FESTIWAL BIEGU RZEŹNIKA I 8 NR 1 (5) / <strong>2018</strong> WWW.BIEGRZEZNIKA.PL PO PROSTU KOCHAM ŁAZIĆ PO GÓRACH WYWIAD | O WALCE ZE STEREOTYPAMI, O MOTYWACJI I PRZYGOTOWANIACH DO POKONANIA TEGOROCZNEGO RZEŹNIKA, Z IWONĄ GUZOWSKĄ ROZMAWIAJĄ AGNIESZKA PAWLIKOwsKA I MARIA WIŚNIEWSKA (COMPASS PR) Przebiegnięcie 80 km w pięknym, choć trudnym, górzystym terenie to dla wielu biegaczy ostateczny sprawdzian ich umiejętności. W tym roku „Rzeźnik” będzie naprawdę wyjątkowy. Dlaczego? Bo na starcie stanie niezwykły team, który udowodni, że ograniczenia są tylko w naszych głowach i, że jeśli tylko się chce, przy odpowiednim wsparciu, naprawdę można wszystko. W skład niezłomnej drużyny tegorocznego biegu wejdzie: wielokrotna mistrzyni świata w walce na ringu – Iwona Guzowska, mężczyzna, który, dosłownie i w przenośni nie widzi żadnych przeszkód – niewidomy Jurek Płonka oraz biegająca głównie w szpilkach po korytarzach korporacji – Katarzyna Snarska. Dzieli ich bardzo dużo, łączy jeden cel – pokazać sobie i innym, że każdy może pokonać własne ograniczenia i, że warto podjąć z nimi nawet ekstremalnie trudną walkę. MW: „skąd ten pomysł?”, ale chyba lepszym sformułowaniem będzie: „co Wam strzeliło do głowy?” IG: Rzeźnik zaczął mnie intrygować kilka lat temu, tym bardziej, że ja, po prostu, kocham łazić po górach a nie mam za często okazji. Od kiedy zakończyłam karierę sportową, przestałam wyjeżdżać na regularne zgrupowania w góry. I tak mi chyba tego, po prostu, brakowało. Zaczęłam się bawić w triatlon. To była super fantastyczna przygoda, ale miałam operację kręgosłupa, więc mam raczej małe szanse, by wrócić do pływania. Zaczęłam się zastanawiać, co w takim razie pokrywałoby się mniej więcej z wysiłkiem, którego wymaga triatlon, a przede wszystkim byłoby powrotem do tych lat z okresu kadry, kiedy ganialiśmy po górach. No i tak strzeliło. A jeśli chodzi o Kasię, moją partnerkę w biegu, to zgadałyśmy się na premierze mojej książki. Dwa dni później zadzwoniła do mnie i mówi: mówiłaś, że start w Rzeźniku to Twoje marzenie, to co, biegniemy razem? A ja na to: „dobra!” [śmiech]. No i to nam strzeliło do głowy. W SKŁAD NIEZŁOMNEJ DRUŻYNY TEGOROCZNEGO BIEGU WEJDZIE: WIELOKROTNA MISTRZYNI ŚWIATA W WALCE NA RINGU – IWONA GUZOWSKA, MĘŻCZYZNA, KTÓRY, DOSŁOWNIE I W PRZENOŚNI NIE WIDZI ŻADNYCH PRZESZKÓD – NIEWIDOMY JUREK PŁONKA ORAZ BIEGAJĄCA GŁÓWNIE W SZPILKACH PO KORYTARZACH KORPORACJI – KATARZYNA SNARSKA MW: A jak do Waszego teamu dołączył Jurek Płonka? IG: To już jest zasługa Kasi, która jest członkiem, założonego przez Jurka Stowarzyszenia Nie Widzę Przeszkód. AP: Macie jakąś ustaloną strategię na ten bieg? IG: Nie. Będzie jak będzie. Tym bardziej, że nie mam za bardzo czasu na treningi. Nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić, ile musiałabym tygodniowo wybiegać tych kilometrów, pewnie koło steki, żeby się przygotować. A ja nie mam na to czasu. Jak wybiegam 50 km to będzie dobrze. [śmiech] MW: Skąd w Was motywacja? Czy są różne, czy może jest coś, co Was pod tym względem łączy? IG: Każdy ma swoją własną. Bieg z Jurkiem, to trochę inny wymiar, bo on pokazuje, że nie ma żadnych barier, oprócz tych, które sami sobie zarzucamy. Ale, bieg z Kasią i Jurkiem nie jest moją główną motywacją. Moja motywacja wynika z tego, kim ja jestem, jakie są moje potrzeby, co mi w duszy gra, a w duszy mi gra: „być w górach!” AP: Często słyszy się o ograniczeniach w udziale osób z niepełnosprawnościami w tego typu imprezach. Czy Wasz wspólny start zada kłam takiemu podejściu do osób wykluczonych? IG: Są niepełnosprawności, które na pewno nie pozwolą człowiekowi wyjść na trasę tego biegu, nie oszukujmy się. Ale są też takie, które, okazuje się, nie muszą być żadną przeszkodą. Mogą być utrudnieniem, ale niekonieczne będę eliminowały tych ludzi. Uważam, że każdy musi podejmować decyzje o starcie w obrębie swojego własnego świata, swoich własnych potrzeb, tego kim naprawdę jest. Często bywa tak, że ludzie sięgają po tak ekstremalne wyzwania, by dowiedzieć się kim są, żeby odnaleźć wewnętrzny spokój, bo ciągle ich coś gna. Stawiają sobie kolejny cel, który, wydaje im się, przyniesie im szczęście, a okazuje się, że zyskują tylko chwilową satysfakcję. To dlatego, że szukali szczęścia na zewnątrz. To, co robimy powinno wynikać z tego, kim jesteśmy. Dużo ludzi „wchodzi” w sport kompulsywnie. Wkręcają się w to, uzależniają się od tego, zagłuszają swoje demony, swój ból bólem fizycznym, wyzwaniami. Takie biegi, takie dystanse to dla niektórych droga do odnalezienia siebie. Gdy człowiek stanie na krawędzi swoich możliwości, poczuje permanentny ból, permanentną niemoc, zostanie tak zdeptany, że tylko będzie chciało mu się płakać, ale zrobi ten kolejny krok, okaże się, że niczego więcej mu do szczęścia nie potrzeba. Wszystko ma w sobie. To od niego zależy decyzja o tym, czy się wycofać, czy iść dalej. MW: „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”? IG: Nie „nas sprawdzono”. My się sprawdziliśmy. AP: Jak przygotowaliście się do biegu, by zakończył się nie tylko sukcesem, ale był również bezpieczny? IG: W ogóle się nie przygotowywaliśmy. To jest właśnie fantastyczne! Że jesteśmy nieprzygotowani. Jesteśmy szaleńcami. Ale fajnie jest podejmować wyzwania, kiedy się nie ma żadnych oczekiwań. Kiedy się przyjmuje coś takim, jakim to jest. Oczywiście mamy odpowiednie ubrania i buty, dobrze się wyśpimy, nawodnimy to jest bardzo ważne. Poza tym gdy biegnie się w lesie, koniecznie też trzeba zabezpieczyć się przed kleszczami, zawsze, przed wybiegnięciem w teren spryskuję się preparatem na kleszcze i inne robaki. Odpornym na wodę i pot, ale dobrze wiemy, że to na długo nie działa. Kleszcze są bardzo niebezpieczne dla naszego zdrowia i życia, ponieważ przenoszą takie choroby jak borelioza oraz wirus kleszczowego zapalenia mózgu powodujący niesprawność neurologiczną, konieczność długotrwałej rehabilitacji. Takich przypadków dookoła jest całe mnóstwo. Przed kleszczowym zapaleniem mózgu możemy się skutecznie zabezpieczyć bo istnieje szczepionka. Zaszczepić może się każdy, w dowolnym terminie. Warto i trzeba o tym pomyśleć, zwłaszcza jeśli się gania po krzakach i trawach, bo przecież tam mieszkają te pasożyty. AP: Jakie cele sobie postawiliście? I co będzie dla Was sukcesem? IG: Dla każdego z nas to będą zupełnie inne ograniczenia. Nie wiem, jakie ograniczenia będzie odczuwał Jurek, jakie Kasia i nie mam pojęcia z jakimi ograniczeniami zmierzę się ja. Na ten moment czuję się dobrze, trochę boli mnie prawe kolano. Zobaczymy. Nie wiem, czy ten dystans i trudność tego biegu, te przewyższenia i liczba godzin, które trzeba będzie spędzić na takim wysiłku – będą ograniczeniami, czy tylko przeszkodami do pokonania. Mam nadzieję, że nic nas nie ograniczy, ale tak, szczerze mówiąc, naprawdę nie oczekuję niczego. Chcę wyciągnąć z każdej sekundy, z każdej minuty, która dana mi będzie na tej trasie jak najwięcej dobra, piękna, radości, satysfakcji . To jest dla mnie najważniejsze. Chyba nawet nie ukończenie tego dystansu, chociaż to by nam absolutnie wystarczyło [śmiech] do pełnej satysfakcji. MW: Czyli bardziej chodzi o udział w biegu, drogę a nie sam cel. IG: Dokładnie tak. Mamy świadomość marnych przygotowań. Ale takie jest życie. Dlaczego miałabym nie stanąć na starcie z powodu tego, że bardzo dużo pracuję, non stop jestem w samochodzie i czasami jestem tak zmęczona, że nie mam siły iść pobiegać więcej niż 10 czy 12 km? A czasami jest tak, że przez 3 dni w ogóle nie mogę iść pobiegać, bo ciągle jestem w pracy, w podróży, ale czy to jest powód, żeby mnie zatrzymać? Żeby nie spróbować? Nie! Ale też na pewno nie będę robiła sobie krzywdy, to jest bardzo ważne, żeby nie za wszelką cenę. Naprawdę ogromnie dbam o ten dom dla mojej duszy, czyli o moje ciało i jeżeli mój organizm da mi jasny sygnał: „stara, przesadzasz, naprawdę odpuść, bo nie przygotowałaś mnie tak jak trzeba”, to tak zrobię i nie będę z tego powodu czuła żalu, złości, wściekłości. kontynuacja, strona 10
REKLAMA