10.07.2015 Views

(May) 2009r. No 10 (976) - Nowy Kurier

(May) 2009r. No 10 (976) - Nowy Kurier

(May) 2009r. No 10 (976) - Nowy Kurier

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Strona 2Kazimierz Z. PoznaÒskiUniversity of WashingtonFeudalny kapitalizmPodczas gdy w Europie Wscho -dniej wyłonił się model własnościzdominowanej przez zagranicznykapitał, w Rosji nie doszło do te -go. W Rosji nie usa dowili się namocno właściwie w żadnej dzie -dzi nie gospodarki, może z wyjąt -kiem piwa, czy papierosów orazparu przemysło wych wyrobówkon sumpcyjnych, jak na przykładsamochody, czy lodówki.W tych dziedzinach, które sięnajbardziej liczą ze względu nawkład do ogólnej produkcji wRosji zagraniczna własność jestbardzo ograniczona, włącznie znajważniejszym sektorem, wydo -by wczym, z którego, w tym zwła -szcza z sektora ropy naftowejoraz gazu naturalnego pochodzigłówna część jej produktu naro -do wego.W pierwszych latach “budowa -nia” kapitalizmu na gruzach ko -AUTO WORK LTD.Complete Auto RepairUsed & New Tire Service• Tune - Ups• Shocks•Tire Services•Brakes•Mufflers•Car Detailing• Elektrical•Front End Work1557Sedlescomb Dr.Mississauga, Ont.L4X 1M4Gdy samochÛd twÛj nie rusza dzwoÒ natychmiastdo Migusa. FachowoúÊ i uczciwoúÊ47 LATAOBS£UGIPOLONII24 godzinna obs³ugaoraz dostawa olejuopa³owego(416) 232-226283 Six Point RoadToronto, ON M8Z 2X3DIXI RD.mu nizmu, gdy zaczęła się pry wa -tyzacja, większość pańs two wegomajątku wpadła w ręce tzw. oli -gar chów. Za wieloma z nich kryłysię jednak zagraniczne pieniądzeoraz międzynarodowe powiąza -nia, których oligarchowie pilniepo trzebowali by przeżyć.W bałaganie, jaki wybuchł, za -graniczni partnerzy brali na siebieogromne ryzyko, gdyż nie mieliżad nej poważnej osłony prawnej,z umowami na świst kach papie -rów oraz z upadłymi sądami. Jaksię szybko okazało, ryzyko zwyk -le się nie opłaciło, gdyż lokalnipart nerzy okazali się z zasady nie -uczciwi oraz zagarnę li zagrani cz -ne udziały w firmach.Przykładem jest główna firmatelekomunikacyjna, w którą szyb -ko wszedł z fortuną bardzo znanyamerykański finansista oraz filan -trop. To była duża ryba do zło -wie nia, więc facet wyłożył gruboponad milliard dolarów. Wkrótceokazało się, że nikt nie wie o jegoudziale, więc się zaczął szarpać ipoddał, żeby nie narażać życia.Przez wiele lat, za rządów Jel -JOLANTA KRYSTKOWICZAdwokat, <strong>No</strong>tariuszL.L.B, LLM By≥y SÍdzia w Polsce2347 Kennedy Rd. Unit 402, Scarborough, Ont.M1T 3T8pÛ≥nocno-wschodni rÛg ulic Kennedy Rd. i Sheppard Ave.Tel.: 416-292-83371557SEDLESCOMB DR.DUNDASJarrowZENON MIGUSBus. (905) 629-1892Cell.(416) 707-8304POMNIKIPomniki z granituP≥yty z brπzuGwarantowana wysokajakoúÊ us≥ugiDuøy wybÛr kolorÛwi wzorcÛwPrzystÍpne ceny(416) 232-125083 SIX POINT ROADHWY 427cyna, oligarcho wie mocno usado -wili się w Rosyjskiej gospodarcetworząc liczne imperia nie tylkow ropie czy gazie ale też w takimchromie, niklu, diamentach, czyteż stali, I to nie byle jakie im pe -ria ale światowe, gdyż tak sięskła da, że Rosja siedzi na jednejtrze ciej światowych zaso bów na -turalnych.Ale nie wszystko, nie cały ma -jątek państwa trafił do nich, gdyżpaństwo zostawiło sobie jakieśudziały, a w bankowości dwa naj -ważniejsze banki, odpo wie dzialneza większość oszczę dności lud -ności oraz kredytu komercyjnegonigdy nie zostały sprywatyzo -wane i do dzisiaj stanowią głó -wny trzon Rosyjs kiego sektora fi -nasowego.Czasy kiedy oligarchowietrzęś li Rosją skończyły się kiedydo władzy doszedł Putin. Mario -net kowy Jelcyn został zastąpionyprzez Putina, który odbudowałcentralną władzę. Żeby to osiąg -nąć musiał mocno ukrócić oligar -chów tyle że nie wszystkich, po -nieważ część z nich potrze bowałDixieVISTULA TRAVELPromocyjne ceny BiletÛw do PolskiIncome - TaxWakacje na s≥onecznym po≥udniu - ìlast minuteîUbezpieczenia turystyczne - juø od $1.<strong>10</strong>VISTULA TRAVELDundas St. E.jako sojuszników w spra wo waniusilnych rządów.Wykorzystując system prawnyoraz aparat przymusu - policjeoraz służby specjalne - Putin roz -prawił się z paroma oligarcha mi,w tym z właścicielem dużej kom -pa nii energetycznej. Właści cielznalazł się w więzieniu oraz stra -cił wszystko. Na rzecz kogo? Anopaństwa bo Putin postano wiłprzy wrócić dużą część majątkupań stwu.W ciągu kilku lat swojej wła -dzy Putin osiągnął to, że sektorenergetyczny, w tym zwłaszczagazowy - jako ważniejszy niżnaftowy - znalazł się pod więk -szoś ciową kontrolą państwa mię -dzy innymi wdając się w spory zzagranicznymi korpora cja mi, któ -rym poodbierał licencje albo wy -łączył je z najważniej szych póleks ploatacyjnych.Ten proces przejmowania kon -troli nad wieloma sektorami cią -gle trwa, tym razem w atmo sfe -rze globalnego kryzysu finan so -wego, który spowodował, że for -tuny wielu oligarchów ostro sto -pniały a ich zdolność finan sowa,zwłaszcza dla obsługi ich długówbankowych, także spadła bardzoostro grożąc im nawet niewy pła -calnością.W tych warunkach państwo, zeswoimi dwoma gigantycznymibankami oraz z walutowymi zgro -madzonymi przed świato wymkryzysem, kiedy ceny su row cówREALTY LTD.,BROKERAGE416-534-35111%MLS+2273 Dundas St. WestToronto, On. M6R 1X6Fax: 416-534-351215-31/05/ 2009 N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>)Sales representative od 1988 r.Zofia LachowiczLexusDo wygraniaCell:416-459-0995były ogromnie wywindo wane,władze, z Putinem, zaczęły ofe -rować pomoc ale w zamian zaprze kazanie państwu udziałów wtych zagrożonych korporacjach/jak np. w niklu/.W ten sposób “kapitalizm oli -garchów” został przekształco ny wsystem gdzie współzarządzają ka -pitałem państwo oraz oligar cho -wie. To jest symbiotyczny sys -tem, w którym przez perso nal nepowiązania oraz różne grupy “ro -bocze” państwo uzyskuje wspar -cie ze strony oligarchów a oli gar -chowie załatwiają sobie przywi -leje od państwa.Kiedy wyłonił się wariant sys -te mu z oligarchami na czele, orazze słabym państwem, ktoś trafnienazwał ten model “feudal nym ka -pitalizmem”, no bo gospo darkabyła nowoczesna - przemy słowa,jak za kapitalizmu ale strukturawładzy była feudalna, gdy feu da -łowie rządzą się każdy po swo je -mu a władza - królew ska - jestformalna.Ten termin “feudalny kapita -lizm” jest ciągle aktualny i dalejnajlepiej oddaje istotę Rosyjskie -go kapitalizmu, tyle że obecnie,bo transferze majątku z powrotemdo państwa, to jest fedudalizm,gdzie feudałowie liczą się z silnąwładzą - królewską, która cieszysię dostatecznie zdrowymi finan -sa mi żeby trzymać w kraju ładoraz porządek.Cdn.Zapewniam fachowπ irzetelnπ us≥ugÍ popartπ wieloletnimoúwiadczeniem.,Pe≥ne badanie oczuEWA G£ADECKA1224 Dundas St. West, Suite <strong>10</strong>2, Mississauga,Ontario L5C 4G7Wysy≥ka paczek i pieniÍdzyTel.: 905-624-41411425 Dundas St. E. Unit 5A Mississauga


N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>) 15-31/05/2009Informacje o najnowszych książkach wydawanych w PolsceStrona 3Maria BudziakowskaBarbara Stettner-Stefańska:Paryż po polsku. Warszawa: Gru -pa Wydawnicza BertelsmannMedia, 2001. 399 str., bogato ilu -stro wana.Autorka we wstępie książki pi -sze : „Paryż jest drugim, obokWar szawy, miastem mojego ży -cia. Zafascynowana jego urodą,zabytkami, muzeami, kawiarnia -mi, a przede wszystkim tą szcze -gólną atmosferą, bez której trudnomi wytrzymać dłużej niż pół ro -ku, stałam się od Paryża uzale -żnio na”.I rzeczywiście książka napisanajest z wielką znajomością Paryża iwnikliwością jego historii, zabyt -ków i ciekawych miejsc do zwie -dzania, a także zawiera szcze -gółowe informacje turystyczne.Barbara Stettner-Stefańskaopisała Sekwanę , wyspy: WyspaCite (Ile de la Cite) z Katedrą<strong>No</strong>tre-Dame i Pałacem Sprawie -dliwości oraz Wyspę św. Ludwi -ka, prawy brzeg Sekwany (ŁukTriumfalny, Park Monceau, Szko -łę Polską na Lamande, Trocadero,Plac Zgody, Dom Balzaca, orazkoś cioły: św. Magdaleny, polskikościół i kościół Saint-PhilippeduRoule) oraz Plac Vendome ,Operę, Łuk Triumfalny, Luwr,Pałac Królewski, Ratusz, PlacBastylii, Wzgórze Montmartre,Lasek Buloński i Cmentarz PereLachaise.W rozdziale „Lewy Brzeg” zna -lazły się opisy: Inwalidów, Mu -zeum Rodina, Polskiej Amba -sady, Muzeum Orsay, InstytutuFrancuskiego, Dzielnicy Łaciń -skiej, Sorbony, Panteonu, Kole -gium Francuskiego, KościołaSaint-Germain-de-Pres, Pałacu iOgrodu Luksemburskiego orazZakładu św. Kazimierza.Rozdział „Początek i koniecnaj starszej linii metra poświęconyjest La Defense, dzielnicy, którajest największym centrum biznesuw Europie, leżącego dokładnie podrugiej stronie Sekwany, na prze -dłużeniu Avenue de la Grande-Armee, jednego z dwustu ramionplacu Charles de Gaulle-Etoille.Znajduje się tam łuk triumfalnynaszych czasów – La GrandeArche (Wielka Arka).Z okazji świąt odbywają siękon certy z udziałem znanychartystów (np. 14 lipca). 21 czer -wca obchodzony jest dzień muzy -ki, z nowoczesnymi spektaklami„światło i dźwięk”.La Defense składa się z wie -żow ców, ogrodów, fontann, pla -ców oraz posiada siedemdziesiątogromnych rzeźb.Najstarsza linia paryskiegometra kursuje już od ponad stulat. Zaczyna się właśnie na LaDefense, a kończy na stacjiChateau de Vincennes. „ŁączyGrande Arche de La Defense,symbol architektury XXI wieku, zChateau de Vincennes i innymibudowlami, których fragmentypamiętają czasy Ludwika IXŚwię tego. Tutejszy zamek - forte -ca był przez kilka wieków kró -lew ską rezydencją, miał równieżbronić dostępu do Paryża odwscho du.Barbara Stettner-Stefańska:Francja po polsku. Warszawa:Świat Książki, 2008. 616 str.,bogato ilustrowana.„Podobnie jak „Paryż po pols -ku”, tak i ta książka nie jest ty po -wym przewodnikiem, ale jedynienieśmiałą podpowiedzią, gdzieprzy okazji zwiedzania Francjimożna trafić na polskie ślady.Często są to ślady umowne i ulot -ne, zaledwie „odciśnięte” w któ -rymś z listów Wyspiańskiego,eseju Herberta czy w piosence ztekstem Baczyńskiego, ale niebrak też konkretnych miejsc iwidocznych obiektów trwalezwiązanych z naszymi wybitnymirodakami oraz takich, gdzie je ste -śmy jako Polacy mile widzi ani ioczekiwani”.Książka zawiera trzydzieściosiem rozdziałów. Przytoczę tutajtylko niektóre ty -tuły, jak np.Chopin w <strong>No</strong> -hant, Czy Ju lesVerne był Po la -kiem?, „Dziu pla”Gie droycia,Gdzie ślub i gróbMarii Curii-Skło -dow skiej, koniecromansu Na po -leona i MariiWa lew skiej, Ko -per nik na ślubieMarii Lesz czyń -skiej, Kisądz Po -pie łuszko i Pa -pież pod Pary -żem, ostatni ad -res Gom bro wi -cza, Pan Co gitow galerii pra ojca,Pan Ta deusz połacinie, Panteonpols kiej emi gra -cji, Pol ka na francus kim tronie,Polscy rzeź bia rze z Boulogne,Stani sław Leszczyński za pra sza,Śladami Van Gogha i Herberta,Tam na rodził się autor ‘We se la”itd.Powszechnie znane jest, że Fry -deryk Chopin w latach 1839-1846skomponował największe swojedzieła i to właśnie w <strong>No</strong>hant, wposiadłości pisarki Geroge Sand,gdzie rokrocznie spędzał wakacje,pozostając tam aż do późnej je -sieni.W miejscowości Amiens, wroku 2005 obchodzono setną ro cz -ni cę śmerci Juliusza Verne’a. Wdomu, w którym pisarz miesz kał18 lat , odbywał się Mon dial Ju lesVerne. Na to spot kanie przy byłtakże Krzystof Czuba szek, prezesi założyciel Pols kie go Towarzy -stwa Juliusza Ver ne’a.Jego wy stą pienie było sensacjądla miło ś ni ków twórczości Ver ne’a. Otóż jednym z pierwszychpublikacji tego autora był esej zroku 1848 pt. „Czy Francja mamo ralny obo wiązek interwenio -wać w spra wach Polski”, opowia -dając się za „tak”. Następną cie -ka wost ką przed stawioną przezCzubaszka, było obalenie mitu, żeJuliusz Verne miał polskie pocho -dzenie.Polecam obie książki BarbarySet tner-Stefańskiej, szczególniedla osób wybierających się nazwie dza nie Fran cji - bo opróczhistorii i wielu cieka wostek za -wierają one infor macje turysty -czne.Lech Wysz czelski: O Polsce iWer sa lu. Toruń: Wydawni ctwoAdam Marsza łek, 2008. 147 str.W ksią ż ce zosta ło po kazanesta no wisko wiel kich mocarstw dospra wy odbu dowy od ro dzo nej w1918 ro ku Polski, zwłaszcza dojej kształ tu tetyto rial nego.Pierwszy raz podczas kon fe -ren cji paryskiej w 1919 roku,dru gi raz na konferencjach koń -czących II wojnę światową - Te -he ran-Jałta-Poczdam wielkie mo -carstwa decydowały o losie Pols kii jej granicach.W recenzji książki profesoraDariusza Kozerawskiego czyta -my: ”Recenzowana książka maformę opracowania naukowego,ale przedstawione jest ono beznad miernego „przeciążenia” apa -ra tem naukowym, co winno spo -wo dować większą przystępnośćdla masowego odciorcy.”Autor wykorzystał źródła dru -kowane, pamiętniki, wspomnie -nia. Książka składa się z ośmiurozdziałów:- Od Compiegne do Wersalu- Federacja czy inkorporacja?- Precyzowanie stanowiskmocarstw w kwestii granic Polski- Plon pracy Komisji Cambon’a- Na arene wkracza LloydGeor ge- Paderewski w Paryżu- Traktat wersalski- Polacy w traktacie wersal skimKonferencja pokojowa, któraobradowała od stycznia do czer -wca 1919 roku w Paryżu, a właś -ci wie w Pałacu Wersalskim, na -zy wana jest także konferencjąwer salską. Na konferencji jedną zważniejszych spraw było zade cy -dowanie o kształcie teryto rialnymPolski. O ile faktem było po twier -dzenie uzyskania niepo dległościprzez państwo polskie po 123 la -tach rozbiorów przez wielką trój -kę, to sprawa kształtu tery to rial -ne go wywoływała liczne spory ikon trowersje.„Konferencja paryska nie ukła -dała się po myśli Polaków. De cy -dujący głos na niej należał doprzywódców wielkich mo carstw,głów nie Wilsona, Lloyda Georgai Clemenseau.Ci nato miast troszczyli się wpierwszej kolejności o zagwaran -to wanie ich państwom głównychcelow stra te gicznych i stąd spra -wy państw mniejszych traktowaliw wymia rze przyporządkowywa -nia ich własnym interesom naro -do wym. Największym przeciw ni -kiem budowy silnej Polski byłaWielka Bry tania i jej premierLloyd George”.


Strona 4 15-31/05/ 2009 N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>)Western Michigan UniversityObserwacje z USAAndrzej TargowskiAleksander RybakWojna domowa w 2009 rokuRok 2009 powinien przejść wpolskiej historii, jako rok otwartejwojny domowej pomiędzy partia -mi politycznymi. Pretekstem dotego są wybory do ParlamentuEu ro pejskiego, kiedy partie ofi -cjal nie skaczą sobie do oczu istarają się wykończyć nawzajemswoich kontrkandydatów. Owewy bo ry są tylko pretekstem, bo -wiem długo nawarstwiona wza -jemna nienawiść do siebie znaj -duje teraz jakby formalne i otwar -te ujście dla owej walki na śmierći życie.Zapytany prof. Zbigniew Brze -ziński (Horyzonty w TVN, 17maja, 2009 r.) co sądzi o polskiejpolityce, odpowiedział; „polskapolityka ośmiesza się, jest depry -mująca ale niezbyt ważna dlaświa ta, bowiem Polska jest częś -cią Unii Europejskiej i najwa -żniejsze europejskie decyzje są wniej obowiązujące dla Polski.”Potem Profesor dodał pięknąpolsz czyzną na wszelki wypadek,„że politycznie należy do Ame -ryki, ale kiedyś Polska niewolacią żyła mu.” Jak widać nie chcesię identyfikować z obecną polskąpolityką, choć niedwuznaczniedodał, że kiedyś był polskim pa -triotą.Chyba tylko Profesor Brze -ziński potrafi tak krótko i dosa -dnie scharakteryzować to, co siędzieje w Polsce. Nawet obecnieodci na się od Polski, bowiemzapewne jest mu za nią wstyd.Zresztą nie tylko jemu. I to jestnajwiększa porażka obecnychpolskich polityków. ProfesorBrzeziński ocenia Polskę z geo -politycznego punktu widzenia, wczym nie ma sobie równych naświecie. Jednak to, co się dzieje wPolsce ma przede wszystkimolbrzymie znaczenie dla samychPolaków.Otóż owa pełzająca wojna do -mowa między politycznymipartia mi bardzo osłabia samąPols kę, która zamiast prężnie roz -wijać się, dryfuje. Traci wieleszans i znieczula obywateli. Sytu -acja obecna przypomina klimat,jaki panował w II RP przed Za -machem Majowym. Tylko obec -nie nie widać drugiego „Piłsud -skiego.”Jednakże największą winęprzy pisuję polskim mediom, którepodsycają do tej wojny domowejw imię lepszej oglądal ności. Za -praszają do studia politykówtylko po to by ich skonfliktować iośmieszyć. My z uchodźctwa,którzy żyją w klima cie telewizjinp. amerykańskiej nie możemypatrzeć na ten „cyrk” w polskichmediach. Tutaj ci „najlepsi” pols -cy dziennikarze, nagradzani„Wik torami, “nie znaleźliby pra -cy w amerykań skiej telewizji, zuwagi na gwał cenie etyki za -wodowej. Nie wiem, czy owipols cy dzienni karze mają moralneprawo „egza minowania” polskichpolityków, jeśli nie chodzi im osedno spra wy tylko o to, „kto ko -go” w imię oglądalności.Co najgorsze owi specjaliści odskłócania są tak pewni siebie, żedobrze pracują a ich zwierz chnicynawet ich do tego zachęcają,także nie widzę rady na wyjście ztego medialnego korkociągu i wy -prowadzenia Polski na „prostą?”Co gorsze polscy obywatele, nieznają in nych mediów, większośćbyła wychowana na mediachPRL, także ową „wolno-amery -kankę, “ uważa za coś normal -nego w demokracji? A tym cza -sem Polska nadal krwawi a poli -tycy jak durnie dają się mediomskłócać.George Jerzy WesioraKilka lat temu, kiedy AlexanderRybak wystąpił w eliminacjachdo norweskiej wersji Idola, jedenz jurorów radził mu z przekąsem,by zapisał się na lekcje śpiewu. Wostatnią sobotę, gdy stało sięoczywiste, że wygra Eurowizję2009, telefoniczne gratulacje naantenie telewizyjnej składali mupremier <strong>No</strong>rwegii oraz ministerkultury. <strong>No</strong>rwegia oszalała napunk cie Rybaka.Wczoraj, po sobotnim zwycię -stwie w konkursie Eurowizji nalotnisku Gardemoen w Oslo Ry -baka witały setki rozentuzjaz mo -wanych fanów, powodując niesa -mo wity chaos i niewielkie opóź -nienia samolotów. Huczne po -witanie Alexandra, który jesz czeze sceny w Moskwie po nor weskupoprosił sympatyków o przy by -cie, zostało wpisane w nieofi -cjalny plan obchodów świę tanarodowego w stolicy <strong>No</strong>r wegii.W poniedziałek informacje najego temat otwierają wszystkienorweskie serwisy informacyjne,a jego twarz zdobi okładki dzienników.Jeszcze przed moskiew -skim finałem Rybak budził wiel -kie zainteresowanie mediów isympatię rekordowej liczby wi -dzów (wygrał norweskie elimi -nacje miażdżącą przewagą gło -sów). Dziś zyskał coś więcej -mia no bohatera narodowego.Nazwisko Rybak będzie się przezlata przewijać przez teleturnieje iquizy. Równie ważne jak to, cze -go dokonał, jest fakt, kiedy tozrobił. Pochodzący z Białorusikompozytor nie mógłby sobiewymarzyć lepszej chwili na wy -graną, która zagwarantowała mumiejsce w społecznej świado -mości. Zwycięstwo Rybaka <strong>No</strong>r -we gowie potraktowali jako spe -cjalny prezent na Święto Naro -dowe 17 maja. W ostatni week -end zbierali się w gronie rodzin -nym, by brać wspólnie udział wobchodach święta. W sobotniwieczór przed telewizorami za -POLSKA SZKOŁA MUZYCZNAThe Frederic ChopinMusic SchoolFortepian/pianinoïSkrzypceïGitara ïEmisja g≥osu (Vokal)ïFletïTrπbkaïKlarnetïAkordeonï Teoria - wszystkie poziomyKOMPOZYCJAïIMPROWIZACJAïDYRYGOWANIE- dla zaawansowanychsiad ły wielopokoleniowe rodziny.Jak donosi dziennik "Adressa -visen", finał Eurowizji oglądałoponad 2 miliony widzów, co jestabsolutnym rekordem oglądalno -ści w historii norweskiej telewizji.Każda dwunastka, czyli maksy -mal na liczbap u n k t ó w ,przyznanaRybakowi była na -gradzana okla ska -mi i okrzykamiradości. Gdy tużpo północy <strong>No</strong>r -we gowie za częlisobie przysyłaćzwy czajowe sms-yz gratulacjami zokazji święta, dowiększości dopisy -wano: "WY GRA -LIŚMY!". Kiedypio senka Ale xan dra Rybaka do -stała najwyższą licz bę punktówod Polski, norweska rodzina zgo -towała mu owacje na stojąco,krzy cząc: "dziękujemy".<strong>No</strong>rweska prasa wróży Ryba -kowi wielką przyszłość i nie wie -rzy, że mógłby podzielić loswięk szości zwycięzców konkursu,dla których wygrana stała sięjedynym międzynarodowym suk -cesem. Jeśli wierzyć norwes kiejprasie, nigdy w historii Eurowizjinie zdarzyło się, by zwycięzcauzyskał tak dużą przewagę gło -sów nad konkurentami.RYTMIKA i UMUZYKALNIENIE dla dzieci od 4-go roku øycia2399 Cawthra Rd. East, Unit <strong>10</strong>1, MississaugaTel. (905) 279-7761Eksperci z branży muzycznejzapowiadają, że Rybak zostaniemilionerem. W płatnych serwi -sach "Fairytale" jest najczęściejściąganą piosenką w Szwecji,Danii, Grecji, Irlandiii Hiszpanii, zaś wNiem czech i Hiszpa -nii zajmuje miejscedru gie wśród najbar -dziej pożądanychkom po zycji.Ponieważ Ale xan -der jest autorem teks -tów oraz komp ozy -torem swoich ut wo -rów, "Fairy tale"uczy ni go milioneremw ciągu kilku ty god -ni. Ukochana, dlaktó rej napisał tę piosenkę,obecnie poro -zu miewa się z nim tylko zapomocą pra sowych wy wia dów,ale Alexander dekla ruje, że już goto nie martwi."Bajkowy" romans co prawdasprowadził go na ziemię, ale za tojego życie coraz bardziej przypo -mi na bajkę, odkąd w 2006 rokuwygrał konkurs talentów "Kjem -pesjansen". Od tego czasu współ -pracuje z najlepszymi w <strong>No</strong>rwegiiproducentami i muzy kami, zagrałrównież w filmie i wystąpił nades kach teatru.W <strong>No</strong>rwegii już zaczął sięwyścig miast o możliwość orga -nizacji przyszłorocznego finałuEurowizji. Wymieniane są mię -dzy innymi Oslo i Bergen, czylimiasta w których finały odbyłysię w 1986 i 1996, a także Trom -sø, Stavanger i Trondheim. Wy -daje się jednak, że najwięcejszans ma stolica <strong>No</strong>rwegii. Jejnajwiększym atutem jest halaOslo Spectrum będąca w staniepomieścić <strong>10</strong> 000 widzów. Naprzy kład w Trondheim nie mażadnej hali zdolnej przyjąć więcejniż 3000 widzów, a komentatorzyprzypominają, że moskiewskifinał mogło na żywo oglądać aż20 000 widzów.Ruch w interesiewspaniale podniesie.Reklama z <strong>Kurier</strong>aco wszÍdzie dociera.


N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>) 15-31/05/2009KonwalieStrona 5Barbara SharrattMieliśmy zawsze konwalie wogrodzie: i w Warszawie i wToronto. Mąż chciał wykopać “toziel sko”, powiedziałam: “Ani sięważ”. Nie widział piękna kon -walii, bo w Manitobie nigdy niemieli ich w ogrodzie.A u nas w domu konwaliefiołkach, które przekwitły w mar -cu.Na zamek Saracenów, a późniejHiszpanów w Gordun, z któregowidać Morze Sródziemne, odda -lone o kilkadziesiąt kilometrów,zapachniało mi konwalią. Zapachpochodził z pobliskiego sklepiku,gdzie sprzedawano pachnącemydła i maleńkie - bukieciki kon -walii. Kupiłam sobie konwaliowemydło, bo to też mój ulubiony za -pach. Ku memu zdumieniu,sprze dawczyni dała mi gratisowobukiecik konwalii.Wróciwszy do naszego miesz -miały tradycje. Ojciec, którykochał ich zapach, postarał się,żeby były wkomponowane wbukiet slubny Mamy. Było przytym sporo zachodu, bo konwalieto kwiat wiosenny, a ślub był wpaź dzierniku, ale udało się i po -jechali do ślubu karetą, wącha jąckonwalie.W tym roku kwitną późno, bowiosna była chłodna; mamy terazkwitnące konwalie, fiołki, nieza -pominajki, bez, jabłonkę i wiśnię- słowem, cudownie. Dobrze, żezdą żyliśmy na konwalie, bo ba -łam się, że wrócimy z Prowansjikiedy już przekwitną. Tam kwitłyna początku maja, ale już było poLawendowe Opactwo Cystersówka nia, wynajmowanego w pry -wat nym domu Prowansalczyków,zauważyliśmy na stole doniczkę zkonwaliami. Dowiedziałam siępóźniej, że tradycją prowansalskąjest dawanie konwalii na pierw -szego maja “na szczęście”. Pięknatradycja.Prowansja to zapach kwitnącychdrzew i kwiatów, Powietrzeprzesycone jest wonią akacji,kwiatu pomarańczy, jaśminu,irysów, lawendy (która kwitniedopiero w lipcu, ale pachną liście)i niespotykanych nigdzie indziejdzikich krzewów o żółtych kwia -tach, które pachna chy ba najmo -cniej. Prowan salczy cy nie zadalisobie trudu nadania imodpowie dnio pięknej naz -wy. Nazy wają je po prostu“jaune” (żół te).Nic dziwnego, że Gras -se w Pro wansji jest stolicąperfum na skalę światową.To tu w laboratoriach idystyleriach produkująswoje bezcenne perfumyGucci, Pierre Cardin,Dior. Z różnorodnych dzi -kich kwia tów Prowansji,ukła danych w dowolnebukiety zapachów.Ale nie tylko domy mo -dy pro dukują perfumy.Olejki i mydła lawen do -we, różane i oliwkowe ro -bią z kwiatów mnisi. Wpięk nym XIII wiecznymklasztorze Cystersów wSenanque, otoczo nym polamilawendowymi, moż na nabyć teprodukty o wiele taniej niż wperfumerii.Przywiozłam zapas oliwko -wych mydeł dla córki, na jejzamówienie, a dla siebie kilkasaszetek lawendy. jedną położy -łam sobie pod poduszkę - na sen,bo lawenda podobno działa uspa -ka jająco. W Anglii przekładająnia szuflady z pościelą.Przy drodze rosną maki, całepola maków i walerian, o kolorzepur purowym. Z niego wyrabiająkrople walerianowe, też tradycyj -ny środek na uspokojenie ner -wów. W Polsce pijałam kropleprzed egzaminami, ale dopiero wProwansji zobaczyłam jak wyglą -da roślina.Prowansalczycy tak kochająswoje kwiaty, że je jedzą. W śre -dniowiecznym mieście na górze(większość miast z tej epoki jestbudowana na górach) o nazwie“Tourettes”, czyli “Wieżyczki”,podają nam deser “creme brulee”o kolorze liliowym. Zaniepo ko jo -na, pytam dlaczego liliowym.Oka zuje się, że mieszkańcy tegomiasta fiołków wkładają fiołki dośmietankowego deseru, więc maon i zapach i smak fiołków.Osobiście wolę “creme brulee”o oryginalnym śmietankowymsmaku; zapach fiołków też uwiel -biam, ale na stole, nie w jedze -niu; mąż natomiast z apetytemzajada fiołkowy przysmak.Konwalii nam na deser niepodali, a szkoda, bo krople kon -waliowe są lekarstwem na serce.Nie mam kropli pod ręką, więcpostawiłam sobie bukiet kon waliiw wazonie na stole, przy którympiszę i wdycham ich nie pow ta -rzalny i tak krótkotrwały zapach.Bo zapach to natchnienie.W salonie Chopina zawszemusiały stać pachnące kwiaty.Najbardziej lubił fiołki z Parmy -przed powrotem do Paryża pisałdo przyjaciela, urządzającego mumiesz kanie przy placu Vendome,żeby koniecznie kupił fiołki par -meńskie i poustawiał mu wmiesz kaniu. Miał dobry gust i po -dejrzewam, że bardzo wyczulonepowonienie. Wiadomo, artysta.Podobnie pisarz rosyjski, Bunin,zawsze musiał mieć w szufladziebiurka jabłka - antonówki, bozapach ich dawał mu natchnieniedo pisania.Kiedy umarła moja Matka,kwitły konwalie. Uskubałambukiet w ogrodzie i położyłam jejna piersi. Ostatnie konwalie wży ciu, jak wspomnienie ślubnegobu kietu. Teraz, ilekroć kwitnąkon walie, przypomina mi sięmomeny jej śmierci, tragiczny,ale owiany zapachem kwiatów.Rodzinne konwalie.For Immediate Release: <strong>May</strong> XX, 2009 • Please include in all your listings/announcementsCelebrate Toronto’s Diversity atThe 43rd Annual CHINInternational PicnicThe World's Largest Free Picnic and MusicFestivalJuly 1, 4 & 5, 2009 on the CNE GroundsOne of Toronto's most popular and diverse events, the CHIN International Picnic has been a stapleof the city for over 40 years. The CHIN Picnic embraces and celebrates the different cultures ofToronto with the world's largest free picnic and music festival attracting more than 250,000 people.The Picnic opens at noon on Canada Day, followed at 2:30 by the ceremonial singing of the NationalAnthem, performed as a four-part harmony by eight cast members of The Jersey Boys, and theraising of the flag. Later see Hong Kong singer/actor Stephen Ma, who will join local personalitiesAnson Wong, Simon Lau and Leslie Yip for an afternoon full of songs, dance and games at the CHINBandshell Stage. Finally, Canada Day picnickers can enjoy the Ontario Place ‘Festival of Fire’fireworks display from the CNE grounds at <strong>10</strong>:30The fun continues on the weekend when the new Miss CHIN Bikini receives her crown on SaturdayJuly 4 th , and the new Mr CHIN triumphs over the competition on Sunday July 5 th . The CHINBandshell Stage continues to host international stars over the weekend. The Portuguese communityis well represented on July 4 th with award-winning singer Clemente, and the platinum-selling groupThe Fevers. The weekend concludes with Italian pop sensation Simone Christicchi and Italiancrooner Riccardo Fogli taking the stage on both July 4 and 5.For families looking for an affordable getaway, the Picnic offers three full days of thrilling activities.The entire family can take in the CHIN Picnic Midway and play some games, visit the petting zoo,and marvel at the Jungle Cat World and the K-9 Dog Challenge, and enjoy the aerial artistry of theZero Gravity Circus.All three days of the CHIN Picnic offer free admission and more entertainment and attractions thanever before. Folklore entertainment from Italy, Portugal, China, South Asia, Eastern Europe andSouth America; sporting events such as cycling races, boxing bouts, wrestling matches, Tae KwonDo presentations and Martial Arts demonstrations; foods of the world; and the huge <strong>10</strong>0,000 squarefoot bazaar showcase the diversity of Toronto’s international communities.For a full schedule of events, including special Canada Day Celebrations visit:www.chinradio.com/chinpicnic


N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>) 15-31/05/2009Strona 6Politechnika GdaÒskaHenryk Bug≥ackiCo się wydarzy w maju ….Maj jest niewątpliwie najpięk -niej szym miesiącem roku. Ziemiapokrywa się soczystą zielenią.Przyroda budzi się do życia. NamPolakom maj kojarzy się też zszeregiem pięknych świąt i rocz -nic i innych uroczystości, w któ -rych chętnie uczestniczymy.Przypomnijmy najważniejsze wy -darzenia, które będą miały miej -sce w maju - rocznica straj -ku robotników w Chicago, piątarocznica wstąpienia Polski doUnii Europejskiej, dzień świętegoFlo riana, Dzień Flagi, Dzień Po -lonii i Polaków za granicą, uch -wa lenie Konstytucji 3-go Maja,rocznica zdoby cia Monte Casino,rocznica zakończenia II wojnyświatowej, Dzień Matki.1 maja - Święto Pracy, piątarocz nica wstąpienia Polski doUnii Europejskiej1 maja to międzynarodoweświęto klasy robotniczej, obcho -dzone od 1890 r. Zostało ustano -wione, aby upamiętnić strajkrobotników w Chicago 1 maja1886 roku, domagających sięwprowadzenia 8-godzinnego dniapracy. 1 maja obchodzony jest ja -ko święto pracy i między na ro -dowej solidarności ludzi pracy zcałego świata. W PRL-u było tojedno z ważniejszych świąt pań -stwowych, w całym kraju odby -wały się pochody, udział w nichbył właściwie obowiązkowy. Poroku 1989 nadal tego dnia swojemanifestacje organizują partielewicowe. Do niedawna święto toobchodzone hucznie i z rozma -chem. Dziś skromnie i nieśmiałona ulice większych miast polskichwychodzą grupy manifestantówby zaprotestować przeciwkoboga ceniu się i życiu ponad stanjednych i postępującej pauperyzacjiwiększości społeczeństwa,przeciwko bezrobociu i zwięk -szającej się liczby bezdomnych,przeciwko wojnie, przemocy,zagrożeniom życia i bezpieczeń -stwa obywateli, przeciwko wieluinnym dolegliwościom i utrapie -niom dnia codziennego milionówPolaków. Może w mniejszym, niżkiedy indziej stopniu spotkania tebyły w tym roku wyrazem po par -cia dla partii lewicowych i nie któ -rych organizacji związko wych.Na dzień 1 maja jako świę ta ludzipracy z całego świata, nie po win -niśmy jednak patrzeć ko niun k tu -ralnie, z pozycji li tylko naszegopolskiego podwórka. Praca ludz -ka ma bowiem wymiar powsze -chny, humanitarny i uni wersalny.Dotyczy każdego czło wieka, nacałym świecie. Praca jest bowiemnaszym prawem i obowiązkiem.Tylko w pracy i dzię ki pracyczło wiek może się samoreali -zować i być szczęśli wym. Tezę tępotwierdzić mogą ci, którzy chcąpracować, ale pracy dla nich niema, albo ci którzy zmuszeni są dowykony wa nia pracy nie dającejim saty sfakcji innej niż zdobycieśrod ków na utrzymanie. Praca majeszcze jeden aspekt, w naszejobecnej rzeczywistości może naj -ważniejszy, jest źródłem utrzy -mania pracownika i jego rodziny,zagwarantowania jego material -nego bytu. Bezrobocie jest klęskąspołeczną i tragedią dla tych copracę utracili lub nie mogą zna -leźć dla siebie zatru dnie nia.Zmie nił się - na gorsze - stosunekpracodawcy do pracow nika. Nieprzestrzega się prawa pracy.Dr Wojciech ØurowskiUrazy sportowe, przewlek≥ei pourazowe chorobymiÍúni, koúci i stawÛw2238 Dundas St. W Unit 112TorontoTel.: (416) 531-<strong>10</strong>56Majowe Święta i RoczniceRozwierają się nożyce pomiędzybiedą i bogactwem. Jedni ubożeją,a drudzy nadmier nie się bogacą,zbyt często w maje stacie prawa.Natomiast Kościół 1 maja czciśw. Józefa - patrona robotników.W ten dzień podkreśla się szcze -gólną rolę pracy w życiu i ro z wo -ju każdego człowieka. Jest to je -dno z najnowszych świąt w Koś -ciele katolickim. Zostało usta -nowione 24 kwietnia 1956 rokuprzez papieża Piusa XII. W tymdniu Kościół w sposób szcze -gólny pragnie zwrócić uwagę napracę ludzką zarówno w aspekciewartości chrześcijańskich, jak ispołecznych, ogólnoludzkich inarodowych.W 5. rocznicę wstąpienia RP doUnii Europejskiej widzimy jejplusy i minusy, ale większość znas jest raczej zadowolona - wpiątą rocznicę wstąpienia Polskido Unii Europejskiej rodacy pod -sumowują związane z tym korzy -ści i straty. Doceniamy otwar tość,ale krytykujemy komplikacjeprawa europejskiego. Zastrzeżeńjest więcej - boimy się równieżwprowadzenia euro i dużej emi -gracji. Zdecydowanie jednakdomi nuje zadowolenie. Docenia -my otwarte granice i łatwiejszy,legalny dostęp do pracy pozagranicami Polski, cieszy też dużynapływ środków unijnych i inte -gral ność gospodarki. Niektórzy znas twierdzą jednak, że nie wszy -s tkie szanse potrafimy do końcadobrze wykorzystać. Polska przy -stąpiła do Unii Europejskiej 1maja 2004, na mocy, tzw. Trakt -atu Akcesyjnego z dnia 16 kwie -tnia 2003 roku, podpisanego wAtenach. Faktyczny proces inte -gra cji Polski rozpoczął się jużjednak 8 kwietnia 1994 roku -Polska złożyła wtedy wniosek oczłonkostwo w UE, co zostałowkrót ce - podczas grudniowejkonferencji w Essen - potwierdzoneprzez wszystkie państwaczłonkowskie. Lech Kaczyński,Aleksander Kwaśniewski i Le -szek Miller zbojkotowali rządoweuroczystości z okazji pięcioleciaobecności Polski w Unii Europej -skiej - ustalił „Wprost“. Prezydenttego dnia wygłosił orędzie tele -wizyjne. Piąta rocznica wstąpie -nia Polski do Unii Europejskiejbędzie świętem premiera DonaldaTuska i Platformy Obywatelskiej.W dosłownym tego słowa znacze -niu. Zawłaszczanie ważnych dlawszystkich Polaków rocznicprzez partie polityczne lub boj ko -towanie ich to już polska świeckatradycja.2 maja - Dzień Flagi, DzieńPolonii i Polaków za granicąZ inicjatywy posła EdwardaPłonki Sejm uznał 2 maja DniemFlagi. Święto Flagi Rzeczy -pospolitej Polskiej jest obcho -dzone dopiero od 2004 r. Zostałoono ustanowione przez Sejm 20lutego 2004 roku ustawą o zmia -nie ustawy o godle, barwach ihym nie Rzeczypospolitej Pols -kiej. Wprowadzenie do kalen -darza świąt Dnia Flagi RP ma nacelu propagowanie wiedzy osymbolach narodowych, ich hi -sto rii, zasadach używania godła,flagi i hymnu narodowego przezobywateli i instytucje publiczne.Nasze barwy narodowe - biel iczerwień stanowią nie tylko ozna -kę wyróżniającą Polskę wśródinnych narodów, ale nade wszyst -ko są symbolem wolnego i nie -pod ległego państwa polskiego.Biel i czerwień od wieków sąnierozerwalnie związane z dzie -jami Ojczyzny. Od najdawniej -szych czasów symbolem polskichwładców i oddziałów wojsko -wych były chorągwie z białymorłem na czerwonym tle. Bardzoważną datą w historii polskichbarw narodowych był dzień 7lutego 1831 roku, kiedy to Sejmuchwalił, że kokardę narodowąsta nowić będą kolory herboweKrólestwa Polskiego i WielkiegoKsięstwa Litewskiego, to jestkolor biały z czerwonym.Tego dnia obchodzimy równieżDzień Polonii i Polaków za gra -nicą - święto wszystkich naszychrodaków rozsianych po całymświecie. Są obecni w wielu kra -jach na wszystkich kontynentach.Podtrzymują kontakty z krajemojczystym i często odwiedzająswoją ojczyznę. My wszyscypamiętamy o naszych rodakach,którzy na przestrzeni ostatnichstuleci wyemigrowali z różnychpowodów z kraju ojczystego.Biało-czerwone barwy jakosymbol narodowy zajmują szcze -gólne miejsce w naszej tradycji ikulturze i łączą wszystkich Pola -ków. Toteż 2 maja jest obcho -dzony również jako Dzień Poloniii Polaków za Granicą.3 maja - święto narodowe,rocznica uchwaleniaKonstytucji 3-go MajaW niedzielę obchodziliśmyrocznicę uchwalenia Konstytucji3 Maja. W XVIII wieku Rzecz -pospolita Szlachecka zwana chro -nologicznie pierwszą, pogrążonabyła w chaosie, nierządzie, sobiepaństwiei egoiźmie ówczesnejklasy rządzącej. Skończyło się topierwszym rozbiorem Polski.Grupa postępowych działaczyskupiona wokół rodziny Czarto -ryskich i Kuźnicy Kołłątajow -skiej próbowała ratować zagrożo -ne upadkiem państwo polskie.Jednym z kroków do osiągnięciatego celu była konstytucja uchwa -lona 3 maja 1791 roku przezaklamację pod nieobecność wsejmie jej przeciwników. Była topierwsza w Europie, a druga naświecie ( po Stanach Zjednoczo -nych AP - 1787 r.) nowoczesnakon stytucja oparta na monteskiu -szowskim podziale władzy naustawodawczą, wykonawczą isądowniczą. Po niej była jeszczekonstytucja francuska. Te dwieostatnie, w tych dwóch krajachzapoczątkowały okres ich dyna -micz nego rozwoju i rozkwitu,podczas gdy konstytucja polska zpowodu zdrady, przekupstwa iwarcholstwa szlachty polskiejnigdy w życie nie weszła, a skoń -czyło się to rozbiorami i 123 let -nią niewolą. Z powodu reakcyjnejpostawy części magnaterii iszlach ty, nigdy nie weszła wżycie. A szkoda, bo losy naszegonarodu i państwa poto czyłyby sięzupełnie inaczej.DokoÒczenie na stronie 203730Lakeshore Blvd. West,Etobicoke, OntarioM8W 1N6


N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>) 15-31/05/2009Jerzy PrzystawaUniwersytet Wroc≥awskiRuch Obywatelski na rzeczJednomandatowych OkręgówWyborczych zaprosił wszystkichRodaków do udziału w V „Mar -szu na Warszawę”, w sobotę, 23maja. Wyruszymy o godzinie 11.z Placu Zamkowego i przejdzie -my JOWowską paradą TraktemKrólewskim. Trudno uznać, że ta -ki wspólny spacer w Warsza wiejest jakąś heroiczną ofiarą, przedzłożeniem której każdy Polak po -winien się dziesięć razy zastano -wić! Niewątpliwie będzie to jakaśofiara ze strony tych, którzy zde -cydują się przejechać tego dniakilkaset kilometrów, wstać wcze -ś nie rano, zjeść byle co, ale - będęsię upierał - to nie jest to samo copójście na bary kady, albo cho -ciażby przyłączyć się do strajku,narażając się pra codawcy. Tymniemniej wielu lu dzi zadaje mipytanie: po co? Jesteś my z Tobą,tak, oczywiście, jesteśmy zaJOW, ale po co jakieś marsze, poco ten wysiłek, co to da? A byłyjuż cztery Marsze i co one dały?Więc jaki ma sens jeszcze raz tosamo?Przed paru laty pisałem do Pre -zesa Kongresu Polonii Amery -kań skiej, informując go o istnie -niu naszego Ruchu i prosząc opomoc w realizacji zamysłu, żebyPolska miała taki system wybor -czy, jaki mają Polacy mieszkającyw Ameryce. Pan Prezes, któregonie można było posądzić o obo jęt -ność w sprawach Polski, odpi sałmi z rozbrajającą prostotą: po cojest potrzebny jakiś „ruch”, jakieśzbieranie podpisów itp.? Trzebapójść do swojego posła, przedsta -wić mu sprawę i on powinien siętą sprawą zająć i ją załatwić. Taksię to robi w Ame ryce i tak jestdobrze, i tak powinno być.Niestety, nie udało mi się wy -tłu maczyć Panu Prezesowi, żewłaśnie o to tu chodzi: że oby -watele polscy, w odróżnieniu odobywateli USA, nie mają „swojegoposła”, do którego możnapójść i wymagać zajęcia się waż -ną obywatelską sprawą, ponieważsystem wyborczy w Polsce spra -wił, ze to są posłowie swoichpartii, a nawet nie całych partiitylko ich szefów, a w żadnymwypadku nie są to posłowie swo -ich wyborców. W Stanach Zjed -no czonych, tam gdzie są JOW, owyborze posła zadecydować mo -że przewaga jednego głosu,wobec czego powstaje impera -tyw, żeby z głosami wyborcówsię liczyć, słuchać tego co majądo przekazania i dbać o ich po -parcie. W Polsce tak nie jest.Jeden głos, a nawet tysiące gło -sów, nie mają znaczenia. Znacze -nie ma poparcie szefa partii imiej sce na liście. Dlatego posło -wie w ogóle rzadko odwiedzająswoje biura wyborcze. W ostat -nich dniach widzieliśmy w tele -wi zjach, jak posłowie wzywająpo licję, aby odblokowała imPo co nam marsz naWarszawę?biura, ponieważ nieznośni obywateleprzyszli tam demonstro -wać swoje żale! Jak wiemy, teraztoczą się postępowania przeciwkotym demonstrantom „o zakłócaniemiru” i czego tam jeszcze. Trudnomi sobie wyobrazić, żeby cośpodobnego miało mieć miejsce wAmeryce czy Wielkiej Brytanii!W ciągu minionych dwudziestulat aktywni uczestnicy Ruchuspróbowali już wszystkich środ -ków i skorzystali z wszystkichdostępnych dróg, aby swojeżądanie reformy prawa ustrojo -wego przedstawić tym, którzywzięli w swoje ręce władzęustawodawczą w Polsce. Napisalitysiące listów i wystąpień, zwra -cali się po wielokroć do wszyst -kich posłów i senatorów – indywidualniei gremialnie, pisali pe -ty cje, apele i stanowiska. Takiepetycje, apele i stanowiska uch -wa lały różne środowiska zawo -dowe, stowarzyszenia, związkizawodowe, organa samorządowe.Ostatnio takie stanowisko, prawiejednomyślnie uchwalił na swoimXXX Zgromadzeniu OgólnymZwiązek Miast Polskich. Opra -cowa liśmy projekt ustawy – ordy -nacji wyborczej i projekt ten odwielu lat leży w Sejmie. Projektten przedkładaliśmy kolejnymPrezydentom Rzeczypospolitej.Zebraliśmy setki tysięcy podpi -sów pod żądaniem przeprowa -dzenia referendum.Wszystko to pada na głucheuszy posłów i senatorów. Do dniadzisiejszego, pomimo spełnieniaustawowych wymogów dla sku -tecznej inicjatywy obywatelskiejw tym zakresie nie odbyła sięjakakolwiek debata sejmowa czysenacka nad tym podstawowymżądaniem ustrojowym. Klasapoli tyczna w Polsce żyje własnymżyciem i uważam, że to ona madecydować co dla nas jest dobre ico powinno być przedmiotem jejtroski i prac.Co, w takiej sytuacji, pozostajeobywatelom? Co powinniśmyzrobić?Wielu powiada: nic. Nic niemożna zrobić. Trzeba się z tympogodzić, że ci, którzy za naszepieniądze i naszą pracę uwilisobie w Rzeczypospolitej ciepłegniazdka przy władzy, nie kiwnąpalcem wbrew swoim egoistycz -nym interesom. Trudno, taki jestświat. To nieprawda, co mówiłacińskie przysłowie Nec Hercu -les, contra plures. Ten nasz polskiHerkules - Sejm Ustawodawczy,razem z Prezydentem pokazujenam gest Kozakiewicza: cóż ztego, że Was jest tylu, cóż z tego,że piszecie listy, apele, petycje,podpisy! Piszcie sobie, papieru wwolnej Polsce jest dosyć dlakażdego.Ale my, w Ruchu JOW, uwa ża -my, że nie wyczerpaliśmy jeszczewszystkich legalnych i dostęp -nych wolnym obywatelom środków.Jeszcze pozostała nam ULI -CA. Zmobilizowanie i poka zanienaszej siły na ulicy. Siły, ponie -waż taka jest natura polity ków, żeprzemawia do nich tylko języksiły. Oni muszą zobaczyć, że myjes teśmy to PLURES, prze ciwkoktóremu Herkules jest niczym.Nie tylko w sondażach opiniipublicznej, nie tylko na papie rzepetycji, wniosków i list popar cia,ale realnie, namacalnie, go łymokiem.Pomysł Marszu na Warszawęurodził się w Nysie, w głowie jejbyłego burmistrza, Janusza Sa -noc kiego. Historię naszychdwóch pierwszych marszówprzed stawił on, w z dowcipem ipasją napisa nej historii Ruchu, wksiążce „WoJOWnicy” (Wy daw -nictwo NTSK, Nysa 2005). Roz -dział poświęcony marszom za -kończył tak: Drugi Marsz, któryprzeprowa dzi liśmy w mijającymwłaśnie roku 2004, był kilka razylicz niejszy od pierwszego. O ilew lipcu 2003, na zakończenie,pod Kolumną Zygmunta było nasnie więcej niż <strong>10</strong>0 osób, to wroku 2004 liczba manifestantówsięgała 600 osób. To oczywiścieza mało, żeby zmienić ordynację.Gdyby przyjechało do Warszawykilka tysięcy wojowników, zgołaina czej wyglądałyby relacjetelewi zyjne, inaczej wyglądałabyreakcja Sejmu. A gdyby nas było- jak Ukraińców manifestującychwłaś nie w Kijowie, mimo zimna -200 tysięcy, zmienilibyśmy or dy -nację w jeden tydzień.Zorganizowanie wielkiej de -mon stracji siły obywatelskiej niejest rzeczą prostą. Majdan Kijow -ski, to była spontaniczna manife -stacja za wielkie pieniądze.Każde duże przedsięwzięcie wy -maga dużych środków. Dużezgro ma dze nia, „konwencje” par -tyjne, swo bodnie organizująpartie polityczne, za pieniądze,które my musimy płacić, chcącczy nie chcąc - stworzyli w tymcelu odpowiednie przepisy praw -ne, żebyśmy nie mieli w tej sprawienic do powiedzenia. Ruchoby watelski takich możliwościnie ma. Ruch bazować musi naświa do mości obywateli, na ichde ter minacji, na ich poczuciuobowią zku.„Marsz na Warszawę”, póki niemamy środków na zorganizo -wanie odpowiednio wielkiegomajdanu, jest potrzebny takżenam. Tak jak partiom potrzebnesą ich zjazdy, które mają obrazowaćich siłę, zdyscyplinowanie igotowość do działania - równieżruch obywatelski potrzebuje ta -kiej konwencji: my też potrze bu -jemy się nawzajem zobaczyć,przeko nać, że jest w całej Polscewielu ludzi, którzy nigdy przedmocą nie uchylą szyji, którzy nieJerry J.OuelletteM.P.P. - Oshawagodzą się na pogwałcenie naszychniezbywalnych praw obywatels -kich i którzy gotowi są ponieśćniezbędne w tym celu ofiary.Sym bolem tej ofiary jest naszwysiłek w przygotowanie i uczes -tnictwo w Marszu na Warszawę.Marsz na Warszawę jest po -trzeb ny także tym, którzy wciążjeszcze nie rozumieją i nie mająświadomości wad ustrojowychRzeczypospolitej, którzy skorum -powanie, pieniactwo, awanturni -ctwo, zakłamanie i nieudolnośćdzisiejszych polskich politykówsą skłonni przypisywać raczejnaszym wadom narodowym niżustrojowym. Marsz jest dodatko -wą i ważna okazją przedstawieniaim innego punktu widzenia.Marsz na Warszawę jest wresz -cie potrzebny jako przykład dlaludzi, którzy rozumieją o cochodzi, ale stracili już nadzieję, żemożliwa jest prawdziwa naprawaRzeczypospolitej. Także dla in -nych społeczeństw Unii Europejskiej,którym europejska centralnabiurokracja każdego dnia umniej -sza ich prawa. Oni też, chociaż wróżnym stopniu, mają problem zsamowolą i rozbuchaniem się po -litycznych elit. Albowiem prob -lem ordynacji wyborczej jestproblemem nie tylko polskim, alei niemieckim, i czeskim, i litew -skim, i ukraińskim, i rumuńskim,i hiszpańskim, i … itd. Dla nich170 Athol St. EastOshawa, On., L1H 1K1Phone: 905-723-2411Fax: 905-723-<strong>10</strong>54Strona 7email:jerry.ouelletteco@pc.ola.orgWebsite: www.oshawampp.comteż stanowimy zachętę do przyję -cia postawy wyprostowanej. Abystało się tak, jak wieszczyłWieszcz, którego słowa stanowiąmotto do wspomnianej książkiJanusza Sanockiego:Kiedy prawdziwie PolacypowstanąTo składek zbierać nie będąnarody,Lecz ogłupieją - i na pieśństrzelanąWytężą uszy, odemkną gospody.I będą wieści z wichramiwchodziły,A każda będzie serce ludówpasłaNieznajomymi świat porusząsiłyNa nieznajome jakieś wielkiehasłaMy, Polacy, jesteśmy spadko -bier cami tych, którzy bez rewo -lucji, gwałtów i mordów stwo -rzyli pierwszą monarchię konsty -tu cyj ną i pierwszą nowoczesnąrepublikę w Europie. Jesteśmyspadkobiercami tych, którzy daliświatu przykład państwa rządówprawa i respektowania prawobywatelskich . To niegodne nas inaszej wielkiej tradycji, żebyśmybez oporu godzili się na systemwyborczy, który odbiera nambier ne prawo wyborcze, a z de -mokracji czyni partiokrację.


Strona 8 15-31/05/ 2009 N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>)Rzecz o Danucie SadkowskiejZenowiusz PonarskiPrzystępując do recenzowaniaksiążki, „W Wilnie i Krakowie.Wspomnienia o hm. dr DanucieSad kowskiej (Kraków, 2007)zastanawiałem się nad tytułemrecenzji który wybrałem.I przypomniałem sobie, żeprzecież taki miała tytuł nie dawnowydana książka; „Rzecz o Stani -sła wie Januszce” (Toronto 2008).Od razu nasunęła się refleksja,czynie doszło do plagiatu cudzegotytułu? Ale jednak nie doszło doniego, gdyż tak nazwałem książkęo torontyjskim poecie.Winienem na początku wyjaś -nić powód zainteresowania wspo -m nianą książką, zbioru wspom -nień o Danucie Sadkowskiej,zebra nych przez Barbarę Moraw -ską - <strong>No</strong>wak. Wśród nich są dwamoje artykuły, opublikowane w„<strong>No</strong>wym <strong>Kurier</strong>ze”: „Historiarodzinna lekarki z Wilna” i „Synlej t nan ta legendarnego PiotraSzmid ta”. Przedstawiłem w nichrozmo wę z panią Sadkowską o jejojcu, którego w swoich publika -cjach, zgodnie z przyjętym poglą -dem, potraktowałem jako synalejtnanta Szmidta. Pogląd taki jestdotąd przyjmowany w opra cowa -niach historycznych i innych.Do spotkania doszło na jejproś bę w Warszawie, dokąd przy -jechałem ze Szczecina, a ona zKra kowa. Przywiozła oryginalnedo kumenty o swoim ojcu Sadkowskim, usynowionym przezme cenasa Tadeusza Wróblewskiego.Dobitnie świadczyły otym, że historia z synem rosyj -skie go oficera, skazanego na karęśmierci za bunt we flocie czarno -morskiej, nie odnosiła się do jejojca.W swoich wcześniejszych rela -cjach o jej rodzinie przedstawiłemwiele nieznanych faktów, zebra -nych w związku z opracowaniembiografii adwokata TadeuszaWróblewskiego dla „SłownikaAdwo katów Polskich” i historiiadwokatury polskiej. A wśródnich także historia o synu lejtnan -ta,Ponieważ od czasu opubliko -wa nia moich publikacji w „N. K.”minęło sporo czasu, przypomnępokrótce sylwetkę Danuty Sad -kow skiej (1917 - 2005). Oto coczytamy na okładce książki jejpo święconej:„ Harcerka wileńskiej „Szma -ragdo wej Piątki”, przewodniczkapo Wilnie. W czasie II wojnyświatowej organizatorka służbysanitarnej Pogotowia Harcerek wWil nie i punktów sanitarnych wczasie „Akcji Burza”. Po reakty -www.nowykurier.comwo waniu harcerstwa w 1956 r.instruktorka Referatu ZdrowiaKomendy Chorągwi Krakowskiejoraz drużyn „Nieprzetartego Szla -ku”. Członek niezależnej drużyny„Ziółka”. Członek niezależnejdrużyny ZHP „Kuźnia”. Medycy -nę studiowała na UniwersytecieStefana Batorego w Wilnie (1935- 1939) a następnie w Kownie(dyplom 1943).Dyplom nostryfikowała w Po -znaniu (1946), doktorat u prof.Ta deusza Tempki (II KlinikaCho rób Wewnętrznych AM 1950)Specjalista diabetolog. Długoletnizastępca ordynatora w SzpitaluKolejowym, kierownik poradniprze ciwcukrzycowej. Lekarz -spo łecznik, bez reszty oddanypacjentom. Całym sercem oddanaWilnu - miastu swojej młodości,które musiała opuścić w 1945 r. ,jej drugim miastem najbliż szymsercu został Kraków. Niosą-caciągłą pomoc Polakom na Wileń -szczyźnie. Wspomagająca organi -zo wany w 1991 roku Uni wersytetPolski w Wilnie. Współ założycieli wiceprezes Oddziału Krakows -kiego Towarzystwa Mi ło śnikówWilna i Ziemi Wileń skiej”Piękny ten życiorys rozwiniętyw książce należy uzupełnić o kil -ka istotnych szczegółów z wcze -śniejszych lat jej życia. Uro dziłasię w Moskwie, dokąd trafił jejojciec, podczas I wojny świa to weji w 1915 r. Urodzony na Wileń -szczy źnie w 1888 roku, po ukoń -czeniu w Petersburgu studiówprawniczych, pracował na koleijako radca prawny. Matkę jej zdomu Erdman urodzoną w 1888roku w Piatigorsku poznał jeszczew Wilnie a ślub z nią zawarł w1915 roku w Moskwie. Babcia jejze strony matki, Zofia Malec ka(1850 - 1925, była siostrą ks.biskupa Antoniego Maleckiego(1870 - 1935).Rodzice jej powrócili z Mos -kwy do Wilna w roku 1921 r.gdzie ojciec jej podejmuje prak -tykę adwokacką; zmarł w 1929 r.Początkowo uczyła się w domu, apo śmierci ojca, podejmuje naukęw gimnazjum żeńskim im. ks.Adama Jerzego Czartoryskiego, amaturę zdała w 1935 roku, poczym podejmuje studia medycznena USB.Powracamy do recenzowanejksiążki w której sporo o jej epizo -dzie harcerskim, któremu zostałpoświęcony rozdział VI, a w któ -rym jednak niewiele o okresie wi -leń skim. Zawiera tylko informa -cję, że do harcerstwa przyjęto jąw gimnazjum, i była to zapewne 2Drużyna Harcerek im. StefanaŻółkiewskiego, której w 1934roku ufundowano sztandar druży -ny. Oprócz tej lakonicznej infor -macji nic więcej o wileńskimokre sie harcerstwa. Pozostałeinformacje odnoszą się do Krakowa.Jest to w pewnym stopniuzro zumiałe, gdyż redagując książ -kę, Wilno było odległe, a Krakówtuż obok.Nie wiem, czy zachowały się warchiwach wileńskich materiały omiejscowym harcerstwie, podo -bnie jak pozostała dokumentacjawileńskiego Związku Kominiarzyczy też Klubu Szlacheckiego wWilnie. Ale przecież sporo wiado -mości znaleźć można w prasieharcerskiej: dodatku wydawanymod 1936 r. w gazecie „Słowo”,pt.„Na harcerskim tropie”, i w uka -zującym się od 1937 roku miesię -czniku „Na przełaj”.Niedawno otrzymałem litewskąpublikację, wydaną w serii „Życiekul turalne Wilna”, pt.”Rola towa -rzystw 1900 - 1945”, w którejznajduje się szkic po polsku prof.Mieczy sła wa Jackiewicza „Har -cer stwo pol skie w Wilnie wlatach 1912 - 1939”. W nim autorprzedstawił dzieje harcerstwawileńskiego z którego wynika, żedo pierwszych entuzjastów skau -tingu w 1912 r. należał StanisławCywiński, (bo hater obszernegoszkicu opubliko wanego w „<strong>No</strong> -wym <strong>Kurier</strong>ze”), a wśród pierw -szych skautów był StanisławMac kiewicz (później szy redaktor„Słowa”).Pod koniec lat 30-tych w pro -gramie wychowawczym harcerzywileńskich pojawiło się nowe ha -sło „Idziemy w głąb”. Hasło tooznaczało zwrot w pogłębieniepra cy wychowawczej, co byłotroską instruktorów i sprawiło, żeharcerstwo zyskiwało wśród spo -łe czeństwa coraz większe uzna -nie. Po 1937 roku w wileńskiejChorągwi ZHP nastąpił znacznyprzyrost instruktorów, co pozwa -lało na zakładanie nowych drużyn- pisze autor - Metody wycho -waw cze organizacji harcerskiejwśród wileńskiej młodzieży zdałyegzamin. Podczas wojny wielebyłych harcerzy stanęło w obroniezagrożonej przez faszyzm ojczyz -ny. Nawet w okresie niemieckiejokupacji, w latach 1941 – 1944 wWilnie działały konspiracyjnedrużyny, których zadaniem byłoniesienie pomocy potrzebującym,a także organizacjom walczącymz okupantem”. Warto zauważyć,że właśnie w tych latach DanutaSadkowska była harcerką wWilnie.Wileńska Chorągiew przedwoj ną wyróżniała się tolerancyj -nością. Była w polskich druży -nach, młodzież wielonarodowegomiasta. Do harcerstwa były teżprzyjęte drużyny: białoruska irosyjska i litewska która przybrałanazwę: Drużyna Harcerzy im. ks.Giedymina. Jej pierwszym druży -no wym był Pranas Żiżmaras (nie -dawno „N.K.” opublikował sze -reg artykułów o jego pojedynku wWilnie z polskim studentem któryobraził Litwę na wiecu w Wilnie).M,Jackiewicz przypomniałpewien epizod, nie bardzo znany,a świadczący o postawie polskichharcerzy: „W czasie zatargu Pols -ki z Litwą w 1938 r. odbyła się wWilnie antylitewska demon -stracja, w czasie której polskieszowinistyczne elementy wybiłyszyby w litewskim gimnazjum.Harcerze nie tylko potępili tenczyn, ale własnym kosztem wsta -wi li nowe szyby - włączając siętym swoim czynem w rozpoczętyproces naprawy stosunków polsko- litewskich”.Wiadomo, że pani Danutaprzed wojną ukończyła kurs prze -wo dników po Wilnie i oprowa -dza ła po mieście i okolicy wielewycieczek szkolnych. Znaczącymdla niej wydarzeniem był przy -jazd w 1938 roku wycieczkiharcerskiej z Warszawy, którąoprowadzała po mieście. Zaprzy -ja źniła się wów czas z niektórymiwarszawiakami i przyjaźń prze -trwała do końca życia.Działal ność harcerską wzbo -gacało zajęcie przewodnika, asprzyjała temu okoliczność, żeChorągiew Żeńska z Małej Pohu -lanki 4, udzielała różnorodneporady i ułatwienia turystomzwiedzającym Wilno. Organizacjaharcerska miała własne schro -nisko przy ul. Zawalnej 16, corównież nie było bez znaczenia wwzajemnych kontaktach.Po wojnie przypomniała swojespacery po Wilnie, główne miej -sca warte uwagi: Ostrą Bramę,oraz liczne zabytki wiele wyzna -nio wego miasta, jego przepięknekościoły, różne obiekty sakralne,urocze cmentarze i liczne zabytki.Podczas spotkania z panią Sad -kowską, wręczyła mi Codex Szu -brawski Renovatus A.D. MCMIXPrzejrzałem go i zau ważyłem , żeprawidło III stano wiło: „Niewejdzie kapłan i biało głowy doich liczby”, tj. do Towa rzystwaSzubrawskiego. Zwróciłem wtedyuwagę, że w korespondencji T.Wróblew skiego z bpem E. Rop -pem, jego przyjacielem z I DumyRosyj skiej, znajduje się list bis -kupa do Wróblewskiego w któ -rym biskup, jako banita z Wilna,mile wspo mina wizyty u Szu -brawców. W pewnym mo men cierozmówczyni zapropono wała mipożyczenie Fr. Mac Cull ag ha,”Prześladowanie chrześ ci jań stwaprzez bolszewi ków” (Kraków1924). Było to świadec two naocz -nego świadka, który od razu spo -rządził relację z procesu. Tłu ma -czenia na polski dokonała poetkaK.Iłłakowiczów na, zainte re so -wana losem katoli ków w Rosji,gdzie był więziony arcybp Ed -ward Ropp, o którym powia dała„Mój wuj arcybiskup” (Tra zy -meński zając, Kraków 1975).Podziękowałem pani Danucieza ten miły gest i powiedziałem,że z niej korzystałem przy pracy oDokoÒczenie na stronie 9Jedyna w swoim rodzajuFirma z 19-letnim doświadczeniem na rynku europejskim„Adrianna” Fashion teraz w Kanadzie zaprasza do swojego studiaprojektowego w Mississauga, gdzie można kupić suknie ślubne idla osób towarzyszących, wieczorowe, nazakończenie szkoły, komunijne, kostiumy,małe czarne oraz dodatki.Nasze suknie szyte są w najnowszychtrendach europejskich, ręcznie zdobione,lekkie, szyte na miarę z najlepszychmateriałów, w jednym egzemplarzu. Są tosuknie ekskluzywne na mierę każdejkieszeni.„Adrianna” specjalizuje się m.in. wgorsetach modelujących sylwetkę, któresprawiają, źe Panie wyglądająszczuplej, co najmniej o dwarozmiary.W doborze kreacji kierujemy sięindywidualnymi cechami klientek,jakimi są karnacja, kolor włosów ioczu, sylwetka, a także temperament.Dlatego każda Pani w naszychsukniach wyglądać będzie zawszemodnie, elegancko i wyjątkowo,będzie wizytówką naszej firmy.Mamy zaszczyt ubierać znane Poloniiaktorki, śpiewaczki, piosenkarki, a takżedziewczyny uczestniczące w wyborach Miss.„Adrianna” FashionTel: 905-290-2304Kom. 647-201-3292


15-31/05/2009 N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>)DokoÒczenie ze strony 8A. Lednickim i E. Roppie. Ponie -waż to nie łączyło się z tematemna szego spotkania, w szkicu oniej pominąłem ten szczegół.Kiedy przeczytałem książkę oniej, zrozumiałem znaczenie dlaniej książki Cullagha, w którejwie le o bracie jej babci, biskupieAntonim Maleckim. Po ukoń cze -niu katolickiej Akademii Duchownej w Petersburgu został jejwykładowcą. Zajmował się teżopieką nad sierotami, dla którychw 1889 roku powołał Zakład Wy -chowawczy, kształcący chłopcóww zawodach rzemieślniczych. Poukończeniu nauki wychowan -kowie otrzymywali pomoc mate -rialną, umożliwiającą im start wdorosłe życie.Nazwisko bpa Maleckiego byłomi nie obce w związku z proce -sem arcybpa Jana Cieplaka w1923 r. w Moskwie. Odnalazłemu siebie notatki z 2 broszur wy -danych w Mińsku i Moskwie.Jedna z 1922 r. pt. ”Proces księżyw Mińsku”. Jest to zarys spra woz -dawczy pod redakcją J. Lesz czyń -skiego, w którym czytamy; „ Pro -ces odbywa się w jęz. polskim ja -ko jednym z języków państwo -wych Socjalistycznej RepublikiBiałorusi”. Sądzono księży Li -sow skiego, Wasilewskiego, To -ma szew skiego oraz 5 świec -kich..Oskarżycielami byli Polacy- wybitni działacze komunisty -czni, J. Leszczyński (członekBiura Polskiego przy KC partiibolszewików) i S. Pestkowski(zastępca Stalina jako Komisarzads. narodowości, w l. 1923 – 1924sekretarz generalny KC MOPR).Wyrok, jak na warunki sowieckie,był łagodny, 3 i 4 lata więzienia, aw przypadku ks. Adama Lisow -skiego, rozstrzelanie, zmniejszonedo 5 lat więzienia. Było to jakbypreludium do następnego procesu15 duchownych, który odbył sięrok później w Moskwie, z udzia -łem ks. Maleckiego.Ale wracamy do Petersburgu,gdzie ks. Malecki działał na niwiespołecznej. Wspomniano o tymniewiele w pracy o Sadkowskiej.Przytoczę co o niej napisał prof.Ludwik Bazylow w „Polacy wPetersburgu” ( Wrocław …,1984); „Na przełomie XIX i XXw. powstał (nad Newą) niemalcały „kombinat” zakładów wy -cho waw czych ks. Maleckiego,wika riusza przy kościele Św.Stanisława. Od początku 1889 r.ksiądz Malecki utrzymywał za -kon spirowaną ochronkę dla bied -nych chłopców, korzystając przytym ze szczodrobliwości prywat -nej osoby …oficjalną zgodę napro wa dzenie ochronki przecieżdał (minister spraw wewn.) 21grudnia 1890 r. ... W 1907 r., zaspra wą tegoż księdza Maleckiegopowstała pierwsza i jedyna wcałym imperium średnia (program4 klas gimnazjalnych) szkoła zpolskim językiem wykładowym.W 1912 r. syn Stanisława Kie ber -dzia, złożył na ręce księdza Ma -leckiego „iście królewski dar” -165 tys. rubli”.Przed Wielką Wojną ks. AntoniMalecki jak najlepiej zapisał sięw historii Petersburskiej Polonii,ale los jego odmienił się po re -wolucji lutowej 1917 r. PowstałyRząd Tymczasowy przyniósłKoś ciołowi katolickiemu moż -ność swobodnego działania. Aleod razu po rewolucji bolszewic -kiej rozpoczęła się walka z religiąi klerem. Represje dotknęły szczególnie Polaków - duchownychkatolickich, utożsamianych zburżuazyjną Polską. Doszło doprocesów dostojników Kościoła iksięży w Mińsku i Moskwie. Otym pierwszym już wiemy, a odrugim dowiadujemy się z bro -szu ry pt. „Proces arcybiskupaCieślaka i 14 księży”, którąredagował J. Leszczyński, wyda -nej w 1923 roku w Moskwie, wnakładzie 3000 egzemplarzy.Jednym z 14- tu księży, prze -wa żnie Polaków, był ks. AntoniMalecki. Wśród nich, był LitwinTeofil Matulionis (przyszły arcy -biskup). W książce, PranasaGaidy, „Śmiertelnik nieśmiertelnyarcybiskup Teofilus Matulinis,pasterz, więzień, męczennik izwycięzca” (Rzym 1981, lit.),wiele szczegółów o procesie wktórym sądzono ks. Maleckiego.Prasa sowiecka poświęcała muwiele uwagi. Na łamach rządo -wych „Izwietij” 23.III.1923 r.wystąpił J. Marchlewski, a dwadni później w partyjnej „Praw -dzie”, J. Leszczyński opublikowałartykuł ”Katolicy kontrrewolu -cjoniści przed sądem”Sprawa toczyła się w dniach 21– 25 marca 1923 roku w BłękitnejSali Domu Sowietów, (dawnymKlubie Szlacheckim). ”Przy stoleprezydialnym… prokurator Kry -len ko, mały człowieczyna, 40 –letni o szarych włosach już siwie -jących, o głosie drewnianym, alewyraźnej wymowie i energicznejgestykulacji. Jako sędziowie eks -pop Gałkin, przewodniczący irobotnik i chłop, jako adwokaci :młody Komodow i stary Bobrisz -czew Puszkin - napisał ks. N.Cieszyński – XX arc. Cieplakowi,Budkiewiczowi, Maleckiemu iinnym zarzucano, że utworzyli wlatach 1918 – 22 organizację,przeciwstawiającą się dekretomrządu sowieckiego… ProkuratorKrylen ko niby ryś rozwścieczonyrzucał się na oskarżonych … niepo mogły świetne obrony młodegoKomodowa, który mile głaskałwściekłego Rysia Krylenkę,wspo m nieniem jego zacnego ojcaz Lublina, a także starego Bobri -szczewa Puszkina, który cieszyłEuro-CanProdukujemy wszystkie gatunki win na kaødπ okazjÍ.Wysoka jakoúÊ, niska cena.Katherine Ziemianin1625 Steeles Ave.E, Unit #12Brampton, Ontario L6T 4T7Tel./Fax 905-791-3447prokuratora okrągłymi zwrotamiłacińskimi (Roczniki Katolickieza rok 1923, Poznań 1924).Przytoczę interesujący szczegółprzypomniany przez Gaidę ; „Ks.Malecki opowiedział (w sądzie),że będąc 12 - letnim dzieckiemna z wał starego sługę „durniem”.Ojciec wtedy kazał mu przedobrażonym uklęknąć, pocałowaćrękę i przeprosić… Dzięki temuwy darzeniu został księdzem, nat -chnął szacunkiem dla każdegoczło wieka i zachęcił by pomagaćludziom których dotknęło niesz -częście”. A w broszurze Lesz -czyń skiego zeznanie Matulionisa;„ Protestuję tylko przeciwkooskarżaniu o działalność polity -czną …23 lata służył carowi inig dy polityką się nie zajmował”.Tamże fragment wystąpieniaadw. Bobryszewa Puszkina: „ …każdy Polak kocha swą ojczyznę,gdyż serce jego w Polsce, a duszaw Watykanie, w tym nie mażadnej kontrrewolucyjności”.Karę 3 lat łagrów ks. Maleckiodbywał koło Archangielska skądamnestio wano go przed termi -nem. Dnia 13 sierpnia 1926 r. ks.za zamknię tymi drzwiami fran -cuskiego kościoła <strong>No</strong>tre Dame deFrance w Leningradzie, otrzymałsakrę biskupią z rąk wysłannikapapieża Piusa XI d’ Herbigny’ngo. Został też biskupem tytu -larnym Dioni zjany i administra -torem apostolskim Leningradu.Na początku grudnia 1928 r. d’Herbigny na polecenie papieża,polecił biskupowi w Moskwie, P.E. Neveu, aby możliwie szybkoumo ż liwić litewskiemu księdzuMatulionisowi z Leningra du,wystąpić niejako w roli „rezer -wowego”, i nadać mu tytuł bisku -pa, albowiem biskup Malecki,którego rangę Sowieci znali,popadł w coraz większe tarapaty.(H. Stehle, Tajna dyplomacjaWatykanu, Warszawa 1993). I jakpodaje Gajda, bp. Malecki 9 lute -go 1929 r. w swojej kaplicy w NaPeskach (Leningrad), wręczyłsakrę biskupią ks Matulionisowi.Inaczej przedstawia to Stehle któ -ry podaje, że 9 lutego Matu lionisprzybył do Moskwy i tam bp.Neveu dokonał obrzędu święceń.Niebawem w 1930 r. bp. Ma -lec kiego zesłano na <strong>10</strong> lat dokraju Buriatów nad Angarę, skądw wyniku starań rządu polskiegow 1934 wrócił do Polski, chory iwycieńczony. Zmarł w 1935 izostał pochowany na Powązkach.Bp. Matulionis, w latach 1930-1933 przebywał w „karnym izo -latorze”, 250 km na północ odLenin gradu. W październiku1933 r. po wymianie więźniówmiędzy ZSRR a Litwą, powróciłdo oj czy zny. Moskwa zgodziłasię wy dać 11 duchownych (wśródnich 2 Polaków) i 3 inne osoby, aKow no pozbyło się 24 komuni -stów, wśród których. A. Sniecz -kus (przyszły I sekretarz Kom -partii Litwy). W 1936 roku od -wie dził Egipt, Ziemię Świętą iPol skę, gdzie spotkał się z arcy -bpem E. Roppem i odwiedziłgrób biskupa Antoniego Malec -kiego.Zamierzałem napisać recenzjęksiążki o Danucie Sadkowskiej, awyszło inaczej, i napisałem wła -ściwie jakby jej dalszy ciąg.C.d.n.ÑRASIZM TO GRZECH,KTÓRY STANOWI WIELKĄOBRAZĘ BOGA”.W dobie globalizacji i corazwięk szego przenikania różnychkultur i religii obserwujemyrosnące poczucie niechęci doposzczególnych ras ludzi, a prze -de wszystkim innych religii.Można by się długo zastanawiać,skąd bierze się taka postawa,która graniczy nieraz z poczuciemodrazy czy nienawisci wobecdrugiego człowieka. Z pewnościąodpowiedzi na to pytanie możnaznaleźć wiele. Osobiście chciał -bym się zatrzymać nad jedną,która ma znaczenie podstawowe ijest niepodważalna. Grzech! Otozasadnicze źródło niechęci wobecdrugiego człowieka. Oto źródłowszelkich podziałów rasowych,kulturowych, społecznych ireligijnych.Nie byłoby tak, gdyby człowieknie zgrzeszył. Przecież Bóg wswoim odwiecznym planie miło -ści do człowieka tego nie zamie -rzył. Bóg pragnie, abyśmy stano -wili jedną rodzinę, abyśmy po -trafili się akceptować mimo na -szych różnic i ograniczeń: „Przyj -dę, by zebrać wszystkie narody ijęzyki; przyjdą i ujrzą mojąchwałę” (Iz 66, 18). Tak więc jużprzez usta Proroka Izajasza wołałBóg o jedność między ludami inarodami. Bóg woła o jednośćświadom naszych różnic i sercskłon nych do podziałów. Aleskoro woła, to ta jedność jestmożliwa. Jeżeli Bóg przez tylewieków naszego nieposłuszeń s -twa i przez nas zawinionychpodziałów nie przestał wołać ojedność i miłość między naroda -mi, to znaczy, że jedność nietylko jest możliwa, ale w dobiewyżej wspomnianej globalizacjize wszechmiar konieczna. Inaczejdojdzie do samozagłady ludzkoś -ci. Sługa Boży Jan Paweł II świa -dom zagrożeń dla świata w tejdziedzinie wołał podczas zgroma -dzenia na modlitwę „AniołPański” w Rzymie, 26 sierpnia2001 roku:„Każde prawe sumienie musiStrona 9IV WIELKA PARADA JANA PAWŁA II -BRAMPTON’ 21.06.2009zdecydowanie potępiać rasizm,gnieżd żący się w ludzkich ser -cach czy w jakimkolwiek środo -wisku. Niestety, przybiera onwciąż no we i nieoczekiwanepostaci, obra żając i poniżającrodzinę ludzką. Rasizm to grzech,który stanowi wielką zniewagęBoga”.„Sobór Watykański II przypo -mina, że «nie możemy zwracaćsię do Boga jako do Ojca wszyst -kich, jeśli nie zgadzamy się trak -tować po bratersku kogoś z ludzina obraz Boży stworzonych (...).Toteż Kościół odrzuca jako obcąduchowi Chrystusowemu wszelkądyskryminację czy prześlado wa -nie stosowane ze względu na rasęczy kolor skóry, na pochodzeniespołeczne czy religię» (<strong>No</strong>straaetate, 5)”.„Rasizmowi trzeba przeciwsta -wiać kulturę wzajemnej akceptacji,uznając w każdym człowie -ku - mężczyźnie i kobiecie - bratai siostrę, z którymi mamy wspól -nie iść drogami solidarności ipokoju. Trzeba zatem podjąćogrom ną pracę wychowywania dowartości, które podkreślają god -ność człowieka i bronią jego pod -stawowych praw. Kościół pragnienadal być aktywny w tej dziedzi -nie i prosi wszystkich wierzących,aby wnosili w nią osobisty, odpo -wiedzialny wkład przez nawra -canie serc, budzenie wrażliwości ikształtowanie postaw. Nieodzow -nym warunkiem osiągnięcia tychcelów jest przede wszystkimmodlitwa”.Niech więc ta IV Wielka Para -da Jana Pawła II pomoże nam nanowo odkryć i pokochać Boga wdrugim człowieku; w każdymczłowieku bez względu na jegokolor skóry i religię. Niech nau -czanie Sługi Bożego Jana PawłaII na temat jedności i solidarnościmiędzy narodami będzie dla naswyzwaniem i zachętą, aby wpro -wa dzać w codzienność duchachrześcijańskiej miłości, akcep -tacji i pokoju.O. Adam FILAS, OMI


Strona <strong>10</strong>15-31/05/2009 N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>)Wewnątrz Coit TowerWiesław PiechockiObok mnie przechodzą tłumyludzi, idących do kas, do sklepu zpamiątkami, do ubikacji lub cze -kających na windę, która ichwyniesie na wysokość 2<strong>10</strong> stóp.Stamtąd jeszcze piękniej, z wy -soka widać cudowną panoramęSan Francisco. W tym mieście jestwiele atrakcji, ale ta jest szczegól -na. Stoję wewnątrz Coit Tower. Zdaleka wygląda jak biała grubarura o wysokości kilkudziesięciume trów. Bliżej - podjechałem sa -mochodem, odczekawszy karnąkolejkę do zaparkowania naokrąg łym parkingu - wygląda jakporządna wieża z betonu. Zostałaufundowana przez milionerkę,panią Lilli Hitchcock Coit w 1933roku ku czci strażaków, gaszącychpożary po trzęsieniu ziemi w SanFrancisco. Tłumy płacą parę dola -rów, by wjechać windą na szczytwieży, który na szczycie przypo -mina końcówkę węża strażac -kiego. Ponieważ wieża stoi nawierzchołku wzgórza o nazwieTelegraph Hill, widok z górnychtarasów jest przepyszny, na zato -kę, wzgórza, mosty, statki, wyspęAlcatraz i samo miasto.Ja zatrzymuję się na parterzewieży Coit. Zaczynam oglądaćniesłychanie ciekawe freski, wymalowane na cylindrycznym par -terze, jako iż wieża jest okrąg ła.Te freski mnie frapują, jako żeowiane są wielkim skandalem, owiele głośniejszym, niż hałaśliwamuzyka jazzowa, uprawiana wtutejszych klubach nocnych.Skan dal ten jest związany z osobąDiego Rivera, Meksykanina(1886-1957), który rozsławił sięartystycznie jako twórca losmurales, czyli wielkich fresków,malowanych przez niego w orgiikolorów i wielkich formatów naścianach różnych budynków. Tujest on „szarą eminencją“ tychfresków, gdyż są one hołdem dlaniego. On ich nie wykonał. Ale sąwypracowane niemal w jegostylistyce. Mawiał przecież: “elarte debe servir a la clase tra -bajadora y estar fácilmente dis -ponible a su alcance”, czyli żeCoit Tower - zbiór pomarańczy“sztuka winna służyć klasie robo -tniczej i w sposób łatwy być w jejzasię gu”. Czuję to. Czuję się jak -bym był w Ministerstwie Prze my -słu w Moskwie, w Domu Wete -rana w Omsku lub w Pałacu Sztu -ki w <strong>No</strong>wosybirsku. Mocno“pach nie” tu komunistyczną sztu -ką, wiernym socrealizmem i pro -pa gandą na użytek mas!Freski są niebywale kolorowe,łatwiutkie do interpretacji, tchnącswym przesłaniem: “praca uszla -chetnia proletariat, inne klasyspo łeczne i całe narody”. Mająprzedstawić różne formy pracy wprzemyśle, rolnictwie, polityceoraz w trzecim sektorze w okresieWielkiej Depresji. Już nie słyszęhałasu tworzonego przez tury -stów. Obchodzę cylinder koryta -rza na parterze wielokrotnie, bywchłonąć nauki estetyczne DiegoRivery i jego wiernych uczniów.A łatwo im nie przyszło wyko -nanie różnobarwnych fresków.Wieża była gotowa w 1933 roku.Z Europy dochodziły echa rozsze -rzającego się faszyzmu. DiegoRivera był współzałożycielemMeksykańskiej Partii Komuni -stycznej, witał sercem reżim so -wiecki, mówił jako tako po rosyj -sku dzięki Rosjance AngelinieBiełowej, z którą parę lat spędziłw Paryżu. Jego inna partnerka,Lu cienne Bloch wspomina, iżCoit Tower - biurokochał maszyny jako symbolnowych czasów, sprawiedliw -szych i lepszych dla robotników.W Święto Pracy, 1 maja 1933roku wybuchł przecież skandal w<strong>No</strong>wym Jorku: w RockefellerCenter namalował na swoim elmural gigantycznego W. I. Leni -na. Sponsorzy byli wściekli. Niepo to dali pieniądze, by Riverauprawiał propagandę wrogiegosystemu politycznego. Kapitaliściamerykańscy wypłacili mu hono -rarium, ale zniszczyli nowojorskifresk! Jego koledzy w San Fran -cisco postanowili naprawić tęznie wagę. Coit Tower jeszcze nieotworzono. Czekano cierpliwie nagotowe freski. Powstał “PublicWorks of Art Project”, zlecający26 artystom lokalnym i ich <strong>10</strong> po -mocnikom wykonanie fresków,przed którymi zafascynowanystoję. Oni wiernie w duchu komu -nizmu wzięli się rączo do robotyna rusztowaniach. Tak też tworzyłDiego, pracowity nader artysta,który wykonał kopię znisz-czo -nego “Rockefellerowskiego” fres -ku w stolicy Meksyku. Ale tu gonie było. Ogólnie cieszył się wiel -ką charyzmą, jako że parę latwcze śniej miał indywidualnąwystawę w nowojorskim Museumof Modern Art. Świat artystycznygo wielbił. Każdy chciał go po -znać, zobaczyć tę zwalistą syl wet -kę nie pasującą do jego poe tyckiejduszy i do jego żony, też słynnejmalarki Fridy Kahlo o filigra no -wej sylwetce.Ich wspólna droga życia todramat chorowitej Fridy, zazdrosnejo roje kobiet, którycherotyczne tempe -ra menty Diego-machobardzo doceniał. Wra -cał nad ranem do do -mu, gdzie małżonkaFrida czekała na niegoz gorącym śniada niem…Wielka grupa artys -tów pracująca z zapa -łem pragnęła naprawićzniewagę nowojorskąwyrządzoną mistrzo -wi. Zaczęli malowaćna początku 1934 ro -ku. Byli gotowi jużlatem z całym cyklemjaki cylin drycznie (jakw jakiejś pano ramie napłótnie) przewija sięprzed moimi oczami.Bur mistrz San Fran -cisco, Angelo Rossi, wyznaczyłdzień wernisażu na 7 lipca 1934.Ale akurat wtedy (cóż za ironiapolitycznych meandrów!) docho -dzą do głosu radykalni przywódcyzwiązkowi (Pacific MaritimeStrike) w porcie. Następuje“Krwa wy Czwartek”, czyli 5 lipca1934, kiedy to policja zastrzeliła 2robotników-związkowców. Pro -letariat organizuje cichy marsz.Kończy się on bez utarczek z po -licją. Tydzień potem proklamu jesię strajk generalny. O otwarciubiałej wieży w tych warunkachnie ma mowy. Wścibscy dzienni -ka rze szturmują Coit Tower. Chcązobaczyć legendarne freski. Zdję -cia ich dostają się do prasy. Skan -dal! Zaczyna się kontrower syjnadyskusja. Krytyk A mówi “Niechsobie robią propagandę, ale nie zanasze pieniądze!“. B oświadcza „San Francisco powin no być dum -ne i wdzięczne tym prawdziwymartystom, ogarnię tych płomieniemideologii!“. C dorzuca sar kas -tycznie „ To psiku sy uczniaków,malujących niepo ważne rysunkina tablicy, kiedy nauczyciel wy -szedł z klasy!“.Diego jest wtedy w Meksyku.Jeździ tam samochodem marki„Ford“. Dał mu go w prezenciesam właściciel fabryki, HenryFord w Detroit, zapytawszyprzed tem Fridę czy mąż się zgo -dzi na to. Zgodził się, mimo że 15lat wstecz malował i publikowałw Meksyku właśnie karykaturytego przebrzydłego kapitalisty.Coit Tower - mleczarniaMoże rozmyślając, pali fajkę, jakwielu mężczyzn uwiecznionychprzy pracy na malowidłach, któreoglądam.Szef dzieła o wielkich rozmia -rach, Ray Boynton, jest szczęśli -wy: dnia 20 października 1934roku burmistrz otwiera uroczyścieCoit Tower. Tłumy oglądają fres -ki, których nie wolno dotknąć,jako że są one „a histo rical tre -asure“. Jest to także mo im udzia -łem - są tak blisko, na wy ciąg -nięcie ręki! Obojętni tu ryści niekontemplują tych dzieł. Kupująpamiątki, stoją przed metalowymidrzwiami wind, chcąc wjechać nataras, skąd rozpościera się ba jecz -ny widok na miasto, dedykowanew nazwie św. Fran -ci szkowi z Asy żu.Jak wryty stojęprzed freskami, uka -zującymi na przyk -ład bi blio tekę. Nafresku ktoś na dra -binie sięga po“Kapi tał” KarolaMar k sa, po po wie -ści Maksyma Gor -kie go. Czysta pro -pa ganda! Co jesz czejest na ścia nach? Naulicy (“Ci ty Life”)ludzie czytają ga -zety. Jedna się na -zy wa “The NewMasses” i jest lokal -nym or ga nem lewi -co wym, inni studiu -ją stroni ce “TheDai ly Work er” - ty -tuł mówi sam zasie bie … Jest tuuka zana cała ga ma różnych branżprzemysło wych: fabryka konserw,metalur gia, mleczarnia. Spokojniepre zen tuje się rolnictwo: zbiór po -ma rańczy, produkcja wina, mleka,praca na polu. Znamy dziś wy t -wo ry winne z Napa Valley, wie lo -rakie soki - Kalifornia wyt wa rza90% amery kańskich win, po kry -wa w 55% zapotrze bowanie USAna owoce i warzy wa. Wtedy byłopodobnie.Oczywiście Die go Rivera og lą -dał z upodo ba niem te freski, bę -dące hołdem dla niego. Ożenił sięz Fridą w 1929ro ku, potem sięro z wiedli. Pos ta -nowili pono wniewziąć ślub! Oryginalne.Zrobilito tu, w SanFran ci sco dnia 8grudnia 1940 ro -ku! To były jego54 uro dziny!Wte dy przy je -chał tu do CoitTower, zo sta wiłswego “For da”na par kin gu, po -oglą dał freski zsatys fakcją: sztu -ka soc re a lizmuzapuś ciła ko rze -nie w USA, zro -biw szy tu sobieeste tyczny przy -czó łek, nie da -leko od GoldenGate Bridge. Nietylko przyczółek.Skan dal też, który gorszył wtedy.A dziś? Wychodzę po betono -wych scho dach z Coit Tower,patrząc na horyzon cie na wyspęAlcatraz, byłe wię zienie. Dziśnikt się nie gorszy. Freski niko godo białości nie roz grzewają.Przypomina mi się tytuł komediiSzekspira “Much ado aboutnothing”, czyli “Wiele hałasu onic”. Żegnam freski o komu ni -stycznej wymowie na malo wane wwieży kapitalistki Coit przezwiernych “apostołów” DiegoRivera. A tenże miał przez całeżycie szczególny stosunek dokomunizmu, religii, artystycznychuniesień i “Kapitału”.Coit Tower - robotnik


15-31/05/2009 N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>)Prawda, ale nie całaDokoÒczenie ze strony 1nawet nastawiony wrogoî.Regu≥a, na ktÛrπ zwrÛci≥ uwagÍwybitny filozof - nadrzÍd nej rolipraktycznej uøytecznoúci prawdy- wydaje siÍ ponadczaso wa:kaødy stara siÍ narzuciÊ dru giemutakπ prawdÍ, na ktÛrπ, jegozdaniem, ten drugi zas≥uguje; wrezultacie kaødy zostaje nieko -niecznie z takπ prawdπ, na jakπzas≥uguje, ale raczej z takπ, jakπda≥ sobie narzuciÊ. A rzeczy -wistoúÊ - co tu ukrywaÊ - i u≥a -twia, i utrudnia to zadanie, jestbo wiem niejednoznaczna, obfitujew sprzecznoúci, a nade wszystkopoddaje siÍ rozmaitym interpre -tacjom.Doskona≥π ilustracjπ tych po -nad czasowych dylematÛw jestchociaøby spÛr o wspÛ≥odpo -wiedzialnoúÊ okupowanych naro -dÛw w zag≥adzie ØydÛw, spÛrzainicjowany g≥oúnym juø arty -ku≥em w niemieckim tygodnikuÑSpiegelî. Coraz wyraüniejszeusi≥owania NiemcÛw, by przerzu -ciÊ choÊby czÍúÊ winy za po -pe≥nione przez siebie zbrodnie napodbite kraje, jest bodaj jedynymúwiadectwem, øe swoje dzia≥aniapodczas drugiej wojny úwiatowejuwaøajπ oni za zbrodnicze. Dzie -lenie siÍ winπ i nawo≥ywanie dozbiorowej wspÛ≥odpowie dzia -lnoúci jest chyba jednak zbyt da -leko posuniÍtym wyrazem dπ -øenia do solidarnoúci w zjedno -czonej Europie. Nie dziwi zatemgwa≥towny ton dyskusji, w ktÛrejgranice miÍdzy rolami obroÒcÛwi atakujπcych np. stronÍ polskπ (azw≥aszcza polskich ch≥opÛw,majπcych jakoby gorliwie poma -gaÊ nazistom w mordowaniu Øy -dÛw) bynajmniej nie przebiegajπzgodnie z oczekiwaniami. Otobowiem izraelski polityk, Sze -wach Weiss, twierdzi, iø ÑnarÛdpolski moøe byÊ dumny ze swo -ich ch≥opÛw! To byli porzπdni,pracowici i bogobojni ludzie.Wie lu z nich znalaz≥o siÍ w gro -nie Sprawiedliwych wúrÛd Na -rodÛw åwiata uhonorowanychprzez Yad Vashemî, za to polskabadaczka, Alina Ca≥a, stanowczooskarøa o antysemityzm polskiespo≥eczeÒstwo, w≥adze paÒstwapodziemnego, a zw≥aszcza Koú -ciÛ≥ katolicki: ÑPolacy jako narÛdnie zdali egzaminuî - orzeka wwy wiadzie dla ÑRzeczpospolitejîCa≥a i traktuje swojπ opiniÍ jakojedynπ i ca≥π prawdÍ o tamtejrzeczywistoúci.Jak zatem by≥o z tym polskimprzedwojennym antyse mityzmem,ktÛry mia≥ znaleüÊ pod -czas okupacji tak straszliwe ujúciei to zw≥aszcza na wsi? Niepretendujπc oczywiúcie do wy -czerpania tematu, ani tym bardziejdo sformu≥owania ostate -cznej konkluzji, warto jednakzwrÛciÊ uwagÍ na kilka úwia -dectw, ktÛre ukazujπ, jak z≥oøoneby≥y relacje polsko-øydowskie,przy czym w grÍ wchodzi≥y nietylko rÛønice etniczne czy wy zna -niowe, ale teø nie mniej waø ne, aczasami nawet waø niejsze, rÛø -nice spo≥eczne, ekonomiczne ikulturowe. Przebywajπcy juø oddawna na ziemiach polskichØydzi, zw≥aszcza od po≥owyXVIII w. - kiedy to zaczπ≥ ro -zwijaÊ siÍ ruch chasydÛw two -rzπcy, wed≥ug Jana S. Bystronia,Ñw≥asne úrodowisko, zamkniÍte,fanatyczne, przesπdneî - nie wy -kazywali sk≥onnoúci do asymi la -cji, odrÛøniajπc siÍ od innych nietylko wiarπ, jÍzykiem ale i oby -czajem, co czyni≥o z nich wyraü -nie wyodrÍbnionπ, zam k niÍtπgrupÍ.To w≥aúnie poczucie obcoúcisprawia≥o, øe np. w jednej zgalicyjskich wiosek, jak opisywa≥Franciszek Bujak, ludnoúÊ nieøyczy≥a sobie sta≥ej obecnoúciØydÛw, tolerujπc ich jedynie jakodomokrπøcÛw i obwoünych handlarzy. O tym, øe pod≥oøem ta -kiego stosunku nie by≥a odmien -noúÊ rasowa, ani nawet wyznaniowaúwiadczy fakt, øe kiedycÛrka karczmarza ze Ømiπcej,Dawida Kemplera, ochrzci≥a siÍ iwysz≥a za mπø za miejscowegokomornika, stajπc siÍ tym samymzwyk≥π ch≥opkπ, wyprawiono jejúlub u wÛjta, Urygi. UroczystoúÊta by≥a wielkim úwiÍtem dla ca≥ejwioski: ÑMarysiu, Marysiu, sko -roú siÍ ochrzci≥a. To siÍ ca≥awioska w tobie ucieszy≥a - úpie -wano na weselu - Cieszymy siÍwszyscy, parafija ca≥a, øeú siÍ zøydÛweczki Marysiπ zosta≥a.Wola≥aú StasieÒka, chociaø nakomorze, niüli øyda z brodπ,chociaøby we dworzeî. Nie by≥ toprzypadek odosobniony. W innejwiosce galicyjskiej, w Maszkie -nicach, ca≥a rodzina øydowska,za chowujπc swojπ wiarÍ zajmo -wa≥a siÍ jednak nie handlem, lecz,tak jak pozostali sπsiedzi, uprawπziemi - Ñwskutek tego - pisa≥ Bu -jak - jest ona najbardziej sch≥o -piona i utrzymuje dobre stosunkisπsiedzkie; ojciec by≥ radnym, aliczne jego cÛrki cie szy≥y siÍsym patiπ dziewczπt wiejskichî.Najpowszechniej bodaj formu -≥owanym wúrÛd mieszkaÒcÛwpolskiej wsi zarzutem pod adre -sem ØydÛw by≥a wiÍc nie ichodrÍbnoúÊ etniczna czy wyzna -niowa, lecz rodzaj prowadzonejdzia≥alnoúci - handel, prowadze -nie karczmy, udzielanie poøy -czek. Posπdzenia o nieuczciwoúÊ,rozpijanie ludnoúci, doprowadza -nie do ruiny mniej rozwaønychgospodarzy moøna spotkaÊ nie -mal u kaødego wiejskiego pamiÍt -n ikarza z prze≥omu XIX i XXwieku. ÑHandel prowadzili ØydzinajczÍúciej w sposÛb oszukaÒczy,nierzetelnie. Kupujπcy zawszemusia≥ siÍ obawiaÊ, øe mu Øydnie dowaøy, nie domierzy, da gor -szy towar, za drogo policzy, oszu -ka przy wydawaniu reszty itd.î -wylicza≥ Jan S≥omka, wÛjt zDzikowa, g≥Ûwne powody nie -porozumieÒ.Jeszcze inne przyczyny niechÍcich≥opÛw do ØydÛw wy -mien ia≥ Wincenty Witos, ≥πczπcw swoich obserwacjach perspek -ty wÍ mieszkaÒca wsi Wierzcho -s≥awice i zarazem trzykrotnegopremiera paÒstwa. Przypomina≥on powtarzane czÍsto, szczegÛl -nie podczas I wojny úwiatowej iwojny roku 1920, przyk≥ady ichbraku lojalnoúci. ÑJeøeli ludnoúÊjeszcze przed wojnπ mia≥a dosyÊpowodÛw do niechÍci, a nawetnie nawiúci przeciw Øydom, uwa -øajπc ich zupe≥nie s≥usznie zapasoøytÛw øyjπcych jej kosztem,to w czasie wojny nagromadzi≥osiÍ tych powodÛw jeszcze wiÍcej.Øydzi dostarczyli do tego wiele, ito istotnych powodÛw - pisa≥Witos we ÑWspomnieniachî - Nanich zaczÍ≥a ludnoúÊ zrzucaÊodpo wiedzialnoúÊ za nÍdzÍ i cier -pienia przebyte, oni jπ szpiego -wali i donosili, prowadzπc nierazpod szubienicÍ. Stπd teø utar≥o siÍprzekonanie w masach, øe Øydzipo zostajπ w úcis≥ym porozu -mieniu z w≥adzami austriackimi iniemieckimi, wystÍpujπc wrogoprzeciw Polakom.îCzy przywo≥ane przyk≥adyúwiad czπ jednoznacznie, iø kon -POLSKA SZKOŁA MUZYCZNAThe Frederic ChopinMusic SchoolFortepian/pianinoïSkrzypceïGitara ïEmisja g≥osu (Vokal)ïFletïTrπbkaïKlarnetïAkordeonï Teoria - wszystkie poziomyKOMPOZYCJAïIMPROWIZACJAïDYRYGOWANIE-dla zaawansowanychRYTMIKA i UMUZYKALNIENIE dla dzieci od 4-go roku øycia2399 Cawthra Rd. East, Unit <strong>10</strong>1, MississaugaTel. (905) 279-7761flikt miÍdzy ludnoúciπ polskπ aøy dowskπ by≥ sta≥ym elementemwspÛlnego bytowania, a zw≥aszcza,øe prowadzi≥ do ukszta≥to -wania trwa≥ych postaw niechÍci iwrogoúci, czyli antysemityzmu?W øadnym razie nie moøna for -mu ≥owaÊ takiego twierdzenia, ajuø na pewno nie moøna obciπøaÊodpowiedzialnoúciπ za takiepostawy Koúcio≥a. Jak pisa≥ cyto -wany juø Witos, wzglÍdnie przy -jazny stosunek ch≥opÛw do Øy -dÛw mia≥ ürÛd≥o w≥aúnie w religii.To z kazaÒ ksiÍøy ch≥opi dowia -dywali siÍ o historii narodu øydow skiego, ktÛrπ znali nawetlepiej niø historiÍ Polski, a nadnau czaniem swoich duszpasterzyrozmyúlali i nierzadko dysku -towali. ÑLitowali siÍ ludzie nadnimi z powodu znÍcania siÍ Fara -onÛw, nie mogli im znowu daro -waÊ zachowania siÍ wobec Moj -øe sza, a nawet samego Pana Bo -ga. Nieraz kobiety wiejskie ujmo -wa≥y siÍ za Øydami, zazna czajπc,øe Øyd ma takπ samπ duszÍ, ajakby nie by≥o ØydÛw, to nieby≥oby i nas, nie by≥oby teø MatkiBoskiej, Pana Jezusa ani odku -pienia úwiata. Tu siÍ nie da≥o anis≥o wa wtrπciÊî ñ wspomina≥Witos.Nie ulega zatem wπtpliwoúci,øe to w≥aúnie przekaz p≥ynπcy zKoúcio≥a rozbudza≥ pog≥Íbionerefleksje wúrÛd ch≥opÛw, os≥abia≥w≥aúciwy tradycyjnym úrodowis -kom relatywizm moralny i wpaja≥im wartoúci uniwersalizmu etycz -nego. Co waøniejsze, dokonywa≥osiÍ to nie tylko przez g≥oszenienauk z ambony, ale teø przez øy -wy przyk≥ad. åwiadectwem tegomoøe byÊ chociaøby postaÊ bis ku -pa piÒskiego, Kazimierza Bukra -by. Podczas I wojny úwiato wejby≥ on niejednokrotnie wiÍ zionyprzez NiemcÛw jako zak≥a dnik wsprawie ØydÛw, ktÛrym zarzu ca -no szpiegostwo na rzecz bolsze -Strona 11wi kÛw, czÍsto teø duchow ny tenskutecznie interwe niowa≥ w ichobronie przed sπdem polo wym.Swojπ wdziÍcznoúÊ piÒscy Øydziwyrazili nawet po hebraj sku wspe cjalnym piúmie:Od Izraela w PiÒsku gmina naobczyünie:ObfitoúÊ podziÍkowania KsiÍ -dzu Kazimierzowi Bukraba.Gmina s≥awi Go uwielbieniem ipieúniπ.DobroÊ, sprawiedliwoúÊ i pra -woúÊ to jego bogactwa.Z nich skarb otworzy On temu,ktokolwiek na podobieÒstwo Bo -gu jest stworzony.On nie zna≥ rÛønic narodo -woúciowych, patrzy≥ tylko nauczciwoúÊ, mi≥owa≥ rzetelnoúÊ.On jak obroÒca przed dostojni -kami okrutne traktowanie usuwa≥,Jak matka od syna umi≥owa -nego.Niech udzia≥em Jego bÍdzieserdeczne b≥ogos≥awieÒstwo,Niech Mu towarzyszy pomyúl -noúÊ, niech szczÍúliwie øyjed≥ugo,ImiÍ Jego niech s≥ynie powieczne czasyî(PiÒsk, Tishri, wrzesieÒ/ paü -dzier nik, AD 5680, czyli 1930).Wszystkie przywo≥ane tu przy -k≥ady pokazujπ, øe prawda sk≥adasiÍ z przerÛønych zdarzeÒ, sytu -acji i przypadkÛw. Kaødy z nichwymaga pochylenia siÍ i g≥Íbo -kiego namys≥u, a takøe duøejwraøliwoúci i zdolnoúci do em -patii. Dlatego jakiekolwiek przed -wczesne uogÛlnienia, zw≥aszczate formu≥owane w jÍzyku moral -noúci, sπ niedopuszczalne ikrzyw dzπce, w≥aúnie ze wzglÍ -dÛw moralnych. Prawda nie stajesiÍ najprawdziwszπ, jedynπ czyca≥π prawdπ, nawet wtedy, gdy wpodpisie znajdujemy nazwiskoCa≥a.Izabella Bukraba-RylskaSingers on Stage - Małgorzata <strong>May</strong>eoraz Bogdan Łabęcki- zapraszają Państwa na majowy koncert -„Over the Rainbow”Udział biorą:Margaret <strong>May</strong>e – mezzosopran, “lush voice and dramaticinterpretation”William O’Meara – fortepian, “critically acclaimed forhis accompaniments”Kornel Wolak – klarnet, wschodząca gwiazda muzykiklasycznejAlexander Sevastian - wirtuoz akordeonuSobota 30 maja 2009 r. godz.:00sala SPK, 206 Beverley Str. TorontoW programie usłyszymysłynne hity kompozytorów broadwayowskich muzykaliamerykańskich min. Leonarda Bernsteina, Jerome Kerna,Irvinga Berlina, Lloyda Webbera, Harolda Arlena a takżepiękne utwory instrumentalne Bacha, Paganiniego,Rossiniego, Velazqueza i in.Cena biletu: $35.00, seniorzy i studenci: $25.00Bilety do nabycia pod numerem telefonu: 647.892.7799


Strona 12 15-31/05/2009 N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>)Ogłoszenie sponsorowane przez <strong>No</strong>wy <strong>Kurier</strong>


N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>) 15-31/05/2009Strona 13Najlepsza do Wielokrotnych Rozmów •NOWE STAWKI • Bez Opłat za Połączenia1.440¢landline rate/min.$20=1428 $ $<strong>10</strong>=714 $ $5=357landline minutes landline minuteslandline minutesDzwon doPOLSKIi oszczedzaj!1 .40¢ 1.25 ¢1.25¢France· Denmark Germany Portugal· · GreeceSwedenlandline rate/min.landline rate/min.1.40 ¢F ¢landline rate/min.1.75 ¢landline rate/min.1.25 ¢landline rate/min.3.<strong>10</strong> ¢landline rate/min.11.11 ¢landline rate/min.9.00 ¢landline rate/min.Rates and Minutesadvertised arebasedon multiplecallsmadefromCanadawithin region of purchase. If intended useis NOTmultiple,wehave otherproductsthatmay suit your needs. Please contactcustomer service at 1.866.764.4545.If you choose to use this card for multiplecalls the following gc charges will apply: AA AA ..Customeris responsible sible for the follow-ing potential charges: AqualityA quality Minutes Please ..For sales and distribution please contact us ateToronto )Vancouver )Toll Free)Atrademark of GOLD LINE TELEMANAGEMENT INC. and isused under license.Effective fective Date: February 200909-02-00111


Strona 14 15-31/05/2009 N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>)Dr Hani medycyna naturalnaDr Han jest znanym specjalistπakupunktury i chiÒskiej me dycynyw Toronto i Ontario. Jest dyrekt o -rem Ontaryjskiego Sto warzy szeniaAkupunktury i przewo dniczπcymkomitetu egza mina cyj nego d/sChiÒskiej Me dycyny i Akupunkt -ury w Ontario. Dr Han ukoÒczy≥20 lat temu Harbin MedicalUniversity. By≥ lekarzem kon -wen cjonalnym i chirurgiem wChinach. Od 1990 do 1995 DrHan pracowa≥ nau kowo w Cent -rum Medycznym Nebraska, USAi w Hospital for Sick children wToronto.Od <strong>10</strong> lat dr Han ma tysiπcepacjentÛw korzystajπcych z aku -punktury i chiÒskiej medycyny,wielu z nich sπ z polskiego úrodo -wiska. Duøa iloúÊ dzieci z astmπby≥a wyleczona przez dr Hana. Poleczeniu u dr Hana wiele kobiet zElity i klasy -Struktura nierównościDokoÒczenie ze strony 1 priorytetem debat parlamentar -są popularne wycieczki poza nych.miasto w celach poznawczych W historii Kanady kobieta mażycia farmerów i ich rodzin. status jednostki podwładnej,Temat nierówności społecznej przynależy do mężczyzny. Jestnie jest poruszany przez media za tru dniona przez męża do obsłu -kanadyjskie i jest niezauważany gi potrzeb rodziny. Kobieta samaprzez większość społeczeństwa nie wypracowuje swojego statusuco doprowadza do tolerowania i społecznego, przyjmuje go odakceptacji klasowości.męża. Tak więc wyższa pozycjaCzynni kiem wpływającym na społeczna męża daje wyższybrak wrażliwości na istniejący status społeczny żonie. Kobietyproblem jest ideologia i duma pracujące zarobkowo na utrzyma -naro dowa od flagi i drużyny ho - nie rodziny tworzą liczną grupęke jowej przez wojsko do współu - urzędniczek, nie zaś grono sze -cze stnictwa w naradach między - fów. Wśród dyrektorów (CEO)na rodowych (G-7, G-8, G-20). tylko 16% stanowią kobietyJako społeczeństwo podziwiamy i kanadyjskie (dane z 2008 roku).utożsamiamy się z osiągnięciami Kobiety stanowią niższą klasęindywidualnych Kanadyjczyków średnią.dzieląc z nimi dumę. Jesteśmy Dane statystyczne na temat za -stro ną biernie uczestniczącą w trudnienia nie dają pełnego obra -osiągnięciach i radości innych. zu klasowości Kanady, po nieważKtoś zauważy, że na sukces tych nie obejmują tych któ rzy sku piająindywidualności składa się nie wokół siebie władzę i bogactwo.tylko talent ale też baza material - Rozwarstwienie etniczne byłona, którą niewielu posiada. tematem pracy Johna Portera. DoTak więc, część społeczeństwa etników zalicza on społecznośćktórego jest większość nie wypo - pochodzenia brytyjskiego i fran -sażona w środki materialne nie cuskiego, które jako mniejszośćrozwija swoich zdolności i nie kanadyjska były przodującą eko -pozostawia po sobie śladu egzys - nomi cznie grupą w Kanadzie.tencji. Traci nie tylko jednostka Porter analizował ważność czło -ale cały kraj, bowiem nie wyko - wieka u władzy przez pryzmatrzy stany jest cały potencjał tkwią - biz nesu, pracy, polityki, admini -cy w społeczeństwie na skutek stra cji rządowej, środków maso -nierównych szans i nierównej wego przekazu, nauki i religii.dystrybucji dóbr. W konsekwen - Niektórzy badacze podkreślającji niejeden talent jest nierozwi - waż ność wyników badań społecz -nięty co jest negatywne dla nych, bowiem mają one kształ -rozwo ju wszystkich gałęzi życia tować charakter społeczeństwaludzkiego.kanadyjskiego. Tak więc struktu -Badania socjologiczne wykaza - ra elit ekonomicznych miała byćły, że odbiór zróżnicowania kla - utworzona w celu ściągnięciasowego w grupie możnych zanika uwagi socjologów dla korzyściprzez odbiorcę spoza grupy np. ekonomicznych.klasy pracującej (wyrobników). Porter koncentrował swoją ana -Praw dą też jest odwrotność; lizę na kanadyjskich korpora cjachjednostki bogate mają tendencję lat osiemdziesiątych. Stwier dził,nie odróżniać rozwarstwienia klas że 985 kanadyjskich obywateliniższych.zarządzało 170 dużymi i wiodący -Na początku XX wieku nacjo - mi przedsiębiorstwami (korpora-nalizm kanadyjski wyszedł poza cja mi), firmami ubezpieczeniowy -przysłowiowy “no truck or trade mi, bankami, tworząc elity ekono -with the Yankees”. Tematami micz ne. To mogłoby wskazywać,fun damentalnymi kraju stały się pomijając korporacje nie-kanadyj -prawo własności, kontroli prze - skie, że 985 osób wiodło prym imy słu, wykorzystania zasobów kontrolę w Kanadzie. Dalej suge -naturalnych i struktura uczelni. ruje, że dziedziczność pozycjiSprawy narodowościowe nie były powoduje, że krag elity jest zam -miÍúniakami uniknÍ≥o operacji.A oto kilka przyk≥adÛw:Andrew ñ 12letni ch≥opiec mia≥astmÍ od 7 lat i bra≥ lekarstwatrzy razy dziennie. Po leczeniu udr Hana po dwÛch miesiπcachjego astma zniknÍ≥a.Elizabeth, 46letnia kobieta,mia≥a miÍúniaki i sta≥e krwawie -nia przez dwa lata. Mia≥a kilkak -ro tnie zalecanπ operacjÍ. Posz≥apo poradÍ do dr Hana i by≥aprzez niego leczona przez trzymiesiπ ce. Dzisiaj dwa z trzechmiÍúnia kÛw zniknÍ≥y i nieknięty i niezmienny. Wśród two -rzących elity było 118 inżynie -rów, <strong>10</strong>8 prawników, aż 607 osóbmiało wykształcenie finansowe.Nie wszyscy jednak mieli wyksz -tał cenie uniwersyteckie. Posia da -jący dyplomy zajmowali pozy cjeszefów banków. Procentowa ana -liza środowiska etnicznego wyka -zała, że w skład elit wchodzi po -nad 90 % społeczności pocho dze -nia bytyjskiego a resztę stano wiąkanadyjczycy pochodzenia fran -cus kiego (ok. 6.7%). Porter po t -wier dził, że elity tworzą Kana -dyjczycy angielskiego pochodze -nia. I tak 59.4% stanowi klasawyż sza, 34.8% - klasa średnia, atylko 5.8% klasa pracująca.Innym “oknem” badania kon -cen tracji bogactwa było opraco -wa nie New mana. Przeprowadziłbada nia w oparciu o 20 Kanadyj -czy ków, 9 spośród nich pracują -cych w dyrekcjach torontońskich iz majątkami powyżej <strong>10</strong>0 mln do -larów. Osobnicy ci przejęli ma ją -tek dziedzicznie lub w wy nikudzia łalności własnych firm.Twierdzi, że tej wielkości bogact -wa nie ma w analizie klas opartejna zatrudnieniu. Wpływowi i bo -gaci Kanadyj czycy jak: Thom son,Bronfman, Reichmann i kil ka na -stu innych są wystarczająco silniżeby wpłynąć na kształt życia mi -lio nów Kana dyj czyków.W nowoczesnym świecie kor -po racji dane na temat własności,siły i bogactwa są skomplikowanedo interpretacji. Nawet jeśli po mi -niemy własność nieruchmości ibo gactwo firmy to koncentracjawładzy i dochodów jest ogromna.Zarządzający głównymi kanadyj -skimi korporacjami cieszą się ol b -rzymimi, horendalnymi zarob ka -mi z bonusami i dywidendamirzędu bajecznych fortun, niew y -obrażalnych dla większości spo -łeczeństwa kanadyjskiego.potrzebuje øadnej operacji.Alex ñ 52letni mÍøczyzna,cierpia≥ na cukrzycÍ przez 5 lat,jego cukier we krwi wynosi≥ 15-20 . By≥ rÛwnieø impotentemtrzy lata. Po leczeniu przez drHana cukier we krwi wynosi 6-7 inie narzeka na wspÛ≥øycie sek -sualne .Mark - 55 letni mÍøczyzna,mia≥ powiÍkszonπ prostatÍ iproblemy z seksem od dwÛch lat.Po 6-tygodniowym leczeniu u drHana stan zdrowia jest dobry.Marie, 37letnia kobieta, cier -pia≥a na stres, utratÍ w≥osÛw ipro blemy wπtroby. Z tego powo -du nie by≥a w stanie pracowaÊ odkilku lat. Przyjaciel przedstawi≥jej Dr Hana. Dzisiaj Marie wrÛ -ci≥a do pracy i jest szczÍúliwa.Mario, 41letni mÍøczyzna,GEORGECONTRACTORSTUCCO RESIDENTIAL COMMERCIALPainting and RenovationTel.: 647-201-0567www.nowykurier.comTabela z 2008 roku pokazuje:Badania Portera wykazały, żekorporacje nie-kanadyjskie ope ru -ją ce w Kanadzie przejmują kor -poracje kanadyjskie razem z ichwpływami. Siła korporacji w Ka -na dzie kontrolowanych przezKanadyjczyków i zagranicę byłazaklasyfikowana przez Porterajako stymulująca rząd do zabez -pie czenia ich interesów. Porterujął to zjawisko jako trwałe śro -do wisko ekonomiczne. W świet letakich dowodów i spojrzeniateoretycznego zakładającego żeekonomia kształtuje społeczeń -stwo, koncentracja ekonomicznadefiniuje klasę rządzącą.Naukowcy dowodzą, że siłaekonomiczna jest bazą siły poli -tycznej. Elity ekonomiczne klasrządzących nie tylko kontro lująekonomię lecz także wpły wają narząd i na kształt społe czeń stwa.Chociaż historycznie Kanadajest podzielona na regiony (upperi lower Canada, póżniej Ontario iQuebec) to Kanadyjczycy sąjednorodnie posłusznym społe -czeń stwem, nie kwestionują wła -Nr Nazwisko Corporacja Zarobki Podstawowe Zarobki ogółem1 Michael Lazaridis Research in Motion Ltd. 1,119,952 51,515,5182 Gordon Nixon Royal Bank of Canada 1,400,000 44,270,0843 Robert A. Milton ACE Aviation Holdings Inc 1,2<strong>10</strong>,000 42,928,1224 James Balsillie Research in Motion Ltd. 1,119,952 32,053,9595 Paul Desmarais Jr. Power Corp. of Canada 961,000 29,292,8296 André Desmarais Power Corp. of Canada 961,000 28,675,7637 Bruce Flatt Brookfield Asset Management Inc. 395,864 27,164,7078 J. M. Lipton <strong>No</strong>va Chemicals Corp 1,289,738 25,639,9729 Raymond McFeetors Great-West Lifeco Inc. 1,591,666 24,759,648<strong>10</strong> William Doyle Potash of Saskatchevan 1,117,773 24,020,16111 James Buckee Talisman Energy Inc. 1,056,343 21,764,501mia≥ dolegliwoúci artretycznekolan i ≥okci, by≥ leczony wPolsce. W Kanadzie przez dwalata nie by≥ w stanie pracowaÊ zpowodu choroby. Dr Han leczy≥go szeúÊ tygodni, bÛl zniknπ≥ iteraz pracuje w pe≥nym wymiarzegodzin.Natalia, 24 letnia dziewczyna,cierpia≥a z powodu bÛlu i ≥usz -czycy 6 lat. Leczona by≥a wklinice dr Hana 4 miesiπce i jejskÛra jest zdrowa.Koszty leczenia u dr Hana sπ wwiÍkszoúci pokryte przez planyubezpieczeniowe (OHIP niepokrywa akupunktury)Po wiÍcej informacji proszÍodwiedziÊ: www.acmclinic.comBiuro Dr Hana: 3089 BathturstST., #2<strong>10</strong> Toronto, Tel.: 416-787-2959dzy (każdej władzy: miejskiej,prowincjonalnej i federalnej) i jejdziałalności (Dennis Forcese).Michael Ignatieff, lider partiiliberalnej w wywiadzie udzielo -nym Kenneth Whyte dla Mclean’s, (wydanie 27 kwiecien 2009)twierdzi, że chociaż Kanadyj -czykom nie bardzo zależało nawprowadzeniu “Charter of Rightsand Freedoms” (którego częściąmiędzy innymi jest równośćwszys tkich obywateli wobecprawa) to wprowadzona klauzulado konstytucji Kanady znalazłaaprobatę większości społeczeń -stwa. Celem jego jest zjed no li -cenie narodu “It is this sentimentthat makes us want to be onepeople. It is this shared feelingthat allows us to rise above ourdifferences - English and French,Aborginals, Metis, Inuit, immi -grants from every land - andmakes a complex unity of us all.”Należy zwrócić uwagę, że liderLiberałów nie wymienia grupetnicznych Kanady według po -rząd ku alfabetycznego, t.zn Abor -ginals, English, French, immi -grants, Inuit, Metis.Imigrantów (między innymiemigrację z Polski) wymienia naostatnim miejscu, co można tłu -maczyć jako mających naj niższystatus społeczny.O zlik wido wa niu rozwars t -wienia etnicznego nie mówi liderkonserwatystów Har per, jakożeby łoby to wbrew ide ologii jegopartii, bowiem bazą tej partii jesthierarchia (nie rów ność).C.d.n.Jolanta Cabaj


N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>) 15-31/05/2009Strona 15Wysiłek mobilizacyjno-organizacyjny Polskich Sił Zbrojnychna Zachodzie w drugiej wojnie światowejDokończenie z poprzedniego wydaniaJanusz ZuziakSpośród 60 000 zasobów ludz -kich emigracji polskiej we Francjiwcielonych do szeregów wojskapolskiego zostało przeszło 50 500osób. Z tego <strong>10</strong>00 ochotników,którzy zgłosili się jeszcze wewrześniu 1939 roku, 49 000 po -borowych i rezerwistów powo ła -nych przez Centralne BiuroRekrutacyjne i około 500 ochot ni -ków do marynarki wojennej wy -branych przez CBR z roczników1920 i 1921. Poborowi i rezer wiś -ci z Polonii francuskiej stanowili5/8 stanu liczebnego armii pols -kiej we Francji. Stawiennictwo nastacjach zbornych, w stosunku doilości powoływanych, wynosiłoprzeciętnie 90%. Przy czym sta -wien nictwo wśród Polaków wy -no siło nawet ponad 95 %, zaśwśród mniejszości narodowychzaledwie 50%2. 6 000 mężczyznnie zdążono już - na skutek atakuniemieckiego na Francję w maju1940 roku - powołać do szeregówpolskich oddziałów3.Żołnierze z emigracji wypełniliprzynajmniej w 80% szeregi1. Dywizji Grenadierów,2. Dywizji Strzelców Pieszych,Samodzielnej Brygady StrzelcówPodhalańskich,3. Dywizji Piechoty oraz <strong>10</strong>bry gady kawalerii pancernej.Konkludując można stwierdzić, iżemigracja polska na terenie Fran -cji dobrze zdała egzamin ze swejdyspozycyjności wobec Polski.Dopływ wojskowych interno -wa nych na terenie Węgier i Ru -munii utrudniony był przez prze -szkody stawiane na skutek na cis -ku niemieckiego zarówno napaństwa internujące, jak i tran -zytowe. Ze względu na koniecz -ność posiadania kadry dowódczejzagadnienie ewakuacji wysuwałosię na plan pierwszy. Rozpoczęłasię ona bezpośrednio po interno -waniu w skromnym zakresie, alewkrótce nabrała już planowej, naszerszą skalę akcji.Na szczeblu centralnym akcjąewakuacyjną kierowała począt -kowo specjalna komórka Sztabu(szefostwo ewakuacji), a w listo -pa dzie 1939 roku, po przeprowa -dzonej reorganizacji ministerstwaSpraw Wojskowych, samodzielnyreferat ewakuacji.Łączne zasoby rekrutacyjne naterenie Rumunii, Węgier i krajówbałtyckich wynosiły około 85 000żołnierzy i 3500 mężczyzn zdol -nych do służby wojskowej. Dopołowy czerwca 1940 roku akcjąewakuacyjną objęto 43 000 osób.Z tego do Francji i częściowo doWielkiej Brytanii przybyło około34 000, do Syrii (tzw. ewakuacjaB) blisko 4000, natomiast 5000osób utknęło w drodze4. Przyjąćzatem można, iż do czerwca 1940roku ewakuacja do Francji i Syriiwyraża się liczbą około 38 000ludzi5.Z zasobów uzyskanych z ewa -kuacji, zaciągu i poboru w okresieod września 1939 roku doczerwca 1940 roku, czyli w tzw.okresie francuskim, zorganizo -wano:1. Dywizję Grenadierów2. Dywizję Strzelców Pieszych3. Dywizję Piechoty4. Dywizję PiechotySamodzielną Brygadę Strzel -ców PodhalańskichSamodzielną Brygadę Strze -lców Karpackich<strong>10</strong> Brygadę Pancerno - Moto -rową9 kompanii przeciwpancernych(przydzielonych do dywizji fran -cuskich)Ośrodki i obozy wyszkolenia14 maja 1940 roku stan organ i -zacyjny jednostek Polskich SiłPowietrznych wyglądał następu -jąco:4 dywizjony myśliwskie2 dywizjony obserwacyjne1 dywizjon bombowyW okresie francuskim działałyna morzach także polskie okręty:3 kontrtorpedowce („Błyska -wica”, „Grom”, „Burza”)2 okręty podwodne („Orzeł” i„Wilk”)Ponadto 3 maja 1940 roku naMalcie została podniesiona pol skabandera na brytyjskim kontr tor -pedowcu „Garland”, który zatrzy -mał swą nazwę w dalszej służbiepod polską już banderą.Stan liczebny Polskich SiłZbrojnych w czerwcu 1940 rokuprzedstawiał się zatem następu -jąco: tabela1Stany w przedstawionej wtabeli należy uzupełnić (zwięk -szyć) o ubytki czyli żoł nierzyzabitych, zmarłych, poleg łych i wniewoli do 15 czerwca 1940 roku.Całkowita liczba ubytków wynosi2200 ludzi. Zatem sumarycznywysiłek mobi lizacyjny PolskichSił Zbrojnych w okresie francus -kim wyraża się liczbą 84 461żołnierzy.W tym: tabela 2(Liczba 85 <strong>10</strong>0 obejmuje także600 żołnierzy znajdujących się wtym czasie w transportach ewaku -acyjnych).Odbudowa i rozbudowaPolskich Sił Zbrojnych woparciu o Wielką Brytanię.Klęska Francji w czerwcu 1940roku przekreśliła dotychczasowydorobek w zakresie odbudowywojska polskiego na obczyźnie.Mimo tak dramatycznego rozwo -ju sytuacji Polacy nie mieli za -mia ru kapitulować. Kierownictwopolityczne pod przywództwemgen. Władysława Sikorskiegopodjęło decyzję o kontynuowaniuwy siłku zbrojnego u boku Wiel -kiej Brytanii, dokąd kierowanoniezaangażowane w walce weFrancji oddziały i dokąd kiero -wały się po zakończonych wal -kach rozproszone grupy żołnierzypolskich.Zorganizowana zbiorowa ewa -kuacja wojska z terenu Francjizakończona została w zasadzie zkońcem czerwca 1940 roku. Wnastępnych miesiącach i latachtrwała ona nadal, ale miała jużcharakter ewakuacji tajnej.Ogólna ilość żołnierzy ewa -kuowanych z Francji na WyspyBrytyjskie do połowy lipca wy -nio sła 19 451,w tym 4306 oficerów i<strong>10</strong> 942 podoficerów iszerego wych wojsk lądowych,986 oficerów i3217 podoficerów iszerego wych lotnictwaZ całości sił polskich odbudo -wa nych na tere nie Francji zdo łanozatem ewakuować około 23,5%.Poza ewakuowanymi na terenieWielkiej Brytanii znajdo wała siępolska marynarka wo jenna – 136oficerów i 1219 podo fi cerów imarynarzy, a także polski perso -nel lotniczy RAF-u – 243 ofice -rów i 1983 podoficerów. Jeśli dotego dodamy Samod zielną Bryga -dę Strzelców Karpac kich stacjo -nującą w tym czasie w Syrii,liczącą 4432 żołnierzy, to okazujesię, iż z klęski Francji ura towałosię około 27 600 żoł nierzy. Wy -nika z tego, że wojsko polskie wre zultacie udziału w kam paniifran cuskiej straciło ponad 66%swoich stanów liczeb nych7.Z takim stanem wyjściowymprzystępowano do ponownej od -bu dowy sił zbrojnych na obczy -źnie, dodać przy tym trzeba, żezasoby ludzkie i wynikające stądmożliwości były już znacznieskromniejsze. Znacznie trudniejprzebiegała ewakuacja z terenuWęgier i Rumunii, gdzie przeby -wało jeszcze ponad 23 500żołnierzy, zupełnie niemożliwąbyła już ewakuacja żołnierzyinterno wanych na terenie państwbałtyckich. Jedynym poważnymźród łem dopływu świeżych zaso -bów personalnych pozostawałyzatem kraje obu Ameryk, wszczególności USA i Kanada. Jaksię jednakże w niedalekiej przysz -łości okazało akcja werbunkowana tym terenie nie przyniosłaabsolutnie takich rezultatów najakie liczono.Generalnie można przyjąć, iż wlatach 1940 - 1945 ewakuacjadała siłom zbrojnym 13 623 żoł -nie rzy.Wylądowanie Polskich SiłZbrojnych na terenie WielkiejBrytanii było naruszeniem brytyj -skiego prawa konstytucyjnegozabraniającego postoju obcychwojsk na terenie ZjednoczonegoKrólestwa bez zgody parlamentu.(Premier Winston Churchill niewahał się jednakże przekroczyćswych uprawnień i udzielił swejzgody na pobyt polskich oddzia -łów na wyspach brytyjskich).Pobyt wojsk polskich został zale -galizowany ustawą z 22 sierpnia1940 roku.5 sierpnia 1940 roku rząd bry -tyjski zawarł z rządem polskimumowę wojskową, podpisanąprzez W. Churchilla i ministraspraw zagranicznych lorda Eduar -da Halifaxa ze strony brytyjskiejoraz premiera W. Sikorskiego imi nistra spraw zagranicznychAugusta Zaleskiego. Umowa tastanowiła podstawę odbudowyPolskich Sił Zbrojnych u boku iprzy pomocy Wielkiej Brytanii.30 lipca 1940 roku podpisanyzostał załącznik do powyższejumowy dotyczący sił powietrz -nych.30 lipca 1941 roku w Londyniepodpisany został układ polsko -radziecki przywracający stosunkidyplomatyczne między oburządami i dającego zgodę rząduradzieckiego na tworzenie wojskapolskiego na terenie ZwiązkuRadzieckiego.14 sierpnia 1941 roku zawartazo stała „Umowa wojskowa mię -dzy Naczelnym DowództwemZSRR i Polskim NaczelnymDowództwem.” Umowa ta usta -lała sposób organizowania armiipolskiej na terenie radzieckim.(Umowę podpisał pełnomocnikNaczelnego Wodza, gen. Zyg -munt Bohusz - Szyszko i pełno -mocnik dowództwa radzieckiego,gen. Andriej Wasilewski).4 grudnia 1941 roku w wynikukonferencji (3 grudnia ) gen. W.Sikorskiego z Józefem Stalinemstrona radziecka zgodziła się naformowanie sześciu dywizjii ośrodka zapasowego o ogólnymstania ilościowym 96 000 ludzi.18 marca 1942 roku doszło dospotkania gen. Władysława Ande-rsa z J. Stalinem w trakcie któ re -go ustalono, iż wojsko polskie naterenie ZSRR będzie otrzymy -wało tylko 44 000 racji żywno -ściowych. Nadwyżka żołnierzypozbawiona racji żywnościowychmiała zostać ewakuowana doPersji. (tzw. pierwsza ewakuacjaze Związku Radzieckiego).26 lipca 1942 roku gen. W.Anders otrzymał pismo podpisaneprzez gen. Gieorgija Żukowawyrażające zgodę rządu radziec -kiego na ewakuację oddziałówpolskich z ZSRR.Stan Liczebny całości PolskichSił Zbrojnych w drugiej połowielipca 1940 roku przedstawiał sięnastępująco: tabela 3Pobór przeprowadzony w lipcu1940 roku wśród ewakuowanychz Francji cywilów dał zaledwie663 osoby, a dalszy pobór naterenie Wielkiej Brytanii do 1945roku dał 302 osoby. Razem zatemz poboru uzyskano 965 osób8.Rekru tacja na terenie Środko -wego Wschodu dała 828 osób.Równie skromne okazały się re -zultaty akcji zaciągowej w Ame -ryce Północnej, zaledwie 722ochotników. Niewiele lepiej syt u -a cja przedstawiała się jeśli chodzio wynik akcji zaciągowej naterenie Ameryki południowej -1568 osób. Razem więc na konty -nencie amerykańskim zwerbo -wano do Wojska Polskiego 2290osób.Ewakuacja ze Związku Radzieckiego.C.d.nStan Liczebny całości Polskich Sił Zbrojnych w drugiej połowielipca 1940 roku przedstawiał się następująco:Oficerowie Podoficerowie i szeregowi RazemFrancja(obszar operacyjny)wojsko 1451 40 541 41 992siły powietrzne 111 444 555(na tyłach)wojsko 4127 21 174 25 301siły powietrzne 1380 5305 6685Środkowy WschódWojsko 216 3822 4038Wielka BrytaniaMarynarka Woj. 133 1241 1374Siły powietrzne 243 2073 2316RAZEM 7661 74 600 82 261Przybyłych z Polski na okrę tach 900Ewakuowanych z Węgier, Rumunii, państw bałtyckich 38 600Z poboru w Wielkiej Brytanii 900Zaciąg i pobór we Francji 44 700Razem 85 <strong>10</strong>0Oficerowie Podoficerowie Razemi szeregowiSBSK (Palestyna) 534 3898 4432Ewakuowani z Francji 4306 <strong>10</strong> 942 15248Razem wojsko 4840 14 840 19680Marynarka Wojenna 142 1368 1505Siły Powietrzne:Ewakuowani z Francji 986 3217 4203Lotnicy w W. Bryt. (RAF) 243 1983 2226Razem siły powietrzne 1229 5200 6429Ogółem Pol. Siły Zbrojne 6211 21 403 27 614


Strona 16 15-31 /05/ 2009 N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>)Syberiapy, tajgę przyobleczoną w biały ciekawych minerałów - bogactwaopar, “złowieszczy” zachód słoń - tych okolic - trasą w kierunkuca nad zasnutym mgłą lasem. Piku Czerskiego. Oprócz marmu -Owocna w obserwacje była po - rów nie znaleźliśmy jednak nicze -dróż pociągiem do Sljudanki. go interesującego, za to zasmako -Paweł NawrockiZatłoczone wagony, wypełnionetubylcami, obcymi ale i tutej -waliśmy atmosfery dzikości wę -dró wek po górskich bezdrożach,Poczciwa, dostatnia i “ludna”Europa pozostaje za nami. Zaoknami Kolei Transsyberyjskiejrozpościerają się na przemianbezkresne łąki, lasy, gdzienie -gdzie wioska otoczona poletkami,zbudowane z belek lub desekchatki, domki i znów pagórko -wate łąki, step poprzecinanylasami, podmokłości, bagniska,leśno - stepowe zagajniki złama -nych, niemal całkiem białychbrzóz - jak ”wybrakowane” krzy -że na mogiłach w nie poświę -conej, “nieludzkiej ziemi”.W pociągu panuje przyjaciel -ska, momentami wręcz rodzinnaatmosfera, chociaż ilość ludzi mo -gących obserwować się na wza jemprzez okrągłą dobę, z początkutrochę krępuje. Każdy “plackar t -nyj wagon” podzielony jest namałe “mieszkanka”, izdebki bezdrzwi, w których “rozgrywa się”na miastka nor malnego życia nawidoku publicznym. Dusznyminocami, wzdłuż korytarza chłodzisię rząd bosych stóp. śniadyBuriat uśmiecha się przez sen,mat ka poprawia zwisającą z pry -czy rękę córeczki. O czym śnią,przemierzając kolejne tysią cekilometrów?Rano budzi nas kolejowy radio -węzeł: miłe powitanie, informacjeo podróży i o czekających nas zaoknami “atrakcjach”, cicha muzy -ka, skecze.Trzy razy dziennie panie “pro-wa dnice” sprzątają wagony i WC.Mydła, papieru toaletowego,mycia podłóg, czystości i miłejobsługi mogłoby pozazdrościćkolei transsyberyskiej nasze PKP.Klimatyzacja w rosyjskichpociągach nie należy do najlep -szych, dlatego ulgą w upalne iduszne dni były postoje na więk -szych stacjach, podczas którychmożna było wyjść na peron. A turoiło się już od handlarzy wciska -jących zmęczonym, ale częstorównież głodnym podróżnym,suszone ryby pakowane w gazety,“pirożki” - do wyboru - z mię sem,“kartoszkami” lub kapustą, ciepłeziemniaki (często już wystygłe),ogórki, słodycze, pi wo, napoje.Także w pociągu można byłozaopatrzyć się u “obnośnych”handlarzy w poży wienie, swetry,czapki, żyletki i temu podobneakcesoria.Mimo, że dookoła nas byli nie -mal sami Rosjanie, obcy ludzie,to swoją serdecznością, dobrocią iotwartością zjednywali sobienaszą sympatię. Po za tym po 3,5doby podróży zadomowiliśmy sięna dobre w pociągu wiozącymnas ku przygodzie.Irkuck objawił się nam dwomaobliczami: starym - urokliwympięknem drewnianej, kunsztowniezdobionej zabudowy - i nowym -przemysłowym, wypełnionymblokowiskami z “wielkiej płyty”.Centrum miasta, to przeważnieowe zabytkowe, parterowe bądź -bogatsze, należące niegdyś domajętnych kupców - jedno- lubdwupiętrowe, drewniane budynki,pochodzące z okresu po 1879 r.,czyli po pożarze, który strawiłniemal cały gród. Zwłaszcza ichportale okienne, okiennice igzym sy, niekiedy z elementamicharakterystycznego dla tego rejonu baroku syberyjskiego, pre -zentują najwyższej klasy kunsztsnycerski. Niestety, budy n ki tepopadają w coraz większą ruinę,bowiem ani zamieszkujących je,ubogich mieszkańców, ani miastanie stać na ich renowację.Od z górą stu lat reprezenta -cyjnym miejscem Irkucka jestulica Marksa (dawniej WielkiProspekt), o której jeden z XIXwiecznychpodróżników napisał:“To najbardziej elegancka ulicana Syberii”. Ponad połowa zabu -dowy Prospektu, to przedrewo lu -cyjne kamienice o bogato zdobio -nych fasadach, pałace, banki,teatr.Bardzo istotną rolę w dziejachmiasta i jego okolic odegralipolscy zesłańcy (zwłaszcza po1863 r., chociaż ich obecność wtym miejscu zaznaczyła się już wXVIII w.) oraz przedsiębiorczyPolacy przybyli do Irkucka zwłasnej woli (pod koniec XIX w.żyło tu około trzech tysięcyPolaków). Zjednywali oni pozo -sta łych mieszkańców swoją ucz -ci wością, pracowitością, sumien -nością i łagodnym usposobie -niem. Zarówno dobrowolni przy -by sze jak i zesłańcy zdominowaliżycie gospodarcze Irkucka, uru -chamiając rozmaite przedsiębior -stwa, hotele, zakładając pierwszeciastkarnie, restauracje, kawiar -nie. Do dobrego tonu należałozaopatrywanie się w chleb z polskiejpiekarni, ubieranie się ukraw ca - Polaka czy też kupowaniepolskich mebli w największychirkuckich sklepach. Nieja -ko kontynuacją tamtej tradycjijest “Polski Dom”- sklep ofe rują -cy wyłącznie wyroby jednej znaszych największych fabrykmebli.W miejscu strawionej przezpożar, drewnianej świątyni kato -lickiej stanął w 1885 r. kościół wstylu neogotyckim. Zbudowanogo ze składek mieszkających wIrkucku Polaków, stąd nazywanyjest Polskim Kościołem. Swojąfunkcję sakralną pełnił do roku1938, czyli do jego przejęciaprzez władze komunistyczne.Obecnie mieści się w nim salaorganowa irkuckiej filharmonii.Od Wigilii 1990 r. znów odpra -wiane są w kościele Msze święte,ale tylko w dni “niekoncertowe”(w pozostałe dni odprawiane sąone w dolnej kaplicy kościoła).Istnieje w Irkucku jeszcze jedna,nowa świątynia katolicka, będącasiedzibą biskupa (obecnie jestnim nie wpuszczony do Rosji bpJ. Mazur).Synonimem panującego w Ir -kuc ku ubóstwa mogą być znajdu -jące się między kościołem aCerkwią Zbawiciela, pootwieranewłazy do kanałów - “spalni”, zozna kami toczącego się wew -nątrz, nocnego życia. Natomiastnie tyle o dobrobycie, ile o niezaw sze uczciwej zaradnościmiesz kańców tej części Rosjiświad czy mnogość samochodówosobowych posiadających kie -row nice z prawej strony. Wynikato z faktu, że bliżej stąd do Tokioniż do Moskwy, a amatorów łat -wego zarobku nielegalnie sprowadzającychauta z Japonii niebrakuje.Z okna bloku, w którym spędzi -liśmy pierwsze dni na Syberii,rozpościerał się widok na rozło -żyste zakole Angary. Ta jedynarzeka wypływająca z Bajkału, zajego pośrednictwem zbierającawody setek potoków, rzeczek irzek wpadających do jeziora,swoje kilometrowej szerokościźródło ma w okolicach miejsco -wości Listwianka. Godny uwagijest pobliski skansen w Talcy, wktórym zgromadzono zabytkiarchi tektury i kultury materialnejnarodów Przedbajkala, m. in.zrekonstruowaną dawną rosyjskąwieś gminną z rejonu środkowejAngary, kompleks buriacki, a wnim wyposażone w sprzęty co -dzien nego użytku, letnie i zimowesiedziby zamieszkiwane niegdyśprzez Buriatów oraz zabudowaniawioski Ewenków.Każda wioska na Syberii maswoją specyfikę. Bolszyje Koty,do których popłynęliśmy wodo -lotem z Listwianki, robią wrażeniezapomnianej przez ludzi,poło żonej nad brzegiem Bajkału,podgórskiej wsi na końcu świata(mimo, że rejs trwa zaledwiekilkadziesiąt minut). Rozrzuconenad brzegiem jeziora, opodaldrewnianej przystani, spróchniałełodzie odwrócone dnem do góry,unoszący się zza bramy dym,przystudzienne żurawie, czaswlokący się leniwie w ciszybłotnistych wiejskich dróg,chałup dymiących “obiadowymi”paleniskami, mały sklepik, nieli -czni mieszkańcy bez pośpiechupodążający w sobie tylko znanymkierunku, drobny, zarośnięty“wiejski dziwak”, bełkotliwymgłosem o coś zagadujący, poda ją -cy dłoń na powitanie, a drugąręką agresywnie szukający zacze -p ki – jedyny nie życzliwy człowiek,jakiego spotkałem na Sy -berii, pasące się konie i źrebaki,wszystko to składa się na obraztej małej, ubożuchnej, syberyjskiejwioski rybackiej, pięknejswą surowością i prostotą.W pobliżu Bolszych Kotówznajduje się jaskinia, w którejodkryto kamienną i żelazną brońmyśliwską oraz fragmenty glinia -nych naczyń z ornamentami sta -ro tureckimi. Nad Bajkałem jestkilka miejsc, gdzie można zoba -czyć ślady bytności człowieka,np. rysunki naskalne sprzed kil -kuset, a nawet dwóch i pół tysiącalat.W drodze powrotnej nisko nadBajkałem unosiły się kłęby mgły.Z jej obłoków wyłaniały sięcienie kutrów, łodzi rybackich,zarysy gór, sylwetki wędkarzy“przyczajonych” w szuwarachAngary. Kilka dni później, zokien pociągu, oglądaliśmy rów -nie tajemniczo “zadymione” ste -szymi turystami wyposażonymi wplecaki “IRKUT-u” i w zwykłe,zniszczone “pałatki” oraz bardzolicznymi grupami rozbawionej irozkrzyczanej młodzieży.Wśród owych młodych ludziwyróżniali się pseudo-sataniści,efektownie obnoszący się z atry -butami swojej “ideologii”, ale -przynajmniej na razie - traktującyją w sposób zabawowy, jako for -mę kontestacji, odreagowania nie -dawnej rzeczywistości odgór nychnakazów i zakazów: odwró co nekrzyże, czarne ubrania z ćwie ka -mi i satanistyczną symbo liką,wyniośle przechadzająca się popociągu dziewczyna z czerwo -nymi rogami na głowie i w“ostro” granatowych pończochachna podwiązkach, ale jednocześnienie było w tych ludziach agresji,przeciwnie, skorzy do uśmiechu,odnosili się do innych z życzli -wością.W wagonie, pośród młodzieży,królowało piwo i płynące z ma g -ne tofonów disko ruso, konkuru -jące - niekiedy napastliwie - zdźwiękiem gitary i zachrypniętymśpiewem wytatuowanych “twar-dych gości”, zapewne znającychchłód niejednego aresztu i smakposiłków w niejednym więzieniu.Przy wejściu do każdego wago -nu - na wszelki wypadek - znaj du -je się dzwonek i rodzaj “domo-fonu”, przy pomocy którego moż -na wezwać milicję, zgodnie zinstru kcją podając numer wagonui powód wezwania.Generalnie jednak w pociągupanowała atmosfera dużej ży czli -wości i tolerancyjności.Sljudanka nad Bajkałem, upodnóża gór Chamar Daban, sta -no wi bazę wypadową w góry, ajed nocześnie kolejowy węzeł tu -rystyczny w inne zakątki jezio ra.Znajdował się tu polski kościółkatolicki (dziś w jego miejscu stoikomenda milicji), co wskazuje nazamieszkiwanie niegdyś w Slju -dance większej społecznościpolskich zesłańców. Jedyną pozo -stałością po kościele zburzonymprzez władze sowieckie jestkamienna płaskorzeźba krzyżastanowiąca obecnie dodatkowyelement wystroju prywatnegomuzeum minerałów, będącegowłasnością niejakiego Żigałowa.Ponoć odkupił on ów “kamień”podczas rozbiórki świątyni.Żigałow - siwobrody jegomośćw kapeluszu i stroju a la IndianaJons - robi wrażenie “nowegoruskiego”. Właściciel posiadłościzłożonej z kilku budynków miesz -kalnych, wspomnianego muzeum,“trójklasowego hotelu” (podłogana poddaszu, piętrowe łóżka wsali na parterze, pokoje gościnne,kuchnia, jadalnia oraz wychodek izmyślnej konstrukcji kranowypojemnik na wodę do mycia - wpodwórzu) i zachodniego samo -chodu nie zatracił sympatycz -nego, gospodarskiego sposobubycia.Wraz z panem Olegiem - po -zna nym u Żigałowa dobrodusz -nym geologiem z Jekaterinburga -wybraliśmy się na poszukiwaniewielokrotnych bosych przeprawprzez rwące, lodowate rzeczki(wspierając się kijaszkami i zbutami przewieszonymi na szyi),pośród chmary kolorowych i bia -łych motyli przelatujących kołotwarzy, siadających na ubraniach,kapeluszach, a nawet butach.Spo tykaliśmy innych wędrow -ców, przeważnie Rosjan, roz -mow nych, uprzejmych, wzajem -nie pozdra wia jących się niekiedybardziej spontanicznie i serde -czniej niż tatrzańscy turyści,niosących swój - często pokaźny -dobytek w zgrzebnych pleca kachbądź w plastikowych tor bach, wjakich handlarze zza wschodniejgranicy przywożą do nas towary.Nieje dnokrotnie byli to - “tar-gający” ze sobą pontony i wiosła- ama torzy spływów oko licz nymirze cz kami do Bajkału. Po drodzenapotyka liśmy liczne ślady po -obo zowis kowych ognisk (w re jo -nie około baj kalskim prze by cienie tylko gór skich tras tury stycz -nych zaj mu je kilka a nawet kil ka -naście dni).Ze Sljudanki do Port Bajkał 2-3razy w tygodniu starą bajkalskąmagistralą kolejową (ponoć wdużej mierze budowaną przezpolskich zesłańców i dobrowol -nych przybyszów z Polski), będą -cą fragmentem pierwotnej liniitranssyberyjskiej, wyrusza pociągzłożony z dwóch wagonów oso -bo wych i trzech towarowych.Poruszając się ze średnią prędko -ścią poniżej 20 km/godzinę,przemierza niezwykle malowniczą,wiodącą nad samym brze -giem Bajkału trasę długości 84km, przejeżdżając przez 39 tuneli(najdłuższy 807 m) i kilkadziesiątmostów.Tu czuje się atmosferę dawnej“kolejowej” Syberii: maleńkie,oddalone od siebie, drewnianestacyjki, na których, podczas po -stojów, miejscowej ludnościsprze dawane są gazety i rozda -wana jest poczta, babuszkanapełn iająca wodą butelki i kubkispragnionym podróżnym, czeka -jący na peronikach ludzie hand -lujący rybami, “mydłem i powid -łem” i zapraszający przyjezdnychna nocleg w gościnę do swoichdomów.Cdn


N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>) 15-31/05/2009KLINIKAREGENERACJI NATURALNEJMedQuantum Research Laboratory ®Dr. T. Szcz´sny Andrews, Ph.D.• Akupunktura• Homeopatia• Electro-Medicine“Medycyna Przysz∏oÊci”• Enart Therapy• Zio∏olecznictwo• Irydologia• Dietetyka• Programy odwykowe• Skuteczne metody odchudzania• Walka z bólem, stanami alergicznymi• Komputerowa analiza diety i alergenów• Elektroniczna identyfikacja oraz detoksyfikacja jelitagrubego, krwi i limfy• Pomoc w schorzeniach: nadciÊnienie, cholesterol,cukrzyca, dro˝d˝yce, paso˝yty, zaburzeniahormonalne, skóra, przewód pokarmowy, nowotwory,artretyzm, astma, stawy, mi´Ênie oraz wiele innych.e-mail: natural.medicine@sympatico.camowania choroby.Zgodnie z rozleg≥π wiedzπ,ktÛ ra leøy u podstaw antropo zo -ficz nego obrazu cz≥owieka, ist nie -jπ dwie grupy chorÛb o bie gu no -wo przeciwnym zacho wa niu, tzn.cho rÛb wzajemnie siÍ rÛw no wa -øπ cych. Pierwszπ grupÍ stano wiπstany zapalne - mam tu na myú lichoroby, ktÛrym towa rzy szy wy -so ka gorπczka, drugπ zaú chorobysklerotyczne - choro by prowadzπ -ce do stwardnieÒ (za licza siÍ donich rÛwnieø cu krz y cÍ i raka).Biegunowe zachowanie siÍ tychdwÛch grup chorÛb oz na cza, øemogπ siÍ one wzajemnie zno siÊ inieustannie na siebie oddzia≥y -waÊ, jak to ma miejsce w wy pad -ku ramion wagi; obniøenie siÍ ra -mienia po jednaj stronie mo øe byÊwywo≥ane zarÛwno zwiÍk sze niemsiÍ ciÍøaru po tej w≥aúnie stronie,jak i brakiem przeciw wa gi podrugiej. Rzeczywiste zrozu mie niechoroby lub jej objawÛw staje siÍwiÍc moøliwe dopiero wtedy, gdypowsta≥e zaburzenia rozpatruje siÍz punktu widzenia dwÛch prze -ciw stawnych sobie dzia≥aÒ.WspÛ≥ czesny cz≥owiek przywyk≥w istocie do myúlenia linearnego,tzn. do tego, øe jedno wynika zdru giego, a poszcze gÛl ne odga ≥Í -zienia myúlowe nie majπ juø zeso bπ øadnego kontaktu. Prowadzito do jednostronnej, üle pojmo wa -nej specjalizacji.Najlepiej widaÊ to w wypadkumagnetyzmu i elektrycznoúci;istnienie bieguna pÛ≥nocnego wa -run kuje istnienie bieguna po≥ud -nio wego, bez plusa nie ma mi nu -sa. Oba powsta≥y z tej samej jed -noú ci. Odnosi siÍ to rÛwnieø dowspomnianych juø biegunowychtendencji chorobowych: stanu za -palnego i sklerozy. WyjaúniÊ tomoøna na przyk≥adzie.Fakt, iø stan zapalny i rozwÛjra ka sπ ze sobπ wzajemnie po wiπ -zane, zachowujπc siÍ jak dwaprzeciwne ramiona wagi, stwier -dzo no w przesz≥oúci w bardzowie lu, udokumentowanych sytua -cjach. Niemal zawsze zauwaøano,øe miÍdzy obu chorobami istniejeantagonizm, øe sπ one dla siebieprzeciwnikami, a nawet do pew -nego stopnia wzajemnie siÍ wy -klu czajπ. Okaza≥o siÍ, øe przy ra -ku sk≥onnoúÊ do stanÛw zapal -TEST KOMPUTEROWEJOCENY ZDROWIA“Total Health CyberScan”Opis i wykresy graficzneNajnowoczeÊniejsza metoda dostarczajàca informacji na tematszczegó∏owego stanu zdrowia, w tym wielu narzàdówwewn´trznych cz∏owieka: serca, wàtroby, ˝olàdka, p∏uc,tarczycy, nerek, nadnerczy, trzustki, narzàdów p∏ciowych,gruczo∏ów sutkowych, prostaty i wielu innych.Badanie jest: bezpieczne, wygodne, bezbolesne, szybkie,bezinwazyjne.Warto znaç odpowiedê, aby: poznaç stan swegozdrowia, uniknàç wielu niebezpiecznych chorób, na czaswykryç poczàtki schorzenia i rozpoczàç kuracj´, dobraçodpowiednie lekarstwa.Dok∏adna, cyfrowa, oparta na bio-feedback ocena stanuzdrowia. Podczas badanie jest mo˝liwoÊç obejrzeniaanalizowanego organu na monitorze komputera.Nie zwlekaj z decyzjà, dzwoƒ jeszcze dziÊi umów si´ na wizyt´.Mississauga: Natural Regeneration Clinic, 1755 Rathburn Rd. East, Unit 60(905) 602-4191 1-877-949-9993Choroba i jej leczenieMEDYCYNA NATURALNARedaguje Dr. T.SzczęsnyAndrews, Ph.D.Choroba atakuje ca≥ego cz≥o -wie ka. Oddzia≥ywanie w sferzecie lesnej moøe spowodowaÊ bÛl,tj. przeøycie w sferze duszy. I od -wrotnie; szok, strach mogπ wy -wo≥aÊ reakcje takøe w ciele, a na -wet doprowadziÊ do úmierci. Te≥atwe do zaobserwowania, po waø -ne nastÍpstwa majπ miejsce rÛw -nieø w wypadku niewielkich, aled≥uøej trwajπcych dzia≥aÒ. Na -turalnie, znane sπ dziú od dzia ≥y -wa nia w sferze duszy, ktÛre pro -wa dzπ do choroby cia≥a, i od -wrotnie, ale wiedza ta nie wys tar -cza do zrozumienia choroby i jejznaczenia dla cz≥owieka. Pod st a -wÍ dzisiejszej medycyny stano -wiπ nauki przyrodnicze. Chorobanie jest jednak zagadnieniemprzy rodoznawczym. Nic wiÍcdziw nego, øe te zasadnicze kwes t -ie pozostajπ nadal nie wyjaú nio ne.ìJakkolwiek obrazy klinicznecho rÛb stanowiπ podstawÍ dzi -siej szej medycyny, nie by≥a onadotπd w stanie daÊ zadawalajπceji powszechnie uznanej definicjite go, czym w≥aúciwie jest choro baoraz jaki stan naleøy za niπ uz -naÊî.SposÛb pojmowania chorobyoraz pytanie o sens jej objawÛww øadnym razie nie sπ rozwaøa -nia mi teoretycznymi, lecz majπistotne praktyczne znaczenie dlajej leczenia. Jeøeli przyczynÍ cho -roby widzi siÍ w opÍtaniu pa -cjenta przez z≥ego ducha, to jestca≥ kiem naturalne, øe ducha tegobÍdzie siÍ prÛbowaÊ wypÍ dziÊ.Jeúli z kolei uwaøa siÍ, øe cho ro bawywo≥ana zosta≥a przez bak terie,to jest rzeczπ zrozumia≥π, øebÍdzie siÍ prÛbowaÊ je zniszczyÊ,cz≥owieka od nich odizolowaÊ itp.Jeúli natomiast przyczynÍ cho -roby upatruje siÍ w niedo bo rzejakiejú substancji, oczywiste wy -da je siÍ jej podanie. To samo do -ty czy os≥abienia. Chorego wzma -c nia siÍ wÛwczas, pobudza,wspiera itp. Wszystkie przyto czo -ne powyøej przyk≥ady ode gra ≥yistotnπ rolÍ w rozwoju me dy cy ny.Decydujπce jest to, øe spo sÛbleczenia, jaki uzna siÍ za niez -bÍdny, wynika ze sposobu poj -nych jest rzadkoúciπ, øe chorzyna raka wykazujπ rÛwnieø pewnπodpornoúÊ na choroby infek cyj -ne, a przede wszystkim, øe nie -liczne przypadki samowy leczeniaz raka by≥y zazwyczaj nastÍp -stwem prze bycia choroby obja -wiajπcej siÍ wysokπ gorπc z kπ.Z drugiej strony, dziÍki pewn -ym badaniom moøna wykazaÊ, øew przypadku infekcji wirusowejobniøenie temperatury cia≥a zapomocπ úrodka przeciw go rπcz ko -wego jest zabiegiem nieodpo -wied nim.Z przeciwnego wzglÍdem sie -bie zachowania wymienionychdwÛch duøych grup chorÛb: pow -s tawania stanÛw zapalnych orazpowstawania stwardnieÒ (albotworzenia siÍ nowotworÛw) wy -ni ka, øe choroby te do pewnegostopnia mogπ siÍ wzajemnieznosiÊ, tzn. jedna moøe wyleczyÊze sk≥onnoúci do drugiej - stwier -dze nie byÊ moøe szokujπce, jakoøe dπøeniem cz≥owieka jestprzecieø zapobieganie wszystkimchorobom. Zaleønoúci te nie sπjed nak czymú zupe≥nie niezna -nym. Øyjπcy oko≥o 500 rokup.n.e. grecki mÍdrzec ParmenidesmÛwi≥ na przyk≥ad: ìDajcie miúrodek wywo≥ujπcy gorπczkÍ, auzdrowiÍ kaødπ chorobÍî. Dziúumiemy wywo≥aÊ gorπczkÍ, ami mo to nie kaødπ chorobÍ potra -fi my wyleczyÊ. U podstaw wypo -wie dzi Parmenidesa leøa≥a jednakwiedza o uzdrawiajπcej sile go -rπczki. ChoÊ wiedza ta zosta≥a wostatnich latach czÍúciowo nanowo odkryta, nie poznano jesz -cze jej pe≥nego znaczenia. Wspo -m niane wczeúniej nieliczne przy -padki samo uleczenia raka (tj.bez ingerencji lekarza) mia≥y naj -czÍúciej miejsce po jednoczes -nym wystπpieniu innej choroby zwy sokπ gorπczkπ (najczÍúciej rÛ -øy przyrannej). Znosi≥a ona ten -den cjÍ w≥aúciwπ chorobie nowot -wo rowej, tendencjÍ do kost nie -nia, sztywnienia, oziÍbiania. Ztego powodu lekarze ciπgle sta ra -li siÍ wykorzystaÊ gorπczkÍ w le -cze niu raka. W rzeczywistoúcinie jest to takie proste pod wzglÍ -dem technicznym, a zw≥aszczanie moøliwe w zaawansowanychstadiach choroby. Nie zmienia tojednak faktu, øe mamy tu przedsobπ jednπ z podstawowychmoøliwoúci terapii.Kolejny wniosek z wglπdu wbiegunowe procesy chorobowema daleko idπce konsekwencje:zapobiegajπc lekkiej chorobie,ktÛrej towarzyszy wysoka go rπcz -ka, moøna wesprzeÊ ciÍø kπ,ìzimnπî chorobÍ. Poniewaø wie lerzeczy jest dziú w medycyniemoøliwych, a do dyspozycji stojπwy soce efektywne leki obniøa jπ cegorπczkÍ, korzysta siÍ z wszyst -kich tych moøliwoúci, nie biorπcjednak pod uwagÍ sytua cji, wktÛrej majπca ostry prze bieg, aleniegroüna choroba z wy sokπgorπczkπ moøe byÊ podjÍtπ przezorganizm prÛbπ zapo bie øenia wprzysz≥oúci ciÍøkiej cho robieprzewlek≥ej czy ewentual nie cho -robie groøπcej úmierciπ, ta kiej jakrak. Juø dawno temu stwier dzonona przyk≥ad, øe cho rzy na rakaprzechodzili w prze sz ≥oúci jedy -nie jednπ trzeciπ cho rÛb za pal -nych, w szczegÛlnoúci dzie ciÍ -cych, jakie przechodzili inni cho -rzy. Niemal powszechnie dziú sto -sowane rutynowe t≥umie nie go -rπczki nabiera wiÍc nowego zna -czenia ze wzglÍdu na nastÍp s twaspowodowanego nim przesu niÍ -cia tendencji choro bo wych. Nie -jednokrotnie ìtrudne do wy t≥u -maczeniaî nasilenie siÍ pew nychchorÛb moøna wyjaúniÊ ba dajπcchoroby biegunowo im prze ciw -ne. Omawiane tu biegu nowe po -dejú cie do procesu cho roby, wtym takøe zrozumienie faktu, øezdrowie nie polega na braku worganizmie tendencji zapalnych isklerotycznych, lecz na rÛwno wa -dze obu biegunowych si≥, mo g≥o -by okazaÊ siÍ owocne dla pato lo -gii i terapii.Dalszym wnioskiem wyni ka -jπcym z owego fundamentalnegopoglπdu na zdrowie i chorobÍ jestto, øe obie wymienione tendencjechorobowe (tendencja ku stanomzapalnym i tendencja ku skle ro -zie) sπ cz≥owiekowi przynaleønei bez nich nie moøe on øyÊ wzdro wiu. Procesy twardnienia sπtak samo konieczne jak procesyrozpuszczania. Gdyby w organiü -mie nie zachodzi≥y procesy twar -d nienia, cz≥owiek nie mia≥bykoúci i zÍbÛw. Z drugiej strony,gdyby nie istnia≥y procesy roz -pusz cza nia, zwiπzane z moøli -woú ciπ pows tawania stanÛw za -palnych, cz≥owiek nie mÛg≥byros nπÊ i regenerowaÊ siÍ. ìStareîsubs tan cje nie mog≥yby byÊ usu -wane i cz≥o wiek nieustannie cho -rowa≥by z powodu tkwiπcych wnim ich resztek. To, czy z ten den -cji cho ro bowych rozwinie siÍ stancho robowy, zaleøy od miejs ca icza su, tj. od tego, gdzie i kie dywy s tπ piπ.Kolejny wniosek jest taki, øemoøliwoúÊ zachorowania naleøydo istoty cz≥owieka i moøe byÊdla niego pomocπ. DziÍki takiemupodejúciu choroba nabiera sensu,jakiego dzisiaj zasadniczo siÍ jejodmawia.Choroba to ekstremum niez -bÍd nej cz≥owiekowi tendencjicho robowej; choroba jest wiÍcwy nikiem zbyt jednostronnej izbyt d≥ugo utrzymujπcej siÍ ten -dencji. RozwÛj tej tendencji wa -run kujπ okolicznoúci øycia cz≥o -wie ka. Choroby nie naleøy przytym pojmowaÊ jako rodzaju kary,lecz jako sygna≥ ostrzegawczy,Strona 17jako korekturÍ majπcπ spowodo -waÊ zmianÍ. £atwo zrozumieÊ, øebÛl nas chroni, a tym samym zzasady ma sens. Gdybyúmy nieodczuwali bÛlu, nie zauwaøyli -byú my na przyk≥ad, øe siÍ opa rzy -liúmy. To samo, w szerszym zna -czeniu dotyczy rÛwnieø choroby.Ma ona sens i jej zadaniem jestprowadziÊ cz≥owieka ku niemusamemu, umoøliwiÊ mu ludzkibyt w wyøszym sensie. Pewien zteoretykÛw medycyny antropo zo -ficz nej powiedzia≥: ìGdybyúmyjako ludzie nie mogli chorowaÊ,nie moglibyúmy rÛwnieø byÊ is to -tami duchowymi; istotami ducho -wy mi jesteúmy tylko dziÍki temu,øe istnieje w nas moøliwoúÊ cho -rowaniaî. Tak bardzo wiele racji iprawdy øyciowej zawiera siÍ wtym stwierdzeniu. Sam osobiúcieuwaøam je za bardzo prawdziwe iempiryczne.Istnieje oczywiúcie wiele zew -nÍtrznych oddzia≥ywaÒ mogπcychspowodowaÊ chorobÍ, takich jak:trucizny, wypadki, stresy itd.RÛw nie istotna jest jednak reakcjana nie ze strony organizmu. Tensam uraz bÍdzie mia≥ gorsze nas -tÍp stwa u osoby wraøliwej lubos≥a bionej niø u osoby zdrowej,czy li cz≥owieka w stanie rÛw no -wagi.Choroba jest wiÍc nie tylkosta nem, w jakim siÍ cz≥owiek zna -laz≥, lecz wezwaniem do do ko -nania korektury, do przeciw dzia -≥ania. Ma ono miejsce w trak cieleczenia, stanowiπcego w≥aú ci wycel choroby. W kaødym przy -padku leczenie oznacza dlaorganizmu wysi≥ek i dlatego po -trze buje on w tym czasie miÍdzyinnymi spokoju.W ostatnich stuleciach naukiprzyrodnicze wywiera≥y stop nio -wo coraz wiÍkszy wp≥yw na sztu -kÍ leczenia. Pole widzenia lekarzazawÍzi≥o siÍ z czasem do pola og -lπ danego przez obiektyw mikros -ko pu, zaú bezpoúredni obraz cz≥o -wieka i wp≥ywajπcego naÒ úrodo -wiska zesz≥y na dalszy plan. Nachorego nie patrzy siÍ juø jak naistotÍ posiadajπcπ duszÍ i ducha.Ocenia siÍ go w oparciu o fizykochemiczny opis stanu, traktujejako obiekt wymagajπcy ìnapra -wyî. Mimo jednak coraz wiÍkszejmechanizacji, elektronizacji i ros -nπcej z≥oøonoúci aparatury me -dycz nej ludzie chorujπ wiÍcej.Czynni zawodowo lekarze, ktÛ -rzy zachowali jasne spojrzenie nasprawÍ i zdolnoúÊ wolnego osπdu,ktÛrzy swym myúleniem nie po -grπ øyli siÍ w mechanice owej rze -komo przyrodoznawczej medy cy -ny, dochodzπ do wniosku, øe tosa ma medycyna jest chora. CzÍstostudiujπca m≥odzieø bπdü m≥odzilekarze, majπc juø za sobπ sta -dium fascynacji dzisiejszπ medy -cynπ, prÛbujπ znaleüÊ wyjúcie zjej jednostronnego skostnienia.Szukajπ takiego spojrzenia nacz≥owieka, ktÛre pozwoli≥obyrozpoznaÊ cz≥owieka zdrowego,chorego, dotkniÍtego przez losOsoby zainteresowane po wyż -szą tematyką, jak również le -czeniem naturalnym zapraszamdo konsultacji w Klinice Re ge -ne racji Naturalnej w Missis -sauga,. Telefon: 905 602-4191,lub bezpłatny „toll-free” spozaToronto i Mississauga: 1- 877-949-9993.


Strona 18 15-31/05/ 2009 N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>)90 lat AkademiiGórniczo-HutniczejDokoÒczenie ze stroony 1miej skich tymczasowe pomiesz -cze nia, rozpisano konkurs naprojekt budowy budynku Aka -demii. Ustalono termin otwarciastudiów w dniu 15 października1914 roku. Niestety wybuch IWojny Światowej przerwał wszy -s tkie działania.Po zakończeniu wojny, w wol -nej już Polsce, reaktywował sięKomitet Organizacyjny. W paź -dzierniku 1918 roku odbyło siępierwsze posiedzenie Komitetu,na którym uchwalono, że Akade -mia Górnicza (taką przyjęto na -zwę dla uczelni) rozpoczynadziałalność 1 października 1919roku.W maju 1919 roku Ministermianował rektora Akademii wosobie prof. S. Płużańskiego, a wczerwcu tego roku profesorowiewybrali Dziekana WydziałuGórniczego – prof. A. Hobors kie -go. Profesor Stanisław Płużań skinie mógł podjąć obowiązkówRek tora, gdyż pełnił ważną fun -kcję w Głównym Urzędzie Zaku -pów dla Armii. Pierwszym Rekto -rem został więc profesor AntoniHoborski.Dziekanat Wydziału Górni cze -go ogłosił nabór kandydatów na Irok studiów w dniach 2 – 8października 1919 roku. Trzebasię było zgłaszać osobiście –zgło siły się 144 osoby. Ponieważwcześniej uzgodniono, że liczbastudentów nie przekroczy 80 osóbzarządzono konkursowy pisemnyegzamin wstępny z matematyki ifizyki. Do egzaminu stawiło się111 osób. W wyniku konkursuwpis uzyskało w dniach 13 – 14października 1919 roku 80 stu -den tów. Mianowano pierwszychprofesorów Akademii. Byli to A.Hoborski, K. Kling, S. Kreutz, S.Płużański, J. Stock. Uczelnia mo -g ła rozpocząć działalność.Uroczyste otwarcie AkademiiGórniczej odbyło się w Auli Uni -wersytetu Jagiellońskiego w dniu20 października 1919 roku. Byłato niezwykła uroczystość. Udziałwzięli wybitni przedstawicielewładz państwowych, nauki, sztu -ki, literatury, duchowieństwa,prze mysłu, finansów, polityki ioczywiście profesorowie i stu -denci. Trudno wymienić z na zwi -ska wszystkich dostojników. Znaj ważniejszych podać trzebaNaczelnika Państwa Józefa Pił -sud skiego, generałów J. Hallera iJ. Leśniewskiego, ministra oświa -ty prof. Łukasiewicza, ministraprzemysłu i handlu S. Szcze -niowskiego. Premier I. Padere -wski przesłał depeszę gratula -cyjną. Mowę powitalną wygłosiłRektor Uniwersytetu Jagielloń -skiego profesor S. Estreicher.Głos zabrali wymienieni wyżejministrowie, prezes KomitetuOrganizacyjnego Akademii prof.J. Mrozewicz, dziekan A. Hobor -ski. Mowy powitalne wygłosilitakże przedstawiciele PolitechnikiWarszawskiej, Politechniki Lwo -w skiej, Wszechnicy Lubelskiej.W imieniu Związku Górników iHutników Polskich głos zabrałinż. J. Zarański. Odczytano listygratulacyjne od rektorów i sena -tów wszystkich uniwersytetów iwyższych uczelni w Polsce, wieluinstytucji a także osób prywat -nych.Uroczysta immatrykulacja pier -wszych studentów AkademiiGórniczej odbyła się 7 grudnia1919 roku w sali Zakładu MineralogiiUniwersytetu Jagielloń -skiego. Dodatkowe immatryku -lacje odbyły się w styczniu i maju1920 roku.Wykłady rozpoczęły się już 15października 1919 roku. Program,jak już wspomniano, opracowałKomitet Organizacyjny. Programbył zatwierdzony przez ówczesneMinisterstwo Wyznań Religij -nych i Oświecenia Publicznego.Warto przytoczyć nazwy wyk -ła dów i ćwiczeń: matematykawyższa, geometria wykreślna,mechanika ogólna, chemia (bezćwiczeń, bo nie było jeszczeodpowiedniego laboratorium),mineralogia, udzielanie pierwszejpomocy w nieszczęśliwychprzypadkach, mechanika tech -nicz na, wstępne wiadomości zgórnictwa. Nadobowiązkowymiprzedmiotami były: język fran -cuski, język angielski, steno -grafia. To były wykłady na pierw -szym roku, bo wyższych latjeszcze nie było.Problemem nowej uczelni byłbrak własnego budynku. GminaM. Krakowa przydzieliła uczelnibudynek szkoły powszechnej.Umieszczono tam biura uczelni,kilka sal wykładowych oraz czy -telnię. Ogromną pomoc lokalowąświadczył Uniwersytet Jagielloń -ski. W jego salach odbywały sięzajęcia z chemii (Zakład Anato -mii Porównawczej), matematykiwyższej (Seminarium Matema -tyczne), mineralogia (ZakładMineralogiczny), mechanikaogólna (Collegium Witkow s kie -go). Tu trzeba dodać, że były toróżne budynki UJ.Takie były początki AkademiiGórniczej w Krakowie. Po euforiiutworzenia uczelni, uroczystoś -ciach otwarcia zaczęła się żmud -na praca. O perypetiach AG napi -szę innym razem.Będąc absolwentem AkademiiGórniczo-Hutniczej, taką nazwęprzyjęła uczelnia po II WojnieŚwiatowej, będę święcił jej jubi -leusz wraz z kilku a może nawetkilkunastotysięczną rzeszą wy -cho wanków i studentów.Z łam <strong>No</strong>wego <strong>Kurier</strong>a chciał -bym przekazać także swoje gratu -lacje, a myślę, że mogę być upo -wa żnio ny przez absolwentówmieszkają cych w Kanadzie dozłożenia w ich imieniu gratulacji iżyczeń dalszej wspaniałej pracy isukce sów naszej Alma Mater.Wiesław S. BLASCHKEDokoÒczenie ze stroony 1rozpoczęto kolację.Nadeszła oczekiwana chwila.Pierwsza Dama zajęła miejsceprzy honorowym stole. Wznie -sione zostały trzy toasty: za JejWysokość Królową Elżbietę II,za Pana Prezydenta RP LechaKaczyńskiego i za Pierwszą Da -mę RP. Odegrane zostały hym nykanadyjski i polski. Zostali przy -witani goście honorowi: KonsulGeneralny RP Marek Ciesielczukz Małżonką, Prezes KPK Wła -dysław Lizoń z Mał żon ką, prezesKPK OT Jan Cy tow ski z Mał żon -ką, o. Jan Wądo łowski OMI, wi -cekonsul RP Andrzej Krężel, wi -ce prezes SPK Koło 20 AdamKreutzer, prezes Koła ByłychŻoł nierzy AK Krzy sztof Szyd -łowski z Małżonką, przed sta wi -ciel Hospital for Sick ChildrenIan Kerr, były poseł Jesse Flis zMałżonką, dyrektor Credit UnionKazimierz Babiarz z Małżonką,prezes Federacji Polek w Ka na -dzie Iwona Bo gory a, ze Sto wa -rzyszenia im. Gen. W. Sikor s kie -go Mieczysław Lut czyk zMałżonką.Bankiet prowadził ma -jor wojsk kanadyjskichTed Opitz i Joanna Droż -dżal. Na powitanie odczy -tany został wiersz z dedy -kacją dla Pierwszej DamyRP napisany przez WandęBogusz. Pani Maria Ka -czy ń ska przy witaławszys t kich serde cznie izłożyła wyrazy szacunku ipodzię kowania dla KołaPań „Nadzieja” za wspa -nia łą pracę i pomoc dlapo trze bują cych dzieci.Działalność chary tyty -wna Koła Pań „Nadzieja”sięga początków ich is tnie nia.Mają pod swoją stałą opiekąniepełnospr awne i chore dziecioraz instytucje w Polsce. Ideabankietu „Przynieść Na dzie ję”powstała, aby Po lo nia Ka na dyj -ska była zau ważalna przez spo -łeczeństwo kanadyjskie. To wiel -kie wyda rzenie, do które go Panieprzygo towywały się przez kilkamiesię cy, uświetnione wizytąPierwszej Damy, przynio sło wdarze cho rym dzieciom kwotę $6tys. Nastąpił punkt kul minacyjnyBankiet Charytatywny Koła Pań “Nadzieja”“Przynieść nadzieję”wieczoru, prze -kazanie czeku.Czek z do nacją $6tys. na Fundację„Herbie Fund”przyjął przed -stawiciel „Hos-pital for SickChil dren” IanKerr. W swoimprzemó wieniu zło żył naj głębszewyrazy szacunku dla Pani MariiKa czyńskiej i wielkie podzięko -wanie dla Koła Pań ”Nadzie ja” zatak szczodrą donację dla szpita la,w którym wy ko nuje się skom pli -kowane opera cje, ratujące życiedzieciom z całego świata, międzyinny mi z Polski.Ted Opitz, Se nior RegionalAdvi sor GTA, Office of the Mini -ster of Ci -tizen ship,Im mi gra -tion andMul ti cul -tu ralismprze czytałlist, któryprzy słałHon. JasonKenneyPC MP. Wliście tymMinister,przekazujeserdeczne pozdro wienia uczestni -kom ban kie tu i słowa powitaniadla Pier wszej Damy od premieraStevena Har pera. Dzisiejszauroczystość na cel charytatywnyjest dowo dem na to, że orga ni -zacje takie jak Koło Pań „Na dzie -ja” aktyw nie ucze stni czą w for -mo waniu silnej Ka nady. Dzi siajjest rów nież oka zja zobaczyćpolskie tradycje, co nadaje ban -kietowi je sz cze więk szą war -tość.Pięknie udekoro wa na sala, bia -łe goź dziki na sto łach, świeżekwia ty na scenie za mie nionej wogród i pol scy artyści w tymogro dzie za słu gują na du że uzna -nie. Teresa Klimu szko zno wupokaz ała, że go dnie nosi miano„Toron tońskiego Sło wika”. Śpie -wa z uczu ciem i świetną dykcją.De koracja sceny to tak że jej za -słu ga. Wystapił Wacław Bie lawa,akom pa niował Jan Kornel. <strong>10</strong> let -nia Julka Dem bow ski zachwy ciłaśpiewem i dekla ma cją.Bankiet był wielkim sukcesem.Panie przewidywały zebrać kwotę5 tys. dolarów. Zebrały 6 tys.Sukcesem tym dzielą się ze wszy -stkimi uczestnikami i sponsorami,którym wręczyly dyp lo my z po -dzię kowa niami. Wśród sponso -rów byli: Bodome Flooring Inc.Canada - Krzysztof Tomczak iZbigniew Koprowski, „<strong>No</strong>wy<strong>Kurier</strong>” - Jolanta Cabaj, ZwiązekNarodowy Polski ZG - prezesBogusław Adamczak, ZwiązekNarodowy Polski Gm1 - HenrykKacprzak, Związek NarodowyPolski Gm7 - prezes Jan iElzbieta Czuba, Euro-Can QualityWine - Katarzyna Ziemianin,European Fine Food - BarbaraSowa-Szczepanik, Stanisław iLucyna Ryt, Zbig niew Krupa.Pani Prezydentowa dostała odKoła Pań kółeczko indiańskie„dreamer” do odpę dzania złychsnów i ładny naszyjnik, a dla ma -lu sińskich ślicz nego pieska kre -mo wego, zrobionego na za mó -wienie i szma cianą laleczkę, zna -ną z programów telewi zyjnych nacałym świecie. Pani prezes HalinaDrożdżal dostała piękny długopisz wygrawero wanym podpisem„Maria Kaczyń ska”, akombatanci polskie godło orła.Pani Maria Kaczyńska głębokowzruszyła się pieśnią „PolskieKwiaty”, którą zaśpie wały wszy -stkie członkinie Koła wraz zTeresą Klimuszko, kiedy opusz -czała bankiet.Bankiet długo jeszcze trwał.Artyści nadal występowali. PaniRegina Sadowska przyniosła bu -kiet kwiatów dla Teresy Kli mu -szko. Pan Mieczysław Lutczykśpie wał dla Teresy i pani Haliny.Pani Halina Drożdżal wymieniałanazwiska osób, którym wyrażaławdzięczność za pomoc w minionychlatach. Pan Jan Cytowskipo wiedział „Lep szym szczęściesprzyja”. Pani Pre zydentowaprzy jechała do Ka nady w tymsamym czasie, kiedy Panie z po -trze by serca ten wspa nia ły ban -kiet zorganizowały. Od czte rechlat Panie wypełniają ra doś ciąDom Kombatantów i na odwrót,Panie maja tu przystań.Pani Halina Drożdżal podjęłasię zadania na wielką skalę. Czę -sto się zdarza, że zadania oka zująsię trudniejsze niż zda wały siębyć. Często stoimy sami bez mo -żli wości odwrotu. Prezes KołaPań „Nadzieja”, nie jest sama. Maprzy sobie prawie sto Pań w zie -lonych chustach. Stoją na uro -czys tościach pod pomni kiem ipod polską flagą, powie wającą nakanadyjskim maszcie. Są jej od -da ne, podobnie jak ona jest imod dana.Opr. Krystyna Sroczyńska -KPK Komisja Informacji.


N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>) 15-31/05/2009Strona 19Ogłoszenie sponsorowane przez <strong>No</strong>wy <strong>Kurier</strong>


Strona 20 15-31 /05/ 2009 N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>)Majowe Święta i RoczniceDokoÒczenie ze strony 6Z tych historycznych faktówwinna wyciągnąć wnioski naszaobecna klasa polityczna. Skłóco -ny par lament, partyjniactwo,korupcja oraz brak perspekty -wicz nego i narodowego myślenianiczego dobrego nie wróży. 3maja 1791 roku postępowa częśćszlachty pod przewodnictwemmarszałka Sejmu 4 letniego Sta -nisława Małachowskiego, skupio -na wokół króla Stanisława Augu -sta Ponia tow skiego i KuźnicyKołłątajow skiej, korzystając znieobecności przeciwników re -form i poparcia ludu warszaw -skiego, uchwaliła konstytucję.Konstytucja przygo towana zosta -ła w wyniku narad stronnictwapatriotycznego, prze de wszystkimprzez króla Stani sława AugustaPoniatowskiego, Ignacego Potoc -kiego i Hugo Kołłątaja. Konsty -tucję 3 Maja poprzedzały ustawyz 1791 roku, uznane za jej inte -gral ną część. Pierwszą z nich byłaustawa z 24 marca zatytułowana:O reorganizacji sejmików,druga z 18 stycznia: O sprawachmieszczan i ustroju miast. Donajważniejszych zmian jakie dopolskiego systemu poli tycznegownosiła Konstytucja 3 Majamożna zaliczyć: pozosta wie nieustroju stanowego, jednak z wy -raź nie osłabioną pozycją mag na -terii; usunięcie z sejmików ziem -skich szlachty nie posiadaj ą cejmajątków ziemskich tzw. goło tę;cenzus szlacheckiego urodzeniazostał ograniczony w prawiewyborczym przez dodanie cenzu -su – posiadania. Mieszczań stwuumożliwiono nobilitację, m.in. ztytułu nabycia majątków ziems -kich i zasług dla kraju.Ogółowi mieszczan w miastachkrólewskich, ogłoszonych jako„wolne”, zapewniono wolnościosobiste, prawo sprawowaniaurzędów, potwierdzono opiekęwładzy państwowej nad Żydami.Najmniej zmian wprowadzono wpołożeniu chłopów, którym utrzy -mano poddaństwo, wolność oso -bistą otrzymali tylko przybysze zzagranicy. Pewną formą opiekiprawnej nad tą grupą ludności byłzapis w Konstytucji, w którymstwierdzono, że na ogół chłopówrozciągnięto „opiekę prawa irządu krajowego”. Konstytucja 3Maja zniosła podział Rzeczy -pospolitej na Koronę i Litwę.Naczelnym organem nowegopań stwa pozostawał Sejm, które -mu zapewniono pełnię władzyustawodawczej, prawo stanowie -nia budżetu i podatków, dalekoidącą kontrolę rządu. Miał byćzłożony z 204 posłów, wybiera -nych na sejmikach przez szlachtęposesjonatów oraz 24 tzw. pleni -po tentów miast, z ograniczonymgłosem doradczym. Zmniejszonorolę Senatu, usunięto zasadę libe -rum veto i zakazano konfederacji.Zniesiono elekcyjny wybór króla,w zamian wprowadzając zasadędziedziczenia tronu (w dynastiisaskiej) i osobistej odpowiedzial -ności monarchy. Wzmocnieniuuległ rząd (z królem, jako prze -wodniczącym Straży Praw naczele) oraz administracja pań -stwo wa. Akty królewskie wyma -gały kontrasygnaty jednego zministrów, którzy od tej porymieli odpowiadać za naruszenieprawa przed sądem sejmowym, aza kierunek polityki rządu - przedkrólem i Sejmem. Dodatkowo wgestii króla i Straży Praw pozosta -wały komisje wielkie (minister -stwa): edukacji, policji, skarbu iwojska; zarząd krajem w tereniepowierzono komisjom porząd ko -wym cywilno-wojskowym. Kon -sty tucja poczyniła też pewnezmiany w sądownictwie szlachec -kim i miejskim. W zamierzeniuczęści jej twórców miała stanowićpunkt wyjścia dla dalszych przemianekonomiczno-społecznych ipolitycznych. Została obalona wpołowie 1792 r. wskutek działal -ności konfederacji targowickiej iprzegranej wojny z Rosją. Posta -nowienia konstytucji i jej prze -słanie urosły do rangi symbolunarodowego. Dlatego dzisiaj zdumą wracamy do jej szlachet -nych i uniwersalnych wartości.W niedzielę, w 218. rocznicęuchwalenia Konstytucji 3 maja,prezydent Lech Kaczyński wrę -czył wysokie odznaczenia państwowe i nominacje generalskie.Przedstawiciele władz państwauczestniczyli w głównych uroczy -stościach rocznicowych na pl.Zamkowym w Warszawie. Wkościołach modlono się w intencjiojczyzny. W wielu miastach krajuzłożono kwiaty w miejscachpamięci. W Sejmie i w Senacie zokazji rocznicy zorganizowanodzień otwarty. Trybunał Konsty -tu cyjny zebrał się na specjalnejsesji, w której uczestniczyła rów -nież unijna komisarz ds. politykiregionalnej Danuta Huebner. NaZamku Królewskim w Warszawierano prezydent wręczył najwyż -sze odznaczenie państwowe -Order Orła Białego - JanowiOlszewskiemu, byłemu premiero -wi RP, w czasach PRL adwoka -towi i obrońcy w wielu procesachpolitycznych. Wysokie odznacze -nia otrzymali także weterani IIwojny światowej, ofiary komuni -sty cz nych prześladowań i działa -cze powojennej opozycji demo -kra ty cz nej, a także artyści: EdytaGeppert i Stanisław Soyka orazbiegaczka narciarska JustynaKowalczyk. Prezydent zapowie -dział, że będzie kontynuowałpolitykę odznaczania osób zasłużonychdla wolnej Polski, “twór -ców III RP, z wyróżnieniem któ -rych ta Polska się spóźniła”. LechKaczyński wręczył także awansegeneralskie - m.in. nomi nację nastopień admirała floty otrzymałzastępca szefa Sztabu General -nego WP wiceadmirał TomaszMathea. Prezydent pod kre śliłdoniosłe znaczenie pols-kichzagranicznych misji wojskowychi wyraził pogląd, że “dzia łalnośćekspedycyjna” polskich wojskpowinna być kontynuowa na najeszcze większą skalę niż obecnie.W trakcie centralnych uroczy -stości na pl. Zamkowym w War -szawie, w których uczestni czyliprzedstawiciele najwyż szychwładz, prezydent mówił, że Pol -sce potrzebna jest dzisiaj bardzociężka praca nad uzdro wie niempaństwa, aby chroniło słabszych inie bało się silnych. “WobecRzeczypospolitej, wobec Polskiwszyscy obywatele są równi.Niezależnie od tego czy ma jąmiliardy, czy - jak więk szość znas - nie mają nic” - pod kreślił.Przypominając historię Kon -stytucji 3 maja L.Kaczyńskipodkreślił, że dziś żyjemy wczasach czwartej polskiej konstytucji(...), którą należy czytać“tak, jak ją napisano”. Podkre -ślając znaczenie obecności Polskiw UE, prezydent zaznaczył, żekonstytucja jest najwyższym wPolsce prawem. Na pl. Zamko -wym tłumnie zgromadzeni war -szawiacy obejrzeli pokazy musztryparadnej oraz defiladę z udzia -łem pododdziałów rekonstruk -cyjnych i pocztów sztandaro -wych. W homilii mszy św. wintencji ojczyzny w stołecznejarchikatedrze św. Jana biskuppolowy Wojska Polskiego gen.dyw. Tadeusz Płoski modlił się,by “ta sama prawda i mądrość,która wyraziła się w majowejkon stytucji, ukształtowała dalsząprzyszłość Rzeczypospolitej wduchu sprawiedliwości i miłościspołecznej”. Mszy przewodniczyłmetropolita warszawski abpKazimierz Nycz. Zachęcał on, bydziękować Bogu za najważniejszewydarzenia historyczne ostatnichlat: odzyskanie wolności w 1989r., a także za pontyfikat JanaPawła II. Również w innych mia -stach kraju modlono się w intencjiojczyzny. W bazylice katedralnejw Kielcach biskup KazimierzRyczan ocenił, że choć chlubimysię przed światem nowoczes -nością Konstytucji 3 maja z 1791roku, to nie czerpiemy z niej mą -drości. “Konstytucja bez stałychwar tości jest dowolnie interpreto -wana. W obecnej konstytucji pol -skiej nie ma Boga, a w europej -skiej nawet nie istnieje wspomnienie chrześcijaństwa” - mówiłbiskup. W uroczystościach rocz -ni co wych w Bydgoszczy uczestniczył minister spraw zagranicz -nych Radosław Sikorski. Zaape -lo wał o tłumny udział w czerwco -wych wyborach do ParlamentuEuropejskiego. WicepremierGrzegorz Schetyna mówił weWrocławiu, że święto uchwaleniaKonstytucji 3 maja jest dniemradości i chluby, a dumna Polskaw zjednoczonej Europie realizujemarzenia naszych przodków.Katowickim obchodom świętaKonstytucji 3 maja towarzyszyłyuroczystości z okazji 88. rocznicywybuchu III Powstania Śląskiego.Przed Pomnikiem PowstańcówŚląskich złożono kwiaty, a główneobchody odbyły się przedpomnikiem dyktatora powstania -Wojciecha Korfantego. Złożeniekwiatów pod Pomnikiem CzynuPolaków przez delegacje władzmiejskich, samorządowych, wojs -ko wych, przedstawicieli partiipolitycznych i organizacji komba -tan ckich było najważniejszympunktem obchodów w Szczecinie.Pod pomnikiem zaprezentowanoinscenizację patriotyczną, wwykonaniu koła żołnierzy 12. puł -ku Ułanów Podolskich, podczasktórej król Stanisław AugustPoniatowski odczytał preambułęKonstytucji 3 maja, a młodzieżodtańczyła poloneza. Krakowia -nie uczcili rocznicę pochodempatriotycznym i złożeniem kwia -tów pod Krzyżem Katyńskimoraz Grobem Nieznanego Żołnie -rza. Prezydent miasta Jacek Maj -chrowski powiedział, że uchwale -nie Konstytucji 3 maja było“zwy cięstwem narodu nad sa -mym sobą”, przezwyciężeniemjego wad.Kościół katolicki oddaje wtym dniu hołd NajświętszejMaryi Pannie - KrólowejPolski.4 maja - Floriana, patronastrażakówŚwięto Floriana to świętonaszych strażaków, tych z ocho -tni czych i zawodowych strażypożarnych. Jest okazją do podsu -mo wania dorobku, parad i defiladstrażackich, a także do nadawaniasztandarów i odznaczeń dla tych,którzy szczególnie wyróżnili sięw ratowaniu życia i mienia swo -ich bliskich. W Żywcu patronstrażaków ma 2 pomniki – wRynku i przed kościołem św.Floriana w Zabłociu. Uroczystoś -ci Dnia Strażaka odbywają się w sw powiatach i kościołach w wielumiastach Polski. W roku ubieg -łym przy kościele parafial nym wZabłociu p.w. św. Floria na, orazna Rynku żywieckim odsłoniętopomniki tego święte go. Tenszcze gólny kult św. Floriana wŻywcu, wynika z tego, że miastojeszcze w II połowie XIX wiekudrewniane, ulegało częstym poża -rom. Największy z nich w roku1857 strawił stojący na środkuRynku ratusz miejski, domy wRynku oraz w ulicach Krakow -skiej, Starożywieckiej, Łazienko -wej i Podgórze. Następ ne dwawielkie pożary w centrum miastamia ły miejsce w roku 1871, i wte -dy to powstała inicja tywa zało -żenia w Żywcu straży pożarnej.Od tego czasu dzielni strażacybronią swoje miasto przed og -niem, a ostatnio także przedskutkami powodzi i innymi klęs -kami żywiołowymi.9 maja – Dzień Zwycięstwa8 maja 1945 r. skapitulowałyNiemcy hitlerowskie, a tym sa -mym zakończyła się wojna wEuro pie. 9 maja do niedawnajeszcze obchodziliśmy uroczyścieDzień Zwycięstwa. Ostatnimi latydzień ten został z kalendarzausunięty, dlatego jak mówią nie -którzy, że w dniu tym rocznicęzakończenia wojny obchodzi sięw Rosji. A szkoda, bo była to popierwsze okazja dania należnejsatysfakcji wszystkim bez wyjąt -ku kombatantom, po drugie przy -pomnienie młodemu pokoleniutragizmu i okropności wojny.Może wówczas nie byłoby wPolsce takich profesorów uniwer -sy teckich, którzy negują istnieniekomór gazowych w obozachkoncentracyjnych. Zakończyła sięnajstraszliwsza w skutkach IIwojna światowa. Toczyła się wEuropie, Azji i Afryce, na lądzie,w powietrzu, na wodzie i podwodą na wszystkich morzach ioceanach świata. Na frontach, wruchu oporu, łagrach i obozachkoncentracyjnych życie straciłomiliony ludzi. My Polacy złoży -liś my na ołtarzu boga wojnyofiarę największą: 6 milionówistnień ludzkich i 38 % majątkunarodowego. Jest dzień 8 maja1945 roku. Powszechna i nieopi -sana radość, radzieckie flagi nadBramą Brandenburską w Berliniei Defilada Zwycięstwa w Mos -kwie. Dziś po prawie 60 latach odtych radosnych chwil wszystkosię zmieniło. Dawni wrogowiepodali sobie ręce, ludzie i narodyzaczynają sobie nawzajem wyba -czać zbrodnie i krzywdy wyrzą -dzone. Powstaje nowy europejskii światowy ład. Oby lepszy odtego poprzedniego. Na horyzon -cie pojawia się nowe supermocar -stwo - Zjednoczona Europa.Pierwsza dekada maja - “DniOświaty, Książki i Prasy”W pierwszej dekadzie maja,dawno, dawno temu, odbywałysię “Dni Oświaty, Książki iPrasy”. Wówczas to księgarzewy chodzili z książką na ulice,skwery, do szkół i parków, aprze chodzień miał okazję zatrzy -mać się, wziąć książkę do ręki iczasem kupić. Młodzież szkolnaorganizowała stoiska z książką iprasą na podwórkach i koryta -rzach szkolnych. Kto miał ochotę,dowiedział się co dzieje się naksięgarskim rynku wydawniczym.Dziś nie ma już kiermaszy zksiążką. Książki stoją sobie spo -kojnie na półkach księgarskich, ajest ich dużo, ale są drogie,dlatego nabywców jest mało.Czytelnictwo spada. Bibliotekiteż narzekają na brak środków nazakup książek.15 maja – imieninyStanisława i Zofii15 maja popularne imieniny -Stanisława i Zofii. Przysłowiemówi, że “św. Zofia, kłosy ro -zwija”. Zośka kończy też okrestzw. “zimnych ogrodników” -Pankracego, Serwacego i Boni -facego”. Po 15 maja, jak zalecająogrodnicy można siać ogórki dogruntu i inne rośliny wrażliwe naprzymrozki.18 maja - rocznicazdobycia Monte CassinoW dniach 11 - 18 maja 1944roku II Korpus Polski dowodzonyprzez generała Władysława An -der sa stoczył we Włoszech naj -większą w tej części Europybitwę o klasztor i wzgórze MonteCassino. Odniesione zwycięstwootworzyło aliantom drogę naRzym i Bolonię. W bitwie o Mon -te Cassino poległo 860 oficerów iżołnierzy polskich, których po -cho wano na cmentarzu pod wzgó -rzem. Po latach wśród swoichżołnierzy pochowany został ichdowódca. A maki - jak mówi pio -senka - rosnące na okolicznychwzgórzach są czer wieńsze, bo zpolskiej wzrosły krwi.Henryk BugłackiC.d.n.www.nowykurier.com


N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>) 15-31/05/2009$ <strong>10</strong> Milion gift in support ofHumber River Regional Hospitalcelebrates life, legacy ofMarian (Murphy) HullMrs. Helen Hull, joined byfamily and friends, celebrated herlate husband Murphy's life andlegacy by announcing a $<strong>10</strong>million gift in support of HumberRiver Regional Hospital. Marian(Murphy) Hull was one of Ca -nada's pre-em i nent real estatedevelopers, and one of HumberRiver Regio nal Hospital's mostdedicated community champions.In a letter to the hospital datedjust before Mr. Hull's death lastJune, Mr. and Mrs. Hull explainedthat the gift was "in appreciationof the wonderful care provided byyour fine hospital.""Murphy made us a betterhospital and this a better city,"noted HRRH President & CEODr. Rueben Devlin. "It's humblingto know that he thought so highlyof our hospital that one of hisfinal acts was to help ensure ourfuture success. We are extremelygrateful for Murphy and Helen'sgenerous support and for theirfaith in our hospital's future."Forty years ago Mr. Hull's driveto make a real difference in thelives of his fellow citizens result -ed in the founding of the York-Finch Hospital, now the Finch siteof Humber River Regional Hospi -tal. After donating the property tosite the hospital, Mr. Hull helpedensure the new hospital succeed edby serving on its Board of Di rect -ors for the next 30 years, in clu -ding three years as Board Chair."Mr. Hull led by word andaction," said current HRRH BoardChair <strong>No</strong>rm Naumoff. "He wasgenerous not just as a donor butwith his time and advice as well.As a Board we were privi leg ed tohave the counsel of Murphy forthree decades, an outstandingrecord of dedication to ourhospital and our patients.""This gift from Helen andMurphy celebrates a legacy ofservice to our hospital and ourcommunity," explained HRRHFoundation Board Chair FrankFazzari. "Murphy was one ofthose unique individuals whotruly made a positive and lastingcontribution to his community."The Hull gift will be used bythe hospital to help with theimple mentation of the hospital'snew model of care, which in -cludes a new state-of-the-arthospital to be built at Keele St.and Highway 401, and an ex pand -ed ambulatory and urgent carefacility at the hospital's currentFinch site.Drinking and Driving is notacceptableOntario has toughened itsimpaired driving laws to drivehome the message that drinkingand driving is not acceptableunder any circumstance.As of <strong>May</strong> 1, 2009, if you arefound to have a blood alcoholconcentration(http://www.mto.gov.on.ca/english/safety/impaired/factsheet.shtml)from 0.05 to 0.08(the "warn range") while drivingyou will:Have your driver's licencesuspended for three days the firsttime you are caughtHave your driver's licencesuspended for seven days andhave to attend an alcohol educat -ion program(http://www.mto.gov.on.ca/english/safety/impaired/part2.shtml)the second time you are caughtHave your driver's licensesuspended for 30 days, completea remedia alcohol treatmentprogram and have an ignitioninterlock condition placed onyour driver's licence for sixmonths.(http://www.mto.gov.on.ca/english/safety/impaired/interlock.shtml)Previously, drivers only receiv -ed a 12-hour driver's licencesuspension, no matter how manytimes they were caught."Even a small amount ofalcohol can affect your driving.These tougher penalties show thatwe mean business when we saydon't drink and drive." - Trans -por tation Minister Jim Bradley(http://www.mto.gov.on.ca/english/about/minister.shtml)"In light of the recent discuss -ion in the media about thischange, it is important to note thatdrivers with a BAC between 0.05and 0.08 have been subject toshort-term suspensions since1981; the new aspect is recorded,escalating sanctions. These in -creas ed consequences shouldmotivate us all to aim for zero."Arrive Alive DRIVE SOBER(http://www.arrivealive.org/)president Brian MitchellYou don't need to have a 0.08blood alcohol concentration to beimpaired. Statistics show thatdrivers whose blood alcoholconcentration is from 0.05 to 0.08are about seven times more likelyto be involved in a fatal collisionthan someone who has not beendrinking.In 2005, one of every sixfatally injured drinking drivershad a blood alcohol concentrationof less than 0.08.More about drinking anddriving law in Ontario(http://www.mto.gov.on.ca/english/safety/impaired/index.shtml).Strona 21Proper hand washing is crucialduring outbreak of HINI virusAs the number of cases ofH1N1 virus (swine flu) continuesto mount, Canadian consumersare being reminded once again topractice proper hand washingtechniques as a way of protectingthemselves, their families and thecommunity at large.Henkel Consumer Goods ofCanada, Inc., the company thatmanufactures and distributes DialComplete® Antibacterial Foam -ing Hand Wash in Canada, offersthese tips to consumers for howto practice healthy hand washingtechniques*:• Remove all rings and wetyour hands with warm runningwater;• Put a small amount of liquidsoap in the palm of one hand. Barsoaps are not as hygienic as liquidsoaps because they stay moist andattract germs. If bar soap is theonly option, it should be stored ona rack so that it doesn't sit inwater;• Rub your hands together forat least 15 - 20 seconds so youproduce lather. Make sure youscrub between your fingers, underyour fingernails and the backs ofyour hands;• Rinse your hands well withclean running water for at least <strong>10</strong>seconds. Try not to handle thefaucets once your hands are clean.Use a paper towel to turn off thewater;• Dry your hands with a cleanor disposable towel.There are a number of excell entantibacterial liquid hand washeson the market to assist consumersin adopting healthy hand washinghabits.Dial Complete® AntibacterialFoaming Hand Wash, is an anti -septic, medicated cleanser thatkills harmful bacteria or germsand is safe for the entire family. Itis effective in destroying certainbacteria and removing impuritiesto provide antiseptic cleansing tothe skin. The patented formula istough on germs while leavingskin feeling soft and washes awaycertain germs and viruses that youencounter in everyday life.Our hands spread approxi -mately 80 per cent of commoninfectious diseases such as thecommon cold and flu*. Handwashing, when done correctly, isthe single most effective way toprevent the spread of communi -Plastic RetailShopping BagToronto's new plastic retailshopping bag bylaw now in effectIn support of Toronto’s goal toachieve 70 per cent waste diver -sion from landfill, to reduce thevolume of plastic bags and toencourage the use of reusablebags/bins, retailers in the City ofToronto are required to charge aminimum of five cents per plasticshopping bag requested by thecustomer at checkout as of today,June 1. These requirements arecovered under the City’s newMunicipal Code Chapter 604,Packaging bylaw, approved byToronto City Council at its March31, 2009 meeting.The bylaw states:* Retailers must charge aminimum of five cents for eachplastic retail shopping bag re -quested by the customer to carryout their purchases or if plasticretail shopping bags are notoffered, retailers must provide afree alternative (i.e., paper bag,cardboard box).* Prominent signs must beposted at checkout to let custom -ers know about the City*s re -quire ment to charge customers atthe point-of-sale for each plasticretail shopping bag requested.* The plastic retail shoppingbag charge, detailing the numberof bags used by the customer andthe total amount charged, must berecorded on the receipt (if one isissued).* Retailers must accept the useof any reusable containers (i.e.,cloth bags, bins, boxes) broughtin by customers to transport theirpurchases, in lieu of plastic retailshopping bags.Staff assigned to the City’sMunicipal Licensing and Stand -ards division are responsible forenforcing this bylaw, which willinclude an education component.Retailers are entitled to keep thefee - the money is not remitted tothe City of Toronto. While theCity cannot stipulate whatretailers should do with thismoney, the City supports re -invest ing the funds in localenvironmental or communitybasedinitiatives.The City of Toronto has produ -c ed official signs regarding theplastic shopping bag charge inthree different formats: postcard,sticker and poster. They areavailable free-of-charge to re -tailers at City civic centres.Downloadable, print-quality filesof these official City signs arecable diseases and with most of uswashing our hands an average ofeight to <strong>10</strong> times a day (even mo -re if dealing with food, children,or equipment), taking the properprecautions has never been moreimportant.“We hope that by helping toinform Canadian families aboutways to adopt healthy handwashing habits, we can make apositive contribution to the effortsbeing mounted by govern mentand industry to contain the spreadof all communicable diseases,including the most recent out -break of the H1N1 virus,” saidEd w ard Zello, Director - Market -ing, Henkel Consumer Goods Ca -nada, Inc.Dial Complete® brand is cur -rently available at retailers such asLoblaws, Wal-Mart, ShoppersDrug Mart, Sobeys, Metro,Zellers Safeway and LondonDrugs and other Cana dian re tai -lers.It has a suggested retail price of$2.97 per 221 mL (price canvary).*Source: Public Health Agencyof Canada www.fightflu.ca.available, along with more de -tailed information, on Toronto’swebsite atwww.toronto.ca/5centbag.Currently, plastic film shoppingbags are recyclable in Toronto.Residents are asked to recyclethese bags when no longer usable(remove receipts, stuff all bagsinto one tied plastic bag and putthem in the Blue Bin/recyclingcollection container). A section ofthe bylaw that becomes effectiveJune 1, 20<strong>10</strong>, states retailers willbe prohibited from offering orproviding to customers plasticbags that are incompatible withToronto’s recycling program(e.g., biodegradable plastic bags,compostable plastic bags orplastic bags with metal detailingor grommets, rope or hard plastichandles).xxxToronto is Canada's largest cityand sixth largest government, andhome to a diverse population ofabout 2.6 million people. It is theeconomic engine of Canada andone of the greenest and mostcreative cities in <strong>No</strong>rth America.Toronto has won numerousawards for quality, innovation andefficiency in delivering publicservices. 2009 marks the 175thanniversary of Toronto's incorpo -ra tion as a city.www.nowykurier.com


Strona 22 15-31/05/ 2009 N o <strong>10</strong> (975)Kraj lat dziecinnychMuzeum Fryderyka Chopina wWarszawie i Żelazowej Woli,współdziała też z instytucjami iorganizacjami chopinowskimi nacałym świecie. Obecnie Instytutskoncentrował się na jednym:żeby Rok Chopinowski był mani -Krystyna Starczak-KozłowskaCzy słyszeliście Państwo oczło wieku, któremu by 1 marca2009, a więc dokładnie 199 lat pojego przyjściu na świat, wnoszo noogromny tort urodzinowy, urzą -dzono wspaniałe Birthday Party iśpiewano chóralnie: „HappyBirthday” czując niemal nama -calnie jego obecność, „unao cznio -ną” przez muzykę? Tym czło -wiekiem jest, jak się Państwo do -myślacie, Fryderyk Chopin. Napewno trzeba być niepospoli tymwśród geniuszy, by sobie zasłu -żyć na tak żywą pamięć, a onwłaś nie nim był.li wie i z pasją m.in.Grand Polo -naise i Balladę F Major Chopina,a jest to urodzony w Kanadzieinteresujący młody pianista, zwy -cięzca Second Canadian ChopinPiano Competition 2004. Dyrek -tor Artystyczny „Canadian Cho -pin Festival 20<strong>10</strong>”, dr Janet Lo -piński, artystka z doktoratem(doktoryzowała się z „PreludesOpus 28” Chopina), wykładowczynina Royal Conservatory,kształcąca studentów i nauczycielimuzyki, dla których napisałapod ręcznik - przedstawiła z du -żym znawstwem świat lat dziecin -nych i młodzieńczych Fryderykazwiązany nieodłącznie z Polską –stąd tytuł jej wykładu: „Chopin inhis Native Land”... W pewnymmo mencie poprosiła obecnych na„Birthday Party” słuchaczy po -cho dzenia polskiego, aby zaśpie -wa li jedną z najpiękniejszychpols kich kolęd „Lulajże, Jezu -niu”, a potem zagrała na fortepia -nie słynne Scherzo h-moll Chopi -na, chwilami dramatyczne, mo -men tami nostalgiczne, w którymmotyw owej rzewnej i jakże pols -kiej kolędy powraca.Zagłębijmy się więc w ów pol -ski krajobraz, którym wędro wałChopin w latach dziecinnych imłodzieńczych, a był weń zapa -trzony właściwie do końca życiakom ponując mazurki, polonezy,preludia czy pieśni, będące czę -sto kroć fantazją na tematy pols -kie.Najpierw zajrzyjmy jednak domiejsca w kraju rozsławionego,gdzie kompozytor przyszedł naświat w 18<strong>10</strong> roku, a dokąd za wę -drowałam półtora roku temu zuczestnikami XV ŚwiatowegoForum Mediów Polonijnych. Że -la zowa Wola - to wieś położo naha ziemi wokół za 4o ooo zł odostatniego właściciela Chopinow -skiego dworku, Rocha Szyma -niaka. Wspólnie urządzono muze -um, a gdy przyszła wojenna za -wieru cha, stało się ono, jak każdeinne miejsce w Polsce, theatrumzmie nnej historii: pod czas II woj -ny światowej stacjo nowali tużołnierze niemieccy, pod koniecwojny urządzono szpital.xxxNade wszystko jest Chopinważną sprawą narodową. Dlategotu właśnie przywiódł nas szlakwędru jącego co roku po innymregionie Polski Światowego Fo -rum Mediów Polonijnych. Tymrazem przedmiotem naszej pene -tra cji stało się centrum Polski -Mazowsze z jego Wisłą, piaskamii lasami, z przepięknymi zabytko -wymi miastami, z takimi osobli -wo ściami historii jak twierdzaModlinem, no a przede wszyst -kim z tak niezwykłym fenome -nem miast, jakt stolica Warszawa...Tu, w Łazienkowskim Parkuwciąż odbywają się o sprzyjają -cych porach roku chopinowskiekoncerty pod słynnym pomnikiemFryderyka z płaczącą wierzbą. Aw Muzeum Chopina w pałacuOstrog skich można kontemplo -wać jego portrety, tworzone przezwybitnych malarzy europejskichw różnych okresach jego życia,podczas gdy atmosferę podnosidelikatny podkład jego muzyki,pobrzmiewającej we wszystkichsalach.Sercem Mazowsza jest Żela -zowa Wola, gdzie my Polacy roz -siani po świecie, czujemy, żesięg amy do żródeł polskości. Pozorganizowanym specjalnie dlanas, wieczornym koncercie, gdyrozmawiamy z panią Barbarą,festacją jego wielkości i wiedzy onim, a obchody 200 rocznicyurodzin Chopina objęły całyświat.!Przewidziana była m. in.rewita -lizacja pałacu Ostrogskich naTamce, gdzie mieści się muzeumChopina, a także parku w Żelazo -wej Woli...xxxFryderyk przyszedł na światjako drugie dziecko Chopinów, aspędził w Żelazowej Woli tylko 7miesięcy życia, bo rodzina prze -nio sła się do Warszawy... Alenieodmiennie wracał do tej swojejukochanej Woli na wakacje, a wwieku 20 odwiedził ostatni raz...Ale wróćmy do jego urodzin -i tu już napotykamy na pierwsząniejasność: czy Fryderyk urodziłsię rzeczywiście 1 marca? Niewie my na pewno, czy ten donio -sły fakt miał miejsce 1 marca, jakstwierdziła matka kompozytora, apóźniej kilkakrotnie on sam, czyteż 22 lutego - jak zapisane jest wksiędze parafialnej ŻelazowejWoli. Błędy przy spisywaniu met -ryk zdarzały się wówczas często,bowiem dopiero po chrz cie wpi -sywał organista dziecko do księgiparafialnej.Niewątpliwie ważniejsze oddo kładnego dnia urodzin są czasy,w których geniusz przychodzi naświat, epoka, która kształtuje jegoosobowość i talent. A był to mo -ment rozkwitu, a potem upadkugwiazdy napoleońskiej, okres„bu rzy i naporu”, który wydałwie lu słynnych romantyków. Fry -deryk należal do drugiego ich po -kolenia, przyszedł na świat w tymsamym czasie co Słowacki, Kra -siński, a z muzyków: Schu mann,Liszt, Wagner...xxxoprowadzającą nas po Muzeum w Warto przypomnieć dom Cho -Żelazowej Woli - dyskutujemy z pi nów, który Jarosław Iwaszkie -nią o Narodowym Instytucie Fry - wicz nazywa domem osobliwym.deryka Chopina, powołanym do Była to rodzina niezwykle harmo -życia w 2001 roku decyzją Sejmu nijna i rozkochana w sobie, coRze czypospolitej Polskiej. uczyniło dzieciństwo FryderykaOprócz badań naukowych i popu - niemal tak sielskim jak w apo -laryzowania wiedzy o kompozy - strofie Mickiewicza do „kraju lattorze i jego muzyce zajmuje się dziecinnych” z „Pana Tadeusza”.on działalnością wydawniczą, Ojciec, przedstawiony już wyżejorga nizowaniem koncertów, kon - pan Mikołaj, był człowiekiemfe rencji, kursów, gromadzeniem wy jątkowym, choć w hierarchiiarchiwaliów i obiektów muzeal - społecznej nie zaszedł daleko -nych, a nawet kontrolą nad wyko - był tylko guwernerem u hrabiówrzystaniem wizerunku i nazwiska Skarbków, gdy poznał pannęChopina - by nie pojawiało się w Justynę, ich krewną, ale z rodzinynie odpowiednich miejscach. podupadłej. Połączyła ich wielkaInstytut prowadzi wspomniane DokoÒczenie na stronie 23Natomiast Towarzystwem,które co roku urządza Frydery -kowi takie uroczyste i piękneBirthday Party, połączone z kon -certem i wnikliwym, profesjonal -nym wykładem o życiu i dzielewiel kiego kompozytora - jestFriends of the Chopin w Toronto,skupiające pasjonatów chopinow -skiej muzyki i od trzech lat bio rą -ce udział w przygotowaniu uta -len towanych artystów i wszys t -kich miłośników muzyki Chopi naw Toronto do wielkiego wyda -rzenia, jakim będzie „CanadianChopin Festival 20<strong>10</strong>”. Właśnieto doniosłe wydarzenie kulturalnezainspirowało Komitet Kanadyj -skiego Konkursu Chopinowskie -go do powstania Koła PrzyjaciółFestiwalu Chopinowskiego 20<strong>10</strong>.Cel - to zbieranie funduszy na tenFestiwal, a także przybliżenie po -staci i twórczości genialnego pol -s kiego kompozytora w Kana dzie.Członkowie Koła Przyjaciół opo -datkowują się sumą 250 dolarówrocznie, za co otrzy mują poś wiad -czenie dla Income Tax .To niezwykłe, jak muzykaCho pina potrafi przekraczać kon -tynenty! W Kraju KlonowegoLiścia co 5 lat ma miejsce Kana -dyj ski Festiwal Chopinowski(Ca nadian Chopin Competition).Kolejny, trzeci już z rzędu, odbę -dzie się wiosną 20<strong>10</strong> roku i zgro -madzi utalentowaną młodzież zcałej Kanady, a zwycięzcy tegokonkursu pianistycznego będąreprezentować Kanadę na Mię -dzy narodowym Konkursie Piani -stycznym w Warszawie, jesienią20<strong>10</strong> roku.Nie bez powodu zasłużona dlalokalnej kultury pani <strong>May</strong>orMississaugi, Hazel McCallion,prze mawiając na ubiegłorocz nymBirthday Party, wyprawio nym w198 rocznicę urodzin Chopina,podkreśliła, jak bardzo ceni Pola -ków za ich dziedzictwo kulturowei religijność.Tym razem celebrowano 199urodziny genialnego kompozytora- bo wielcy artyści są wiecznieżywi nie tylko w swoich dokona -niach, ale i w swoim wizerunkuosobistym. Thomas Yu grał urok -w gminie Sochaczew nad rzekąUtra tą. Dzisiejszy dworek stanowizaledwie lewą oficynę dawnego -ogień strawił front w 1912 roku, aprawa oficyna spłonęła podczas Iwojny światowej. A jednak dwo -rek wyłania się z zieleni niczemjeden z najpiękniejszych snów odawnej Polsce ...Otacza go jedyny w swoim ro -dzaju 7-hektarowy park, urzą dzo -ny w latach 1932-39 i bujnie wy -pielęgnowany według projektuFran ciszka Krzywdy Polkowskie -go, z ciekawie rysującym się natle parku pomnikiem kompozy -tora dłuta Józefa Gosławskiego.Zresztą pomników jest kilka...Wielkie i rozłożyste kasztanowcemają, jak się dowiaduję, po 160lat. Przyjemnie posiedzieć w ichcieniu. Można podumać, możnaprzeżyć niepowtarzalne chwilesłuchając tu w niedziele koncertuChopinowskiego w wykonaniunajlepszych pianistów. Siedzi sięwtedy na ławkach koło dworku,który pomieścić może niewieleosób. Już od 1954 roku co nie -dzie la, od maja do września, od -by wają się te wspaniałe impre zymuzyczne, na które ludzie ciągnąnie tylko z Warszawy, ale i z dal -szych zakątków Polski. Drzwi iokna otwarte, muzyka unosi sięniemal do nieba ponad zieleniąparku, a gdy cichnie, wśródpachnących w słońcu rezed sły -chać „mazur pszczół w złotychsierp nia pokojach”, jak by po wie -dział poeta.A wieczorem, gdy wraz z ucze -stnikami XV Światowego ForumMediów Polonijnych słuchamChopinowskiego koncertu zaaran -żowanego specjalnie dla nas i sie -dzimy wieczorem na wspomnia -nych ławkach na zewnątrz, wy da -je mi się, jak zapewne Gałczyń -skiemu, że widzimy postać Fry de -ryka unoszącą się wśród drzew. Iprzypominają się słowa poety:- Bon soir, Monsieur Chopin,jak Pan tutaj dostał się?- Ja przelotem z gwiazdki tej,być na ziemi to mi lżej ...xxxNie zachowało się, niestety,oryginalne wyposażenie dworku,który jest dziś muzeum Chopinaw Żelazowej Woli. Do sześciupo koi powstawiano jedynie meblei instrumenty z epoki, czyli z XIXwieku. Jest oczywiście trochęory ginalnych zdjęć, szty chów,jakieś manuskrypty czy faxy mile... Ale rzeczy z domu Chopina niema. Niemniej miejsce jest magi -czne przez sam fakt urodzin ge -niu sza.W 1802 roku kupiła wieś Że la -zową Wolę rodzina hrabiówSkarbków. Ojciec kompozytora,Mikołaj Chopin, Francuz urodzo -ny w Lotaryngii, w jednym z ma -jątków polskiego magnata, Mi -cha ła Paca - był guwernerem ichdzieci. Po 1812 roku, gdy dwórspa lił się, była Żelazowa Wola wrękach kilku kolejnych właś ci -cieli. <strong>No</strong> i w końcu docho dzimydo roku 1928, kiedy to Towarzys -two Przyjaciół Domu Chopina iKomitet Chopinowski z Socha -cze wa kupiły wreszcie oficynę i 3Christopher DelicatessenBond & Ontario, Oshawa.Prawie tam gdzie kiedyú!Tel:905-579-4369ï Najlepsze ceny,ï Najlepsze wyrobyï Najlepsza obs≥uga,ï Pyszny chleb i pπczki firmy ìGranowskaî, tylko u nasChristopher Delicatesen znowu otwarte!39 Bond Street East, Unit#2, OshawaU nas jest ì<strong>No</strong>wy <strong>Kurier</strong>î


<strong>10</strong> (<strong>976</strong>) 15-31/05/2009Strona 23DokoÒczenie ze strony 22miłość i pan Mikołaj wniósł wdom, który stworzyli w Polsce,zadziwiającą kulturę umysłową,widoczną w listach do syna. Miałwybitne zdolności językowe, jeśliwykładał język niemiecki, a pols -ki opanował do perfekcji. Poczułsię zresztą Polakiem do tego stop -nia, że brał udział w InsurekcjiKościuszkowskiej! Jak nie kochaćtakiego człowieka!Z kolei matka, z którą Fryderykbył bardzo związany, Justyna zKrzyżanowskich, kuzynka Skarb -ków - to kobieta ogromnie uczu -cio wa, religijna, bardzo przy tymmuzykalna, grająca na forte pia -nie. W Warszawie, dokąd rodzinasię przeniosła, Chopino wie pro -wa dzili wzorową pensję dlachłop ców.Chopin miał trzy siostry i bar -dzo je kochał, a w dzieciń stwieuwielbiał współne gry i zabawy.Wiemy z listów, jakie wspaniałeprzedstawienia teatral ne urządzaliwe własnym domu! Emilkę wmłodym wieku szybko zabrałagruźlica. Izabela w póż niejszychlatach znika nam z pola widzenia,natomiast najstarsza, Ludwika,odegrała w życiu brata ogromnąrolę. Najskrytsza po wier nica jegodzieciństwa i mło dości - słuchałatakże jego zwie rzeń i planówtwórczych, była świadkiem jegoprzeżyć na ob czy ź nie, bo odwie -dziła go w <strong>No</strong>hant, a potem, gdyumierał, przybyła na jego wez -wanie z dalekiego kraju, byzamk nąć mu oczy. Musiała byćkobietą nie zwyk le interesującą,in teligentną, jeśli zaskarbiła sobieprzyjaźń tak wybrednej pisarki iprzyjaciółki Chopina jak GeorgeSand. Iwasz kiewicz pisze o Lud -wi ce: „Waż niejsza od kochanek,bardziej oddana od najbliższychprzyja ciół, była właściwie tą ko -bietą, której nie dane mu byłozna leźć wśród tych, co go ko cha -ły miłoś cią zmysłową, wyimagi -no waną”.xxxW Muzeum Fryderyka w pała -cu Ostrogskich stojąc przed jegopośmiertną maską pomyślałamso bie, żeby w tych wielkich przy -gotowaniach do 200-ej rocznicyurodzin kompozytora nie umknę -ło, że tym roku, w październikuobchodzić będziemy okrągłą 160rocznicę jego śmierci ... A umiałon nie tylko pięknie żyć i two -rzyć, ale i pięknie, z niezwykłąpokorą na obczyźnie umierać .Nad jego łożem czuwali przyja -cie le i artyści, śpiewała DelfinaPotocka... I tak niezwykła byładuchowość i majestat tej śmierci,że opiewali ją poeci, m.in. <strong>No</strong>r -wid w „Czarnych kwiatach”, pisa -nych poetycką prozą, przed stawił:„te dni przedos tatnie”. I osta -tnie...Nawiązał też do nich wwier szu „Fortepian Chopina”,powstałym kilkanaście lat pośmierci Fryderyka, w 1863 roku,gdy podczas Powstania Stycznio -wego z okna pałacu Ostrogskichrosyjscy żołdacy wyrzucili nabruk naszą narodową pamiątkę -fortepian genialnego kompozy -tora. Oto drobne fragmenty :Byłem u Ciebie w dni teprzedostatnie,Gdy podobniałeś co chwila - cochwila -Do upuszczonej przez Orfealiry...Byłem u Ciebie w te dni,Fryderyku!Którego ręka - dla swojejbiałościAlabastrowej - i wzięcia - iszyku -I chwiejnych dotknięć jakstrusiowe pióro -Mieszała mi się w oczach zklawiaturąZ słoniowej kości...xxxNie opuszczajmy jednak peł -nego pogody ducha, harmonii i ra -dości dzieciństwa i wczesnych latmłodzieńczych Fryderyka, coprzy wykło się wiązać z ŻelazowąWolą i pejzażem mazowieckim.Tymczasem podobną rolę ode -grały Kujawy, skąd pochodziłajego matka i dokąd jako chłopiecjeździł na wakacje. Przyjaźń zDo musiem Dziewanowskim po -zwa lała mu spędzać beztroskiewakacje w Szafarni i okolicach,uczestniczyć w dożynkach, wese -lach i zabawach...Znamy te rewelacje z ”<strong>Kurier</strong>aSzafarskiego”, dziecinnego pise -m ka, które dla rodziców redago -wał Fryderyk podczas wakacji.Były tam wiadomości „krajowe” i„zagraniczne”, podpatrzone by -strym okiem dorastającego chłop -ca. Jak wyglądalo szafarskie życiei jaką drogą folklor docierał doChopina (oprócz znajomości zOskarem Kolbergiem), najlepiejmówią owe listy do rodziny (za -chowały się cztery), a zwłasz czaten z 26.07.1825, który zawie rata ki oto fragment:„Siedzieliśmy przy kolacji,ostatnią dojadali potrawę, gdy zdaleka dały się słyszeć chóry fał -szywych dyskantów, już to z babprzez nosy(...) gęgających, już toz dziewczyn o pół tonu wyżejwiększą połową gęby niemiło sier -nie piszczących złożo ne z ako m -paniamentem jednych skrzypków,i to o trzech strunach, ktore zakaż dą prześpiewaną strofą alto -wym z tyłu odzywały się głosem.Porzuciwszy kompa nię wstaliśmyz Domusiem od stołu, wybie g -liśmy na podwórze, gdzie całytłum, wolnym postę pu jąc kro -kiem, coraz bardziej do domu sięzbliżał...”Były to oczywiście żniwiarki zwieńcami na głowach i pęczkamiw rękach, które ułożyły śpiewki,przypinajace „Latkę” kazdemu zedworu - i Fryckowi także. Otoona:„Przede dworem zielony kierz,nasz warszawiak chudy kiejbypies...”Z dalszego sprawozdania Fryc -ka z „<strong>Kurier</strong>a Szafarskiego” do -wia dujemy się, jak się rzecz miałapotem:„Póżniej tak się wszyscy rozo -chocili, że do upadłego na dzie -dzińcu wywijali; słusznie mówię,że do upadłego, bo kilka parupadło, gdu pierwsza bosą nogą okamyk zawadziła...”xxxCytowane wyżej fragmentylistu - to próbka jakże jędrnegostylu Chopina, jego zmysłu obser -wacyjnego, temperamentu. Onsam razem z innymi do rana„wywijał”, tak że nawet wieśnia -czki w owej „łatce” stwierdziły,że jest „bardzo prędki”.Jak widać, był młodzieńcem zkrwi i kości, choć nieco chudym idelikatnego zdrowia. Zachęcamdo lektury jego listów, piękniewy danych w Polsce parę lat temu- bywa w nich bardzo konkretny,pełen poczucia humoru, a nawetdosadny, gdy kreśli zabawnescen ki z życia i znakomite, częstozaprawione rubasznością, portre -ciki osób. Oto np. sylwetka profe -sora botaniki z Hamburga: „Żab -ka miał takie łapeczki jak niedź -wiedż. Gadał z panem Jarockimprzeze mnie, a w rozmo wie taksię zapominał, że po moim talerzupaluchami gmy rał i okruszynyzmiatał. (To praw dziwy uczony,bo przy tym miał nos duży i nie -zgrabny). Siedzia łem jak na szpil -kach podczas zmiatania mo jegotalerza i potem musiałem frote -rować serwetką.”xxxOd tej strony niewiele znamywielkiego kompozytora, przywy -k liśmy w nim widzieć jedynietwórcę tak uduchowionego, żeniemal odcieleśnionego. A onumiał wejść nie tylko w rodzimykrajobraz, ale i w autentyczneżycie mazowieckiego czy kujaws -kiego ludu, stąd w jego muzycekry je się prawdziwa „fantazja natematy polskie”. Zaglądnijmy dlaprzykładu do mazurków, gdziezespala Chopin rytmy i charaktertrzech polskich tańców: mazura,kujawiaka i oberka. Jak zauważaIrena Poniatowska, profesor mu -zy kologii, przewodnicząca RadyProgramowej Narodowego Insty -tutu Fryderyka Chopina - czasa mipisze je w stylu jednego z tychtań ców, ale częściej łączy rozma -ite odmiany tańców pols kich itworzy z nich artystycznie nowąja kość.Wiele pieśni, według Ireny Po -nia towskiej, też pisanych jest wtempie i rytmie mazurka lub in -nego tańca ludowego, bowiem sąto pieśni sielskie lub dumki, naj -częściej improwizowane na spot -kaniach w gronie rodaków. By -wają też pieśni rapsodyczne oprzejmującym wydźwięku patrio -tycznym, np. „Leci liście z drze -wa” do słów Wincentego Pola, boniezagojoną raną w sercu była muPolska zniewolona przez zabor -ców i klęska zrywu patriotycz -nego 1830...Ale nie wprowadzajmy jeszczetej tragicznej nuty, pozostańmyprzy jego dzieciństwie sielskim,anielskim...xxxPodobno „każdy, kto słuchaChopina, czuje polskość w sobienawet nie będąc Polakiem”- Ciekawe,że te piękne słowa, wypo -wiedział nie Polak, lecz rdzennyKanadyjczyk, dyrektor i dyry gentOrkiestry Symfonicznej LivingArt Centre w Mississauga, JohnBarnum. Przypomniałam je sobiewłaśnie w Żelazowej Woli, gdywraz z uczestnikami XV Świato -we go forum Medimow Polonij -nych zwiedzałam okalają cy dwo -rek park. Bo znajduje się tamjeden z odległych w czasie do -wodów na prawdziwość tej wy po -wiedzi: w 1894 roku, a więc jesz -cze podczas naszej ponad <strong>10</strong>0-letniej niewoli, z inicjatywy Ro -sja nina, znanego wówczas kom -pozytora, Milija Bakaniewa, re -prezentującego wszak państwowobec Polski zaborcze - odsło nię -to w tym parku pomnik wiel kie gosyna naszego narodu, FryderykaChopina, dłuta Broni sława Żo -chows kiego.Tak, Chopin jest własnościąwszystkich, wrażliwych na po -nad czasowe piękno jego muzyki.I nikt jak on daje nam w świecieodczuć dumę z kraju pochodze -nia. Na drugim koncer cie, zorga -nizowanym przez „Friends of theChopin Festival” 25 kwietnia br.w Royal Con servatory of Musicw Toronto, gdy nokturny, walce,scherza i Poloneza A-Flat MajorChopina grali młodzi, a nawetmłodziutcy tak utalentowanipianiści, jak Amadeusz Kazu bow -ski-Houston, Yike Yang, Young -gun Kim - siedzący obok mniePOLISH-CANADIANINDEPENDENT COURIERSEMI-MONTHLYWYDAWCA-PUBLISHER<strong>No</strong>wy <strong>Kurier</strong> Inc.REDAKTOR NACZELNY:JolantaCabajDZIA£REKLAM/ADVERTISINGDyrektor/Manager -Zbigniew KoprowskiCell: 647-886-1804Email: zkopc549@rogers.comADRES REDAKCJI/ADDRESSOF EDITORIAL BOARD:12 Foch Ave, Toronto, ONM8W 3X1 (Canada)Tel/Fax: . (416) 259-4353E-mail: zkopc549@rogers.comwebsite:www.nowykurier.comPUBLICYSCI/CONTRIBUTORS:Wies≥aw Bla schke (Polska),Majka Bochnia, Henryk Bug≥acki(Polska), Izabella Bukraba -Rylska (Polska), Wini cjusz Gure -cki, Jan Jekie≥ek, Jerzy JasieÒski(Polska), Dariusz W. KulczyÒski,Zofia Lachowicz, Eløbieta Mar -ciÒ czak-Leppek, Wies≥aw Pie -cho c ki (Austria), Zeno wiuszPonar ski, Kazi mierz Z. PoznaÒ -ski (USA), Jerzy Przystawa(Polska), Krzysztof RaczyÒski,Barbara Sharratt, Kry sty na Star -czak-Koz≥owska, Edward So≥tys,Jan Sza rycz, Tadeusz SzczÍsny,Andrzej Tar gow ski (USA), Alek -sandra ZiÛ≥kowska -Boehm(USA), Janusz Zuziak (Polska)ZDJ CIA/PHOTOGRAPHERRedakcja nie odpowiada za treúÊzamieszczonych og≥oszeÒ.Teksty zawierajπce numerytelefonÛw sπtekstami reklamowymi.Zamieszczone materia≥y niezawsze odzwierciedlajπ poglπdyRedakcji.Przedruk bez zezwolenia Redakcjizabronionymężczyzna wyszeptał w pewnymmomencie w zadumie, jakby dosiebie: - Jak miło być Polakiem...xxxI jeszcze pytanie, nasuwającesię na marginesie naszych roz -ważań: co w ogóle wiemy owzra staniu geniusza, o jego sa -motności, o dramacie wielkiegoartysty i człowieka który nie mo -że oderwać się od kontaktu zezwy czajnym ludzkim życiem, anizerwać więzi z pożegnanym nazawsze narodem...?Ale o tym w następnej peregrynacji...Krystyna Starczak-Kozłowska


Strona 24 15-31/05/ 2009 N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>)Bodome Flooring Canada Inc.Tomasz TomczakKrzysztof TomczakJolanta CabajZapraszaZbigniew Koprowski71 Portland Street, TorontoMamy w sprzedaøy*w nastÍpujπcych kolorach:wysokiej jakoúcii bardzo dobrej cenie:Quarter RoundT - Moldingoraz Thin TrackQuarter Round8í - $12.99T-Molding 8í $ 21.99Thin Track 8í $ 4.99Gπbka 200 sqft $19.99Natural BeechNew Red Brown AlderGolden OakNew MerbauVermont MapleCountry OakCountry Oak/Dark OakCarolina MapleRed OakDark ValnutPecanVermount CherryDzwoÒ 416 731 - 1804Tylko u nas 8ft. (deski) engineering floor*europejskiej produkcji 2220X 270x13.5mmGwarantowana jakośćdπb od 5.29sq.ft.klon od 5.29 sq.ftbuk od 5.09 sq.ftjatoba od 5.29 sq.ftamerican cherry od 5.79 sq.ftDπb (Oak Shadow) kolor dostępny tylko w naszej linii** Specjalna oferta dla polskich wykonawcÛw** Jesli chcia≥byú zagwarantowaÊ sobie cenÍ w sezonie letnim zg≥oú siÍ dzisiaj*** Obowiπzujπ pewne ograniczeniaThe QueenswayQEW Gardiner ExpresswayRoyal York Rd.Portland St.Engineering FloorMaple (Klon)2000x 180x13.5 mmTylko $3.99***Audley St.Grand Ave.5.89sq.ft.Park Lawn Rd.Jesli chcia≥byúzagwarantowaÊsobie cenÍ dokoÒca tego rokuna og≥aszaneproduktyzg≥oú siÍ dzisiaj***

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!