Zobacz peÅne wydanie (PDF) - SÄ deczanin
Zobacz peÅne wydanie (PDF) - SÄ deczanin
Zobacz peÅne wydanie (PDF) - SÄ deczanin
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Siostra Cherubina z jednym ze swoich<br />
...wnucz ków<br />
mu została przyjmowana z sercem i otoczo<br />
na opie ką. Ro la za kon nic po le ga ła<br />
na udzieleniu wsparcia duchowego, mate<br />
rial ne go i for mal ne go, zwią za ne go<br />
z porodem. Skrzywdzone przez los, odrzucone<br />
przez swoje środowisko dziewczyny<br />
znajdowały tu azyl, zrozumienie,<br />
akceptację i miłość. Siostry załatwiały<br />
opiekę medyczną, zawoziły do szpitala,<br />
uczy ły opie ko wać się na ro dzo nym<br />
dzieckiem, towarzyszyły w pierwszych<br />
dniach radości macierzyńskiej i wspierały<br />
na duchu osamotnioną matkę.<br />
Podczas opowieści gospodyni Domu<br />
po ka zy wa ła al bum ze zdję cia mi na ro -<br />
dzonych dzieci. – Tu jest nasz Pio truś,<br />
a tu taj Ka sia; to jest Kin gu sia, a ten to<br />
Kacperek. Fotografie niemowląt zestawiała<br />
ze zdjęciami kilkulatków, potem<br />
nastolatków i osób dorosłych. Opowiadała<br />
o okolicznościach, które towarzyszyły<br />
przybyciu i odejściu z Domu ich<br />
matek. Pytałem Siostrę o niektóre szczegóły<br />
związane z losami jej podopiecznych,<br />
o ewentualne trudności związane<br />
z ich po by tem wśród sióstr (by wa ły tu<br />
WOKÓŁ NAS<br />
ta kże dziew czy ny rom skie, Ukra in ki<br />
i Mołdawianki, niektóre zamieszkiwały<br />
już w dru gim czy trze cim mie sią cu cią -<br />
ży), wy py ty wa łem o kwe stie wy cho -<br />
waw cze i dys cy pli nar ne obo wią zu ją ce<br />
w Domu (niektórym pensjonariuszkom<br />
brakowało tylko… internetu), o więzi łączą<br />
ce ze so bą prze by wa ją ce w Do mu<br />
dziewczyny. Siostra Cherubina na każde<br />
pytanie odpowiadała szczegółowo, cierpli<br />
wie i… z ser cem na dło ni.<br />
Nie spo tka łem do tych czas w swym<br />
życiu człowieka, który by z taką życzliwo<br />
ścią i wy ro zu mia ło ścią wy ra żał się<br />
o ka żdej, na wet po sia da ją cej wy raź ne<br />
wady osobie. Trudne w swym charakterze<br />
dziew czy ny znaj do wa ły w ustach<br />
Sio stry cał ko wi te uspra wie dli wie nie,<br />
a ich ska za ne przez in nych na śmierć lub<br />
odrzucenie, niechciane dzieci nazywane<br />
były ciepło „dzieciątkami” – „NASZY-<br />
Nie spotkałem dotychczas<br />
w swym życiu człowieka,<br />
który by z taką życzliwością<br />
i wyrozumiałością wyrażał<br />
się o każdej, nawet<br />
posiadającej wyraźne<br />
wady osobie.<br />
MI dzieciątkami”. Siedziałem wpatrzony<br />
i onie mia ły. Kie dy skrom niut ka,<br />
sie dem dzie się cio pię cio let nia Sio stra<br />
Cherubina z radością w oczach mówi,<br />
że ten chło piec na zdję ciu jest bar dzo<br />
zdol ny, a te mu na ko lej nym Pan Bóg ta -<br />
kże dał wie le ta len tów, że ta ma ła dziew -<br />
czyn ka dziś już tra fi ła na stu dia, a jej<br />
mamę czasami policja przyprowadzała<br />
do Domu, mięknie i we mnie skamieniałe<br />
wnętrze, a skorupa obojętności, z którą<br />
tu taj przy by łem, to pi się, sta jąc się<br />
coraz bardziej gorąca.<br />
Słucham historii trudnej dziewczyny,<br />
któ ra jak co dzień wy szła z Do mu Na -<br />
zaretanek na spacer i złapano ją w sklepie<br />
na kra dzie ży – sły szę w gło sie<br />
Siostry usprawiedliwienie czynu (– Mo -<br />
że przez przypadek wrzuciła do koszyka<br />
te pie lusz ki); słu cham o za gu bio nych<br />
i trud no pod da ją cych się dys cy pli nie<br />
Domu pensjonariuszkach (zagubionych<br />
często i w wierze: – To biedactwo potrafi<br />
ło znik nąć na ca ły dzień, by przyjść<br />
wie czo rem tak wy gło dzo ne, że aż żal by -<br />
ło pa trzeć!) – nie sły szę naj mniej szej<br />
iry ta cji czy po tę pie nia w ustach opie -<br />
kunki; słucham o złych nawykach, opryskliwości,<br />
wulgarności podopiecznych<br />
(– Prze cież to nie klasz tor, a one nie są<br />
za kon ni ca mi…) – ale nie sły szę tak<br />
przecież popularnych dzisiaj wśród starszych<br />
ludzi utyskiwań na młodych…<br />
Słucham historii związanych z licznymi<br />
odwiedzinami w domach rodzinnych<br />
dziew cząt, słu cham opo wie ści<br />
o nie rzad ko bar dzo trud nych pró bach<br />
me dia cji, ja kie po dej mo wa ła Sio stra<br />
Cherubina z ich – nieprzejednanymi niegdyś<br />
i na ma wia ją cy mi do abor cji czy<br />
adopcji nienarodzonego dziecka – ojcami<br />
czy partnerami (– W wielu przypadkach<br />
wy star cza ło po ka za nie zdję cia<br />
ocalonego dzieciątka, czy też zaproszenie<br />
na urzą dza ne przez nas je go chrzci -<br />
ny w kościele…), sły szę co raz bar dziej<br />
otwierającymi się do słuchania oczami,<br />
uszami i sercem z ust Siostry Cherubiny,<br />
drobnej istoty, zatopionej w albumie<br />
ze świadectwami zdanie: „Wszystkie te<br />
dzieci tuliłam i szeptałam im dobre słowa<br />
chcąc im prze ka zać w ten spo sób mi -<br />
łość do Pa na Bo ga i lu dzi...” – i już<br />
wiem, że TA MI ŁOŚĆ SPŁY WA<br />
W TEJ CHWI LI TA KŻE NA MNIE. Ja,<br />
dorosły, sceptyczny i cyniczny czasami<br />
człowiek, ostrożnie podchodzący do nowych<br />
znajomości, autorytetów i kontaktów<br />
– w grud niu 2009 ro ku, tu<br />
– w domu przy ulicy Przybyszewskiego<br />
39 w Krakowie przeżywam nawiedze<br />
nie. Gdy na za da ne prze ze mnie<br />
pytanie ile niechcianych dzieci przyjęła<br />
na świat, Siostra Cherubina odpowiada<br />
skromnie: – Ponad dwa tysiące, przekona<br />
łem się, że sto ję oto przed Świę -<br />
tą. I właśnie zostałem nawiedzony przez<br />
Miłość.<br />
Okna ży cia<br />
W Do mu Sa mot nej Mat ki przy uli -<br />
cy Przy by szew skie go w Kra ko wie<br />
prze by wa ło w pew nych okre sach cza -<br />
su nawet dwadzieścia dziewcząt jednocze<br />
śnie. Sio stry przy go to wy wa ły<br />
wspólne posiłki, utrzymywały czystość<br />
i po rzą dek w po ko jach (by w Do mu<br />
44 Sądeczanin MARZEC 2011 v www.sadeczanin.info