16.01.2013 Views

Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny ...

Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny ...

Aby rozpocząć lekturę, kliknij na taki przycisk , który da ci pełny ...

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

<strong>Aby</strong> <strong>rozpocząć</strong> <strong>lekturę</strong>,<br />

<strong>kliknij</strong> <strong>na</strong> <strong>taki</strong> <strong>przy<strong>ci</strong>sk</strong> ,<br />

<strong>który</strong> <strong>da</strong> <strong>ci</strong> <strong>pełny</strong> dostęp do spisu treś<strong>ci</strong> książki.<br />

Jeśli chcesz połączyć się z Portem Wy<strong>da</strong>wniczym<br />

LITERATURA.NET.PL<br />

<strong>kliknij</strong> <strong>na</strong> logo poniżej.


Karl Treumund<br />

SAGA O NIBELUNGACH<br />

Przekład z niemieckiego A<strong>da</strong>m Sz<strong>na</strong>per<br />

Tytuł orygi<strong>na</strong>łu Die Nibelungensage<br />

2


Tower Press 2000<br />

Copyright by Tower Press, G<strong>da</strong>ńsk 2000<br />

3


Przedsłowie<br />

Saga o Nibelungach, Das Nibelungenlied, przekła<strong>da</strong><strong>na</strong> <strong>na</strong> opowieść prozą, <strong>na</strong> gawędę, lub<br />

<strong>na</strong>wet, z zapożyczeniami z innych sag germańskich, <strong>na</strong> dramat muzyczny, jak to uczynił Ryszard<br />

Wagner w głośnym cyklu operowym Pierś<strong>ci</strong>eń Nibelunga, powstawała jako zespół<br />

wierszy czy też pieśni, by po długim czasie ukształtować się w dość jednolity poemat epicki,<br />

zaliczany przez niemieckich historyków kultury i literatury do rzędu sag bohaterskich.<br />

Powstawanie sagi o Nibelungach w tym kształ<strong>ci</strong>e, w jakim przetrwała o<strong>na</strong> do <strong>na</strong>szych czasów,<br />

zakończyło się w latach 1190-1210. Moż<strong>na</strong> to dokładnie określić, gdy się studiuje <strong>na</strong>jbliższe<br />

w czasie warstwy treś<strong>ci</strong>owe poematu i porównuje je z innymi przekazami historycznymi,<br />

zwłaszcza zawarte tutaj odniesienia do ży<strong>ci</strong>a towarzyskiego i stosunków lokalnych w<br />

Wiedniu z przełomu wieków XII i XIII. Gleba intelektual<strong>na</strong> <strong>na</strong>ddu<strong>na</strong>jskiej krainy, jeśli tak<br />

moż<strong>na</strong> powiedzieć, lub też stan świadomoś<strong>ci</strong> historycznej bliskiej występującym tutaj trubadurom<br />

dworskim spowodowały, że <strong>na</strong>stąpiło przesunię<strong>ci</strong>e akcentów w <strong>da</strong>wnym reńskofrankońskim<br />

mi<strong>ci</strong>e powiązanym z upadkiem państwa Burgundów. Dotyczy to także Attyli,<br />

wodza Hunów, w <strong>który</strong>m nie widziano tutaj tyra<strong>na</strong> i okrutnika, jak to było <strong>na</strong>d Renem, nie<strong>na</strong>wiś<strong>ci</strong>ą<br />

<strong>da</strong>rząc raczej złą frankońską Krymhildę.<br />

Pozostały jed<strong>na</strong>k w poema<strong>ci</strong>e fragmenty <strong>da</strong>wniej stworzonych pieśni i opowieś<strong>ci</strong> ze swoim<br />

nie odpowia<strong>da</strong>jącym już temu czasowi przesłaniem mitycznym. Przypuszcza się, że twórca<br />

Pieśni Nibelungów pochodził ze stanu rycerskiego, z<strong>na</strong>jąc się <strong>na</strong> dworskim ceremoniale i będąc<br />

również rozmiłowany w przemia<strong>na</strong>ch ży<strong>ci</strong>a. Moż<strong>na</strong> się zatem zastanowić, czy przy kolekcjonowaniu<br />

lub wręcz a<strong>da</strong>ptacji różnych wiekiem cząstek <strong>na</strong>rracyjnych uczynił to świadomie.<br />

Trudno to potwierdzić, choć byłby to może do<strong>da</strong>tkowy liść do jego laurowego wieńca,<br />

gdybyśmy bo<strong>da</strong>j z<strong>na</strong>li jego imię.<br />

Raz po raz ba<strong>da</strong>cze poematu i historycy tego okresu kultury średniowiecza przypisywali<br />

autorstwo poematu austriackiemu minnesangerowi, z<strong>na</strong>nemu jako Herv von Kürenberg, którego<br />

pieśni były anonimowe, z wyjątkiem jednej, w której zachowało się jego <strong>na</strong>zwisko („...<br />

oto słyszę rycerza, jak pięknie śpiewa w sposobie Kürenberga”). Współcześnie dobry z<strong>na</strong>wca<br />

sagi Walter Hansen za jej autora uważa Konra<strong>da</strong> von Fussenbrunne<strong>na</strong>, z<strong>na</strong>nego jed<strong>na</strong>k raczej<br />

jako twórca legendy o dzie<strong>ci</strong>ństwie Jezusa.<br />

Hansen ma jed<strong>na</strong>k pewną zasługę: oto w <strong>na</strong>jnowszej swojej książce Die Spur der Helden<br />

(Ślad bohaterów) postanowił skonfrontować posta<strong>ci</strong>e z Nibelungów z ich prawdziwymi ży<strong>ci</strong>orysami,<br />

dowodząc dość skutecznie, że król Gunther identyczny jest z królem Gun<strong>da</strong>harem,<br />

za którego regencji <strong>na</strong>stąpił upadek Burgundów, Brunhildę umiejscowił w epoce Merowingów,<br />

czyniąc z niej ofiarę morderczej kabały rodu, prześledził też żywot Krymhildy jako<br />

księżniczki bawarskiej i zrelacjonował odkry<strong>ci</strong>e zwłok uchodzącego za postać legen<strong>da</strong>rną<br />

Rüdigera von Bechelare<strong>na</strong> w roku 1975 pod koś<strong>ci</strong>ołem w Traismauer, miejscowoś<strong>ci</strong> odgrywającej<br />

z<strong>na</strong>czną rolę w sadze Nibelungów.<br />

Zachęcając do ponownej lektury sagi Nibelungów zasta<strong>na</strong>wia się również Hansen <strong>na</strong>d posta<strong>ci</strong>ą<br />

Zygfry<strong>da</strong>, pytając dość figlarnie, czy był on kimś w rodzaju ówczesnego playboya i<br />

Jamesa Bon<strong>da</strong> Germanów, z ch<strong>ci</strong>woś<strong>ci</strong> stającym się zabójcą dwóch książąt i siedmiuset ich<br />

towarzyszy, czy też archetypem, swego rodzaju po<strong>na</strong>dczasowym bohaterem tragicznym.<br />

Poszukiwanie autora sagi Nibelungów jest oczywiś<strong>ci</strong>e próżnym zaję<strong>ci</strong>em i z detektywistycznych<br />

prób może powstałaby nowa o nich książka, ale prze<strong>ci</strong>eż wnikliwy czytelnik,<br />

4


wrażliwy <strong>na</strong> zamierzchłe piękno, autorowi czy też tylko komuś, kto skolacjonował pokrewne<br />

wątki literackie, może być wdzięczny za inną przysługę. Przede wszystkim za to, że z sagi,<br />

która była niezwykle żywot<strong>na</strong> przekraczając kręgi geograficzne i jako dzieło kolektywne,<br />

niczym łódź płynąca przez wzburzone odmęty okresu wędrówki ludów, gromadziła w<strong>ci</strong>ąż<br />

nowe zastępy herosów czy <strong>na</strong>wet wyróżniających się statystów, wybrał niewielkie tylko grono<br />

głównych bohaterów. Zachował ich ludzkie kontury, nie przemieniając ich w potwory,<br />

choć o<strong>ci</strong>ekali cudzą i własną krwią, ani w błahe alegorie, jeśli <strong>na</strong>wet ich archetypiczne cechy<br />

nie odpowia<strong>da</strong>ją <strong>na</strong>szym gustom.<br />

Moż<strong>na</strong> niektóre z tych cech częś<strong>ci</strong>owo usprawiedliwić, posługując się <strong>na</strong> przykład słowami<br />

Fryderyka Engelsa, <strong>który</strong> w Pochodzeniu rodziny, własnoś<strong>ci</strong> prywatnej i państwa, zasta<strong>na</strong>wiając<br />

się <strong>na</strong>d miłoś<strong>ci</strong>ą w literaturze starożytnej i średniowiecznej, pisze: „Jeśli <strong>na</strong>wet porzu<strong>ci</strong>my<br />

swawolne ludy romańskie i przejdziemy do cnotliwych Germanów, z<strong>na</strong>jdujemy w pieśni<br />

o Nibelungach, że Krymhil<strong>da</strong>, co praw<strong>da</strong> po <strong>ci</strong>chu, kocha się w Zygfrydzie nie mniej niż<br />

on w niej, jed<strong>na</strong>k <strong>na</strong> oz<strong>na</strong>jmienie Gunthera, że ją zaprzysiągł rycerzowi, którego nie wymienia,<br />

wprost odpowia<strong>da</strong>: «Nie ma<strong>ci</strong>e mnie o co prosić; zawsze chcę być taką, jaką mi każe<strong>ci</strong>e,<br />

chętnie zaręczę się z tym, kogo mi, panie, <strong>da</strong>je<strong>ci</strong>e za męża». Nie przychodzi jej wcale <strong>na</strong><br />

myśl, że jej miłość może tu być w ogóle bra<strong>na</strong> pod uwagę.<br />

Gunther stara się o Brunhildę, Etzel o Krymhildę, <strong>który</strong>ch nigdy przedtem nie widzieli...” I<br />

<strong>da</strong>lej, szkicując inną sytuację: „Północni Francuzi, a także «pocz<strong>ci</strong>wi» Niemcy przejęli również<br />

ten rodzaj sztuki poetyckiej wraz z odpowia<strong>da</strong>jącą jej manierą miłoś<strong>ci</strong> rycerskiej. Nasz<br />

stary Wolfram von Eschenbach pozostawił <strong>na</strong> ten drażliwy temat trzy prześliczne pieśni, które<br />

wolę niż jego trzy długie poematy bohaterskie”.<br />

Jed<strong>na</strong> z nieszczęśliwych córek Karola Marksa, Eleonor Marx-Aveling, wspomi<strong>na</strong>ła, że<br />

wszystkim im jeszcze w wieku dzie<strong>ci</strong>ęcym oj<strong>ci</strong>ec prócz Homera i Szekspira („był on <strong>na</strong>szą biblią<br />

domową”) czytywał Sagę o Nibelungach. Engels, by raz jeszcze wró<strong>ci</strong>ć do jego refleksji i<br />

zwierzeń, żył Nibelungami tak mocno, że już jako dwudziestolatek w krótkim artykule dla<br />

„Telegraph für Deutschland” pisał: „... Czujemy wszyscy to samo pragnienie czynów, ten sam<br />

w <strong>na</strong>s opór prze<strong>ci</strong>wko temu, co <strong>na</strong>dchodzi, <strong>który</strong> pędził Zygfry<strong>da</strong> z ojcowskiego zamku; z całej<br />

duszy jest <strong>na</strong>m wstrętne to wieczne rozważanie, ów filisterski lęk przed świeżym czynem,<br />

chcemy wyjść <strong>na</strong> wolny świat, biegiem minąć opłotki roztropnoś<strong>ci</strong> i walczyć o koronę ży<strong>ci</strong>a, o<br />

czyn”. Zaś mając lat sześćdziesiąt sześć pisał z Londynu do Augusta Bebla o radoś<strong>ci</strong>, jaką mu<br />

sprawił stary przyja<strong>ci</strong>el swymi odwiedzi<strong>na</strong>mi: „To postać z <strong>na</strong>szej reńsko-frankońskiej sagi,<br />

jaką w pieśni Nibelungów u<strong>ci</strong>eleśnia, wypisz-wymaluj, ów skrzypek Volker”.<br />

Nie bez z<strong>na</strong>czenia jest owa przy<strong>da</strong>wka do sagi: reńsko-frankońska. Kiedy bowiem rodziły<br />

się te pieśni, <strong>na</strong>zywane dzisiaj „deutsche Heldensage”, niemiecką sagą bohaterską, przymiotnika<br />

„niemiecki” nie z<strong>na</strong>no jeszcze wtedy, nie <strong>na</strong>zywano tak ani języka tych utworów, ani<br />

krain, w <strong>który</strong>ch je rozpowszechniano, ani też ludów, które krainy te zamieszkiwały. Niektóre<br />

z powstałych podówczas sag, <strong>który</strong>ch nie przejęła ani pamięć ludzka, ani później pismo, zaginęły<br />

wraz z plemio<strong>na</strong>mi, <strong>który</strong>ch własnoś<strong>ci</strong>ą duchową były. Uczeni ba<strong>da</strong>cze w poszukiwaniu<br />

ich początków twórczych stwierdzają obiektywnie, iż skła<strong>da</strong>ły się one z rzeczowych relacji,<br />

bardzo oszczędnych w wypowiedzi i obrazie, obywały się bez smutku, bez wzruszenia i bez<br />

patosu. Podobne inspiracje pojawiły się później.<br />

Wraz z nimi dość owocne okazały się dążenia do <strong>na</strong><strong>da</strong>nia wyższej <strong>na</strong>rodowej rangi również<br />

i sadze o Nibelungach. Nacjo<strong>na</strong>listyczny historyk literatury Adolf Bartels powitał wiek XX wy<strong>da</strong>niem<br />

bardzo później popularnej dwutomowej Geschichte der deutschen Literatur, w której porów<strong>na</strong>ł<br />

Das Nibelungenlied z Faustem Goethego pisząc, iż pierwsza „wędrówce ludów i starzejącemu<br />

się światu do<strong>da</strong>ła nowej niemieckiej krwi”, podczas gdy Faust doko<strong>na</strong>ł tego „wobec reformacji,<br />

kiedy Niemcy <strong>da</strong>ły światu nowego ducha”. Zresztą i sam Goethe bardzo wysoko postawił Nibelungów<br />

w hierarchii oświeceniowej Niemców pisząc o nich, że „podnoszą siłę wyobraźni, pobudzają<br />

uczu<strong>ci</strong>e, budzą <strong>ci</strong>ekawość i, aby jej zadość uczynić, zmuszają <strong>na</strong>s do wyrokowania”.<br />

5


Prostota w charakteryzacji posta<strong>ci</strong> podniesio<strong>na</strong> została do programu, każde wiążące się z<br />

nią określenie ma być miarą ideału: dzielny, śmiały, piękny. Choć są to słowa romantycznego<br />

poety Ludwiga Uhlan<strong>da</strong>, <strong>który</strong> w ten sposób starał się również usprawiedliwić dość prymitywny<br />

warsztat poetycki utworu, powtarzali je później politycy i publicyś<strong>ci</strong>, starający się dostrzec<br />

w tym ograniczeniu cechę godną <strong>na</strong>jwyższego uz<strong>na</strong>nia: prostotę i bezpośredniość języka<br />

wojskowego.<br />

Miłośnicy sagi o Nibelungach – a jest ich prze<strong>ci</strong>eż sporo nie tylko w niemieckim kręgu<br />

kulturowym – poczy<strong>na</strong>jąc od połowy wieku XIX podzielili się i wyraźnie się różnią w widzeniu<br />

pięk<strong>na</strong> tego niewątpliwego arcydzieła literatury średniowiecznej. Dojdzie do <strong>taki</strong>ej różnicy<br />

z<strong>da</strong>ń i postaw <strong>na</strong>wet wówczas, gdy raz jeszcze, zainteresowani recepcją Pieśni o Nibelungach<br />

wśród samych Niemców, <strong>na</strong> nowo poczytamy sobie uwagi Friedricha Hebbla, z<strong>na</strong>komitego<br />

dramaturga, teoretycznie zajmującego się również problemami tragizmu człowieka. Nic<br />

dziwnego, iż zainteresowała go szczególnie Krymhil<strong>da</strong>, twórczyni całego mechanizmu zemsty,<br />

<strong>który</strong> niezależnie od skutków psychicznych w niej samej moglibyśmy dzisiaj <strong>na</strong>zwać<br />

mechanizmem społecznym ze wszystkimi jego zbrodniczymi składnikami. Friedrich Hebbel<br />

pisał, iż autor sagi – bez względu <strong>na</strong> to, jak jawi <strong>na</strong>m się jej postępek – „prowadzi ją stopień<br />

po stopniu, ani jednego nie przeskakując, i <strong>na</strong> każdymi serce jej rozdzierając nieskończonym,<br />

w<strong>ci</strong>ąż <strong>na</strong>brzmiewającym lamentem, aż dotrze o<strong>na</strong> <strong>na</strong> chwiejny szczyt, gdzie zmuszo<strong>na</strong> jest<br />

dołączyć do nie <strong>da</strong>jących się ożywić ofiar jeszcze jedną, tę ostatnią, <strong>na</strong>jbardziej niesamowitą,<br />

czy też <strong>na</strong> szyderstwo jej demonicznych wrogów zrezygnować ze swojego żywota. I tak autor<br />

doprowadza do całkowitego z nią pojed<strong>na</strong>nia, gdyż jej własny wewnętrzny ból podczas<br />

okropnego aktu zemsty o wiele większy jest niż ów zewnętrzny, za<strong>da</strong>wany przez nią innym”.<br />

Miłość i zbrodnia, zapiekła pamięć i zemsta sąsiadują ze sobą nie w oparach głębokich<br />

rozważań filozoficznych, lecz w zwykłych ludzkich wymiarach. Tyle Das Nibelungenlied<br />

zdołała unieść przez stule<strong>ci</strong>a od swego powstania, od czasu do czasu bezpiecznie w warsztatach<br />

filologicznych ba<strong>da</strong><strong>na</strong> <strong>na</strong> okoliczność starzenia się, czego nie zauważono. Tragedia zaczęła<br />

się, kiedy poczy<strong>na</strong>jąc od połowy wieku XIX w przyśpieszonym tempie zaczęto doszukiwać<br />

się w poema<strong>ci</strong>e źródeł „niemieckiej duszy” i „niemieckiej istoty”, kiedy poszczególne<br />

jego słowa, posta<strong>ci</strong>e lub sytuacje pod<strong>ci</strong>ągano pod sztan<strong>da</strong>ry „niemieckiej wiernoś<strong>ci</strong>” i „niemieckiej<br />

dzielnoś<strong>ci</strong>”, kiedy rycerską siepaninę, tak częstą w średniowieczu, podnoszono do<br />

rangi symbolu „uczestniczenia w dosko<strong>na</strong>leniu świata” przez „wodzostwo” i konieczne wobec<br />

niego posłuszeństwo. Krew przed wiekami przela<strong>na</strong>, od <strong>da</strong>w<strong>na</strong> zastygła <strong>na</strong> przepisanych<br />

lub wydrukowanych kartach poematu, zaczęła znowu szumieć. Nagle to, co stało się już tylko<br />

kategorią literacką, a więc „deutsche Heldensage” – przemówiło obcym, nieprzyjemnym językiem.<br />

Jeśli przywołamy jednego z Niemców <strong>taki</strong>m właśnie językiem mówiących, od<strong>na</strong>jdziemy<br />

go w pierwszym szeregu tych, którzy ujarzmili Niemcy, by potem ujarzmić <strong>na</strong>rody Europy<br />

Wschodniej. Był nim Alfred Rosenberg, <strong>który</strong> jako zbrodniarz wojenny zawisł <strong>na</strong> szubienicy<br />

w Norymberdze 16 października 1946 roku.<br />

Jako wysoki dostojnik hitlerowski z ambicjami pisarskimi rozpoczął tego rodzaju karierę<br />

już w roku 1919 jako pamfle<strong>ci</strong>sta antysemicki, by w roku 1930 opublikować swoje główne<br />

dzieło Der Mythus des zwanzigsten Jahrhunderts, które ze względu <strong>na</strong> swój po<strong>na</strong>d milionowy<br />

<strong>na</strong>kład, druga po książce Adolfa Hitlera Mein Kampf osobliwa „biblia” III Rzeszy, <strong>na</strong>robiło<br />

więcej szkód niż profesorskie rozprawy pisane według miar wytyczanych przez Adolfa Bartelsa.<br />

Mimo iż było ono dyletancką w isto<strong>ci</strong>e mieszaniną poglądów <strong>na</strong> filozofię i <strong>na</strong>uki społeczne,<br />

zalecane było jako lektura kierunkowa dla <strong>na</strong>uczy<strong>ci</strong>eli i uczniów poczy<strong>na</strong>jąc od edukacji<br />

gim<strong>na</strong>zjalnej.<br />

Kilka<strong>na</strong>ś<strong>ci</strong>e stron tej książki poświę<strong>ci</strong>ł Rosenberg sadze Das Nibelungenlied. Dla niego<br />

starzy Germanie byli prawdziwymi Aryjczykami, <strong>który</strong>ch system wartoś<strong>ci</strong>, ukazany w Das<br />

Nibelungenlied, odtwarzał wyższość „Rassenseele”, czyli duszy rasy. Honor, osobowość,<br />

6


wolność i szlachectwo były tej przewagi zewnętrznymi atrybutami. Porównując sagę Nibelungów<br />

z Iliadą Homera – czynili to już przed nim niektórzy germaniś<strong>ci</strong> – starał się przeko<strong>na</strong>ć<br />

czytelników, że Nibelungowie wewnętrznie odz<strong>na</strong>czali się o wiele bardziej żywotnym bytem,<br />

że ich czyny wynikały z woli wewnętrznych mocy i konfliktów z „odpowiednio ukierunkowaną<br />

duszą”. Jak zawiła była jego retoryka, dowodzi tego z<strong>da</strong>nie, które w tym kontekś<strong>ci</strong>e<br />

tłumaczyć ma również tragizm poematu: „Splot zrodzonych z osobistego wnętrza czynów<br />

wiąże dopiero tragiczne prze<strong>ci</strong>wieństwo, prowadzące do katastrofy”. Dla. Rosenberga jest<br />

saga Nibelungów „jednym z <strong>na</strong>jwiększych objawień germańskiej istoty, pieśnią o miłoś<strong>ci</strong>,<br />

wiernoś<strong>ci</strong>, nie<strong>na</strong>wiś<strong>ci</strong> i zemś<strong>ci</strong>e”.<br />

Swoją interpretację utworu <strong>na</strong>sy<strong>ci</strong>ł Rosenberg tak wielką iloś<strong>ci</strong>ą nowych, uświęconych<br />

terminów, które opanowały język propagandy i szkolenia partyjnego, że właś<strong>ci</strong>wie niewiele<br />

zostało z żywej w<strong>ci</strong>ąż jeszcze tkanki poematu. Ale i o<strong>na</strong> ginie pod <strong>na</strong>porem słów, które odrywają<br />

posta<strong>ci</strong>e od ich ludzkiego tła, by <strong>na</strong> wzór monumentalnych pokazów propagandowych<br />

kreować oszałamiające swym blaskiem świętoś<strong>ci</strong>. Tak się stało pod piórem Rosenberga z<br />

Zygfrydem, w <strong>który</strong>m dostrzega <strong>na</strong>jdosko<strong>na</strong>lszą genialność o kształtach umierającego boga<br />

wiosny czy boga słońca, a więc o kształtach dla oczu ludzkich niewyobrażalnych.<br />

Alfred Rosenberg był ostatnim, <strong>który</strong> z tak niewielkim wysiłkiem intelektualnym zyskał<br />

dostęp do milionów obywateli niemieckich, by sprezentować im tak bardzo zafałszowanych<br />

Nibelungów. Gretel i Wolfgang Hechtowie, którzy przed kilku laty wy<strong>da</strong>li w NRD swoje<br />

Deutsche Heldensagen, przełożywszy raz jeszcze <strong>na</strong> prozę sześć <strong>na</strong>jgłośniejszych sag z Nibelungami<br />

<strong>na</strong> czele (przy czym przekład ich odz<strong>na</strong>czał się potoczystoś<strong>ci</strong>ą i wiernoś<strong>ci</strong>ą, nie<br />

przynosząc żadnych wątpliwoś<strong>ci</strong> interpretacyjnych), przypomnieli w przypisach, że w wieku<br />

XIX próbowano nie tylko podnieść Das Nibelungenlied do rangi <strong>na</strong>rodowego eposu, ale i<br />

zaprząc do imperialistycznej polityki. Zwró<strong>ci</strong>li uwagę <strong>na</strong> to, iż do dzisiaj funkcjonuje jako tak<br />

zwane słowo skrzydlate poję<strong>ci</strong>e „Nibelungentreue” (wierność Nibelungów), w odniesieniu do<br />

sojuszniczej Austrii, a więc <strong>na</strong> szczeblu wysokiej polityki użyte w roku 1909 przez kanclerza<br />

Rzeszy Bernhar<strong>da</strong> von Bülowa. I do<strong>da</strong>li: „Jeszcze wcale nie zostało rozwiązane za<strong>da</strong>nie, aby.<br />

uwolnić Das Nibelungenlied i Sagę o Nibelungach od tych zniekształceń, żeby nie rzec zafałszowań”.<br />

Służyć temu mają właśnie tłumaczenia owego starego eposu germańskiego <strong>na</strong> współczesną<br />

literacką niemczyznę. Pozwalają one nie tylko zachować w pamię<strong>ci</strong> wy<strong>da</strong>rzenia i posta<strong>ci</strong>e<br />

tego poematu, z<strong>na</strong>ne jedynie wyrywkowo z lektury szkolnej, ale i uniemożliwić świadome lub<br />

pochopne interpretacje, do <strong>który</strong>ch nie brak pokusy już w samym określeniu tych sag jako<br />

bohaterskich. Jed<strong>na</strong>kże, z<strong>da</strong>niem Gretel i Wolfganga Hechtów, nie jest wcale tak łatwo przekła<strong>da</strong>ć<br />

z języka średniowysokoniemieckiego; zresztą podobne trudnoś<strong>ci</strong> istnieją również przy<br />

przekła<strong>da</strong>ch z żywych w<strong>ci</strong>ąż gwar niemieckich, które wskutek przedziwnej koniunktury z<br />

roku <strong>na</strong> rok zwiększają swoje zasoby literackie.<br />

Das Nibelungenlied w obszernych, zachowanych fragmentach pierwotnego tekstu mówionego<br />

stała się zabytkiem literackim. Utwór ten upowszechniany w przekła<strong>da</strong>ch, nierzadko w<br />

dość swobodnych a<strong>da</strong>ptacjach literackich, stwarzał możliwoś<strong>ci</strong> zafałszowań, co się dość często<br />

z<strong>da</strong>rzało. Śmiałość do tego rodzaju poczy<strong>na</strong>ń zyskiwali a<strong>da</strong>ptatorzy od dość licznych historyków<br />

literatury niemieckiej, wśród <strong>który</strong>ch nie brakowało również wybitnych przedstawi<strong>ci</strong>eli<br />

germanistyki. Saga o Nibelungach nie przestała być lekturą popularną, świadczą o tej<br />

popularnoś<strong>ci</strong> również odniesienia do bohaterów Nibelungów w mowie potocznej. Po doświadczeniach<br />

interpretacyjnych, jakie wobec tego poematu zaistniały w ostatnich przeszło<br />

stu latach, każdy nowy przekład niemiecki tamtego zabytkowego, szacownego tekstu budzi<br />

zrozumiałe zainteresowanie.<br />

Pozostała jed<strong>na</strong>k Saga o Nibelungach w dziejach kultury i literatury interesującym dokumentem<br />

obyczajowym. Może dlatego zawsze chętnie się ją czyta w przekła<strong>da</strong>ch <strong>na</strong> języki<br />

obce w krajach, gdzie nigdy nie mogłaby o<strong>na</strong> rozbudzać tylu fałszywych emocji, jak to się<br />

7


stało w Niemczech. Owszem, pewne niezwykłe emocje podczas lektury mogą się z<strong>da</strong>rzać,<br />

pobudza do nich warstwa obyczajowa tej zamierzchłej opowieś<strong>ci</strong>. Rozreklamowanie Zygfry<strong>da</strong><br />

jako playboya, pięknej Brunhildy jako kobiety o demonicznym charakterze, zaś Krymhildy<br />

jako bezwzględnej mś<strong>ci</strong><strong>ci</strong>elki, która we wnęce ok<strong>na</strong> liczy swe ofiary, czy którejś nie brakuje –<br />

wszystko to mogłoby się złożyć <strong>na</strong>wet <strong>na</strong> zarys jakiejś sensacyjnej brukowej opowieś<strong>ci</strong> z dzisiejszego<br />

świata literackiego.<br />

Moż<strong>na</strong> i tak czytać Sagę o Nibelungach, jak czytuje się niektóre bajki bra<strong>ci</strong> Grimmów –<br />

czytać i do<strong>da</strong>wać dy<strong>da</strong>ktyczne uwagi o charakterze starych Germanów. Bywają prawdy zaistniałe<br />

w ludzkich konkretach i – zwłaszcza w literaturze od niepamiętnych czasów – prawdy<br />

wysnute z wyobraźni, przed <strong>który</strong>ch sprawdzeniem w ludzkiej rzeczywistoś<strong>ci</strong> odczuwamy<br />

nieraz wielki lęk. Saga o Nibelungach w swym poetyckim pomieszaniu rzeczywistoś<strong>ci</strong> historycznej<br />

z pło<strong>da</strong>mi wyobraźni ma jed<strong>na</strong>k także swoje liryczne zakątki, które – jak to bywało w<br />

średniowieczu i bywa niestety do dzisiaj – sąsiadują z mrokiem i strachem. Poprawianie tej<br />

sagi w przekła<strong>da</strong>ch, jak to sugerowali niektórzy niemieccy germaniś<strong>ci</strong>, <strong>na</strong> przykład przez próby<br />

z<strong>na</strong>lezienia motywacji psychologicznej dla poczy<strong>na</strong>ń Krymhildy, nikomu nie jest potrzebne.<br />

Pozostawmy ją taką, jaką się stała: przedziwną baśnią z zamierzchłej przeszłoś<strong>ci</strong>.<br />

Wilhelm Szewczyk<br />

8


Od autora<br />

Około 150 lat po <strong>na</strong>rodzeniu Chrystusa rozpoczął się <strong>na</strong>d Renem i <strong>na</strong>d Du<strong>na</strong>jem spór<br />

Rzymian z plemio<strong>na</strong>mi germańskimi, które wtargnęły <strong>na</strong> terytorium rzymskie, aby szukać<br />

miejsca do osiedlenia się. Po przeszło dwóchsetletnich zmaganiach, w trak<strong>ci</strong>e ustawicznie<br />

zmieniających się kolei wojny, która toczyła się pod hasłem wędrówki ludów, uległo <strong>na</strong> koniec<br />

Imperium Rzymskie w 476 r. po Chrystusie. W owych czasach zamieszkiwali Germanie<br />

nie tylko tereny Niemiec, kraje skandy<strong>na</strong>wskie. Wyspy Brytyjskie i Islandię, lecz także wybrzeże<br />

całej zachodniej połowy Morza Śródziemnego przeszło pod panowanie ludów <strong>na</strong>rodowoś<strong>ci</strong><br />

niemieckiej.<br />

Skąpe są jedynie historyczne przekazy o tym, co wy<strong>da</strong>rzyło się wówczas w głębi Niemiec i<br />

w państwach nordyckich, ale o czy<strong>na</strong>ch wybitniejszych bohaterów owych czasów powstawały<br />

liczne legendy i rozprzestrzeniały się w wielu wersjach poszczególnych pieśni z pokolenia <strong>na</strong><br />

pokolenie. Dopiero w czasie wypraw krzyżowych pewien wielce uzdolniony poeta niemiecki,<br />

którego <strong>na</strong>zwiska nie jesteśmy pewni, doko<strong>na</strong>ł próby stopienia tych licznych po<strong>da</strong>ń w jeden<br />

wspaniały poemat, Pieśń o Nibelungach.<br />

Wiedzie <strong>na</strong>s po<strong>na</strong>d dolnym Renem do Zanten, skąd wyruszył <strong>na</strong>jz<strong>na</strong>mienitszy z niemieckich<br />

bohaterów Zygfryd, 1 syn Siegmun<strong>da</strong> i Siegelindy, pogromca smoka i zdobywca skarbu<br />

Nibelungów, aby posiąść Krymhildę, która mieszkała w Worms w Burgundii wraz ze swą<br />

matką Ute i trzema królewskimi braćmi. Zygfryd dopomógł królowi Guntherowi zwy<strong>ci</strong>ężyć i<br />

przywieźć do domu mocarną Brunhildę z Islandii, a sam ożenił się z Krymhildą, którą sprowadził<br />

do Zanten. W <strong>da</strong>lszym <strong>ci</strong>ągu pieśń głosi o wizy<strong>ci</strong>e Zygfry<strong>da</strong> i Krymhildy w Worms,<br />

waśniach królowych i o zamordowaniu Zygfry<strong>da</strong> przez Hage<strong>na</strong> z Tronje <strong>na</strong> polowaniu w Lesie<br />

Odeńskim. Pogrążoną w żałobie Krymhildę ograbiają Gunther i Hagen ze skarbu Nibelungów,<br />

<strong>który</strong> <strong>na</strong>stępnie topią w Renie.<br />

Druga część poematu przedstawia <strong>na</strong>m możnego króla Attylę, starającego się o rękę wdowy<br />

po Zygfrydzie; ta pojmuje go, żywiąc potajemnie <strong>na</strong>dzieję pomszczenia śmier<strong>ci</strong> Zygfry<strong>da</strong><br />

<strong>na</strong> jego mordercach. Za jej <strong>na</strong>mową zaprasza Attyla Burgundów <strong>na</strong> swój dwór. Wbrew<br />

ostrzeżeniom Hage<strong>na</strong> przyjmują oni zaproszenie, jadą jed<strong>na</strong>k uzbrojeni w liczbie 1060 rycerzy<br />

i 9000 pachołków poprzez zamczysko Bechlar w kraju Hunów, gdzie w trak<strong>ci</strong>e morderczych<br />

walk wszyscy ponoszą śmierć. Także Krymhil<strong>da</strong> zostaje zabita przez Hildebran<strong>da</strong>.<br />

Spośród licznych bohaterów <strong>na</strong> dworze króla Attyli jako <strong>na</strong>jdzielniejszy występuje <strong>na</strong>jbardziej<br />

szacowny gość króla, Dietrich z Ber<strong>na</strong>, wokół którego bohaterskiej posta<strong>ci</strong> osnute są<br />

<strong>da</strong>lsze wątki legendy, obejmujące streszczenie skandy<strong>na</strong>wskich sag. Do kręgu opowia<strong>da</strong>ń<br />

<strong>na</strong>leży również Pieśń o Hildebrandzie, w swojej pierwotnej wersji <strong>na</strong>jstarszy tekst niemieckich<br />

po<strong>da</strong>ń, jaki do <strong>na</strong>s dotarł.<br />

1 W licznych odmiennych nordyckich wersjach opowieś<strong>ci</strong> o Zygfrydzie bohater zwany jest<br />

Sigurdem, a jego małżonka Gudrun. W Burgundii panuje król Gibich ze swą żoną, czarnoksiężniczką<br />

Krymhildą, i Sigurd zostaje zamordowany nie przez Hage<strong>na</strong>, którego przedstawia<br />

się jako brata Gunthera, lecz przez Gundwurma, <strong>na</strong>jmłodszego z trójki królewiczów.<br />

9


Przygo<strong>da</strong> 1<br />

Jak Zygfryd przybył do Mima i zabił smoka<br />

Na zamku w Zanten <strong>na</strong>d dolnym Renem panował już od wielu lat potężny i ob<strong>da</strong>rzony<br />

szczęś<strong>ci</strong>em dumny ród królewski Walsungów, <strong>który</strong> wywodził się od Wota<strong>na</strong>, <strong>na</strong>jwyższego z<br />

bogów. Także panowanie Siegmun<strong>da</strong> i Siegelindy było pełne blasku. Wtedy to <strong>na</strong> ich dom<br />

spadło nieszczęś<strong>ci</strong>e. Siegmund padł w walce ze znie<strong>na</strong>cka wdzierającymi się wrogami, którzy<br />

<strong>na</strong>padli <strong>na</strong> Zanten. Siegelin<strong>da</strong> schroniła się w głębokim borze, gdzie jeszcze wy<strong>da</strong>ła <strong>na</strong> świat<br />

urocze chłopię, lecz przypła<strong>ci</strong>ła to śmier<strong>ci</strong>ą. 2<br />

Ku biednemu, opuszczonemu chłopcu, <strong>który</strong> bezradnie leżał <strong>na</strong> ziemi krzycząc z głodu,<br />

zbliżyła się łania, chwy<strong>ci</strong>ła go w pysk i zaniosła do legowiska, gdzie czekały <strong>na</strong> karmiącą<br />

matkę dwa młode zwierzątka. Zesłał ją chyba kierujący losami bogów i ludzi sam Wotan,<br />

<strong>który</strong> ostatniemu ze szlachetnego rodu Walsungów przez<strong>na</strong>czył krótki wprawdzie, lecz chlubny<br />

żywot.<br />

Tak to przez dwa<strong>na</strong>ś<strong>ci</strong>e miesięcy chłopiec żył karmiony przez łanię i prędko zyskał niepospolitą<br />

urodę, moc i krzepę.<br />

Daleko od legowiska zwierzę<strong>ci</strong>a prowadził dobrze prosperujący warsztat z<strong>na</strong>ny i popularny<br />

kowal, zwany Mimem. Żył on tutaj wraz ze swą żoną i wieloma czeladnikami, lecz ku<br />

wielkiemu ubolewaniu nie miał dzie<strong>ci</strong>.<br />

Gdy pewnego razu Mim zapuś<strong>ci</strong>ł się w głąb lasu w poszukiwaniu drzew, które ch<strong>ci</strong>ał ś<strong>ci</strong>ąć<br />

do kuźni, <strong>na</strong>gle z zarośli wyszedł mu <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w młodziutki, <strong>na</strong>gi chłopczy<strong>na</strong>, za <strong>który</strong>m podążała<br />

łania liżąc go ufnie po twarzy i rękach. Chłopiec nie był zdolny wymówić słowa. Jed<strong>na</strong>k<br />

Mim, pełen radoś<strong>ci</strong> z powodu tak niespodziewanie zdobytego dziecka, wziął je do domu i<br />

<strong>na</strong>zwał Zygfrydem.<br />

Pod troskliwą opieką kowala i jego żony wyrastał silny młodzian, i kiedy skończył dwa<strong>na</strong>ś<strong>ci</strong>e<br />

lat, poko<strong>na</strong>ł wszystkich czeladników Mima, a gdy go drażnili, nierzadko <strong>da</strong>wał im poz<strong>na</strong>ć<br />

swą siłę, ba, pewnego razu tak ich poturbował, że ledwie mogli pracować.<br />

Przybrany oj<strong>ci</strong>ec rozgniewał się. – Skoro mi poraniłeś czeladników, powinieneś sam zabrać<br />

się do pracy.<br />

2 Według wersji zawartych w Pieśniach o Nibelungach. aż do wieku młodzieńczego wzrastał<br />

Zygfryd pod opieką swoich rodziców. Mając lat siedem<strong>na</strong>ś<strong>ci</strong>e został przez ojca wraz z<br />

czterystu szlachetnie urodzonymi młodzieńcami pasowany <strong>na</strong> rycerza i wówczas wyruszył <strong>na</strong><br />

spotkanie różnorodnych przygód. Zygfryd przeżył sy<strong>na</strong>, <strong>który</strong> mu towarzyszył w śmiertelnej<br />

wyprawie do Worms. In<strong>na</strong> wieść głosi, że jako dwu<strong>na</strong>stolatek potajemnie „opuś<strong>ci</strong>ł ojcowski<br />

zamek”, poszedł <strong>na</strong> <strong>na</strong>ukę do kowala Mima, któremu „wbił w ziemię kowadło”, poko<strong>na</strong>ł<br />

smoka i po zdoby<strong>ci</strong>u skarbu Nibelungów powró<strong>ci</strong>ł do Zanten, gdzie został pasowany <strong>na</strong> rycerza.<br />

10


– Czemu nie – odparł Zygfryd – <strong>da</strong>j<strong>ci</strong>e mi tylko <strong>na</strong>rzędzia i żelazo, a chętnie je wykuję. –<br />

Gdy po raz pierwszy stanął przy kowadle, tak potężnie uderzył w żelazo, że aż się rozprysnęło,<br />

a kowadło pogrążyło się głęboko w ziemi. Ze zgrozą patrzyli wszyscy <strong>na</strong> to, co zrobił<br />

młody Zygfryd, a Mim zaczął się go bać. Podstępnie, zgodnie ze swą <strong>na</strong>turą, zasta<strong>na</strong>wiał się,<br />

w jaki sposób mógłby się go pozbyć. Miał brata imieniem Fasner, <strong>który</strong> ze względu <strong>na</strong> nikczemny<br />

charakter i jeszcze gorsze uczynki został zamieniony w smoka i przebywał w mrocznym<br />

wąwozie w kraju Nibelungów. Mim u<strong>da</strong>ł się do niego i zapowiedział, że przyśle chłopca.<br />

Smok <strong>ci</strong>eszył się już z góry <strong>na</strong> obiecany łup.<br />

Jeszcze jako chłopiec Zygfryd beztrosko spędzał lata <strong>ci</strong>esząc się siłą i zdrowiem i ten oto<br />

wspaniały młodzieniec o wdzięcznej posta<strong>ci</strong> u<strong>da</strong>ł się <strong>na</strong> polecenie ojczyma do mieszkającego<br />

w odległych stro<strong>na</strong>ch węglarza, aby mu pomagać w wypalaniu węgla <strong>na</strong> <strong>na</strong>jbliższą zimę.<br />

Mim dokładnie opisał mu drogę, którą miał się u<strong>da</strong>ć; ta jed<strong>na</strong>k wiodła młodego bohatera<br />

przez tak srogie niebezpieczeństwa, że kowal spodziewał się jego zguby.<br />

Nocą, nim jeszcze wybrał się w drogę, by spełnić polecenie majstra, roznie<strong>ci</strong>ł Zygfryd w<br />

kuźni tak potężny ogień, że Mim wraz z czeladnikami umknęli ze strachu, że spłonie cała<br />

kuźnia. Tymczasem Zygfryd z <strong>na</strong>jlepszej sztaby żelaza, jaką u<strong>da</strong>ło mu się z<strong>na</strong>leźć, wykuł<br />

sobie beztrosko ostry miecz, <strong>który</strong> miał mu towarzyszyć w wędrówce.<br />

Pokrzykując i przyśpiewując wędrował <strong>na</strong>stępnego dnia przez las. Mim i czeladnicy słyszeli,<br />

jak śpiewa. – Ten już do <strong>na</strong>s nie wró<strong>ci</strong> – powiedział szyderczo kowal. – Jeżeli <strong>na</strong>wet<br />

ujdzie cało przed żmijowiskiem, to już <strong>na</strong> pewno uśmier<strong>ci</strong> go straszliwy smok.<br />

Z radosnym sercem, w lśniących promieniach słońca wyruszył młody bohater w <strong>da</strong>leką<br />

drogę; teraz ch<strong>ci</strong>ał odpocząć i pokrzepić się jadłem i <strong>na</strong>pitkiem. Kowal suto zaopatrzył go w<br />

żywność i wino <strong>na</strong> dziewięć dni. ale Zygfryd był tak zgłodniały i spragniony. że nie spoczął,<br />

póki nie spałaszował całych zapasów do ostatniej okruszyny.<br />

Pokrzepiwszy się. wyruszył w <strong>da</strong>leką drogę, którą mu wskazał Mim i która, jak mniemał<br />

nikczemnik. win<strong>na</strong> go zawieść ku niechybnej śmier<strong>ci</strong>. Wiodła prze<strong>ci</strong>eż bezpośrednio do głębokiego<br />

parowu, gdzie wiły się po ziemi niezliczone jadowite żmije. Ich odrażające, splątane<br />

w węzeł <strong>ci</strong>ała uderzały o siebie. Nie przeczuwając nic złego, Zygfryd zbliżył się do parowu.<br />

Nagle spostrzegł, jak gady, głowa przy głowie. prężyły się. sycząc. Wkroczył między nie bez<br />

lęku i ś<strong>ci</strong>ął wiele głów ostrym mieczem. Jed<strong>na</strong>k wytępienie wszystkich było niepodobieństwem.<br />

– Poczekaj<strong>ci</strong>e. zaraz was rozgrzeję! – zakrzyknął ku nim młodzieniec. Wspiął się <strong>na</strong><br />

wzniesienie, wyrywał z korzeniami drzewo za drzewem i rzucał je <strong>na</strong> gady, aż cały parów<br />

wypełnił się zwalonymi pniami po brzegi i przykrył żmijowe plemię.<br />

Hen, w lesie, ujrzał wznoszący się dym; tam zapewne mieszkał węglarz, do którego wysłał<br />

go Mim. Po krótkim kluczeniu od<strong>na</strong>lazł chatę i wyprosił u węglarza płonącą głownię. Z nią<br />

powró<strong>ci</strong>ł do żmijowiska i obró<strong>ci</strong>ł spiętrzone drewno w jasny ogień. Podczas gdy płomienie<br />

buchały z hukiem i rozprzestrzeniały się, żmije kłębiły się w otchłani, szukając u<strong>ci</strong>eczki przed<br />

śmier<strong>ci</strong>ą i zniszczeniem, jed<strong>na</strong>k wkrótce straszliwy żar wytępił wszelkie ży<strong>ci</strong>e w parowie.<br />

Gdy Zygfryd, ba<strong>da</strong>jąc <strong>na</strong>jgłębsze miejsce mijał wąziutkie wyjś<strong>ci</strong>e z parowu, wionął <strong>na</strong> niego<br />

niezwykle silny, odrażający fetor, i dojrzał pośród <strong>ci</strong>emnego pogorzeliska połyskujący strumień<br />

wy<strong>ci</strong>ekającego żmijowego tłuszczu. Za<strong>ci</strong>ekawiony umoczył w ukropie palec, a ten <strong>na</strong>tychmiast<br />

tak zrogowa<strong>ci</strong>ał, że nie prze<strong>ci</strong>ąłby go <strong>na</strong>wet jego ostry miecz. Jeżeli się wykąpię w<br />

tym sadle, nie będzie moż<strong>na</strong> mnie zabić ani zranić, pomyślał młodzieniec i zaraz wprowadził<br />

zamysł w czyn. Rozebrany obracał się w płynącym sadle, i całe jego <strong>ci</strong>ało pokryło się nieprzenikliwym<br />

zrogowaceniem. 3 Jedynie pomiędzy łopatkami przykleił się mu lipowy liść, i<br />

3 Od tego czasu Zygfryd zwał się w opowia<strong>da</strong>niach „Gehornte” – Rogowaty, tzn. pokryty<br />

zrogowa<strong>ci</strong>ałą skórą; w ówczesnym języku z<strong>na</strong>czyło to też Rogowy Zygfryd.<br />

11


w to miejsce, gdzie tłuszcz nie zetknął się z <strong>ci</strong>ałem, moż<strong>na</strong> go było zranić; tu miał mu podstępny<br />

zdrajca za<strong>da</strong>ć przedwcześnie śmiertelną ranę.<br />

Powró<strong>ci</strong>wszy do węglarza, <strong>który</strong> wieść o zniszczeniu żmijowiska powitał okrzykiem radoś<strong>ci</strong>,<br />

Zygfryd poprosił go, aby mu wskazał drogę do smoka.<br />

– Tego nie wyrządziłbym nikomu – sprze<strong>ci</strong>wił się węglarz – to rów<strong>na</strong>łoby się wysłaniu<br />

<strong>ci</strong>ebie <strong>na</strong> pewną śmierć. Gdy jed<strong>na</strong>k Zygfryd z radosną ufnoś<strong>ci</strong>ą obstając przy zwy<strong>ci</strong>ęskiej<br />

walce po<strong>na</strong>wiał prośby, węglarz uległ. Tak więc zgodnie ze wskazówkami węglarza, wymachując<br />

głownią, wstępował uzbrojony bohater między coraz <strong>ci</strong>aśniej zwierające się skalne<br />

ś<strong>ci</strong>any, gdzie zamieszkiwał okrutny smok.<br />

Powstał straszliwy potwór, gdy tylko spostrzegł <strong>na</strong>dchodzącego.<br />

I <strong>na</strong> Walsungów sy<strong>na</strong> w lot<br />

Ze smoczej paszczy zionął płomień.<br />

Smok spowił go w ogo<strong>na</strong> splot<br />

Silniejszy niż mocarne dłonie.<br />

Mimo to Zygfryd śmiało wywinął trzaskającą głownią i zdzielił nią smoka. Straszliwy <strong>ci</strong>os<br />

nieomal zgruchotał mu głowę. Naonczas dobył Zygfryd swego przedniego miecza i wkrótce<br />

dziewię<strong>ci</strong>oma <strong>ci</strong>osami pozbawił szkaradne <strong>ci</strong>elsko resztek ży<strong>ci</strong>a. Walczący ze śmier<strong>ci</strong>ą potwór<br />

wy<strong>da</strong>ł przeraźliwy ryk, <strong>który</strong> poniósł się hen <strong>da</strong>leko poza jaskinię. Natenczas ostatni <strong>ci</strong>os<br />

oddzielił łeb od tułowia i Zygfryd wziął go ze sobą <strong>na</strong> z<strong>na</strong>k zwy<strong>ci</strong>ęstwa. 4<br />

Gdy Eckart, ten z czeladników Mima, <strong>który</strong> <strong>na</strong>jbardziej wadził się z Zygfrydem, ujrzał go<br />

beztrosko zbliżającego się z budzącym grozę łbem smoka, pobiegł co tchu do domu i ostrzegł<br />

majstra i czeladników. Czeladnicy usłuchali rady i czym prędzej u<strong>ci</strong>ekli do pobliskiego lasu,<br />

<strong>na</strong>tomiast Mim, gdy ujrzał stojącego przed nim zdrowego i całego młodzieńca, którego, jak<br />

sądził, wysłał <strong>na</strong> pewną śmierć, skrywając przerażenie u<strong>da</strong>ł przyjaźń i wyszedł wychowankowi<br />

<strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w, pozorując radość z jego szczęśliwego powrotu. Wszelako Zygfryd nie pozwolił<br />

się już dłużej oszukiwać. – Nieładnie ze mną postąpiliś<strong>ci</strong>e i nie mogę dłużej z wami<br />

pozostać. – Mim chętnie się z nim zgodził. – Skoro chcesz odejść, nie mogę <strong>ci</strong>ę dłużej zatrzymywać.<br />

Ale <strong>na</strong> pożeg<strong>na</strong>nie chcę <strong>ci</strong>ę uzbroić. Nie mogę <strong>ci</strong> oczywiś<strong>ci</strong>e po<strong>da</strong>rować rumaka,<br />

lecz mogę doradzić, żebyś się u<strong>da</strong>ł do Islandii, gdzie panuje niezwykle sil<strong>na</strong> i urodziwa królowa<br />

Brunhil<strong>da</strong>. Tam z<strong>na</strong>jdziesz Gra<strong>na</strong>, <strong>na</strong>jwspanialszego ze wszystkich ogierów.<br />

Zygfryd u<strong>ci</strong>eszył się z tych wieś<strong>ci</strong>, w do<strong>da</strong>tku dostał od kowala przepyszną broń, hełm,<br />

tarczę i zbroję wykutą z jasnego złota. Gdy kowal wskazał mu drogę wiodącą do Islandii,<br />

bohater z radosną otuchą wyruszył <strong>na</strong> spotkanie zamczyska Brunhildy.<br />

4<br />

Według innej wersji opowieś<strong>ci</strong> Zygfryd wykąpał się we krwi i tłuszczu smoka, którego<br />

spalił <strong>na</strong> stosie.<br />

12


Przygo<strong>da</strong> 2<br />

Jak Zygfryd zdobył ogiera Gra<strong>na</strong><br />

Wędrowiec przebył <strong>da</strong>leką drogę, nim wresz<strong>ci</strong>e jego oczom ukazał się zamek Brunhildy,<br />

potężny Isbork. Wielka budowla z zielonego marmuru, z wieloma ogromnymi salami i kom<strong>na</strong>tami,<br />

wznosiła się <strong>na</strong>d okolicą. Górowało <strong>na</strong>d nią sześćdziesiąt sześć wież, sterczących po<strong>na</strong>d<br />

blankami zamczyska.<br />

Ze zdumieniem spoglą<strong>da</strong>ł bohater <strong>na</strong> wspaniałe gmaszysko, zamknięte wielką żelazną<br />

bramą. Zygfryd sam utorował sobie drogę, gdy od potężnego kopniaka odskoczyły żelazne<br />

zawory, a brama rozle<strong>ci</strong>ała się i mógł wejść <strong>na</strong> dziedziniec. Siedmiu strażników zwabionych<br />

hałasem przybiegło, by ukarać przybysza, lecz ten zabijał jednego po drugim. A gdy przybyli<br />

rycerze, <strong>który</strong>ch zwabiła bitew<strong>na</strong> wrzawa, młody bohater odważnie stanął <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w, aby <strong>da</strong>ć<br />

im <strong>na</strong>leżytą odprawę.<br />

Brunhil<strong>da</strong> dowiedziała się o tym, co zaszło. 5<br />

– Z<strong>da</strong>je mi się – rzekła z<strong>na</strong>wczyni wiedzy tajemnej – że przybył Zygfryd, syn Siegmun<strong>da</strong>.<br />

Zabił mi siedmiu pachołków i siedmiu rycerzy, mimo to chcę go powitać. Po czym zeszła <strong>na</strong><br />

dziedziniec i rozkazała poniechać walki.<br />

– Kim jesteś, <strong>który</strong>ś przybył do mego grodu? – spytała.<br />

– Zwę się Zygfryd.<br />

– A kim są twoi rodzice?<br />

– Tego nie wiem, wychowywałem się u łani, u kowala, a rodziców nie widziałem <strong>na</strong> oczy.<br />

Nawet nie wiem, jak się zwali.<br />

– Mogę <strong>ci</strong> to powiedzieć – rzekła. – Bądź pozdrowiony Zygfrydzie, królewski potomku,<br />

synu Siegmun<strong>da</strong> i Siegelindy. Dokąd zdążasz?<br />

– Tutaj, wspaniała dziewojo, do twego grodu. Mój opiekun Mim przysłał mnie tu. Posia<strong>da</strong>sz<br />

wspaniałego rumaka, <strong>który</strong> zwie się Gran. Jeżeli zechcesz po<strong>da</strong>rować mi ogiera, chętnie<br />

go przyjmę.<br />

– Skoro chcesz, bierz go. Bądź pozdrowiony jako umiłowany gość.<br />

Z radoś<strong>ci</strong>ą przyjął Zygfryd po<strong>da</strong>ne ramię i u<strong>da</strong>ł się do sali, gdzie się troskliwie nim zaopiekowano.<br />

5 Według nordyckiej Sagi o Sigurdzie Brunhil<strong>da</strong> jest Walkirią (dziewicą ofiarną z orszaku<br />

Ody<strong>na</strong>), która przenosi poległych <strong>na</strong> polu walki bohaterów do Walhalli. Za nieposłuszeństwo<br />

Odyn uwięził ją, otoczywszy wałem z płomieni, i pogrążył we śnie. Tylko jeden nieustraszony<br />

rycerz mógł przekroczyć płomienny wał i uwolnić uwięzioną. Zygfryd obudził ją pocałunkiem<br />

i zdobył jej miłość, którą odwzajemniał. Gdy jed<strong>na</strong>k w poszukiwaniu nowych przygód<br />

dotarł do Worms, matka Krymhildy, czarnoksiężniczka, po<strong>da</strong>ła mu <strong>na</strong>pój, po wypi<strong>ci</strong>u którego<br />

zapomniał o przeszłoś<strong>ci</strong> i pozostał z Krymhildą.<br />

13


Królowa wysłała ludzi, żeby schwytali rumaka. Ci <strong>na</strong><strong>da</strong>remnie trudzili się przez cały<br />

dzień, a wieczorem wró<strong>ci</strong>li nie wyko<strong>na</strong>wszy za<strong>da</strong>nia, jako że Gran nie <strong>da</strong>ł się nikomu poskromić.<br />

Następnego dnia wyjechał Zygfryd z dwu<strong>na</strong>stoma ludźmi, którzy <strong>na</strong> próżno się wysilali,<br />

żeby schwytać szlachetne zwierzę. Wtedy Zygfryd sięgnął po uzdę i podszedł do konia, <strong>który</strong><br />

ufnie wybiegł mu <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w. Schwytał zwierzę, założył mu uzdę i z łatwoś<strong>ci</strong>ą go dosiadł.<br />

Potem wró<strong>ci</strong>ł konno do zamku, podziękował Brunhildzie za łaskawą goś<strong>ci</strong>nę i pożeg<strong>na</strong>ł się.<br />

Królowa niechętnie się z nim rozstawała i prosiła, by wkrótce wró<strong>ci</strong>ł. Odchodząc z<strong>da</strong>wał się<br />

nie wiedzieć, jak wielką sympatią <strong>da</strong>rzyła go Brunhil<strong>da</strong>. Spośród wielu mężczyzn <strong>na</strong> świe<strong>ci</strong>e<br />

żadnego innego nie wybrałaby <strong>na</strong> małżonka. Z głębokim westchnieniem patrzała, jak odjeżdżał.<br />

14


Przygo<strong>da</strong> 3<br />

Jak Zygfryd zdobył skarb Nibelungów<br />

Zygfryd pogodnie rozglą<strong>da</strong>ł się z wysokiego rumaka, gdy jechał coraz <strong>da</strong>lej i <strong>da</strong>lej, z miejsca<br />

<strong>na</strong> miejsce, z kraju do kraju. Na koniec przybył do kraju Nibelungów, leżącego <strong>na</strong> <strong>da</strong>lekiej<br />

północy, do bogatego i potężnego <strong>na</strong>rodu karłów, <strong>który</strong> <strong>na</strong>rzu<strong>ci</strong>ł panowanie wielu dzielnym<br />

wojownikom szeroko wokół. Nieprzebrany skarb, <strong>który</strong> król karłów stary Nibelung zebrał<br />

w górach i zgromadził w ogromnej jaskini, skła<strong>da</strong>ł się ze złota i szlachetnych kamieni. Po<br />

śmier<strong>ci</strong> króla ziemię i skarb dziedziczyli synowie i spadkobiercy, królowie Schilbung i Nibelung.<br />

Jed<strong>na</strong>k <strong>na</strong> czerwonym zło<strong>ci</strong>e z<strong>da</strong>wała się <strong>ci</strong>ążyć klątwa; nikomu z jego właś<strong>ci</strong><strong>ci</strong>eli nie<br />

przyniosło szczęś<strong>ci</strong>a.<br />

Także Schilbung i Nibelung nie <strong>ci</strong>eszyli się nim; obaj bra<strong>ci</strong>a wiedli niekończący się spór o<br />

posia<strong>da</strong>nie skarbu, każdy ch<strong>ci</strong>ałby go mieć <strong>na</strong> własność i żaden nie ch<strong>ci</strong>ał użyczyć go drugiemu.<br />

W końcu postanowili go podzielić. Kazali wynieść złoto i klejnoty z jaskini i tę<br />

ogromną masę poukła<strong>da</strong>ć w stertach wśród gór. Lecz choć wielce się utrudzili, przy podziale<br />

<strong>na</strong><strong>da</strong>l byli niezadowoleni, bo każdy myślał, że część przypa<strong>da</strong>jąca bratu jest jed<strong>na</strong>k większa<br />

niż jego włas<strong>na</strong>.<br />

I znów stali królowie wiodąc spór, gdy z lasu <strong>na</strong>djechał Zygfryd.<br />

– Słuchaj<strong>ci</strong>e – rzekł wtedy pewien stary, doświadczony karzeł – oto przybył Zygfryd, mocarny<br />

bohater z Niderlandów, poproś<strong>ci</strong>e go, żeby podzielił skarb. – Królewiczom spodobała<br />

się propozycja. Powitali bohatera i poprosili go, żeby za<strong>da</strong>ł sobie trud i podzielił skarb. Jako<br />

zapłatę za pracę <strong>da</strong>li mu z góry Balmung, <strong>który</strong>m ich oj<strong>ci</strong>ec, sławetny Nibelung, ongiś dzielnie<br />

wła<strong>da</strong>ł; lepszego miecza nie moż<strong>na</strong> by zapewne z<strong>na</strong>leźć <strong>na</strong> świe<strong>ci</strong>e.<br />

Zygfryd podziękował za wspaniały <strong>da</strong>r, przyjął go i od razu zabrał się do <strong>ci</strong>ężkiego za<strong>da</strong>nia,<br />

jakim był podział ogromnego skarbu, <strong>który</strong> oglą<strong>da</strong>ł ze zdumieniem. Dzięki rzetelnemu<br />

wysiłkowi powiodło mu się tak dobrze, że <strong>na</strong>wet zawistni bra<strong>ci</strong>a widzieli, iż żad<strong>na</strong> z częś<strong>ci</strong><br />

nie jest większa od drugiej. Ale to właśnie obu królewiczów zmartwiło, gdyż każdy z nich<br />

spodziewał się w głębi duszy, że otrzyma nieco więcej. Sarkali więc i żą<strong>da</strong>li doko<strong>na</strong>nia nowego<br />

podziału. Zygfryd zdecydowanie odrzu<strong>ci</strong>ł żą<strong>da</strong>nie.<br />

– Ma<strong>ci</strong>e się wresz<strong>ci</strong>e zadowolić moim wyrokiem; doko<strong>na</strong>łem podziału <strong>na</strong>jlepiej, jak<br />

umiałem, i musi<strong>ci</strong>e się zastosować do mojego osądu.<br />

Lecz Schilbung i Nibelung pochwy<strong>ci</strong>li równocześnie za małe srebrne rogi, które im zwisały<br />

u boku. Na głos rogów zjawiło się dwu<strong>na</strong>stu strasznych olbrzymów i <strong>na</strong>tarli <strong>na</strong> Zygfry<strong>da</strong><br />

długimi stalowymi sztabami. Niedługo jed<strong>na</strong>k trwało, gdy wszyscy legli <strong>na</strong> ziemi martwi.<br />

Wś<strong>ci</strong>ekły gniew ogarnął Zygfry<strong>da</strong> <strong>na</strong> zdradziecki postępek obu królów, którzy ch<strong>ci</strong>eli mu tak<br />

nikczemnie odpła<strong>ci</strong>ć za jego przyjazny uczynek. Dwakroć zamigotał Balmung i dwie głowy<br />

stoczyły się <strong>na</strong> ziemię.<br />

Teraz, gdy Zygfryd został zwy<strong>ci</strong>ęskim pogromcą, spotkało go coś, co wy<strong>da</strong>ło mu się osobliwe.<br />

Nie widział w pobliżu żadnego wroga, choć prze<strong>ci</strong>eż czuł, że spa<strong>da</strong> <strong>na</strong> niego <strong>ci</strong>os za<br />

15


<strong>ci</strong>osem. Gdyby nie chroniła go zrogowa<strong>ci</strong>ała skóra, odniósłby z pewnoś<strong>ci</strong>ą wiele śmiertelnych<br />

ran. Zrozumiał, że wchodzi tu w grę jakiś cud, któremu nie poradzi i <strong>na</strong>jostrzejszy miecz.<br />

Upuś<strong>ci</strong>ł więc Balmunga i wy<strong>ci</strong>ągnął obie ręce w kierunku, skąd, jak mu się z<strong>da</strong>wało, spa<strong>da</strong>ją<br />

<strong>ci</strong>osy. I patrz<strong>ci</strong>e, chwy<strong>ci</strong>ł <strong>na</strong>gle i trzymał w dłoniach grubą tkaninę, w rodzaju czapki ze zwisającym<br />

wokół welonem. Była to czapka niewidka, która czyniła niewidzialnym tego, kto ją<br />

nosił. Obecnie, pozbawiony skrywającej go zasłony, stał przed nim ten, <strong>który</strong> go skry<strong>ci</strong>e zaatakował.<br />

Był to siwobrody, stary karzeł Alberich. Zygfryd chwy<strong>ci</strong>ł go za długą brodę i z<br />

rozmachem <strong>ci</strong>snął tak silnie o skalną ś<strong>ci</strong>anę, że trzasnęły mu wszystkie członki. – Oszczędź<br />

mnie, szlachetny bohaterze – błagał karzeł – w przyszłoś<strong>ci</strong> będę <strong>ci</strong> zawsze wiernie służyć. –<br />

Zygfryd chętnie przychylił się do prośby Albericha i przyjął go <strong>na</strong> służbę.<br />

Zdobyłeś więc skarb Nibelungów i cały kraj jest <strong>na</strong> twoje usługi – mówił Alberich – czeka<br />

<strong>ci</strong>ę tylko jeszcze jed<strong>na</strong> walka. W pobliskiej jaskini mieszka straszliwy olbrzym Kuperan, on<br />

nigdy nie zgodzi się <strong>na</strong> twoje panowanie, jeśli go nie poko<strong>na</strong>sz. – Pokaż mi, gdzie mieszka –<br />

wołał nie<strong>ci</strong>erpliwie Zygfryd – żebym mógł z nim <strong>na</strong>tychmiast stoczyć walkę. – Karzeł chętnie<br />

zaprowadził go do skalnego mieszkania olbrzyma. – Wychodź, Kuperan! – wołał młody bohater,<br />

gdy dotarł do jaskini. – Wyjdź i złóż hołd swojemu nowemu panu.<br />

Zaledwie przebrzmiał okrzyk, gdy wybiegł Kuperan i za<strong>da</strong>ł Zygfrydowi potężną maczugą<br />

tak straszliwy <strong>ci</strong>os, że z nosa i uszu puś<strong>ci</strong>ła mu się krew. – Ty nędz<strong>na</strong> kreaturo – szydził olbrzym<br />

– zaraz zginiesz. Ale ra<strong>na</strong>, którą za<strong>da</strong>ł Balmung, prędko pozwoliła mu zaz<strong>na</strong>jomić się z<br />

niewyobrażalną siłą młodego prze<strong>ci</strong>wnika. Jęcząc porzu<strong>ci</strong>ł maczugę i u<strong>ci</strong>ekł do jaskini; tam<br />

przewiązał ranę i przywdział złotą zbroję, zahartowaną w smoczej krwi. Masywny stalowy<br />

hełm, potężny miecz i olbrzymia tarcza z<strong>da</strong>wały się stanowić pewną ochronę przed każdym<br />

a<strong>taki</strong>em. Teraz ponownie <strong>na</strong>tarł <strong>na</strong> Zygfry<strong>da</strong>. – Przypła<strong>ci</strong>sz ży<strong>ci</strong>em uczynioną mi ranę. – Za<strong>da</strong>wali<br />

sobie wzajemnie potężne <strong>ci</strong>osy, ale broń olbrzyma nie mogła się prze<strong>ci</strong>wstawić sile<br />

ostrego Balmunga. Wkrótce Kuperan krwawił z szes<strong>na</strong>stu ran. Wtedy upadł <strong>na</strong> duchu. – Jeżeli<br />

mi <strong>da</strong>rujesz ży<strong>ci</strong>e, szlachetny rycerzu – zawołał pokornie – od<strong>da</strong>m <strong>ci</strong> <strong>na</strong> własność i broń, i<br />

zbroję, i siebie samego!<br />

– Jeżeli przyrzekniesz mi wierność, chętnie to zrobię – zgodził się Zygfryd. Wtedy Kuperan<br />

złożył przysięgę, że pozostanie mu wierny do końca ży<strong>ci</strong>a, a litoś<strong>ci</strong>wy zwy<strong>ci</strong>ęzca po<strong>da</strong>rł<br />

swoją jedwabną podpinkę i przewiązał mu rany. Potem wszyscy trzej poszli <strong>na</strong> górę, <strong>na</strong> której<br />

leżał skarb Nibelungów. Ale niewiele brakowało, żeby młodemu bohaterowi wyszło <strong>na</strong> złe<br />

jego zaufanie. Gdy olbrzym ujrzał skarb, zapragnął zachować go dla siebie i ufnie kroczącemu<br />

zwy<strong>ci</strong>ęzcy podstępnie za<strong>da</strong>ł z tyłu <strong>ci</strong>os tak silny, że ten padł <strong>na</strong> ziemię jak martwy. I gdyby<br />

karzeł Alberich czym prędzej nie <strong>na</strong>rzu<strong>ci</strong>ł <strong>na</strong> ogłuszonego czapki niewidki, która sprawiła,<br />

że stał się niewidzialny, zapewne zakończyłby swój młodzieńczy, bohaterski żywot. Szkaradnie<br />

klnąc, szukał go więc wszędzie Kuperan, ale <strong>na</strong> próżno; nie był pewny, czy porwał go<br />

diabeł, czy też Bóg wziął go w swoją opiekę.<br />

Dopiero po dłuższej chwili Zygfryd przyszedł do siebie i dziękował karłowi za pomoc. –<br />

Bierz czapkę niewidkę i zmykaj, nim olbrzym znów <strong>ci</strong>ę zauważy – wołał Alberich. – Cokolwiek<br />

się z<strong>da</strong>rzy – odparł Zygfryd – nikt nie będzie mógł mówić, że przed nim u<strong>ci</strong>ekłem. –<br />

Chwy<strong>ci</strong>ł za miecz i <strong>na</strong>tarł z impetem <strong>na</strong> olbrzyma. Ten, gdy ujrzał, że <strong>da</strong>remnie poszukiwany<br />

znie<strong>na</strong>cka się do niego zbliża, tak się przestraszył, że rzu<strong>ci</strong>ł broń i zaczął u<strong>ci</strong>ekać. Ale dzika<br />

pantera nie skacze szyb<strong>ci</strong>ej niż Zygfryd, <strong>który</strong> za nim pog<strong>na</strong>ł. Dopadł go w końcu <strong>na</strong> szczy<strong>ci</strong>e<br />

stromej skały. Tutaj on także odrzu<strong>ci</strong>ł miecz i zmagał się z olbrzymem, którego zrzu<strong>ci</strong>ł ze<br />

skały, aż ten spadł w przepaść i zabił się.<br />

W ten oto sposób całe królestwo Nibelungów stało się odtąd bezsporną własnoś<strong>ci</strong>ą Zygfry<strong>da</strong>;<br />

wszyscy przysięgali mu wierność, a gdy już uporządkował sprawy, pozostawił wiernego<br />

Albericha jako zarządcę skarbu i kraju. Wziął ze sobą jedynie czapkę niewidkę i dwu<strong>na</strong>stu<br />

<strong>na</strong>jszlachetniejszych rycerzy jako towarzyszy przyszłych bohaterskich wypraw.<br />

16


Przygo<strong>da</strong> 4<br />

Jak Zygfryd przybył do Worms<br />

W Worms, starym królewskim grodzie <strong>na</strong>d Renem, wła<strong>da</strong>ł potężny królewski ród Burgundów,<br />

któremu prawie żaden nie dorównywał sławą, potęgą i bogactwem. Stary król Dankrat<br />

zmarł i panowali jego trzej synowie, Gunther, Gemot i Giselher. Pod opieką sędziwej matki,<br />

królowej Uty, i bra<strong>ci</strong> rosła słodkiej urody mło<strong>da</strong> Krymhil<strong>da</strong>.<br />

W służbie królewskiej było wielu wypróbowanych w bojach, szlachetnych bohaterów.<br />

Spośród nich wyróżniał się słynący z doświadczenia i męstwa krewny królewskiego domu,<br />

Hagen z Tronje, syn dzielnego Adria<strong>na</strong>, królewskiego zbrojmistrza, <strong>który</strong> niegdyś spędził<br />

młode lata jako zakładnik <strong>na</strong> dworze króla Hunów Attyli. Jego <strong>na</strong>jmłodszy brat, Dankwart,<br />

dość zadziorny wojownik, był marszałkiem armii. Ale w <strong>na</strong>jwyższych dworskich urzę<strong>da</strong>ch<br />

było obok Tronjów wielu mężów z<strong>na</strong>nych z walecznoś<strong>ci</strong> i męstwa. Był więc stolnik, pan<br />

Ortwin z Metzu, bratanek Tronjów, tęgi podczaszy Sinold; jako podkomorzy gospo<strong>da</strong>rzył<br />

Heinold, a szefem kuchni był mądry i ostrożny Rumolt. Obok dwóch margrabiów, Eckewar<strong>da</strong><br />

i Gere, stał ulubieniec wszystkich, mocny w robieniu bronią Volker z Alcei, <strong>który</strong> wła<strong>da</strong>ł nie<br />

gorzej mieczem niż smykiem i którego przepięk<strong>na</strong> gra podnosiła <strong>na</strong> duchu wszystkich słuchaczy<br />

w doli i niedoli. W <strong>taki</strong>m otoczeniu wychowywa<strong>na</strong> i strzeżo<strong>na</strong> przez szlachetną matkę<br />

wyrastała słodka Krymhil<strong>da</strong> <strong>na</strong> wspaniale rozkwitającą dziewoję.<br />

Kiedyś śniło się Krymhildzie, że ku wielkiej radoś<strong>ci</strong> wyhodowała pięknego, dzielnego sokoła.<br />

Gdy wesoło poszybował w górę, pochwy<strong>ci</strong>ły go i zadusiły dwa <strong>na</strong>dfruwające właśnie<br />

orły. Krymhil<strong>da</strong> obudziła się smut<strong>na</strong> i wśród płaczu opowiedziała matce Ute swój sen. – Sokół,<br />

którego wyhodowałaś – tak tłumaczyła matka jej sen – jest to szlachetny mąż. Oby Bóg<br />

go strzegł, abyś go prędko nie utra<strong>ci</strong>ła.<br />

Dlaczego wspomi<strong>na</strong>sz o mężu, <strong>na</strong>jdroższa mamo – powiedziała Krymhil<strong>da</strong>, kręcąc głową<br />

– aż do śmier<strong>ci</strong> nie chcę zaz<strong>na</strong>ć męskiej miłoś<strong>ci</strong>. – Na razie – odparła matka – nie rozpowia<strong>da</strong>j<br />

o tym za bardzo. Jeżeli chcesz zachować prawe i radosne serce, stanie się to dzięki heroicznej<br />

miłoś<strong>ci</strong>. Wkrótce będziesz piękną kobietą. Oby Bóg zesłał <strong>ci</strong> szlachetnego męża.<br />

– Och, kocha<strong>na</strong> mamo, nie mów tak. Sama nieraz mi opowia<strong>da</strong>łaś, jak <strong>na</strong> wiele kobiet miłość<br />

sprowadzała w końcu <strong>ci</strong>erpienie. Chcę uniknąć obu, a wtedy nigdy nie będzie mi się źle<br />

wiodło. – Tak myślała Krymhil<strong>da</strong>. Co innego było jed<strong>na</strong>k pisane młodej dzieweczce, niż to<br />

sobie zamyślała. Miłość, <strong>na</strong>jwiększa z radoś<strong>ci</strong>, miała jej przynieść <strong>na</strong>jgłębsze <strong>ci</strong>erpienia.<br />

W tym czasie odważny Zygfryd ze swymi dwu<strong>na</strong>stoma wojownikami Nibelungami wędrował<br />

po <strong>da</strong>lekim świe<strong>ci</strong>e i szeroko rozbrzmiewała sława jego czynów. Wzgardził ojczystą<br />

spuś<strong>ci</strong>zną i jazdą do Niderlandów, by tam w pokoju wła<strong>da</strong>ć swoim <strong>na</strong>rodem, <strong>który</strong> by go serdecznie<br />

i radośnie powitał. Daleko chlubniejszy z<strong>da</strong>ł mu się podbój mocarną dłonią nowego<br />

królestwa. Z myślą o <strong>taki</strong>m czynie zdążał teraz ze swymi wojami do Worms, do którego dotarł<br />

pewnego jasnego poranka. Wieść o przyby<strong>ci</strong>u obcego rozeszła się szybko i dotarła do<br />

zamku. Zbiegano się zewsząd, by oglą<strong>da</strong>ć przybysza ze zdumieniem i podziwem.<br />

17


Bo też i było się czemu dziwić. Nie co dzień <strong>da</strong>ło się widzieć tak przepyszną broń i rumaki.<br />

Jedwabne okry<strong>ci</strong>a zwierząt migotały i jasno lśniło złoto kosztownych uździenic. Podobnie<br />

mieniły się od złota hełmy, zbroje i tarcze, a miecze sięgały aż po ostrogi.<br />

Zgodnie z ówczesnym obyczajem wyszli przyjaźnie <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w nich ludzie Gunthera;<br />

ch<strong>ci</strong>eli, według rycerskiego obyczaju, odebrać od nich tarcze i zaprowadzić do stajni rumaki.<br />

– Zostaw<strong>ci</strong>e konie, niedługo tu zabawię. Powiedz<strong>ci</strong>e mi lepiej, gdzie mogę z<strong>na</strong>leźć króla<br />

Gunthera?<br />

– Dopiero co wszedł do tamtej białej sali – odpowiedział ktoś z królewskiej świty. – Przed<br />

chwilą widziałem tam króla Gunthera.<br />

W tym samym czasie także król Gunther dowiedział się o przyby<strong>ci</strong>u do zamku nikomu nie<br />

z<strong>na</strong>nych dumnych wojowników. Nikt z otoczenia nie umiał mu powiedzieć, kim są <strong>ci</strong> obcy i<br />

skąd też przybywają.<br />

– Poślij<strong>ci</strong>e po mojego stryja Hage<strong>na</strong>, niech się przyjrzy przybyszom! – zawołał Ortwin z<br />

Metzu. – Z<strong>na</strong> on kraje tej ziemi, z pewnoś<strong>ci</strong>ą rozpoz<strong>na</strong> i tych. – Wkrótce wielkimi krokami<br />

wszedł do sali potężny Hagen z Tronje wraz z okazałą świtą i zapytał swego władcę o rozkazy.<br />

– Jeżeli możesz mi powiedzieć, jak się zwą obcy bohaterowie, którzy przybyli i stoją tu <strong>na</strong><br />

dziedzińcu, zrób to szybko – po<strong>na</strong>glał Gunther. Hagen podszedł do ok<strong>na</strong> i bystrym spojrzeniem<br />

jedynego, jakie mu pozostało, oka – prawe wyłupił mu w przeszłoś<strong>ci</strong> straszliwy <strong>ci</strong>os<br />

miecza Walthera z Akwitanii – zlustrował goś<strong>ci</strong>. – Nie z<strong>na</strong>m ich – powiedział -jed<strong>na</strong>k wyglą<strong>da</strong>ją<br />

szlachetnie i butnie. Nie widziałem Zygfry<strong>da</strong>, lecz byłbym skłonny przypuszczać, że<br />

tylko on mógłby być owym wojownikiem, <strong>który</strong> stoi tam <strong>taki</strong> wyniosły. Musimy dobrze<br />

przyjąć młodego bohatera i pozyskać jego przyjaźń, gdyż lepszego nie moglibyśmy z<strong>na</strong>leźć.<br />

Już wielu różnych cudów doko<strong>na</strong>ł dzięki swojej sile. Zabił smoka i zdobył nieprzebrany skarb<br />

Nibelungów.<br />

Gunther chętnie przychylił się do opinii bywałego w świe<strong>ci</strong>e Hage<strong>na</strong>. Wraz z orszakiem<br />

opuś<strong>ci</strong>ł salę i wyszedł <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w Zygfrydowi, aby go przyjaźnie powitać. – Cóż was sprowadza<br />

do Worms, szlachetny Zygfrydzie? – spytał od<strong>da</strong>jącego pokłon.<br />

– Zaraz się o tym dowie<strong>ci</strong>e. Powia<strong>da</strong>ją, że skupiasz wokół siebie <strong>na</strong>jlepszych wojowników,<br />

jacy kiedykolwiek służyli jakiemukolwiek królowi. Słyniesz także ze szlachetnoś<strong>ci</strong>. Nie ma<br />

odważniejszego króla niż ty. Ch<strong>ci</strong>ałbym się przeko<strong>na</strong>ć, czy to jest praw<strong>da</strong>. Ja też jestem królewskim<br />

potomkiem, powołanym do dźwigania korony. Ch<strong>ci</strong>ałbym się jed<strong>na</strong>k dowiedzieć,<br />

czy zasługuję <strong>na</strong> miano bohatera i władcy; dla zdoby<strong>ci</strong>a sławy gotów jestem poświę<strong>ci</strong>ć zaszczyty<br />

i ży<strong>ci</strong>e. Przybyłem tu, aby walczyć z tobą o koronę i o ży<strong>ci</strong>e. Jeżeli jesteś tak odważny,<br />

aby stanąć ze mną do rycerskiego pojedynku, walcz ze mną o koronę i o ży<strong>ci</strong>e. Chętnie<br />

<strong>na</strong>zwałbym ten zamek moim własnym.<br />

Gniew chwy<strong>ci</strong>ł bohaterów Gunthera, gdy usłyszeli te słowa. Król <strong>na</strong>tomiast przestraszył<br />

się, gdyż dobrze wiedział, że nie sprosta Zygfrydowi w walce.<br />

– Jak mogę od<strong>da</strong>ć w obce ręce to – powiedział wystraszony – co stanowi dziedzictwo mojego<br />

ojca?<br />

– Wysłuchaj, co chcę postawić w zamian -<strong>ci</strong>ągnął Zygfryd – wszystko, co mam, stanie się<br />

twoją własnoś<strong>ci</strong>ą, jeżeli mnie poko<strong>na</strong>sz. W przyszłoś<strong>ci</strong> będzie <strong>ci</strong>ę słuchał cały kraj Nibelungów,<br />

a ja osobiś<strong>ci</strong>e pomogę <strong>ci</strong> zdobyć dziedzictwo po własnym ojcu.<br />

Gdy Gunther w<strong>ci</strong>ąż milczał, za bratem ujął się Gernot. – Nie mamy ochoty <strong>na</strong> zdobywanie<br />

dziedzictw, kiedy stawką w tej grze jest ludzkie ży<strong>ci</strong>e. Nasze krainy, <strong>który</strong>mi sprawiedliwie<br />

wła<strong>da</strong>my, są dostatecznie bogate.<br />

– Nie mów tak ugodowo i pojed<strong>na</strong>wczo – zawołał Ortwin z Metzu, pałając gniewem – zupełnie<br />

bezpodstawnie obcy szuka z wami zwady! Odwagi, odpowiedz<strong>ci</strong>e zuchwalcowi lśniącym<br />

mieczem!<br />

18


Lecz młody król surowo skar<strong>ci</strong>ł zagniewanego. – Zamilcz! – krzyknął. – Zygfryd nie zrobił<br />

<strong>na</strong>m nic aż tak złego, żebyśmy nie mogli pozostawać z nim w pokoju i mieć w nim przyja<strong>ci</strong>ela.<br />

– Mnie to także obraża – powiedział zawzię<strong>ci</strong>e Hagen – że Zygfryd tak butnie wzywa mojego<br />

pa<strong>na</strong> do walki. Jeżeli tylko po to przybył, lepiej by było, żeby został tam, gdzie był.<br />

– Skoro <strong>ci</strong> się to nie podoba, Hagenie – powiedział Zygfryd – to sam popróbuj, czy moje<br />

ręce nie są dostatecznie mocne, aby zdobyć to państwo. – Ale nim jeszcze Hagen zdążył odpowiedzieć,<br />

wtrą<strong>ci</strong>ł się ponownie Gernot. – Do tego nie dopuszczę. Wy jed<strong>na</strong>k, moi rycerze,<br />

milcz<strong>ci</strong>e. Dość padło hardych słów.<br />

Wtedy młodziutki Giselher prędko podszedł do Zygfry<strong>da</strong> i pozdrowił go przyjaznymi słowy.<br />

-Bądź pozdrowiony w pokoju, szlachetny bohaterze, z chę<strong>ci</strong>ą będziemy wam wiernie<br />

służyć.<br />

Słodki wdzięk dorastającego młodzieńca ujął Zygfry<strong>da</strong>, <strong>który</strong> przyjaźnie odpowiedział <strong>na</strong><br />

pozdrowienie młodego królewicza. Natomiast Gunther po<strong>da</strong>ł Zygfrydowi złotą czarę wonnego<br />

wi<strong>na</strong> i prosił go o wierną przyjaźń.<br />

Wtedy skończyły się wszystkie spory. Zygfryd wraz ze świtą zsiedli z koni; przydzielono<br />

im <strong>na</strong>jlepszą kwaterę i dzień za dniem upływał królom i goś<strong>ci</strong>owi <strong>na</strong> wspólnym weselu.<br />

19


Przygo<strong>da</strong> 5<br />

Jak Zygfryd walczył z Saksończykami<br />

Minął już prawie rok od czasu, gdy Zygfryd przybył do Worms. Rzadko kiedy moż<strong>na</strong> go<br />

było z<strong>na</strong>leźć w zamku; o ile nie wyruszał wraz z królami walczyć i szukać przygód, chętnie<br />

wyjeżdżał samotnie <strong>na</strong> polowania do olbrzymich borów, gdzie jego ulubioną zdobyczą były<br />

wś<strong>ci</strong>ekłe tury i dzikie niedźwiedzie.<br />

Nigdy jed<strong>na</strong>k w <strong>ci</strong>ągu tego całego czasu nie zobaczył Krymhildy, choć dzieweczka dość<br />

często spoglą<strong>da</strong>ła ukradkiem z ok<strong>na</strong> kom<strong>na</strong>ty <strong>na</strong> zamkowy dziedziniec, gdy bohater wracał z<br />

polowania objuczony bogatą zdobyczą lub gdy dzielni wojownicy próbowali swych sił w turniejach.<br />

A ileż to się razy <strong>na</strong>słuchała o czy<strong>na</strong>ch wspaniałego goś<strong>ci</strong>a!<br />

Z dnia <strong>na</strong> dzień wzrastało niepostrzeżenie jej zainteresowanie bohaterem, <strong>który</strong> górował<br />

<strong>na</strong>d wszystkimi siłą i postawą. Zygfryd zaś, <strong>który</strong> często słyszał, jak wychwalano rozkwitającą<br />

urodę Krymhildy, nie domyślał się, że stał się przedmiotem jej skrytego podziwu.<br />

Pewnego dnia stawili się u króla obcy posłowie, <strong>który</strong>ch przyjaźnie podejmował i wypytywał,<br />

co słychać w ich kraju.<br />

– Nie każ <strong>na</strong>m za to odpłacać, o królu, jeżeli będziemy musieli zwiastować wam złe wieś<strong>ci</strong>.<br />

Przysyła <strong>na</strong>s dwóch potężnych władców, król Saksończyków, Ludiger, i jego brat Ludegast,<br />

<strong>który</strong> wła<strong>da</strong> Danią. Żywią oni do was gorzką nie<strong>na</strong>wiść i w <strong>ci</strong>ągu dwu<strong>na</strong>stu tygodni chcą<br />

<strong>na</strong>jechać zbrojnie wasz kraj. Jeżeli jed<strong>na</strong>k chce<strong>ci</strong>e prosić o pokój, każ<strong>ci</strong>e <strong>na</strong>m o tym donieść.<br />

Może to ocalić ży<strong>ci</strong>e wielu dzielnym bohaterom.<br />

– Zawiodą was <strong>na</strong> kwaterę – odparł król Gunther. – Tam czekaj<strong>ci</strong>e, aż zwołam radę i sprawę<br />

rozważę. Wtedy będzie wam <strong>da</strong><strong>na</strong> odpowiedź. – Tak też się stało i <strong>na</strong> kwaterze świetnie<br />

ich <strong>na</strong>karmiono.<br />

Król Gunther bardzo się zmartwił tym, o czym donieśli mu posłowie, bo <strong>ci</strong>, którzy mu się<br />

sprze<strong>ci</strong>wili, byli potężnymi wrogami. Kiedy tak siedział przygnębiony, wszedł do sali Zygfryd<br />

i <strong>na</strong>tychmiast poz<strong>na</strong>ł, że przyja<strong>ci</strong>ela przygniata <strong>ci</strong>ężka troska. – Wyjaw mi – prosił przyjaźnie<br />

– co <strong>ci</strong>ę dręczy?<br />

Nie mogę się każdemu zwierzać ze swoich trosk, a jedynie moim <strong>na</strong>jlepszym przyja<strong>ci</strong>ołom.<br />

Zygfryd poczuł się dotknięty, że król <strong>da</strong>ł mu taką odprawę, i poczerwieniał. Wkrótce jed<strong>na</strong>k<br />

przemógł się i poprosił przyjaźnie:<br />

– Nie mów w ten sposób, tylko mi szczerze powiedz, co <strong>ci</strong>ę dręczy. Nie z<strong>na</strong>jdziesz wierniejszego<br />

przyja<strong>ci</strong>ela ode mnie. Dlatego możesz mi się zwierzyć. Jeżeli mogę <strong>ci</strong> w czymkolwiek<br />

pomóc, chętnie to uczynię. Wtedy rozjaśniło się zatroskane królewskie oblicze. – Dzięki<br />

<strong>ci</strong> za dobre chę<strong>ci</strong>, które okazałeś. Bardzo mnie to <strong>ci</strong>eszy. Królowie Ludiger i Ludegast wypowiedzieli<br />

mi wojnę i chcą zbrojnie <strong>na</strong>jechać kraj.<br />

– Twoje zmartwienie nie jest jeszcze <strong>taki</strong>e <strong>na</strong>jgorsze – zawołał Zygfryd u<strong>ci</strong>eszony – przestań<br />

się trapić! Daj mi tysiąc swoich ludzi, pojadę tam, od<strong>na</strong>jdę i wychłoszczę hardych wrogów w<br />

ich własnym kraju. Natomiast posłów odpraw z meldunkiem, że wkrótce tam zawitamy.<br />

20


Wtedy Gunther powstał i kazał wezwać do siebie posłów. – Powiedz<strong>ci</strong>e swoim panom, że<br />

sami pragnęli wojny, więc ją będą mieli; lepiej by poskromili swoją zuchwałość. – Dał jed<strong>na</strong>k<br />

posłom bogate <strong>da</strong>ry i kazał ich bezpiecznie odprowadzić do granic państwa.<br />

Z przykroś<strong>ci</strong>ą powitali dumni królowie wieś<strong>ci</strong> od Burgundów, a już szczególnie przykra<br />

była dla nich wiadomość, że Zygfryd, którego siłę i krzepę z<strong>na</strong>li i której się lękali, będzie towarzyszem<br />

walki Burgundów.<br />

Zebrali oni wielką armię. Z dwudziestoma tysiącami <strong>na</strong>d<strong>ci</strong>ągał z Danii Ludegast i nie<br />

mniejszy był zastęp, <strong>który</strong> wiódł ze sobą <strong>na</strong>d Ren Ludiger z Saksonii.<br />

W tym samym czasie Gunther wezwał do Worms <strong>na</strong>jlepszych wojowników i tysiąc <strong>na</strong>jdzielniejszych<br />

spośród nich zostało przydzielonych Zygfrydowi i jego dwu<strong>na</strong>stu towarzyszom<br />

walki. Król Gernot, Hagen z Tronje, Ortwin z Metzu i <strong>na</strong> specjalne życzenie Zygfry<strong>da</strong> również<br />

Volker z Alcei, <strong>który</strong> miał dźwigać chorągiew podczas walki, stali gotowi do wymarszu.<br />

Gunther też ch<strong>ci</strong>ał z nimi jechać, ale Zygfryd prosił go, żeby został w kraju, bo sami sobie<br />

poradzą z wrogiem. – Pojedziemy tak śpiesznie, że spotkamy ich jeszcze w ich własnym kraju,<br />

a wtedy pożałują zuchwalstwa.<br />

Tysiąc Burgundów i Zygfryd wraz ze swoimi dwu<strong>na</strong>stoma towarzyszami wesoło <strong>ci</strong>ągnęli<br />

przez Hesję do Saksonii. Gdy już przekroczyli granicę, Zygfryd <strong>na</strong>kazał zastępom zatrzymać<br />

się. – Zostań<strong>ci</strong>e tu i czekaj<strong>ci</strong>e mego powrotu – przestrzegał. – Chcę wyruszyć <strong>na</strong> zwiady, iżby<br />

się dokładnie wywiedzieć, gdzie stoi wróg. – Dosiadł wiernego rumaka Gra<strong>na</strong> i wjechał beztrosko<br />

do wrogiego kraju. Najpierw droga wiodła przez <strong>ci</strong>emny las, gdzie spotykał jedynie<br />

dzikie zwierzęta, które teraz nie musiały się go lękać; potem skończył się las i rozpostarł się<br />

widok <strong>na</strong> rozległą równinę pokrytą <strong>na</strong>miotami; tu obozowały <strong>na</strong>d<strong>ci</strong>ągające wojska Duńczyków<br />

i Saksonów.<br />

Zygfryd z <strong>da</strong>la przyglą<strong>da</strong>ł się <strong>ci</strong>ekawie wojskom wroga, chcąc się zapoz<strong>na</strong>ć z rozkładem<br />

obozowiska. Nagle od strony nieprzyja<strong>ci</strong>ela wyszedł ku niemu pojedynczy rycerz okryty<br />

lśniącą od złota zbroją, z mieniącą się od klejnotów tarczą <strong>na</strong> ramieniu. Był to duński król<br />

Ludegast, <strong>który</strong> podobnie jak Zygfryd wyjechał samotnie, aby zdobyć wieś<strong>ci</strong> o wrogu. Trzydziestu<br />

<strong>na</strong>leżących do niego jeźdźców podążało dopiero w dość z<strong>na</strong>cznej odległoś<strong>ci</strong> za nim.<br />

Jak tylko się obaj dostrzegli, z miejsca przyskoczyli ku sobie, pałając żądzą walki. I zaiste:<br />

nie la<strong>da</strong> jakiego spotkał Zygfryd prze<strong>ci</strong>wnika! Obaj z równą zręcznoś<strong>ci</strong>ą uderzyli oszczepami,<br />

gdy się ze sobą starli. Potem zawró<strong>ci</strong>li rumaki i pole rozbrzmiało potężnymi <strong>ci</strong>osami mieczów,<br />

krzeszącymi z hełmów i pancerzy czerwone iskry. Ale choć książę Danii dzielnie wła<strong>da</strong>ł<br />

mieczem, dzięki przemożnej sile prze<strong>ci</strong>wnika jego położenie stało się niebezpieczne.<br />

Trzydziestu towarzyszących mu widziało z <strong>da</strong>leka, w jakich opałach z<strong>na</strong>lazł się ich władca, i<br />

skoczyło mu <strong>na</strong> pomoc. Ale Ludegast pod<strong>da</strong>ł się już silniejszemu prze<strong>ci</strong>wnikowi, aby przy<strong>na</strong>jmniej<br />

ocalić ży<strong>ci</strong>e, a Zygfryd zamierzał uprowadzić związanego. Owych trzydziestu, którzy<br />

<strong>na</strong>d<strong>ci</strong>ągali pojedynczo, próbowało uwolnić swego pa<strong>na</strong>, lecz ostry Balmung za<strong>da</strong>wał im<br />

kolejno śmiertelne rany, i tylko jeden z nich uszedł i zawiadomił w obozie, jaką ponieśli stratę.<br />

Zygfryd wró<strong>ci</strong>ł do swoich, wiodąc ze sobą pojmanego króla, i zażą<strong>da</strong>ł, żeby <strong>na</strong>tychmiast<br />

rozwinąć sztan<strong>da</strong>r i pod jego rozkazami wyruszyć <strong>na</strong> wroga. Z ochoczym zapałem poszli<br />

Burgundowie pod jego wodzą.<br />

Walka była oczywiś<strong>ci</strong>e całkiem nierów<strong>na</strong>, bo Duńczycy i Saksoni byli w sile po<strong>na</strong>d czterdziestu<br />

tysięcy ludzi, a Zygfryd mógł prze<strong>ci</strong>wstawić wrogom nie więcej niż swoich tysiąc<br />

dwu<strong>na</strong>stu. Ale wszędzie tam, gdzie wdzierał się mocarny pogromca smoka, pa<strong>da</strong>li wrogowie.<br />

Już pryskały zastępy Ludigera; rozwś<strong>ci</strong>eczony król zapędzał ich z powrotem do walki. Daremne<br />

jed<strong>na</strong>k były jego wysiłki. Tedy z zajadłoś<strong>ci</strong>ą sam poskoczył <strong>na</strong> straszliwego wroga, a<br />

wojownicy z obu stron powró<strong>ci</strong>li, aby przyglą<strong>da</strong>ć się walce władców. Saksończyk tak gwałtownie<br />

<strong>na</strong>tarł <strong>na</strong> Zygfry<strong>da</strong>, że od potęgi <strong>ci</strong>osu padł jego szlachetny rumak. Gran jed<strong>na</strong>k szybko<br />

powstał i zaraz spadły <strong>ci</strong>osy, <strong>który</strong>m Ludiger nie mógł się dłużej oprzeć.<br />

21


– Przerwać walkę, rycerze! – krzyknął do swoich. I zaraz pochyliły się sztan<strong>da</strong>ry Duńczyków<br />

i Saksończyków; Liidiger poprosił o pokój i dostał się do niewoli, podobnie jak jego<br />

brat. Ci, którzy przed prze<strong>ci</strong>wnikami Zygfry<strong>da</strong> u<strong>ci</strong>ekli ze śmiertelnego boju, wracali smutni w<br />

rodzinne strony.<br />

Zanim Zygfryd wraz ze swymi wyruszył w powrotną drogę, wysłał przodem szybkich<br />

gońców <strong>na</strong>d Ren, aby donieśli o pomyślnym obro<strong>ci</strong>e sprawy.<br />

W Worms z radoś<strong>ci</strong>ą powitano wysłanników i wkrótce nieco radosnych wieś<strong>ci</strong> przeniknęło<br />

do kobiecych izb. Przeto Krymhil<strong>da</strong> wezwała jednego z posłów do swej kom<strong>na</strong>ty i kazała<br />

wszystko dokładnie opowiedzieć.<br />

– Powiedz mi, drogi pośle, zgodnie z prawdą, kto był <strong>na</strong>jlepszy i <strong>na</strong>jdzielniej walczył?<br />

– Chcę wam rzec prawdę, szlachet<strong>na</strong> królowo – odparł poseł. – Choć wszyscy walczyli<br />

dzielnie, nikt nie był wspanialszy od szlachetnego bohatera z Niderlandów.<br />

Potem wysławiał czyny Gernota i Hage<strong>na</strong>, Dankwarta i Volkera, ale w<strong>ci</strong>ąż wracał do tego,<br />

że więcej niż wszyscy doko<strong>na</strong>ł wspaniały Zygfryd. Własnoręcznie schwytał obydwu królów i<br />

prowadził ich do Worms.<br />

Krymhil<strong>da</strong> niczego nie słuchałaby chętniej niż wieś<strong>ci</strong> wychwalających tego, <strong>który</strong> jej tak<br />

przypadł do serca. Aż się zarumieniła z radoś<strong>ci</strong>.<br />

– Przyniosłeś mi dobre nowiny – powiedziała śmiejąc się wesoło – sowi<strong>ci</strong>e <strong>ci</strong>ę wy<strong>na</strong>grodzę.<br />

– I szczerze uradowa<strong>na</strong> ob<strong>da</strong>rowała posła kosztowną szatą i dziesię<strong>ci</strong>oma markami w<br />

czerwonym zło<strong>ci</strong>e. Poseł od<strong>da</strong>lił się po wielokroć dziękując za <strong>na</strong>dspodziewanie szczodre<br />

<strong>da</strong>ry.<br />

Wkrótce <strong>na</strong>deszła wiadomość, że bohaterowie zatrzymają się po drodze w mieś<strong>ci</strong>e. Ze<br />

wszystkich okien wyglą<strong>da</strong>ły niewiasty i dziewczęta, żeby zobaczyć zwy<strong>ci</strong>ęzców. Król Gunther<br />

z radoś<strong>ci</strong>ą wyszedł ich powitać, a u<strong>ci</strong>eszył się jeszcze bardziej, gdy się dowiedział, że<br />

spośród tych, którzy wyruszyli w pole, zginęło w bitwie tylko sześćdziesię<strong>ci</strong>u mężów.<br />

Jeńcy i ranni wrogowie zostali dobrze <strong>na</strong>karmieni, a obydwóch królów pozostawiono <strong>na</strong><br />

wolnoś<strong>ci</strong>, gdy <strong>da</strong>li słowo honoru, że potajemnie nie umkną.<br />

Gunther zasta<strong>na</strong>wiał się, jak wy<strong>na</strong>grodzić wiernych żołnierzy, którzy ch<strong>ci</strong>eli wró<strong>ci</strong>ć do<br />

domów. Zgodnie z radą Gernota zwolnił ich; po upływie sześ<strong>ci</strong>u tygodni mieli jed<strong>na</strong>k wró<strong>ci</strong>ć<br />

<strong>na</strong> wielką dworską biesiadę. Zygfryd też zatęsknił za wypoczynkiem; zamierzał pojechać do<br />

Niderlandów; żeby sprawować rządy <strong>na</strong>d ojczystym krajem. Jed<strong>na</strong>k Guntherowi bez trudu<br />

u<strong>da</strong>ło się go <strong>na</strong>kłonić do pozostania.<br />

Gdy Krymhil<strong>da</strong> usłyszała o zbliżającym się świę<strong>ci</strong>e, wraz z innymi kobietami wszczęła<br />

gorliwe przygotowania.<br />

Wkrótce zaczęły się piękne Zielone Świątki i <strong>na</strong> dwór w Worms zjechało trzydziestu<br />

dwóch książąt i wielu rycerzy. Najbardziej gorliwy w przygotowaniu okazał się młody Giselher,<br />

<strong>który</strong> wraz z Gernotem wszystkich wesoło witał, zapraszając <strong>na</strong> festyn i domowników, i<br />

goś<strong>ci</strong>, choć zebrało się już po<strong>na</strong>d pięć tysięcy osób. Odbywały się różne zabawy <strong>na</strong> wielkim<br />

placu przed królewskim zamkiem i <strong>na</strong> dziedzińcu pałacowym. Wielu rycerzy próbowało tam<br />

swoich sił w szlachetnej rywalizacji, a <strong>na</strong> zewnątrz roiło się od różnych przyjezdnych, którzy<br />

zjechali się <strong>na</strong> święto. Pogodnie rozbrzmiewały melodie muzykantów, kuglarze pokazywali<br />

swoje sztuczki; wiele par wieśniaków w <strong>na</strong>dobnych strojach ludowych żwawo poruszało się<br />

w tańcu. A kto sobie życzył, temu hojnie dolewano wi<strong>na</strong> z wielu beczek, które król Gunther<br />

kazał wytoczyć z piwnic.<br />

Podczas gdy wszyscy tak wesoło się zabawiali, król Gunther <strong>na</strong>tknął się <strong>na</strong> stolnika Ortwi<strong>na</strong><br />

z Metzu, którego zachowanie zdradzało wielkie niezadowolenie. Król zapytał ze zdziwieniem,<br />

co dręczy wiernego sługę pośród ogólnego wesela? Święto przypomi<strong>na</strong> mu wiosenny<br />

dzień bez promyka słońca, padła odpowiedź. Ludziom, którzy po zwy<strong>ci</strong>ęskiej bitwie powracają<br />

do domu, <strong>na</strong>jsłodszą <strong>na</strong>grodą byłby uroczy kobiecy uśmiech. Żałuje, że nie uczestniczą w<br />

zabawie królewskie dwórki.<br />

22


Król Gunther chętnie przychylił się do rady wiernego sługi. Wysłał posłańców do zamku i<br />

zaprosił panią Ute oraz siostrę, aby pokazały się <strong>na</strong> festynie wraz z <strong>da</strong>mami dworu. Stu rycerzy<br />

przydzielił do obsługi królowej i towarzyszących jej <strong>da</strong>m i obie ukazały się w asyś<strong>ci</strong>e po<strong>na</strong>d<br />

stu strojnych kobiet. Gdy brzask poranka rozświetlił <strong>ci</strong>emnoś<strong>ci</strong>, z ponurej bramy zamczyska<br />

wyszła <strong>na</strong> plac wraz ze swą matką Ute promieniejąca pięknoś<strong>ci</strong>ą i młodoś<strong>ci</strong>ą Krymhil<strong>da</strong> i<br />

wszystkie oczy zwró<strong>ci</strong>ły się w podziwie ku wspaniałemu zjawisku. Gdyż podobnie jak księżyc<br />

przewyższa blaskiem i pięknoś<strong>ci</strong>ą wszystkie gwiazdy <strong>na</strong> niebie, tak Krymhil<strong>da</strong> prześ<strong>ci</strong>gała<br />

świeżoś<strong>ci</strong>ą i promienną urodą wszystkie <strong>da</strong>my dworu.<br />

Gdy Zygfryd ujrzał ją przed sobą, wspaniałą w blasku pięknoś<strong>ci</strong>, jego mężne serce przeniknęło<br />

coś <strong>na</strong> kształt trwogi. Z<strong>da</strong>ła się być boginką, która zstąpiła z niebiańskich wysokoś<strong>ci</strong>,<br />

żeby uświetnić festyn. Gdy ją ujrzał, w jego sercu zagoś<strong>ci</strong>ło zarazem uczu<strong>ci</strong>e miłoś<strong>ci</strong> i trwożnego<br />

zwątpienia. – Jakże mogłoby się to stać, że musiałbym <strong>ci</strong>ę miłować? To się nigdy nie<br />

z<strong>da</strong>rzy. Gdybym jed<strong>na</strong>k miał pozostać dla <strong>ci</strong>ebie kimś obcym, lepiej by było, żebym poległ w<br />

Saksonii – szeptało serce.<br />

– Popatrz, bra<strong>ci</strong>e – zagadnął Gernot przechodzącego króla Gunthera. – Jak tam stoi zatopiony<br />

w myślach Zygfryd, któremu przede wszystkim zawdzięczamy szczęśliwe zakończenie<br />

wojny. – Jego spojrzenie spoczęło <strong>na</strong> Krymhildzie. – Pozwól siostrze podejść i niemieckim<br />

obyczajem powitać goś<strong>ci</strong>a słowem i pocałunkiem; w ten sposób do reszty sobie zjed<strong>na</strong>my<br />

tego świetnego bohatera. – Chętnie to uczynię, drogi bra<strong>ci</strong>e, a <strong>na</strong> czas trwania zabawy niechaj<br />

Zygfryd pozostanie rycerzem <strong>na</strong>szej siostry.<br />

Krymhil<strong>da</strong> wyszła nieśmiało <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w potajemnie miłowanemu; po<strong>da</strong>ła mu rękę i usta do<br />

pocałunku. – Bądź pozdrowiony, panie Zygfrydzie, rycerzu z Niderlandów.<br />

Podniosła oczy i ich spojrzenia spotkały się. Jeszcze nigdy nie zaz<strong>na</strong>ł bohater tak wielkiej<br />

radoś<strong>ci</strong>.<br />

Przy wejś<strong>ci</strong>u do katedry rozdzielili się. Ale gdy po mszy znów się spotkali, Krymhil<strong>da</strong><br />

przede wszystkim podziękowała mu za dzielne boje. Wtedy spojrzał <strong>na</strong> nią czule. – Chcę<br />

wam zawsze służyć. Dopóki ży<strong>ci</strong>a, nigdy nie złożę głowy, póki nie spełnię waszego życzenia.<br />

Tak uczynię, pani Krymhildo, jeśli mi przez<strong>na</strong>czone pani względy.<br />

Te dni świąteczne były dniami szczęś<strong>ci</strong>a, podczas <strong>który</strong>ch Krymhil<strong>da</strong> i Zygfryd stale ze<br />

sobą przebywali. Za szybko jed<strong>na</strong>k przeminęły i królew<strong>na</strong> powró<strong>ci</strong>ła do samotnoś<strong>ci</strong> kobiecych<br />

kom<strong>na</strong>t. Goś<strong>ci</strong>e sposobili się do odjazdu; także ludzie Zygfry<strong>da</strong> oraz rumaki stały już<br />

gotowe do drogi, a on sam ch<strong>ci</strong>ał się pożeg<strong>na</strong>ć z braćmi. – Jak możesz stąd odjeżdżać – mówił<br />

Giselher – nie zapytawszy o to mojej siostry? Zostań i przechadzaj się wraz z Guntherem i<br />

jego rycerzami, i pięknymi kobietami. Z<strong>da</strong> mi się, że Krymhil<strong>da</strong> w głębi serca żywi do <strong>ci</strong>ebie<br />

miłość.<br />

Zygfryd nie mógłby usłyszeć lepszej nowiny.<br />

– Rozkułbaczyć konie – zawołał ku swoim. – Jeszcze tu zostaniemy!<br />

Gunther <strong>da</strong>ł odjeżdżającym kosztowne po<strong>da</strong>rki. Także Ludiger i Ludegast prosili o uwolnienie.<br />

Natenczas Gunther spytał Zygfry<strong>da</strong> o radę.<br />

– Co mam czynić – mówił. – Proszą mnie i mój <strong>na</strong>ród o możność <strong>ci</strong>ągłej pokuty i są gotowi<br />

<strong>da</strong>ć za swoją wolność tyle złota, ile <strong>da</strong> się załadować <strong>na</strong> pięćset koni.<br />

Nie byłoby to po królewsku, gdybyś<strong>ci</strong>e się zgodzili przyjąć od nich złoto. Każ<strong>ci</strong>e im ślubować,<br />

że nigdy więcej nie <strong>na</strong>padną <strong>na</strong> wasz kraj, i puść<strong>ci</strong>e ich wolno nie biorąc okupu – poradził<br />

Zygfryd.<br />

Gunther posłuchał Zygfry<strong>da</strong> i królowie wyruszyli radzi do swej ojczyzny.<br />

23


Przygo<strong>da</strong> 6<br />

Jak Gunther zmierzał ku Islandii do Brunhildy<br />

Wędrowni bardowie znosili do Worms różne wieś<strong>ci</strong> o tym, że w <strong>da</strong>lekiej Islandii rządzi<br />

niewiasta niewysłowionej urody, niespotyka<strong>na</strong> niewiasta o tak wyjątkowej sile i krzepie, że<br />

bezsprzecznie przewyższa nią <strong>na</strong>jsilniejszych mężczyzn.<br />

Ślubowała, że nie będzie <strong>na</strong>leżeć do żadnego mężczyzny, <strong>który</strong> jej nie zwy<strong>ci</strong>ęży w rzu<strong>ci</strong>e<br />

oszczepem, miotaniu głazem i skoku w <strong>da</strong>ł. Wielu dzielnych bohaterów próbowało iść z nią w<br />

zawody, ale wszyscy przypła<strong>ci</strong>li to ży<strong>ci</strong>em.<br />

Wieść dotarła do Gunthera i postanowił ubiegać się o rękę Brunhildy z Islandii, ryzykując<br />

ży<strong>ci</strong>e.<br />

– Odradzałbym <strong>ci</strong> – ostrzegał Zygfryd – może się z<strong>da</strong>rzyć, że zginiesz.<br />

Ale Gunther nie <strong>da</strong>ł się odstraszyć i obstawał przy realizacji postanowienia. – Zgo<strong>da</strong> – powiedział<br />

Hagen – skoro koniecznie się upierasz, poproś Zygfry<strong>da</strong>, żeby <strong>ci</strong> pomógł.<br />

Zygfryd zgodził się, o ile Gunther <strong>da</strong> mu za żonę swoją siostrę; nie ch<strong>ci</strong>ał innej zapłaty za<br />

trudy.<br />

– Daję <strong>na</strong> to królewskie słowo! – zawołał u<strong>ci</strong>eszony Gunther i prosił Zygfry<strong>da</strong> o przypieczętowanie<br />

przyrzeczenia prawicą.<br />

Z miejsca rozpoczęto przygotowania do wyjazdu do Islandii. Zygfryd wziął ze sobą czapkę<br />

niewidkę, ową osłonę wdziewaną <strong>na</strong> głowę; kto ją nosił, tego siła pom<strong>na</strong>żała się o siłę dwu<strong>na</strong>stu<br />

mężczyzn i stawał się całkiem niewidoczny dla otoczenia.<br />

Gunther ch<strong>ci</strong>ał wziąć ze sobą <strong>na</strong> zrękowiny trzydzieś<strong>ci</strong> tysięcy ludzi; Zygfryd wyjaśnił mu,<br />

że Brunhil<strong>da</strong> jest tak mocar<strong>na</strong>, iż gdyby doszło do walki, mogłaby wszystkich rozgromić.<br />

Wystarczy, jeśli o towarzystwa w podróży dobiorą sobie Hage<strong>na</strong> i Dankwarta.<br />

Na życzenie Gunthera Krymhil<strong>da</strong> przygotowała im bogate stroje. Dla każdego z czterech<br />

uszyto dwa<strong>na</strong>ś<strong>ci</strong>e strojów ze śnieżnobiałego arabskiego jedwabiu i innych kosztownych materii;<br />

były suto obramowane gronostajami i szamerowane cennymi klejnotami. Zbudowano też<br />

mocny statek, <strong>na</strong> <strong>który</strong>m mieli popłynąć Renem ku morzu. Gdy już przymierzono bogate<br />

stroje, które dobrze pasowały, odpłacono kobietom za ich trudy pięknym podziękowaniem.<br />

Krymhil<strong>da</strong> z lękiem żeg<strong>na</strong>ła odjeżdżającego brata; mógłby poniechać ryzyka, myślała,<br />

mógłby bliżej z<strong>na</strong>leźć dobrze urodzoną pannę. Gdy jed<strong>na</strong>k pozostawał nieczuły <strong>na</strong> jej protesty,<br />

poprosiła żeg<strong>na</strong>jącego się Zygfry<strong>da</strong>, żeby go strzegł od niebezpieczeństw. Złożył <strong>na</strong> jej<br />

ręce przyrzeczenie, że jej brata w kraju Brunhildy nie spotka nic złego. – Odwiozę go z powrotem<br />

zdrowego <strong>na</strong>d Ren, tego możesz być pew<strong>na</strong>.<br />

Już dostarczono <strong>na</strong> statek wyborne wi<strong>na</strong> i prowiant, i cztery wierne rumaki. Wsiedli więc<br />

bohaterowie <strong>na</strong> dobrze zaopatrzony statek. Zygfryd zaraz chwy<strong>ci</strong>ł za żerdź i odbił od brzegu.<br />

Król Gunther i dwaj pozostali wzięli się ostro do wioseł i z biegiem Renu szparko mknęli ku<br />

morzu. Już dwu<strong>na</strong>stego dnia przybili do Isaborka w królestwie Brunhildy. – Kiedy staniemy<br />

przed Brunhildą – wyjaśnił Zygfryd – rozpowia<strong>da</strong>j<strong>ci</strong>e, że Gunther jest moim panem lennym, a<br />

ja jego lennikiem, wtedy wszystko pójdzie dobrze. Wszystko to robię <strong>na</strong> prośbę twojej siostry,<br />

Guntherze; jestem jej od<strong>da</strong>ny duszą i <strong>ci</strong>ałem.<br />

24


Przygo<strong>da</strong> 7<br />

Jak Gunther zobył Brunhildę<br />

Gdy statek zbliżał się do dumnego grodu. z okien wyglą<strong>da</strong>ło wiele <strong>na</strong>dobnych niewiast.<br />

– Powiedz no, Guntherze, która jest <strong>na</strong>jpiękniejsza, którą byś wybrał, gdybyś mógł? – zapytał<br />

Zygfryd.<br />

– Ta, która stoi w tamtym oknie w śnieżnobiałym stroju, z kruczoczarnymi włosami i<br />

błyszczącymi oczami, musiałaby zostać moją żoną.<br />

– Dobrze wypatrzyłeś, to jest szlachet<strong>na</strong> Brunhil<strong>da</strong>.<br />

Burgundowie podziwiali pyszną urodę, a Hagen do<strong>da</strong>ł <strong>na</strong>wet, że o tak wspaniałą niewiastę<br />

warto stoczyć każdą walkę.<br />

Zygfryd sam wyprowadził rumaka Gunthera i <strong>na</strong> oczach wszystkich przytrzymywał wodze,<br />

nim Gunther go dosiadł, dopiero wtedy podeszli pozostali do swoich rumaków. Bohaterowie<br />

pozostawili stateczek bez opieki i wjechali do zamku. Ludzie Brunhildy wyszli przyjaźnie<br />

powitać goś<strong>ci</strong>, którzy przybyli do kraju ich władczyni. Kiedy ch<strong>ci</strong>eli zabrać od nich<br />

miecze i zbroje, Hagen sprze<strong>ci</strong>wił się i ustąpił bardzo niechętnie dopiero wtedy, gdy Zygfryd<br />

mu wyjaśnił, że zgodnie z obyczajem tego dworu obcych wprowadza się bez broni.<br />

Królowa ch<strong>ci</strong>ała się dowiedzieć, kim są rycerze, o <strong>który</strong>ch przyby<strong>ci</strong>u zameldowano jej, ale<br />

nikt nie umiał tego powiedzieć. Aż jed<strong>na</strong> z kobiet rzekła: – Jeden z nich, ten stojący tak dumnie,<br />

z pewnoś<strong>ci</strong>ą jest Zygfrydem, <strong>który</strong> niegdyś zabrał stąd Gra<strong>na</strong>; innych nie z<strong>na</strong>m. Drugi<br />

wyglą<strong>da</strong> <strong>na</strong> króla; trze<strong>ci</strong>; straszny i wielki, wyglą<strong>da</strong> <strong>na</strong> potężnego wojaka: czwarty; wyglą<strong>da</strong>jący<br />

tak uroczo i przyjaźnie, też z<strong>da</strong>je się być dobrym wojownikiem.<br />

Królowa kazała się ubrać w <strong>na</strong>jlepszy strój, <strong>ci</strong>esząc się w głębi duszy, że Zygfryd przybył<br />

tu ze względu <strong>na</strong> nią.<br />

Wspaniale wystrojo<strong>na</strong>, w asyś<strong>ci</strong>e wielu <strong>da</strong>m i pię<strong>ci</strong>uset rycerzy, wyszła Brunhil<strong>da</strong> <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w<br />

goś<strong>ci</strong>om.<br />

– Witam w tych stro<strong>na</strong>ch, panie Zygfrydzie. Ra<strong>da</strong> bym wiedzieć, co was tutaj sprowadza?<br />

– Uprzejmie wam dziękuję, szlachet<strong>na</strong> królowo, za przyjazne powitanie, ale <strong>na</strong>leży się ono<br />

nie mnie, tylko temu szlachetnemu wojownikowi, mojemu panu, królowi Guntherowi z Burgundii.<br />

Przybył z<strong>na</strong>d Renu, żeby ubiegać się o twoją rękę. Kazał mi ze sobą jechać i nie mogłem<br />

mu się sprze<strong>ci</strong>wić.<br />

Z prawdziwym żalem wysłuchała Brunhil<strong>da</strong> tych słów: rozwiały się jej tajemne <strong>na</strong>dzieje.<br />

Szybko się jed<strong>na</strong>k opanowała i odparła: – Nie z<strong>na</strong>łam go; proszę o wybaczenie, że nie powitałam<br />

go <strong>na</strong>jpierw. Jeżeli to jest twój lenny pan i okaże się mistrzem w zawo<strong>da</strong>ch, <strong>na</strong> które go<br />

zapraszam, zostanę jego żoną. Jeżeli wygram ja, wszyscy przypła<strong>ci</strong><strong>ci</strong>e ży<strong>ci</strong>em.<br />

Zygfryd podszedł do króla Gunthera i szepnął mu, że bez obawy może powiedzieć królewskiej<br />

dziewicy wszystko, co zechce. Z powodzeniem go przed nią obroni za pomocą swoich<br />

forteli. – Królowo pani – rzekł Gunther – wybieraj<strong>ci</strong>e gry, jakie chce<strong>ci</strong>e. Gdyby <strong>na</strong>wet było<br />

ich wiele, pragnę wygrać wszystkie ze względu <strong>na</strong> waszą urodę. Albo postra<strong>da</strong>m głowę, albo<br />

zostanie<strong>ci</strong>e moją żoną.<br />

25


Czeladź wyniosła tarczę z czerwonego złota z twardymi jak stal klamrami, a krawędzie<br />

uchwytu były bogato wysadzane szmarag<strong>da</strong>mi. Grzbiet tarczy miał dobre trzy stopy gruboś<strong>ci</strong>;<br />

czterech podkomorzych ledwie mogło ją udźwignąć. Oszczep był duży i <strong>ci</strong>ężki, do wyko<strong>na</strong>nia<br />

go zużyto tysiąc funtów metalu. Z trudem wyniosło go trzech ludzi Brunhildy, <strong>na</strong>tomiast olbrzymi<br />

polny głaz ledwie mogło poruszyć z miejsca dwu<strong>na</strong>stu mężów. Gunther stropił się<br />

tym widokiem. I co <strong>da</strong>lej? Temu nie podołałby i sam diabeł z piekła rodem. Gdybym, jak<br />

wprzódy, był w Burgundii, chętnie zrezygnowałbym z tych miłosnych szranków. Odważny<br />

Dankwart, brat Hage<strong>na</strong>, rzekł: – Z całego serca żałuję przyjazdu <strong>na</strong> ten dwór. Byłoby hańbą,<br />

gdybyśmy my, rycerze, mieli się tu zatra<strong>ci</strong>ć przez białogłowę. Martwi mnie, że przybyliśmy<br />

do tego kraju. Gdyby mój brat Hagen miał tu swój miecz, a ja swój, żołnierze Brunhildy dobrze<br />

musieliby się mieć <strong>na</strong> bacznoś<strong>ci</strong>. I zaprzysiągłbym po tysiąckroć: nim ujrzałbym swojego<br />

pa<strong>na</strong> <strong>na</strong> marach, pięk<strong>na</strong> dziewoja przypła<strong>ci</strong>łaby to ży<strong>ci</strong>em.<br />

– Opuś<strong>ci</strong>libyśmy ten kraj wolni – powiedział Hagen – gdybyśmy tylko mieli <strong>na</strong>sze zbroje i<br />

wierne miecze. Wtedy dziewica musiałaby powś<strong>ci</strong>ągnąć swą zuchwałość.<br />

Brunhil<strong>da</strong> dobrze zrozumiała słowa bohaterów. Śmiejąc się, rozkazała: – Skoro się uważają<br />

za <strong>taki</strong>ch odważnych, przynieś<strong>ci</strong>e im ich zbroje i <strong>da</strong>j<strong>ci</strong>e szlachetnym wojownikom broń<br />

do rąk.<br />

Dankwart aż pokraśniał z radoś<strong>ci</strong>, gdy znów wziął do rąk miecz. – Teraz rób<strong>ci</strong>e, co chce<strong>ci</strong>e.<br />

Gunther jest niezwy<strong>ci</strong>ężony, gdy mamy <strong>na</strong>sze miecze.<br />

Podczas gdy czyniono przygotowania do zawodów, Zygfryd pospieszył <strong>na</strong> <strong>na</strong>dbrzeże, <strong>na</strong><br />

statek. włożył czapkę niewidkę, przeszedł wśród zastępu wojowników przez nikogo nie widziany<br />

i stanął u boku Gunthera. Delikatnie wziął wystraszonego króla za rękę i szepnął: –<br />

Bądź spokojny, królu Guntherze. Jestem w pobliżu i będę dla <strong>ci</strong>ebie walczył. Zwy<strong>ci</strong>ężymy.<br />

Na skinienie Brunhildy jej wojownicy stanęli wkoło <strong>na</strong> rozległej równinie. Gdy zakasała<br />

rękawy szaty, pochwy<strong>ci</strong>ła straszliwy oszczep i kołysząc prawicą celowała w prze<strong>ci</strong>wnika.<br />

Broń prze<strong>ci</strong>ęła powietrze z dźwięcznym poświstem i trafiła w tarczę Gunthera z taką mocą. że<br />

rozłupała ją jak łyko. Gunther i Zygfryd upadli pod siłą <strong>ci</strong>osu, nie byli jed<strong>na</strong>k ranni. Ale od<br />

potężnego wstrząsu Zygfrydowi rzu<strong>ci</strong>ła się krew ustami. Szybko jed<strong>na</strong>k podniósł Gunthera,<br />

wyrwał z ziemi oszczep i odwracając go. żeby nie zranić panny, <strong>ci</strong>snął z <strong>taki</strong>m impetem, że<br />

pobladła dziewica padła <strong>na</strong> kola<strong>na</strong>.<br />

Ale Brunhil<strong>da</strong> <strong>na</strong>tychmiast się poderwała. Potrząsnęła długimi czarnymi lokami, które wiły<br />

się <strong>na</strong> lśniącym pancerzu jak węże, i zawołała: – Dziękuję, Guntherze, za rzut!<br />

Następnie podniosła z ziemi ogromny polny głaz i igrając nim jak piłką <strong>ci</strong>snęła <strong>na</strong> odległość<br />

dobrych dwu<strong>na</strong>stu sążni. I <strong>na</strong>tychmiast, lotem ptaka, skoczyła w ślad za kamieniem, aż<br />

zadźwięczał pancerz, pochwy<strong>ci</strong>ła go w lo<strong>ci</strong>e i mocno stając <strong>na</strong> nogach spojrzała triumfalnie<br />

<strong>na</strong> Gunthera.<br />

Zewsząd rozległy się głośne brawa; król Gunther z<strong>da</strong>wał się być zgubiony. Wtedy Zygfryd<br />

ze straszliwą siłą pochwy<strong>ci</strong>ł olbrzymi głaz, rzu<strong>ci</strong>ł nim <strong>da</strong>leko poza cel i trzymając króla razem<br />

z nim przeskoczył po<strong>na</strong>d lecącym głazem. Ale wszyscy dokoła widzieli tylko Gunthera.<br />

Wszystkim wy<strong>da</strong>ło się niepojęte to, co widzieli <strong>na</strong> własne oczy. Brunhil<strong>da</strong> zbladła i poczerwieniała.<br />

Siłą się pohamowała i zawołała: – Zwy<strong>ci</strong>ężyłeś, królu Guntherze. Zgadzam się<br />

być twoją żoną. Bywaj<strong>ci</strong>e tu wszyscy rycerze i złóż<strong>ci</strong>e królowi Guntherowi hołd, jako waszemu<br />

panu i władcy. – Posłusznie podeszli wszyscy mężowie i złożyli przysięgę wiernoś<strong>ci</strong>.<br />

Zygfryd pobiegł do statku i schował czapkę niewidkę. Potem wró<strong>ci</strong>ł i stanął, jakby nie<br />

wiedział, co się wy<strong>da</strong>rzyło.<br />

– Dlaczego zwleka<strong>ci</strong>e; zaczy<strong>na</strong>j<strong>ci</strong>e zawody!<br />

– Jakże się to stało, panie Zygfrydzie – spytała Brunhil<strong>da</strong> – że nie widzieliś<strong>ci</strong>e zwy<strong>ci</strong>ęstwa<br />

pa<strong>na</strong> Gunthera?<br />

– Byłem w tym czasie <strong>na</strong> statku. Cieszę się, że jeszcze żyje ktoś <strong>taki</strong>, kto jest waszym mistrzem.<br />

26


Teraz pojedzie<strong>ci</strong>e z <strong>na</strong>mi <strong>na</strong>d Ren.<br />

– Nie <strong>na</strong>stąpi to wcześniej, nim cała moja ludność nie dowie się, co się stało.<br />

Brunhil<strong>da</strong> rozesłała posłów <strong>na</strong> wsze strony i codziennie <strong>na</strong>pływały do zamku nowe gromady<br />

mężów, aż Hagen poważnie się zaniepokoił, że mogliby ulec przemocy.<br />

Zygfryd obiecał temu zapobiec; ch<strong>ci</strong>ał jak <strong>na</strong>jprędzej przywieść tysiąc <strong>na</strong>jlepszych mężów.<br />

Mają powiedzieć Brunhildzie, że wysłali go z pewną misją i że niedługo wró<strong>ci</strong>.<br />

27


Przygo<strong>da</strong> 8<br />

Jak Zygfryd u<strong>da</strong>ł się do kraju Nibelungów<br />

Tak więc Zygfryd zwolnił się i pospieszył do zatoki, gdzie stał statek. Włożył czapkę niewidkę,<br />

chwy<strong>ci</strong>ł za wiosło i zepchnął do wody łódź, która pod silnymi uderzeniami wioseł<br />

pomknęła, jakby ją pędził wicher. Nikt nie widział sternika i ludzie <strong>na</strong> brzegu patrzyli ze<br />

zdumieniem <strong>na</strong> pędzący bez przewoźnika statek, <strong>który</strong> niepowstrzymanie prze<strong>ci</strong><strong>na</strong>ł szumiące<br />

fale.<br />

Tak płynął Zygfryd przez dzień cały i noc, aż dopłynął do kraju Nibelungów. Mocno zacumował<br />

łódź przy brzegu i u<strong>da</strong>ł się do stojącego <strong>na</strong> pobliskiej górze zamczyska. Potężnie<br />

uderzył głowicą miecza w zaryglowaną bramę, aż w oknie ukazała się postać olbrzyma, <strong>który</strong><br />

opryskliwie spytał: – Kto się dobija do bramy?<br />

Rzekł Zygfryd, zmieniając głos: – Jestem wędrownym rycerzem; otwórz czym prędzej, bo<br />

będzie z tobą kiepsko.<br />

Zagniewany strażnik prędko przywdział pancerz, uzbroił się w hełm, tarczę i <strong>ci</strong>ężką żelazną<br />

sztabę; potem otworzył bramę i z furią <strong>na</strong>padł <strong>na</strong> Zygfry<strong>da</strong>.<br />

– Jak śmiesz budzić tu przyzwoitych ludzi? – zawołał gniewnie i tak gwałtownie <strong>na</strong>tarł <strong>na</strong><br />

bohatera, że ten z trudem zdołał go odepchnąć. Szczęk ich broni wybił ze snu mieszkańców<br />

zamku, lecz zanim <strong>na</strong>deszli, strażnik leżał już poko<strong>na</strong>ny <strong>na</strong> ziemi, ze związanymi rękami i<br />

nogami.<br />

Albericha, krzepkiego karła, także zwabił hałas. Pospieszył tam, gdzie dopiero co rozbrzmiewały<br />

odgłosy walki, a teraz leżał spętany olbrzym. Wtedy <strong>ci</strong>ężkim biczem z siedmioma<br />

złotymi guzami z <strong>taki</strong>m rozmachem i siłą uderzył w tarczę Zygfry<strong>da</strong>, że aż pękła. Ale<br />

Zygfryd schował miecz do pochwy, żeby nie zranić wiernego sługi, oburącz chwy<strong>ci</strong>ł go za<br />

brodę, i unieruchomił ręce.<br />

– Daruj mi ży<strong>ci</strong>e i powiedz kim jesteś? – wołał płaczliwie Alberich.<br />

– Jam jest Zygfryd z Niderlandów. Trzeba mnie było wcześniej poz<strong>na</strong>ć – roześmiał się bohater.<br />

Gdy Alberich ujrzał twarz swego prze<strong>ci</strong>wnika, bardzo się u<strong>ci</strong>eszył. – Rad jestem, że was<br />

widzę. Znów pokazaliś<strong>ci</strong>e mi, że nie bez racji wła<strong>da</strong><strong>ci</strong>e krajem Nibelungów. Rzeknij<strong>ci</strong>e teraz,<br />

co was sprowadza i czego sobie życzy<strong>ci</strong>e? Chętnie zrobię wszystko, żeby spełnić rozkaz.<br />

Zygfryd uwolnił obydwóch z więzów. – Pospiesz<strong>ci</strong>e się i sprowadź<strong>ci</strong>e mi migiem tysiąc<br />

<strong>na</strong>jlepszych wojowników z kraju Nibelungów.<br />

Naprędce zebrano hufiec wojowników.<br />

– Spiesz<strong>ci</strong>e się – <strong>na</strong>pomi<strong>na</strong>ł Alberich. – Zygfryd, <strong>na</strong>sz pan, przybył do kraju i domaga się<br />

was. – Na to wezwanie dzielni wojownicy uzbroili się i pospieszyli powitać Zygfry<strong>da</strong>. Podziękował<br />

im za szybkie stawienie się i siadł wraz z nimi do śnia<strong>da</strong>nia. Kiedy się dowiedzieli,<br />

że będą towarzyszyć swemu panu do Isaborka, u<strong>ci</strong>eszyli się. Przyszykowano statki do drogi i<br />

28


już <strong>na</strong>stępnego dnia przybył Zygfryd z tysiącem ludzi do zamku Brunhildy. Królowa stała<br />

właśnie w oknie i patrzyła <strong>na</strong> wybrzeże, gdy przybijali świetni bohaterowie.<br />

– Czy ktoś wie, kim są <strong>ci</strong> obcy przybysze? – zapytała.<br />

Wtedy Gunther zbliżył się do niej i podszedł do ok<strong>na</strong>. – Zapewne wiem, szlachet<strong>na</strong> pani.<br />

To są moi ludzie, <strong>który</strong>ch kazałem ś<strong>ci</strong>ągnąć z okolicy. Wysłałem Zygfry<strong>da</strong>, żeby ich sprowadził,<br />

i <strong>ci</strong>eszę się, że przybyli. Wyjdź, proszę, <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w i powitaj ich.<br />

Brunhil<strong>da</strong> postąpiła według woli Gunthera. Przyjaźnie powitała wszystkich z wyjątkiem<br />

Zygfry<strong>da</strong>.<br />

Zanim opuś<strong>ci</strong>ła kraj, którego już nie było jej <strong>da</strong>ne ujrzeć, ustanowiła Brunhil<strong>da</strong> rządy <strong>na</strong>d<br />

krajem. Dostojny krewny jej matki został mianowany <strong>na</strong>miestnikiem. Dwa tysiące wyborowych<br />

wojowników miało jej towarzyszyć do Burgundii, sto <strong>da</strong>m i osiemdziesiąt sześć dziewic<br />

stanowiło jej wspaniałą świtę, a wiele płakało, że musi pozostać w domu.<br />

Uroczystoś<strong>ci</strong> weselne miały się odbyć w Worms.<br />

29


Przygo<strong>da</strong> 9<br />

Jak Zygfryd został wystany do Worms<br />

Już od dziewię<strong>ci</strong>u dni bohaterowie byli w drodze do Worms, gdy Hagen rzekł do Gunthera:<br />

Czas pchnąć przodem posłańca, <strong>który</strong> zapowie <strong>na</strong>sz rychły powrót.<br />

– Dobrze, ale kogo wyślemy?<br />

– Poproś Zygfry<strong>da</strong>, żeby się tego podjął. Zgodzi się ze względu <strong>na</strong> twoją siostrę.<br />

Zygfryd od razu był gotów do spełnienia misji. Z dwudziestoma czterema <strong>na</strong>jlepszymi<br />

wojownikami spiesznie pojechał w górę Renu, <strong>na</strong>d brzeg; żaden wysłannik nie mógłby być<br />

szybszy.<br />

Jego przyjazd wywołał <strong>na</strong> zamku królewskim w Worms straszne przerażenie. Gdy ujrzano<br />

powracającego Zygfry<strong>da</strong>, przestraszono się, że Gunther poległ i został w <strong>da</strong>lekim kraju.<br />

– Nie martw<strong>ci</strong>e się – po<strong>ci</strong>eszał Zygfryd Giselhera. <strong>który</strong> wybiegł i trwożnie się dopytywał.<br />

– Gunther jest zdrowy i wysłał mnie przodem z posłannictwem do pani Ute i waszej siostry,<br />

żeby zwiastować radosną nowinę.<br />

I zaraz zaprowadzono Zygfry<strong>da</strong> do kom<strong>na</strong>ty, w której przebywały królowe wraz z <strong>da</strong>mami.<br />

Gdy Krymhil<strong>da</strong> ujrzała bohatera, zerwała się z siedzenia i wybiegła <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w.<br />

– Bywaj, panie Zygfrydzie. Powiedz<strong>ci</strong>e mi, gdzie jest mój brat Gunther. Lękam się, że moc<br />

Brunhildy zgotowała mu coś złego.<br />

– Wy<strong>na</strong>grodź<strong>ci</strong>e mnie za posłowanie – odparł bohater ze śmiechem. – Trzeba wam wiedzieć,<br />

szlachetne panie, że niepotrzebnie się frasuje<strong>ci</strong>e. Gunther ma się dobrze i zarówno on.<br />

jak i jego odwaga zawia<strong>da</strong>miają was przyjaźnie o słodkiej służbie. Poniechaj<strong>ci</strong>e płaczu. Rychło<br />

tu będą.<br />

Wtedy Krymhil<strong>da</strong>. osuszając łzy, złożyła ukochanemu zwiastunowi słodkie podziękowanie.<br />

-W <strong>na</strong>grodę za posłowanie chętnie od<strong>da</strong>łabym wam swoje złoto – mówiła, śmiejąc się –<br />

ale <strong>na</strong> to jesteś<strong>ci</strong>e zbyt dostojni.<br />

– Choćbym miał i trzydzieś<strong>ci</strong> krajów, chętnie przyjmę z waszych rąk po<strong>da</strong>runek.<br />

Kazała więc podkomorzemu przynieść dwadzieś<strong>ci</strong>a cztery sprzączki, bogato inkrustowane<br />

szlachetnymi kamieniami. Przyjął je z wdzięcznym uśmiechem i <strong>na</strong>tychmiast roz<strong>da</strong>ł <strong>da</strong>mom<br />

dworu, które z<strong>na</strong>jdowały się w kom<strong>na</strong><strong>ci</strong>e.<br />

Także pani Ute pozdrowiła zwiastu<strong>na</strong> dobrych wieś<strong>ci</strong>, a ten powiedział jej, co się dzieje z<br />

Guntherem, i że prosi ją o przyję<strong>ci</strong>e licznych goś<strong>ci</strong>. – Prosi was serdecznie, abyś<strong>ci</strong>e wyjechali<br />

<strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w z Worms <strong>na</strong> wybrzeże.<br />

– Chętnie to uczynię – rzekła pani Ute – <strong>na</strong> pewno zadośćuczynimy jego życzeniu. –<br />

Spiesznie rozesłano wkoło zawiadomienie do przyja<strong>ci</strong>ół i rycerzy. Pan Ortwin z Metzu urządził<br />

wszystko jak <strong>na</strong>jbardziej okazale. Rozpostarto dywany, wyniesiono <strong>na</strong> wybrzeże siedzenia<br />

i świątecznie ozdobiono całą przystań. Wystroili się zarówno mężczyźni, jak i kobiety, z<br />

radoś<strong>ci</strong>ą oczekując wielkiego święta.<br />

Gdy dotarła wiadomość, że ukazały się już statki <strong>na</strong> Renie, a głos rogu zwiastuje z wieży<br />

ich przyby<strong>ci</strong>e, wszyscy pospieszyli <strong>na</strong> brzeg, aby wesoło powitać goś<strong>ci</strong>.<br />

30


Przygo<strong>da</strong> 10<br />

Jak Brunhildę powitano w Worms<br />

Margrabia Gere poprowadził za cugle rumaka Krymhildy, aż do bram zamku, potem wystąpił<br />

Zygfryd i powiódł ją <strong>da</strong>lej ku przybywającym.<br />

Już moż<strong>na</strong> było rozpoz<strong>na</strong>ć obok głównego masztu pierwszego statku wysokie, koronowane<br />

posta<strong>ci</strong>e króla i Brunhildy. Wkrótce potem zeszli oni wraz ze świtą <strong>na</strong> ląd, <strong>na</strong> powitalne<br />

święto.<br />

Krymhil<strong>da</strong> wyszła przyjaźnie <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w młodej królowej, skłoniła się przed nią, a <strong>na</strong>stępnie<br />

pocałowała ją w usta. – Bądź <strong>na</strong>m w tym kraju serdecznie pozdrowio<strong>na</strong>, królowo pani. Ja i<br />

moja matka, i wszyscy <strong>na</strong>si przyja<strong>ci</strong>ele chcemy zostać twoimi przyja<strong>ci</strong>ółmi.<br />

Brunhildę ujął wdzięk i grzeczność Krymhildy; odpowiedziała <strong>na</strong> pozdrowienie i po<strong>da</strong>ła<br />

jej rękę. Obie dziewice zgodnie szły obok siebie i były przez wszystkich podziwiane. Jakkolwiek<br />

wszyscy doceniali promienną urodę Brunhildy, to prze<strong>ci</strong>eż wielu myślało, że Krymhil<strong>da</strong><br />

ze swoim uroczym powabem jest jeszcze piękniejsza.<br />

Zgodnie z obyczajem zaraz urządzono <strong>na</strong> brzegu wielki turniej, w <strong>który</strong>m próbowali swoich<br />

sił Burgundowie, <strong>ci</strong> z Islandii i bohaterscy Nibelungowie. A gdy zgodnie z radą Hage<strong>na</strong><br />

zarządzono postój, <strong>da</strong>my i rycerze weszli wspólnie do licznych <strong>na</strong>miotów <strong>na</strong> huczną zabawę.<br />

Dopiero o zachodzie słońca u<strong>da</strong>no się do zamku, gdzie tymczasem kuchmistrz Rumolt<br />

wszystko wyśmieni<strong>ci</strong>e przygotował do wspaniałej uczty weselnej.<br />

Zanim zajęli miejsca i zaczęła się uczta, Zygfryd podszedł do Gunthera i przypomniał mu<br />

o przysiędze.<br />

– Przypomi<strong>na</strong>sz mi we właś<strong>ci</strong>wej chwili – rzekł wesoło Gunther. – Co obiecałem, tego i<br />

dotrzymam.<br />

I zaraz przywołano do króla Krymhildę. Gdy ch<strong>ci</strong>ała podejść do brata w asyś<strong>ci</strong>e panien,<br />

Gunther śmiejąc się wesoło zawołał do świty: – Wracaj<strong>ci</strong>e wszystkie <strong>na</strong> miejsca, król życzy<br />

sobie rozmawiać jedynie z Krymhildą.<br />

– Teraz, luba siostro – mówił Gunther – zwolnij mnie z przysięgi. Przyrzekłem <strong>ci</strong>ę pewnemu<br />

wojownikowi. Jeśli go weźmiesz za męża, wiernie spełnisz moją wolę.<br />

– Kochany bra<strong>ci</strong>e, chcę być posłusz<strong>na</strong> i czynić, co <strong>na</strong>każe<strong>ci</strong>e. Jeżeli <strong>da</strong><strong>ci</strong>e mi małżonka,<br />

chętnie się <strong>na</strong> to zgodzę.<br />

Teraz Zygfryd i Krymhil<strong>da</strong> musieli wejść do koła i pytano ich, czy chcą się ze sobą pobrać?<br />

Obydwoje przystali <strong>na</strong> to z radoś<strong>ci</strong>ą. Zygfryd objął i ucałował oblubienicę, a potem<br />

posadzono ich obok siebie <strong>na</strong> honorowych miejscach.<br />

Tymczasem ukazała się <strong>na</strong> sali Brunhil<strong>da</strong> w asyś<strong>ci</strong>e <strong>da</strong>m; niebawem Gunther zasiadł obok<br />

niej przy stole. Zaczęła się uroczystość.<br />

Gdy Brunhil<strong>da</strong> przechodząc przez salę zobaczyła Krymhildę, ogarnął ją głęboki smutek i<br />

łzy popłynęły jej z oczu. Przestraszony Gunther pytał, co jej dolega i dlaczego płacze?<br />

31


– Mam słuszny powód do płaczu – padła odpowiedź. – Głęboki żal chwyta mnie za serce,<br />

gdy widzę, jak twoja siostra siedzi obok posłańca. Będę wiecznie płakać, że o<strong>na</strong>, wspaniała<br />

królewska córa, ma wyjść tak marnie za mąż.<br />

– Teraz zamilcz – rzekł Gunther z zakłopotaniem. – Innym razem wyjawię <strong>ci</strong> powód, dlaczego<br />

wy<strong>da</strong>ję siostrę za Zygfry<strong>da</strong>. Zapewne, może wieść wesołe ży<strong>ci</strong>e przy boku rycerza. Ma<br />

on nie mniej zamków i rozległych krajów niż ja i jest możnym królem, <strong>który</strong> wła<strong>da</strong> Niderlan<strong>da</strong>mi<br />

i krajem Nibelungów. Dlatego chętnie od<strong>da</strong>ję mu pannę.<br />

– Król, a jed<strong>na</strong>k posłaniec – obstawała Brunhil<strong>da</strong>. – Tego nie mogę pojąć. W samej rzeczy<br />

nie zaz<strong>na</strong>m spokoju, dopóki nie poz<strong>na</strong>m prawdziwej przyczyny. – I cokolwiek mówił Gunther,<br />

Brunhil<strong>da</strong> pozostawała smut<strong>na</strong> i ledwie raczyła odpowia<strong>da</strong>ć królowi <strong>na</strong> pytanie. Nurtowała<br />

ją mrocz<strong>na</strong> nieufność i nie <strong>da</strong>wała jej spokoju.<br />

– Wresz<strong>ci</strong>e zabawa się skończyła i wszyscy się rozeszli. Gdy obie kobiety spotkały się<br />

przy rozstaniu, uprzejmie się pozdrowiły.<br />

Wkrótce <strong>na</strong> zamku zapadła <strong>ci</strong>sza. Zygfryd i Krymhil<strong>da</strong> spoczywali obok siebie pełni miłoś<strong>ci</strong>,<br />

a on czuł, że jest mu droższa <strong>na</strong>d własne ży<strong>ci</strong>e.<br />

I<strong>na</strong>czej przy<strong>da</strong>rzyło się tej nocy Guntherowi. Gdy już odprawił pokojowych i ch<strong>ci</strong>ał objąć<br />

Brunhildę miłosnym uś<strong>ci</strong>skiem, gwałtownie mu się oparła. Nie wcześniej śmie się do niej<br />

zbliżyć, nim się dowie, jak się przedstawia sprawa pomiędzy Zygfrydem a Krymhildą. Ponow<strong>na</strong><br />

próba Gunthera też była bezskutecz<strong>na</strong>. Z przemożną siłą chwy<strong>ci</strong>ła go królewska niewiasta,<br />

związała mu ręce i nogi i powiesiła go <strong>na</strong> gwoździu w ś<strong>ci</strong>anie. Dopiero gdy świtał<br />

poranek i <strong>na</strong>leżało się spodziewać wejś<strong>ci</strong>a pokojowców, uwolniła go z haniebnego położenia<br />

<strong>na</strong> jego błagalną prośbę.<br />

Następnego dnia <strong>na</strong> nowo zebrali się świąteczni goś<strong>ci</strong>e. Zygfryd i Krymhil<strong>da</strong> aż błyszczeli<br />

z zadowolenia i wyszli <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w, by uprzejmie powitać królewską parę. Krymhil<strong>da</strong> w swej<br />

prostodusznoś<strong>ci</strong> w ogóle nie zauważyła wyrazu gorzkiej kpiny, z jaką Brunhil<strong>da</strong> odpowiedziała<br />

<strong>na</strong> jej pozdrowienia. Natomiast Zygfryd patrzył zdumiony, z jakim oburzeniem i zgryzotą<br />

Gunther spoglą<strong>da</strong>ł przed siebie i bał mu się spojrzeć w oczy. Nie wyglą<strong>da</strong>ł <strong>na</strong> szczęśliwego.<br />

Nie uszło też uwagi, że Brunhil<strong>da</strong> ledwie zauważała Gunthera.<br />

Wziął króla <strong>na</strong> stronę, żeby go wypytać, a ten z trudem odważył się opowiedzieć, co mu<br />

się w nocy przytrafiło. – Gdzie szukać ratunku? – użalił się <strong>na</strong> koniec. – Tylko śmierć może<br />

mnie nieszczęsnego uwolnić od tej hańby. – Ciężka jest twoja dola i sprawiasz mi wielką<br />

przykrość. Wierzę jed<strong>na</strong>k, że wszystko się dobrze skończy – po<strong>ci</strong>eszał go Zygfryd. – Przyjdę<br />

dziś wieczór do twojej kom<strong>na</strong>ty w czapce niewidce. Zgaszę światło, które nosi paź; po tym<br />

poz<strong>na</strong>sz, że jestem. Wtedy odpraw pokojowych i zaufaj mi.<br />

I znów <strong>na</strong>stał wieczór, a Gunther i Brunhil<strong>da</strong> w asyś<strong>ci</strong>e służby u<strong>da</strong>li się do sypialni. Gdy<br />

Gunther po umówionych z<strong>na</strong>kach poz<strong>na</strong>ł, że musi to być Zygfryd, od<strong>da</strong>lił pokojowych i paziów.<br />

Światła zgasły, a Gunther stał ukryty za kotarą i z <strong>na</strong>pię<strong>ci</strong>em czekał <strong>ci</strong>chutko, co się<br />

stanie.<br />

Zygfryd podszedł do Brunhildy i opasał ją oburącz. – Wracaj, Guntherze, nie dotykaj<br />

mnie, jeśli <strong>ci</strong> ży<strong>ci</strong>e miłe! – krzyczała królowa ze złoś<strong>ci</strong>ą i tak straszliwie ś<strong>ci</strong>snęła go za ręce,<br />

że mu poszła krew spod paznok<strong>ci</strong>.<br />

Ale trafiła <strong>na</strong> silniejszego od siebie. Zygfryd zebrał wszystkie siły i przy<strong>ci</strong>snął Brunhildę<br />

tak potężnie, że w głos krzyknęła i błagała: – Och, oszczędź mnie. Teraz widzę, że jesteś nie<br />

do odpar<strong>ci</strong>a. Nie będę się już dłużej opierać, będę <strong>ci</strong> powol<strong>na</strong>.<br />

Wtedy Zygfryd szybko odstąpił, a Gunther, <strong>który</strong> ze strachem <strong>na</strong>stawiał uszu, wśliznął się<br />

czym prędzej <strong>na</strong> jego miejsce. Zygfryd <strong>ci</strong>chcem opuś<strong>ci</strong>ł kom<strong>na</strong>tę. Podczas zmagania się niepostrzeżenie<br />

ś<strong>ci</strong>ągnął królowej pierś<strong>ci</strong>eń z palca; zabrał także pas, <strong>który</strong> zsunął się <strong>na</strong> podłogę.<br />

Dzięki temu została Brunhil<strong>da</strong> pozbawio<strong>na</strong> swojej <strong>na</strong>dludzkiej siły i odtąd nie była silniejsza<br />

od innych kobiet. Ponieważ była przeko<strong>na</strong><strong>na</strong>, że zwy<strong>ci</strong>ężył ją Gunther, ulegle stała się<br />

jego wierną i posłuszną małżonką.<br />

32


Uroczystoś<strong>ci</strong> zakończyły się po upływie czter<strong>na</strong>stu dni. Wtedy Zygfryd podziękował za<br />

służbę i u<strong>da</strong>ł się wraz z Krymhildą do Niderlandów, gdzie został radośnie powitany przez cały<br />

<strong>na</strong>ród jako syn Siegmun<strong>da</strong> i Siegelindy i wśród wiwatów obwołany królem.<br />

Zanim opuś<strong>ci</strong>li Worms, Gunther pozwolił siostrze, żeby poza trzydziestoma dwiema<br />

szlach<strong>ci</strong>ankami, które jej towarzyszyły, dobrała sobie do świty jeszcze wojownika z pię<strong>ci</strong>uset<br />

ludźmi.<br />

– Niech nim będzie mój stryj, Hagen z Tronje – prosiła Krymhil<strong>da</strong>. Ten jed<strong>na</strong>k wzbraniał<br />

się. -Tronjowie służą tylko burgundzkim królom, z <strong>który</strong>mi są spokrewnieni, i nikomu innemu<br />

<strong>na</strong> świe<strong>ci</strong>e.<br />

Krymhildę bardzo to dotknęło, ale Zygfryd powiedział żartobliwie: – Wi<strong>da</strong>ć, że Hagen nie<br />

chce się rozstać z dobrym winem; tego nie pozwoli się pozbawić. – Margrabia Eckeward ze<br />

swymi ludźmi wiernie jej służył, aż do śmier<strong>ci</strong>. Do granic państwa towarzyszyli jej jeszcze<br />

bra<strong>ci</strong>a Gernot i Giselher.<br />

Na zamku w Zanten rok za rokiem upływało Zygfrydowi i Krymhiłdzie szczęśliwe poży<strong>ci</strong>e<br />

małżeńskie. Urodził im się syn, którego <strong>na</strong>zwali Guntherem i <strong>który</strong> ku radoś<strong>ci</strong> rodziców wyrastał<br />

<strong>na</strong> wspaniałego chłopca, zapowia<strong>da</strong>jącego się <strong>na</strong> obraz i podobieństwo ojca. Skarb Nibelungów<br />

po<strong>da</strong>rował Zygfryd ukochanej małżonce jako wiano; <strong>da</strong>ł jej też pierś<strong>ci</strong>eń i pas<br />

Brunhildy. Krymhil<strong>da</strong> powierzyła skarb troskliwej pieczy wiernego Albericha.<br />

33


Przygo<strong>da</strong> 11<br />

Wizyta w Worms – kłótnia królowych<br />

Gunther i Brunhil<strong>da</strong> też mieli wkrótce sy<strong>na</strong>, lecz mimo to nie mogło dojść między nimi do<br />

pełnego zaufania; z ust Brunhildy nie padło nigdy radosne słowo; nigdy nie widziano, żeby<br />

się śmiała; także Gunther żył w <strong>ci</strong>ągłym strachu przed zdemaskowaniem jego oszustwa.<br />

Mijał rok za rokiem, a Brunhil<strong>da</strong> ustawicznie myślała o tym, jak to się dzieje, że Zygfryd<br />

od tak <strong>da</strong>w<strong>na</strong> nie świadczy swemu lennemu panu żadnej przysługi.<br />

Przeżyli tak ze sobą dziesięć lat. I oto pewnego dnia Brunhil<strong>da</strong> zapytała Gunthera: – Co<br />

jest powodem, że twoja siostra nigdy <strong>na</strong>s nie odwiedza? Jej mąż jest prze<strong>ci</strong>eż twoim wasalem,<br />

a mimo to od dnia wesela nie pełnił żadnych obowiązków. Zażą<strong>da</strong>j, aby stawił się wresz<strong>ci</strong>e u<br />

twego dworu.<br />

– Jak mam to zrobić, mieszkają prze<strong>ci</strong>eż bardzo <strong>da</strong>leko; nie mogę wymagać od niego <strong>taki</strong>ej<br />

podróży.<br />

– Żaden pod<strong>da</strong>ny nie jest <strong>na</strong> tyle silny, żeby nie musiał spełniać rozkazów swego pa<strong>na</strong> –<br />

odparła Brunhil<strong>da</strong>. – Bardzo bym też ch<strong>ci</strong>ała ujrzeć twoją siostrę Krymhildę. Z przyjemnoś<strong>ci</strong>ą<br />

wspomi<strong>na</strong>m te dni, kiedy byłyśmy razem, i stęskniłam się za jej widokiem. Zrób to dla mnie,<br />

Guntherze, i zaproś ich <strong>na</strong> <strong>na</strong>sz dwór.<br />

Tak grzecznych i tkliwych słów Gunther prawie nie słyszał z ust swojej żony. Serce zabiło<br />

mu radośniej.<br />

– Ja też ch<strong>ci</strong>ałbym zobaczyć siostrę. Dlatego chętnie spełnię twoją prośbę. Dobrze, wyślę<br />

gońców do Zanten i zaproszę ich tu.<br />

Pod wodzą margrabiego Gere trzydziestu ludzi zostało wyposażonych <strong>na</strong> drogę i wysłanych<br />

do Zygfry<strong>da</strong>. Nie zastali go w Zanten, u<strong>da</strong>li się więc pomyślnie w trzytygodniową podróż<br />

do kraju Nibelungów, gdzie akurat przebywał Zygfryd z małżonką i synem.<br />

Krymhil<strong>da</strong> była uszczęśliwio<strong>na</strong>, gdy rozpoz<strong>na</strong>ła drogich goś<strong>ci</strong> z ojczyzny. Zanim margrabia<br />

Gere usłuchał zaproszenia, by usiąść i odpocząć po <strong>da</strong>lekiej podróży, <strong>na</strong>jpierw wywiązał<br />

się ze swojej misji.<br />

– Pani Ute, król Gunther, Brunhil<strong>da</strong>, Gernot i Giselher wspólnie zapraszają Zygfry<strong>da</strong> wraz<br />

z małżonką, aby ich odwiedzili w Worms. Będą ich tam oczekiwać w dniu święta zrów<strong>na</strong>nia<br />

dnia z nocą.<br />

– Rozgość<strong>ci</strong>e się i posil<strong>ci</strong>e – prosił Zygfryd – zasięgnę rady <strong>na</strong>jbliższych, wtedy udzielę<br />

wam odpowiedzi.<br />

Ludzie Zygfry<strong>da</strong> radzili mu, żeby wybrał się w drogę z tysiącem rycerzy. Gere i jego ludzie<br />

dostali bogate prezenty; powiadomiono go, by zapowiedział w Worms rychłe przyby<strong>ci</strong>e<br />

goś<strong>ci</strong>.<br />

Gdy Gere i jego ludzie pokazali w Worms bogate po<strong>da</strong>runki, Hagen mruknął ponuro: –<br />

Temu to łatwo roz<strong>da</strong>wać. Ch<strong>ci</strong>ałbym, żeby wielki skarb choć jeden jedyny raz z<strong>na</strong>lazł się w<br />

Burgundii.<br />

34


Teraz, gdy swego młodego sy<strong>na</strong> pozostawili w Zanten, by go więcej nie ujrzeć, Zygfryd i<br />

Krymhil<strong>da</strong> szykowali się w podróż do Worms, tam zaś trwały wielkie przygotowania do uroczystego<br />

przyję<strong>ci</strong>a powitalnego.<br />

Gunther przypomniał Brunhildzie p tym, jak uprzejmie powitała ją w swoim czasie jego<br />

siostra. – Jutro wyruszymy <strong>na</strong> ich spotkanie <strong>na</strong>d Ren i tam ich powitamy.<br />

Tak też się stało i obie niewiasty uprzejmie się pozdrowiły. Wkrótce zasiądnięto do stołów,<br />

a gdy Brunhil<strong>da</strong> zobaczyła strojne szaty Zygfry<strong>da</strong> i jego ludzi, bez odrobiny zawiś<strong>ci</strong> <strong>ci</strong>eszyła<br />

się, że <strong>na</strong> pewno żaden król nie ma tak bogatego lennika jak jej małżonek.<br />

Codziennie obie królowe chodziły razem <strong>na</strong> mszę, przyglą<strong>da</strong>ły się turniejom i wesoło<br />

ucztowały.<br />

Wśród <strong>taki</strong>ch u<strong>ci</strong>ech upłynęło jede<strong>na</strong>ś<strong>ci</strong>e dni.<br />

Dwu<strong>na</strong>stego dnia w czasie nieszporów niewiasty znów siedziały obok siebie i spoglą<strong>da</strong>ły z<br />

wysokich okien w dół, <strong>na</strong> dziedziniec, gdzie wojownicy jak zwykle próbowali swych sił w<br />

walce <strong>na</strong> kopie. Jakkolwiek zręczni i silni okazywali się także inni, to prze<strong>ci</strong>eż Zygfryd <strong>da</strong>lece<br />

<strong>na</strong>d wszystkimi górował.<br />

Widziała to Krymhil<strong>da</strong> i serdecznie się <strong>ci</strong>esząc, wypowiedziała <strong>na</strong> głos swoje myśli:<br />

– Mam męża, do którego słusznie mogłyby <strong>na</strong>leżeć te wszystkie kraje. – Brunhil<strong>da</strong> poczuła<br />

się dotknięta tymi słowy. – Jakże mogłoby to być – rzekła z przekąsem – chyba tylko wtedy,<br />

gdyby <strong>na</strong> świe<strong>ci</strong>e nie było nikogo prócz <strong>ci</strong>ebie i jego. Dopóki żyje Gunther, nigdy się to nie<br />

z<strong>da</strong>rzy.<br />

Ale Krymhil<strong>da</strong> myśląc jedynie o ukochanym mężu, którego miała przed oczami, nie zauważyła<br />

wzburzenia Brunhildy i <strong>ci</strong>ągnęła: – Czy widzisz, jak przemożnie góruje <strong>na</strong> wszystkimi<br />

prze<strong>ci</strong>wnikami, jak światło księżyca w pełni <strong>na</strong>d gwiaz<strong>da</strong>mi. Doprawdy, mam pełne<br />

prawo do szczęś<strong>ci</strong>a.<br />

– Niezależnie od tego, jak dzielny, prawy i piękny jest twój małżonek, twój szlachetny brat<br />

Gunther przewyższa jed<strong>na</strong>k wszystkich królów.<br />

– Muszę wychwalać mojego męża: jest bogaty, szanowany i <strong>na</strong> pewno dorównuje Guntherowi.<br />

– To, o czym mówię – odparła Brunhil<strong>da</strong> – mówię nie bez powodu. Wtedy gdy Gunther<br />

zdobył moją miłość, Zygfryd sam powiedział, że jest sługą króla.<br />

– To dopiero stałaby mi się krzyw<strong>da</strong> – zawołała z wyrzutem Krymhil<strong>da</strong> – gdyby mój brat<br />

wy<strong>da</strong>ł mnie za mąż za lennika. Grzecznie <strong>ci</strong>ę proszę, skończ <strong>na</strong> przyszłość z <strong>taki</strong>m ga<strong>da</strong>niem.<br />

Krymhil<strong>da</strong> zerwała się zagniewa<strong>na</strong>, podczas gdy Brunhil<strong>da</strong> wyjaśniała: – Nie mogę i nie<br />

chcę zrezygnować ze służby tak wielu wojowników. Nie, wraz ze swoimi ludźmi będzie mi<br />

jeszcze nieraz służyć, zgodnie z obowiązkiem pod<strong>da</strong>nych.<br />

– Zrezygnujesz z tego! – zawołała. – Nigdy nie będzie <strong>ci</strong> służyć, bo jest o wiele dostojniejszy<br />

od mego brata Gunthera. Głupio rzekłaś, twoje zuchwalstwo jest nie do zniesienia. Jeżeli<br />

chcesz sprawować taką władzę <strong>na</strong>d Zygfrydem, jakże się to dzieje, że od tak <strong>da</strong>w<strong>na</strong> nie wpła<strong>ci</strong>ł<br />

<strong>ci</strong> <strong>da</strong>niny.<br />

– Jesteś zbyt zarozumiała – zawołała Brunhil<strong>da</strong>. – Ch<strong>ci</strong>ałabym wiedzieć, czy świadczone<br />

<strong>ci</strong> będą <strong>taki</strong>e honory jak mnie!<br />

– Dobrze! – odkrzyknęła Krymhil<strong>da</strong>. – Skoro chcesz mojego szlachetnego małżonka poczytywać<br />

za swego pod<strong>da</strong>nego, winni dzisiaj zobaczyć pod<strong>da</strong>ni obu królów, czy ośmielę się<br />

wejść do koś<strong>ci</strong>oła przed niewiastą Gunthera.<br />

A gdy Krymhil<strong>da</strong> zamierzała opuś<strong>ci</strong>ć salę, Brunhil<strong>da</strong> zawołała w ślad za nią:<br />

– Jeżeli nie chcesz się słuchać, musisz się wraz ze swymi pan<strong>na</strong>mi odłączyć od mojego orszaku,<br />

gdy będzie szedł do katedry.<br />

– Chętnie to zrobię! – odkrzyknęła Krymhil<strong>da</strong> i opuś<strong>ci</strong>ła salę. Tak więc obie królowe rozstały<br />

się, żywiąc do siebie gorzką nie<strong>na</strong>wiść.<br />

35


Wszystkie wspaniale przystrojone, a sama Krymhil<strong>da</strong> z królewskim przepychem, poszły<br />

do katedry, przed której portalem czekała już Brunhil<strong>da</strong> ze swoją świtą. Ludzie patrzyli ze<br />

zdumieniem, przeczuwając coś złego, że królowe nie idą już zgodnie obok siebie.<br />

Gdy Krymhil<strong>da</strong>, mijając Brunhildę bez pozdrowienia, ch<strong>ci</strong>ała wejść do katedry, Brunhil<strong>da</strong><br />

zastąpiła jej drogę i zawołała: – To nie przystoi, żeby służebnica przestępowała próg tego<br />

przybytku przed królewską małżonką! – Słysząc to mężczyźni i kobiety z orszaku obu królowych<br />

przerazili się. Krymhil<strong>da</strong> odpowiedziała, pałając gniewem: – Wyszłoby <strong>ci</strong> <strong>na</strong> lepsze,<br />

gdybyś zmilczała. Twoje słowa gotują <strong>ci</strong> własną hańbę. Ta, której opór złamał lennik, nie<br />

może być prawdziwie królewską małżonką.<br />

– Kogóż to poko<strong>na</strong>ł lennik? – zawołała Brunhil<strong>da</strong>.<br />

– Ciebie – odpowiedziała Krymhil<strong>da</strong>. Winno wresz<strong>ci</strong>e wyjść <strong>na</strong> jaw to, co po wsze czasy<br />

miało zostać zakryte. Otóż wiedz, że to nie król Gunther poko<strong>na</strong>ł <strong>ci</strong>ę w walce, doko<strong>na</strong>ł tego<br />

Zygfryd, mój mąż; on to był, <strong>który</strong> pozbawił <strong>ci</strong>ę twojej zgubnej mocy. – Oniemiała ze zgrozy<br />

Brunhil<strong>da</strong> wlepiła oczy w nieprzyja<strong>ci</strong>ółkę. Więc <strong>taki</strong>e było rozwiązanie tajemnicy, <strong>na</strong>d którą<br />

tak długo się głowiła. Załama<strong>na</strong> pochyliła głowę. – Powiem to Guntherowi – wydobyło się z<br />

jej drżących warg.<br />

– Dobrze, powiedz mu; tego się nie wyprze. Naubliżałaś mi od lenniczek, ja <strong>na</strong>zywam <strong>ci</strong>ę<br />

zniewoloną przez lennika. Wyrów<strong>na</strong>ny rachunek.<br />

Z oczu Brunhildy trysnęły łzy, stała jak obróco<strong>na</strong> w kamień. Tedy Krymhil<strong>da</strong> i jej dwórki<br />

minęły ją i dumnie wkroczyły do katedry.<br />

Obie kłótnice wolałyby raczej nie podejmować tak przykrej zwady przed świętym miejscem.<br />

Brunhil<strong>da</strong> starała się opanować i postanowiła zażą<strong>da</strong>ć od nieprzyja<strong>ci</strong>ółki dowodów <strong>na</strong> jej<br />

twierdzenie.<br />

Od<strong>da</strong>liwszy się, czekała <strong>na</strong> Krymhildę przed drzwiami katedry.<br />

– Będę <strong>ci</strong>ę zwała kłamczynią – zawołała do wychodzącej – jeżeli mi nie udowodnisz tego,<br />

co powiedziałaś. I bia<strong>da</strong> Zygfrydowi, jeżeli się tym przechwala.<br />

Z szyderczym uśmiechem podniosła Krymhil<strong>da</strong> rękę do góry i zawołała: – Więc popatrz<br />

<strong>na</strong> to, Brunhildo. Czyż nie poz<strong>na</strong>jesz pierś<strong>ci</strong>enia <strong>na</strong> moim palcu.<br />

Od dnia ślubu królowa <strong>na</strong><strong>da</strong>remnie szukała zaginionego pierś<strong>ci</strong>enia. – Dobrze z<strong>na</strong>m ten<br />

pierś<strong>ci</strong>eń; skradziono mi go bardzo <strong>da</strong>wno temu. Teraz wiem także, kto go ukradł.<br />

– Lepiej byś zamilkła. Spójrz <strong>na</strong> ten pas, <strong>który</strong> noszę. Mój mąż, Zygfryd, zabrał <strong>ci</strong> go, gdy<br />

zamiast Gunthera poskramiał twoją moc. – To mówiąc królowa odwró<strong>ci</strong>ła się plecami i odeszła<br />

wraz ze świtą.<br />

– Przyzwij<strong>ci</strong>e Gunthera – zawołała Brunhil<strong>da</strong>, gdy już doszła do siebie – niechże się dowie,<br />

jak zelżyła mnie jego siostra. Musi zaświadczyć, czy ta podła kobieta mówiła prawdę.<br />

Gdy przyszedł Gunther i z<strong>na</strong>lazł żonę we łzach, wytrą<strong>ci</strong>ło go to z równowagi. – Co się tu<br />

stało, że królowa płacze? Na koronę, sprawca tych łez zapła<strong>ci</strong> mi za to. – Wyrządzono mi<br />

<strong>ci</strong>ężką krzywdę – skarżyła się Brunhil<strong>da</strong>. – Twoja siostra powiedziała, że zniewolił mnie twój<br />

lennik. Nie ty, lecz Zygfryd poko<strong>na</strong>ł mnie w zawo<strong>da</strong>ch i nocnych zmaganiach. I nosi mój<br />

pierś<strong>ci</strong>eń i pas. Powiedz, że kłamie. Ocal mnie przed hańbą albo już dłużej nie będę się mogła<br />

zwać królową Burgundów.<br />

– Wzywa się tu króla Niderlandów – rozkazał gniewnie Gunther – niech sam powie, czy<br />

chlubi się <strong>taki</strong>m czynem.<br />

Gdy Zygfryd z<strong>na</strong>lazł królową i jej dwórki zalane łzami, spytał wielce poruszony. – Dlaczego<br />

po mnie przysłałeś, Guntherze, i dlaczego te niewiasty płaczą?<br />

Spotkała mnie <strong>ci</strong>ężka krzyw<strong>da</strong>. Twoja żo<strong>na</strong> przechwalała się, że to nie ja, lecz ty pierwszy<br />

posiadłeś Brunhildę. Mów więc, czy powiedziałeś jej coś <strong>taki</strong>ego? – Na pewno nie – odparł<br />

Zygfryd, <strong>który</strong> powiedział Krymhildzie tylko to, że poko<strong>na</strong>ł Brunhildę w zmaganiach.<br />

– Czy możesz to przysiąc? – spytała Brunhil<strong>da</strong>.<br />

36


– Mogę przysiąc.<br />

I zaraz rycerze zatoczyli wokół niego krąg, a on wzniósł prawicę do przysięgi.<br />

– Zwalniam <strong>ci</strong>ę z przysięgi – rzekł Gunther przyjaźnie, po<strong>da</strong>jąc mu rękę. – Dobrze widzę,<br />

że Krymhil<strong>da</strong> sama ponosi winę.<br />

– Przykro mi, że to zrobiła – powiedział Zygfryd. – Wstyd mi za moją żonę i zaprawdę<br />

win<strong>na</strong> to odpokutować. Lecz teraz dość kłótni i swarów. Powinno się wychowywać niewiasty<br />

tak, żeby poniechały wtykania nosa w nie swoje sprawy.<br />

Gdy Zygfryd odchodził, wszyscy byli radzi z <strong>taki</strong>ego obrotu sprawy; tylko Hagen patrzył<br />

<strong>na</strong> pobladłą królową i mamrotał: – Tę zniewagę, którą jej wyrządziłeś językiem twojej żony,<br />

musisz przypła<strong>ci</strong>ć ży<strong>ci</strong>em, królu Niderlandów.<br />

Podszedł do Gunthera i jego bra<strong>ci</strong>. – Zygfryd musi umrzeć – powiedział. – Królowa jest<br />

zhańbio<strong>na</strong> i tylko krwią moż<strong>na</strong> zmyć tę plamę z jej honoru. – Gdy Ortwin z Metzu przy<strong>taki</strong>wał,<br />

młody Gizelher gniewnie go upomniał. – Milcz, Ortwinie, nie przystoi <strong>ci</strong> wyrokować o<br />

królu. Zygfryd nie ponosi winy i okazywał <strong>na</strong>m jedynie miłość. – Gunther też się z nim zgodził.<br />

– Tak, Zygfryd nie zawinił i powinien przebywać pomiędzy <strong>na</strong>mi w pokoju.<br />

Tak więc spór z<strong>da</strong>wał się być załagodzony i Zygfryd pozostawał z krewnymi w <strong>taki</strong>ch samych<br />

stosunkach jak <strong>da</strong>wniej.<br />

Ale odtąd nigdy już nie widziano obu królowych razem. Brunhil<strong>da</strong> stroniła od towarzystwa;<br />

przesiadywała samotnie w swojej kom<strong>na</strong><strong>ci</strong>e i częstokroć szukała <strong>na</strong>jbardziej odludnych<br />

miejsc <strong>na</strong>d brzegiem Renu, by tu ukrywać swoje ponure myśli.<br />

To było tak, rozpamiętywała: nie Gunther, lecz Zygfryd poko<strong>na</strong>ł mnie w walce i ograbił z<br />

siły, pierś<strong>ci</strong>enia i pasa. I pochwalił się tym przed Krymhildą. Kiedy o tym myślała, duszę jej<br />

przepełniała <strong>na</strong>jbardziej gorzka nie<strong>na</strong>wiść. On, <strong>który</strong> to uczynił, musi umrzeć, nurtowała ją<br />

myśl.<br />

Ta sama myśl zaprzątała w<strong>ci</strong>ąż <strong>na</strong> nowo zawziętego Hage<strong>na</strong>, ilekroć ujrzał Zygfry<strong>da</strong>.<br />

Ustawicznie <strong>na</strong>legał <strong>na</strong> słabego Gunthera i nie przestawał przedkła<strong>da</strong>ć mu, jak bardzo śmierć<br />

Zygfry<strong>da</strong> wzmogłaby jego siłę, powagę i z<strong>na</strong>czenie. Zyska Niderlandy i kraj Nibelungów,<br />

potęgą nie dorów<strong>na</strong> mu żaden król, a przede wszystkim nieprzebrany skarb Nibelungów stanie<br />

się jego własnoś<strong>ci</strong>ą. – Nigdy, Guntherze, póki żyje Zygfryd, Brunhil<strong>da</strong> nie odzyska spokoju,<br />

nigdy z czułoś<strong>ci</strong>ą się do <strong>ci</strong>ebie nie zbliży; jej ży<strong>ci</strong>e strawi zgryzota.<br />

Tak wabiąc, coraz bardziej i bardziej pozyskiwał dla swoich <strong>ci</strong>emnych zamysłów króla<br />

słabego i żądnego złota.<br />

– A jeżeli <strong>na</strong>wet skażemy Zygfry<strong>da</strong> <strong>na</strong> śmierć – miał jeszcze zastrzeżenia – kto się poważy<br />

targnąć <strong>na</strong> mocarza?<br />

Do celu doprowadzi <strong>na</strong>s nie siła, lecz podstęp. Rozpuś<strong>ci</strong>my fałszywe pogłoski, że Ludiger i<br />

Ludegast wszczęli wojnę. Uczynny Zygfryd gotów będzie ruszyć z <strong>na</strong>mi <strong>na</strong> wojnę i w trosce<br />

o niego Krymhil<strong>da</strong> bez trudu zdradzi, gdzie moż<strong>na</strong> go zranić. Gdy już będziemy z<strong>na</strong>li miejsce,<br />

przybędą zwiastuni pokoju, urządzimy polowanie i wtedy go zabijemy.<br />

Najpierw Gunther odwró<strong>ci</strong>ł się drżąc, gdy Hagen rozwijał przed nim swój piekielny plan,<br />

ale w<strong>ci</strong>ąż po<strong>na</strong>wiane wskazówki, że w żaden inny sposób nie odzyska względów Brunhildy, i<br />

ponętne widoki <strong>na</strong> zdoby<strong>ci</strong>e władzy, z<strong>na</strong>czenia i potęgi złożyły się w końcu <strong>na</strong> to, że zgodził<br />

się <strong>na</strong> planowane morderstwo, gdy Hagen rozwiał ostatnią wątpliwość.<br />

– Kto zechce podnieść rękę <strong>na</strong> mocarza? – powątpiewał jeszcze Gunther.<br />

– Ja to uczynię, nie<strong>na</strong>widzę sy<strong>na</strong> słońca -padła stanowcza odpowiedź Hage<strong>na</strong>.<br />

– Tak został przełamany opór Gunthera i postanowio<strong>na</strong> śmierć Zygfry<strong>da</strong>. Nie zwlekano z<br />

wprowadzeniem w ży<strong>ci</strong>e planu ohydnego morderstwa.<br />

Wkrótce ujrzano wjeżdżających <strong>na</strong> dziedziniec trzydziestu dwóch obcych.<br />

– Przybyli – zameldowano królowi – aby zacząć wojnę z Burgun<strong>da</strong>mi.<br />

37


Zaprowadzony przed Gunthera dowódca oświadczył: – Panie, królowie Ludiger i Ludegast<br />

rozgniewani zniewagą, jaką im wyrządziliś<strong>ci</strong>e, wypowia<strong>da</strong>ją wam wojnę. Chcą zbrojnie<br />

wkroczyć do waszego kraju.<br />

Gunther kazał zaprowadzić posłów <strong>na</strong> kwaterę. Wyglą<strong>da</strong>ł <strong>na</strong> zatroskanego i bardzo zmartwionego.<br />

Gdy Zygfryd dowiedział się, co to za zmartwienie, <strong>na</strong>tychmiast był gotów mu pomóc.<br />

Miano wyruszyć <strong>na</strong>stępnego dnia.<br />

Hagen żeg<strong>na</strong>jąc się podszedł do Krymhildy i spytał ją, w jaki sposób mógłby ochraniać jej<br />

małżonka w czasie walki.<br />

– Moż<strong>na</strong> zranić go tylko w jedno miejsce – tłumaczyła Krymhil<strong>da</strong> – zawsze boję się, że<br />

gdyby się przewró<strong>ci</strong>ł w <strong>na</strong>jgęstszej bitewnej <strong>ci</strong>żbie, mógłby go trafić oszczep. – Gdybym z<strong>na</strong>ł<br />

to miejsce, osłoniłbym je tarczą. – Wtedy Krymhil<strong>da</strong> obiecała, że wyszyje w tym miejscu <strong>na</strong><br />

oponie maleńki krzyżyk, i pole<strong>ci</strong>ła małżonka opiece swego krewniaka.<br />

38


Przygo<strong>da</strong> 12<br />

Jak został zabity Zygfryd<br />

Gdy <strong>na</strong>stępnego dnia przed wymarszem wojsk Hagen podkradł się z tyłu do Zygfry<strong>da</strong> i zobaczył<br />

<strong>na</strong> jego sukni mały, czerwony krzyżyk, poszedł rozradowany do Gunthera. Wyprawa<br />

wojen<strong>na</strong> nie była już potrzeb<strong>na</strong>. Prędko zjawiło się nowe poselstwo z ofertą pokoju i propozycję<br />

Gunthera, żeby przy<strong>na</strong>jmniej pojechać <strong>na</strong> łowy do Odeńskich Lasów, Zygfryd powitał z<br />

radoś<strong>ci</strong>ą. Nim jed<strong>na</strong>k wyruszyli, poszedł do żony, żeby jej powiedzieć, że wszystko się i<strong>na</strong>czej<br />

ułożyło i że idzie jedynie <strong>na</strong> łowy. Ale Krymhil<strong>da</strong> płacząc objęła ukochanego męża i<br />

błagała go, żeby dzisiaj nie jechał <strong>na</strong> łowy. – Przestraszył mnie w nocy zły sen. Widziałam,<br />

jak dwa rozwś<strong>ci</strong>eczone odyńce goniły <strong>ci</strong>ę w stepie, a kwiaty i trawa były czerwone od krwi.<br />

Przeczuwam nieszczęś<strong>ci</strong>e. Może ktoś, kogo niechcący obraziłeś, knuje zdradę? Zrób to dla<br />

mnie: nie jedź dzisiaj <strong>na</strong> łowy.<br />

– Kocha<strong>na</strong> niewiasto – powiedział Zygfryd, po<strong>ci</strong>eszając ją tkliwym uśmiechem i gładząc<br />

po jasnych włosach – prze<strong>ci</strong>eż niebawem wrócę. Kogóż miałbym się lękać? Nie z<strong>na</strong>m tu nikogo,<br />

kto by żywił do mnie w sercu nie<strong>na</strong>wiść. Wszyscy twoi krewni są mi przychylni, bo też<br />

i <strong>na</strong> nic innego nie zasłużyłem.<br />

– Och – bałagała trwożnie Krymhil<strong>da</strong> – a jed<strong>na</strong>k zostań. Śniły mi się dwie góry, które obsunęły<br />

się <strong>na</strong>d twoją głową i pogrzebały <strong>ci</strong>ę, przygniatając swoim <strong>ci</strong>ężarem, tak że moje oczy<br />

już nigdy nie mogły <strong>ci</strong>ę ujrzeć. Zostań, ach zostań, umieram z żałoś<strong>ci</strong>.<br />

Ze zdziwieniem słuchał bohater kobiecego lamentu, potem objął żonę, czule ją ucałował i<br />

pospiesznie opuś<strong>ci</strong>ł kom<strong>na</strong>tę.<br />

Wkrótce potem Zygfryd, Gunther i Hagen z towarzyszami jechali przy wesołych odgłosach<br />

rogu do <strong>da</strong>lekiego boru. Gernot i Giselher zostali w domu.<br />

Gdy dojechali do zielonego błonia, zatrzymali się i <strong>na</strong> propozycję Hage<strong>na</strong> myśliwi się rozdzielili;<br />

jeżeli każdy będzie tropił zwierzynę <strong>na</strong> własną rękę, wtedy się dopiero okaże, kto<br />

upoluje <strong>na</strong>jlepszą zdobycz.<br />

Tak się też stało.<br />

U<strong>da</strong>tnie poprowadzony przez starego, doświadczonego myśliwego już wkrótce ubił Zygfryd<br />

jelenia, sarnę, tura i potężnego łosia, a <strong>na</strong> koniec dzikiego odyńca.<br />

Z<strong>da</strong>ło mu się już dość tej zdobyczy, przywołano pachołków, uwiązano psy i załadowano<br />

upolowaną zwierzynę.<br />

Zewsząd ś<strong>ci</strong>ągali już do królewskiego ogniska, gdzie <strong>na</strong> wezwanie Gunthera myśliwi mieli<br />

się zebrać <strong>na</strong> posiłek, a Zygfryd z towarzyszami u<strong>da</strong>ł się <strong>na</strong> miejsce ogólnej zbiórki, dokąd<br />

wabił głos rogu, dzięki czemu nietrudno było tam trafić. Gdy się tak schodzili, wypadł <strong>na</strong>gle z<br />

gęstwiny rozeźlony niedźwiedź; wypłoszył go rozlegający się zewsząd hałas.<br />

– Spuść<strong>ci</strong>e psa gończego! – zawołał Zygfryd. – Niechże niedźwiedź zostanie z <strong>na</strong>mi, trochę<br />

się zabawimy.<br />

39


– I cho<strong>ci</strong>aż przerażony zwierz próbował umknąć <strong>na</strong>jprędzej, jak umiał, pies i rumak były<br />

szybsze od niego. A gdy niedźwiedź, <strong>który</strong> był już prawie schwytany, schronił się <strong>na</strong> skalisty<br />

grunt, gdzie głazy i zwały kamieni sprawiły, że Grań nie mógł się prze<strong>ci</strong>snąć, aby go ś<strong>ci</strong>gać,<br />

Zygfryd zeskoczył z rumaka. Pomknął jak wicher za niedźwiedziem, chwy<strong>ci</strong>ł go w mocarne<br />

dłonie, tak <strong>ci</strong>asno przy<strong>ci</strong>snął do siebie jego pysk i łapy, że nie mógł kąsać, i przytroczył go do<br />

siodła Gra<strong>na</strong>, <strong>który</strong> z łatwoś<strong>ci</strong>ą uniósł ten podwójny <strong>ci</strong>ężar.<br />

Gdy się teraz zbliżyli do ogniska, towarzysze łowów ze zdumieniem oglą<strong>da</strong>li potężne<br />

zwierzę, które wisiało u siodła, i podziwiali siłę Zygfry<strong>da</strong>. A ten szybko zeskoczył z konia i<br />

prze<strong>ci</strong>ął niedźwiedziowi pęta. Osaczone przez psy, uwolnione zwierzę zmyliło drogę do lasu i<br />

pomknęło do kuchni, gdzie kucharz z krzykiem zaczął w nie rzucać garnkami. Wszyscy ś<strong>ci</strong>gali<br />

u<strong>ci</strong>ekającego niedźwiedzia, <strong>który</strong> jed<strong>na</strong>k nie został trafiony oszczepem i myśliwi bali się,<br />

że stracą któregoś z rasowych psów. Wtedy Zygfryd pobiegł za u<strong>ci</strong>ekającym niedźwiedziem i<br />

położył go silnym <strong>ci</strong>osem miecza. Potem myśliwi wesoło zasiedli do uczty.<br />

Przyniesiono wyszukane potrawy, które wszystkim wybornie smakowały.<br />

Po chwili Zygfryd powiedział: – Dziwię się, że do tylu smakołyków, jakie przygotował<br />

<strong>na</strong>m kucharz, nie po<strong>da</strong>no wi<strong>na</strong>? Skoro panuje tu <strong>taki</strong> myśliwski obyczaj, wolę w przyszłoś<strong>ci</strong><br />

nie jeździć <strong>na</strong> polowania.<br />

– Wybacz – powiedział obłudnie Gunther – zawinił tu Hagen; wyglą<strong>da</strong> <strong>na</strong> to, że ch<strong>ci</strong>ałby,<br />

żebyśmy uschnęli z pragnienia.<br />

– Przykro mi z powodu niedopatrzenia -tłumaczył się Hagen. – Myślałem, że będziemy<br />

polować po tamtej stronie Wogezów, i kazałem tam zanieść wino. Wybacz<strong>ci</strong>e mi.<br />

– Niechże wam podziękuję – rzekł Zygfryd niechętnie. – Moglibyśmy przy<strong>na</strong>jmniej wodą<br />

ugasić pragnienie.<br />

– Mogę wam pomóc, bohaterowie – powiedział Hagen. – Z<strong>na</strong>m tu w pobliżu chłodne źródło<br />

w <strong>ci</strong>eniu rozłożystej lipy, możemy tam pójść.<br />

Zygfryd nie<strong>ci</strong>erpliwie po<strong>na</strong>glał do marszu.<br />

– Często słyszałem – zaczął Hagen – jak ludzie mówią, że nikt w biegu nie prześ<strong>ci</strong>gnie<br />

męża Krymhildy. Chętnie bym się przeko<strong>na</strong>ł, czy mówią prawdę.<br />

– Zgo<strong>da</strong>, skoro chcesz się ze mną ś<strong>ci</strong>gać do źródła, jestem gotów. Kto pierwszy przypadnie<br />

do źródła, ten wygra.<br />

– Możemy spróbować – zawołał czym prędzej Hagen, a Gunther zgodził się wziąć udział<br />

w wyś<strong>ci</strong>gu.<br />

– Z chę<strong>ci</strong>ą <strong>da</strong>m wam fory. Gdy będzie<strong>ci</strong>e gotowi do startu, wy<strong>ci</strong>ągnę się <strong>na</strong> jakiś czas <strong>na</strong><br />

trawie, a dopiero później wstanę i zacznę biec. Może<strong>ci</strong>e też zostawić szaty, a ja pobiegnę w<br />

myśliwskim stroju z tarczą i oszczepem i będę dźwigał miecz i kołczan.<br />

Gunther i Hagen czym prędzej odłożyli ubiór i broń: w samym spodnim przyodziewku pobiegli<br />

przez koniczynę jak dwa leopardy, ale choć bardzo się starali i <strong>da</strong>li z siebie wszystko,<br />

wkrótce Zygfryd z<strong>na</strong>cznie ich wyprzedził.<br />

Gdy dobiegł do źródła, położył tarczę <strong>na</strong> trawie u swoich stóp, a pozostałą broń oparł o rosnące<br />

opo<strong>da</strong>l drzewo. Potem stanął i czekał; choć był bardzo spragniony, nie ch<strong>ci</strong>ał zaspokajać<br />

pragnienia póki nie <strong>na</strong>pije się Gunther.<br />

Przybiegli wresz<strong>ci</strong>e, obaj zziajani, i Gunther pochylił się <strong>na</strong>d źródłem, chłepcząc. – Nie ma<br />

nic bardziej orzeźwiającego dla spragnionego niż łyk z chłodnego źródła! – zawołał, ustępując<br />

miejsca Zygfrydowi, <strong>który</strong> zaraz się schylił, żeby się <strong>na</strong>pić.<br />

W tym czasie Hagen bezszelestnie usunął broń Zygfry<strong>da</strong>, nie mógł jed<strong>na</strong>k tak samo <strong>ci</strong>cho<br />

zabrać tarczy leżącej u stóp bohatera. Ujął <strong>ci</strong>ężki oszczep i zbliżając się do Zygfry<strong>da</strong> z tyłu,<br />

wypatrywał z<strong>na</strong>ku <strong>na</strong> opończy bohatera. Wtem błysnął czerwony jedwabny krzyżyk wyszyty<br />

przez kochającą małżonkę, która nie miała poję<strong>ci</strong>a, że własną ręką zgotowała ukochanemu<br />

zgubę.<br />

40


Hagen wzniósł wysoko oszczep i pewnym rzutem trafił pijącego w miejsce, gdzie nie<br />

chroniło <strong>ci</strong>ała zrogowacenie. Wytryskujący strumień czerwonej krwi zwilżył koszulę Hage<strong>na</strong>.<br />

Przebijając od tyłu serce, ostrze śmiertelnej broni wyszło przez pierś.<br />

Zerwał się ranny z przeraźliwym krzykiem, ze wś<strong>ci</strong>ekłoś<strong>ci</strong>ą szukając broni. Gdy jej nie<br />

z<strong>na</strong>lazł, chwy<strong>ci</strong>ł leżącą u stóp tarczę. Daremnie szukał Hagen rychłej u<strong>ci</strong>eczki. Zygfryd dosięgnął<br />

go i z <strong>na</strong>jwiększym wysiłkiem uderzył zdradzieckiego mordercę tak potężnie, że ten<br />

padł <strong>na</strong> ziemię ogłuszony. Gdyby Zygfryd miał miecz, Hagen otrzymałby zaiste swoją zapłatę.<br />

Potem rannemu bohaterowi ubywało sił: tarcza wysunęła mu się z rąk; tak padł pośród<br />

kwie<strong>ci</strong>a mąż Krymhildy, a jego krew, płynąca niepowstrzymanie ze straszliwej rany w sercu,<br />

zabarwiła <strong>na</strong> czerwono trawę i kwiaty. – O, bia<strong>da</strong> wam, tchórzliwi mordercy! – zawołał ko<strong>na</strong>jący.<br />

– Zawsze byłem wam wierny i od<strong>da</strong>ny, a teraz tak nikczemnie odpła<strong>ci</strong>liś<strong>ci</strong>e mi za<br />

usługi, jakie wam świadczyłem.<br />

A gdy jego wzrok padł <strong>na</strong> Hage<strong>na</strong>, <strong>który</strong> <strong>na</strong> poły z radoś<strong>ci</strong>ą, <strong>na</strong> poły z przerażeniem patrzył<br />

<strong>na</strong> umierającego bohatera, zawołał zbierając resztki sił:<br />

– Zwy<strong>ci</strong>ężyłeś, ale bia<strong>da</strong> tobie i królowi Burgundów. Nadejdzie dzień zemsty. Jak krwawo<br />

zachodzi tam słońce, tak dom królewski Burgundów utonie kiedyś we krwi.<br />

Gdy więc zeszli się towarzysze łowów, z ust wszystkich podniosła się gorzka, żałos<strong>na</strong><br />

skarga, a i Gunther też się w głos użalał. A śmiertelnie ranny mówił z wysiłkiem, prawie<br />

krzycząc: – To zbędne, żeby winowajca opłakiwał krzywdę, którą sam wyrządził. Oszczędź<br />

sobie łez, fałszywy królu. – Wtedy Hagen zwró<strong>ci</strong>ł się do Gunthera i rzekł: – Dlaczego rozpacza<strong>ci</strong>e?<br />

Wresz<strong>ci</strong>e skończyły się wszystkie <strong>na</strong>sze kłopoty. Nie ma już nikogo, kto mógłby się z<br />

<strong>na</strong>mi rów<strong>na</strong>ć. Cieszę się, że poniósł klęskę.<br />

– Łatwo <strong>ci</strong> się przechwalać – odparł Zygfryd. – Gdybym mógł przejrzeć twoje nikczemne<br />

zamysły, z pewnoś<strong>ci</strong>ą miałbym się przed tobą <strong>na</strong> bacznoś<strong>ci</strong>. Niczego mi tak nie żal, jak mojej<br />

biednej żony, Krymhildy. Polecam twojej pieczy moją ukochaną żonę, szlachetny królu. Pomnij<br />

<strong>na</strong> to, że jest twoją siostrą, i bądź dla niej dobry. Teraz Krymhil<strong>da</strong> i moi ludzie <strong>na</strong> próżno<br />

będą <strong>na</strong> mnie czekali. Spadnie <strong>na</strong> nich <strong>ci</strong>ężka boleść.<br />

Tak skarżył się ko<strong>na</strong>jący; wkrótce jed<strong>na</strong>k osunął się <strong>na</strong> trawę i umarł.<br />

Łowcy złożyli zmarłego <strong>na</strong> jego własnej tarczy i uradzali, w jaki sposób <strong>da</strong>łoby się ukryć,<br />

że zamordował go Hagen. – Powiemy, że go zabili zbójcy, kiedy samopas polował w leśnej<br />

głuszy. – Gunther przystał <strong>na</strong> ten pomysł, ale Hagen hardo tłumaczył, że nic go to nie obchodzi,<br />

czy ktoś się dowie, że zabił Zygfry<strong>da</strong>.<br />

Gdy <strong>na</strong>stał wieczór, zwłoki zamordowanego zaniesiono do Worms.<br />

41


Przygo<strong>da</strong> 13<br />

Jak odbył się pogrzeb Zygfry<strong>da</strong><br />

Na rozkaz Hage<strong>na</strong> <strong>ci</strong>ało Zygfry<strong>da</strong> złożono w nocy przed progiem jego domu.<br />

Teraz, wczesnym rankiem, gdy ozwał się dzwonek <strong>na</strong> jutrznię i królowa zgodnie z pobożnym<br />

<strong>na</strong>wykiem szła do katedry, zbliżył się do niej podkomorzy.<br />

– Pani, racz zaczekać chwilę! Przed progiem leży martwy człowiek. Zawołałem pachołków,<br />

żeby go wynieśli.<br />

Gdy tylko królowa usłyszała te słowa, z przeraźliwym krzykiem, <strong>który</strong> rozległ się w całym<br />

domu, padła bez zmysłów <strong>na</strong> ziemię.<br />

Niewiasty pospieszyły z pomocą i zajęły się swą władczynią. Gdy w końcu ocknęła się i<br />

odzyskała świadomość, wiedziała już, jak straszne spadło <strong>na</strong> nią nieszczęś<strong>ci</strong>e. – Wiem, to jest<br />

Zygfryd, mój <strong>na</strong>jdroższy małżonek, zabili go. Uknuła to Brunhil<strong>da</strong>, a wyko<strong>na</strong>ł Hagen.<br />

Potem wybiegła przed dom i klękła przy zwłokach. I choć zakrzepła krew zeszpe<strong>ci</strong>ła pobladłe<br />

oblicze, gdy tylko białymi rękami uniosła piękną głowę, <strong>na</strong>tychmiast poz<strong>na</strong>ła kochanego,<br />

<strong>na</strong>jdroższego małżonka. – Bia<strong>da</strong>, co za nieszczęś<strong>ci</strong>e! – rozpaczała. – Nie padłeś w boju,<br />

zamordowano <strong>ci</strong>ę. Do końca moich dni będę obmyślać pomstę dla mordercy.<br />

Obudziła ludzi Zygfry<strong>da</strong> i zaraz jęcząc otoczyli zwłoki, i z dziką furią podnieśli jego broń.<br />

Napastliwie domagali się, żeby Krymhil<strong>da</strong> wyjawiła, kto jest zabójcą. Ch<strong>ci</strong>eli wziąć <strong>na</strong> nim<br />

krwawy odwet za śmierć bohatera. – Nie do was <strong>na</strong>leży zemsta – u<strong>ci</strong>szała ich – <strong>na</strong>leży do<br />

mnie. Przysięgam, że mój małżonek zostanie pomszczony. Wy jed<strong>na</strong>k zachowaj<strong>ci</strong>e pokój.<br />

Jest was garstka prze<strong>ci</strong>wko z<strong>na</strong>cznym siłom i uleglibyś<strong>ci</strong>e przemocy. A teraz idź<strong>ci</strong>e, aż was<br />

zawołam, by złożyć do trumny kochanego mego małżonka.<br />

Od tej chwili Krymhil<strong>da</strong> okazała się bardzo opanowa<strong>na</strong>. Kazała zanieść zwłoki do kom<strong>na</strong>ty,<br />

przykryła rany, przebrała je w przepiękne szaty i złożyła <strong>na</strong> marach.<br />

Posłała po kowala i kazała mu ze złota, srebra i twardej stali wykuć przepyszną trumnę.<br />

Gdy <strong>na</strong>stał dzień, rozkazała Krymhil<strong>da</strong> zanieść <strong>ci</strong>ało małżonka do katedry.<br />

Wkrótce zjawił się Gunther z przybocznymi.<br />

– Współczuję <strong>ci</strong> w twoim wielkim bólu, droga siostro – powiedział do Krymhildy. –<br />

Wszyscy go opłakujemy.<br />

Na to królowa odparła <strong>ci</strong>erpko: – Gdyby to nie było waszym życzeniem, nie stałoby się.<br />

Zabraliś<strong>ci</strong>e mi męża.<br />

A kiedy się wszystkiego wypierał i przysięgał, że jest niewinny, Krymhil<strong>da</strong> rzekła: – Kto<br />

się nie czuje winny, niech podejdzie do mar, żeby <strong>da</strong>ć świadectwo prawdzie. – Wszyscy postąpili<br />

według życzenia żałobnicy; podeszli do trumny i ze słowami przysięgi położyli dłonie<br />

<strong>na</strong> zwłokach. Gdy podszedł Hagen, rany zmarłego otworzyły się i <strong>na</strong> nowo popłynęła krew,<br />

jak w chwili morderstwa. Gunther spiesznie podszedł do mar, jakby ch<strong>ci</strong>ał ukryć krew przed<br />

stojącymi wkoło rycerzami, i zapewnił w głos:<br />

– Przysięgam <strong>ci</strong>, że Zygfry<strong>da</strong> zabili w lesie zbójcy; Hagen nie jest winny mordu.<br />

42


– Dobrze z<strong>na</strong>m zbójców – odparła Krymhil<strong>da</strong> z głębokim smutkiem. Da Bóg, że jeszcze<br />

kiedyś będę mogła wziąć <strong>na</strong> nich pomstę za jego śmierć.<br />

Trum<strong>na</strong> była już gotowa i złożono w niej Zygfry<strong>da</strong>. Ale Krymhil<strong>da</strong> nie pozwoliła jej teraz<br />

zamknąć. – Zostaw<strong>ci</strong>e mnie przy ukochanym, że bym widziała jego <strong>na</strong>jdroższą twarz. Przez<br />

trzy dni i trzy noce chcę pozostawać przy otwartej trumnie; może Bóg zlituje się <strong>na</strong>d moją<br />

niedolą i ześle <strong>na</strong> mnie śmierć.<br />

Stało się zgodnie z wolą Krymhildy; przez trzy dni trwała pogrążo<strong>na</strong> w rozpaczy przy boku<br />

zmarłego.<br />

Rankiem trze<strong>ci</strong>ego dnia odbyła się msza żałob<strong>na</strong> i wśród jęków rozpaczy zaniesiono trumnę<br />

do grobu. Cała Burgundia opłakiwała stratę.<br />

43


Przygo<strong>da</strong> 14<br />

Jak skarb Nibelungów trafił do Worms<br />

Po pogrzebie Zygfry<strong>da</strong> przyszli do Krymhildy rycerze Nibelungowie i prosili ją, żeby wró<strong>ci</strong>ła<br />

z nimi do Zanten i jako królowa objęła władzę <strong>na</strong>d całym państwem Zygfry<strong>da</strong>. – Wszyscy<br />

będą twoimi pod<strong>da</strong>nymi, a my z radoś<strong>ci</strong>ą będziemy <strong>ci</strong> wiernie służyć.<br />

Krymhil<strong>da</strong> dziękowała im za wierność i przywiązanie, ale nie mogła z nimi jechać; niech<br />

się dzieje co chce, musi pozostać tutaj. W prze<strong>ci</strong>wnym razie, kto płakałby <strong>na</strong> grobie Zygfry<strong>da</strong>?<br />

W głębokim smutku pod<strong>da</strong>li się ludzie Zygfry<strong>da</strong> nieuchronnemu prawu i z <strong>ci</strong>ężkim sercem<br />

żeg<strong>na</strong>li władczynię. Wi<strong>da</strong>ć było, jak zasmuceni płynęli z biegiem Renu do ojczyzny.<br />

Krymhil<strong>da</strong> pozostała w domu, w Worms, i chodziła codziennie <strong>na</strong> grób małżonka, by<br />

opłakiwać jego śmierć i swoją smutną dolę. Nikt nie zdołał jej po<strong>ci</strong>eszyć, <strong>na</strong>wet przyjazne<br />

słowa matki Ute i <strong>na</strong>jukochańszego brata Giselhera nie podnosiły jej <strong>na</strong> duchu.<br />

Od śmier<strong>ci</strong> Zygfry<strong>da</strong> minęło już prawie trzy lata, a Krymhil<strong>da</strong> <strong>na</strong><strong>da</strong>l unikała obcowania z<br />

<strong>na</strong>jbliższymi. Nie zamieniła ani słowa z bratem Guntherem; Hagen wystrzegał się i schodził<br />

jej z oczu.<br />

Wtedy Hagen doradził królowi, żeby spróbował pogodzić się z siostrą. – Gdy <strong>na</strong> nowo<br />

zdobędzie<strong>ci</strong>e jej przyjaźń, wtedy nieprzebrany skarb Nibelungów trafi do Worms i będzie<strong>ci</strong>e<br />

<strong>na</strong>jmożniejszym władcą <strong>na</strong> ziemi.<br />

– Mogę spróbować – przystał z gotowoś<strong>ci</strong>ą Gunther i wysłał do siostry bra<strong>ci</strong> Gernota i Giselhera.<br />

Gernot <strong>na</strong>legał <strong>na</strong> Krymhildę: – Za długo opłakujesz śmierć małżonka i stronisz od swoich.<br />

Gunther chce <strong>ci</strong> złożyć uroczystą przysięgę, że nie zabił twojego męża. – Nikt nie zarzuca mu<br />

morderstwa – odparła Krymhil<strong>da</strong>. – Wiem dobrze o tym, że mojego Zygfry<strong>da</strong> zabił Hagen.<br />

Gdybym odgadła jego nikczemne zamysły, nigdy by się ode mnie nie dowiedział, gdzie moż<strong>na</strong><br />

było zranić mojego małżonka, i nie musiałabym teraz trwać w boleś<strong>ci</strong> i jęczeć z żalu.<br />

Gdy jed<strong>na</strong>k i Giselher dołączył serdeczną prośbę do prośby brata, w końcu Krymhil<strong>da</strong><br />

zgodziła się pojed<strong>na</strong>ć z Guntherem. Wkrótce przybył z liczną świtą, o<strong>na</strong> pogodziła się ze<br />

wszystkimi z dworu, oprócz Hage<strong>na</strong>. – Wybaczam wszystkim – wyjaśniła – z wyjątkiem tego,<br />

<strong>który</strong> mi zamordował męża.<br />

Wkrótce, idąc za radą bra<strong>ci</strong>, Krymhil<strong>da</strong> zgodziła się, żeby skarb Nibelungów przywieźć do<br />

Worms. Na cudowny skarb skła<strong>da</strong>ły się niesłychane bogactwa. Przez cztery dni i cztery noce<br />

z zamku, w <strong>który</strong>m je przechowywano, przybywało <strong>na</strong> wybrzeże dwa<strong>na</strong>ś<strong>ci</strong>e wypełnionych po<br />

brzegi ładownych wozów; każdy trzy raz dziennie dostarczał ładunek w samym zło<strong>ci</strong>e i drogich<br />

kamieniach.<br />

Gdy Krymhil<strong>da</strong> go otrzymała, zaczęła hojną ręką rozrzucać <strong>da</strong>ry, i przybywało coraz więcej<br />

swoich i obcych, <strong>który</strong>ch zjednywała sobie ofiarami, i zewsząd <strong>ci</strong>ągnęli, by jej służyć.<br />

44


Hagen przyglą<strong>da</strong>ł się temu stropiony. – Jeżeli <strong>da</strong>lej tak pójdzie – ostrzegał króla Gunthera<br />

– to pozyska sobie zbyt wielu ludzi. Bacz, królu, oby <strong>na</strong>m to nie wyszło <strong>na</strong> złe.<br />

Gdy jed<strong>na</strong>k Gunther i jego bra<strong>ci</strong>a nie usłuchali przestrogi, pewnego razu Hagen skorzystał<br />

z ich nieobecnoś<strong>ci</strong>, zawładnął prawie całym skarbem i kazał go zatopić w Renie, w pobliżu<br />

Loch.<br />

45


Przygo<strong>da</strong> 15<br />

Jak król Attyla posłał do Burgundów po Krymhildę<br />

Gdy zmarła pani Helche, żo<strong>na</strong> potężnego króla Hunów Attyli, i książę myślał o powtórnym<br />

ożenku, doradzono mu, żeby zabiegał w Burgundii o panią Krymhildę, dumną wdowę po<br />

Zygfrydzie. – Jeżeli chce<strong>ci</strong>e zdobyć szlachetną małżonkę – doradzał mu pierwszy minister –<br />

to weź<strong>ci</strong>e ową niewiastę, której mąż był dzielnym pogromcą smoka; jest o<strong>na</strong> <strong>na</strong>jwyższego<br />

rodu i <strong>na</strong>jlepszą, jaką kiedykolwiek posia<strong>da</strong>ł jakikolwiek książę. – To jest drażliwa sprawa –<br />

rzekł możny król. – Jestem nie chrzczonym poganinem, a niewiasta jest chrześ<strong>ci</strong>janką. Byłby<br />

to cud, gdyby wyraziła zgodę. – A jeżeli jed<strong>na</strong>k się zgodzi – rzekł drugi z zaufanych – przy<br />

waszym wielkim <strong>na</strong>zwisku i rozległych włoś<strong>ci</strong>ach mimo wszystko winniś<strong>ci</strong>e spróbować.<br />

– Który z was z<strong>na</strong> kraj i ludzi <strong>na</strong>d Renem? – spytał król.<br />

Wtedy odezwał się szlachetny margrabia Rüdiger z Bechlaru: – Z<strong>na</strong>m od dziecka wielkich<br />

królów, szlachetnych bohaterów Gunthera i Gernota, a także młodego Giselhera. Podobnie<br />

jak ich przodkom, nie zbywa im <strong>na</strong> cnotach i honorze.<br />

– Rzeknij mi – powiedział Attyla – czy jest god<strong>na</strong> nosić koronę w moim kraju? Jeżeli odz<strong>na</strong>cza<br />

się urodą, to moi przyja<strong>ci</strong>ele <strong>na</strong> pewno nie będą mieć nic prze<strong>ci</strong>wko temu.<br />

– Na pewno może się rów<strong>na</strong>ć pięknoś<strong>ci</strong>ą z moją władczynią, szlachetną Helche. Żad<strong>na</strong> z<br />

królowych tej ziemi nie mogłaby być piękniejsza. Pozazdroś<strong>ci</strong>ć temu, kto wybrał ją sobie za<br />

przyja<strong>ci</strong>ela.<br />

– Jeżeli mnie kochasz – powiedział Attyla – zjed<strong>na</strong>j mi jej względy. Wy<strong>na</strong>grodzę <strong>ci</strong>ę <strong>na</strong>jlepiej,<br />

jak tylko potrafię. Kiedy chce<strong>ci</strong>e wyruszyć w drogę?<br />

– Najpierw musimy przysposobić do podróży broń i stroje, żebyśmy mogli godnie stanąć<br />

przed książętami – powiedział Rüdiger. – Wezmę ze sobą <strong>na</strong>d Ren pię<strong>ci</strong>uset szlachetnych<br />

jeźdźców. Będą musieli przyz<strong>na</strong>ć Burgundowie, że żaden król nie wysyła tak bogatych ambasadorów.<br />

Wyruszymy za dwadzieś<strong>ci</strong>a cztery dni. Teraz zawiadomię moją ukochaną małżonkę<br />

Gotelindę, że sam będę posłować do Krymhildy.<br />

Gdy małżonka Rüdigera dowiedziała się o posłowaniu, zrobiło jej się zarazem radośnie i<br />

<strong>ci</strong>ężko <strong>na</strong> sercu. Z rozrzewnieniem wspomi<strong>na</strong>ła piękną Helche i płacząc za<strong>da</strong>wała sobie pytanie,<br />

czy przyszła pani będzie tak szlachet<strong>na</strong> i dobra jak o<strong>na</strong>.<br />

Siódmego dnia wyruszył Rüdiger z Bechlaru. Wspaniale uzbrojeni i strojni <strong>ci</strong>ągnęli przez<br />

Bawarię; wysłannikom potężnego Attyli nie śmieli <strong>na</strong>przykrzać się <strong>na</strong>wet <strong>na</strong>jodważniejsi, tak<br />

więc w <strong>ci</strong>ągu dwu<strong>na</strong>stu dni przybyli <strong>na</strong>d Ren.<br />

Rychło zawiadomiono króla Gunthera i jego ludzi, że przybyli goś<strong>ci</strong>e z obcych krajów, i<br />

wywiadywano się, czy ktoś z<strong>na</strong> mężów, <strong>który</strong>ch <strong>ci</strong>ężko obładowane juczne konie zdradzają<br />

bogactwo przybyszów. Dano im zaraz kwatery w mieś<strong>ci</strong>e i posłano po Hage<strong>na</strong>, może wie,<br />

kim są obcy? – Jeszcze nigdy ich nie widziałem – powiedział Hagen. – Musieli przybyć z<br />

<strong>da</strong>leka, skoro ich nie z<strong>na</strong>m.<br />

46


Gdy jed<strong>na</strong>k strojni wysłannicy wjechali wraz ze zbrojnymi <strong>na</strong> dziedziniec, Hagen rzekł: –<br />

Od <strong>da</strong>w<strong>na</strong> już nie widziałem tych bohaterów, lecz z<strong>da</strong>je mi się, że jest to Rüdiger z Bechlaru.<br />

– Po co do tego kraju przybywa Rüdiger z Bechlaru? – spytał niepewnie król. Nim jed<strong>na</strong>k<br />

pię<strong>ci</strong>uset ludzi zsiadło z wierzchowców, Hagen już poz<strong>na</strong>ł Rüdigera i wybiegł mu <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w:<br />

– Niech będzie pozdrowiony ju<strong>na</strong>k, wło<strong>da</strong>rz Bechlaru, oj<strong>ci</strong>ec tułaczy, <strong>na</strong>jprzychylniejszy gospo<strong>da</strong>rz<br />

we wszystkich niemieckich prowincjach i cała jego druży<strong>na</strong>! – zawołał przyjaźnie.<br />

Gdy weszli do sali, gdzie siedział król Gunther, ten powstał uprzejmie z siedzenia <strong>na</strong> powitanie<br />

goś<strong>ci</strong>. Wziął Rüdigera pod rękę, poprowadził i posadził <strong>na</strong> własnym miejscu. Gernot,<br />

Giselher, margrabia Gere, Dankwart i Volker weszli, aby wesoło powitać goś<strong>ci</strong>a.<br />

– Jak się wiedzie Attyli i Helche w kraju Hunów? – zapytywał Gunther.<br />

– Chętnie wam o tym opowiem – odparł Rüdiger podnosząc się, a wraz z nim cała świta. –<br />

Jeżeli pozwolisz, książę, ch<strong>ci</strong>ałbym was powiadomić, co poruczono mi zameldować. Mój<br />

możny protektor ofiarowuje wam swoje usługi tu, <strong>na</strong>d Renem, wam i wszystkim, którzy pozostają<br />

z wami w przyjaźni. Szlachetny król pragnie się przed wami użalić <strong>na</strong> swoje nieszczęś<strong>ci</strong>e.<br />

Zmarła dostoj<strong>na</strong> pani Helche, jego królewska małżonka, a jego lud jest pogrążony w<br />

żałobie. Piękne panny, córy szlachetnego księ<strong>ci</strong>a, które wychowywali, są teraz opuszczone i<br />

nie widzimy w kraju nikogo, kto mógłby się nimi zaopiekować.<br />

– Świat – powiedział rycerz Gernot – z pewnoś<strong>ci</strong>ą winien opłakiwać śmierć urodziwej<br />

Helche; zdobiły ją liczne cnoty. – Hagen przyświadczył.<br />

– Pozwól<strong>ci</strong>e, królu panie – <strong>ci</strong>ągnął Rüdiger – że powiem więcej. Powiedziano mojemu<br />

królowi, że Zygfryd zmarł i Krymhil<strong>da</strong> nie ma męża. Jeśli sprawa tak się przedstawia, czy<br />

zezwoli<strong>ci</strong>e jej, żeby nosiła królewską koronę? O to was pyta mój pan.<br />

– Jeżeli sama wyrazi zgodę, zgodzę się i ja – powiedział Gunther. – Dlaczego miałbym<br />

odmawiać królowi, zanim się o tym dowiem? Do trzech dni powiadomimy was.<br />

Król Gunther zasięgnął rady zaufanych, czy wy<strong>da</strong>je im się słuszne, żeby Krymhil<strong>da</strong> wyszła<br />

za króla Attylę? Wszyscy wyrazili zgodę i tylko Hagen odradzał. – Jeżeli ma<strong>ci</strong>e rozsądek,<br />

miej<strong>ci</strong>e się <strong>na</strong> bacznoś<strong>ci</strong>; nie gódź<strong>ci</strong>e się, <strong>na</strong>wet jeżeli Krymhil<strong>da</strong> wyrazi zgodę. – Dlaczego<br />

mam mojej siostrze odmawiać tego, o co sami powinniśmy zabiegać, jeżeli jej to przyniesie<br />

zaszczyt? – pytał Gunther.<br />

– Zamilcz<strong>ci</strong>e! – krzyknął Hagen. – Gdybyś<strong>ci</strong>e poz<strong>na</strong>li króla Attylę <strong>taki</strong>m, jakim ja go widzę,<br />

sądzilibyś<strong>ci</strong>e i<strong>na</strong>czej. Już niedługo będzie<strong>ci</strong>e gorzko żałować, jeżeli Krymhil<strong>da</strong> zostanie<br />

jego żoną.<br />

– Nawet gdyby została jego żoną – odparł Gunther – z łatwoś<strong>ci</strong>ą moglibyśmy zapobiec <strong>taki</strong>emu<br />

obrotowi sprawy, <strong>na</strong> skutek którego mógłby <strong>na</strong>m zaszkodzić swoją nie<strong>na</strong>wiś<strong>ci</strong>ą. – Ale<br />

Hagen w <strong>da</strong>lszym <strong>ci</strong>ągu odradzał.<br />

Posłano po Gernota i Giselhera, żeby ich zapytać, co o tym myślą. Przyz<strong>na</strong>li Guntherowi<br />

rację, ale Hagen nie <strong>da</strong>ł się przeko<strong>na</strong>ć.<br />

– Teraz okaże się, Hagenie, czy jesteś<strong>ci</strong>e lojalni. Wy<strong>na</strong>gródź<strong>ci</strong>e <strong>na</strong>szej siostrze ból, <strong>który</strong><br />

jej sprawiliś<strong>ci</strong>e. Wyrządziliś<strong>ci</strong>e jej tyle krzywdy, że miałaby powody gniewać się <strong>na</strong> was.<br />

– Mówię tylko to, co przewiduję – obstawał Hagen. – Jeżeli Attyla ożeni się z nią, dożyje<strong>ci</strong>e<br />

jeszcze chwili, gdy doprowadzi także do tego, żeby ś<strong>ci</strong>ągnąć <strong>na</strong> was nieszczęś<strong>ci</strong>e. Wielu<br />

dzielnych mężów wstąpiło <strong>na</strong> jej usługi.<br />

Gernot radził, żeby wierzyć Krymhildzie; to przyniesie zaszczyt im samym. Prze<strong>ci</strong>eż nigdy<br />

nie pójdą do kraju Attyli.<br />

– Nie jestem przeko<strong>na</strong>ny – rzekł Hagen. – Gdy szlachet<strong>na</strong> Krymhil<strong>da</strong> włoży koronę Helche,<br />

przysporzy <strong>na</strong>m jeszcze wielu nieszczęść. Powinniś<strong>ci</strong>e jej kazać pozostać.<br />

Ale królowie stwierdzili zgodnie, że w razie gdyby Krymhil<strong>da</strong> zgodziła się, powin<strong>na</strong> zostać<br />

żoną Attyli.<br />

Margrabia Gere wyprosił posłuchanie, by zameldować: – Donoszę wam, że Attyla chce<br />

was pojąć za żonę. Chce wam wy<strong>na</strong>grodzić liczne krzywdy, jakie wam wyrządzono.<br />

47


Księż<strong>na</strong> powitała go przyjaźnie i wysłuchała nowiny, że król Attyla ubiega się o jej rękę.<br />

– Niech Bóg ustrzeże was i wszystkich moich przyja<strong>ci</strong>ół od tego – rzekła zbolała – żebyś<strong>ci</strong>e<br />

czynili sobie ze mnie biednej <strong>taki</strong>e żarty! Na cóż mi mąż?<br />

Nikt nie mógł jej przeko<strong>na</strong>ć, że w przyszłoś<strong>ci</strong> pokocha męża. Po wielu <strong>na</strong>leganiach krewni<br />

osiągnęli przy<strong>na</strong>jmniej tyle, że zgodziła się wysłuchać posłania.<br />

– Nie chcę odmawiać – powiedziała – bo chętnie ujrzę cnotliwego Rüdigera. Nie przyjęłabym<br />

żadnego innego wysłannika. Każ<strong>ci</strong>e mu, żeby jutro rano przyszedł do mej kom<strong>na</strong>ty.<br />

Wtedy wyraźnie oz<strong>na</strong>jmię mu swoją wolę.<br />

Rüdiger też był zadowolony z tego, że zgodziła się go przyjąć, bo był pewny, że byle królowa<br />

zech<strong>ci</strong>ała go wysłuchać, to ją przeko<strong>na</strong>.<br />

Następnego ranka po jutrzni Krymhil<strong>da</strong> w smutnym <strong>na</strong>stroju oczekiwała margrabiego.<br />

Była w prostej odzieży, którą stale nosiła i która była mokra od łez, a i <strong>da</strong>my z jej orszaku też<br />

były smutne.<br />

– Szlachet<strong>na</strong> królewska córo – zaczął poseł – racz<strong>ci</strong>e zezwolić, bym ja i moi przyboczni<br />

stojąc przed wami oz<strong>na</strong>jmili wam wieś<strong>ci</strong>, z przyczyny <strong>który</strong>ch was widzimy.<br />

– Mów<strong>ci</strong>e, co chce<strong>ci</strong>e, jesteś<strong>ci</strong>e dobrym posłem. – Tak powiedziała Krymhil<strong>da</strong>, ale nietrudno<br />

było poz<strong>na</strong>ć, że słuchała niechętnie.<br />

– Dostojny król Attyla – rozpoczął Rüdiger – skła<strong>da</strong> wam wyrazy wielkiej miłoś<strong>ci</strong> i wiernoś<strong>ci</strong>.<br />

– Margrabio Rüdigerze – odparła Krymhil<strong>da</strong> – gdyby ktokolwiek z<strong>na</strong>ł ból, <strong>który</strong> mnie<br />

przenika, nie prosiłby, bym znów pokochała mężczyznę. Stra<strong>ci</strong>łam <strong>na</strong>jlepszego, jakiego może<br />

zdobyć kobieta.<br />

– Cóż bardziej może – mówił poseł – po<strong>ci</strong>eszyć <strong>ci</strong>erpiącego niż miłość prawdziwego<br />

przyja<strong>ci</strong>ela, jeżeli ją żywi i jeżeli się go wybierze zgodnie z życzeniem. Nic tak nie koi udręki.<br />

Gdybyś pokochała mego szlachetnego władcę, stałabyś się potężną władczynią dwu<strong>na</strong>stu<br />

królestw. Dałby wam także ziemie trzydziestu książąt, <strong>który</strong>ch poko<strong>na</strong>ł mocarną ręką. Mężczyźni<br />

i kobiety, którzy kiedyś podlegali pani Helche, byliby <strong>na</strong> wasze usługi. Król, gdybyś<strong>ci</strong>e<br />

dzielili z nim koronę, <strong>da</strong>łby wam <strong>na</strong>d swymi ludźmi <strong>na</strong>jwyższą władzę, którą kiedyś<br />

sprawowała pani Helche.<br />

– Jak mogłabym – powiedziała królowa wdowa – znów pragnąć małżeństwa z bohaterem,<br />

skoro śmierć jednego sprawiła mi tak wielki ból, że nie będę mogła przeboleć, aż do śmier<strong>ci</strong>.<br />

Pozostali Hunowie jęli ją także <strong>na</strong>mawiać. Ży<strong>ci</strong>e u boku Attyli będzie jej płynęło tak<br />

wspaniale, że wypełnią je same radoś<strong>ci</strong>.<br />

– Dość tych słów – odparła Krymhil<strong>da</strong> -przyjdź<strong>ci</strong>e jutro rano po odpowiedź.<br />

Gdy posłowie odeszli, Krymhil<strong>da</strong> posłała po Giselhera i matkę, panią Ute. Im także powiedziała,<br />

że nie przystoi jej nic oprócz płaczu i że nie chce niczego innego.<br />

– Powiedziano mi, droga siostro – po<strong>ci</strong>eszał Giselher – a ufam i wierzę, że przy królu Attyli,<br />

o ile go weźmiesz za męża, skończą się wszystkie twoje <strong>ci</strong>erpienia. Od Renu aż po Ro<strong>da</strong>n,<br />

od Łaby po morze nie ma równie potężnego króla. Może <strong>ci</strong> wiele wy<strong>na</strong>grodzić, a gdy już<br />

będziesz jego małżonką, z<strong>na</strong>jdziesz powód do radoś<strong>ci</strong>.<br />

– Jakże możesz mi udzielać <strong>taki</strong>ch rad, kochany bra<strong>ci</strong>e. Bardziej przystoi mi płakać i trwać<br />

w żałobie. Jakże bym mogła pokazać się u dworu pośród rycerzy? Jeżeli kiedyś byłam pięk<strong>na</strong>,<br />

to uro<strong>da</strong> już przeminęła.<br />

Także i pani Ute <strong>na</strong>mawiała córkę, żeby usłuchała brata. Opadły ją różne myśli. Często<br />

prosiła kochanego Boga, aby tak zrządził, żeby znów mogła roz<strong>da</strong>wać stroje, srebro i złoto<br />

jak niegdyś, za ży<strong>ci</strong>a męża. Attyla jest poganinem, myślała wtedy, a ja chrześ<strong>ci</strong>janką. Wszyscy<br />

<strong>na</strong> świe<strong>ci</strong>e wytykaliby mi to.<br />

Tak przeleżała ze łzami w oczach, rozpatrując za i prze<strong>ci</strong>w, aż wstała <strong>na</strong> jutrznię.<br />

48


Teraz, gdy przyprowadzono do niej posłów z Hunlandii, Rüdiger od nowa zaczął prosić,<br />

żeby przyjęła oświadczyny. Obstawała jed<strong>na</strong>k przy wyjaśnieniu, że już nigdy nie pokocha<br />

żadnego mężczyzny.<br />

Gdy nie pomogły prośby, Rüdiger wyjed<strong>na</strong>ł u królowej poufną rozmowę, podczas której<br />

przyrzekł, że wy<strong>na</strong>grodzi jej wszystkie krzywdy, jakie ją spotkały.<br />

Wtedy zrobiło się jej lżej <strong>na</strong> duszy i wstąpiła w nią <strong>na</strong>dzieja.<br />

– Dobrze – powiedziała – przysięgnij, że ktokolwiek wyrządzi mi krzywdę, ty pierwszy ją<br />

pomś<strong>ci</strong>sz.<br />

– Gotów jestem przysiąc – powiedział margrabia i wraz ze swoimi ludźmi złożył przysięgę,<br />

że zawsze będą jej wiernie służyć. W państwie króla Attyli nie odmówią niczego, co mogłoby<br />

jej przysporzyć radoś<strong>ci</strong>.<br />

Jeżeli ja nieszczęs<strong>na</strong> białogłowa, myślała Krymhil<strong>da</strong>, pozyskałam sobie tylu przyja<strong>ci</strong>ół, to<br />

może jeszcze pomszczę ukochanego małżonka. Attyli służy wielu mężów i gdy będę nimi<br />

rządziła, zrobię, co mi się spodoba. Attyla jest bogatszy od Gunthera i znów będę mogła roz<strong>da</strong>wać<br />

<strong>da</strong>ry, mimo że Hagen zagarnął cały mój majątek.<br />

Powiedziała do Rüdigera: – Poszłabym chętnie, dokąd zechce, i wzięłabym go za męża,<br />

gdybym wiedziała, że nie jest poganinem. – To nie ma z<strong>na</strong>czenia – powiedział Rüdiger. – Jest<br />

przy królu wielu chrześ<strong>ci</strong>jańskich wojowników. Może u<strong>da</strong> się wam <strong>na</strong>kłonić go, żeby przyjął<br />

chrzest. Wierz<strong>ci</strong>e mi, że powinniś<strong>ci</strong>e zostać żoną Attyli. Bra<strong>ci</strong>a znów jęli ją <strong>na</strong>mawiać, usilnie<br />

prosić i <strong>na</strong>mawiali tak długo, że zgodziła się pojąć Attylę, a Rüdiger po<strong>na</strong>glał do spiesznego<br />

wyjazdu.<br />

Gdy użalając się pytała, gdzie się podziewają przyja<strong>ci</strong>ele, którzy zgodziliby się wyruszyć z<br />

nią w obce strony, wyjaśnił margrabia Eckewart – Od pierwszych dni stałem się waszym<br />

wiernym sługą, byłem wam pomocny w chwilach smutku i to się nie zmieni, póki żyję. Poprowadzę<br />

pię<strong>ci</strong>uset ludzi, którzy będą wam wiernie służyć, i nic <strong>na</strong>s nie rozłączy aż do śmier<strong>ci</strong>.<br />

Pośród wielu łez żeg<strong>na</strong>li się odjeżdżający z tymi, którzy zostawali <strong>na</strong> miejscu. Krymhil<strong>da</strong><br />

wiodła ze sobą sto strojnych panien. Gernot i Giselher przybyli z tysiącem mężów, by odprowadzić<br />

ją, jak <strong>na</strong>kazywała przyzwoitość. Gunther towarzyszył jej tylko do granic miasta. Nim<br />

wyruszono, z<strong>na</strong>d Renu wysłano przodem gońców do Attyli.<br />

49


Przygo<strong>da</strong> 16<br />

Jak Krymhil<strong>da</strong> jechała do kraju Hunów<br />

Gernot i Giselher towarzyszyli siostrze aż do Fergen <strong>na</strong>d Du<strong>na</strong>jem, gdzie przy pożeg<strong>na</strong>niu<br />

nie obyło się bez łez.<br />

– Gdybyś mnie kiedykolwiek potrzebowała – powiedział Giselher, żeg<strong>na</strong>jąc się, gdyby <strong>ci</strong><br />

cokolwiek zagrażało, zawiadom mnie, a przyjadę do kraju Attyli, żeby <strong>ci</strong> pomóc.<br />

Rodzeństwo ucałowało się, a <strong>na</strong>stępnie Burgundowie pożeg<strong>na</strong>li się z ludźmi margrabiego<br />

Rüdigera.<br />

Potem wyruszono spiesznie ku wschodowi. Tam, gdzie I<strong>na</strong> wpa<strong>da</strong> do Du<strong>na</strong>ju, w mieś<strong>ci</strong>e<br />

Pasawie, rezydował biskup Pilgrym, którego siostrzenicą była Krymhil<strong>da</strong>.<br />

Pilgrym myślał, że przyjechali do niego w goś<strong>ci</strong>nę i że pobędą jakiś czas, rychło jed<strong>na</strong>k<br />

dowiedział się, że muszą jechać <strong>da</strong>lej, do Bechlaru.<br />

Tam otrzymała wiadomość pani Gotelin<strong>da</strong>. Jej małżonek życzył sobie, żeby <strong>na</strong> powitanie<br />

królewskiej wdowy wyjechała do Anizy, co też zrobiła.<br />

Przybyła z liczną świtą do Eferdyngi. Pomiędzy Traun i Anizą rozbiła wielki obóz; tu goś<strong>ci</strong>e<br />

mieli wypoczywać przez całą noc.<br />

Po myśli Rüdigera zgotowano świetne przywitanie. W szczerym polu rozstawiono wiele<br />

<strong>na</strong>miotów i chat. Gotelin<strong>da</strong> zbliżyła się, aby powitać Krymhildę. Jej małżonek wyszedł <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w<br />

i z serdeczną radoś<strong>ci</strong>ą zwró<strong>ci</strong>ł się do niej, pytając o zdrowie. Rycerze śpiesznie pomagali<br />

<strong>da</strong>mom zsia<strong>da</strong>ć z koni.<br />

Gdy Krymhil<strong>da</strong> ujrzała panią Gotelindę, zaraz zatrzymała wierzchowca i kazała się zdjąć z<br />

siodła. Biskup Pilgrim zaprowadził siostrzenicę i Eckewarta do Gotelindy. Wszyscy wkoło<br />

cofnęli się, gdy Krymhil<strong>da</strong> zbliżała się do margrabiny, żeby ją ucałować.<br />

– Cieszę się, że widzę was w tych stro<strong>na</strong>ch. Nic milszego w ży<strong>ci</strong>u nie mogło <strong>na</strong>s spotkać –<br />

mówiła żo<strong>na</strong> Rüdigera, witając się.<br />

– Bóg wam zapłać, szlachet<strong>na</strong> Gotelindo – odpowiedziała Krymhil<strong>da</strong>. – Jeżeli pozostanę<br />

zdrowa przy dziecku Botelunga, 6 mój przyjazd sprawi wam radość. Obie świty serdecznie się<br />

powitały, po czym u<strong>da</strong>no się <strong>na</strong> spoczynek.<br />

Dopiero <strong>na</strong>stępnego dnia wyruszono w drogę. Wkrótce powitał ich już z <strong>da</strong>la widoczny<br />

zamek w Bechlarze, którego bramy stały otworem <strong>na</strong> powitanie, i wjechano do domu, gdzie<br />

wszystko było <strong>na</strong>leży<strong>ci</strong>e przygotowane do dobrego wypoczynku.<br />

Również urocza córka Gotelindy przyjęła Krymhildę łaskawie. Ramię przy ramieniu chodziły<br />

po przestronnych rycerskich salach, pod ok<strong>na</strong>mi <strong>który</strong>ch przelewały się fale Du<strong>na</strong>ju i<br />

gdzie wyprawiano wiele wesołych zabaw.<br />

6 Dziecko Botelunga, czyli Attyla.<br />

50


Królowa wdowa <strong>da</strong>rowała córce Gotelindy dwa<strong>na</strong>ś<strong>ci</strong>e pysznych bransolet z czerwonego<br />

złota i tak wspaniałe stroje, że nie z<strong>na</strong>lazłaby lepszych w kraju Attyli. Królowa, mimo że zrabowano<br />

jej skarb Nibelungów, roz<strong>da</strong>wała kosztowne po<strong>da</strong>rki także służbie gospo<strong>da</strong>rzy. Również<br />

i pani Gotelin<strong>da</strong> nie pozwoliła nikomu ze służby królowej odjechać bez kosztownych<br />

prezentów.<br />

Wieloma wzglę<strong>da</strong>mi została ob<strong>da</strong>rzo<strong>na</strong> szlachet<strong>na</strong> córa Ruüdigera, zanim pochód Burgundów<br />

wyruszył w <strong>da</strong>lszą drogę, <strong>na</strong> spotkanie wysokiego grodu Attyli. Krymhil<strong>da</strong> prędko przeko<strong>na</strong>ła<br />

się, że dziewczę jest jej od<strong>da</strong>ne, i zamierzała zabrać Dietlindę <strong>na</strong> swój dwór. – Skoro<br />

sobie tego życzy<strong>ci</strong>e, mój oj<strong>ci</strong>ec chętnie zgodzi się, żebym do was poszła, szlachet<strong>na</strong> pani –<br />

zapewniało urocze dzie<strong>ci</strong>ę Rüdigera, objawiając przyjaźń i wzruszenie.<br />

Wkrótce dosiedli rumaków. Pilgrim pożeg<strong>na</strong>ł się z siostrzenicą w Mautaren.<br />

Książę Hunów <strong>na</strong>kazał urządzić w murach Traisen wielką uroczystość; tu <strong>da</strong>wniej mieszkała<br />

pani Helche, która z całym od<strong>da</strong>niem rządziła krajem. Tu zeszli się Hunowie, aby powitać<br />

<strong>na</strong>djeżdżającą.<br />

51


Przygo<strong>da</strong> 17<br />

Jak Attyla pojął Krymhildę<br />

Aż do czwartego dnia pozostawali w murach Traisen i nieprzerwanie ze wszystkich ulic<br />

<strong>na</strong>pływali goś<strong>ci</strong>e.<br />

Także Attyla dowiedział się w tym czasie, z jaką świetnoś<strong>ci</strong>ą pani Krymhil<strong>da</strong> przemierza<br />

kraj. Pospieszył więc król powitać <strong>na</strong>jmiłoś<strong>ci</strong>wszą. Pochód, <strong>który</strong> wyruszył <strong>na</strong> spotkanie<br />

Krymhildy, był wielki i barwny, przepysznie wystrojony i uzbrojony.<br />

W Austrii <strong>na</strong>d Du<strong>na</strong>jem leży miasteczko Tuln. Tam zjechało dwudziestu czterech książąt,<br />

aby powitać nową władczynię. Zgodnie z obyczajem kraju z wielką wrzawą odbywały się<br />

liczne turnieje. Przybył odważny Haward z Danii, Iring i Irnfried z Turyngii i brat Attyli Blodelin.<br />

Na koniec zjawił się Attyla i Dietrich z Ber<strong>na</strong> ze swymi ludźmi. Gdy Krymhil<strong>da</strong> ujrzała<br />

te wszystkie wspaniałe hufce, wstąpiła w nią otucha.<br />

– Tu pragnie was powitać dostojny król – powiedział margrabia Rüdiger do królowej. –<br />

Nie wszystkich ludzi Attyli winnyś<strong>ci</strong>e witać jed<strong>na</strong>kowo, całuj<strong>ci</strong>e tylko tych, <strong>który</strong>ch wam<br />

wskażę.<br />

Królową zdjęto z konia; wówczas zsiadł także Attyla i w otoczeniu wspaniałej świty z radoś<strong>ci</strong>ą<br />

zbliżył się do Krymhildy. Obok szli dwaj możni książęta i nieśli jej szaty, podczas gdy<br />

Attyla wyszedł jej <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w, a o<strong>na</strong> witała książąt przyjaznym pocałunkiem. Mieniła się <strong>na</strong><br />

twarzy, jakby była ze złota.<br />

– Pani Helche nie mogłaby być piękniejsza – mówili zebrani wokół rycerze.<br />

Na polecenie Rüdigera ucałowała królewskiego brata Blödeli<strong>na</strong>, króla Gibeka i pa<strong>na</strong> Dietricha.<br />

Podobnie przywitała dwu<strong>na</strong>stu rycerzy, lecz także i innych serdecznie pozdrowiła.<br />

Na całej przestrzeni wystawiono chaty do wypoczynku. A w pobliżu rozbito wielki, wspaniały<br />

<strong>na</strong>miot. Do niego Rüdiger powiódł królową, która w otoczeniu wielu uroczych dziewoi<br />

wygodnie zasiadła <strong>na</strong> wspaniałym posłaniu z dywanów, jakie ku radoś<strong>ci</strong> Attyli kazał tam<br />

przynieść Rüdiger. Ramię w ramię zasiedli tu Attyla z Krymhildą i przyglą<strong>da</strong>li się rycerskim<br />

igraszkom.<br />

Turniej został przerwany i w chatach przydzielono kwatery ludziom Attyli. Potem wszystko<br />

u<strong>ci</strong>chło. O porannym brzasku wyruszono w <strong>da</strong>lszą drogę do miasta Wiednia, gdzie niezliczo<strong>na</strong><br />

liczba niewiast z honorami witała małżonkę króla Attyli. Teraz i tutaj zaczęto radośnie<br />

świę<strong>ci</strong>ć zaślubiny. Ponieważ nie wszyscy pomieś<strong>ci</strong>liby się w grodzie, tych, którzy nie byli<br />

specjalnie zaproszeni, prosił Rüdiger, aby poszukali kwater w okolicznych wsiach.<br />

Dzień wesela przypa<strong>da</strong>ł <strong>na</strong> Zielone Świątki. Przy swoim pierwszym mężu Krymhil<strong>da</strong> nieprzywykła<br />

do usług tak wielu rycerzy.<br />

Bogatymi po<strong>da</strong>runkami ob<strong>da</strong>rzała tych, którzy jej jeszcze nie widzieli, i niejeden powia<strong>da</strong>ł:<br />

myśleliśmy, że pani Krymhil<strong>da</strong> nie ma ani pieniędzy, ani dóbr, a jed<strong>na</strong>k tak hojnie rozdzieliła<br />

<strong>da</strong>ry.<br />

52


Wesele trwało przez siedem<strong>na</strong>ś<strong>ci</strong>e dni i bo<strong>da</strong>j żaden król tak hucznie nie obchodził swych<br />

zaślubin. Wszyscy obecni dostali nowe stroje. A wszystkie te przebogate prezenty roz<strong>da</strong>no <strong>na</strong><br />

życzenie Krymhildy.<br />

Gdy jed<strong>na</strong>k wspomniała o tym, jak przebywała ze swym małżonkiem <strong>na</strong>d Renem, łzy <strong>na</strong>płynęły<br />

jej do oczu; gdy go utra<strong>ci</strong>ła, nie powin<strong>na</strong> oglą<strong>da</strong>ć nikogo więcej. A prze<strong>ci</strong>eż po wielu<br />

<strong>ci</strong>erpieniach świadczono jej teraz honory.<br />

Osiem<strong>na</strong>stego dnia wyruszono z Wied<strong>na</strong> i dopiero wtedy, gdy król Attyla przybył do kraju<br />

Hunów, zatrzymano się <strong>na</strong> noc w starym Heimburgu. Potem pożeglowano do bogatego Miesenburga<br />

tak tłumnie, że calutka rzeka pokryła się statkami, <strong>na</strong> <strong>który</strong>ch zdrożone niewiasty<br />

z<strong>na</strong>lazły upragnione wytchnienie. <strong>Aby</strong> zmniejszyć działanie prądu, powiązano wiele statków i<br />

rozstawiono <strong>na</strong> nich <strong>na</strong>mioty, tak że wszyscy mogli się poruszać jak <strong>na</strong> stałym grun<strong>ci</strong>e.<br />

Teraz <strong>na</strong>deszła również wiadomość do grodu Attyli, gdzie służba Helche miała przejść pod<br />

dozór Krymhildy; wśród niej z<strong>na</strong>jdowało się siedem królewskich córek. Obecnie zajmowała<br />

się nimi Herrat, siostrzenica Helche, <strong>na</strong>rzeczo<strong>na</strong> Dietricha, szlachet<strong>na</strong> królewska córa, która<br />

<strong>ci</strong>eszyła się wielką cz<strong>ci</strong>ą.<br />

Gdy król Attyla przybył z wybrzeża do swej stolicy, witali nową panią wszyscy, <strong>który</strong>ch<br />

już z<strong>na</strong>ła, i wkrótce majestatycznie i godnie zasiadła <strong>na</strong> miejscu Helche. Podlegali jej również<br />

królewscy krewni i wszyscy ludzie króla, tak że sprawowała większą władzę niż ongi pani<br />

Helche.<br />

53


Przygo<strong>da</strong> 18<br />

Jak Krymhil<strong>da</strong> zamierzała pomś<strong>ci</strong>ć swą krzywdę<br />

Przez sześć lat żyli Attyla z Krymhildą we wzajemnym szacunku, a ku jego wielkiej radoś<strong>ci</strong><br />

w siódmym roku powiła mu sy<strong>na</strong>, <strong>który</strong> dzięki jej <strong>na</strong>leganiom został po chrześ<strong>ci</strong>jańsku<br />

ochrzczony i <strong>na</strong>zwany Ortliebem.<br />

Krymhil<strong>da</strong> starała się żyć równie cnotliwie jak szlachet<strong>na</strong> Helche. Żyła tak przez lat trzy<strong>na</strong>ś<strong>ci</strong>e<br />

ku zadowoleniu małżonka, a swoi i obcy powia<strong>da</strong>li, że tak dobrej i łaskawej małżonki<br />

nie ma żaden król <strong>na</strong> ziemi. Miała tak wielki wpływ <strong>na</strong> męża i rycerzy stojących u dworu,<br />

gdzie codziennie widywała u swego boku dwu<strong>na</strong>stu królów, że nikt nie próbował się jej<br />

sprze<strong>ci</strong>wić.<br />

Ale coraz częś<strong>ci</strong>ej rozpamiętywała wszelkie krzywdy, <strong>który</strong>ch ongi doz<strong>na</strong>ła w domu, i<br />

rozmyślała, czy mogłaby je skutecznie pomś<strong>ci</strong>ć.<br />

O, gdyby Zygfryd był w tym kraju, wtedy zapewne mogłoby się to stać. Często śniła, że<br />

przechadza się pod rękę ze swym bratem Giselherem i tkliwie go całuje, a gdy potem budząc<br />

się poz<strong>na</strong>wała, że to ułu<strong>da</strong>, chwytała ją tak głęboka boleść, że wybuchała żałosnym płaczem.<br />

Ustawicznie zaprzątała ją myśl, że z winy Gunthera i Hage<strong>na</strong> musiała wyjść za pogani<strong>na</strong>.<br />

Czas niczego nie zatarł, coraz bardziej utwierdzała się w przeko<strong>na</strong>niu, że mając tak wielkie<br />

wpływy z pewnoś<strong>ci</strong>ą mogłaby doprowadzić do tego, żeby wrogom, a przede wszystkim Hagenowi<br />

z Tronje, za<strong>da</strong>ć ból. Nie mogę się doczekać, żeby pomś<strong>ci</strong>ć mego ukochanego, myślała.<br />

Wszyscy rycerze, zwłaszcza Eckewart, lubili ją i wielce poważali, i nikt nie sprze<strong>ci</strong>wiłby<br />

się jej woli.<br />

Poproszę króla, myślała, aby spełnił moje życzenie i pozwolił przyja<strong>ci</strong>ołom przybyć do<br />

kraju.<br />

Toteż gdy pewnego razu bawili się z ukochanym dzie<strong>ci</strong>ę<strong>ci</strong>em, które pięknie się rozwijało,<br />

ozwała się do króla: – Bardzo ch<strong>ci</strong>ałabym prosić, umiłowany panie mój, iżbyś<strong>ci</strong>e mi pozwolili<br />

przeko<strong>na</strong>ć się, czy zasłużyłam <strong>na</strong> to, abyś<strong>ci</strong>e okazali przychylność moim przyja<strong>ci</strong>ołom.<br />

– Z chę<strong>ci</strong>ą – odparł ufnie król. – Pokaż<strong>ci</strong>e, jak dobrych przyja<strong>ci</strong>ół zyskałem dzięki waszej<br />

miłoś<strong>ci</strong>.<br />

– Od dłuższego czasu przykro mi – skarżyła się królowa – że moi dostojni krewni tak<br />

rzadko mnie odwiedzają, że nieomal poczytują mnie tu za cudzoziemkę.<br />

– Z radoś<strong>ci</strong>ą zaproszę wszystkich, <strong>który</strong>ch chętnie ch<strong>ci</strong>elibyś<strong>ci</strong>e tu widzieć, miłoś<strong>ci</strong>wa pani,<br />

o ile tylko droga z<strong>na</strong>d Renu do mego kraju nie wy<strong>da</strong> im się zbyt <strong>da</strong>leka – po<strong>ci</strong>eszał ją król.<br />

Z radoś<strong>ci</strong>ą usłyszała Krymhil<strong>da</strong>, że król przychylił się do jej życzenia. – Skoro chce<strong>ci</strong>e<br />

okazać, że jesteś<strong>ci</strong>e mi od<strong>da</strong>ni, ślij<strong>ci</strong>e posłów <strong>na</strong>d Ren, żeby powiadomili moich o mym życzeniu<br />

– prosiła. I Attyla ochoczo wyraził zgodę. Jeżeli jej to sprawi radość, wyśle do Burgundii<br />

obu swych bardów.<br />

54


I zaraz rozkazał prosić obu, Werbeli<strong>na</strong> i Schwemmeli<strong>na</strong>. Dokładnie ich pouczył, jak mają<br />

przedłożyć Guntherowi jego zaproszenie.<br />

– Wzywam moich przyja<strong>ci</strong>ół po przyja<strong>ci</strong>elsku i z miłoś<strong>ci</strong>ą i proszę ich, żeby przyjechali do<br />

tego kraju; nigdy nie powitam milszych goś<strong>ci</strong>. Jeśli krewni Krymhildy przychylą się do mojej<br />

woli, mogliby przybyć jeszcze tego roku <strong>na</strong> święto zrów<strong>na</strong>nia dnia z nocą.<br />

– Chętnie zrobimy, o co prosi<strong>ci</strong>e – oświadczył Werbelin. W tajemnicy kazała królowa<br />

prowadzić posłów do swej kom<strong>na</strong>ty i rzekła: – Może<strong>ci</strong>e zdobyć majątek, gdy postąpi<strong>ci</strong>e według<br />

mojej woli; szczodrze ob<strong>da</strong>rzę was złotem i <strong>da</strong>m wspaniałe stroje.<br />

Gdy się zobaczy<strong>ci</strong>e z moimi przyja<strong>ci</strong>ółmi, nie mów<strong>ci</strong>e nikomu, że widzieliś<strong>ci</strong>e mnie kiedykolwiek<br />

smutną, i wszystkich ode mnie pozdrów<strong>ci</strong>e. Proszę was, żebyś<strong>ci</strong>e spełnili królewski<br />

rozkaz i pozbawili mnie jedynej troski, w prze<strong>ci</strong>wnym razie Hunowie będą myśleli, że<br />

jestem całkiem osamotnio<strong>na</strong>. Sama bym już pojechała <strong>na</strong>d Ren, gdybym była wojownikiem.<br />

Poproś<strong>ci</strong>e też mego szlachetnego brata Gernota, żeby ze względu <strong>na</strong> <strong>na</strong>sz honor przysłał <strong>na</strong>jlepszych<br />

przyja<strong>ci</strong>ół: nikt <strong>na</strong> ziemi nie jest mi milszy od niego. Powiedz<strong>ci</strong>e Giselherowi, żeby<br />

miał <strong>na</strong> względzie, iżby mi nie przyczyniać smutku. Ch<strong>ci</strong>ałabym, żeby tu był, bo jestem doń<br />

ogromnie przywiąza<strong>na</strong>.<br />

Powiedz<strong>ci</strong>e mojej matce, ilu doz<strong>na</strong>ję tu zaszczytów. Gdyby Hagen z Tronje ch<strong>ci</strong>ał pozostać<br />

w domu, kto wskaże państwu z<strong>na</strong>ne mu od dziecka drogi do kraju Hunów?<br />

Dlaczego nie ch<strong>ci</strong>ała, żeby Hagen pozostał <strong>na</strong>d Renem, tego posłańcy nie wiedzieli.<br />

Wkrótce miał on wielu wojownikom zgotować srogie <strong>ci</strong>erpienia.<br />

55


Przygo<strong>da</strong> 19<br />

Jak Werbelin i Schwemmelin przekazali orędzie<br />

Spiesznie u<strong>da</strong>li się bardowie w drogę do trzech królów Burgundii.<br />

Na granicy Bawarii u<strong>da</strong>li się do zacnego biskupa Pilgrima, <strong>który</strong> bardzo się u<strong>ci</strong>eszył <strong>na</strong><br />

wieść, że może będzie mógł goś<strong>ci</strong>ć u siebie siostrzeńców. Sam, niestety, rzadko mógł bywać<br />

<strong>na</strong>d Renem.<br />

Posłannicy wszechwładnie panującego i nieustraszonego króla Attyli w <strong>ci</strong>ągu dwu<strong>na</strong>stu<br />

dni bezpiecznie dotarli do Worms <strong>na</strong>d Renem.<br />

Doniesiono Guntherowi, że przybyli obcy wysłannicy, ale nikt ich nie z<strong>na</strong>ł, aż trzeba było<br />

ś<strong>ci</strong>ągnąć Hage<strong>na</strong>.<br />

Gdy ich zobaczył, powiedział: – Przywożą <strong>na</strong>m nowiny. Widzę tu gęślarzy Attyli. Przysłała<br />

ich <strong>na</strong>d Ren wasza siostra. Przyjmij<strong>ci</strong>e ich godnie ze względu <strong>na</strong> Attylę.<br />

Ale wysłannicy przebrali się w przepyszne stroje i weszli tam, gdzie siedział król. Hagen<br />

pośpieszył <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w, by ich pozdrowić, <strong>na</strong> co odpowiedzieli podziękowaniem. Wypytywał<br />

przede wszystkim, jak się powodzi Attyli i jego ludziom. – Nigdy nie działo się lepiej w kraju<br />

i nigdy lud nie był bardziej rad – zawia<strong>da</strong>miał jeden z gęślarzy.<br />

Sala, w której z<strong>na</strong>leźli Gunthera, była szczelnie <strong>na</strong>bita ludźmi, każdy ch<strong>ci</strong>ał się dowiedzieć,<br />

z czym przyszli wysłannicy.<br />

Król przyjaźnie ich powitał.<br />

– Bądź<strong>ci</strong>e pozdrowieni, huńscy bardowie, wraz z waszą zbrojną asystą! – zawołał <strong>na</strong> powitanie.<br />

– Czy do Burgundii wysłał was król Attyla?<br />

– Mój umiłowany pan i wasza siostra Krymhil<strong>da</strong> przesyłają wam piękne pozdrowienia –<br />

odparł Werbelin nisko się kłaniając. – Przysłali <strong>na</strong>s tu jako wiernych rycerzy.<br />

– Cieszy mnie to – powiedział król. – Jakże się wiedzie w kraju Hunów Attyli i mojej siostrze<br />

Krymhildzie?<br />

– Możemy wam donieść – odparł gęślarz – że nikomu nie może się wieść lepiej, niż wiedzie<br />

się tym dwojgu, a także ich krewnym i ludziom. Kiedy żeg<strong>na</strong>liśmy ich, bardzo <strong>ci</strong>eszyli<br />

się z tej podróży.<br />

– Podziękuj<strong>ci</strong>e Attyli za przysługę, którą mi wyświadczył, podziękuj<strong>ci</strong>e też i mojej siostrze.<br />

Giselher, <strong>który</strong> tak tkliwie kochał siostrę, z radoś<strong>ci</strong>ą powitał wysłanników. – Zawsze witalibyśmy<br />

was jak <strong>na</strong>jserdeczniej i gdybyś<strong>ci</strong>e tylko częś<strong>ci</strong>ej przybywali <strong>na</strong>d Ren, nie działaby<br />

się wam tutaj krzyw<strong>da</strong>.<br />

– Spodziewaliśmy się wszystkiego dobrego – zapewnił Schwemmelin – lecz mimo <strong>na</strong>jlepszych<br />

chę<strong>ci</strong>, nie potrafilibyśmy was przeko<strong>na</strong>ć, jak uprzejme pozdrowienia śle wam Attyla i<br />

wasza szlachet<strong>na</strong> siostra, oboje <strong>ci</strong>eszący się wielką cz<strong>ci</strong>ą. Królowa odwołuje się do waszej<br />

przychylnoś<strong>ci</strong> i wiernoś<strong>ci</strong>, a także do tego, że zawsze życzliwie o was myśli. Przede wszyst-<br />

56


kim jed<strong>na</strong>k poleca <strong>na</strong>sze poselstwo królowi, oby zech<strong>ci</strong>ał przyjechać do kraju Attyli. Możny<br />

Attyla surowo przykazał <strong>na</strong>m, abyśmy was o to prosili. Bardzo rad by wiedzieć, jakiej doz<strong>na</strong>liś<strong>ci</strong>e<br />

od niego krzywdy, że nie chce<strong>ci</strong>e już widzieć waszej siostry? Nie wie, dlaczego stroni<strong>ci</strong>e<br />

od jego kraju? Nawet gdybyś<strong>ci</strong>e nie z<strong>na</strong>li królowej, zasługiwałby <strong>na</strong> to, żebyś<strong>ci</strong>e ją zobaczyli,<br />

i będzie mu miło, kiedy się to stanie.<br />

– W <strong>ci</strong>ągu siedmiu dni – postanowił Gunther – powiadomię was, jaką decyzję powziąłem<br />

wraz z krewnymi. Na razie zajmij<strong>ci</strong>e dobrą kwaterę i odpoczywaj<strong>ci</strong>e.<br />

– Czy nie moglibyśmy zobaczyć <strong>na</strong>szej pani, cz<strong>ci</strong>godnej Ute? – zapytał Werbelin, a Giselher<br />

oświadczył zaraz, że ich tam zaprowadzi. Matka życzyłaby sobie i pragnęła, żeby zgodnie<br />

z wolą siostry zostali serdecznie przyję<strong>ci</strong>. I zaraz zaprowadził wysłanników do pani Ute, która<br />

ich serdecznie powitała.<br />

– Królowa powia<strong>da</strong>mia was – meldował Schwemmelin – że pozostaje niezmiennie wier<strong>na</strong><br />

i gotowa do usług. Nie doz<strong>na</strong>łaby większej radoś<strong>ci</strong> <strong>na</strong> ziemi niż ta, gdyby was mogła częś<strong>ci</strong>ej<br />

widywać.<br />

– To jest niestety niemożliwe – skarżyła się pani Ute – choć bardzo bym ch<strong>ci</strong>ała zobaczyć<br />

kochaną córkę, mieszka zbyt <strong>da</strong>leko. Oby czas u króla Attyli upływał jej w wiecznej radoś<strong>ci</strong>.<br />

– Zawiadom<strong>ci</strong>e mnie, kiedy będzie<strong>ci</strong>e wracać do domu. Od <strong>da</strong>w<strong>na</strong> nie byli u mnie tak mile<br />

widziani posłowie jak wy. – Wysłannicy chętnie <strong>na</strong> to przystali.<br />

Król Gunther posłał po swoich przyja<strong>ci</strong>ół i wypytywał każdego z osob<strong>na</strong> o z<strong>da</strong>nie. Wszyscy<br />

poza Hagenem i kuchmistrzem Rumoltem opowiedzieli się za podróżą. Hagen był gorzko<br />

rozżalony.<br />

– Sami sobie zgotuje<strong>ci</strong>e wojnę i waśni – powiedział <strong>ci</strong>cho do króla. – Wszak dobrze wie<strong>ci</strong>e,<br />

co zrobiliśmy! Mamy wszelkie podstawy obawiać się Krymhildy, której męża własnoręcznie<br />

zabiłem. Czyż winniśmy się poważyć <strong>na</strong> jazdę do kraju Attyli?<br />

– Opuś<strong>ci</strong>ła ją złość, nim stąd wyjechała, i rozstała się z <strong>na</strong>mi z serdecznym pocałunkiem.<br />

Być może, Hagenie, wcale was o to nie posądza.<br />

– Nie <strong>da</strong>j<strong>ci</strong>e się zwieść słowom huńskich posłańców – ostrzegał Hagen. – Jeżeli odwiedzi<strong>ci</strong>e<br />

Krymhildę, łatwo może<strong>ci</strong>e tam postra<strong>da</strong>ć cześć i ży<strong>ci</strong>e. Żo<strong>na</strong> możnego króla Attyli pała<br />

żądzą zemsty.<br />

Podczas obrad wyjaśnił Gernot i Giselher, że Hagen czuje się winny i nie bez podstaw<br />

trwoży się, że spotka go tam śmierć: powinien więc zostać. Oni jed<strong>na</strong>k nie mają powodu, żeby<br />

nie odwiedzić siostry. Kto dzielny i bez winy, powinien z nimi jechać.<br />

– Nikt nie powinien z wami jechać <strong>na</strong> dwór – powiedział gniewnie Hagen – dlatego tylko,<br />

że uważa się za odważniejszego ode mnie. Jeżeli jed<strong>na</strong>k nie chce<strong>ci</strong>e zostać, dowiodę tego, co<br />

powiedziałem.<br />

– Ale radzę wam w zaufaniu – do<strong>da</strong>ł Hagen – że może<strong>ci</strong>e pojechać do kraju Hunów tylko<br />

w wypadku, gdy będzie<strong>ci</strong>e dobrze przygotowani. Zbierz<strong>ci</strong>e ludzi <strong>na</strong>jlepszych, <strong>na</strong>jdzielniejszych<br />

i <strong>na</strong>jbardziej od<strong>da</strong>nych. Spośród nich wybierz<strong>ci</strong>e tysiąc zacnych rycerzy, wtedy nie<br />

zagrozi <strong>na</strong>m chytrość Krymhildy.<br />

Gunther chętnie się z tym zgodził. Na dwór w Worms przybyło po<strong>na</strong>d trzy tysiące bohaterów,<br />

a żaden z nich nie wiedział, jakie oczekiwały go trudy. Hagen wybrał tysiąc rycerzy, a<br />

każdy z nich słynął z dzielnoś<strong>ci</strong>.<br />

Wysłannicy Attyli już kilkakrotnie prosili o pozwolenie <strong>na</strong> wyjazd; lecz nie wcześniej, nim<br />

wszystko było gotowe do drogi, zaprowadzono ich przed oblicze królów. Wtedy dopiero zezwolili<br />

im wyruszyć w drogę do Attyli. Zgodnie z ich życzeniem Giselher zaprowadził wysłanników<br />

do matki, która odprawiła ich z bogatymi <strong>da</strong>rami i serdecznymi pozdrowieniami.<br />

Gernot odprowadził bardów aż do Szwabii, skąd prędko przyszli do kraju, gdzie pod władzą<br />

Attyli wzdłuż i wszerz panował spokój i bezpieczeństwo. Wszędzie po drodze rozgłaszali,<br />

że przybędą burgundzcy bohaterowie z<strong>na</strong>d Renu. Usłyszał to także biskup Pilgrim i wiadomość<br />

ta wywołała w Bechlarze wielką radość.<br />

57


W Gran spotkali wysłannicy króla Attylę, <strong>który</strong> z zadowoleniem przyjął wiadomość. Krymhil<strong>da</strong><br />

<strong>da</strong>ła bardom w <strong>na</strong>grodę bogate <strong>da</strong>ry. – Kto przyjedzie <strong>na</strong> święta? Co powiedział Hagen,<br />

gdy się dowiedział?<br />

– Hagen z<strong>da</strong>wał się być niezbyt zadowolony – wyjaśnił poseł. – Wszyscy trzej królowie,<br />

wasi bra<strong>ci</strong>a, zjawią się tu, ale kto z nimi przyjedzie, tego nie wiemy; przyjedzie z nimi <strong>na</strong><br />

pewno dzielny rybałt Volker.<br />

– Łatwo mogłabym się bez niego obyć – powiedziała Krymhil<strong>da</strong> – ale Hage<strong>na</strong> chętnie bym<br />

tu widziała; bardzo by mnie zasmu<strong>ci</strong>ło, gdybyśmy nie mieli go tu widzieć.<br />

Król Attyla rozkazał ludziom starannie przygotować pałac i sale.<br />

58


Przygo<strong>da</strong> 20<br />

Jak wszyscy władcy jechali do kraju Hunów<br />

Wspaniale uzbrojeni i wystrojem zdążali Burgundowie do kraju Hunów. Tysiąc sześćdziesię<strong>ci</strong>u<br />

rycerzy i wojowników i dziesięć tysięcy pachołków wiódł wło<strong>da</strong>rz z<strong>na</strong>d Renu <strong>na</strong> <strong>da</strong>leką<br />

dworską biesiadę.<br />

Przestraszo<strong>na</strong> pani Ute odradzała synom. – Powinniś<strong>ci</strong>e zostać. Śniło mi się dzisiejszej nocy<br />

przykre z<strong>da</strong>rzenie. Wymarły wszystkie p<strong>taki</strong> w <strong>na</strong>szym kraju.<br />

– Kto się powołuje <strong>na</strong> sny – powiedział Hagen – ten niewiele mógłby powiedzieć o tym,<br />

co <strong>na</strong>kazuje honor.<br />

Statki stały w gotowoś<strong>ci</strong>. Wszyscy prędko zajęli miejsca, a wieczorem wesoło i bez żalu<br />

opuszczali domowe pielesze. Po tamtej stronie Renu rozbito wiele <strong>na</strong>miotów i poustawiano<br />

chat, i tu po raz ostatni Gunther był razem z Brunhildą.<br />

Pośród wielu łez żeg<strong>na</strong>li się z tymi, którzy pozostawali, i Burgundowie szybko ruszyli w<br />

drogę. Wzdłuż Menu maszerowali przez ziemie wschodnich Franków, a wiódł ich Hagen,<br />

<strong>który</strong> z<strong>na</strong>ł drogę. Dankwart był marszałkiem wyprawy. Dwu<strong>na</strong>stego dnia dotarli do Du<strong>na</strong>ju.<br />

Hagen wyprzedził zastępy. Przywiązał wierzchowca do drzewa, żeby rozejrzeć się za promem.<br />

Rzeka wystąpiła z brzegów i rozlała się szeroko, a wszystkie statki bezpiecznie ukryto.<br />

Dzięki temu Nibelungowie, gdyż tak często zwano Burgundów od czasu, gdy weszli w posia<strong>da</strong>nie<br />

skarbu, z<strong>na</strong>leźli się w kłopotliwym położeniu.<br />

– Może być źle z <strong>na</strong>mi – powiedział Hagen do Gunthera.<br />

– Sam to widzę. Rzeka wystąpiła z brzegów, a prąd jest silny. Obawiam się, że możemy tu<br />

stra<strong>ci</strong>ć wielu zacnych ju<strong>na</strong>ków.<br />

– Zostań<strong>ci</strong>e <strong>na</strong>d wodą, sam poszukam przewoźników, którzy przeprawią <strong>na</strong>s do kraju Gelfrata.<br />

– W <strong>pełny</strong>m uzbrojeniu, z hełmem, tarczą i w pancerzu, a przy tym z szerokim obosiecznym<br />

mieczem szukał przewoźnika.<br />

Nagle <strong>na</strong>dstawił uszu. Usłyszał dziwny plusk. Opo<strong>da</strong>l, w uroczym źródle, chłodziło swe<br />

<strong>ci</strong>ała wiele pięknych niewiast. Gdy spostrzegły skra<strong>da</strong>jącego się Hage<strong>na</strong>, u<strong>ci</strong>ekły, ale zabrał<br />

im ubrania.<br />

– Jeżeli <strong>na</strong>m zwró<strong>ci</strong>sz ubrania, szlachetny rycerzu Hagenie – zawołała rusałka Hadburga –<br />

przepowiemy <strong>ci</strong>, co <strong>ci</strong>ę spotka w podróży <strong>na</strong> dwór Hunów. – Jak p<strong>taki</strong> poszybowały przed<br />

Hagenem do rzeki i dobrze wiedział, że mogły mu powiedzieć to, czego się tak pragnął dowiedzieć.<br />

Rzekła: – Może<strong>ci</strong>e śmiało jechać do kraju Attyli. Nigdy do żadnego kraju nie jechali<br />

tak cz<strong>ci</strong>godni bohaterowie.<br />

Hagen bardzo się z tego u<strong>ci</strong>eszył i od<strong>da</strong>ł im ubrania. Gdy się w nie przyodziały, dopiero<br />

wtedy dowiedział się prawdy.<br />

Syre<strong>na</strong> Siegelin<strong>da</strong> zawołała: – Hagenie, dzie<strong>ci</strong>ę Adria<strong>na</strong>, chcę <strong>ci</strong>ę ostrzec. Moja sąsiadka<br />

kłamała, żeby odzyskać szaty. Kiedy przybędziesz do Hunów, zobaczysz, że <strong>ci</strong>ę okpiła. Wra-<br />

59


caj, póki czas. Zostaliś<strong>ci</strong>e, śmiałkowie, zaproszeni po to, żeby ponieść śmierć w kraju Attyli.<br />

Ktokolwiek z was tam pojedzie, ten zginie.<br />

– Niepotrzebnie <strong>na</strong>s zwodzi<strong>ci</strong>e – powiedział Hagen. – Jakże by się to mogło z<strong>da</strong>rzyć, żebyśmy<br />

tam mieli umrzeć z powodu nie<strong>na</strong>wiś<strong>ci</strong> jednej osoby?<br />

– Tak się stać musi – <strong>ci</strong>ągnęła rusałka. – Żaden z was nie ujdzie stamtąd żyw, wiemy o tym<br />

dobrze. Jedynie królewski kapelan wró<strong>ci</strong> zdrowo <strong>na</strong>d Ren.<br />

– Nie śmiałbym powiedzieć moim władcom, że wszystkim <strong>na</strong>m u Hunów zagraża śmierć.<br />

Wskaż <strong>na</strong>m tylko miejsce przeprawy, wszechwiedząca niewiasto.<br />

– Jeżeli obstajesz przy podróży – padła odpowiedź – zgo<strong>da</strong>; w górze rzeki stoi gospo<strong>da</strong>,<br />

tam z<strong>na</strong>jdziesz przewoźnika, a nigdzie nie ma innego.<br />

Hagen skłonił się przed niewiastami w podzięce i milcząc poszedł wzdłuż brzegu, gdzie<br />

stała gospo<strong>da</strong>.<br />

Daremnie Hagen przywoływał przez rzekę przewoźnika i obiecywał mu obręcz z czerwonego<br />

złota. Przewoźnik był bogaty i dumny, a jego służba nie mniej zadufa<strong>na</strong>. Hagen czekał<br />

<strong>na</strong><strong>da</strong>remnie. Wresz<strong>ci</strong>e zawołał potężnym głosem przez rzekę:<br />

– Przewieź<strong>ci</strong>e mnie, Amelricha, mnie człowieka Attyli, <strong>który</strong> przepędza z kraju groźnych<br />

wrogów.<br />

– Mówiąc to podniósł <strong>na</strong> mieczu złotą obręcz, jako zapłatę za przewóz.<br />

Przewoźnik szparko przypłynął, bardzo się jed<strong>na</strong>k rozgniewał, że nie zastał tego, <strong>który</strong> się<br />

opowia<strong>da</strong>ł. – Może się i <strong>na</strong>zywa<strong>ci</strong>e Amelrich – powiedział – ale nie rów<strong>na</strong>ć się wam z tym,<br />

którego oczekiwałem, z moim kochanym bratem. Skoro mnie okłamaliś<strong>ci</strong>e, może<strong>ci</strong>e sobie tu<br />

zostać.<br />

– Nie, <strong>na</strong> Boga – odparł Hagen. – Jestem obcym wojownikiem, za <strong>który</strong>m <strong>ci</strong>ągną inni rycerze.<br />

Weź<strong>ci</strong>e po przyjaźni złoto i przewieź<strong>ci</strong>e <strong>na</strong>s; pięknie wam za to podziękuję.<br />

– Nigdy – odparł przewoźnik. – Moi kochani władcy mają wielu wrogów, dlatego nie<br />

przewiozę do tego kraju nikogo obcego. Odejdź stąd, jeśli <strong>ci</strong> ży<strong>ci</strong>e miłe.<br />

– Nie czyń tak – prosił Hagen – weź ode mnie <strong>na</strong> pamiątkę piękną klamrę i przewieź <strong>na</strong>s,<br />

tysiąc koni i tyleż ludzi.<br />

– Ani myślę – zagrzmiał przewoźnik. – Podniósł mocne, długie i szerokie wiosło i grzmotnął<br />

Hage<strong>na</strong> tak silnie, że ten się potknął i przyklęknął <strong>na</strong> pokładzie. Za drugim <strong>ci</strong>osem drąg<br />

roztrzaskał się <strong>na</strong> głowie proszącego. Wtedy Hagen straszliwym <strong>ci</strong>osem miecza odrąbał<br />

przewoźnikowi głowę od tułowia i pogrążył go w Du<strong>na</strong>ju.<br />

Teraz Hagen musiał <strong>na</strong>tężyć siły, żeby statek skierować z nurtu do lądu, i pod potężnym<br />

<strong>na</strong>porem pękło wiosło. Z trudem u<strong>da</strong>ło mu się je związać rzemieniami od tarczy i szczęśliwie<br />

doprowadzić statek do brzegu.<br />

Obok schodzącego ku brzegowi lasu z<strong>na</strong>lazł w końcu swoich władców i rycerzy, którzy go<br />

radośnie powitali.<br />

Kiedy rycerze nie z<strong>na</strong>leźli <strong>na</strong> brzegu przewoźnika, jęli <strong>na</strong>rzekać, ale Hagen obiecał, że<br />

wszystkich przeprawi. Konie z niewielkimi stratami zostały przeprawione <strong>na</strong> drugi brzeg, po<br />

czym Hagen podjął żmudny wysiłek przewiezienia przez rzekę tysiąca sześćdziesię<strong>ci</strong>u rycerzy<br />

i dziewię<strong>ci</strong>u tysięcy żołnierzy.<br />

Gdy dzięki silnym dłoniom Hage<strong>na</strong> wszyscy już byli bezpieczni, wspomniał o tym, co mu<br />

przepowiedziała rusałka. Odszukał klechę, <strong>który</strong> wraz z mszalnymi przyborami przypłynął<br />

ostatnim kursem, złapał go i wyrzu<strong>ci</strong>ł za burtę do rzeki, cho<strong>ci</strong>aż wielu krzyczało: „stój!” Giselher<br />

bardzo się rozgniewał. – Cóż wam pomoże, Hagenie, śmierć kapła<strong>na</strong>? – pytał Gernot. –<br />

Dlaczego jesteś<strong>ci</strong>e tak wrogo <strong>na</strong>stawieni do księdza? Gdyby to zrobił kto inny, zaprawdę nie<br />

uszłoby mu to płazem.<br />

Klecha ratował się pływając i spodziewał się ujść śmier<strong>ci</strong>, jeśli tylko przyjdzie mu ktoś z<br />

pomocą. Gdy jed<strong>na</strong>k próbował podpłynąć, Hagen popchnął go wiosłem do d<strong>na</strong>. Wtedy klecha<br />

popłynął <strong>na</strong> drugi brzeg i wydostał się bezpiecznie <strong>na</strong> ziemię. Gdy Hagen zobaczył go tam<br />

60


trzęsącego się w swojej sukni, zrozumiał, że nieszczęś<strong>ci</strong>e, które przepowiedziała mu rusałka,<br />

jest nieuniknione. Ci rycerze stracą ży<strong>ci</strong>e, pomyślał. Gdy już wszyscy wylądowali, rozbił statek,<br />

a resztki zepchnął do rwącego nurtu.<br />

Brat jego, Dankwart, zapytał ze zdziwieniem, dlaczego to zrobił? – W jaki sposób, wracając<br />

od Hunów, przedostaniemy się przez rzekę, żeby dotrzeć do Renu? – To się nigdy nie stanie<br />

– odparł Hagen. – Zrobiłem tak, żeby każdy tchórz, <strong>który</strong> ze strachu ch<strong>ci</strong>ałby <strong>na</strong>s opuś<strong>ci</strong>ć<br />

w potrzebie, z<strong>na</strong>lazł tli swoją śmierć.<br />

Wresz<strong>ci</strong>e ruszyli <strong>da</strong>lej. Nie ponieśli w podróży strat i tylko kapłan musiał iść pieszo własną<br />

drogą.<br />

61


Przygo<strong>da</strong> 21<br />

Jak Gelfrat został zabity przez Dankwarta<br />

Gdy już wszyscy zebrali się <strong>na</strong> brzegu, król zapytał: – Kto wskaże <strong>na</strong>m właś<strong>ci</strong>wą drogę<br />

przez kraj, żebyśmy nie zbłądzili? – Ja wskażę – odparł Volker. – Teraz u<strong>ci</strong>sz<strong>ci</strong>e się – powiedział<br />

Hagen -chcę wam oz<strong>na</strong>jmić złą nowinę. Nigdy już nie wró<strong>ci</strong>my do Burgundii. Powiedziały<br />

mi to dzisiaj rano rusałki. Mogę wam tylko doradzić, żebyś<strong>ci</strong>e się dobrze uzbroili i<br />

dobrze strzegli. Mamy tu przemożnych wrogów.<br />

Miałem <strong>na</strong>dzieję, że za<strong>da</strong>m kłam białym rusałkom, które mi powiedziały, że nikt poza kapłanem<br />

nie wró<strong>ci</strong> zdrowy i nie ujrzy ojczyzny. Chętnie byłbym go dzisiaj zabił.<br />

Słowa Hage<strong>na</strong> przekazywano z ust do ust i niejeden pobladł ze strachu. Chwy<strong>ci</strong>ł ich<br />

trwożny lęk przed śmier<strong>ci</strong>ą.<br />

– Na pewno <strong>na</strong>s zaatakują – powiedział Hagen – bo dzisiaj rano zabiłem ich przewoźnika.<br />

Musimy zwy<strong>ci</strong>ężyć Elze i Gelfrata. To dzielni wojownicy. Niech konie idą stępa, żeby nikt<br />

nie myślał, że chcemy u<strong>ci</strong>ec.<br />

– Postąpię zgodnie z twoją radą – powiedział Giselher. – Kto jed<strong>na</strong>k powiedzie przez kraj<br />

czeladź? – Poprowadzi ich Volker! – zawołał Hagen – z<strong>na</strong> on wszystkie ś<strong>ci</strong>eżki w tym kraju.<br />

– Nadszedł i on we wspaniałej zbroi. Do lancy przywiązał sobie czerwoną chorągiew.<br />

Gdy dzień już minął, <strong>na</strong>deszli Gelfrat i jego brat Elze z siedmiuset ludźmi, by pomś<strong>ci</strong>ć<br />

śmierć przewoźnika, którego Hagen zabił za to, że odmówił przewiezienia Burgundów przez<br />

rzekę.<br />

Hagen <strong>na</strong><strong>da</strong>remnie prosił o wyz<strong>na</strong>czenie kary. Gelfrat <strong>na</strong>tarł <strong>na</strong> niego i potężnym uderzeniem<br />

oszczepu strą<strong>ci</strong>ł z konia; pękły mu popręgi. Gelfrat zsiadł z wierzchowca, lecz Hagen<br />

zdążył się już podnieść. Gdy Hagen leżał, Gelfrat zsiadł; teraz wstający Hagen i Gelfrat starli<br />

się z sobą. Szlachetny margrabia od<strong>ci</strong>ął Hagenowi brzeg tarczy i zagroził jego ży<strong>ci</strong>u. Wtedy<br />

zakrzyknął do brata Dankwarta: – Pomóż mi, drogi bra<strong>ci</strong>e. Dzielny ju<strong>na</strong>k chce mnie zabić.<br />

Nie ujdę mu.<br />

– Zaraz z nim skończę – zawołał Dankwart, przyskoczył i tak silnie <strong>ci</strong>ął mieczem, że Gelfrat<br />

legł martwy <strong>na</strong> ziemi. Elze ch<strong>ci</strong>ał go pomś<strong>ci</strong>ć, lecz sam był ranny, a osiemdziesię<strong>ci</strong>u jego<br />

rycerzy legło trupem. Wtedy Bawarzy czym prędzej u<strong>ci</strong>ekli.<br />

Radzi z odniesionego zwy<strong>ci</strong>ęstwa ruszyli Burgundowie w dół, z biegiem Du<strong>na</strong>ju.<br />

Po całodobowym wypoczynku w Pasawie, u stryjca, biskupa Pilgrima, ruszyli <strong>da</strong>lej w głąb<br />

kraju Rudigera. Na granicy z<strong>na</strong>leźli śpiącego męża, któremu Hagen zabrał wyborny miecz. –<br />

Bia<strong>da</strong> mi – skarżył się ów rycerz Eckewart. – Bia<strong>da</strong> mi! Co za hańba! Od dnia śmier<strong>ci</strong> Zygfry<strong>da</strong><br />

nie zaz<strong>na</strong>łem radoś<strong>ci</strong>. Jakże teraz stanę przed Rüdigerem? Hagen użalił się <strong>na</strong>d nieszczęś<strong>ci</strong>em<br />

rycerza, od<strong>da</strong>ł mu miecz i dorzu<strong>ci</strong>ł sześć sztuk czerwonego złota. – Weź to <strong>na</strong><br />

pamiątkę – powiedział – i zostań, dzielny rycerzu, moim przyja<strong>ci</strong>elem.<br />

62


– Bóg wam zapłać za po<strong>da</strong>runek – powiedział Eckewart. – Wielce ubolewam z powodu<br />

waszej wyprawy do kraju Hunów. W<strong>ci</strong>ąż żywią tam do was nie<strong>na</strong>wiść za śmierć Zygfry<strong>da</strong>.<br />

Radzę wam po przyjaźni, strzeż<strong>ci</strong>e się!<br />

– Może <strong>na</strong>s Bóg ustrzeże – odparł Hagen. – Teraz moi bohaterowie martwią się tylko o to,<br />

gdzie mogliby z<strong>na</strong>leźć kwaterę <strong>na</strong> dzisiejszą noc. Zbraknie <strong>na</strong>m koni i jedzenia, jeśli nie <strong>da</strong><br />

się tu nic kupić. Przy<strong>da</strong>łby się gospo<strong>da</strong>rz, <strong>który</strong> z dobro<strong>ci</strong> serca <strong>da</strong>łby <strong>na</strong>m dzisiaj chleba.<br />

– Gdybyś<strong>ci</strong>e ch<strong>ci</strong>eli pójść do Rüdigera – powiedział Eckewart – to nigdzie indziej nie moglibyś<strong>ci</strong>e<br />

uświadczyć lepszego gospo<strong>da</strong>rza.<br />

Na prośbę króla Gunthera Eckeward chętnie się zgodził zawiadomić Rüdigera. Już z <strong>da</strong>leka<br />

rozpoz<strong>na</strong>ł margrabia śpiesznie idącego Eckewarta. – Oto idzie sługa Krymhildy – powiedział<br />

– rycerz Eckewart. Myślał, że wrogowie wyrządzili mu krzywdę, wyszedł więc przed<br />

bramę <strong>na</strong> spotkanie. Wysłannik odłożył miecz i obwieś<strong>ci</strong>ł, że przysłali go tu z przyjaznymi<br />

pozdrowieniami królowie Burgundii, Gunther, Gernot i Giselher. Również Hagen i rybałt<br />

Volker. Marszałek pole<strong>ci</strong>ł mu zameldować, że bardzo potrzebują kwatery. – Cieszy mnie<br />

wiadomość – odparł Rüdiger wesoło się śmiejąc – że królowie pragną moich usług, toteż<br />

chętnie ich zapraszam. Obecność tych mężów w domu sprawi mi wielką radość.<br />

63


Przygo<strong>da</strong> 22<br />

Jak przybyli do Bechlaru<br />

Margrabia poszedł co prędzej zawiadomić żonę i córkę, że będzie goś<strong>ci</strong>ł w domu bra<strong>ci</strong><br />

swojej władczyni. Nie mógł im przynieść radośniejszej nowiny.<br />

– Wy, <strong>na</strong>jmilsze – powiedział z <strong>na</strong><strong>ci</strong>skiem – musi<strong>ci</strong>e pięknie powitać szlachetnych królów,<br />

gdy przybędą <strong>na</strong> dwór razem z czeladzią. Także lennika Gunthera, Hage<strong>na</strong>, pięknie pozdrów<strong>ci</strong>e,<br />

a idą z nimi Dankwart i Volker: tych sześ<strong>ci</strong>u winnyś<strong>ci</strong>e ucałować i dworskim zwyczajem<br />

okazać uprzejmość.<br />

Kobiety chętnie <strong>na</strong> to przystały i zaczęły szukać pięknych strojów, w <strong>który</strong>ch ch<strong>ci</strong>ały<br />

wyjść <strong>na</strong> powitanie.<br />

Ludzie Rüdigera wyjechali prędko w pole <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w <strong>na</strong>dchodzącym. – Bądź<strong>ci</strong>e pozdrowieni<br />

wraz z waszymi ludźmi – rzekł wesoło Rüdiger. – Cieszę się z głębi serca, że was widzę<br />

w tym kraju.<br />

Bohaterowie podziękowali z od<strong>da</strong>niem; łatwo <strong>da</strong>ło się zauważyć, jak byli mu radzi. Jak<br />

starych z<strong>na</strong>jomych pozdrowił burgundzkich rycerzy, Hage<strong>na</strong> i Volkera z Alcei, rybałta. Dankwarta<br />

też przyjaźnie powitał. – Chce<strong>ci</strong>e się <strong>na</strong>mi zaopiekować? – zapytał tenże. – Kto jed<strong>na</strong>k<br />

zaopiekuje się tłumem <strong>na</strong>szej czeladzi?<br />

– Zorganizuję wam dobry wypoczynek – odparł margrabia – a cała czeladź, którą przywiedliś<strong>ci</strong>e<br />

ze sobą do tego kraju, będzie tak obsłużo<strong>na</strong>, że nie zginie im ni koń, ni odzież. Nie<br />

doz<strong>na</strong>ją <strong>na</strong>jmniejszego uszczerbku.<br />

– Hej, pachołkowie, rozstaw<strong>ci</strong>e szałasy <strong>na</strong> pobliskim polu; jeśli <strong>który</strong>ś z was poniesie<br />

szkodę, wy<strong>na</strong>grodzę mu to. A teraz rozkułbacz<strong>ci</strong>e konie i od<strong>da</strong>l<strong>ci</strong>e się.<br />

Naonczas wraz ze swą piękną córą wyszła przed zamek margrabi<strong>na</strong> w otoczeniu ulubionych<br />

dwórek i wielu ślicznych panien, a wszystkie wystrojone w bransolety i piękne suknie,<br />

lśniące od drogich kamieni.<br />

Wkrótce przybyli też goś<strong>ci</strong>e z Burgundii i grzecznie zsiedli z rumaków.<br />

Trzydzieś<strong>ci</strong> sześć panien i wiele innych rozkosznie wyglą<strong>da</strong>jących niewiast wyszło im <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w<br />

w towarzystwie dzielnych mężów.<br />

Córka Rüdigera wraz z matką ucałowały trzech królów. Obok stał Hagen; oj<strong>ci</strong>ec przykazał,<br />

żeby go także ucałowała, lecz gdy go zobaczyła, wy<strong>da</strong>ł jej się tak straszny, że mimo woli<br />

cofnęła się, by tego uniknąć. Musiała jed<strong>na</strong>k usłuchać rozkazu gospo<strong>da</strong>rza, mieniła się więc<br />

<strong>na</strong> twarzy, bladła i czerwieniała. Następnie ucałowała Dankwarta i dzielnego Volkera.<br />

Mło<strong>da</strong> margrabianka poprowadziła pod rękę do sali młodego Giselhera, margrabi<strong>na</strong> wiodła<br />

Gunthera, a Gernota odprowadził do krzesła gospo<strong>da</strong>rz. Rudiger kazał dla swoich goś<strong>ci</strong> dobyć<br />

z piwnic <strong>na</strong>jlepsze wi<strong>na</strong>.<br />

Smaczny posiłek przeplatany był wesołą gawędą. – Gdybym był królem i nosił koronę,<br />

ośmieliłbym się pojąć waszą piękną córkę za żonę. Jest powab<strong>na</strong>, a przy tym szlachet<strong>na</strong> i do-<br />

64


a – powiedział Volker. Słowa zyskały poklask i wszyscy zgodzili się z propozycją, żeby<br />

Giselher pojął za żonę szlachetną córkę Rüdigera. Przystał <strong>na</strong> to z radoś<strong>ci</strong>ą.<br />

Miał otrzymać grody i ziemie, a król Gunther i Gernot zaprzysięgli, że tak się stanie.<br />

– Nie mam własnych grodów – rozpoczął margrabia – mogę jedynie być wam wierny i<br />

żywić przyjaźń. Ale <strong>da</strong>m mojej córce tyle złota i srebra, ile zdoła unieść sto obładowanych,<br />

jucznych zwierząt.<br />

Wedle starego obyczaju i obrządku oboje musieli stanąć w kręgu. Gdy zapytano uroczą<br />

dzieweczkę, czy chce sobie wziąć tego młodzieńca za męża, pytanie zawstydziło ją, jak to się<br />

z<strong>da</strong>rza wielu młodym pannom, jed<strong>na</strong>k zgodnie z życzeniem ojca odpowiedziała „tak”. I prędko<br />

z radoś<strong>ci</strong>ą objęła Giselhera. – Gdy już będzie<strong>ci</strong>e, szlachetni bohaterowie, wracać do Burgundii<br />

– wyjaśnił Rüdiger – zgodnie z obyczajem <strong>da</strong>m wam pannę, żebyś<strong>ci</strong>e ją wzięli. –<br />

Sprawę uz<strong>na</strong>no za załatwioną.<br />

Na prośbę Rüdigera goś<strong>ci</strong>e zostali do <strong>na</strong>stępnego dnia; nim się pożeg<strong>na</strong>li, margrabia roz<strong>da</strong>ł<br />

wiele kosztownych prezentów. Gernotowi <strong>da</strong>ł wyborny miecz, <strong>który</strong> już wkrótce miał ofiaro<strong>da</strong>wcę<br />

pozbawić ży<strong>ci</strong>a.<br />

Hagen odmówił przyję<strong>ci</strong>a wszelkich po<strong>da</strong>rków. – Spośród wszystkiego, co tu widzę – wyjaśnił–<br />

rad bym wziąć jedynie tę tarczę, która wisi <strong>na</strong> ś<strong>ci</strong>anie. Chętnie bym ją poniósł do kraju<br />

Attyli.<br />

Łzy <strong>na</strong>płynęły do oczu margrabiny, gdy usłyszała słowa Hage<strong>na</strong>. Ze smutkiem wspomniała<br />

śmierć ukochanego sy<strong>na</strong> Rudinga, którego zabił Wittich.<br />

– Zabierz<strong>ci</strong>e mi ją sprzed oczu – powiedziała płacząc.<br />

– Oby Bóg <strong>na</strong> niebie sprawił, żeby stanął tu żywy ten, kto ją nosił i kto z<strong>na</strong>lazł śmierć w<br />

boju. Będę go wiecznie opłakiwać.<br />

Hagen podziękował i zabrał tarczę ze sobą. Na pożeg<strong>na</strong>nie Volker raz jeszcze wystąpił<br />

przed Gotelindą; dobył z gęśli słodkie tony i śpiewał pieśń pożeg<strong>na</strong>lną, która wszystkich<br />

wzruszyła. Tak to pożeg<strong>na</strong>ł Bechlar. Margrabi<strong>na</strong> kazała przynieść skrzynię, wydobyła z niej<br />

dwa<strong>na</strong>ś<strong>ci</strong>e obręczy i wetknęła mu je do rąk.<br />

– Weź<strong>ci</strong>e je ze sobą do kraju króla Attyli i przez pamięć o mnie noś<strong>ci</strong>e <strong>na</strong> dworze. Jak będzie<strong>ci</strong>e<br />

wracali, powie<strong>ci</strong>e mi, czy spełniliś<strong>ci</strong>e moje życzenie. Dopóki mógł, postępował zgodnie<br />

z życzeniem niewiasty.<br />

– Nie kłopocz<strong>ci</strong>e się o <strong>da</strong>lszą drogę – rzekł gospo<strong>da</strong>rz do goś<strong>ci</strong> – sam was odprowadzę,<br />

aby was ustrzec od złej przygody.<br />

65


Przygo<strong>da</strong> 23<br />

Jak Burgundowie przybyli do grodu Attyli<br />

Stary Hildebrand dowiedział się o przyby<strong>ci</strong>u Burgundów do kraju i doniósł o tym swojemu<br />

panu; ten zafrasował się, lecz godnie kazał przyjąć rycerzy.<br />

Wolfhart co prędzej kazał wyprowadzić konie i Dietrich z Ber<strong>na</strong> w otoczeniu wielu rycerzy<br />

wyjechał <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w Burgundów w pole, gdzie rozbito ozdobne <strong>na</strong>mioty.<br />

Gdy Hagen z Tronje dostrzegł z <strong>da</strong>leka rycerzy Amelungów, rzekł do swoich panów: –<br />

Poderwij<strong>ci</strong>e szybkich rycerzy i wyjedź<strong>ci</strong>e <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w tym, którzy chcą was tutaj powitać.<br />

Nadchodzą szlachetni rycerze z kraju Amelungów, <strong>który</strong>ch wiedzie Dietrich z Ber<strong>na</strong>. Nie<br />

powinniś<strong>ci</strong>e gardzić honorami, które wam czynią.<br />

Dietrich wraz ze świtą zsiedli z rumaków i uprzejmie pozdrowili przybyszów z burgundzkiej<br />

krainy. Rycerzowi Dietrichowi ta jaz<strong>da</strong> sprawiała przykrość; sądził, że Rüdiger wie, jak<br />

stoją sprawy, i wyjawi im to.<br />

– Witam was – powiedział – Gunthera i Gizelhera, Gernota i Hage<strong>na</strong>, witam Volkera i<br />

prędkiego Dankwarta. Czyż nic o tym nie wie<strong>ci</strong>e? Krymhil<strong>da</strong> w<strong>ci</strong>ąż jeszcze opłakuje Zygfry<strong>da</strong><br />

z kraju Nibelungów. – Długo może płakać – powiedział Hagen – już od wielu lat leży<br />

martwy. Teraz powin<strong>na</strong> kochać króla Hunów. Zygfryd nie wró<strong>ci</strong>, <strong>na</strong> dobre spoczywa w grobie.<br />

– Dopóki żyje pani Krymhil<strong>da</strong>, może stać się wam krzyw<strong>da</strong>. Strzeż się tego, po<strong>ci</strong>echo Nibelungów<br />

– ostrzegł Dietrich z Ber<strong>na</strong>.<br />

– Jakże to miałbym się strzec? – powiedział król Gunther. – Attyla przysłał do <strong>na</strong>s posłańców,<br />

żeby <strong>na</strong>s zaprosić do kraju, a i moja siostra Krymhil<strong>da</strong> przysłała wiele pozdrowień.<br />

– Chcę wam doradzić – ponownie odezwał się Hagen – żebyś<strong>ci</strong>e dokładnie zrozumieli, co<br />

wam powiedział Dietrich i do czego zmierzają zamysły Krymhildy.<br />

Podczas gdy trzej królowie, Gernot, Gunther i Giselher, <strong>na</strong>radzali się, rycerz z Ber<strong>na</strong> rzekł:<br />

– Cóż więcej mógłbym wam powiedzieć? Słyszałem, jak żo<strong>na</strong> króla Attyli długo, żałośnie<br />

płacze i ustawicznie śle żarliwe skargi do wszechmogącego Boga <strong>na</strong> niebie po stra<strong>ci</strong>e mocarnego<br />

Zygfry<strong>da</strong>. – Tego, o czym mówi<strong>ci</strong>e, nie <strong>da</strong> się odmienić – podjął dzielny gęślarz Volker<br />

– pozwól<strong>ci</strong>e mi więc ruszyć <strong>na</strong> dwór i wyba<strong>da</strong>ć, co mogłoby się <strong>na</strong>m przy<strong>da</strong>rzyć u Hunów.<br />

I dzielni Burgundowie ojczystym obyczajem, dumnie, jak przystało rycerzom, wjechali <strong>na</strong><br />

dwór. Wielu huńskich wojowników stało dookoła, żeby przyjrzeć się Hagenowi, ch<strong>ci</strong>eli bowiem<br />

zobaczyć, jak też może wyglą<strong>da</strong>ć ten, <strong>który</strong> zabił dzielnego Zygfry<strong>da</strong>. Ciśnięto się więc<br />

<strong>na</strong> dziedziniec, żeby go obejrzeć. Bohater był postawny, szeroki w barach, szpakowaty, długonogi,<br />

o dumnym chodzie; twarz jed<strong>na</strong>k miał paskudną, bo rozległa bliz<strong>na</strong> <strong>na</strong><strong>da</strong>wała jej<br />

przerażający wygląd; była to pamiątka, po ranie, którą za<strong>da</strong>ł mu kiedyś Walther z Akwitanii.<br />

Przygotowano kwatery dla Burgundów i zgodnie z wolą królowej, która pielęgnowała w<br />

sercu gorzką nie<strong>na</strong>wiść, czeladzi Gunthera przydzielono osobne miejsce. Tam zakwaterowała<br />

się pod dozorem Dankwarta, <strong>który</strong> miał się zająć zaprowiantowaniem.<br />

66


Gdy Krymhil<strong>da</strong> w otoczeniu świty przyszła powitać Burgundów, z niemym skinieniem<br />

minęła Gunthera, podeszła do Giselhera, chwy<strong>ci</strong>ła go za ręce i ucałowała.<br />

Kiedy ujrzał to Hagen z Tronje, mocniej podwiązał hełm i zawołał oburzony:<br />

– Po <strong>taki</strong>m szczególnym powitaniu winniśmy, szybcy rycerze, ś<strong>ci</strong>erpieć i inne kłopoty.<br />

Osobliwie wita się tu królów i ich ludzi. W niedobrą drogę wybraliśmy się <strong>na</strong> te święta.<br />

Odparła: – Niech was wita ten, kto was mile widzi. Nie będę was witać tylko dlatego, że<br />

jesteś<strong>ci</strong>e krewnymi. Powiedz<strong>ci</strong>e jed<strong>na</strong>k, co <strong>taki</strong>ego przywieźliś<strong>ci</strong>e mi z Worms <strong>na</strong>d Renem, że<br />

aż miałabym was serdecznie witać?<br />

– Z <strong>da</strong>w<strong>na</strong> wiedziałem – odparł Hagen– i myślałem o tym, że rycerze winni wam przywieźć<br />

<strong>da</strong>ry z<strong>na</strong>d Renu; byłbym dostatecznie bogaty, żeby to zrobić!<br />

– Rzeknij<strong>ci</strong>e więc – rzekła królowa – dokąd przenieśliś<strong>ci</strong>e skarb Nibelungów? Dobrze<br />

wie<strong>ci</strong>e, że był moją własnoś<strong>ci</strong>ą. Winniś<strong>ci</strong>e byli przywieźć go tutaj, do kraju Attyli.<br />

– Upłynęło już wiele dni – zawołał Hagen – od kiedy nie mam obowiązku opiekować się<br />

skarbem! Moi władcy kazali go zatopić w Renie, gdzie będzie leżał po wieczne czasy.<br />

I znów ozwała się królowa: – Tak więc, nie przynieśliś<strong>ci</strong>e tutaj nic z tego, co posia<strong>da</strong>łam i<br />

co było moją własnoś<strong>ci</strong>ą. Już od wielu długich lat rozmyślałam o tym ze smutkiem. – Diabła<br />

wam przyniosę – po<strong>ci</strong>eszył ją Hagen. – Starczy, że dźwigam tarczę, pancerz i hełm, a prze<strong>ci</strong>eż<br />

nie <strong>da</strong>m wam miecza, <strong>który</strong> mam w dłoni.<br />

– Nie wolno – powiedziała królowa do rycerzy – nosić w kom<strong>na</strong>tach broni. Powierz<strong>ci</strong>e mi<br />

ją, bohaterowie, <strong>na</strong> przechowanie. – Mój honor – odparł Hagen – nigdy by <strong>na</strong> to nie pozwolił.<br />

Nie pragnę <strong>taki</strong>ego zaszczytu, żebyś<strong>ci</strong>e wy, urocza książęca córa, dźwigały <strong>na</strong> kwaterę moją<br />

tarczę i inną broń. Jesteś<strong>ci</strong>e wszak królową. Nie tak mnie uczył oj<strong>ci</strong>ec; sam jestem sobie sługą.<br />

– Bia<strong>da</strong> mnie nieszczęsnej! – zawołała Krymhil<strong>da</strong>. – Dlaczego mój brat i Hagen nie chcą<br />

<strong>da</strong>ć <strong>na</strong> przechowanie broni? Ostrzeżono ich. Gdybym wiedziała, kto to zrobił, zaiste spotkałaby<br />

go śmierć.<br />

– To ja – wyjaśnił Dietrich <strong>na</strong>tychmiast – <strong>na</strong> dobre rozzłoszczony. – Ja ostrzegłem szlachetnych,<br />

Gunthera i Hage<strong>na</strong>. Wiedz, diablico, że twoja złość nie może mi zaszkodzić.<br />

Krymhildę ogarnął wstyd, bo bardzo się liczyła z panem Dietrichem. Od<strong>da</strong>liła się bez słowa,<br />

mierząc wroga dzikim wzrokiem.<br />

Dietrich uś<strong>ci</strong>snął dłoń Hage<strong>na</strong>. – W rzeczy samej – powiedział – przykro mi, że przybyliś<strong>ci</strong>e<br />

do Hunów, skoro królowa tak wrogo się do was odnosi. – Jakoś to będzie – odpowiedział<br />

Hagen, a potem dzielni rycerze wiedli <strong>da</strong>lsze rozmowy.<br />

67


Przygo<strong>da</strong> 24<br />

Jak Hagen nie powstał przed Krymhildą<br />

Gdy Hagen z Tronje i Dietrich z Ber<strong>na</strong> rozstali się, Hagen rozglą<strong>da</strong>ł się za towarzyszem<br />

broni w okrutnej walce, która go czekała. Spojrzał <strong>na</strong> Volkera, <strong>który</strong> stał obok Giselhera, i<br />

poprosił utalentowanego grajka, <strong>który</strong> przede wszystkim był dzielnym i wytrawnym rycerzem,<br />

aby z nim poszedł.<br />

Podczas gdy wojska zostawały jeszcze <strong>na</strong> dziedzińcu, <strong>da</strong>ło się widzieć dwóch, którzy nie<br />

bacząc <strong>na</strong> niczyją złość ni zawiść, poszli przez dziedziniec aż do odległych sal. Tam siedli<br />

sobie <strong>na</strong> ławie <strong>na</strong> wprost kom<strong>na</strong>ty Krymhildy.<br />

Gdy Krymhil<strong>da</strong> wyjrzała przez okno <strong>na</strong> dziedziniec, widok dwóch bohaterów przywiódł jej<br />

<strong>na</strong> pamięć niedole minionych czasów i do oczu <strong>na</strong>płynęły jej łzy. Hunowie z asysty zdumieli<br />

się, że ich pani, która była przed chwilą taka wesoła, <strong>na</strong>gle tak się wzruszyła, i pytali o przyczynę.<br />

– To sprawka Hage<strong>na</strong>, dzielni bohaterowie – powiedziała Krymhil<strong>da</strong>.<br />

– Jakże się to stało? – dopytywali się rycerze.<br />

– Przed chwilą byłaś pani taka rados<strong>na</strong>. Jeżeli w<strong>ci</strong>ąż jeszcze poważa się was obrażać i jeżeli<br />

każe<strong>ci</strong>e was pomś<strong>ci</strong>ć, to winien za karę umrzeć.<br />

– Kto pomś<strong>ci</strong> krzywdę, tego suto wy<strong>na</strong>grodzę – zapewniała królowa; byłabym gotowa<br />

spełnić każde jego życzenie. Błagam, pomś<strong>ci</strong>j<strong>ci</strong>e mnie, pomś<strong>ci</strong>j<strong>ci</strong>e mnie tak, żeby Hagen<br />

przypła<strong>ci</strong>ł śmier<strong>ci</strong>ą.<br />

Sześćdziesię<strong>ci</strong>u dzielnych mężów uzbroiło się; ch<strong>ci</strong>eli <strong>na</strong>tychmiast iść, żeby spełnić wolę<br />

Krymhildy i zabić Hage<strong>na</strong>, a także dzielnego gęślarza. Gdy jed<strong>na</strong>k Krymhil<strong>da</strong> zobaczyła tę<br />

garstkę ludzi, powiedziała z goryczą: – Poniechaj<strong>ci</strong>e tego zamysłu; w tak szczupłej liczbie nic<br />

prze<strong>ci</strong>wko Hagenowi nie wskóra<strong>ci</strong>e. A jed<strong>na</strong>k, jakkolwiek dzielny i silny jest Hagen, o wiele<br />

dzielniejszy i silniejszy jest gęślarz Volker, <strong>który</strong> siedzi obok niego. Nie waż<strong>ci</strong>e się zaatakować<br />

bohaterów tak szczupłymi siłami.<br />

Gdy to usłyszeli, uzbroiło się ich więcej i czterystu rycerzy poderwało się gotowych do<br />

walki. Rzekła tedy królowa: – Zaczekaj<strong>ci</strong>e chwilę i stój<strong>ci</strong>e spokojnie. Wyjdę do mego wroga<br />

w koronie. Trzeba, żebyś<strong>ci</strong>e sami usłyszeli, o jakie krzywdy go obwinię. Jest on <strong>na</strong> tyle czelny,<br />

że nie będzie się wypierał. Nie zasmu<strong>ci</strong> mnie to, co się z nim stanie później.<br />

Kiedy gęślarz zobaczył schodzącą ku nim po scho<strong>da</strong>ch szlachetną królewską córę, zwró<strong>ci</strong>ł<br />

się do towarzysza broni: – Popatrz<strong>ci</strong>e no, przyja<strong>ci</strong>elu Hagenie, jak królowa, która <strong>na</strong>s zwabiła<br />

do kraju, zbliża się tu z uzbrojonymi rycerzami. Pomyśl<strong>ci</strong>e o tym, jak ocalić cześć i ży<strong>ci</strong>e.<br />

Hagen odparł gniewnie: – Wiem dobrze, że jest to wymierzone prze<strong>ci</strong>w mnie. Czy staniesz<br />

u mego boku, jeżeli zaatakują <strong>na</strong>s ludzie Krymhildy?<br />

– Z pewnoś<strong>ci</strong>ą wam pomogę – odparł Volker.<br />

68


– Bóg zapłać, szlachetny Volkerze! – zawołał wesoło Hagen. – Czegoż mi więcej trzeba,<br />

skoro będzie<strong>ci</strong>e walczyli wraz ze mną? Gdy chce<strong>ci</strong>e mi pomóc, niechże sobie <strong>na</strong>dchodzą <strong>ci</strong><br />

zbrojni rycerze.<br />

– Winniśmy powstać, kiedy się zbliży – rzekł Volker. – Jest jed<strong>na</strong>k królową. Pozwól<strong>ci</strong>e<br />

świadczyć jej honory. Nam obu przyniesie to zaszczyt.<br />

– Ani myślę – odparł Hagen. – Nie byłoby mi to miłe. Ci rycerze łatwo mogliby powiedzieć,<br />

że przestraszyliśmy się. Nie będę przed nikim wstawał z ławy. Dlaczego miałbym<br />

świadczyć honory komuś, kto żywi do mnie wyłącznie nie<strong>na</strong>wiść?<br />

I zuchwały Hagen położył <strong>na</strong> kola<strong>na</strong>ch jasną broń; <strong>na</strong> jej głowicy lśnił jaspis zieleńszy niż<br />

trawa; był to Balmung, ongi miecz Zygfry<strong>da</strong>. Rękojeść była ze złota, a pochwa zdob<strong>na</strong> czerwienią.<br />

Gdy Krymhil<strong>da</strong> poz<strong>na</strong>ła miecz, <strong>który</strong> przywiódł jej <strong>na</strong> pamięć doz<strong>na</strong>ną krzywdę, rozpłakała<br />

się.<br />

Także Volker przysunął do ławy swój miecz obosieczny, <strong>ci</strong>ężki, wielki i długi; i siedzieli<br />

tak bohaterowie bez lęku, gotowi <strong>na</strong> wszystko.<br />

Przystąpiła do nich szlachet<strong>na</strong> królowa i odezwała się nieprzyjaźnie:<br />

– Powiedz mi, Hagenie, kto po was posyłał, że odważyliś<strong>ci</strong>e się przyjechać do tego kraju,<br />

choć dobrze wie<strong>ci</strong>e, coś<strong>ci</strong>e mi wyrządzili? Gdyby u<strong>da</strong>ło mi się zrozumieć, wybaczyłabym<br />

wam.<br />

– Nikt po mnie nie posyłał – odparł Hagen. – Zaproszono do tego kraju trzech rycerzy,<br />

moich panów. Płacą mi za usługi i nigdy podczas dworskich wypraw niezwykłem zostawać w<br />

domu.<br />

– Wobec tego powiedz<strong>ci</strong>e mi – <strong>ci</strong>ągnęła <strong>da</strong>lej Krymhil<strong>da</strong> – dlaczego postępuje<strong>ci</strong>e tak, żeby<br />

zasłużyć <strong>na</strong> moją gorzką nie<strong>na</strong>wiść, dlaczego zabiliś<strong>ci</strong>e mojego ukochanego męża Zygfry<strong>da</strong>,<br />

którego śmier<strong>ci</strong> nie przestanę opłakiwać?<br />

– Dość tych słów – powiedział Hagen. – Czegóż więcej chce<strong>ci</strong>e. Tak, jam jest Hagen, <strong>który</strong><br />

zabił dzielnego herosa Zygfry<strong>da</strong>. Drogo zapła<strong>ci</strong>ł za to, że pani Krymhil<strong>da</strong> znieważyła piękną<br />

Brunhildę.<br />

– Słuchaj<strong>ci</strong>e, rycerze – zawołała Krymhil<strong>da</strong>. – Słuchaj<strong>ci</strong>e, jak mnie zapewnia, że jest winien<br />

mojemu <strong>ci</strong>erpieniu. Ludzie Attyli, mnie też nie zmartwi to, co go w zamian spotka!<br />

Mężnie spojrzeli <strong>na</strong> siebie obaj rycerze, czekając <strong>na</strong> walkę, która się miała wywiązać.<br />

Ale Hunowie poniechali walki. Odeszli, gdyż bali się śmier<strong>ci</strong> z rąk Volkera.<br />

– Przeko<strong>na</strong>liśmy się więc – powiedział gęślarz Volker – że mamy wrogów, jak <strong>na</strong>s o tym<br />

ostrzegano. Chodźmy <strong>na</strong> dziedziniec, może wtedy nie odważą się <strong>na</strong>paść <strong>na</strong> <strong>na</strong>szych królów.<br />

Hagen zgodził się. Poszli więc do rycerzy. którzy w<strong>ci</strong>ąż jeszcze stali <strong>na</strong> dziedzińcu, i Volker<br />

zawołał wielkim głosem: – Jak długo chce<strong>ci</strong>e tu stać i <strong>ci</strong>snąć się? Trzeba iść <strong>na</strong> dwór i<br />

usłyszeć od króla. do czego zmierza. – Zaczęli więc dzielni rycerze dobierać się parami. Dietrich<br />

z Ber<strong>na</strong> chwy<strong>ci</strong>ł za rękę Gunthera, Irnfried poszedł z Gernotem, Rüdiger z Giselherem.<br />

Gdy król Burgundów wszedł do sali, król Attyla <strong>na</strong>tychmiast zerwał się z siedzenia i szedł<br />

go serdecznie powitać. – Witaj<strong>ci</strong>e, królu Guntherze, i ty, panie Gerno<strong>ci</strong>e, i wasz brat Giselher.<br />

Przesłałem wam do Worms <strong>na</strong>d Renem cz<strong>ci</strong> pełne, serdeczne pozdrowienia. Pozdrawiam też<br />

cały orszak. Razem z małżonką, która wysłała do was gońców <strong>na</strong>d Ren, pozdrawiam także<br />

obu rycerzy, dzielnego Volkera i pa<strong>na</strong> Hage<strong>na</strong>.<br />

– To słyszeliśmy. Gdybym nie przybył tu, do Hunów, ze względu <strong>na</strong> moich władców –<br />

powiedział Hagen – ze względu <strong>na</strong> was, królu, poczytywałbym sobie za zaszczyt ten przyjazd.<br />

Szlachetny król ujął goś<strong>ci</strong> pod ręce i ustąpił własnego miejsca. Na powitanie po<strong>da</strong>no goś<strong>ci</strong>om<br />

w złotych czarach miód, <strong>na</strong>pój morwowy i wino. Rzekł król Attyla: – Zapewniam was,<br />

że nie mogło mnie spotkać nic milszego <strong>na</strong> świe<strong>ci</strong>e <strong>na</strong>d waszą wizytę, bohaterowie. Królowej<br />

69


akowało was i było jej z tego powodu smutno i przykro. Zawsze się dziwiłem, co <strong>taki</strong>ego<br />

uczyniłem, że nigdy nie odwiedza<strong>ci</strong>e mojego kraju. Teraz obró<strong>ci</strong>ło się to w radość.<br />

– Ma<strong>ci</strong>e rację – powiedział wesoło Rudiger – wasza wierność jest god<strong>na</strong> pochwały, chyba<br />

podobnie myśli rodzi<strong>na</strong> Krymhildy. Przywiedli <strong>na</strong> wasz dwór wielu zacnych mężów.<br />

Władcy przybyli <strong>na</strong> dwór możnego króla Attyli w dniu zrów<strong>na</strong>nia dnia z nocą. Ponieważ<br />

był czas <strong>na</strong> posiłek, król poprowadził ich do stołu i chyba żaden gospo<strong>da</strong>rz nie podjął lepiej<br />

swoich goś<strong>ci</strong>. Dano im wiele jadła i <strong>na</strong>pojów, i czego tylko pragnęli. Możny król, nie szczędząc<br />

kosztów ni mozołu, kazał wybudować wielki i długi budynek. Wysoko wznosił się pałac<br />

z licznymi wieżami, niezliczonymi kom<strong>na</strong>tami i wspaniałymi salami. Pałac dlatego był tak<br />

długi, wysoki i szeroki, że król podczas licznych wizyt ch<strong>ci</strong>ał mieć pod ręką służbę łowiecką.<br />

70


Przygo<strong>da</strong> 25<br />

Jak Hagen i Volker pełnili wartę<br />

Dzień miał się ku końcowi, zbliżała się noc i zmęczeni <strong>da</strong>leką drogą rycerze myśleli o wypoczynku.<br />

Hagen <strong>na</strong>pomi<strong>na</strong>ł, żeby poszli do łóżek.<br />

– Niech wam Bóg <strong>da</strong> zdrowie – rzekł Gunther do gospo<strong>da</strong>rza. – Teraz zwolnij<strong>ci</strong>e <strong>na</strong>s.<br />

Chcemy iść spać. Jeżeli pozwoli<strong>ci</strong>e, przyjdziemy tu jutro rano.<br />

Rozstał się król Hunów ze swymi gośćmi i odszedł zadowolony. Ulokowano goś<strong>ci</strong> w odległej<br />

sali z wieloma pięknym łóżkami.<br />

Pod przykry<strong>ci</strong>ami z gronostajów i soboli mogli wypoczywać przez całą noc, aż do białego<br />

dnia. Żaden król ze swą świtą nie spał tak świetnie.<br />

– Bia<strong>da</strong> <strong>na</strong>m i temu noclegowi! – wołał młodziutki Giselher. – Bia<strong>da</strong> przyja<strong>ci</strong>ołom, którzy<br />

z <strong>na</strong>mi przybyli! Choć moja siostra tak serdecznie <strong>na</strong>s zapraszała, obawiam się, żebyśmy<br />

wszyscy przez nią nie zginęli.<br />

– Uspokój się – powiedział Hagen. – Dzisiejszej nocy sam będę trzymał straż. Do jutra ra<strong>na</strong><br />

skutecznie was obronię, a potem ratuj się kto może!<br />

Wszyscy się pokłonili w podzięce i poszli spać.<br />

Hagen jął się zbroić. Wtedy podszedł do niego bohaterski gęślarz Volker. – Jeżeli nie<br />

wzgardzi<strong>ci</strong>e, Hagenie, będę razem z wami trzymał straż, aż do ra<strong>na</strong>. – Bohater serdecznie<br />

podziękował Volkerowi i rzekł wielce rad: – Niechże was Bóg wy<strong>na</strong>grodzi, kochany Volkerze.<br />

Gdybym się z<strong>na</strong>lazł w opałach, to we wszystkich tarapatach nie życzyłbym sobie niczego<br />

<strong>na</strong>d to, niż mieć was przy sobie. Jeżeli śmierć nie stanie mi <strong>na</strong> przeszkodzie, suto was wy<strong>na</strong>grodzę.<br />

Obydwaj przywdziali świetliste zbroje, każdy z nich wziął tarczę i wyszedł przed drzwi,<br />

żeby z poświęceniem strzec goś<strong>ci</strong>.<br />

Rączy Volker zdjął tarczę z ramienia, oparł o ś<strong>ci</strong>anę sali i wró<strong>ci</strong>ł po gęśle, aby przyja<strong>ci</strong>ołom<br />

umilić chwile uroczą grą. Siadł <strong>na</strong> kamieniu pod drzwiami domu ten <strong>na</strong>jdzielniejszy z<br />

grajków. Gdy tylko struny zabrzmiały słodkimi tony, dziękowali mu z głębi serca wszyscy <strong>ci</strong><br />

wspaniali goś<strong>ci</strong>e.<br />

Dźwięk strun rozlegał się po całym domu, gdyż Volker był równie biegły w grze jak silny.<br />

Potem grał coraz delikatniej i słodziej, aż uśpił wielu zatroskanych mężów. Gdy zobaczył, że<br />

już posnęli, wziął Volker miecz do ręki i wyszedł z sali przed basztę, żeby strzec śpiących<br />

goś<strong>ci</strong> przed ludźmi Krymhildy.<br />

Na krótko przed północą dojrzał dzielny Volker w <strong>da</strong>li, wśród mroku, błysk hełmu.<br />

Rycerze Krymhildy ch<strong>ci</strong>eli znie<strong>na</strong>cka zaskoczyć goś<strong>ci</strong> i poczynić im szkody.<br />

– Przyja<strong>ci</strong>elu Hagenie – powiedział gęślarz – będziemy mieli kłopoty, bo widzę, jak do<br />

domu zbliżają się zbrojni. Z pewnoś<strong>ci</strong>ą się nie mylę, chcą <strong>na</strong> <strong>na</strong>s <strong>na</strong>paść.<br />

– Zamilknij – rzekł Hagen – pozwól im się zbliżyć. Nim wejdą do środka, <strong>na</strong>sze ręce rozrąbią<br />

niejeden hełm. Wrócą do Krymhildy rozeźleni.<br />

71


Gdy jeden z Hunów zobaczył, że drzwi są strzeżone, powiedział do kompanów: – Nic z tego<br />

nie będzie. Widzę, że stoi tam <strong>na</strong> straży grajek. Na głowie lśni mu mocny, hartowny, <strong>pełny</strong><br />

hełm, a pierś<strong>ci</strong>enie kolczugi świecą płomiennym blaskiem. A przy nim stoi Hagen; goś<strong>ci</strong>e są<br />

pod dobrą opieką.<br />

Gdy zawró<strong>ci</strong>li, Volker rzekł zagniewany do Hage<strong>na</strong>: – Pozwól mi się od<strong>da</strong>lić od domu i<br />

podejść do tych wojowników. Chcę sobie poga<strong>da</strong>ć z ludźmi Krymhildy. – Ale Hagen sprze<strong>ci</strong>wił<br />

się. – Jeżeli mnie lubisz, nie rób tego. Gdy rączy wojacy od<strong>ci</strong>ągną <strong>ci</strong>ę od domu, ich miecze<br />

mogą sprawić, że musiałbym <strong>ci</strong> spieszyć z pomocą, a to z łatwoś<strong>ci</strong>ą mogłoby się stać<br />

przyczyną śmier<strong>ci</strong> wszystkich moich przyja<strong>ci</strong>ół. Podczas gdy obydwaj będziemy walczyć,<br />

trzech lub czterech mogłoby wpaść do sali i pozabijać śpiących, czego nigdy bym sobie nie<br />

<strong>da</strong>rował.<br />

72


Przygo<strong>da</strong> 26<br />

Jak bohaterowie szli do koś<strong>ci</strong>oła<br />

– Ziębi mnie pancerz – powiedział Volker – Noc ma się ku końcowi. Czuję to w powietrzu<br />

wstaje dzień.<br />

Gdy więc światło poranka zajrzało do goś<strong>ci</strong> w sali, Hagen zaczął ich budzić i pytał wszystkich,<br />

czy chcą pójść do katedry <strong>na</strong> mszę? Właśnie rozległ się dźwięk dzwonów. Ludzie Gunthera<br />

ch<strong>ci</strong>eli się tam u<strong>da</strong>ć i wszyscy podnieśli się z łóżek.<br />

Prędko przywdziali <strong>na</strong>jlepsze stroje. To Hage<strong>na</strong> uraziło. – Wypa<strong>da</strong>łoby, bohaterowie, żebyś<strong>ci</strong>e<br />

tu nosili inne stroje. Chyba wszyscy dobrze wie<strong>ci</strong>e, jak się przedstawia sprawa? Skoro<br />

poz<strong>na</strong>liśmy już chytre zamysły Krymhildy, zamiast różańcy bierz<strong>ci</strong>e do rąk miecze, a zamiast<br />

lamowanych kapeluszy – świetliste hełmy.<br />

Oświadczam wam, że dzisiaj będzie<strong>ci</strong>e musieli walczyć, dlatego przywdziej<strong>ci</strong>e pancerze<br />

zamiast koszul, a zamiast barwnych płaszczy weź<strong>ci</strong>e mocne i szerokie tarcze. Bądź<strong>ci</strong>e gotowi,<br />

nim ktoś <strong>na</strong> was <strong>na</strong>padnie.<br />

Drodzy krewni, przyja<strong>ci</strong>ele, ludzie wolnego stanu. Idź<strong>ci</strong>e teraz do koś<strong>ci</strong>oła, pochyl<strong>ci</strong>e się<br />

przed Bogiem i uskarż<strong>ci</strong>e się Wszechmocnemu <strong>na</strong> wasze troski w tej opresji. Wiedz<strong>ci</strong>e: zbliża<br />

się ku <strong>na</strong>m śmierć. Chcę, żebyś<strong>ci</strong>e wiedzieli, że jeżeli Bóg <strong>na</strong> niebie tego nie zmieni, już nigdy<br />

więcej nie usłyszy<strong>ci</strong>e mszy.<br />

Nadszedł i król Attyla wraz ze swą piękną żoną. Była przybra<strong>na</strong> w bogate szaty i towarzyszyło<br />

jej tylu rączych rycerzy, że przed wielką gromadą wzniosła się kurzawa.<br />

Gdy król Attyla ujrzał tak uzbrojonych goś<strong>ci</strong>, zarówno królów jak i podwładnych, spytał<br />

zdziwiony: – Co ja widzę? Moi przyja<strong>ci</strong>ele idą pod bronią? Na moją cześć, byłoby mi przykro,<br />

gdyby wam się co stało. Jeżeli ktoś obraził wasze uczu<strong>ci</strong>a albo uraził dumę, <strong>na</strong> wasze<br />

życzenie wymierzę mu karę. Chcę wam powiedzieć, że jest mi przykro i jestem gotów spełnić<br />

wasze życzenie.<br />

– Nie stała <strong>na</strong>m się krzyw<strong>da</strong> – odparł Hagen – <strong>taki</strong> jest obyczaj moich władców, że z okazji<br />

wielkich świąt chodzą przez trzy dni orężnie. – Krymhil<strong>da</strong> słyszała słowa Hage<strong>na</strong> i zajrzała<br />

mu nieprzyjaźnie w oczy. Milczała jed<strong>na</strong>k. Gdyby wówczas powiedział ktoś Attyli, jak gorzko<br />

i wrogo była usposobio<strong>na</strong>, z pewnoś<strong>ci</strong>ą zapobiegłby temu, co się później stało. Ale niezmier<strong>na</strong><br />

pycha zamknęła im usta.<br />

Po <strong>na</strong>bożeństwie wielu huńskich rycerzy dosiadło koni, tak że asystowało Krymhildzie bo<strong>da</strong>j<br />

siedem tysięcy ju<strong>na</strong>ków. Potem Krymhil<strong>da</strong> wraz z Attylą zasiedli w oknie, żeby oglą<strong>da</strong>ć<br />

dzielne rycerskie gonitwy; wielu jeźdźców huńskich było już <strong>na</strong> placu, a teraz przybył także<br />

Dankwart ze swymi ludźmi i królowie ze swymi. Volker wjechał w szranki burgundzkim<br />

obyczajem i gdy tak wspaniale wystąpił, było się czemu przyglą<strong>da</strong>ć. Także Attyla i królowa<br />

chętnie <strong>na</strong> to patrzyli.<br />

73


Potem sześ<strong>ci</strong>uset ju<strong>na</strong>ków, ludzi Dietricha, wyjechało <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w Burgundom i ch<strong>ci</strong>ało się<br />

z nimi zmierzyć przez chwilę, lecz gdy zapytano Dietricha, zabronił swoim ludziom igrać z<br />

ludźmi Gunthera.<br />

Gdy ukazał się Rüdiger z pię<strong>ci</strong>uset ludźmi, którzy chętni byli <strong>rozpocząć</strong> turniej, wyjechał<br />

przed zastęp i oz<strong>na</strong>jmił ludziom, że rycerze Gunthera są niebezpieczni i wyświadczą mu przysługę,<br />

jeżeli zaniechają walki. Tak więc rozeszli się w pokoju. Przybyli Turyńczycy i tysiąc<br />

dzielnych mężów z królestwa Danii. Wkrótce <strong>da</strong>ło się widzieć, jak fruwają odłamki kopii i<br />

jak wiele tarcz ma brzegi przebite uderzeniami. Uczestniczyli w tych igrzyskach także Irnfried<br />

i Harward, <strong>na</strong> <strong>który</strong>ch wyniośle czekali burgundzcy bohaterowie. Następnie wystąpił<br />

Blödelin z trzema tysiącami rycerzy.<br />

Czeladź Gunthera zdobyła wielkie zaszczyty. Na koniec Volker ch<strong>ci</strong>ał <strong>na</strong> powrót zaprowadzić<br />

rumaki do stajni, przed wieczorem gonitwy miały się <strong>rozpocząć</strong> <strong>na</strong> nowo. Wtedy zjawił<br />

się huński rycerz wystrojony jak fircyk, ulubieniec kobiet, które obró<strong>ci</strong>ły <strong>na</strong> niego oczy, gapiąc<br />

się, gdy <strong>na</strong>djeżdżał. – Czy kobieta Attyli będzie się gniewać, czy nie – zawołał Volker<br />

ujrzawszy Hu<strong>na</strong> – tamtemu fircykowi zalezę za skórę! – Zostaw, proszę – powiedział Gunther.<br />

-Gdy go zaatakujemy, ludzie zwrócą się prze<strong>ci</strong>w <strong>na</strong>m. Raczej niech zaczną Hunowie, tak<br />

będzie lepiej.<br />

Jed<strong>na</strong>kże Volker wstąpił w szranki i strojnego Hu<strong>na</strong> przeszył <strong>na</strong> wylot oszczepem. Hagen<br />

pospiesznie wjechał w tłum w asyś<strong>ci</strong>e sześćdziesię<strong>ci</strong>u mężów i stanął u boku gęślarza. Z góry<br />

Attyla i Krymhil<strong>da</strong> widzieli wszystko dokładnie z okien. W tym czasie <strong>na</strong>djechali także królowie,<br />

którzy nie ch<strong>ci</strong>eli zostawić swojego grajka w rękach wrogów.<br />

Hunowie zaczęli rozpaczliwie krzyczeć. Na wszelkie pytania, kto to zrobił, odpowia<strong>da</strong>li<br />

zgodnie wszyscy, którzy widzieli: – To zrobił gęślarz Volker.<br />

– Skrzyknięto ludzi do tarcz i mieczów i ch<strong>ci</strong>ano Volkera zabić. Burgundowie już zsiedli z<br />

wierzchowców i kazali je odprowadzić. Wtedy zjawił się król Attyla, żeby załagodzić spór.<br />

Jednemu z przyja<strong>ci</strong>ół Hu<strong>na</strong> wyrwał ostry miecz i odpędził wszystkich z gniewem.<br />

– Jeżeli zabije<strong>ci</strong>e tego gęślarza, stanie się nieszczęś<strong>ci</strong>e! – wołał. – Dobrze widziałem, że<br />

się potknął i zabił tego Hu<strong>na</strong> niechcący. Zostaw<strong>ci</strong>e moich goś<strong>ci</strong> w spokoju.<br />

W ten sposób bronił ich własną osobą. Konie odprowadzono do stajen, a gospo<strong>da</strong>rz u<strong>da</strong>ł<br />

się wraz z gośćmi do sali, gdzie zastawiono stoły.<br />

Krymhil<strong>da</strong> bardzo się trapiła i poprosiła o pomoc Dietricha z Ber<strong>na</strong>, lecz ten odradzał jej<br />

walkę z Burgun<strong>da</strong>mi, którzy przyszli do kraju z ufnoś<strong>ci</strong>ą.<br />

Wówczas zwró<strong>ci</strong>ła się do szwagra Blödeli<strong>na</strong>. Przypieczętowując to po<strong>da</strong>niem ręki, obiecała<br />

mu rozległe krainy, które niegdyś stanowiły własność Nudunga.<br />

– Do broni! – rzu<strong>ci</strong>ł Blödelin ku swoim.<br />

– Wedrzemy się do kwatery <strong>na</strong>szych wrogów.<br />

Gdy Blödelin odszedł, królowa wraz z królem Attylą i jego ludźmi podeszła do stołów.<br />

Tam to o<strong>na</strong>, której krzyw<strong>da</strong> tkwiła głęboko w sercu, nie mogąc w inny sposób <strong>rozpocząć</strong><br />

zwady, kazała przyprowadzić sy<strong>na</strong> Attyli. Poszło po niego czterech ludzi i do królewskiego<br />

stołu, przy <strong>który</strong>m siedział również Hagen, przywiodło Ortlieba, młodziutkiego sy<strong>na</strong> potężnego<br />

Attyli.<br />

Rzekł król Attyla do krewnych, patrząc <strong>na</strong> sy<strong>na</strong>: – Popatrz<strong>ci</strong>e, przyja<strong>ci</strong>ele, to jest jedyne<br />

dziecko moje i waszej siostry. Oby wyrosło <strong>na</strong> pożytek. Gdy wyrośnie i w<strong>da</strong> się w krewnych,<br />

będzie dzielnym człowiekiem, bogatym, szlachetnym, silnym i ze wszech miar u<strong>da</strong>nym. Jeżeli<br />

dożyję, zostawię mu dziedzinę skła<strong>da</strong>jącą się z dwu<strong>na</strong>stu bogatych królestw, a wtedy<br />

młody Ortlieb będzie wam mógł świadczyć przysługi. Ch<strong>ci</strong>ałbym was prosić, drodzy przyja<strong>ci</strong>ele,<br />

żebyś<strong>ci</strong>e zabrali ze sobą sy<strong>na</strong> waszej siostry wracając <strong>na</strong>d Ren i żebyś<strong>ci</strong>e zawsze byli<br />

dla niego życzliwi. Wychowuj<strong>ci</strong>e go godnie, póki nie stanie się mężczyzną; gdy któremuś z<br />

was stanie się krzyw<strong>da</strong>, dopomoże wam w zemś<strong>ci</strong>e, gdy już dorośnie.<br />

74


– Zanim wyrośnie <strong>na</strong> mężczyznę – rzekł Hagen – będą musieli <strong>ci</strong> ju<strong>na</strong>cy bardzo o niego<br />

dbać, bo prze<strong>ci</strong>eż młody król wyglą<strong>da</strong> cherlawo. Nieczęsto moż<strong>na</strong> mnie będzie ujrzeć <strong>na</strong><br />

dworze Ortlieba.<br />

Król spojrzał <strong>na</strong> Hage<strong>na</strong>;jego słowa sprawiły mu przykrość. I choć nic nie odpowiedział,<br />

poczuł się dotknięty i obrażony. Także i książęta poczuli się dotknię<strong>ci</strong> słowami Hage<strong>na</strong> i z<br />

trudem puś<strong>ci</strong>li mu to płazem. Jeszcze nie wiedzieli, jak <strong>ci</strong>ężkie popełni ten rycerz występki.<br />

75


Przygo<strong>da</strong> 27<br />

Jak zginął Blödelin<br />

Z tysiącem zbrojnych rycerzy wszedł Blödelin do sali, w której siedział za stołem Dankwart<br />

z czeladzią. Dankwart powitał go uprzejmie, pozdrowił i spytał o przyczynę odwiedzin.<br />

– Nie musisz mnie pozdrawiać – odparł Blödelin – przyszedłem z tobą skończyć. Zapła<strong>ci</strong>sz<br />

za to, że twój brat Hagen zabił Zygfry<strong>da</strong>.<br />

Dankwart zerwał się od stołu i wy<strong>ci</strong>ągnął długi, <strong>ci</strong>ężki miecz. Cios, <strong>który</strong> za<strong>da</strong>ł, był tak<br />

straszliwy, że głowa Blödeli<strong>na</strong> stoczyła się z tułowia i spadła skrwawio<strong>na</strong> <strong>na</strong> ziemię.<br />

Gdy ludzie Blödeli<strong>na</strong> zobaczyli śmierć swego pa<strong>na</strong>, wpadli z dobytymi mieczami <strong>na</strong> Burgundów<br />

i wywiązał się srogi bój.<br />

Pan Dankwart wołał w głos do czeladzi: – Teraz broń<strong>ci</strong>e się, pachołkowie, oto przyszła <strong>na</strong><br />

<strong>na</strong>s potrzeba! Popatrz<strong>ci</strong>e, do czego doszło; musimy walczyć o własne ży<strong>ci</strong>e, mimo że szlachet<strong>na</strong><br />

Krymhil<strong>da</strong> tak przyjaźnie <strong>na</strong>s zaprosiła! – I oto rozpętał się w sali za<strong>ci</strong>ęty bój.<br />

Żałob<strong>na</strong> wieść, że Blödelin leży zabity, rozniosła się szybko wśród ludzi Attyli; już po<strong>na</strong>d<br />

dwa tysiące huńskich rycerzy chwy<strong>ci</strong>ło za broń i <strong>ci</strong>snęło się przed domem, a <strong>na</strong>pływali w<strong>ci</strong>ąż<br />

nowi. Na cóż z<strong>da</strong>ła się Burgundom siła i męstwo? Musieli ulec przemocy. Walka nie wygasła,<br />

dopóki nie poległo dziewięć tysięcy pachołków i dwu<strong>na</strong>stu rycerzy, lenników Dankwarta.<br />

Tylko potężny Dankwart nikomu nie <strong>da</strong>ł do siebie przystępu.<br />

U<strong>ci</strong>chł szczęk broni. Burgundzki bohater stał samotnie wśród poległych. Natarli <strong>na</strong> niego<br />

gwałtownie, lecz wiele pancerzy spłynęło krwią.<br />

– Bia<strong>da</strong> mi, o jakże <strong>ci</strong>erpię – skarżyło się dzie<strong>ci</strong>ę Adria<strong>na</strong>. – Teraz odstąp<strong>ci</strong>e, Hunowie, i<br />

<strong>da</strong>j<strong>ci</strong>e mi wyjść <strong>na</strong> powietrze, żeby mnie owiał chłodny wiatr.<br />

Gdy Dankwart wyskoczył z domu, <strong>na</strong>tarli <strong>na</strong>ń nowi wrogowie i hełm zadźwięczał pod <strong>ci</strong>osami<br />

mieczy. Natarli <strong>na</strong>ń huńscy wojownicy, którzy jeszcze nie doświadczyli, jak straszliwe<br />

rany za<strong>da</strong>je jego ręka.<br />

Parł tak groźnie <strong>na</strong> ludzi Attyli, że żaden z nich nie ważył się doń przystąpić z mieczem w<br />

ręku. Ale utkwiło w jego tarczy tyle oszczepów, że ich <strong>ci</strong>ężar wytrą<strong>ci</strong>ł mu ją z ręki. Gdy myśleli,<br />

że teraz, pozbawionego tarczy, dostaną go, za<strong>da</strong>wał <strong>na</strong>pastnikom rany, krusząc hełmy, i<br />

wielu z nich padło <strong>na</strong> ziemię śmiertelnie rannych.<br />

Niby odyniec przez sforę w lesie, tak odważnie przedzierał się przez wrogów. W<strong>ci</strong>ąż <strong>na</strong><br />

nowo płynęła krew tych, którzy odważyli się go zaatakować, i bez jednej rany zbliżał się<br />

mężnie ku dziedzińcowi. Wielu stolników i podczaszych, którzy usłyszeli szczęk mieczów,<br />

rzu<strong>ci</strong>ło się <strong>na</strong> niego, ale <strong>ci</strong>ął kilku tak strasznie, że reszta u<strong>ci</strong>ekła w trwodze <strong>na</strong> wolną przestrzeń.<br />

Swoją mocarną siłą doko<strong>na</strong>ł cudów.<br />

76


Przygo<strong>da</strong> 28<br />

Jak Burgundowie walczyli z Hu<strong>na</strong>mi<br />

W szatach o<strong>ci</strong>ekających krwią wszedł Dankwart w drzwi sali i prosił czeladź Attyli, żeby<br />

zeszła mu z drogi. Niósł w dłoniach lśniący miecz.<br />

– Siedzi<strong>ci</strong>e tu <strong>na</strong>zbyt długo, bra<strong>ci</strong>e Hagenie! – zawołał od progu. – Do was i do Boga <strong>na</strong><br />

niebie wnoszę skargę <strong>na</strong> <strong>na</strong>szą krzywdę. Na kwaterze wy<strong>ci</strong>ęto rycerzy i pachołków.<br />

– Kto to zrobił? – wykrzyknął w odpowiedzi Hagen.<br />

– Napadł <strong>na</strong> <strong>na</strong>s Blödelin ze swymi ludźmi. Lecz powia<strong>da</strong>m wam, drogo za to zapła<strong>ci</strong>ł.<br />

Własnoręcznie od<strong>ci</strong>ąłem mu głowę.<br />

– Ale rzeknij<strong>ci</strong>e mi, bra<strong>ci</strong>e Dankwar<strong>ci</strong>e, dlaczego jesteś<strong>ci</strong>e tak czerwoni? Pewnie odnieśliś<strong>ci</strong>e<br />

rany i bardzo <strong>ci</strong>erpi<strong>ci</strong>e?! Jeśli jeszcze żyw ten, kto wam to zrobił, to chyba tylko sam diabeł<br />

go ustrzeże.<br />

– Wiedz<strong>ci</strong>e, żem zdrów, tylko ubranie przesiąknęło krwią tych, którzy padli z mojej ręki.<br />

Nawet nie byłbym zdolny przysiąc, ilu ich padło.<br />

– Teraz, bra<strong>ci</strong>e Dankwar<strong>ci</strong>e – <strong>na</strong>pomniał Hagen – strzeż<strong>ci</strong>e drzwi i nie pozwól<strong>ci</strong>e wyjść<br />

stąd żadnemu Hunowi. Mam tu do poga<strong>da</strong>nia z nimi, skoro zmusza mnie do tego potrzeba.<br />

Nasza czeladź zginęła niewinnie.<br />

– Jeżeli mam zostać służącym – powiedział dzielny Dankwart – i mogę się dobrze przysłużyć<br />

możnym królom, z honorem będę strzegł schodów.<br />

Natenczas Hagen ś<strong>ci</strong>ął małemu Ortliebowi mieczem głowę, a ta brocząc krwią spadła <strong>na</strong><br />

łono Krymhildy. Drugim <strong>ci</strong>osem od<strong>ci</strong>ął od tułowia głowę ochmistrza, opieku<strong>na</strong> dzie<strong>ci</strong>ę<strong>ci</strong>a, aż<br />

skrwawio<strong>na</strong> spadła <strong>na</strong> ziemię. Następnie runął <strong>na</strong> skrzypka Werbeli<strong>na</strong>, stojącego przed stołem<br />

Attyli, i jednym <strong>ci</strong>ę<strong>ci</strong>em od<strong>ci</strong>ął mu prawicę wraz z gęślami. – To jest mój po<strong>da</strong>runek dla posła<br />

z Burgundii! – Moja ręka! -jęczał Werbelin. – Co wam zrobiłem, panie Hagenie? Przybyłem<br />

w dobrej wierze do waszego kraju. Jakże teraz będę grał, kiedy nie mam ręki? – Także porywczy<br />

Volker zerwał się od stołu; głośno zadźwięczał smyk w jego dłoni. Ostrym mieczem<br />

powalił <strong>na</strong> ziemię wielu wrogów.<br />

Trzej burgundzcy królowie też zerwali się od stołów i próbowali zażeg<strong>na</strong>ć spór. Lecz<br />

<strong>na</strong><strong>da</strong>remnie. Hagen i Volker zbytnio się rozsierdzili, więc wkrótce także oni w<strong>da</strong>li się w walkę.<br />

Bowiem gdy król z<strong>na</strong>d Renu pojął, że walki nie <strong>da</strong> się powś<strong>ci</strong>ągnąć, sam okazał się dzielnym<br />

rycerzem i za<strong>da</strong>ł Hunom liczne rany. A i młodzi synowie pani Ute, Gernot i Giselher,<br />

poczy<strong>na</strong>li sobie nie gorzej niż dzielni wojownicy; wielu wrogów padło z ręki <strong>na</strong>jmłodszego<br />

królewicza, lecz także ludzie Attyli dzielnie walczyli i w całej sali toczył się bój.<br />

Na przestrogę Hage<strong>na</strong> Volker pospieszył do drzwi, <strong>na</strong> pomoc z<strong>na</strong>jdującemu się w opałach<br />

Dankwartowi.<br />

– Zostań<strong>ci</strong>e <strong>na</strong> zewnątrz; ja będę stał wewnątrz. – Tak się i stało. Z zewnątrz brat Hage<strong>na</strong><br />

odpierał każdą próbę wtargnię<strong>ci</strong>a do sali, a Volker wzbraniał wyjś<strong>ci</strong>a. Potem zakrzyknął w<br />

77


głos poprzez kom<strong>na</strong>tę: – Sala jest dobrze zamknięta, panie Hagenie! Drzwi króla Attyli są<br />

zaparte. Ręce dwóch bohaterów strzegą ich nie gorzej niż tysiące rygli.<br />

Gdy <strong>na</strong>miestnik Ber<strong>na</strong> zobaczył, że mocarny Hagen strzaskał tyle hełmów, wskoczył król<br />

Amelungów <strong>na</strong> ławę. Powiedział: – Hagen warzy <strong>na</strong>m tu <strong>na</strong>jbardziej gorzki <strong>na</strong>pój. – Król<br />

Attyla był bardzo poruszony, <strong>na</strong> jego oczach padło wielu drogich przyja<strong>ci</strong>ół, a jemu samemu<br />

z trudem u<strong>da</strong>ło się uniknąć niebezpieczeństwa; siedział strwożony, to, że był królem, niewiele<br />

mu pomogło.<br />

Wresz<strong>ci</strong>e Krymhil<strong>da</strong> wezwała <strong>na</strong> pomoc Dietricha: – Pomóż<strong>ci</strong>e mi, abym uszła stąd żywa,<br />

szlachetny bohaterze, bo gdy dosięgnie mnie Hagen, czeka mnie pew<strong>na</strong> śmierć. – Jakże<br />

mógłbym wam pomóc, szlachet<strong>na</strong> królewska córo – rzekł pan Dietrich.<br />

– Sam się trwożę o własne ży<strong>ci</strong>e. Jak widzi<strong>ci</strong>e, ludzie Gunthera są tak rozwś<strong>ci</strong>eczeni, że teraz<br />

nikt nie skłoni ich do pokoju. – Nikt, poza panem, Dietrichu – prosiła Krymhil<strong>da</strong>. – Dobry,<br />

dzielny rycerzu, okaż dziś swoje cnotliwe męstwo i pomóż mi wyjść lub zginę. Wybaw<br />

mnie i króla z tej strasznej opresji. -Krymhil<strong>da</strong> bała się nie bez powodu.<br />

– Spróbuję, może zdołam wam pomóc – powiedział Dietrich. – Od <strong>da</strong>w<strong>na</strong> nie widziałem<br />

tak bardzo rozsierdzonych rycerzy.<br />

Począł więc wyróżniony bohater wołać głosem potężnym niby dźwięk rogu, aż słychać<br />

było w odległych salach. Wielka była moc Dietrichowego głosu.<br />

Gunther posłyszał wołanie pośród walki.<br />

– Dobiega do mych uszu głos Dietricha. Oby tylko przez <strong>na</strong>szych ju<strong>na</strong>ków nie stra<strong>ci</strong>ł któregoś<br />

z rycerzy. Widzę, jak stoi <strong>na</strong> stole i <strong>da</strong>je ręką z<strong>na</strong>ki. Wstrzymaj<strong>ci</strong>e się od walki, przyja<strong>ci</strong>ele<br />

i krewni z Burgundii.<br />

Posłuchajmy i popatrzmy, jakiej krzywdy doz<strong>na</strong>ł od <strong>na</strong>szych chwatów szlachetny rycerz.<br />

Gdy król Gunther w ten sposób dowiódł swej władzy prosząc i rozkazując, pochyliły się<br />

miecze i zaprzestano walki. Zapytał tedy rycerza z Ber<strong>na</strong>:<br />

– Szlachetny Dietrichu, jaką krzywdę wam wyrządzili moi przyja<strong>ci</strong>ele? Jestem wam przychylny,<br />

gotów jestem zadośćuczynić i ponieść karę. Żałowałbym z całego serca, gdyby się<br />

wam coś stało.<br />

– Nic mi się nie stało – odpowiedział berneńczyk. – Pozwól, abym pod twoją pieczą poszedł<br />

wraz z czeladzią do domu. W zamian za to będę zawsze gotów <strong>na</strong> twe usługi. – Rzekł<br />

król Gunther: – Zezwalam <strong>na</strong> to, żebyś<strong>ci</strong>e wyprowadzili stąd, kogo chce<strong>ci</strong>e, byle nie moich<br />

wrogów; <strong>ci</strong> muszą tu zostać. – Gdy Dietrich to usłyszał, objął jednym ramieniem Krymhildę,<br />

drugim króla Attylę i wyprowadził ich z domu, a wraz z nimi wyszło sześ<strong>ci</strong>uset dzielnych<br />

rycerzy. I zaraz ozwał się szlachetny margrabia Rüdiger: – Powiedz<strong>ci</strong>e, czy jeszcze ktoś, kto<br />

gotów jest wam służyć, może opuś<strong>ci</strong>ć ten dom. Między dobrymi przyja<strong>ci</strong>ółmi winien panować<br />

trwały pokój.<br />

Odpowiedział mu młody książę Burgundii, Giselher: – Godzimy się <strong>na</strong> pokój z wami i z<br />

waszymi ludźmi, bo ma<strong>ci</strong>e dobre chę<strong>ci</strong>. Może<strong>ci</strong>e stąd wyjść bezpiecznie wraz z przyja<strong>ci</strong>ółmi.<br />

Opuś<strong>ci</strong>ł więc salę rycerz Rüdiger, a za nim poszło po<strong>na</strong>d pię<strong>ci</strong>uset przyja<strong>ci</strong>ół i towarzyszy<br />

z Bechlaru.<br />

Teraz, gdy Burgundowie wypuś<strong>ci</strong>li wszystkich, <strong>który</strong>ch ch<strong>ci</strong>eli, <strong>na</strong> sali od nowa rozgorzała<br />

walka. Gorzko mś<strong>ci</strong>li goś<strong>ci</strong>e doz<strong>na</strong>ne krzywdy i zniewagi. Najbardziej szalał Volker.<br />

Z całego zastępu Hunów, którzy byli <strong>na</strong> sali, żaden nie uszedł żyw. Dopiero gdy ostatni<br />

osunął się <strong>na</strong> ziemię, walka skończyła się i utrudzeni bojem bohaterowie z Burgundii odłożyli<br />

miecze.<br />

78


Przygo<strong>da</strong> 29<br />

Jak poległych wyrzucano z sali<br />

Na koniec zmęczeni okrutną walką bohaterowie siedli, aby wytchnąć. Hagen i Volker wyszli<br />

z sali i opar<strong>ci</strong> o tarcze wiedli zuchwałą i swawolną rozmowę.<br />

– Dopóty nie moż<strong>na</strong> wypoczywać – zawołał młody Giselher do Burgundów – dopóki nie<br />

wyniesiemy z domu zwłok. Wiedz<strong>ci</strong>e, że zanosi się <strong>na</strong> nową walkę i nie powinni <strong>na</strong>m się dłużej<br />

plątać pod nogami. Jak długo <strong>na</strong>m się nie u<strong>da</strong> przełamać oporu Hunów, będziemy musieli<br />

jeszcze wielu posiekać i chętnie to zrobię; do tego nie zabraknie mi ni siły, ni chę<strong>ci</strong>.<br />

– Dobrze jest mieć <strong>taki</strong>ego pa<strong>na</strong> – powiedział Hagen. – Tylko bohater może udzielać podobnych<br />

rad, jakie właśnie <strong>da</strong>ł <strong>na</strong>sz młody pan. Zaprawdę, Burgundowie, ma<strong>ci</strong>e się z czego<br />

<strong>ci</strong>eszyć.<br />

Posłuchali rady, wynieśli bo<strong>da</strong>j siedem tysięcy zabitych i wyrzu<strong>ci</strong>li za drzwi. Gdy pospa<strong>da</strong>li<br />

ze schodów, rozległ się gorzki lament przyja<strong>ci</strong>ół. Wielu spośród wyrzuconych było <strong>ci</strong>ężko<br />

rannych i przy dobrej opiece mogło się z tego wygrzebać, lecz spa<strong>da</strong>jąc z wysoka poumierali<br />

także oni.<br />

Rzekł tedy Volker: – Widzę, że Hunowie są tchórzliwi, mówiono mi prawdę. Płaczą jak<br />

kobiety, miast doglą<strong>da</strong>ć <strong>ci</strong>ężko rannych.<br />

Huński margrabia wziął słowa Volkera za dobrą monetę, objął rannego kuzy<strong>na</strong>, żeby go<br />

od<strong>ci</strong>ągnąć, lecz Volker przyskoczył i położył go trupem.<br />

Wkrótce, gdy przed domem znów zebrało się przy Krymhildzie i królu Attyli kilka tysięcy<br />

ludzi, Volker i Hagen z szaleńczą odwagą jęli mówić do króla:<br />

– Godzi się wszak ku po<strong>ci</strong>eszeniu <strong>na</strong>rodu – szydził Hagen – iżby władcy walczyli <strong>na</strong> czele<br />

zastępów, jak to czynił każdy z moich panów. Rąbali hełmy, aż po mieczach spływała krew.<br />

Król Attyla był mężny; mocno ujął tarczę.<br />

– Bądź ostrożny przestrzegała Krymhil<strong>da</strong> – i obiecaj rycerzom bogate <strong>da</strong>ry w zło<strong>ci</strong>e. Gdy<br />

<strong>ci</strong>ę dosięgnie Hagen, niechybnie zginiesz.<br />

Król jed<strong>na</strong>k nie ch<strong>ci</strong>ał ustąpić, trzeba go było siłą od<strong>ci</strong>ągać za rzemienie tarczy.<br />

– Kto zabije Hage<strong>na</strong> z Tronje – rzekła Krymhil<strong>da</strong> – i przyniesie mi głowę rycerza, temu po<br />

brzegi <strong>na</strong>pełnię tarczę Attyli czerwonym złotem, a jeszcze do<strong>da</strong>m w lenno piękne grody i<br />

ziemie.<br />

79


Przygo<strong>da</strong> 30<br />

Jak zabito Iringa<br />

Margrabia Iring z Danii zdecydował się <strong>na</strong> walkę z Hagenem. – Zawsze widziano, że<br />

dzielnie walczę, a teraz zginę z honorem. Przynieś<strong>ci</strong>e mi broń, chcę dotrzymać pola Hagenowi.<br />

– Odradzałbym – powiedział Hagen. – Rozkaż duńskim rycerzom, by się cofnęli. Jeżeli<br />

dwóch lub trzech wedrze się do sali, poranię ich i zrzucę ze schodów.<br />

– Do tego nie dopuszczę – odparł Irnfried. Już nieraz próbowałem równie niebezpiecznych<br />

przedsięwzięć. Samopas stanę przed tobą z mieczem. Cóż <strong>ci</strong> pomogą przechwałki, które rzucałeś?<br />

Wkrótce zeszli się: rycerz Iring, Irnfried z Turyngii, dzielny młodzian i silny Haward z tysiącem<br />

zbrojnych, a wszyscy ch<strong>ci</strong>eli pomóc Iringowi w jego poczy<strong>na</strong>niach.<br />

Ujrzał gęślarz, że wraz z Iringiem przybył liczny zastęp zbrojnych; wi<strong>da</strong>ć było wiele hełmów.<br />

Widząc to Volker bardzo się rozgniewał. – Popatrz<strong>ci</strong>e, przyja<strong>ci</strong>elu Hagenie, jak idzie<br />

Iring, <strong>który</strong> się chwalił, że sam dotrzyma <strong>ci</strong> pola w walce <strong>na</strong> miecze; okazuje się, że bohater<br />

łgał! Nad<strong>ci</strong>ąga tu przeszło tysiąc zbrojnych.<br />

– Nie zarzucaj mi łgarstwa – powiedział lennik Hawar<strong>da</strong>. – Nie zamierzam się wahać i łamać<br />

przyrzeczenia. Choćby Hagen był nie wiedzieć jak groźny, sam chcę z nim walczyć. – I<br />

usilnie prosił przyja<strong>ci</strong>ół, żeby puś<strong>ci</strong>li go samego. Przystali <strong>na</strong> to niechętnie, jako że zuchwały<br />

Hagen z Burgundii był im dobrze z<strong>na</strong>ny.<br />

Prosił tak długo, aż w końcu doprosił się. Gdy zobaczyli, że to sprawa honoru, wresz<strong>ci</strong>e<br />

puś<strong>ci</strong>li go i rychło mieli ujrzeć za<strong>ci</strong>ętą walkę pomiędzy dwoma prze<strong>ci</strong>wnikami.<br />

Zaczął się śmiertelny bój. Najpierw mocarnymi dłońmi wyrzu<strong>ci</strong>li oszczepy, które poprzez<br />

mocne tarcze dosięgły jasnych strojów, potem obaj z szaleńczą odwagą jęli się mieczów. Hagen<br />

był niezwykle silny, lecz i Iring uderzał z taką mocą, że rozlegało się po salach i basztach.<br />

A jed<strong>na</strong>k bohater nie mógł dopiąć swego. Wtedy zostawił nie tkniętego Hage<strong>na</strong> i zwró<strong>ci</strong>ł się<br />

ku grajkowi. Zamierzał powalić go silnymi <strong>ci</strong>osami, lecz Volker zręcznie uchylił się i za<strong>da</strong>ł<br />

tak potężne <strong>ci</strong>ę<strong>ci</strong>e, że od tarczy Iringa wirując odskoczyły klamry.<br />

I znów obró<strong>ci</strong>ł się Duńczyk od wroga i zaatakował króla Gunthera. Obaj byli silnymi prze<strong>ci</strong>wnikami<br />

i <strong>na</strong> przemian za<strong>da</strong>wali sobie <strong>ci</strong>osy, ale mocne pancerze stawiały opór i w<strong>ci</strong>ąż<br />

jeszcze nie lała się krew. Przeto Iring <strong>na</strong>tarł <strong>na</strong> Gernota i <strong>ci</strong>ął z taką siłą, że ze zbroi trysnęły<br />

iskry. Wtedy Burgundczyk za<strong>da</strong>ł Iringowi straszliwy <strong>ci</strong>os. Ten jed<strong>na</strong>k odskoczył i usiekł czterech<br />

Burgundów spośród czeladzi, która przyszła z<strong>na</strong>d Renu.<br />

Natenczas młody Giselher wpadł we wś<strong>ci</strong>ekłość: – Zapła<strong>ci</strong><strong>ci</strong>e mi za tych, którzy teraz padli<br />

z waszej ręki! – zawołał i z tak przemożną siłą <strong>na</strong>tarł <strong>na</strong> Duńczyka, że ten upadł. Wszyscy<br />

myśleli, że za<strong>da</strong>ł decydujący <strong>ci</strong>os, ale Iring leżał u stóp Giselhera cały i zdrowy. Gdy minęło<br />

ogłuszenie, które go pozbawiło przytomnoś<strong>ci</strong>, pomyślał sobie: A jed<strong>na</strong>k żyję i nie jestem ranny.<br />

Dobrze zaz<strong>na</strong>jomiłem się z wielką siłą Giselhera.<br />

80


Potem zasta<strong>na</strong>wiał się, w jaki sposób moż<strong>na</strong> by się wymknąć. Jak szalony zerwał się z kałuży<br />

krwi; przez zaskoczenie u<strong>da</strong>ło mu się dotrzeć do drzwi, przy <strong>który</strong>ch stał Hagen, i za<strong>da</strong>ć<br />

mu silną dłonią kilka <strong>ci</strong>osów. Swym z<strong>na</strong>komitym mieczem Waske przebił Iring hełm i zranił<br />

Hage<strong>na</strong> w głowę. Ten, gdy <strong>na</strong>macał ranę, tak mocno wywinął mieczem, że zmusił Iringa do<br />

u<strong>ci</strong>eczki. Duńczyk osłonił głowę tarczą i cofał się po scho<strong>da</strong>ch przed <strong>na</strong>stępującym <strong>na</strong>ń Hagenem.<br />

Dzięki temu wró<strong>ci</strong>ł ku swoim cały i zdrowy.<br />

Gdy Krymhil<strong>da</strong> dowiedziała się, czego doko<strong>na</strong>ł Iring w czasie walki i że zranił Hage<strong>na</strong>,<br />

królewska córa gorąco mu dziękowała.<br />

Wtedy Hagen wykrzyknął ku niej: – Mogłabyś mu dziękować z większym umiarem. Bardziej<br />

by przystało, aby raz jeszcze zdobył się <strong>na</strong> odwagę. Ra<strong>na</strong>, którą mi za<strong>da</strong>ł, nie <strong>na</strong> wiele<br />

się wam z<strong>da</strong>.<br />

– Widzi<strong>ci</strong>e, przyja<strong>ci</strong>ele – powiedział Iring – że winniś<strong>ci</strong>e mnie <strong>na</strong>tychmiast uzbroić; warto<br />

by znów spróbować poko<strong>na</strong>ć pyszałka.<br />

Zmienił poszczerbioną tarczę <strong>na</strong> nową, lepszą i chwy<strong>ci</strong>ł tęgi oszczep, <strong>który</strong>m ch<strong>ci</strong>ał zaatakować<br />

Hage<strong>na</strong>. Hagen zeskoczył ze schodów <strong>na</strong> spotkanie z nim.<br />

Zawzięty Tronjer chwy<strong>ci</strong>ł leżący u stóp oszczep i pchnął Duńczyka z <strong>taki</strong>m impetem, że<br />

śmiertel<strong>na</strong> broń przeszyła mu głowę. Tak to Hagen zgotował mu straszną śmierć.<br />

Iring w<strong>ci</strong>ąż jeszcze żyw uszedł ku swoim; gdy jed<strong>na</strong>k próbowano wyjąć mu złamany<br />

oszczep, zanim zdjęto hełm, wyzionął ducha.<br />

Natenczas Irnfried i Haward z tysiącem rycerstwa przyszli pod dom i zaraz podniosła się<br />

wojen<strong>na</strong> wrzawa. Rzucono w Burgundczyków wiele ostrych oszczepów. Irnfried podbiegi z<br />

miejsca do Volkera, lecz straszliwy rycerz za<strong>da</strong>ł mu <strong>ci</strong>os, <strong>który</strong> głęboko rozrąbał hełm. Irnfried<br />

podniósł miecz po raz ostatni i <strong>ci</strong>ął z taką mocą, że zerwał wiele pierś<strong>ci</strong>eni z kolczugi, a<br />

zbroja Volkera zapłonęła ognistymi iskrami, lecz nie zdołał za otrzymany śmiertelny <strong>ci</strong>os<br />

odpła<strong>ci</strong>ć równie mocnym. Szlachetny hrabia poniósł śmierć z rąk Volkera.<br />

Haward zwarł się w boju z Hagenem, a obaj za<strong>da</strong>wali <strong>ci</strong>osy tak silne, że aż patrzących<br />

zdejmował podziw; lecz i Haward padł z rąk Hage<strong>na</strong> z Burgundii.<br />

Gdy Duńczycy i Turyńczycy ujrzeli śmierć swych władców, rozpętała się u drzwi okrut<strong>na</strong><br />

walka, nim krzepkimi dłońmi zdobyli wejś<strong>ci</strong>e.<br />

– Ustąp<strong>ci</strong>e – powiedział Volker – wpuść<strong>ci</strong>e ich do środka, nie dopną tego, co zamierzają.<br />

Rychło wszyscy tu zginą i przypłacą ży<strong>ci</strong>em <strong>da</strong>ry królowej.<br />

Gdy więc Duńczycy i Turyńczycy w<strong>da</strong>rli się do domu, wszczęła się nowa bitwa. Burgundowie,<br />

a wśród nich Gernot i Giselher, walczyli zawzię<strong>ci</strong>e i spośród tysiąca czterech wrogów,<br />

którzy dostali się do domu, żaden nie uszedł żyw.<br />

Wkoło zapadła <strong>ci</strong>sza.<br />

Burgundowie znów siedli, by odpocząć; odłożyli tarcze i miecze, tylko dzielny gęślarz stał<br />

wytrwale przed domem, czekając, czy nie pojawi się ktoś żądny walki.<br />

Król i królowa rozpaczali pogrążeni w głębokim bólu. Było tak, jakby im wszystkim<br />

śmierć zaprzysięgła zgubę.<br />

81


Przygo<strong>da</strong> 31<br />

Jak królowa kazała podpalić salę<br />

– Rozwiąż<strong>ci</strong>e hełmy – powiedział Hagen. – Ja i Volker będziemy was wiernie strzegli, a<br />

jeżeli powrócą Hunowie, prędko obudzę moich panów. Król i królowa po<strong>na</strong>glali Hunów, żeby<br />

próbowali zaatakować rycerzy jeszcze przed zmierzchem. Przed królem stawiło się znów ze<br />

dwadzieś<strong>ci</strong>a tysięcy, które poszły do walki i zaatakowały goś<strong>ci</strong> z całą mocą.<br />

Walka trwała, dopóki nie <strong>na</strong>deszła noc.<br />

Zapadł zmierzch. Burgundowie byli bardzo strapieni. Lepsza szybka śmierć, myśleli, od tej<br />

śmiertelnej udręki. Zamierzali prosić o pokój.<br />

Wysłali do Attyli posła z prośbą, żeby do nich przyszedł, i zbryzgani krwią bohaterscy<br />

burgundzcy królowie wyszli w zbrojach przed dom. Nadszedł Attyla z Krymhildą, a wraz z<br />

nimi liczne zastępy; byli wszak we własnym kraju i dlatego hufce prędko się uzupełniły.<br />

Daremne były wszelkie próby pojed<strong>na</strong>nia. Życzeniu Burgundów, żeby przy<strong>na</strong>jmniej pozwolono<br />

im wyjść, życzeniu, do którego Attyla już ch<strong>ci</strong>ał się przychylić, jak <strong>na</strong>jgwałtowniej<br />

prze<strong>ci</strong>wstawiła się Krymhil<strong>da</strong>.<br />

– Nie mogę was ułaskawić. Gdybyś<strong>ci</strong>e jed<strong>na</strong>k wy<strong>da</strong>li jako zakładnika Hage<strong>na</strong>, nie miałabym<br />

nic prze<strong>ci</strong>w temu, żeby <strong>da</strong>rować wam ży<strong>ci</strong>e, bo prze<strong>ci</strong>eż jesteś<strong>ci</strong>e moimi braćmi, dziećmi<br />

jednej matki. Wtedy moglibyśmy z obecnymi tu bohaterami porozmawiać o odpokutowaniu<br />

winy.<br />

Wszyscy jed<strong>na</strong>k postanowili odrzu<strong>ci</strong>ć propozycję.<br />

– Dzielni bohaterowie – rzekła wtedy królewska córa – zbliż<strong>ci</strong>e się do schodów i pomś<strong>ci</strong>j<strong>ci</strong>e<br />

wszystkie moje krzywdy. Godnie się odwdzięczę. W pełni odpłacę Hagenowi za jego butę.<br />

Nie pozwól<strong>ci</strong>e nikomu wyjść z sali, każę podpalić dom z czterech stron, a wtedy moje<br />

<strong>ci</strong>erpienia zostaną pomszczone.<br />

Ju<strong>na</strong>cy Attyli z miejsca byli gotowi. Mieczami i oszczepami wpędzono do domu tych, którzy<br />

jeszcze stali <strong>na</strong> zewnątrz; od nowa podniosła się wrzawa. Książę nie ch<strong>ci</strong>ał się rozłączać z<br />

czeladzią i wszyscy pozostali sobie wierni.<br />

Na rozkaz Krymhildy podpalono salę ze wszystkich stron i wkrótce rozszalały się wokół<br />

porwane przez wiatr czerwone płomienie. Straszliwy żar zgotował z<strong>na</strong>jdującym się w sali<br />

<strong>ci</strong>ężkie męczarnie.<br />

Gdy dręczyło ich okropne pragnienie, Hagen doradził, żeby zaspokoili je krwią poległych,<br />

i zrobili, jak radził.<br />

Ogień wtargnął do sali i ogarniał bohaterów; chronili swe <strong>ci</strong>ała trzymając przed sobą tarcze,<br />

lecz żar i dym przyprawiały ich o nieznośne męki.<br />

– Ustaw<strong>ci</strong>e się pod ś<strong>ci</strong>a<strong>na</strong>mi – <strong>na</strong>woływał Hagen z Tronje. – Uważaj<strong>ci</strong>e, żeby płonące żagwie<br />

nie spa<strong>da</strong>ły wam <strong>na</strong> skórzane hełmy i nogami wdeptuj<strong>ci</strong>e je w krew. Zła to biesia<strong>da</strong>, <strong>na</strong><br />

którą zaprosiła <strong>na</strong>s pani Krymhil<strong>da</strong>.<br />

82


W <strong>taki</strong>ej opresji upłynęła Burgundom noc. Na zewnątrz Volker i Hagen wspar<strong>ci</strong> <strong>na</strong> tarczach<br />

znowu trzymali straż, oczekując <strong>na</strong> nowy atak Hunów.<br />

Gospo<strong>da</strong>rz sądził zapewne, że wszyscy zginęli, lecz wewnątrz pozostało jeszcze przy ży<strong>ci</strong>u<br />

sześ<strong>ci</strong>uset <strong>na</strong>jlepszych i <strong>na</strong>jdzielniejszych rycerzy, jacy mogli służyć królowi.<br />

Gdy tylko <strong>na</strong>stał ranek, walka rozgorzała <strong>na</strong> nowo. Miotano prze<strong>ci</strong>w goś<strong>ci</strong>om wiele<br />

oszczepów, przed <strong>który</strong>mi zaledwie mogli się obronić. Attyla i Krymhil<strong>da</strong> nieustannie obiecywali<br />

ludziom złoto i zaszczyty, jeżeli odważą się walczyć z Burgun<strong>da</strong>mi. Tarczę pełną złota<br />

obiecywała królowa tym, którzy rozstrzygną walkę. Na powrót zebrała się z<strong>na</strong>cz<strong>na</strong> liczba<br />

huńskich rycerzy. – W<strong>ci</strong>ąż jeszcze tu jesteśmy – wołał do nich Volker. Po<strong>na</strong>d dwustu ludzi<br />

próbowało wziąć szturmem salę, lecz <strong>na</strong>tychmiast rozległy się skargi, bo i oni ponieśli śmierć<br />

z rąk Burgundów.<br />

83


Przygo<strong>da</strong> 32<br />

Jak zginął margrabia Rüdiger<br />

Margrabia posłał po Dietricha, aby coś przedsięwziął, żeby zapobiec śmier<strong>ci</strong> królów. –<br />

Któż może temu przeszkodzić – kazał mu odpowiedzieć berneńczyk. Król Attyla nie przyjąłby<br />

już od nikogo pouczeń.<br />

Pewien huński rycerz zobaczył stojącego opo<strong>da</strong>l zapłakanego Rüdigera i rzekł do królowej:<br />

– Popatrz<strong>ci</strong>e, jak on tam stanął obok Attyli, jakby był <strong>na</strong>jpotężniejszy i mógł służyć krajowi<br />

i ludziom. Ileż to grodów ma Rüdiger, z <strong>który</strong>ch wiele dostał od króla, a prze<strong>ci</strong>eż nie za<strong>da</strong>ł<br />

w tej walce ani jednego <strong>ci</strong>osu. Z<strong>da</strong>je się, że nie bardzo troszczy się o to, co się z <strong>na</strong>mi stanie,<br />

ale o to, by sam miał wszystkiego w bród. Powia<strong>da</strong>ją, że jest <strong>na</strong>jmężniejszy, ale źle się spisał<br />

w tej potrzebie.<br />

Wielce zasmucony spojrzał wiemy mąż <strong>na</strong> Hu<strong>na</strong>, gdy usłyszał jego słowa.<br />

– Zapła<strong>ci</strong>sz za to, że <strong>na</strong>zwałeś mnie tchórzem.<br />

Powiedziałeś to zbyt głośno wobec dworu. – Za<strong>ci</strong>snął pięść i za<strong>da</strong>ł Hunowi <strong>taki</strong> <strong>ci</strong>os, że<br />

ten zwalił się martwy u jego stóp.<br />

To tylko pomnożyło troski Attyli.<br />

– Precz, trwożliwy hultaju! – zawołał Rüdiger. – Dość mam <strong>ci</strong>erpień i kłopotów. Dlaczego<br />

ganisz mnie za to, że nie walczę? Sam mam powody, żeby znie<strong>na</strong>widzić goś<strong>ci</strong>. Odpła<strong>ci</strong>łbym<br />

im za wszystkie ich uczynki, lecz sam prze<strong>ci</strong>eż sprowadziłem tych rycerzy, wiodłem ich do<br />

kraju mego władcy i nie śmiem ich karać nieszczęsną ręką.<br />

Król Attyla rzekł <strong>na</strong> to do margrabiego:<br />

– Tak to <strong>na</strong>m pomogliś<strong>ci</strong>e, szlachetny Rüdigerze? Mamy już w kraju dość poległych i nie<br />

trzeba <strong>na</strong>m więcej; źle postąpiliś<strong>ci</strong>e.<br />

– Pohańbił moją cześć – powiedział szlachetny rycerz – uczynił mi zarzut z posia<strong>da</strong>nia<br />

godnoś<strong>ci</strong> i dóbr, <strong>który</strong>ch tyle otrzymałem z waszych rąk; to wyszło kłamcy <strong>na</strong> złe.<br />

Nadeszła także i królowa, która widziała, jak zagniewany bohater postąpił z Hunem. Opłakiwała<br />

go i roniąc obfi<strong>ci</strong>e łzy rzekła do margrabiego: – Czym zasłużyliśmy sobie <strong>na</strong> to, że<br />

pom<strong>na</strong>ża<strong>ci</strong>e jeszcze <strong>na</strong>sze królewskie krzywdy? Nie spieszy się wam, a prze<strong>ci</strong>eż obiecywaliś<strong>ci</strong>e,<br />

że od<strong>da</strong><strong>ci</strong>e za <strong>na</strong>s cześć i ży<strong>ci</strong>e. Dotychczas zawsze słyszałam, jak wysoko cenili was<br />

rycerze. Czyż więc muszę wam przypomi<strong>na</strong>ć o wiernoś<strong>ci</strong>, którą przysięgaliś<strong>ci</strong>e mi, gdy jechałam<br />

do tego kraju, i o tym, że chce<strong>ci</strong>e mi służyć aż do śmier<strong>ci</strong>.<br />

– Nie przeczę – odparł Rüdiger. – Przysięgałem wam, szlachet<strong>na</strong> pani, że od<strong>da</strong>m za was<br />

cześć i ży<strong>ci</strong>e. Nigdy jed<strong>na</strong>k nie przysięgałem, że skarzę <strong>na</strong> potępienie duszę. Wszak to ja<br />

sprowadziłem szlachetnych książąt <strong>na</strong> ten dwór.<br />

Rzekła: – Pomnę <strong>na</strong> twoją wierność i <strong>ci</strong>ągłe przysięgi, że pomś<strong>ci</strong>sz moje krzywdy i mój<br />

serdeczny ból.<br />

– Zawsze gotów byłem wam służyć – odparł margrabia.<br />

84


Wtedy zaczął błagać możny Attyla. Oboje padli mu do nóg.<br />

Szlachetny margrabia stał zasmucony, a potem dzielny rycerz rzekł żałośnie: – O, bia<strong>da</strong><br />

mi, chyba Bóg mnie opuś<strong>ci</strong>ł, że musiałem tego dożyć. Więc teraz przyszło mi się wyzbyć<br />

honoru, gdy Bóg chce mnie zgubić za moją wierność i przywiązanie. Dlaczego nie uwolni<br />

mnie śmierć? Cokolwiek zrobię, tak czy owak, zawsze postąpię niegodnie i nikczemnie. Jeżeli<br />

zaś poniecham czynu, cały świat mnie potępi. Boże, <strong>który</strong>ś mnie powołał do ży<strong>ci</strong>a,<br />

oświeć mnie!<br />

Król i jego niewiasta nie szczędzili próśb.<br />

– Królu panie – rzekł dzielny mąż – weź<strong>ci</strong>e wszystko, co od was dostałem, weź<strong>ci</strong>e i ziemie,<br />

i grody; nie chcę niczego i pójdę pieszo <strong>na</strong> wyg<strong>na</strong>nie. Wolę wziąć za rękę żonę i córkę i<br />

pójść <strong>na</strong> obczyznę, niż spotkać się ze śmier<strong>ci</strong>ą nie dochowawszy wiernoś<strong>ci</strong>.<br />

– Któż mi wtedy pomoże – odparł Attyla.<br />

– Dam <strong>ci</strong> wszystko, i ziemie, i grody, byłeś wziął za mnie pomstę <strong>na</strong> wrogach. Zostaniesz<br />

potężnym królem obok króla Attyli.<br />

– Co mam począć? – użalał się Rüdiger. Zaprosiłem szlachetnych rycerzy do mego domu,<br />

ugoś<strong>ci</strong>łem ich przednim jadłem i <strong>na</strong>pitkiem. Rycerzowi Giselherowi od<strong>da</strong>łem własną córkę, a<br />

kiedy widzę jego obyczajność i cześć, wierność i majątek, nie mógłbym lepiej wybrać; nie ma<br />

<strong>na</strong> świe<strong>ci</strong>e drugiego młodego króla, <strong>który</strong> dorównywałby mu cnotą i męstwem.<br />

Natenczas znowu ozwała się Krymhil<strong>da</strong>:<br />

– Szlachetny Rüdigerze, ulituj się <strong>na</strong>d <strong>na</strong>szą <strong>ci</strong>ężką boleś<strong>ci</strong>ą, zarówno moją, jak i króla.<br />

Zważ, że jeszcze nigdy żaden król nie miał tak nikczemnych goś<strong>ci</strong>.<br />

Zwró<strong>ci</strong>ł się tedy margrabia do królewskiej pani:<br />

– Ży<strong>ci</strong>em przypła<strong>ci</strong> dziś Rüdiger za wszystko, cokolwiek dobrego uczyniliś<strong>ci</strong>e dla mnie<br />

wy i król. W zamian za łaski poniosę śmierć. Moją żonę i dziecko, i wszystkich, <strong>który</strong>ch zostawiłem<br />

w Bechlarze, polecam waszej łasce.<br />

– Niech <strong>ci</strong>ę więc Bóg wy<strong>na</strong>grodzi, Rüdigerze – powiedział z radoś<strong>ci</strong>ą król; także i królowa<br />

uradowała się. – Niech twoi ludzie pomogą się <strong>na</strong>m wycofać, a wierzę, że i ty też szczęśliwie<br />

zdołasz ujść cało.<br />

– Muszę wam dotrzymać przysięgi – rzekł Rüdiger do zapłakanej królowej – przysięgi,<br />

którą złożyłem. Bia<strong>da</strong> moim przyja<strong>ci</strong>ołom. Nierad <strong>na</strong> nich uderzam.<br />

Rüdiger od<strong>da</strong>lił się zasmucony. Pię<strong>ci</strong>uset ludzi Rüdigera stało pod bronią, a dołączyło do<br />

margrabiego jeszcze dwu<strong>na</strong>stu rycerzy.<br />

Gdy dzielny gęślarz dojrzał Rüdigera zbliżającego się wraz ze zbrojnymi, bardzo się strapił<br />

i gotował się do <strong>ci</strong>ężkiej walki. Gdy jed<strong>na</strong>k Giselher ujrzał teś<strong>ci</strong>a zbliżającego się w zawiązanym<br />

hełmie, nie przyszło mu <strong>na</strong> myśl, że wyjdzie z tego coś innego niż miłość i dobroć.<br />

– Dobrze mieć <strong>taki</strong>ch przyja<strong>ci</strong>ół – zawołał wesoło – jakich zdobyliśmy po drodze! Mojej<br />

<strong>na</strong>rzeczonej wyjdzie to zapewne <strong>na</strong> korzyść i szczerze się <strong>ci</strong>eszę, że się pobieramy.<br />

– Nie wiem, co was tak <strong>ci</strong>eszy – powiedział gęślarz. – Gdzie widzieliś<strong>ci</strong>e, żeby tylu rycerzy<br />

z zawiązanymi hełmami, z mieczami w dłoniach zbliżało się, aby prosić o pokutę? Margrabia<br />

chce sobie zasłużyć <strong>na</strong> swoje zamki i ziemie.<br />

Marszałek stanął <strong>na</strong>prze<strong>ci</strong>w, postawił tarczę u nóg i zawołał w głąb sali:<br />

– Teraz się broń<strong>ci</strong>e, dzielni Nibelungowie. Wierzyłem, że wam pomogę, a sprowadzam<br />

nieszczęś<strong>ci</strong>e. Byliśmy dotąd w przyjaźni, teraz muszę zaniechać wiernoś<strong>ci</strong>.<br />

Udręczeni bohaterowie przerazili się; wszak nie mogli się <strong>ci</strong>eszyć, że mają walczyć z tym,<br />

którego wszyscy tak lubili.<br />

– Niech Bóg broni – powiedział Gernot -abyś<strong>ci</strong>e się zaparli łask i wiernoś<strong>ci</strong>, <strong>który</strong>ch po<br />

was oczekiwaliśmy. Wolałbym wierzyć, że nigdy się to nie stanie.<br />

Odparł dzielny rycerz: – Nic <strong>na</strong> to nie poradzę. Zobowiązałem się pod przysięgą, że będę<br />

walczył. Zmusiła mnie do niej żo<strong>na</strong> króla Attyli.<br />

85


O ileż wolałbym wam przynieść bogate <strong>da</strong>ry, jak <strong>na</strong>kazuje mi serce. Chętnie bym to uczynił,<br />

gdyby nie stała <strong>na</strong> przeszkodzie nie<strong>na</strong>wiść królowej.<br />

– Dość, szlachetny Rüdigerze – rzekł Gernot. – Żaden gospo<strong>da</strong>rz nie ob<strong>da</strong>rował goś<strong>ci</strong><br />

szczodrzej niż wy. Oszczędź<strong>ci</strong>e <strong>na</strong>s, a chętnie się wam za to odwdzięczymy.<br />

– Dałby Bóg, szlachetny Gerno<strong>ci</strong>e, obyś<strong>ci</strong>e <strong>na</strong><strong>da</strong>l byli <strong>na</strong>d Renem, a mnie spotkała chwaleb<strong>na</strong><br />

śmierć. Teraz muszę z wami walczyć. Jeszcze nigdy rycerz nie postąpił bardziej niegodnie<br />

wobec przyja<strong>ci</strong>ół.<br />

– Niech was Bóg wy<strong>na</strong>grodzi za liczne <strong>da</strong>ry – rzekł Gernot. – Będę ubolewał <strong>na</strong>d waszą<br />

śmier<strong>ci</strong>ą i <strong>na</strong>d tym, że wraz z nią zginie wasza dzielność i cnota. Przedni miecz, <strong>który</strong> ofiarowaliś<strong>ci</strong>e<br />

mi, nie zawiódł mnie w tej strasznej potrzebie. Jego ostrze za<strong>da</strong>ło śmierć wielu<br />

dzielnym mężom. Już nigdy rycerz nie ob<strong>da</strong>rzy drugiego tak przednim po<strong>da</strong>runkiem. Gdy<br />

jed<strong>na</strong>k zechce<strong>ci</strong>e wszcząć z <strong>na</strong>mi walkę i zabijać tu <strong>na</strong>szych przyja<strong>ci</strong>ół, to pozbawię was ży<strong>ci</strong>a<br />

waszym własnym mieczem. Nie ch<strong>ci</strong>ałbym sprawiać bólu ani wam, ani waszej wspaniałej<br />

małżonce, panie Rüdigerze.<br />

– Da Bóg, panie Gerno<strong>ci</strong>e, że wszystko pójdzie po waszej myśli i wasi przyja<strong>ci</strong>ele ocalą<br />

ży<strong>ci</strong>e. Powierzam waszej pieczy córkę i żonę.<br />

Odrzekło <strong>na</strong> to dzie<strong>ci</strong>ę pięknej Ute: – Dlaczego tak czyni<strong>ci</strong>e, panie Rüdigerze? – Wszyscy,<br />

którzy tu ze mną przybyli, są wam życzliwi. Źle czyni<strong>ci</strong>e, że swoją piękną córkę chce<strong>ci</strong>e<br />

przedwcześnie pozbawić męża. Ufałem wam, jak nikomu innemu, dlatego wziąłem za żonę<br />

waszą córkę.<br />

– Bądź<strong>ci</strong>e jej wierni, szlachetny królu – odparł Rüdiger. – Jeżeli się stąd wydostanie<strong>ci</strong>e z<br />

Bożą pomocą, nie odpłacaj<strong>ci</strong>e złem mojej córce, lecz bądź<strong>ci</strong>e dla niej łaskawi, jak <strong>na</strong>kazuje<br />

cnota.<br />

– To mogę obiecać – odparł Giselher. – Jeżeli jed<strong>na</strong>k padną tu z waszej winy moi przyja<strong>ci</strong>ele,<br />

skończy się przyjaźń z tobą i twoją córką.<br />

– Może Bóg się <strong>na</strong>d <strong>na</strong>mi zlituje – odparł margrabia. Podnieśli tarcze i mieli zacząć bój,<br />

gdy stojący <strong>na</strong> scho<strong>da</strong>ch pan Hagen zawołał w głos:<br />

– Zaczekaj chwilę, szlachetny Rüdigerze. Mam wielki kłopot. Hunowie zniszczyli mi tarczę,<br />

którą dostałem od pani Gotelindy. Z radoś<strong>ci</strong>ą niosłem ją do kraju króla Attyli. Dałby<br />

Bóg, żebym mógł dźwigać tak przednią tarczę, jak ta, którą masz w rękach, szlachetny Rudigerze.<br />

Wtedy do końca walki obyłbym się bez zbroi.<br />

– Chętnie służyłbym <strong>ci</strong> własną tarczą, gdyby nie obawa przed Krymhildą. A zresztą, bierz<br />

ją i dzierż w dłoniach. Obyś ją doniósł do Burgundii.<br />

– Gdy tak ochoczo od<strong>da</strong>ł mu tarczę, wiele oczu zaczerwieniło się od gorących łez. Był to<br />

jego ostatni prezent. Już nigdy Rüdiger z Bechlaru nie ob<strong>da</strong>rował żadnego z rycerzy.<br />

Choć Hagen był bezwzględny i twardy, wzruszył go <strong>da</strong>r, <strong>który</strong> sprawił mu rycerz stojący w<br />

obliczu śmier<strong>ci</strong>, i powiedział ze smutkiem:<br />

– Bóg zapłać za po<strong>da</strong>runek, szlachetny Rüdigerze. Cokolwiek tym rycerzom przy<strong>da</strong>rzy się<br />

w boju, choćbyś<strong>ci</strong>e mieli wybić wszystkich burgundzkich bohaterów, w tej walce nie podniosę<br />

<strong>na</strong> was ręki.<br />

Szlachetny Rüdiger skłonił się w podzięce; wszyscy płakali z żalu, że nie <strong>da</strong> się zapobiec<br />

nieszczęś<strong>ci</strong>u. – Skoro mój towarzysz obiecał wam trwały pokój – zawołał gęślarz Volker z<br />

głębi domu – przyjmij<strong>ci</strong>e go także z moich rąk. W pełni <strong>na</strong> to zasłużyliś<strong>ci</strong>e, gdy szliśmy do<br />

tego kraju. I zanieś do domu moje posłanie, szlachetny margrabio. Margrabi<strong>na</strong> <strong>da</strong>ła mi te<br />

czerwone zapinki, iżbym je nosił przy świę<strong>ci</strong>e. Sam możesz się im przyjrzeć i zaświadczyć,<br />

że je nosiłem.<br />

– Da Bóg – odparł Rüdiger – że margrabi<strong>na</strong> będzie miała możność <strong>da</strong>rować wam więcej.<br />

Może<strong>ci</strong>e nie mieć wątpliwoś<strong>ci</strong>, że gdy ją ujrzę zdrowy, powiem to mojej umiłowanej.<br />

Po doko<strong>na</strong>niu tej obietnicy Rüdiger wzniósł tarczę i uderzył <strong>na</strong> goś<strong>ci</strong>; za<strong>da</strong>ł wiele mocnych<br />

<strong>ci</strong>ęć. Volker i Hagen odstąpili <strong>na</strong> bok, jak to chwalebnie przyrzekli, lecz miał za prze<strong>ci</strong>wni-<br />

86


ków jeszcze wielu dzielnych rycerzy i margrabia zaczął bój z <strong>ci</strong>ężkim sercem. Gunther i Gernot<br />

z morderczym zamysłem wpuś<strong>ci</strong>li go do środka, Giselher odwró<strong>ci</strong>ł się i uniknął walki z<br />

Rüdigerem. Wielu zacnych rycerzy padło po obu stro<strong>na</strong>ch, lecz <strong>na</strong>jbardziej pośród rycerzy<br />

szaleli Hagen i Volker. Walczyli z taką furią, że kamienie zdobiące tarcze pryskały w kałuże<br />

krwi. Także Gunther, Gernot, Giselher i Dankwart położyli kres wielu żywotom.<br />

Dzielny i dobrze uzbrojony Rüdiger niejednego już zabił; gdy zobaczył to Gernot, wpadł<br />

we wś<strong>ci</strong>ekłość. – Nie zabije<strong>ci</strong>e już nikogo z Miningen, szlachetny Rüdigerze. To mnie boli i<br />

dłużej tego nie ś<strong>ci</strong>erpię. Wasz po<strong>da</strong>rek przyniesie wam zgubę. Bywaj<strong>ci</strong>e tu! Chcę godnie zasłużyć<br />

<strong>na</strong> wasz prezent, <strong>na</strong>jlepiej jak umiem.<br />

Walczący w od<strong>da</strong>leniu margrabia odwró<strong>ci</strong>ł się do Gernota. Lecz nim się do niego prze<strong>ci</strong>snął,<br />

jeszcze wiele jasnych pancerzy spłynęło krwią.<br />

W końcu starli się <strong>na</strong> ostre miecze, <strong>który</strong>m żaden z nich się nie oparł.<br />

Broń Rüdigera rozpłatała prze<strong>ci</strong>wnikowi stalowy hełm, aż trysnęła spod niego czerwo<strong>na</strong><br />

krew. Ale choć ra<strong>na</strong> była <strong>ci</strong>ężka, nie od razu pozbawiła Gernota sił. Za<strong>da</strong>ł prze<strong>ci</strong>wnikowi<br />

<strong>ci</strong>os, <strong>który</strong> przebił tarczę i wiązanie hełmu i pozbawił bohatera ży<strong>ci</strong>a. Gdy obaj padli martwi,<br />

jeden z ręki drugiego, rozsierdził się Hagen. – Cóż gorszego mogłoby się z<strong>da</strong>rzyć! – zakrzyknął.<br />

– Ich śmierć wyrządziła <strong>na</strong>m tak wielką krzywdę, że <strong>na</strong>ród i kraj nigdy jej nie przeboleją.<br />

Mamy w zastaw jedynie bohaterów Rüdigera.<br />

– O jakże boleję <strong>na</strong>d stratą brata, <strong>który</strong> tu padł! – zawołał Giselher. – Lecz zarazem muszę<br />

opłakiwać i szlachetnego Rüdigera. – Podniósł <strong>na</strong> nowo miecz i walka nie wygasła, dopóki<br />

ostatni mąż z Bechlaru nie padł martwy <strong>na</strong> ziemię. Gdy się skończyła, wi<strong>da</strong>ć było Gunthera,<br />

Hage<strong>na</strong> i Giselhera, Dankwarta i Volkera, jak płakali żałośnie stojąc wokół miejsca, gdzie<br />

padli <strong>ci</strong> dwaj.<br />

– Niepowetowaną stratę za<strong>da</strong>ła <strong>na</strong>m śmierć – rzekł młody Giselher – ale przestań<strong>ci</strong>e płakać.<br />

Wyjdźmy <strong>na</strong> wiatr ochłodzić zbroje. Obawiam się, że Bóg nie chce dłużej zachować <strong>na</strong>s<br />

przy ży<strong>ci</strong>u.<br />

I znów <strong>da</strong>ło się widzieć wielu spoczywających mężów; przebrzmiały bitew<strong>na</strong> wrzawa i<br />

tumult. Ale Attyla i Krymhil<strong>da</strong> i<strong>na</strong>czej tłumaczyli sobie przedłużającą się <strong>ci</strong>szę. – Bia<strong>da</strong> z tak<br />

osobliwą służbą – wołała Krymhil<strong>da</strong>. – Zbyt długo wiodą rozmowy. Rüdiger szczędzi ich, bo<br />

chce, żeby wró<strong>ci</strong>li do Burgundii. I cóż z tego, królu Attylo, że dostawał od <strong>na</strong>s, czego tylko<br />

zapragnął! Miał <strong>na</strong>s pomś<strong>ci</strong>ć, a skazał się <strong>na</strong> potępienie.<br />

Słysząc to Volker, dzielny i rycerski ju<strong>na</strong>k, odparł jej:<br />

– Niestety jest i<strong>na</strong>czej, niż myśli<strong>ci</strong>e, szlachet<strong>na</strong> królowo. Winienem tak wspaniałą niewiastę<br />

pokarać za kłamstwo, bo diablo <strong>na</strong>łgałyś<strong>ci</strong>e <strong>na</strong> Rüdigera. Jemu i jego rycerzom bardzo<br />

<strong>da</strong>leko do potępienia. To, co mu kazał Attyla, wyko<strong>na</strong>ł tak usłużnie, że zginął razem ze swą<br />

czeladzią. Spojrzyj, pani Krymhildo, jeśli wolno <strong>ci</strong>ę prosić! Wasz Rüdiger był aż do śmier<strong>ci</strong><br />

wierny i dobry. Jeśli nie chce<strong>ci</strong>e uwierzyć, może<strong>ci</strong>e się przeko<strong>na</strong>ć <strong>na</strong> własne oczy. -I przyniesiono<br />

martwego rycerza, żeby mógł go zobaczyć król. Na widok zwłok podniósł się okrutny<br />

lament. Skargi królewskie rozlegały się jak ryk lwa, a jego małżonka była nie mniej zrozpaczo<strong>na</strong>.<br />

Zanosili się płaczem <strong>na</strong>d <strong>ci</strong>ałem bohatera.<br />

87


Przygo<strong>da</strong> 33<br />

Jak zginęli wszyscy rycerze pa<strong>na</strong> Dietricha<br />

W domu i w basztach rozbrzmiewały żałosne skargi. Słysząc je, pewien lennik Dietricha<br />

przybiegł do swego pa<strong>na</strong>. – W ży<strong>ci</strong>u nie słyszałem tak rozpaczliwych jęków. Obawiam się,<br />

czy coś się nie stało samemu Attyli. Jakiż inny mógłby być powód tej ogólnej żałoś<strong>ci</strong>?<br />

Natenczas rycerz z Ber<strong>na</strong> rzekł doń: – Nie bądź <strong>taki</strong> prędki. Cokolwiek uczynili obcy rycerze,<br />

zmusiły ich do tego okolicznoś<strong>ci</strong>. Pomnij<strong>ci</strong>e, że sam prosiłem ich o pokój.<br />

– Pójdę do nich – powiedział dzielny Wolfhart – i spytam, co się stało.<br />

– Nie – powiedział pan Dietrich. – Gdyby ktoś zbyt <strong>na</strong>tarczywie wypytywał nie bacząc <strong>na</strong><br />

gniew, z łatwoś<strong>ci</strong>ą mógłby urazić rycerskie męstwo; nie Wolfhart pójdzie <strong>na</strong> spytki, poślę tam<br />

Helfericha.<br />

A gdy przyszedł posłaniec i pytał, co się stało, rzekł ktoś: – Skończyła się wszelka radość<br />

w kraju Hunów. Tu oto leży Rüdiger, <strong>który</strong> padł z ręki burgundzkich bohaterów, i żaden z<br />

tych, którzy z nim poszli, nie uszedł śmier<strong>ci</strong>.<br />

Poseł wró<strong>ci</strong>ł do swego pa<strong>na</strong> głośno płacząc.<br />

– Czemu tak gorzko płacze<strong>ci</strong>e, rycerzu Helferichu? – Zaprawdę, mam powody – odparł rycerz.<br />

– Szlachetny Rüdiger zginął z ręki Burgundów. – Boże uchowaj – zawołał Dietrich. –<br />

Byłaby to strasz<strong>na</strong> zemsta. Czymże sobie <strong>na</strong> to zasłużył Rüdiger, <strong>który</strong> tak sprzyjał obcym?<br />

Dietrich kazał zbrojmistrzowi, staremu Hildebrandowi, żeby poszedł tam i zba<strong>da</strong>ł, co zaszło.<br />

Dzielny rycerz wybierał się do goś<strong>ci</strong> pokojowo usposobiony, bez tarczy i broni. Wtedy<br />

ostro go zganił siostrzeniec Wolfhart. – Jeżeli chce<strong>ci</strong>e tak się pokazać, wykpią was tylko i<br />

wró<strong>ci</strong><strong>ci</strong>e pohańbieni.<br />

Broń przed niejednym was ustrzeże.<br />

Stary poszedł za radą młodego, uzbroił się i nim się spostrzegł, otoczyli go rycerze z mieczami<br />

w dłoniach. – Pójdziemy z tobą, może wtedy Tronjer nie odważy się z was <strong>na</strong>trząsać,<br />

jak to potrafi.<br />

Gdy śmiały mąż usłyszał, co mówią, zezwolił, żeby z nim poszli. Zobaczył Volker, że<br />

zbliżają się uzbrojeni Berneńczycy z przypasanymi mieczami, z tarczami w dłoniach. Dał o<br />

tym z<strong>na</strong>ć swemu panu, królowi Burgundii.<br />

– Widzę, że z wrogimi zamiarami zbliżają się ludzie Dietricha, wszyscy pod bronią i w<br />

hełmach. Chcą <strong>na</strong>s poko<strong>na</strong>ć. Obawiam się, że wyniknie z tego dla <strong>na</strong>s nieszczęsnych nowa<br />

bie<strong>da</strong>. – Nadszedł i sam Hildebrand. Postawił tarczę u nóg i począł pytać rycerzy Gunthera.<br />

– O, bia<strong>da</strong> wam dzielni bohaterowie, co wam zawinił Rüdiger? Przysłał mnie do was mój<br />

pan Dietrich, zapytać, czy zabił go <strong>który</strong>ś z waszych rycerzy? Nie moglibyśmy przeboleć tak<br />

<strong>ci</strong>ężkiej straty.<br />

– Jesteś<strong>ci</strong>e dobrze poinformowani – odparł Hagen z Tronje. – Wolałbym, żeby posłaniec<br />

wam doniósł, że jeszcze żyje Rudiger, którego mężowie i niewiasty wiecznie będą opłakiwać.<br />

88


Gdy się więc dowiedziano, że Rüdiger istotnie nie żyje, rycerzom Dietricha też po<strong>ci</strong>ekły<br />

łzy po policzkach i bro<strong>da</strong>ch; wyrządzono im krzywdę.<br />

Pan Siegstab, książę Ber<strong>na</strong>, jął wyrzekać...<br />

– Wraz z jego ży<strong>ci</strong>em wszystko co dobre zeszło do grobu i Rüdiger skazał <strong>na</strong>s <strong>na</strong> wyg<strong>na</strong>nie.<br />

Oto on, po<strong>ci</strong>echa wyg<strong>na</strong>ńców, leży przez was zabity.<br />

– Teraz, rycerze – powiedział Hildebrand – postąp<strong>ci</strong>e zgodnie z wolą <strong>na</strong>szego pa<strong>na</strong>. Wy<strong>da</strong>j<strong>ci</strong>e<br />

<strong>na</strong>m zwłoki Rüdigera. Pozwól<strong>ci</strong>e, abyśmy się odwdzięczyli za to, co z poświęceniem<br />

czynił dla <strong>na</strong>s i wielu innych ludzi. Nie każ<strong>ci</strong>e <strong>na</strong>m czekać. Wy<strong>da</strong>j<strong>ci</strong>e <strong>na</strong>m go, żebyśmy mogli<br />

odpła<strong>ci</strong>ć temu zmarłemu mężowi. O, gdybyż mogło się to stać za jego ży<strong>ci</strong>a. Pozwól<strong>ci</strong>e <strong>na</strong>m<br />

go zabrać, żeby rycerzowi sprawić pogrzeb.<br />

A <strong>na</strong> to Volker: – Nikt go stąd nie wyniesie; sami wynieś<strong>ci</strong>e rycerza; leży tu w domu we<br />

własnej krwi, ze śmiertelnymi ra<strong>na</strong>mi. To będzie <strong>na</strong>jwiększa przysługa, jaką może<strong>ci</strong>e od<strong>da</strong>ć<br />

Rüdigerowi.<br />

– Bóg widzi, panie gęślarzu – powiedział Wolfhart – że <strong>na</strong>s krzywdzi<strong>ci</strong>e. Nie drażnij<strong>ci</strong>e<br />

<strong>na</strong>s bez potrzeby. Gdyby nie mój pan, byłoby z wami źle. Ale nie pozwolił <strong>na</strong>m walczyć i<br />

musimy to puś<strong>ci</strong>ć płazem.<br />

Na to odparł gęślarz: – Kto <strong>da</strong>rowuje wszystko i zasłania się rozkazem, ten się za bardzo<br />

boi. Nie mogę tego <strong>na</strong>zwać rzetelną odwagą.<br />

Przejrzyste były dla Hage<strong>na</strong> słowa towarzysza. A Wolfhart do<strong>da</strong>ł: – Jeżeli nie zaprzestanie<strong>ci</strong>e<br />

drwin, to tak wam rozstroję struny, że jeszcze po powro<strong>ci</strong>e <strong>na</strong>d Ren będzie<strong>ci</strong>e mieli o<br />

czym mówić. Nie ś<strong>ci</strong>erpię dłużej tak czelnego zachowania. – Jeżeli – odparł skrzypek – rozstroi<strong>ci</strong>e<br />

mi struny, moja ręka zgasi do c<strong>na</strong> blask waszego hełmu.<br />

Wolfhart ch<strong>ci</strong>ał do niego przyskoczyć, ale przytrzymał go mocno stryj Hildebrand. –<br />

Twoja bezrozum<strong>na</strong> złość, jak widzę, doprowadza <strong>ci</strong>ę do szaleństwa. Utra<strong>ci</strong>libyśmy ze szczętem<br />

łaski <strong>na</strong>szego pa<strong>na</strong>. – A Volker szydził: – Puść tego lwa, mistrzu, jest bardzo odważny,<br />

lecz gdy się do mnie zbliży, to choćby podbił cały świat, tak go zdzielę, że umilknie <strong>na</strong> wieki.<br />

Rozzłoś<strong>ci</strong>li się wtedy berneńscy rycerze. Wolfhart pochwy<strong>ci</strong>ł tarczę i rzu<strong>ci</strong>ł się <strong>na</strong> Volkera<br />

jak dziki lew, wyprzedzając zastęp przyja<strong>ci</strong>ół. W ogromnych susach sadził po sali, ale <strong>na</strong><br />

scho<strong>da</strong>ch wyprzedził go Hildebrand; nikt przed nim nie w<strong>da</strong> się w walkę, <strong>na</strong> którą goś<strong>ci</strong>e<br />

z<strong>da</strong>ją się być przygotowani. Przyskoczył do Hage<strong>na</strong>; w rękach obu zadźwięczały miecze i<br />

wi<strong>da</strong>ć było, jak krzesały z pancerzy jasne iskry. Zostali jed<strong>na</strong>k rozdzieleni przez jakiegoś berneńczyka<br />

i Hildebrand odwró<strong>ci</strong>ł się, żeby zaatakować kogo innego. Krzepki Wolfhart zwró<strong>ci</strong>ł<br />

się prze<strong>ci</strong>wko dzielnemu gęślarzowi; <strong>ci</strong>ął go w hełm z <strong>taki</strong>m impetem, że miecz przeszedł <strong>na</strong><br />

wskroś, aż do klamer, co gęślarz odpła<strong>ci</strong>ł równie silnym <strong>ci</strong>osem. Z furią i zawziętoś<strong>ci</strong>ą wykrzesali<br />

wiele ognia z pancerzy, lecz zostali rozdzieleni przez walecznego berneńczyka, rycerza<br />

Wolfwei<strong>na</strong>.<br />

Gunther i Giselher ochoczo powitali bohaterów z kraju Amelungów i wiele przednich hełmów<br />

spłynęło krwią. Choć Dankwart już w walce z Hu<strong>na</strong>mi Attyli za<strong>da</strong>ł rycerzom wiele strat,<br />

dopiero teraz dzielny syn Adria<strong>na</strong> walczył jak opętaniec.<br />

Lecz także rycerscy Amelungowie pokazali ludziom Gunthera, jak dzielnymi są bohaterami.<br />

Ritschart i Gerbart, Helfrich i Wichart walczyli przemożnie i moż<strong>na</strong> było zobaczyć, jak<br />

wspaniale Wolfbrand dotrzymuje placu w boju. Stary Hildebrand walczył za<strong>ci</strong>ekle i ze wś<strong>ci</strong>ekłoś<strong>ci</strong>ą,<br />

a pod <strong>ci</strong>osami Wolfhartowego miecza wielu burgundzkich rycerzy legło w pyle.<br />

Gdy Volker ujrzał, że siostrzeniec Dietricha Siegestab skruszył w wojennej potrzebie wiele<br />

hełmów, bardzo się rozsierdził. Podbiegł doń i śmiertelnie rażony Siegestab padł martwy.<br />

– O, cóż to za boleść – zawołał z rozpaczą Hildebrand. – Jakże żal ukochanego pa<strong>na</strong>, <strong>który</strong><br />

padł z ręki Volkera. Teraz i Volker długo nie pożyje. – Trafił tak potężnym <strong>ci</strong>osem w hełm<br />

Volkera, że odłamki hełmu i tarczy pofrunęły <strong>na</strong> ś<strong>ci</strong>anę i mężny gęślarz zakończył żywot.<br />

Helfryk wpadł <strong>na</strong> Dankwarta, <strong>który</strong> poko<strong>na</strong>ł już wielu prze<strong>ci</strong>wników. Wolfhart już po raz<br />

trze<strong>ci</strong> przebijał się przez <strong>ci</strong>żbę <strong>na</strong> sali i wielu Burgundów padło z jego rąk, brocząc krwią.<br />

89


Wtedy zakrzyknął doń Giselher: – Bia<strong>da</strong>, że <strong>da</strong>ne mi było zyskać tak groźnego wroga.<br />

Zwróć<strong>ci</strong>e się ku mnie, odważny, szlachetny rycerzu, chcę położyć kres temu, co nie powinno<br />

trwać dłużej.<br />

Wolfhart zwró<strong>ci</strong>ł się prze<strong>ci</strong>w Giselherowi. Mimo że był niezwykle silny, nie mógł sprostać<br />

młodemu królowi. Król przebił pancerz i za<strong>da</strong>ł mu głęboką ranę, aż polała się krew. Gdy<br />

Wolfhart poczuł, że jest śmiertelnie ranny, odrzu<strong>ci</strong>ł tarczę, wyżej wzniósł ostry miecz i prze<strong>ci</strong><strong>na</strong>jąc<br />

hełm i pierś<strong>ci</strong>enie kolczugi za<strong>da</strong>ł Giselherowi śmiertelną ranę. Tak to obaj zgotowali<br />

sobie okrutną śmierć.<br />

Gdy stary Hildebrand zoczył pa<strong>da</strong>jącego Wolfharta, chwy<strong>ci</strong>ł go w ramio<strong>na</strong> i ch<strong>ci</strong>ał wynieść<br />

z domu, lecz ten był dla niego za <strong>ci</strong>ężki i musiał go upuś<strong>ci</strong>ć. Śmiertelnie ranny poz<strong>na</strong>ł,<br />

że stryj chce mu przyjść z pomocą. Poprosił: – Drogi stryjcu, nie może<strong>ci</strong>e mi już w niczym<br />

pomóc. Strzeż<strong>ci</strong>e się Hage<strong>na</strong>, <strong>który</strong> nosi w sercu męstwo szaleńca.<br />

Śmierć Volkera straszliwie rozsierdziła jego towarzysza walki Hage<strong>na</strong> i rzekł on teraz do<br />

Hildebran<strong>da</strong>: – Zapła<strong>ci</strong><strong>ci</strong>e mi za krzywdę. Zabiliś<strong>ci</strong>e <strong>na</strong>m w boju wielu dzielnych rycerzy. – I<br />

mocarną dłonią <strong>ci</strong>ął Hildebran<strong>da</strong> grzmiącym Balmungiem przez hełm. Lecz ten podniósł swój<br />

szeroki, wyostrzony miecz i <strong>ci</strong>ął nim Hage<strong>na</strong> z Tronje. Nie zdołał już zranić pod<strong>da</strong>nego<br />

Gunthera, <strong>który</strong> prze<strong>ci</strong>ął mu mocny pancerz. Gdy Hildebrand poczuł, że jest ranny, bojąc się<br />

gorszych <strong>na</strong>stępstw, zarzu<strong>ci</strong>ł sobie tarczę <strong>na</strong> plecy i śpiesznie uchodził. Dzięki temu <strong>ci</strong>ężko<br />

ranny umknął przed zawziętym Hagenem. Tak oto polegli wszyscy rycerze; poza dwoma<br />

Burgun<strong>da</strong>mi: Guntherem i Hagenem, oraz krwawiącym Amelungiem Hildebrandem. Gdy<br />

wró<strong>ci</strong>ł on do Dietricha, ten siedział pogrążony w głębokim smutku. Lecz miano mu za<strong>da</strong>ć<br />

jeszcze większy ból. – Dlaczego tak broczy<strong>ci</strong>e krwią? Mów<strong>ci</strong>e, kto wam to uczynił? Na pewno<br />

walczyliś<strong>ci</strong>e z gośćmi w sali? Powinniś<strong>ci</strong>e sobie <strong>da</strong>rować, bo wam surowo zakazałem.<br />

– To Hagen za<strong>da</strong>ł mi tę ranę w sali. Ledwie uszedłem z ży<strong>ci</strong>em przed tym diabłem – odparł<br />

stary Hildebrand.<br />

– Dobrze wam tak. Słyszeliś<strong>ci</strong>e, że zawarłem z nimi pokój, i złamaliś<strong>ci</strong>e go mimo zakazu.<br />

Gdybym nie lękał się wieczystej hańby, przypła<strong>ci</strong>libyś<strong>ci</strong>e to własnym ży<strong>ci</strong>em.<br />

– Nie sierdź<strong>ci</strong>e się <strong>na</strong> mnie zbytnio, panie Dietrichu – powiedział stary. – Wraz z przyja<strong>ci</strong>ółmi<br />

ponieśliśmy już zbyt wiele strat. Ch<strong>ci</strong>eliśmy wynieść stamtąd Rüdigera, czego wzbraniali<br />

<strong>na</strong>m burgundzcy panowie.<br />

Więc jed<strong>na</strong>k Rüdiger nie żyje! Bia<strong>da</strong> mi, to dla mnie <strong>na</strong>jbardziej dotkliwe ze wszystkich<br />

nieszczęść. Szlachet<strong>na</strong> Gotelin<strong>da</strong> jest dzieckiem mojej <strong>ci</strong>otki. Bia<strong>da</strong> nieszczęsnym sierotom z<br />

Bechlaru. Żal mi wiernego towarzysza, którego utra<strong>ci</strong>łem. Nigdy tego nie przeboleję. Czy<br />

moglibyś<strong>ci</strong>e mi rzec, mistrzu Hildebrandzie, kim był ów bohater, <strong>który</strong> go poko<strong>na</strong>ł?<br />

– Doko<strong>na</strong>ł tego mocarny Gernot, lecz i on poniósł śmierć z rąk Rüdigera – wyjaśnił Hildebrand.<br />

– Każ<strong>ci</strong>e moim ludziom, by się zbroili. Pójdę tam. Każ mi tu przynieść moją jasną zbroję.<br />

Sam chcę spytać bohaterów z Burgundii.<br />

– Któż mógłby z wami pójść? – spytał Hildebrand. – Ktokolwiek z waszych pozostał żyw,<br />

stoi tu przed wami. Zostałem sam jeden, reszta poległa.<br />

Dietrich przeraził się: – Jeżeli wszyscy moi ludzie polegli w boju, to Bóg o mnie zapomniał.<br />

Ja, nieszczęsny Dietrich, byłem niegdyś możnym królem i władcą. Jakże mogło się to<br />

stać, żeby wszyscy rycerscy bohaterowie padli z rąk utrudzonych walką, które w<strong>ci</strong>ąż czynią<br />

krzywdy? Czy żyje jeszcze <strong>który</strong>ś z goś<strong>ci</strong>?<br />

– Nikt – odparł Hildebrand – oprócz dwóch dzielnych bohaterów, Gunthera i Hage<strong>na</strong>.<br />

– Stra<strong>ci</strong>łem <strong>ci</strong>ę, luby Wolfhar<strong>ci</strong>e – rozpaczał Dietrich. – Bog<strong>da</strong>j bym się był nigdy nie rodził!<br />

Są tam z tobą i Siegestab, i Wolfwein, i Wolfbrand. Któż mi pomoże wró<strong>ci</strong>ć do kraju<br />

Amelungów? Dzielny Helferich, Gerbart i Wichart też nie żyją! Dzisiaj zgasła <strong>na</strong> zawsze<br />

wszelka moja radość. O, jaka szko<strong>da</strong>, że nie moż<strong>na</strong> umrzeć z rozpaczy!<br />

90


Przygo<strong>da</strong> 34<br />

Jak zostali zabi<strong>ci</strong> Gunther, Hagen i Krymhil<strong>da</strong><br />

Pan Dietrich sam poszukał sobie zbroi i przywdział ją przy pomocy mistrza Hildebran<strong>da</strong>.<br />

Rycerz zbroił się z zawziętoś<strong>ci</strong>ą, wziął w dłonie mocną tarczę i wyszedł wraz z mistrzem Hildebrandem.<br />

– Tam oto – powiedział Hagen z Tronje – widzę <strong>na</strong>dchodzącego Dietricha z Ber<strong>na</strong>. Chce<br />

<strong>na</strong>s poko<strong>na</strong>ć. Dziś jeszcze się okaże, kto zyska chwałę. Choć uważa się za <strong>taki</strong>ego silnego i<br />

groźnego, dotrzymam placu.<br />

Usłyszeli te słowa Dietrich i Hildebrand. Zastali obu bohaterów stojących <strong>na</strong> zewnątrz sali,<br />

opartych o ś<strong>ci</strong>anę. Dietrich postawił przed sobą tarczę i rzekł: – Jak mogliś<strong>ci</strong>e, królu Guntherze,<br />

tak niegodnie ze mną postąpić? Powiedz<strong>ci</strong>e, bohaterowie, jaką wam krzywdę wyrządziłem.<br />

A jakąż krzywdę wyrządziła mi śmierć Rüdigera! Nikomu <strong>na</strong> świe<strong>ci</strong>e nie za<strong>da</strong>no <strong>taki</strong>ej<br />

boleś<strong>ci</strong>. Obrabowaliś<strong>ci</strong>e mnie ze wszystkiego, cokolwiek mnie <strong>ci</strong>eszyło. W ży<strong>ci</strong>u nie przeboleję<br />

straty mego przyja<strong>ci</strong>ela.<br />

– Nie jesteśmy tak bardzo winni – zaczął Hagen – wasi bohaterowie weszli do sali zbrojnie,<br />

a było ich wielu. Z<strong>da</strong>je mi się, że nie powiedziano wam, jak się to stało.<br />

– A cóż innego mógłbym myśleć – odparł Dietrich. – Hildebrand powiedział mi, że szpetnie<br />

szydziliś<strong>ci</strong>e, gdy moi rycerze z Amelungów prosili, żeby im wy<strong>da</strong>ć Rüdigera.<br />

– Mówili, że chcą zabrać Rüdigera – powiedział wójt z<strong>na</strong>d Renu. Nie zgodziłem się <strong>na</strong> to,<br />

żeby dokuczyć Attyli, nie twoim ludziom, a wtedy Wolfhart zaczął urągać.<br />

Odparł <strong>na</strong> to rycerz z Ber<strong>na</strong>: – Może i tak było. Teraz, szlachetny królu Guntherze, od<strong>da</strong>j<br />

mi się w zakład razem ze swoim lennikiem; będę was strzegł, jak tylko będę umiał <strong>na</strong>jlepiej.<br />

Przeko<strong>na</strong>sz się, że jestem wierny i dobry.<br />

– Niech Bóg broni – powiedział Hagen – żeby dwaj rycerze <strong>da</strong>li się zakuć w kaj<strong>da</strong>ny, dopóki<br />

stoją przed tobą z bronią w ręku.<br />

– Nie sprze<strong>ci</strong>wiaj się – powiedział Dietrich. – Wy obaj, Gunther i Hagen, goryczą <strong>na</strong>poiliś<strong>ci</strong>e<br />

moje serce, a moglibyś<strong>ci</strong>e to tanio okupić. Przyrzekłem wam i <strong>da</strong>ję <strong>na</strong> to swoją rękę, że<br />

pojadę z wami do Burgundii. Doprowadzę was z cz<strong>ci</strong>ą lub padnę trupem, nie pomnąc <strong>na</strong><br />

krzywdy, jakich od was doz<strong>na</strong>łem.<br />

– Dość tych żą<strong>da</strong>ń – powiedział Hagen. – Źle by o <strong>na</strong>s świadczyło, gdyby ktoś mógł powiedzieć,<br />

że dwaj tak dzielni rycerze od<strong>da</strong>li się w twoje ręce. Nie ma przy was nikogo oprócz<br />

Hildebran<strong>da</strong>.<br />

– Dałby Bóg, panie Hagen – powiedział stary – żebyś<strong>ci</strong>e wybrali pokój, dopóki wam go<br />

ofiarują, bo może się z łatwoś<strong>ci</strong>ą z<strong>da</strong>rzyć, że sami o niego poprosi<strong>ci</strong>e.<br />

– Powiedz<strong>ci</strong>e <strong>na</strong>m, rycerze, co mówiliś<strong>ci</strong>e, gdy zobaczyliś<strong>ci</strong>e, że idę tu zbrojnie? Czy nie<br />

mówiliś<strong>ci</strong>e, że dotrzyma<strong>ci</strong>e mi placu?<br />

– Nikt temu nie przeczy – powiedział Hagen.<br />

91


– Mogę wypróbować kilka silnych <strong>ci</strong>osów; może się z<strong>da</strong>rzyć, że połamię miecz Nibelungów.<br />

Licho mnie bierze, że chce<strong>ci</strong>e z <strong>na</strong>s zrobić zakładników.<br />

Dietrich chwy<strong>ci</strong>ł za miecz. Hagen skoczył <strong>na</strong> niego ze schodów. Balmung zadźwięczał donośnie<br />

<strong>na</strong> zbroi prze<strong>ci</strong>wnika. Dietrich bronił się uważnie, tu i ówdzie za<strong>da</strong>jąc <strong>ci</strong>os. Na koniec<br />

u<strong>da</strong>ło mu się za<strong>da</strong>ć Hagenowi długą i głęboką ranę. Wtedy pomyślał: padniesz z wyczerpania.<br />

Teraz twoja śmierć przyniosłaby mi niewielki zaszczyt. Spróbuję, czy u<strong>da</strong> mi się wziąć <strong>ci</strong>ę<br />

siłą w zakład. – Odrzu<strong>ci</strong>ł tarczę i opasał Hage<strong>na</strong> ramio<strong>na</strong>mi. Ten nie mógł się uwolnić z uś<strong>ci</strong>sku<br />

i uległ.<br />

Dietrich związał Hage<strong>na</strong>, powiódł go do Krymhildy i od<strong>da</strong>ł w jej ręce. Królowa niezmiernie<br />

się u<strong>ci</strong>eszyła. Pokłoniła się rycerzowi i rzekła:<br />

– Oby <strong>ci</strong> zawsze było błogo <strong>na</strong> duszy i <strong>ci</strong>ele. Wy<strong>na</strong>grodziłeś mi wszystkie moje krzywdy.<br />

Jeżeli śmierć nie stanie mi <strong>na</strong> przeszkodzie, będę <strong>ci</strong> się stale odwdzięczać...<br />

– Daruj mu ży<strong>ci</strong>e, szlachet<strong>na</strong> królowo – rzekł Dietrich. – Może się z<strong>da</strong>rzyć, że wy<strong>na</strong>grodzi<br />

<strong>ci</strong>erpienia, które wam wyrządził. Nie może jed<strong>na</strong>k pła<strong>ci</strong>ć za to, że stoi przed wami związany.<br />

Rozkazała Krymhil<strong>da</strong> wtrą<strong>ci</strong>ć Hage<strong>na</strong> do lochu, gdzie legł zakuty i nie widziało go ludzkie<br />

oko.<br />

Tedy szlachetny król Gunther zawołał: – Dokąd poszedł bohater z Ber<strong>na</strong>? Wyrządził mi<br />

krzywdę. – A gdy wresz<strong>ci</strong>e ujrzał wracającego Dietricha, wybiegł z sali <strong>na</strong> spotkanie i zaraz<br />

rozległ się donośny szczęk mieczów.<br />

Obaj byli tak silni i sprawni, że sale i wieże ozwały się echem. Ale choć Gunther wykazał<br />

wspaniałe męstwo, Berneńczyk poko<strong>na</strong>ł go podobnie jak Hage<strong>na</strong>. Dietrich prze<strong>ci</strong>ął zbroję<br />

Gunthera ostrym mieczem, aż krew trysnęła z rany. Jego także spętał zwy<strong>ci</strong>ęzca, bo bał się, że<br />

gdyby ich obu puś<strong>ci</strong>ł wolno, mogliby jeszcze wielu zabić. Wziął Dietrich związanego za rękę<br />

i poprowadził do Krymhildy, z której z<strong>da</strong>ła się ulatać boleść.<br />

– Witaj Guntherze, królu Burgundów – pozdrowiła go.<br />

– Dziękowałbym wam za powitanie, szlachet<strong>na</strong> siostro – odparł – gdyby było nieco łaskawsze.<br />

Z<strong>na</strong>m waszą zawziętość i wiem, że mnie i Hage<strong>na</strong> wita<strong>ci</strong>e jeno <strong>na</strong> pośmiewisko.<br />

– Szlachet<strong>na</strong> królowo – wtrą<strong>ci</strong>ł Dietrich. -Tak dzielnych rycerzy, jak <strong>ci</strong>, <strong>który</strong>ch od<strong>da</strong>łem<br />

w wasze ręce, nie widuje się w niewoli. Pozwól im biednym skorzystać z mego wstawiennictwa.<br />

– Krymhil<strong>da</strong> obiecała, że chętnie to uczyni, i Dietrich odszedł zasmucony.<br />

Tymczasem Krymhil<strong>da</strong> wzięła okrutną pomstę. Zakutych osobno wtrącono do więzienia<br />

tak, żeby aż do śmier<strong>ci</strong> nie mogli się widzieć. Najpierw Krymhil<strong>da</strong> u<strong>da</strong>ła się do siedzącego w<br />

lochu Hage<strong>na</strong> i wrogo rzekła do rycerza: – Jeżeli zwró<strong>ci</strong><strong>ci</strong>e mi, coś<strong>ci</strong>e wzięli, to może jeszcze<br />

wró<strong>ci</strong><strong>ci</strong>e żyw do Burgundii.<br />

– Mówi<strong>ci</strong>e po próżnicy, szlachet<strong>na</strong> królowo – odparł zawzię<strong>ci</strong>e Hagen. – Zaprzysiągłem,<br />

że nie powiem, gdzie jest skarb; nie wpadnie w niczyje ręce, dopóki żyje choć jeden z moich<br />

władców.<br />

– Doprowadzę zatem rzecz do końca – rzekła królowa. Kazała ś<strong>ci</strong>ąć bratu głowę i zaniosła<br />

ją za włosy, gdzie leżał Hagen. Gdy ujrzał głowę swego pa<strong>na</strong>, pełen żalu zawołał do Krymhildy:<br />

– Teraz spełniłaś swoją wolę do końca. Nie żyje szlachetny król Burgundów i Gernot, i Giselher;<br />

prócz mnie i Boga nikt nie wie, gdzie jest ukryty skarb. Przed tobą, diablico, pozostanie<br />

on ukryty po wsze czasy.<br />

– Źle mi się wywdzięcza<strong>ci</strong>e – rzekła Krymhil<strong>da</strong>. – Otóż przy<strong>na</strong>jmniej zachowam miecz,<br />

<strong>który</strong> nosił mój <strong>na</strong>jmilszy.<br />

Odebrała mu miecz; spętany Hagen nie mógł jej w tym przeszkodzić. Wy<strong>ci</strong>ągnęła go z pochwy,<br />

wzniosła oburącz i ś<strong>ci</strong>ęła Hagenowi głowę.<br />

Przeraził się król Attyla, gdy zobaczył, co się stało.<br />

– Bia<strong>da</strong>! – krzyknął. – Oto z rąk kobiety padł <strong>na</strong>jlepszy rycerz, jaki kiedykolwiek ruszał do<br />

boju, jaki kiedykolwiek dźwigał tarczę. Choć byłem mu wrogiem, czuję ból i gorycz.<br />

92


– Nie wyjdzie wam to <strong>na</strong> dobre, że zabiliś<strong>ci</strong>e go – rzekł stary Hildebrand. – Choć sam<br />

omal nie stra<strong>ci</strong>łem przez niego ży<strong>ci</strong>a, chcę jed<strong>na</strong>k pomś<strong>ci</strong>ć śmierć bohatera z Tronje, co też i<br />

zrobię. – Przyskoczył gniewnie do Krymhildy, wzniósł miecz i za<strong>da</strong>ł jej silny <strong>ci</strong>os.<br />

I oto legli <strong>na</strong> ziemi wszyscy martwi. Dietrich i Attyla opłakiwali poległych przyja<strong>ci</strong>ół i<br />

lenników. Taką żałoś<strong>ci</strong>ą zakończyły się święta u króla Attyli.<br />

93


Spis treś<strong>ci</strong><br />

Przedsłowie<br />

Od autora<br />

Przygo<strong>da</strong> l. Jak Zygfryd przybył do Mima i zabił smoka<br />

Przygo<strong>da</strong> 2. Jak Zygfryd zdobył ogiera Gra<strong>na</strong>.<br />

Przygo<strong>da</strong> 3. Jak Zygfryd zdobył skarb Nibelungów<br />

Przygo<strong>da</strong> 4. Jak Zygfryd przybył do Worms<br />

Przygo<strong>da</strong> 5. Jak Zygfryd walczył z Saksończykami<br />

Przygo<strong>da</strong> 6. Jak Gunther zmierzał ku Islandii do Brunhildy<br />

Przygo<strong>da</strong> 7. Jak Gunther zdobył Brunhildę<br />

Przygo<strong>da</strong> 8. Jak Zygfryd u<strong>da</strong>ł się do kraju Nibelungów<br />

Przygo<strong>da</strong> 9. Jak Zygfryd został wysłany do Worms<br />

Przygo<strong>da</strong> 10. Jak Brunhildę powitano w Worms<br />

Przygo<strong>da</strong> 11. Wizyta w Worms – kłótnia królowych<br />

Przygo<strong>da</strong> 12. Jak został zabity Zygfryd<br />

Przygo<strong>da</strong> 13. Jak odbył się pogrzeb Zygfry<strong>da</strong><br />

Przygo<strong>da</strong> 14. Jak skarb Nibelungów trafił do Worms<br />

Przygo<strong>da</strong> 15. Jak król Attyla posłał do Burgundów po Krymhildę<br />

Przygo<strong>da</strong> 16. Jak Krymhil<strong>da</strong> jechała do kraju Hunów<br />

Przygo<strong>da</strong> 17. Jak Attyla pojął Krymhildę<br />

Przygo<strong>da</strong> 18. Jak Krymhil<strong>da</strong> zamierzała pomś<strong>ci</strong>ć swą krzywdę<br />

Przygo<strong>da</strong> 19. Jak Werbelin i Schwemmelin przekazali orędzie<br />

Przygo<strong>da</strong> 20. Jak wszyscy władcy jechali do kraju Hunów<br />

Przygo<strong>da</strong> 21. Jak Gelfrat został zabity przez Dankwarta<br />

Przygo<strong>da</strong> 22. Jak przybyli do Bechlaru<br />

Przygo<strong>da</strong> 23. Jak Burgundowie przybyli do grodu Attyli<br />

Przygo<strong>da</strong> 24. Jak Hagen nie powstał przed Krymhildą<br />

Przygo<strong>da</strong> 25. Jak Hagen i Volker pełnili wartę<br />

Przygo<strong>da</strong> 26. Jak bohaterowie szli do koś<strong>ci</strong>oła<br />

Przygo<strong>da</strong> 27. Jak zginął Blodelin<br />

Przygo<strong>da</strong> 28. Jak Burgundowie walczyli z Hu<strong>na</strong>mi<br />

Przygo<strong>da</strong> 29. Jak poległych wyrzucano z sali<br />

Przygo<strong>da</strong> 30. Jak zabito Iringa<br />

Przygo<strong>da</strong> 31. Jak królowa kazała podpalić salę<br />

Przygo<strong>da</strong> 32. Jak zginął margrabia Rudiger<br />

Przygo<strong>da</strong> 33. Jak zginęli wszyscy rycerze pa<strong>na</strong> Dietricha<br />

Przygo<strong>da</strong> 34. Jak zostali zabi<strong>ci</strong> Gunther, Hagen i Krymhil<strong>da</strong><br />

94

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!