11.07.2015 Views

Artykuł - Kresy24.pl

Artykuł - Kresy24.pl

Artykuł - Kresy24.pl

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

OD REDAKTORADlaczego umierająkasztanowceIRENA WALUŚREDAKTOR NACZELNA«MAGAZYNU POLSKIEGO NA UCHODŹSTWIE»Na wiosnę lubimy podziwiaćwidok kwitnących kasztanów, niestety,za parę lat można już go niezobaczyć. Kasztanowce poważniechorują i zaczynają umierać... Nawielu drzewach liście kasztanowcaprzedwcześnie brązowieją i opadają.Pod koniec lata całe drzewo lubpojedyncze jego gałęzie powtórniekwitną, zaś w następnym rokukasztanowce słabną, tracą walorydekoracyjne, nie wiążą owoców.Chorują nie tylko nasze kasztany,taki sam problem istnieje w całejEuropie.Piękne drzewa stały się pożywieniemdla szkodnika o nazwie«szrotówek kasztanowcowiaczek»,w rosyjskim nazwa brzmi mniejfantazyjnie: mól kasztanowa. Larwyszkodnika żerują na liściach.Niestety, w Europie nie ma onwroga w środowisku naturalnym,słabym przeciwnikiem są dla niegoowady i roztocza.W odróżnieniu od krajów europejskichlos naszych kasztanówobchodzi tylko ekologów społeczników.– W swojej działalności zestrony urzędników miasta i obwodunapotykamy niezrozumiałąobojętność – mówi Łarysa Kirkiewicz,przewodnicząca inicjatywyspołecznej «Ratujmy kasztanyu Garodni». – Problem chorobykasztanów przedstawiliśmy podczasspotkania z merem Grodna.Pisaliśmy też do szefa Urzędu Obwodowego.Od obu kierownikówotrzymaliśmy odpowiedź typu:obecnie są rozpracowywane skutecznemetody walki ze szkodnikiem.Pilnych i konkretnych działańnie proponują.Krajoznawcę Igora Łapiechę,który stworzył mapę chorychkasztanowców w Grodnie, przerażaniekompetencja urzędników z«Zielenchozu», którzy odpowiadająza drzewostan w mieście, takżeich stosunek do wydawanych na tecele pieniądze. Obserwował takąsytuację: fachowcy z «Zielenchozu»kształtowali korony drzew, poczym po pół roku drzewa usuwali.Jak można ratować kasztany?«Najprostszym sposobem w walceze szrotówkiem jest zgarnianiewszystkich liści i zniszczenie ich,wtedy zginą larwy – mówi ŁarysaKirkiewicz. – Jeśli tego się nierobi, szkodnik ponownie zaatakujedrzewo. Poczwarki szkodnika zimująbowiem wewnątrz zeschniętegolistowia. Mogą wytrzymaćtemperatury do -23°C». W Polscedo tej akcji wciągnięto uczniówszkół. W wielu miejscach akcja odnosisukces.Niestety, nie wszystkie drzewada się już uratować. Zupełnie choretrzeba usunąć, w górnej częściulicy Socjalistycznej już to zrobiono.«Taki sam los czeka wszystkiekasztany przy ulicy Elizy Orzeszkoweji częściowo na innych centralnychulicach. Dodatkowo zaatakowałaje grzybica, a na niąsposobów jeszcze mniej» – powiedziałIgor Łapiecha. Na początkuchoroby można jeszcze ratowaćdrzewa, jedną z metod jest oklejaniedrzew opaskami lepowymi,ale do tej pułapki wpadają równieżpożyteczne owady. Poza tymplaster trzeba często zmieniać, cojest dość kosztowne w przypadkuwiększej liczby drzew.Ekolodzy polecają również metodęmikrozastrzyków. Chorymdrzewom wstrzykuje się substancję,która zmienia pokarm larw wtruciznę. Zabieg należy powtórzyćza dwa lata. Metoda uważana jestza skuteczną, jednak pień drzewazostaje okaleczony przez odwierty,a poza tym jest kosztowna. Sprawdzonymsposobem walki ze szkodnikiemjest opryskiwanie drzew,specjaliści uważają metodę za skutecznąi bez skutków ubocznych.Warto zauważyć, że nie każdykasztanowiec jest dla larw szrotówkałakomym kąskiem. Szkodnikatakuje przede wszystkim kasztanowcabiałego, który ze względuna duże walory krajobrazowe występujepowszechnie w nasadzeniachmiejskich. Nie smakuje mukasztanowiec jadalny ani czerwony.Łarysa Kirkiewicz podkreśla,że np. w Pradze obecnie sadzisię tylko czerwone kasztany. A wGrodnie «Zielenchoz» nadal wysadzabiałe kasztanowce, np., przyulicy Dubko, zmodernizowanej ul.Suworowa czy wspomnianej Socjalistycznej,tuż obok usuniętych.Po co? «Wydają przecież nieswojepieniądze» – mówi Igor Łapiecha.Tak chce się każdej wiosny podziwiaćkwitnące kasztany, beznich nie wyobrażam sobie Grodna.Ale co robić, gdy problem ekologiczny,tak daleki od polityki, wnaszym kraju tkwi w sferze politycznej.M A G A Z Y N 1


BIAŁORUŚBIAŁORUSINI Z CAŁEGO ŚWIATA PODCZAS SPOTKANIA W MIŃSKUDiaspora rośnieCoraz więcej Białorusinówposiada zezwolenie napobyt stały w UE. Połowabiałoruskiej diasporyza sprawą Karty Polakamieszka w Polsce – piszeportal generation.by.Trudno oszacować rozmiary migracji,bo nie ma oficjalnych statystyk.Jednym ze wskaźników możebyć liczba wydanych zezwoleń Białorusinomna pobyt stały.Eurostat podaje, że 116 tys. obywateliBiałorusi w 2011 r. posiadałoprawo do zamieszkiwania nastałe w UE. W ciągu czterech latliczba podwoiła się. Większość posiadaprawo stałego pobytu dziękieuropejskim małżonkom, rzadziejrodzicom. Niewiele osób znajdujepracę w Unii i to pomimo, że UEłaskawszym okiem patrzy na Białorusinów.W Polsce swoje miejsce znalazłapołowa całej diaspory z Białorusiw UE, która pojawiła się zaledwiekilka lat temu dzięki Karcie Polaka.Jej posiadacze nie mają obywatelstwapolskiego, ale mają prawo dopobytu i pracy w Polsce.Polska wydała Białorusinom61 994 pozwolenia na pobyt stały,Niemcy – 16 626, Włochy – 8417, Litwa – 4 994, Czechy – 4 499,Hiszpania – 3 416, Francja – 2 220,Łotwa – 2 164, Estonia – 1 964,USA– 1 710.BYMEDIA.NETWizy z łotewskiegokonsulatuOd 18 marca mieszkańcyobwodu witebskiegomogą występować o wizySchengen w KonsulacieŁotwy w Witebsku. NaWitebszczyźnie mieszkadużo osób polskiegopochodzenia.Ubieganie się o wizyumożliwia porozumieniedo Umowy między RządemRzeczypospolitej Polskieja Republiki Łotewskiej owzajemnej reprezentacjiwizowej, podpisanej w Rydze13 lutego br. przez ministraspraw zagranicznych RPRadosława Sikorskiego iministra spraw zagranicznychRepubliki Łotewskiej – EdgarsaRinkeviźsa.Umowa dotyczy wizSchengen, uprawniających dowjazdu i pobytu na terytoriumstrefy Schengen przez okresnie dłuższy niż 3 miesiącew ciągu dowolnego okresusześciomiesięcznego. Nieobejmuje ona wiz wydawanychw związku z pracą zarobkową,nauką ani podejmowanieminnej działalności, dla którejwymagane jest uzyskaniezezwolenia.W skrócie– Sytuacja gospodarcza naBiałorusi pozostaje chwiejna, aniechęć Łukaszenki do wprowadzaniareform strukturalnych sprawia,iż kraj prawdopodobnie wejdziew nowy kryzys – czytamy wraporcie dyrektora amerykańskiegowywiadu Clappera.Kampania «Mów prawdę»zapewnia, że jest w stanie przedstawićprojekt reformy sądowniczej,która zapewni przyciągnięcie2 M A G A Z Y Ninwestycji na Białoruś.Nie ma co liczyć na dalszeprocesowanie umowy o małymruchu granicznym między Polską aBiałorusią. – Polski rząd zajmujezbyt ostre, antybiałoruskie stanowisko– informuje rzecznik MSZRB.W sklepie «Konfiskat» wGrodnie w ciągu jednego dnia wykupionowszystkie książki i czasopismawydawnictwa «Arche», zarekwirowaneprzez milicję.W ramach akcji «Arsenał»w Mińsku w dn. 1-5 kwietnia, posiadaczenielegalnej broni mogą jązwrócić bez narażania się na odpowiedzialnośćkarną.W ciągu ostatnich 25 lat zostałozarejestrowanych na Białorusi14 426 przypadków zakażeniawirusem HIV, zaś w ostatnichdwóch miesiącach 248 nowych zakażeń.PRZYGOTOWAŁAWANDA ROMAŃCZUK


W SEJMIE RPPOLSKAZgromadzenieParlamentarneOdbyła się V sesjaZgromadzeniaParlamentarnego wWarszawie z udziałemparlamentarzystów z Polski,Litwy i Ukrainy.Obradom Zgromadzenia przewodniczyłmarszałek Senatu RPBogdan Borusewicz. Wzięli wnich udział przewodniczący RadyNajwyższej Ukrainy WołodymyrRybak, przewodniczący Sejmu RepublikiLitewskiej Vydas Gedvilas.Według Borusewicza, koniecznejest połączenie wysiłków na rzeczwsparcia integracji Ukrainy z UE,co zakotwiczyłoby Ukrainę przyUnii Europejskiej, a to ważne wkontekście sytuacji, gdy Rosja ciągnieją w swoją stronę. Podczastrójstronnego spotkania parlamentarzystówmowa też będzie o problemachUkrainy z praworządnością.W związku z tegorocznym przewodnictwemLitwy w UE, Wilnona równi z Warszawą będzie zainteresowanezbliżeniem Unii iUkrainy.W programie obrad Zgromadzeniabył temat stworzenia BrygadyPolsko-Litewsko-Ukraińskiej,stan prac nad wspólnym tomemesejów historycznych: «Monarchiei Res Publica: Historia Białorusi,Litwy, Polski i Ukrainy od XIV dokońca XVIII wieku».Poszukując prawdyDyplomaci z Belgii,Holandii i wielukrajów całego świata,europosłowie, urzędnicyEuroparlamentu i KomisjiEuropejskiej pojawili sięna specjalnym pokaziefilmu Anity Gargas okatastrofie smoleńskiej«Anatomia upadku».10 kwietnia mija trzeciarocznica katastrofy wSmoleńsku, w której zginęło 96osób, w tym prezydent RP LechKaczyński i jego małżonka.Zmierzali na uroczystościw Lesie Katyńskim. WParlamencie Europejskimodbył się specjalny pokaz filmu«Anatomia upadku».Zdaniem autorki, film nieprzesądza o tym, co się stałow Smoleńsku, ale zebraneprzesłanki wskazują, że napokładzie samolotu doszłodo wybuchu. Podkreśliła, żefilm prezentuje wyniki pracnaukowców, którzy prowadząeksperymenty, badaniazwiązane z poszczególnymiwątkami śledztwa smoleńskiegona własną rękę. Nie branopod uwagę raportu J. Millera.Zapowiedziała nakręceniekolejnego filmu o katastrofiesmoleńskiej, opartegona zebranych nowychinformacjach.W skrócieObecnie w Polsce mieszka2150 osób, które przekroczyłysto lat. Każdy dostaje dodatkowąemeryturę z ZUS (3 tys. zł), któryaby precyzyjniej prognozować, ilei komu będzie wypłacał emerytur,wprowadził nową grupę wiekową:100-110 lat.Wszedł na ekrany 20-minutowyfilm-rekonstrukcja «Warszawa1935». Stolica Polski nazywanabyła wtedy Paryżem Północy i niezniszczyły jej jeszcze niemieckiebomby.Niemiecka Polonia i polscypolitycy dopominają się od lat, byw Berlinie powstał pomnik pamięciofiar Trzeciej Rzeszy z Polski.Teraz o to zaapelowało także ponad30 niemieckich polityków zlewicy, historyków i dziennikarzy.Imię Cichociemnych ma nosićpark na Ursynowie w Warszawie.Pamięć żołnierzy zrzucanych nadokupowaną Polską w latach 1941-44 ma uczcić obelisk i tor treningowywzorowany na tym, gdzieszkolili się podczas wojny.Iwona Chmielewskaodebrała prestiżową nagrodę BolognaRagazziAward na bolońskichtargach książek dla dzieci. Nagrodęprzyznano za autorską książkę«Oczy», wydaną przez koreańskiewydawnictwo Changbi.PRZYGOTOWAŁAMARIA ZANIEWSKAM A G A Z Y N 3


RODACY POLSKA W ŚWIECIEOrder Uśmiechudla franciszkaninaMiędzynarodowy OrderUśmiechu ma już 45 lat i945 wybitnych kawalerów.W tym roku ten zacny tytułotrzymał m.in. 93-letnifranciszkanin o. ŁucjanKrólikowski, który po IIwojnie światowej wywiózł150 polskich dzieci z Afrykido Kanady.Decyzja o uhonorowaniu jegobohaterskiej postawy zapadła jesienią2012 r., ale uroczystość wręczeniaorderu odbyła się 3 marca wkościele św. Stanisława w Chicopeew stanie Massachusetts w USA.Był rok 1949. W brytyjskichobozach w Tanzanii, przygotowanychdla zesłańców syberyjskich,przebywało kilkaset polskichchłopców i dziewcząt. Kiedy zapadładecyzja o likwidacji obozów io powrocie dzieci do komunistycznejPolski, 30-letni wtedy kapłanŁucjan Królikowski w brawurowysposób przemycił 150 sierot ipółsierot do Kanady. Tam pełniłrolę ich opiekuna aż do osiągnięciaprzez dzieci pełnoletniości.Ten heroiczny czyn szczegółowozostał opisany w książce4 M A G A Z Y NO. ŁUCJAN KRÓLIKOWSKIZjazd Polonii austriackiejW Wiedniu w dn. 2 marcaodbył się Walny ZjazdSprawozdawczy WspólnotyPolskich Organizacji wAustrii «Forum Polonii».Zjazd obradował w DomuPolskim Stacji NaukowejPolskiej Akademii Nauk.Gośćmi zjazdu byli m.in. JoannaFabisiak, wiceprzewodniczącaSejmowej Komisji Łączności zPolakami za Granicą, Longin Komołowski,prezes Wspólnoty Polskiej,Helena Miziniak, Prezydent«Skradzione dzieciństwo». W 2007roku o. Łucjan został odznaczonyKrzyżem Komandorskim OrderuOdrodzenia Polski. W styczniubr. kapłanowi nadano honorowytytuł Przyjaciela Szkoły Kultury iJęzyka Polskiego w Bridgeport wConnecticut. To właśnie w tamtejplacówce zrodził się pomysłuhonorowania o. Łucjana KrólikowskiegoOrderem Uśmiechu,najwyższym odznaczeniem przyznawanymprzez dzieci.Wniosek z kandydaturą o. Łucjanawysłano do Polski w maju2012 roku. Ku olbrzymiej radościdzieci z I klasy w Polskiej Szkolew Bridgeport, o. Łucjan znalazł sięw gronie ośmiu nowo przyjętychkawalerów.Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych.Program zjazdu obejmowałdwie części: zamkniętą – dlaorganizacji zrzeszonych w ForumPolonii i otwartą – dla organizacjiniezrzeszonych i mediów.W pierwszej części przedstawionezostały sprawozdania z działalnościorganów statutowych ForumPolonii, rozpatrzono wnioski, którenapłynęły do Walnego Zjazduoraz omówiono bieżące sprawy.Uczestnicy zapoznali się z wynikamipracy grupy roboczej wspierającejstarania Związku Polaków wAustrii «Strzecha» o uznanie Poloniiwiedeńskiej jako grupy narodowościowej.Wysłuchano też sprawozdaniez działalności za okres2011-12 oraz notatkę ze spotkaniaw Urzędzie Kanclerskim.Drugą część zjazdu zdominowaładyskusja na temat szkolnictwapolonijnego oraz nauczania językapolskiego w szkołach austriackich.PRZYGOTOWAŁAWANDA ROMAŃCZUK


FOTOREPORTAŻFOTOFAKTKalejdoskop kulturalnyNieczęsto się zdarza, że w Grodniejednocześnie goszczą dwie wystawy zPolski. 15 marca w galerii «U Majstra»odbył się wernisaż wystawy KrzysztofaŁaźnego z Białegostoku, gdzie autorzaprezentował obrazy wykonanetechniką autorską na papierze,kartonie i tkaninie, które są poddawanespecjalnej odróbce chemicznej.Artysta enigmatycznie powiedział,że to «materalizacja myśli». Gościewystawy z lupą w ręku starali sięzobaczyć więcej niż to widać gołymokiem.Druga wystawa odbyła się w galerii«Uniwersum» na UniwersytecieGrodzieńskim. To wystawastudenckiego plakatu z AkademiiSztuk Pięknych w Katowicach. Osobyzabierające głos podkreślały, że polskiplakat należy do najciekawszychw świecie. Dzisiaj to sztuka nazamówienie, ale każdy temat jesttwórczym wezwaniem – podkreślanopodczas wernisażu. Plakat jestodzwierciedleniem stylów, mody,trendów panujących w sztuce.IRENA WALUŚPODCZAS WERNISAŻU W GALERII «U MAJSTRA»6 M A G A Z Y N


IRENA WALUŚIRENA WALUŚIRENA WALUŚ IRENA WALUŚ IRENA WALUŚCIEKAWY NIE TYLKO PLAKAT, ALE I «KUCHNIA» JEGO POWSTANIAPLAKATY STUDENTÓW Z KATOWICKURATORKA WYSTAWY PLAKATUIRENA WALUŚPUBLICZNOŚĆ W GALERII «U MAJSTRA»POZNAĆ TAJEMNICĘ OBRAZU KRZYSZTOFA ŁAŹNEGOM A G A Z Y N 7


POLSKIE OSIEDLE W UGANDZIEprzytulne mieszkanie udając się wnieznane. Podwodą z sąsiedniej wsiMichałki odstawiono nas do wsiDobrowolna. Do tamtejszej szkołyzwożono ludzi z okolicznych wsi ilasów. Nie mieliśmy czasu na rozmyślanie,dokąd jedziemy. Zajęcibyliśmy dziećmi, młodszy syn Arturzachorował na zapalenie płuc.11 lutego o świcie kibitki dojeżdżałydo stacji Świsłocz. Tam czekałyna nas wagony…» (J. Woźniakowska).Z Baranowicz długi skład wagonówtowarowych wyprawionona wschód. Na większych stacjachpozwalano na pobranie wody i dawanopo dwie łyżki gęstej kaszy naosobę. Z rodziną Woźniakowskichpojechał również kuzyn Marian Cybulski.Ofiarami tej pierwszej dużejwywózki stali się przede wszystkimleśnicy i osadnicy wojskowi. PewnieNKWD obawiało się, że mogąoni uczestniczyć w tworzeniu oddziałówpartyzanckich i pomagaćosobom szukających schronienia, aosadników ukarano dodatkowo zaudział w zwycięskiej wojnie 1920roku.Transport ze Świsłoczy zatrzymałsię na dwudniowy postój wCzelabińsku, po czym kilka wagonówskierowano do miasta Karabasz,w rejonie którego znajdowałosię 5 kopalni rudy miedzi i piechutniczy do jej wytopu. WiększośćPolaków z wywózki lutowej 1940roku skierowano do wyrębu tajgi,Woźniakowskim przypadła niewolniczapraca w przemyśle. Przywiezionychzakwaterowano w starych,drewnianych barakach. Powstałobóz pilnowany przez straże, wciągu kilku miesięcy skupiono wnim 2 tysiące osób. Przymusowirobotnicy do miejsca pracy mieli2 kilometry, latem dokuczał upał,zimą – mróz. Trzy razy w tygodniupolitruk starał się przekonać nieszczęśników,jak troskliwa jest władzasowiecka, bo zapewnia aż 2 kgchleba na robotnika, a w ZachodniejEuropie norma wynosi tylko600 gram. Postępowało wycieńczenieorganizmów, niekiedy tylkoudało się dokupić trochę żywności,ale szybko ubyło rzeczy, któremożna było sprzedać osobommiejscowym. «Prawie wszystkiekobiety zostały bez zębów. Cmentarzpod górą rudnika powiększałsię. Przybywało coraz więcejdrewnianych krzyży». Czekano zutęsknieniem na listy i paczki zestron rodzinnych, modlono się ołaskę przetrwania i powrotu. Wnieszczęściu wspierano się wzajemnie,jednym z samoistnych liderówspołeczności wygnańcówokazał się senior Józef Kuczyński,inwalida wojenny z 1920 roku. Onjednak jako pierwszy zmarł, zostałpochowany w pudle w obcej ziemi.Po wybuchu wojny z Niemcamiw czerwcu 1941 roku czas pracyzwiększono do 12 godzin, częściejdochodziło do wypadków w kopalni,zmniejszono racje żywności.Gorzki smak wolnościNiespodziewanie 1 sierpnia «…przyszedł do nas naczelnik kopalni,Polak z pochodzenia, i oznajmiłnam, że między rządem polskimi sowieckim została podpisanaumowa, aby wspólnie bronić sięprzed napaścią Hitlera. Wyszło zarządzenie,że jesteśmy wolni». Wydanodeportowanym dowody, zaczęłysię wyjazdy do wojska. Jakojedni z pierwszych ruszyli na południeZSRR świsłoczanie MarianCybulski i Tadeusz Kuczyński, synwspomnianego inwalidy. Kilka tygodnipóźniej ich śladem pojechaliWoźniakowscy, reszta rodziny Kuczyńskichi Łukszowie z rodzinystrażnika w Puszczy Świsłockiej.Droga przez mękę trwała długo iobfitowała w bolesne straty, a wiodłaprzez Orenburg, Samarkandę,Taszkient, Bucharę. Woźniakowscyzmuszeni byli podjąć pracę wkołchozie w rejonie pustyni Kara--Kum, potem dopłynęli barkamido portu Forab, gdzie Artur zachorowałna tyfus brzuszny. Kolejnykołchoz wydawał się być kresemżywota, zapłatę za harówkę stanowiłojedynie 400 gram jęczmieniadziennie na osobę. Stąd dopieromężczyzn wezwano do wojska,dzieci powieziono do sierocińcaw Samarkandzie, a kobiety nadalcierpiały w kołchozie, teraz w dodatkuosamotnione.I nagle cudownie zjawił się MieczysławWoźniakowski wysłanyz wojska po rodzinę. Najpierwodnalazł żonę, następnie rodzicezdołali dotrzeć do synów, a przyokazji jeszcze zabrali dzieci państwaSadowskich. Dojechali domiasta Kermine, czyli w tłumaczeniuz języka uzbeckiego – do krainyśmierci. Tu czekali na opuszczenieZSRR. Pani Jadwidze skradzionodowód, chorowała na malarię iżółtaczkę, u kresu wytrzymałościbyli i dwaj synowie. Koniec koń-M A G A Z Y N 13


PAMIĘĆców udało się wszystkim dostaćna statek, dopłynąć w tłumie rodakówdo Persji.Przygoda afrykańskaNastępny rejs był dużo dłuższy,ale w zadawalających warunkach.Po 8 dniach kiwania na oceaniestatek dopłynął do Mombasy, stądJadwiga Woźniakowska z Ryszardemi Arturem pojechali do wioskiKoja nad jeziorem Wiktoria (obecnieUganda). Tam trafiła z mamąi Karolina Mariampolska, późniejszażona Ryszarda Kaczorowskiego.Powstało osiedle polskie,choć pozostające na budżecie ipod przyjaznym nadzorem angielskim.Zbudowano domy mieszkalne,budynki szkolne i szpitalne,kaplicę z obrazem Matki BoskiejCzęstochowskiej oraz urządzonoświetlice, punkty usługowe isklepy, magazyny. Atrakcją byłojezioro, oficjalnie jednak obowiązywałzakaz kąpieli ze względu nakrokodyle. Najbardziej chyba cieszyłoharcerstwo, czekano na listyod walczących w wojsku i na dobrewieści ze świata. Pani Jadwiga zasiliłakadrę nauczycielską, synowiedołączyli do braci uczniowskiej.Niestety, wieści z daleka byłocoraz gorsze, dowiedziano się ozdradzie aliantów, tragedii PowstaniaWarszawskiego i zmianach granicPolski. Koniec wojny cieszył,bo mogli wrócić mężowie, ojcowiei bracia. Ale gdzie wrócić? To pytaniedręczyło również deportowanychz Grodzieńszczyzny. W 1947roku zaczęto wyjazd z osiedli afrykańskichdzieci polskich do Anglii.Jadwiga Woźniakowska spotkałasię niespodziewanie z mężem wSuezie. Po długich naradach zdecydowalisię na powrót do Polskipojałtańskiej, wybór padł na Częstochowę.«Życie zaczęliśmy odpoczątku w niełatwych warunkachbytowych. Szykanowani i represjonowanizdążaliśmy do celu.Pracowaliśmy, aby wychować i wykształcićsynów. Z pomocą BożąAdam C. DOBROŃSKIPOLSKI CMENTARZ W KOJIFOT. ZE ZBIORÓW RODZINY WOŹNIAKOWSKICHUROCZYSTOŚĆ NA JUŻ ODNOWIONYM CMENTARZU. PAŹDZIERNIK 2012 R.spełniliśmy swój cel». Ryszard iArtur też mieli kłopoty z zaadaptowaniemsię w nowych warunkach,we wspomnieniach często powracalido lat spędzonych w PuszczyŚwisłockiej, w Karabaszu i Afryce.W środowiskach polskich emigrantówokresu II wojny światowejszybciej na Zachodzie, a z dużymopóźnieniem w PRL powstały stowarzyszeniadzieci przebywającychpo wyjściu z ZSRR w Indiach(«Indianie»), Afryce («Afrykanie»),Meksyku, Australii i Nowej Zelandii.Spotykano się, zbierano zdjęciai relacje, wydano ksiązki.W końcu października 2012roku po raz kolejny panowie Woźniakowscywyprawili się do Ugandy.Powód był wyjątkowy, bo udałosię odrestaurować cmentarz przydawnym osiedlu Koja. Odbyła siępiękna uroczystość z udziałem personoficjalnych (dwaj ministrowiez Polski, ambasador i konsul, notablemiejscowi), kilkunastu byłych«Afrykanów» (z Polski, Australii,Kanady) i licznych członków ich14 M A G A Z Y N


odzin. Wyróżniała się grupa studentówz Uniwersytetu Pedagogicznegow Krakowie, którzy odkilku lat pracowali bardzo ofiarnieprzy dokumentowaniu losupolskich Sybiraków, poszukaniupamiątek również w Afryce. Duszącałego przedsięwzięcia był ks.Ryszard Jóźwiak, kierujący misjąsalezjańską w Namungongo kołoKampali, stolicy państwa ugandyjskiego.Odbyliśmy tam sesję naukową«Polscy Sybiracy w Afrycew latach 1942-1952», było serdecznie,momentami sentymentalnie,oczywiście i gorąco, bo to strefapodrównikowa. Wyjechaliśmy(miałem przyjemność dołączyć zreferatem do przezacnego grona) zpomysłem, który się już materializuje.W afrykańskich warunkach wciągu roku nowy cmentarz porosnąchaszcze, a wkrótce i drzewa. Postanowionozatem zebrać fundusz,by wybudować w pobliskiej wiosceośrodek zdrowia i dzięki temu zyskaćsojuszników do prac pielęgnacyjnychna cmentarzu. Dotychczasna koncie budowy zebrano już ok.20 tys. dolarów.Adam C. DOBROŃSKIUCZESTNICY UROCZYSTOŚCI W UGANDZIE. LISTOPAD 2012 R.Jedyny taki pomnikArtur Woźniakowski ma kserokopieraportów NKWD o wywózkachw lutym 1940 roku. Okazujesię, że z «zachodnich terenów Białorusi»przywieziono do Karabaszu324 rodziny (1707 osób) «specpieriesieleńców».Do stycznia 1941r. urodziło się w miejscu przymusowegopobytu 20 dzieci, zmarły zaś73 osoby. Enkawudziści meldowalio oporze przesiedleńców («chuligaństwo»,«bumelanctwo», ucieczki)i zastosowanych karach administracyjnychoraz więzieniach. Zirytacją jeden z funkcjonariuszyzanotował: «Do dzisiejszych czasówwśród «specprzesiedleńców»istnieje wiara w to, że oni szybkowrócą do ojczyzny».Wśród przyjaciół pana Arturaznajduje się i wspomniany jużEdward Kuczyński. On i jego rodzinatakże nie powrócili do Świsłoczy,wyjechali po wojnie doStanów Zjednoczonych AmerykiPółnocnej. «Moja mama, mojastarsza siostra i mój brat pracowaliw kopalni. Mój ojciec miał lepiej,pracował jako strażnik nocny. Jamiałem wówczas 13 lat, chodziłemdo szkoły i byłem odpowiedzialnyza żywność dla rodziny» (E. Kuczyński).Celem nadrzędnym byłoprzeżyć i powrócić. Śmierć oznaczałaprzegraną, choć czasem iuwolnienie od nadmiaru cierpień.W 1996 roku Artur Woźniakowskidotarł po raz pierwszy do Karabaszu.Zmieniło się tam wiele,po hutach pozostały przerażającezniszczenia środowiska. Dwa latapóźniej pan Artur powtórzył wyczyn,nawiązał znajomości i powziąłniezwykle ambitny zamysł.W 2003 roku zameldował się wKarabaszu po raz trzeci, ale tymrazem w towarzystwie 80-letniegoEdwarda Kuczyńskiego. Zaczęlifinalizować ideę pomnikaku czci tych, co zastali na zawszepod Złotą Górą, w tym i ojca panaEdwarda. Władze miejscowe doceniłydolary przywiezione z USA,znaleźli się także na miejscu bezinteresownisojusznicy, w tym I. Tumanowa,dziennikarka «RobotnikaKarabaskiego». Efekt przeszedłoczekiwania, w roku następnymodbyła się niezwykła uroczystość,na którą mimo zimna przyszły tłumymieszkańców. Przemówił i ArturWoźniakowski, podziękował zajedyny chyba taki pomnik w całejRosji, przecięto najpierw czerwonąwstęgę, potem zdjęto biało-czerwoną,a monument poświęcili proboszczmiejscowej parafii prawosławnejoraz bawiący gościnnie ks.Wilhelm. Nazajutrz ukazał się artykułopatrzony tytułem: «Trzebażyć – trzeba pamiętać». Dziennikarzmocno zaakcentował pomocmieszkańców udzielaną Polakomw czasie wojny i przy budowie pomnika.Brzmi to nieco sielankowo,ale prawdą jest, że polscy Sybiracypotrafili odróżnić funkcjonariuszysowieckich (państwa i partii) odludzi, którzy też cierpieli z powodustalinizmu. Byli i są wdzięczniza wszelką pomoc w dramatycznejwalce o przetrwanie.O przeżyciach i dokonaniachArtura Woźniakowskiego, jegobrata Ryszarda i osób go wspierającychmożna byłoby napisaćksiążkę. A wszystko zaczęło się wrejonie ŚwisłoczyM A G A Z Y N 15


HISTORIA PAMIĘĆOBRAZ «ŚMIERĆ POWSTAŃCA»Niedokończonahistoria obrazu16 M A G A Z Y NIRENA WALUŚNa Spotkanie Czwartkowe,poświęcone 150. rocznicypowstania styczniowego,historyk sztuki LubowZoryna przyniosła obraz,który można zatytułowaćjako «Śmierć powstańca».Później ten obraz byłeksponowany na wystawiepoświęconej powstaniu wgalerii «Kryga» w Grodnieoraz na wystawie w saliZPB. Data powstaniaobrazu, która widnieje naobrazie, to rok 1934.Na obrazie jest przedstawionytragiczny moment śmierci powstańca.Odbywa się to wczesnąwiosną, na polu jeszcze pozostajetrochę śniegu, na drodze są kałuże,niebo jest zaciągnięte szarymichmurami. Na pierwszym planiewidzimy powóz na parę koni,wypełniony bronią i wojskowymwyposażeniem. Jeden z wygłodzonychkoni już padł, inny równieżwychudzony ledwo trzyma się nanogach. Powstaniec, szlachcic zczerwoną apaszką, widocznie niepotrafił podnieść konia i upadł nadrogę twarzą do nieba.– Wydawać by się mogło, żeprzed nami obraz klęski powstania– mówi historyk sztuki. – Jednakto nie historia o klęsce, a o duchowymzwycięstwie wolnego człowiekanad zaborcą. Bohater dokońca pozostał wierny swoim ideałom,nie poddał się, nie zdradziłprzyjaciół. Jego wybór – umrzećbędąc wolnym człowiekiem. Toprawdziwy zwycięzca. Artysta wybrałcelowo nie moment zwycięstwai ogólnego optymizmu powstańców,a pokazał niezłomnyduch człowieka, podążającego doBoga.Obraz ma niezwykłą historię,jak na razie niedokończoną. Dziełomalarskie pochodzi z pewnegodomu grodzieńskiego, który znajdowałsię przy obecnej ulicy Socjalistycznej56. W okresie międzywojennymobecna ulica Socjalistycznaskładała się z kilku ulic. Sprawdzamprzedwojenne nazwy na mapiewydanej w 1937 roku. Pierwszyodcinek od ulicy Elizy Orzeszkowejdo ul. Napoleona (obecnieKarbyszewa) to ul. Bośniacka,potem była ul. Witoldowa do ul.Bonifraterskiej (obecnie Swierdłowa).Dom właścicieli obrazu stałprawdopodobnie przy ul. Witoldowejpo lewej stronie jeżeli idziemyw stronę kościoła Bernardyńskiego.W domu było kilka mieszkań,nowi gospodarze mieszkali podsiódemką. Jak powiedziała Zoryna,w 1923 roku urząd miasta w Grod-


nie przeprowadził inwentaryzacjęcałego zasobu mieszkalnego. Znającdokładny przedwojenny adres,można znaleźć informację o tymdomu w Państwowym ArchiwumObwodu Grodzieńskiego.Kim byli właściciele obrazu,którzy mieszkali w tym domu, narazie nie wiadomo. Można domniemywać,że była to polska rodzinapatriotyczna. W 1933 roku wII Rzeczypospolitej obchodzono70. rocznicę powstania styczniowego,także obraz powstawał podczasobchodów jubileuszowych.Idąc tym tropem, można postawićdwie tezy. Być może w rodziniektoś zginął podczas powstania,uczestnik powstania mógł oczywiściebyć jeszcze wśród żywych, bodzieło sztuki nie zawsze powstajepo to, by przekazać historię z życiawziętą. Być może rodzina otrzymałaten obraz w darze, a być możesami zamówili u malarza obraz otematyce powstaniowej.Co się stało z właścicielami podczaswojny – nie wiadomo. Po nichpozostały wszystkie meble i rzeczy,także obraz, jakby opuścili miejsceswego zamieszkania czasowo. Ichmieszkanie przydzielono rodzinieprzybyłych ze Związku Sowieckiegourzędników, którzy mieszkali wtym domu do jego wyburzenia wroku 1964. Wyjeżdżając do nowegomieszkania wzięli ze sobą obraz.Rozmawiając z Lubą zadaliśmysobie pytanie, dlaczego nowi właściciele,powiedzmy, nie pozbyli sięobrazu. Zwykle w domu chcemymieć dzieło sztuki, które dostarczanam pozytywnych emocji i doznańestetycznych. W przypadku prawdziwychwłaścicieli – obraz napewno był związany z historią rodzinną,także z wartościami, którebyły dla nich istotne. Dla obcychludzi obraz jest za smutny, by gocodziennie oglądać. A jednak cośsprawiało, że ciągle pozostawał unich. Duży obraz w bogatej ramieTRAGICZNY MOMENT ŚMIERCI POWSTAŃCAKIBITKA BOHATERAmusiał robić wrażenie na przybyszachz kraju dyktatury proletariatu.Być może czekali, że kiedyśwrócą właściciele, a może z uczuciawdzięczności za to, że korzystaliz ich rzeczy w trudnych czasachpowojennych...Kim był malarz, na razie niewiadomo, z podpisu na obraziemożna odczytać jego nazwiskojako Ziutla, być może to nie całenazwisko. Lubow Zoryna sprawdziła– malarza o podobnym nazwiskuw Grodnie nie było. Takżeposzukiwania w innych źródłachna razie nie dały żadnych wyników.Czy kiedyś dowiemy się więcejo obrazie, artyście i o ludziach,do których ten obraz należał? Coz nimi się stało? Dwadzieścia lattemu o wiele łatwiej byłoby poszukaćinformacji u świadków wydarzeń.Jednak nie tracę nadziei, żehistoria obrazu zostanie uzupełniona,a dzieło malarskie z pewnegodomu grodzieńskiego wzbogacizbiory jednego z muzeów. Życiepisze różne najbardziej nieprawdopodobnescenariusze – może odnajdąsię właściciele obrazu.M A G A Z Y N 17


HISTORIA PAMIĘĆZDJĘCIE WESELNE Z PRACOWNI FOTOGRAFICZNEJ «VENUS». LATA 20. XX W.Od fotografii studyjnejdo «filmówki»ANDREJ WASZKIEWICZW poprzednim numerze«Magazynu Polskiego»opowiedziałem opoczątkach fotografiigrodzieńskiej i jejpierwszych mistrzach.Jakby to się nie wydawałodziwne, ale przełomowymmomentem w dziejachfotografii grodzieńskiejstał się początek I wojnyświatowej. Pod konieclata 1915 roku do Grodnawkroczyły wojskaCesarstwa Niemieckiego,żołnierze niemieccy zprawdziwym zdziwieniemoglądali biedne domkimiejscowych chłopów itradycyjne ubiory Żydówgrodzieńskich.Wielu oficerów wojsk niemieckichmiało ze sobą aparaty fotograficznew celu zachowania obrazówswoich czynów wojennychdla potomków. Fotografowali dosłowniewszystko, czasem robiącdla miejscowych fotografów dośćdziwne zamówienia. Bardzo częstomożna spotkać zdjęcia z czasówI wojny światowej, na którychjest jakiś z grodzieńskich domów,oznaczony krzyżykiem. To żołnierzeniemieccy zamawiali któremuśz fotografów grodzieńskich zdjęciabudynków, w których mieszkali, bypotem wysłać takie «pocztówki»do Niemiec. Dużo fotografii pozostałorównież z różnych imprez zudziałem wyższych władz niemieckich.Grodzieński fotograf MikołajRubinsztejn pozostawił dla nasobszerne sprawozdanie fotograficznez wizyty do Grodna cesarzaNiemiec Wilhelma II w lipcu 191618 M A G A Z Y N


PORTRETY KOBIECE, WYKONANE W GRODZIEŃSKICH SALONACH FOTOGRAFICZNYCHroku. Ta tradycja zachowała się iw latach międzywojennych, kiedyfotografowie grodzieńscy robilizdjęcia prezydentów II Rzeczypospoliteji Marszałka Józefa Piłsudskiego,którzy niejednokrotniebywali w grodzie nadniemeńskimw tamtych latach.W czasach II Rzeczypospolitejw Grodnie pracowali zarównostarzy mistrzowie z czasów zaborurosyjskiego, jak i młodzi specjaliści.Większość salonów fotograficznychmiała swe nazwy od nazwiskwłaścicieli, ale niektóre wyróżniałysię oryginalnymi nazwami. Przyulicy Elizy Orzeszkowej funkcjonowałapracownia fotograficzna«Moderne» Stanisława Romaszkiewicza,przy ulicy Dominikańskiejmieścił się salon fotograficzny «Venus»,do J. Bachmińskiego należałzakład fotograficzny pod nazwą«Orion» przy ulicy Brygidzkiej. Posalonie o tajemniczej nazwie «Van--Dyck» pozostało tylko kilka zdjęć.Wśród fotografów okresu międzywojennegopopularnością sięcieszył Dominik Anieryk, którymiał salon fotograficzny przy ulicySkarbowej 10, a później przy ulicyBrygidzkiej. Znany jest z portretówduchowieństwa katolickiegoGrodna, najwięcej właśnie takichzdjęć zostało po nim. Od roku1917 czynny był w Grodnie salonfotograficzny Izraela Chomułaprzy ulicy Dominikańskiej, kolorowyszyld którego wspominają starsigrodnianie. Zakład fotograficznynajczęściej składał się z trzechpokoi: w pierwszym mistrz przyjmowałzamówienia, w następnymbyły robione klientom fotografie,w trzecim przy specjalnym naświetleniuopracowywano zdjęcia. Fotografiew czasie międzywojennymjuż nie naklejano na karton, byłyone o wiele tańsze niż na początkuXX wieku, ale i niszczyły sięłatwiej.Nowym etapem w rozwojufotografii w międzywojennymGrodnie stało wyjście mistrzówfotografii na ulice miasta. Nowymikamerami fotograficznymi możnajuż było wykonywać zdjęcia bezspecjalnego oświetlenia, co dawałomożliwość fotografom wyruszyćw poszukiwaniu klientów pozaprogi swoich salonów. Wyglądałoto mniej więcej tak: w Grodnienajczęściej na rogu ulicy Dominikańskiej(obecnie Sowieckiej) iOrzeszkowej stał fotograf, któryrobił zdjęcia idących mieszczan.Potem pokazywał fotografowanejosobie maleńką fotografię i zapraszałją do przejścia do salonu, byjuż za pieniądze zrobić większyodbitek. Takie malusieńkie zdjęciabyły nazywane «filmówkami», odM A G A Z Y N 19


WYBITNI HISTORIA RODACYPODCZAS WIZYTY PREZYDENTA POLSKI IGNACEGO MOŚCICKIEGO W GRODNIE. FOT. JEDNEGO Z FOTOGRAFÓW GRODZIEŃSKICHpodobnej do filmowej taśmy, naktórej robiono negatywy. Mianowiciedlatego tak dużo pozostałozdjęć starego Grodna z idącymiulicą ludźmi. Akurat w latach międzywojennychzdjęcia poza salonemfotograficznym na otwartympowietrzu stały się częścią codziennegożycia grodnian.Fotografia w latach 60-ych XIXw. – 30-ych XX w. była ważnymzjawiskiem w życiu mieszczan.Sprzyjała ona demokratyzacji życiamieszkańców miasta, ponieważjuż nie tylko ludzie majętni,ale praktycznie każdy mógł miećwłasny portret fotograficzny. Takisam efekt miało i fotografowaniew plenerze, chociaż tę strefę życiawładze za czasów Imperium Rosyjskiegodługo starali się kontrolować.Zawód fotografa w tamtychczasach należał do unikatowych.Od początku mistrzami fotografiibyli głównie Żydzi. Jeśli fotografbył chrześcijaninem, to najczęściejZAKŁAD FOTOGRAFICZNY IZRAELA CHOMUŁA PRZY ULICY DOMINIKAŃSKIEJ, BUDYNEK ZACHOWAŁ SIĘ DODZIŚ. LATA 30. XX W.był to szlachcic bądź emerytowanyoficer.Większość fotografów grodzieńskichnie przeżyła II wojnyświatowej. Wszyscy zginęli w getcieczy zostali wywiezieni do obozuzagłady w Auschwitz. Prawienic nie wiemy o ich życiorysach...Ale to oni pozostawili dla nas bezcennyskarb – tysiące zdjęć naszegocudownego miasta i jego mieszkańców,dających nam możliwośćzajrzeć do cudownego zwierciadłaprzeszłości20 M A G A Z Y N


WołczynDYMITR ZAGACKIKOŚCIÓŁ ŚW. TRÓJCY FUNDACJI S. PONIATOWSKIEGO. 1938 R.FOT. ZE ZBIORÓW NARODOWEGO ARCHIWUM CYFROWEGOZnany jest przedewszystkim jako miejsce,gdzie przyszedł na światkról Stanisław AugustPoniatowski. Znajduje sięna północnym zachodziePolesia, gdzieś w 10kilometrach od stacjikolejowej WysokieLitewskie. W dobieInternetu można odbyćpodróż wirtualną doWołczyna, która się przydaprzed podróżą rzeczywistą.Jak podaje Anatol Fiedoruk, badaczdziejów dworów poleskich,pierwszym właścicielem Wołczynabył Jan Sołtan (zm. w 1494 r.),działacz religijny i polityczny WielkiegoKsięstwa Litewskiego. Jedenz jego spadkobierców, JarosławSołtan, starosta ostryński, ufundowałw Wołczynie w 1586 rokucerkiew. Warto także zaznaczyć, żeza czasów Jarosława Sołtana Wołczynotrzymał status miasteczka.Od 1612 roku miejscowość należałado rodu Gosiewskich, którzyzbudowali drewniany kościół, późniejzaś – do Sapiehów.Na początku XVIII wieku Wołczynskładał się z kilku folwarków.Dobra te nabył od hetmanaSapiehy feldmarszałek saski JakubFlemming. Od córki FlemmingaWołczyn przeszedł w posagu doCzartoryskich, a od nich w 1720roku, wraz z ręką księżny Konstancjido podskarbiego wielkiegolitewskiego Stanisława Poniatowskiego,który te posiadłości znakomiciezagospodarował: powiększyłilość folwarków aż do osiemnastu,zbudował na rzekach Pulwa i Leśnasiedem młynów, został fundatoremwspaniałego kościoła ŚwiętejTrójcy. Jednak już na początkulat 40. XVIII wieku dobra wołczyńskiewykupił kanclerz MichałCzartoryski i wzniósł tu okazałądrewnianą rezydencję. W 1828roku Wołczyn wyszedł ostateczniez rąk Czartoryskich i stopniowotracił swoją dawną wspaniałość,często zmieniając właścicieli.Autorzy wydanego pod koniecXIX wieku «Słownika geograficznegoKrólestwa Polskiego i innychkrajów słowiańskich» w częścipoświęconej Wołczynowi poda-M A G A Z Y N 21


HISTORIAją: «Miasteczko ma 102 domy (5murowanych), 804 mieszkańców,przeważnie Żydów, 2 cerkwie parafialne,dom modlitwy żydowski(...). Ludność chrześcijańska trudnisię rolnictwem, Żydzi zaś drobnymhandlem i krawiectwem».Jednak w okresie I wojny światowejWołczyn uległ wyludnieniu.Podczas spisu powszechnego w1921 roku odnotowano już tylko190 mieszkańców, spośród których180 zadeklarowało żydowskiepochodzenie.Mimo upadku z powodu wojny,w latach międzywojennych informacjao Wołczynie była zamieszczanaprawie w każdym przewodnikupo Polesiu. Na przykład drMichał Marczak tak oto opisywałmiejscowość: «Na południe odWysokiego Litewskiego rozłożyłasię nad rzeką Pulwą niewielkaobecnie osada, niegdyś miasteczkoWołczyn. Mieści się tu: urządgminny i pocztowo telegraficzny,posterunek policji państwowej ifelczer. W braku hotelu można beztrudności zanocować w prywatnymdomu za małym wynagrodzeniem.Ciepły posiłek dostanie sięw piwiarni, ewentualnie u Osickiego,urzędnika gminy».Co wabiło podróżników w«senną» i trudnodostępną mieścinę?Przede wszystkimpiękna barokowa świątyniapw. Świętej Trójcy.Ma ona kształt rotundyz kopułą, z którejświatło pięknie oświecawnętrze kościoła. Zbudowanoją w 1733 roku nawzór rzymskiego kościoła MarieMaggiore za środki Stanisława Poniatowskiego.Po klęsce powstaniastyczniowego, w roku 1866 kościółzostał oddany prawosławnym ipowrócił do katolików dopierow roku 1918. Ksiądz proboszczmieszkał w pobliskich Szczytnikach,więc w niezamieszkałej plebaniimogła sobie znaleźć przytułekniewielka grupa turystów.KRÓL STANISŁAW AUGUST PONIATOWSKIDzieje Wołczynabyły związane ze znanymipostaciami. Tak, około1620 roku w Wołczynie urodziłsię hetman polny litewski WincentyKorwin Gosiewski. W 1764roku przyszedł na świat malarzZygmunt Vogel, który był synemkuchmistrza księcia Michała Czartoryskiego,kanclerza wielkiegolitewskiego. Będąc jeszcze dzieckiemstracił ojca, zaś Czartoryscyzatroszczyli się o jego los. Pomoglimu w naukach, dali mieszkanie wWarszawie, a potem zaprotegowaliswoim licznym krewnym. W 1787roku młodym rysownikiem zainteresowałsię król Stanisław AugustPoniatowski, odwiedził go i obiecałmu wsparcie finansowe na naukęjęzyków obcych i osobistą protekcję.Później król, który odwiedziłwówczas Ziemię Krakowską, popowrocie polecił Voglowi udać siędo «Krzeszowic, Tęczyna, Alwerni,Lipowca, Olkusza, Rabsztyna,Pieskowej Skały...» w celu zrobieniaszkiców tych miejsc i zebrania22 M A G A Z Y N


wiadomości historycznych. Z teji innych podróży powstał albumzawierający 63 akwarele i rysunki.W następnych latach Vogel wielepodróżował po Polsce, malując widokizamków, miast i posiadłości.Jednak Wołczyn jest znanyprzede wszystkim dlatego, że mianowicietutaj w 1732 roku w rodzinieStanisława Poniatowskiegoi Konstancji z Czartoryskich urodziłsię i został ochrzczony w kościeleŚwiętej Trójcy ostatni królRzeczypospolitej Stanisław AugustPoniatowski. W aktach parafialnychprzez długi czas przechowywanometrykę chrztu króla. MichałMarczak w swych notatkach zapisał:«Słysząc w Wołczynie szczegóło miejscu urodzenia ostatniego,turysta rozgląda się za budowlą,związaną z tym faktem. Nie znajdziejej za wyjątkiem miejsca, wktórym stał niegdyś dwupiętrowydwór murowany, w którym StanisławAugust ujrzał światło dzienne;dwór ten istniał jeszcze w roku1894».Wołczyn miał być także ostatnimprzytułkiem Poniatowskiego,który zmarł na wygnaniu w Petersburgu,trzy lata po abdykacji. Pochowanogo tam w kościele świętejKatarzyny, gdzie spoczywał do1938 roku. Władze ZSRR postanowiłyzburzyć świątynię, trumnęze zwłokami Stanisława Augustaprzekazano Polsce. Tak rozpocząłsię tragiczny epilog historii ostatniegokróla Polski.Kiedy po 140 latach spoczynkuw petersburskim kościele ciało StanisławaAugusta miało zostać przewiezionedo Polski, powstał problem,gdzie ma spocząć. PrezydentIgnacy Mościcki polecił premierowiFelicjanowi Sławoj-Składkowskiemuwybrać miejsce powtórnegopochówku króla. Ostateczniepostanowiono, że będzie to kościół,w którym przyszły władcazostał ochrzczony – świątynia wWołczynie. Przeniesienie prochówodbyło się w największej tajemni-WINCENTY KORWIN GOSIEWSKIDymitr ZAGACKIKATOLICKI CMENTARZ W WOŁCZYNIEM A G A Z Y N 23


WYBITNI HISTORIA RODACYcy. Trumna przyjechała pociągiem,w wagonie towarowym z napisem«bagaż zwykły», po czym stała nastacji granicznej Stołpce przeztrzy dni. 14 lipca dotarła wreszciedo Wołczyna. Kiedy okazało się,że nie mieści się w krypcie, postanowionozłożyć w dwóch urnachjedynie serce i wnętrzności króla,zaś trumnę obwiązano sznuremi zostawiono w kościelnej niszy.W pomieszczeniu, gdzie złożonoprochy, zamontowano sztaby, skobeli kłódkę, potężne drzwi i kratyw oknie. Wszystko opieczętowano.Klucze od pomieszczenia otrzymali:miejscowy proboszcz, urzędnikwojewódzki z Brześcia oraz zMSZ w Warszawie.Ale i w Wołczynie zwłoki królanie zaznały spokoju. W 1944 rokukościół został splądrowany przezżołnierzy Armii Czerwonej. Powojnie Wołczyn znalazł się na terytoriumBiałoruskiej SRR. Dalszyetap unicestwienia nastąpił w 1979roku, kiedy w kościele, zamienionymna magazyn nawozów sztucznych,zawalił się strop. Do kościoławtargnęli wówczas miejscowiposzukiwacze rzekomych skarbów.Bogatą ołowianą trumnę pociętopalnikami, a kości wyrzucono naposadzkę. Dwie urny, zawierająceserce i wnętrzności króla zostałyzrabowane.W 1987 roku krajoznawcy AleksanderMilinkiewicz i WłodzimierzKisły oraz historyk Michaś Tkaczowuprzątnęli to, co pozostałow niszy, gdzie spoczywały zwłokikróla. Odnaleźli resztki trumny,strzępy stroju oraz szczątki kości.Pod koniec 1988 roku przywieziononiewielką skrzynkę ze szczątkamikróla na Zamek Królewskiw Warszawie. 14 lutego 1995 rokuszczątki ostatniego króla Polskispoczęły w podziemiach katedryśw. Jana w Warszawie, w której gow roku 1764 koronowano...Jednak wśród miejscowej ludnościmożna usłyszeć historię o tym,URZĄD GMINNY W WOŁCZYNIE. 1938 R.FOT. ZE ZBIORÓW NARODOWEGO ARCHIWUM CYFROWEGOże po splądrowaniu grobu królawyrzucone kości zostały zebrane ipochowane w nieznanym miejscuprzez dawnego stróża gminy, człowiekabardzo pobożnego. Zgodniez tą wersją, król Stanisław Augustdo tej pory spoczywa w ziemi wołczyńskiej.Ile w tym jest prawdy, aile miejscowej legendy...Odwiedziłem Wołczyn w ostatnichdniach jesieni zeszłego roku.Trafić tam bez własnego auta dośćproblematycznie, mimo że Wołczynjest chętnie odwiedzany przezmiłośników historii.Dzisiaj o miasteczkowej przeszłościWołczyna świadczy układprzestrzenny z rynkiem, przy którymwznosi się drewniana cerkiewŚw. Mikołaja. Z okresu międzywojennegozachowały się budynkiurzędów gminnego i pocztowego.W Wołczynie znajduje się takżestary cmentarz katolicki, gdzie zachowałysię nagrobki okolicznychpolskich ziemian.Będąc w małej ojczyźnie StanisławaAugusta Poniatowskiego,warto zobaczyć kościół Św. Trójcy,gdzie obecnie trwają prace renowacyjne.Kościół jest świątynią okompozycji centralnej, wzniesionąna planie kwadratu ze ściętyminarożami. Elewacje wieńczą łukowenaczółki, na których stały niegdyśfigury czterech Ewangelistów.Okna zamknięte półkoliście, okrągłei owalne, w bogatej oprawie.Ściany dekorują pary pilastróworaz rozbudowane gzymsy. Wejściewiedzie przez niewielki przedsionekdobudowany po 1876 roku.We wnętrzu kościoła jego narożazajmują cztery obudowaneklatki schodowe, co tworzy plankrzyża greckiego. W bogatym rokokowymwystroju wnętrza wykorzystanopilastry, festony, girlandy,uskrzydlone główki anielskie,kartusze i gzymsy z ornamentykąroślinną. Pod jednym z naroży kościołaznajduje się krypta, w którejzostała złożona trumna ze szczątkamikróla Stanisława Augusta Poniatowskiego.Zrujnowaną w powojennychlatach świątynię w 2007roku przejęła diecezja pińska24 M A G A Z Y N


NOWE KSIĄŻKIPocztówkiz kresówprzedwojennejPolskiTo nowa pozycja PWN. Przywróciwspomnienia z okresu, kiedy w granicachPolski znajdowały się takie województwajak wileńskie, nowogródzkie, poleskie,wołyńskie, lwowskie, stanisławowskie.Autor książki, Piotr Jacek Jamski, zajmujący sięzbieraniem i opracowywaniem materiałów ikonograficznychwschodnich ziem dawnej Rzeczypospolitej,trafił na listy i pocztówki, wysyłane przez inżynieraoddelegowanego na wschodnie rubieże, w celu nadzorowaniaprac przy usprawnieniu funkcjonowaniasieci torów kolejowych. Od roku 1932 wysyłał z podróżyswej kilkunastoletniej córeczce krótkie liścikiz dołączonymi do nich pocztówkami, obrazującymiopisywane miejsca. To swego rodzaju reportaże, historyczneminiaturki.Oczami autora listów, który sam siebie nazywa «kolekcjoneremgranicznych punktów Ojczyzny naszej»,oglądać można dawne kresyArystokracja –polskie rodyAutor Marcin K. Schirmer podejmuje próbęprzedstawienia procesu kształtowaniasię polskiej arystokracji oraz jej wkładuw historię Polski. Część pierwsza opisujedzieje arystokracji od średniowiecza, przezokres nowożytny i czas rozbiorów, aż dowspółczesności.W drugiej prezentowane są portrety niektórych rodzinarystokratycznych, to wybrane aspekty zarównoz historii poszczególnych rodów, jak i w opisach ichprzedstawicieli. Autor wprowadza czytelników pasjonującychsię historią, genealogią, a także obyczajemmożnych rodów.«Nikt nie ma wątpliwości – pisze autor, – że Tarnowscy,Lubomirscy, Radziwiłłowie, czy Czartoryscy,to znakomite rody arystokratyczne». Ale stawia teżpytanie: dlaczego jedne rodziny awansowały w hierarchiispołecznej, inne zaś traciły uprzywilejowanąpozycję, nie potrafiąc zachować swojego społecznegoi materialnego statusu? Również takie pytania: czyprzynależność do arystokracji jest związana z tytułemksięcia, hrabiego lub barona?Polonistykaza granicąPodlaski Oddział Stowarzyszenia«Wspólnota Polska» w Białymstokuwydał wybór tekstów pokonferencyjnych«Polonistyka za granicą: Tradycje iperspektywy».– To głosy w dyskusji nad kondycją studiów polonistycznychzorganizowanych w ośrodkach – Białorusi,Litwie, Ukrainie, Rosji i Łotwie oraz szerokorozumianej edukacji polonistycznej związanej z tymiośrodkami – napisała we wstępie Anna Ketlińska,pod redakcją której ukazała się książka.Studia polonistyczne powstały w krajach byłegoZSRR przeważnie na początku lat 90., w Grodnie – w1989 roku. Były wynikiem otwarcia nowych państwna potrzeby czasu, obywateli i polskiej mniejszościnarodowej. Na początku cieszyły się dużym zainteresowaniem,obecnie przeżywają kryzys, jak i cała edukacjafilologiczna. Dziś nauka języka polskiego łączysię z nauką innego języka obcego, bardzo ograniczającpoznanie literatury i kultury Polski na rzecz rozbudowanychlektoratów językowych.Artykuły naukowców z różnych krajów oraz Polskiilustrują obecny stan rzeczy na polonistykachŚladami zbrodniIPN wydał album «Śladami zbrodni»(przewodnik po miejscach represjikomunistycznych lat 1944-56), podred. Tadeusza Łobaszewskiego. Jest toprojekt edukacyjny, głównie skierowanydo uczniów szkół gimnazjalnych,ponadgimnazjalnych i studentów.Liczba ofiar zbrodni sądów wojskowych wyniosła3000, jest to tylko niewielki procent zamordowanych.Ostateczna liczba tych, którzy zginęli w skutek przestępstw,popełnionych przez terenowe organy bezpieczeństwapublicznego, wojskowo-policyjne grupypacyfikacyjne, czy wreszcie sowieckie NKWD, możesięgnąć nawet 50 tys.Ze szczególnym społecznym oddźwiękiem spotkałysię prace poszukiwawcze na Cmentarzu Powązkowskimw Warszawie, odnaleziono dotychczas szczątki117 osób. Wśród poszukiwanych znajdują się gen.August Emil Fieldorf «Nil» oraz rtm Witold Pilecki.To pierwsza próba skatalogowania miejsc, związanychze zbrodniami komunistycznymi. Pokazuje banalnośći masowość zła, którego różnorodność wynikaławyłącznie z inwencji katów. To ponure dziełoliczy 680 stron i zawiera zdjęcia i opisyM A G A Z Y N 25


RELIGIABERNARD PAKULNICKIIRENA WALUŚKOŚCIÓŁ ŚW. LINUSA W PIELASIE (REJON WERENOWSKI)26 26 M A G A Z Y N


Żołnierze bez broniLAURA MICHAJLIKŚWIĘTY MARCINMoże się wydawać, że tematkapelanów wojskowychnie jest aktualny dlawspółczesnej Białorusi,ponieważ ten rodzajduszpasterstwa dzisiajnie istnieje, ale tak byłonie zawsze. MieszkańcyGrodzieńszczyzny odwieków służyli w wojsku wstatusie kapelanów lub bylipod ich duchową opieką.A więc warto wspomniećo nich – tych, którzybyli powołani świadczyćduchową posługężołnierzom i dzielić ich losy.Pochodzenie terminu «kapelan»jest związane z imieniem św.Marcina (317-397), biskupa Tours.Legenda głosi, że legionista rzymskio imieniu Marcin spotkał zamarzającegopółnagiego żebraka ioddał mu połowę swego wojskowegopłaszcza – «kapy». W nocypo tym zdarzeniu w swoim śniezobaczył Chrystusa, odzianego wjego płaszcz. Te wydarzenie posłużyłonawróceniu Marcina, a częśćjego kapy została otoczona wielkączcią. Na początku «kapelanem»nazywano kapłana, który przechowywałkapę św. Marcina w specjalniewybudowanej kaplicy w pałacukrólewskim w Paryżu. Późniejtermin ten został rozpowszechnionyna duchownych, pełniącychswe obowiązki w wojsku, szpitalu,więzieniu, a także będących sekretarzamibiskupów. Najczęściejtermin «kapelan» łączony jest zfunkcją duchowieństwa w wojsku.Kapelani towarzyszą żołnierzomod czasów wczesnego chrześcijaństwado dnia dzisiejszego, jednakżeich rola i status wielokrotnie zmieniałysię. Według postanowień Soboruw Regensburgu (ConsiliumGermanicum), który w 742-743 r.określił prawa i obowiązki kapelanaw wojsku, duchowni nie mieliprawa noszenia i używania broni.Zadaniem ich była wyłącznie duchowaopieka nad żołnierzami.Grodzieńszczyzna na przestrzeniwieków w wyniku dziejówgeopolitycznych wielokrotniezmieniała swoją przynależnośćpaństwową. Były okresy, kiedynależała do Wielkiego KsięstwaLitewskiego, Rzeczypospolitej,Imperium Rosyjskiego, a nawetPrus Wschodnich. Zmiana godłapanującego wlekła za sobą zmianęwładz rządzących, dominującegowyznania, ustaw, wojska, a razem ztym ustroju służby duszpasterskiejw wojsku. Wieki XI i XII znaczonebyły dla Grodna przynależnościądo książąt prawosławnych, czegodowodem jest najstarsza dzisiajświątynia na Kołoży. Książę, rządzącygrodem na Górze Zamkowej,miał własną uzbrojoną drużynę,która z pewnością była podopieką kapłanów prawosławnych.Chociaż duszpasterstwo wojskowew czasach Rusi Kijowskiej nie istniałoinstytucjonalnie, Kroniki Ipatiewskai Radziwiłłowska świadcząo obecności duchownych, którzychrzcili, spowiadali, święcili cho-M A G A Z Y N 27


HISTORIA RELIGIAKAPELAN SPOWIADA NA POLU BITWY ŚMIERTELNIE RANNEGO ŻOŁNIERZA. PODCZAS WOJNY POLSKO-BOLSZEWICKIEJrągwie i błogosławili wojsko przedwyprawą na nieprzyjaciela.Z włączeniem Grodna do WielkiegoKsięstwa Litewskiego i rozwojemchrystianizacji tego terenuw obrządku łacińskim zaczynająprzybywać tu liczniej duszpasterzekatoliccy, w tym także dowojska. Źródłowo potwierdzonyjest fakt masowego przystąpieniarycerzy-katolików do spowiedzi ido Komunii św. przed bitwą podGrunwaldem w 1410 r., a także odprawianiaw warunkach polowychMszy św. i specjalnego nabożeństwaz udziałem króla WładysławaJagiełły.O stałym duszpasterstwie wwojsku I Rzeczypospolitej, w tymna Grodzieńszczyźnie, można mówićdopiero od wieku XVII, a dokładniejod 1690 r., kiedy to SejmWarszawski za inspiracją króla JanaIII Sobieskiego wprowadził etatypierwszych kapelanów. Przedtemliczbę duchownych w wojskukoronnym i litewskim ustalanodoraźnie, na potrzeby kolejnychkampanii. Dokładnie obowiązkikapelana zostały określone w 1775r. w regulaminach dla wojska, ułożonychprzez hetmana wielkiegokoronnego Franciszka KsaweregoBranickiego. Dokumenty ustalałym.in. zależność duchownego oddowódcy pułku, hierarchy cywilnego,zasady przyjmowania przysięgiitd. W myśl uchwały Sejmu Wielkiegona stopie pokojowej armiaKorony i Wielkiego Księstwa powinnabyła mieć 43 kapelanów, nielicząc w tym kapelanów korpusówkadeckich.Z pewnością pod ich opiekąznajdowały się też jednostki, stacjonującew tym okresie w Grodnie:2. Regiment pieszej BuławyWielkiej Litewskiej (1775-1792)pod dowództwem hetmana MichałaKazimierza Ogińskiegooraz Regiment Gwardii WielkiegoKsięstwa Litewskiego (1786-1790)pod dowództwem księcia MikołajaRadziwiłła. Historia niestety niezachowała imion kapelanów, leczmożna zakładać, że byli to zakonnicy.Ze względu na to, że służba wwojsku wymagała nie tylko talentukaznodziejskiego, ale też odwagi,hartu fizycznego i pokory, podejmowalitę służbę wówczas głównie:jezuici, bernardyni, a takżefranciszkanie i dominikanie. Duchownibyli też w składzie wszystkicharmii powstańczych, w 1794r., 1830 r. i 1863 r., z tym, że wpowstaniu styczniowym uczestniczyłojuż tylko duchowieństwo cywilne.Badacze ustalili, że ogółemw tym ostatnim powstaniu brałoudział 122 kapłanów, z których 31znajdowało się na terenie obecnejLitwy i Białorusi. Wśród duchownychbyło 72 księży diecezjalnychi zakonnych, przy czym 28 na tereniebyłego Wielkiego KsięstwaLitewskiego.Po włączeniu Grodzieńszczyznyw skład Imperium Rosyjskiego,stacjonujące na jej terenie jednostkitakże przebywały pod opieką wojskowegoduchowieństwa. Funkcjekapelanów generalnie nie różniłysię od wojska polskiego – powinnibyli oni sprawować Msze św.,udzielać sakramentów, spowiadaćitd. Służba duszpasterska w wojskurosyjskim ukształtowała się instytucjonalniena początku XVIIIwieku. W 1716 r. car Piotr I wprowadziłposadę kapelana pułkowego,a w 1719 r. – kapelana-mnichana każdym okręcie wojennym.Struktura duszpasterstwa przewidywałaokreśloną hierarchię: naczele stał protoprezbiter w stopniugenerał-lejtnanta, któremu podlegalinaczelni kapelani okręgów, aim z kolei – kapelani «błagoczynni»korpusu, dywizji, brygady i garni-28 M A G A Z Y N


zonu. Na najniższym stopniu stalikapelani pułków, okrętów, szpitali.Z reguły były to osoby dobrze wykształcone– od 1899 r. w wojskumieli służyć tylko absolwenci AkademiiDuchownej ewentualnie absolwenciseminariów, którzy ukończylije z wyróżnieniem.Według danych z 1891 r. w wojskucarskim służyło 569 przedstawicieliprawosławnego duchowieństwa,ale była też pewna ilość tzw.duchowieństwa «inosławnego».Liczba pastorów ewangelickich,księży katolickich i mułłów muzułmańskichwzrosła zwłaszczapo 1905 r. w związku ze względnymzłagodzeniem religijnegoustawodawstwa i liczniejszym powołaniemdo wojska osób różnejnarodowości. W tym okresie armiarosyjska liczyła 29,7% żołnierzy«nieprawosławnego» wyznania.Warto przypomnieć imiona niektórychksięży katolickich, pochodzącychz terenu obecnej Białorusi,a sprawujących w tamtym czasieposługę dla żołnierzy. To przedewszystkim ks. bp Kazimierz Michalkiewicz,sufragan archidiecezjiwileńskiej, a przed I wojną światowąkapelan w Kronsztadzie orazkatecheta w wojskowej Szkole InżynierówMorskich. To także ks.Józef Białohołowy, katecheta wMikołajewskiej Szkole Kawaleriii Konstantynowskiej Szkole Artyleriiw Petersburgu; ks. LeonardGaszyński, kapelan w Kronsztadzieoraz katecheta w wojskowychszkołach Architektury Morskiej iMedycyny Morskiej. W korpusachkadeckich wykładali m.in. również:ks. Adolf Krzywicki w Charkowie,ks. Jerzy Jurkiewicz w Chabarowsku,ks. Kazimierz Wieliczko w Petersburgu.W garnizonie grodzieńskimprawosławni żołnierze od 1907 r.modlili się w cerkwi Pokrowskiejprzy obecnej ulicy Orzeszkowej,która liczyła się garnizonową. Przyczym 101. Permski oraz 103. Petrozawodzkipułki piechoty miałyNAD GROBEM KOLEGI. FOT. Z CZASÓW WOJNY POLSKO-BOLSZEWICKIEJwłasne pułkowe cerkwie św. AleksandraNewskiego oraz św. MichałaArchanioła, mieszczące się wewnątrzPokrowskiej. Cerkiew 102.Wiackiego pułku piechoty znajdowałasię w koszarach rozlokowanych«za torami Petersbursko--Warszawskiej kolei na odległości1 wiorsta od miasta». Żołnierze katolicyi ewangelicy nawiedzali kościołymiejskie, ponieważ osobnejświątyni wojskowej nie posiadali.Ustalić, którzy z kapelanów katolickichsprawowali posługę wobecżołnierzy w Grodnie przed i podczasI wojny światowej, nie udałosię. Można jedynie wymienić ówczesnychetatowych kapelanówdiecezji wileńskiej, albowiem garnizongrodzieński należał do wileńskiegookręgu wojskowego. Bylinimi księża: Jan Bieniasz-Krzywiec(od 1912 r.), Rajmund Butrymowicz(od 1915 r.), Józef Kuczyński(od 1910 r.), Józef Ostrejko (od1915 r.), Stefan Ostaniewicz (od1916 r.), Stanisław Pietkiewicz (od1916 r.), Jan Żywicki (od 1915 r.), atakże Jerzy Bogusław Sienkiewicz,administrator wojskowej kaplicyśw. Jakuba w Wilnie (od 1915 r.).Na pierwszym etapie odrodzeniaPolski, podczas walk o niepodległośćoraz wojny polsko-bolszewickiejzaczęło się tworzenieregularnej służby duszpasterskiej.Posadę naczelnego kapelana wprowadzonow 1918 r. i powierzonoks. Janowi Pajkertowi (1887-1964),a koordynację pomiędzy dowództwemwojskowym i duchowieństwemmiała podtrzymywać Sekcjaduchowieństwa, utworzona przysztabie Naczelnego Wodza. W1919 r. za zgodą Stolicy Apostolskiejerygowano Biskupstwo Polowena czele z ks. bp StanisławemGallem (1865-1942), sufraganemwarszawskim. W tym okresie kierownikiemrejonu duszpasterstwawojskowego na Litwie, do któregonależały garnizony Grodno, Lida iWilno, był ks. mjr Jan Ziółkowski,proboszcz I Dywizji Legionów. PoM A G A Z Y N 29


HISTORIA RELIGIADZIĘKCZYNNA MSZA POLOWA PO ODBICIU BIAŁEGOSTOKU PODCZAS WOJNY POLSKO-BOLSZEWICKIEJzakończeniu działań wojennych w1921 r. jednym z pierwszych kapelanóww garnizonie grodzieńskimzostał ks. Edmund Nowak. W1939 r. jako podpułkownik i szefsłużby duszpasterskiej Armii «Lublin»trafił do niewoli i podobnoks. Ziółkowskiemu zginął w Katyniuw 1940 r.Po zawarciu pokoju zostałyprzyjęte ustawy, które sprecyzowałystatus kapelanów. Stanowiłyone m.in., że korpus oficerski siłzbrojnych składa się z korpusówosobowych wojska i marynarkiwojennej, a także korpusu duchowieństwawojskowego. Wedługustawy z 1922 r. ogólne dowództwosłużbą duszpasterską leżało wgestii Ministra Spraw Wojskowych,jurysdykcyjno-kościelne natomiast– Biskupa Polowego. Na czele Ordynariatuw okresie międzywojennymstali kolejno: generał brygadyks. bp Stanisław Gall (1919-1933)oraz generał dywizji ks. bp JózefGawlina (1933-1939). Organemwykonawczym była Kuria Polowa,w której funkcje kanclerzy wewspomnianym okresie pełnili: pułkownikks. dr Tadeusz Jachimowski(1919-1933), a następnie podpułkownikks. Jan Mauersberger(1934-1939). Własnego kapelanamiał Prezydent, a po 1926 r. przyKwaterze Głównej NaczelnegoWodza wprowadzone zostały stanowiska«delegata Biskupa Polowego»oraz «delegata Biura WyznańNiekatolickich».Po zawarciu Konkordatu pomiędzyPolską a Stolicą Apostolską(10.02.1925 r.) został przyjętyStatut duszpasterstwa wojskowego(«Statuta chram spiritualem militumIn Exportu Polono spectantia»z dn. 27.02.1926 r.), któryokreślił jego strukturę oraz prawa iobowiązki kapelanów. Według art.9. tegoż dokumentu kandydat nakapelana powinien był posiadać:obywatelstwo polskie, wyższe wykształcenieteologiczne, wiek dolat 35 i minimum 3 lata kapłaństwa,próbny rok służby w wojskuz pozytywną opinią dowództwa,a także odpowiedni stan zdrowia.Od duchownych w WP nie wymaganozłożenia przysięgi, natomiastpowinni byli razem z dowództwemprzyjmować przysięgę od rekrutów.Przysięgę przyjmował duchowny,należący do tego samegowyznania, co żołnierz, ale w językupolskim. W wypadku, gdy rekrutźle rozumiał czy nie mówił popolsku, duchowny miał obowiązektłumaczyć mu tekst przysięgina język ojczysty. Formuła przysięgibyła podobną dla wszystkichwyznań, różniła się jedynie formązwrotu do Boga, a w tekście przysięgidla ateistów w ogóle nie byłosłowa «Bóg».Podczas wojny kapelanom należałysię prawa wyjątkowe, m.in.:zwalniania z wszystkich cenzur kościelnych,nawet zastrzeżonych wsposób specjalny papieżowi lub biskupommiejsca; udzielania żołnierzomprzed bitwą po wzbudzeniużalu za grzechy ogólnej absolucji,bez uprzedniej spowiedzi świętej;odprawiania Mszy św. dla żołnierzyrannych lub chorych w każdymwłaściwym i bezpiecznym miejscu;udzielania apostolskiego błogosławieństwai odpustu zupełnego na«godzinę śmierci» i in. W czasiepokoju natomiast instytut wojskowegoduchowieństwa był rozpatrywanyjako narzędzie oświatyi wychowania żołnierzy. Pozaobowiązkami religijnymi kapelanczęsto kierował pracą kulturalno--oświatową, prowadził rozmowyindywidualne lub w grupie, podkreślającw nich znaczenie wiary,patriotyzmu, wierności Ojczyźnieoraz pamięci tych, którzy zginęli zate ideały.Fachową działalnością kapelanówkatolickich kierował w okresiepokoju dziekan okręgu korpusuw stopniu pułkownika, podlegającybezpośrednio Biskupowi Polowemu.Każdy okręg korpusu byłpodzielony na trzy rejony duszpasterskie,podległe starszemu kapelanowirejonu w stopniu majora.Jego zadaniem było zabezpieczenieobsługi duszpasterskiej we wszystkichformacjach na tym terenie, atakże nadzór za działalnością podległychmu kapelanów garnizonówi poszczególnych jednostek. Kapelanpułkowy lub szpitalny miałstopień kapitana (najniższy wśródkapelanów) i podlegał w sprawachwojskowych i administracyjnychdowódcy swej formacji, w sprawachzaś fachowych – starszemukapelanowi rejonu.Wiadomo, iż Polska międzywojennabyła krajem wielonarodowymi w wojsku w sposób naturalnybył obecny cały spektrummniejszości. Według danych z1926 r. katolicy stanowili 72,61%wojskowych. Drugą, dużo mniejszągrupą byli prawosławni –11,88%. Narodowościowy składWojska Polskiego według danychz 1938 r. wyglądał następująco:74,81% Polaków, 10,02% Ukraińców,7,25% Białorusinów 6,07%,30 M A G A Z Y N


Żydów 1,38%, Niemców 0,47% iinnych. Do zaspakajania potrzebreligijnych tych osób w wojsku istniałoduszpasterstwo pięciu podstawowychwyznań: katolickiego,prawosławnego, ewangelickiego,mojżeszowego, muzułmańskiego.Obsługę wyznawców innych religiispełniało duchowieństwo cywilne.Przy Kurii Polowej istniała Radaz 3-4 członków oraz Wydział WyznańNiekatolickich. W skład Radyobowiązkowo wchodził dziekanwyznania greckokatolickiego, którymw okresie międzywojennymbył płk ks. dr Mikołaj Nagożański.Wydział Wyznań Niekatolickich,zamieniony później na Biuro tychwyznań, łączył natomiast kierownikówduszpasterstwa: prawosławnego,mojżeszowego i ewangelickiego.W skład Biura wchodzilinaczelni kapelani wyznań: augsbursko-ewangelickiego– płk RyszardPaszko (1919-1929), płkFeliks Teodor Gloch (1930-1939),prawosławnego – płk Bazyli Martysz(1919-1935), ppłk SzymonFedorenko (1936-1939) oraz mojżeszowego– płk dr Józef Mieses(1919-1931), p.o. kpt. Boruch Steinberg(1931-1932), ppłk ChaimEleizer Fränkiel (1932-1933), mjrBoruch Steinberg (133-1939). Wlatach 1919-1927 istniało osobneduszpasterstwo ewangelicko-reformowanena czele z ppłk KazimierzemSzeferem, które w 1927 r.zjednoczyło się z duszpasterstwemwyznania ewangelicko-unijnego.Zjednoczony urząd podlegał nadalpłk Kazimierzowi Szeferowi(1927-1939), lecz z początkiemwojny przeszedł pod kierownictwomjr Jana Potockiego. Tatarzymieli naczelnego kapelana – mułłękpt Signatułłę Chabibulina tylkow okresie 1919-1921. Następnegootrzymali dopiero w 1938 r. Zostałnim Ali Ismaił Woronowicz.Grodno w okresie międzywojennymbyło miejscem dyslokacjidowództwa Okręgu Korpusu IIIi miało dość duży garnizon. ByłoKAPELANI WOJSKOWI. POŚRODKU KS. MICHAŁ SOPOĆKOteż stolicą dość rozległego katolickiegodekanatu i rejonu duszpasterskiego.Dekanat łączył 9 parafiiwojskowych w: Grodnie, Białymstoku,Wołkowysku, Wilejce, Wilnie,Lidzie, Mołodecznie, NowejWilejce i Suwałkach. Oprócz garnizonowegokościoła pw. WniebowzięciaNajświętszej Maryi Panny(Fara Witoldowa) w Grodnieistniały trzy kaplicy wojskowe: naFoluszu, w sztabie Okręgu Korpusui w sztabie KOP. Wśród dziekanówgrodzieńskich z omawianegookresu można wymienić księży:Stanisława Żytkiewicza, Otto Kristena,Kazimierza Suchcickiego,Wiktora Judyckiego. Na początkulat 20-ych XX w. kierownikiemrejonu duszpasterskiego był ks.Józef Kusta, który zmarł w Grodniew 1926 r. Po jego śmierci stanowiskokierownika rejonu łączyłproboszcz garnizonu. Proboszczamiw różnych okresach byli: ks.Roman Tartyłło (1923-1924), ks.Otto Kristen (1928), ks. StanisławDąbrowski (1932), ks. FranciszekLorenc (1939).Prawie przez cały okres międzywojennypułki grodzieńskienie miały kapelanów etatowych. W1939 r. w wyniku trzech mobilizacjido wojska powołano dość dużoduchowieństwa cywilnego i etatyzostały skompletowane. PrzedM A G A Z Y N 31


PAMIĘĆ RELIGIAFARA WITOLDOWA W GRODNIE W OKRESIĘ MIĘDZYWOJENNYM BYLA KOŚCIOŁEM GARNIZONOWYMsamym rozpoczęciem wojny wGrodnie m.in. służyli kapelani: ks.Antoni Warakomski i ks. StanisławByliński [76. p.p.], ks. Antoni Hermanowskii ks. Antoni Drozdowski[81. p.p.], ks. Józef Marcinkiewicz[szpital nr 3], ks. Stanisław Chmielewskii ks. Jan Mioduszewski [grupaoperacyjna «Narew», 1939].Kapelani byli umundurowani wuniform oficerski z odpowiednimiodznakami w formie srebrnych,oksydowanych pasków i gwiazdekna naramiennikach. Stopień oficerskina czapce oznaczano srebrnymigalonami wzdłuż kwater denkanad otokiem oraz gwiazdkami naotoku. Na patkach koloru khakiz fioletową wypustką (pierwszapołowa lat 30-ych) i srebrnym wężykiembył symbol religijny odpowiedniegowyznania: krzyżykkatolicki, prawosławny lub protestancki,gwiazda Dawida lub półksiężycz gwiazdą. Pod koniec lat30-tych zmieniła się jedynie patkana kołnierzu – patka przybrała ko-32 M A G A Z Y NPIECZĄTKA DUSZPASTERSTWA REJONU GRODNOlor fioletowy bez wypustki.Wyjątkowy status duchownegona polu walki znajduje odbicie nietylko w prawie kościelnym, lecztakże w prawie poszczególnychpaństw i prawie międzynarodowym.Otóż Konwencja Genewskaz 1864 r. «W sprawie polepszenialosu rannych wojskowych w armiachw polu będących» mówi, żekapelani mają prawo korzystać «zdobrodziejstw neutralności» (art.2), a trafiając w ręce nieprzyjacielamają być odesłane «do strażyprzednich swego wojska» (art. 3).Konwencja Genewska z 1906 r. «O


polepszeniu losu rannych i chorychw armiach czynnych» dodaje, żekapelani «będą uszanowani i otaczaniopieką w każdym wypadku;o ile wpadną w ręce nieprzyjaciela,nie będą traktowani, jako jeńcywojenni» (art. 9). Najszerzej jednakmówi o roli kapelanów powojennaKonwencja Genewska z 1949 r. «Otraktowaniu jeńców wojennych».Postanawia ona, że duchowni niesą uważani za jeńców wojennych,ale mogą być zatrzymani «w celuniesienia pomocy jeńcom wojennym».W tym wypadku otrzymująoni szereg ułatwień, a także prawo«swobodnie wykonywać funkcjereligijne wśród współwyznawcówzgodnie z ich potrzebami religijnymi»(art. 35).Niestety najnowsza historia dowodzi,że podczas wojny, kiedybezwzględnie i brutalnie łamanesą wszystkie zasady humanizmu,cierpią też osoby, którzy mają byćchronione przez prawo międzynarodowe.Żadna wojna XX wiekunie oszczędziła duchownych: podczasrusko-japońskiej 1904-1905 r.zginęło ich 16, podczas I światowej1914-1917 r. – ponad 80, następnieprzysporzyła ofiar rosyjska rewolucja,wojna domowa w Rosji orazwojna polsko-bolszewicka. Imięjednego z kapelanów, który poległpodczas tej ostatniej, jest szerokoznane – to ks. Ignacy Skorupka. Oks. Cyprianie Stanisławie Rozumkiewiczu– kapelanie z tegoż samegookresu wiemy dzisiaj niewiele,choć zginął na Grodzieńszczyźnie,niedaleko Lidy.Kapelani stawali się równieżofiarami podczas II wojny światowej.Wystarczy odznaczyć, żew Katyniu zginęło niemalże całedowództwo duszpasterstwa wojskowegoPolski: kanclerz Kurii Polowejks. płk Czesław Wojtyniak,a także szefowie duszpasterstwawyznań: prawosławnego ks. ppłkSzymon Fedorenko, ewangelicko--reformowanego i unijnego ks. mjrKS. PŁK RYSZARD PASZKO, SZEF DUSZPASTERSTWA EWANGELICKO-AUGSBURSKIEGO W WP. ZGINĄŁ WKATYNIU. FOT. ZE ZBIORÓW NBCJan Potocki, ewangelicko-augsburskiegoks. płk Ryszard Paszkooraz mojżeszowego rabin mjr BoruchSteinberg. Ostatni proboszczgarnizonu grodzieńskiego płk ks.Franciszek Lorenc był internowanyna Litwie, ale udało mu sięuciec z obozu do Szwecji. Służyłw jednostkach polskich na fronciezachodnim i zmarł w WielkiejBrytanii w 1975 r. Trafił na frontzachodni również były dziekanDOK III ppłk ks. Jan Żywicki,lecz dalszy los jego nie jest znany.Przedwojenny kapelan SzpitalaOkręgowego w Grodnie ks. WiktorJudycki, przeszedłszy obozyw Kozielsku i Griazowcu wstąpiłdo II Korpusu gen. WładysławaAndersa i także zmarł w WielkiejBrytanii. Natomiast kpt ks. AntoniWarakomski (76. p.p.) po służbiew jednostkach na Zachodzie wróciłdo Polski i został kapelanem wLudowym WP. Losy reszty kapelanówpułków grodzieńskich: kpt ks.Stanisława Bylińskiego (76. p.p.),kpt ks. Antoniego Drozdowskiegoi kpt ks. Antoniego Hermanowskiego(81. p.p.) nie są znane dodzisiajM A G A Z Y N 33


POLONIA HISTORIAZESPÓŁ «KORALE» Z KRASNOJARSKA POD KIEROWNICTWEM JULII SKIDANSłowa z walizkiOpowieść z Krasnojarska34 M A G A Z Y NJULIA SKIDANUrodziłam się w Związku Radzieckimi przeżyłam w nim połowęmojego życia. Odkąd sięgampamięcią, bardzo lubiłam tańczyć.Tańczyłam dla rodziny, potem wdziecięcym zespole. W naszymmieście została otwarta SzkołaBaletowa, akurat zapraszano dopierwszej klasy mój rocznik. Comogę na to powiedzieć – miałamdużo szczęścia!Urodziłam się, jak nam wpajanow szkole, w najbardziej «wolnym»na całym świecie państwie – gdzieżyło się tylko dla pięknej przyszłości,w której zwycięży komunizm.A do tego mam jeszcze możliwośćuczyć się w Szkole Baletowej.W dodatku, po dwóch latachw naszym zimnym mieście otworzonoTeatr Opery i Baletu, doktórego nas, uczniów, zapraszanodo występów w spektaklach. Cóżto były za wieczory dla żyjącej wmarzeniach nastolatki – to prawiebajka! Z prawdziwego, realnegoświata po przekroczeniu kurtynyteatralnej, wchodziłam w świat bajecznychpostaci, zanurzając się wświecie magicznym. Wtedy jeszczenie wiedziałam o istnieniu «kurtynyżelaznej», która dzieliła światdwa różne.Akurat za kurtyną teatralną spotkałammoją własną bajeczną Polskę.Słyszałam tę nazwę od Babcii Taty, wied ziałam, że gdzieś dalekojest taki kraj, w którym onibyli szczęśliwi i za którym całyczas bardzo tęsknią. Ale teatr…Podarował mi własną «bajeczną»Polskę. Na początku to było «Jeziorołabędzie», w którym tańczyłamMazura na królewskim balu.Szlachetne i eleganckie ruchy przynosiłymnie poczucie absolutnegoszczęścia. Tańczyłam go po kolei ztańcem hiszpańskim i węgierskim.Lubiłam je wszystkie, ale Mazuranie tańczyłam – fruwałam nad scenąw niebieskim aksamitnym stroju,podbitym białym futerkiem,czapeczce z piórem i w wysokichbiałych butach z cholewkami i dotegoż na obcasach. Harmonia skokówi obrotów, przekątnych ruchówrąk i nóg, gracja póz to jak


Julia SKIDANopowieść o szczęściu tańczącejMazura Polki na bajecznym balu!Wszystko w tym tańcu jest w samraz dla niej – tempo i ruch, strój imuzyka. Mazur krążył i unosił jużgdzieś wysoko, prawie pod sam sufitz kryształowymi żyrandolami.Z dalekiego dzieciństwa, gdyjeszcze żyli moi Dziadkowie iwszyscy mieszkaliśmy razem, pamiętampojedyncze słowa, mówioneprzez Dziadków, a którychnigdy nie słyszałam od moich koleżanek.To były miłe mojemu sercupolskie słowa wnoszące do domurodzinnego ciepło. Dodawały onetajemniczości do życia domowego,a dźwięczały jakoś dziwnie: szufladai kapcie, łóżko i firanki, serwetkii lusterko. Nie wiem, z jakiegośpowodu najbardziej elegancko dlamnie brzmiał «widelec». Pamiętam,jak po raz pierwszy zapytałamBabcię o te niezwykle słowa – powiedziała,że przywieźli te słowaze sobą z Polski. Ja, będąc wtedymałą dziewczynką, myślałam, żenaprawdę przywieźli je z dalekiejPolski jak rzeczy w walizce.Wówczas jeszcze nic nie wiedziałamo polskich zesłańcach naSyberii – o tym w domu nie mówionow ogóle, bo jako dzieckomogłam na podwórku powiedziećkolegom, a to było niebezpiecznie.Nie wiedziałam również o tragediiPolaków w ZSRR, choć sama pochodziłamz wywiezionej rodziny,rodzinę moich Dziadków wywiezionospod Grodna w roku 1940.Ale wtedy tańcząc Mazura wyobrażałamsobie Polskę jako bajecznykraj, skąd przyjechali moi Dziadkowiei przywieźli ze sobą w walizceprzytulne słowa.Później Dziadkowie umarli, aniedługo po Nich i Ojciec. Byłamjeszcze nastolatką, nie zdążyłamwszystkiego się dowiedzieć. A terazjuż nie ma kogo o to zapytaći tak się stało, że moja dzisiejszawięź z Polską mieszka w oddzielnympokoju. Jest to polska mowai historia, wiem o tragicznych czasachi losach Sybiraków. Na dalekiejSyberii prowadzę zespół polonijny«Korale», a moje córki mieszkają wPolsce. Ale te słówka z dzieciństwai Mazur z balu żyją w starej walizce.Tylko ja mam do niej klucz i mogęczasami zajrzeć tam i sprawdzić –czy coś się zmieniło, czy mam tesame wspomnienia i emocje.Moja poszarpana brązowaprzedwojenna walizka… W codziennymnatłoku spraw jesteśmilcząca i niewidzialna, ale wieczoremw świecie księżyca otwieramciebie i zaczynasz ze mną rozmawiać.Opowiadasz jakąś historię, októrej zupełnie zapomniałam, onajest w walizce, pozostała w mojejpodświadomości. Walizka pomagami wspominać, trudno jest wszystkodokładnie wyjaśnić w tych historiachbez początku i końca:siedzę pod łóżkiem obok starejmiednicy z jajkami, przygotowanymina Święta. Wołają mnie, ale jasię nie odzywam. W kącie pokojustoi drzewo. Na gałęzi wisi dużażółta cytryna. Kiedy już Babcia jązerwie? Powinna coś mieć w sobie,nie może być zwykłą, bo wyrosław naszym domu, wisiała na drzewkumiędzy dwoma oknami, za którymiprawie zawsze pada śnieg iszybko biegną zmarznięci ludzie.Babcia mówi: «A, jesteś! Wyłaź już!Jutro święto Bożego Narodzenia –będziemy pić herbatę z cytryną».Nikt z moich przyjaciół nie miałwłasnej «cytryny».Byłam jedynaczką. W zimie częstochorowałam i brakowało mi towarzystwa.Jedynacy chyba więcejżyją w fantazjach, niż dzieci mającyrodzeństwo. Lubiłam chować się wstarej szafie. W niej nie pachniałonaftaliną jak we wszystkich zwykłychszafach. Babcia wkładałatam woreczki z ziołami i roślinami.Była w szafie moja ulubionapółeczka z kapeluszami Dziadka.Uwielbiałam przymierzać jeprzed lustrem. To było stare i jedynelustro w mieszkaniu – znajdowałosię akurat na starej szafie.W lustrze pływały ledwie widzialneplamy, prawie jak szare fantastyczneobłoki. Podróżowałam międzyplamami w dziadkowych kapeluszach.Szafa żyła swoim tajemniczymżyciem. Wydawało mi się, żegdy była zamknięta na klucz alboDziadek zaczynał walczyć z przymierzaniemjego kapeluszy – coś wniej się działo. Przykładałam uchodo zamkniętych drzwi i słyszałamczyjś oddech i cichą muzykę.Nie ma już tej szafy. Żyję z«szafą» i wszystkimi «ubraniami»,«kapeluszami» i «ziołami» w mojejwalizce. Gdy otwieram walizkę– napełniam powietrze zapachemstarej szafy i słyszę ciche głosyDziadka i Babci. Ta przedwojennawalizka jest kawałkiem świataDziadków i Ojca, zawiera śladyobaw o przeżycie w nieprzyjaznymświecie tamtych lat. Stała się teżmoim kawałkiem świata, w którymleżą moje najcenniejsze wspomnienia.Nie wpływa na walizkę czas,bo jest zrobiona z najszlachetniejszegomateriału, jakim są najszczęśliwszechwile dzieciństwa, kiedynad moim bezpieczeństwem czuwałynajdroższe mi osoby, w nichbyła też bajeczna tajemnica i rodzinnyspokójM A G A Z Y N 35


SPOJRZENIE POCZTA NA BIAŁORUŚAGNIESZKA OSIECKAPozdrowieniadla «GrodzieńskichSłowików»Z wielką przyjemnościąprzeczytałam w «MagazyniePolskim» o koncerciepoświęconym pamięciAgnieszki Osieckiej w Grodnie.To dobrze, że na Białorusimłodzi wykonawcy chcąśpiewać po polsku niegdyświelkie przeboje poetki, a i dziśrównież niezapomniane.Chcę powiedzieć, żeAgnieszka Osiecka była mojąkuzynką ze strony naszychmatek. Moja babcia ze stronymamy, Zofia Brylińska, urodziłasię dn. 5 grudnia 1881 rokuw Warszawie, pochodziła zrodziny Brylińskich herbu Gryf.Na cmentarzu w Poznaniuw Alei Zasłużonych znajdująsię dwa groby Brylińskichpod opieką harcerzy zeszkoły w Poznaniu. BabciaZofia Brylińska była bliskospokrewniona z JózefemSztechmanem – dziadkiemAgnieszki Osieckiej.Agnieszka była ode mniestarsza. Ja mieszkałam wŁodzi, a Agnieszka Osiecka wWarszawie, ale wraz z mamamiodwiedzałyśmy się w młodości.Moc pozdrowień dla zespołu«Grodzieńskie Słowiki».BASIA KUKULSKAJOHANNESBURG, RPAKS. ANTONI KURYŁŁOWICZ. LATA 30. XX W. WŁ. BRONISŁAWY KURYŁŁOWICZZ albumu BronisławyKuryłłowiczDo Polski po zakupyW supermarkecie sieci «Euroopt»w Nieświeżu niechcącypodsłuchałem rozmowy dwóchkobiet. Jedna mówiła do drugiej:«Obecnie Nieśwież podobny jestdo małej Polski, jeżeli chodzi oilość sklepów, ale ceny na artykułyspożywcze są na poziomie światowym,drożyzna co nie miara, drożejtu nawet niż w Mińsku».Szanowni CzytelnicyChcielibyśmy udokładnić, żezdjęcia, zamieszczone w «Magazynie»3(87), do artykułu ks. prof.Romana Dzwonkowskiego kapłanieAntonim Kuryłłowiczu pochodząz pięknego albumu, który jestwłasnością Pani Bronisławy Kuryłłowicz,krewnej ks. Kuryłłowicza;są w nim zdjęcia ks. Kuryłłowiczaoraz szkoły bernardyńskiej(m. in. lekcji i szkolnych przedstawień).Album był prezentowany nawystawie w Gdańsku-Oliwie.W tym roku został zmniejszony nakład «MagazynuPolskiego» (mamy nadzieję, że czasowo). W związkuz tym zwracamy się do Państwa z uprzejmą prośbą,by po przeczytaniu pisma przekazać je innym osobom(wiemy, że wiele osób to czyni). Można też pismazwracać do redakcji, żeby trafiały do kolejnychCzytelników.REDAKCJAREDAKCJABędąc w Polsce porównałemceny. Wcześniej chleb, nabiał, kaszena Białorusi były tańsze. Teraz,niestety – nie. Niektóre artykuływ Polsce są dwukrotnie tańsze.Dlatego nasi ziomkowie, jadąc doPolski, chcą zrobić jak największezakupy.BERNARD PAKULNICKIHORODZIEJA, OBWÓD MIŃSKI36 M A G A Z Y N


DAWNIEJ I TERAZGRODNO. ULICA ELIZY ORZESZKOWEJ. Z PRAWEJ BUDYNEK ZBUDOWANY W STYLU KLASYCYSTYCZNYM NA PRZEŁOMIE XVIII – XIX W. FOT. Z POCZ. XX W.IRENA WALIUŚTAK WYGLĄDA TEN FRAGMENT ULICY DZISIAJ


© MAGAZYN Polski 2013 r.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!