You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
ADAM SIKORA: <strong>Hegel</strong>, <strong>czyli</strong> <strong>odyseja</strong> <strong>świadomości</strong><br />
Pewien człowiek, kierując się obsesyjną nienawiścią do swojego sąsiada, podłożył ogień<br />
pod jego zabudowania. Wybuchł pożar, który niszcząc dobytek wroga, strawił zarazem<br />
całą wieś. Sprawca został schwytany, osądzony i skazany na wieloletnie więzienie. Oto<br />
przypadek znany z niejednej kroniki sądowej, aż trywialny w swojej powszedniości. Ale<br />
nawet w nim możemy odnaleźć pewien głębszy sens.<br />
Motywem czynu naszego podpalacza były jego namiętności. Kierując się nimi, podjął<br />
świadomie pewien zamiar — postanowił zrujnować swego domniemanego czy<br />
rzeczywistego przeciwnika. Przystąpił zatem do działania. Jednakże czyn człowieka, z<br />
chwilą gdy stał się realnym faktem, uzyskał samodzielne, niezależne od swojego twórcy<br />
życie i własną obiektywną treść. Podpalacz pragnął spalić zabudowania sąsiada, a spalił<br />
całą wieś, stając się sprawcą cierpienia i nędzy ludzi, z którymi nie miał konfliktów, a<br />
nawet, być może, się przyjaźnił. Podkładając ogień, uruchomił siły, które wymknęły się<br />
spod kontroli i pociągnęły za sobą wydarzenia wykraczające poza jego intencje. Ale nie<br />
tylko. Jego własny czyn obrócił się przeciwko niemu. Pragnął zniszczyć wroga, a<br />
zniszczył siebie samego. Skazany i osadzony w więzieniu, musi teraz wieść nędzną<br />
egzystencję, zhańbiony piętnem zbrodniarza. Nad całym jego późniejszym życiem<br />
zaciążył czyn, którego dokonał w porywie namiętności.<br />
Taka jest właśnie — powiadał Georg Wilhelm Friedrich <strong>Hegel</strong> — sytuacja człowieka w<br />
historii, uzasadniająca dramatyczne przeświadczenie, że dzieje powszechne nie są<br />
krainą szczęścia. Każdy działa pod wpływem osobistych skłonności i potrzeb, w imię<br />
partykularnych racji i namiętności. Jako istota świadoma, stawia przed sobą określone<br />
cele i dąży do ich realizacji. Ale bez względu na to, czy owe cele uda się osiągnąć, czy<br />
też nie, w wyniku działania powstaje coś więcej i coś innego — tworzy się historia<br />
powszechna. W każdym czynie, niezależnie od jego konkretnej postaci i kryjącej się za<br />
nim osobniczej, subiektywnej motywacji, zawierają się wszak treści substancjalne,<br />
ukryte przed działającym człowiekiem. Każdy czyn ma określony sens obiektywny, a<br />
jego sprawca staje się bezwiednie narzędziem w rękach historycznej konieczności. Na<br />
tym polega chytrość rozumu dziejowego. Wykorzystuje on dążenia i namiętności,<br />
zmuszając ludzi do pracy na swój pożytek. Albowiem rozum historyczny realizuje swoje<br />
cele poprzez nich właśnie: to jednostki działają, cierpią, przeżywają tragedie, aby w<br />
rezultacie dokonała się historia. To one składają siebie w ofierze na ołtarzu dziejów.<br />
Idea — twierdził <strong>Hegel</strong> — opłaca haracz istnienia [...] nie własnym kosztem, lecz<br />
kosztem namiętności jednostek.<br />
Ludzie tworzą historię w sposób bezwiedny. Posiadają świadomość cząstkową, nie<br />
mają jednak <strong>świadomości</strong> ogólnohistorycznej. Czy to dobrze, czy źle? Pytanie to nie ma<br />
sensu. Tak po prostu jest. Czyż twórca manufaktury, upatrujący w niej środek do
osiągnięcia indywidualnego bogactwa i znaczenia, mógł kiedykolwiek zdawać sobie<br />
sprawę z faktu, że uruchamia siły, które zniszczą stare społeczeństwo i powołają do<br />
życia nowy ład i nowe stosunki społeczne? Być może posiadanie takiej <strong>świadomości</strong><br />
niejednokrotnie powstrzymałoby ludzi od działania. Ale ludzie <strong>świadomości</strong><br />
historycznej posiąść nie są w stanie.*. Stąd często bolesna rozpiętość między<br />
intencjami i pragnieniami a realnymi możliwościami ich spełnienia. Stąd czyny, które<br />
obracając się przeciwko swoim sprawcom, niweczą ich i nabierają w historii i dla historii<br />
sensu całkowicie odmiennego od pobożnych życzeń autorów. Wiedza o tym przychodzi<br />
jednak zawsze za późno. Filozofia, podobnie jak sowa — ów ptak Minerwy,<br />
symbolizujący mądrość — pojawia się o zmierzchu. Wtedy dopiero, gdy cichnie<br />
rozgwar namiętności i szczęk oręża, a historia ostatecznie się dokonała, pojawia się<br />
filozofia i unosi się nad pobojowiskiem, bezsilna, nie mogąca niczego zmienić, zdolna<br />
jedynie do odpowiedzi na pytania: jak było?, dlaczego tak właśnie się stało?, jaki jest<br />
prawdziwy sens rzeczy już dokonanych?<br />
Filozofia dziejów nie zajmuje się poszczególnymi jednostkami ani osobniczą sferą ich<br />
życia. Tropi natomiast ukryty sens wydarzeń, pragnąc obnażyć wewnętrzny rytm<br />
historii, logikę jej rozwoju oraz cel, ku któremu zmierza. Wychodzi z założenia, że rozum<br />
panuje nad światem, dochodząc do konkluzji, że w dziejach wszystko odbywało się<br />
rozumnie, że były one koniecznym pochodem ducha świata, ducha, którego istota jest<br />
wprawdzie zawsze jedna i ta sama, lecz który tę swoją jedną istotę rozwija w istnieniu<br />
świata.<br />
W ten sposób filozofia historii okazała się dla Hegla integralnym składnikiem<br />
całościowej wizji rzeczywistości. Punktem centralnym tej wizji była idea absolutna —<br />
rozum, który jest substancją i nieskończoną mocą, w tym mianowicie znaczeniu, że dla<br />
swojego istnienia nie wymaga żadnej zewnętrznej przyczyny oraz że w nim samym<br />
zawarte jest nieskończone bogactwo wewnętrzne i źródło jego własnej aktywności. Ale<br />
owa idea absolutna u początku historii istnieje „w sobie”, nie posiada samowiedzy.<br />
Usiłuje przejść od istnienia „w sobie” do istnienia „dla siebie”; usiłuje zrealizować swoją<br />
istotę, osiągnąć samowiedzę i w ten sposób zdobyć wolność. Realizacja wolności<br />
wymaga bowiem <strong>świadomości</strong> własnej natury i rządzących nią praw. Wyjaśnijmy to na<br />
Heglowskim przykładzie.<br />
Oto embrion. Wpisane są weń cechy i właściwości ludzkie, istnieją one jednak w<br />
postaci ukrytej, są możliwością, lecz nie rzeczywistością. Embrion, ów człowiek<br />
inpotentia, dopiero przekształci się w prawdziwego człowieka — wtedy, gdy<br />
urzeczywistnią się zawarte w nim właściwości, gdy jego świadomość ukształtuje się w<br />
procesie życia, gdy powstałe zeń indywiduum uświadomi sobie własną istotę i pocznie<br />
wieść egzystencję zgodną z uzyskaną <strong>świadomości</strong>ą własnego człowieczeństwa. Droga<br />
od bycia „w sobie” do bycia „dla siebie” jest więc drogą od możliwości do realności, od
niewiedzy do wiedzy, od ślepej konieczności do wolności. Ale drogi tej nie można<br />
przebyć w sferze czystej myśli. Jej przejście wymaga działania. Działając i przeglądając<br />
się w wytworach swej pracy, człowiek uświadamia sobie własną istotę, swoją<br />
gatunkową odrębność.<br />
Idea absolutna, przystępując do działania, tworzy świat przyrody. Ale idea nie może<br />
zrealizować się w przyrodzie: przyroda pozbawiona jest przecież <strong>świadomości</strong> i panuje<br />
w niej ślepa konieczność. Przeglądając się w swoim wytworze, idea uświadamia sobie<br />
własną inność. Dlatego porzuca świat przyrody, z którego wyrasta człowiek, aby móc<br />
wcielić się w jego historię i w jego instytucje. To w historii ludzkiej i poprzez historię<br />
idea będzie dążyć do własnego celu — zdobycia samowiedzy. *<br />
* Ta właśnie wizja określiła strukturę Heglowskiego systemu. Dzieli się on na trzy działy:<br />
logikę (rozwój idei w świecie bytów czysto logicznych), filozofię przyrody (przyroda jako<br />
eksterioryzacja idei), filozofię ducha (droga idei do samowiedzy poprzez świat historii<br />
ludzkiej). Filozofia ducha składa się z kolei z trzech części: filozofii ducha subiektywnego<br />
(antropologia, fenomenologia, psychologia), filozofii ducha obiektywnego (państwo,<br />
prawo, moralność), filozofii ducha absolutnego (sztuka, religia, filozofia). Ten podział<br />
odzwierciedla charakterystyczny rytm procesu rozwoju —jego triadyczny charakter:<br />
najpierw pojawia się teza (punkt wyjścia, ustanowienie zasady), później antyteza<br />
(zaprzeczenie zasady wyjściowej), wreszcie zaś synteza (zjednoczenie sprzecznych<br />
elementów).<br />
Nie tylko zresztą przed przeciętnym zjadaczem chleba, również przed wielkimi<br />
historycznymi osobistościami. Wprawdzie widzą one dalej i lepiej, głębiej odczuwają<br />
potrzeby swojej epoki, ale ich prawdziwa wielkość polega nie tyle na osiągniętej<br />
<strong>świadomości</strong> ogólnej, ile na zgodności osobistych namiętności i celów z obiektywnym<br />
rytmem dziejów. To przez takie jednostki, niejako bez ich wiedzy, przemawia historia.<br />
Sens dzieła Napoleona dla samego Napoleona pozostał ukryty. Ten grabarz Rewolucji<br />
Francuskiej i koronowany parweniusz sprawił jednak, że rewolucja przekroczyła<br />
lokalne, narodowe granice i stała się organicznym składnikiem historii powszechnej.<br />
Czy Napoleon tego pragnął? Ależ nic podobnego. Taki był tylko obiektywny sens jego<br />
dzieła. Jeśli zatem historiozof zajmuje się tą postacią, to nie po to, aby śledzić jej życic<br />
osobiste, badać namiętności i świadomość, interesuje go nie tyle sam Napoleon, ile<br />
historyczny sens jego czynu. Oceni też cesarza Francuzów z punktu widzenia jego roli<br />
dziejowej, nie zaś osobistych motywów i etycznej wartości jego postępków. Tym<br />
zresztą różni się od historiozofa-kamerdynera, który własną miarkę moralną przykłada<br />
do wielkiego człowieka i tropi grzechy, żerując na jego prywatnym życiu. Dla<br />
kamerdynera — jak wiadomo — nawet największy człowiek nie ma wymiarów<br />
bohatera, kamerdyner znajduje się bowiem zbyt blisko alkowy, a zbyt daleko od
historii. Zna słabostki swojego pana, jego codzienne postępki i skłonności. Widzi go bez<br />
butów, które mu ściągnął, w łóżku, które uprzednio pościelił. Takie spojrzenie jest<br />
jałowe, jako że ktoś naprawdę wielki nie zajmuje się przestrzeganiem reguł i nie baczy<br />
na swoje postępki. Porwany potęgą namiętności, całe życie koncentruje wokół jednego<br />
celu, do którego realizacji żarliwie zmierza. Można mu zarzucić osobiste pobudki i<br />
amoralizm. Nic z tego jednak nie wynika, poza absurdalnym przekonaniem badacza, że<br />
on sam jest lepszy od obiektu swych badań.<br />
Zwycięstwo czy klęska nie zależą od samego człowieka, jego aktywności i wysiłku. Są<br />
one rezultatem zgodności lub braku zgodności między osobistymi celami jednostki a<br />
potrzebami rozwoju dziejowego. Wszelka pojawiająca się tu rozbieżność musi<br />
nieuchronnie prowadzić do porażki. Dopiero wtedy, gdy osobiste cele człowieka są<br />
zgodne z kierunkiem rozwoju historii, może on dokonać swego dzieła. Ale przez to —<br />
rzecz paradoksalna — nie stanie się szczęśliwy. Na tym też polega tragizm jego losu.<br />
Całe życie w trudzie i mozole dążył do realizacji upragnionego celu. I wtedy, gdy<br />
wreszcie cel ten osiągnął, gdy spodziewa się nagrody, spokoju i zadowolenia, traci rację<br />
egzystencji, zostaje porzucony przez żywego ducha, a berło historii przechodzi w ręce<br />
jego przeciwników. Jak powiada <strong>Hegel</strong>, bohaterowie umierają młodo i odpadają niby<br />
próżna łupina od jądra owocu.<br />
Historia nadaje ludzkim czynom sankcję, historia ją też odwołuje. Ten, kto ma rację<br />
dzisiaj, jutro może ją bezpowrotnie utracić, a ten, kto dzisiaj racji nie ma, jutro może ją<br />
zdobyć. Z perspektywy dziejów na obydwu zapadł już wyrok. Odegrawszy swoją rolę,<br />
będą musieli ustąpić z drogi, aby historia mogła potoczyć się dalej. Tak oto idea opłaca<br />
haracz istnienia kosztem jednostek. Ale czy tylko jednostek? Sama jednostka, choćby<br />
najwybitniejsza, jest przecież zawsze dzieckiem określonej epoki, członkiem narodu,<br />
obywatelem państwa. Jej los jest jedynie szczególnym przypadkiem losu owych<br />
większych całości.<br />
Rozwój historyczny jest rozwojem <strong>świadomości</strong> wolności. Świadomość ta nie pojawia<br />
się w człowieku jako subiektywna zasada jego woli. Wolność, będąca realizacją zasad<br />
rozumu, realizuje się w sferze obiektywnej — w historycznych instytucjach. To dopiero<br />
państwo, jako etyczna całość, jest obiektywizacją rozumu. Żyjąc w państwie,<br />
poszczególne jednostki odnoszą swoją egzystencję do wartości powszechnych.<br />
Wyłącznie w państwie osiągają one wolność. Nie polega ona na samowoli, lecz na<br />
posłuszeństwie wobec prawa. Uczestnicząc w życiu zbiorowości, podporządkowując<br />
się prawu, jednostka osiąga pełnię człowieczeństwa — staje się obywatelem, istotą<br />
rozumną i moralną, a więc wolną.<br />
Wolność rozwija się w dziejach poprzez poszczególne narody, ukonstytuowane w<br />
państwa. Na każdym etapie rozwoju idei wolności któryś z narodów odgrywa
dominującą rolę. Jego misją jest dokonywanie czynów, które są zgodne z koniecznością<br />
historii, z wymogami ducha świata. Naród ten kieruje się wprawdzie motywami<br />
partykularnymi, lecz jego dzieła mają zarazem wartość dziejowo powszechną. Z chwilą,<br />
gdy misja owego narodu zostanie spełniona, traci on rację egzystencji. Może jeszcze<br />
przez pewien czas wegetować, lecz do historii już nie powróci. Każdy naród jest tedy<br />
skazany na wielkość, a jednocześnie na zagładę. Gdy osiągnie największą potęgę,<br />
zrealizowawszy swoje cele, nieuchronnie kończy swój historyczny żywot.<br />
Dlaczego tak właśnie jest? Sięgnijmy do Heglowskiego przykładu. Oto w świecie<br />
greckim została osiągnięta świadomość faktu, iż niektórzy ludzie są wolni. Świadomość<br />
ta wyraziła się w instytucjach demokracji ateńskiej, respektujących zasadę, iż jedni są<br />
wolni, a inni są niewolnikami. Był to olbrzymi postęp w stosunku do świata<br />
starożytnego Wschodu, w którym świadomość, że jednostka jest wolna, znalazła<br />
odbicie w systemie despotii (tylko jeden człowiek — władca — jest wolny, a wszyscy<br />
inni są jego niewolnikami). Ale gdy świat grecki wyraził i zrealizował swego ducha w<br />
dziedzinie realnych faktów życia społecznego, jego dziejowa rola się skończyła. Został<br />
więc przez historię porzucony, a jego miejsce zajął inny naród. Gdzież są teraz Grecy?<br />
— zapytywał <strong>Hegel</strong>. I odpowiadał: pasą kozy na ruinach Akropolu.<br />
Świat grecki, osiągnąwszy cząstkową świadomość wolności, urzeczywistnił ją w swoich<br />
instytucjach. W ten sposób świadomość ta została uprzedmiotowiona. Zamknięta w<br />
materialnym kształcie — uległa alienacji. Instytucje są bowiem stabilne i niezmienne.<br />
Od chwili powstania poczynają wieść egzystencję samoistną, broniąc się przed wszelką<br />
zmianą. I oto nieuchronnie narasta i pogłębia się konflikt między instytucjami —<br />
<strong>świadomości</strong>ą uprzedmiotowioną — i <strong>świadomości</strong>ą żywą. Praca ducha trwa przecież<br />
dalej. Ludzkość przechodzi od <strong>świadomości</strong>, iż niektórzy ludzie są wolni, do<br />
<strong>świadomości</strong>, że wszyscy ludzie są wolni. Wtedy to stare instytucje, niegdyś<br />
odpowiadające potrzebom czasu, stają się obce, a nawet wrogie ludziom. Muszą więc<br />
zostać zniszczone, aby w ich miejsce mogły powstać nowe instytucje, odpowiadające<br />
wyższemu stopniowi <strong>świadomości</strong>. Inna sprawa, że w przyszłości te nowe instytucje<br />
będą musiały podzielić los tych, których miejsce zajęły. Idea wolności, zmierzając ku<br />
coraz doskonalszym kształtom, zawsze porzuca wytworzone formy, przemieniając<br />
kwitnące państwa w ruiny i zgliszcza.<br />
Dla Hegla proces historyczny jest procesem dramatycznym, brzemiennym w konflikty i<br />
tragedie. Dokonuje się on poprzez nieustannie powtarzające się zjawisko alienacji.<br />
Zdobyta przez ludzi świadomość wolności urzeczywistnia się w faktach materialnych:<br />
powstają instytucje, które z czasem uniezależniają się od swoich twórców i zaczynają<br />
nad ludźmi panować. Z czynnika sprzyjającego postępowi i racjonalizacji życia<br />
społecznego przekształcają się w hamulec rozwoju i siedlisko irracjonalizmu. Wtedy
muszą zostać zdruzgotane. Dlatego właśnie narodzinom nowej ery zawsze towarzyszy<br />
pożar starego świata.<br />
Dzieje są realizacją <strong>świadomości</strong> wolności. Ale osiągnięty kształt nigdy <strong>świadomości</strong> nie<br />
zadowala. Ten ustawiczny niepokój i permanentne niezadowolenie są źródłem ruchu<br />
historii. Ruch ten nie polega tylko na tworzeniu, ale również na niszczeniu. Stare,<br />
anachroniczne formy muszą ulec całkowitej destrukcji: niepokojowi myśli towarzyszy<br />
niepokój rzeczy.<br />
Konsekwencje Heglowskiej wizji historii były rewolucyjne. Niewielu jednak ludzi<br />
zdołało je sobie uświadomić. W powszechnym niemal odczuciu <strong>Hegel</strong> okazywał się<br />
apologetą stanu istniejącego, bezkrytycznym chwalcą pruskiego państwa i<br />
społeczeństwa. Mówił o historycznej konieczności i podkreślał, że bieg dziejów jest<br />
rozumny. Czyż nie oznaczało to, że każdy fakt ma historyczną sankcję, że jest<br />
konieczny? Czyż nie wymagało to pogodzenia się ze wszystkim, co istnieje? Czyż bunt<br />
skierowany przeciwko uświęconym przez historyczny rozum instytucjom nie okazuje<br />
się w ten sposób zawsze bezpłodny i irracjonalny? Czy w historii racja nie należy<br />
wyłącznie do zwycięzców? To dzięki ich działaniom spełnia się konieczność dziejowa. A<br />
ponieważ celem historii jest realizacja idei moralnej — to czy zwycięzca, mając za sobą<br />
rację dziejową, nie ma zarazem słuszności etycznej? Niechaj więc żyje zwycięzca i precz<br />
ze zwyciężonymi!<br />
Takie właśnie konsekwencje miały wynikać z Heglowskiej wizji. Ale sam filozof daleki<br />
był od akceptacji wniosków, które mu imputowano. Dla niego pojęcie rzeczywistości<br />
nie było równoznaczne z pojęciem istnienia, a zgoda na rzeczywistość nie oznaczała<br />
bynajmniej zgody na wszystko, co istnieje. Jeśli pisał: co jest rozumne, jest rzeczywiste,<br />
a co jest rzeczywiste, jest rozumne — to przecież prawdziwą rzeczywistością była dlań<br />
idea moralna. Idea ta przechodzi wprawdzie w świat zjawisk i alienuje się w historyczne<br />
fakty, ale fakty te z biegiem czasu tracą nieuchronnie rację bytu. Tak oto, w imię<br />
rozumnej rzeczywistości, powinniśmy zawsze występować przeciwko światu zjawisk.<br />
Wszystko, co istnieje, w konsekwencji zasługuje na zagładę i musi upaść pod ciosami<br />
krytyki, aby rozwijająca się świadomość wolności mogła zrealizować się w<br />
doskonalszych tworach.<br />
Chrześcijaństwo — powiadał na przykład <strong>Hegel</strong> — przyniosło świadomość wolności<br />
wszystkim ludziom. W tym sensie oznaczało ono koniec epoki niewolnictwa. Ale<br />
chrześcijańska świadomość wyalienowała się następnie w instytucję Kościoła<br />
katolickiego i przedmioty kultu. Chrześcijańska wolność przekształciła się niebawem w<br />
swoje przeciwieństwo — w niewolę sumienia i absolutne poddanie Kościołowi, żywa<br />
zaś wiara — w adorację martwych przedmiotów. Nawet z Jezusa Chrystusa uczyniono<br />
zewnętrzny przedmiot — monstrancję, ukazując go w tej postaci wiernym.
I jeśli w żarliwej nadziei krzyżowcy spieszyli do grobu Syna Bożego, to przecież nie<br />
znaleźli w nim Chrystusa i „żywej wiary”. Wtedy to, w owym największym wysileniu<br />
chrześcijańskiego ducha, okazało się, że Kościół został już porzucony przez historię.<br />
Istniał jednak dalej, aż stał się siedliskiem zła, doprowadzając do prześladowania<br />
uczonych i zbrodni inkwizycji. Usprawiedliwiało to bunt i pragnienie emancypacji od<br />
kościelnej władzy. Takie były źródła Reformacji, która usiłowała restytuować wolność<br />
sumienia i wolność myśli. Reformacja stała się prologiem Rewolucji Francuskiej, owej<br />
krwawej i nieudanej próby pełnego zrealizowania zasad wolności. Tak oto los Kościoła<br />
katolickiego jest obrazem losu każdej instytucji historycznej. Dla żadnej z nich nie ma<br />
ratunku. Wszystkie alienują się i stają się zaporą na drodze postępu. I jeśli istnieją dalej,<br />
ulegają degeneracji. Wtedy zaś ich egzystencja nie przemawia już za nimi, lecz przeciw<br />
nim.<br />
W gruncie rzeczy filozofia Hegla jest filozofią niepokoju i buntu. W imię zasady<br />
negatywności piętnuje konformizm i wzywa do działań skierowanych przeciwko temu,<br />
co istnieje, lecz czemu historia odmówiła już swojej sankcji. Jeżeli odrzucamy<br />
przekonanie, że system Hegla przynosi usprawiedliwienie konformizmu, to czy słuszny<br />
jest inny zarzut, wskazujący na właściwy jakoby tej doktrynie indyferentyzm etyczny, a<br />
nawet amoralizm? Przecież — powiadano — <strong>Hegel</strong> uznaje historyczną konieczność i<br />
podkreśla z całą siłą fakt, że bieg dziejów nie zależy od dobrej czy też złej woli jednostek<br />
i od etycznej wartości ich czynów. Przecież on sam pisał, że dzieje powszechne toczą<br />
się na płaszczyźnie wyższej niż ta, która jest właściwym terenem moralności, na<br />
płaszczyźnie wyższej niż dziedzina prywatnych przekonań, sumienia jednostek, ich woli<br />
i sposobu postępowania. Czy zatem historiozof nie powinien być obojętny moralnie na<br />
to, co się w historii dzieje? Czy — co więcej — nie powinien pogodzić się ze wszystkim,<br />
usprawiedliwiając każde postępowanie historyczną koniecznością i ostatecznym<br />
celem, w myśl dewizy: „Cel uświęca środki”?<br />
Sam <strong>Hegel</strong> daleki był jednak od takiego mniemania. To prawda, że przedmiotem<br />
zainteresowania historiozofa nie są etyczne wykroczenia poszczególnych jednostek,<br />
ich zło prywatne, ale wcale to nie oznacza, że takie zło można akceptować. Zło<br />
prywatne jest zawsze wyrazem i konsekwencją rozbieżności między egoistycznymi<br />
dążeniami i namiętnościami jednostki a obiektywnym porządkiem etycznym, <strong>czyli</strong><br />
osiągniętą <strong>świadomości</strong>ą wolności, wyrażoną w obowiązującym w danej epoce prawie<br />
i w moralności.<br />
Zawsze też powinno spotkać się z ujemną oceną, a nawet karą, jeśli na nią zasługuje.<br />
Ale historiozof nie zajmuje się życiem prywatnym jednostek i w tym zakresie nie feruje<br />
ocen. Nie interesuje go Napoleon jako człowiek z krwi i kości, a tylko obiektywny sens<br />
jego czynów. Może również pozostawić poza obrębem swoich dociekań jakiekolwiek<br />
uczynki będące w gestii sądu czy podlegające ocenie opinii publicznej. Dopiero gdy
sądy milkną, powinien zabrać głos. Dzieje się tak wtedy, gdy zło moralne przestaje być<br />
domeną życia prywatnego poszczególnych jednostek, a staje się faktem publicznym i<br />
zasadą funkcjonowania całych społeczności. Wówczas to historiozof nie może już od<br />
niego abstrahować, zachowując obojętną postawę. Musi odpowiedzieć na pytanie:<br />
jakie są źródła zła historycznego i na czym polega jego konieczność? I <strong>Hegel</strong><br />
odpowiadał: zło moralne w skali publicznej jest produktem rozkładu, stanowi<br />
dramatyczny wyraz ujawniającej się niezgodności między życiem narodu a postępem<br />
historii, jest dowodem, że określona formacja dobiega swojego kresu. W sytuacji, gdy<br />
naród zrealizował swoją misję i wyraził ją w tworach własnej aktywności, zaczyna wieść<br />
egzystencję pustą, bez sensu i bez treści. Porzucony przez żywego ducha, ulega<br />
procesom gnilnym. Wyrok historii już zapadł; epoka się skończyła i naród musi zejść z<br />
areny dziejów.<br />
Czy <strong>Hegel</strong>, uznając konieczność zła moralnego w dziejach, tym samym zło<br />
usankcjonował? Nic podobnego.* Wprawdzie .uznał jego rację ze względu na<br />
przeszłość, ale też odrzucił przekonanie, że może ono kiedykolwiek doprowadzić do<br />
przyszłego dobra, że stanowi konieczne ogniwo historycznego postępu. A jeśli tak, to<br />
istnienia zła moralnego nigdy nie<br />
* Można zadać sobie pytanie, dlaczego właśnie jemu—moraliście, którego<br />
historiozoficzne koncepcje wyrastały z przekonania, iż zło może rodzić tylko zło i że nie<br />
może być ono tworzywem przyszłego dobra — zarzucano takie poglądy; dlaczego<br />
robiono z niego głosiciela indyferentyzmu moralnego i zasady poświęcania moralności<br />
na ołtarzu „dobra państwa”, a nawet zwolennika omnipotencji państwa czy też<br />
mesjanistę, przekonanego o historycznym posłannictwie niektórych narodów. „Sam<br />
<strong>Hegel</strong> — pisał Tadeusz Kroński — ponosi w dużej mierze odpowiedzialność za te<br />
zarzuty, a to z powodu wybitnie niedyskursywnego sposobu wykładu swoich koncepcji,<br />
ulegania impetowi swego talentu literackiego, zamiłowania do patosu i dramatycznych<br />
alegorii. Ten wielki filozof racjonalista, który w swej Historii filozofii wyrzucał Platonowi<br />
niedojrzałość jego myśli, jeszcze nie wyzwolonej od mitologii i poezji, a we wstępie do<br />
Fenomenologii ducha postulował ścisły, naukowy, racjonalny wykład filozofii, pisał sam<br />
często bardziej jak natchniony filozofią poeta, aniżeli jak systematyczny i ścisły profesor<br />
filozofii”.<br />
można tłumaczyć z perspektywy przyszłości. Społeczność, w której zło się zrodziło, jest<br />
już poza obrębem historii. Historia pozostaje bowiem z określonym narodem tak długo,<br />
jak długo walczy on o moralne cele i reprezentuje sobą przyszłość. Z chwilązaś, gdy<br />
dokona swojej misji i zacznie żyć wyłącznie przeszłością, zostanie przez nią porzucony<br />
i znajdzie się na bocznym, ślepym torze, bez żadnych nadziei na przyszłość. Wtedy to<br />
wątek dziejów świata podejmie inny naród, który wstąpi na arenę dziejów. Nowy<br />
naród, w którego dążeniach, tęsknotach i czynach zamieszka rozum powszechny.
Wraz z Heglem filozofia wstąpiła w świat historii. Rzeczywistość - okazała się nie<br />
stanem gotowym i zamkniętym, lecz procesem podległym dialektycznym<br />
prawidłowościom, pełnym sprzeczności, rozwijającym się w dramatycznym rytmie.<br />
Taki charakter miała według Hegla nie tylko rzeczywistość, lecz również ludzkie dzieje<br />
i ludzkie poznanie. Każda epoka jawi się tu jako organiczny składnik całości procesu,<br />
etap uwarunkowany przez przeszłość i determinujący przyszłość. W koncepcji tej<br />
człowiek jest istotą konkretną i historycznie zakorzenioną, określoną przez czas, w<br />
którym żyje, i własną samowiedzę. Aczkolwiek <strong>Hegel</strong> był myślicielem programowo<br />
antyutopijnym, to przecież jego myśl ukazuje możliwość osiągnięcia stanu, w którym<br />
zrealizuje się pełna świadomość wolności. Droga do tego optymistycznego finału<br />
dziejów wiedzie przez niezliczone tragedie i cierpienia jednostek oraz zbiorowości. To<br />
wyraziste odczucie dramatyczności losu ludzkiego w historii znalazło właśnie wyraz w<br />
Heglowskiej wizji świata społecznego.