09.11.2020 Views

Fachowy Dekarz & Cieśla 2020/5

Dzień dobry, Oddajemy w Wasze ręce kolejny numer gazety Fachowy Dekarz i Cieśla, to bardzo miłe uczucie. W najnowszym wydaniu, jak zawsze, znajdziecie opisy nowości, wieści od firm z naszej branży, a także większe materiały o ciekawych projektach i działaniach, które zwróciły naszą uwagę. W tym wstępniaku postanowiłem podzielić się z Wami dobrymi wiadomościami – jak podaje GUS – powierzchnia użytkowa mieszkań oddanych w okresie styczeń-wrzesień 2020 r. wyniosła 13,9 mln m2, czyli o 6,4% więcej, niż w analogicznym okresie roku 2019! A jak wiemy, każdy metr powierzchni użytkowej potrzebuje dachu. Nie oznacza to oczywiście 14 milionów dachów, ale napawa optymizmem i jest ilustracją pozytywnych prognoz dla naszej branży. Miejcie ręce pełne roboty i koniecznie trzymajcie się zdrowo w tym dziwnym czasie. Zdrowia i dobrej jesieni! Redaktor Naczelny Marcin Sikora

Dzień dobry,
Oddajemy w Wasze ręce kolejny numer gazety Fachowy Dekarz i Cieśla, to bardzo miłe uczucie. W najnowszym wydaniu, jak zawsze, znajdziecie opisy nowości, wieści od firm z naszej branży, a także większe materiały o ciekawych projektach i działaniach, które zwróciły naszą uwagę.
W tym wstępniaku postanowiłem podzielić się z Wami dobrymi wiadomościami – jak podaje GUS – powierzchnia użytkowa mieszkań oddanych w okresie styczeń-wrzesień 2020 r. wyniosła 13,9 mln m2, czyli o 6,4% więcej, niż w analogicznym okresie roku 2019! A jak wiemy, każdy metr powierzchni użytkowej potrzebuje dachu. Nie oznacza to oczywiście 14 milionów dachów, ale napawa optymizmem i jest ilustracją pozytywnych prognoz dla naszej branży.
Miejcie ręce pełne roboty i koniecznie trzymajcie się zdrowo w tym dziwnym czasie.
Zdrowia i dobrej jesieni!
Redaktor Naczelny
Marcin Sikora

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Na kłopoty - Szczepański...

Koncert życzeń i zażaleń

Wy też zapewne macie takich klientów: Panie weź przestaw… Panie weź wywieź...

Panie… Taki klient prosząco – błagający a na końcu… Cóż, jeśli macie, to

wiecie co dalej, a jeśli nie, to Wam opiszę jedno z moich licznych z takim klientem

doświadczeń.

Tak na gorąco, bo robotę zakończyłem tydzień

temu, to powiem tylko uffff. Dach

skończony i zapłacony, ale przez co przeszedłem,

to moje. A było tak:

Jesienią ubiegłego roku zawitało do mnie

małżeństwo, które latem kolejnego roku

chciało mieć wykonane pokrycie dachu.

Oczywiście terminy posiadam, daszek ładny,

więc się zgodziłem. Temat na chwilę

zapomniany, aż do wiosny, kiedy Państwo

do mnie się odzywają żebym im podał dokładny

termin kiedy wejdę, bo Pani musi sobie

urlop zaplanować, bo wyjeżdża co roku,

bo Ona musi… Ciężko w kwietniu podać

dokładny termin prac sierpniowych. Skąd

miałbym wiedzieć, jaka będzie pogoda, czy

coś się nie opóźni na innych budowach itp.

Pan Inwestor też miał swoje oczekiwania

- muszę skończyć w 2 tygodnie, bo tyle

dostanie urlopu u angielskiego pracodawcy…

Taaa… Zaczyna się - pomyślałem.

Pani strasznie zniesmaczona, że podałem

jej termin ogólny „sierpień”, bo przez to

nigdzie nie pojedzie, a to będzie pierwszy

raz od dziesięciu lat. Pan zaś zgodził się poczekać

na informację do lipca, jednak jego

marzenia o 2 tygodniach legły w gruzach.

Oboje nieszczęśliwi.

Stawiłem się na budowie w umówionym

sierpniowym terminie. Przywiozłem co

miałem przywieźć, oczywiście na raty, bo

ciężko zwieźć wszystko na dach 300 m 2

za jednym zamachem, nawet HDS'em

i rozpocząłem prace. Szanowny inwestor

załapał się raptem na tydzień moich prac,

ale zdążył wyprosić, żeby mu wywieźć gruz

z rozbieranych kominów. Kobitka została

z majdanem sama, chodząca jak siedem nieszczęść,

bo przecież na urlopie nie była,

a mężowi się jeszcze podbitka zamarzyła

w międzyczasie. Feler chciał, że gąsiory

przyszły w złym odcieniu, to też jechałem

po nie do producenta, żeby czasu nie tracić

i szybciej budowę zakończyć. Tak czy siak

takich „przysług” było kilka. Na koniec Pani

poprosiła, żeby wszystko co zostało z resztek,

typu kilka łat i 4 paczki dachówki plus

ścinki drewna i dachówki zabrać, bo ona

z tym obtykać się nie będzie. Prace skończone,

wysłałem klientowi rozliczenie. Pan

po godzinie do mnie odpisał, że mu się nie

zgadza. Bo zabrałem kilka łat z podwórka

i nie odliczyłem, a w ogóle to nie zgadza

mu się ilość dachówki o dwie palety i na

pewno gdzieś mam drugą budowę i sobie

zabrałem… Ręce mi opadły. Dach 300 m 2 ,

sieczka jak diabli, a ten mi sugeruje, że

gdzieś upchnąłem brązową dachówkę…

Same roszczenia, dobrze, że dostępu Łodzi

do morza nie zażądał. Wkurzyłem się na

PANA niemiłosiernie, i przypomniałem, jak

tonę gruzu z dachówki wywiozłem i zaproponowałem,

żeby wszedł na dach i policzył

dachówki.

Jak wspomniałem, faktura przez tych klientów

zapłacona, ale tak sobie myślę... Facet

pracuje na etacie u angielskiego pracodawcy,

a potem po godzinach fuchy robi… Tu

rodzi się pewne podejrzenie, skąd on mógł

pomyśleć, że materiałem takie przekręty

można robić… No, w końcu na czymś

w tej Anglii się dorobił i to chyba nie na etacie.

Poza tym świetnie tu pasuje przysłowie:

Każdy mierzy swoją miarą!

Z dekarskim pozdrowieniem

Rafał Szczepański

6

FDC-05-2020.indb 6 28.10.2020 12:18:11

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!