Marek Stelar, "Rykoszet"
Szczecin, rok 2010. Robert Krugły, oficer Komendy Wojewódzkiej Policji, oraz prokurator Mateusz Michalczyk próbują wyjaśnić sprawę dwóch niemal identycznych zabójstw, popełnionych w odległych miejscach województwa. Zbrodnie łączy sposób ich dokonania, a także osoba starosty wołogardzkiego. Sytuacja komplikuje się, kiedy w ten sam sposób, w samym centrum Szczecina ginie ogarnięty manią zbieractwa stary człowiek. W tle tych wydarzeń poznajemy losy Tadzika Rudzkiego, którego ojciec, podoficer Ludowego Wojska Polskiego, w 1968 roku został stracony za szpiegostwo na rzecz obcego wywiadu. To i następne dramatyczne przeżycia naznaczają chłopca na całe życie...
Szczecin, rok 2010. Robert Krugły, oficer Komendy Wojewódzkiej Policji, oraz prokurator Mateusz Michalczyk próbują wyjaśnić sprawę dwóch niemal identycznych zabójstw, popełnionych w odległych miejscach województwa. Zbrodnie łączy sposób ich dokonania, a także osoba starosty wołogardzkiego. Sytuacja komplikuje się, kiedy w ten sam sposób, w samym centrum Szczecina ginie ogarnięty manią zbieractwa stary człowiek. W tle tych wydarzeń poznajemy losy Tadzika Rudzkiego, którego ojciec, podoficer Ludowego Wojska Polskiego, w 1968 roku został stracony za szpiegostwo na rzecz obcego wywiadu. To i następne dramatyczne przeżycia naznaczają chłopca na całe życie...
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Prolog<br />
Szczecin, 18 marca 1969 roku<br />
Lodowaty, przenikający na wskroś wiatr wzmagał uczucie wewnętrznego<br />
zimna, pełzającego po całym ciele pod skórą i szarym<br />
mundurem. Czuł, jak nogi drżą mu lekko w kolanach na<br />
myśl o tym, co zaraz będzie musiał zrobić. Nie spał całą noc.<br />
Od samego rana coś ściskało go w żołądku. Ściskało i odpuszczało.<br />
Pulsowało, niczym żyjący odrębnym życiem twór, który<br />
zaraz rozerwie powłoki brzuszne i wyskoczy z głębi trzewi.<br />
Strach.<br />
Wszystko było już przygotowane. Czterech żołnierzy batalionu<br />
ochrony z Pułku Ochrony i Regulacji Ruchu Wojskowych<br />
Służb Wewnętrznych trzymało w zziębniętych dłoniach stareńkie<br />
karabiny Mosin. Gdy przechodził obok nich, poczuł woń alkoholu,<br />
unoszącą się z ich ust wraz z parą przyspieszonych oddechów.<br />
Radzieckim zwyczajem poczęstowano ich żytnią, jakby<br />
sto gramów alkoholu mogło osłabić czy wręcz zabić wyrzuty<br />
sumienia. Przynajmniej nie będą im się trzęsły ręce. Żołnierze,<br />
prokurator wojskowy w randze kapitana i on stali pomiędzy wysokimi,<br />
porośniętymi trawą ziemnymi wałami strzelnicy na terenie<br />
kompleksu Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Szczeci-<br />
7