotkania i wyprawyz ówczesnym wikarym o. E. Leśniakiem;niezapomniane pozostaną serie kazań(zwłaszcza na nabożeństwach gorzkichżalów) o. J. Rzepieli; natomiast o. H. Pagiewskiemuzawdzięczam swoje pierwszeczytanie przy ambonce. Myślę, że wielezdarzeń wpłynęło na moją decyzję o udzialew zjeździe kandydatów do ZgromadzeniaNajświętszego Odkupiciela, który odbyłsię w Łomnicy.Z.K.: Jest Ojciec trzecim redemptorystą,który najpierw ukończył ZasadnicząSzkołę Zawodową, a następnie Technikumw Tuchowie (obecnie Zespół Szkół Ponadgimnazjalnychim. Bohaterów Bitwy podŁowczówkiem). Jakie wspomnienia zachowałOjciec z tamtego okresu?o.S.W.: Rzeczywiście, absolwentamiwspomnianego technikum jest więcej redemptorystów,wśród których, oprócz mniejest dwóch rodowitych tuchowian; są to ojcowieJ. Burnat i W. Wojtanowski. Z jakichśprzyczyn, których do końca nie poznałem,nie dostałem się do liceum, więc Tato zde-


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>cydował, że będę kontynuował edukacjęw „zawodówce”, a potem w technikum.Dziś, z perspektywy czasu, jako misjonarzbardzo doceniam umiejętności, jakie tuzdobyłem, a które przydają się w realiachboliwijskich, niejednokrotnie zadziwiająctubylców. Z zacnego grona nauczycielskiegoze szczególnym uznaniem wspominam p.Kazimierę Stańczyk, p. Franciszka Turajai wspaniałego polonistę i pedagoga p. JózefaKozioła. To dzięki niemu znajdowałemmotywację do zdobywania coraz wyższychocen, a w efekcie do dobrego pisaniasprawdzianów już w Wyższym SeminariumDuchownym w Tuchowie.Z.K.: Pamiętam, że naszą grupę rówieśnicząucieszyła i nie zdziwiła informacja, że StasiuWzorek podjął decyzję o życiu w kapłaństwie,bo był to młodzieniec ułożony, lubiany, autentyczny.A jak dowiedzieli się najbliżsi?o.S.W.: Po wspomnianym zjeździew Łomnicy zupełnie samodzielnie podjąłemdecyzję i napisałem prośbę o przyjęcie doWSD w Tuchowie. Kiedy nadszedł list z pozytywnąodpowiedzią, Mama go przeczytała.List zawierał także spis rzeczy, które stanowiłytzw. wyprawkę dla kleryka. W tamtewakacje pracowałem dorywczo na budowach,więc zarobione pieniądze mogłemprzeznaczyć na zakup potrzebnych rzeczy.Z.K.: Jakim systemem odbywała sięwtedy formacja duchowa i intelektualna?o.S.W.: Najpierw odbyłem półrocznypostulat w Tuchowie, moim prefektembył o. J. Gęza; następnym etapem był nowicjat,trwający jeden rok, w Lubaszowej,gdzie magistrem był o. A. Wielgus. W WSDw Tuchowie nauka trwała 5,5 roku, a po jejukończeniu dn. 31 maja 1987 roku w grupie11 współbraci przyjąłem święcenia kapłańskiez rąk abpa Jerzego Ablewicza. Kolejnyrok spędziłem w Krakowie w Tirocinium– rok przygotowań do prowadzenia misjiludowych w Polsce; prowadził o. G. Siweki o. W. Przyczyna.Z.K.: Rok 1987 to czas pielgrzymki JanaPawła II do Polski, m.in. do Tarnowa. Był Ojciecwtedy zaledwie miesiąc po święceniach…o.S.W.: Oczywiście, uczestniczyłemw tym wielkim spotkaniu w Tarnowie; byłoto moje pierwsze ważne doświadczenie kapłańskie,ponieważ służyłem pielgrzymomjako spowiednik. Później już przez cały pontyfikatJana Pawła II i obecnie doświadczamw Boliwii patrzenia tubylców na polskichmisjonarzy przez pryzmat wielkości naszegorodaka. Wzrasta kult Bożego Miłosierdzia,bardzo uroczyście przeżywano w Boliwiibeatyfikację Jana Pawła II.Z.K.: Zanim Ojciec wyjechał na misjezagraniczne, minęło od święceń pięć lat.Gdzie Ojciec w tym czasie pracował?o.S.W.: Były to dwa miejsca: trzy pierwszelata kapłaństwa spędziłem w Głogowie,Od lewej w górnym rzędzie: o. Stanisław Wzorek, o. P. Kaczor, o. A. Paździorko, M. Skrobot,w dolnym rzędzie: A. Stańczyk, przygodnie spotkany chłopiec, o. Flizikowski, M. Słowik, G. Stańczyk,o. B. Słota, Z. Klimekzajmując się katechezą wśród dzieci i młodzieży;opiekując się chórkiem „Klementynki”i ministrantami (jeden z nich jest dziś kapłanem).Drugim miejscem były Gliwice, gdzieuczyłem w szkole i przygotowywałem dziecii młodzież do przyjęcia sakramentów świętych.Bardzo mile wspominam tamten czas,utrzymuję do dziś związki z tymi parafiami.Z.K.: Jaki początek miała realizacja powołaniado życia na misjach zagranicznych?o.S.W.: No, cóż… 16 lipca 1992 rokuwyjechałem na misje wraz z o. WaldemaremWielądkiem i o. Józefem Burnatem(neoprezbiterami) do Santa Cruz. Przyjęciew Boliwii było zimne, bo trafiliśmy na czasdeszczowy, czas zimy, więc trzeba byłoszukać… kufajki; na szczęście tamtejszawspólnota z o. Leszkiem Kapustą była bardzoserdeczna i ciepła. Przez pierwsze pięćmiesięcy uczyłem się języka hiszpańskiegow Instytucie w Cochabamba; oczywiściebył to zakres obejmujący potrzeby posługikapłańskiej.Z.K.: 19-letni okres pobytu w Boliwiito czas innego poznawania Boga, ludzii miejsca. Jaki to jest kraj?o.S.W.: Boliwia jest krajem bardzozróżnicowanym, zwłaszcza pod względemwarunków klimatycznych. W Cochabambajest jak w Polsce, ale… bez zimy; w Tarija– bardziej wilgotno, zima jest, ale bezśniegu, a temperatury np. 24°C w dzień,a w nocy – 4°C; w Oruro – jest przykry klimat,jest to płaskowyż suchy z małą ilościąroślinności; natomiast w Tupizie położonejmiędzy górami panuje klimat suchy, mniejjest zieleni, a na Boże Narodzenie pięknie…kwitną kaktusy. Najwyższe miejsce, do któregodotarłem, znajduje się 5.028 m n.p.m.– Apacheta Sud Lipez. Od centrum parafiido najwyżej położonego miejsca należypokonać prawie 500 km! W innej części15parafii Tupiza odległości można pokonaćsamochodem osobowym lub ciężarówką;w wielu przypadkach do celu idę jednak pieszoza katechetą świeckim, prowadzącymosiołka, który pełni rolę tragarza naszychrzeczy. W Benii panuje tropik, ogromneobszary zajmuje busz, a ludzie mieszkająw takich miejscach, do których można dotrzećwyłącznie… samolotem. Natomiastniziny Amazonii – atrakcyjne dla turystów,to regiony, w których tamtejsi wierni mająmożliwość spotkań z księżmi 2-3 razyw roku. Boliwia to kraj wielkich kontrastówspołecznych, to ludzie bogaci i ludzie żyjącynaprawdę w skrajnym ubóstwie.Z.K.: Jak funkcjonuje komunikacjaz wiernymi mieszkającymi w odległychczęściach parafii?o.S.W.: W regionie Gira kapłan ma kontaktz katechetą świeckim przybywającymdo „centrum”, „do miasta”; stąd zabierapisemne ogłoszenia zawierające informacjedotyczące przybycia misjonarza. Częstomoja wyprawa trwa nieprzerwanie 1-1,5miesiąca, większość drogi pokonuję pieszoze wspomnianym katechetą i osłem; niezabieramy ze sobą pożywienia, zapewniająje nam zawsze życzliwi wierni. Odwiedzamwówczas 20-30 wiosek, w każdej przebywając2-4 dni, w tym czasie w różnych podwzględem ilości grupach wierni przyjmująsakramenty I Komunii św. czy małżeństwa.Z.K.: Co stanowi podstawowe wyżywieniemisjonarza w Boliwii?o.S.W.: Boliwia – jest ziemią ziemniaka;ze względu jednak na trudne warunki przechowywania,po wykopkach ziemniaki są„odwodnione”, tzn. wysuszone na słońcu,nazywają się chunio i lepiej smakują, gdy sąprzyprawione serem. Popularne są ziarenkagórskiej rośliny kinua, z których sporządzasię także specjalne posiłki dla… astronau-


16 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>tów. Boliwia słynie z plantacji kawy, kakaoi owoców, takich jak: ananas, grejpfrut,banany czy mandarynki. Najbardziej popularnymnapojem (sfermentowanym lubnie) jest robiony z kukurydzy chicka. Takwięc misjonarz w Boliwii nie jest głodny,równocześnie nie ma wielkiego wpływuna to, co je, bo najczęściej są to posiłkiprzygotowywane przez wiernych.Z.K.: Proszę podać przykłady parafii,w których Ojciec pracował?o.S.W.: W Santa Cruz byłem proboszczemparafii pw. Najświętszego Odkupiciela,w której był kościół pod tym samymwezwaniem i drugi pod wezwaniem św.Róży z Limy. Parafia liczyła 50 tys. wiernychw 34 dzielnicach; tak więc w każdą niedzielęprzez ponad 8 lat pracy odprawialiśmy 9-11mszy świętych, a wspólnotę stanowiło3 ojców (w tym 2 Polaków) i jeden brat.W Tarija przez rok byłem wykładowcą naukispołecznej Kościoła na UniwersytecieKatolickim, gdyż w międzyczasie zrobiłemlicencjat z teologii moralnej. W Oruro, gdziebpem jest Polak – ks. K. Białasik pracowałemw parafii św. Gerarda, w której 16.dnia każdego miesiąca sprawowana byłamsza św. w intencji matek oczekującychpotomstwa. W tej małej parafii do sakramentuI Komunii przystępuje 180 dzieci,a do bierzmowania ok. 150 młodzieży; tenkościół w krótkim czasie stał się kościołemsakramentu pojednania dla parafian i licznieprzybywających ludzi spoza parafii.Posługuje w nim 3 współbraci.Z.K.: Jak obchodzone są święta, czy różnisię tamtejsza tradycja i ludność, będącawyznawcami naszej wiary?o.S.W.: Przytoczę kilka faktów. Naświęta Bożego Narodzenia w każdym kościeleprzygotowuje się żłóbki, jest szopka,a przed mszą św. w Wigilię organizowanyjest teatr – odpowiednik jasełek, pasterkazaś musi się tak zacząć, by ludzie przedpółnocą mogli rozpocząć świętowaniew domach. Najwięcej ludzi przybywa dokościoła na święto Trzech Króli. Nie świętujesię Wszystkich Świętych, lecz Zaduszki.Wtedy wierni przynoszą na groby bliskichjedzenie i picie, częstują się nawzajem;a grupy dzieci chodzą od grobu, do grobuwspólnie się modląc. W Niedzielę Palmowąmamy bardzo dużo ludzi w kościele i aż doWielkiego Piątku często posługę w konfesjonalekończymy ok. 1 30 w nocy. W WielkiPiątek organizowana jest procesja z figurązmarłego Jezusa, przechodząca przez terencałej parafii. W Niedzielę Palmową masaludzi uczestniczy z palmami (plecione z liścipalmy) w procesji obejmującej trasę ok.jednego kilometra, często w takiej procesjiprowadzony jest osiołek. Cechą charakterystycznąadwentu i Białego Tygodnia jestskładanie darów Panu Jezusowi przez dziecipierwszokomunijne (zabawki, słodycze,żywność, odzież). Wszystkie dary są przekazywanew święto Trzech Króli dzieciomnajbardziej potrzebującym. Ze składekpieniężnych kilka razy udało się zakupićgitary do nauki gry w grupach parafialnych.Z.K.: Gdzie znajduje się pierwsza wspólnotaredemptorystów w Boliwii, a gdzieobecnie Ojciec pracuje?o.S.W.: Pierwsza wspólnota znajdujesię w Tupizie, rok temu obchodziłajubileusz 100-lecia. Od lutego br. jestemproboszczem i przełożonym w Tarija. Nasząwspólnotę oprócz mnie stanowi Boliwijczyk– redemptorysta i biskup emeryt z diecezjiPotos, który chce zostać oblatem wspólnotyredemptorystów. Parafia liczy ok. 30 tys.wiernych w 25 dzielnicach. Prowadzimykatechezę dla dzieci, młodzieży i par małżeńskich.Od trzech miesięcy przygotowujemymisje, które odbędą się we wrześniuprzyszłego roku.Z.K.: Inni ludzie, z inną tradycją i kulturąna pewno wymagają nie tylko zrozumienia,ale poszukiwania wzajemnejakceptacji i współpracy w rozwiązywaniunajprostszych problemów. Czy może Ojciecwspomnieć jakiś ciekawy epizod?o.S.W.: Owszem, w jednej z parafiinagminnym zjawiskiem stało się spóźnianienowożeńców na uroczystość ślubu; niestanowiłoby to problemu, gdyby nie fakt,że zwykle po jednej ceremonii następowałakolejna itd. Podejmowane próby rozwiązaniaproblemu nie przynosiły oczekiwanegoskutku. Aż wreszcie… od pewnego czasuprzy załatwianiu formalności zawierałemz nowożeńcami umowę, zgodnie z którąwpłacali pewną kwotę stanowiącą gwarancjęIch punktualnego przybycia dokościoła. Jeśli przybyli punktualnie – poceremonii otrzymywali cały zwrot, jeśli sięspóźnili, kwota stanowiła Ich dar na rzeczkościoła. Od tej pory sporadycznie zdarzająsię spóźnienia…Z.K.: Jak ocenia Ojciec zaangażowanielaikatu boliwijskiego w życie Kościoła?o.S.W.: Ludzie są wszędzie jednakowi– jeśli dasz im serce, to oni dadzą tobie też.Trzeba być blisko Boga i ludzi. W Boliwii niebrak ludzi dobrych i ofiarnych. Chciałbympodkreślić zwłaszcza zaangażowanie młodychludzi, często studentów, którzy swójwolny czas poświęcają na naukę w kościele,prowadzenie wspólnot, a także udziałw inwestycjach materialnych. Jestem zbudowanypostawą wielu lekarzy, inżynierów,którzy za darmo dzielą się swoją wiedząi doświadczeniem zawodowym.Z.K.: Czy obserwuje Ojciec zmianyw swoim sposobie myślenia, czy długoletnipobyt w Boliwii zmienił Ojca?o.S.W.: Myślę, że zjawisko zmian jestnieuniknione i całkiem naturalne. Pewnymwyzwaniem dla mnie była akceptacja niepunktualnościmoich boliwijskich wiernych.Niepunktualność często była uzasadnionacodziennym rytmem pracy, która zapewniaim egzystencję, więc… uczyłem się zrozumienia,a czas oczekiwania na wiernychzacząłem wypełniać i spotkanie zamiasto umówionej 17. rozpoczynałem już zespokojem o 19. Nauczyłem się cierpliwości,wyrozumiałości i osiągnąłem spokój ducha.Chciałoby się rzec, że z człowieka kiedyśkwadratowego stałem się… okrągły.Z.K.: Co chciałby Ojciec powiedzieć Czytelnikom,którzy kiedyś byli w naszej grupierówieśniczej i tym, którzy poprzez ten tekstzapoznali się nieco z Ojcem?o.S.W.: Bardzo serdecznie pozdrawiammoich znajomych z dawnych lat. Pamiętamo Was i mam nadzieję, że Wy o mnie też.Jeżeli kogoś nie poznaję, to tylko dlatego,że się zmieniliście, ale jeśli Wy mnie poznajecie,gdy przebywam w Tuchowie, to- proszę - odezwijcie się do mnie. WszystkimCzytelnikom życzę wytrwałości w realizacjiżyciowych pragnień i umiejętności dostrzeganiaprawdziwego piękna w człowiekui otaczającym świecie.


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>DZIEŃ REMINISCENCJI17Jeszcze kilka lat temu nie myśleliśmy o spotkaniu z koleżankamii kolegami z dawnej szkoły średniej, czyli Liceum Ogólnokształcącegow Tuchowie.Na tę instytucję patrzyliśmy przez pryzmat niepowodzeńszkolnych (nie zawsze przez nas zawinionych) czy „nadasertywnej”postawy niektórych nauczycieli. Krytycznie oceniliśmy też rówieśników,bo nie wszyscy zachowywali się fair, a niekiedy wydawało się,że patrzą na niektórych „z góry”. Po latach szkołę oceniamy inaczej,znacznie lepiej. Przyczyniło się do tego doświadczenie życiowe i…spojrzenie z dalszej perspektywy. Poznaliśmy wielu ludzi, wielenowych środowisk, zdobyliśmy doświadczenie przez naukę, pracęi interakcje z innymi. Przez pół wieku świat bardzo się zmienił i myteż. Dawne spojrzenie „z góry” wydaje się dziś śmieszne. Teraz, po53 latach, dostrzegamy fakty i zjawiska, obok których w czasachszkolnych przechodziliśmy obojętnie. Doceniliśmy również swoichnauczycieli, którzy w dużym stopniu przyczynili się do tego, żestaliśmy się przydatnymi obywatelami naszych „małych ojczyzn”.Spotkanie kogoś, z kim chodziliśmy przez 4 lata do tej samejszkoły, do tej samej lub równoległej klasy po tak długim czasie, jestgłębokim przeżyciem, a przypomnienie sobie drobnych epizodówz życia szkolnego wywołuje wzruszenie i sentymentalizm. Takimdniem naszej reminiscencji był 19 czerwca <strong>2011</strong> r. Spotkaliśmy siępo raz czwarty w tych samych miejscach – na Lipowym Wzgórzu iw „Agawie”. Rozpoczęliśmy od uczestnictwa w Eucharystii, którąkoncelebrował przed ołtarzem Matki Bożej Tuchowskiej proboszczi kustosz bazyliki mniejszej w Tuchowie o. Eugeniusz Leśniak.Intencji tej mszy św. było kilka, m.in. dziękowaliśmy Panu Boguza przeżyte lata i prosiliśmy o dalsze błogosławieństwo w życiu,modliliśmy się za żyjących nauczycieli, zwłaszcza naszego katechetęz liceum ks. prof. Stefana Biesiadeckiego, który w kwietniuobchodził 60-lecie kapłaństwa, prosiliśmy Najwyższego o wiecznyodpoczynek dla zmarłego w tym roku kolegi Adama Marszalika.Spotkanie w restauracji „Agawa” przebiega zawsze w kameralnychwarunkach; polubiliśmy to miejsce od pierwszego razu.Budynek oddzielony od ulicy pasem zieleni z drzewami, tarasemz pięknymi kwiatami, odizolowana sala – sprzyjają nastrojowii wspomnieniom. Tym razem nasza grupa była mniejsza, przyjechalitylko ci, którzy mieszkają w Tuchowie i okolicy, Tarnowie,Jaśle i Krakowie. Również osoby mieszkające daleko, czasemnieobecne na zjeździe, współpracują z nami. Pamięta o nas kolegaKazimierz Maniak mieszkający w USA. Kiedy nie może przyjechaćdo Tuchowa w określonym terminie, to przyjeżdża w innym. Takbyło i tym razem. Spotkał się z nami w listopadzie 2010 r., zaśw maju br. w liściku przesłanym do organizatorki imprezy – LidziKumor - pozdrowił serdecznie wszystkich profesorów i całą naszągrupę. Kaziu w czasach licealnych był najlepszym uczniem w szkolei bardzo uczynnym kolegą. Takim pozostał do dziś.Do utrwalenia naszych spotkań przyczynia się Jurek Ołpiński,który z każdego zjazdu tworzy ciekawy film i przesyła wszystkimuczestnikom.Przebywając w grupie rówieśników zostawiamy, „za drzwiami”życie prywatne, dom, środowisko pracy i wracamy do dawnej społecznościszkolnej. Za każdym razem ktoś inny przypomina sobiejakieś drobne wydarzenia z tamtych lat. My przeżywamy je nanowo, śmiejemy się, rozczulamy, zaś mniej miłe wydarzenia sprzedpół wieku oceniamy spokojnie (staliśmy się bardziej tolerancyjnii wyrozumiali). Wielu nauczycieli wspominamy ciepło i serdecznie.Na ostatnim spotkaniu dużo miłych słów i opinii wyraziliśmyo pani prof. Janinie Winowskiej i naszej sędziwej jubilatce pani


18 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>prof. Józefie Pacanie. Nie wszyscy żyjący nauczyciele mogli uczestniczyćw zjeździe. Swoją obecnością zaszczycił nas prof. KazimierzMajchrowicz z żoną Eleonorą. Stan zdrowia prof. Józefy Pacany,ks. prof. Stefana Biesiadeckiego i prof. Stanisława Kucharskiegonie pozwolił wziąć udziału w spotkaniu. Ale za to my mogliśmy ichodwiedzić. Wyszliśmy na chwilę z „Agawy”, by złożyć wizytę paniprof. Pacanie, która była bardzo zaskoczona i zadowolona z naszego„najścia”, za kilka dni odwiedziliśmy ks. prof. Biesiadeckiego, zaśprof. Kucharski obiecał spotkać się z nami we wrześniu. Również11 września zamierzamy jechać do Kolbuszowej Dolnej rodzinnegomiasta ks. Biesiadeckiego, gdzie w kościele pw. Wszystkich Świętychodbędzie się odpust parafialny i uroczysta msza św. z okazjijubileuszu 60-lecia kapłaństwa naszego katechety.Grupę naszą charakteryzuje odpowiedzialność i wytrwałośćw działaniu, co podkreślił w homilii o. Leśniak, niektórzy obserwatorzy„z boku” dodają altruizm i empatię. Być może jest to pewnegorodzaju katharsis z błędów i win popełnionych w latach szkolnych?Naszym kochanym profesorom życzymy zdrowia i dziękujemybardzo za przekazaną wiedzę oraz ukształtowanie patriotycznychi prospołecznych postaw. Wdzięczni uczniowie: Maria Czenczek,Krystyna Domagała, Józef Jackowicz, Aleksander Kapałka, LidiaKumor, Andrzej Leo, Kazimierz Maniak, Anastazja Marcisz, JerzyOłpiński, Kazimierz Sajdak, Jadwiga Salamon, Irena Steinder, JulianŚliwiński, Czesława Wantuch.PSJuż jesteśmy umówieni na spotkanie w maju 2012 r.Jadwiga SalamonPSW niedzielę 11 września uczestniczyliśmy w podniosłymjubileuszu 60-lecia kapłaństwa ks. prof. Stefana Biesiadeckiego.Uroczystość odbyła się w jego rodzinnej parafii w Kolbuszowej.Liczna obecność kapłanów i wiernych, bogata oprawa liturgicznaEucharystii, homilia ukazująca działalność kapłańską i patriotycznąJubilata, uczestnictwo orkiestry i sztandaru OSP – podkreśliły rangęi doniosłość tego jubileuszu. Ks. Jubilat błogosławił wszystkichi poprosił o modlitwę.…„MŁODOŚĆ DWA RAZY SIĘ NIEZDARZA…”Przedstawiciele tuchowskiego Domu Pogodnej Jesieni naczele z dyrektorem s. Miriam Bilską i pracownikiem socjalnyms. Alfonsą Grybel uczestniczyli w niecodziennym VII SpotkaniuIntegracyjnym „Złota Klamra” w Zakliczynie.Organizatorem i gospodarzem popołudniowej plenerowej imprezy– 8 września <strong>2011</strong> r. – był Dom Pogodnej Jesieni w Zakliczynie,prowadzony przez Samarytańskie Towarzystwo im. Jana Pawła II.Spotkanie prowadził inicjator, przedsiębiorczy, oddany ludziomstarszym i chorym, człowiek wielkiego serca i ducha – dyrektorDomu Ryszard Kuczyński ze swoim wspaniałym i serdecznym zespołempracowników oraz liczną grupą wolontariuszy.W tradycyjnym już wydarzeniu biorą udział mieszkańcy Zakliczynai okolic, honorowi goście oraz przedstawiciele innych zaprzy-Biesiada - pierwsza z prawej dyrektor tuchowskiej placówki s. Miriam BilskaOdbiór nagrody w konkursie rozpoznawania dźwiękówjaźnionych domów opieki społecznej (tym razem m.in. z Tuchowai Stróż). Władze powiatowe reprezentowała dyrektor PowiatowegoCentrum Pomocy Rodzinie w Tarnowie p. Wiesława Iwaniec, władzegminy - Stanisław Żabiński. Jak co roku, na spotkanie przybyłw eleganckim garniturze, pod rękę z bliską opiekunką, najstarszymieszkaniec Zakliczyna – p. Piotr Majcher, liczący sobie 104 lata!Świetnym pomysłem rozpoczynającym spotkanie była projekcjaarchiwalnych fotografii zachowanych w miejscowym środowisku.Dla uczestników rozpoznających miejsca, czas i ludzi, w tymniejednokrotnie… siebie był to wzruszający powrót do przeszłości.Podczas dobrze przygotowanego i prowadzonego przez dyrektoraplacówki programu artystycznego dało się zauważyć efekty


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>wieloletniej pracy ludzi na płaszczyznach: mieszkaniec dps-u –mieszkaniec najbliższego środowiska, w którym dps funkcjonuje;mieszkaniec dps-u - wolontariat skupiający młodzież i starszych.Gratulacje!W bogatym programie przewidziano biesiadę z udziałemwszystkich uczestników spotkania, konkursy, zabawy oraz występymuzyczne Klubu Seniora z Zakliczyna i Zespołu Muzyczno – Tanecznego„Mały Gwoździec” z Gwoźdźca (ok. 4 km od Zakliczyna).Oba występy zasługują na miano najwyższej klasy. Zespół „MałyGwoździec” – skupiający nastolatków – ze swoim świetnym choreografembiorącym także udział w występie – dostarczył widowniwielu pięknych wrażeń i przywołał tęsknotę… za szacunkiem dokobiety, który jest jednym z walorów tradycyjnego tańca ludowego.Na szczególną uwagę zasługuje zaangażowanie wolontariatuw życiu działającego w Zakliczynie Domu Pomocy Społecznej;czytelne były relacje wolontariuszy z mieszkańcami, zbudowanezapewne na zrozumieniu i szacunku każdego człowieka.Pewnie dlatego gospodarze imprezy po raz pierwszy przygotowalistatuetki „Samarytanin 2010”, którymi zostały wyróżnionedwie panie: Ewa Kękuś-Gorgoń i Beata Wolak. Nagrody wręczyłosobiście prezes Samarytańskiego Towarzystwa im. Jana Pawła II,pan Józef Gwiżdż. Oprawę muzyczną imprezy zapewnili zaprzyjaźnienimuzycy: T. Malik, Wł. Niemiec i p. Zieliński.Zbliża się jesień, po niej nadejdzie zima, a wraz z nimi długiepopołudnia i wczesne wieczory… Być może to będzie czas sprzyjającydecyzji o tym, by jako przyjaciel człowieka zajrzeć do tuchowskiegoDomu Pogodnej Jesieni przy ul. św. Józefa 9.Bo jak napisała w „Hymnie” i zaśpiewała p. Eleonora Krupskaz Klubu Seniora w Zakliczynie:„Młodość dwa razy się nie zdarza;My też mieliśmy po 20 lat.Spadły te kartki z kalendarza,Każdemu z nas przybyło lat.[…]To jest Dom Pogodny,On na nas czekał kilkadziesiąt lat,Tu są przyjaciele,Tu jest nasz świat”.Zdzisława KrzemińskaNauka piosenki Bułata Okudżawy „Balonik”19ZAPROSZENIEMoże przyszedł czas, w którym Twoje potrzeby i oczekiwania uległy przeszeregowaniu? Może zaczynaszmieć wątpliwości, że teraz Twoje życie jakby „przecieka Ci przez palce”?, powiało nudą i monotonią? Powiedz„STOP”! Nie pozwól sobie na frustrację i degradację Twojej osobowości! Nie popadaj w stagnację! Szukajczegoś dla siebie, nowego i na miarę swoich możliwości! Dopóki żyjesz – jeszcze wiele możesz! Pomyśl, czyto nie do Ciebie skierowane jest to (właśnie) zaproszenie – jeśli nie spróbujesz – nie dowiesz się!Dom Pogodnej Jesieni prowadzony przez Zgromadzenie Sióstr św. Józefa w Tuchowie przy ul. św. Józefa9 otwiera swoje drzwi na WOLONTARIAT! W wielkich aglomeracjach wolontariusze (łac. voluntarius – dobrowolny– osoba, która z własnej woli pracuje gdzieś za darmo, kierowana pobudkami etycznymi lub chcącazdobyć doświadczenie w jakimś zawodzie) znajdują swoje miejsce w hospicjach, u nas spotkać można nietylko ludzi chorych, ale także tych, którym brakuje drugiego człowieka.To Ty możesz wyjść z kimś na spacer, posiedzieć w altanie ogrodowej, poczytać, porozmawiać, a możeTwoja inwencja twórcza podpowie coś zupełnie innego? Tu spotkasz ludzi z całej Polski, z bagażem różnychdoświadczeń, z różnym wykształceniem i poziomem intelektualnym – a każdy, jak to zawsze bywa, przybyłtu ze swoją – często zawiłą i piękną historią życia… Może dom pomocy społecznej jest dla Ciebie czymśnieznanym, może opierasz swoje zdanie na informacjach z tzw. „drugiej ręki” – a więc? Przyjdź – zobacz– spróbuj!Na pewno znajdziesz coś, co Cię mile zaskoczy, spotkasz kogoś, kto Cię zafascynuje, przeżyjesz coś,czego się nie spodziewasz. Przyjdź – odkryj samego siebie!Siostry józefitki


20 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>Opowieść w kamieniuW amfiteatrze obok Domu Kultury w Tuchowiezgromadzono topolowe kłody i przezkilkanaście dni lipca na scenie i wokół niejpełno było wiór, trocin i kawałków drewna.Warkot pił mechanicznych i stukanie pałeksłychać było przez całe dnie. Bez obawy. Niezamieniono amfiteatru w tartak, lecz czasowooddano do dyspozycji artystom rzeźbiarzomz różnych stron Polski i z zagranicy, którzyw pocie czoła wydobywali z kloców tajemniczepostacie. Tajemnicze dla przyglądających sięz ciekawością przypadkowych przechodniówi tych, którzy specjalnie przyjechali do Tuchowa,by patrzeć i podziwiać, jak to kolejne cięciabezduszną maszyną odsłaniają detal po detalu,znane wcześniej tylko artystom rzeźbiarzom.Nieco inne odgłosy słychać z ustronnegomiejsca w ogrodzie za kościołem parafialnympw. św. Jakuba Ap. Tam w zaimprowizowanejpracowni „pod chmurką” samotnie mocuje sięz kamieniem – a dokładniej z płytami piaskowca– artysta rzeźbiarz z Ukrainy, pan F e o f a nB o b r y k. Urządzenia mechaniczne słychać tuz rzadka, natomiast charakterystyczne stuk- –puk – puk aż do zachodu słońca. Artysta maprzed sobą pięć jasnych płyt kamiennycho wymiarach 160 – 90 - 25 cm każda i jużwie, jakie sceny będą rozgrywać się na każdejz nich. Żeby mógł je obejrzeć każdy, ktotrafi do tuchowskiego kościoła, czeka artystęniemal miesiąc ciężkiej pracy, od której dłonieteż robią się twarde jak kamień, a całe ciało codzień pokrywa szary pył. Przyglądając się przezdłuższą chwilę postaciom częściowo wyłonionymjuż z kamiennych płyt, zastanawiałam sięnad przesłaniem tego dzieła, bo przekonanajestem, że artysta zawarł w nim jakąś głębsząideę. Zapytałam o to.- W tych kamiennych scenach jest idea.Ale wcześniej powiem, że ja od 15 lat malujęwnętrza cerkwi. Do pięciu cerkwi sam projektowałemsceny biblijne. Byłem w różnychkrajach, gdzie widziałem wiele dzieł malarskichi rzeźb o tematyce religijnej, różnych artystów,w tym dzieł ukazujących działalność św.Jakuba Apostoła. Poznałem przez to historięjego życia. Na reliefie w jednym z kościołówzobaczyłem scenę przedstawiającą ścięciejego głowy. Potem według mojego pomysłuwykonałem płaskorzeźbę w glinie, a terazrzeźbię ją w tej oto płycie. Twarz Apostołachyba nie jest bez wyrazu. Ona patrzącemucoś mówi – ale każdemu być może co innego!Na drugiej płycie przedstawiłem św. Jakuba,który udziela chrztu młodemu chłopcu. Obok,kobieta – chrześcijanka, o czym świadczy gestczyniony prawą dłonią – to znak krzyża. Twarześw. Jakuba i kobiety zwrócone są do patrzącego.One coś oglądającemu przekazują, czegośuczą! W kolejnej scenie jest więcej postaci; toobecni podczas cudu wskrzeszenia młodejdziewczyny: Jezus, Jakub Apostoł (starszy),Piotr i Jakub (młodszy). Zmarła dziewczynaożyła i co ona wtedy czuła? Oto przemienieniena górze Tabor. Gdy Jezus sam poszedł naszczyt góry, towarzyszący mu apostołowiezmęczeni przysnęli. Tylko Jakubowi byłodane zobaczyć coś nadzwyczajnego (co?),bo z wrażenia zakrywa oczy dłonią. Tak więcmoją ideą jest, żeby każda ze scen nakłoniłapatrzącego do refleksji religijnych, moralnych,poetyckich … Jakie one będą, niech to będzieprzypisane św. Jakubowi. Jako ciekawostkęopowiem, co mi się przydarzyło w ubiegłymroku. Gdy na zaproszenie ks. proboszczaZbigniewa Pietruszki jechałem do Tuchowa nauroczystość poświęcenia pomnika św. Jakuba,który rzeźbiłem na poprzednim plenerze razemz artystą Piotrem Podolcem, przed granicą ponaszej, ukraińskiej stronie była długa kolejka.Tymczasem strażniczka dała znak, by zjechaćna lewy pas, pieczątka gdzie trzeba i już jadę.Ku memu zdziwieniu tak samo zdarzyło się przyprzekraczaniu granicy polskiej. Niesłychane!W ciągu 20 minut przekroczyłem dwie granice!Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło!- Co najbardziej lubi pan rzeźbić?- Do każdego zamówienia, które przyjmuję,podchodzę odpowiedzialnie. Staramsię zrozumieć oczekiwanie zamawiającego,a to nie takie proste. Wiele zawdzięczam moimklasycznym profesorom z Akademii we Lwowie(na Ukrainie jest centralna Akademia w Kijowie,a oprócz tego są też we Lwowie i Charkowie).Sporo doświadczenia zebrałem na dwunastujuż międzynarodowych plenerach, na którychwykonałem wiele różnych rzeźb.- Powiedział pan, że nie jest łatwozrozumieć i wyrazić w rzeźbie oczekiwaniazleceniodawcy. Jaka jest zatem droga odpierwszego pomysłu do ukończenia dzieła?- Artysta to zawód twórczy. Artysta musiprzede wszystkim myśleć, uchwycić ideę …Ja potem biorę glinę i w tym tworzywie szukamkompozycji dla swojego pomysłu. Czasemjest też tak, że jeszcze wtedy rodzi się innakoncepcja. Myślę o tym niemal bez przerwy.To trwa nawet ze dwa tygodnie… W kamieniumuszę „widzieć” postacie, które będę rzeźbić.Gdy się ich nie „widzi”, to rzeźba będzie jakbymartwa. Trzeba myśleć … Artysta, który niemyśli, nie rokuje dobrze na przyszłość.- Po wyjeździe z naszego miasta zamierzapan odpocząć, czy podejmie kolejne artystycznewyzwanie?- Trochę odpocznę, ale pod koniecsierpnia pojadę do Sulejowa, bo tam czekana realizację zamówienie związane tematyczniez bitwą pod Grunwaldem oraz przyjaźnią polsko– węgierską. Inne propozycje także już są, alejeszcze niedopracowane.- Czy jest coś u nas co szczególnie siępanu podoba?- Podoba mi się przyroda, górzystykrajobraz. Piękne są polskie Tatry w śniegu,które oglądałem w listopadzie. Podobają sięludzie, zainteresowanie tym, co robię, przezzwykłych mieszkańców. Tu nawet smakoszetrunków potrafią zadziwić się nad rzeźbą i rozmawiaćo sztuce. Poznałem kiedyś fotografaz Trzebini i zaprosiłem z wystawą zdjęć papieżaJana Pawła II do Łucka, Równego i Młynowa.To było tam wydarzenie artystyczne, na któreprzyjechał sam polski konsul. Ta wystawabyła też w muzeum rodziny Chodkiewiczaw Młynowie. W tym muzeum jest popiersieTadeusza Kościuszki, które przypadkiem znalazłydzieci w pobliskiej rzece. Przyznaję się, żezwiązki z Polakami mają w mojej rodzinie długątradycję. Przodek mojej żony, znany ukraińskimalarz Iwan Trusz, w latach 1892 – 1897studiował malarstwo w Szkole Sztuk Pięknychw Krakowie, gdzie poznał m.in. Jana Matejkę.Babcia mojej żony była Polką, ciocia wyszła zamąż za Polaka, a krewni mojej żony mieszkająw Nowej Rudzie i Wrocławiu.- Teraz jest oczywiste, że jest panczęstym gościem w Polsce. Czy młode pokoleniew pana rodzinie też ma uzdolnieniaartystyczne?- Dwaj synowie są artystami malarzami.Jeden z synów ma swoją galerię w Kijowie,która nazywa się „ART – International”. Onipomagali mi malować cerkwie. Także wnuk jestpo akademii sztuki, ale on jest uzdolniony takżemuzycznie, gra na kilku instrumentach, komponujemuzykę, a teraz jako artysta scenografprzebywa w Turcji. Ja do Polski jadę, chociażjeden raz w roku na plener, żeby pracować,ale też odpocząć. Od 2004 r. przewodniczę naUkrainie Wojewódzkiemu Związkowi Artystów,a to wyczerpujący obowiązek. Mamy na utrzymaniukilka budynków, w których są pracowniedla artystów, a państwo nie dotuje naszejdziałalności i przez to zatrudniamy tylko kilkupracowników administracyjno – obsługowych.Sami musimy zdobyć fundusze na potrzebnenam materiały i pokrycie wszelkich opłat. Niejest więc lekko.- Zostawia pan w naszym mieście kolejnyniezwykle cenny i długotrwały dowód swojegotalentu i pracowitości. Obecni tuchowianiei potomni będą się szczycić tymi dziełamii mam przekonanie, że nawiązane tu kontaktyokażą się trwałe i owocne w przyszłości.Bardzo dziękuję za rozmowę.Stanisława Burza


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>Lato z muzyką klasyczną w Tuchowie21Tegoroczne wakacje są kolejnym dowodem na to, że <strong>Tuchów</strong>jest nie tylko stolicą maryjną diecezji tarnowskiej, ale także ważnymcentrum kulturalnym, a w szczególności muzycznym, regionu.Obok atrakcji muzycznych, które wpisały się już w stałe kalendariumpielgrzymów, takich jak odpustowe muzyczne wieczoryw wykonaniu miejscowych zespołów, melomani mieli okazjęwysłuchać koncertów muzyki klasycznej w wykonaniu gwiazdświatowego formatu.Po raz drugi oo. benedyktyni, dawni właściciele Tuchowa,we współpracy z obecnymi kustoszami maryjnego sanktuarium,oo. redemptorystami, zaprosili miłośników muzyki organowej nakoncerty w bazylice mniejszej. Odbywały się one w ramach drugiejedycji festiwalu „Benedyktyńskie Lato Muzyczne”.I tak 13 sierpnia wystąpił z recitalem organowym profesorAndrzej Chorosiński (ur. 1949), absolwent warszawskiej AkademiiMuzycznej w klasie organów i kompozycji, uczeń m.in. FeliksaRączkowskiego. Obecnie wykładowca w klasie organów na UMw Warszawie, AM we Wrocławiu i UAM w Poznaniu. Warto w tymmiejscu dodać, że do miasteczka nad Białą zawitał muzyk bardzoutytułowany, laureat licznych konkursów, autor nagrań kilkudziesięciupłyt z muzyką organową, organista koncertujący niemal w całejEuropie, a także na innych kontynentach.W interpretacji prof. Chorosińskiegousłyszeliśmy utwory takich mistrzów,jak: król baroku Johann Sebastian Bach(1685-1750) - Preludium i fuga e-mollBWV 548; Johann Helmich Roman zwany„szwedzkim Haendlem” (1694-1758)- Koncert B-dur; hiszpański zakonnik zeZgromadzenia Hieronimitów, komponującyna przełomie baroku i klasycyzmu- Antonio Soler (1729-1783) - Sonata inG, Sonata in F; „rudy ksiądz” z barokowejItalii - Antonio Vivaldi (1678-1741)- Wiosna (transkrypcja organowa A. Chorosiński) oraz słynny klasykwiedeński Wolfgang Amadeusz Mozart (1756-1791) - Fantazjaf-moll. Utwory wykonane przez doświadczonego, znakomitegoorganistę zabrzmiały wyjątkowo prawdziwie w tuchowskiej bazylice.Wielka w tym zasługa umiejętności wykonawczych profesoraChorosińskiego, a także doskonałego doboru repertuaru, którywspaniale zabrzmiał na organach zbudowanych w 1994 roku.Tydzień po doświadczonym mistrzu organów (20 VIII <strong>2011</strong>)zaprezentował się organista z Niemiec, Michael Utz (ur. 1973),absolwent muzyki kościelnej, dyrygentury i organów w Berlinie,Hanowerze i Groningen. Obecnie pełni on funkcję kantora w opactwieBrauweiler w Kolonii oraz dyrygenta chóru w Leverkusen. Utzkoncertował w wielu krajach Europy, a także w Tanzanii i Japonii.W tuchowskim występie towarzyszyła mu żona Anette, mezzosopranistka,absolwentka śpiewu w Lipsku, solistka i śpiewaczka TrioCherubino w Kolonii. Recital otworzył utwór Johanna SebastianaBacha Vergnügte Ruh, beliebte Seelenlust z Kantaty BWV 170.Kolejnym wykonanym dziełem było Matinale Percy’ego Fletchera(1879-1932). W dalszej kolejności usłyszeliśmy trzy utwory mistrzamuzyki religijnej z Liechtensteinu, Josepha Gabriela Rheinbergera(1837-1907): Ave Maria, Sonatę nr 1 c-moll oraz Missa puerorumop. 62. Kolejnym dziełem był ponownie utwór Fletchera FestivalOffertorium. Koncert zamknęły dwie wersje Ave Maria w interpretacjibelgijskiego organisty Césara Francka (1822-1890) orazśpiewaka włoskiego renesansu Giulio Cacciniego (1546-1618).Szczególnym aplauzem słuchacze nagradzali utwory wokalno –instrumentalne, w których państwo Utz wykazywali się znakomitąwspółpracą i muzyczną wrażliwością.W ostatnią sierpniową sobotę (27 VIII <strong>2011</strong>) zaprezentowałsię kolejny gość z zagranicy, węgierski organista Bertalan Hock (ur.1953), absolwent akademii muzycznych w Budapeszcie i Weimarze.Obecnie organista w kościele św. Mateusza w Budapeszcieoraz profesor konserwatorium muzycznego i specjalista z zakresurestauracji organów. Ponownie w sanktuarium wystąpił muzykz ogromnym dorobkiem w postaci licznych koncertów w Europiei Ameryce Południowej oraz kilkudziesięciu nagrań. W wykonaniusławnego Węgra usłyszeliśmy dzieła mistrzów: Johanna SebastianaBacha Preludium i fugę h-moll oraz chorał Herzlich tut mitverlangen; niemieckiego kompozytora i nauczyciela epoki barokuJohanna Pachelbela (1653-1706) Fantazję g-moll; przedstawicielapółnocnoniemieckiej szkoły organowej pochodzącego ze SzwecjiDietriecha Buxtehude (1637-1707) Preludium, fugę i ciaconęC-dur; pochodzącego z organistowskiej rodziny francuskiej LuisaMarchanta (1669-1732) Quatuor, Basse do trompettel; niemieckiegowirtuoza skrzypiec Nicolausa Bruhnsa (1665-1697) Preludiumi fugę e-moll; wybitnego węgierskiego przedstawiciela romantyzmuFerenca Liszta (1811-1886) Adagioi Ave Maris Stella oraz słynnego węgierskiegokompozytora i etnografaZoltána Kodaly (1882-1967) Ite missaest. Ponownie zdominowany przezmuzykę barokową program recitalu ująłsłuchaczy, a węgierskie akcenty dodałybarwności ostatniemu już w <strong>2011</strong>roku spotkaniu z muzyką organowąw ramach „Benedyktyńskiego LataMuzycznego”.Ale wakacyjny <strong>Tuchów</strong> to nie tylkorecitale organowe. Dla miłośnikówmuzyki klasycznej władze miasta przygotowały również koncertfortepianowy. W ramach XII Międzynarodowego SpotkaniaMiast Bliźniaczych 20 sierpnia zaprezentowała się Beata Bilińska,absolwentka i wykładowca Akademii Muzycznej w Katowicach,laureatka wielu nagród muzycznych i fonograficznych, koncertującaw Europie, Ameryce i Azji. Podczas recitalu na sali widowiskowejw tuchowskim Domu Kultury wykonała Fryderyka Chopina (1810-1849) Mazurki C-dur, a-moll, F-dur i f-moll op. 68, Andante spianatoi Wielki Polonez Es-dur op. 22. Po nim słuchacze usłyszeli zjawiskowąkompozycję Rosjanina Modesta Musorgskiego (1839-1881)Obrazki z wystawy – cykl dziesięciu miniatur skomponowanychw oparciu o wystawę malarstwa Wiktora Hartmanna.Prawdziwym zaskoczeniem był finał koncertu, w którym doswojej mistrzyni dołączyła tuchowianka, Barbara Gładysz, studentkaAkademii Muzycznej w Katowicach na Wydziale Instrumentalnym(fortepian) i Wokalnym (śpiew solowy). Pianistki wykonaływspólnie Koncert fortepianowy D-dur na lewą rękę Maurica Ravela(1875-1937). Utwór skomponowany na zamówienie pianisty PawłaWittgensteina, który w czasie I wojny światowej stracił prawą rękę,został przez słuchaczy przyjęty owacjami na stojąco.I tak tuchowskie lato z muzyką dobiegło końca. Wiele większychmiast może grodowi nad Białą takich atrakcji tylko pozazdrościć.Szkoda, że my, rodowici tuchowanie, nie zawsze potrafimy jedocenić swoją obecnością.Andrzej Gładysz


22 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>GMINNA INAUGURACJAROKU SZKOLNEGO <strong>2011</strong>/2012 W ZABŁĘDZY3 września <strong>2011</strong> roku w Szkole Podstawowej im. Jana PawłaII w Zabłędzy miała miejsce gminna inauguracja roku szkolnego<strong>2011</strong>/2012. Uroczystość ta połączona była z nadaniem szkolesztandaru.W obecnym roku przypada piąta już rocznica nadania szkoleimienia papieża Jana Pawła II. Jest to również rok, w którym patronszkoły został włączony do grona błogosławionych. W ciągu całegoroku szkoła przygotowywała się do tych wydarzeń, podejmującróżnorodne inicjatywy, do których zaliczyć należy modlitwę rozpoczynającązajęcia w intencji rychłej beatyfikacji Ojca Świętego,przyłączenie się w tej intencji do nowenny, apele każdego 16 dniamiesiąca, zajęcia poświęcone osobie Papieża, szkolny i gminnykonkurs wiedzy na temat postaci patrona.To wspaniałe i doniosłe wydarzenie, którym było ogłoszeniepapieża Jana Pawła II błogosławionym, chcieliśmy uczcić przeznadanie szkole sztandaru – podkreśla dyrektor Maria Solarz. Uroczystośćz tej okazji zorganizowali: Burmistrz Tuchowa Mariusz Ryś,dyrektor Maria Solarz, Rada Rodziców i radni Tadeusz Zakrzewskii Marek Krzemień. Swoją obecnością zaszczycili szkołę członkowiewładz powiatowych i gminnych: starosta Mieczysław Kras, burmistrzowieMariusz Ryś i Kazimierz Kurczab, radni, przedstawicielkuratorium, dyrektorzy szkół i jednostek organizacyjnych, rodzicedzieci uczęszczających do szkoły, goście i mieszkańcy wsi Zabłędza.Uroczystość rozpoczęto odprawioną na boisku szkolnym msząśw. koncelebrowaną, której przewodniczył i homilię wygłosił ksiądzprałat, dziekan dekanatu tuchowskiego, Franciszek Kuczek. W dalszejczęści dokonano poświęcenia sztandaru. Po prezentacji przezdyrektor Marię Solarz został on przekazany przez rodziców uczniomszkoły. Następnie uczniowie klasy pierwszej, w obecności rodziców,złożyli uroczyste ślubowanie na nowo poświęcony sztandar. Całośćzwieńczył przygotowany na tę okazję program artystyczny o życiui nauczaniu Papieża – Polaka.Szkoła w Zabłędzy to już kolejna placówka w Polsce, któraskorzystała z rządowego programu „Radosna szkoła”; jego celemjest zapewnienie najmłodszym uczniom warunków do aktywnościruchowej w szkole. Dzięki niemu szkoła zyskała nowoczesny placzabaw. W ramach tej inwestycji zainstalowano drabinki, zjeżdżalnie,ściankę wspinaczkową oraz huśtawki i inne elementy. W rokuszkolnym <strong>2011</strong>/2012 do szkoły uczęszcza do klas: 0, 1, 2 i 3 – 75najmłodszych uczniów ze wsi Karwodrza i Zabłędza, których uczy8 nauczycieli.Kilka ważniejszych wydarzeń z historii szkoły:Początki szkolnictwa w Zabłędzy są dość odległe, sięgają 1912roku. Szkoła przeszła przez wiele reform oświatowych i strukturalnych.Obecny już drugi budynek szkoły, funkcjonujący ponadpięćdziesiąt lat, wymagał rozbudowy i gruntownego remontu.Bardzo dużo w tej sprawie w ostatnim czasie, dzięki przychylnościburmistrza Mariusza Rysia oraz całej Rady Gminy <strong>Tuchów</strong>, zostałozrobione w budynku szkoły. Obecnie szkoła pracuje w warunkachna miarę XXI wieku. Wielkim marzeniem uczniów i nauczycieli jestjeszcze wybudowanie sali gimnastycznej, pod którą przygotowanesą już fundamenty.W 2006 roku podczas gminnej inauguracji roku szkolnego2006/2007 Szkole Podstawowej w Zabłędzy nadano imię Jana PawłaII. Prace nad wyborem patrona trwały długo. Zastanawiano sięnad tym, czy szkoła będzie godna nosić imię tak wielkiego Polaka.Na podjęcie decyzji złożyło się kilka przyczyn: przede wszystkimosiągnięcia szkoły, znaczna poprawa bazy lokalowej i dydaktycznejoraz to, że chciano stworzyć szkołę dla wszystkich - nauczycieli,uczniów i rodziców. W 2005 roku szkoła uzyskała akceptację swoichplanów ze strony ks. biskupa ordynariusza Wiktora Skworca.Od momentu nadania szkole imienia Jana Pawła II starano sięprzybliżyć uczniom postać patrona. W tym celu w szkole corocznieorganizowane są konkursy wiedzy o Janie Pawle II, odbywają sięwycieczki – pielgrzymki z rodzicami do miejsc szczególnie bliskichOjcu Świętemu. W szkole powstała specjalna sala pamięci JanaPawła II, w której zgromadzono wiele pamiątek związanych z Papieżem.Powstały albumy, kroniki, prace plastyczne, wiersze, programywychowawcze i artystyczne poświęcone patronowi.Tuż przed śmiercią Jana Pawła II, w marcu 2005 roku, całaspołeczność szkolna oraz mieszkańcy wsi Zabłędza otrzymalibłogosławieństwo Ojca Świętego. O uroczystości nadania imieniaszkoła poinformowana została w sierpniu 2006 roku. W imieniuJego Świątobliwości Ojca Świętego Benedykta XVI nauczyciele,uczniowie i ich rodzice oraz mieszkańcy wsi Zabłędza otrzymaliapostolskie błogosławieństwo.Zwieńczeniem wszystkich prac i starań był dzień 2 września2006 roku, w którym Szkoła Podstawowa w Zabłędzy otrzymałaimię Jana Pawła II. Uroczystej mszy świętej na terenie szkoły przewodniczyłks. biskup Władysław Bobowski. W trakcie uroczystościodsłonięto i poświęcono tablicę upamiętniającą to wydarzenie.Nosić imię tak wielkiego Polaka – podkreślają nauczyciele - towielkie zobowiązanie do jeszcze lepszej pracy, to troska o wychowaniemłodego pokolenia w duchu wartości, którym był wiernyJan Paweł II. To zobowiązanie nie tylko do przekazywania wiedzy,ale także uczenie wrażliwości, wzajemnego szacunku, miłości doOjczyzny. Staramy się odpowiedzieć na wyzwanie, które postawiłprzed nami nasz wielki patron: „Liczę na Wasz młodzieńczy zapałi oddanie Chrystusowi”, „Znałem młodzież polską i nigdy niezawiodłem się na niej”.Od szesnastu lat w szkole w każdym roku wydawany jest kalendarzplakatowy. Od czterech lat we wsi wydawana jest równieżgazeta „Nasza Wieś Zabłędza”. Pomysłodawcą i autorem obu dziełjest Krzysztof Jasiński, mieszkaniec wsi Zabłędza.Tekst: Grzegorz StanisławczykFoto: Krzysztof Jasiński


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>Piąty festyn sołectwa Zabłędzai gminne dożynki w Tuchowie23Słoneczna sobota i niedziela 20-21 sierpnia <strong>2011</strong> r. były dniamiświętowania dla mieszkańców Zabłędzy. Wtedy to radny TadeuszZakrzewski, sołtys Ewa Michałek i rada sołecka, grono pedagogiczneSzkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Zabłędzy oraz DomKultury w Tuchowie zorganizowały po raz piąty z rzędu festyn dlamieszkańców wsi i gości.Okazja była wówczas podwójna: piąta rocznica nadania SzkolePodstawowej w Zabłędzy imienia Jana Pawła II oraz święto plonów,czyli tradycyjne dożynki. Na tych uroczystościach gminę <strong>Tuchów</strong>reprezentowali: burmistrz Mariusz Ryś, przewodniczący Rady MiejskiejRyszard Wrona, radni: Marek Krzemień, Tadeusz Zakrzewski.Na boisku szkolnym odbyło się uroczyste przekazanie wieńcadożynkowego rolnikowi – członkowi rady sołeckiej wsi Zabłędza– Lilianie Iwan.Chlebem, upieczonym z nowego zboża, z mieszkańcami wsipodzielili się tradycyjnie radny i sołtys. Odbyły się też zabawysportowe i rekreacyjne z nagrodami dla dzieci. Najmłodszychnajbardziej cieszyły zjazdy po dmuchanej zjeżdżalni. W sobotniwieczór odbyła się zaś zabawa taneczna przy muzyce zespołu„Versal”. Setki mieszkańców wsi i przybyli goście świetnie się bawiliprzy dobrze zaopatrzonych stoiskach z napojami i jadłem. Wytrwalidobrze bawili się do późnych godzin. Konferansjerzy: Maria Solarzi Franciszek Okaz, jak co roku, sprawnie prowadzili program.Drugi dzień świętowania rozpoczął się w niedzielę w bazylicemniejszej - sanktuarium Matki Bożej w Tuchowie od uroczystejmszy świętej. Przybyły na nią delegacje wszystkich wsi gminy<strong>Tuchów</strong> ze swoimi wieńcami dożynkowymi. Mszy świętej prze-wodniczył proboszcz tuchowskiej parafii ksiądz Zbigniew Pietruszkawraz z ojcami redemptorystami. W czasie uroczystości poświęconezostały wieńce dożynkowe. Po nabożeństwie uroczysty korowódprzeszedł z bazyliki mniejszej - sanktuarium na tuchowski rynek.Tam, na scenie, zaprezentowano wszystkie wieńce dożynkowe gminy<strong>Tuchów</strong>. Później odbyły się liczne występy artystyczne i bardzobogaty program z okazji XII Międzynarodowego Spotkania MiastBliźniaczych. Święto zaś tradycyjnie zakończyła biesiada połączonaz zabawą taneczną.Z okazji festynu sołectwa Zabłędza został wydany czwartynumer gazety „Nasza Wieś Zabłędza”, w której dokumentowanesą wydarzenia i przekazywane informacje z życia wsi.Tekst i zdjęcia: Krzysztof JasińskiPomagać w poszukiwaniu obrazu Polski…Marta Lazarowicz - tuchowiankaz dziada pradziada - Liceum Ogólnokształcąceim. M. Kopernika w Tuchowie ukończyław I połowie lat 80. ub. wieku. Rozpoczęłastudia w ówczesnej Wyższej Szkole Pedagogicznej(dzisiaj Uniwersytet Pedagogiczny)w Krakowie na Wydziale Filologii Polskiej.Po ukończeniu studiów wróciła do Tuchowa,by uczyć języka polskiego w „swoim” liceum.Jednak nici serdecznej przyjaźni z siostramiz Włoch pociągnęły panią Martę na początkulat 90. najpierw do Krakowa, a potem doRzymu. Tam zainteresowało ją ogłoszenienadawane przez radio o pracy dla osób zespecjalnością nauczycielską w Zespole Szkółdla Dzieci Polskich czasowo przebywającychwe Włoszech. No i stało się! Przysłowiowakotwica została spuszczona i trzyma paniąMartę na „ziemi włoskiej” do dziś. Wieletakich „ptasząt”, które kiedykolwiek wyleciałyz Tuchowa, na wakacje i urlopy chętniewraca do rodzinnych gniazd. Pani Marta też.Moja ciekawość zagranicznych doświadczeńdydaktycznych zaowocowała w postaci poniższejrozmowy.- Jak zorganizowana jest szkoła, w którejpani pracuje?- Założycielką szkoły była pani Ewa Bilińskaz Warszawy. To było 13 lat temu. Pierwszą„siedzibą” szkoły były ogrody ambasadyRP. Obecnie szkoła funkcjonuje w dwóchbudynkach usytuowanych w centralnychmiejscach Rzymu: blisko Watykanu i przyplacu Weneckim. Obecnym dyrektorem jestpani Danuta Stryjak. Jest to zespół szkół, bouczęszczają do niego dzieci i młodzież szkołypodstawowej, gimnazjum i liceum. Łączniejest ich około 550. Są to uczniowie z Rzymuoraz z pobliskich miast i miejscowości. Szkołama filie w Mediolanie, w Ostii i w Bolonii. Donaszej szkoły uczniowie np. kl Va przychodzą(przyjeżdżają) jeden raz w tygodniu. Uczą sięnastępujących przedmiotów: przez 3 godz.poznają język polski, mają 1 godz. historii Polskii 1 godz. geografii Polski. Zajęcia w szkolenauczyciele prowadzą od wtorku do sobotywłącznie. Szkoła podlega bezpośrednio polskiemuMinisterstwu Edukacji Narodowej,a w Warszawie mamy tzw. szkołę matkę.Kadra nauczająca składa się z 10 osób pochodzącychz różnych stron Polski, tak zresztą jaki rodzice naszych uczniów.- Z jakich środowisk pochodzą uczniowiewaszej szkoły?- Zróżnicowanie jest bardzo duże podwieloma względami, tzn. pod względemzamożności rodziców, wykonywanej pracy,narodowości (obydwoje Polacy lubmałżeństwo mieszane). Wiadomo mi, żePolska jest jedynym krajem na świecie,które finansuje kształcenie dzieci czasowoprzebywających za granicą, a jest to dlanich ogromne dobrodziejstwo i kapitał naprzyszłość. Dlatego niepokoją nas pogłoski,jakoby miano się z tego wycofać. Dla dobradzieci walczymy o dalsze finansowanie tych


24 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>szkół (także np. w Grecji, Francji, Anglii) naobecnych zasadach.- Czy uczniowie chętnie uczą się wspomnianychprzedmiotów?- Bardzo chętnie. To jest u nich autentycznygłód wiedzy o Polsce. Nasi uczniowiena co dzień chodzą do szkół z wykładowymjęzykiem włoskim /większość/ nieliczniuczęszczają do szkół z językiem angielskim,francuskim. Do naszej szkoły przychodząjeden raz w tygodniu po południu. Uczymyich w oparciu o programy opracowanew Polsce, ale wychodząc naprzeciw ichoczekiwaniom. Zorientowałam się, że muszęinaczej niż w Polsce przekazywać imwiedzę, bo to, co oczywiste jest w polskiejliteraturze dla dzieci i młodzieży w naszymkraju, tam wcale oczywistym nie jest.Bardzo interesują ich problemy współżyciamiędzy ludźmi z różnych regionówPolski oraz między ludźmi różnych kultur.Odpowiedź na pytanie: co to znaczy byćPolakiem? jest dla naszych uczniów bardzoważna. Świadczą o tym piękne, dojrzałewypracowania, które piszą na tzw. „wolnetematy”. Świadomi swoich korzeni, a przezto, kim są, zawsze znajdą swoje miejscewśród ludzi o innej kulturze i z godnościąbędą odnosić się do wartości i symboli,których bronimy od wieków, czyli godnościludzkiej, naszego godła, flagi i hymnupaństwowego, urzędu prezydenta. Onibardzo przeżywają treści zawarte w wierszacho Polsce, usilnie szukają obrazuPolski w literaturze, którą naprawdę chłonąi przeżywają emocjonalnie.- Czy w tej specyficznej sytuacji – mamna myśli jednodniowe zajęcia dydaktyczne– jest możliwe organizowanie wspólnychwycieczek lub innych zajęć kulturalnych,sprzyjających integracji uczniów?- Oczywiście! Tego rodzaju zajęcia sąprowadzone – przytoczę kilka przykładów.W ramach programu warszawskiej fundacji„Świat na tak” działa u nas grupa wolontariuszyzłożona z nauczycieli i uczniów, którzyorganizują imprezy charytatywne, dochódz których przekazywany jest na np. na wsparciebudowy szpitala onkologicznego weWrocławiu oraz dla dzieci z biednych rodzinz dzielnicy Kazimierz w Krakowie. Opiekująsię też grobami Polaków na cmentarzu PrimaPorta. Najaktywniejsi w tej działalnościmają zaszczyt należeć do grupy „ośmiuwspaniałych”. Każdego roku organizujemyuroczystą Wigilię świąt Bożego Narodzeniaz jasełkami i ogromną szopką. W tym rokuszkolnym z udziałem przedstawiciela UrzęduMiasta Rzym zorganizowaliśmy uroczystośćz okazji kolejnej rocznicy śmierci papieżaJana Pawła II. Szkoła nasza bierze równieżudział w projekcie pt. „Viaggio della memoria”/podróż po to, aby nie zapomnieć/,w ramach którego uczniowie wyjeżdżająrazem z młodzieżą szkół włoskich, niemieckichna wycieczkę do Oświęcimia, gdziemają możliwość skonfrontowania swoichwrażeń, mogą wymienić poglądy dotyczącetego, co zobaczyli. Podczas takich wycieczeknawiązują znajomości z rówieśnikami innychnarodowości i kontynuują je, spotykając sięze sobą. Wspomnę jeszcze o bardzo uzdolnionejpoetycko mojej uczennicy - Ewiez III klasy gimnazjum. Zajęła ona II miejscewśród młodej światowej Polonii w konkursiepoetyckim, organizowanym przez FundacjęMłodej Polonii z siedzibą w Warszawie,która promuje ludzi młodych, uzdolnionychliteracko, plastycznie itd. Z laureatami spotkałasię prezydent Warszawy pani HannaGronkiewicz – Waltz. Macierzysta szkoław Warszawie ogłosiła w tym roku dwuetapowykonkurs dla uczniów i polonistów. Naszaszkoła szczyci się kilkoma laureatami wyłonionymispośród grona uczniów wszystkichszkół polskich za granicami Polski.- Co z Włoch chciałaby pani przetransponowaćdo Polski?- Trochę radości ze zwykłych codziennychnaszych „małych” rzeczy i spraw, a takżezdroworozsądkowego do nich podejścia,bo np. szacunek do wartości, takich jakrodzina i wychowanie młodego pokolenia,jest taki sam we Włoszech jak i w Polsce.- Co z tego pobytu w Polsce zabierzepani do Włoch?- Najpewniej książki w języku polskimo Polsce, nie tylko dla uczniów, ale takżedla rodziców naszych uczniów. Mimo Internetu,telewizji satelitarnej, brak kontaktuz książką i z Polską odczuwamy dotkliwie.Tę rozmowę mogłybyśmy kontynuowaćjeszcze długo, poruszając wiele innychtematów z dziedziny kształcenia dziecii młodzieży we Włoszech i w Polsce. Tymrazem na tym ją kończymy, a ja życzę paniMarcie niegasnącego zapału do realizacjipięknej misji we Włoszech.Stanisława BurzaKsiądz Ignacy MaciejowskiUrodził się 25 I 1847 r., jako syn Dominikai Marii ze Szpakowskich w nie tak stosunkowoodległym od Tuchowa Grybowie.Po ukończeniu szkoły ludowej w rodzinnymmieście został uczniem ck Gimnazjumw Nowym Sączu. Po zdaniu matury wstąpiłdo Seminarium Duchownego w Tarnowie.Dnia 12 VIII 1870 roku został wyświęconyna księdza przez biskupa Józefa Pukalskiego.Po święceniach pracował kolejno jakowikariusz w Muszynie i w Bochni. W lutym1872 r. decyzją swojego biskupa zostałskierowany na dalsze studia teologicznedo Wiednia. Zostały one uwieńczone zdobyciemtytułu doktora.Po powrocie do Galicji sprawowałfunkcję administratora do spraw duszpasterskichwe Frydrychowicach. Od 1876 r.był zastępcą profesora teologii moralnejoraz profesorem Pisma św. Nowego Testamentuw seminarium w Tarnowie. W 1879r. starał się bezskutecznie o katedrę teologiimoralnej na UJ. Od 1881 r. pracował kolejnojako proboszcz w Żabnie i Odporyszowie.W 1895 r. został mianowany proboszczemw Tuchowie, w 1898 r. zaś dziekanemtuchowskim. Ponadto sprawował funkcjęegzaminatora prosynodalnego, komisarzabiskupiego do spraw małżeńskich orazdyscypliny duchowieństwa. Za swoje zasługiw 1909 r. został mianowany kanonikiemhonorowym kapituły tarnowskiej orazotrzymał prawo noszenia rokiety i mantoletu.Za jego czasów w parafii tuchowskiejrozwinęły aktywną działalność stowarzyszeniai ruchy katolickie. Działały m.in.sodalicja mariańska oraz bractwo dobrejśmierci. Należeli doń tylko wyłącznie mężczyźni.Spotykali się oni cztery razy do rokuna uroczystych nabożeństwach w kościeleparafialnym. Ksiądz proboszcz był równieżbardzo zaangażowany społecznie, m.in. pełniłfunkcję prezesa założonego przez siebiekółka rolniczego. Za jego namową, żonawłaściciela Tuchowa, hr. Maria z ZamojskichRozwadowska, nie tylko dała fundusze nabudowę nowej, murowanej ochronki, ale


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>także przekazała grunty przeznaczone najej utrzymanie. . Fundacja nowej ochronkito nie jedyne dzieło pani Rozwadowskiej.W 1890 r. na gruntach przy ulicy Leśnej,ofiarowanych przez nią, został założonynowy cmentarz. W 1904 r. ukończonobudowę na cmentarzu rodowej kaplicy.Kaplica została wzniesiona z kamienia i cegływ stylu neogotyckim. Niewątpliwie najważniejszymwydarzeniem podczas jego posługiduszpasterskiej w Tuchowie była koronacjacudownego obrazu koronami papieskimi.Dokonał jej 2 października 1904 r. biskuptarnowski Leon Wałęga, któremu asystowalimetropolici lwowscy: Józef Bilczewski (łaciński),Andrzej hr. Szeptycki (greckokatolicki)oraz Józef Teofil Teodorowicz (ormiański).W uroczystości wzięli m.in. udział biskupiordynariusze i sufragani łacińskich i greckokatolickichdiecezji z Krakowa, Przemyślai Stanisławowa. Do Tuchowa przybyłowtedy blisko 200 tysięcy pielgrzymów, nietylko z Galicji, ale także z innych krajówmonarchii. Po wybuchu I wojny światowejpozostał wraz z większością swoich parafian.Miasto opuścił dopiero w grudniu 1914 r.Po powrocie nie tylko rozpoczął odbudowękościoła, ale także zaangażował się w działalnośćkomitetu ratunkowego, któregocelem było otoczenie opieką najbardziejposzkodowanych w wyniku działań wojennychmieszkańców Tuchowa. W lutym 191825roku był jednym z organizatorów wielkiejmanifestacji przeciwko krzywdzącym Polakówpostanowieniom traktatu brzeskiego.Mimo podeszłego wieku i pogarszającegosię stanu zdrowia ksiądz Maciejowskido końca swoich dni aktywnie uczestniczyłw życiu społecznym miasta. Tak było m.in.w styczniu 1921 r., kiedy to w odbył sięw miasteczku specjalny „wiec górnośląski”,na którym zbierano m.in. pieniądzena pomoc polskiej ludności Śląska. Obokwielu innych ofiarodawców znajdujemy teżnazwisko księdza Maciejowskiego. Było tojedno z jego ostatnich publicznych wystąpień.Zmarł bowiem w 1922 r. Jego gróbznajduje się na cmentarzu w Tuchowie.Jak Ich Cesarskie Mości dbały o zdrowie ludności Galicji i LodomeriiWybór bardziej charakterystycznychprzepisów:Ciężka sytuacja bytowa rodzin wiejskichwpływała m.in. na poziom życiai relacji w rodzinie, a w tym roli kobieti matek. Administracja austriacka w swoimdziałaniu ustawodawczym ukazywałaopiekę nad kobietami rodzącymi: Ponieważczęste doświadczenie dowodzi, że przez złezachowanie się lub nierozumne obchodzeniesię z kobietami ciężarnymi, rodzącymii w połogu leżącymi, przez używanie gorzałkiwiele, przez nie zawołanie wczesnedoktora lub akuszerki, (których na wsi niema, a w mieście ciężko się ich doprosić,gdy doktorów nie ma) po wiele razy przezszkodliwe rodzenie – dzieci i matki tracążycie lub zdrowie, zatem ma Konsystorzwszystkim duchownym parafianom zalecićszczególny dozór na ciężarne, rodzące i położnice,ażeby szkodliwe wady i nieostrożnościod nich oddalić, mężów i krewnychdo przyzwoitego obchodzenia się w takichprzypadkach nakłonić, osobliwe przy rodzeniuszkodliwe zwyczaje i opinie wyrugować,a przez roztropne nauki odjąć. Muszą przytym duchowni uważać, aby matki i dziecidługo przy kościele na chrzest i wywód nieczekały, osobliwie w tej zimnej porze roku.To rozporządzenie ogłaszając, zalecamydokładne wypełnienie.W okresie epidemii tyfusu i choleryludności wiejskiej była okazywana pomoc.Świadome wyjątkowej sytuacji władzezaborcze nakazały miejscowym lekarzombezpłatnie udzielać porady i wydawać lekarstwa.Dnia 4 kwietnia 1806 r. WysokieRządy Krajowe wydały stosowne rozporządzenie:Na fundamencie NajwyższegoNadwornego Dekretu, wydanego dla klasyubogich mieszańców podczas teraźniejszejchoroby epidemicznej, mimo już rozporządzonegobezpłatnego wydawania medycyny,także bezpłatne subministrowanieżywiołów dla przywrócenia ich, podługzarządzenia doktorów, ma być wydawane,dlaczego tyczące się Zwierzchności 1/3 części,skarb zaś monarchiczny 2/3 części mająsię przyłączyć. Celem uskutecznienia tegozamiaru pomocy, przy którym dominium,a szczególnie tam, gdzie więcej części posiadaczywedług wsi się znajduje, powinnosię współdziałać oraz następujące do jaknajdoskonalszego i najpunktualniejszegozachowania surową odpowiedzią przypisujesię następujące prawidła:1. To wspomożenie żywiołami, jakoz mięsa na rosół, chleb, barszcz, kaszai ziemniaki, nie tylko na gospodarzy opłacającychpodatki monarchiczne, lecz takżena mieszkańców w owych miasteczkach,które do jurysdykcji dominalnej należą iw których regulowanych magistratów niema, podobnie na owych po wsiach mieszkającychrzemieślników, jako młynarzy, piekarzy,szynkarzy itd., jednakowo z tą różnicąsię rozciąga, że ostatni zaświadczeniamiplebanów i zwierzchności miejscowej swojegoubóstwa wywieść się są zobowiązani.2. Dominia mają wójtom i przysiężnymkażdej gromady, podług dyspozycjidoktora lub chirurga, wydać wyznaczonąilość barszczu, kaszy, grycy i ziemniaków dlapodziałów między chorych, z napisem numerudomu chorego, przysposobienie potrzebnegomięsa i chleba zawsze się starać,biorąc za regułę, iż dla dorosłego ½ funtamięsa, 1 ½ funta chleba, ½ kwarty grycylub ziemniaków na każdy dzień asygnowaći wydać się należy. Wybór tych żywiołów odokoliczności chorego lub rekonwalescentanależy rozumieć, że takimi tylko karmiącydoktor może rozporządzać.3. Ustanowiony doktor lub chirurgkarmiący, który na to powinien być, czychorzy potrzebne żywioły otrzymali, jeżeliprzełożonym gromady o ich Zwierzchnościtu od niego wymierzona i asygnowana ilośćżywiołów każdego gatunku była wydawana,a dominium ma także tu subministrowanieżywiołów zatwierdzić i stwierdzić,które dominium dobrze zachować powinno,gdyż to do rachunków, które swego czasuz przyłączeniem najbliższego miasteczkadla wynagrodzenia, na najwyższy skarbwypadających 2/3 części mają być poddanei należy je przyłączyć.4. Wódka ma być używana jedynieza medycynę, przeto dominium ma tentrunek tylko wówczas wydawać, kiedydoktor o potrzebie tej jest przekonany i oneasygnować będzie, na co także rachunekz potwierdzeniem doktora swego czasumusi być podany.17 maja 1807 r. z rozkazu Rządu Krajowegonakazano duchowieństwu, aby gdychory na weneryczną zarazę przez nich łatwoodkrytym być może, takiemu przykazywaliudać się do dominium lub Urzędu Cyrkularnegoz prośbą o kurację, gdy takowąmonarcha w dwóch częściach, a dominiumwedług rozporządzenia – zastępuje tylkow trzeciej. 10 września 1813 r. ponowionoupomnienie względem szczepienia ospy:Rozkaz surowo upominający niedbałychw tej mierze. Względem chorób zaraźliwych,czyli zgniłych gorączek, aby ludzienie byli bez pomocy, parochowie powinnisię starać o to, aby uciekającym dla zarazyz domu tłumaczyli upominając, aby swychnie odstępowali krewnych i przyjaciół bezposługi i względem chędożenia domów.Dnia 18 kwietnia 1806 r. PrezydiumCK Urzędu Cyrkularnego w Tarnowie przesłałokolejny cyrkularz Wysokich RządówKrajowych: Stosownie do rozporządzeniaWysokich Rządów Krajowych z dnia 30 marca1806 r. zaleca się wszystkim dominiomi gruntowym zwierzchnościom, ażeby owebudynki i miejsca, gdzie dotąd żołnierze lubcywile w panującej chorobie epidemicznejleżeli i które teraz są próżne albo też późniejod choroby zostaną, jak dalece (jeżeli)takie chorymi żołnierzami założone budynkifunduszowi wojskowemu nie należą, na-


26 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>tychmiast należycie zostały wyczyszczone.To czyszczenie najlepiej uskutecznia sięprzez oddalenie wszystkich fecesów, przezspalenie słomy łożonej i przez kadzeniemineralnymi kwasami, które następującymsposobem należy używać:1. W domach, w których znajdują sięchorzy, najlepiej służy kadzenie saletrą,której łót, miałko utłuczonej i na rozpalonewęgle posypany, zarazę powietrzaw izbie umarza,2. W domach zaś, od chorych opuszczonych,tym samym sposobem najwięcejsłuży sól ordynaryjna.Za najdokładniejsze dopełnienie tego,do uchronienia się od zarazy, rozporządzeniawszystkie gruntowe zwierzchności sąodpowiedzialne. Gdy niektórzy chorobyepidemicznej powstający, rekonwalescenci,dlatego, że nie mają jeszcze sił zupełnychdo wykonywania pańszczyzny znaglenibywają, w chorobie upadają, przeto jaknajmocniej wszystkim dominiom się zaleca,aby tylko od tych odbywanie pańszczyznyw przyzwoitych terminach żądały, którzyprzez doktora dystryktowego za zdrowychzostaną uznani, iż robota ich zdrowiu niemoże zaszkodzić. Zaleca się też wszystkimplebanom, aby niniejsze rozporządzeniew kościele z ambon ogłosić jak najszybciejnie omieszkali. Gdy pod jednym wszyscylekarze na wydawane medykamenty dlachorych osobne rachunki prowadzić i nawydatek tych lekarstw od dominium potwierdzenieżądać wtedy mają dominia,gdy od lekarzy na takie rachunkowe konsygnacje,potwierdzenie będzie żądane,zawsze wcześniej tak o ilości jak i gatunkuwydawanych lekarstw istotne przekonaniesobie wyrobić, a po nastąpieniu tegoż potwierdzenieudzielić.Wysokie Rządy Krajowe wydały cyrkularzo szkodliwości grzybów trujących:Ponieważ nader często z używania szkodliwychgrzybów wiele ludzi w chorobęwpadło i w śmierć ma Konsystorz ludowiprzedstawić:1. Aby dzieci, nieznające się na gatunkachgrzybów, takowych nie zbierały,2. Obowiązkiem jest Zwierzchności miejscowych,aby tak gatunki grzybów jakinnych żywności na targ wynoszonychdoglądali, aby szkodliwych nie sprzedawano,3. Gdy się kto rozchoruje z grzybów,a natychmiast lekarza mieć nie może,tymczasem zaradzić mu jakoś potrzeba.Jeżeli chory z grzybów w głowiezawrót czuje, wpada w sen, wyraźnieczując w żołądku i w gardle palenie,a do tego ma rżnięcie albo biegunkę,albo skłonność do womit, w obydwóchprzypadkach trzeba letnią wodę dać pić.Jeżeli zaś chory skarży się na ból żołądkabez womitów, natenczas mleko letnie lubkleik jęczmienny z niesłonym masłemalbo świeżą oliwę dawać trzeba. Jeżelizaś chory omamionym jest i żadnychbólów nie ma, to go potrzeba obudzići letniej wody podawać, aby grzyby zrzucił.Enemy i woda jęczmienna w każdymsłużą przypadku, lecz ponieważ takowychory zawsze jest niebezpiecznym, dlategonie potrzeba nigdy szybkiej pomocylekarskiej zaniedbywać.Źródło: Ks. Mirosław Gawron:Ryglice nad Szwedką T2. 1911.Wybrał o. Kazimierz PlebanekKtó­rzy ode­szli...Kochana Siostro Alfredo!W imieniu Rodziny Zakonnej Sióstr Służebniczek Dębickich, do której należała nasza Droga,Zmarła s. Alfreda serdecznie dziękuję wszystkim tutaj zgromadzonym za dzisiejszą, wspólnąmodlitwę w intencji naszej Zmarłej Współsiostry.Dziękuję Ci, s. Alfredo, nade wszystko za Twoją wierność Bogu, za wszystkie lata modlitwy,troski o chorego człowieka, za każdy czyn spełniony z miłości ku cierpiącym bliźnim.Dziękuję Ci, Droga Siostro, za całe duchowe dobro, jakie przekazałaś tym, którym na codzień posługiwałaś jako służebniczka, Dziękuję za nieprzespane noce napełnione czuwaniemprzy chorych, dobre czyny Twoich rąk, za pokonane kilometry drogi dziennie, by pomóc, by ulżyćw cierpieniu. Znali Cię przecież wszyscy mieszkańcy Tuchowa. A w ostatnich latach szczególnie,gdy zdrowie było słabe, to i tak Twoje ręce nie zostały bezczynne – wyczarowywały barwnekwiaty na gorsetach zdobiących dziewczynki podczas procesji eucharystycznych. Niech dobryBóg, któremu oddałaś swoje życie, przygarnie Cię teraz w swojej miłosiernej miłości. Niechprzed tron Ojca idą wraz z Tobą dobre czyny. Niech wieczne szczęście i oglądanie Boga twarząw twarz stanie się Twoim udziałem. Droga Siostro Alfredo odpoczywaj w pokoju!Siostra Prowincjalna – Małgorzata PowrózekSiostra Alfreda Bronisława Dataur. 18.07.1922 r. w Bogucicach k. Bochni,zm. 28.08.<strong>2011</strong> w Tarnowie.Do Zgromadzenia Sióstr SłużebniczekDębickich wstąpiła w maju 1945 roku.Śluby wieczyste złożyła 8 grudnia 1953 r.w Dębicy. Jako siostra zakonna w 1956 r.ukończyła Szkołę Medyczną w Zgierzuk. Łodzi i pracowała następnie jako pielęgniarkai oddziałowa w różnych oddziałachszpitalnych i przychodniach chirurgicznych.Od 1962 r. s. Alfreda mieszkała i pracowałanieprzerwanie w Tuchowie. Całe swojeżycie poświęciła chorym, biednym, samotnymi opuszczonym, niosąc im pomocmedyczną, charytatywną, ulgę w cierpieniui pociechę duchową.Jest niedoścignionym wzorem w bezinteresownymdziałaniu i w realizacji najszlachetniejszychwzorców ewangelicznychna rzecz bliźniego oraz urzeczywistnianiai wcielania w codzienne życie zasad i regułzałożyciela Zgromadzenia Sióstr Służebniczek– błogosławionego Edmunda BojanowskiegoW 1990 r. na specjalnie zorganizowanychw Częstochowie uroczystościach wręczonosiostrze Alfredzie „Order WdzięcznościSpołecznej” przyznany przez kolegiumredakcyjne „Zielonego Sztandaru” zawyróżniającą się pracę charytatywną.W uznaniu za wieloletnią pracę i pełnąpoświęcenia służbę chorym, biednymi opuszczonym oraz za działalność charytatywnąw styczniu 2009 r. siostra Alfredawyróżniona została statuetką „Melaniusz”za zasługi dla rozwoju miasta i gminy <strong>Tuchów</strong>.Swoim życiem i pracą dawała wiaręi nadzieję. Wierna słowom ks. Twardowskiego:„Uczmy się kochać ludzi, tak szybkoodchodzą”.S.G.


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>27W imieniu tych, którzy mnie prosili: powiedz, podziękuj – w imieniu wspólnoty – parafialnej św. Jakuba Ap. w Tuchowie iw imieniu własnym – wszak byłaś siostro członkiem naszej rodziny. Razem przeżywaliśmy te radosne i smutne chwile, rozwiązaliśmyróżnorakie problemy, uczyłaś mnie krótkich westchnień do Serca Pana Jezusa i Maryi – tak zawsze skutecznych.Dziękujemy Panu Bogu za Twoje życie, za talenty, jakimi Cię obdarzył, które po mistrzowsku rozwijałaś i rozdawałaś wokoło.Za Twoje wielkie serce dla ludzi, za to, że nie znałaś słów „odmawiam”, „nie mam czasu”, a nawet sama umiałaś dostrzec potrzebyi bolączki innych oraz znaleźć czas i pomoc dla nich.Dziękujemy za twoje służebne ręce i nogi – bo nikt pewnie nie zliczył, ile pokonałaś kilometrów pieszo, niosąc słynną torebkęz bańkami, zastrzykami i opatrunkami. To były czasy telefonu na korbkę. Pamiętam Twoją pachnącą szafę zabiegową i słynnątabliczkę: z jednej strony było napisane „Jestem w domu”, z drugiej „Wyszłam do chorych”.Jeszcze raz dziękuję za Twój patriotyzm, za Twoją radość, za Twój uśmiech rozdawany wszystkim.Gratuluję ss. służebniczkom i rodzinie takiej siostry i dziękuję Wam!Zobacz, s. Alfredo, ilu masz gości modlących się w wigilię Twoich chrzcielnych imienin – wszak jutro jest bł.Bronisławy. Życzymy Ci, byś była szczęśliwa z tej wiecznej nagrody.Zostaniesz w naszej pamięci jako siostra służąca każdemu pomocą i dobrą radą. Na pewno błogosławionyEdmund Bojanowski jest dumny z Ciebie i tam razem z Nim, Siostro Alfredo, w Domu Ojca wypraszaj u Boga łaskidla swego zgromadzenia, proś o nowe święte i służebne powołania, dla nas, dla naszej ojczyzny.SPOCZYWAJ W POKOJU!(Mowa pożegnalna podczas pogrzebu S. Alfredy w Tuchowie w dniu 31.08.<strong>2011</strong> r.wygłoszona przez Ewę Stanisławczyk)Sto lat tuchowskiego harcerstwaPasjonujący się historią, kulturą, szeroką wiedzą o Tuchowiei ziemi tuchowskiej doktor Andrzej Mężyk opublikował kolejnąciekawą, ważną dla tego regionu książkę, bardzo aktualną: „Czuj,czuj, czuwaj!” – W 100. rocznicę Związku Harcerstwa Polskiegow Tuchowie – 1912-2012.Rozpoczyna Autor swe rozważania od przytoczenia decyzjiWydziału Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Tuchowie z dnia30 VIII 1912 r. wysłania czterech skautów na zlot sokolników w PorębieTarnowskiej. Decyzja ta świadczy, że już w tym czasie istniaładrużyna skautów (harcerzy).Na początku Autor zamieszcza zdjęcia promotorów ZHP w Tuchowieoraz nazwiska inicjatorów powołania harcerstwa, którzywywodzą się z bratniej organizacji „Sokół”.Zaznaczyć wypada, że powołanie harcerstwa – organizacjina wskroś polskiej, która za najważniejsze zadanie przyjmowaławychowanie patriotyczne, miłość do Polski i wszystkiego co polskie- nie było łatwe, było ze wszech miar utrudniane, a wszelkieprzejawy polskości likwidowane.Autor przypomina Baden Powellowski rodowód harcerstwa,omawia też ciekawie i szczegółowo historię powstania i szybkiegodość masowego rozwoju Związku Harcerstwa Polskiego. Udało musię ustalić dziesiątki nazwisk z tego pierwszego okresu działalnościZHP. Zamieszcza też wiele fotografii funkcyjnych w drużynach męskichi żeńskich, a także zuchów od czasów powstania tuchowskiegoharcerstwa.Bardzo ciekawie opisuje i dokumentuje bogatym materiałemfotograficznym okres międzywojenny – nadanie sztandaru, pierwszeprzyrzeczenie na ten sztandar, krajoznawstwo itp.Wyjątkowo szeroko omawia Autor okres okupacyjny. Już 1września 1939 harcerze pomagali w pracach na dworcu kolejowym,w magistracie (dostarczali karty poborowym itp.). Po wkroczeniuokupantów harcerze zaczęli działalność konspiracyjną. Ustala dziesiątkinazwisk działaczy konspiracyjnych (bardzo często harcereki harcerzy), wiele nazwisk ofiar hitlerowskich (część udało się ustalićjako członków ZHP), przytacza też nazwiska oficerów – członkówZHP, którzy zginęli w Katyniu, Charkowie, Starobielsku – na nieludz-kiej wschodniejziemi. Wiele osóbzginęło w hitlerowskichobozachkoncentracyjnych,wśród nich wieluharcerzy. Opisujeteż Autor ciekaweepizody z działalnościkonspiracyjnej.Ofiarni działaczeharcerscyTuchowa przystąpiliteż energiczniedo tworzeniaszerokiej działalnościharcerskiejpo wojnie w 1945roku. Powstawałydrużyny żeńskiei męskie, zaczęłydziałać również drużyny zuchowe. Pozostawiono dawne, przedwojenneimiona drużyn (Marii Curie-Skłodowskiej – żeńska, TadeuszaKościuszki – męska), zaczęto organizować szeroką działalność kulturalno-oświatową,widowiska teatralne, wycieczki krajoznawcze,obozy, widowiska patriotyczne.Niestety, po 1949 roku przystąpiono do „reorganizacji”harcerstwa. Dla dzieci powołano na wzór radzieckich pionierówOrganizację Harcerską – OH, młodzież gimnazjalna i licealna miaławstępować do młodzieżowych organizacji.Po pewnej „odwilży” w 1956 roku powróciła nazwa ZwiązekHarcerstwa Polskiego, krzyż harcerski, lilijka, pewne tradycyjnemetody działania, ale – niestety - na niezbyt długo.W bogatym aneksie Autor załącza cenne materiały dokumentalne– kopie fragmentów Kronik ZHP w Tuchowie z lat 1934–48,


28 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>a także cenne dokumenty dotyczące tuchowian, np. odpowiedzina pytania ankiety dotyczącej przebiegu działań wojennych, spisyczłonków drużyn harcerskich, listy z archiwów obozów koncentracyjnych,listy więźniów obozów koncentracyjnych.Książka dokumentuje ważne wydarzenia w historii, kulturze,patriotycznym i obywatelskim wychowaniu społeczeństwa tuchowskiego.Na wielu przykładach pokazuje, jak harcerstwo dawałodowody wielkiego oddania Ojczyźnie w działalności, w walce,poświęceniu – nawet życia, ale głównie w sumiennej pracy. Dajetu Autor wiele pięknych przykładów tego wszechstronnego wychowaniadla Ojczyzny.Bardzo ciekawy jest układ, kompozycja pracy. Przeważnieautorzy korzystający z dokumentów omawiają je, cytują fragmenty,czasem załączają je jako ilustracje. Tu Autor załącza w całościposzczególne dokumenty. To godna pochwały, cenna inicjatywa,dodaje pracy autentyzmu, a autorom czy rodzinom autorów dajewiele satysfakcji.Książka godna polecenia dla dawnych harcerzy, rodzin wspomnianychtam, dla ciekawych tuchowian, a także dzisiejszychharcerzy.Harcerstwo zawsze było mocne wiarą i patriotyzmem, a <strong>Tuchów</strong>to miasto, które stwarza wspaniałe warunki kultywowaniai bogacenia wszelkich form osobowości katolickiej, jako – odwieków – miejscowość pielgrzymkowa do Matki Bożej Tuchowskiej– Pani Tarnowskiej Ziemi – sanktuarium słynącego szerokoudokumentowanymi łaskami.Myślę, że pewno okresy zastoju w działalności harcerskiej(wspomina o tym też Autor) nie należały do całkowicie straconych.Pracowali w OH jako opiekunowie byli, dawni harcerze, absolwenciliceów pedagogicznych – harcerze z lat 1945-49, wielu księży,katechetów, pasjonatów harcerstwa, którzy wprowadzali do swejdziałalności pozalekcyjnej metody pracy harcerskiej. WspominaAutor działalność ministrantów – harcerzy kierowanych przezksiędza katechetę. Ale przede wszystkim oddziaływała na osobowośćmłodzieży nasza polska historia, wielkie i piękne tradycje,patriotyczne, rodzinne, wielka patriotyczna literatura polska, przekazywanaprzez rodziny i szkoły, wielu nauczycieli przypominałomłodzieży piękne działania z okresu zaborów, I wojny światowej,wojny bolszewickiej w 1920 roku, kiedy harcerze odegrali wyjątkowąrolę, II wojny światowej i wielki wkład harcerstwa do walk naterenie okupowanej Polski i właściwie na wszystkich frontach tejwojny. Na tych tradycjach przystąpiono do odbudowy harcerstwa.Bardzo cenna to książka dla historii miasta, udokumentowanadziesiątkami fotografii, dokumentów, kopii wartościowychrękopisów, mówiąca o konkretnych ludziach, ciekawych czasach;powinna znaleźć się w bibliotekach domowych tuchowian, bibliotekachszkolnych, pedagogicznych tego regionu i konieczniebibliotece miejskiej.Myślę, że powinna być zalecona do poznawania przez harcerzy,którzy zdobywają stopie i sprawności harcerskie.Prof. dr Stanisław TokarczykUniwersytet ŚląskiKatowiceNa marginesie książkidra Andrzeja MężykaGdy setna rocznica powstania skautingu - po polsku harcerstwa- pozostała w gruncie rzeczy w Polsce niedostrzeżona, gdydzisiaj polskie harcerstwo egzystuje zmarginalizowane, podzielonei bezradne wobec XXI-wiecznej kultury instant (jej istota sprowadzasię do nawyku życia w natychmiastowości, nie ma w tej kulturzemiejsca ani czasu na refleksję i sensowne myślenie) w Tuchowieukazała się książka, która pokazuje, że ideały i wartości, naktórych wyrosło harcerstwo, nie mają charakteru sezonowego,przejściowego.Czuj, czuj, czuwaj!„Święta miłości kochanej ojczyzny, oto w twą służbę wchodzihufiec nasz”. W 100. rocznicę Związku Harcerstwa Polskiegow Tuchowie 1912 -2012. To tytuł książki napisanej przez tuchowianina– dra Andrzeja Mężyka. Autor rozpoczyna książkę odprzypomnienia podstaw ideowych Związku Harcerstwa Polskiego.Na tym tle pokazuje historię tuchowskiego harcerstwa: czytelnikdowiaduje się między innymi, kim byli drużynowi w latach 1922-1932 i w latach 1945-1949, poznaje patronów tuchowskiego harcerstwaw latach 1912-1949. Książka zawiera unikalne dokumenty,wspomnienia (m.in. gryps z więzienia). Mocną stroną książki jestniewątpliwie zróżnicowana i bogata dokumentacja zdjęciowa.Powiedzmy wprost: tuchowski harcerz, doświadczony nauczycielakademicki - Andrzej Mężyk - napisał książkę przeciw duchowiczasu. I chwała mu za to! Wie, że uniwersalne wartości (patriotyzm,ojczyzna, godność, honor, sensownie pojęta wolność i tolerancja),które potrafił w swojej książce z wielką rzetelnością zatrzymaćw czasie, nie mają już dziś większego znaczenia. Harcerstwo dzielibowiem los liberalnej cywilizacji zachodniej, która odrzuca wciążprzecież aktualne więzi z chrześcijaństwem, szczególnie Kościołemkatolickim. Próbuje się definitywnie wyrugować rolę chrześcijaństwanie tylko z pamięci historycznej i przestrzeni publicznej, aletakże ze świadomości całych narodów. Baczniejsza obserwacjawykazuje, iż współczesny skrajny liberalizm jest nowym typemtotalitaryzmu (miękkim totalitaryzmem, aksamitną, bezkrwawątyranią) przebranym za demokrację i zachowującym pozory demokracji:atakuje przede wszystkim psychikę człowieka, jego zdolnośćdo osobistego rozumowania. Nie opłaca się już stosować tortur,gdy można odebrać rozum. Tak jest taniej. Do tego wystarczysocjotechnika, psychotechnika, i parę innych zabiegów propagandowychczy terapeutycznych. Próbuje się zepchnąć w niepamięćfakt, ze cywilizacja zachodnia wyznaczona została poprzez filozofięgrecką, rzymskie prawo i chrześcijaństwo. Szczególnie chrześcijaństwoutrwaliło w Europie podmiotowość człowieka stworzonegona obraz i podobieństwo Boże. Stąd człowiek jest obdarzonyprzyrodzoną i niezbywalną godnością. Dzięki pojęciu osoby i jejniezbywalnej godności możliwa stała się w ogóle koncepcja prawczłowieka, obca innym cywilizacjom. Tymczasem współczesny rzekomopostępowy duch czasu przyniósł pierwszą w dziejach próbęzbudowania cywilizacji nie wokół religii, lecz wokół projektu czystoświeckiego. W zaistniałej sytuacji trzeba większej świadomości, iżkiedy na przykład jakaś postępowa Holenderka mówi, że jej wolnośći godność wyraża się doskonale w swobodzie zabijania swego,jeszcze nienarodzonego lub chorego dziecka, czy w zabiciu swejstarej matki, żeby się wyzwolić spod etyki chrześcijańskiej, to jużnikt nie może zrozumieć, co to jest godność i wolność. Społeczeństwomusi dokonać wyboru, czy będzie przestrzegać przykazania:„Nie zabijaj”, czy nie. Musi też mieć świadomość, że tam, gdzie niejest ono respektowane, zaczyna się szerzyć nowe barbarzyństwo.


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>Niewątpliwie pokazani w książce Mężyka tuchowscy harcerze i ichideały są potrzebną „odtrutką” na współczesną wrogość wobecchrześcijaństwa. Oczywiście Andrzej Mężyk ma pełną świadomość,że „tak się już dziś książek nie pisze”. Że upominanie sięo szacunek dla fundamentalnych wartości harcerskich, osadzonychw chrześcijaństwie to raczej ciemnogród i „obciach”. Mimo to,a raczej zapewne dlatego napisał książkę „pod prąd” współczesnychantychrześcijańskich tendencji cywilizacyjnych. Opracował„książkę – dokument” przypominający, że korzenie i kluczowewartości duchowe harcerstwa, jego symbolika są chrześcijańskie.Dość przypomnieć wzywanie św. Piotra: „Czuwajcie! Przeciwnikwasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając, kogo pożreć” (1P5,8).To z tego powodu książka A. Mężyka jest niezwykle potrzebnai aktualna. Wszak z biegiem lat pamięć zbiorowa słabnie, jeśli niejest podtrzymywana przez kulturę.Myślę, że rekomendowana książka jest znaczącym wydarzeniemkulturalnym w życiu nie tylko Tuchowa. Jest głosem przestrogiprzed pułapkami fałszywie pojmowanej wolności i tolerancji. Wolnościnie można tylko posiadać, trzeba ją stale, stale zdobywać,czyniąc z niej dobry użytek – uczył nas Jan Paweł II. Jaki użytekrobimy z naszej wolności?, czy dobrze pojmujemy cnotę tolerancji?Czy nie jest zbyt często tak, iż w klimacie „zatroskania”, podhasłami liberalizmu, pluralizmu, wolności i tolerancji dokonuje siępróba bezkrwawego podboju zachodniej cywilizacji? Obserwacjepotwierdzają, że tolerancja ma oznaczać akceptację „inności”,często za cenę odstąpienia od własnych zasad. Pod osłoną takpojętej tolerancji walczy się z tradycją na wszelkich poziomachi płaszczyznach. A obrona prawa do szanowania uczuć chrześcijancoraz częściej przedstawiana jest jako ślepa nienawiść osobnikównietolerancyjnych.„CZUWAJMY” więc, wszak siła naszej cywilizacji, tej cywilizacji,w której wyrosła i dojrzewała Polska, ma swoje źródła w hierarchiii moralności. W sensownie pojmowanej wolności i tolerancji, któranie może być oderwana od odpowiedzialności i obowiązku czynieniadobra. Nie może to być wolność, w której nie ma wymagań.Gdyż taka wolność jest nowym zniewoleniem spod znaku „róbta,co chceta”. Nie można więc zachwalać dewiacji jako liberalnychwartości, domagających się ochrony ze strony społeczeństwa.„CZUWAJMY”, bądźmy czujni, aby i u nas nie upowszechnił sięfrancuski model tolerancji, w którym każdy ma prawo do swojejreligii pod warunkiem, że zachowa ją w tajemnicy – dokładnieodwrotnie niż z orientacją seksualną, którą należy manifestowaćna ulicy. Ale – podkreślmy to wyraźnie – trzeba mieć świadomość,że czasy, w których religia traktowana jest jako coś bezwstydnego,a seks jako wyznacznik postępu poszerzającego wolność i tolerancję- obniżają standardy człowieczeństwa. „CZUWAJMY” więc, aby niedać sobie wmówić, że mądrość to jest spryt, chytrość i przebiegłość.Uśpiona czujność nie zauważa, że mądrość, jeśli jest mądrością,to owocuje dobrem nie tylko osobistym, lecz dobrem wspólnym.Uśpiona CZUJNOŚĆ jest groźna. Można bowiem nie zauważyćprzyczyn współczesnych „sukcesów” skrajnego liberalizmu. A niepowinny one w gruncie rzeczy specjalnie zaskakiwać, gdyż - jakzauważył G. Berkeley - Mało ludzi myśli, ale każdy chce mieć swojezdanie. I trzeba przyznać, iż spostrzeżenie nie straciło nic ze swejaktualności. To dzięki mediom prawdziwa i głęboka staje się teza,w myśl której świat chce być oszukiwany, więc jest oszukiwany.Zajmują się tym ludzie wykreowani przez media na autorytety,o których Volkoff, pisał w swoim Montażu, iż jedną ze zwyczajowychmetod manipulowania opinią publiczną jest zaproszenie doprogramu jednego idioty, którego zadaniem jest mówienie prawdyi dziesięciu profesorów, którzy mówią bez sensu, ale nie są kretynami.Kompromitacja prawdy jest wtenczas murowana. Dla tworzeniapożądanego obrazu osób, wydarzeń, faktów wybiera się, w celu29jego poparcia, naukowców, artystów czy specjalistów praktyków,ale tylko tych, którzy są „poprawni”: często socjologów, politologów,psychologów, pedagogów seksuologów, „filozofów idei”. Sąto ludzie „pewni”, którzy zawsze powiedzą to, czego się po nichoczekuje, umacniając „jedynie słuszny” przekaz piśmienniczy, czyaudiowizualny. Jest to właśnie nasza sytuacja. Medialne autorytetyopiniotwórcze – zauważmy - z reguły nie są produktem naturalnegorozwoju. Powstały dzięki doborowi ze strony władzy politycznej.Pokazani w książce Andrzeja Mężyka harcerze, druhowieprzekonują i dają świadectwo, że tak być nie musi. Możliwe sąautorytety naturalne, rzeczywiste. Książka uwyraźnia zarazemwspółczesne niebezpieczeństwa wynikające z fatalnego duchaczasu, czyli z bezrefleksyjnego, bezkrytycznego stosunku do ideologiidestrukcyjnie pojmowanej wolności. Gdy czyta się książkęAndrzeja Mężyka rośnie nadzieja i przekonanie, że prędzej czypóźniej przyjdzie, musi przyjść opamiętanie. Że rację mają jednakci, którzy twierdzą, iż ten, kto (nawet dobrowolnie!) poślubiaducha czasu prędzej czy później wdowieje. Ileż to duchów czasu –zauważmy – było w historii Kościoła. Przeminęły jak poranna mgła,a Kościół katolicki trwa i ogarnia swym zasięgiem cały świat. Myślę,że podobnie będzie z harcerstwem, jako że obowiązujący po przełomiepolitycznym 1989 duch wychowania liberalnego nie sprzyjawartościom harcerskim. Tak oto – przykładowo – próba powrotu,nawiązania do tradycyjnego harcerstwa spotkała się z zarzutemjego ideologizacji. Mam tu na myśli stanowisko Polskiego TowarzystwaPedagogicznego wyrażone w Liście otwartym w sprawienieakceptowanych zmian w edukacji i postępującej jej degradacji.Sygnatariusze listu piszą: Uczynienie z edukacji przedmiotu politycznychtargów sprawia, że centralne miejsce w debacie nad szkołą,wychowaniem i kształceniem zajmują argumenty ideologiczne.Przez negatywne naznaczanie wszelkich innowacji w duchu nowegowychowania (antyautorytarnego, emancypacyjnego, humanistycznegonp. projekt Nowa szkoła,(…) oddolne uspołecznienie szkół)jako antypaństwowych, niezgodnych z interesem narodowym,podgrzewa się nastroje antyliberalne w szkolnictwie i doprowadzasię do centralizacji w zarządzaniu oświatą, na przykład poprzezzobowiązanie dyrektorów szkół do reaktywowania działalnościdrużyn harcerskich w szkołach, ale z nurtu harcerstwa katolickiego– ZHR, przy jednoczesnym ograniczeniu dostępu do szkoły innychorganizacji młodzieżowych czy pozarządowych. Projekt wprowadzado programu szkolnego przedmiotu „wychowanie patriotyczne”jest nie tylko wskaźnikiem ideologizacji procesu wychowania, alei potocznego myślenia ustawodawców o skomplikowanym procesieedukacji człowieka w świecie narastającego chaosu, totalnegoryzyka i wzrastających radykalnie rynków pracy. Przykładem jestzamysł powołania NIW (Narodowy Instytut Wychowania – przypomnieniemoje H.K.). Deklaracje, że będzie on wolny od politykii zmieniających się rządów, traktujemy jako niewiarygodną i cyniczną.W taki to sposób następuje mniej lub bardziej zakamuflowanasamodestrukcja i niszczenie zarówno drużyn z nurtu harcerstwakatolickiego jak i patriotyzmu. Zarysowany stosunek do narodu,Kościoła katolickiego i patriotyzmu nie jest przypadkowy. Stanowikonsekwencję przyjętej i urzeczywistnianej ideologii, która niesprzyja pielęgnowaniu rozważanych wartości.Bądźmy czujni. Idee mają swoje konsekwencjePo upadku instytucjonalnego komunizmu w ideologii transformacjiustrojowej za główną przeszkodę demokratyzacji i modernizacjiuznano patriotyczną część narodu polskiego. Harcerzez Tuchowa, zwłaszcza ci przedwojenni, zapewne nie byliby w staniepojąć, dlaczego w III RP o cnocie patriotyzmu zaczęto mówić jakoo rozbuchanym patriotyzmie, „demonie”, który może rozpocząć„walkę na patriotyzmy, na to, kto jest lepszym Polakiem”. Gdysię tego słucha, narzuca się pytanie: do jakiego stopnia trzeba


30 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>być wyobcowanym z polskości i jak bardzo jej nienawidzić, abyodczuwać strach na widok, że Polacy chcieliby odbudować poczucienarodowej wspólnoty. Ale równocześnie aby to próbować jakośzrozumieć, to trzeba mieć świadomość, że postrzeganie patriotyzmujako zagrożenia dla rodzącej się demokracji było możliwe,gdyż cugle transformacji ustrojowej w Polsce uchwycili ludzie(głównie intelektualiści z komunistycznego zaprzęgu) o „umysłachskolonizowanych”, którym interesy narodowe i państwowenie były na tyle bliskie, aby dla ich obrony zaryzykować interesywłasne. Mało. Odzyskanej w 1989 r. wolności nie wykorzystanodo powiedzenia pełniejszej prawdy. Nie była ona tak bardzopotrzebna skolonizowanym umysłom, które zawsze umieszczającentrum cywilizacji poza granicami własnego kraju, wierząc, że innawładza jest lepsza, i gardząc tą, która wyłoniła się na ich własnympodwórku. Skolonizowana mentalność odznacza się bowiem wiarą,że najwyższa mądrość zawsze mieszka za granicą, a prawdziwa kulturajest odległa, nigdy zaś rodzima. Umysły i wyobraźnię twórców,intelektualistów zaprzątnęło łapczywe chłonięcie i przetwarzanienowinek intelektualno – artystycznych z Zachodu, wyśmiewanie sięz patriotyzmu i tradycji, burzenie wielu tabu rzekomo hamującychrozwój nowoczesnego człowieka, apoteoza laicyzacji, penetracjerozmaitych dewiacji. Słowem: po 22 latach od formalnego upadkuinstytucjonalnego komunizmu Polska dogoniła tzw. standardy. Aniideologia stojąca za mechanizmem stopniowego urabiania społeczeństwaw kierunku bezmyślnej masy, ani metody tej operacji niesą dziełem naszych rodzimych aktywistów. To, co Zachód zdążyłprzeżuć w latach 60. i 80. ubiegłego wieku, trafiło do nas kilka latpo 1989 roku i jest cierpliwie wdrażane do dzisiaj. Widać, że czasyktóre właśnie nadchodzą, nie znają słowa honor i wstyd. Ma byćw Polsce tak jak Stanach Zjednoczonych, opanowanych przez nowąlewicę. Chodzi głównie o destabilizację tradycyjnego społeczeństwapoprzez osłabienie nie tylko więzi między rodzicami i dziećmi, aleprzede wszystkim wszelkich więzi w społeczeństwie opartym natradycjach chrześcijańskich i rodzinnych. Na podstępną realizacjętej właśnie strategii lewaków wskazuje Anna Coulter, uważana zanajlepszą publicystkę amerykańskich konserwatystów. Swą książkęBezbożność: Kościół lewactwa rozpoczęła zdaniem: Siódmego dniastworzenia Pan Bóg wypoczywał, a wtedy lewacy zaczęli knući spiskować, wywołując oczywiście ogólnoamerykańską furię.Dowodzi w niej, że wielu Amerykanów dostrzega ataki lewicy nachrześcijaństwo i jest oburzonych taką wrogością lewaków do religii.Ci sami Amerykanie ślepną, nie dostrzegając najważniejszego– że lewactwo samo stało się „religią”. I to bezbożną. Stało się takwskutek ich wpływów w amerykańskim sądownictwie, administracji,oświacie i mediach. Czy inaczej to wygląda u nas, w Polsce?, czyi Polacy nie zaczynają już ulegać podobnej ślepocie? Warto więcwiedzieć, że stopień zniszczenia tradycji w kulturze amerykańskieji na amerykańskich uniwersytetach jest zastraszająco wysoki – dotego stopnia, że osoby uznające istnienie transcendentnej czyuniwersalnej prawdy uznawane są za ekstremistów. Chrześcijańskaspuścizna znajduje się tam obiektem stałego ataku, jest rutynowoopluwana. Patriotyzm i poświęcenie się dla dobra wspólnegouznawane są za niebezpieczny obskurantyzm. Na czele tego atakustoją tzw. elity kulturalne Ameryki – w mediach, w polityce, nauniwersytetach, w sztuce i rozrywce.Co robić w tym klimacie nachalnego wciskania kitu, ocieplaniawizerunku różnych patologii? Myślę, że należy – zgodnie z przesłaniemrekomendowanej książki - być CZUJNYM! Zawczasu dostrzecproblemy, trapiące dziś zachodnią cywilizację. Trzeba uprzedzaćpropagandę, która uderza w nas na rodzimym gruncie. Słowasą bronią – powiedział Orwell. Jednak tradycjonaliści nie odkrylijeszcze efektywnych środków zaradczych. Bowiem jeśli sądzisz, żeistnieją społeczne role nie dla kobiet (np. pilot na lotniskowcu), tojesteś seksistą. Wszak równość jest najważniejsza. Nie wolno nikogodyskryminować! Jeśli uważasz imigrację za możliwe zagrożeniedla spójności społecznej, jesteś ksenofobem. Nazywając wrogarasistą, seksistą, ksenofobem czy faszystą, nie potrzebujesz już odpowiadaćna jego argumenty. To on musi się bronić – pisze PatrickJ. Buchanan. I rozwija to spostrzeżenie następująco: W procesie sądowymoskarżony jest uznawany za niewinnego dopóty, dopóki nieudowodni mu się winy, lecz jeśli zarzutem jest rasizm, homofobiaczy seksizm, dzisiaj istnieje od razu domniemanie winy. To oskarżonymusi udowodnić swą niewinność ponad wszelką wątpliwość. Żenie wolno nikogo dyskryminować i ma być równość „udowodniły”ostatnio szwedzkie neofeministki, które wywalczyły nową ustawęparytetową. Ustawa nakazuje, by każda biblioteka zawierała równąliczbę książek pisanych przez kobiety i przez mężczyzn… Opisanezagrożenia współczesnych rewolucjonistów są realne i w swojejpostępowości stopniowalne. Zmierzają między innymi do zatarciagranicy między tym, co „poważne” i „wzniosłe”, a tym, co „pospolitei „rozrywkowe”. CZUWAJMY- bo działania te podstępnie utorowałyjuż sobie drogę także tu nad Wisłę. Reklamy i tasiemcowe serialezrobiły swoje. Młody człowiek dowiedział się, że życiowy sukceszapewniają uroda, modny ubiór, zachodni samochód. Zorientowałsię, że o awansie zawodowym i społecznym decydują nie tylewiedza oraz doświadczenie, co tzw. przebojowość. Po formalnymupadku komunistycznej tyranii pewności komuniści zadbali, abyzatryumfowało ignoranckie, liberalne przekonanie, że żaden poglądnie jest prawdziwy, a drogowskazem nie są prawdy absolutne,lecz hedonizm i prywatny interes. Każda pewność to rzekomoprzesąd, który pachnie przymusem. Stąd bierze się atrakcyjnośćtzw. „słabego myślenia”. Oznacza ono rozstanie się ze wszystkim,co wyraźne, co zmusza do samookreślenia, co zmusza przyjąć nasiebie odpowiedzialność za określone poglądy, historię, tożsamość.Hasła klucze - „słabe myślenie”, „słabe chrześcijaństwo” - to myśleniebez konieczności, bez słuszności, bez prawdy, która by sięmiała narzucać. Liczyć się ma w nim tylko miłosierdzie i solidarność.Próba oparcia się na powszechnie zakorzenionym w przeszłościsystemie wartości – jest dziś uznawana za zamach na tolerancję.Zatryumfowała pewność, że człowiek żyje tu i teraz. Nieprzypadkowoprzykazaniem numer jeden „społeczeństwa otwartego”,nowej utopii, która zastąpiła komunizm jako wizja powszechnejharmonii i szczęśliwości, jest dogmat, że nie ma dogmatów aniprawd bezwzględnych. Na gruncie „słabego myślenia” można byćzarazem katolikiem, maoistą, socjalistą, postmodernistą i chrześcijaninem.Sekularyzacja i upadek wpływów Kościoła stają się czymśpozytywnym. Bunt i sprzeciw wobec pogardy dla chrześcijaństwatraktowany jest jako „mowa nienawiści”. A lekceważenie tychnihilistycznych „dogmatów” – jako znak choroby umysłowej. Takjak zakłamana rzeczywistość PRL i realnego socjalizmu wywoływałaopór duchowy i intelektualny, tak dzisiaj konieczna jest pilna refleksjanad liberalizmem. Doktryna i praktyka liberalnego systemu(po 1989 roku) dała się już Polakom mocno we znaki. Przyniosłapodstępne zagrożenia duchowe związane z próbami dyskryminowanialudzi wierzących w imię destrukcyjnej wolności i tolerancji.W dobre pojęcia wprowadzono bowiem złą treść.W zarysowanej perspektywie da się więc powiedzieć, że tuchowianindoktor Andrzej Mężyk napisał książkę bardzo potrzebnąkażdej wspólnocie. Nie ma bowiem zdrowej wspólnoty bez szacunkudo tradycji, serdecznych więzi, która ludzi łączy. Wspólneprzeżycia, trud, ofiary ponoszone dla wspólnej sprawy scalająi jednoczą, a niegodziwość, głupota i zdrada – niszczą. Wspominającpo latach druha Stanisława Zająca (s.160 rekomendowanejksiążki) młody człowiek zapamiętał na całe życie szczegół z okresuorganizowania w jego szkole drużyny harcerskiej. Spotkałem naulicy druha Stanisława i z przyzwyczajenia powiedziałem „dzień


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>dobry”. Na pierwszej zbiórce drużyny, nie wymieniając, kogo mana myśli, zwrócił uwagę, że harcerze witają się słowem „czuwaj”,co ich razem łączy, tworzy wspólną więź. Otóż to! Jedyniena fundamencie zdrowej więzi możliwe jest wypełnianie dewizykrzyża harcerskiego. Jest nim – przypomnijmy - łacińska maksymaper aspera ad astra (przez ciernie do gwiazd). Kościół i harcerzewiedzą, że człowiek, aby dojrzeć, musi się umieć podporządkowaćjakimś wymaganiom. Kardynał Ratzinger tak o tym pisał: Człowiekmoże dojrzeć i wydawać owoce (Sól ziemi, 1977 r.) - właśnie dziękitemu, że podporządkowuje się jakimś wymaganiom i pozwalaprzyciąć swe roszczenia. Jakże ta przywołana intuicja dzisiejszegosternika Kościoła katolickiego odległa jest od lansowanych lewackichhaseł podczas studenckiej rewolty w Paryżu w 1968 roku.Studenci nieśli transparenty z napisami: Zabrania się zabraniać,wszystko wolno. Na murach Sorbony ktoś wysmarował czerwonąfarbą: Ani nauczyciela, ani Boga, Bóg to ja. Wtórowała temu ulotkamłodzieży amerykańskiej z tym samym przesłaniem: Zapomnijo wszystkim, czego cię uczono w szkole. Historia to teraźniejszość.Bądźcie realistami, żądajcie niemożliwego. Wielu artystów pokolenia1968, jak Bob Dylan, John Lennon, wspierało swoim talentemreklamę narkotyków jako prawdziwej przyprawy życia, otwierającejprzed ludzką wyobraźnią bezkresne horyzonty. Wielu wybitnychdziałaczy rewolty studenckiej w Paryżu objęło eksponowane stanowiskaw Organizacji Narodów Zjednoczonych, w świecie szerokorozumianej kultury (m.in. w mediach i na wyższych uczelniach),w życiu publicznym. Ich obecna działalność niejako przedłuża realizacjęrewolucyjnych zamierzeń roku 1968. Doszło do tego, mimo31że milcząca większość zarówno 40 lat temu, jak i dziś nie uległa tejideologii. Problem w tym, że publiczny obszar życia społecznegojest już przez nią zawłaszczony. Powstaje pytanie, które niewątpliwieprowokuje lektura książki poświęcona ideałom harcerstwa:czy da się jeszcze w zlaicyzowanej Europie przywrócić wartościmoralne sprawdzone przez wieki i stawiające szacunek do prawdyoraz przyrodzonej godności człowieka na pierwszym miejscu, czyteż Europę zdominuje amoralny indywidualny egoizm, służącyzaspokojeniu zachcianek i zwalniający od odpowiedzialności?Kończąc zauważy za poetą: Niezapisane istnieje mniej. Z czasemw ogóle przestaje istnieć. Mija wraz z pamięcią. Zapisanetrwa. jako jej dokument. Podziękujmy więc Autorowi książkio tuchowskim harcerstwie za sporządzenie ważnego i pięknegodokumentu. Podziękujmy doktorowi Andrzejowi Mężykowi zapoznawczą inspirację do współczesnej, czujnej refleksji nad kwestiąfundamentalną dla sensownego pojmowania człowieczeństwa,któremu tradycyjne harcerstwo zawsze było wierne. Książkauwyraźnia, że dziedzictwo, wartości, jakimi dysponuje Kościół,a tym samym harcerstwo, nie należą do przeszłości, lecz stanowiążywą i aktualną rzeczywistość. Tymczasem trwa podstępna, permanentna,cicha, bezkrwawa rewolucja zmierzająca do tego, abyte wartości zmarginalizować. Służą jej bałamutne strategie i hasła„wyzwolenia” ludzi z tradycyjnej kultury. Obserwacje wskazują, żew ten sposób zbliżamy się do stanu, w którym będziemy amoralni– nawet o tym nie wiedząc – i zdegradowani bez możliwościoceny stopnia naszego upadku. Jakże mądre i na czasie jest więcharcerskie: czuj, czuj, czuwaj!prof. dr Herbert Kopiec– prac. naukowy Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, później AkademiiŚwiętokrzyskiej, obecnie profesor Gliwickiej Wyższej Szkoły PrzedsiębiorczościZbiór tuchovianów powiększył się o następną pozycję. Jest nią praca dr. Andrzeja Mężyka „«Czuj, czuj,czuwaj». W setną rocznicę Związku Harcerstwa Polskiego w Tuchowie 1912-2012”.Na życzenie Autora zamieszczamy wypowiedzi o tej pracy. W listach zachowano oryginalny styl, ortografięi interpunkcję.Red.Szanowny Panie Profesorze!Niestety nie zdołałem wcześniej napisać obiecanego listu. Ciągleznajdują się sprawy nie cierpiące zwłoki, zwłaszcza wydawnicze.Przed odejściem na emeryturę, niektóre tematy nie były jeszczezamknięte i teraz zgłaszają się do mnie dawni współpracownicyz prośbą o pomoc i rozwikłanie dawnych spraw. Wczytując sięw wydaną przez Pana pracę doskonale dostrzec można olbrzymią,pracochłonną i niezwykle wnikliwą kwerendę przeprowadzonąprzede wszystkim wśród miejscowego społeczeństwa. To ostatnielata, by można było zachować w pamięci wiele osób i spraw, któreulegają powoli zapomnieniu. Wydaje mi się, że metoda Pana daładoskonałe wyniki, bo udało się uwiecznić setki członków ruchuharcerskiego i na tle dziejów tej organizacji ukazać także wielefaktów z dziejów Tuchowa i regionu na przestrzeni ponad półwieku. Z książki dowiadujemy się o kształtowaniu tego ruchu, jakopoczątkach działalności, ze szczególnym uwzględnieniem okresuokupacji i próby odrodzenia po 1945, które zakończyło się przejściowymwtłoczeniem go w obowiązujący w PRL ruch młodzieżowypozostający pod całkowitą kontrolą władz państwowych, a przedewszystkim partyjnych. Jest dla mnie sprawą oczywistą, że tej iściebenedyktyńskiej (bez przesadnej oceny) pracy mógł podjąć się Panwywodzący się z Tuchowa, cieszący się zaufaniem jej mieszkańców.Tylko takiej osobie można powierzyć często bardzo osobiste sprawyrodzinne, jak i otworzyć albumy fotografii rodzinnych. Wątpić należyczy ktoś obcy, spoza tego środowiska mógłby dotrzeć do takiejilości faktów. Na marginesie można zauważyć, że poszczególnerodziny przywiązują dużą wagę do fotografii rodzinnych i są onezazwyczaj starannie przechowywane. Na tym odcinku zdołał Pandokonać mrówczej, a jakże pożytecznej pracy, która zasługuje nawysokie uznanie i podziw.Książka zaopatrzona została licznymi fotografiami nie tylko„bohaterów” tamtych dni, ale i niezwykłe cennymi zdjęciamiukazującymi <strong>Tuchów</strong> w latach okupacji. Stanowią one niezwyklecenną dokumentację np. zdjęcie spalonego i rozebranego pałacuw Tuchowie.W każdym razie całość pracy robi bardzo pozytywne wrażeniei zapewne spotyka się z bardzo pozytywnym odzewem wśródmiejscowego społeczeństwa.Łączymy wyrazy szacunku i ukłonyProf. dr hab. Andrzej Wędzki Uniwersytet PoznańskiAnna i Andrzej WędzcyPoznań 20.09.<strong>2011</strong>PS. Państwo Wędzcy są pracownikami naukowymi Uniw. w Poznaniu.Dr Anna Wędzka (geolog) jest córką Marii Niesiołowskieji siostrą Bogusława Niesiołowskiego (zob. s. 102-105 i nn.), a PanAndrzej prof. dr hab. jest mężem Pani Anny.


32 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>Ziębice, 03.09.<strong>2011</strong> r.Szanowny Druhu Andrzeju!Jestem pełna uznania za trud jaki Pan włożył w opracowanieksiążki. Zachwyciłam się nie tylko ja, lecz również moja najbliższarodzina, łącznie z wnukami. Zarówno styl jak i oprawa książki sąrewelacyjne!Adwokat Wanda FirlejPSZ uwagi na to, że zamieścił Druh moje zdjęcie i zapewnektoś z czytelników może się spytać skąd i dlaczego znalazłam sięw Tuchowie. Otóż pochodzę „spod kresowych stanic” tj. miastapowiatowego Borszczów (15 km. od dawnego ZSRR i 40 km doZaleszczyk w Rumunii).Byłem wychowana w duchu patriotycznym, stacjonował u naspułk Korpusu Ochrony Pogranicza.Jako uczennica gimnazjum i liceum związałam się z harcerstwem.Pamiętam jak przeżywaliśmy „wywózkę” w mroźną zimędo Kazachstanu, podkradaliśmy się do wagonów dając żywność.Moi bracia byli na wojnie, zaś mnie udało się dostać pracę w księgowości,w firmie skupu płodów rolnych. Po wkroczeniu okupantaniemieckiego uniknęłam wywózki na roboty przymusowe doNiemiec, wyskoczyłam z wagonu, a dobra znajomość języka niemieckiego(miałam dobrego nauczyciela w gimnazjum) pozwoliłaotrzymać pracę w sklepie firmy z Hamburga.W 1943 r. wstąpiłam do AK, byłam łączniczką. Broniliśmy sięprzed banderowcami, lecz gdy zastrzelono dwóch moich znajomychz AK w biały dzień na ulicy, uciekłam ze starszą o 15 lat siostrą doLwowa i tam otrzymałam fałszywe dokumenty z AK, że jestempracownicą fabryki tytoniu „AIDA”. Ten dokument pozwalał wykonywaćfunkcję łączniczki.W wielkanoc 1944 r. Lwów został zbombardowany i ja zanamową członka AK Janka Rusina (kończył studia farmaceutycznewe Lwowie) wraz z siostrą wyjechałyśmy do Tuchowa do paniTeodorowiczowej, właścicielki majątku, w którym to moja siostrakiedyś pracowała w zarządzie. Ja otrzymałam pracę w spółdzielnirolniczo-handlowej w zaopatrzeniu i mogłam dzięki temu nadal pełnićfunkcje w AK. Mieszkaliśmy u sędziego Klimka (dom za torami).Pod koniec czerwca 1944 r. dom p. Klimka został otoczonyprzez gestapo z Tarnowa.Bóg sprawił, że życzliwy młody sąsiad przybiegł do mego biurai powiedział, że gestapo poszukuje młodej brunetki z warkoczem.Prezes spółdzielni natychmiast pomógł mi spalić „biuletyny” i dałczłowieka, który ogrodami przez kładkę na Białej wyprowadził mniedo klasztoru Redemptorystów, gdzie miałam u prof. Winiarskiegopunkt kontaktowy. Zostałam schowana w kościele za ołtarzem,a nad ranem zaprowadzili mnie do następnej stacji kolejowej i pociągiemdostałam się do Krakowa na znany mi punkt kontaktowy.Jak się potem okazało partyzanci wysadzili most kolejowy i całytransport wojskowy runął w przepaść. Niemcy z zemsty zabili 22zakładników, w tym Janka Rusina i jego ojca oraz innych podejrzanych.Na mój trop wpadli, gdyż Janek robił amatorskie zdjęcia i miałje przywieść na moje imieniny do Tuchowa. Po wkroczeniu wojskradzieckich do Limanowej, okazało się, że zakładnicy znajdują sięna cmentarzu w Limanowej.Posiadałam zaświadczenie z tajnego nauczania i za pośrednictwemsędziego Klimka poznałam rektora z Poznania p. Sajdakai miałam tam studiować. Brak było jednak warunków i dlatego ks.prof. Winiarski skierował mnie do Wrocławia do Stanisława Derusa,który wówczas pełnił funkcję prezesa „Bratniaka”. Udzielił mipomocy i w latach 1945-1949 odbyłam studia prawnicze. Niestety,Stanisław Derus został aresztowany przez UB był uczestnikiemzgrupowania AK „Barbara”, dostał wyrok i przerwał IV rok studiów.Gdy wyszedł odwiedził nas w Ziębicach. Pomogłam mu zapośrednictwem kolegów, przyjaciół z mojego roku studiów: prof.Orzechowskiego i Zamkowskiego uzyskać eksternistycznie dyplommagistra prawa. Pracował jako radca prawny, a następnie w biblioteceklasztoru w Tuchowie.Ania Wagner była moją przyjaciółką w okresie pobytu w Tuchowie,natomiast pan Żmudziński miał z nami kontakt we Wrocławiu.Książka pomogła mi odświeżyć wspomnienia z młodych lat.Czuwaj!W dniu 15 sierpnia br. otrzymałam odznaczenie Krzyż CzynuZbrojnego, co mnie bardzo wzruszyło (przesyłam zdjęcie).W.F.Drogi AndrzejkuDziękuję za wspaniałą przesyłkę. Nie myślałem, że już jestwydana.Bardzo pomysłowa ta książka, ciekawa kompozycja, układ – noi rewelacyjna, we właściwym czasie (sto lat harcerstwa). Niezwykładokumentacja – zwykle autorzy cytują fragmenty dokumentów,a w tekstach szczegółowo opisują. Świetna, wartościowa książka.Bardzo chciałbym napisać recenzję – pewno nie będzie takwspaniała jak książka, ale od czerwca mam kłopoty zdrowotne –odwiedzam lekarzy, szpitale. Czekam na przyjęcie do szpitala natzw. zabieg.Książka – jeszcze wracam do tematu – wymagała niesamowitejpracowitości, wiele zabiegów w zbieraniu autentycznychdokumentów, fotografii – rewelacyjna.Wspaniała książka ważna dla historii Tuchowa, jej treść mówio wielkiej, autentycznej – nie tylko w wychowaniu patriotycznym,ale w całokształcie wychowania wszechstronnej osobowości.Wisia przeanalizowała ją szybko w całości – jest zachwycona– prosi i podpowiada mi, żeby Cię pochwalić za wspaniałą książkę,wielką żmudną pracę, wielki wysiłek. Brawo!Przesyłamy moc pozdrowieńWisia i Staszek4 IX <strong>2011</strong> r.


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>Rabka 21.08.<strong>2011</strong> r.Mój Ty Drogi Druhu Andrzeju!33Wielkie, ogromne dzięki za książkę, czekała ona na mnie dochwili powrotu z sanatoryjnego „kapitalnego remontu”. Co robić,dla młodzieńców mojego pokroju miejscem obozowania są właśniesanatoria.Usiedliśmy z moją druhną Terenią, czytaliśmy śmiejąc sięi płacząc na przemian.Drogi Andrzeju to jest wspaniała praca! W ten sposób uczciłeś100-lecie naszego ukochanego Związku. Wyrazy pełnego szacunkudla Twojej mrówczej pracy, zebrania tak ogromnego materiału,że wspaniale ukazałeś naszą Małą Ojczyznę. Patrząc na opubliko-wanie zdjęcia ze smutkiem stwierdzam jak wielu z Nas po prostu„odeszło na wieczną wartę”. Przyglądam się sobie i myślę jak fajniebyło być „krupą”. Ile było w nas żarliwości i poświęcenia! – alecóż „Panta Rhei”. Myślę, że naszym następstwem jest podzielenieentuzjastów nowoczesnych środków masowego przekazu. Myślę,że obojętność młodego pokolenia wynika między innymi z faktów,że rozbudowane środki masowej komunikacji nie potrafią lub nieczują potrzeby przemawiania do młodzieży ludzkim głosem. Wierzęjednak, że musi nastąpić opamiętanie! Ale dość wzruszeń. Jeszczeraz serdeczne dzięki!J. S.Czuwaj!Staszek KrupaKraków 09.09.<strong>2011</strong> r.Szanowny Panie Andrzeju!Serdecznie dziękuję za przysłane książki.Od dwóch dni studiuję książkę i wracam wspomnieniami dolat młodości i wzruszam się czytając wspomnienia innych. Wysokooceniam tekst opracowany przez panią Janinę Hejto i NunkaKapałkę mojego kuzyna.Czytając Bronka (Nunka) przypomniałam sobie, że ja teżkopałam owe rowy przeciwczołgowe, chociaż miałam wtedyzaledwie 13 lat.Jeszcze raz dziękuję za możliwość powrotu do dzieciństwai młodości, przypomnienie sobie wielu nazwisk, które pozapominałemi wielu wzruszeń.Łączę serdeczne pozdrowieniaWalentyna SzarekRabka, dn. 27 VIII <strong>2011</strong> r.Ocalić od zapomnienia…„Naród, który zapomina o przyszłości, traci tożsamość.”bł. Jan Paweł IIZe wzruszeniem przeczytałam wspaniałe dzieło historycznept. „Czuj, czuj, czuwaj!” opisujące dzieje ruchu harcerskiegow Tuchowie.Moja Ojczyzna Polska, moje miasto <strong>Tuchów</strong>, w którym odzyskananiepodległość w 1918 r. rozkwitła patriotyzm w haśle „Bóg,Honor, Ojczyzna.”Umiłowanie Polski – naszej Ojczyzny zaowocowało powstaniemróżnych organizacji religijnych i patriotycznych.Odradzająca się Polska w 1939 roku doświadczyła kolejnychataków ze strony Niemiec i Rosji sowieckiej. Następstwem tegobyło brutalne zniszczenie religii i patriotyzmu.Ogromną daninę z życia poniosło wielu mieszkańców Tuchowa.Wyrażam podziw i uznanie dla Pana dr Andrzeja Mężyk zawspaniałe, bardzo staranne i obszerne opracowanie historyczne,zarówno historii harcerstwa jak i dziejów Tuchowa – daniny życiai męki naszej Wspólnoty w latach 1939–1945.Oby to dzieło było czytane i pielęgnowane w naszych tuchowskichrodzinach.Rabka-Zdrój dn. 27 VIII <strong>2011</strong> r.Apel do Prezydium Miasta TuchowaPana Burmistrza i RadnychNadszedł czas, aby przez postawienie pomnika upamiętnić 13tuchowskich harcerzy.Wzniesiony pomnik ku ich czci będzie przypominał potomnymo ich ofierze z życia za Ojczyznę.Z wyrazami szacunkumgr Anna GóralSiostra NazaretankaKraków, dn. 10 X <strong>2011</strong> r.Drogi Andrzeju!... Tą drogą wyrażam podziw za wielki wkład pracy w dzieło, które było tak bardzo potrzebne.Serdecznie pozdrawiamKrystyna Hejto-Brablecowa


34 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>BRAWO BARTEK!Jednym z wydarzeń sportowychminionego lata był 68. Tour de Pologne,odbywający się w siedmiu etapachna trasie Warszawa-Kraków.Już po raz drugi amatorzy-miłośnicyjazdy rowerowej zostali zaproszenina jeden z odcinków wokół BukowinyTatrzańskiej. Wśród tysiąca osób,które odpowiedziały na to zaproszenie,był także tuchowianin – BartekOgiela, dla którego obok piłki nożnejrower stanowi ogromną pasję.Z Bartkiem Ogielą rozmawia ZdzisławaKrzemińska.Z.K.: Jak długo trwa Twoja przygodaz rowerem; jakie ciekawe wyprawy rowerowewspominasz najchętniej?B.O.: Zaczęło się całkiem zwyczajnie,czyli od jazdy rowerem po podwórku, potembyły to grupowe rodzinno-sąsiedzkiewyprawy po okolicy (Zalasowa, Ryglice,Bistuszowa, Wołowa)… Dopiero w wakacje2008 rozpocząłem pokonywanie corazdłuższych i trudniejszych tras. Jeździłemw pojedynkę 2-3 razy w tygodniu na dystansie50 km. Wtedy też pierwszy razbyłem rowerem w Krynicy. Rok później,pod koniec wakacji, na nowym rowerzew ciągu jednego dnia przejechałem 201,5km na Słowację do Bardejowa. W 2010roku zorganizowałem sobie 3-dniową wyprawęz sakwami do Krynicy, Bardejowai Piwnicznej, codziennie pokonując trasęok. 140 km. Jednak rekordem pozostałdystans 225 km… Zainteresowanychodsyłam na mój blog barteko.bikestat.plWielką przyjemnością była dla mnietrzykrotna jazda po obwodzie JezioraRożnowskiego – 120 km; lub powrótdo domu po przebyciu 170 km… wtedyzawróciłem, zrobiłem trzy razy pętlę:z rynku w Tuchowie oraz ulicą Ryglicką,Owocową i przez Burzyn do Tuchowa.Usatysfakcjonowany odczytałem naliczniku 201 km.Z.K.: Dlaczego zainteresowałeś się68. Tour de Pologne?B.O.: Do udziału w 68. Tour de Polognezachęciły mnie informacje podawanew mediach. Znam swoje możliwości,mam plany, więc chciałem się… sprawdzić.Zdawałem sobie sprawę z charakterutej imprezy charytatywnej na Fundację„Akogo” Ewy Błaszczyk. Głównym celemnie było zwycięstwo ani wynik, tak jakjest to w przypadku np. wyścigu DolinąPopradu, do którego się przygotowuję.Z.K.: Jak oceniasz organizację i stopieńtrudności waszego amatorskiegodnia wyścigu?B.O.: To było dnia 5 sierpnia br. Dzieńwcześniej trzeba było zadeklarować swójudział w Biurze Zawodników w BukowinieTatrzańskiej i wpłacić… 100 zł. Tu otrzymałemnr startowy 224, koszulkę i skarpetkiz nadrukiem. Wszyscy zawodnicyprzybyli na godz. 9 30 , zostali ustawieniprzez organizatorów w trzech grupach,liczących po ok. 300 osób, start nastąpiło godz. 10 30i b y ł m i e -rzony przezc h i p y z a -montowanen a o d w r o -cie numerustartowego.Trasa była tasama dla nas-amatorówi dla zawodowców,z tąjednak różnicą,że myz r o b i l i ś m yjedno okrążenie,a zawodowcy–trzy godzinypóźniej – 4okrążenia. Trasa była, moim zdaniem,dość trudna, prowadziła prawie cały czaspod górę, np. pod Ząb był taki odcineko dł. 5,5 km, jeszcze bardziej stromy byłwyjazd na Gliczarów. Organizatorzy nacałej trasie w wyznaczonych punktachoferowali nam wodę mineralną i banany.Na stopień trudności na pewnow pewnym sensie wpłynęła jakość rowerów(byli amatorzy, którzy jechalina rowerach, jakie zwykle posiadajązawodowcy); wielu tzw. amatorów byłozrzeszonych w klubach i jechali drużynowo,co ma poważny wpływ na jakośći komfort jazdy.Z.K.: Kto stanowił grupę uczestnikówwyścigu, w którym brałeś udział?B.O.: W grupie ok. tysiąca amatorówbyło zaledwie kilkanaście dziewcząt,resztę stanowili mężczyźni, którychśrednia wieku wynosiła 33 lata. W 95%byli to właściciele dobrych kolarzówek,ja jechałem na rowerze trekingowym(obecnie mam szosowy). Ze względuna charytatywny charakter imprezywzięli w niej udział znani ludzie i tak np.na Gliczarów podjeżdżałem z legendąkolarstwa p. Ryszardem Szurkowskim,obecna była p. Iwona Guzowska, a takżeczterej główni bohaterowie serialu „Czashonoru”, nieskromnie przyznam, że KubaWesołoski przyjechał na metę za… mną.Dodam jednak, że zwycięzca pokonałnaszą trasę 57 w ciągu 1,38 godz. a ja…2,10 godz. W roli kibica wraz z gronemswoich przyjaciół sportowych oczekiwałna nas p. Czesław Lang. Najważniejszejest jednak to, że większość uczestnikównastawiona była na dobrą zabawę,co dało się odczuć przed, w czasie i powyścigu.Z.K.: Czy jesteś zadowolony z udziałuw wyścigu?B.O.: Oczywiście, oprócz sprawdzianuwłasnych predyspozycji przeżyłemfajną przygodę, otrzymałem medal, narewersie którego znajduje się data i nazwawyścigu, a na awersie cytat: „Dopókiwalczysz – jesteś zwycięzcą”, otrzymałemwiele gadżetów i karnet do miejscowejtermy. Niezapomniane pozostaną serdecznei liczne grupy kibiców na trasiei owacje na mecie, które zgotowała mizupełnie niespodziewanie… także czwórkafanów z Tuchowa!Z.K.: Czy w przyszłym roku planujeszudział w kolejnym Tour de Pologne?B.O.: Taką decyzję już podjąłemw trakcie tegorocznego wyścigu. Planujękontynuować treningi, zbierać doświadczeniena innych kolarskich zawodach.W tym roku przejechałem ok. 4000km, a jeśli uda się (po kilku sezonach)osiągnąć 8000 km w ciągu roku, zdecydujęsię na udział w wyścigu, w którymliczyć się będzie… prędkość. Przyznaję,że - niestety - jest to… kosztowny sport,bo trzeba inwestować nie tylko w rower,ale także w odpowiedni strój. Wśróduczestników 68. Tour de Pologne byli„szczęściarze”, którzy mają swoich sponsorów;a ja wciąż należę do zawodnikówoczekujących… wsparcia. Względnie dobryrower szosowy kosztuje do 3 tys. zł,a strój zimowy i letni w granicach kilkusetzłotych komplet, buty i pedały podobnie.Z.K.: Pokonałeś już wiele barieri masz osiągnięcia zarówno w piłce nożnej,jak i na trasie rowerowej; życzę ciniezłomnego zapału i życzliwego sponsoringu.B.O.: Przy okazji chciałbym serdeczniepodziękować moim sąsiadom z ulicyWróblewskiego w Tuchowie, którzy zgotowalimi wspaniałe powitanie, gdy, oczywiście…rowerem, wracałem do domu; byłtransparent z napisem „Brawo Bartek”,balony, okrzyki i oklaski. To było bardzosympatyczne. Taki aplauz przeżyłemjuż po raz drugi… Pierwszy raz kilka lattemu przygotowali mi koledzy i koleżankiz Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im.Bohaterów Bitwy pod Łowczówkiem;była to plakatowa feta w szkole na cześćudziału w telewizyjnej „Familiadzie”z moim rodzeństwem i kuzynostwem.Koleżeństwu i Sąsiadom gratuluję pomysłowości,solidarności i poczucia humoru.


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>35SPORT SZKOLNYPODSUMOWANIE GMINNEGO SPORTOWEGO ROKU 2010/<strong>2011</strong>Szkoły gimnazjalne i podstawowe realizowały całorocznykalendarz zawodów, opracowany na podstawiekalendarza MSZS zatwierdzonego do realizacji przezKOiW w Krakowie. System rozgrywek nie zmienił się,udział szkoły w zawodach wojewódzkich poprzedzonybył startem w zawodach gminnych, mistrz gminy brałudział w półfinale powiatowym (8 gmin), 2 drużynyawansowały do finału powiatowego, a mistrzowiepowiatu rywalizowali w zawodach rejonowych (międzypowiatowych)o awans do finału małopolskiego.Dla 5 szkół gimnazjalnych naszej gminy zorganizowaliśmywspólnie z nauczycielami wf 23 zawody, w których:• 14 razy wygrywali uczniowie tuchowskiego gimnazjum,• 4-krotnie Jodłówka (tenis stołowy),• 2-krotnie Karwodrza (h.p.n. chł.) i (szachy chł.),• 3-razy Siedliska (szachy dz. szt.b.prz. chł.).100% obecność na zawodach odnotowały szkołyz Tuchowa i Siedlisk.Do współzawodnictwa gminnego punktowanychbyło 10 najlepszych wyników szkoły.A oto klasyfikacja szkół za rok szkolny 2010/<strong>2011</strong>:1 m. Gimnazjum w Tuchowie 80 pkt 800 zł2 m. Karwodrza 62 pkt 700 zł3 m. Siedliska 60 pkt 500 zł4 m. Jodłówka T. 58 pkt5 m. Burzyn 22 pktWszystkie szkoły otrzymały pamiątkowe dyplomy,pierwsze trzy dodatkowo puchary i nagrody pieniężnena zakup sprzętu sportowego, a nauczyciele tych szkółpamiątkowe dyplomy, które wręczył burmistrz MariuszRyś oraz dyr. MOSiR Marek Srebro.W gminnej rywalizacji szkół podstawowych uczestniczyło12 szkół, dla których przeprowadziliśmy 27zawodów.• Najwięcej zwycięstw odnosiła SP <strong>Tuchów</strong> – 17 razy,• 2-krotnie Siedliska, Łowczów, Dąbrówka,• 1 raz Meszna Opacka.100% frekwencja SP <strong>Tuchów</strong>.Do punktacji szkół podstawowych również liczyliśmy10 najlepszych wyników szkoły.Wyniki współzawodnictwa:1 m. <strong>Tuchów</strong> 150 pkt 1000 zł2 m. Siedliska <strong>122</strong> pkt 700 zł2 m. Łowczów <strong>122</strong> pkt 700 zł4 m. Piotrkowice 116 pkt 500 zł5 m. Jodłówka T. 111 pkt 400 zł6 m. Dąbrówka T. 110 pkt7 m. Buchcice 98 pkt8 m. Burzyn 97 pkt9 m. Karwodrza 91 pkt10 m. Lubaszowa 62 pkt11 m. Meszna Op. 18 pkt12 m. Trzemesna 17 pktPodobnie jak w klasyfikacji szkół gimnazjalnych,wszystkie szkoły otrzymały pamiątkowe dyplomy; puchary,nagrody pieniężne i dyplomy dla nauczycieli wręczonezostały w czerwcu w sali Rady Miejskiej. W uroczystościuczestniczyli dyrektorzy szkół i nauczyciele wf.NAJLEPSZE WYNIKI SZKÓŁ GIMNAZJALNYCH (od powiatu)ROK SZKOLNY 2010/<strong>2011</strong>GRY ZESPOŁOWE:• h.p.n. chł. (Karwodrza) – 1m. powiat, 3 m. rejon,• p.k. dz.(<strong>Tuchów</strong>) – 2 m. powiat,• h.p.n. dz. (<strong>Tuchów</strong>) LZS – rywalizację w tej grupiewygrał <strong>Tuchów</strong> z Karwodrzą, następnie wywalczył:• 1 m. w rejonie i 1. m. w województwie (Nowa Huta),• p.k. dz. (<strong>Tuchów</strong>) – 1 m. powiat, 3 m. rejon,• p.k. chł. (<strong>Tuchów</strong>) – 2 m. powiat,• p.s. chł. (<strong>Tuchów</strong>) – 4 m. powiat,• p.s. dz. (<strong>Tuchów</strong>) – 1 m. powiat, 2 m. rejon,• t.st.druż. dz. (Jodłówka) 1 m. powiat, 2 m. rejon,7 m. wojewódz.,• t.st.druż. chł. (Jodłówka) 1 m. powiat, 1 m. rejon,5 m. wojewódz.,• sztaf. biegi przeł. dz. (<strong>Tuchów</strong>) 1 m. powiat, 7 m.wojewódz.Udział drużyny (Karwodrza) w finale wojewódz.I Turnieju o Puchar D. TuskaINDYWIDUALNE WYNIKI:• in. biegi przełajowe – Karolina Grzenia (<strong>Tuchów</strong>)2 m. – powiat, 9 m.- wojewódz.,Patryk Cyrybał (Karwodrza) 3 m. – powiat, 35 m. –województwo• t. st. ind. - Natalia Osika (Jodłówka) 2 m. – powiat,12 m. wojewódz.,Cezary Osika (Jodłówka) 2 m. – powiat, 12 m. –wojewódz.,• szachy – Dominika Wabno (Jodłówka) 1 m. – powiat,14 m. wojewódz.,Agata Wabno (Jodłówka) 2 m. – powiat, 29 m. –wojewódz.,Artur Kępowicz 3 m. – powiat, 13 m. – wojewódz.,• lekka atletyka – Adamczyk Angelika (<strong>Tuchów</strong>) 1 m.– powiat


36 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>JUDO w tej grupie wiekowej mamy jedną zawodniczkę – ucz. gimn. z Tuchowa, która w zawodach wojewódzkichi międzywojewódzkich zdobyła 7 medali, a w Pucharze Polski, rozegranym w Poznaniu, zajęła 5 miejsce (2 złote,2 srebrne, 3 brązowe).WYNIKI SZKÓŁ PODSTAWOWYCHGRY ZESPOŁOWE:• h.p.n. chł. (<strong>Tuchów</strong>) 1 m. powiat, 2 m. rejon, 2 m.– wojewódz.,h.p.n. LZS (<strong>Tuchów</strong> – Łowczów) 1 m. – powiat, 1 m.– rejon, 1 m. województwo; warto dodać, że w tymturnieju królem strzelców został Sebastian Zawrzykraj(<strong>Tuchów</strong>), a najlepszym bramkarzem BartłomiejBanek (Łowczów),• p.r. chł. (<strong>Tuchów</strong>) 1 m. – powiat, 2 m. – rejon,• Ponadto chłopcy z Tuchowa przez cały rok szkolnygrali w lidze wojewódzkiej PR, wygrali kilka turniejów,zajmując 1 m. w II lidze wojewódzkiej,W p.s. i p.k. żadna z drużyn nie awansowała do zawodówpowiatowych,p.n. chł. (<strong>Tuchów</strong>) 1 m. powiat i (niestety woj.SZS nie zapewnił środków finansowych na dalszerozgrywki),• czwórbój l. a. - dz (<strong>Tuchów</strong>) 1 m. w powiecie,11 m. – wojewódz.,chł. (<strong>Tuchów</strong>) 2 m. – powiat, 5 m. – wojewódz.,• szachy – Weronika Poręba (Łowczów) 1 m. – powiat,8 m. – wojewódz.Sebastian Surdel (Łowczów) 1 m. – powiat, 26 m.– wojewódz.,Bartłomiej Banek (Łowczów) 3 m. – powiat, 30 m.– wojewódz.,• SP Łowczów awansowała z zawodów wojewódzkichdo Ogólnopolskich Mistrzostw Szkół Podstawowych.W gronie 28 szkół z całej Polski drużyna ta zajęła18 m.Weronika Poręba (Łowczów) w mistrzostwach makroregionudo lat 9 zajęła 2 m.• JUDO w tym roku zawodnicy z SP w Tuchowieuczestniczyli w 14 zawodach wojewódzkich, międzywojewódzkichi zdobyli 82 medale: 22 – złote,23 – srebrne, 37 – brązowych.Inauguracja sportowego rokuszkół podstawowych i gimnazjalnych <strong>2011</strong>/20<strong>122</strong>1.09. br. w Burzynie zawodami w indywidualnych biegach przełajowych uczniowie szkół podstawowychi gimnazjalnych rozpoczęli sportową rywalizację. W zawodach uczestniczyło 279 dziewcząt i chłopców z 11 szkółpodstawowych i 5 gimnazjalnych naszej gminy.A oto zwycięzcy poszczególnych biegów:Szkoły podstawowe– dz. 800 m, chł. 1000 mSzkoły gimnazjalne– dz. 1000 m, chł. 1500 mkl. IVKarolina Markowicz – DąbrówkaKamil Poręba – <strong>Tuchów</strong>kl. VAleksandra Armatys – <strong>Tuchów</strong>Robert Jasiński – Mesznakl. VIAngelika Wantuch – DąbrówkaAleksander Solarz – Karwodrzakl. IPatrycja Hudyka - SiedliskaKrzysztof Luszowski – <strong>Tuchów</strong>kl. IIAnna Grzenia – <strong>Tuchów</strong>Adam Mokrzycki – <strong>Tuchów</strong>kl. IIIAngelika Adamczyk – <strong>Tuchów</strong>Patryk Cyrybał – KarwodrzaZwycięzcy biegów otrzymali złote medale, a uczniowie szkół podstawowych za miejsca 1-3 pamiątkowe dyplomy.JUDO24.09.br. w Kętach odbyły się otwarte mistrzostwa województwa małopolskiego juniorów(ek) oraz juniorów(ek)młodszych. Startowała w nich dwójka tuchowskich judoków, których trenerem jest Marek Srebro.Junior Filip Łątka (ur. 1993 r.) w kat. wag. 81 kg wywalczył złoty medal. Otrzymał również pamiątkową statuetkędla najlepszego zawodnika w tej kategorii wiekowej.Juniorka młodsza Justyna Reczkowska (ur. 1996 r.) powróciła z brązowym medalem w kat. wag. 57 kg.Turniej stał na wysokim poziomie, a uczestniczyło w nim 115 zawodników z 16 klubów województw małopolskiegoi śląskiego.(M.S.)


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>37Z ŻYCIA TOWARZYSTWA MIŁOŚNIKÓW TUCHOWAIV Rajd im. Tadeusza Wantuchaszlakiem „Wokół Tuchowa”Odbył się 30 września br. Organizatorem było TowarzystwoMiłośników Tuchowa reprezentowane przez: Stanisławę Burzę,Tomasza Wantucha, Kazimierza Karwata i piszącego te słowa,który pełnił funkcję komandora. Honorowy patronat nad impreząobjął Burmistrz Tuchowa – Mariusz Ryś. W rajdzie wzięło udział177 uczniów pod opieką 15 nauczycieli (gimnazjum w ZS w Tuchowie– 2 grupy, ZSP w Tuchowie, ZS Burzyn, Dąbrówka, ZS Jodłówka,ZS Siedliska, Buchcice, Piotrkowice). Każda grupa miała do wyborujedną z pięciu tras, każda pokonała jakiś odcinek szlaku „WokółTuchowa” i wysłuchała informacji profesjonalnego przewodnika– p. Piotra Firleja. Miejscem ześrodkowania był w tym roku amfiteatrobok Domu Kultury. Zanim jednak grupy tu dotarły, udałysię do wyznaczonych punktów (kaplica rodowa Rozwadowskich nanowym cmentarzu, stary cmentarz, skwer przy ul. Daszyńskiegoz „dębami katyńskimi”, Ochronka ss. Służebniczek, miejsce powstawaniakamiennych płaskorzeźb poświęconych św. Jakubowi),gdzie wysłuchały informacji o obiektach tam się znajdujących.Organizatorom chodziło o to, żeby pokazać miejsca mniej znane,a związane z historią naszego miasta. W miejscu ześrodkowaniauczestnicy otrzymali znaczki rajdowe, wysłuchali gawędy komandorao powstaniu szlaku i jego twórcy, zarazem patrona rajdu.Głównym punktem programu była gawęda p. Kazimierza Karwata– organizatora drugiego już w naszym mieście pleneru rzeźbiarskiego– „Historia Tuchowa w drewnie zaklęta”. Później rajdowiczezjedli ciepły posiłek i rozpoczęły się konkursy. W zmaganiach brałyudział wszystkie grupy. A oto wyniki:• konkurs wiedzy o szlaku i obiektach na nim się znajdujących:I – Siedliska, II – Zespół Szkół Ponadgminazjalnych, III – grupaII z Gimnazjum Zespołu Szkół w Tuchowie;• konkurs piosenki rajdowej:I – Siedliska, II – Burzyn, III – Piotrkowice;• konkurs na proporczyk rajdowy:I – Siedliska, II – Buchcice III – Dąbrówka Tuchowska.Konkursy na fotografię ciekawego obiektu przyrodniczego(zrobioną telefonem komórkowym) oraz literacki (reportaż z rajdu)zostaną rozstrzygnięte w terminie późniejszym.Z kolei uczestnicy rajdu udali się do kina, gdzie obejrzeli zestawfilmów o Tuchowie, po czym nastąpiło rozdanie nagród zwycięzcomWyróżnieniedla Marka Srebro27.09.<strong>2011</strong> r. w hotelu Cristal Park w Tarnowieodbyła się gala tarnowskiego sportu. Podczasuroczystości wręczono zawodnikom, trenerom,działaczom sportowym nagrody i wyróżnienia.Tuchowianin Marek Srebro – trener judo MKS PMTarnów – otrzymał srebrną odznakę „Za Zasługi dlaSportu”, przyznawaną przez ministra sportu i turystykiAdama Gersza.konkursów i upominków opiekunom zwycięskich drużyn przezzastępcę burmistrza – p. Kazimierza Kurczaba.Dodać należy, że rajd odbył się przy pięknej, jesiennej pogodzie,co pozwoliło uczestnikom podziwiać uroki naszej pogórzańskiejprzyrody.Organizatorzy proszą uczestników rajdu i ich opiekunówo uwagi dotyczące organizacji imprezy, aby ewentualnie wykorzystaćje w następnych latach.Józef KoziołDzień ZadusznyPłoną znicze, kwiatów morze,Mgła zadumy kryje twarze…To oni:Kochani, drodzy, wielcy, maliOdeszli od nas, ziemię pożegnali,U wrót Twoich stoją, Panie,Daj im wieczne spoczywanie.Dzień ZadusznyTo refleksje i wspomnienia…Przeminęli, już ich nie ma,Serce nasze skute bólem.Boże, Tyś ich teraz królem,Nie odtrącaj ich w potrzebie,Oni poszli wprost do Ciebie,Wysłuchaj nasze błaganie,Daj im wieczne spoczywanie.Dzień ZadusznyChylmy głowy i w pokorzeCześć oddajmy im, kto może.Niech zapłoną świec miliony,A świat cały rozmodlonyProsić Ciebie nie przestanie,Dobry Boże, Wielki Panie,Daj im wieczne spoczywanie.Wiesława Smulska


38 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>PODZIĘKOWANIETowarzystwo Miłośników Tuchowa składa podziękowaniatym, którzy udzielili różnorakiej pomocy w przygotowaniui przebiegu imprezy, a w szczególności:• p. burmistrzowi Mariuszowi Rysiowi za objęcie rajduhonorowym patronatem i ufundowanie nagród;• p. Piotrowi Firlejowi za przewodnictwo i prowadzeniekonkursu piosenki;• s. Agacie Chruślickiej – mistrzyni nowicjatu ss. służebniczeki siostrom nowicjuszkom za przedstawieniehistorii Zgromadzenia i jego domu w Tuchowie;• p. Wacławowi Ropskiemu za wyświetlenie filmówi udział w pracach jury;• p. Wiesławie Hudyce za udział w pracach jury;• p. Bartoszowi Ropskiemu za obsługę aparaturynagłośniającej;• dyrekcji Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych za zgodęna przygotowanie w szkolnej kuchni herbaty;• pp. Bernadecie Igielskiej i Bronisławie Klimek zaprzygotowanie herbaty;• OSP w Tuchowie za wypożyczenie termosów;• p. Maciejowi Maziarce za fotografowanie rajdu;• p. Jarosławowi Mirkowi za filmowanie;• p. Wiktorowi Chrzanowskiemu za pomoc w przygotowaniudokumentacji rajdowej;• nauczycielom opiekunom poszczególnych grup.Przewodniczący Zarządu TMTTomasz WantuchZ WORA PROWOKATORAChlewem zajechałoWygląda na to, że znowu będzieo zapachach. Nie takich przecie jakw poprzednim numerze, bo tamteorgan powonienia pieściły, te zaś niebardzo, choć niewykluczone, że sątypy tak zakręcone, iż się nimi upajają,bo ludziska różnią się skrajnie:dla jednych na ten przykład gawronydrą się niemiłosiernie, innym ich śpiewpieści ucho; dla jednych z tytułowejbudowli smrodem jedzie, innym pachniejak wszystkie wonności Arabii.A swoją drogą, dopóki owe wonnościczuć, będzie kiełbasa, jakżeinaczej pachnąca niż ta wyborczatrzeciej świeżości. Ale dlaczego się o tym napisało?Po kolei więc.Piękna impreza była w lipcu w Tuchowie (po razdrugi zorganizowana przez p. Kazimierza Karwata),równie piękne to, co po niej pozostało – rzeźby. Ustawionoje w dwóch szeregach; rycerze i ich białogłowy,w pasażyku prowadzącym do sokoła. PodziwialiAPETYTRaz polityk miał przyszłości wizję doskonałą,Aby wszyscy go wybrali, obietnice mnożył.Po kadencji z deklaracji niewiele zostało,Bo w zakładki między „kiedyś” a „może” je włożył.Cztery lata przeleciały, jakby trzasnął z biczaI polityk demonstruje znowu swe zalety,Pomysłowe rozwiązania wyborcom wylicza;Nieistotne, że odgrzewa te same kotlety,Bo konsument jego daniem wciąż się delektujeI w rewanżu chętnie daje mu swoją atencję,Więc polityk w zamrażarkę dietę inwestuje,By kotlety w niej przetrwały następną kadencję.Po tym czasie już jest problem rodem z Sanepidu,Gdyż kotlety utraciły swą datę ważności.Czy ktoś zechce jeszcze zjeść je - bez strachu lub wstydu?Wielu wszakże podziękuje, nie chcąc mieć nudności.Polityka życie teraz staje się horrorem,Bo już nawet mięsożerca z głosem się miarkuje.Trzeba odświeżyć kotlety! - wznosi się honorem,Trochę przypraw, no a resztę to się...postdatuje.Lecz co z tymi, którzy mięsa wcale nie chcą jadać?Polityka oskarżają o kuchenna zmowę;On potrafi również z nimi świetnie się dogadać;Też serwuje im kotlety, tyle że...sojowe.- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -Już nad ringiem przedwyborczym światła wygaszone,Rękawice z pięści zdjęte, opuszczona garda.Dalsze rundy są na cztery lata odroczone.Tym, co nie kibicowali, została… musztarda.E. M.miejscowi, podziwiali przyjezdni, bo gdzież jeszczew okolicy można coś takiego oglądać? I było pięknie.Było. Coś z tydzień. Patrzysz pewnego poranka, a tujeden rycerz zamiast ręki z mieczem wywija kikutem,przeszedł również amputację palców ułożonychw kształt V. No i zaczęły się dociekania, któż to mógłtakiego dzieła dokonać. Okazało się, że opatrznośćgminna w postaci oka kamery nic tu, niestety, niepomoże. Opatrzność też czasem niedowidzi. Wydawałosię, że sprawa jest prosta: jakiś kretyn po spożyciutak na oko dwóch kartonów napitku o pięknejnazwie „château de jabol” rocznik bieżący, może popoprawce jakimś prochem musiał dowartościowaćswoją osobowość. Uznano takie tłumaczenie za zbytproste, a nawet prostackie, boć przecie ktoś za tym


Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>stoi. Trzeba wziąć pod uwagę, kogo przedstawiała taakurat rzeźba, bo innych nie ruszyli, no, z wyjątkiemżaka, którego obalili, ale go podnieśli; uznali chyba,że w takiej pozycji zbyt nisko Melaniuszowi się kłaniał.Otóż rzeźba owa przedstawia Zygmunta z Bobowej,jednego z pierwszych wójtów Tuchowa, grunwaldczyka.A więc władza. Czyż nie jest to zatem poszlaka, żeistnieje w mieście spisek przeciw ratuszowym? Czyżnie jest to ostrzeżenie: nie podnoście tego mieczana nas, zacnych obywateli, bo kto mieczem grozi,temu…itd. Nie próbujcie odpowiedzieć tak, jak ówpartyjny dostojnik w czasie wypadków poznańskich:kto podniesie rękę na władzę ludową, temu ta władzają odrąbie, bo będzie dokładnie odwrotnie. No a amputowanepalce? To proste: wiadomo powszechnie,kto i w jakim celu podnosił w górę dłoń z ułożonymiw kształcie litery V palcami. To dowód, że w mieściedziałają pogrobowcy komuny i nie dość, że nie umarlize wstydu, to jeszcze pokazują, gdzie mają wywalczonyprzez nas tak ciężko kapitalizm. Innych spekulacjeszły w jeszcze innym kierunku: to może być zmowagorliwych parafian. No bo tak: rzeźby świętych, w tymanioła, z zeszłego roku pozostały nienaruszone, a ichdziałania skupiły się na przedstawicielu władzy świeckiej,czyli chcą powiedzieć: żadnych tam świeckichfigur, tylko świątobliwe. Jakkolwiek stanowisk w tejmierze, kto za tym stoi, nie udało się uzgodnić (wogóle w Polsce to byłby cud), to przecie widać, jakichw mieście mamy śledczych – nie pominą żadnegowątku. Tak czy tak, winnych jednoznacznie wskazaćsię nie dało. Fama wprawdzie truła coś o jakimś kandydaciena „yntelygenta”, studencie jakoby, którymiał być sprawcą Zygmuntowego pohańbienia, alei tak mu – znaczy temu przyszłemu „yntelygentowi”- nic nie zrobią, bo jego zacny tatuś wysoko jestw hierarchii tuchowskiej notowany, a władza ma zakrótkie ręce. No, ale wiadomo, jak to z famą jest - żeposłużymy się tu znaną w studenckich kręgach odpowiedziąna ni to stwierdzenie, ni pytanie w czasiezajęć na studium wojskowym: - Panie majorze, famamówi, że dziś nie będzie musztry. –Powiedzcie Famie,że jest gupi…Na tym rzecz się przecie nie skończyła, bo zbliżałosię wielkimi krokami międzynarodowe spotkanie.Pokazać okaleczonego byłego wójta – toż to poruta.Jakoś go tam twórca pleneru poskładał do kupyi honor grodu został uratowany. Aliści spotkanieodbywało się w czasie tradycyjnego święta plonów,które w tym roku w większości były jeszcze w polui marne w dodatku, ale plan przecie musiał zostaćzrealizowany. Ciężko spracowani żniwiarze, szczególniemiastowi, chcą się zabawić na całego, przyczym cierpi otoczenie amfiteatru, a że rzeźby byływ pobliżu, niejako po drodze, to ucierpiały także.Kto? Oczywiście Zygmunt. Tym razem doszło doobalenia władzy, wyrżnęła nosem w bruk. Aż sięprosi w tym miejscu strawestować Norwida: „cieszsię późny wnuku, jękły twarde kamienie – to ZygmuntNa pierwszej stronie:Jesienna panorama Pogórza Ciężkowickiegoz Brzanki z widokiem na TatryFot. W. ChrzanowskiWydawca:Towarzystwo Mi ło śni ków Tuchowanr konta: PKO BP SA I o/<strong>Tuchów</strong>06 1020 4955 0000 77 02 00 6792 25Redagują czytelnicyoraz zespół redakcyjny:Grzegorz Sta ni sław czyk- re dak tor naczelny,Stanisława Burza, Zdzisława Krzemińska,o. Sta ni sław Grusz ka, Aleksander Kowalik,Michał Wojtkiewicz, Tomasz WantuchAutorzy fotografii:Jerzy Bergander, Wiktor Chrzanowski,Ryszard Flądro, Krzysztof Jasiński,Janusz Kowalski, Maciek Maziarka,Grzegorz StanisławczykOpracowanie graficzne:Bronisław Kapałka, Ryszard FlądroAdiustacja i korekta: Józef KoziołSkład: Małgorzata WójcikDruk:Mała Poligrafia Redemptorystóww TuchowieNakład: 350 + 50 egzemplarzyAdres redakcji: 33-170 <strong>Tuchów</strong>,ul. Chopina 10Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i ad iustacji pu bli ko wa nych tekstów oraz ko re spon den cji,a także opatrywania ich wła sny mi ty tu ła mi. Re dakcjanie zwraca niezamówionych materiałów i nieod po wia da za treść ogłoszeń. Opinie wy ra żo ne nałamach „Tu chow skich Wieści” są po glą da mi au to rów.Wszelkie przedruki bez zgody redakcji za bro nio ne.39sięgnął bruku”. Podnieśli go jakoś, stoi, wyciąga tekikuty i woła o pomstę. Ostatnio go uzbroili w dzidęwyrwaną innemu rycerzowi. Nie wróżę jemu i innymfigurom przyszłości, chyba żeby je odgrodzić jakimmurem, tylko że wtedy ich nie będzie widać, a jeślinie – to wkrótce będzie się tam chodzić po szczapyna rozpałkę i też ich nie będzie widać. W pierwszymprzypadku przechowa się je do następnych pokoleń,które – mam cichą nadzieję – będą się posługiwaćnie tylko jedną komórką. Wybór jak między dżumąa cholerą. A gdy się artyści dowiedzą, jak tu się cenidzieła sztuki, będą masami wprost walić na pleneryi produkować… materiał na szczapy. Wiem, kogoto najbardziej smuci: cóż, panie Kazimierzu, nie zechciałeśpamiętać o podstawowej zasadzie zawartejw Księdze: „nie rzucajcie pereł waszych przed wieprze”.Większość tuchowian to nie trzoda - okazała sięgodna dzieła, ale – jakżeby inaczej – w pewnej chwilizajechało chlewem jak cholera… I jedzie.Prowokator


FOTOKRONIKA40 Tuchowskie Wieści 4(<strong>122</strong>)/<strong>2011</strong>Prymicje ojca biskupaMarka Piątka4.09.<strong>2011</strong>Fot. Krzysztof Jasiński

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!