⢠Nr 39 BELGRAD 2009 ⢠- Polonia-serbia.org
⢠Nr 39 BELGRAD 2009 ⢠- Polonia-serbia.org
⢠Nr 39 BELGRAD 2009 ⢠- Polonia-serbia.org
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
• <strong>Nr</strong> <strong>39</strong> <strong>BELGRAD</strong> <strong>2009</strong> •<br />
Foto: Stanko Kostić • www.skostic.com<br />
Belgrad, marzec <strong>2009</strong>: ruiny w ulicy Kneza Miloša jako smutne wspomnienie, ale i „atrakcja turystyczna”...
W TYM NUMERZE:<br />
Ambasador Maciej Szymański o kryzysie z polskiej perspektywy. – Dyplom Ministra Spraw Zagranicznych dla prof. Dimitrija<br />
Mladenovicia. – Dziesięć lat od nalotów powietrznych na Jugosławię: wspomnienia Polek. – Liczba Polaków w Serbii się zmniejszyła.<br />
– Festiwal muzyki kresowej i bałkańskiej w Lublinie. – Reminiscencje z XVI Międzynarodowego Forum Mediów Polonijnych:<br />
ciekawi ludzie na Forum; Zalipie. – Koncert Chopin i Liszt w Nowym Sadzie. – Wystawa multimedialna „Rzeczpospolita<br />
wielu kultur”. – Reżyser Jerzy Skolimowski w Belgradzie i wystawa jego obrazów. – Książki. – Z życia polonijnego. – In memoriam:<br />
Józefa Glišović. – Wieści z Czarnogóry. – Kącik kulinarny.<br />
Wieści<br />
Kriza iz poljske perspektive<br />
Maćej Šimanjski, ambasador Poljske u Beogradu<br />
2<br />
Rezimirajući rezultate nedavnog (1. marta) samita Evropske<br />
unije u Briselu poljski premijer Donald Tusk je konstatovao:<br />
«naš glavni cilj, dakle jedinstveno i jasno izraženo mišljenje<br />
protiv nacionalnih egoizama i protekcionizma, po mojoj proceni je<br />
100 odsto ostvaren». Dvadeset sedam vlada EU zvanično se odreklo<br />
takvih metoda borbe protiv krize. Unija je saglasna da kriza ne<br />
opravdava kršenje principa koji vladaju na zajedničkom tržištu EU.<br />
Svetska finansijska kriza ozbiljno je narušila privrednu stabilnost<br />
ne samo visokorazvijenih zemalja već i onih sa slabijim privredama.<br />
Zemlje Evropske unije nisu u tome izuzetak. U 2008. moglo<br />
se primetiti kod njih postepeno smanjenje tempa privrednog rasta<br />
(rast BNP-a sa 2,3 odsto u 1. kvartalu, a pad za 1,1 odsto u 4. kvartalu),<br />
pad industrijske proizvodnje te kao rezultat svega toga i povećanje<br />
nezaposlenosti (sa 6,8 odsto u januaru 2008, na 7,6 odsto u<br />
januaru <strong>2009</strong>).<br />
Sadašnja privredna situacija Poljske je stabilna i spada u bolje<br />
među državama Evropske unije. To, naravno, ne označava da je<br />
Poljska imuna na krizu i da se može prema njoj ponašati indiferentno.<br />
Na inicijativu premijera Tuska u poljskoj ambasadi u Briselu je<br />
još pre samita <strong>org</strong>anizovan sastanak lidera Češke, Mađarske, Slovačke,<br />
Rumunije, Bugarske i tri pribaltičke zemlje. Cilj tog sastanka bio<br />
je objedinjavanje snaga u skladu sa strahovanjima da će planovi pomoći<br />
za industriju izrađivani na Zapadu pogoditi privrede zemalja<br />
koje su tek nedavno postale članice EU. Mnogo je bilo govora o tzv.<br />
francuskom planu, po kome je trebalo pomoć da dobiju samo oni<br />
koncerni koji neće otpuštati radnike u Francuskoj, što bi značilo da<br />
će otpuštati zaposlene u centralnoj Evropi.<br />
Mi, u Poljskoj, takođe, plašili smo se da će se zemlje evrozone<br />
same spasavati od krize i istovremeno svojim delovanjem nanositi<br />
štete zemljama koje još nisu prešle na evro. Razmatrana je moguđnost<br />
puštanja na tržište zajedničkih atraktivnih evroobligacija, što<br />
znači da bi Poljska – želeći da konkuriše svojim obligacijama – morala<br />
da ponudi znatno više kamate. To bi opet vodilo podelama koje<br />
je čitava Unija dosad solidarno poukušavala da eliminiše. Lideri<br />
okupljeni u poljskoj ambasadi želeli su da poruče da do takvih podela<br />
ne sme doći.<br />
Drugačiji stav prema rešavanju problema prezentirao je mađarski<br />
premijer Ferenc Đurčanj, koji je u Brisel doputovao sa paketplanom<br />
pomoći bankama i zemljama centralne i istočne Evrope (između<br />
ostalog i Ukrajini) vrednim od 160 do 190 milijardi evra, koju<br />
bi trebalo da pruže svetske i institucije Unije.<br />
Za vreme samita, Poljska je zajedno sa drugim zemljama EU<br />
ocenila mađarski plan pomoći kao lošu ideju.<br />
Privrede Poljske, Češke i Slovačke u mnogo su boljoj situaciji<br />
nego privrede drugih zemalja i to ne samo iz tog dela Evropske Unije.<br />
Vlade većine zemalja tzv. stare Unije ne odbijaju da pruže pomoć<br />
nijednoj zemlji. Radi se ipak o tome da se svaki slučaj mora<br />
tretirari odvojeno. Dodatne gotovinske pozajmice, koje su danas<br />
neophodne Mađarima, nisu lek i za Poljsku.<br />
Politika, Beograd – četvrtak 19 mart <strong>2009</strong>, str. 14-15<br />
(rubrika Pogledi)<br />
dniu 29 stycznia odbyła się w<br />
W Ambasadzie Polskiej niecodzienna<br />
uroczystość.<br />
Profesor Dimitrije Mladenović, architekt,<br />
został uhonorowany przez Ministra<br />
Spraw Zagranicznych RP Radosława<br />
Sikorskiego Dyplomem Uznania<br />
za zasługi w rozpowszechnianiu kultury<br />
polskiej poza granicami Kraju. Dyplom<br />
został wręczony Laureatowi w MSZ w<br />
Warszawie 15 października 2008 roku.<br />
Polskie wyróżnienie dla<br />
arch. Dimitrija Mladenovicia<br />
To stało się okazją, żeby pogratulować<br />
profesorowi Mladenoviciowi również w<br />
Belgradzie, w salonach Ambasady.<br />
Gospodarzem uroczystości był JE<br />
Ambasador RP dr Maciej Szymański,<br />
który serdecznie powitał dostojnego Laureata.<br />
Wśród zaproszonych gości zebrali<br />
się licznie przede wszystkim przyjaciele<br />
i współpracownicy pana Mladenovicia z<br />
Wydziału Architektury i Stowarzyszenia<br />
Architektów Serbii. Nie zabrakło też Po-
Występ pianistki Sary Marjanović na cześć Laureata. Foto S. Kostić<br />
lonii, by ufetować „polskiego zięcia”. Pan Dymitrije również powitał<br />
obecnych i przedstawił krótki zarys swojej polskiej „historii”. Wieczór<br />
uświetniła swoim występem pianistka Sara Marjanović.<br />
Kontakty prof. Mladenovicia z Polską sięgają do dalekiego 1958<br />
roku, kiedy w ramach wymiany studenckiej znalazł się w Poznaniu.<br />
Bariery polityczne między Polską a Jugosławią w tym czasie już<br />
osłabły i wzajemne odwiedziny nabierały na sile. Student Dymitrije<br />
nawiązał kontakty nie tylko z polskimi kolegami z wydziału,<br />
ale również ze środowiskiem muzycznym. Zaprzyjaźnił się z grupą<br />
jazzową w słynnym wówczas klubie studenckim „Od Nowa”. Tu też<br />
poznał swoją przyszłą małżonkę Stefanię Małgorzatę. Zrozumiałe<br />
więc, że od tego czasu stał się częstym gościem w Polsce, co trwa do<br />
dziś. Będąc profesorem na Wydziale Architektury w Belgradzie, ściśle<br />
współpracował z poznańskimi kolegami, a po przejściu na emeryturę,<br />
kontynuuje wykłady jako profesor Wydziału Architektury w<br />
Poznaniu. Organizował i nadal <strong>org</strong>anizuje liczne spotkania architektów<br />
polskich i serbskich. Świadczy o tym m. in. kilka wystaw w<br />
Belgradzie i Nowym Sadzie o osiągnięciach polskiej architektury, o<br />
których mieliśmy okazję kilkakrotnie pisać w naszym czasopiśmie<br />
(zob. Słowo YU Polonii 28, 34). Pośredniczył też we współpracy<br />
młodych serbskich architektów ze Szczecinem. Przed paroma laty<br />
wygrali oni konkurs na zagospodarowanie wyspy na kanale odrzańskim,<br />
blisko centrum miasta.<br />
Obecnie prof. Mladenović pośredniczy w <strong>org</strong>anizacji wspólnych<br />
projektów z Podgoricą, gdzie również aktualnie wykłada.<br />
Oprócz dyplomu, prof. Mladenović odznaczony został w 1990<br />
roku przez rząd polski Orderem Zasługi – Komandoria.<br />
<strong>Polonia</strong> życzy Panu Dimitrijowi Mladenoviciowi jeszcze wiele<br />
osiągnięć w pracy dla dobra Polski i Serbii, dobrego zdrowia i szczęścia<br />
osobistego.<br />
Ambasador RP Maciej Szymański wita Laureata i gości. Foto S. Kostić<br />
Profesor Dimitrije Mladenović opowiada historię swojej współpracy z Polską.<br />
Foto S. Kostic<br />
3<br />
Dziesięć lat od nalotów powietrznych na Jugosławię<br />
Minęło dziesięć lat...<br />
Dziesięć lat brzemiennych w wydarzenia, choć wydaje nam<br />
się, że stale stoimy w miejscu, dziesięć lat obiecywań i daremnych<br />
nadziei.<br />
Od tamtego czasu, od porozumienia w Kumanowie , kiedy zakończyły<br />
się ok. 3-miesięczne bombardowania i Kosowo stało się<br />
protektoratem pod patronatem ONZ w myśl Deklaracji 1244, tylko<br />
formalnie należy ono do Serbii. Serbia nie ma na tym terytorium<br />
prawie żadnej ingerencji.<br />
W kraju, po półtora roku „lizania ran”, w atmosferze apatii, kiedy<br />
wydawało się, że władza Miloševicia jeszcze bardziej się wzmocniła,<br />
doszło 5 października 2000 roku do przemiany. W wyniku wyborów<br />
prezydentem Federalnej Republiki Jugosławii został umiarkowany
4<br />
demokrata Vojislav Koštunica. Milošević nie łatwo przyznając przegraną,<br />
musiał ustąpić. Euforia była ogólna. Ludzie wylegli na ulice,<br />
pełni radości i nadziei. Bardzo szybko zaczęła nadchodzić pomoc<br />
z Europy i Ameryki, Serbia weszła do <strong>org</strong>anizacji międzynarodowych,<br />
Koštunica został osobistością roku. Premier Zoran Djindjić<br />
wziął się energicznie do porządków w państwie.<br />
W rok, dwa później Milošević i Šešelj oraz oskarżeni generałowie<br />
i kilka wysokich osobistości z rządu Miloševicia znaleźli się w<br />
Hadze. Dalej już niestety szło coraz trudniej.<br />
12 marca 2003 roku w wyniku zamachu zginął Zoran Djindjić.<br />
W czasie jego pogrzebu, życie zamarło w mieście. Dokładnie trzy<br />
lata później zmarł Slobodan Milošević. I jego żegnały<br />
tłumy, ale zupełnie inne.<br />
W maju 2006 roku rozpadła się wspólnota Serbii<br />
i Czarnogóry.<br />
Przeżyliśmy i uczestniczyliśmy w niezliczonej<br />
ilości wyborów. Koštunica stopniowo tracił popularność,<br />
a rywalizowali o głosy wyborców Stronnictwo<br />
Demokratyczne i Partia Radykałów. Prezydentem<br />
Serbii został Boris Tadić i żeby absurd był<br />
większy – żeby jego partia mogła mieć większość<br />
parlamentarną, musiał poprosić o poparcie Socjalistów,<br />
tych właśnie, którzy z miloszewiciewców<br />
teraz przekształcili się w «postępowych» członków<br />
Międzynarodowej Internacjonali!<br />
Dewizą i celem Serbii jest wstąpienie do Unii<br />
Europejskiej, ale droga do Brukseli jest ciernista.<br />
Warunki stawiane przed nią wciąż rosną. W ubiegłym<br />
roku znalazł się w Hadze Radovan Karadżić.<br />
Ten fakt, mimo, że przyjęty z uznaniem, nie przybliżył<br />
Serbii do kandydatury w UE ani na jotę. Co<br />
gorsza, gdy już miano podpisać Umowę Handlową<br />
z Brukselą właśnie w przeddzień Kosowo jednostronnie<br />
ogłosiło niezależność, co większość<br />
państw UE poparło. Obiecania o otwarciu reżymu<br />
wizowego się nie sprawdziły.<br />
Sytuacja w Kosowie po 10 latach jest nadal<br />
bardzo trudna. Po zakończeniu działań wojennych,<br />
większość Serbów i niealbańczyków została<br />
wypędzona lub sama uciekła. W marcu 2004 roku<br />
dopełniono tej akcji. Domy splądrowane lub spalone,<br />
cerkwie zrujnowane. Zostały serbskie enklawy,<br />
gdzie żyje się bardzo ciężko. Chyba nigdzie w<br />
Europie nie ma takiego gwałcenia ludzkich praw,<br />
jak na tym skrawku ziemi, któremu tak ochotnie<br />
przyznano niezależność. W ubiegłym roku do sił wojskowych i cywilnych<br />
(KFOR, UMNIK) przyłączył się jeszcze EULEKS. A tam,<br />
«gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść» i nikt nie jest odpowiedzialny,<br />
że wsie serbskie tygodniami nie mają prądu, że znów komuś<br />
spalono dom, że do kogoś strzelano lub kogoś pobito. W wyniku<br />
działań bombami uranowymi, część ziemi jest skażona. Lekarze<br />
stwierdzają epidemię zachorowalności na raka. W pierwszych latach<br />
po wejściu Sił Pokojowych wiele hałasu medialnego było około<br />
tzw. «syndromu bałkańskiego», na który zaczęli chorować żołnierze.<br />
Obecnie mało się o tym mówi i pisze, ale lekarze wiedzą swoje i nazywają<br />
Kosowo «Małą Hiroszymą».<br />
Nasza mała <strong>Polonia</strong> przeżyła w dniach nalotów ciężkie dni, podobnie<br />
jak wszyscy mieszkańcy tego kraju. Wiele Polek z dziećmi<br />
lub z całymi rodzinami wyjechało do Polski i więcej nie wróciło.<br />
Potwierdzają to zresztą dane statystyczne, które można przeczytać<br />
w artykule prof. Drljačy w niniejszym numerze. W numerach 2, 3 i<br />
Wydaniu Specjalnym Słowa YU Polonii z września 1990 roku pisaliśmy<br />
bardziej szczegółowo o tym, co przeżyliśmy. W TVP 1 i w TVP<br />
<strong>Polonia</strong> można było obejrzeć emisję red. Barbary Rogalskiej «Smutek<br />
Serbii» (2001). Redaktor Tadeusz Samitowski wydał książkę pt.<br />
«Moralna wojna» (Kielce, Agencja Reklamy TEST, 1999), która zawiera<br />
również kilka tekstów z naszej Polonii.<br />
Nie będziemy więc więcej do tego wracać. Pragniemy jedynie<br />
przypomnieć, w jak wielkiej wdzięczności zachowaliśmy ministra<br />
Andrzeja Barzyka, który zmuszony opuścić Belgrad, z Budapesztu<br />
pomagał wszystkim uchodźcom i pertraktował z MSZ i Wspólnotą<br />
Polską, by dzieci i młodzież mogły spędzić jakiś czas w Polsce. I<br />
później, kiedy Ambasada zaczęła już normalnie funkcjonować, ze<br />
wszechmiar działał, żeby pomóc środowisku polonijnemu.<br />
Mapa miejsc zrzutów bomb ze zubożonym uranem na terytorium Kosova.<br />
Źródło: Politika, 2. 02. <strong>2009</strong>.<br />
Należy też wspomnieć panie z Zarządu: Renatę Fatić i Małgorzatę<br />
Srdić, które energicznie rozwinęły akcję pomocy, wystosowały<br />
apel do mediów polskich i odwiedzając osobiście przedstawicieli<br />
MSZ-u, Wspólnoty Polskiej i <strong>org</strong>anizacji humanitarnych przyczyniły<br />
się do zdobycia pomocy dla najbardziej potrzebujących członków<br />
naszej Polonii.<br />
Rząd i społeczeństwo Serbii godnie i ze smutkiem uczciło pamięć<br />
ponad 3000 ofiar śmiertelnych (w tym 78 dzieci) tej jedynej<br />
w Europie wojny NATO. W południe 24 marca zabrzmiały znów<br />
syreny, a na licznych pomnikach w całym kraju złożono kwiaty i<br />
wieńce. Rany się jeszcze nie zagoiły, ale trzeba patrzeć w przyszłość,<br />
wybaczyć jednak nie zapomnieć.<br />
Oby nigdy więcej nie było wojny!<br />
Joanna Maciejewska-Pavković
TAK TO WTEDY PRZEŻYWALISMY W NOWYM SADZIE<br />
(Bombardowanie NATO w 1999 r.)<br />
Pierwszy dzień bombardowania NATO zastał mnie w nocnym<br />
pociągu z Baru do Nowego Sadu. Chociaż wszystkie miejsca<br />
w wagonie sypialnym były wykupione, w całym wagonie były<br />
zajęte tylko dwie kabiny. Po północy, z rozmowy konduktorów wywnioskowałam,<br />
że dzieje się coś niezwykłego – padają bomby! W<br />
mijanych miastach i osiedlach przez całą noc błyskały ekrany telewizorów.<br />
Rano w Nowym Sadzie ulice były zupełnie puste. Tak to<br />
się zaczęło…<br />
Posypały się listy z poczty elektronicznej i telefony od naszych<br />
przyjaciół i krewnych z Polski.<br />
Dzisiaj, dzięki tej korespondencji, mogę odtworzyć tamte wydarzenia.<br />
***<br />
11.4.1999<br />
Droga Teresko, wzruszył nas Twój telefon. Przyjemnie jest wiedzieć,<br />
że ktoś z nami wspólnie przeżywa nasze nieszczęście. Zaraz<br />
po tym telefonie było bombardowanie – kilka potężnych wstrząsów.<br />
Podobno bombardowano rafinerię. Budynek Wydziału Filozoficznego<br />
ucierpiał w czasie bombardowania mostu (tego najnowszego).<br />
W bibliotece na dole wypadły szyby, jak i na całym niemal parterze.<br />
W naszej bibliotece i gabinetach nie ma szkód. Wakacje się przeciągnęły<br />
do odwołania.<br />
W czasie alarmu schodzimy razem z naszymi najbliższymi sąsiadkami<br />
i ich pieskiem do mieszkania sąsiadów, którzy wyjechali<br />
na Węgry zaraz po pierwszym bombardowaniu, myśląc, że ,,nieporozumienie”<br />
nie potrwa długo. Schodząc z trzeciego piętra na parter<br />
udajemy, że jesteśmy w schronie. Tam też śpimy. Na szczęście w<br />
naszej okolicy nie ma obiektów wojskowych (tak nam się wydaje).<br />
Mosty, które nam zburzono, są oddalone jakieś 2-3 km i nawet nam<br />
szyby nie powypadały z okien. Zbombardowano też rafinerię nafty<br />
i wiele innych obiektów w Nowym Sadzie. Teraz się boimy o nasz<br />
trzeci i ostatni most. Jak będę jeździć do pracy do Czarnogóry? W<br />
,,wolnych chwilach” staramy się żyć normalnie, w mieście nie ma<br />
paniki, a nawet sklepy pracują jak zwykle i można jeszcze kupić<br />
chleb itp. Najdziwniejsze, że jeszcze mamy prąd, gaz i wodę. Nawet<br />
te przeciągłe syreny nie wyprowadzają nas z równowagi i na ulicach,<br />
w ciągu dnia, załatwiamy swoje interesy. Swięta były smutne, były<br />
alarmy...<br />
***<br />
Droga Teresko, zakwitły drzewa i ogrody. Wiosna, jak nigdy,<br />
pojawiła się nagle i nie sposób jej nie zauważyć, ale dla nas jest to<br />
jakiś inny, nierealny świat. Nasz świat jest ponury i nie ma w nim<br />
miejsca na wiosnę.<br />
Szczęśliwie ostatnie trzy noce były spokojne, chociaż były ogłaszane<br />
alarmy przeciwlotnicze. Po ostatnim bombardowaniu naszych<br />
mostów (dwa z nich są bezpowrotnie zniszczone), wprowadzono<br />
akcję ochraniania mostów w całym kraju, a w tym i naszego<br />
ostatniego mostu w Nowym Sadzie. Co wieczór ludzie wychodzą na<br />
mosty i stoją do rana, do odwołania alarmu, ,,broniąc mosty swoim<br />
ciałem”. Przez całą noc odbywają się na moście koncerty, przyjeżdżają<br />
znane osobistości z wielu krajów i stoją na moście razem z<br />
innymi.<br />
Niestety NATO nie odpowiedziało na apel papieża, żeby nie<br />
bombardować nas na Wielkanoc i zeszła niedziela upłynęła w atmosferze<br />
alarmów i bombardowania. W Wielką Sobotę zniszczono<br />
most. To samo jest i dzisiaj, na Wielkanoc prawosławną. Odpowiedz<br />
była, że nie byłoby humanitarnie wstrzymywać się od napadów w<br />
tym dniu, bo ,,nie wszyscy mają święto”. W mieście odbywa się wiele<br />
imprez kulturalnych pod nazwą „Kulturą przeciwko NATO”. W teatrach<br />
są bezpłatne przedstawienia, odbywają się spotkania naukowe<br />
i ciekawe prelekcje. W sobotę Bogdan występował na Trybunie<br />
Młodych, gdzie codziennie w południe są nagrywane audycje dla<br />
TV z muzyką i odczytami ludzi z kultury i z uniwersytetu. Gdyby<br />
nie ta ciężka sytuacja mogło by się mówić o wielkim wzlocie kulturalnym.<br />
Codziennie w południe odbywają się koncerty na rynku.<br />
Ludzie starają się oderwać od strasznej rzeczywistości. Zadziwiająca<br />
jest dyscyplina i spokój. (Właśnie w tej chwili łupnęło i radio podało.<br />
że uderzono koszary na Detelinarze.)<br />
***<br />
16.4.1999.<br />
Krzysiu, poczty w Internecie nie może nikt przetrzymywać,<br />
może być jedynie wyłączony Internet, co się juz raz u nas zdarzyło,<br />
po bombardowaniu pierwszego mostu. Teraz wyłączają, jak jest<br />
alarm przeciwlotniczy. Dzisiejsza noc była najgorsza ze wszystkich<br />
dotąd. Całą noc nadlatywały samoloty, a nasza artyleria starała się<br />
je odpędzić. Zaczęło się gdzieś przed północą i trwało długo, kilka<br />
razy w ciągu nocy. Pożar był w rafinerii. To jest dość daleko od<br />
nas. My się staramy utrzymywać w kondycji. Wieczorem idziemy<br />
na parter. Bogdan udaje ze czyta literaturę naukową, a my gramy w<br />
kości z naszą sąsiadką, pies się przyzwyczaił i śpi, a babcia-sąsiadka<br />
ogląda stare serie w TV. Jak się zaczyna kanonada wybiegamy przed<br />
dom lub stoimy w bramie i oglądamy ,,wojnę gwiazd”. Niektórzy<br />
biegną na nasyp przed naszym domem, żeby lepiej widzieć. Sytuacja<br />
staje się coraz poważniejsza i coraz mniej nadziei na jakiś pokojowy<br />
koniec. NATO chce zając pozycje w Europie i tylko to jest ważne.<br />
Dziecko już dawno zastało wylane z kąpielą. Wierzę jedynie w precyzyjność<br />
współczesnej techniki i w to, że pociski prawie zawsze padają<br />
na wyznaczony cel wojenny, ale co jest na wojnie wojenny cel?<br />
Nie bierz sobie bardzo do serca tego co piszę, pewnie jestem<br />
pod wrażeniem dzisiejszej nocy. Teraz jest jeszcze dzień, ale nowa<br />
noc się nieuchronnie zbliża! Na most nie idziemy, nie jesteśmy bohaterowie.<br />
Chociaż może właśnie w tłumie jest bezpiecznie? Dzisiaj<br />
Velko ma urodziny i nastrój jest świąteczny.<br />
***<br />
Bardzo Wam wszystkim dziękujemy za troskę o nas i poparcie.<br />
Nawet nie wiecie jak jest to dla nas ważne. Dzień zaczynamy od<br />
sprawdzenia poczty elektronicznej. Ostatnio zaczęła działać zwykła<br />
poczta. Przyszło parę listów, ale z ogromnym opóźnieniem. Po tym<br />
wielkim bombardowaniu, o którym pisałam, mieliśmy jedną spokojna<br />
noc, ale za to dzisiejsza była znowu burzliwa. Kolejne pociski<br />
spadły na rafinerię, dwie nowe dziury pojawiły się w ostatnim naszym<br />
moście na Dunaju, naszym ostatnim kontakcie z południową<br />
częścią naszego kraju, z Belgradem (i moja pracą). Zniszczono<br />
przekaźnik TV i nie mamy programu. Szczęśliwie mamy jeszcze<br />
program satelitarny. Trudno sobie wyobrazić, ale dzisiejszy pogrom<br />
spokojnie przespaliśmy i o wszystkim dowiedzieliśmy się dopiero<br />
rano z radia. Przypuszczalnie zaczął w nas działać jakiś mechanizm<br />
obronny, który więcej nie może przyjąć stresów. Moja jedyna na-<br />
5
6<br />
dzieja jest w tym, że do tej pory pociski trafiały celnie (z wyjątkiem<br />
Aleksinca i kolumny uchodźców albańskich, za co NATO nas przepraszał).<br />
My osobiście nie jesteśmy punktem strategicznym.<br />
Wczoraj była wielka liturgia w Belgradzie z udziałem patriarchy<br />
moskiewskiego Aleksija Drugiego i wielu dostojników prawosławnych.<br />
W Nowym Sadzie są wspólne modlitwy ludzi wszystkich<br />
możliwych konfesji. Prawdziwy ekumenizm! Niestety akcje<br />
pokojowe stanęły w martwym punkcie, chociaż wszyscy mówią o<br />
ich konieczności. W zeszłym tygodniu Bogdan występował w TV,<br />
w programie ,,Kulturą przeciwko NATO”. Mówił o Dostojewskim<br />
i Sołowiowie, o ich koncepcji Antychrysta. Wspominał Miłosza.<br />
Mówił o Słowianach, którzy żywo reagują na naszą sytuację, zapraszając<br />
nas na konferencje naukowe, posyłając książki, o Kozakach<br />
Dońskich. A właśnie nazajutrz przyjechała delegacja Kozaków we<br />
wspaniałych uniformach i zaprezentowała się na moście w nocnym<br />
Belgradzie.<br />
Teraz wiadomo, że w tym roku nie będzie egzaminów wstępnych,<br />
ani do szkol średnich, ani na studia. Przyjmować będą na<br />
podstawie świadectw. A co z maturą? O egzaminach i sesji nic się<br />
nie mówi. Cale nasze życie jest jedno wielkie czekanie. Czekamy<br />
na poranek, kiedy syrena odwołuje alarm, potem nam zbyt szybko<br />
przejdzie dzień i znowu z dreszczykiem czekamy co przyniesie noc.<br />
***<br />
Od dzisiaj nie ma rządowej TV i radia (w nocy zniszczono centrum<br />
w Belgradzie, jest wiele ofiar), więc i my nie będziemy czas<br />
jakiś poinformowani. Mamy tylko radio z miejscowymi wiadomościami.<br />
Teraz także i w dzień wyją syreny i słychać strzelaninę. W<br />
mieście panuje wzorowy porządek, sklepy są normalnie zaopatrzone.<br />
Porobiliśmy pewne zapasy. Szkoda by było gdyby wyłączono<br />
prąd i zamrażarka przestała chłodzić.<br />
Jutro jest jubileusz NATO, pewnie go będą świętować czynnie<br />
nad naszym niebem. Na pociechę Wam napiszę, ze jesteśmy z dala<br />
od obiektów strategicznych (w Belgradzie zbombardowano teatr<br />
dla dzieci!) i wydaje nam się, ze jedynie jakaś przypadkowa bomba<br />
mogła by nam naszkodzić. Ludzie nie bardzo się przejmują nalotami<br />
i syreną. W czasie dnia nikt nie ucieka, ani nie przestaje się toczyć<br />
„normalne” życie, ale były juz przypadki ranienia szrapnelami.<br />
Wczoraj znowu zrobiono dziury w ostatnim moście, ale jeszcze nie<br />
spadł do rzeki, wiec oczekujemy „nowej wizyty”. Napad był w czasie<br />
kiedy ludzie wracali z pracy i czekali na przeprawę przez rzekę łodziami.<br />
Syreny wyły, ale jak już było po wszystkim.<br />
Na pociechę Ci powiem, ze zawsze nieszczęścia wyglądają gorzej<br />
z daleka, dla nas niestety to jest teraz życie codzienne, ze nie<br />
powiem „normalne”.<br />
Ciągle w nocy jesteśmy na parterze i śpimy w ubraniu. Jedynie<br />
Milan się buntuje i chce spać w swoim łóżku i w piżamie. Dwie noce<br />
był na górze, ale ja za to miałam noce nieprzespane, bo się martwiłam<br />
o niego. Dał się ubłagać i dzisiaj spał na dole. Jest bardzo<br />
spokojny i zrównoważony. Od poniedziałku będą jakieś zajęcia na<br />
uczelni, ale nikt nie wie jak to zrobić, żeby nie narazić studentów na<br />
niebezpieczeństwo. Zajęcia mają być „w małych grupach”, ale kiedy<br />
- nie wiadomo, Nie jest to bezpieczne przy wybitych oknach.<br />
***<br />
30.4.1999.<br />
Od rana się czuję jak w (nie na) jakimś filmie typu horror. W<br />
nocy, przed północą, było bombardowanie naszej rafinerii i nie<br />
wydawało nam się, że się coś stało nadzwyczajnego (jeśli można<br />
uważać pożar w jakimś zbiorniku ropy za normalny). Oglądaliśmy<br />
przed domem walkę powietrzna, która nawet nie trwała zbyt długo.<br />
Niestety rano się okazało, ze całe niebo w tej stronie, tj. północnej<br />
stronie miasta, jest zasnute ogromnym czarnym dymem, a z niego<br />
wyłaniają się wielkie języki ognia. Całe rano, aż do południa, ciągle<br />
jeszcze wydobywał się ogień i straszny dym. Kłęby dymu jeszcze w<br />
tej chwili unoszą się w powietrzu i idą na zachód, tj. do Sremu i do<br />
Bośni. Na nasze szczęście my nie jesteśmy na jego drodze. Specjaliści<br />
powiadają, że ten pożar potrwa jeszcze ze dwa dni. Modlimy się<br />
żeby wiatr nie zmienił kierunku i żeby nie było deszczu, bo wtedy<br />
opary i trujące materie spadną na ziemię i rośliny będą skażone i<br />
trujące. Pożar jest taki wielki, ponieważ uderzono w magazyn olejów.<br />
Nie ma w mieście takiej ilości piany, która by mogła to ugasić.<br />
To jest prawdziwa katastrofa ekologiczna. Szkoda, ze wiatr nie<br />
dmucha do Anglii, Francji, itd., może by się trochę zastanowili. A w<br />
nocy znów była straszna kanonada, niebo płonęło czerwono, a po<br />
nim szalały pociski przeciwlotnicze, huk straszny. Gdyby to było na<br />
filmie, byłoby ciekawie.<br />
Ale to nie koniec. O świcie, przed szósta godziną zatrzęsło nami<br />
Svenka Savić napisała tren na bombardowanie mostów:<br />
MOST<br />
Gdy słyszymy słowo most, natychmiast myślimy o dwóch<br />
stronach, które on połączył. Prymarnym znaczeniem tego słowa<br />
jest właśnie łączenie. Mosty budujemy ciężko i długo, bo trzeba<br />
dojść z jednej strony na drugą, ale łatwo i prędko można je zniszczyć,<br />
bo ich więź jest fragilna. Trzeba było wielu lat żeby zbudować<br />
most na Dunaju, który łączy Petrowaradin z Nowym Sadem, a tylko<br />
jedna dobrze wycelowana bomba zatopiła go na zawsze. Trzeba<br />
było wiele energii, aby powiązać dwa światy - ten prawosławny, z<br />
tamtym katolickim - a jedna bomba ich rozdzieliła.<br />
Mosty są budowlami, z których jesteśmy dumni, ale mosty są<br />
właściwie budowlami ducha, który spaja ludzi po obu stronach.<br />
Dlatego nowosadzki most nie był zwykłą budowlą, on był przede<br />
wszystkim budowlą emocji, ponieważ każdy z nas miał kogoś (albo<br />
coś) z drugiej strony mostu. Uczniowie karlowickiego gimnazjum<br />
przechodzili przez most idąc do szkoły po wiedzę, po pierwszą<br />
miłość, po wrażenia, które będą częścią ich młodzieńczych wspomnień.<br />
Zniknął most, który łączył mieszkańców Petrowaradina,<br />
wspaniałe trzy kościoły, do których codziennie, lub w niedzielę,<br />
szli nowosadzianie. Ci, którzy mieli swoją oazy spokoju na Fruszkiej<br />
Górze nie mogą ich więcej udostępnić innym. My, tutaj, nie<br />
możemy do nich, tam – to boli! Boli wspomnienie, że nie mamy<br />
dzisiaj tej drugiej części. Boli myśl, że jeszcze długo, bardzo długo,<br />
nie będziemy mogli łatwo i zwykle połączyć naszej strony z tamtą<br />
drugą. Dlatego protestujemy!<br />
Bombardowanie nowosadzkiego mostu jest symbolem przerwania<br />
współpracy wogóle: między narodami, między częściami<br />
świata, między cząstkami nas samych. Bombardowanie nowosadzkiego<br />
mostu jest tylko jednym z wielu podobnych bombardowań<br />
w naszej (byłej) ojczyźnie: piękny most w Mostarze... Znikają<br />
mosty które łączą, mosty pamięci i przeświadczenia, że można żyć<br />
razem.<br />
Dziś, kiedy patrzymy na zburzony most, każdy z nas przywołuje<br />
wspomnienia z nim związane, a wszyscy razem płaczemy.<br />
Opłakujemy nasze wspomnienia, swoje emocje, ale nie płaczemy<br />
dlatego, że nienawidzimy tych, którzy nam zabrali most. Niszcząc<br />
nowosadzki most, jako strategiczny obiekt wojskowy, zniszczono<br />
nam naszą równowagę i dlatego kulejemy szukając punktu oparcia.<br />
Oby tylko nie w jakimś nowym obiekcie wojskowym!
potwornie. Trzęsienie ziemi, takie jak poprzednio, kiedy popadały<br />
budynki w kilku wsiach w pobliżu Valjeva. Im kto wyżej mieszkał,<br />
tym bardziej odczuł wstrząs. Słychać było jak budynek się przemieszcza.<br />
Czekasz kiedy (i czy) ściany wejdą na swoje miejsce. Widać,<br />
i nasza planeta ma dosyć tego, co się u nas dzieje.<br />
Mamy też dobra wiadomość: naprawiono nam wodę! Można „z<br />
dziecinną radością pociągnąć za sznurek” (cytat z wieszcza).<br />
Kto wie jak się wekuje mięso w słoikach typu twist? Krzysia mi<br />
kazała to zrobić, a nie dała przepisu… Znowu syrena, już drugi raz<br />
w ciągu dzisiejszego dnia.<br />
2.5.1999.<br />
Noam Chomsky, jeden z największych lingwistów i filozofów<br />
języka, Żyd polskiego pochodzenia, który mieszka i wykłada<br />
w Stanach Zjednoczonych, powiedział w wywiadzie:<br />
„Ci, którzy z początku arogancko i z pewnością siebie wyruszyli<br />
na krwawą przygodę i wszystkimi siłami uderzyli na mały<br />
kraj w Europie, nie usiłują już więcej ukrywać, że pierwotny proklamowany<br />
cel tej operacji zmienił się w międzyczasie gruntownie:<br />
dokumenty z Rambouillet i apetyt nowych amerykańskich<br />
pupili - albańskich nacionalistów i separatystów, terrorystów i<br />
orędowników czystego Kosowa w Albanii - zeszły na drugi plan.<br />
NATO teraz za wszelką cenę musi walczyć o zachowanie swojego<br />
autorytetu. Liderzy NATO i stratedzy, którzy chcą narzucić plan<br />
wspólnoty, jako światowej policji w XXI wieku, nie mogą przyznać,<br />
że weszli zbyt głęboko w wojnę w Jugosławii. Postanowili<br />
dalej zabijać ludzi w kraju, który proklamowali za swoje łowisko.<br />
Poświęcają życie swoich rodaków żeby tylko, nawet chwilowo,<br />
odsunąć moment kiedy staną przed własną historyczną odpowiedzialnością<br />
za przestępstwa jakie już poczynili... Trzeba wierzyć<br />
Clintonowi. Schrederowi i Blairowi, kiedy mówią o potrzebie<br />
zachowania, jak oni powiadają, autorytetu NATO. Ale kiedy<br />
oni mówią o autorytecie NATO, nie mówią o autorytecie Włoch,<br />
Danii... Oni mówią jedynie o autorytecie USA, a to znaczy, że<br />
inni ludzie muszą być w pewien sposób zastraszeni.<br />
Polityka chce obuzdać Rosję, Niemcy i doprowadzić do unii<br />
w Europie, ale pod dominacją USA. Wierzę, że w tej chwili tak<br />
się właśnie dzieje”.<br />
***<br />
Dzisiaj rano, a właściwie w nocy, wstrząsnęła nas wiadomość<br />
o bombardowaniu Ambasady Chin w Belgradzie. Czekamy jak oni<br />
na to zareagują. Wydaje mi się, że to może być dla nas korzystne.<br />
Ostatnio NATO przestało wybierać cele. Coraz częściej bomby padają<br />
między ludzi. W czwartek w Niszu padały bomby kasetowe w<br />
samym centrum i jest wielu zabitych i rannych. Tego samego dnia,<br />
w dzień, ok. 15 godz., zbombardowano transformator w centrum<br />
osiedla mieszkaniowego w Nowym Sadzie. Wiele domów zostało<br />
zrujnowanych, krater po wybuchu jest jak jezioro, pociski doszły<br />
do wody podziemnej. Poprzedniego dnia zburzono budynki nowosadzkiej<br />
telewizji. Wczoraj w panice ewakuowano Wydział w oczekiwaniu<br />
na bombardowanie. To samo się dzieje z drugimi budynkami.<br />
Nie wiem jak to jest możliwe, ale w mieście nie ma paniki, a w<br />
większości dnia jest woda i gaz. Powoli system elektryczny zostaje<br />
doprowadzany do porządku, ale dzisiaj znowu zrzucono te bomby<br />
grafitowe w Belgradzie. Wszyscy starają się normalnie funkcjonować.<br />
Wczoraj dostaliśmy tłumaczenie na rosyjski materiałów dla<br />
38. Festiwalu Teatralnego „Sterijno pozorje”, który się odbywa co<br />
roku w Nowym Sadzie. Festiwal odbędzie się i teraz, bez względu<br />
na bombardowanie.<br />
Milan usiłuje przygotowywać się do egzaminu, ale ciężko mu to<br />
idzie, na przykład, wczoraj całe popołudnie siedzieliśmy na dole, a<br />
wkoło uderzały pociski w okolicy Nowego Sadu. Studentów na razie<br />
nie biorą do wojska. Bogdan szaleje ze swoja nową książką, siedzi<br />
nocami na górze, pisze i ogląda TV, gdzie BBC i drugie stacje na<br />
bieżąco informują o „sukcesach” i prowadzą wiwisekcję naszej sytuacji.<br />
Jak zwykle, popsułam Wam humor horror informacjami.<br />
PS. Dzięki Natalii za otuchę w sprawie weków.<br />
***<br />
Tak to właśnie było, aż do dnia, kiedy to ogłoszono koniec agresji<br />
na Jugosławię. W przeddzień padły jeszcze ostatnie pociski na<br />
rafinerię. Z niezwykłą zaciętością dokończono dzieła zniszczenia<br />
witalnych obiektów w Nowym Sadzie!<br />
Magdalena Kosanović<br />
7<br />
MOST<br />
WSPOMNIENIA Z NOWEGO SADU<br />
Wiosna tego 1999 roku, jeżeli chodzi o pogodę, była przępiekna.<br />
Jak na tą porę roku było ciepło. A co się wspomnień<br />
tyczy, to staram się niektóre momenty wymazać<br />
z pamięci i po prostu zapomnieć. Pamiętam, że nie obchodziliśmy<br />
Wielkanocy, pamiętam zburzenie mostu na Dunaju i strach co nam<br />
przyniesie następująca noc, ale i słońce które łagodziło niektóre wydarzenia.<br />
Jeszcze dzisiaj, po dziesięciu latach od tamtych zdarzeń,<br />
jak słyszę dźwięk nadlatującego samolotu, zwalniam kroku, wciągam<br />
głowę w ramiona, a w żołądku występuje leciutkie ssanie. Czekam.....<br />
Niewtajemniczony może w tej chwili usmiechnąć się i zapytać<br />
dlaczego taka reakcja i co wyczekuję?<br />
Otóż w 1976 roku otrzymaliśmy mieszkanie w pobliżu Dunaju i<br />
właśnie wtedy bardzo bliziutko od naszego domu zaczęto budować<br />
najlepszy most w Nowym Sadzie. (most 23. OKTOBRA). Budowano<br />
go długich pięć lat, a podtrzymujące słupy mostu wbijano w dno<br />
rzeki, każdego dnia, bez przerwy od rana do wieczora. Prawdę mówiąc<br />
już całej naszej okolicy te głuche uderzenia dawały się bardzo<br />
we znaki. Wreszcie most został oddany do użytku 23 października<br />
1981 roku. Jaka to była radość. Długo nie mogliśmy się przyzwyczaić<br />
do ciszy.<br />
I przyszła wiosna 1999 roku i ktoś zadecydował, że ten most<br />
Odbudowany Most Slobode (Most Wolności) w Nowym Sadzie
ędzie celem jednego z nalotów na Serbię, na Nowy Sad. I tak, 3<br />
kwietnia o 19.40 w sobotni wieczór, kiedy katolicy przygotowywali<br />
święconkę, bez szczególnych znaków, widać było błysk, słychać było<br />
dwie mocne detonacje i nic więcej. Podniósł się słup kurzu, dymu, na<br />
wszystkie strony leciały kawałki betonu i most przestał istnieć. Dom<br />
drżał przy otwartych oknach trzęsły się szyby. Mieszkańcy wybiegli<br />
na ulicę i tej nocy już nikt w domu nie spał. Nie było prądu ani wody<br />
i nikt już nie myślał o tym, że jutro jest WIELKANOC. Myślę, że wtedy<br />
dopiero zrozumieliśmy że nas naprawdę bombardują i że możemy<br />
zginąć. Było i nie powtórzyło się (z serbskiego przysłowia).<br />
Nowy Sad cierpiał częste naloty samolotów NATO. W ciągu<br />
tych 71 dni agresji, syrena ogłaszała się 273 razy. Zburzono, trzy<br />
mosty, nowosadską rafinerię, gmach telewizji, itd.<br />
CONTRA FACTA NON VALENT ARGUMENTA<br />
(Wobec faktów argumenty muszą ustapić)<br />
CRIMEN CONTRAHITUR SI ET VOLUNTAS<br />
NOCENDI INTERCEDET<br />
(Przestępstwo popełnia się, gdy występuje zamiar<br />
wyrządzenia szkody)<br />
PS. Nowosadski most Wolności (most Sloboda) został odbudowany<br />
i otwarty do użytku publicznego w październiku 2005 roku.<br />
Jedna od najpiękniejszych plaż wzdłuż całego biegu rzeki<br />
Dunaj, znajduje się właśnie tutaj, a mój strach od niektórych<br />
dźwięków pozostał i tamtych wydarzeń zapomnieć nie mogę.<br />
Felicja Halina Jovanović<br />
8<br />
Izabela Bubanja<br />
<strong>BELGRAD</strong>ZKA KOŁYSANKA<br />
Śpij syneczku i niech ci się przyśni<br />
Spokojna, ciepła, wiosenna noc.<br />
Nie patrz syneczku w czarne okno,<br />
Za oknem w mroku czai się zło.<br />
Gdzie nie ma bomb, dymów i strachu,<br />
Na skrzydłach snu, tam synku leć.<br />
Śpij synku mocno i nie patrz w niebo<br />
Tam zamiast ptaków krąży śmierć.<br />
Nie pozwól synku by cię dopadły<br />
Jak mnie – zwątpienie rozpacz i gniew.<br />
Świat – synku – NIE CHCE widzieć<br />
Mojej rozpaczy i twoich łez.<br />
Śpij...<br />
Izabela Bubanja<br />
LIST DO PRZYJACIÓŁKI<br />
„Co u Ciebie – pytasz moja droga.<br />
„Jak żyjesz w Serbii po tej strasznej wojnie?<br />
Co robisz, co słychać, czy już jest spokojnie?”<br />
......................................................................<br />
.... jest spokojnie i w tej niebezpiecznej ciszy<br />
słyszę jak płacze kamień świątyń zburzonych,<br />
jak krew wycieka z ikon poranionych,<br />
słyszę płacz nienarodzonych a już zabijanych,<br />
bestialsko zabitych i nieopłakanych,<br />
skargę wygnanych a niedostrzeganych,<br />
słyszę niemy krzyk prawd niewypowiedzianych<br />
i donośny głos kłamstw stale powtarzanych.<br />
Wszyscy rzucili już w Serbię kamieniem,<br />
i teraz stoją opuściwszy zakrwawione ręce.<br />
Może zrozumieli swój grzech i nie będą więcej zabijać<br />
dzieci, kobiet i mężczyzn<br />
mostów, rzek i drzew,<br />
prawdy i piękna, radości,<br />
wiary, nadziei, miłości,<br />
przeszłości i przszłości.<br />
Belgrad, kwiecień 1999<br />
Belgrad, luty 2000. roku<br />
Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi<br />
Hej dziewczyny! idą nasi! – zawołała na powitanie jedna z<br />
naszych rodaczek, przybywając na sobotnie spotkanie w<br />
ambasadzie. Miało to być dowcipne nawiązanie do faktu<br />
wrobienia Polski w NATO w pamiętnym roku 1999. Niestety nie<br />
było zbyt dowcipne, bo to ani my już „dziewczyny”, ani opinia sporej<br />
części polskiej populacji nie odnosiła się entuzjastycznie do tego<br />
uczestnictwa. Szczęście też, że „nasi” nie byli zaangażowani w to, co<br />
było niestety naszym udziałem w niecałe dwa tygodnie później. Tak,<br />
to dokładnie 10 lat od momentu, kiedy NATO upomniało krnąbrny<br />
Belgrad, z powodu źle widzianej polityki przywódcy Serbii.<br />
Jak co roku wybierałam się na Wielkanoc do Polski, aby mamie<br />
staruszce umilić święta. Nadarzyła się okazja skorzystania z „okazji”<br />
ze znajomymi do Krakowa. Mieliśmy jechać tuż przed świętami,<br />
ale oni pospieszyli wyjazd i na hasło”pojutrze jedziemy”, pognałam<br />
do ambasady po odbiór nowego paszportu, z odebraniem którego<br />
zwlekałam. A tam „jak w ulu”. Konsul nawet machnął ręką na opłatę<br />
i pożyczył mi szczęśliwej i szybkiej podróży. Ja nadal jak to cielę<br />
niczego nie kojarzyłam i dopiero, kiedy o godzinie 20-tej straszny<br />
huk zatrząsł naszymi szybami, dotarło do mnie, że coś nie tak. Córka<br />
mnie przytuliła: ”to nic mamusiu, to tylko manewry” i wtedy<br />
przypomniałam sobie matki opowieść o tym, jak to o piątej rano, 1<br />
września 19<strong>39</strong> roku ktoś powiedział w Warszawie, ”to nic, to tylko<br />
manewry”. I strach mnie przejął ogromny. Niestety nasze mieszkanie<br />
znajduje się 1200 m w linii powietrznej od wzgórza, które kryło<br />
w sobie kilkupiętrowy podziemny arsenał. Naturalnie my nie wiedzieliśmy<br />
o tym nic, ale jak się okazuje, ci którzy byli zainteresowani<br />
– wiedzieli. Nie było nocy, aby nam o tym nie przypominano.<br />
Na drugi dzień wyjechałam do Polski na Wielkanoc. Na granicy<br />
w stronę Węgier tłumy. Prawdziwy koszmar przeżywałam w<br />
Polsce, oglądając wszystkie dzienniki, które zaczynały się z reguły
apokaliptycznymi relacjami<br />
z Belgradu. W myśl starej<br />
dziennikarskiej zasady, że<br />
„dobra wiadomość - to zła<br />
wiadomość” miałam okazję<br />
widzieć sceny straszne, możliwe,<br />
że podrasowane przez<br />
dziennikarzy, ale mając w<br />
świadomości, że w Belgradzie<br />
zostali mój mąż i córka, poprostu<br />
bałam się o nich. Nie<br />
wytrzymałam nerwowo długo<br />
i zdecydowałam się wrócić.<br />
Jak się okazało nie było to takie<br />
proste. Od Budapesztu do<br />
Belgradu nie było żadnej komunikacji,<br />
więc do Segedina<br />
Ruiny budynku Ministerstwa Wojska Jugosławii, ul. Kneza Miloša. Foto S. Kostić<br />
autobusem, a potem „stopem”<br />
do Sabatki. Mimio posiadania wizy wjazdowo-wyjazdowej, służba<br />
graniczna w Suboticy nie pozwala mi na przekroczenie granicy.!!!!!<br />
Jestem świadkiem wnikliwego przetrząsania auta (kombi z „Atlasu”)<br />
wiozącego dziennikarzy, między innymi znajomą mi Basię Rogalską<br />
- stałego korespondenta TVP. Niestety nie udaje mi się z nimi<br />
zabrać do Belgradu. Na granicy przetrzymują mnie wiele godzin<br />
sprawdzając dane, przeglądając każdą stronę w notesie. ”Izgledate<br />
kao novinar”- białe spodnie, kurtka „wietnamka”, no cóż nie znam<br />
się na modzie dziennikarskiej. W końcu ratuje mnie przypadkowo<br />
posiadany w portfelu odcinek renty. Dowód na stały pobyt w Belgradzie.<br />
W Nowym Sadzie pieszo przez Dunaj, bo mosty są zerwane,<br />
nocą docieram do Belgradu. Miasto-widmo, ciemno, nie ma komunikacji<br />
miejskiej, gdzieniegdzie przemyka samochód osobowy i tylko<br />
niebo przecinają paciorki „fajerwerków”obrony przeciwlotniczej.<br />
W domu duże szyby w oknach, jak zresztą u innych też, pozalepiane<br />
na krzyż (tzw. „<strong>serbia</strong>n windows 99”), aby nie powylatywały przy<br />
częstych eksplozjach, środek, który się jednak nie sprawdził. Śpię<br />
koło okna. Którejś nocy wyjątkowo mocne uderzenie i przeraźliwy<br />
dzwięk osypujących się szyb nade mną i wzdłuż całej ulicy. W jakieś<br />
parę minut po tym autentyczne trzęsienie ziemi (którego się zawsze<br />
panicznie się bałam) nie robi na mnie już wrażenia.<br />
Lokalne dzienniki relacjonują stan kraju. Nie jest to równie<br />
przejmujące jak to, co oglądałam w Polsce. Wszystko to jest w<br />
moim zasięgu - biorę w tym udział, jestem potencjalnym punktem<br />
zainteresowań militarnych. Ludzie, to wogóle nie bolało! W zasadzie<br />
ofiary śmiertelne, tak zwykłe jak te w relacjach z podobnych<br />
okazji w świecie, nie bolą mnie, bo to nikt z moich bliskich nie<br />
zginął. Potworna obojętność! Biorę w tym udział, ale za grosz nie<br />
mam poczucia heroizmu. Tak<br />
jak pytana potem w Polsce o<br />
tę sytuację, tak i teraz twierdzę,<br />
że jeśli przeżywasz kilka<br />
lat niepewności ekonomicznej<br />
w kraju wyklętym przez<br />
embargo gospodarcze, to - to<br />
co nas wówczas spotkało to<br />
było już tylko trochę bardziej<br />
hałaśliwe.To była „kropka<br />
nad i”. Niestety zostały zrujnowane<br />
piękne budynki, w<br />
centrum miasta, zwolna zarastają<br />
brzózkami i stanowią<br />
wdzięczny objekt zainteresowań<br />
fotograficznych różnych<br />
Budynek Federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Foto S. Kostić<br />
obcokrajowców, nawet tych<br />
kórych kraje brały udział w<br />
bombardowaniu.<br />
No i tak przez kilka tygodni<br />
mieliśmy w nocy kanonady<br />
bombardowań, a w dzień<br />
normalną biedę, z którą przez<br />
poprzednie lata zżyliśmy się.<br />
12 maja posłowie naszego<br />
Sejmu, których zadaniem<br />
było zająć stanowisko wobec<br />
zaistniałej sytuacji, przyjechali<br />
do Belgradu, wprawdzie<br />
nie oficjalnie, ale korzystając z<br />
immunitetu i poselskich paszportów.<br />
Byli to pani Izabela<br />
Sierakowska i panowie Piotr<br />
Gadzinowski, Piotr Ikonowicz<br />
i (o ile pamiętam) Vit Majewski. Na spotkaniu z nami wypytywali<br />
nas o warunki bytu, o zdanie na temat... itd. Kiedy wyczerpał<br />
się zapas pytań i odpowiedzi, i zapanowała pauza, poprosiłam o głos<br />
i podsumowałam nasze wypowiedzi stwierdzając, że wszystkie one<br />
podkreślały daleko idącą tolerancję Serbów wobec lojalnych obcokrajowców,<br />
także Albańczyków mieszkających w Belgradzie. Faktem<br />
też jest, że ta serbska tolerancja ma może w sobie dużo inercji<br />
wypływającej z lenistwa politycznego Serbów. Ale to już jest okoliczność<br />
obciążająca tych, którzy zadecydowali o agresji. Nie wiem<br />
jaki użytek z pobytu w Belgradzie zrobili w/w posłowie, ale wiem na<br />
pewno, że wiele osób myślących, w Polsce, miało odmienne zdanie<br />
co do postępowania NATO niż oficjalne krajowe media.<br />
17 maja wyjechałam ponownie do Polski z pierwszą grupą<br />
dzieci, którym ambasada z ramienia Senatu i Wspólnoty Polskiej<br />
z<strong>org</strong>anizowała wyjazd do ośrodka rekreacyjnego w Puszczykowie.<br />
W drugiej grupie wyjechała później moja córka. Końcem maja jechałam<br />
z przyjaciółmi z Krakowa do Splitu. Zatrzymaliśmy się w<br />
okolicy Ptuja na nocleg, kiedy zapytałam o hałas z drogi. Gospodyni<br />
mi odpowiedziała, że wprawdzie nie słychać nic z drogi, ale przed<br />
północą bardzo hałasują samoloty, które lecą z Aviano nad Belgrad i<br />
to nam może przeszkadzać. TAK, BARDZO NAM TO PRZESZKA-<br />
DZAŁO!<br />
...<br />
W tym co powyżej, nie ma niczego o wojnie, o agresji, o ilości<br />
ofiar, ale o tym pisały większe ode mnie autorytety, a poza tym piszę<br />
zawsze tylko to w czym biorę udział i co jest moim bezpośrednim<br />
przeżyciem. Wybaczcie jeśli zawiodłam oczekiwania opisów<br />
„wstrząsających” czy „wzruszających”. Dodam tylko, że z perspektywy<br />
czasu odnoszę wrażenie,<br />
że działania NATO pozostawiając<br />
po sobie ruiny i ofiary<br />
ludzkie nie dokonały w zasadzie<br />
niczego, co zmieniło bieg<br />
historii, czy choćby miało jakikolwiek<br />
wpływ na realia w<br />
których przyszło nam żyć.<br />
Tylko ten bałagan ruin,<br />
którego nie ma kto posprzątać...<br />
Jolanta Tančić<br />
9
Nisz pod bombami<br />
10<br />
Niechętnie wspominam bombardowanie. Nawet pamiętnik,<br />
który wtedy prowadziłam leży już 10 lat na dnie szuflady<br />
- ani razu do niego nie zajrzałam. Do miłych wspomnień<br />
wraca się chętnie, a tamte miesiące kojarzą mi się tylko ze stresem,<br />
strachem o najbliższych, niepewnością, ciągłą rozterką, czy nie należało<br />
jednak wyjechać jeszcze pierwszego dnia. Wszystkie moje znajome<br />
rodaczki opuściły Serbię na początku nalotów. Oprócz mnie<br />
została tylko Ania (dopiero później, kiedy uczestniczyłam w akcji<br />
dzielenia humanitarnej pomocy i poznałam wszystkie Polki mieszkające<br />
w Niszu, okazało się, że zostało nas jednak więcej), a i to nie z<br />
własnego wyboru, dosłownie w przededniu wojny musiała wymienić<br />
paszport, stary stracił ważność, i wbrew zapewnieniom pracowników<br />
konsulatu, że nie ma obawy, aby została bez dokumentów<br />
w tak niepewnych czasach, to własnie tak się stało. Ambasada się<br />
ewakuowała z dnia na dzień, a Ania - bez paszportu i możliwości<br />
wyjazdu. Przez całą wojnę było to tematem naszych codziennych<br />
rozmów, jej łez i rozgoryczenia. Ja też właściwie nie miałam wyboru,<br />
musiałam zostać ze względu na pracę, podobnie jak mąż. Dzieci<br />
wysłaliśmy w miarę bezpieczne miejsce, do oddalonej od wszelkich<br />
„legitimnih meta” wioski w górach.<br />
Bombardowani byliśmy od pierwszych dni, najpierw przemysłowe<br />
dzielnice położone nieco na peryferii, a później już samo<br />
centrum miasta, most, dzielnice mieszkalne. Byłam naocznym<br />
świadkiem bombardowania szpitala i uliczek między miejskim targowiskiem<br />
a gmachem Uniwersytetu bombami kasetowymi. 7 maja<br />
wyszłam służbowo z pracy, a pracowałam właśnie przy samym targu.<br />
W drodze powrotnej, gdy byłam oddalona o jakies 500 metrów<br />
od targowiska, usłyszałam najpierw straszną eksplozję, a potem zobaczyłam<br />
w powietrzu tuż nad dachami budynków jak gdyby deszczułki<br />
rozsypujące się naokoło. Niezdecydowana co robić, postałam<br />
parę minut schowana za drzewem. I już miałam wracać do pracy,<br />
kiedy zobaczyłam ludzi uciekających w panice stamtąd właśnie.<br />
Nieznajoma kobieta rzuciła mi mimochodem, bym tam nie szła na<br />
litość boską, bo trupy leżą na ulicy, krew wokół i żebym uciekała<br />
czym prędzej. Zastanawiałam się – iść, nie iść, ale kiedy jedna za<br />
drugą karetki na sygnale mijały mnie tak stojącą, zdecydowałam, że<br />
nie wrócę do pracy tego dnia. Udając się do domu, a mieszkam w<br />
uliczce przytulonej do miejskiego Centrum Klinicznego, ujrzałam<br />
słup dymu unoszący się tak jakby znad mojej ulicy. Biegłam już prawie,<br />
choć bez duszy na ramieniu, niech się wali i pali, myślałam.<br />
Ważne, że moich najbliższych tam nie ma (mąż poprzedniego dnia<br />
wyjechał na dwa dni w odwiedziny do dzieci), kiedy znajomy chłopak<br />
przejeżdżając na rowerze zawołał: „niech tam pani nie idzie,<br />
zrzucili bomby, policja nikogo nie wpuszcza , jest wielu martwych”.<br />
Okazało się że to niestety prawda. Zginęło czworo moich sąsiadów,<br />
rozniosły ich bomby kasetowe, było wielu rannych. Całe szczęście,<br />
że tego dnia, choć majowego, było bardzo zimno (pamiętam, że<br />
ubrana byłam w ciepłą kurtkę i kozaczki), bo ofiar byłoby znacznie<br />
więcej, gdyż podwórka byłyby pełne dzieci! Koło targu wówczas życie<br />
straciło 11 osób, między nimi młoda kobieta w 7-mym miesiącu<br />
ciąży....<br />
Nisz w ciągu tych 78-miu dni bombardowania aż przez 52 dni,<br />
5 godzin i 14 minut był pod alarmem przeciwlotniczym. Bombardowany<br />
był 28 razy nocą, 12 razy w dzień. Zrzucono 161 bomb<br />
lotniczych i 36 pakietów bomb kasetowych oraz 71 rakiet typu tomahawk,<br />
w wyniku czego zginęło 25 osób. Ślady materialne tych<br />
zniszczeń właściwie już się zatarły, ale te niematerialne pozostaly i<br />
pozostaną jeszcze długo.<br />
Grażyna Stankovic, Nisz<br />
Puszczykowo we wspomnieniu<br />
Odczuwam dużą potrzebę ogłoszenia się w rocznicę naszego<br />
wyjazdu do Puszczykowa. Przecież to nie były kolonie, na<br />
które się jedzie z ochotą. Ten wyjazd był konieczny, z<strong>org</strong>anizowany<br />
wielkim wysiłkiem, ale jednak smutny. Na dworcu czekał<br />
autobus, do którego weszliśmy wszyscy upłakani. Dzieci w większości<br />
bez rodziców; dorośli też pożegnali bliskich. Całą podróż i<br />
pobyt opisywałam w sprawozdaniach i dzisiaj już wielu szczegółów<br />
nie trzeba poruszać. Lepiej nie jątrzyć ran. Może tylko parę słów o<br />
uczestnikach tej smutnej wyprawy. O tym co przeżyliśmy i co pozostało<br />
w sercu.<br />
Dla mnie, babci jednej wnuczki, opieka nad grupą dzieci była<br />
wyjątkowo trudnym zadaniem. Bez pedagogicznego przygotowania<br />
mogłam robić błędy w kontaktach z dziećmi i kilkoma paniami<br />
towarzyszącymi. A jednak. Dzieci i młodzież były wyjątkowe! Postanowiłam,<br />
żeby się za dużo nie wtrącać w ich życie osobiste. Nie<br />
wiedziały, że siedząc na ławeczce u wejścia do internatu, wszystko<br />
widziałam i wiedziałam. Jak mogłam, tak dyskretnie kierowałam i<br />
pomagałam.<br />
Muszę jednak zaznaczyć, że grupa, choć zróżnicowana pod<br />
względem wieku, cechowała się solidarnością, stanowiła jedność.<br />
Nie było większych nieporozumień. Dzieci wszystko załatwiały<br />
między sobą. Otrzymane „dobra” – dary dzieliły między sobą. Nie<br />
skarżyły się do mnie na siebie, choć bywały trudne momenty w<br />
pierwszych trzech tygodniach, dopóki trwała wojna.<br />
Przez cały czas pobytu, a intensywnie na początku, byliśmy pod<br />
„obstrzałem” radia, prasy, TV. Dzieci wykazywały niebywały patriotyzm<br />
w stosunku do swojej bałkańskiej ojczyzny, pełną dojrzałość<br />
i honor. Nie pozwoliły się nazywać uciekinierami. Uważały, że są<br />
gośćmi Wspólnoty Polskiej. Niech mi będzie wybaczone, iż w tym<br />
miejscu dodam, że rodziny w Polsce niezbyt się interesowały „swoimi<br />
dziećmi”. To mnie osobiście bardzo bolało, widząc, że postonne<br />
osoby włożyły w nasz pobyt więcej serca. Specjalne słowa uznania<br />
należą się naszemu polskiemu wychowawcy. Zostanie w naszej pamięci<br />
na pewno.<br />
Obiecywaliśmy sobie, że po przyjeździe spotkamy się i powspominamy<br />
Puszczykowo. Te lasy, wycieczki, spacery, ogniska, lody,<br />
papieroski, kawki. Nie wyszło. Mam jednak satysfakcję, że zostałam<br />
bogatsza o przyjaźń wielu dzieci, co zamanifestowały na spotkaniu<br />
w Ambasadzie wręczając mi różę, bombonierę, no i uściski.<br />
W pączku róży, który na pamiątkę zasuszyłam, zostały zamknięte<br />
na zawsze nasze puszczykowskie wspomnienia i tajemnice.<br />
(Słowo YU Polonii, nr 3, 2000)Pani Hania<br />
(Hanna Drljača)
***<br />
Co pozostało we wspomnieniach z tamtych dni?<br />
Po upływie dziesięciu lat powinnam napisać podobnie. A ograniczę<br />
się jednak do tego, co w sercu pozostało...<br />
Z grupą młodzieży „puszczykowskiej” spotykam się dość często<br />
na różnych uroczystościach w naszej Ambasadzie. Zawsze witamy<br />
się serdecznie, jak rodzina, jak przyjaciele. W tych momentach zaciera<br />
się nawet między nami różnica wieku. Spotkania są radosne,<br />
pełne wspominków z tamtych... jednak smutnych, dni.<br />
Często miałam chęć zadać im pytanie: co najbardziej utkwiło<br />
w ich pamięci z tamtych „wakacji”, bo nigdy nie pozwalały mówić,<br />
że były uciekinierami? A wiadomym jest, że były łzy, strach o bliskich,<br />
tęsknota za rodziną i lęk, co jeszcze może się stać jeśli wojna<br />
potrwa?<br />
Na ostatniej tradycyjnej wigilii w Ambasadzie zapytałam bezpośrednio<br />
dziś już dorosłą młodzież, z których niektórzy są ludźmi<br />
mającymi już swoje rodziny. Odpowiadali: wszystko pamiętamy, ale<br />
we wspomnieniach najsilniejsze jest uczucie prawdziwej przyjaźni,<br />
która panowała w tej małej polsko-serbskiej grupie. Tak, to była<br />
prawdziwa lekcja przyjaźni!<br />
Jeśli chodzi o mnie, jako osobę z doświadczeniem życiowym,<br />
pozostał jednak smutek w sercu. Bo były to przecież dzieci, które<br />
na końcu drugiego millenium przeżyły niesprawiedliwą wojnę z jej<br />
okropnymi następstwami. I czy musiały czyjeś grzechy spłacać, by w<br />
tak niefortunnych okolicznościach poznawać swoją drugą ojczyznę?<br />
A puszczykowskie wspomnienia i tajemnice niech zostaną na<br />
zawsze zamknięte w tym pączku zasuszonej róży...O tych dniach już<br />
nigdy pisać nie będę.<br />
H. D.<br />
O PRZESZŁOŚCI NALEŻY PAMIĘTAĆ.<br />
NAD PRZYSZŁOŚCIĄ TRZEBA PRACOWAĆ.<br />
Dobre stare tramwaje, wszyscy Belgradczycy świetnie je znają.<br />
Prawdopodobnie był to pierwszy środek lokomocji jakim<br />
kiedykolwiek jechałam. Żelazne rurki o nieprzyjemnym zapachu,<br />
rozklekotane siedzenia i głośno buczące grzejniki znajdujące<br />
się na wysokości kolan – wszystko ta ma swój szczególny urok. To<br />
są te najstarsze, jakie tylko na świecie istnieją , tramwaje, które można<br />
zobaczyć w każdej części Belgradu. Parę lat temu dostaliśmy w<br />
ramach dotacji nowsze – zielone tramwaje. Tak naprawdę to one są<br />
nowsze tylko dla nas. A wyprodukowano je w ’68. I nawet tak stare<br />
dla nas są nowością. I mimo, że jeżdżą już od ładnych paru lat na<br />
przystankach tramwajowych wciąż można usłyszeć pokrzykiwania<br />
małych dzieci: „Mamo, mamo, nie chcę jechać czerwonym tramwajem!<br />
Zaczekajmy na ten zielony, na ten nowy”. Można więc powiedzieć,<br />
że postęp w dziedzinie tramwajów nie jest naszą mocniejszą<br />
stroną. Niestety wiele rzeczy w Serbii rozwija się w takim tempie.<br />
Tramwaje, i te czerwone, i te zielone, przejeżdżają ulicą Nemanjiną.<br />
Niektórzy je zauważają, inni tylko udają, że nie zauważają odwracając<br />
instynktownie głowę w droga stronę, a inni, jak na przykład<br />
ja, za każdym razem uważnie im się przypatrują. Oczywiści, mowa<br />
o ruinach, ciągłym wspomnieniu tego co się w Serbii działo w 1999<br />
roku. Gdyby jakiegoś przypadkowego cudzoziemca zapytać z czym<br />
mu się kojarzy 24 marca, prawdopodobne odpowiedziałby, że nie<br />
wie, bądź skojarzyłby z jakimś wydarzeniem w swoim życiu. Kiedy<br />
o to samo zapytalibyśmy kogoś z Serbii zobaczylibyśmy co znaczy,<br />
gdy w oczach jednego człowieka można ujrzeć cały ból tego świata.<br />
Ludzie, którzy sami nie odczuli co znaczy, gdy ktoś bombarduje jego<br />
miejsce urodzenia nie wiedzą jak to jest, gdy wzdrygasz się na każdy<br />
dźwięk, który przypomina ci odgłos alarmu przeciwlotniczego, jak to<br />
jest, gdy człowiek ścierpnie za każdym razem, gdy w samym centrum<br />
swojej stolicy ujrzysz ruiny sztabu generalnego, a o „przypadkowo”<br />
zbombardowanej porodówce nawet nie będę wspominała. Ja w ’99<br />
roku miałam raptem 5 lat i mojego, bardzo bolesnego wspomnienia<br />
tego roku, nawet nie można porównać do wspomnień ludzie, który<br />
w wyniku nalotów stracili ukochane osoby, dach nad głową czy<br />
dorobek całego życia. A mimo to, ja też często sobie przypominam<br />
zimny schron w budynku, w którym niegdyś mieszkali oficerowie,<br />
siwy materac przykryty kocem w kratkę i ciastka „Domacica”, które<br />
dorośli dawali nam maluchom, by choć trochę odwrócić naszą uwagę<br />
od tego co się dzieje. I ja pamiętam, jak mając pięć lat z całym<br />
uporem próbowałam zrozumieć co naprawdę znaczy nalot i czy powinnam<br />
się martwić, czy nie. Teraz wiem, że były powody do zmartwienia,<br />
i to wiele powodów. Jednak od 1999 roku minęło dokładnie<br />
10 lat. I choć nas już żaden obcy kraj nie bombarduje, dla nas naloty<br />
jeszcze się nie skończyły. My bombardujemy sami siebie – opowieściami<br />
o nalotach, myślami o nalotach i żalem za tym co nie wróci.<br />
Nie ma takiego słowa, którym można by oddać wszystkie straszne<br />
rzeczy, które przydarzyły się naszemu krajowi. Czy to znaczy, że powinniśmy<br />
rozpocząć do końca świata i nie iść z duchem czasu lecz<br />
stać w miejscu i użalać się nad samymi sobą? Nie. Po prostu NIE. Nie<br />
jestem szczególnym fanem przysłów czy mądrości narodów, ale czy<br />
nie znacie tego: „Co cię nie zabije, to cię wzmocni”. To prawda, naloty<br />
zabiły naszych krewnych, naszych przyjaciół i zniszczyło nasze<br />
domy. Ale nie zabiło nas. „Co cię nie zabije, to cię wzmocni”. Żyjemy.<br />
Czyli, teraz jesteśmy silniejsi. Jednakże, ja, prawdę mówiąc, nie widzę,<br />
by wiele osób to okazywało. Oczywiście wydarzenia te musiały<br />
odcisnąć piętno, ale ja uważam, że możemy i musimy iść do przodu.<br />
Błędem jest ciągłe jęczenie i rozpaczanie, że zrobili nam to i to, jak<br />
straciliśmy to i to. Trzeba w związku z tym coś zrobić, a nie mam tu<br />
na myśli żadnych wojen czy ataków zbrojnych. Oczywiście utraconych<br />
osób nic nam już nigdy nie zwróci. Nikt nam też nie zwróci<br />
straconych rzeczy, ale te możemy zamienić nowymi, może nawet<br />
lepszymi. Zmiany nie zawsze są dobre, ale czasem mogą wnieść do<br />
naszego życia radość, dźwięki i nowe, wciąż nieodkryte, kolory.<br />
Ważne jest, by zmienił się także nasz sposób myślenia. Człowiek<br />
nie może żyć przeszłością, bo go to na zawsze zniewoli i wcześniej<br />
czy później zabije. Trzeba żyć teraźniejszością, każdym momentem.<br />
O przeszłości należy pamiętać. Nad przyszłością trzeba pracować.<br />
Ale mnie się jednak wydaje, ze utknęliśmy w 1999, jakby nas teraz<br />
bombardowali, jakby nam teraz groziło śmiertelne niebezpieczeństwo.<br />
Ludzie, obudźcie się! Jest rok <strong>2009</strong>, a my w ciągu tych 10 lat<br />
nie ruszyliśmy się miejsca. I dalej dyskutujemy tylko na i wyłącznie<br />
na tematy polityczne, i dalej obmyślamy plany i strategie. Nie rozwijamy<br />
się. Nasza oświata jest na bardzo niskim poziomie, kultura<br />
na jeszcze niższym. Ludzie masowo opuszczają kraj i często już nigdy<br />
do niego nie wracają. Na ulicach Belgradu rzadziej niż kiedyś<br />
można usłyszeć języki obce. W ciągu 10 lat kraj taki, który mógłby<br />
zaoferować tyle co Serbia, mógł zrobić taaakie postępy. Mogliśmy<br />
podjąć tyle lepszych decyzji, wybrać tyle innych opcji. Po prostu<br />
muszę zadać sobie pytanie. Może przejście na „nowe” tramwaje z<br />
1968 są właśnie bardzo dużym postępem?<br />
Mira Luković<br />
11
Artykuły<br />
Liczba Polaków w Serbii zmalała<br />
12<br />
Liczba Polaków w Serbii wyraźnie zmalała. Według Powszechnego<br />
Spisu Ludności, w 1991 roku w Serbii wraz z autonomicznymi<br />
regionami zarejestrowano 1 433 Polaków, z których<br />
85 osób w Kosowie i Metohii 1 . W Spisie Ludności z 2002 roku, tym<br />
razem w Serbii bez KiM, zanotowano tylko 874 osoby uważające się<br />
za Polaków. Do tego spisano również 92 Polaków, których, zgodnie<br />
z zaleceniami międzynarodowymi, nie zaliczono do stałej ludności<br />
Republiki Serbii, ponieważ mieli ponadroczny stały pobyt za granicą<br />
związany z pracą. A więc w ciągu jedenastu lat liczba Polaków w<br />
Serbii (bez KiM) zmalała o jedną trzecią.<br />
Z podanej wyżej liczby (874) w 2002 roku, w Serbii Środkowej<br />
wraz z Belgradem mieszkało 409 Polaków (w 1991 – 679), a w Wojewodinie<br />
465 (w 1991 – 669).<br />
Z 874 osób deklarujących się jako Polacy, język polski jako język<br />
ojczysty zgłosiło 65,2 %, a język serbski 29,5 % osób.<br />
Z tabelek dokumentacyjnych Urzędu Statystycznego RS 2 wynika,<br />
że w okręgu północnobanatskim (powiat Čoka, gmina – mesna<br />
zajednica Ostojićevo) w roku 2002 zarejestrowano 105 Polaków (w<br />
1991 było ich 52), przede wszystkim wiślan. Świadczy to o znacznym<br />
wzroście świadomości narodowej u poważnej grupy zamieszkałych<br />
tam ludzi dalekiego polskiego pochodzenia. Do tego należy dodać,<br />
że między dwoma spisami ludności liczba Słowaków w Ostojiciewie<br />
zmniejszyła się o 32 osoby (w 1991 – 213, w 2002 – 181) – prawdopodobnie<br />
na korzyść Polaków.<br />
Również liczba wszystkich mieszkańców Ostojiciewa pomiędzy<br />
dwoma spisami ludniści poważnie zmalała. Przybyło jedynie<br />
Serbów – przesiedleńców z zachodniej części Jugosławii i jest ich<br />
ogółem 1 597; nowi osadnicy to Cyganie (82); w poważnym stopniu<br />
zmalała liczba Węgrów – 754. W 1991 roku Ostojiciewo miało 2 844<br />
mieszkańców i jest tam teraz wiele pustych domów. Jeśli o wiślan<br />
chodzi, to paradoks polega na tym, że formalnie w większości zaliczani<br />
są do słowackiej mniejszości narodowej liczącej 59 021 osób<br />
(z których 94 % mieszka w Wojewodinie, w tym 45 % w miastach) i<br />
która między dwoma spisami najmniej utraciła na liczebności.<br />
***<br />
O miniaturowych wspólnotach etnicznych, do których się zalicza<br />
i wiślan w Ostojiciewie, nie ma precyzyjnych danych w wynikach<br />
Powszechnego Spisu Ludności, wobec czego skorzystamy z danych<br />
zbiorowych o również niedużym powiecie w północnym Banacie,<br />
jakim jest Čoka mająca 13 832 mieszkańców. Główne języki komunikacji<br />
są: węgierski – 7 293 i serbski – 5 774; po słowacku mówiły<br />
192 osoby, a w kategorii «pozostałe języki» zanotowano jeszcze 118<br />
osób. 373 osoby były wyznania ewangelickiego, najwięcej w Ostojiciewie.<br />
Najliczniejsze kościoły to rzymskokatolicki (Węgrzy) i prawosławny<br />
(Serbowie). Średnia wieku ludności wynosiła 40 lat. Osób<br />
z wyższym i niepełnym wyższym wykształcemniem było ok. 20 %, a<br />
analfabetów, przeważnie kobiet ok. 1,5%.<br />
By bardziej uściślić tok procesów etnicznych, sięgnęliśmy do<br />
drukowanych kronik parafialnych 3 i wyników własnych badań te-<br />
1 Zob. też: D. Drljača, O liczebności i rozmieszczeniu Polaków w naszym<br />
kraju, Słowo YU Polonii 28, Belgrad 2005, 5-6.<br />
2 Mam dług wdzięczności wobec ofiarnych koleżanek z Urzędu<br />
Statystycznego RS pań: Sneżany Lakčević, Ljiljany Djordjević, Jovanki<br />
Tošić, Mariji Jović.<br />
3 Ročenka Slovenskej Evanjelickej A.V. krest. Cirkvi /za lata 1964-2001/.<br />
renowych, z których dowiadujemy się o zmniejszaniu się liczby wiślan<br />
w Ostojiciewie. Wspólnotę liczącą w 1964 roku 350 wiernych,<br />
odwiedził biskup z Nowego Sadu z gośćmi z Genewy. W «Ročenkach...»<br />
wspomniano prężność, serdeczność i gorliwość wyznaniową<br />
ostojiciewian, «którzy w większości są polskiego pochodzenia».<br />
Do konfirmacji 4 przystąpiło wówczas dziewięcioro młodych (4<br />
dziewczynki i 5 chłopców). W roku 1982 było tylko czworo konfirmantów.<br />
Trzy lata później naliczono 322 parafian, a urodzonych/<br />
ochrzczonych 4; do konfirmacji w 1986 roku przystąpiło dwóch<br />
chłopców. W 1990 roku kronikarz parafialny zanotował iż «maleje<br />
udział w nabożeństwach, mniej jest młodych ludzi w kościele; kościół<br />
ich gubi przez m a ł ż e ń s t w a m i e s z a n e». Jedenaście lat<br />
później (w 2001 r.) sytuacja jest o wiele lepsza. Ożywia się angażowanie<br />
młodzieży w pracy kościelnej, zwiększa się liczba chrztów bez<br />
względu na małżeństwa mieszane. Planuje się odnowienie szkółki<br />
niedzielnej w języku słowackim.<br />
Ostojiciewianie, świadomi swej odmienności, nie tylko językowej<br />
(gwara «tocka»), sporządzili w 2003 roku, na podstawie księgi<br />
Status animarum, Listę osób legitymujących się znajomością języka<br />
polskiego. Obok imienia i nazwiska podana została data urodzenia i<br />
chrztu, a w spisie tym pan E.S. krzyżykiem zaznaczył, kto z wymienionych<br />
«govori poljski». Był on szczerze zaniepokojony, że naliczył<br />
tylko 225 parafian spośród 280 ostojiciewskich ewangelików. Z tych<br />
225 parafian 37 miało nazwiska niewiślańskiego pochodzenia (słowackie,<br />
czeskie, węgierskie, serbskie chorwackie) u osób w wieku<br />
od 70 do 40 lat, co jest dowodem długotrwałego procesu mieszania<br />
wyznaniowego i jezykowego. Najstarszymi wiślanami byli wówczas<br />
Djuro Tihi (1913) i Jan Kendziur (1918); w wieku 75-79 lat było 10<br />
osób (7 m i 3 k). Z dorosłych po polsku nie mówiło 5 osób (trzy<br />
ponad 30-letnie kobiety, mężczyzna 40-letni i 19-letni), troje 13-<br />
latków i dziewiętnaścioro dzieci od niemowląt do 9-ciu lat, które<br />
były z rodzin słowackich (czeskich?), osiedlonych w Ostojiciewie na<br />
początku XX wieku oraz z małżeństw etnicznie mieszanych.<br />
***<br />
Do statystyki państwowej i parafialnej badacz dodaje i własne<br />
dane porównawcze, sprawdzone w terenie. Według moich badań w<br />
1968 roku, w Ostojiciewie było 85 domów wiślańskich, w których<br />
zamieszkiwało 298 domowników noszących charakterystyczne góralskie<br />
nazwiska. Ta liczba nieco odbiega od danych parafialnych<br />
z 1964 roku (350). W roku moich badań było najwięcej Szturców<br />
(13 domów, 48 domowników), Poliaków (10, 38), Pilchów (9, 31),<br />
Krzoków (9, 27), Samców (8, 29), Tichów (7, 28), Urbanków (6, 19),<br />
Kendziurów (6, 16), Bujaków (5, 18), Cieślarów (4, 11), Szalbotów<br />
(4, 14), Raszków (3, 8), Kantorów (2, 3), Poliaczków (1, 3), Kamieniarzy<br />
(1, 2). Razem 15 nazwisk.<br />
Trzydzieści pięć lat później, w 2003 roku, w wiślańskiej kolonii<br />
pozostało 13 nazwisk i ilość domowników zmniejszyła się o 121. Zabrakło<br />
Poliaczków i Kamieniarzy. We wszystkich innych rodzinach<br />
ubyło sporo domowników: Szturców ubyło 18, Pilchów 18, Tichich<br />
17, Poliaków 15, Krzoków 15, Samców 13, Urbanków 10, Kendziurów<br />
8, Kantorów 2. W trzech rodzinach liczba domowników się nie<br />
zmieniła: Bujak 18, Cieślar 11, Raszka 8; jedynie u Szalbotów powiększyła<br />
się liczba na 17 domowników.<br />
4 Konfirmacja – obrzęd w kościołach protestanckich, mający charakter<br />
inicjacji, do którfej przystępuje młodzież w wieku 13-16 lat.
Środowisko wiślańskie połączone jest licznymi więzami, najczęściej<br />
małżeńskimi, z osobami innego pochodzenia i wyznania: ze<br />
Słowakami (i Czechami?) - 6 nazwisk (Krajčo, Cepera, Kmet, Tokar,<br />
Lastavica, Balaža), 16 osób; węgierskiego - 5 nazwisk (Szabo, Levaji,<br />
Bicok, Hajnal, Progoji) , 14 osób; serbskiego lub chorwackiego - 16<br />
nazwisk (Petković, Vilkovski, Lovrić, Špajgel, Nikolić, Mišković,<br />
Djokić, Grubić, Divjak, Grbin, Popov, Subotin, Jaić, Vajagić, Tatomir,<br />
Zovko), 22 osoby. W zmniejszonym liczebnie środowisku wiślańskim,<br />
ta „domieszka etniczna” licząca 52 osoby, stanowi prawie<br />
23 % ogółu.<br />
***<br />
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, jak będą się nasi<br />
wiślanie w przyszłości narodowościowo deklarować. Prawie od<br />
dwudziestu lat zaniechali finansowanego przez państwo szkolnictwa<br />
w języku słowackim; zawarli wiele małżeństw mieszanych. Z drugiej<br />
strony poddają się chętnie menagmentowi parafialnemu z Polski;<br />
odszukali dalekich krewnych w Wiśle; wysyłają dzieci na kolonie<br />
letnie do kraju, gdzie uczą się języka polskiego. Liczą się jednak z<br />
reakcją Słowackiego Kościoła Ewangelickiego w Serbii, z którym są<br />
związani od 90 lat, gdy w procesach regionalnej globalizacji pośredniczy<br />
najliczniejsza grupa narodowa w osiedlu – Serbowie.<br />
Prof. Dušan Drljača<br />
LUBLIN – RASKRSNICA STVARALACA<br />
I MESTO SUSRETA PEVAČKIH TRADICIJA BALKANA<br />
Grad Lublin od skora je<br />
sedište čak dveju institucija<br />
čiji je osnovni cilj<br />
očuvanje i promovisanje vrednosti<br />
tradicijske kulture Poljske<br />
i Evrope. Obe institucije svojim<br />
aktivnostima okupljaju stručnjake<br />
iz oblasti folkloristike –<br />
etnomuzikologije, etnologije,<br />
antropologije i lingvistike – ali i<br />
muzičare, izvođače tradicionalne<br />
muzike iz Poljske i zemalja severne,<br />
istočne i južne Evrope.<br />
Fondacija „Muzyka Kresow“<br />
(Fundacja „Muzyka Kresów“)<br />
osnovana je 1991. godine. Njena<br />
glavna misija sastoji se u proučavanju<br />
i predstavljanju tradicionalne<br />
kulture nacija i etničkih<br />
grupa Poljske i drugih evropskih zemalja, naročito na polju muzike,<br />
i to tradicionalne i duhovne muzike. Prvi stepen angažovanja<br />
obuhvata terenska istraživanja i <strong>org</strong>anizovanje koncerata, seminara<br />
i drugih načina predstavljanja muzičke baštine, a drugi stepen<br />
čini praktični rad, posebno sa mladima i sa studentima. Muzici se<br />
pristupa na takav način, da se njene vrednosti otkrivaju u sklopu<br />
u kome su i živele svoj pravi život u tradicijskom društvu: stručnjaci<br />
različitih profila okupljeni su sa zajedničkim ciljem, pri čemu<br />
se podrazumeva da znanja o tradicionalnim pesmama uključuju<br />
svest o sinkretičnom jedinstvu različitih elemenata: teksta, melodije,<br />
ritma, reči, ali i verovanja vezanih za kontekste u kojima su<br />
pesme izvođene. Predavači su iskusni pedagozi koji su dugogodišnjim<br />
praktičnim radom stekli bogato iskustvo i izgradili metodologiju<br />
u oblasti izvođaštva kad su narodne pesme u pitanju. Oni su<br />
većinom istovremeno i praktičari, i stručnjaci u nekoj od oblasti<br />
folkloristike.<br />
Od 1999. godine Fondacija <strong>org</strong>anizuje međunarodni muzički<br />
festival „Najstarija pesma Evrope“, posvećen tradicionalnom pevanju<br />
u čitavoj Evropi, sa idejom da se preko njega publici predstavi<br />
jedinstvenost muzičkih idioma različitih regiona. Tema festivala je<br />
svaki put drugačija, uvek savesno i pažljivo osmišljena. Deveti po<br />
redu festival održan je u periodu od 26. do 29. novembra 2008. u<br />
Lublinu.<br />
Kao svojevrsni nastavljač aktivnosti Fondacije „Muzyka Kresow“,<br />
u Lublinu od oktobra 2008.<br />
deluje novoosnovani Centar<br />
međukulturnih stravalačkih inicijativa<br />
„Raskrsnica“ (Ośrodek<br />
międzkulturowych inicjatyw<br />
twórczych „Rozdroża“). Njen cilj<br />
da se, s jedne strane, iskustvo u<br />
arhaičnoj tradicionalnoj muzici<br />
što bolje upozna i da se omogući<br />
obitavanje duboko u tradicijskim<br />
izvorima i da se, s druge strane,<br />
omogući susret ovog iskustva sa<br />
stvaralačkim iskustvom dvadesetovekovne<br />
i savremene muzičke<br />
avangarde. Takav susret, pretpostavlja<br />
se, mogao bi sadržati<br />
Pogled na stari kvart Lublina<br />
značajan potencijal u pogledu<br />
oslobađanja stvaralačke energije<br />
i mogućnosti daljih traganja,<br />
putem dijaloga glasova iz prošlosti i rafiniranog jezika savremene<br />
umetnosti. Drugim rečima, na taj način bi bio omogućen susret<br />
određenih kulturnih idioma, što znači – izdvajanje onog najvrednijeg<br />
iz bogatstva tradicijske kulture i iz međusobno suprotstavljenih<br />
različitih jezika savremenog umetničkog stvaralaštva. Polazi se<br />
od premise da su karakter tradicionalne kulture i karakter avangarde<br />
umnogome bliski jedan drugom, daleko bliži nego što je to<br />
karakter popularne kulture.<br />
Centar „Raskrsnica“ <strong>org</strong>anizovao je koncert „Pesme Balkana“,<br />
održan 26. novembra u sali Poljskog Radija u Lublinu, kao prvi u<br />
nizu koncerata festivala „Najstarija pesma Evrope“. Tema Festivala<br />
je ovog puta bila – muško tradicionalno pevanje, tako da je ona<br />
važila i za program koncerta „Pesme Balkana“, na kome su se sreli<br />
izvođači iz dve susedne balkanske zemlje: Albanije i Srbije.<br />
Albaniju je predstavila osmočlana muška grupa „Arđiro“ („Argjiro“)<br />
iz Đirokastre (Gjirokastra), u južnoj Albaniji, iz oblasti severnog<br />
Epira. Ovaj ansambl predvode braća Čenko (Cenko), koji<br />
nastavljaju porodičnu tradiciju tradicionalnog pevanja; ono u Đirokastri<br />
i drugim mestima ovog kraja sve do danas ima neprekidan<br />
kontinuitet usmenog prenošenja. Ansambl „Arđiro“ izveo je<br />
niz epskih i lirskih pesama iz Đirokastre i okoline, u specifičnom,<br />
troglasnom, bordunskom, jedinstvenom muzičkom idiomu Epira<br />
(danas ga neguju Albanci i Grci nastanjeni na istom prostoru), koji<br />
je po svojoj izuzetnoj atraktivnosti i lepoti do danas postao čuven<br />
13
14<br />
u svetu upravo zahvaljujući sjajnim izvođenjima albanskih<br />
ansambala. Grupu „Arđiro“ predvodio je albanski<br />
antropolog Rigels Halili.<br />
Srbiju, i to tradiciju njenog većinskog, srpskog, i<br />
manjinskog, vlaškog stanovništva, predstavila su dva ansambla.<br />
Vlašku muzičku tradiciju prikazao je izvanredni<br />
samouki violinista i pevač Slobodan Marković (rođen<br />
1932. godine) iz sela Slatina kod Bora u istočnoj Srbiji.<br />
On je u Lublin došao sa svojim mladim učenikom i sledbenikom,<br />
osamnaestogodišnjim Petrom Todorovićem,<br />
rodom iz istog mesta. Njih dvojica su zajednički izveli<br />
niz vlaških pesama – balada sa mitskim i kosmološkim<br />
sadržajem, ljubavnih pesama, ali i nekoliko vlaških kola.<br />
Reč je o jednoglasnoj tradiciji, o unisonom vokalnom<br />
i vokalno-instrumentalnom izvođenju, sa suptilnim<br />
melodijskim, ritmičkim, agogičkim, tembrovskim i dinamičkim<br />
obrtima, koji ovu muziku čine izuzetno rafiniranom.<br />
Ove osobine, u isto vreme, pokazuju visok<br />
stepen sličnosti sa rumunskom muzičkom tradicijom.<br />
Umeće Slobodana Markovića i sadržaj poetskih tekstova<br />
pesama koje peva publici je predstavila Joana Vihovska<br />
(Joanna Wichowska), dugogodišnji poštovalac i prijatelj<br />
Slobodana, njegove porodice i muzičke baštine čiji je<br />
Slobodan nosilac.<br />
Srpsku pevačku tradiciju, seoske pesme iz različitih<br />
krajeva koje nastanjuju, ili su donedavno nastanjivali<br />
Srbi, predstavio je mladi ansambl „Srpska arhaika“ iz<br />
Beograda. Grupa je u Lublinu je nastupila u suženom<br />
– tročlanom sastavu, koji čine Branko Tadić, Goran Filipović<br />
i Mladen Vračar. Program njihovog nastupa bio<br />
je muzički vrlo raznovrstan; dao je pregled različitih seoskih<br />
pevačkih stilova u srpskoj tradiciji, i to: dvoglas,<br />
od starinskih groktalica i putničkih i šaljivih pesama<br />
bordunske strukture, preko homofonih, novijih pesama<br />
na bas, do jednoglasnih i solističkih primera. Obuhvatio<br />
je veoma dobro i ubedljivo profilisane različite muzičke<br />
idiome, pesme starijeg stila („na glas“) i novijeg stila<br />
(„na bas“), iz različitih geografskih oblasti: kninske Krajine,<br />
Bosne, zatim zapadne, južne i istočne Srbije. Grupu<br />
je predvodio Branko Tadić, profesor predmeta Tradicionalno<br />
narodno pevanje u Muzičkoj školi „Mokranjac“ i<br />
diplomac na Odseku za etnomuzikologiju u Beogradu.<br />
Koncertom „Pesme Balkana“ u Lublinu su zazvučali<br />
tradicionalni vokalni idiomi dva naroda i jedne etničke<br />
grupe iz jugoistočne Evrope. Došle su do izražaja određene<br />
strukturne i karakterne sličnosti i razlike među ovim<br />
tradicijama. Takođe, učesnicima koncerta i Festivala<br />
bilo je omogućeno da se tokom nekoliko dana boravka<br />
u Lublinu sretnu, uspostave kontakte i prijateljstva, kao i<br />
da na najlepši način, putem muzike, predstave i razmene<br />
najvrednije ideje i poruke koje su iznedrile zajednice iz<br />
kojih potiču, pa među njima, neosporno, i neke od zajedničkih,<br />
najvećih vrednosti ljudskog društva uopšte.<br />
Zahvaljujući izvođačima i <strong>org</strong>anizatorima koncerta, te<br />
vrednosti su ovom prilikom dobile mogućnost svoje ponovne<br />
potvrde i aktuelizacije u današnjem vremenu.<br />
Jelena Jovanović, Muzikološki institut, Beograd<br />
Slobodan Marković i Petar Todorović iz Slatine kod Bora (istočna Srbija)<br />
Grupa «Ardjiro» iz Djirokastre, Epir, Albanija<br />
Grupa «Srpska arhaika» iz Beograda
Wspomnienia z XVI Światowego<br />
Forum Mediów Polonijnych<br />
Chociaż od XVI Forum Mediów Polonijnch upłyneło już<br />
sporo czasu, wspomnienia z nim związane są nadal żywe.<br />
Nie sposób bowiem tak szybko zapomnieć miłej atmosfery,<br />
pięknych zwiedzonych zakątków, a przede wszystkich ludzi bez<br />
których cała ta impreza nie miałaby miejsca. Swój szczególny wkład<br />
mieli niewątpliwie <strong>org</strong>anizatorzy Forum, którzy odpowiednio dobrali<br />
gości uczestniczących w spotkaniu.<br />
Chciałabym tym razem, dzieląc się swoimi wrażeniami, przedstawić<br />
sylwetki ludzi, którzy szczególnie zapadli mi w pamięci. Są to<br />
ludzie na pozór zwykli, którzy przypadkowo spotkani na ulicy nie<br />
zwróciliby na siebie wiekszej uwagi. Ich wyjątkowość jednak kryje<br />
się w ich wnętrzu, w tym co przeżyli i jak te przeżycia wpłynęły na<br />
ich późniejsze losy.<br />
”Życie po życiu nr 5308” to film dokumentalny byłego ambasadora<br />
RP w Budapeszcie pana Grzegorza Lubczyka pokazany na tegorocznym<br />
Forum z cyklu filmów „Ocalić od zapomnienia”. Opowiada<br />
on losach pana Edwarda Kozika. Dziś, ten 86-letni starszy<br />
pan, obecny na Forum, to człowiek z rzędu tych, których już za życia<br />
można nazwac człowiekiem legendą. Podczas II wojny światowej<br />
był żołnierzem Polskiej Armii na zachodzie, a jako były więzień w<br />
hitlerowskim obozie koncentracyjnym w Brux w Czeskich Sudetach<br />
cudem przeżył swoje rozstrzelanie, jakkolwiek by to niesamowicie<br />
zabrzmiało. Możliwość spotkania<br />
się i rozmowy z takim<br />
człowiekiem było niczym dotknięcie<br />
prawdy historycznej.<br />
Żywego świadectwa nie może<br />
zamienić żaden film czy książka.<br />
Ponieważ należę do pokolenia<br />
Polaków, których karmiono<br />
na lekcjach fałszywymi<br />
faktami dostosowanymi do<br />
ówczesnego systemu, wnosiłam<br />
korekty do mojej szkolnej<br />
wiedzy historycznej. Wielkość<br />
pana Edwarda przejawia się w<br />
jego powojennym życiu na<br />
emigracji. Świadomosc tego iż<br />
za granicą może zrobić więcej<br />
dla ojczyzny niż w kraju,<br />
wpłynęła na jego decyzję zamieszkania we Francji. Właśnie tutaj<br />
poczuł potrzebę obrony Polski przed szerzącym się w społeczeństwie<br />
francuskim przeświadczeniem o „polskich obozach zagłady”.<br />
Francuzi w ten sposób próbowali ratowac swój honor po wypełnieniu<br />
przez wielu „obowiązku obywatelskiego” jakim było wydawanie<br />
mieszkających u nich Żydów w ręce hitlerowców. W dowód<br />
wdzięczności za cudem ocalałe życie pan Edward chce się odwdzięczyć<br />
losowi i pomaga rodakom w kraju i na emigracji. Pisze książki<br />
oraz realizuje liczne wystawy promujące Polskę nad Loarą. Dzięki<br />
niemu język polski stał sie językiem uznawalnym na maturze we<br />
Francji.˝Jedną ze swoich ekspozycji zatytułowaną „Zbrodnie przeciwko<br />
ludzkosci” pan Edward przywiózł ze soba na Forum. Ten<br />
wspaniały dokument jest efektem jego bezinteresownej pracy, przed<br />
która nie sposób nie pochylić glowy. Warto też wspomniec pisząc o<br />
panu Edwardzie, że to nadzwyczaj skromny człowiek, który nie lubi<br />
wręcz mówić o swoich zasługach.<br />
Inną osobą, która zaskarbiła sobie sympatie wielu z nas była<br />
pani Maria Mirecka-Loryś. Mimo swojego sędziwego wieku - 92<br />
lat, ta urocza kobieta jest żywym przykładem tego, że ma się tyle<br />
lat, na ile się człowiek czuje. Słuchaliśmy z zainteresowaniem jej<br />
ciekawej historii, począwszy od lat wojennych, kiedy to działała<br />
w konspiracji, ryzykując własne życie, po okres reżimu komunistycznego,<br />
kiedy była więziona przez Urząd Bezpieczeństwa i<br />
jej dalszej tułaczce po świecie. Najpierw Włochy, gdzie wyszła za<br />
mąż, później Anglia, gdzie w dobie powojennego kryzysu próbowała<br />
zdobyć penicilinę i wreszcie USA, gdzie mieszkała najdlużej<br />
nie rezygnując przy tym z polskiego obywatelstwa. Całe swoje życie<br />
emigrantki poświęciła pomocy Polakom zarówno w Polsce jak<br />
i na Kresach.. Za jej zasługi została odznaczona orderem <strong>Polonia</strong><br />
Restituta z rąk Lecha Wałęsy, krzyżem Komandorium oraz w zeszłym<br />
roku Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.<br />
Osobiście myślę, że to jej niespożyta energia, wyjątkowe poczucie<br />
humoru oraz głeboki patriotyzm pomogły jej przetrwac ciężkie życiowe<br />
chwile.<br />
Jeszcze jedną ciekawą osobą z grupy dziennikarzy była pani<br />
Alicja Schulcach od 48 lat mieszkająca w Czechach. W sposób<br />
przypadkowy dowiedziałam się i o jej ciekawej przeszłości. Warszawianka<br />
- po wybuchu Powstania Warszawskiego w 1944 roku<br />
została wywieziona wraz z<br />
matką i dwiema siostrami do<br />
Oświęcimia – Brzezinki. W<br />
tym czasie do obozu trafiło<br />
ok. dwóch i pół tysiąca warszawskich<br />
dzieci w wieku 3<br />
– 15 lat oraz kobiety w ciąży.<br />
Opowiadała o swoich dziecięcych<br />
przeżyciach – lęku,<br />
niepewności dnia jutrzejszego,<br />
chłodzie i głodzie. Niezbyt<br />
chętnie mówi o przeszłości.<br />
Wspomniała jednak moment,<br />
kiedy to wraz z grupą dzieci<br />
z obozu była w ambulatorium<br />
i w pewnym momencie<br />
kazano im pośpiesznie<br />
wyjść, gdyż lada chwila miał<br />
się tam pojawić słynny ze swoich nieludzkich eksperymentów<br />
na więźniach dr. Megele Mengele, zwany także Aniołem Smierci.<br />
Przechodząc przez korytarz minęli się jednak, ale strach przed<br />
tym czlowiekiem był tak wielki, że ta mała wówczas dziewczynka<br />
nie śmiała wręcz spojrzeć mu w twarz.<br />
Spotkanie z tymi ludźmi na Forum było dla mnie niezwykłym<br />
przeżyciem. Na jednym miejscu tyle ciekawych ludzkich historii,<br />
z których można się wiele nauczyć, dla których «Bóg, Honor i Ojczyzna»<br />
były zawsze na pierwszym miejscu. To ludzie, których patriotyzm<br />
- niestety dziś już „niemodny” wsród młodych - był pielęgnowany<br />
nie tylko w okresie okupacji, ale i później, towarzysząc im<br />
przez całe życie. Oby świadectwa takich ludzi jak oni przyczyniły sie<br />
do odrodzenia się tej wartości i pomogły odkryć jego nowe znaczenia<br />
w dzisiejszej życiowej rzeczywistości.<br />
Ewa Milanović<br />
15
Echa XVI Międzynarodowego Forum Mediów Polonijnych<br />
Malowana wieś Zalipie<br />
16<br />
„więc chodź pomaluj mój świat...<br />
... więc chodź pomaluj mi życie“<br />
Zalipie jest małą wioską na Zawiślu Dąbrowskim w woj. małoposkim.<br />
W Zalipiu około 30 zagród jest ozdobione oryginalnymi<br />
wzorami kwiatowymi. Motywy kwiatowe zdobią<br />
też wnętrze mjescowego kościoła, budynek Straży Pożarnej i Domu<br />
Kultury.<br />
Wyobraźmy sobie Zalipie na przełomie XIX/XX wieku. Małe<br />
chatki, kryte słomą, rozrzucone wdłuż błotnistych dróg, płaskie pola<br />
i mokre łaki porośnięte łoziną. Jest przedwiośnie, głodny przednówek,<br />
zbliżają się Święta Wielkanocne.<br />
Przyroda już się obudziła,<br />
rozwinęły się bazie, kwitną zawilce,<br />
pierwiosnki, przylecialy skowronki.<br />
A w chatach głodno, biednie, brudno,<br />
zasmolone piece, zadymione<br />
ściany. Kobiety biorą sie za sprzątanie,<br />
ściągają pajęczyny, zamiatają<br />
podłogi i wapnem bielą najbardziej<br />
zabrudzone miejsca na powale, piecu<br />
i ścianach. I któraś z nich na zabielonym<br />
miejscu na piecu maluje<br />
kwiatek, taki sam jak na polu. I kiedy<br />
gotuje ubogą strawę patrzy na ten<br />
kwiatek i świat wydaje jej się lepszy<br />
a chata piękniejsza. I rysuje jeden, i<br />
jeszcze jeden. Co jest w człowieku<br />
że beznadziejność i smutek potrafi<br />
przetworzyć w dzieło sztuki? Kobieta<br />
mogła, jak tysiące przed nią, po<br />
prostu po babsku zapłakać w zapaskę.<br />
A ona narysowała kwiat.<br />
Historia malowanek mówi że<br />
pierwsze malowanki to jasne plamy<br />
„packi“ malowane przez kobiety w<br />
celu rozjaśnienia ciemnej od dymu<br />
powały. Poźniej na owych jasnych<br />
miejscach zaczęto malować proste<br />
motywy kwiatowe. Najpierw<br />
umieszczane wokół pieca pod oknami, pod obrazami<br />
powoli przechodziły na całe ściany, powały,<br />
aż w końcu kobiety z malarstwem wyszły<br />
na zewnątrz chat.<br />
Pierwotnymi barwnikami, które wykorzystywano<br />
do malowania były wapno, sadza,<br />
glinka, kreda. Poźniej do malowania zaczęto<br />
używać kupowanych w sklepach barwników<br />
proszkowych, a spoiwem dla tych barwników<br />
bywała mąka kasztanowa, cukier, białko. Dawniej<br />
malarki używały pełnych barw, nie mieszały<br />
barwników dla uzyskania kolorów pośrednich.<br />
Nie znały też cieniowania. Motywy przez nie<br />
wykonywanie odznaczały się wyrazistością, czytelnością i znacznymi<br />
rozmiarami.<br />
Farby przygotowywane domowymi sposobami rozprawadzano<br />
za pomocą własnoręcznie wykonanych pędzli ze słomy żytniej, prosianej.<br />
Drobniejsze wzory malowano pędzelkami ze słomy żytniej,<br />
prosa, końskiego lub krowiego włosia albo pędzelków zrobionych<br />
z brzozowego patyczka na końcu zmiażdżonego młotkiem lub postrzępionego<br />
zębami.<br />
Odrywcą malowanek był Władysław Hickel, króry około 1905<br />
roku zobaczył przypadkiem nad łóżkiem służącego, pochodzacego<br />
z rejonu Dąbrowy Tarnowskiej, dwie malowane na papierze makatki.<br />
Zaciekawiony motywami na malowankach odwiedził Powiśle<br />
i odkrył nowy, oryginalny ośrodek sztuki ludowej, o której pisał:<br />
„Malują już to na papierze, już to wprost na ścianie, przyozdabiając<br />
wszystko, co tylko jest w izbie, a więc powały, kredens, okna,<br />
okiennice, a nawet talerze, choć te<br />
w razie użycia muszą być z farby<br />
umyte“. Główne centra tej sztuki<br />
zlokalizował w Zalipiu i Borusowej.<br />
Późniejsze badania wykazały, że<br />
zdobnictwo występowało także w<br />
innych wsiach jeszcze przed II wojną<br />
światową i obejmowało teren w<br />
widłach Wisły i Dunajca. Powstało<br />
zaś niewiele wcześnije, niż to zanotował<br />
Hickel.<br />
Przetrwanie malowanek Zalipie<br />
zawdzięcza Felicji Curyłowej(1904-<br />
1974), która była nie tylko utalentowaną<br />
malarką ale i wspaniałym<br />
<strong>org</strong>anizatorem i działaczem społecznym.<br />
Ona wystarała się o wcześniejszą<br />
elektryfikację i meliorizację<br />
wsi. Zabiegała o budowę dróg. Z jej<br />
inicjatywy po II wojnie światowej<br />
z<strong>org</strong>anizowano pierwszą edycję<br />
konkursu „Malowana chata“. Jej zasługą<br />
było wybudowanie w Zalipiu<br />
Domy Kultury zwanego powszechnie<br />
„Domem malarek“. Malowany<br />
dom Felicji Curyłowej jeszcze za jej<br />
życia był często odwiedzany przez<br />
turystów. Zagroda zakupiona przez<br />
Cepelię i zachowana w autentycznej<br />
postaci obecnie jest oddziałem Muzeum Okręgowego<br />
w Tarnowie.<br />
Na spotkaniu w Domu Malarek kiedy dyrektorka<br />
mówiła o tym że kobiety w Zalipiu malują<br />
wnętrze kościoła, robią wycinanki, pająki, palmy<br />
wielkanocne, wieńce dożynkowe, malują pisanki,<br />
haftują, jeżdżą na krajowe i międzynarodowe wystawy<br />
sztuki ludowej, padło pytanie: A co robią<br />
mężczyźni? Wszyscy wesoło się roześmieli. A<br />
było to kluczowe pytanie dla Zalipia. Mężczyźni<br />
w Zalipiu po prostu nie przeszkadzają. Od ponad<br />
stu lat pozwalają swoim kobietom „marnować<br />
czas“ na upiększaniu ich wspólnego świata. Widocznie<br />
taki „malowany“ bardziej im sie podoba.<br />
Izabela Bubanja
Wydarzenia kulturalne<br />
FRYDERYK CHOPIN I FERENC LISZT<br />
– PRZYJACIELE I RYWALE<br />
Pod takim właśnie tytułem odbył się w Nowym Sadzie już<br />
piąty z kolei koncert upamiętniający rocznicę urodzin Fryderyka<br />
Chopina. W tym roku koncert miał charakter bardziej<br />
uroczysty niż poprzednie, ze względu na obecność naszego Ambasadora<br />
Jego Ekscelencji Macieja Szymańskiego.<br />
Jak zwykle Marina Milić Apostolović, pianistka i wykładowca<br />
na Akademii Muzycznej w Nowym Sadzie, była moderatorem i autorem<br />
programu muzycznego koncertu. Centralną część wieczoru<br />
wypełniła muzyka naszego wielkiego kompozytora. Wykonawcą był<br />
Milan Miladinović, młody pianista, ale już z karierą światową. Usłyszeliśmy<br />
Poloneza op. 26 cis-moll, Etiudy op. 10, nr 3 i 4, Preludium<br />
op. 28, Des-dur ,,Krople deszczu” i Scherzo op. <strong>39</strong>, cis-moll. Pianista<br />
nie tylko grał, ale w dialogu z Mariną zwracał się do publiczności i<br />
przywoływał ciekawe historie z życia Chopina, mówił o kompozycjach,<br />
które wykonywał na naszym koncercie.<br />
Z muzyką Franza (Ferenca) Liszta publiczność miała okazję zapoznać<br />
się słuchając jego utworu Grand Galop Chromatique, a także<br />
jego transkrypcji fortepianowej <strong>org</strong>anowego Preludium i Fugi a-moll<br />
Jana Sebastiana Bacha. Sam Bach (1685-1750) przemówił kompozycją<br />
Preludium es-moll.<br />
Niespodzianką były utwory nieznanej w Serbii Władysławy<br />
Markiewiczównej, pianistki i kompozytorki polskiej (urodzonej w<br />
1900 roku w Bochni, a zmarłej w 1987 roku w Katowicach). W Polsce<br />
Władysława Markiewiczówna jest znana, przez długie lata była<br />
profesorem i kierownikiem Katedry Fortepianu w Państwowej Wyższej<br />
Szkole Muzycznej w Katowicach. Jest autorką wielu kompozycji<br />
na fortepian, w tym szkoły na fortepian DO-RE-MI-FA-SOL, wydanej<br />
po raz pierwszy w Warszawie w 1946 r. Wybrane utwory Władysławy<br />
Markiewiczównej były doskonałym podkładem muzycznym<br />
dla pantomimy o zakochanej parze, w wykonaniu duetu studentów<br />
z klasy Ruchu Scenicznego.<br />
Nikt też dotąd w Nowym Sadzie nie słyszał o współczesnym polskim<br />
kompozytorze Henryku Mikołaju Góreckim, który studiował<br />
na katowickiej uczelni, a potem, w 1975 roku, stanął na jej czele jako<br />
rektor. Górecki, jako kompozytor, odniósł pierwszy sukces na festiwalu<br />
,,Warszawska Jesień” w 1958 roku. Na następnym festiwalu, w<br />
roku 1960, ugruntował swoją pozycję w świecie muzyki kompozycją<br />
Scontri, która należy do wybitnych utworów polskiego sonoryzmu.<br />
Na koncercie wysłuchaliśmy jego Toccatę, napisaną w 1955 roku.<br />
Tu ktoś mógłby zapytać: Dlaczego te utwory zostały przedstawione<br />
na koncercie poświęconym Chopinowi? Na każdym naszym<br />
koncercie staramy się propagować Polskę i jej kulturę. Opowiadając<br />
o Chopinie pokazywaliśmy Żelazową Wolę, Duszniki Zdrój, stroje<br />
narodowe i przedmioty kultury materialnej, typowe dla Polski. Tym<br />
razem przypomnieliśmy, że mamy także dobrych współczesnych<br />
kompozytorów.<br />
Przewodnicząca Nowosadzkiej Polonii, Magdalena Kosanović,<br />
przygotowała wystawę, która była wizualnym uzupełnieniem programu<br />
muzycznego.<br />
Romantyzm w muzyce dojrzewał znacznie później niż w literaturze<br />
i filozofii. Poprzedzał go styl ,,brillant”, pod wpływem którego<br />
kształtowały się zainteresowania i wczesna twórczość Fryderyka<br />
Chopina w latach dwudziestych XIX wieku. Młody, trzynastoletni<br />
Fryderyk, pod okiem Wilhelma Würfla, entuzjasty nowego stylu<br />
,,brillant”, ćwiczył trudne technicznie kompozycje, aby 24. lutego<br />
Występ pianistki Mariny Milić Apostolović<br />
1823 roku móc wystąpić na koncercie w Warszawie. Występ był niezwykle<br />
udany, a gazety pisały: ,,Tam (we Wiedniu) również młody<br />
amator nazwiskiem List zadziwił wszystkich dokładnością gry, pewnością<br />
i mocą tonu, z jaką odegrał koncert Humla. Po 6. wieczorze<br />
muzykalnym nie będziemy zazdrościć Wiedniowi JP Lista, stolica<br />
bowiem nasza posiada mu równego, a może doskonalszego w osobie<br />
JP Chopin”.<br />
Pod koniec lat dwudziestych XIX wieku romantyzm w muzyce<br />
ciągle jeszcze nie wykształtował swojego stylistycznego wyrazu.<br />
Jednak indywidualny styl Fryderyka Chopina był na tyle subtelny i<br />
uduchowiony, że kompozytor ,,dotknął” już romantyzmu.<br />
W jesieni 1831 roku Chopin przybył do Paryża, gdzie zapoznał<br />
się z ,,królem fortepianu” F. Kaltenbennerem i ze swoimi rówieśnikami:<br />
F. Lisztem, F. Mendessonem i F. Hillerem. Liszt przyjechał do<br />
Paryża w 1933 roku z hrabiną Marią d’Agoult, która zostawiła męża<br />
i dwoje dzieci i zamieszkała z dwudziestoletnim F. Lisztem. W jej<br />
paryskim salonie zbierał się ,,cały literacki i muzyczny Paryż”. Bywali<br />
tu, między innymi, H. Balzak i V. Hugo i muzycy H. Berlioz i<br />
F.Chopin. Już wtedy ogłoszono Chopina muzycznym rywalem Liszta.<br />
Tutaj F. Liszt przedstawił Chopina pisarce Ge<strong>org</strong>e Sand, tutaj ona<br />
po raz pierwszy usłyszała jego czarującą muzykę.<br />
Ambasador Szymański pokazuje nagrodzony rysunek dziecięcy<br />
17
18<br />
Pewnego razu Chopin powiedział o Liszcie: ,,Chciałbym mu<br />
wykraść sposób wykonywania moich własnych utworów!” Przy<br />
innej zaś okazji dodał ze zniecierpliwieniem: ,,On zawsze musi coś<br />
dodać od siebie!”… Rywalizacja w muzyce nie przeszkadzała im jednak<br />
przyjaźnić się i występować razem na koncertach. Na przykład,<br />
25. grudnia 1834 r. wspólnie odegrali na poranku muzycznym kompozycję<br />
Liszta Grand duo na dwa fortepiany. Recenzent ,,Gazzette<br />
Musicale” nazwał wtedy Chopina i Liszta ,,największymi pianistami<br />
naszej epoki”.<br />
Największym wydarzeniem sezonu 1841 był koncert solowy<br />
Fryderyka Chopina. Wśród słuchaczy byli kompozytorzy Liszt,<br />
Berlioz, Kalkbrenner, wielcy poeci Mickiewicz, Heine i malarz Delacroix.<br />
Rozentuzjazmowany Liszt wyraził chęć napisania recenzji<br />
z koncertu dla ,,Gazette Musicale”. Recenzja była przepełniona wyrazami<br />
zachwytu i czci, ale były też zwroty, które głęboko dotknęły<br />
,,poetę fortepianu”, bo pomniejszały jego wielkość i znaczenie. Przez<br />
długie lata Chopin był właściwie jedynym, w zakresie melodii i harmonii,<br />
nowatorem, nie mającym konkurentów.<br />
Pod koniec marca 1841 roku Liszt wyjechał do Polski. W ojczyźnie<br />
Chopina grał jego etiudy i mazurki, odwiedził rodzinę i przyjaciół<br />
Fryderyka, deklarował się jako ,,wielbiciel i przyjaciel polskiego<br />
kompozytora”. Liszt napisał z Polski list do Chopina, ale mimo to,<br />
że był on pisany w serdecznym tonie, stosunki pomiędzy Lisztem i<br />
Chopinem nie były już takie bliskie jak kiedyś.<br />
Lata przyjaźni z Fryderykiem Chopinem i fascynacja Polską zostawiły<br />
głęboki ślad w twórczości wielkiego Węgra. Świadczy o tym<br />
utwór fortepianowy Salve <strong>Polonia</strong> F. Liszta, opublikowany dwa lata<br />
przed jego śmiercią, w roku 1884. Utwór jest oparty na zakazanych<br />
wówczas przez zaborców dwóch melodiach: pieśni religijno-partriotycznej<br />
Boże coś Polskę oraz Mazurka Dąbrowskiego. Liszt pierwszy<br />
odkrył pokrewieństwo muzyczne tych melodii i napisał wspaniałą<br />
kompozycję, wyrażającą tęsknotę Polaków do wolności.<br />
Na wystawie w gablocie zatytułowanej ,,Złoty krąg paryskich<br />
przyjaciół Chopina” można było obejrzeć portrety: F. Chopina<br />
(1810-1849), F. Liszta (1811-1886), F. Kaltbrennera (1785-1849),<br />
H. Berlioza (1803-1869), F. Hillera (1811-1883), F. Mendelssohna<br />
(1809-1847), V. Belliniego (1801-1835), oraz Polaków: A. Mickiewicza<br />
(1798- 1855), C. K. Norwida (1821-1883) i S. Witwickiego<br />
(1801-1847). Druga gablota była poświęcona Lisztowi i Chopinowi.<br />
Tutaj znajdowały się portrety kompozytorów wraz z ,,kobietami ich<br />
życia”: Ge<strong>org</strong>e Sand i Marią d’Agoult. Rywalizacja między Lisztem<br />
i Chopinem wyrażała się też przez faworyzowanie różnych firm<br />
produkujących fortepiany: Liszt grywał na fortepianie firmy Erard,<br />
a Chopin podpisał umowę z Pleyerem. Kolejne fotografie przedstawiały<br />
instrumenty tych firm, na których w latach trzydziestych XIX<br />
wieku grywali ci sławni kompozytorzy.<br />
W Polsce jest kult Fryderyka Chopina, a Towarzystwo im.<br />
Fryderyka Chopina i Muzeum jego imienia znajdują się w Zamku<br />
Ostrogskich, mieszczącym się w Warszawie przy u. Tamka 41 na<br />
Powiślu. Nie zapomniano także o F. Liszcie. Miłośnicy jego muzyki<br />
Okazionalna wystawa «Chopin i Liszt»<br />
Ambasador Maciej Szymański z <strong>org</strong>anizatorką uroczystej imprezy<br />
prof. Magdaleną Kosanović<br />
gromadzą się w Zamku Piastów w Brzegu, gdzie działa Towarzystwo<br />
im. Ferenca Liszta. Pokazaliśmy zdjęcia tych budowli. Jeszcze<br />
jedno zdjęcie archiwalne: Szkoła dla młodych pianistów w Paryżu<br />
(ok. 1835). Wśród uczestników znajdują się Liszt i Chopin.<br />
W czasie trwania koncertu grupka dzieci z przedszkola kolorowała<br />
malowanki o Chopinie. O rozstrzygniecie kto to najlepiej<br />
zrobił poproszono Pana Ambasadora, który w radosnej atmosferze<br />
rozdał dzieciom nagrody.<br />
Na ręce Pana Ambasadora przekazano wyrazy serdecznej<br />
wdzięczności dla Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej za wsparcie i<br />
patronat nad naszymi koncertami.<br />
Nasi wierni słuchacze rozeszli się w wesołych nastrojach, po wypiciu<br />
lampki wina, którą już tradycjonalnie ufundowała Ambasada.<br />
Magdalena Kosanović<br />
Wystawa „Rzeczpospolita wielu kultur.<br />
Dziedzictwo polskie”<br />
Ubiegły rok został ogłoszony przez Komisję Europejską „Rokiem<br />
dialogu międzykulturowego”. Towarzyszyły mu różne<br />
wydarzenia w całej Europie: przedstawienia, konferencje,<br />
wystawy, spotkania, konkursy, szkolenia, a wszystko to w celu wzajemnego<br />
„poznania się” krajów Unii Europejskiej, a także przyszłych<br />
jej członków. Poznawanie się obejmuje kilka dziedzin, w zakresie:<br />
historii, religii, obyczajów, światopoglądów, kultury.<br />
W Centrum dekontaminacji Kultury w Belgradzie mieliśmy<br />
okazję 9 lutego <strong>2009</strong> roku zobaczyć multimedialną wystawę „Rzeczpospolita<br />
wielu kultur. Dziedzictwo Polskie” z<strong>org</strong>anizowaną przez<br />
Polską Ambasadę w Belgradzie.<br />
Wystawę zaszczycili swoją obecnością przedstawiciele innych
ambasad jak również miejscowa <strong>Polonia</strong>. Uroczystego otwarcia wystawy<br />
dokonał Ambasador RP w Belgradzie p. Maciej Szymański.<br />
W swym przmówieniu podkreślił on, iż łatwiej jest o rozpoczęcie<br />
dialogu między państwami i w państwach o ugruntowanej pozycji<br />
i granicach, aniżeli w krajach o niestabilnej sytuacji i zagrożonej<br />
tożsamości. Podjęciu dialogu sprzyja również dystans dziejowy.<br />
Zwrócił on uwagę iż różnorodność wzbogaca narody, ich kulturę,<br />
architekturę, kuchnię, etc.<br />
Na wystawie mieliśmy okazję zapoznać się czy też odświeżyć<br />
wiadomości z historii Polski. Mianowicie każdy z ośmiu ekranów<br />
został poświęcony jednemu narodowi, który w pewnym momencie<br />
dziejowym miał duży wpływ na Polskę i zostawił trwały ślad po sobie.<br />
Na monitorach zaprezentowano pokaz slajdów, zdjęcia, zabytki,<br />
natomiast z boku każdego ekranu znajdował się tekst objaśniający<br />
dane zjawisko. I tak zostały nam zaprezentowane islamskie dżamije,<br />
żydowska kuchnia, muzyka, włoska architektura.<br />
Szczególnie my, mieszkający poza granicami swojego kraju, zdajemy<br />
sobie sprawę jak ważny jest dialog między kulturami i otwarcie<br />
się na drugiego człowieka. Oby takich wydarzeń którym przyświeca<br />
taka idea było jak najwięcej.<br />
Adriana Vitezović<br />
Reżyser Jerzy Skolimowski w Belgradzie<br />
Z<br />
okazji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego FEST (21.<br />
02 – 8. 03. <strong>2009</strong>), w Belgradzie bawił jeden z najwybitniejszych<br />
współczesnych reżyserów polskich Jerzy Skolimowski.<br />
Skolimowski był nie tylko gościem 37 FEST-u, ale również gościem<br />
Muzeum Kinoteki, gdzie w dniu 21 lutego odbył się przegląd jego<br />
trzech filmów: Rysopis (1965), Bariera (1966) i Król, dama, walet<br />
(1972). Następnego dnia, już w ramach FEST-u, w Centrum Sava<br />
wyświetlony został jego najnowszy film w francuskiej kooprodukcji<br />
pt. Cztery noce z Anną.<br />
Jerzy Skolimowski jest artystą wszechstronnym. Jest nie tylko<br />
reżyserem i częstym aktorem we własnych i innych filmach. Zajmuje<br />
się również literaturą. Jest autorem scenariuszy filmowych (np.<br />
słynny Nóż w wodzie Romana Polańskiego), zbiorków opowieści i<br />
poezji. Belgradzkiej publiczności przedstawił się nie tylko filmami,<br />
ale też ciekawą wystawą swoich obrazów w Galerii Domu Legatów.<br />
Na otwarciu wystawy scharakteryzowano artystę jako niezależnego<br />
malarza, zasługującego na sławę i w tej dziedzinie sztuki. „Kiedy<br />
maluję, nie jestem reżyserem, a kiedy kręcę film, zapominam, że jestem<br />
malarzem”, powiedział artysta dziennikarzowi. Dano mu miano<br />
„postaci renesansowej” – czyli artysty wszechstronnego. Można<br />
dodać, że, zanim wstąpił do łódzkiej Filmówki, studiował etnografię,<br />
napisał pracę dyplomową pt. Więźba dachu kurpiowskiego (sic!)<br />
i zajmował się boksem...<br />
19<br />
Reżyser Jerzy Skolimowski w towarzystwie polonusów.<br />
Foto Radoslav Pavković
Niżej podpisana obejrzała film Cztery noce z Anną. Akcja rozgrywa<br />
się w małym osiedlu gdzieś na Ziemiach Odzyskanych. Opowieść<br />
zaczyna się jak horror, gdyż główny bohater jest palaczem<br />
w przyszpitalnym krematorium. Myśląc zapewne, że będzie znów<br />
mowa o jakimś masowym zabójcy, wiele osób na początku projekcji<br />
opuściło salę. Jednakże cierpliwość się opłaciła. W tej niezwykłej<br />
scenerii i to głównie w ciemnościach nocy snuła się niewinna opowieść<br />
miłosna bohatera do pielęgniarki szpitalnej, którą odwiedzał<br />
w nocy, kiedy ona spała i nie wiedziała, co się działo w jej pokoju.<br />
Zakończenie filmu było wręcz wzruszające. Ten film trzeba zobaczyć,<br />
przy czym uzbroić się w cierpliwość. Film Cztery noce z Anną,<br />
jako jeden z trzech najlepszych polskich filmów w 2008 roku, był<br />
nominowany do nagrody „Złotego Orła”, której niestety nie otrzymał.<br />
Muzeum Kinoteki w Belgradzie uhonorowało Jerzego Skolimowskiego<br />
Złotą Pieczęcią, którą przed nim otrzymało wielu najwybitniejszych<br />
reżyserów światowych.<br />
J. Maciejewska-Pavković<br />
Złota Pieczęć Jugosłowiańskiej Kinoteki dla Jerzego Skolimowskiego.<br />
Foto R. Pavković<br />
20<br />
CZYTA SIĘ<br />
Przeczytałam niedawno w prasie artykuł, który bardzo mną<br />
wstrząsnął. Na tyle, że nie mogłam się oprzeć, by po tytule<br />
rubryki, którą od jakiegoś czasu redaguję nie postawić znaku<br />
zapytania.<br />
Badania przeprowadzone parę miesięcy temu w Serbii wśród<br />
młodzieży w wieku średnioszkolnym, a właściwie ich wyniki, czarno<br />
na białym pokazały smutną prawdę: młodzież nie czyta! Ale chyba<br />
nikt się nie spodziewał, że okaże się iż aż 4% nastolatków nigdy w<br />
życiu nie przeczytało ani jednej książki, ponad 20% respondentów<br />
nigdy nie przeczytało żadnej lektury…<br />
Młodzież chętnie sięga po bryki lektur, czyta internetowe streszczenia<br />
książek pisane w młodzieżowym slangu, czasem ogląda film<br />
nakręcony na podstawie lektury. A czasem nawet i tyle nie zrobi, bo<br />
w dzisiejszych czasach nauczyciel i tak nie jest w stanie nic od ucznia<br />
wyegzekwować. Ale czy wina za taki stan rzeczy leży tylko po stronie<br />
uczniów? Może, gdyby tak dokonać „reformy” listy szkolnych lektur<br />
udałoby się przekonać młodych ludzi do sięgnięcia po obowiązkową<br />
lekturę. Nie żebym była kompletną ignorantką, ale jestem w stanie<br />
zrozumieć ucznia, który przeżywa paraliż, gdy oto nagle w bibliotece<br />
dostanie do ręki np. Wojnę i pokój Tołstoja czy Braci Karamazow<br />
Dostojewskiego. Oba dzieła są na liście obowiązkowych lektur<br />
w średnich szkołach, a ja nie wymieniłam ich akurat dlatego, że nie<br />
cenię lub mam coś przeciwko rosyjskiej literaturze. Myślę tylko, że<br />
uczniów zniechęca nie tylko objętość (a trzeba mieć na uwadze, że<br />
oprócz j. serbskiego jest wiele innych przedmiotów, do których też<br />
trzeba się przygotować!! A w Serbii wciąż pracuje się według systemu<br />
pamięciowego opanowywania materiału, a co za tym idzie zapamiętywania<br />
tysiące nikomu do niczego nie potrzebnych danych…),<br />
ale i tematyka, która jest dla nich bardzo odległa. A gdyby tak zaproponować<br />
im coś bliższego? Obserwuję młodzież, z którą pracuję,<br />
przyjaciół moich córek – i wiem, że mimo, iż nie wszyscy wypełniają<br />
„szkolno-lekturowy” obowiązek to czasem robią listy czekania po<br />
książki cieszące się w ich środowiskach popularnością…<br />
Mam nadzieję, że pozycje, które pozwalam sobie polecać mimo<br />
„niepopularności” czytania zwrócą Państwa uwagę… I już tak zupełnie<br />
na marginesie – ciekawe jakie byłyby rezultaty statystyk odnośnie<br />
frekwencji czytania przez dorosłych – te prowadzone przez<br />
bibliotekę działającą prze Centrum Poloniusz – Pegaz są niepokojące<br />
i baaardzo smutne…<br />
Dagmara Lukovic<br />
Ferenc Mate<br />
Winnica W Toskanii<br />
Mimo, że do lata jeszcze daleko, a tegoroczne wybryki aury<br />
sprawiają, że nawet wiosna wydaje się nieosiągalna, dzięki tej lekturze<br />
choć na moment uda nam się doczarować atmosferę upalnych<br />
wieczorów spędzanych na tarasie domu na wsi, gdy bardziej<br />
od wina opija nas zapach mięty i bazylii, a głośne granie cykad<br />
sprawia, że zaciera się granica między jawą i snem..,<br />
Winnica w Toskanii to dobra lektura<br />
zarówno dla miłośników podróży i wina,<br />
jak i smakoszy, marzycieli, czytelników<br />
pragnących się przekonać, że marzenia<br />
się spełniają – w szczególności, gdy im w<br />
tym pomożemy…<br />
Czyta się lekko, marzy się razem z<br />
bohaterami i trudno po lekturze odmówić<br />
sobie lampki dobrego wina<br />
Małgorzata Musierowicz<br />
Sprężyna<br />
Po raz pierwszy po książkę Małgorzaty Musierowicz sięgnęłam<br />
gdy miałam gdzieś koło 14 lat. Po raz ostatni, a już któryś z rzędu,<br />
wszystkie książki których bohaterami jest rodzina Borejków, przeczytałam<br />
w ubiegłym roku. Kiedy dwa lata temu w trakcie wakacji<br />
byłam w Poznaniu, moja młodsza córka,<br />
która teraz ma 14 lat zapytała mnie<br />
„czy mogłybyśmy odszukać osiedla, na<br />
którym mieszkają Borejkowie”. Kiedy<br />
starszej córce powiedziałam, że udało<br />
mi się nawiązać kontakt z p. M. Musierowicz,<br />
ta natychmiast powiedziała<br />
„napisz p. Musierowicz, że od dawna<br />
jestem jej największą fanką”. Czyż dla<br />
książki można znaleźć lepsze referencje?!<br />
Sprężyna to już któryś z kolei tom
przygód rodziny Borejków. Cały cykl rozpoczyna się powieścią<br />
„Szósta klepka”.<br />
Polecam książki Małgorzaty Musierowicz zarówno mamom,<br />
jak i córkom, ojcom i synom. Nie radzę czytać w tramwaju, bo<br />
głośnie salwy śmiechu, od którego nie jesteśmy się w stanie powstrzymać,<br />
mogą wywołać zdziwienie współpasażerów, a nawet<br />
podejrzenie o postradanie zmysłów. Polecam jako lek na depresję<br />
(bez skutków ubocznych), jako środek nasenny i gwarant dobrego<br />
humoru. A p. Małgorzacie Musierowicz w imieniu swoim, jak i<br />
wszystkich jej fanów za Borejków dziękuję<br />
Božidar Jezernik<br />
Dzika Europa<br />
Bałkany W Oczach Zachodnich Poróżników<br />
Bałkany nie od dziś są przedmiotem wielu emocji i „opowieści<br />
dziwnych treści”. Pewnie niewiele osób wie, że jeszcze w XVIII<br />
wieku brytyjscy pisarze i podróżnicy zaklinali się na wszelkie<br />
świętości, że podczas podróży przez Bałkany widzieli na własne<br />
oczy ludzi z ogonami – ba nawet tych<br />
ogonów dotykali!, że w Dalmacji kobiety<br />
mają tak duże piersi, że w celu<br />
nakarmienia niemowlaka noszonego<br />
na plecach tylko piersi przerzucają<br />
na plecy i karmiąc dziecko wykonują<br />
inne prace domowe. Książka Jeziernika<br />
przedstawia obraz Europy Pogan<br />
(Bałkanów) widzianych z perspektywy<br />
Europy Zachodniej. To bardzo pouczająca<br />
książka, która niestety skłania<br />
nas do smutnych refleksji – czasy<br />
się zmieniły – ale czy 300 lat później<br />
Europa Zachodnia, która nie wiedzieć czemu na cały świat patrzy<br />
z wysoka, inaczej postrzega Bałkany? A może wciąż traktuje je jak<br />
gniazdo zła, barbarzyństwa, dzikości…potwierdzając w ten sposób,<br />
że wciąż o Bałkanach mało wie i widzi tylko co chce zobaczyć<br />
– choćby to byli ludzie z ogonami.<br />
D ag mara Lukov ić<br />
Legenda Europy<br />
Dobrze się stało, że znakomita książka „Legenda Europy”<br />
Piotra Kuncewicza ukazała się w języku serbskim. Postarali<br />
się o to m. in. tłumacz Jovan Jovanović, wydawnictwo Clio<br />
oraz Instytut Książki z Polski, który poparł finansowo wydanie tego<br />
dzieła.<br />
Autor, wybitny polski intelektualista, historyk sztuki, orientalista,<br />
a przede wszystkim pisarz, z właściwą sobie erudycją snuje opowieść<br />
o Europie i jej kulturze od samego początku, czyli począwszy<br />
od greckiego mitu o porwaniu przez Zeusa zamienionego w byka<br />
pięknej dziewczyny Europy. Przez trzynaście rozdziałów traktujących<br />
różne aspekty geografii, historii i<br />
kultury europejskiej: np. formowanie<br />
się państw, miast, chrześcijaństwo (katolicyzm,<br />
prawosławie, protestantyzm),<br />
rola zakonów, rozwój architektury,<br />
ubiorów i mody, szkolnictwa i nauki,<br />
specyfiki kulinarnej, kształtowania<br />
się obyczajowości życia codziennego i<br />
in. - Kuncewicz stara się odkryć i pokazać<br />
na czym polega europejski duch<br />
tak specyficzny dla tego kontynentu,<br />
który doprowadził do ukształtowania<br />
się obecnej cywilizacji w Europie oraz<br />
później w Ameryce. Naturalnie, jednym<br />
z ogromnie ważnych czynników rozwojowych<br />
w ciągu dziejów były też wojny i<br />
przemoc. Autor ogarnia obszar Europy<br />
w całości, jej zachodnią, jak i wschodnią<br />
część. Dosyć dużo miejsca poświęca<br />
kulturalnej roli Bizancjum, a tworzenie<br />
się w ciągu historii różnych stereotypów<br />
i symboli – to temat szczególnie autora<br />
interesujący.<br />
Jednym z ważnych przesłań, które<br />
autor chce przekazać czytelnikowi jest<br />
fakt, że tożsamość Europy kształtowała<br />
się m. in również pod wpływem narodów<br />
z innych kontynentów, którzy w ciągu wieków napadali, przyciskali<br />
i wstrząsali nasz kontynent (np. Arabowie, Mongołowie), wnosząc<br />
do jego kultury nowe wartości. Zresztą i chrześcijaństwo jest<br />
pochodzenia azjatyckiego. „ W tej chwili Europa znajduje się przed<br />
zjednoczeniem nie tylko gospodarczym, politycznym i wojennym,<br />
ale nade wszystko duchownym. Trzeba będzie przyjąć osiągnięcia<br />
wszystkich narodów, wspólne dzieło antyki, chrześcijaństwa, mitologię<br />
północy, wpływy islamu, Chin, Japonii, Indii, Polinezji, Ameryki<br />
i Afryki, by wszystko to, jak w ogromnej retorcie, złączyć w<br />
jedną całość, ale tak, żeby nie stracić oddrębności żadnego, nawet<br />
najmniejszego kraju i ani jednego narodu,<br />
gdyż istotą ducha europejskiego<br />
jest również różnorodność, liczebność<br />
i odrębność, które się nawzajem uzupełniają.<br />
Trzeba dosięgnąć wyzwania<br />
Ameryki, jak i islamu, a nade wszystko<br />
dać sobie radę z własną ksenofobią,<br />
chciwością i nietolerancją”.<br />
Nie jest to książka naukowa. Można<br />
by ją raczej nazwać traktatem na temat.<br />
Napisana świetnym językiem czyta<br />
się ją jak najciekawszą powieść, co również<br />
jest zasługą tłumaczy. Kto nic nie<br />
wie, dużo się dowie, a kto co nieco wie,<br />
wiele sobie przypomni i znane fakty zobaczy<br />
w innym świetle. Naturalnie autor<br />
nie zapomina o Polsce i jej roli poświęcając<br />
w każdym rozdziale wiele miejsca<br />
polskim wkładzie w „legendę Europy”.<br />
Legenda Evrope / Pjotr Kuncevič;<br />
preveo s poljskog Jovan Jovanović. –<br />
Beograd : Clio, 2007. – 310 s. /U potrazi<br />
za Evropom [pogovor] / Miša<br />
Đurković/<br />
J. Maciejewska-Pavković<br />
21
„Antologija poljskog eseja”<br />
Biserka Rajčić, Beograd 2008.<br />
W<br />
przedstawionej antologii mamy cały szereg znanych<br />
szerszemu gronu (myślę, że także serbskiemu) autorów<br />
jak: Wisława Szymborska, Czesław Miłosz, Stanisław<br />
Lem, Adam Zagajewski, Adam Michnik, Dorota Masłowska, jak i<br />
autorów znanych mniejszej grupie. W sumie Biserka Rajčić wybrała<br />
dla nas, przetłumaczyła i opatrzyła komentarzem eseje 32 pisarzy,<br />
artystów, dziennikarzy, krytyków literatury.<br />
Autorzy esejów to obserwatorzy swobodnie interpretujący<br />
chaotyczną wielość otaczających nas zjawisk. Punktem<br />
wyjścia do napisania eseju może być wszystko – podróż<br />
do Grecji, tortury, jabłoń, lot samolotem i postać anioła itd.<br />
Jak sama definicja wskazuje, esej jest szkicem, zarysem, próbą. Nie<br />
wyczerpuje jednak tematu, jedynie reprezentuje subiektywny punkt<br />
widzenia autora jak i stawia pytania, na które my sami musimy odpowiedzieć.<br />
Esej jest formą trudną i wymagającą, jak zaznacza sama<br />
Biserka Rajčić, i dla pisarza i dla czytelnika. Aczkolwiek dzięki temu,<br />
iż mowa jest o antologii, różnorodność podejmowanych tematów,<br />
jak i różnorodność stylów wypowiedzi czyni książkę dynamiczną i<br />
bardziej przystępną do czytania.<br />
Godne podkreślenia jest, iż każdy esej opatrzony jest krótką<br />
notą biograficzną napisaną przez Panią Biserkę. Pozwala to nam na<br />
zapoznanie się z sylwetkami autorów, w szczególności zaś pomocne<br />
to będzie dla czytelników serbskich.<br />
Jak zaznacza sama Biserka Rajčić w epilogu:<br />
Eseje autorów, które zawarłam w swojej antologii, na co wskazują<br />
teoretycy literatury, są «gatunkiem z niskim poziomem normatywności»<br />
to znaczy, że nie trzymają się jednego ani wyraźnego wzoru formy.<br />
Pod względem podejmowanej tematyki są całkowicie różnorodne. Zajmują<br />
się najróżniejszymi filozoficznymi pojęciami, ale także życiem codziennym,<br />
na ogół nie robiąc między nimi różnicy. Z tą samą powagą<br />
zajmują się sensem życia, dobrem, złem, szczęściem, miłością, brzydotą,<br />
narodowymi stereotypami, poszanowaniem przyrody.... We wszystkich<br />
na pierwszym planie jest bardzo szeroko rozumiany człowiek.<br />
Uważam, iż jest to najlepsza charakterystyka książki, którą mam<br />
przed sobą i gorąco polecam do sięgnięcia po ten zbiór.<br />
Adriana Vitezović<br />
Kronika<br />
Od wydania do wydania<br />
(Kronika polonijna styczeń-marzec <strong>2009</strong>)<br />
22<br />
Sprawozdanie z naszej działalności rozpoczynamy od Wigilii<br />
Polonijnej, naszego największego wspólnego święta, które corocznie<br />
gromadzi w salonach Ambasady RP największą liczbę<br />
Polaków i ich rodzin oraz przyjaciół Polski. Na tą okazję przygotowaliśmy<br />
numer 38 Słowa YU Polonii oraz kolorowy kalendarz z<br />
polskimi motywami – zdjęciami Stanka Kostića, które on artystycznie<br />
wkomponował w miesiące i dni <strong>2009</strong> roku. Liczna obecność Polonii<br />
i gości była okazją, by przedstawić naszą pracę w minionym<br />
roku, podziękować zaproszonym tu sponsorom i podzielić książki<br />
najbardziej zasłużonym. Nieco przedłużająca się oficjalna część<br />
opóźniła przystęp do tradycyjnie już suto zastawionych stołów. Tak<br />
więc po podzieleniu się opłatkiem i złożeniu wzajemnych życzeń towarzystwo<br />
spesznie przystąpiło do degustacji wspaniałych potraw<br />
przygotowanych przez nasze panie oraz członkinie Ambasady. Jak<br />
zawsze, i tym razem zabrzmiały kolędy przy wyjątkowo pięknie<br />
udekorowanej w tym roku choince.<br />
Pierwsze tegoroczne spotkanie polonijne odbyło się dopiero 14<br />
lutego. Miało ono charakter karnawałowy: wina, soki, kawa, herbata<br />
i różne ciastka przyniesione przez panie. Pani Agnieszka z Ambasady<br />
nawet uraczyła nas wspaniałym tortem wu-zet. W dobrym<br />
nastroju, w rytm polskich szlagierów, wiele pań ruszyło w tany. W<br />
takiej atmosferze numer specjalny Słowa YU Polonii, poświęcony<br />
poecie Zbigniewowi Herbertowi przeszedł raczej bez większego<br />
wrażenia.<br />
Spotkanie 14 marca przeszło na omawianiu spraw bieżących:<br />
- Istnieje możliwość dla Polek spędzenia 2-ch tygodni w Polsce,<br />
z zakwaterowaniem w internacie w Puławach. Przewidziane wycieczki<br />
po okolicy. Cena przejazdu, noclegów, całodziennego utrzymania<br />
200 euro. Informacji udziela i zgłoszenia przyjmuje pani prezes<br />
Małgosia Srdić. Termin jeszcze nie ustalony - lipiec lub sierpień.<br />
Państwo konsulostvo Chećkowie w towarzystwie gości z Nowego Sadu.<br />
Foto S. Kostić
Pani Grażyna Stankowić posłała nam następujący tekścik z Nisza:<br />
Otwarcie uroczystości wigilijnej i parę słów o działalności polonijnej<br />
w minionym roku. Foto S. Kostić<br />
Ochotnie przy stole. Foto S. Kostić<br />
9 listopada 2008 r., po dluższej przerwie i w nieco węższym<br />
gronie odbyło się zebranie Polonii z Niszu.Tym razem w mieszkaniu<br />
prywatnym, u Pani Grażyny Pavlović. W latach ubiegłych<br />
dzięki wyjątkowej przychylności księdza proboszcza korzystałyśmy<br />
z pomieszczeń Domu Parafialnego przy kosciele katolickim.<br />
Niestety po jego odejściu jesienią 2007 roku do innej parafii,<br />
do tych pomieszczeń dostępu już nie mamy. Lokum było<br />
więc głównym tematem naszego spotkania, jak również ważne<br />
dla nas przepisy związane z wydawaniem paszportów i wiz oraz<br />
możliwości włączenia jedynej dwójki dzieci w wieku szkolnym<br />
do nauki w szkółce polonijnej. Wspólnie przeczytałysmy kilka<br />
ciekawych artykułów z najnowszych numerow Biuletynu i obejrzałyśmy<br />
film Zakochani Piotra Weresniaka. Na następne spotkanie<br />
zaprosiła do siebie Pani Teresa Dicić. Co prawda termin<br />
„między świętami” - 28 GRUDNIA, nie sprzyjal frekwencji, ale<br />
spotkanie się odbyło, a uprzejma gospodyni zaproponowała swój<br />
dom rownież na kolejne zebrania.<br />
- LOT otwiera od 4 maja linię samolotową na trasie Warszawa<br />
Belgrad 5 razy w tygodniu, oprócz czwarków i sobót.<br />
Omawiano również wstępnie sprawę jubileuszu 20 lecia Polonii<br />
oraz Szkoły Polonijnej, jak i 10 lecia czasopisma Słowo YU-Polonii.<br />
<strong>Polonia</strong> w Nowym Sadzie z<strong>org</strong>anizowała po raz kolejny wspaniały<br />
koncert o tematyce szopenowskiej i związaną z tym wystawę.<br />
O tym bardziej szczegółowo tekst p. Marii Magdaleny Kosanović.<br />
Centrum Poloniusz – Pegaz<br />
SPOTKANIE Z POETĄ I TŁUMACZEM<br />
OLIVEREM JANKOVICIEM<br />
23<br />
Pozostając przy ubiegłorocznej tradycji Sobotnich Spotkań ze<br />
Sztuką zespół Centrum Poloniusz – Pegaz postanowił uczcić<br />
nadejście wiosny nie topieniem Marzanny, ale godzinnym<br />
obcowaniem z poezją. Nasze zaproszenie przyjął poeta i tłumacz<br />
Oliver Janković, który zaprezentował młodzieży polonijnej najnowszy<br />
tomik swojej poezji pt. „Glas stvari” (Głos rzeczy).<br />
Sobotnie spotkanie miało nie tylko charakter artystyczny, ale<br />
również edukacyjny. Nasz gość najpierw przeczytał kilkanaście swoim<br />
wierszy, a potem wytłumaczył młodzieży jaki typ poezji pisze i<br />
co jest dla tego kierunku najbardziej charakterystyczne.<br />
Ponieważ wśród publiczności byli również studenci belgradzkiej<br />
polonistyki Oliver Janković poświęcił część spotkania kwestiom<br />
dotyczącym tłumaczenia poezji. Ponieważ poeta sam jest również<br />
tłumaczem informacje miały bardzo praktyczny charakter i mamy<br />
nadzieję, że przydadzą się młodym ludziom w doskonaleniu ich<br />
warsztatu pracy.<br />
Całemu spotkaniu niewątpliwego uroku dodał akompaniament<br />
muzyczny w wykonaniu Andrije Jankovicia, który towarzyszył deklamowaniu<br />
poezji.<br />
Centrum Poloniusz - Pegaz<br />
Oliver Janković<br />
- gość Centrum Poloniusz - Pegaz<br />
Młodzież wsłuchana w poezję O. Jankovicia
Centrum Poloniusz – Pegaz<br />
SZKOŁA POLONIJNA<br />
24<br />
To już dwudziesty rok szkolny w Szkole Polonijnej działającej<br />
przy Centrum Poloniusz – Pegaz. Szkoła boryka się z problemami<br />
podobnymi do tych jakie mają podobne szkoły w<br />
regionie – a to jest zmniejszająca się liczba uczniów, co jest spowodowane<br />
faktem iż w ostatnich latach nowe, młode małżeństwa mieszane<br />
raczej rzadko decydują się na osiedlenie w Serbii. Najliczniejszą<br />
grupą w szkole jest młodzież 15-19 letnia, podczas gdy dzieci w<br />
wieku od 7-9 lat stanowią grupę najmniejszą nie tylko jeśli chodzi o<br />
wiek, ale także pod względem liczebności. Szkoła zgodnie z ustaloną<br />
od lat tradycją pracuje w trybie sobotnim. Przy szkole działa szkolna<br />
biblio-medioteka. W ubiegłym roku biblioteka działająca przy<br />
CPP oraz siedziba CPP została doposażona dzięki Fundacji Semper<br />
<strong>Polonia</strong>. Szkolną mediotekę doposażyła Wyższa Szkoła Zawodowa<br />
w Nowym Sączu. Utrzymanie struktury oraz działalność programową<br />
Centrum Poloniusz – Pegaz finansowo wspiera Stowarzyszenie<br />
Wspólnota Polska.<br />
KLUB STYPENDYSTÓW FUNDACJI SEMPER<br />
POLONIA<br />
W marcu przy Centrum Poloniusz – Pegaz zawiązał się Klub<br />
Stypendystów Fundacji Semper <strong>Polonia</strong>. Klub ma charakter nieformalny<br />
i jego celem jest podejmowanie z<strong>org</strong>anizowanych kroków<br />
mających na celu promocję Polski w Serbii. Pierwsze, <strong>org</strong>anizacyjne<br />
spotkanie członków Klubu odbyło 28.03.2008. Młodzież opracowała<br />
preliminarne wersje projektów mających na celu promocję Polski<br />
w Serbii, ale także promocję kraju zamieszkania w Polsce. Szczegółowe<br />
informacje na temat projektów zamieszczone będą w marcowym<br />
wydaniu Bałkańskiej Mozaiki.<br />
Pomoce multimedialne przekazane przez WSZ w Nowym Sączu.<br />
KWARTALNIK SPOŁECZNO<br />
– KULTURALNY „BAŁKAŃSKA MOZAIKA”<br />
W marcu ukaże się kolejny numer<br />
Bałkańskiej Mozaiki. Bohaterkami<br />
piątego numeru będą kobiety. Za<br />
takim wyborem przemawiało wiele<br />
argumentów: nadejście wiosny, marcowe<br />
święto kobiet , ale i fakt, że to<br />
właśnie kobiety stanowią trzon bałkańskich<br />
Polonii.<br />
Kwartalnik posiada również wersję<br />
elektroniczną: www.balkmozaika.<br />
info. Czasopismo tworzone jest społecznie<br />
przez dziennikarzy amatorów,<br />
a jego druk jest możliwy dzięki<br />
dofinansowaniu środków Senatu RP<br />
dzięki pomocy Fundacji „Pomoc Polakom<br />
na Wschodzie” .<br />
Zapraszamy do lektury<br />
Młodzieżowi inicjatorzy zawiązania Klubu Stypendystów<br />
Fundacji Semper Polonii.<br />
OŚRODEK WSPIERANIA PRZEDSIĘBIORCZOŚCI<br />
PRZY CENTRUM POLONIUSZ – PEGAZ<br />
Trwają przygotowania do uruchomienia Ośrodka Wspierania<br />
Przedsiębiorczości przy Centrum Poloniusz – Pegaz. Powołanie<br />
OWP w Belgradzie jest możliwe dzięki wsparciu Fundacji Pomoc<br />
Polakom na Wschodzie. Już wkrótce więcej informacji na temat<br />
OWP w Belgradzie oraz jego oferty można będzie uzyskać na stronie<br />
www.owp.balkmozaika.info oraz na portalu polonijnym www.<br />
balkany.eu
In memoriam<br />
Juzefa Glišović (1924-2008)<br />
Život započinjemo nesvesni njegovog značenja i nesvesni<br />
zadate uloge u njemu ali sasvim svesni neminovnosti<br />
kraja,odlaska u novo nepoznato.<br />
Juzefa Laner /kasnije Glišović/ verovala je u predskazanja. Još<br />
kao devojčica, dok se igrala u radnji svog oca,čula je ciganku-prosjakinju<br />
kako govori o nekoj dalekoj zemlji, gde se govori drugim<br />
jezikom, a gde će i ona jednom živeti. Devojčica to nije mogla zamisliti<br />
ali majka se uplašila. Lepo su živeli u gradiću Tarnovica Polna,<br />
opština Tlumač, roditelji i troje dece. Otac Juzef je radio kao profesor<br />
klavira, posle završenog konzervatorijuma, tako da se u kući<br />
uvek čula muzika. Deca su išla u francusku školu gde su stekli pristojno<br />
obrazovanje. Juzefa je posebno lepo savladala francuski jezik<br />
i odlično je svirala klavir. Miran i udoban život prekinula su međunarodna<br />
dešavanja i izbijanje rata. Juzefa je tada imala 15 godina<br />
(rođena je 1924. godine). Cela porodica je zarobljena i prebačena u<br />
radni logor Cvikau, u Nemačkoj.<br />
Pošto je otac Juzef dobro govorio nemački jezik, bio je angažovan<br />
kao prevodilac. Na taj način je uspeo da održi porodicu na okupu<br />
i da ih prehrani.<br />
U logoru su dočekali oslobođenje 1945. godine, svi živi i bez<br />
zdravstvenih posledica života u logoru. Međutim, dogodilo se nešto<br />
što brižni otac nije predvideo. Starija ćerka, Juzefa, izuzetno lepa<br />
brineta, svestrano talentovana i očeva ljubimica, saopštava roditeljima<br />
da se zaljubila u jednog Srbina i da želi da se uda za njega. Otac,<br />
koji je već ugovorio preko svojih veza put u Argentinu, zbog ljubavi<br />
prema svom detetu i svestan njene odlučnosti, vraća se u Poljsku.<br />
Ali granice Poljske više nisu iste. Grad u kome su živeli više ne pripada<br />
Poljskoj a oni dobijaju od države kuću u Obornikima Šlonskim<br />
(Oborniki Śląskie) kod Vroclava.<br />
Miodrag Glišović je bio sin beogradskog trgovca, naočit visok<br />
momak, koji je lepo pevao i svirao gitaru. Iako je, kao i mnogi njegovi<br />
drugovi, imao verenicu u Beogradu pre odlaska u rat, zaljubio se u<br />
lepu devojku iz Poljske i čvrsto odlučio da je povede u Beograd.<br />
Težak je bio oproštaj od roditelja ali hrabra devojka veruje u<br />
svoju ljubav i odlazi u Srbiju. Porodica njenog muža najpre je bila<br />
uzdržana ali i zadovoljna što devojka nije Nemica. Juzefa se trudila<br />
da prihvati običaje nove sredine i da bude dobra supruga. Došlo je<br />
prvo dete i premeštaj njenog muža, po partijskoj dužnosti, u unutrašnjost.<br />
Miodrag je bio agronom, tako da su se obreli u Gornjem<br />
Milanovcu.<br />
Bio je srčani pristalica Komunističke partije ali posleratna situacija<br />
u partijskim krugovima je bila okrutna. Pošto je bio sin bogatog<br />
trgovca, kapitaliste kako su ih nazivali komunisti, bio je meta raznih<br />
zavera. Želeo je da dokaže svoju lojalnost partiji ali ga je to koštalo<br />
zdravlja. Ubrzo posle rođenja drugog deteta umire u 40-toj godini<br />
života.<br />
Juzefa, sama sa dvoje dece, donosi odluku da ostane u Srbiji. Jezik<br />
je savladala bez greške što je bio preduslov da završi Ekonomsku<br />
školu i zaposli se u preduzeću Tipoplastika. Radila je kao službenik<br />
ali i kao prevodilac. Ceo tehnološki postupak izrade Baltik votke<br />
koju proizvodi Takovo iz Gornjeg Milanovca, izradu postrojenja i<br />
sistem rada, prevela je i objasnila Juzefa. Prevodila je sa francuskog,<br />
nemačkog, ruskog i poljskog jezika.<br />
Svoju decu je odgajala u duhu Srbije ali su bar jednom godišnje<br />
odlazili u Poljsku. Decu je krstila u katoličkoj crkvi u kojoj je njen<br />
otac svirao i vodio hor. Danas u Poljskoj živi njena unuka koja je u<br />
Bidgošču završila Muzičku akademiju i tu ostala sa svojim mužem<br />
kompozitorom Piotrom Komorowskim.<br />
Gospođa Jozefa Glišović, kako su je oslovljavali u Gornjem Milanovcu,<br />
nikada se nije ponovo udala, a svoj život je umela da ispuni<br />
sitnim radostima. Prerana smrt sina, koji je bio vrstan harmonikaš,<br />
slomila je njenu volju za životom i tiho se gasila. Ostala je u Srbiji<br />
zauvek, ta divna ponosna žena, dosledna svojoj ljubavi i svoje davno<br />
izrečene sudbine.<br />
Povodom njene smrti, 28.11.2008. godine, u lokalnom listu Takovske<br />
novine,objavljen je tekst koji prilažem.<br />
Gordana Matijević, devojačko Glišović<br />
25<br />
Gospođa Jozefa Glišović je otišla<br />
Godinama sam se bavio javnim nastupanjem posredno ili neposredno<br />
zavisno od toga da li sam glumio ili samo režirao.<br />
I uvek je postojao jedan reper koji mi je bio važan, jer sam<br />
prema reakciji toga repera znao da li radim kako treba, ili...<br />
Moj reper je bila Jozefa Glišović, ili još bolje Gospođa Juca, koju<br />
smo tako oslovljavali i onda kad je oslovljavanje sa drugarica bilo<br />
u „modi”. Sedela je obično u trećem, četvrtom, eventualno petom<br />
redu. I ako je pred početak programa ne bih video, zabrinuo bih se<br />
ozbiljno. Mora da je bolesna, jer ona nijedan kulturni događaj ne<br />
propušta ako je u Milanovcu. Kultura je bila njena potreba, kao običnim<br />
ljudima hleb. I dolazila je obavezno, ozarena lica, uvek dobro<br />
i praznično raspoložena i obučena praznično. Dok sam je gledao<br />
kroz rupicu na zavesi u toku predstave, ako se smešila znao sam da<br />
predstava ide dobro.<br />
Dolazila je često i kad je bila bolesna i onda kad je program nije<br />
baš previše zanimao, i kad su akteri bila mala deca, dolazila je da<br />
svojim prisustvom da podršku naporima onih koji od života žele<br />
nešto više... Zašto više nema takvih ljudi. Zašto nas interesuju samo<br />
svoja deca?<br />
Gospođa Juca je i svoju decu odgajala da vole i poštuju umetnost.<br />
Njen prerano preminuli sin Jovica izvrsno je svirao na harmonici,<br />
a njena ćetka Goca se bavila amaterskim pozorištem i to tako<br />
uspešno da je dobila angažman u Narodnom pozorištu Sterija, i da<br />
je htela, ostvarila bi zavidnu glumačku karijeru. Inače, kad bi gospođa<br />
Jozefa sela za klavir u nekada Brkovića kući, svi smo uživali. To<br />
se najčešće događalo posle programa ili otvaranja kakve izložbe uz<br />
skroman koktel. U srećnim vremenima gospođa Juca bi počela svoj<br />
solistički koncert. Nizale su se popularne arije iz opera, opereta i,<br />
naravno, melodije popularnih šlagera i romansi. Da smo kojom srećom<br />
u Milanovcu imali <strong>org</strong>ulje, tek tada bi smo uživali u muzici!<br />
Njeno mesto ostaće prazno u pozorišnoj sali, ali će ona uvek<br />
imati svoje mesto u našim srcima.<br />
M. Kostadinov<br />
(Takovske novine, decembar 2008)
Jak go poznałam<br />
Sąsiad z autobusu<br />
26<br />
W<br />
1973 roku rozpoczęłam studia na Uniwersytecie Jagiellońskim.<br />
Wybrałam filologię słowiańską – język<br />
serbochorwacki. Nie przypuszczałam wówczas, że wybór<br />
studiów będzie miał decydujący wpływ na moje dalsze życie.<br />
Po ukończeniu pierwszego roku wyjechałam z grupą koleżanek na<br />
praktykę dialektologiczną do Jugosławii. Była to wymiana studentów<br />
pomiędzy U.J. i Uniwersytetem w Belgradzie.<br />
Po przyjeździe spędziłyśmy trzy dni na zwiedzaniu stolicy. Byłyśmy<br />
zachwycone niemal wszystkim. Celem naszej podróży była<br />
jednak Chorwacja, dokładniej miasteczko Trpań na półwyspie Peleszac.<br />
Nad morze pojechałyśmy autobusem, w którym oprócz nas<br />
byli i inni studenci. Nie mogąc znaleźć wolnego miejsca, usiadłam<br />
obok pewnego młodzieńca. Z rozmowy dowiedziałam się, że ma na<br />
imię Jaran, jedzie na wakacje do tej samej miejscowości, a nawet do<br />
tego samego domu wypoczynkowego co i ja. Oczywiście, w czasie<br />
WIEŚCI Z CZARNOGÓRY<br />
Nasze Stowarzyszenie otrzymało, na ręce prezesa pani Wandy<br />
Vujisić, od pani Anny Rusteckiej, żony zmarłego Wiesława<br />
Rusteckiego (o którym pisaliśmy w Biuletynie SŁO-<br />
WO YU POLONII 23 /05), jego księgozbiór , który pani Rustecka,<br />
spełniając wolę zmarłego, ofiarowała nam za pośrednictwem Fundacji<br />
ATM z Warszawy i który został dostarczony Stowarzyszeniu w<br />
Czarnogórze.<br />
Księgozbiór znajduje się w Ambasadzie RP w Podgorici. Postanowiliśmy<br />
przygotować kącik twórczości zmarłego poety. Pani Annie<br />
podziękowaliśmy za cenny dar, który wzbogaci naszą bibliotekę,<br />
której otwarcie planujemy w marcu.<br />
IN MEMORIAM<br />
CENNY DAR<br />
Wiesław Rustecki urodzony w 1929 roku w Warszawie. Po<br />
skończeniu historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim poświęcił<br />
się poezji i krytyce artystycznej.Wydał trzy tomy poezji, trzy sztuki<br />
dramatyczne, tłumaczył też wiersze i opowiadania z języka serbskochorwackiego.<br />
Prowadził miesięcznik kulturalno – społeczny «Barwy».<br />
Jako malarz brał udział w plenerach Mazowieckiego Towarzy-<br />
pobytu dużo czasu spędzaliśmy razem. Dowiedziałam się, że mieszka<br />
w Panczewie a studiuje w Dubrovniku. Dubrownik wybrał dlatego,<br />
że swoje dzieciństwo spędził w Dalmacji.<br />
To były wspaniałe wakacje! Miałam okazję poznać inny świat,<br />
specyficzną architekturę, odmienną kulturę, wspaniałych ludzi.<br />
Niestety dwa tygodnie szybko minęły.<br />
W październiku wróciłam na studia i jakież było moje zdumienie,<br />
kiedy po skończonych zajęciach czekał na mnie Jaran. Tym razem ja<br />
przejęłam rolę przewodnika i oprowadzałam go po miejscach, które<br />
warto było zobaczyć. Zwiedziliśmy Kraków, Wieliczkę, Oświęcim.<br />
Nie muszę dodawać, że wszystko zrobiło na nim duże wrażenie.<br />
W grudniu tego samego roku znowu miałam okazję wyjechać<br />
do Jugosławii, tym razem do Skopje. Oczywiście Jaran przyjechał do<br />
mnie i spędziliśmy razem parę dni.<br />
Po trzech latach znajomości postanowiliśmy się pobrać. Ślub<br />
odbył się w moim rodzinnym mieście. Była to skromna, ale bardzo<br />
miła uroczystość. Teraz tylko pozostało wyczekiwanie na wizę jugosłowiańską.<br />
Po dwóch miesiącach nadszedł dzień wyjazdu, który<br />
bardzo przeżyłam. Zresztą smutek mi do dziś zawsze towarzyszy,<br />
kiedy wyjeżdżam z Polski.<br />
Zamieszkaliśmy w Panczewie – rodzinnym mieście męża. Tutaj<br />
mieliśmy swoje mieszkanie. Mąż otrzymał pracę w biurze projektowym.<br />
Upłynęło jedna dużo czasu zanim się przyzwyczaiłam do<br />
nowego życia i środowiska. I tak jesteśmy razem ponad trzydzieści<br />
lat. Mamy dwoje dzieci – syna i córkę. Syn ożenił się z Polką, córka<br />
skończyła slawistykę. I my często rozważamy możliwość wyjechania<br />
na stałe do Polski. Kto wie, może kiedyś zrealizujemy to nasze<br />
marzenie.<br />
Bożena Jovanović
stwa Kulturalnego: Bieżun, dwukrotnie Ciechaów i Grodzisk Mazowiecki,<br />
Przasnysz.<br />
W 1982 roku wziął udział w wystawie «Żivopis warszawskich<br />
chudożnikow» w Kijowie.<br />
Wystawy indiwidualne :<br />
• Malarstwo - Dom Żołnierza,Warszawa – 1964 r.<br />
• Malarstwo - Klub ZBOWiD – u ,Warszawa – 1981 r.<br />
• «Jugosławia» ( razem ze Szczepanem Brożychem i Edwardem<br />
Grelą ) - KMPiK Nowy Swiat, Warszawa – 1981 r.<br />
«Kazimierz i Sandomierz» - KMPiK - 1983 r. (ul. Ząbkowska 42)<br />
Bardzo się ucieszył z powstania naszego Stowarzyszenia. Napisał<br />
wtedy list do wszystkich członków naszego Stowarzyszenia i<br />
chciał ofiarować Stowarzyszeniu część swojej domowej biblioteki.<br />
Nie zdolał niestety tego zrobić osobiście – zmarl 27 stycznia 2008<br />
r. w Warszawie.<br />
Wanda Vujisić<br />
NARESZCIE MAMY GDZIE SIĘ SPOTYKAĆ I ...<br />
Pierwsze nasze spotkanie w Ambasadzie RP w<br />
Podgoricy na ul. Kozaračka 72<br />
Pierwsze nasze spotkanie, które odbyło się w Ambasadzie RP<br />
w Podgoricy 18 października 2008 roku, na długo zostanie<br />
w naszej pamięci. Oczarowały nas salony Ambasady, które<br />
swoim wystrojem zrobiły na nas duże wrażenie. Wreszcie mieliśmy<br />
gdzie się spotkać i choć przez chwilę poczuć się jak w naszej Ojczyźnie.<br />
Atmosfera była wspaniała.<br />
Serdecznie powitali nas pan ambasador RP - Jarosław Lindenberg<br />
i pan konsul RP -Radosław Gruk, którzy w swoich<br />
wystąpieniach podkreślili, że dołożą wszelkich starań aby pomóc<br />
naszemu młodemu Stowarzyszeniu w jego działalności i kultywowaniu<br />
tradycji, kultury polskiej i języka ojczystego.<br />
Pani Wanda Vujisić, prezes Stowarzyszenia, poinformowała<br />
wszystkich zebranych o dotychczasowej pięcioletniej działalności<br />
naszego Stowarzyszenia. Ona obiecała, że wszystkie informacje<br />
dotyczące działalności Stowarzyszenia, od samego powstania do<br />
dnia dzisiejszego, znajdą się w biuletynie GŁOS POLONII w numerze<br />
specjalnym, który ona przygotuje.<br />
Jak doszło do powstania biuletynu ?<br />
Na inicjatywę pani Wandy został powołany tymczasowy zarząd<br />
<strong>org</strong>anizacyjny w celu rozpatrzenia możliwości drukowania<br />
biuletynu naszego Stowarzyszenia w Czarnogórze. W skład tego<br />
zarządu weszły panie: Maryla Ćupić, Elżbieta Turković, Iwona<br />
Vukadinović,Teresa Medojević i Wanda Vuijisić.<br />
Pierwsze spotkanie tymczasowego zarządu <strong>org</strong>anizacyjnego<br />
odbyło się w hotelu<br />
«Kerber», na którym był obecny konsul Radosław Gruk, który<br />
służył nam swoimi cennymi radami dotyczącymi «narodzin»<br />
pierwszego czarnogórskiego biuletynu. Podzieliłyśmy pracę i<br />
wzięłyśmy się do roboty. Czasu było bardzo mało, a chciałyśmy<br />
żeby pierwszy numer został wydrukowany na święta Bożego Narodzenia.<br />
Na spotkaniu 18-ego października poinformowaliśmy naszych<br />
członków o naszej propozycji, tj. o możliwości drukowania pierwszego<br />
numeru biuletynu Polonii w Czarnogórze. Pani Maryla Ćupić<br />
przygotowała kilka propozycji projektów graficznych okładki.<br />
Trudno się było zdecydować, który jest najlepszy, bo wszystkie<br />
były bardzo ładne - i za to p.Maryli sedrecznie dziękujemy.<br />
W końcu jednogłośnie zdecydowaliśmy, że biuletyn będzie<br />
zatytułowany GŁOS POLONII i na początku będzie wychodził<br />
dwa razu do roku. Umówiliśmy się i co do jego treści. Poprosiliśmy<br />
wszystkich naszych członków o współpracę i czynny udział w<br />
przygotowaniu naszego pierwszego numeru.<br />
Na spotkaniu wybraliśmy redakcję biuletynu w składzie :<br />
Iwona Vukadinović, redaktor naczelny<br />
Kolegium redakcyjne w składzie:<br />
Wanda Vujisić,Marzena Peričić,Barbara<br />
Hupka,Teresa Medojević,Oleg Gruk,<br />
Maryla Ćupić i Karolina Buzaljko<br />
Na naszym spotkaniu dokonaliśmy i wyboru prezesa na następne<br />
cztery lata . Funkcję prezesa , jednogłośnie , powierzono<br />
dotychczasowej pani prezes mgr Wandzie Vujisić na okres od<br />
2008 do 2012 r. i podziękowano jej za dotychczasową pracę, życząc<br />
jednocześnie pomyślności i dalszej owocnej pracy na rzecz naszego,<br />
czarnogórskiego środowiska polonijnego.<br />
W skład zarządu weszli :<br />
Bożena Kneżević ( Podgorica )<br />
Elżbieta Turković ( Podgorica) - skarbnik<br />
Iwona Vukadinović ( Podgorica )<br />
Krystyna Jelić ( Bar )<br />
Grażyna Bošković ( Bar )<br />
Sadetin Peričić ( Bar )<br />
Katarzyna Nenezić ( Nikšić )<br />
Pani Wanda podziękowała wszystkim za zaufanie i obiecała, że<br />
dołoży wszelkich starań, aby nasze Stowarzyszenie zintegrować w<br />
wielką polską rodzinę w Czarnogórze.<br />
Wszystkich poinformowaliśmy o naszej stronie internetowej<br />
www.poloniacg.me, którą redaguje pan mgr inż.Zygmunt Hupka,<br />
a technicznie przygotowuje i opracowuje Rade Vukadinović.<br />
Październikowe spotkanie polonijne było urozmaicone dzięki<br />
minikoncertowi, w salonach Ambasady. Przy dźwiękach muzyki<br />
Chopina, którą wykonał młody czarnogórski pianista , Vanja Šćepanović<br />
, spędziliśmy miłe i nezapomniane chwile.<br />
Wanda Vujisić<br />
27
Z KART HISTORII<br />
11 LISTOPAD 1918 r. - 11 LISTOPAD 2008 r.<br />
Niepodległa Polska odrodziła się w listopadzie 1918 roku w<br />
ciągu zaledwie trzech tygodni. To niezwykłe tempo zaskoczyło<br />
ówczesnych obserwatorów wydarzeń politycznych w<br />
Polsce i w Europie.<br />
11 listopada był oficjalnym Świętem<br />
Narodowym Polski w latach 1937 – 19<strong>39</strong>.<br />
W związku z obchodami 90 rocznicy Odrodzenia Polski, 15 listopada<br />
w salonach Ambasady RP w Podgoricy odbło się uroczyste<br />
spotkanie pracowników dyplomatycznych Ambasady RP z Polonią<br />
w Czarnogórze.<br />
W tym dniu mieliśmy też okazję wysłuchania minikoncertu<br />
chopinowskiego w wykonaniu Wani Szćepanowića, studenta Akademii<br />
Muzycznej z Cetinja.<br />
Muzyka Chopina, jego mazurki, polonezy, etiudy i nokturny<br />
wywołały i wzbudziły w nas na nowo wspomnienia z lat młodości.<br />
Zaczeliśmy wspominać te czasy a przede wszystkim studniówkę – „<br />
Ploneza czas zacząć ... „ .<br />
Przy bogato zastawionym stole do późna rozmawialiśmy o<br />
różnych nurtujących nas sprawach, z łezką w oku wspominaliśmy<br />
czasy spędzone w Polsce, wracaliśmy pamięcią do lat szkolnych i z<br />
tęsknotą i żalem przyznaliśmy jak ten czas szybko leci ...<br />
Wystarczyło tylko zamknąć oczy i każdy z nas znalazł się w<br />
swoim rodzinnym mieście, spacerował po ulubionych ulicach i<br />
wspominał, wspominał dawne czasy.<br />
Pan ambasador Jarosław Lindenberg otrzymał w prezencie<br />
rzeźbę, którą własnoręcznie, z drzewa oliwkowego, wykonała pani<br />
Marzena Peričić.<br />
W imieniu wszystkich nas obecnych, na jakże ważnej dla nas<br />
uroczystości szczególnie na obczyźnie, serdecznie podziękowaliśmy<br />
naszej Ambasadzie RP, a w szczególności panu Ambasadorowi RP<br />
, Jarosławowi Lindenbergowi i panu Konsulowi RP, Radosławowi<br />
Grukowi na z<strong>org</strong>anizowaniu tej wspaniałej uroczystości , która choć<br />
na chwilę, pozwolila nam zapomnieć o szarościach dnia codziennego<br />
i przeniosła nas w myślach do naszej Ojczyzny – Polski.<br />
ŚWIĘTO NIEPODLEGŁOŚCI dla nas Polaków „... jest wyrazem<br />
ciągłości historycznej naszego narodu i państwa polskiego, a<br />
także uczy nas szacunku dla patriotycznych wysiłków poprzednich<br />
pokoleń “.<br />
* * *<br />
W związku z obchodami 90 rocznicy Odrodzenia Polski w<br />
Warszawie odbyły się także uroczyste obchody.Gospodarzem obchodów<br />
był Prezydent RP Lech Kaczyński wraz z małżonką Marią<br />
Kaczyńską.<br />
W uroczystościach uczestniczyło wiele głów państw, wśród nich<br />
był obecny i Prezydent Czarnogóry - Filip Vujanović.<br />
28<br />
OTWARCIE AMBASADY RZECZYPOSPOLITEJ<br />
POLSKIEJ W CZARNOGÓRZE<br />
10 GRUDZIEŃ 2008 r.<br />
Dnia 10 grudnia 2008 r. odbyło się uroczyste otwarcie Ambasady<br />
RP w Podgorici. Ambasada RP była 22 przedstawicielstwem<br />
dyplomatycznym otwartym na terenie niepodległej<br />
Czarnogóry.<br />
Uroczystego przecięcia wstęgi dokonali: podsekretarz Stanu<br />
w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej -<br />
pani Grażyna Bernatowicz i minister Spraw Zagranicznych Czarnogóry<br />
- pan Milan Roćen.<br />
Uroczystość zgromadziła licznych gości,między którymi obecni<br />
byli : Ambasador Czarnogóry w Polsce - pan Milorad Šćepanović,<br />
dyrektor Departamentu Europy Środkowej i Południowej MSZ w<br />
Polsce pan Adam Hałaciński, liczni przedstawiciele władz czarnogórskich,<br />
korpusu dyplomatycznego i prezes Stowarzyszenia Polaków<br />
w Czarnogórze pani Wanda Vujisić.<br />
Podsekretarz Stanu pani Grażyna Bernatowicz w swoim wystąpieniu<br />
podkreśliła, że otwarcie Ambasady RP w Czarnogórze jest<br />
symbolem szacunku w obustronnych stosunkach i<br />
dowodem na umacnianie przyjacielskich więzi pomiędzy<br />
dwoma krajami.<br />
«Dla młodych państw, szczególnie dla nowopowstałych,<br />
jest to wielkie wydarzenie kiedy jedno<br />
z państw otwiera swoją ambasadę w jej stolicy» -<br />
powiedział w swoim wystąpieniu minister Spraw Zagranicznych<br />
w Czarnogórze - Milan Roćen.<br />
Polską Ambasadę w Podgoricy reprezentował<br />
Ambasador RP, pan Jarosław Lindenberg wraz z<br />
małżonką panią Aleksandrą, pan Radosław Gruk,<br />
Na otwarciu Ambasady RP w Podgoricy (trzeci od lewej:<br />
Milan Roćen min. Spr. Zagr. Czarnogóry, Karolina Buzaljko,<br />
Jarosław Lindenberg ambasador RP, Grażyna Bernatowicz<br />
podsekr. stanu MSZ w Polsce). Foto W. Vujisić
Na spotkaniu w Ambasadzie RP w Podgoricy (od lewej Branisław Hupka,<br />
Daniela Čabarkapa, Wanda Vujisić i Boóena Kneżević). Foto I. Vujisić<br />
konsul RP i pani Monika Gruk, III sekretarz Ambasady RP.<br />
Ambasador RP pan Jarosław Lindenberg w swoim wystąpieniu<br />
podkreślił, że celem otwarcia Ambasadt RP w Czarnogórze jest<br />
przede wszystkim zbliżenie narodów dwóch państw i dodał, że Polska<br />
popiera starania Czarnogóry zmierzające do integracji z EU i<br />
NATO. On wyraził swoje zadowolenie, że Czarnogóra zdecydowała<br />
się iść drogą prowadzącą do obecności w europejskiej wspólnocie.<br />
Powstanie Ambasady RP w Czarnogórze i Ambasady Czarnogóry<br />
w Warszawie otwiera możliwość zacieśnienia stosunków bilateralnych<br />
dwóch państw prognozując, a to rozumie się samo przez<br />
się, i bogacenie wszechstronnej współpracy między tymi państwami<br />
na polu kultury, nauki, techniki, turystyki i in.<br />
Wanda Vujisić<br />
Życzenia bożonarodzeniowe i noworoczne (od prawej Radosław Gruk konsul<br />
RP, Jarosław Lindenberg ambasador RP i Wanda Vujisić prezes<br />
Stowarzyszenia). Foto I. Vujisić<br />
Na zabawie choinkowej z Mikołajem i Szanta Pantą. Foto I. Vujisić<br />
KĄCIK KULINARNY PANI HANI<br />
Wielkanoc w naszym domu<br />
Wielkanoc, to radosne święta kojarzące się nam z wiosną.<br />
Już sama przyroda wytwarza niezwykły nastrój, który w naszych<br />
domach należy podkreślić specjalnymi akcentami świątecznymi.<br />
Przede wszystkim na czas posiać pszeniczkę lub rzeżuchę,<br />
umalować bajecznie jajka, zrobić kwietno-pisankowe ikebany, a<br />
flakony wypełnić kwiatami. Niech ich zapach połączy się z zapachami<br />
unoszącymi się znad wielkanocnego stołu i przypomni<br />
atmosferę polskich Świąt z młodości. Stół na tę okazję musimy<br />
pomysłowo udekorować, ale i bogato zastawić ulubionymi potrawami.<br />
Śniadanie wielkanocne niech będzie prawidziwym i<br />
wyjątkowym przeżyciem kulinarnym. Piękny obrus i zastawa,<br />
no i dania. Najbardziej malownicza część, to<br />
słodkości: baby lukrowane, czekoladowe<br />
są same w sobie dekoracją, wizytówką<br />
gospodyni. A mazurki? Prawdziwe<br />
arcydzieła wizualne i smakowe.<br />
Pani Hania zastanawiała<br />
się, co nowego, ciekawego,<br />
niedrogiego i łatwego w<br />
wykonaniu zaproponować<br />
Paniom na<br />
tą nadchodzącą Wielkanoc. Wybór padł,<br />
jeśli chodzi o słodkości, na tort czekoladowy<br />
S a c h e r. Wiadomo bowiem, że czekolada<br />
uszczęśliwia i wpływa na dobre samopoczucie, co nam się<br />
przyda w okresie Świąt.<br />
Wracając z rodziną samochodem z Polski, wielokrotnie zahaczaliśmy<br />
o Wiedeń. Za każdym razem odwiedzaliśmy cukiernię<br />
w hotelu „Sacher” i zamawialiśmy kawałek legendarnego<br />
tortu. Przyznam, że nie zawsze byłam zachwycona, nieraz wręcz<br />
rozczarowana. Ale to przecież Sacher! Jednak z czasem ledwo<br />
czekałam na następną uroczą chwilę, kiedy z córką i mężem zasiadaliśmy<br />
w kawiarni i zjadali ten czarny, czekoladowy, niezwykły<br />
i jedyny kawałek tortu.<br />
Poszukiwałam dobrego przepisu, wypróbowałam wiele, ale<br />
jeden wydał mi się doskonały. Domownicy twierdzą, że jest lepszy<br />
od wiedeńskiego. Być może, ale mnie się nadal marzą tamte<br />
czasy, kiedyśmy przy pięknej pogodzie siedzieli w wiedeńskiej<br />
cukierni i po zjedzeniu tortu stwierdzali, że nasz belgradzki jest<br />
lepszy...
Tort Sacher<br />
Składniki:<br />
8 szt. jajek; 250 g cukru pudru; 180 g masła; 120 g czekolady<br />
typu menaż (ciemna); 120 g zmielonych orzechów; 80 g<br />
zmielonych herbatników typu petit beurre; szczypta soli, bułka<br />
tarta do wysypania formy.<br />
Do przemazania dżem z moreli (najlepiej domowy).<br />
Polewa: 100 g czarnej czokolady; 80 g masła.<br />
Zostawić do wystygnięcia (parę godzin).<br />
7. Wyłożyć ciasto z dna tortownicy na drucianą podstawkę<br />
i oblać boki i górę dobrze wymieszaną i stemperowaną<br />
polewą czekoladową, pozostawiając 2-3 łyżki polewy.<br />
Napełnić tutkę z pergaminu i na ochłodzony tort wycisnąć<br />
dumne słowo S a c h e r. Niech „wyschnie”. Podany na<br />
pięknej paterze tort stanowi prawdziwą dekorację stołu<br />
wielkanocnego.<br />
Do tego oddzielnie podać ubitą z cukrem waniliowym<br />
śmietankę, bo bardzo pasuje!<br />
30<br />
Wykonanie:<br />
1. Przygotować okrągłą tortownicę (średn. 26 cm)<br />
z ruchomym dnem. Dno wyłożyć pergaminem,<br />
posmarować masłem, posypać tartą bułką. Nagrzeć<br />
piekarnik do 180 o C.<br />
2. Czekoladę otopić wraz z masłem i ochłodzić<br />
(temperować). Umyć jaja i oddzielić żółtka od białek.<br />
3. Zmiksować żółtka z cukrem pudrem na pulchną masę.<br />
Dodać ochłodzoną (temperowaną) czekoladę z masłem i<br />
dalej miksować.<br />
4. Ubić białka na sztywną pianę (dodając przy końcu<br />
szczyptę soli). Wyłożyć na masę czekoladowo-żółtkową.<br />
Wysypać na pianę zmielone orzechy i herbatniki i<br />
wymieszać całość.<br />
5. Masę wyłożyć do przygotowanej formy i piec ok. 40<br />
min, do momentu aż patyczek po wyjęciu z ciasta<br />
będzie suchy, jednak ciasta nie wolno<br />
przepiec.<br />
6. Ciasto wyjąć z<br />
piekarnika,<br />
przestudzić,<br />
zdjąć obręcz i<br />
równomiernie<br />
posmarować<br />
boki i górę<br />
dżemem.<br />
Aby uzupełnić wielkanocne słodkości, obok tortu jako drugie<br />
„ciasto” proponuję p a s c h ę. Przepis podałam w numerze 11 /<br />
2002 Słowa YU Polonii, s. 27.<br />
***<br />
W tym roku przygotujmy na Święta nasz polski, pieczony schab.<br />
Wiele jest przepisów i urozmaiceń, ale ja osobiście najbardziej<br />
lubię zwykle upieczony, na zimno podany, z chrzanem lub<br />
ćwikłą.<br />
Schab pieczony<br />
Składniki:<br />
1,5 kg schabu bez kości; 1 cebula; 1 łyżeczka majeranku; 1<br />
łyżeczka zmielonego kminku; 50 g. masła; 50 g smalcu; sól,<br />
pieprz.<br />
Wykonanie:<br />
Mięso należy umyć, oczyścić z błon, oprószyć majerankiem,<br />
pieprzem, kminkiem, solą i pozostawić w chłodnym miejscu<br />
przez parę godzin. Tłuszcz roztopić w brytfannie, ułożyć schab<br />
i obłożyć pokrojoną cebulą, wlać parę łyżek wody i piec około<br />
2 godzin w piekarniku uprzednio nagrzanym do 180 o C ciągle<br />
polewając wytworzonym sosem. Gdy się schab zarumieni,<br />
zmniejszyć temperaturę na 170 o C, podlać wodą, przykryć folią<br />
i co 10 min przelewać. Upieczony schab ochłodzić, pokroić w<br />
plastry, ułożyć na półmisek, udekorować jajkami i gałązkami<br />
pietruszki.
Ćwikła<br />
Składniki:<br />
1 kg buraków średniej wielkości (karmin); 1<br />
większy korzeń chrzanu; ocet, cukier, sól do<br />
smaku.<br />
Wykonanie:<br />
Buraki wyszorować, opłukać, zalać wodą,<br />
dodać 2-3 krople octu i gotować około godziny.<br />
Ostudzić w wodzie, w której się gotowały, obrać i<br />
zetrzeć na tarce o większych oczkach.<br />
Chrzan oczyścić, umyć i zetrzeć na tarce o<br />
małych oczkach. Ocet rozcieńczyć przegotowaną<br />
chłodną wodą, posłodzić i posolić do smaku,<br />
pomieszać z chrzanem, a później z buraczkami.<br />
Przechowywać w zamkniętym słoju w lodówce.<br />
Niech w Wielkanocne Święta zawita<br />
wiosna do naszych domów!<br />
Pani Hania (Hanna Drljača)<br />
31
<strong>2009</strong> – Światowy Rok Czystych Wód<br />
Adam Mickiewicz<br />
Nad wodą wielką i czystą<br />
Nad wodą wielką i czystą<br />
Stały rzędami opoki,<br />
I woda tonią przejrzystą<br />
Odbiła twarze ich czarne;<br />
Nad wodą wielką i czystą<br />
Przebiegły czarne obłoki,<br />
I woda tonią przejrzystą<br />
Odbiła kształty ich marne;<br />
Nad wodą wielką i czystą<br />
Błysnęło wzdłuż i grom ryknął,<br />
I woda tonią przejrzystą<br />
Odbiła światło, głos zniknął.<br />
A woda, jak dawniej czysta,<br />
Stoi wielka i przejrzysta.<br />
Tę wodę widzę dokoła<br />
I wszystko wiernie odbijam,<br />
I dumne opoki czoła,<br />
I błyskawice – pomijam.<br />
Skałom trzeba stać i grozić,<br />
Obłokom deszcze przewozić,<br />
Błyskawicom grzmieć i ginąć,<br />
Mnie płynąć, płynąć i płynąć.<br />
YU• POLONII<br />
SŁOWO YU POLONII<br />
Biuletyn nr <strong>39</strong><br />
Beograd, januar-mart <strong>2009</strong>.<br />
Izdaje:<br />
Udruženje srpsko-poljskog prijateljstva<br />
JU Polonija (Stowarzyszenie Przyjaźni<br />
Serbsko-Polskiej YU <strong>Polonia</strong>)<br />
Adresa: Kneza Miloša 38, 11000 Beograd<br />
Srbija<br />
Redakcioni odbor:<br />
Joanna Maciejewska-Pavković, glavni urednik<br />
npavkovi@eunet.rs<br />
Dagmara Luković<br />
daga@eunet.rs<br />
Jolanta Tančić<br />
tanana@infosky.net<br />
Dizajn i priprema:<br />
Stanko S. Kostić • www.skostic.com<br />
Lidija Maćej • e-mail: macej@sezampro.yu<br />
Štampa:<br />
Lithoart, Beograd<br />
Tiraž:<br />
500 primeraka<br />
Publikacija izlazi uz finansijsku pomoć<br />
Senata Republike Poljske i<br />
Fondacije „Pomoc Polakom na Wschodzie”,<br />
Varšava<br />
PUBLIKACIJA SE NE PRODAJE