12.07.2015 Views

(July) 2009r. No 13 (979) - Nowy Kurier

(July) 2009r. No 13 (979) - Nowy Kurier

(July) 2009r. No 13 (979) - Nowy Kurier

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

POLISH-CANADIAN INDEPENDENT COURIER ï ESTABLISHED 1972www.nowykurier.comISSN 0848-19461-15 Lipca (<strong>July</strong>) 2009 <strong>No</strong> <strong>13</strong> (<strong>979</strong>)Sektor morski wPolsce A.D. 2009Henryk BugłackiOkazja do podsumowańCorocznie w czerwcu obcho -dzo ne są Dni Morza i najczęściejprzy tej okazji w środowisku lu -dzi morza oraz sympatykówspraw morskich rozpoczynają siędyskusje i polemiki dotycząceoceny aktualnego stanu szerokorozumianego sektora morskiegow Polsce. Do tego sektora możnazaliczyć między innymi przedsię -biorstwa armatorskie, rybołów -stwo i rybactwo morskie, prze -mysł stoczniowy, porty morskie,szkolnictwo morskie, firmy cre -wingowe, instytucje naukowepracujące na rzecz gospodarkimorskiej, administrację morską.W transporcie morskim i przy -brzeżnym większość morskiej iprzy brzeżnej floty transportowejstanowiły statki do przewozu ła -dun ków suchych, ich liczba w2008 r. wyniosła 66. Na koniec2008 r. pod polską banderą pły -wa ło 18 statków (tj. 14,6% ogól -nej liczby jednostek) o łącznejPrzekręty to nie naukaWojciech RylskiPodejmując - jako głos w dys -kusji - wątek zainicjowany przezNaczelnego Redaktora polonijnejgazety w Kanadzie <strong>No</strong>wy <strong>Kurier</strong>p. Jolantę Cabaj, w poruszonejprob lematyce etyki profesjona -listów pragnę jako praktyk prze -ka zać moje sugestie i przemyśle -nia.Otóż, zdobywanie wiedzy napoziomie szkoły wyższej byłozaw sze określoną nobilitacją wśrodowisku młodzieżowym i spo -łeczeństwa, ponieważ świadczyłoi świadczy o podnoszeniu kwalifi -kacji, odpowiednim poziomiekultury i etyki, a więc dotyczy lu -dzi o określonych ambicjach. Jed -nocześnie pozwalało mieć nadzie -ję na „znalezienie” odpo wie dnie -go stanowiska o odpo wie dniopłatnej pracy. Człowiek po zdo -by ciu wymaganego zakresu wie -dzy otrzymywał dyplom I (licen -Strona 24noś ności 32,6 tys. ton i pojem -ności brutto GT 46,0 tys.W stosunku do 2007 roku przy -było 8 statków o nośności 166,5tys. ton i pojemności brutto GT124,7 tys., ubyło natomiast 6 stat -ków o nośności 34,3 tys. ton i po -jem ności brutto GT 30,5 tys. (do -datkowe zmiany parametrów stat -ków to efekt przeklasy fiko wań).Ponadto polscy armatorzy i ope -ra torzy eksploatowali 2 statkimor skie dzierżawione od arma to -rów zagranicznych o łącznej noś -ności 21,1 tys. ton i pojem nościbru tto GT 15,7 tys.W 2008 r. średni wiek statkuwy niósł 21,2 lat (dla statkówpływających pod rodzimą ban de -rą – 32,6 lat, natomiast dla stat -ków pływających pod banderąob cą – 19,3 lat). Morską flotątran sportową polscy przewoźnicymor scy przewieźli 10477,4 tys.ton ładunków (tj. o 8,6% mniejniż w 2007 r.). W żegludze regu -larnej przewieziono 7 850,5 tys.ton ładunków (w tym 69,4% pro -mami w zasięgu bałtyckim), na -tomiast w żegludze nieregularnejcjat) lub II (magister) stopniazawodowego i wchodził niejakow kręgi ludzi wysoce wyksztal -conych (elit).Ostatnie lata w Polsce zaczy -nają ujawniać dziwne tendencje wzakresie podnoszenia kwalifi -kacji. Brak możliwości zdobyciaodpowiednich do kwalifikacjistanowisk powoduje traktowaniestopnia licencjata lub magistrajako coś, co może się w przysz -łoś ci przydać. Stąd dyplomystudiów wyższych zaczynają byćtraktowane przez absolwentówtych studiów jako coś, co trzebana pisać, ale nie zawsze samodzie l-nie, a najlepiej bez wysiłku.Internet sprzyja pozyskiwaniuinformacji oraz korzystaniu zeźródeł w coraz większym zakre -sie. Brak możliwości wykryciaplagiatów powoduje, że rodzi siębezkarność i ochota do wprowa -dzania do prac dyplomowych nieswoich wartości intelektualnych.Wprawdzie pojawiają się progra -my mające za zadanie śledzić(przez porównanie fraz pracy)powtórzenia tekstów dostępnychw Internecie przez 24 godziny(np. program plagiat.pl), jednaknie rozwiązuje to problemu,ponieważ plagiatem jest wartośćintelektualna nie odniesiona doźródła, a to prowadzący prace(pro motorzy) musieliby wykry -- przewieziono 2 596,9 tys. tonładunków. W relacji z portamipols kimi przewieziono 7 552,0tys. ton ładunków (3,6% mniejniż w 2007 r.), a pomiędzy por -tami obcymi – 2 669,6 tys. ton ła -dunków, tj. o 20,7% mniej niż w2007 r. W porównaniu z rokiempoprzednim z polskich portówmorskich wywieziono statkamimorskiej floty transportowej o6,6% mniej ładunków a przy -wieziono – o 0,5% mniej.Pomiędzy portami polskimiprze wieziono 225,8 tys. ton, costa nowi spadek o 4,0% w porów -naniu z 2007 r. W komunikacjimiędzynarodowej w 2008 r. prze -wieziono 933,7 tys. pasażerów(spadek o 5%), co stanowiło99,8% liczby pasażerów przewie -zionych statkami morskiej flotytransportowej.W morskich rejsach pomiędzyportami polskimi przewieziono1,9 tys. pasażerów. Przewozypro mowe pasażerów (wraz z kie -rowcami samochodów cię żaro -wych) spadły o 5,2%, zaś pozo -stałymi statkami wzrosły o 11,1%w stosunku do 2007 r. Por ty mor -skie odnotowały nie wiel ki spadekprzeładunków. Obroty ładunkowew polskich por tach morskich w2008 r. wy niosły 48,8 mln ton, tj.o 6,9% mniej niż w poprzednimDokoÒczenie na stronie 19wać, co wymaga od nich określo -ne go wysiłku i zaangażowania,nie ma więc zbyt wielu zwolenni -ków.Nie wykluczone, że pojawiające się głosy o likwidacji prac dy -plomowych (o tak miernej war -tości) mają swoje uzasadnienie.Praca dyplomowa to nie tylkopoprawność merytoryczna, ale ipoprawność formalna (językowa iwymagań danej uczelni). Na ogółpromotorzy uznają, że dyplomantporadzi sobie z poprawnościąformalną, bo powinien umiećpisać poprawnie ze szkoly śred -niej, co nie jest prawdą. Szkołyśrednie - w zależności od miejscapolożenia na mapie kraju, a nawetmiast - różnie podchodzą do ocenmaturalnych walcząc o wysokąpozycję w rankingu szkół oce -nianych głównie po stopniach naświadectwach. A ostatnio nawet,aby dostać się na uczelnię niepotrzeba zdawać egzaminu - wy -stępuje konkurs świadectw. Skut -kuje to sytuacją słabej znajo mościjęzyka ojczystego i umiejętnościdostosowania się do wymagańuczelni. Młode pokolenie nieuczestniczy w życiu politycznymkraju, nie czyta książek, nie znahis torii swojego kraju, bo się niąnie interesuje, a przy małej wy -ma galności szkół jest słaba na -dzieja, że sami opanują tę dziedzi -nę, np. zapytana przeze mnie dy -plo mantka o Henryka Sienkie -wicza odpowiada, że miała cośjego przeczytać ale nie zdążyła.DokoÒczenie na stronie 10Sprawiedliwość pokanadyjskuJolanta Cabaj3 kwietnia 2008 roku prasa po -dała, że Paul Champagne pra cow -nik administracji rządu federal ne -go został ukarany pozbawie niemwol ności na okres siedmiu lat zasprzeniewierzenie stu milio nówdolarów pieniędzy państwo wych.Odbyło się wiele dyskusji na tentemat, czy wyrok jest słu szny iczy Sąd nie jest nazbyt ła ska wydla przestępcy wywodzą cego siez wyższej klasy średniej. Niektó -rzy (internet) komentowali, że 10lat więzienia byłoby łagod nymwy rokiem zaś 30 bardziej odpo -wiednim do skali przestęp stwa.Komentarze były anonimowe inie które charakteryzowały sięszczegółową znajomością tematua także procedury prawnej. Za -sta nawiano się dlaczego sprawakryminalna jaką jest przywłasz -czenie pieniędzy państwowychbyła rozpatrywana w Sądzie doSpraw Cywilnych, jak równieżdla czego zaniechano konfiskatyWojciech BłasiakPrzełom czerwca i lipca tegoro ku w Polsce obfituje w poli ty -czne zamieszanie wokół tele wizjipublicznej. Od 3 lipca ma my sy -tu ację formalnej dwu wła dzy wTVP, gdy najpierw rada nadzor -cza zawiesiła pełniącego obowią -zki prezesa związanego z LigąPol skich Rodzin i wybrała nowe -go związanego z Prawem i Spra -wie dli wością, a równolegle mi -nister skarbu z Platformy Oby wa -telskiej aby temu przeciw działaćzakończył kadencję tejże rady.Przy tej okazji uwiarygo dni ło topogłoski, o ukrytym porozu mie -niu między obecnym premie remDonaldem Tuskiem, a byłymliderem LPR Romanem Gierty -chem w sprawie podziału władzyi wpływów w TVP. Dodajmy, żekilka dni wcześniej PO przegło so -wała ostatecznie w parlamencienową ustawę o radiofonii i tele -wizji, z której wbrew ustaleniomze współ rządzącym PolskimTOPPRODUCERmienia przestępcy, itd.Po odbyciu kilkunastu miesięcykary, latem 2009 roku Paul Champagnema być wypuszczony nawolność nie dlatego, że był nie -winny lecz dlatego, że był winny,ale żałuje serdecznie za popełnio -ne czyny. Można przypuszczać,że obiecuje poprawę i nie stanowijuż zagrożenia dla bezpieczeń s -twa życia publicznego jak rów -nież majątku narodowego.System sprawiedliwości w Ka -nadzie pochodzi od angielskiegoprawa zwyczajowego wyłączającprowincję Quebec z systememprawnym stosowanym we Fran -cji. Najwyższym Sądem ustano -wionym w 1875 roku z siedzibąw Ottawie jest Supreme Court ofCanada. Na jego czele stoi theChief Justice of Canada i wcho -dzi ośmiu sędziów (puisne) w tymtrzech z Quebec. Cztery atlanty -ckie prowincje są reprezentowaneprzez jednego sędziego, czteryzachodnie prowincje przez dwóchDokoÒczenie na stronie 14Medialne panowanie informacyjneStron nict wem Ludowym i opozy -cyjnym Sojuszem Lewicy Demo -kra tycz nej wyrzucono gwarancjęmini mal nej kwoty finansowaniapub li cznego radia i telewizji, przyrów noczesnej likwidacji opła ca -nego przez obywateli abonamen -tu radiowo-telewizyjnego.I me dia publiczne zawisły nahaku bieżącej zależności finanso -wym od corocznej decyzji budże -towej parlamentu. A ponad roktemu premier Tusk dyskretnie za -chęcił obywateli do niepłaceniaobo wiązującej wciąż opłaty abo -na mentowej, co zresztą obywa -tele w większości podchwycili.Ta chuligańska przepychankapolityczna będzie oczywiścietrwała dalej ze szkodą dla pańs -twa polskiego, gdyż sprawę dwu -władzy będzie teraz rozstrzygałsąd, a ustawa albo trafi do Try bu -nału Konstytucyjnego, albo niepod pisze jej prezydent, co otwo -rzy nowy jej rozdział przepy -chanek w postaci odrzucaniaDokoÒczenie na stronie 20JAN CZANBroker(905) 625-8421- 24godz.$49,900 - Dochodowy Business - 10 lat od za≥oøenia$119,900 -B.dobrze wyposaøona Pizzeria- dobry dochÛd$179,900 - Luksusowe condo, nowoczesny budynek.$187,000 -Condo, 2 parkingi, balkon, nowy budynek.$339,000 -PiÍkny i <strong>No</strong>wy 1880 sq.ft. executive townhouse$369,000 Samodzielny europejski dom-bardzo zadbany$559,000 - Dom po rozbudowie i completnej renowacji - jaknowy - Dom Marzenie!!!Szybka Telefoniczna darmowa wycena domÛw!Wycena poprzez E-mail-johnczan@hotmail.com


Strona 4 1-15/07/ 2009 N o <strong>13</strong> (<strong>979</strong>)Western Michigan UniversityObserwacje z USAAndrzej Targowski“Powrót” Niemców na ZachódSprawa rzekomych „wypędzo -nych” Niemców z Europy Cen -tralno-Wschodniej jest bardzogorącym tematem tak w Niem -czech jak i w Polsce. Przypomnij -my sobie fakty i dane liczbowe.Otóż wskutek rozpętanej przezNiemców II Wojny Światowej w1945 r. w Europie było około 60milionów ludzi bezdomnych,czyli przesiedleńców.Z Europy Centralnej i Wscho -dniej powróciło Niemców doNiemiec 7,8 miliona z Polski i 3,5miliona z Czechosłowacji oraz zinnych państw, w sumie około12-<strong>13</strong> miliona. Większość tychludzi pochodziła z terenów poko -nanych Niemiec i przydzielonychpo wojnie Polsce. Połowa z nichuciekła a połowa została deporto -wana do Niemiec. Z liczby 12-<strong>13</strong>miliona, około 6 miliona Niem -ców uciekało przed CzerwonąArmią, która zabiła około 600,000 osób albo „na miejscu” albopotem w gułagu. Nie obce byłysamosądy wykonywane przezmiejscową ludność. Za co winićtrzeba Hitlera, który ich tam osa -dził w ramach akcji kolonizacyj -nej, najpierw wypędzając albomordując prawowitych mieszkań -ców, a potem nie zorganizowałich ewakuacji.Stan ten wynikał bezpośrednioz przegranej wojny przez Hitlera iza mysłu Sprzymierzonych zmniej -sze nia narodu niemieckiego, abypo raz trzeci nie był groźny.Polacy zostali także deportowanipo wojnie z terenów na wscho -dzie przyznanych ZSRR.Śmierć poniosło owe 0,6 milio -na Niemców, co w stosunku do12 milionów stanowi raptem 5%w porównaniu do straty 20% pol -skiej populacji w czasie wojny.Owi Niemcy byli ofiarami chaosukoń ca wojny rozpętanej przeznich samych a nie zimnej kalku -lacji mordowania Polaków, Ży -dów, Cyganów i innych obmyśla -nej przez Hitlera i Stalina.Skoro tak Niemcy chcą zadbaćo pamięć owych wypędzonych,po winni gwoli sprawiedliwościzadbać o pamięć 10 milionówSłowian pracujących niewolniczow Niemczech i drugie tyle zma -sakrowanych w obozach kon -centra cyjnych. Oni też byli prze -siedleni. Czyż nie? Jeszcze jesie -nią 1945 r. 1,5 miliona Wscho d -nich Europejczyków przebywałow obozach przejściowych wNiem czech, gdzie panowało pra -wo dżungli. Nawet w 1949 r. czyliw 4 lata po wojnie przebywało wtych obozach około 175,000 wy -pędzonych. Zaczęto nazywać ich„dipisami” od angielskiego dis -played person (DP). Około 250,000 Polaków nie wróciło z Wiel -kiej Brytanii bowiem bali się wró -cić do sowieckiej Polski. Też bylidipisami.A weźmy sprawę PowstaniaWar szawskiego, około 0,5 milio -na ludzi w wyniku zniszczeniaWarszawy zostało dipisami. Włą -cz nie ze mną, bo nie mogliśmywrócić do naszego mieszkania zwielu powodów, podobnie jakwiększość Warszawiaków.To prawda, że połowa Niem -ców przesiedlała się do Niemiec iw samych Niemczech, gdzie krą -żyła zagubiona, głodna i gwałco -na przez Czerwonoarmiejców(„lepszy Rusek na brzuchu niżlotnik nad głową,” ówczesne po -wie dzenie Niemek). W latach1945-51 aż 25% niemieckiegobudżetu szło na potrzeby tychludzi. Los tych ludzi jest godnytakże pożałowania.Zatem może zamiast konflik -towania Niemiec, Polacy, a defacto, IPN powinien zorganiz -ować wystawę objazdową obej -mu jącą kompleksowo losy owych60 milionów wypędzonych, októrych wspomina się przy okazjitylko. Jak dotąd mówi się zwykleo 50 milionach zabitych, którymwystawiono wiele pomników.Na to miast zapomniano o żywych,dla których los był także okrutny.Na przykład mało wie się olosach sowieckich jeńców, którzypo powrocie do kraju byli wię -zieni i zgładzani. Oczywiście wgrupie wypędzanych nie po winnozabraknąć owych 12-<strong>13</strong> milionówNiemców, ale wyraźnie powinnobyć zaznaczone, że swemu tragi -cznemu losowi są sami sobiewinni.Ciekawe, że owa „wędrówka”Nie miec nie była ich pierwszą whistorii. W V w. zniszczyli Rzyma w XVIII i XIX w. masowouciekali z kryzysem objętychNiemiec do Polski, Rosji i Ame -ryki. Znany jest fakt, że poddanązałogę Helu, złożoną z polskichoficerów Lidnera, Burschego,Millera i inni odbierał niemieckioficer Wiszniewski. Jeszcze paręlat temu polskim premierem byłMiller a jego prawą ręką ministerHausner. Skoro, sięgamy pamię -cią, warto zauważyć, że zgodę napierwszą koronę w Polsce otrzy -mał Książe Bolesław Chrobry odniemieckiego króla (rzymskiegocesarza) Ottona III. A potemdwóch polskich królów mówiłopo niemiecku (XVII i XVIII w.).Czas najwyższy uregulowaćsprawiedliwie historyczne faktyw ramach ogólno-europejskiejkomisji i przystąpić do pokojo -wego i trwałego współżycia zNiemcami, jak to zrobili Francu -zi, którzy aż 3-krotnie zostali na -padnięci przez Niemcy w ostat -nich 140 latach. Na 1000 lat pol -skiej historii, dłuższy pokój wnaszym kraju panował tylkookoło 200 lat, po bitwie podGrunwaldem w 1410 r. Dziś ma -my jeden z najlepszych okresóww polskiej historii. Warto go niezmarnować.POLSKA SZKOŁA MUZYCZNAThe Frederic ChopinMusic SchoolFortepian/pianinoïSkrzypceïGitara ï Emisja g≥osu(Vokal)ïFletïTrπbkaïKlarnetïAkordeonïï Teoria - wszystkie poziomyKOMPOZYCJAïIMPROWIZACJAïDYRYGOWANIE - dla zaawansowanychRYTMIKA i UMUZYKALNIENIE dla dzieci od 4-go roku øycia2399 Cawthra Rd. East, Unit 101, MississaugaTel. (905) 279-7761Informacje o najnowszychksiążkach wydanych w PolsceMaria BudziakowskaW tym artykule kontynuuję in -for macje o teatrze, a ściślej mó -wiąc, o Związku Artystów ScenPolskich (ZASP).Bardzo ciekawa jest książkaKa zimierza Andrzeja Wysińs -kiego pt. „Związek ArtystówScen Polskich 1918-1950. Zarysmonograficzny” (Zaklad Naro -dowy imienia Ossolińskich, Wy -daw nictwo Polskiej AkademiiNauk). Autor przedstawił zagra -ni cz ne związki aktorskie we Fran -cji, Niemczech, a także w in nychkrajach, jak np. Anglii, Belgii,Cze chosłowacji, Holandii, Rumu -nii, Szwajcarii i w Stanach Zjed -no czonych. Opisał historię pols -kich związków aktorskich. Nale -ży podkreślić, że we wszys t kichpol skich teatrach pracę nor mo -wały odpowiednie przepisy za -twier dzane przez władze.W War szawie: „Ustawy TeatruNa ro dowego” z 1823 roku, oraz„Prze pisy tyczące się reżyseriiTeatru Narodowego” z 1824 ro ku.W Krakowie natomiast obo wią -zywał re gulamin „Urządzenie dlaAr tystów Teatru Krakow skiego”z 1843 roku, a we Lwo wie „Pra -wa dla teatru” (1824), które „roz -pa trywały m. in. nie przy stojne za -chowanie się akto rów w słowie ipiśmie wobec dyrekcji, zaka zy -wa ły im występo wać poza teat -rem i piętnowały pi jań stwo napró bie i przedstawie niach. Regu -lacji prawnej podle gały takżezabezpieczenia starości aktorów iwypadki niezdolności do pracy.Te kwestie rozwiązy wa no w każ -dym teatrze oddziel nie.Autor przedstawił historięZwiązku Artystów i Artystek Te -atrów Polskich w Galicji (1910),Związku Artystek, Arty stów iPra cowników Warszaw skich Te a -t rów Wielkiego, Roz ma itoś ci i<strong>No</strong> wości (1906), Sto warzysze nieArtystów Teatrów Polskich(1916) oraz Związku ArtystówSceny Polskiej z Siedzi bą wKijowie (1917). Jednak naj więcejuwagi poświęcił zorgani zowaniuZwiązku Artystów Scen Polskich(ZASP) w 1918 roku.Po uzyskaniu niepodległości w1918 roku zaczęto myśleć o utwo -rzeniu jednolitej organizacjizwiąz kowej teatrów polskich. 29października 1918 roku w TeatrzeRozmaitości odbyło się zebranie,na którym podjęto decyzje outwo rzeniu organizacji pod naz wąZWIĄZEK ARTYSTÓW SCENPOLSKICH. Przypusz cza l nienazwę tę zasugerował aktor Ju -liusz Osterwa (twórca kijows -kiego ZASP-u). Ogłoszono odez -wę do wszystkich polskich akto -rów. Czytamy w niej: „Nie chcącpozostawać w tyle za twórczą faląorganizującego się życia polskie -go, postanowili artyści scen war -szawskich dać impuls do połącze -nia wszystkich pracownikówteatralnych w Polsce w jedną, naautonomiczne sekcje podzielonąkorporację, która by była w stanieszczerze i gorliwie przyczynić siędo rozkwitu sztuki scenicznej wodradzającej się Ojczyźnie, a to –w pierwszym rzędzie – poprzezpodniesienie stanu aktorskiego,jako też całej współpracującej znią społeczności teatrowej, takpod względem artystycznym ioby watelskim, jak i ekonomicz -nym. Minęły czasy, kiedy aktorpolski był pariasem wykluczonympoza nawias życia społecznego:chcemy być i będziemy pracowi -tymi obywatelami kraju, gorliwiedla dobra sztuki oraz ogólnegoszczęścia współdziałającymi”.Wiec konstytucyjny odbył sięw sobotę 21 grudnia 1918 roku wTeatrze Rozmaitości. Wiec otwo -rzył Józef Śliwicki, na jego wnio -sek honorowym przewodni czą -cym wiecu został Wincenty Rapa -cki, prowadzenie obrad objął Mieczysław Frenkiel, natomiast prze -mówienie powitalne wygłosił Bo -leslaw Gorczyński. Stefan Ja racz iFranciszek Frączkowski odczytalistatut organizacji (re zul tat pracykomisji organi zacyjnej). StatutZASP-u zawierał 15 roz dzia łów.W dalszej części książki autoropi sał 5 okresów działalnościZwiazku Artystow Polskich (1919-1931; 1931-1936; 1936-1939;1939-1945; 1945-1949).Ciekawą sprawę stanowi utwo -rzenie schroniska w Skolimowiedla aktorów. W 1897 roku adwo -kat Wacław Preker ofiarował 2mor gi swojej skolimowskiej par -celi. Statut Związku Artystów iPra cowników... przewidywałbudowę przytułków „dla scho -rzałych lub sędziwych członków idzieci”. W 1911 roku nastąpiłore jen talne przekazanie parceli wSkolimowie na własność związ -ku, a <strong>13</strong> kwietnia 1927 roku od -by ło się uroczyste poświęcenieschroniska w obecności jegokwestora Antoniego Bednarzyka idelegatów ZASPu. Dom otrzy małnazwę Schronisko Artystów We -teranów Scen Polskich im. Woj -ciecha Bogusławskiego.Z okazji 90-tej rocznicy Związ -ku Artystów Scen Polskich uka -zała się książka pt. „ArtyściSceny Polskiej w ZASP 1918-2008” pod redakcją AndrzejaRozhina (Wydawnictwo ZwiązkuArtystów Scen Polskich). Jest toduży tom, zawierający 590 stron,bogato ilustrowany.We wstępie czytamy, że niniej -szy tom nie mógłby ukazać siębez wcześniej wydanych publika -cji Andrzeja Kazimierza Wysińs -kie go, poświęconych dziejomZwiązku Artystów Polskich. Jestto Księga Jubileuszowa 1918-2008. Przedstawia ona artystówsceny polskiej zaangażowanych widee Związku, który przez wielelat był gwarantem tożsamościśrodowiska ludzi polskiego teatru,tworzących wspólnotę zawodo wą,artystyczną, obywatelską i spo łe -czną. Zostały pokazane prze mia -ny idei poprzez „działają cych wZwiązku ludzi, artystów wielkichi małych, znanych i nie znanych,DokoÒczenie na stronie 23


DokoÒczenie ze strony 4N o <strong>13</strong> (<strong>979</strong>) 1-15/07/2009Refleksje koło fontannyìW Saskim Ogrodzie kołofontanny przysiadł się jakiś facetdo panny”. W naszym szkolnymwy daniu tego wierszyka “przy -siadł się fizyk do Felicjanny”.Fizy kiem był nasz wykładowca,jedyny wówczas mężczyzna wcałym ciele pedagogicznym, Feli -cjanna - to najsilniejszy sopran wcałym zakonie, kobieta bardzoemocjonalna, ale bynajmniej niezainteresowana fizykiem, któryzresztą był żonaty. Po prostu taknam pasowało do rymu.“Przysiadanie się” koło fontan -ny potwierdziłam sama, kiedy zbra ku ciszy w domu, który był“otwar ty” (wnosiła się doń odrana cała ulica) a na kilka dniprzed egzaminem, wybrałam siędo Saskiego Ogrodu z podręczni -kiem logiki pod pachą. (Wykładałją prof. Pelc).Dosłownie w ciągu niecałej półgodziny przysiadł się do mniesympatyczny młody człowiek,który zaproponował mi kino. Pro -pozycja była ciekawa, ale niestetymusiałam ją odrzucić. Przepro -siłam kawalera i przesiadłam sięna inną ławkę, myśląć, że tam bę -dzie spokojniej.Nie doczytałam jeszcze dokońca pierwszego rozdzialu,kiedy przysiadł się kolejny pan,który bardzo chciał się ze mnąumówić. Proponował spacer imuzyki, kiedy za przyzwoleniemnauczycielki zamknęłam się nakilka godzin w jednym z pokojóww jej mieszkaniu. Mdliło mnie,kiedy szłam na egzamin, ale zda -łam na czwórkę, co uważałam zacud. Może to była nagroda zaniepoddanie się pokusom?Fontanny przyciągają; ludzielubią patrzyć na spadającą wodę.Największe wrażenie zrobiła namnie Fontanna Tevi ze swymiroz hukanymi końmi: raz, że dra -ma tyczna, a dwa, że wyłoniła misię nie spodzianie spośród szarychkamienic. Obsiedli ją wiankiemmłodzi ludzie, którzy tak zawzię -cie palili, że nad fontanną staławielka chmura dymu.Pod fontanną na Piazza Navo -na, też wspaniałą, dłuta Berni -niego, ale bardziej statyczną,przedstawiającą cztery najwięk -sze rzeki świata zjadłam pysznąko lację i zatańczyłam z kolegą zkon ferencji, bo akurat grali popu -larne przeboje i wszyscy tańczylina placu.Największym chyba miłośni -kiem fontann był Kardynał Ippo -li to Sforza, syn słynnej LukrecjiBorgii, córki papieża (RoderigoBorgii). Ogród jego wspaniałejwilli w Tivoli pod Rzymem jestcały w fontannach - istna orgiaspa dającej wody.Po Rzymie chodziliśmy z mę -żem od fontanny do fontanny.Próbowałam chłodzić stopy wkła -dając je do wody, ale policjarzymska strzegła fontann i deli -katnie dawała mi do zrozumienia,że mam natychmiast wyjąć nogi zbel, okrutna Hiszpanka, którą po -ślubił właściciel Alhambry, zażą -dała żeby na jej oczach zabitowszy stkie dzieci męża z poprze d -nich związków. Chodziło jej o za -pewnienie sukcesji swoim przysz -łym dzieciom.Hiszpanie odziedziczyli fontan -ny po Maurach, Rzymianie za -wieźli je do Prowansji, która byłaprowincją Cesarstwa Rzymskie -go, ale tu są one mniejsze i skromniejsze,bez rzeźb i ozdób. Zain te -Laura de <strong>No</strong>vesAvignonbiedny Pe trarka nie miał szans.Urodziła hrabiemu jedenaściorodzieci.Czy Petrarka spotykał ją póź -niej? Bywali przecież oboje nadworze papieskim w Avignonie.Nie wiemy. Opisy fizyczne Laurysą raczej abstrakcyjne, poza jedy -ną frazą: “jej piękna stopa” - tęstopę pewnie zauważył wysta jącąspod długiej szaty.Miłość idealna, miłość bezwza jem ności, czy nawet z wza -jem nością, która się fizycznie niedo pełniła, stała się źródłem - fon -tanną wierszy, a było ich 366 wzbio rze Il Canzoniere (“KsięgaPieśni). Mamy tu sonety do LauryFrancesco PetrarchStrona 5żywej (263) i 103 wiersze ku czciLaury umarłej. Laura umarła pro -wadzi poetę do Boga, do mo dlit -wy.Nie zapominajmy, że FrancescoPetrarka szykował się na księdza ibył związany blisko z kardynałemCokouna i z dworem papieskim.Stąd metafizyczny charakter so -netów.Po śmierci Laury urodziło musię dwoje dzieci z nieślubnegozwiązku - syn Giovanni zmarły wwieku lat 20-tu i córka Francesca,w której domu poeta dokonałżycia w wieku lat 70-ciu.Petrarka, jak na poetę przy -stało, umarł w nocy z piórem wręku. Ale nim umarł, spotkał gowielki zaszczyt ukoronowaniawieńcem laurowym w Rzymiejako naj więk szego poety epoki.W laurach, ale bez Laury -gorzka ironia sławy.LA FONTAINE DE VAUCLUSEpójście do kawiarni, też mile ikulturalnie (bo wtedy panowiezachowywali się przyzwoicie) aleja, mając wizję oblanego egzami -nu przed oczyma, podzięko wa łamgrzecznie i przesiadłam się nakolejną ławkę, gdzie już udało misię doczytać do końca trze ciegorozdziału.Przygnębiona wróciłam do do -mu - wyraźnie Saski Ogród niebył miejscem do studiów. Możebiblioteka uniwersytecka byłabylepsza, ale pogoda była takaśliczna, że wstyd byłoby siedziećw budynku. Poza tym biblitekazawsze działała na mnie usypiają -co; kilkakrotnie nawet usnęłamtam z twarzą w książce. A logikanie jest najbardziej porywającąnauką.Rozwiązałam problem na lekcjifontanny, co niechętnie czyniłam.Rów nież popijaliśmy sobie wodęz fontann, co podobno jest nie -bez pie czne, ale co było robić wtem peraturze ponad 40 stopni C.,kiedy konaliśmy z upału i pra g -nienia? (nie było wówczas jesz -cze wody w plastikowych butel -kach).Rzymianie kochają swoje fon -tanny tak jak Maurowie. Grenada,stolica ich dawnego imperium. zesłynnym pałacem Alhambrą naszczycie góry, zapadła mi w pa -mięć zapachem róż, widokiemośnie żonych szczytów SierraNevada i fontann bijących wogro dach pałacu Maurów.Zapamiętałam szczególnie jed -ną z nich, z czterema kamiennymilwami. Podobno ta fontanna byłaświadkiem morderstwa. Dona Isa -resowała mnie natomiast nazwa“Fon tanna de Vancluse” jako żew rejonie Luberon nie spotkałamwielu fontann.Ta fontanna okazała się spie -nioną rzeką górską której źródło,jak fontanna, wybija ze skał.Rzeka jest wyjątkowo malowni -cza, ocieniona wysokimi drzewa -mi, nic dziwnego, że miasteczkoo tej nazwie stało się mini - Nia -garą Prowansalczyków. Ściągajątam tłumnie, zaludniając licznere stauracje i hotele. jedna z resta -uracji nosi znamienną nazwę“Petrarche et Laure” (Petrarka iLau ra).Tu, w dolinie Vaucluse spędziłPetrarka kilkanaście lat życia, pi -sząc swoje sonety do Laury. Lau -rę de Boves poznał podobno wkościele świętej Klary w Avig no -nie, w kwietniu <strong>13</strong>27 roku. Zap a -miętał tę datę, bo był to Wiel kiPiątek, a Laura zmarła też wWielki Piątek <strong>13</strong>48 roku w czasieplagi w Avignonie.Miłość Pertarki do Laury byłamiłością od pierwszego wej rze -nia. Laura de <strong>No</strong>ves, prowan sal -ka, była żoną hrabiego Hugues deSade, przodka znanego nam Mar -kiza i była żoną wierną, więcAmbasada RP w Ottawie ogłaszakonkurs fotograficznyMOJE POLSKIE WAKACJE 2009w konkursie może wziąć udział każdy, aczkolwiek zaproszenieadresujemy szczególnie do dzieci i młodzieży. Przekażcie namswoje wspomnienia z wakacji spędzonych w Polsce,opowiedzcie przy pomocy obiektywu to, co Was szczególniezainteresowało: piękno polskiego krajobrazu, urok wielkich imałych miast czy polskiej wsi, spotkania z rodziną iprzyjaciółmi.Zdjęcia (do 5 prac), opatrzone tytułami, należy przesyłaćelektronicznie do 30 września 2009 roku na adres:secretary@ottawa.polemb.net z informacją w tytule:MOJE WAKACJE.Prosimy o podanie imienia i nazwiska autora oraz adresuzamieszkania i numeru telefonu. Do autorów najciekawszychprac zwrócimy się z prośbą o przesłanie drogą pocztową pracwydrukowanych w formacie 8X10 cali. Jury wybierze najlepszeprace, których twórcy otrzymają nagrody.Ambasada rezerwuje sobie prawo do publicznej ekspozycji prac, ichpublikacji w internecie, czy też w formie drukowanej.


N o <strong>13</strong> (<strong>979</strong>) 1-15/07/2009Jerzy PrzystawaUniwersytet Wroc≥awskiHiszpański filozof polityki,Jose Ortega y Gassett w jegosłyn nej monografii „Bunt mas”,utrzymuje, że „zdrowie demo kra -cji, każdego typu i każdego sto -pnia, zależy od jednego drobnegoszczegółu technicznego: proce -dury wyborczej. Cała reszta tosprawy drugorzędne Jeśli systemwyborów działa skutecznie, jeślidostosowuje się do wymogówrzeczywistości, to wszystko jest wporządku, natomiast jeśli tego nierobi, to demokracja zaczyna sięwalić, chociażby cała resztadziałała bez zarzutu.” ( „Buntmas”, MUZA S.A., Warszawa,2006, str.175)Politolodzy dzielą różnoro d -ność procedur wyborczych natrzy główne grupy:(1) systemy więk szościowe,(2) systemy proporcjonalne i(3) systemy mieszane, które, wistocie stanowią jedynie pewnąwariację systemów proporcjonal -nych. Pierwszą grupę reprezen -tują najlepiej wybory w takichkrajach jak UK, Kanada, USAczy Francja, w których cały krajpodzielony jest na okręgi jedno -mandatowe(JOW), z którychwybiera się tylko jednego repre -zen tanta. Na przeciwnym biegu -nie znajduje się tzw. system re -prezentacji proporcjonalnej (PR),w których wyborcy mogą wybie -rać jedynie kandydatów z listpartyjnych. Polska i Chorwacjana leżą do tej drugiej kategorii.Okazuje się, że w praktyce kon -stytucyjnej prawie wszystkichkrajów tzw. post-komunistycznejEuropy zaadaptowano tę lub innąformę PR. W pewnym sensie jestto już historyczna tradycja: po IWojnie Światowej wszystkiekraje Kontynentu Europejskiegowkroczyły na drogę „proporcjo -nalności wyborczej”.Dlaczego tak się stało? Dlacze -go od Atlantyku po ZwiązekSowiecki zastosowano jedynieróżne formy PR? Dlaczego nig -dzie nie wszedł w użycie starysystem, który przez dwa stuleciadobrze się spisywał w krajachtakich jak Stany Zjednoczone czyWielka Brytania?Polska dostarcza szczególniewymownego dowodu prawdziwo -ści twierdzenia Ortegi. Zarównoprzez cały okres DwudziestoleciaMię dzywojennego, jak i przezdwie ostatnie dekady musieliśmyznosić fatalne konsekwencjeróżnych postaci PR. System ten,w obu przypadkach, przyniósłnam słabe państwo, niestabilnerządy, korupcję polityczną, fru -strację społeczną i wycofanie sięwww.nowykurier.comDr Wojciech ØurowskiUrazy sportowe, przewlek≥ei pourazowe chorobymiÍúni, koúci i stawÛwFałszywy i szkodliwyparadygmat politycznyoby wateli z uczestnictwa w życiupolitycznym kraju. W obu przy -pad kach, zamiast demokracji roz -winęła się partiokracja. Taki stanrzeczy doprowadził w roku 1926do Zamachu Majowego Marszał -ka Józefa Piłsudskiego. Poza Pol -ską demokracja list partyjnych,enigmatycznie nazywana „repre -zen tacją proporcjonalną”, równieższybko rozczarowała społeczeń -stwa europejskie i, w większościprzypadków, przekształciła się –w mniej lub bardziej drastyczną –formę dyktatury. Najbardziej pa -miętne z tych przekształceń byłyprzemiany w Niemczech i weWło szech, ale podobne procesymia ły miejsce w większościkrajów.Jest rzeczą zaskakującą, że potych doświadczeniach i po kata -strofie II Wojny Światowej,wszy stkie kraje tzw. EuropyZachodniej ponownie zastoso -wały u siebie te same, skompro -mitowane przed wojną procedurywyborcze. Trudno wątpić, ze stałosię to nie bez „życzliwego do -radztwa” ze strony triumfującychAliantów. Z pamiętników Konra -da Adenauera wiemy, że tentwórca nowoczesnych Niemiec,który spędził wiele lat w WielkiejBrytanii, chciał wprowadzić wNiemczech westminsterski systemwyborczy, ale Alianci nie wyra -zili na to zgody! W ten sposób, wpowojennych Niemczech, wpro -wadzona została szczególna po -stać „reprezentacji proporcjonal -nej” i pomimo wielu głosów do -ma gających się zmiany, obowią -zuje do dnia dzisiejszego. Jedy -nego wyłomu w tej tradycji doko -nała V Republika Francuska, podrządami gen. De Gaulle’a i porzu -ciła PR na rzecz JOW.Inny wielki filozof współczes -ny, Karl Popper, podczas debatynad reformą systemu wyborczegow Wielkiej Brytanii, napisał:„System reprezentacji propor -cjonal nej odziera posła z osobistejodpowiedzialności, czyniąc zniego maszynkę do głosowania, anie myślącego i czującego czło -wieka”. Niestety, jak się wydaje,studenci nauk politycznych, za -rów no w Europie, jak i poza nią,do wiadują się czegoś innego.Arend Lijphart, profesor polito -logii na Uniwersytecie Kalifornij -skim San Diego, główny propa -gator PR, pisze: „Panuje prawiepow szechna zgoda, że proporcjo -nal ność wyborcza jest głównymcelem systemu wyborczego i sta -nowi zasadnicze kryterium jegooceny. Dla wielu zwolenników PRproporcjonalność stanowi celsam w sobie i stanowi synonimspra wiedliwość wyborczej.”Podobne stwierdzenia znajdzie -my prawie we wszystkich podrę -cz ni kach prawa konstytucyjnego idyscyplin politycznych. Mamywięc do czynienia z obowiązują -cym paradygmatem: reprezen ta -cja proporcjonalna oznacza spra -wiedliwość wyborczą, rów ność iwolność wyborów.Bolesne doświadczenie Polski iinnych krajów dostarcza mnóstwadowodów, że jest to paradygmatfałszywy, wprowadzający w błądspołeczeństwa i narody. Pokazujeono, że w większości przypadkówwyniki wyborów w tzw. formuleStrona 6pro porcjonalnej nie mają nicwspólnego z równością i spra -wiedliwością wyborczą. Bliższeprawdy byłoby twierdzenie od -wro tne. Na podstawie tego doś -wia dczenia możemy wyciągnąćwniosek, ze formuła PR dobrzesłuży i jak najbardziej odpowiadasukcesorom partii komunisty cz -nych, jako wygodny i sku tecz nyin strument zabezpieczenia ich„miękkiego lądowania” po ofi -cjal nym upadku komunistycz -nych reżimów. W istocie formułata stanowi pępowinę łączącą pow -stałe nowe państwa z ich komuni -stycznymi poprzednikami.Jest sporo znaków, że na po -wierzchnię życia politycznegowy chodzi bardziej trzeźwy pog -ląd na tę sprawę, że w różnychkrajach ludzie zaczynają dysku -to wać, a nawet domagać się po w -rotu konserwatywnego sposobuwybierania reprezentacji politycz -nej na drodze wyborów większoś -ciowych w jednomandatowychokręgach wyborczych. Kilka lattemu żądanie takie przedstawił wniemieckim Bundestagu dr Mich -ael Rogowski, prezes BDI (Bun -des verband der deutschen Indu -strie). W roku 2007 Traian Base -scu, Prezydent Rumunii, dopro -wadził do referendum narodo -wego w tej sprawie. 29 maja 2009w Kolumbii Brytyjskiej odbyłosię referendum nad propozycjązastąpienia brytyjskiego systemuFPTP przez system STV (Poje -dyn czego Głosu Przechodniego) ipropozycja ta została po raz ko -lejny odrzucona przez konserwa -tywne społeczeństwo Kanady. WPolsce od lat działa Ruch Oby -watelski na rzecz Jednomandato -wych Okręgów Wyborczych, któ -ry domaga się odrzucenia obec -nego systemu i przeprowadzeniareferendum w tej sprawie. Fał -szywy paradygmat PR jako syno -nim sprawiedliwości wyborczejpowinien zostać wyrzucony naśmietnik. System ten wyrządziłjuż dostatecznie dużo szkód. Czasna zmianę.*1 Z wykładu wygłoszonego 3czerwca 2009 w Instytucie IvoPilar w Zagrzebiu.2238 Dundas St. W Unit 112TorontoTel.: (416) 531-10563730Lakeshore Blvd. West,Etobicoke, OntarioM8W 1N6


Strona 8 1-15/07/ 2009 N o <strong>13</strong> (<strong>979</strong>)WokÛł JÛzefa PiłsudskiegoCzy Józef Piłsudski schował się pod spódnicąEmilii Vileiszene?Zenowiusz PonarskiLegendą jest opis wydarzenia zżycia bohatera, bez pełnego bądźczęściowego potwierdzenia wmateriale historycznym. Możeprzekaz o wydarzeniu, faktycz -nym lub domniemanym, związa -nym z marszałkiem Piłsudskim,za początkuje nową wileńskąlegendę.Być może spódnica nie pokor -nej niewiasty, znajdzie się wśródtakich legend, jak o cieniu kró -lowej Barbary, duchu Zyg mun taAugusta, ocaleniu hetmana litew -skiego Michała Paca? Jeśli nawettak się nie stanie, przybliży po -stać Marszałka, dotąd odrzuca nąprzez pobratymców, którym jed -nak nie jest obojętny.Po tym wstępie, przedstawięhistorię o Józefie Piłsudskimzwią zaną z Wilnem, gdzie uczę -sz czał do gimnazjum i konspiro -wał, zamieszkiwał w wielu do -mach, a w niektórych się ukry -wał, dopóty nie wpadł w ręceżan darmów. Z zesłania na Sybe -rię, powrócił do miasta, którepolubił na zawsze. A później wLegionach, śpiewano mu pio -senkę ułańską:„Gdy weźmiem Warszawę,już nam pilnoZobaczyć to naszestare Wilno”W kwietniu 1919 r. otrzymałklucze Wilna jako jego wybawcai wskrzesił Uniwersytet StefanaBatorego, któremu bez rozgłosu,prze kazywał cześć swych pobo -rów. W odrodzonej Polsce pa -miętał zawsze o grodzie nad Wi -lią, i na Rossie, spoczęło jegoSerce, obok prochów matki,Marii z Billewiczów Piłsudskiej,sprowadzonych w czerwcu 1935r. z litewskich Sugint.We wrześniu 1939 r., Aleksan -dra Piłsudska opowiedziała się zapozostawieniem na Rossie jegoserca. A w październiku 1939 r.,podczas rokowań z Litwą, Stalindwukrotnie (3 i 9 X) mówiąc oprzyszłości Wilna, przypominał,że spoczywa tam serce marszał -ka. Powiedział: ”… być może wnie odległej przyszłości, gdy powstaniePolska, nieprzy jaźnie spoj -rzy na Litwę za za brane Wilno, wktórym jest serce Piłsuds kie -go…”. (Okupacja i anek sja Litwyw 1939 – 1940. Dokumenty, Wil -no 1993, lit.)A teraz przejdziemy do sednasprawy. Historię, którą przedsta -wię, usłyszałem przed dwudzie -stu laty od małżonki, po jej po -wro cie ze Stanów Zjednoczo -nych. Przebywała u naszej zna jo -mej, zacnej pani Danuty Ven clau -skaite w Waterbury, (stan Conne -ct icut). Rodzice jej przed wojnąw Szaulai (Szawlach) opie kowalisię sierotami, stwa rza jąc im na -miastkę domu ro dzin nego. Ponadsetka obojga płci wycho wan ków,otrzymała wykształ ce nie ogólnebądź zawodowe i nie kiedywyższe.Ojciec jej Kazis (1880 – 1940),adwokat, wybitny polityk socja li -styczny, był posłem do SejmuUsta wodawczego. Opo wia dał sięzawsze za ugodą z Polską. Amat ka Stanisława (1874 – 1958Waterbury), artystka teatralna,poświęciła się sierotom i harcer -stwu, któremu służyła przez całeżycie. Wojna rozdzieliła córkime cenasa. Jedna z nich, adwokatGraż pozostała w Szawlach, adru ga wraz z matką trafiła doUSA. Pierwszą, nigdy nie wypu -szczono na Zachód, drugą zaś niewpuszczono do ZSRR. U mnie wSzczecinie, doszło do ich spotka -nia, pierwszego od dziesięcioleci.A później małżonka na zaprosze -nie Danuty pojechała do USA,gdzie u niej poznała dra PetrasaVile iszisa, dyplomatę litewskie -go, ze znanej rodziny. O ich zna -czeniu świadczy fakt, że z pomo -cą Departamentu Stanu, wyrwaliz rąk NKWD, w czerwcu 1942roku, męża siostry Vileiszisów,dra Mykolasa Deveinisa, areszto -wa nego w w lipcu 1940 r. i wy -wie zionego do łagru w Workucie.Jesienią w 1942 r. zwolniony zobozu, przybył do USA i w Wa -terbury podjął praktykę lekarską.A w 1953 r. zeznawał w KomisjiKerstena o sowieckich obozach.Vileiszowie przed WielkąWojną, mieli w Wilnie fabryki inieruchomości, wydawali pismalitewskie. Pobudowali piękną ka -plicę na Rossie, w której podzie -miach, spoczywa wielu zasłużo -nych członków rodziny, spokrew -nio nej z polskością. Niedawnopieczołowicie ją odnowili potom -kowie rodziny, którym nieobo -jętni są przodkowie.Petras Vileiszis urodził się w1906 r. w Wilnie. Uczył się wCharkowie, Wilnie i Wiłkomie -rzu, gdzie w 1925 r. uzyskał ma -turę. Studia prawnicze i ekono -miczne ukończył w 1929 r.wParyżu, a w 1937 r. na Sorbonieobronił doktorat z prawa: ”Litwa isprawa bezpieczeństwa między -na ro dowego”. Pracował od 1930r. w poselstwie Litwy w Kwiry na -le (Rzymie) radcą i charge deaffaires. W 1939 r. w Kownie zo -stał dyrektorem DepartamentuEko nomicznego MSZ. Wyjechałsłużbowo 9 czerwca 1940 r. doUSA, tuż przed wkro cze niemArmii Czerwonej do krajów bał -tyckich. Po zagarnięciu Litwyprzez ZSRR, często wy stępowałpub licznie na rzecz jej niepo -dległości. Uczestniczył w 1956 r.w kompanii wyborczej gen.Eisen howera, wielokrotnie prze -mawiał w radiu w sześciu języ -kach. Miał fart w interesach do -rabiając się dużego majątku, i wradiu wykupywał czas ante no wy,a w gazetach umieszczał płat neogło szenia, skierowane prze ciw koKremlowi.W artykule o swoim 60 - leciu,napisał: „Nie mam na co narze -kać, Pan Bóg łas kaw, pieniądzeprzychodzą i nie potrzeba ich osz -czędzać”. Dolary go się trzy mały,nie wyrzucał ich na bruk, a sza -fował nimi hojnie na cele naro -dowe. Nie wiem, przy jakiej oka -zji opo wiedział małżonce hi sto rięzwią zaną z Józefem Piłsud skim,że ści gany przez żandar mów wWil nie, schronił się w mieszkaniuje go rodziców. A gdy ci weszli dopoko ju, w którym była matkaEmilia, zdążył się schronić pod jejfałdzistą spódnicą, na tyle szero -ką, że nie został zauważony przezżan darmów. I w ten sposób zno -wu dopisało mu szczęście.Podszedłem sceptycznie do tejpowiastki. Znałem dzieje roduVile i szisów i wiedziałem, żeEmilia (1861 - 1935) była żonądra. Ananasa Vileiszisa (1856 -1919), a ich małżeństwo byłobezdzietne. Natomiast Piotr Vilei -szis był synem prawnika JonasaVile iszisa (1872- 1942), litew -skie go ministra i burmistrza Kow -na w latach 1921 – 1933. A matkajego, w 1947 roku przybyła do St.Zjednoczonych i zamiesz ka ła wWaterbury. Zapamiętałem tęhisto rię, ale potraktowałem jąjako twór bujnej wyobraźni panaPiotra, któremu widocznie coś siępomyliło, lub chciał najwidocz -niej czymś błysnąć. Był też innypowód moich wątpliwości. Mał -żonka przekazując wiernie prze -kaz, powtórzyła użyte przez niegodwa słowa litewskie, „po” (pod) i„andorokas” (spód nica wyj ściowaz szerokim spodem), które potrak -towałem jako jedno. Po nie waż nieznalazłem „poando rokasa”, wżadnym słowniku języka litew -skiego, i to też wpły nęło na mojąnieufność. Dopiero niedawno,ana lizując treść tego przekazu,pojąłem swój błąd.A teraz o przeszłości JózefaPiłsudskiego i jego związkach zLitwą i jej mieszkańcami. Świad -czą, że kontaktował się z wielo -ma ludźmi, miał szerokie znajo -moś ci. Kazimierz Iwanowskiwspo minał: „Mój ojciec Stanisławmiał trzech braci, a każdy byłinnej narodowości. I tak najstar -szy Jerzy, inżynier, kilkakrotnyminister i senator II Rzeczypos -politej był Polakiem, drugi Wac -ław, chemik, profesor PolitechnikiWarszawskiej, był Białorusinem.Trzeci – Tadeusz, profesor Uni -wer sytetu Kowieńskiego, byłLitwinem... Każdy z nich miałswoje hobby: często się rozwo -dzili. Każdy z nich miał trzy żony,a my mieliśmy dostatek ciotek –napisał – W latach dwudziestych,na jakimś raucie w Wilnie mojamatka była przedstawiona Mar -szał kowi. Ten zaś zapytał, które -go Iwanowskiego jest żoną.- Tego, co ma tylko jedną żonę.- Matka odpowiedziała.- A toznaczy Stanisława, stwierdziłdobrze zorientowany Marszałek”.(Wspomnienia z kresowej mło -dości, Bydgoszcz, 1995).Wacław podczas wojny byłnie mieckim burmistrzem Mińska,przyjaznym wobec Polaków.Zgi nął w Mińsku 7 grudnia 1943roku, z rąk sowieckich bądź nie -mieckich. Ksiądz katolicki odmó -wił pochówku jako rozwiedzio -nego, ale pop zgodził się na po -grzeb prawosławny. I tak po ślu -bie ewangelickim, spoczął nacmentarzu katolickim, żegnanyprzez córkę Annę i rozwiedzionążonę Sabinę. Bratanek Kazimierzprzesadził, przypisując mu trzyżony!Marszałek miał nie tylko feno -me nal ną pamięć, ale i duże po -czu cie humoru. Przypomniała otym Jadwiga Hoppen – Zawadz -ka: „ Piłsudski, który lubił aneg -doty i sam je tworzył, opowiadałswemu otoczeniu takie właśniewi leńskie wydarzenie. Jechał do -rożką wieczorem z dworca kole -jo wego na ulicę Pohulanka, doswej siostry. Po dojechaniu namiejsce zapłacił dorożkarzowiwiększą kwotę, znacznie przewyższającą taryfę. Dał banknot zwizerunkiem Kościuszki. Doroż -karz się zdziwił, splunął i przykle -pał banknot drugą ręką. Piłsudskiśmiejąc się zapytał:- Panie, dosta -łeś taką forsę i nie pytasz kogowiedziesz?- A co mi tam. Wiozęto wiozę, byleby dobrze zapła co -no! - A gdybyś wiózł samegoPiłsudskiego? - Fiu – zarechotałdorożkarz -jak Kościuszkę mamw garści, to Piłsudski może być wdupie. Marszałek zaśmiał się,poklepał woźnicę po kolanie iposzedł dalej. Lubił takie kawały.(Wileńskie reminiscencje, Byd -goszcz 1996)Ale nigdy nie opowiadał ohisto rii ze spódnicą. Dlaczego?Tego się już nie dowiemy.Ale sprawa powróciła wToronto w roku 2007. Będąc wodwiedzi nach u państwa Budry -sów, odżyła ta historia. Zaintere -sowałem się tym i zapytałem oszczegóły. Wilnianin, Jonas Bud -rys, przy pomniał sobie, że mówi -ła mu o tym siostrzenica, JurateBurokaite z Wilna. Goszcząc unich, pew nego dnia powiedziała,że natra fiła na artykuł o tym wkobiecym piśmie.Od razu zwróciłem się do niej zprośbą o poinformowanie, gdzieją opublikowali. Po pew nymczasie otrzymałem kopię artykułuPauli Ancevicziene, „Litewskiekobiety w Wilnie („Moteris”/Kobieta/, Toronto, listopad -grudzień 1976), lit.). Nazwisko jejnie było mi obce, jako żonyFranciszka Ancewicza, o którympisałem, jako przyja cielu Czesła -wa Miłosza. Z jej paszportu za -gra nicznego (nr. 722 z 1.III.1944,wydany przez Konsulat General -ny Litwy w Zurychu) wynika, żeurodziła się 8 listopada 1904 rokuw Krasno jarsku (Syberia). Przedwojną miesz kała w Wilnie, a wczasie wojny w Berlinie, gdzie jejmąż był korespondentem pismlitew skich i szwedzkich. Gdy nieprz e d łużono mu akredytacji, nakrót ko wróciła na Litwę, skądprzed nadejściem Armii Czerwo -nej z rodziną wyjechała do Nie -miec Zachodnich. Od paź dzier -nika 1948 r. zamieszkała z rodzi -ną w Kanadzie, gdzie była czynnana niwie społecznej wśród litew -skich emigrantów.Cdn.Jedyna w swoim rodzajuFirma z 20-letnim doświadczeniem na rynku europejskim„Adrianna” Fashion teraz w Kanadzie zaprasza do swojego studiaprojektowego w Mississauga, gdzie można kupić suknie ślubne idla osób towarzyszących, wieczorowe, nazakończenie szkoły, komunijne, kostiumy,małe czarne oraz dodatki.Nasze suknie szyte są w najnowszychtrendach europejskich, ręcznie zdobione,lekkie, szyte na miarę z najlepszychmateriałów, w jednym egzemplarzu. Są tosuknie ekskluzywne na mierę każdejkieszeni.„Adrianna” specjalizuje się m.in. wgorsetach modelujących sylwetkę, któresprawiają, źe Panie wyglądająszczuplej, co najmniej o dwarozmiary.W doborze kreacji kierujemy sięindywidualnymi cechami klientek,jakimi są karnacja, kolor włosów ioczu, sylwetka, a także temperament.Dlatego każda Pani w naszychsukniach wyglądać będzie zawszemodnie, elegancko i wyjątkowo,będzie wizytówką naszej firmy.Mamy zaszczyt ubierać znane Poloniiaktorki, śpiewaczki, piosenkarki, a takżedziewczyny uczestniczące w wyborach Miss.„Adrianna” FashionTel: 905-290-2304Kom. 647-201-3292


1-15/07/2009 N o <strong>13</strong> (<strong>979</strong>)To warto obejrzeć“Ile waży koń trojański?”Reżyseria: Juliusz MachulskiElżbieta Marcińczak-LeppekLato nie rozpieszcza nas i wtym roku, przeplatając kanikułędeszczem i słońcem, chociaż tymdrugim raczej skąpo. Aby niecouprzyjemnić wakacyjne wieczory,miłośnikom polskich filmów pro -ponuję zajrzeć do polskich wypo -ży czalni filmów i sięgnąć po naj -nowsze polskie produkcje. Niejest tego zbyt wiele, gdyż kinotakże dotknął wszechobecny kry -zys, ale tym bardziej warto pocieszyćoko tym, co dostępne.Dzisiaj zapraszam na najnow -szy film w reżyserii i według sce -nariusza Juliusza Machulskiego(przy którego pisaniu inspiratorkąbyła, odpowiedzialna również zakostiumy do filmu, żona reżysera,Ewa Machulska), pt.”Ile ważykoń trojański?”(2008 r.), w któ -rym mistrz komedii zabiera naswehikułem czasu do PRL – u.Fantastyczna komedia roman -ty czna kultowego reżysera, mię -dzy innymi, „Seksmisji”, „Vaban -ku”, „Kilera”, „Kingsajz” czy„Vin ci”, chociaż jest filmem oprze noszeniu w czasie, jest takżeopowieścią o kobiecie, o jej tęs -kno tach i marzeniach.Bohaterką filmu jest 40 – letniaZosia (znana z filmu „Ranczo”,Ilo na Ostrowska), która po razdrugi wyszła zamąż i wspólnie zdrugim mężem wychowuje swojącórkę z pierwszego małżeństwa.Jej były mąż (Rafał Więckie -wicz) stara się wciąż być blisko,ale robi to bardziej z przekory,niż z po wo dów uczucio wych.Szczęśliwa i speł niona w no -wym związku, wciąż za sta nawiasię dlacze go nie spotkała swo jegowspaniałego Kuby (Maciej Mar -cze wski) wcześniej?W dniu swoich uro dzin wypo -wia da życzenie by prze nieść siędo swoich młodzieńczych lat, bypo tem w ta jem niczy sposóbprzenieść się do PRL – u, gdziemusi pow tórnie zmierzyć się zeswoją przesz łością. Każda z tychchwil jest podporządkowana szu -kaniem Kuby, bo przecież los, jaksię oka zuje, kiedyś ich zetknął wprzesz łości.Czy uda się Zosi zmienić tęprze szłość i zatrzymać Kubę dlasiebie już z przeszłości, czy jed -nak musi się ona dokonać bezniego? Czas? A gdyby tak udałsię cofnąćZnając przyszłość, Zosia pró -buje wpływać na niektóre ludzkielosy by uchronić tych ludzi przedzłymi zdarzeniami, które siępotem dokonają. Najtru dniej jestjednak pomóc sobie samej, aledziew czyna nie pod daje się.Podczas swojej po dróży wprze szłość odnajduje swoją uko -chaną ba -b cię (cu-downarola Da -n u t ySzaf lar s -kiej!),którą zca łych siłpra gnie uchro nić przed wy -padkiem (zgi nęła przed laty wkata strofie sa mochodowej). Gdyna ekranie poj awia się wspaniałaDanuta Szaf larska, o której reży -ser po wiedział: „Cieszę się, że wmoim fil mie zagrała pani DanutaSzaf larska, narodowy skarb na -szej kinematografii. Jej zgoda narolę w naszym filmie to praw -dziwe wy różnienie”, serceogar nia wzru szenie i radość.Goniąc przeszłość, a raczejpo szukująć w niej ukochanegodru giego męża Kuby, potykasię o relikty socjalistycznegowystro ju, które w jednych bu -dzą śmiech, a u innych no -stalgię za młodością.Zosia wskakuje w ten starysystem, chociaż śmieje się z nie -go, jednocześnie cieszy ze spot -ka nia z ukochaną babką, ale nadaljest żoną męża – tyrana, a uko -chany mąż z przyszłości uważa jąza wariatkę...Zosia otrzymała szansę zmianyswej przyszłości, ale nie jest wstanie tego dokonać, gdyż jejwybranek nie zwraca na niąuwagi. Gdy zawodzi wszystko,pozo staje przebudzenie i powrótdo przyszłości, ale czy bez skut -ków?Oprócz tego, iz film jest świet -ną romantyczną komedią, niesiejednak w sobie głębsze treści,gdyż skłania do refleksji nad ży -ciem i próby zastanowienia sięczy podjęcie innych decyzji wprze szłości wpłynęłoby na nasząteraźniejszość.Film godny polecenia wszyst -kim, którzy cenią twórczośćJuliusza Machulskiego, a przy tejokazji chętnie wybraliby się wpodróż w przeszłość...Swoje dzieło Juliusz Machulskizadedykował ojcu, Janowi Ma -chul skiemu, znakomitemu akto -rowi i pedagogowi, który zmarłniespełna miesiąc przed oficjalnąpremierą filmu.Challenging times impose theirparticular burdens on our politicalleaders. When hard work, ingenuityand perseverance aren'tenough to bring us prosperity, weturn our gaze to them in theexpectation that their choices willimprove our well-being. And e-very once in a while we are rewardedby public policy decisionsmade with firm resolve, nota moment too soon. When wethink of courageous public policy,we probably think of historicalmeasures like the EmancipationProclamation or the CanadaHealth Act. We don't generallyview tax reform measures in thatsame heroic context. But I believethat Premier Dalton McGuinty'srecent decision to harmonizeOntario's Retail Sales Tax withthe GST, while it may not be his -to ric, was indeed courageous. It isa wise public policy whose positiveimpacts will be felt forsome time to come.Ontario has long enjoyed anexcellent reputation as one of thebest places to do business inCanada. We boast the rightcombination of an educated population,excellent infrastructureand access to the industrial heartlandof the U.S. that has served asa magnet for business investment.Ontario used to compete effectivelywith other Canadian jurisdictionsand many U.S. states forthat investment. But tax burdenshave crept up on us in recentyears to the point where it has becomeharder to justify the businesscase for Ontario-based operations,givingour business leadersserious concerns about thestrength of the economy we arebequeathing to future generations.Many Ontarians have taken thatconcern and advocated stre nuouslyfor a more competitive taxstructure. And recently both theFederal and the ProvincialGovernment have recognized theneed for a more competitive taxstructure by making significantreductions to taxes on investment.In Ontario, however, the predominantfocus of concern hasbeen the retail sales tax. Businesshas long viewed the RST as anoutdated tax, preferring instead avalue-added tax such as the GST.Under the Retail Sales Tax structure,business must pay tax on theinputs it uses to produce goodsand services at every stage in itssupply chain. That's why almostall jurisdictions have abandonedthis approach in favour of avalue-added tax.So basically there is a built-incost disadvantage for everyOntario business. We have to sellour goods and services at a highercost as a result and so we sharethis burden with our customers.This places Ontario goods andservices at a competitive disadvantagewith goods produced injurisdictions that can offer lowercosts or more progressive taxstructures. And, incidentally, thisalso means that goods andservices produced for consumptionin Ontario are priced at ahigher cost.Value-added tax structurespermit businesses to reclaim thetax they pay on inputs to theirproduction processes, so there isonly one tax on the end-product.Businesses and economic expertshave argued for many years nowthat no measure could do more torestore the competitiveness of theOntario economy than to har -monize Ontario's RST with theFederal GST. In addition to lighteningthe tax burden, harmo -nization will also reduce the redtape involved in com plying withand filing two separate salestaxes, a burden that is particularlydaunting for our SMEs.Harmonization will save businessesmore than $500 million peryear. This is money that was be -New streetcars for TorontoToronto transit users will soonbe riding the rails in new LightRail Vehicles (LRVs) that will bemanufactured in Ontario followingtoday's City Council approvalof the funds necessary to com -plete the purchase.City Coun cil approved thedeferral of $417 million in theTTC capital budget so the TTCcan complete the purchase of 204LRVs from Bombardier Trans -portation Canada Inc. to replaceits aging streetcar fleet. TheBombardier purchase price wasguaranteed until June 27, 2009."This purchase will allow theTTC to replace its aging streetcarfleet with modern light rail ve -hicles that can carry more riders,"said Mayor Miller. "This is amade-in-Ontario solution that willgenerate thousands of desperatelyneeded manufac-turing jobs,provi de a huge in-fusion into theeconomy and generate millions intax revenues to the provincial andfederal governments.The City of Toronto hascommitted $834 million towardsStrona 9Harmonization of Ontario'sRetail Sales Tax with the GSTthe $1.2 billion costs of the 204LRVs. Council's approval offunding, allows the TTC to placethe streetcar order with Bombardier.The TTC will defer certaincapital projects between 2012 and2018 totalling $417 million.The Province of Ontario co m-mitted $417 million to the pur -chase in a June 19, 2009 announcementwith Premier DaltonMcGuinty and Toronto MayorDavid Miller. The LRVs will bemanufactured in Thunder Bay,providing stimulus to the pro -vincial economy.At its December 2008 meetingCity Council voted unanimouslyto approve the TTC capital planthat included the LRV purchase;and to request the federal governmentprovide 1/3 of the fundingfor the LRV purchase.Special Meeting was necessarybecause the City's request forone-third federal funding wasrecently declined by Ottawa.TheTTC purchased 248 streetcarsin the 1970s and 1980s, and thesevehicles now need to be replaced,ing wasted on unproductivepaperwork and can be redirectedto jobs and growth.But harmonization is a toughsell for political leaders, particularlyin difficult times. Theimpact of the RST was a hiddentax in addition to that paid at thepoint of sale that was buried inhigher sticker pricesPrices will drop with harmo -nization and consumers willbenefit but the benefits they enjoymay not be as obvious.These are challenging times.We are confronting worrisomeunemployment statistics. Andmost other financial news isgloomy. We need investment andgrowth. We need this measurenow more than ever if Ontario isto return to the strong competitivepositive position it traditionallyheld in Canada and in <strong>No</strong>rth A-merica. For not only will it equipour businesses to compete betterwith their global rivals, it willalso allow them to compete smar -ter. Information and communi -cations technology investmentsare viewed as absolutely criticalto strengthening the productivityand capacity for innovation of ourbusinesses. Yet Canadian businessespersistently under-invest inthis technology in comparisonwith their U.S. counterparts.There are a number of reasonsfor this but we must number theadditional cost the RST structureposes on ICT investments amongthem. Harmonization couldn'tcome at a more propitious time.The leadership shown by thePremier, the Minister of Financeand their counterparts in theFederal Government could not bemore welcome.By Bernard Courtois, Presidentand Chief Executive Officer,The Information Association ofCanada (ITAC)as the aging fleets are nearing theend of their useful lives. The newstreetcars will be low-floor,quieter, have features such as airconditioning for greater customercomfort, and be able to carryalmost twice as many people asthe TTC's current streetcars do,and they will also have leadingedgetechnology for better reli -ability and performance.The delivery plan for the 204streetcars calls for a prototype ve -hicle to be delivered to the TTCin 2011. LRVs for passengerservice will begin to arrive in late2011, early 2012. All 204 carswill be delivered by 2018.These new streetcars will bethe fourth generation of streetcarbuilt for the TTC in the last 88years, following the Peter Wittcar (1921-1963), the Presidents'Conference Committee car (PCC,1938-1995) and the CLRV andALRV (Canadian/ArticulatedLight Rail Vehicle, 1978-presentand 1987-present, respectively).Toronto is Canada's largest city,and home to a diverse populationof 2.6 million people. Thisyear there is 175th anniversary ofToronto's incorpor ation as a city.For more info: www-.toronto.ca


Strona 101-15/07/2009 N o <strong>13</strong> (<strong>979</strong>)Diabłu ogarekWiesław PiechockiKtoś, kto zapala świeczkę panuBogu a jednocześnie diabłu oga -rek, jest bardzo inteligentnym,sprytnym, kutym na cztery nogiczło wiekiem. Wie, iż istnieją siłyboskie, pozytywne, ale nie stroniod hołdu czortowi, jako przedsta -wicielowi sił ciemnych, nieznanych,negatywnych. Nigdy niewiadomo… Ten dysonans, wręczRysunek wykonała żona Autoraparadoks, mówiący, iż należy sięubezpieczać na wszystkich możli -wych flankach, dbać o dobre sto -sunki ze stroną boską i diabelską,czyli z niebem i piekłem, jestznany nie tylko w filozofii teo -logicznej, ale również w sztuce.Takie jest przesłanie polskiegointeligentnego przysłowia „PanuBogu świeczkę, a diabłu ogarek”.Ogarek to też świeczka!To wiedzieli też artyści polscy,działający w PRL po roku 1945,czyli po nastaniu tak bardzo antydemokratycznegosystemu, jakimbył komunizm rodem z ZSRR.Jednym z ciekawych przykładówjest aktywność trzech ludzi sztuki,triumwiratu (gdyż akurat chodzi otrzech mężczyzn), którzy nieza -leżnie od siebie opracowali pe -wien motyw literacki, aby dosto -sować go do walki z kościołemkatolickim w PRL, co było ofi -cjal ną wręcz doktryną PZPR,czyli jedynej monopolistycznierzą dzącej partii w kraju, zmaga -jącym się ze strasznymi zniszcze -niami drugiej wojny światowejoraz uwikłanym przez Historię wkomunizm importowany na siłę zMoskwy.Mam na myśli pewien konkret -ny motyw literacki, pochodzący zFrancji z XVII wieku. W małymprowincjonalnym miasteczkuLoudun [wym. Lu-Dę] jest klasz -tor Urszulanek. Przeorysza nazy -wa się Matka Joanna od Aniołów.Coraz bardziej jest opętana przezdiabła, a nawet diabłów, noszą -cych różne imiona. Do uleczeniajej seksualnych problemów wzy -wa się mnicha-egzorcystę. Mnichzakochuje się w przeoryszy,celibat wzbrania im junkcji cie -lesnej, problem się zaostrza, złejęzyki mówią, iż zbliżenie międzynim a nią, tą parą „zawodowozwiązaną ze służbą dla Kościoła”nastąpiło. Egzorcyście wytaczasię proces. Ginie na stosie z po -wo du wyroku sądowego. Nie mahappy-endu.Temat wręcz idealny, aby za -ata kować artystycznie katolickąinstytucję, skostniałą, daleką odrzeczywistości społecznej, nie -czułą na autentyzm uczuć ludz -kich, nierefor mo -wal ną, meta fizy cz -nie obskurancką.Ten atak artysty -czny, przy pomocywspomnianego wy -żej motywu, zo stałwykonany przeztrium wirat (chro -nologicznie): Jaro -sław Iwasz kie wicz,Jerzy Kawa le ro -wicz i Krzysz tofPen derecki.Wspaniałych ta -lentów literat, Jaro -sław Iwaszkiewicz,pisze opowiadanie„Matka Joanna odAniołów” już w ro -ku 1946, zatem uza rania władzy lu -do wej. Akcję prze -nosi pod Smoleńsk,na wschodnie rubieże Polski wXVIII w. Jest tam i klasztor naodludziu i atmosfera ciemnychprocedur egzorcyzmu i walkawzlotów duszy z krnąbrnymciałem domagającym się swychpraw. Opowiadanie jest kolporto -wane, propagowane w całej PRL.Chodzi o rozpowszechnienie mo -tywu „sam Kościół nie może wy -karaskać się ze swych struktural -nych sprzeczności”. Z reklamątej przesłanki nie ma problemu,jako że poważany od lat autor jestprezesem Związku Literatów Pol -skich, od 1946 właśnie do (zprzer wami) 1980 roku. Jest do -brze widziany na salonach nowejwładzy, podkreślającej sojuszrobotników i chłopów. Nikt jużnie pamięta jego udziału w wojniepolsko-sowieckiej w 1920 roku...Autor otrzymuje w Moskwie Po -kojową Nagrodę im. W. Lenina, aw ukochanej Warszawie OrderBudowniczych Polski Ludowej.Motyw „mnich chce uzdrowićteologicznie zakonnicę od diab -łów” będzie z sukcesem przejętyprzez reżysera Jerzego Kawalero -wicza . W roku 1960 nakręca film„Matka Joanna od Aniołów” (ce -lo wo zostawiając identyczny tytułpierwowzoru literackiego). Przy -pa dek chce, iż zarówno Iwasz kie -wicz jak i Kawalerowicz urodzilisię na terenach polskich, które odczasu końca wojny na leżą doUkrainy (a przedtem do ZSRR).Reżyser jest członkiem PZPR od1954 do 1990 roku. Pełni funkcjękierownika artystycznego zespołufil mo wego „Kadr”, czyli byłgłów nym decydentem produkcjifilmów w PRL. Zadecydował otym w stu przypadkach! Byłodpo wiedzialny za karierę wielu,bardzo wielu filmowców. FilmKawalerowicza jest zrobiony bar -dzo dobrze artystycznie. Głównąrolę przeoryszy, czyli Matki Jo -anny zagrała brawurowo LucynaWinnicka, żona reżysera. Naekra nie panuje mroczna atmosferazgnilizny moralnej opakowanej wmnisze habity, zamknięte w mu -rach klasztoru. Rok potem, w1961 w Cannes, dzieło to otrzy -muje Nagrodę Specjalną Jurysłynnego festiwalu we Francji.Towarzysze odpowiedzialni zakulturę w PRL triumfują: dzieło zPRL doszło do szczytów uznaniana arenie światowej! Młoda sztu -ka filmowa PRL nie ma się czegowstydzić! Zachód nobilitowałpropozycję intelektualną z komu -nistycznej Polski. Ci, którzy nieprzeczytali tekstu Iwaszkiewicza,mogą wygodnie w fotelu kinaprzetrawić ponowny atak na Koś -ciół w wykonaniu taśmy filmo -wej. Miliony idą do kina – lubbojkotują ten czysty wytwórpropagandy, chcącej z Polakówulepić komunistów, przyklaskują -cych poczynaniom PZPR.Jeszcze za czasów Gomułki, wroku 1969, tworzy operę podtytułem „Diabły z Loudun”, mło -dy wówczas, zdolny 33-letnikom pozytor, Krzysztof Pende -recki. Dokłada zatem swą cegieł -kę do gmachu walki z Kościołem,tym razem elitarnie, jako że któżmógł wówczas udać się do Ham -burga na premierę światową tejwspaniałej tonalnie opery? Któżwysłuchał tej awangardowejmuzyki wówczas? Kto ją widziałna scenach operowych świata?Faktem jest zatem, iż w PRLnośnym artystycznie motywemokazał się dramat klasztorny ro -dem z francuskiego Loudun: pro -zatorsko opracowany przez Iwas z-kiewicza, filmowo przez Kawale -ro wicza oraz muzycznie przezPendereckiego.Minęły lata i nastała po 1989roku radykalna zmiana systemupolitycznego w Polsce. Słynnypisarz Iwaszkiewicz umiera w1980. Stoję nad jego grobem nacmentarzu w Żbikowie kołoBrwi nowa, czyli pod Warszawą.Dlatego naszły mnie spisanewyżej refleksje. Nie doczekałgłębokich przemian politycznychw ojczyźnie. Kawalerowicz umie -ra w grudniu 2007 roku. Aleprzedtem nakręca piękny film„Quo vadis” (2001), niosącyintelektualnie motyw przebijaniasię młodego chrześcijaństwa wobcym mu ideologicznie Impe -rium Romanum. Reżyserskoprzekazuje nam bliskie history -cznie polskiemu społeczeństwutreści: ta nowa religia jest godnauznania, mając zdrowe korzeniedoktrynalne. Dzieło filmowebardzo pro-katolickie w katego -riach RP. Prapremiera światowaurządzona jest z pompą medialną.W obecności polskiego papieża!W Watykanie można po razpierwszy obejrzeć ten religijny wcharakterze obraz, pokłon dlachrześcijaństwa...A kompozytor pisze w mię -dzyczasie niebywale religijne wswej naturze utwory, sławiącejego twórczość na cały dosłownieświat. Wystarczy tu wspomniećwspaniałe religijnie „Pasje”, czy„Utrenję” wzruszającej ukłonemekumenicznym wobec braci pra -wo sławnych. Przejmują duchemreligii. Kompozytor udziela wy -wiadów w prasie światowej, dającdo zrozumienia jak bliski jest wjego twórczości duch chrześ ci -jaństwa, panującego na ziemiach,DokoÒczenie ze strony 1Praktykując na jednej z uczelniwarszawskich przez ponad 4 lataskrupulatne sprawdzanie spełnia -nia wymagań formalnych w od -nie sieniu do prac dyplomowychstwierdzam, że można dopro wa -dzić do egzekwowania u studen -tów odpowiedniego poziomupisanych tekstów dyplomowych.Jednak - jak życie pokazuje - niejest to na rękę ani uczelni anipromotorom. Jedynie dyplomancidoskonaląc poprawność tekstupracy (poprawność językową ispełnienia bardziej szczegó -łowych wymagań formalnych) na -bierają lepszego mniemania oswojej pracy i pozwala im tonawet usuwać zauważane błędymerytoryczne. Mądrze ustalonopunktowanie prac pod względempoprawności formalnej, a prze cieżjest oczywistym, że praca dyplo -mowa jest jedyną, gdzie powinnabyż zachowana popraw ność języ -kowa i wymagań for mal nych. Jestto przepustka absol wenta do sa -mo dzielnego, rozsąd nego funk -cjo nowania w dalszym życiu.Niechęć do pilnowania popraw -noś ci formalnej prac dyplomo -wych przez uczelnię i promoto -rów wynika zapewne z faktu do -dat kowego obciążenia pracą,która wydaje się wielu, że jestzbyteczna albo nieistotna. Uwa -żam to za duży błąd i niezrozu -mienie istoty problemu.Zgadzam się z wszelkimi suge -stiami i rozważaniami podanymiobecnie zajętych przez Rzecz -pospolitą Polską, jednocze śniewspo minając i podkreślając swąprzyjaźń ze zmarłym polskimpapieżem.Nie osądzam, nie potępiam. Nierzu cam pierwszy kamieniem.Każdy chciał jakoś strategicznie irealistycznie urządzić się w nowejsytuacji politycznej. Również ar -ty ści. Przytaczam fakty, dowo -dzą ce, iż nie wie (?) prawica cowyczynia lewica, sprawiające, iżprzy chodzi w tej religijnej tema -tyce na myśl przysłowie „PanuBogu świeczkę a diabłu ogarek”.Schylam się, kładąc na grobiewielkiego pisarza wiązankę kwia -tów na cmentarzu pod Warszawą.Brwinów, marzec 2009Przekręty to nie naukaw artykule „Etyka profesjona -listów” i obawiam się, że owetendencje obserwowane w Polscejako działania ostatnich lat -stanowią tę negatywną stronęwzorów zachodnich, które ponoćpowinniśmy naśladować.Rodzi się więc pytanie: do cze -go to doprowadzi? Zapewne dodeprecjacji zawodów i specjalis -tów z wyższym wykształceniem,a więc obniżaniem się poziomukierowania, zarządzania i meryto -ry cznego oddziaływania w miej -scach pracy. Już obecnie zauważasię słabe wyszkolenie lekarzy,inżynierów i.in. wykształconychosób, które nie są kompetentne wswojej działalności, ponieważ niesą w stanie podejmować popraw -nych decyzji. W okresie tzw. „ko -muny” osoby po studiach były za -trudniane „na zakładkę” jako dub -lerzy starszych pracowników iprzy nich uczyli się praktycznejstrony zawodu. I to była całkiemdobra sprawa.Możemy więc zapytać jeszcze:czy mają powstawać elitarneuczel nie dla dobrze kształconychobywateli i te „dla gminu”? Mówisię już otwarcie o ludziach zdyplomem (i tylko z dyplomem)jako o „wykształciuchach” i tych,któ rzy nabytą wiedzę potrafią wy -korzystać - o ludziach wyk ształ -conych.Pytania tego typu jak na razienie mają odpowiedzi jednoznacz -nej, ale sugerują zmierzanie dopewnego stanu - czy słusznej iprawdziwej - życie pokaże.Prowadzone są badanianauko we problematyki plagia -tów prac np. Agnieszka Gromkowska-Melosik w swo jejksiążce pt. „Ściągi, plagiaty,fałszywe dy p lo my”, seria: so -cjo pa to lo gia edu ka cji, wyd.PEDAGOGIKA GWP,Gdańsk 2007 podejmuje roz -waża nia związane z nieucz -ciwością uczniów i studentów,relacji uczeń-nauczyciel, zja -wisk pla gia ryzmu, fałszywychdyplo mów, kodeksow honoro -wych uczelni opierając sięgłów nie na danych uczel nikrajów za cho dnich.Wojciech Rylski


1-15/07/2009 N o <strong>13</strong> (<strong>979</strong>)Strona 11George Zbigniew WesioraW wieku 50 lat zmarł nagle wLos Angeles Michael Jackson,legenda muzyki rockowej, nazy -wany “królem popu” i uważanyza jednego z najwybitniejszychpio senkarzy i showmanów whistorii tego nurtu, którego karie -ra zda wała się zmierzać ku schył -kowi w ostatnich latach po seriiskandali.Król Popu zmarłw wieku 50 latMichael Jackson nie żyje. Tęszokującą informację potwier -dziły między innymi AssociatedPress oraz Los Angeles Times.Infor ma cję przytacza też tele -wizja CNN. Piosenkarza, u któ -rego nastąpiło zatrzymanie akcjiserca i oddechu przewieziono dokliniki UCLA Medical Center.Próbowano go reanimować jesz -cze przed prze wie zieniem doszpitala. Według portalu TZMreanimacja nie powiodła się.Michael Jackson miał 50 lat.Michael Jackson, nazywanyczęsto Królem Popu urodził się29 sierpnia 1958 r. w Gary, wstanie Indiana, jako siódme zdziewię cior ga dzieci Katherine iJoe Jack sonów. Był jednym znajwy bit niej szych i najbardziejekscent rycz nych artystów muzykipopu lar nej XX wieku, bijącwszelkie rekordy powodzenia.Zapamięta ny zostanie zarównojako wyso kiej klasy wokalista,kom pozytor, autor tekstów, pro -ducent nagrań, instrumen talistaoraz niezrównany tancerz i chore -ograf.Jackson sprzedał największąliczbę płyt w historii fonografii -ponad 210 milionów egzempla -rzy. Na swoim koncie ma rów nieżnajlepiej sprzedający się album,największą liczbę nagród przy -znaną jednemu artyście, naj więk -sze trasy koncertowe (łącz nieponad 15 milionów osób), naj -więcej przebojów artysty, któredotarły do pozycji pierw szej, naj -większe kiedykolwiek podpisanekontrak ty. To tylko niektóre zjego wy czynów.Michael Joseph Jackson (ur. 29sierpnia 1958 w Gary w stanie In -dia na, zm. 25 czerwca 2009 wLos Angeles[3]) – amerykańskimu zyk, wykonawca, któregoMichael Jacksonkarie ra i życie osobiste stały sięczęś cią popkultury ostatnich czte -rech dekad. Był znany jako jedenz najlepszych wykonawców estra -dowych i jeden z najpopular nie -jszych muzyków w historii[4].Jego dokonania w przemyślemu zycznym to między innymirewolucyjna zmiana w podejściudo teledysków[4] (zapoczątko -wana przez video do piosenki“Thriller” z 1983), zdominowanierynku muzyki popularnej w latach80[5] oraz status pier wszego czar -noskórego artysty, który zgroma -dził silne poparcie w telewizjiMTV, pomagając wówczas mło -de mu kanałowi muzycznemuwyjść do szerszej publiczności[6].Spopularyzował skomplikowaneruchy taneczne, jak m.in. tzw.robot i moonwalk, które wpłynęłyna dominujący dotąd trend wtańcu i na koncertach.Michael Jackson obracał się wwielu muzycznych stylach iwspółpracował z kilkoma innymigwiazdami sceny muzycznej,czasami pojawiając się też napłycie innego znanego wykonaw -cy[7]. Wywarł wpływ na całepokolenia wykonawców hiphopu,popu i R&B, m.in. MariahCarey[8], Ushera[9], BritneySpears[8], Justina Timberla -ke’a[10], Chrisa Browna[11] iwielu innych.Jackson rozpoczął swą karieręmuzyczną w wieku 7 lat, jakowokalista zespołu rodzinnego TheJackson 5 i wydał pierwszy solo -wy album Got to Be There w1971, wciąż pozostając członkiemgrupy[12]. Pełną karierę solowąrozpoczął w 1<strong>979</strong> i oficjalnie roz -stał się z zespołem w 1984[<strong>13</strong>].Podczas kariery solowej, Jacksonnagrał i współprodukował albumThriller, którego światowa sprze -daż wynosi ilość między 104 a108 mln egzemplarzy[14][15]. PoThrillerze Jackson wydawał ko -lej ne płyty osiągające wysokiepo zycje na listach: Bad (1987),Dangerous (1991), HIStory(1995) oraz Invincible (2001),ostat ni album z całkowicie no -wym materiałem. Michael Jack -son otrzymał trzynaście nagródGrammy[16] i zapisał trzynaściesingli na pierwszych miejscachlist przebojów w Stanach Zjedno -czonych[17]. W listopadzie 2006,Raymone Bain, rzeczniczka pra -so wa Jacksona, ogłosiła, że Mich -ael Jackson sprzedał ponad 750mln egzemplarzy płyt na świe -cie[18]. Czyni go to jednym z naj -lepiej sprzedających się artystówwszech czasów.Od 1988 do 2005, Jacksonmieszkał w swojej posiadłości wKalifornii, zwanej NeverlandRanch, gdzie zbudował parkrozrywki i prywatne zoo, częstoodwiedzane przez upośledzone ichore dzieci. W 1993 artysta zo -stał oskarżony o molestowanienieletnich. Wątek związku Mi -cha ela Jacksona z dziećmi poja -wił się ponownie w 2003, po emi -sji dokumentu Living with Mich -ael Jackson. Jackson miał 3 dzie -ci: Michaela Josepha Jacksona Ju -niora (znanego jako “Prince”),Paris Michael Katherine Jacksonoraz Prince’a Michaela JosephaJacksona II (znanego jako “Blan -ket”).ŻyciorysGwiazda Michaela Jacksonana alei sław w Hollywood1958 -1<strong>979</strong>: Dzieciństwo ikarieraMichael Jackson urodził się wGary w stanie Indiana. Był ós -mym z dziesięciorga dzieci, azara zem szóstym z siedmiu sy -nów Josepha Jacksona i KatherineJackson. Jacksonowie byli ro dzi -ną klasy robotniczej z Gary wstanie Indiana. Katherine, będącaŚwiad kiem Jehowy, wychowy wa -ła dzie ci w swej wierze, podczasgdy ojciec, Joe, zdecydował oniedołą czaniu do wyznawców tejwiary. Ojciec, pracownik hutyżelaza, który często występował zgrupą R&B “The Falcons”, wrazz bra tem Lutherem, był osobątrzy ma jącą w ryzach. Wiele zdzieci Jack sonów często byłoprzez niego karanych fizycznie zanie odpo wied nie zachowanie.Michael Jackson pokazał talentmuzyczny bardzo wcześnie iprzyłączył się do braci kiedy za ło -żyli zespół w 1964. W tym okre -sie, chłopcy dali wiele kon cer tóww stanie Indiana i po wy graniugłównego lokalnego kon kursumłodych talentów w 1966 z ichwykonaniem piosenki The Tem -pta tions, My Girl, śpie wanejprzez Michaela, zaczęli grać pro -fesjonalne koncerty w Chicago wstanie Illinois oraz na środko wymwschodzie Stanów Zjedno czo -nych. Wiele z tych koncertówzos tało zagranych w “czarnych”klubach cieszących się złą sławą,młodzi chłopcy musieli częstograć przed wystę pami stripti ze -rek, aby zarobić jakiekolwiekpienią dze. Młody Jackson podzie -lił obowiązki wo kalisty ze swoimbratem Jerma inem, kiedy grupazmie niła nazwę z “The JacksonBrothers” na “The Jackson 5” w1966. Zespół w końcu poszedł naprzesłuchanie i podpisał kontraktz Motown Records w 1968[19].Status gwiazdy zespół uzyskałdzięki hitom z pierwszych czte -rech sin gli, “I Want You Back”,“ABC”, “The Love You Save” i“I’ll Be There”, które uplasowałysię na pierwszych miejscach listyprze bojów Bill boardu. Jako ar tys -ta solowy, Jack son wydał “Got toBe There” (1971) i “Ben” w1972. Zostały wy dane jako częśćdorob ku Jack son 5 i znalazły sięna nich odno szące sukcesy single“Got to Be There”, “Ben” i re ma -ke pio senki “Rockin’ Robin”.Sprzedaż płyt grupy zaczęłaspa dać po 1973, zespół zacząłnarzekać na kontrolę ich twór -czości przez wytwórnię Motown.W 1976 grupa podpisała nowykontrakt z “CBS Records”[20].Kiedy Motown Records dowie -dzia ła się o tym, pozwała grupęza naruszenie kontraktu. Jakorezul tat procesów prawnych (któ -re zostały później skompliko waneprzez fakt, że Jermaine Jack sonzo stał mężem córki prezesa Mo -town Berry’ego Gordy) Jackso -nowie stracili prawa do używanianazwy i logo “Jackson 5” orazJer maine’a, który chciał zostać wMotown[21]. Zmieniono nazwęna “The Jacksons”, włączając doskładu najmłodszego brata, Ran -dy’ ego Jacksona, w miejsce Jer -maine’a i bracia kontynuowaliswą udaną karierę, koncertując poStanach Zjednoczonych i za gra -ni cą. Wydali kolejne sześć albu -mów pomiędzy 1976 a 1984,razem z Jermainem, który dołą -czył do grupy w 1983, czyniąc zniej sekstet. Od 1976 do 1984Michael Jackson był głównymkompozytorem, tworząc hity takiejak “Shake Your Body (Down tothe Ground)”‘, “This Place Hotel”(pierwszy tytuł: “HeartbreakHotel”) i “Can You Fell It”. W1978, Jackson zagrał stracha nawróble w “Czarnoksiężniku zKrainy Oz”, z przyjaciółką DianąRoss w roli Dorothy[22]. Piosenkiz musicalu zostały zaaranżowaneprzez Quincy’ego Jonesa, któryrozpoczął znajomość z Jacksonempodczas produkcji filmu i zgodziłsię wyprodukować jego kolejnyalbum solowy.1<strong>979</strong>–1982:Okres Off the WallAlbum Off the Wall, wydany w1<strong>979</strong>, stał się pierwszym albu -mem, na którym znalazły się czte -ry single, zapisane w pierwszejdziesiątce hitów, włączając w toprzeboje z pierwszych miejsc:“Don’t Stop ‘Til You GetEnough” i “Rock with You”[12].Znalazł się na trzecim miejscu naliście albumów Billboardu, spę -dzając 48 tygodni w pierwszejdwu dziestce. Quincy Jones i Mi -chael Jackson wspólnie wypro -dukowali album, z tekstami imuzyką Jacksona, Roda Temper -tona, Steviego Wondera i PaulaMcCartneya. Album stał się syg -na łem nadejścia nowego Mich -aela Jacksona, niezależnego odswych braci w dalszej karie -rze[23]. Off the Wall rozeszło sięw nakładzie 20 mln egzemplarzyna całym świecie[24]. Pomimokomercyjnego sukcesu, Jacksonczuł, że album powinien narobićwię cej zamieszania na rynkumuzycznym i postanowił wypeł -nić swe oczekiwania na następ -nym wydawnictwie.W styczniu 1980, Jacksonwygrał swoją pierwszą nagrodęAmerican Music Awards za wy -siłki solowe w kategorii “Naj -lepszy album Soul/R&B” (za Offthe Wall), “Najlepszy męskiwykonawca Soul/R&B” i “Naj -lep szy singel Soul/R&B” (za“Don’t Stop ‘Til You GetEnough”)[12]. Później wygrałrównież dwie nagrody BillboardAwards (dla “Najlepszego czar -no skórego artysty” i “Najlepszyalbum czarnoskórego artysty”)[12]. 27 lutego 1980, Jacksonwygrał Grammy za “Najlepszemęskie wykonanie” (“Don’t Stop‘Til You Get Enough”)[12].Ponad dwadzieścia pięć lat popremierze, Off the Wall pozostajejednym z najważniejszych mo -men tów w muzycznej karierzeJack sona i rozpoczyna jego domi -nację na rynku muzyki pop. W2003, stacja telewizyjna VH1nazwała Off the Wall trzydzie -stym szóstym najlepszym albu -mem wszech czasów. RollingStone umieścił ją na 68 miejscuna liście 500 Najlepszych Albu -mów Wszech Czasów.1982–1986: Okres ThrilleraMichael Jackson z Ronaldem iNancy Reagan w 1984 rokuW listopadzie 1982 wydanoksiążkę z bajkami dla dzieci E.T.:The Extra-terrestrial. Zawierałaona zarówno głos MichaelaJacksona, czytającego bajkę, jak inową piosenkę (“Someone in theDark”). Wkrótce “E.T.: The Extra-terrestrial” wygrało Grammy za“Najlepszy Album Dziecięcy”. Wgrudniu 1982, Jackson wydałswój drugi album we współpracyz wytwórnią Epic, Thriller. Stałsię on najlepiej sprzedającym sięalbumem w historii, z przekra -czającą 104 mln liczbą sprzeda -nych egzemplarzy. Album stał sięrównież pierwszym w historii, zktórego na liście Billboarduznalazło się w pierwszej dziesiąt -ce siedem singli, włączając w to“Billie Jean” (teledysk do pio -senki jest pierwszym teledyskiemafro-amerykańskiego wykonaw -cy, który był regularnie wyświet -la ny w MTV), “Beat It” oraz ty -tułowa piosenka – “Thriller”, któ -rej towarzyszył słynny tele dysk.Trwający trzynaście minut, zostałżyczliwie przyjęty przez kryty -ków, a masowa emisja do pro -wadziła do wydania krótko me -trażowego filmu Making MichaelJackson’s Thriller na kasetachwideo, który stał się najlepiejsprze dającym się domo wymvideo w historii[25]. Thrillerspędził 37 tygodni na pierwszymmiejscu i pozostał na liście albu -mów Billboardu przez 122 ty go -dnie. Zdobył status 27x Platiniumw Stanach Zjednoczo nych[26].W 1983, podczas wykonywania“Billie Jean” na koncercie Mo -town 25: Yesterday, Today, For -ever, Jackson po raz pierwszywy konał coś, co dziś znane jestjako jego ruch firmowy: moon -walk[25]. Wykonanie zainicjo -wało nową falę zainteresowaniaThrillerem, który bardzo dobrzesię sprzedawał przez cały rok.W 1983 Jackson podpisał kon -trakt z Pepsi-Colą i w ramachumo wy zgo dził się na udział wreklamie. Podczas filmowaniareklamy przed 3 tys. fanów w tymsamym roku, setki iskier ze spe -cjalistycz nego urządzenia spadłyna głowę piosenkarza i podpaliłyjego wło sy.Jackson najwyraźniej niezaniepokoił się tym, co dzieje sięz jego fryzurą, spokojnie zakry -wając głowę swą marynarką,podczas gdy jego bracia pospie -szy li mu z pomocą. Rozpoznanou niego poparzenia drugiego sto -pnia, później Jackson założył pe -rukę, gdy odbierał tego samegoroku nagrodę Grammy[27].Cdn.


Strona 12 1-15/07/2009 N o <strong>13</strong> (<strong>979</strong>)Ogłoszenie sponsorowane przez Jolantę Cabajwydawcę i redaktora naczelnego bezpłatnegodwutygodnika “<strong>No</strong>wy <strong>Kurier</strong>”www.nowykurier.comRozum w sercuKrystyna Starczak-KozłowskaJaki jest człowiek: dobry czyzły? Czy potrafimy odpowiedziećna to pytanie, odkryć tę nie wia do -mą, która kryje się w każdym znas...? Wielki pisarz rosyjski,Fiodor Dostojewski powiedział:„w człowieku jest ciemność”. Awięc nigdy nie zgłębimy tajem -nicy człowieka – tego, co jest wnim jasne i co mroczne...?Gdyby spytać, jaki jest procentdobrych ludzi na świecie, pesy -mista od razu odpowie kręcąc zpowątpiewaniem głową: najwyżej10-15%, a może mniej... Zaśopty mista odrzeknie radośnie, zsze rokim uśmiechem na ustach:60-70%, a może więcej! <strong>No</strong> ibądż tu mądry! To tak, jak zeszklanką, napełnioną do połowywodą - dla pesymisty jest od po -ło wy pusta, dla optymisty: do po -łowy pełna! Lepiej jednak wie -rzyć w ludzką dobroć , bo jak gło -si ludowe powiedzenie, jeśli dłuż -szy czas mówić do człowieka: -Je steś pies! – to on w końcu zasz -czeka...A może być tak po prostudobrym, nie bacząc na to, czyRadość Aniświat nam tym samym odwza -jemni? Na grobie Jana Kiepuryna warszawskich Powązkach wy -pisane są takie oto słowa, wypo -wiedziane przez tego słynnegopols kiego śpiewaka przed śmier -cią: „Kiedy człowiek umiera, niezostaje po nim nic, oprócz dobra,które wyświadczył innym”.Ha! Warte zastanowienia, bojest to świadectwo człowieka,który przeszedł przez życie wwielkiej sławie - i cóż ona byłaAnia S. z Bydgoszczywarta, gdy przyszło robić bilansżycia...? Zapamiętałam też świa -dectwo osoby, która przeszłaprzez życie w szarym pyle zwyk -łej codzienności. Ta cicha iskrom na matka mojej przyjaciół -ki krótko przed odejściem po -wiedziała mniej więcej to samo,ale bardziej lapidarnie: „człowiektyle z życia ma, ile innym do bregozrobi”.Nie jest łatwo udowodnić, iżwarto być dobrym - że to się taknamacalnie „opłaca”. Doprawdytrzeba być mądrym, żeby byćdobrym, jak ktoś to ujął bardzocelnie: „Rozum uczciwego czło -wieka mieści się w jego sercu”.Pół roku minęło od nieocze -kiwanej śmierci Danusi Kotapki,która wierzyła w iskierkę do broci,tlącą się w każdym przed -stawicielu ludzkiego gatunku – iumiała ją wydobyć!Dobroć Danusi Kotapki byłaczynna. Działała jak człowiekmyślący, a myślała jak człowiekczujący – tak pokrótce można byGłówna organizatorka aukcji - Teresa Krynickastreścić jej postawę wobec in -nych. Wiedziała, że o losie czło -wieka decyduje człowiek, dlategobędąc w życiu zawodowym wzię -tą real estate, nie stała się wy łą -cznie „biznes woman” - zbytDokoÒczenie na stronie 21


N o <strong>13</strong> (<strong>979</strong>) 1-15/07/2009Strona <strong>13</strong>Najlepsza do Wielokrotnych Rozmów •NOWE STAWKI • Bez Opłat za PołączeniaDzwon doPOLSKIi oszczedzaj!


N o <strong>13</strong> (<strong>979</strong>) 1-15/07/2009KLINIKAREGENERACJI NATURALNEJMedQuantum Research Laboratory ®Dr. T. Szcz´sny Andrews, Ph.D.• Akupunktura• Homeopatia• Electro-Medicine“Medycyna Przysz∏oÊci”• Enart Therapy• Zio∏olecznictwo• Irydologia• Dietetyka• Programy odwykowe• Skuteczne metody odchudzania• Walka z bólem, stanami alergicznymi• Komputerowa analiza diety i alergenów• Elektroniczna identyfikacja oraz detoksyfikacja jelitagrubego, krwi i limfy• Pomoc w schorzeniach: nadciÊnienie, cholesterol,cukrzyca, dro˝d˝yce, paso˝yty, zaburzeniahormonalne, skóra, przewód pokarmowy, nowotwory,artretyzm, astma, stawy, mi´Ênie oraz wiele innych.e-mail: natural.medicine@sympatico.canienie tÍtnicze ≥agodne - le karzczÍstokroÊ zaczyna kuracjÍ odtzw. niefarmakologicznych metodleczenia nadciúnienia, tj. przedewszystkim od analizy dietypacjenta i prÛby jej racjo nalizacji.RÛwnieø w trakcie le cze nia tzw.jednoznacznego nad ciúnieniatÍtniczego metody alte r na tywnesπ powszechnie stoso wane, jakowspomagajπce. Po d≥uø szymczasie ich stosowania mogπ nie -kie dy doprowadziÊ do norma li -zacji ciúnienia i odstaw ie nia le -kÛw.Dlaczego lekarze powinni byÊprzekonani do leczenia niefar ma -kologicznego? Wynika to z doú -wiadczenia w leczeniu wielu cho -r ych, jak teø z udoku men towa -nych badaÒ klinicznych. Wystar -czy jednak powiedzieÊ, øe lekarzeTeksaÒskiego Instytutu Kardiolo -giczn ego (najwiÍkszy na úwiecieoúrodek leczenia chorÛb serca) -po przeprowadzeniu kilkuset ty -siÍ cy skomplikowanych za biegÛwtakich jak: cewnikowanie serca,przeszczepy serca, Ñby passyî,itp. og≥osili przes≥anie nawo≥ujπcelekarzy i pacjentÛw do zas to so wa -nia niefarmakologicznych metodleczenia i profilaktyki nadciú nie -nia.Jakie wskazania zapropono -wali pacjentom lekarze z Teksa -su? Po pierwsze - uúwiadomieniepacjentowi, øe to on sam odpo -wia da za swe zdrowie i w znacz -nej mierze za przebieg choroby.Wiπøe siÍ z tym szereg wskazaÒniefarmakologicznych, ktÛrychskutecznoúÊ zaleøy prawie wy -≥πcz nie od pacjenta. A mia no wi -cie:ï <strong>No</strong>rmalizacja wagi cia≥aï Zaprzestanie paleniaï Ograniczenie spoøyciaalko ho luïOgraniczenie spoøycia soliï Utrzymanie odpowiedniegospoøycia potasuï Utrzymanie odpowiedniegospoøycia wapnia i magnezuï Ograniczenie spoøyciat≥uszczÛw zwierzÍcychï Regularna aktywnoúÊ fizycznai stosowanie technikrelaksujπcychï RegularnoúÊ odpoczynkunocnegoNasuwa siÍ pytanie, czy od chu -dzanie jest skutecznπ metodπStrona 17TEST KOMPUTEROWEJOCENY ZDROWIA“Total Health CyberScan”Opis i wykresy graficzneNajnowoczeÊniejsza metoda dostarczajàca informacji na tematszczegó∏owego stanu zdrowia, w tym wielu narzàdówwewn´trznych cz∏owieka: serca, wàtroby, ˝olàdka, p∏uc,tarczycy, nerek, nadnerczy, trzustki, narzàdów p∏ciowych,gruczo∏ów sutkowych, prostaty i wielu innych.Badanie jest: bezpieczne, wygodne, bezbolesne, szybkie,bezinwazyjne.Warto znaç odpowiedê, aby: poznaç stan swegozdrowia, uniknàç wielu niebezpiecznych chorób, na czaswykryç poczàtki schorzenia i rozpoczàç kuracj´, dobraçodpowiednie lekarstwa.Dok∏adna, cyfrowa, oparta na bio-feedback ocena stanuzdrowia. Podczas badanie jest mo˝liwoÊç obejrzeniaanalizowanego organu na monitorze komputera.Nie zwlekaj z decyzjà, dzwoƒ jeszcze dziÊi umów si´ na wizyt´.Mississauga: Natural Regeneration Clinic, 1755 Rathburn Rd. East, Unit 60(905) 602-4191 1-877-949-9993Odchudzanie pomaga w leczeniu nadciśnieniaMEDYCYNA NATURALNARedaguje Dr. T.SzczęsnyAndrews, Ph.D.Nadciúnienie pierwotne zwaneteø samoistnym - nie ma jed noz -nacznych przyczyn. Osoby z ta -kim nadciúnieniem sπ ogÛlniezdro we - ich reakcje fizjolo gicz nesπ poprawne, stan uk≥adu ner wo -we go jest prawid≥owy, a po mimoto wysokoúÊ ciúnienia jest zbytduøa. Jako potencjalnych spraw -cÛw nadciúnienia wymienia siÍ;dziedziczenie (tj. wystÍpo wa nienadciúnienia w bliskiej ro dzi nie),z≥π dietÍ, pe≥nπ np. s≥onychpotraw, oty≥oúÊ, naduøywaniealkoholu, nikotynizm, stres,niezdrowy tryb øycia, meno pau zÍ,ktÛra przyspiesza miaødøycÍ.Nadciúnienie pierwotne dotyczy80-90 proc. wszystkich osÛb zchorobπ nadciúnieniowπ.Wed≥ug åwiatowej Organi za cjiZdrowia (WHO) wartoúci po -miarÛw w spoczynku interpre tu -jemy nastÍpujπco:ï ciúnienie tÍtnicze normalne:skurczowe do 140 mm HG, roz -kurczowe do 90 mm Hgï wartoúci graniczne (≥agodnenadciúnienie): skurczowe 140-160mm Hg, rozkurczowe 90-95 mmHgï jednoznaczne nadciúnienietÍtnicze: skurczowe powyøej 160mm Hg i rozkurczowe powyøej95 mm Hg.ChoÊ nadciúnienie tÍtnicze nieboli, jest wielkim zagroøeniemdla zdrowia.ZwiÍkszony napÛr krwi naúcianki tÍtnic u≥atwia procesymiaødøycowe i stale zagraøa oder -waniem duøej p≥ytki miaø døy -cowej a w konsekwencji za wa≥emlub udarem mÛzgu. Ostrze -gawczymi sygna≥ami organizmu,mogπcymi mieÊ zwiπzek znadciúnieniem tÍt ni czym, sπczÍste odczuwanie bÛlu g≥owy,ucisku w g≥owie, migo ta nie przedoczami, uczucie ogÛl nego,wewnÍtrznego niepokoju.PomiarÛw ciúnienia krwi naleøywiÍc dokonywaÊ czÍsto, podczaskaødej wizyty w gabinecie lekar -skim.W przypadku ujawnieniachoroby nadciúnieniowej - bardzowaøne jest podjÍcie leczenia.Jeøeli chory cierpi na tzw. nad ciú -normalizacji nadciúnienia tÍtni -cze go? Program regeneracyjnejmetody odchudzania, stosowanyw prowadzonej przeze mnieKlinice ca≥kowicie potwierdzaza su gerowanπ wyøej teoriÍ, prak -ty ka i wyniki mÛwiπ same zasiebie.Znany polski kardiolog prof. drmed. Andrzej KaliciÒski uwaøapodobnie, gdy pacjenci chudnπ,to wraz z utratπ 10 kg ciÍøaru ichcia ≥a - ich ciúnienie skurczowespada o 20 mm Hg, oraz rozkur -czo we o 10-15 mm Hg. Inni le ka -rze praktycy, zajmujπcy siÍ tymzagadnieniem twierdzπ, øe jeúlisiÍ ma 18-24 kg nadwagi toÑzrzucenie ichî moøe doprowa -dziÊ ciúnienie do wartoúci pra -wid ≥owych. Zresztπ, niezaleønieod wszelkich d≥ugofalowych wy -liczeÒ, korzystne jest kaøde, na -wet niewielkie zmniejszeniemasy cia≥a, u tych osÛb, gdyømoøe spowodowaÊ obniøenienad ciúnienia.Czy nadwaga jest waønym pro -ble mem dla osÛb z nadciúnie -niem? Zdecydowanie tak. Uoko≥o 50% chorych na nad ciú nie -nie stwierdza siÍ nadwagÍ, ktÛrauznawana jest przez wielu leka -rzy, za okolicznoúÊ sprzyjajπcπcho robie nadciúnieniowej. Bada -nia na duøej liczbie chorych wPolsce i innych krajach wyka za -≥y, øe rosnπcym war toú ciom nad -ciúnienia tÍtniczego towarzyszywzrost wagi cia≥a, a ponadtorosnπcy poziom choles te rolu itrÛjglicerydÛw we krwi. Te os -tatnie symptomy zwiastujπ ros -nπce ryzyko miaødøycy, cho robywieÒcowej oraz zawa≥Ûw i uda -rÛw. Ponadto u tych osÛb zaob -ser wowano czÍúciej, niø u osÛbzdrowych gorszy prognos tycz nieandroidalny typ oty≥oúci.W walce z nadwagπ najwaø -niej sze jest ustalenie - na ilekalorii w diecie moøemy sobiepozwoliÊ. Magicznπ liczbπ wwalce z nadwagπ jest powszech -nie uznana dieta 1000 kalorii.Mniej kalorii w dziennej diecierodzi ryzyko dla zdrowia. A wiÍ -cej? Jeúli jesz potrawy zawiera jπ -ce np. 2500 kalorii i nie chu d -niesz, ani nie tyjesz - to oznacza,øe jesteú kobietπ úredniego wzro -s tu o lekkiej nadwadze i normal -nej przemianie materii. A wiÍcjedz mniej i schudniesz.Ustalenie naukowego, pra -wid≥owo fizjologicznego i re ge ne -rujπcego programu odchu dza nia,uzupe≥nianego niezbÍd nymiwitaminami, minera≥ami i in nymikoniecznymi suple men tami poz -wa la organizmowi kon sumowaÊúrednio dziennie ponad 2000 ka -lorii i traciÊ wagÍ w tempie po nad3 kg tygodniowo. Takie sπ wy nikiodchudzania metodπ stosowanπ wKlinice Regeneracji Naturalnej wMis sis sauga, Lon don czyHamilton (tel.1 877 949-9993).Walka z nadwagπ wymagaobiek tywnego, nieprzekupnegosÍdziego, wewnÍtrznej dyscypli -ny, zrozumienia zasad i dynamikistosowanego programu oraz fa -cho wego kierowania i mody fi ko -wania procedury postÍpowania.Wszystko to jest do osiπgniÍcia wramach w/w RegeneracyjnejMetody Odchudzania. Obiektyw -nym sÍdziπ jest oczywiúcie waga.Ale nie jedna, lecz dwie. Pierwszato waga do øywnoúci. Moøe byÊnajprostsza i tania lub droga, zkomputerem obliczajπcym au to -ma tycznie kalorie w potrawach.Druga waga do mierzenia ubytkunadwagi cia≥a. Bez ich pomocynie sposÛb siÍ odchudzaÊ.BÍdπc na diecie niskokalorycz -nej wystrzegamy siÍ wysoko ka lo -rycznych, zasobnych w kalo rycz -ne wÍglowodany pokarmÛw.Zwra cajmy uwagÍ na s≥odyczowo cÛw i warzyw. Starajmy siÍjeúÊ niskowÍglowodanowe: grej f -ruty, kwaskowate jab≥ka, ogÛrki,paprykÍ, botwinÍ, pory, rzod -kiew ki, sa≥atÍ zielonπ, natkÍ piet -ruszki, pomidory, szpinak. Uni -kajmy wysokokalorycznych ba -nanÛw, winogron, kasz, maka ro -nÛw, nadmiaru pieczywa, ziem -nia kÛw, grochu itp.Zrzucanie kilogramÛw obciπøapowaønie nasze zdrowie. Bardzowaøne jest w zwiπzku z tym za -pew nienie organizmowi niezbÍd -nej iloúci chudego bia≥ka, witamini mikroelementÛw oraz odpo -wied nie zmniejszenie porcji w Í -glo wodanÛw i t≥uszczÛw, (kasz,makaronÛw, t≥ustych miÍs), jed -nak bez ca≥kowitej eliminacji zdie ty chudego miÍsa, ryb i drobiu,czy niewielkich iloúci grubo ziar -nistych kasz i chleba. Chorzy nacukrzycÍ i majπcy problemy ztarczycπ mogπ siÍ odchudzaÊtylko pod nadzorem specjalisty.Planujπc posi≥ki starajmy siÍ,aby by≥o ich kilka - najlepiej piÍÊ- rÛwno roz≥oøonych w czasie.Trawienie teø kosztuje kalorie i 5ma≥ych posi≥kÛw to moøe byÊmniej, niø trzy obfite, i taki uk≥adjest o wiele bardziej korzystny.Jeúli pracujemy moøemy przygo -to waÊ sobie dwie ñ trzy porcje wspe cjalnych pojemnikach. DziÍkitemu unikniemy wielu godzinprzykrego poczucia g≥odu a orga -nizm lepiej strawi mniejsze porcjepokarmu. PamiÍtajmy przy tym,øe wiÍcej kalorii powinniúmyzjeúÊ rano - mniej wieczorem.W drugim etapie odchudzanianie wolno chcieÊ od razu zawiele. Najlepiej traciÊ w kaødymmiesiπcu do 3 kg. Dieta takaobejmuje codziennie 1/4 kg owo -cÛw, 1/4 kg surÛwek z warzyw(zw≥aszcza w/w niskokalo rycz -nych), 100 g chudego gotow a -nego miÍsa i oko≥o 1/4 litra pro -duk tÛw z chudego mleka (jogurt,kefir, maúlanka). Dozwoloneprodukty mleczne mogπ zawieraÊmaksimum 0.5% t≥uszczu.Sprawa picia p≥ynÛw, czy piciejest dozwolone do woli? WiÍcej,nie tylko dozwolone , lecz wrÍczzalecane jest wypijanie codzien -nie przynajmniej 1.5 - 2 litrÛwp≥ynÛw. Najlepiej jeúli pijemyduøo wody mineralnej, ale niegazowanej, nies≥odzonych sokÛwowocowych lub warzywnych, np.pomidorowego, s≥abej herbatyzio≥owej, herbaty chiÒskie: jaú -minowa, czarna, lub zielona.Rola soli w nadciúnieniu tÍtni -czym. Soli kuchennej zjadamy 2-3 razy za duøo, toteø zdarza siÍ,øe niezbyt zdrowe nerki nie sπ wstanie ÑodcedziÊî jej nadmiaru iwydaliÊ z moczem. Poniewaø sÛlwch≥ania siÍ do krwi, wiπøe zesobπ duøπ iloúÊ wody - w tÍt -nicach robi siÍ Ñza ciasnoî - wzra -sta ciúnienie. Pospolita sÛlkuchenna sk≥ada siÍ z dwÛchpierwiastkÛw - z sodu i chloru.Kaø dy z nich z osobna - nie jestcz≥owiekowi przyjazny. Kiedyzjemy zbyt duøo solonych potraw,lub jeszcze je przesolimy dodat -kowo - ca≥a sÛl wch≥ania siÍ dokrwi. Nadmiar chlorku sodu jestwydalany m.in. przez nerki. Nerkito ciÍøko pracujπcy organ s≥uøπcynie tylko do filtracji i oczyszcza -nia krwi z niepotrzebnych sub -stancji, ale i zapewnieniu rÛwno -wagi biochemicznej w organiü -mie. O wysi≥ku, jaki nerki wk≥a -da jπ w swe funkcje oczyszczania iwydalania niech úwiadczy, øecodziennie przep≥ywa przez nie400 litrÛw krwi. Z tej objÍtoúcirÛwnej ma≥ej cysternie samocho -dowej nerki odcedzajπ oko≥o 170litrÛw moczu pierwotnego, tzw.pramoczu, z ktÛrego wiÍkszoúÊsk≥adnikÛw i wody powraca jesz -cze do krwiobiegu. NatomiastczÍúÊ przeznaczona do wydaleniaulega zagÍszczeniu i ostateczniena zewnπtrz jest wydalane tylkooko≥o 0.5 ñ 2 litrÛw moczu. Nad -miar soli powoduje uszko dze niefunkcji nerek i konsekwentniepod niesienie ciúnienia tÍtniczegokrwi.Jedzmy zawsze siedzπc, powo -li, koncentrujπc siÍ na smakupotra wy. Nie czytajmy, nie oglπ -dajmy telewizji w trakcie jedze -nia. To umoøliwi dobre przeøuciei strawienie niewielkiej iloúcikalo rii, jakπ konsumujemy. DziÍ -ki temu w organiümie pozostanπwszystkie cenne sk≥adniki odøyw -cze a nie kalorie - a wszystkolepiej strawimy i spalimy.Osoby zainteresowane po wyż -szą tematyką, jak również le -czeniem naturalnym zapraszamdo konsultacji w Klinice Re ge -ne racji Naturalnej w Missis -sauga,. Telefon: 905 602-4191,lub bezpłatny „toll-free” spozaToronto i Mississauga: 1- 877-949-9993.Dr.T.Szczęsny Andrews,Ph.D. specjalizuje się od lat wTradycyjnej Chińskiej Medy cy -nie i Akupunkturze, którychtajniki zgłębiał w Chinach i Ko -rei. Stosuje również spraw dzo -ne i naukowo udokumentowanemetody Dietetycznej KorektyŻywienia, Homeopatii, Zioło -lecz nictwa i Irydologii. Posiadadoktorat z Fizjologii Żywienia,był wykładowca Uniwer sy -tetach w Warszawie i Montre -alu. Jest autorem wielu pracnaukowych z zakresu wy mie -nio nych wyżej dziedzin


N o <strong>13</strong> (<strong>979</strong>) 1-15/07/2009Strona 19Sektor morski wPolsce A.D. 2009DokoÒczenie ze strony 1roku.Największy udział w obrotachładunkowych miały 4 porty:Gdańsk (35,0%), Gdynia (26,3%),Szczecin (15,9%) oraz Świno -ujście (18,1%). Obroty ładunko -we portu w Policach stanowiły4,4%, a udział pozo stałych por -tów wyniósł 0,3%. Największyudział w strukturze obrotów ła -dunkowych miały ładunki masowesuche - 40,9% (węgiel i koks -14,8%) i ładunki masowe ciekłe -28,0% (ropa naftowa i produkty -23,7%).W 2008 r. wzrost obrotów od -no towano w portach: Świno ujściei Police, w pozostałych portach -spadek obrotów. W mię dzynaro -dowym obrocie morskim przeła -do wano łącznie 47,8 mln ton ła -dunków tj. o 7,3% mniej niż w2007 r.W 2008 r. w ruchu między naro -dowym udział w łącznych obro -tach ładunkowych polskich por -tów przedstawiał się następu ją co:z krajami Europy - 75,8% (w tymz krajami Unii Europej skiej –63,8%), z Ame ryką – 15,1% (zAme ryką Półn oc ną – 9,3%),Afryką – 5,5% i Azją – 2,6%.Obrót ładunków tranzyto wych w2008 r. wyniósł 10,5 mln ton izmniejszył się w porów na niu zrokiem poprzednim o 6,2%.Największy spadek ładunkówtranzytowych w porównaniu doroku poprzedniego wystąpił wGdyni – o 37,2% oraz Gdańsku –o 20,2%. Wzrost odnotowano wŚwinoujściu – o 41,6% i Szcze ci -nie o 6,2%.W 2008 r. do polskich portówprzypłynęło w ruchu mię dzyna -rodowym 762,9 tys. pasa żerów tj.o 7,9% mniej niż w ana logicznymokresie ubiegłego roku; wypły -nęło 764,8 tys. pasa żerów tj. o9,8% mniej niż przed rokiem.Naj więcej pasażerów prze wiezio -no w relacji z portami szwedz ki -mi – 76,9%, niemiec kimi – 11,8%i duńskimi – 10,7%.Rybołówstwo i rybactwo mor -skie dotyczy głównie połowówryb na Morzu Bałtyckim (głównieśledź, szprot i dorsz) i w mniej -szym stopniu połowów oceanicz -nych. Bazy dla naszych rybakówznaj du ją się m.in. w portach weWła dysławowie, Gdyni, Heluoraz Ustce. Rybołówstwo i rybac -two zatrudnia 40% osób pracują -cych w tym sektorze w Polsce. W2008 r. polska flota rybackaliczyła 836 jednostek (o 34 mniejniż w 2007 r.), o łącznej pojem -noś ci brutto GT 41,0 tys. (o31,5% większa niż w 2007 r.)oraz o mocy 99,1 tys. kW (o10,6% więcej niż w 2007 r.).Skład floty rybackiej stanowiły:634 łodzie rybackie, 198 kutróworaz 4 trawlery dalekomorskie.Połowy ryb i innych organizmówmorskich w 2008 roku wyniosły123,9 tys. ton (o 7,1% mniej niżw 2007 r.). Niemal 80% połowówpochodziło z Bałtyku i zalewów.Na Morzu Bałtyckim złowiono94,4 tys. ton ryb, tj. o 12,0%mniej w porównaniu z rokiempoprzednim. Natomiast połowydalekomorskie w 2008 r. odnoto -wano na poziomie 29,46 tys. ton– czyli o 15,1% więcej niż przedrokiem. W strukturze gatunkowejpołowów, podobnie jak w rokupoprzednim, dominowały szproty(44,6% wielkości polskich poło -wów ogółem), drugim co do wiel -kości gatunkiem był śledź (<strong>13</strong>,7%polskich połowów ogółem), poło -wy dorsza stanowiły 9,8% poło -wów ogółem. Całość połowówszprota i śledzia pozyskano zMorza Bałtyckiego, natomiastpołowy dorsza w 83% pochodziłyz łowisk bałtyckich. W 2008 r.,podobnie jak w roku poprzednim,nie prowadzono skupu ryb nałowiskach dalekomorskich. Częśćpolskiego przemysłu stocznio we -go przeżywa głęboki kryzys, zaśczęść (np. Gdańska StoczniaRemontowa S.A.) skutecznie kon -kuruje na europejskich i świato -wych rynkach budowy i remon -tów statków.Stocznia Gdynia S.A., StoczniaGdańska S.A., Stocznia Szczeciń -ska zostały sprywatyzowane poddyktando Unii Europejskiej. WPolsce dobrze prosperują stocznieprodukujące jachty żaglowe imotorowe w tym te luksusowe.Rok 2008 charakteryzował sięspadkiem w produkcji stocznio -wej. Wyprodukowano 20 statków,ich nośność wyniosła ok. 337,5tys. DWT, tj. o 10,3% mniej niżw 2007 r., a pojemność wynoszą -ca ok. 493,8 tys. GT była mniej -sza o 14,4% w stosunku do ubieg -łego roku.Miernik produktywności stocz -ni, tj. skompensowana pojemnośćrejestrowa brutto zbudowanych w2008 r. statków wyniosła 330,3tys. CGT i była o 6,0% mniejszaod uzyskanej w 2007 r. Konte -nerowce stanowiły 35% całkowi -tej produkcji stoczniowej, zaś25% samochodowce. Sytuacjajest dość osobliwa – z jednej stro -ny mamy nieefektywne i choreekonomicznie stocznie produk -cyj ne, które już zaczęły zwalniaćpracowników i wypłacać im od -pra wy. Z drugiej zaś, zachodnieks perci i projektanci okrętowijak również czasopisma fachoweprzyznają laury statkom zbudo -wa nym w Polsce, uznając je zanaj ciekawsze i najbardziej nowa -tor skie.Ekonomia to jedno, zaś facho -wość polskich konstruktorówstatków i dobra robota polskichstoczniowców to drugie. Polskaposiada cztery duże porty morskiehandlowe (Gdańsk, Gdynia,www.nowykurier.comSzcze cin, Świnoujście) oraz kilkarybackich (Łeba, Ustka, Koło -brzeg, Darłowo). Udział w handluzagranicznym Polski portówhandlowych Gdańska i Gdyniwynosi 40 %. Są one dostępne dlawszystkich jednostek wpływają -cych na Bałtyk (do 150 tysięcyDWT) oraz oferują regularnepołączenia pasażerskie do Szwe -cji i Danii oraz wydajne urządze -nia przeładunkowe i składowe(planowane poważne inwestycjekapitału zagranicznego). Szkol -nic two morskie ma w Polsce dużątradycję i cieszy się bardzo dobrąrenomą międzynarodową. Akade -mia Morska w Gdyni, AkademiaMorska w Szczecinie, AkademiaMarynarki Wojennej, WydziałOceanotechniki i OkrętownictwaPolitechniki Gdańskiej, WydziałTechniki Morskiej Zachodnio po -morskiego Uniwersytetu Tech -nolo gicznego kształcą na potrze -by armatorów, Marynarki Wojen -nej, Straży Granicznej, przemysłustoczniowego i gospodarki mor -skiej. Wielu z nich pracuje winstytucjach i przedsiębiorstwachna całym świecie. ŚwiatowaOrganizacja Handlu ocenia, żeglobalny handel zmaleje w roku2009 o 9% (wobec 7% wzrosturocznego w poprzednich latach).Jeśli tak się stanie, to szacunkiniektórych ekspertów dowodzą -cych, że nawet 10% floty świato -wej, czyli około 4500 statków,zo stanie uwiązane mogą sięurzeczywistnić. Będzie to ozna -czało podobny spadek zapotrze -bowania na marynarzy – zakła -dając 20 osobowe załogi (uwzglę -dniając efekt rotacji, urlopów,etc.) mowa jest o około 120 000marynarzy. Wyniki ankiety prze -prowadzonej wśród wybranychfirm crewingowych wskazują, iżw pierwszych miesiącach 2009 narynku istotnie pojawiła się pewnanadwyżka marynarzy szerego -wych i, niewielka co prawda,młod szych oficerów. Wydaje się,że nadał będzie trwała dobrakoniunktura na oficerów mecha -ników, których braki w ostatnichlatach były bardziej oczywiste.Prawdziwym sprawdzianem będąjednak miesiące letnie.Tymcza sem pozostaje nam byćumiarko wanymi optymistami.Instytucje naukowe pracujące narzecz gospodarki morskiej pozawyżej wymienionymi uczelniamito Instytut Morski, Morski Insty -tut Rybacki, Centrum TechnikiOkrętowej, Centrum TechnikiMorskiej. Łącznie stanowi to dośćistotny potencjał naukowo-ba -dawczy ukierunkowany na sektormorski. Mało środków finanso -wych na rozwój i badania jest po -zy skiwanych ze środków central -nych, natomiast wzrasta udziałfun duszy z projektów finan so -wanych przez Unię Euro pejską.Tegoroczna dziura budże towamoże odbić się drama tycznienegatywnie na finanso waniu nau -ki przez państwo. Nie ominie torównież wymienionych instytucjinaukowych. Ważną rolę w funk -cjo nowaniu gospodarki morskiejodgrywa administracja morskaroz poczynając od insty tucji cen -tralnych (odpowiednie minister -stwa) na lokalnych orga nach koń -cząc (urzędy morskie). Mamyrów nież swojego klasy fikatora(Polski Rejestr Statków S.A.) odużej tradycji i ustalonej renomiemiędzynarodowej.Wszys tkie wyżej wymienioneinstytucje, przedsiębiorstwa,uczelnie i instytuty stanowią dośćznaczną część krajowej gospo -darki i wnoszą duży wkład w do -chód narodowy Polski. Mimowszystko czytając pochlebnerecenzje o osiągnięciach ludzimo rza z jednej strony, zaś z dru -giej strony oglądając kłopoty itru d ności stoczni, permanentneniedofinansowanie uczelni i insty -tutów, niezrozumiały podziałkom petencji w urzędach central -nych mamy poczucie głębokiejschizofrenii. To odczucie dotyczywielu osób mających na sercu do -bro sektora morskiego w Polsce.Rząd i sprawy morskieFormalnie za gospodarkę mor -ską odpowiada sekretarz stanu iminister Cezary Grabarczyk.Bezpośrednio w jego minister -stwie wyznaczona jest do sprawgospodarki morskiej i śródlądo -wej w Ministerstwie Infrastruk -tury podsekretarz stanu AnnaWypych-Namiotko. Czy należy -cie dba o sprawy morskie? Wiel -kie nadzieje wiązano z faktemutworzenia po wyborach w roku2005 Ministerstwa GospodarkiMorskiej. Jakkolwiek początkowowątpliwości wzbudzały kwalifi -kacje ministra Rafała Wiechec -kiego, dość szybko dał się poznaćjako człowiek niesłychanie ener -gi czny i pracowity, znakomicierozumiejący znaczenie gospodar -ki morskiej dla Polski. Ale z nie -zrozumiałych powodów minister -stwo to utworzono w dziwacznymkadłubkowym kształcie, nadającjemu bardziej kształt głównegourzędu morskiego, niż minister -stwa z prawdziwego zdarzenia.Były wiceminister d/s gospodarkimorskiej w Ministerstwie Trans -portu i Gospodarki morskiej, kpt.Sulatycki, miał nieporównywalniewiększe kompetencje i możliwo -ści działania niż minister Wie -chec ki, gdyż podlegały jemu nietylko wszystkie polskie firmyżeglugowe i morskie rybołów -stwo, ale i stocznie remontowe.Mimo bardzo ograniczonychmoż li wości ministra i kilkupersonalnych błędów przez niegopopełnionych ludzie morza zszacunkiem wspominają ministraWiecheckiego, który swój krótkiczas urzędowania umiał wykorzy -stać do maksimum, skutecznieprzepychając ustawę o podatkutonażowym, rozpoczynając pro -ces modernizacji Służb Poszuki -wania i Ratownictwa (SAR),wpisanie morskiego ratownictwado Narodowego Programu Śmig -łow cowego, budowę przekopuprzez Mierzeję Wiślaną, który zElbląga może ponownie utworzyćport morski, czy skuteczniewspie rając niżej podpisanego wwalce o liberalizację przepisówdotyczących polskiego żeglar -stwa, co zapoczątkowało procespowrotu polskich jachtów mor -skich pod polską banderę. W tymsamym czasie w innych resortach,wśród których rozczłonkowanogospodarkę morską, a które byłypod kontrolą PiS, w zasadzie dlagospodarki morskiej nie zrobiononic. Nawet nie podjęto żadnychkroków, aby wykorzystać zapi sa -ną w tak zwanej Zielonej Księdzeunijną dyrektywę, zalecającą roz -wój transportowej żeglugi przy -brzeżnej, tak zwanego kabo tażu,chociaż można było w tym liczyćnawet na materialne unijne wspa -rcie. Rząd Donalda Tuska zacząłurzędowanie od likwidacji mini -sterstwa, które zdegra do wano dorangi wiceminis terstwa w Mini -sterstwie Infrastruktury i wstrzy -many przez ministra Wie chec -kiego proces wyprzedaży terenóww polskich portach zno wu zacząłbyć kontynuowany. Nadziejezwią zane z ewentual nym powro -tem do władzy PiS wydają się byćpłonne, chociaż wśród działaczyPiS nie brakuje ludzi rozumnych,pokroju pani senator Arciszew -skiej - Mielew czyk czy posła Ko -za ka, mocno zaangażowanych wratowanie polskiej gospodarkimorskiej, ale ich wpływy wydająsię być zni kome. Ostatnimi mie -sią cami były premier JarosławKaczyński i prezydent Lech Ka -czyński wizy towali Wybrzeże, aleich wypo wiedzi jakby nie po -twier dzały, że rozumieją oni fun -damentalne znaczenie gospodarkimorskiej dla naszego narodowegobytu i wydają się wskazywać, żepo strze gają gospodarkę morskąwyłącznie jako gospodarkę regio -nalną, mimo ich osobistych zwią -z ków z Wybrzeżem.Bez gospo darki morskiej Pols -ka zawsze będzie zaledwie ub o -gim krewnym reszty Europy,przed czym już w XVI wiekuprzestrze gał wielokrotnie cyto -wany senator – biskup DymitrSoli kowski. Na oficjalnej stroniedaw nego Ministerstwa Gospo -darki Morskiej (obecnie „podmi -nisterstwa” gospodarki morskiej iśródlądowej), na 23 stronach zdo -kumentowano działalność kolej -nych ministrów. Z tego <strong>13</strong> zaj mu -je opis działalności Rafała Wie -che c kiego (kierował resortem 15miesięcy), 6 Marka Gróbar czyka(był ministrem nieco ponad 3miesiące), zaś tylko 4 (jest wice -ministrem 19 miesięcy) wice mi -nister Wypych-Namiotko. Przyto -czona statystyka nasuwa wniosek,że pani minister nie wiele robi. Itak chyba jest. Ponieważ możeniewiele, jak oceniają zajmującysię sprawami morskimi politycy.Pani minister po prostu jest. Jejaktywność sprowadza się douczestnictwa w spotkaniach oka -zjo nalnych czy na tradycyjnych„opłatkach” w fir mach i organi -zacjach morskich. Drugim polemaktywności jest implementacjadyrektyw unijnych i konwencjimiędzynarodowych do polskiegoprawa. Legislacja odtwórcza, anie twórcza. Wydaje się jednak,że brak realnych działań pani mi -nister wynika przede wszystkim zjej miejsca w Ministerstwie Infra -struktury, gdzie jest jedynie ma -łym trybi kiem. Jej pozycja poli -tyczna jest praktycznie żadna, zaśjej głos ani w ministerstwie anitym bardziej w rządzie nie jestbrany pod uwagę. Pani ministernie ma wpływu na najważniejszeprzeds ięwzięcia związane zgospodarką morską ostatnich lat,takich jak budowa gazoportu wŚwino ujściu, budowa kanałuprzez Mierzeję Wiślaną.Obniże nie ran gi spraw mors -kich w obecnym rzą dzie skutkujeDokoÒczenie na stronie 20


Strona 20 1-15 /07/ 2009 N o <strong>13</strong> (<strong>979</strong>)Sektor morski wPolsce A.D. 2009DokoÒczenie ze strony 19mniejszymi moż liwościami pozy -skiwania pieniędzy na wielestrategicznych inwestycji.Faktycznie wicemi nister Wy -pych-Namiotko w spra wach ga -zo portu, czy kanału Zalew-Zatokanie wypowiada się albo w ogóle,albo ostrożnie i wymijająco. Gdypo kilku miesiącach jej urzędo -wania dziennikarze zorientowalisię, że nie od niej zależą decyzjew tych sprawach, przestali ją o topytać. Pani Anna Wypych-Na -miot ko nie organizuje konferencjiprasowych i nie pojawia się wmediach. Jest przy tym skromna,pracowita i kompetentna. Jej po -przednik minister Wiechecki wal -czył o powrót naszej floty podbiało-czerwoną banderę. MinisterGróbarczyk był w sporze z UniąEuropejską w sprawie rodzimegorybołówstwa.Co więc pozostaje w centrumuwagi obecnego rzą du? Nie ma -my zbyt wielu statków pod nasząbanderą, więc pozostają sprawywybrzeża i szkolnictwo. W opiniiśrodowiska ministerstwo działa,by zmienić niekorzystny trend,jakim jest małe zainteresowaniezawodem marynarza. Ważnymkrokiem, by przyciągnąć młodychludzi do zawodu marynarza jestpodpisana wspólnie z uczelniamimorskimi deklaracja „partnerstwodla Morza”, która między innymima za zadanie popularyzację tegozawodu. Ważną częścią pracymini sterstwa jest również przeła -my wanie wzajemnych uprzedzeńw relacjach rząd-pracodawcycentralezwiązkowe oraz wysiłekwkładany w to, aby przywrócićko rzystny wizerunek zawodumarynarza i innych zawodówmorskich. Pani Anna Wypych-Na miotko ma trudne zadanie.Sprawy gospodarki morskiej zbytsłabo są widziane w parlamencie,zaś brak politycznego wsparcia(słabe reprezentowanie w Sejmieinteresów sektora morskiego) nieułatwia jej pracy. Nadzieją jest jejduża aktywność, wsłuchiwaniesię w głosy płynące ze środowisknaszej gospodarki i determinacjadziałania. Czeka ją teraz ciężkapra ca nad ustawą o pracy nastatkach. Wiąże się to z uzgodnie -niami z trzema związkami zawo -dowymi. Bez tej ustawy i kilkuin nych rozporządzeń podatektona żowy pozostanie jedyniemar twym zapisem.Można mieć nadzieję, że podkoniec jej kadencji pierwsze stat -ki zaczną wracać pod polską ban -derę. Celem nadrzędnym tej usta -wy jest dążenie do powrotu flotypozostającej w zarządzie armato -rów polskich pod banderę naro -dową, czyli niejako przywróceniePolsce jej floty handlowej, kiedyślekkomyślnie wypchniętej podobce bandery. Do sukcesów AnnyWypych-Namiotko można zali -czyć między innymi uchwalenieprzez Sejm ustawy o ochronieżeglugi i portów morskich, usta -wy o zmianie ustawy o izbachmor skich, o zmianie ustawy ożegludze śródlądowej. Trwają teżprace nad innymi ważnymi doku -mentami, a w tym ustawy o zatru -dnianiu i pracy na morskich stat -kach handlowych.Innym negatywnym skutkiemlikwidacji Ministerstwa Gospo -darki Morskiej jest zniknięciespraw morskich z debaty publicz -nej. Poprzedni minister Wieche -cki spowodował, że o morskimdziale gospodarki przez wielemiesięcy było głośno w prasie. Wczasie poprzedniej kadencji Sej -mu debata publiczna, jaka toczyłasię wokół spraw morskich dzia -łała mobilizująco na urzędnikówministerstwa, co skutkowało kon -kretnymi inwestycjami, takimi jakgazoport, czy kanał Zalew-Zatokajak również opracowaniem no -wych zasad zatrudniania i innychprzepisów zachęcających do po -wrotu statków pod polską bande -rę. Obecnie spotkania podkomisjisą sporadyczne. Brakuje publicz -nej dyskusji w sprawach mors -kich, co skutkuje nie rozwiąza -niem wielu problemów (sprawaza tonięcia pogłębiarki Rozgwia -zda, kontrowersje wokół wybo -rów do władz uczelni morskich).Obniżenie rangi gospodarkimorskiej ma kluczowe znaczenieoraz negatywne konsekwencje,ponieważ pani minister AnnaWypych-Namiotko tak naprawdęjedynie administruje podległymidepartamentami i nie ma upraw -nień zarządczych ani władczych, ico za tym idzie nie podejmujeżadnych decyzji strategicznych.Nie ma możliwości decydowaniao środkach europejskich przezna -czo nych na gospodarkę morską,nie ma wpływu na decyzje onajważniejszych infrastruktu -ralnych projektach w polskiejgospodarce morskiej.Wstrzy manie dostaw rosyjskie -go gazu przez Ukrainę do państweuropej skich pokazało, jak bardzopotrzebna jest budowa gazoportu.Brak było wypowiedzi pani mi -nister w tej sprawie, ponieważstra ciła jakikolwiek wpływ na tąinwestycję. Pani minister AnnaWypych-Namiotko nie miałarównież wpływu na decyzję, żepołowa środków unijnych prze -zna czonych na lata 2007-20<strong>13</strong> narozwój transportu morskiegobędzie przeznaczona na budowęTrasy Sucharskiego w Gdańsku.W opinii środowiska Trasę Su -char skiego należy zbudować ześrodków przeznaczonych na bu -dowę autostrad, transeuro pejskichsieci transportowych lub drogowychrozwiązań komunikacyj -nych w miastach. Trasa Suchars -kiego w pewnym stopniu wpłyniena rozwój transportu morskiego,ale na wszystkie pozostałe projek -ty typowo morskie pozostaniedużo mniejsza kwota pieniędzy.Nie będzie to korzystne dla naszejgospodarki morskiej, ponieważucieknie prawdopodobnie jedynamożliwość gruntownej moder -nizacji polskich portów, falo -chronów, dróg wodnych i kana -łów, morskich systemów bezpie -czeństwa itp.Cdn.DokoÒczenie ze strony 1przez Sejm prezydenckiego veta.Jest to oczywiście dobry punktwyjścia do analizy przyczyn nis -kiej jakości polskich elit poli tycz -nych. Ale ponieważ takich „do-brych punktów wyjścia” jest wPolsce co najmniej kilka w ciągutygodnia, to chyba lepiej skorzy -stać z okazji dla analizy powodówtak zażartej walki o zarządzanietelewizją publiczną i to toczącąsię przez wszystkie kolejne ka -den cje sejmowe od 1991 roku.Jest rzeczą oczywistą, że walkao zarządzanie telewizją publiczną,a w mniejszym stopniu publicz -nym radiem, to w Polsce walka owła dzę polityczną. „Kto ma tele -wi zję, ten ma władzę”, jak ma -wiał w latach 80. nieżyjący jużlider polskich komunistów Mie -czy sław Rakowski.Kolejne eki py zarządzające zpar tyjnych nadań tymi publicz -nymi mediami od 20 blisko latbez większych skru pułów wyko -rzystują je do informacyjnegoma nipulowania opinią publiczną iuprawiania w większym czymniej szym stopniu „propagandy”jak się mówiło za PRL-u, czy„pijaru” (od słowa „publicrelations”) jak się mawia dziś.Manipulacja jest tak bez czel na, żeco ciekawsze a niewy godnepolitycznie programy albo znikająz wizji, jak miesiąc temu zna -komity kabaret „Szkoda ga dać!”duetu Janusz Rewiński – Krzy -sztof Piasecki, czy ponad roktemu doskonałe wywiady reży -sera Jerzego Zalewskiego „Podprąd”, albo można je oglądać wgodzinach nieoglądalności okołogodziny 0.30 w nocy, jak obecnie„Antysalon Ziemkiewicza”.Dodam, że generalnie jakośćpublicznej telewizji jest marna;od marnych filmów głównie ame -rykańskich puszczanych w go -dzinach największej oglądalności,po kiepskie szczególnie w spra -wach międzynarodowych serwisyinformacyjne. Za czasów rządówPiS lat 2005 – 2007 udało się zro -bić niezłe radio publiczne, szcze -gólnie „Trójkę”, ale już kilkamie sięcy temu pospiesznie i po -krę tnie odwołano i szefa radiapublicznego, i szefa jego „Trój-ki”, po wcześniejszej bezprzy -kład nej i zmanipulowanej nagon -ce „Gazety Wyborczej” na tegoostatniego.I sytuacja, zwłaszcza w obliczubraku wpływów abonamento -wych, wróci nie tyle chyba donor my, co do poniżej normy.Bowiem marna telewizja publicz -na i publiczne radio elitom partyj -nym i grupom panującym polity -cznie nie przeszkadza. Ba, biorącpod uwagę zdecydowane i silnewsparcie dla PO i rządu prywat -nych stacji telewizyjnych TVN iPolsat oraz radiowych, jak choć -by radio „Zet” i „TOK FM”,moż na podejrzewać, że dlaodwza jem nienia mogą nawetmier nocie publicznych mediówsprzyjać.Są oczywiście telewizje pry -watne, wśród których największaoglądalność ma telewizja TVNMariusza Waltera wraz z kanała -mi tematycznymi TVN 24, TVNCNBC Biznes, Discovery Histo -ria TVN, TVN Turbo, TVN Stylei największym polskim portaleminternetowym Onet.pl. Sam M.Walter jest człowiekiem któregokariera biznesowo-medialna mastricte peerelowskie korzenie, apoparcie udzielane wybranymgru pom politycznym, jak wcześniejSLD i Unia Wolności, a terazPO, przy bezwzględnym zwalcza -niu grup uznanych za wrogie, jakPiS, jest bezceremonialne. Drugąco do oglądalności jest telewizjaPolsat Zygmunta Solorza wscho -dząca w skład grupy kapitałowejPolsat, która jest właścicielemrównież kanałów telewizyjnychPolsat 2, TV 4, Polsat Cafe, Pol -sat Extra Sport, Superstacja, TVBiznes i TV News. Sam głównywłaściciel to posiadacz 7 paszpor -tów za czasów PRL-u, ongiśpowiązany z jego cywilnymi służ -bami specjalnymi. I nie trzebaspecjalnie wnikliwie analizowaćprogramów Polsatu, by się zo -rien tować o tym, kogo popiera, akogo bardziej już dyskretnie niżTVN zwalcza.Jest jeszcze telewizja „Trwam”redemptorysty księdza TadeuszaRydzyka oraz jego Radio „Mary -ja” wraz z gazetą „Nasz Dzien -nik”. To fenomen warty odręb -nego omówienia. Media ks. T.Rydzyka docierają głównie doludzi starszych zamieszkującychpolską prowincję - sławne „moheroweberety”, jak kpił z tych ludziDonald Tusk. Media te były naprzestrzeni ostatnich kilkunastulat bezwzględnie zwalczane imarginalizowane. Stanowiły onebowiem istotny wyłom informa -cyjny w systemie medialnymPol ski, podejmując tematy idostar czając informacje prze -milczane czy zakłamywane przezpozostałe media elektroniczne,tak publiczne, jak i prywatne.W tej konfiguracji więc zapew -niając sobie zarządzanie publicz -nymi mediami elektronicznymigrupy politycznie rządzące i pa -nujące ostatnich 20 lat, przywspar ciu dwóch głównych tele -Alderwood Naturopathic ClinicJolantaPolewczakN.D.,M.D.(PL)Doctorof Naturopathic MedicineMedialne panowanie informacyjne• Detoxification• Clinical Nutrition• Chinese Medicine- Acupuncture- Chinese Herbal Patents• Homeopathy• WesternHerbal Medicine• BOWEN TherapyTel: 416- 824-4464545A Horner Ave., Etobicoke, M8W 2C3wi zji prywatnych, miały zapew -nione panowanie informacyjne, aw najgorszym wypadku pełnądominację informacyjną. Bezmediów publicznych same mediaprywatne takiego panowania niezapewniają. Polacy czerpią infor -macje głównie z mediów elektro -nicznych. Tylko 8% dorosłychPo laków czyta codzienne gazety.Dodajmy przy tej okazji, że 80%nakładów polskiej prasy jest wrękach zagranicznego kapitału,głównie niemieckiego. W moimwojewództwie śląskim niemieckikoncern prasowy VerlagsgruppePassau najpierw w ramach rozwi -ja jącej się transformacji rynkowejkupił główną gazetę „DziennikZachodni”, potem drugą kluczo -wą „Trybunę Śląską”, a następnieje połączył i tak została tylkojedna gazeta codzienna w całymregionie „Polska. Dziennik Za -cho dni”. I polski Urząd OchronyKonsumenta i Konkurencji niewidział w tym nic nierynkowego.Gazety i czasopisma ogrywająnatomiast kluczową rolę wkształtowaniu opinii publicznej wPolsce nie przez swoje masoweczytelnictwo lecz tzw. opinio -twór czość, czyli tworzenie i inter -pretowanie obrazów życia społe -cznego – od politycznego po kul -tu rowe. Te obrazy i ich interpre -tacja są podstawą komunikacjimasowej tworzącej opinię pub -liczną, głównie za pośrednic -twem mediów elektronicznych –od telewizji po portale interne -towe.Każdy program najważ niej -szych kanałów telewizyjnychzaczyna się od prasowych new -sów, a kończy wieczorem naprze glądzie kilku najważniej -szych tytułów prasowych. Donajbardziej opiniotwórczych inaj częściej cytowanych oraz ko -mentowanych tytułów ogólno pol -skich należy nade wszystko „Ga -zeta Wyborcza”, „Rzeczpo spo -lita” i „Dziennik Polska EuropaŚwiat”, choć największą poczyt -ność ma tabloidalny „Fakt”, adużą również tablo idalny „Super -ekspres”. Ważną rolę opinio twór -czą mają również tygodniki,wśród których naj więk szą poczyt -ność ma „Polity ka”, a za nią katolicki„Gość Niedzielny”, „News -week Polska” i „Wprost”. Tyle,że do tekstów katolickiego „Goś -cia Niedziel nego”, nie wspomi -nając o „Na szym Dzienniku” ks.T. Rydzyka, media elektronicznenig dy się nie odwołują, a dzienni -karze tych gazet nie są zapraszanido audycji telewizyjnych i radio -wych, w prze ciwieństwie do po -zo stałych wymienionych dzienni -ków i tygodników.W kształtowaniu polskiej opiniipublicznej nie do przecenieniajest też rola samych dziennikarzy,z pośród których dość wąskągrupę wylansowano w ciąguostatnich kilkunastu lat wręcz naautorytety medialne. Ich dobórnie był i nie jest oczywiście przy -padkowy. Są dobierani tylkospoś ród tych, którzy prezentująpoglądy afirmujące czy wręczapologetyzujące rzeczywistośćwspółczesnej Polski, a przy tymDokoÒczenie na stronie 21


N o <strong>13</strong> (<strong>979</strong>) 1-15/07/2009DokoÒczenie ze strony 20sprawni manipulatorsko i pozba -wieni skrupułów etycznych.W tym roku doszło już do takiejbezczelności, że gdy nagrodędziennikarza roku 2008 otrzymałpo raz pierwszy autentycznymistrz rzemiosła dziennikarskiegoBogdan Rymanowski z TVN 24,„Gazeta Wyborcza” piórem za -stępcy redaktora naczelnego za -pło nęła oburzeniem i próbowałazdyskredytować ten wybór. Zagwiazdy dziennikarskie zaś, któ -rym powierza się autorskie pro -gramy publicystyczne w godzi -nach najlepszej i dobrej oglądal -ności i które zaprasza się do stu -dia na debaty lub do roli ekspert -ów, uchodzą ludzie jawnie ten -den cyjni i manipulatorscy, a po -zbawieni skrupułów zawodo -wych.Dopiero w okresie rządów PiS,i to tylko w sposób mocno ogra -niczony, rozszerzono krąg ideowyi polityczny dziennikarzy wystę -pu ją cych w elektronicznych me -diach publicznych. Wcześniejwybór był wręcz zamknięty wsymbolicznym czworokącie „ide-owo-politycznym” – Jacek Żako -w ski „Gazeta Wyborcza”, JaninaParadowska „Polityka”, MonikaOlejnik TVN i Piotr Najsztub„Przekrój” a wcześniej „GazetaWyborcza”.Dodajmy, że zna cząca częśćśrodowiska dzienni kar skiego jestprzy tym nawet jak na polskiewarunki mocno spro sty tuowanazawodowo. Z góry wie, którychtematów się nie porusza, komuna leży przyłożyć, a kogo poch wa -lić i za co. A o tym jakie dno zaw o -dowe osiąga się w dziennikar -stwie polskim, można się przeko -nać oglądając codzienne „Szkłokontaktowe” w TVN, gdzie nawetośmieszanie głowy własnego pań -stwa nie należy do rzadkości.Moja główna teza analizy pols -kiego systemu medialnego brzmi:najważniejszy mechanizm mani -pu lacji polską opinią publicznajest oparty na regułach agenturywpływu i zasadach jej działaniaopisanych przez byłego oficeraradzieckiego wywiadu WładimiraWołkowa (W. Wołkow, Montaż,Warszawa 1990), choć w mniejwyrafinowanych formach stoso -wanych przez liczące się wywia dyświata w postaci cover action.Agentura wpływu to poszcze -gól ne wpływowe osoby uznawaneza autorytety, a także instytucje,me dia i organizacje a nawet partiepolityczne, których celem jestoddzia ływanie na opinię publicz -ną społeczeństwa czy poszczegól -ne grupy i środowiska społecznedla formowania ich opinii zgodniez interesem ośrodka prowadzą -cego.Ośrodek prowadzący to posz -cze gólne państwa i ich służbyspecjalne. Agentura ta powiązananiewidzialnie dla otoczenia zośrodkiem prowadzącym, a pośre -dnio między sobą, wytwarza obra -zy świata i jego interpretacje jakowłasne, niezależne i niezawisłekreacje, stwarzając poczucie au -ten tyzmu i obioektywizmu.Dodam, że w moim przeko -naniu jej pierwszym i najważniej -szym celem jest dowodzenie, iżagentury wpływu podobnie jak idiabeł nie istnieją, dlatego też jakzauważyłem na polskich przykła -dach agentura wpływu z regułypo sługuje się zarzutem „spisko -wej wizji historii” wobec każ -dego, kto zauważa nieprzypad -kowość jej kreacji.Trzecim elementem tej struk -tury manipulacji są „pudła rezo -nan sowe” w postaci poszczegól -nych osób typu dziennikarze czypolitycy oraz media i instytucjerozpowszechniania informacji.Ich rola polega na rezonowaniuinformacyjnym wytworzonychobrazów i interpretacji, bez wie -dzy o ich źródłowym pochodze -niu i intencjach. Motywy tegonagłaśniania to zarówno chęć róż -norodnych profitów, jak i zwykłapoprawność publiczna czy próż -ność.Opisując techniki i sposoby de -montażu społeczeństwa w dzia -łalności agentury wpływu W.Woł kow ujął je w trzy reguły:Dźwigni, Trójkąta i Drutu. Re -guła Dźwigni polega na tworze -niu jak największych odległościspołecznych pomiędzy ośrodkiemprowadzącym, agentem wpływu i„pudłem rezonansowym”, cowzma cnia skuteczność dzięki po -średniości. „Nigdy - pisał W.Woł kow - nie powinno się działaćna własną rękę, zawsze przez po -średnika lub raczej przez cały łań -cuch pośredników.” Jest to sku -teczność w rozpowsze chnia niutendencyjnych informacji, takichjak; „Nieprawda nie dająca sięzweryfikować, mieszanka prawdyi fałszu, deformacja pra w dy,zmia na kontekstu, zaciera nie ijego odmiany: wybrane fakty, ko -mentarz podtrzymy wany, ilustra -cja, generalizacja, nierówne częś -ci, części równe.”Zasada Trójkąta polega nawalce z przeciwnikiem wyłącznieza pośrednictwem trzeciej stronyi wyłącznie na trzecim neutral -nym obszarze; „(…) żadnychdziałań bezpośrednich, zawszepośrednictwo. Nigdy nie walczyćz przeciwnikiem na jego terenie,dobierać się do niego gdzie in -dziej, w innym kraju, innym kon -tekście społecznym, w innej dzie -dzinie intelektualnej niż ta, wobrębie której doszło do konflik -tu. Doktryna ta zakłada trzechuczestników gry: nas, przeciw ni -ka i, że tak powiem, materiał kon -trastujący, oświetlający, od zwier -ciedlający nasz manewr.”Reguła Drutu zaś polega nawielostronnej pośredniej destruk -cji. „Obraz Drutu wziął się stąd,że, jak wiadomo, by złamać druttrzeba go wyginać w obie strony.W tym miejscu mamy do czynie -nia z samą istotą naszej sztukiwojennej. Agent d’influence toprzeciwieństwo propagandysty,albo raczej propagandysta abso -lutny; nigdy nie jest za, zawszeprzeciw, rozdając karty, zmięk -cza jąc, rozklejając, rozwiewając,niszcząc, otwierając wszystkiezamki.” A podsumowując sweanalizy W. Wołkow wysuwa takąkonkluzję: „Uczono mnie, żenajlepiej atakować wolność nisz -cząc myśl, ja jednak poszedłbymdalej: dobrze jest atakować język,jeśli chce się zniszczyć myśl.Pomimo bowiem strat jakie za -dały jej mass media, myśl możew najgorszym razie schronić sięw fortecy indywidualnej inteli -gencji. Język tymczasem, wspól -ny dla całej zbiorowości, nie magdzie się ukryć. Gdy jednak myślnie będzie miała do dyspozycjigiętkiego i precyzyjnego języka,zginie z braku powietrza. Trzebawięc za wszelką cenę dążyć dowywołania procesów gnilnych wjęzyku, dzięki czemu zniszczymyto, co chcemy zniszczyć: myśl.Aby to osiągnąć, musimy opano -wać w sposób możliwie najpeł -niejszy środowiska twórcze gru -pujące pisarzy, a także środo wi -ska związane z oświatą i nauc za -niem.”Gdy czytałem „Montaż” w1990 roku odnosiłem wypowiedziW. Wołkowa wyłącznie do zagra -nic znej agentury wpływu i obcychośrodków prowadzących, typuradzieckie służby specjalne. Zbiegiem lat polskiej transformacjicoraz bardziej docierało do mnie,że to co on opisał dotyczy rów -nież krajowej agentury wpływu ikrajowych ośrodków prowadzą -cych. Skoordynowane akcje ma -ni pulacji polską opinią publicznąpozwalały wytwarzać przekona -nie o oczywistości tworzonychobrazów świata i ich interpretacji.A z oczywistością się nie dysku -tuje, chyba że jest się „oszoło -mem”. Czym bowiem możnawytłumaczyć bierne przyzwolenieblisko 40 milionowego narodu ijego warstw inteligenckich orazelit intelektualnych, w tym nauko -wych, na przeprowadzenie i to naprzestrzeni kilkunastu lat rozbiorugospodarczego narodowego prze -mysłu i bankowości w postaci ichsprzedaży zagranicznym firmom,w tym państwowym, a nazywa -nego prywatyzacją?Dzięki temu corocznie z Polskijest wytransferowywany obecniekapitał oficjalnie o wielkościczterdziestu kilku miliardówzłotych, a nieoficjalnie prawdopo -dobnie dwukrotnie większy. Ale otym już nie przeczyta się po dziśdzień w polskiej prasie i nie usły -szy w polskich mediach. Możnaza to usłyszeć i przeczytać choćbyo konieczności cięć w wysokościtrzech miliardów złotych wydat -kach na uzbrojenie polskiej armii,w wyniku czego polskim produc -entom czołgów i transporterówopancerzonych już zajrzało woczy bankructwo. A czym możnawytłumaczyć choćby nawet to, żedorośli ludzie z wyższym wyk -ształ ceniem rozważali na powa -żnie medialne oskarżenia rząduPiS o zagrożenie przez nie demo -kracji, a nawet o faszyzm, przycałym moim aprobującym zrozu -mieniu ich niechęci co do stylu izastrzeżeń co do treści działańtego rządu?„Widzi pan – pisał W. Wołkow– nie można być geniuszem nazamówienie, ale za to możnanakierować geniuszy, pobudzaćich, jednym pomagać w rozwoju,tłamsić rozwój innych, inscenizo -wać pogromy krytyczne lub przy -najmniej milczenie recenzentów.Inaczej mówiąc przy pomocysfory psów myśliwskich osiągnąćmożna to samo, czego nie jest sięw stanie osiągnąć przez własnątwórczość.” I ten fragment chciał -bym dedykować przede wszyst -kim p. Adamowi Michnikowi,choć jak sadzę zna go na pamięć.A kto jest w takim razie kra -jowym ośrodkiem prowadzącym?O tym kolejnym razem.Wojciech BłasiakDokoÒczenie ze strony 12blis ka była jej sytuacja ludzi po -krzywdzonych, chorych, żyjącychw niedostatku. Chciała mieć swójosobisty wkład, stąd organizo -wane z jej aktywnym udziałemakcje charytatywne, których byław istocie siłą motoryczną. Jejdziałania cechował rozmach iwielka szczodrość. Wie o tymchociażby Ania, przykuta do in -walidzkiego wózka dziewczynkaz porażeniem mózgowym z Byd -goszczy czy porzucone przezrodziców dzieci z Domu Dzieckaw Kłodzku... Moje artykuły natemat pomocy dla nich – onawprowadzała w życie pociągającza sobą innych ludzi, a z racjiwykonywanego zawodu znaławiele osób, które mogły rzuce -niem datku na tacę wspomócnasze akcje.Dlaczego obie z Danusią za -jęłyśmy się akurat Anią z dzie -cięcym porażeniem mózgowym?– pytały niektóre sceptycznepanie – i dodawały z powątpiewa -niem – tyle jest nieszczęśliwychdzieci na świecie – dlaczego aku -rat Ania!?Na pewno, drogie sceptyczki,wszystkim pomóc nie można i niestawiamy sobie takiego zadania,bo jest to niewykonalne, a jed -nak... Niech odpowiedzi udzieliwam dr Albert Schweitzer, czło -wiek niezwykły, który porzuciłznakomitą europejską karierę mu -zyczną, by studiować medycynę icałe zycie poświęcić na leczeniebiedoty Afryki i tak zasłużył sięw dziedzinie medycyny, filozofii,misjonarstwa, muzyki, a zwłasz -cza humanistycznej etyki, że w1952 roku został laureatem Po -kojowej Nagrody <strong>No</strong>bla. Oto jegosłowa: „To co możesz uczynić,jest tylko maleńką kroplą wogromie oceanu, ale jest właśnietym, co nadaje znaczenie twojemużyciu”.xxxAnią z Bydgoszczy zajęłyśmysię dlatego, że, mówiąc lakoni -cznie, stanęła na naszej drodze.Nie dosłownie, ale w ten sposób,że na mój adres, jako dzienni -karki, przesłany został pewnegodnia przez kogoś cały kompletorzeczeń lekarskich o stanie jejnieuleczalnej choroby i kondycjimaterialnej. I wtedy zrozumiałamogrom jej cierpienia.Różne są dziecięce losy, alejest, niestety, na świecie tak, żeniektóre dzieciaczki mogą tylkomarzyć o chodzeniu. Przydziałszczęścia lub nieszcęścia dzieci,tych najbardziej bezbronnychmieszkańców naszej planety,bywa niewytłumaczalny, stanowibyć może Bożą tajemnicę, którejnie nam dociekać. Dużo jest naświecie ludzkiego bólu, alecierpienie dzieci, szczególnie jestprzejmujące...15-letnia AniaSmo lińska z Bydgoszczy, gdyzamyka oczy, widzi siebie bieg -nącą, ale nie może nawet chodzić,niemal od urodzenia ma porażonezarówno obie ręce jak i nogi.Groźna choroba – dzieciące pora -żenie mózgowe uniemożliwiarównież samodzielne siedzeniebez oparcia i Ania całe swe doty -Strona 21Rozum w sercuchczasowe życie przywiązana jestdo wózka inwalidzkiego…Niemoże poruszać się bez pomocyinnych, jej ręce są zbyt słabe, aruchy zbyt mało precyzyjne, bymogła sama kierować wózkiem.A jednak Anulka stara się byćradosna i pokazać raczej, że jestdumna ze swoich osiągnięć, a mapo temu powody: dzięki żmudnejpracy i intensywnym ćwiczeniomnauczyła się samodzielnie jeść ipić, no i pisać, mimo że nie możeutrzymać długopisu w ręku. Przytej nauce ogromnie pomógł ku -piony dzięki kochanym ludziomdobrej woli komputer… Dziew -czynka ma odwagę mieć marze -nia o chodzeniu i każdym posu -nięciem, przy pomocy swej odda -nej i madrej mamy, Barbary Smo -lińskiej, dąży do realizacji tegocelu.Na codzień jest bardzo ko muni -katywna, inteligentna, wraż li -wa,czuła, otwarta na problemy in -nych, dlatego ma koleżanki iprzy jaciółki. Niektóre z nich odcza su do czasu przyjeżdżają uniej nocować, by nagadać się dowoli. Bo Ania stara się w miaręmożliwości pomóc innym - przezwsparcie duchowe. Tak, tak, tonie ona oczekuje wsparcia, leczniesie je innym. Jak mówi, wiaradaje jej siłę. Nigdy więc nie pyta,dlaczego akurat ją spotkał takilos? A wiadomo, że większośćludzi, gdy ulegają ciężkim choro -bom, czy wypadkom – zadaje so -bie bez końca takie pytanie...Dziew czynka jest ciekawa świata,wesoła i uwielbia słuchać muzy -ki…Rodzice Ani robią wszystko, bymogła ona stanąć na własnychnogach, w przyszłości nie byćcałkowicie uzależnioną od po -mocy innych i Ania doskonale ro -zu mie, że w tym celu koniecznesą kolejne operacje chirurgiczne,którym poddawano ją już wielo -krotnie. W 2000 roku była to ope -racja biodra dla zwiększenia szan -sy na samodzielne chodzenie.Niestety nie powiodła się i wpły -nęła na pogorszenie stanu mięśninóg. Kolejną operacją było pod -cię cie ściegien obu nóg w 2003roku w Klinice Grunwaldzkiej wPoznaniu dla zlikwidowania przy -kurczu mięśni, które sprawia łyból… W następnej operacji wSzpi talu Klinicznym w Poznaniuusunięta została blaszka z kościudowej…Ważnym krokiem, jaki zbliżaAnię do jej marzeń o chodzeniu,było wstawienie pod powłokębrzuszną pompy baklofenowej –urządzenia, które zawiera lekbaclofen i cewnik doprowa dza -jący ów lek do kanału rdzeniakrę gowego, co zmniejszyło bo -lesne napięcie mięśni. Urządzenieto dla jej drobnego organizmuniezbędne, było bardzo drogie,(30 tys. zł) a rodzinie Ani , co tudużo mówić, nie przelewa się.Na szczęście są ludzie wrażliwina cierpienie dziecka i “TelewizjaPolsat” nagrała z Anią 10-min.film, po czym w ramach FundacjiDzieciom “Zdążyć z Pomocą”poproszono telewidzów o wspar -DokoÒczenie na stronie 22


Strona 22 1-15/07/ 2009 N o <strong>13</strong> (<strong>979</strong>)Rozum w sercuDokoÒczenie ze strony 21cie finansowe i SMS-y. I tak lu -dzie złożyli się dla niej na pompębaklofenową. Operacja odbyłasię w Klinice Poznańskiej i cór -kę, jak za każdym razem, mamamusiała dowieźć z Bydgoszczy,gdzie mieszkają, opłacić obojgudojazd, zakwaterowanie i utrzy -ma nie w ciągu dwóch tygodni wPoznaniu. Skąd brać na to pie -niądze...?A konieczna jest zawsze poo -peracyjna rehabilitacja w Hipo -medical - Centrum Hipoterapii iRehabilitacji w “Zabajce”…Rzecz w tym, że intensywna spe -cjalistyczna rehabilitacja powinnatowarzyszyć Ani każdego dnia:dogot erapia, hipoterapia, hydro -terapia, terapia zajęciowo-rucho -wa i manualna.... Jest to na co -dzień niemożliwe, lecz po ope -racjach konieczne. Ale wysokopłatne.xxxOstatnio najważniejsze stało siępostawienie Ani w pionie, counie możliwiała bardzo zaawan -sowana skolioza, pogłębiona zpowodu niewłaściwego wózkainwalidzkiego. Doszło już do 65%skrzywienia kręgosłupa na lewybok, co groziło za parę lat udu -szeniem, tak wielki był ucisk naserce...Rok temu przeszła więcAnia skomplikowaną operacjęwszczepienia implantów do krę -gosłupa, po czym skolioza zmnie -j szyła się do 25% i jest małowidoczna. I znowu powinna byładziewuszka przez 6 razy w ro kuko rzystać ze specjalistycz nychturnusów rehabilitacyjnych, akoszt jednego wynosi 3.500 zł...Potrzebne było też niezwło -cznie urządzenie umożliwiającesprowadzanie wózka inwalidz -kiego Ani po schodach, czyli tzw.schodołaz ( rodzina wciąż miesz -ka na trzecim piętrze, bo miesz ka -nie jest zadłużone i nie można gozamienić), a związana z zaku pemkwota, stanowiąca 20% ce nyschodołazu - została zebranaprzez nas w Kanadzie! Starczyłonawet na opłacenie czterech tur -nusów rehabilitacyjnych, ko niecz -nych po owej operacji krę gosłupa.Mówię przez nas, tzn. dziękiofiarności i inicjatywie Danusi,przez jej znajomych i przyjaciół,a także ludzi, którzy odpowie -dzieli na moje artykuły o Ani wpolonijnej prasie i którzy wpłacalina założone przez nas konto Aniw Fundacji Charytatywnej Kon -gre su Polonii Kanadyjskiej.Ważne, że Kongres PoloniiKanadyjskiej objął niejako pa -tronat nad sprawą Ani, podciąga -jąc naszą kwestę na jej leczeniepod swą Fundację Charytatywną,aby można było wystawiać ofia -ro dawcom zaświadczenia do In -come Tax. Dzięki temu do dziśwpływają wciąż jakieś datki naleczenie naszej dzielnej, radosnejAni, mającej, może dzięki kocha -ją cej rodzinie – wielką odwagęistnienia wśród ciągłych zmagań zlosem.Sama byłam świadkiem wzru -sza jącej sytuacji. W jednym zarty kułów o Ani podałam swójprywatny numer telefonu jakokon tak towy. I oto po 9-tej wie -czorem dzwoni do mnie starszapani, pensjonariuszka CopernicusLodge i zwierza mi się, że pra -gnie na tę dziewczynkę dokonaćwpłaty 500 dol.,, ale trudno jejwy pisać czek. Ze dwie minutypodskakiwałam na dywanie zradości, wykonując coś na kształttańca, jak to zawsze czynię, gdycoś wyjątkowo dobrego się dzieje– i „na skrzydłach” pobiegłam doautobusu i subway’u, nie baczącna póżną porę. W Copernicusiepoznałam tę kochaną osobę, wy -pisałam w jej imieniu czek naadres Fundacji CharytatywnejKPK i zaproponowałam:- Chętnie bym i o Pani napi sała,bo Pani gest jest piękny...A ona odrzekła mi zdecydo wa -nie, że chce pozostać bezimienna.Takich bezimiennych gestówbyło wiele. Jak gdyby aktywność,manifestowana w tych akcjachprzez Danusię Kotapkę za jej ży -cia, przejęta została i kontynu o -wana po jej śmierci przez gronojej przyjaciół. W lutym 2009odby wał się w Centrum JanaPawła II wieczór pamięci Danusina który z bliska i z daleka przy -było ok. 100 osób, np. ks. Gurynaż z Montrealu. Główna organi -zatorka spotkania, Teresa Kali -man, wystawiła, ot tak mim o cho -dem, koszyczek na datki na Anię.Jak wszyscy przyjaciele Danusi,wiedziała bowiem, jak bliski jejsercu był los tej dziew czyn ki. <strong>No</strong>i uzbierała się sumka, którą po -słano Ani w prezencie wielkano -cnym... Przybyły na tę uroczy -stość z Arizony wraz z rodzinąjedy ny syn Danusi, Mirek Kotap -ka, też o dziewczynce nie zapo -mniał i przekazał 6 obrazów Da -nusi na aukcję na rzecz lecze niaAni. Bo musicie Państwo wie -dzieć, że Danusia w dojrzał ychla tach odkryła swój talent malar -ski.xxxWraz z przyjaciółmi Danusipostanowiliśmy dla tych obrazówzaaranżować aukcję w KlubieSeniora im. Św. MaksymilianaKolbe - podczas jednego z wtor -kowych spotkań w Centrum JanaPawła II. A jest to Klub na terenieToronto i Missisauga bardzo po -pu larny i aktywny, skupiający300 człon ków, znany z niezwyk -le dyna micznej działalnościwspól no towej, towarzyskiej, atak że kul turalnej i charytatywnej.Miło było znależć się w takdużym i tak zżytym gronie. Mó -wiłam o Ani na tle 5 obrazówDa nusi Kotapki (jeden zostałkupiony wcześniej). Powołałamsię na znamienne zdanie SimoneWeil, w które wierzę głęboko, że„jedyna prawdziwa miłość tomiłość współczucia” – kiedypotrafimy wczuć się w trudny losdrugiego człowieka. Przypomnia -łam też moją ulubioną, a małoznaną XIX-wieczną poetkę an -giel ską, Emily Dickinson i jej po -wiedzenie, które zapadło mi wpa mięć: „jeśli uratowałam jednożycie, nie żyłam na próżno”. Niema w tym zdaniu przesady.xxxMówiłam nie tylko o dziew -czynce z Bydgoszczy, ale i omałych dzieciach z Domu Dziec -ka w Kłodzku prowadzonegoprzez Zgromadzenie Sióstr Słu -żebniczek – bo i ta sprawa byłaprzedmiotem starań oraz kwestDanusi i moich artykułów. Chodzitu z kolei o 50 dzieci odartych zdzieciństwa, uratowanych nie -rzadko z melin, gdzie egzystowaliich wyrodni rodzice i gdzie tebezbronne maleństwa przeżywałyswe pierwsze, jakże brutalne zet -knię cie z życiem. Część z nichprzy wieziona została do wymie -nio nego Domu Dziecka w Kłodz -ku przez policję w sytuacji zagro -żenia ich życia...I znowu cierpienie dzieci, tymrazem zupełnie małych, od uro -dzenia do lat 6-ciu.. Może dla zo -brazowania sprawy podam dwatylko przykłady z ogromnej liczbyprzypadków, z którymi siostraFran ciszka, dyrektor Domu Dzie -c ka w Kłodzku, zetknęła się, pod -czas 20-letniej pracy z opusz czo -nymi dziećmi:Oto matka przyprowadza 3-letnie dziecko mówiąc zdecydo -wa nym głosem, że chce je tu zo -sta wić, bo jest upośledzone, w do -datku nie mówi i nie słyszy. Rze -czywiście, malec nic nie mówi,nie reaguje na słowa, nie ma znim kontaktu. Brudny i krańcowozaniedbany przykucnął sobie pod -c zas tej rozmowy na podłodzesku lony jakiś, jak zbity psiak...Siostra wzięła go za rączkę, po -sadziła na kolanach, spojrzała muw oczy i ze zgrozą odkryła w tychsmutnych bladoniebieskich oczę -tach, miedzy rzęsami – wszy ło -nowe! Może nie wszyscy wie dzą,że ten gatunek wszy trzyma siępo zostających w brudzie i nie -chlujstwie seksualnym owło sio -nych części narządów intym nychludzi dorosłych, stąd ich nazwa, aprzenoszą się na skutek roz -pustnego życia w brudzie. Ucze -piły się rzęsow małego, bo tylkotu znalazły u malca na miastkęśrodowiska łona jego mat ki...Siostra musiała je potem długowybierać jak najdelikatniej,paznokciami tylko, żadnychszczy piec nie można było użyć,by nie uszkodzić małemu oczek.W pewnym momencie przejechałza oknem samochód i chłopczykw tym kierunku obrócił główkę –a więc słyszał!Potem wymyty i przebrany,pod czas zabaw w grupie trzylat -ków, będąc ciągle pod szczegól -ną opieką Siostry – zaczął pow -tarzać poszczególne słowa, a więcznał ludzką mowę i szybko nau -czył się jej używać. Logopedastwier dził po krótkim czasie, żemały jest bardzo inteligentny.Szybko nadrobił dystans dzielącygo od innych dzieci w tym wieku,został oddany do adopcji, posłanydo szkół – dziś jest 11-letnim, do -brze rozwiniętym chłopcem. Jakieżycie musiał mieć wcześniej, jeślibył jak zatrzaśniętą szkatułką, odktórej zgubiono klucz...Drugi przykład: konkubentmat ki uderzył drągiem jej 8-letniego synka, Grzesia, wybijającmu cztery dolne zęby, już te stałei chłopiec musiał nosić protezę.Był tak moralnie zaniedbany, żemó wiąc przeklinał i chętnie wy -ma wiał zwłaszcza brzydkie sło -wa. W Domu Sióstr Służebniczekszybko przestał ich używać, a naSiostrę Franciszkę zaczął wołać„mamuś”... Gdy dekiltanie wyja -śni ła mu, że nie jest jego matką,powiedział krótko i z naciskiem: -„Ty będziesz moją mamą!” Tym -czasem jego rodzona matka poz -bawiona została przez sąd prawrodzi cielskich i nad drugim syn -kiem, Marcinkiem. Gdy go przy -pro wadziła do Domu Opieki,Grześ rzekł do Siostry Franciszkina boku: - Zostawmy ich nachwilkę samych, niech się jeszczenim nacieszy...Christopher DelicatessenBond & Ontario, Oshawa.Prawie tam gdzie kiedyú!Tel:905-579-4369ï Najlepsze ceny,ï Najlepsze wyrobyï Najlepsza obs≥uga,ï Pyszny chleb i pπczki firmy ìGranowskaî, tylko u nasChristopher Delicatesen znowu otwarte!39 Bond Street East, Unit#2, OshawaU nas jest ì<strong>No</strong>wy <strong>Kurier</strong>îMimo bolesnych doświadczeń iwczesnego zetknięcia się z bru -talnością życia Grześ miał w so -bie tyle uczuciowości, że potrafiłzrozumieć nawet tę swoją wyrod -ną mamusię... Zaś Marcin ka oto -czył opieką i wprowadzał w ży -cie i zwyczaje Domu...xxxWszystkie przyprowadzane tudzieci wyniosły z rodzinnegodomu lęki i urazy, składające sięna chorobę sierocą, objawiającąsię ciągłym obgryzaniem paznok -ci, nocnym moczeniem się czyobrabianiem, kiwaniem się włóżku, nawet rytmicznym wale -niem główkami o podłogę czy wścianę. Te maluszki potrafią gryżći kopać, chcą bowiem być zauwa -żone. Nawet przez „rękoczyny”na miarę swego wieku każde znich usiłuje przebić się do ludz -kiej uwagi - by wyjść ze swejbezbrzeżnej dziecięcej samot -ności. Taka siła i wola bycia„kimś”, a nie żywym przedmio -tem tylko, łomoce się w ich ma -łych ciałkach – a przekłada się tona bezsłowne wołanie o miłość,bez której dla dziecka nie maukojenia...Całkowicie wyprostować ichpsychiki może już się nie da,urazy i blizny pozostaną na całeżycie, ale trzeba zrobić wszystko,by te skrzywdzone maleństwaodzyskały godne dzieciństwo ...A Dom Małego Dziecka wKłodz ku, który chce im to zapew -nić, boryka się z trudnościami fi -nan sowymi. Już same środki czy -stości i pampersy dla tych nie -mowlaków, roczniaków i dwutrzylatków pochłaniają bajońskiesumy, a przecież trzeba też prze -prowadzać remonty starych po -mieszczeń Domu...xxxNie mogłam tym dzie ciom,którymi w Kłodzku opiekują sięSiostry Służebniczki i o którychteż pisałam artykuł w polonijnejprasie, poświęcić podczas spotka -nia w Klubie Seniora im. Św.Maksymiliana Kolbe w CentrumJaj Pawła II dużo miejsca, boprzecież zaraz miała odbyć sięaukcja obrazów na rzecz leczeniaAni z Bydgoszczy. Powiedziałamtylko, że dla Domu Dziecka wKłodzku również założyłyśmy zDanusią konto w Fundacji Chary -tatynej KPK. Czułam, że ludzie,zgromadzeni w Klubie Seniora,którzy przeszli w życiu niejedno -słuchają i rozumieją, choć możeza dużo poruszam spraw naraz.Świadczył o zrozumieniu koszy -czek, podawany od stolika do sto -lika, w którym zebrała się na le -czenie Ani niezła suma.Potem Teresa Krynicka wraz zJadwigą Rosińską i KrystynąPaw łowską tak żywo i intere su -jąco zorganizowały aukcję dziełDanusi, same biorąc w niejudział, że wszystkie obrazy posz -ły po dobrych cenach. I wtedyprezes Klubu, pani KazimieraDziatkowiec, wypisała jeszcze, kunaszej radości, na ów Dom Ma -łego Dziecka w Kłodzku przy ul.Wandy 6 - czek z funduszy pro -wa dzonego przez siebie KlubuSe niora im. Św. MaksymilianaKolbe. A mnie szepnęła do ucha,że na dziewczynkę z Bydgoszczypostara się również o czek z pie -DokoÒczenie na stronie 23


<strong>13</strong> (<strong>979</strong>) 1-15/07/2009DokoÒczenie ze strony 22niędzy Chóru, do którego należy.W krótkim czasie otrzymałamoba zapowiedziane czeki moneyorder. Gdy składałam podzięko -wa nia członkom Klubu Seniorana ręce pani Kazimiery, odparła:- Nie ma co dziękować, nieżyjemy przecież tylko dla siebie,ale by wspomagać innych. Bóg poto nas trzyma na ziemi, byśmywspierali bardziej potrzebują -cych...I jak tu nie czuć wzruszenia iradości wobec aktów czynnej do -broci...? Była wiosna, ale na dwo -rze mimo pierwszej połowy czer -wca chłodno było, pochmurno imgli sto. A nam, gdy szłyśmy zespotkania w Klubie Seniora im.Maksymiliana Kolbe, wydawałosię, że świeci słońce. Bo najpięk -niejszą wiosną jest dobroć serca!Wracałyśmy w nastroju, o któ -rym mówi św. Jan Bosco – „byćradosnym, dobrze czynić i wrób -lom pozwolić ćwierkać – otonajlepsza filozofia”.xxxSpytałam Jadwigę Rosińską, odlat biorącą żywy udział w ak cjachcha rytatywnych, dlaczego toczyni?- Bo czuję satysfakcję i radość,że wychodzę poza mój własnyegoizm, łącząc się w ten sposóbze światem ludzi cierpiących...Właśnie - satysfakcja i radość!Dlaczego odczuwamy ją wtedy,Informacje o najnowszychksiążkach wydanych w PolsceDokoÒczenie ze strony 4tworzących ogromny potencjałludzi ZASPU, SPATiF-u, „nowe -go” ZASP-u, a także portrety 16prezesów ZASP-u za Granicą”.Zostały przedstawione biogramy80 działaczy Związku.„Bezcenną wartością księgijubileuszowej są autorskie Wspo -m nienia, głosy działaczy repre -zen tujących różne pokolenia, odWitolda Sadowego, HalinyKwiat kow skiej i Zofii Kucównydo Sła womiry Łozińskiej i LidiiGo gacz-Popiel”. W Aneksieznaj du jemy Kronikę wszystkichZjaz dów ZASPu i nazwiskaczłonków Władz od 1919 do2008 roku, oraz spisy Honoro -wych Preze sów, HonorowychCzłonków ZASP. ZaslużonychCzlonków ZASP, Laureatów Na -grody im. L. Schillera, Nagrodyim. A. Nar del l e go, nagrody„Ario na”. Znalazło się także 125bio gramów działa czy ZASP-uwybranych do Władz na XLIXWalnym Zjeździe Dele gatówZASP.Po odzyskaniu niepodległościnajwaźniejszym zadaniem byłakonsolidacja rozproszonego śro -dowiska aktorskiego w jednejkor poracji, podzielonej na auto -no miczne sekcje, a następnieorga nizacja życia teatralnego wPolsce .W okresie okupacji ZwiązekArtystów Scen Polskich działał,mimo, że zebrania zarządu odby -wały się potajemnie w prywat -nych mieszkaniach. W 1940 rokuwładze niemieckie zarządziłyrejestracje wszystkich artystówpolskich. Prezes Józef Śliwickiwraz z Karolem Adwentowiczem,Stefanem Jaraczem, EdmundemWiercińskim i innymi znanymiakto rami na tajnym posiedzeniuuchwalili jednogłośnie bojkotrejestracji i ustalili zasady postę -powania aktorów w warunkachoku pacyjnych. Znakomita więk -szość artystów nie podporząd -kowała się nakazom okupanta.Teresa Krynicka i Krystyna Starczak-Kozlowska podczas aukcjiWielu z nich brało udział w taj -nych teatrach i szkolnictwie kons -piracyjnym. W tym samym rokupowstała Tajna Rada Teatralna.Spełniała ona rolę tajnej władzynad teatrem polskim.Zaraz po zakończeniu wojnywładza ludowa powierzyła TajnejRadzie Teatralnej organizacjężycia teatralnego w Polsce. Otym okresie Zofia Watrak pisze:„Trudno też oceniać powojennyokres funkcjonowania ZASP-u zperspektywy jednoznacznych są -dów moralnych. Raczej trzebaprzy jąć perspektywę historycz -nych uwarunkowań, bo te okreś -la ły strategie możliwych działań iz tego punktu widzenia możnaocenić jedynie ich skuteczność”.Powojenny ZASP, praktycznie dokońca dekady Gierkowskiej,moż na określić jako trudną drogębezkonfliktowego wpasowaniasię w totalitarny system. Zakłóce -niem była sprawa Dziadów Dej -m ka, choć w spektaklu politycz -nych intencji nie było.Dalej Zofia Watrak pisze, że„przywrócenie legalnego ZASP-una integracyjnym Nadzwyczaj -nym Wal nym Zjeździe w paż -dzier niku 1989 dokonało się moż -na powie dzieć ‘aksamitnie’, bezmo ral ne go rozliczenia tych, któ -rzy niele gal nie przejęli jego tra -dycje, do ro bek i reprezentacje.Cho dzi ło jed nak o przywrócenieśrodowis ku jed ności i niedopusz -cze nie do rozwarstwienia. O zje -dnoczenie go rą co apelował An -drzej Łapicki, który nadał zjazdo -wi pojednaw czy ton”.I dalej czytamy: „Dziś nowarze czywistość ustrojów stawiaprzed ZASP-em odmienne zada -nia. Zasadne wydaje się pytanie,czy szczytne hasła i cele zrodzonez historycznie odmiennej sytuacji,przystają do współczesności.Wy cofanie się państwa z bezpo -śre dniego zarządzania kulturą ibrak wyrazistej polityki kultural -nej, skłaniać musi środowiskaartystyczne do nowej strategiigdy czynimy jakieś dobro? Posłu -chajmy pisarza skandynawskiegoprzełomu wieków, M. Maeter -lincka: „Nade wszystko nie zapo -mi najmy nigdy o tym, że aktdobroci jest sam w sobie aktemuszczęśliwiającym.Jest on owocem długiegowewnętrznego życia w radości izadowoleniu, dowodem spokoj -nych godzin i dni spędzonych nawobec władzy, już nie defensyw -nej, a bardziej ekspansywnej”.„<strong>No</strong>wego spojrzenia wymaga teżkwestia organizacji teatru w rze -czywistości wolnego rynku i de -mo kratycznego państwa”.W Księdze Jubileuszowej onajjaśniejszych szczytach naszejduszy...”<strong>No</strong> i powiedzcie: czy niewarto, choćby czasami, pobyć so -bie „na najjaśniejszych szczytachnaszej duszy...”? Czuć zadziwia -ją cą lekkość istnienia, która jestpew nym rodzajem szczęścia, niedostępnego wtedy, gdy zaspaka -jamy tylko materialistyczne po -trzeby naszej egzystencji i własneegoistyczne dążenia.Krystyna Starczak-KozlowskaPS.Wszystkim, którzy chcą pomócAni z Bydgoszczy lub dzieciom zDomu Dziecka, pro wadzonegoprzez Siostry Służe bniczki wKłodzku ( i otrzymać potwier -dzenie dla Income Tax) – pro -simy o przesyłanie czeków naadres Fundacji CharytatywnejKPK: 288 Roncesvalles Ave,Toronto, On. M6R 2M4,z dopiskiem:”Na leczenie Ani”lub „Dzieci z Kłodzkaludziach Związku Artystów ScenPolskich piszą różni autorzy,autorzy kilku pokoleń, praktycy iteoretycy teatru.Maria BudziakowskaTake Advantage of the Family BenefitsThe Honourable Jean-PierreBlackburn, Minister of NationalRevenue and Minister of State(Agriculture and Agri-Food),encourages individuals and fami -lies to take advantage of increas -ed federal child and family bene -fits and credits to which they maybe entitled.“In its Canada’s EconomicAction Plan, the Government ofCanada has raised the NationalChild Benefit Supplement leveland the Canada Child Tax Bene -fit (CCTB) base by $1,894 fromwhich benefits start beingphased-out so that eligible fami -lies with two children can receivean additional benefit of up to$436 starting in <strong>July</strong> 2009. Thiswill allow many families toreceive increased federal childbenefits because the incomelevels where the benefits start tobe phased out increased. Morefamilies will be eligible to re -ceive benefits and credit pay -ments, due to the govern ment’saction,“ said Minister Blackburn.“In 2008, over 91 million benefitpayments were issued to morethan 11 million recipients, totall -ing $16.7 billion.“Minister Blackburn remindsCanadians that the Canada Reve -nu e Agency recalculates the entit -le ment every <strong>July</strong>, and that ifthey wish to start receiving childand family benefits, they have toapply either by using the Applyfor child benefits service atwww.cra.gc.ca/myaccount, or byusing Form RC66, Canada ChildBenefits Application, availableon the CRA Web site atwww.cra.gc.ca, or by calling 1-800-959-2221.Individuals and families shouldapply when the child is born, ifthe child starts living with them,or if they become residents ofCanada. They should not delay inapplying because CRA can onlymake retroactive payments for upto 11 months from the monthCRA receives their application.Also, individuals and their spous -es or common-law partners arerequired to file an income tax andbenefit return every year even ifthere is no income to report.“In addition, the CRA has alsoimproved procedures to stream -line the child tax benefit admini -stration and application process inlight of Canadians’ living arran -ge ments and their marital status.”added Minister Blackburn. “Theycan now provide CRA with allthe required documents in onlyone step or call the CCTB enquir -ies line at 1-800-387-1193 to findother alternatives for theirsituation.”In 2008, over 3.1 million fami -lies benefited from CCTB pay -ments, totaling $9.5 billion. TheCCTB is a tax-free monthly pay -ment made to eligible families tohelp them with the cost of raisingchildren under the age of 18.Monthly payments are made onthe 20th of each month.More than 1.5 million familiesreceived the Universal Child CareBenefit (UCCB) in 2008, totaling$2.5 billion. The UCCB is forchildren under the age of 6 yearsand is paid in instalments of $100per month per child. Monthlypayments are made on the 20th ofeach month.In 2008, more than 9.5 millionindividuals benefited from thegoods and services tax/ harmoniz -ed sales tax (GST/HST) creditStrona 23POLISH-CANADIANINDEPENDENT COURIERSEMI-MONTHLYWYDAWCA-PUBLISHER<strong>No</strong>wy <strong>Kurier</strong> Inc.REDAKTOR NACZELNY:JolantaCabajDZIA£REKLAM/ADVERTISINGDyrektor/Manager -Zbigniew KoprowskiCell: 647-886-1804Email: zkopc549@rogers.comADRES REDAKCJI/ADDRESSOF EDITORIAL BOARD:12 Foch Ave, Toronto, ONM8W 3X1 (Canada)Tel/Fax: . (416) 259-4353E-mail: zkopc549@rogers.comwebsite:www.nowykurier.comPUBLICYSCI/CONTRIBUTORS:Wies≥aw Bla schke (Polska),Wojciech Blasiak (Polska), MajkaBochnia, Maria Budziakowska,Henryk Bug≥acki (Pol ska), Iza -bella Bukraba -Rylska (Polska),Wini cjusz Gure cki, Jan Jekie≥ek,Dariusz W. KulczyÒski, ZofiaLa chowicz, Grażyna Majka (Pol-ska), Eløbieta Mar ciÒ czak-Lep -pek, John Moscow, ZbigniewMoszumański (Polska), Wies≥awPie cho c ki (Austria), Zeno wiuszPo nar ski, Kazi mierz Z. PoznaÒ -ski (USA), Jerzy Przystawa(Polska), Barbara Sharratt, Kry -sty na Star czak-Koz≥owska,Edward So≥tys, Jan Sza rycz,Tadeusz SzczÍsny, An drzej Tar -gow ski (USA), George ZbigniewWesiora, Alek sandra ZiÛ≥kow ska-Boehm (USA), Janusz Zuziak(Polska)Redakcja nie odpowiada za treúÊzamieszczonych og≥oszeÒ.Teksty zawierajπce numerytelefonÛw sπ tekstami reklamowymi.Zamieszczone materia≥y niezawsze odzwierciedlajπ poglπdyRedakcji.Przedruk bez zezwolenia Redakcjizabronionypayments, totaling $3.5 billion.The GST/HST credit is a tax-freequarterly payment that helpsindividuals and families with lowand modest incomes offset all orpart of the GST or HST that theypay. Quarterly payments aregenerally issued on the 5th of<strong>July</strong>, October, January and April.Over 1,000 individuals receivedWorking Income Tax Benefit(WITB) advance payments in2008, totaling $231,000. For 2009and subsequent years, the budgetpro poses to increase funding forWITB, an additional $580million, that will be provided tothe pro gram. The WITB is arefundable tax credit intended toprovide tax relief for eligibleworking low -income individualsand families who are already inthe workforce and to encourageother Canadians to enter theworkforce. Every year, indivi -duals can also apply to receiveWITB advance payments usingForm RC201, Working IncomeTax Benefit Advance PaymentsApplication. WITB advancepayments are issued quarterlygenerally on the 5th of April,<strong>July</strong>, October, and January.


Strona 24 1-15/07/ 2009 N o <strong>13</strong> (<strong>979</strong>)Bodome Flooring Canada Inc.Tomasz TomczakKrzysztof TomczakJolanta CabajZapraszaZbigniew Koprowski71 Portland Street, TorontoMamy w sprzedaøy*w nastÍpujπcych kolorach:wysokiej jakoúcii bardzo dobrej cenie:Quarter RoundT - Moldingoraz Thin TrackQuarter Round8í - $12.99T-Molding 8í $ 21.99Thin Track 8í $ 4.99Gπbka 200 sqft $19.99Natural BeechNew Red Brown AlderGolden OakNew MerbauVermont MapleCountry OakCountry Oak/Dark OakCarolina MapleRed OakDark ValnutPecanVermount CherryDzwoÒ 416 731 - 1804Tylko u nas 8ft. (deski) engineering floor*europejskiej produkcji 2220X 270x<strong>13</strong>.5mmGwarantowana jakośćdπb od 5.29sq.ft.klon od 5.29 sq.ftbuk od 5.09 sq.ftjatoba od 5.29 sq.ftamerican cherry od 5.79 sq.ftDπb (Oak Shadow) kolor dostępny tylko w naszej linii** Specjalna oferta dla polskich wykonawcÛw** Jesli chcia≥byú zagwarantowaÊ sobie cenÍ w sezonie letnim zg≥oú siÍ dzisiaj*** Obowiπzujπ pewne ograniczeniaThe QueenswayQEW Gardiner ExpresswayRoyal York Rd.Portland St.Engineering FloorMaple (Klon)2000x 180x<strong>13</strong>.5 mmTylko $3.99***Audley St.Grand Ave.5.89sq.ft.Park Lawn Rd.Jesli chcia≥byúzagwarantowaÊsobie cenÍ dokoÒca tego rokuna og≥aszaneproduktyzg≥oú siÍ dzisiaj***

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!