31.07.2015 Views

Nr 53 - Parafia pw. św. Mikołaja w Bydgoszczy

Nr 53 - Parafia pw. św. Mikołaja w Bydgoszczy

Nr 53 - Parafia pw. św. Mikołaja w Bydgoszczy

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

4GŁOS ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA <strong>Nr</strong> 1 (<strong>53</strong>)(Ciąg dalszy ze strony 3)gdzie jadę. W niektórych krajachtrzeba nauczyć się jeszcze językalokalnego, w moim przypadku jest tocinangia lub mbemba. Podczas tychprzygotowań poznajemy różne zagadnieniazwiązane z misjami, trochękulturę tych państw. Ważną rzecząjest medycyna tropikalna. Uczymysię, jak postępować w różnych przypadkach,np. choroby tropikalne,ukąszenia węży.Jak długo będzie Ksiądz pracował wZambii?Ks. Wojtek - Jest to bardzo trudne doprzewidzenia. Po pierwsze nie wiadomojak będzie ze zdrowiem. Podrugie: czasami człowiek czuje siętam zmęczony psychicznie. To jestbardzo trudne przeżycie takiego szokukulturowego. Trzeba po prostuzacząć inaczej myśleć, starać się zrozumiećtych ludzi, którzy myślą inaczejniż Europejczycy. My, np. tutaj,mamy jakieś plany na przyszłość, wAfryce ludzie żyją z dnia na dzień.Będąc tam, trzeba tych ludzi zrozumieć,idąc oczywiście z Ewangelią.Bo Ewangelia jest pierwszą wartością.Ona nie jest związana tylko zPolską, Europą, jest dla każdegoczłowieka i każdy człowiek może tetreści przyjąć, oczywiście nie negującjego kultury, życia, wartości duchowychczy wypływających z poprzednichpokoleń. Wyjeżdżając na misje,podpisuje się kontrakt na 6 lat, co 3lata udzielany jest urlop. Ale są tacyksięża, którzy są tam już 30 lat, sątacy, którzy zostają do końca życia.Jakie odczucia towarzyszą Księdzu,kiedy Ksiądz myśli o tym wyjeździe?Ks. Wojtek - Obawy są zawsze. Alegdy człowiek przebywa w tym CentrumFormacji Misyjnej w Warszawie,czyli tam, gdzie się przygotowujemy,gdy spotyka się z tymi ludźmi,którzy już na misjach pracują, to jestwtedy takie pragnienie, żeby jak najszybciejtam pojechać. Ale jednocześnietrzeba być świadomym tego, żekiedy się przyjedzie do tego kraju, tood razu nie da się pracować, bo niezna się np. dobrze języka. Niemniejtakie pragnienie jest, bo ci, którzyprzyjeżdżają i opowiadają o swoimżyciu na misjach, są tym życiem zafascynowani.To też pobudza i dajeradość, że człowiek też tam pojedzie.Dziękuję za rozmowęGawełzień był urokliwy, w promieniachsłońca śniegDbłyszczał jak diamenty, mrózszczypał policzki nielicznymprzechodniom. Nie było radościjaka zwykle panowała wostatnim dniu roku. Tak 31grudnia 1939 roku kończącegoten rok grozy i bólu. W domachpanowało przygnębienie, tęsknotai niezagojone rany. MieszkańcyFordonu mieli jeszczeprzed oczyma wielu ze swoichnajbliższych, znajomych, którzyw okrutny sposób zginęli.Hitlerowcy rozpoczęli swójkrwawy terror. Nie przypuszczano,aby cokolwiek zakłóciłociszę wieczoru.Mieszkańcy nie mogli iśćdo kościoła, bo był zamknięty,proboszcza i wikariuszy niebyło - zginęli. Od 2 październikanie odprawiało się żadnychnabożeństw.Groźna, niepokojąca cisza.Nagle, dźwięk dzwonówrozbudził śpiących, zwabił dookien czuwających, co się stało?Północ!Środkiem ulicy posuwałsię makabryczny kondukt. Naczele szedł, zataczając się,pijany szef fordońkich SSmanówGassmann ubrany wszaty liturgiczne, za nim pozostałabanda. Nieśli sztandary,chorągwie i latarnie procesyjne,śpiewając wulgarne piosenki,śmieli się i kpili. Zdrętwielimieszkańcy wyglądającyukradkiem przez okna, zobaczyli,że niosą głowę figuryChrystusa z pomnika, który takniedawno, uroczyście zostałpoświecony. Łzy same płynęłyz oczu, nie możne było rzec -to nic, to oczy same się pocą.Sytuację, jaka panowaław tym czasie w Fordonie najlepiejzilustruje wypowiedź ks.Alfonsa Sylki, od 1 lutego 1940roku administratora tej znieważonejparafii.(...) Jeżeli chodzi o Fordon,przybyłem tu 1.02.1940 r. z Koronowa.Plebania służyła wtedy,po zamordowaniu księży, miejscowymhersztom SS i SA(Gassmann, Hauser, Ehrlichmanni in.) jako miejsce pohulanek.Podzieliwszy się dobytkiem,urządzili oni tu ochronkęhitlerowską, odstąpiwszy mi wdrodze łaski mieszkanko nastrychu z wejściem z podwórza.Zachowanie się ochroniarek hitlerowskichw pobliżu kościoła(plażowanie, przyjmowanie różnychindywiduów) gorszyło ludziidących do kościoła. Kościół bezszyb, ławki pełne śniegu i kratkipozbawione obrusów, na amboniegłowa z pomnika Serca Jezusowego,przyniesiona w nocSylwestrową przez pijanychNiemców miejscowych, ubranychw szaty kościelne, wśródbicia w dzwony. Niesiono przytym również latarnie procesyjnei chorągwie. Pewnego porankana placu przed kościołem leżałyszczątki wszystkich krzyży przydrożnychz okolicy. <strong>Parafia</strong>nietwierdzą, że z tych, którzy ścinalikrzyże już w czasie okupacjinikt nie żył więcej.Herszt SS-manów Gassmannzakazał mi odprawiać nabożeństwow dni powszednie, wniedziele nie dłużej niż jednągodzinę. Zakazano również bićw dzwony. Odprawiałem nabożeństwapotajemnie, aż do czasuprzybycia nowego burmistrza.(...)Niedawno minęła 60-tarocznica napaści hitlerowskiejna Polskę. 60 rocznica wypadków,które miały miejsce na rynkuw Fordonie i w Dolinie Śmierci.Postaramy się przybliżyćmłodym, przypomnieć starszymchwile grozy i rozpaczy. Wszystkim,aby pamiętali co możeuczynić z człowieka nienawiść,bo przebaczyć to nie znaczy zapomnieć.Krystyna Żydowicz

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!