Kudowski
wersja elektroniczna - Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego
wersja elektroniczna - Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Pamiętnik<br />
<strong>Kudowski</strong><br />
kwartalnik społeczno-kulturalny<br />
Nr 1 (6) 2010 • ISSN 1689-8753 Wiosna 2010<br />
2 maja 2010<br />
Święto<br />
polskiej flagi.<br />
Wiosną<br />
niech biało-czerwona<br />
zakwitnie<br />
na każdym domu.<br />
Jeżeli nie będzie jej<br />
na Twoim domu<br />
na balkonie, w oknie<br />
to znak,<br />
że nie masz jej w sercu.<br />
W takim razie<br />
kim jesteś?<br />
W NUMERZE M.IN.:<br />
• Wspomnienia<br />
• Historia granicy w Kudowie<br />
• Jakubczakowie<br />
• Sesja Kulturalna<br />
• Życie polityczne<br />
•Życie literackie<br />
• i inne<br />
Wydawany przez Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego w Kudowie-Zdroju
LISTY DO REDAKCJI<br />
Listy do redakcji<br />
List z Gdańska od Pani Niny Wójtowicz<br />
Od Kardynała Henryka Gulbinowicza<br />
Na ręce Pana Redaktora Naczelnego − kwartalnika „Pamiętnik<br />
<strong>Kudowski</strong>”, pięknie dziękuję za dar pamięci o starym<br />
emerycie i gratuluję treści zawartych w nr 4(5)2009<br />
− Zima 2009/2010. Gratuluję szczerze za pomysł umieszczania<br />
pamiętników z lat II wojny światowej i bohaterskich<br />
zachowań naszych Rodaków na „nieludzkiej ziemi”,<br />
czy w okresie II wojny światowej, przymusowo wywiezionych<br />
na roboty do Niemiec. Szczególnie dziękuję za relację<br />
o majorze Czechu Nowackim. Ten wzór bohatera II wojny<br />
światowej − to wzór dla wszystkich, a zwłaszcza młodzieży.<br />
Ucieszyły też mnie wypowiedzi ks. Jana Myjaka. Na rozpoczęty<br />
już Nowy Rok 2010-ty, proszę przyjąć życzenia dalszych<br />
osiągnięć i sukcesów redakcyjnych.<br />
Od Redakcji:<br />
Życzenia moje ubogacam modlitwą<br />
+ Henryk Kard. Gulbinowicz<br />
Wrocław, 12.I.2010.<br />
* * *<br />
W imieniu Redakcji, naszych Autorów i Czytelników<br />
dziękuję Księdzu Kardynałowi za cenną dla nas<br />
opinię o naszym piśmie, za życzenia i modlitwy. Mieliśmy<br />
okazję nawiązać do poglądów Księdza Kardynała<br />
w artykule pt. „Wypędzenia” czyli powroty do swojej ojczyzny<br />
(PK nr 2(3), lato-2009). Korzystamy z okazji, by<br />
podziękować Księdzu Kardynałowi za zainspirowanie<br />
nas do aktywności w tym kierunku. Pamiętamy wizyty<br />
Księdza Kardynała w Kudowie, rozważania na tematy<br />
religijne i społeczno-kulturalne, zachęcanie do zgłębiania<br />
tych zagadnień oraz do budowy kościoła, a upływ czasu<br />
− o którym Ksiądz Kardynał wspomniał − bierzemy<br />
także z dobrodziejstwem doświadczenia. Życzymy Księdzu<br />
Kardynałowi zdrowia i sił w obdarzaniu ludzi wiarą,<br />
nadzieją i optymizmem.<br />
Szanowny Panie Redaktorze.<br />
Z wielką przyjemnością czytam Pamiętnik <strong>Kudowski</strong>.<br />
Dziękuję za możliwość spędzenia wielu miłych chwil<br />
z przeszłością, z dzieciństwem i młodością, a i teraźniejszością<br />
Kudowy. Do napisania tego maila skłoniła mnie<br />
opisana historia rodziny dr Beckera, chociaż i wcześniej,<br />
podczas czytania np. opowieści o rodzinie pana Gałeckiego,<br />
po obejrzeniu starych zdjęć też miałam chęć napisać.<br />
Mieszkałam w Kudowie od 1955 do 1973, w Kudowie<br />
skończyłam szkołę podstawową i liceum ogólnokształcące.<br />
A potem pojechałam do Wrocławia na studia i już nie<br />
wróciłam. Teraz od wielu lat mieszkam w Gdańsku, ale<br />
w Kudowie jestem co roku, zawsze staram się wygospodarować<br />
z urlopu choć tydzień i pobyć w swoich ukochanych<br />
miejscach, naładować akumulatory na cały rok.<br />
Historia życia dr Beckera przywołała wiele wspomnień.<br />
To człowiek, który uratował mi życie. Jak twierdziła moja<br />
Babcia, tylko jemu zawdzięczam, że żyję. Od 1955 r.,<br />
jako niemowlę, bardzo poważnie zachorowałam i właśnie<br />
dr Becker mimo, że nie był pediatrą, mnie wyleczył. Moja<br />
Babcia była jego pacjentką i darzyła go ogromnym zaufaniem.<br />
Po tym, jak inni lekarze nie mogli sobie poradzić<br />
z moją chorobą, Babcia zaniosła mnie właśnie do niego.<br />
Jego diagnoza była słuszna, a leczenie skuteczne. Mieszkając<br />
tyle lat w Kudowie znałam jego i jego żonę, miałam<br />
też jakąś wiedzę (czytaj − plotki) kim jest. Ale opisana historia<br />
życia rodziny dr Beckera jest bardzo ciekawa i oddaje<br />
w pełni poplątaną historię tej ziemi i mieszkających<br />
tam ludzi. Z dużym przejęciem oglądam stare fotografie,<br />
szukam znajomych twarzy. I znajduję. Nie zawsze przypominam,<br />
sobie nazwiska, ale pamiętam gdzie mieszkali,<br />
albo gdzie pracowali. Rozczuliłam się, rozmarzyłam, a tu<br />
za oknem zima, mnóstwo śniegu i nic nie nastraja pogodnie…<br />
wrócę więc do oglądania zdjęć. Dziękuję raz jeszcze.<br />
Życzę wytrwałości i satysfakcji z dobrze wykonywanego<br />
zadania. A ja… czekam na kolejny numer.<br />
Pozdrawiam, z poważaniem<br />
Nina Wójtowicz<br />
Pozostajemy z wielkim szacunkiem i oddaniem<br />
Red. Nacz. Bronisław MJ Kamiński
WSPOMNIENIA<br />
▶ Jarosław Badacz z Marsylii<br />
Od Redakcji: Pan Jarosław Badacz − mieszkający we Francji − przybył w grudniu 2009 r. na wypoczynek do Kudowy. Od 16 lat jest<br />
za granicą. W swojej bogatej działalności inżynierskiej kierował sieciami ciepłowniczymi, a obecnie pracuje w jednej z rafinerii na południu<br />
Francji. Jako inżynier wie, że rafinerie, przewody ciepłownicze, wodne i energetyczne, infrastruktura komunalna i najbardziej<br />
wyrafinowane technologie − to ciało miasta. Ale duszą miasta jest jego kultura. Dziękujemy naszemu rodakowi za podzielenie się<br />
z Czytelnikami „Pamiętnika” swoimi obserwacjami z Kudowy i okolic.<br />
Mój pobyt w Kudowie w grudniu<br />
2009 r. nie był przypadkowy. Jak zwykle<br />
podświadomość podszepnęła mi<br />
pojechać na pogranicze między dwoma<br />
światami, a Kudowa właśnie takim<br />
miejscem jest. W odległej historii „czeski<br />
kątek”, w obecnie polskiej kotlinie,<br />
w pięknej górskiej, zdrojowej i europejskiej<br />
scenerii.<br />
Od kiedy pamiętam, granice faktyczne<br />
i przenośne przewijały się bez ustanku<br />
w moim życiu. Jako brzdąc z zaciekawieniem<br />
słuchałem opowieści mojego<br />
dziadka, Lemka ze Smerekowca o arbitralnie<br />
wytyczonej polskiej granicy gdzie<br />
ogrody i pola uprawne ojca znalazly sie<br />
nagle po stronie słowackiej, a jego dom<br />
po polskiej. Wizja granicy nie opuszczała<br />
mnie podczas studiów w przygranicznej<br />
Zielonej Górze, gdy wraz z innymi<br />
ruszałem na odkrywanie Berlina<br />
West, w tym czasie jedynego skrawka<br />
Europy Zachodniej bez obowiązkowej<br />
wizy wjazdowej dla swych wschodnich<br />
sąsiadów. To tam właśnie odkryłem indywidualne<br />
ekonomiczne inwencje od<br />
handlu rybkami akwariowymi w słoiku<br />
po konfiturach do stawiania polsko-niemieckiej<br />
fabryki mebli. To też tam zrozumiałem<br />
ze przygraniczne więzi kulturalne<br />
są o wiele trudniejsze do nawiązania<br />
niż te ekonomiczne. Wystarczyło tylko<br />
popatrzeć na trudną pracę edukacyjną<br />
młodych polskich nauczycieli w niemieckich<br />
przygranicznych miejscowościach<br />
na sporadycznych lekcjach otwierających<br />
na polską kulturę... Granica nie opuściła<br />
mnie podczas pracy w Meksykańskiej<br />
Kaliforni. Moj dom stał kilometr od granicy.<br />
Spędziwszy moje dzieciństwo naprzeciwko<br />
eldorado, doskonale mogłem<br />
wejść w skórę przeciętnego Meksykanina<br />
widzącego moją bladą twarz i wykrzykującego:<br />
„Oye Gringo” (Słuchaj Gringo).<br />
Na co odpowiadałem, że nie jestem<br />
Gringo, ale Polakiem pracujacym tak jak<br />
i on po „naszej stronie”.<br />
Meksykanin patrzył zazwyczaj na<br />
mnie z niedowierzaniem: „Polaco”? −<br />
przypominając sobie nagle, że jestem<br />
prawdopodobnie z tego samego kraju co<br />
Jan Pawel II. Po czym następowała braterska<br />
rozmowa w której udowadniałem,<br />
że jestem „swój”.<br />
A teraz jestem na kilkudniowych wakacjach<br />
w Kudowie z rodziną. Jak i w poprzednich<br />
miejscach tak i tutaj granica<br />
jest wszechobecna. W poszukiwaniu sanek<br />
dla dziecka lądujemy na lokalnym<br />
bazarze. Naprzód trafiamy na strefę bułgarską,<br />
a w końcu dochodzimy do polskiej.<br />
Moja polskość zawsze wydawała<br />
mi się nie do podważenia ale okazuje<br />
się, że mój lekko zauważalny obcy akcent<br />
wzbudza podejrzenia u sprzedawcy.<br />
− 500 korun − odpowiada.<br />
− Ale ja jestem Polakiem tak jak i Pan.<br />
Patrzy nieufnie i ponawia:<br />
− No to 65 złotych.<br />
Wychodzimy z naszymi sankami mając<br />
kolejną misję do spełnienia: wyprać<br />
gdzieś nasze rzeczy. W poszukiwaniu automatycznej<br />
pralni w Kudowie trafiamy...<br />
do pobliskiego Nachodu.<br />
Pytamy sie o drogę po polsku a uprzejmi<br />
przechodnie kierują nas na prawo, na<br />
lewo i do preva naza jak to w piosence „se<br />
kolebame”.<br />
W końcu trafiamy na olbrzymi budynek<br />
„Pradelna” z parkingiem wypełnionym<br />
szpitalnymi samochodami i innymi<br />
ciężarówkami. Otwieram nie te drzwi co<br />
trzeba i odkrywam olbrzymie wirujące<br />
maszyny wysokie jak parter i piętro i martwieje.<br />
Otwieram drugie drzwi i natrafiam<br />
na mistrzynie. Mistrzyni poleca sobie<br />
przynieść odzież, po czym wraz z innymi<br />
kobietami poddaje ją wnikliwej lustracji<br />
Kudowa polske město<br />
Jarosław Badacz z Marsylii<br />
i sortowaniu:<br />
− 3 spodnie<br />
− Ano, 3 kalhoty.<br />
− 1 ręcznik<br />
− Ano, 1 osuška...<br />
Okazuje się, że pradelnia jest taka olbrzymia<br />
bo obsługuje wszystkie okoliczne<br />
miasta jak Hronow czy Nachod. Są to<br />
pozostałości komunizmu czy dowód wrodzonej<br />
czeskiej gospodarności? Nie znajdujemy<br />
na to odpowiedzi za to wieczorem<br />
zziębnięci trafiamy do dwupiętrowej restauracji<br />
w Teplicach nad Metuji poleconej<br />
przez pobliska sprzedawczynie.<br />
− Nie idzcie do tej na dolu, tam taki<br />
strasni panaki z pivem ale na horu − radzi<br />
nam jeszcze przyjaźnie przy wyjściu<br />
ze sklepu.<br />
Okazuje się, że restauracja jest całkowicie<br />
zajęta na noworoczny obiad dla<br />
okolicznych pielęgniarek i pielęgniarzy.<br />
Właściciele lokalu litują się jednak nad<br />
z zziębniętymi Polakami z dzieckiem<br />
i usadawiają nas przy blacie barowym.<br />
Tak więc możemy spokojnie wysłuchać<br />
czeskiego noworocznego przemówienia<br />
w nietypowej atmosferze. Po sutym obiedzie<br />
pielegniarki popijają jakiś dziwaczny<br />
alkoholowy napój, typu Becherovka, wyraźnie<br />
rozweselone.<br />
Pokazny Czech rozwiewa moja podejrzenia<br />
:<br />
− To nie Becherovka, ale rum.<br />
− Rum Kubański? − próbuje dociekać.<br />
− Rum Czeski − Pielęgniarz patrzy na<br />
mnie z pobłażliwością i z dumą dodaje:<br />
Kuba ma Fidela, Czechy mają rum – wywołując<br />
ku mojej konsternacji nowe chichoty<br />
pielęgniarek.<br />
2
WSPOMNIENIA<br />
▶ Aleksander Cząstkiewicz<br />
Nie jest nam dane odkryć głębi czeskiego<br />
humoru gdyż nadchodzi dzień odjazdu.<br />
Przed podróżą marzą nam się jeszcze<br />
sławne czeskie knedliczki z bigosem.<br />
Tym razem znajdujemy je.... po polskiej<br />
stronie w Restauracji „Zdrojowej”, gdzie<br />
pichci je wyśmienicie prawdziwy czeski<br />
kucharz.<br />
Wracając do domu w Marsylii patrzę<br />
na kolejną granice, tym razem morska.<br />
Błękit wody łączący się z niebiem podczas,<br />
gdy gdzieś za horyzontem chowa<br />
sie czarny afrykański kontynent. Wracam<br />
myślami do Kudowy.<br />
Jest to miejsce jakich wiele na ziemi,<br />
ale jednocześnie jedyne w swoim rodzaju.<br />
Przeszlość i teraźniejszość zdrojowa<br />
nadają charakter miastu. Kudowianie<br />
noszą nazwiska brzmiące po polsku,<br />
w przeszłości brzmiały po czesku i po<br />
niemiecku. Istnieje świadomość granicy,<br />
ale także nawarstwiania się kultur,<br />
trzech, a może i więcej. Czytałem „Pamiętnik<br />
<strong>Kudowski</strong>”, natrafiłem na koncert<br />
Chopinowski zorganizowany przez<br />
Teatr Wrocławski, zauważyłem bogate<br />
życie kulturalne. Błąkałem się myślami<br />
po różnych pograniczach, które w życiu<br />
poznałem. Porównywałem przygraniczne<br />
pomysły, nie związane z ekonomią,<br />
w różnych miejscach świata. Wspólny<br />
chór grecko-turecki na podzielonym Cyprze,<br />
polsko-niemieckie rodzinne spływy<br />
kajakowe na Sprewie, wieczory poetyckie<br />
francusko-szwajacarskie w pogranicznym<br />
Goumois. Kudowianie mają jeszcze<br />
przed sobą wiele pięknych i ciekawych<br />
wyzwań na przyszłość i wspaniale miejsce<br />
do ich zrealizowania. Czyż nie jest<br />
trafne zdanie Jean Monneta, jednego<br />
z ojców integrującej się Europy, twórcy<br />
Unii Węgla i Stali w 1952 i marzyciela<br />
o wspólnej armii Europejskiej: „Gdybym<br />
mógł zacząć jeszcze raz, zacząłbym nie<br />
od ekonomii,... ale od kultury”?<br />
Od Redakcji: Pan red. Aleksander Cząstkiewicz<br />
z Paryża utrwalił migawki z Kudowy<br />
w czerwcu 2009. Przed oddaniem tego numeru<br />
do druku, zdążył jeszcze uzupełnić je<br />
PS-em z 16 lutego 2010 r. Z przyjemnością<br />
przekazujemy je naszym Czytelnikom.<br />
Migawki z Kudowy-Zdroju<br />
Aleksander Cząstkiewicz z Paryża<br />
Paryż, Strasburg, Norymberga, Praga.<br />
Jeszcze trochę i jestem w Kudowie-Zdroju.<br />
Raptem 1250 km, dwanaście godzin<br />
jazdy samochodem po autostradach<br />
i niewiele ponad 70 km po dobrej czeskiej<br />
drodze. Ostatni raz byłem tu czterdzieści<br />
lat temu i mocno ciekaw jestem<br />
zmian, które myślę z pewnością zaistniały.<br />
Red. Aleksander Cząstkiewicz i prof. Mari Kobayashi w towarzystwie kudowskich Honorowych<br />
Dawców Krwi w strojach szlacheckich<br />
Wspinam się wąską drogą pod górę i po<br />
około 6 km dojeżdżam do Hotelu Uzdrowiska<br />
St. Georges, który bez wątpienia<br />
jest perłą kudowskich hoteli. Położony<br />
700 m n.p.m. i otoczony zielenią traw i liściastych<br />
drzew koi ciszą i spokojem. Słonecznie<br />
uśmiechnięta Monika lokuje nas<br />
w luksusowym pokoju. Wieczorem jemy<br />
bardzo smakowitą i jakże polską kolację<br />
przyrządzoną przez szefa kuchni Marcina.<br />
Potem wypalony papieros na dużym<br />
dziedzińcu-parkingu, a przed snem sauna<br />
i basen. Nic dodać i nic ująć.<br />
Nazajutrz w gabinecie lekarskim przyjmuje<br />
mnie niezwykle sympatyczny lekarz<br />
dr. Janusz Chechelski, który receptą zaleca<br />
kilka zabiegów na moje bolące plecy, które<br />
smukłymi palcami masuje śliczna Natalia.<br />
Dodam tylko, iż cała prawa parterowa<br />
strona hotelu idąc od wejścia to komleks<br />
medyczno-rekreacyjny przeznaczony na<br />
różnorodne zabiegi. Mówiąc po prostu<br />
– Klinika Zdrowia i Urody. Brawo więc<br />
Państwu Rutkowskim za pomysł i niebagatelne<br />
finansowe inwestycje za przetworzenie<br />
byłych wojskowych koszar w oazę<br />
hotelowo-leczniczego komfortu. Bez bruderszaftu<br />
przechodzimy z doktorem na ty<br />
i Janusz oprowadza nas (towarzyszy nam<br />
moja żona Japonka, mezzosopran Marie<br />
3
WSPOMNIENIA<br />
▶ Aleksander Cząstkiewicz<br />
Kobayashi) po Kudowie. Zatrzymujemy<br />
się przed Pomnikiem Trzech Kultur. Znakomity<br />
pomysł ojców miasta upamietający<br />
mieszankę kultur czeskiej-niemieckiej<br />
i polskiej. Pomnik ma kształt łuku tęczy<br />
wbitego w ziemię. Obok umiejscowiona<br />
jest statua piastowskiej księżniczki Anny<br />
Świdnickiej uznanej uchwałą Rady Miejskiej<br />
Patronką Kudowy-Zdroju. Nieco dalej<br />
trafiamy na Kaplicę Czaszek usytuowaną<br />
tuż koło kościoła św. Barbary. Wnętrze<br />
kaplicy to ściany i sufit wyłożone trzema<br />
tysiącami czaszek i kości ludzkich, a pod<br />
podłogą jeszcze ponad 20 tysięcy. Te starannie<br />
ułożone piszczele to pozostałości<br />
ofiar wojen śląskich i zarazy. Kudowa jako<br />
kurort znana już była w XVII w. ze względu<br />
na swoje walory przyrodolecznicze,<br />
łagodny klimat i sąsiedztwo pięknych Gór<br />
Stołowych.<br />
I oto jesteśmy w sercu Parku Zdrojowego<br />
w którym znajduje się Pijalnia Wód<br />
Mineralnych. Prowadzeni przez Janusza<br />
pijemy wody ze źródeł Jędrzeja Sniadeckiego<br />
i Leona Marchlewskiego, a według<br />
Janusza pili je przed nami Winston<br />
Churchill, Bruno Schultz, Karol Wojtyła<br />
i wielu, wielu innych. Kudowa liczy wielką<br />
ilość hoteli, szpitali, domów zdrowia<br />
i wypoczynku, których w moich małych<br />
migawkach nie sposób wymienić. Wspomniane<br />
wody mineralne leczą choroby<br />
serca, dróg oddechowych, niedokrwistości,<br />
tarczycy, a spacer po parku pokrytym<br />
płaszczem świerków, dębów, sosen i wielu<br />
innych liściastych i kwietnych drzew<br />
oraz rozmaitości kwiatowych klombów<br />
i łanów dzikiego czosnku wpływa kojąco<br />
tak na chorych jak i zdrowych.<br />
Janusz pokazuje nam stary bo już<br />
stuletni szpital uzdrowiskowy Polonia<br />
w którym mieści się Teatr Zdrojowy<br />
miejsce Międzynarodowych Festiwali<br />
Moniuszkowskich poświeconych ojcu<br />
polskich oper Stanisławowi Moniuszce.<br />
Dzięki Januszowi mam przyjemność poznać<br />
i rozmawiać z młodym i dynamicznym<br />
v-ce burmistrzem Kudowy Piotrem<br />
Maziarzem, który opowiada o planach<br />
rozwoju tego kurortu i pomocy finansowej<br />
jaką miastu daje Unia Europejska.<br />
W Kudowie uderza dbałość o każdy<br />
skrawek chodnika i ziemi. Nie zawiodły<br />
mnie moje przewidywania. Kudowa wypiękniała<br />
i stała się narzeczoną Europy.<br />
Duszniki-Zdrój gdzie pojechałem po<br />
paru dniach w porównaniu do Kudowy<br />
Dyrektor muzeum pokazuje red. Cząstkiewiczowi zabytkowe urządzenia do robienia masła”<br />
wyglądają sieroco − bo biedne i niezadbane.<br />
Jedynie Dworek Chopina i jego<br />
otoczenie mówią coś o dawnej świetności<br />
tego uzdrowiska. Ale wróćmy do Kudowy<br />
i do luksusu jedynego 4-gwiazkowego<br />
Hotelu Kudowa. Pięknie położony<br />
pięciopiętrowy budynek oddalony nieco<br />
od głównej ulicy prezentuje sie godnie<br />
i zachęca do odwiedzin. W dużym holu<br />
witani jesteśmy przez uroczą i pełną<br />
wdzięku Izabelę Kozłowicz, która oprowadza<br />
nas po komfortowych pokojach.<br />
Na dole w absolutnej ciszy sauna, łaźnia<br />
parowa, jacuzzi i duży basen. Osobno<br />
różne urządzenia sportowe dla utrzymania<br />
formy ciała. Na parterze wspaniałe<br />
i z gustem urządzone wnętrze restauracji.<br />
Nic tylko jeść. Zachwyceni obiecujemy<br />
powrócić w przyszłym roku i pobyć<br />
co najmniej tydzień, a także namówić<br />
Francuzów na przyjazd i pobyt, bowiem<br />
ceny i jakość w porównaniu do tych we<br />
Francji są więcej niż zachęcające. Skoro<br />
mowa o Francuzach to koniecznie poradzę<br />
im wizytę w Muzem Żaby, gdzie<br />
eksponowanych jest około trzech tysięcy<br />
żab z dwudziestu krajów świata. Dawna<br />
malutka osada Pstrążna stała się częścią<br />
integralą Kudowy. Za namową Janusza<br />
jedziemy do Gospodarstwa Rybnego<br />
Marka Maciejewskiego, który opowiada.<br />
Pochodzę z Mazur i kiedy tu przyjechałem<br />
brakowało mi wody. Zacząłem więc<br />
kopać w ziemi z myślą założenia stawów.<br />
Okoliczni mieszkańcy i sąsiedzi stukali<br />
się w głowy i brali mnie za wariata.<br />
Uparty kopałem dalej i teraz mam trzy<br />
stawy, a w nich ryby. Nikt już się nie stuka<br />
w głowę. Dominuje zazdrość i zawiść<br />
co mi zresztą nie przeszkadza. Marek podaje<br />
wędkę z haczykiem nadzianym ziarnem<br />
kukurydzy mojej Marysi, która po<br />
kilku sekundach wyciąga dużego pstrąga.<br />
Jeszcze jeden rzut wędką i po chwili na<br />
drewnianym stole lądują dwa przepyszne<br />
w maśle upieczone pstrągi. Ta gastronomiczna<br />
rozkosz kosztuje nas dwadzieścia<br />
dwie polskie złotówki. Wracając wstępujemy<br />
do Muzeum Kultury Ludowej położonego<br />
na zboczu góry, gdzie pełno starych<br />
przedmiotów i sprzętów używanych<br />
w XVIII wieku. Koroną skansenu jest<br />
stara i jeszcze czynna zabytkowa kuźnia.<br />
Siedem dni nie pozwala na zwiedzania<br />
wszystkich miejsc i uroków Kudowy jak<br />
i bardzo bliskich gór. Stąd mój tekst nazwałem<br />
migawkami z…. Nie mogę jednak<br />
opuścić mojej Polski bez sprawienia<br />
Marii niespodzianki. Otóż jadąc w kierunku<br />
Lewina skręciłem na dróżkę wiodącą<br />
do Jarkowa na końcu której trafiłem<br />
na coś w Polsce niespotykanego. Upór<br />
i pasja Pana Majchera i lata pracy doprowadziły<br />
do stworzenia autentycznej miniatury<br />
ogrodu japońskiego. Zauroczony<br />
nie wierzę własnym oczom. To przecież<br />
4
WSPOMNIENIA<br />
Celnik czeski zasugerował, żeby<br />
cofnąć się do Kralików i tam dowiadywać<br />
się na posterunku milicji czy<br />
granica jest otwarta. Postanowiliśmy<br />
przeczekać noc w samochodach niedaleko<br />
granicy. W międzyczasie kilka<br />
razy podjeżdżaliśmy do przejścia<br />
sprawdzając, czy są jakieś nowe informacje.<br />
Niestety nie było. Noc była<br />
wyjątkowo mroźna. Do granicy dojeżdżały<br />
kolejne samochody.<br />
–<br />
Rano około godziny 7 00 podjechaliśmy<br />
ponownie na przejście gdzie<br />
dowiedzieliśmy się, że jest ono nadal<br />
zamknięte. Niestety nie udzielono<br />
nam odpowiedzi do kiedy i dlaczego.<br />
Zmarznięci i mocno zaniepokojeni<br />
zdecydowaliśmy się pojechać do<br />
Kralików i tam poczekać na otwarcie<br />
restauracji licząc, że być może czegoś<br />
się dowiemy. Dzień wcześniej,<br />
zafundowaliśmy sobie obfitą kolację<br />
w Brnie wykorzystując ostatnie korony<br />
czeskie bo śniadanie czekało na<br />
nas już w domu.<br />
–<br />
W restauracji w Kralikach poinformowaliśmy<br />
barmana, że jesteśmy Polakami<br />
i chcemy się zagrzać i wypić<br />
coś gorącego lecz nie mamy koron.<br />
Zapytaliśmy czy możemy zapłacić<br />
dolarami. Niestety uzyskaliśmy negatywną<br />
odpowiedź. Poprosiliśmy<br />
o włączenie radia z polską stacją.<br />
Usłyszeliśmy przemówienie gen. Jaruzelskiego.<br />
Słowa „stan wojenny”<br />
całkowicie nas poraziły.<br />
–<br />
Pojawił się lęk i pytania: co się<br />
dzieje w kraju, co mamy robić i kto<br />
może nam pomóc. Przy sąsiednich<br />
stolikach były jeszcze inne polskie<br />
rodziny znajdujące się w podobnej<br />
sytuacji. Barman i kelnerzy, młodzi<br />
ludzie, byli dla nas bardzo mili.<br />
Przyznali, że oni wiedzą, jak można<br />
czuć się w takiej sytuacji bo sami pamiętają<br />
1968 r. i dlatego bardzo nam<br />
współczują. Poczęstowali nas gorącą<br />
herbatą i piwem.<br />
–<br />
Kilkakrotnie próbowaliśmy dowiedzieć<br />
się na posterunku milicji jak<br />
wygląda sytuacja na przejściu. Niestety,<br />
milicjanci byli bardzo niemili<br />
i oficjalni. Odmawiali podjęcia próby<br />
kontaktu z posterunkiem granicznym.<br />
Podróżni dociekający przyczyn<br />
zatrzymania ich na granicy byli coraz<br />
bardziej natarczywi i zdesperowani.<br />
Milicjanci odpowiadali, proszę<br />
oddać paszporty to porozmawiamy.<br />
Nikt tego nie uczynił. Atmosfera była<br />
coraz bardziej napięta i nerwowa.<br />
Przez moment pomyślałem co by się<br />
stało gdybym sforsował szlaban i na<br />
siłę przejechałbym granicę. Z naszym<br />
problemem kierowali nas do polskiej<br />
ambasady.<br />
–<br />
Przykra, ale i zrozumiała była również<br />
reakcja jednego ze starszych<br />
przechodniów, który zobaczywszy, że<br />
jesteśmy Polakami ostukał laską koła<br />
samochodu wypominając nam interwencję<br />
z 1968 r.<br />
Poza tą incydentalną reakcją spotykaliśmy<br />
się z sympatią i troską, myślę, odnoszoną<br />
szerzej niż do naszego kraju.<br />
–<br />
Przerażeni, głodni i bez czeskiej<br />
waluty postanowiliśmy udać się do<br />
Kościoła. Nie chcieliśmy wzbudzać<br />
podejrzeń więc wysłaliśmy tam tylko<br />
dwie osoby. Właśnie kończyła się<br />
msza św. Naszą sytuację przedstawiliśmy<br />
księdzu już na zakrystii. Był tam<br />
też kościelny i ministrant.<br />
Ksiądz , stary człowiek ,obawiał się,<br />
że jeżeli jego tam zabraknie miejscowy<br />
Kościół zostanie zamknięty.<br />
Po rozmowie z kościelnym ksiądz<br />
uzgodnił, że ten zaprowadzi nas do<br />
mieszkającej tam Polki, matki ministranta,<br />
która zorganizuje dla nas nocleg<br />
i posiłki. Poszliśmy za nim trzymając<br />
się w pewnej odległości, aby<br />
nie wzbudzać podejrzeń. Kościelny<br />
zaprowadził nas na osiedle domków<br />
jednorodzinnych dyskretnie wskazując<br />
dom, do którego mamy wejść.<br />
Kobieta, którą zastaliśmy w środku<br />
już o wszystkim wiedziała. Zaproponowała<br />
nam pomoc deklarując, że razem<br />
ze znajomymi zorganizuje nam<br />
nocleg. W kościele każdy miał dostać<br />
kartkę z adresem, pod który miał się<br />
udać. Kobieta zaznaczyła, że boją się<br />
o księdza, który nam pomógł.<br />
Nie chciała, żeby miał jakiekolwiek<br />
problemy związane z powyższą sytuacją.<br />
Jeżeli zostałby zabrany, jedyny<br />
Kościół w okolicy zostałby zapewne<br />
zamknięty. Podziękowaliśmy za pomoc<br />
i zastrzegliśmy, że przed skorzystaniem<br />
z niej spróbujemy jeszcze raz<br />
przekroczyć granicę.<br />
–<br />
Około 12.00 przyjechaliśmy na przejście,<br />
które okazało się być otwarte.<br />
Czesi przeprowadzili bardzo szczegółową<br />
kontrolę musieliśmy wyładować<br />
wszystko z samochodu, nie<br />
mówili nam czego szukają. Po przeszukaniu<br />
wszystkiego przejechaliśmy<br />
na stronę polską.<br />
Polski celnik sprawdził paszporty<br />
i poinformował nas, że mamy jechać<br />
nie zatrzymując się. Uprzedził nas, że<br />
po drodze możemy napotkać pojazdy<br />
wojskowe bo w kraju wprowadzony<br />
został stan wojenny.<br />
W pewnym momencie napotykamy<br />
wolno jadący przed nami wojskowy<br />
transporter opancerzony.<br />
I tu chwila odreagowania napiętej<br />
atmosfery, pojawiło się pytanie, czy<br />
można wyprzedzać pojazdy wojskowe<br />
i to w stanie wojennym. Spróbowaliśmy<br />
i udało się.<br />
(Wypowiedź na spotkaniu legniczan w Ośrodku<br />
Dziennikarzy w Jakubowicach, we wrześniu 2009 r.)<br />
Stan wojenny został wprowadzony<br />
13 grudnia 1981 r. na terenie całego kraju,<br />
na podstawie uchwały Rady Państwa<br />
z dnia 12 grudnia 1981 r. Ta uchwała<br />
Rady Państwa została poparta uchwałą<br />
Sejmu z dnia 25 stycznia 1982 r. Stan<br />
wojenny został zniesiony 22 lipca 1983 r.<br />
7
WSPOMNIENIA<br />
podróży do Polski, w Warszawie, powiedział<br />
do księży i kleryków: Kapłan jest po<br />
to, by głosić Chrystusa i spełniać posługę<br />
sakramentalną, a nie być biznesmenem,<br />
czy budowlańcem.<br />
•<br />
Ciągle uważałem i uważam, że proboszcz<br />
ma traktować swoich parafian jak<br />
bliskich krewnych i nie robić specjalnych<br />
różnic między parafianami, na przykład<br />
na przyjaznych i nieprzyjaznych,<br />
bo wszyscy są dziećmi bożymi. Ma mieć<br />
styl życia, jaki mają parafianie. Najwyżej<br />
może mieć wyższe półki, jak mają przeciętni<br />
parafianie, ale powinien mieścić się<br />
w zakresie życia parafian. Każdy wyższy<br />
styl życia od parafian już parafian dzieli,<br />
tak samo, jak specjalne pochwały pewnych<br />
ludzi. Z racji wieku i doświadczenia<br />
mogę tak powiedzieć.<br />
Z woli bożej, w czasie mojej pracy<br />
w parafii Czermna wyrosły dwa powołania<br />
kapłańskie: ksiądz Wojciech Łata ze<br />
Słonego i ksiądz Grzegorz Góra z Czermnej.<br />
Wojciecha uczyłem od drugiej klasy,<br />
a Grzegorza ochrzciłem na początku<br />
swojej pracy w Czermnej, prowadziłem<br />
do pierwszej komunii świętej, do sakramentu<br />
bierzmowania i na święceniach<br />
kapłańskich ubrałem w ornat. Obydwom<br />
asystowałem na prymicjach.<br />
•<br />
Wizytacja 1998<br />
Tak zapracowany przeżyłem w Kudowie-Czermnej<br />
wiele lat. Miałem nawet<br />
ze strony parafian zapytania, czy ja nigdy<br />
nie choruję, bo zawsze jestem i odprawiam.<br />
Lat jednak przybywało i człowiek<br />
stopniowo topniał. Sam zaczynałem<br />
już myśleć o swoim odejściu z parafii,<br />
ale jeszcze z nikim się tym nie dzieliłem.<br />
Zbliżył się czas wizytacji biskupiej.<br />
W 1998 r. dekanat polanicki miał wizytować<br />
ksiądz biskup Tyrawa, pomocniczy<br />
biskup wrocławski.<br />
•<br />
Zanim przejdę do wydarzeń chcę wcześniej<br />
przypomnieć i powtórzyć naukę<br />
o pewnych sprawach kościoła świętego:<br />
1. Kościół wyraźnie, w oparciu o pismo<br />
święte uczy, że „każdy kapłan jest<br />
z ludu wzięty i dla ludu postawiony”.<br />
Ma iść za Chrystusem, bo takie jest powołanie.<br />
Chrystus mówi, że przyszedł<br />
na świat nie po to by jemu służono, ale<br />
aby służyć. Stąd praca księdza ma być<br />
pracą służebną we wszystkich jej rozmiarach.<br />
2. Kościół święty uczy, że istnieje łaska<br />
stanu. W zależności od realizacji życia<br />
Bóg pomaga, o ile się z Duchem<br />
Świętym współpracuje (współmałżonek<br />
w czasie sakramentu małżeństwa<br />
ożywia pewne pola na działania Ducha<br />
Świętego, by mógł być dobrym współmałżonkiem<br />
i rodzicielem. Ksiądz<br />
otrzyma też łaskę bożą, by mógł być<br />
dobrym księdzem, jeżeli z Duchem<br />
Świętym współpracuje. Nic nie dzieje<br />
się w życiu bez zgody człowieka).<br />
Każdy biskup jest kapłanem, ale mamy<br />
w nim widzieć następcę Apostołów.<br />
Bez jego zgody Duch Święty sam nie<br />
działa. W oparciu o taką naukę, ja<br />
tak przeżywałem każdą wizytację.<br />
A w swoim długim życiu wizytacji<br />
miałem wiele. Już w pierwszym dniu<br />
tej wizytacji, wieczorem było udzielenie<br />
sakramentu bierzmowania. Kiedy<br />
wyszedłem przed kościół, aby przywitać<br />
wizytującego biskupa i wprowadzić<br />
do kościoła, zorientowałem się z miejsca,<br />
że coś będzie ciekawego w czasie<br />
wizytacji. I intuicja mnie nie zawiodła.<br />
Ksiądz biskup wchodząc do kościoła,<br />
w którym byli już młodzi ludzie oczekujący<br />
na sakrament i ja wprowadzający,<br />
oczekiwaliśmy, że jako następca<br />
apostołów przy wejściu pobłogosławi<br />
obecnych, jak to normalnie robią biskupi.<br />
Nie mogłem doczekać się znaku<br />
krzyża. Natomiast dostrzegłem skrupulatne<br />
oględziny całego otoczenia.<br />
Pozostało czekać na rozwój.<br />
3. W czasie święceń kapłańskich, każdy<br />
młody ksiądz składa przysięgę posłuszeństwa<br />
księdzu biskupowi udzielającemu<br />
święceń i jego następcom. Ta<br />
przysięga każdego z nas obowiązuje<br />
przez całe życie. Życie księdza powinno<br />
być zbudowane na pokorze<br />
i posłuszeństwie. Kto wie, czy to nie<br />
jest korzeniem porządku w kościele,<br />
często myślę w taki sposób. Każdego<br />
z nas w sposób bezbłędny oceni sam<br />
Pan Bóg.<br />
Wizytacja dobiegła końca i nie trzeba<br />
było myśleć w sposób szczególny, by wyciągnąć<br />
wniosek, że ocena będzie taka,<br />
jaki był cel wizytacji. Mój przełożony<br />
uznał, że czas pracy mojej dobiegł końca.<br />
Nie było żadnej rozmowy ze mną, tylko<br />
same pisma. Tu, w Kudowie spędzał ostatnie<br />
lata życia mój przyjaciel ks. Bronisław<br />
Jakubiec i jego rada była taka, by nie starać<br />
się o specjalną audiencję, a czekać na<br />
wezwanie, bo może być. Takiego wezwania<br />
na przyjazd nie doczekałem się. Moja<br />
rzeczą było posłuchać mojego przełożonego<br />
i zrobić jak on chce. W międzyczasie<br />
spotkałem księdza infułata Leona Czaję,<br />
który doktoryzował się w Rzymie. On<br />
powiedział mi wyraźnie, że tego życzy sobie<br />
ksiądz kardynał. Do niego − z własnej<br />
inicjatywy bez moich sugestii − pojechali<br />
z Kudowy panowie: Roman Deryło, Czesław<br />
Kręcichwost, Bronisław Kamiński<br />
i Andrzej Kowalik, uzgodniwszy telefonicznie<br />
to spotkanie. Po powrocie, delegacja<br />
przekazała mi uwagi księdza kardynała.<br />
Nie miał żadnych do mnie zarzutów,<br />
miał powiedzieć, że mocno w Czermnej<br />
siedzę, ale że mam słuchać biskupa. Tak,<br />
w roku 1999 przestałem proboszczować<br />
i przeszedłem na emeryturę, zgodnie z życzeniem<br />
przełożonego.<br />
Parafię miałem przekazać mianowanemu<br />
następcy i odejść z parafii 27 czerwca<br />
1999 r. Obchodziłem w tym dniu 40-lecie<br />
kapłaństwa. Na 40-lecie kapłaństwa<br />
i przekazanie parafii przybył ksiądz biskup<br />
Józef Pazdur. W jego obecności parafia<br />
została przekazana następcy. W tym<br />
też dniu, za moją zgodą, otrzymałem Honorowe<br />
Obywatelstwo Kudowy-Zdroju.<br />
Kilkanaście dni później źle się poczułem<br />
i po badaniach dowiedziałem się, że mam<br />
chorobę Parkinsona. Nabyłem mieszkanie<br />
w kudowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej,<br />
rozpocząłem leczenie i zamieszkałem<br />
w tym nabytym mieszkaniu, nie zajmując<br />
miejsca w domu księży emerytów.<br />
11
WSPOMNIENIA<br />
most. Na środku tego mostu była wyznaczona<br />
linia, która była granicą państwową.<br />
Most ten przetrwał w stanie nie<br />
naruszonym do czasu wybudowania nowego<br />
mostu betonowego w roku 1985.<br />
W okresie międzywojennym ruch osobowy<br />
nie podlegał specjalnym ograniczeniom.<br />
Czesi chodzili do Kudowy na koncerty,<br />
wycieczki oraz zabawy w lokalach.<br />
Dużo czeskich zespołów muzycznych<br />
grało w lokalach w Kudowie i okolicy<br />
oraz koncertowało w parku zdrojowym.<br />
Niemieccy turyści także odwiedzali Nachod<br />
i okolice. Szczególnym zainteresowaniem<br />
kuracjuszy z Kudowy cieszyła<br />
się restauracja hotelu „Bohemia” znajdującego<br />
się w Małej Czermnej, gdzie także<br />
można było przekraczać granicę. Dnia<br />
15 marca 1939 r. o godz. 9.45 przez most<br />
wkroczyły na terytorium Czechosłowacji<br />
wojska niemieckie i obsadziły wszystkie<br />
kluczowe urzędy w Nachodzie. Rozpoczęła<br />
się okupacja Czechosłowacji.<br />
Z dniem 30 września 1940 r. zniesiono<br />
granicę celną pomiędzy Rzeszą Niemiecką,<br />
a powstałym 1 X 1940 r. Protektoratem<br />
Czech i Moraw. Jak podają<br />
czeskie źródła, po zniesieniu granicy celnej<br />
w ciągu kilku dni zostały wykupione<br />
w Nachodzie i okolicy towary, które nie<br />
były objęte systemem rozdzielczym.<br />
W lutym 1945 r. Niemcy podjęli decyzję<br />
o budowie połączenia kolejowego od<br />
Stacji w Słonem (dokąd była doprowadzona<br />
linia kolejowa w 1905 r.) do trakcji<br />
kolejowej w Beloves. Przy budowie tego<br />
połączenia pracowali jeńcy rosyjscy, pracownicy<br />
zakładów naprawy sprzętu lotniczego<br />
w Nachodzie − Babi oraz więźniarki<br />
Żydówki z obozu pracy w Kudowie − Zakrzu.<br />
Budowę linii kolejowej wraz z mostem<br />
drewnianym zakończono 20 kwietnia<br />
1945 r.(dzień urodzin Hitlera). Na temat,<br />
ile i jakich pociągów przejechało tą trasą,<br />
krąży wiele niesprawdzonych informacji.<br />
Według najnowszych ustaleń kronikarza<br />
Beloves, Pana Antonina Samek, sytuacja<br />
wyglądała następująco: nie licząc jazd<br />
próbnych, z Nachodzkiego dworca kolejowego<br />
w dniu 3 maja 1945 r. o godz.11.32<br />
wyjechał pociąg osobowy kursowy do Kudowy.<br />
W dniu 5 maja przyjechał od strony<br />
Próba wytrzymałościowa drewnianego mostu kolejowego na rzece Metuji<br />
Kudowy i w tym samym dniu odjechał pociąg<br />
pancerny niemiecki. Członkowie czeskiego<br />
ruchu oporu z Nachodu przemieścili<br />
stojący na stacji w Lewinie niemiecki<br />
skład towarowy z amunicją do Nachodu.<br />
Na stacji w Nachodzie zauważono, że skład<br />
ten jest zaminowany. Na szczęście nie nastąpił<br />
wybuch. Po wyzwoleniu, to jest 12<br />
maja 1945 r., pojechał do Kudowy pociąg<br />
Czerwonego Krzyża w celu udzielenia pomocy<br />
więźniarkom w obozie w Zakrzu. Po<br />
przyjeździe okazało się, że nie ma komu<br />
udzielać pomocy, ponieważ wszystkie kobiety<br />
opuściły już obóz i pociąg wrócił do<br />
Nachodu. Ponieważ w tym czasie pomiędzy<br />
Polską a Czechosłowacją panowały<br />
chłodne stosunki polityczne, to linia ta nie<br />
była później eksploatowana. W 1947 roku<br />
po stronie czeskiej linia kolejowa wraz<br />
z mostem została rozebrana przez oddział<br />
wojska czeskiego z Pardubic.<br />
•<br />
Po stronie niemieckiej urząd celny do<br />
roku 1934 miał siedzibę w Słonem (aktualnie<br />
Słone nr 131). W 1934 r. oddano do<br />
użytku nowy budynek blisko granicznego<br />
mostu i tam przeniesiono urząd celny<br />
oraz wyznaczono miejsce odpraw celnych.<br />
W budynku tym były pomieszczenia służbowe<br />
oraz mieszkania funkcjonariuszy<br />
celnych. Natomiast po czeskiej stronie,<br />
w związku z zniesieniem granicy celnej,<br />
dnia 30 września 1940 r. przestał funkcjonować<br />
czeski urząd celny. Po likwidacji<br />
urzędu celnego, trzech funkcjonariuszy<br />
zostało przeniesionych do Powiatowego<br />
Urzędu w Nachodzie, a czterech do niemieckiego<br />
urzędu celnego w Słonem. Dnia<br />
4 maja 1945 r. po południu przyszedł do<br />
budynku czeskiego urzędu celnego (gdzie<br />
od zamknięcia urzędu mieszkały rodziny<br />
czeskich celników) czeski oficer z policji<br />
w Nachodzie, odwołał czeskich celników<br />
z niemieckiego urzędu celnego i nakazał<br />
im służyć w czeskim urzędzie celnym.<br />
Następnie udał się do niemieckiego urzędu<br />
celnego, gdzie kierownikowi urzędu<br />
oznajmił, że od tej chwili służba celna<br />
będzie funkcjonować tylko w czeskim<br />
urzędzie celnym. Niemieccy urzędnicy<br />
podporządkowali się temu poleceniu. Po<br />
przyjęciu do wiadomości tego polecenia,<br />
niemieccy celnicy prawdopodobnie<br />
w nocy opuścili budynek, pozostawiając<br />
swoje mieszkające tam rodziny. W tym<br />
czasie od strony Kudowy granicę przekraczali<br />
uciekinierzy z Niemiec oraz niemieckie<br />
jednostki wojskowe. Szczególnie duży<br />
ruch był w dniach 7-9 maja.<br />
•<br />
W tym czasie granicę przekroczyło około<br />
40 000 żołnierzy niemieckich. W dniu 9<br />
maja około godz. 16 ruch zarówno cywili,<br />
jak i żołnierzy niemieckich zakończył się.<br />
13
WSPOMNIENIA<br />
Wszczęto 50 postępowań karno skarbowych.<br />
Zajęto takie towary, jak: płaszcze<br />
ortalionowe, zegarki naręczne, paski<br />
do zegarków, rajstopy i pończochy z włókien<br />
syntetycznych, bluzki z dzianiny, zapalniczki.<br />
Pracowało 13 funkcjonariuszy.<br />
Dnia 2 III 1969 r. ujawniono u obywatela<br />
włoskiego, wyjeżdżającego z Polski po<br />
pobycie służbowym, 11 zabytkowych<br />
ikon o ogólnej wartości 206 000 zł. Natomiast<br />
w marcu 1970 r. zostaje ujawniony<br />
w przywozie do Polski przemyt złota i wyrobów<br />
ze złota o wartości ponad 2 mln zł.<br />
Przemyt ten ujawniono w samochodzie<br />
marki „Warszawa”. Miejscem ukrycia był<br />
zbiornik na paliwo, w którym ujawniono<br />
zaszyte w bandaż o długości około 5 m,<br />
100 szt. bransolet ze złota oraz kilkanaście<br />
sztabek złota. Zwiększający się ruch<br />
turystyczny i samochodów ciężarowych<br />
wymagał całkowitej zmiany organizacji<br />
pracy na przejściu granicznym. Dotychczas<br />
wszystkie czynności administracyjne<br />
były dokonywane na małej sali odpraw,<br />
która znajdowała się w budynku.<br />
Plac odpraw nie posiadał żadnego zadaszenia.<br />
Przy nie sprzyjających warunkach<br />
atmosferycznych, na zewnątrz nie<br />
można było dokonać żadnych czynności.<br />
Należało całkowicie zmienić organizację<br />
odpraw paszportowo-celnych, poprzez<br />
przeniesienie tych czynności z budynku<br />
na plac odpraw.<br />
•<br />
W 1971 roku zakończono przebudowę<br />
przejścia granicznego. Wybudowano<br />
nową wiatę nad placem odpraw celno-paszportowych<br />
oraz pomieszczenia<br />
biurowe pod wiatą i tam przeniesiono<br />
odprawy podróżnych oraz samochodów<br />
ciężarowych. W budynku pozostały tylko<br />
pomieszczenia biurowe administracyjne.<br />
Dzięki temu można było sprawnie<br />
dokonać odpraw, których ilość znacznie<br />
wzrosła i wynosiła: w ruchu osobowym<br />
odprawiono 597 156 osób, w tym na<br />
podstawie paszportów 121 676 osób,<br />
samochodów 56 225 w tym 9 077 ciężarowych.<br />
Wszczęto 99 spraw karno-skarbowych.<br />
Zatrudnionych było w dalszym<br />
ciągu 13 funkcjonariuszy celnych.<br />
Od początku lat siedemdziesiątych,<br />
w wyniku nowej polityki państwowej,<br />
zaczyna się z każdym rokiem zwiększać<br />
ruch turystyczny, zarówno cudzoziemców,<br />
jak i krajowców. Cudzoziemcy<br />
w tym okresie, korzystając z bardzo dużej<br />
różnicy cen, bardzo często usiłują wywozić<br />
przedmioty zabytkowe, podlegające<br />
zakazowi wywozu z Polski, to jest wytworzone<br />
przed 9 V 1945 r.<br />
•<br />
W 1972 r. ujawniono kilka prób wywiezienia<br />
z Polski przedmiotów zabytkowych.<br />
W jednym przypadku ujawniono<br />
w samochodzie osobowym przedmioty<br />
o bardzo dużej wartości muzealnej. Były<br />
to: rękopis na pergaminie, wystawiony<br />
w Perugii w 1295 r. w sprawie odpustu<br />
Św. Klary, rękopis na pergaminie wystawiony<br />
w Rzymie w 1400 r. zatwierdzający<br />
inkorporację wsi Kostomłoty na<br />
rzecz Klasztoru Kanoników Regularnych<br />
w Kłodzku, pojedyncze kartki – kroniki<br />
kościelnej z XVII w., Biblii z XIV w. oraz<br />
rysunki z XVIII w. wykonane na papierze<br />
czerpanym.<br />
Przedmioty te wywoził profesor uniwersytetu<br />
mającego siedzibę w jednym<br />
z państw w Europie Zachodniej. Jak się<br />
później okazało, część zajętych przedmiotów<br />
pochodziła z kradzieży z klasztoru<br />
Jezuitów w Kłodzku. W 1974 r.<br />
Widok na przejście graniczne w 1972 r.<br />
ujawniono u cudzoziemca w wywozie<br />
z Polski zabytkowe srebrne monety oraz<br />
znaczki pocztowe o wartości ponad 500<br />
000 zł. Ujawniono także kilka prób wywiezienia<br />
ikon. Natomiast krajowcy<br />
wywożą i przywożą wszystko, co można<br />
spieniężyć z zyskiem. Taki sposób<br />
postępowania zaczął się od tego czasu,<br />
kiedy można było wyjeżdżać za granicę<br />
w miarę swobodnie, ale przydział dewiz<br />
był bardzo skromny (książeczki walutowe).<br />
W tym czasie nie było powszechnych<br />
kont dewizowych, a wywóz dewiz<br />
poza przydziałem był nielegalny. Wyjazd<br />
na urlop był stosunkowo drogi (w kraju<br />
tanie wczasy zakładowe w tych samych<br />
ośrodkach i w towarzystwie tych samych<br />
kolegów z pracy), co było powodem<br />
do inicjatywy w zakresie zwrócenia się<br />
przynajmniej części poniesionych kosztów.<br />
Niektórzy doszli do takiej wprawy,<br />
że wyjazd na urlop za granicę zwracał<br />
się im w 100%. Myślę, że te pierwsze doświadczenia<br />
indywidualne zaowocowały<br />
później po zmianie systemu politycznego<br />
w tak wielką kreatywność indywidualną<br />
ludzi w handlu i gospodarce. W tym<br />
czasie wywożono z Polski: kosmetyki,<br />
pościel, aparaty fotograficzne, kryształy,<br />
narzędzia ślusarskie, łożyska kulkowe,<br />
sprzęt RTV, sprzęt turystyczny, kawior,<br />
skóry z lisów i norek, futra, wódkę.<br />
15
WSPOMNIENIA<br />
Natomiast przywożono dewizy, koszulki<br />
„Polo”, pończochy i rajstopy<br />
z włók. syntetycznych, taśmy ozdobne<br />
do kwiatów, kamienie syntetyczne, wyroby<br />
ze złota, szczególnie pierścionki<br />
i łańcuszki. Przemyt łańcuszków ze złota<br />
był tak atrakcyjny, że nawet cudzoziemcy<br />
się tym trudnili. Takim przykładem jest<br />
ujawnienie przemytu u obywatela Syrii<br />
2 766 szt. łańcuszków ze złota, 2 419<br />
wisiorków ze złota, o łącznej wadze 9 kg<br />
350 g i wartości 9 350 000 zł. Ujawnione<br />
wyroby znajdowały się w 11 pakunkach<br />
w samochodzie VW Mikrobus w następujących<br />
miejscach: wewnątrz przewodu<br />
łączącego silnik z urządzeniem wentylacyjnym<br />
oraz wewnątrz metalowych kanałów<br />
wentylacyjnych znajdujących się<br />
pod tablicą rozdzielczą.<br />
Tak intensywny wzrost zarówno ruchu<br />
turystycznego, jak i obrotu towarowego<br />
przez granicę, był powodem<br />
przeprowadzenia reorganizacji administracji<br />
celnej w 1975 r. Zmieniając Prawo<br />
Celne, obrót towarowy z zagranicą<br />
podzielono na handlowy i niehandlowy.<br />
Uregulowano tryb kontroli celnej<br />
i postępowania celnego. Od 1 stycznia<br />
1976 r. wprowadzono po raz pierwszy<br />
od zakończenia II wojny światowej cła<br />
importowe pobierane od towarów w obrocie<br />
handlowym.<br />
Pismo przesłane przez GUC, mające pomóc celnikom rozwiązać problem wielokrotnego przenoszenia<br />
towarów przez turystów przez granicę<br />
Z dniem 1 lipca 1975 r. zlikwidowano<br />
małe urzędy celne i powołano 18 nowych<br />
urzędów celnych na czele z Dyrektorami.<br />
W ramach tej reorganizacji powstaje<br />
Urząd Celny we Wrocławiu, a tutejszy<br />
Urząd Celny staje się Oddziałem Celnym<br />
Urzędu Celnego we Wrocławiu. Ten model<br />
organizacyjny przetrwał do 2002 r.<br />
W dniu 17 XII 1980 r. Pan Kazimierz<br />
Szczurek na własną prośbę został przeniesiony<br />
do pracy w Urzędzie Celnym<br />
we Wrocławiu. Od dnia 17 I 1981 r. do<br />
dnia 19 XII 1985 r. Naczelnikiem Oddziału<br />
Celnego był Pan Z. Gumieniak.<br />
Z dniem 20 XII 1985 r. na Naczelnika<br />
Oddziału Celnego zostaje mianowany<br />
Henryk Cholawski, który kieruje tą komórką<br />
organizacyjną do momentu jej likwidacji,<br />
to jest do dnia 31 lipca 2005 r.<br />
Z dniem 1 styczna 1977 r. przy wyjeździe<br />
do europejskich państw socjalistycznych,<br />
granicę można przekraczać<br />
na podstawie dowodu osobistego (z specjalną<br />
pieczątką). Przynajmniej przy tych<br />
wyjazdach nie trzeba już było jeździć do<br />
Komend Powiatowych Milicji z prośbą<br />
o wydanie własnego paszportu. Jak już<br />
wydawało się, że dalej będzie tylko lepiej,<br />
z dniem 13 XII 1981 r. wprowadzono<br />
stan wojenny i ruch przez granicę został<br />
praktycznie wstrzymany na 9 miesięcy.<br />
Polacy nie mogli wyjeżdżać z Polski,<br />
a cudzoziemcy musieli otrzymywać zgodę<br />
na wjazd od Wojewódzkiego Komendanta<br />
Milicji. W tym czasie granicę przekraczały<br />
jedynie polskie kobiety udające się do pracy<br />
w Czechosłowacji, osoby podróżujące<br />
służbowo oraz sporadycznie powracający<br />
Polacy z zagranicy. W 1982 roku rozpoczął<br />
się przywóz do Polski bardzo dużej ilości<br />
darów przeznaczonych dla Kościoła, Szpitali<br />
i Instytucji Charytatywnych. Od roku<br />
1985 ruch na granicy powrócił do stanu<br />
sprzed 1981 r. i z każdym rokiem systematycznie<br />
wzrastał. Bardzo ciekawa sytuacja<br />
wytworzyła się na przejściu po przegranych<br />
wyborach przez komunistów w czerwcu<br />
1989 r. w Polsce i powołaniu koalicyjnego<br />
gabinetu w dniu 24 sierpnia, pod Przewodnictwem<br />
Tadeusza Mazowieckiego. W tym<br />
czasie w Czechosłowacji funkcjonował<br />
w dalszym ciągu system komunistyczny,<br />
16
WSPOMNIENIA<br />
który dotrwał do Aksamitnej rewolucji.<br />
Czesi w tym czasie zaczęli się interesować<br />
polską prasą przewożoną przez turystów<br />
polskich udających się do Czechosłowacji<br />
pod względem, czy nie zawierają artykułów<br />
szkodliwych dla ich Państwa. Sprawdzali<br />
także, czy nie jadą do Czechosłowacji<br />
osoby niepożądane. Jesienią tego roku wyjeżdżał<br />
z Polski wraz z kolegami Pan Adam<br />
Michnik. Czeski funkcjonariusz kontroli<br />
paszportowej nie wyraził zgody na wjazd<br />
do Czechosłowacji, ponieważ w tym czasie<br />
Pan Adam Michnik był w Czechosłowacji<br />
osobą niepożądaną, a przekraczał granicę<br />
na podstawie prywatnego paszportu. Będąc<br />
posłem na Sejm mógł mieć paszport<br />
dyplomatyczny, ale nie zdążył go wyrobić.<br />
Polski funkcjonariusz kontroli paszportowej<br />
poinformował czeskiego kolegę, że Pan<br />
Michnik jest posłem na Sejm. Wtedy po<br />
uzgodnieniach ze swoimi przełożonymi,<br />
Czesi dopiero po pewnym czasie wyrazili<br />
zgodę na wjazd do Czechosłowacji Panu<br />
Michnikowi.<br />
Okres od 1990 do 2005 r.<br />
Czasy komunizmu pozostają za nami<br />
i powstaje młody polski kapitalizm.<br />
Reformy gospodarcze, które weszły<br />
w życie z początkiem 1990 roku, wprowadzają<br />
zmiany rewolucyjne w zakresie<br />
obrotu towarowego z zagranicą. Każda<br />
osoba fizyczna lub prawna, zarejestrowana<br />
w Polsce jako podmiot działalności<br />
gospodarczej, mogła prowadzić<br />
działalność w obrocie towarowym międzynarodowym.<br />
Także ustawodawstwo<br />
dotyczące tego obrotu zostaje zmienione<br />
radykalnie i w trybie ekspresowym.<br />
Została zmieniona taryfa celna i tym<br />
samym stała się ona zgodna ze standardami<br />
obowiązującymi w EWG. Z dniem<br />
1 I 1992 r. wprowadzono nowy rodzaj<br />
zgłoszenia celnego, Jednolity Dokument<br />
Celny – SAD (Single Administrative Document).<br />
Dokument ten był dostosowany<br />
do standardów europejskich i ułatwiał<br />
dokonywanie odpraw celnych, poprzez<br />
zastąpienie poprzednich dokumentów.<br />
O tempie wprowadzanych zmian może<br />
świadczyć Zarządzenie Prezesa GUC<br />
wprowadzające SAD, które zostało przesłane<br />
do granicznych Oddziałów Celnych<br />
faksem w nocy, w dniu jego wejścia w życie<br />
(z drugiej strony takie postępowanie<br />
może być odczytane nawet jako bałagan).<br />
Wolność polityczna i gospodarcza<br />
wyzwala drzemiącą u ludzi kreatywność.<br />
Braki towarów na rynku wewnętrznym<br />
oraz różnice cenowe powodują, że przywiezienie<br />
z zagranicy prawie każdego towaru<br />
i sprzedanie w kraju daje duży zysk.<br />
Kto może, rusza za granicę po towar. Jedni<br />
rozpoczynają działalność gospodarczą<br />
i importują towary. Inni pod pozorem<br />
turystyki przywożą dla siebie towary.<br />
Najbiedniejsi przenoszą lub przewożą za<br />
odpłatnością towary dla innych, jako tzw.<br />
nosiciele (później przyjmie się określenie<br />
„mrówki” wylansowane przez GUC).<br />
Ruch osobowy, samochodowy i autokarowy<br />
wzrasta na początku lat dziewięćdziesiątych<br />
o 400%. Nosiciele przekraczają<br />
granicę po kilkaset razy dziennie. Przenosi<br />
się i przywozi głównie takie towary,<br />
jak: piwo, wino, jajka, spirytus „Royal”.<br />
Brak adekwatnych przepisów i mała ilość<br />
funkcjonariuszy celnych powoduje, że<br />
ilości przenoszonych towarów trudno<br />
jest praktycznie powstrzymać. Próby<br />
przestrzegania przepisów przez celników<br />
zgodnie z ich treścią, doprowadzają<br />
do sytuacji konfliktowych. W związku<br />
Samochód ciężarowy z ujawnionym przemytem Whisky „Commander”<br />
(widoczne białe kartony) o wartości 1 000 000 000 zł (wg cen z 1993 r.)<br />
z tym wytwarza się „gra pozorów”. Celnicy<br />
od czasu do czasu komuś zatrzymują<br />
towar (jak przesadził z jednorazową<br />
ilością), zawracają z powrotem, byle<br />
nie przesadzali. Jednakże co miało być<br />
przeniesione, to i tak było zrealizowane<br />
− tylko, że trwało to dłużej. Próby zahamowania<br />
nielegalnego importu alkoholu<br />
oraz innych towarów dokonywane przez<br />
celników na granicy nie dawały pożądanych<br />
efektów. Wynikało to stąd, że nie<br />
było narzędzi prawnych ograniczających<br />
przewóz towarów dla celów handlowych<br />
wielokrotnie, ale w małych ilościach.<br />
Takim charakterystycznym przykładem<br />
mogą być sławne jajka. Nie było przepisu<br />
mówiącego o tym, ile jednorazowo turysta<br />
może przewieść (przenieść) jajek dla<br />
siebie. Nasze prośby o uregulowanie tego<br />
problemu centralnie nie dały żadnych<br />
rezultatów. Dlatego też sami ustaliliśmy,<br />
że jednorazowo będziemy wyrażać zgodę<br />
na jedną wytłoczkę z jajkami. Po wprowadzeniu<br />
tego ograniczenia, przedstawiciele<br />
nosicieli przyszli do mnie ze skargą,<br />
że ograniczamy ich prawa konstytucyjne<br />
i wniosą pozew do Sądu. Można było odnieść<br />
wrażenie, że Główny Urząd Ceł nie<br />
znał w tym czasie granicznej rzeczywistości.<br />
Zamiast szybko reagować i wprowadzać<br />
formalne rozwiązania bieżących<br />
problemów, to przesyła pismo, w którym<br />
17
WSPOMNIENIA<br />
Widok przejścia granicznego z lotu ptaka<br />
określa, co to jest „mrówka”, „Janek Wędrowniczek”,<br />
czy też „wahadłowiec”.<br />
•<br />
Pomimo tych formalnych trudności<br />
zatrzymywano średnio około 5 000 butelek<br />
wódki tygodniowo. Bardzo dużo<br />
alkoholu i innych towarów było w tym<br />
czasie przywożonych autokarami. Turyści<br />
organizowali się w grupy i wynajmowali<br />
od biur podróży lub przewoźników<br />
autokary i wyjeżdżali na jednodniowe<br />
wycieczki handlowe. Dziennie przekraczało<br />
takich autokarów kilkaset. Udawali<br />
się do Czechosłowacji, Budapesztu<br />
i Wiednia na sławny „Mexiko Platz”<br />
Wzrósł także przemyt alkoholu w znacznych<br />
ilościach. Takim typowym przykładem<br />
jest próba przemytu Whisky Commander<br />
samochodem ciężarowym. Do<br />
odprawy celnej były zgłoszone kasety<br />
magnetofonowe (brązowe kartony). Po<br />
szczegółowej kontroli tego samochodu,<br />
polegającej na wyjęciu z tyłu skrzyni ładunkowej<br />
zgłoszonych do odprawy kaset<br />
magnetofonowych, ujawniono w przedniej<br />
części skrzyni ładunkowej 15 000<br />
butelek Whisky.<br />
•<br />
Z powodu znacznego wzrostu ruchu<br />
zarówno osób, jak i pojazdów samochodowych,<br />
od roku 1995 rozpoczęto kompleksową<br />
modernizacje przejścia granicznego,<br />
którą zakończono w 1999 r.<br />
Wybudowano nową wiatę, powiększono<br />
plac odpraw celnych, wybudowano<br />
w wywozie Pawilon odpraw celnych, wybudowano<br />
w przywozie do Polski Pawilon,<br />
w którym mieściła się na parterze sala<br />
odpraw oraz magazyn, na I piętrze siedzibę<br />
miał Bank i 10 Agencji Celnych, na II<br />
piętrze były biura urzędu Celnego, na III<br />
piętrze pomieszczenia biurowe administratora<br />
obiektu oraz archiwum urzędu<br />
celnego. Wybudowano także Pawilon dla<br />
następujących służb: Inspektorat Weterynarii,<br />
Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa,<br />
Punkt Kontroli Sanitarnej,<br />
Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów<br />
Rolno-Spożywczych. W tym czasie<br />
zatrudnionych było 67 funkcjonariuszy<br />
celnych, z których 27 posiadało wyższe<br />
wykształcenie (40 %). Granice w tym<br />
czasie rocznie przekracza kilka milionów<br />
osób, samochodów osobowych około miliona,<br />
autobusów kilkanaście tysięcy, a samochodów<br />
ciężarowych około 100 000.<br />
Odprawy celne dokonywane są w pełnym<br />
zakresie w ciągu całej doby. Funkcjonariusze<br />
celni pełnią funkcje koordynatorów<br />
ds. obrotu towarami strategicznymi<br />
i podwójnego przeznaczenia, Konwencji<br />
CITES, ochrony praw własności intelektualnej.<br />
W związku z zamontowaną wagą<br />
samochodową do wyznaczania dynamicznego<br />
obciążenia osi pojazdów, funkcjonariusze<br />
celni wykonują czynności<br />
związane z obsługą tej wagi, to jest ważą<br />
pojazdy, pobierają opłaty za przeciążenie<br />
oraz wydają pozwolenia w tym zakresie.<br />
Poza tym sprzedają przewoźnikom karty<br />
opłaty drogowej.<br />
•<br />
W 2002 r. dokonano zasadniczej reorganizacji<br />
Służby Celnej, zmieniając jej<br />
strukturę istniejącą od 1975 r. Utworzono<br />
Izby Celne i podległe im urzędy celne.<br />
Dyrektorzy Izb Celnych zachowali kompetencje<br />
kadrowe i finansowe. W związku<br />
Wizyta we wrześniu 2000r Bogdana Michajluka , reprezentującego Urząd Celny we Wrocławiu<br />
(pierwszy z lewej) u Naczelnika Oddziału Celnego Henryka Cholawskiego<br />
18
WSPOMNIENIA<br />
Wizyta Wojewody Dolnośląskiego Henryka Krochmala (pierwszy z lewej) i Starosty Klodzkiego<br />
Dariusza Mikosy (pierwszy z prawej) w związku z zakończeniem modernizacji przejścia<br />
granicznego<br />
z likwidacją Głównego Urzędu Ceł, przejęli<br />
zadania organów II instancji. W miejsce<br />
GUC utworzono stanowisko Szefa<br />
Służby Celnej, działającego w strukturach<br />
Ministerstwa Finansów. W ramach tej reorganizacji<br />
powstał z dniem 1 V 2002 r.<br />
Urząd Celny w Kudowie-Zdroju z siedzibą<br />
na przejściu granicznym. Naczelnikiem<br />
Urzędu Celnego został Henryk Cholawski.<br />
W skład Urzędu Celnego wchodziły<br />
Oddziały Celne w Kłodzku, Międzylesiu,<br />
Boboszowie i Tłumaczowie. W Urzędzie<br />
Celnym służyło 148 funkcjonariuszy celnych,<br />
w tym 71 bezpośrednio na przejściu<br />
granicznym w Kudowie Słonem. Urząd<br />
Celny w takiej strukturze funkcjonował<br />
do 30 IV 2004 r.<br />
W tych latach następuje bardzo intensywny<br />
wzrost zarówno ruchu osobowego,<br />
jak i też ruchu samochodów<br />
ciężarowych. W 2003 r. na obu kierunkach<br />
(przywóz i wywóz) przekroczyło<br />
4 888 944 osób, 1 129 728 pojazdów osobowych,<br />
121 116 samochodów ciężarowych.<br />
Wpływy należności państwowych<br />
tylko na przejściu granicznym wyniosły<br />
72 254 205 zł. w stosunku rocznym.<br />
W tym czasie zmienił się rodzaj towarów<br />
przewożonych przez podróżnych. Czesi<br />
wywozili z Polski odzież, obuwie, materiały<br />
do wyposażenia wnętrz domowych<br />
(słynne rozkładane drzwi), artykuły pościelowe,<br />
przetworzoną żywność. Polacy<br />
przywozili oprócz alkoholi, artykuły<br />
sportowe, sprzęt AGD (zwrot VAT).<br />
Zmienił się także rodzaj przemytu, nabierając<br />
formy bardziej wyszukanej. Jako<br />
przykład podać można próbę uszczuplenia<br />
należności przy przywozie pszenicy<br />
z Czech do Polski. Polski importer zgłaszał<br />
do odprawy import pszenicy „Durum”<br />
z Czech (na którą stawka celna wynosiła<br />
zero procent). Na tę okoliczność<br />
przedstawił świadectwo pochodzenia tej<br />
pszenicy z Czech. Według naszej wiedzy,<br />
pszenica „Durum” nie była uprawiana<br />
w Czechach ze względów klimatycznych.<br />
Mając te wątpliwości, pobrano próbki<br />
i wysłano do specjalistycznego laboratorium.<br />
Badania laboratoryjne potwierdziły,<br />
iż zgłoszona do odprawy pszenica, nie<br />
jest pszenicą „Durum”. Była też ujawniona<br />
próba zgłaszania mąki, jako półproduktu<br />
do produkcji knedli. W obu przypadkach<br />
odzyskano znaczne należności<br />
państwowe.<br />
•<br />
Narada służbowa urzędu celnego,<br />
w której uczestniczą, zaczynając od lewej:<br />
Za-ca Naczelnika Marek Biernacki, Z-ca<br />
Naczelnika Kazimierz Bryja, Naczelnik<br />
Henryk Cholawski, Dyrektor Izby Celnej<br />
we Wrocławiu Romuald Brykman, Naczelnik<br />
Działu Kadr Barbara Błońska.<br />
•<br />
Z dniem 1 V 2004 r. Polska przystępuje<br />
do Unii Europejskiej i jednocześnie z tym<br />
dniem przestaje istnieć granica celna pomiędzy<br />
Polską a Czechami. W tej nowej<br />
sytuacji zostaje zlikwidowany z dniem 30<br />
IV 2004 r. Urząd Celny w Kudowie-Zdroju<br />
i z dniem 1 V 2004 r. zostaje powołany<br />
Oddział Celny w Kudowie-Zdroju, podległy<br />
Urzędowi Celnemu w Wałbrzychu.<br />
Na podstawie Zarządzenia nr 15 Ministra<br />
Finansów z dn. 7 VII 2005 r. Oddział<br />
Celny w Kudowie-Zdroju zostaje zlikwidowany<br />
z dniem 31 VII 2005 r.<br />
Na przejściu granicznym pozostaje<br />
Straż Graniczna, która funkcje kontrolne<br />
realizuje do dnia 21 XII 2007 roku. Z tym<br />
dniem na podstawie Układu z Schengen<br />
przejście graniczne zostaje zlikwidowane,<br />
a granicę państwową można przekraczać<br />
w każdym miejscu bez formalnych<br />
ograniczeń. W tej sytuacji zanika w zasadzie<br />
pojęcie granicy państwowej, co bardzo<br />
korzystnie wpływa na rozwój ruchu<br />
turystycznego. A tym samym staje się<br />
pomyślną perspektywą dla przyszłości<br />
tutejszego regionu, zarówno po stronie<br />
czeskiej, jak i polskiej.<br />
•<br />
Dziękuję za prowadzenie kroniki<br />
Urzędu Celnego w Kudowie-Zdroju Pani<br />
Małgosi Kućce i Sylwii Oparce<br />
Za udostępnienie materiałów tekstowych<br />
i zdjęciowych serdecznie dziękuję<br />
Panom: Antonin Samek (Nachod), Otto<br />
Mach (Nachod).<br />
Bibliografia:<br />
1. Kronika Urzędu Celnego<br />
w Kudowie-Zdroju.<br />
2. www.beloves.wz.cz<br />
3. Piotr Pregiel, Tomasz Przerwa,<br />
Dzieje Śląska, 2005 r.<br />
4. Vaclav Sadlo,<br />
Beloveska tragedie, 2006 r.<br />
5. Praca zbiorowa,<br />
Nachod, 2004 r.<br />
19
Święta Wielkanocne<br />
i zwyczaje wiosenne w Kudowie<br />
Krzysztof Chilarski<br />
W poprzednim numerze „Pamiętnika<br />
<strong>Kudowski</strong>ego” pisałem o Bożym Narodzeniu<br />
w Kudowie. Niniejszy artykuł jest kontynuacją<br />
poprzedniego, zatem nie będę przybliżał<br />
już czytelnikowi specyfiki ludnościowej<br />
rejonu kudowskiego.<br />
W okresie wiosennym najważniejszym<br />
momentem są święta Wielkiej Nocy, w które<br />
wkraczamy przez próg Wielkiego Postu, Niedzieli<br />
Palmowej i Wielkiego Tygodnia. W tradycyjnym<br />
kalendarzu ludowym wiosenny<br />
cykl świąteczny trwał od Środy Popielcowej<br />
do Zielonych Świątek. Wielkanoc jest świętem<br />
ruchomym. Jej najwcześniejszy termin<br />
(pierwsza niedziela po wiosennej pełni księżyca)<br />
to 22 marca, a najpóźniejszy 25 kwietnia.<br />
Od jej terminu zależą daty Zielonych<br />
Świątek i Bożego Ciała.<br />
Przywoływanie wiosny<br />
W IV niedzielę Wielkiego Postu (w tym<br />
roku to 14 marca) tutejsza ludność czeska<br />
„paliła śmierć”. Na dwóch skrzyżowanych<br />
żerdkach wykonywano kukłę ze słomy ubraną<br />
w odzież kobiecą rzadziej męską. Kukłę z wielkim<br />
hałasem imitującym muzykę wynoszono<br />
na najwyższe wzniesienie na granicy wsi i tam<br />
ją podpalano. Następnie wszyscy z wielkim<br />
krzykiem zbiegali z góry, a kto był ostatni,<br />
temu wróżono rychłą śmierć. We wsiach<br />
podkudowskich, przez które przepływa rzeka,<br />
kukła była podpalana i wrzucana do wody.<br />
Słomę na kukłę zbierali chłopcy chodząc od<br />
domu do domu. W ten sposób każdy gospodarz<br />
mógł w symboliczny sposób wypędzić<br />
z domu zło i choroby. Kukła będąca personifikacją<br />
zimy – śmierci, przez Polaków nazywana<br />
marzanną, tutaj nie posiadała konkretnego<br />
imienia. W Polsce obrzęd unicestwiania<br />
marzanny znany był głównie na terenie Śląska<br />
i Wielkopolski. Po wojnie topienie marzanny<br />
przyjęło się jako element obchodów pierwszego<br />
dnia wiosny (21 marca), nazwanego<br />
współcześnie dniem wagarowicza. Zwyczaj<br />
w formie ludycznej, zabawowej, praktykowany<br />
jest przez kudowskie dzieci i młodzież<br />
do dzisiaj. Warto na koniec dodać, że IV niedziela<br />
Wielkiego Postu nazywana była śmiertelną,<br />
czarną i białą. Kolory biały i czarny były<br />
barwami żałoby.<br />
Niedziela Palmowa<br />
W ostatnią niedzielę Wielkiego Postu<br />
zwaną kwietną (dawniej także wierzbną czy<br />
różdżkową) lub powszechnie palmową święci<br />
się w Kościele katolickim palmy. Czescy<br />
mieszkańcy Kudowy wyznania katolickiego<br />
święcili dawniej duże bukiety wierzbowe.<br />
Z poświęconych gałązek robiono małe bukieciki,<br />
które razem z krzyżykami wykonanymi<br />
z drzewa nadpalonego w Wielką Sobotę przy<br />
kościele, zatykano na rogach pól dla ochrony<br />
i urodzaju.<br />
Po wojnie w Kudowie rodziny przesiedleńców<br />
(z Kresów Wschodnich) święciły<br />
po trzy palmy, które wykonywano na wzór<br />
bukietów z dłuższą rączką okręconą wstążką<br />
lub trawką. Jedną z tych poświęconych palm<br />
zostawiano w domu, drugą w stodole, zaś<br />
trzecią zatykano na polu. Wykonywano je<br />
z wierzby, bukszpanu, barwinku, gałązek<br />
porzeczek, malin itp. Odmienne były palmy<br />
przesiedleńców z Wileńszczyzny. Oparte<br />
były na bazie suszonych i barwionych traw<br />
i kwiatów. Współcześnie ten rodzaj palmy<br />
stał się dominujący ze względu na jej trwałość<br />
i powszechność w sprzedaży. Zakupione<br />
palmy mieszkańcy dodatkowo przyozdabiają<br />
gałązkami barwinku, bukszpanu, mirtu itd.<br />
Kontynuowana jest także tradycja wykonywania<br />
palm z prętów wierzbowych. Poświęcona<br />
w kościele palma nabierała wyjątkowej<br />
mocy, stąd jej powszechne zastosowanie<br />
w zabiegach mających zapewnić pomyślność<br />
w gospodarstwie, zdrowie oraz wysokie plony<br />
(uderzanie palmą ludzi i zwierząt, połykanie<br />
kotków wierzbowych, zatykanie na polach,<br />
stawianie w oknie podczas burzy itp.).<br />
W Niedzielę Palmową dziewczynki<br />
z czeskich rodzin katolickich i ewangelickich<br />
uczestniczyły w zwyczaju nazywanym<br />
„litovaniem”. Dziewczynki odwiedzały domy<br />
z „litovačkami” i śpiewając następującą piosenkę<br />
oznajmiały nadejście wiosny:<br />
„Lito, lito nesu<br />
aš se cela třesu,<br />
u studánky u vody<br />
rozsipala jahody,<br />
nemohla je sebrati,<br />
musela je nechati.<br />
Aš tamtady pudu,<br />
sebirat je budu.<br />
Budte páni vesele,<br />
dlouho mě stát nenechte<br />
a mně brzy něco dejte.<br />
Pochválen but Pan Ježiš”<br />
Wspomniana „litovačka” lub inaczej<br />
„lito” wykonywana była z czubka małego<br />
świerka. Gałązki okorowywano, wyginano do<br />
góry i związywano razem. Każda gałązka owinięta<br />
była kolorową bibułą. Dziewczęta za tę<br />
kolędę wiosenną otrzymywały jajka, słodycze,<br />
rzadziej pieniądze.<br />
Wielki Tydzień<br />
Nie przetrwało do czasów współczesnych<br />
zbyt wiele zwyczajów skupionych dawniej<br />
wokół Wielkiego Tygodnia. Wielka Środa<br />
20
ZWYCZAJE<br />
▶ Krzysztof Chilarski<br />
była dniem, w którym palono, topiono lub<br />
wieszano kukłę Judasza. Wielki Czwartek<br />
nazywany był przez tutejszych Czechów<br />
„zielonym”, a spożywali w tym dniu na obiad<br />
ziemniaki z jajkiem sadzonym i szpinakiem.<br />
W tym dniu milkną we wszystkich kościołach<br />
dzwony, które zostają zastąpione przez drewniane<br />
kołatki – symbol ciszy. Biskupi tego<br />
dnia obmywają nogi dwunastu starcom na<br />
znak pokory i równości. W nocy z Wielkiego<br />
Czwartku na Wielki Piątek, na pamiątkę przejścia<br />
Chrystusa przez rzekę Cedron, kąpano<br />
się w stawach i rzekach, wierząc w lecznicze<br />
właściwości wody. W Wielki Piątek zasłaniano<br />
w domach krzyże i lustra, zatrzymywano<br />
zegary, przyodziewano ciemne ubrania,<br />
mówiono szeptem. Ukrzyżowanie Chrystusa<br />
przeżywano tak samo jak śmierć osób bliskich.<br />
Wielka Sobota znana jest głównie ze<br />
święcenia pokarmów, wody i ognia. Zwyczaj<br />
święcenia pokarmów znany był wszystkim<br />
grupom regionalnym, które przybyły do<br />
Kudowy. Pokarmy przygotowywane w dużym<br />
koszu wiklinowym zanosiły do kościoła<br />
osoby dorosłe. W koszu musiała się znaleźć<br />
większość pokarmów spożywanych podczas<br />
Wielkanoc<br />
uroczystego śniadania wielkanocnego: malowane<br />
jaja, kiełbasa, szynka, chrzan, marchew,<br />
masło, baba wielkanocna, baranek, chleb<br />
i sól. Święcenia pokarmów, będącego polską<br />
tradycją, nie znała tutejsza ludność czeska.<br />
Współcześnie święcenie pokarmów odbywa<br />
się w symbolicznej formie, w małym, ładnie<br />
przybranym koszyczku. Święci się z reguły<br />
w większości to co dawniej, lecz w skromnej<br />
ilości. Ze święconką do kościoła posyłane są<br />
najczęściej dzieci w wieku szkolnym.<br />
Niedziela Wielkanocna<br />
Uroczyście jest nadal obchodzona Niedziela<br />
Wielkanocna. Po powrocie z porannej<br />
mszy zwanej rezurekcją spożywa się śniadanie<br />
świąteczne. Zachował się zwyczaj rozpoczynania<br />
śniadania od dzielenia się jajkiem<br />
oraz wzajemnego składania sobie życzeń.<br />
Podstawą świątecznego śniadania są do dzisiaj<br />
gotowane i poddawane barwieniu jajka.<br />
Dawniej do barwienia jaj używano oprócz<br />
cebuli także buraków, młodego żyta i kory<br />
dębowej. Jednobarwne malowanie jaj było<br />
najprostszą technika zdobniczą. Do bardziej<br />
pracochłonnych technik należały technika<br />
batikowa i rytownicza. Technika batikowa<br />
stosowana nadal, także w Kudowie, polega<br />
na nanoszeniu wosku na skorupkę jajka za<br />
pomocą specjalnego pisaka. Następnie jajko<br />
zanurza się w barwniku, a po usunięciu<br />
wosku otrzymuje się biały wzór na barwnym<br />
tle. Jajka zdobione techniką batikowa<br />
nazywa się pisankami. W technice rytowniczej<br />
ornament wyskrobuje się przy pomocy<br />
ostrego narzędzia na powierzchni barwionej<br />
wcześnie skorupki. Jajka zdobione tą technika<br />
nazywamy kraszankami lub kroszonkami.<br />
Jajka poddawane są także oklejaniu papierem,<br />
sitowiem lub włóczką. W większości<br />
kudowskich domów spożywa się obok jaj –<br />
symbolu początku życia i Zmartwychwstania<br />
Chrystusa – barszcz biały z chrzanem, białą<br />
kiełbasę, pieczone mięsa i ciasta. Sporadycznie<br />
przyrządza się tradycyjną paschę z sera<br />
białego oraz baby parzone.<br />
Poniedziałek Wielkanocny<br />
Najwięcej różnic spowodowanych odmiennym<br />
pochodzeniem regionalnym mieszkańców<br />
Kudowy występowało w zwyczajach<br />
ludowych praktykowanych w Poniedziałek<br />
Wielkanocny. Miejscowa ludność czeska kultywowała<br />
do lat 60. zwyczaj nazywany „dinovaniem”.<br />
W tej formie kolędy wielkanocnej<br />
uczestniczyli wyłącznie chłopcy. Każdy miał<br />
rózgę splecioną z od dwóch do sześciu prętów<br />
wierzbowych o długości od 50-100 cm. Takie<br />
rózgi nazywano „dinovačkami”. Chłopcy<br />
chodząc po domach uderzali po nogach<br />
dziewczyny, co miało spowodować ich rychłe<br />
wyjście za mąż. Smagani rózgami byli także<br />
gospodarze. Miało im to przynieść szczęście.<br />
Kolędzie towarzyszyła piosenka o następującej<br />
treści:<br />
„Dini dini, velikonoce,<br />
Panimámo, dejteveice,<br />
esli mnĕ ho nedáte<br />
vaši ceru nevdáte.<br />
Bude sedět v koutku<br />
na zeleným proutku”<br />
Za kolędę chłopcy byli obdarowywani<br />
jajkami i słodyczami. W Czechach takie<br />
rózgi wykonuje się do dzisiaj. Nazywane są<br />
„pomlazkami”.<br />
Praktykowany w Poniedziałek Wielkanocny<br />
śmigus – dyngus w tradycji polskiej<br />
oznaczał pierwotnie dwa różne obrzędy.<br />
Pierwszy z nich to uderzanie zielonymi gałązkami,<br />
drugi – polewanie wodą połączone<br />
z wypraszaniem datków. Mieszkańcy Kudowy<br />
w zależnie od pochodzenia znali z rodzinnych<br />
wsi pierwszą lub drugą tradycje. Pochodzący<br />
m.in. z północnej Polski znali uderzanie się<br />
gałązkami brzozowymi. Chłopcy chodzili<br />
z tymi gałązkami po domach i uderzali po<br />
nogach niezamężne dziewczyny i gospodarzy,<br />
za co otrzymywali do specjalnie uszytych<br />
woreczków jajka, ciasto lub kiełbasę. Wchodząc<br />
do domu śpiewali piosenkę:<br />
„Ja tu chodzę po dyngusie<br />
i wam powiem o Jezusie.<br />
Jezus wstał, dyngus dał,<br />
a wy państwo nie dumajcie,<br />
tylko w torbę jaja walcie”<br />
Uderzanie ludzi i zwierząt zielonymi<br />
gałązkami związane było z magią płodnościową.<br />
Podobne znaczenie miało znane<br />
większości mieszkańców oblewanie się wodą.<br />
Rodziny z Krakowskiego znały z dawnego<br />
miejsca zamieszkania, nie kontynuowane już<br />
w Kudowie, chodzenie mężczyzn przebranych<br />
za Cyganów, przepasanych powrósłami<br />
i trzymających w rękach cepy. Mężczyźni<br />
wchodzili do domów, śpiewali piosenkę<br />
i wypraszali datki.<br />
Z dawnych ludowych tradycji występujących<br />
w okresie wiosennym zachowało się<br />
zdobienie gałęziami brzozy domów i ogrodzeń<br />
na Zielone Świątki, ubieranie ołtarzy na<br />
Boże Ciało i łamanie z nich gałązek podczas<br />
procesji, które jako magiczne środki ochronne<br />
zatyka się w zagrodzie i na polu.<br />
21
Bogusław<br />
Jakubczak<br />
i jego rodzina<br />
Bogusław Jakubczak<br />
Bronisław MJ Kamiński<br />
Z ZAMOJSZCZYZNY<br />
DO KUDOWY<br />
Po II wojnie światowej przybyli do<br />
Kudowy także ludzie z Zamojszczyzny, czyli<br />
z powiatów zamojskiego, biłgorajskiego, hrubieszowskiego<br />
i tomaszowskiego. Przybyli<br />
stamtąd m.in. znani w Kudowie Bogusław<br />
Jakubczak, Roman Deryło i Jan Mulawa.<br />
Ten ostatni mieszka w Lewinie i przez cały<br />
czas pracy zawodowej znany był z Gminnej<br />
Spółdzielni (GS) w Jeleniowie. Deryło osiągnął<br />
doktorat z ekonomii, pełnił w Kudowie<br />
różne ważne funkcje, był m.in. burmistrzem<br />
miasta, otrzymał zaszczytny tytuł Honorowego<br />
Obywatela Kudowy-Zdroju. Jakubczak<br />
przez cały czas pracował w <strong>Kudowski</strong>ch<br />
Zakładach Przemysłu Bawełnianego.<br />
Po ukończeniu Technikum Włókienniczego<br />
pracował w księgowości, przewodniczył<br />
Komisji Rozjemczej w sporach pracowników<br />
z dyrekcją zakładu, na końcu kierował Działem<br />
Socjalnym, zaś społecznie przewodniczył<br />
Kołu Kombatantów i Byłych Więźniów<br />
Politycznych. Z walk wojennych wyniósł najwyższe<br />
odznaczenia partyzanckie i stopień<br />
oficerski porucznika. W swoim kole kombatantów<br />
był traktowany tak, jakby to nie był<br />
ostatni stopień, jakby jego awanse na wyższe<br />
stopnie oficerskie były jeszcze w drodze.<br />
Życie każdego z nich ułożyło się inaczej,<br />
a początki mieli podobne. Jakubczak urodził<br />
się w Chomęciskach Dużych pod Zamościem,<br />
Deryło w Księżopolu, Mulawa w Tarnogrodzie,<br />
niedaleko od Księżopola. Mulawów<br />
i Deryłów Niemcy wysiedlili z Zamojszczyzny<br />
w ramach akcji wysiedleńczo-deportacyjnej<br />
prowadzonej w latach 1942-1943. Deryłów<br />
zabrano do obozu koncentracyjnego na Majdanku,<br />
stąd na roboty do Niemiec, a Mulawów<br />
do pobliskiego Bełżca − do jeszcze<br />
dymiącego miejsca po straszliwym obozie<br />
zagłady; Jakubczak − starszy od nich poszedł<br />
do Armii Krajowej. Mulawów, po przejściowym<br />
pobycie w Bełżcu także wywieziono<br />
na roboty, do Niemiec, pod Hamburg. Tutaj<br />
otrzymywali 1 kg chleba na osobę na tydzień,<br />
1 kg mięsa na osobę na miesiąc i kartofle,<br />
które pozostawały po segregacji dla zwierząt.<br />
W tych warunkach Janek, 10-letni chłopiec<br />
zachorował na gruźlicę. Przeżył dzięki<br />
wyzwoleniu przez Amerykanów. Po wojnie,<br />
w 1945 r. wszyscy trzej nasi bohaterowie<br />
znaleźli się znowu na Zamojszczyźnie. Tu,<br />
wszystko było w ruinie, spalone były domy<br />
i ziemia, i ludzie. Jeszcze w 2009 r. Eurostat<br />
notował, że najbiedniejszym regionem w Unii<br />
Europejskiej jest Lubelszczyzna. W 1945 r.<br />
Janek Mulawa miał już 14 lat i płuca przeżarte<br />
gruźlicą. Jakby tego było mało, matka,<br />
wycieńczona pracą, chorobami i głodem<br />
niebawem zmarła. Jednak, organizująca się<br />
opieka medyczna pomogła chłopcu i wyjechał<br />
do sanatorium w Beskidy. Gruźlicę jakoś<br />
zaleczono. Lata płynęły szybko, minęło 18,<br />
pracy nie było i ktoś doradził młodemu człowiekowi<br />
wyjazd na Dolny Śląsk. W Kłodzku<br />
otrzymał propozycję pracy w Szczytnej lub<br />
w Kudowie. Wybrał Szczytną. W pociągu,<br />
zmęczony zasnął, przespał Szczytną i obudził<br />
się dopiero w Lewinie, jeden przystanek przed<br />
Kudową. Ładnie tu, więc pozostał. Znany stał<br />
się nie tylko z tego, że był zamojszczakiem,<br />
pracowitym, dobrym i życzliwym człowiekiem,<br />
ale także i z tego, że ożenił się z siostrą<br />
głośnej piosenkarki Violetty Villas. Z upływem<br />
lat, bardziej był kojarzony z głosem<br />
siostry swojej żony, aniżeli z patriotycznymi<br />
echami Zamojszczyzny. Takie jest życie.<br />
ZANIM WOJNA RZUCIŁA<br />
ICH W ŚWIAT<br />
W latach II wojny światowej ziemia zamojska<br />
była terenem szczególnej walki z terrorem<br />
niemieckim. To na tej ziemi, hitlerowcy przeprowadzali<br />
eksperyment tworzenia tzw. niemieckiej<br />
przestrzeni życiowej przez usunięcie<br />
z niej Polaków drogą wysiedlenia, przez depor-<br />
22
RODZINY KUDOWSKIE<br />
▶ Bronisław MJ Kamiński<br />
tację, prowadzoną w nieludzkich warunkach,<br />
celowe stwarzanie warunków, by jak najwięcej<br />
ludzi zginęło „z powodu choroby”. Ludzie<br />
ginęli z zabijania na miejscu, gwałtów, głodu,<br />
stresu, bicia, wywózek do obozów zagłady,<br />
m.in. w Auschwitz i Majdanku. Piękna, urodzajna<br />
i dobrze zagospodarowana ziemia<br />
zamojska miała stać się Himmlerlandem.<br />
Gdyby udał się hitlerowcom ten eksperyment,<br />
los Polaków na innych ziemiach byłby taki<br />
sam, a nawet gorszy, bowiem nie byłoby już<br />
żadnego schronienia. A czemóż miałoby się<br />
hitlerowcom nie udać, skoro mieli tu potężne<br />
siły wojskowe i policyjne, a w pobliżu jeden<br />
z najokrutniejszych obozów zagłady Majdanek,<br />
o bardzo dużej wydajności zabijania?<br />
Wojna na froncie wschodnim ustabilizowała<br />
się, armie niemieckie szły w stronę Stalingradu<br />
i Kaukazu. Hitlerowcy postanowili zrealizować<br />
plan osiedlenia Niemców na tworzonych<br />
tzw. germańskich marchiach przesiedleńczych<br />
obejmujących pas ziem od Leningradu,<br />
Prus Wschodnich, przez Zamojszczyznę, aż<br />
do Siedmiogrodu. To miała być faza pierwsza.<br />
Potem miały przyjść fazy następne na<br />
pozostałych ziemiach polskich i sąsiednich,<br />
z wyniszczeniem ludności rdzennej, a ponieważ<br />
z technicznego punktu widzenia nie<br />
mogli naraz wymordować tak wielkiej ilości<br />
ludności, więc zaplanowali kolejność i etapowość:<br />
najpierw Żydzi, potem Polacy, potem<br />
pozostali. Zanim zostaną zabici, czyli bardziej<br />
enigmatycznie „zlikwidowani”, mieli jeszcze<br />
być poróżnieni między sobą, wzajemnie się<br />
nienawidzić, jak np. Polacy i Ukraińcy, mieli<br />
ciężko pracować dla potrzeb III Rzeszy, w głodzie,<br />
zimnie, w biegu, by jak najtaniej pracować<br />
i jak najkrócej żyć, by zrobić miejsce<br />
dla następnych. Mieli produkować żywność,<br />
wyroby przemysłowe, a także produkować<br />
kule i bomby kierowane i rzucane na swoich<br />
rodaków. To mógł wymyśleć tylko diabeł<br />
i jego niby-ludzie. Każdy, kto czytał książkę<br />
Hitlera „Mein Kampf ” o tym wiedział,<br />
a w Niemczech hitlerowskich każdy dorosły<br />
obywatel miał obowiązek jej przeczytania.<br />
Czytała także młodzież. To, co hitlerowskie<br />
stawało się niemieckie. Zamojszczyzna miała<br />
pełnić rolę szczególną w realizacji planów<br />
na wschodzie. Nie trudno więc dostrzec, że<br />
ta − nazywana po niemiecku − „akcja wysiedleńczo-osadnicza”<br />
na Zamojszczyźnie była<br />
samym centrum hitlerowskich projektów<br />
organizowania „niemieckiego ładu” i jednym<br />
z głównych hitlerowskich celów wojny. Każdemu<br />
Niemcowi miało być lepiej. Dla ludności<br />
Zamojszczyzny układ sił był wyjątkowo<br />
niekorzystny. Miała bowiem przeciwko sobie<br />
potężne siły wojskowe, rozbudowany aparat<br />
represji gestapo i współdziałające z Niemcami<br />
oddziały ukraińskie UPA, a także volkdeutschów<br />
ściąganych przez Niemców, w tym<br />
osadników z Besarabii, nawet z Rosji − i ściśle<br />
współdziałających z machiną zbrodni. Hitlerowcy<br />
wyrzucili z Zamojszczyzny ok. 150 tys.<br />
Polaków, z 297 wsi, w tym wyrzucono ok.<br />
30 tys. dzieci. Słowo „wyrzucony”, czy „wypędzony”<br />
nie odpowiada, temu, co się tu działo.<br />
Wiele z tych dzieci poznało obozy zagłady<br />
Auschwitz, Majdanek i odległe ziemie niemieckie.<br />
Zaczęło się w mroźną listopadową<br />
noc 1942 r., gdy Niemcy przystąpili do wysiedlania<br />
pobliskiej dla Jakubczaka wsi Skierbieszów.<br />
Od razu też ruszyli na wieś rodzinną<br />
Jakubczaków Chomęciska i wioski okoliczne.<br />
Dwoje starszych osób z jego rodziny<br />
uznali najeźdźcy za nieprzydatnych do pracy.<br />
Powieźli więc ich wraz z innymi prosto do<br />
komór gazowych w Auschwitz. Działo się<br />
wtedy tak, jakby zło otrzymało swój czas<br />
do szaleństw, ale w takich miejscach, gdzie<br />
mogło natknąć się na opór, by w roznieconym<br />
przez siebie ogniu samo mogło się spalić.<br />
Zdarza się, że w takim ogniu − nawet wśród<br />
zła − rodzi się jakaś nowa nadzieja. W tymże<br />
Skierbieszowie osiedlili Niemcy rodzinę<br />
niemiecką Köhlerów, która wcześniej była<br />
w Besarabii. Wśród licznego potomstwa przyszedł<br />
tu na świat 22 lutego 1943 r. chłopiec<br />
imieniem Horst. Nasz Bogusław Jakubczak<br />
nieraz przechodził koło tego domu w akcji<br />
konspiracyjnej i odwetowej. Szczęśliwie dla<br />
tej rodziny partyzanci pomijali ich. Matka<br />
zdążyła z dziećmi zbiec razem z wojskiem<br />
niemieckim do Niemiec. Chłopiec wyrósł<br />
na wybitnego polityka CDU; w 2004 r. został<br />
prezydentem Niemiec i jest nim obecnie.<br />
Bogusław Jakubczak odznaczany Krzyżem Walecznych<br />
Lekcja z Zamojszczyzny nie poszła jednak na<br />
marne. Jako Prezydent Niemiec, Horst Köhler<br />
wybrał na swoją pierwszą podróż Polskę. Na<br />
zjeździe tzw. niemieckich wypędzonych prezydent<br />
Köhler odważnie przypomniał swoim<br />
rodakom, że Niemcy ponoszą winę za śmierć<br />
sześciu milionów obywateli polskich, odciął<br />
się od żądań i działań tzw. powiernictwa<br />
pruskiego. Gdy o tym teraz rozmawialiśmy<br />
z panem Bogusławem, zdawało mi się, że go<br />
to poruszyło. Nie wiedział o tym, że prezydent<br />
Köhler był z jednego z domów w Skierbieszowie,<br />
jakby poczuł ulgę, że dom ten pomijał,<br />
a obecną postawę Köhlera uznał za promyk<br />
nadziei.<br />
23
RODZINY KUDOWSKIE<br />
POWSTANIE<br />
ZAMOJSKIE<br />
Powróćmy do walki. Najeźdźcy nie spodziewali<br />
się aż tak wielkiego oporu, na jaki<br />
natknęli się na Zamojszczyźnie. Pojawiła się<br />
twarda samoobrona i silne oddziały partyzanckie<br />
Armii Krajowej (AK) i Batalionów<br />
Chłopskich (BCH). Na Zamojszczyznę przybył<br />
w grudniu 1942 r. komendant główny<br />
BCH gen. Franciszek Kamiński. Jego bliska<br />
krewna, mieszkanka Kudowy, Anna Norowska-Kieca<br />
opowiadała o determinacji generała,<br />
żywiołowego atakowania okupanta na<br />
każdym kroku, na wojsko, policję, niemieckich<br />
osiedleńców, na ugrupowania kolaborantów<br />
ukraińskich, na linie komunikacyjne.<br />
Partyzanci palili wioski zasiedlane przez<br />
Niemców i niszczyli tzw. osiedleńców, którzy<br />
byli dobrze uzbrojeni, mieli uprawnienia do<br />
rządzenia Polakami, byli więc funkcjonariuszami<br />
okupanta i mogli spodziewać się<br />
akcji odwetowych. Niektórzy mieszkańcy<br />
palili swoje własne obejścia, by wróg nie miał<br />
łatwej zdobyczy. Była to najprawdziwsza<br />
wojna na śmierć i życie. W tych akcjach bojowych<br />
brał czynny udział Bogusław Jakubczak<br />
jako partyzant AK w oddziale specjalnym do<br />
akcji odwetowych. W tym oddziale, wymagającym<br />
szczególnej odwagi, zdecydowania<br />
i odporności psychicznej walczył do końca<br />
wojny. Tzw. pacyfikacyjne akcje niemieckich<br />
oddziałów wojskowych wzmacnianych ukraińskimi<br />
kolaborantami i stosowany terror<br />
nie były w stanie złamać polskiego oporu.<br />
Ochronę oddziałom polskim zapewniały<br />
wielkie, trudnodostępne lasy i solidarna<br />
pomoc walczącego kraju. W historii polskiego<br />
oporu w II wojnie światowej nie poświęca<br />
się wojnie na Zamojszczyźnie właściwego<br />
miejsca. Pan Bogusław uważa, że prawdziwym<br />
wymiarem byłoby uznanie walki na<br />
Zamojszczyźnie jako jednego z wielkich<br />
zwycięskich polskich powstań. Zmusiliśmy<br />
hitlerowców w sierpniu 1943 r. do zaprzestania<br />
brutalnych akcji wysiedleńczych.<br />
Ponieśli więc klęskę w samej istocie swojego<br />
tzw. generalnego planu wschodniego. To był<br />
odpowiednik klęski stalingradzkiej − nie<br />
w sensie militarnym − ale w ideologicznych,<br />
dalekosiężnych i niezwykle niebezpiecznych<br />
planach niemieckiej przestrzeni rasowo-germanizacyjnej.<br />
To smutne − powiedział pan<br />
Bogusław − że po wojnie i po dzień dzisiejszy,<br />
chętniej mówimy o naszych klęskach, aniżeli<br />
o zwycięstwach. A były to wielkie zwycięstwa,<br />
zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie fakt, że na<br />
nasz kraj napadły naraz i w zmowie dwie największe<br />
potęgi ówczesnego świata. Wyszliśmy<br />
z tego mocno przerzedzeni, ale zwycięsko.<br />
Prędzej czy później − mówi pan Bogusław<br />
− odmienią się te nasze postawy. Stanie się<br />
to pewnie wtedy, gdy zapomnimy upokorzenia<br />
i cierpienia, a upamiętni się bohaterstwo<br />
i solidarność.<br />
JAK HARTOWAŁA<br />
SIĘ POLSKA STAL<br />
Spójrzmy jeszcze na dzieciństwo naszego<br />
kudowskiego Jakubczaka, by mieć wyraźniejszy<br />
obraz kudowian z pierwszego powojennego<br />
pokolenia, ojców założycieli polskiej<br />
Kudowy. Bogusław urodził się w 1922 r.<br />
we wspomnianych Chomęciskach Dużych,<br />
w gminie Stary Zamość. Wieś znana była<br />
już w dokumentach z XIV wieku. Należała<br />
do Chomęckich. W XV wieku pojawia się<br />
w tej wsi rodzina, która stanie się rychło<br />
najważniejszym rodem w całej ówczesnej<br />
i przyszłej Rzeczypospolitej. Z województwa<br />
Łęczyńskiego przybyła skromna zrazu<br />
rodzina, gałąź rodu Łaźnińskich herbu Jelita,<br />
która wykupiła dwie wsie Wierzbę i Zamość;<br />
od tej ostatniej wsi nazwali się Zamoyskimi.<br />
Pierwszy z tych właścicieli, Tomasz, ciężką<br />
pracą torował drogę rodowi. Jego syn Florian<br />
był już wójtem w Chomęciskach. Syn<br />
tegoż Floriana, Stanisław Zamoyski otrzymał<br />
od ojca w dziedzictwie wieś Skokówkę<br />
z zamkiem. W rodzinie Stanisława i Anny<br />
Herburtównej, primo voto Lipskiej, przyszedł<br />
na świat w 1542 r. Jan Zamoyski, najznaczniejszy<br />
w rodzie, późniejszy kanclerz<br />
i hetman wielki koronny, najwyższy cywilny<br />
i wojskowy urzędnik w państwie polskim,<br />
który dowodząc wojskami Stefana Batorego<br />
pokonał wojska moskiewskie Iwana Groźnego<br />
i miał bezpośrednio największy wpływ<br />
na pozycję Polski jako największego wówczas<br />
mocarstwa w Europie. Gdy rozmawiam<br />
z 88-letnim Bogusławem Jakubczakiem<br />
o Zamojszczyźnie, to często przewija się w tej<br />
rozmowie postać Jana Zamoyskiego, jednego<br />
z największych sarmatów, człowieka wszechstronnie<br />
i znakomicie wykształconego, wzór<br />
obywatela − jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli<br />
− sztandarowa postać przyszłych i współczesnych<br />
nam polskich republikanów. Był on<br />
dla mnie w latach szkolnych i jest po dzień<br />
dzisiejszy wzorem i symbolem człowieka<br />
i Polaka − mówi pan Bogusław. Wyrastałem<br />
w bardzo biednej rodzinie, zwalały się na nas<br />
okropne nieszczęścia, ale szczęśliwie potrafiliśmy<br />
patrzeć ponad naszą nędzą. Bez przesady<br />
– zawdzięczam to wielkiemu Zamoyskiemu.<br />
Słuchałem tych przejmujących opisów<br />
dzieciństwa pana Bogusława i o niektórych<br />
z nich wspomnę, by tym lepiej poznać<br />
doświadczenia naszych ojców założycieli, ich<br />
duchowość i to upamiętnić. W Chomęciskach<br />
Małych były początki rodu Jakubczaków.<br />
Potem rozszerzyli się na Chomęciska<br />
Duże i Stary Zamość. Nie mieli szczęścia do<br />
wielkiej fortuny ziemskiej. Pradziadek Bogusława,<br />
patriotycznie wychowany brał udział<br />
w powstaniu styczniowym 1863 r. Carskie<br />
władze surowo obeszły się z powstańcami<br />
i ich majętnościami. Za udział w powstaniu<br />
konfiskowano dobra, rodziny wpadały<br />
w jeszcze gorsze warunki. To jednak nie<br />
powstrzymywało Jakubczaków. Ojciec Bogusława<br />
− wierny tradycji − poszedł do legionów<br />
Piłsudskiego. Był ideowcem, nie skorzystał<br />
materialnie na tej wojnie. Zresztą, na<br />
ziemi mu nie zależało, był dobrym rzemieślnikiem,<br />
cenionym stolarzem i kołodziejem.<br />
Rodzina była liczna, pięcioro dzieci, w tym<br />
trzy córki. Nic nie zapowiadało klęski. I właśnie,<br />
gdy Bogusław miał siedem lat wybuchł<br />
w Chomęciskach pożar, który strawił połowę<br />
wsi, w tym dom i warsztat naszych Jakubczaków.<br />
Na szczęście, wcześniej ojciec zakupił<br />
w sąsiednim Starym Zamościu trzy hektary<br />
ziemi, pobudował tam dom i rodzina mogła<br />
się uratować. Kiedy już zaczęło się trochę<br />
w życiu rodziny układać, nadeszło kolejne<br />
nieszczęście: w 1934 r. w samym środku lata,<br />
gdy pojawiają się burze w piorunami, właśnie<br />
piorun uderzył w ich nowy dom, spłonęła<br />
stodoła i budynki gospodarcze. Tego<br />
24
RODZINY KUDOWSKIE<br />
▶ Bronisław MJ Kamiński<br />
Pomnik i cmentarz partyzancki w Osuchach<br />
było już za wiele na nadszarpnięte zdrowie<br />
ojca. Zachorował na tzw. galopujące suchoty.<br />
Nie zdążył już odbudować części gospodarczej<br />
i obory. W rok po pożarze ojciec<br />
umarł. Pozostała 35-letnia wdowa, z pięciorgiem<br />
dzieci i dobytkiem. Koń, krowa i kury<br />
zamieszkały wraz z rodziną pod jednym<br />
dachem, niejako wszyscy razem. Sytuację<br />
ratowała krowa o imieniu Łaciata, była karmicielką.<br />
Konia matka musiała sprzedać, by<br />
utrzymać dom. Było coraz trudniej i jajko<br />
stawało się luksusem. Matka troszczyła się<br />
jednak o wychowanie dzieci. Chodziły do<br />
szkoły, Bogusław brał udział w chórze parafialnym<br />
i należał do harcerstwa. W 1936 r.<br />
ukończył szkołę podstawową, a ponieważ<br />
był uczniem wyróżniającym się, kierownik<br />
szkoły wystąpił do Urzędu Gminy o ufundowanie<br />
dla Bogusława stypendium na naukę<br />
w gimnazjum. Urząd stypendium przyznał,<br />
ale Bogusław nie mógł pójść do gimnazjum,<br />
był potrzebny matce do pomocy w utrzymaniu<br />
pozostałego rodzeństwa. Na tym jednak<br />
nieszczęścia się nie skończyły. W 1937 r.<br />
ich Łaciata pasła się na młodej koniczynie,<br />
wzdęło ją i nie dało się jej uratować. Zmarła<br />
wielka żywicielka. Mieszkali z nią pod<br />
jednym dachem, była osobą, kimś kochanym<br />
i świętym, najcudowniejszym bożym darem<br />
dla ludzi. Ból nie miał granic. Skończyło się<br />
mleko, masło, sery. Katastrofa. Za resztki pieniędzy<br />
kupiła matka na targu mocno wychudzoną<br />
krowę, która była tak słaba, że dwa<br />
dni prowadziła ją z dziećmi do domu, choć<br />
było tylko paręnaście kilometrów i jedna<br />
wieś po drodze. Odkarmili, do pyska przynosili<br />
trawę i mieli nową pomoc w życiu. Te<br />
trudności nie załamywały ani matki, ani nie<br />
zniechęcały dzieci do pomagania. Bogusław<br />
śpiewał nadal w chórze parafialnym i działał<br />
w harcerstwie. Z tego okresu pamięta<br />
harcerskie gawędy o Janie Zamoyskim. Jak<br />
człowiek jest wielki duchem, to nie da się<br />
przygiąć codziennym trudnościom, nawet<br />
bardzo dotkliwym. Myśli biegły w stronę<br />
wielkich ludzi, ich czynów, tego co widzieli<br />
i o czym słyszeli, i to uskrzydlało. Po szkole<br />
podstawowej, Bogusław zamiast do gimnazjum<br />
wstąpił do drużyny strzeleckiej. Był rok<br />
1937. Został przyjęty mimo bardzo młodego<br />
wieku. Było to już przysposobienie obronne,<br />
strzelcy byli szkoleni wojskowo przez oficera,<br />
była nadzieja na mundur i już znaczącą pozycję<br />
w środowisku młodzieżowym. Matka<br />
bardzo wspierała w tym Bogusława. W drużynie<br />
było ich około dwudziestu. Szkolił<br />
porucznik Jerzy Malinga z 9 Pułku Piechoty<br />
Legionów. Chłopcy byli bardzo zdyscyplinowani,<br />
a ponieważ sytuacja międzynarodowa<br />
pogarszała się, porucznik Malinga coraz<br />
częściej mówił o wojnie i coraz więcej czasu<br />
poświęcali na ćwiczenia. Nadszedł rok 1939.<br />
9 Pułk Piechoty wchodził w skład Armii<br />
Lublin, dowodzonej przez gen. Piskora. Ku<br />
wielkiemu szczęściu chłopców, wyjątkowo<br />
ich drużyna strzelecka została ujęta w planie<br />
mobilizacji wojennej. Nadszedł 1 września<br />
1939 r.<br />
c.d.n.<br />
25
BAL CHARYTATYWNY 2010<br />
Bal z przesłaniem<br />
13 lutego 2010 r. ku radości mieszkańców, po dwóch latach przerwy w rytmie flamenco i poloneza<br />
powrócił do naszego Miasta Bal Charytatywny, organizowany przez Stowarzyszenie na<br />
Rzecz Rozwoju Kudowy-Zdroju pod patronatem i z aktywnym wsparciem Burmistrza Miasta<br />
Czesława Kręcichwosta. Tym razem odbył się on w przepięknych wnętrzach Sali Lustrzanej<br />
Sanatorium Polonia, która sama w sobie nadała mu niebanalnego i niezwykle eleganckiego<br />
wymiaru, a rozpoczął się pokazem tańca flamenco w Teatrze Zdrojowym, z którego wszyscy<br />
uczestnicy tanecznym krokiem, w takt poloneza przeszli do sali balowej.<br />
Organizatorzy zadbali o urozmaicenie<br />
ostatniej soboty karnawału wieloma<br />
atrakcjami, które miały służyć zarówno<br />
dobrej zabawie jak i głównemu celowi jaki<br />
przyświeca idei Balu, a mianowicie zgromadzeniu<br />
maksymalnej ilości środków<br />
finansowych na cele dobroczynne, w tym<br />
szczególnie na potrzeby dzieci z najuboższych<br />
kudowskich rodzin.<br />
W tym celu zorganizowano loterię z<br />
fantami oraz licytacje przekazanych przez<br />
darczyńców przedmiotów – jak zwykle<br />
wspaniałego tortu ufundowanego przez<br />
Pana Adama Gierackiego, dwóch ikon autorstwa<br />
Pana Antoniego Szafrańskiego,<br />
pięknego albumu o tematyce łowieckiej<br />
oraz latarki łowieckiej przekazanych przez<br />
sanatorium MSWiA „Bristol” w Kudowie-Zdroju,<br />
50-letniej paczki papierosów<br />
„Sport” ze zbiorów kudowskiego kolekcjonera<br />
Pana Tadeusza Szełęgi, dwóch karnetów<br />
na dwa dni na wszystkie narciarskie<br />
trasy zjazdowe Spółki Winterpol z Zieleńca,<br />
gipsowych aniołków wykonanych podczas<br />
warsztatów artystycznych przez dzieci niepełnosprawne<br />
z kudowskiego Stowarzyszenia<br />
Pomocy Osobom Niepełnosprawnym,<br />
26
BAL CHARYTATYWNY 2010<br />
a pomalowane przez Burmistrza Czesława<br />
Kręcichwosta oraz niespodzianki przygotowanej<br />
przez Pana Wiesława Bobera Szefa<br />
Kuchni Hotelu Verde Montana – dwóch<br />
wędzonych udźców prosiaka o niebiańskim<br />
smaku, o czym mogli przekonać się wszyscy<br />
goście Balu poczęstowani przez Panią<br />
Małgorzatę Młynarską, która wylicytowała<br />
to wyjątkowe danie. O czym mogli przekonać<br />
się wszyscy goście Balu poczęstowani<br />
przez Panią Małgorzatę Młynarską, która<br />
wylicytowała to wyjątkowe danie. Do sukcesu<br />
finansowego – bo aż 23 tys. zł. czystego<br />
zysku przyczynili się uczestnicy Balu, Ci<br />
którzy kupili bilety by wesprzeć<br />
jego ideę, a z zaproszenia do zabawy<br />
nie skorzystali, właściciele<br />
sklepów, którzy bezpłatnie przekazali<br />
towary konsumpcyjne<br />
oraz fanty, osoby które z wielką<br />
hojnością licytowały podczas<br />
balu – najwyższa uzyskana kwota<br />
to 2000 zł. za tort, wszyscy<br />
wolontariusze, którzy pracowali<br />
przy przygotowaniu i obsłudze<br />
tej wyjątkowej imprezy oraz<br />
Zespół Uzdrowisk Kłodzkich,<br />
który bezpłatnie udostępnił salę<br />
balową i konsumpcyjną.<br />
Uczestnicy Balu w szampańskich humorach,<br />
nie opuszczający parkietu od pierwszego<br />
do ostatniego utworu, znakomita<br />
muzyka, piękna sala i smakowite kulinaria<br />
to elementy tworzące wyjątkową atmosferę<br />
kudowskiego Balu Charytatywnego. Organizatorzy<br />
zachęceni tegorocznym sukcesem<br />
już myślą o przygotowaniach do przyszłorocznego<br />
Balu, na który serdecznie zapraszają<br />
i obiecują tradycyjnie loterie i licytacje,<br />
tańce, hulanki i swawole do białego rana.<br />
Tekst: Elżbieta Hendler-Bolechała<br />
Zdjęcia: Rafał Gałecki<br />
27
SESJA KULTUROWA<br />
„Ateny i Jerozolima w kulturze europejskiej”<br />
Jarosław Charczuk<br />
W czwartek 14 stycznia 2010 roku<br />
w naszym teatrze odbyła się sesja kulturowa<br />
organizowana przez Muzeum<br />
Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego,<br />
<strong>Kudowski</strong> Referat Kultury Sportu i Promocji<br />
oraz Zespołu Szkół Ogólnokształcących<br />
i Zawodowych.<br />
Wybiła godzina 11. <strong>Kudowski</strong> teatr<br />
wypełnił się niemal po brzegi ludźmi,<br />
głównie młodzieżą z Liceum i Gimnazjum.<br />
Przybyły również Panie Dyrektor<br />
tych instytucji, Pani Ewa Różewicz oraz<br />
Pani Barbara Dziubińska. Nauczyciele<br />
obu szkół momentami opiekowali się niesfornymi<br />
uczniami.<br />
Sesję rozpoczęli pracownicy Referatu<br />
Kultury Sportu i Promocji, pani Elżbieta<br />
Hendler-Bolechała i pan Marek Biernacki,<br />
oboje ubrani w stroje uszyte na wzór tych,<br />
które nosili starożytni Ateńczycy wieki<br />
temu. W tym niezbyt wygodnym odzieniu<br />
przywitano wszystkich gości oraz<br />
powiedziano kilka słów wstępu.<br />
Wspomniano również, że sesja może<br />
okazać się trudna w odbiorze dla gimnazjalistów,<br />
delikatnie nastawiając część<br />
publiczności na to, co miało ich czekać<br />
w ciągu następnych trzech godzin.<br />
Po kilku zdaniach wstępu, na scenie<br />
pojawił się dr Ignacy Einhorn, lekarz<br />
z Kłodzka, świetny znawca kultury<br />
hebrajskiej i Biblii, który wygłosił swój<br />
wykład „Medycyna i żywienie w Biblii.<br />
Co zawdzięczamy Biblii ?” Jak się okazuje,<br />
znaczna część dzisiejszej wiedzy medycznej<br />
znana i opisywana była już w Biblii.<br />
Sylwia Bielawska, nauczyciel historii<br />
kudowskiego Liceum i Szkoły Zawodowej<br />
opowiedziała o czterech głównych<br />
kulturach i ich wpływie na dzisiejszą<br />
cywilizację. Słuchacze dowiedzieli się<br />
o wspólnym dziedzictwie kultury, myśli<br />
i rozwoju, jakie zawdzięczamy antycznym<br />
cywilizacjom.<br />
Następna w kolejności była prezentacja<br />
multimedialna przedstawiona przez<br />
mgr Agnieszkę Stwertetschke. Jej tematem<br />
był motyw Arkadii w kulturze. Pani<br />
Agnieszka, inspirując zapewne niejednego<br />
maturzystę, mówiła o miejscu znajdującym<br />
się w środkowej części Półwyspu<br />
Peloponeskiego. Zaznaczyła, że starożytna<br />
Arkadia ma wiele synonimów i odpowiedników<br />
w literaturze i sztuce. Arkadia,<br />
miejsce rozsławione przez Teokryta, dziś<br />
może być postrzegana nie tylko jako raj,<br />
ale również stan ducha i umysłu.<br />
O starożytnych wzorcach kobiecego<br />
piękna mówiła Dyrektor Zespołu Szkół<br />
Ogólnokształcących w Dusznikach, pani<br />
Dorota Axmann-Fabia. W jej niezwykle<br />
interesującym wystąpieniu (zwłaszcza dla<br />
męskiej części publiczności) o symbolach<br />
piękna wspomniane były również utwory<br />
literackie wielkich polskich poetów,<br />
takich jak: Poświatowska, Miłosz i Różewicz.<br />
Pani dyrektor przestrzegła jednak<br />
zebrane w teatrze dziewczęta przed bezwzględnym<br />
dążeniem do piękna, pokazując<br />
w swojej prezentacji zdjęcia kobiet<br />
cierpiących na anoreksję. Konkluzją było<br />
stwierdzenie, że prawdziwe piękno istnieje<br />
w nas samych, w naszych duszach i sercach,<br />
a uroda przemija bardzo szybko.<br />
Niezwykle ciekawym momentem była<br />
sztuka, do której scenariusz napisał Bronisław<br />
MJ Kamiński, dyrektor Muzeum<br />
Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego<br />
jako adaptację sceniczną powieści<br />
Ryszarda Kurylczyka pt. „Od Maratonu<br />
do Arderikki”. Sztukę zatytułował<br />
„Hippiasz i Szirik”. Reżyserem i jednym<br />
z głównych aktorów był Wojciech Heliński.<br />
Z powodu choroby jednego z aktorów<br />
na scenie pojawił się nawet sam autor,<br />
który zaprezentował postać Sziszszitiego,<br />
kronikarza króla królów Kserksesa. Swój<br />
udział aktorski miał też Jacek Kowalczyk,<br />
który, należy dodać, w wolnych chwilach<br />
jest zaangażowany w polsko-czeski<br />
teatralny projekt. W pięknych historycz-<br />
28
SESJA KULTUROWA<br />
Od Redakcji: Sesja kulturowa okazała się wydarzeniem bardzo znaczącym. Wszystkim organizatorom<br />
i zaangażowanym w Sesję − z Muzeum, Referatu Kultury Urzędu Miasta i Zespołu Szkół<br />
Ogólnokształcących i Zawodowych należą się słowa wdzięczności. Oby takich sesji było jak najwięcej.<br />
Niektóre referaty są publikowane w tym numerze PK. Zachęcamy do uważnego wczytania się.<br />
Organizatorzy dziękują Szkole w Sanatorium „Jagusia” i Operze Wrocławskiej za wypożyczenie<br />
pięknych strojów do prezentowanej sztuki.<br />
nych kostiumach udostępnionych przez<br />
Operę Wrocławską wystąpili również<br />
uczniowie liceum, głównie z klasy II „c”.<br />
Po skrzypiącym wzniesieniu się kurtyny<br />
obejrzeliśmy zawiłe dzieje Hippiasza<br />
(J. Kowalczyk) i Szirika (W. Heliński).<br />
Sztuka przedstawiała czasy i wydarzenia<br />
nam bardzo odległe, ale dzięki ciekawej<br />
grze aktorskiej, temat ten stał się interesujący.<br />
Ukazane były różnice pomiędzy kulturą<br />
ateńską a hebrajską, różnice w myśleniu<br />
i postrzeganiu świata, a także w technikach<br />
działania. Sztuka oglądana była<br />
w skupieniu i została nagrodzona przez<br />
publiczność wielkimi brawami.<br />
Po zapaleniu się teatralnych świateł,<br />
na scenę wszedł aktualny przewodniczący<br />
Rady Miejskiej w Kudowie-Zdroju,<br />
doktor Bogusław Burger. Z jego pasjonującego<br />
wystąpienia, pt. „Dziedzictwo<br />
starożytnej Grecji w medycynie i kulturze<br />
zdrowotnej” dowiedzieliśmy się więcej<br />
o praktykach medycznych, niezwykłych,<br />
jak na tamte czasy, obszernej wiedzy dotyczącej<br />
ciała i jego zachowań. Dr Burger<br />
wspomniał między innymi o Hipokratesie,<br />
którego przysięgę składają lekarze na<br />
całym świecie po dzisiejszy dzień. Wykład<br />
ten był uświetniony pokazem slajdów, co<br />
spowodowało, że stał się jeszcze bardziej<br />
interesujący.<br />
Ostatnim prelegentem był prof. dr hab.<br />
Bogdan Sujak − znakomity uczony-fizyk<br />
(którego wywiad mogliśmy przeczytać<br />
w pierwszym numerze PK). Jego barwny<br />
wykład mówił o pierwszych eksperymentach<br />
z dziedziny fizyki i o teoriach, które<br />
pozostają niezmienne do dziś. Powiedział<br />
zebranym o wielkości i geniuszu Archimedesa,<br />
zdaniem profesora, jednego z największych<br />
fizyków wszech czasów. Przemówienie<br />
profesora Sujaka, choć ostatnie,<br />
było odebrane niezwykle entuzjastycznie<br />
przez młodzież, zapewne żałującą, iż nie<br />
mieli tak wspaniałego nauczyciela, który<br />
prof. dr hab. Bogdan Sujak<br />
w tak znakomity sposób poprowadziłby<br />
ich przez, często zawiły i niezrozumiały<br />
świat fizyki.<br />
Sesję podsumował Bronisław MJ<br />
Kamiński, wygłaszając ostatni tego dnia<br />
referat. Czy potrafimy docenić spuściznę<br />
antyku? Czy jesteśmy w ogóle w stanie<br />
dostrzec to wszystko co, mamy dziś, a co<br />
zawdzięczamy dwóm najważniejszym<br />
w dziejach historii nurtom, kulturze<br />
greckiej i hebrajskiej? – Dyrektor Kamiński,<br />
pomysłodawca tej sesji kulturalnej<br />
próbował odpowiedzieć na te pytania.<br />
Dostrzegł on niezwykłość tych dwóch<br />
rzek, dwóch nurtów wpływających na<br />
dzisiejszego człowieka i zauważył, że są<br />
one zupełnie różne.<br />
Grecy żyjący w klimacie sprzyjającym<br />
rozwojowi nauki, filozofii do teraz<br />
oddziaływają na nasze ciała i umysły.<br />
Zawdzięczamy im, jako prekursorom<br />
wielu nurtów filozoficznych i zagadnień<br />
naukowych, nie tylko wynalazki czy<br />
wiedzę medyczną, ale przede wszystkim<br />
nastawienie do otaczającego nas świata<br />
i otwartość umysłu, bowiem obecna<br />
kultura europejska jest kulturą przemian<br />
i połączeń najrozmaitszych innych<br />
kultur.<br />
Hebrajczycy zaś, co bardzo obrazowo<br />
opisał Bronisław Kamiński, poszli w zupełnie<br />
inną stronę. Egzystując w srogim<br />
klimacie, miejscach otoczonych przez<br />
spalone słońcem pustynie, zagłębili się<br />
wewnątrz własnych umysłów. Ponieważ<br />
nie mogli odnaleźć piękna w otaczającym<br />
ich świecie, odnaleźli je wewnątrz<br />
samego człowieka. Odszukali sprawiedliwość,<br />
dobroć i wiarę. Wiarę w nieśmiertelność<br />
ludzkiego ducha i w łaskę<br />
samego Stwórcy, który, chociaż poddaje<br />
nas próbie, jest dobry i miłosierny. Cywilizacja<br />
jerozolimska, która jako jedyna ze<br />
wszystkich, o których była mowa na sesji,<br />
przetrwała. Do dziś wpływa na naszą<br />
mentalność i to nie tylko na postrzeganie<br />
świata zewnętrznego, ale co równie<br />
ważne, odbieranie sfery niewidocznej,<br />
części duchowej naszego życia, bowiem<br />
wiara jest równie znacząca jak sama chęć<br />
przetrwania i wola życia.<br />
Pytanie, które pozostawił organizator<br />
tej sesji, brzmiało: Czy czasem dziś nie<br />
poszliśmy nazbyt daleko w stronę nauki<br />
i cywilizacji technicznej, czyli w stronę<br />
Aten, z pewnym zaniedbaniem ludzkiej<br />
głębi, wiary i nadziei, czyli drogi do<br />
Jerozolimy? – Czy nie zabrnęliśmy zbyt<br />
głęboko zarówno w kwestiach mentalnych,<br />
jak i społecznych? Warto spojrzeć<br />
na historię starożytnych cywilizacji, zaakceptować<br />
to, jak wiele z nich czerpiemy,<br />
a następnie zastanowić się, jakich błędów<br />
nie należy nigdy więcej popełnić.<br />
29
SESJA KULTUROWA<br />
Integrująca się Europa<br />
wobec swoich korzeni kulturowych<br />
Sylwia Bielawska<br />
Sylwia Bielawska<br />
W<br />
pływ kultury greckiej, rzymskiej, żydowskiej<br />
i chrześcijańskiej na kulturę<br />
europejską. Wpływy mało oczywiste, ale<br />
równie ważne.<br />
Czy istnieje wyraźnie wyróżniająca się<br />
kultura europejska? Tyleśmy przecież wzięli<br />
od ludzi i cywilizacji Bliskiego i Środkowego<br />
Wschodu, a dziś wiele bierzemy od Amerykanów.<br />
Znaczna część dorobku europejskiego<br />
to już przecież dorobek całej ludzkości.<br />
Ghandi pytany o ocenę cywilizacji europejskiej<br />
odpowiedział kiedyś ironicznie: „Cywilizacja<br />
europejska − to ciekawy pomysł”. Myślał<br />
zapewne o głębokich podziałach między<br />
różnymi tradycjami europejskimi.<br />
Mieszkańcy tego niezbyt dużego półwyspu<br />
na krańcach Azji stanowią, z małymi<br />
wyjątkami, konglomerat plemion indoeuropejskich<br />
Italów i Iberów, Celtów i Germanów,<br />
Słowian i Bałtów, wnoszących doń<br />
swoją własną plemienną mentalność, dorobek<br />
i doświadczenie. Dorobek ten został<br />
jednak przepojony potężnym działaniem<br />
czterech kultur starożytnych z rejonu Morza<br />
Śródziemnego: kultury greckiej, rzymskiej,<br />
żydowskiej i chrześcijańskiej. Dodajmy, że<br />
nie było to działanie harmonijne. Przebiegało<br />
wśród nieustannych konfliktów i walk.<br />
Oczywiście zawdzięczamy też wiele nadrzecznym<br />
cywilizacjom znad Nilu i Eufratu<br />
– nie tylko w zakresie uprawy roli, sztuki<br />
budowlanej czy metalurgii, ale również idei<br />
religijnych i państwowych. Jednakże dla<br />
tego, co określiło specyficzne cechy europejskiej<br />
cywilizacji i szczególny europejski wkład<br />
do kultury ludzkiej, znaczenie powyższych<br />
czterech cywilizacji śródziemnomorskich<br />
jest decydujące.<br />
Od Greków przejęliśmy nie tylko ich<br />
poczucie piękna, głębokie idee religijne<br />
i moralne oraz idee obywatelstwa i demokracji<br />
ich państw − miast; i nie tylko tradycje<br />
igrzysk olimpijskich. Zawdzięczamy im<br />
przede wszystkim zmysł krytyczny w opisie<br />
i ocenie zjawisk, który stał się podstawą rozwoju<br />
zarówno starożytnej, jak i współczesnej<br />
filozofii i nauki. Bez tego nie byłoby odkryć<br />
czasów nowożytnych, które przyspieszyły<br />
rozwój ludzkości, ale także zapewniły dominującą<br />
pozycję Europie.<br />
Ciekawą hipotezę dotyczącą tworzenia<br />
się zmysłu krytycznego Greków usłyszałam<br />
kiedyś na wykładzie profesora Rsotworowskiego,<br />
który przypisał to zjawisko wielkiej<br />
roli literatury i poetów w formowaniu mentalności<br />
i tożsamości różnorodnych plemion<br />
greckich. W przeciwieństwie do Egiptu, Babilonu<br />
czy Persji, a także Żydów, gdzie autorytet<br />
oficjalnej religii i kapłanów był bardzo<br />
duży, wśród Greków przekaz wierzeń i mitów<br />
pomieszany z opowieściami z dawnych lat<br />
był dziełem poetów i różnych opowiadaczy,<br />
z Homerem na czele. To oni wytworzyli<br />
grecką tożsamość i więzi duchowe. Poeci<br />
byli znani i kochani. Szanowano ich, ale był<br />
to zupełnie inny szacunek niż wobec kapłanów<br />
religii wschodnich, którzy strzegli prawd<br />
niepodważalnych i mieli nad ludźmi władzę.<br />
Grecy cenili swoich poetów, znali na pamięć<br />
ich utwory, ale też było oczywiste, że poeci<br />
również koloryzują, a nawet kłamią. I stąd −<br />
być może − wziął się grecki krytycyzm.<br />
Od Rzymian przejęliśmy doświadczenie<br />
organizacji państwa, a zwłaszcza zmysł prawa<br />
jako czynnika stabilizacji stosunków między<br />
ludźmi. Znany i powszechnie akceptowany<br />
przepis prawny dawał poczucie bezpieczeństwa<br />
i był podstawą społecznego ładu.<br />
Rzymianie wytworzyli niezmiernie sprawną<br />
organizacyjnie społeczność zdobywców,<br />
którzy na przestrzeni stuleci niszczyli, podbijali<br />
i potem eksploatowali wiele ludów.<br />
Mieli świetną armię i świetnych budowniczych.<br />
Ale fakt, że ich państwo trwało prawie<br />
tysiąc lat, a ideowi spadkobiercy bizantyjscy<br />
kontynuowali te tradycje przez następne<br />
tysiąclecie, trzeba przypisać również trwałości<br />
i skuteczności prawa. Podstawy tego<br />
systemu dali prawnicy rzymscy (m.in. Ulpianus,<br />
Gaius i Papinianus), ale oparty na nich<br />
słynny kodeks Justyniana z VI wieku naszej<br />
ery był już opracowany głównie przez prawników<br />
greckich i syryjskich. Z tego dorobku<br />
korzystały wszystkie późniejsze europejskie<br />
systemy prawne. Oczywiście, władcy państw<br />
w różnych ustrojach narzucali zwykle swoją<br />
wolę poddanym, jednakże odziedziczony<br />
po Rzymianach szacunek dla prawa powodował,<br />
że starano się, by było ono stabilne,<br />
a nie zmieniane dowolnie pod wpływem<br />
okoliczności, by było zespołem reguł, które<br />
obowiązują zarówno poddanych, jak też<br />
władcę jego urzędników.<br />
Tradycje monarchiczne długo dominowały<br />
w Europie, chociaż już od późnego<br />
średniowiecza zaczęły się w republikach<br />
miejskich Italii i Hanzy, a także w niektórych<br />
państwach narodowych (Anglia, Szwajca-<br />
30
SESJA KULTUROWA<br />
▶ Sylwia Bielawska<br />
ria, Holandia, Polska) kształtować tradycje<br />
obywatelskie i republikańskie. Rozszerzał<br />
się udział obywateli w osiąganiu konsensu<br />
prawnego (co przejęliśmy również z obyczajów<br />
plemiennych), a później też w stanowieniu<br />
prawa, by dojść przed 200 laty<br />
do idei suwerennego narodu, który stanowi<br />
o swoim losie. Ten sposób traktowania<br />
prawa i ewolucja społeczności obywatelskiej<br />
nie występują, lub występują dużo słabiej<br />
w innych cywilizacjach, np. u Chińczyków,<br />
którzy słusznie szczycą się kilkoma tysiącami<br />
lat ciągłości politycznej. Nie znajdziemy go<br />
także u Rosjan. W Rosji rola władcy miała<br />
większe znaczenie. Z kolei ludziom z teokratycznych<br />
tradycji islamu traktowanie prawa<br />
jako stabilnej, choć ewoluującej normy życia<br />
osiąganej przez konsens i często przez kompromis,<br />
może wydawać się dziwaczne i niepoważne<br />
wobec pewności religijnej norm<br />
prawa kanonicznego.<br />
Ustroje dyktatorskie XX wieku zakwestionowały<br />
nadrzędną rolę i stabilność prawa<br />
(„Der Führer hat immer recht”, „prawo służy<br />
interesowi i walce klas”). Ale tym bardziej<br />
dziś, po tych doświadczeniach, istotą cywilizacji<br />
europejskiej jest państwo oparte na<br />
stabilnym prawie.<br />
Żydom natomiast zawdzięczamy, pośrednio<br />
prawa człowieka. Jest to element<br />
dziedzictwa duchowego religii Mojżesza<br />
i proroków Izraela wyróżniającego się szczególnym<br />
szacunkiem dla każdego człowieka<br />
jako człowieka. Początkowo chodziło jednak<br />
i przede wszystkim o ludzi z „narodu wybranego”.<br />
Na tle obyczajów i praw innych ludów<br />
uderza w przepisach żydowskich − mimo<br />
wielu okrucieństw w dziejach biblijnych −<br />
humanitaryzm i troska o konkretnych ludzi.<br />
Ma to niewątpliwie związek z podstawową<br />
ideą „człowiek (każdy człowiek) został stworzony<br />
na obraz i podobieństwo Boga” i że<br />
Bogu zależy na człowieku. Rzecz niezwykła<br />
w innych religiach: ci pustynni semiccy<br />
nomadzi spierają się z wszechmocnym<br />
Bogiem, dochodzą swych praw, walczą<br />
z nim. Patriarcha Jakub po swej walce z Aniołem<br />
otrzymuje imię Izrael, co w popularnej<br />
żydowskiej interpretacji znaczy „ten, który<br />
przeciwstawił się, który walczył z Bogiem”.<br />
Na podstawie tej religijnej tradycji rozwinął<br />
się personalizm chrześcijański i jego idea<br />
dziecięctwa bożego wszystkich ludzi. Było<br />
to odległe zarówno od greckiego, jak i rzymskiego,<br />
a także chińskiego traktowania np.<br />
niewolników czy barbarzyńców.<br />
Na tym też gruncie religijnym w czasach<br />
nowożytnych uformowała się doktryna praw<br />
człowieka oraz oświeceniowa ideologia praw<br />
człowieka i obywatela, która do dziś stanowi<br />
podstawę politycznej ideologii europejskiej.<br />
W swej istocie jest natomiast ona obca cywilizacjom<br />
Wschodu.<br />
Chrześcijaństwo, pogłębiając motywy<br />
żydowskie, dodało do tego ewangeliczny<br />
uniwersalizm: „Idźcie, nauczajcie wszystkie<br />
narody...” oraz rewolucyjną formułę apostoła<br />
Pawła: „nie ma już Żyda ani poganina, nie<br />
ma niewolnika ani wolnego, nie ma mężczyzny<br />
ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście<br />
czymś jednym w Chrystusie”. Mimo wszystkich<br />
nieprawości, które niosła z sobą ekspansja<br />
europejska, misjonarze chrześcijańscy<br />
od prawie dwóch tysięcy lat głoszą uniwersalizm<br />
i braterstwo ludów, przejęte później<br />
przez ideologie świeckie. Do dziś jednak<br />
euroamerykańska otwartość na współpracę<br />
ponadnarodową napotyka na opory i nie<br />
ma swego odpowiednika np. na Dalekim<br />
Wschodzie.<br />
Wreszcie wspólne dziedzictwo kultury<br />
jest czymś niezaprzeczalnym. Każdy region,<br />
każdy naród ma tu swój niezastąpiony<br />
wkład. Ale przecież jest jasne, że dziedzictwo<br />
naukowe jest wspólne. Wzięliśmy sporo od<br />
starożytnych czy Arabów, ale Bacon i Kopernik,<br />
Newton, Pasteur i Einstein tworzyli<br />
przede wszystkim wspólną naukę europejską,<br />
która później stała się nauką światową.<br />
To samo można powiedzieć o wielkich filozofach<br />
i humanistach, od Tomasza z Akwinu<br />
przez Erazma, Kartezjusza, Spinozę, Kanta,<br />
encyklopedystów, aż po dzień dzisiejszy.<br />
W sztuce pewne szczególne cechy narodowe<br />
są bardzo widoczne. Ale czy można ich<br />
wartość oceniać w oderwaniu od dorobku<br />
innych? Poezje trubadurów i Dante, Szekspir<br />
i Molier; Goethe i Mickiewicz, Cervantes<br />
i Tołstoj, tak jak śpiew gregoriański, Bach,<br />
Mozart i Chopin oraz Leonardo, Rembrandt<br />
i impresjoniści, architekci romańscy, gotyku<br />
i baroku, wszyscy oni korzystali z dorobku<br />
swych europejskich poprzedników i, oczywiście<br />
współtworzyli kulturę Europy. Oddziałuje<br />
ona na wszystkie kraje regionu, które ją<br />
na swój sposób podejmują i przetwarzają.<br />
Literatura i muzyka, architektura, malarstwo<br />
i rzeźba – te elementy wspólnego dziedzictwa<br />
można odczuć od Lizbony do Sankt<br />
Petersburga, od Dublina do Aten.<br />
Nie do pomyślnie byłaby tak skuteczna<br />
ekspansja Europy na tych polach, gdyby nie<br />
judeochrześcijańska wiara w postęp, wyraźnie<br />
przeciwstawna cyklicznemu pojmowaniu<br />
historii przez Azjatów i Greków, a także<br />
sceptycyzmowi prawosławia, które ma duże<br />
wątpliwości, czy można „poprawiać świat”.<br />
Najbardziej jednak znamiennymi cechami<br />
cywilizacji europejskiej, które trudno<br />
traktować rozłącznie, są i pozostaną umiłowanie<br />
wolności i akceptacja różnorodności.<br />
Te cechy kształtowały się długo na przestrzeni<br />
stuleci, bo nieraz próbowano narzucić<br />
Europejczykom uniformizm. Jednakże<br />
już od XVI wieku zarówno różnorodność<br />
tradycji narodowych umocnionych przez<br />
wynalazek druku, jak i orientacji religijnych<br />
stała się faktem, który trzeba było uszanować.<br />
Natomiast pragnienie wolności pojmowanej<br />
bardzo różnie przez Greków, Rzymian,<br />
Celtów, Germanów, później przez rycerzy,<br />
mieszczan czy przywódców ludowych − jest<br />
nieporównywalne z niczym w cywilizacjach<br />
afrykańskich czy azjatyckich, gdzie wymogi<br />
ładu kosmiczno-religijnego czy też państwowego<br />
dominują w społecznej świadomości<br />
i narzucają członkom społeczności postawę<br />
dostosowawczą. Azjaci i Afrykanie na ogół<br />
nie rozumieją wolności jako idei najwyższej.<br />
W Europie zaś od wielu pokoleń, mimo usiłowań<br />
uniformizujących, zawsze znajduje<br />
się dostateczną liczbę jednostek aktywnych<br />
w różnych grupach społecznych, które dążą<br />
do wyłamania się z uznanych czy narzuconych<br />
konwencji społecznych, kwestionują<br />
zastane prawdy i szukają na swój sposób<br />
sensu własnego życia.<br />
31
SESJA KULTUROWA<br />
Arkadia<br />
w literaturze starożytnej<br />
i współczesnej<br />
Agnieszka Stwertetschka<br />
Agnieszka Stwertetschka<br />
A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź…<br />
Słowami wiersza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego „Prośba<br />
o wyspy szczęśliwe” chciałabym rozpocząć moje rozważania na<br />
temat Arkadii w kulturze.<br />
Starożytna literatura grecka i rzymska to, obok Biblii, najważniejsze<br />
źródła naszej kultury i literatury.<br />
Współczesny znawca antyku − Stanisław Stabryła − profesor<br />
filologii klasycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego pisał, że antyk,<br />
podobnie jak Biblia, stanowi wspólną ojczyznę kultury europejskiej,<br />
a więc także polskiej. Kultura starożytnej Grecji, poprzez<br />
liczne wątki i motywy, przeniknęła do sztuki i literatury późniejszych<br />
epok.<br />
Raj, Eden, Pola Elizejskie, kraina szczęśliwości, szczęście,<br />
ziemia obiecana, eldorado, niebo, kraina mlekiem i miodem płynąca,<br />
kraina marzeń, świat idealny to synonimy słowa arkadia.<br />
Gdzie znajdowała się ta szczęśliwa kraina, którą nazywano<br />
Arkadią? Takie pytanie zadała w swej piosence nieżyjąca artystka<br />
− Anna Jantar:<br />
Czy wiesz gdzie jest Arkadia<br />
szczęścia kraj, gdzie nie ma smutku ani łez<br />
gdzie zamiast zim jest zawsze tylko maj<br />
czy ty wiesz gdzie to jest<br />
Czy wiesz gdzie noc zakwita tęczą dnia<br />
gdzie się na jawie rodzą sny<br />
Czy wiesz gdzie jest Arkadia szczęścia kraj<br />
gdzie to jest?<br />
Powiedz mi!<br />
Prawdziwa Arkadia mieściła się w środkowej części greckiego<br />
Peloponezu. (półwysep w Grecji, znajdujący się między Morzem<br />
Jońskim a Egejskim). Był to urodzajny, rolniczy obszar ze wszystkich<br />
stron otoczony górami, odseparowany od reszty półwyspu.<br />
Żyjąca tam ludność trudniła się wypasem trzody, uprawą roślin<br />
i winorośli. Wiodła spokojne i pełne radości życie na łonie przyrody.<br />
Pasterze nie mieli wielkich zmartwień ani kłopotów. Arkadia<br />
stała się od tego czasu symbolem miejsca, gdzie ludzkie życie toczy<br />
się według reguł idealnego porządku i harmonii, miejsca, którego<br />
szuka każdy człowiek.<br />
W starożytnej Grecji to Teokryt w bukolikach, czyli utworach<br />
ukazujących życie wiejskich pasterzy, rozsławił Arkadię. Był<br />
mistrzem w oddawaniu nastroju; w scenach rodzajowych i idyllicznych<br />
wiernie kreślił uroki natury.<br />
Pisarzem, który w swojej twórczości nawiązywał do Teokryta,<br />
był Wergiliusz, reprezentujący literaturę starożytnego Rzymu.<br />
Bukoliki i Georgiki Wergiliusza sprawiły, że Arkadia stała się dla<br />
ówczesnych ludzi oazą szczęśliwości. Wergiliusz w swoich utworach<br />
opiewał piękno przyrody Italii oraz naturalny cykl życia<br />
i pracy rolników:<br />
Tutaj ciągle panuje wiosna, a lato przeciąga się poza wyznaczone<br />
miesiące. Dwa razy do roku brzemienne są owce, drzewa<br />
dwa razy w roku owocują…<br />
Spod pióra Wergiliusza wyrasta Italia żyzna, obdarzona wspaniałymi<br />
warunkami klimatycznymi, żywicielka ludzi. Arkadia<br />
Wergiliusza jest piękna i silna, życzliwa ludziom i zwierzętom.<br />
Renesans to epoka, w której antyk „odżył” na nowo. Odwoływano<br />
się do pism starożytnych poetów i filozofów, kontemplowano<br />
sztukę. Włoski pisarz, Jakub Sannazaro, urodzony w Neapolu<br />
w 1456 roku, napisał powieść pasterską zatytułowaną „Arkadia”.<br />
Opowiada w niej, jak dostał się do greckiej Arkadii, uciekając<br />
z Neapolu, aby odzyskać równowagę duchową zachwianą miłosnymi<br />
rozterkami. Bierze udział w życiu arkadyjskich pasterzy,<br />
słucha ich pieśni, przypatruje się zabawom. Niestety, nie może<br />
zapomnieć o swej miłości i odzyskać spokoju ducha. Pomimo tego,<br />
autor chwali się w powieści, że był pierwszym poetą umiejącym<br />
„rozbudzić uśpione lasy i nauczyć pasterzy zapomnianych już<br />
pieśni”<br />
32
SESJA KULTUROWA<br />
▶ Agnieszka Stwertetschka<br />
Innym, renesansowym poetą, tworzącym napolskiej ziemii,<br />
był Jan Kochanowski. W „Pieśni świętojańskiej o Sobótce” − inspirowanej<br />
II epodą Horacego − ukazał życie na „wsi spokojnej, wsi<br />
wesołej”. Wpisany w krajobraz wiejski człowiek odczuwa jedność<br />
z naturą, która jest mu bliska, przychylna i życzliwa.<br />
Arkadia stała się szczególnie popularna w romantyzmie. Pisarze,<br />
tworzący na emigracji, bardzo tęsknili za ojczyzną. W ich<br />
wspomnieniach Polska jawiła się jako kraj wiecznej szczęśliwości,<br />
beztroski, wspaniały. Przepiękny obraz ojczyzny – Litwy − rysuje<br />
na kartach epopei Adam Mickiewicz. Idealizuje ojczyznę, do której<br />
tęsknił, będąc na emigracji we Francji. Litwa przypomina Arkadię,<br />
miejsce, w którym był bardzo szczęśliwy:<br />
„Ten kraj szczęśliwy ubogi i ciasny!<br />
Jak świat jest boży, tak on był nasz własny!<br />
Jak pomnim wszystko, co nas otaczało:<br />
Od lipy, która koroną wspaniałą<br />
Całej wsi dzieciom użyczała cienia<br />
Aż do każdego strumienia, kamienia.”<br />
Po II wojnie światowej, Czesław Miłosz − emigrant, w „Dolinie<br />
Issy”, w barwny i malowniczy sposób ukazał uroki utraconej Wileńszczyzny.<br />
Tak o dziele Miłosza wypowiedział się Cezary Leżeński,<br />
pisarz i dziennikarz: „…to książka o krajobrazie, o ludziach w nim<br />
usytuowanych, o losach splatających się w barwny kilim zwany<br />
życiem”. Pełną liryzmu krainę szczęśliwości ukazują słowa:<br />
„Piękny wieczór. Jeszcze jasność, ledwie pochodząca różowością<br />
zza czarnej masy na widnokręgu, zaznaczonej ostro szczytami<br />
jedlin, a już księżyc − opłatek, echo niesie się od grania gdzieś<br />
pastucha na długiej tubie z drewna owiniętego brzozową korą”<br />
Bruno Schulz − pisarz, grafik, malarz-urodzony w Drohobyczu<br />
koło Lwowa, w swoich „Sklepach cynamonowych” ukazuje niezwykłą<br />
Arkadię. Kreuje świat za pomocą udziwnionego języka. Jest<br />
to język poetycki przesiąknięty bogactwem metafor, personifikacji,<br />
porównań. Arkadia Schulza to świat dziecięcych marzeń, niezwykłości,<br />
cudowności, próba odnalezienia świata szczęśliwego:<br />
„Splątany gąszcz traw, chwastów, zielska i bodiaków buzuje<br />
w ogniu popołudnia. Huczy rojowiskiem much popołudniowa<br />
drzemka ogrodu. Złote ściernisko krzyczy w słońcu, jak ruda szarańcza;<br />
(…) A ku parkanowi kożuch traw podnosi się wypukłym<br />
garbem-pagórem, jak gdyby ogród obrócił się we śnie na drugą<br />
stronę i grube jego, chłopskie bary oddychają ciszą ziemi. Na tych<br />
barach ogrodu niechlujna, babska bujność sierpnia wyolbrzymiała<br />
w głuche zapadliska ogromnych łopuchów, rozpanoszyła się płatami<br />
włochatych blach listnych, wybujałymi ozorami mięsistej<br />
zieleni. Tam te wyłupiaste pałuby łopuchów wybałuszyły się jak<br />
babska szeroko rozsiadłe, na wpół pożarte przez własne oszalałe<br />
spódnice”.<br />
Człowiek ma w swojej naturze tęsknotę za beztroskim i szczęśliwym<br />
życiem. Nieżyjący już bard, śpiewający w czasach stanu<br />
wojennego − Jacek Kaczmarski − napisał wiersz „Powrót”, w którym<br />
poszukuje raju. Znajduje go w sobie, w swojej duszy, która wreszcie<br />
osiągnęła spokój. Dla poety arkadią jest wolność:<br />
Ścichł wrzask szczęk i śpiew,<br />
Z ust wypluwam lepki piach<br />
Przez bezludny step<br />
Wieje zimny wiatr<br />
Tu i ówdzie strzęp<br />
Lub stopy ślad<br />
Przysypany<br />
Dokąd teraz pójdę kiedy nie istnieją już narody<br />
Zapomniany przez anioły porzucony w środku drogi<br />
Nie ma w kogo wierzyć nie ma kochać nienawidzić kogo<br />
I nie dbają o mnie światy martwy zmierzch nad moją drogą<br />
Gdzie mój ongiś raj<br />
Chcę wrócić tam<br />
Jak najprościej<br />
Szukasz raju!<br />
Szukasz raju!<br />
Na rozstajach wypatrując śladu gór?!<br />
Szukasz raju!<br />
Szukasz raju!<br />
Wszystkie drogi teraz moje kiedy wiem jak dojść do zgody<br />
Żadna burza cisza susza nie zakłóci mojej drogi<br />
Nie horyzont coraz nowy nowa wciąż fatamorgana<br />
Ale obraz świata sponad szczytu duszy oglądany<br />
Tam dziś wspiąłem się<br />
Znalazłem raj<br />
Raj bez granic<br />
Jesteś w raju<br />
Jesteś w raju<br />
Arkadia to głównie miejsce, ale oznacza również stan ducha,<br />
przestrzeń naszych marzeń, pragnień i możliwości. Świat ludzkich<br />
pasji i namiętności. Dla młodzieży, która pisała na ten temat zadanie<br />
domowe, arkadią jest własny pokój, miejsce bezpieczne, przyjaciele,<br />
rodzina, dom.<br />
Dla Anny Jantar arkadią jest drugi człowiek, ukochany:<br />
Już wiem gdzie jest Arkadia<br />
szczęścia kraj, gdzie słońce świeci poprzez deszcz<br />
gdzie można dni jak świeże kwiaty rwać<br />
Przy Tobie jest Arkadia szczęścia kraj<br />
tak piękna nawet w blasku świec<br />
i taką mi krainę kiedyś dasz<br />
ty ją też będziesz mieć.<br />
W przytoczonym na początku wierszu K. I. Gałczyńskiego<br />
„Prośba o wyspy szczęśliwe” arkadią jest miłość:<br />
A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź…<br />
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj<br />
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań…<br />
Każdy człowiek dąży do szczęścia, marzy o nim, poszukuje.<br />
Należy jednak pamiętać, że szczęście nie może być pretekstem do<br />
tego, aby się odwracać od rzeczywistości, od cierpienia. Papież<br />
Benedykt XVI powiedział na spotkaniu z młodzieżą: ”Każdy<br />
młody człowiek ma ambicję do szczęścia”. Powinien go szukać<br />
wokół siebie, ale nade wszystko w sobie, ukrytych zakamarkach<br />
swego serca, duszy. Jeśli znajdzie choćby namiastkę… to już będzie<br />
szczęście. Życzę państwu, by arkadia nie była tylko marzeniem…<br />
33
SESJA KULTUROWA<br />
Dziedzictwo Starożytnej Grecji<br />
w medycynie<br />
i kulturze zdrowotnej<br />
Bogusław Burger<br />
Bogusław Burger<br />
Kiedy szukamy początków, wyobrażeń i idei, zwracamy się<br />
w stronę starożytnych Greków.<br />
Mówimy: już starożytni Grecy…<br />
Spróbuję powiedzieć, co w rzeczywistości<br />
pozostało z tamtych czasów<br />
w naszej świadomości, tradycji, a może<br />
również we współczesnej praktycznej<br />
medycynie. Czy współczesny lekarz<br />
posługuje się poza mianownictwem<br />
i dość niejasnym poczuciem tradycji<br />
i ciągłości spuścizną starogreckich<br />
„przodków”.<br />
W każdej niemal dziedzinie ludzkiej<br />
działalności zdołano stworzyć<br />
w tamtych czasach dzieła zapierające<br />
dech w piersiach. Do czasów odrodzenia<br />
nie było podobnej erupcji<br />
ludzkiej myśli. Początki medycyny<br />
greckiej związane są z religią Greków,<br />
zwłaszcza ze świątyniami, poświęconymi<br />
tym bóstwom, które według<br />
mitologii roztaczały opiekę nad zdrowiem<br />
i życiem człowieka. Najbardziej<br />
czczony był, jako bóg medycyny,<br />
znany też z „Iliady” Asklepios, któremu<br />
wystawiono liczne świątynie (ponad<br />
320), z których najsławniejsze i najbardziej<br />
uczęszczane były świątynie<br />
w Epidaurze i na wyspie Kos. Asklepiosa<br />
przedstawiano jako pięknego<br />
mężczyznę, opierającego się na lasce,<br />
z wężem dookoła niej.<br />
Postać ta jest dziś przedstawiana<br />
jako symbol medycyny. Asklepios<br />
miał córki: Higieja − bogini zdrowia<br />
(stąd dzisiejsza higiena) i Panacea<br />
− wszystko lecząca (stąd lek, który<br />
pomagać ma na wszystkie dolegliwości,<br />
nazywamy dziś panaceum).<br />
Wierzono, że chorobę zsyłają bogowie<br />
jako karę. Zadaniem lekarza było<br />
rozpoznać, jaką ofiarę należy złożyć,<br />
by przebłagać rozgniewane bóstwo.<br />
Rzesze chorych nawiedzały świątynie<br />
Asklepiosa, by po kąpieli, piciu wód<br />
zdrojowych, oczyszczeniu, poście<br />
i ofiarach złożonych bóstwom, spędzić<br />
noc w świątyni. Sen służył temu,<br />
by następnego dnia opowiedzieć<br />
kapłanom o tym, co się śniło i zastosować<br />
odpowiednie leczenie. Chorzy,<br />
którzy odzyskiwali utracone zdrowie<br />
składali dary tzw. vota, wyobrażające<br />
chore części ciała.<br />
W VI w. p.n.e. rozpoczyna się<br />
w Grecji ruch umysłowy, który w ciągu<br />
paru stuleci zakresem rozwiązywanych<br />
zagadnień sięgnął wyżyn filozofii,<br />
na jakie umysł ludzki mógł kiedykolwiek<br />
dotrzeć. Doprowadziło to<br />
do powstania systemów filozoficznych,<br />
mających olbrzymie znaczenie<br />
w historii myśli ludzkiej w ogóle,<br />
a także w dziejach medycyny i filozofii<br />
przyrody.<br />
Demokryt (460-360 p.n.e.) zapoczątkował<br />
system mechanistycznego<br />
pojmowania przyrody. Zdaniem<br />
Demokryta, cały świat składa<br />
się jedynie z drobnych, dalej już niepodzielnych<br />
ciałek, które poruszają<br />
się w pustej przestrzeni, nazwał je<br />
atomami. Rozmaitość przedmiotów<br />
pochodzi stąd, że atomy układają się<br />
i poruszają w najrozmaitszy sposób.<br />
Barwy, dźwięki nie są rzeczywiste, ale<br />
pochodzą z różnego układu i ruchu<br />
atomów. Zadziwiające jak teoria ta<br />
znajduje potwierdzenie w naszej<br />
współczesnej wiedzy.<br />
Amoksymenes z Miletu uznawał za<br />
pramaterię powietrze, co znalazło swój<br />
odpowiednik medyczny w poglądach<br />
szkoły krotolońskiej.<br />
Tales z Miletu przyjmował za pramaterię<br />
wodę, co stanowiło podstawę<br />
teorii humoralnej, tworzącej przez<br />
34
SESJA KULTUROWA<br />
▶ Bogusław Burger<br />
długie wieki podstawę medycyny.<br />
Za podstawowe składniki organizmu<br />
uznawano żółć i śluz, krew i czarną<br />
żółć. Ich równowaga decyduje o stanie<br />
zdrowia człowieka. Właściwą przyczynę<br />
życia stanowi ciepło naturalne,<br />
które za pośrednictwem pneumy roznoszone<br />
jest po całym organizmie,<br />
poprzez naczynia krwionośne. Mózg<br />
jest siedzibą ducha, dzięki swej gąbczastej<br />
budowie chłonie wilgoć. Stąd<br />
np. traktowano wydzielinę z nosa,<br />
jako wydzielinę mózgu.<br />
Głównym przedstawicielem szkoły<br />
knidyjskiej był Hipokrates. Mówimy:<br />
Hipokrates pater medicinae est, przysięga<br />
Hipokratesa, ale co o nim wiemy<br />
i czy to, co mu przypisujemy to jego<br />
osiągnięcia? Hipokrates urodził się<br />
na wyspie Kos ok. 460 r. p.n.e.. Medycyny<br />
uczył się od swego ojca, po czym<br />
podróżował po całej Grecji. Bliższe<br />
szczegóły jego życia nie są znane.<br />
Już za życia cieszył się sławą i uznaniem.<br />
Zakładał on, że choroba jest nie<br />
tylko cierpieniem, ale przede wszystkim<br />
zaburzeniem czynności. Hipokrates<br />
nie wyszukiwał wydzielonych<br />
chorób, ale na podstawie objawów,<br />
w opisywaniu których był niedościgłym<br />
mistrzem, starał się zrozumieć<br />
do jakiego zaburzenia doszło i wtedy<br />
dopiero określał rokowanie i ustalał<br />
postępowanie lecznicze. Koncepcja<br />
ta z modyfikacjami dotarła do XVIII w.<br />
Stworzenie podstaw patologii opartej<br />
na filozofii miało służyć zasadniczemu<br />
celowi: przywróceniu zdrowia choremu.<br />
Pisma Hipokratesa po śmierci<br />
autora zostały zebrane. To, co spisano<br />
nosi dziś nazwę Corpus Hipokraticum.<br />
Hipokratesa nazywamy ojcem medycyny.<br />
Sąd ta wydała historia z wielu<br />
powodów. Pisma jego są najstarszym,<br />
pełnym podręcznikiem medycyny.<br />
Hipokrates zajmował stanowisko<br />
czysto lekarskie. Wypowiadał głębokie<br />
prawdy ogólne, które po wsze<br />
czasy były i są prawdziwe. W genialny<br />
sposób przeczuł i przewidział wiele<br />
poglądów z dziedziny fizjologii i patologii.<br />
Był pierwszym, który oddzielił<br />
medycynę od filozofii spekulacyjnej.<br />
Przyznawał też, że medycyna ma<br />
swoje ograniczenia, ale niewątpliwie<br />
jest sztuką pożyteczną. Primum non<br />
noce re − przede wszystkim nie szkodzić.<br />
Ten aforyzm powtarzany jest do<br />
dziś. Contraria contrariis curantur −<br />
przeciwne niech będzie leczone przeciwnym,<br />
np. ciepłe − zimnym, mokre<br />
− suchym; miało to na celu przywrócenie<br />
zaburzonej równowagi.<br />
Lekarze wiedzą, ze opisana przez<br />
niego twarz „facies Hipokratica”,<br />
której wygląd to „nos kończysty, oczy<br />
wpadłe, uszy zimne, skóra wokoło<br />
czoła twarda, napięta i sucha, barwa<br />
całej twarzy zielonkawoblada albo<br />
sina albo ołowista” − to oznaki zbliżającej<br />
się śmierci.<br />
Chirurgia Hipokratesa stała wysoko.<br />
Greckie gimnazja i szkoły atletów<br />
przyczyniły się do rozwoju chirurgii.<br />
Najlepiej opisywano uszkodzenia kości<br />
i stawów. Podane przez Hipokratesa<br />
leczenie złamań, zwichnięć i ran,<br />
będzie uważane za wzorowe przez<br />
długie wieki. Staw biodrowy po zwichnięciu<br />
ciągle nastawiamy metodą<br />
Hipokratesa, a estetyczny i trwały opatrunek<br />
głowy, to czepiec Hipokratesa.<br />
Nie zszywano ran, a penetrujące rany<br />
klatki piersiowej uważano za śmiertelne.<br />
Znano powikłanie ran tężcem<br />
i zgorzelą gazową. W urazach głowy<br />
rozróżniano porażenie przeciwległej<br />
połowy ciała. Instrumentarium chirurgiczne<br />
było bardzo bogate. Stosowano<br />
narzędzia z brązu, zgłębniki,<br />
skalpele, raspatory, trepany, kleszcze,<br />
były też używane szyny i wyciągi.<br />
„Vita brevis, ars longa, tempus praeceps experimentum periculosum,<br />
iudicium difficile” − życie krótkie, sztuka długa,<br />
sposobność przemijająca, doświadczenie złudne, wyrokowanie<br />
trudne.<br />
Hipokrates<br />
Medycyna Hipokratesa imponuje<br />
swoim wysokim poziomem, świadcząc<br />
również o bardzo dawnym, wieki<br />
trwającym pochodzeniu i rozwoju.<br />
Hipokrates uporządkował empirię<br />
kapłanów greckich, opierając ją na<br />
umiarkowanym racjonalizmie, na<br />
teoriach ujętych po raz pierwszy<br />
w pewien całokształt naukowy, na<br />
patogenezie humoralnej i na rozumowaniu.<br />
Tym sposobem medycyna<br />
hipokratejska jest racjonalno-empiryczna.<br />
Jest przede wszystkim sztuką,<br />
ale zaczyna też być młodą nauką, niewolną<br />
od spekulacji, niepopartą jeszcze<br />
eksperymentem, ale niewątpliwie<br />
nauką, wymagającą ścisłego postrzegania<br />
i bardzo systematyczną. Trudności,<br />
z którymi walczy medycyna<br />
Hipokrates doskonale widział. Ujął je<br />
w swoim najpiękniejszym aforyzmie:<br />
Vita brevis, ars longa, tempus praeceps<br />
experimentum periculosum, iudicium<br />
difficile − Życie krótkie, sztuka długa,<br />
sposobność przemijająca, doświadczenie<br />
złudne, wyrokowanie trudne.<br />
W tym aforyzmie zawarty jest ogólny<br />
pogląd filozoficzny Hipokratesa na<br />
medycynę. Najważniejsze jest osobiste<br />
doświadczenie, cóż, kiedy życie<br />
jest takie krótkie. Natomiast sztuka<br />
lekarska, przechodząca z pokolenia<br />
na pokolenie, ciągnie się i rozwija bez<br />
końca. Zawód lekarski był w owym<br />
czasie jakby rzemiosłem, któremu<br />
każdy mógł się poświęcić. Zapewne<br />
sami więc lekarze starali się o stworzenie<br />
i utrzymanie godności i powagi<br />
lekarza wyuczonego. Przemawia za<br />
tym tzw. przysięga Hipokratesa, który<br />
młody lekarz musiał składać po ukoń-<br />
35
SESJA KULTUROWA<br />
▶ Bogusław Burger<br />
czeniu nauki. Nie jest ona ani jedyna,<br />
ani najstarsza. Starsza jest egipskiego<br />
lekarza Imenhotepa, z ok. 2600 p.n.e..<br />
Jednak to przysięga Hipokratesa była<br />
przez wieki fundamentem etycznym<br />
cywilizowanej medycyny.<br />
Dlaczego archaiczny tekst jest tak<br />
ważny? Po pierwsze odwołuje się do<br />
najgłębszej z możliwych motywacji.<br />
Motywacji religijnej. Nie chodzi<br />
o dosłowne przywoływanie Apollona<br />
lub Asklepiosa. Grecka postawa<br />
filozoficzna doskonale zgadzała się<br />
z chrześcijańskim podejściem, symbolizowanym<br />
przez ewangeliczną<br />
przypowieść o miłosiernym Samarytaninie.<br />
Po drugie stawia w centrum<br />
pacjenta i jego dobro. Dziś jest to akt<br />
zwyczajowy, nie powodujący skutków<br />
prawnych, ale ważny dla absolwentów<br />
medycyny, bo uświadamiają<br />
sobie odpowiedzialność, która na nich<br />
spoczywa.<br />
Dziedzictwo Hipokratesa, twórczo,<br />
ale i krytycznie rozwijane przez<br />
Galena w Rzymie, a następnie porzucone<br />
i zapomniane stanowi w naszym<br />
kręgu kulturowym nie tylko podstawę<br />
medycyny, ale jest również symbolem<br />
ciągłości w nauce.<br />
Ale przecież człowiek w starożytnej<br />
Grecji chorował tylko od czasu do<br />
czasu. Wychowywany był np. w Sparcie,<br />
na surowych zasadach, gdzie<br />
porzucano słabe i chore noworodki;<br />
oddawał się szkoleniu wojskowemu,<br />
gdzie również z wielką dbałością<br />
traktowano tężyznę fizyczną, czego<br />
najbardziej dobitnym przykładem<br />
był sport i sprawność, które swoje<br />
apogeum znajdowały w igrzyskach<br />
olimpijskich. Miał je zainaugurować<br />
Herakles w 776 r. p.n.e.. Olimpijskie,<br />
bo odbywały się w Olimpii − głównym<br />
ośrodku kultu Zeusa, łącząc pobożność<br />
z rywalizacją. Każde szanujące<br />
się miasto miało własny stadion.<br />
Atleci, wyłącznie mężczyźni, współzawodniczyli<br />
w dziesięciu dyscyplinach<br />
np. skoku w dal, rzucie dyskiem,<br />
oszczepem, biegach, zapasach. Pankration<br />
był formą walki na pięści,<br />
gdzie należało zmusić przeciwnika do<br />
poddania się. Lekkoatletą wszechczasów<br />
okazał się Milon z Krotonu, który<br />
„Należy budzić się wcześniej, ale wstawać nie wcześniej, niż<br />
zniknie ociężałość i odurzenie nocne. Kto młody i krzepki,<br />
powinien możliwie przed wschodem Słońca odbyć spacer.<br />
Po wstaniu należy masować kark i głowę, i natrzeć całe<br />
ciało oliwą.”<br />
Diokles z Korytos<br />
zwyciężył w zapasach w pięciu kolejnych<br />
olimpiadach. Ostatnie igrzyska<br />
odbyły się 389 r. n.e. Wznowiono je po<br />
ponad 1500-letniej przerwie, w 1896 r.<br />
Zwycięstwa na Olimpiadach przynosiły<br />
wielką sławę atletom i ich rodzinnym<br />
miastom. Na czoło wybijała się<br />
Sparta. Święty Paweł zapewne też był<br />
kibicem, a może i zawodnikiem. Napisał<br />
przecież: „W dobrych zawodach<br />
wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę<br />
ustrzegłem”.<br />
W miastach greckich funkcjonowały<br />
też zasady higieny, które w nie<br />
zawsze uświadomiony sposób przeciwdziałały<br />
powstawaniu epidemii<br />
− odpowiednik naszych stacji sanitarno-epidemiologicznych.<br />
Miasta posiadały<br />
studniarza. Policjanci pilnowali,<br />
aby śmieci i nieczystości wywożono<br />
za miasto, nie bliżej niż 2 km za<br />
mury. Gdy ktoś umarł na ulicy niewolnicy<br />
państwowi zbierali jego zwłoki.<br />
Dozorcy targowi pilnowali, aby żywność<br />
była czysta i nie fałszowana.<br />
Rozprawy hipokratejskie wymieniają<br />
zdrowy tryb życia jako naczelną<br />
zasadę zapobiegania chorobom. Hipokrates<br />
zaleca dla zachowania zdrowia<br />
umiarkowanie w jedzeniu, śnie<br />
i życiu płciowym oraz pochwala<br />
kąpiele i masaże. Diokles z Korytos<br />
tworzy schemat idealnego rozkładu<br />
dnia: dbanie o zdrowie zaczyna się już<br />
w chwili obudzenia: „Należy budzić się<br />
wcześniej, ale wstawać nie wcześniej,<br />
niż zniknie ociężałość i odurzenie<br />
nocne. Kto młody i krzepki, powinien<br />
możliwie przed wschodem Słońca<br />
odbyć spacer. Po wstaniu należy<br />
masować kark i głowę, i natrzeć całe<br />
ciało oliwą.”<br />
Prosta dieta starożytnych Greków,<br />
którą dziś nazywamy w pewnym<br />
przybliżeniu dietą śródziemnomorską,<br />
zbliżona jest do ideału piramidy<br />
żywieniowej. Nadal zaleca się jedzenie<br />
dużych ilości warzyw i owoców, ryb<br />
i owoców morza, ziarnistego chleba,<br />
a unikanie zwierzęcych tłuszczów<br />
i czerwonego mięsa.<br />
Ta, w wielkim skrócie pokazana<br />
tradycja medycyny leczniczej i kultury<br />
zdrowotnej, stanowi dziś dla nas<br />
dowód, że to, co wielkie w ludzkiej<br />
myśli i działaniu, pozostaje na zawsze<br />
oraz jest źródłem wiedzy i spuścizny,<br />
do której można, a nawet należy<br />
ciągle się odwoływać, chyląc czoła<br />
przed wielkością dokonań naszych<br />
przodków.<br />
36
SESJA KULTUROWA<br />
▶ Ignacy Einhorn<br />
Medycyna i żywienie<br />
w Biblii<br />
co zawdzięczamy Biblii<br />
Dr. Ignacy Einhorn<br />
Dr. Ignacy Einhorn<br />
Geneza medycyny żydowskiej<br />
oraz całokształtu zagadnień<br />
związanych z szeroko<br />
rozumianą ochroną zdrowia sięga Biblii<br />
i czasów rozwoju nauk talmudycznych 1 .<br />
Nie rozwijała się ona samoistnie − na<br />
medycynę talmudyczną duży wpływ<br />
wywarły m.in. nauki babilońskie. W Torze<br />
znajduje się zapis, że to kapłani rozstrzygali<br />
o tym, czy chory jest czysty bądź<br />
nieczysty rytualnie i czy w ogóle został<br />
dotkniety chorobą. Świadczy to o znajomości<br />
anatomii, fizjologii i patologii.<br />
W początkowym okresie wiele dolegliwości<br />
(zwłaszcza ogólne infekcje, choroby<br />
skóry i choroby umysłowe) traktowano<br />
jako zrządzenie boskie, którego<br />
właściwie nie można było wyleczyć, ale<br />
można było „odwrócić” przez modły<br />
i pokutę. Do czasów średniowiecza choroby<br />
postrzegane były jako działanie Boga<br />
lub demonów, dlatego też odwoływano się<br />
do magicznych recept. Najważniejszymi<br />
metodami leczniczymi było wówczas<br />
zamawianie choroby, a także metody naturalne<br />
(ziołolecznictwo i kuracje wodne).<br />
Jedną z najstarszych chorób, która<br />
została wspomniana już w Torze był<br />
trąd 2 . Uważany on był za skutek działania<br />
tajemniczych sił lub za boski sąd za<br />
popełnione grzechy (Kpł 13, 14). Była<br />
to dolegliwość niekoniecznie tożsama<br />
z prawdziwym trądem − atakująca skórę,<br />
włosy, odzież, a nawet domy. Interpretowano<br />
ją m.in. jako karę za oddawanie<br />
się złośliwemu plotkowaniu lub piętno,<br />
jakie dotykało dzieci zrodzone ze stosunków<br />
płciowych z kobietą miesiączkującą.<br />
Jednak już w czasach biblijnych dostrzegano<br />
konieczność izolowania chorych<br />
i przestrzegania szczególnych zasad profilaktyki:<br />
„Przez cały czas trwania tej choroby<br />
będzie nieczysty. Będzie mieszkał<br />
w odosobnieniu. Jego mieszkanie będzie<br />
poza obozem” (Kpł 13, 46). Po wyleczeniu<br />
się ozdrowieniec musiał poddać się rytualnemu<br />
oczyszczeniu − powinien złożyć<br />
w ofierze zwierzęta, wyprać ubranie,<br />
zgolić włosy i wykąpać się (Kpł 14, 1-20).<br />
W Biblii ponadto wymieniono i opisano<br />
rzeżączkę, padaczkę i liczne schorzenia<br />
psychiczne.<br />
W Talmudzie można odnaleźć wiele<br />
interesujących fragmentów, które nie<br />
tylko obrazują stan ówczesnej wiedzy<br />
medycznej, ale stanowią swoistą kompilację<br />
paramedycznej wiedzy z wierzeniami<br />
pogańskimi. Wiele ze współczesnych<br />
dziedzin medycyny nie było obce Izraelitom.<br />
Zaskakiwali wiedzą anatomiczną:<br />
„Uważano, że ciało ludzkie składa się<br />
z 248 członów (określano w ten sposób<br />
kości z przyczepionymi do nich mięśniami<br />
lub ścięgnami). I tak naliczono<br />
100 członów występujących parami,<br />
symetrycznie (razem 200 członów), oraz<br />
48 członów występujących pojedynczo.<br />
Każdy z owych członów miał swoją<br />
nazwę i jego funkcje były ściśle określone”<br />
(Ohalot 1, 8).<br />
Medykom żydowskim nie były obce<br />
takie dziedziny wiedzy medycznej jak<br />
chirurgia i położnictwo: „W dziedzinie<br />
położnictwa uważano, iż w trzech<br />
pierwszych miesiącach ciąży dziecko<br />
leży w dolnej części macicy, w następnych<br />
trzech miesiącach zajmuje jej część<br />
środkową, a w ostatnich trzech miesiącach<br />
dziecko znajduje się w górnej części<br />
macicy. A gdy przychodzi czas porodu,<br />
dziecko się obraca, powodując bóle porodowe.<br />
Uważano także, że dziecko płci<br />
żeńskiej powoduje silniejsze bóle aniżeli<br />
dziecko płci męskiej”. (Nida 31 A).<br />
Rola medyka, a później lekarza w tradycyjnej<br />
gminie żydowskiej była specyficzna.<br />
Samą chorobę przez długi czas<br />
traktowano jako karę zesłaną przez Jahwe<br />
− medyk więc stawał się kimś, kto niejako<br />
ingeruje w boskie wyroki. Najtrafniej<br />
oddaje to cytat z Talmudu: „Życie ludzkie<br />
jest podobne do rośliny stworzonej<br />
przez Boga, ale która wymaga nawożenia,<br />
podlewania i pielęgnacji, aby lepiej rosła.<br />
Ciało ludzkie jest ową rośliną, a lekarz jest<br />
podobny do rolnika”. (Midrasz Samuel 4).<br />
37
SESJA KULTUROWA<br />
▶ Ignacy Einhorn<br />
Społeczność żydowska przywiązywała<br />
duże znaczenie do zdrowia, w związku<br />
z czym medyk odgrywał istotną rolę<br />
w życiu społecznym gminy żydowskiej.<br />
Mędrcy żydowscy zalecali: „Uczeń mędrców<br />
nie powinien mieszkać w mieście,<br />
gdzie nie ma lekarza” (Sanh. 17 b), ponieważ<br />
w przypadku choroby jego niedyspozycja<br />
mogła się przeciągać, a wówczas<br />
musiałby przerwać naukę na dłuższy czas.<br />
Profesja lekarza była bardzo szanowana,<br />
ale o ludziach ją wykonujących wyrażano<br />
się różnie, często potępiając ich postępki:<br />
„Najlepszy z lekarzy nadaje się do gehenny”<br />
(Kid. 82 a) 3 . Przyczyn takiego podejścia<br />
szukać można w innym zdaniu: „Lekarz<br />
za nic nie wart nic, a z lekarza, który jest<br />
daleko, (pożytek taki jak ze) ślepego oka”<br />
B.k. 85 a). Ale także w Talmudzie można<br />
znaleźć opowieści o lekarzach, którzy nie<br />
pobierali honorariów lekarskich od ubogich<br />
− za usługi lekarskie płacili im tylko<br />
ci, których było na to stać, a samą zapłatę<br />
uważali za słuszną.<br />
Dbałość o własne ciało wynikała<br />
w religii żydowskiej z nakazów religijnych.<br />
Ciało i dusza są według mędrców<br />
żydowskich zespolone i będą sądzone<br />
jednakowo, stąd też zainteresowanie sprawami<br />
ciała miało swój aspekt religijny.<br />
W narodzie żydowskim bardzo popularny<br />
był pogląd, że ciało i dusza są w równym<br />
stopniu odpowiedzialne za sposób, w jaki<br />
człowiek prowadzi się za życia, gdyż jedno<br />
oddziałuje na drugie. Zła dusza deprawuje<br />
ciało, a chore ciało nie może być<br />
skutecznym narzędziem, dzięki któremu<br />
może funkcjonować czysta dusza. Stąd też<br />
religia determinowała nakazy dotyczące<br />
higieny, ale także sposób odżywiania się<br />
i stosowanie się do zaleceń lekarskich.<br />
Tematem często poruszanym w Torze<br />
było rytualne obmywanie się wodą. Ablucje<br />
te (hebr. twila) wynikały z zasad czystości<br />
i nieczystości rytualnej. Najważniejszą<br />
formą rytualnego obmycia się było<br />
całkowite zanurzenie ciała w mykwie,<br />
czyli zbiorniku „wody żywej” (bieżącej).<br />
Mykwa powinna być utworzona na bazie<br />
wody deszczowej w połączeniu z wodociągową.<br />
Żydzi zanurzali się w niej w określonych<br />
sytuacjach − kobiety po menstruacji<br />
(nida), nawróceni na judaizm oraz mężczyźni<br />
przed świętem Jom Kipur. Inną<br />
formę ablucji stanowiło rytualne mycie<br />
rąk, które polegało na polewaniu każdej<br />
z rąk z osobna wodą z naczynia. Tej czynności<br />
należało dokonywać rano po obudzeniu<br />
się, przed modlitwami, spożywaniem<br />
chleba, po powrocie z cmentarza czy<br />
„Życie ludzkie jest podobne do rośliny stworzonej przez Boga, ale która<br />
wymaga nawożenia, podlewania i pielęgnacji, aby lepiej rosła. Ciało<br />
ludzkie jest ową rośliną, a lekarz jest podobny do rolnika”.<br />
(Midrasz Samuel 4).<br />
po kontakcie ze zmarłym. Przestrzeganie<br />
tej zasady wielokrotnie chroniło Żydów<br />
przed epidemiami nękającymi średniowieczną<br />
Europę, gdzie poziom higieny<br />
i profilaktyki wśród ludności chrześcijańskiej<br />
pozostawał na bardzo niskim poziomie.<br />
Jednym z podstawowych zaleceń<br />
było prowadzenie higienicznego trybu<br />
życia. Talmud przestrzegał, aby unikać<br />
nadmiaru w różnych dziedzinach życia:<br />
„W ośmiu rzeczach nadmiar jest szkodliwy,<br />
a umiarkowanie korzystne: podróż,<br />
stosunki płciowe, bogactwo, praca, wino,<br />
sen, gorąca woda (do picia i mycia) i puszczanie<br />
krwi” (Git. 70 a). Ponadto należało<br />
przestrzegać odpoczynku nocnego: „Noc<br />
stworzona została do spania” (Eruw 65 a)<br />
− jak mówił jeden z mędrców.<br />
W Talmudzie dostrzeżono nawet<br />
związki pomiędzy psyche a somą, dlatego<br />
też doradzano, aby zachować pogodny<br />
i radosny nastrój. Mędrcy twierdzili, że<br />
„wzdychanie łamie całe ciało człowieka”<br />
(Ber. 58 b), a „Złe oko (zawiść), złe skłonności<br />
i nienawiść do bliźnich wypędzają<br />
człowieka z tego świata” (Awot 2, 16).<br />
Na szczególną uwagę zasługuje fakt,<br />
że już kilkaset lat temu uczeni żydowscy<br />
posiadali wiedzę na temat wpływu środowiska<br />
na kondycję człowieka. Prawo<br />
zabraniało wszystkiego, co mogło stanowić<br />
zagrożenie dla zdrowia mieszkańców<br />
miasta. W jednym z rozporządzeń dotyczących<br />
tej dziedziny czytamy: „Miejsce<br />
składania padłych zwierząt, cmentarz<br />
oraz garbarnia nie mogą leżeć w odległości<br />
mniejszej niż pięćdziesiąt łokci od<br />
miasta. Garbarnie wolno założyć jedynie<br />
na wschód od miasta” (B. b. 2, 8 i nast.).<br />
Inne wskazówki lekarskie dotyczyły<br />
nacierania ciała, masaży i puszczania<br />
krwi. Wierzono, że: „Gdy przybywa krwi,<br />
przybywa chorób skórnych” (Bech. 44 b),<br />
dlatego zalecano zabiegi stawiania baniek<br />
i puszczania krwi.<br />
Tradycją związaną z zasadami przestrzegania<br />
higieny, a wywodzącą się<br />
z Biblii jest obrzezanie 4 . Stanowi ono<br />
bardzo stary zwyczaj, znany i stosowany<br />
przez wiele ludów. W starożytnym Egipcie<br />
zabieg ten zarezerwowany był tylko dla<br />
wyższych klas społecznych − arystokracji<br />
i kapłanów. W religii żydowskiej bierze<br />
swój początek z Księgi Rodzaju (Bereszit),<br />
od praojca Abrahama: „Przymierze<br />
moje, które zawieram między Mną a tobą<br />
oraz twoim potomstwem, będzie trwało<br />
z pokolenia na pokolenie jako przymierze<br />
wieczne (...). Wszyscy wasi mężczyźni<br />
mają być obrzezani: będziecie obrzezywali<br />
ciało napletka na znak przymierza<br />
waszego ze Mną. Z pokolenia w pokolenie,<br />
każde wasze dziecko płci męskiej, gdy<br />
będzie miało osiem dni, ma być obrzezane.<br />
Przymierze moje, przymierze obrzezania,<br />
będzie przymierzem na zawsze” 5 . Operacji<br />
obrzezania dokonywał specjalista w tej<br />
dziedzinie (mohel); pierwotnie obowiązek<br />
ten spoczywał na ojcu chłopca.<br />
Z obowiązku obrzezania zwolnieni<br />
byli chorzy na hemofilię, co jednak nie<br />
przeszkadzało im zostać pełnoprawnymi<br />
członkami religijnej społeczności żydowskiej.<br />
Na marginesie warto dodać, że<br />
Żydzi już w czasach starożytnych potrafili<br />
38
SESJA KULTUROWA<br />
▶ Ignacy Einhorn<br />
dobrze zdiagnozować hemofilię, a w II w.<br />
n.e. została ona dokładnie opisana w Talmudzie<br />
(w Europie rozpoznano tę chorobę<br />
dopiero w XVII w.).<br />
Zdrowotne i higieniczne znaczenie<br />
obrzezania, zwłaszcza wśród ludów semickich<br />
żyjących w gorącym klimacie, znane<br />
było od dawna. Jednakże należy pamiętać,<br />
że w judaizmie, a później także w islamie<br />
zabieg ten miał i ma po dziś dzień przede<br />
wszystkim wymiar religijny.<br />
W życiu religijnych Żydów zjawiskiem<br />
obcym nie była także regulacja urodzin.<br />
Jednakże podstawowy nakaz, jaki judaizm<br />
stawiał przed swoimi wyznawcami,<br />
dotyczył właśnie prokreacji. Już Adam<br />
otrzymał od Jahwe polecenie: „Bądźcie<br />
płodni i rozmnażajcie się” (Rdz 1, 28).<br />
Zdanie to stanowiło podstawę żydowskiego<br />
podejścia do kwestii kontroli<br />
urodzin. Twierdzono, że każda żydowska<br />
rodzina powinna się przynajmniej<br />
odtworzyć, wydając na świat jednego syna<br />
i córkę, natomiast duża rodzina stanowiła<br />
znak Bożego błogosławieństwa. Talmud<br />
dopuszczał niektóre metody antykoncepcji<br />
(zwłaszcza te, które jak najmniej ingerowały<br />
w sam akt płciowy), którymi kobiety<br />
mogły się posługiwać w określonych okolicznościach.<br />
Uzasadniano to faktem, że to<br />
przecież Adam, a nie Ewa otrzymał nakaz<br />
rozmnażania się. Zdecydowanie zakazany<br />
był coitus interruptus, za który to ukarano<br />
biblijnego Onana (Rdz 38, 9-10).<br />
Formę kontroli urodzin stanowiły<br />
także zasady czystości rodzinnej (tohorat<br />
ha − miszpacha) − nakazy rytualne<br />
powstrzymania się od współżycia związane<br />
z naturalnym cyklem płodności<br />
kobiet.<br />
Zasady odżywiania<br />
Żydowskie reguły odżywiania<br />
określane są pojęciem<br />
kaszrut i zostały ustanowione<br />
na podstawie Tory. Jednym ze sposobów<br />
interpretacji powstania i znaczenia<br />
praw dotyczących żywności były względy<br />
zdrowotne. Ponadto dostrzegano w nich<br />
sposób samodoskonalenia i samokontroli,<br />
a także drogę wybraną przez Stwórcę do<br />
uświęcenia narodu wybranego (Kpł 11,<br />
44-45). Przestrzeganie zasad kaszrut jest<br />
jednym z ważniejszych sposobów uczenia<br />
się i przestrzegania dyscypliny moralnej.<br />
Została im poświęcona ogromna literatura,<br />
co wynikało z faktu, że problem ten<br />
był niezwykle skomplikowany i wymagał<br />
częstej konsultacji rabinów. Reguły<br />
kaszrut ograniczają się do kilku podstawowych<br />
zasad:<br />
− zakazu spożywania krwi: „Nie<br />
będziecie jedli mięsa z duszą jego, to<br />
jest z krwią jego” (Rdz 17, 10), z którego<br />
wynika nakaz specjalnego przygotowania<br />
mięsa, czyli uboju rytualnego (szechity);<br />
czyli metody rytualnego zabijania ssaków<br />
i ptaków przez szybkie przecięcie ostrym<br />
nożem gardła zwierzęcia; dokonywana<br />
była przez wyszkolonych rzezaków (szochetów);<br />
− zaleceń spożywania mięsa zwierząt<br />
określanych według Tory mianem rytu-<br />
alnie „czystych” − „To są zwierzęta, które<br />
będziecie jeść: woły, owce, kozy, jelenie,<br />
gazele, daniele, kozice, antylopy, bawoły,<br />
sarny. Będziecie jedli każde bydlę mające<br />
kopyto, rozszczepioną na dwoje racicę<br />
i przeżuwające” (Pwt 14, 4-7);<br />
− oddzielenia potraw mięsnych od<br />
potraw mlecznych, która to zasada również<br />
bierze swój początek z Tory: „Nie<br />
będziesz jadł koźlęcia w mleku matki<br />
jego” (Wj 23, 13).<br />
Nakaz ten został uściślony i drobiazgowo<br />
opracowany w Talmudzie. Pojawiły<br />
się w nim dokładne wytyczne dotyczące<br />
sposobu spożywania określonego rodzaju<br />
potraw. Ustalono nawet, że pomiędzy zjedzeniem<br />
potraw mięsnych a spożyciem<br />
mleka i jego przetworów powinno upłynąć<br />
sześć godzin (jednakże odwrotnie, tzn.<br />
między mlekiem a mięsem − tylko dwie<br />
godziny). Warto dodać, że rozdzielenie<br />
potraw pochodzenia mięsnego i nabiału<br />
miało swoje następstwa nie tylko w jedzeniu,<br />
ale także w przygotowaniu potraw.<br />
W związku z powyższym w miejscach,<br />
gdzie przygotowywano posiłki, powinny<br />
istnieć dwa komplety naczyń, garnków<br />
i sztućców.<br />
Z pokarmów roślinnych Żydom wolno<br />
spożywać prawie wszystkie, uznawane za<br />
„obojętne”, czyli produkty roślinne: owoce,<br />
warzywa, zboża, nasiona, korzenie, zioła,<br />
kwiaty, kawę, orzechy; oraz zwierzęce<br />
pozbawione krwi, a także jajka (z wyjątkiem<br />
tych, pochodzących od ptaków<br />
niekoszernych) i ryby. Wyjątkiem były<br />
owoce zaliczane do kategorii orla (owoce,<br />
których nie należy zrywać w ciągu pierwszych<br />
czterech lat od zasadzenia drzewa),<br />
a także chleb pieczony z ziarna pochodzącego<br />
z nowych zbiorów; produkty zaliczane<br />
do grupy tewel (tj. przed oddaniem<br />
dziesięciny do Świątyni Jerozolimskiej);<br />
gatunków roślin zaliczanych do kategorii<br />
kilajim (czyli powstałych ze skrzyżowania<br />
gatunków); trunków określanych mianem<br />
nesech (czyli wyprodukowanych czy nawet<br />
tylko dotkniętych przez nie-Żyda).<br />
Na przestrzeni dziejów, w diasporze<br />
reguły kaszrut odegrały istotną rolę jako<br />
cecha, która odróżniała „żydowski styl<br />
życia” od nieżydowskiego otoczenia. Tym<br />
samym przyczyniły się one do zachowania<br />
przez społeczeństwo żydowskie odrębności<br />
kulturowej.<br />
Istnieją różne hipotezy dotyczące<br />
źródeł żydowskich nakazów odżywiania.<br />
Część z nich z pewnością bierze swój<br />
początek z Tanachu − jak chociażby cały<br />
system podziału pożywienia dozwolonego<br />
na „mleczne” i „mięsne”, który to<br />
wywodzi się z jednego zdania trzykrotnie<br />
39
SESJA KULTUROWA<br />
▶ Ignacy Einhorn<br />
powtórzonego w Biblii: „Nie gotuj koźlęcia<br />
w mleku jego matki”. Jednakże spora<br />
grupa przepisów higienicznych stanowi<br />
uprawomocnienie prastarych zakazów<br />
magicznych, obowiązujących hodowców<br />
bydła.<br />
Już dawni mędrcy żydowscy byli przekonani,<br />
że sposób odżywiania się ma<br />
zasadniczy wpływ na ludzkie zdrowie,<br />
dlatego też w Talmudzie odnaleźć można<br />
wiele zaleceń dotyczących tego, co należy,<br />
a czego nie powinno się spożywać. Podstawą<br />
diety miał być chleb, który powinien<br />
być sporządzony z dobrej, pszennej<br />
mąki i spożywany na zimno: „W Babilonie<br />
krąży powiedzenie, że gorący chleb<br />
ma u swego boku gorączkę” (Szab. 4 b).<br />
Oprócz tego zalecano spożywanie soli:<br />
„Po każdej potrawie jedz sól, po każdym<br />
napoju pij wodę, a nie doznasz szkody<br />
(unikniesz choroby)” (Ber. 40 a).<br />
Jarzyny stanowiły drugą kategorię<br />
pokarmów, których spożywanie było<br />
zalecane. Żydowskie przysłowie mówiło<br />
nawet, że uczeń mędrców nie powinien<br />
mieszkać tam, gdzie nie ma jarzyn.<br />
Niektóre jarzyny uważano za zdrowsze<br />
niż inne − do tych zdrowych zaliczano<br />
soczewicę, bób, kapustę, buraki, rzodkiew<br />
oraz czosnek i cebulę. Oprócz jarzyn<br />
− za zdrowe uważano także ryby: „Kto<br />
nabiera zwyczaju jedzenia ryb, nie będzie<br />
cierpiał na niestrawność; co więcej, ryby<br />
sprawiają, że całe ciało człowieka staje<br />
się silne i dziarskie” (Ber. 40 a). Ważną<br />
rolę w diecie wyznawcy judaizmu miały<br />
odgrywać także jajka: „Jajko jest lepsze od<br />
wszelkiego innego rodzaju jedzenia mającego<br />
tę samą wielkość. Smażone jajko jest<br />
lepsze od sześciu miarek dobrej mąki,<br />
a ugotowane na twardo − lepsze od czterech”<br />
(Ber. 44 b).<br />
Jedna z zasad ściśle przestrzeganych<br />
dotyczyła zalecenia, aby jeść tylko do<br />
jednej trzeciej objętości żołądka, nie do<br />
pełnej sytości. Umiarkowana dieta stanowiła<br />
− obok przestrzegania rytualnej czystości<br />
− drugi niezbędny warunek zachowania<br />
zdrowia.<br />
Biblia hebrajska i Talmud zawierają<br />
wiedzę medyczną na niezwykłym na<br />
ówczesne czasy poziomie. Wiedza ta<br />
została sprowadzona do prostych zasad<br />
higieniczno-profilaktycznych i dietetycznych,<br />
które z czasem jednak zostały pozytywnie<br />
zweryfikowane przez współczesną<br />
medycynę i do dziś zachowują swoją<br />
aktualność.<br />
1. Biblia (hebr. Tanach) − jej nazwa hebrajska<br />
pochodzi od pierwszych liter 3 działów Biblii<br />
− Tory, Newiim i Ketuwim, obejmujących<br />
łącznie 24 księgi; Talmud (z hebr. „nauka”,<br />
„studiowanie”) to najważniejsze opracowanie<br />
ustnej Tory, spisane w formie obszernego<br />
aramejskiego komentarza do działów Miszny,<br />
czyli najstarszego zachowanego dzieła literatury<br />
rabinicznej, zredagowanego przez Jehudę<br />
ha-Nasi, a po jego śmierci uzupełnione<br />
przez uczonych z jego kręgu w III w. n.e.<br />
2. Hebr. caarat.<br />
3. Gehenna (hebr. Ge-Hinnom − Dolina Jęku lub<br />
Dolina Synów Hinnoma) − w teologii judaizmu<br />
oznacza miejsce potępienia wiecznego.<br />
4. Hebr. brit mila = dosł. przymierze obrzezania,<br />
przen. znak przymierza; jid. bris, brismile.<br />
5. Rdz 17, 7-13.<br />
Literatura<br />
Einhorn I,,<br />
Towarzystwo Ochrony Zdrowia Ludności<br />
Żydowskiej w Polsce<br />
w latach 1921-1950,<br />
Toruń 2008.<br />
red. J. H. Schoeps,<br />
Nowy Leksykon Judaistyczny ,<br />
Warszawa 2007.<br />
Unterman A.,<br />
Encyklopedia tradycji i legend żydowskich,<br />
Warszawa 2003.<br />
Zespół realizujący sztukę o Hippiaszu i Sziriku (Sesja Kulturowa 14 styczeń 2010 r.).<br />
40
SESJA KULTUROWA<br />
Ateny i Jerozolima<br />
– dwa filary kultury europejskiej<br />
Bronisław MJ Kamiński<br />
Bronisław MJ Kamiński<br />
Teoria końca historii<br />
w odniesieniu<br />
do początków<br />
W<br />
1989 r. amerykański profesor<br />
ekonomii politycznej Francis<br />
Fukujama opublikował głośny<br />
esej pt „Koniec historii”. Ten tytuł koniec<br />
historii silnie działa na wyobraźnię już ponad<br />
20 lat. Świat − wg Fukujamy − jakby ideowo<br />
wypalił się i coś się kończy. Poezja to, czy rzeczywistość,<br />
− to mowa Fukujamy, czy mowa<br />
świata? Jakaś beznadziejność, czy wołanie<br />
o nową nadzieję? Gdy coś się kończy, to<br />
powinno się coś nowego zaczynać, choć tak<br />
wcale nie musi być w prostym następstwie.<br />
Wiemy, że słońce się kiedyś wypali, zgaśnie,<br />
a zanim zgaśnie spali wszystko na naszej<br />
Ziemi. Nasza wyobraźnia nie dopuszcza<br />
jednak jakiegoś absolutnego końca Wszystkiego.<br />
Rozum mówi, że może być koniec<br />
tego wszystkiego, ale duch ludzki jest inaczej<br />
zaprogramowany, jest zaprogramowany<br />
na Nadzieję. Mamy więc w zanadrzu<br />
program ratunkowy. Może to on wiedzie<br />
nas w stronę budowy rakiet kosmicznych<br />
i poszukiwania nowych miejsc do życia<br />
w kosmosie? Nawet groźnie brzmiącą Apokalipsę<br />
Św. Jana odczytują współcześni teo-<br />
logowie − m.in. ks. dr Antonio Salas − jako<br />
orędzie nadziei. „Nie musi wcale nastąpić<br />
koniec świata” − mówi Salas. Zmierzajmy<br />
bardziej w stronę inaczej rozumianego<br />
końca świata, mianowicie: do uwolnienia<br />
się od lęków egzystencjalnych i negatywnych<br />
nastawień. To one − w naszej głowie −<br />
mogą być tym końcem wszystkiego. Akurat,<br />
jest tu stosowne miejsce by powtórzyć za<br />
Janem Pawłem II − Nie lękajcie się! Ufajmy,<br />
że wiedział, co mówi. Z tej dalekiej kosmologicznej<br />
odskoczni powróćmy na ziemię, do<br />
Fukujamy.<br />
Idee końca historii mające swoje źródła<br />
w pracach Hegla i Marksa zawładnęły nie<br />
tylko sferą rozważań teoretycznych, ale<br />
także miały wpływ na potężne przeobrażenia<br />
praktyczne. Rewolucje i wojny światowe<br />
− w rezultacie wielkich dramatycznych<br />
zmagań − spowodowały lub przyspieszyły<br />
procesy zmian systemów prawnych, rozszerzenie<br />
się praw człowieka, upowszechnienie<br />
się demokracji i liberalizmu. Europa zachodnia,<br />
jaka wyłoniła się po II wojnie światowej,<br />
a w szczególności w postaci wspólnoty<br />
europejskiej wydaje się niektórym myślicielom<br />
politycznym pewnego rodzaju końcowym<br />
stadium rozwojowym uniwersalnego<br />
państwa. Nie dostrzegają w nim zasadniczych<br />
konfliktów o tzw. wielkie sprawy, nie<br />
ma miejsca na wielkich wodzów, stają przed<br />
społeczeństwami i rządami głównie sprawy<br />
ekonomiczne. W pewnym skrócie można by<br />
myśli Fukujamy ująć tak, że zasadnicze cele,<br />
do których ludzie zmierzali w trakcie dziejów<br />
zostały osiągnięte w państwie liberalnym<br />
o uporządkowanej gospodarce rynkowej.<br />
Historia ludzkości była przede wszystkim<br />
historią konfliktów wielkich idei i systemów<br />
społeczno-politycznych, wojen militarnych<br />
i ekspansji terytorialnych, czy walką o rynki<br />
zbytu. Ponieważ, w uporządkowanym świecie<br />
liberalnej demokracji wszystkie te problemy<br />
przestają mieć charakter bezpośredniej<br />
konfrontacji, więc wojny przestają być<br />
sposobem ich rozwiązywania. Zdawałoby<br />
się więc, że wraz z zanikiem historii wojen,<br />
zaniknie i sama historia, tak rozumiana.<br />
Fukujama nie twierdzi, że nastąpi kres konfliktów<br />
międzynarodowych w ogóle. Mogą<br />
one pojawiać się na tle etnicznym, czy<br />
nacjonalistycznym, ponieważ wiele narodów<br />
− według Fukujamy − nie wyleczyło się<br />
z dawnych urazów. Ale konflikty na wielką<br />
skalę, angażujące duże państwa staną się<br />
mniej prawdopodobne, jako że te wielkie<br />
państwa stopniowo schodzą ze sceny. Prof.<br />
Fukujama kończy swoje rozważania w tym<br />
eseju słowami, że „koniec historii będzie<br />
41
SESJA KULTUROWA<br />
▶ Bronisław MJ Kamiński<br />
bardzo smutną epoką”. W miejsce dramatów,<br />
ofiar cierpień ale także idealizmu, odwagi,<br />
bohaterstwa, współczucia i poświęcenia<br />
nastanie czas kalkulacji ekonomicznych,<br />
technicznych, zainteresowań środowiskiem<br />
naturalnym i zaspakajaniem wyszukanych<br />
potrzeb konsumpcyjnych. Zaniknie według<br />
niego sztuka, artyzm i filozofia, a pozostanie<br />
właściwie tylko opieka nad muzeami z ludzkiej<br />
przeszłości. Jest to perspektywa zastoju<br />
i nudy, świat wyprany z ludzkich wartości,<br />
wyobrażeń i emocji .<br />
Prof. Fukujama poszedł w swoich teoriach<br />
dalej i głosi, że nadchodzi także koniec<br />
człowieka, w tym sensie, że obecny historyczny<br />
człowiek może ulec tak głębokim<br />
zmianom z powodu stosowania biotechnologii<br />
i modyfikacji genetycznych, że to już nie<br />
będzie człowiek. Opisał to w swojej książce<br />
„Koniec człowieka”. Trzeba jednak zaznaczyć,<br />
że Fukujama ma wielu oponentów. Niektórzy<br />
nie pozostawili na nim suchej nitki. Teza<br />
Fukujamy, że wraz z postępem liberalizmu<br />
wygaszają się konflikty nie da się utrzymać.<br />
Tak to ujął znany publicysta Leon Wieseltier<br />
(„Niepożądani goście”) w swoich błyskotliwych,<br />
zaprawionych mocną ironią uwagach.<br />
Ten pożegnalny bankiet Fukujamy, jak<br />
Wieseltier nazwał teorię końca historii psuje<br />
kilku gości, w tym m.in. sam liberalizm,<br />
nacjonalizm i religia. Antropolodzy kultury<br />
wyrażają również ostrożne poglądy. Zauważają<br />
procesy tak zwanego ulokalniania się<br />
konfliktów. Niektórzy wręcz prognozują<br />
powroty do państw narodowych i konfliktów<br />
między narodami. Takie poglądy rozwija<br />
m.in. niemiecki socjolog Ulrich Beck. Nawiązując<br />
do Fukujamy można powiedzieć, że<br />
zachód, jako krąg cywilizacyjno-kulturowy<br />
ideowo wypalił się. Wyczerpał swoje ideowe<br />
możliwości.<br />
Samuel Huntington, współczesny amerykański<br />
pisarz polityczny uważa, że światu<br />
zagraża… zderzenie cywilizacji, obejmujące<br />
wielkie konflikty w sferze religii, nauki,<br />
gospodarki, sposobu życia i obyczajów.<br />
Zachód − wg Huntingtona („Zderzenie<br />
cywilizacji” oraz „Z historii nie ma wyjścia”)<br />
− próbuje zapobiec temu zderzeniu przez<br />
politykę wchłaniania innych kultur, zwłaszcza<br />
wschodnich, licząc, że to pozwoli utrzymać<br />
pokój i dodatkowo wzbogacić zachód<br />
duchowo. Huntington nazywa takie działanie<br />
zachodu − polityką bezmyślnego otwarcia.<br />
Jego zdaniem, zachodowi nie uda się<br />
zasymilować kulturalnie wschodu (w tym<br />
islamu) i nastąpi głębokie w skutkach zderzenie.<br />
Od tego rodzaju teorii już tylko krok<br />
do czarnowidztwa, w stylu „koniec świata<br />
w roku 2012” itp., czego pełno mamy<br />
w internecie, telewizji i w prasie. Dlaczego tu<br />
o tym mówimy? Dlatego, byśmy byli świadomi<br />
pewnych pułapek myślowych, jakie<br />
wytwarzają się przez upowszechnianie się<br />
sugestywnych pojęć, opanowujących naszą<br />
niespokojną umysłowość i zatruwających<br />
racjonalne myślenie. Tym bardziej trzeba<br />
znać takie teorie, jak Fukujamy czy Hungtingtona.<br />
Może jest tak, że gdy kończy się<br />
i dogasa jakaś epoka to pojawia się poczucie<br />
końca czasu. Takich końców historii było<br />
już wiele. Może dzisiejsze niepokoje, takie<br />
jak Fukujamy − to zwiastun, że idzie nowe?<br />
Filozof, prof. Ryszard Legutko powiada, że<br />
teorie dotyczące przyszłości mają to do<br />
siebie, że w ich ocenie „wszyscy jesteśmy<br />
jednakowo mądrzy i jednakowo głupi”. Czy<br />
spojrzenie wstecz, na przebytą drogę ludzkości,<br />
na historię, pozwala nam zrozumieć<br />
sens tego wszystkiego, co się dzieje? Jaki<br />
był początek, jaki był przebieg i ku czemu<br />
świat zmierza? Czy nasze działanie ma sens,<br />
czy może jesteśmy bezsilni wobec jakiegoś<br />
nieokreślonego zła i sił, przerastających nasz<br />
rozum i wolę? Pytania zaczną się mnożyć,<br />
odpowiedzi będą płynąć znacznie wolniej.<br />
I gdzie szukać odpowiedzi na te dramatyczne<br />
pytania? Na wstępie nadmieniliśmy,<br />
że rozum ludzki jest nastawiony na badanie<br />
świata materialnego, w którym istnieją<br />
ograniczenia i przemijanie, ale ludzki duch<br />
zaprogramowany jest w stronę ideałów,<br />
nieśmiertelności, nieograniczonej kontynuacji<br />
i Nadziei. Mądrzy ludzie, uczeni, filozofowie,<br />
mędrcy, pisarze, wielcy mężowie stanu,<br />
przywódcy narodów i wielkich ruchów społecznych<br />
i religijnych, a także całe ludzkie<br />
masy − poszukiwali odpowiedzi w życiu,<br />
bowiem w Życiu łączą się obie te rzeczywistości.<br />
Ta, z pozoru bardzo skromna konstatacja<br />
− poszukiwanie w życiu − przeniknęła<br />
całą wyobraźnię, duchowość, wolę i czynne<br />
działanie jednego z najdziwniejszych ludów<br />
w historii świata − ludu biblijnego, który<br />
stał się jednym z najpotężniejszych filarów<br />
naszej europejskiej kultury, nadał ludzkości<br />
nieprawdopodobny dynamizm i siłę<br />
przetrwania w najbardziej niepomyślnych<br />
zdarzeniach. Co również niezwykłe: lud<br />
ten, jako jedyny ze starożytnych przetrwał<br />
do naszych czasów, czym jakby udowodnił<br />
właściwe wybranie swojej drogi. Złożył przy<br />
tym tak wielkie ofiary, że wielokrotnie nie<br />
powinien był istnieć. A istnieje. Zatem, droga<br />
musi być dobra. Dodajmy, że ta droga stała<br />
się jedną z dwóch najważniejszych dróg<br />
naszej kultury, czyli naszą własną drogą.<br />
Korzenie naszego kręgu<br />
kulturowego<br />
Kultura europejska to dwie wielkie<br />
duchowe rzeki; jedna to świat<br />
grecki symbolizowany przez Ateny,<br />
druga to świat biblijny symbolizowany przez<br />
naród żydowski. Obie te rzeki duchowe,<br />
z dopływami w postaci rzek, rzeczek i strumyków<br />
zbierają i toczą swoje wody od kilku<br />
tysiącleci. Oba miasta istniały już w drugim<br />
tysiącleciu przed Chrystusem, ale przejęły<br />
dziedzictwo jeszcze wcześniejszych wieków<br />
od ludów, które tędy wędrowały, tworzyły<br />
i pozostawiały ślady swojej kultury. Gdy<br />
Grecy zdobywali Troję, w tym samym mniej<br />
więcej czasie Mojżesz prowadził swój lud<br />
przez pustynię. Gdy w Grecji w VIII wieku<br />
przed Chrystusem, Homer pisał swoje<br />
poematy, to w Judei zapisywał zwój księgi<br />
jeden z największych proroków biblijnych<br />
− Izajasz, niewątpliwie genialny poeta.<br />
Archeolodzy i znawcy pisma starożytnego<br />
ciągle coś odkrywają i odsuwają nas w czasie<br />
coraz głębiej. Kultura grecka i judaistyczna<br />
wyrastają w zupełnie innych warunkach.<br />
W środowisku naturalnym Bałkanów i półwyspu<br />
greckiego, wśród zielonych gajów,<br />
strumyków, drzew owocowych i urodzajnych<br />
poletek, myśl ludzka biegła w inne<br />
strony, aniżeli u ludów pustyni, do jakich<br />
należeli hebrajczycy. Zainteresowania<br />
Greków poszły w stronę tego pięknego<br />
świata materialnego, który widzieli dookoła.<br />
Zainteresowała ich nauka, pytali z czego jest<br />
ten świat zbudowany, jaka jest jego natura<br />
i jaki jest wszechświat. W łagodnym świecie,<br />
42
SESJA KULTUROWA<br />
▶ Bronisław MJ Kamiński<br />
łagodni byli także bogowie. Na pustyni,<br />
wśród piasków, ubóstwa środków do życia,<br />
szarej przestrzeni i niebezpieczeństw trzeba<br />
nie lada wyobraźni, by dostrzec piękno niezbyt<br />
przyjaznego otoczenia. Zainteresowania<br />
hebrajczyków poszły więc nie w głąb<br />
świata materii − jak to było u Greków − ale<br />
w głąb człowieka. Okazało się, że ta głębia<br />
jest równie nieskończona, jak wielkiego<br />
wszechświata. Dla ludów pustyni mniej<br />
ważne było z czego ten świat jest zbudowany,<br />
w większej cenie była… nadzieja.<br />
W groźnych warunkach bogowie także są<br />
bardziej surowi i wymagający. Mamy więc<br />
u naszych źródeł owe dwie wielkie duchowe<br />
rzeki kultury płynące w całkowicie różnych<br />
krajobrazach. Każdy chce mieć lepiej niż ma.<br />
Ludom pustyni marzyła się inna ziemia,<br />
mlekiem i miodem płynąca, pełna ogrodów,<br />
gdzie nie brak niczego, gdzie można leżeć<br />
na zielonych pastwiskach i odpoczywać<br />
nad wodami. Czujemy to w psalmie 23<br />
Dawida. Grecki Odyseusz pragnie powrócić<br />
do swojej pięknej Itaki, a hebrajski pustynny<br />
nomada zmierza przed siebie do ziemi,<br />
obiecanej przez wymagającego, ale wiernego<br />
Boga. Z obu tych światów greckiego<br />
i biblijnego odziedziczyliśmy inne spojrzenia<br />
na przestrzeń, czas i życie. Dla Greków<br />
czas miał charakter cykliczny, wszystko jakby<br />
powracało, jak ów Odys co powracał do<br />
Itaki, wszystko niejako już było, nic się tak<br />
bardzo jednoznacznie nie kończy, nawet<br />
życie jakoś może powracać. Wszystko kołem<br />
się toczy. U hebrajczyków, czyli w Biblii jest<br />
zupełnie inaczej: nic nie powraca, czas jest<br />
linearny, żyje się raz i trzeba iść tylko do<br />
przodu. Jest to droga bez powrotu. W tak,<br />
niemal zatrważających uwarunkowaniach<br />
strzeże cię twój Bóg, wierny, sprawiedliwy,<br />
ale także miłosierny. On wywodzi z domu<br />
niewoli, on wiedzie przez pustynię twardego<br />
życia, on jest jedyną nadzieją, ku<br />
niemu, a nie ku szarym piachom kierują<br />
wędrowcy swoje fizyczne i duchowe oczy.<br />
On wreszcie powie kim jest i jakie jest jego<br />
imię. On powie o sobie, że „Jest, który jest”<br />
czyli Jahwe − w hebrajskim języku. Powiedział<br />
o sobie dużo i prawie nic. Nakazał swojemu<br />
biblijnemu ludowi poszukiwać go nie<br />
w kosmosie, nie w akademickich dysputach<br />
− jak w greckich gajach, czy na agorze, ale<br />
wskazał, by człowiek poszukiwał go w swoim<br />
sercu. Takiej perspektywy, takiego zdawałoby<br />
się niczego, Grecy nie potrafiliby pojąć.<br />
Grecki najwyższy bóg Zeus musiał wyglądać<br />
na boga. W reprezentacyjnej świątyni<br />
starożytnej Grecji, spod dłuta Fidiasza, pojawił<br />
się Zeus 13 metrowej wysokości ze złota<br />
i kości słoniowej, siedzący na tronie, trzymający<br />
w lewej ręce złote berło, a w prawej<br />
posążek Nike. Na głowie miał laurowy wieniec.<br />
Na jego włosy, płaszcz i sandały zużyto<br />
ponad 200 kg złota, a na tors i inne miejsca<br />
owego boga poszło życie wielu słoni.<br />
W hebrajskiej świątyni Salomona, w Jerozolimie,<br />
biblijny Bóg wyznaczył jako miejsce<br />
spotkania z nim małe pomieszczenie, zajmujące<br />
ostatnią trzecią cześć świątyni,<br />
zacienione, bez okien, odgrodzone od ludu<br />
i ołtarza zwykłą zasłoną. W tym zacienionym<br />
miejscu nazywanym Miejscem Najświętszym,<br />
albo Święte Świętych stała Arka Przymierza,<br />
po prostu skrzynia wielkości ok.<br />
140x80x80 cm, której towarzyszyły rzeźby<br />
dwóch aniołów. W skrzyni zaś nie było złota,<br />
ani kości słoniowej ale tylko dwie kamienne<br />
tablice, które niegdyś otrzymał Mojżesz od<br />
Pana, laska Aarona, po prostu kij i dzban<br />
manny. To wszystko. Grecy mogliby to tylko<br />
wyśmiać. Ale dla nas pozostał nie grecki<br />
śmiech, lecz ta wielka wiara hebrajczyków<br />
i zawierzenie niewidzialnemu Panu. Pozostała<br />
także wielka nauczka, jakbyśmy to dzisiaj<br />
powiedzieli. Hebrajczycy, pewni swego<br />
Boga i mając go niejako w swoim ogródku,<br />
czyli w tym najświętszym miejscu w świątyni<br />
− mogli popatrzeć z góry na wszystkie<br />
inne narody i ich bogów. Czuli swoje<br />
wybraństwo, nikt inny nie był aż tak uprzywilejowany.<br />
Ich bóg stał się ich własnością.<br />
I wtedy przyszła próba i otrzeźwienie. Nadszedł<br />
wróg z Persji, wyznający innych<br />
bogów, zniszczył i spalił świątynię Jahwe<br />
w Jerozolimie, a elitę tego narodu pognał<br />
w niewolę do Babilonu. Arka Przymierza<br />
gdzieś zaginęła. Trudno wyobrazić sobie<br />
większą katastrofę. Zadali sobie dramatyczne<br />
pytanie; gdzież jest teraz Bóg, skoro<br />
nie ma świątyni, ani Arki, ani zwoju Tory?<br />
Czyżby inni, pogańscy bogowie byli silniejsi<br />
od Jahwe, jak ów perski bóg Ahura Mazda?<br />
Ten fragment dziejów okazał się potem niezwykle<br />
ważny dla naszej kultury, i to po<br />
dzień dzisiejszy. Pojawili się biblijni prorocy.<br />
Jeden z nich, Ezechiel, na wygnaniu, w niewoli<br />
babilońskiej dawał zgaszonemu ludowi<br />
nową nadzieję. To Ezechiel, w tych warunkach<br />
niewoli uświadomił Żydom, że źle<br />
rozumieli i traktowali swojego Boga. On nie<br />
mieszka w świątyni, on mieszka w ludzkim<br />
sercu i nie ma dla niego przeszkód, zburzenia<br />
i niewoli. Nic nie jest w stanie go zniszczyć.<br />
Nadał ludowi nową perspektywę<br />
i w Biblii nam ją przekazał. W późniejszych<br />
ludzkich dziejach, naszego kręgu kulturalnego<br />
ta teologia niewoli przynosiła owoce<br />
stokrotne. Przekazał nam Ezechiel i inni prorocy<br />
teorię Wiernej Reszty. Nic nie jest<br />
w stanie zniszczyć wiary, nadziei, miłości<br />
i obrazu swojego kraju, jeżeli znajdzie się<br />
Wierna Reszta, która w pełnym zawierzeniu<br />
wytrwa i zdecyduje się na ową drogę<br />
naprzód i bez powrotu. To wielkie doświadczenie<br />
ludu biblijnego, zapisane w księgach<br />
Biblii zostało nam przekazane, stało się<br />
naszym dziedzictwem i kontynuowanym<br />
doświadczeniem. To właśnie zawdzięczamy<br />
Jerozolimie. Co więc zawdzięczamy Jerozolimie?<br />
Zawdzięczamy naszą tożsamość, nasze<br />
siły duchowe, nasza niegasnącą nadzieję,<br />
w sytuacji, gdy robi się na świecie ciemno<br />
od zła. A czy na tym samym polu coś<br />
zawdzięczamy Atenom? Okazuje się, że niezwykle<br />
dużo. Po Zeusie zostały mity, tylko<br />
Jahwe pozostał żywy. Grecy o swoich<br />
bogach mówili, zaś Hebrajczycy ze swoim<br />
Bogiem rozmawiali. Naszą wyobraźnię<br />
zawładnął jednak klimat i piękno Grecji.<br />
Ufając biblijnemu Jahwe, poszła nasza kultura<br />
w stronę chrześcijaństwa, ale rozumianego<br />
bardzo po grecku. Z tych dwóch<br />
fascynujących miast Aten i Jerozolimy, czujemy<br />
uśmiech i urok Aten. W naszej zachodniej<br />
kulturze poszukiwania poszły w stronę<br />
filozofii, literatury i sztuki greckiej. Na próżno<br />
szukalibyśmy w historii filozofii hebrajskich<br />
proroków. Myśl zachodnia sięgnęła do dzieł<br />
„pogańskiego” Platona, Arystotelesa i Sokratesa.<br />
W ławie szkolnej, w XXI wieku nie<br />
sposób nie znać Pitagorasa i Archimedesa.<br />
Rozum, mędrca szkiełko i oko − to tradycja<br />
idąca z nami od Greków. Wszystko jednak,<br />
co płynie z zauroczenia może zaciemniać<br />
dalszą drogę. Powracając do wspomnianych<br />
na wstępie myśli Fukujamy i jego porażającej<br />
wizji „ostatniego człowieka” może<br />
trzeba zastanowić się, teraz u początków<br />
XXI wieku, czy nie za daleko poszliśmy<br />
w stronę Aten? Czy my z Bogiem rozmawiamy,<br />
czy tylko o nim mówimy? Czy wahadło<br />
historii nie popychamy za mocno<br />
w stronę Rozumu, w stronę Aten, z pewnym<br />
zaniedbaniem Wiary i Nadziei, czyli drogi do<br />
Jerozolimy?<br />
Niech ta refleksja szerzy się i przyniesie<br />
owoce.<br />
43
ŻYCIE LITERACKIE<br />
Jarosław Charczuk<br />
ilustracje: Magdalena Sip<br />
Dwa płatki śniegu zatańczyły na nocnym tle. Inne<br />
zaczęły im zazdrościć i po chwili całe niebo wypełniło<br />
się zimnym puchem. Biały korowód wypełnił puste<br />
ulice. Gdzieniegdzie pomiędzy śniegiem dostrzec można<br />
było pozostałości po hucznej sylwestrowej nocy.<br />
Pub „Sangreal” świecił pustkami. Ostatni pijany<br />
klient wytoczył się stąd prawie godzinę temu. Barman<br />
zasłonił usta, ziewając. Spojrzał na swój dorobek<br />
znakomitych trunków zastanawiając się, kiedy będzie<br />
musiał zamówić nowe alkohole. Ciężkie dębowe drzwi<br />
prowadzące do wnętrza knajpy zaskrzypiały.<br />
Zimne powietrze wtargnęło do pomieszczenia, niwecząc<br />
starania dogasającego kominka o ciepło. Przybysz<br />
zrobił kilka niesłyszalnych kroków i zamknął za sobą<br />
drzwi, które głośno uderzyły o futrynę.<br />
− Zapraszam, zapraszam! − przywitał go barman<br />
i podobnie jak przybysz zrobił krok w stronę lady<br />
baru.<br />
Mężczyzna miał najwyżej czterdzieści lat. Ściągnął<br />
właśnie flauszowy płaszcz, zupełnie nienaruszony<br />
przez śnieg i odsłonił elegancki garnitur. Położył<br />
na podłodze niewielką skórzaną teczkę i usiadł przy<br />
barze.<br />
− Zimna noc, co? Napije się pan drinka? − zaproponował<br />
barman i wskazał na półkę z trunkami.<br />
− Skoro już tu jestem… − westchnął mężczyzna<br />
i zamówił Krwawą Mary.<br />
Barman uśmiechnął się i wyciągnął długą szklankę<br />
spod lady. Kiedy naczynie wypełniło się szkarłatnym<br />
płynem, rozpoczął dodawać przyprawy przymykając<br />
jedno oko, jakby liczył każde ziarenko pieprzu czy objętość<br />
kropel sosu Tabasco. Postawił przed mężczyzną<br />
koktajl i skinął głową.<br />
− Wraca pan z pracy? − zapytał, odkładając sok<br />
pomidorowy na swoje miejsce. − Miło wiedzieć, że<br />
ktoś też kończy robotę nad ranem.<br />
− Niestety… − mężczyzna pociągnął drinka przez<br />
czarną rurkę. − U mnie nie ma żadnego grafiku, ani wolnego.<br />
Cały czas jestem w pracy.<br />
− Naprawdę? − barman stanął naprzeciw mężczyzny.<br />
− To coś w rodzaju służby? Nie ma pan na sobie<br />
munduru.<br />
− Chcesz posłuchać o mojej robocie? − mężczyzna<br />
znów pociągnął koktajl i przestał dopiero, kiedy ze<br />
szklanki wydobył się siorbiący dźwięk.<br />
− Nalej mi jeszcze jednego i zrób sobie jakiegoś…<br />
Ja płacę.<br />
Przed lokalem kłębił się oślepiający puch, lecąc to<br />
w jedną, to w drugą stronę. Na drewnianej ladzie baru<br />
stanęły dwa drinki, a mężczyzna poluźnił krawat i rozpoczął<br />
swoją historię.<br />
− Pracujesz na barze nie od dzisiaj i na pewno<br />
słyszałeś wiele niewiarygodnych historii od mniej lub<br />
bardziej wypitych klientów… Możesz mi wierzyć lub<br />
nie, twoja sprawa. Wiedz jednak, że nie mam zamiaru<br />
kłamać, to wbrew mojej profesji.<br />
44
OPOWIADANIE<br />
▶ Jarosław Charczuk<br />
Barman zrobił poważną minę i napił się swojego<br />
trunku.<br />
− Nie odpowiem ci, kiedy zacząłem swoją pracę. Nie<br />
jestem również w stanie powiedzieć, kiedy ją skończę.<br />
− mężczyzna otworzył srebrną zdobioną cygaretkę,<br />
wyciągnął z niej papierosa i odpalił go od dogasającej<br />
już świecy. − Można powiedzieć, że to taka „umowa<br />
na czas nieokreślony”. − uśmiechnął się szyderczo<br />
i wypuścił chmurę dymu z ust.<br />
− Pracuję w Departamencie Umierania. − wypowiedział<br />
to zdanie powoli, podnosząc głos z każdym kolejnym<br />
słowem, po czym zrobił pauzę i spojrzał barmanowi<br />
prosto w oczy. − W pracy mówią na mnie<br />
„Rozpacz”. Chociaż nie jest to zbyt dokładny pseudonim.<br />
Powinni mnie nazywać „Tym, który przynosi rozpacz”,<br />
ale wiesz, jak to jest… − mężczyzna strzepnął<br />
popiół do metalowej popielniczki. − Moim zadaniem jest<br />
przekazywać ludziom wiadomość o tym, że umarła ich<br />
mniej lub bardziej bliska osoba. Powiem w skrócie…<br />
Śmierć idzie do osoby i zabiera od niej życie, a ja idę<br />
do najbliższych, czy to pod postacią innego człowieka,<br />
czy telefonu, listu, cokolwiek, i przekazuję im tę wiadomość.<br />
− To musi być straszna robota… − stwierdził<br />
barman, wciąż zachowując poważną minę i przechylił<br />
swoją szklankę.<br />
− Praca jak praca… − westchnął mężczyzna. − Do<br />
wszystkiego można się przyzwyczaić, nawet, że czasami<br />
przekazuję kobietom wiadomość w postaci intuicji.<br />
− dogasił papierosa i wziął łyk Krwawej Mary. −<br />
Chociaż, przyznam ci, że reakcje ludzi potrafią być<br />
najróżniejsze… Widziałeś kiedyś matkę, która dowiaduje<br />
się o śmierci swojego syna? Spokojnie mógłbym<br />
już napisać cały podręcznik psychologiczny prawiący<br />
o etapach żałoby, bezpośrednio po wiadomości<br />
o śmierci dziecka. Wiele razy musiałem potwierdzać,<br />
stanowczo mówić, że to nie jest żart, że wiem na<br />
pewno. Później patrzyłem, jak kobiety osuwają się na<br />
kolana i potrafią płakać całymi godzinami… Często te<br />
sytuacje są do siebie podobne, ale… − mężczyzna odpalił<br />
kolejnego papierosa. − Kiedyś przyszedłem do jednego<br />
bankiera, jak był na przerwie obiadowej. Powiedziałem<br />
mu, że jego ciotka zmarła. Facet ukroił sobie kawałek<br />
kotleta, wziął go do ust, przełknął, cały czas na<br />
mnie patrząc, aż w końcu zapytał, czy zostawiła mu<br />
coś w spadku… Pieprzony finansista! Prawie się przewróciłem<br />
ze śmiechu! − mężczyzna zamilkł i głęboko<br />
zaciągnął się papierosem. − Jeden major był dobry…<br />
Powiedziałem mu o śmierci jego syna, który też był<br />
żołnierzem. Chłopak młody, trochę po dwudziestce.<br />
Trafił do Iraku, wysłany do kontyngentu, który przylegał<br />
do Iranu. Ten major pierwsze o co mnie zapytał,<br />
to czy zginął w walkach. − Rozpacz wypuścił biały<br />
dym przez nos. − Jak mu oznajmiłem, że jego synalek<br />
puknął sobie w łeb, bo nie mógł znieść napięcia, prawie<br />
mnie rozszarpał na kawałki… Też mi pomysł wysyłać<br />
gówniarzy na wojnę!<br />
− Pobił cię? − zapytał barman, sięgając do kieszeni<br />
po swoją paczkę papierosów.<br />
− Mnie samego nie pobił, ale wybił zęby osobie, którą<br />
akurat byłem, takiemu jednemu porucznikowi… − odpo-<br />
45
ŻYCIE LITERACKIE<br />
wiedział mężczyzna, spoglądając na dno szklanki.<br />
− Jak to w ogóle jest…? − zagadnął barman, odpalając<br />
papierosa i zaciągając się łapczywie. − Możesz<br />
stać się każdym, kto akurat przekazuje wiadomość?<br />
− Oczywiście. Każdym, wszystkim… Kiedyś telegramem,<br />
teraz telefonem komórkowym, nekrologiem.<br />
Zależy co jest potrzebne. Jednak najczęściej wcielam<br />
się w drugiego człowieka.<br />
− Byłeś kiedyś mną? − barman przymknął oczy przerażony.<br />
46
OPOWIADANIE<br />
▶ Jarosław Charczuk<br />
− A przekazałeś kiedyś komuś wiadomość o śmierci<br />
bliskiej osoby? − Rozpacz uśmiechnął się i dokończył<br />
drinka. − Nie. Tobą nigdy nie byłem. Ale przekazywałem<br />
kiedyś wiadomość jednemu barmanowi, nawet był<br />
trochę podobny do ciebie… Umarł mu ojciec. Zginął<br />
w wypadku budowlanym. Ciało było tak zmasakrowane,<br />
że nawet nie otworzyli trumny na pogrzebie.<br />
− Jak zareagował?<br />
− Na początku dosyć dobrze. Znaczy, wiadomo,<br />
były łzy, żal, oskarżanie. Okazał się na tyle silny, że<br />
pomógł swojej siostrze sobie z tym poradzić… − Rozpacz<br />
podniósł szklankę na kilka centymetrów i upuścił<br />
ją, tak, że wydała głośny brzęk. − Zapłacił jednak za to<br />
cenę. Biedak chyba wykorzystał swoje ostatnie zapasy<br />
siły… Po kilku miesiącach odwiedziłem jego siostrę<br />
i powiedziałem, że jej brat zapił się na śmierć.<br />
− To okropne… − stwierdził barman i nalał mężczyźnie<br />
pokaźny kieliszek czystej.<br />
− Okropne to są reakcję klechów! Słowo daję,<br />
gdybym był Śmiercią, to skosiłbym ich wszystkich,<br />
za to ich opanowane duchowne podejście! − Rozpacz<br />
gwałtownie złapał kieliszek i wypił jego zawartość<br />
jednym haustem. − Przyszedłem do jednego księdza,<br />
proboszcza w małej miejscowości. Przekazałem mu, że<br />
wikary, który pojechał na wycieczkę do Częstochowy,<br />
zginął. Umarł razem ze wszystkimi, którzy jechali<br />
autobusem. Głównie młode dzieciaki, które miały się<br />
pomodlić w intencji dobrze zdanej matury. − barman<br />
napełnił dwa kieliszki. − Wiesz, co powiedział ten proboszcz,<br />
niech go licho! Stwierdził, że teraz jest im<br />
lepiej, że są w lepszym miejscu, po czym polazł po<br />
książkę telefoniczną, aby zawiadomić rodziców tych<br />
dzieciaków… Zero płaczu, żalu, smutku! Nic! − Rozpacz<br />
i barman wychylili swoje kieliszki i równocześnie<br />
położyli je na barze.<br />
Śnieg przestał padać. Jedynie pojedyncze płatki<br />
leniwie spadały, aby dołączyć do swoich braci na ziemi.<br />
Samochód powoli przeciął skrzyżowanie, zabuksował<br />
kołami i zniknął w białym pustkowiu.<br />
− Jakieś zachowanie, które wiesz, że się na pewno<br />
nie powtórzy…? − zapytał barman napełniając kieliszki<br />
kolejny raz.<br />
− Od tysiącleci człowiek zachowuje się w miarę<br />
podobnie dowiadując się, że bliska mu osoba opuściła<br />
ten świat. Można spokojnie zapisać gdzieś typowe<br />
reakcje dla większości osób no i kilka mniej spotykanych,<br />
które i tak się pojawiają. − mężczyzna poprawił<br />
okulary, które pokryły się warstwą pary wodnej.<br />
− Żeby reakcja była nietypowa, musi to być naprawdę<br />
szczególna osoba. Raz poszedłem do zakładu psychiatrycznego<br />
do faceta, który tam siedział od wielu, wielu<br />
lat. Powiedziałem mu, że zamordowano jego byłą żonę,<br />
a ten na to, że to mnie zamordowano i to ja nie żyję.<br />
Fakt, trochę miał rację… Przyszedłem tam pod swoją<br />
normalną postacią, tak jak widzisz mnie teraz.<br />
− Muszę przyznać, że jak na jakąś nierealną, astralną<br />
istotę wyglądasz dosyć ludzko i przekonywująco. −<br />
przyznał barman chcąc, napełnić kolejne kieliszki, jednak<br />
butelka była już pusta.<br />
− Zmieniam się na potrzeby czasu. Nie mogę przecież<br />
chodzić między ludźmi, wyglądając tak jak na przykład<br />
wasze wyobrażenie o Śmierci. − Rozpacz obserwował,<br />
jak barman wyrzuca butelkę i wyciąga z lodówki<br />
następną. − Moim zadaniem nie jest straszyć. − odpalił<br />
kolejnego papierosa i poczęstował barmana. − Przypomniała<br />
mi się jedna reakcja, której już na pewno nigdy<br />
nie doświadczę! To było jakieś dwa tysiące lat temu…<br />
Wciąż wspominacie to zdarzenie. Kiedy przyszedłem do<br />
Boga i powiedziałem mu, że jego syn, Jezus Chrystus<br />
właśnie umarł w wielkim cierpieniu na krzyżu,<br />
ten roześmiał się, poklepał mnie po plecach i powiedział,<br />
że wszystko idzie zgodnie z jego planem i że<br />
nie jestem mu już potrzebny. − Rozpacz zaciągnął się<br />
papierosem i wypuścił kółko z dymu, które zamieniło<br />
się w krzyż. − No nic, miło się rozmawiało, ale na mnie<br />
już czas. − podał dłoń barmanowi, a w niej banknot<br />
o wysokim nominale. − Nigdy tego nie robię, ale dam Ci<br />
bardzo cenny napiwek. Wątpię, czy kiedykolwiek dostaniesz<br />
coś równie cennego…<br />
− Słucham… − powiedział barman zaintrygowany.<br />
− Zaraz jak skończę mówić, od zaplecza wpadnie<br />
zamaskowany mężczyzna z bronią. Dzięki za rozmowę<br />
i uważaj na siebie…<br />
Kiedy mężczyzna skończył mówić, z tyłu otworzyły<br />
się drzwi, tak jakby ktoś je wyłamał. Barman odwrócił<br />
się i kiedy znów spojrzał w miejsce, gdzie stał Rozpacz,<br />
nie zastał nikogo. Kiedy pośpiesznie skierował<br />
się w stronę zaplecza, poczuł na czole zimny dotyk<br />
lufy pistoletu. Oto stał przed nim zamaskowany mężczyzna,<br />
nerwowo trzymając broń w ręku i palec na<br />
spuście.<br />
47
ROZMOWY z uczniami mającymi pasje<br />
Pasje Łukasza Żurka<br />
Sylwia Bielawska<br />
Pracując wiele lat w szkolnictwie dochodzę do<br />
wniosku, że „grzeczni” uczniowie to tacy, którzy<br />
dobrze się uczą (mają piątki ze wszystkich przedmiotów),<br />
mówią „dzień dobry” na ulicy itp., ale<br />
naprawdę zdolni i wartościowi, to ci, którzy mają<br />
swoje pasje i poświęcają im swój wolny czas, a przez<br />
to świetnie się rozwijają. Często jest też tak, że chcą<br />
im poświęcić resztę swojego życia. Oczywiście tacy<br />
uczniowie zdarzają się bardzo rzadko, bo mało kto<br />
w wieku 14, 15 czy nawet już 18 lat wie, co chce<br />
robić w życiu.<br />
Chciałabym na łamach „Pamiętnika <strong>Kudowski</strong>ego”<br />
przybliżyć Czytelnikom takich właśnie<br />
uczniów, być może w przyszłości staną się kimś<br />
ważnym, kimś jeszcze bardziej interesującym,<br />
kimś z kogo my Kudowianie będziemy mogli być<br />
dumni.<br />
Pierwszą taką osobą, na którą zwróciłam uwagę<br />
jest Maciej Niechwiadowicz, uczeń trzeciej klasy<br />
LO w Kudowie. Teraz chciałabym przedstawić<br />
absolwenta gimnazjum Łukasza Żurka.<br />
− Ukończyłeś w tym roku gimnazjum w Słonem. Dlaczego<br />
właśnie to?<br />
Bo kiedy była wprowadzona w Kudowie rejonizacja<br />
szkół przydzielono mnie do Słonego,<br />
a potem kiedy powstała szkoła społeczna po<br />
prostu już tam zostałem, chociaż moja młodsza<br />
siostra przeniosła się wówczas na Buczka.<br />
− Co dalej?<br />
Złożyłem podanie do szkoły średniej w Dęblinie.<br />
− Dlaczego właśnie tam?<br />
Od zawsze chciałem być pilotem. Zawsze<br />
budowałem modele samolotów sam i ze<br />
wszystkiego, nawet z pudełka po pizzy. Kilka<br />
modeli też kupiłem, tych zdalnie sterowanych,<br />
ale jeden taki też sam wykonałem. Fascynowało<br />
mnie to, że latają, że nie spadają. Zdecydowałem<br />
się po tym, jak przeleciałem się<br />
szybowcem. Było to w Czechach w ubiegłym<br />
roku na wakacjach. Poza tym chcę być pilotem<br />
wojskowym i latać na wojskowych myśliwcach.<br />
W Polsce jest to jedyna szkoła średnia o takim<br />
profilu.<br />
− Będziesz daleko od domu, jakieś 500 km. Nie przeraża<br />
cię to?<br />
O nie, w tej chwili nie.<br />
− Myślisz, że się tam dostaniesz? (Artykuł był pisany<br />
w czerwcu, przed ogłoszeniem wyników. Wiadomo, że<br />
Łukasz dostał się do swojej wymarzonej szkoły z pierwszą<br />
lokatą, czego mu serdecznie gratuluję)<br />
Myślę że tak, bo otrzymałem kategorię zdrowia<br />
Z1A, to znaczy, że jestem zdrowy i gotowy<br />
do pilotażu samolotów. Mam wysoką średnią<br />
5,67, dobre oceny z matematyki, fizyki a one<br />
się tam liczą przede wszystkim.<br />
− Zawsze się tak dobrze uczyłeś? Średnia 5,67 to chyba<br />
najwyższa w Kudowie?<br />
Tak, zawsze byłem najlepszy w klasie.<br />
− Dlaczego lubisz się uczyć?<br />
Nie lubię się uczyć.<br />
− To skąd taka wysoka średnia?<br />
Jestem inteligentny. Nie potrzebuję dużo czasu<br />
żeby się czegoś nauczyć. Mam dobrą pamięć.<br />
Poza tym lubię się uczyć robiąc coś praktycznego,<br />
np. budując samoloty uczyłem się matematyki<br />
i fizyki. Kiedyś zbudowałem makietę Kudowy na<br />
konkurs z ochrony środowiska, w której umieściłem<br />
np. podświetlaną fontannę. Kiedyś zrobiłem<br />
nawet zdalnie sterowaną motorówkę.<br />
− Jesteś ścisłowcem, ale masz też oceny celujące z języka polskiego<br />
i angielskiego, czyli z przedmiotów humanistycznych.<br />
Czy to znaczy, że jesteś wszechstronnie uzdolniony?<br />
Pewnie tak, ale wolę coś obliczyć niż przeczytać.<br />
− Skoro zawsze byłeś najlepszy, to pewnie nie miałeś łatwego<br />
życia w klasie? Czy przezywali cię kujonem?<br />
Nie nigdy, koledzy zawsze mieli dla mnie szacunek.<br />
− A który przedmiot lubisz najbardziej i dlaczego?<br />
Matematykę i fizykę, bo można je zastosować<br />
w praktyce.<br />
− Wiem, że interesuje cię też informatyka.<br />
Tak, zacząłem się nią interesować na poważnie<br />
jakiś roku temu na wakacjach. Zawsze chciałem<br />
mieć swoją grę internetową i wtedy zacząłem się<br />
uczyć programowania.<br />
48
KONKURS<br />
− Sam?!<br />
Tak. Miałem podstawową wersję gry (szablon)<br />
i metodą prób i błędów dochodziłem do tego<br />
co i na jakiej zasadzie działa. Jeśli czegoś nie<br />
wiedziałem, to szukałem informacji w Internecie.<br />
Dzięki temu poznałem podstawy czterech<br />
języków informatycznych. No i w końcu<br />
udało mi się stworzyć własną grę. Właśnie na<br />
tym szablonie. Wprowadziłem własną grafikę,<br />
popoprawiałem błędy, dodałem nowe funkcje<br />
i ogólnie całą ją rozbudowałem.<br />
− Jak nazywa się ta gra i gdzie można ją znaleźć?<br />
Grę „Mroczny Rycerz” można znaleźć pod adresem<br />
www.mrycerz.pl. Stale wprowadzam do<br />
niej jakieś zmiany, udoskonalam ją. Poza tym<br />
zajmuję się jeszcze pozycjonowaniem i reklamowaniem<br />
mojej gry.<br />
Obecnie zbieram kasę na nową reklamę. Teraz<br />
gra znajduje się na płatnym serwerze, który<br />
pozwala grać jednocześnie wielu graczom. Nie<br />
gra w nią tak wiele osób, ale w kilku rankingach<br />
na polskie gry internetowe znajduje się<br />
w czołówce. Stale też rośnie ilość graczy.<br />
− Jak dostaniesz się do Dęblina nie boisz się, że nie będziesz<br />
miał czasu na grę?<br />
Do tego czasu znajdę osoby, które mogą nią<br />
zarządzać. Mam już kilka osób, które grają<br />
w nią od początku i mogę im zaufać.<br />
− Czy cały swój wolny czas spędzasz przy komputerze?<br />
Nie, jeszcze jeżdżę na motorze. Teraz mam<br />
trzeci już motor. Obecnie jest to Yamaha<br />
Enduro. W sumie już tak ze dwa lata jeżdżę<br />
z kolegami po kudowskich pagórkach. Lubię<br />
też grzebać przy motorze.<br />
− Na zakończenie naszej rozmowy chciałam cię zapytać<br />
czego ci życzyć?<br />
Chciałbym w przyszłości brać udział w pokazach<br />
lotniczych i być członkiem grupy Akrobatycznej<br />
Żelazny.<br />
− Życzę ci więc tego z całego serca i dziękuję za rozmowę.<br />
BANK dobrych pomysłów<br />
Podróżując, służbowo czy też turystycznie<br />
po naszym pięknym kraju nad Wisłą, kierowany<br />
pobudkami zawodowymi człowiek<br />
notuje.<br />
I nie koniecznie w notesie, czy też wzorem<br />
polityków w dyktafonie.<br />
I nie tylko wrażenia, obrazki, wzruszenia.<br />
Również towarzyszy mi często, jak pewnie<br />
wielu Kudowianom − pytanie dlaczego tutaj<br />
jest tyle ludzi, tyle i tak się dzieje?<br />
U źródła tego pytania leży troska o naszą<br />
małą ojczyznę − jej rozwój w każdym aspekcie.<br />
Jestem głęboko przekonany, iż od mądrych<br />
można, ba, wręcz trzeba się uczyć.<br />
Dlatego zapraszam wszystkich, którym nie<br />
obce jest dobro Kudowy do dzielenia się swoimi<br />
refleksjami − dobrze by było jeśli potraficie je<br />
Państwo połączyć z konkretnym − konstruktywnym<br />
pomysłem.<br />
Być może będzie to lista pozytywnych porad<br />
dla kudowskich włodarzy − po wyborach jakie<br />
nastąpią jesienią.<br />
Warto jest zastanowić się nad rzeczami<br />
pozornie małego kalibru. Czasem kilka małych<br />
kroczków jest drogą ku lepszej jakości całych<br />
procesów. To uwaga do tych, którzy postanowią<br />
napisać, że przydałoby się lotnisko, metro<br />
i skocznia narciarska... pewnie, ale zacznijmy<br />
od rzeczy „drobnych”. Wiele zmian nie wymaga<br />
wielkich inwestycji, a może przynieść wiele<br />
korzyści nam wszystkim.<br />
Dlatego w imieniu Redakcji „Pamiętnika<br />
<strong>Kudowski</strong>ego” i Stowarzyszenia Fundus Glacensis<br />
z Kudowy-Zdroju (które reprezentuję)<br />
pragnę zaprosić wszystkich czytelników do<br />
konkursu pod tytułem:<br />
„ Bank dobrych pomysłów”.<br />
Prosimy o przysyłanie tekstów mailem na<br />
adres redakcji.<br />
Najciekawsze wypowiedzi opublikujemy<br />
i nagrodzimy upominkami.<br />
I aby samemu dać dobry przykład podzielę<br />
się z Państwem pierwszą refleksją:<br />
Jak wielu z Państwa często zastanawiałem<br />
się nad faktem − jak to jest że tygodniowy urlop<br />
nad polskim morzem jest droższy niż tydzień<br />
w Egipcie. Z całym szacunkiem dla naszego<br />
Bałtyku − jednak tam (w Egipcie) i pogoda<br />
stała i atrakcje często w cenie nie byle jakie,<br />
standard hotel ,,hmm, tez inny”.<br />
Jako mieszkańcowi Kudowy przyszła mi do<br />
głowy refleksja, że co tam Bałtyk.<br />
Kudowa to też jedno z najdroższych miast<br />
w Polsce. Jak się popatrzy i porówna ceny<br />
w kraju. Ekonomia to matematyka, a liczby<br />
mówią same za siebie.<br />
Oczywiście ja też jestem przekonany, iż<br />
jesteśmy najwspanialszym miastem w Polsce<br />
i Europie. Ale, no właśnie… jest małe… ale.<br />
A nawet kilka.<br />
Czy wszyscy w kraju i Europie o tym<br />
wiedzą? Czy dajemy im szanse, aby się przekonali,<br />
skoro traktujemy, mam smutne wrażenie<br />
− topniejącą ilość gości, ceną iście zaporową?<br />
Wiem, że wszystko z czegoś wynika, i standard<br />
wyższy i trzeba było inwestować i miesiące<br />
puste nadrobić, a ZUS, podatki itd. itp.<br />
Ale tak sobie pomyślałem, że może by tak<br />
na przykład ogłosić, iż „Listopad w Kudowie –<br />
miesiącem spadku cen o 50%” (wzorem supermarketów.)<br />
Oczywiście wymagałoby to wspólnej decyzji<br />
i zgody gestorów − których tą droga zapytuję<br />
– co Wy na to?<br />
Zapraszamy do dyskusji – czy to na forum<br />
Pamiętnika, czy też spotkań otwartych, bądź<br />
roboczych zamkniętych.<br />
Tak myślę sobie, że narzekać każdy potrafi<br />
(oj ostatnio jakoś mam szczęście do takich<br />
postaw − ale może dlatego, że kryzys?), ale<br />
lepszy jest każdy pomysł o którym można<br />
podyskutować niż żaden.<br />
Zapraszam<br />
Wojtek Heliński<br />
49
Życie Kudowy na starych fotografiach<br />
▶ redaguje Mikołaj Krzemiński<br />
Ludzie odchodzą, pozostają po nich pamiątki, dokumenty, są wśród nich stare fotografie. Na nich bliskie osoby, które znaliśmy lub<br />
już nikt nie pamięta kto zaś… Wydarzenia utrwalone na poblakłej fotce… Miejsca, które znamy i codziennie mijamy… Jak wyglądały<br />
10 lub 50 lat temu? Zmieniły się? Czy są do rozpoznania?<br />
Zapraszamy zainteresowanych powojenną historią miasta do podzielenia się na łamach „Pamiętnika <strong>Kudowski</strong>ego” swoimi zbiorami.<br />
Interesują nas zdjęcia z rodzinnych uroczystości, wydarzeń politycznych i społecznych oraz kulturalnych (zdjęcia można zeskanować<br />
w Referacie Kultury, Sportu i Promocji Urzędu Miasta w Kudowie-Zdroju lub w Miejskiej Bibliotece Publicznej).<br />
Dzisiaj kilka fotografii z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Udostępniła je Zofia Fidali z domu Bieniek, za co Jej serdecznie<br />
dziękujemy. Starsi mieszkańcy pamiętają panią Zofię zapewne z kina „Capitol”, gdzie przez wiele lat pracowała jako bileterka.<br />
Do Kudowy przyjechała pod koniec lat czterdziestych z nakazem pracy po ukończeniu szkoły włókienniczej w Częstochowie. Pracę<br />
rozpoczęła w Państwowych Zakładach Przemysłu Bawełnianego w Kudowie, tak się wtedy nazywały <strong>Kudowski</strong>e Zakłady Przemysłu<br />
Bawełnianego, mieszkała w Domu Młodego Robotnika (dzisiaj osiedle przy ul. Łąkowej, a zwane kiedyś „Meksykiem”). Jednym<br />
z epizodów w jej życiu w tamtych latach była praca w zakładach bawełnianych w Nachodzie w Babi dokąd dziewczęta z Kudowy<br />
oddelegowane codziennie dojeżdżały.<br />
Początek lat pięćdziesiątych<br />
przedstawiciele kudowskich<br />
włókniarzy w pochodzie<br />
1-majowym w Nachodzie (wówczas<br />
Czechosłowacja)<br />
Za przejściem granicznym przed<br />
czeskim urzędem celnym pani Zofia<br />
Fidali − druga z prawej<br />
50
Życie Kudowy na starych fotografiach<br />
▶ redaguje Mikołaj Krzemiński<br />
Życie artystyczne w Domu Młodego<br />
Robotnika kwitło, istniał tam<br />
m.in. zespół folklorystyczny,<br />
tutaj podczas występów w czasie<br />
akademii z okazji rocznicy rewolucji<br />
październikowej w Rosji. Pani Zofia<br />
klęczy, pierwsza z prawej.<br />
Na moście granicznym w Kudowie-<br />
Słonem, pierwsza z lewej Zofia Fidali,<br />
w środku pani Dowsinowa.<br />
W stołówce Domu Młodego<br />
Robotnika, tu rozpoznaliśmy<br />
panów Skoka i Klausa, pani<br />
Zofia, druga od prawej przy<br />
stole. Warto zwrócić uwagę na<br />
metalowe miski-talerze.<br />
Pracownicy KZPB pomagają<br />
rolnikom w Bielicach, pani Zofia<br />
w środku, drugi od lewej Sadowski,<br />
obok Wilczak, wysoki z wąsami<br />
w kapeluszu Szymczuk<br />
51
ŻYCIE LITERACKIE<br />
Strach mnie ogarnął i drżenie,<br />
że wszystkie się kości zatrzęsły<br />
Księga Joba 4,14<br />
Przenikanie<br />
Kazimierz Burnat<br />
Urodził się 1 lipca 1943 r. w Szczepanowicach nad<br />
Dunajcem. Od 1968 r. mieszka we Wrocławiu. Ukończył<br />
prawo na Uniwersytecie Wrocławskim; organizację i zarządzanie<br />
oraz handel zagraniczny na Akademii Ekonomicznej.<br />
Wieloletni dyrektor w ZZSD „Polar” i spółkach prawa<br />
handlowego. Brał udział w misjach handlowych do Indii,<br />
Japonii, Kanady i krajów europejskich. Działał na rzecz<br />
samorządu pracowniczego, spółdzielczości pracy dla<br />
niewidomych oraz sportu (WKS Śląsk, KS Polar). Twórca<br />
harcerstwa dla młodzieży trudnej w ramach Nieprzetartego<br />
Szlaku. Spadochroniarz, były żołnierz czerwonych<br />
beretów.<br />
Jego dewizy życiowe to: pamięć o zmarłych – źródłem<br />
długowieczności; czynienie dobra drogą do człowieczeństwa.<br />
Interesuje się numizmatyką, medalierstwem, podróżami,<br />
filozofią, literaturą…<br />
Poeta, publicysta, edytor, tłumacz wierszy z języka<br />
czeskiego i ukraińskiego, dziennikarz, animator kultury.<br />
Autor tomów poetyckich W kolejce po (1995), Cichnące<br />
(2003), Przenikanie (2006), Am Rande des Erwachens/Na<br />
skraju przebudzenia (2007), Za obzor (Broumov 2008),<br />
Вивернути час на ліву сторону (Kijów 2008) i Wiew przeznaczenia<br />
(2008). Książka Przenikanie została nagrodzona<br />
Wielkim Laurem XVI Międzynarodowej Galicyjskiej Jesieni<br />
Literackiej i wyróżniona na XXIX Międzynarodowym<br />
Listopadzie Poetyckim w Poznaniu. Opracował i opatrzył<br />
w posłowie lub wstęp ponad czterdzieści różnych<br />
książek. Przełożył i wydał dwa tomy poetyckie: z języka<br />
czeskiego – Vĕra Kopecká, Śladami cieni (2009); z języka<br />
ukraińskiego – Jurij Zawgorodnij, Pogwar dzikiego stepu<br />
(2009). Współautor ponad siedemdziesięciu antologii,<br />
almanachów i monografii wydanych w kraju i za granicą,<br />
m.in. w USA, Serbii, Czechach, Izraelu, na Ukrainie... Swoją<br />
twórczość prezentował w czasopismach i na spotkaniach<br />
autorskich w kraju i za granicą, radiu i telewizji. Jego wiersze<br />
tłumaczono na język amharski, angielski, białoruski,<br />
chiński, chorwacki, czeski, esperanto, francuski, hiszpański,<br />
litewski, łotewski, mongolski, niemiecki, rosyjski, serbski,<br />
słowacki, ukraiński i wietnamski. Autor esejów i wielu artykułów<br />
publicystycznych.<br />
Kazimierz Burnat jest prezesem Grupy Literackiej<br />
Dysonans przy Śląskim Okręgu Wojskowym, redaktorem<br />
naczelnym pisma społeczno-kulturalnego Bez Kurtyny,<br />
redaktorem kwartalnika kulturalnego „Obok” i współpracownikiem<br />
kilku pism literackich. Przewodniczący Głównego<br />
Sądu Koleżeńskiego Związku Literatów Polskich,<br />
członek Stowarzyszenia Dziennikarzy RP. Brał udział w Sesji<br />
Literackiej w Kudowie Zdroju w 2008r.<br />
(Red.)<br />
Słony wiatr<br />
rozplątuje niebu<br />
czarne włosy<br />
wokół księżyca<br />
poświata z sukienek dziewcząt<br />
komponujących mozaikę<br />
sześćdziesięciu gwiazd Dawida<br />
na apelu unicestwionych<br />
niewielu ocalałych<br />
wykrzykuje pamięć<br />
zawstydzony Bóg pamięta<br />
za własny grzech<br />
nam zadaje pokutę<br />
zapalam menorę<br />
niegasnącym ogniem<br />
Świnoujście, 27 stycznia 2005 r.<br />
Bliżej<br />
Powietrze coraz rzadsze<br />
spłycone oddechy<br />
dojrzalszy uśmiech<br />
pojąłeś pismo kory<br />
swojej brzozy i mowę istot<br />
ukrytych w zakamarkach<br />
prowadzą spór o przeznaczenie<br />
ściąć i z dymem puścić<br />
czy krzyże stawiać<br />
komu<br />
przecież nie objąłeś wszystkich odgałęzień<br />
nie dotarłeś do korzeni<br />
jeszcze nie wypatrzyłeś drogi<br />
wiodącej do przecięcia czasów<br />
Brakuje mi paru chwil<br />
na własność<br />
dystansu w zadumie<br />
nad dogasającym żarem<br />
zamykam oczy<br />
czuję przelotny szept jutra<br />
księżyc ustępuje miejsca<br />
miękkiemu światłu Poranka<br />
ciepłym pulsem<br />
wpisuję się w jego świeżość<br />
aby nadać sens bliskości<br />
wtulam w pień<br />
własny skrawek nieba<br />
Kamień<br />
W dzieciństwie<br />
pachniał nim świeży chleb<br />
iskry uwalniały ciepło<br />
czasem gniew<br />
dziś<br />
okaleczony dłutem<br />
wykrzykuje nadzieję<br />
„non omnis moriar”<br />
coraz głębiej wciskając<br />
w ziemię<br />
to tylko epitafium<br />
podarowane przez żyjących<br />
żyjącym<br />
Kazimierz Burnat<br />
52
LISTY OD REDAKCJI<br />
List do pisarza<br />
List do Józefa Wyspiańskiego z Lubina, autora książki pt. „Barbarzyństwo OUN-UPA”, wydanej przez Drukarnię<br />
MCKK w Lubinie, w 2009 r., stron 310 z licznymi zdjęciami. Ponieważ w Kudowie i okolicach mieszka wiele<br />
rodzin przesiedlonych z ziemi przemyślańskiej i sąsiednich powiatów w woj. tarnopolskim, przeto o książce tej<br />
informujemy, zamieszczając list do Autora.<br />
Szanowny Panie. Pana książka „Barbarzyństwo<br />
OUN-UPA” − to bardzo<br />
ważna dokumentacja zbrodni dokonanych<br />
w powiecie przemyślańskim. Tak to<br />
powinno być spisane: wieś za wsią, powiat<br />
za powiatem. Trzeba pokazać każdą ofiarę<br />
UPA, tak Polaka, jak i Ukraińca. Książka<br />
ta powinna zostać przetłumaczona na język<br />
ukraiński i do każdej wsi tego powiatu<br />
powinno trafić po kilka egzemplarzy. Najważniejszym<br />
naszym celem powinno być<br />
obudzenie sumień na Ukrainie, przede<br />
wszystkim w miejscach zbrodni. To, że<br />
my będziemy pamiętać − to ważne, ale<br />
o wiele ważniejsze, by ludzie tam mieszkający,<br />
krewni i sąsiedzi morderców lub ludzi<br />
związani z UPA lub sympatyzujący z UPA,<br />
a przede wszystkim nieświadomi tego,<br />
co zrobiła UPA − dowiedzieli się więcej<br />
o metodzie walk UPA i ofiarach, polskich<br />
i ukraińskich i zrozumieli ogrom tych<br />
zbrodni. Pojawia się wśród nas Polaków<br />
pytanie: jak to jest, że nasz kościół powiedział<br />
− w naszym imieniu − do Niemców<br />
(w 1965 r) − „przebaczamy i prosimy<br />
o przebaczenie”, a nie może tego powiedzieć<br />
do Ukraińców, którzy nie dokonali<br />
aż tak gigantycznych zbrodni jak Niemcy<br />
hitlerowskie − i do tego także owi Niemcy<br />
są winni organizowania Ukraińców do<br />
zbrodni.<br />
Otóż, powinniśmy na to popatrzeć<br />
trzeźwymi oczami: nie powiedzieliśmy<br />
niemieckim zbrodniarzom „przebaczamy<br />
i prosimy o przebaczenie”, ale nasz kościół<br />
wypowiedział tą chrześcijańską formułę<br />
do… tych Niemców, którzy byli świadomi<br />
zbrodni i nad nimi stanęli bezradni,<br />
jako nad strasznym grzechem dokonanym<br />
w imieniu narodu niemieckiego. Mieliśmy<br />
świadomość, że są tacy Niemcy którzy<br />
doznali cierpień, że trzeba ich poprosić<br />
o przebaczenie za to, że się ich obciążyło<br />
winą. To, zostało powiedziane tylko<br />
do tych Niemców. Tak to rozumiem i tak<br />
traktuję moją zgodę − jako jednego z Polaków<br />
− na tą formułę wypowiedzianą wtedy<br />
przez kościół w Polsce. Czy należy przebaczać<br />
zbrodniarzom, gdy zbrodnie przechodzą<br />
wszelkie wyobrażenia, gdy zbrodniarze<br />
nie żałują swoich czynów, gdy nie<br />
proszą o wybaczenie, gdy miękkie przebaczenie<br />
łamie sprawiedliwość osądu i nawet<br />
rozzuchwala zło? Nie uważam, aby nasz<br />
naród wybaczył niemieckim zbrodniarzom<br />
z ss, gestapo, wehrmachtu i innym<br />
za Auschwitz, Majdanek, dziesiątki innych<br />
obozów i setki podobozów, straszne kaźnie,<br />
wymordowanie elity intelektualnej naszego<br />
narodu, niszczenie dorobku kulturowego<br />
i materialnego. To przebaczenie byłoby nie<br />
ważne. Musieliby przemówić zamordowani,<br />
a oni nie przemówią. To samo dotyczy<br />
Ukraińców z UPA współdziałających<br />
z hitlerowcami w mordowaniu Polaków<br />
i Żydów. To nie nacjonalizm ukraiński,<br />
rozumiany jako dążenie do suwerenności<br />
jest przez Polaków negatywnie traktowany,<br />
ale współpraca i kolaboracja ze zbrodniarzami<br />
hitlerowskimi i nieludzkie metody<br />
walki. Wobec Ukraińców UPA zastosowała<br />
zbrodniczy terror, a wobec Polaków ludobójstwo.<br />
W naszym odczuciu, na zachodniej<br />
Ukrainie nie widać Ukraińców, którzy<br />
mają świadomość, że OUN-UPA dokonała<br />
strasznych zbrodni na Polakach, a także<br />
na Ukraińcach. To rzuca się w oczy na<br />
publicznych manifestacjach na Ukrainie<br />
zachodniej, w czasie różnych uroczystości,<br />
co gorzej z udziałem duchowieństwa<br />
cerkiewnego, gromadzonej młodzieży,<br />
odsłaniania pomników Bandery itd., itd.<br />
Akceptacja terroryzmu zamyka drogę do<br />
Europy. Takich siewców Europa nie potrzebuje.<br />
Czy mamy do kogo wypowiedzieć<br />
te słowa: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”<br />
za… ból zadany w odwecie<br />
i za krzywdy wcześniej doznane? Trzeba<br />
zbliżać się do Ukraińców z zachodniej<br />
Ukrainy, pomóc im poznać fakty o tamtych<br />
zbrodniach − w tym dokonane przez<br />
UPA także na Ukraińcach − i wtedy może<br />
nastać ten czas, w którym będziemy mogli<br />
sobie wzajemnie wypowiedzieć to wielkie<br />
wyznanie. W tej książce, to nie Pan mówi,<br />
ani działacze kresowi, ani polscy politycy,<br />
ale naoczni świadkowie. Może zacznie to<br />
do nich docierać. Najpierw więc powinny<br />
pojawić się tam takie książki, jak ta, którą<br />
Pan napisał i jest to dla nas zadanie bardzo<br />
ważne. Z uznaniem myślę o Pana wielkiej<br />
pracy zgromadzenia tak wielkiej ilości<br />
dowodów.<br />
Bronisław MJ Kamiński
SKRZYNIA CZASU<br />
W sobotę, 18 września 2010 r., w związku z XX-leciem<br />
samorządów terytorialnych, w Kudowie-<br />
Zdroju będzie mieć miejsce jedno z wielkich wydarzeń<br />
w życiu, a może i w historii naszego miasta:<br />
zostanie zakopana Skrzynia Czasu, w której<br />
dzisiejsi mieszkańcy Kudowy-Zdroju przekażą<br />
dary i pamiątki mieszkańcom Kudowy-Zdroju,<br />
którzy otworzą Skrzynię 18 września 2110 r., czyli<br />
za równe 100 lat.<br />
Co znajdą w Skrzyni? Znajdą nasze listy, fotografie,<br />
wykaz wszystkich mieszkańców, albumy, książki,<br />
gazety, stroje, pamiątki osobiste − różne, wyroby<br />
kudowskich rzemieślników i artystów, dary od<br />
szkół dla szkół za 100 lat, podobnie dary od instytucji,<br />
od sportowców, straży pożarnej, zakładów<br />
pracy i osób prywatnych, od rodziny dla rodziny,<br />
od dzisiejszego domu dla tego samego domu za<br />
100 lat, itd., itd. Będzie także dar od naszego dzisiejszego<br />
Burmistrza i Rady Miejskiej dla Burmistrza<br />
i Rady Miejskiej za 100 lat. Poprosimy policję<br />
kudowską o odpowiednie dary, niech za 100 lat<br />
dowiedzą się jak i czym nasi policjanci nas chronili.<br />
Artyści, zwłaszcza młodzi przekażą namalowane<br />
przez siebie wizje, jak widzą Kudowę za<br />
100 lat, czyli w 2110 r.<br />
Z projektem zakopania Skrzyni Czasu wystąpiło<br />
kudowskie muzeum – skansen na Pstrążnej<br />
w 2008 r. Redakcja „Pamiętnika <strong>Kudowski</strong>ego”<br />
zwraca się do wszystkich mieszkańców o przygotowanie<br />
darów, tak, by nasi następcy za 100 lat<br />
mieli obraz naszego życia, naszych życzeń i nasze<br />
pamiątki. Szczegóły zostaną ogłoszone do końca<br />
kwietnia br. Dary będą zbierane w czerwcu br. i na<br />
oczach wszystkich zgromadzonych złożone uroczyście<br />
w Skrzyni, następnie zamknięte i zakryte<br />
grubą płytą żelbetową z odpowiednim napisem.<br />
Skrzynię Czasu podjęło się wykonać Wemeco,<br />
w czynie społecznym, z blachy nierdzewnej, jako<br />
dar mieszkańców Kudowy-Zdroju z 2010 r. dla<br />
mieszkańców Kudowy-Zdroju, w 2110 r.<br />
(Red.)<br />
W następnym numerze "<br />
P. K.", m.in.:<br />
- Teresa Karch<br />
- Rozmowy z uczonym<br />
- Wspomnienia<br />
- Stare fotografie<br />
- Historia sportu w Kudowie<br />
...i inne<br />
Wszystkich zainteresowanych postacią Teresy Karch przpraszamy, że z powodu obszernego<br />
materiału tekstowego i fotograficznego Redakcja zmuszona była przełożyć jego zamieszczenie<br />
do nastepnego numeru "Pamiętnika".<br />
PAMIĘTNIK KUDOWSKI<br />
kwartalnik społeczno-kulturalny<br />
PK ukazuje się w ostatniej dekadzie<br />
marca, czerwca, września i grudnia.<br />
Oddano do druku 20.03.2010.<br />
Następny nr ukaże się lato 2010.<br />
Redaguje zespół:<br />
Bronisław M. J. Kamiński (B.K.) – Red. Naczelny<br />
e-mail: bronislaw.kaminski@neostrada.pl<br />
Marek Biernacki (M.B.) – Zast. Red. Nacz.<br />
e-mail: koksip@kudowa.pl<br />
Urszula Faroń-Bielecka<br />
Konrad Buss<br />
Jarosław Charczuk<br />
Krzysztof Chilarski<br />
Wojciech Heliński<br />
Mikołaj Krzemiński (M.K.) – Sekr. Red.<br />
Katarzyna Mrowiec<br />
Agnieszka Stwertetschka<br />
Współpraca:<br />
Zbigniew Kopeć (Z.K)<br />
Skład i oprawa graficzna:<br />
Korben, FeliX<br />
Projekt okładki:<br />
FeliX<br />
Druk:<br />
©Wydawnictwo ZET® Wrocław 2010<br />
tel. 71 793 67 47; fax 71 783 28 64<br />
e-mail: biuro@wydawnictwozet.pl<br />
Wydawca:<br />
Muzeum Kultury Ludowej<br />
Pogórza Sudeckiego w Kudowie-Zdroju<br />
Wszelkie prawa zastrzeżone<br />
Adres Redakcji:<br />
ul. Pstrążna 14<br />
57-350 Kudowa-Zdrój<br />
tel. 074 866 28 43<br />
e-mail: skansen@kudowa.pl<br />
Kwartalnik wpisany do rejestru czasopism w Sądzie Okręgowym w Świdnicy nr rej. 267<br />
zgodnie z Art. 20 Ustawy z dnia 26.I.1984 r. Prawo prasowe.