16.06.2015 Views

• Nr 39 BELGRAD 2009 • - Polonia-serbia.org

• Nr 39 BELGRAD 2009 • - Polonia-serbia.org

• Nr 39 BELGRAD 2009 • - Polonia-serbia.org

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

• <strong>Nr</strong> <strong>39</strong> <strong>BELGRAD</strong> <strong>2009</strong> •<br />

Foto: Stanko Kostić • www.skostic.com<br />

Belgrad, marzec <strong>2009</strong>: ruiny w ulicy Kneza Miloša jako smutne wspomnienie, ale i „atrakcja turystyczna”...


W TYM NUMERZE:<br />

Ambasador Maciej Szymański o kryzysie z polskiej perspektywy. – Dyplom Ministra Spraw Zagranicznych dla prof. Dimitrija<br />

Mladenovicia. – Dziesięć lat od nalotów powietrznych na Jugosławię: wspomnienia Polek. – Liczba Polaków w Serbii się zmniejszyła.<br />

– Festiwal muzyki kresowej i bałkańskiej w Lublinie. – Reminiscencje z XVI Międzynarodowego Forum Mediów Polonijnych:<br />

ciekawi ludzie na Forum; Zalipie. – Koncert Chopin i Liszt w Nowym Sadzie. – Wystawa multimedialna „Rzeczpospolita<br />

wielu kultur”. – Reżyser Jerzy Skolimowski w Belgradzie i wystawa jego obrazów. – Książki. – Z życia polonijnego. – In memoriam:<br />

Józefa Glišović. – Wieści z Czarnogóry. – Kącik kulinarny.<br />

Wieści<br />

Kriza iz poljske perspektive<br />

Maćej Šimanjski, ambasador Poljske u Beogradu<br />

2<br />

Rezimirajući rezultate nedavnog (1. marta) samita Evropske<br />

unije u Briselu poljski premijer Donald Tusk je konstatovao:<br />

«naš glavni cilj, dakle jedinstveno i jasno izraženo mišljenje<br />

protiv nacionalnih egoizama i protekcionizma, po mojoj proceni je<br />

100 odsto ostvaren». Dvadeset sedam vlada EU zvanično se odreklo<br />

takvih metoda borbe protiv krize. Unija je saglasna da kriza ne<br />

opravdava kršenje principa koji vladaju na zajedničkom tržištu EU.<br />

Svetska finansijska kriza ozbiljno je narušila privrednu stabilnost<br />

ne samo visokorazvijenih zemalja već i onih sa slabijim privredama.<br />

Zemlje Evropske unije nisu u tome izuzetak. U 2008. moglo<br />

se primetiti kod njih postepeno smanjenje tempa privrednog rasta<br />

(rast BNP-a sa 2,3 odsto u 1. kvartalu, a pad za 1,1 odsto u 4. kvartalu),<br />

pad industrijske proizvodnje te kao rezultat svega toga i povećanje<br />

nezaposlenosti (sa 6,8 odsto u januaru 2008, na 7,6 odsto u<br />

januaru <strong>2009</strong>).<br />

Sadašnja privredna situacija Poljske je stabilna i spada u bolje<br />

među državama Evropske unije. To, naravno, ne označava da je<br />

Poljska imuna na krizu i da se može prema njoj ponašati indiferentno.<br />

Na inicijativu premijera Tuska u poljskoj ambasadi u Briselu je<br />

još pre samita <strong>org</strong>anizovan sastanak lidera Češke, Mađarske, Slovačke,<br />

Rumunije, Bugarske i tri pribaltičke zemlje. Cilj tog sastanka bio<br />

je objedinjavanje snaga u skladu sa strahovanjima da će planovi pomoći<br />

za industriju izrađivani na Zapadu pogoditi privrede zemalja<br />

koje su tek nedavno postale članice EU. Mnogo je bilo govora o tzv.<br />

francuskom planu, po kome je trebalo pomoć da dobiju samo oni<br />

koncerni koji neće otpuštati radnike u Francuskoj, što bi značilo da<br />

će otpuštati zaposlene u centralnoj Evropi.<br />

Mi, u Poljskoj, takođe, plašili smo se da će se zemlje evrozone<br />

same spasavati od krize i istovremeno svojim delovanjem nanositi<br />

štete zemljama koje još nisu prešle na evro. Razmatrana je moguđnost<br />

puštanja na tržište zajedničkih atraktivnih evroobligacija, što<br />

znači da bi Poljska – želeći da konkuriše svojim obligacijama – morala<br />

da ponudi znatno više kamate. To bi opet vodilo podelama koje<br />

je čitava Unija dosad solidarno poukušavala da eliminiše. Lideri<br />

okupljeni u poljskoj ambasadi želeli su da poruče da do takvih podela<br />

ne sme doći.<br />

Drugačiji stav prema rešavanju problema prezentirao je mađarski<br />

premijer Ferenc Đurčanj, koji je u Brisel doputovao sa paketplanom<br />

pomoći bankama i zemljama centralne i istočne Evrope (između<br />

ostalog i Ukrajini) vrednim od 160 do 190 milijardi evra, koju<br />

bi trebalo da pruže svetske i institucije Unije.<br />

Za vreme samita, Poljska je zajedno sa drugim zemljama EU<br />

ocenila mađarski plan pomoći kao lošu ideju.<br />

Privrede Poljske, Češke i Slovačke u mnogo su boljoj situaciji<br />

nego privrede drugih zemalja i to ne samo iz tog dela Evropske Unije.<br />

Vlade većine zemalja tzv. stare Unije ne odbijaju da pruže pomoć<br />

nijednoj zemlji. Radi se ipak o tome da se svaki slučaj mora<br />

tretirari odvojeno. Dodatne gotovinske pozajmice, koje su danas<br />

neophodne Mađarima, nisu lek i za Poljsku.<br />

Politika, Beograd – četvrtak 19 mart <strong>2009</strong>, str. 14-15<br />

(rubrika Pogledi)<br />

dniu 29 stycznia odbyła się w<br />

W Ambasadzie Polskiej niecodzienna<br />

uroczystość.<br />

Profesor Dimitrije Mladenović, architekt,<br />

został uhonorowany przez Ministra<br />

Spraw Zagranicznych RP Radosława<br />

Sikorskiego Dyplomem Uznania<br />

za zasługi w rozpowszechnianiu kultury<br />

polskiej poza granicami Kraju. Dyplom<br />

został wręczony Laureatowi w MSZ w<br />

Warszawie 15 października 2008 roku.<br />

Polskie wyróżnienie dla<br />

arch. Dimitrija Mladenovicia<br />

To stało się okazją, żeby pogratulować<br />

profesorowi Mladenoviciowi również w<br />

Belgradzie, w salonach Ambasady.<br />

Gospodarzem uroczystości był JE<br />

Ambasador RP dr Maciej Szymański,<br />

który serdecznie powitał dostojnego Laureata.<br />

Wśród zaproszonych gości zebrali<br />

się licznie przede wszystkim przyjaciele<br />

i współpracownicy pana Mladenovicia z<br />

Wydziału Architektury i Stowarzyszenia<br />

Architektów Serbii. Nie zabrakło też Po-


Występ pianistki Sary Marjanović na cześć Laureata. Foto S. Kostić<br />

lonii, by ufetować „polskiego zięcia”. Pan Dymitrije również powitał<br />

obecnych i przedstawił krótki zarys swojej polskiej „historii”. Wieczór<br />

uświetniła swoim występem pianistka Sara Marjanović.<br />

Kontakty prof. Mladenovicia z Polską sięgają do dalekiego 1958<br />

roku, kiedy w ramach wymiany studenckiej znalazł się w Poznaniu.<br />

Bariery polityczne między Polską a Jugosławią w tym czasie już<br />

osłabły i wzajemne odwiedziny nabierały na sile. Student Dymitrije<br />

nawiązał kontakty nie tylko z polskimi kolegami z wydziału,<br />

ale również ze środowiskiem muzycznym. Zaprzyjaźnił się z grupą<br />

jazzową w słynnym wówczas klubie studenckim „Od Nowa”. Tu też<br />

poznał swoją przyszłą małżonkę Stefanię Małgorzatę. Zrozumiałe<br />

więc, że od tego czasu stał się częstym gościem w Polsce, co trwa do<br />

dziś. Będąc profesorem na Wydziale Architektury w Belgradzie, ściśle<br />

współpracował z poznańskimi kolegami, a po przejściu na emeryturę,<br />

kontynuuje wykłady jako profesor Wydziału Architektury w<br />

Poznaniu. Organizował i nadal <strong>org</strong>anizuje liczne spotkania architektów<br />

polskich i serbskich. Świadczy o tym m. in. kilka wystaw w<br />

Belgradzie i Nowym Sadzie o osiągnięciach polskiej architektury, o<br />

których mieliśmy okazję kilkakrotnie pisać w naszym czasopiśmie<br />

(zob. Słowo YU Polonii 28, 34). Pośredniczył też we współpracy<br />

młodych serbskich architektów ze Szczecinem. Przed paroma laty<br />

wygrali oni konkurs na zagospodarowanie wyspy na kanale odrzańskim,<br />

blisko centrum miasta.<br />

Obecnie prof. Mladenović pośredniczy w <strong>org</strong>anizacji wspólnych<br />

projektów z Podgoricą, gdzie również aktualnie wykłada.<br />

Oprócz dyplomu, prof. Mladenović odznaczony został w 1990<br />

roku przez rząd polski Orderem Zasługi – Komandoria.<br />

<strong>Polonia</strong> życzy Panu Dimitrijowi Mladenoviciowi jeszcze wiele<br />

osiągnięć w pracy dla dobra Polski i Serbii, dobrego zdrowia i szczęścia<br />

osobistego.<br />

Ambasador RP Maciej Szymański wita Laureata i gości. Foto S. Kostić<br />

Profesor Dimitrije Mladenović opowiada historię swojej współpracy z Polską.<br />

Foto S. Kostic<br />

3<br />

Dziesięć lat od nalotów powietrznych na Jugosławię<br />

Minęło dziesięć lat...<br />

Dziesięć lat brzemiennych w wydarzenia, choć wydaje nam<br />

się, że stale stoimy w miejscu, dziesięć lat obiecywań i daremnych<br />

nadziei.<br />

Od tamtego czasu, od porozumienia w Kumanowie , kiedy zakończyły<br />

się ok. 3-miesięczne bombardowania i Kosowo stało się<br />

protektoratem pod patronatem ONZ w myśl Deklaracji 1244, tylko<br />

formalnie należy ono do Serbii. Serbia nie ma na tym terytorium<br />

prawie żadnej ingerencji.<br />

W kraju, po półtora roku „lizania ran”, w atmosferze apatii, kiedy<br />

wydawało się, że władza Miloševicia jeszcze bardziej się wzmocniła,<br />

doszło 5 października 2000 roku do przemiany. W wyniku wyborów<br />

prezydentem Federalnej Republiki Jugosławii został umiarkowany


4<br />

demokrata Vojislav Koštunica. Milošević nie łatwo przyznając przegraną,<br />

musiał ustąpić. Euforia była ogólna. Ludzie wylegli na ulice,<br />

pełni radości i nadziei. Bardzo szybko zaczęła nadchodzić pomoc<br />

z Europy i Ameryki, Serbia weszła do <strong>org</strong>anizacji międzynarodowych,<br />

Koštunica został osobistością roku. Premier Zoran Djindjić<br />

wziął się energicznie do porządków w państwie.<br />

W rok, dwa później Milošević i Šešelj oraz oskarżeni generałowie<br />

i kilka wysokich osobistości z rządu Miloševicia znaleźli się w<br />

Hadze. Dalej już niestety szło coraz trudniej.<br />

12 marca 2003 roku w wyniku zamachu zginął Zoran Djindjić.<br />

W czasie jego pogrzebu, życie zamarło w mieście. Dokładnie trzy<br />

lata później zmarł Slobodan Milošević. I jego żegnały<br />

tłumy, ale zupełnie inne.<br />

W maju 2006 roku rozpadła się wspólnota Serbii<br />

i Czarnogóry.<br />

Przeżyliśmy i uczestniczyliśmy w niezliczonej<br />

ilości wyborów. Koštunica stopniowo tracił popularność,<br />

a rywalizowali o głosy wyborców Stronnictwo<br />

Demokratyczne i Partia Radykałów. Prezydentem<br />

Serbii został Boris Tadić i żeby absurd był<br />

większy – żeby jego partia mogła mieć większość<br />

parlamentarną, musiał poprosić o poparcie Socjalistów,<br />

tych właśnie, którzy z miloszewiciewców<br />

teraz przekształcili się w «postępowych» członków<br />

Międzynarodowej Internacjonali!<br />

Dewizą i celem Serbii jest wstąpienie do Unii<br />

Europejskiej, ale droga do Brukseli jest ciernista.<br />

Warunki stawiane przed nią wciąż rosną. W ubiegłym<br />

roku znalazł się w Hadze Radovan Karadżić.<br />

Ten fakt, mimo, że przyjęty z uznaniem, nie przybliżył<br />

Serbii do kandydatury w UE ani na jotę. Co<br />

gorsza, gdy już miano podpisać Umowę Handlową<br />

z Brukselą właśnie w przeddzień Kosowo jednostronnie<br />

ogłosiło niezależność, co większość<br />

państw UE poparło. Obiecania o otwarciu reżymu<br />

wizowego się nie sprawdziły.<br />

Sytuacja w Kosowie po 10 latach jest nadal<br />

bardzo trudna. Po zakończeniu działań wojennych,<br />

większość Serbów i niealbańczyków została<br />

wypędzona lub sama uciekła. W marcu 2004 roku<br />

dopełniono tej akcji. Domy splądrowane lub spalone,<br />

cerkwie zrujnowane. Zostały serbskie enklawy,<br />

gdzie żyje się bardzo ciężko. Chyba nigdzie w<br />

Europie nie ma takiego gwałcenia ludzkich praw,<br />

jak na tym skrawku ziemi, któremu tak ochotnie<br />

przyznano niezależność. W ubiegłym roku do sił wojskowych i cywilnych<br />

(KFOR, UMNIK) przyłączył się jeszcze EULEKS. A tam,<br />

«gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść» i nikt nie jest odpowiedzialny,<br />

że wsie serbskie tygodniami nie mają prądu, że znów komuś<br />

spalono dom, że do kogoś strzelano lub kogoś pobito. W wyniku<br />

działań bombami uranowymi, część ziemi jest skażona. Lekarze<br />

stwierdzają epidemię zachorowalności na raka. W pierwszych latach<br />

po wejściu Sił Pokojowych wiele hałasu medialnego było około<br />

tzw. «syndromu bałkańskiego», na który zaczęli chorować żołnierze.<br />

Obecnie mało się o tym mówi i pisze, ale lekarze wiedzą swoje i nazywają<br />

Kosowo «Małą Hiroszymą».<br />

Nasza mała <strong>Polonia</strong> przeżyła w dniach nalotów ciężkie dni, podobnie<br />

jak wszyscy mieszkańcy tego kraju. Wiele Polek z dziećmi<br />

lub z całymi rodzinami wyjechało do Polski i więcej nie wróciło.<br />

Potwierdzają to zresztą dane statystyczne, które można przeczytać<br />

w artykule prof. Drljačy w niniejszym numerze. W numerach 2, 3 i<br />

Wydaniu Specjalnym Słowa YU Polonii z września 1990 roku pisaliśmy<br />

bardziej szczegółowo o tym, co przeżyliśmy. W TVP 1 i w TVP<br />

<strong>Polonia</strong> można było obejrzeć emisję red. Barbary Rogalskiej «Smutek<br />

Serbii» (2001). Redaktor Tadeusz Samitowski wydał książkę pt.<br />

«Moralna wojna» (Kielce, Agencja Reklamy TEST, 1999), która zawiera<br />

również kilka tekstów z naszej Polonii.<br />

Nie będziemy więc więcej do tego wracać. Pragniemy jedynie<br />

przypomnieć, w jak wielkiej wdzięczności zachowaliśmy ministra<br />

Andrzeja Barzyka, który zmuszony opuścić Belgrad, z Budapesztu<br />

pomagał wszystkim uchodźcom i pertraktował z MSZ i Wspólnotą<br />

Polską, by dzieci i młodzież mogły spędzić jakiś czas w Polsce. I<br />

później, kiedy Ambasada zaczęła już normalnie funkcjonować, ze<br />

wszechmiar działał, żeby pomóc środowisku polonijnemu.<br />

Mapa miejsc zrzutów bomb ze zubożonym uranem na terytorium Kosova.<br />

Źródło: Politika, 2. 02. <strong>2009</strong>.<br />

Należy też wspomnieć panie z Zarządu: Renatę Fatić i Małgorzatę<br />

Srdić, które energicznie rozwinęły akcję pomocy, wystosowały<br />

apel do mediów polskich i odwiedzając osobiście przedstawicieli<br />

MSZ-u, Wspólnoty Polskiej i <strong>org</strong>anizacji humanitarnych przyczyniły<br />

się do zdobycia pomocy dla najbardziej potrzebujących członków<br />

naszej Polonii.<br />

Rząd i społeczeństwo Serbii godnie i ze smutkiem uczciło pamięć<br />

ponad 3000 ofiar śmiertelnych (w tym 78 dzieci) tej jedynej<br />

w Europie wojny NATO. W południe 24 marca zabrzmiały znów<br />

syreny, a na licznych pomnikach w całym kraju złożono kwiaty i<br />

wieńce. Rany się jeszcze nie zagoiły, ale trzeba patrzeć w przyszłość,<br />

wybaczyć jednak nie zapomnieć.<br />

Oby nigdy więcej nie było wojny!<br />

Joanna Maciejewska-Pavković


TAK TO WTEDY PRZEŻYWALISMY W NOWYM SADZIE<br />

(Bombardowanie NATO w 1999 r.)<br />

Pierwszy dzień bombardowania NATO zastał mnie w nocnym<br />

pociągu z Baru do Nowego Sadu. Chociaż wszystkie miejsca<br />

w wagonie sypialnym były wykupione, w całym wagonie były<br />

zajęte tylko dwie kabiny. Po północy, z rozmowy konduktorów wywnioskowałam,<br />

że dzieje się coś niezwykłego – padają bomby! W<br />

mijanych miastach i osiedlach przez całą noc błyskały ekrany telewizorów.<br />

Rano w Nowym Sadzie ulice były zupełnie puste. Tak to<br />

się zaczęło…<br />

Posypały się listy z poczty elektronicznej i telefony od naszych<br />

przyjaciół i krewnych z Polski.<br />

Dzisiaj, dzięki tej korespondencji, mogę odtworzyć tamte wydarzenia.<br />

***<br />

11.4.1999<br />

Droga Teresko, wzruszył nas Twój telefon. Przyjemnie jest wiedzieć,<br />

że ktoś z nami wspólnie przeżywa nasze nieszczęście. Zaraz<br />

po tym telefonie było bombardowanie – kilka potężnych wstrząsów.<br />

Podobno bombardowano rafinerię. Budynek Wydziału Filozoficznego<br />

ucierpiał w czasie bombardowania mostu (tego najnowszego).<br />

W bibliotece na dole wypadły szyby, jak i na całym niemal parterze.<br />

W naszej bibliotece i gabinetach nie ma szkód. Wakacje się przeciągnęły<br />

do odwołania.<br />

W czasie alarmu schodzimy razem z naszymi najbliższymi sąsiadkami<br />

i ich pieskiem do mieszkania sąsiadów, którzy wyjechali<br />

na Węgry zaraz po pierwszym bombardowaniu, myśląc, że ,,nieporozumienie”<br />

nie potrwa długo. Schodząc z trzeciego piętra na parter<br />

udajemy, że jesteśmy w schronie. Tam też śpimy. Na szczęście w<br />

naszej okolicy nie ma obiektów wojskowych (tak nam się wydaje).<br />

Mosty, które nam zburzono, są oddalone jakieś 2-3 km i nawet nam<br />

szyby nie powypadały z okien. Zbombardowano też rafinerię nafty<br />

i wiele innych obiektów w Nowym Sadzie. Teraz się boimy o nasz<br />

trzeci i ostatni most. Jak będę jeździć do pracy do Czarnogóry? W<br />

,,wolnych chwilach” staramy się żyć normalnie, w mieście nie ma<br />

paniki, a nawet sklepy pracują jak zwykle i można jeszcze kupić<br />

chleb itp. Najdziwniejsze, że jeszcze mamy prąd, gaz i wodę. Nawet<br />

te przeciągłe syreny nie wyprowadzają nas z równowagi i na ulicach,<br />

w ciągu dnia, załatwiamy swoje interesy. Swięta były smutne, były<br />

alarmy...<br />

***<br />

Droga Teresko, zakwitły drzewa i ogrody. Wiosna, jak nigdy,<br />

pojawiła się nagle i nie sposób jej nie zauważyć, ale dla nas jest to<br />

jakiś inny, nierealny świat. Nasz świat jest ponury i nie ma w nim<br />

miejsca na wiosnę.<br />

Szczęśliwie ostatnie trzy noce były spokojne, chociaż były ogłaszane<br />

alarmy przeciwlotnicze. Po ostatnim bombardowaniu naszych<br />

mostów (dwa z nich są bezpowrotnie zniszczone), wprowadzono<br />

akcję ochraniania mostów w całym kraju, a w tym i naszego<br />

ostatniego mostu w Nowym Sadzie. Co wieczór ludzie wychodzą na<br />

mosty i stoją do rana, do odwołania alarmu, ,,broniąc mosty swoim<br />

ciałem”. Przez całą noc odbywają się na moście koncerty, przyjeżdżają<br />

znane osobistości z wielu krajów i stoją na moście razem z<br />

innymi.<br />

Niestety NATO nie odpowiedziało na apel papieża, żeby nie<br />

bombardować nas na Wielkanoc i zeszła niedziela upłynęła w atmosferze<br />

alarmów i bombardowania. W Wielką Sobotę zniszczono<br />

most. To samo jest i dzisiaj, na Wielkanoc prawosławną. Odpowiedz<br />

była, że nie byłoby humanitarnie wstrzymywać się od napadów w<br />

tym dniu, bo ,,nie wszyscy mają święto”. W mieście odbywa się wiele<br />

imprez kulturalnych pod nazwą „Kulturą przeciwko NATO”. W teatrach<br />

są bezpłatne przedstawienia, odbywają się spotkania naukowe<br />

i ciekawe prelekcje. W sobotę Bogdan występował na Trybunie<br />

Młodych, gdzie codziennie w południe są nagrywane audycje dla<br />

TV z muzyką i odczytami ludzi z kultury i z uniwersytetu. Gdyby<br />

nie ta ciężka sytuacja mogło by się mówić o wielkim wzlocie kulturalnym.<br />

Codziennie w południe odbywają się koncerty na rynku.<br />

Ludzie starają się oderwać od strasznej rzeczywistości. Zadziwiająca<br />

jest dyscyplina i spokój. (Właśnie w tej chwili łupnęło i radio podało.<br />

że uderzono koszary na Detelinarze.)<br />

***<br />

16.4.1999.<br />

Krzysiu, poczty w Internecie nie może nikt przetrzymywać,<br />

może być jedynie wyłączony Internet, co się juz raz u nas zdarzyło,<br />

po bombardowaniu pierwszego mostu. Teraz wyłączają, jak jest<br />

alarm przeciwlotniczy. Dzisiejsza noc była najgorsza ze wszystkich<br />

dotąd. Całą noc nadlatywały samoloty, a nasza artyleria starała się<br />

je odpędzić. Zaczęło się gdzieś przed północą i trwało długo, kilka<br />

razy w ciągu nocy. Pożar był w rafinerii. To jest dość daleko od<br />

nas. My się staramy utrzymywać w kondycji. Wieczorem idziemy<br />

na parter. Bogdan udaje ze czyta literaturę naukową, a my gramy w<br />

kości z naszą sąsiadką, pies się przyzwyczaił i śpi, a babcia-sąsiadka<br />

ogląda stare serie w TV. Jak się zaczyna kanonada wybiegamy przed<br />

dom lub stoimy w bramie i oglądamy ,,wojnę gwiazd”. Niektórzy<br />

biegną na nasyp przed naszym domem, żeby lepiej widzieć. Sytuacja<br />

staje się coraz poważniejsza i coraz mniej nadziei na jakiś pokojowy<br />

koniec. NATO chce zając pozycje w Europie i tylko to jest ważne.<br />

Dziecko już dawno zastało wylane z kąpielą. Wierzę jedynie w precyzyjność<br />

współczesnej techniki i w to, że pociski prawie zawsze padają<br />

na wyznaczony cel wojenny, ale co jest na wojnie wojenny cel?<br />

Nie bierz sobie bardzo do serca tego co piszę, pewnie jestem<br />

pod wrażeniem dzisiejszej nocy. Teraz jest jeszcze dzień, ale nowa<br />

noc się nieuchronnie zbliża! Na most nie idziemy, nie jesteśmy bohaterowie.<br />

Chociaż może właśnie w tłumie jest bezpiecznie? Dzisiaj<br />

Velko ma urodziny i nastrój jest świąteczny.<br />

***<br />

Bardzo Wam wszystkim dziękujemy za troskę o nas i poparcie.<br />

Nawet nie wiecie jak jest to dla nas ważne. Dzień zaczynamy od<br />

sprawdzenia poczty elektronicznej. Ostatnio zaczęła działać zwykła<br />

poczta. Przyszło parę listów, ale z ogromnym opóźnieniem. Po tym<br />

wielkim bombardowaniu, o którym pisałam, mieliśmy jedną spokojna<br />

noc, ale za to dzisiejsza była znowu burzliwa. Kolejne pociski<br />

spadły na rafinerię, dwie nowe dziury pojawiły się w ostatnim naszym<br />

moście na Dunaju, naszym ostatnim kontakcie z południową<br />

częścią naszego kraju, z Belgradem (i moja pracą). Zniszczono<br />

przekaźnik TV i nie mamy programu. Szczęśliwie mamy jeszcze<br />

program satelitarny. Trudno sobie wyobrazić, ale dzisiejszy pogrom<br />

spokojnie przespaliśmy i o wszystkim dowiedzieliśmy się dopiero<br />

rano z radia. Przypuszczalnie zaczął w nas działać jakiś mechanizm<br />

obronny, który więcej nie może przyjąć stresów. Moja jedyna na-<br />

5


6<br />

dzieja jest w tym, że do tej pory pociski trafiały celnie (z wyjątkiem<br />

Aleksinca i kolumny uchodźców albańskich, za co NATO nas przepraszał).<br />

My osobiście nie jesteśmy punktem strategicznym.<br />

Wczoraj była wielka liturgia w Belgradzie z udziałem patriarchy<br />

moskiewskiego Aleksija Drugiego i wielu dostojników prawosławnych.<br />

W Nowym Sadzie są wspólne modlitwy ludzi wszystkich<br />

możliwych konfesji. Prawdziwy ekumenizm! Niestety akcje<br />

pokojowe stanęły w martwym punkcie, chociaż wszyscy mówią o<br />

ich konieczności. W zeszłym tygodniu Bogdan występował w TV,<br />

w programie ,,Kulturą przeciwko NATO”. Mówił o Dostojewskim<br />

i Sołowiowie, o ich koncepcji Antychrysta. Wspominał Miłosza.<br />

Mówił o Słowianach, którzy żywo reagują na naszą sytuację, zapraszając<br />

nas na konferencje naukowe, posyłając książki, o Kozakach<br />

Dońskich. A właśnie nazajutrz przyjechała delegacja Kozaków we<br />

wspaniałych uniformach i zaprezentowała się na moście w nocnym<br />

Belgradzie.<br />

Teraz wiadomo, że w tym roku nie będzie egzaminów wstępnych,<br />

ani do szkol średnich, ani na studia. Przyjmować będą na<br />

podstawie świadectw. A co z maturą? O egzaminach i sesji nic się<br />

nie mówi. Cale nasze życie jest jedno wielkie czekanie. Czekamy<br />

na poranek, kiedy syrena odwołuje alarm, potem nam zbyt szybko<br />

przejdzie dzień i znowu z dreszczykiem czekamy co przyniesie noc.<br />

***<br />

Od dzisiaj nie ma rządowej TV i radia (w nocy zniszczono centrum<br />

w Belgradzie, jest wiele ofiar), więc i my nie będziemy czas<br />

jakiś poinformowani. Mamy tylko radio z miejscowymi wiadomościami.<br />

Teraz także i w dzień wyją syreny i słychać strzelaninę. W<br />

mieście panuje wzorowy porządek, sklepy są normalnie zaopatrzone.<br />

Porobiliśmy pewne zapasy. Szkoda by było gdyby wyłączono<br />

prąd i zamrażarka przestała chłodzić.<br />

Jutro jest jubileusz NATO, pewnie go będą świętować czynnie<br />

nad naszym niebem. Na pociechę Wam napiszę, ze jesteśmy z dala<br />

od obiektów strategicznych (w Belgradzie zbombardowano teatr<br />

dla dzieci!) i wydaje nam się, ze jedynie jakaś przypadkowa bomba<br />

mogła by nam naszkodzić. Ludzie nie bardzo się przejmują nalotami<br />

i syreną. W czasie dnia nikt nie ucieka, ani nie przestaje się toczyć<br />

„normalne” życie, ale były juz przypadki ranienia szrapnelami.<br />

Wczoraj znowu zrobiono dziury w ostatnim moście, ale jeszcze nie<br />

spadł do rzeki, wiec oczekujemy „nowej wizyty”. Napad był w czasie<br />

kiedy ludzie wracali z pracy i czekali na przeprawę przez rzekę łodziami.<br />

Syreny wyły, ale jak już było po wszystkim.<br />

Na pociechę Ci powiem, ze zawsze nieszczęścia wyglądają gorzej<br />

z daleka, dla nas niestety to jest teraz życie codzienne, ze nie<br />

powiem „normalne”.<br />

Ciągle w nocy jesteśmy na parterze i śpimy w ubraniu. Jedynie<br />

Milan się buntuje i chce spać w swoim łóżku i w piżamie. Dwie noce<br />

był na górze, ale ja za to miałam noce nieprzespane, bo się martwiłam<br />

o niego. Dał się ubłagać i dzisiaj spał na dole. Jest bardzo<br />

spokojny i zrównoważony. Od poniedziałku będą jakieś zajęcia na<br />

uczelni, ale nikt nie wie jak to zrobić, żeby nie narazić studentów na<br />

niebezpieczeństwo. Zajęcia mają być „w małych grupach”, ale kiedy<br />

- nie wiadomo, Nie jest to bezpieczne przy wybitych oknach.<br />

***<br />

30.4.1999.<br />

Od rana się czuję jak w (nie na) jakimś filmie typu horror. W<br />

nocy, przed północą, było bombardowanie naszej rafinerii i nie<br />

wydawało nam się, że się coś stało nadzwyczajnego (jeśli można<br />

uważać pożar w jakimś zbiorniku ropy za normalny). Oglądaliśmy<br />

przed domem walkę powietrzna, która nawet nie trwała zbyt długo.<br />

Niestety rano się okazało, ze całe niebo w tej stronie, tj. północnej<br />

stronie miasta, jest zasnute ogromnym czarnym dymem, a z niego<br />

wyłaniają się wielkie języki ognia. Całe rano, aż do południa, ciągle<br />

jeszcze wydobywał się ogień i straszny dym. Kłęby dymu jeszcze w<br />

tej chwili unoszą się w powietrzu i idą na zachód, tj. do Sremu i do<br />

Bośni. Na nasze szczęście my nie jesteśmy na jego drodze. Specjaliści<br />

powiadają, że ten pożar potrwa jeszcze ze dwa dni. Modlimy się<br />

żeby wiatr nie zmienił kierunku i żeby nie było deszczu, bo wtedy<br />

opary i trujące materie spadną na ziemię i rośliny będą skażone i<br />

trujące. Pożar jest taki wielki, ponieważ uderzono w magazyn olejów.<br />

Nie ma w mieście takiej ilości piany, która by mogła to ugasić.<br />

To jest prawdziwa katastrofa ekologiczna. Szkoda, ze wiatr nie<br />

dmucha do Anglii, Francji, itd., może by się trochę zastanowili. A w<br />

nocy znów była straszna kanonada, niebo płonęło czerwono, a po<br />

nim szalały pociski przeciwlotnicze, huk straszny. Gdyby to było na<br />

filmie, byłoby ciekawie.<br />

Ale to nie koniec. O świcie, przed szósta godziną zatrzęsło nami<br />

Svenka Savić napisała tren na bombardowanie mostów:<br />

MOST<br />

Gdy słyszymy słowo most, natychmiast myślimy o dwóch<br />

stronach, które on połączył. Prymarnym znaczeniem tego słowa<br />

jest właśnie łączenie. Mosty budujemy ciężko i długo, bo trzeba<br />

dojść z jednej strony na drugą, ale łatwo i prędko można je zniszczyć,<br />

bo ich więź jest fragilna. Trzeba było wielu lat żeby zbudować<br />

most na Dunaju, który łączy Petrowaradin z Nowym Sadem, a tylko<br />

jedna dobrze wycelowana bomba zatopiła go na zawsze. Trzeba<br />

było wiele energii, aby powiązać dwa światy - ten prawosławny, z<br />

tamtym katolickim - a jedna bomba ich rozdzieliła.<br />

Mosty są budowlami, z których jesteśmy dumni, ale mosty są<br />

właściwie budowlami ducha, który spaja ludzi po obu stronach.<br />

Dlatego nowosadzki most nie był zwykłą budowlą, on był przede<br />

wszystkim budowlą emocji, ponieważ każdy z nas miał kogoś (albo<br />

coś) z drugiej strony mostu. Uczniowie karlowickiego gimnazjum<br />

przechodzili przez most idąc do szkoły po wiedzę, po pierwszą<br />

miłość, po wrażenia, które będą częścią ich młodzieńczych wspomnień.<br />

Zniknął most, który łączył mieszkańców Petrowaradina,<br />

wspaniałe trzy kościoły, do których codziennie, lub w niedzielę,<br />

szli nowosadzianie. Ci, którzy mieli swoją oazy spokoju na Fruszkiej<br />

Górze nie mogą ich więcej udostępnić innym. My, tutaj, nie<br />

możemy do nich, tam – to boli! Boli wspomnienie, że nie mamy<br />

dzisiaj tej drugiej części. Boli myśl, że jeszcze długo, bardzo długo,<br />

nie będziemy mogli łatwo i zwykle połączyć naszej strony z tamtą<br />

drugą. Dlatego protestujemy!<br />

Bombardowanie nowosadzkiego mostu jest symbolem przerwania<br />

współpracy wogóle: między narodami, między częściami<br />

świata, między cząstkami nas samych. Bombardowanie nowosadzkiego<br />

mostu jest tylko jednym z wielu podobnych bombardowań<br />

w naszej (byłej) ojczyźnie: piękny most w Mostarze... Znikają<br />

mosty które łączą, mosty pamięci i przeświadczenia, że można żyć<br />

razem.<br />

Dziś, kiedy patrzymy na zburzony most, każdy z nas przywołuje<br />

wspomnienia z nim związane, a wszyscy razem płaczemy.<br />

Opłakujemy nasze wspomnienia, swoje emocje, ale nie płaczemy<br />

dlatego, że nienawidzimy tych, którzy nam zabrali most. Niszcząc<br />

nowosadzki most, jako strategiczny obiekt wojskowy, zniszczono<br />

nam naszą równowagę i dlatego kulejemy szukając punktu oparcia.<br />

Oby tylko nie w jakimś nowym obiekcie wojskowym!


potwornie. Trzęsienie ziemi, takie jak poprzednio, kiedy popadały<br />

budynki w kilku wsiach w pobliżu Valjeva. Im kto wyżej mieszkał,<br />

tym bardziej odczuł wstrząs. Słychać było jak budynek się przemieszcza.<br />

Czekasz kiedy (i czy) ściany wejdą na swoje miejsce. Widać,<br />

i nasza planeta ma dosyć tego, co się u nas dzieje.<br />

Mamy też dobra wiadomość: naprawiono nam wodę! Można „z<br />

dziecinną radością pociągnąć za sznurek” (cytat z wieszcza).<br />

Kto wie jak się wekuje mięso w słoikach typu twist? Krzysia mi<br />

kazała to zrobić, a nie dała przepisu… Znowu syrena, już drugi raz<br />

w ciągu dzisiejszego dnia.<br />

2.5.1999.<br />

Noam Chomsky, jeden z największych lingwistów i filozofów<br />

języka, Żyd polskiego pochodzenia, który mieszka i wykłada<br />

w Stanach Zjednoczonych, powiedział w wywiadzie:<br />

„Ci, którzy z początku arogancko i z pewnością siebie wyruszyli<br />

na krwawą przygodę i wszystkimi siłami uderzyli na mały<br />

kraj w Europie, nie usiłują już więcej ukrywać, że pierwotny proklamowany<br />

cel tej operacji zmienił się w międzyczasie gruntownie:<br />

dokumenty z Rambouillet i apetyt nowych amerykańskich<br />

pupili - albańskich nacionalistów i separatystów, terrorystów i<br />

orędowników czystego Kosowa w Albanii - zeszły na drugi plan.<br />

NATO teraz za wszelką cenę musi walczyć o zachowanie swojego<br />

autorytetu. Liderzy NATO i stratedzy, którzy chcą narzucić plan<br />

wspólnoty, jako światowej policji w XXI wieku, nie mogą przyznać,<br />

że weszli zbyt głęboko w wojnę w Jugosławii. Postanowili<br />

dalej zabijać ludzi w kraju, który proklamowali za swoje łowisko.<br />

Poświęcają życie swoich rodaków żeby tylko, nawet chwilowo,<br />

odsunąć moment kiedy staną przed własną historyczną odpowiedzialnością<br />

za przestępstwa jakie już poczynili... Trzeba wierzyć<br />

Clintonowi. Schrederowi i Blairowi, kiedy mówią o potrzebie<br />

zachowania, jak oni powiadają, autorytetu NATO. Ale kiedy<br />

oni mówią o autorytecie NATO, nie mówią o autorytecie Włoch,<br />

Danii... Oni mówią jedynie o autorytecie USA, a to znaczy, że<br />

inni ludzie muszą być w pewien sposób zastraszeni.<br />

Polityka chce obuzdać Rosję, Niemcy i doprowadzić do unii<br />

w Europie, ale pod dominacją USA. Wierzę, że w tej chwili tak<br />

się właśnie dzieje”.<br />

***<br />

Dzisiaj rano, a właściwie w nocy, wstrząsnęła nas wiadomość<br />

o bombardowaniu Ambasady Chin w Belgradzie. Czekamy jak oni<br />

na to zareagują. Wydaje mi się, że to może być dla nas korzystne.<br />

Ostatnio NATO przestało wybierać cele. Coraz częściej bomby padają<br />

między ludzi. W czwartek w Niszu padały bomby kasetowe w<br />

samym centrum i jest wielu zabitych i rannych. Tego samego dnia,<br />

w dzień, ok. 15 godz., zbombardowano transformator w centrum<br />

osiedla mieszkaniowego w Nowym Sadzie. Wiele domów zostało<br />

zrujnowanych, krater po wybuchu jest jak jezioro, pociski doszły<br />

do wody podziemnej. Poprzedniego dnia zburzono budynki nowosadzkiej<br />

telewizji. Wczoraj w panice ewakuowano Wydział w oczekiwaniu<br />

na bombardowanie. To samo się dzieje z drugimi budynkami.<br />

Nie wiem jak to jest możliwe, ale w mieście nie ma paniki, a w<br />

większości dnia jest woda i gaz. Powoli system elektryczny zostaje<br />

doprowadzany do porządku, ale dzisiaj znowu zrzucono te bomby<br />

grafitowe w Belgradzie. Wszyscy starają się normalnie funkcjonować.<br />

Wczoraj dostaliśmy tłumaczenie na rosyjski materiałów dla<br />

38. Festiwalu Teatralnego „Sterijno pozorje”, który się odbywa co<br />

roku w Nowym Sadzie. Festiwal odbędzie się i teraz, bez względu<br />

na bombardowanie.<br />

Milan usiłuje przygotowywać się do egzaminu, ale ciężko mu to<br />

idzie, na przykład, wczoraj całe popołudnie siedzieliśmy na dole, a<br />

wkoło uderzały pociski w okolicy Nowego Sadu. Studentów na razie<br />

nie biorą do wojska. Bogdan szaleje ze swoja nową książką, siedzi<br />

nocami na górze, pisze i ogląda TV, gdzie BBC i drugie stacje na<br />

bieżąco informują o „sukcesach” i prowadzą wiwisekcję naszej sytuacji.<br />

Jak zwykle, popsułam Wam humor horror informacjami.<br />

PS. Dzięki Natalii za otuchę w sprawie weków.<br />

***<br />

Tak to właśnie było, aż do dnia, kiedy to ogłoszono koniec agresji<br />

na Jugosławię. W przeddzień padły jeszcze ostatnie pociski na<br />

rafinerię. Z niezwykłą zaciętością dokończono dzieła zniszczenia<br />

witalnych obiektów w Nowym Sadzie!<br />

Magdalena Kosanović<br />

7<br />

MOST<br />

WSPOMNIENIA Z NOWEGO SADU<br />

Wiosna tego 1999 roku, jeżeli chodzi o pogodę, była przępiekna.<br />

Jak na tą porę roku było ciepło. A co się wspomnień<br />

tyczy, to staram się niektóre momenty wymazać<br />

z pamięci i po prostu zapomnieć. Pamiętam, że nie obchodziliśmy<br />

Wielkanocy, pamiętam zburzenie mostu na Dunaju i strach co nam<br />

przyniesie następująca noc, ale i słońce które łagodziło niektóre wydarzenia.<br />

Jeszcze dzisiaj, po dziesięciu latach od tamtych zdarzeń,<br />

jak słyszę dźwięk nadlatującego samolotu, zwalniam kroku, wciągam<br />

głowę w ramiona, a w żołądku występuje leciutkie ssanie. Czekam.....<br />

Niewtajemniczony może w tej chwili usmiechnąć się i zapytać<br />

dlaczego taka reakcja i co wyczekuję?<br />

Otóż w 1976 roku otrzymaliśmy mieszkanie w pobliżu Dunaju i<br />

właśnie wtedy bardzo bliziutko od naszego domu zaczęto budować<br />

najlepszy most w Nowym Sadzie. (most 23. OKTOBRA). Budowano<br />

go długich pięć lat, a podtrzymujące słupy mostu wbijano w dno<br />

rzeki, każdego dnia, bez przerwy od rana do wieczora. Prawdę mówiąc<br />

już całej naszej okolicy te głuche uderzenia dawały się bardzo<br />

we znaki. Wreszcie most został oddany do użytku 23 października<br />

1981 roku. Jaka to była radość. Długo nie mogliśmy się przyzwyczaić<br />

do ciszy.<br />

I przyszła wiosna 1999 roku i ktoś zadecydował, że ten most<br />

Odbudowany Most Slobode (Most Wolności) w Nowym Sadzie


ędzie celem jednego z nalotów na Serbię, na Nowy Sad. I tak, 3<br />

kwietnia o 19.40 w sobotni wieczór, kiedy katolicy przygotowywali<br />

święconkę, bez szczególnych znaków, widać było błysk, słychać było<br />

dwie mocne detonacje i nic więcej. Podniósł się słup kurzu, dymu, na<br />

wszystkie strony leciały kawałki betonu i most przestał istnieć. Dom<br />

drżał przy otwartych oknach trzęsły się szyby. Mieszkańcy wybiegli<br />

na ulicę i tej nocy już nikt w domu nie spał. Nie było prądu ani wody<br />

i nikt już nie myślał o tym, że jutro jest WIELKANOC. Myślę, że wtedy<br />

dopiero zrozumieliśmy że nas naprawdę bombardują i że możemy<br />

zginąć. Było i nie powtórzyło się (z serbskiego przysłowia).<br />

Nowy Sad cierpiał częste naloty samolotów NATO. W ciągu<br />

tych 71 dni agresji, syrena ogłaszała się 273 razy. Zburzono, trzy<br />

mosty, nowosadską rafinerię, gmach telewizji, itd.<br />

CONTRA FACTA NON VALENT ARGUMENTA<br />

(Wobec faktów argumenty muszą ustapić)<br />

CRIMEN CONTRAHITUR SI ET VOLUNTAS<br />

NOCENDI INTERCEDET<br />

(Przestępstwo popełnia się, gdy występuje zamiar<br />

wyrządzenia szkody)<br />

PS. Nowosadski most Wolności (most Sloboda) został odbudowany<br />

i otwarty do użytku publicznego w październiku 2005 roku.<br />

Jedna od najpiękniejszych plaż wzdłuż całego biegu rzeki<br />

Dunaj, znajduje się właśnie tutaj, a mój strach od niektórych<br />

dźwięków pozostał i tamtych wydarzeń zapomnieć nie mogę.<br />

Felicja Halina Jovanović<br />

8<br />

Izabela Bubanja<br />

<strong>BELGRAD</strong>ZKA KOŁYSANKA<br />

Śpij syneczku i niech ci się przyśni<br />

Spokojna, ciepła, wiosenna noc.<br />

Nie patrz syneczku w czarne okno,<br />

Za oknem w mroku czai się zło.<br />

Gdzie nie ma bomb, dymów i strachu,<br />

Na skrzydłach snu, tam synku leć.<br />

Śpij synku mocno i nie patrz w niebo<br />

Tam zamiast ptaków krąży śmierć.<br />

Nie pozwól synku by cię dopadły<br />

Jak mnie – zwątpienie rozpacz i gniew.<br />

Świat – synku – NIE CHCE widzieć<br />

Mojej rozpaczy i twoich łez.<br />

Śpij...<br />

Izabela Bubanja<br />

LIST DO PRZYJACIÓŁKI<br />

„Co u Ciebie – pytasz moja droga.<br />

„Jak żyjesz w Serbii po tej strasznej wojnie?<br />

Co robisz, co słychać, czy już jest spokojnie?”<br />

......................................................................<br />

.... jest spokojnie i w tej niebezpiecznej ciszy<br />

słyszę jak płacze kamień świątyń zburzonych,<br />

jak krew wycieka z ikon poranionych,<br />

słyszę płacz nienarodzonych a już zabijanych,<br />

bestialsko zabitych i nieopłakanych,<br />

skargę wygnanych a niedostrzeganych,<br />

słyszę niemy krzyk prawd niewypowiedzianych<br />

i donośny głos kłamstw stale powtarzanych.<br />

Wszyscy rzucili już w Serbię kamieniem,<br />

i teraz stoją opuściwszy zakrwawione ręce.<br />

Może zrozumieli swój grzech i nie będą więcej zabijać<br />

dzieci, kobiet i mężczyzn<br />

mostów, rzek i drzew,<br />

prawdy i piękna, radości,<br />

wiary, nadziei, miłości,<br />

przeszłości i przszłości.<br />

Belgrad, kwiecień 1999<br />

Belgrad, luty 2000. roku<br />

Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi<br />

Hej dziewczyny! idą nasi! – zawołała na powitanie jedna z<br />

naszych rodaczek, przybywając na sobotnie spotkanie w<br />

ambasadzie. Miało to być dowcipne nawiązanie do faktu<br />

wrobienia Polski w NATO w pamiętnym roku 1999. Niestety nie<br />

było zbyt dowcipne, bo to ani my już „dziewczyny”, ani opinia sporej<br />

części polskiej populacji nie odnosiła się entuzjastycznie do tego<br />

uczestnictwa. Szczęście też, że „nasi” nie byli zaangażowani w to, co<br />

było niestety naszym udziałem w niecałe dwa tygodnie później. Tak,<br />

to dokładnie 10 lat od momentu, kiedy NATO upomniało krnąbrny<br />

Belgrad, z powodu źle widzianej polityki przywódcy Serbii.<br />

Jak co roku wybierałam się na Wielkanoc do Polski, aby mamie<br />

staruszce umilić święta. Nadarzyła się okazja skorzystania z „okazji”<br />

ze znajomymi do Krakowa. Mieliśmy jechać tuż przed świętami,<br />

ale oni pospieszyli wyjazd i na hasło”pojutrze jedziemy”, pognałam<br />

do ambasady po odbiór nowego paszportu, z odebraniem którego<br />

zwlekałam. A tam „jak w ulu”. Konsul nawet machnął ręką na opłatę<br />

i pożyczył mi szczęśliwej i szybkiej podróży. Ja nadal jak to cielę<br />

niczego nie kojarzyłam i dopiero, kiedy o godzinie 20-tej straszny<br />

huk zatrząsł naszymi szybami, dotarło do mnie, że coś nie tak. Córka<br />

mnie przytuliła: ”to nic mamusiu, to tylko manewry” i wtedy<br />

przypomniałam sobie matki opowieść o tym, jak to o piątej rano, 1<br />

września 19<strong>39</strong> roku ktoś powiedział w Warszawie, ”to nic, to tylko<br />

manewry”. I strach mnie przejął ogromny. Niestety nasze mieszkanie<br />

znajduje się 1200 m w linii powietrznej od wzgórza, które kryło<br />

w sobie kilkupiętrowy podziemny arsenał. Naturalnie my nie wiedzieliśmy<br />

o tym nic, ale jak się okazuje, ci którzy byli zainteresowani<br />

– wiedzieli. Nie było nocy, aby nam o tym nie przypominano.<br />

Na drugi dzień wyjechałam do Polski na Wielkanoc. Na granicy<br />

w stronę Węgier tłumy. Prawdziwy koszmar przeżywałam w<br />

Polsce, oglądając wszystkie dzienniki, które zaczynały się z reguły


apokaliptycznymi relacjami<br />

z Belgradu. W myśl starej<br />

dziennikarskiej zasady, że<br />

„dobra wiadomość - to zła<br />

wiadomość” miałam okazję<br />

widzieć sceny straszne, możliwe,<br />

że podrasowane przez<br />

dziennikarzy, ale mając w<br />

świadomości, że w Belgradzie<br />

zostali mój mąż i córka, poprostu<br />

bałam się o nich. Nie<br />

wytrzymałam nerwowo długo<br />

i zdecydowałam się wrócić.<br />

Jak się okazało nie było to takie<br />

proste. Od Budapesztu do<br />

Belgradu nie było żadnej komunikacji,<br />

więc do Segedina<br />

Ruiny budynku Ministerstwa Wojska Jugosławii, ul. Kneza Miloša. Foto S. Kostić<br />

autobusem, a potem „stopem”<br />

do Sabatki. Mimio posiadania wizy wjazdowo-wyjazdowej, służba<br />

graniczna w Suboticy nie pozwala mi na przekroczenie granicy.!!!!!<br />

Jestem świadkiem wnikliwego przetrząsania auta (kombi z „Atlasu”)<br />

wiozącego dziennikarzy, między innymi znajomą mi Basię Rogalską<br />

- stałego korespondenta TVP. Niestety nie udaje mi się z nimi<br />

zabrać do Belgradu. Na granicy przetrzymują mnie wiele godzin<br />

sprawdzając dane, przeglądając każdą stronę w notesie. ”Izgledate<br />

kao novinar”- białe spodnie, kurtka „wietnamka”, no cóż nie znam<br />

się na modzie dziennikarskiej. W końcu ratuje mnie przypadkowo<br />

posiadany w portfelu odcinek renty. Dowód na stały pobyt w Belgradzie.<br />

W Nowym Sadzie pieszo przez Dunaj, bo mosty są zerwane,<br />

nocą docieram do Belgradu. Miasto-widmo, ciemno, nie ma komunikacji<br />

miejskiej, gdzieniegdzie przemyka samochód osobowy i tylko<br />

niebo przecinają paciorki „fajerwerków”obrony przeciwlotniczej.<br />

W domu duże szyby w oknach, jak zresztą u innych też, pozalepiane<br />

na krzyż (tzw. „<strong>serbia</strong>n windows 99”), aby nie powylatywały przy<br />

częstych eksplozjach, środek, który się jednak nie sprawdził. Śpię<br />

koło okna. Którejś nocy wyjątkowo mocne uderzenie i przeraźliwy<br />

dzwięk osypujących się szyb nade mną i wzdłuż całej ulicy. W jakieś<br />

parę minut po tym autentyczne trzęsienie ziemi (którego się zawsze<br />

panicznie się bałam) nie robi na mnie już wrażenia.<br />

Lokalne dzienniki relacjonują stan kraju. Nie jest to równie<br />

przejmujące jak to, co oglądałam w Polsce. Wszystko to jest w<br />

moim zasięgu - biorę w tym udział, jestem potencjalnym punktem<br />

zainteresowań militarnych. Ludzie, to wogóle nie bolało! W zasadzie<br />

ofiary śmiertelne, tak zwykłe jak te w relacjach z podobnych<br />

okazji w świecie, nie bolą mnie, bo to nikt z moich bliskich nie<br />

zginął. Potworna obojętność! Biorę w tym udział, ale za grosz nie<br />

mam poczucia heroizmu. Tak<br />

jak pytana potem w Polsce o<br />

tę sytuację, tak i teraz twierdzę,<br />

że jeśli przeżywasz kilka<br />

lat niepewności ekonomicznej<br />

w kraju wyklętym przez<br />

embargo gospodarcze, to - to<br />

co nas wówczas spotkało to<br />

było już tylko trochę bardziej<br />

hałaśliwe.To była „kropka<br />

nad i”. Niestety zostały zrujnowane<br />

piękne budynki, w<br />

centrum miasta, zwolna zarastają<br />

brzózkami i stanowią<br />

wdzięczny objekt zainteresowań<br />

fotograficznych różnych<br />

Budynek Federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Foto S. Kostić<br />

obcokrajowców, nawet tych<br />

kórych kraje brały udział w<br />

bombardowaniu.<br />

No i tak przez kilka tygodni<br />

mieliśmy w nocy kanonady<br />

bombardowań, a w dzień<br />

normalną biedę, z którą przez<br />

poprzednie lata zżyliśmy się.<br />

12 maja posłowie naszego<br />

Sejmu, których zadaniem<br />

było zająć stanowisko wobec<br />

zaistniałej sytuacji, przyjechali<br />

do Belgradu, wprawdzie<br />

nie oficjalnie, ale korzystając z<br />

immunitetu i poselskich paszportów.<br />

Byli to pani Izabela<br />

Sierakowska i panowie Piotr<br />

Gadzinowski, Piotr Ikonowicz<br />

i (o ile pamiętam) Vit Majewski. Na spotkaniu z nami wypytywali<br />

nas o warunki bytu, o zdanie na temat... itd. Kiedy wyczerpał<br />

się zapas pytań i odpowiedzi, i zapanowała pauza, poprosiłam o głos<br />

i podsumowałam nasze wypowiedzi stwierdzając, że wszystkie one<br />

podkreślały daleko idącą tolerancję Serbów wobec lojalnych obcokrajowców,<br />

także Albańczyków mieszkających w Belgradzie. Faktem<br />

też jest, że ta serbska tolerancja ma może w sobie dużo inercji<br />

wypływającej z lenistwa politycznego Serbów. Ale to już jest okoliczność<br />

obciążająca tych, którzy zadecydowali o agresji. Nie wiem<br />

jaki użytek z pobytu w Belgradzie zrobili w/w posłowie, ale wiem na<br />

pewno, że wiele osób myślących, w Polsce, miało odmienne zdanie<br />

co do postępowania NATO niż oficjalne krajowe media.<br />

17 maja wyjechałam ponownie do Polski z pierwszą grupą<br />

dzieci, którym ambasada z ramienia Senatu i Wspólnoty Polskiej<br />

z<strong>org</strong>anizowała wyjazd do ośrodka rekreacyjnego w Puszczykowie.<br />

W drugiej grupie wyjechała później moja córka. Końcem maja jechałam<br />

z przyjaciółmi z Krakowa do Splitu. Zatrzymaliśmy się w<br />

okolicy Ptuja na nocleg, kiedy zapytałam o hałas z drogi. Gospodyni<br />

mi odpowiedziała, że wprawdzie nie słychać nic z drogi, ale przed<br />

północą bardzo hałasują samoloty, które lecą z Aviano nad Belgrad i<br />

to nam może przeszkadzać. TAK, BARDZO NAM TO PRZESZKA-<br />

DZAŁO!<br />

...<br />

W tym co powyżej, nie ma niczego o wojnie, o agresji, o ilości<br />

ofiar, ale o tym pisały większe ode mnie autorytety, a poza tym piszę<br />

zawsze tylko to w czym biorę udział i co jest moim bezpośrednim<br />

przeżyciem. Wybaczcie jeśli zawiodłam oczekiwania opisów<br />

„wstrząsających” czy „wzruszających”. Dodam tylko, że z perspektywy<br />

czasu odnoszę wrażenie,<br />

że działania NATO pozostawiając<br />

po sobie ruiny i ofiary<br />

ludzkie nie dokonały w zasadzie<br />

niczego, co zmieniło bieg<br />

historii, czy choćby miało jakikolwiek<br />

wpływ na realia w<br />

których przyszło nam żyć.<br />

Tylko ten bałagan ruin,<br />

którego nie ma kto posprzątać...<br />

Jolanta Tančić<br />

9


Nisz pod bombami<br />

10<br />

Niechętnie wspominam bombardowanie. Nawet pamiętnik,<br />

który wtedy prowadziłam leży już 10 lat na dnie szuflady<br />

- ani razu do niego nie zajrzałam. Do miłych wspomnień<br />

wraca się chętnie, a tamte miesiące kojarzą mi się tylko ze stresem,<br />

strachem o najbliższych, niepewnością, ciągłą rozterką, czy nie należało<br />

jednak wyjechać jeszcze pierwszego dnia. Wszystkie moje znajome<br />

rodaczki opuściły Serbię na początku nalotów. Oprócz mnie<br />

została tylko Ania (dopiero później, kiedy uczestniczyłam w akcji<br />

dzielenia humanitarnej pomocy i poznałam wszystkie Polki mieszkające<br />

w Niszu, okazało się, że zostało nas jednak więcej), a i to nie z<br />

własnego wyboru, dosłownie w przededniu wojny musiała wymienić<br />

paszport, stary stracił ważność, i wbrew zapewnieniom pracowników<br />

konsulatu, że nie ma obawy, aby została bez dokumentów<br />

w tak niepewnych czasach, to własnie tak się stało. Ambasada się<br />

ewakuowała z dnia na dzień, a Ania - bez paszportu i możliwości<br />

wyjazdu. Przez całą wojnę było to tematem naszych codziennych<br />

rozmów, jej łez i rozgoryczenia. Ja też właściwie nie miałam wyboru,<br />

musiałam zostać ze względu na pracę, podobnie jak mąż. Dzieci<br />

wysłaliśmy w miarę bezpieczne miejsce, do oddalonej od wszelkich<br />

„legitimnih meta” wioski w górach.<br />

Bombardowani byliśmy od pierwszych dni, najpierw przemysłowe<br />

dzielnice położone nieco na peryferii, a później już samo<br />

centrum miasta, most, dzielnice mieszkalne. Byłam naocznym<br />

świadkiem bombardowania szpitala i uliczek między miejskim targowiskiem<br />

a gmachem Uniwersytetu bombami kasetowymi. 7 maja<br />

wyszłam służbowo z pracy, a pracowałam właśnie przy samym targu.<br />

W drodze powrotnej, gdy byłam oddalona o jakies 500 metrów<br />

od targowiska, usłyszałam najpierw straszną eksplozję, a potem zobaczyłam<br />

w powietrzu tuż nad dachami budynków jak gdyby deszczułki<br />

rozsypujące się naokoło. Niezdecydowana co robić, postałam<br />

parę minut schowana za drzewem. I już miałam wracać do pracy,<br />

kiedy zobaczyłam ludzi uciekających w panice stamtąd właśnie.<br />

Nieznajoma kobieta rzuciła mi mimochodem, bym tam nie szła na<br />

litość boską, bo trupy leżą na ulicy, krew wokół i żebym uciekała<br />

czym prędzej. Zastanawiałam się – iść, nie iść, ale kiedy jedna za<br />

drugą karetki na sygnale mijały mnie tak stojącą, zdecydowałam, że<br />

nie wrócę do pracy tego dnia. Udając się do domu, a mieszkam w<br />

uliczce przytulonej do miejskiego Centrum Klinicznego, ujrzałam<br />

słup dymu unoszący się tak jakby znad mojej ulicy. Biegłam już prawie,<br />

choć bez duszy na ramieniu, niech się wali i pali, myślałam.<br />

Ważne, że moich najbliższych tam nie ma (mąż poprzedniego dnia<br />

wyjechał na dwa dni w odwiedziny do dzieci), kiedy znajomy chłopak<br />

przejeżdżając na rowerze zawołał: „niech tam pani nie idzie,<br />

zrzucili bomby, policja nikogo nie wpuszcza , jest wielu martwych”.<br />

Okazało się że to niestety prawda. Zginęło czworo moich sąsiadów,<br />

rozniosły ich bomby kasetowe, było wielu rannych. Całe szczęście,<br />

że tego dnia, choć majowego, było bardzo zimno (pamiętam, że<br />

ubrana byłam w ciepłą kurtkę i kozaczki), bo ofiar byłoby znacznie<br />

więcej, gdyż podwórka byłyby pełne dzieci! Koło targu wówczas życie<br />

straciło 11 osób, między nimi młoda kobieta w 7-mym miesiącu<br />

ciąży....<br />

Nisz w ciągu tych 78-miu dni bombardowania aż przez 52 dni,<br />

5 godzin i 14 minut był pod alarmem przeciwlotniczym. Bombardowany<br />

był 28 razy nocą, 12 razy w dzień. Zrzucono 161 bomb<br />

lotniczych i 36 pakietów bomb kasetowych oraz 71 rakiet typu tomahawk,<br />

w wyniku czego zginęło 25 osób. Ślady materialne tych<br />

zniszczeń właściwie już się zatarły, ale te niematerialne pozostaly i<br />

pozostaną jeszcze długo.<br />

Grażyna Stankovic, Nisz<br />

Puszczykowo we wspomnieniu<br />

Odczuwam dużą potrzebę ogłoszenia się w rocznicę naszego<br />

wyjazdu do Puszczykowa. Przecież to nie były kolonie, na<br />

które się jedzie z ochotą. Ten wyjazd był konieczny, z<strong>org</strong>anizowany<br />

wielkim wysiłkiem, ale jednak smutny. Na dworcu czekał<br />

autobus, do którego weszliśmy wszyscy upłakani. Dzieci w większości<br />

bez rodziców; dorośli też pożegnali bliskich. Całą podróż i<br />

pobyt opisywałam w sprawozdaniach i dzisiaj już wielu szczegółów<br />

nie trzeba poruszać. Lepiej nie jątrzyć ran. Może tylko parę słów o<br />

uczestnikach tej smutnej wyprawy. O tym co przeżyliśmy i co pozostało<br />

w sercu.<br />

Dla mnie, babci jednej wnuczki, opieka nad grupą dzieci była<br />

wyjątkowo trudnym zadaniem. Bez pedagogicznego przygotowania<br />

mogłam robić błędy w kontaktach z dziećmi i kilkoma paniami<br />

towarzyszącymi. A jednak. Dzieci i młodzież były wyjątkowe! Postanowiłam,<br />

żeby się za dużo nie wtrącać w ich życie osobiste. Nie<br />

wiedziały, że siedząc na ławeczce u wejścia do internatu, wszystko<br />

widziałam i wiedziałam. Jak mogłam, tak dyskretnie kierowałam i<br />

pomagałam.<br />

Muszę jednak zaznaczyć, że grupa, choć zróżnicowana pod<br />

względem wieku, cechowała się solidarnością, stanowiła jedność.<br />

Nie było większych nieporozumień. Dzieci wszystko załatwiały<br />

między sobą. Otrzymane „dobra” – dary dzieliły między sobą. Nie<br />

skarżyły się do mnie na siebie, choć bywały trudne momenty w<br />

pierwszych trzech tygodniach, dopóki trwała wojna.<br />

Przez cały czas pobytu, a intensywnie na początku, byliśmy pod<br />

„obstrzałem” radia, prasy, TV. Dzieci wykazywały niebywały patriotyzm<br />

w stosunku do swojej bałkańskiej ojczyzny, pełną dojrzałość<br />

i honor. Nie pozwoliły się nazywać uciekinierami. Uważały, że są<br />

gośćmi Wspólnoty Polskiej. Niech mi będzie wybaczone, iż w tym<br />

miejscu dodam, że rodziny w Polsce niezbyt się interesowały „swoimi<br />

dziećmi”. To mnie osobiście bardzo bolało, widząc, że postonne<br />

osoby włożyły w nasz pobyt więcej serca. Specjalne słowa uznania<br />

należą się naszemu polskiemu wychowawcy. Zostanie w naszej pamięci<br />

na pewno.<br />

Obiecywaliśmy sobie, że po przyjeździe spotkamy się i powspominamy<br />

Puszczykowo. Te lasy, wycieczki, spacery, ogniska, lody,<br />

papieroski, kawki. Nie wyszło. Mam jednak satysfakcję, że zostałam<br />

bogatsza o przyjaźń wielu dzieci, co zamanifestowały na spotkaniu<br />

w Ambasadzie wręczając mi różę, bombonierę, no i uściski.<br />

W pączku róży, który na pamiątkę zasuszyłam, zostały zamknięte<br />

na zawsze nasze puszczykowskie wspomnienia i tajemnice.<br />

(Słowo YU Polonii, nr 3, 2000)Pani Hania<br />

(Hanna Drljača)


***<br />

Co pozostało we wspomnieniach z tamtych dni?<br />

Po upływie dziesięciu lat powinnam napisać podobnie. A ograniczę<br />

się jednak do tego, co w sercu pozostało...<br />

Z grupą młodzieży „puszczykowskiej” spotykam się dość często<br />

na różnych uroczystościach w naszej Ambasadzie. Zawsze witamy<br />

się serdecznie, jak rodzina, jak przyjaciele. W tych momentach zaciera<br />

się nawet między nami różnica wieku. Spotkania są radosne,<br />

pełne wspominków z tamtych... jednak smutnych, dni.<br />

Często miałam chęć zadać im pytanie: co najbardziej utkwiło<br />

w ich pamięci z tamtych „wakacji”, bo nigdy nie pozwalały mówić,<br />

że były uciekinierami? A wiadomym jest, że były łzy, strach o bliskich,<br />

tęsknota za rodziną i lęk, co jeszcze może się stać jeśli wojna<br />

potrwa?<br />

Na ostatniej tradycyjnej wigilii w Ambasadzie zapytałam bezpośrednio<br />

dziś już dorosłą młodzież, z których niektórzy są ludźmi<br />

mającymi już swoje rodziny. Odpowiadali: wszystko pamiętamy, ale<br />

we wspomnieniach najsilniejsze jest uczucie prawdziwej przyjaźni,<br />

która panowała w tej małej polsko-serbskiej grupie. Tak, to była<br />

prawdziwa lekcja przyjaźni!<br />

Jeśli chodzi o mnie, jako osobę z doświadczeniem życiowym,<br />

pozostał jednak smutek w sercu. Bo były to przecież dzieci, które<br />

na końcu drugiego millenium przeżyły niesprawiedliwą wojnę z jej<br />

okropnymi następstwami. I czy musiały czyjeś grzechy spłacać, by w<br />

tak niefortunnych okolicznościach poznawać swoją drugą ojczyznę?<br />

A puszczykowskie wspomnienia i tajemnice niech zostaną na<br />

zawsze zamknięte w tym pączku zasuszonej róży...O tych dniach już<br />

nigdy pisać nie będę.<br />

H. D.<br />

O PRZESZŁOŚCI NALEŻY PAMIĘTAĆ.<br />

NAD PRZYSZŁOŚCIĄ TRZEBA PRACOWAĆ.<br />

Dobre stare tramwaje, wszyscy Belgradczycy świetnie je znają.<br />

Prawdopodobnie był to pierwszy środek lokomocji jakim<br />

kiedykolwiek jechałam. Żelazne rurki o nieprzyjemnym zapachu,<br />

rozklekotane siedzenia i głośno buczące grzejniki znajdujące<br />

się na wysokości kolan – wszystko ta ma swój szczególny urok. To<br />

są te najstarsze, jakie tylko na świecie istnieją , tramwaje, które można<br />

zobaczyć w każdej części Belgradu. Parę lat temu dostaliśmy w<br />

ramach dotacji nowsze – zielone tramwaje. Tak naprawdę to one są<br />

nowsze tylko dla nas. A wyprodukowano je w ’68. I nawet tak stare<br />

dla nas są nowością. I mimo, że jeżdżą już od ładnych paru lat na<br />

przystankach tramwajowych wciąż można usłyszeć pokrzykiwania<br />

małych dzieci: „Mamo, mamo, nie chcę jechać czerwonym tramwajem!<br />

Zaczekajmy na ten zielony, na ten nowy”. Można więc powiedzieć,<br />

że postęp w dziedzinie tramwajów nie jest naszą mocniejszą<br />

stroną. Niestety wiele rzeczy w Serbii rozwija się w takim tempie.<br />

Tramwaje, i te czerwone, i te zielone, przejeżdżają ulicą Nemanjiną.<br />

Niektórzy je zauważają, inni tylko udają, że nie zauważają odwracając<br />

instynktownie głowę w droga stronę, a inni, jak na przykład<br />

ja, za każdym razem uważnie im się przypatrują. Oczywiści, mowa<br />

o ruinach, ciągłym wspomnieniu tego co się w Serbii działo w 1999<br />

roku. Gdyby jakiegoś przypadkowego cudzoziemca zapytać z czym<br />

mu się kojarzy 24 marca, prawdopodobne odpowiedziałby, że nie<br />

wie, bądź skojarzyłby z jakimś wydarzeniem w swoim życiu. Kiedy<br />

o to samo zapytalibyśmy kogoś z Serbii zobaczylibyśmy co znaczy,<br />

gdy w oczach jednego człowieka można ujrzeć cały ból tego świata.<br />

Ludzie, którzy sami nie odczuli co znaczy, gdy ktoś bombarduje jego<br />

miejsce urodzenia nie wiedzą jak to jest, gdy wzdrygasz się na każdy<br />

dźwięk, który przypomina ci odgłos alarmu przeciwlotniczego, jak to<br />

jest, gdy człowiek ścierpnie za każdym razem, gdy w samym centrum<br />

swojej stolicy ujrzysz ruiny sztabu generalnego, a o „przypadkowo”<br />

zbombardowanej porodówce nawet nie będę wspominała. Ja w ’99<br />

roku miałam raptem 5 lat i mojego, bardzo bolesnego wspomnienia<br />

tego roku, nawet nie można porównać do wspomnień ludzie, który<br />

w wyniku nalotów stracili ukochane osoby, dach nad głową czy<br />

dorobek całego życia. A mimo to, ja też często sobie przypominam<br />

zimny schron w budynku, w którym niegdyś mieszkali oficerowie,<br />

siwy materac przykryty kocem w kratkę i ciastka „Domacica”, które<br />

dorośli dawali nam maluchom, by choć trochę odwrócić naszą uwagę<br />

od tego co się dzieje. I ja pamiętam, jak mając pięć lat z całym<br />

uporem próbowałam zrozumieć co naprawdę znaczy nalot i czy powinnam<br />

się martwić, czy nie. Teraz wiem, że były powody do zmartwienia,<br />

i to wiele powodów. Jednak od 1999 roku minęło dokładnie<br />

10 lat. I choć nas już żaden obcy kraj nie bombarduje, dla nas naloty<br />

jeszcze się nie skończyły. My bombardujemy sami siebie – opowieściami<br />

o nalotach, myślami o nalotach i żalem za tym co nie wróci.<br />

Nie ma takiego słowa, którym można by oddać wszystkie straszne<br />

rzeczy, które przydarzyły się naszemu krajowi. Czy to znaczy, że powinniśmy<br />

rozpocząć do końca świata i nie iść z duchem czasu lecz<br />

stać w miejscu i użalać się nad samymi sobą? Nie. Po prostu NIE. Nie<br />

jestem szczególnym fanem przysłów czy mądrości narodów, ale czy<br />

nie znacie tego: „Co cię nie zabije, to cię wzmocni”. To prawda, naloty<br />

zabiły naszych krewnych, naszych przyjaciół i zniszczyło nasze<br />

domy. Ale nie zabiło nas. „Co cię nie zabije, to cię wzmocni”. Żyjemy.<br />

Czyli, teraz jesteśmy silniejsi. Jednakże, ja, prawdę mówiąc, nie widzę,<br />

by wiele osób to okazywało. Oczywiście wydarzenia te musiały<br />

odcisnąć piętno, ale ja uważam, że możemy i musimy iść do przodu.<br />

Błędem jest ciągłe jęczenie i rozpaczanie, że zrobili nam to i to, jak<br />

straciliśmy to i to. Trzeba w związku z tym coś zrobić, a nie mam tu<br />

na myśli żadnych wojen czy ataków zbrojnych. Oczywiście utraconych<br />

osób nic nam już nigdy nie zwróci. Nikt nam też nie zwróci<br />

straconych rzeczy, ale te możemy zamienić nowymi, może nawet<br />

lepszymi. Zmiany nie zawsze są dobre, ale czasem mogą wnieść do<br />

naszego życia radość, dźwięki i nowe, wciąż nieodkryte, kolory.<br />

Ważne jest, by zmienił się także nasz sposób myślenia. Człowiek<br />

nie może żyć przeszłością, bo go to na zawsze zniewoli i wcześniej<br />

czy później zabije. Trzeba żyć teraźniejszością, każdym momentem.<br />

O przeszłości należy pamiętać. Nad przyszłością trzeba pracować.<br />

Ale mnie się jednak wydaje, ze utknęliśmy w 1999, jakby nas teraz<br />

bombardowali, jakby nam teraz groziło śmiertelne niebezpieczeństwo.<br />

Ludzie, obudźcie się! Jest rok <strong>2009</strong>, a my w ciągu tych 10 lat<br />

nie ruszyliśmy się miejsca. I dalej dyskutujemy tylko na i wyłącznie<br />

na tematy polityczne, i dalej obmyślamy plany i strategie. Nie rozwijamy<br />

się. Nasza oświata jest na bardzo niskim poziomie, kultura<br />

na jeszcze niższym. Ludzie masowo opuszczają kraj i często już nigdy<br />

do niego nie wracają. Na ulicach Belgradu rzadziej niż kiedyś<br />

można usłyszeć języki obce. W ciągu 10 lat kraj taki, który mógłby<br />

zaoferować tyle co Serbia, mógł zrobić taaakie postępy. Mogliśmy<br />

podjąć tyle lepszych decyzji, wybrać tyle innych opcji. Po prostu<br />

muszę zadać sobie pytanie. Może przejście na „nowe” tramwaje z<br />

1968 są właśnie bardzo dużym postępem?<br />

Mira Luković<br />

11


Artykuły<br />

Liczba Polaków w Serbii zmalała<br />

12<br />

Liczba Polaków w Serbii wyraźnie zmalała. Według Powszechnego<br />

Spisu Ludności, w 1991 roku w Serbii wraz z autonomicznymi<br />

regionami zarejestrowano 1 433 Polaków, z których<br />

85 osób w Kosowie i Metohii 1 . W Spisie Ludności z 2002 roku, tym<br />

razem w Serbii bez KiM, zanotowano tylko 874 osoby uważające się<br />

za Polaków. Do tego spisano również 92 Polaków, których, zgodnie<br />

z zaleceniami międzynarodowymi, nie zaliczono do stałej ludności<br />

Republiki Serbii, ponieważ mieli ponadroczny stały pobyt za granicą<br />

związany z pracą. A więc w ciągu jedenastu lat liczba Polaków w<br />

Serbii (bez KiM) zmalała o jedną trzecią.<br />

Z podanej wyżej liczby (874) w 2002 roku, w Serbii Środkowej<br />

wraz z Belgradem mieszkało 409 Polaków (w 1991 – 679), a w Wojewodinie<br />

465 (w 1991 – 669).<br />

Z 874 osób deklarujących się jako Polacy, język polski jako język<br />

ojczysty zgłosiło 65,2 %, a język serbski 29,5 % osób.<br />

Z tabelek dokumentacyjnych Urzędu Statystycznego RS 2 wynika,<br />

że w okręgu północnobanatskim (powiat Čoka, gmina – mesna<br />

zajednica Ostojićevo) w roku 2002 zarejestrowano 105 Polaków (w<br />

1991 było ich 52), przede wszystkim wiślan. Świadczy to o znacznym<br />

wzroście świadomości narodowej u poważnej grupy zamieszkałych<br />

tam ludzi dalekiego polskiego pochodzenia. Do tego należy dodać,<br />

że między dwoma spisami ludności liczba Słowaków w Ostojiciewie<br />

zmniejszyła się o 32 osoby (w 1991 – 213, w 2002 – 181) – prawdopodobnie<br />

na korzyść Polaków.<br />

Również liczba wszystkich mieszkańców Ostojiciewa pomiędzy<br />

dwoma spisami ludniści poważnie zmalała. Przybyło jedynie<br />

Serbów – przesiedleńców z zachodniej części Jugosławii i jest ich<br />

ogółem 1 597; nowi osadnicy to Cyganie (82); w poważnym stopniu<br />

zmalała liczba Węgrów – 754. W 1991 roku Ostojiciewo miało 2 844<br />

mieszkańców i jest tam teraz wiele pustych domów. Jeśli o wiślan<br />

chodzi, to paradoks polega na tym, że formalnie w większości zaliczani<br />

są do słowackiej mniejszości narodowej liczącej 59 021 osób<br />

(z których 94 % mieszka w Wojewodinie, w tym 45 % w miastach) i<br />

która między dwoma spisami najmniej utraciła na liczebności.<br />

***<br />

O miniaturowych wspólnotach etnicznych, do których się zalicza<br />

i wiślan w Ostojiciewie, nie ma precyzyjnych danych w wynikach<br />

Powszechnego Spisu Ludności, wobec czego skorzystamy z danych<br />

zbiorowych o również niedużym powiecie w północnym Banacie,<br />

jakim jest Čoka mająca 13 832 mieszkańców. Główne języki komunikacji<br />

są: węgierski – 7 293 i serbski – 5 774; po słowacku mówiły<br />

192 osoby, a w kategorii «pozostałe języki» zanotowano jeszcze 118<br />

osób. 373 osoby były wyznania ewangelickiego, najwięcej w Ostojiciewie.<br />

Najliczniejsze kościoły to rzymskokatolicki (Węgrzy) i prawosławny<br />

(Serbowie). Średnia wieku ludności wynosiła 40 lat. Osób<br />

z wyższym i niepełnym wyższym wykształcemniem było ok. 20 %, a<br />

analfabetów, przeważnie kobiet ok. 1,5%.<br />

By bardziej uściślić tok procesów etnicznych, sięgnęliśmy do<br />

drukowanych kronik parafialnych 3 i wyników własnych badań te-<br />

1 Zob. też: D. Drljača, O liczebności i rozmieszczeniu Polaków w naszym<br />

kraju, Słowo YU Polonii 28, Belgrad 2005, 5-6.<br />

2 Mam dług wdzięczności wobec ofiarnych koleżanek z Urzędu<br />

Statystycznego RS pań: Sneżany Lakčević, Ljiljany Djordjević, Jovanki<br />

Tošić, Mariji Jović.<br />

3 Ročenka Slovenskej Evanjelickej A.V. krest. Cirkvi /za lata 1964-2001/.<br />

renowych, z których dowiadujemy się o zmniejszaniu się liczby wiślan<br />

w Ostojiciewie. Wspólnotę liczącą w 1964 roku 350 wiernych,<br />

odwiedził biskup z Nowego Sadu z gośćmi z Genewy. W «Ročenkach...»<br />

wspomniano prężność, serdeczność i gorliwość wyznaniową<br />

ostojiciewian, «którzy w większości są polskiego pochodzenia».<br />

Do konfirmacji 4 przystąpiło wówczas dziewięcioro młodych (4<br />

dziewczynki i 5 chłopców). W roku 1982 było tylko czworo konfirmantów.<br />

Trzy lata później naliczono 322 parafian, a urodzonych/<br />

ochrzczonych 4; do konfirmacji w 1986 roku przystąpiło dwóch<br />

chłopców. W 1990 roku kronikarz parafialny zanotował iż «maleje<br />

udział w nabożeństwach, mniej jest młodych ludzi w kościele; kościół<br />

ich gubi przez m a ł ż e ń s t w a m i e s z a n e». Jedenaście lat<br />

później (w 2001 r.) sytuacja jest o wiele lepsza. Ożywia się angażowanie<br />

młodzieży w pracy kościelnej, zwiększa się liczba chrztów bez<br />

względu na małżeństwa mieszane. Planuje się odnowienie szkółki<br />

niedzielnej w języku słowackim.<br />

Ostojiciewianie, świadomi swej odmienności, nie tylko językowej<br />

(gwara «tocka»), sporządzili w 2003 roku, na podstawie księgi<br />

Status animarum, Listę osób legitymujących się znajomością języka<br />

polskiego. Obok imienia i nazwiska podana została data urodzenia i<br />

chrztu, a w spisie tym pan E.S. krzyżykiem zaznaczył, kto z wymienionych<br />

«govori poljski». Był on szczerze zaniepokojony, że naliczył<br />

tylko 225 parafian spośród 280 ostojiciewskich ewangelików. Z tych<br />

225 parafian 37 miało nazwiska niewiślańskiego pochodzenia (słowackie,<br />

czeskie, węgierskie, serbskie chorwackie) u osób w wieku<br />

od 70 do 40 lat, co jest dowodem długotrwałego procesu mieszania<br />

wyznaniowego i jezykowego. Najstarszymi wiślanami byli wówczas<br />

Djuro Tihi (1913) i Jan Kendziur (1918); w wieku 75-79 lat było 10<br />

osób (7 m i 3 k). Z dorosłych po polsku nie mówiło 5 osób (trzy<br />

ponad 30-letnie kobiety, mężczyzna 40-letni i 19-letni), troje 13-<br />

latków i dziewiętnaścioro dzieci od niemowląt do 9-ciu lat, które<br />

były z rodzin słowackich (czeskich?), osiedlonych w Ostojiciewie na<br />

początku XX wieku oraz z małżeństw etnicznie mieszanych.<br />

***<br />

Do statystyki państwowej i parafialnej badacz dodaje i własne<br />

dane porównawcze, sprawdzone w terenie. Według moich badań w<br />

1968 roku, w Ostojiciewie było 85 domów wiślańskich, w których<br />

zamieszkiwało 298 domowników noszących charakterystyczne góralskie<br />

nazwiska. Ta liczba nieco odbiega od danych parafialnych<br />

z 1964 roku (350). W roku moich badań było najwięcej Szturców<br />

(13 domów, 48 domowników), Poliaków (10, 38), Pilchów (9, 31),<br />

Krzoków (9, 27), Samców (8, 29), Tichów (7, 28), Urbanków (6, 19),<br />

Kendziurów (6, 16), Bujaków (5, 18), Cieślarów (4, 11), Szalbotów<br />

(4, 14), Raszków (3, 8), Kantorów (2, 3), Poliaczków (1, 3), Kamieniarzy<br />

(1, 2). Razem 15 nazwisk.<br />

Trzydzieści pięć lat później, w 2003 roku, w wiślańskiej kolonii<br />

pozostało 13 nazwisk i ilość domowników zmniejszyła się o 121. Zabrakło<br />

Poliaczków i Kamieniarzy. We wszystkich innych rodzinach<br />

ubyło sporo domowników: Szturców ubyło 18, Pilchów 18, Tichich<br />

17, Poliaków 15, Krzoków 15, Samców 13, Urbanków 10, Kendziurów<br />

8, Kantorów 2. W trzech rodzinach liczba domowników się nie<br />

zmieniła: Bujak 18, Cieślar 11, Raszka 8; jedynie u Szalbotów powiększyła<br />

się liczba na 17 domowników.<br />

4 Konfirmacja – obrzęd w kościołach protestanckich, mający charakter<br />

inicjacji, do którfej przystępuje młodzież w wieku 13-16 lat.


Środowisko wiślańskie połączone jest licznymi więzami, najczęściej<br />

małżeńskimi, z osobami innego pochodzenia i wyznania: ze<br />

Słowakami (i Czechami?) - 6 nazwisk (Krajčo, Cepera, Kmet, Tokar,<br />

Lastavica, Balaža), 16 osób; węgierskiego - 5 nazwisk (Szabo, Levaji,<br />

Bicok, Hajnal, Progoji) , 14 osób; serbskiego lub chorwackiego - 16<br />

nazwisk (Petković, Vilkovski, Lovrić, Špajgel, Nikolić, Mišković,<br />

Djokić, Grubić, Divjak, Grbin, Popov, Subotin, Jaić, Vajagić, Tatomir,<br />

Zovko), 22 osoby. W zmniejszonym liczebnie środowisku wiślańskim,<br />

ta „domieszka etniczna” licząca 52 osoby, stanowi prawie<br />

23 % ogółu.<br />

***<br />

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jak będą się nasi<br />

wiślanie w przyszłości narodowościowo deklarować. Prawie od<br />

dwudziestu lat zaniechali finansowanego przez państwo szkolnictwa<br />

w języku słowackim; zawarli wiele małżeństw mieszanych. Z drugiej<br />

strony poddają się chętnie menagmentowi parafialnemu z Polski;<br />

odszukali dalekich krewnych w Wiśle; wysyłają dzieci na kolonie<br />

letnie do kraju, gdzie uczą się języka polskiego. Liczą się jednak z<br />

reakcją Słowackiego Kościoła Ewangelickiego w Serbii, z którym są<br />

związani od 90 lat, gdy w procesach regionalnej globalizacji pośredniczy<br />

najliczniejsza grupa narodowa w osiedlu – Serbowie.<br />

Prof. Dušan Drljača<br />

LUBLIN – RASKRSNICA STVARALACA<br />

I MESTO SUSRETA PEVAČKIH TRADICIJA BALKANA<br />

Grad Lublin od skora je<br />

sedište čak dveju institucija<br />

čiji je osnovni cilj<br />

očuvanje i promovisanje vrednosti<br />

tradicijske kulture Poljske<br />

i Evrope. Obe institucije svojim<br />

aktivnostima okupljaju stručnjake<br />

iz oblasti folkloristike –<br />

etnomuzikologije, etnologije,<br />

antropologije i lingvistike – ali i<br />

muzičare, izvođače tradicionalne<br />

muzike iz Poljske i zemalja severne,<br />

istočne i južne Evrope.<br />

Fondacija „Muzyka Kresow“<br />

(Fundacja „Muzyka Kresów“)<br />

osnovana je 1991. godine. Njena<br />

glavna misija sastoji se u proučavanju<br />

i predstavljanju tradicionalne<br />

kulture nacija i etničkih<br />

grupa Poljske i drugih evropskih zemalja, naročito na polju muzike,<br />

i to tradicionalne i duhovne muzike. Prvi stepen angažovanja<br />

obuhvata terenska istraživanja i <strong>org</strong>anizovanje koncerata, seminara<br />

i drugih načina predstavljanja muzičke baštine, a drugi stepen<br />

čini praktični rad, posebno sa mladima i sa studentima. Muzici se<br />

pristupa na takav način, da se njene vrednosti otkrivaju u sklopu<br />

u kome su i živele svoj pravi život u tradicijskom društvu: stručnjaci<br />

različitih profila okupljeni su sa zajedničkim ciljem, pri čemu<br />

se podrazumeva da znanja o tradicionalnim pesmama uključuju<br />

svest o sinkretičnom jedinstvu različitih elemenata: teksta, melodije,<br />

ritma, reči, ali i verovanja vezanih za kontekste u kojima su<br />

pesme izvođene. Predavači su iskusni pedagozi koji su dugogodišnjim<br />

praktičnim radom stekli bogato iskustvo i izgradili metodologiju<br />

u oblasti izvođaštva kad su narodne pesme u pitanju. Oni su<br />

većinom istovremeno i praktičari, i stručnjaci u nekoj od oblasti<br />

folkloristike.<br />

Od 1999. godine Fondacija <strong>org</strong>anizuje međunarodni muzički<br />

festival „Najstarija pesma Evrope“, posvećen tradicionalnom pevanju<br />

u čitavoj Evropi, sa idejom da se preko njega publici predstavi<br />

jedinstvenost muzičkih idioma različitih regiona. Tema festivala je<br />

svaki put drugačija, uvek savesno i pažljivo osmišljena. Deveti po<br />

redu festival održan je u periodu od 26. do 29. novembra 2008. u<br />

Lublinu.<br />

Kao svojevrsni nastavljač aktivnosti Fondacije „Muzyka Kresow“,<br />

u Lublinu od oktobra 2008.<br />

deluje novoosnovani Centar<br />

međukulturnih stravalačkih inicijativa<br />

„Raskrsnica“ (Ośrodek<br />

międzkulturowych inicjatyw<br />

twórczych „Rozdroża“). Njen cilj<br />

da se, s jedne strane, iskustvo u<br />

arhaičnoj tradicionalnoj muzici<br />

što bolje upozna i da se omogući<br />

obitavanje duboko u tradicijskim<br />

izvorima i da se, s druge strane,<br />

omogući susret ovog iskustva sa<br />

stvaralačkim iskustvom dvadesetovekovne<br />

i savremene muzičke<br />

avangarde. Takav susret, pretpostavlja<br />

se, mogao bi sadržati<br />

Pogled na stari kvart Lublina<br />

značajan potencijal u pogledu<br />

oslobađanja stvaralačke energije<br />

i mogućnosti daljih traganja,<br />

putem dijaloga glasova iz prošlosti i rafiniranog jezika savremene<br />

umetnosti. Drugim rečima, na taj način bi bio omogućen susret<br />

određenih kulturnih idioma, što znači – izdvajanje onog najvrednijeg<br />

iz bogatstva tradicijske kulture i iz međusobno suprotstavljenih<br />

različitih jezika savremenog umetničkog stvaralaštva. Polazi se<br />

od premise da su karakter tradicionalne kulture i karakter avangarde<br />

umnogome bliski jedan drugom, daleko bliži nego što je to<br />

karakter popularne kulture.<br />

Centar „Raskrsnica“ <strong>org</strong>anizovao je koncert „Pesme Balkana“,<br />

održan 26. novembra u sali Poljskog Radija u Lublinu, kao prvi u<br />

nizu koncerata festivala „Najstarija pesma Evrope“. Tema Festivala<br />

je ovog puta bila – muško tradicionalno pevanje, tako da je ona<br />

važila i za program koncerta „Pesme Balkana“, na kome su se sreli<br />

izvođači iz dve susedne balkanske zemlje: Albanije i Srbije.<br />

Albaniju je predstavila osmočlana muška grupa „Arđiro“ („Argjiro“)<br />

iz Đirokastre (Gjirokastra), u južnoj Albaniji, iz oblasti severnog<br />

Epira. Ovaj ansambl predvode braća Čenko (Cenko), koji<br />

nastavljaju porodičnu tradiciju tradicionalnog pevanja; ono u Đirokastri<br />

i drugim mestima ovog kraja sve do danas ima neprekidan<br />

kontinuitet usmenog prenošenja. Ansambl „Arđiro“ izveo je<br />

niz epskih i lirskih pesama iz Đirokastre i okoline, u specifičnom,<br />

troglasnom, bordunskom, jedinstvenom muzičkom idiomu Epira<br />

(danas ga neguju Albanci i Grci nastanjeni na istom prostoru), koji<br />

je po svojoj izuzetnoj atraktivnosti i lepoti do danas postao čuven<br />

13


14<br />

u svetu upravo zahvaljujući sjajnim izvođenjima albanskih<br />

ansambala. Grupu „Arđiro“ predvodio je albanski<br />

antropolog Rigels Halili.<br />

Srbiju, i to tradiciju njenog većinskog, srpskog, i<br />

manjinskog, vlaškog stanovništva, predstavila su dva ansambla.<br />

Vlašku muzičku tradiciju prikazao je izvanredni<br />

samouki violinista i pevač Slobodan Marković (rođen<br />

1932. godine) iz sela Slatina kod Bora u istočnoj Srbiji.<br />

On je u Lublin došao sa svojim mladim učenikom i sledbenikom,<br />

osamnaestogodišnjim Petrom Todorovićem,<br />

rodom iz istog mesta. Njih dvojica su zajednički izveli<br />

niz vlaških pesama – balada sa mitskim i kosmološkim<br />

sadržajem, ljubavnih pesama, ali i nekoliko vlaških kola.<br />

Reč je o jednoglasnoj tradiciji, o unisonom vokalnom<br />

i vokalno-instrumentalnom izvođenju, sa suptilnim<br />

melodijskim, ritmičkim, agogičkim, tembrovskim i dinamičkim<br />

obrtima, koji ovu muziku čine izuzetno rafiniranom.<br />

Ove osobine, u isto vreme, pokazuju visok<br />

stepen sličnosti sa rumunskom muzičkom tradicijom.<br />

Umeće Slobodana Markovića i sadržaj poetskih tekstova<br />

pesama koje peva publici je predstavila Joana Vihovska<br />

(Joanna Wichowska), dugogodišnji poštovalac i prijatelj<br />

Slobodana, njegove porodice i muzičke baštine čiji je<br />

Slobodan nosilac.<br />

Srpsku pevačku tradiciju, seoske pesme iz različitih<br />

krajeva koje nastanjuju, ili su donedavno nastanjivali<br />

Srbi, predstavio je mladi ansambl „Srpska arhaika“ iz<br />

Beograda. Grupa je u Lublinu je nastupila u suženom<br />

– tročlanom sastavu, koji čine Branko Tadić, Goran Filipović<br />

i Mladen Vračar. Program njihovog nastupa bio<br />

je muzički vrlo raznovrstan; dao je pregled različitih seoskih<br />

pevačkih stilova u srpskoj tradiciji, i to: dvoglas,<br />

od starinskih groktalica i putničkih i šaljivih pesama<br />

bordunske strukture, preko homofonih, novijih pesama<br />

na bas, do jednoglasnih i solističkih primera. Obuhvatio<br />

je veoma dobro i ubedljivo profilisane različite muzičke<br />

idiome, pesme starijeg stila („na glas“) i novijeg stila<br />

(„na bas“), iz različitih geografskih oblasti: kninske Krajine,<br />

Bosne, zatim zapadne, južne i istočne Srbije. Grupu<br />

je predvodio Branko Tadić, profesor predmeta Tradicionalno<br />

narodno pevanje u Muzičkoj školi „Mokranjac“ i<br />

diplomac na Odseku za etnomuzikologiju u Beogradu.<br />

Koncertom „Pesme Balkana“ u Lublinu su zazvučali<br />

tradicionalni vokalni idiomi dva naroda i jedne etničke<br />

grupe iz jugoistočne Evrope. Došle su do izražaja određene<br />

strukturne i karakterne sličnosti i razlike među ovim<br />

tradicijama. Takođe, učesnicima koncerta i Festivala<br />

bilo je omogućeno da se tokom nekoliko dana boravka<br />

u Lublinu sretnu, uspostave kontakte i prijateljstva, kao i<br />

da na najlepši način, putem muzike, predstave i razmene<br />

najvrednije ideje i poruke koje su iznedrile zajednice iz<br />

kojih potiču, pa među njima, neosporno, i neke od zajedničkih,<br />

najvećih vrednosti ljudskog društva uopšte.<br />

Zahvaljujući izvođačima i <strong>org</strong>anizatorima koncerta, te<br />

vrednosti su ovom prilikom dobile mogućnost svoje ponovne<br />

potvrde i aktuelizacije u današnjem vremenu.<br />

Jelena Jovanović, Muzikološki institut, Beograd<br />

Slobodan Marković i Petar Todorović iz Slatine kod Bora (istočna Srbija)<br />

Grupa «Ardjiro» iz Djirokastre, Epir, Albanija<br />

Grupa «Srpska arhaika» iz Beograda


Wspomnienia z XVI Światowego<br />

Forum Mediów Polonijnych<br />

Chociaż od XVI Forum Mediów Polonijnch upłyneło już<br />

sporo czasu, wspomnienia z nim związane są nadal żywe.<br />

Nie sposób bowiem tak szybko zapomnieć miłej atmosfery,<br />

pięknych zwiedzonych zakątków, a przede wszystkich ludzi bez<br />

których cała ta impreza nie miałaby miejsca. Swój szczególny wkład<br />

mieli niewątpliwie <strong>org</strong>anizatorzy Forum, którzy odpowiednio dobrali<br />

gości uczestniczących w spotkaniu.<br />

Chciałabym tym razem, dzieląc się swoimi wrażeniami, przedstawić<br />

sylwetki ludzi, którzy szczególnie zapadli mi w pamięci. Są to<br />

ludzie na pozór zwykli, którzy przypadkowo spotkani na ulicy nie<br />

zwróciliby na siebie wiekszej uwagi. Ich wyjątkowość jednak kryje<br />

się w ich wnętrzu, w tym co przeżyli i jak te przeżycia wpłynęły na<br />

ich późniejsze losy.<br />

”Życie po życiu nr 5308” to film dokumentalny byłego ambasadora<br />

RP w Budapeszcie pana Grzegorza Lubczyka pokazany na tegorocznym<br />

Forum z cyklu filmów „Ocalić od zapomnienia”. Opowiada<br />

on losach pana Edwarda Kozika. Dziś, ten 86-letni starszy<br />

pan, obecny na Forum, to człowiek z rzędu tych, których już za życia<br />

można nazwac człowiekiem legendą. Podczas II wojny światowej<br />

był żołnierzem Polskiej Armii na zachodzie, a jako były więzień w<br />

hitlerowskim obozie koncentracyjnym w Brux w Czeskich Sudetach<br />

cudem przeżył swoje rozstrzelanie, jakkolwiek by to niesamowicie<br />

zabrzmiało. Możliwość spotkania<br />

się i rozmowy z takim<br />

człowiekiem było niczym dotknięcie<br />

prawdy historycznej.<br />

Żywego świadectwa nie może<br />

zamienić żaden film czy książka.<br />

Ponieważ należę do pokolenia<br />

Polaków, których karmiono<br />

na lekcjach fałszywymi<br />

faktami dostosowanymi do<br />

ówczesnego systemu, wnosiłam<br />

korekty do mojej szkolnej<br />

wiedzy historycznej. Wielkość<br />

pana Edwarda przejawia się w<br />

jego powojennym życiu na<br />

emigracji. Świadomosc tego iż<br />

za granicą może zrobić więcej<br />

dla ojczyzny niż w kraju,<br />

wpłynęła na jego decyzję zamieszkania we Francji. Właśnie tutaj<br />

poczuł potrzebę obrony Polski przed szerzącym się w społeczeństwie<br />

francuskim przeświadczeniem o „polskich obozach zagłady”.<br />

Francuzi w ten sposób próbowali ratowac swój honor po wypełnieniu<br />

przez wielu „obowiązku obywatelskiego” jakim było wydawanie<br />

mieszkających u nich Żydów w ręce hitlerowców. W dowód<br />

wdzięczności za cudem ocalałe życie pan Edward chce się odwdzięczyć<br />

losowi i pomaga rodakom w kraju i na emigracji. Pisze książki<br />

oraz realizuje liczne wystawy promujące Polskę nad Loarą. Dzięki<br />

niemu język polski stał sie językiem uznawalnym na maturze we<br />

Francji.˝Jedną ze swoich ekspozycji zatytułowaną „Zbrodnie przeciwko<br />

ludzkosci” pan Edward przywiózł ze soba na Forum. Ten<br />

wspaniały dokument jest efektem jego bezinteresownej pracy, przed<br />

która nie sposób nie pochylić glowy. Warto też wspomniec pisząc o<br />

panu Edwardzie, że to nadzwyczaj skromny człowiek, który nie lubi<br />

wręcz mówić o swoich zasługach.<br />

Inną osobą, która zaskarbiła sobie sympatie wielu z nas była<br />

pani Maria Mirecka-Loryś. Mimo swojego sędziwego wieku - 92<br />

lat, ta urocza kobieta jest żywym przykładem tego, że ma się tyle<br />

lat, na ile się człowiek czuje. Słuchaliśmy z zainteresowaniem jej<br />

ciekawej historii, począwszy od lat wojennych, kiedy to działała<br />

w konspiracji, ryzykując własne życie, po okres reżimu komunistycznego,<br />

kiedy była więziona przez Urząd Bezpieczeństwa i<br />

jej dalszej tułaczce po świecie. Najpierw Włochy, gdzie wyszła za<br />

mąż, później Anglia, gdzie w dobie powojennego kryzysu próbowała<br />

zdobyć penicilinę i wreszcie USA, gdzie mieszkała najdlużej<br />

nie rezygnując przy tym z polskiego obywatelstwa. Całe swoje życie<br />

emigrantki poświęciła pomocy Polakom zarówno w Polsce jak<br />

i na Kresach.. Za jej zasługi została odznaczona orderem <strong>Polonia</strong><br />

Restituta z rąk Lecha Wałęsy, krzyżem Komandorium oraz w zeszłym<br />

roku Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.<br />

Osobiście myślę, że to jej niespożyta energia, wyjątkowe poczucie<br />

humoru oraz głeboki patriotyzm pomogły jej przetrwac ciężkie życiowe<br />

chwile.<br />

Jeszcze jedną ciekawą osobą z grupy dziennikarzy była pani<br />

Alicja Schulcach od 48 lat mieszkająca w Czechach. W sposób<br />

przypadkowy dowiedziałam się i o jej ciekawej przeszłości. Warszawianka<br />

- po wybuchu Powstania Warszawskiego w 1944 roku<br />

została wywieziona wraz z<br />

matką i dwiema siostrami do<br />

Oświęcimia – Brzezinki. W<br />

tym czasie do obozu trafiło<br />

ok. dwóch i pół tysiąca warszawskich<br />

dzieci w wieku 3<br />

– 15 lat oraz kobiety w ciąży.<br />

Opowiadała o swoich dziecięcych<br />

przeżyciach – lęku,<br />

niepewności dnia jutrzejszego,<br />

chłodzie i głodzie. Niezbyt<br />

chętnie mówi o przeszłości.<br />

Wspomniała jednak moment,<br />

kiedy to wraz z grupą dzieci<br />

z obozu była w ambulatorium<br />

i w pewnym momencie<br />

kazano im pośpiesznie<br />

wyjść, gdyż lada chwila miał<br />

się tam pojawić słynny ze swoich nieludzkich eksperymentów<br />

na więźniach dr. Megele Mengele, zwany także Aniołem Smierci.<br />

Przechodząc przez korytarz minęli się jednak, ale strach przed<br />

tym czlowiekiem był tak wielki, że ta mała wówczas dziewczynka<br />

nie śmiała wręcz spojrzeć mu w twarz.<br />

Spotkanie z tymi ludźmi na Forum było dla mnie niezwykłym<br />

przeżyciem. Na jednym miejscu tyle ciekawych ludzkich historii,<br />

z których można się wiele nauczyć, dla których «Bóg, Honor i Ojczyzna»<br />

były zawsze na pierwszym miejscu. To ludzie, których patriotyzm<br />

- niestety dziś już „niemodny” wsród młodych - był pielęgnowany<br />

nie tylko w okresie okupacji, ale i później, towarzysząc im<br />

przez całe życie. Oby świadectwa takich ludzi jak oni przyczyniły sie<br />

do odrodzenia się tej wartości i pomogły odkryć jego nowe znaczenia<br />

w dzisiejszej życiowej rzeczywistości.<br />

Ewa Milanović<br />

15


Echa XVI Międzynarodowego Forum Mediów Polonijnych<br />

Malowana wieś Zalipie<br />

16<br />

„więc chodź pomaluj mój świat...<br />

... więc chodź pomaluj mi życie“<br />

Zalipie jest małą wioską na Zawiślu Dąbrowskim w woj. małoposkim.<br />

W Zalipiu około 30 zagród jest ozdobione oryginalnymi<br />

wzorami kwiatowymi. Motywy kwiatowe zdobią<br />

też wnętrze mjescowego kościoła, budynek Straży Pożarnej i Domu<br />

Kultury.<br />

Wyobraźmy sobie Zalipie na przełomie XIX/XX wieku. Małe<br />

chatki, kryte słomą, rozrzucone wdłuż błotnistych dróg, płaskie pola<br />

i mokre łaki porośnięte łoziną. Jest przedwiośnie, głodny przednówek,<br />

zbliżają się Święta Wielkanocne.<br />

Przyroda już się obudziła,<br />

rozwinęły się bazie, kwitną zawilce,<br />

pierwiosnki, przylecialy skowronki.<br />

A w chatach głodno, biednie, brudno,<br />

zasmolone piece, zadymione<br />

ściany. Kobiety biorą sie za sprzątanie,<br />

ściągają pajęczyny, zamiatają<br />

podłogi i wapnem bielą najbardziej<br />

zabrudzone miejsca na powale, piecu<br />

i ścianach. I któraś z nich na zabielonym<br />

miejscu na piecu maluje<br />

kwiatek, taki sam jak na polu. I kiedy<br />

gotuje ubogą strawę patrzy na ten<br />

kwiatek i świat wydaje jej się lepszy<br />

a chata piękniejsza. I rysuje jeden, i<br />

jeszcze jeden. Co jest w człowieku<br />

że beznadziejność i smutek potrafi<br />

przetworzyć w dzieło sztuki? Kobieta<br />

mogła, jak tysiące przed nią, po<br />

prostu po babsku zapłakać w zapaskę.<br />

A ona narysowała kwiat.<br />

Historia malowanek mówi że<br />

pierwsze malowanki to jasne plamy<br />

„packi“ malowane przez kobiety w<br />

celu rozjaśnienia ciemnej od dymu<br />

powały. Poźniej na owych jasnych<br />

miejscach zaczęto malować proste<br />

motywy kwiatowe. Najpierw<br />

umieszczane wokół pieca pod oknami, pod obrazami<br />

powoli przechodziły na całe ściany, powały,<br />

aż w końcu kobiety z malarstwem wyszły<br />

na zewnątrz chat.<br />

Pierwotnymi barwnikami, które wykorzystywano<br />

do malowania były wapno, sadza,<br />

glinka, kreda. Poźniej do malowania zaczęto<br />

używać kupowanych w sklepach barwników<br />

proszkowych, a spoiwem dla tych barwników<br />

bywała mąka kasztanowa, cukier, białko. Dawniej<br />

malarki używały pełnych barw, nie mieszały<br />

barwników dla uzyskania kolorów pośrednich.<br />

Nie znały też cieniowania. Motywy przez nie<br />

wykonywanie odznaczały się wyrazistością, czytelnością i znacznymi<br />

rozmiarami.<br />

Farby przygotowywane domowymi sposobami rozprawadzano<br />

za pomocą własnoręcznie wykonanych pędzli ze słomy żytniej, prosianej.<br />

Drobniejsze wzory malowano pędzelkami ze słomy żytniej,<br />

prosa, końskiego lub krowiego włosia albo pędzelków zrobionych<br />

z brzozowego patyczka na końcu zmiażdżonego młotkiem lub postrzępionego<br />

zębami.<br />

Odrywcą malowanek był Władysław Hickel, króry około 1905<br />

roku zobaczył przypadkiem nad łóżkiem służącego, pochodzacego<br />

z rejonu Dąbrowy Tarnowskiej, dwie malowane na papierze makatki.<br />

Zaciekawiony motywami na malowankach odwiedził Powiśle<br />

i odkrył nowy, oryginalny ośrodek sztuki ludowej, o której pisał:<br />

„Malują już to na papierze, już to wprost na ścianie, przyozdabiając<br />

wszystko, co tylko jest w izbie, a więc powały, kredens, okna,<br />

okiennice, a nawet talerze, choć te<br />

w razie użycia muszą być z farby<br />

umyte“. Główne centra tej sztuki<br />

zlokalizował w Zalipiu i Borusowej.<br />

Późniejsze badania wykazały, że<br />

zdobnictwo występowało także w<br />

innych wsiach jeszcze przed II wojną<br />

światową i obejmowało teren w<br />

widłach Wisły i Dunajca. Powstało<br />

zaś niewiele wcześnije, niż to zanotował<br />

Hickel.<br />

Przetrwanie malowanek Zalipie<br />

zawdzięcza Felicji Curyłowej(1904-<br />

1974), która była nie tylko utalentowaną<br />

malarką ale i wspaniałym<br />

<strong>org</strong>anizatorem i działaczem społecznym.<br />

Ona wystarała się o wcześniejszą<br />

elektryfikację i meliorizację<br />

wsi. Zabiegała o budowę dróg. Z jej<br />

inicjatywy po II wojnie światowej<br />

z<strong>org</strong>anizowano pierwszą edycję<br />

konkursu „Malowana chata“. Jej zasługą<br />

było wybudowanie w Zalipiu<br />

Domy Kultury zwanego powszechnie<br />

„Domem malarek“. Malowany<br />

dom Felicji Curyłowej jeszcze za jej<br />

życia był często odwiedzany przez<br />

turystów. Zagroda zakupiona przez<br />

Cepelię i zachowana w autentycznej<br />

postaci obecnie jest oddziałem Muzeum Okręgowego<br />

w Tarnowie.<br />

Na spotkaniu w Domu Malarek kiedy dyrektorka<br />

mówiła o tym że kobiety w Zalipiu malują<br />

wnętrze kościoła, robią wycinanki, pająki, palmy<br />

wielkanocne, wieńce dożynkowe, malują pisanki,<br />

haftują, jeżdżą na krajowe i międzynarodowe wystawy<br />

sztuki ludowej, padło pytanie: A co robią<br />

mężczyźni? Wszyscy wesoło się roześmieli. A<br />

było to kluczowe pytanie dla Zalipia. Mężczyźni<br />

w Zalipiu po prostu nie przeszkadzają. Od ponad<br />

stu lat pozwalają swoim kobietom „marnować<br />

czas“ na upiększaniu ich wspólnego świata. Widocznie<br />

taki „malowany“ bardziej im sie podoba.<br />

Izabela Bubanja


Wydarzenia kulturalne<br />

FRYDERYK CHOPIN I FERENC LISZT<br />

– PRZYJACIELE I RYWALE<br />

Pod takim właśnie tytułem odbył się w Nowym Sadzie już<br />

piąty z kolei koncert upamiętniający rocznicę urodzin Fryderyka<br />

Chopina. W tym roku koncert miał charakter bardziej<br />

uroczysty niż poprzednie, ze względu na obecność naszego Ambasadora<br />

Jego Ekscelencji Macieja Szymańskiego.<br />

Jak zwykle Marina Milić Apostolović, pianistka i wykładowca<br />

na Akademii Muzycznej w Nowym Sadzie, była moderatorem i autorem<br />

programu muzycznego koncertu. Centralną część wieczoru<br />

wypełniła muzyka naszego wielkiego kompozytora. Wykonawcą był<br />

Milan Miladinović, młody pianista, ale już z karierą światową. Usłyszeliśmy<br />

Poloneza op. 26 cis-moll, Etiudy op. 10, nr 3 i 4, Preludium<br />

op. 28, Des-dur ,,Krople deszczu” i Scherzo op. <strong>39</strong>, cis-moll. Pianista<br />

nie tylko grał, ale w dialogu z Mariną zwracał się do publiczności i<br />

przywoływał ciekawe historie z życia Chopina, mówił o kompozycjach,<br />

które wykonywał na naszym koncercie.<br />

Z muzyką Franza (Ferenca) Liszta publiczność miała okazję zapoznać<br />

się słuchając jego utworu Grand Galop Chromatique, a także<br />

jego transkrypcji fortepianowej <strong>org</strong>anowego Preludium i Fugi a-moll<br />

Jana Sebastiana Bacha. Sam Bach (1685-1750) przemówił kompozycją<br />

Preludium es-moll.<br />

Niespodzianką były utwory nieznanej w Serbii Władysławy<br />

Markiewiczównej, pianistki i kompozytorki polskiej (urodzonej w<br />

1900 roku w Bochni, a zmarłej w 1987 roku w Katowicach). W Polsce<br />

Władysława Markiewiczówna jest znana, przez długie lata była<br />

profesorem i kierownikiem Katedry Fortepianu w Państwowej Wyższej<br />

Szkole Muzycznej w Katowicach. Jest autorką wielu kompozycji<br />

na fortepian, w tym szkoły na fortepian DO-RE-MI-FA-SOL, wydanej<br />

po raz pierwszy w Warszawie w 1946 r. Wybrane utwory Władysławy<br />

Markiewiczównej były doskonałym podkładem muzycznym<br />

dla pantomimy o zakochanej parze, w wykonaniu duetu studentów<br />

z klasy Ruchu Scenicznego.<br />

Nikt też dotąd w Nowym Sadzie nie słyszał o współczesnym polskim<br />

kompozytorze Henryku Mikołaju Góreckim, który studiował<br />

na katowickiej uczelni, a potem, w 1975 roku, stanął na jej czele jako<br />

rektor. Górecki, jako kompozytor, odniósł pierwszy sukces na festiwalu<br />

,,Warszawska Jesień” w 1958 roku. Na następnym festiwalu, w<br />

roku 1960, ugruntował swoją pozycję w świecie muzyki kompozycją<br />

Scontri, która należy do wybitnych utworów polskiego sonoryzmu.<br />

Na koncercie wysłuchaliśmy jego Toccatę, napisaną w 1955 roku.<br />

Tu ktoś mógłby zapytać: Dlaczego te utwory zostały przedstawione<br />

na koncercie poświęconym Chopinowi? Na każdym naszym<br />

koncercie staramy się propagować Polskę i jej kulturę. Opowiadając<br />

o Chopinie pokazywaliśmy Żelazową Wolę, Duszniki Zdrój, stroje<br />

narodowe i przedmioty kultury materialnej, typowe dla Polski. Tym<br />

razem przypomnieliśmy, że mamy także dobrych współczesnych<br />

kompozytorów.<br />

Przewodnicząca Nowosadzkiej Polonii, Magdalena Kosanović,<br />

przygotowała wystawę, która była wizualnym uzupełnieniem programu<br />

muzycznego.<br />

Romantyzm w muzyce dojrzewał znacznie później niż w literaturze<br />

i filozofii. Poprzedzał go styl ,,brillant”, pod wpływem którego<br />

kształtowały się zainteresowania i wczesna twórczość Fryderyka<br />

Chopina w latach dwudziestych XIX wieku. Młody, trzynastoletni<br />

Fryderyk, pod okiem Wilhelma Würfla, entuzjasty nowego stylu<br />

,,brillant”, ćwiczył trudne technicznie kompozycje, aby 24. lutego<br />

Występ pianistki Mariny Milić Apostolović<br />

1823 roku móc wystąpić na koncercie w Warszawie. Występ był niezwykle<br />

udany, a gazety pisały: ,,Tam (we Wiedniu) również młody<br />

amator nazwiskiem List zadziwił wszystkich dokładnością gry, pewnością<br />

i mocą tonu, z jaką odegrał koncert Humla. Po 6. wieczorze<br />

muzykalnym nie będziemy zazdrościć Wiedniowi JP Lista, stolica<br />

bowiem nasza posiada mu równego, a może doskonalszego w osobie<br />

JP Chopin”.<br />

Pod koniec lat dwudziestych XIX wieku romantyzm w muzyce<br />

ciągle jeszcze nie wykształtował swojego stylistycznego wyrazu.<br />

Jednak indywidualny styl Fryderyka Chopina był na tyle subtelny i<br />

uduchowiony, że kompozytor ,,dotknął” już romantyzmu.<br />

W jesieni 1831 roku Chopin przybył do Paryża, gdzie zapoznał<br />

się z ,,królem fortepianu” F. Kaltenbennerem i ze swoimi rówieśnikami:<br />

F. Lisztem, F. Mendessonem i F. Hillerem. Liszt przyjechał do<br />

Paryża w 1933 roku z hrabiną Marią d’Agoult, która zostawiła męża<br />

i dwoje dzieci i zamieszkała z dwudziestoletnim F. Lisztem. W jej<br />

paryskim salonie zbierał się ,,cały literacki i muzyczny Paryż”. Bywali<br />

tu, między innymi, H. Balzak i V. Hugo i muzycy H. Berlioz i<br />

F.Chopin. Już wtedy ogłoszono Chopina muzycznym rywalem Liszta.<br />

Tutaj F. Liszt przedstawił Chopina pisarce Ge<strong>org</strong>e Sand, tutaj ona<br />

po raz pierwszy usłyszała jego czarującą muzykę.<br />

Ambasador Szymański pokazuje nagrodzony rysunek dziecięcy<br />

17


18<br />

Pewnego razu Chopin powiedział o Liszcie: ,,Chciałbym mu<br />

wykraść sposób wykonywania moich własnych utworów!” Przy<br />

innej zaś okazji dodał ze zniecierpliwieniem: ,,On zawsze musi coś<br />

dodać od siebie!”… Rywalizacja w muzyce nie przeszkadzała im jednak<br />

przyjaźnić się i występować razem na koncertach. Na przykład,<br />

25. grudnia 1834 r. wspólnie odegrali na poranku muzycznym kompozycję<br />

Liszta Grand duo na dwa fortepiany. Recenzent ,,Gazzette<br />

Musicale” nazwał wtedy Chopina i Liszta ,,największymi pianistami<br />

naszej epoki”.<br />

Największym wydarzeniem sezonu 1841 był koncert solowy<br />

Fryderyka Chopina. Wśród słuchaczy byli kompozytorzy Liszt,<br />

Berlioz, Kalkbrenner, wielcy poeci Mickiewicz, Heine i malarz Delacroix.<br />

Rozentuzjazmowany Liszt wyraził chęć napisania recenzji<br />

z koncertu dla ,,Gazette Musicale”. Recenzja była przepełniona wyrazami<br />

zachwytu i czci, ale były też zwroty, które głęboko dotknęły<br />

,,poetę fortepianu”, bo pomniejszały jego wielkość i znaczenie. Przez<br />

długie lata Chopin był właściwie jedynym, w zakresie melodii i harmonii,<br />

nowatorem, nie mającym konkurentów.<br />

Pod koniec marca 1841 roku Liszt wyjechał do Polski. W ojczyźnie<br />

Chopina grał jego etiudy i mazurki, odwiedził rodzinę i przyjaciół<br />

Fryderyka, deklarował się jako ,,wielbiciel i przyjaciel polskiego<br />

kompozytora”. Liszt napisał z Polski list do Chopina, ale mimo to,<br />

że był on pisany w serdecznym tonie, stosunki pomiędzy Lisztem i<br />

Chopinem nie były już takie bliskie jak kiedyś.<br />

Lata przyjaźni z Fryderykiem Chopinem i fascynacja Polską zostawiły<br />

głęboki ślad w twórczości wielkiego Węgra. Świadczy o tym<br />

utwór fortepianowy Salve <strong>Polonia</strong> F. Liszta, opublikowany dwa lata<br />

przed jego śmiercią, w roku 1884. Utwór jest oparty na zakazanych<br />

wówczas przez zaborców dwóch melodiach: pieśni religijno-partriotycznej<br />

Boże coś Polskę oraz Mazurka Dąbrowskiego. Liszt pierwszy<br />

odkrył pokrewieństwo muzyczne tych melodii i napisał wspaniałą<br />

kompozycję, wyrażającą tęsknotę Polaków do wolności.<br />

Na wystawie w gablocie zatytułowanej ,,Złoty krąg paryskich<br />

przyjaciół Chopina” można było obejrzeć portrety: F. Chopina<br />

(1810-1849), F. Liszta (1811-1886), F. Kaltbrennera (1785-1849),<br />

H. Berlioza (1803-1869), F. Hillera (1811-1883), F. Mendelssohna<br />

(1809-1847), V. Belliniego (1801-1835), oraz Polaków: A. Mickiewicza<br />

(1798- 1855), C. K. Norwida (1821-1883) i S. Witwickiego<br />

(1801-1847). Druga gablota była poświęcona Lisztowi i Chopinowi.<br />

Tutaj znajdowały się portrety kompozytorów wraz z ,,kobietami ich<br />

życia”: Ge<strong>org</strong>e Sand i Marią d’Agoult. Rywalizacja między Lisztem<br />

i Chopinem wyrażała się też przez faworyzowanie różnych firm<br />

produkujących fortepiany: Liszt grywał na fortepianie firmy Erard,<br />

a Chopin podpisał umowę z Pleyerem. Kolejne fotografie przedstawiały<br />

instrumenty tych firm, na których w latach trzydziestych XIX<br />

wieku grywali ci sławni kompozytorzy.<br />

W Polsce jest kult Fryderyka Chopina, a Towarzystwo im.<br />

Fryderyka Chopina i Muzeum jego imienia znajdują się w Zamku<br />

Ostrogskich, mieszczącym się w Warszawie przy u. Tamka 41 na<br />

Powiślu. Nie zapomniano także o F. Liszcie. Miłośnicy jego muzyki<br />

Okazionalna wystawa «Chopin i Liszt»<br />

Ambasador Maciej Szymański z <strong>org</strong>anizatorką uroczystej imprezy<br />

prof. Magdaleną Kosanović<br />

gromadzą się w Zamku Piastów w Brzegu, gdzie działa Towarzystwo<br />

im. Ferenca Liszta. Pokazaliśmy zdjęcia tych budowli. Jeszcze<br />

jedno zdjęcie archiwalne: Szkoła dla młodych pianistów w Paryżu<br />

(ok. 1835). Wśród uczestników znajdują się Liszt i Chopin.<br />

W czasie trwania koncertu grupka dzieci z przedszkola kolorowała<br />

malowanki o Chopinie. O rozstrzygniecie kto to najlepiej<br />

zrobił poproszono Pana Ambasadora, który w radosnej atmosferze<br />

rozdał dzieciom nagrody.<br />

Na ręce Pana Ambasadora przekazano wyrazy serdecznej<br />

wdzięczności dla Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej za wsparcie i<br />

patronat nad naszymi koncertami.<br />

Nasi wierni słuchacze rozeszli się w wesołych nastrojach, po wypiciu<br />

lampki wina, którą już tradycjonalnie ufundowała Ambasada.<br />

Magdalena Kosanović<br />

Wystawa „Rzeczpospolita wielu kultur.<br />

Dziedzictwo polskie”<br />

Ubiegły rok został ogłoszony przez Komisję Europejską „Rokiem<br />

dialogu międzykulturowego”. Towarzyszyły mu różne<br />

wydarzenia w całej Europie: przedstawienia, konferencje,<br />

wystawy, spotkania, konkursy, szkolenia, a wszystko to w celu wzajemnego<br />

„poznania się” krajów Unii Europejskiej, a także przyszłych<br />

jej członków. Poznawanie się obejmuje kilka dziedzin, w zakresie:<br />

historii, religii, obyczajów, światopoglądów, kultury.<br />

W Centrum dekontaminacji Kultury w Belgradzie mieliśmy<br />

okazję 9 lutego <strong>2009</strong> roku zobaczyć multimedialną wystawę „Rzeczpospolita<br />

wielu kultur. Dziedzictwo Polskie” z<strong>org</strong>anizowaną przez<br />

Polską Ambasadę w Belgradzie.<br />

Wystawę zaszczycili swoją obecnością przedstawiciele innych


ambasad jak również miejscowa <strong>Polonia</strong>. Uroczystego otwarcia wystawy<br />

dokonał Ambasador RP w Belgradzie p. Maciej Szymański.<br />

W swym przmówieniu podkreślił on, iż łatwiej jest o rozpoczęcie<br />

dialogu między państwami i w państwach o ugruntowanej pozycji<br />

i granicach, aniżeli w krajach o niestabilnej sytuacji i zagrożonej<br />

tożsamości. Podjęciu dialogu sprzyja również dystans dziejowy.<br />

Zwrócił on uwagę iż różnorodność wzbogaca narody, ich kulturę,<br />

architekturę, kuchnię, etc.<br />

Na wystawie mieliśmy okazję zapoznać się czy też odświeżyć<br />

wiadomości z historii Polski. Mianowicie każdy z ośmiu ekranów<br />

został poświęcony jednemu narodowi, który w pewnym momencie<br />

dziejowym miał duży wpływ na Polskę i zostawił trwały ślad po sobie.<br />

Na monitorach zaprezentowano pokaz slajdów, zdjęcia, zabytki,<br />

natomiast z boku każdego ekranu znajdował się tekst objaśniający<br />

dane zjawisko. I tak zostały nam zaprezentowane islamskie dżamije,<br />

żydowska kuchnia, muzyka, włoska architektura.<br />

Szczególnie my, mieszkający poza granicami swojego kraju, zdajemy<br />

sobie sprawę jak ważny jest dialog między kulturami i otwarcie<br />

się na drugiego człowieka. Oby takich wydarzeń którym przyświeca<br />

taka idea było jak najwięcej.<br />

Adriana Vitezović<br />

Reżyser Jerzy Skolimowski w Belgradzie<br />

Z<br />

okazji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego FEST (21.<br />

02 – 8. 03. <strong>2009</strong>), w Belgradzie bawił jeden z najwybitniejszych<br />

współczesnych reżyserów polskich Jerzy Skolimowski.<br />

Skolimowski był nie tylko gościem 37 FEST-u, ale również gościem<br />

Muzeum Kinoteki, gdzie w dniu 21 lutego odbył się przegląd jego<br />

trzech filmów: Rysopis (1965), Bariera (1966) i Król, dama, walet<br />

(1972). Następnego dnia, już w ramach FEST-u, w Centrum Sava<br />

wyświetlony został jego najnowszy film w francuskiej kooprodukcji<br />

pt. Cztery noce z Anną.<br />

Jerzy Skolimowski jest artystą wszechstronnym. Jest nie tylko<br />

reżyserem i częstym aktorem we własnych i innych filmach. Zajmuje<br />

się również literaturą. Jest autorem scenariuszy filmowych (np.<br />

słynny Nóż w wodzie Romana Polańskiego), zbiorków opowieści i<br />

poezji. Belgradzkiej publiczności przedstawił się nie tylko filmami,<br />

ale też ciekawą wystawą swoich obrazów w Galerii Domu Legatów.<br />

Na otwarciu wystawy scharakteryzowano artystę jako niezależnego<br />

malarza, zasługującego na sławę i w tej dziedzinie sztuki. „Kiedy<br />

maluję, nie jestem reżyserem, a kiedy kręcę film, zapominam, że jestem<br />

malarzem”, powiedział artysta dziennikarzowi. Dano mu miano<br />

„postaci renesansowej” – czyli artysty wszechstronnego. Można<br />

dodać, że, zanim wstąpił do łódzkiej Filmówki, studiował etnografię,<br />

napisał pracę dyplomową pt. Więźba dachu kurpiowskiego (sic!)<br />

i zajmował się boksem...<br />

19<br />

Reżyser Jerzy Skolimowski w towarzystwie polonusów.<br />

Foto Radoslav Pavković


Niżej podpisana obejrzała film Cztery noce z Anną. Akcja rozgrywa<br />

się w małym osiedlu gdzieś na Ziemiach Odzyskanych. Opowieść<br />

zaczyna się jak horror, gdyż główny bohater jest palaczem<br />

w przyszpitalnym krematorium. Myśląc zapewne, że będzie znów<br />

mowa o jakimś masowym zabójcy, wiele osób na początku projekcji<br />

opuściło salę. Jednakże cierpliwość się opłaciła. W tej niezwykłej<br />

scenerii i to głównie w ciemnościach nocy snuła się niewinna opowieść<br />

miłosna bohatera do pielęgniarki szpitalnej, którą odwiedzał<br />

w nocy, kiedy ona spała i nie wiedziała, co się działo w jej pokoju.<br />

Zakończenie filmu było wręcz wzruszające. Ten film trzeba zobaczyć,<br />

przy czym uzbroić się w cierpliwość. Film Cztery noce z Anną,<br />

jako jeden z trzech najlepszych polskich filmów w 2008 roku, był<br />

nominowany do nagrody „Złotego Orła”, której niestety nie otrzymał.<br />

Muzeum Kinoteki w Belgradzie uhonorowało Jerzego Skolimowskiego<br />

Złotą Pieczęcią, którą przed nim otrzymało wielu najwybitniejszych<br />

reżyserów światowych.<br />

J. Maciejewska-Pavković<br />

Złota Pieczęć Jugosłowiańskiej Kinoteki dla Jerzego Skolimowskiego.<br />

Foto R. Pavković<br />

20<br />

CZYTA SIĘ<br />

Przeczytałam niedawno w prasie artykuł, który bardzo mną<br />

wstrząsnął. Na tyle, że nie mogłam się oprzeć, by po tytule<br />

rubryki, którą od jakiegoś czasu redaguję nie postawić znaku<br />

zapytania.<br />

Badania przeprowadzone parę miesięcy temu w Serbii wśród<br />

młodzieży w wieku średnioszkolnym, a właściwie ich wyniki, czarno<br />

na białym pokazały smutną prawdę: młodzież nie czyta! Ale chyba<br />

nikt się nie spodziewał, że okaże się iż aż 4% nastolatków nigdy w<br />

życiu nie przeczytało ani jednej książki, ponad 20% respondentów<br />

nigdy nie przeczytało żadnej lektury…<br />

Młodzież chętnie sięga po bryki lektur, czyta internetowe streszczenia<br />

książek pisane w młodzieżowym slangu, czasem ogląda film<br />

nakręcony na podstawie lektury. A czasem nawet i tyle nie zrobi, bo<br />

w dzisiejszych czasach nauczyciel i tak nie jest w stanie nic od ucznia<br />

wyegzekwować. Ale czy wina za taki stan rzeczy leży tylko po stronie<br />

uczniów? Może, gdyby tak dokonać „reformy” listy szkolnych lektur<br />

udałoby się przekonać młodych ludzi do sięgnięcia po obowiązkową<br />

lekturę. Nie żebym była kompletną ignorantką, ale jestem w stanie<br />

zrozumieć ucznia, który przeżywa paraliż, gdy oto nagle w bibliotece<br />

dostanie do ręki np. Wojnę i pokój Tołstoja czy Braci Karamazow<br />

Dostojewskiego. Oba dzieła są na liście obowiązkowych lektur<br />

w średnich szkołach, a ja nie wymieniłam ich akurat dlatego, że nie<br />

cenię lub mam coś przeciwko rosyjskiej literaturze. Myślę tylko, że<br />

uczniów zniechęca nie tylko objętość (a trzeba mieć na uwadze, że<br />

oprócz j. serbskiego jest wiele innych przedmiotów, do których też<br />

trzeba się przygotować!! A w Serbii wciąż pracuje się według systemu<br />

pamięciowego opanowywania materiału, a co za tym idzie zapamiętywania<br />

tysiące nikomu do niczego nie potrzebnych danych…),<br />

ale i tematyka, która jest dla nich bardzo odległa. A gdyby tak zaproponować<br />

im coś bliższego? Obserwuję młodzież, z którą pracuję,<br />

przyjaciół moich córek – i wiem, że mimo, iż nie wszyscy wypełniają<br />

„szkolno-lekturowy” obowiązek to czasem robią listy czekania po<br />

książki cieszące się w ich środowiskach popularnością…<br />

Mam nadzieję, że pozycje, które pozwalam sobie polecać mimo<br />

„niepopularności” czytania zwrócą Państwa uwagę… I już tak zupełnie<br />

na marginesie – ciekawe jakie byłyby rezultaty statystyk odnośnie<br />

frekwencji czytania przez dorosłych – te prowadzone przez<br />

bibliotekę działającą prze Centrum Poloniusz – Pegaz są niepokojące<br />

i baaardzo smutne…<br />

Dagmara Lukovic<br />

Ferenc Mate<br />

Winnica W Toskanii<br />

Mimo, że do lata jeszcze daleko, a tegoroczne wybryki aury<br />

sprawiają, że nawet wiosna wydaje się nieosiągalna, dzięki tej lekturze<br />

choć na moment uda nam się doczarować atmosferę upalnych<br />

wieczorów spędzanych na tarasie domu na wsi, gdy bardziej<br />

od wina opija nas zapach mięty i bazylii, a głośne granie cykad<br />

sprawia, że zaciera się granica między jawą i snem..,<br />

Winnica w Toskanii to dobra lektura<br />

zarówno dla miłośników podróży i wina,<br />

jak i smakoszy, marzycieli, czytelników<br />

pragnących się przekonać, że marzenia<br />

się spełniają – w szczególności, gdy im w<br />

tym pomożemy…<br />

Czyta się lekko, marzy się razem z<br />

bohaterami i trudno po lekturze odmówić<br />

sobie lampki dobrego wina<br />

Małgorzata Musierowicz<br />

Sprężyna<br />

Po raz pierwszy po książkę Małgorzaty Musierowicz sięgnęłam<br />

gdy miałam gdzieś koło 14 lat. Po raz ostatni, a już któryś z rzędu,<br />

wszystkie książki których bohaterami jest rodzina Borejków, przeczytałam<br />

w ubiegłym roku. Kiedy dwa lata temu w trakcie wakacji<br />

byłam w Poznaniu, moja młodsza córka,<br />

która teraz ma 14 lat zapytała mnie<br />

„czy mogłybyśmy odszukać osiedla, na<br />

którym mieszkają Borejkowie”. Kiedy<br />

starszej córce powiedziałam, że udało<br />

mi się nawiązać kontakt z p. M. Musierowicz,<br />

ta natychmiast powiedziała<br />

„napisz p. Musierowicz, że od dawna<br />

jestem jej największą fanką”. Czyż dla<br />

książki można znaleźć lepsze referencje?!<br />

Sprężyna to już któryś z kolei tom


przygód rodziny Borejków. Cały cykl rozpoczyna się powieścią<br />

„Szósta klepka”.<br />

Polecam książki Małgorzaty Musierowicz zarówno mamom,<br />

jak i córkom, ojcom i synom. Nie radzę czytać w tramwaju, bo<br />

głośnie salwy śmiechu, od którego nie jesteśmy się w stanie powstrzymać,<br />

mogą wywołać zdziwienie współpasażerów, a nawet<br />

podejrzenie o postradanie zmysłów. Polecam jako lek na depresję<br />

(bez skutków ubocznych), jako środek nasenny i gwarant dobrego<br />

humoru. A p. Małgorzacie Musierowicz w imieniu swoim, jak i<br />

wszystkich jej fanów za Borejków dziękuję<br />

Božidar Jezernik<br />

Dzika Europa<br />

Bałkany W Oczach Zachodnich Poróżników<br />

Bałkany nie od dziś są przedmiotem wielu emocji i „opowieści<br />

dziwnych treści”. Pewnie niewiele osób wie, że jeszcze w XVIII<br />

wieku brytyjscy pisarze i podróżnicy zaklinali się na wszelkie<br />

świętości, że podczas podróży przez Bałkany widzieli na własne<br />

oczy ludzi z ogonami – ba nawet tych<br />

ogonów dotykali!, że w Dalmacji kobiety<br />

mają tak duże piersi, że w celu<br />

nakarmienia niemowlaka noszonego<br />

na plecach tylko piersi przerzucają<br />

na plecy i karmiąc dziecko wykonują<br />

inne prace domowe. Książka Jeziernika<br />

przedstawia obraz Europy Pogan<br />

(Bałkanów) widzianych z perspektywy<br />

Europy Zachodniej. To bardzo pouczająca<br />

książka, która niestety skłania<br />

nas do smutnych refleksji – czasy<br />

się zmieniły – ale czy 300 lat później<br />

Europa Zachodnia, która nie wiedzieć czemu na cały świat patrzy<br />

z wysoka, inaczej postrzega Bałkany? A może wciąż traktuje je jak<br />

gniazdo zła, barbarzyństwa, dzikości…potwierdzając w ten sposób,<br />

że wciąż o Bałkanach mało wie i widzi tylko co chce zobaczyć<br />

– choćby to byli ludzie z ogonami.<br />

D ag mara Lukov ić<br />

Legenda Europy<br />

Dobrze się stało, że znakomita książka „Legenda Europy”<br />

Piotra Kuncewicza ukazała się w języku serbskim. Postarali<br />

się o to m. in. tłumacz Jovan Jovanović, wydawnictwo Clio<br />

oraz Instytut Książki z Polski, który poparł finansowo wydanie tego<br />

dzieła.<br />

Autor, wybitny polski intelektualista, historyk sztuki, orientalista,<br />

a przede wszystkim pisarz, z właściwą sobie erudycją snuje opowieść<br />

o Europie i jej kulturze od samego początku, czyli począwszy<br />

od greckiego mitu o porwaniu przez Zeusa zamienionego w byka<br />

pięknej dziewczyny Europy. Przez trzynaście rozdziałów traktujących<br />

różne aspekty geografii, historii i<br />

kultury europejskiej: np. formowanie<br />

się państw, miast, chrześcijaństwo (katolicyzm,<br />

prawosławie, protestantyzm),<br />

rola zakonów, rozwój architektury,<br />

ubiorów i mody, szkolnictwa i nauki,<br />

specyfiki kulinarnej, kształtowania<br />

się obyczajowości życia codziennego i<br />

in. - Kuncewicz stara się odkryć i pokazać<br />

na czym polega europejski duch<br />

tak specyficzny dla tego kontynentu,<br />

który doprowadził do ukształtowania<br />

się obecnej cywilizacji w Europie oraz<br />

później w Ameryce. Naturalnie, jednym<br />

z ogromnie ważnych czynników rozwojowych<br />

w ciągu dziejów były też wojny i<br />

przemoc. Autor ogarnia obszar Europy<br />

w całości, jej zachodnią, jak i wschodnią<br />

część. Dosyć dużo miejsca poświęca<br />

kulturalnej roli Bizancjum, a tworzenie<br />

się w ciągu historii różnych stereotypów<br />

i symboli – to temat szczególnie autora<br />

interesujący.<br />

Jednym z ważnych przesłań, które<br />

autor chce przekazać czytelnikowi jest<br />

fakt, że tożsamość Europy kształtowała<br />

się m. in również pod wpływem narodów<br />

z innych kontynentów, którzy w ciągu wieków napadali, przyciskali<br />

i wstrząsali nasz kontynent (np. Arabowie, Mongołowie), wnosząc<br />

do jego kultury nowe wartości. Zresztą i chrześcijaństwo jest<br />

pochodzenia azjatyckiego. „ W tej chwili Europa znajduje się przed<br />

zjednoczeniem nie tylko gospodarczym, politycznym i wojennym,<br />

ale nade wszystko duchownym. Trzeba będzie przyjąć osiągnięcia<br />

wszystkich narodów, wspólne dzieło antyki, chrześcijaństwa, mitologię<br />

północy, wpływy islamu, Chin, Japonii, Indii, Polinezji, Ameryki<br />

i Afryki, by wszystko to, jak w ogromnej retorcie, złączyć w<br />

jedną całość, ale tak, żeby nie stracić oddrębności żadnego, nawet<br />

najmniejszego kraju i ani jednego narodu,<br />

gdyż istotą ducha europejskiego<br />

jest również różnorodność, liczebność<br />

i odrębność, które się nawzajem uzupełniają.<br />

Trzeba dosięgnąć wyzwania<br />

Ameryki, jak i islamu, a nade wszystko<br />

dać sobie radę z własną ksenofobią,<br />

chciwością i nietolerancją”.<br />

Nie jest to książka naukowa. Można<br />

by ją raczej nazwać traktatem na temat.<br />

Napisana świetnym językiem czyta<br />

się ją jak najciekawszą powieść, co również<br />

jest zasługą tłumaczy. Kto nic nie<br />

wie, dużo się dowie, a kto co nieco wie,<br />

wiele sobie przypomni i znane fakty zobaczy<br />

w innym świetle. Naturalnie autor<br />

nie zapomina o Polsce i jej roli poświęcając<br />

w każdym rozdziale wiele miejsca<br />

polskim wkładzie w „legendę Europy”.<br />

Legenda Evrope / Pjotr Kuncevič;<br />

preveo s poljskog Jovan Jovanović. –<br />

Beograd : Clio, 2007. – 310 s. /U potrazi<br />

za Evropom [pogovor] / Miša<br />

Đurković/<br />

J. Maciejewska-Pavković<br />

21


„Antologija poljskog eseja”<br />

Biserka Rajčić, Beograd 2008.<br />

W<br />

przedstawionej antologii mamy cały szereg znanych<br />

szerszemu gronu (myślę, że także serbskiemu) autorów<br />

jak: Wisława Szymborska, Czesław Miłosz, Stanisław<br />

Lem, Adam Zagajewski, Adam Michnik, Dorota Masłowska, jak i<br />

autorów znanych mniejszej grupie. W sumie Biserka Rajčić wybrała<br />

dla nas, przetłumaczyła i opatrzyła komentarzem eseje 32 pisarzy,<br />

artystów, dziennikarzy, krytyków literatury.<br />

Autorzy esejów to obserwatorzy swobodnie interpretujący<br />

chaotyczną wielość otaczających nas zjawisk. Punktem<br />

wyjścia do napisania eseju może być wszystko – podróż<br />

do Grecji, tortury, jabłoń, lot samolotem i postać anioła itd.<br />

Jak sama definicja wskazuje, esej jest szkicem, zarysem, próbą. Nie<br />

wyczerpuje jednak tematu, jedynie reprezentuje subiektywny punkt<br />

widzenia autora jak i stawia pytania, na które my sami musimy odpowiedzieć.<br />

Esej jest formą trudną i wymagającą, jak zaznacza sama<br />

Biserka Rajčić, i dla pisarza i dla czytelnika. Aczkolwiek dzięki temu,<br />

iż mowa jest o antologii, różnorodność podejmowanych tematów,<br />

jak i różnorodność stylów wypowiedzi czyni książkę dynamiczną i<br />

bardziej przystępną do czytania.<br />

Godne podkreślenia jest, iż każdy esej opatrzony jest krótką<br />

notą biograficzną napisaną przez Panią Biserkę. Pozwala to nam na<br />

zapoznanie się z sylwetkami autorów, w szczególności zaś pomocne<br />

to będzie dla czytelników serbskich.<br />

Jak zaznacza sama Biserka Rajčić w epilogu:<br />

Eseje autorów, które zawarłam w swojej antologii, na co wskazują<br />

teoretycy literatury, są «gatunkiem z niskim poziomem normatywności»<br />

to znaczy, że nie trzymają się jednego ani wyraźnego wzoru formy.<br />

Pod względem podejmowanej tematyki są całkowicie różnorodne. Zajmują<br />

się najróżniejszymi filozoficznymi pojęciami, ale także życiem codziennym,<br />

na ogół nie robiąc między nimi różnicy. Z tą samą powagą<br />

zajmują się sensem życia, dobrem, złem, szczęściem, miłością, brzydotą,<br />

narodowymi stereotypami, poszanowaniem przyrody.... We wszystkich<br />

na pierwszym planie jest bardzo szeroko rozumiany człowiek.<br />

Uważam, iż jest to najlepsza charakterystyka książki, którą mam<br />

przed sobą i gorąco polecam do sięgnięcia po ten zbiór.<br />

Adriana Vitezović<br />

Kronika<br />

Od wydania do wydania<br />

(Kronika polonijna styczeń-marzec <strong>2009</strong>)<br />

22<br />

Sprawozdanie z naszej działalności rozpoczynamy od Wigilii<br />

Polonijnej, naszego największego wspólnego święta, które corocznie<br />

gromadzi w salonach Ambasady RP największą liczbę<br />

Polaków i ich rodzin oraz przyjaciół Polski. Na tą okazję przygotowaliśmy<br />

numer 38 Słowa YU Polonii oraz kolorowy kalendarz z<br />

polskimi motywami – zdjęciami Stanka Kostića, które on artystycznie<br />

wkomponował w miesiące i dni <strong>2009</strong> roku. Liczna obecność Polonii<br />

i gości była okazją, by przedstawić naszą pracę w minionym<br />

roku, podziękować zaproszonym tu sponsorom i podzielić książki<br />

najbardziej zasłużonym. Nieco przedłużająca się oficjalna część<br />

opóźniła przystęp do tradycyjnie już suto zastawionych stołów. Tak<br />

więc po podzieleniu się opłatkiem i złożeniu wzajemnych życzeń towarzystwo<br />

spesznie przystąpiło do degustacji wspaniałych potraw<br />

przygotowanych przez nasze panie oraz członkinie Ambasady. Jak<br />

zawsze, i tym razem zabrzmiały kolędy przy wyjątkowo pięknie<br />

udekorowanej w tym roku choince.<br />

Pierwsze tegoroczne spotkanie polonijne odbyło się dopiero 14<br />

lutego. Miało ono charakter karnawałowy: wina, soki, kawa, herbata<br />

i różne ciastka przyniesione przez panie. Pani Agnieszka z Ambasady<br />

nawet uraczyła nas wspaniałym tortem wu-zet. W dobrym<br />

nastroju, w rytm polskich szlagierów, wiele pań ruszyło w tany. W<br />

takiej atmosferze numer specjalny Słowa YU Polonii, poświęcony<br />

poecie Zbigniewowi Herbertowi przeszedł raczej bez większego<br />

wrażenia.<br />

Spotkanie 14 marca przeszło na omawianiu spraw bieżących:<br />

- Istnieje możliwość dla Polek spędzenia 2-ch tygodni w Polsce,<br />

z zakwaterowaniem w internacie w Puławach. Przewidziane wycieczki<br />

po okolicy. Cena przejazdu, noclegów, całodziennego utrzymania<br />

200 euro. Informacji udziela i zgłoszenia przyjmuje pani prezes<br />

Małgosia Srdić. Termin jeszcze nie ustalony - lipiec lub sierpień.<br />

Państwo konsulostvo Chećkowie w towarzystwie gości z Nowego Sadu.<br />

Foto S. Kostić


Pani Grażyna Stankowić posłała nam następujący tekścik z Nisza:<br />

Otwarcie uroczystości wigilijnej i parę słów o działalności polonijnej<br />

w minionym roku. Foto S. Kostić<br />

Ochotnie przy stole. Foto S. Kostić<br />

9 listopada 2008 r., po dluższej przerwie i w nieco węższym<br />

gronie odbyło się zebranie Polonii z Niszu.Tym razem w mieszkaniu<br />

prywatnym, u Pani Grażyny Pavlović. W latach ubiegłych<br />

dzięki wyjątkowej przychylności księdza proboszcza korzystałyśmy<br />

z pomieszczeń Domu Parafialnego przy kosciele katolickim.<br />

Niestety po jego odejściu jesienią 2007 roku do innej parafii,<br />

do tych pomieszczeń dostępu już nie mamy. Lokum było<br />

więc głównym tematem naszego spotkania, jak również ważne<br />

dla nas przepisy związane z wydawaniem paszportów i wiz oraz<br />

możliwości włączenia jedynej dwójki dzieci w wieku szkolnym<br />

do nauki w szkółce polonijnej. Wspólnie przeczytałysmy kilka<br />

ciekawych artykułów z najnowszych numerow Biuletynu i obejrzałyśmy<br />

film Zakochani Piotra Weresniaka. Na następne spotkanie<br />

zaprosiła do siebie Pani Teresa Dicić. Co prawda termin<br />

„między świętami” - 28 GRUDNIA, nie sprzyjal frekwencji, ale<br />

spotkanie się odbyło, a uprzejma gospodyni zaproponowała swój<br />

dom rownież na kolejne zebrania.<br />

- LOT otwiera od 4 maja linię samolotową na trasie Warszawa<br />

Belgrad 5 razy w tygodniu, oprócz czwarków i sobót.<br />

Omawiano również wstępnie sprawę jubileuszu 20 lecia Polonii<br />

oraz Szkoły Polonijnej, jak i 10 lecia czasopisma Słowo YU-Polonii.<br />

<strong>Polonia</strong> w Nowym Sadzie z<strong>org</strong>anizowała po raz kolejny wspaniały<br />

koncert o tematyce szopenowskiej i związaną z tym wystawę.<br />

O tym bardziej szczegółowo tekst p. Marii Magdaleny Kosanović.<br />

Centrum Poloniusz – Pegaz<br />

SPOTKANIE Z POETĄ I TŁUMACZEM<br />

OLIVEREM JANKOVICIEM<br />

23<br />

Pozostając przy ubiegłorocznej tradycji Sobotnich Spotkań ze<br />

Sztuką zespół Centrum Poloniusz – Pegaz postanowił uczcić<br />

nadejście wiosny nie topieniem Marzanny, ale godzinnym<br />

obcowaniem z poezją. Nasze zaproszenie przyjął poeta i tłumacz<br />

Oliver Janković, który zaprezentował młodzieży polonijnej najnowszy<br />

tomik swojej poezji pt. „Glas stvari” (Głos rzeczy).<br />

Sobotnie spotkanie miało nie tylko charakter artystyczny, ale<br />

również edukacyjny. Nasz gość najpierw przeczytał kilkanaście swoim<br />

wierszy, a potem wytłumaczył młodzieży jaki typ poezji pisze i<br />

co jest dla tego kierunku najbardziej charakterystyczne.<br />

Ponieważ wśród publiczności byli również studenci belgradzkiej<br />

polonistyki Oliver Janković poświęcił część spotkania kwestiom<br />

dotyczącym tłumaczenia poezji. Ponieważ poeta sam jest również<br />

tłumaczem informacje miały bardzo praktyczny charakter i mamy<br />

nadzieję, że przydadzą się młodym ludziom w doskonaleniu ich<br />

warsztatu pracy.<br />

Całemu spotkaniu niewątpliwego uroku dodał akompaniament<br />

muzyczny w wykonaniu Andrije Jankovicia, który towarzyszył deklamowaniu<br />

poezji.<br />

Centrum Poloniusz - Pegaz<br />

Oliver Janković<br />

- gość Centrum Poloniusz - Pegaz<br />

Młodzież wsłuchana w poezję O. Jankovicia


Centrum Poloniusz – Pegaz<br />

SZKOŁA POLONIJNA<br />

24<br />

To już dwudziesty rok szkolny w Szkole Polonijnej działającej<br />

przy Centrum Poloniusz – Pegaz. Szkoła boryka się z problemami<br />

podobnymi do tych jakie mają podobne szkoły w<br />

regionie – a to jest zmniejszająca się liczba uczniów, co jest spowodowane<br />

faktem iż w ostatnich latach nowe, młode małżeństwa mieszane<br />

raczej rzadko decydują się na osiedlenie w Serbii. Najliczniejszą<br />

grupą w szkole jest młodzież 15-19 letnia, podczas gdy dzieci w<br />

wieku od 7-9 lat stanowią grupę najmniejszą nie tylko jeśli chodzi o<br />

wiek, ale także pod względem liczebności. Szkoła zgodnie z ustaloną<br />

od lat tradycją pracuje w trybie sobotnim. Przy szkole działa szkolna<br />

biblio-medioteka. W ubiegłym roku biblioteka działająca przy<br />

CPP oraz siedziba CPP została doposażona dzięki Fundacji Semper<br />

<strong>Polonia</strong>. Szkolną mediotekę doposażyła Wyższa Szkoła Zawodowa<br />

w Nowym Sączu. Utrzymanie struktury oraz działalność programową<br />

Centrum Poloniusz – Pegaz finansowo wspiera Stowarzyszenie<br />

Wspólnota Polska.<br />

KLUB STYPENDYSTÓW FUNDACJI SEMPER<br />

POLONIA<br />

W marcu przy Centrum Poloniusz – Pegaz zawiązał się Klub<br />

Stypendystów Fundacji Semper <strong>Polonia</strong>. Klub ma charakter nieformalny<br />

i jego celem jest podejmowanie z<strong>org</strong>anizowanych kroków<br />

mających na celu promocję Polski w Serbii. Pierwsze, <strong>org</strong>anizacyjne<br />

spotkanie członków Klubu odbyło 28.03.2008. Młodzież opracowała<br />

preliminarne wersje projektów mających na celu promocję Polski<br />

w Serbii, ale także promocję kraju zamieszkania w Polsce. Szczegółowe<br />

informacje na temat projektów zamieszczone będą w marcowym<br />

wydaniu Bałkańskiej Mozaiki.<br />

Pomoce multimedialne przekazane przez WSZ w Nowym Sączu.<br />

KWARTALNIK SPOŁECZNO<br />

– KULTURALNY „BAŁKAŃSKA MOZAIKA”<br />

W marcu ukaże się kolejny numer<br />

Bałkańskiej Mozaiki. Bohaterkami<br />

piątego numeru będą kobiety. Za<br />

takim wyborem przemawiało wiele<br />

argumentów: nadejście wiosny, marcowe<br />

święto kobiet , ale i fakt, że to<br />

właśnie kobiety stanowią trzon bałkańskich<br />

Polonii.<br />

Kwartalnik posiada również wersję<br />

elektroniczną: www.balkmozaika.<br />

info. Czasopismo tworzone jest społecznie<br />

przez dziennikarzy amatorów,<br />

a jego druk jest możliwy dzięki<br />

dofinansowaniu środków Senatu RP<br />

dzięki pomocy Fundacji „Pomoc Polakom<br />

na Wschodzie” .<br />

Zapraszamy do lektury<br />

Młodzieżowi inicjatorzy zawiązania Klubu Stypendystów<br />

Fundacji Semper Polonii.<br />

OŚRODEK WSPIERANIA PRZEDSIĘBIORCZOŚCI<br />

PRZY CENTRUM POLONIUSZ – PEGAZ<br />

Trwają przygotowania do uruchomienia Ośrodka Wspierania<br />

Przedsiębiorczości przy Centrum Poloniusz – Pegaz. Powołanie<br />

OWP w Belgradzie jest możliwe dzięki wsparciu Fundacji Pomoc<br />

Polakom na Wschodzie. Już wkrótce więcej informacji na temat<br />

OWP w Belgradzie oraz jego oferty można będzie uzyskać na stronie<br />

www.owp.balkmozaika.info oraz na portalu polonijnym www.<br />

balkany.eu


In memoriam<br />

Juzefa Glišović (1924-2008)<br />

Život započinjemo nesvesni njegovog značenja i nesvesni<br />

zadate uloge u njemu ali sasvim svesni neminovnosti<br />

kraja,odlaska u novo nepoznato.<br />

Juzefa Laner /kasnije Glišović/ verovala je u predskazanja. Još<br />

kao devojčica, dok se igrala u radnji svog oca,čula je ciganku-prosjakinju<br />

kako govori o nekoj dalekoj zemlji, gde se govori drugim<br />

jezikom, a gde će i ona jednom živeti. Devojčica to nije mogla zamisliti<br />

ali majka se uplašila. Lepo su živeli u gradiću Tarnovica Polna,<br />

opština Tlumač, roditelji i troje dece. Otac Juzef je radio kao profesor<br />

klavira, posle završenog konzervatorijuma, tako da se u kući<br />

uvek čula muzika. Deca su išla u francusku školu gde su stekli pristojno<br />

obrazovanje. Juzefa je posebno lepo savladala francuski jezik<br />

i odlično je svirala klavir. Miran i udoban život prekinula su međunarodna<br />

dešavanja i izbijanje rata. Juzefa je tada imala 15 godina<br />

(rođena je 1924. godine). Cela porodica je zarobljena i prebačena u<br />

radni logor Cvikau, u Nemačkoj.<br />

Pošto je otac Juzef dobro govorio nemački jezik, bio je angažovan<br />

kao prevodilac. Na taj način je uspeo da održi porodicu na okupu<br />

i da ih prehrani.<br />

U logoru su dočekali oslobođenje 1945. godine, svi živi i bez<br />

zdravstvenih posledica života u logoru. Međutim, dogodilo se nešto<br />

što brižni otac nije predvideo. Starija ćerka, Juzefa, izuzetno lepa<br />

brineta, svestrano talentovana i očeva ljubimica, saopštava roditeljima<br />

da se zaljubila u jednog Srbina i da želi da se uda za njega. Otac,<br />

koji je već ugovorio preko svojih veza put u Argentinu, zbog ljubavi<br />

prema svom detetu i svestan njene odlučnosti, vraća se u Poljsku.<br />

Ali granice Poljske više nisu iste. Grad u kome su živeli više ne pripada<br />

Poljskoj a oni dobijaju od države kuću u Obornikima Šlonskim<br />

(Oborniki Śląskie) kod Vroclava.<br />

Miodrag Glišović je bio sin beogradskog trgovca, naočit visok<br />

momak, koji je lepo pevao i svirao gitaru. Iako je, kao i mnogi njegovi<br />

drugovi, imao verenicu u Beogradu pre odlaska u rat, zaljubio se u<br />

lepu devojku iz Poljske i čvrsto odlučio da je povede u Beograd.<br />

Težak je bio oproštaj od roditelja ali hrabra devojka veruje u<br />

svoju ljubav i odlazi u Srbiju. Porodica njenog muža najpre je bila<br />

uzdržana ali i zadovoljna što devojka nije Nemica. Juzefa se trudila<br />

da prihvati običaje nove sredine i da bude dobra supruga. Došlo je<br />

prvo dete i premeštaj njenog muža, po partijskoj dužnosti, u unutrašnjost.<br />

Miodrag je bio agronom, tako da su se obreli u Gornjem<br />

Milanovcu.<br />

Bio je srčani pristalica Komunističke partije ali posleratna situacija<br />

u partijskim krugovima je bila okrutna. Pošto je bio sin bogatog<br />

trgovca, kapitaliste kako su ih nazivali komunisti, bio je meta raznih<br />

zavera. Želeo je da dokaže svoju lojalnost partiji ali ga je to koštalo<br />

zdravlja. Ubrzo posle rođenja drugog deteta umire u 40-toj godini<br />

života.<br />

Juzefa, sama sa dvoje dece, donosi odluku da ostane u Srbiji. Jezik<br />

je savladala bez greške što je bio preduslov da završi Ekonomsku<br />

školu i zaposli se u preduzeću Tipoplastika. Radila je kao službenik<br />

ali i kao prevodilac. Ceo tehnološki postupak izrade Baltik votke<br />

koju proizvodi Takovo iz Gornjeg Milanovca, izradu postrojenja i<br />

sistem rada, prevela je i objasnila Juzefa. Prevodila je sa francuskog,<br />

nemačkog, ruskog i poljskog jezika.<br />

Svoju decu je odgajala u duhu Srbije ali su bar jednom godišnje<br />

odlazili u Poljsku. Decu je krstila u katoličkoj crkvi u kojoj je njen<br />

otac svirao i vodio hor. Danas u Poljskoj živi njena unuka koja je u<br />

Bidgošču završila Muzičku akademiju i tu ostala sa svojim mužem<br />

kompozitorom Piotrom Komorowskim.<br />

Gospođa Jozefa Glišović, kako su je oslovljavali u Gornjem Milanovcu,<br />

nikada se nije ponovo udala, a svoj život je umela da ispuni<br />

sitnim radostima. Prerana smrt sina, koji je bio vrstan harmonikaš,<br />

slomila je njenu volju za životom i tiho se gasila. Ostala je u Srbiji<br />

zauvek, ta divna ponosna žena, dosledna svojoj ljubavi i svoje davno<br />

izrečene sudbine.<br />

Povodom njene smrti, 28.11.2008. godine, u lokalnom listu Takovske<br />

novine,objavljen je tekst koji prilažem.<br />

Gordana Matijević, devojačko Glišović<br />

25<br />

Gospođa Jozefa Glišović je otišla<br />

Godinama sam se bavio javnim nastupanjem posredno ili neposredno<br />

zavisno od toga da li sam glumio ili samo režirao.<br />

I uvek je postojao jedan reper koji mi je bio važan, jer sam<br />

prema reakciji toga repera znao da li radim kako treba, ili...<br />

Moj reper je bila Jozefa Glišović, ili još bolje Gospođa Juca, koju<br />

smo tako oslovljavali i onda kad je oslovljavanje sa drugarica bilo<br />

u „modi”. Sedela je obično u trećem, četvrtom, eventualno petom<br />

redu. I ako je pred početak programa ne bih video, zabrinuo bih se<br />

ozbiljno. Mora da je bolesna, jer ona nijedan kulturni događaj ne<br />

propušta ako je u Milanovcu. Kultura je bila njena potreba, kao običnim<br />

ljudima hleb. I dolazila je obavezno, ozarena lica, uvek dobro<br />

i praznično raspoložena i obučena praznično. Dok sam je gledao<br />

kroz rupicu na zavesi u toku predstave, ako se smešila znao sam da<br />

predstava ide dobro.<br />

Dolazila je često i kad je bila bolesna i onda kad je program nije<br />

baš previše zanimao, i kad su akteri bila mala deca, dolazila je da<br />

svojim prisustvom da podršku naporima onih koji od života žele<br />

nešto više... Zašto više nema takvih ljudi. Zašto nas interesuju samo<br />

svoja deca?<br />

Gospođa Juca je i svoju decu odgajala da vole i poštuju umetnost.<br />

Njen prerano preminuli sin Jovica izvrsno je svirao na harmonici,<br />

a njena ćetka Goca se bavila amaterskim pozorištem i to tako<br />

uspešno da je dobila angažman u Narodnom pozorištu Sterija, i da<br />

je htela, ostvarila bi zavidnu glumačku karijeru. Inače, kad bi gospođa<br />

Jozefa sela za klavir u nekada Brkovića kući, svi smo uživali. To<br />

se najčešće događalo posle programa ili otvaranja kakve izložbe uz<br />

skroman koktel. U srećnim vremenima gospođa Juca bi počela svoj<br />

solistički koncert. Nizale su se popularne arije iz opera, opereta i,<br />

naravno, melodije popularnih šlagera i romansi. Da smo kojom srećom<br />

u Milanovcu imali <strong>org</strong>ulje, tek tada bi smo uživali u muzici!<br />

Njeno mesto ostaće prazno u pozorišnoj sali, ali će ona uvek<br />

imati svoje mesto u našim srcima.<br />

M. Kostadinov<br />

(Takovske novine, decembar 2008)


Jak go poznałam<br />

Sąsiad z autobusu<br />

26<br />

W<br />

1973 roku rozpoczęłam studia na Uniwersytecie Jagiellońskim.<br />

Wybrałam filologię słowiańską – język<br />

serbochorwacki. Nie przypuszczałam wówczas, że wybór<br />

studiów będzie miał decydujący wpływ na moje dalsze życie.<br />

Po ukończeniu pierwszego roku wyjechałam z grupą koleżanek na<br />

praktykę dialektologiczną do Jugosławii. Była to wymiana studentów<br />

pomiędzy U.J. i Uniwersytetem w Belgradzie.<br />

Po przyjeździe spędziłyśmy trzy dni na zwiedzaniu stolicy. Byłyśmy<br />

zachwycone niemal wszystkim. Celem naszej podróży była<br />

jednak Chorwacja, dokładniej miasteczko Trpań na półwyspie Peleszac.<br />

Nad morze pojechałyśmy autobusem, w którym oprócz nas<br />

byli i inni studenci. Nie mogąc znaleźć wolnego miejsca, usiadłam<br />

obok pewnego młodzieńca. Z rozmowy dowiedziałam się, że ma na<br />

imię Jaran, jedzie na wakacje do tej samej miejscowości, a nawet do<br />

tego samego domu wypoczynkowego co i ja. Oczywiście, w czasie<br />

WIEŚCI Z CZARNOGÓRY<br />

Nasze Stowarzyszenie otrzymało, na ręce prezesa pani Wandy<br />

Vujisić, od pani Anny Rusteckiej, żony zmarłego Wiesława<br />

Rusteckiego (o którym pisaliśmy w Biuletynie SŁO-<br />

WO YU POLONII 23 /05), jego księgozbiór , który pani Rustecka,<br />

spełniając wolę zmarłego, ofiarowała nam za pośrednictwem Fundacji<br />

ATM z Warszawy i który został dostarczony Stowarzyszeniu w<br />

Czarnogórze.<br />

Księgozbiór znajduje się w Ambasadzie RP w Podgorici. Postanowiliśmy<br />

przygotować kącik twórczości zmarłego poety. Pani Annie<br />

podziękowaliśmy za cenny dar, który wzbogaci naszą bibliotekę,<br />

której otwarcie planujemy w marcu.<br />

IN MEMORIAM<br />

CENNY DAR<br />

Wiesław Rustecki urodzony w 1929 roku w Warszawie. Po<br />

skończeniu historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim poświęcił<br />

się poezji i krytyce artystycznej.Wydał trzy tomy poezji, trzy sztuki<br />

dramatyczne, tłumaczył też wiersze i opowiadania z języka serbskochorwackiego.<br />

Prowadził miesięcznik kulturalno – społeczny «Barwy».<br />

Jako malarz brał udział w plenerach Mazowieckiego Towarzy-<br />

pobytu dużo czasu spędzaliśmy razem. Dowiedziałam się, że mieszka<br />

w Panczewie a studiuje w Dubrovniku. Dubrownik wybrał dlatego,<br />

że swoje dzieciństwo spędził w Dalmacji.<br />

To były wspaniałe wakacje! Miałam okazję poznać inny świat,<br />

specyficzną architekturę, odmienną kulturę, wspaniałych ludzi.<br />

Niestety dwa tygodnie szybko minęły.<br />

W październiku wróciłam na studia i jakież było moje zdumienie,<br />

kiedy po skończonych zajęciach czekał na mnie Jaran. Tym razem ja<br />

przejęłam rolę przewodnika i oprowadzałam go po miejscach, które<br />

warto było zobaczyć. Zwiedziliśmy Kraków, Wieliczkę, Oświęcim.<br />

Nie muszę dodawać, że wszystko zrobiło na nim duże wrażenie.<br />

W grudniu tego samego roku znowu miałam okazję wyjechać<br />

do Jugosławii, tym razem do Skopje. Oczywiście Jaran przyjechał do<br />

mnie i spędziliśmy razem parę dni.<br />

Po trzech latach znajomości postanowiliśmy się pobrać. Ślub<br />

odbył się w moim rodzinnym mieście. Była to skromna, ale bardzo<br />

miła uroczystość. Teraz tylko pozostało wyczekiwanie na wizę jugosłowiańską.<br />

Po dwóch miesiącach nadszedł dzień wyjazdu, który<br />

bardzo przeżyłam. Zresztą smutek mi do dziś zawsze towarzyszy,<br />

kiedy wyjeżdżam z Polski.<br />

Zamieszkaliśmy w Panczewie – rodzinnym mieście męża. Tutaj<br />

mieliśmy swoje mieszkanie. Mąż otrzymał pracę w biurze projektowym.<br />

Upłynęło jedna dużo czasu zanim się przyzwyczaiłam do<br />

nowego życia i środowiska. I tak jesteśmy razem ponad trzydzieści<br />

lat. Mamy dwoje dzieci – syna i córkę. Syn ożenił się z Polką, córka<br />

skończyła slawistykę. I my często rozważamy możliwość wyjechania<br />

na stałe do Polski. Kto wie, może kiedyś zrealizujemy to nasze<br />

marzenie.<br />

Bożena Jovanović


stwa Kulturalnego: Bieżun, dwukrotnie Ciechaów i Grodzisk Mazowiecki,<br />

Przasnysz.<br />

W 1982 roku wziął udział w wystawie «Żivopis warszawskich<br />

chudożnikow» w Kijowie.<br />

Wystawy indiwidualne :<br />

• Malarstwo - Dom Żołnierza,Warszawa – 1964 r.<br />

• Malarstwo - Klub ZBOWiD – u ,Warszawa – 1981 r.<br />

• «Jugosławia» ( razem ze Szczepanem Brożychem i Edwardem<br />

Grelą ) - KMPiK Nowy Swiat, Warszawa – 1981 r.<br />

«Kazimierz i Sandomierz» - KMPiK - 1983 r. (ul. Ząbkowska 42)<br />

Bardzo się ucieszył z powstania naszego Stowarzyszenia. Napisał<br />

wtedy list do wszystkich członków naszego Stowarzyszenia i<br />

chciał ofiarować Stowarzyszeniu część swojej domowej biblioteki.<br />

Nie zdolał niestety tego zrobić osobiście – zmarl 27 stycznia 2008<br />

r. w Warszawie.<br />

Wanda Vujisić<br />

NARESZCIE MAMY GDZIE SIĘ SPOTYKAĆ I ...<br />

Pierwsze nasze spotkanie w Ambasadzie RP w<br />

Podgoricy na ul. Kozaračka 72<br />

Pierwsze nasze spotkanie, które odbyło się w Ambasadzie RP<br />

w Podgoricy 18 października 2008 roku, na długo zostanie<br />

w naszej pamięci. Oczarowały nas salony Ambasady, które<br />

swoim wystrojem zrobiły na nas duże wrażenie. Wreszcie mieliśmy<br />

gdzie się spotkać i choć przez chwilę poczuć się jak w naszej Ojczyźnie.<br />

Atmosfera była wspaniała.<br />

Serdecznie powitali nas pan ambasador RP - Jarosław Lindenberg<br />

i pan konsul RP -Radosław Gruk, którzy w swoich<br />

wystąpieniach podkreślili, że dołożą wszelkich starań aby pomóc<br />

naszemu młodemu Stowarzyszeniu w jego działalności i kultywowaniu<br />

tradycji, kultury polskiej i języka ojczystego.<br />

Pani Wanda Vujisić, prezes Stowarzyszenia, poinformowała<br />

wszystkich zebranych o dotychczasowej pięcioletniej działalności<br />

naszego Stowarzyszenia. Ona obiecała, że wszystkie informacje<br />

dotyczące działalności Stowarzyszenia, od samego powstania do<br />

dnia dzisiejszego, znajdą się w biuletynie GŁOS POLONII w numerze<br />

specjalnym, który ona przygotuje.<br />

Jak doszło do powstania biuletynu ?<br />

Na inicjatywę pani Wandy został powołany tymczasowy zarząd<br />

<strong>org</strong>anizacyjny w celu rozpatrzenia możliwości drukowania<br />

biuletynu naszego Stowarzyszenia w Czarnogórze. W skład tego<br />

zarządu weszły panie: Maryla Ćupić, Elżbieta Turković, Iwona<br />

Vukadinović,Teresa Medojević i Wanda Vuijisić.<br />

Pierwsze spotkanie tymczasowego zarządu <strong>org</strong>anizacyjnego<br />

odbyło się w hotelu<br />

«Kerber», na którym był obecny konsul Radosław Gruk, który<br />

służył nam swoimi cennymi radami dotyczącymi «narodzin»<br />

pierwszego czarnogórskiego biuletynu. Podzieliłyśmy pracę i<br />

wzięłyśmy się do roboty. Czasu było bardzo mało, a chciałyśmy<br />

żeby pierwszy numer został wydrukowany na święta Bożego Narodzenia.<br />

Na spotkaniu 18-ego października poinformowaliśmy naszych<br />

członków o naszej propozycji, tj. o możliwości drukowania pierwszego<br />

numeru biuletynu Polonii w Czarnogórze. Pani Maryla Ćupić<br />

przygotowała kilka propozycji projektów graficznych okładki.<br />

Trudno się było zdecydować, który jest najlepszy, bo wszystkie<br />

były bardzo ładne - i za to p.Maryli sedrecznie dziękujemy.<br />

W końcu jednogłośnie zdecydowaliśmy, że biuletyn będzie<br />

zatytułowany GŁOS POLONII i na początku będzie wychodził<br />

dwa razu do roku. Umówiliśmy się i co do jego treści. Poprosiliśmy<br />

wszystkich naszych członków o współpracę i czynny udział w<br />

przygotowaniu naszego pierwszego numeru.<br />

Na spotkaniu wybraliśmy redakcję biuletynu w składzie :<br />

Iwona Vukadinović, redaktor naczelny<br />

Kolegium redakcyjne w składzie:<br />

Wanda Vujisić,Marzena Peričić,Barbara<br />

Hupka,Teresa Medojević,Oleg Gruk,<br />

Maryla Ćupić i Karolina Buzaljko<br />

Na naszym spotkaniu dokonaliśmy i wyboru prezesa na następne<br />

cztery lata . Funkcję prezesa , jednogłośnie , powierzono<br />

dotychczasowej pani prezes mgr Wandzie Vujisić na okres od<br />

2008 do 2012 r. i podziękowano jej za dotychczasową pracę, życząc<br />

jednocześnie pomyślności i dalszej owocnej pracy na rzecz naszego,<br />

czarnogórskiego środowiska polonijnego.<br />

W skład zarządu weszli :<br />

Bożena Kneżević ( Podgorica )<br />

Elżbieta Turković ( Podgorica) - skarbnik<br />

Iwona Vukadinović ( Podgorica )<br />

Krystyna Jelić ( Bar )<br />

Grażyna Bošković ( Bar )<br />

Sadetin Peričić ( Bar )<br />

Katarzyna Nenezić ( Nikšić )<br />

Pani Wanda podziękowała wszystkim za zaufanie i obiecała, że<br />

dołoży wszelkich starań, aby nasze Stowarzyszenie zintegrować w<br />

wielką polską rodzinę w Czarnogórze.<br />

Wszystkich poinformowaliśmy o naszej stronie internetowej<br />

www.poloniacg.me, którą redaguje pan mgr inż.Zygmunt Hupka,<br />

a technicznie przygotowuje i opracowuje Rade Vukadinović.<br />

Październikowe spotkanie polonijne było urozmaicone dzięki<br />

minikoncertowi, w salonach Ambasady. Przy dźwiękach muzyki<br />

Chopina, którą wykonał młody czarnogórski pianista , Vanja Šćepanović<br />

, spędziliśmy miłe i nezapomniane chwile.<br />

Wanda Vujisić<br />

27


Z KART HISTORII<br />

11 LISTOPAD 1918 r. - 11 LISTOPAD 2008 r.<br />

Niepodległa Polska odrodziła się w listopadzie 1918 roku w<br />

ciągu zaledwie trzech tygodni. To niezwykłe tempo zaskoczyło<br />

ówczesnych obserwatorów wydarzeń politycznych w<br />

Polsce i w Europie.<br />

11 listopada był oficjalnym Świętem<br />

Narodowym Polski w latach 1937 – 19<strong>39</strong>.<br />

W związku z obchodami 90 rocznicy Odrodzenia Polski, 15 listopada<br />

w salonach Ambasady RP w Podgoricy odbło się uroczyste<br />

spotkanie pracowników dyplomatycznych Ambasady RP z Polonią<br />

w Czarnogórze.<br />

W tym dniu mieliśmy też okazję wysłuchania minikoncertu<br />

chopinowskiego w wykonaniu Wani Szćepanowića, studenta Akademii<br />

Muzycznej z Cetinja.<br />

Muzyka Chopina, jego mazurki, polonezy, etiudy i nokturny<br />

wywołały i wzbudziły w nas na nowo wspomnienia z lat młodości.<br />

Zaczeliśmy wspominać te czasy a przede wszystkim studniówkę – „<br />

Ploneza czas zacząć ... „ .<br />

Przy bogato zastawionym stole do późna rozmawialiśmy o<br />

różnych nurtujących nas sprawach, z łezką w oku wspominaliśmy<br />

czasy spędzone w Polsce, wracaliśmy pamięcią do lat szkolnych i z<br />

tęsknotą i żalem przyznaliśmy jak ten czas szybko leci ...<br />

Wystarczyło tylko zamknąć oczy i każdy z nas znalazł się w<br />

swoim rodzinnym mieście, spacerował po ulubionych ulicach i<br />

wspominał, wspominał dawne czasy.<br />

Pan ambasador Jarosław Lindenberg otrzymał w prezencie<br />

rzeźbę, którą własnoręcznie, z drzewa oliwkowego, wykonała pani<br />

Marzena Peričić.<br />

W imieniu wszystkich nas obecnych, na jakże ważnej dla nas<br />

uroczystości szczególnie na obczyźnie, serdecznie podziękowaliśmy<br />

naszej Ambasadzie RP, a w szczególności panu Ambasadorowi RP<br />

, Jarosławowi Lindenbergowi i panu Konsulowi RP, Radosławowi<br />

Grukowi na z<strong>org</strong>anizowaniu tej wspaniałej uroczystości , która choć<br />

na chwilę, pozwolila nam zapomnieć o szarościach dnia codziennego<br />

i przeniosła nas w myślach do naszej Ojczyzny – Polski.<br />

ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI dla nas Polaków „... jest wyrazem<br />

ciągłości historycznej naszego narodu i państwa polskiego, a<br />

także uczy nas szacunku dla patriotycznych wysiłków poprzednich<br />

pokoleń “.<br />

* * *<br />

W związku z obchodami 90 rocznicy Odrodzenia Polski w<br />

Warszawie odbyły się także uroczyste obchody.Gospodarzem obchodów<br />

był Prezydent RP Lech Kaczyński wraz z małżonką Marią<br />

Kaczyńską.<br />

W uroczystościach uczestniczyło wiele głów państw, wśród nich<br />

był obecny i Prezydent Czarnogóry - Filip Vujanović.<br />

28<br />

OTWARCIE AMBASADY RZECZYPOSPOLITEJ<br />

POLSKIEJ W CZARNOGÓRZE<br />

10 GRUDZIEŃ 2008 r.<br />

Dnia 10 grudnia 2008 r. odbyło się uroczyste otwarcie Ambasady<br />

RP w Podgorici. Ambasada RP była 22 przedstawicielstwem<br />

dyplomatycznym otwartym na terenie niepodległej<br />

Czarnogóry.<br />

Uroczystego przecięcia wstęgi dokonali: podsekretarz Stanu<br />

w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej -<br />

pani Grażyna Bernatowicz i minister Spraw Zagranicznych Czarnogóry<br />

- pan Milan Roćen.<br />

Uroczystość zgromadziła licznych gości,między którymi obecni<br />

byli : Ambasador Czarnogóry w Polsce - pan Milorad Šćepanović,<br />

dyrektor Departamentu Europy Środkowej i Południowej MSZ w<br />

Polsce pan Adam Hałaciński, liczni przedstawiciele władz czarnogórskich,<br />

korpusu dyplomatycznego i prezes Stowarzyszenia Polaków<br />

w Czarnogórze pani Wanda Vujisić.<br />

Podsekretarz Stanu pani Grażyna Bernatowicz w swoim wystąpieniu<br />

podkreśliła, że otwarcie Ambasady RP w Czarnogórze jest<br />

symbolem szacunku w obustronnych stosunkach i<br />

dowodem na umacnianie przyjacielskich więzi pomiędzy<br />

dwoma krajami.<br />

«Dla młodych państw, szczególnie dla nowopowstałych,<br />

jest to wielkie wydarzenie kiedy jedno<br />

z państw otwiera swoją ambasadę w jej stolicy» -<br />

powiedział w swoim wystąpieniu minister Spraw Zagranicznych<br />

w Czarnogórze - Milan Roćen.<br />

Polską Ambasadę w Podgoricy reprezentował<br />

Ambasador RP, pan Jarosław Lindenberg wraz z<br />

małżonką panią Aleksandrą, pan Radosław Gruk,<br />

Na otwarciu Ambasady RP w Podgoricy (trzeci od lewej:<br />

Milan Roćen min. Spr. Zagr. Czarnogóry, Karolina Buzaljko,<br />

Jarosław Lindenberg ambasador RP, Grażyna Bernatowicz<br />

podsekr. stanu MSZ w Polsce). Foto W. Vujisić


Na spotkaniu w Ambasadzie RP w Podgoricy (od lewej Branisław Hupka,<br />

Daniela Čabarkapa, Wanda Vujisić i Boóena Kneżević). Foto I. Vujisić<br />

konsul RP i pani Monika Gruk, III sekretarz Ambasady RP.<br />

Ambasador RP pan Jarosław Lindenberg w swoim wystąpieniu<br />

podkreślił, że celem otwarcia Ambasadt RP w Czarnogórze jest<br />

przede wszystkim zbliżenie narodów dwóch państw i dodał, że Polska<br />

popiera starania Czarnogóry zmierzające do integracji z EU i<br />

NATO. On wyraził swoje zadowolenie, że Czarnogóra zdecydowała<br />

się iść drogą prowadzącą do obecności w europejskiej wspólnocie.<br />

Powstanie Ambasady RP w Czarnogórze i Ambasady Czarnogóry<br />

w Warszawie otwiera możliwość zacieśnienia stosunków bilateralnych<br />

dwóch państw prognozując, a to rozumie się samo przez<br />

się, i bogacenie wszechstronnej współpracy między tymi państwami<br />

na polu kultury, nauki, techniki, turystyki i in.<br />

Wanda Vujisić<br />

Życzenia bożonarodzeniowe i noworoczne (od prawej Radosław Gruk konsul<br />

RP, Jarosław Lindenberg ambasador RP i Wanda Vujisić prezes<br />

Stowarzyszenia). Foto I. Vujisić<br />

Na zabawie choinkowej z Mikołajem i Szanta Pantą. Foto I. Vujisić<br />

KĄCIK KULINARNY PANI HANI<br />

Wielkanoc w naszym domu<br />

Wielkanoc, to radosne święta kojarzące się nam z wiosną.<br />

Już sama przyroda wytwarza niezwykły nastrój, który w naszych<br />

domach należy podkreślić specjalnymi akcentami świątecznymi.<br />

Przede wszystkim na czas posiać pszeniczkę lub rzeżuchę,<br />

umalować bajecznie jajka, zrobić kwietno-pisankowe ikebany, a<br />

flakony wypełnić kwiatami. Niech ich zapach połączy się z zapachami<br />

unoszącymi się znad wielkanocnego stołu i przypomni<br />

atmosferę polskich Świąt z młodości. Stół na tę okazję musimy<br />

pomysłowo udekorować, ale i bogato zastawić ulubionymi potrawami.<br />

Śniadanie wielkanocne niech będzie prawidziwym i<br />

wyjątkowym przeżyciem kulinarnym. Piękny obrus i zastawa,<br />

no i dania. Najbardziej malownicza część, to<br />

słodkości: baby lukrowane, czekoladowe<br />

są same w sobie dekoracją, wizytówką<br />

gospodyni. A mazurki? Prawdziwe<br />

arcydzieła wizualne i smakowe.<br />

Pani Hania zastanawiała<br />

się, co nowego, ciekawego,<br />

niedrogiego i łatwego w<br />

wykonaniu zaproponować<br />

Paniom na<br />

tą nadchodzącą Wielkanoc. Wybór padł,<br />

jeśli chodzi o słodkości, na tort czekoladowy<br />

S a c h e r. Wiadomo bowiem, że czekolada<br />

uszczęśliwia i wpływa na dobre samopoczucie, co nam się<br />

przyda w okresie Świąt.<br />

Wracając z rodziną samochodem z Polski, wielokrotnie zahaczaliśmy<br />

o Wiedeń. Za każdym razem odwiedzaliśmy cukiernię<br />

w hotelu „Sacher” i zamawialiśmy kawałek legendarnego<br />

tortu. Przyznam, że nie zawsze byłam zachwycona, nieraz wręcz<br />

rozczarowana. Ale to przecież Sacher! Jednak z czasem ledwo<br />

czekałam na następną uroczą chwilę, kiedy z córką i mężem zasiadaliśmy<br />

w kawiarni i zjadali ten czarny, czekoladowy, niezwykły<br />

i jedyny kawałek tortu.<br />

Poszukiwałam dobrego przepisu, wypróbowałam wiele, ale<br />

jeden wydał mi się doskonały. Domownicy twierdzą, że jest lepszy<br />

od wiedeńskiego. Być może, ale mnie się nadal marzą tamte<br />

czasy, kiedyśmy przy pięknej pogodzie siedzieli w wiedeńskiej<br />

cukierni i po zjedzeniu tortu stwierdzali, że nasz belgradzki jest<br />

lepszy...


Tort Sacher<br />

Składniki:<br />

8 szt. jajek; 250 g cukru pudru; 180 g masła; 120 g czekolady<br />

typu menaż (ciemna); 120 g zmielonych orzechów; 80 g<br />

zmielonych herbatników typu petit beurre; szczypta soli, bułka<br />

tarta do wysypania formy.<br />

Do przemazania dżem z moreli (najlepiej domowy).<br />

Polewa: 100 g czarnej czokolady; 80 g masła.<br />

Zostawić do wystygnięcia (parę godzin).<br />

7. Wyłożyć ciasto z dna tortownicy na drucianą podstawkę<br />

i oblać boki i górę dobrze wymieszaną i stemperowaną<br />

polewą czekoladową, pozostawiając 2-3 łyżki polewy.<br />

Napełnić tutkę z pergaminu i na ochłodzony tort wycisnąć<br />

dumne słowo S a c h e r. Niech „wyschnie”. Podany na<br />

pięknej paterze tort stanowi prawdziwą dekorację stołu<br />

wielkanocnego.<br />

Do tego oddzielnie podać ubitą z cukrem waniliowym<br />

śmietankę, bo bardzo pasuje!<br />

30<br />

Wykonanie:<br />

1. Przygotować okrągłą tortownicę (średn. 26 cm)<br />

z ruchomym dnem. Dno wyłożyć pergaminem,<br />

posmarować masłem, posypać tartą bułką. Nagrzeć<br />

piekarnik do 180 o C.<br />

2. Czekoladę otopić wraz z masłem i ochłodzić<br />

(temperować). Umyć jaja i oddzielić żółtka od białek.<br />

3. Zmiksować żółtka z cukrem pudrem na pulchną masę.<br />

Dodać ochłodzoną (temperowaną) czekoladę z masłem i<br />

dalej miksować.<br />

4. Ubić białka na sztywną pianę (dodając przy końcu<br />

szczyptę soli). Wyłożyć na masę czekoladowo-żółtkową.<br />

Wysypać na pianę zmielone orzechy i herbatniki i<br />

wymieszać całość.<br />

5. Masę wyłożyć do przygotowanej formy i piec ok. 40<br />

min, do momentu aż patyczek po wyjęciu z ciasta<br />

będzie suchy, jednak ciasta nie wolno<br />

przepiec.<br />

6. Ciasto wyjąć z<br />

piekarnika,<br />

przestudzić,<br />

zdjąć obręcz i<br />

równomiernie<br />

posmarować<br />

boki i górę<br />

dżemem.<br />

Aby uzupełnić wielkanocne słodkości, obok tortu jako drugie<br />

„ciasto” proponuję p a s c h ę. Przepis podałam w numerze 11 /<br />

2002 Słowa YU Polonii, s. 27.<br />

***<br />

W tym roku przygotujmy na Święta nasz polski, pieczony schab.<br />

Wiele jest przepisów i urozmaiceń, ale ja osobiście najbardziej<br />

lubię zwykle upieczony, na zimno podany, z chrzanem lub<br />

ćwikłą.<br />

Schab pieczony<br />

Składniki:<br />

1,5 kg schabu bez kości; 1 cebula; 1 łyżeczka majeranku; 1<br />

łyżeczka zmielonego kminku; 50 g. masła; 50 g smalcu; sól,<br />

pieprz.<br />

Wykonanie:<br />

Mięso należy umyć, oczyścić z błon, oprószyć majerankiem,<br />

pieprzem, kminkiem, solą i pozostawić w chłodnym miejscu<br />

przez parę godzin. Tłuszcz roztopić w brytfannie, ułożyć schab<br />

i obłożyć pokrojoną cebulą, wlać parę łyżek wody i piec około<br />

2 godzin w piekarniku uprzednio nagrzanym do 180 o C ciągle<br />

polewając wytworzonym sosem. Gdy się schab zarumieni,<br />

zmniejszyć temperaturę na 170 o C, podlać wodą, przykryć folią<br />

i co 10 min przelewać. Upieczony schab ochłodzić, pokroić w<br />

plastry, ułożyć na półmisek, udekorować jajkami i gałązkami<br />

pietruszki.


Ćwikła<br />

Składniki:<br />

1 kg buraków średniej wielkości (karmin); 1<br />

większy korzeń chrzanu; ocet, cukier, sól do<br />

smaku.<br />

Wykonanie:<br />

Buraki wyszorować, opłukać, zalać wodą,<br />

dodać 2-3 krople octu i gotować około godziny.<br />

Ostudzić w wodzie, w której się gotowały, obrać i<br />

zetrzeć na tarce o większych oczkach.<br />

Chrzan oczyścić, umyć i zetrzeć na tarce o<br />

małych oczkach. Ocet rozcieńczyć przegotowaną<br />

chłodną wodą, posłodzić i posolić do smaku,<br />

pomieszać z chrzanem, a później z buraczkami.<br />

Przechowywać w zamkniętym słoju w lodówce.<br />

Niech w Wielkanocne Święta zawita<br />

wiosna do naszych domów!<br />

Pani Hania (Hanna Drljača)<br />

31


<strong>2009</strong> – Światowy Rok Czystych Wód<br />

Adam Mickiewicz<br />

Nad wodą wielką i czystą<br />

Nad wodą wielką i czystą<br />

Stały rzędami opoki,<br />

I woda tonią przejrzystą<br />

Odbiła twarze ich czarne;<br />

Nad wodą wielką i czystą<br />

Przebiegły czarne obłoki,<br />

I woda tonią przejrzystą<br />

Odbiła kształty ich marne;<br />

Nad wodą wielką i czystą<br />

Błysnęło wzdłuż i grom ryknął,<br />

I woda tonią przejrzystą<br />

Odbiła światło, głos zniknął.<br />

A woda, jak dawniej czysta,<br />

Stoi wielka i przejrzysta.<br />

Tę wodę widzę dokoła<br />

I wszystko wiernie odbijam,<br />

I dumne opoki czoła,<br />

I błyskawice – pomijam.<br />

Skałom trzeba stać i grozić,<br />

Obłokom deszcze przewozić,<br />

Błyskawicom grzmieć i ginąć,<br />

Mnie płynąć, płynąć i płynąć.<br />

YU• POLONII<br />

SŁOWO YU POLONII<br />

Biuletyn nr <strong>39</strong><br />

Beograd, januar-mart <strong>2009</strong>.<br />

Izdaje:<br />

Udruženje srpsko-poljskog prijateljstva<br />

JU Polonija (Stowarzyszenie Przyjaźni<br />

Serbsko-Polskiej YU <strong>Polonia</strong>)<br />

Adresa: Kneza Miloša 38, 11000 Beograd<br />

Srbija<br />

Redakcioni odbor:<br />

Joanna Maciejewska-Pavković, glavni urednik<br />

npavkovi@eunet.rs<br />

Dagmara Luković<br />

daga@eunet.rs<br />

Jolanta Tančić<br />

tanana@infosky.net<br />

Dizajn i priprema:<br />

Stanko S. Kostić • www.skostic.com<br />

Lidija Maćej • e-mail: macej@sezampro.yu<br />

Štampa:<br />

Lithoart, Beograd<br />

Tiraž:<br />

500 primeraka<br />

Publikacija izlazi uz finansijsku pomoć<br />

Senata Republike Poljske i<br />

Fondacije „Pomoc Polakom na Wschodzie”,<br />

Varšava<br />

PUBLIKACIJA SE NE PRODAJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!