31.07.2015 Views

Nr 53 - Parafia pw. św. Mikołaja w Bydgoszczy

Nr 53 - Parafia pw. św. Mikołaja w Bydgoszczy

Nr 53 - Parafia pw. św. Mikołaja w Bydgoszczy

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Styczeń 2003 GŁOS ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA 3Naszym dzisiejszym rozmówcąjest ks. Wojciech Ciesielski, kapłanwywodzący się z naszej parafii,który przygotowuje się dowyjazdu na misje do Zambii.Proszę powiedzieć, kiedy Ksiądz poczuł,że Księdza powołaniem jest życiekapłańskie?Ks. Wojtek - To jest najtrudniejszepytanie. Człowiek nigdy nie wie, kiedynaprawdę to się zaczyna. Przez 13lat byłem ministrantem w tej parafii.Skończyłem szkołę, trochę pracowałem.Cały czas myślałem, aby iść doseminarium. I tak w 1989 r. wstąpiłemdo seminarium w Pelplinie, w1995 r. otrzymałem święcenia kapłańskie,a 5 czerwca tegoż roku wkościele <strong>pw</strong>. św. Mikołaja odprawiłemswoją Mszę św. Prymicyjną. Początekpowołania zawsze jest pewnątajemnicą, bo to jest wezwanie PanaBoga skierowane do człowieka. Czasamiczłowiek nawet nie orientujesię, że tak jest, a jednak gdzieś tam wjego umyśle coś się rodzi i tę drogęsię wybiera. Sam nie wiem, kiedy byłpoczątek tej myśli, ona zawsze wracała:gdy służyłem przy ołtarzu lub wczasie modlitwy. A jak to się rodziło ikształtowało to tylko sam Pan Bógwie.Jak wspomina Ksiądz lata spędzonew seminarium?Ks. Wojtek - Bardzo dobrze - to byłabynajkrótsza odpowiedź. Kiedy sięjest w seminarium to człowiek chciałbyje jak najszybciej skończyć, alepóźniej, z perspektywy czasu, widzi,że te lata były bardzo potrzebne, żeone wpłynęły na osobowość, duchowośći intelekt przyszłego kapłana.Tam doświadcza się życia wspólnotowego,czasami trzeba sobie nawzajempomagać: i w tym wymiarze fizycznym,i tym intelektualnym, i tym duchowym.To jest wielka wartość.Zresztą ta modlitwa powinna trwaćzawsze. Gdy odchodziliśmy z seminariumobiecaliśmy sobie, że raz wmiesiącu jeden z nas odprawi Mszęśw. za kolegów z naszego roku. Razdo roku spotykamy się także na spotkaniachkursowych. Wymieniamyswoje doświadczenia i uwagi. Dziękitemu jesteśmy ze sobą bardzo blisko.Razem przeżywamy trudy i radości.A jak wspomina Ksiądz swoją pierwsząparafię?Ks. Wojtek - To była miejscowość,która nazywa się Kartuzy. <strong>Parafia</strong>wyjątkowa, Kartuzaki - zakon bardzorygorystyczny i trudny. Kościółteż bardzo ciekawy, a parafia tymbardziej. Kościół w którym pracowałemnazywany był „trumną”,ponieważ jego dach był w kształciewieka od trumny, co miało przypominaćwiernym, że każdy człowiekumrze, a jego życie jest kroczeniemku śmierci i życiu wiecznemu. <strong>Parafia</strong>była duża, ok. 12 tys. wiernych.Pracując tam uczyłem w gimnazjum,szkole średniej, trochę wszkole podstawowej, później w ZespoleSzkół Zawodowych. Bardzomiło wspominam ten czas. Z wielkąprzyjemnością zawsze do tegomiejsca wracam i nie tracę kontaktuz parafią. Potem przez rok pracowałemw Szkole Katolickiej w Świeciunad Wisłą. Ponieważ byłemdyrektorem tej szkoły, miałem pewneobowiązki związane z jej prowadzeniemi organizowaniem tam życia.Była to mała, biedna szkoła,więc nie było to takie łatwe, alerównież miło tamten czas wspominam.W tym roku w szkole tej odbyłsię pierwszy egzamin dojrzałości.Cieszę się, że ci, którzy go zdawaliwypadli bardzo dobrze. Myślę,że jakiś owoc mojej pracy tam pozostał.Potem rok pracowałem wStarogardzie Gdańskim, w parafiifarnej <strong>pw</strong>. św. Mateusza. Była toinna praca, inni ludzie, inna też byłamłodzież w ogólniaku.Teraz Ksiądz przygotowuje się dowyjazdu na misje.Ks. Wojtek - W czasie wakacjimiałem okazję być w Afryce. Wracającstamtąd,nie myślałem, żetam jeszcze wrócę.Miałem propozycję,żebytam zostać, bowiadomo, żeksięży tam brakuje.Są wolneparafie, do którychksiądz niedociera. Każdykapłan, którychciałby tampracować jestmile widziany.Na te zachęty ipropozycje niemiałem ochotyodpowiadać pozytywnie.Jednakgdy wróciłem,ta myśl zaczęła gdzieś chodzićpo głowie. Zastanawiałem się nadtym i myślałem: „Czekać jeszcze rokto za długo, człowiek coraz starszy, icoraz trudniej wyjechać”. Wiadomo,że inny klimat, inna kultura, trzebasię do tego przystosować. W końcujednak zwróciłem się z prośbą do ks.Biskupa o zgodę na wyjazd na misje.Odpowiedź była pozytywna. Od 2września jestem w Warszawie, tamprzygotowuję się wraz z innymi 30osobami do wyjazdu. Są to siostryzakonne, księża, jeden brat zakonny ijedna kobieta świecka. Na to przygotowanieskłada się formacja intelektualna,duchowa i przede wszystkimpoznanie języka, który będzie na misjachbardzo potrzebny. Ja uczę sięjęzyka angielskiego, ponieważ jest tojęzyk oficjalny w Zambii, czyli tam(Ciąg dalszy na stronie 4)

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!