30.07.2015 Views

Jesteś stąd bardziej niż myślisz - Powiat Słupski

Jesteś stąd bardziej niż myślisz - Powiat Słupski

Jesteś stąd bardziej niż myślisz - Powiat Słupski

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

stodole, a w dzień kopali okopy. Zostałyśmysame. Wiedzieliśmy, że popędzą nas dalej.Mamusia z panią Kłosińską piekły chleb napodróż. Zdążyły właśnie wsadzić bochnydo pieca, gdy pojawili się Niemcy, kazali zaprzęgaći jechać. „Schnell, herrausfahren!”- krzyczeli. Wcześniej zabrali nam krowę,nasze rzeczy leżały na wozie Kotarów, więcruszyliśmy natychmiast. Kiedy w Łomży dojeżdżaliśmydo mostu na Narwi, ktoś otworzyłbramę, przejechaliśmy przez jakieś podwórkoi zatrzymaliśmy się za murem kościołaszarytek. Bramę zamknięto. Inni pojechalidalej. Nie wiem, kto zorganizowałucieczkę. Kiedy wszystko ucichło, mamusiai pani Kłosińska wróciły po chleb. Szły przezpola, ale przed wieczorem wróciły. Spiekłsię za bardzo, ale smakował wybornie. Wozystały na klasztornym polu, mienia pilnowalimężczyźni, a kobiety z dziećmi siedziaływ piwnicach sąsiednich domów.Rankiem następnego dnia Niemcy zakładaliładunki wybuchowe w domach nalinii Narwi. Przyszli i do naszej piwnicy. Bylina rauszu, dostali wódkę i zapomnieli oBożym świecie. A świtem kolejnego dniazza Łomży odezwały się katiusze. Kule jakrozpalone żagwie przelatywały nad namiza Narew. Wybiegliśmy z piwnic w pole, alenie było gdzie się schować. Mamusia złapałamnie za rękę i wciągnęła do jakiegośokopu. Leżałyśmy, o dziwo, wśród pierzyni poduch. Po chwili ucichło wszystko. Mamusiawyjrzała. Biegła w naszym kierunkukobieta z dzieckiem, córka znajomych,krzycząc: „Niemców nie ma, są już Rosjanie”.Śpieszyliśmy do wozów, by wracać doPodgórza. Na szosie mijaliśmy czołgi, działa,rosyjskich żołnierzy. Pozdrawialiśmy się,nikt nas nie zatrzymywał. We wsi nie byłodużych zniszczeń, więcej było drobnychkradzieży. Od razu było wiadomo, kto cozabrał, toteż wiedzieliśmy do kogo zwrócićsię po swoje. W stodole ktoś przerzuciłsłomę, szukał beczek z mięsem i rozczarowałsię. Pod słomą czekały na nas. Wykopanoje, a kobiety obsuszyły mięso. Terazprzyszli Rosjanie i kazali nam opuścićwieś i jechać pod Zambrów ze względuna front. Tym razem jechałyśmy z siostrąmamusi, jej mężem i synami: Tomkiem iGienkiem, od których dostałam zrobionyze śruby pierścionek z wygrawerowanymorłem. Dojechaliśmy do Brzeźnicy, ale byłotam tylu wysiedleńców, że spaliśmy podwozem. Wróciliśmy i znów nas wygoniono.Tym razem pojechaliśmy w góry pod CzerwonyBór. Tam wykopaliśmy ziemianki i wnich mieszkaliśmy, a jako że pierwszy w takisposób zamieszkał Jan Mazguła z rodziną,ziemiankową osadę nazwaliśmy Mazgułowo.Kończyło się lato. Zboże sypało się zkłosów, więc kto mógł, kosił i przywoził doMazgułwa. Przywieziono też kierat i cepy, anawet małą młocarnię. Mamusia pomagałainnym, w ten sposób zarobiła dwa workiżyta i zmełła je w żarnach. Jednocześniekopano kartofle, jak kto mógł. Mamusiamusiała czekać, aż rolnicy wykopią i zwioząswoje. Kopała, zsypywała w małe kopczyki,później ktoś pomógł je zwieźć, część jednakktoś zabrał. Jesień mijała, tatusia jeszczenie było, nie miałyśmy żadnych wiadomości.Miałyśmy mąkę, suchary, mięso iziemniaki. Miałyśmy też nadzieję, że wojnasię skończy. Na Boże Narodzenie mamusiaupiekła cztery blachy chleba. Ze zmarzniętychburaków przyniesionych z dworskie-Jesteś stąd <strong>bardziej</strong> niżOd ponad trzydziestulat przyglądamsię chatom przysiadłymwzdłuż szosydo pobliskiegoDarzkowa i domostwomtej chybanajważniejszej drogi,kamienistego traktuzmierzającegodo pobliskiego jaru,gdzie wychodziło sięna otwarte polew kierunkuSuchorzazapraszasz mnie do Podwilczyna zamaszystymgestem dłoń, ty która znałaś tu wszystkich,przez żeliwne krzyże mam poznać przeszłość,aby tropić meandry rzeczywistych zdarzeń,gdy mnie tam nie ma, jesteś przy mnie, bo jesteśjego cząstkąNa wzniesieniu podwilczyńskiej golgoty,stojącym w zadumie miejsca, pomiędzyprostokątami nagrobków, obserwującymokolicę wszystko wydaje się już dawnozapamiętane, odkryte, zarejestrowanekamerami oczu. Od ostatniej wizyty nieprzybyło nowych szczegółów. Wszystko,jeśli wszystkim można nazwać, uwzględniającdomy i obejścia, jest jak jest. Dawneresztki żeliwnych krzyży, tarasowe wzniesienie,ta sama panorama przed nami, tensam senny klimat wpisany w zapamiętywaniekażdego nagrobnego napisu. Granitowepłyty wygładzone z dużą starannościąręką kamieniarza, obmyte deszczem ablucjijakby przed wejściem do kościoła niewzruszenieod lat przyglądają się przybyszom.Trzy granitowe katafalki, tyle lub ażzostało z jej świata, ze świata słodko-gorzkiegodzieciństwa, ze świata powrotów donajlepszego z możliwych światów. Wypatrywaniezmian jest tutaj daremne, po kilkuminutach męczy się wzrok. Bo przecieżwzględem czego mielibyśmy się odnieść,względem kilku antenom telewizji satelitarnej,kilku samochodom na podwórzach.38POWIAT SŁUPSKI NR 7-9 (113-115) • LIPIEC-WRZESIEŃ 2010

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!