Tylko Toruń nr 215
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
•
TYLKOTORUN.PL
EDUKACJA
3
Rozwijamy skrzydła dzieci
Jak wywołać uśmiech na twarzy dziecka, a przymus zamienić w przyjemność? Do tego formą zabawy nauczyć, a rozmową wywołać apetyt
na więcej? A ponadto sprawić, by świetna znajomość angielskiego dawała przepustkę do świata? Z takimi i innymi wyzwaniami mierzy się na
co dzień nauczycielski team placówek Butterfly. Z bardzo dobrymi skutkami. Nad wszystkim czuwa trio – Sabina Hoffmann, Magdalena Raszkiewicz
i Marcin Brzozowski – które z satysfakcją wyznacza z załogą nowe kierunki
Sabina Hoffmann (prezes organu prowadzącego).
A wszystko zaczęło się od…?
Sabina Hoffmann (prezes organu prowadzącego):
Niedosytu. Kilkanaście
lat temu, mając dwie małe córki,
próbowałam wyobrazić sobie,
jak będzie wyglądała ich edukacja.
Byłam pewna, że nie chcę dla nich
tradycyjnego przedszkola i archaicznej
szkoły, a istniejące już od lat
placówki prywatne też nie do końca
spełniały moje wyobrażenie o „innym”
prowadzeniu dzieci. Miałam
to szczęście, że wraz z kilkoma
rodzicami, entuzjastami nowatorskiego
podejścia do nauczania języka
angielskiego, udało się stworzyć
zręby niewielkiej placówki dwujęzycznej.
Jeszcze nie do końca wiedzieliśmy,
jak to wszystko będzie
wyglądać w praktyce, ale byliśmy
szczęśliwi, mając łącznie w szkole
i przedszkolu 20 dzieci i pierwszych
nauczycieli – totalnych zapaleńców.
Zarówno szkoła, jak i przedszkole
od początku miały charakter dwujęzyczny.
Co to oznacza w praktyce?
Sabina Hoffmann: Naszą wizją było
spowodować, żeby brak znajomości
języka już tak oczywistego
jak angielski nie
definiował przyszłości
dzieci.
A dokładniej,
żeby rozumiały go
tak dobrze i czuły
‘‘W się z nim na tyle
zawodzie
swobodnie, by
nie musiały mieć
dylematów typu:
„Polska czy zagranica?”.
Żeby
mogły z odwagą
podchodzić do wyborów dotyczących
chociażby studiów w zachodniej
Europie lub Stanach Zjednoczonych,
nie obawiając się bariery
językowej.
Marcin Brzozowski (wicedyrektor):
fot. Łukasz Piecyk
Założyliśmy sobie, że nasycamy
językiem dzieci, ile się da. Od
pierwszych lat przedszkolnych –
a teraz już nawet w naszym żłobku
– mają osłuchiwać się z angielskim,
chłonąć go na zajęciach, na przerwach,
podczas posiłków i toalety.
W szkole praca z językiem nabiera
już trochę bardziej sformalizowanych
ram – po
etapie zanurzenia w język
słuchany i mówiony, trzeba
nauczyć nielubianej gramatyki
i przekazywać nieco
bardziej specjalistyczne
słownictwo w ramach części
zajęć biologii, geografii,
wychowania fizycznego czy
plastyki. Im więcej języka,
tym lepiej.
nauczyciela tak ważna jest
dobra energia, autentyczność, mówienie sobie
prawdy, podtrzymywanie na duchu, rzucanie
szalonych pomysłów.
Placówki Butterfly istnieją
12 lat. Prawdopodobnie macie już
mierzalne efekty Waszego sposobu
nauczania dwujęzycznego?
Magdalena Raszkiewicz (dyrektor):
Oczywiście. Pierwszym momentem
miłego zaskoczenia – szczególnie
dla naszych rodziców – są
zagraniczne wakacje z dziećmi, gdy
nagle okazuje się, że „moja pociecha
po prostu mówi po angielsku”.
Później przychodzą wymiany międzynarodowe
uczniów, podczas
których nasi podopieczni imponują
swoją znajomością języka dzieciakom
często starszym o 3-4 lata.
Kolejnym efektem są zdawane bezproblemowo
egzaminy językowe
Cambridge. A od najstarszych naszych
absolwentów wiemy, że uczą
się z powodzeniem w międzynarodowych
liceach lub niebawem wybiorą
studia w języku angielskim,
na przykład medycynę. To bardzo
satysfakcjonujące.
Jednak nie tylko dwujęzyczność
charakteryzuje Wasze placówki.
Świetne wyniki nauczania widoczne
są w statystykach oświatowych,
gdzie Butterfly zawsze jest w czołówce
najlepszych.
Magdalena Raszkiewicz: Staramy się
bardzo pilnować wysokiego poziomu
nauczania. To oczywiście procentuje
w postaci laurów w konkursach
przedmiotowych i dobrych
wyników egzaminów. Ale nie tylko
o wysoki poziom edukacji nam
chodzi.
Sabina Hoffmann: Tak naprawdę zawsze
balansujemy między tym, czego
oczekuje system i dominująca
grupa rodziców – stopnie i czerwone
paski – a tym, z czym sami najchętniej
się identyfikujemy – dość
familijna atmosfera, brak anonimowości
ucznia, częste rozmowy
i przyjemna atmosfera.
Ujmując to najogólniej:
stawiamy na relacje.
Marcin Brzozowski: A ponadto
na mnóstwo zajęć
dodatkowych, podczas
których można się spełniać
i uzupełniać swoją
wiedzę lub zdobyć różne
praktyczne umiejętności.
O tym, że dzieciom
jest u nas dobrze,
świadczy fakt, że nawet
o 17.00 często nie chcą
wychodzić z naszego budynku.
Jak się udaje tworzyć taki efekt
w czasach, gdy temat edukacji
w Polsce wywołuje tyle dyskusji
i negatywnych refleksji?
Magdalena Raszkiewicz: Nie ma
placówek idealnych, ale my bardzo
staramy się wywoływać pozytywne
wibracje. W zawodzie nauczyciela
tak ważna jest dobra energia, autentyczność,
mówienie sobie prawdy,
podtrzymywanie
‘‘Pierwszym momentem miłego zaskoczenia –
szczególnie dla naszych rodziców – są zagraniczne
wakacje z dziećmi, gdy nagle okazuje się, że „moja
pociecha po prostu mówi po angielsku”.
na duchu,
rzucanie
szalonych
pomysłów.
Takie wzajemne
podskórne
motywowanie
się. Przecież
my często
sami nie
posiadamy takich cech ot tak, więc
musimy umieć je w sobie wywołać.
Realizacja różnych projektów,
korzystanie z technologii, otwieranie
się na świat, wychodzenie poza
mury szkoły, zajęcia dywanowe – to
wszystko może być tylko skutkiem
refleksji, która pierwotnie musi być
mniej więcej taka: „kurczę, jaka ta
lekcja jest nijaka, ja sama się nudzę
w jej trakcie, a co dopiero uczniowie”.
Sabina Hoffmann: Poza tym nieustająco
żyjemy nowymi pomysłami.
Jak się coś nie udaje w jeden sposób,
to próbujemy w inny. Mamy
dużo planów na rozwój, nie tylko
w oparciu o koncepcję, w której
funkcjonujemy do tej pory. Przed
nami kolejne edukacyjne kroki, ale
na szczegóły trzeba jeszcze poczekać.
Rozwijamy skrzydła. Naszych
dzieci i swoje.
Marcin Brzozowski (wicedyrektor).
Tylko Toruń . 21 października 2022
Magdalena Raszkiewicz (dyrektor).