29.08.2015 Views

Kudowski

wersja elektroniczna - Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego

wersja elektroniczna - Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Pamiętnik<br />

<strong>Kudowski</strong><br />

kwartalnik społeczno-kulturalny<br />

Nr 1 (6) 2010 • ISSN 1689-8753 Wiosna 2010<br />

2 maja 2010<br />

Święto<br />

polskiej flagi.<br />

Wiosną<br />

niech biało-czerwona<br />

zakwitnie<br />

na każdym domu.<br />

Jeżeli nie będzie jej<br />

na Twoim domu<br />

na balkonie, w oknie<br />

to znak,<br />

że nie masz jej w sercu.<br />

W takim razie<br />

kim jesteś?<br />

W NUMERZE M.IN.:<br />

• Wspomnienia<br />

• Historia granicy w Kudowie<br />

• Jakubczakowie<br />

• Sesja Kulturalna<br />

• Życie polityczne<br />

•Życie literackie<br />

• i inne<br />

Wydawany przez Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego w Kudowie-Zdroju


LISTY DO REDAKCJI<br />

Listy do redakcji<br />

List z Gdańska od Pani Niny Wójtowicz<br />

Od Kardynała Henryka Gulbinowicza<br />

Na ręce Pana Redaktora Naczelnego − kwartalnika „Pamiętnik<br />

<strong>Kudowski</strong>”, pięknie dziękuję za dar pamięci o starym<br />

emerycie i gratuluję treści zawartych w nr 4(5)2009<br />

− Zima 2009/2010. Gratuluję szczerze za pomysł umieszczania<br />

pamiętników z lat II wojny światowej i bohaterskich<br />

zachowań naszych Rodaków na „nieludzkiej ziemi”,<br />

czy w okresie II wojny światowej, przymusowo wywiezionych<br />

na roboty do Niemiec. Szczególnie dziękuję za relację<br />

o majorze Czechu Nowackim. Ten wzór bohatera II wojny<br />

światowej − to wzór dla wszystkich, a zwłaszcza młodzieży.<br />

Ucieszyły też mnie wypowiedzi ks. Jana Myjaka. Na rozpoczęty<br />

już Nowy Rok 2010-ty, proszę przyjąć życzenia dalszych<br />

osiągnięć i sukcesów redakcyjnych.<br />

Od Redakcji:<br />

Życzenia moje ubogacam modlitwą<br />

+ Henryk Kard. Gulbinowicz<br />

Wrocław, 12.I.2010.<br />

* * *<br />

W imieniu Redakcji, naszych Autorów i Czytelników<br />

dziękuję Księdzu Kardynałowi za cenną dla nas<br />

opinię o naszym piśmie, za życzenia i modlitwy. Mieliśmy<br />

okazję nawiązać do poglądów Księdza Kardynała<br />

w artykule pt. „Wypędzenia” czyli powroty do swojej ojczyzny<br />

(PK nr 2(3), lato-2009). Korzystamy z okazji, by<br />

podziękować Księdzu Kardynałowi za zainspirowanie<br />

nas do aktywności w tym kierunku. Pamiętamy wizyty<br />

Księdza Kardynała w Kudowie, rozważania na tematy<br />

religijne i społeczno-kulturalne, zachęcanie do zgłębiania<br />

tych zagadnień oraz do budowy kościoła, a upływ czasu<br />

− o którym Ksiądz Kardynał wspomniał − bierzemy<br />

także z dobrodziejstwem doświadczenia. Życzymy Księdzu<br />

Kardynałowi zdrowia i sił w obdarzaniu ludzi wiarą,<br />

nadzieją i optymizmem.<br />

Szanowny Panie Redaktorze.<br />

Z wielką przyjemnością czytam Pamiętnik <strong>Kudowski</strong>.<br />

Dziękuję za możliwość spędzenia wielu miłych chwil<br />

z przeszłością, z dzieciństwem i młodością, a i teraźniejszością<br />

Kudowy. Do napisania tego maila skłoniła mnie<br />

opisana historia rodziny dr Beckera, chociaż i wcześniej,<br />

podczas czytania np. opowieści o rodzinie pana Gałeckiego,<br />

po obejrzeniu starych zdjęć też miałam chęć napisać.<br />

Mieszkałam w Kudowie od 1955 do 1973, w Kudowie<br />

skończyłam szkołę podstawową i liceum ogólnokształcące.<br />

A potem pojechałam do Wrocławia na studia i już nie<br />

wróciłam. Teraz od wielu lat mieszkam w Gdańsku, ale<br />

w Kudowie jestem co roku, zawsze staram się wygospodarować<br />

z urlopu choć tydzień i pobyć w swoich ukochanych<br />

miejscach, naładować akumulatory na cały rok.<br />

Historia życia dr Beckera przywołała wiele wspomnień.<br />

To człowiek, który uratował mi życie. Jak twierdziła moja<br />

Babcia, tylko jemu zawdzięczam, że żyję. Od 1955 r.,<br />

jako niemowlę, bardzo poważnie zachorowałam i właśnie<br />

dr Becker mimo, że nie był pediatrą, mnie wyleczył. Moja<br />

Babcia była jego pacjentką i darzyła go ogromnym zaufaniem.<br />

Po tym, jak inni lekarze nie mogli sobie poradzić<br />

z moją chorobą, Babcia zaniosła mnie właśnie do niego.<br />

Jego diagnoza była słuszna, a leczenie skuteczne. Mieszkając<br />

tyle lat w Kudowie znałam jego i jego żonę, miałam<br />

też jakąś wiedzę (czytaj − plotki) kim jest. Ale opisana historia<br />

życia rodziny dr Beckera jest bardzo ciekawa i oddaje<br />

w pełni poplątaną historię tej ziemi i mieszkających<br />

tam ludzi. Z dużym przejęciem oglądam stare fotografie,<br />

szukam znajomych twarzy. I znajduję. Nie zawsze przypominam,<br />

sobie nazwiska, ale pamiętam gdzie mieszkali,<br />

albo gdzie pracowali. Rozczuliłam się, rozmarzyłam, a tu<br />

za oknem zima, mnóstwo śniegu i nic nie nastraja pogodnie…<br />

wrócę więc do oglądania zdjęć. Dziękuję raz jeszcze.<br />

Życzę wytrwałości i satysfakcji z dobrze wykonywanego<br />

zadania. A ja… czekam na kolejny numer.<br />

Pozdrawiam, z poważaniem<br />

Nina Wójtowicz<br />

Pozostajemy z wielkim szacunkiem i oddaniem<br />

Red. Nacz. Bronisław MJ Kamiński


WSPOMNIENIA<br />

▶ Jarosław Badacz z Marsylii<br />

Od Redakcji: Pan Jarosław Badacz − mieszkający we Francji − przybył w grudniu 2009 r. na wypoczynek do Kudowy. Od 16 lat jest<br />

za granicą. W swojej bogatej działalności inżynierskiej kierował sieciami ciepłowniczymi, a obecnie pracuje w jednej z rafinerii na południu<br />

Francji. Jako inżynier wie, że rafinerie, przewody ciepłownicze, wodne i energetyczne, infrastruktura komunalna i najbardziej<br />

wyrafinowane technologie − to ciało miasta. Ale duszą miasta jest jego kultura. Dziękujemy naszemu rodakowi za podzielenie się<br />

z Czytelnikami „Pamiętnika” swoimi obserwacjami z Kudowy i okolic.<br />

Mój pobyt w Kudowie w grudniu<br />

2009 r. nie był przypadkowy. Jak zwykle<br />

podświadomość podszepnęła mi<br />

pojechać na pogranicze między dwoma<br />

światami, a Kudowa właśnie takim<br />

miejscem jest. W odległej historii „czeski<br />

kątek”, w obecnie polskiej kotlinie,<br />

w pięknej górskiej, zdrojowej i europejskiej<br />

scenerii.<br />

Od kiedy pamiętam, granice faktyczne<br />

i przenośne przewijały się bez ustanku<br />

w moim życiu. Jako brzdąc z zaciekawieniem<br />

słuchałem opowieści mojego<br />

dziadka, Lemka ze Smerekowca o arbitralnie<br />

wytyczonej polskiej granicy gdzie<br />

ogrody i pola uprawne ojca znalazly sie<br />

nagle po stronie słowackiej, a jego dom<br />

po polskiej. Wizja granicy nie opuszczała<br />

mnie podczas studiów w przygranicznej<br />

Zielonej Górze, gdy wraz z innymi<br />

ruszałem na odkrywanie Berlina<br />

West, w tym czasie jedynego skrawka<br />

Europy Zachodniej bez obowiązkowej<br />

wizy wjazdowej dla swych wschodnich<br />

sąsiadów. To tam właśnie odkryłem indywidualne<br />

ekonomiczne inwencje od<br />

handlu rybkami akwariowymi w słoiku<br />

po konfiturach do stawiania polsko-niemieckiej<br />

fabryki mebli. To też tam zrozumiałem<br />

ze przygraniczne więzi kulturalne<br />

są o wiele trudniejsze do nawiązania<br />

niż te ekonomiczne. Wystarczyło tylko<br />

popatrzeć na trudną pracę edukacyjną<br />

młodych polskich nauczycieli w niemieckich<br />

przygranicznych miejscowościach<br />

na sporadycznych lekcjach otwierających<br />

na polską kulturę... Granica nie opuściła<br />

mnie podczas pracy w Meksykańskiej<br />

Kaliforni. Moj dom stał kilometr od granicy.<br />

Spędziwszy moje dzieciństwo naprzeciwko<br />

eldorado, doskonale mogłem<br />

wejść w skórę przeciętnego Meksykanina<br />

widzącego moją bladą twarz i wykrzykującego:<br />

„Oye Gringo” (Słuchaj Gringo).<br />

Na co odpowiadałem, że nie jestem<br />

Gringo, ale Polakiem pracujacym tak jak<br />

i on po „naszej stronie”.<br />

Meksykanin patrzył zazwyczaj na<br />

mnie z niedowierzaniem: „Polaco”? −<br />

przypominając sobie nagle, że jestem<br />

prawdopodobnie z tego samego kraju co<br />

Jan Pawel II. Po czym następowała braterska<br />

rozmowa w której udowadniałem,<br />

że jestem „swój”.<br />

A teraz jestem na kilkudniowych wakacjach<br />

w Kudowie z rodziną. Jak i w poprzednich<br />

miejscach tak i tutaj granica<br />

jest wszechobecna. W poszukiwaniu sanek<br />

dla dziecka lądujemy na lokalnym<br />

bazarze. Naprzód trafiamy na strefę bułgarską,<br />

a w końcu dochodzimy do polskiej.<br />

Moja polskość zawsze wydawała<br />

mi się nie do podważenia ale okazuje<br />

się, że mój lekko zauważalny obcy akcent<br />

wzbudza podejrzenia u sprzedawcy.<br />

− 500 korun − odpowiada.<br />

− Ale ja jestem Polakiem tak jak i Pan.<br />

Patrzy nieufnie i ponawia:<br />

− No to 65 złotych.<br />

Wychodzimy z naszymi sankami mając<br />

kolejną misję do spełnienia: wyprać<br />

gdzieś nasze rzeczy. W poszukiwaniu automatycznej<br />

pralni w Kudowie trafiamy...<br />

do pobliskiego Nachodu.<br />

Pytamy sie o drogę po polsku a uprzejmi<br />

przechodnie kierują nas na prawo, na<br />

lewo i do preva naza jak to w piosence „se<br />

kolebame”.<br />

W końcu trafiamy na olbrzymi budynek<br />

„Pradelna” z parkingiem wypełnionym<br />

szpitalnymi samochodami i innymi<br />

ciężarówkami. Otwieram nie te drzwi co<br />

trzeba i odkrywam olbrzymie wirujące<br />

maszyny wysokie jak parter i piętro i martwieje.<br />

Otwieram drugie drzwi i natrafiam<br />

na mistrzynie. Mistrzyni poleca sobie<br />

przynieść odzież, po czym wraz z innymi<br />

kobietami poddaje ją wnikliwej lustracji<br />

Kudowa polske město<br />

Jarosław Badacz z Marsylii<br />

i sortowaniu:<br />

− 3 spodnie<br />

− Ano, 3 kalhoty.<br />

− 1 ręcznik<br />

− Ano, 1 osuška...<br />

Okazuje się, że pradelnia jest taka olbrzymia<br />

bo obsługuje wszystkie okoliczne<br />

miasta jak Hronow czy Nachod. Są to<br />

pozostałości komunizmu czy dowód wrodzonej<br />

czeskiej gospodarności? Nie znajdujemy<br />

na to odpowiedzi za to wieczorem<br />

zziębnięci trafiamy do dwupiętrowej restauracji<br />

w Teplicach nad Metuji poleconej<br />

przez pobliska sprzedawczynie.<br />

− Nie idzcie do tej na dolu, tam taki<br />

strasni panaki z pivem ale na horu − radzi<br />

nam jeszcze przyjaźnie przy wyjściu<br />

ze sklepu.<br />

Okazuje się, że restauracja jest całkowicie<br />

zajęta na noworoczny obiad dla<br />

okolicznych pielęgniarek i pielęgniarzy.<br />

Właściciele lokalu litują się jednak nad<br />

z zziębniętymi Polakami z dzieckiem<br />

i usadawiają nas przy blacie barowym.<br />

Tak więc możemy spokojnie wysłuchać<br />

czeskiego noworocznego przemówienia<br />

w nietypowej atmosferze. Po sutym obiedzie<br />

pielegniarki popijają jakiś dziwaczny<br />

alkoholowy napój, typu Becherovka, wyraźnie<br />

rozweselone.<br />

Pokazny Czech rozwiewa moja podejrzenia<br />

:<br />

− To nie Becherovka, ale rum.<br />

− Rum Kubański? − próbuje dociekać.<br />

− Rum Czeski − Pielęgniarz patrzy na<br />

mnie z pobłażliwością i z dumą dodaje:<br />

Kuba ma Fidela, Czechy mają rum – wywołując<br />

ku mojej konsternacji nowe chichoty<br />

pielęgniarek.<br />

2


WSPOMNIENIA<br />

▶ Aleksander Cząstkiewicz<br />

Nie jest nam dane odkryć głębi czeskiego<br />

humoru gdyż nadchodzi dzień odjazdu.<br />

Przed podróżą marzą nam się jeszcze<br />

sławne czeskie knedliczki z bigosem.<br />

Tym razem znajdujemy je.... po polskiej<br />

stronie w Restauracji „Zdrojowej”, gdzie<br />

pichci je wyśmienicie prawdziwy czeski<br />

kucharz.<br />

Wracając do domu w Marsylii patrzę<br />

na kolejną granice, tym razem morska.<br />

Błękit wody łączący się z niebiem podczas,<br />

gdy gdzieś za horyzontem chowa<br />

sie czarny afrykański kontynent. Wracam<br />

myślami do Kudowy.<br />

Jest to miejsce jakich wiele na ziemi,<br />

ale jednocześnie jedyne w swoim rodzaju.<br />

Przeszlość i teraźniejszość zdrojowa<br />

nadają charakter miastu. Kudowianie<br />

noszą nazwiska brzmiące po polsku,<br />

w przeszłości brzmiały po czesku i po<br />

niemiecku. Istnieje świadomość granicy,<br />

ale także nawarstwiania się kultur,<br />

trzech, a może i więcej. Czytałem „Pamiętnik<br />

<strong>Kudowski</strong>”, natrafiłem na koncert<br />

Chopinowski zorganizowany przez<br />

Teatr Wrocławski, zauważyłem bogate<br />

życie kulturalne. Błąkałem się myślami<br />

po różnych pograniczach, które w życiu<br />

poznałem. Porównywałem przygraniczne<br />

pomysły, nie związane z ekonomią,<br />

w różnych miejscach świata. Wspólny<br />

chór grecko-turecki na podzielonym Cyprze,<br />

polsko-niemieckie rodzinne spływy<br />

kajakowe na Sprewie, wieczory poetyckie<br />

francusko-szwajacarskie w pogranicznym<br />

Goumois. Kudowianie mają jeszcze<br />

przed sobą wiele pięknych i ciekawych<br />

wyzwań na przyszłość i wspaniale miejsce<br />

do ich zrealizowania. Czyż nie jest<br />

trafne zdanie Jean Monneta, jednego<br />

z ojców integrującej się Europy, twórcy<br />

Unii Węgla i Stali w 1952 i marzyciela<br />

o wspólnej armii Europejskiej: „Gdybym<br />

mógł zacząć jeszcze raz, zacząłbym nie<br />

od ekonomii,... ale od kultury”?<br />

Od Redakcji: Pan red. Aleksander Cząstkiewicz<br />

z Paryża utrwalił migawki z Kudowy<br />

w czerwcu 2009. Przed oddaniem tego numeru<br />

do druku, zdążył jeszcze uzupełnić je<br />

PS-em z 16 lutego 2010 r. Z przyjemnością<br />

przekazujemy je naszym Czytelnikom.<br />

Migawki z Kudowy-Zdroju<br />

Aleksander Cząstkiewicz z Paryża<br />

Paryż, Strasburg, Norymberga, Praga.<br />

Jeszcze trochę i jestem w Kudowie-Zdroju.<br />

Raptem 1250 km, dwanaście godzin<br />

jazdy samochodem po autostradach<br />

i niewiele ponad 70 km po dobrej czeskiej<br />

drodze. Ostatni raz byłem tu czterdzieści<br />

lat temu i mocno ciekaw jestem<br />

zmian, które myślę z pewnością zaistniały.<br />

Red. Aleksander Cząstkiewicz i prof. Mari Kobayashi w towarzystwie kudowskich Honorowych<br />

Dawców Krwi w strojach szlacheckich<br />

Wspinam się wąską drogą pod górę i po<br />

około 6 km dojeżdżam do Hotelu Uzdrowiska<br />

St. Georges, który bez wątpienia<br />

jest perłą kudowskich hoteli. Położony<br />

700 m n.p.m. i otoczony zielenią traw i liściastych<br />

drzew koi ciszą i spokojem. Słonecznie<br />

uśmiechnięta Monika lokuje nas<br />

w luksusowym pokoju. Wieczorem jemy<br />

bardzo smakowitą i jakże polską kolację<br />

przyrządzoną przez szefa kuchni Marcina.<br />

Potem wypalony papieros na dużym<br />

dziedzińcu-parkingu, a przed snem sauna<br />

i basen. Nic dodać i nic ująć.<br />

Nazajutrz w gabinecie lekarskim przyjmuje<br />

mnie niezwykle sympatyczny lekarz<br />

dr. Janusz Chechelski, który receptą zaleca<br />

kilka zabiegów na moje bolące plecy, które<br />

smukłymi palcami masuje śliczna Natalia.<br />

Dodam tylko, iż cała prawa parterowa<br />

strona hotelu idąc od wejścia to komleks<br />

medyczno-rekreacyjny przeznaczony na<br />

różnorodne zabiegi. Mówiąc po prostu<br />

– Klinika Zdrowia i Urody. Brawo więc<br />

Państwu Rutkowskim za pomysł i niebagatelne<br />

finansowe inwestycje za przetworzenie<br />

byłych wojskowych koszar w oazę<br />

hotelowo-leczniczego komfortu. Bez bruderszaftu<br />

przechodzimy z doktorem na ty<br />

i Janusz oprowadza nas (towarzyszy nam<br />

moja żona Japonka, mezzosopran Marie<br />

3


WSPOMNIENIA<br />

▶ Aleksander Cząstkiewicz<br />

Kobayashi) po Kudowie. Zatrzymujemy<br />

się przed Pomnikiem Trzech Kultur. Znakomity<br />

pomysł ojców miasta upamietający<br />

mieszankę kultur czeskiej-niemieckiej<br />

i polskiej. Pomnik ma kształt łuku tęczy<br />

wbitego w ziemię. Obok umiejscowiona<br />

jest statua piastowskiej księżniczki Anny<br />

Świdnickiej uznanej uchwałą Rady Miejskiej<br />

Patronką Kudowy-Zdroju. Nieco dalej<br />

trafiamy na Kaplicę Czaszek usytuowaną<br />

tuż koło kościoła św. Barbary. Wnętrze<br />

kaplicy to ściany i sufit wyłożone trzema<br />

tysiącami czaszek i kości ludzkich, a pod<br />

podłogą jeszcze ponad 20 tysięcy. Te starannie<br />

ułożone piszczele to pozostałości<br />

ofiar wojen śląskich i zarazy. Kudowa jako<br />

kurort znana już była w XVII w. ze względu<br />

na swoje walory przyrodolecznicze,<br />

łagodny klimat i sąsiedztwo pięknych Gór<br />

Stołowych.<br />

I oto jesteśmy w sercu Parku Zdrojowego<br />

w którym znajduje się Pijalnia Wód<br />

Mineralnych. Prowadzeni przez Janusza<br />

pijemy wody ze źródeł Jędrzeja Sniadeckiego<br />

i Leona Marchlewskiego, a według<br />

Janusza pili je przed nami Winston<br />

Churchill, Bruno Schultz, Karol Wojtyła<br />

i wielu, wielu innych. Kudowa liczy wielką<br />

ilość hoteli, szpitali, domów zdrowia<br />

i wypoczynku, których w moich małych<br />

migawkach nie sposób wymienić. Wspomniane<br />

wody mineralne leczą choroby<br />

serca, dróg oddechowych, niedokrwistości,<br />

tarczycy, a spacer po parku pokrytym<br />

płaszczem świerków, dębów, sosen i wielu<br />

innych liściastych i kwietnych drzew<br />

oraz rozmaitości kwiatowych klombów<br />

i łanów dzikiego czosnku wpływa kojąco<br />

tak na chorych jak i zdrowych.<br />

Janusz pokazuje nam stary bo już<br />

stuletni szpital uzdrowiskowy Polonia<br />

w którym mieści się Teatr Zdrojowy<br />

miejsce Międzynarodowych Festiwali<br />

Moniuszkowskich poświeconych ojcu<br />

polskich oper Stanisławowi Moniuszce.<br />

Dzięki Januszowi mam przyjemność poznać<br />

i rozmawiać z młodym i dynamicznym<br />

v-ce burmistrzem Kudowy Piotrem<br />

Maziarzem, który opowiada o planach<br />

rozwoju tego kurortu i pomocy finansowej<br />

jaką miastu daje Unia Europejska.<br />

W Kudowie uderza dbałość o każdy<br />

skrawek chodnika i ziemi. Nie zawiodły<br />

mnie moje przewidywania. Kudowa wypiękniała<br />

i stała się narzeczoną Europy.<br />

Duszniki-Zdrój gdzie pojechałem po<br />

paru dniach w porównaniu do Kudowy<br />

Dyrektor muzeum pokazuje red. Cząstkiewiczowi zabytkowe urządzenia do robienia masła”<br />

wyglądają sieroco − bo biedne i niezadbane.<br />

Jedynie Dworek Chopina i jego<br />

otoczenie mówią coś o dawnej świetności<br />

tego uzdrowiska. Ale wróćmy do Kudowy<br />

i do luksusu jedynego 4-gwiazkowego<br />

Hotelu Kudowa. Pięknie położony<br />

pięciopiętrowy budynek oddalony nieco<br />

od głównej ulicy prezentuje sie godnie<br />

i zachęca do odwiedzin. W dużym holu<br />

witani jesteśmy przez uroczą i pełną<br />

wdzięku Izabelę Kozłowicz, która oprowadza<br />

nas po komfortowych pokojach.<br />

Na dole w absolutnej ciszy sauna, łaźnia<br />

parowa, jacuzzi i duży basen. Osobno<br />

różne urządzenia sportowe dla utrzymania<br />

formy ciała. Na parterze wspaniałe<br />

i z gustem urządzone wnętrze restauracji.<br />

Nic tylko jeść. Zachwyceni obiecujemy<br />

powrócić w przyszłym roku i pobyć<br />

co najmniej tydzień, a także namówić<br />

Francuzów na przyjazd i pobyt, bowiem<br />

ceny i jakość w porównaniu do tych we<br />

Francji są więcej niż zachęcające. Skoro<br />

mowa o Francuzach to koniecznie poradzę<br />

im wizytę w Muzem Żaby, gdzie<br />

eksponowanych jest około trzech tysięcy<br />

żab z dwudziestu krajów świata. Dawna<br />

malutka osada Pstrążna stała się częścią<br />

integralą Kudowy. Za namową Janusza<br />

jedziemy do Gospodarstwa Rybnego<br />

Marka Maciejewskiego, który opowiada.<br />

Pochodzę z Mazur i kiedy tu przyjechałem<br />

brakowało mi wody. Zacząłem więc<br />

kopać w ziemi z myślą założenia stawów.<br />

Okoliczni mieszkańcy i sąsiedzi stukali<br />

się w głowy i brali mnie za wariata.<br />

Uparty kopałem dalej i teraz mam trzy<br />

stawy, a w nich ryby. Nikt już się nie stuka<br />

w głowę. Dominuje zazdrość i zawiść<br />

co mi zresztą nie przeszkadza. Marek podaje<br />

wędkę z haczykiem nadzianym ziarnem<br />

kukurydzy mojej Marysi, która po<br />

kilku sekundach wyciąga dużego pstrąga.<br />

Jeszcze jeden rzut wędką i po chwili na<br />

drewnianym stole lądują dwa przepyszne<br />

w maśle upieczone pstrągi. Ta gastronomiczna<br />

rozkosz kosztuje nas dwadzieścia<br />

dwie polskie złotówki. Wracając wstępujemy<br />

do Muzeum Kultury Ludowej położonego<br />

na zboczu góry, gdzie pełno starych<br />

przedmiotów i sprzętów używanych<br />

w XVIII wieku. Koroną skansenu jest<br />

stara i jeszcze czynna zabytkowa kuźnia.<br />

Siedem dni nie pozwala na zwiedzania<br />

wszystkich miejsc i uroków Kudowy jak<br />

i bardzo bliskich gór. Stąd mój tekst nazwałem<br />

migawkami z…. Nie mogę jednak<br />

opuścić mojej Polski bez sprawienia<br />

Marii niespodzianki. Otóż jadąc w kierunku<br />

Lewina skręciłem na dróżkę wiodącą<br />

do Jarkowa na końcu której trafiłem<br />

na coś w Polsce niespotykanego. Upór<br />

i pasja Pana Majchera i lata pracy doprowadziły<br />

do stworzenia autentycznej miniatury<br />

ogrodu japońskiego. Zauroczony<br />

nie wierzę własnym oczom. To przecież<br />

4


WSPOMNIENIA<br />

Celnik czeski zasugerował, żeby<br />

cofnąć się do Kralików i tam dowiadywać<br />

się na posterunku milicji czy<br />

granica jest otwarta. Postanowiliśmy<br />

przeczekać noc w samochodach niedaleko<br />

granicy. W międzyczasie kilka<br />

razy podjeżdżaliśmy do przejścia<br />

sprawdzając, czy są jakieś nowe informacje.<br />

Niestety nie było. Noc była<br />

wyjątkowo mroźna. Do granicy dojeżdżały<br />

kolejne samochody.<br />

–<br />

Rano około godziny 7 00 podjechaliśmy<br />

ponownie na przejście gdzie<br />

dowiedzieliśmy się, że jest ono nadal<br />

zamknięte. Niestety nie udzielono<br />

nam odpowiedzi do kiedy i dlaczego.<br />

Zmarznięci i mocno zaniepokojeni<br />

zdecydowaliśmy się pojechać do<br />

Kralików i tam poczekać na otwarcie<br />

restauracji licząc, że być może czegoś<br />

się dowiemy. Dzień wcześniej,<br />

zafundowaliśmy sobie obfitą kolację<br />

w Brnie wykorzystując ostatnie korony<br />

czeskie bo śniadanie czekało na<br />

nas już w domu.<br />

–<br />

W restauracji w Kralikach poinformowaliśmy<br />

barmana, że jesteśmy Polakami<br />

i chcemy się zagrzać i wypić<br />

coś gorącego lecz nie mamy koron.<br />

Zapytaliśmy czy możemy zapłacić<br />

dolarami. Niestety uzyskaliśmy negatywną<br />

odpowiedź. Poprosiliśmy<br />

o włączenie radia z polską stacją.<br />

Usłyszeliśmy przemówienie gen. Jaruzelskiego.<br />

Słowa „stan wojenny”<br />

całkowicie nas poraziły.<br />

–<br />

Pojawił się lęk i pytania: co się<br />

dzieje w kraju, co mamy robić i kto<br />

może nam pomóc. Przy sąsiednich<br />

stolikach były jeszcze inne polskie<br />

rodziny znajdujące się w podobnej<br />

sytuacji. Barman i kelnerzy, młodzi<br />

ludzie, byli dla nas bardzo mili.<br />

Przyznali, że oni wiedzą, jak można<br />

czuć się w takiej sytuacji bo sami pamiętają<br />

1968 r. i dlatego bardzo nam<br />

współczują. Poczęstowali nas gorącą<br />

herbatą i piwem.<br />

–<br />

Kilkakrotnie próbowaliśmy dowiedzieć<br />

się na posterunku milicji jak<br />

wygląda sytuacja na przejściu. Niestety,<br />

milicjanci byli bardzo niemili<br />

i oficjalni. Odmawiali podjęcia próby<br />

kontaktu z posterunkiem granicznym.<br />

Podróżni dociekający przyczyn<br />

zatrzymania ich na granicy byli coraz<br />

bardziej natarczywi i zdesperowani.<br />

Milicjanci odpowiadali, proszę<br />

oddać paszporty to porozmawiamy.<br />

Nikt tego nie uczynił. Atmosfera była<br />

coraz bardziej napięta i nerwowa.<br />

Przez moment pomyślałem co by się<br />

stało gdybym sforsował szlaban i na<br />

siłę przejechałbym granicę. Z naszym<br />

problemem kierowali nas do polskiej<br />

ambasady.<br />

–<br />

Przykra, ale i zrozumiała była również<br />

reakcja jednego ze starszych<br />

przechodniów, który zobaczywszy, że<br />

jesteśmy Polakami ostukał laską koła<br />

samochodu wypominając nam interwencję<br />

z 1968 r.<br />

Poza tą incydentalną reakcją spotykaliśmy<br />

się z sympatią i troską, myślę, odnoszoną<br />

szerzej niż do naszego kraju.<br />

–<br />

Przerażeni, głodni i bez czeskiej<br />

waluty postanowiliśmy udać się do<br />

Kościoła. Nie chcieliśmy wzbudzać<br />

podejrzeń więc wysłaliśmy tam tylko<br />

dwie osoby. Właśnie kończyła się<br />

msza św. Naszą sytuację przedstawiliśmy<br />

księdzu już na zakrystii. Był tam<br />

też kościelny i ministrant.<br />

Ksiądz , stary człowiek ,obawiał się,<br />

że jeżeli jego tam zabraknie miejscowy<br />

Kościół zostanie zamknięty.<br />

Po rozmowie z kościelnym ksiądz<br />

uzgodnił, że ten zaprowadzi nas do<br />

mieszkającej tam Polki, matki ministranta,<br />

która zorganizuje dla nas nocleg<br />

i posiłki. Poszliśmy za nim trzymając<br />

się w pewnej odległości, aby<br />

nie wzbudzać podejrzeń. Kościelny<br />

zaprowadził nas na osiedle domków<br />

jednorodzinnych dyskretnie wskazując<br />

dom, do którego mamy wejść.<br />

Kobieta, którą zastaliśmy w środku<br />

już o wszystkim wiedziała. Zaproponowała<br />

nam pomoc deklarując, że razem<br />

ze znajomymi zorganizuje nam<br />

nocleg. W kościele każdy miał dostać<br />

kartkę z adresem, pod który miał się<br />

udać. Kobieta zaznaczyła, że boją się<br />

o księdza, który nam pomógł.<br />

Nie chciała, żeby miał jakiekolwiek<br />

problemy związane z powyższą sytuacją.<br />

Jeżeli zostałby zabrany, jedyny<br />

Kościół w okolicy zostałby zapewne<br />

zamknięty. Podziękowaliśmy za pomoc<br />

i zastrzegliśmy, że przed skorzystaniem<br />

z niej spróbujemy jeszcze raz<br />

przekroczyć granicę.<br />

–<br />

Około 12.00 przyjechaliśmy na przejście,<br />

które okazało się być otwarte.<br />

Czesi przeprowadzili bardzo szczegółową<br />

kontrolę musieliśmy wyładować<br />

wszystko z samochodu, nie<br />

mówili nam czego szukają. Po przeszukaniu<br />

wszystkiego przejechaliśmy<br />

na stronę polską.<br />

Polski celnik sprawdził paszporty<br />

i poinformował nas, że mamy jechać<br />

nie zatrzymując się. Uprzedził nas, że<br />

po drodze możemy napotkać pojazdy<br />

wojskowe bo w kraju wprowadzony<br />

został stan wojenny.<br />

W pewnym momencie napotykamy<br />

wolno jadący przed nami wojskowy<br />

transporter opancerzony.<br />

I tu chwila odreagowania napiętej<br />

atmosfery, pojawiło się pytanie, czy<br />

można wyprzedzać pojazdy wojskowe<br />

i to w stanie wojennym. Spróbowaliśmy<br />

i udało się.<br />

(Wypowiedź na spotkaniu legniczan w Ośrodku<br />

Dziennikarzy w Jakubowicach, we wrześniu 2009 r.)<br />

Stan wojenny został wprowadzony<br />

13 grudnia 1981 r. na terenie całego kraju,<br />

na podstawie uchwały Rady Państwa<br />

z dnia 12 grudnia 1981 r. Ta uchwała<br />

Rady Państwa została poparta uchwałą<br />

Sejmu z dnia 25 stycznia 1982 r. Stan<br />

wojenny został zniesiony 22 lipca 1983 r.<br />

7


WSPOMNIENIA<br />

podróży do Polski, w Warszawie, powiedział<br />

do księży i kleryków: Kapłan jest po<br />

to, by głosić Chrystusa i spełniać posługę<br />

sakramentalną, a nie być biznesmenem,<br />

czy budowlańcem.<br />

•<br />

Ciągle uważałem i uważam, że proboszcz<br />

ma traktować swoich parafian jak<br />

bliskich krewnych i nie robić specjalnych<br />

różnic między parafianami, na przykład<br />

na przyjaznych i nieprzyjaznych,<br />

bo wszyscy są dziećmi bożymi. Ma mieć<br />

styl życia, jaki mają parafianie. Najwyżej<br />

może mieć wyższe półki, jak mają przeciętni<br />

parafianie, ale powinien mieścić się<br />

w zakresie życia parafian. Każdy wyższy<br />

styl życia od parafian już parafian dzieli,<br />

tak samo, jak specjalne pochwały pewnych<br />

ludzi. Z racji wieku i doświadczenia<br />

mogę tak powiedzieć.<br />

Z woli bożej, w czasie mojej pracy<br />

w parafii Czermna wyrosły dwa powołania<br />

kapłańskie: ksiądz Wojciech Łata ze<br />

Słonego i ksiądz Grzegorz Góra z Czermnej.<br />

Wojciecha uczyłem od drugiej klasy,<br />

a Grzegorza ochrzciłem na początku<br />

swojej pracy w Czermnej, prowadziłem<br />

do pierwszej komunii świętej, do sakramentu<br />

bierzmowania i na święceniach<br />

kapłańskich ubrałem w ornat. Obydwom<br />

asystowałem na prymicjach.<br />

•<br />

Wizytacja 1998<br />

Tak zapracowany przeżyłem w Kudowie-Czermnej<br />

wiele lat. Miałem nawet<br />

ze strony parafian zapytania, czy ja nigdy<br />

nie choruję, bo zawsze jestem i odprawiam.<br />

Lat jednak przybywało i człowiek<br />

stopniowo topniał. Sam zaczynałem<br />

już myśleć o swoim odejściu z parafii,<br />

ale jeszcze z nikim się tym nie dzieliłem.<br />

Zbliżył się czas wizytacji biskupiej.<br />

W 1998 r. dekanat polanicki miał wizytować<br />

ksiądz biskup Tyrawa, pomocniczy<br />

biskup wrocławski.<br />

•<br />

Zanim przejdę do wydarzeń chcę wcześniej<br />

przypomnieć i powtórzyć naukę<br />

o pewnych sprawach kościoła świętego:<br />

1. Kościół wyraźnie, w oparciu o pismo<br />

święte uczy, że „każdy kapłan jest<br />

z ludu wzięty i dla ludu postawiony”.<br />

Ma iść za Chrystusem, bo takie jest powołanie.<br />

Chrystus mówi, że przyszedł<br />

na świat nie po to by jemu służono, ale<br />

aby służyć. Stąd praca księdza ma być<br />

pracą służebną we wszystkich jej rozmiarach.<br />

2. Kościół święty uczy, że istnieje łaska<br />

stanu. W zależności od realizacji życia<br />

Bóg pomaga, o ile się z Duchem<br />

Świętym współpracuje (współmałżonek<br />

w czasie sakramentu małżeństwa<br />

ożywia pewne pola na działania Ducha<br />

Świętego, by mógł być dobrym współmałżonkiem<br />

i rodzicielem. Ksiądz<br />

otrzyma też łaskę bożą, by mógł być<br />

dobrym księdzem, jeżeli z Duchem<br />

Świętym współpracuje. Nic nie dzieje<br />

się w życiu bez zgody człowieka).<br />

Każdy biskup jest kapłanem, ale mamy<br />

w nim widzieć następcę Apostołów.<br />

Bez jego zgody Duch Święty sam nie<br />

działa. W oparciu o taką naukę, ja<br />

tak przeżywałem każdą wizytację.<br />

A w swoim długim życiu wizytacji<br />

miałem wiele. Już w pierwszym dniu<br />

tej wizytacji, wieczorem było udzielenie<br />

sakramentu bierzmowania. Kiedy<br />

wyszedłem przed kościół, aby przywitać<br />

wizytującego biskupa i wprowadzić<br />

do kościoła, zorientowałem się z miejsca,<br />

że coś będzie ciekawego w czasie<br />

wizytacji. I intuicja mnie nie zawiodła.<br />

Ksiądz biskup wchodząc do kościoła,<br />

w którym byli już młodzi ludzie oczekujący<br />

na sakrament i ja wprowadzający,<br />

oczekiwaliśmy, że jako następca<br />

apostołów przy wejściu pobłogosławi<br />

obecnych, jak to normalnie robią biskupi.<br />

Nie mogłem doczekać się znaku<br />

krzyża. Natomiast dostrzegłem skrupulatne<br />

oględziny całego otoczenia.<br />

Pozostało czekać na rozwój.<br />

3. W czasie święceń kapłańskich, każdy<br />

młody ksiądz składa przysięgę posłuszeństwa<br />

księdzu biskupowi udzielającemu<br />

święceń i jego następcom. Ta<br />

przysięga każdego z nas obowiązuje<br />

przez całe życie. Życie księdza powinno<br />

być zbudowane na pokorze<br />

i posłuszeństwie. Kto wie, czy to nie<br />

jest korzeniem porządku w kościele,<br />

często myślę w taki sposób. Każdego<br />

z nas w sposób bezbłędny oceni sam<br />

Pan Bóg.<br />

Wizytacja dobiegła końca i nie trzeba<br />

było myśleć w sposób szczególny, by wyciągnąć<br />

wniosek, że ocena będzie taka,<br />

jaki był cel wizytacji. Mój przełożony<br />

uznał, że czas pracy mojej dobiegł końca.<br />

Nie było żadnej rozmowy ze mną, tylko<br />

same pisma. Tu, w Kudowie spędzał ostatnie<br />

lata życia mój przyjaciel ks. Bronisław<br />

Jakubiec i jego rada była taka, by nie starać<br />

się o specjalną audiencję, a czekać na<br />

wezwanie, bo może być. Takiego wezwania<br />

na przyjazd nie doczekałem się. Moja<br />

rzeczą było posłuchać mojego przełożonego<br />

i zrobić jak on chce. W międzyczasie<br />

spotkałem księdza infułata Leona Czaję,<br />

który doktoryzował się w Rzymie. On<br />

powiedział mi wyraźnie, że tego życzy sobie<br />

ksiądz kardynał. Do niego − z własnej<br />

inicjatywy bez moich sugestii − pojechali<br />

z Kudowy panowie: Roman Deryło, Czesław<br />

Kręcichwost, Bronisław Kamiński<br />

i Andrzej Kowalik, uzgodniwszy telefonicznie<br />

to spotkanie. Po powrocie, delegacja<br />

przekazała mi uwagi księdza kardynała.<br />

Nie miał żadnych do mnie zarzutów,<br />

miał powiedzieć, że mocno w Czermnej<br />

siedzę, ale że mam słuchać biskupa. Tak,<br />

w roku 1999 przestałem proboszczować<br />

i przeszedłem na emeryturę, zgodnie z życzeniem<br />

przełożonego.<br />

Parafię miałem przekazać mianowanemu<br />

następcy i odejść z parafii 27 czerwca<br />

1999 r. Obchodziłem w tym dniu 40-lecie<br />

kapłaństwa. Na 40-lecie kapłaństwa<br />

i przekazanie parafii przybył ksiądz biskup<br />

Józef Pazdur. W jego obecności parafia<br />

została przekazana następcy. W tym<br />

też dniu, za moją zgodą, otrzymałem Honorowe<br />

Obywatelstwo Kudowy-Zdroju.<br />

Kilkanaście dni później źle się poczułem<br />

i po badaniach dowiedziałem się, że mam<br />

chorobę Parkinsona. Nabyłem mieszkanie<br />

w kudowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej,<br />

rozpocząłem leczenie i zamieszkałem<br />

w tym nabytym mieszkaniu, nie zajmując<br />

miejsca w domu księży emerytów.<br />

11


WSPOMNIENIA<br />

most. Na środku tego mostu była wyznaczona<br />

linia, która była granicą państwową.<br />

Most ten przetrwał w stanie nie<br />

naruszonym do czasu wybudowania nowego<br />

mostu betonowego w roku 1985.<br />

W okresie międzywojennym ruch osobowy<br />

nie podlegał specjalnym ograniczeniom.<br />

Czesi chodzili do Kudowy na koncerty,<br />

wycieczki oraz zabawy w lokalach.<br />

Dużo czeskich zespołów muzycznych<br />

grało w lokalach w Kudowie i okolicy<br />

oraz koncertowało w parku zdrojowym.<br />

Niemieccy turyści także odwiedzali Nachod<br />

i okolice. Szczególnym zainteresowaniem<br />

kuracjuszy z Kudowy cieszyła<br />

się restauracja hotelu „Bohemia” znajdującego<br />

się w Małej Czermnej, gdzie także<br />

można było przekraczać granicę. Dnia<br />

15 marca 1939 r. o godz. 9.45 przez most<br />

wkroczyły na terytorium Czechosłowacji<br />

wojska niemieckie i obsadziły wszystkie<br />

kluczowe urzędy w Nachodzie. Rozpoczęła<br />

się okupacja Czechosłowacji.<br />

Z dniem 30 września 1940 r. zniesiono<br />

granicę celną pomiędzy Rzeszą Niemiecką,<br />

a powstałym 1 X 1940 r. Protektoratem<br />

Czech i Moraw. Jak podają<br />

czeskie źródła, po zniesieniu granicy celnej<br />

w ciągu kilku dni zostały wykupione<br />

w Nachodzie i okolicy towary, które nie<br />

były objęte systemem rozdzielczym.<br />

W lutym 1945 r. Niemcy podjęli decyzję<br />

o budowie połączenia kolejowego od<br />

Stacji w Słonem (dokąd była doprowadzona<br />

linia kolejowa w 1905 r.) do trakcji<br />

kolejowej w Beloves. Przy budowie tego<br />

połączenia pracowali jeńcy rosyjscy, pracownicy<br />

zakładów naprawy sprzętu lotniczego<br />

w Nachodzie − Babi oraz więźniarki<br />

Żydówki z obozu pracy w Kudowie − Zakrzu.<br />

Budowę linii kolejowej wraz z mostem<br />

drewnianym zakończono 20 kwietnia<br />

1945 r.(dzień urodzin Hitlera). Na temat,<br />

ile i jakich pociągów przejechało tą trasą,<br />

krąży wiele niesprawdzonych informacji.<br />

Według najnowszych ustaleń kronikarza<br />

Beloves, Pana Antonina Samek, sytuacja<br />

wyglądała następująco: nie licząc jazd<br />

próbnych, z Nachodzkiego dworca kolejowego<br />

w dniu 3 maja 1945 r. o godz.11.32<br />

wyjechał pociąg osobowy kursowy do Kudowy.<br />

W dniu 5 maja przyjechał od strony<br />

Próba wytrzymałościowa drewnianego mostu kolejowego na rzece Metuji<br />

Kudowy i w tym samym dniu odjechał pociąg<br />

pancerny niemiecki. Członkowie czeskiego<br />

ruchu oporu z Nachodu przemieścili<br />

stojący na stacji w Lewinie niemiecki<br />

skład towarowy z amunicją do Nachodu.<br />

Na stacji w Nachodzie zauważono, że skład<br />

ten jest zaminowany. Na szczęście nie nastąpił<br />

wybuch. Po wyzwoleniu, to jest 12<br />

maja 1945 r., pojechał do Kudowy pociąg<br />

Czerwonego Krzyża w celu udzielenia pomocy<br />

więźniarkom w obozie w Zakrzu. Po<br />

przyjeździe okazało się, że nie ma komu<br />

udzielać pomocy, ponieważ wszystkie kobiety<br />

opuściły już obóz i pociąg wrócił do<br />

Nachodu. Ponieważ w tym czasie pomiędzy<br />

Polską a Czechosłowacją panowały<br />

chłodne stosunki polityczne, to linia ta nie<br />

była później eksploatowana. W 1947 roku<br />

po stronie czeskiej linia kolejowa wraz<br />

z mostem została rozebrana przez oddział<br />

wojska czeskiego z Pardubic.<br />

•<br />

Po stronie niemieckiej urząd celny do<br />

roku 1934 miał siedzibę w Słonem (aktualnie<br />

Słone nr 131). W 1934 r. oddano do<br />

użytku nowy budynek blisko granicznego<br />

mostu i tam przeniesiono urząd celny<br />

oraz wyznaczono miejsce odpraw celnych.<br />

W budynku tym były pomieszczenia służbowe<br />

oraz mieszkania funkcjonariuszy<br />

celnych. Natomiast po czeskiej stronie,<br />

w związku z zniesieniem granicy celnej,<br />

dnia 30 września 1940 r. przestał funkcjonować<br />

czeski urząd celny. Po likwidacji<br />

urzędu celnego, trzech funkcjonariuszy<br />

zostało przeniesionych do Powiatowego<br />

Urzędu w Nachodzie, a czterech do niemieckiego<br />

urzędu celnego w Słonem. Dnia<br />

4 maja 1945 r. po południu przyszedł do<br />

budynku czeskiego urzędu celnego (gdzie<br />

od zamknięcia urzędu mieszkały rodziny<br />

czeskich celników) czeski oficer z policji<br />

w Nachodzie, odwołał czeskich celników<br />

z niemieckiego urzędu celnego i nakazał<br />

im służyć w czeskim urzędzie celnym.<br />

Następnie udał się do niemieckiego urzędu<br />

celnego, gdzie kierownikowi urzędu<br />

oznajmił, że od tej chwili służba celna<br />

będzie funkcjonować tylko w czeskim<br />

urzędzie celnym. Niemieccy urzędnicy<br />

podporządkowali się temu poleceniu. Po<br />

przyjęciu do wiadomości tego polecenia,<br />

niemieccy celnicy prawdopodobnie<br />

w nocy opuścili budynek, pozostawiając<br />

swoje mieszkające tam rodziny. W tym<br />

czasie od strony Kudowy granicę przekraczali<br />

uciekinierzy z Niemiec oraz niemieckie<br />

jednostki wojskowe. Szczególnie duży<br />

ruch był w dniach 7-9 maja.<br />

•<br />

W tym czasie granicę przekroczyło około<br />

40 000 żołnierzy niemieckich. W dniu 9<br />

maja około godz. 16 ruch zarówno cywili,<br />

jak i żołnierzy niemieckich zakończył się.<br />

13


WSPOMNIENIA<br />

Wszczęto 50 postępowań karno skarbowych.<br />

Zajęto takie towary, jak: płaszcze<br />

ortalionowe, zegarki naręczne, paski<br />

do zegarków, rajstopy i pończochy z włókien<br />

syntetycznych, bluzki z dzianiny, zapalniczki.<br />

Pracowało 13 funkcjonariuszy.<br />

Dnia 2 III 1969 r. ujawniono u obywatela<br />

włoskiego, wyjeżdżającego z Polski po<br />

pobycie służbowym, 11 zabytkowych<br />

ikon o ogólnej wartości 206 000 zł. Natomiast<br />

w marcu 1970 r. zostaje ujawniony<br />

w przywozie do Polski przemyt złota i wyrobów<br />

ze złota o wartości ponad 2 mln zł.<br />

Przemyt ten ujawniono w samochodzie<br />

marki „Warszawa”. Miejscem ukrycia był<br />

zbiornik na paliwo, w którym ujawniono<br />

zaszyte w bandaż o długości około 5 m,<br />

100 szt. bransolet ze złota oraz kilkanaście<br />

sztabek złota. Zwiększający się ruch<br />

turystyczny i samochodów ciężarowych<br />

wymagał całkowitej zmiany organizacji<br />

pracy na przejściu granicznym. Dotychczas<br />

wszystkie czynności administracyjne<br />

były dokonywane na małej sali odpraw,<br />

która znajdowała się w budynku.<br />

Plac odpraw nie posiadał żadnego zadaszenia.<br />

Przy nie sprzyjających warunkach<br />

atmosferycznych, na zewnątrz nie<br />

można było dokonać żadnych czynności.<br />

Należało całkowicie zmienić organizację<br />

odpraw paszportowo-celnych, poprzez<br />

przeniesienie tych czynności z budynku<br />

na plac odpraw.<br />

•<br />

W 1971 roku zakończono przebudowę<br />

przejścia granicznego. Wybudowano<br />

nową wiatę nad placem odpraw celno-paszportowych<br />

oraz pomieszczenia<br />

biurowe pod wiatą i tam przeniesiono<br />

odprawy podróżnych oraz samochodów<br />

ciężarowych. W budynku pozostały tylko<br />

pomieszczenia biurowe administracyjne.<br />

Dzięki temu można było sprawnie<br />

dokonać odpraw, których ilość znacznie<br />

wzrosła i wynosiła: w ruchu osobowym<br />

odprawiono 597 156 osób, w tym na<br />

podstawie paszportów 121 676 osób,<br />

samochodów 56 225 w tym 9 077 ciężarowych.<br />

Wszczęto 99 spraw karno-skarbowych.<br />

Zatrudnionych było w dalszym<br />

ciągu 13 funkcjonariuszy celnych.<br />

Od początku lat siedemdziesiątych,<br />

w wyniku nowej polityki państwowej,<br />

zaczyna się z każdym rokiem zwiększać<br />

ruch turystyczny, zarówno cudzoziemców,<br />

jak i krajowców. Cudzoziemcy<br />

w tym okresie, korzystając z bardzo dużej<br />

różnicy cen, bardzo często usiłują wywozić<br />

przedmioty zabytkowe, podlegające<br />

zakazowi wywozu z Polski, to jest wytworzone<br />

przed 9 V 1945 r.<br />

•<br />

W 1972 r. ujawniono kilka prób wywiezienia<br />

z Polski przedmiotów zabytkowych.<br />

W jednym przypadku ujawniono<br />

w samochodzie osobowym przedmioty<br />

o bardzo dużej wartości muzealnej. Były<br />

to: rękopis na pergaminie, wystawiony<br />

w Perugii w 1295 r. w sprawie odpustu<br />

Św. Klary, rękopis na pergaminie wystawiony<br />

w Rzymie w 1400 r. zatwierdzający<br />

inkorporację wsi Kostomłoty na<br />

rzecz Klasztoru Kanoników Regularnych<br />

w Kłodzku, pojedyncze kartki – kroniki<br />

kościelnej z XVII w., Biblii z XIV w. oraz<br />

rysunki z XVIII w. wykonane na papierze<br />

czerpanym.<br />

Przedmioty te wywoził profesor uniwersytetu<br />

mającego siedzibę w jednym<br />

z państw w Europie Zachodniej. Jak się<br />

później okazało, część zajętych przedmiotów<br />

pochodziła z kradzieży z klasztoru<br />

Jezuitów w Kłodzku. W 1974 r.<br />

Widok na przejście graniczne w 1972 r.<br />

ujawniono u cudzoziemca w wywozie<br />

z Polski zabytkowe srebrne monety oraz<br />

znaczki pocztowe o wartości ponad 500<br />

000 zł. Ujawniono także kilka prób wywiezienia<br />

ikon. Natomiast krajowcy<br />

wywożą i przywożą wszystko, co można<br />

spieniężyć z zyskiem. Taki sposób<br />

postępowania zaczął się od tego czasu,<br />

kiedy można było wyjeżdżać za granicę<br />

w miarę swobodnie, ale przydział dewiz<br />

był bardzo skromny (książeczki walutowe).<br />

W tym czasie nie było powszechnych<br />

kont dewizowych, a wywóz dewiz<br />

poza przydziałem był nielegalny. Wyjazd<br />

na urlop był stosunkowo drogi (w kraju<br />

tanie wczasy zakładowe w tych samych<br />

ośrodkach i w towarzystwie tych samych<br />

kolegów z pracy), co było powodem<br />

do inicjatywy w zakresie zwrócenia się<br />

przynajmniej części poniesionych kosztów.<br />

Niektórzy doszli do takiej wprawy,<br />

że wyjazd na urlop za granicę zwracał<br />

się im w 100%. Myślę, że te pierwsze doświadczenia<br />

indywidualne zaowocowały<br />

później po zmianie systemu politycznego<br />

w tak wielką kreatywność indywidualną<br />

ludzi w handlu i gospodarce. W tym<br />

czasie wywożono z Polski: kosmetyki,<br />

pościel, aparaty fotograficzne, kryształy,<br />

narzędzia ślusarskie, łożyska kulkowe,<br />

sprzęt RTV, sprzęt turystyczny, kawior,<br />

skóry z lisów i norek, futra, wódkę.<br />

15


WSPOMNIENIA<br />

Natomiast przywożono dewizy, koszulki<br />

„Polo”, pończochy i rajstopy<br />

z włók. syntetycznych, taśmy ozdobne<br />

do kwiatów, kamienie syntetyczne, wyroby<br />

ze złota, szczególnie pierścionki<br />

i łańcuszki. Przemyt łańcuszków ze złota<br />

był tak atrakcyjny, że nawet cudzoziemcy<br />

się tym trudnili. Takim przykładem jest<br />

ujawnienie przemytu u obywatela Syrii<br />

2 766 szt. łańcuszków ze złota, 2 419<br />

wisiorków ze złota, o łącznej wadze 9 kg<br />

350 g i wartości 9 350 000 zł. Ujawnione<br />

wyroby znajdowały się w 11 pakunkach<br />

w samochodzie VW Mikrobus w następujących<br />

miejscach: wewnątrz przewodu<br />

łączącego silnik z urządzeniem wentylacyjnym<br />

oraz wewnątrz metalowych kanałów<br />

wentylacyjnych znajdujących się<br />

pod tablicą rozdzielczą.<br />

Tak intensywny wzrost zarówno ruchu<br />

turystycznego, jak i obrotu towarowego<br />

przez granicę, był powodem<br />

przeprowadzenia reorganizacji administracji<br />

celnej w 1975 r. Zmieniając Prawo<br />

Celne, obrót towarowy z zagranicą<br />

podzielono na handlowy i niehandlowy.<br />

Uregulowano tryb kontroli celnej<br />

i postępowania celnego. Od 1 stycznia<br />

1976 r. wprowadzono po raz pierwszy<br />

od zakończenia II wojny światowej cła<br />

importowe pobierane od towarów w obrocie<br />

handlowym.<br />

Pismo przesłane przez GUC, mające pomóc celnikom rozwiązać problem wielokrotnego przenoszenia<br />

towarów przez turystów przez granicę<br />

Z dniem 1 lipca 1975 r. zlikwidowano<br />

małe urzędy celne i powołano 18 nowych<br />

urzędów celnych na czele z Dyrektorami.<br />

W ramach tej reorganizacji powstaje<br />

Urząd Celny we Wrocławiu, a tutejszy<br />

Urząd Celny staje się Oddziałem Celnym<br />

Urzędu Celnego we Wrocławiu. Ten model<br />

organizacyjny przetrwał do 2002 r.<br />

W dniu 17 XII 1980 r. Pan Kazimierz<br />

Szczurek na własną prośbę został przeniesiony<br />

do pracy w Urzędzie Celnym<br />

we Wrocławiu. Od dnia 17 I 1981 r. do<br />

dnia 19 XII 1985 r. Naczelnikiem Oddziału<br />

Celnego był Pan Z. Gumieniak.<br />

Z dniem 20 XII 1985 r. na Naczelnika<br />

Oddziału Celnego zostaje mianowany<br />

Henryk Cholawski, który kieruje tą komórką<br />

organizacyjną do momentu jej likwidacji,<br />

to jest do dnia 31 lipca 2005 r.<br />

Z dniem 1 styczna 1977 r. przy wyjeździe<br />

do europejskich państw socjalistycznych,<br />

granicę można przekraczać<br />

na podstawie dowodu osobistego (z specjalną<br />

pieczątką). Przynajmniej przy tych<br />

wyjazdach nie trzeba już było jeździć do<br />

Komend Powiatowych Milicji z prośbą<br />

o wydanie własnego paszportu. Jak już<br />

wydawało się, że dalej będzie tylko lepiej,<br />

z dniem 13 XII 1981 r. wprowadzono<br />

stan wojenny i ruch przez granicę został<br />

praktycznie wstrzymany na 9 miesięcy.<br />

Polacy nie mogli wyjeżdżać z Polski,<br />

a cudzoziemcy musieli otrzymywać zgodę<br />

na wjazd od Wojewódzkiego Komendanta<br />

Milicji. W tym czasie granicę przekraczały<br />

jedynie polskie kobiety udające się do pracy<br />

w Czechosłowacji, osoby podróżujące<br />

służbowo oraz sporadycznie powracający<br />

Polacy z zagranicy. W 1982 roku rozpoczął<br />

się przywóz do Polski bardzo dużej ilości<br />

darów przeznaczonych dla Kościoła, Szpitali<br />

i Instytucji Charytatywnych. Od roku<br />

1985 ruch na granicy powrócił do stanu<br />

sprzed 1981 r. i z każdym rokiem systematycznie<br />

wzrastał. Bardzo ciekawa sytuacja<br />

wytworzyła się na przejściu po przegranych<br />

wyborach przez komunistów w czerwcu<br />

1989 r. w Polsce i powołaniu koalicyjnego<br />

gabinetu w dniu 24 sierpnia, pod Przewodnictwem<br />

Tadeusza Mazowieckiego. W tym<br />

czasie w Czechosłowacji funkcjonował<br />

w dalszym ciągu system komunistyczny,<br />

16


WSPOMNIENIA<br />

który dotrwał do Aksamitnej rewolucji.<br />

Czesi w tym czasie zaczęli się interesować<br />

polską prasą przewożoną przez turystów<br />

polskich udających się do Czechosłowacji<br />

pod względem, czy nie zawierają artykułów<br />

szkodliwych dla ich Państwa. Sprawdzali<br />

także, czy nie jadą do Czechosłowacji<br />

osoby niepożądane. Jesienią tego roku wyjeżdżał<br />

z Polski wraz z kolegami Pan Adam<br />

Michnik. Czeski funkcjonariusz kontroli<br />

paszportowej nie wyraził zgody na wjazd<br />

do Czechosłowacji, ponieważ w tym czasie<br />

Pan Adam Michnik był w Czechosłowacji<br />

osobą niepożądaną, a przekraczał granicę<br />

na podstawie prywatnego paszportu. Będąc<br />

posłem na Sejm mógł mieć paszport<br />

dyplomatyczny, ale nie zdążył go wyrobić.<br />

Polski funkcjonariusz kontroli paszportowej<br />

poinformował czeskiego kolegę, że Pan<br />

Michnik jest posłem na Sejm. Wtedy po<br />

uzgodnieniach ze swoimi przełożonymi,<br />

Czesi dopiero po pewnym czasie wyrazili<br />

zgodę na wjazd do Czechosłowacji Panu<br />

Michnikowi.<br />

Okres od 1990 do 2005 r.<br />

Czasy komunizmu pozostają za nami<br />

i powstaje młody polski kapitalizm.<br />

Reformy gospodarcze, które weszły<br />

w życie z początkiem 1990 roku, wprowadzają<br />

zmiany rewolucyjne w zakresie<br />

obrotu towarowego z zagranicą. Każda<br />

osoba fizyczna lub prawna, zarejestrowana<br />

w Polsce jako podmiot działalności<br />

gospodarczej, mogła prowadzić<br />

działalność w obrocie towarowym międzynarodowym.<br />

Także ustawodawstwo<br />

dotyczące tego obrotu zostaje zmienione<br />

radykalnie i w trybie ekspresowym.<br />

Została zmieniona taryfa celna i tym<br />

samym stała się ona zgodna ze standardami<br />

obowiązującymi w EWG. Z dniem<br />

1 I 1992 r. wprowadzono nowy rodzaj<br />

zgłoszenia celnego, Jednolity Dokument<br />

Celny – SAD (Single Administrative Document).<br />

Dokument ten był dostosowany<br />

do standardów europejskich i ułatwiał<br />

dokonywanie odpraw celnych, poprzez<br />

zastąpienie poprzednich dokumentów.<br />

O tempie wprowadzanych zmian może<br />

świadczyć Zarządzenie Prezesa GUC<br />

wprowadzające SAD, które zostało przesłane<br />

do granicznych Oddziałów Celnych<br />

faksem w nocy, w dniu jego wejścia w życie<br />

(z drugiej strony takie postępowanie<br />

może być odczytane nawet jako bałagan).<br />

Wolność polityczna i gospodarcza<br />

wyzwala drzemiącą u ludzi kreatywność.<br />

Braki towarów na rynku wewnętrznym<br />

oraz różnice cenowe powodują, że przywiezienie<br />

z zagranicy prawie każdego towaru<br />

i sprzedanie w kraju daje duży zysk.<br />

Kto może, rusza za granicę po towar. Jedni<br />

rozpoczynają działalność gospodarczą<br />

i importują towary. Inni pod pozorem<br />

turystyki przywożą dla siebie towary.<br />

Najbiedniejsi przenoszą lub przewożą za<br />

odpłatnością towary dla innych, jako tzw.<br />

nosiciele (później przyjmie się określenie<br />

„mrówki” wylansowane przez GUC).<br />

Ruch osobowy, samochodowy i autokarowy<br />

wzrasta na początku lat dziewięćdziesiątych<br />

o 400%. Nosiciele przekraczają<br />

granicę po kilkaset razy dziennie. Przenosi<br />

się i przywozi głównie takie towary,<br />

jak: piwo, wino, jajka, spirytus „Royal”.<br />

Brak adekwatnych przepisów i mała ilość<br />

funkcjonariuszy celnych powoduje, że<br />

ilości przenoszonych towarów trudno<br />

jest praktycznie powstrzymać. Próby<br />

przestrzegania przepisów przez celników<br />

zgodnie z ich treścią, doprowadzają<br />

do sytuacji konfliktowych. W związku<br />

Samochód ciężarowy z ujawnionym przemytem Whisky „Commander”<br />

(widoczne białe kartony) o wartości 1 000 000 000 zł (wg cen z 1993 r.)<br />

z tym wytwarza się „gra pozorów”. Celnicy<br />

od czasu do czasu komuś zatrzymują<br />

towar (jak przesadził z jednorazową<br />

ilością), zawracają z powrotem, byle<br />

nie przesadzali. Jednakże co miało być<br />

przeniesione, to i tak było zrealizowane<br />

− tylko, że trwało to dłużej. Próby zahamowania<br />

nielegalnego importu alkoholu<br />

oraz innych towarów dokonywane przez<br />

celników na granicy nie dawały pożądanych<br />

efektów. Wynikało to stąd, że nie<br />

było narzędzi prawnych ograniczających<br />

przewóz towarów dla celów handlowych<br />

wielokrotnie, ale w małych ilościach.<br />

Takim charakterystycznym przykładem<br />

mogą być sławne jajka. Nie było przepisu<br />

mówiącego o tym, ile jednorazowo turysta<br />

może przewieść (przenieść) jajek dla<br />

siebie. Nasze prośby o uregulowanie tego<br />

problemu centralnie nie dały żadnych<br />

rezultatów. Dlatego też sami ustaliliśmy,<br />

że jednorazowo będziemy wyrażać zgodę<br />

na jedną wytłoczkę z jajkami. Po wprowadzeniu<br />

tego ograniczenia, przedstawiciele<br />

nosicieli przyszli do mnie ze skargą,<br />

że ograniczamy ich prawa konstytucyjne<br />

i wniosą pozew do Sądu. Można było odnieść<br />

wrażenie, że Główny Urząd Ceł nie<br />

znał w tym czasie granicznej rzeczywistości.<br />

Zamiast szybko reagować i wprowadzać<br />

formalne rozwiązania bieżących<br />

problemów, to przesyła pismo, w którym<br />

17


WSPOMNIENIA<br />

Widok przejścia granicznego z lotu ptaka<br />

określa, co to jest „mrówka”, „Janek Wędrowniczek”,<br />

czy też „wahadłowiec”.<br />

•<br />

Pomimo tych formalnych trudności<br />

zatrzymywano średnio około 5 000 butelek<br />

wódki tygodniowo. Bardzo dużo<br />

alkoholu i innych towarów było w tym<br />

czasie przywożonych autokarami. Turyści<br />

organizowali się w grupy i wynajmowali<br />

od biur podróży lub przewoźników<br />

autokary i wyjeżdżali na jednodniowe<br />

wycieczki handlowe. Dziennie przekraczało<br />

takich autokarów kilkaset. Udawali<br />

się do Czechosłowacji, Budapesztu<br />

i Wiednia na sławny „Mexiko Platz”<br />

Wzrósł także przemyt alkoholu w znacznych<br />

ilościach. Takim typowym przykładem<br />

jest próba przemytu Whisky Commander<br />

samochodem ciężarowym. Do<br />

odprawy celnej były zgłoszone kasety<br />

magnetofonowe (brązowe kartony). Po<br />

szczegółowej kontroli tego samochodu,<br />

polegającej na wyjęciu z tyłu skrzyni ładunkowej<br />

zgłoszonych do odprawy kaset<br />

magnetofonowych, ujawniono w przedniej<br />

części skrzyni ładunkowej 15 000<br />

butelek Whisky.<br />

•<br />

Z powodu znacznego wzrostu ruchu<br />

zarówno osób, jak i pojazdów samochodowych,<br />

od roku 1995 rozpoczęto kompleksową<br />

modernizacje przejścia granicznego,<br />

którą zakończono w 1999 r.<br />

Wybudowano nową wiatę, powiększono<br />

plac odpraw celnych, wybudowano<br />

w wywozie Pawilon odpraw celnych, wybudowano<br />

w przywozie do Polski Pawilon,<br />

w którym mieściła się na parterze sala<br />

odpraw oraz magazyn, na I piętrze siedzibę<br />

miał Bank i 10 Agencji Celnych, na II<br />

piętrze były biura urzędu Celnego, na III<br />

piętrze pomieszczenia biurowe administratora<br />

obiektu oraz archiwum urzędu<br />

celnego. Wybudowano także Pawilon dla<br />

następujących służb: Inspektorat Weterynarii,<br />

Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa,<br />

Punkt Kontroli Sanitarnej,<br />

Inspektorat Jakości Handlowej Artykułów<br />

Rolno-Spożywczych. W tym czasie<br />

zatrudnionych było 67 funkcjonariuszy<br />

celnych, z których 27 posiadało wyższe<br />

wykształcenie (40 %). Granice w tym<br />

czasie rocznie przekracza kilka milionów<br />

osób, samochodów osobowych około miliona,<br />

autobusów kilkanaście tysięcy, a samochodów<br />

ciężarowych około 100 000.<br />

Odprawy celne dokonywane są w pełnym<br />

zakresie w ciągu całej doby. Funkcjonariusze<br />

celni pełnią funkcje koordynatorów<br />

ds. obrotu towarami strategicznymi<br />

i podwójnego przeznaczenia, Konwencji<br />

CITES, ochrony praw własności intelektualnej.<br />

W związku z zamontowaną wagą<br />

samochodową do wyznaczania dynamicznego<br />

obciążenia osi pojazdów, funkcjonariusze<br />

celni wykonują czynności<br />

związane z obsługą tej wagi, to jest ważą<br />

pojazdy, pobierają opłaty za przeciążenie<br />

oraz wydają pozwolenia w tym zakresie.<br />

Poza tym sprzedają przewoźnikom karty<br />

opłaty drogowej.<br />

•<br />

W 2002 r. dokonano zasadniczej reorganizacji<br />

Służby Celnej, zmieniając jej<br />

strukturę istniejącą od 1975 r. Utworzono<br />

Izby Celne i podległe im urzędy celne.<br />

Dyrektorzy Izb Celnych zachowali kompetencje<br />

kadrowe i finansowe. W związku<br />

Wizyta we wrześniu 2000r Bogdana Michajluka , reprezentującego Urząd Celny we Wrocławiu<br />

(pierwszy z lewej) u Naczelnika Oddziału Celnego Henryka Cholawskiego<br />

18


WSPOMNIENIA<br />

Wizyta Wojewody Dolnośląskiego Henryka Krochmala (pierwszy z lewej) i Starosty Klodzkiego<br />

Dariusza Mikosy (pierwszy z prawej) w związku z zakończeniem modernizacji przejścia<br />

granicznego<br />

z likwidacją Głównego Urzędu Ceł, przejęli<br />

zadania organów II instancji. W miejsce<br />

GUC utworzono stanowisko Szefa<br />

Służby Celnej, działającego w strukturach<br />

Ministerstwa Finansów. W ramach tej reorganizacji<br />

powstał z dniem 1 V 2002 r.<br />

Urząd Celny w Kudowie-Zdroju z siedzibą<br />

na przejściu granicznym. Naczelnikiem<br />

Urzędu Celnego został Henryk Cholawski.<br />

W skład Urzędu Celnego wchodziły<br />

Oddziały Celne w Kłodzku, Międzylesiu,<br />

Boboszowie i Tłumaczowie. W Urzędzie<br />

Celnym służyło 148 funkcjonariuszy celnych,<br />

w tym 71 bezpośrednio na przejściu<br />

granicznym w Kudowie Słonem. Urząd<br />

Celny w takiej strukturze funkcjonował<br />

do 30 IV 2004 r.<br />

W tych latach następuje bardzo intensywny<br />

wzrost zarówno ruchu osobowego,<br />

jak i też ruchu samochodów<br />

ciężarowych. W 2003 r. na obu kierunkach<br />

(przywóz i wywóz) przekroczyło<br />

4 888 944 osób, 1 129 728 pojazdów osobowych,<br />

121 116 samochodów ciężarowych.<br />

Wpływy należności państwowych<br />

tylko na przejściu granicznym wyniosły<br />

72 254 205 zł. w stosunku rocznym.<br />

W tym czasie zmienił się rodzaj towarów<br />

przewożonych przez podróżnych. Czesi<br />

wywozili z Polski odzież, obuwie, materiały<br />

do wyposażenia wnętrz domowych<br />

(słynne rozkładane drzwi), artykuły pościelowe,<br />

przetworzoną żywność. Polacy<br />

przywozili oprócz alkoholi, artykuły<br />

sportowe, sprzęt AGD (zwrot VAT).<br />

Zmienił się także rodzaj przemytu, nabierając<br />

formy bardziej wyszukanej. Jako<br />

przykład podać można próbę uszczuplenia<br />

należności przy przywozie pszenicy<br />

z Czech do Polski. Polski importer zgłaszał<br />

do odprawy import pszenicy „Durum”<br />

z Czech (na którą stawka celna wynosiła<br />

zero procent). Na tę okoliczność<br />

przedstawił świadectwo pochodzenia tej<br />

pszenicy z Czech. Według naszej wiedzy,<br />

pszenica „Durum” nie była uprawiana<br />

w Czechach ze względów klimatycznych.<br />

Mając te wątpliwości, pobrano próbki<br />

i wysłano do specjalistycznego laboratorium.<br />

Badania laboratoryjne potwierdziły,<br />

iż zgłoszona do odprawy pszenica, nie<br />

jest pszenicą „Durum”. Była też ujawniona<br />

próba zgłaszania mąki, jako półproduktu<br />

do produkcji knedli. W obu przypadkach<br />

odzyskano znaczne należności<br />

państwowe.<br />

•<br />

Narada służbowa urzędu celnego,<br />

w której uczestniczą, zaczynając od lewej:<br />

Za-ca Naczelnika Marek Biernacki, Z-ca<br />

Naczelnika Kazimierz Bryja, Naczelnik<br />

Henryk Cholawski, Dyrektor Izby Celnej<br />

we Wrocławiu Romuald Brykman, Naczelnik<br />

Działu Kadr Barbara Błońska.<br />

•<br />

Z dniem 1 V 2004 r. Polska przystępuje<br />

do Unii Europejskiej i jednocześnie z tym<br />

dniem przestaje istnieć granica celna pomiędzy<br />

Polską a Czechami. W tej nowej<br />

sytuacji zostaje zlikwidowany z dniem 30<br />

IV 2004 r. Urząd Celny w Kudowie-Zdroju<br />

i z dniem 1 V 2004 r. zostaje powołany<br />

Oddział Celny w Kudowie-Zdroju, podległy<br />

Urzędowi Celnemu w Wałbrzychu.<br />

Na podstawie Zarządzenia nr 15 Ministra<br />

Finansów z dn. 7 VII 2005 r. Oddział<br />

Celny w Kudowie-Zdroju zostaje zlikwidowany<br />

z dniem 31 VII 2005 r.<br />

Na przejściu granicznym pozostaje<br />

Straż Graniczna, która funkcje kontrolne<br />

realizuje do dnia 21 XII 2007 roku. Z tym<br />

dniem na podstawie Układu z Schengen<br />

przejście graniczne zostaje zlikwidowane,<br />

a granicę państwową można przekraczać<br />

w każdym miejscu bez formalnych<br />

ograniczeń. W tej sytuacji zanika w zasadzie<br />

pojęcie granicy państwowej, co bardzo<br />

korzystnie wpływa na rozwój ruchu<br />

turystycznego. A tym samym staje się<br />

pomyślną perspektywą dla przyszłości<br />

tutejszego regionu, zarówno po stronie<br />

czeskiej, jak i polskiej.<br />

•<br />

Dziękuję za prowadzenie kroniki<br />

Urzędu Celnego w Kudowie-Zdroju Pani<br />

Małgosi Kućce i Sylwii Oparce<br />

Za udostępnienie materiałów tekstowych<br />

i zdjęciowych serdecznie dziękuję<br />

Panom: Antonin Samek (Nachod), Otto<br />

Mach (Nachod).<br />

Bibliografia:<br />

1. Kronika Urzędu Celnego<br />

w Kudowie-Zdroju.<br />

2. www.beloves.wz.cz<br />

3. Piotr Pregiel, Tomasz Przerwa,<br />

Dzieje Śląska, 2005 r.<br />

4. Vaclav Sadlo,<br />

Beloveska tragedie, 2006 r.<br />

5. Praca zbiorowa,<br />

Nachod, 2004 r.<br />

19


Święta Wielkanocne<br />

i zwyczaje wiosenne w Kudowie<br />

Krzysztof Chilarski<br />

W poprzednim numerze „Pamiętnika<br />

<strong>Kudowski</strong>ego” pisałem o Bożym Narodzeniu<br />

w Kudowie. Niniejszy artykuł jest kontynuacją<br />

poprzedniego, zatem nie będę przybliżał<br />

już czytelnikowi specyfiki ludnościowej<br />

rejonu kudowskiego.<br />

W okresie wiosennym najważniejszym<br />

momentem są święta Wielkiej Nocy, w które<br />

wkraczamy przez próg Wielkiego Postu, Niedzieli<br />

Palmowej i Wielkiego Tygodnia. W tradycyjnym<br />

kalendarzu ludowym wiosenny<br />

cykl świąteczny trwał od Środy Popielcowej<br />

do Zielonych Świątek. Wielkanoc jest świętem<br />

ruchomym. Jej najwcześniejszy termin<br />

(pierwsza niedziela po wiosennej pełni księżyca)<br />

to 22 marca, a najpóźniejszy 25 kwietnia.<br />

Od jej terminu zależą daty Zielonych<br />

Świątek i Bożego Ciała.<br />

Przywoływanie wiosny<br />

W IV niedzielę Wielkiego Postu (w tym<br />

roku to 14 marca) tutejsza ludność czeska<br />

„paliła śmierć”. Na dwóch skrzyżowanych<br />

żerdkach wykonywano kukłę ze słomy ubraną<br />

w odzież kobiecą rzadziej męską. Kukłę z wielkim<br />

hałasem imitującym muzykę wynoszono<br />

na najwyższe wzniesienie na granicy wsi i tam<br />

ją podpalano. Następnie wszyscy z wielkim<br />

krzykiem zbiegali z góry, a kto był ostatni,<br />

temu wróżono rychłą śmierć. We wsiach<br />

podkudowskich, przez które przepływa rzeka,<br />

kukła była podpalana i wrzucana do wody.<br />

Słomę na kukłę zbierali chłopcy chodząc od<br />

domu do domu. W ten sposób każdy gospodarz<br />

mógł w symboliczny sposób wypędzić<br />

z domu zło i choroby. Kukła będąca personifikacją<br />

zimy – śmierci, przez Polaków nazywana<br />

marzanną, tutaj nie posiadała konkretnego<br />

imienia. W Polsce obrzęd unicestwiania<br />

marzanny znany był głównie na terenie Śląska<br />

i Wielkopolski. Po wojnie topienie marzanny<br />

przyjęło się jako element obchodów pierwszego<br />

dnia wiosny (21 marca), nazwanego<br />

współcześnie dniem wagarowicza. Zwyczaj<br />

w formie ludycznej, zabawowej, praktykowany<br />

jest przez kudowskie dzieci i młodzież<br />

do dzisiaj. Warto na koniec dodać, że IV niedziela<br />

Wielkiego Postu nazywana była śmiertelną,<br />

czarną i białą. Kolory biały i czarny były<br />

barwami żałoby.<br />

Niedziela Palmowa<br />

W ostatnią niedzielę Wielkiego Postu<br />

zwaną kwietną (dawniej także wierzbną czy<br />

różdżkową) lub powszechnie palmową święci<br />

się w Kościele katolickim palmy. Czescy<br />

mieszkańcy Kudowy wyznania katolickiego<br />

święcili dawniej duże bukiety wierzbowe.<br />

Z poświęconych gałązek robiono małe bukieciki,<br />

które razem z krzyżykami wykonanymi<br />

z drzewa nadpalonego w Wielką Sobotę przy<br />

kościele, zatykano na rogach pól dla ochrony<br />

i urodzaju.<br />

Po wojnie w Kudowie rodziny przesiedleńców<br />

(z Kresów Wschodnich) święciły<br />

po trzy palmy, które wykonywano na wzór<br />

bukietów z dłuższą rączką okręconą wstążką<br />

lub trawką. Jedną z tych poświęconych palm<br />

zostawiano w domu, drugą w stodole, zaś<br />

trzecią zatykano na polu. Wykonywano je<br />

z wierzby, bukszpanu, barwinku, gałązek<br />

porzeczek, malin itp. Odmienne były palmy<br />

przesiedleńców z Wileńszczyzny. Oparte<br />

były na bazie suszonych i barwionych traw<br />

i kwiatów. Współcześnie ten rodzaj palmy<br />

stał się dominujący ze względu na jej trwałość<br />

i powszechność w sprzedaży. Zakupione<br />

palmy mieszkańcy dodatkowo przyozdabiają<br />

gałązkami barwinku, bukszpanu, mirtu itd.<br />

Kontynuowana jest także tradycja wykonywania<br />

palm z prętów wierzbowych. Poświęcona<br />

w kościele palma nabierała wyjątkowej<br />

mocy, stąd jej powszechne zastosowanie<br />

w zabiegach mających zapewnić pomyślność<br />

w gospodarstwie, zdrowie oraz wysokie plony<br />

(uderzanie palmą ludzi i zwierząt, połykanie<br />

kotków wierzbowych, zatykanie na polach,<br />

stawianie w oknie podczas burzy itp.).<br />

W Niedzielę Palmową dziewczynki<br />

z czeskich rodzin katolickich i ewangelickich<br />

uczestniczyły w zwyczaju nazywanym<br />

„litovaniem”. Dziewczynki odwiedzały domy<br />

z „litovačkami” i śpiewając następującą piosenkę<br />

oznajmiały nadejście wiosny:<br />

„Lito, lito nesu<br />

aš se cela třesu,<br />

u studánky u vody<br />

rozsipala jahody,<br />

nemohla je sebrati,<br />

musela je nechati.<br />

Aš tamtady pudu,<br />

sebirat je budu.<br />

Budte páni vesele,<br />

dlouho mě stát nenechte<br />

a mně brzy něco dejte.<br />

Pochválen but Pan Ježiš”<br />

Wspomniana „litovačka” lub inaczej<br />

„lito” wykonywana była z czubka małego<br />

świerka. Gałązki okorowywano, wyginano do<br />

góry i związywano razem. Każda gałązka owinięta<br />

była kolorową bibułą. Dziewczęta za tę<br />

kolędę wiosenną otrzymywały jajka, słodycze,<br />

rzadziej pieniądze.<br />

Wielki Tydzień<br />

Nie przetrwało do czasów współczesnych<br />

zbyt wiele zwyczajów skupionych dawniej<br />

wokół Wielkiego Tygodnia. Wielka Środa<br />

20


ZWYCZAJE<br />

▶ Krzysztof Chilarski<br />

była dniem, w którym palono, topiono lub<br />

wieszano kukłę Judasza. Wielki Czwartek<br />

nazywany był przez tutejszych Czechów<br />

„zielonym”, a spożywali w tym dniu na obiad<br />

ziemniaki z jajkiem sadzonym i szpinakiem.<br />

W tym dniu milkną we wszystkich kościołach<br />

dzwony, które zostają zastąpione przez drewniane<br />

kołatki – symbol ciszy. Biskupi tego<br />

dnia obmywają nogi dwunastu starcom na<br />

znak pokory i równości. W nocy z Wielkiego<br />

Czwartku na Wielki Piątek, na pamiątkę przejścia<br />

Chrystusa przez rzekę Cedron, kąpano<br />

się w stawach i rzekach, wierząc w lecznicze<br />

właściwości wody. W Wielki Piątek zasłaniano<br />

w domach krzyże i lustra, zatrzymywano<br />

zegary, przyodziewano ciemne ubrania,<br />

mówiono szeptem. Ukrzyżowanie Chrystusa<br />

przeżywano tak samo jak śmierć osób bliskich.<br />

Wielka Sobota znana jest głównie ze<br />

święcenia pokarmów, wody i ognia. Zwyczaj<br />

święcenia pokarmów znany był wszystkim<br />

grupom regionalnym, które przybyły do<br />

Kudowy. Pokarmy przygotowywane w dużym<br />

koszu wiklinowym zanosiły do kościoła<br />

osoby dorosłe. W koszu musiała się znaleźć<br />

większość pokarmów spożywanych podczas<br />

Wielkanoc<br />

uroczystego śniadania wielkanocnego: malowane<br />

jaja, kiełbasa, szynka, chrzan, marchew,<br />

masło, baba wielkanocna, baranek, chleb<br />

i sól. Święcenia pokarmów, będącego polską<br />

tradycją, nie znała tutejsza ludność czeska.<br />

Współcześnie święcenie pokarmów odbywa<br />

się w symbolicznej formie, w małym, ładnie<br />

przybranym koszyczku. Święci się z reguły<br />

w większości to co dawniej, lecz w skromnej<br />

ilości. Ze święconką do kościoła posyłane są<br />

najczęściej dzieci w wieku szkolnym.<br />

Niedziela Wielkanocna<br />

Uroczyście jest nadal obchodzona Niedziela<br />

Wielkanocna. Po powrocie z porannej<br />

mszy zwanej rezurekcją spożywa się śniadanie<br />

świąteczne. Zachował się zwyczaj rozpoczynania<br />

śniadania od dzielenia się jajkiem<br />

oraz wzajemnego składania sobie życzeń.<br />

Podstawą świątecznego śniadania są do dzisiaj<br />

gotowane i poddawane barwieniu jajka.<br />

Dawniej do barwienia jaj używano oprócz<br />

cebuli także buraków, młodego żyta i kory<br />

dębowej. Jednobarwne malowanie jaj było<br />

najprostszą technika zdobniczą. Do bardziej<br />

pracochłonnych technik należały technika<br />

batikowa i rytownicza. Technika batikowa<br />

stosowana nadal, także w Kudowie, polega<br />

na nanoszeniu wosku na skorupkę jajka za<br />

pomocą specjalnego pisaka. Następnie jajko<br />

zanurza się w barwniku, a po usunięciu<br />

wosku otrzymuje się biały wzór na barwnym<br />

tle. Jajka zdobione techniką batikowa<br />

nazywa się pisankami. W technice rytowniczej<br />

ornament wyskrobuje się przy pomocy<br />

ostrego narzędzia na powierzchni barwionej<br />

wcześnie skorupki. Jajka zdobione tą technika<br />

nazywamy kraszankami lub kroszonkami.<br />

Jajka poddawane są także oklejaniu papierem,<br />

sitowiem lub włóczką. W większości<br />

kudowskich domów spożywa się obok jaj –<br />

symbolu początku życia i Zmartwychwstania<br />

Chrystusa – barszcz biały z chrzanem, białą<br />

kiełbasę, pieczone mięsa i ciasta. Sporadycznie<br />

przyrządza się tradycyjną paschę z sera<br />

białego oraz baby parzone.<br />

Poniedziałek Wielkanocny<br />

Najwięcej różnic spowodowanych odmiennym<br />

pochodzeniem regionalnym mieszkańców<br />

Kudowy występowało w zwyczajach<br />

ludowych praktykowanych w Poniedziałek<br />

Wielkanocny. Miejscowa ludność czeska kultywowała<br />

do lat 60. zwyczaj nazywany „dinovaniem”.<br />

W tej formie kolędy wielkanocnej<br />

uczestniczyli wyłącznie chłopcy. Każdy miał<br />

rózgę splecioną z od dwóch do sześciu prętów<br />

wierzbowych o długości od 50-100 cm. Takie<br />

rózgi nazywano „dinovačkami”. Chłopcy<br />

chodząc po domach uderzali po nogach<br />

dziewczyny, co miało spowodować ich rychłe<br />

wyjście za mąż. Smagani rózgami byli także<br />

gospodarze. Miało im to przynieść szczęście.<br />

Kolędzie towarzyszyła piosenka o następującej<br />

treści:<br />

„Dini dini, velikonoce,<br />

Panimámo, dejteveice,<br />

esli mnĕ ho nedáte<br />

vaši ceru nevdáte.<br />

Bude sedět v koutku<br />

na zeleným proutku”<br />

Za kolędę chłopcy byli obdarowywani<br />

jajkami i słodyczami. W Czechach takie<br />

rózgi wykonuje się do dzisiaj. Nazywane są<br />

„pomlazkami”.<br />

Praktykowany w Poniedziałek Wielkanocny<br />

śmigus – dyngus w tradycji polskiej<br />

oznaczał pierwotnie dwa różne obrzędy.<br />

Pierwszy z nich to uderzanie zielonymi gałązkami,<br />

drugi – polewanie wodą połączone<br />

z wypraszaniem datków. Mieszkańcy Kudowy<br />

w zależnie od pochodzenia znali z rodzinnych<br />

wsi pierwszą lub drugą tradycje. Pochodzący<br />

m.in. z północnej Polski znali uderzanie się<br />

gałązkami brzozowymi. Chłopcy chodzili<br />

z tymi gałązkami po domach i uderzali po<br />

nogach niezamężne dziewczyny i gospodarzy,<br />

za co otrzymywali do specjalnie uszytych<br />

woreczków jajka, ciasto lub kiełbasę. Wchodząc<br />

do domu śpiewali piosenkę:<br />

„Ja tu chodzę po dyngusie<br />

i wam powiem o Jezusie.<br />

Jezus wstał, dyngus dał,<br />

a wy państwo nie dumajcie,<br />

tylko w torbę jaja walcie”<br />

Uderzanie ludzi i zwierząt zielonymi<br />

gałązkami związane było z magią płodnościową.<br />

Podobne znaczenie miało znane<br />

większości mieszkańców oblewanie się wodą.<br />

Rodziny z Krakowskiego znały z dawnego<br />

miejsca zamieszkania, nie kontynuowane już<br />

w Kudowie, chodzenie mężczyzn przebranych<br />

za Cyganów, przepasanych powrósłami<br />

i trzymających w rękach cepy. Mężczyźni<br />

wchodzili do domów, śpiewali piosenkę<br />

i wypraszali datki.<br />

Z dawnych ludowych tradycji występujących<br />

w okresie wiosennym zachowało się<br />

zdobienie gałęziami brzozy domów i ogrodzeń<br />

na Zielone Świątki, ubieranie ołtarzy na<br />

Boże Ciało i łamanie z nich gałązek podczas<br />

procesji, które jako magiczne środki ochronne<br />

zatyka się w zagrodzie i na polu.<br />

21


Bogusław<br />

Jakubczak<br />

i jego rodzina<br />

Bogusław Jakubczak<br />

Bronisław MJ Kamiński<br />

Z ZAMOJSZCZYZNY<br />

DO KUDOWY<br />

Po II wojnie światowej przybyli do<br />

Kudowy także ludzie z Zamojszczyzny, czyli<br />

z powiatów zamojskiego, biłgorajskiego, hrubieszowskiego<br />

i tomaszowskiego. Przybyli<br />

stamtąd m.in. znani w Kudowie Bogusław<br />

Jakubczak, Roman Deryło i Jan Mulawa.<br />

Ten ostatni mieszka w Lewinie i przez cały<br />

czas pracy zawodowej znany był z Gminnej<br />

Spółdzielni (GS) w Jeleniowie. Deryło osiągnął<br />

doktorat z ekonomii, pełnił w Kudowie<br />

różne ważne funkcje, był m.in. burmistrzem<br />

miasta, otrzymał zaszczytny tytuł Honorowego<br />

Obywatela Kudowy-Zdroju. Jakubczak<br />

przez cały czas pracował w <strong>Kudowski</strong>ch<br />

Zakładach Przemysłu Bawełnianego.<br />

Po ukończeniu Technikum Włókienniczego<br />

pracował w księgowości, przewodniczył<br />

Komisji Rozjemczej w sporach pracowników<br />

z dyrekcją zakładu, na końcu kierował Działem<br />

Socjalnym, zaś społecznie przewodniczył<br />

Kołu Kombatantów i Byłych Więźniów<br />

Politycznych. Z walk wojennych wyniósł najwyższe<br />

odznaczenia partyzanckie i stopień<br />

oficerski porucznika. W swoim kole kombatantów<br />

był traktowany tak, jakby to nie był<br />

ostatni stopień, jakby jego awanse na wyższe<br />

stopnie oficerskie były jeszcze w drodze.<br />

Życie każdego z nich ułożyło się inaczej,<br />

a początki mieli podobne. Jakubczak urodził<br />

się w Chomęciskach Dużych pod Zamościem,<br />

Deryło w Księżopolu, Mulawa w Tarnogrodzie,<br />

niedaleko od Księżopola. Mulawów<br />

i Deryłów Niemcy wysiedlili z Zamojszczyzny<br />

w ramach akcji wysiedleńczo-deportacyjnej<br />

prowadzonej w latach 1942-1943. Deryłów<br />

zabrano do obozu koncentracyjnego na Majdanku,<br />

stąd na roboty do Niemiec, a Mulawów<br />

do pobliskiego Bełżca − do jeszcze<br />

dymiącego miejsca po straszliwym obozie<br />

zagłady; Jakubczak − starszy od nich poszedł<br />

do Armii Krajowej. Mulawów, po przejściowym<br />

pobycie w Bełżcu także wywieziono<br />

na roboty, do Niemiec, pod Hamburg. Tutaj<br />

otrzymywali 1 kg chleba na osobę na tydzień,<br />

1 kg mięsa na osobę na miesiąc i kartofle,<br />

które pozostawały po segregacji dla zwierząt.<br />

W tych warunkach Janek, 10-letni chłopiec<br />

zachorował na gruźlicę. Przeżył dzięki<br />

wyzwoleniu przez Amerykanów. Po wojnie,<br />

w 1945 r. wszyscy trzej nasi bohaterowie<br />

znaleźli się znowu na Zamojszczyźnie. Tu,<br />

wszystko było w ruinie, spalone były domy<br />

i ziemia, i ludzie. Jeszcze w 2009 r. Eurostat<br />

notował, że najbiedniejszym regionem w Unii<br />

Europejskiej jest Lubelszczyzna. W 1945 r.<br />

Janek Mulawa miał już 14 lat i płuca przeżarte<br />

gruźlicą. Jakby tego było mało, matka,<br />

wycieńczona pracą, chorobami i głodem<br />

niebawem zmarła. Jednak, organizująca się<br />

opieka medyczna pomogła chłopcu i wyjechał<br />

do sanatorium w Beskidy. Gruźlicę jakoś<br />

zaleczono. Lata płynęły szybko, minęło 18,<br />

pracy nie było i ktoś doradził młodemu człowiekowi<br />

wyjazd na Dolny Śląsk. W Kłodzku<br />

otrzymał propozycję pracy w Szczytnej lub<br />

w Kudowie. Wybrał Szczytną. W pociągu,<br />

zmęczony zasnął, przespał Szczytną i obudził<br />

się dopiero w Lewinie, jeden przystanek przed<br />

Kudową. Ładnie tu, więc pozostał. Znany stał<br />

się nie tylko z tego, że był zamojszczakiem,<br />

pracowitym, dobrym i życzliwym człowiekiem,<br />

ale także i z tego, że ożenił się z siostrą<br />

głośnej piosenkarki Violetty Villas. Z upływem<br />

lat, bardziej był kojarzony z głosem<br />

siostry swojej żony, aniżeli z patriotycznymi<br />

echami Zamojszczyzny. Takie jest życie.<br />

ZANIM WOJNA RZUCIŁA<br />

ICH W ŚWIAT<br />

W latach II wojny światowej ziemia zamojska<br />

była terenem szczególnej walki z terrorem<br />

niemieckim. To na tej ziemi, hitlerowcy przeprowadzali<br />

eksperyment tworzenia tzw. niemieckiej<br />

przestrzeni życiowej przez usunięcie<br />

z niej Polaków drogą wysiedlenia, przez depor-<br />

22


RODZINY KUDOWSKIE<br />

▶ Bronisław MJ Kamiński<br />

tację, prowadzoną w nieludzkich warunkach,<br />

celowe stwarzanie warunków, by jak najwięcej<br />

ludzi zginęło „z powodu choroby”. Ludzie<br />

ginęli z zabijania na miejscu, gwałtów, głodu,<br />

stresu, bicia, wywózek do obozów zagłady,<br />

m.in. w Auschwitz i Majdanku. Piękna, urodzajna<br />

i dobrze zagospodarowana ziemia<br />

zamojska miała stać się Himmlerlandem.<br />

Gdyby udał się hitlerowcom ten eksperyment,<br />

los Polaków na innych ziemiach byłby taki<br />

sam, a nawet gorszy, bowiem nie byłoby już<br />

żadnego schronienia. A czemóż miałoby się<br />

hitlerowcom nie udać, skoro mieli tu potężne<br />

siły wojskowe i policyjne, a w pobliżu jeden<br />

z najokrutniejszych obozów zagłady Majdanek,<br />

o bardzo dużej wydajności zabijania?<br />

Wojna na froncie wschodnim ustabilizowała<br />

się, armie niemieckie szły w stronę Stalingradu<br />

i Kaukazu. Hitlerowcy postanowili zrealizować<br />

plan osiedlenia Niemców na tworzonych<br />

tzw. germańskich marchiach przesiedleńczych<br />

obejmujących pas ziem od Leningradu,<br />

Prus Wschodnich, przez Zamojszczyznę, aż<br />

do Siedmiogrodu. To miała być faza pierwsza.<br />

Potem miały przyjść fazy następne na<br />

pozostałych ziemiach polskich i sąsiednich,<br />

z wyniszczeniem ludności rdzennej, a ponieważ<br />

z technicznego punktu widzenia nie<br />

mogli naraz wymordować tak wielkiej ilości<br />

ludności, więc zaplanowali kolejność i etapowość:<br />

najpierw Żydzi, potem Polacy, potem<br />

pozostali. Zanim zostaną zabici, czyli bardziej<br />

enigmatycznie „zlikwidowani”, mieli jeszcze<br />

być poróżnieni między sobą, wzajemnie się<br />

nienawidzić, jak np. Polacy i Ukraińcy, mieli<br />

ciężko pracować dla potrzeb III Rzeszy, w głodzie,<br />

zimnie, w biegu, by jak najtaniej pracować<br />

i jak najkrócej żyć, by zrobić miejsce<br />

dla następnych. Mieli produkować żywność,<br />

wyroby przemysłowe, a także produkować<br />

kule i bomby kierowane i rzucane na swoich<br />

rodaków. To mógł wymyśleć tylko diabeł<br />

i jego niby-ludzie. Każdy, kto czytał książkę<br />

Hitlera „Mein Kampf ” o tym wiedział,<br />

a w Niemczech hitlerowskich każdy dorosły<br />

obywatel miał obowiązek jej przeczytania.<br />

Czytała także młodzież. To, co hitlerowskie<br />

stawało się niemieckie. Zamojszczyzna miała<br />

pełnić rolę szczególną w realizacji planów<br />

na wschodzie. Nie trudno więc dostrzec, że<br />

ta − nazywana po niemiecku − „akcja wysiedleńczo-osadnicza”<br />

na Zamojszczyźnie była<br />

samym centrum hitlerowskich projektów<br />

organizowania „niemieckiego ładu” i jednym<br />

z głównych hitlerowskich celów wojny. Każdemu<br />

Niemcowi miało być lepiej. Dla ludności<br />

Zamojszczyzny układ sił był wyjątkowo<br />

niekorzystny. Miała bowiem przeciwko sobie<br />

potężne siły wojskowe, rozbudowany aparat<br />

represji gestapo i współdziałające z Niemcami<br />

oddziały ukraińskie UPA, a także volkdeutschów<br />

ściąganych przez Niemców, w tym<br />

osadników z Besarabii, nawet z Rosji − i ściśle<br />

współdziałających z machiną zbrodni. Hitlerowcy<br />

wyrzucili z Zamojszczyzny ok. 150 tys.<br />

Polaków, z 297 wsi, w tym wyrzucono ok.<br />

30 tys. dzieci. Słowo „wyrzucony”, czy „wypędzony”<br />

nie odpowiada, temu, co się tu działo.<br />

Wiele z tych dzieci poznało obozy zagłady<br />

Auschwitz, Majdanek i odległe ziemie niemieckie.<br />

Zaczęło się w mroźną listopadową<br />

noc 1942 r., gdy Niemcy przystąpili do wysiedlania<br />

pobliskiej dla Jakubczaka wsi Skierbieszów.<br />

Od razu też ruszyli na wieś rodzinną<br />

Jakubczaków Chomęciska i wioski okoliczne.<br />

Dwoje starszych osób z jego rodziny<br />

uznali najeźdźcy za nieprzydatnych do pracy.<br />

Powieźli więc ich wraz z innymi prosto do<br />

komór gazowych w Auschwitz. Działo się<br />

wtedy tak, jakby zło otrzymało swój czas<br />

do szaleństw, ale w takich miejscach, gdzie<br />

mogło natknąć się na opór, by w roznieconym<br />

przez siebie ogniu samo mogło się spalić.<br />

Zdarza się, że w takim ogniu − nawet wśród<br />

zła − rodzi się jakaś nowa nadzieja. W tymże<br />

Skierbieszowie osiedlili Niemcy rodzinę<br />

niemiecką Köhlerów, która wcześniej była<br />

w Besarabii. Wśród licznego potomstwa przyszedł<br />

tu na świat 22 lutego 1943 r. chłopiec<br />

imieniem Horst. Nasz Bogusław Jakubczak<br />

nieraz przechodził koło tego domu w akcji<br />

konspiracyjnej i odwetowej. Szczęśliwie dla<br />

tej rodziny partyzanci pomijali ich. Matka<br />

zdążyła z dziećmi zbiec razem z wojskiem<br />

niemieckim do Niemiec. Chłopiec wyrósł<br />

na wybitnego polityka CDU; w 2004 r. został<br />

prezydentem Niemiec i jest nim obecnie.<br />

Bogusław Jakubczak odznaczany Krzyżem Walecznych<br />

Lekcja z Zamojszczyzny nie poszła jednak na<br />

marne. Jako Prezydent Niemiec, Horst Köhler<br />

wybrał na swoją pierwszą podróż Polskę. Na<br />

zjeździe tzw. niemieckich wypędzonych prezydent<br />

Köhler odważnie przypomniał swoim<br />

rodakom, że Niemcy ponoszą winę za śmierć<br />

sześciu milionów obywateli polskich, odciął<br />

się od żądań i działań tzw. powiernictwa<br />

pruskiego. Gdy o tym teraz rozmawialiśmy<br />

z panem Bogusławem, zdawało mi się, że go<br />

to poruszyło. Nie wiedział o tym, że prezydent<br />

Köhler był z jednego z domów w Skierbieszowie,<br />

jakby poczuł ulgę, że dom ten pomijał,<br />

a obecną postawę Köhlera uznał za promyk<br />

nadziei.<br />

23


RODZINY KUDOWSKIE<br />

POWSTANIE<br />

ZAMOJSKIE<br />

Powróćmy do walki. Najeźdźcy nie spodziewali<br />

się aż tak wielkiego oporu, na jaki<br />

natknęli się na Zamojszczyźnie. Pojawiła się<br />

twarda samoobrona i silne oddziały partyzanckie<br />

Armii Krajowej (AK) i Batalionów<br />

Chłopskich (BCH). Na Zamojszczyznę przybył<br />

w grudniu 1942 r. komendant główny<br />

BCH gen. Franciszek Kamiński. Jego bliska<br />

krewna, mieszkanka Kudowy, Anna Norowska-Kieca<br />

opowiadała o determinacji generała,<br />

żywiołowego atakowania okupanta na<br />

każdym kroku, na wojsko, policję, niemieckich<br />

osiedleńców, na ugrupowania kolaborantów<br />

ukraińskich, na linie komunikacyjne.<br />

Partyzanci palili wioski zasiedlane przez<br />

Niemców i niszczyli tzw. osiedleńców, którzy<br />

byli dobrze uzbrojeni, mieli uprawnienia do<br />

rządzenia Polakami, byli więc funkcjonariuszami<br />

okupanta i mogli spodziewać się<br />

akcji odwetowych. Niektórzy mieszkańcy<br />

palili swoje własne obejścia, by wróg nie miał<br />

łatwej zdobyczy. Była to najprawdziwsza<br />

wojna na śmierć i życie. W tych akcjach bojowych<br />

brał czynny udział Bogusław Jakubczak<br />

jako partyzant AK w oddziale specjalnym do<br />

akcji odwetowych. W tym oddziale, wymagającym<br />

szczególnej odwagi, zdecydowania<br />

i odporności psychicznej walczył do końca<br />

wojny. Tzw. pacyfikacyjne akcje niemieckich<br />

oddziałów wojskowych wzmacnianych ukraińskimi<br />

kolaborantami i stosowany terror<br />

nie były w stanie złamać polskiego oporu.<br />

Ochronę oddziałom polskim zapewniały<br />

wielkie, trudnodostępne lasy i solidarna<br />

pomoc walczącego kraju. W historii polskiego<br />

oporu w II wojnie światowej nie poświęca<br />

się wojnie na Zamojszczyźnie właściwego<br />

miejsca. Pan Bogusław uważa, że prawdziwym<br />

wymiarem byłoby uznanie walki na<br />

Zamojszczyźnie jako jednego z wielkich<br />

zwycięskich polskich powstań. Zmusiliśmy<br />

hitlerowców w sierpniu 1943 r. do zaprzestania<br />

brutalnych akcji wysiedleńczych.<br />

Ponieśli więc klęskę w samej istocie swojego<br />

tzw. generalnego planu wschodniego. To był<br />

odpowiednik klęski stalingradzkiej − nie<br />

w sensie militarnym − ale w ideologicznych,<br />

dalekosiężnych i niezwykle niebezpiecznych<br />

planach niemieckiej przestrzeni rasowo-germanizacyjnej.<br />

To smutne − powiedział pan<br />

Bogusław − że po wojnie i po dzień dzisiejszy,<br />

chętniej mówimy o naszych klęskach, aniżeli<br />

o zwycięstwach. A były to wielkie zwycięstwa,<br />

zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie fakt, że na<br />

nasz kraj napadły naraz i w zmowie dwie największe<br />

potęgi ówczesnego świata. Wyszliśmy<br />

z tego mocno przerzedzeni, ale zwycięsko.<br />

Prędzej czy później − mówi pan Bogusław<br />

− odmienią się te nasze postawy. Stanie się<br />

to pewnie wtedy, gdy zapomnimy upokorzenia<br />

i cierpienia, a upamiętni się bohaterstwo<br />

i solidarność.<br />

JAK HARTOWAŁA<br />

SIĘ POLSKA STAL<br />

Spójrzmy jeszcze na dzieciństwo naszego<br />

kudowskiego Jakubczaka, by mieć wyraźniejszy<br />

obraz kudowian z pierwszego powojennego<br />

pokolenia, ojców założycieli polskiej<br />

Kudowy. Bogusław urodził się w 1922 r.<br />

we wspomnianych Chomęciskach Dużych,<br />

w gminie Stary Zamość. Wieś znana była<br />

już w dokumentach z XIV wieku. Należała<br />

do Chomęckich. W XV wieku pojawia się<br />

w tej wsi rodzina, która stanie się rychło<br />

najważniejszym rodem w całej ówczesnej<br />

i przyszłej Rzeczypospolitej. Z województwa<br />

Łęczyńskiego przybyła skromna zrazu<br />

rodzina, gałąź rodu Łaźnińskich herbu Jelita,<br />

która wykupiła dwie wsie Wierzbę i Zamość;<br />

od tej ostatniej wsi nazwali się Zamoyskimi.<br />

Pierwszy z tych właścicieli, Tomasz, ciężką<br />

pracą torował drogę rodowi. Jego syn Florian<br />

był już wójtem w Chomęciskach. Syn<br />

tegoż Floriana, Stanisław Zamoyski otrzymał<br />

od ojca w dziedzictwie wieś Skokówkę<br />

z zamkiem. W rodzinie Stanisława i Anny<br />

Herburtównej, primo voto Lipskiej, przyszedł<br />

na świat w 1542 r. Jan Zamoyski, najznaczniejszy<br />

w rodzie, późniejszy kanclerz<br />

i hetman wielki koronny, najwyższy cywilny<br />

i wojskowy urzędnik w państwie polskim,<br />

który dowodząc wojskami Stefana Batorego<br />

pokonał wojska moskiewskie Iwana Groźnego<br />

i miał bezpośrednio największy wpływ<br />

na pozycję Polski jako największego wówczas<br />

mocarstwa w Europie. Gdy rozmawiam<br />

z 88-letnim Bogusławem Jakubczakiem<br />

o Zamojszczyźnie, to często przewija się w tej<br />

rozmowie postać Jana Zamoyskiego, jednego<br />

z największych sarmatów, człowieka wszechstronnie<br />

i znakomicie wykształconego, wzór<br />

obywatela − jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli<br />

− sztandarowa postać przyszłych i współczesnych<br />

nam polskich republikanów. Był on<br />

dla mnie w latach szkolnych i jest po dzień<br />

dzisiejszy wzorem i symbolem człowieka<br />

i Polaka − mówi pan Bogusław. Wyrastałem<br />

w bardzo biednej rodzinie, zwalały się na nas<br />

okropne nieszczęścia, ale szczęśliwie potrafiliśmy<br />

patrzeć ponad naszą nędzą. Bez przesady<br />

– zawdzięczam to wielkiemu Zamoyskiemu.<br />

Słuchałem tych przejmujących opisów<br />

dzieciństwa pana Bogusława i o niektórych<br />

z nich wspomnę, by tym lepiej poznać<br />

doświadczenia naszych ojców założycieli, ich<br />

duchowość i to upamiętnić. W Chomęciskach<br />

Małych były początki rodu Jakubczaków.<br />

Potem rozszerzyli się na Chomęciska<br />

Duże i Stary Zamość. Nie mieli szczęścia do<br />

wielkiej fortuny ziemskiej. Pradziadek Bogusława,<br />

patriotycznie wychowany brał udział<br />

w powstaniu styczniowym 1863 r. Carskie<br />

władze surowo obeszły się z powstańcami<br />

i ich majętnościami. Za udział w powstaniu<br />

konfiskowano dobra, rodziny wpadały<br />

w jeszcze gorsze warunki. To jednak nie<br />

powstrzymywało Jakubczaków. Ojciec Bogusława<br />

− wierny tradycji − poszedł do legionów<br />

Piłsudskiego. Był ideowcem, nie skorzystał<br />

materialnie na tej wojnie. Zresztą, na<br />

ziemi mu nie zależało, był dobrym rzemieślnikiem,<br />

cenionym stolarzem i kołodziejem.<br />

Rodzina była liczna, pięcioro dzieci, w tym<br />

trzy córki. Nic nie zapowiadało klęski. I właśnie,<br />

gdy Bogusław miał siedem lat wybuchł<br />

w Chomęciskach pożar, który strawił połowę<br />

wsi, w tym dom i warsztat naszych Jakubczaków.<br />

Na szczęście, wcześniej ojciec zakupił<br />

w sąsiednim Starym Zamościu trzy hektary<br />

ziemi, pobudował tam dom i rodzina mogła<br />

się uratować. Kiedy już zaczęło się trochę<br />

w życiu rodziny układać, nadeszło kolejne<br />

nieszczęście: w 1934 r. w samym środku lata,<br />

gdy pojawiają się burze w piorunami, właśnie<br />

piorun uderzył w ich nowy dom, spłonęła<br />

stodoła i budynki gospodarcze. Tego<br />

24


RODZINY KUDOWSKIE<br />

▶ Bronisław MJ Kamiński<br />

Pomnik i cmentarz partyzancki w Osuchach<br />

było już za wiele na nadszarpnięte zdrowie<br />

ojca. Zachorował na tzw. galopujące suchoty.<br />

Nie zdążył już odbudować części gospodarczej<br />

i obory. W rok po pożarze ojciec<br />

umarł. Pozostała 35-letnia wdowa, z pięciorgiem<br />

dzieci i dobytkiem. Koń, krowa i kury<br />

zamieszkały wraz z rodziną pod jednym<br />

dachem, niejako wszyscy razem. Sytuację<br />

ratowała krowa o imieniu Łaciata, była karmicielką.<br />

Konia matka musiała sprzedać, by<br />

utrzymać dom. Było coraz trudniej i jajko<br />

stawało się luksusem. Matka troszczyła się<br />

jednak o wychowanie dzieci. Chodziły do<br />

szkoły, Bogusław brał udział w chórze parafialnym<br />

i należał do harcerstwa. W 1936 r.<br />

ukończył szkołę podstawową, a ponieważ<br />

był uczniem wyróżniającym się, kierownik<br />

szkoły wystąpił do Urzędu Gminy o ufundowanie<br />

dla Bogusława stypendium na naukę<br />

w gimnazjum. Urząd stypendium przyznał,<br />

ale Bogusław nie mógł pójść do gimnazjum,<br />

był potrzebny matce do pomocy w utrzymaniu<br />

pozostałego rodzeństwa. Na tym jednak<br />

nieszczęścia się nie skończyły. W 1937 r.<br />

ich Łaciata pasła się na młodej koniczynie,<br />

wzdęło ją i nie dało się jej uratować. Zmarła<br />

wielka żywicielka. Mieszkali z nią pod<br />

jednym dachem, była osobą, kimś kochanym<br />

i świętym, najcudowniejszym bożym darem<br />

dla ludzi. Ból nie miał granic. Skończyło się<br />

mleko, masło, sery. Katastrofa. Za resztki pieniędzy<br />

kupiła matka na targu mocno wychudzoną<br />

krowę, która była tak słaba, że dwa<br />

dni prowadziła ją z dziećmi do domu, choć<br />

było tylko paręnaście kilometrów i jedna<br />

wieś po drodze. Odkarmili, do pyska przynosili<br />

trawę i mieli nową pomoc w życiu. Te<br />

trudności nie załamywały ani matki, ani nie<br />

zniechęcały dzieci do pomagania. Bogusław<br />

śpiewał nadal w chórze parafialnym i działał<br />

w harcerstwie. Z tego okresu pamięta<br />

harcerskie gawędy o Janie Zamoyskim. Jak<br />

człowiek jest wielki duchem, to nie da się<br />

przygiąć codziennym trudnościom, nawet<br />

bardzo dotkliwym. Myśli biegły w stronę<br />

wielkich ludzi, ich czynów, tego co widzieli<br />

i o czym słyszeli, i to uskrzydlało. Po szkole<br />

podstawowej, Bogusław zamiast do gimnazjum<br />

wstąpił do drużyny strzeleckiej. Był rok<br />

1937. Został przyjęty mimo bardzo młodego<br />

wieku. Było to już przysposobienie obronne,<br />

strzelcy byli szkoleni wojskowo przez oficera,<br />

była nadzieja na mundur i już znaczącą pozycję<br />

w środowisku młodzieżowym. Matka<br />

bardzo wspierała w tym Bogusława. W drużynie<br />

było ich około dwudziestu. Szkolił<br />

porucznik Jerzy Malinga z 9 Pułku Piechoty<br />

Legionów. Chłopcy byli bardzo zdyscyplinowani,<br />

a ponieważ sytuacja międzynarodowa<br />

pogarszała się, porucznik Malinga coraz<br />

częściej mówił o wojnie i coraz więcej czasu<br />

poświęcali na ćwiczenia. Nadszedł rok 1939.<br />

9 Pułk Piechoty wchodził w skład Armii<br />

Lublin, dowodzonej przez gen. Piskora. Ku<br />

wielkiemu szczęściu chłopców, wyjątkowo<br />

ich drużyna strzelecka została ujęta w planie<br />

mobilizacji wojennej. Nadszedł 1 września<br />

1939 r.<br />

c.d.n.<br />

25


BAL CHARYTATYWNY 2010<br />

Bal z przesłaniem<br />

13 lutego 2010 r. ku radości mieszkańców, po dwóch latach przerwy w rytmie flamenco i poloneza<br />

powrócił do naszego Miasta Bal Charytatywny, organizowany przez Stowarzyszenie na<br />

Rzecz Rozwoju Kudowy-Zdroju pod patronatem i z aktywnym wsparciem Burmistrza Miasta<br />

Czesława Kręcichwosta. Tym razem odbył się on w przepięknych wnętrzach Sali Lustrzanej<br />

Sanatorium Polonia, która sama w sobie nadała mu niebanalnego i niezwykle eleganckiego<br />

wymiaru, a rozpoczął się pokazem tańca flamenco w Teatrze Zdrojowym, z którego wszyscy<br />

uczestnicy tanecznym krokiem, w takt poloneza przeszli do sali balowej.<br />

Organizatorzy zadbali o urozmaicenie<br />

ostatniej soboty karnawału wieloma<br />

atrakcjami, które miały służyć zarówno<br />

dobrej zabawie jak i głównemu celowi jaki<br />

przyświeca idei Balu, a mianowicie zgromadzeniu<br />

maksymalnej ilości środków<br />

finansowych na cele dobroczynne, w tym<br />

szczególnie na potrzeby dzieci z najuboższych<br />

kudowskich rodzin.<br />

W tym celu zorganizowano loterię z<br />

fantami oraz licytacje przekazanych przez<br />

darczyńców przedmiotów – jak zwykle<br />

wspaniałego tortu ufundowanego przez<br />

Pana Adama Gierackiego, dwóch ikon autorstwa<br />

Pana Antoniego Szafrańskiego,<br />

pięknego albumu o tematyce łowieckiej<br />

oraz latarki łowieckiej przekazanych przez<br />

sanatorium MSWiA „Bristol” w Kudowie-Zdroju,<br />

50-letniej paczki papierosów<br />

„Sport” ze zbiorów kudowskiego kolekcjonera<br />

Pana Tadeusza Szełęgi, dwóch karnetów<br />

na dwa dni na wszystkie narciarskie<br />

trasy zjazdowe Spółki Winterpol z Zieleńca,<br />

gipsowych aniołków wykonanych podczas<br />

warsztatów artystycznych przez dzieci niepełnosprawne<br />

z kudowskiego Stowarzyszenia<br />

Pomocy Osobom Niepełnosprawnym,<br />

26


BAL CHARYTATYWNY 2010<br />

a pomalowane przez Burmistrza Czesława<br />

Kręcichwosta oraz niespodzianki przygotowanej<br />

przez Pana Wiesława Bobera Szefa<br />

Kuchni Hotelu Verde Montana – dwóch<br />

wędzonych udźców prosiaka o niebiańskim<br />

smaku, o czym mogli przekonać się wszyscy<br />

goście Balu poczęstowani przez Panią<br />

Małgorzatę Młynarską, która wylicytowała<br />

to wyjątkowe danie. O czym mogli przekonać<br />

się wszyscy goście Balu poczęstowani<br />

przez Panią Małgorzatę Młynarską, która<br />

wylicytowała to wyjątkowe danie. Do sukcesu<br />

finansowego – bo aż 23 tys. zł. czystego<br />

zysku przyczynili się uczestnicy Balu, Ci<br />

którzy kupili bilety by wesprzeć<br />

jego ideę, a z zaproszenia do zabawy<br />

nie skorzystali, właściciele<br />

sklepów, którzy bezpłatnie przekazali<br />

towary konsumpcyjne<br />

oraz fanty, osoby które z wielką<br />

hojnością licytowały podczas<br />

balu – najwyższa uzyskana kwota<br />

to 2000 zł. za tort, wszyscy<br />

wolontariusze, którzy pracowali<br />

przy przygotowaniu i obsłudze<br />

tej wyjątkowej imprezy oraz<br />

Zespół Uzdrowisk Kłodzkich,<br />

który bezpłatnie udostępnił salę<br />

balową i konsumpcyjną.<br />

Uczestnicy Balu w szampańskich humorach,<br />

nie opuszczający parkietu od pierwszego<br />

do ostatniego utworu, znakomita<br />

muzyka, piękna sala i smakowite kulinaria<br />

to elementy tworzące wyjątkową atmosferę<br />

kudowskiego Balu Charytatywnego. Organizatorzy<br />

zachęceni tegorocznym sukcesem<br />

już myślą o przygotowaniach do przyszłorocznego<br />

Balu, na który serdecznie zapraszają<br />

i obiecują tradycyjnie loterie i licytacje,<br />

tańce, hulanki i swawole do białego rana.<br />

Tekst: Elżbieta Hendler-Bolechała<br />

Zdjęcia: Rafał Gałecki<br />

27


SESJA KULTUROWA<br />

„Ateny i Jerozolima w kulturze europejskiej”<br />

Jarosław Charczuk<br />

W czwartek 14 stycznia 2010 roku<br />

w naszym teatrze odbyła się sesja kulturowa<br />

organizowana przez Muzeum<br />

Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego,<br />

<strong>Kudowski</strong> Referat Kultury Sportu i Promocji<br />

oraz Zespołu Szkół Ogólnokształcących<br />

i Zawodowych.<br />

Wybiła godzina 11. <strong>Kudowski</strong> teatr<br />

wypełnił się niemal po brzegi ludźmi,<br />

głównie młodzieżą z Liceum i Gimnazjum.<br />

Przybyły również Panie Dyrektor<br />

tych instytucji, Pani Ewa Różewicz oraz<br />

Pani Barbara Dziubińska. Nauczyciele<br />

obu szkół momentami opiekowali się niesfornymi<br />

uczniami.<br />

Sesję rozpoczęli pracownicy Referatu<br />

Kultury Sportu i Promocji, pani Elżbieta<br />

Hendler-Bolechała i pan Marek Biernacki,<br />

oboje ubrani w stroje uszyte na wzór tych,<br />

które nosili starożytni Ateńczycy wieki<br />

temu. W tym niezbyt wygodnym odzieniu<br />

przywitano wszystkich gości oraz<br />

powiedziano kilka słów wstępu.<br />

Wspomniano również, że sesja może<br />

okazać się trudna w odbiorze dla gimnazjalistów,<br />

delikatnie nastawiając część<br />

publiczności na to, co miało ich czekać<br />

w ciągu następnych trzech godzin.<br />

Po kilku zdaniach wstępu, na scenie<br />

pojawił się dr Ignacy Einhorn, lekarz<br />

z Kłodzka, świetny znawca kultury<br />

hebrajskiej i Biblii, który wygłosił swój<br />

wykład „Medycyna i żywienie w Biblii.<br />

Co zawdzięczamy Biblii ?” Jak się okazuje,<br />

znaczna część dzisiejszej wiedzy medycznej<br />

znana i opisywana była już w Biblii.<br />

Sylwia Bielawska, nauczyciel historii<br />

kudowskiego Liceum i Szkoły Zawodowej<br />

opowiedziała o czterech głównych<br />

kulturach i ich wpływie na dzisiejszą<br />

cywilizację. Słuchacze dowiedzieli się<br />

o wspólnym dziedzictwie kultury, myśli<br />

i rozwoju, jakie zawdzięczamy antycznym<br />

cywilizacjom.<br />

Następna w kolejności była prezentacja<br />

multimedialna przedstawiona przez<br />

mgr Agnieszkę Stwertetschke. Jej tematem<br />

był motyw Arkadii w kulturze. Pani<br />

Agnieszka, inspirując zapewne niejednego<br />

maturzystę, mówiła o miejscu znajdującym<br />

się w środkowej części Półwyspu<br />

Peloponeskiego. Zaznaczyła, że starożytna<br />

Arkadia ma wiele synonimów i odpowiedników<br />

w literaturze i sztuce. Arkadia,<br />

miejsce rozsławione przez Teokryta, dziś<br />

może być postrzegana nie tylko jako raj,<br />

ale również stan ducha i umysłu.<br />

O starożytnych wzorcach kobiecego<br />

piękna mówiła Dyrektor Zespołu Szkół<br />

Ogólnokształcących w Dusznikach, pani<br />

Dorota Axmann-Fabia. W jej niezwykle<br />

interesującym wystąpieniu (zwłaszcza dla<br />

męskiej części publiczności) o symbolach<br />

piękna wspomniane były również utwory<br />

literackie wielkich polskich poetów,<br />

takich jak: Poświatowska, Miłosz i Różewicz.<br />

Pani dyrektor przestrzegła jednak<br />

zebrane w teatrze dziewczęta przed bezwzględnym<br />

dążeniem do piękna, pokazując<br />

w swojej prezentacji zdjęcia kobiet<br />

cierpiących na anoreksję. Konkluzją było<br />

stwierdzenie, że prawdziwe piękno istnieje<br />

w nas samych, w naszych duszach i sercach,<br />

a uroda przemija bardzo szybko.<br />

Niezwykle ciekawym momentem była<br />

sztuka, do której scenariusz napisał Bronisław<br />

MJ Kamiński, dyrektor Muzeum<br />

Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego<br />

jako adaptację sceniczną powieści<br />

Ryszarda Kurylczyka pt. „Od Maratonu<br />

do Arderikki”. Sztukę zatytułował<br />

„Hippiasz i Szirik”. Reżyserem i jednym<br />

z głównych aktorów był Wojciech Heliński.<br />

Z powodu choroby jednego z aktorów<br />

na scenie pojawił się nawet sam autor,<br />

który zaprezentował postać Sziszszitiego,<br />

kronikarza króla królów Kserksesa. Swój<br />

udział aktorski miał też Jacek Kowalczyk,<br />

który, należy dodać, w wolnych chwilach<br />

jest zaangażowany w polsko-czeski<br />

teatralny projekt. W pięknych historycz-<br />

28


SESJA KULTUROWA<br />

Od Redakcji: Sesja kulturowa okazała się wydarzeniem bardzo znaczącym. Wszystkim organizatorom<br />

i zaangażowanym w Sesję − z Muzeum, Referatu Kultury Urzędu Miasta i Zespołu Szkół<br />

Ogólnokształcących i Zawodowych należą się słowa wdzięczności. Oby takich sesji było jak najwięcej.<br />

Niektóre referaty są publikowane w tym numerze PK. Zachęcamy do uważnego wczytania się.<br />

Organizatorzy dziękują Szkole w Sanatorium „Jagusia” i Operze Wrocławskiej za wypożyczenie<br />

pięknych strojów do prezentowanej sztuki.<br />

nych kostiumach udostępnionych przez<br />

Operę Wrocławską wystąpili również<br />

uczniowie liceum, głównie z klasy II „c”.<br />

Po skrzypiącym wzniesieniu się kurtyny<br />

obejrzeliśmy zawiłe dzieje Hippiasza<br />

(J. Kowalczyk) i Szirika (W. Heliński).<br />

Sztuka przedstawiała czasy i wydarzenia<br />

nam bardzo odległe, ale dzięki ciekawej<br />

grze aktorskiej, temat ten stał się interesujący.<br />

Ukazane były różnice pomiędzy kulturą<br />

ateńską a hebrajską, różnice w myśleniu<br />

i postrzeganiu świata, a także w technikach<br />

działania. Sztuka oglądana była<br />

w skupieniu i została nagrodzona przez<br />

publiczność wielkimi brawami.<br />

Po zapaleniu się teatralnych świateł,<br />

na scenę wszedł aktualny przewodniczący<br />

Rady Miejskiej w Kudowie-Zdroju,<br />

doktor Bogusław Burger. Z jego pasjonującego<br />

wystąpienia, pt. „Dziedzictwo<br />

starożytnej Grecji w medycynie i kulturze<br />

zdrowotnej” dowiedzieliśmy się więcej<br />

o praktykach medycznych, niezwykłych,<br />

jak na tamte czasy, obszernej wiedzy dotyczącej<br />

ciała i jego zachowań. Dr Burger<br />

wspomniał między innymi o Hipokratesie,<br />

którego przysięgę składają lekarze na<br />

całym świecie po dzisiejszy dzień. Wykład<br />

ten był uświetniony pokazem slajdów, co<br />

spowodowało, że stał się jeszcze bardziej<br />

interesujący.<br />

Ostatnim prelegentem był prof. dr hab.<br />

Bogdan Sujak − znakomity uczony-fizyk<br />

(którego wywiad mogliśmy przeczytać<br />

w pierwszym numerze PK). Jego barwny<br />

wykład mówił o pierwszych eksperymentach<br />

z dziedziny fizyki i o teoriach, które<br />

pozostają niezmienne do dziś. Powiedział<br />

zebranym o wielkości i geniuszu Archimedesa,<br />

zdaniem profesora, jednego z największych<br />

fizyków wszech czasów. Przemówienie<br />

profesora Sujaka, choć ostatnie,<br />

było odebrane niezwykle entuzjastycznie<br />

przez młodzież, zapewne żałującą, iż nie<br />

mieli tak wspaniałego nauczyciela, który<br />

prof. dr hab. Bogdan Sujak<br />

w tak znakomity sposób poprowadziłby<br />

ich przez, często zawiły i niezrozumiały<br />

świat fizyki.<br />

Sesję podsumował Bronisław MJ<br />

Kamiński, wygłaszając ostatni tego dnia<br />

referat. Czy potrafimy docenić spuściznę<br />

antyku? Czy jesteśmy w ogóle w stanie<br />

dostrzec to wszystko co, mamy dziś, a co<br />

zawdzięczamy dwóm najważniejszym<br />

w dziejach historii nurtom, kulturze<br />

greckiej i hebrajskiej? – Dyrektor Kamiński,<br />

pomysłodawca tej sesji kulturalnej<br />

próbował odpowiedzieć na te pytania.<br />

Dostrzegł on niezwykłość tych dwóch<br />

rzek, dwóch nurtów wpływających na<br />

dzisiejszego człowieka i zauważył, że są<br />

one zupełnie różne.<br />

Grecy żyjący w klimacie sprzyjającym<br />

rozwojowi nauki, filozofii do teraz<br />

oddziaływają na nasze ciała i umysły.<br />

Zawdzięczamy im, jako prekursorom<br />

wielu nurtów filozoficznych i zagadnień<br />

naukowych, nie tylko wynalazki czy<br />

wiedzę medyczną, ale przede wszystkim<br />

nastawienie do otaczającego nas świata<br />

i otwartość umysłu, bowiem obecna<br />

kultura europejska jest kulturą przemian<br />

i połączeń najrozmaitszych innych<br />

kultur.<br />

Hebrajczycy zaś, co bardzo obrazowo<br />

opisał Bronisław Kamiński, poszli w zupełnie<br />

inną stronę. Egzystując w srogim<br />

klimacie, miejscach otoczonych przez<br />

spalone słońcem pustynie, zagłębili się<br />

wewnątrz własnych umysłów. Ponieważ<br />

nie mogli odnaleźć piękna w otaczającym<br />

ich świecie, odnaleźli je wewnątrz<br />

samego człowieka. Odszukali sprawiedliwość,<br />

dobroć i wiarę. Wiarę w nieśmiertelność<br />

ludzkiego ducha i w łaskę<br />

samego Stwórcy, który, chociaż poddaje<br />

nas próbie, jest dobry i miłosierny. Cywilizacja<br />

jerozolimska, która jako jedyna ze<br />

wszystkich, o których była mowa na sesji,<br />

przetrwała. Do dziś wpływa na naszą<br />

mentalność i to nie tylko na postrzeganie<br />

świata zewnętrznego, ale co równie<br />

ważne, odbieranie sfery niewidocznej,<br />

części duchowej naszego życia, bowiem<br />

wiara jest równie znacząca jak sama chęć<br />

przetrwania i wola życia.<br />

Pytanie, które pozostawił organizator<br />

tej sesji, brzmiało: Czy czasem dziś nie<br />

poszliśmy nazbyt daleko w stronę nauki<br />

i cywilizacji technicznej, czyli w stronę<br />

Aten, z pewnym zaniedbaniem ludzkiej<br />

głębi, wiary i nadziei, czyli drogi do<br />

Jerozolimy? – Czy nie zabrnęliśmy zbyt<br />

głęboko zarówno w kwestiach mentalnych,<br />

jak i społecznych? Warto spojrzeć<br />

na historię starożytnych cywilizacji, zaakceptować<br />

to, jak wiele z nich czerpiemy,<br />

a następnie zastanowić się, jakich błędów<br />

nie należy nigdy więcej popełnić.<br />

29


SESJA KULTUROWA<br />

Integrująca się Europa<br />

wobec swoich korzeni kulturowych<br />

Sylwia Bielawska<br />

Sylwia Bielawska<br />

W<br />

pływ kultury greckiej, rzymskiej, żydowskiej<br />

i chrześcijańskiej na kulturę<br />

europejską. Wpływy mało oczywiste, ale<br />

równie ważne.<br />

Czy istnieje wyraźnie wyróżniająca się<br />

kultura europejska? Tyleśmy przecież wzięli<br />

od ludzi i cywilizacji Bliskiego i Środkowego<br />

Wschodu, a dziś wiele bierzemy od Amerykanów.<br />

Znaczna część dorobku europejskiego<br />

to już przecież dorobek całej ludzkości.<br />

Ghandi pytany o ocenę cywilizacji europejskiej<br />

odpowiedział kiedyś ironicznie: „Cywilizacja<br />

europejska − to ciekawy pomysł”. Myślał<br />

zapewne o głębokich podziałach między<br />

różnymi tradycjami europejskimi.<br />

Mieszkańcy tego niezbyt dużego półwyspu<br />

na krańcach Azji stanowią, z małymi<br />

wyjątkami, konglomerat plemion indoeuropejskich<br />

Italów i Iberów, Celtów i Germanów,<br />

Słowian i Bałtów, wnoszących doń<br />

swoją własną plemienną mentalność, dorobek<br />

i doświadczenie. Dorobek ten został<br />

jednak przepojony potężnym działaniem<br />

czterech kultur starożytnych z rejonu Morza<br />

Śródziemnego: kultury greckiej, rzymskiej,<br />

żydowskiej i chrześcijańskiej. Dodajmy, że<br />

nie było to działanie harmonijne. Przebiegało<br />

wśród nieustannych konfliktów i walk.<br />

Oczywiście zawdzięczamy też wiele nadrzecznym<br />

cywilizacjom znad Nilu i Eufratu<br />

– nie tylko w zakresie uprawy roli, sztuki<br />

budowlanej czy metalurgii, ale również idei<br />

religijnych i państwowych. Jednakże dla<br />

tego, co określiło specyficzne cechy europejskiej<br />

cywilizacji i szczególny europejski wkład<br />

do kultury ludzkiej, znaczenie powyższych<br />

czterech cywilizacji śródziemnomorskich<br />

jest decydujące.<br />

Od Greków przejęliśmy nie tylko ich<br />

poczucie piękna, głębokie idee religijne<br />

i moralne oraz idee obywatelstwa i demokracji<br />

ich państw − miast; i nie tylko tradycje<br />

igrzysk olimpijskich. Zawdzięczamy im<br />

przede wszystkim zmysł krytyczny w opisie<br />

i ocenie zjawisk, który stał się podstawą rozwoju<br />

zarówno starożytnej, jak i współczesnej<br />

filozofii i nauki. Bez tego nie byłoby odkryć<br />

czasów nowożytnych, które przyspieszyły<br />

rozwój ludzkości, ale także zapewniły dominującą<br />

pozycję Europie.<br />

Ciekawą hipotezę dotyczącą tworzenia<br />

się zmysłu krytycznego Greków usłyszałam<br />

kiedyś na wykładzie profesora Rsotworowskiego,<br />

który przypisał to zjawisko wielkiej<br />

roli literatury i poetów w formowaniu mentalności<br />

i tożsamości różnorodnych plemion<br />

greckich. W przeciwieństwie do Egiptu, Babilonu<br />

czy Persji, a także Żydów, gdzie autorytet<br />

oficjalnej religii i kapłanów był bardzo<br />

duży, wśród Greków przekaz wierzeń i mitów<br />

pomieszany z opowieściami z dawnych lat<br />

był dziełem poetów i różnych opowiadaczy,<br />

z Homerem na czele. To oni wytworzyli<br />

grecką tożsamość i więzi duchowe. Poeci<br />

byli znani i kochani. Szanowano ich, ale był<br />

to zupełnie inny szacunek niż wobec kapłanów<br />

religii wschodnich, którzy strzegli prawd<br />

niepodważalnych i mieli nad ludźmi władzę.<br />

Grecy cenili swoich poetów, znali na pamięć<br />

ich utwory, ale też było oczywiste, że poeci<br />

również koloryzują, a nawet kłamią. I stąd −<br />

być może − wziął się grecki krytycyzm.<br />

Od Rzymian przejęliśmy doświadczenie<br />

organizacji państwa, a zwłaszcza zmysł prawa<br />

jako czynnika stabilizacji stosunków między<br />

ludźmi. Znany i powszechnie akceptowany<br />

przepis prawny dawał poczucie bezpieczeństwa<br />

i był podstawą społecznego ładu.<br />

Rzymianie wytworzyli niezmiernie sprawną<br />

organizacyjnie społeczność zdobywców,<br />

którzy na przestrzeni stuleci niszczyli, podbijali<br />

i potem eksploatowali wiele ludów.<br />

Mieli świetną armię i świetnych budowniczych.<br />

Ale fakt, że ich państwo trwało prawie<br />

tysiąc lat, a ideowi spadkobiercy bizantyjscy<br />

kontynuowali te tradycje przez następne<br />

tysiąclecie, trzeba przypisać również trwałości<br />

i skuteczności prawa. Podstawy tego<br />

systemu dali prawnicy rzymscy (m.in. Ulpianus,<br />

Gaius i Papinianus), ale oparty na nich<br />

słynny kodeks Justyniana z VI wieku naszej<br />

ery był już opracowany głównie przez prawników<br />

greckich i syryjskich. Z tego dorobku<br />

korzystały wszystkie późniejsze europejskie<br />

systemy prawne. Oczywiście, władcy państw<br />

w różnych ustrojach narzucali zwykle swoją<br />

wolę poddanym, jednakże odziedziczony<br />

po Rzymianach szacunek dla prawa powodował,<br />

że starano się, by było ono stabilne,<br />

a nie zmieniane dowolnie pod wpływem<br />

okoliczności, by było zespołem reguł, które<br />

obowiązują zarówno poddanych, jak też<br />

władcę jego urzędników.<br />

Tradycje monarchiczne długo dominowały<br />

w Europie, chociaż już od późnego<br />

średniowiecza zaczęły się w republikach<br />

miejskich Italii i Hanzy, a także w niektórych<br />

państwach narodowych (Anglia, Szwajca-<br />

30


SESJA KULTUROWA<br />

▶ Sylwia Bielawska<br />

ria, Holandia, Polska) kształtować tradycje<br />

obywatelskie i republikańskie. Rozszerzał<br />

się udział obywateli w osiąganiu konsensu<br />

prawnego (co przejęliśmy również z obyczajów<br />

plemiennych), a później też w stanowieniu<br />

prawa, by dojść przed 200 laty<br />

do idei suwerennego narodu, który stanowi<br />

o swoim losie. Ten sposób traktowania<br />

prawa i ewolucja społeczności obywatelskiej<br />

nie występują, lub występują dużo słabiej<br />

w innych cywilizacjach, np. u Chińczyków,<br />

którzy słusznie szczycą się kilkoma tysiącami<br />

lat ciągłości politycznej. Nie znajdziemy go<br />

także u Rosjan. W Rosji rola władcy miała<br />

większe znaczenie. Z kolei ludziom z teokratycznych<br />

tradycji islamu traktowanie prawa<br />

jako stabilnej, choć ewoluującej normy życia<br />

osiąganej przez konsens i często przez kompromis,<br />

może wydawać się dziwaczne i niepoważne<br />

wobec pewności religijnej norm<br />

prawa kanonicznego.<br />

Ustroje dyktatorskie XX wieku zakwestionowały<br />

nadrzędną rolę i stabilność prawa<br />

(„Der Führer hat immer recht”, „prawo służy<br />

interesowi i walce klas”). Ale tym bardziej<br />

dziś, po tych doświadczeniach, istotą cywilizacji<br />

europejskiej jest państwo oparte na<br />

stabilnym prawie.<br />

Żydom natomiast zawdzięczamy, pośrednio<br />

prawa człowieka. Jest to element<br />

dziedzictwa duchowego religii Mojżesza<br />

i proroków Izraela wyróżniającego się szczególnym<br />

szacunkiem dla każdego człowieka<br />

jako człowieka. Początkowo chodziło jednak<br />

i przede wszystkim o ludzi z „narodu wybranego”.<br />

Na tle obyczajów i praw innych ludów<br />

uderza w przepisach żydowskich − mimo<br />

wielu okrucieństw w dziejach biblijnych −<br />

humanitaryzm i troska o konkretnych ludzi.<br />

Ma to niewątpliwie związek z podstawową<br />

ideą „człowiek (każdy człowiek) został stworzony<br />

na obraz i podobieństwo Boga” i że<br />

Bogu zależy na człowieku. Rzecz niezwykła<br />

w innych religiach: ci pustynni semiccy<br />

nomadzi spierają się z wszechmocnym<br />

Bogiem, dochodzą swych praw, walczą<br />

z nim. Patriarcha Jakub po swej walce z Aniołem<br />

otrzymuje imię Izrael, co w popularnej<br />

żydowskiej interpretacji znaczy „ten, który<br />

przeciwstawił się, który walczył z Bogiem”.<br />

Na podstawie tej religijnej tradycji rozwinął<br />

się personalizm chrześcijański i jego idea<br />

dziecięctwa bożego wszystkich ludzi. Było<br />

to odległe zarówno od greckiego, jak i rzymskiego,<br />

a także chińskiego traktowania np.<br />

niewolników czy barbarzyńców.<br />

Na tym też gruncie religijnym w czasach<br />

nowożytnych uformowała się doktryna praw<br />

człowieka oraz oświeceniowa ideologia praw<br />

człowieka i obywatela, która do dziś stanowi<br />

podstawę politycznej ideologii europejskiej.<br />

W swej istocie jest natomiast ona obca cywilizacjom<br />

Wschodu.<br />

Chrześcijaństwo, pogłębiając motywy<br />

żydowskie, dodało do tego ewangeliczny<br />

uniwersalizm: „Idźcie, nauczajcie wszystkie<br />

narody...” oraz rewolucyjną formułę apostoła<br />

Pawła: „nie ma już Żyda ani poganina, nie<br />

ma niewolnika ani wolnego, nie ma mężczyzny<br />

ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście<br />

czymś jednym w Chrystusie”. Mimo wszystkich<br />

nieprawości, które niosła z sobą ekspansja<br />

europejska, misjonarze chrześcijańscy<br />

od prawie dwóch tysięcy lat głoszą uniwersalizm<br />

i braterstwo ludów, przejęte później<br />

przez ideologie świeckie. Do dziś jednak<br />

euroamerykańska otwartość na współpracę<br />

ponadnarodową napotyka na opory i nie<br />

ma swego odpowiednika np. na Dalekim<br />

Wschodzie.<br />

Wreszcie wspólne dziedzictwo kultury<br />

jest czymś niezaprzeczalnym. Każdy region,<br />

każdy naród ma tu swój niezastąpiony<br />

wkład. Ale przecież jest jasne, że dziedzictwo<br />

naukowe jest wspólne. Wzięliśmy sporo od<br />

starożytnych czy Arabów, ale Bacon i Kopernik,<br />

Newton, Pasteur i Einstein tworzyli<br />

przede wszystkim wspólną naukę europejską,<br />

która później stała się nauką światową.<br />

To samo można powiedzieć o wielkich filozofach<br />

i humanistach, od Tomasza z Akwinu<br />

przez Erazma, Kartezjusza, Spinozę, Kanta,<br />

encyklopedystów, aż po dzień dzisiejszy.<br />

W sztuce pewne szczególne cechy narodowe<br />

są bardzo widoczne. Ale czy można ich<br />

wartość oceniać w oderwaniu od dorobku<br />

innych? Poezje trubadurów i Dante, Szekspir<br />

i Molier; Goethe i Mickiewicz, Cervantes<br />

i Tołstoj, tak jak śpiew gregoriański, Bach,<br />

Mozart i Chopin oraz Leonardo, Rembrandt<br />

i impresjoniści, architekci romańscy, gotyku<br />

i baroku, wszyscy oni korzystali z dorobku<br />

swych europejskich poprzedników i, oczywiście<br />

współtworzyli kulturę Europy. Oddziałuje<br />

ona na wszystkie kraje regionu, które ją<br />

na swój sposób podejmują i przetwarzają.<br />

Literatura i muzyka, architektura, malarstwo<br />

i rzeźba – te elementy wspólnego dziedzictwa<br />

można odczuć od Lizbony do Sankt<br />

Petersburga, od Dublina do Aten.<br />

Nie do pomyślnie byłaby tak skuteczna<br />

ekspansja Europy na tych polach, gdyby nie<br />

judeochrześcijańska wiara w postęp, wyraźnie<br />

przeciwstawna cyklicznemu pojmowaniu<br />

historii przez Azjatów i Greków, a także<br />

sceptycyzmowi prawosławia, które ma duże<br />

wątpliwości, czy można „poprawiać świat”.<br />

Najbardziej jednak znamiennymi cechami<br />

cywilizacji europejskiej, które trudno<br />

traktować rozłącznie, są i pozostaną umiłowanie<br />

wolności i akceptacja różnorodności.<br />

Te cechy kształtowały się długo na przestrzeni<br />

stuleci, bo nieraz próbowano narzucić<br />

Europejczykom uniformizm. Jednakże<br />

już od XVI wieku zarówno różnorodność<br />

tradycji narodowych umocnionych przez<br />

wynalazek druku, jak i orientacji religijnych<br />

stała się faktem, który trzeba było uszanować.<br />

Natomiast pragnienie wolności pojmowanej<br />

bardzo różnie przez Greków, Rzymian,<br />

Celtów, Germanów, później przez rycerzy,<br />

mieszczan czy przywódców ludowych − jest<br />

nieporównywalne z niczym w cywilizacjach<br />

afrykańskich czy azjatyckich, gdzie wymogi<br />

ładu kosmiczno-religijnego czy też państwowego<br />

dominują w społecznej świadomości<br />

i narzucają członkom społeczności postawę<br />

dostosowawczą. Azjaci i Afrykanie na ogół<br />

nie rozumieją wolności jako idei najwyższej.<br />

W Europie zaś od wielu pokoleń, mimo usiłowań<br />

uniformizujących, zawsze znajduje<br />

się dostateczną liczbę jednostek aktywnych<br />

w różnych grupach społecznych, które dążą<br />

do wyłamania się z uznanych czy narzuconych<br />

konwencji społecznych, kwestionują<br />

zastane prawdy i szukają na swój sposób<br />

sensu własnego życia.<br />

31


SESJA KULTUROWA<br />

Arkadia<br />

w literaturze starożytnej<br />

i współczesnej<br />

Agnieszka Stwertetschka<br />

Agnieszka Stwertetschka<br />

A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź…<br />

Słowami wiersza Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego „Prośba<br />

o wyspy szczęśliwe” chciałabym rozpocząć moje rozważania na<br />

temat Arkadii w kulturze.<br />

Starożytna literatura grecka i rzymska to, obok Biblii, najważniejsze<br />

źródła naszej kultury i literatury.<br />

Współczesny znawca antyku − Stanisław Stabryła − profesor<br />

filologii klasycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego pisał, że antyk,<br />

podobnie jak Biblia, stanowi wspólną ojczyznę kultury europejskiej,<br />

a więc także polskiej. Kultura starożytnej Grecji, poprzez<br />

liczne wątki i motywy, przeniknęła do sztuki i literatury późniejszych<br />

epok.<br />

Raj, Eden, Pola Elizejskie, kraina szczęśliwości, szczęście,<br />

ziemia obiecana, eldorado, niebo, kraina mlekiem i miodem płynąca,<br />

kraina marzeń, świat idealny to synonimy słowa arkadia.<br />

Gdzie znajdowała się ta szczęśliwa kraina, którą nazywano<br />

Arkadią? Takie pytanie zadała w swej piosence nieżyjąca artystka<br />

− Anna Jantar:<br />

Czy wiesz gdzie jest Arkadia<br />

szczęścia kraj, gdzie nie ma smutku ani łez<br />

gdzie zamiast zim jest zawsze tylko maj<br />

czy ty wiesz gdzie to jest<br />

Czy wiesz gdzie noc zakwita tęczą dnia<br />

gdzie się na jawie rodzą sny<br />

Czy wiesz gdzie jest Arkadia szczęścia kraj<br />

gdzie to jest?<br />

Powiedz mi!<br />

Prawdziwa Arkadia mieściła się w środkowej części greckiego<br />

Peloponezu. (półwysep w Grecji, znajdujący się między Morzem<br />

Jońskim a Egejskim). Był to urodzajny, rolniczy obszar ze wszystkich<br />

stron otoczony górami, odseparowany od reszty półwyspu.<br />

Żyjąca tam ludność trudniła się wypasem trzody, uprawą roślin<br />

i winorośli. Wiodła spokojne i pełne radości życie na łonie przyrody.<br />

Pasterze nie mieli wielkich zmartwień ani kłopotów. Arkadia<br />

stała się od tego czasu symbolem miejsca, gdzie ludzkie życie toczy<br />

się według reguł idealnego porządku i harmonii, miejsca, którego<br />

szuka każdy człowiek.<br />

W starożytnej Grecji to Teokryt w bukolikach, czyli utworach<br />

ukazujących życie wiejskich pasterzy, rozsławił Arkadię. Był<br />

mistrzem w oddawaniu nastroju; w scenach rodzajowych i idyllicznych<br />

wiernie kreślił uroki natury.<br />

Pisarzem, który w swojej twórczości nawiązywał do Teokryta,<br />

był Wergiliusz, reprezentujący literaturę starożytnego Rzymu.<br />

Bukoliki i Georgiki Wergiliusza sprawiły, że Arkadia stała się dla<br />

ówczesnych ludzi oazą szczęśliwości. Wergiliusz w swoich utworach<br />

opiewał piękno przyrody Italii oraz naturalny cykl życia<br />

i pracy rolników:<br />

Tutaj ciągle panuje wiosna, a lato przeciąga się poza wyznaczone<br />

miesiące. Dwa razy do roku brzemienne są owce, drzewa<br />

dwa razy w roku owocują…<br />

Spod pióra Wergiliusza wyrasta Italia żyzna, obdarzona wspaniałymi<br />

warunkami klimatycznymi, żywicielka ludzi. Arkadia<br />

Wergiliusza jest piękna i silna, życzliwa ludziom i zwierzętom.<br />

Renesans to epoka, w której antyk „odżył” na nowo. Odwoływano<br />

się do pism starożytnych poetów i filozofów, kontemplowano<br />

sztukę. Włoski pisarz, Jakub Sannazaro, urodzony w Neapolu<br />

w 1456 roku, napisał powieść pasterską zatytułowaną „Arkadia”.<br />

Opowiada w niej, jak dostał się do greckiej Arkadii, uciekając<br />

z Neapolu, aby odzyskać równowagę duchową zachwianą miłosnymi<br />

rozterkami. Bierze udział w życiu arkadyjskich pasterzy,<br />

słucha ich pieśni, przypatruje się zabawom. Niestety, nie może<br />

zapomnieć o swej miłości i odzyskać spokoju ducha. Pomimo tego,<br />

autor chwali się w powieści, że był pierwszym poetą umiejącym<br />

„rozbudzić uśpione lasy i nauczyć pasterzy zapomnianych już<br />

pieśni”<br />

32


SESJA KULTUROWA<br />

▶ Agnieszka Stwertetschka<br />

Innym, renesansowym poetą, tworzącym napolskiej ziemii,<br />

był Jan Kochanowski. W „Pieśni świętojańskiej o Sobótce” − inspirowanej<br />

II epodą Horacego − ukazał życie na „wsi spokojnej, wsi<br />

wesołej”. Wpisany w krajobraz wiejski człowiek odczuwa jedność<br />

z naturą, która jest mu bliska, przychylna i życzliwa.<br />

Arkadia stała się szczególnie popularna w romantyzmie. Pisarze,<br />

tworzący na emigracji, bardzo tęsknili za ojczyzną. W ich<br />

wspomnieniach Polska jawiła się jako kraj wiecznej szczęśliwości,<br />

beztroski, wspaniały. Przepiękny obraz ojczyzny – Litwy − rysuje<br />

na kartach epopei Adam Mickiewicz. Idealizuje ojczyznę, do której<br />

tęsknił, będąc na emigracji we Francji. Litwa przypomina Arkadię,<br />

miejsce, w którym był bardzo szczęśliwy:<br />

„Ten kraj szczęśliwy ubogi i ciasny!<br />

Jak świat jest boży, tak on był nasz własny!<br />

Jak pomnim wszystko, co nas otaczało:<br />

Od lipy, która koroną wspaniałą<br />

Całej wsi dzieciom użyczała cienia<br />

Aż do każdego strumienia, kamienia.”<br />

Po II wojnie światowej, Czesław Miłosz − emigrant, w „Dolinie<br />

Issy”, w barwny i malowniczy sposób ukazał uroki utraconej Wileńszczyzny.<br />

Tak o dziele Miłosza wypowiedział się Cezary Leżeński,<br />

pisarz i dziennikarz: „…to książka o krajobrazie, o ludziach w nim<br />

usytuowanych, o losach splatających się w barwny kilim zwany<br />

życiem”. Pełną liryzmu krainę szczęśliwości ukazują słowa:<br />

„Piękny wieczór. Jeszcze jasność, ledwie pochodząca różowością<br />

zza czarnej masy na widnokręgu, zaznaczonej ostro szczytami<br />

jedlin, a już księżyc − opłatek, echo niesie się od grania gdzieś<br />

pastucha na długiej tubie z drewna owiniętego brzozową korą”<br />

Bruno Schulz − pisarz, grafik, malarz-urodzony w Drohobyczu<br />

koło Lwowa, w swoich „Sklepach cynamonowych” ukazuje niezwykłą<br />

Arkadię. Kreuje świat za pomocą udziwnionego języka. Jest<br />

to język poetycki przesiąknięty bogactwem metafor, personifikacji,<br />

porównań. Arkadia Schulza to świat dziecięcych marzeń, niezwykłości,<br />

cudowności, próba odnalezienia świata szczęśliwego:<br />

„Splątany gąszcz traw, chwastów, zielska i bodiaków buzuje<br />

w ogniu popołudnia. Huczy rojowiskiem much popołudniowa<br />

drzemka ogrodu. Złote ściernisko krzyczy w słońcu, jak ruda szarańcza;<br />

(…) A ku parkanowi kożuch traw podnosi się wypukłym<br />

garbem-pagórem, jak gdyby ogród obrócił się we śnie na drugą<br />

stronę i grube jego, chłopskie bary oddychają ciszą ziemi. Na tych<br />

barach ogrodu niechlujna, babska bujność sierpnia wyolbrzymiała<br />

w głuche zapadliska ogromnych łopuchów, rozpanoszyła się płatami<br />

włochatych blach listnych, wybujałymi ozorami mięsistej<br />

zieleni. Tam te wyłupiaste pałuby łopuchów wybałuszyły się jak<br />

babska szeroko rozsiadłe, na wpół pożarte przez własne oszalałe<br />

spódnice”.<br />

Człowiek ma w swojej naturze tęsknotę za beztroskim i szczęśliwym<br />

życiem. Nieżyjący już bard, śpiewający w czasach stanu<br />

wojennego − Jacek Kaczmarski − napisał wiersz „Powrót”, w którym<br />

poszukuje raju. Znajduje go w sobie, w swojej duszy, która wreszcie<br />

osiągnęła spokój. Dla poety arkadią jest wolność:<br />

Ścichł wrzask szczęk i śpiew,<br />

Z ust wypluwam lepki piach<br />

Przez bezludny step<br />

Wieje zimny wiatr<br />

Tu i ówdzie strzęp<br />

Lub stopy ślad<br />

Przysypany<br />

Dokąd teraz pójdę kiedy nie istnieją już narody<br />

Zapomniany przez anioły porzucony w środku drogi<br />

Nie ma w kogo wierzyć nie ma kochać nienawidzić kogo<br />

I nie dbają o mnie światy martwy zmierzch nad moją drogą<br />

Gdzie mój ongiś raj<br />

Chcę wrócić tam<br />

Jak najprościej<br />

Szukasz raju!<br />

Szukasz raju!<br />

Na rozstajach wypatrując śladu gór?!<br />

Szukasz raju!<br />

Szukasz raju!<br />

Wszystkie drogi teraz moje kiedy wiem jak dojść do zgody<br />

Żadna burza cisza susza nie zakłóci mojej drogi<br />

Nie horyzont coraz nowy nowa wciąż fatamorgana<br />

Ale obraz świata sponad szczytu duszy oglądany<br />

Tam dziś wspiąłem się<br />

Znalazłem raj<br />

Raj bez granic<br />

Jesteś w raju<br />

Jesteś w raju<br />

Arkadia to głównie miejsce, ale oznacza również stan ducha,<br />

przestrzeń naszych marzeń, pragnień i możliwości. Świat ludzkich<br />

pasji i namiętności. Dla młodzieży, która pisała na ten temat zadanie<br />

domowe, arkadią jest własny pokój, miejsce bezpieczne, przyjaciele,<br />

rodzina, dom.<br />

Dla Anny Jantar arkadią jest drugi człowiek, ukochany:<br />

Już wiem gdzie jest Arkadia<br />

szczęścia kraj, gdzie słońce świeci poprzez deszcz<br />

gdzie można dni jak świeże kwiaty rwać<br />

Przy Tobie jest Arkadia szczęścia kraj<br />

tak piękna nawet w blasku świec<br />

i taką mi krainę kiedyś dasz<br />

ty ją też będziesz mieć.<br />

W przytoczonym na początku wierszu K. I. Gałczyńskiego<br />

„Prośba o wyspy szczęśliwe” arkadią jest miłość:<br />

A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź…<br />

wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj<br />

ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań…<br />

Każdy człowiek dąży do szczęścia, marzy o nim, poszukuje.<br />

Należy jednak pamiętać, że szczęście nie może być pretekstem do<br />

tego, aby się odwracać od rzeczywistości, od cierpienia. Papież<br />

Benedykt XVI powiedział na spotkaniu z młodzieżą: ”Każdy<br />

młody człowiek ma ambicję do szczęścia”. Powinien go szukać<br />

wokół siebie, ale nade wszystko w sobie, ukrytych zakamarkach<br />

swego serca, duszy. Jeśli znajdzie choćby namiastkę… to już będzie<br />

szczęście. Życzę państwu, by arkadia nie była tylko marzeniem…<br />

33


SESJA KULTUROWA<br />

Dziedzictwo Starożytnej Grecji<br />

w medycynie<br />

i kulturze zdrowotnej<br />

Bogusław Burger<br />

Bogusław Burger<br />

Kiedy szukamy początków, wyobrażeń i idei, zwracamy się<br />

w stronę starożytnych Greków.<br />

Mówimy: już starożytni Grecy…<br />

Spróbuję powiedzieć, co w rzeczywistości<br />

pozostało z tamtych czasów<br />

w naszej świadomości, tradycji, a może<br />

również we współczesnej praktycznej<br />

medycynie. Czy współczesny lekarz<br />

posługuje się poza mianownictwem<br />

i dość niejasnym poczuciem tradycji<br />

i ciągłości spuścizną starogreckich<br />

„przodków”.<br />

W każdej niemal dziedzinie ludzkiej<br />

działalności zdołano stworzyć<br />

w tamtych czasach dzieła zapierające<br />

dech w piersiach. Do czasów odrodzenia<br />

nie było podobnej erupcji<br />

ludzkiej myśli. Początki medycyny<br />

greckiej związane są z religią Greków,<br />

zwłaszcza ze świątyniami, poświęconymi<br />

tym bóstwom, które według<br />

mitologii roztaczały opiekę nad zdrowiem<br />

i życiem człowieka. Najbardziej<br />

czczony był, jako bóg medycyny,<br />

znany też z „Iliady” Asklepios, któremu<br />

wystawiono liczne świątynie (ponad<br />

320), z których najsławniejsze i najbardziej<br />

uczęszczane były świątynie<br />

w Epidaurze i na wyspie Kos. Asklepiosa<br />

przedstawiano jako pięknego<br />

mężczyznę, opierającego się na lasce,<br />

z wężem dookoła niej.<br />

Postać ta jest dziś przedstawiana<br />

jako symbol medycyny. Asklepios<br />

miał córki: Higieja − bogini zdrowia<br />

(stąd dzisiejsza higiena) i Panacea<br />

− wszystko lecząca (stąd lek, który<br />

pomagać ma na wszystkie dolegliwości,<br />

nazywamy dziś panaceum).<br />

Wierzono, że chorobę zsyłają bogowie<br />

jako karę. Zadaniem lekarza było<br />

rozpoznać, jaką ofiarę należy złożyć,<br />

by przebłagać rozgniewane bóstwo.<br />

Rzesze chorych nawiedzały świątynie<br />

Asklepiosa, by po kąpieli, piciu wód<br />

zdrojowych, oczyszczeniu, poście<br />

i ofiarach złożonych bóstwom, spędzić<br />

noc w świątyni. Sen służył temu,<br />

by następnego dnia opowiedzieć<br />

kapłanom o tym, co się śniło i zastosować<br />

odpowiednie leczenie. Chorzy,<br />

którzy odzyskiwali utracone zdrowie<br />

składali dary tzw. vota, wyobrażające<br />

chore części ciała.<br />

W VI w. p.n.e. rozpoczyna się<br />

w Grecji ruch umysłowy, który w ciągu<br />

paru stuleci zakresem rozwiązywanych<br />

zagadnień sięgnął wyżyn filozofii,<br />

na jakie umysł ludzki mógł kiedykolwiek<br />

dotrzeć. Doprowadziło to<br />

do powstania systemów filozoficznych,<br />

mających olbrzymie znaczenie<br />

w historii myśli ludzkiej w ogóle,<br />

a także w dziejach medycyny i filozofii<br />

przyrody.<br />

Demokryt (460-360 p.n.e.) zapoczątkował<br />

system mechanistycznego<br />

pojmowania przyrody. Zdaniem<br />

Demokryta, cały świat składa<br />

się jedynie z drobnych, dalej już niepodzielnych<br />

ciałek, które poruszają<br />

się w pustej przestrzeni, nazwał je<br />

atomami. Rozmaitość przedmiotów<br />

pochodzi stąd, że atomy układają się<br />

i poruszają w najrozmaitszy sposób.<br />

Barwy, dźwięki nie są rzeczywiste, ale<br />

pochodzą z różnego układu i ruchu<br />

atomów. Zadziwiające jak teoria ta<br />

znajduje potwierdzenie w naszej<br />

współczesnej wiedzy.<br />

Amoksymenes z Miletu uznawał za<br />

pramaterię powietrze, co znalazło swój<br />

odpowiednik medyczny w poglądach<br />

szkoły krotolońskiej.<br />

Tales z Miletu przyjmował za pramaterię<br />

wodę, co stanowiło podstawę<br />

teorii humoralnej, tworzącej przez<br />

34


SESJA KULTUROWA<br />

▶ Bogusław Burger<br />

długie wieki podstawę medycyny.<br />

Za podstawowe składniki organizmu<br />

uznawano żółć i śluz, krew i czarną<br />

żółć. Ich równowaga decyduje o stanie<br />

zdrowia człowieka. Właściwą przyczynę<br />

życia stanowi ciepło naturalne,<br />

które za pośrednictwem pneumy roznoszone<br />

jest po całym organizmie,<br />

poprzez naczynia krwionośne. Mózg<br />

jest siedzibą ducha, dzięki swej gąbczastej<br />

budowie chłonie wilgoć. Stąd<br />

np. traktowano wydzielinę z nosa,<br />

jako wydzielinę mózgu.<br />

Głównym przedstawicielem szkoły<br />

knidyjskiej był Hipokrates. Mówimy:<br />

Hipokrates pater medicinae est, przysięga<br />

Hipokratesa, ale co o nim wiemy<br />

i czy to, co mu przypisujemy to jego<br />

osiągnięcia? Hipokrates urodził się<br />

na wyspie Kos ok. 460 r. p.n.e.. Medycyny<br />

uczył się od swego ojca, po czym<br />

podróżował po całej Grecji. Bliższe<br />

szczegóły jego życia nie są znane.<br />

Już za życia cieszył się sławą i uznaniem.<br />

Zakładał on, że choroba jest nie<br />

tylko cierpieniem, ale przede wszystkim<br />

zaburzeniem czynności. Hipokrates<br />

nie wyszukiwał wydzielonych<br />

chorób, ale na podstawie objawów,<br />

w opisywaniu których był niedościgłym<br />

mistrzem, starał się zrozumieć<br />

do jakiego zaburzenia doszło i wtedy<br />

dopiero określał rokowanie i ustalał<br />

postępowanie lecznicze. Koncepcja<br />

ta z modyfikacjami dotarła do XVIII w.<br />

Stworzenie podstaw patologii opartej<br />

na filozofii miało służyć zasadniczemu<br />

celowi: przywróceniu zdrowia choremu.<br />

Pisma Hipokratesa po śmierci<br />

autora zostały zebrane. To, co spisano<br />

nosi dziś nazwę Corpus Hipokraticum.<br />

Hipokratesa nazywamy ojcem medycyny.<br />

Sąd ta wydała historia z wielu<br />

powodów. Pisma jego są najstarszym,<br />

pełnym podręcznikiem medycyny.<br />

Hipokrates zajmował stanowisko<br />

czysto lekarskie. Wypowiadał głębokie<br />

prawdy ogólne, które po wsze<br />

czasy były i są prawdziwe. W genialny<br />

sposób przeczuł i przewidział wiele<br />

poglądów z dziedziny fizjologii i patologii.<br />

Był pierwszym, który oddzielił<br />

medycynę od filozofii spekulacyjnej.<br />

Przyznawał też, że medycyna ma<br />

swoje ograniczenia, ale niewątpliwie<br />

jest sztuką pożyteczną. Primum non<br />

noce re − przede wszystkim nie szkodzić.<br />

Ten aforyzm powtarzany jest do<br />

dziś. Contraria contrariis curantur −<br />

przeciwne niech będzie leczone przeciwnym,<br />

np. ciepłe − zimnym, mokre<br />

− suchym; miało to na celu przywrócenie<br />

zaburzonej równowagi.<br />

Lekarze wiedzą, ze opisana przez<br />

niego twarz „facies Hipokratica”,<br />

której wygląd to „nos kończysty, oczy<br />

wpadłe, uszy zimne, skóra wokoło<br />

czoła twarda, napięta i sucha, barwa<br />

całej twarzy zielonkawoblada albo<br />

sina albo ołowista” − to oznaki zbliżającej<br />

się śmierci.<br />

Chirurgia Hipokratesa stała wysoko.<br />

Greckie gimnazja i szkoły atletów<br />

przyczyniły się do rozwoju chirurgii.<br />

Najlepiej opisywano uszkodzenia kości<br />

i stawów. Podane przez Hipokratesa<br />

leczenie złamań, zwichnięć i ran,<br />

będzie uważane za wzorowe przez<br />

długie wieki. Staw biodrowy po zwichnięciu<br />

ciągle nastawiamy metodą<br />

Hipokratesa, a estetyczny i trwały opatrunek<br />

głowy, to czepiec Hipokratesa.<br />

Nie zszywano ran, a penetrujące rany<br />

klatki piersiowej uważano za śmiertelne.<br />

Znano powikłanie ran tężcem<br />

i zgorzelą gazową. W urazach głowy<br />

rozróżniano porażenie przeciwległej<br />

połowy ciała. Instrumentarium chirurgiczne<br />

było bardzo bogate. Stosowano<br />

narzędzia z brązu, zgłębniki,<br />

skalpele, raspatory, trepany, kleszcze,<br />

były też używane szyny i wyciągi.<br />

„Vita brevis, ars longa, tempus praeceps experimentum periculosum,<br />

iudicium difficile” − życie krótkie, sztuka długa,<br />

sposobność przemijająca, doświadczenie złudne, wyrokowanie<br />

trudne.<br />

Hipokrates<br />

Medycyna Hipokratesa imponuje<br />

swoim wysokim poziomem, świadcząc<br />

również o bardzo dawnym, wieki<br />

trwającym pochodzeniu i rozwoju.<br />

Hipokrates uporządkował empirię<br />

kapłanów greckich, opierając ją na<br />

umiarkowanym racjonalizmie, na<br />

teoriach ujętych po raz pierwszy<br />

w pewien całokształt naukowy, na<br />

patogenezie humoralnej i na rozumowaniu.<br />

Tym sposobem medycyna<br />

hipokratejska jest racjonalno-empiryczna.<br />

Jest przede wszystkim sztuką,<br />

ale zaczyna też być młodą nauką, niewolną<br />

od spekulacji, niepopartą jeszcze<br />

eksperymentem, ale niewątpliwie<br />

nauką, wymagającą ścisłego postrzegania<br />

i bardzo systematyczną. Trudności,<br />

z którymi walczy medycyna<br />

Hipokrates doskonale widział. Ujął je<br />

w swoim najpiękniejszym aforyzmie:<br />

Vita brevis, ars longa, tempus praeceps<br />

experimentum periculosum, iudicium<br />

difficile − Życie krótkie, sztuka długa,<br />

sposobność przemijająca, doświadczenie<br />

złudne, wyrokowanie trudne.<br />

W tym aforyzmie zawarty jest ogólny<br />

pogląd filozoficzny Hipokratesa na<br />

medycynę. Najważniejsze jest osobiste<br />

doświadczenie, cóż, kiedy życie<br />

jest takie krótkie. Natomiast sztuka<br />

lekarska, przechodząca z pokolenia<br />

na pokolenie, ciągnie się i rozwija bez<br />

końca. Zawód lekarski był w owym<br />

czasie jakby rzemiosłem, któremu<br />

każdy mógł się poświęcić. Zapewne<br />

sami więc lekarze starali się o stworzenie<br />

i utrzymanie godności i powagi<br />

lekarza wyuczonego. Przemawia za<br />

tym tzw. przysięga Hipokratesa, który<br />

młody lekarz musiał składać po ukoń-<br />

35


SESJA KULTUROWA<br />

▶ Bogusław Burger<br />

czeniu nauki. Nie jest ona ani jedyna,<br />

ani najstarsza. Starsza jest egipskiego<br />

lekarza Imenhotepa, z ok. 2600 p.n.e..<br />

Jednak to przysięga Hipokratesa była<br />

przez wieki fundamentem etycznym<br />

cywilizowanej medycyny.<br />

Dlaczego archaiczny tekst jest tak<br />

ważny? Po pierwsze odwołuje się do<br />

najgłębszej z możliwych motywacji.<br />

Motywacji religijnej. Nie chodzi<br />

o dosłowne przywoływanie Apollona<br />

lub Asklepiosa. Grecka postawa<br />

filozoficzna doskonale zgadzała się<br />

z chrześcijańskim podejściem, symbolizowanym<br />

przez ewangeliczną<br />

przypowieść o miłosiernym Samarytaninie.<br />

Po drugie stawia w centrum<br />

pacjenta i jego dobro. Dziś jest to akt<br />

zwyczajowy, nie powodujący skutków<br />

prawnych, ale ważny dla absolwentów<br />

medycyny, bo uświadamiają<br />

sobie odpowiedzialność, która na nich<br />

spoczywa.<br />

Dziedzictwo Hipokratesa, twórczo,<br />

ale i krytycznie rozwijane przez<br />

Galena w Rzymie, a następnie porzucone<br />

i zapomniane stanowi w naszym<br />

kręgu kulturowym nie tylko podstawę<br />

medycyny, ale jest również symbolem<br />

ciągłości w nauce.<br />

Ale przecież człowiek w starożytnej<br />

Grecji chorował tylko od czasu do<br />

czasu. Wychowywany był np. w Sparcie,<br />

na surowych zasadach, gdzie<br />

porzucano słabe i chore noworodki;<br />

oddawał się szkoleniu wojskowemu,<br />

gdzie również z wielką dbałością<br />

traktowano tężyznę fizyczną, czego<br />

najbardziej dobitnym przykładem<br />

był sport i sprawność, które swoje<br />

apogeum znajdowały w igrzyskach<br />

olimpijskich. Miał je zainaugurować<br />

Herakles w 776 r. p.n.e.. Olimpijskie,<br />

bo odbywały się w Olimpii − głównym<br />

ośrodku kultu Zeusa, łącząc pobożność<br />

z rywalizacją. Każde szanujące<br />

się miasto miało własny stadion.<br />

Atleci, wyłącznie mężczyźni, współzawodniczyli<br />

w dziesięciu dyscyplinach<br />

np. skoku w dal, rzucie dyskiem,<br />

oszczepem, biegach, zapasach. Pankration<br />

był formą walki na pięści,<br />

gdzie należało zmusić przeciwnika do<br />

poddania się. Lekkoatletą wszechczasów<br />

okazał się Milon z Krotonu, który<br />

„Należy budzić się wcześniej, ale wstawać nie wcześniej, niż<br />

zniknie ociężałość i odurzenie nocne. Kto młody i krzepki,<br />

powinien możliwie przed wschodem Słońca odbyć spacer.<br />

Po wstaniu należy masować kark i głowę, i natrzeć całe<br />

ciało oliwą.”<br />

Diokles z Korytos<br />

zwyciężył w zapasach w pięciu kolejnych<br />

olimpiadach. Ostatnie igrzyska<br />

odbyły się 389 r. n.e. Wznowiono je po<br />

ponad 1500-letniej przerwie, w 1896 r.<br />

Zwycięstwa na Olimpiadach przynosiły<br />

wielką sławę atletom i ich rodzinnym<br />

miastom. Na czoło wybijała się<br />

Sparta. Święty Paweł zapewne też był<br />

kibicem, a może i zawodnikiem. Napisał<br />

przecież: „W dobrych zawodach<br />

wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiarę<br />

ustrzegłem”.<br />

W miastach greckich funkcjonowały<br />

też zasady higieny, które w nie<br />

zawsze uświadomiony sposób przeciwdziałały<br />

powstawaniu epidemii<br />

− odpowiednik naszych stacji sanitarno-epidemiologicznych.<br />

Miasta posiadały<br />

studniarza. Policjanci pilnowali,<br />

aby śmieci i nieczystości wywożono<br />

za miasto, nie bliżej niż 2 km za<br />

mury. Gdy ktoś umarł na ulicy niewolnicy<br />

państwowi zbierali jego zwłoki.<br />

Dozorcy targowi pilnowali, aby żywność<br />

była czysta i nie fałszowana.<br />

Rozprawy hipokratejskie wymieniają<br />

zdrowy tryb życia jako naczelną<br />

zasadę zapobiegania chorobom. Hipokrates<br />

zaleca dla zachowania zdrowia<br />

umiarkowanie w jedzeniu, śnie<br />

i życiu płciowym oraz pochwala<br />

kąpiele i masaże. Diokles z Korytos<br />

tworzy schemat idealnego rozkładu<br />

dnia: dbanie o zdrowie zaczyna się już<br />

w chwili obudzenia: „Należy budzić się<br />

wcześniej, ale wstawać nie wcześniej,<br />

niż zniknie ociężałość i odurzenie<br />

nocne. Kto młody i krzepki, powinien<br />

możliwie przed wschodem Słońca<br />

odbyć spacer. Po wstaniu należy<br />

masować kark i głowę, i natrzeć całe<br />

ciało oliwą.”<br />

Prosta dieta starożytnych Greków,<br />

którą dziś nazywamy w pewnym<br />

przybliżeniu dietą śródziemnomorską,<br />

zbliżona jest do ideału piramidy<br />

żywieniowej. Nadal zaleca się jedzenie<br />

dużych ilości warzyw i owoców, ryb<br />

i owoców morza, ziarnistego chleba,<br />

a unikanie zwierzęcych tłuszczów<br />

i czerwonego mięsa.<br />

Ta, w wielkim skrócie pokazana<br />

tradycja medycyny leczniczej i kultury<br />

zdrowotnej, stanowi dziś dla nas<br />

dowód, że to, co wielkie w ludzkiej<br />

myśli i działaniu, pozostaje na zawsze<br />

oraz jest źródłem wiedzy i spuścizny,<br />

do której można, a nawet należy<br />

ciągle się odwoływać, chyląc czoła<br />

przed wielkością dokonań naszych<br />

przodków.<br />

36


SESJA KULTUROWA<br />

▶ Ignacy Einhorn<br />

Medycyna i żywienie<br />

w Biblii<br />

co zawdzięczamy Biblii<br />

Dr. Ignacy Einhorn<br />

Dr. Ignacy Einhorn<br />

Geneza medycyny żydowskiej<br />

oraz całokształtu zagadnień<br />

związanych z szeroko<br />

rozumianą ochroną zdrowia sięga Biblii<br />

i czasów rozwoju nauk talmudycznych 1 .<br />

Nie rozwijała się ona samoistnie − na<br />

medycynę talmudyczną duży wpływ<br />

wywarły m.in. nauki babilońskie. W Torze<br />

znajduje się zapis, że to kapłani rozstrzygali<br />

o tym, czy chory jest czysty bądź<br />

nieczysty rytualnie i czy w ogóle został<br />

dotkniety chorobą. Świadczy to o znajomości<br />

anatomii, fizjologii i patologii.<br />

W początkowym okresie wiele dolegliwości<br />

(zwłaszcza ogólne infekcje, choroby<br />

skóry i choroby umysłowe) traktowano<br />

jako zrządzenie boskie, którego<br />

właściwie nie można było wyleczyć, ale<br />

można było „odwrócić” przez modły<br />

i pokutę. Do czasów średniowiecza choroby<br />

postrzegane były jako działanie Boga<br />

lub demonów, dlatego też odwoływano się<br />

do magicznych recept. Najważniejszymi<br />

metodami leczniczymi było wówczas<br />

zamawianie choroby, a także metody naturalne<br />

(ziołolecznictwo i kuracje wodne).<br />

Jedną z najstarszych chorób, która<br />

została wspomniana już w Torze był<br />

trąd 2 . Uważany on był za skutek działania<br />

tajemniczych sił lub za boski sąd za<br />

popełnione grzechy (Kpł 13, 14). Była<br />

to dolegliwość niekoniecznie tożsama<br />

z prawdziwym trądem − atakująca skórę,<br />

włosy, odzież, a nawet domy. Interpretowano<br />

ją m.in. jako karę za oddawanie<br />

się złośliwemu plotkowaniu lub piętno,<br />

jakie dotykało dzieci zrodzone ze stosunków<br />

płciowych z kobietą miesiączkującą.<br />

Jednak już w czasach biblijnych dostrzegano<br />

konieczność izolowania chorych<br />

i przestrzegania szczególnych zasad profilaktyki:<br />

„Przez cały czas trwania tej choroby<br />

będzie nieczysty. Będzie mieszkał<br />

w odosobnieniu. Jego mieszkanie będzie<br />

poza obozem” (Kpł 13, 46). Po wyleczeniu<br />

się ozdrowieniec musiał poddać się rytualnemu<br />

oczyszczeniu − powinien złożyć<br />

w ofierze zwierzęta, wyprać ubranie,<br />

zgolić włosy i wykąpać się (Kpł 14, 1-20).<br />

W Biblii ponadto wymieniono i opisano<br />

rzeżączkę, padaczkę i liczne schorzenia<br />

psychiczne.<br />

W Talmudzie można odnaleźć wiele<br />

interesujących fragmentów, które nie<br />

tylko obrazują stan ówczesnej wiedzy<br />

medycznej, ale stanowią swoistą kompilację<br />

paramedycznej wiedzy z wierzeniami<br />

pogańskimi. Wiele ze współczesnych<br />

dziedzin medycyny nie było obce Izraelitom.<br />

Zaskakiwali wiedzą anatomiczną:<br />

„Uważano, że ciało ludzkie składa się<br />

z 248 członów (określano w ten sposób<br />

kości z przyczepionymi do nich mięśniami<br />

lub ścięgnami). I tak naliczono<br />

100 członów występujących parami,<br />

symetrycznie (razem 200 członów), oraz<br />

48 członów występujących pojedynczo.<br />

Każdy z owych członów miał swoją<br />

nazwę i jego funkcje były ściśle określone”<br />

(Ohalot 1, 8).<br />

Medykom żydowskim nie były obce<br />

takie dziedziny wiedzy medycznej jak<br />

chirurgia i położnictwo: „W dziedzinie<br />

położnictwa uważano, iż w trzech<br />

pierwszych miesiącach ciąży dziecko<br />

leży w dolnej części macicy, w następnych<br />

trzech miesiącach zajmuje jej część<br />

środkową, a w ostatnich trzech miesiącach<br />

dziecko znajduje się w górnej części<br />

macicy. A gdy przychodzi czas porodu,<br />

dziecko się obraca, powodując bóle porodowe.<br />

Uważano także, że dziecko płci<br />

żeńskiej powoduje silniejsze bóle aniżeli<br />

dziecko płci męskiej”. (Nida 31 A).<br />

Rola medyka, a później lekarza w tradycyjnej<br />

gminie żydowskiej była specyficzna.<br />

Samą chorobę przez długi czas<br />

traktowano jako karę zesłaną przez Jahwe<br />

− medyk więc stawał się kimś, kto niejako<br />

ingeruje w boskie wyroki. Najtrafniej<br />

oddaje to cytat z Talmudu: „Życie ludzkie<br />

jest podobne do rośliny stworzonej<br />

przez Boga, ale która wymaga nawożenia,<br />

podlewania i pielęgnacji, aby lepiej rosła.<br />

Ciało ludzkie jest ową rośliną, a lekarz jest<br />

podobny do rolnika”. (Midrasz Samuel 4).<br />

37


SESJA KULTUROWA<br />

▶ Ignacy Einhorn<br />

Społeczność żydowska przywiązywała<br />

duże znaczenie do zdrowia, w związku<br />

z czym medyk odgrywał istotną rolę<br />

w życiu społecznym gminy żydowskiej.<br />

Mędrcy żydowscy zalecali: „Uczeń mędrców<br />

nie powinien mieszkać w mieście,<br />

gdzie nie ma lekarza” (Sanh. 17 b), ponieważ<br />

w przypadku choroby jego niedyspozycja<br />

mogła się przeciągać, a wówczas<br />

musiałby przerwać naukę na dłuższy czas.<br />

Profesja lekarza była bardzo szanowana,<br />

ale o ludziach ją wykonujących wyrażano<br />

się różnie, często potępiając ich postępki:<br />

„Najlepszy z lekarzy nadaje się do gehenny”<br />

(Kid. 82 a) 3 . Przyczyn takiego podejścia<br />

szukać można w innym zdaniu: „Lekarz<br />

za nic nie wart nic, a z lekarza, który jest<br />

daleko, (pożytek taki jak ze) ślepego oka”<br />

B.k. 85 a). Ale także w Talmudzie można<br />

znaleźć opowieści o lekarzach, którzy nie<br />

pobierali honorariów lekarskich od ubogich<br />

− za usługi lekarskie płacili im tylko<br />

ci, których było na to stać, a samą zapłatę<br />

uważali za słuszną.<br />

Dbałość o własne ciało wynikała<br />

w religii żydowskiej z nakazów religijnych.<br />

Ciało i dusza są według mędrców<br />

żydowskich zespolone i będą sądzone<br />

jednakowo, stąd też zainteresowanie sprawami<br />

ciała miało swój aspekt religijny.<br />

W narodzie żydowskim bardzo popularny<br />

był pogląd, że ciało i dusza są w równym<br />

stopniu odpowiedzialne za sposób, w jaki<br />

człowiek prowadzi się za życia, gdyż jedno<br />

oddziałuje na drugie. Zła dusza deprawuje<br />

ciało, a chore ciało nie może być<br />

skutecznym narzędziem, dzięki któremu<br />

może funkcjonować czysta dusza. Stąd też<br />

religia determinowała nakazy dotyczące<br />

higieny, ale także sposób odżywiania się<br />

i stosowanie się do zaleceń lekarskich.<br />

Tematem często poruszanym w Torze<br />

było rytualne obmywanie się wodą. Ablucje<br />

te (hebr. twila) wynikały z zasad czystości<br />

i nieczystości rytualnej. Najważniejszą<br />

formą rytualnego obmycia się było<br />

całkowite zanurzenie ciała w mykwie,<br />

czyli zbiorniku „wody żywej” (bieżącej).<br />

Mykwa powinna być utworzona na bazie<br />

wody deszczowej w połączeniu z wodociągową.<br />

Żydzi zanurzali się w niej w określonych<br />

sytuacjach − kobiety po menstruacji<br />

(nida), nawróceni na judaizm oraz mężczyźni<br />

przed świętem Jom Kipur. Inną<br />

formę ablucji stanowiło rytualne mycie<br />

rąk, które polegało na polewaniu każdej<br />

z rąk z osobna wodą z naczynia. Tej czynności<br />

należało dokonywać rano po obudzeniu<br />

się, przed modlitwami, spożywaniem<br />

chleba, po powrocie z cmentarza czy<br />

„Życie ludzkie jest podobne do rośliny stworzonej przez Boga, ale która<br />

wymaga nawożenia, podlewania i pielęgnacji, aby lepiej rosła. Ciało<br />

ludzkie jest ową rośliną, a lekarz jest podobny do rolnika”.<br />

(Midrasz Samuel 4).<br />

po kontakcie ze zmarłym. Przestrzeganie<br />

tej zasady wielokrotnie chroniło Żydów<br />

przed epidemiami nękającymi średniowieczną<br />

Europę, gdzie poziom higieny<br />

i profilaktyki wśród ludności chrześcijańskiej<br />

pozostawał na bardzo niskim poziomie.<br />

Jednym z podstawowych zaleceń<br />

było prowadzenie higienicznego trybu<br />

życia. Talmud przestrzegał, aby unikać<br />

nadmiaru w różnych dziedzinach życia:<br />

„W ośmiu rzeczach nadmiar jest szkodliwy,<br />

a umiarkowanie korzystne: podróż,<br />

stosunki płciowe, bogactwo, praca, wino,<br />

sen, gorąca woda (do picia i mycia) i puszczanie<br />

krwi” (Git. 70 a). Ponadto należało<br />

przestrzegać odpoczynku nocnego: „Noc<br />

stworzona została do spania” (Eruw 65 a)<br />

− jak mówił jeden z mędrców.<br />

W Talmudzie dostrzeżono nawet<br />

związki pomiędzy psyche a somą, dlatego<br />

też doradzano, aby zachować pogodny<br />

i radosny nastrój. Mędrcy twierdzili, że<br />

„wzdychanie łamie całe ciało człowieka”<br />

(Ber. 58 b), a „Złe oko (zawiść), złe skłonności<br />

i nienawiść do bliźnich wypędzają<br />

człowieka z tego świata” (Awot 2, 16).<br />

Na szczególną uwagę zasługuje fakt,<br />

że już kilkaset lat temu uczeni żydowscy<br />

posiadali wiedzę na temat wpływu środowiska<br />

na kondycję człowieka. Prawo<br />

zabraniało wszystkiego, co mogło stanowić<br />

zagrożenie dla zdrowia mieszkańców<br />

miasta. W jednym z rozporządzeń dotyczących<br />

tej dziedziny czytamy: „Miejsce<br />

składania padłych zwierząt, cmentarz<br />

oraz garbarnia nie mogą leżeć w odległości<br />

mniejszej niż pięćdziesiąt łokci od<br />

miasta. Garbarnie wolno założyć jedynie<br />

na wschód od miasta” (B. b. 2, 8 i nast.).<br />

Inne wskazówki lekarskie dotyczyły<br />

nacierania ciała, masaży i puszczania<br />

krwi. Wierzono, że: „Gdy przybywa krwi,<br />

przybywa chorób skórnych” (Bech. 44 b),<br />

dlatego zalecano zabiegi stawiania baniek<br />

i puszczania krwi.<br />

Tradycją związaną z zasadami przestrzegania<br />

higieny, a wywodzącą się<br />

z Biblii jest obrzezanie 4 . Stanowi ono<br />

bardzo stary zwyczaj, znany i stosowany<br />

przez wiele ludów. W starożytnym Egipcie<br />

zabieg ten zarezerwowany był tylko dla<br />

wyższych klas społecznych − arystokracji<br />

i kapłanów. W religii żydowskiej bierze<br />

swój początek z Księgi Rodzaju (Bereszit),<br />

od praojca Abrahama: „Przymierze<br />

moje, które zawieram między Mną a tobą<br />

oraz twoim potomstwem, będzie trwało<br />

z pokolenia na pokolenie jako przymierze<br />

wieczne (...). Wszyscy wasi mężczyźni<br />

mają być obrzezani: będziecie obrzezywali<br />

ciało napletka na znak przymierza<br />

waszego ze Mną. Z pokolenia w pokolenie,<br />

każde wasze dziecko płci męskiej, gdy<br />

będzie miało osiem dni, ma być obrzezane.<br />

Przymierze moje, przymierze obrzezania,<br />

będzie przymierzem na zawsze” 5 . Operacji<br />

obrzezania dokonywał specjalista w tej<br />

dziedzinie (mohel); pierwotnie obowiązek<br />

ten spoczywał na ojcu chłopca.<br />

Z obowiązku obrzezania zwolnieni<br />

byli chorzy na hemofilię, co jednak nie<br />

przeszkadzało im zostać pełnoprawnymi<br />

członkami religijnej społeczności żydowskiej.<br />

Na marginesie warto dodać, że<br />

Żydzi już w czasach starożytnych potrafili<br />

38


SESJA KULTUROWA<br />

▶ Ignacy Einhorn<br />

dobrze zdiagnozować hemofilię, a w II w.<br />

n.e. została ona dokładnie opisana w Talmudzie<br />

(w Europie rozpoznano tę chorobę<br />

dopiero w XVII w.).<br />

Zdrowotne i higieniczne znaczenie<br />

obrzezania, zwłaszcza wśród ludów semickich<br />

żyjących w gorącym klimacie, znane<br />

było od dawna. Jednakże należy pamiętać,<br />

że w judaizmie, a później także w islamie<br />

zabieg ten miał i ma po dziś dzień przede<br />

wszystkim wymiar religijny.<br />

W życiu religijnych Żydów zjawiskiem<br />

obcym nie była także regulacja urodzin.<br />

Jednakże podstawowy nakaz, jaki judaizm<br />

stawiał przed swoimi wyznawcami,<br />

dotyczył właśnie prokreacji. Już Adam<br />

otrzymał od Jahwe polecenie: „Bądźcie<br />

płodni i rozmnażajcie się” (Rdz 1, 28).<br />

Zdanie to stanowiło podstawę żydowskiego<br />

podejścia do kwestii kontroli<br />

urodzin. Twierdzono, że każda żydowska<br />

rodzina powinna się przynajmniej<br />

odtworzyć, wydając na świat jednego syna<br />

i córkę, natomiast duża rodzina stanowiła<br />

znak Bożego błogosławieństwa. Talmud<br />

dopuszczał niektóre metody antykoncepcji<br />

(zwłaszcza te, które jak najmniej ingerowały<br />

w sam akt płciowy), którymi kobiety<br />

mogły się posługiwać w określonych okolicznościach.<br />

Uzasadniano to faktem, że to<br />

przecież Adam, a nie Ewa otrzymał nakaz<br />

rozmnażania się. Zdecydowanie zakazany<br />

był coitus interruptus, za który to ukarano<br />

biblijnego Onana (Rdz 38, 9-10).<br />

Formę kontroli urodzin stanowiły<br />

także zasady czystości rodzinnej (tohorat<br />

ha − miszpacha) − nakazy rytualne<br />

powstrzymania się od współżycia związane<br />

z naturalnym cyklem płodności<br />

kobiet.<br />

Zasady odżywiania<br />

Żydowskie reguły odżywiania<br />

określane są pojęciem<br />

kaszrut i zostały ustanowione<br />

na podstawie Tory. Jednym ze sposobów<br />

interpretacji powstania i znaczenia<br />

praw dotyczących żywności były względy<br />

zdrowotne. Ponadto dostrzegano w nich<br />

sposób samodoskonalenia i samokontroli,<br />

a także drogę wybraną przez Stwórcę do<br />

uświęcenia narodu wybranego (Kpł 11,<br />

44-45). Przestrzeganie zasad kaszrut jest<br />

jednym z ważniejszych sposobów uczenia<br />

się i przestrzegania dyscypliny moralnej.<br />

Została im poświęcona ogromna literatura,<br />

co wynikało z faktu, że problem ten<br />

był niezwykle skomplikowany i wymagał<br />

częstej konsultacji rabinów. Reguły<br />

kaszrut ograniczają się do kilku podstawowych<br />

zasad:<br />

− zakazu spożywania krwi: „Nie<br />

będziecie jedli mięsa z duszą jego, to<br />

jest z krwią jego” (Rdz 17, 10), z którego<br />

wynika nakaz specjalnego przygotowania<br />

mięsa, czyli uboju rytualnego (szechity);<br />

czyli metody rytualnego zabijania ssaków<br />

i ptaków przez szybkie przecięcie ostrym<br />

nożem gardła zwierzęcia; dokonywana<br />

była przez wyszkolonych rzezaków (szochetów);<br />

− zaleceń spożywania mięsa zwierząt<br />

określanych według Tory mianem rytu-<br />

alnie „czystych” − „To są zwierzęta, które<br />

będziecie jeść: woły, owce, kozy, jelenie,<br />

gazele, daniele, kozice, antylopy, bawoły,<br />

sarny. Będziecie jedli każde bydlę mające<br />

kopyto, rozszczepioną na dwoje racicę<br />

i przeżuwające” (Pwt 14, 4-7);<br />

− oddzielenia potraw mięsnych od<br />

potraw mlecznych, która to zasada również<br />

bierze swój początek z Tory: „Nie<br />

będziesz jadł koźlęcia w mleku matki<br />

jego” (Wj 23, 13).<br />

Nakaz ten został uściślony i drobiazgowo<br />

opracowany w Talmudzie. Pojawiły<br />

się w nim dokładne wytyczne dotyczące<br />

sposobu spożywania określonego rodzaju<br />

potraw. Ustalono nawet, że pomiędzy zjedzeniem<br />

potraw mięsnych a spożyciem<br />

mleka i jego przetworów powinno upłynąć<br />

sześć godzin (jednakże odwrotnie, tzn.<br />

między mlekiem a mięsem − tylko dwie<br />

godziny). Warto dodać, że rozdzielenie<br />

potraw pochodzenia mięsnego i nabiału<br />

miało swoje następstwa nie tylko w jedzeniu,<br />

ale także w przygotowaniu potraw.<br />

W związku z powyższym w miejscach,<br />

gdzie przygotowywano posiłki, powinny<br />

istnieć dwa komplety naczyń, garnków<br />

i sztućców.<br />

Z pokarmów roślinnych Żydom wolno<br />

spożywać prawie wszystkie, uznawane za<br />

„obojętne”, czyli produkty roślinne: owoce,<br />

warzywa, zboża, nasiona, korzenie, zioła,<br />

kwiaty, kawę, orzechy; oraz zwierzęce<br />

pozbawione krwi, a także jajka (z wyjątkiem<br />

tych, pochodzących od ptaków<br />

niekoszernych) i ryby. Wyjątkiem były<br />

owoce zaliczane do kategorii orla (owoce,<br />

których nie należy zrywać w ciągu pierwszych<br />

czterech lat od zasadzenia drzewa),<br />

a także chleb pieczony z ziarna pochodzącego<br />

z nowych zbiorów; produkty zaliczane<br />

do grupy tewel (tj. przed oddaniem<br />

dziesięciny do Świątyni Jerozolimskiej);<br />

gatunków roślin zaliczanych do kategorii<br />

kilajim (czyli powstałych ze skrzyżowania<br />

gatunków); trunków określanych mianem<br />

nesech (czyli wyprodukowanych czy nawet<br />

tylko dotkniętych przez nie-Żyda).<br />

Na przestrzeni dziejów, w diasporze<br />

reguły kaszrut odegrały istotną rolę jako<br />

cecha, która odróżniała „żydowski styl<br />

życia” od nieżydowskiego otoczenia. Tym<br />

samym przyczyniły się one do zachowania<br />

przez społeczeństwo żydowskie odrębności<br />

kulturowej.<br />

Istnieją różne hipotezy dotyczące<br />

źródeł żydowskich nakazów odżywiania.<br />

Część z nich z pewnością bierze swój<br />

początek z Tanachu − jak chociażby cały<br />

system podziału pożywienia dozwolonego<br />

na „mleczne” i „mięsne”, który to<br />

wywodzi się z jednego zdania trzykrotnie<br />

39


SESJA KULTUROWA<br />

▶ Ignacy Einhorn<br />

powtórzonego w Biblii: „Nie gotuj koźlęcia<br />

w mleku jego matki”. Jednakże spora<br />

grupa przepisów higienicznych stanowi<br />

uprawomocnienie prastarych zakazów<br />

magicznych, obowiązujących hodowców<br />

bydła.<br />

Już dawni mędrcy żydowscy byli przekonani,<br />

że sposób odżywiania się ma<br />

zasadniczy wpływ na ludzkie zdrowie,<br />

dlatego też w Talmudzie odnaleźć można<br />

wiele zaleceń dotyczących tego, co należy,<br />

a czego nie powinno się spożywać. Podstawą<br />

diety miał być chleb, który powinien<br />

być sporządzony z dobrej, pszennej<br />

mąki i spożywany na zimno: „W Babilonie<br />

krąży powiedzenie, że gorący chleb<br />

ma u swego boku gorączkę” (Szab. 4 b).<br />

Oprócz tego zalecano spożywanie soli:<br />

„Po każdej potrawie jedz sól, po każdym<br />

napoju pij wodę, a nie doznasz szkody<br />

(unikniesz choroby)” (Ber. 40 a).<br />

Jarzyny stanowiły drugą kategorię<br />

pokarmów, których spożywanie było<br />

zalecane. Żydowskie przysłowie mówiło<br />

nawet, że uczeń mędrców nie powinien<br />

mieszkać tam, gdzie nie ma jarzyn.<br />

Niektóre jarzyny uważano za zdrowsze<br />

niż inne − do tych zdrowych zaliczano<br />

soczewicę, bób, kapustę, buraki, rzodkiew<br />

oraz czosnek i cebulę. Oprócz jarzyn<br />

− za zdrowe uważano także ryby: „Kto<br />

nabiera zwyczaju jedzenia ryb, nie będzie<br />

cierpiał na niestrawność; co więcej, ryby<br />

sprawiają, że całe ciało człowieka staje<br />

się silne i dziarskie” (Ber. 40 a). Ważną<br />

rolę w diecie wyznawcy judaizmu miały<br />

odgrywać także jajka: „Jajko jest lepsze od<br />

wszelkiego innego rodzaju jedzenia mającego<br />

tę samą wielkość. Smażone jajko jest<br />

lepsze od sześciu miarek dobrej mąki,<br />

a ugotowane na twardo − lepsze od czterech”<br />

(Ber. 44 b).<br />

Jedna z zasad ściśle przestrzeganych<br />

dotyczyła zalecenia, aby jeść tylko do<br />

jednej trzeciej objętości żołądka, nie do<br />

pełnej sytości. Umiarkowana dieta stanowiła<br />

− obok przestrzegania rytualnej czystości<br />

− drugi niezbędny warunek zachowania<br />

zdrowia.<br />

Biblia hebrajska i Talmud zawierają<br />

wiedzę medyczną na niezwykłym na<br />

ówczesne czasy poziomie. Wiedza ta<br />

została sprowadzona do prostych zasad<br />

higieniczno-profilaktycznych i dietetycznych,<br />

które z czasem jednak zostały pozytywnie<br />

zweryfikowane przez współczesną<br />

medycynę i do dziś zachowują swoją<br />

aktualność.<br />

1. Biblia (hebr. Tanach) − jej nazwa hebrajska<br />

pochodzi od pierwszych liter 3 działów Biblii<br />

− Tory, Newiim i Ketuwim, obejmujących<br />

łącznie 24 księgi; Talmud (z hebr. „nauka”,<br />

„studiowanie”) to najważniejsze opracowanie<br />

ustnej Tory, spisane w formie obszernego<br />

aramejskiego komentarza do działów Miszny,<br />

czyli najstarszego zachowanego dzieła literatury<br />

rabinicznej, zredagowanego przez Jehudę<br />

ha-Nasi, a po jego śmierci uzupełnione<br />

przez uczonych z jego kręgu w III w. n.e.<br />

2. Hebr. caarat.<br />

3. Gehenna (hebr. Ge-Hinnom − Dolina Jęku lub<br />

Dolina Synów Hinnoma) − w teologii judaizmu<br />

oznacza miejsce potępienia wiecznego.<br />

4. Hebr. brit mila = dosł. przymierze obrzezania,<br />

przen. znak przymierza; jid. bris, brismile.<br />

5. Rdz 17, 7-13.<br />

Literatura<br />

Einhorn I,,<br />

Towarzystwo Ochrony Zdrowia Ludności<br />

Żydowskiej w Polsce<br />

w latach 1921-1950,<br />

Toruń 2008.<br />

red. J. H. Schoeps,<br />

Nowy Leksykon Judaistyczny ,<br />

Warszawa 2007.<br />

Unterman A.,<br />

Encyklopedia tradycji i legend żydowskich,<br />

Warszawa 2003.<br />

Zespół realizujący sztukę o Hippiaszu i Sziriku (Sesja Kulturowa 14 styczeń 2010 r.).<br />

40


SESJA KULTUROWA<br />

Ateny i Jerozolima<br />

– dwa filary kultury europejskiej<br />

Bronisław MJ Kamiński<br />

Bronisław MJ Kamiński<br />

Teoria końca historii<br />

w odniesieniu<br />

do początków<br />

W<br />

1989 r. amerykański profesor<br />

ekonomii politycznej Francis<br />

Fukujama opublikował głośny<br />

esej pt „Koniec historii”. Ten tytuł koniec<br />

historii silnie działa na wyobraźnię już ponad<br />

20 lat. Świat − wg Fukujamy − jakby ideowo<br />

wypalił się i coś się kończy. Poezja to, czy rzeczywistość,<br />

− to mowa Fukujamy, czy mowa<br />

świata? Jakaś beznadziejność, czy wołanie<br />

o nową nadzieję? Gdy coś się kończy, to<br />

powinno się coś nowego zaczynać, choć tak<br />

wcale nie musi być w prostym następstwie.<br />

Wiemy, że słońce się kiedyś wypali, zgaśnie,<br />

a zanim zgaśnie spali wszystko na naszej<br />

Ziemi. Nasza wyobraźnia nie dopuszcza<br />

jednak jakiegoś absolutnego końca Wszystkiego.<br />

Rozum mówi, że może być koniec<br />

tego wszystkiego, ale duch ludzki jest inaczej<br />

zaprogramowany, jest zaprogramowany<br />

na Nadzieję. Mamy więc w zanadrzu<br />

program ratunkowy. Może to on wiedzie<br />

nas w stronę budowy rakiet kosmicznych<br />

i poszukiwania nowych miejsc do życia<br />

w kosmosie? Nawet groźnie brzmiącą Apokalipsę<br />

Św. Jana odczytują współcześni teo-<br />

logowie − m.in. ks. dr Antonio Salas − jako<br />

orędzie nadziei. „Nie musi wcale nastąpić<br />

koniec świata” − mówi Salas. Zmierzajmy<br />

bardziej w stronę inaczej rozumianego<br />

końca świata, mianowicie: do uwolnienia<br />

się od lęków egzystencjalnych i negatywnych<br />

nastawień. To one − w naszej głowie −<br />

mogą być tym końcem wszystkiego. Akurat,<br />

jest tu stosowne miejsce by powtórzyć za<br />

Janem Pawłem II − Nie lękajcie się! Ufajmy,<br />

że wiedział, co mówi. Z tej dalekiej kosmologicznej<br />

odskoczni powróćmy na ziemię, do<br />

Fukujamy.<br />

Idee końca historii mające swoje źródła<br />

w pracach Hegla i Marksa zawładnęły nie<br />

tylko sferą rozważań teoretycznych, ale<br />

także miały wpływ na potężne przeobrażenia<br />

praktyczne. Rewolucje i wojny światowe<br />

− w rezultacie wielkich dramatycznych<br />

zmagań − spowodowały lub przyspieszyły<br />

procesy zmian systemów prawnych, rozszerzenie<br />

się praw człowieka, upowszechnienie<br />

się demokracji i liberalizmu. Europa zachodnia,<br />

jaka wyłoniła się po II wojnie światowej,<br />

a w szczególności w postaci wspólnoty<br />

europejskiej wydaje się niektórym myślicielom<br />

politycznym pewnego rodzaju końcowym<br />

stadium rozwojowym uniwersalnego<br />

państwa. Nie dostrzegają w nim zasadniczych<br />

konfliktów o tzw. wielkie sprawy, nie<br />

ma miejsca na wielkich wodzów, stają przed<br />

społeczeństwami i rządami głównie sprawy<br />

ekonomiczne. W pewnym skrócie można by<br />

myśli Fukujamy ująć tak, że zasadnicze cele,<br />

do których ludzie zmierzali w trakcie dziejów<br />

zostały osiągnięte w państwie liberalnym<br />

o uporządkowanej gospodarce rynkowej.<br />

Historia ludzkości była przede wszystkim<br />

historią konfliktów wielkich idei i systemów<br />

społeczno-politycznych, wojen militarnych<br />

i ekspansji terytorialnych, czy walką o rynki<br />

zbytu. Ponieważ, w uporządkowanym świecie<br />

liberalnej demokracji wszystkie te problemy<br />

przestają mieć charakter bezpośredniej<br />

konfrontacji, więc wojny przestają być<br />

sposobem ich rozwiązywania. Zdawałoby<br />

się więc, że wraz z zanikiem historii wojen,<br />

zaniknie i sama historia, tak rozumiana.<br />

Fukujama nie twierdzi, że nastąpi kres konfliktów<br />

międzynarodowych w ogóle. Mogą<br />

one pojawiać się na tle etnicznym, czy<br />

nacjonalistycznym, ponieważ wiele narodów<br />

− według Fukujamy − nie wyleczyło się<br />

z dawnych urazów. Ale konflikty na wielką<br />

skalę, angażujące duże państwa staną się<br />

mniej prawdopodobne, jako że te wielkie<br />

państwa stopniowo schodzą ze sceny. Prof.<br />

Fukujama kończy swoje rozważania w tym<br />

eseju słowami, że „koniec historii będzie<br />

41


SESJA KULTUROWA<br />

▶ Bronisław MJ Kamiński<br />

bardzo smutną epoką”. W miejsce dramatów,<br />

ofiar cierpień ale także idealizmu, odwagi,<br />

bohaterstwa, współczucia i poświęcenia<br />

nastanie czas kalkulacji ekonomicznych,<br />

technicznych, zainteresowań środowiskiem<br />

naturalnym i zaspakajaniem wyszukanych<br />

potrzeb konsumpcyjnych. Zaniknie według<br />

niego sztuka, artyzm i filozofia, a pozostanie<br />

właściwie tylko opieka nad muzeami z ludzkiej<br />

przeszłości. Jest to perspektywa zastoju<br />

i nudy, świat wyprany z ludzkich wartości,<br />

wyobrażeń i emocji .<br />

Prof. Fukujama poszedł w swoich teoriach<br />

dalej i głosi, że nadchodzi także koniec<br />

człowieka, w tym sensie, że obecny historyczny<br />

człowiek może ulec tak głębokim<br />

zmianom z powodu stosowania biotechnologii<br />

i modyfikacji genetycznych, że to już nie<br />

będzie człowiek. Opisał to w swojej książce<br />

„Koniec człowieka”. Trzeba jednak zaznaczyć,<br />

że Fukujama ma wielu oponentów. Niektórzy<br />

nie pozostawili na nim suchej nitki. Teza<br />

Fukujamy, że wraz z postępem liberalizmu<br />

wygaszają się konflikty nie da się utrzymać.<br />

Tak to ujął znany publicysta Leon Wieseltier<br />

(„Niepożądani goście”) w swoich błyskotliwych,<br />

zaprawionych mocną ironią uwagach.<br />

Ten pożegnalny bankiet Fukujamy, jak<br />

Wieseltier nazwał teorię końca historii psuje<br />

kilku gości, w tym m.in. sam liberalizm,<br />

nacjonalizm i religia. Antropolodzy kultury<br />

wyrażają również ostrożne poglądy. Zauważają<br />

procesy tak zwanego ulokalniania się<br />

konfliktów. Niektórzy wręcz prognozują<br />

powroty do państw narodowych i konfliktów<br />

między narodami. Takie poglądy rozwija<br />

m.in. niemiecki socjolog Ulrich Beck. Nawiązując<br />

do Fukujamy można powiedzieć, że<br />

zachód, jako krąg cywilizacyjno-kulturowy<br />

ideowo wypalił się. Wyczerpał swoje ideowe<br />

możliwości.<br />

Samuel Huntington, współczesny amerykański<br />

pisarz polityczny uważa, że światu<br />

zagraża… zderzenie cywilizacji, obejmujące<br />

wielkie konflikty w sferze religii, nauki,<br />

gospodarki, sposobu życia i obyczajów.<br />

Zachód − wg Huntingtona („Zderzenie<br />

cywilizacji” oraz „Z historii nie ma wyjścia”)<br />

− próbuje zapobiec temu zderzeniu przez<br />

politykę wchłaniania innych kultur, zwłaszcza<br />

wschodnich, licząc, że to pozwoli utrzymać<br />

pokój i dodatkowo wzbogacić zachód<br />

duchowo. Huntington nazywa takie działanie<br />

zachodu − polityką bezmyślnego otwarcia.<br />

Jego zdaniem, zachodowi nie uda się<br />

zasymilować kulturalnie wschodu (w tym<br />

islamu) i nastąpi głębokie w skutkach zderzenie.<br />

Od tego rodzaju teorii już tylko krok<br />

do czarnowidztwa, w stylu „koniec świata<br />

w roku 2012” itp., czego pełno mamy<br />

w internecie, telewizji i w prasie. Dlaczego tu<br />

o tym mówimy? Dlatego, byśmy byli świadomi<br />

pewnych pułapek myślowych, jakie<br />

wytwarzają się przez upowszechnianie się<br />

sugestywnych pojęć, opanowujących naszą<br />

niespokojną umysłowość i zatruwających<br />

racjonalne myślenie. Tym bardziej trzeba<br />

znać takie teorie, jak Fukujamy czy Hungtingtona.<br />

Może jest tak, że gdy kończy się<br />

i dogasa jakaś epoka to pojawia się poczucie<br />

końca czasu. Takich końców historii było<br />

już wiele. Może dzisiejsze niepokoje, takie<br />

jak Fukujamy − to zwiastun, że idzie nowe?<br />

Filozof, prof. Ryszard Legutko powiada, że<br />

teorie dotyczące przyszłości mają to do<br />

siebie, że w ich ocenie „wszyscy jesteśmy<br />

jednakowo mądrzy i jednakowo głupi”. Czy<br />

spojrzenie wstecz, na przebytą drogę ludzkości,<br />

na historię, pozwala nam zrozumieć<br />

sens tego wszystkiego, co się dzieje? Jaki<br />

był początek, jaki był przebieg i ku czemu<br />

świat zmierza? Czy nasze działanie ma sens,<br />

czy może jesteśmy bezsilni wobec jakiegoś<br />

nieokreślonego zła i sił, przerastających nasz<br />

rozum i wolę? Pytania zaczną się mnożyć,<br />

odpowiedzi będą płynąć znacznie wolniej.<br />

I gdzie szukać odpowiedzi na te dramatyczne<br />

pytania? Na wstępie nadmieniliśmy,<br />

że rozum ludzki jest nastawiony na badanie<br />

świata materialnego, w którym istnieją<br />

ograniczenia i przemijanie, ale ludzki duch<br />

zaprogramowany jest w stronę ideałów,<br />

nieśmiertelności, nieograniczonej kontynuacji<br />

i Nadziei. Mądrzy ludzie, uczeni, filozofowie,<br />

mędrcy, pisarze, wielcy mężowie stanu,<br />

przywódcy narodów i wielkich ruchów społecznych<br />

i religijnych, a także całe ludzkie<br />

masy − poszukiwali odpowiedzi w życiu,<br />

bowiem w Życiu łączą się obie te rzeczywistości.<br />

Ta, z pozoru bardzo skromna konstatacja<br />

− poszukiwanie w życiu − przeniknęła<br />

całą wyobraźnię, duchowość, wolę i czynne<br />

działanie jednego z najdziwniejszych ludów<br />

w historii świata − ludu biblijnego, który<br />

stał się jednym z najpotężniejszych filarów<br />

naszej europejskiej kultury, nadał ludzkości<br />

nieprawdopodobny dynamizm i siłę<br />

przetrwania w najbardziej niepomyślnych<br />

zdarzeniach. Co również niezwykłe: lud<br />

ten, jako jedyny ze starożytnych przetrwał<br />

do naszych czasów, czym jakby udowodnił<br />

właściwe wybranie swojej drogi. Złożył przy<br />

tym tak wielkie ofiary, że wielokrotnie nie<br />

powinien był istnieć. A istnieje. Zatem, droga<br />

musi być dobra. Dodajmy, że ta droga stała<br />

się jedną z dwóch najważniejszych dróg<br />

naszej kultury, czyli naszą własną drogą.<br />

Korzenie naszego kręgu<br />

kulturowego<br />

Kultura europejska to dwie wielkie<br />

duchowe rzeki; jedna to świat<br />

grecki symbolizowany przez Ateny,<br />

druga to świat biblijny symbolizowany przez<br />

naród żydowski. Obie te rzeki duchowe,<br />

z dopływami w postaci rzek, rzeczek i strumyków<br />

zbierają i toczą swoje wody od kilku<br />

tysiącleci. Oba miasta istniały już w drugim<br />

tysiącleciu przed Chrystusem, ale przejęły<br />

dziedzictwo jeszcze wcześniejszych wieków<br />

od ludów, które tędy wędrowały, tworzyły<br />

i pozostawiały ślady swojej kultury. Gdy<br />

Grecy zdobywali Troję, w tym samym mniej<br />

więcej czasie Mojżesz prowadził swój lud<br />

przez pustynię. Gdy w Grecji w VIII wieku<br />

przed Chrystusem, Homer pisał swoje<br />

poematy, to w Judei zapisywał zwój księgi<br />

jeden z największych proroków biblijnych<br />

− Izajasz, niewątpliwie genialny poeta.<br />

Archeolodzy i znawcy pisma starożytnego<br />

ciągle coś odkrywają i odsuwają nas w czasie<br />

coraz głębiej. Kultura grecka i judaistyczna<br />

wyrastają w zupełnie innych warunkach.<br />

W środowisku naturalnym Bałkanów i półwyspu<br />

greckiego, wśród zielonych gajów,<br />

strumyków, drzew owocowych i urodzajnych<br />

poletek, myśl ludzka biegła w inne<br />

strony, aniżeli u ludów pustyni, do jakich<br />

należeli hebrajczycy. Zainteresowania<br />

Greków poszły w stronę tego pięknego<br />

świata materialnego, który widzieli dookoła.<br />

Zainteresowała ich nauka, pytali z czego jest<br />

ten świat zbudowany, jaka jest jego natura<br />

i jaki jest wszechświat. W łagodnym świecie,<br />

42


SESJA KULTUROWA<br />

▶ Bronisław MJ Kamiński<br />

łagodni byli także bogowie. Na pustyni,<br />

wśród piasków, ubóstwa środków do życia,<br />

szarej przestrzeni i niebezpieczeństw trzeba<br />

nie lada wyobraźni, by dostrzec piękno niezbyt<br />

przyjaznego otoczenia. Zainteresowania<br />

hebrajczyków poszły więc nie w głąb<br />

świata materii − jak to było u Greków − ale<br />

w głąb człowieka. Okazało się, że ta głębia<br />

jest równie nieskończona, jak wielkiego<br />

wszechświata. Dla ludów pustyni mniej<br />

ważne było z czego ten świat jest zbudowany,<br />

w większej cenie była… nadzieja.<br />

W groźnych warunkach bogowie także są<br />

bardziej surowi i wymagający. Mamy więc<br />

u naszych źródeł owe dwie wielkie duchowe<br />

rzeki kultury płynące w całkowicie różnych<br />

krajobrazach. Każdy chce mieć lepiej niż ma.<br />

Ludom pustyni marzyła się inna ziemia,<br />

mlekiem i miodem płynąca, pełna ogrodów,<br />

gdzie nie brak niczego, gdzie można leżeć<br />

na zielonych pastwiskach i odpoczywać<br />

nad wodami. Czujemy to w psalmie 23<br />

Dawida. Grecki Odyseusz pragnie powrócić<br />

do swojej pięknej Itaki, a hebrajski pustynny<br />

nomada zmierza przed siebie do ziemi,<br />

obiecanej przez wymagającego, ale wiernego<br />

Boga. Z obu tych światów greckiego<br />

i biblijnego odziedziczyliśmy inne spojrzenia<br />

na przestrzeń, czas i życie. Dla Greków<br />

czas miał charakter cykliczny, wszystko jakby<br />

powracało, jak ów Odys co powracał do<br />

Itaki, wszystko niejako już było, nic się tak<br />

bardzo jednoznacznie nie kończy, nawet<br />

życie jakoś może powracać. Wszystko kołem<br />

się toczy. U hebrajczyków, czyli w Biblii jest<br />

zupełnie inaczej: nic nie powraca, czas jest<br />

linearny, żyje się raz i trzeba iść tylko do<br />

przodu. Jest to droga bez powrotu. W tak,<br />

niemal zatrważających uwarunkowaniach<br />

strzeże cię twój Bóg, wierny, sprawiedliwy,<br />

ale także miłosierny. On wywodzi z domu<br />

niewoli, on wiedzie przez pustynię twardego<br />

życia, on jest jedyną nadzieją, ku<br />

niemu, a nie ku szarym piachom kierują<br />

wędrowcy swoje fizyczne i duchowe oczy.<br />

On wreszcie powie kim jest i jakie jest jego<br />

imię. On powie o sobie, że „Jest, który jest”<br />

czyli Jahwe − w hebrajskim języku. Powiedział<br />

o sobie dużo i prawie nic. Nakazał swojemu<br />

biblijnemu ludowi poszukiwać go nie<br />

w kosmosie, nie w akademickich dysputach<br />

− jak w greckich gajach, czy na agorze, ale<br />

wskazał, by człowiek poszukiwał go w swoim<br />

sercu. Takiej perspektywy, takiego zdawałoby<br />

się niczego, Grecy nie potrafiliby pojąć.<br />

Grecki najwyższy bóg Zeus musiał wyglądać<br />

na boga. W reprezentacyjnej świątyni<br />

starożytnej Grecji, spod dłuta Fidiasza, pojawił<br />

się Zeus 13 metrowej wysokości ze złota<br />

i kości słoniowej, siedzący na tronie, trzymający<br />

w lewej ręce złote berło, a w prawej<br />

posążek Nike. Na głowie miał laurowy wieniec.<br />

Na jego włosy, płaszcz i sandały zużyto<br />

ponad 200 kg złota, a na tors i inne miejsca<br />

owego boga poszło życie wielu słoni.<br />

W hebrajskiej świątyni Salomona, w Jerozolimie,<br />

biblijny Bóg wyznaczył jako miejsce<br />

spotkania z nim małe pomieszczenie, zajmujące<br />

ostatnią trzecią cześć świątyni,<br />

zacienione, bez okien, odgrodzone od ludu<br />

i ołtarza zwykłą zasłoną. W tym zacienionym<br />

miejscu nazywanym Miejscem Najświętszym,<br />

albo Święte Świętych stała Arka Przymierza,<br />

po prostu skrzynia wielkości ok.<br />

140x80x80 cm, której towarzyszyły rzeźby<br />

dwóch aniołów. W skrzyni zaś nie było złota,<br />

ani kości słoniowej ale tylko dwie kamienne<br />

tablice, które niegdyś otrzymał Mojżesz od<br />

Pana, laska Aarona, po prostu kij i dzban<br />

manny. To wszystko. Grecy mogliby to tylko<br />

wyśmiać. Ale dla nas pozostał nie grecki<br />

śmiech, lecz ta wielka wiara hebrajczyków<br />

i zawierzenie niewidzialnemu Panu. Pozostała<br />

także wielka nauczka, jakbyśmy to dzisiaj<br />

powiedzieli. Hebrajczycy, pewni swego<br />

Boga i mając go niejako w swoim ogródku,<br />

czyli w tym najświętszym miejscu w świątyni<br />

− mogli popatrzeć z góry na wszystkie<br />

inne narody i ich bogów. Czuli swoje<br />

wybraństwo, nikt inny nie był aż tak uprzywilejowany.<br />

Ich bóg stał się ich własnością.<br />

I wtedy przyszła próba i otrzeźwienie. Nadszedł<br />

wróg z Persji, wyznający innych<br />

bogów, zniszczył i spalił świątynię Jahwe<br />

w Jerozolimie, a elitę tego narodu pognał<br />

w niewolę do Babilonu. Arka Przymierza<br />

gdzieś zaginęła. Trudno wyobrazić sobie<br />

większą katastrofę. Zadali sobie dramatyczne<br />

pytanie; gdzież jest teraz Bóg, skoro<br />

nie ma świątyni, ani Arki, ani zwoju Tory?<br />

Czyżby inni, pogańscy bogowie byli silniejsi<br />

od Jahwe, jak ów perski bóg Ahura Mazda?<br />

Ten fragment dziejów okazał się potem niezwykle<br />

ważny dla naszej kultury, i to po<br />

dzień dzisiejszy. Pojawili się biblijni prorocy.<br />

Jeden z nich, Ezechiel, na wygnaniu, w niewoli<br />

babilońskiej dawał zgaszonemu ludowi<br />

nową nadzieję. To Ezechiel, w tych warunkach<br />

niewoli uświadomił Żydom, że źle<br />

rozumieli i traktowali swojego Boga. On nie<br />

mieszka w świątyni, on mieszka w ludzkim<br />

sercu i nie ma dla niego przeszkód, zburzenia<br />

i niewoli. Nic nie jest w stanie go zniszczyć.<br />

Nadał ludowi nową perspektywę<br />

i w Biblii nam ją przekazał. W późniejszych<br />

ludzkich dziejach, naszego kręgu kulturalnego<br />

ta teologia niewoli przynosiła owoce<br />

stokrotne. Przekazał nam Ezechiel i inni prorocy<br />

teorię Wiernej Reszty. Nic nie jest<br />

w stanie zniszczyć wiary, nadziei, miłości<br />

i obrazu swojego kraju, jeżeli znajdzie się<br />

Wierna Reszta, która w pełnym zawierzeniu<br />

wytrwa i zdecyduje się na ową drogę<br />

naprzód i bez powrotu. To wielkie doświadczenie<br />

ludu biblijnego, zapisane w księgach<br />

Biblii zostało nam przekazane, stało się<br />

naszym dziedzictwem i kontynuowanym<br />

doświadczeniem. To właśnie zawdzięczamy<br />

Jerozolimie. Co więc zawdzięczamy Jerozolimie?<br />

Zawdzięczamy naszą tożsamość, nasze<br />

siły duchowe, nasza niegasnącą nadzieję,<br />

w sytuacji, gdy robi się na świecie ciemno<br />

od zła. A czy na tym samym polu coś<br />

zawdzięczamy Atenom? Okazuje się, że niezwykle<br />

dużo. Po Zeusie zostały mity, tylko<br />

Jahwe pozostał żywy. Grecy o swoich<br />

bogach mówili, zaś Hebrajczycy ze swoim<br />

Bogiem rozmawiali. Naszą wyobraźnię<br />

zawładnął jednak klimat i piękno Grecji.<br />

Ufając biblijnemu Jahwe, poszła nasza kultura<br />

w stronę chrześcijaństwa, ale rozumianego<br />

bardzo po grecku. Z tych dwóch<br />

fascynujących miast Aten i Jerozolimy, czujemy<br />

uśmiech i urok Aten. W naszej zachodniej<br />

kulturze poszukiwania poszły w stronę<br />

filozofii, literatury i sztuki greckiej. Na próżno<br />

szukalibyśmy w historii filozofii hebrajskich<br />

proroków. Myśl zachodnia sięgnęła do dzieł<br />

„pogańskiego” Platona, Arystotelesa i Sokratesa.<br />

W ławie szkolnej, w XXI wieku nie<br />

sposób nie znać Pitagorasa i Archimedesa.<br />

Rozum, mędrca szkiełko i oko − to tradycja<br />

idąca z nami od Greków. Wszystko jednak,<br />

co płynie z zauroczenia może zaciemniać<br />

dalszą drogę. Powracając do wspomnianych<br />

na wstępie myśli Fukujamy i jego porażającej<br />

wizji „ostatniego człowieka” może<br />

trzeba zastanowić się, teraz u początków<br />

XXI wieku, czy nie za daleko poszliśmy<br />

w stronę Aten? Czy my z Bogiem rozmawiamy,<br />

czy tylko o nim mówimy? Czy wahadło<br />

historii nie popychamy za mocno<br />

w stronę Rozumu, w stronę Aten, z pewnym<br />

zaniedbaniem Wiary i Nadziei, czyli drogi do<br />

Jerozolimy?<br />

Niech ta refleksja szerzy się i przyniesie<br />

owoce.<br />

43


ŻYCIE LITERACKIE<br />

Jarosław Charczuk<br />

ilustracje: Magdalena Sip<br />

Dwa płatki śniegu zatańczyły na nocnym tle. Inne<br />

zaczęły im zazdrościć i po chwili całe niebo wypełniło<br />

się zimnym puchem. Biały korowód wypełnił puste<br />

ulice. Gdzieniegdzie pomiędzy śniegiem dostrzec można<br />

było pozostałości po hucznej sylwestrowej nocy.<br />

Pub „Sangreal” świecił pustkami. Ostatni pijany<br />

klient wytoczył się stąd prawie godzinę temu. Barman<br />

zasłonił usta, ziewając. Spojrzał na swój dorobek<br />

znakomitych trunków zastanawiając się, kiedy będzie<br />

musiał zamówić nowe alkohole. Ciężkie dębowe drzwi<br />

prowadzące do wnętrza knajpy zaskrzypiały.<br />

Zimne powietrze wtargnęło do pomieszczenia, niwecząc<br />

starania dogasającego kominka o ciepło. Przybysz<br />

zrobił kilka niesłyszalnych kroków i zamknął za sobą<br />

drzwi, które głośno uderzyły o futrynę.<br />

− Zapraszam, zapraszam! − przywitał go barman<br />

i podobnie jak przybysz zrobił krok w stronę lady<br />

baru.<br />

Mężczyzna miał najwyżej czterdzieści lat. Ściągnął<br />

właśnie flauszowy płaszcz, zupełnie nienaruszony<br />

przez śnieg i odsłonił elegancki garnitur. Położył<br />

na podłodze niewielką skórzaną teczkę i usiadł przy<br />

barze.<br />

− Zimna noc, co? Napije się pan drinka? − zaproponował<br />

barman i wskazał na półkę z trunkami.<br />

− Skoro już tu jestem… − westchnął mężczyzna<br />

i zamówił Krwawą Mary.<br />

Barman uśmiechnął się i wyciągnął długą szklankę<br />

spod lady. Kiedy naczynie wypełniło się szkarłatnym<br />

płynem, rozpoczął dodawać przyprawy przymykając<br />

jedno oko, jakby liczył każde ziarenko pieprzu czy objętość<br />

kropel sosu Tabasco. Postawił przed mężczyzną<br />

koktajl i skinął głową.<br />

− Wraca pan z pracy? − zapytał, odkładając sok<br />

pomidorowy na swoje miejsce. − Miło wiedzieć, że<br />

ktoś też kończy robotę nad ranem.<br />

− Niestety… − mężczyzna pociągnął drinka przez<br />

czarną rurkę. − U mnie nie ma żadnego grafiku, ani wolnego.<br />

Cały czas jestem w pracy.<br />

− Naprawdę? − barman stanął naprzeciw mężczyzny.<br />

− To coś w rodzaju służby? Nie ma pan na sobie<br />

munduru.<br />

− Chcesz posłuchać o mojej robocie? − mężczyzna<br />

znów pociągnął koktajl i przestał dopiero, kiedy ze<br />

szklanki wydobył się siorbiący dźwięk.<br />

− Nalej mi jeszcze jednego i zrób sobie jakiegoś…<br />

Ja płacę.<br />

Przed lokalem kłębił się oślepiający puch, lecąc to<br />

w jedną, to w drugą stronę. Na drewnianej ladzie baru<br />

stanęły dwa drinki, a mężczyzna poluźnił krawat i rozpoczął<br />

swoją historię.<br />

− Pracujesz na barze nie od dzisiaj i na pewno<br />

słyszałeś wiele niewiarygodnych historii od mniej lub<br />

bardziej wypitych klientów… Możesz mi wierzyć lub<br />

nie, twoja sprawa. Wiedz jednak, że nie mam zamiaru<br />

kłamać, to wbrew mojej profesji.<br />

44


OPOWIADANIE<br />

▶ Jarosław Charczuk<br />

Barman zrobił poważną minę i napił się swojego<br />

trunku.<br />

− Nie odpowiem ci, kiedy zacząłem swoją pracę. Nie<br />

jestem również w stanie powiedzieć, kiedy ją skończę.<br />

− mężczyzna otworzył srebrną zdobioną cygaretkę,<br />

wyciągnął z niej papierosa i odpalił go od dogasającej<br />

już świecy. − Można powiedzieć, że to taka „umowa<br />

na czas nieokreślony”. − uśmiechnął się szyderczo<br />

i wypuścił chmurę dymu z ust.<br />

− Pracuję w Departamencie Umierania. − wypowiedział<br />

to zdanie powoli, podnosząc głos z każdym kolejnym<br />

słowem, po czym zrobił pauzę i spojrzał barmanowi<br />

prosto w oczy. − W pracy mówią na mnie<br />

„Rozpacz”. Chociaż nie jest to zbyt dokładny pseudonim.<br />

Powinni mnie nazywać „Tym, który przynosi rozpacz”,<br />

ale wiesz, jak to jest… − mężczyzna strzepnął<br />

popiół do metalowej popielniczki. − Moim zadaniem jest<br />

przekazywać ludziom wiadomość o tym, że umarła ich<br />

mniej lub bardziej bliska osoba. Powiem w skrócie…<br />

Śmierć idzie do osoby i zabiera od niej życie, a ja idę<br />

do najbliższych, czy to pod postacią innego człowieka,<br />

czy telefonu, listu, cokolwiek, i przekazuję im tę wiadomość.<br />

− To musi być straszna robota… − stwierdził<br />

barman, wciąż zachowując poważną minę i przechylił<br />

swoją szklankę.<br />

− Praca jak praca… − westchnął mężczyzna. − Do<br />

wszystkiego można się przyzwyczaić, nawet, że czasami<br />

przekazuję kobietom wiadomość w postaci intuicji.<br />

− dogasił papierosa i wziął łyk Krwawej Mary. −<br />

Chociaż, przyznam ci, że reakcje ludzi potrafią być<br />

najróżniejsze… Widziałeś kiedyś matkę, która dowiaduje<br />

się o śmierci swojego syna? Spokojnie mógłbym<br />

już napisać cały podręcznik psychologiczny prawiący<br />

o etapach żałoby, bezpośrednio po wiadomości<br />

o śmierci dziecka. Wiele razy musiałem potwierdzać,<br />

stanowczo mówić, że to nie jest żart, że wiem na<br />

pewno. Później patrzyłem, jak kobiety osuwają się na<br />

kolana i potrafią płakać całymi godzinami… Często te<br />

sytuacje są do siebie podobne, ale… − mężczyzna odpalił<br />

kolejnego papierosa. − Kiedyś przyszedłem do jednego<br />

bankiera, jak był na przerwie obiadowej. Powiedziałem<br />

mu, że jego ciotka zmarła. Facet ukroił sobie kawałek<br />

kotleta, wziął go do ust, przełknął, cały czas na<br />

mnie patrząc, aż w końcu zapytał, czy zostawiła mu<br />

coś w spadku… Pieprzony finansista! Prawie się przewróciłem<br />

ze śmiechu! − mężczyzna zamilkł i głęboko<br />

zaciągnął się papierosem. − Jeden major był dobry…<br />

Powiedziałem mu o śmierci jego syna, który też był<br />

żołnierzem. Chłopak młody, trochę po dwudziestce.<br />

Trafił do Iraku, wysłany do kontyngentu, który przylegał<br />

do Iranu. Ten major pierwsze o co mnie zapytał,<br />

to czy zginął w walkach. − Rozpacz wypuścił biały<br />

dym przez nos. − Jak mu oznajmiłem, że jego synalek<br />

puknął sobie w łeb, bo nie mógł znieść napięcia, prawie<br />

mnie rozszarpał na kawałki… Też mi pomysł wysyłać<br />

gówniarzy na wojnę!<br />

− Pobił cię? − zapytał barman, sięgając do kieszeni<br />

po swoją paczkę papierosów.<br />

− Mnie samego nie pobił, ale wybił zęby osobie, którą<br />

akurat byłem, takiemu jednemu porucznikowi… − odpo-<br />

45


ŻYCIE LITERACKIE<br />

wiedział mężczyzna, spoglądając na dno szklanki.<br />

− Jak to w ogóle jest…? − zagadnął barman, odpalając<br />

papierosa i zaciągając się łapczywie. − Możesz<br />

stać się każdym, kto akurat przekazuje wiadomość?<br />

− Oczywiście. Każdym, wszystkim… Kiedyś telegramem,<br />

teraz telefonem komórkowym, nekrologiem.<br />

Zależy co jest potrzebne. Jednak najczęściej wcielam<br />

się w drugiego człowieka.<br />

− Byłeś kiedyś mną? − barman przymknął oczy przerażony.<br />

46


OPOWIADANIE<br />

▶ Jarosław Charczuk<br />

− A przekazałeś kiedyś komuś wiadomość o śmierci<br />

bliskiej osoby? − Rozpacz uśmiechnął się i dokończył<br />

drinka. − Nie. Tobą nigdy nie byłem. Ale przekazywałem<br />

kiedyś wiadomość jednemu barmanowi, nawet był<br />

trochę podobny do ciebie… Umarł mu ojciec. Zginął<br />

w wypadku budowlanym. Ciało było tak zmasakrowane,<br />

że nawet nie otworzyli trumny na pogrzebie.<br />

− Jak zareagował?<br />

− Na początku dosyć dobrze. Znaczy, wiadomo,<br />

były łzy, żal, oskarżanie. Okazał się na tyle silny, że<br />

pomógł swojej siostrze sobie z tym poradzić… − Rozpacz<br />

podniósł szklankę na kilka centymetrów i upuścił<br />

ją, tak, że wydała głośny brzęk. − Zapłacił jednak za to<br />

cenę. Biedak chyba wykorzystał swoje ostatnie zapasy<br />

siły… Po kilku miesiącach odwiedziłem jego siostrę<br />

i powiedziałem, że jej brat zapił się na śmierć.<br />

− To okropne… − stwierdził barman i nalał mężczyźnie<br />

pokaźny kieliszek czystej.<br />

− Okropne to są reakcję klechów! Słowo daję,<br />

gdybym był Śmiercią, to skosiłbym ich wszystkich,<br />

za to ich opanowane duchowne podejście! − Rozpacz<br />

gwałtownie złapał kieliszek i wypił jego zawartość<br />

jednym haustem. − Przyszedłem do jednego księdza,<br />

proboszcza w małej miejscowości. Przekazałem mu, że<br />

wikary, który pojechał na wycieczkę do Częstochowy,<br />

zginął. Umarł razem ze wszystkimi, którzy jechali<br />

autobusem. Głównie młode dzieciaki, które miały się<br />

pomodlić w intencji dobrze zdanej matury. − barman<br />

napełnił dwa kieliszki. − Wiesz, co powiedział ten proboszcz,<br />

niech go licho! Stwierdził, że teraz jest im<br />

lepiej, że są w lepszym miejscu, po czym polazł po<br />

książkę telefoniczną, aby zawiadomić rodziców tych<br />

dzieciaków… Zero płaczu, żalu, smutku! Nic! − Rozpacz<br />

i barman wychylili swoje kieliszki i równocześnie<br />

położyli je na barze.<br />

Śnieg przestał padać. Jedynie pojedyncze płatki<br />

leniwie spadały, aby dołączyć do swoich braci na ziemi.<br />

Samochód powoli przeciął skrzyżowanie, zabuksował<br />

kołami i zniknął w białym pustkowiu.<br />

− Jakieś zachowanie, które wiesz, że się na pewno<br />

nie powtórzy…? − zapytał barman napełniając kieliszki<br />

kolejny raz.<br />

− Od tysiącleci człowiek zachowuje się w miarę<br />

podobnie dowiadując się, że bliska mu osoba opuściła<br />

ten świat. Można spokojnie zapisać gdzieś typowe<br />

reakcje dla większości osób no i kilka mniej spotykanych,<br />

które i tak się pojawiają. − mężczyzna poprawił<br />

okulary, które pokryły się warstwą pary wodnej.<br />

− Żeby reakcja była nietypowa, musi to być naprawdę<br />

szczególna osoba. Raz poszedłem do zakładu psychiatrycznego<br />

do faceta, który tam siedział od wielu, wielu<br />

lat. Powiedziałem mu, że zamordowano jego byłą żonę,<br />

a ten na to, że to mnie zamordowano i to ja nie żyję.<br />

Fakt, trochę miał rację… Przyszedłem tam pod swoją<br />

normalną postacią, tak jak widzisz mnie teraz.<br />

− Muszę przyznać, że jak na jakąś nierealną, astralną<br />

istotę wyglądasz dosyć ludzko i przekonywująco. −<br />

przyznał barman chcąc, napełnić kolejne kieliszki, jednak<br />

butelka była już pusta.<br />

− Zmieniam się na potrzeby czasu. Nie mogę przecież<br />

chodzić między ludźmi, wyglądając tak jak na przykład<br />

wasze wyobrażenie o Śmierci. − Rozpacz obserwował,<br />

jak barman wyrzuca butelkę i wyciąga z lodówki<br />

następną. − Moim zadaniem nie jest straszyć. − odpalił<br />

kolejnego papierosa i poczęstował barmana. − Przypomniała<br />

mi się jedna reakcja, której już na pewno nigdy<br />

nie doświadczę! To było jakieś dwa tysiące lat temu…<br />

Wciąż wspominacie to zdarzenie. Kiedy przyszedłem do<br />

Boga i powiedziałem mu, że jego syn, Jezus Chrystus<br />

właśnie umarł w wielkim cierpieniu na krzyżu,<br />

ten roześmiał się, poklepał mnie po plecach i powiedział,<br />

że wszystko idzie zgodnie z jego planem i że<br />

nie jestem mu już potrzebny. − Rozpacz zaciągnął się<br />

papierosem i wypuścił kółko z dymu, które zamieniło<br />

się w krzyż. − No nic, miło się rozmawiało, ale na mnie<br />

już czas. − podał dłoń barmanowi, a w niej banknot<br />

o wysokim nominale. − Nigdy tego nie robię, ale dam Ci<br />

bardzo cenny napiwek. Wątpię, czy kiedykolwiek dostaniesz<br />

coś równie cennego…<br />

− Słucham… − powiedział barman zaintrygowany.<br />

− Zaraz jak skończę mówić, od zaplecza wpadnie<br />

zamaskowany mężczyzna z bronią. Dzięki za rozmowę<br />

i uważaj na siebie…<br />

Kiedy mężczyzna skończył mówić, z tyłu otworzyły<br />

się drzwi, tak jakby ktoś je wyłamał. Barman odwrócił<br />

się i kiedy znów spojrzał w miejsce, gdzie stał Rozpacz,<br />

nie zastał nikogo. Kiedy pośpiesznie skierował<br />

się w stronę zaplecza, poczuł na czole zimny dotyk<br />

lufy pistoletu. Oto stał przed nim zamaskowany mężczyzna,<br />

nerwowo trzymając broń w ręku i palec na<br />

spuście.<br />

47


ROZMOWY z uczniami mającymi pasje<br />

Pasje Łukasza Żurka<br />

Sylwia Bielawska<br />

Pracując wiele lat w szkolnictwie dochodzę do<br />

wniosku, że „grzeczni” uczniowie to tacy, którzy<br />

dobrze się uczą (mają piątki ze wszystkich przedmiotów),<br />

mówią „dzień dobry” na ulicy itp., ale<br />

naprawdę zdolni i wartościowi, to ci, którzy mają<br />

swoje pasje i poświęcają im swój wolny czas, a przez<br />

to świetnie się rozwijają. Często jest też tak, że chcą<br />

im poświęcić resztę swojego życia. Oczywiście tacy<br />

uczniowie zdarzają się bardzo rzadko, bo mało kto<br />

w wieku 14, 15 czy nawet już 18 lat wie, co chce<br />

robić w życiu.<br />

Chciałabym na łamach „Pamiętnika <strong>Kudowski</strong>ego”<br />

przybliżyć Czytelnikom takich właśnie<br />

uczniów, być może w przyszłości staną się kimś<br />

ważnym, kimś jeszcze bardziej interesującym,<br />

kimś z kogo my Kudowianie będziemy mogli być<br />

dumni.<br />

Pierwszą taką osobą, na którą zwróciłam uwagę<br />

jest Maciej Niechwiadowicz, uczeń trzeciej klasy<br />

LO w Kudowie. Teraz chciałabym przedstawić<br />

absolwenta gimnazjum Łukasza Żurka.<br />

− Ukończyłeś w tym roku gimnazjum w Słonem. Dlaczego<br />

właśnie to?<br />

Bo kiedy była wprowadzona w Kudowie rejonizacja<br />

szkół przydzielono mnie do Słonego,<br />

a potem kiedy powstała szkoła społeczna po<br />

prostu już tam zostałem, chociaż moja młodsza<br />

siostra przeniosła się wówczas na Buczka.<br />

− Co dalej?<br />

Złożyłem podanie do szkoły średniej w Dęblinie.<br />

− Dlaczego właśnie tam?<br />

Od zawsze chciałem być pilotem. Zawsze<br />

budowałem modele samolotów sam i ze<br />

wszystkiego, nawet z pudełka po pizzy. Kilka<br />

modeli też kupiłem, tych zdalnie sterowanych,<br />

ale jeden taki też sam wykonałem. Fascynowało<br />

mnie to, że latają, że nie spadają. Zdecydowałem<br />

się po tym, jak przeleciałem się<br />

szybowcem. Było to w Czechach w ubiegłym<br />

roku na wakacjach. Poza tym chcę być pilotem<br />

wojskowym i latać na wojskowych myśliwcach.<br />

W Polsce jest to jedyna szkoła średnia o takim<br />

profilu.<br />

− Będziesz daleko od domu, jakieś 500 km. Nie przeraża<br />

cię to?<br />

O nie, w tej chwili nie.<br />

− Myślisz, że się tam dostaniesz? (Artykuł był pisany<br />

w czerwcu, przed ogłoszeniem wyników. Wiadomo, że<br />

Łukasz dostał się do swojej wymarzonej szkoły z pierwszą<br />

lokatą, czego mu serdecznie gratuluję)<br />

Myślę że tak, bo otrzymałem kategorię zdrowia<br />

Z1A, to znaczy, że jestem zdrowy i gotowy<br />

do pilotażu samolotów. Mam wysoką średnią<br />

5,67, dobre oceny z matematyki, fizyki a one<br />

się tam liczą przede wszystkim.<br />

− Zawsze się tak dobrze uczyłeś? Średnia 5,67 to chyba<br />

najwyższa w Kudowie?<br />

Tak, zawsze byłem najlepszy w klasie.<br />

− Dlaczego lubisz się uczyć?<br />

Nie lubię się uczyć.<br />

− To skąd taka wysoka średnia?<br />

Jestem inteligentny. Nie potrzebuję dużo czasu<br />

żeby się czegoś nauczyć. Mam dobrą pamięć.<br />

Poza tym lubię się uczyć robiąc coś praktycznego,<br />

np. budując samoloty uczyłem się matematyki<br />

i fizyki. Kiedyś zbudowałem makietę Kudowy na<br />

konkurs z ochrony środowiska, w której umieściłem<br />

np. podświetlaną fontannę. Kiedyś zrobiłem<br />

nawet zdalnie sterowaną motorówkę.<br />

− Jesteś ścisłowcem, ale masz też oceny celujące z języka polskiego<br />

i angielskiego, czyli z przedmiotów humanistycznych.<br />

Czy to znaczy, że jesteś wszechstronnie uzdolniony?<br />

Pewnie tak, ale wolę coś obliczyć niż przeczytać.<br />

− Skoro zawsze byłeś najlepszy, to pewnie nie miałeś łatwego<br />

życia w klasie? Czy przezywali cię kujonem?<br />

Nie nigdy, koledzy zawsze mieli dla mnie szacunek.<br />

− A który przedmiot lubisz najbardziej i dlaczego?<br />

Matematykę i fizykę, bo można je zastosować<br />

w praktyce.<br />

− Wiem, że interesuje cię też informatyka.<br />

Tak, zacząłem się nią interesować na poważnie<br />

jakiś roku temu na wakacjach. Zawsze chciałem<br />

mieć swoją grę internetową i wtedy zacząłem się<br />

uczyć programowania.<br />

48


KONKURS<br />

− Sam?!<br />

Tak. Miałem podstawową wersję gry (szablon)<br />

i metodą prób i błędów dochodziłem do tego<br />

co i na jakiej zasadzie działa. Jeśli czegoś nie<br />

wiedziałem, to szukałem informacji w Internecie.<br />

Dzięki temu poznałem podstawy czterech<br />

języków informatycznych. No i w końcu<br />

udało mi się stworzyć własną grę. Właśnie na<br />

tym szablonie. Wprowadziłem własną grafikę,<br />

popoprawiałem błędy, dodałem nowe funkcje<br />

i ogólnie całą ją rozbudowałem.<br />

− Jak nazywa się ta gra i gdzie można ją znaleźć?<br />

Grę „Mroczny Rycerz” można znaleźć pod adresem<br />

www.mrycerz.pl. Stale wprowadzam do<br />

niej jakieś zmiany, udoskonalam ją. Poza tym<br />

zajmuję się jeszcze pozycjonowaniem i reklamowaniem<br />

mojej gry.<br />

Obecnie zbieram kasę na nową reklamę. Teraz<br />

gra znajduje się na płatnym serwerze, który<br />

pozwala grać jednocześnie wielu graczom. Nie<br />

gra w nią tak wiele osób, ale w kilku rankingach<br />

na polskie gry internetowe znajduje się<br />

w czołówce. Stale też rośnie ilość graczy.<br />

− Jak dostaniesz się do Dęblina nie boisz się, że nie będziesz<br />

miał czasu na grę?<br />

Do tego czasu znajdę osoby, które mogą nią<br />

zarządzać. Mam już kilka osób, które grają<br />

w nią od początku i mogę im zaufać.<br />

− Czy cały swój wolny czas spędzasz przy komputerze?<br />

Nie, jeszcze jeżdżę na motorze. Teraz mam<br />

trzeci już motor. Obecnie jest to Yamaha<br />

Enduro. W sumie już tak ze dwa lata jeżdżę<br />

z kolegami po kudowskich pagórkach. Lubię<br />

też grzebać przy motorze.<br />

− Na zakończenie naszej rozmowy chciałam cię zapytać<br />

czego ci życzyć?<br />

Chciałbym w przyszłości brać udział w pokazach<br />

lotniczych i być członkiem grupy Akrobatycznej<br />

Żelazny.<br />

− Życzę ci więc tego z całego serca i dziękuję za rozmowę.<br />

BANK dobrych pomysłów<br />

Podróżując, służbowo czy też turystycznie<br />

po naszym pięknym kraju nad Wisłą, kierowany<br />

pobudkami zawodowymi człowiek<br />

notuje.<br />

I nie koniecznie w notesie, czy też wzorem<br />

polityków w dyktafonie.<br />

I nie tylko wrażenia, obrazki, wzruszenia.<br />

Również towarzyszy mi często, jak pewnie<br />

wielu Kudowianom − pytanie dlaczego tutaj<br />

jest tyle ludzi, tyle i tak się dzieje?<br />

U źródła tego pytania leży troska o naszą<br />

małą ojczyznę − jej rozwój w każdym aspekcie.<br />

Jestem głęboko przekonany, iż od mądrych<br />

można, ba, wręcz trzeba się uczyć.<br />

Dlatego zapraszam wszystkich, którym nie<br />

obce jest dobro Kudowy do dzielenia się swoimi<br />

refleksjami − dobrze by było jeśli potraficie je<br />

Państwo połączyć z konkretnym − konstruktywnym<br />

pomysłem.<br />

Być może będzie to lista pozytywnych porad<br />

dla kudowskich włodarzy − po wyborach jakie<br />

nastąpią jesienią.<br />

Warto jest zastanowić się nad rzeczami<br />

pozornie małego kalibru. Czasem kilka małych<br />

kroczków jest drogą ku lepszej jakości całych<br />

procesów. To uwaga do tych, którzy postanowią<br />

napisać, że przydałoby się lotnisko, metro<br />

i skocznia narciarska... pewnie, ale zacznijmy<br />

od rzeczy „drobnych”. Wiele zmian nie wymaga<br />

wielkich inwestycji, a może przynieść wiele<br />

korzyści nam wszystkim.<br />

Dlatego w imieniu Redakcji „Pamiętnika<br />

<strong>Kudowski</strong>ego” i Stowarzyszenia Fundus Glacensis<br />

z Kudowy-Zdroju (które reprezentuję)<br />

pragnę zaprosić wszystkich czytelników do<br />

konkursu pod tytułem:<br />

„ Bank dobrych pomysłów”.<br />

Prosimy o przysyłanie tekstów mailem na<br />

adres redakcji.<br />

Najciekawsze wypowiedzi opublikujemy<br />

i nagrodzimy upominkami.<br />

I aby samemu dać dobry przykład podzielę<br />

się z Państwem pierwszą refleksją:<br />

Jak wielu z Państwa często zastanawiałem<br />

się nad faktem − jak to jest że tygodniowy urlop<br />

nad polskim morzem jest droższy niż tydzień<br />

w Egipcie. Z całym szacunkiem dla naszego<br />

Bałtyku − jednak tam (w Egipcie) i pogoda<br />

stała i atrakcje często w cenie nie byle jakie,<br />

standard hotel ,,hmm, tez inny”.<br />

Jako mieszkańcowi Kudowy przyszła mi do<br />

głowy refleksja, że co tam Bałtyk.<br />

Kudowa to też jedno z najdroższych miast<br />

w Polsce. Jak się popatrzy i porówna ceny<br />

w kraju. Ekonomia to matematyka, a liczby<br />

mówią same za siebie.<br />

Oczywiście ja też jestem przekonany, iż<br />

jesteśmy najwspanialszym miastem w Polsce<br />

i Europie. Ale, no właśnie… jest małe… ale.<br />

A nawet kilka.<br />

Czy wszyscy w kraju i Europie o tym<br />

wiedzą? Czy dajemy im szanse, aby się przekonali,<br />

skoro traktujemy, mam smutne wrażenie<br />

− topniejącą ilość gości, ceną iście zaporową?<br />

Wiem, że wszystko z czegoś wynika, i standard<br />

wyższy i trzeba było inwestować i miesiące<br />

puste nadrobić, a ZUS, podatki itd. itp.<br />

Ale tak sobie pomyślałem, że może by tak<br />

na przykład ogłosić, iż „Listopad w Kudowie –<br />

miesiącem spadku cen o 50%” (wzorem supermarketów.)<br />

Oczywiście wymagałoby to wspólnej decyzji<br />

i zgody gestorów − których tą droga zapytuję<br />

– co Wy na to?<br />

Zapraszamy do dyskusji – czy to na forum<br />

Pamiętnika, czy też spotkań otwartych, bądź<br />

roboczych zamkniętych.<br />

Tak myślę sobie, że narzekać każdy potrafi<br />

(oj ostatnio jakoś mam szczęście do takich<br />

postaw − ale może dlatego, że kryzys?), ale<br />

lepszy jest każdy pomysł o którym można<br />

podyskutować niż żaden.<br />

Zapraszam<br />

Wojtek Heliński<br />

49


Życie Kudowy na starych fotografiach<br />

▶ redaguje Mikołaj Krzemiński<br />

Ludzie odchodzą, pozostają po nich pamiątki, dokumenty, są wśród nich stare fotografie. Na nich bliskie osoby, które znaliśmy lub<br />

już nikt nie pamięta kto zaś… Wydarzenia utrwalone na poblakłej fotce… Miejsca, które znamy i codziennie mijamy… Jak wyglądały<br />

10 lub 50 lat temu? Zmieniły się? Czy są do rozpoznania?<br />

Zapraszamy zainteresowanych powojenną historią miasta do podzielenia się na łamach „Pamiętnika <strong>Kudowski</strong>ego” swoimi zbiorami.<br />

Interesują nas zdjęcia z rodzinnych uroczystości, wydarzeń politycznych i społecznych oraz kulturalnych (zdjęcia można zeskanować<br />

w Referacie Kultury, Sportu i Promocji Urzędu Miasta w Kudowie-Zdroju lub w Miejskiej Bibliotece Publicznej).<br />

Dzisiaj kilka fotografii z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Udostępniła je Zofia Fidali z domu Bieniek, za co Jej serdecznie<br />

dziękujemy. Starsi mieszkańcy pamiętają panią Zofię zapewne z kina „Capitol”, gdzie przez wiele lat pracowała jako bileterka.<br />

Do Kudowy przyjechała pod koniec lat czterdziestych z nakazem pracy po ukończeniu szkoły włókienniczej w Częstochowie. Pracę<br />

rozpoczęła w Państwowych Zakładach Przemysłu Bawełnianego w Kudowie, tak się wtedy nazywały <strong>Kudowski</strong>e Zakłady Przemysłu<br />

Bawełnianego, mieszkała w Domu Młodego Robotnika (dzisiaj osiedle przy ul. Łąkowej, a zwane kiedyś „Meksykiem”). Jednym<br />

z epizodów w jej życiu w tamtych latach była praca w zakładach bawełnianych w Nachodzie w Babi dokąd dziewczęta z Kudowy<br />

oddelegowane codziennie dojeżdżały.<br />

Początek lat pięćdziesiątych<br />

przedstawiciele kudowskich<br />

włókniarzy w pochodzie<br />

1-majowym w Nachodzie (wówczas<br />

Czechosłowacja)<br />

Za przejściem granicznym przed<br />

czeskim urzędem celnym pani Zofia<br />

Fidali − druga z prawej<br />

50


Życie Kudowy na starych fotografiach<br />

▶ redaguje Mikołaj Krzemiński<br />

Życie artystyczne w Domu Młodego<br />

Robotnika kwitło, istniał tam<br />

m.in. zespół folklorystyczny,<br />

tutaj podczas występów w czasie<br />

akademii z okazji rocznicy rewolucji<br />

październikowej w Rosji. Pani Zofia<br />

klęczy, pierwsza z prawej.<br />

Na moście granicznym w Kudowie-<br />

Słonem, pierwsza z lewej Zofia Fidali,<br />

w środku pani Dowsinowa.<br />

W stołówce Domu Młodego<br />

Robotnika, tu rozpoznaliśmy<br />

panów Skoka i Klausa, pani<br />

Zofia, druga od prawej przy<br />

stole. Warto zwrócić uwagę na<br />

metalowe miski-talerze.<br />

Pracownicy KZPB pomagają<br />

rolnikom w Bielicach, pani Zofia<br />

w środku, drugi od lewej Sadowski,<br />

obok Wilczak, wysoki z wąsami<br />

w kapeluszu Szymczuk<br />

51


ŻYCIE LITERACKIE<br />

Strach mnie ogarnął i drżenie,<br />

że wszystkie się kości zatrzęsły<br />

Księga Joba 4,14<br />

Przenikanie<br />

Kazimierz Burnat<br />

Urodził się 1 lipca 1943 r. w Szczepanowicach nad<br />

Dunajcem. Od 1968 r. mieszka we Wrocławiu. Ukończył<br />

prawo na Uniwersytecie Wrocławskim; organizację i zarządzanie<br />

oraz handel zagraniczny na Akademii Ekonomicznej.<br />

Wieloletni dyrektor w ZZSD „Polar” i spółkach prawa<br />

handlowego. Brał udział w misjach handlowych do Indii,<br />

Japonii, Kanady i krajów europejskich. Działał na rzecz<br />

samorządu pracowniczego, spółdzielczości pracy dla<br />

niewidomych oraz sportu (WKS Śląsk, KS Polar). Twórca<br />

harcerstwa dla młodzieży trudnej w ramach Nieprzetartego<br />

Szlaku. Spadochroniarz, były żołnierz czerwonych<br />

beretów.<br />

Jego dewizy życiowe to: pamięć o zmarłych – źródłem<br />

długowieczności; czynienie dobra drogą do człowieczeństwa.<br />

Interesuje się numizmatyką, medalierstwem, podróżami,<br />

filozofią, literaturą…<br />

Poeta, publicysta, edytor, tłumacz wierszy z języka<br />

czeskiego i ukraińskiego, dziennikarz, animator kultury.<br />

Autor tomów poetyckich W kolejce po (1995), Cichnące<br />

(2003), Przenikanie (2006), Am Rande des Erwachens/Na<br />

skraju przebudzenia (2007), Za obzor (Broumov 2008),<br />

Вивернути час на ліву сторону (Kijów 2008) i Wiew przeznaczenia<br />

(2008). Książka Przenikanie została nagrodzona<br />

Wielkim Laurem XVI Międzynarodowej Galicyjskiej Jesieni<br />

Literackiej i wyróżniona na XXIX Międzynarodowym<br />

Listopadzie Poetyckim w Poznaniu. Opracował i opatrzył<br />

w posłowie lub wstęp ponad czterdzieści różnych<br />

książek. Przełożył i wydał dwa tomy poetyckie: z języka<br />

czeskiego – Vĕra Kopecká, Śladami cieni (2009); z języka<br />

ukraińskiego – Jurij Zawgorodnij, Pogwar dzikiego stepu<br />

(2009). Współautor ponad siedemdziesięciu antologii,<br />

almanachów i monografii wydanych w kraju i za granicą,<br />

m.in. w USA, Serbii, Czechach, Izraelu, na Ukrainie... Swoją<br />

twórczość prezentował w czasopismach i na spotkaniach<br />

autorskich w kraju i za granicą, radiu i telewizji. Jego wiersze<br />

tłumaczono na język amharski, angielski, białoruski,<br />

chiński, chorwacki, czeski, esperanto, francuski, hiszpański,<br />

litewski, łotewski, mongolski, niemiecki, rosyjski, serbski,<br />

słowacki, ukraiński i wietnamski. Autor esejów i wielu artykułów<br />

publicystycznych.<br />

Kazimierz Burnat jest prezesem Grupy Literackiej<br />

Dysonans przy Śląskim Okręgu Wojskowym, redaktorem<br />

naczelnym pisma społeczno-kulturalnego Bez Kurtyny,<br />

redaktorem kwartalnika kulturalnego „Obok” i współpracownikiem<br />

kilku pism literackich. Przewodniczący Głównego<br />

Sądu Koleżeńskiego Związku Literatów Polskich,<br />

członek Stowarzyszenia Dziennikarzy RP. Brał udział w Sesji<br />

Literackiej w Kudowie Zdroju w 2008r.<br />

(Red.)<br />

Słony wiatr<br />

rozplątuje niebu<br />

czarne włosy<br />

wokół księżyca<br />

poświata z sukienek dziewcząt<br />

komponujących mozaikę<br />

sześćdziesięciu gwiazd Dawida<br />

na apelu unicestwionych<br />

niewielu ocalałych<br />

wykrzykuje pamięć<br />

zawstydzony Bóg pamięta<br />

za własny grzech<br />

nam zadaje pokutę<br />

zapalam menorę<br />

niegasnącym ogniem<br />

Świnoujście, 27 stycznia 2005 r.<br />

Bliżej<br />

Powietrze coraz rzadsze<br />

spłycone oddechy<br />

dojrzalszy uśmiech<br />

pojąłeś pismo kory<br />

swojej brzozy i mowę istot<br />

ukrytych w zakamarkach<br />

prowadzą spór o przeznaczenie<br />

ściąć i z dymem puścić<br />

czy krzyże stawiać<br />

komu<br />

przecież nie objąłeś wszystkich odgałęzień<br />

nie dotarłeś do korzeni<br />

jeszcze nie wypatrzyłeś drogi<br />

wiodącej do przecięcia czasów<br />

Brakuje mi paru chwil<br />

na własność<br />

dystansu w zadumie<br />

nad dogasającym żarem<br />

zamykam oczy<br />

czuję przelotny szept jutra<br />

księżyc ustępuje miejsca<br />

miękkiemu światłu Poranka<br />

ciepłym pulsem<br />

wpisuję się w jego świeżość<br />

aby nadać sens bliskości<br />

wtulam w pień<br />

własny skrawek nieba<br />

Kamień<br />

W dzieciństwie<br />

pachniał nim świeży chleb<br />

iskry uwalniały ciepło<br />

czasem gniew<br />

dziś<br />

okaleczony dłutem<br />

wykrzykuje nadzieję<br />

„non omnis moriar”<br />

coraz głębiej wciskając<br />

w ziemię<br />

to tylko epitafium<br />

podarowane przez żyjących<br />

żyjącym<br />

Kazimierz Burnat<br />

52


LISTY OD REDAKCJI<br />

List do pisarza<br />

List do Józefa Wyspiańskiego z Lubina, autora książki pt. „Barbarzyństwo OUN-UPA”, wydanej przez Drukarnię<br />

MCKK w Lubinie, w 2009 r., stron 310 z licznymi zdjęciami. Ponieważ w Kudowie i okolicach mieszka wiele<br />

rodzin przesiedlonych z ziemi przemyślańskiej i sąsiednich powiatów w woj. tarnopolskim, przeto o książce tej<br />

informujemy, zamieszczając list do Autora.<br />

Szanowny Panie. Pana książka „Barbarzyństwo<br />

OUN-UPA” − to bardzo<br />

ważna dokumentacja zbrodni dokonanych<br />

w powiecie przemyślańskim. Tak to<br />

powinno być spisane: wieś za wsią, powiat<br />

za powiatem. Trzeba pokazać każdą ofiarę<br />

UPA, tak Polaka, jak i Ukraińca. Książka<br />

ta powinna zostać przetłumaczona na język<br />

ukraiński i do każdej wsi tego powiatu<br />

powinno trafić po kilka egzemplarzy. Najważniejszym<br />

naszym celem powinno być<br />

obudzenie sumień na Ukrainie, przede<br />

wszystkim w miejscach zbrodni. To, że<br />

my będziemy pamiętać − to ważne, ale<br />

o wiele ważniejsze, by ludzie tam mieszkający,<br />

krewni i sąsiedzi morderców lub ludzi<br />

związani z UPA lub sympatyzujący z UPA,<br />

a przede wszystkim nieświadomi tego,<br />

co zrobiła UPA − dowiedzieli się więcej<br />

o metodzie walk UPA i ofiarach, polskich<br />

i ukraińskich i zrozumieli ogrom tych<br />

zbrodni. Pojawia się wśród nas Polaków<br />

pytanie: jak to jest, że nasz kościół powiedział<br />

− w naszym imieniu − do Niemców<br />

(w 1965 r) − „przebaczamy i prosimy<br />

o przebaczenie”, a nie może tego powiedzieć<br />

do Ukraińców, którzy nie dokonali<br />

aż tak gigantycznych zbrodni jak Niemcy<br />

hitlerowskie − i do tego także owi Niemcy<br />

są winni organizowania Ukraińców do<br />

zbrodni.<br />

Otóż, powinniśmy na to popatrzeć<br />

trzeźwymi oczami: nie powiedzieliśmy<br />

niemieckim zbrodniarzom „przebaczamy<br />

i prosimy o przebaczenie”, ale nasz kościół<br />

wypowiedział tą chrześcijańską formułę<br />

do… tych Niemców, którzy byli świadomi<br />

zbrodni i nad nimi stanęli bezradni,<br />

jako nad strasznym grzechem dokonanym<br />

w imieniu narodu niemieckiego. Mieliśmy<br />

świadomość, że są tacy Niemcy którzy<br />

doznali cierpień, że trzeba ich poprosić<br />

o przebaczenie za to, że się ich obciążyło<br />

winą. To, zostało powiedziane tylko<br />

do tych Niemców. Tak to rozumiem i tak<br />

traktuję moją zgodę − jako jednego z Polaków<br />

− na tą formułę wypowiedzianą wtedy<br />

przez kościół w Polsce. Czy należy przebaczać<br />

zbrodniarzom, gdy zbrodnie przechodzą<br />

wszelkie wyobrażenia, gdy zbrodniarze<br />

nie żałują swoich czynów, gdy nie<br />

proszą o wybaczenie, gdy miękkie przebaczenie<br />

łamie sprawiedliwość osądu i nawet<br />

rozzuchwala zło? Nie uważam, aby nasz<br />

naród wybaczył niemieckim zbrodniarzom<br />

z ss, gestapo, wehrmachtu i innym<br />

za Auschwitz, Majdanek, dziesiątki innych<br />

obozów i setki podobozów, straszne kaźnie,<br />

wymordowanie elity intelektualnej naszego<br />

narodu, niszczenie dorobku kulturowego<br />

i materialnego. To przebaczenie byłoby nie<br />

ważne. Musieliby przemówić zamordowani,<br />

a oni nie przemówią. To samo dotyczy<br />

Ukraińców z UPA współdziałających<br />

z hitlerowcami w mordowaniu Polaków<br />

i Żydów. To nie nacjonalizm ukraiński,<br />

rozumiany jako dążenie do suwerenności<br />

jest przez Polaków negatywnie traktowany,<br />

ale współpraca i kolaboracja ze zbrodniarzami<br />

hitlerowskimi i nieludzkie metody<br />

walki. Wobec Ukraińców UPA zastosowała<br />

zbrodniczy terror, a wobec Polaków ludobójstwo.<br />

W naszym odczuciu, na zachodniej<br />

Ukrainie nie widać Ukraińców, którzy<br />

mają świadomość, że OUN-UPA dokonała<br />

strasznych zbrodni na Polakach, a także<br />

na Ukraińcach. To rzuca się w oczy na<br />

publicznych manifestacjach na Ukrainie<br />

zachodniej, w czasie różnych uroczystości,<br />

co gorzej z udziałem duchowieństwa<br />

cerkiewnego, gromadzonej młodzieży,<br />

odsłaniania pomników Bandery itd., itd.<br />

Akceptacja terroryzmu zamyka drogę do<br />

Europy. Takich siewców Europa nie potrzebuje.<br />

Czy mamy do kogo wypowiedzieć<br />

te słowa: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”<br />

za… ból zadany w odwecie<br />

i za krzywdy wcześniej doznane? Trzeba<br />

zbliżać się do Ukraińców z zachodniej<br />

Ukrainy, pomóc im poznać fakty o tamtych<br />

zbrodniach − w tym dokonane przez<br />

UPA także na Ukraińcach − i wtedy może<br />

nastać ten czas, w którym będziemy mogli<br />

sobie wzajemnie wypowiedzieć to wielkie<br />

wyznanie. W tej książce, to nie Pan mówi,<br />

ani działacze kresowi, ani polscy politycy,<br />

ale naoczni świadkowie. Może zacznie to<br />

do nich docierać. Najpierw więc powinny<br />

pojawić się tam takie książki, jak ta, którą<br />

Pan napisał i jest to dla nas zadanie bardzo<br />

ważne. Z uznaniem myślę o Pana wielkiej<br />

pracy zgromadzenia tak wielkiej ilości<br />

dowodów.<br />

Bronisław MJ Kamiński


SKRZYNIA CZASU<br />

W sobotę, 18 września 2010 r., w związku z XX-leciem<br />

samorządów terytorialnych, w Kudowie-<br />

Zdroju będzie mieć miejsce jedno z wielkich wydarzeń<br />

w życiu, a może i w historii naszego miasta:<br />

zostanie zakopana Skrzynia Czasu, w której<br />

dzisiejsi mieszkańcy Kudowy-Zdroju przekażą<br />

dary i pamiątki mieszkańcom Kudowy-Zdroju,<br />

którzy otworzą Skrzynię 18 września 2110 r., czyli<br />

za równe 100 lat.<br />

Co znajdą w Skrzyni? Znajdą nasze listy, fotografie,<br />

wykaz wszystkich mieszkańców, albumy, książki,<br />

gazety, stroje, pamiątki osobiste − różne, wyroby<br />

kudowskich rzemieślników i artystów, dary od<br />

szkół dla szkół za 100 lat, podobnie dary od instytucji,<br />

od sportowców, straży pożarnej, zakładów<br />

pracy i osób prywatnych, od rodziny dla rodziny,<br />

od dzisiejszego domu dla tego samego domu za<br />

100 lat, itd., itd. Będzie także dar od naszego dzisiejszego<br />

Burmistrza i Rady Miejskiej dla Burmistrza<br />

i Rady Miejskiej za 100 lat. Poprosimy policję<br />

kudowską o odpowiednie dary, niech za 100 lat<br />

dowiedzą się jak i czym nasi policjanci nas chronili.<br />

Artyści, zwłaszcza młodzi przekażą namalowane<br />

przez siebie wizje, jak widzą Kudowę za<br />

100 lat, czyli w 2110 r.<br />

Z projektem zakopania Skrzyni Czasu wystąpiło<br />

kudowskie muzeum – skansen na Pstrążnej<br />

w 2008 r. Redakcja „Pamiętnika <strong>Kudowski</strong>ego”<br />

zwraca się do wszystkich mieszkańców o przygotowanie<br />

darów, tak, by nasi następcy za 100 lat<br />

mieli obraz naszego życia, naszych życzeń i nasze<br />

pamiątki. Szczegóły zostaną ogłoszone do końca<br />

kwietnia br. Dary będą zbierane w czerwcu br. i na<br />

oczach wszystkich zgromadzonych złożone uroczyście<br />

w Skrzyni, następnie zamknięte i zakryte<br />

grubą płytą żelbetową z odpowiednim napisem.<br />

Skrzynię Czasu podjęło się wykonać Wemeco,<br />

w czynie społecznym, z blachy nierdzewnej, jako<br />

dar mieszkańców Kudowy-Zdroju z 2010 r. dla<br />

mieszkańców Kudowy-Zdroju, w 2110 r.<br />

(Red.)<br />

W następnym numerze "<br />

P. K.", m.in.:<br />

- Teresa Karch<br />

- Rozmowy z uczonym<br />

- Wspomnienia<br />

- Stare fotografie<br />

- Historia sportu w Kudowie<br />

...i inne<br />

Wszystkich zainteresowanych postacią Teresy Karch przpraszamy, że z powodu obszernego<br />

materiału tekstowego i fotograficznego Redakcja zmuszona była przełożyć jego zamieszczenie<br />

do nastepnego numeru "Pamiętnika".<br />

PAMIĘTNIK KUDOWSKI<br />

kwartalnik społeczno-kulturalny<br />

PK ukazuje się w ostatniej dekadzie<br />

marca, czerwca, września i grudnia.<br />

Oddano do druku 20.03.2010.<br />

Następny nr ukaże się lato 2010.<br />

Redaguje zespół:<br />

Bronisław M. J. Kamiński (B.K.) – Red. Naczelny<br />

e-mail: bronislaw.kaminski@neostrada.pl<br />

Marek Biernacki (M.B.) – Zast. Red. Nacz.<br />

e-mail: koksip@kudowa.pl<br />

Urszula Faroń-Bielecka<br />

Konrad Buss<br />

Jarosław Charczuk<br />

Krzysztof Chilarski<br />

Wojciech Heliński<br />

Mikołaj Krzemiński (M.K.) – Sekr. Red.<br />

Katarzyna Mrowiec<br />

Agnieszka Stwertetschka<br />

Współpraca:<br />

Zbigniew Kopeć (Z.K)<br />

Skład i oprawa graficzna:<br />

Korben, FeliX<br />

Projekt okładki:<br />

FeliX<br />

Druk:<br />

©Wydawnictwo ZET® Wrocław 2010<br />

tel. 71 793 67 47; fax 71 783 28 64<br />

e-mail: biuro@wydawnictwozet.pl<br />

Wydawca:<br />

Muzeum Kultury Ludowej<br />

Pogórza Sudeckiego w Kudowie-Zdroju<br />

Wszelkie prawa zastrzeżone<br />

Adres Redakcji:<br />

ul. Pstrążna 14<br />

57-350 Kudowa-Zdrój<br />

tel. 074 866 28 43<br />

e-mail: skansen@kudowa.pl<br />

Kwartalnik wpisany do rejestru czasopism w Sądzie Okręgowym w Świdnicy nr rej. 267<br />

zgodnie z Art. 20 Ustawy z dnia 26.I.1984 r. Prawo prasowe.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!