10.07.2015 Views

Grodno, które tracimy Zakazać Internet! - Kresy24.pl

Grodno, które tracimy Zakazać Internet! - Kresy24.pl

Grodno, które tracimy Zakazać Internet! - Kresy24.pl

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Na uchodźstwie nr 6[czerwiec 2006]<strong>Grodno</strong>,które <strong>tracimy</strong>Zakazać<strong>Internet</strong>!Ballada o Olechu


VIOd redaktoraKłopoty pana Łukaszenki.....................................1Kalejdoskop..........................................................2FotofaktPolacy Mińska......................................................6ZPBŚwięto kultury polskiej.........................................8Sokoły Stalina zamiast Polaków........................12Oświata polska na Białorusi w l. 2002-2006......14VIP-rozmowyTwardzi jak Dąb Piłsudskiego............................18BiałoruśZabójstwo tajemnicą lekarską?...........................20Czy był spisek?...................................................22Osobisty wróg.....................................................24Do więzienia za Pink Floyd................................28„Czarna lista” Łukaszenki..................................29Kraj niefrasobliwego gospodarza.......................30Łukaszenko przyciśnięty....................................36Czy uściśnie Łukaszenko rękę ostatniemuprzedsiębiorcy?...................................................38<strong>Grodno</strong>, które <strong>tracimy</strong>........................................39SacrumBenedykt XVI: „Modlę się o dar pojednania”...43Światowe media o wizycie papieża do Polski....45Modlitwa Zmiciera.............................................46MasmediaZakazać <strong>Internet</strong>!................................................47SylwetkaBallada o Olechu................................................49HistoriaA donosiciel prosił o wybaczenie.......................53KulturaJeszcze raz na bis................................................57Wiersze Jurego Humieniuka...............................58Ale jazda4:0 dla gubernatora.............................................6030Krajniefrasobliwegogospodarza208Święto kulturypolskej4KGB nie umiestrzelaćZabójstwotaemnicąlekarską?


od redaktoraKłopoty pana ŁukaszenkiDziś Aleksander Łukaszenko ma poważnykłopot. Głowi się jak tu się wywinąć, jakzachować status quo. Robi ukłon w stronęUnii Europejskiej i w stronę Polski. Rozumie,że każdy kryzys może być wykorzystany doodsunięcia go od władzy.W ciągu 12 lat sprawowania władzy zawsze mógłliczyć na poparcie Kremla. Borys Jelcyn, a potem iWładimir Putin, udzielali mu nie tylko politycznegowsparcia, ale również godzili się na sponsorowaniebiałoruskiego reżimu. Teraz to się może skończyć.Rachunek jest już wystawiony. Rosja żąda białoruskichprzedsiębiorstw w zamian za utrzymanie dotychczasowychcen na gaz i ropę, które są pięciokrotnieniższe niż na przykład dla Polski. Sprzedając Rosjinajważniejsze przedsiębiorstwa kraju, Łukaszenkoutraci pełnię władzy. Nie sprzedając, otrzymarynkowe ceny gazu, które pogrzebią gospodarczeambicje białoruskiego rządu. Tanie ceny na gaz dlabiałoruskiej gospodarki stały się czymś w rodzaju narkotyku.To właśnie one były niezbędnym warunkiempowstania «białoruskiego cudu gospodarczego» isławionej przez państwowe środki masowego przekazustabilności. Jednak narkomania ma też odwrotnąstronę. Jeżeli narkomanowi zabiera się używkę, tozaczyna się tak zwana «łomka» – czuje się on źle, niemoże normalnie funkcjonować, aż w końcu wpada wzależność od producenta narkotyku.Cos podobnego musiało się stać z reżimemŁukaszenki. Podwyżka ceny na gaz oznacza dlaBiałorusi «łomkę». Na razie białoruskiemu przywódcyudawało się skutecznie wywinąć z tej sytuacji.– Nikt tak nie wystrychnął na dudka Moskwę, jakŁukaszenko –powiedział niedawno białoruski opozycjonistaOleg Trusow.Umiejętnie grając na tęsknocie rosyjskiej elity zawielkim imperium, nauczył się wyciągać gospodarczepreferencje. Radził sobie nadzwyczaj dobrze. Budującwładzę osobistą przykrywał się popularnymi w Rosjihasłami integracji – odbudowy imperium. Jednakimperium interesuje go tylko w tym przypadku, gdybędzie na jego czele. Dziś jest absolutnie zrozumiałe,że Alaksander Łukaszenko nie ma żadnej szansy nato, aby włożyć «czapkę Monomacha» i zdobyć sławę«wielkiego jednoczyciela ziemi ruskiej». W Rosji starczaswoich pretendentów na tron cara nowego imperium.Dlatego przypomniał sobie o niepodległościBiałorusi. W rzeczywistości niepodległość Łukaszenkęobchodzi tak samo, jak wcześniej obchodziło go imperium.Chce po prostu utrzymać władzę.Dziś Aleksander Łukaszenko ma poważny kłopot.Głowi się jak tu się wywinąć, jak zachować status quo.Robi ukłon w stronę Unii Europejskiej i w stronęPolski. Robi też ukłon w stronę rosyjskich nacjonalistów,marzących o konfrontacji z Zachodem. Amoże ktoś kolejny raz kupi czcze obietnice i pomożeprzetrwać. Łukaszenko rozumie, że każdy kryzys, a«kryzys gazowy» uderzy w każdego Białorusina, możebyć wykorzystany do odsunięcia go od władzy. Dlategodzisiaj może pójść na ustępstwa. Jednak gdy tylkozagrożenie minie, gdy będzie znowu pewien swoichsił, wszystkie obietnice zostaną zapomniane – takbyło już nie raz. Dlatego propozycje, które zgłaszająostatnio gorliwi obrońcy białoruskiej niepodległości– brońmy Łukaszenkę przed Rosją, przecież to prezydentniepodległej Białorusi – mogą wzbudzać tylkorozczarowanie i gorycz.W czasie II wojny światowej polskie podziemieteż miało podobny dylemat – czy poprzeć jednegonajeźdźcę w walce przeciwko drugiemu. Jednakjedyną prawidłową odpowiedzią na to pytanie byławalka z obydwoma wrogami. Chociaż taktycznie byłato fatalna decyzja, strategicznie okazała się jedynąprawidłową. Zwłaszcza po latach widać, że sojuszz każdym z okupantów prowadził do zguby. Z krwizaś przelanej przez prowadzących samotną i w istocieswej beznadziejną walkę żołnierzy AK powstałanowa wolna Polska.An d r z e j Poczobut,r e d a k t o r n a c z e l n y Ma g a z y n u Po l s k i e g oM a g a z y n 1


kalejdoskopOni Piłsudskiego przyrównujądo Dzierżyńskiego– Nie trzeba bać się swojej historii. Polska się nieboi i podnosi autorytet marszałka Piłsudskiego– oświadczył generał Aleksander Pawłowski nauroczystości odsłonięcia nowego pomnika FeliksaDzierżyńskiego. Według generała PawłowskiegoBiałoruś powinna zachowywać się w ten samsposób co Polska, podnosząc autorytet …Dzierżyńskiego.Mierzący 3,2 m pomnik Feliksa Dzierżyńskiego – niemaldokładna kopia pomnika, który w czasach ZSRR stał przedkwaterą główną KGB – stanął w Mińsku przy Wojskowej AkademiiBiałorusi. Jego uroczyste odsłonięcie odbyło się 26 majaw obecności kierownika Wojsk Pogranicza Białorusi AleksandraPawłowskiego i szefa KGB generała Stiepana Sucharenki.– Dzierżyński zmarł w 1926 r. Nie trzeba łączyć go z represjami…Historia bywa różna i Dzierżyński w tej historii nie jestczarnym charakterem. On po prostu wykonywał swój obowiązek– oświadczył Pawłowski.Podobnego zdania jest również generał Sucharenko.– Nie można mówić, że był to człowiek, który wziął do rękiszablę i wszystkich pociął. W innych krajach stoją pomniki. Toteż historia i byli swoi «dzierżyńscy», inne historyczne postacie…Nie można przekreślać naszej historii – oświadczył w wywiadziedla Interfaxu Stiepan Sucharenko.Jak dowiedział się MAGAZYN pomnik Dzierżyńskiemukosztował ponad 16 tys. dolarów USA. Środki te zostały zebranez wypłat białoruskich pograniczników, którzy «dobrowolnie»przeliczali pieniądze na budowę pomnika.An d r z e j PoczobutGenerałowie Sucharenko i PawłowskiPlac Jana Pawła II w ParyżuPlac przed słynną gotycką katedrąNotre Dame w Paryżu będzie nosiłimię papieża Jana Pawła II –zadecydowała rada miejska stolicyFrancji.– Radni zgodzili się, że nie trzeba będziezmieniać dotychczasowej nazwy, po prostuzostanie ona uzupełniona. Do «DziedzińcaNotre Dame» zostanie dodane po myślniku«Plac Jana Pawła II». Pomysłodawcą uhonorowaniajednego z najbardziej prestiżowychmiejsc Paryża imieniem zmarłego wubiegłym roku polskiego papieża byłwywodzący się z Partii Socjalistycznejmer Bertrand Delanoe – stwierdza PolskaAgencja Prasowa.RS2 M a g a z y nRosjanie lubią SienkiewiczaRosyjska tłumaczka «Ogniem iMieczem» Ksenia Starosielskapodkreśla w wywiadzieopublikowanym w dzienniku«Rossijskaja Gazieta», że Rosjaniebardzo lubią pisarstwo HenrykaSienkiewicza.Jak zaznacza redakcja «RossijskiejGaziety», w moskiewskim metrze nie jestrzadkością widok czytelnika zatopionegow lekturze powieści Sienkiewicza. Zdaniemtłumaczki, wynika to przede wszystkimstąd, że Sienkiewicz «świetnie i zajmującopisał» i był znakomitym stylizatorem, aletakże z tego, że «wszędzie o nim słychać».«Wszystkie jego najbardziej znane powieścizostały zekranizowane» – podkreśla.Tłumaczka przypomina, że pierwszy rosyjskiprzekład «Ogniem i mieczem» ukazałsię w 1912 roku, ale potem przez wielelat nie wydawano go z powodu sprzeciwu«ukraińskich braci».Kiedy pod koniec lat 70. podjęto decyzjęo przetłumaczeniu całej trylogii w ramach9-tomowego wydania dzieł Sienkiewicza,czytelnicy zareagowali na jego prozęHenrykSienkiewicz– jak mówi Starosielska – «z wielkim entuzjazmem».Podkreśla, że ponieważ wydaniesprzedawano w systemie subskrypcji, «ludziestali w kolejce, żeby dostać cenny kupon».RT


fotofaktMłodzież opowiadao pani EliziePolacy MińskaSala była wypełniona po brzegi6 M a g a z y nChór «Polonez»


HelenaMarczukiewicz,prezesMiejskiegoOddziału ZPBw MińskuOkoło 150 członkówZwiązku Polaków naBiałorusi wzięło udziałw imprezie z okazji165 rocznicy urodzinnaszej wielkiej rodaczki,powieściopisarki Elizy Orzeszkowej.Uroczystośćzorganizował Oddział MiejskiZPB w Mińsku.Młodzież szkolnaopowiedziała o życiu itwórczości Elizy Orzeszkowej,a mińskie chóryprzygotowały wspaniaływystęp.Andżelika Borys wśródczłonków ZPBChór «Tęcza»M a g a z y n 7


ZPBŚwięto kultury poPonad 400 członków Związku Polaków zewszystkich największych oddziałów organizacji,przedstawiciele Senatu RP, MinisterstwaSpraw Zagranicznych Polski oraz KonsulatuGeneralnego w Grodnie, koncert, wystawa orazmiła atmosfera – tak wyglądał Festiwal KulturyPolskiej, zorganizowany w jedenastą rocznicęotwarcia Konsulatu Generalnego w Grodnie.Festiwal odbył się na podwórkuKonsulatu GeneralnegoRP w Grodnie. Todzisiaj jedyne miejsce wGrodnie, gdzie miejscowiPolacy mogą się zebrać.Jednak nie wszyscy zdołaliprzyjechać na imprezę. WPorzeczu, Nowogródku i Szczuczynie miejscowewładze wspólnie z KGB rozpoczęłykampanię szykan względem zespołówmających wziąć udział w organizowanymprzez ZPB festiwalu.– Ludziom mówiono, że to będzieniesankcjonowana pikieta, co możepociągnąć za sobą różne konsekwencje– opowiada prezes NowogródzkiegoOddziału ZPB Wojciech Boradyn.Podobne fakty miały miejsce w Porzeczui Szczuczynie. Kiedy nie udało się zmusićdo wyjazdu na Festiwal Kultur Narodowychszczuczyński chór «Promień», jegokierownik Edward Hajdukirewicz zostałaresztowany i skazany na trzy dni więzienia.Władzom chodziło o to, by nie dopuścić«Promień» do udziału w festiwalu organizowanymprzez ZPB.Jednak nie zważając na przeciwdziałaniewładz większość zespołów przyjechała ifestiwal się odbył.– Cieszymy się, że możemy was tupowitać, cieszymy się, że jesteście dzisiaj znami. W czerwcu konsulat obchodzi już 11rocznicę swej obecności w Grodnie. Mamnadzieję, że będziemy z wami zawsze –powiedział na powitanie Konsul GeneralnyRP w Grodnie Andrzej Krętowski.– Dzisiaj w tej imprezie biorą udział8 M a g a z y nPolacy z Mińska, Grodna, Brasławia, zPeliszcz, Brześcia, Kiemieliszek, z Oszmian,Ostrowca i szeregu innych miejscowości.Cieszę się, że mogę was powitać na naszympolskim podwórku – powiedziała prezesZPB Andżelika Borys.Następnie rozpoczęły się występy: chórz Mińska, znany białoruski bard WiktorSzałkiewicz, grupa dzieci z grodzieńskiegoprzedszkola.Konsul Zofia Szmyd wręczyła dyplomyuczniom, którzy przekazali swe prace nawystawę poświęconą 165. rocznicy urodzinElizy Orzeszkowej, zorganizowaną wspólnieprzez Związek Polaków oraz KonsulatGeneralny RP w Grodnie.– To będą malarze, którzy rozsławiąziemię białoruską na cały świat – powiedziałakonsul wręczając dyplomy i drobne upominki.Na zakończenie tłum odśpiewał «Stolat» dla przedstawicieli Senatu RP i KonsulatuGeneralnego, dziękując w ten sposóbza wsparcie, jakiego udzielają polskiejmniejszości w tych ciężkich czasach.– Należy podziwiać, że ta Polonia, którazostała na ziemi ojców, kultywuje polskieobyczaje, a wszelkie próby nacisku na niączęsto umacniają hart i wywołują jeszczewiększą wolę poszanowania tradycji –powiedział Polskiej Agencji Prasowej senatorZalewski. Podkreślił, że jego obecnośćna spotkaniu jest świadectwem poparciadla Związku Polaków pod kierownictwemAndżeliki Borys ze strony całego Senatu ireprezentowanej przez niego komisji.Le s z e k Świerkowski


lskiejHelena Marczukiewicz,prezes MiejskiegoOddziału ZPB w Mińsku– Takie spotkaniedzisiaj, to akt odwagi.Nie każdy mógłzdecydować się na to, abyuczestniczyć w tym festiwalui jestem szczególniezadowolona, że z Mińska przybyło ponad100 osób. Gdyby było spokojniej, to nawet400 przyjechałoby. Dziękuję Związkowi,że jest, że organizuje takie festiwale. Bonam, Polakom, trzeba się spotykać! Musimyrozmawiać o naszych problemach. My, wMińsku, mamy znacznie gorsze warunki dodziałalności niż wy, w Grodnie, i tajniacy zanami chodzą, jednym słowem jest ciężko.Dzisiaj ludzie są zachwyceni i zadowoleni.Przecież w Mińsku nawet w dobrych czasachnie mieliśmy takich wyjazdów, o nasnie pamiętano. A teraz czasy są trudne, jednakorganizujemy imprezy i uczestniczymyw festiwalach!Piotr Laskota,Warszawa:– Jestem po razpierwszy w Grodnie,również na Wschodzie.Jestem pod tak wielkimwrażeniem od tejimprezy. Wielokrotniewzruszyłem się słysząc wwykonaniu miejscowychzespołów nasze polskie pieśni. Trzymamkciuki za tych wszystkich Polaków, którzytutaj są. Jesteśmy z wami!Lucyna Wilniewczyc,<strong>Grodno</strong>:– Mam wspaniały,świąteczny nastrój.Cieszę się, że mogłampo raz kolejny usłyszećbrzmienie naszych polskichpiosenek w wykonaniutak znakomitychzespołów. Mogłampodzielić się szczerym uśmiechem ze swoimiznajomymi.Polskie podwórkoWiktor Maculewicz,prezes Oddziału ZPB wBrasławiu:– Bardzo jestem zadowolony,że mogłem byćrazem ze swoimi rodakamitu, w Grodnie, napodwórku konsularnym.Chciałbym serdecznie podziękować konsulatowiza udostępnienie tego miejsca,gdzie mogli się spotkać prawdziwi Polacy,a nie jakaś tam hołota. Również chciałbympodziękować naszej prezes Andżelice Borysza to, że jest, za to, że łączy tych prawdziwychPolaków. Moim zdaniem nadal istniejeto, co było, ale w lepszym wariancie.M a g a z y n 9


ZPBHenryk Karnacewicz,<strong>Grodno</strong>:– Takie spotkania sąniezwykle potrzebne.Bardzo się wzruszyłem,kiedy słuchałem naszychpolskich piosenek, szczególniew wykonaniumaluchów. Ludzie mająwiele problemów, a takiespotkania są dla nas prawdziwym świętem.Cudownie, że jest nas tak dużo i jesteśmyrazem.Wiaczesław Jodkowski,<strong>Grodno</strong>:– Jestem zauroczonytym, co zobaczyłem. Wtak trudnych i złożonychwarunkach zrobić takąimprezę było niezmiernieciężko. Daliściewspaniałą lekcję kulturypolskiej. Możnabyło zobaczyć tak wiele młodych talentów.Niezwykła otwartość, szczerość iserdeczność panowały na podwórku.Stanisława Chomczukowa,Roś:– Podobne spotkaniasprzyjają odrodzeniunaszej polskiejmniejszości narodowej,pozwalają nam, kresowymPolakom, poczuć sięprawdziwymi Polakami.Mamy możliwość poznaniakultury i tradycji naszych przodków.Aleksander Szmygin,<strong>Grodno</strong>:– Jestem prawdziwymPolakiem z dziadapradziada i to właśnie tuchciałem być dzisiaj, czylina podwórku naszegokonsulatu, a nie tam…Tu są uczciwi i sumienniPolacy, którzy kochają Polskę, dlatego tuprzyszli.Teresa Obuchowicz,<strong>Grodno</strong>:– Dla mnie to jestświęto duszy. Wrażenia sąwspaniałe. Cieszę się, żemogę być razem ze swoimirodakami, dzielić sięuśmiechem, pogawędzići posłuchać wspaniałegokoncertu.10 M a g a z y nTadeusz Sadowski,prezes Oddziału ZPB wOszmianie:– Zebraliśmy siętutaj, żeby pokazać, żemimo tych wszelkichtrudności i utrudnieńnadal jesteśmy tu, natych ziemiach. A podwórkokonsulatu stałosię miejscem wolności dla nas wszystkich,którzy nie ulegli i pozostali wierni swojemuwyborowi.Halina Wąsowicz,Druja:– Cieszy mnie faktzaangażowania się wimprezę młodych i aktywnychludzi, to jest pewnągwarancją na przyszłość.Byłam dumna, że znówmogłam usłyszeć językpolski, polską pieśń oraz podziwiać naszewspaniałe zespoły i wykonawców.Daniel Przybylski,student z Białegostoku:– Mam cudowny nastrój.Nawet pogoda dopisuje.Wszędzie muzykai śpiew. Nasze podwórkotętni życiem. Tu i wystawaprac naszych malarzy,i rękodziałaczy. Jestbardzo fajnie!Wanda Kisiel, prezes Oddziału ZPB wKiemieliszkach:– Są tu rozmaite stoiska, bogata wystawa,oryginalność i pomysłowość, która ucieszyłanie jedno oko. Występ zespołów i chórówpokazuje, że nie zważając na trudności nadaldziałamy. Czuję się świetnie.Olga Pustowietowa,Słobódka:– Warto podkreślić,że nasze podwórkowyglądało bardzo estetycznie.Można było nietylko obejrzeć wspanialeprzygotowany koncert,ale również podziwiać prace naszych malarzyi wyroby rękodziałaczek.Halina Mickiewicz,prezes Oddziału ZPB wPeliszczach:– Było widać ile ludziprzyszło tu, na podwórkokonsularne, nie pod przymusem,a żeby wyrazićswoją solidarność z namiwszystkimi, Polakami.Cudowny nastrójGwarancja naszej przyszłośći


Andrzej Krzętowski,Konsul Generalny RP wGrodnie:– Jestem mile zaskoczony,że tak wieluPolaków z różnychmiejscowości przyjechałona tę imprezę. Są równieżprzedstawiciele RząduPolskiego. Bardzo dobrze, że kontakt jestpodtrzymywany z naszymi rodakami nietylko w Grodnie, ale i na całej Białorusi.Uważam, że to jest słuszny kierunek i trzebago utrzymywać. Impreza jest w jakimśsensie niezwykła. Takiego przedsięwzięciana powietrzu na terenie konsulatu jeszczenie było, przynajmniej za moich czasów.Ale zrobiliśmy, ponieważ jest 11 rocznicaistnienia naszej placówki konsularnej wGrodnie, będziemy co roku taką imprezęorganizować. Dzisiaj wiele razy usłyszałemod miejscowych Polaków, że konsulat jestjakby podwórkiem wolności. A więc zarównodla mnie, jak i dla moich pracowników,jest to niezwykle miłe określenie, że naszasiedziba jest miejscem, gdzie można swobodniewypowiadać swoje myśli i swobodniespotkać się. Czuję się usatysfakcjonowany,ponieważ nasz konsulat jest docenionyjako partner, a to jednocześnie jest dużymdla nas zobowiązaniem. Będziemy staraćsię nie zawieść was w najbliższej i dalszejprzyszłości, i nadal robić wszystko, żebysprostać tym zadaniom. Zdajemy sobiesprawę, że sytuacja tutaj nie jest prosta,wszyscy to rozumiemy…Ludwik Zalewski, senatorRP, członek KomisjiEmigracji i Łączności zPolakami za Granicą:– Jestem po raz trzecina Białorusi. Miło mirównież dzisiaj, w tymszczególnym dniu, byćrazem z wami. Patrząc nadzisiejszą imprezę, stwierdzam, że jest tenprawdziwy Związek Polaków na Białorusi,który rzeczywiście nie daje się zastraszyć,nadal działa i to jest bardzo ważne. Naprzestrzeni tych kilku miesięcy spotykamysię ze sporą grupą rodaków, którychzłośliwości i przeciwności drugiej stronywręcz hartują. Trwają w tych tradycjachi obyczajach, a przecież to nie jest żadnapraca propagandowa, wywrotowa… Onipragną jedynie kultywować tradycje swoichprzodków, umiłowanie do tej ziemi kresoweji przekazywać je następnym pokoleniom.Nikomu nie zagrażają, tylko tu sąodbierani w dziwny sposób… Sytuacja jesttaka jaka jest. Z naszej strony możecie liczyćna wszelką pomoc. Dziękuję wam za to, żetrwacie i jesteście!Joanna Urban, dyrektorBiura Prezydialnegow Kancelarii Senatu RP:– Jestem tutaj dzisiajnie dlatego, że musiałamtu być. Bardzo chciałambyć w tym dniu z moimirodakami. Jestembardzo zadowolona,że udało mi się tu dotrzeć. Jestem bardzoporuszona tym, co podziwiałam na podwórkukonsularnym. Zobaczyłam tu fantastycznych,bardzo gościnnych i otwartychludzi. Chciałabym, żeby wszędzie Polacybyli tacy jak tu. Bardzo wam wszystkim serdeczniedziękuję. Ma to dla mnie ogromnezna czenie, że pamiętacie o Polsce i o językupolskim. Te małe dzieciaki, które dzisiajwystępowały, tak pięknie śpiewały w językupolskim, że nie było człowieka, którego niełapałoby to za serce.Jacek Junosza-Kisielewski, wicedyrektorDepartamentu Konsularnegoi Polonii MSZ:– Czuję się zaszczycony,że mogęreprezentować MinisterstwoSpraw ZagranicznychRP podczas tego pięknego i uroczystegospotkania. Słuchałem z wielkimwzruszeniem wspaniałego koncertu. Jestoczywiste i widoczne gołym okiem, jaksilnie jesteście związani z kulturą polską.Wyjeżdżam z przeświadczeniem, że pojednej i drugiej stronie granicy polskieserca biją tak samo, biją w tym samym rytmie.Chciałbym podziękować w imieniuMinisterstwa Spraw Zagranicznych za taklicz ne przybycie wszystkim Polakom orazZarządowi Głównemu Związku Polaków naBiałorusi i osobiście prezes ZPB AndżeliceBorys. Jesteśmy z Państwem!Grzegorz Sie ro czyński,główny specjalistaw Biurze Polonijnym Senatu RP:– Jestem pod wielkimwrażeniem tego, codzisiaj tu się wydarzyło.Cieszę się, że mogłemuczestniczyć w tym spotkaniu i zobaczyćnaszych rodaków nie tylko z Grodna, ale i zBrasławia, Mińska, Baranowicz, Nowogródka,Brześcia, Porozowa, Smorgoni oraz zwielu innych miejscowości. Widziałem nawłasne oczy pewną solidarność między Polakami.Mimo, iż ciężki jest los Polaków naBiałorusi, to muszę stwierdzić, że potrafiąsię jednoczyć i łączyć w jedna dużą polskąrodzinę.Ro z m aw i a ł a In e s s TodrykM a g a z y n 11


ZPBSokoły Stalina zamiast Pol«Wsio wysze i wysze i wysze,stremim my polot naszych ptici w kazdom propielere dyszytspokojstwije naszych granic»– te słowa z «Marszu Lotników»,potocznie nazywanego «Marszemsokołów Stalina», najlepiej oddająatmosferę «polskiego» podwórkazorganizowanego przez władzew ramach Festiwalu KulturNarodowych.Według władz w festiwalu, któryodbywał się w Grodnie w dniach2-4 czerwca, uczestniczyło ponad700 osób, reprezentujących 25narodowości. W otwierającym festynpochodzie przeszli obok Polakówm.in. Rosjanie, Litwini, Żydzi, Tatarzy,Gruzini, Kazachowie...Ze specjalną odezwą do uczestnikówfestiwalu zwrócił się prezydentAleksander Łukaszenko. Odczytałją przewodniczący GrodzieńskiegoKomitetu Wykonawczego WładimirSawczenko.– Państwo stworzyło specjalneumowy dla zachowania i rozwojutradycji wszystkim ludziom, którzymieszkają w naszej Ojczyźnie.Najlepszym dowodem na to jestOgólnobiałoruski Festiwal KulturNarodowych, który łączy największetalenty, odkrywa bogactwo ludowejtwórczości, pomaga wzmocnieniuobywatelskiej zgody na ziemibiałoruskiej – napisał Łukaszenko.Wspomniany «Marsz Lotników»był głównym tłem przemarszu«Związku Polaków» - na czele zJózefem Łucznikiem i EugeniuszemSkrobockim - ulicami miasta.Oprócz etato wych pracownikówlucznikowskiego «ZPB» i zmobilizowanychprzez władze zespołównikt w przemarszu udziału nie brał.Nawet członkowie łucznikowskie«Rady Naczelnej» czy przedstawiciele12 M a g a z y n


KS «Batory» częstował wódkąReporter Skrobockipoluje na sensacjeakówRedakcja«gadzinówki»terenowych oddziałów «Związku Polaków»w większości zbojkotowali przemarsz organizowanyprzez Łucznika i Skrobockiego.Klapą skończyło się organizowanie «polskiegopodwórka». Do Łucznika i Skrobockiegozawitał wraz z tłumem urzędnikówprzewodniczący Grodzieńskiego ObwodowegoKomitetu WykonawczegoWładimir Sawczenko. Gdy opuścił «polskiepodwórko» okazało się, że ludzi na nimprawie nie ma. Działacze więc zajęli się tym,co najlepiej im wychodzi. Klub «Batory»zorganizował ordynarną popijawę. Nikogosię nie krępując usidli pod drzewem i delektowalisię wysokoprocentowymi napojamialkoholowymi.Przed Festiwalem Kultur Naro do woś ciowych«prezes» Józef Łucznik szeroko udzielałwywiadów państwowej telewizji i prasie.– Kwestia narodowa nigdy nie istniałana Białorusi, także obecnie nikomu nieuda się ją zaostrzyć – stwierdzil w wywiadzierządowemu dziennikowi «NarodnajaGazieta».Jednak z przygotowanego na szerokąskalę uderzenia medialnego władze musiałyzrezygnować. Chodzi o to, że «ZPB» niewywiązał się ze swych obowiązków: podwórkow ich wykonaniu wyglądało żałośnie.Zmobilizowani przez władze «Polacy»woleli pić wódkę pod drzewkiem razem zczłonkami klubu sportowego «Batory».Po festiwalu Józef Łucznik na stronachgadzinówki nawet się użalał, że nie pokazanojego w telewizji.– Być może to czyjeś niedociągnięcie– zastanawiał się «prezes».Uskarżał się też na zespoły, które niechciały uczestniczyć w wykorzystywanej dlacelów propagandowych imprezie.– Szkoda, że niektóre zespoły, założonebezpośrednio przy ZPB, miały wrogistosunek do festiwalu. Jaki wtedy oniprzedstawiają naród? Nie warto się chowaćza rodziców, że jakoby nie chcieli, aby ichdzieci brały udział w festiwalu – narzekałŁucznik.Festiwal Kultur Narodowych w Grodnieorganizowany jest po raz szósty, pierwszyodbył się w 1996 roku. Związek Polakówuczestniczył we wszystkich poza jednym– w 1998 roku, gdy nie pozwolono muzbudować szkoły polskiej w Nowogródku.Zd z i s ł aw SablewskiM a g a z y n 13


Oświata polska na Białorusiw latach 2002-2006na tle zmian społeczno-politycznych w krajuSzkolnictwo polskie na terenieBiałorusi funkcjonuje od 17 lat iobejmuje każdy szczebel edukacji:od przedszkola do uczelniwyższych.Poprzez naukę języka ojczystegokształtuje się świadomość narodowamłodych Polaków, przekazuje się wiedzao historii, kulturze i tradycjach narodowych.Szczególnego znaczenia te elementykształcenia nabierają w sytuacji, gdy językpolski jest językiem mniejszości narodowej.Chociaż naukę języka polskiego naBiałorusi gwarantują odpowiednie aktaprawne, brak odpowiednich przepisówwykonawczych oraz zabezpieczenia finansowegopowoduje, że te akta prawne,gwarantujące nauczanie języka polskiego naBiałorusi mają charakter deklaratywny, coogólnie ma negatywny wpływ na stan szkolnictwapolskiego.I. Modele nauczania językapolskiegoNauczanie języka polskiego na Białorusiodbywa się w różnych formach: w przedszkolachi szkołach publicznych oraz uczelniachwyższych w ramach białoruskiegosystemu oświatowego, a także poza tym systemem:w szkołach sobotnio-niedzielnych,liceach społecznych, szkółkach parafialnychi na różnego rodzaju kursach dla młodzieżyi dorosłych.W ramach białoruskiego systemuoświatowego nauka języka polskiego odbywasię w następujących formach:1. Szkoły, w których językiemwykładowym jest język polski.Jest to najbardziej efektywna formanauczania języka ojczystego. Na Białorusifunkcjonują dwie szkoły, w których wszystkieprzedmioty są wykładane w językupolskim: w Grodnie od 1996 r. oraz wWołkowysku od 1999r. W bieżącym rokuszkolnym uczęszczało do nich odpowiednio318 i 196 uczniów. W klasach maturalnychuczniowie mają obowiązkowy egzamin zjęzyka polskiego.2. Klasy, w których zajęcia sięodbywają w dwóch równoznacznychjęzykach: rosyjskim lub białoruskim i polskim.Te klasy, istniejące w Mińsku i Brześciu,prezentują tzw. model dwujęzyczny: historia,geografia oraz zajęcia z kultury itradycji odbywają się w języku polskim,zaś pozostałe przedmioty są wykładane wjęzyku rosyjskim.14 M a g a z y nDo pierwszej klasyTrudna sytuacja panuje obecnie w szkołach polskich w Grodnie i Wołkowysku...dyrektor Regina Gulecka tym się nie przejmuje3. Klasy, w których język polski jestwykładany jako przedmiot lub drugi językobcy.Z tej formy w roku szkolnym 2005/2006korzystało 1461 uczniów w obwodziegrodzieńskim i 632 uczniów w obwodziebrzeskim. Ta forma nauczania występujerównież w obwodzie mińskim i mohylewskim,obejmując ok. 1400 uczniów. Uczniowiekl. 9, uczący się języka polskiego jakoprzedmiotu, mają obowiązkowy egzamin wpostaci streszczenia.4. Szkoły, w których język polski jestnauczany w ramach grup fakultatywnych i


Prawo do nauki języka polskiego gwarantują■ Europejska Karta Języków Regionalnychi Mniejszościowych■ Konwencja o Głównych Prawach EuropejskichGrup Etnicznych, art.4.2, Genewa,1991r. lipiec■ Ustawa zasadnicza – Konstytucja RB■ Ustawa «O mniejszościach narodowychw RB» art.5■ Ustawa «O oświacie w RepubliceBiałoruś» art.6, 7■ Ustawa «O kulturze w RB» art.10 (gwarantujeprawo do rozwóju kultury, mowy,tworzenia szkół)■ Ustawa «O prawach dziecka w RB»,art.23■ Ustawa «O wniesieniu zmian i dopełnieńdo Ustawy RB «O językach w RB» (1998)art.21 gwarantuje prawo do wychowaniai otrzymania wykształcenia w językuojczys tym■ Pismo metodyczno-instruktarzowekółek zainteresowań.W bieżącym roku szkolnym naukę językapolskiego w tej formie pobierało 5558 osóbw obwodzie grodzieńskim, 744 ucznióww obwodzie brzeskim, ok. 1200 uczniówobwodu mińskiego, 834 uczniów obwoduwitebskiego i ok. 200 uczniów obwoduhomelskiego. (Dane dotyczące obwodówmińskiego, witebskiego i homelskiego niesą dokładne, ponieważ miałam trudności zuzyskaniem aktualnych informacji, dlategokorzystałam z informacji z lat 2004-2005).Poza białoruskim systemem oświatowymnauka języka polskiego odbywa się wszkołach społecznych Związku Polaków naBiałorusi oraz Polskiej Macierzy Szkolnej, atakże w szkółkach parafialnych.Zajęcia w szkołach społecznychodbywają się wieczorami w ciągu tygodniaoraz w soboty i niedziele. Oprócz zajęć zjęzyka polskiego uczniowie mają lekcjehistorii i geografii Polski. W niektórychszkołach w kl. 10 i 11 dla zainteresowanychsą organizowane lekcje matematyki, chemiii biologii.W bieżącym roku szkolnym nauką wDo najważniejszych problemów,z jakimi boryka się szkolnictwopolskie na Białorusi należytakże, a może przede wszystkim,niechętne stanowisko władz,a następnie dyrekcji szkół wsprawie tworzenia klas z polskimjęzykiem«O orga nizacji w RB nauczania dziecinależących do mniejszości narodowych(zatwierdzone przez Ministerstwo EdukacjiRB 10.03.1998r.)■ Traktat między Rzeczypospolitą Polskąa Republiką Białoruś «O dobrymsąsiedztwie i przyjaznej współpracy»1993r.■ Porozumienie między Rządem RP aRządem RB «O współpracy w dziedziniekultury, nauki i oświaty», 1996r.■ Porozumienie «O współpracy międzyMinisterstwem Edukacji Narodowej RP iMinisterstwem Edukacji RB» i instrukcjeresortowe oraz pisma MEN RP i MinisterstwaEdukacji RB■ Porozumienie «O Wspólnej KomisjiKonsultacyjnej ds. Szkolnictwa PolskiejMniejszości w Republice Białoruś iBiałoruskiej Mniejszości w RzeczypospolitejPolskiej», której ostatnie posiedzenieodbyło się w 2004r.tego typu szkołach było objęte 797 uczniówobwodu grodzieńskiego i 676 uczniów obwodubrzeskiego. Szkoły społeczne istniejąteż w obwodzie mińskim, witebskim, mohylewskimi homelskim, obejmując naukąok. 600 uczniów.Najnowszą formą nauczania języka polskiegojest nauczanie początkowe w przedszkolach,organizowane w formie kółekjęzyka polskiego. Na Grodzieńszczyźniew dwóch przedszkolach (w Wołkowyskui Grodnie) funkcjonują grupy z polskimjęzykiem wykładowym, do którychuczęszcza 29 dzieci. W kółkach języka polskiegow roku szkolnym 2005/2006 uczyłosię 1064 dzieci.Możliwość nauki języka polskiego istniejerównież na uczelniach wyższych. W Grodnie,Mińsku i Brześciu funkcjonują katedryfilologii słowiańskiej. Studiowanie polonistykina tych uczelniach odbywa się w ramachwydziałów slawistyki ze specjalnością:rosyjsko-polska i białorusko-polska filologia.Lektorat języka polskiego jest też wBiałoruskim Instytucie Prawoznawstwa wMińsku oraz w jego filii w Grodnie. Oprócztego na uczelniachwyższych w Mohylewie,Homlu, Witebsku iMińsku Instytut Polskiprzy Ambasadzie RP wMińsku prowadzi kursyjęzyka polskiego dlamłodzieży i dorosłych.Na Katedrze JęzykaPolskiego UniwersytetuGrodzieńskiego im.Janki Kupały języka polskiegouczy się ok. 90osób. W Białoruskim InstytuciePrawoznawstwafilia w Grodnie (uczelniaprywatna) z lektoratu języka polskiego korzystaok. 150 osób. Od roku akademickiego2004/2005 na Wydzia le Politologiizapoczątkowano lektorat języka polskiegood I do III roku studiów. Uczelnia prowadzirównież studia zaoczne, na których 30 osóbuczęszcza na lektorat języka polskiego.II. Nauka języka polskiego wposzczególnych obwodachna terenie Białorusi.Jeśli porównamy ilość dzieci i młodzieżyuczących się języka polskiego w latach 2002-2006, zauważymy znacz ny spadek. Jeśli wroku szkolnym 2002/2003 naukę językaw różnych formach na terenie Białorusipobierało około 19 tysięcy osób, to w rokuszkolnym 2005/2006 ta liczba wynosi zaledwieokoło 16 tysięcy.Przyczyn mniejszej liczebności uczącychsię języka polskiego jest wiele, przede wszystkimtrwający na Białorusi niż demograficznyoraz brak środków finansowych na oświatę,ale nie bez znaczenia jest również sytuacjaspołeczno-polityczna panująca w kraju.Od 8 lat na Białorusi trwa reforma szkolnictwa.Wypowiadając się o niej w marcu2004r., Aleksander Łukaszenko zachęcił:«Róbmy zarówno w szkole, jak i w szkolewyższej to, co nam trzeba». («Komsomolskajaprawda» od 23 marca 2004r.). Tak teżsię dzieje.Przejście na pięciodniowy system nauczaniaspowodowało zmniejszenie liczbygodzin przeznaczonych na poszczególneprzedmioty, w tym na naukę języka polskiego,oraz likwidację kółek zainteresowań.Zmniejszono również tzw. godziny dyrektorskie,które przeznaczano dodatkowona nauczanie języka polskiego lub innychprzedmiotów.W gestii dyrektora szkoły leży natomiastmożliwość otwierania tzw. klas lingwistycznych,gdzie przydziela się dodatkowegodziny na naukę języków, rzadko jest tojednak praktykowane w stosunku do językapolskiego.Istotny jest też fakt, że od września2002r. zwiększono minimum niezbędne doutworzenia grupy przedszkolnej (z 12 do 20dzieci) lub klasy szkolnej (do 25-30 osób wmieście i 15-20 na wsi).Wprowadzenie 10– stopniowego systemuoceniania uczniów również nie ułatwiłożycia ani uczniom, ani nauczycielom.Nauczy ciele teraz są zmuszeni więcej czasupoświęcać opracowaniu zadań o różnympoziomie oraz ustaleniu, za co konkretniejest wystawiany ten czy inny stopień, niżlekcji jako takiej. A to ma wpływ na jakośćnauczania.Do najważniejszych problemów, z jakimiboryka się szkolnictwo polskie na Białorusinależy także, a może przede wszystkim,niechętne stanowisko władz, a następniedyrekcji szkół w sprawie tworzenia klas zpolskim językiem nauczania oraz wprow­M a g a z y n 15


ZPBadzenia w szkołach nauki języka polskiegojako przedmiotu.Skutkiem takiej postawy władz idyrekcji szkół jest zanik klas z polskimjęzykiem wykładowym w Nowogródkui Sopoćkiniach. Obecnie w tychmiejscowościach dzieci mogą się uczyćjęzyka polskiego podczas zajęć fakultatywnych,natomiast w Sopoćkiniach,miejscowości, gdzie mieszkają prawie samiPolacy, uczniowie kl. 5-11 mają możliwośćnauki języka ojczystego jako drugiego obcego,a w kl. 8-11 jako przedmiotu.Ostatnio dość często nauczyciele irodzice sygnalizują, że dyrekcja wręczzniechęca ich do posyłania dzieci do klasi szkół polskich, tłumacząc to zbytnimobciążeniem dziecka lub twierdząc, że naukajęzyka polskiego będzie się odbywała kosztemjęzyka rosyjskiego lub białoruskiego.Owszem, obowiązująca od pierwszej klasynauka dwóch języków – rosyjskiego ibiałoruskiego ma wpływ na spadek ilościuczących się języka polskiego, gdyż stajesię on dodatkowym językiem dla ucznia istwarza problemy dla dzieci o zdolnościachponiżej średniej. Jednak dla większości uczniów,którzy na co dzień rozmawiają po rosyjsku,a podstawy języka polskiego znają ztelewizji lub kościoła, dodatkowy język niejest obciążeniem.Mimo to powszechna staje się tendencjasprowadzania nauczania języka polskiegodo zajęć fakultatywnych lub kółekzainteresowań. Te formy zajęć najczęściejsą umieszczane jako ostatnia godzina lekcyjnalub w soboty, copowoduje, że wiele osóbrezygnuje z nauki językaojczystego ze względu nawcześniejsze odjazdy autobusówszkolnych lubbrak w soboty środkówkomunikacji. Ponadtopoziom nauczania w tejformie jest bardzo niski.Dość trudna sytuacjapanuje obecnie wszkołach polskich wGrodnie i Wołkowysku,co jest związane m.in.z sytuacją politycznąpanującą w kraju. Oprócz tego Szkoła Polskaw Grodnie ma profil muzyczny, a niewszystkie dzieci, chcące uczyć się w tej szkole,mają odpowiednie zdolności. Ponadto atmosferapanująca w szkole nie sprzyja efektywnemunauczaniu i ujemnie wpływa nadecyzję rodziców, co do zapisywania do tejszkoły. Jako skutek – mała liczba uczniów igroźba zwolnienia nauczycieli. Jeśli chodzio szkołę w Wołkowysku, to sytuacja jestpodobna. Ostatnio dość często nauczycieleoraz rodzice sygnalizują niebezpieczeństwozmiany szkoły polskiej na białoruska lubrosyjską.16 M a g a z y nSzkoła Polska w Grodnie ma profilmuzyczny, a nie wszystkie dzieci,chcące uczyć się w tej szkole, mająodpowiednie zdolności. Ponadtoatmosfera panująca w szkole niesprzyja efektywnemu nauczaniui ujemnie wpływa na decyzjęrodziców, co do zapisywania do tejszkoły.III. Kadra pedagogicznaNa Białorusi języka polskiego uczyokoło 450 nauczycieli, w tym w obwodziegrodzieńskim – 208 osób. Wśród nichwiększość stanowią absolwenci uczelnibiałoruskich, którzy kierowani są do Polskijedynie na roczne lub miesięczne kursyjęzyka polskiego. Absolwenci studiów filologicznychw Polsce stanowią zaledwie ok.10 % kadry pedagogicznej.Nauczycieli zatrudnia miejscowe kuratoriumoświaty za zgodą dyrektorów szkół. Wzwiązku z trudną sytuacją finansową dyrektorowieszkół starają się nie zatrudniaćnowej kadry pedagogicznej do nauczaniajęzyka polskiego, dlatego dla większościnauczycieli język polski jest przedmiotemdodatkowym.W bieżącym roku szkolnym w świetlewydarzeń wokół Związku Polaków naBiałorusi i zaostrzenia się konfliktupomiędzy Polską a Białorusią absolwencipolskich uczelni nieraz mieli problem z zatrudnieniem.Okazując dyplom w kuratoriumoświaty, słyszeli: «Szukajcie zatrudnieniatam, gdzie się kształciliście».Ten fakt rzutuje na jakość nauczania,ponieważ sporo absolwentów białoruskichuczelni ma słabe przygotowanie językowe.Tak Katedra Języka Polskiego UniwersytetuGrodzieńskiego zatrudnia 17 osób, absolwentówtejże katedry. Wśród wykładowcównie ma ani jednego absolwenta wydziałupolonistyki polskich uczelni. Związek Polakówna Białorusi wielokrotnie zgłaszałten problem kierownictwu uniwersytetu,mając na uwadze podniesienie poziomunauczania języka polskiego. W grudniu 2003r. została podpisana umowa między rektoramiUniwersytetu Łódzkiego oraz UniwersytetuGrodzieńskiego. Umowa dotyczywspółpracy między katedrami filologicznymiobu uczelni w dziedzinie badań naukowychz zakresu dialektologii pogranicza,wspólnych konferencji, wydawnictw orazwymiany grup studenckich.Od wielu lat na Białorusi oraz w Polsceregularnie są organizowaneszko lenia metodyczne ijęzykowe dla nauczycieli językapolskiego oraz przedszkolanek,jednak ostatnio miejscowewładze oświatowe niezbytchętnie patrzą na tego rodzajusposób podnoszenia kwalifikacjizawodowych w trakcieroku szkolnego. W bieżącymroku szkolnym wielu nauczycielinie mogło skorzystać zofert kursów metodycznych,z powodu zastraszania utratąpracy. A ci, którzy skorzystaliz propozycji, nieraz dostawalinaganę i musieli się tłumaczyć,nawet jeśli wyjechali w swymdniu wolnym. Wyjazdy nawakacyjne kursy metodyczne ijęzykowe, organizowane przezPolonijne Centrum Nauczycielskieoraz Centrum Kulturyi Języka Polskiego w Lublinie,pozwolą nauczycielomnadrobić zaległości i uzupełnićluki w wiedzy.IV. Programy i podręcznikiW ramach białoruskiego systemuoświatowego nauka języka polskiego odbywasię według programów i podręcznikówzatwierdzonych przez MEN RB.Podręczniki i pomoce dydaktyczne przekazaneprzez MENiS RP są wykorzystywanejako materiał dodatkowy. Białoruskie MinisterstwoEdukacji wydało podręczniki doklas początkowych oraz do nauki językapolskiego w klasach starszych.■ A.Kłyszka, «Elementarz dla klasy przygotowawczej»■ A.Kłyszka, «Zeszyty ćwiczeń w pisaniudla klasy przygotowawczej»■ W.Maciuszenko, «Język polski» dla kl.1;2; 3; 4; 5■ T.Czabatarewska, «Matematyka dla klasyprzygotowawczej » (cz.1-4)■ T.Czabatarewska, «Matematyka dla kl. 1;2; 3 (w 3 częściach)■ «Człowiek i świat» dla klasy przygotowawczej;1; 2; 3 (w 3 częściach)■ «Historia literatury polskiej dla kl. 9-11»(cz. 1-3)Brakuje natomiast podręczników do naukiprzedmiotów przyrodniczo-matematycznych.Nauczyciele przeważnie korzystająz podręczników w języku rosyjskim i nabieżąco tłumaczą. Czasami są wykorzystywanepodręczniki wydane na Litwie, jednaktreści programowe nie zawsze siępokrywają. W roku szkolnym 2004/2005został przetłumaczony na język polskipodręcznik z fizyki do klasy VII, ale były


trudności z jego wydrukowaniem.Co dotyczy nauczania języka polskiegopoza białoruskim systemem szkolnictwa,to w szkołach społecznych nauczyciel dokonujedoboru treści programowych orazpodręczników według własnego uznania.Autorskie plany i programy nauczaniamuszą być zatwierdzone w miejscowym kuratoriumoświaty.Ta forma kształcenia jest bardzo ważna,gdyż daje nauczycielom większą swobodęprzy doborze treści i podręczników, coskutkuje ciekawszym programem nauczania,oraz pozwala organizować naukę wwiększym wymiarze godzin. Oprócz tegodo szkół społecznych zazwyczaj uczęszczająuczniowie najlepiej zorganizowani, chętnido nauki, co ma wpływ na jakość nauczania.V. Wpływ sytuacjipolitycznej i ideologiipaństwowej na wychowaniemłodzieżyJeszcze jedno, na co należy zwrócić uwagę,mówiąc o oświacie, to wpływ sytuacji politycznejoraz ideologii państwowej na proceskształcenia i wychowania młodzieży.6 września 2002r. została podjętadecyzja o utworzeniu BiałoruskiegoRepublikańskiego Związku Młodzieży(BRSM), skupiającego młodzież w wieku14-31 lat. Już w następnym 2003r. podjętokroki, aby aktywizować działalność BRSM,którego celem jest «propaganda prawdziwychwartości moralnych i kulturowych,podstaw białoruskiej ideologii państwowejoraz wyrobienie ideowej i precyzyjnej pozycjiobywatelskiej…» (Republikańskieseminarium na temat pracy ideologicznej,28.03.2003r.).W Grodnie i obwodzie zaczęto stanowczonamawiać uczniów i nauczycieli dowstąpienia w szeregi tej organizacji, a uczniówkl. 4-7 do organizacji pionierskiej.Nauczycielom grożono nawet utratą pracyw przypadku odmowy («Narodnaja wola»,18.09.2003r.). Można to uznać za początekwprowadzania ideologii państwowej doszkół, co miało negatywny wpływ nadziałalność Związku Harcerstwa Polskiegona Białorusi i istnienie organizacji zuchowychi harcerskich w Szkołach i Domach Polskich.I chociaż obecnie organizacja liczyokoło 2 tys. członków, jej działalnośćjest ograniczona z powodu brakupomieszczeń i utrudnień przy organizowaniuprzedsięwzięć, m.in. Festiwalu PiosenkiHarcerskiej, gdy rodzicom i nauczycielkom,opiekującym się harcerzami, grożono utratąpracy, a młodzieży – «poważnymi problemamiw szkole».Bieżący rok szkolny był trudny jeszczez innego powodu. W maju 2005r. MinisterstwoSprawiedliwości RB nie uznałowyników VI Zjazdu Związku Polakówna Białorusi, gdy na stanowisko prezesazostała wybrana Andżelika Borys. Towywołało falę sprzeciwów zarówno Polakówmieszkających na Białorusi, jak ispołeczności międzynarodowej. W rezultaciepogorszyły się stosunki pomiędzy Polskąa Białorusią. Tymczasem władze Białorusizmusiły część pseudo-Polaków do zorganizowanianowego zjazdu i obrania innegoprezesa – Józefa Łucznika, uznawanego tylkoprzez władze białoruskie.Zaistniała sytuacja miała swój oddźwiękw procesie kształcenia: Domy Polskiejprzeszły w ręce nowego prezesa, a faktyczniewładz białoruskich, a osoby wiernepostanowieniom zjazdu marcowego, zostałyz nich wyrzucone. Jako skutek – brak szkołyspołecznej w Nowogródku i Brasławiu oraznikła działalność szkoły społecznej w Grodnie,a więc spadek liczebności uczących sięjęzyka polskiego. Środowisko nauczycielizostało podzielone, a ci, którzy odmówiliwspółpracy z Łucznikiem lub utrzymywalikontakt z działaczami Związku AndżelikiBorys, mieli problemy (nagany dyrekcji,zakaz udziału dla nich oraz uczniów wprzedsięwzięciach kulturalno-oświatowych,zakaz wyjazdu na szkolenia metodyczne…).Mimo przeważającej niechęci miejscowychwładz i dyrekcji szkół do wprowadzanianauki języka polskiego jako przedmiotu,od ubiegłego roku szkolnego w Słonimiuistnieją klasy, w których dzieci uczą sięjęzyka polskiego jako przedmiotu. Chęćutworzenia takiej klasy wyraziła dyrektorszkoły w Skidlu, widząc w nauce języka polskiegosposób na uatrakcyjnienie nauczania.Rozpoczęto naukę języka polskiego w kilkuprzedszkolach w Grodnie. Uczniowie kl. 9-11 jak co roku wzięli udział w eliminacjachcentralnych Olimpiady Literatury i JęzykaPolskiego i dwie osoby (uczniowie SzkołyPolskiej w Grodnie i Wołkowysku) zostałyjej laureatami. 45 uczniów pomyślnie zdałoegzaminy na studia w Polsce, a komisjakwalifikacyjna odznaczyła wysoki poziomprzygotowania. Powstał Klub InteligencjiPolskiej, skupiający m.in. wielu nauczycieliobwodu grodzieńskiego, którzy mimowszelkich problemów i utrudnień z sercempodchodzą do swoich obowiązków… Dalszyrozwój oświaty polskiej na Białorusi jestuzależniony od:■ Przestrzegania przez władze aktówprawnych gwarantujących naukę wjęzyku ojczystym oraz zmiany nastawieniadyrekcji szkół;■ Zmiany sytuacji ekonomicznej i politycznejw państwie;■ Zapewnienia podstawy finansowej aktówprawnych gwarantujących nauczaniejęzyka polskiego na terenie Białorusi;■ Wydania niezbędnych podręcznikówdo nauczania przedmiotów ścisłych dlaszkół polskich;■ Zatrudnienia przez placówki oświatowewykształconej kadry pedagogicznej;■ Uatrakcyjnienia sposobu nauczaniajęzyka polskiego;■ Aktywności polskiej diaspory.An ż e l i k a OrechwoM a g a z y n 17


VIP-rozmowyTwardzi jak Dąb PiłsudskiegoRozmowa zRyszardem Soroko,prezesem KołaStowarzyszenia«Wspólnota Polska»w Mrągowie,inicjatorem iwspółorganizatoremFestiwalu KulturyKresowej wMrągowie.Czasami można było usłyszeć w stosunkudo Pana określenie ojciec… ojciecfestiwalu?– Istotnie. Festiwal Kultury Kresowejw Mrągowie przez jakiś czas drzemał iczekał na odpowiedni czas, praktycznieod bardzo wielu, wielu lat. Jestem kresowiakiemi byłem przez cały czas karmionyMickiewiczem, romantyzmem, miłością doziemi, właśnie tej wileńskiej, grodzieńskiej,lwowskiej. Przełom nastąpił w 1964r. Byłempo raz pierwszy w Wilnie, gdzie spotkałemsię ze swoim kuzynem, który właśnie tenokres przeżył na Wileńszczyźnie. Po bardzoszczerej rozmowie stwierdziłem, że jestemdłużnikiem Polaków, którzy pozostali naKresach Wschodnich, utrzymali i walczylio polskość, byli prześladowani i nie doznalipewnych radości młodzieńczego życia.A więc trzeba to spłacić?– Byłem pierwszym harcerzykiem. Wówczasstwierdziłem, że muszę swoim braciom,rodakom jakoś spłacić ten trudny okresżycia. Dzisiaj mając 62 lata, co najmniej od50 lat zajmuję się pracą społeczną. A że kulturabyła moją słabością, jak spłacić dług?A więc przez kulturę najsympatyczniej,najłatwiej trafić do Polaków, dla którychWilno, <strong>Grodno</strong>, Lwów to Rosja, którzy nieznali historii, ponieważ była wykładana in­18 M a g a z y nRyszard SorokoRyszard Soroko, ur. 14 września 1944r. w Wilnie. W 1945r. pierwszymtransportem repatriował do Polski i osiedlił się w Mrągowie. Byłinicjatorem i współorganizatorem Festiwalu Kultury Kresowej wMrągowie i prezesem Stowarzyszenia Miłośników Wilna i ZiemiWileńskiej. Obecnie prezes Koła Stowarzyszenia «Wspólnota Polska» wMrągowie. Przez wiele lat był starostą Mrągowa. Jego celem życiowymzawsze było i jest pielęgnowanie polskich tradycji kulturalnych,popularyzacja tego dorobku w Macierzy, pomoc zespołom i organizacjomPolaków na Kresach oraz organizacja warsztatów artystycznych, jakrównież osobistych spotkań twórców i animatorów kultury, zwiedzanieOjczyzny przez rodaków.


aczej. Trafiłem wówczas na Ninę Terentieworaz na swoich przyjaciół, którzy zawszewspierali mnie duchowo.Nina Terentiew kupiła temat i zostałatzw. matką festiwalu?– Skutecznie ją zapłodniłem tym tematem.I tak to się zaczęło… Było trochępracy – serdecznej, sympatycznej, kochanej…Wtedy poznałem was, Polaków zBiałorusi. Zacząłem wciągać ludzi z Korony,nie związanych z Kresami, a oni wszyscyw tych Kresach się zakochiwali. Festiwalmiał propagować polską kulturę kresową,promować dorastające gwiazdy i młodezespoły.Czy kresowe spotkania w Mrągowieprzełamały pewne stereotypy?– Nie mogłem przeżyć, kiedy idąc nabazar słyszałem: «O tam ruscy sprzedają!»Krew mnie zalewała. Przecież tam nie byłożadnych ruskich, generalnie – Polacy, którzystarali się dorobić. Kupowałem nawetbarachło, które było mało przydatne, aleto pomagało im przeżyć. Poprzez festiwalstarałem się udowodnić, że przyjeżdżają tuPolacy, których usiłowano zrusyfikować,a dialekt kresowy jest przepiękną, miękkąnaszą mową. Dzisiaj w Mrągowie nikt jużnie powie, że przyjechali ruscy i to jestnajwiększym szczęściem i wielką radością,że was nie nazywają ruskimi i z tego jestemdumny. Wniosek – festiwal przełamał tenstereotyp.Może Pan opowie jakąś ciekawąhistoryjkę, która stała się legendąfestiwalową…– Tych legend jest wiele, również tzw.wpadek. O, to może najciekawsza. Zawszekochałem gwarę kresową, najbardziejcharakterystyczną – wileńską. Byłem wówczasstarostą Mrągowa i przyjechałem zdelegacją do Wilna. Zwiedzaliśmy centrumi w pewnym momencie ktoś klepie mniew ramię i mówi: «A jaj, jaj, jaj! Ryśka, to tyjeszcze się ruchasz?» Oczywiście znałemkontekst tego powiedzenia, odwróciłemsię i zaśmiałem. Była to Ania Adamowicz(ciotka Franukowa), która powitała mniegwarą wileńską. Moi koledzy i starostowie,którzy nie mieli nic wspólnego z Kresami,oniemieli i odebrali to w inny sposób. Zoburzeniem mówili: «Jak kobieta mogłazapytać się, czy ty jeszcze możesz…?»Czy tegoroczny festiwal będzie się różniłod poprzednich?– W tej chwili nie wiem jak to będzie.Zrobiłem 10 festiwali. Sukces zawsze mawiele ojców i wiele matek, ja już tego – zbólem stwierdzam – nie organizuję. Przedfestiwalem starałem się być w Grodnie,Wołkowysku, Brasławiu, Wilnie i weLwowie. Jeździłem na wszystkie FestiwalePiosenki Polskiej, oglądałem zespoły. Zawszepo tych przeglądach starałem się coroku wyłonić nowe zespoły, które możenie zawsze prezentowały wysoki poziom.Byłem w stałym kontakcie, nie mówiąc olicznych telefonach i korespondencji. Niejestem asertywny. Nie mogłem czasamiodmówić zespołowi, który może i nie powinienbył być na tej scenie. Zespół słabszyna następny rok chciał dorównać i stawałsię silniejszym. Czasami w festiwalu brałoudział 23-26 zespołów, co było nie do pokonania,koncerty kończyły się o godz.2.00-3.00 w nocy.Jakie są perspektywy dla uczestnikówtego festiwalu?– Na przykład po festiwalu na mojeprywatne zaproszenie przyjeżdżał WiktorSzałkiewicz, dosyć często gościły«Grodzieńskie Słowiki». Nie wiem ile w tymprawdy, ale Alicja Binert – kierownik zespołu«Grodzieńskie Słowiki» – powiedziałakiedyś, że dzięki temu trzymała szkołę,dzieci miały doskonałą okazję szlifowaćjęzyk polski oraz zwiedzaćPolskę. Przyjeżdżał równieżWłodzimierz Zacharow,który koncertował i wkościołach, i w kawiarniach.A Aleksander Zwierowiczzrobił niesamowiteshow, dziewczyny szalałyna jego widok. Być możebyli to artyści białoruscy,ale uważam, że my, Polacy,jeżeli mamy coś wygrać,nie powinniśmy być sami.Musimy pozyskiwać przyjaciół.A więc jaki będzie tegoroczny festiwal?– Nie wiem. Wiem jedno, ze nikt zMrągowa, i nikt z Polski nie przyjeżdżał anina Białoruś, ani na Litwę, ani na Ukrainę,żeby poznać zespoły, które mają wystąpić.Natomiast wiem, że oparto się na bardzoznanych i silnych zespołach, które to jeszczeja wyciągnąłem za czasów swojej kadencji.Mam obawę, że może to być ostatni festiwal.Ktoś po prostu chce zrobić podsumowaniewszystkich festiwali na swoją korzyść. Nieukrywam, że jeżeli sytuacja będzie życzliwa,i w przyszłym roku uda mi się pozyskaćwładze telewizyjne i państwowe, postaramsię zrobić inny festiwal, również korzystnydla Polaków. Jak powiedziałem jużwcześniej, nie my sami, szukajmy przyjaciółi sprzymierzeńców, może to być np. festiwal«Sąsiedzi» (robocza nazwa).Z jakimi problemami zetknął się Panorganizując te imprezy?– Pierwszy problem, przez którymusiałem przejść – niezrozumienie przezwłasną rodzinę podczas pierwszego festiwalu.Moja małżonka jest z Korony inie rozumiała wówczas mojej miłości izaangażowania dla Kresów. A teraz odwrotnie,to właśnie ona wyciąga mnie na Wschód.Drugi – pozyskanie władz i umiejętnepodejście do nich, zawsze uświadamiałemim, że lekcji patriotyzmu można nauczyć sięna Kresach. Cieszę się, że rozumieli to i bylinastawieni przychylnie. Kolejne – sprawyfinansowe…Pan jest Wilnianinem, a wciąż możnazobaczyć Pana na Białorusi…– Czasami jestem zaskoczony swojąreakcją. Dziwię się, iż kocham wilnian,Wilno, Litwę, ale zawsze lubiłem i lubiębyć tam, gdzie jestem najbardziej potrzebny.I w tym momencie uważam, że nieLitwa, nie Ukraina, a Białoruś potrzebujemojej pomocy. Przyjeżdżam do was dwarazy w roku. Staram się, żeby każdy przyjazdbył przemyślany i wypełniony spotkaniami.Moja działalność, jako prezesaKoła Stowarzyszenia «Wspólnota Polska»w Mrągowie, jest skierowana wyłącznie naBiałoruś. Czuję się jakbym był jednym zwas. Kocham was i szanuję, nie wnikam wantagonizmy… Dla mnie jest ważne waszedziałanie, ryzyko i zaangażowanie.Jak to jest być Polakiemw dzisiejszychNie ukrywam, że miałembardzo mokre oczywjeżdżając do Grodna.Chciałem być razem z Ryszard Sorokowami na tym polskim podwórkukonsulatu. Czuję się tu jak u siebieczasach na Białorusi? Jakie są perspektywyspołeczeństwa polskiego na Białorusi?– Byłem i jestem optymistą przez całeżycie. Nie wolno myśleć źle. Negatywnemyślenie spowoduje, że będzie źle. Jestemprzekonany i czuję, że wy macie od gromażyczliwych miejscowych, trzeba wykorzystaćmniejszości tu żyjące. Wchodzi w życienowe pokolenie Białorusinów – ludzi zinicjatywą, którzy chcą żyć godnie i cośosiągnąć. Tylko w ten sposób, nie mówiętu o przewrotach, ale jeżeli będziemy jednąEuropą to i nie będzie miała żadnego znaczeniagranica. Na Litwie również są sprawydo uregulowania, ale to, myślę, ureguluje sięsamo. Najważniejsze to dążyć do tego, żebyBiałoruś była w Europie, a nie na Kubie.Parę słów dla naszych rodaków…– Nie ukrywam, że miałem bardzo mokreoczy wjeżdżając do Grodna. Chciałembyć razem z wami na tym polskim podwórkukonsulatu. Czuję się tu jak u siebie,że nie jestem wcale za granicą, a w Polsce.Rozbrajają mnie ludzie młodsi i chciałbympodziękować starszym za utrzymaniemłodych w świadomości bycia Polakiem.Kochani, należę do żartownisiów, ale wkażdym żarcie jest dola prawdy. Życzę wam,aby byliście twardzi jak «Dąb Piłsudskiego»,który trwa tysiące lat… Żeby polskość natych ziemiach była jak pomnik przyrody –wieczna i trwała. Żeby nigdy nie poddaliściesię, a wasze żołędzie rozsiewały się jak najdaleji powstawały nowe młode dęby, którebędą twardo stać na tej ziemi, na ziemi polskiej.Ro z m aw i a ł a In e s s TodrykM a g a z y n 19


BiałoruśZabójstwo tajemnlekarską?Czy były ofiary śmiertelnepodczas rozpędzania antyprezydenckichwieców w Mińsku? Od ponad 2 miesięcybiałoruska opozycja nie może znaleźćodpowiedzi na to pytanie.20 M a g a z y nTe zdjęcia, przedstawiające ofiarybiałoruskich służb specjalnych, obiegływszystkie światowe media


icąWładze nie są zainteresowanewwyjaśnieniu tejsprawy. Ministerstwoochronyzdrowia twierdzi,że informacja oewentualnych ofiarachśmiertelnych jest tajemnicą lekarską.– Jeden z uczestników opozycyjnejdemonstracji 25 marca zmarł w szpitalu, ajego ciało zostało spalone w krematorium –stwierdza w anonimowym liście, wysłanymdo niezależnych białoruskich witryn internetowych,lekarka Republikańskiego Szpitalapodporządkowanego AdministracjiPrezydenta Białorusi.– Mamy podobne informacje – potwierdzaNina Szydłowska, sekretarz prasowybyłego kandydata na prezydentaAleksandra Kazulina. Białoruskie władzezaprzeczają i odmawiają podania jakichkolwiekszczegółów w tej sprawie.25 marca w Mińsku demonstracja antyprezydenckazostała brutalnie rozpędzona.Położyło to kres trwającym od 19 marcaprotestom ulicznym przeciwko sfałszowaniuprzez reżim Aleksandra Łukaszenkiwyników wyborów prezydenckich. W tymdniu białoruska milicja była szczególniebrutalna. Do rozpędzenia demonstracjiużyto gazu łzawiącego, w tłum wystrzelonokilkanaście kul gumowych. Co najmniejkilkanaście osób zostało brutalnie pobitych.Jeden z demonstrantów leżał w kałuży krwi,kilku na rękach wyniesiono z ulicy. Niemalod razu pojawiła się też informacja o tym,Po pierwsze, nikt niezmarł. Po drugie, żadenAtroszeczenko nie byłw szpitalu. Po trzecie, Nikołaj Czerginiectakiego Siergieja Atroszczenki wogóle nie maże jedna osoba, pobita przez milicję, zmarław szpitalu. Opozycja od razu rozpoczęłaposzukiwania ewentualnych ofiar. Apele rozmieszczanena stronach internetowych niedały jednak żadnych wyników. Po upływieponad dwóch miesięcy nadal jest nieznanylos trzech osób, pobitych przez milicjantówpodczas rozpędzania demonstracji.Chodzi o Siarhieja Atroszczankę, AleksandraMaciuka oraz Waleryja Marczuka. NazwiskoAtroszczanko padło już 26 marca.Właśnie ta osoba miała zginąć w trakciezajść. Sprawę tę rozpatrywano na posiedzeniuwyższej izby białoruskiego parlamentu.3 kwietnia, podczas posiedzenia Rady Republiki,Nikołaj Czerginiec – wpływowysenator z najbliższego otoczenia AleksandraŁukaszenki – odnosząc się do sprawyzniknięć demonstrantów oświadczył:– Po pierwsze, nikt nie zmarł. Po drugie,żaden Atroszeczenko nie był w szpitalu. Potrzecie, takiego Siarhieja Atroszczenki wogóle nie ma.Czerginiec zażądał także wszczęciapostępowań karnych w stosunku do ludzi,którzy rozpowszechniają podobne informacje.Jednak nie powstrzymało to dalszegoszerzenia się informacji o zniknięciu ludzipoturbowanych przez milicję 25 marca.Służba prawnicza sztabu Aleksandra Kazulinatwierdzi, że nieznany jest los dwóchmłodych ludzi, którzy razem z AleksandremKazulinym uczestniczyli 25 marca w pertraktacjachz naczelnikiem tzw. Czarnej DywizjiDmitrijem Pawluczenką, oskarżanymprzez obrońców praw człowieka o udział wporwaniach opozycjonistów.– Po tych pertraktacjach Kazulin zostałaresztowany, a co się stało z dwomachłopcami nie wiemy – powiedziała RaisaMichajłowskaja, współpracownica służbyprawniczej Kazulina.Anonimowa lekarka z RepublikańskiegoSzpitala, podporządkowanego DziałowiKierowania Sprawami Prezydenta, w liście,umieszczonym na szeregu niezależnychbiałoruskich witryn internetowych, wnastępujący sposób opisuje wydarzenia z 25marca:– Ludzie w czarnych ubraniachprzywieźli do naszego szpitala poturbowanegoczłowieka. Potemdowiedziałam się, że byli tofunkcjonariusze jakichśsłużb specjalnych. Chłopakaprzywieźli z 3 szpitalamiejskiego z poważnymiobrażeniami głowy i klatkipiersiowej. Lecz byłozbyt późno. Zmarł nieodzyskując przytomności– twierdzi anonimowa lekarka.Potem «ludzie wczarnym» długo się naradzaliprzez komórkę i ostateczniezabrali zwłoki zeszpitala. Dowiedziała się, że odtransportowanoje do krematorium.Podaje też szczegółowy rysopis ofiary.Według Raisy Michajłowskiej ten rysopispasuje do jednego z chłopaków, którzy byli25 marca razem z Kazulinym.– Chodzi o Walerego Marczuka zBrześcia – mówi Michajłowska. Twierdzi,że jego krewni, z którymi kontaktowali sięprawnicy, zachowują się bardzo dziwnie inie próbują jego szukać.Próbę ustalenia czy ktokolwiek zginąłw czasie zajść 25 marca podejmował sztabAleksandra Milinkiewicza.– Niestety, na nasze apele nikt się nieodezwał. Widocznie krewni tej osoby mająpowody do milczenia. Sytuacja jest taka,że mogli im zapłacić za milczenie albozastraszyć – uważa Siarhiej Wazniak, którykoordynował te poszukiwania.Tym czasem białoruskie władze milczą.Lider Zjednoczonej Partii ObywatelskiejAnatol Labiedźka zwrócił się z pisemnymzapytaniem do Ministerstwa Ochrony ZdrowiaBiałorusi z prośbą o potwierdzenielub zaprzeczenie informacji o śmierci jednegoz poszkodowanych 25 marca oraz oilości osób poturbowanych w wyniku zajść.W odpowiedzi, za podpisem zastępcy ministraWiktora Kałbanowa, stwierdza się, żepodobna informacja jest tajemnicą.– Taka informacja jest tajemnicąlekarską i za jej upublicznienie lekarzeponoszą odpowiedzialność zgodnie z ustawodawstwemRepubliki Białoruś – napisałKałbanow.Anatol Labiedźka uważa, że jest to tylkowymówka.– Lekarze mówią, że zabroniono imudzielać jakichkolwiek informacji o poszkodowanych25 marca. Są zastraszeni– powiedział Labiedźka.An d r z e j PoczobutM a g a z y n 21


BiałoruśDowody przedstawione przez KGBCzy był spisek?Kilkanaście dni przed wyborami prezydenckimi szefKGB Stiepan Sucharenko ogłosił, że służby specjalnewykryły zamach stanu. Opozycja miała przygotowywaćzamachy terrorystyczne. Zameldowano o aresztowaniukierowników organizacji «Partnerstwo». Trzy miesiącepóźniej, już bez jupiterów i konferencji prasowych,sprawę pocichu przekazano do sądu. Obrońcy prawczłowieka nie mają wątpliwości – prawdziwą przyczynątego show jest chęć zastraszenia demokratycznychaktywistów.Widzenie jako prezentCzasami w instytucjach z okratowanymioknami okazują szczodrość. Trzy godzinywidzenia z bliską osobą, która trafiła do niewoli,w naszym kraju wydaje się być ogromnymprezentem. 13 czerwca taki niespodziewanyprezent otrzymali krewni aktywistówniezarejestrowanej organizacji «Partnerstwo»Timofieja Dranczuka, Eniry Bronickiej,Aleksandra Szałajko, Nikołaja Astrejko.Dwójka z nich – Szałajko i Bronickaja, dzieńwcześniej zostali przeniesieni do więzieniamińskiego GUWD (tzw. «Wołodarki»),Dranczuk i Astrejko pozostają w więzieniu22 M a g a z y nKGB (tzw. «amerykance»). Władzewytłumaczyły te przenosiny nadmiernymprzepełnieniem «amerykanki». Biorąc poduwagę białoruskie realia, ta wersja wydajesię prawdopodobną. Być może, jest toswoisty akt humanitaryzmu przed sądem,który odbędzie się w lipcu w sądzie centralnegorejonu Mińska. Już znany jest sędzia.To Leonid Jasinowicz, który sądził PawłaSiewierinca i Nikołaja Statkiewicza i skazałich na 3 lata «chemii».– Możliwe, że w życiu prywatnym jestdobrym człowiekiem. Ale spełni wszystko,co rozkażą z góry – tak ocharakteryzowałgo Nikołaj Statkiewicz w jednym z wywiadów.– W połowie rozmowy złapałam się natym, że jestem zupełnie spokojna, jak gdybynie było tych 4 miesięcy rozłąki. Spokojnierozmawiamy, śmieszymy siebie nawzajem.Tak się śmieliśmy, że gdyby krzesław malutkim pokoiku nie były przykręconedo podłogi, pospadalibyśmy z nich –opowiedziała siostra Timofieja DranczukaJulia o najbardziej mocnym wrażeniu zespotkania. Pokój ten jest podzielony barierąze szkła, w którym wywiercono dziurki dlalepszej słyszalności. Żadnej ochrony niema. Ale na pewno gdzieś są kamera i mikrofon.A nuż przez te dziureczki coś będąprzekazywać? Albo raptem w rozmowieprześliźnie się jakaś informacja? Wszystkojest pod pełną kontrolą.Przestępstwo?A jakie przestępstwo popełniła ta czwórkainteligentnych młodych ludzi, którzymają po 20 z połową lat? Wszyscy czworozostali zatrzymani 21 lutego 2006 roku,w przeddzień wyborów prezydenckich, ioskarżeni z części 2 art. 193 Kodeksu KarnegoRepubliki Białoruś «Organizacja lubkierowanie zjednoczeniem, zagrażającymosobowości i prawom obywateli». Nieprzyznali się do winy.


Zadaniem «Partnerstwa» była obserwacjawyborów. 29 października 2005roku kilkadziesiąt osób spróbowałoprzeprowadzić założycielski zjazd, żebyprzygotować dokumenty dla rejestracjiorganizacji. Jednak władze zerwały toprzedsięwzięcie. Około 70 jego uczestnikówzatrzymano. Organizatorów, w tym NikołajaAstrejko i Enirę Bronicką, aresztowano.Jednak później znów podejmowano próby.Ale po co władzom rejestrować organizację,skoro służby specjalne być może już pisałyscenariusz «spisku», o którym w lutym 2006r. tak barwnie, w stylu dziecięcego kawału zelementami horroru, opowiadał szef KGBStiepan Sucharenko?Zbliżały się wybory prezydenckie więcKGB zadało cios. Kierownictwo «Partnerstwa»aresztowano.Tak ma wyglądać «Partnerstwo» według Stiepana SucharenkiLiderzy «Partnerstwa» Nikołaj Astrejko i Enira Bronickaja od czterech miesięcy znajdująsię w więzieniuJak w kinieWszystko musiało być jak w kinie. Więcmłodych ludzi aresztowywali oficerowie wmaskach i z bronią. To miało wzmocnićefekt psychologiczny. Nikołaja Astrejkoskutego kajdankami, na oczach zdumionychsąsiadów, żołnierze specnazu w maskachprowadzili pod lufami broni. W ich mieszkaniachzrobiono rewizje, skonfiskowanotechnikę biurową i literaturę. Już w kilkadni po aresztowaniu wątek «Partnerstwa» nacałego kręciły białoruskie stacje telewizyjne.Stał się on «gwoździem programu» wfilmach o zapobieżeniu siłowemu obaleniuwładzy na Białorusi, którymi przed wyboramifaszerowała głowy elektoratu oficjalnapropaganda.Wtedy też, w marcu, w przeddzieńwyborów prezydenckich odbyła się konferencjaprasowa przewodniczącego KGBStiepana Sucharenko i innych kierownikówstruktur siłowych. Według niego, KGBwykryło scenariusz zagarnięcia siłą władzyprzez radykalną opozycję po wyborachprezydenckich.– Punktem zwrotnym «rewolucji»na Białorusi miało się stać prowokacyjneoświadczenie kierownictwa niezarejestrowanej niepaństwowej organizacji«Partnerstwo», jakoby dokonującejrównoległej obserwacji w nadchodzącychwyborach. Przy tym w okazywanych przeznich protokółach do społeczności światowejplanowano donieść zawczasu przygotowanewyniki tzw. «exit–polls», czyli badania opiniiwyborców przy wyjściu z lokali wyborczych19 marca – twierdził Sucharenko. Władzestraszyły ludzi wielotysięcznymi mityngami,podczas których jakoby planowanodokonać kilku eksplozji. A już później, nafali masowego oburzenia, zagarnięcie budynkóworganów władzy i administracji,dworców, przecinanie torów kolejowych i wefekcie zagarnięcie siłą władzy.W filmach to wszystko ilustrował obrazek– kipy dokumentów, rozłożone wachlarzemdolary, rewolwer, prawdopodobniez pomocą którego «Partnerstwo» miałozamiar «przejmować» białoruską władzę.Później się okazało, że była to broń gazowa,kupiona przez Szałajko zgodnie z prawem.A z dokumentami też niedorzeczność. Niektórzyczujni widzowie zauważyli, że w angielskiejwersji «czapki» tych, że tak możnaokreślić, rewolucyjnych dokumentów jestbłąd. Zamiast «exit–poll» widniało «exitpool».Poll tłumaczy się jako głosowanie,liczenie głosów. A Pool jako kałuża, basen.Wątpliwe, aby taki błąd przeoczyli autorzydokumentu, dla których «elit-poll» jestprawie sakramentalnym wyrazem. A zaści, dla których otwarte liczenie głosów jestgorsze niż wulgaryzm czy przestępstwo,mogli napisać.Wtedy też pokazywano jakiegoś zatrzymanego,który opowiadał o specjalnychprzygotowaniach w obozach bojówkarzyna terytorium innych państw. Miedzy innymioświadczył, że «uczono go obchodzićsię z minami, bronią palną, granatami orazdokonywać masowego zatrucia ludzi».Podał nawet szczegóły, «nauczono mniewrzucić zatrutego szczura do wiadra zwodą, a potem, gdy zgnije, wylać zawartośćdo wodociągu».BajkopisarzSucharenkoSzef KGB na konferencji prasowej15 marca twierdził, że grupa osób, którezostały zatrzymane razem z osobą, która jużskłada zeznania w KGB, przygotowywałaeksplozje w czterech szkołach białoruskiejstolicy. Chyba już zapomniał, że trochęwcześniej mówił o przygotowywaniu wybuchówpodczas demonstracji, w tłumie. Teopowiadania generała KGB o zgniłych szczurach,wątpliwe dokumenty, dolary i pistoletgazowy, swym absurdem przypominałytwórczość Franca Kafki. Przecież ma onpowieść «Proces», gdzie absolutnie pokojowonastawiony, strachliwy obywatel,który nie popełnił żadnego wykroczenia,nagle trafia pod jakieś śledztwo i sąd, któreudowadniają winę i skazują go na śmierć.M a g a z y n 23


BiałoruśPozostaje tylko mieć nadzieję, że w tymprzypadku białoruski sąd będzie bardziejludzki niż sąd «kafkowski».Adwokatom oskarżonych zabronionowypowiadać się na temat sprawy. Jednakoni kategorycznie odrzucają nawet hipotetycznyzwiązek «Partnerstwa» z przygotowaniamijakichkolwiek siłowych scenariuszy.Mecenas Walentyna Szichancowa– obrońca Nikołaja Astrejki, która oglądałaprzedwyborcze filmy białoruskiej telewizji,twierdzi, że to, co mówiło się w nich o«Partnerstwie», materiałami sprawy nie potwierdzasię.– Nawet jeżeli zakładać, że ktoś miał zamiarzrobić coś podobnego, to nie było to«Partnerstwo». Opierając się na zgromadzonychprzez śledztwo dowodach, możnazrobić wniosek, że nawet blisko nie podejmowaliżadnych działań w kierunku przygotowaniazamach stanu – uważa ona.Timofiej Dranczuk jest zdziwiony tym,czego się dowiedział po zapoznaniu się zesprawą. Powiedział siostrze, że nie rozumie,jak sędzia będzie wiązał «byka z indykiem».– Jest tam tyle niedorzeczności, nieopierających się na logice i faktach, że to musiwypłynąć podczas procesu – przekazała Juliazdanie swego brata.Miał konfrontację z Nikołajem Astrejko,która, jego zdaniem, była «udana».– Ich zeznania całkowicie się pokrywały.Po prostu cieszyli się, że mogą się zobaczyć– twierdzi Julia.Jej zdaniem plotki, że jedynie Dranczukskładał zeznania podczas śledztwa, to tylkoplotki nie odpowiadające rzeczywistości.Zeznania składali wszyscy oskarżani.– A po co szerzy się podobne informacje,można się tylko domyślać – powiedziała Julia.Projekt pilotowy?Znany obrońca praw człowieka, prawnik,zastępca prezesa «Białoruskiego KomitetuHelsińskiego» Garri Pogoniajło, śledzącyza rozwojem sprawy, uważa, że w czynachoskarżonych nie ma żadnego przestępstwa.– To jest pierwsza tego typu sprawa,można tak powiedzieć «pilotowy» projekt,po wniesieniu uzupełnień do kodeksu karnego,przewidujących odpowiedzialność karnąza czyny z ramienia nie zarejestrowanej organizacji.Ale nie ma żadnych informacji,że oskarżeni złamali czyjeś prawa, dokonalizamachu na bezpieczeństwo państwa, dokonaliinnych czynów, założonych w dyspozycjitego artykułu – uważa prawnik.Jego zdaniem w tej sprawie wyraźnie jestwidoczna polityczna motywacja oskarżenia.Władza chce zastraszyć aktywnych obywateli,którzy mieli prowadzić niezależnąobserwację wyborów.24 M a g a z y nGi e na d i j BarbariczOsobisty wróg.Walery Lewoniewski - osobistywróg Aleksandra ŁukaszenkiLider grodzieńskich przedsiębiorców WaleryLewoniewski skrzywdził Aleksandra Łukaszenkę.W rozprowadzanej ulotce apelował o protestowanieprzeciwko temu, aby «ktoś za pieniądze podatnikajeździł na odpoczynek do Austrii». KGB uznało, żechodzi o prezydenta Łukaszenkę. W maju 2004roku Lewoniewski został oskarżony o zniewagęprezydenta, a następnie skazany na 2 lata więzienia.Swą więzienną odyseję opowiada na łamachMAGAZYNU.


Historia niezmyślonaPod koniec kwietnia władzeogłosiły, że o godz. 10dnia 1 maja 2004 rokuna placu Lenina odbędziesię mityng z okazji DniaPracy. Był to sygnał dlaKomitetu Strajkowego.Wezwaliśmy swychzwolenników przyjść na plac o tej samejgodzinie. Rozdaliśmy trochę ulotek z wezwaniemdo wyrażenia swego protestu.Spodziewaliśmy się, że będzie jak zwykle:przyjdzie około dwustu najbardziej aktywnychnaszych aktywistów. Jednak tłum naplacu był niespodzianką zarówno dla nasorganizatorów akcji, jak i dla władz. Na placLenina przyszło kilka tysięcy osób, gotowychdo najbardziej zdecydowanych działań.Dowiedziałem się o tym znacznie później,gdy się zapoznawałem z materiałami swojejsprawy karnej.Aresztowano mnie 1 maja 2004 rokuo 9.40, gdy wychodziłem z mieszkania.Na klatce schodowej mego domu czekalina mnie pracownicy Działu PublicznegoBezpieczeństwa Leninowskiego RejonowegoOddziału Spraw WewnętrznychGrodna i OMONowcy. Razem ze mnąaresztowano i całą moją rodzinę – czwórkędzieci i małżonkę. Żonę i dzieci po jakimśczasie wypuścili, a mnie zaczęli wozić poróżnych wydziałach milicji. Z początkunie rozumiałem: o co chodzi. A chodziłoo to, że na godzinę 9.40 na placu Leninaw Grodnie zaczęli zbierać się ludzie,dużo ludzi. Zamiast standardowych haseł:«Pokój», Praca», «Maj» przynieśli transparenty«Łukaszenko do dymisji», portretyAlaksander Łukaszenko z napisami«Okłamał» itp. Czegoś takiego na Białorusidawno nie było. Władze doznały szoku.Nie spodziewały się, że w warunkach totalnychrepresji, okrutnego dławienia wolnościsłowa i pokojowych zgromadzeń, ktoś sięośmieli zorganizować coś takiego…!Sąd bez obrońcyUczestnicy akcji protestu orientacyjnieo godz. 13 dowiedzieli się, że jestem aresztowanyi wyruszyli w kierunku leninowskiegokomisariatu wyzwalać mnie z «niewoli». Milicjamusiała wozić mnie przez kilka godzinpo różnych posterunkach milicji, ponieważLeninowski ROWD był oblegany przezprotestujących ludzi.Następnie wytłumaczono mi, że jestemzatrzymany «do wyjaśnienia okoliczności».Później sporządzono protokół administracyjny.Oskarżono mnie o organizacjęniesankcjonowanego wiecu o 10.40 na placuLenina. Do rozprawy sądowej umieszczonomnie w IWS (izolatce czasowego utrzymywania).Posiedzenie sądowe odbyło się wbudynku leninowskiego komisariatu.Poprosiłem wezwać adwokata, jednak sądodmówił, ponieważ… wszyscy adwokaci sązajęci.Wyznaczono mi karę w postaci 15 dóbaresztu za to, że zorganizowałem nielegalnymityng na placu Lenina. Sędzię nawetnie speszył fakt, że tego dnia fizycznienie mogłem być na tym wiecu, ponieważgodzinę wcześniej zostałem aresztowany.Jak się wyjaśniło później, przybył «rozkaz»zamknąć mnie za kratami pod byle pretekstem.Co też uczyniono. Póki siedziałemw areszcie, wydarzenia rozwijały się swojąkoleją.KGB wszczyna postępowaniekarne5 maja tegoż roku Dział KGB RepublikiBiałoruś na Obwód Grodzieński,po przedstawieniu prokuratora obwodugrodzieńskiego, wszczął sprawę karnąz części 1 art. 368 Kodeksu KarnegoRB (znieważenie prezydenta RepublikiBiałoruś) na podstawie faktu rozpowszechnianiaulotek. W tekście Łukaszenko nawetnie był wspomniany, jednak nikt się tym nieprzejmował.W okresie od 7 do 12 maja grodzieńskieKGB przeprowadziło ponad 12 rewizji,m. in. u mnie w mieszkaniu, w biurze, uwszystkich moich krewnych, u mojegozastępcy Aleksandra Wasiliewa, u jego rodziny,w organizacjach społecznych. Ogółemw czynnościach śledczych według różnychobliczeń brało udział ponad 100 pracownikówKGB i milicji, co w przyszłościzaowocowało 7 tomami sprawy karnej(jeden tom to około 300 kartek materiałóww formacie A-4). Dla porównania – sprawykarne zabójców, uzbrojonych bandytów irabusiów mieszczą się w jednym tomie.Było widać, że organa KGB, milicji,prokuratury starają się pracować. 7 majapracownicy KGB, wybrawszy moment, gdynikogo z dorosłych członków mojej rodzinynie było w domu, z pomocą OMONuwyłamali drzwi do mego mieszkania iurządzili rewizję. Wywieźli mienie na sumęprzekraczającą dwadzieścia tysięcy dolarów,później zostało skonfiskowane przez sąd.Część mienia zaginęła bez śladu.Śledztwo ustaliło, że autorem ulotkibyłem ja i 15 maja w izolatce czasowegoutrzymywania wysunięto przeciwko mnieoskarżenie z części 2 art. 368 KK RepublikiBiałoruś («Publiczne znieważenieprezydenta Republiki Białoruś, połączonez oskarżeniem w dokonaniu ciężkiego lubszczególnie ciężkiego przestępstwa»).Jako środek prewencyjny wybrano dlamnie osadzenie w areszcie, co stosują wobecbandytów, którzy dokonali najbardziejdrastycznych przestępstw. Tak z izolatkiczasowego utrzymywania przeniosłem siędo grodzieńskiego więzienia śledczego.W więzieniuPierwsze, z czym spotyka się człowiektrafiający do SIZO Białorusi, to brudna,przepełniona cela. Prawo ustanawia minimumsanitarne – dwa metry kwadratowepowierzchni mieszkalnej na osobę w celi.M a g a z y n 25


BiałoruśTo minimum nie jest przestrzegane. Najedną osobę przypada mniej niż jeden metrkwadratowy powierzchni. Łóżka stoją w2-3 piętra, ale i ich nie starcza, więźniowiesą zmuszeni spać po kolei. Na przykładmieszkałem w celach, gdzie na 15 metrachkwadratowych było 20 miejsc sypialnych iprzebywało 30-35 osób. Jeżeli uwzględnić,że toaleta znajduje się w tejże celi i to, że celanie jest wietrzona (brak wentylacji), a 20-30 osób non stop pali, to nic dziwnego, żegruźlica jest najbardziej rozpowszechnionąchorobą w więzieniach białoruskich.Materac i poduszkę w SIZO wydają zreguły brudne, o niezrozumiałym kształcie iwyglądzie. Jak żartują więźnie – nie jeden jużzmarł na tym materacu. Bielizna pościelowapodniszczona, z dziurami lub ma takiwygląd, że patrzeć przykro. Zamiast łyżkiwydają coś bez uchwytu, co ma już 20-30 lat,taki sam kubek. W celi jest ciemno jak w piwnicy.Przez kraty na oknach światło prawiesię nie przedostaje. Kąpiel to też rzadkość.Kiedy znajdowałem się w grodzieńskimSIZO, w ciągu pięciu miesięcy gorąca wodaw bani była tylko parę razy (pozwala się braćprysznic raz w tygodniu po 15 minut). Wceli ciepłej wody nie ma, tylko zimna, i ta niewiadomo jakiej jakości. Nawet uprać ubraniei bieliznę w SIZO to poważny problem,ponieważ administracja nie przyjmuje doprania rzeczy skazanych, a w celi nie ma warunków,aby uprać samemu.Osoby znajdujące się w SIZO zazwyczajsą ubrane w to, w czym ich złapali. Sporowięźniów jest w oberwanym i brudnymubraniu. Wszy, świerzb i inne pasożyty sąnormą w SIZO. Brak jakiejkolwiek realnejpomocy medycznej. Leki są rozkradaneprzez personel medyczny i administrację,do skazanych prawie nic nie trafia. Chorynie ma komu się poskarżyć, a i nie dadzą.Wyżywienie. Zamiast należnych 70 gryby dziennie więźniowie dostają, w najlepszymprzypadku, parę gramów rybich ości,a mięsa (też się należy 70 g dziennie) wielunie widzi wcale. Zamiast kaszy dają cośmocno rozgotowane z ogromnym dodatkiemwody. Kasze są gotowane z tych tanichgatunków, które zazwyczaj daje się świniom.Ryżu i innych «ludzkich» krup w ciągu dwulat za kratami autor tych słów wcale niewidział. Kucharze to też więźniowie, nadodatek bez odpowiedniego wykształceniai wprawy. Pracują kucharzami i nie dostająza to wynagrodzenia, mają tylko możliwośćnormalnie zjeść. Naczynia, w których podajesię jedzenie, często są źle wymyte, a ichwygląd zabija wszelki apetyt. Z niektórychtalerzy jedli chyba więźniowie w czasachwojny ojczyźnianej. Nie ma wyjścia, wszyscymuszą jeść to, co przyniosą. A przynoszą200 g wody, w której jest 20-30 g krupy(kasza), i 500 g wody, w której pływa 20 gziemniaków i trochę kwaśnej kapusty (zupa)– oto i cały obiad, plus chleb niewiadomo26 M a g a z y nOMON wyłamał drzwi do mieszkania Lewonewskiegojakiej jakości. Ale zgodnie z normą dzienniepowinni dawać: 500 g ziemniaków, 250g warzyw, 100 g krup, 70 g ryby, 70 g mięsaitd., ale wszystko to ginie w drodze do celi,a z budżetu państwowego pieniądze są nato przeznaczane. Zamkniętość systemuwyklucza możliwość rzeczywistej kontrolinad jakością i ilością wydawanego jedzenia.Składanie skarg na jakość i ilość wyżywieniasurowo niszczy w zarodku administracjawięzień, stosując zniewagi, poniżenia,fizyczną rozprawę i umieszczanie w karcerze.Prokurator i prowokacjeSkargi, podania i inne próby zwróceniauwagi na poczynania osób służbowychSIZO, więzienia czy zakładów karnychpraktycznie nie są wypuszczane. Ponieważzgodnie z prawem wszystkie skargi i podaniasą podawane tylko za pośrednictwemadministracji SIZO lub więzienia. Samproceder składania skarg i podań jest zorganizowanyw taki sposób, że decyzję orejestracji i wysyłce skargi podejmuje administracjazakładu, i to ona decyduje, cozrobić z tym podaniem, wysłać adresatowiczy wyrzucić do kosza. Ponad 95% moichskarg i podań wyrzucono do kosza i mnieo tym nawet nie poinformowano. Identycznasytuacja jest we wszystkich więzieniach izakładach karnych Białorusi.Bardzo ciężko wezwać do SIZO prokuratora.Albo mu nic nie mówią o tym, żejest wzywany do celi, albo sam nie bardzochce chodzić po celach.Kilka razy byłem zmuszony ogłaszaćgłodówki, aby uzyskać zgodę na spotkaniez prokuratorem.Do ostatniego dnia nikt nie wiedział, jakbędzie sformułowane oskarżenie. AdministracjaSIZO stwarzała dla mnie okropnewarunki utrzymania, stosowała różnegorodzaju tortury psychologiczne, abydoprowadzić mnie do załamania nerwowegolub popełnienia działań nie zgodnych zprawem (bójka w celi). Robiło się to po to,żeby pociągnąć mnie do odpowiedzialnościkarnej za złamanie prawa w celi. Prokuratorsformułował oskarżenie tylko pozakończeniu sądowego śledztwa, przedwygłoszeniem przeze mnie ostatniegosłowa. Wcześniej odmawiano mi prawawiedzieć dokładnie, o co mnie oskarżają. Tobył sekret. Tylko po 4 miesiącach mego pobytuw SIZO częściowo mi wytłumaczyli,o co jestem podejrzewany, zresztą nie dokońca.ZonaPorządki w zakładzie karnym praktyczniesą takie same, jak w SIZO. Różnic jestmało. Tak samo zamknięty system i brakodpowiedniej kontroli państwowej, masowenaruszenia praw więźniów. Znalezienie pracyw «zonie» jest praktycznie nie możliwe.


Oficer KGB Siewierin arysztuje córkęLewoniewskiegoWreszcie na wolnośćiWiększość więźniów chce pracować, alepracy nie ma. Ci, którzy pracują, zarabiają1-10 dolarów miesięcznie, wielu nie dostajewynagrodzenia wcale. Na porządku dziennymsą naruszania techniki bezpieczeństwa,sanitarnych i innych norm w miejscach pracy.Warunki pracy i wypłatę zarobionychpieniędzy praktycznie nikt nie kontroluje.Ci, którzy próbują poskarżyć się na brakpracy lub wynagrodzenia, są represjonowaniprzez administrację zakładu penitencjarnego.Pomocy prawnej w zasadzie nie ma.«Zona» na Białorusi to państwo wpaństwie, gdzie przestaje działać prawo. 19października 2004 roku sprowadzono mniedo więzienia w Baranowiczach, później dozakładu karnego nr 22 na st. Domanoworejonu iwacewickiego, w grudniu 2004 rokuznowu do więzienia w Baranowiczach,później przenieśli do SIZO-1 Mińska, potemzakład karny nr 19 w Mohylewie, a potemznowu do więzienia w Baranowiczach ijuż w lutym 2005 roku znowu IK-22, gdzieodsiedziałem do końca wyroku czyli do 15maja 2006 roku.Zazwyczaj po różnych więzieniachwożą «worow w zakonie», żeby nie zdążyli«zapuścić korzeni» i nie zaczęli ustanawiaćswe porządki. Mnie milicja bała się jeszczebardziej, dlatego i wozili częściej. Sprawa wtym, że we wszystkich «zonach» żądałemod administracji więzień przestrzeganiaprawa, a to im się nie podobało, ponieważdo pogwałcenia prawa w tych zakładachdochodzi właśnie z winy lub inicjatywyadministracji. Więźniowie nie tylko są pozbawieniprawa do pomocy prawnej, aleprzed nimi skrzętnie się ukrywa nawet tezasady, na podstawie których powinni żyćw więzieniu.Walka o swoje prawaGdy próbowałem wywalczyć swojeprawa i prawa innych więźniów, nakładanona mnie różne kary. Umieszczano mnie wkarcerze, pozbawiali widzeń z rodziną, zabronionomi na cały okres odbywania karykupować jedzenie w więziennym sklepie(nawet najgorsi mordercy mogli kupowaćwszystko), nie mogłem także liczyć naamnestię. Często grożono mi rozprawąfizyczną i zabójstwem, pozbawiano lekówi pomocy medycznej, zabraniano składaćskargi i podania. W proteście odbyłem 14głodówek, okres ich trwania waha się od 1do 18 dni.Próbowałem zaskarżyć w sądzienałożone na mnie kary i naruszenia moichpraw. Do sądu zwracałem się ponad 20razy, ale za każdym razem sądy odmawiałyprzyjęcia moich podań w związku z tym, żew kodeksie cywilno-procesowym nie jestuwzględniona procedura rozpatrywania takichspraw. Taki oto paradoks białoruskiegosystemu prawnego. Zgodnie z KonstytucjąRB i międzynarodowymi aktami prawnymi,ratyfikowanymi przez Białoruś, mam prawozwrócić się do sądu ze skargą na naruszeniemoich praw, ale w praktyce zrobić tego niemogę, i tak się dzieje na Białorusi od wielulat. Taka jest polityka państwa. Dookołakłamstwo – nawet tu.Chcesz do więzienia– przyjeżdżaj na BiałoruśŁamanie prawa, polityka podwójnychstandardów, kłamstw, hipokryzja, milicyjnebezprawie, poniżenie, znieważanie stosowaneprzez administracje więzień to jestto, z czym oskarżeni, a następnie skazanispotykają się na Białorusi codziennie. Jeżeliwziąć pod uwagę, że sąd na Białorusi toczysta formalność i faktycznie go nie ma, toobraz staje się jeszcze bardziej przykry.W swojej sprawie w sądzie złożyłemponad 30 podań, poczynając od prośby oprzydzielenie biurka, aby mieć możliwośćprowadzić notatki podczas rozprawy, poprzeprowadzenie ekspertyz i wezwaniaświadków. Praktycznie żadna z moich próśbnie została spełniona, większość nawet niebyła rozpatrywana. A i sędzia, który mniesądził (Diemczenko Dmitrij Władimirowicz)i skazał mnie oraz Aleksandra Wasiliewa(wyrok znajduje się w Internecie: http://zone.levonevsky.org/doc730.htm), samteraz jest pod śledztwem, sprawę prowadziprokuratura obwodu grodzieńskiego.W «zonach» zapoznałem się z wielomawyrokami sądowymi. W tych wyrokachzupełnie brakuje bazy dowodowejpopełnienia przestępstwa przez oskarżonego,a człowieka skazują na pozbawienie wolności«na podstawie wewnętrznego przekonaniasądu». Poza tym, nabrałem przekonania,że na Białorusi «wsadzają» zgodnie z planem.Jeżeli w planie na przykład jest liczba50 tysięcy osób, to ich wsadzą i nie ważnekogo. Dlatego wsadzają przede wszystkimmłodzież oraz alkoholików i narkomanów,ich łatwiej «wrobić» i sfabrykowaćna nich sprawę. «System» działa. Śledztwo,SIZO, sąd, więzienie. Wśród skazanychkrąży nawet porzekadło: «chcesz trafić dowięzienia – przyjeżdżaj na Białoruś».Wa l e r y LewoniewskiM a g a z y n 27


BiałoruśDo więzienia za Pink FloydSzczuczyński SądRejonowy uznał, że napodstawie fragmentówfilmu «The Wall» możnaszkolić terrorystów.Na pięć miesięcy więzienia został skazanySiergiej Leszkiewicz, kierownik lokalnegosztabu wyborczego Aleksandra Milinkiewicza.Sąd uznał go winnym szkoleniabojowników, którzy mieli atakować milicjęw dniu wyborów prezydenckich.28-letni Leszkiewicz od 14 marcaznajduje się w więzieniu. Jest oskarżony zart. 293 Kodeksu Karnego «Szkolenie ludzido udziału w…». Głównym dowodemjego winy są zeznania 21-letniego AleksandraBurdzieja oraz kaseta z nagraniemwideoklipów zespołów rockowych, w tymPink Floyd.Jak zeznał Burdziej, Leszkiewicz miałgo nakłaniać do udziału w protestach, podczasktórych miało dojść do ataku na milicjantów.Kogo konkretnie miał atakować niewie. Twierdzi, że rozruchy miały się odbyćw Mińsku w dniu wyborów prezydenckich.Szkolenie zaś polegało na oglądaniuwideoklipów z występami zespołów rockowych.W niektórych z nich są zdjęcia rozruchówi akcji opozycyjnych.– W Mińsku nieznani mi ludzie mieliwydać rozkazy co i kogo atakować. Miałemtylko się stawić na placu Październikowym.Ze Szczuczyna jechałem tylko ja. O innychuczestnikach nic nie wiem. Rozumiejącpowagę sprawy i wiedząc co z tego możewyniknąć, zgłosiłem się na milicję i złożyłemzeznania – tłumaczył Burdziej podczas procesu.W czasie procesu wyszło na jaw, żeświadek oskarżenia był trzykrotnie karanyza kradzieże i chuligaństwo, a swe zeznanianapisał siedząc w areszcie, gdzie trafił zaudział w bójce.– Właśnie złożenie zeznań, obciążającychmnie, umożliwiło mu wyjście z więzienia– mówił Sierhiej Leszkiewicz na początkumarca w wywiadzie dla MAGAZYNU.Drugi świadek, obciążający Leszkiewicza,na procesie się nie pojawił. Jegodane personalne zostały utajnione, a samon został zwolniony ze składania zeznańw czasie procesu. Prokuratura tłumaczyła,że świadek obawia się o swoje życie. Sędziapo prostu odczytał jego zeznania złożone wczasie śledztwa. Ukryty świadek stwierdził,że Leszkiewicz jest aktywnym opozycjonistą,od dawna prowadzi wrogą agitację.Oświadczył też, że uważa za prawdziwe28 M a g a z y nSiergiej LeszkiewiczŚwiadek oskażenia Aleksander Burdziejinformacje o tym, że Leszkiewicz szkoliłbojowników. Jednak sam nie był szkolony inie wie, kto i gdzie mógł być szkolony przezLeszkiewicza. Dlaczego obawia się o swojeżycie jednak nie wyjaśniono.Zarówno w czasie śledztwa, jak i na procesieSiergiej Leszkiewicz nie przyznał siędo winy.– Uczestniczyłem w kampanii wyborczej,prowadziłem agitację, nie szkoliłemżadnych bojowników – oświadczył podczasprocesu.Jednak prokurator Lasko uznał jegowinę za całkowicie udowodnioną. Zażądałdla Leszkiewicza pół roku więzienia.Obrońca Aleksander Galiew stwierdził,że sprawa ma podłoże polityczne i żadnychdowodów winy Leszkiewicza w sądzie nieprzedstawiono.Na proces przyjechał Aleksander Milinkiewicz,aby podtrzymać Leszkiewicza,który od lat z nim współpracuje.– Cała ta sprawa jest szyta grubyminićmi. Jej prawdziwą przyczyną jest to, żemieszkam w rejonie szczuczyńskim, tu teżstartowałem w wyborach parlamentarnych.Władze chcą wyciąć całe tutejsze opozycyjneśrodowisko – oświadczył AleksanderMilinkiewicz.Zaznaczył, że jeżeli sędzia ma sumienie,to nie może skazać Leszkiewicza.Jednak stało się inaczej. Sędzia Siniłoskazał Leszkiewicza na 5 miesięcy więzienia,dwa z których opozycjonista już odsiedziałpodczas śledztwa. Pozostałą część karybędzie odsiadywał w grodzieńskimwięzieniu, które jest znane ze złych warunków.– Większość czasu więźniowiespędzają w celach, na spacer jest jednagodzina – opowiedział lider białoruskichprzedsiębiorców Walery Lewoniewski,który kilka miesięcy spędził w grodzieńskimwięzieniu.Siergiej Leszkiewicz jest chory na astmę.W ostatnich tygodniach stan jego zdrowiasię pogorszył.– Przekazałam mu leki, ale powietrze wwięzieniu jest bardzo złe, w związku z tymnie czuje się najlepiej – powiedziała IrinaLeszkiewicz, matka opozycjonisty.An d r z e j Poczobut


«Czarna lista»Białoruś wprowadziłazakaz wjazdu na swójteren politykom USA iUnii Europejskiej. Ogłosiłto rzecznik prasowybiałoruskiego MSZ AndriejPopow. Skład osobowy iliczbowy osób objętychzakazem wjazdu jesttrzymany w tajemnicy.Białoruski MSZ podkreśla, że są todziałania odwetowe i symetryczne – czyli ilebiałoruskich urzędników nie może wjechaćdo Unii, tyle samo unijnych nie wjedzie naBiałoruś. Po sfałszowaniu przez reżim AleksandraŁukaszenki wyników marcowychŁukaszenkiwyborów prezydenckich kraje Unii Europejskiejoraz Stany Zjednoczone wprowadziłyzakaz wjazdu na swój teren dla AleksandraŁukaszenki i 35 urzędników, odpowiedzialnychza fałszerstwa wyborcze oraz represjepolityczne. Dwa miesiące później Białoruśogłosiła, że przygotowała swój spis osóbniepożądanych.– W tym spisie znaleźli się najbardziejradykalni politycy i osoby, które systematycznieprezentowały zniekształcony obrazpolitycznej i gospodarczej sytuacji naszegokraju – oświadczył Popow.Według białoruskiego MSZ na listę trafiłyteż osoby, które podjęły «próby ingerencjiw wewnętrzne sprawy Białorusi podczaswyborów prezydenckich oraz wzywające dowprowadzenia szerokich sankcji». W rozmowiez MAGAZYNEM Popow nie chciałpowiedzieć, czy wśród osób umieszczonychna liście są Polacy.Wcześniej, komentując decyzje Unii Europejskiejo wprowadzeniu zakazu wjazdudla białoruskich urzędników, Łukaszenkozapowiadał, że Białoruś nie będziesporządzała żadnych «czarnych list».– Nie będziemy robili tych głupot idzikości, które popełnia oświecona Europa– mówił w kwietniu białoruski prezydent.Dlaczego zmienił zdanie i «czarna lista»jednak została sporządzona?– Łukaszenko bardzo emocjonalniereaguje na te zakazy – powiedział niezależnybiałoruski politolog Waleryj Karbalewicz.Uważa on, że białoruski prezydent ostateczniestracił nadzieję na rychłe ociepleniestosunków z Zachodem.Lider Zjednoczonej Partii ObywatelskiejAnatol Labiedźka stwierdził, że wprowadzenieprzez Łukaszenkę zakazu wjazdudla zachodnich polityków będzie dla nichtylko dodatkową reklamą.– Biorąc pod uwagę reputację AleksandraŁukaszenki, będzie to dobrą reklamądla tych ludzi – mówi Anatol Labiedźka.An d r z e j ODLANICKIWróg nie przejdzieM a g a z y n 29


BiałoruśKraj niefrasobliwegogospodarzaNa Białorusi uzbiera się5-8 proc. rodzin, którymrzeczywiście dobrze siępowodzi. To 250-300tysięcy gospodarstwdomowych. A pozostałe3,4 miliona rodzin? Tooni są tymi sławetnymi«kozłami», którzypłacą za dobrobytoligarchicznonomenklaturowejkasty.Większości kij,nomenklaturze –marchewkaCo robi porządny, odpowiedzialnygospodarz, kiedy nagle do jego domu zsąsiedniego kraju przynoszą i oddają 3,5-4miliardy dolarów? Kiedy od niego coroczniekupują towarów na 6 miliardów USDi pozwalają zarabiać ponad 500 mln USDna tranzycie? I tak już prawie cztery lata zrzędu. On, oczywiście, dziękuje dającemui szybko zaczyna robić porządki w swymdomu i gospodarstwie. Odnawia przemysł,inwestuje w kształcenie specjalistów, budujedrogi, doprowadza <strong>Internet</strong> do każdejszkoły i robi wszystko, aby jego towarykupowali nie tylko na rynku «dobrego wujaszka»,ale też w innych regionach świata.Porządny gospodarz obowiązkowo troszczysię o swoją rodzinę, sąsiedzi i rodzinne miasto.Kiedy w domu jest dużo pieniędzy,rozsądny gospodarz zawsze zadajesobie pytania: «A co będziejutro? Za co będziemy żyli, kiedyskończy się darmocha z Rosji?»Białoruskie władze skomplikowanychpytań sobie niezadają. Zachowują sięjak przysłowiowaważka w bajce Kryłowa. Dzisiaj – lato,ciepło, jedzenia pod dostatkiem, dookołanieustanna rozrywka. Po co myśleć o«czarnym dniu?» A przyjdzie niechybnie.Nie dlatego, że Zachód izolujeBiałoruś, wprowadza przeciwko naszymprzedsiębiorstwom sankcje gospodarcze.Problem polega na tym, że produkcjabiałoruskich zakładów jest potrzebna corazto mniejszej liczbie konsumentów, nawetna rynkach tradycyjnych. Co gorsza u nas wkraju. Rząd ukrywa produkcyjną impotencjęstarego radzieckiego przemysłu i rolnictwapoprzez ostre ograniczanie konkurencjii zatajanie informacji o realnym staniegospodarki. Władze aktywnie prowadząpolitykę kija i marchewki. Jednym kije– drugim marchewka. Kije w postaci wysokichpodatków, limitowania, certyfikacji ilicencjonowania, surowych spraw dzianów20 organów kontrolujących przypadająprzedsiębiorcom i sektorowiprywatnemu.Niechrześcijańska gospodarka Bia30 M a g a z y n


Marchewka – «nadwornemu» biznesowii poszczególnym przedsiębiorstwompaństwowym. Dla nich ulgi podatkowe,bezpłatna pomoc budżetowa, tanie zasobyi spisanie długów. I mając te wszystkienierynkowe przywileje pracują gorzej niżprywatne przedsiębiorstwa.Barbarzyński kursNie po chrześcijańsku żyje białoruskagospodarka. Tu za cnoty każą, a za grzechy,czyli długi, konserwacje zamiast rozwoju,nagradzają. Białoruskie władze odwróciłykota ogonem. Za dobrą pracę stawiajądwóje, a za złą – piątki. Faworytyzm,korupcja, kumoterstwo – tak «czarną»Białoruś nigdy nie była. W 2002 rokuwedług Indeksu Percepcji Korupcji (IPK),który sporządza ciesząca się autorytetemmiędzynarodowa organizacja TransparencyInternational, Białoruś znajdowała się nadość wysokim 36 miejscu ze wskaźnikiem4,8 punktów. Według wyników 2005 r.IPK Białorusi wynosi zaledwie 2,6 punktów,co odrzuciło nas z 74 w 2004r. na107 miejsce. Znaleźliśmy się w towarzystwietakich państw jak Honduras, Kazachstan,Palestyna, Ukraina, Wietnam i Zimbabwe.Z tym że Ukraina i Kazachstanpoprawiają swój image. Natomiast Białoruśgwałtownie «czernieje». Tracimy image uczciwegoi porządnego, nie naruszającegoprawa kraju.łorusiGospodarka pobożemu jest wtedy,gdy decyzjee k o n o m i c z n epodejmują samiludzie, występującw roli konsumentów, inwestorów iprzedsiębiorców. Diabelska gospodarka– kiedy za nas naszymi pieniędzmirozporządzają się biurokraci. Na Białorusistwo rzono potężną oligarchicznąbiurokrację. Państwo zabiera ludziom i rozdzielaprzez ręce urzędników ponad połowęwytwarzanych dóbr, czyli wewnętrznegoproduktu globalnego. Do gospodarczejcodzienności na trwałe weszły pojęcia«konfiskata» i «złota akcja». Dość częste sąwypadki faktycznej nacjonalizacji zakładów.Białoruską telewizjąpaństwową aż trzęsąnewsy o korupcji wbankach, centrach medycznych,branży naftowejoraz w urzędzie celnymi w lokalnych organachwładzy. W więzieniachznajduje się ponad 7tysięcy przedsiębiorcówi osób, które zostałyskazane za przestępstwagospodarcze. I to po12 latach jakoby walkiAleksandra Łukaszenkoi jego władczejgrupy z korupcją iprzestępczością.Białoruś przekształciła się w terytoriumniebezpieczne dla inwestycji, ładunkówtranzytowych i biznesu prywatnego.Rękami naszej władzy nasz «niebieskooki»kraj zamienił się w las z okolic Sherwood,w którym rządzą się nie prawo i sąd, asamosąd współczesnych Robin hudów.Tylko w odróżnieniu od średniowiecznychAnglików naszych «rozbójników» możnanazwać Robin badami (po angielsku Bad– zły). Zabierają biednym, żeby rozdzielićmiędzy bogatymi. Słowa pewnego znanegobiałoruskiego biznesmena potwierdzajątę tezę: «Dzisiaj mogę robić na rynku, cozechcę. Nie obawiam się konkurencji.Spróbuj dziś wejść na rynek. Owszem,duszą mnie organa kontrolujące. Jestemzmuszony wykupywać się. Nawet jeżelimnie posadą, to za parę lat wyjdę z więzienia«czystym». Pieniądze, które do tej poryzarobiłem, zostaną w mojej kieszeni. Dlamnie i moich dzieci wystarczy.» Tak więcwyroki więzienne to, można powiedzieć,czasowe rozchody i niedostatek, które wielubiałoruskich korupcjonistów włącza doswoich planów »biznesowych».Skąd pieniądze?W ciągu ostatnich 12 lat na Białorusinie powstało żadne współczesneprzedsiębiorstwo, które by weszło w setkęnajwiększych producentów lub podatników.Białoruś nadal «jedzie» w przyszłośćna bazie produkcyjnej, która powstałajeszcze w czasach Związku Radzieckiego.Rafinerie, nawozy potasowe, MAZ, MTZ,«Azot», grodzieński i mohylewski zakładyNie po chrześcijańsku żyjebiałoruska gospodarka. Tu zacnoty każą, a za grzechy, czylidługi, konserwacje zamiastrozwoju, nagradzają. Białoruskiewładze odwróciły kota ogonem.Za dobrą pracę stawiają dwóje, aza złą – piątkisztucznych włókien, hutnictwo, gorzelnie– wszystkie te przedsiębiorstwa dostaliśmyw spadku. Energetyczna, komunalna,drogowa infrastruktury też powstały długoprzed wprowadzeniem w państwie urzęduprezydenta.Nowe władze nie wytwarzają nowejjakości. Są zajęci rozdzielnictwem. Dobrze,że na razie jest co dzielić. Do Białorusi lossię uśmiecha. Białoruski rząd nie podejmujeżadnych widocznych wysiłków, żebyprzy nadzwyczaj dogodnej naftowej koniunkturzezmniejszyć podatki i rozpatrzyćponownie priorytety budżetowe. Krajdostaje tyle niespodziewanych pieniędzy, żemógł by co roku sobie pozwolić na budowękolejnej biblioteki narodowej, zwiększającprzy tym wypłaty dla mundurowych.Porównajmy dynamikę dwóch wskaźników,wielkość zysków z eksportu produktównaftowych i wielkość opłat dostaw surowejropy naftowej z Rosji. Jeżeli w I kw.2003 r. różnica między nimi wynosiła zaledwie10,9 mln dolarów, to w 2005 rokuróżnica osiągnęła 271 mln, w I kw. 2006r. trochę spadła do 254 mln. Wychodzi nato, że Białoruś nie mając własnej surowejropy naftowej, umówiła się na dostawyropy na takich warunkach cenowych, żetylko kosztem zysków eksportowych wcałości opłaca zakup surowej ropy naftowejz Rosji i dodatkowo otrzymuje ponad 250milionów dolarów. A przecież do skarbupaństwa i dystrybutorom produktów naftowychwpływają pieniądze ze sprzedażyna rynku wewnętrznym. O istnienie zmowyoligopolistycznej można podejrzewaćchociaż by na tej podstawie, że cena nabenzynę i olej napędowy na Białorusi jestwyższa niż w sąsiednich krajach. W porównaniuz I kw. 2003 roku fizyczna objętośćeksportu produktów naftowych w I kw.2006 r. zwiększyła się o 36,9 proc. W tymczasie dochody z eksportu wyrosły trzykrotnie.Import surowej ropy w fizycznymwyrażeniu wzrósł o 43,8 proc, a wielkośćopłat za nią 2,6 razy.Białoruś mogłaby pozwolić sobieobniżyć ceny na benzynę i olej napędowy,co najmniej o 20-30 proc. Jednak takiegoM a g a z y n 31


prezentu od władz nie doczekamy się. Putinudaje, że znudziło mu się finansowaniereżimu Łukaszenki nie otrzymując w zamianani państwa związkowego, ani wspólnejwaluty, ani nawet «Biełtransgazu». Z powoduistniejących białorusko-rosyjskich schematówdostaw ropy naftowej na Białoruśbudżet rosyjski traci ok. 3,5-4 mlrd. Bardzoprawdopodobnym jest, że już w 2007 rokudotacje Białorusi z tej pozycji gwałtowniesię zmniejszą.Drugim źródłem stabilnościbiałoruskiego reżimu są nadzwyczaj niskieceny na gaz. Nikt na świecie nie kupuje odRosji gazu po 47 dolarów za 1000 m sześc.Nie za ładne oczy czy miłość do PuszczyBiałowieskiej Kreml sponsoruje Białoruś.Po prostu namiętnie chce odbudować swąwładzę, chociażby w jednej z byłych republikradzieckiego imperium. A nie wychodzi,ponieważ Łukaszenko nie zgadza się byćdrugim czy trzecim urzędnikiem w Rosji.Po wyborach prezydenckich na Białorusi32 M a g a z y nNomenklatura się bawiW rzeczywistości trwa banalny podział: komu okruchyz pańskiego stołu, a komu «Mercedesy»nawet zaślepieni imperialną pasją rosyjscyszowiniści zrozumieli, że nie dostanąBiałorusi. Stąd groźba przejścia na nowąpolitykę gazową w stosunku do Białorusi. Wciągu ostatnich pięciu lat reżim Łukaszenkootrzymywał dotację w wysokości 1-1,5mlrd. dolarów. To pozwalało białoruskiemurządowi dofinansowywać poszczególneprzedsiębiorstwa przemysłowe, nieopłacalnerolnictwo oraz sprzedawać usługi mieszkaniowo-komunalnedla ludności w stosunkowoniskiej cenie. Jeżeli w 2007 rokuceny na gaz dla Białorusi będą wynosiły150 dolarów za 1000 m sześc., ceny nausługi mieszkaniowo-komunalne wzrosnąco najmniej o 20-30 %. Nie pozostaną nastarym poziomie również ceny na transporti artykuły spożywcze.Trzecie źródło niespodziewanego bogactwaBiałorusi to nadzwyczaj sprzyjającakoniunktura na nawozy potasowe, metalei produkcję branży chemicznej. W 2002roku eksportowaliśmy metali za 663 mlnEmerytom nie do zabawdolarów, a w 2005 roku – już za 1195 mlndolarów. Identyczna sytuacja jest z nawozami.W 2002 r. eksport przyniósł państwudochód wysokości 540,5 mln, a w 2005 r.– już 1118 mln. Eksport produkcji branżychemicznej w 2002 roku wynosił 827 mlndolarów, a w 2005 r. – 1536 mln. Jest oczywiste,że wszystkie te towary nie mają nicwspólnego z wysoką technologią. DziękiBogu, że mieliśmy tyle szczęścia, iż donaszego kraju pociekły tak potężne potokiutargów walutowych. Kto na tym wygrał?Tak, przed wyborami zawsze dodają do emeryturyi podwyższają zarobki. Zmuszająprzedsiębiorstwa wszystkich formwłasności podwyższać płace niezależnie odwzrostu wydajności pracy. Wznoszą pałacelodowe, bibliotekę narodową, remontujądrogi i budują mieszkania. Powstaje iluzjadługoterminowej stabilności i rozkwitu. Wrzeczywistości trwa banalny podział: komuokruchy z pańskiego stołu, a komu «Mercedesy»i nieruchomość w Hiszpanii lubSzwajcarii.Zależy z kim porównywaćWładze na wszelkie sposoby stymulująkonsumpcję, przejadanie kapitału, któryszczęśliwym trafem «spadł» na nasze głowy.Zarobki mundurowych to ponad 500 dolarów,a u szczególnie gorliwych OMONowcówmogą sięgać nawet $1000. «Słudzy»narodu w osobach deputowanych IzbyPrzedstawicieli za politycznie poprawnegłosowanie regularnie dostają ponad 1000USD miesięcznie. Kierowników w energetycei mieszkaniowo-komunalnym gospodarstwiejuż nie zobaczysz z poboramiw 1000 USD miesięcznie. Pracownicyna 20 przedsiębiorstwach, które dają 60proc. całego eksportu Białorusi, też mająwypłaty po około 500 dolarów miesięcznie.Na Białorusi uzbiera się 5-8 proc. rodzin,którym rzeczywiście dobrze się powodzi.To 250-300 tysięcy gospodarstw domowych.A pozostałe 3,4 miliona rodzin? To


oni są tymi sławetnymi «kozłami», którzypłacą za dobrobyt oligarchiczno-nomenklaturowejkasty. Białorusini płacą niezwyklewysokie podatki. Bank Światowy przyszedłdo wniosku, że Białoruś ma najgorszy naświecie system podatkowy, a ministerstwofinansów nadal zdejmuje z przedsiębiorstwtrzy skóry. Z 12 miesięcy 9 pracujemy napaństwo. To współczesna forma ustrojupańszczyźnianego. Na dodatek zmuszająnas kupować sporo towarów w cenach,które znacznie przewyższają światowe.Rząd białoruski zachowuje się jak pospolitynaciągacz. Głośno mówi o tym, żepodwyższa emerytury i zarobki, że gwarantujesocjalną ochronę ludności i zapewniastabilność. Przy tym tak śrubuje ceny natowary, że w kieszeniach pozostaje ta samaznajoma i nieprzyjemna pustka.W 2005 roku, aby kupić 35 bazowych towarówi usług przeciętny Białorusin powinienbył pracować 33 lata, Rosjanin – 27 lat,Polak – nie całe 15 lat, a Amerykanin – bezjednego miesiąca 9 lat. To jeżeli brać poduwagę realne ceny (w tym na mieszkania,wykształcenie i ochronę zdrowia) i zarobki,które ukształtowały się w tych krajach. Jakoosiągnięcie podaje się nam fakt, że płacawzrosła do $250, zapominając dodać, żejeden metr kwadratowy mieszkania kosztujenie $400, a $1000, że tylko na kupno mieszkaniao powierzchni 60 m kw. w Mińskutrzeba pracować 23 lata. Zgromadzenietakiej sumy pieniędzy dla 90% białoruskichrodzin w ciągu jednego pokolenia jestrzeczą nierealną. Wziąć kredyt – zakazującodrogo.Białoruś pozostaje krajem najbardziejdrogich środków kredytowych w regionie.Jeżeli w państwach bałtyckich realniemożna wziąć długoterminowy hipotecznykredyt pod 5-7% rocznie na 20-25 lat, to naBiałorusi pieniądze kosztują dwa razy drożej.Przy cenach na artykuły żywnościowe i wieletowarów konsumpcyjnych niższych niż naBiałorusi, przeciętna wypłata na Litwie w2005 roku wynosiła 521 USD, a w Estonii– ponad 600 USD miesięcznie. Pod konieclat 80. poziom życia w tych radzieckich republikachbył porównywalny z białoruskim.Wstępując do Unii Europejskiej, rezygnującz socjalizmu na rzecz wolnego rynku ihandlu, państwa bałtyckie, Polska, Czechy,Słowacja zapewniły swym obywatelompewną ochronę socjalną. Nasze władzeIndeks socjalnego dobrobytu (ISD) «Iwanowna»Państwo........................................................ 1990........... 1995............2000............ 2005BiałoruśKoszt jednej godziny pracy w USD............ 0,75.............0,41..............0,38..............1,31Czas na zakup 35 bazowychtowarów i usług (lata, mies)...........................14..............50,6 ............69,7...............33ISD «Iwanowna» (czas, godziny/1000)...... 26,8.............. 97..............133,6.............63,3RosjaKoszt jednej godziny pracy w USD............ 0,75.............0,39..............0,36..............1,75Czas na zakup 35 bazowychtowarów i usług (lata, mies)...........................14..............65,6.............104,5..............27ISD «Iwanowna» (czas, godziny/1000)...... 26,8............125,8...........200,5.............51,9UkrainaKoszt jednej godziny pracy w USD............ 0,75.............0,35..............0,26..............0,81Czas na zakup 35 bazowychtowarów i usług (lata, mies)...........................14.............62,2............ 105,7..............55ISD «Iwanowna» (czas, godziny/1000)...... 26,8............119,3...........202,8........... 105,7PolskaKoszt jednej godziny pracy w USD............ 0,69.............1,44..............2,25..............4,06Czas na zakup 35 bazowychtowarów i usług (lata, mies)........................ 20,11............19,7..............16,6............ 14,10ISD «Iwanowna» (czas, godziny/1000)...... 40,1.............37,6..............31,6..............28,5USAKoszt jednej godziny pracy w USD............ 15,9.............16,4..............16,5...............18Czas na zakup 35 bazowychtowarów i usług (lata, mies)......................... 7,11..............8,6...............8,11..............8,11ISD «Iwanowna» (czas, godziny/1000)...... 15,3.............16,3..............17,1..............17,1Źr ó d ł o: Na u k o w e Ba d aw c z e Ce n t r u m Mi z e s a AC «St r at e g i a» 2005natomiast nieustannie porównują nas zUzbekistanem czy Tadżykistanem. Co tamAzja, nawet Kazachstan i Rosja wyprzedziłynas pod względem wielkości przeciętnejpłacy. Żeby dogonić pod względem poziomużycia kraje unijne, nawet ze średnimdostatkiem, Białorusi trzeba około 60 lat.Tę odległość tylko na rozdzielaniu naftoweji gazowej renty nie pokonasz nawetw 100 lat. Nie za górami zupełnie inna sytuacjacenowa dla Białorusi. Wtedy dopierowiększość białoruskich rodzin na własnejskórze odczuje, co oznacza być autsajderemw przeprowadzaniu reform.Mianowani oligarchowie dawno już nagromadzilisobie środków na dostatniąstarość. O losach 2,6 mln. emerytów, uzdolnionejmłodzieży, której coraz trudniejznaleźć normalną pracę, zapomnielipomyśleć. Gospodarka chrześcijańska niema nic przeciwko bogatym. Jest przeciwkotemu, aby jednostki z pomocą narzędzipaństwowej przemocy i interwencjonizmustawali się oligarchami kosztem zwykłychBiałorusinów. Dziś białoruska władzaprzeistoczyła się w ogromny szlaban, którypozbawia prawa do wyboru twórczych,przedsiębiorczych, obrotnych i niezależnychludzi. Natomiast wielcy krętacze, którzyregularnie przekładają środki budżetowew swoje kieszenie, korzystają ze wszystkichprzywilejów przy braku konkurencji na gospodarczymi politycznym polu.Portret ekonomicznybiałoruskiej rodzinyPrzeciętna wielkość białoruskiej rodzinywynosi 2,6 osób. Największa liczba rodzinmieszka w Mińsku – 15,9% liczby ogólnej,najmniejsza – w obwodzie grodzieńskim– 11,8%. Gospodarstw domowych,składających się z jednej osoby, mamy24,6%. Najczęściej spotykaną na Białorusirodziną jest dwuosobowa. Takich mamy27,4%. Liczba rodzin składających się z 5 iwięcej osób nadal jest bardzo mała – 6,5%.Rodzin z dziećmi mamy 37,8%. W 28,7%gospodarstw domowych w ogóle nie maosób pracujących. To oznacza, że około2,8 mln osób jest na utrzymaniu państwa ikrewnych.W 2005 roku miesięczne środki dyspozycyjne(pieniężne i niepieniężne) przeciętnegobiałoruskiego gospodarstwa domowegowyniosły Br 713 tys. czyli 332 USD. Nagłowę ludności przypada 128 USD. Dlaporównania w 2004 roku było Br543 tys.czyli 97 na głowę ludności. W ogólnym zakresieśrodków dyspozycyjnych pieniądzewynoszą 91,3%, reszta - koszt artykułówspożywczych, wyprodukowanych w prywatnymgospodarstwie (6,9%) oraz socjalneulgi i dotacje, przydzielone w formienaturalnej (1,8%). Dlatego dla białoruskichrodzin gorzej jest stracić urodzaj na swychdziałkach i ogrodach niż dotacje.Wydatki pieniężne rodzin w dużych mia­M a g a z y n 33


stach są o ponad 30% większe niż na wsi. Zkolei dochody rolników ze swoich ogrodóww postaci naturalnej o 2,6 razy większeniż mieszkańców dużych miast. W postacipieniężnej na jedną rodzinę wynosi on $38miesięcznie. To 8,6 razy więcej niż transfery,które rolnicy otrzymują z budżetu. Mimoiż poziom życia na wsi jest znacznie niższy,dotacje dla mieszkańców dużych miast są1,7 razy większe. Taką mamy sprawiedliwośćsocjalną.Segment artykułów spożywczych wstrukturze wydatków w 2005 r. wynosił42,4%. Gospodarstwa domowe nadaloszczędzały na usługach mieszkaniowokomunalnych.Powstrzymywanie wzrostudanych taryf stwarza u gospodarstwdomowych iluzję zupełnej adaptacji do cenrynkowych. W rzeczywistości wszystkojeszcze mamy przed sobą. Do tego czasupóki wydatki białoruskich gospodarstwdomowych na daną pozycję będą sztucznieograniczane, dopóki w kraju nie ukształtujesię skuteczny rynek usług oświatowych imedycznych, struktura wydatków będzie sięzmieniała. Wcześniej czy później Białoruśbędzie odpowiadała strukturze konsumpcjigospodarstw zachodniej ekonomiki, wktórej na usługi mieszkaniowe przypadaokoło 20%.Bynajmniej, nie wszystkie rodziny wydająpieniądze na rozrywkę i odpoczynek. Takdo kawiarni i restauracji w 2005 r. chodziło45,7% gospodarstw domowych. W ciąguostatnich trzech lat ta liczba praktyczniesię nie zmienia. Na alkohol swe pieniądzetraci 81% rodzin, na papierosy – 49%. Takwięc intensywna kampania zakazu reklamyalkoholu i papierosów nie skutkuje. W 2005roku tylko 7,3% rodzin nie odnawiała swejgarderoby i 10,1% nie kupowało obuwia. Coprawda, sumy tych wydatków nie są duże.Tak w ciągu roku rodziny, które kupowałyubrania, wydawały na nią 212 USD czyliokoło 82 USD na osobę. Za takie pieniądzenie da się wymienić garderobę nawetniewymagającego młodzieńca. Przecież nieda się kupić wygodne, modne obuwie za 41USD na osobę rocznie.Na meble w 2005 r. sypnęło groszem23,5% gospodarstw domowych. Co prawda,roczne wydatki na rodzinę wyniosłyW ciągu ostatnich pięciu latreżim Łukaszenko otrzymywałdotację w wysokości 1-1,5mlrd dolarów. To pozwalałobiałoruskiemu rządowidofinansowywać poszczególneprzedsiębiorstwa przemysłowezaledwie $218. Na szafkę, nowe lustroczy komplet do łazienki wystarczy, a napoważniejsze meble przy takim poziomiezarobków trzeba oszczędzać latami.Co raz więcej rodzin wydaje pieniądze naprzedszkolne wychowanie dzieci. W 2005r. takich znalazło się 11,1%. 37,4% rodzinwydaje po $140 rocznie na wykształcenie.Tylko 12,7% rodzin nie traci pieniędzy nausługi komunikacji miejskiej. Co raz więcejBiałorusinów jeździ swoimi samochodami.40,9% rodzin wydaje po 256 USDna utrzymanie prywatnych samochodów.W 2004 r. takich rodzin było 37,9% (rocznewydatki – 206 USD). Nic dziwnego, żekorki na ulicach białoruskich miast stają sięrzeczywistością.72,9% gospodarstw domowych wydawałoBiałoruska kwestia naftowaWskaźnik................................................. I kw. 2003 ..... I kw. 2004..... I kw. 2005.....I kw. 2006................. I kw. 2006 .................... I kw. 2006do I kw. 2005 w % do I kw. 2003 w %Fizyczna objętość eksportuproduktów naftowych tys. ton....................2921.............. 3019...............3499..............4000...........................14,2................................36,9Cena za tonę eksportowanychproduktów naftowych USD.........................191................ 203.................291................417............................43,2.............................2,2 razyImport surowej ropy naftowej....................3825.............. 3745...............4583..............5502...........................20,1................................43,8Cena za tonę surowej ropy naftowej...........143................ 147.................163................257............................57,7................................79,7Zysk eksportowy mln. USD......................557,9..............612,9..............1018..............1668...........................63,9.............................. 3 razyOpłaty za surową ropę naftową mln.USD.547................ 551.................747...............1414...........................89,3.............................2,6 razyRóżnica między walutowym zyskiema opłatą za surową ropę naftową mln. USD.10,9.............61,9................271................254.............................-6,3............................23,3 razy34 M a g a z y nŹr ó d ł o: d a n e Mi n is t e r s t wa Stat y s t y k i RB


pieniądze na utrzymanie prywatnych gospodarstw(posesji). Pomoc materialną rodzinieświadczyło 66,8%. Białorusini są nadal bardzosolidarnym narodem. Prawie 2/3 rodzinwydaje pieniądze na pomoc krewnym – 220USD rocznie. Nie jest to fortuna, ale przyniskich dochodach emery tów i młodzieżyto ważna pomoc. 45% rodzin oświadczyło,że wydało 300 USD rocznie na wkłady ioszczędności. W 2004 r. liczba takich rodzinbyła znacznie mniejsza (36,5%), wielkośćśrodków też była znacznie mniejsza– 206 USD. Tak więc zaufanie do systemubankowego ciągle rośnie. Skorzystały natym beztroskie banki państwowe. Przy ostrymdeficycie dochodowych projektówinwestycyjnych ciężko będzie zapewnić 10-13% dochodowość rublowych depozytówze stojącym kursem rubla białoruskiego.W 2005 r. 24,3% białoruskich rodzinwydawało 380 USD rocznie na zakup walutobcych. Wychodzi na to, że wszystkie gospodarstwadomowe kupiły walutę i wydały naoszczędności 357 mln USD. Budowaniem ikupnem nieruchomości martwiło się zaledwie4,7% rodzin (856 USD rocznie),co odpowia da poziomowi 2004 r. (4,5% i1316 USD). Błyskawiczny wzrost cen namieszkania nie pozwala większości nawetrozpocząć inwestycje w budowę mieszkanialub domu.29,6% rodzin twierdzi, że nie wydajepieniędzy na opłatę podatków i zaliczek. Ate, które płacą, tracą co roku, ich zdaniem,tylko 136 USD rocznie czyli trochę ponad11 miesięcznie. Ludzie do tej pory nierozumieją, że płacą podatki codziennie,kiedy kupują jakikolwiek towar lub usługęw legalnej ekonomice. Właśnie z pieniędzypodatników składa się 13-miliardowy (wUSD) budżet państwa.Ogólny dochód pieniężny białoruskiegogospodarstwa domowego w 2005 r. wyniósł294 USD czyli 113 na osobę. W ciągu rokuwszystkie białoruskie rodziny zarobiły $13,1mld. Ciekawe, że wydały 14 mld. 900 mln.USD to dość znaczna różnica pomiędzydeklarowanymi dochodami i wydatkami.W porównaniu z 2004 rokiem wydatkipieniężne na rodzinę zwiększyły się o 31,5%.Gdyby wzrost zarobków był zapewnianykosztem wydajności pracy, białoruskiemumodelowi można byłoby bić brawo. Jednakwiemy, że wypłaty zwiększały się na rozkazz góry, co doprowadziło do odciągnięciakapitału obrotowego z przedsiębiorstw iograniczyło możliwości ich rozwoju. Dlategonie powinniśmy zbytnio się cieszyćz takiego wzrostu dochodów. W żadensposób nie był wzmocniony podwyższeniemzysków z innych źródeł. Dywersyfikacjau nas w kraju na razie nie wychodzi. Wtym czasie, gdy Polacy, Litwini lub Czesimogą inwestować w papiery wartościowe izarabiać 10% realnego dochodu na swojeoszczędności rocznie, Białorusini praktyczniesą odcięci od dochodowych formoszczędzania. Zadowalają się rublowymidepozytami z realnym zyskiem 2-3%.Innym najbardziej znaczącym źródłemdochodów pieniężnych jest emerytura. NaBiałorusi dostaje ją 52,8% gospodarstwdomowych. W 2005 r. emerytura wyniosła$123 na jedno gospodarstwo domowe.Nie od dobrego życia Białorusini są narodemdziałkowiczów i ogrodników. Tenrodzaj działalności jest najważniejszymelementem żywnościowego i socjalnegobezpieczeństwa. Prawie 94% gospodarstwdomowych otrzymuje dochody z prywatnychgospodarstw uzupełniających. Jegocomiesięczna wielkość wynosi $24,5, co o$2,3 więcej niż w 2004 r. Zniżki socjalne wnaszym państwie otrzymuje 64,9% gospodarstwdomowych. Ich wielkość w 2005 r.2003 r. protest robotników w Słonimiuwyniosła zaledwie 9 USD na rodzinę czyli3,5 USD na osobę. Zauważmy, że wielkośćulg jest 2,7 razy mniejsza niż dochód z prywatnychgospodarstw uzupełniających.Takim czynem, próby rządu zrobienia pomocysocjalnej adresową wyraźnie poniosłyfiasko. Na początku drugiej pięciolatki liczbakorzystających z ulg była mniejsza niżna początku trzeciej. Kultura konsumpcyjnegostosunku do świata kwitnie. Wtakiej sytuacji rząd już dawno powinien byłprzyjąć program państwowy dotyczący rozwojugospodarstwa działkowo-ogrodowego.Chociaż z drugiej strony, za co by sięnie wzięli urzędnicy, wszystko wychodzidokładnie odwrotnie. W 2005 roku liczbarodzin, które otrzymały zapomogi, wyniosła21,3%. W ostatnich latach ta liczba praktyczniesię nie zmienia, co świadczy o brakureform w socjalnej sferze. Wielkość zapomogiw 2005 r. wyniosła zaledwie 29 USDna rodzinę. Ani dziecko za te pieniądze nanogi postawić, ani emeryta wyleczyć.Równość po białoruskuPorównajmy budżety gospodarstwdomowych 10% najbiedniejszych i 10%najbogatszych białoruskich rodzin. Wydatkikonsumpcyjne pierwszych w 2005 r.wyniosły 151USD, drugich – 454, czyli trzyrazy więcej. 10% najbiedniejszych wydajena artykuły spożywcze 77 USD czyli 50,5%.Rozchody 10% najbogatszych rodzinna tę grupę towarów wynoszą 172 USDmiesięcznie czyli 37,9% konsumpcyjnychwydatków. U białoruskich biednych nakładyna inne towary w 2005 r. stanowią 34 USD,na usługi mieszkaniowo-komunalne – 19,3USD czyli 12,8% konsumpcyjnych wydatków.Adekwatność systemu socjalnej ochronyjest widoczna podczas analizy wielkościotrzymywanych przez rodziny ulg i dotacjiw kwintowych grupach. Najbiedniejsze 20%białoruskich rodzin dostaje na wyżywienie1,9 USD dotacji miesięcznie. 20% najbogatszych– 0,5 USD. Wydawałoby się, żejest sprawiedliwie, ale nie śpieszcie się robićwnioski. Wielkość dotacji na komunikacjęmiejską dla 20% najbogatszych jest większaniż dla 20% najbiedniejszych: 1,8 USDprzeciwko 0,7 USD miesięcznie. Identycznasytuacja panuje podczas przyznawania zniżekna opłatę usług mieszkaniowo-komunalnych.20% najbogatszych dostaje od państwa1,8 razy więcej niż 20% najbiedniejszych,chociaż zakres tej pomocy jest niewielki:0,7 USD przeciwko 0,4%. Bogaci dostająwiększą pomoc od państwa na wypoczyneki leki. Ogółem 20 % najbogatszych w 2005r.otrzymało od państwa zniżek i subsydiówna sumę 6,5 USD miesięcznie, a 20% najbiedniejszych– 5,8%.Segment ulg i dotacji w zyskach ogólnych20% najbiedniejszych jest wyższy niżw jakiejkolwiek innej grupie – 3,7%, ale poco dawać 20% najbogatszych białoruskichrodzin zniżki i dotacje, które wynoszą2,5% ich zysków? Przy twardej fiksacjicen na usługi mieszkaniowo-komunalnetakie podejście nie jest zbyt odczuwalne dlaniezamożnych. Jednak podwyższenie tychtaryf może doprowadzić do gwałtownegopogorszenia się jakości życia akurat najbiedniejszych.Trzeba byłoby nauczyć siępomagać nie wszystkim naraz, a tylko tym,którzy najbardziej potrzebują oparcia. Niestety,rząd białoruski na razie nie zabierałsię do rozwiązywania tego problemu. Składosobowy Rady Ministrów i administracjiprezydenta nie jest tym kapitałem ludzkim,który jest potrzebny konkurencyjnej,korzystnej dla konsumenta i biznesu ekonomice.Ja r o s ł aw RomańczukM a g a z y n 35


Łukaszenko pBiałoruśBiałoruskie i rosyjskie siły zbrojnew zachodnich rejonach Białorusićwiczą obronę przed wspólnymprzeciwnikiem. Rosyjska prasa jużokreśliła to jako trening obrony paktuRibbentrop– Mołotow. W tym samymczasie Aleksander Łukaszenko deklarujegotowość współpracy z Unią Europejską.Na Białorusi rozpoczęły się manewrywojskowe «Tarcza Związku-2006» zudziałem jednostek wojskowych z Rosjii Białorusi. Według służby prasowejbiałoruskiego ministerstwa obrony udziałw nich bierze 8.8 tysięcy żołnierzy, z czegoponad tysiąc to Rosjanie. Manewry będąodbywały się w dniach 17 – 25 czerwca.– Te manewry planowano od dawna.Nowością zaś jest to, że po raz pierwszybędzie ćwiczona obrona bezpieczeństwapaństwa związkowego w ramach zjednoczonejgrupy wojsk – oświadczył na konferencjiprasowej generał Siergiej Gurulow,kierownik Głównego Sztabu Sił ZbrojnychBiałorusi.Scenariusz zakłada powstanie lokalnegokonfliktu przygranicznego pomiędzysąsiadującymi krajami «Bugią» i «Dwinią».Powodem są pretensje terytorialne – chodzio obwód «Szczarija» – działania wojennetoczą się na terenie zachodniej części kraju.Na pomoc jednej ze stron konfliktu przychodzikraj-sojusznik «Dnieprowija» – tęrolę zagrają Rosjanie.– Najważniejszą składową scenariuszamanewrów jest opracowanie programudziałań mających zapobiec aneksji terytoriów,które zostały przyłączone do Białorusipod koniec lat 30. ubiegłego wieku na mocyznanego sowiecko-niemieckiego paktu Ribbentrop-Mołotow– pisze rosyjski dziennik«Niezawisimaja Gazieta» w artykule36 M a g a z y n«Moskwa i Mińsk bronią paktu Ribbentrop-Mołotow».– Trudno mi powiedzieć, dlaczego zostałwybrany taki scenariusz, a nie inny. Jednakwojsko musi ćwiczyć i to jest normalne.Ja bym nie szukał tu żadnych sensacji –powiedział były minister obrony Białorusigenerał Paweł Kozłowski.


zyciśniętyJak podaje «Niezawisimaja Gazieta»,powołując się na źródła w ministerstwie obronyRosji, rosyjskie jednostki w trakcie manewrówbędą m.in. ćwiczyć obronę rurociągów,które przechodzą przez teren Białorusi i majądla Rosji strategiczne znaczenie.Według rządowej agencji «Biełta» przyglądaćsię końcowej fazie manewrów mają prezydenciAleksander Łukaszenko i Władimir Putin.Tłem spotkania przywódców są białoruskorosyjskiepertraktacje o cenie na rosyjski gaz.«Gazprom» zapowiada podniesienie jej dlaBiałorusi do 200 USD za tys. m sześc. Tojest niemal pięciokrotnie więcej niż płaci sięobecnie. Białoruski rząd zaś robi wszystko,by zachować dotychczasową sytuację, gdyBiałoruś płaciła za surowce energetycznewedług ulgowych taryf.Analitycy uważają, że organizując manewryw strefie przygranicznej i nadając imwyraźny konfrontacyjny antyzachodni nastrój,Łukaszenko próbuje szukać oparcia w elitachwojskowych Rosji.– Generałowie oraz niektórzy politycypróbują zademonstrować element konfrontacji.Myślę, że prezydent rozumie, że wojsko– w tym rosyjskie wojsko – jest jego głównymsojusznikiem w pertraktacjach z Kremlem,m.in. w kwestii ceny na gaz. Dlatego próbujespodobać się ludziom w wojskowymmundurze – oświadczył w wywiadziedla IntexPRESS Jarosław Romańczuk,wiceszef opozycyjnej Zjednoczonej PartiiObywatelskiej.W tym samym czasie AleksanderŁukaszenko robi oko do Unii Europejskiej.W miniony czwartek,przyjmując Iena Bougla, szefamisji Europejskiej Komisji naBiałoruś, Ukrainę i Mołdowę,oświadczył, że Białoruś jest gotowado współpracy z Unią.– Na jeden wasz krok ku współpracymy odpowiemy dwoma-trzema krokami– przekonywał białoruski prezydent.Według jednego z liderów BNF profesoraJuryja Hadyki takie wypowiedziŁukaszenki to dobry znak.– Jednak boję się, że jeżeli ceny nagaz nie będą tak wysokie jak obieca Rosja,to Łukaszenko może zmienić zdanie– uważa Hadyka.An d r z e j PoczobutM a g a z y n 37


BiałoruśCzy uściśnie Łukaszenko rękęostatniemu przedsiębiorcy?Ministerstwo handlu przygotowałoprojekt zmian zasad handluna rynkach Białorusi. Jeżelizostaną wprowadzone, wedługocen liderów białoruskichprzedsiębiorców, pracę stracądziesiątki tysięcy ludzi.Projekt wprowadzenia zmian doRozporządzenia Rady Ministrów nr 1623,zgłoszony przez ministerstwo handlu,zakłada wprowadzenie szeregu ograniczeńw prywatnym handlu na rynkach – zabronionybędzie m.in. handel używanym ubraniemi bielizną oraz wierzchnią odzieżą ibielizną trykotową, środkami higieny osobistej,artykułami dla niemowląt, wyrobamiperfumeryjno-kosmetycznymi, chemiągospodarczą, zabawkami, naczyniami jednorazowegoużytku, a także konserwamirybnymi.Do projektu dołączone jest uzasadnienie,podpisane przez ministra handlu AleksandraIwankowa:– Dopełnienia (…) pozwolą zwiększyćobjętość realizacji towarów przez państwoweprzedsiębiorstwa handlowe, polepszą stansanitarny na rynkach.Dokumenty te przekazał mediomAnatol Szumczenko przewodniczącyRepublikańskiego ZjednoczeniaPrzedsiębiorców «Perspektywa».– Ministerstwo handlu powoli staje siętakim gospodarczym OMONem. Jeżeli dokumentbędzie przyjęty w takiej formie, tobędzie to mocnym ciosem dla dziesiątkówtysięcy przedsiębiorców – mówi Szumczenko.Przedsiębiorcy nie mają nic przeciwkoograniczeniom handlu używanymi rzeczami.– Jednak z treści dokumentu wynika, żezabroniony będzie też handel nowymi rzeczami,a to oznacza utratę pracy i środkówutrzymania przez dziesiątki tysięcy ludzi– mówi Szumczenko.W ministerstwie handlu nie neguje sięfaktu istnienia projektu, jednak nikt nieMinisterstwo handlupowoli staje siętakim gospodarczymOMON-em.chce się przyznać do jegoautorstwa.– Nasz dział żadnychpropozycji nie zgłaszał,może to ktoś inny– powiedziała LarysaMironowa, zastępca kierownikadziału handlu iusług ministerstwa handlu.Przedsiębiorcy widząw tym kontynuację walkipaństwa z prywatnym biznesem.– Łukaszenko kiedyśmówił, że przyjdzie takiczas i on uściśnie rękę ostatniemuprzedsiębiorcy.Jeżeli te zmiany będąwprowadzone, to właśnietak się stanie – mówi AleksanderWasiliew, zastępcap r z e w o d n i c z ą c e g oKomitetu Straj kowegoPrywatnychPrzedsiębiorców.R e p u b l i k a ń s k i eZ j e d n o c z e n i ePrzedsiębiorców «Perspektywa»złożyło w ministerstwiegospodarki list zprośbą o wytłumaczenietreści projektu. Inni, jakna przykład KomitetStrajkowy, zaczynająprzygotowania do akcjiprotestu.Warunki, w których pracują prywatniprzedsiębiorcy na Białorusi, od lat sąuważane za najgorsze na postradzieckimterenie. Według wpływowego czasopismaForbes lepsze niż na Białorusi warunki rozwojuprzedsiębiorczości są nawet w takichkrajach jak Kazachstan, czy Uzbekistan.Na przykład w Uzbekistanie zarejestrowaćprywatne przedsiębiorstwo można w ciągujednego dnia, na Białorusi tozajmie co najmniej 20 dni.Eksperci wskazują naczęste zmiany przepisówAnatolSzumczenkoTym czasemAleksanderŁukaszenkodobrze się bawiregulujących działalnośćgospodarczą. Do tegodochodzi samowola organówkontrolujących.– Jeżeli przyszła kontrola,to musi nałożyć karę.Takie jest podejście. A żeorganów kontrolujących mamy dużo, więcte kontrole się nie kończą. Poszli jedni,przychodzą następni – mówi zastrzegającyanonimowość grodzieński przedsiębiorcatrudniący się handlem sprzętem AGD.Zgodnie z badaniami, przeprowadzanymiprzez Międzynarodową FinansowąKorporację i Bank Światowy, średnibiałoruski przedsiębiorca jest kontrolowany12 razy do roku, a trwają kontrole średnio60 dni. Na Białorusi organy kontrolujące– podatkowa inspekcja, służby sanitarne,strażacy oraz inne organy mają prawozawiesić działalność przedsiębiorcy.Według statystyk w prywatnym biznesietrudni się ponad 1 mln 100 tysięcy osób.Przytłaczająca większość to właśnie drobniprzedsiębiorcy, handlujący na targowiskach.An d r z e j Poczobut38 M a g a z y n


<strong>Grodno</strong>, które<strong>tracimy</strong>Władimir Sawczenko –wielki budowniczyRekonstrukcja placu Sowieckiegow starym centrum Grodna,przeprowadzana na poleceniewładz, bardziej jest podobnado niszczenia historycznokulturalnejspuścizny. Takiegozdania są grodzieńscy historycy ikrajoznawcy.<strong>Grodno</strong> – unikatowy pomnik historii ikultury, druga stolica królestwa polskiego,ulubione miasto króla Stefana Batorego. TuStanisław August Poniatowski podpisał siępod ostatnim rozbiorem Rzeczypospolitej.Centralny plac Grodna stał się Sowieckimw czasach radzieckich. W różnych okresachnosił on imię polskiego króla StefanaBatorego, nazywał się Rynkiem i Ratuszow­ym. Na placu znajdował się miejski ratuszi stragany handlowe, otoczone majestatycznymikościołami – świętego FranciszkaKsawerego i Farą Witoldową, pałacami Sapiehówi Radziwiłłów. Na placu kiedyś stałaStudnia Magdeburska, Słup Hańby, gauptwachtai sklepy grodzieńskich manufaktur.Prace budowlane na placu Sowieckimzakłóciły tradycyjne rozplanowanie Grodna,charakterystyczne dla miast europejskich.Zamiast odbudowy – na podstawie zachowanychopisów – pałacu Radziwiłłów, ratuszai Fary Witoldowej, kiedyś upiększającychplac, zdewastowano dwa przylegające skwery,ścięto wszystkie drzewa i odsłoniętoogromne terytorium, zupełnie nie charakterystycznedla naszego miasta. Poza tym na20 tysiącach metrów kwadratowych zostałazniszczona warstwa kulturalna. Archeologompozwolono przeprowadzić pracewykopaliskowe zaledwie na kilku setkachmetrów kwadratowych. Dosłownie z podczerpaka koparki historycy wyjmowali bezcenneznaleziska – świadectwa przeszłości.Wraz ze zniszczeniem topografii Rynku– centralnego miejsca Grodna od roku1444, kiedy miasto otrzymało prawo magdeburskie– pogrzebano samą możliwośćwłączenia historycznej zabudowy na listęŚwiatowego Dziedzictwa Historyczno-Kulturalnego JUNESKO. Wszystko to siędzieje w granicach starego grodzieńskiegośródmieścia – pomnika architektury, od1988 roku znajdującego się pod ochronąpaństwa. Teraz zmienione nie do poznaniamiasto staje się dokładną kopią dowolnejmiejscowości na Białorusi z klombami imłodym zadrzewieniem.Przebudowa placu Sowieckiegorozpoczęła się wiosną 2005 roku od razuod naruszenia generalnego planu rozwojumiasta. Zgodnie z nim rekonstrukcja historycznegocentrum powinna była przebiegaćw kilka etapów. W pierwszej kolejności zaplanowanoprace na deptakach: Sowieckieji części ulicy Orzeszkowej. Ale władze lokalnewydały rozkaz architektom i budowlanym:pilnie przygotować plac Sowieckina czerwiec 2006r., aby umożliwić przeprowadzeniaOgólnobiałoruskiego FestiwaluKultur Narodowych. W kilka dni zpowierzchni ziemi starto skwer z fontanną izniszczono znaczną część drzew.Złamano także ustawodawstwo o robotachziemnych w centrum historycznym.Podczas zakładania komunikacji niszczonowarstwę kulturalną na głębokości 3metrów. Zamiast fundamentalnych badańnad archeologią starego Grodna pracewykopaliskowe na wyznaczonych działkachprzeprowadzano w pośpiechu, a grunt zdzielnicy zabudowy historycznej wywożonogdzie popadnie. Miedzy innymi na działkiprzedsiębiorczych ludzi, którzy w zwałachziemi znajdowali bezcenne przedmioty,które mogłyby niemało opowiedzieć o historiiGrodna.«Ojcowie miasta» nie raczyli zaangażowaćM a g a z y n 39


wiek) i miecz, który mógł być wykonany wXIV-XVI wiekach.«Rekonstrukcja starego Grodna to wojnaz historią» – uważa ponad dwieście grodnian,którzy pozostawili swe wypowiedzi na oficjalnejwitrynie internetowej GrodzieńskiegoObwodowego Komitetu Wykonawczego.Obecnie - plac LeninaUlica Karola Marksa, lata 70.«Czyżby mało wam było, że za całą historięzniszczono tyle wartości? Nie przedłużajciesmutnej listy strat, zostawcie nam nasze<strong>Grodno</strong>! Nie do zniesienia przykro patrzećna miłe sercu miasto, które wy niszczycie.Zdobywając cudze miasta, rzymianie też przebudowywaliwszystko na nową modłę, wtaki sposób ścierali pamięć wiekową».Pisze przede wszystkim młodzież. Rodowicigrodnianie ze łzami w oczach wpatrująsię w zmieniony nie do poznania pejzażplacu – ogromna przestrzeń, wyłożonapłytkami. Nasi staruszkowie, nie przyzwyczajenido protestów, cicho mruczą: «Bógim tego nie wybaczy».Ale nie boi się Boga miejscowa «wiertikal».Ma kogoś, kto jest «trochę wyżejBoga». Pamięć historyczna dla dzisiejszychwładców jest najbardziej niebezpieczna.Jeszcze za Sowietów stare centrum Grodnastraciło więcej, niż w niszczycielskich wojnach.W 1961, w roku XXII zjazdu KPZR,została wysadzona w powietrze najwyższaw mieście świątynia – Fara Witoldowa, historiaktórej liczyła około 6 wieków. Zniszczonodzwonnicę naprzeciwko klasztoruBrygidzkiego. Przygotowując miejsce podmagistralę imienia XXII zjazdu, komuniściplanowali zburzyć domy na ulicy Marksa,kościół Farny na placu Sowieckim idwunastowieczną cerkiew na Kołoży.W latach 70-ch zostały zburzone całedzielnice unikatowej grodzieńskiej zabudowy,aby wybudować miejski i obwodowykomitety wykonawcze. Budową placuLenina z okazji 70 rocznicy przewrotupaździernikowego okaleczono niepow tarzalnykrajobraz na Horodnicy. Zrujnowanodziewiętnastowieczny budynek dworcakolejowego.16 lipca 1944 roku. Ze wspomnień oficeraarmii radzieckiej F.Fiedotowa:«Udało mi się zwiedzić <strong>Grodno</strong>. Pomimozniszczeń, zachowało swój wygląd. W centrumzielenił się park z potężnymi drzewami.Kamienne płyty na chodnikach wąziutkichulic pokrywał wymyślny wzór. Po ścianachocalałych domów wił się bluszcz. Na jednejz kamiennych płyt chodnika przeczytałemłaciński napis: «Salve, amice!», co oznacza:«Witam, przyjacielu!» Ten napis brzmiałwyrzutem wojnie».Teraz niszczenie grodzieńskiejprzeszłości kontynuuje łukaszenkowska«wiertikal». Z okazji 60 rocznicy wyzwoleniaBiałorusi w grodzieńskim parku, któryodlicza swą historię od 18 wieku, z rozkazumiejscowego kierownictwa wyłożylipłytkami ogromny plac przy obelisku zwiecznym ogniem. Tak pogrzebano ideęodrodzenia jednego z najlepszych w Europiezespołów parkowych z ogrodembotanicznym na Horodnicy, którą założyłstarosta grodzieńskiej ekonomii królewskiejAntoni Tyzenhauz.Tylko w ubiegłym roku w Grodniezostały zburzone budynki z końca 19 –początku 20 wieku na ulicach Zakładowej,Akademickiej, Karola Marksa, Wileńskiej,11 Lipca, Wielkiej Trojeckiej, wybudowanepo niszczycielskim pożarze 1885 rokuzawdzięczając pozytywistycznej działalnościElizy Orzeszkowej.Już został ogłoszony projekt budowyekskluzywnych budynków na ulicy WielkiejTrojeckiej, przewidujący rozbiórkę historycznychzabudowań. Historycy uprzedzają,że przejście podziemne i układanie komunikacjiobok Starego Mostu przez Niemenmoże uszkodzić fundamenty cerkwi-rotundy,wizerunek której można zobaczyć nagrawiurze Ziundta z roku 1567.Planowana jest rozbiórka 28 budynkóww historycznym centrum Grodna w dzielnicy,która kiedyś nazywała się «NowyŚwiat». Już zaczęto wyburzać domy przyulicy Wileńskiej. Czeka nas jeszcze rekonstrukcjadeptaka na Sowieckiej. Możliwe, żego też zamiast starego bruku wymoszcząpłytkami, które tak lubi gubernator.Grodzieński historyk Jerzy Gordiejew:«Historię i piękno grodzieńskichstarodawnych dziejów można «ożywić»restauracją najbardziej cennych pomnikówhistorycznego centrum. Miasto tylkoby zyskało na zwabieniu turystów. Nasinajbliżsi sąsiedzi – Litwini, Łotysze i Polacyrobią to z wielkim powodzeniem».Trzy lata temu do Grodna przyjeżdżalieksperci JUNESCO. Zostawili listę dokumentów,które trzeba przygotować dlakomitetu JUNESCO, żeby udowodnić,że stare centrum miasta ma wyjątkoweświatowe znaczenie. Aby tego dokonaćtrzeba przeprowadzić ogromną naukowobadawcząpracę i zachować obiekty architektury.Ale teraz nawet grodzieńscy urzędnicyzrozumieli, że wpisanie historycznego centrumGrodna na listę JUNESCO jest praktycznieniemożliwe. To za ich milczącą zgodąmiasto utraciło swą unikatowość, ponieważkosmetyczny remont fasad starych domównigdy nie zastąpi prawdziwej rekonstrukcjii restauracji.Prace zgodnie z projektem regeneracjihistorycznego centrum Grodna, któryokreślał granice starej zabudowy, dzisiaj niesą prowadzone. Nie tylko dlatego, że niema pieniędzy. Państwem rządzi wojowniczaignorancja. Dla troszczących się tylko owłasne przetrwanie, nasza spuścizna historycznanie ma żadnej wartości.Na t a l ia MakuszynaM a g a z y n 41


SacrumMasmedia42 M a g a z y n


Benedykt XVI:«Modlę się o dar pojednania»W dniach 25-28 maja odbyła siępierwsza papieska pielgrzymkado Polski. W spotkaniach z OjcemŚwiętym wzięło udział 2,5 mlnpielgrzymów z całego świata, wtym kilka tysięcy z Białorusi. Wjej trakcie odwiedził Warszawę,Wadowice, Częstochowę jednakkulminacją pielgrzymki stała sięmodlitwa na terenie hitlerowskiegoobozu zagłady Auschwitz-Birkenau. Tu wygosił jedno znajważniejszych przemówieńw historii swego pontyfikatu.Proponujemy waszej uwadze tekstprzemówienia.Mówić w tym miejscu kaźni i niezliczonychzbrodni przeciwko Bogu iczłowiekowi, nie mających sobie równychw historii, jest rzeczą prawie niemożliwą– a szczególnie trudną i przygnębiającą dlachrześcijanina, dla papieża, który pochodziz Niemiec. W miejscu takim jak to, brakujesłów, a w przerażającej ciszy serce woła doBoga: Panie, dlaczego milczałeś? Dlaczegona to przyzwoliłeś? W tej ciszy chylimy czołoprzed niezliczoną rzeszą ludzi, którzy tucierpieli i zostali zamordowani. Cisza ta jestjednak głośnym wołaniem o prze baczeniei pojednanie, modlitwą do żyjącego Boga,aby na to nie pozwolił nigdy więcej.Dwadzieścia siedem lat temu, 7 czerwca1979 roku, był tutaj Jan Paweł II.Powiedział wówczas: «Przybywam tu dzisiajjako pielgrzym. Wiadomo, że nieraz tutajbywałem... bardzo wiele razy! Wiele razyschodziłem do celi śmierci MaksymilianaKolbe, wiele razy klękałem pod muremzagłady i przechodziłem wśród rozwalonychkrematoriów Brzezinki. Nie mogłemtutaj nie przybyć jako papież». Papież JanPaweł II pielgrzymował tu jako syn narodu,który obok narodu żydowskiego najwięcejwycierpiał w tym miejscu i ogólnie podczaswojny: «Polaków zginęło czasu ostatniejwojny sześć milionów: jedna piąta cześćnarodu» – przypomniał wtedy Papież. Potemskierował do całego świata apel o poszanowaniepraw człowieka i narodów, doczego wcześniej wzywali jego poprzednicyJan XXIII i Paweł VI, i dodał: «Wypowiadate słowa syn narodu, który doznał w swychdziejach, dalszych i bliższych, wielorakiejudręki (...). Nie powiedziałem tego, żebykogokolwiek oskarżać – powiedziałem poto, żeby przypomnieć. (...) Mówię w imieniuwszystkich narodów, których prawa są zapomnianei gwałcone».Jan Paweł II był tu jako syn polskiegoBenedykt XVInarodu. Ja przychodzę tutaj jako syn naroduniemieckiego i dlatego muszę i mogępowtórzyć za moim poprzednikiem: Niemogłem tutaj nie przybyć. Przybyć tumusiałem. Był to i jest obowiązek wobecprawdy, wobec tych, którzy tu cierpieli,obowiązek wobec Boga: jestem tu jakonastępca Jana Pawła II i jako syn naroduniemieckiego – syn tego narodu, nadktórym grupa zbrodniarzy zdobyła władzęprzez zwodnicze obietnice wielkości, przywróceniahonoru i znaczenia narodowi,roztaczając perspektywy dobrobytu, ale teżstosując terror i zastraszenie, by posłużyćsię narodem jako narzędziem swojej żądzyzniszczenia i panowania. Tak, nie mogłemtu nie przybyć. 7 czerwca 1979 roku jakoArcybiskup Monachium-Fryzyngi byłem tuwśród wielu biskupów, którzy towarzyszyliJanowi Pawłowi II, słuchali go i modlili sięz nim. W 1980 roku powróciłem raz jeszczena to miejsce zbrodni z delegacją biskupówniemieckich, poruszony ogromem zła iwdzięczny za to, że nad tymi ciemnościamizabłysła gwiazda pojednania. Dlatego teżjestem tu dziś: aby prosić o łaskę pojednania– aby prosić przede wszystkim Boga, botylko On może otworzyć i oczyścić ludzkieserca; ale również ludzi, którzy tu cierpieli.Modlę się o dar pojednania wszystkich,którzy w tej godzinie naszych dziejów wciążcierpią pod panowaniem nienawiści i przemocyzrodzonej przez nienawiść.Ileż pytań nasuwa się w tym miejscu!Ciągle powraca jedno: Gdzie był Bóg wtamtych dniach? Dlaczego milczał? Jakmógł pozwolić na tak wielkie zniszczenie, naten tryumf zła? Przychodzą na myśl słowaPsalmu 44, zawierające skargę cierpiącegoIzraela: «...starłeś nas na proch w miejscuszakali i okryłeś nas mrokiem. Lecz to zTwego powodu ciągle nas mordują, mająnas za owce na rzeź przeznaczone. Ocknijsię! Dlaczego śpisz, Panie? Przebudź się!Nie odrzucaj na zawsze! Dlaczego ukrywaszTwoje oblicze, zapominasz o nędzyi ucisku naszym? Albowiem dusza naszapogrążyła się w prochu, a ciało przywarłodo ziemi. Powstań, przyjdź nam na pomoci wyzwól nas przez swą łaskawość!» (Ps 44,20.23-27). Ten krzyk trwogi cierpiącego Izraela,który wzywa Boga w godzinie ogromnejudręki, jest równocześnie wołaniem opomoc wszystkich ludzi, którzy w historii– wczoraj, dziś i jutro – płacą cierpieniemza umiłowanie Boga, prawdy i dobra; a jestich wielu, również dziś.Nie potrafimy przeniknąć tajemnicy Boga– widzimy tylko jej fragmenty i błądzimy,gdy chcemy stać się sędziami Boga i historii.Nie obronimy w ten sposób człowieka,przeciwnie, przyczynimy się do jego zniszczenia.Nie – ostatecznie powinniśmy wytrwale,pokornie, ale i natarczywie wołaćdo Boga: Przebudź się! Nie zapominaj oczłowieku, którego stworzyłeś! To naszewołanie do Boga winno jednocześnieprzenikać i przemieniać nasze serca, abyobudzić ukrytą w nas obecność Boga – byJego moc, którą złożył w naszych sercach,nie została stłumiona i zagrzebana w nasprzez muł egoizmu, strachu przed ludźmi,obojętności i oportunizmu. Zanośmy towołanie do Boga, skierujmy je również donaszych serc właśnie teraz, gdy pojawiająsię nowe zagrożenia, gdy w ludzkich sercachzdają się panować na nowo moceciemności: z jednej strony nadużywanieimienia Bożego dla usprawiedliwienia ślepejprzemocy wobec niewinnych osób; z drugiejcynizm, który nie uznaje Boga i szydzi z wiaryw Niego. Wołamy do Boga, aby pomógłludziom opamiętać się i zrozumieć, żeprzemoc nie buduje pokoju, ale rodzi tylkodalszą przemoc – potęgujące się zniszczenie,które sprawia, że w ostatecznym rozrachunkuprzegrywają wszyscy. Bóg, w któregowierzymy, jest Bogiem rozumu – takiegojednak rozumu, który na pewno nie jesttylko naturalną matematyką wszechświata,ale który stanowi jedność z miłością i dobrem.Prosimy Boga i wołamy do ludzi,aby ten rozum – rozum miłości i afirmacjimocy pojednania i pokoju – przeważył nadgrożącym nam irracjonalizmem czy rozumemfałszywym, oderwanym od Boga.Stoimy dziś w miejscu pamięci. Czasminiony nie jest tylko przeszłością. W jakiśsposób dotyczy nas wszystkich i wskazujedrogi, którymi nie należy iść, jak też drogi,którymi pójść można. Tak jak Jan PawełII przeszedłem przed rzędem tablic, którew różnych językach upamiętniają zamordowanych:są tu płyty z napisami w językubiałoruskim, czeskim, niemieckim, francuskim,greckim, hebrajskim, chorwackim,M a g a z y n 43


Sacrumwłoskim, jidysz, węgierskim, holenderskim,norweskim, polskim, rosyjskim, romskim,rumuńskim, słowackim, serbskim,ukraińskim, judeo-hiszpańskim, angielskim.Wszystkie te pamiątkowe tablice mówiąo ludzkim cierpieniu, wskazują na cynizmwładzy, która traktowała ludzi jak przedmioty,nie dostrzegając w nich Bożego obrazu.Niektóre z tablic należy wspominaćw sposób szczególny. Jedną z nich jesttablica z napisem w języku hebrajskim.Władze Trzeciej Rzeszy chciały całkowiciezmiażdżyć naród żydowski; wyeliminowaćgo z grona narodów ziemi. Słowa Psalmu:«Przez wzgląd na Ciebie ciągle nas mordują,mają nas za owce na rzeź przeznaczone»w okrutny sposób się spełniają. W istocie,bezwzględni zbrodniarze, unicestwiając tennaród, zamierzali zabić Boga, który powołałAbrahama, a przemawiając na Górze Synaj,ustanowił zasadnicze kryteria postępowanialudzkości, obowiązujące na wieki. Skoroten naród, przez sam fakt swojego istnieniastanowi świadectwo Boga, który przemówiłdo człowieka i wziął go pod swoją opiekę,to trzeba było, aby Bóg umarł, a cała władzaspoczęła w rękach ludzi – w rękach tych,którzy uważali się za mocnych i chcielizawładnąć światem. Wyniszczając Izrael,chcieli w rzeczywistości wyrwać korzeniewiary chrześcijańskiej i zastąpić ją przez siebiestworzoną wiarą w panowanie człowieka– człowieka mocnego. Jest tu także tablica znapisem w języku polskim. W pierwszej faziestarano się wyeliminować przede wszystkiminteligencję, by w ten sposób zlikwidowaćnaród jako samodzielny podmiot historyczny,aby sprowadzić go, o ile wciąż będzieistniał, do poziomu niewolników. Do szczególnejrefleksji pobudza też tablica w językuSinti i Romów. Również ten lud, wędrującypośród innych narodów, został skazany nazagładę. W ideologii, w której liczył się tylkozysk wymierny, a wszystko inne, wedługniej, uważane było za lebensunwertesLeben – życie bezwartościowe, naród tenuważany był za niepotrzebny element historiipowszechnej. Jest też tablica w językurosyjskim, upamiętniająca ogromną liczbężołnierzy rosyjskich, którzy polegli w walcez reżimem narodowosocjalistycz nym. Rodzisię tu równocześnie refleksja nad tragizmemich misji: wyzwalając narody spod jednejdyktatury, musieli służyć nowej dyktaturze– dyktaturze Stalina i ideologii komunistycznej,która narzucała tym narodom swojąwładzę. Wszystkie inne tablice w różnychjęzykach europejskich mówią o cierpieniuludzkim na całym kontynencie; poruszyłybysię nasze serca jeszcze bardziej, gdybyśmyprzywoływali na pamięć ofiary nie zbiorowo,ale mogli zobaczyć twarze poszczególnychosób, które zginęły w mrokach terroru.Odczuwałem wewnętrzną potrzebę,by zatrzymać się zwłaszcza przed tablicąHitlerowski obóz zagłady Auschwitz-Birkenauz napisem w języku niemieckim. Tu stajenam przed oczami oblicze Edyty Stein, siostryTeresy Benedykty od Krzyża, Żydówkii Niemki, która wraz z siostrą zginęła wciemnościach osnuwających obóz koncentracyjny.Jako chrześcijanka i Żydówkazgodziła się umrzeć razem ze swym narodemi za niego. Niemcy, którzy wówczas bylizesłani do Auschwitz-Birkenau i tu zostalizamordowani, uważani byli za Abschaumder Nation – wyrzutków społeczeństwa.Dziś wspominamy ich z wdzięcznością jakoświadków prawdy i dobra, które przetrwałorównież w naszym narodzie. Jesteśmy imwdzięczni za to, że nie podporządkowalisię władzy zła i dziś są niczym światłow ciemnościach nocy. Z głębokim szacunkiemi wdzięcznością chylimy czołoprzed wszystkimi, którzy podobnie jak trzejmłodzieńcy, zagrożeni śmiercią w rozpalonympiecu odpowiedzieli: «Tylko Bóg naszmoże nas wybawić, ale nawet gdyby nasnie wybawił, wiedz, królu, że nie będziemyczcić twego boga, ani oddawać pokłonuzłotemu posągowi, który wzniosłeś» (por.Dn 3, 17 nn).Tak, te tablice upamiętniają losy nieprzeliczonychrzesz ludzi. Ci ludzie wstrząsająnaszą pamięcią, wstrząsają naszym sercem.Nie chcą wywoływać w nas nienawiści, aleraczej pokazują, jak straszne jest dziełonienawiści. Chcą, aby rozum uznał zło zazło i je odrzucił; chcą budzić w nas odwagędobra i opór wobec zła. Chcą wzbudzić wnas uczucia, które wyrażają słowa włożoneprzez Sofoklesa w usta Antygony: «Nie jestemtu, aby razem nienawidzić, lecz by razemmiłować».Bogu niech będą dzięki, że oczyszczaniepamięci, do którego wzywa nas to miejsce,rodzi tu także wiele inicjatyw, które mają nacelu przeciwstawianie się złu i przyczynianiesię do budowania dobra. Przed chwiląmiałem okazję pobłogosławić Centrum Dialogui Modlitwy. W niedalekim sąsiedztwieprowadzą życie ukryte siostry karmelitanki,które czują się w sposób szczególny zjednoczonez tajemnicą Krzyża i przypominająnam wiarę chrześcijan, która głosi, że samBóg zstąpił do piekła ludzkiego cierpienia icierpi razem z nami. W Oświęcimiu istniejefranciszkańskie Centrum św. Maksymilianai Międzynarodowe Centrum Nauczania oAuschwitz i Holokauście. Znajduje się tu teżMiędzynarodowy Dom Spotkań Młodzieży.Przy jednym z dawnych Domów Modlitwymieści się Centrum Żydowskie. Tworzy sięOświęcimska Akademia Praw Człowieka.Możemy więc mieć nadzieję, że z miejscakaźni będzie wyrastać i dojrzewać konstruktywnarefleksja, i że pamięć przeszłościpomoże przeciwstawiać się złu i sprawiać,że zatryumfuje miłość.W obozie Auschwitz-Birkenau ludzkośćprzeszła przez «ciemną dolinę». Dlatego nazakończenie pragnę właśnie w tym miejscumodlić się w ufności słowami Psalmu,modlitwy Izraela, która jest jednocześniemodlitwą chrześcijan: «Pan jest moim pasterzem,nie brak mi niczego. Pozwala mileżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzimnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:orzeźwia moją dusze. Wiedzie mnie powłaściwych ścieżkach przez wzgląd na swojeimię. Chociażbym przechodził przez ciemnądolinę zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś zemną. Twój kij i twoja łaska są tym, co mniepociesza... Zamieszkam w domu Pańskimpo najdłuższe czasy.» (Ps 23, 1-4.6).Be n e d y k t XVI44 M a g a z y n


Światowe media o wizyciepapieża Benedykta XVI do PolskiNiemcyWiększość mediów w dalszym ciągupodkreśla ciepłe przyjęcie, jakie Polacyzgotowali papieżowi. «Benedetto, wir liebendich» (kochamy cię) – zatytułował swójkomentarz Andreas Englisch w artykuledla niedzielnego hamburskiego «Bild amSonntag». Korespondent telewizji ARDrównież podkreślił, że Benedykt XVI zarównow Wadowicach, jak i w Krakowie oraz wCzęstochowie przełamał lody i zjednał sobieserca wszystkich Polaków. Z kolei «Weltam Sonntag» ponownie zaatakował Kościółkatolicki w Polsce, stwierdzając, że «w dalszymciągu miesza się do polityki». Tymrazem gazeta skrytykowała metropolitęgdańskiego ks. bp. Tadeusza Gocłowskiegoza próby negocjacji w nawiązaniu dialogupomiędzy PO i PiS. Jednak gazetanie omieszkała także zaatakować RadiaMaryja. Słowa papieża dotyczące posługiksięży gazeta zinterpretowała jako krytykękapłanów mieszających się do polityki, azwłaszcza ojca Tadeusza Rydzyka.Wielka BrytaniaBrytyjski dziennik kół biznesowych «FinancialTimes» podkreśla, że pielgrzymkado Polski papieża Benedykta była wizytą«syna Niemiec». «Podróż była przepełnionaelementami znaczącymi dla stosunkówkatolików i żydów – ulubionym tematemtego pontyfikatu» – czytamy w artykule,w którym zrelacjonowany został pobytpapieża w byłym nazistowskim oboziezagłady Auschwitz-Birkenau. «FinancialTimes» zamieszcza na pierwszej stronieponiedziałkowego numeru zdjęcie BenedyktaXVI modlącego się w Auschwitz.«Urodzony w Niemczech papież BenedyktXVI modli się za ofiary obozu koncentracyjnegoAuschwitz w Oświęcimiu, w Polsce»– brzmi pierwsze zdanie podpisu podzdjęciem. Dziennik przypomina, że papieżprzeszedł przez bramę obozu z napisem«Arbeit macht frei», modlił się pod ścianąstraceń, spotkał się z 32 byłymi więźniamiobozu, a następnie modlił na terenie Birkenau,gdzie «Żydzi byli prowadzeni prosto zpociągów do celi śmierci». Gazeta pisze, żepielgrzymka Benedykta XVI do ojczyznyjego poprzednika Jana Pawła II zostałazakłócona przez atak na naczelnego rabinaPolski Michaela Schudricha, któregodokonał «młody Polak z okrzykiem na ustach«Polska dla Polaków».Prymas Józef Glempi papież Benedykt XVIPodczas mszyCzechyGłówną uwagę media skierowały napobyt i modlitwę Benedykta XVI w byłymhitlerowskim obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau.«Mlada Fronta Dnes»zwraca uwagę, że Auschwitz-Birkenaupierwotnie nie było w programie pielgrzymki.Wprowadzono ten punkt dopierona wyraźne życzenie Ojca Świętego– pisze gazeta. Prestiżowe «HospodarskeNoviny» twierdzą, że równolegle do wielkichzgromadzeń wiernych,toczyła się wPolsce dyskusja, czyniemiecki papież jestgodnym następcą JanaPawła II. Komentatorgazety uważa, żemodlitwa BenedyktaXVI w Auschwitz-Birkenau to ważnysymbol dla stosunkówchrześcijan z żydami iPolaków z Niemcami.Na marginesie pielgrzymki«HospodarskeNoviny» piszą, że poubiegłorocznych wyborachznacznie wzrósłwpływ konserwatywnejczęści duchowieństwana politykę Polski.BelgiaPapież Benedykt XVIchce na nowo podbićwiarą Europę – napisałabelgijska gazeta «La LibreBelgique». Swojąrelację z papieskiej wizytyw Polsce opatrzyłaznamiennym tytułem:«Odzyskiwanie Europyzaczyna się w Warszawie».Gazeta pisze, żetakże w Polsce postępuje«niemal nieograniczonalaicyzacja», i podkreślaapel Ojca Świętego wystosowanydo Polaków:«Trwajcie mocni w wierze,przekazujcie jąwaszym dzieciom, dawajcieświa dectwo łasce,której doświadczyliściew sposób tak obfityprzez działanie DuchaŚwiętego w waszej historii».HiszpaniaMadrycka gazeta «El Mundo»wyeksponowała papieską podróż doWadowic, odnotowując, że Ojciec Świętywspomniał o pragnieniu przyspieszeniabeatyfikacji swego poprzednika. Gazetazwróciła uwagę, że przez cały czas pobytu wWadowicach papież był wyraźnie poruszony,«gdyż ten etap jego pielgrzymki śladamiJana Pawła II był jednym z najbardziejM a g a z y n 45


Sacrumemocjonujących, ale widać też było, że jestbardzo szczęśliwy, iż mógł spełnić swemarze nie udania się śladami swego przyjacielaWojtyły, którego był prawą ręką wciągu 24 lat».RosjaRosyjskie media nie wykazały większegozainteresowania pielgrzymką papieża doPolski. Jedynie komercyjna telewizja NTVprezentowała w ostatnich dniach kilkunastosekundowerelacje filmowe. Spośródgazet centralnych, tylko rządowa «RossijskajaGazieta» pisała o papieskiej pielgrzymce,eksponując drugorzędne informacje, m.in.o tym, że w miejscach odwiedzanych przezOjca Świętego obowiązuje zakaz sprzedażyalkoholu.LitwaNiemiec podbił serca Polaków – takopisała w sobotę litewska gazeta «LietuvosRytas» relację z drugiego dnia papieskiej wizytyw Polsce. «Chociaż przed wizytą papieżaBenedykta XVI w Polsce obawiano się, żenastępca uwielbianego przez Polaków JanaPawła II zostanie przyjęty chłodno, okazałosię, że większość Polaków uważa nowegopapieża za swego przywódcę duchowego»– napisał dziennik.WłochyPublicysta gazety «La Repubblica» MarcoPoliti napisał, że w drugim dniu pielgrzymkiPolacy «masowo oszaleli na punkcie JosephaRatzingera». Dodał, że BenedyktXVI, całkowicie zaskoczony i «podbityprzez tłum», był zmuszony przerwać swojeprzemówienie w Częstochowie i ze zdumieniemi uśmiechem patrzył na morze ludzi.Politi napisał jednocześnie, że papież niezapomniał o swej roli mistrza i nauczyciela,o czym świadczy jego kazanie wygłoszone wWarszawie, w którym – jak pisze – znalazłasię krytyka fałszowania słów Chrystusa. WCzęstochowie zaś papież zaapelował doruchów kościelnych, by ewangelizowały w– jak to ujął – sposób dojrzały, a nie infantylnyczy agresywny.W gazecie znalazł się, niestety, także skandalicznymateriał publicysty żydowskiegopochodzenia Gada Lernera. Napisał on,że w Polsce Benedykt XVI zetknął się zwypaczoną wersją chrześcijaństwa w wersjiRadia Maryja. Żydowski działacz zamieściłrównież opinię, że polski katolicyzmprzeżywa poważny kryzys. Jednocześniepisze, iż jest to przyczyną popularnościtoruńskiej rozgłośni. Lerner zaatakowałprzy tej okazji koalicję rządową, która– ubolewał – nie doszłaby do władzy bezRadia Maryja. Z kolei «Corriere della Sera»napisało, że podczas mszy św. w WarszawieModlitwa Zmicieratysiące wiernych «dało dowód przywiązaniado niemieckiego papieża, podobnego dotego, jakie mieli dla papieża Wojtyły».USAGazeta «New York Times»wyeksponowała zapowiedź Ojca Świętegoo szybkim wyniesieniu jego poprzednika– Jana Pawła II – na ołtarze. «NYT» piszeteż, że Benedykt XVI, «przemawiając z takimwzruszeniem i pewnością, najwyraźniejszybko zdobył sobie serca Polaków – wtrakcie pielgrzymki, która jest «sentymentalna»– jak to sam określił – i strategiczna,kiedy apeluje do tego katolickiego kraju, bynie osłabiał swej wiary w czasie, gdy staje siębogatszy i bardziej europejski».KolumbiaW kraju tym, borykającym się z problememnarkomanii i mafii narkotykowych,gazety «La Vanguardia», «El País» i «El Colombiano»skupiły się w swoich relacjachna akcji «Nie biorę narkotyków», którejodzwierciedleniem jest zebranie poprzezZmicier Gurniewicz, student zBiałorusi, odczytał modlitwę pobiałorusku w czasie mszy, którąw Warszawie odprawiał papieżBenedykt XVI. W marcu Gurniewicz10 dni spędził w więzieniu zaudział w protestach przeciwkosfałszowaniu przez reżimAleksandra Łukaszenki wynikówwyborów prezydenckich.– Pamiętając o tym, że ludzie różnychras, narodowości i narodów są jednąrodziną modlimy się za wolność i szacunekdla godności każdego człowieka, zwłaszczaw tych krajach, gdzie naruszane i ograniczanesą prawa obywatelskie – żeby nikt niecierpiał z powodu przemocy, dyskryminacjioraz wyrządzonej krzywdy – brzmi fragmentmodlitwy, którą odczytywał Zmicier.Po mszy Zmicier odpowiedział na pytaniaMAGAZYNU.– Dla mnie to było niezwykłymprzeżyciem. Miałem wielką tremę. Jednak,kiedy wyszedłem, kiedy zobaczyłem wielkąilość biało-czerwono-białych sztandarów,od razu się uspokoiłem. Widziałem jak dużoludzi przyjechało z Białorusi. Podbudowałomnie to. I zupełnie swobodnie odczytałemmodlitwę. Jej treść jest szczególnie bliskarzeczywistości, którą mamy na Białorusi.Jak się stało, że to właśnie ty odczytałeśmodlitwę?– Zaprosił mnie biskup Antoni Dziemiankoz Archidiecezji Mińsko-Mohylewskiej.Pochodzę z Nalibok, a on z okolicDerewnoje. A w tych miejscowościach– Naliboki, Derewnoje – mieszka bardzodużo katolików. Jestem też studentem5 roku Uniwersytetu Kardynała StefanaWyszyńskiego, studiuję teologię i dziennikarstwo.Myślę, że właśnie to, iż byłem namiejscu, w Warszawie, miało wpływ na tędecyzję. Potrzebny był człowiek, który byłna miejscu, bo trzeba było uczestniczyć wpróbach, przygotowaniach.Widziałeś papieża, jakie zrobił na tobiewrażenie?Po mszy byłem bardzo blisko papieżai kiedy przechodził obok, zdążyłem doniego powiedzieć po angielsku: «OjczeŚwięty, Białoruś czeka na Ciebie!». On sięuśmiechnął i pomachał mi ręką. Będę topamiętał przez całe życie.Podczas protestów przeciwkosfałszowaniu wyborów byłeś aresztowany.Opowiedz o tym.Zostałem aresztowany 21 marca wMińsku. Byłem zatrzymany w nocy, było totuż po powstaniu miasteczka namiotowego.Milicja zachowywała się bardzo brutalnie.Zostałem pobity, byłem cały we krwi, milicjanciponiżali nas, np. nożem obcinali mikosmyki włosów. Zostałem osądzony na 10dni więzienia, które spędziłem w słynnymmińskim więzieniu przy ulicy Akrescina.Dziękuję za rozmowę.An d r z e j Poczobut<strong>Internet</strong> tysięcy deklaracji młodych ludzi,«rezygnujących z nałogu w imię miłości doChrystusa». Podkreślano także bardzo dobrykontakt papieża z Polakami.Wenezuela«Spotkaniem w sercu polskiego katolicyzmu»nazwała lewicowa gazeta «El Observador»modlitwę Benedykta XVI wrazz wiernymi przed – jak to przetłumaczyła– «Obrazem «Czarnej» Matki Bożej w klasztorzena Jasnej Górze». W zasadzie wszystkiemedia latynoamerykańskie, niezależnie odopcji politycznej, przytoczyły też wypowiedźpapieża o «niedługiej przyszłości», wktórej «będziemy się cieszyć beatyfikacją ikanonizacją Jana Pawła II». Niektóre, jaklatynoamerykańska wersja CNN, niestetyrozpowszechniały także poglądy wzięte zksiężyca. Zamieszczały mianowicie opinie,że Benedykt XVI krytykował w Polsce«wybujały katolicki nacjonalizm niektórychksięży i sił politycznych, skupionych wokóło. Rydzyka i jego środków przekazu».Na p o d s taw i eIn t e r fa x, PAP, KAI46 M a g a z y n


MasmediaZakazaćBiałoruskie władzepoważnie zaniepokoiły sięostatnią, niepodlegającąpod ich cenzurę,placówką – wydaniamiinternetowymi.W ciągu ostatniego miesiąca o tym «problemie»wypowiedzieli się wszyscy, kto tylkochciał – poczynając od kierownictwa KGBpo urzędników ministerstwa informacji. Sąjednomyślni – <strong>Internet</strong> na Białorusi trzebaregulować w sposób ustawodawczy. Jakoznajmił minister informacji Władimir Rusakiewicz,korekta ustawy o druku będzie sięodbywała zgodnie z polityką informacyjną,która została opracowana w związku znowym etapem jej społeczno-gospodarczegorozwoju: w pierwszej kolejności innowacjedotkną <strong>Internet</strong>u.Jeżeli opierać się na ostatnim «roboczym»wariancie projektu «Ustawy ośrodkach masowego przekazu» z 2003roku, to redakcje wszystkich sieciowychśrodków masowego przekazu będąmusiały otrzymać status wydawcy, czylizarejestrować się jako osoba prawna lubprywatny przedsiębiorca. Innymi słowy –mają zamiar zrównać wydania internetowez drukowanymi środkami masowego przekazu.Tym nie mniej, pozostaje aktualne<strong>Internet</strong>!pytanie: co i jak władze białoruskie będąmogły zakazać w Internecie?Dużo hałasu o nic?W zasadzie projektów internetowychpozycjonujących siebie jakopełnowartościowa białoruska internetgazetaw sieci nie ma zbyt wiele. Stronyinternetowe «papierowych» gazet, poprostu retransmitujących w sieci swoją jużopublikowaną w papierowym wariancieinformację, nazwać pełnowartościową internet-gazetąnie można. Z tej prostej przyczyny,że są one retransmiterami wiadomościi artykułów już opublikowanych w gazecie.Z początku internet-gazetą określałasiebie witryna internetowa grupy «Otwartykontakt» open.by. Jednak wtedy, na zaraniubiałoruskiego <strong>Internet</strong>u, ten pomysłponiósł klęskę. Twórcy witryny zaniechaliambitnych planów i oświadczyli, że open.byto «internet-portal». To zaś jest coś zupełnieinnego niż gazeta internetowa. Późniejszepróby, stworzenia czegokolwiek podobnegodo gazety w sieci, niezmiennie kończyły sięporażką. Sytuacja się zmieniła, kiedy władzewzięły się na serio za likwidację «papierowych»wersji gazet. W wyniku takich działańgazety przeniosły się do sieci, która na razieoficjalnie nie jest uważana za środekmasowego przekazu, co uniemożliwiaadministracyjną presję władz na niezależnąprasę internetową.Jednak nawet teraz wydania internetowemożna policzyć na palcach. Odkrywcąprzestrzeni internetowej w charakterzegazety została grodzieńska «Pahonia»(www.pahonia.promedia.by), zamkniętaprzez władze w związku ze «sprawą Markiewicza– Mażejko». W ślad za nią pojawiłsię projekt spółki informacyjnej BiełaPAN– pełnowartościowa internet-gazeta«Białoruskie Wiadomości» (www.naviny.by).W związku z zamknięciem lub pozbawieniemmożliwości drukować się, do <strong>Internet</strong>uprzeniosły się gazety «BDG. DiełowajaGazieta» (www.bdg.by), «Solidarność»(www.gazetaby.com), «Elektroniczny Borysów»(www.borisov-e.info), który powstałpo zamknięciu popularnej gazety «Kurierz Borysowa». Dawno pracuje w InternecieAgencja Finansowych Nowin (www.afn.by) i witryna internetowa radia «Swaboda»(www.svaboda.org). Oto w zasadzie wszystkiewydania, które pozycjonują siebie jakoM a g a z y n 47


Masmediainternetowe środki masowego przekazu.Resztę witryn internetowych o charakterzeinformacyjnym ciężko nazwać wydaniamiinternetowymi. Bardzo popularnąstronę internetową «Chartii`97» (www.charter97.org),niedawno powstały «BiałoruskiPartyzant» (www.belaruspartisan.org),witryny Centrum Obrony Praw Człowieka«Wiasna» (www.spring96.org) i aliansu obronypraw człowieka (www.belpa.org) chybanie można nazwać środkami masowegoprzekazu z prawdziwego zdarzenia. Są oneraczej retransmiterami wiadomości, zbieranychw tejże sieci. Identyczną definicją– «retransmiterzy» – można określić informacyjneportale internetowe, takie jak TUT.BY, Telegraf.by oraz już wspomniany open.by. Nie wytwarzają informacji jako takich,korzystając przeważnie z tego, co proponująpapierowe i elektroniczne środki masowegoprzekazu. Oczywiście we wszystkich tychwydaniach są obecne również jakieś własneinformacje, tym nie mniej nazwać je wydaniamiinternetowymi nie można. Tak samojak nie można nazwać wydaniem internetowymportal stowarzyszenia «Trzeciadroga» (www.3dway.org), chociaż tamwłasnej informacji i analityki jest znaczniewięcej niż ma «Chartia», i odnawia się on teżregularnie.Kontrolować <strong>Internet</strong>...A w zasadzie czy można kontrolowaćustawodawczo wydania internetowe? Wtej kwestii białoruscy urzędnicy będą mielipoważne problemy. Rozwiązania prawne osieciowych środkach masowego przekazuw istniejącym projekcie ustawy o drukuwyraźnie zostały przepisane z rozwiązańprawnych o drukowanych środkachmasowego przekazu. Bardziej logicznebyłoby, gdyby <strong>Internet</strong> został przyrównanydo telewizji czy radia. Drukowane środkimasowego przekazu są wydawane maksymalnieraz dziennie. W obowiązującej«Ustawie o druku i innych środkachmasowego przekazu» mówi się: każdy numergazety, czasopisma powinien mieć numerwydania. Natomiast zasoby internetowesą stale odnawiane, niektóre całodobowo.Takim czynem, większość zasobów wirtualnychnumerów mieć nie może. Po każdymodnowieniu – nowy numer? A jeżeli to niejest informacja, a na przykład reklama?Zgodnie z prawem gazety i czasopisma,wydawane nakładem nie przekraczającym299 egzemplarzy, nie są rejestrowane. Dlawydań sieciowych taka norma nie jest przewidziana.Co więcej, w ogóle się nie mówi oilości odwiedzających.W białoruskim Internecie jest kilkadziesiątków tysięcy witryn. Wychodzi na to,że wszystkie one, w tym również blogi i stronydomowe, powinny być zarejestrowanejako środki masowego przekazu.Nawiasem mówiąc, z określeniempopularności, czyli nakładem, witryn też48 M a g a z y nsą problemy. Jeżeli dla «papierowych»środków masowego przekazu jest ustalonadolna granica nakładu (gazety, wydawanenakładem do 300 egzemplarzy, nie wymagająrejestracji), to w Internecie nie ma wspólnegodla wszystkich licznika odwiedzinstron . Więc każdy posiadacz witryny możenazwać dowolną liczbę odwiedzających, asprawdzenie wiarygodności tej statystykinie jest możliwe.W Rosji istnieje norma, zgodnie zktórą sieciowe środki masowego przekazumogą być rejestrowane. Ale wyłącznie nażyczenie właścicieli, którzy rozumieją, żerejestracja daje pewne korzyści. Można naprzykład otrzymać oficjalną akredytację dlanaświetlenia tych czy innych imprez.Innym problemem jest to, jak ustawodawcyokreślą białoruski to zasób internetowyczy zagraniczny? Zgodnie ze strefąrejestracji – domenie «by»? Zgodnie z miejscemfizycznego rozmieszczenia serwera?Przecież większość opozycyjnych zasobówinternetowych znajduje się na serwerachpoza granicami Białorusi. A może ustawodawcybędą traktować jako białoruskąinformację każdy materiał o Białorusi,w tym także zamieszczony w Internecieartykuł z «New York Times»?Zakazać?Odłączenie od białoruskiego użytkownikaokreślonej witryny internetowej jest rzecząłatwą. Szczególnie biorąc pod uwagę, żena Białorusi jest tylko jeden <strong>Internet</strong>prowajder– państwowy monopolista nazewnętrzne linie łączności «Bełtelekom».Tak więc «Bełtelekom» robi odpowiedniąregulację (na to potrzeba nie więcej niż dwieminuty), i na terenie Białorusi tę witrynęnikt nie zobaczy. Nawiasem mówiąc, takjuż było w 2001, w 2004 i 2006 roku, kiedypodczas kampanii wyborczych były zablokowaneniektóre strony opozycyjne. Tymnie mniej, biorąc pod uwagę różnorodneblogi, dzienniki, forum, prywatne strony izagraniczne internetowe środki masowegoprzekazu, informacja mimo wszystko dotrzedo białoruskiego czytelnika <strong>Internet</strong>u.W tej sytuacji, aby powstrzymać rozpowszechnianieinformacji w Internecie,białoruscy ustawodawcy powinni w ogóleobciąć wszystkie linie łączności z <strong>Internet</strong>em,co jest równoznaczne z informacyjnymsamobójstwem.Można pociągnąć do odpowiedzialnościkarnej autorów opublikowanych w Interneciemateriałów, co już de fakto robi się, mimoże <strong>Internet</strong> nie jest środkiem masowegoprzekazu (na razie). Jako dowód w sprawiePawła Mażejko i Mikoły Markiewicza byłwykorzystany wydruk publikacji, wzięty zwitryny gazety «Pahonia». Wiktor Iwaszkiewicz,redaktor gazety «Raboczy», równieżzostał skazany za przedruk artykułu internetowego.Tym nie mniej, pociągnięcie doodpowiedzialności człowieka za publikacjęna stronie internetowej nie jest takie łatwe.Liderowi Zjednoczonej Obywatelskiej Partiiudało się udowodnić, że witryna ucpb.org nie jest oficjalnym organem partii lubpartyjną strukturą, i odpowiedzialności zapublikacje na tej witrynie ani on, ani jegostruktura ponosić nie może.Poprawki dotyczące <strong>Internet</strong>u wbiałoruskim ustawodawstwie mogą stać sięunikatową możliwością do wprowadzeniana Białorusi cenzury w Internecie. Już niejednokrotnie krążyły pogłoski o tym, żeMińsk zakupił w Chinach sprzęt dla filtracji<strong>Internet</strong>u w celu wprowadzenia «WielkiegoBiałoruskiego Fajerwolla» i ustanowieniatotalnej kontroli nad <strong>Internet</strong>em.«Wielki Chiński Fajerwoll», jak nazwanorozpracowany w Chinach system kontroli <strong>Internet</strong>u,wyróżnia się wysoką efektywnościąi operacyjnością. Zawiera on nie tylkounikatowe programowe wyposażenie,odcinające od końcowego użytkownikacałą «nieprawidłową» informację, ale i srogąpolitykę korzystania z Globalnej Sieci.Nawet pracujący na chińskim rynku internetowymzachodni giganci są zmuszenipodporządkować się jego surowym zasadom.Tak na przykład chiński Google odmawiaszukać informacji na «zakazanych»zachodnich witrynach, a blogerski serwisSpaces chińskiej wersji sieci MSN korporacjiMicrosoft nie przepuszcza notatkiużytkowników ze słowami «wolność», «demokracja»,«demonstracja», «Tybet», «prawaczłowieka» oraz inne.Wszystkie podłączenia do <strong>Internet</strong>uw Chinach są dokonywane tylko zapośrednictwem państwowych kontent-filtrów,a za wejście do sieci przez nielegalnekafejki internetowe można z łatwością trafićdo więzienia. Na dodatek władze Chinzobowiązały wszystkich właścicieli stron internetowychprzejść państwową rejestrację.Oprócz tego, pracę zwykłych Chińczykóww Internecie obserwują liczne oddziałymoderatorów, szperających po blogach iczatach w poszukiwaniu buntu.Chiny mają najbardziej doskonały i efektywnysystem śledzenia i cenzury w Internecie.Taki wniosek zrobili badacze organizacjiOpenNet Initiative. I chociaż niektórzybiałoruscy specjaliści wątpią w skutecznośćchińskiego systemu w białoruskich warunkach,wykluczać możliwość totalnegolub częściowego wykorzystania go jednaknie można. <strong>Internet</strong> faktycznie pozostałostatnią informacyjną wysepką, na którejjeszcze obowiązują zasady wolności słowa.Zresztą «Bełtelekom» oświadczył, żeżadnego sprzętu w Chinach się nie kupowało.Lecz poprawki w białoruskim ustawodawstwieo Internecie mogą stać się pierwszymkrokiem do prawnej działalności w sferzeograniczania <strong>Internet</strong>u na Białorusi.Si e r g i e j Pulsza


SylwetkaAnatol Radziwonik,dzisiaj to imię inazwisko mało mówiąniewtajemniczonym.Bardziej są znanepseudonimy, którychużywał. W zależnościod miejscowości tegoczłowieka znają jako– Ojca, Starego, Mrukalub Olecha. Chodzi oostatniego dowódcępołączonego obwoduAK Lida-Szczuczyn49/67. Człowieka,który po «wyzwoleniu»Kresów stanął na czeleantykomunistycznegoruchu oporu.Anatol Radziwonikkomendant Obwodu 49/67Ballada o OlechuDzisiaj Olech przezzsowietyzowane, pozbawionewłasnej historiispołeczeństwo jestuważany za zuchwałegobandytę, herszta reakcyjnychzbirów, bezlitosnegomordercęzaślepionego nienawiścią. Czarna legenda,tworzona przez sowiecki aparat propagandowyjuż w czasach walk z Olechem, nawetdziś daje o sobie znać. Jednak już przy pierwszychpróbach obiektywnego zbadaniadziałalności i życia Anatola Radziwonikapękają mity stworzone przez agitatorów i sowieckichhistoryków. Zaślepiony nienawiściąpolski nacjonalista staje się nauczy cielemjęzyka polskiego i białoruskiego, który nadodatek był prawosławnym. Kułacki przywódcaprzeistacza się w biedaka, któremutylko żmudna i ofiarna praca rodziców, atakże wyrozumiałość polskich urzędnikówpaństwowych pozwoliły otrzymaćwykształcenie…O przedwojennym życiu Anatola Radziwonikawiadomo nie wiele. Urodził się 20lutego 1916 r. w Brańsku w Rosji, gdzieewakuowano jego rodzinę w 1915 r. Jegoojciec Konstanty Radziwonik pochodziłz Wołkowyska i był kolejarzem, matkaNadzieja z domu Makowiecka pochodziłaze wsi Piekary. Była to rodzina prawosławna.Niewykluczone, że właśnie ten fakt stałsię przyczyną wyjazdu w głąb Rosji. Wtrakcie natarcia Niemców, które miałomiejsce w 1915r., rosyjscy generałowiechcieli zastosować taktykę «spalonej ziemi».Prawosławne duchowieństwo, wojskoi urzędy państwowe prowadziły agitacjęwśród ludności zachęcając do ucieczki przedNiemcami. Według badań białostockich historykóww ramach akcji wyjechało ponadmilion ludzi. Wyjeżdżały niemal wyłącznierodziny prawosławne. Kościół katolicki wakcji władz carskich nie uczestniczył.Radziwonikowie powrócili doWołkowyska już po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej.Anatol uczył się w szkole,później dostał się na studia do PaństwowegoSeminarium Nauczycielskiego Męskiego wSłonimiu. W trakcie nauki miał poważneproblemy z przedmiotami muzycznymi– grą na skrzypcach i śpiewem. W 1937 r.z powodu niedostatecznych ocen z tychprzedmiotów musiał powtarzać rok. W swejpóźniejszej autobiografii Radziwonik podaje,że przyczyną powtórzenia roku byłaM a g a z y n 49


Sylwetkachoroba – zapalenie płuc. Ciekawe, że na Vroku w jednej klasie z nim był inny przyszłydowódca AK Józef Pyszko ps. Sokół.Po otrzymaniu dyplomu Radziwonikzostał nauczycielem w szkole w Iszczolnianachkoło Szczuczyna. Latem 1938r.w ciągu dwóch miesięcy ukończył szkołępodchorążych w Jarosławiu. Powrócił doIszczolnian. Tu też zastała go wojna.W autobiografii pisanej dla Działu EdukacjiŻełudzkiego Rejonowego KomitetuWykonawczego zaznaczał, że «udziału wwojnie polsko-niemieckiej nie brał». Czybyła to prawda, czy wybieg taktyczny – bynie drażnić Sowietów – nie wiadomo. Wkażdym bądź razie udało się mu przetrwaćokres wywózek i represji. W opinii napisanejprzez kierownika wspomnianegodziału edukacji zaznacza się, że «jest onzdolny prowadzić wychowanie w duchu komunistycznym».Dokładnie nie wiadomo, kiedy AnatolRadziwonik przystąpił do konspiracji. Czybyło to za «pierwszych Sowietów», czy jużza Niemców. W każdym bądź razie w 1944r.dowodził jedną z placówek na terenie rejonuszczuczyńskiego. Przyjście Armii Czerwonejnie przyniosło Polakom wolności.NKWD rozpoczęło prawdziwe polowaniena polskich partyzantów oraz represje wobecpolskiej ludności. W takich warunkachAK kontynuowała walkę z nowym okupantem.W 1945r. dowództwo AK podejmujedecyzję o ewakuacji żołnierzy «doPolski». Anatol Radziwonik był wśródtych, którzy postanowili zostać, aby bronićmiejscową ludność przed komunistycznymterrorem. Wiosną 1945r. został on komendantempołączonego obwodu Lida-Szczuczyn49/67. Właśnie na tym terenie opórwładzy radzieckiej był najbardziej zacięty.Historia tej osamotnionej, desperackiej ibeznadziejnej walki po dzień dzisiejszy niezostała opisana. Wielki świat, a nawet Polskaoddzielona szczelną granicą, o tym desperackimoporze ostatnich polskich partyzantówzupełnie nic nie wiedziała. ObrońcyKresów nie mieli żadnej łączności z krajem.Mieli zaś poparcie ludności, która widziaław nich obrońców przed prześladowaniamiwładz komunistycznych.Antykomunistycznym oporem dowodziłAnatol Radziwonik. NKWD zaciekle gotropiło. Kilkakrotnie raportowano o jegośmierci.9 kwietnia 1944 roku NKWDzlikwidowało jedną z placówek AK naterenie gminy Ejszyszki. W raporcie stwierdzano,że wśród zabitych jest komendantobwodu Olech.Nawet w wydanej w 2002 r. książce «MilicjaGrodzieńszczyzny. 85– leciu białoruskiejmilicji się poświęca» stwierdza się:«Z pomocą działań operacyjnych ustalono,że 8 listopada 1945 r. uczestnicy bandyAK, którzy byli podporządkowani Olechowi50 M a g a z y nŻołnierze oddziału Olecha w 1945 r.Podanie Konstantego Radiwonikao zwolnienie syna z opłaty za naukęi Niedźwiedziowi, na podrobionych dokumentach– jako repatrianci – próbująwyjechać do Polski. Dla ich aresztowaniana stację Mosty skierowana została grupa wubraniach cywilnych. Zatrzymano 10 bandytów.W trakcie przesłuchań ustalono, żedowódca Olech ze swoją ochroną znajdujesię w rejonie chutoru Dajnowszczyzna (rejonlidzki). W celu aresztowania Olecha11 listopada przeprowadzono wojskowąoperację przy udziale 34 Pułku WojskWewnętrznych. W trakcie akcji 2 bandytówzabito, 2 wzięto do niewoli. Olech zdążyłuciec, ale w trakcie pościgu został dwukrotnieranny w nogę i następnie zmarł z powoduodniesionych ran.»Jednak była to nieprawda. Ranny Olechzdołał ujść. W dokumentach NKWD-MGBjego nazwisko jest stale plątane – Radzionczyk,Radziwonczyk, Radionik – on zaśzmienia pseudonimy i kontynuuje walkę.


– Partyzantka prowadzona przez Olechamiała przede wszystkim charakter samoobronyprzeciwko jaskrawym nadużyciomi bezprawiu przedstawicieli władz sowieckich.Szczególnie surowo zwalczanopracowników administracji, okrutnieodnoszących się do ludności – stwierdzahistoryk Kazimierz Krajeński w swej pracy«Na Ziemi Nowogródzkiej». Przytacza teżwypowiedź jednego z żołnierzy Olecha– kaprala Józefa Bierdowskiego ps. MałyZiuk:– Niestety, czasami nasze akcje byłybardzo surowe. Trzeba mocno ukarać, czasemtrzeba i dla przykładu, i dla zastraszenia.Ale innej rady nie było. Albo walka, albonic. Byliśmy w warunkach bardzo trudnych,było nas niewielu. Terror ze strony władzsowieckich był szalony… Dzięki naszejsamoobronie to się jakoś łagodziło.Jednak podziemie się wykruszało. Jedniginęli, innych aresztowano, niektórzyprzechodzili na stronę wroga... Jeżeli w1945r. wymieniano liczbę 800 partyzantów,to w 1948 była ich już tylko setka. Rozdzielenina niewielkie oddziały kontynuowaliswoją walkę. Białoruska historyk NataliaRybak wymienia liczby, z których wynika,że grupa agentów zwerbowanych przezNKWD do współpracy w latach 1944-1947na terenie obwodu grodzieńskiego wynosi19 882 osób.Olech zaciekle tropił agentów NKWD.– Jeżeli podejrzewano, że ktośRadziwonik i Prytyckiwspółpracuje z NKWD, Olech mógł sięprzebrać w mundur oficera NKWD inieocze kiwanie zjawić u takiej osoby. «Źlepracujecie towarzyszu» – mówił. Agentzaczynał się tłumaczyć i już było po nim– wspomina mieszkaniec wsi Wielkie KozłyBolesław Nowogrodski, w domu któregooddział Olecha niejednokrotnie stawał napostój.Przeciwko sobie Olech i jego żołnierzemieli ogromny aparat NKWD i tysiące donosicieli,ale nawet w 1948 r. na terenie lidzkiegoi szczuczyńskiego rejonów faktyczniepanowała dwuwładza. W dzień rządziliKomunista Siergiej PrytyckiLosy tych ludzi są dziwnie przeplatane.Nie wiadomo czy kiedykolwiek się spotkali,jednak zaciekle się zwalczali.Byli niemal rówieśnikami. Siergiej Prytyckibył o trzy lata starszy od AnatolaRadziwonika. Obydwaj pochodzili z rodzinprawosławnych, które w czasie I wojnyświatowej były ewakuowane do Rosji ipowróciły do Polski po wojnie polsko-bolszewickiej.I Prytyccy, i Radziwonikowie nienależeli do osób zamożnych. Jednak na tympodobieństwa się kończą. Siergiej Prytyckiuważał się za Białorusina, a Anatol Radziwonikza Polaka. We wszystkich dokumentachtak przedwojennych, jak i późniejszychRadziwonik podawał, że jest Polakiem.Nawet w czasie okupacji sowieckiej, kiedypracował nauczycielem w iszczol nianskiejszkole i zmiana narodowości mogłaprzynieść korzyści, niezmiennie pisał wankietach, że jest Polakiem.W latach 30-ch Prytycki razem z bratemdołączył do Komunistycznej Partii ZachodniejBiałorusi. Kiedy prowadził agitacjęna terenie Słonimia i pobliskich wsi, AnatolRadziwonik był studentem PaństwowegoSeminarium Nauczycielskiego Męskiego wSłonimiu.– O nauce młodzież pracownicza niemogła nawet marzyć – oświadczył Prytyckina jednym z agitacyjnych spotkań zmłodzieżą w październiku 1939 r. Zaprzeczeniemtej tezy był właśnie Anatol Radziwonik,który dzięki staraniom rodziców iprzychylności administracji seminarium byłczęściowo zwolniony z opłaty za naukę,mógł więc otrzymać wykształcenie. KiedyPrytycki studiował dzieła Marksa, Lenina iStalina w szkole specjalnej KPZB w Mińskui był szkolony do działalności konspiracyjnej,Radziwonik czytał Orzeszkową iŻeromskiego oraz należał do organizacji«Bratnia Pomoc», zajmującej się niesieniempomocy biednym uczniom i według niektórychinformacji był harcerzem.17 września 1939r. dla Prytyckiego jestdniem zwycięstwa, dla Radziwonika klęskąOjczyzny i początkiem upokorzeń. Wczasie wojny Prytycki, wykonując poleceniapartii komunistycznej, działał w kierownictwiepartyzantki radzieckiej, Radziwonik zaśbył dowódcą jednej z placówek AK. AnatolRadziwonik nie wyjechał do «pojałtańskiej»Polski w ramach likwidacji struktur akowskich,wolał zostać na ziemi ojczystej ibronić ludność przed komunistycznymterrorem, który wprowadzał właśnie Prytycki.Dla Prytyckiego ojczyzną był kraj rad.Kiedy jego mała ojczyzna – wieś Harkowicze– decyzją kierownictwa ZSRR zostałapo stronie polskiej, bez żadnych oporówporzucił ją.Po wojnie Prytycki stanął na czeleGrodzieńskiego Obwodowego KomitetuKPB(b). Jedną z głównych bolączek stał siędla niego właśnie nieuchwytny Olech – ppor.Anatol Radziwonik. Zwyciężył Prytycki. Zzadowoleniem mógł konstatować, że wrógzostał zdławiony – 12 maja 1949 r. AnatolRadziwonik zginął w walce z NKWD. Jednakteraz, z perspektywy czasu, zwycięstwoPrytyckiego wydaje się wielce wątpliwe.Stalinizm, któremu służył, został uznany narówni z nazizmem systemem ludobójczym.A «bandyta» Olech dzisiaj zasługuje na szacunek,bo do ostatnich sekund swego życiazaciekle zwalczał ten przestępczy ustrój.APOkomuniści, w nocy – partyzanci. Oto jak wlutym 1948 r. sytuację aktywu komunistycznegoopisywał w liście do sekretarzaŻełudzkiego Rejonowego Komitetu WKP(b) Szurmana kierownik iszczolnianskiejfabryki ceglanej Parchomienkow:«Z naszych pracowników major Pogulajewzorganizował odział wsparcia – istriebitielnyjotriad. Teraz o tym dowiedziałasię cała wieś i ci chłopcy boją się w domunocować, bo się dowiedziała o tym i banda,która w każdej chwili może przyjść iwszystkich rozwalić. Ci chłopcy chcą terazwyjechać. Proszę nam pomóc, bo inaczejM a g a z y n 51


SylwetkaOddział Olecha, styczeń 1948 r.wszyscy, cały naród poucieka. Wszyscysię boją. Jak dzień, to jeszcze nic. A wnocy, gdy słońce zachodzi, to wszyscysiedzą jakby byli w osaczonej twierdzy– drzwi zamknięte i patrzą, czy jest jakiśruch na ulicy. Jak coś podejrzanego siędzieje, to od razu wszyscy uciekają, ktogdzie może.»Pierścień wokół Olecha cały czas sięzwężał.– Wielokrotnie mówiłem mu: «Panieporuczniku, taka siła przeciwko wam.Niech pan rozpuści oddział i ucieka. Boprzecież zabiją». A on mi odpowiadał,że nie może tego wszystkiego rzucić, żetrzeba walczyć – wspomina BolesławNowogrodski.Za pomoc, jakiej udzielał OlechowiNowogrodski został skazany na 25 latwięzienia.– Największe nasilenie wystąpieńzbrojnych oddziałów podlegającychOlechowi przypada na drugą połowę1948r. Podjęły one wów czas zakrojonąna szeroką skalę akcję przeciw kolektywizacji,realizowanej przez administracjęsowiecką. Zniszczono kilkanaścieorganizujących się kołchozów,likwidując jednocześnie najbardziejszkodliwych aktywistów sowieckich– stwier dza Kazimierz Krajewski.Według niego w październiku1948r. Olech zarządził koncentracjępodległych mu oddziałów na tereniePuszczy Nackiej, na którą stawiło się52 M a g a z y nZygmunt Olechnowicz ps Zygmaadiutant ppor. Olechaokoło 100 żołnierzy. W tym czasiewykonano dwa wyroki na żołnierzach,którzy się dopuścili rabunków.Zima 1949 roku to okres, kiedyrozpoczęła się ostateczna likwidacjaoddziału Olecha.W lutym zostaje rozbity oddziałJózefa Berdowskiego ps. Mały Ziuk,w marcu zginął zastępca Olecha WitoldMaleńczyk ps. Cygan. Pod konieckwietnia w okolicach chutoru LebiodaNKWD przeprowadziło operacjęprzeciwko oddziałowi Olecha. Jednakporucznik raz jeszcze zdołał sięwywinąć.Zginął w maju 1949 r. Podawanesą różne okoliczności i miejsca jegośmierci. Kierownik archiwum KGBIgor Wałachanowicz w swej pracynaukowej «Antyradziecka konspiracjana terenie Białorusi» podaje, że Olechzginął w okolicach Zaniewicz. Wedługniego do niewoli dostało się 3 partyzantów.W swej pracy «Armia Krajowana Białorusi» Jauhien Siamaszka podajeinne miejsce śmierci Olecha – okoliceBierszt. Z kolei Kazimierz Krajeński,powołując się na relacje jednego zżołnierzy oddziału Olecha, stwierdza,że komendant zginął w okolicach Raczkowszczyzny.Śmierć Olecha położyła kres zorganizowanemuoporowi, jednak co najmniejdo połowy lat 50. walka zbrojna natym terenie była kontynuowana.An d r z e j Poczobut


HistoriaA donosiciel prosiło wybaczenieNatknęłam się na Kalużina.Nie miał wykształcenia, przezcałe życie był kołchoźnikiem.Wyglądał marnie, poszarpany,szary. Poznał mnie. Zacząłsię tłumaczyć. Przepraszał. Zperspektywy czasu sadzę, że byłyto szczere przeprosiny. Najadłsię sowieckiego raju. A w byłymbudynku NKWD, gdzie terazmieści się prokuratura, nie takdawno byłam znowu. Stało sięto przy okazji pisania donosówprzez «naszych kolegów»– kruczkowskich i innych –wspomina prezes WołkowyskiegoOddziału Związku Polaków naBiałorusi Anna Sadowska.Urodziłam się w 1930 r. w miasteczkuHniezno, które znajduje się w 10 kilometrachod Wołkowyska. Ojciec był kolejarzem,matka prowadziła sklep, który mieścił sięw dwóch pokojach naszego domu. Rodzinabyła duża. Było nas cztery siostry i brat.Rodzina ojca z dziada pradziada mieszkała wHnieźnie. Matka zaś pochodziła z zamożnejrodziny Kretów, która mieszkała w Chrustowie,koło Porozowa. Jej ojciec, mój dziadek,był wójtem Porozowa.Mieszkańcami Hniezna w tamtym czasiebyli sami Polacy. Większość – rolnicy, alesporo też było kolejarzy. Wołkowysk byłdużą węzłową stacją. Kursowały tu pociągido Paryża, do Warszawy oraz na wschód.Ojciec był zwrotniczym. Zarabiał około 200złotych, a krowa kosztowała 80 złotych.Do szkoły chodziłam w Hnieźnie. Byłatam 7-klasowa szkoła, teraz w tym budynkumieści się szpital. Zajęcia zaczynałysię wspólnym pacierzem, po tym szliśmydo klas. Moją pierwszą nauczycielką byłapani Smolewiczowa, była ona dziedziczkąmajątku Andrzejewicze, który znajdowałsię obok Hniezna. Była bogatą, ale równieżbardzo patriotyczną osobą, i uczyła nas wduchu patriotyzmu i miłości do Ojczyzny.Pani Smolewiczowa była daleką krewnąJózefa Piłsudskiego. Przyjeżdżały do niejjego córki. Wiedziałam o tym, bo przyjaźniłasię z moją mamą. Dyrektorem naszej szkołybył Józef Dmuchowski.Kiedy uczyłam się w 2 klasie, całą nasząszkołę zaprowadzono na wycieczkę doWołkowyska – poszliśmy do kina na film«Królewna Śnieżka». Był to rok 1937. Pierwszyraz odwiedziłam wtedy kino. Przedwojną raz jeszcze byłam w Wołkowysku.Tym razem z matką. Mama pojechała domiasta do hurtowni i zabrała mnie ze sobą.Zapamiętałam, że było dużo sklepówdookoła placu, gdzie teraz stoi pomnikLenina. Sklepiki były przeważnie żydowskie,a my szłyśmy z matką i Żydzi nam proponowaliróżne rzeczy do kupienia.Niemcy wyratowaliW 1939 r., kiedy przyszli Sowieci, jeszczeprzez tydzień uczyli nas polscy nauczyciele.Pewnego dnia przyszliśmy do szkoły, a starsichłopcy biegną i krzyczą: «Wszyscy dodomu! Lekcji nie będzie!». Chodzi o to, żeAnna Sadowskanasi nauczyciele uciekli. Dobrze zrobili, boich wszystkich by wywieźli. Jeden z nauczycielio nazwisku Szeremieta został, to go naSybir wywieźli. Dla nas wyjazd nauczycielibył wielką tragedią, siedzieliśmy w klasie ipłakaliśmy… Sowieci postawili nowychnauczycieli – byli to polscy Żydzi z Warszawy,którzy uciekli przed Niemcami. Chodzi oto, że nie znaliśmy ani języka białoruskiego,ani rosyjskiego, więc sami Sowieci uczyćnas nie mogli. Tak więc przez jakiś czasuczyli nas rosyjskiego Żydzi. Potem Sowiecioznajmili, że ci, którzy chcą wyjechaćna niemiecką stronę, mogą się zapisywać nawyjazd. Więc ci nasi Żydzi – Sara i LutekM a g a z y n 53


HistoriaGestapo otoczyło wieś, mężczyznspędzono do stodoły– zapisali się. Mówili: «My na Sowietach jużsię poznaliśmy, lepiej wrócimy do siebie!».Załadowano ich do wagonów i pojechalido domu. A po jakimś czasie przysłali domojej mamy płaczliwy list z Archangielska.Zamiast do Warszawy wywieziono ich naPółnoc.Ojciec nadal pracował na kolei. Od 10lutego 1940 r. rozpoczęła się wywózka.Był to straszny czas. Rano bawiłyśmy się zkoleżankami, a następnego dnia ich nie było– wywiezione. Miałam koleżankę HalinkęŁoźną. Bawiłyśmy się razem, razem doszkoły chodziłyśmy, a 21 czerwca 1941r. jej rodzina została wywieziona. Ja niewiedziałam, czekałam aż moja koleżankaprzyjdzie, by razem się bawić, a jej nie było.Wtedy poszłam do niej i zobaczyłam, żedom stoi pusty. Potem dowiedziałam się,że pociąg, którym jechała, został zbombardowanyprzez Niemców. Wagony sięzapaliły, a Sowieci nie pozwalali ratowaćludzi. Jeżeli ktoś biegł do wagonu, zaczynalistrzelać.W tym samym dniu, 21 czerwca, do nasprzybiegła siostra mamy z Chrustowa. Zełzami opowiadała, że Sowieci zabrali ojca i54 M a g a z y ndwóch braci mojej mamy. Była taka reguła,że jeżeli zabierali w dzień mężczyzn, to wnocy przychodzili po rodzinę. Tak więcczekaliśmy, że przyjdą po nas. Wywieźliteż całą rodzinę naszej sąsiadki paniMikłaszewicz. Tego dnia kilka sąsiadekzebrało się razem i płakały. My, dzieci,bardzo się bałyśmy, nie mogłyśmy teżzrozumieć, co się dzieje.Rano nieoczekiwanie w niebie zjawiłysię samoloty z krzyżami niemieckimi. Ichociaż był to wróg, to dla nas w tej chwilibył on zbawicielem. Upadliśmy na kolana idziękowaliśmy Panu Bogu za zbawienie.Samoloty te zbombardowały stacjęWołkowysk. Jeszcze przed obiadem sowieckiewojsko szło w kierunku zachodnim, ajuż po obiedzie uciekali na wschód, a Niemcyich siekli z karabinów maszynowych.Po obiedzie do nas przyszli dziadek i jegodwaj synowie, którzy byli wcześniej przezSowietów aresztowani. Opowiadali, że wyprowadzonoich wszystkich z więzienia iprowadzono do lasu, aby rozstrzelać. Naglenadleciały niemieckie samoloty i strażnicysię rozproszyli, a więźniowie zdołali uciec.Śmierć żołnierzaDziadek zabrał nas do Chrustowa.Kiedy Niemcy wchodzili do Chrustowa,my całą gromadką staliśmy na ganku iobserwowaliśmy co się dzieje. Nieoczekiwanieprzed nami stanął młody żołnierzradziecki i podniósł ręce, Niemcy – to byłajednostka gestapo – rzucili się do niego ichcieli rozstrzelać. Dziadek zaczął prosić,żeby go oszczędzili.– Nie strzelajcie, toż młody chłopak,poddaje się do niewoli – próbowałprzekonywać.Jednak wtedy gestapo do niewoli niebrało. Oddali do niego kilka strzałów i pojechali.Jednak okazało się, że żołnierz nieumarł. Stryjek Florian znał się na medycynie.Zanieśliśmy rannego do naszego sadu,tam zrobiliśmy mu szałas i pomagaliśmy mu.On był chyba z Kaukazu – może Gruzin –był bez przytomności i cały czas wołał «Eli– Eli». Mógł przeżyć. Jego rany powoli sięgoiły. Jednak ktoś doniósł Niemcom, że wnaszym domu jest ranny żołnierz radziecki.Zjawili się u nas. Przeszukano mieszkanie.Znaleziono szałas i na miejscu go zabito.BandyciSołtysem Hniezna został Wilicz, jegozastępcą był Kostek Sadowski. Byli to swoiludzie. Przyjedzie niemiecki komisarz, onijego napoją samogonką i żyć można było.Co innego było w okolicach Porozowa,gdzie mieszkała rodzina mojej matki. Tambyły wsie mieszane, lub w ogóle białoruskie.Było tam też dużo komunistów. Szybkowięc powstała partyzantka sowiecka, alejacy to byli partyzanci – po nocach chodzilipo polskich rodzinach i grabili. A tych Polaków,którzy byli patriotycznie nastawienilub «za polskim czasem» zajmowali stanowiskapaństwowe, jak na przykład mój dziadek,oni po prostu zabijali. Po «nocnychodwiedzinach» bandytów do Porozowawieziono trumny, by pochować ofiary.Częsty to był widok.Kiedy przychodziłam do Chrustowa, tobabcia zawsze na noc chowała wszystkiemoje rzeczy, bo się bała, że przyjdą bandycii zabiorą. Latem 1943 r. w jedną z takichnocy przyszli do mego dziadka. Pewniechcieli wybić całą rodzinę. Uzbrojeni, zjawilisię w nocy, kazali zawiesić okna. A tu synowapoznała jednego z tych «partyzantów»i zwróciła się do niego: «Co ty? Co my tobiezrobiliśmy?» Powstało zamieszanie. Dziadekskoczył do okna i zdołał uciec. Zaczęli gogonić i strzelać, został ranny w rękę. Potemjego syna z synową rozstrzelali na miejscu.Na szczęście babcia z dziećmi zdołała sięukryć. Dziadek zaalarmował ludzi i «partyzanci»uciekli. Po wojnie całe nasze «naczalstwo»było z takich «partyzantów». Całapuszcza była w ich rękach.


SamoobronaWe wsi Szurycze, która znajdowała sięna terenie puszczy i gdzie mieszkała siostramojej matki – Jadwiga Jaroszuk, ludziezaczęli tworzyć samoobronę. Byli zmęczenistałymi rabunkami. Zwrócili się do niemieckiegokomendanta Porozowa z prośbąo pozwolenie na broń, aby się bronić przedbandytami. On się zgodził. Od tego czasuzaciekle się bronili przed partyzantami.Kilkakrotnie pogonili ich. Ale zdarzyłosię nieszczęście. W czasie dyżuru jeden zchłopców zaalarmował, że idą partyzanci.Samoobrona zaczęła strzelać. Wymiana ogniatrwała do rana. Jednak okazało się, żenie byli to partyzanci tylko Niemcy – gestapo.Gestapo otoczyło wieś, mężczyznspędzono do stodoły. Otoczono ją karabinamimaszynowymi. Z sąsiedniej wsi ktoś nakoniu poleciał do Porozowa i zaalarmowałkomendanta. On przyjechał i uratował tęsamoobronę przed natychmiastowym rozstrzelaniem.Wtedy gestapo zwolniło ludzi,jednak 10 najbardziej aktywnych, w tymmęża mojej cioci Jana Jaroszuka, przewiezionodo białostockiego więzienia. KomendantPorozowa podpowiedział kobietom,by pojechały do Białegostoku i wykupiłyswych mężczyzn. Tak się też stało.Za Niemców do szkoły nie chodziłam.Za to mieliśmy tajne nauczanie. Mniejszychuczyła młodzież licealna. Odbywało się topotajemnie w prywatnych domach. Był profesornawet, który uczył nas historii.Bandyci u władzyW 1944 r. front się powoli zbliżał.Wiedzieliśmy, że zaraz przyjdą Sowieci.Nasza rodzina nie miała złudzeń. Jednakniektórzy się spodziewali, że Sowieci sięzmienili, że nie będzie tak, jak w latach1939-1941. Jednak sprawdził się najgorszyscenariusz. Gdy przeszedł front, władzazostała w rękach tych «białoruskich partyzantów»,którzy rabowali i zabijali Polaków.Mamusia wysłała mnie do babci, bymzobaczyła co się tam dzieje. Dziadek sięukrywał, babcia mieszkała z trzema sierotami,rodziców których zabili partyzanci.Przychodzę do Chrustowa, w domunikogo z naszych nie ma. Wchodzę do pokojui widzę – w naszym domu stoi pijanyradziecki partyzant. Zrzucił wszystkie rzeczyna podłogę i chce je zapalić, aby spalićcały dom. Na nogach stać normalnie niemoże, a jednak próbuje podpalić budynek.Rzuciłam się do niego, by nie dać mu spalićdom. Gdy zaczęłam mu przeszkadzać,wyciągnął pistolet i strzelił do mnie, jednaknie trafił. Tylko kołnierz uszkodził. Jakośudało mi się jego wypchnąć z domu.Rodzina z Szurycz, która była w antypartyzanckiejsamoobronie teraz miała poważneproblemy. Zaczęły się areszty, aresztowanoi Jana Jaroszuka. Oskarżono go o walkę zpartyzantami. Jednak zaproponowano mudokonać wyboru – albo do «sztrafbatu»w Ludowym Wojsku Polskim, albo dowięzienia. Wiadomo, że wszyscy wybrali«sztrafbat». Jan Jaroszuk był sześciokrotnieranny, ale wojnę przeżył. Wrócił do Szurycz,zabrał rodzinę i wyjechał do Polski.Wkrótce aresztowano dziadka. Mniewysłano z «pieredaczą», stałam w długiejkolejce do wołkowyskiego więzienia. Terazw tym budynku mieści się milicja. «Pieredaczi»ode mnie nie wzięli. Był to sygnał,że dziadka w Wołkowysku nie ma. Matkapojechała do Grodna. Tam też ogromnakolejka. Prawie sami Polacy w tych kolejkachstali. Tu przyjęto «pieredaczę». Pojakimś czasie przyszedł do nas człowiek,który powiedział, że w czasie śledztwa dziadkatorturowano i on od tych tortur zmarł.Po dzień dzisiejszy nie wiemy gdzie jest pochowany.W więzieniu NKWDJeden z braci mamusi ukrywał się u nas wHnieźnie. Obawiał się, że podobnie jak jegoojciec zostanie aresztowany. Jednak po jakimśczasie uznał – bądź, co będzie – a on wracado domu. Mama wyprawiła mnie razem znim, bo uważała, że tak będzie bezpieczniej.Daleko nie zaszliśmy, gdy na ulicy natknęliśmysię na pijanego przewodniczącego sielsowietaKalużina. Szliśmy akurat obok domu megodziadka, więc szybko pobiegliśmy do niego.On za nami. Był uzbrojony. Żądał, żebystryj pokazał dokumenty. Dziadek do nasmachnął głową byśmy uciekali. Stryj zdołałwyśliznąć się z domu, jednak Kalużin niedawał za wygraną. Dopadł go na podwórkuu sąsiadów. Skierował na niego pistolet. Stryjmiał nóż i dźgnął go w rękę. Boże, co się tuzaczęło. Przecież to przedstawiciel władzy!Gdy przeszedł front, władza została w rękachtych «białoruskich partyzantów»M a g a z y n 55


HistoriaJednak udało się nam uciec. Dotarliśmy dobabci do Chrustowa. Tu pożegnaliśmy się. Onw jedną stronę poszedł, wiedział, że będą goszukali, ja w drugą. Mnie przewieźli do dalekiejwsi w puszczy. Dookoła las. Mieszkałamz dwiema samotnymi kobietami.W tym czasie do moich rodzicówprzyjechało NKWD. Ojca, mamusię i starsząsiostrę aresztowano. Zostali uwięzieni w budynkurejonowego NKWD – teraz w tymbudynku mieści się prokuratura. Trzymanoich w areszcie ponad miesiąc. Kalużingrzmiał, że Sadowscy to bandycka rodzina.Jednak po miesiącu zostali zwolnieni.NKWD przyjęło wersję, że stryj Florian tobandyta i ja też należę do tej bandy. Miałam14 lat, ale w sielsowiecie zapisano, że mam13 lat. W czasie wojny wszyscy zmniejszaliwiek dzieci, bo małych nie wywozili na pracedo Niemiec. NKWD żądało od rodzicówbym przyszła do nich. Bałam się. Jednak niemiałam wyboru. Postanowiliśmy, że zgłoszęsię do NKWD. No i poszłam. Od razu mniearesztowano. Rozpoczęły się przesłuchania.Jaka banda, ile bandytów – pytali mnie.Dlaczego uciekłaś z tym bandytą? A ja imodpowiadam, że to żaden bandyta tylko mójstryjek. Przez cały czas siedziałam w pojedynczejceli. Straszne to było miejsce. Naścianach napisy: «Jestem Franek, jutro będęrozstrzelany». Niektóre napisy były zrobionekrwią. Było bardzo zimno, bo była jużpóźna jesień.Pamiętam, że jeden ze strażników wnocy otwierał celę i pozwalał mi ogrzać sięprzy piecu.– Mam córkę w twoim wieku – tłumaczyłdlaczego mi pomaga.Takim sposobem kilka godzin w nocymogłam się ogrzać. Po miesiącu zostałamzwolniona.AK działaPo wojnie była u nas partyzantka polska.Jednak ja byłam za młoda i nikt mnienie poświęcał w te tajemnice. Wiedziałam,56 M a g a z y nWiktor Szałkiewicz wroli dowódcy oddziałupartyzanckiegoże jest, ale szczegółów nie znałam. Częstow nocy proszono mnie przeprowadzićmłodych mężczyzn. Kim byli nie pytałam.Byłam tylko przewodniczką. Miałam ichzaprowadzić do punktu kontaktowego.Prowadziłam ich do Chrustowa, a tamktoś inny przeprowadzał przez «zielonągranicę».Przewodniczącym sielsowietu w Hnieźniebył oficer Kolesnikow. Młody, przystojnyi bardzo wredny. Zaciekle tropił naszychchłopców, którzy się ukrywali od wojska.Kilku ludzi zastrzelił. Miejscowi nienawidziligo. Był też uczastkowy – mały, gruby,ludzie nazywali go Kanczuk. Skradał się jakzłodziej, podsłuchiwał, tropił… Mieliśmy wdomu schron. Tam się stryj ukrywał, potemGenio Belicz, który należał do AK. Kanczukcały czas węszył dookoła. Chłopcy zAK się zmówili. Zrobili przyjęcie u organistyi zaprosili Kolesnikowa z kochanką.AK otoczyło dom i zabrali go. Była pięknaksiężycowa noc. Kolesnikow cały czasprosił, by go nie zabijano.– Ja z rodziny Romanowych –przekonywał.– Jeżeli ty z Romanowych do dlaczegonas męczyłeś? – odpowiadali mu.Został rozstrzelany. W tę samą noc zabitorównież uczastkowego. Wszyscy, którzyw tej akcji uczestniczyli, szczęśliwie przeszlido Polski przez «zieloną granicę».«Tu jest Polska!»W 1946 r. do Hniezna przyjechała jakaśdelegacja wojskowa z Polski, namawiali dozapisywania się na wyjazd do Polski. Zebraniebyło w szkole. Ludzie byli oburzeni, niechcieli wyjeżdżać.– Tu jest Polska, gdzie mamy wyjeżdżać.Nigdzie nie wyjedziemy – krzyczeli.Nikt nie chciał żyć pod Sowietami iwszyscy się spodziewali, że granica ulegniezmianie. Że będzie u nas Polska. Jednakniektórzy wyjeżdżali, ale też się spodziewali,że za rok dwa wrócą.– Pilnujcie naszego dobytku, a mywrócimy – mówili.Ludzie spodziewali się, że Zachód,Ameryka pomogą i wybawią od Sowietów.W 1945 r. zaczęto zmuszać rodziców, abywysłali dzieci do szkoły, która miała byćbiałoruską. Wtedy rodzice powiedzieli tak:«Wszyscy jesteśmy Polakami, więc szkołama być polska.» Przysłano nauczycieli. Jednaknikt nie puścił dzieci do szkoły. Więc wbudynku szkoły zorganizowano szpital.Za Sowietów sklepów prywatnychprowadzić nie można było, a w naszymdomu otworzono państwowy sklep. Razemz mamą pracowałyśmy w nim.Czas mijał, a spodziewanych zmian niebyło. Postanowiłam się uczyć. Poszłamdo wieczorowej szkoły kolejarskie wWołkowysku. Co wieczór chodziłam napiechotę na zajęcia, które zaczynały sięwieczorem o 19. Siostra chodziła na kursykrawcowych.W tym czasie stryj Florian został ujętyprzez NKWD. Zupełnie nieoczekiwaniewróciła historia z tym żołnierzem radzieckim,którego próbowaliśmy uratowaćna początku wojny. NKWD wszystkopoprzekręcało i teraz stryjek był oskarżanyo to, że niby z dziadkiem wydali radzieckiegożołnierza Niemcom. Skazano go na25 lat łagrów. Siedział w łagrze w Workucie.Pracował w kopalni. Razem z nim siedziałprzyszły kardynał Kazimierz Świątek. Pośmierci Stalina była amnestia. Więc wszyscyoni wrócili do domu.Kalużin przepraszałPo szkole wieczorowej, ponieważ całyczas pracowałam w sklepie, poszłam doHomelskiego Technikum Handlowego, potemdostałam się do Instytutu Handlowo-Ekonomicznego we Lwowie. Po ukończeniustudiów wróciłam do domu. Aż do emeryturyprzez cały czas pracowałam naczelnikiemplanowo-ekonomicznego działu w«Rajpotreibkoopieracji».W latach 60. na Ukrainie zaopatrzeniebyło gorsze niż u nas, więc Ukraińcyjeździli do nas na zakupy. Tak zupełnienieoczekiwanie natknełam się na Kalużina.On jeszcze w latach 40. wrócił do siebie naUkrainę. Nie miał wykształcenia, przez całeżycie był kołchoźnikiem. Wyglądał marnie,poszarpany, szary. Poznał mnie. Zaczął siętłumaczyć.– Przepraszam, byłem głupi, nie trzebabyło mi takiego hałasu robić. I ciebie w towciągnąłem – mówił.Przepraszał mnie. Z perspektywy czasusadzę, że były to szczere przeprosiny. Najadłsię sowieckiego raju. A w byłym budynkuNKWD, gdzie teraz mieści się prokuratura,nie tak dawno byłam znowu. Stało się toprzy okazji pisania donosów przez «naszychkolegów» – kruczkowskich i innych.No t . An d r z e j Poczobut


KulturaJeszcze raz na bis!Rozmowa z NataliąGlińską, młodą wokalistkąz BrześciaW którym momencie twojego życiapojawił się pomysł na śpiewanie?– Muzyką zajmowałam się od zawsze.Zaczęłam śpiewać w przedszkolu. Mojamama zrozumiała, że mam talent i zap ro wadziłamnie do szkoły muzycznej. Śpiew dlamnie jest takim sposobem uprawiania sztuki,w którym odzwierciedlają się moje emocje,które nie można schować. Muzyka jest niezwykleważna w moim życiu, spełniała i nadalspełnia pierwszorzędną rolę.Czy w twojej rodzinie są tradycjemuzykowania?– Mój ojciec kiedyś śpiewał i grał na gitarze.Pewnie ten kontakt ze słowem śpiewanym wwieku dziecięcym zadecydował, że wcześniejzaczęłam interesować się śpiewem. Obecniegram na akordeonie i fortepianie.Czasem otoczenie, w którym się wychowujemy,ma wpływ na kształtowanie siętalentów, czasem wysysamy coś z mlekiemmatki. Co jest ważniejsze?– Uczę się śpiewu od pierwszej klasy,czyli od dziesięciu lat. Nauczyciele ze szkołymuzycznej, kiedy po raz pierwszy usłyszelimój głos, byli zachwyceni i od razu zakwalifikowalimnie do wokalnej grupy. Alemuszę przyznać, że szkoły muzycznej byłoza mało… Cieszę się, że w Brześciu istniejeCentrum Twórczości Młodzieży, gdziemam doskonałą możliwość szlifować swojeumiejętności wokalne.Był cały szereg konkursów i festiwali, wktórych występowałaś. Który z nich wspominaszw sposób szczególny?– Jednym z najważniejszych byłMiędzynarodowy Festiwal Wokalny im.Stanisława Moniuszki pod honorowympatronatem prof. Marii Fołtyn w 2001r.W pięciu koncertach festiwalowych wzięłoudział około 360 wykonawców: wokalistów,chórów i zespołów z wielu krajów.Miałam wówczas 12 lat i zajęłam 1 miejscew kategorii wiekowej 9-12 lat. Było to dlamnie ogromnym przeżyciem. Od tamtejchwili moje życie stało się inne. Zaczęłamśpiewać już bardziej profesjonalnie, nawyższym poziomie. Razem z moimi kolegamii koleżankami, którzy uczęszczają doKlubu Polskiego w Brześciu, wyjeżdżaliśmydo Polski, Niemiec, Francji i Włoch, abyzaprezentować swoje umiejętności.Jesteś jedną z wokalistek na płycie pt.«Polesia Czar», wydanej przez ZjednoczenieSpołeczne «Zbliżenie», które dużąuwagę przywiązuje do kształcenia i promowaniamłodych talentów z Polesia. Wjaki sposób dobieraliście repertuar?Natalia Glińska– Czasami rzeczy niemożliwe stają sięmożliwymi, tak było i z tym projektem. Jakomłodzi wokaliści staraliśmy się przybliżyć iponieść w świat duch polskiej pieśni. Pozatym pragnęliśmy urozmaicić nieco repertuar,dlatego m.in. na tej płycie jest kilka utworóww języku angielskim i włoskim.Wasza płyta została zauważona, a conajważniejsze ma dobre recenzje, bardzosię podoba. Czy myślicie o przygotowaniukolejnej?– Rzeczywiście płyta została przyjętaciepło i serdecznie. To jest miłe dla naswszystkich, ponieważ nie mogliśmy się nawetspodziewać, że będzie tak duże zainteresowaniepłytą, przecież nie była kierowanado masowej publiczności. To wszystko dlamnie i moich koleżanek było zaskakujące, alejednocześnie i krzepiące. Co dotyczy kolejnej,to mamy obecnie wiele trudności…Z całą pewnością tekst jest dla ciebieważny. Zawsze są to autorzy, których poezjajest jakąś siłą, być może oryginalnymprzesłaniem…– Tekst był i zawsze jest dla mnie bardzoistotny. To fundament. Staram się ze swojąnauczycielką znaleźć teksty mądre, poprzezktóre mogę coś powiedzieć od siebie. Ale wmoich poszukiwaniach to właśnie muzykama decydujące znaczenie. Śpiewanie tychkompozycji było wyzwaniem, a poprzeczkęstarałam się ustawić wysoko, ponieważwiedziałam, że chcę śpiewać zwłaszcza polskieteksty. Chociaż w moim repertuarze sąrównież piosenki w językach angielskim,włoskim i rosyjskim. Zawsze pragnęłam teutwory zinterpretować po swojemu, nadaćim własny wyraz.Co, poza śpiewem, absorbuje twojąuwagę?Natalia Glińska ur. 11 września1988r. w Brześciu. W tym rokuukończyła szkołę średnią o profilumuzycznym. Od sześciu lat należydo Klubu Polskiego w Brześciu. W2001 roku zajęła pierwsze miejscew Międzynarodowym FestiwaluWokalnym im. StanisławaMoniuszki, a w 2003r. w Festiwalu«Z Piosenką dla Europy» wBrześciu. Była laureatem wieluinnych konkursów i festiwalim.in. Konkursu «Młode Talenty»w Mińsku (2005r.) i TelewizyjnegoFestiwalu «Suzorije Narodow» wMińsku.– Przede wszystkim języki obce. Pozatym bardzo wiele czasu poświęcam historiireligii. Ostatnio na ten temat przeczytałamwiele pozycji. Chciałabym jeszcze nauczyćsię grać na innych instrumentach muzycznych.Jakie są twoje najbliższe plany naprzyszłość?– Największym moim marzeniem sąstudia na kierunku wokalno-jazzowym wPolsce. Na Białorusi, niestety, takiej szansynie będę miała. Miałabym doskonałąmożliwość rozwinąć swój głos, żebyśpiewać jeszcze lepiej. Żeby ten talent, którymam od Boga, przyniósł jakąś korzyść, żebybyłam przydatną innym ludziom.Polskie pochodzenie przeszkadza ci czypomaga?– Jestem dumna, że jestem Polką. Napewno nie przeszkadza, raczej pomaga. Popierwsze słucham polskich wykonawców iznajomość języka polskiego pomaga mi lepiejodczuć tekst piosenek. Ich muzyka mabez wątpienia wpływ na mnie.Pierwszy raz jesteś w Grodnie. Jakpodobała Ci się publiczność?– Bardzo mi się podobała. Mogę zcałą pewnością stwierdzić, że dzisiejszykoncert był naprawdę udany, po prostuświetny. Kiedy śpiewałam pierwszą zwrotkę«Dziś do Ciebie przyjść nie mogę» z piosenki«Kołysanka leśna», ludzie zaczęliśpiewać razem ze mną, ponieważ był problemz nagłośnieniem. To było niezwyklewzruszające, a później poprosili zaśpiewaćjeszcze i jeszcze raz na bis.Ro z m aw i a ł aIn e s s TodrykM a g a z y n 57


Yury Humianiuk – popularny grodzieński poeta, publicysta, mistrz estetycznej prowokacji.Urodził się w Grodnie w 1969 r. Absolwent polonistyki Uniwersytetu Grodzieńskiego (1994r.),członek Związku Pisarzy Białoruskich oraz międzynarodowego PEN-clubu. Wydał pięć tomikówwierszy, jest autorem postmodernistycznej powieści «Apostołowie nirwany» (1995-97). Wlatach 1993-2000 był kierownikiem części literackiej Teatru Lalek w Grodnie. Jako dziennikarzpracował w pismach «Cudowna Podróż», «Pahonia», «Dień». Od 2002 roku – czołowy publicystabiałostockiego miesięcznika «Czasopis».Elitarna cud-dziewczynaElitarna cud-dziewczyna znów się smuci na balkonie.A te okna bazaltowe niepodobne do zwyczajnych.I pojęła już dziewczyna, że podróże są konieczne.To dlatego samochody mkną z hałasem ulicami.Nie odnajdziesz dawnej sławy, występując na koncertach.Pożegnanie to cierpienie, to nie żadna jest przyjemność.A dziewczyna elitarna wciąż zachwyca się estradą.Matka z ojcem są w szpitalu nieprzytomni już trzy noce.Fajnie latem pic «Borżomi» i się kochać z kosmonautą.Trzmiel do zemsty się szykuje, zawitawszy na chwileczkę.A ten śmiech schizofreniczny całe zatruł otoczenie.I dziewczynie znowu smutno na balkonie obdrapanym.Twoja WenecjaNiebo przymglone, jak Wenecja w winie.Obłoki ostronose – jak gondole –czy jak uczniaki przy swej nowej szkolebiegną gromadnie i harmider czynią.Czarodziej drapacz nieba tam majstrujei pewnie kiedyś słoneczka dosięgnie.Dokoła trawy gną się barwną wstęgąi co sekunda nowy most faluje.A ty z tą ziemią skuty skaleczoną,jak z hulajnogą – raz na całe życie…Więc wywierć otwór w swym białym suficiei ujrzysz miasto, morze, galeony.PrzeznaczenieNie zachwycają nas jakoś niebiosa.Z pięter spłyniemy szarych gmachówżywi najżywiej, jasnowłosi,biali więźniowie strasznego strachu.W kałużach ropy krople deszczowe,stworzymy państwo prawych kochanków.Niech pozazdroszczą nam Dafnis i Chloe,nawet spirytus w ojcowych szklankach.I nie zauważą nas poczwar portrety.Milion sekretów z nich wywleczemy,bo wymienimy ich gabinety,by wysłać w niebo skryte marzenia.Tł u m a c z y łCz e s ł aw Se n i u c hStos MiłościNa polowanie idą barbarzyńcy.A my przewracamy stronice foliałów,zapominająco Bożym Świecie i całej reszcie.Wicher śpiewa nam słoneczne pieśnio meksykańskich bożkachi genialnym muzykancie,który raz na zawsze pozbył się obowiązków.Cały czas intensywnie pochłaniam zapach ciałarozebranej dziewczyny.Ona starannie przedtem nawilżałapachnącym płynem swoją mleczną postać.Wracają z polowania barbarzyńcy, przeglądająstarożytne foliały, rozpływają sięna żółtej ścianie wieczorowego pokoju,niby żmijowe cienie tańczą przyStosie Miłości.Jesteśmy nie wiadomo gdzie,zapominając o Bożym Świecie i całej reszcie.Ognisty makAlesiowi AuczynnikowowiNa tamtym białym prześcieradlenie rośnie niccyprysy liche tu i tamgromadzą się na radęja jestem radże wreszciena tamtym białym prześcieradlezaistniał cud.Porzućmy obojętność oraz brudlegendy i fałszywe radiorapsodię o północywszakna tamtym białym prześcieradlewyrosło TO zwyczajnie taktajemny znak – ognisty mak.Yury HumianiukTł u m a c z y ł aMi r a Łu k s z a58 M a g a z y nTł u m a c z y ł aMi r a Łu k s z aTł u m a c z y ł aHa n n a Ko n d r at i u k


Morze narkotyczneDziś jest piątek. A jutro sobota.Znów wszystko się odbędzie, tak jak wczoraj.A póki co – wciąż durna jest robota,od której jesteś smutny oraz chory.Ten tydzień także skonał bezgustownie.Zegarek swój ostatni znów zgubiłeś.W twej głowie – groch z kapustą wielosłowny,a ciało brudne świnie splugawiły.I tylko kielich, ten ślepy egzekutor,Kolega fajny i poplecznik wiecznyZapomnieć ci pomoże, wskaże jutro,w pokoju namaluje ci słonecznik.On jest van Goghiem, i ma winne farbyi fantazję, co jest najbardziej super.Lecz zrozum, że i los twój nie jest marnychoć jeszcze raz dostałeś mocno w dupę.Niech jeszcze raz to stanie się, jak wczoraj!Niech nudny tydzień w tych majakach zgorze!Na drzewie niech zawiśnie ta potwora,i narkotyczne niech zakipi morze!Tł u m a c z y ł aMi r a Łu k s z aApel komsomołkiPrzemija życie w bezsensownej krzątaninie,tylko sierp z młotem ratują nas od błota,a ty mi mówisz o dalekich gdzieś krainach,jak nakręcony antypatriota.Nie opowiadaj mi o brandy-ananasach,Lenina Lampka nam oświetli szlak,i świat zapomni o burżujach-pederastach,poznawszy miecza Damoklesa kształt.I rajskie szczęście już wkrótce nastanie…Czy ty nie słyszysz? – To komunizm drepcze.Dlatego szybko kochajmy się, Wania!Choćby tu, na czerwonej gwiazdeczce.Zabawa z cytrynąCytryna na talerzu świeci Pełnią.A Pełnia – jak spłaszczona czaszka Judy.Ultramaryną obrus się napełni,kwaśno-tajemnym przeczuwaniem cudu.Emalię zębną trzeba zabezpieczyćod sztuczek cytrynowych soku.Za dzień rozgonić smutek, ból człowieczyi podziękować świętym i prorokomza pierwszą słodką ich poradęna rzecz remontu, że niezbędny,tej nadszarpniętej już fasadytwej głupio rozdziawionej gęby.Tł u m a c z y ł aHa n n a Ko n d r at i u kJokohamaZnów marzy mi się Jokohama,hotele z metalu i szkła.Tam oczy świdruje reklama,całuje zaspana mgła.Tłum ludzi i sznur samochodów,a wszystko na błysk, istny cud.Swoboda! Swoboda! Swoboda!A tu – białoruski smród.Na Bliski Wschód dziś odjadę,lub Zachód, jeśli Bóg da.I znów prezydenta objadę,gówniany patriota – to ja.A może nie ruszę się z domu,wypiję sam siebie do dnajak wina łyk do obiadu.Nie twoja to wina, choć żal,że widzę z wąsami chama,że wszystko ma gówna smak.Znów marzy mi się Jokohama…Nie będę tam nigdy i tak.Przy flaszce u GertrudyPowiem wam: widzę, że bywają cuda!Aż ciemno w oczach, jak tu siedzę:oto przy stole u Gertrudykoktajl przez słomkę sobie cedzę.I dobrze mi z tym, tak mi słodko,aż serce z piersi się wyrywa.A ona, niczym sprytna kotka,w fotelu legła – wypoczywa.B skośnooko-szmaragdowouśmiecha się bez słów niewinnie:«Będziemy kochać się, całować?Czy grzech swój utopimy w winie?»I oto jej udane udana moich się kolanach prężą,płyną ze słodkich warg Gertrudysłowa co nawet mnie zwyciężą.Bo fajnie zapaść się w słodyczywe dwoje na fotelu w kwiaty.Jednak to mnie już nie dotyczy.To wina w winie. Starej daty.Tł u m a c z y ł aAl i na Waw r z e n i u kTł u m a c z y ł aMi r a Łu k s z aM a g a z y n 59


Ale jazda4:0 dla gubernatora60 M a g a z y nRedaktor naczelnyAndrzej PoczobutTak dużo spraw mnie irytuje, że czasemnie wiem nawet o czym mam napisać, aleniedawno temat mi się sam nasunął przez to,że sprawa stała się problemem całego miasta.Chodzi mi, oczywiście, o rekonstrukcjęplacu Batorego (czy, jak ktoś woli, placuSowieckiego).Rekonstrukcję rozpoczęto odcałkowitego ścięcia drzew w historycznymskwerku, który z większymi lubmniejszymi stratami dla siebie przeżył niejedną zimę, a także pierwszą i drugą wojnęświatową, Sowietów, ale już z gubernatoremSawczenką rady sobie nie dał. Kiedy ludziezaczęli się pytać, gdzie są historyczne drzewai dlaczego została po nich tylko pustka zpięknym widokiem na «czołg-wyzwoliciel»,to się okazało, że problem nie istnieje, a wzamian starych drzew, pamiętających jeszczeMarszałka Piłsudzkiego, zostaną posadzonenowe, świeże piętnastoletnie drzewka.I po bólu! 1:0 dla gubernatora!Po ścięciu drzew okazało się, że plac Sowieckinie wygląda wcale tak okazale, a «pałacWłókniarzy» wygląda wręcz ohydnie. Nicdziwnego, skoro za Sowietów ten «pałac»został tak postawiony, że zamiast fasadyna plac Sowiecki spogląda strona tylna budynku– ot ktoś tam się pomylił podczasbudowy. No, ale nasz gubernator ma głowęi po ułożeniu marmurowych schodów orazodnowieniu kolumn tył «pałacu» (który odlat wielu jest juz nie tyłem, tylko fasadą –jakiż symbol swojej epoki!) będzie wygładałjeszcze lepiej niż przedtem, a wszyscy grodnianiebędą chwalić gubernatora za jegoniezwykły kunszt. 2:0 dla gubernatora!Zostaje jeszcze, co prawda, kilka budynkówna placu wtym sklep, udziały wktórym – jak wieśćgminna niesie – ma wiernywspółpracownikgubernatora – MarijaBiriukowa. Ale gubernatorto jest zuch!I jeśli pozastałe budynkipo lekkim remonciekosmetycznymjuż dawno pachniejąświeżą farbą, to wsklepie całą parą trwaremont, wymienianesą okna, zmieniany jestwygląd zewnętrzny iwewnętrzny. Zapewnewszystko to z myślą otym, żeby nasze miastowyglądało piękniej i,oczywiście, w ramachrekonstrukcji placuSowieckiego. A tużobok rozsypuje siękamienica, w którejmieszkał kiedyś Zamenhoff,nawet tablicęinformującą o tym jużdawno zdjęto, żeby niedawać powodów donarzekania niektórymosobnikom. W końcu,kto to jest ten Zamen­Wydawany za środki Senatu RPKontakt: 230005 Białoruś, <strong>Grodno</strong>,ul. Dzierżyńskiego 113-136Tel. 8-0297-879781hoff, no kto?! Jak można równać kogośtakiego z samym Szawczenką czy nawetz osobą tak «zasłużoną dla pokojowegowspółistnienia różnych narodowości», jakąbez wątpienia jest Marija Biriukowa??? Nojak?! Rzut karny – 3:0 dla gubernatora!«Czołg-wyzwoliciel» to osobny temat,gdyż zgodnie z projektem rekonstrukcjiplacu Sowieckiego miał on zostać usuniętyz centrum miasta, ale nie został. Wtedypojawiły się pogłoski, że zamiast czołgu namonument wzniosą jelenia św. Huberta, alebyła to zwykła plotka. Informacja o tym,że zamiast czołgu nad miastem wzniesiesię byk – symbol grodzieńskiej guberniiw składzie carskiej Rosji – wyglądała nabardziej prawdopodobną, bo nie przezprzypadek głowę obwodowego komitetuwykonaw czego nazywa się u nas gubernatorem.Jednak i ta informacja okazałasię fałszywą – czołg nadal stoi tam, gdziestał. Z lufą skierowaną w stronę granicybiałorusko-polskiej. 4:0 dla gubernatora!Nasz gubernator jest znany ze swojejmiłości do sportu i do budownictwa. Jeśli zesportem średnio mu idzie, bo nie za bardzomoże się wtrącać w marne życie sportowenaszego miasta i obwodu, ponieważ natym się nie zna, to już z budownictwemgubernatorowi idzie o wiele łatwiej boon się na tym zna... Przynajmniej tak samuważa. Oczywiście żaden z wysokich notabligrodzieńskich nie ma śmiałości temuzłudzeniu Sawczenki zaprzeczyć. Pozostajetylko czekać, kiedy spełnią się pogłoski otym, że gubernator Sawczenko ma dostaćjakieś miejce w nowym rządzie. Wszyscy wGrodnie już od dawna po cichu czekają nato, kiedy on w końcu wyjedzie do Mińska,żeby tam budować i rekonstruować. Bo ktowie, jakie naszemu gubernatorowi plany nadalszą rekonstrukcję i odbudowę Grodnachodzą po głowie??? Oby tylko nie zdążyłz tymi swoimi «genialnymi» pomysłami!Mińsk czeka, panie gubernatorze! Mińskczeka!Ig o r Bancer


Maciej Kalenkiewicz ps.Kotwicz, podpułkownik,cichociemny, żołnierzArmii Krajowej.Kawaler OrderuVirtuti Militari Vklasy (dwukrotnie),KrzyżaWalecznych(dwukrotnie)i Krzyża ArmiiKrajowej.Urodził się 1lipca 1906 wPacewiczach,rejon wołkowyski.W czasie kampaniiwrześniowejprzydzielony zostałdo sztabu SuwalskiejBrygady Kawalerii.Później dołączył do110 Pułku Ułanów,dowodzonego przez ppłk.Jerzego Dąmbrowskiego“Łupaszkę”. Podwpływem apeliradiowych gen.Sikorskiego podjąłdecyzję o przedostaniusię do Francji.W 1941 r. przerzucony doPolski. Był współautoremkoncepcji akcji “OstraBrama”. Zginął 21sierpnia 1944 niedalekoSurkont, walcząc zNKWD. Pochowany razemze swymi żołnierzamiw pobliżu drogiłączącej wieś Pielasa zSurkontami, obok grobupowstańców z 1863 r.Maciej Kalenkiewicz ps. Kotwicz1906-1944


Polscy bandyciZa carskich czasów, wiemy to samiByliśmy zwani wciąż bandytamiKażdy, kto Polskę ukochał szczerzeKto pragnął zostać przy polskiej wierze,Kto nie chciał lizać moskiewskiej łapyKomu obrzydły carskie ochłapyI wstrętnym było carskie korytoBył “miateżnikiem” - polskim bandytą.“Polskich bandytów” smutne mogiłyTajgi Sybiru licznie pokryły.Przyszedł bolszewik - znów piosnka staraCzerwonych synów białego cara.Polak, co nie chciał zostać Kainem,Że chciał być wiernym ojczyźnie synem,Chciał jej wolności w słońcu i chwale,A że śmiał mówić o tym zuchwale,Że nie chciał by go więziono, bito,Był “reakcyjnym polskim bandytą”.I znowu Sybiru tajgi pokryły“Polskich bandytów” smutne mogiły.Gdy odpłynęła krasna nawałaGermańska fala Polskę zalała.Kto się nie wyrzekł ojców swych mowy,W pruską obrożę nie włożył głowy,Nie oddał resztek swojego mienia,Swojej godności, swego sumienia,Kto nie dziękował, kiedy go bito,Ten był “przeklętym polskim bandytą”.Więc harde “polskich bandytów” głowyChłonęły piece, doły i rowy.Teraz, gdy w gruzach Germania legła,Jest Polska “Wolna i Niepodległa”,Jest wielka. Młoda, swobodna, śliczna,I nawet mówią “demokratyczna”.Cóż z tego, kiedy kto Polskę kocha,W kim pozostało sumienia trochę,Komu niemiłe sowieckie myto,Jeszcze raz został “polskim bandytą”.I znowu polskości tłumią zapałyTortury UB, lochy, podwały.O Boże, chciałbym zapytać Ciebie,Jakich Polaków najwięcej w niebie?(głos z góry)Płaszczem mej chwały, blaskiem okryciSą tutaj wszyscy “polscy bandyci”.Anonimowy wiersz zamieszczony w konspiracyjnympiśmie “Szydło”, jesień 1946 r.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!