Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
wydarzenia kulturalno - społeczne<br />
A zatem kontynuujemy nasze pielgrzymowanie po<br />
Włoszech.<br />
Jest wczesny ranek – a właściwie to noc bo jeszcze<br />
ciemno. Wyjazd punktualnie o godz. 5 Krótka modlitwa,<br />
śpiew „Kiedy ranne wstają zorze...” i o godz. 6.30 znajdujemy<br />
się przed bramą pałacu w Castel Gandolfo. Z punktu<br />
widokowego obok bramy, podziwiamy taflę jeziora i pasma<br />
gór. O godz. 7 wchodzimy na dziedziniec – sami Polacy<br />
około tysiąca osób. W oczekiwaniu na Ojca Świętego<br />
śpiewamy pieśni. Punktualnie o godz. 8 rozpoczyna się Eucharystia.<br />
Za ołtarzem Ojciec Święty, a my tak blisko Niego.<br />
Marzenie stało się faktem. Każda twarz oprócz ogromnego<br />
skupienia wyraża radość i zdumienie, że jest tutaj, że<br />
jest gościem Papieża, w zasięgu Jego błogosławiących Polsce<br />
i Polakom rąk. Wśród uczestników Mszy Świętej spostrzegamy<br />
pana Andrzeja Wielowiejskiego – marszałka senatu,<br />
którego pamiętamy z przedwyborczego spotkania zorganizowanego<br />
na Rynku w Sławkowie. Jesteśmy bardzo ciekawi<br />
co słychać w kraju. To już tydzień jak jesteśmy w podróży,<br />
a tam dzieją się bardzo ciekawe rzeczy. Premierem został<br />
pan Tadeusz Mazowiecki. O tych wszystkich zmianach powiedział<br />
nam pan marszałek, bo wszelkie nasłuchy Polskiego<br />
Radia, czy to z Warszawy, czy to z „Wolnej Europy”, z samochodowego<br />
radia są bardzo niewyraźne. Po zakończonej Eucharystii<br />
Ojciec Święty wędruje od grupy do grupy i umożliwia<br />
uwiecznienie na zdjęciach faktu naszego pobytu w Castel<br />
Gandolfo. Wręczamy obraz, na którym namalowany został<br />
przez mojego męża Edwarda nasz sławkowski kościół.<br />
Mówimy, że jesteśmy ze Sławkowa – błogosławi obraz i prosi<br />
o przekazanie błogosławieństwa naszym bliskim, parafianom.<br />
Jeszcze ucałowanie Jego dłoni, dotyk sutanny – powoli<br />
odchodzi – jest zmęczony. Tak dużo trosk świata dźwiga<br />
na swoich barkach, to na Nim widać. Każdy prosi Pana Boga<br />
o siły dla Niego, bo tak bardzo jest nam potrzebny. Żegnamy<br />
się z panem marszałkiem. Jako jedni z ostatnich – przynaglani<br />
przez straż porządkową – opuszczamy dziedziniec ubogaceni<br />
Jego słowami, Jego błogosławieństwem. Jeszcze spięci<br />
i wyciszeni schodzimy wąskimi uliczkami do autobusu. Wracamy<br />
do Rzymu, aby kontynuować zwiedzanie. Udajemy się<br />
do Muzeów Watykańskich i Kaplicy Sykstyńskiej. Podziwiamy<br />
obraz Jana Matejki „Sobieski pod Wiedniem”. O piękności<br />
zbiorów i dzieł znajdujących się w Muzeum i Kaplicy pisać<br />
nie zamierzam, bo to przekracza moje możliwości, ale zapamiętam<br />
na pewno moje oczarowanie i chęć zanotowania<br />
w tejże pamięci tych wrażeń. Na zakończenie dnia zatrzymaliśmy<br />
się jeszcze w Panteonie, gdzie są grobowce wybitnych<br />
Włochów, w tym Rafaela. Przed odjazdem na kemping<br />
otrzymaliśmy zdjęcia z wizyty u Ojca Świętego. Wszystkie<br />
piękne. Wieczorem spotkanie całej grupy przy stolikach. Trochę<br />
zabawy, dzielenia się wrażeniami. Grupa „trzyma” się dobrze.<br />
Jutro zwiedzanie Rzymu.<br />
Byliśmy na Wzgórzu Kapitolińskim, przy Pałacu<br />
Weneckim, w kościele św. Piotra w Okowach, w którym<br />
podziwialiśmy posąg Mojżesza wykonany przez Michała<br />
Anioła, Plac Hiszpański ze słynnymi schodami, Coloseum,<br />
Kolumny Trajana i Konstantyna, Forum Romanum i Wzgórze<br />
Palatyńskie. Za dużo tego dobrego – w głowie jeden mętlik.<br />
Przy wyjeździe z Rzymu już na rogatkach wstąpiliśmy do<br />
kościoła Qvo Vadis przy Via Appia Antica, aby spotkać się<br />
Przywołanych wspomnień ciąg dalszy<br />
ciąg dalszy z Kuriera Sławkowskiego nr 205<br />
z historią opisaną przez Sienkiewicza w jego powieści pod tytułem<br />
zaczerpniętym z nazwy tego przybytku.<br />
Rzym pożegnaliśmy o godz. 14 w dniu 8 września.<br />
Jedziemy na Monte Cassino. Wjazd na wzniesienie karkołomną<br />
serpentyną, widoki na położone w dole miasto i jego<br />
otoczenie piękne, ale lęk na tych zakrętach paraliżuje. Wspominamy<br />
słynną bitwę, której 45. rocznica minęła w maju<br />
i ogromną ofiarą krwi przelaną za zdobycie tego wzgórza<br />
przez naszych polskich żołnierzy. Tutaj u stóp klasztoru Benedyktynów<br />
odwiedzamy ich groby, jest ich ponad tysiąc,<br />
a wśród nich również groby gen. Władysława Andersa i kapelana<br />
Józefa Gawliny. Ze ściśniętymi gardłami idziemy od<br />
kwatery żołnierskiej do kwatery, odczytujemy ich imiona<br />
i nazwiska, tak bardzo młody wiek i dziękujemy im modlitwą<br />
za to, że my możemy nareszcie mieć nadzieję na Wolną<br />
Polskę.<br />
Powoli wracamy cyprysową aleją do autokaru. Jeszcze<br />
rzut oka na ogromny biały kompleks klasztoru na samym<br />
szczycie wzgórza ( brak czasu uniemożliwił jego zwiedzanie)<br />
i ten kawałek polskiej ziemi z grobami naszych rodaków.<br />
Przed nami droga do Neapolu. O zmroku mijamy<br />
Wezuwiusz i udajemy się na kemping w Pompei.<br />
Około godz. 22 jesteśmy zakwaterowani. Moje cudowne<br />
koleżanki namiotowe – Terenia i Marysia przygotowały<br />
cudo obiado kolację. Szkoda, że aż tak dobra, bo nie ma<br />
szans na „ poprawienie” figury. Kondycja nam dopisuje nad<br />
podziw. Zrozumiałe to u najmłodszych podróżników, ale i ci<br />
liczący sobie około „kopy” wcale nie odstają. W nocy była burza,<br />
ale bez większych sensacji. Rano trochę chłodno jak na<br />
wrzesień i południową Italię, ale deszcz przestał padać. Humory<br />
dopisują. Namioty usytuowane przed drzewkami pomarańczy,<br />
cytryn, mandarynek, fig – pełna egzotyka – szkoda<br />
tylko, że jeszcze nie dojrzałe.<br />
Po śniadaniu wyjazd autokarem do Neapolu.<br />
W ogromnym korku i ścisku – samochody parkują po obydwu<br />
stronach ulicy – kierowca prowadzi nasz pojazd z ogromną<br />
precyzją. Włosi są mistrzami kierownicy i przeciwnikami<br />
przepisów - jeżdżą jak chcą. Zwiedzamy Neapol spacerując<br />
jego ulicami. Miasto zaśmiecone. Oglądamy gmachy zamku<br />
Castel dell’Ovo, Teatro di San Carlo na głównym placu<br />
miasta, Pizza del Plebiscito z klasycznym kościołem San<br />
Francesco di Paola, nawiązujący stylem do bazyliki św. Piotra<br />
w Rzymie. Trudno ulec urokowi tego miasta po tak bardzo<br />
pobieżnym zwiedzaniu jego centrum. Może gdybyśmy zeszli<br />
do dzielnic starszych z zabytkową zabudową, położonych nad<br />
zatoką, usłyszeli śpiew neapolitańczyków, usiedli w cieniu<br />
przepięknych palm, których tutaj jest mnóstwo, zamówili bez<br />
skrępowania cenami cappucino, a do tego jeszcze coś słodkiego,<br />
wówczas urok Neapolu odbieralibyśmy inaczej. Wracając<br />
do Pompei, na targu przed centrum kupiliśmy wreszcie<br />
owoce – winogrona, brzoskwinie – po bardzo przystępnych<br />
cenach. Wieczorem będzie ucztowanie. Noc spokojna,<br />
nawet przelatujący obok kempingu co kilkanaście minut<br />
z wielkim hukiem odrzutowca jakiś ekspress, o nazwie „Wezuwiana”<br />
nie jest w stanie zakłócić mojego snu. Karimata odpowiada<br />
mi zupełnie - kręgosłup nie dokucza. Noc była normalna,<br />
ranek też. Wstajemy wypoczęci o 7.30. To była jedna<br />
z niewielu długich nocy. Szybkie śniadanie i wymarsz do<br />
oddalonego o 20 minut drogi kościoła w Pompei na mszę<br />
16 KS nr 206