2 GŁOS ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA <strong>Nr</strong> 1 (<strong>53</strong>)Bydgoszcz pożegnała ks. prałata Zygmunta TrybowskiegoKapłan poświęcony Bogu25 grudnia ubiegłego roku, doświadczonyciężką chorobą,zmarł ks. prałat Zygmunt Trybowski,proboszcz bydgoskiej parafii<strong>pw</strong>. Matki Bożej Królowej Męczenników.Archidiecezja gnieźnieńskazawdzięcza mu wybudowanieświątyni, będącej znakiempamięci o wszystkich pomordowanychw bydgoskiej DolinieŚmierci podczas okupacji hitlerowskiej.roczystościom pogrzebowym,U które odbyły się 31 grudnia wfordońskim kościele, przewodniczyłabp Henryk Muszyński. „Jestto pożegnanie jednego z naszychwspółbraci, którego dziełem jestcała parafia Matki Bożej KrólowejMęczenników w sensie widzialnym,a także w sensie duchowym.Człowieka, który był bezgranicznieoddany Kościołowi i wiernym.Znałem go przeszło 50 lat. Byłczłowiekiem bardzo pokornym, alejednocześnie wielkim - przed Bogiem,w tym wymiarze niewidzialnym,oraz przed ludźmi - przezswojego ducha” - wspomina.Podobnie o zmarłym wyrażają sięinni współpracujący z nim duchowni:Ks. Zygmunt Trybowski urodził się 1 stycznia 1937 r.w Luzinie. 2 czerwca 1963 r. w Pelplinie, z rąk bp. KazimierzaKowalskiego, przyjął święcenia kapłańskie.Pracował na parafiach w Goręcznie, Lutowie, Chełmżyi w Siemoniu, gdzie na przestrzeni półtora roku wdobie komunistycznych represji postawił nowy kościół.Gdy budowa została ukończona, został proboszczemnowej parafii <strong>pw</strong>. Matki Bożej Królowej Męczenników.Był ojcem jednej z największych wspólnot parafialnychw <strong>Bydgoszczy</strong>, otwartym na każde potrzeby wiernych.Podczas jego pracy duszpasterskiej powstało ponad 30 różnych grupświeckich. Do końca życia był zaangażowany w dalszą rozbudowęobiektów parafialnych (Kalwarii Bydgoskiej - Golgoty XX wieku, DomuJubileuszowego i nowej parafii <strong>pw</strong>. Ośmiu Błogosławieństw na osiedluEskulapa). Bliscy Jego sercu byli wychowankowie Ośrodka Szkolno -Wychowawczego dla Dzieci i Młodzieży Słabo Słyszącej w Fordonie.Marzeniem ks. Z. Trybowskiego był Dom dla Dzieci Szczególnej Troski- jego budowę chciał podjąć w pobliżu nowej parafii na osiedlu Eskulapa.Nie zrealizowane marzenie pozostawił jako testament duchowy dlaswoich młodych następców. Odszedł kapłan poświęcony Bogu i ludziom- pozostało puste miejsce przy Pańskim Stole.- Był człowiekiem z mojego roku- mówi bp Jan Szlaga, ordynariuszdiecezji pelplińskiej - Chciał byćzwyczajny i taki był. Jednocześniewiedział, że ma do spełnienia zadaniawielkie. Poza tym wyróżniałsię codzienną troską duszpasterską,która wyrażała się w pracy zmłodzieżą i sprawowaniu sakramentu- zwłaszcza w cierpliwymspowiadaniu.Znałem go od święceń, zwłaszczaod czasu jego pobytu w Chełmży iw Siemoniu. Byłem wtedy proboszczemw Fordonie, w parafii <strong>pw</strong>. św.Mikołaja - stąd nasze częste kontakty.W lipcu 1983 r. pojechaliśmyna plac przyszłej budowy, gdzierosło jeszcze żyto. „Skoro tu będziewielkie budowanie, musimy się pomodlić- od tego zaczął przyszłyproboszcz - wspomina ks. StanisławGrunt.- To była postać, która fascynowała.Był jednym z najwspanialszychkapłanów bydgoskich. Może przeztaką zwyczajną, ludzką dobroć.Zmarł w Boże Narodzenie, ale totak, jakby narodził się dla nieba -opisuje postać ks. Trybowskiegoo. Grzegorz Kosielski, prowincjałZgromadzenia Ducha Świętego w<strong>Bydgoszczy</strong>.Księdza Zygmunta Trybowskiegożegnali duchowni z całej Polskioraz tłumy wiernych, które otoczyłyświątynię w modlitewnym skupieniu.Tekst i zdjęcie:Katarzyna MamysPrzewodnik Katolicki nr 2/2003
Styczeń 2003 GŁOS ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA 3Naszym dzisiejszym rozmówcąjest ks. Wojciech Ciesielski, kapłanwywodzący się z naszej parafii,który przygotowuje się dowyjazdu na misje do Zambii.Proszę powiedzieć, kiedy Ksiądz poczuł,że Księdza powołaniem jest życiekapłańskie?Ks. Wojtek - To jest najtrudniejszepytanie. Człowiek nigdy nie wie, kiedynaprawdę to się zaczyna. Przez 13lat byłem ministrantem w tej parafii.Skończyłem szkołę, trochę pracowałem.Cały czas myślałem, aby iść doseminarium. I tak w 1989 r. wstąpiłemdo seminarium w Pelplinie, w1995 r. otrzymałem święcenia kapłańskie,a 5 czerwca tegoż roku wkościele <strong>pw</strong>. św. Mikołaja odprawiłemswoją Mszę św. Prymicyjną. Początekpowołania zawsze jest pewnątajemnicą, bo to jest wezwanie PanaBoga skierowane do człowieka. Czasamiczłowiek nawet nie orientujesię, że tak jest, a jednak gdzieś tam wjego umyśle coś się rodzi i tę drogęsię wybiera. Sam nie wiem, kiedy byłpoczątek tej myśli, ona zawsze wracała:gdy służyłem przy ołtarzu lub wczasie modlitwy. A jak to się rodziło ikształtowało to tylko sam Pan Bógwie.Jak wspomina Ksiądz lata spędzonew seminarium?Ks. Wojtek - Bardzo dobrze - to byłabynajkrótsza odpowiedź. Kiedy sięjest w seminarium to człowiek chciałbyje jak najszybciej skończyć, alepóźniej, z perspektywy czasu, widzi,że te lata były bardzo potrzebne, żeone wpłynęły na osobowość, duchowośći intelekt przyszłego kapłana.Tam doświadcza się życia wspólnotowego,czasami trzeba sobie nawzajempomagać: i w tym wymiarze fizycznym,i tym intelektualnym, i tym duchowym.To jest wielka wartość.Zresztą ta modlitwa powinna trwaćzawsze. Gdy odchodziliśmy z seminariumobiecaliśmy sobie, że raz wmiesiącu jeden z nas odprawi Mszęśw. za kolegów z naszego roku. Razdo roku spotykamy się także na spotkaniachkursowych. Wymieniamyswoje doświadczenia i uwagi. Dziękitemu jesteśmy ze sobą bardzo blisko.Razem przeżywamy trudy i radości.A jak wspomina Ksiądz swoją pierwsząparafię?Ks. Wojtek - To była miejscowość,która nazywa się Kartuzy. <strong>Parafia</strong>wyjątkowa, Kartuzaki - zakon bardzorygorystyczny i trudny. Kościółteż bardzo ciekawy, a parafia tymbardziej. Kościół w którym pracowałemnazywany był „trumną”,ponieważ jego dach był w kształciewieka od trumny, co miało przypominaćwiernym, że każdy człowiekumrze, a jego życie jest kroczeniemku śmierci i życiu wiecznemu. <strong>Parafia</strong>była duża, ok. 12 tys. wiernych.Pracując tam uczyłem w gimnazjum,szkole średniej, trochę wszkole podstawowej, później w ZespoleSzkół Zawodowych. Bardzomiło wspominam ten czas. Z wielkąprzyjemnością zawsze do tegomiejsca wracam i nie tracę kontaktuz parafią. Potem przez rok pracowałemw Szkole Katolickiej w Świeciunad Wisłą. Ponieważ byłemdyrektorem tej szkoły, miałem pewneobowiązki związane z jej prowadzeniemi organizowaniem tam życia.Była to mała, biedna szkoła,więc nie było to takie łatwe, alerównież miło tamten czas wspominam.W tym roku w szkole tej odbyłsię pierwszy egzamin dojrzałości.Cieszę się, że ci, którzy go zdawaliwypadli bardzo dobrze. Myślę,że jakiś owoc mojej pracy tam pozostał.Potem rok pracowałem wStarogardzie Gdańskim, w parafiifarnej <strong>pw</strong>. św. Mateusza. Była toinna praca, inni ludzie, inna też byłamłodzież w ogólniaku.Teraz Ksiądz przygotowuje się dowyjazdu na misje.Ks. Wojtek - W czasie wakacjimiałem okazję być w Afryce. Wracającstamtąd,nie myślałem, żetam jeszcze wrócę.Miałem propozycję,żebytam zostać, bowiadomo, żeksięży tam brakuje.Są wolneparafie, do którychksiądz niedociera. Każdykapłan, którychciałby tampracować jestmile widziany.Na te zachęty ipropozycje niemiałem ochotyodpowiadać pozytywnie.Jednakgdy wróciłem,ta myśl zaczęła gdzieś chodzićpo głowie. Zastanawiałem się nadtym i myślałem: „Czekać jeszcze rokto za długo, człowiek coraz starszy, icoraz trudniej wyjechać”. Wiadomo,że inny klimat, inna kultura, trzebasię do tego przystosować. W końcujednak zwróciłem się z prośbą do ks.Biskupa o zgodę na wyjazd na misje.Odpowiedź była pozytywna. Od 2września jestem w Warszawie, tamprzygotowuję się wraz z innymi 30osobami do wyjazdu. Są to siostryzakonne, księża, jeden brat zakonny ijedna kobieta świecka. Na to przygotowanieskłada się formacja intelektualna,duchowa i przede wszystkimpoznanie języka, który będzie na misjachbardzo potrzebny. Ja uczę sięjęzyka angielskiego, ponieważ jest tojęzyk oficjalny w Zambii, czyli tam(Ciąg dalszy na stronie 4)