11.07.2015 Views

tutaj - Bogatynia

tutaj - Bogatynia

tutaj - Bogatynia

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Redakcja Biuletynu„<strong>Bogatynia</strong>” składa państwu Przezakserdeczne podziękowania za przekazaneinformacje i poświęcony czas niezbędnydo opracowania tego materiału orazżyczy kolejnych wielu lat przeżytychwspólnie w zdrowiu i szczęściu.listy. Zaczęliśmy snuć wspólneplany. Odkładaliśmy pieniądze.Ślub kościelny wzięliśmy 2kwietnia 1961 roku. Byliśmy tacyszczęśliwi. Z pomocą rodzicówurządziliśmy przyjęcie weselne.Z moich rodzinnych stronwyjechałam już jako mężatka” -wspomina pani Marianna.O mały włosPan Zdzisław urodził się w 1935roku w miejscowości Leliwa,oddalonej o 4 km od Klonowej,w której przyszła na świat paniMarianna. Rodzice mieli gospodarstwo.W tej rodzinie wielesię mówiło o dziadku ze stronyojca. To był światowy człowiek,bardzo mądry i, jak natamte czasy, bardzo postępowy,dużą wagę przykładał do zdobywaniasolidnego wykształcenia.Swoich synów posłał doszkół, aby mieli lepiej w życiu.Ojciec pana Zdzisława odziedziczyłciekawość świata orazumiejętność szybkiego uczeniasię po ojcu. „Pana Tadeusza”recytował z pamięci, znał biografiewszystkich królów polskich,znał się również na literaturzei sztuce. Mama zajmowałasię domem i opiekowaładziećmi. Była ich trójka chłopców.Niestety, jeszcze w trakciewojny jeden z nich zmarł.Pan Zdzisław i jego o siedem latmłodszy brat dorastali w szczęśliwejrodzinie. Sielanka nietrwała jednak długo. Cztery latapo wojnie matka zachorowałana gruźlicę, choć leki ściągaliprzez PCK z zagranicy, nic tonie dało. Wkrótce odeszła z tegoświata, a wraz z nią szczęśliwedzieciństwo chłopców. Ojciecnie mógł się pogodzić z jejśmiercią. Załamał się całkowicie.Z niczym sobie nie radził,nawet najprostsze rzeczy do wykonaniaw gospodarstwie domowymgo przerastały. „O maływłos nie trafiliśmy do domudziecka” - mówi pan Zdzisław.„Ja miałem 14 lat, a brat Janek– 7. Na szczęście brat ojca, bardzoprzedsiębiorczy człowiek,zajął się nami. Tylko dzięki niemunie trafiliśmy do sierocińca.Wuj nas uchronił. Zaczęliśmychodzić do szkoły, nadrabialiśmynaukę. Wkrótce ojciecożenił się po raz drugi. To byłaprawdziwa łaska z nieba. Naszamacocha stworzyła nam znowuprawdziwy dom. Zajęła się namijak swoimi dziećmi, a i ojciecwrócił do zdrowia. Z tegozwiązku przyszła na świat siostraMarysia. Przybrana mamamiała dla nas tyle serca, że każdemudziecku życzyłbym takiejmamy. Dziś mówię o niej mojamama, choć tak naprawdę niąnie była, ale mam wobec niejwielkie poczucie wdzięcznościi składam jej ogromne wyrazyszacunku. Dzięki niej mieliśmyprawdziwy dom. Skończyłemszkołę i rozpocząłem dorosłeżycie”.-wspomina pan Zdzisław.W poszukiwaniumiejsca na ziemi„Wieloma drogami szedłem,nim znalazłem swoją ścieżkę,która doprowadziła mnie tu, doPorajowa” -śmieje się pan Zdzisław.„Takie były czasy. Najpierwtrafiłem do SP (Służba Polsce)do Częstochowy, tam pracowałemprzy rozbudowie huty Bieruta,potem wzięli mnie do wojskado Zgierza, do szkoły oficerskiej,stamtąd mnie jednakwyrzucili, bo ojciec nie chciałsię zapisać do spółdzielni produkcyjnej.Potem znowu byłemw wojsku na Śląsku. Tak minęłymi ponad dwa lata. W końcu,przeszedłszy do cywila, pojechałemdo pracy do kopalniw Zabrzu. Tam też długo miejscanie zagrzałem, bo wydarzyłsię wypadek. Na kopalni był zawał,wielu ludzi zginęło, a jawraz z kolegami tak się wystraszyliśmy,że uciekliśmy stamtąd.Pojechałem do siostry ojca - ciociBronisławy, która mieszka weWrocławiu i tam pracowałemkrótko w cukrowni. Dzięki pośrednictwupracy, dowiedziałemsię o Turoszowie. Nawet niewiedziałem, gdzie to jest. Zdecydowałemw ciemno. No i przyjechałem.Tak się zaczęła mojaprzygoda z Turowem na długielata. Był 1960 rok. Zaraz dostałempracę, szybko zdobywałemkolejne kwalifikacje, umiejętności.Zarabiałem coraz więcej.Podobało mi się to moje dorosłeżycie. No i oczywiście mogłemjuż założyć rodzinę i przywieźćtu moją ukochaną”-podkreślaz dumą pan Zdzisław.Już we dwoje„Przyjechałam tu do Porajowado męża dokładnie 15 sierpnia1961 roku. On już wystarał sięo mieszkanie. Było małe, przytulne- dwa pokoje z kuchnią,ale najważniejsze, że mieliśmywłasny kąt. Urządzaliśmy goz wielkim zapałem. Szybko wrastaliśmyw tutejsze środowisko.Byliśmy przecież tacy młodzi.W tym wieku wszystko jest inne.Nawet problemy nie wydająsię straszne. Najpierw mieszkaliśmyprzy ulicy Spokojnej,tam urodził się nasz syn Andrzej,a po trzech latach przeprowadziliśmysię tu, na Górniczą,gdzie powiększyła się namrodzina. Na świat przyszła córkaMałgorzata. Teraz już byliśmyw komplecie. Odwiedzałanas rodzina. Siostra męża nawetz nami trochę mieszkała.Był przez jakiś czas także mójojciec. Wspólnie się dorabialiśmy.Pracowaliśmy z zapałem.Ja jako nauczycielka pracowałamw tutejszej szkolepodstawowej. Prowadziłamkurs rolniczyoraz uczyłamw szkole wieczoro-Fot. UMiG <strong>Bogatynia</strong>wej. Mąż pracował w kopalni.Jakoś to było, raz lepiej, czasemgorzej. Dzieci dorosły, pozakładałyswoje rodziny, zdobyływykształcenie. Teraz mamyw nich prawdziwą ostoję, pomagająnam, odwiedzają. Doczekaliśmysię też trójki wspaniałychwnucząt. Jesteśmy z nich tacydumni. Uczą się wszyscy wspaniale,zdobywają porządne wykształcenie.Teraz czekamy naprawnuczki. Od kilku lat jesteśmyna zasłużonej emeryturze.Po ponad 30 latach pracy, zarównoja, jak i mój mąż, oddajemysię swoim ulubionym zajęciom.Ja wyszywam, wspólniedbamy o dom, ogródek. Naszczęście zdrowie nam w miarędopisuje. Mamy znajomych,wspólnie spędzamy czas. Zresztązawsze lubiliśmy ludzi. Urządzaliśmywieczorki i chodziliśmyna potańcówki. Teraz jestspokojniej, ale też wesoło. Jakprawie wszyscy w naszym wiekumamy też swoje dolegliwości,ale nie poddajemy się nica nic. Oby tak dalej.”- śmieje siępani Marianna.www.bogatynia.plOd 50 lat razem„Tak, jesteśmy już razem ponadpół wieku. Nieźle to brzmi”– śmieją się dziś państwo Mariannai Zdzisław. „W tamtymroku obchodziliśmy swój złotyjubileusz pożycia małżeńskiego.Była piękna uroczystość. Jesteśmypierwszą parą z tak długimstażem małżeńskim wśródnaszych bliskich. Zjechała więcdo nas cała rodzina, ta bliższa,i ta dalsza. Było tak pięknie, serdecznie,wesoło i miło. Byliśmybardzo wzruszeni. To jeden zeszczęśliwszych dni w naszymżyciu” - dodają chórem państwoPrzezak. Zapytani o receptęna udany związek odpowiadajązgodnie: „Życie we dwoje toogromna sztuka kompromisu”.Redakcja biuletynu życzypaństwu Mariannie i ZdzisławowiPrzezak radosnych chwilw życiu, dużo zdrowia orazwszystkiego co najlepsze, a takżezdrowych, spokojnych i spędzonychw gronie najbliższychŚwiąt Bożego Narodzenia orazpomyślności w nadchodzącymNowym Roku.Nr 11 (43) grudzień 20127

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!