12.07.2015 Views

Nr 37 Czerwiec 2010 - Biblioteka Główna Akademii Medycznej w ...

Nr 37 Czerwiec 2010 - Biblioteka Główna Akademii Medycznej w ...

Nr 37 Czerwiec 2010 - Biblioteka Główna Akademii Medycznej w ...

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Wywiad numeruNa świecie dominuje nurt zwany neurosciencewywiad z prof. dr hab. Aliną Borkowską, kierownikiem Katedry i Zakładu NeuropsychologiiRedakcja: Zakład Neuropsychologii Klinicznejpowstał z przekształcenia PracowniNeuropsychologii Klinicznej przy KatedrzePsychiatrii <strong>Akademii</strong> <strong>Medycznej</strong> w Bydgoszczyw styczniu 2003 roku, a więc jestjedną z młodszych jednostek naszej uczelni.Czy moglibyśmy usłyszeć kilka słówo początkach tego przedsięwzięcia?Prof. Alina Borkowska: Od wspomnianego2003 roku wykonaliśmy kolejny krok.Otóż zupełnie niedawno, bo w kwietniu<strong>2010</strong> roku Zakład został przekształconyw Katedrę, więc jesteśmy zdecydowanie chybanajmłodszą jednostką na uniwersytecie.A początki były jak zawsze trudne. Najpierwstworzyłam Pracownię Neuropsychologiczną,która działała przy Klinice Psychiatrii.Nieco później p. rektor poleciła mi zorganizowanieZakładu Neuropsychologii naWydziale Nauk o Zdrowiu, wydziale wówczasmłodym, który potrzebował publikacjibędących wynikiem prac naukowych. Pragnęliśmy,aby Zakład służył nie tylko badaniomneuropsychologicznym w psychiatrii,lecz uwzględniał potrzeby innych klinik, np.neurologii czy endokrynologii. Dziś takiebadania z wieloma klinikami prowadzimy.Stąd też lokalizacja naszej jednostki na terenieSzpitala im. A. Jurasza. Wyodrębniliśmysię ze struktur Kliniki Psychiatrii i jesteśmyjednocześnie bliżej pacjentów, w większościnie psychiatrycznych.Redakcja: Powołanie Zakładu zbiegłosię z odejściem z kliniki prof. Janusza Rybakowskiego,którego zastąpił prof. AleksanderAraszkiewicz. Obaj panowie przyczynilisię do powstania Pracowni, toteżtrochę żartobliwie można rzec, że jednostkamiała jedną matkę, ale aż dwóch ojców.Prof. Alina Borkowska: Początki naszejpracy łączyły się z bardzo nowatorskimnurtem badań z neuropsychologii klinicznejdotyczącym schizofrenii i chorobyafektywnej dwubiegunowej. Kontynuujemyte badania i prawdopodobnie jesteśmyjedynymi w Polsce specjalistami w dziedziniebadania markerów endofenotypowychchorób psychiatrycznych. Udało sięto m.in. dzięki współpracy z Kliniką PsychiatriiUM w Poznaniu, a przede wszystkimPracownią Genetyki Molekularnejprof. Joanny Hauser. Zrealizowaliśmy kilkagrantów dotyczących znaczenia zaburzeńruchów gałek ocznych, pamięci operacyjneji innych dysfunkcji poznawczychw chorobach psychicznych w kontekściebadań genetyczno-molekularnych.Redakcja: Skąd wywodzi Pani swoje korzeniei z jakim miejscem w Polsce czuje sięPani najbliżej związana? Studia psychologiczneukończyła Pani na Uniwersytecie im.Adama Mickiewicza w Poznaniu, ale doktoryzowałasię już na Wydziale Lekarskim<strong>Akademii</strong> <strong>Medycznej</strong> w Bydgoszczy…Prof. Alina Borkowska: Urodziłam sięw Reszlu na Mazurach, potem wyjechałamz rodzicami na tzw. „ziemie odzyskane”.Szkołę podstawową i liceum ukończyłamw Żarach. Tak jak państwo wspomnieliście,studiowałam na Uniwersytecie AdamaMickiewicza w Poznaniu gdzie ukończyłampsychologię. Już w czasie studiówzajmowałam się raczej neurobiologiąi neuropsychologią. W czasie stanu wojennegozostałam zmuszona do wyprowadzeniasię do Sieniawki gdzie podjęłam pracęw Szpitalu Psychiatrycznym. Tam zrobiłamspecjalizację z zakresu neuropsychologii.W Bydgoszczy znalazłam się jakby przypadkowo.Przez krótki czas byłam zatrudnionaw Ośrodku dla Dzieci i MłodzieżyNiedowidzącej, co wspominam niezwykleciepło, ze względu na problemy, na jakie sięnatknęłam, a przede wszystkim ze względuna ludzi, których spotkałam. Później podjęłampracę jako neuropsycholog, pracującyz dziećmi z domu dziecka z ul. Stolarskiej.Współpracę z KK Psychiatrii rozpoczęłamdzięki pani doktor Marii Lince, wyjątkowejosobie, która wywarła znaczący wpływ namoje życie zawodowe. Uważała, że jakospecjalista II stopnia muszę robić coś więcejw kierunku neuropsychologii.Redakcja: Zatrudnienie w szpitalu i pracaz pacjentami sugerowałaby, że w Pani wypadkupsycholog jest jednocześnie lekarzem?Prof. Alina Borkowska: Nie, psychologjest psychologiem. W tym wypadku jednakrozróżnia się, podobnie jak w medycynie,pierwszy i drugi stopień specjalizacji. Jakjuż wspominałam I stopień ukończyłam,przebywając w Sieniawce, II stopień w KlinicePsychiatrii ówczesnej <strong>Akademii</strong> <strong>Medycznej</strong>w Bydgoszczy. Tutaj też obroniłamdoktorat z nauk medycznych na WydzialeLekarskim. Podobnie było z habilitacją.Otrzymałam tytuł profesora medycyny, comoże wprowadzić w błąd, sugerując, że jestemlekarzem.prof. dr hab. Alina BorkowskaRedakcja: Wykształcenie Pani Profesorplasuje Panią na pograniczu medycynyi humanistyki…Prof. Alina Borkowska: Na świeciedominuje nurt zwany neuroscience– praca na styku neurobiologii, medycynyi psychologii, co wydaje mi się najbliższe.W Polsce niewiele jest osób o tak wszechstronnymwykształceniu.Redakcja: Generalnie Zakład NeuropsychologiiKlinicznej prowadzi diagnostykęi leczenie zaburzeń psychicznych(w tym choroby Alzheimera) oraz rehabilitacjęchorych z zaburzeniami funkcjipoznawczych o różnej etiologii (znacznągrupę stanowią osoby po przebytych urazachi operacjach mózgu). Czy mogłabyPani Profesor przybliżyć główne kierunkibadań? Które z nich zajmują poczesnemiejsce w pracy Zakładu?Prof. Alina Borkowska: Zajmujemy sięod wielu lat badaniem funkcji poznawczych,czyli pamięci, uwagi, funkcji czołowych(pamięci operacyjnej i funkcjiwykonawczych) w chorobach psychicznych,neurologicznych i somatycznych.Początkowo jako jedyny ośrodek w Polsceprowadziliśmy badania tzw. neuropsychologicznychmarkerów endofenotypowychw chorobach psychicznych, prace nadetiologią i etiopatogenezą chorób psychicznych,a także związkiem objawówklinicznych z dysfunkcjami mózgu,czy to strukturalnymi czy czynnościowymi.Ostatnio wraz z zespołami prof.Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


Wywiad numeruzespół badania rodzinne, dobrze przyjętena świecie wskazują, że posiadanie predyspozycjigenetycznej, a nawet markerów endofenotypowych(zaburzeń ruchów gałekocznych, pamięci operacyjnej) nie oznaczająskazania na chorobę.Redakcja: Czy można przeciwdziałaćpojawieniu się choroby?Prof. Alina Borkowska: Możemy przeciwdziałać,chociaż – jak mniemam o tochcieli Państwo zapytać – nie na poziomieinżynierii genetycznej. Choroby psychicznesą uwarunkowane wielogenowo, cooznacza, że mogą one w różnym stopniuuczestniczyć w powstawaniu danego zaburzenia,a ponadto istotne są interakcjemiędzy nimi. Potrafimy jednak wyodrębnićtzw. geny kandydujące, związanez najważniejszymi układami neuroprzekaźnikowymi.Pojawiają się ciekawe doniesieniao nowych genach – np. związanychz rozwojem mózgu, których ekspresjaw różnych okresach życia się zmienia.W tej chwili obserwuje się szczególniegeny układu dopaminergicznego, genyzwiązane z układem glutaminergicznym,neurotrofinami. Są to badania skomplikowane,gdyż wymagają one dużych grupdoświadczalnych, dlatego wiele informacjiwnoszą metaanalizy na wielu tysiącachosób, w których i my uczestniczymy.Możemy jednak, rozumiejąc najważniejszeprzyczyny chorób, opracowywaćprogramy dla osób z grup zwiększonegoryzyka. O grupie ryzyka mówimy, gdymamy w wywiadzie rodzinnym duże obciążeniechorobą psychiczną, a także objawyzwiastunowe, podobnie jak w przypadkuwszystkich innych chorób. Mając przedsobą młodą osobę z zaburzeniami emocjonalnymi,ustalając diagnozę i wahając sięczy są to problemy adolescencyjne, lękowe,czy początki schizofrenii, warto zapytać,czy w jej rodzinie nie było osób z chorobąpsychiczną i wykonać badania neuropsychologiczne.Może to przyczynić się doszybszego rozpoznania i leczenia choroby.Redakcja: Czy sam stres jest w staniewywołać chorobę psychiczną?Prof. Alina Borkowska: Jak wspomniałamwcześniej, stres jest bardzo istotnyw wystąpieniu pierwszego epizodu chorobyoraz w jej obrazie klinicznym i przebiegu.Nigdy jeden czynnik nie jest w staniewyzwolić choroby, ale jeśli nadmiernystres, przekraczający możliwości adaptacyjnejednostki nałoży się na biologicznąpredyspozycję do zachorowania, zwiększasię wówczas ryzyko rozwoju zaburzenia.Warto też wspomnieć, że hormon stresu,którym jest kortyzol uszkadza neuronyhipokampa – struktury mózgu związanejz funkcjami poznawczymi, szczególniepamięcią i przetwarzaniem informacjiemocjonalnych. To jest jedną z przyczyntak częstego występowania dysfunkcji poznawczychw chorobach psychicznych.Redakcja: Czy wyróżnia się grupy etniczneczy zawodowe szczególnie narażonena pojawienie się zaburzeń psychicznych?Prof. Alina Borkowska: Rozpowszechnieniechorób psychicznych na całym świeciejest mniej więcej podobne. Oczywiściew Skandynawii zauważono częstsze występowaniedepresji sezonowej oraz uzależnieńod alkoholu, co wiązano z brakiem światła.Nie ma grupy etnicznej mniej narażonej nachoroby psychiczne, jak schizofrenia, czychoroba afektywna dwubiegunowa. Możemyraczej przyjąć, że są grupy osób bardziejnarażone na wystąpienie problemówpsychicznych. W prowadzonych przez nasbadaniach nad pewnymi cechami osobowościowymii temperamentem doszliśmyzespół Katedry i Zakładu Neuropsychologii Klinicznej wraz z kierownikiem - prof. dr hab. Aliną BorkowskąWiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


do wniosków, że osoby twórcze, kreatywne,potrafiące osiągać sukcesy, obdarzone talentem(artyści, podróżnicy), potrafiący wielei z pasją poświęcić dla określonego celu – częściejmają predyspozycje do zaburzeń psychicznych,zwłaszcza do choroby afektywnejdwubiegunowej. Nasze badania wykazały,że jeden z wariantów genu BDNF związanyz predyspozycją do choroby afektywnejdwubiegunowej, jest jednocześnie związanyz lepszymi funkcjami poznawczymi. Udowodniliśmyteż asocjację pomiędzy niektórymicechami temperamentu, a określonymfunkcjonowaniem w sytuacjach trudnychi podejmowaniem decyzji ryzykownych.Redakcja: Na czym polega choroba afektywnadwubiegunowa?Prof. Alina Borkowska: Ma ona wieleróżnych form. Zasadniczo charakteryzujesię występowaniem dwóch stanów: depresjii manii lub hipomanii. W ciężkichpostaciach tej choroby okresy depresjii tzw. mieszane wiążą się z ryzykiem próbsamobójczych, zaś w okresach manii choryma świetny nastrój i poczucie satysfakcjiz życia. Bywa jednak i tak, że w manii myśliprzebiegają w takim tempie, że próbaich artykulacji jest mało możliwa, co czynitreści wypowiedzi dla rozmówcy zupełnieniezrozumiałe. W okresie hipomaniakalnymchorzy potrafią podjąć wiele decyzjinagłych, popartych emocjami zupełnieniezrozumiałymi dla innych. Interesującąlekturę może stanowić książka „Niespokojnyumysł” prof. psychiatrii i psychologiiKay Jamison, która opisuje w niej swojewłasne doświadczenia chorobowe. Odnosisię zarówno do koszmaru depresji, jak i doznańmaniakalnych. Mając np. przekonanieo swych niezwykłych talentach, zdarzyłojej się nieproszonej wedrzeć na przyjęcieorganizowane przez rektora uniwersytetui pomimo wypraszania, uważała, że jestgwiazdą wieczoru. Sama miałam pacjenta,który w okresie hipomanii dokonywałtransakcji handlowych na szeroką skalę,wywołując w efekcie niezłe zamieszanie.Interesujące, że nikt nie śmiał zapytać goo dokumentację, wiarygodność, co oznacza– że był bardzo przekonujący. Kolejnapacjentka – artystka za uzyskany kredytmieszkaniowy znienacka dokonała zupełnieniepotrzebnych zakupów, inna pacjentkazdążyła przed hospitalizacją zaciągnąćkilkadziesiąt ogromnych w stosunku do jejmożliwości kredytów.Redakcja: Czy można zatem przypuszczać,że część wyczynów niektórych artystówjest efektem owych wyżów?Prof. Alina Borkowska: Zdecydowanietak. Analiza biografii artystów często wskazujena to, że wraz z depresją przychodziłyokresy milczenia, po czym następowałychwile dużej płodności. Badała to m.in.wspomniana prof. Jamison, autorka doskonałejksiążki „Touch with fire” o związkukreatywności i świata artystycznego z chorobąpsychiczną. Wielu artystów leczyło siępsychiatrycznie lub zakończyło życie przedwcześnie.Przywołajmy nazwiska Byrona,Charliego Parkera, Mozarta, van Gogha.My prowadzimy badania w szczególnościnad temperamentem afektywnym,którego niektóre cechy mogą wiązać sięz predyspozycją do zachorowania na chorobypsychiczne. Badamy związek pomiędzycechami temperamentu, a stylem podejmowaniadecyzji, bardziej lub mniej ryzykownym.Zajęliśmy się grupami zawodowymilekarzy, ratowników medycznych i pilotów.Redakcja: To bardzo na czasie…Prof. Alina Borkowska: Owszem, chociażbadania wykonaliśmy jeszcze przed katastrofąw Smoleńsku. Analizowaliśmy grupę30 pilotów wojskowych. Stwierdziliśmy,że inaczej niż w populacji ogólnej pojawiasię u nich nadreprezentacja temperamentuhipertymicznego związanego z bystrością,wytrwałością, otwartością, pewnościąsiebie, nie obawianiem się podejmowaniadecyzji. Po przeprowadzeniu testu IowaGambling Task okazało się, że im większenasilenie cech hipertymicznych w TEMPS-A, tym większa tendencja do podejmowaniadecyzji ryzykownych. Stwierdziliśmy teżasocjacje pomiędzy większą liczbą wylatanychgodzin, a bardziej ryzykownymi decyzjami.Badaliśmy również funkcje koryczołowej przy pomocy prostego testu Stroopa,sprawdzającego reakcje na informacjeniezgodne. Im mniejsza zdolność detekcjikonfliktowych sytuacji, tym większa tendencjado ryzyka. Proces decyzyjny zależyod wielu czynników, przede wszystkim odwspółdziałania kory przedczołowej grzbietowo-bocznej,odpowiedzialnej za ocenęsytuacji, nadanie znaczenia informacjomdopływającym, oraz brzuszno-przyśrodkowej,odpowiedzialnej za ostateczne (prawdopodobnieemocjonalne) podjecie decyzji.Okazuje się, że zwrot w tej ostatniej kwestiiprzynosi impuls, wynikający z własnego doświadczenia.Uważamy, że piloci powinnibyć badani również pod względem sprawnościfunkcji czołowych oraz cech temperamentuafektywnego.Redakcja: Czy psycholog patrzy na drugiegoczłowieka inaczej?Wywiad numeruProf. Alina Borkowska: Nie sądzę. Psychologw pracy zastanawia się nad diagnozą,natomiast w życiu prywatnym kierujemysię własnymi zasadami i preferencjami.Ja staram się patrzeć na ludzi dając im kredytzaufania i nie oceniając. Dzięki temuspotykałam wielu bardzo wartościowychludzi, ale także takich warte zaufania i włożonejw nie pracy. W każdym zawodziemamy osoby uczciwe i nieuczciwe, dobrei mniej dobre, otwarte i manipulantów.Moim zdaniem dobry psycholog powinienmieć cechy empatyczne, umieć postawićsię w sytuacji drugiej osoby, jednocześnienie oceniając jej. Dużo szkody może narobićpsycholog czy psychiatra o cechachpsychopatycznych i manipulujących.Redakcja: W jaki sposób dobiera PaniProfesor nowych współpracowników? Jakiecechy charakteru predysponują dobregopsychologa i psychiatrę?Prof. Alina Borkowska: Nie ma idealnychcech predysponujących do pracynaukowej, ale niezbędna jest w niej konsekwencja,wytrwałość, ciekawość poznawczai uczciwość. Większość moich asystentówto ludzie bardzo zdolni, pracowici,z dużą ciekawością poznawczą, choć niezawsze starcza im konsekwencji, by przełożyćefekty pracy na obliczenia statystycznei publikacje. Ludzi zdolnych jest wielu, ludzizdolnych i pracowitych mniej, a ludzizdolnych, pracowitych i z intuicją jeszczemniej. Poza tymi cechami zawsze chciałamżeby były to osoby empatyczne i niekonieczniezorientowane tylko na własną karierę.A przede wszystkim cenię sobie uczciwość,zarówno w kontaktach z pacjentem, jaki w badaniach. Myślę, że mój zespół spełniate dość wysokie oczekiwania. W większościsą to bardzo młodzi naukowcy, ale potrafiącyokreślić swoje miejsce w nauce, jużmają dobre osiągnięcia międzynarodowei potrafią odpowiedzialnie prowadzić bardzowyrafinowane badania naukowe. Mamnadzieje, że pomimo sukcesów osobistychi naukowych pozostaną wrażliwymi ludźmiz pewnym dystansem do siebie i swoichosiągnięć. W nauce bowiem bardzo ważnajest także pokora.Redakcja: Jak wygląda wykształcenieosób zatrudnionych w Katedrze?Prof. Alina Borkowska: Głównie są topsycholodzy i lekarze, w tym jeden specjalistapsychiatra (dr Wiktor Dróżdż), dwóchw trakcie specjalizacji w kierunku kardiologii(Maciej i Krzysztof ), Marta, Marcin, Martyna,Gosia i Joanna są psychologami, ŁukaszWiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


Wywiad numerui Natalia to prawnicy specjalizujący się w procesachdecyzyjnych, a nad wszystkim czuwanajważniejsza dla nas wszystkich osoba– Iwona Miklasz, bez której organizacja całejpracy byłaby bardzo trudna. Staramy się teżo przyjęcie osoby po studiach w Getyndzeo dużym doświadczeniu w badaniach neurobiologicznychi neuroobrazowaniu.Redakcja: Jak w tej chwili przedstawiasię struktura Zakładu i jego lokum?Prof. Alina Borkowska: Z czasem będziemymyśleli o rozwijaniu nowych Zakładóww ramach katedry, dr W. Dróżdżjest w trakcie habilitacji, więc w przyszłościmyślimy o Zakładzie Neurofizjologii Kognitywnejpod jego kierownictwem, mamnadzieję, że w przyszłości będzie możnapowołać także inne specjalistyczne jednostkiw ramach Katedry.Redakcja: W Zakładzie realizowaliściei realizujecie wiele grantów badawczych ministerialnych,międzynarodowych i pomostowych,m.in. grant „Zaburzenia ruchówgałek ocznych w schizofrenii”, „Zaburzeniafunkcji poznawczych w schizofrenii i chorobieafektywnej dwubiegunowej w aspekciegenetyczno-molekularnym”, czasami wewspółpracy z ośrodkami poznańskimi…Prof. Alina Borkowska: Z pewnościąnie byłoby tej Katedry bez współpracyz innymi. Kiedyś badania genetyczne opierałysię o współpracę z AM w Poznaniu,w tej chwili jesteśmy samowystarczalni. Prof.Andrzej Tretyn stworzył Pracownię GenetykiKognitywnej. Zakończyliśmy już jedenwspólny grant pomostowy, otrzymaliśmyi realizujemy ministerialny grant poświęconydysfunkcjom poznawczym w kontekścieneurobiologii i genetyki molekularneju osób z patologiczną otyłością. Realizujemyjuż pewne prace zakończone dobrymi publikacjami.Ponadto współpracujemy z endokrynologiąw badaniach metabolicznych,mamy program z kardiochirurgia, neurochirurgią,a także z dermatologią i chirurgiąoraz wspólne prace z geriatrią. Aktualniemgr Jaracz kończy grant promotorski, dziękiktóremu powstała bardzo interesująca pracant. procesów decyzyjnych.Redakcja: Często współpracujecie Państwoz ośrodkami zagranicznymi, np.z Cambridge Electronics w Wielkiej Brytaniiw zakresie opracowywania skryptówneurofizjologicznych. Skąd tak aktywnawspółpraca z zagranicą?Prof. Alina Borkowska: Oprócz naukowcówz Cambridge, z którymi działamy odwielu lat i m.in. opracowaliśmy skrypty doobliczeń funkcji ruchów gałek ocznych,i z którymi jesteśmy w stałym kontakcie,współpracujemy żywo z UniwersytetemKalifornijskim, zwłaszcza z prof. HagopemAkiskalem, jednym z najwybitniejszychspecjalistów w zakresie choroby afektywnejdwubiegunowej. Również ciekawa współpracałączy nas z Uniwersytetem Jacksonvillew Missisippi z najlepiej funkcjonującymbankiem mózgów, gdzie zajmują się badaniamimorfometrycznymi. Rozwinęliśmyświetny kontakt z prof. Grażyną Rajkowską,która pochodzi z Krakowa i prof. CraigiemA. Stockmeierem. Niedawno zakończyliśmygrant z wieloma krajami europejskimi EU-FEST dotyczący leczenia pierwszego epizoduschizofrenii. Aktualnie zaprosiliśmy donas prof. Lipską z NIMH. Z ośrodkiem tymbędziemy ściślej pracować w ramach programówgenetycznych.Redakcja: Publikujecie Państwo w czasopismach„z najwyższej półki”, mogąc się pochwalićimponującym dorobkiem piśmienniczymz wysokim Impact Factor. Gdzieogłaszacie swoje doniesienia najczęściej?Prof. Alina Borkowska: Dzięki współpracyzagranicznej, konferencjom, wykładomstaliśmy się widoczni na świecie, cozaowocowało zaproszeniem do organizacjisesji międzynarodowych, konferencjioraz dobrymi publikacjami. Staramy sięo prace własne, spełniające standardyświatowe, niekoniecznie wspólnez ośrodkami zagranicznymi. Ostatnio coprawda zamieściliśmy w Journal of AffectiveDisorders pracę poświęconą polskiejwalidacji skali TEMPS-A we współpracyz Uniwersytetem Kalifornijskim z prof.Akiskalem, który jest autorem skali. Naszepublikacje ukazały się w różnych pismach,jak Biological Psychiatry, J. Affective Disord.,Psychiatry Research, PsychiatricsGenetics, J. of Neural Transmission, Neuropsychobiology.Molecular Psychiatryi inne. Na jedną z publikacji w dobrymczasopiśmie czekaliśmy trzy lata. Największynasz IF wyniósł 11.Redakcja: Co sądzi Pani Profesor o neuropsychologiiw Polsce?Prof. Alina Borkowska: Niestety, niejest z nią najlepiej. Neuropsychologówpolskich można policzyć na palcachobu rąk. Większość z nich uzyskała specjalizacjęz neuropsychologii i pracujew klinikach neurologicznych, najczęściejzajmując się chorobami OUN, głównieotępiennymi i stanami poudarowymi. Samodzielnychpracowników z neuropsychologiijest w ogóle garstka. Tutaj trzebawspomnieć o ośrodku warszawskim,prof. Anna Grabowska, prof. Danuta Kądzielawa,chociaż tam przede wszystkimuprawia się naukę. Jeśli chodzi o stronęnaukowo- kliniczną na Uniwersyteciew Gdańsku pracuje prof. Gabriela Chojnacka-Szawłowskai dr Dariusz Wieczorek.Także w Polskiej <strong>Akademii</strong> Nauk jestkilka osób, głównie naukowców, którzyzajmują się np. nowoczesnym podejściemdo udarów mózgu. Na tle Europypod względem leczenia i rehabilitacji wyglądamyźle, pod względem nauki niecolepiej. Publikują w tej dziedzinie przedewszystkim ośrodki w Poznaniu, Warszawie,Gdańsku i Bydgoszczy.Poważnym mankamentem w Polsce jestfakt, że w większości klinik neurologicznychi rehabilitacyjnych, gdzie poddaje się terapiiosoby po udarach, urazach mózgu w ogólenie ma diagnostyki neuropsychologicznej,nie wspominając o terapii. Opracowaliśmykilka metod rehabilitacyjnych, które przekazujemypacjentom w wersji komputerowejdo domu, by mogli sami pracować.Redakcja: A szerzej – co sądzi Pani Profesoro stanie nauki polskiej?Prof. Alina Borkowska: Najczęściej bioręudział w kongresach dotyczących psychiatrii,neurobiologii, neuropsychologiii genetyki, więc widzę, że jesteśmy widzialniw genetyce, neurobiologii. Niestety,część badaczy nosi polskie nazwiska, np.prof. Rajkowska, czy prof. Lipska, ale pracująod dawna w Stanach Zjednoczonych.Widać także naszą genetykę psychiatryczną– przede wszystkim prof. Joannę Hauseri jej zespół z Poznania. W raporcie publikowanymw Molecular Psychiatry dotyczącymaktywności publikacyjnej w dziedziniepsychiatrii w Polsce zajęliśmy drugie miejscepo Katedrze Psychiatrii w Poznaniu, cojest całkiem dobrym wynikiem. Oczywiściew Stanach Zjednoczonych zespoły badawczemają nieporównywalnie większe możliwościfinansowe i sprzętowe, co powodujeznacznie lepsze możliwości badań.Redakcja: Nie omijają Państwa zajęciadydaktyczne. Zakład prowadzi je z zakresupsychologii ze studentami Collegium Medicum(Wydziału Nauk o Zdrowiu) orazszkolenia podyplomowe w zakresie psychiatriii psychologii oraz psychosomatyki.W jakiej proporcji kształtuje się dydaktykawobec badań naukowych?Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


Prof. Alina Borkowska: Dydaktyka jestnaszym chlebem powszednim, od liczbygodzin dydaktycznych zależą u nas możliwościzatrudnienia asystentów i studentówstudiów doktoranckich. Jest ona dla nasniezwykle istotna, chociaż nie wszystkieznaczące osiągnięcia możemy studentomzaprezentować. Od tego roku prowadzimyteż zajęcia z zakresu neuropsychologii i genetykikognitywnej na kierunku Kognitywistyka,oczywiście głównie pracujemy zestudentami wszystkich kierunków WydziałuNauk o Zdrowiu. Nie dotyczy to jednakWydziału Lekarskiego. Nie oznacza to, żestudenci tego wydziału nie są zainteresowaninaszymi badaniami, o czym świadczyich aktywny udział w kole naukowym neuropsychologicznym.Możemy pochwalićsię, że prezentują oni prace na konferencjachi zdobywają nagrody.Prowadzimy także staże dla psychologówspecjalizujących się w zakresie psychologiiklinicznej.Redakcja: Pani Profesor pełni równieżobowiązki specjalisty wojewódzkiego z zakresupsychologii klinicznej...Prof. Alina Borkowska: Wiele czasuzajmuje mi praca na rzecz nadzoru specjalistycznego.Jako konsultant wojewódzkimam obowiązek dbać o przyzwoity standardświadczeń psychologicznych na tereniewojewództwa kujawsko-pomorskiego,co nie jest zadaniem łatwym z powodubraku uregulowań prawnych zawodu psychologaw Polsce.Redakcja: Niejednokrotnie zdobywaliściePaństwo nagrody na arenie krajoweji międzynarodowej…Prof. Alina Borkowska: W 1997 otrzymałamI nagrodę PTP za pracę doktorską,w 1997 - główną nagrodę Komitetu NaukowegoLubelskich Spotkań Naukowych zapracę „Zaburzenia liniowych ruchów gałekocznych w schizofrenii”; w 2000 roku - nagrodęKomitetu Naukowego Konferencji“Farmakoterapia, Psychoterapia i RehabilitacjaZaburzeń Afektywnych”w Zakopanemza pracę „Neuropsychologiczna ocenadysfunkcji poznawczych u chorych nachorobę afektywną jedno i dwubiegunową”;w tymże 2000 r. - nagrodę 13 th CongressEuropean College of Neuro-psychopharmacologyw Monachium za wspólnąz prof. Januszem Rybakowskim pracę „Theeffect of atypical vs typical antipsychoticdrugs on the results of neurocognitive testsin schizophrenic patients” a w 2002 roku -Nagrodę Rektora III stopnia. W 2005 rokuwraz z zespołem poznańskim zdobyliśmynagrodę 15 th Congress European Collegeof Neuropsychopharmacology w Barcelonieza pracę „Cytosolic phospholipase A2gene polymorphism and eye movementdisturbances in schizophrenia”. W 2008 r.Wywiad numeruotrzymałam Medal Komisji Edukacji Narodowej;także w 2008 r. - I nagrodę kongresuSOBP w New Delhi za pracę posterową(Dróżdż i Borkowska) oraz NagrodęRektora II stopnia.Redakcja: Alina Borkowska prywatnie…Prof. Alina Borkowska: Prywatnie staramsię być normalnym człowiekiem, oile to możliwe. Bardzo szanuję czas, mamgo niewiele, więc go nie zabijam ani niespędzam. Staram się wolne chwile przeznaczyćna spotkania z rodziną lub przyjaciółmi(na szczęście ich mam). Moja córkaKasia mieszka w Bydgoszczy i widujemysię często, chociaż bardzo zajmuje ją pracaw banku. Jest dobrym specjalistą od sprawbardzo istotnych, ale których niestety nierozumiem. Drugie dziecko -Agnieszkę widujęrzadziej, ale częściej się z nią kontaktujęw sprawach naukowych (jest psychologiempo doktoracie, aktywnie pracujenaukowo). Obie mają fajne rodziny.Lubię dobrą muzykę i film, dużo czytam,głównie w czasie podróży lub po wieczornymwyłączeniu komputera.To wszystko co mam do zeznaniaRedakcja: Serdecznie dziękujemy zarozmowę.ze strony Redakcji wywiad prowadzili mgr Monika Kubiakoraz dr Krzysztof Nierzwickizespół Katedry i Zakładu Neuropsychologii Klinicznej wraz z kierownikiem - prof. dr hab. Aliną BorkowskąWiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


PolemikiZnakiWojciech SzczęsnyWiosna tego roku obfitowała w wydarzeniajak chyba dawno już nie. Najpierwtragedia smoleńska. Dla mnie już zawszebędzie się wiązała z konferencjami naukowymi.Byłem w Warszawie na „GastroUpdate” gdy około 10. 00 ktoś przerwał wykładprof. Adama Dzikiego z Łodzi i powiedział:„proszę państwa, Prezydent Polskinie żyje”. Potem w drodze do Bydgoszczyminęło mnie kilkanaście samochodów nasygnale podążających od strony Gdańskado Warszawy. Z godziny na godzinę dziękiinformacjom radiowym rysował się obraztragedii. Potem wiele godzin przed telewizorem.Muszę powiedzieć, że byłem dumnyz tego jak doskonale zorganizowano towszystko. Jak nie w Polsce…, jakby ktoś toćwiczył wiele razy, te przejazdy przez całemiasto, morze kwiatów, zniczy, spokój,opanowanie. Ale nie do końca.Pierwszy zgrzyt gdzie ma być pochowanyPrezydent. Czy na Wawelu czy na Powązkach,czy może jeszcze gdzieś indziej.Demonstracje, naciski, wypowiedzi. Jakmożna kłócić się nad trumną o miejscepochówku? Ale u nas to nie nowość. Przypomnępogrzeby Waldorfa, Miłosza, a nawetPiłsudskiego. My uwielbiamy trumny,kurhany, masowe groby. Tam już nie leżąludzie ale idee tych, którzy nimi grają. Tenbył homoseksualistą, tamten coś napisał,ów coś podpisał z przyłożoną do głowy lufą.Ten był za święty, tamten ateistą. Nie ważnetestamenty, ostanie wole, wola rodziny.Trumny są nasze. Jak Rzeczpospolita.Tymczasem tragedia smoleńska żyjewłasnym życiem. Są jakby dwa nurty.Pierwszy to egzegeza nadprzyrodzona,drugi chęć spokojnego i racjonalnego wyjaśnieniawszelkich okoliczności. Możejedno zdanie o drugim. Mam dziwne wrażenie,że nawet gdyby z matematycznąprecyzją, sekunda po sekundzie odtworzonowszystko, nadal będą głosy (poparterelacjami „świadków”) o zderzeniuz samolotem rosyjskim (rzecz jasna celowo,a tamten odleciał bez szkody), złym naprowadzaniuna pas, dobijaniu tych którzyprzeżyli (jest przecież na tę okolicznośćfilm). Próby przekonania głosicieli owychteorii, że nie mają racji, zakończą się wypowiedziąmniej więcej taką: „Panie, Ruscyzawsze coś ukrywali, a poza tym wiepan i tak nie dowiemy się jak było, ale mówiępanu, że tak było jak mówię”.W pierwszy nurt włączył się prof. AleksanderNalaskowski z Wydziału NaukPedagogicznych UMK. W toruńskich„Nowościach” w cotygodniowym felietoniestwierdza, że katastrofa jak i powódźto znaki dane nam jak zrozumiałem odBoga. Profesor dopuszcza fakt, że ktośmoże uznać owe zjawiska za przypadek, alewtedy jak pisze „… każdy z nas jest tylkoz przypadku. Wystarczy wykreślić miłośćrodziców i zamienić ją w przypadkowąprokreację.” No cóż przyznam, że właśnietak myślę. O nie, nie zmierzam skreślać miłościmoich rodziców!Ale… Już uczeń gimnazjum wie, żew jednym ejakulacie jest około 100 mlnplemników. A więc moje (takiej niepowtarzalnejjednostki gatunku Homo sapiens)życie jest już w tym momencieprzypadkiem jak 1: 100.000.000. Idźmydalej. Gdyby pewnego październikowegowieczoru 1960 roku mój ojciec postanowiłdłużej posłuchać Wolnej Europy (słuchała owszem, zaś telewizor kupili Rodzicew kwietniu 1961) też by nie było mnie takim,jakim jestem dziś. Gdyby moja mamanie odwiedziła około 1953 roku swojej siostryw miejscowości Dęblin (tam poznałaojca) też by mnie nie było. Mogła przecieżpojechać tydzień później. Gdyby mój ojciecpo studiach w owych stalinowskich czasachnie został wcielony do wojska i znalazł sięw jednostce w Dęblinie jako lekarz. Gdyby…Pisać dalej? Sapienti sat. Miłość? Takjest ważna. Dla mnie też. Ale, znam kochającesię pary, które nie mają dzieci. Znamteż ludzi, którzy nienawidzą się wzajem,a posiadają wspólne potomstwo i wreszcieznam dzieci, które są owocem spotkania(jednorazowego) na dyskotece ( tu ewentualniemożna powiedzieć o miłości „odpierwszego wejrzenia”).Wypadek jest zawsze zbiegiem wieluprzypadków, a nie znakiem czy czymśpodobnym. Rzecz jasna można interpretowaćwszystko w kategoriach „znaków”.Mózg ludzki jest tak skonstruowany,że wręcz potrzebuje wyjaśnień zjawisk,a jeśli chwilowo nie ma takowych realnie,sam je tworzy. Doszukujemy się tego, coznamy lub, w co wierzymy. Przykłademsą wizerunki świętych na brudnych szybachczy korze drzew. Doskonale piszeo tym Umberto Eco w „Wahadle Foucaulta”.Jak pamiętam jeden z bohaterów pokazujeinnemu kiosk, w którym sprzedawanolosy „Lotto” i mówi coś w tym sensie: „Czyuwierzy pan, że długość boku tego kioskujest idealnie jedną miliardową odległościZiemi od Słońca? Czy to nie znak?”Miałem kiedyś poważną kraksę samochodem.Nie dopatruję się w tym znaku odBoga czy diabla. Był listopad, oblodzonaszosa (tylko w tym miejscu, bo obok było jezioro)a ja jechałem pewne za szybko. Tylkotyle. Przeżyłem. Znak? Nie, nauczka. Jeżdżęteraz ostrożniej zwłaszcza nad ranem w listopadzie,koło jeziora.Pan Profesor, jak już wspomniałem,widzi też znak w powodzi. Ja widzę skutekco najmniej 13-lenich zaniedbań (rządywszystkich opcji!) w realizacji planów zapobieżenianieszczęściu jakie spotkało nasw 1997. Kto pozwolił budować nowe blokina wrocławskim Kozanowie zalanymwówczas doszczętnie? A może zamiast organizowaćEuro 2012 trzeba było wzmocnićwały? Miast finansować z budżetupaństwa (moje i Pana Profesora podatki)partie polityczne wybudować zbiornik retencyjny?Tak to są znaki, ale tego co nasizachodni sąsiedzi nazywają „PolnischeWirtschaft”.I chyba ma racje Jan z Czarnolasu pisząc:„Cieszy mię ten rym:Polak mądr po szkodzie:lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,nową przypowieść Polak sobie kupi,że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.”dr Wojciech Szczęsny jest starszym wykładowcą w Katedrzei Klinice Chirurgii Ogólnej i Endokrynologicznej10Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


Kryteria oceny parametrycznej jednostki naukowej w <strong>2010</strong> rokuMałgorzata BiałobłockaUstalane przez Ministerstwo Nauki i SzkolnictwaWyższego punktowanie publikacji naukowychod lat podlega dynamicznym zmianom.I tak na podstawie Rozporządzenia MinistraNauki i Szkolnictwa Wyższego z dnia25 maja <strong>2010</strong> r., w sprawie kryteriów i trybuprzyznawania oraz rozliczania środków finansowychna działalność statutową zmieniającegoprzepisy z roku 2009 weszły w życie nowezasady dotyczące punktowania publikacji naukowych.Rozporządzenie to jest dostępne nastronie internetowej Ministerstwa: http://www.nauka.gov.pl., na której można także przeczytaćdotyczącego komentarz i wyjaśnienia Ministra.Główne zmiany dotyczą punktacji czasopism.Publikacje recenzowane1. Publikacja w czasopiśmie wyróżnionymw JCR (Lista A Ministerstwa) - 13-40 pkt.2. Publikacja w recenzowanym czasopiśmiekrajowym lub zagranicznym wymienionymw wykazie Ministerstwa Naukii Szkolnictwa Wyższego (Lista B) - 1-9 pkt.3. Redaktor naczelny czasopisma będący pracownikiemocenianej jednostki otrzymujepodwójną liczbę punktów przypisanychdanemu czasopismu.Kryteria przyznawania punktacji„Oceniana jednostka otrzymuje punkty przewidzianedla danej publikacji w zależności odliczby autorów. Publikacja może być ocenianajako dorobek jednostki, jeżeli autor (współautor,redaktor) podaje w publikacji afiliację w tej jednostce.W przypadku publikacji wieloautorskiej,w której występuje co najwyżej 10 autorów,z których co najmniej jeden wykazuje afiliacjęw jednostce, waga z jaką jednostce przyznane sąpunkty za tę publikację, wynosi 1. W przypadkupublikacji o liczbie autorów przekraczającej 10,waga z jaką jednostce przyznane są punkty zatę publikację równa jest 1, jeśli co najmniej połowaautorów wykazuje afiliację w jednostce, ½- jeżeli mniej niż 50%, ale nie mniej niż 10% autorówwykazuje afiliację w jednostce, i ¼ - jeżelimniej niż 10% autorów wykazuję tę jednostkę”.(Dziennik Ustaw <strong>2010</strong> nr 93, poz. 599)Zwracamy uwagę, że czasopisma polskie,nie umieszczone na liście Ministerstwa, nie sąw ogóle punktowane. Ponadto za publikacjenie uznaje się: suplementów, zeszytów specjalnych,materiałów konferencyjnych, artykułówpopularnonaukowych, komentarzy.Szczegółowe dane dotyczące zasad ocenyparametrycznej jednostek naukowych i osób indywidualnych,jak i lista czasopism punktowanychsą dostępne na stronie Biblioteki <strong>Medycznej</strong>w zakładce Bibliometria, a także na stronieMinisterstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego.Oprócz listy czasopism punktowanychprzez Ministerstwo Nauki i SzkolnictwaWyższego czasopisma Europy Środkoweji Wschodniej podlegają ocenie Index CopernicusJournals Master List (JML). Listaczasopism Index Copernicus za rok 2009 jestudostępniana na stronie http://www.indexcopernicus.com.Poza tym wersja drukowanaIC Journal Master List za lata 2001-2008 pozostajedo wglądu w Sekcji Bibliografii i AnalizBibliometrycznych Biblioteki <strong>Medycznej</strong>.Dostęp do Journal Citation ReportsOd czerwca <strong>2010</strong> roku w ramach WirtualnejBiblioteki Naukowej finansowanej przez MinisterstwoNauki i Szkolnictwa Wyższego umożliwionodostęp do Journal Citation Reports,listy czasopism z Impact Factor. Pozwala onczytelnikom na samodzielną kontrolę wartościwskaźnika Impact Factor danego czasopismalub grupy czasopism. Baza udostępniona jestna stronie Biblioteki w zakładce Bibliometriajako „Najnowszy Impact Factor”.Informacje dotyczące poszczególnych czasopismi ich wartości IF można także uzyskaćw Sekcji Bibliografii i Analiz Bibliometrycznychpoprzez kontakt osobisty, telefonicznylub za pomocą poczty elektronicznej.Zarejestrowane w bazie prace otrzymująnależną im punktację obowiązującą dla rokuich opublikowania:1. dla prac opublikowanych do roku 2001 podstawąjest Index Copernicus Master List 2000,2. dla prac opublikowanych w latach 2002-2004obowiązuje punktacja KBN zgodna z listączasopism Index Copernicus Master List,aktualną w roku ukazania się publikacji,3. dla prac opublikowanych w latach 2005-2007 obowiązuje Lista Ministerstwa opublikowanaw 2005 roku,4. dla prac opublikowanych w 2008 roku obowiązujeLista Ministerstwa z 2008 roku,5. dla prac opublikowanych w 2009 roku obowiązujeLista Ministerstwa z 2008 roku6. dla prac opublikowanych w <strong>2010</strong> roku obowiązujeLista Ministerstwa z 2008 rokuoraz uzupełnienia wykazu odpowiednioza rok 2009 i <strong>2010</strong>7. wskaźnik IF (Impact Factor) nadawany jestz rocznym opóźnieniem; po ukazaniu sięedycji właściwej dla danego roku, wskaźnikjest aktualizowany.8. Wartość IC (Index Copernicus) podawana jestwedle zasady - rok publikacji zgodny z rokiemedycji Index Copernicus Journals MasterList. Wartość IC za prace opublikowanedo roku 2001 podawana jest w oparciu o IndexCopernicus Journals Master List 2000.Z BibliotekiPrzygotowanie wykazu i analizybibliometrycznej o nadanie stopniadoktora habilitowanego i tytułu profesoraJeśli chodzi o przygotowanie przez SekcjęBibliografii i Analiz Bibliometrycznych wykazupublikacji dla pracowników CM UMK lub jednostkiorganizacyjnej, nie ma konieczności wysyłaniaoficjalnego pisma, wystarczy nawiązaniekontaktu osobistego lub telefonicznego.Osoby ubiegające się o stopień doktora habilitowanegobądź profesora, a także zgłaszającesię z prośbą o przygotowanie wykazu publikacjilub sporządzenie analizy bibliometrycznejcałego dorobku, proszone są o kontakt z SekcjąBibliografii i Analiz Bibliometrycznych na dwatygodnie przed wyznaczonym terminem złożeniadokumentów w dziekanacie.Materiały bibliograficzneZgodnie z zarządzeniem rektorskim SekcjaBibliografii i Analiz Bibliometrycznych prosio dostarczanie publikacji niezwłocznie po ichopublikowaniu, osobiście lub pocztą wewnętrznąCollegium Medicum (w tym przypadkuprosimy o kserokopie lub oryginały do wglądu)bądź pocztą elektroniczną na adres: bibliografia@cm.umk.pl(skany w formacie PDF). Materiaływ formie drukowanej można przekazywaćSekcji Bibliografii i Analiz Bibliometrycznych,mieszczącej się w pokoju nr 19 (I piętro)w budynku Biblioteki <strong>Medycznej</strong>, natomiast pogodz. 15.00 - pozostawiać w Dziale UdostępnianiaZbiorów w Bibliotece <strong>Medycznej</strong>.Dorobek naukowy pracowników dostarczanydo Biblioteki <strong>Medycznej</strong> powinien zawierać:1. W przypadku artykułów i streszczeń zjazdowych:okładkę czasopisma ze wszystkimidanymi (rok wydania, numer, w przypadkuzjazdu - informacje dotyczące wszystkichdanych na ten temat, czyli nazwę, tytuł, datęi miejsce zjazdu); cały artykuł lub streszczeniez widocznymi numerami stron.2. W przypadku fragmentów z książek: okładkę,stronę tytułową oraz stronę redakcyjną (redaktorzy,rok, miejsce i numer wydania); całyfragment z widocznymi numerami stron.3. W przypadku książek, których autoramilub redaktorami są pracownicy CollegiumMedicum: okładkę, stronę tytułową, stronęredakcyjną (redaktorzy, rok, miejscei numer wydania) oraz spis treści lub całąksiążkę (do wglądu).Informujemy, że dostarczenie odbitkikserograficznej pracy, która została opublikowanaw wydawnictwach znajdującychsie w zbiorach Biblioteki <strong>Medycznej</strong> nie jestkonieczne. Wystarczy przekazać informacjęo publikacji Sekcji Bibliografii i Analiz Bibliometrycznychpocztą elektroniczną lubtelefonicznie pod numerem: (052) 585-35-06.W przypadku prac, które ukazały się jedyniew wersji elektronicznej, należy wskazać adresinternetowy zarówno samego dokumentu,jak i źródła publikacji.Aby uniknąć nieporozumień przypominamy,że w przypadku książek oraz fragmentówmonografii należy pamiętać również o dostarczeniuzaświadczenia od wydawcy o ilościznaków w danej publikacji (książka – wymaganylimit 120 tysięcy znaków, natomiastrozdział w książce – 20 tysięcy znaków, wrazze spacjami i znakami graficznymi).<strong>Biblioteka</strong> Medyczna będzie wdzięczna autoromlub redaktorom monografii za podarowanieksiążki do zbiorów Biblioteki <strong>Medycznej</strong>.mgr Małgorzata Białobłocka jest kierownikiem Sekcji Bibliografiii Analiz Bibliometrycznych Biblioteki <strong>Medycznej</strong>Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 11


Z zycia UczelniUMK w czołówceUniwersytet Mikołaja Kopernika należydo pięciu najlepszych uniwersytetów w kraju.Kolejny rok z rzędu utrzymał tę pozycjęw rankingu miesięcznika „Perspektywy”i dziennika „Rzeczpospolita”.Coroczny ranking przygotowywany jestm.in. na podstawie szczegółowych informacjio uczelni, danych z ministerstwa nauki,opinii studentów, znawców szkolnictwawyższego i pracodawców. NajwiększymTwójDNA.platutem UMK jest jego potencjał naukowy.Najwyższą liczbę punktów otrzymaliśmyza oceny parametryczne, liczbę publikacji,liczbę uprawnień do doktoryzowaniai nadawania habilitacji, rozwój naukowykadry. Aż 91 punktów na sto przyznano zawarunki korzystania ze zbiorów biblioteki(same zbiory także oceniono bardzo wysoko).Najwięcej do poprawienia jest w kwestiiumiędzynarodowienia studiów, w tymzwiększenia liczby studentów z zagranicy.Wyniki rankingu zostały ogłoszone 13maja na uroczystości w Warszawie. Najlepszymuniwersytetem w kraju okazałsię tym razem Uniwersytet Warszawski,który wyprzedził prowadzący w ubiegłychlatach Uniwersytet Jagielloński. Na kolejnychmiejscach znalazły się uniwersytetyw Poznaniu i Wrocławiu. W zestawieniuwszystkich szkół publicznych w PolsceUMK znalazł się na 11 miejscu.dkZakład Genetyki Molekularnej i SądowejCollegium Medicum od niedawna wykonujebadania genetyczne na zlecenie osób prywatnych.Badanie DNA obejmuje m.in. badanieojcostwa. Szczegółowe informacje na tematbadania DNA można znaleźć w nowym serwisieinternetowym TwójDNA.plWykrywanie wczesnego zapalenia stawówSerwis TwójDNA.pl jest skierowany doosób zainteresowanych wykonywanymiprzez Zakład badaniami genetycznymi np.badaniami ojcostwa, badaniami pokrewieństwa,identyfikacją śladów biologicznychczy analizą rodowodu.„Do tej pory najwięcej badań wykonywaliśmydla jednostek wymiaru sprawiedliwościi organów ścigania. Jednak od pewnegoczasu coraz częściej zgłaszają się donas osoby prywatne” mówi dr hab. TomaszGrzybowski, prof. UMK, kierownik ZakładuGenetyki Molekularnej i Sądowej. „NaszZakład posiada wszelkie niezbędne certyfikatyoraz zapewnia bardzo wysoki i profesjonalnypoziom wykonywanych badań.”Zakład posiada certyfikaty NiemieckojęzycznejGrupy ds. Profilowania DNA (GED-NAP) otrzymywane corocznie od dziesięciulat (ostatnie to GEDNAP 38 i 39, uzyskane wroku <strong>2010</strong> po przeprowadzeniu badań śladówbiologicznych w zakresie jądrowego i mitochondrialnegoDNA), a także atesty PolskiegoTowarzystwa Medycyny Sądowej i Kryminologii(PTMSiK) na badania DNA w sprawachdochodzenia ojcostwa (<strong>2010</strong>-2011) oraz nabadania DNA w śladach biologicznych w zakresieloci STR autosomów i chromosomuY oraz mitochondrialnego DNA (<strong>2010</strong>-2011).Po pozytywnym zakończeniu międzynarodowegoeksperymentu międzylaboratoryjnegoZakład współtworzy populacyjnąbazę danych mitochondrialnego DNAEuropejskiej Grupy ds. Profilowania DNA(EMPOP, www.empop.org) zajmując drugiemiejsce na świecie pod względem liczbyprofili mtDNA dostarczonych do bazy,jak również ogólnoświatową, referencyjnąbazę danych haplotypów chromosomuY (www.yhrd.org)dkOd 1 maja <strong>2010</strong> r. działa Poradnia WczesnegoZapalenia Stawów, której celem jest jaknaszybsze zdiagnozowanie pacjenta z pomocąinternetu oraz ścisłej współpracy lekarzarodzinnego i specjalisty reumatologa.Poradnia Wczesnego Zapalenia Stawówprzy Oddziale Klinicznym Reumatologiii Układowych Chorób Tkanki Łącznej topierwszy tego typu program w kraju. Zakłada,że lekarz rodziny, po przeprowadzeniu wywiadui zbadaniu pacjenta ma od razu możliwośćwysłania zgłoszenia do Poradni z prośbąo konsultację. Zgłoszenie następuje w formieSprawy osoboweW okresie od 1 marca do 31 maja <strong>2010</strong> r.:został zatrudniony Pan dr hab. EdwardGorzelańczyk, prof. UMK na podstawieumowy o pracę w wymiarze 0,125 etatuw Katedrze Podstaw TeoretycznychNauk Biomedycznych i Informatyki<strong>Medycznej</strong> od dnia 1 maja <strong>2010</strong> r.,elektronicznej. Lekarze specjaliści, z poradnianalizują wszystkie dane, które otrzymali.W ciągu 14 dni lekarz rodzinny otrzymuje informację,czy jest potrzeba przeprowadzeniadalszych badań. Jeśli tak, od razu jest wyznaczanyich termin. Program przewiduje, że odchwili pierwszej wizyty u lekarza pierwszegokontaktu do spotkania z reumatologiem w poradninie mija więcej niż 14 dni.W czasie wizyty już w Szpitalu Uniwersyteckimnr 2 im. dra Jana Biziela w Bydgoszczy,są przeprowadzane ważne badania.Jeśli ich wyniki wskazują na potrzebęrozszerzenia diagnostyki, pacjent jest proszonyo zgłoszenie się na oddział szpitalny.W ciągu maksymalnie trzech dni pobytuw szpitalu są wykonywane wszystkie potrzebnebadania i stawiana diagnoza.Lekarz rodzinny, który kieruje pacjentado poradni jest na bieżąco informowanyw formie elektronicznej o wszystkim, codzieje się z pacjentem. Wie, jakie są wynikibadań, czy pacjent jest leczony w poradni.Dlaczego ten program jest tak ważny?Bo szybka diagnoza to ogromna szansa nacałkowite wyleczenie. To możliwość wyleczeniabez groźnego powikłania, czyliuszkodzenia stawów.dkz dniem 31 maja br. zostanie rozwiązanystosunek pracy z Panią mgr inż. AnnąSamolińską zatrudnioną na stanowiskuKierownika Działu Remontów i InwestycjiCM,dr hab. Walentyna Korpalska od dnia1 maja br. pełni funkcję Kierownika ZakładuHistorii Medycyny i Pielęgniarstwa,wcześniej pełniła obowiązki Kierownikaww. jednostki,dr hab. Wojciech Zegarski, prof. UMKz dniem 1 marca pełni także funkcjęKierownika Katedry Chirurgii Onkologicznej.przygotowała mgr Agnieszka Mróz, kierownik DziałuSpraw Pracowniczych12Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


Z zycia UczelniMedal Kazimierza WielkiegoKierujący Katedrą Psychiatrii ProfesorAleksander Araszkiewicz otrzymał MedalKazimierza Wielkiego za zasługi dla miastaBydgoszczy. Uroczyste wręczenie Medalu odbyłosię podczas specjalnej sesji Rady Miastaz okazji 664. urodzin Bydgoszczy.Medal Kazimierza Wielkiego otrzymująludzie i instytucje, którzy chlubnie zapisalisię w najnowszych dziejach miasta, rozsławilije w kraju i za granicą swym talentemi kreatywnością, osiągnięciami oraz zaangażowaniemdaleko wykraczającymi pozanormalne obowiązki.Profesor Aleksander Araszkiewicz jesttakże prezesem Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego,wiceprezesem Polskiego TowarzystwaSuicydologicznego, inicjatoremwielu kampanii społecznych.dkNagroda Prezydenta Miasta BydgoszczyProfesor Władysław Sinkiewicz KierownikII Katedry Kardiologii Collegium Medicumotrzymał nagrodę od Prezydenta Bydgoszczy.Profesor dołączył do grona wybitnych bydgoskichnaukowców uhoronowanych za otrzymanietytułu profesora.„Należy Pan do grona najwybitniejszychspecjalistów pracujących w bydgoskichszpitalach. Mieszkańcy miasta darzą Pananie tylko olbrzymim zaufaniem, ale równieżsympatią. Jest mi niezwykle miło, iż mogęwręczyć nagrodę osobie, która jest rodowitymbydgoszczaninem” mówił podczaswręczenia nagrody, która wynosi 20 tysięcybrutto, prezydent Konstanty Dombrowicz.Profesor urodził się w Bydgoszczy. Poukończeniu II Liceum Ogólnokształcącegoim. Mikołaja Kopernika studiował medycynęna <strong>Akademii</strong> <strong>Medycznej</strong> w Gdańsku.Jednak cała kariera zawodowa związanajest z bydgoskim Szpitalem Uniwersyteckimnr 2 im. dr. J. Biziela, w którym profesorzdobywał specjalizacje kardiologiczne,doktorat i habilitację, a w ostatnim czasierównież tytuł naukowy profesora. Obecniejest kierownikiem II Katedry KardiologiiiCollegium Medicum, a także ordynatoremOddziału Kardiologii z Zakładem DiagnostykiKardiologicznej Szpitala Uniwersyteckiegonr 2 im. dr. J. Biziela w Bydgoszczy.dkZmiany na stanowiskach dyrektorów szpitali uniwersyteckichMiejsce Andrzeja Motuka, byłego dyrektoraSzpitala Uniwersyteckiego nr 2 im. J.Biziela w Bydgoszczy zajęła dr Wanda Korzycka-Wilińska,dotychczasowa dyrektorSzpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. dr. A.Jurasza. Taką decyzję podjął Andrzej Radzimiński,rektor UMK.Święto pielęgniarek i położnychSzpitalem Uniwersyteckim nr 1 im. dr.A. Jurasza od piątku (28 maja) zarządzanatomiast Jarosław Kozera, prezes spółkikonsultingowej przygotowującej plan restrukturyzacjidla obydwu szpitali uniwersyteckich(dyrektor Szpitala im. dr. J. Bizielaw latach 2003-2004).Jarosław Kozera stanął na czele lecznicy,która ma 135 mln zł długu. W tym roku niewielebędzie mógł zrobić dla poprawy tegostanu, bo umowa z NFZ dawno podpisana,a pieniądze częściowo wykorzystane. „Dajęsobie dwa lata na wprowadzenie rozwiązań,dzięki którym szpital nie będzie się już zadłużał.Jeśli za dwa lata uda się kończyć rokbez dodatkowych milionów na minusie,będzie dobrze. Ale żeby tak się stało, trzebaobniżyć koszty przynajmniej o 11 procent”mówi. Ta wiadomość najbardziej niepokoipracowników. Boją się zapowiadanychzwolnień. Wprawdzie w połowie maja rektorUMK uspokajał, że nie ma planu zwolnienia900 osób, ale atmosfera w szpitalu i tak jestnapięta. „Potwierdzę, że moim zdaniem niema konieczności zwalniania aż tylu osób” -mówi Kozera. Będzie za to liczenie kosztów:ile osób pracuje w klinice, po ile godzin, jakiesą ich zarobki. Ale to niejedyne sposobyoszczędzania. Mają je też przynieść m.in.wspólne zakupy dwóch szpitali.Jarosław Kozera ma plan, żeby SzpitalUniwersytecki nr 1 stał się w przyszłościprężną lecznicą tematyczną. „Coś na wzórCentrum Onkologii - Zbigniew Pawłowiczto zrobił. U nas też jest wiele klinik, któremogłyby stać się flagowymi i konkurowaćz poznańskimi czy gdańskimi. Jednak najpierwustabilizujmy finanse, a potem budujmymarkę. Trudno to robić, gdy załogaz poślizgiem dostaje wypłatę” dodaje.na podstawie artykułów z Gazety Pomorskiej i GazetyWyborczej oprac. mk15 maja <strong>2010</strong> r. od godz. 10 na RybimRynku w Bydgoszczy odbyła się impreza plenerowapod hasłem „Pielęgniarki i Położnew życiu każdego z Nas”. Bydgoszczanie będąmogli bezpłatnie skorzystać m.in. z różnegorodzaju pomiarów, badań, edukacji i informacjidotyczących tematyki zdrowia.Organizatorem akcji były Okręgowa IzbaPielęgniarek i Położnych w Bydgoszczy,Collegium Medicum w Bydgoszczy, bydgoskioddział NFZ, Zakład Promocji Zdrowiaprzy Centrum Onkologii, TZMO, Lux Medi Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 5.Akcje związane były z Krajowym DniemPołożnej obchodzonym 8 maja oraz MiędzynarodowymDniem Pielęgniarki, któryprzypada 12 maja.dkWiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 13


WspomnieniaProfesor Roman BugalskiNie umiera Ten, kto tkwi w pamięci żywych.W głębokim smutku i żalu żegnamy zmarłegow dniu 14 maja <strong>2010</strong> roku Naszego PanaProfesora Romana Mariana Bugalskiego. Jakżetrudno pisać o człowieku, zwłaszcza o tymCZŁOWIEKU. Mieliśmy ogromne szczęściebyć z NIM i poznawać GO przez wiele lat.Mi było to dane przez 29 lat. Można przedstawiaćdaty, fakty, ale to nie odzwierciedliw pełni osobowości Profesora. Trzeba było GoSzachy kochał, jak mawiał: „tak samo jakmikrobiologię”. Brał udział w wielu mistrzostwach,a nagrody przekazywał Katedrzei Zakładowi Mikrobiologii.Uczestniczył prawie w każdej obronie pracydoktorskiej realizowanej w Katedrze i ZakładzieMikrobiologii, jak i w każdym spotkaniu PolskiegoTowarzystwa Mikrobiologów Oddziałw Bydgoszczy, gdzie zawsze zabierał głos.znać. Urodził się 3 lutego 1936 roku w swojejkochanej Kruszwicy. Ukończył dwa kierunki:najpierw biologię na Uniwersytecie Łódzkim,a potem medycynę na <strong>Akademii</strong> <strong>Medycznej</strong>w Gdańsku, pracując już od IV roku (1962r.) na wolontariacie w Katedrze i ZakładzieMikrobiologii. Wypatrzył Go wówczas PanProf. Stefan Kryński - Kierownik tejże Katedry,o którym zawsze mówił „Mój Nauczyciel– Prof. Stefan Kryński”. Na tej Uczelni NaszPan Profesor doktoryzował się w 1972 r.We wrześniu 1977 roku następnym Jegodobrym duchem był Założyciel naszej bydgoskiej<strong>Akademii</strong> <strong>Medycznej</strong>, jej wielokadencyjnyRektor ś. p. Prof. Jan Domaniewski.W Bydgoszczy osiadł, współtworząc odpodstaw Katedrę i Zakład Mikrobiologii,był związany z Akademią Medycznąw Bydgoszczy od chwili jej tworzenia. Tuzrobił habilitację. W latach 70. ubiegłegowieku mikrobiologia kliniczna nie miałażadnej tradycji, a to z racji braku specjalistówz mikrobiologii i warunków warsztatowych.Prof. R.M. Bugalski miał wówczasdylemat, czy specjalizować osoby pragnąceuzyskiwać stopnie, jak się to niesłuszniemawia w tak deficytowej specjalności, jakąjest mikrobiologia, czy zorientować swojedziałania na pisaniu prac w tak niezwykleskromnych warunkach, których żadnaredakcja nie przyjmie do druku. Dlategowybrał to pierwsze. Lubił diagnostykę mikrobiologicznąi dydaktykę. Lubił ludzi.Przykładem jego służenia człowiekowibyły honorowe konsultacje pod względemzakażeń wewnątrzszpitalnych w trzechklinikach chirurgicznych <strong>Akademii</strong> <strong>Medycznej</strong>w Gdańsku, Szpitalu Kolejowymw Gdańsku i Szpitalu Ministerstwa SprawWewnętrznych w Gdańsku.Nigdy nie zakładał, że uzyska stopieńStarał się uczestniczyć w każdej uroczystości na naszej Uczelni (8 maja <strong>2010</strong> roku - dyplomatoriumna Wydziale Farmaceutycznym)doktora habilitowanego. Jego głównymzainteresowaniem badawczym były gronkowce,przede wszystkim gronkowce antybiotycznieczynne. Tematem tym zajmowałsię będąc członkiem Studenckiego Koła Naukowegow Gdańsku. Już w okresie studenckimwygłaszał referaty na KonferencjachStudenckich Kół Naukowych w Gdańsku,Szczecinie i Łodzi (1963, 1964 r.). Gronkowceantybiotycznie czynne były też tematemJego pracy doktorskiej i habilitacyjnej.W całej swej działalności dydaktycznejbył Nauczycielem ponad 30. pokoleń lekarzy,lekarzy-stomatologów, pielęgniarek,położnych. Był promotorem prac doktorskichi magisterskich. Pod Jego kierunkiemspecjalizowało się 15 mikrobiologów.Był Kierownikiem Zakładu Mikrobiologiii Zakażeń Wewnątrzszpitalnych na WydzialeNauk o Zdrowiu wówczas <strong>Akademii</strong><strong>Medycznej</strong> w Bydgoszczy. Choć na emeryturęprzeszedł 4 lutego 2001 roku, tęskniłza studentami i miał z nimi zajęcia jeszczeprzez kilka lat, a z Katedrą i Zakładem MikrobiologiiCollegium Medicum im. LudwikaRydygiera w Bydgoszczy był do końcaswoich dni – my z NIM też. Zawsze kochałmikrobiologię i szachy. I oczywiście fotografię.Upamiętniał wszystko, a potem obdarowywałnas fotografiami. Miał ogromnąprzyjemność ze sprawiania nam radości.Nigdy nie zależało MU, by być na pierwszymplanie, ale myślą, sercem i działaniembył przy każdym człowieku. Zawsze był zainteresowanynaszymi sprawami. Pytał o rodzinę,postępy w pracy. Potrafił dawać dobrerady, które niejednokrotnie wykorzystywaliśmy.Jednocześnie kierował się rozumemi sercem. Miał dar łagodzenia, wyciszania.Dzielił się wszystkim co miał, nie tylko wiedzą.Pomagał biednym, sam nie mając wiele.Mawiał: „przyjemniej jest dawać niż brać”.Miał niezwykłą godność i honor.Ujmował swoją życzliwością i otwartością,ale też poczuciem humoru. Był autentyczniezainteresowany każdym nowym„członkiem załogi”, nigdy nie przeszedł bezdrobnej chociażby uwagi, czy zapytaniao samopoczucie, a niechętnych do rozmowyprowokował drobnymi zaczepkami- zazwyczaj skutkowało. Nie zawsze jestłatwo z uśmiechem i życzliwością patrzećna drugiego człowieka, a On to potrafiłi bardzo często okazywał uznanie dla najdrobniejszychnawet poczynań młodszychkolegów. Wszyscy, chyba najbardziej będąpamiętać Pana Profesora właśnie jakoCzłowieka, który po prostu lubił ludzi14Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


i umiał im to okazywać. W pracy zawodowejzawsze podziwialiśmy Pana Profesoraza nieustanną ciekawość świata (nie tylkomikrobiologicznego) i chęć poznawania,uczenia się nowych rzeczy, mimo że niebyło takiej konieczności. Często patrząc naPana Profesora myśleliśmy, że chcielibyśmybędąc w jego wieku mieć tyle pasji i dociekliwości,tylko czy wystarczy nam sił...Pozostanie w naszej pamięci jako Człowieko godnej podziwu etyce zawodowej,miłośnik szachów, fotografowania i niezrównanyKolega, na którego pomoc i radęzawsze można było liczyć. Był naszym drogim,długoletnim nauczycielem, Pracownikiem,oddanym Pedagogiem, Przewodnikiem.Będzie nam Go brakowało, JEGOhumoru, gawęd….Do swojej kochanej Kruszwicy wróciłjuż na zawsze 20 maja <strong>2010</strong> roku. Z namiteż będzie na zawsze.Dziękujemy za wieloletnie wszelkiewsparcie, optymizm, pogodę ducha, pielęgnowanieuczciwości, lojalności i Przyjaźni.Kierownik i Współpracownicy Katedry i Zakładu MikrobiologiiCM UMK oraz Zakładu Mikrobiologii KlinicznejSzpitala Uniwersyteckiego nr 1Medycyna i pielêgniarstwoChoć na emeryturę przeszedł w 2001 roku,tęsknił za studentami i miał z nimi zajęciajeszcze przez kilka kolejnych lat.O DNA słów kilka...wywiad z dr. hab. Tomaszem Grzybowskim, prof. UMK, kierownikiem Zakładu Genetyki Molekularnej i SądowejDorota Kowalewska: Panie Profesorze,co można o mnie powiedzieć na podstawiepróbki mojej śliny, włosa lub krwi?Dr hab. Tomasz Grzybowski, prof. UMK:Po zbadaniu odpowiedniej liczby określonychmiejsc (markerów) w DNA możnaokreślić tzw. genotyp, który jest czymśw rodzaju genetycznego numeru PESEL,czyli unikalnym identyfikatorem danejosoby. Jeśli liczba tych zbadanych markerówjest wystarczająco duża można śmiałopowiedzieć, że żadna inna osoba na Ziemipoza badaną nie ma takiego samego genotypu,czyli profilu DNA!Jedynym subtelnym wyjątkiem od tejreguły są bliźnięta jednojajowe, którychnie da się odróżnić na podstawie panelumarkerów rutynowo stosowanych w genetycesądowej. Analiza innych fragmentówDNA pozwala określić płeć oraz dopewnego stopnia wnioskować o wyglądziezewnętrznym danej osoby – o jej kolorzeskóry, włosów czy oczu. Jeszcze inne badaniapozwalają wnioskować o pochodzeniugeograficznym, a w niektórych przypadkachrównież etnicznym.D.K.: Czy da się określić, skąd pochodząmoi przodkowie, na podstawie badań profiluDNA? Jaka jest różnica pomiędzy DNAmitochondrialym a typem pochodzącymod matki i ojca?T.G.: Mitochondrialny DNA dziedziczysię tylko po matce (bez udziału ojca). Wynikbadania mtDNA danej osoby jest zatemtzw. haplotypem, czyli profilem DNAo „czystej” genealogii - wyłącznie matczynej.O analogicznym sposobie dziedziczeniamożemy mówić w odniesieniu dochromosomu Y – ten dziedziczy się jednakwyłącznie w linii ojcowskiej. Dziedziczenieinnych części naszego genomu, tzw. markerówautosomalnych, jest tzw. dziedziczeniemmendlowskim - połowę materiałuotrzymujemy od matki, połowę od ojca.Pani siostra nie będzie miała zatem takiegosamego autosomalnego profilu DNA jakPani, mimo że pochodzicie od tych samychrodziców. Zarówno Pani, jak i Pani siostrabędziecie natomiast miały taki sam mtD-NA, odziedziczony po matce. Taką żeńskągenealogię można odtworzyć nie tylko nakilka pokoleń wstecz, ale głęboko w głąbprahistorii. Na tym opiera się podział populacjiludzkich na tzw. haplogrupy, czylizbiory cząsteczek mtDNA lub chromosomówY pochodzących od wspólnegoprzodka. Przykładowo, niemalże wszystkiecząsteczki mtDNA występujące w populacjachEuropy można zaliczyć do sześciuhaplogrup (żeńskich klanów), z którychkażda została założona w określonymmiejscu i czasie. Oczywiście w skali czasowejsięgającej setek tysięcy lat, mtDNAulega pewnym modyfikacjom. Dzieje siętak, gdyż poprzez pokolenia gromadzą sięw nim niewielkie zmiany, zwane mutacjami.Zgodnie z koncepcją tzw. zegara molekularnego,liczba tych zmian w istniejącymobecnie DNA jest odzwierciedleniem czasu,jaki dzieli nas od wspólnego przodka.Dlatego też za pomocą zegara molekularnegohaplogrupy można datować i w tensposób określać kiedy żyli ich założyciele.A zatem po przeprowadzeniu badań PanimtDNA z całą pewnością dałoby się powiedziećkiedy i gdzie żyła kobieta, która dałapoczątek reprezentowanej przez Panią haplogrupie,czyli założycielka tej konkretnejlinii matczynej, do której Pani należy…D.K.: Czego od nauki oczekuje policja(prokuratura, sąd)? Czy w sądzie wynikibadań naukowych są koronnym dowodem,jeśli świadkowie inaczej zeznają?T.G.: Dla potrzeb wymiaru sprawiedliwościi organów ścigania wykonujemy przedewszystkim badania, którym przyświeca celidentyfikacyjny – określanie rodzaju, przynależnościgatunkowej oraz pochodzeniaosobniczego nieznanych śladów biologicznych.Przeprowadzamy również dużobadań pokrewieństwa, w tym genetyczneanalizy ojcostwa, które zlecają nam zarównoinstytucje, jak i osoby prywatne. Dowodyz badań DNA są kluczowe zarówno w sprawachcywilnych, jak i karnych. Należy jednakpamiętać, że w sprawach karnych sądyoceniają wyniki badań genetycznych na tlecałokształtu materiału dowodowego zebranegow sprawie. Przykładowo, sama obecnośćczyjegoś DNA na miejscu zbrodni nieprzesądza o winie lub niewinności.D.K.: Dlaczego nie zawsze łatwo jest określićpłeć danej osoby (ostatnie doniesieniaprasowe dotyczące sportsmenów) i czy ktośmoże być jednocześnie kobietą i mężczyzną?T.G.: Ustalanie płci na podstawie analizyDNA od wielu lat należy do repertuarubadań wykonywanych w laboratoriach zajmującychsię genetyką sądową. Wykorzystywanyjest tutaj fakt, iż genom mężczyznyróżni się od genomu kobiety obecnościąodmiennych chromosomów płciowych– oznaczanych literami X i Y, podczas gdyw genomie kobiety występują dwie praktycznieidentyczne kopie chromosomu X.Standardowy test określający płeć opierasię na analizie krótkiego fragmentu DNAgenu amelogeniny, wspólnego dla chromosomówX (kobiety) i Y (mężczyzny).Fragment ten ma różną długość w zależnościod tego, czy pochodzi z chromosomuX (krótsza wersja), czy Y (dłuższa wersja).W ogromnej większości przypadków taprosta metoda jest na wskroś skuteczna,zdarzają się jednak wyjątki. W praktycenaszego laboratorium spotkaliśmy sięnp. z przypadkiem mężczyzny, który nieposiadał fragmentu chromosomu Y obejmującegogen amelogeniny, przez co jegoWiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 15


Medycyna i pielêgniarstwodr hab. Tomasz Grzybowski, prof. UMKprofil genetyczny wskazywał, że jest kobietą.Dopiero rozszerzenie badań na innefragmenty chromosomu Y wykazało, żefaktycznie mężczyzna ten posiada chromosomY. Równie ciekawy był przypadekosoby, u której test amelogeniny, jak i testyinnych miejsc chromosomu Y, wskazywały,że mamy do czynienia z kobietą, która posiadachromosom Y.D.K.: Co kryminolog powinien zebrać namiejscu zbrodni? Jakie ślady są najważniejsze?T.G.: Zabezpieczenie właściwych śladówbiologicznych ma rzeczywiście fundamentalneznaczenie dla przebiegu śledztwa.Będą one zależały od charakteru przestępstwa.Przykładowo, w przypadku napaścina tle seksualnym to ciało ofiary jestgłównym miejscem zbrodni. Właśnie nanim znajdują się liczne ślady biologiczne,pomocne w identyfikacji sprawcy. Kluczowymetapem dla dalszego postępowaniajest zatem sądowo-lekarskie badanie ofiary,które służy przede wszystkim zabezpieczeniudowodów biologicznych. Podczastakiego badania lekarz sądowy zabezpieczanp. paznokcie ofiary, pod którymi mogąbyć fragmenty naskórka sprawcy, czy teższuka na jej ciele niewielkich śladów ugryzień,z których można zabezpieczyć ślinęnapastnika do badań genetycznych.D.K.: Czy nauka może się mylić? Kiedynaukowiec jest pewny na sto procent wynikubadań?T.G.: Nigdy nie przedstawiamy wynikówbadań, których nie jesteśmy pewni.Jeśli niektórym analizom towarzyszą jakieśograniczenia, związane np. z minimalnąilością bądź dużym stopniem degradacjiDNA, wyraźnie o tym mówimy naszymzleceniodawcom. Przynajmniej dwa razyw roku poddajemy nasze laboratorium zewnętrznejkontroli poprzez uczestnictwow krajowych i międzynarodowych atestacjach.Są one dla nas tym, czym treningi dlasportowców – podejmowanymi regularniećwiczeniami podnoszącymi skutecznośći kompetencje poszczególnych osób jakobiegłych, a także weryfikującymi warsztatbadawczy. Podczas atestacji uczestniczącelaboratoria samodzielnie rozwiązują jakiśproblem badawczy, podobny do tych którewystępują w praktyce. Atestacje organizowanesą cyklicznie, toteż nadawane certyfikatytracą ważność po upływie wskazanegoczasu. Najbardziej zaawansowanymi atestacjamiwydają się te, które są organizowaneprzez towarzystwa naukowe. Stopień ichtrudności jest niekiedy nieporównywalnyze „zwykłymi” problemami napotykanymiw codziennej praktyce laboratorium.Takim programem jest atestacja NiemieckojęzycznejGrupy ds. Profilowania DNA(GEDNAP), w której nasz zakład uczestniczynieprzerwanie od dziewięciu lat.Poddajemy się również atestacji, którą wnaszym kraju prowadzi Komisja GenetykiSądowej Polskiego Towarzystwa MedycynySądowej i Kryminologii (PTMSiK).D.K.: Jakim sprzętem dysponuje ZakładGenetyki Molekularnje i Sądowej i jakiebadania na nim można wykonywać?T.G.: Nasze wyposażenie i warsztat badawczynie różni się niczym od tych charakterystycznychdla nowoczesnych laboratoriówgenetyczno-sądowych EuropyZachodniej i USA. Procedury laboratoryjnesą w dużym stopniu zautomatyzowane,co pozwala na skrócenie czasu oczekiwaniana wynik do niezbędnego minimum przyzachowaniu wysokiej jakości. Dysponujemym.in. kilkoma automatycznymi analizatoramiDNA, a także - jako jeden dwóchośrodków w naszym kraju - technologiąsekwencjonowania DNA drugiej generacji(454-sequencing, Roche) pozwalającąna szybkie pozyskiwanie ogromnej ilościinformacji o genomach różnych gatunków.Oprócz wspomnianych wcześniejidentyfikacji osobniczej i określania pokrewieństwa,specjalizujemy się równieżw zakrojonych na szeroką skalę badaniachgenetyczno-populacyjnych. Ich wyniki stanowiąistotny wkład do ogólnoświatowychbaz danych profili genetycznych wykorzystywanychprzez genetyków sądowych,biologów ewolucyjnych i antropologów.Do chwili obecnej w ramach różnych projektównaukowych przebadaliśmy ponad5 000 osób z kilkudziesięciu grup etnicznychEuropy i Azji. Ostatnio coraz częściejzgłaszają się do nas osoby prywatne, któreposzukują bardzo głębokich rodzinnychkorzeni za pomocą badań genetycznych.Nasz zakład ma również doświadczeniaw identyfikacji ofiar katastrof i konfliktówzbrojnych, zdobyte m.in. dzięki udziałowiw największym na świecie projekcie identyfikacjiszczątków ludzkich z grobów masowychBośni i Hercegowiny. Do realizacjitego projektu został zaproszony przez MiędzynarodowąKomisję Osób Zaginionych(ICMP) powołaną w 1996 r. na szczyciepaństw G7 w Lionie (Francja), jako jednoz dwóch laboratoriów z krajów spoza byłejJugosławii. Szkoliliśmy również w technikachidentyfikacji genetycznej personellaboratoriów utworzonych przez ICMP naterenie państw byłej Jugosławii.D.K.: Czy warto byłoby utworzyć bazędanych profili genetycznych?T.G.: Nie ulega wątpliwości, że narodowabaza profili genetycznych osób wchodzącychw konflikt z prawem stanowiłabycenne narzędzie w rękach polskiego wymiarusprawiedliwości i organów ścigania.Tak stało się już w wielu innych krajach.Kluczowe wydają się jednak takie regulacjeprawne, które zapewniłyby skutecznośćbazy przy jednoczesnym zachowaniupoufności danych. W moim przekonaniuwzorcową pod tym względem jest NarodowaBaza Danych Profili DNA ustanowiona1 października 1997 r. przez austriackieMinisterstwo Spraw Wewnętrznych wewspółpracy z Instytutem Medycyny SądowejUniwersytetu w Innsbrucku. Danepersonalne i próbki DNA zostały w tej baziecałkowicie rozdzielone. LaboratoriumUniwersytetu w Innsbrucku bada zwyklepróbki anonimowe, a baza danych, wrazze wszystkimi szczegółami personalnymiprzechowywana jest przez centrum zarządzającezlokalizowane w MinisterstwieSpraw Wewnętrznych. Ministerialna jednostkazarządzająca bazą nie ma dostępudo próbek DNA, a laboratorium nie możemieć dostępu do danych osobowych. Takieregulacje spotkały się z aprobatą wszystkichstron zainteresowanych bazą danych,w tym również opinii publicznej.D.K.: Czy naprawdę kiedyś nauka pozwoliuzyskać tyle „dobrego” materiaługenetycznego, aby sklonować wymarłe gatunki?(niekoniecznie dinozaury)T.G.: Dzięki nowym technologiomsekwencjonowania DNA wiemy corazwięcej na temat genomów wymarłych gatunków– znamy m.in. szkic pełnego genomujądrowego neandertalczyka. Dziękitemu poznajemy coraz więcej szczegółówna temat ewolucji naszego gatunku orazdynamiki biologicznej pradziejowychpopulacji. Nie sądzę jednak, żeby dziękitego rodzaju wynikom czekał nas kiedyśscenariusz rodem z „Parku Jurajskiego”.W istocie próby klonowania i reintrodukcjiwymarłych gatunków przyniosłybyniewiele poza materiałem na atrakcyjnyscenariusz filmowy…wywiad prowadziła mgr Dorota Kowalewska z DziałuPromocji i Informacji CM16Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


Genetyka i prahistoria ludzkich populacji EurazjiTomasz GrzybowskiMedycyna i pielêgniarstwoGenetyka w badaniachprocesów etnogenezyCzy na podstawie analizy DNA nieznanegomieszkańca Europy można wnioskowaćo jego pochodzeniu geograficznym?Okazuje się, że do pewnego stopnia tak,gdyż pewne cechy naszego genomu sąściśle skorelowane z miejscem naszegourodzenia. W szerszym ujęciu, zbadanieDNA współczesnych populacji dostarczawielu informacji na temat ich przeszłości.Przykładowo, w różnych okresachprahistorii nasi przodkowie wędrowaliz południa Europy na północ kontynentu.W wyniku pierwszej, paleolitycznej falimigracji (ok. 50-45 tys. lat temu) Europazostała zasiedlona przez pierwszych ludziwspółczesnych (myśliwych-zbieraczy), następniemiała miejsce ponowna ekspansjaludności na północ z tzw. refugiów lodowcowychna terenach południowej Europypo szczycie ostatniego zlodowacenia (ok.18 tys. lat temu), wreszcie rozpoczęła sięfala osadnictwa neolitycznego z BliskiegoWschodu (ok. 10 tys. lat temu) kojarzonaz upowszechnieniem rolnictwa w Europie.Okazuje się, że wszystkie te migracje zostawiłyswój mniej lub bardziej wyraźnyślad w puli genowej Starego Kontynentu.Co więcej, przy zachowaniu odpowiedniejrozdzielczości badań genetycznych możliwestaje się odtworzenie całkiem „niedawnych”(bo mających miejsce zaledwie kilkatysięcy lat temu) epizodów z historii populacji.Należy do nich chociażby ukształtowaniepul genowych grup ludzkich, któredały początek współczesnym Słowianom- najliczniejszej i najszybciej rozprzestrzeniającejsię grupie ludności mówiącej językamiindoeuropejskimi w Europie środkoweji wschodniej.Filogeneza i datowanie molekularne– odczytywanie zapisu przeszłościW genetycznych badaniach historiipopulacji szczególnie użyteczne okazująsię tzw. markery haploidalne, czyli częścinaszego DNA dziedziczone tylko od jednegoz rodziców. I tak mitochondrialnyDNA (mtDNA) dziedziczymy tylko pomatce, zaś chromosomy Y przekazywanesą przez ojców tylko ich męskim potomkom.Dzięki takiemu sposobowi dziedziczeniacząsteczki mtDNA oraz chromosomyY możemy klasyfikować w tzw.haplogrupach, czyli grupach cząsteczekwywodzących się od wspólnego przodka.Za pomocą odpowiednich technik bioinformatycznychodtwarzamy tzw. filogenezęhaplogrup, tj. powiązania ewolucyjnepomiędzy cząsteczkami DNA w obrębiedanej haplogrupy oraz pomiędzy różnymihaplogrupami. Co więcej, mutacje w mtD-NA i chromosomie Y można porównaćdo swoistego przesuwania się wskazówekzegara – im większe jest nagromadzeniemutacji w cząsteczkach wywodzącychsię od wspólnego przodka, tym dawniejów przodek się pojawił. Na tej podstawieopracowano różne metody tzw. datowaniamolekularnego, pozwalające na określaniewieku ewolucyjnego haplogrup, a tym samymna odtwarzanie różnych epizodówz historii populacji.Praojczyzna SłowianDotychczasowe badania przeprowadzonew naszym Zakładzie we współpracyz naukowcami z Instytutu BiologicznychProblemów Północy (Magadan, FederacjaRosyjska) skupiły się w pierwszym rzędziena populacjach słowiańsko-języcznych.Objęły one blisko 2500 osób należącychdo trzech słowiańskich grup językowych– zachodniej (Polacy, Czesi, Słowacy),wschodniej (Rosjanie, Ukraińcy) oraz południowej(Bośniacy, Słoweńcy).Na poziomie całych populacji Słowianienie różnią się istotnie od innych Europejczyków.W istocie najmłodsze populacjeeuropejskie, w tym również poszczególnegrupy słowiańskie uformowały się na istniejącymwcześniej, wspólnym genetycznympodłożu. W badaniach mitochondrialnegoDNA zaobserwowaliśmy jednakpewne różnice pomiędzy Słowianami południowymi,a pozostałymi grupami słowiańskimi.Aby jednak zidentyfikować tekomponenty genetyczne, które byłyby specyficzneniemalże wyłącznie dla Słowian,zwiększyliśmy do maksimum rozdzielczośćbadań mtDNA. Dzięki badaniom pełnychgenomów mitochondrialnych udało sięm.in. scharakteryzować mitochondrialnąpodhaplogrupę U4a2, która, zgodnie z wynikamidatowania molekularnego powstaław Europie środkowo-wschodniej około7 tys. lat temu, a dziś obserwowana jest przedewszystkim w populacji polskiej, rosyjskieji ukraińskiej. Jej ekspansja w Europie środkowej,północnej i wschodniej mogła siępokrywać z ekspansją tzw. archeologicznejkultury ceramiki sznurowej, która kwitław Europie od 3200 do 2300 lat p.n.e.Podobnie można zinterpretować wynikibadań pełnych genomów należącychdo podhaplogrup U5a2a i U5a2b1, charakteryzującychsię zbliżonym wiekiemewolucyjnym (ok. 8 tys. lat) i powstałychnajprawdopodobniej w Europie centralnej.Wydaje się, że centralno-europejskirodowód oraz okres ekspansji takichpodhaplogrup jak U4a2, U5a2a orazU5a2b1 mogą być argumentami za ciągłościągenetyczną pomiędzy epoką brązua historycznym pojawieniem się ludnościsłowiańskiej pomiędzy Odrą i Wisłą. Jeszczebardziej zaawansowane wiekowo sąmitochondrialne haplogrupy HV3, HV4i U4a1 – powstały one prawdopodobniejuż w okresie przedneolitycznym (12-19tys. lat temu) w Europie wschodniej. Z koleidzięki badaniom chromosomu Y udałosię wskazać komponenty specyficzne niemalżewyłącznie dla Słowian zachodnich– Polaków, Czechów i Słowaków. Chodzio podgrupę chromosomów Y stanowiącączęść haplogrupy R1a1 (R1a1a7-M458).Podhaplogrupa ta występuje z najwyższymiczęstościami u Polaków (15-36%w różnych subpopulacjach naszego kraju),a datowanie należących do niej haplotypówY-STR z charakterystycznymi kombinacjamialleli 10 i 14 oraz 9 i 14 w locusDYS385ab za pomocą zegara molekularnegosekwencji mikrosatelitarnych dostarczawartości około 2 000 lat. Takie wynikidatowania również mogłyby świadczyćo istnieniu ciągłości genetycznej pomiędzyludnością słowiańską a przed-słowiańską.Należy jednakże zwrócić uwagę,że wspomniana powyżej ciągłość genetyczna(biologiczna) w Europie centralnejnie musiała być tożsama z ciągłościąkulturową. W istocie zarówno dane genetyczno-populacyjne,antropologiczne(pochodzące z analiz zróżnicowania cechWiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 17


Medycyna i pielêgniarstwomorfologicznych czaszek i uzębienia), jaki paleodemograficzne świadczą o biologicznejciągłości zasiedlenia na obszarzezajmowanym przez Słowian zachodnichi wschodnich, a więc sprzeciwia się „allochtonicznej”koncepcji pochodzenia i rozprzestrzenieniasię Słowian, zakładającejich nagłą ekspansję terytorialną z ograniczonegoobszaru dorzecza Prypeci, Dnieprui Prutu. Jednocześnie należy uznać zaprawdopodobne, że podłoże na którymukształtowała się wczesna Słowiańszczyznamiało raczej charakter kulturowy niżbiologiczny. Pojawienie się zauważalnychśladów kultury materialnej Słowian w VIstuleciu naszej ery należy zatem przypisaćskutecznemu przekazywaniu określonychwzorców kulturowych przez napływowąmniejszość, aż do momentu kiedy owewzorce stały się dominujące wśród całejspołeczności Europy środkowej i wschodniej(model tzw. „dominacji elit” zaproponowanypierwotnie jako mechanizm zmianjęzykowych przez brytyjskiego archeologaColina Renfrew’a). Mniej prawdopodobnaw świetle wyników badań genetycznopopulacyjnych,antropologicznych i paleodemograficznychwydaje się natomiastkoncepcja, według której Słowiańszczyznapowstała na skutek gwałtownych ekspansji(migracji) z ograniczonych obszarówwschodniej Europy, którym miał towarzyszyćznaczący przepływ genów.Historyczne kontakty Słowian z populacjamibałtyckimi i ugrofińskimiZ naszych badań mtDNA przeprowadzonychna poziomie subpopulacji polskichi rosyjskich wynika, że populacjepółnocno-wschodniej Polski (Suwalszczyzna)i północno-zachodniej Rosji (WielkiNowogród, Psków) są bardzo podobne.Jednocześnie wykazaliśmy istnienie podobieństwapomiędzy tymi populacjami,a grupami bałtyckimi i ugrofińskimi,przede wszystkim na poziomie częstościi wewnętrznego zróżnicowania mitochondrialnejhaplogrupy U5. Należy zwrócićuwagę, że zaprezentowane powyżej konkluzjeoparte na zróżnicowaniu haplogrupmtDNA znajdują dodatkowe potwierdzeniew badaniach chromosomu Y.W toku wcześniejszych analiz chromosomuY w oś-miu subpopulacjach Rosjistwierdziliśmy, iż populacja okolic Pskowaodznacza się wysokimi częstościamihaplogrupy chromosomu Y oznaczonejjako N3, która była również notowanaz wysokimi częstościami w innych populacjachpółnocnorosyjskich. HaplogrupaN3 jest charakterystyczna dla wszystkichugrofińskich i bałtyckich populacji z północnegoi wschodniego wybrzeża MorzaBałtyckiego. Jej stosunkowo wysoki udziałw puli chromosomów Y populacji Rosjipółnocnej i północno-zachodniej możewięc stanowić kolejny dowód przepływugenów pomiędzy populacjami słowiańskimii przedsłowiańskimi. Spośród subpopulacjipolskich, najwyższą częstośćN3 zanotowano dotychczas na Suwalszczyźnie.Relatywnie wysoka częstość N3w puli chromosomów Y Suwalszczyznyna tle innych populacji polskich wyraźniekoresponduje z odrębnością tej populacjiuwidoczniającej się także na poziomiezróżnicowania mtDNA.Wydaje się, że obecność w populacjachpółnocno-zachodniej Rosji (Psków, WielkiNowogród) rzadkich komponentów charakterystycznychprzede wszystkim dla populacjiugrofińskich i bałtyckich można interpretowaćna rzecz tzw. hybrydyzacyjnych teoriietnogenezy Słowian wschodnich. Zgodniez tymi koncepcjami, ukształtowanie współczesnychpopulacji Słowian wschodnichbyłoby wynikiem wymieszania plemionsłowiańskich (których praojczyzną byłanajprawdopodobniej Europa centralna),z przedsłowiańskimi populacjami Europywschodniej, takimi jak plemiona ugrofińskiena północno-zachodnich i wschodnichkrańcach Europy wschodniej, szczepy bałtyckiena zachodzie i plemiona irańskie napołudniu. Na poziomie genetycznym oznaczato, że współczesna kompozycja puli genowejSłowian wschodnich byłaby mozaikąkomponentów charakterystycznych dla populacjisłowiańskich i przed-słowiańskich.Warto w tym kontekście zauważyć, żetereny północno-zachodniej Rosji zostałyskolonizowane we wczesnym średniowieczuprzede wszystkim przez szczepySłowienów nowogrodzkich i Krywiczów.Największym ośrodkiem Słowienów nowogrodzkichbył Wielki Nowogród nadjeziorem Ilmen, skąd rozpoczęła się ekspansjatego szczepu w kierunku północnym,zachodnim i wschodnim. Uważasię, że ekspansji Słowienów nowogrodzkichmusiały towarzyszyć liczne kontaktyz regionalnymi szczepami ugrofińskimi,przede wszystkim Vod i Izhora, a dalejw kierunku północnym z przodkamiKomiaków. Z kolei potężne plemię Krywiczów,którego terytorium na północystykało się z terenami Słowienów nowogrodzkich,wchłonęło północną część obszarówzajmowanych przez plemiona bałtyckie,czemu również mógł towarzyszyćprzepływ genów pomiędzy populacjami.Wiadomo również, że dzisiejsza Suwalszczyznaprzez bardzo długi czas była obszarempozostającym pod wpływami ludówbałtyckich – np. Jaćwingów, Prusówczy Litwinów. Biorąc pod uwagę powyższeuwarunkowania genetyczne, historycznei etniczne można założyć, że dzisiejszepopulacje północno-wschodniej Polskii północno-zachodniej Rosji noszą w sobieślady stosunkowo niedawnych (sięgającychwczesnego średniowiecza) kontaktówpomiędzy grupami słowiańskimii przedsłowiańskimi.Afrykański i aszkenazysjski mtDNAw populacjach słowiańskichW puli genowej Słowian odnajdujemyrównież komponenty specyficznie afrykańskie.Ich zawartość w całkowitej puli mtD-NA populacji słowiańskich nie przekraczajednak 0.5%. Jak wykazały nasze badaniapełnych genomów, mają one rodowód północno-i zachodnio-afrykański – dostały siędo Europy środkowej i wschodniej najprawdopodobniejpo szczycie ostatniego zlodowaceniaprzez Półwysep Iberyjski, kiedy tonasi przodkowie ponownie zaludniali Europęz obszarów refugium franko-kantabryjskiego.Z kolei w wyniku analizy haplogrupyK u Polaków i polskich Romów, zidentyfikowaliśmylinie należące do specyficznejdla aszkenazyjskich Żydów podhaplogrupyK1a1b1a. Jest to pierwszy bezpośredni dowódobecności charakterystycznych aszkenazyjskichkomponentów w puli mtDNAnie-żydowskich populacji europejskich.Perspektywy dalszych badańfilogeograficznychMożna oczekiwać, że dalsze badaniazmienności mtDNA i chromosomuY połączone z datowaniem molekularnymprzyczynią się do wyjaśnienia historycznychokoliczności towarzyszących przepływowigenów pomiędzy różnymi grupamietnicznymi i językowymi Eurazji. W analizachDNA ukierunkowanych na odtwarzaniestosunkowo niedawnych procesówgenetyczno-demograficznych, niezmiernieistotne jest zastosowanie metod o największejmożliwej rozdzielczości. Można zatemprzewidywać, że dalsze badania będązmierzały do określenia pełnych sekwencjijak największej liczby genomów mitochondrialnychoraz chromosomów Y w wielupopulacjach europejskich i azjatyckich.Umożliwi to rekonstrukcję filogenezy najmłodszychpodhaplogrup, która jest najbardziejprzydatna w kontekście odtwarzaniaprocesów sprzed kilku tysięcy lat.dr hab. Tomasz Grzybowski, prof. UMK jest kierownikiemZakładu Genetyki Molekularnej i Sądowej18Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


Medycyna i pielêgniarstwoTo co jemy i pijemy a... nowotworyMarek JurgowiakDziałania prewencyjne, skutkujące ograniczeniemczy łagodzeniem przebiegu stanówchorobowych, wynikają z naszej dogłębnejwiedzy, dotyczącej molekularnegopodłoża procesów prowadzących do rozwojuchorób. Dopiero znając przebieg tych procesówmożemy w nie ingerować, eliminując jealbo łagodząc ich skutki. Zdarza się jednaki tak, że wcześniej poczynione obserwacjekliniczne, czy badania epidemiologiczneskłaniają nas do podjęcia badań nad molekularnympatomechanizmem rozwojuchoroby. Niezależnie od drogi prowadzącejdo tych celów dopiero wówczas, gdy je osiągamy,uzyskujemy jednocześnie – możliwośćskutecznej prewencji, diagnozowania, czy teżleczenia choroby. Podejmowane działaniaprewencyjne czy terapeutyczne, choć oparteo poważne badania, mogą czasem wydawaćsię nazbyt oczywiste, a czasem odbieramy jez pewną rezerwą, póki nie zostaną popartesolidnymi dowodami naukowymi.Niejednokrotnie to, co nowe, albo kontrowersyjnewzbudza początkowo naszewątpliwości, jak choćby płynące ostatnio zeświata nauki informacje, że… jasne piwomoże być dobre dla naszych kości. Wynikato z faktu, że piwa, szczególnie jęczmiennei to wzbogacone ekstraktem z chmielu,są bogatym źródłem krzemu, który mawpływ na stan naszych kości. Informacjena ten temat ukazały się niedawno w „Journalof the Science of Food and Agriculture”.Krzem, będąc istotnym czynnikiemwzrostu i rozwoju tkanek łącznych, w tymkości, występuje w piwie w postaci łatwodostępnego dla naszego organizmu kwasuortokrzemowego. Jest to jednocześniegłówne źródło krzemu w diecie zachodniej.Co ciekawe, niektóre badania wskazywaćmogą, że umiarkowane spożycie piwa możebyć pomocne w walce z osteoporozą. Testyprzeprowadzone przez badaczy z UniwersytetuKalifornijskiego w Davis wykazały,że najbogatsze w krzem są piwa o wysokiejzawartości słodu jęczmiennego i chmielu.Tłumaczy się to tym, że łuski jęczmienia sązasobne w krzem. Piwa z pszenicy wydająsię być zatem… mniej zdrowe.A jeśli wolimy kawę od piwa, to możeunikniemy poważnych zaburzeń rytmuserca, ponieważ… picie kawy chroni naszeserce. Jak wykazały badania przeprowadzonew USA, osoby pijące kawę rzadziejtrafiają do szpitali z powodu zaburzeńpracy serca, takich jak arytmia. Jednocześnie,jak potwierdzają badacze (A. Klatskyi wsp. z centrum badawczego KaiserPermanente w Oakland, Kalifornia) „…to odkrycie nie oznacza, że powinno siępić kawę, by zapobiegać zaburzeniom rytmuserca, a dowodzi jedynie, że osoby zestwierdzoną arytmią lub na nią narażonenie muszą powstrzymywać się od tego napoju.”Badania są miarodajne, ponieważdotyczyły dużej grupy, bo aż ponad 130tys. osób obu płci w wieku od 18 do 90lat. Autorzy wykazali, że osoby wypijająceminimum 4 filiżanki kawy dziennie byłyo 18% mniej narażone na pobyt w szpitaluz powodu arytmii w porównaniu doosób nie pijących kawy. Picie od 1 do 3 filiżanekdziennie obniżało to ryzyko o 7%.Gdy rozpatrzono 10 letni okres badań,spadek częstości hospitalizacji w grupiepijącej 4 filiżanki kawy dziennie wyniósł28%. Co ciekawe, prawidłowość ta utrzymywałasię niezależnie od płci badanychosób, przynależności etnicznej, paleniapapierosów, jak i rodzaju arytmii. Wedługprowadzących badania, kofeina zawarta wkawie może zapobiegać zaburzeniom rytmuserca poprzez blokowanie aktywnościcząsteczek adenozyny, która ma wpływ naprzewodnictwo elektryczne mięśnia sercowego,metabolizm i procesy regeneracji,a przez to może zwiększać predyspozycjedo arytmii. Według autorów doniesienia,amatorzy kawy mogą mieć zdrowsze nawykidotyczące żywienia, czy aktywnościfizycznej, co przekłada się też na ichkondycję zdrowotną. Autorzy podkreślająprzy tym, że osoby pijące umiarkowaneilości kawy mogą być spokojne, bo ichprzyzwyczajenie nie prowadzi do poważnycharytmii serca, o co zwykle niepokoilisię pacjenci ze schorzeniamikardiologicznymi.Przy tym nie powiniennam zaszkodzić do kawy małykawałek czekolady, gdyż jakdonoszą uczeni z Kanady…czekolada może zmniejszaćryzyko udaru mózgu. Uczeniz Uniwersytetu McMasteraw Hamilton (Ontario, Kanada)przeanalizowali wynikizrealizowanych trzech projektówbadań, dotyczącychzwiązku między jedzeniemczekolady, a ryzykiem udarumózgu i doszli do wniosku,że regularne jedzenie czekoladyobniża ryzyko udarumózgu – poważnej przyczynyniepełnosprawności i zgonów na całymświecie. W badaniu obejmującym 44,5 tys.osób wykazano, że amatorzy czekolady sąmniej narażeni na udar mózgu, niż osobyktóre jej nie spożywają. Jedna porcja czekoladytygodniowo obniża ryzyko chorobyo 22%. Inne badanie, obejmujące około 2 tys.osób, wykazało, że zjadający tygodniowo 50gramów czekolady są o 46% mniej narażenina zgon z powodu udaru, niż osoby niejedzące czekolady. Ostatnie z badań jakieprzeanalizowano, nie wykazywało już takichzwiązków. Opisywany wpływ czekoladyna nasze zdrowie tłumaczy się zawartymiw niej flawonoidami, które mają działanieantyoksydacyjne, czyli eliminują agresywnedla naszych komórek wolne rodniki. Są oneszczególnie niebezpieczne dla wysoce aktywnychkomórek nerwowych. Nadmiernąprodukcję wolnych rodników wykrywa sięw mózgu w przebiegu obu rodzajów udaru– niedokrwiennego, spowodowanego zablokowaniemtętnicy mózgowej przez skrzeplinęoraz krwotocznego, wywołanego pęknięciemnaczynia i w następstwie krwotokiem.Prowadząca badania Sarah Sahib komentujewyniki badań następująco: „Potrzeba więcejbadań, by ocenić, czy czekolada naprawdęobniża ryzyko udaru mózgu, czy też po prostuzdrowsze osoby jedzą więcej czekoladyniż inni”. Warto zatem poczekać na kolejnewyniki badań, a póki co, bacznie kontrolowaćskład naszej diety i zadbać w niej o to, copotencjalnie może uchronić nas przed groźnymichorobami i sprawi jednocześnie, żebędziemy się nie tylko zdrowo, ale i z przyjemnościąodżywiać.dr Marek Jurgowiak jest satrszym wykadowcą w Katedrzei Zakładzie Biochemii Klinicznejdr Marek Jurgowiak, for. Archiwum Gazety WyborczejWiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 19


Medycyna i pielêgniarstwoIn champagne sanitas!Władysław SinkiewiczCzy wznosząc szampanem toast, myślimyo właściwościach zdrowotnych tego szlachetnegotrunku? Czy napój ten tylko rozwesela,pobudza wyobraźnię, czy również może wywieraćkorzystny wpływ na zdrowie?Historia szampana przypomina historięKopciuszka, bo - jak twierdzą enolodzy- w Szampanii przyzwoitego wina innegoniż szampan nie da się wyprodukować.W tym najbardziej wysuniętym na północregionie winiarskim Europy obfite opady,niskie temperatury i wiosenne przymrozkisprawiają, że winogrona dojrzewają tam niedostatecznie, jakość wina co rok jest inna,a chłodny klimat jesienny nie sprzyja fermentacji.W poprzednich wiekach winaw Szampanii butelkowano więc szybko,nie biorąc pod uwagę tego, że drożdżenie zakończyły swej aktywności.Zamknięty w szkle trunek fermentowałdalej, butelki pod wysokim ciśnieniempękały lub strzelały korkami. Wyciągniętoz tego mądre, dalekowzroczne wnioskii zaczęto dodawać drożdże i cukierdo beczki z winem, aby wzbudzać drugąfermentację, ale tym razem kontrolowaną,tworząc trunki mocniejszei bogatsze.Odkrycie szampana przypisuje się mnichowi,benedyktynowi Pierre’owi Perignon,co nie jest jednak do końca potwierdzone.Prawdą również nie jest, że zakonnik byłniewidomy, co miało wyostrzać jego innezmysły, głównie węch i smak. Z pewnościąsławny dzisiaj mnich jako pierwszydo butelkowania szampana zaczął używaćz powodzeniem nowych butelek ze wzmocnionegoszkła i zamykać je odpowiednimhiszpańskim korkiem przywiązywanym dobutelek sznurkiem z konopi.Dzisiaj nikt nie wątpi, że szampan jestnajlepszym winem musującym na świecie.I jak w innych sferach życia bywa, broni siętylko to, co prawdziwe i szlachetne. JohannStrauss nazwał szampana królem wszystkichwin, a jak mawiała Madame de Pompadour:„Szampan jest jedynym winem, po wypiciuktórego kobieta pozostaje piękną”.Enologiczni eksperci twierdzą, że pozostałewina tego typu, od hiszpańskiej cavyprzez niemieckie sekty po hektolitry innychwin musujących, mają się do szampana jakpospolite brandy do szlachetnego courvoisier.Ponieważ noblesse oblige, schładzanieszampana nie może być zbyt gwałtowne,a trunek powinien być podawany wtemperaturze 6-9°C. W tej temperaturzeciśnienie w butelce obniża się do około 1-2 atmosfer, co chroni przed gwałtownymi niekontrolowanym jej otwarciem.Czy szampan różni się od innych winbiałych czymś poza bąbelkami? Jak wiadomo,właściwości zdrowotne przypisuje sięgłównie winom czerwonym ze względu naznaczną zawartość substancji polifenolowych.Ukazało się jednak kilka publikacjiwykazujących, że również białe wino i niektórewina musujące wywierają korzystnywpływ na śródbłonek naczyniowy, oksydacjęcholesterolu LDL i funkcję płytek,co może mieć znaczenie ochronne, międzyinnymi, a może zwłaszcza, dla ośrodkowegoukładu nerwowego.Procesy oksydacyjne zachodzące w neuronach,związane ze szkodliwym wpływemponadtlenku i nadtlenku wodoru, odpowiadająza patogenezę chorób degeneracyjnychmózgu, takich jak choroba Alzheimeraczy choroba Parkinsona. Gromadzenietlenku azotu w neuronach prowadzi dopowstania nadtlenoazotynu indukującegooksydację DNA, lipidów i cząstek protein.Sugeruje się, że nadtlenoazotyny i innerodzaje reaktywnych cząstek azotowychmogą odgrywać istotną patofizjologicznąrolę w rozwoju tych chorób. Wiele doniesieńdotyczy protekcji neuronów przez roślinopochodnezwiązki fenolowe. Uważasię, że polifenole zawarte w diecie mogąprzekraczać barierę krew-mózg, a dziękiternu wpływać korzystnie bezpośrednio nakomórki układu nerwowego.W ostatnich dwóch latach ukazały siępublikacje wskazujące na korzystny udziałszampana w antyoksydacyjnej ochronieośrodkowego układu nerwowego. W przeciwieństwiedo win białych szampan oprócz tyrozolui kwasu kofeinowego zawiera równieżinne polifenole, takie jak kwas salicylowy,kwas kumarowy, flawonoidy, alkohole fenolowei aldehydy fenolowe. Skąd to polifenolowebogactwo? Mimo że szampan jest winembiałym, produkowany jest nie tylko z białegoszczepu chardonnay (typ blanc de blancs), alerównież z dwóch szczepów czarnych winogron- pinot noir i pinot meunier (szampantypu blanc de noirs). Szampan jest najczęściejmieszanką trzech typów z zawartością związkówpolifenolowych pochodzących w większościze szczepów czarnych winogron.Vauzour i wsp. wykazali, że zarówno organiczne,jak i wodne ekstrakty składnikówszampana dzięki nadtlenoazotynowi silniechronią przed uszkodzeniem mysie neurony.Jest to o tyle ważne odkrycie, że związekten jako czynnik toksyczny dla komóreknerwowych ma swój udział w rozwoju wieluchorób degeneracyjnych mózgu, m.in.choroby Alzheimera. Jedną z bezpośrednichprzyczyn powstawania zmian neurodegeneracyjnychw tej chorobie jest wytwarzanienadmiernych ilości reaktywnych rodnikówtlenowych, co prowadzi do destrukcji komóreknerwowych. Czy szampan dzięki działaniuantyoksydacyjnemu i prawdopodobniehamującemu również apoptozę neuronówmoże chronić ośrodkowy układ nerwowy?W niedawno opublikowanym interesującymrandomizowanym badaniu oceniano,czy jednorazowa dawka pół butelki szampanawpływa na czynność śródbłonka u zdrowychochotników. W ostrej próbie wykazano,że spożycie tego wina wpływa korzystniena niezależne od śródbłonka rozszerzenienaczyń mikrokrążenia tkankowego. Jednocześnieobserwowano zmniejszenie stężeniametaloproteinazy 9 macierzy w osoczu, stężeniacałkowitej pojemności oksydacyjnejosocza i wzmożone wydzielanie z moczemmetabolitów licznych związków fenolowychpo spożyciu tego trunku.Czy jest więc nadzieja, że również szampanawansuje do szlachetnego tytułu „invino sanitas”? A jeżeli tak, to czy może byćbardziej usprawiedliwiona przyjemnośćniż okresowe odmładzanie naszych tętnici przepracowanych szarych komórek tymszlachetnym musującym winem?prof. dr hab. Władysław Sinkiewicz jest kierownikiem IIKatedry i Kliniki Kariologii20Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


Medycyna i pielêgniarstwoZamiast iść do kręgarza odwiedź fizjoterapeutęDorota KowalewskaPrzez lata ludzie korzystali z porad kręgarzy.Ale dzisiaj wizyty u takich ludzi sąbezmyślnością – mówi dr Maciej Dzierżanowski,fizjoterapeuta.Popularny kręgarz „leczy” bóle kręgosłupa.Pociągnie za nogę, powykręca szyję.Czasami nawet wydaje się, że osiągnąłdoskonałe efekty, bo „pacjent” odczuwawyraźną ulgę po wizycie u niego. Jednaknależy zdawać sobie sprawę z tego, że takiczłowiek może wyrządzić więcej szkody,niż pożytku. A bywa i tak, że okalecza i pogłębiachorobę.Fizjoterapeuci zajmujący się terapią manualnąmówią, że nic tak nie działa kojąco,jak dotyk. I ich praca jednak nie ma nicwspólnego z cudami. Jest oparta na wiedzymedycznej, czyli znajomości anatomiii fizjologii. – Wiemy, jak nie zaszkodzićpacjentowi – mówi Dzierżanowski, któryjednocześnie jest wykładowcą w CollegiumMedicum w Bydgoszczy i uczy studentówtechnik leczenia. – Jeśli się nie wie dokładnie,jakie są zależności pomiędzy szkieletem,nerwami obwodowymi i mięśniami tobardzo łatwo jest wyrządzić komuś krzywdę.Niestety, wielu kręgarzy nie ma żadnejwiedzy. Działają na tzw. wyczucie i bywa,że po wizycie u nich pacjent ma większeproblemy niż przed wizytą. Zdarzają się teżprzypadki, gdy po takim „leczeniu” pozostajejuż tylko spotkanie z neurochirurgiemi operacja. A to zazwyczaj ostateczność.Naszym zadaniem jest takie działanie, abyjak najdłużej pacjent pozostał sprawny bezingerencji skalpela. I oczywiście poprawiałtą sprawność – dodaje Dzierżanowski.Dlaczego więc nadal jest tak wielka popularnośćkręgarzy w naszym regionie?Zapewne wynika to z naiwności ludzkieji niestety, z małej dostępności do specjalistów.Zanim lekarz prawidłowo zdiagnozujeschorzenie, a potem trafi się do terapeutymija długi czas. Ludzie cierpiący z bólu,szukają pomocy u kogoś, kto zapewnia,że potrafi ich uzdrowić. Czy warto jednakwierzyć w cudowne moce kręgarzy w XXIwieku? Dobry fizjoterapeuta, specjalizującysię w prowadzeniu terapii manualnej potrafizdziałać prawdziwe cuda, które swoje źródłomają w rzetelnej wiedzy medycznej.mgr Dorota Kowalewska jest pracownikiem Działu Promocjii Informacji CMPo co siatkarzowi fizjoterapeuta?Czy kajakarz korzysta z porad masażysty?rozmowa z mgr Witoldem Słomko, asytentem z Katedry i Zakładu Terapii ManualnejPatrzymy na sportowców i widzimymłodych, wysportowanych, zdrowych ludzi.Nie zdajemy sobie sprawy, że sportwyczynowy nadmiernie obciąża kościi stawy. Aby zawodnicy mogli być w doskonałejformie, oprócz treningów, potrzebująwypoczynku i regeneracji.- Kolana, barki, stawy kolanowe, kręgosłup- wylicza bydgoszczanin WitoldSłomko, fizjoterapeuta, asystent w Katedrzei Zakładzie Terapii Manualnej CM,zajmujący się siatkarzami Delecty Bydgoszczi kajakarzami z Kadry NarodowejJuniorów. W czasie treningu siatkarz wykonujesetki skoków, a to są tysiące w ciąguroku. Nietrudno o uraz podczas treningu,czy meczu. Albo kajakarz. Jeżeli zawodnikma złe nawyki ruchowe i nie stosuje profilaktyki,to zapewne będzie potrzebowałpomocy fizjoterapeuty.Zawodnicy oprócz treningów musząmieć czas na wypoczynek i regenerację organizmu.Odpowiednio ustalona odnowabiologiczna, indywidualnie dobrane zabiegifizjoterapeutyczne to podstawowe kryteriaw cyklu treningowym podczas całegosezonu. Każdy uraz i kontuzja wymaga dobrejdiagnostyki i odpowiedniego leczenia.I w tym momencie można powiedzieć, żeterapia manualna, masaż to po prostu podstawaleczenia. Kiedy drużyna siatkarzywychodzi na parkiet, ja, jako ich fizjoterapeuta,czuję się jednym z nich.Przed meczem zawodnicy korzystająze specjalnego masażu, czyli przychodząna tzw. ‘cierkę’. Potem rozgrzewka, którązawiaduje mój kolega, trener przygotowaniafizycznego. Podczas, a także po meczu,dbam o to, aby zawodnik miał co pić, uzupełniałpłyny (w szatni przyrządzam drinkiodżywcze), podaję suplementy. Poza tymrolą fizjoterapeuty jest pomoc zawodnikomw... relaksie.- To badzo ważne, aby zawodnik umiałwłaściwie wypoczywać – śmieje się Słomko– Terapeuta musi o to odpowiedniozadbać. To tak samo ważne, jak treningsiłowy. Prowadzenie fizjoterapeutycznesportowca to temat rzeka. Zawodnik wiena przykład jak powinien się rozciągać. Aleto tylko element treningowy tzw. zabezpieczeniasię przed urazowością. Fizjoterapeutamusi dbać o komfort fizyczny, i coza tym idzie, także psychiczny zawodnika.Bez tego nawet najlepszytrening nie przyniesiespodziewanych efektów.– dodaje Słomko.Kontuzje kajakarzato głównie kręgosłuplędźwiowo-krzyżowy,barki, czasem nadgarstki.Zaryzykowałbym powiedzieć,że ciężki treningjaki przechodząniejednego śmiertelnikapowaliłby z nóg. Pięknysport i ciężka praca.A jak treningi są rozłożone w czasieroku?– Zawodnicy trenują na zgrupowaniachKadry. Bezpośredni okres startowy to zgrupowaniagłównie w Ośrodku PrzygotowańOlimpijskich w Wałczu – mówi Słomko.Zimą zawodnicy trenują w kraju (treningsiłowy, narty biegowe, oczywiście nawodzie jeżeli warunki pogodowe to umożliwiają)lub wyjeżdżają na zgrupowanie klimatyczne(Chorwacja, Włochy). Podobniesiatkarze. To nie jest tak, że kajakarz tylkosiedzi w kajaku i wiosłuje, a siatkarz biegai skacze do piłki na boisku. Aby być naprawdędobrym w sporcie, trzeba być doskonaleprzygotowanym fizycznie i wytrenowanymzawodnikiem – kończy Słomko.rozmowę przeprowadziła mgr Dorota Kowalewskaz Działu Promocji i Informacji CMWiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 21


Medycyna i pielêgniarstwoJak można leczyć dotykiem, czyli terapia manualnawywiad z dr. Maciejem Dzierżanowskim, kierownikiem Katedry i Zakładu Terapii ManualnejKatedra i Zakład Terapii Manualnej zajmujesię leczeniem dysfunkcji narządu ruchu.A dokładniej tą częścią, która pozwalaleczyć dotykiem. To nowoczesny sposóbbadania, diagnozowania i leczenia schorzeńkręgosłupa, stawów, tkanek miękkichi usprawniania pacjentów po unieruchomieniu,urazach i wypadkach. Na czym polega?Jak to możliwe, aby bez specjalistycznegosprzętu skutecznie leczyć?Dorota Kowalewska: Co to jest terapiamanualna? Mi się kojarzy z kręgarzami,do których czasami chodzą pacjenci. Aleoni raczej nie mają nic wspólnego z nowoczesnąmedycyną. I często szkodzą zamiastpomagać.Maciej Dzierżanowski: My korzystamyz całej dostępnej wiedzy, aby skuteczniediagnozować, a następnie leczyć i usprawniać.Diagnostyka przeprowadzona przezfizjoterapeutę – terapeutę manualnego jestsystemem kompletnym. Szukamy przyczynydolegliwości….czasami w lokalizacjachbardzo odległych od źródła bólu. Fizjoterapeutapo przeprowadzonej diagnostycejest w stanie zlikwidować problem, z którymzwrócił się do niego pacjent, ale coważniejsze tak poprowadzić usprawnianie,żeby ten problem się nie powtarzał. Czylimówiąc prostym językiem, nie sztuka jestodblokować zablokowany segment kręgosłupa.Sztuką jest taka fizjoterapia, która dotego zablokowania nie dopuści.Terapia manualna nie powinna się kojarzyćz kręgarzami. W chwili obecnej fizjoterapeucii lekarze zdobywają wiedzęz zakresu medycyny manualnej na specjalistycznychkursach organizowanych przezwiele międzynarodowych stowarzyszeńmedycyny manualnej.W programach nauczania na kierunkufizjoterapia znajduje się przedmiot Terapiamanualna gdzie przekazywana jest podstawowawiedza z zakresu badania i leczeniamanualnego narządu ruchu. Jednakże Katedrai Zakład Terapii Manualnej występującajako samodzielna jednostka naukowo--dydaktyczna to rzadkość.DK: Kiedy się przydaje? Może jakiśprzykład w naszego podwórka.MD: Nasza Katedra jest związanaz siatkarzami Delecty Bydgoszcz, którzykorzystają często z naszej pomocy. Równieżzawodnicy reprezentacji polski junioróww kajakarstwie. Wiadomo, że uprawianiesporu wiąże się często z obciążeniami narząduruchu na granicy tolerancji organizmu.Bóle stawów, mięsni, kręgosłupa, urazysportowe. Często dochodzi do patologiifunkcjonalnych często nazwanych zablokowaniami.W takich wypadkach skuteczną iszybką formą terapii jest właśnie terapiamanualna. Znając specyfikę danej dyscyplinysportowej wiemy gdzie do urazówdochodzi najczęściej. Zbadanie pacjenta,ustalenie formy terapii i zestawu ćwiczeń,które zapobiegną w pewnym stopniu oczywiścienawracaniu kontuzji.DK: Na czym polegają takie ćwiczenia?MD: Przede wszystkim są to systemyćwiczeń, które w specyficzny sposób przywracająprawidłowe wzorce i stereotypywykonywanego ruchu i prawidłowej postawy.Są to ćwiczenia oparte na regulacjiproprioceptywnej (regulacji czucia głębokiego),Najczęściej stosujemy metodyMcKenziego, Karla Lewitta i PNF.DK: A na bóle głowy?MD: To tylko pewien fragment naszejpracy…, ale fakt pacjentów z bólami głowyczęsto konsultujemy. Najczęściej są topacjenci z tzw. odkręgosłupowymi bólamigłowy. W takich przypadkach stosujemytrakcje, mobilizacje tkanek miękkich, terapiepunków spustowych i zalecamy ćwiczeniado samodzielnego wykonania w domu.Są to najczęściej proste ćwiczenia z grupyćwiczeń izometrycznych.DK: Zawsze słyszałam, że kręgosłup powinienbyć prosty.MD: Tak, ale to zależy, w jakiej płaszczyźnie.Kręgosłup powinien posiadać naturalnekrzywizny, które wynikają z jegobudowy funkcji. Prawidłowe krzywiznygwarantują pełną amortyzację centralnegoukładu nerwowego i równomierne obciążaniekrążków międzykręgowych tzw.dysków. Brak naturalnych wygięć prowadzido szybszej degeneracji krążków,zniszczeń połączeń międzykręgowychi np. bólów głowy, o których już wspominaliśmy.Ważne jest, abyśmy w ciągu życiautrzymywali te krzywizny jak najdłużejw odpowiednich proporcjach.Kierownik i współpracownicy Katedry i Zakładu Terapii Manualnej22Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


DK: Ale czasami, aby postawić diagnozękorzystacie z nowoczesnych urządzeń?MD: Oczywiście. Korzystamy ze zdjęćRTG, wyników i opisów tomografii komputerowej,rezonansu magnetycznego,wyników USG czy badań densytometrycznych.Faktem jest, że podstawowenasze badanie to badanie funkcjonalnei manualne, ale często w tych badaniachszukamy potwierdzenia postawionej przezStudium przypadkuMirosława KramStudium przypadku znane jest równieżpod nazwą kazuistyka lub metoda case study.Opisując doświadczenia pojedynczegopacjenta/klienta, jego nierzadko skomplikowanelosy, pokazuje się jednocześnie pracękonkretnego autora lub grupy autorów.Studium przypadku przedstawia działania,niekiedy przypominające detektywistycznezmagania lekarza, psychologa/psychoterapeuty,pedagoga, pielęgniarki aby dojść doprzyczyny i opisu stanu rzeczy.Studium przypadku w medycynie„K.R., 3,5 letni chłopiec, prawidłowosię rozwijający i nie chorujący do 3 r.ż.Przed 6 miesiącami pojawiła się domieszkakrwi w stolcach. Nie towarzyszyła temuani biegunka, ani gorączka, ani chudnięcie,ani wykładniki stanu zapalnego, ani teżanemizacja w badaniach laboratoryjnych.W ośrodku terenowym wykonano kolonoskopię,która nie uwidoczniła przyczynykrwawienia. W bioptacie stwierdzono niewielkienacieki zapalne. W związku z tympodejrzewano, że dziecko ma alergię pokarmowąi usunięto z diety mleko. Ze względuna brak poprawy klinicznej chłopiec zostałskierowany do Centrum Zdrowia Dziecka.Z dokładniejszego wywiadu wynikało, żekrew występowała jedynie na powierzchnistolca. Nie stwierdzono w badaniu przedmiotowymniedoborów wysokości i masyciała. Całość obrazu klinicznego najbardziejskłaniała do podejrzewania polipaw dystalnej (dalszej) części jelita grubego.W związku z tym wykonano ponownie kolonoskopię,znajdując na głębokości 10 cmod odbytu polip o długości 2 cm i średnicy1 cm. W całym jelicie grubym błona śluzowawyglądała prawidłowo, bez cech zapalenia.Po zabiegu nie obserwowano jużobecności krwi w stolcu. W diecie ponownieuwzględniono mleko i jego przetwory”.(Socha J., Ryżko J.: Kazuistyka gastroenterologicznau dzieci. WL PZWL 2000, s.105)nas diagnozy i co chyba ważniejsze oceniamyszanse powodzenia terapii bezinwazyjneji wykluczamy przeciwwskazania.Nie wszystko da się zbadać przy pomocydotyku…. Dlaczego nie skorzystać ztak dokładnych metod diagnostycznych.W końcu proszę pamiętać, że nasz pracaopiera się o wiedzę medyczną. To nie sąszamańskie sztuczki.Z gabinetu psychoterapeuty„Opiekun społeczny skierował do terapeutymężczyznę, lat 58, chorego na nowotwór,który właśnie dokonał nieudanejpróby samobójczej przez przyjęcie leków.Pacjent został wypisany do domu i zgodziłsię na 6 sesji psychoterapeutycznych u siebiew domu. Pacjent mieszkał sam, żonazmarła tragicznie 10 lat wcześniej. Podczaspierwszej sesji mężczyzna oświadczył, żejego decyzja odebrania sobie życia jest nieodwołalnai dodał, że wyznaczył sobie jużdatę śmierci. Przed śmiercią pragnął spędzićtydzień w Hiszpanii.Pacjent uprzejmie słuchał terapeuty,który podkreślał pozytywne strony życiapacjenta, wskazując także na możliwośćcofnięcia się choroby. Jednak pacjent zostałniewzruszony. Kolejne sesje utwierdziłyterapeutę w przekonaniu, że pacjent jestw pełni poczytalny i nie zachodzą żadneprawne podstawy do zastosowania leczeniaprzymusowego. Terapeuta odczuwałbezsilność i smutek. Podczas ostatniegospotkania terapeuta oświadczył, że szanujedecyzję pacjenta, ale będzie mu go brakowaći będzie odczuwał po nim głęboki żal.Miesiąc później terapeuta dowiedział się,że w czasie podróży do Hiszpanii pacjentspotkał kobietę, która się nim zainteresowała.To nieoczekiwane zdarzenie odwiodłogo od powziętego zamiaru”. (KubitskyJ.: Vademecum psychoterapeuty. WL PZWL2008, s. 154)Z gabinetu pedagoga szkolnego„Problem dotyczył ucznia, który rozpoczynałnaukę w 1 klasie Gimnazjumsystemem indywidualnym, ze względu naADHD (zespół nadpobudliwości ruchowej).Początkowo wyniki dydaktyczne były zadawalające.W krótkim jednak czasie zaczętozauważać: rozluźniający stosunek do nauki,niechęć do współpracy, konflikty z nauczycielamii uczniami. Matka ucznia skarżyłaMedycyna i pielêgniarstwoKatedra zajmuje się działalnością naukowąi dydaktyczną dla studentów fizjoterapii.Na zajęciach studenci poznają jak diagnozowaćpacjenta, oceniać jego możliwości funkcjonalne,dostosować odpowiednie technikimanualne z zakresu mobilizacji stawów i tkanekmiękkich, żeby w krótkim czasie osiągnąćjak najlepszy efekt terapeutyczny.wywiad przeprowadziła mgr Dorota Kowalewskaz Działu Promocji i Informacji CMsię na brak kontaktu z synem i zdarzającesię kłamstwa. Po rozpoznaniu sytuacji domowej,spotkaniach i rozmowach z matkąstwierdzono, że problem dotyczy nowejsytuacji szkolnej. Przeprowadzono rozmowęz wychowawcą ucznia i nauczycielami.W rozmowach z chłopcem stwierdzono że:chłopiec nie potrafi współdziałać z nowyminauczycielami, twierdził, że ich wymaganiasą zbyt duże, chłopcu brak motywacji douczenia się, nauka przychodzi mu z trudem.Diagnoza negatywna: utrzymywanie się takiegostanu rzeczy mogłoby coraz bardziejpogłębiać niepowodzenia ucznia w sferzedydaktycznej i wychowawczej, potęgowaćniepotrzebnie napięcie emocjonalneu chłopca, nasilić niepożądane zachowania,a nawet być przyczyną powtarzania klasy.Diagnoza pozytywna: zaplanowane działaniapozwoliłyby na złagodzenie napięciajakie towarzyszy uczniowi, a tym samymwpłynęły na bardziej otwartą atmosferęw czasie zajęć i podniesienie wynikóww nauce, zmotywowałyby chłopca do efektywnejpracy na lekcjach i w domu, nauczycielejeszcze bardziej zindywidualizowaliby pracęz uczniem i poszerzyli swoją wiedzę odnośniezasad pracy z uczniem nadpobudliwympsychoruchowo. Efekty oddziaływań:działania przyniosły oczekiwane rezultaty.Badanie kontrolne potwierdziło koniecznośćstosowania podstaw programowychi bardzo słaby poziom możliwości intelektualnychchłopca. Taki stan rzeczy był wskazówkądla nauczycieli do dalszego organizowaniaprocesu dydaktycznego i odpowiedziąna trudności edukacyjne chłopca. Nauczycieledzięki dodatkowej wiedzy z zakresunadpobudliwości, wdrożyli jej elementyw pracy z uczniem. Zaowocowało to lepszymistopniami na lekcjach indywidualnych.Już w czasie drugiego semestru chłopiecbył bardziej zdyscyplinowany, przestrzegałzasad współpracy, poprawił oceny niedostatecznei klasę pierwszą zakończył pozytywnie”.(Wolańczyk T: Nadpobudliwość psychoruchowau dzieci. Biforium, Lublin 1999)Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 23


Medycyna i pielêgniarstwoStudium przypadkuw pielęgniarstwiePacjentka, K.R, lat 51, aktywna zawodowo,z zawodu księgowa, została przyjęta doszpitala z powodu nowotworu piersi prawej.Stan ogólny podczas zbierania wywiadu:temp. ciała: 36,8oC, tętno: 92 uderzeń/min, oddech: 16/min, ciśnienie tętnicze:130/90 mm Hg, masa ciała: 65 kg, wysokośćciała: 164 cm. Aktualnie nie przyjmujeżadnych leków. Przebyte choroby – niepodaje. Pobyty w szpitalu: dwa: pierwszyzwiązany z wykonaniem zabiegu operacyjnego- usunięcie piersi prawej, drugi związanyz radioterapią.Pacjentka zamężna, 2 dorosłe córki. Chorobywspółistniejące w rodzinie – nie podaje.Zainteresowania/hobby koncentrują się naczytaniu książek, gotowaniu i pieczeniu ciast.Czas wolny spędza na spacerach, wspólnymspotkaniu z rodziną, spotkania z przyjaciółmi.Nałogi w rodzinie, używki – nie podaje.Błędy żywieniowe – jakościowe i ilościowe– nie podaje. Ograniczenia psychofizyczne– nie podaje. Brak wsparcia społecznego –nie podaje. Pacjentka wraz z rodziną mieszkaw dużym mieście, w mieszkaniu w bloku, warunkimieszkaniowe – bardzo dobre.Stan biologiczny pacjentki. Świadomośćpełna. Skóra czysta, prawidłowo napięta,skargi na świąd i pieczenie skóry w okolicynapromienianej. Oddech regularny. Kaszel,duszność – nie występują. Ciśnienie tętniczew normie. Występuje obrzęk limfatycznykończyny górnej prawej spowodowanyusunięciem węzłów chłonnych pachowych.Łaknienie poza chemioterapią dobre. Występujązaparcia podczas podawania cytostatyków.Mocz – prawidłowy. Występujeograniczenie ruchów kończyną górną prawąz powodu bólu i obrzęku limfatycznego.Wzrok, słuch, czucie – prawidłowe. Stanpsychospołeczny pacjentki: przytomna,świadoma. Myślenie logiczne, pamięć dobra.Pacjentka nastawiona do własnej sytuacjipozytywnie, zmotywowana do walkiz chorobą. Pomimo to przeżywa lęk i smutek,którego przyczyną jest choroba nowotworowa.Pacjentka posiada wiedzę na tematswojej choroby, posiada umiejętnościpotrzebne do samoopieki i samopielęgnacji.Jej motywacja jest wzmocniona wsparciemze strony bliskiej jej rodziny orazprzyjaciół. Z odczuwanych problemówprzez pacjentkę, najważniejszy to obawa,czy poradzi sobie z chemioterapią i radioterapią,ich objawami ubocznymi.Plan opieki pielęgniarskiej obejmowałrozwiązanie następujących problemówzdrowotnych: 1. Przeżywanie lęku i smutkuna skutek choroby nowotworowej. 2.Niepokój związany z chemioterapią. 3. Bólkończyny górnej po stronie operowanej. 4.Utrudnione poruszanie kończyną górnąprawą z powodu obrzęku po usunięciu węzłówchłonnych. 5. Świąd i pieczenie skóryokolicy napromienianej. 6. KoniecznośćŚwiatowy Tydzień Karmienia Piersią (26.05-1.06)rozmowa z Haliną Gorzelak, konsultantem laktacyjnym w Szpitalu Uniwersyteckim im. dr. J. Bizielakontaktu z psychologiem klinicznym. 7.Wskazany kontakt z dietetyczką.Ewaluacja (ocena) działań pielęgniarskich.W wyniku zaplanowanych działańpielęgniarskich osiągnięto następujące cele:1. U chorej nastąpiła poprawa samopoczuciai nastroju. 2. Pacjentka pozytywnie nastawionado leczenia chemioterapeutycznego.3. Chora zna zasady żywienia podczaschemioterapii. 4. Zmniejszyły się dolegliwościbólowe kończyny górnej prawej. 5.Pacjentka chętnie współpracuje z rehabilitantem.6. Pacjentka myśli pozytywniei ma perspektywy powrotu do normalnegożycia. (Lesińska- Sawicka M: Metoda casestudy w pielęgniarstwie. Borgis 2009.PodsumowanieWspółczesne pielęgniarstwo rozpatrywanejest jako zawód/profesja, działalnośćpraktyczna – pielęgnowanie, system kształceniai nauczania oraz dyscyplina naukowa.Metoda case study wykorzystywanajest zarówno w nauczaniu pielęgniarstwa,sprawdzaniu efektów nauki, w pracy zawodowej,jak i przy badaniu rzeczywistościmetodami naukowymi. Wszechstronnośćstudium przypadku sprawia, że może byćono z dużą korzyścią włączane do praktykipielęgniarskiej.mgr Mirosława Kram jest wykładowcą w Zakładzie PielęgniarstwaPediatrycznegoMija już przeszło dwadzieścia lat odchwili, gdy na świecie rozpoczęto kampanięna rzecz rozpowszechnienia karmieniapiersią. W Polsce ta inicjatywa intensywnierozwijała się w latach 90. Zaowocowała powstawaniemszpitali przyjaznych dziecku,w których w szczególny sposób promuje siękarmienie piersią.Rozpowszechnianie tej idei sprawia, żecoraz więcej kobiet karmi swoje dzieci piersią.To ważne, bo dzięki temu niemowlęta sązdrowsze i lepiej się rozwijają.- To prawda, kobiece mleko jest wyjątkowympokarmem, idealnie dopasowanymdo potrzeb niemowlęcia. - mówi psychologmgr Halina Gorzelak, konsultant laktacyjnyw Szpitalu Uniwersyteckim II im J. Biziela wBydgoszczy - Nie tylko odżywia dziecko alerównież je chroni, poprzez zawarte w nimprzeciwciała. Wieloma czynnikami wpływastymulująco na rozwój układu nerwowegooraz dojrzewanie przewodu pokarmowego.Nieodłącznym aspektem karmienia piersiąjest bezpośredni i częsty kontakt matkiz dzieckiem co sprzyja powstawaniu unikalnej,pozytywnej więzi między nimi.Jestem szczupła, moje mlekona pewno nie jest dobre dla dziecka- Nie ma znaczenia, czy matka odżywiasię doskonale, czy nie je do syta. Obie wytwarzają,właściwy dla ich dzieci, pokarm.Mleko matki ma stałą zawartość białka,laktozy. Całkowita zawartość tłuszczuw niewielkim stopniu zależy od sposobuodżywiania - komentuje nasz konsultant –Muszą być naprawdę ważne przyczyny, abykobieta nie mogła karmić. Czasem jest tociężka choroba, pewne leki, które nie mogąbyć stosowane w czasie karmienia piersią.Ale to są rzadkie przypadki. Matki czasaminie karmią, bo mają trudności z któryminie mogą sobie poradzić. Dlatego uważam,że wiele zależy od motywacji kobiety dokarmienia piersią. Nie bez znaczenia jestteż wsparcie udzielone młodej matce przezrodzinę oraz personel medyczny. Umiejętnapomoc w momentach kryzysowych możezdziałać wiele dla zachowania karmieniapiersią. Są kobiety, które wybierają inny sposóbżywienia swojego dziecka. Ważne, abytego wyboru dokonywały w sposób świadomyuwzględniając potrzeby maleństwa.Bank Mleka- Bywa jednak tak, że dziecko nie możebyć karmione pokarmem własnej matki. Torzadkie przypadki, ale się zdarzają. Wtedyzamiast wprowadzenia sztucznej mieszankimożna skorzystać z banku mleka. Niestety,jeszcze nie w Polsce.Pierwszy Bank Mleka powstał na początkuXX wieku w Wiedniu. Drugi, w 1910 r. weLwowie, czyli na terenie Polski.Idea polega na tym, że rekrutuje siędawczynie mleka wśród zdrowych matekkarmiących własne dzieci, odbiera od nichpokarm, a następnie, po przeprowadzeniuserii kontrolnych badań i pasteryzacji,24Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


przekazuje go potrzebującemu dziecku. Sąplany, aby w Polsce również funkcjonowałataka placówka. Ma powstać w Warszawie,ale ze względu na to, że takie mleko możebyć długo przechowywane, będzie służyłdzieciom w całej Polsce.Na całym świecie m.in. w Wielkiej Brytanii,Brazylii, Bułgarii, Chinach, na Słowacji,w Finlandii, Francji, Niemczech, Grecji,Japonii, Norwegii, Szwecji, Szwajcarii,Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Włoszech,powstają banki mleka, które z powodzeniemfunkcjonują w porozumieniuze szpitalnymi oddziałami pediatrycznymii neonatologicznymi.Kapusta na zimnoWiele kobiet ma problemy z piersiamiw czasie karmienia. Tworzą się guzy, boląpiersi. W aptekach jest mnóstwo kremów,które mają pomóc w problemie. Doświadczonematki podpowiadają jednak, że domowesposoby są najskuteczniejsze.- Chodzi o to, aby przed karmieniemułatwić wypływanie pokarmu. – instruujeHalina Gorzelak - Można wziąć ciepłyFlorence NightingaleWalentyna Korpalskaprysznic, zrobić okład z ciepłej pieluchy.Wtedy mleko łatwiej wypływa. Szalenieważne jest, by prawidłowo przystawionedziecko opróżniło pierś. Po zakończeniukarmienia trzeba zadbać o schłodzeniepiersi. Najskuteczniejsze są zimne okłady.Okład musi być bardzo zimny i poleżeć napiersi przez kilkanaście minut. Może to byćdobrze schłodzona wkładka żelowa owiniętaw materiał, albo właśnie zimnie liściekapusty. Obkurczają się wtedy kanalikiw piersi i nie tworzą bolesnych zgrubień.Ssaki lubią ssać- Odruch ssania jest tak naturalny jak oddychanie.Ale to, że dziecko rodzi się z tymodruchem nie znaczy, że będzie potrafiłoskutecznie się najeść. Ważne jest to, jak matkaprzystawia dziecko do piersi – tłumaczymgr Gorzelak – Trzeba zwrócić na to uwagę, bo prawidłowe przystawienie zwiększaefektywność ssania i zapewnia prawidłowąpracę piersi. Można się tego nauczyć. Bywa,że matka dwoje dzieci karmiła bez problemu,a trzecie źle łapie brodawkę. Każdedziecko jest inne i trzeba o tym pamiętać.Historia medycynyCo kobieta ma wspólnego z krową?- Właściwie niewiele. A to właśnie nabazie krowiego mleka tworzy się modyfikowanemleko dla dzieci – mówi paniHalina. - Oczywiście, producenci starająsię je tak dostosować, aby jak najdokładniejprzypomniało mleko mamy, lecz niezawiera ono pewnych, niezbędnych, żywychstruktur. Mleko każdego ze ssakówjest dostosowane do tego, aby jak najlepiejzaspokoić potrzeby własnego potomstwa.Więc nie łudźmy się, że nie ma znaczenia,czy dziecko dostanie pokarm od mamyczy z sztuczny. Są rzeczy niezastąpione.Bezcenne. Jedna z takich rzeczy to pokarmmatki. – kończy nasz specjalista.Halina Gorzelak jest z wykształceniapsychologiem. Zdobyła tytuł MiędzynarodowegoKonsultanta Laktacyjnego IBCLC.Pracuje na oddziale położniczym w SzpitaluUniwersyteckim nr 2 im Jana Bizielaw Bydgoszczy.rozmowę przeprowadziła mgr Dorota Kowalewskaz Działu Promocji i Informacji CMLegenda o Pani z lampąSpójrz!W tym przybytku cierpieniaTo lampa Pani się pali.A ona cicho w półcieniuZ sali przechodzi do saliZ wolna, jak w sennym marzeniuDo cienia na ścianie, co pada,Chory się zwraca w milczeniuI z czcią swe wargi przykłada./-/ H.W. LongwellowFlorence Nightingale wyobrażona na banknocie dziesięciofuntowymDzień 12 maja, w uznaniu zasług twórczyninowoczesnego pielęgniarstwa, jestco roku obchodzony jako MiędzynarodoweŚwięto Pielęgniarstwa. W tym rokuprzypada 190 rocznica jej urodzin oraz100 rocznica śmierci. W obliczu tych datprzypomnieć należy jej wkład nie tylkow tworzenie podstaw nowoczesnego pielęgniarstwa,ale także zasadniczych kanonówzdrowia publicznego. Jest to okazja do ponownegospojrzenia na osobowość twórczynipielęgniarskiej profesji.Podstawowe dane biograficzne Florencsą powszechnie znane. Urodziła sięw zamożnej rodzinie, otrzymała staranne,wszechstronne wykształcenie. Odrzuciłajednak tradycyjny model życia kobietyz rodzin arystokratycznych. W 1844 rokuzdecydowała się związać swoją przyszłośćz opieką nad chorym. Jej decyzja przeraziłarodzinę, ponieważ opiekę nad chorymisprawowały wtedy kobiety z marginesuspołecznego: „many of them were lazy,unkind, unhygienic, drunken and oftenstole from their patients, and they did littlemore than sit the same room their charges.They earned nursing a very bad reputation”(J. Cochrane, An Illustrated History of Medicine,London 1996, s. 94).Florencja była jednak stanowcza. Rozpoczęłakształcenie zawodowe. Zapoznawałasię z wybraną problematyką między innymiwe Francji, Włoszech, Niemczech. Wykształceniezdobywała u sióstr miłosierdziaw Paryżu, podjęła też naukę w instytuciekształcenia Diakonis, założonym prze pastoraTheodora Fliednera w Kaiserswerth.Po powrocie przyjęła stanowisko kierowniczkiw zakładzie opieki „dla chorych dam”w Londynie. Zajęła się też szkoleniem personelupielęgniarskiego.Uwieńczeniem doświadczeń, jakiezdobyła pracując w wielu instytucjachdobroczynnych był w1854 roku wyjazdWiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 25


Historia medycynyFlorence Nightingale – Pani z lampą w lazarecie wojskowym w Skutarina czele misji złożonej z katolickich, anglikańskichi świeckich sióstr do Scutari(dziś Üsküdar, azjatycka dzielnica Stambułu),gdzie opiekowała się brytyjskimiżołnierzami podczas wojny krymskiej.W szpitalach polowych panowały potwornewarunki: stłoczone, brudne łóżka,brak odpowiedniego wyposażenia,niezwykle wysoka, przekraczająca 40%śmiertelność. W ciągu zaledwie 6 miesięcyFlorencja i jej współpracownicepoprawiły w sposób zasadniczy warunkileczenia, pobytu rannych i chorych.Dzięki ich staraniom śmiertelność spadłaz blisko 50 do około 3 %.Jeszcze w czasie pobytu na Krymie F.Nightingale przewidywała koniecznośćprzeprowadzenia zasadniczych zmianw organizacji opieki medycznej w armiii stworzenia tam stałej pielęgniarskiejstruktury. Po wojnie, przy współpracy ministrawojny Sydneya Herberta, podjęłastarania, które doprowadziły do utworzeniapierwszej wojskowej szkoły medyczneji reformy szpitali wojskowych. Nightingalewypracowała podstawy niemal wszystkichwspółczesnych technik i sposobów pielęgnacjichorych i poszkodowanych.W uznaniu dla działalności sióstr naKrymie i w wyniku społecznego zrozumieniaważności kształtującej się profesji,ze społecznych składek utworzonoFundację Florence Nightingale. Dziękitym środkom finansowym w 1860 rokuotwarto w obrębie szpitala św. Tomaszaw Londynie pierwszą szkołę pielęgniarską,zorganizowaną na miarę potrzeb naukowych.Odgrywająca wiodącą rolę przytworzeniu szkoły Florence Nightingalepodkreślała, że pielęgniarstwo powinnostać się działem nauk medycznych i niemoże opierać się wyłącznie na przesłankachchrześcijańskiego miłosierdzia. Jejgłówna dewiza brzmiała: „to teach nurses,to teach nurses”. Zasadnicze podstawydziałania swojego systemu ogłaszaładrukiem, w tym w dwóch podstawowychpracach: Uwagi o szpitalach (Notes onHospitals – 1859) i Uwagi o pielęgniarstwie(Notes on nursing – 1860).Lata 60. XIX stulecia rozpoczęły okresprofesjonalizacji pielęgniarstwa i formowaniajego statusu. Zapoczątkowanonowe kształcenie pielęgniarek określanejako The Nightingale` System. Upowszechniłsię on nie tylko w WielkiejBrytanii, ale w wielu krajach na całymświecie. Model teoretyczny pielęgniarstwaFlorence Nightingale został już wliteraturze wielokrotnie utrwalony. Wszkolnictwie pielęgniarskim, związanymz Fundacją F. Nightingale starano sięzapewnić wykształcenie zgodne z ówczesnąwiedzą medyczną z anatomii, higieny,kliniki i technik pielęgnacyjnych.W programach nauczania szczególnąwagę przywiązywano do kształtowaniaetycznych zasad postępowania i nie dopuszczaniado zachowań kojarzonych zmechanical nurse. W tym mieściło sięteż wyrabianie odpowiednich relacjiz chorymi i przełożonymi. Jej głównezalecenia do dziś pozostają aktualne:„Istotą pielęgniarstwa jest pielęgnacjachorego. Proszę to zauważyć: choregonie choroby. (…) To jest przyczyną, dlaktórej pielęgniarstwa można się nauczyćtylko przy łóżku chorego, lub na oddzialeszpitalnym. Wykłady i książki, choć użyteczne,są tu tylko dodatkami”.Cechy osobowości Florence – upórw dążeniu do realizacji celów, które uważałaza słuszne, wysokie wymagania stawianesobie i innym sprawiły, że opróczwielu zwolenników miała też osoby sobieniechętne. Zastrzeżenia wobec działalnościF. Nightingale brały się jednak nie tylkoz osobistych niechęci. Pojawiały się opinie,że postulowany przez nią system ograniczałsię prawie wyłącznie do opieki nad chorymi niedostatecznie uwzględniał naukowemetody nauczania i praktyki medycznej.Wiadomo przecież, iż nie wierzyła, że todrobnoustroje są przyczyną chorób i mimoodkryć w bakteriologii i mikrobiologiiprzypisywała rozprzestrzenianie się choróboddziaływaniu „miazmatów”.Jednakże jej energia i niestrudzonadziałalność sprawiły że opieka nad chorymprzestała odgrywać podrzędną rolę, stałasię ważnym elementem opieki medycznej.Zapłaciła za to jednak utratą zdrowia.Cierpiała na rozmaite dolegliwości, prawdopodobniena podłożu nerwowym. Byłakruchego zdrowia i parę ostatnich dziesięcioleciswojego życia spędziła przykuta dołóżka. Jej aktywność społeczna i pisarskajednak nie zmalała. Zmarła prawie sto lattemu, 13 sierpnia 1910 roku.Starsze pokolenia pielęgniarek z pietyzmemprzechowują legendę o Paniz lampą. Dzień jej urodzin jest MiędzynarodowymDniem Pielęgniarstwa, a lampkaoliwna – symbolem pielęgniarstwa.Od 1912 roku medal Florence Nightingalejest przyznawany zasłużonym pielęgniarkom.Dzisiaj młodzież akademickainaczej patrzy na pielęgniarstwo i jegotwórczynię. Uznaje jednak uniwersalnekanony pielęgniarstwa przez nią sformułowanei nie odbiegające od współczesnegosystemu wartości.Sądzę, że ze względu na jej fundamentalneosiągnięcia w dziedzinie profesjonalizacjipielęgniarstwa i wyjątkowywkład w rozwój wiedzy na temat zdrowiapublicznego, jesteśmy dłużnikami FlorenceNightingale.dr hab. Walentyna Korpalska jest kierownikiem Katedryi Zakładu Historii Medycyny i Pielęgniarstwa26Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


Oczy – symbol oświecenia i znak cudownego uzdrowieniana przykładzie ikonografii świętych i sztuki wotywnejJowita JaglaMedycyna i sztukaOczy – jeden z najbardziej istotnych organów,należą do „cielesnych artefaktów”,których znaczenie przekładało się na szerokiobszar kulturowo- symboliczny.Ślepota tak jak inne nowotestamentoweprzypadki chorób wzroku uleczone przezChrystusa posiadała głęboki sens teologiczny.Uzdrowienie wzroku symbolizowałowewnętrzne oświecenie, bowiem Chrystusjest światłością świata, jest światłemprawdziwym [„Wy zaś jesteście wybranymplemieniem, królewskim kapłaństwem, narodemświętym, ludem Bogu na własnośćprzeznaczonym, abyście ogłaszali dziełapotęgi tego, który was wezwał z ciemnoścido przedziwnego światła” (1 list Piotra 2,9)]. Izydor z Sewilli widział w uzdrowieniuślepoty alegorię oświecenia człowieka, którydzięki Chrystusowi wychodzi ze śmiertelnegocienia, inni ojcowie kościoła m.in.św. Ireneusz i św. Augustyn interpretowaliodzyskanie wzroku jako symbol zmartwychwstaniakojarzonego z jasnością boskiejwspaniałości. Według św. Hildegardyz Bingen oko jest organem wrażliwym, czułym,ale potrafiącym się samooczyszczać zapomocą łez, dzięki temu usuwa ono wszelkiebrudy i ciała obce, może więc być utożsamianez oczyszczającą się duszą, a idącdalej z symbolem czystości: „Drugi miesiącze swej natury jest miesiącem oczyszczenia.Jego symbolem są oczy człowieka,ponieważ, jeśli są wodniste, nieczyste albochorowite, czyszczą się niekiedy same z siebie.Tak też jest z duszą człowieka, jest onajak sok wewnątrz drzewa. Jak dzięki sokomdojrzewa wszelki owoc drzewa, tak też poprzezduszę urzeczywistnione jest wszelkiedzieło człowieka”. Oko posiada wielką mądrość,przewiduje zdarzenia i je analizuje,może być więc postrzegane jako podstawowyorgan człowieka, jak pisała św. Hildegarda:„za sprawą oczu stają się ruchomei rozpoznawalne słuch i powonienie, rozsądekust oraz dotyk. A jak dzięki temu możerozpoznane być wokół ich istnienie i działanie,tak poprzez słońce, księżyc i gwiazdy,rządzone i oświecane jest całe urządzeniefirmamentu. Człowiek widzi oczami, toco rozumie poprzez mądrość, pojmuje todzięki słyszeniu, węchowi i smakowi”.Zarówno fizyczno- duchowy aspektpojmowania widzenia jak i odczuwalnaw poprzednich stuleciach złowroga obecnośćchorób oczu zyskała odbicie w kulciepatronów od schorzeń wzroku. Święcileczący funkcjonowali jako spadkobiercyleczniczej mocy Chrystusa, a ich popularnośćwśród wiernych wynikała ze słabegokontaktu czy też braku kontaktu z medykiemoraz słabej wiedzy o chorobach, ostatecznieporady uzyskiwane u wędrownychpseudo-lekarzy, cyrulików i szarlatanówczęsto nie przyczyniały się do uzyskaniaupragnionego zdrowia. Tym samym największąnadzieję pokładano w BoskimLekarzu – Chrystusie i jego następcach.Popularność świętych leczących rosła wrazz kolejnymi stuleciami wieków średnich,co ostatecznie doprowadziło do bogatej„specjalizacji leczniczej” patronów odchorób. Specjalizacja ta mogła wynikaćz cierpień jakich święty doznał podczasmęczeńskich tortur, mogła nawiązywać dochorób, które święty najczęściej uzdrawiałza życia, bądź kojarzono ją na podstawieanalogii słownej między nazwą schorzeniaa imieniem świętego. Największą grupęstanowili święci reprezentujący pierwsząkategorię, należący do tzw. „zranionychuzdrowicieli”, którzy leczące umiejętnościzyskiwali poprzez własne doznanie bólubądź napiętnowanie symboliczną raną. Dozranionych uzdrowicieli należały też głównepatronki od schorzeń wzroku - św. Łucja(czczona przede wszystkim na południuEuropy) i św. Otylia (popularna w EuropiePółnocnej i Środkowej). Święta Łucja żyłana przełomie III i IV wieku w Syrakuzach,mimo niezwykłej urody odrzucała kolejnepropozycje zaręczyn, zaś po odwiedzeniuKatanii, miejsca kultu św. Agaty, gdzie wyzdrowiałajej matka powierzyła życie Bogu,poświęcając się posłudze ubogim. Wydanarzymskiemu prefektowi Pascasiowi, poddanazostała licznym męczarniom, by nakoniec zostać uśmierconą przez przebiciegardła mieczem. Opieka nad schorzeniamiwzroku, którą roztaczała św. Łucja wynikałaz faktu, iż święta sama oszpeciła się wyłupiającsobie oczy. Gest ten wpisywał sięw akt chrześcijańskiego odrzucenia zmy-Św. Göricus z Metz, Hans Burgkmair, Niemcy, XVI w. (ilustracja pochodzi z książki: O. Rosenthal,Wunderheilungen und ärztliche Schutßpatrone in der bildenden Kunst, Leipzig 1925).Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 27


Medycyna i sztukaAtrybut św. Łucji - oczy zawieszone naroślinnej gałązce, fragment obrazu Francescodel Cosy, Włochy, XV w. (La Peinture Italienne,Geneve 1950).Św. Otylia z „ocznym atrybutem” na książce,fragment predelli ołtarza Jodocusa Kellera,kościół p.w. św. Wawrzyńca, Norymberga,XV w. (fot. Jowita Jagla)Plakietka wotywna, srebro, pocz. XX wieku,zbiory muzeum 600-lecia Jasnej Góry.(fot. Jowita Jagla)słowej urody (fizyczne piękno Łucji wzbudzałozachwyt mężczyzn i zakłócało duchowądrogę jaką wybrała w życiu). Pozatym sam wyraz Łucja wywodzący się zesłowa lux (światło) kreował jednoznacznąformę patronatu. Zupełnie inne powodystworzyły patronat świętej Otylii, któraprzyszła na świat w VII wieku, jako córkaksięcia Alzacji Adalryka i księżnej Persindy.Ponieważ urodziła się niewidoma, książęwidząc w tym znak gniewu bożego rozkazałją uśmiercić, jednak przed okrutnymwyrokiem uratowała ją matka. Przez krótkiczas ukrywała chore dziecko, później zaśnatchniona Duchem Świętym oddała jepobożnej służącej. Chcąc zabezpieczyćżycie dziewczynki kobieta ta powierzyławkrótce dziecko opactwu w Balma, tam,po chrzcie przyjętym z rąk biskupa ErhardaOtylia odzyskała wzrok. Uzdrowionanadal żyła w klasztorze pomagając chorym,dopiero po kilku latach postanowiławrócić do rodzinnego domu, pogodziła sięz ojcem i uprosiła o fundację klasztoru wHohenburgu, gdzie wkrótce zamieszkała,zmarła w 720 roku.Dla obu świętych najważniejszym i natychmiastrozpoznawalnym atrybutem sąoczy - jako znak dobrowolnie wybranegomęczeństwa (św. Łucja) lub symbol pierwotnej,pogańskiej ciemności usuniętej zapomocą chrztu (św. Otylia). W przypadkuprzedstawień św. Łucji oczy stają się fantazyjnymtworem, owocem zawieszonym nawytwornej, delikatnej gałęzi bądź zastępnikiemeucharystii umieszczonym na półmisku,paterze czy w kielichu. Doskonałymprzykładem powyższej ikonografii jest obrazFrancesco del Cosy (XV w.), na którymŁucja – młoda kobieta, ubrana w wykwintnystrój wyrafinowanym gestem prezentujetajemną roślinę z „ocznym kwiatem”.Wspomniany wcześniej drugi atrybutw postaci półmiska czy patery z oczamiprzypominający lustro z odbijającą sięw nim twarzą karze zwrócić uwagę na jeszczejeden aspekt, wiarę w tzw. magicznezwierciadło, które działając leczniczo napatrzących miało uwalniać od chorób i bólugłowy. W rękopisie wrocławskim z 1574roku zachowała się formuła liturgicznegopoświęcenia takiego lustra, które zalecanowykonywać w Środę Popielcową, brzmiona następująco: „Omnipotens sempiternedeus, benedicere digneris hoc speculum,ut, quicunque fidelium idem speculum inspexeritet tuum nomen sanctum inuocauerit,in his uerbis sanctis spem habuerit etin te firmiter crediderit, ab omni malo etdolore oculorum et caecitate eorum poenitusliberetur et a nexatione pariter eta tentatione diaboli absoluatur” (Wszechmogącywieczny Boże racz pobłogosławićto lustro, aby, ktokolwiek z wiernych na towłaśnie lustro popatrzy i twoje imię święteprzywoła, a w słowach tych świętychpokładał będzie nadzieję i w ciebie mocnowierzył, uwolniony został zupełnie odwszelakiej choroby i bólu oczu i ślepoty,a również od więzów i pokus diabelskichoswobodzony został). Poświęcone lustronabiera cech magicznych, a kuracja opierasię na połączeniu leczniczego środka naturalnegoz pozaziemskimi mocami, co potwierdzawielowiekowy, kulturowy odbiórzwierciadła, jako obiektu w którym „odbijasię świat realny i stwarza świat nadrealny”.Tak pojęte zwierciadło przemienia sięw obiekt chroniący przed tzw. „złym spojrzeniem”,uwalnia od niego i broni, wspieraneświętymi siłami.Św. Otylię ukazywano w skromniejszymuniformie mniszego stroju, z Bibliąw dłoniach, na której spoczywały patrzące,niemalże ożywione oczy – tego typu ujęciespotykamy m.in. na kwaterze ołtarzasłodowników z kościoła p.w. św. Mikołajaw Elblągu (pocz. XVI w.) czy na predelliołtarza Jodocusa Krella (XV w.) z kościołap.w. św. Wawrzyńca w Norymberdze.Pewnym przełamaniem schematu wykazujesię XVIII-wieczna rzeźba ołtarzowaz niemieckiego kościoła pielgrzymkowegow Gößweinstein. Św. Otylia prezentuje tuotwartą księgę, a jej święta treść zdaje sięzdominowaną „ocznym ornamentem”, któryw całości wypełnia jej karty.Należy podkreślić, że „oczny” atrybutprzynależał wszystkim patronom od schorzeńwzroku, zarówno tym najbardziejpopularnym jak św. Otylia i św. Łucja, czymniej powszechnym świętym czczonymw wybranych regionach lub parafiach, jak np.św. Göricus z Metz – biskup niewidzący odurodzenia, cudownie uleczony dzięki modlitwie.Na grafice Hansa Burgkmaira (XVIw.) święty o niewidocznej dla widza twarzyzdaje się oczekiwać w rozległym pejzażu naboski akt miłosierdzia i uzdrowienia. Znakiemuleczającej mocy staje się nagle objawiającysię anioł, trzymający w szlachetnymgeście velatio łopoczącą na wietrze tkaninęz „ocznym wzorem” – zapowiedzią „nowychoczu” podarowanych biskupowi.Popularność schorzeń wzroku znalazłaswoje odbicie nie tylko w ikonografii świętych,ale też w formach kultu pogańskichbogów leczących (Demeter i Asklepiosa),później zaś w kulcie chrześcijańskich patronów,którym ofiarowywano dary wotywne.Wota (nazwa pochodzi od słów votum-ślubi vovere- ślubować, ofiarować) stanowiłyformę symbolicznych darów i prezentówskładanych w kościołach i sanktuariach28Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


Medycyna i sztukaw nadziei na wyzdrowienie/uwolnieniez kłopotów (dary proszalne) bądź ofiarowywanychjuż w podziękowaniu za wysłuchaniepróśb (dary dziękczynne). Dominującytyp wotów stanowiły wota odnoszącesię do popularnych wówczas stanów chorobowych,wyobrażające organy ciała (m.in.dłonie, ręce, stopy, nogi, oczy, uszy).W starożytnej Grecji dary wotywne kojarzonez chorobami wzroku wyobrażałyoczy z powiekami, brwiami, niekiedy z nosemumieszczone na tablicach ozdabianychinskrypcjami, wykonywano je najczęściejz kamienia, terakoty, marmuru i gliny. Wotarzymskie terakotowe lub brązowe powtarzałyschemat wymyślony w Grecji, oprócztego występowały tu także wota przypominającemaski z oczami bądź ukazującepojedyncze gałki oczne. O ile zewnętrzne,widoczne organy ciała nie sprawiały trudnościrzemieślnikom i artystom wytwarzającymwota, o tyle organy wewnętrzne np.wątroba, płuca, brzuch stanowiły niemałyproblem wykonawczy. Starając się wybrnąćz kłopotliwej sytuacji i chcąc sprostać zadaniutwórcy posługiwali się symbolami bądźwiedzą anatomiczną, zdobywaną dziękisekcjom dokonywanym na zwierzętach. Podobnasytuacja miała miejsce w przypadkuwyobrażeń oczu. Wota starożytne ukazująnieco przekłamany, częściowy wizerunekoczu, jak bowiem wiadomo gałka ocznastanowi kulisty twór z mięśniami ocznymii nerwami wzrokowymi, jednak ten typujęcia pojawił się dopiero w średniowieczu,o czym jeszcze będzie mowa. Średniowiecznąi nowożytną ikonografię wotów związanychze schorzeniami wzroku możnapodzielić na kilka typów: maski z oczami(najczęściej wykonywane z wosku, popularnena południu Europy), przedstawieniaobu oczu z powiekami przypominającezłączone migdały/rzadziej pojedyncze oczyz powiekami (wykonywane ze srebra, złota),oczy malowane na tablicach wotywnych,przedstawienia oczu umieszczone na stojakuw postaci stylizowanej, roślinnej łodygi(wytwarzane z wosku, rzadziej z drewna,malowane na biało, czarno, zielono i szaro,występujące głównie na północy Europy),oczy w formie woskowych kul.Warto kilka słów poświęcić dwóm ostatnimtypom, z uwagi na dość oryginalną jakośćobrazowania. Wota-oczy umieszczanena stojaku wywołują szereg niejednoznacznychskojarzeń. Jedna z prób interpretacyjnychsugeruje, że rozgałęziający się stojakjest uproszczonym wyobrażeniem nerwówwzrokowych, czy jednak jest tak w istocie?W wielu wotach z tej grupy stojak ów przypominatwór roślinny, posiadający stylizowanegałązki paproci czy jodły, na którychsterczą niczym szyszki/owoce wpatrzonew widza oczy. Nasuwa to skojarzenia z oczamizawieszonymi na gałązce, atrybutem św.Łucji, co jednak ważne, święta ta czczonabyła przede wszystkim na południu Europu,nie zaś na północy, gdzie powstałten rodzaj wotów. Być może więc wytłumaczeniejest bardziej banalne, stojak jestw gruncie rzeczy wlewem/podstawą modeluprzez który wlewano wosk, a starając sięozdobić go w jakiś sposób, posługiwano siętak lubianymi w sztuce ludowej formamiroślinnymi. Zresztą łączenie form roślinnychz wyobrażeniami oczu wydaje się zabiegiemdość popularnym, także w wotachsrebrnych, np. w XVIII-wiecznych plakietkach,na których oczy zdobią wyszukanezdobienia kwiatowe czy liście akantu.Dowodu na istnienie wotów w formiewoskowych kul przypominających gałkioczne dostarczają dwie kwatery ołtarzaDeocarusa, powstałego w 14<strong>37</strong> roku dlakościoła św. Wawrzyńca w Norymbergii.Deocarus był opatem benedyktyńskiegoklasztoru w Herrieden i spowiednikiemKarola Wielkiego. Jego kult w Norymbergiirozpoczął się w 1316 roku, kiedyLudwik Bawarski podarował dla kościołaśw. Wawrzyńca relikwie czaszki i 39 częścikostnych świętego, w podzięce za pomocudzieloną mu przez mieszkańców miastaw konflikcie zbrojnym z FryderykiemHabsburskim. Relikwie świętego szybkostały się celem pielgrzymek, potwierdzonychcudami. Ołtarz akcentuje główniecudowne leczenie wzroku, przez aż po-Św. Otylia z „ocznym atrybutem” na kartach książki, rzeźba z kościoła p.w. Świętej Trójcy, Gößweinstein,Niemcy, XVIII w. (fot. Jowita Jagla)Składanie darów wotywnych w postaci woskowych kul, awers kwatery ołtarza Deocarusa, 14<strong>37</strong> r.,kościół p.w. św. Wawrzyńca, Norymberga. (fot. Jowita Jagla)Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 29


Medycyna i sztukadwójnie zaprezentowany akt wotywny,w którym ofiarowane są woskowe oczy!Na obu kwaterach (jedna na awersie, drugana rewersie skrzydła) został ukazanyołtarz z relikwiami Deocarusa, adorowanyprzez wiernych. W grupie tej wyróżnia siępara: ojciec i syn. Ojciec, na obu ujęciachskłada dziękczynne dary za uzdrowieniechłopca: dwie woskowe kule symbolizująceoczy, jednocześnie także na obukwaterach została przedstawiona historiachoroby- puste, przerażające oczodoły natwarzy chłopca i wypadające gałki ocznezawieszone na nerwach wzrokowych.Dzisiaj uważa się że woskowe kule, stanowiłyrodzaj szczególnych wotów wyobrażającychoczy składanych chętnie m.in.w sanktuariach św. Otylii, choć istniejątakże opinie, według których wota – kulemogły również wyobrażać dodatkowo ropieniebądź wrzody.Powszechna obecność srebrnych oczuwotywnych w nowożytnej sztuce europejskiejujmuje w niemalże reporterskisposób ówczesną popularność schorzeńwzroku, staje się też potwierdzeniem nieumiejętnychmetod leczenia. Wątpliwyskutek terapii okulistycznych dokumentująporady lekarskie i proponowane środkilecznicze zamieszczane w polskich XVIIi XVIII-wiecznych samouczkach i encyklopediach.Do chorób oczu zaliczano:ogólne defekta oczu, bielmo, zapalenie,nadmierne płynienie łez, krostki w oczach,nabrzmiałość i wywracanie powiek orazoczy krwawe. Powszechne bielmo zalecanoleczyć m.in. za pomocą tłuczonychgoździków wymieszanych z kobiecympokarmem, kwiatem róży warzonymz miodem i octem. Polecane mikstury,Figura św. Otylii i dary wotywne, kościół p.w. św. Otylii, Kersbach, Niemcy. (fot. Jowita Jagla).maści i zabiegi oparte były nierzadko namagicznych bądź trudnych do wykonaniarecepturach. I tak bielmo można było leczyćtakże „maścią wyborną”, której sporządzaniewyglądało następująco: „Gdykura przestanie wodzić kurczęta i poczniesię nieść, weźmij najpierwsze jaje, którezniesie, w tym jaju uczyń dziurkę, wypuśćz niego żółtek, a białek zostaw, do któregoprzylej oliwy, zmieszaj, zatkaj drewnianymszpuncikiem, włóż je do ciasta surowego,tego co jest na chleb, obwiń, uczyńbochenek, który wsadź do pieca z innymchlebem, otwórz bochenek, wyjmij jaje,w którym najdziesz maść złotem nieopłaconądla jej skutków. Tą maścią maż oczywewnątrz piórkiem, każde bielmo spędzi”(„Domowe lekarstwo czyli apteka, którąkażdy mając w niebytności medyka snadnozdrowie poratować może”, Kraków1754, s. 223). W tej samej pracy znajdujemyprzepis na uleczenie zapalenia oczu:„Weźmij masła jak najświeższego czteryłoty, wypłucz go jak najlepiej wódką różaną,przydaj cukru białego ćwierć łota, Tucyipreparowanej dwa skrupuły, korzeniaCelidonii na proszek utartego pół skrupuła,pereł preparowanych dwa skrupuły,zmieszaj i puszczaj w kąciki oczu, dwakroćprzez dzień, po tym oczy czysto wymywaćkryniczną wodą, przydawszy do niej białekod jaja i trochę ałunu. Prócz tego, jeżelibywielkie zapalenie było, trzeba krewpuścić i bańki za uszami postawić”. Dużąrolę odgrywały też środki ziołowe, lekiw skład których wchodziła wódka różana,białko z jajek, mleko kobiece i miód. Wobectakich właśnie recept, słabej wiedzymedycznej, małej liczby profesjonalnychlekarzy i intensywnie działających szarlatanównie dziwi powszechne powierzanieswoich zdrowotnych trosk boskiemu lekarzowii jego świętym pomocnikom.Wielce frapującym zagadnieniem stajesię sposób wotywnego zaprezentowaniachoroby. Bardzo często aspekt ten zostajepominięty, na korzyść samodzielnegoprzedstawienia oka pojedynczego lubdwojga oczu ujętych bardziej lub mniejozdobnie często z deformacją anatomiczną;z nieumiejętnym zaznaczeniem rogówkipomniejszonej czy powiększonejw stosunku do gałki ocznej, czy np.z brakiem rogówki. Istnieje jednak grupaprzedstawień, w których twórcy plakietekpokusili się o bardziej bądź mniej udanedotarcie do tzw. prawdy medycznej. I takprzykładowo możemy odnaleźć porażeniemięśnia prostego dolnego, jaskrę wrodzonądziecięcą tzw. bawole oko, obrzęk spojówkigałkowej, wytrzeszcz oka, obrzęk spojówkigałkowej dolnej, obwódkę starczą, oprócztego obrzęk pod oczami i wydzielinęspływającą z oczu. Całkowicie osobnym,choć nie pozbawionym uroku i wzruszającegonastroju są wota przedstawiająceofiarodawcę - osobę chorą w zestawieniuz „ocznym ornamentem:” nierzadko surrealistyczniepowiększonym. W tego typuujęciach okaleczony czy chory organ przeobrażasię w dominujący znak tematyczny,przywołujący tajemniczy dialog miedzyofiarodawcą/wotantem a istotą boską.Najsilniej wotywne oczy oddziałują, gdybywają zestawiane razem, w większej grupietworzącej „oczne kolaże”, swoistą mapęludzkich próśb o uzdrowienie. W sanktuariumśw. Otylii w Kersbach XVIII-wiecznycudowny wizerunek świętej Otylii został„ozdobiony” dwiema tablicami wypełnionymisrebrną dekoracją wotywnych oczu. Ilośćspojrzeń kierowanych ku świętej, ale teżku ewentualnym zwiedzającym świątynięmoże powodować niepokój, ale też refleksjęnad ludzkim losem, kondycją fizycznąi wielowiekową, często bezradną walką człowiekaz bólem i chorobami, trzeba bowiempamiętać, że „wotywne oczy” nie odnosiłysię tylko do tajemnicy schorzeń wzroku,ale poruszały szereg dodatkowych znaczeń.Symbolizowały wyzwolenie z natarczywegobólu głowy, przypominały o okaleczeniachtwarzy, wreszcie chroniły przed tzw. złymspojrzeniem, którego tak bardzo lękano sięjuż od czasów starożytnych.dr Jowita Jagla ukończyła kierunek historiisztuki na Uniwersytecie Łódzkim w 1997roku. Tytuł doktora uzyskała w 2001 rokui w tym samym roku została zatrudnionaw Katedrze Historii Sztuki UŁ. Zajmuje sięikonografią średniowieczną, sztuką wotywnąoraz związkami sztuki i medycyny.30Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


Nauka - Lista filadelfijskaNasi na Liście Filadelfijskiejoprac. Monika KubiakPrzedstawiamy publikacje pracownikówCollegium Medicum o wysokim Impact Factor(powyżej 1 punktu). W tym numerzeWiadomości Akademickich informacjeo pracach zaczerpnięto z Bibliografii PublikacjiPracowników Collegium Medicum,biorąc pod uwagę okres zgłoszenia pracy odpołowy marca do końca maja <strong>2010</strong> roku.IF: 11.355Waldemar HalotaChang T.T., Lai C.L., Yoon S.K., Lee S.S.,Coelho H.S.M., Carrilho F.J., Poordad F.,Halota Waldemar, Horsmans Y., Tsai N.,Zhang H., Tenney D.J., Tamez R., IloejeU.: Entecavir treatment for up to 5 years inpatients with hepatitis B e antigen-positivechronic hepatitis B.- Hepatology <strong>2010</strong> Vol. 51 nr 2 s. 422-430.Zapalenie wątroby B - leczenieIF: 10.153Małgorzata Z. Zdzienickavan der Lelij P., Chrzanowska K.H.,Godthelp B.C., Rooimans M.A., OostraA.B., Stumm M., Zdzienicka MałgorzataZ., Joenje H., De Winter J.P.: Warsaw breakagesyndrome, a cohesinopathy associatedwith mutations in the XPD helicasefamily member DDX11/ChlR1.- Am. J. Hum. Genet. <strong>2010</strong> Vol. 86 s.262-266.Zespół Nijmegen; Niedokrwistość Fanconiego;DNA; Geny; MutacjaIF: 9.380Paweł JarugaLiu M., Bandaru V., Bond J.P., JarugaPaweł, Zhao X., Christov P.P., Burrows C.J.,Rizzo C.J., Dizdaroglu M., Wallace S.S.: Themouse ortholog of NEIL3 is a functionalDNA glycosylase in vitro and in vivo.- Proc. Natl. Acad. Sci. USA <strong>2010</strong> Vol.107 nr 11 s. 4925-4930.DNA; Geny; MyszyIF: 5.055Zbigniew SzkulmowskiSzkulmowski Zbigniew, Belkhouja K.,Le Q.-H., Robert D., Argaud L.: Bilevel positiveairway pressure ventilation: factorsinfluencing carbon dioxide rebreathing.- Intensive Care Med. <strong>2010</strong> Vol. 36 s.688-691.Wentylacja; Dwutlenek węgla; OddychanieIF: 5.095Małgorzata Z. ZdzienickaWiegant W.W., Meyers M., Verkaik N.S.,van der Burg M., Darroudi F., Romeijn R.,Bernatowska E., Wolska-Kuśnierz B., MikołućB., Jaspers N.G.J., Vreeken C., IJspeertH., Esveldt-van Lange R.E.E., FriedlA.A., de Villartay J.-P., Mullenders L.H.F.,van Dongen J.J.M., van Gent D.C., PastinkA., Zdzienicka Małgorzata Z.: A novel radiosensitiveSCID patient with a pronouncedG2/M sensitivity.- DNA Repair <strong>2010</strong> vol. 9 s. 365-<strong>37</strong>3.Odporność; Promienie rentgenowskie;DNA - naprawaIF: 3.925Michał Jankowski,Barbara Zegarska,Dariusz Bała,Ewa Śrutek,Wojciech ZegarskiPopławski A.B., Jankowski Michał,Erickson S.W., Diaz de Stahl T., PartridgeE.C., Crasto C., Guo J., Gibson J., MenzelU., Bruder C.E.G., Kaczmarczyk A., BenetkiewiczM., Andersson R., SandgrenJ., Zegarska Barbara, Bała Dariusz, ŚrutekEwa, Allison D.B., Piotrowski A., ZegarskiWojciech, Dumański J.P.: Frequent geneticdifferences between matched primary andmetastatic breast cancer provide an approachto identification of biomarkers for diseaseprogression.- Eur. J. Hum. Genet. <strong>2010</strong> Vol. 18 s.560-568.Nowotwory sutka; Geny supresorowenowotworoweIF: 3.905Andrzej MarszałekPrech M., Marszałek Andrzej, SchroederJ., Filas V., Lesiak M., Jemielity M., AraszkiewiczAleksander, Grajek S.: Apoptosis asa mechanism for the elimination of cardiomyocytesafter acute myocardial infarction.- Am. J. Cardiol. <strong>2010</strong> Vol. 105 nr 9 s.1240-1244.Zawał serca; ApoptozaIF: 3.871Tomasz GrzybowskiMalyarchuk B., Derenko M., BermanD., Perkova M., Grzybowski Tomasz, BulakhovaN.: Phylogeography and molecularadaptation of Siberian salamander Salamandrellakeyserlingii based on mitochondrialDNA variation.- Mol. Phylogen. Evol. <strong>2010</strong> Vol. 56 s.562-571.DNA mitochondrialny; Adaptacja biologiczna;Płazy ogoniasteIF: 3.756Michał J. Markuszewski,Roman KaliszanMolikova M., Markuszewski M[ichał]J., Kaliszan R[oman], Jandera P.: Chromatographicbehaviour of ionic liquid cationsin view of quantitative structure-retentionrelationship.- J. Chromatogr. A <strong>2010</strong> Vol. 1217 s.1305-1312.Chromatografia wysokociśnieniowaw cieczy; JonyIF: 3.<strong>37</strong>9Paweł JarugaJaruga Paweł, Xiao Y., Vartanian V.,Lloyd R.S., Dizdaroglu M.: Evidence for theinvolvement of DNA repair enzyme NEIL1in nucleotide excision repair of (5`R)- and(5`S)-8,5`-cyclo-2`-deoxyadenosines.- Biochemistry <strong>2010</strong> Vol. 49 nr 6 s. 1053-1055.DNA - naprawa; Enzymy; Nukleotydy;AdenozynaIF: 3.328Marek JackowskiBuszewski B., Olszowy P., Ligor T., SzultkaM., Nowaczyk J., Jaworski M., JackowskiMarek: Determination of adrenolytic drugsby SPME-LC-MS.- Anal. Bioanal. Chem. <strong>2010</strong> Vol. 397 s.173-179.Chromatografia wysokociśnieniowaw cieczy; Spektrometria masowa; LekiIF: 3.271Alina Borkowska,Wiktor Dróżdż,Maciej Bieliński,Adam BucińskiBorkowska Alina, Rybakowski J.K.,Dróżdż Wiktor, Bieliński Maciej, Ko-Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 31


Nauka - Lista filadelfijskasmowska M., Rajewska-Rager A., BucińskiAdam, Akiskal K.K., Akiskal H.S.: Polishvalidation of the TEMPS-A: the profile ofaffective temperaments in a college studentpopulation.- J. Affect. Disord. <strong>2010</strong> Vol. 123 nr 1-3s. 36-41.Temperament; Skale oceny stanu psychicznegoIF: 3.206Roman KaliszanBodzioch K., Durand A., Kaliszan R[oman],Bączek T., Vander Heyden Y.: AdvancedQSRR modeling of peptides behaviorin RPLC.- Talanta <strong>2010</strong> Vol. 81 s. 1711-1718.Chromatografia w cieczy; Peptydy; ProteomikaIF: 3.000Joanna Kłubo-GwieździńskaKłubo-Gwieździńska Joanna, MorowitzD., Van Nostrand D., Burman K.D., VaskoV., Soberman M., Wartofsky L.: Metastasesof well-differentiated thyroid cancer to thegastrointestinal system.- Thyroid 2020 Vol. 20 nr 4 s. 381-387.Nowotwory tarczycy; Układ trawiennyIF: 2.594Alicja NowaczykNowaczyk Alicja, Przybylski R., Kulig K.,Malawska B.: Structure-activity relationshipstudies of a number of α1-adrenoceptor antagonistsand antiarrhythmic agents.- Mol. Inf. <strong>2010</strong> Vol. 29 nr 4 s. 343-351.[Poprzedni tytuł czasopisma: QSAR &Combinatorial Science].Chemia organiczna; LekiIF: 2.538Marta Ziegler-Borowska,Marzena Ucherek,Bożena Modzelewska-BanachiewiczZiegler-Borowska Marta, Ucherek Marzena,Kutkowska J., Mazur L., Modzelewska-BanachiewiczBożena, Kędziera D.,Kaczmarek-Kędziera A.: Reaction of N3-phenylbenzamidrazone with cis-1,2-cyclohexanedicarboxylicanhydride.- Tetrahedron Lett. <strong>2010</strong> Vol. 51 s. 2951-2955.Chemia organicznaIF: 2.442Bernadeta SzczepańskaRożynek E., Antos-Bielska M., Dzierżanowska-FangratK., Szczepańska Bernadeta,Trafny E.A.: Genetic similarity of Campylobacterisolates in humans, food, andwater sources in central Poland.- Foodborne Pathog. Dis. <strong>2010</strong> Vol. 7 nr5 s. 597-600.Campylobacter; Genetyka; Żywność;WodaIF: 2.390Olga HausGocek E., Kiełbiński M., Baurska H.,Haus Olga, Kutner A., Marcinkowska E.:Different susceptibilities to 1,25-dihydroxyvitaminD3-induced differentation ofAML cells carrying various mutations.- Leukemia Res. <strong>2010</strong> Vol. 34 s. 649-657.Białaczka limfocytowa ostra; WitaminaD; Cytometria przepływowaIF: 2.276Waldemar PlacekKossakowska M.M., Cieścińska C., JaszewskaJ., Placek Waldemar J.: Control ofnegative emotions and its implication forillness perception among psoriasis and vitiligopatients.- J. Eur. Acad. Dermatol. Venereol. - JE-ADV <strong>2010</strong> Vol. 24 nr 4 s. 429-433.Łuszczyca; Bielactwo; EmocjeIF: 2.217Alina Grzanka,Lidia Gackowska,Dariusz GrzankaLitwiniec A., Grzanka Alina, Helmin-BasaAnna, Gackowska Lidia, Grzanka Dariusz:Features of senescence and cell death inducedby doxorubicin in A549 cells: organizationand level of selected cytoskeletal proteins.- J. Cancer Res. Clin. Oncol. <strong>2010</strong> Vol.136 s. 717-736.Starzenie się; Śmierć komórki; Doksorubicyna;Wimentyna; AktynyIF: 2.181Ewa Żekanowska,Maciej Dancewicz,Mariusz Bella,Janusz KowalewskiŚwiniarska J., Żekanowska Ewa, DancewiczMaciej, Bella Mariusz, SzczęsnyT.J., Kowalewski Janusz: Pneumonectomydue to lung cancer results in a more pronouncedactivation of coagulation systemthan lobectomy.- Eur. J. Cardio-Thorac. Surg. 2009 Vol.36 s. 1064-1068.Nowotwory płuc - leczenieIF: 2.167Małgorzata Krajnik,Piotr Sobański,Janusz Kowalewski,Elżbieta Bloch-BogusławskaKrajnik Małgorzata, Schafer M., SobańskiPiotr, Kowalewski Janusz, Bloch-BogusławskaElżbieta, Zylicz Z., Mousa S.A.: Localpulmonary opioid network in patientswith lung cancer: a putative modulator ofrespiratory function.- Pharm. Rep. <strong>2010</strong> Vol. 62 s. 139-149.Nowotwory płuc - leczenie paliatywne;Opioidy - stosowanie leczniczeIF: 2.018Przemysław KrawczykKrawczyk Przemysław: DFT study oflinear and nonlinear optical properties ofdonor-acceptor substituted stilbenes, azobenzenesand benzilideneanilines.- J. Mol. Model <strong>2010</strong> Vol. 16 s. 659-668.Chemia fizycznaIF: 1.926Magdalena Krintus,Grażyna Sypniewska,Magdalena Kuligowska-PrusińskaKrintus Magdalena, Sypniewska Grażyna,Kuligowska-Prusińska Magdalena:Effect of second and third generation oralcontraceptives on C-reactive protein, lipidsand apolipoproteins in young, non-obese,non-smoking apparently healthy women.- Clin. Biochem. <strong>2010</strong> Vol. 43 s. 626-628.Antykoncepcja; Białko C-reaktywne; Lipidy;Lipoproteiny; Choroby układu krążeniaIF: 1.800Małgorzata KrajnikKrajnik Małgorzata, Damps-KonstańskaI., Górska L., Jassem E.: A portable automaticcough analyser in the ambulatoryassessment of cough.- BioMed. Eng. OnLine <strong>2010</strong> Vol. 9 s. 1-9.KaszelIF: 1.782Olga HausHannes F., Drozniewska M., VermeeschJ.R., Haus Olga: Duplication of the Wolf-Hirschhorn syndrome critical region causesneurodevelopmental delay.- Eur. J. Med. Genet. <strong>2010</strong> Vol. 53 nr 332Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


s. 136-140.Wady chromosomów; Genotyp; FenotypIF: 1.514Dorota M. Olszewska-Słonina,Dariusz Mątewski,Gerard Drewa,Alina Woźniak,Rafał Czajkowski,Barbara ZegarskaOlszewska-Słonina Dorota M., MątewskiDariusz, Drewa Gerard, Woźniak Alina,Czajkowski Rafał, Rajewski P., OlszewskiK.J., Zegarska Barbara: Oxidative equilibriumin the prophylaxis of degenerative jointchanges: An analysis of pre- and postoperativeactivity of antioxidant enzymes inpatients with hip and knee osteoarthritis.- Med. Sci. Monitor <strong>2010</strong> Vol. 16 nr 5 s.CR238-CR245.Choroba zwyrodnieniowa stawów - leczenie;Dysmutaza ponadtlenkowa; Katalaza;Peroksydaza glutationowa; ŚrodkiprzeciwutleniająceIF: 1.514Alicja Sękowska,Eugenia GospodarekSękowska Alicja, Gospodarek Eugenia:Susceptibility of Klebsiella spp. to tigecyclineand other selected antibiotics.- Med. Sci. Monitor <strong>2010</strong> Vol. 16 nr 6 s.BR193-196.Klebsiella; beta-Laktamazy; AntybiotykiIF: 1.514Grażyna Sypniewska,Agnieszka Pater,Kornelia Kędziora-Kornatowska,Wiesław NowackiSypniewska Grażyna, Sobańska I., PaterNauka - Lista filadelfijskaAgnieszka, Kędziora-Kornatowska Kornelia,Nowacki Wiesław: Does serum osteoprotegerinlevel relate to fragility fracture in elderywomen with low vitamin D status?- Med. Sci. Monitor <strong>2010</strong> Vol. 16 nr 2 s.CR96-CR101.Osteoporoza; Staw biodrowy; Markerymetabolizmu kostnego; Witamina D; Wiekstarczy; KobietyIF: 1.448Anna Szaflarska-PopławskaWalkowiak J., Blask-Osipa A., LisowskaA., Oralewska B., Pogorzelski A., Cichy W.,Sapiejka E., Kowalska M., Korzon M., Szaflarska-PopławskaAnna: Cystic fibrosis is arisk factor for celiac disease.- Acta Biochim. Pol. <strong>2010</strong> Vol. 57 nr 1s. 115-118.Mukowiscydoza; Celiakia; Czynniki ryzykaUczenie się przez całe życie...Krzysztof GoryńskiBolonia – jedno z najpiękniejszych włoskichmiast. Pełne starych ceglanych budynków,pokrytych czerwoną dachówką, conadaje mu niezwykłego ciepła, zwłaszczao zachodzie słońca. Do tego charakterystycznestylowe portyki – romantyczne, alei zarazem praktyczne – pozwalają bowiemzapomnieć o istnieniu parasola.Korzystając z zaproszenia prof. Carlo Bertucciegow dniach od 31 maja do 4 czerwcabr. dzięki programowi „uczenie się przez całeżycie – LLP ERASMUS for Teaching StaffMobility - STA” mogłem prowadzić zajęciadydaktyczne na Uniwersytecie w Bolonii.Jest on jednym z największych we Włoszechi najstarszym w zachodnim świecie (rokzałożenia: 1088) Alma Mater Studiorum(bo tak też Uniwersytet ten jest nazywany).Poszczycić się może niesamowicie licznągrupą bardzo znanych absolwentów. Możnaw tym miejscu wymienić między innymitakie nazwiska jak Umberto Eco, FrancescoPetrarca, Dante Alighieri, zaś wśród polskichnazwisk znajdują się między innymi Jan Kochanowski,Wincenty Kadłubek czy MikołajKopernik, którego popiersie znajduje sięobok wejścia do Aula Magna. Co ciekawe 12Polaków było rektorami (obieranymi przezstudentów) kierującymi uniwersytetem.W trakcie mojego tygodniowego pobytuw murach Alma Mater Studiorum miałemzaszczyt poprowadzić 5 godzin wykładóww języku angielskim w ramach zajęć fakultatywnychdla tamtejszych studentów farmacjii biotechnologii. Temat moich zajęćskupiony był wokół zagadnieniazwiązanego ze sztucznymi sieciamineuronowymi („Artificial neuralnetworks: a critical review of thiscomputational methodology”).Po prawej prof. Carlo Bertucci i najbardziej aktywniwłoscy studenci wraz z wykładowcą mgr KrzysztofemGoryńskimWykłady cieszyły się dużym zainteresowaniemstudentów, o czymświadczyła ożywiona dyskusja.Przygotowałem również pytaniaw języku włoskim (ku miłemuzaskoczeniu słuchaczy) potwierdzającezrozumienie tematu. Uważam,że wyjazd dydaktyczny pracownikóww ramach programu „LLP – Erasmus” jestwspaniałym rozwiązaniem dla osób pragnącychpoznać inne uczelnie, zrozumieć, jakróżne sposoby kształcenia istnieją w różnychkrajach, a przede wszystkim stwarzająnauczycielom akademickim możliwośćdoskonalenia zawodowego oraz zachęcająuczelnie do rozszerzania i wzbogacania programustudiów. Wyjazdy zarówno na okresykrótsze jak i dłuższe mogą przyczyniaćsię do wzmocnienia i rozszerzania więzimiędzy instytutami i wydziałami, a co ważniejszeotwierają możliwość przygotowaniaprzyszłych projektów współpracy międzyuczelnią wysyłającą a goszczącą. Polecamtaki wyjazd każdemu, gdyż jest to najlepszaokazja do zyskania doświadczenia i pogłębieniaswojej wiedzy z wielu dziedzin.Pragnę serdecznie podziękować PanuDziekanowi dr. hab. Bronisławowi Grzegorzewskiemu,prof. UMK, KoordynatorowiWydziału Farmaceutycznego dr. hab. KonradowiMisiurze, prof. UMK, Pani KierownikBiura Programów Międzynarodowychw Toruniu mgr Ewie Derkowskiej-Rybickieji mgr Ewie Tajchert z Biura ProgramówMiędzynarodowych w Collegium Medicum,za pomoc, bez której mój udział w wyjeździenie byłby możliwy. Pragnę równieżpodziękować Kierownikowi katedry w którejpracuję (Katedra i Zakład Biofarmacji)dr hab. Adamowi Bucińskiemu, prof. UMKza merytoryczne wsparcie w przygotowaniuwykładów. Nie mógłbym zapomnieć i nienapisać o Profesorze Carlo Bertuccim i ProfesorzeRomanie Kaliszanie - moich prawdziwychmentorach i największych „doradcach”w realizacji tego grantu, bez którychtrudno byłoby cokolwiek samemu mi zdziałać.Już pierwszego dnia pobytu ze stronyKoordynatora w Bolonii Prof. Carlo Bertucciegomogłem doświadczyć typowej dlaWłochów gościnności, zaś współpraca z takznaną w świecie osobą jak Profesor RomanKaliszan ułatwiła mi nawiązanie kontaktuz ośrodkiem w Bolonii.mgr farm. Krzysztof Goryński jest asystentem w Katedrzei Zakładzie BiofarmacjiWiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 33


KonferencjeSympozjum Jubileuszowe- 10 lat od pierwszego przeszczepu nerki w BydgoszczyDorota KowalewskaOrganizatorzy i uczestnicy Sympozjum Jubileuszowego, fot. Monika KubiakW maju <strong>2010</strong> roku minęło 10 lat odpierwszego przeszczepu nerki w Bydgoszczy.Rocznicy tej poświęcono Sympozjum Jubileuszowew Centrum Kongresowym OperyNova w Bydgoszczy.„Za nami prawie 700 transplantacji”– wspominał dr hab. n. med. ZbigniewWłodarczyk, prof. UMK, kierownik KlinikiTransplantologii i Chirurgii Ogólnej– Setki nieprzespanych nocy, radości alei porażki. Przede wszystkim jednak ludzie,których spotkaliśmy na naszej drodze: nasipacjenci, którym staraliśmy się wrócić nadzieję,zespoły lekarzy i pielęgniarek całegoregionu kujawsko-pomorskiego, anestezjologówi nefrologów, bez których programprzeszczepiania nerek nie byłby możliwy.W trakcie trwania Sympozjum wygłaszanowykłady o różnych aspektach transplantacji.Znalazł się także czas na wymianędoświadczeń pomiędzy specjalistami zajmującymisię tą dziedziną medycyny.Klinika Transplantologii i ChirurgiiOgólnej jest jedynym ośrodkiem w województwie,w którym wykonuje się transplantacjenerek. Do tej pory wykonano ich694. Dla większości pacjentów oznaczałoto, że dostali nowe życie.Transplantacja jest uznaną metodą leczeniaschyłkowej niewydolności nerek,umożliwiającą uratowanie lub przedłużenieżycia wielu pacjentom.Legenda mówi, że pierwszą próbę przeszczepienianarządu podjęli Św. Kosmai Damian. W 280 roku dokonali przeszczepieniakończyny dolnej ze zwłok. Współczesnaera transplantacji sięga końca XVIIIwieku, gdy Hunter, ojciec chirurgii doświadczalnej,dokonał wszczepienia zębaprzedtrzonowego u człowieka. Pierwsze,zakończone powodzeniem, przeszczepienienerki na świecie wykonał w 1954 JosephMurray, za co dostał 45 lat późniejNagrodę Nobla.Za początek ery transplantacji w Polsceuznaje się 26 stycznia 1966 roku. To dzień,w którym w Warszawie po raz pierwszyprzeszczepiono nerkę. Rocznica tego wydarzeniaobchodzona jest w naszym krajujako „Dzień Transplantacji”. Od tego czasuw Polsce wykonano ponad 15 tysięcy takichzabiegów.„Postęp medycyny jest w tej dziedzinieogromny” – mówi Aleksandra Woderska– koordynator transplantacyjny ze SzpitalaUniwersyteckiego – „W literaturze jestopisany przypadek pobrania i przeszczepianiaserca, które biło wcześniej w dwóchinnych osobach. Mamy coraz doskonalszeleki, które zapobiegają odrzucaniu narządu.Coraz lepiej wiemy, jak postępować,aby pacjent jak najszybciej wrócił do pełnejsprawności po przeszczepie. Właściwiejego życie zazwyczaj nie różni się wiele odżycia zdrowego człowieka. Musi jednak pamiętaćo przyjmowaniu leków i oczywiściedbać o siebie. Ale to ważne i dla zupełniezdrowych ludzi, aby prowadzić zdrowytryb życia – dodaje Aleksandra Woderska,która jest jednym z 15 koordynatorów regionalnychw Polsce.34Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


KonferencjeTo nie praca, to styl życiarozmowa z Aleksandrą Woderską, koordynatorem transplantacyjnym w województwie kujawsko-pomorskimDorota Kowalewska: Ma Pani pewniedużo pracy?Aleksandra Woderska: Pracuję właściwie24 godziny na dobę. Przez cały czas muszębyć dostępna pod telefonem. To praca, którawymaga dyspozycyjności.DK: Ale w piątek może Pani pojechaćdo Zakopanego na weekend?AW: Niestety nie. Chociaż teoretycznieidę do domu w piątkowe popołudnie,to muszę tak zaplanować swoje życie, abymóc wrócić do szpitala jak najszybciej. Nawetjak spędzam czas poza miastem, to zawszemam włączony telefon i mogę szybkodojechać do pracy.DK: Po co taki pośpiech?AW: Czynnikiem determinującym czasewentualnego pobrania jest stabilność stanuprawdopodobnego dawcy. Kwalifikacjadawcy do pobrania jest procedurą złożonąi czasochłonną, dlatego tutaj liczy się każdaminuta.DK: Jak to się dokładnie odbywa?AW: Dostaję wiadomość, że jest prawdopodobnydawca. Jeszcze nie wiem, czy zostanąpobrane od niego narządy, bo musząbyć spełnione bardzo rygorystyczne procedury.Ale jest szansa, że tak będzie. Sprawdzamwięc, czy ta osoba nie figuruje w CRS.DK: Co to jest CRS?AW: Centralny Rejestr Sprzeciwów.W Polsce obowiązuje prawo, które pozwalapobierać narządy, jeśli człowiek nie wyraziłwcześniej sprzeciwu. Taki sprzeciw możnawyrazić rejestrując się właśnie w CRS.Wystarczy wejść na stronę Poltransplantui wydrukować formularz. Wypełnić goi przesłać do Warszawy na podany adres.Jeśli w CRS figuruje sprzeciw, to nigdy niepobieramy narządów od takiej osoby.DK: Wiele osób wysłało taki formularz?AW: Z województwa kujawsko-pomorskiegosprzeciw do CRS zgłosiło 2 158 osób,zaś w całej Polsce 25 178. Bywa i tak, że rodzinatwierdzi, że zmarły nie chciał, aby pobieraćjego narządy. Taką decyzję też szanujemy.DK: Powiedzmy, że rodzina się zgadzai co wtedy się dzieje?AW: Najpierw musi być stwierdzonaśmierć mózgu przez lekarzy trzech specjalności.Na podstawie wyników wielu badańoceniane jest funkcjonowanie organizmui poszczególnych narządów. Trzeba ocenić,czy nie ma przeciwwskazań do pobranianarządów. Pobierane są węzły chłonneod dawcy i wysyłane do Warszawy w celuwykonania badania zgodności tkankowej(tzw. HLA - ludzkich antygenów leukocytarnych)oraz cross-match z osobamioczekującymi na przeszczepienie nerki.W tym czasie dobierani są biorcy narządówpozanerkowych, których dobór nie wymagawykonania badania HLA. Jeśli wszystkojest w porządku, zespoły transplantacyjnejadą z wybranych ośrodków transplantacyjnychdo szpitala, w którym znajduje siędawca, aby pobrać narządy.DK: Co jest wtedy najważniejsze. Pewniepierwsze pobiera się serce?AW: Tak, serce i płuca, z tego względu,że mają one najkrótszy czas tzw. zimnegoniedokrwienia. Jest to czas, który płynieod momentu zatrzymania krążenia dawcydo czasu wszczepienia narządu. W jednymmiejscu w Polsce pobiera się narząd, w innymbiorca serca lub wątroby już przygotowywanyjest do operacji. Z tego powodutakie operacje muszą być skoordynowaneco do minuty. W drugiej kolejności pobierasię wątrobę, jako ostatnie nerki. Procespobierania i przeszczepiania, od momentuzgłoszenia dawcy do czasu przeszczepienianerek trwa około 48 godzin. W tym procesiebierze udział wielu ludzi. Jest to pracazespołowa, w której każdy stanowi niezbędneogniwo.DK: Co dzieje się potem?AW: Od tej chwili robimy wszystko, abynarząd nie został odrzucony przez biorcę.Lekarze włączają leki immunosupresyjne,monitorują pacjenta. Większość pacjentówżyje z przeszczepionymi narządami wielelat. Uprawiają sport, pracują zawodowo.Ale bywa i tak, że po latach znów musząbyć przeszczepieni. Bo raz przeszczepionynarząd niestety nie wystarcza na całe życie.Zdarzają się ludzie, którzy przeszli takąprocedurę dwu lub trzykrotnie.DK: Lubi Pani swoją pracę? Stres, dyspozycyjnośćprzez 24 godziny na dobę?AW: To nie praca, to styl życia. Życiapełnego napięcia, chwil bardzo przykrych,ale i przyjemnych. Życia wymagającegowyrzeczeń, ale za to życia bez rutyny. Jakoczłonek zespołu pobierającego i transplantacyjnegostanowię ogniwo pomiędzyśmiercią człowieka i dramatem jego rodzinyoraz życiem i radością innych ludzi.Aleksandra Woderska jest koordynatoremtransplantacyjnym w województwiekujawsko-pomorskim. Pracuje w KliniceTransplantologii i Chirurgii Ogólnej SzpitalaUniwersyteckiego nr 1 im. dr. A. Juraszaw Bydgoszczy.rozmowę przeprowadziła mgr Dorota Kowalewskaz Działu Promocji i Informacji CMSzpital pluszowego misiaPodczas zabawy studenci medycyny starająsię przekazać trochę wiedzy medycznej,pokazać dzieciom zasady pracy lekarza, aleprzede wszystkim przełamać ich strach przedprzysłowiowym „białym fartuchem”.Szpital Pluszowego Misia (Teddy BearHospital) to akcja, która od wielu lat zdobywapopularność wśród przedszkolaków,jak i ich wychowawców i rodziców. Przystępujedo niej coraz więcej studentów uczelnimedycznych w całej Polsce i na świecie.W Bydgoszczy akcja po raz pierwszy odbyłasię w 2004 roku i do dziś jest jednym z najprężniejdziałających projektów IFMSA-Poland(Międzynarodowe Stowarzyszenie StudentówMedycyny). Młodzi „lekarze” zdolniwyleczyć bolący brzuszek nawet najbardziejprzejedzonego słodyczami misia lub opatrzyćranę lalki po wypadku rowerowym,zyskują w Bydgoszczy coraz większą sławę.Świadczą o tym liczne zaproszenia zarównobydgoskich, jak i okolicznych placówek.Czym jest Szpital Pluszowego Misia?Akcja polega na zabawie, w której studenciwystępują jako lekarze, a dzieci odgrywająrole (bardzo wiarygodnie) opiekunówswoich pupili, natomiast pacjentamisą wszystkie ukochane maskotki, lalki, czynawet samochodziki.Choroby, na które zapadają ulubione zabawkisą różne. Bywają urazy, które dla prawdziwegolekarza byłyby dużym wyzwaniem.Bywa i tak, że dzieci zaskakują studentów poziomemswojej wiedzy, całkiem zaawansowanejjak na przedszkolaków.Z akcją Szpital Pluszowego Misia studenciCollegium Medicum gościli już w wieluprzedszkolach w Bydgoszczy. Zorganizowaliteż Szpital Pluszowego Misia w Schroniskudla Samotnych Matek z Dziećmi. Gdy lekarzez Przychodni Studenckiej udzielali poradmedycznych mieszkankom placówki, studencileczyli misie ich dzieci. Ostatnia akcjaodbyła się 15 kwietnia <strong>2010</strong> r. w Przedszkolunr 19 w Bydgoszczy, gdzie czekały na studentówCollegium Medicum chore pluszaki.dkWiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 35


KonferencjeII Sesja MuzykoterapeutycznaJulita SuszyńskaPo niezaprzeczalnym sukcesie I MiędzynarodowejSesji Muzykoterapeutycznej, któramiała miejsce w dniach 6-7 listopada 2007w budynku Rektoratu Collegium Medicumprzy ulicy Jagiellońskiej 13-15 w Bydgoszczy,widać było ogromne zainteresowanie muzykoterapiązarówno wśród studentów uczelnimuzycznych oraz medycznych, a także pracownikówCollegium Medicum. Po 2,5-letniejprzerwie Katedra i Zakład MuzykoterapiiCollegium Medicum UMK wspólnie z PaństwowymZespołem Szkół Muzycznych w Bydgoszczy,zorganizowała w dniach 6-7 maja br.II Sesję Muzykoterapeutyczną „Muzykoterapiasłużbą dla człowieka” oraz OgólnopolskiKonkurs Wokalny im. Felicji Krysiewicz.Patronat Honorowy nad II Sesją Muzykoterapeutycznąobjęli: Prezydent MiastaBydgoszczy Konstanty Dombrowicz, Prorektords. Collegium Medicum - Prof. drhab. Małgorzata Tafil- Klawe oraz DziekanWydziału Nauk o Zdrowiu - Prof. dr hab.Zbigniew Bartuzi. Patronat HonorowyKoncertu objął Ks. Bp. dr Jan Tyrawa. Należydodać, że Konferencja nie odbyłaby się,gdyby nie wsparcie sponsorów: Miasta Bydgoszczyoraz PGE Zespołu ElektrociepłowniBydgoszcz S.A.W czwartek, 6 maja, w Auli AB CollegiumMedicum UMK przy ulicy Jagiellońskiej13-15 około godziny 9:00 nastąpiłouroczyste otwarcie Sesji. Dokonał tegoDziekan Wydziału Nauk o Zdrowiu, Prof.Zbigniew Bartuzi. Otwarcie Sesji uatrakcyjniłkrótki występ zespołu wokalnegoRUBINKI z Zespołu Szkół Muzycznychw Bydgoszczy, pod dyrekcją mgr AgnieszkiSowy, przy akompaniamencie mgr MarzenyBuchwald.Następnie prof. Wojciech Pospiech wygłosiłpierwszy wykład tej sesji, pt. Muzykoterapiasłużbą dla człowieka . Potem swojewykłady i prezentacje przedstawili kolejniprelegenci. Pracę pt. „Rola stymulacji muzykąw rozwoju zmysłu słuchu i wrażliwościmuzycznej” wygłosiła mgr Anna Gluska.Po tym wystąpieniu mgr Adrian Miler zaprezentowałswoją pracę „Zastosowaniemuzykoterapii w procesie rehabilitacji geriatrycznej”.Kolejna praca - „Relaksacjamuzyką baroku w okresie hospitalizacjipacjentek Oddziału Patologii Ciąży dlazniwelowania stresów i lęków” należałado mgr Julity Suszyńskiej. Po wysłuchaniuwystąpienia mgr Suszyńskiej, został zaprezentowanyKołobrzeski Projekt Muzykoterapeutyczny,w skład którego wchodziłyprace: „Wpływ muzyki klasycznej, rozrywkoweji poważnej na relaksację pacjentóww obiekcie Arka Medical Spa w Kołobrzegu”autorstwa mgr Agnieszki Ostręgi, „Wpływwybranych form wokalno-instrumentalnychW. A. Mozarta na relaksację pacjentaw czasie zabiegów fizjoterapeutycznychw obiekcie Arka Medical Spa w Kołobrzegu”autorstwa mgr Urszuli Turkiewicz,„Wpływ wybranych form muzyki rozrywkoweji barokowej na relaksację pacjentóww trakcie zabiegów balneologicznych indywidualnychi zbiorowych w obiekcie ArkaMedial Spa w Kołobrzegu”, której autoremjest mgr Andrzej Szwajlik oraz „Wpływwybranych form muzyki rozrywkoweji barokowej na relaksację pacjentów w trakcieindywidualnych i zbiorowych zabiegówkinezyterapeutycznych” autorstwa magistraWojciecha Poćwiardowskiego. Niestety, niewszyscy prelegenci mogli dojechać na SesjęMuzykoterapeutyczną, więc ich prace przedstawilim.in. mgr Miler i mgr Suszyńska.Po zaprezentowaniu KołobrzeskiegoProgramu Muzykoterapeutycznego byłaprzerwa kawowa.Na Sesję nie dotarł niestety również drPaweł Cylulko z <strong>Akademii</strong> Muzycznej weWrocławiu, który miał przedstawić Autorskimodel tyflomuzykoterapii dzieci. Następniemgr Małgorzata Pazda zaprezentowałaswoją pracę „Muzykoterapia w terapii energotonowejzespołów bólowych odcinka lędźwiowo-krzyżowego kręgosłupa”. Podczassesji, uczestnicy mieli możliwość wysłuchaniawystąpienia mgr Agnieszki Napierała„Wprowadzenie terapii muzycznej ze szczególnymuwzględnieniem muzyki barokowejjako element terapii wspomagającej leczeniefarmakologiczne dla dzieci w wieku 3-12 latodbywających długotrwałą hospitalizację”.O niesieniu pomocy dzieciom, właśnie przezmuzykoterapię, mówiła również mgr ElżbietaTopór w swym wystąpieniu pt.” Współleczeniemuzyką dzieci z mózgowym porażeniemdziecięcym”. Natępnie mgr Michał Stępieńprzedstawił pracę „Wpływ muzykoterapiina samopoczucie pacjentów Domu Pomocy36Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


KonferencjeSpołecznej w Sochaczewie i pacjentów DomuDziennego Pobytu Senior w Bydgoszczy”.Kolejne prace zaprezentowały mgr KarolinaFrontczak („Wpływ wybranych form muzykirozrywkowej i klasycznej na relaksację u pacjentaw czasie zabiegu masażu klasycznegow prywatnym gabinecie fizjoterapeutycznym”)oraz mgr Agata Sołtysiak („Wpływypiosenek wykonanych przez Toma Jonesa napacjentów w trakcie zabiegu gimnastyki grupoweju pacjentów z defektami układu kostnego”).Po tych wystąpieniach miała miejscedruga przerwa kawowa.Po krótkim odpoczynku, uczestnicy II SesjiMuzykoterapeutycznej wysłuchali referatu„Niwelowanie stresów poprzez muzykoterapięu pacjentów Oddziału Geriatriiz cukrzycą i chorobami układu krążenia”,którego autorem jest mgr Łukasz Szwajca.Po nim mgr Anna Świtling-Hirata zaprezentowałaswoją publikację: „Relaksacyjnyi stymulujący wpływ utworów klasycznychi rozrywkowych w trakcie zajęć u dzieciz porażeniem mózgowym w ośrodku Tratwaw Toruniu”. „Wpływ charakteru tanecznychutworów J. S. Bacha na relaksację pacjentówgeriatrycznych poddawanych rehabilitacjiw szpitalu” to tytuł kolejnego zaprezentowanegona Sesji referatu, którego autorką jestmgr Martyna Siwa.Prelegenci II Sesji Muzykoterapeutycznejprzybyli również spoza granic Polski: mgrRadosław Bielaszewski przyleciał specjalnieSeminarium biofizykówStefan Kruszewskiz Wielkiej Brytanii, by zaprezentować swójreferat „Wpływ wybranych form muzyki klasyczneji rozrywkowej na stan emocjonalnyi koncentrację sportowców przed zawodami”oraz pracę swojej żony, mgr Katarzyny Bielaszewskiejpt.” Relaksacyjny wpływ wybranychform muzyki W. A. Mozarta dla kobiet w ciążyod czwartego miesiąca do porodu”. Przedostaniaprzedstawiona publikacja to „Relaksacjapacjentów przed zabiegiem urologicznymmuzyką rozrywkową dla zniwelowania stresówi lęków” autorstwa Sylwii Moskaluk.Podczas Sesji Muzykoterapeutycznejmiał miejsce popis metody Paed dr. LubomiraHolzera z Katedry PedagogikiSpecjalnej Uniwersytetu im. Palackiegow Ołomuńcu w Czechach. Niewątpliwieuatrakcyjniło to końcową część pierwszegodnia sesji. Dr Holzer od wielu latpracuje m.in. jako profesjonalny muzyk,autor tekstów, aktor. Jego pasją jest muzykoterapia.Jest autorem muzykoterapeutycznej,własnej metody, a także założycielemMuzykoterapeutycznego Centrumdr Lubomira Holzera.O godzinie 19:00 w katedrze bydgoskiejpod wezwaniem św. Marcina i Mikołaja,przy ulicy Farnej 2 odbył się nadzwyczajnykoncert - recital organowy. Wykonał go drhab. Radosław Marzec, prof. AM. ProfesorWojciech Pospiech wygłosił też krótki wykład„Żywa muzyka w kościele”.W piątek, 7 maja br. w auli PaństwowegoZespołu Szkół Muzycznych w Bydgoszczy,przy ulicy Gdańskiej 71, odbył się OgólnopolskiKonkurs Wokalny im. Felicji Krysiewicz.Rozpoczął się on około godziny 9:00losowaniem kolejności występów konkursowych,po czym miały miejsce przesłuchaniaz godzinną przerwą obiadową około godziny13:00. Po przesłuchaniach obradowało Juryw składzie: prof. Włodzimierz Zalewski -Warszawa/ Łódź, prof. Antonina Kowtunow- Poznań, prof. Maciej Witkiewicz - Warszawa/Bydgoszcz oraz prof. Wojciech Pospiech- Bydgoszcz i wyłoniło zwycięzców. Nagrodamiw konkursie były udziały w nagraniachpłytowych - dla laureata pierwszego miejsca30 min., drugiego miejsca 15 minut i trzeciegomiejsca - 10 minut. Poza tym przewidzianodyplomy i drobne upominki.Różnorodność prezentowanych prac byłaogromna, ale ich wspólnym mianownikiemstała się muzykoterapia. Podczas IISesji Muzykoterapeutycznej słuchacze moglisię przekonać, w jak wielu placówkachleczniczych, rehabilitacyjnych w Polscestosuje się muzykoterapię jako formę współleczenia.Miejmy nadzieję, że niebawemdoczekamy się III Sesji Muzykoterapeutycznej,jeszcze bardziej udanej, niż I i II.Sesji, na której poznamy nowe wyniki badań,doświadczenia i refleksje muzykoterapeutównie tylko z Polski.mgr Julita Suszyńska należy do Koła Przyjaciół MuzykoterapiiW dniach 13 -15 kwietnia <strong>2010</strong> odbyłosię seminarium „Soft-Matter and BiophysicsDays in Bydgoszcz”. Było ono wspólnymprzedsięwzięciem trzech bydgoskich zespołówprowadzących badania w zakresie biofizykidziałających w Collegium Medicum(zespoły prof. Bronisława Grzegorzewskiegoi prof. Stefana Kruszewskiego), w UniwersytecieTechnologiczno-Przyrodniczym (zespółprof. Adama Gadomskiego) oraz na OddzialeBydgoskiego Polskiego TowarzystwaFizycznego. Celem seminarium była prezentacjadorobku i wymiana doświadczeń w zakresiebadań materii miękkiej i biofizykiprzez ww. zespoły badawcze.Prof. Stefan Kruszewski otwiera seminarium „Soft-Matter and Biophysics Days in Bydgoszcz”Seminarium odbywało się w Sali Posiedzeńim. Bogdana Romańskiego w CMUMK oraz w Regionalnym Centrum InnowacyjnościUTP. W ramach seminariumłącznie wygłoszono 10 wykładów, oraz odbyłysię robocze dyskusje dotyczące problematykibadań prowadzonych przez bydgoskichbiofizyków. Aktualna problematykabadawcza zespołów działających w KatedrzeBiofizyki CM UMK została przedstawionaw 4 wykładach, które kolejno wygłosili:prof. Bronisław Grzegorzewski(„Red blood cell sedimentation and aggregation”),dr Maciej Bossek („The dynamicof 3D RBC agregates”), prof. Stefan Kruszewski(„SERS on silver nanostructures”)i mgr inż. Michał Cyrankiewicz („SERS onaggregated silver nanoparticles - theoreticalcalculations and experimental results”).Najnowsze wyniki badań zrealizowanychpod kierunkiem prof. Adama Gadowskiego,kierownika Zakładu Modelowania ProcesówFizykochemicznych w UTP, zostałyprzedstawione w 2 wykładach, które wygłosilimgr inż. Natalia Kruszewska („Modelamphiphile two-dimensional matricesprone to peculiar viscoelastic effects”) i drJacek Siódmiak („Computer modeling ofprotein nuclei and crystals by fulleren-typeamphiphile mesoscopic units”).W seminarium wzięli udział, wygłosiliwykłady i uczestniczyli w roboczychdyskusjach współpracujący z zespołamiWiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> <strong>37</strong>


StudenciDyskusja po wykładzie. Dyskutuje prof. Adam Gadomski.bydgoskimi dwaj wybitni biofizycy z innychośrodków: prof. Roland Winklerz Forschungszentrum w Jülich (Niemcy)i prof. Marek Cieplak ze ŚrodowiskowegoLaboratorium Fizyki Biologicznej w InstytucieFizyki PAN w Warszawie. Prof.Roland Winkler w pierwszym dniu seminariumwziął udział w dyskusji nt. dynamikiformowania depozytów złożonychz czerwonych ciałek krwi, wnosząc w tensposób wkład w tematykę badawczą prof.B. Grzegorzewskiego, oraz wygłosił wykład„On sedimentation of blood cells – computersimulation”. W drugim dniu seminariumprof. Roland Winkler przedstawił bezwątpienia nowatorski w swej treści wykładnt. fizyki kwasu dezoksyrybonukleinowego(DNA). W swym wykładzie mówiło wykorzystaniu zaproponowanego przezsiebie modelu do opisu zagadnień adhezjicząsteczki DNA do globuli (bio)polimerowej;założony charakter oddziaływaniaglobuli i DNA był natury elektrostatycznej,oddziaływanie mogło być realizowane lokalnie(np. za pomocą końcówki cząsteczkiDNA), jak również bardziej nielokalnie,z włączeniem większej ilości jednostekkonstytutywnych DNA.Prof. Marek Cieplak wygłosił równieżdwa wykłady: „Mechanical stability ofprotein” oraz „Mechanical stability of viruscapsids”. Jest on niewątpliwie znakomitymspecjalistą z zakresu fizyki białek.Zajmuje się zagadnieniem zwijania białek,używając techniki dynamiki molekularneji brownowskiej (tzw. metody Gõ).W swoim pierwszym wykładzie mówiło zastosowaniu tej techniki do badania nadrodze symulacji komputerowej efektówrozciągania wielu, bo ponad siedemnastutysięcy białek, których kody zdeponowanesą w największej na świecie białkowo-nukleotydowejbazie informacyjnej, tzw. ProteinData Bank w San Diego. Wyniki przeprowadzonychsymulacji komputerowych zgadzałysię na ogół bardzo dobrze dla tak dużejgrupy białek z wynikami badań eksperymentalnychprzeprowadzonych za pomocątechniki mikroskopii sił atomowych. W drugimwykładzie prof. Cieplak przedstawiłwyniki wstępnych badań nad lokalizowaniemstabilizującym wirusów, wyłapywanychprzez zakamarki (fałdy) białkowe błonbiologicznych. Używając modelu fulerenowego,jako swoistej studni potencjału bądźjamy lokalizującej, badał dynamikę oddziaływaniahipotetycznego wirusa ze ściankamitakiej jamki, używając i tym razem metodydynamiki molekularnej.Tematyka wykładów zaproszonych gościdotyczyła najbardziej aktualnych zagadnieńbiofizyki. Wysłuchane wykłady,prezentacja własnych wyników badań orazrobocze dyskusje odbyte w salach wykładowychi poza nimi będą stymulatoremdla podejmowania przez bydgoskich biofizykówkolejnych wyzwań. Jednym z najbliższychwyzwań jest kolejne seminarium„Układy złożone i neurodynamika”, któreodbędzie się 12 czerwca br. W jego ramachwykłady wygłoszą biofizycy zajmujący sięmodelowaniem i badaniem mózgu: prof.Wiesław Kamiński (UMCS Lublin) i prof.Jerzy Bodurka (LIBR, Tulsa, USA).dr hab. Stefan Kruszewski, prof. UMK jest kierownikiemZakładu Fizyki <strong>Medycznej</strong>English DivisionNatalia Gliniecka-KucybałaWiększość z nas pamięta moment takprzełomowy w naszym życiu jak rozpoczęciestudiów na uczelni wyższej. Zapewneniósł on za sobą wiele obaw, nadziei i lęków.Wybór uczelni, kierunku, a nawet miastaStudenci I roku English Division w Collegium Medicum UMKstudiowania nie należy do najłatwiejszych,głównie dlatego że zmieniamy środowisko.Nowi ludzie, szkoła, wykładowcy…. Studencistudiów anglojęzycznych dla cudzoziemcóww swoich wyborach poszli zdecydowaniedalej – postanowili na okres 6 latstudiów medycznych przenieść swoje życiedo Bydgoszczy zmieniając Norwegię i Szwecjęna Polskę.W roku akademickim 2009/<strong>2010</strong> na WydzialeLekarskim w ramach kierunku lekarskiegozostały otwarte stacjonarne studiaanglojęzyczne dla cudzoziemców skierowanedo studentów z krajów skandynawskich.Rekrutacja rozpoczęła się wiosną, a rozmowykwalifikacyjne przeprowadzone zostaływ <strong>Akademii</strong> Agder w miejscowości Kristiansand(Norwegia) przez Pana Profesora ArkadiuszaJawienia, Pana Profesora AndrzejaMarszałka oraz przedstawiciela <strong>Akademii</strong>Agder Pana Thora Kristiana Hanischa.Od pierwszych dni września do Bydgoszczyprzyjeżdżali studenci z Norwegiii Szwecji; pojedynczo, grupami, z rodzicami– wszyscy tak samo uśmiechnięci i gotowi nanowe wyzwania, które rozpoczęły się wrazz kursem przygotowawczym prowadzonym38Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


Studenciktórą czuje się na każdym kroku. Miasto położonejest nad rzeką Tormes, która czyni jejeszcze bardziej malowniczym. Każdego poranka,idąc na zajęcia, patrzę na tak bajkowewidoki, że nie ma dnia, w którym nie byłabymwdzięczna, za możliwość studiowaniatutaj. Wyjątkowość Salamanki zapewniła jejmiejsce na liście Światowego DziedzictwaKultury UNESCO, co mówi samo za siebie.Program studiów na fakultecie medycznymjest tutaj w zasadzie podobny do naszego,co nie jest specjalnym zaskoczeniem,biorąc pod uwagę, że medycyna na całymświecie jest w końcu taka sama! System studiówjest tu jednak inny. Nie ma podziałuna grupy, jedynie na lata. Każdy rok studiówma przypisane sobie przedmioty, jakkolwiekstudenci mogą wybierać przedmioty, jakiezrobią w danym roku. Studia są płatne, więckażdy przedmiot kosztuje. Zajęcia podzielonesą na część teoretyczną i praktyczną. Wykładycodziennie zaczynają się o godzinie 8.Następnie od 9 do 13 mamy praktyki w szpitalulub centrum zdrowia. Po praktykach,czeka studentów zazwyczaj jeszcze godzinalub dwie innych wykładów.Nie ma tu systemu blokowego, jak u nas.Przedmioty trwają najczęściej pół roku, niektórecały rok. Przypomina to trochę pierwszetrzy lata na uczelni w Polsce. Studia tutajtrwają również sześć lat. Następnie absolwenciprzygotowują się do odpowiednika naszegoLEP-u (MIR) i po nim, w zależności oduzyskanej punktacji, wybierają sobie specjalizacjęi po 4 (wyjątkowo 5) latach rezydentury,są specjalistami w swojej dziedzinie.Studiowanie, to nie tylko nauka. Czymśw rodzaju naszych Juwenaliów i „Balu Fartuchowego”jest dzień patrona medycyny– San Lucasa, potocznie nazywany „Fiestade Medicina”. Jest to wydarzenie trudne doopisania i jedno z najbardziej niesamowidlastudentów nowo otwartego kierunku.Myślę, że sam początek był dla Skandynawównajtrudniejszy głównie dlatego,że musieli przystosować się do nowegomiejsca. Wszystko było dla nich nowe, nietylko sprawy związane z nauką, ale równieżpoznawanie siebie nawzajem. Na pewnonie jest łatwo zostać częścią międzynarodowejgrupy i studiować w zupełnie obcymkraju, w którym większość ze skandynawskichstudentów nigdy wcześniej nie była.Również poznanie miasta zajęło im kilkatygodni, a najwięcej problemów sprawiłopoznanie komunikacji miejskiej.Studenci uczą się języka polskiego, któryjest im przydatny w wielu sytuacjach ijak przyznaje mgr Elżbieta Buttler całkiemnieźle sobie już radzą. Sami studenci przyznająjednak, że z innymi polskimi studentamimimo wszystko wolą porozumiewaćsię w języku angielskim. Wiedzą jednak,że znajomość języka polskiego jest tu niezbędnazwłaszcza za kilka lat gdy będąmieć kontakt z polskimi pacjentami.Wydaje mi się, że studenci anglojęzycznidoceniają fakt, że są pierwszą grupą nastudiach anglojęzycznych i chętnie dzieląsię swoimi spostrzeżeniami, radościamii wątpliwościami. Wiedzą, że będzie topomocne do stworzenia warunków i atmosferyjeszcze bardziej przyjaznych studiowaniu.Ich stosunek do wykładowcówjest również bardzo pozytywny, chwaląich wiedzę i zaangażowanie.Na co narzekają? Na brak kontaktu zinnymi studentami medycyny, ale mają nadzieję,że te relacje będą stopniowo budowanew czasie imprez i spotkań studenckich.Teraz studenci z niecierpliwością oczekująna wakacje i pierwsze praktyki ale zanimdo tego dojdzie, przed nimi egzaminyz anatomii i chemii, do których na pewnosumiennie się przygotowują.mgr Natalia Gliniecka-Kucybała jest pracownikiemdziekanatu Wydziału LekarskiegoZ pamiętnika Erasmusa...Marta SpychalskaWydział Lekarski Collegium Medicumw Bydgoszczy umożliwia swoim studentomwyjazd do Bułgarii, Francji, Hiszpanii, Rumunii,Włoch, Niemiec i Turcji. Można wyjechaćna rok, semestr lub na 3-miesięczne praktyki.Warunkiem przystąpienia do programu jestodpowiednia średnia z ocen uzyskanych podczasdotychczasowej nauki oraz znajomośćjęzyka wymaganego w danym kraju (angielskiw Turcji, Rumunii i Bułgarii, języki rodzimew Hiszpanii, Włoszech, Niemczech i Francji).Wyjazd na Erazmusa był moim marzeniemjuż od pierwszego roku studiów.Wreszcie mogłam je zrealizować i mójwybór padł na Hiszpanię, a konkretnie naUniwersytet w Salamance. Na początku,w Salamance, nie było łatwo. Bardzo pomogłomi to, że już od dwóch lat uczyłamsię języka. Większość „Erazmusów” przyjeżdżado Salamanki nie znając ani słowapo hiszpańsku, co, biorąc pod uwagę fakt,że nikt tutaj nie wysila się, aby mówić poangielsku, przysparza im sporo trudności.Moim pierwszym spostrzeżeniem było,że Hiszpanie są większymi formalistamianiżeli myślałam! Urzędnicy na uczelnisą zdecydowanie gorsi niż w Polsce.W pierwszych dniach, z niemal każdymdokumentem trzeba było biegać od biurado biura, a są one rozsiane po całym mieście!Jeżeli dodać do tego konieczność szukaniamieszkania i przyzwyczajanie się donowych okoliczności, to początkowe dwatygodnie tutaj można spokojnie wykreślićz kalendarza. Jednak, dla kolejnych kilkumiesięcy w Salamance, zdecydowanie wartopoświęcić tych kilka pierwszych dni!Co do uczelni, to wydział medycznyw Salamance znany jest z tego, że studia tutajto nie sielanka, tak dla Hiszpanów, jaki dla „Erazmusów”! Podczas sesji, ku mojemuprzerażeniu odkryłam, że nie ma tu dla nasżadnej taryfy ulgowej, a „Erazmusi” traktowanisą na równi z Hiszpanami. Z drugiejjednak strony, jeżeli mamy w przyszłości cośsobą prezentować, to teraz trzeba się uczyć…Na szczęście, przygotowanie wyniesionez rodzimej uczelni teraz procentuje i,mimo ograniczeń językowych, nie pozostajęw tyle. Studia medyczne zarówno tutaj, jak ina całym świecie, wiążą się z dużą ilością nauki,chociaż w Hiszpanii wszystko przebiegaw nieco innej atmosferze. Żadne zajęciateoretyczne nie są obowiązkowe i większośćprofesorów udostępnia prezentacje z zajęćstudentom. Mimo tego, ku mojemu zdziwieniu,większość studentów przychodzi nawykłady, nawet te zaczynające się o 8 rano.Wykładowcy, w zdecydowanej większości,są tu bardzo otwarci i chętnie odpowiadająna wszystkie pytania i wyjaśniają wątpliwości.Teraz co prawda, mając już trochęuczelnianych doświadczeń za sobą, zdajęsobie sprawę, że i tutaj profesorowie bywająróżni. Mimo wszystko jednak, pomimopresji egzaminacyjnej, od której uciec sięnie da, studia tutaj nie są tak „wrzodotwórcze”,jak u nas… Nie ma pośpiechu. Mimo,że do egzaminów trzeba się przygotowywaćtak samo jak wszędzie i nie można przecieżwykluczyc porażki, studiowanie w tym krajuwydaje się spokojniejsze, a przez to lepszedla zdrowia psychicznego każdego młodegoadepta sztuki medycznej.Universidad de Salamanca, na którymobecnie studiuję, został założony w 1218roku przez króla Alfonsa IX Kastylijskiego,jako pierwszy uniwersytet na PółwyspieIberyjskim. Przysparzająca dumy swojemumiastu uczelnia, nie stanowi wszakże jedynejtutejszej atrakcji. Sama Salamanka, jestmiastem niebywale urokliwym, wypełnionymzabytkowymi budynkami i historią,Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 39


Studencitych, w jakich tutaj uczestniczyłam. Tegodnia nie ma zajęć dla nikogo poza pierwszymrokiem. Ci z pierwszego roku natomiast,mają zajęcia tylko po to, żeby starsistudenci mogli im w nich przeszkodzić,wkraczając, a raczej wlewając się, tłumempoprzebieranym w najbardziej niesamowitestroje do auli, w której pierwszaki sięuczą. Odbywa się uroczysty chrzest (przypominato otrzęsiny w polskim liceum),przychodzi Dziekan (również fantazyjnieprzebrany) i ogłasza rozpoczęcie zabawy.Wszystko to ma miejsce o 8 rano. Cała hałastrazgromadzona w budynku FakultetuMedycznego, wyrusza następnie w kierunkuFakultetu Prawa, który znajduje się posąsiedzku, i zaczyna skandować wierszyki,których znaczenie generalnie sprowadzasię do tego, że my jesteśmy od nich lepsi(Na przykład: „Utero! Vagina! Arriba Medicina!”Nie muszę chyba wspominać, żepodczas święta Prawa, tamci mszczą się,robiąc dokładnie to samo, zmieniając oczywiścieodrobinę treść swoich okrzyków).Następnie, pochód kontynuowany jestulicami miasta, aż wszyscy zgromadzą sięna Plaza Mayor, gdzie zaczynają się tańcei śpiewy z akompaniamentem orkiestry dętej.Jest godzina mniej więcej 10 rano, kiedyto wszyscy studenci medycyny rozchodząsię po barach i dyskotekach rozrzuconychpo centrum i zabawa rozpoczyna się nacałego. Z założenia ma to trwać do 3 nadranem, ale w rzeczywistości sprowadza siędo 24 – godzinnej imprezy. Hiszpanie potrafiąbawić się niesamowicie! Następnegodnia, ma się rozumieć, zajęć na fakulteciemedycznym nie ma… rzecz jasna!Chodzę na kursy językowe, czytamksiążki, które wypożyczam z tutejszej biblioteki,oglądam filmy po hiszpańsku orazoczywiście, przez cały czas rozmawiamw tym języku. Od początku mojej nauki„castellano”, zakochałam się w tym języku.Hiszpański podoba mi się szalenie,„Erazmusów” w Salamance jest bez liku.Na wszelkich możliwych kierunkach studiujątu reprezentanci wielu różnych krajów.Na Medycynie mamy Niemców, Włochów,Belgów, Słoweńców, Austriaków, Rumunówi Francuzów. To w takim międzynarodowymgronie przebywam większość czasu.Razem chodzimy na zajęcia, razem się bawimy,odpoczywamy i podróżujemy.Mimo wszystko, trochę różnimy się odreszty „Erazmusów”, którzy w większości,nie muszą tyle czasu poświęcać książkom.Ale mimo konieczności „wkuwania” i trudnychmomentów podczas przedzierania sięprzez sterty materiałów i słowników językowych,doświadczenie studiowania zazagranicą jest bezcenne. Odkryłam pewnąprawidłowość. Będąc zmuszona do naukiw obcym języku odczuwam z tej naukidodatkową przyjemność, gdyż oprócz zgłębianiatajników medycyny, uczę się hiszpańskiego.Na każdym kroku wypisuję sobiewyrażenia w rodzaju : „pacjent skarżysię na…” lub „choroba objawia się…”. DlaHiszpanów wydaje się to zabawne, ale takwłaśnie uczymy się języka. Nie tylko tak,a fakt, że w tak wielu krajach na Świecie sięgo używa, czyni go jeszcze wspanialszym.Jestem tu już od 7 miesięcy. Wydaje mi sięzatem, że wiem mniej więcej, czym jest Erazmus.Erazmus – to ciekawi ludzie, obce kultury,nieznane wcześniej jedzenie i zwyczaje,to przełamywanie stereotypów narodowych,to nowo powstałe przyjaźnie, które niewątpliwieprzetrwają długie lata. Poza tym, Erazmusjest bez wątpienia wspaniałą okazją doposzerzenia horyzontów, poznania innychsystemów nauki, sprawdzenia samego siebiei pokonania strachu przed nieznanym.Jaką ma się korzyść z wyjazdu? Każdyprawdopodobnie wynosi z tego doświadczeniacoś innego. Ja przekonałam się, żejak się chce wystarczająco mocno, możnapokonać nawet własne granice i że nie marzeczy niemożliwych! Zostały mi tu jeszczetylko 3 miesiące. Tymczasem, pozdrawiamserdecznie z Salamanki wszystkichzainteresowanych przygodami bydgoskiego„Erazmusa”!Marta Spychalska jest studentką V roku na kierunkulekarskimPierwsze spotkanie Studenckiego Koła Naukowego ToksykologiiJoanna Żmijewska, Paulina ZielińskaW dniu 13 maja <strong>2010</strong> r. miało miejsceinauguracyjne spotkanie Studenckiego KołaNaukowego Toksykologii (SKNT) działającegoprzy Katedrze i Zakładzie ToksykologiiWydziału Farmaceutycznego CollegiumMedium im. L. Rydygiera w Bydgoszczy.Pierwsze spotkanie Studenckiego Koła Naukowego ToksykologiiSKNT rozpoczęło swoją działalność gościnnymwykładem mgr inż. Sylwii Andrzejak,specjalisty ds. środków uzależniającychw Sekcji Chemii Laboratorium KryminalistycznegoWojewódzkiej Komendy Policjiw Bydgoszczy. Swoją obecnością zaszczyciłnas również Prodziekan Wydziału Farmaceutycznegodo spraw nauki dr hab. n. farm.Adam Buciński, prof. UMK oraz kierownikKatedry i Zakładu Toksykologii, pan dr hab.n. farm. Michał Markuszewski, prof. UMK.Nad przebiegiem zebrania czuwała opiekunSKNT dr inż. n. chem. Hanna Chaberska.Idea forum spotkała się z dużym zainteresowaniemze strony studentów z różnychkierunków naszego Wydziału, głównie farmacjii analityki medycznej. Z ogromnymzaciekawieniem wysłuchali oni referatu naszegoGościa na temat pracy w laboratoriumkryminalistycznym, metod stosowanych dooznaczania środków uzależniających orazciekawszych przypadków z jakimi mają doczynienia laboranci Komendy Wojewódzkiejw swojej codziennej pracy. Pani mgrinż. Andrzejak zapewniła o chęci dalszejwspółpracy, a Przewodnicząca SKNT wyrażanadzieję, iż zbliżające się w czerwcu,jak i nadchodzące konwenty zostaną przyjętez równie dużym entuzjazmem i SKNTrozpocznie prężną działalność naukową odnowego roku akademickiego.Paulina Szatkowska jest przewodniczącą SKNT, a drinż. n. chem. Hanna Chaberska - opiekunem SKNT40Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


Wielkie Derby dla Torunia 2-2 (karne 2:3)Szymon Jaworski, Tomasz ZegarskiZe sportuW czwartek 27.05 na stadionie bydgoskiegoTKKF pomimo fatalnej pogody odbyłysię trzecie Wielkie Derby UMK o pucharProrektora ds. Collegium Medicum. Naszzespół przystępował do konfrontacji po razkolejny w nie najsilniejszym składzie, ponieważz powodu kontuzji nie mogli wystąpićPrzemek Jaworski, oraz Bartek Lewandowicz.Trzy tygodnie temu w AkademickichMistrzostwach Województwa lepsi okazalisię torunianie, ale to bydgoscy studenci byligospodarzami i bronili Pucharu wywalczonegow zeszłym roku w Toruniu.Do meczu nasza drużyna przystąpiław klasycznym dla siebie ustawieniu 1-4-2-3-1. Pierwsze minuty to obustronne próbynieśmiałych ataków, które niczego nie przyniosły.Dopiero około 15 minuty medycyprzeprowadzili wzorowo rozegrany kontratak,ale w sytuacji sam na sam nie popisałsię Grzegorz Muzykiewicz, posyłając piłkęcentymetry obok dalszego słupka. Jednakchwilę później było już 1:0 dla naszych. Rzutrożny z prawej strony boiska egzekwowałMaciej Mielcarek, a najwyżej do piłki wyskoczyłpopularny Gmeras i głową skierowałpiłkę do toruńskiej bramki. Kilka minutpóźniej dochodzi do sytuacji identycznejprzy której pada pierwsza bramka. Jednaktym razem piłka uderzona ponownie przezGmerasa, zostaje przeniesiona przez bramkarzagości ponad poprzeczką. Gdy wydawałosię, że nasi piłkarze kontrolują przebiegspotkania, drużyna z Torunia w zamieszaniupod bramka Dawida Okuszki zdobywawyrównującą bramkę. Taki wynik utrzymałsię do końca pierwszej połowy.Druga połowa rozpoczęła się od składnychi zdecydowanych ataków naszej drużyny.Po jednej z takich akcji z prawegoskrzydła dośrodkował Piotr Wojasiński,a spokojem i opanowanie umieszczającpiłkę w toruńskiej bramce, wykazał się najlepszystrzelec bydgoskiej drużyny MichałZajączkowski. Chwilę póżniej Michał mógłpodwyższyć na 3:1, ale w sytuacji sam nasam uderzył prosto w bramkarza. Po 15 minutachdrugiej połowy trener Zegarski przeprowadziłpierwsze zmiany. Boisko opuścilidr Ziółkowski, Grzegorz Muzykiewiczi Jan Sieracki. W ich miejsce weszli WojtekBarancewicz, Ciępiel Michał i dr Różalski.Nie były to zbyt szczęśliwe zmiany, ponieważdwie minuty później studenci z Toruniawyrównali po raz drugi w tym meczu, poewidentnym błędzie naszej obrony. Od tegomomentu z naszych chłopaków jakby zeszłoTradycyjne pamiątkowe wspólne zdjęcie uczestników III Wielkich Derbówpowietrze. Brakowało dokładności w podaniach,a także sił. Do końca spotkania żadenzespół nie wypracował sobie klarownych sytuacjina zdobycie zwycięskiej bramki. Takwięc o wyniku spotkania miały zdecydowaćrzuty karne. Niestety i tym razem (po raztrzeci w tym roku) nasi piłkarze przegraliważne spotkanie po rzutach karnych 3 do 2.Po meczu zawodnicy otrzymali pamiątkowemedale, a przechodni puchar wręczył PrezesAZS Profesor Wojciech Zegarski.Bramiki: Dla CM - Gmerek Krzysztof,Zajączkowski Michał dla UMK- BonzelŁukasz, Drzewiczak Michał.Zółte kartki: Sieradzki JanWidzów 200 osób.Collegium Medicum BydgoszczOkuszko Dawid, Prześniak Mateusz,Wojasiński Piotr, Gmerek Krzysztof, drZiołkowski Michał, Jaworski Szymon, ZajączkowskiMichał, Sieradzki Jan, PrzyweckiMichał, Mielcarek Maciej, Różalski Rafał,Barancewicz Wojciech, MuzykiewiczGrzegorz, Grycza Hobert, Kochański Bartosz,Ciępiel Michał, Pawłowski Dorian.UMK ToruńŁopatowicz Łukasz, Zieliński Wojciech,Pelc Filip, Kośka Tomasz, Paprocki Daniel,Szponikowski Kamil, SzepietowskiRadosław, Sołtysiuk Bartosz, DrzewiczakMichał, Boznzel Łukasz, Jeziorski Łukasz,Spych Michał, Żółtkiewski Kamil, OleszekBartłomiej, Malinowski Michał, PająkowskiBartosz.OrganizatorzyStudium Wychowania Fizycznego i SportuCollegium Medicumn w Bydgoszczy,AZS Collegium Medicum w Bydgoszczy,Studium Wychowania Fizycznego i SportuUMK w Toruniu, Dział Promocji i InformacjiCM, Samorząd Studencki CM UMKw BydgoszczySzymon Jaworski był kapitanem drużyny CM, jest studentemV roku na kierunku farmacji, a dr Tomasz Zegarskijest pracownikiem Studium Wychowania Fozycznego i Sportuoraz trenerem drużyny CMPo wolnym w 35 minucie padła bramka dlaTorunianTaniec radości zawodników UMK ToruńPrzechodni Puchar wręczył Prezes AZSdr hab. Wojciech Zegarski, prof. UMK,a pamiątkowe medale wręczył kierownikSWFiS CM - dr Andrzej DrygasMimo strasznej ulewy i zimna kibice dopingowalinaszą drużynę do końcaWiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 41


Ze sportuBrązowy medal w Akademickich Mistrzostwach PolskiWłodzimierz MichalskiTo już tradycja, że jeżeli Akademickie MistrzostwaPolski w ergometrze wioślarskim, toWarszawa i obiekty sportowe UniwersytetuWarszawskiego. Aż 650 zawodników z ponad60 klubów uczelnianych, z całej Polski, rywalizowałoo prymat najlepszej uczelni.Bydgoskie środowisko akademickieod początku rozgrywania Mistrzostww tej dyscyplinie plasowało się w czołówcenajlepszych. Ostatnie lata zdominowałyMistrzostwa: Wyższa Szkoła Gospodarki,dla której sport stał się formą reklamy,a proponowane stypendia sportowe dlachcących podjąć studia na tej uczelnisprawiły, że szeregi tego środowiska zasilająreprezentanci Polski w wielu różnychNajlepszy wynik w historii uczelniWłodzimierz MichalskiStolica stała się wyjątkowo szczęśliwymmiastem dla naszych studentów. Po kwietniowymsukcesie kobiet w ergometrze wioślarskim(3 miejsce w Akademickich MistrzostwachPolski), dobrą passę podtrzymali lekkoatleci,zwyciężając zdecydowanie w typach uczelnimedycznych. To już 3 edycja (6 lat), kiedyudaje nam się stanąć na najwyższym podium.Aż 17 medali (6 złotych, 7 srebrnych,4 brązowe), najwięcej w historii, wywalczylinasi lekkoatleci podczas dwudniowych zmagań.W punktacji generalnej AkademickichMistrzostw Polski nasze studentki uplasowałysię na 11 pozycji, a panowie – 24. Biorącpod uwagę niezwykle wysoki poziom zawodów,udział naszej 25-osobowej reprezentacjinależy uznać za wyjątkowo udany.Klasyfikacja w typachuczelni medycznychKobiety1. Collegium Medium UMK Bydgoszcz -329 pkt;dyscyplinach sportu. Nasza uczelnia, CollegiumMedium, na trwałe zapisała sięw historii tej dyscypliny, poprzez indywidualnemedale zdobyte przez nasze panie:Małgorzatę Żubkę, Edytę Jasińską, MartęLiniewską, a także przez drużynę w 2008i w <strong>2010</strong> roku. Tegoroczny sukces i brązowymedal jest tym bardziej wartościowy,że osiągnęły go studentki nigdy nie biorąceudziału w pełnym procesie treningowym,a ergometr wioślarski traktują jako formęutrzymania sprawności zdrowotnej.Collegium Medium reprezentowałyWaga lekka: czas przepłynięcia 1.000 m:- Natalia Chorążyczewska, 3.42.02. Warszawski Uniwersytet Medyczny– 280 pkt;3. Uniwersytet Medyczny w Poznaniu– 257,5 pkt;4. Collegium Medium UJ Kraków – 130 pkt;5. Uniwersytet Medyczny Łódź – 98,5 pkt;6. Uniwersytet Medyczny Białystok – 85pkt;7. Akademia Medyczna Wrocław – 73 pkt.Mężczyźni1. Collegium Medium UMK Bydgoszcz– 243pkt;2. Collegium Medium UJ Kraków – 134,5pkt;3. Uniwersytet Medyczny w Poznaniu– 124 pkt;4. Uniwersytet Medyczny Białystok – 86,5pkt;5. Uniwersytet Medyczny Łódź – 83 pkt;6. Akademia Medyczna Wrocław – 47,5 pkt;7. Uniwersytet Medyczny Lublin – 18pkt;8. Warszawski Uniwersytet Medyczny– 17,5 pkt.- Agata Bloch, 3.51.0- Marta Musiał, 3.59.0Waga normalna:- Edyta Jasińska, 3.24.0- Marta Liniewska, 3.26.0- Katarzyna Hewelt, 3.58.0- Katarzyna Dziewiaczyńska, 3.48.0Medaliści Mistrzostw Polski<strong>Akademii</strong> MedycznychZłote medaleFryś Marta – skok w dal – 5.62m,Kozubska Katarzyna – kula – 10.86m,Maruszak Grzegorz – oszczep – 52.58 m,Michalski Łukasz – skok w dal – 6.82 m,Gliński Kamil – skok wzwyż – 2.01 m,Wilgocki ŁukaszSiwacki Szymon - sztafeta 4x100 m – 45.01 sMichalski ŁukaszGliński Kamil.Srebrne medaleFryś Marta – skok wzwyż – 163 cm,Chytrowska Izabela – 800 m – 2,17,0 min,Tepper Adam – 800 m – 1,59,0,Łoboda Bartosz – kula – 12.25 m,Michalski Łukasz – dysk – <strong>37</strong>.20 m,Tepper Adam – 1500 m – 4.08.40 min,Kwiatkowska DominikaBoruta Joanna - sztafeta 4x100 m – 52.01 sMichalska JoannaFryś MartaBrązowe medaleAntoniów Katarzyna – kula – 9.15 m,Michalska Joanna – skok wzwyż – 160 cm,Gryckiewicz Szymon – 800 m – 2.00.36,Galinska AleksandraBoruta Joanna - sztafeta 4x400 m – 4.18.00Chytrowska IzabelaPaterka Agnieszkamgr Włodzimierz Michalski jest trenerem reprezentacjiCollegium Medicum UMK42Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>


Mistrzostwa w Muay ThaiKatarzyna Mizera, studentka ratownictwamedycznego w Collegium MedicumUMK zdobyła trzecie miejsce na MistrzostwachEuropy Muay Thai w Rzymie.Festiwal SportuTomasz ZegarskiZe sportuMuay Thai to tajski sport walki, wykorzystującyuderzenia łokciami i kolanami.Nazywany jest tajskim boksem. Nie jestzbyt popularny, więc Mizera miała problemy,aby zebrać kwotę potrzebną na wyjazd.Na szczęście znaleźli się sponsorzy, w tymCollegium Medicum. Teraz wszyscy, którzytrzymali za nią kciuki mogą być dumni.-”Trenuję już od wielu lat” – mówiłaMizera przed samym wyjazdem do Rzymu– „Zaczynałam w rodzinnym Sopocie odkick-boxingu. Muay Thai trenuję dopierood września, a już udało mi się zdobyć srebroi brąz w Akademickich MistrzostwachPolski. Sport to moja pasja. Pewnie dlategomam w sobie tyle sił, aby walczyć i wygrywać”- dodała Mizera.Mistrzostwa Europy w Rzymie trwałyod 25 do 30 maja <strong>2010</strong> r. Katarzyna Mizerazostała powołana do reprezentacji zaledwiekilka tygodni wcześniej.dkDnia 14 maja <strong>2010</strong> roku w juwenaliaodbył się drugi Festiwal Sportu CollegiumMedicum w Bydgoszczy. Mimo fatalnej pogodyw zawodach wzięło udział ponad 200studentów ze wszystkich wydziałów. W ramachfestiwalu zorganizowano turniej piłkinożnej, siatkówki plażowej, oraz tenisaziemnego. Zdecydowanie największą popularnościącieszył się organizowany przezStudium Wychowania Fizycznego i Sportumiędzywydziałowy turniej piłki nożnej,w którym wzięło udział 11 drużyn. W zawodachzwycięzcami okazali się studenciII roku Fizjoterapii wygrywając w finalez pierwszym rokiem wydziału lekarskiego.Na trzecim miejscu uplasowali się przedstawicieleIII roku Wydziału Nauk o Zdrowiu.dr Tomasz Zegarski jest pracownikiem Studium WychowaniaFizycznego i Sportu i wiceprezesem ds. sportowychAZS CM UMKV Mistrzostwa UMK w Tenisie Ziemnymo Puchar Prorektora ds. Collegium MedicumTermin zawodów: 15.05.<strong>2010</strong> r.Miejsce zawodów: korty TKKF, ul. Ks.Markwarta, BydgoszczKonkurencje zawodów: turniej kobieti mężczyzn (bez podziału na grupy wieku)studentów i pracowników UMK oraz pracownikówochrony zdrowiaNagrody: w kategorii kobiet i mężczyznza pierwsze dwa miejsca puchary, dyplomy,nagrody rzeczowe, trzecie i czwarte miejsca– dyplomy i nagrody rzeczowe(w konkurencji mężczyzn)I miejsce: Aleksander Skop – SzpitalMiejski w ToruniuII miejsce: Marek Adamowski – II rokfarmacjiIII miejsce: dr hab. n. med. Wojciech Zegarski,prof. UMK - Collegium MedicumWyniki zawodów(w konkurencji kobiet)I miejsce: Julia Nadgrodkiewicz – I rokkier. lekarskiII miejsce: Anna Laskowska – I rok fizjoterapiiIII miejsce: Zuzanna Lewandowska – Irok fizjoterapii II stopniaWyniki zawodówWiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong> 43


Z BibliotekiCzytając książki, żyjesz dwa razy dłużej!Joanna Żmijewska, Paulina ZielińskaCzy warto czytać książki?Każdemu z Nas książki pozwalają się przenieśćdo innego świata. Możemy zasmakowaćsposobu życia wielu osób, częściowo wcielićsię w bohaterów. W dzisiejszych czasach, gdyna wszystko brakuje czasu, czytanie książekjest przedłużeniem sobie życia i mnogościąnowych, interesujących możliwości. Dziękiniej możemy polepszyć swój wolny czas odzajęć. Możliwe, że książka stanie się naszymprzyjacielem. Warto wybrać się do biblioteki,czy księgarni i poszperać po półkach. Zawszeznajdziemy jakąś interesującą i oryginalnąksiążkę. Zastąpmy lekturą telewizor, którypsuje nasz wzrok i przed którym siedzimybezczynnie godzinami. Przykładem takiejksiążki jest „Poczwarka” napisana przez DorotęTerakowską.Człowiek, chce mieć wszystkoidealne, czy nie za dużo wymagamy?Autorka książki „Poczwarka” opowiadao zamożnym, ambitnym małżeństwie, którejuż zaplanowało sobie najbliższą przyszłość.Jako młode małżeństwo posiadali wszystkoco cieszyłoby każdego. Posiadali nowy dom,samochód, ogromny ogród. Dla dziecka, którebyło poczęte w łonie matki, przyszłość zaplanowanazostała z dużym wyprzedzeniem.Czekała na nią nauka baletu, śpiewu, gry napianinie. To właśnie niemowlę miało byćspełnieniem ambicji rodziców, Adama i Ewy.Jednak narodziny młodej istoty okazują siękatastrofą. Dziewczynka przychodzi na światz zespołem Downa w wyjątkowo ciężkiej postacioraz z niezidentyfikowaną ciemną plamkąw mózgu. Plany rodziców legły w gruzach.„Wiara nie potrzebuje wiedzy.”Jak trudno pogodzić sięi pokochać chore dziecko.Dlaczego człowiek jest egoistą?!Nieoczekiwana i niespotykana sytuacja,przyczynia się pretensjom młodej MatkiAtlas anatomiczny 3D on-linekierowanym do Stwórcy. Bez jakichkolwiekoporów jest przekonana, że dziecko zostawiw szpitalu. Cały jej plan krzyżuje kobieta,która od 8 lat wychowuje córeczkę z dodatkowychchromosomem. Odwiedza Ewę będącąjeszcze w szpitalu. Opowiada całą historięzwiązaną z jej dzieckiem. Przedstawia ciężkiechwile, z którymi sama nie potrafiła sobie poradzić.Ukazuje jak trudno jest nie patrzeć naludzi, których się mija obok siebie, a na nichjednak skupia się cały świat. Pokazuje zdjęciedziewczynki, swojego „muminka”, któregopokochała. Ku zdziwieniu Adama, Ewa postanawiazabrać dziewczynkę do domu. Całauwaga matki skupia się teraz na Myszce. Kobietazostaje sama ze swoimi problemami.Ona też potrzebowała ciepłaAdam nie jest w stanie zaakceptować„takiego” dziecka. Ma poczucie klęski, czujesię upokorzony i zawstydzony faktem, żespłodził poczwarkę. Obwinia żonę, siebie,los. Na każdym kroku unika dziewczynki,patrzy na nią z niechęcią, a nawet z obrzydzeniem.Czuje do niej wstręt i opuszczarodzinę, nie chce spędzać z nimi wolnegoczasu, ponieważ co powiedzą Inni? Całednie spędza w swoim gabinecie słuchającmuzyki i czytając książki na temat zespołuDowna. Nigdy nie bawi się z Marysią, odwracaod niej wzrok i stara się nie dotykać.Mężczyzna nie może się pogodzić z tym, żeEwa zdecydowała się przywieźć córkę dodomu. Uważa, że to przez żonę w ich rodziniepojawił się „dar Pana”. Oskarża ją, żeto przez chorobę genetyczną jej babki ichcórka taka się urodziła. Tak więc Ewa możeliczyć z jego strony tylko na wsparcie finansowe.Jednak jego postawa nie jest takajednoznaczna, gdzieś w głębi serca obecnesą ślady miłości do córeczki. Widzimy, jakz ukrycia obserwuje dziewczynkę, potajemniezdobywa informacje o jej staniezdrowia, nie może przestać o niej myśleć.<strong>Biblioteka</strong> Medyczna Collegium MedicumUMK zaprasza do korzystania z nowegoatlasu anatomicznego 3D Primal Picturesna platformie Ovid w dostępie dla 5. jednoczesnychużytkowników. Możliwość korzystaniamają również uczestnicy projektu RegionalnegoCentrum Informacji <strong>Medycznej</strong>.Ovid oferuje szybki i łatwy dostęp dopełnego zestawu trójwymiarowych strukturanatomicznych człowieka stworzonych przezPrimal Pictures. Atlas daje użytkownikowiprzegląd różnych modułów anatomicznychŚwiat widziany oczami dzieckaz zespołem DownaKsiążka przedstawia świat magiczny,niezwykły rzeczywisty, rozgrywającą się wgłowie Myszki. Dziewczynka ma jedną osobę,z którą bez problemu się porozumiewaoraz z nią odkrywa piękno świata. Jest niąBóg. Kreuje się on jako artysta, twórca świata,który nie jest przekonany do końca o doskonałościswego dzieła. Dziewczynka marzyo tym, żeby móc kiedyś zatańczyć tak ładniejak Panie w telewizji. Czułaby się wtedy jakmotyl i spełniona co do wymagań swojegotaty. Pewnego dnia odkryła „Inny Świat” nastrychu. Świat ten umożliwiał jej spełnieniemarzeń rodziców o „idealnym dziecku”. Potrafiłatam lekko tańczyć, przestała zmagaćsię z niezgrabnością swojego ciała. Wszelkieblokady płynnego mówienia zostały zniwelowane.Przestała odczuwać lęk. Strych jest jejedenem, w którym czuje się szczęśliwa i spełniona.Prowadzi dyskusję z Bogiem, pomagającmu w tworzeniu świata. Jest on ukrytydla Innych, ponieważ dziewczynka nie jestw stanie przedstawić swoich myśli Innym.Co daje Nam do przemyśleniaKsiążka uczy Nas, że nie każdy chory człowiekjest gorszy od zdrowych osób. Autorkaprzedstawia Nam, że życie wewnętrzne upośledzonegodziecka może być dużo bogatszeniż wizja przeciętnych osób. A przecież onaczuje tak, jak wszyscy ludzie! To nie jej wina,ani nie żadna kara, że jest, jaka jest.... Książkarozbudza ludzką wyobraźnię i empatięw stosunku do chorych.Gorąco polecamy! W szczególnościTym którzy są wrażliwi na ludzki los orazTym, którzy uważają, że od życia należy misię znacznie więcej.Joanna Żmijewska i Paulina Zielińska są studentkamiII roku na kierunku pielęgniarstwoz podziałem na poszczególne części organizmuoraz z wyróżnieniem zainteresowańużytkownika ze względu na pełnioną funkcjęzawodową lub specjalizację medyczną.Primal dodatkowo wzbogacony jestw różnego rodzaju filmiki np. z zakresu biomechaniki.Wszystkie struktury ukazane sąw formacie 3D i znakomicie nadają się doprezentacji w programie Power Point.Dostęp do atlasu 3D na stronie Biblioteki<strong>Medycznej</strong> www.biblio.cm.umk.pl w zakładce:Książki elektroniczne.mk44Wiadomości Akademickie <strong>Nr</strong> <strong>37</strong>

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!