REKLAMA REKLAMA 08
PASJE 09 Makrama z potrzeby serca Kiedy wyplata wzory z kolorowych sznurków aż trudno uwierzyć, że powstawać mogą takie cuda. Dla niej najważniejsze jest, by to, co tworzy cieszyło ludzkie oko. https://m.facebook.com/kokonmakrame/ rach do przyozdabiania królewskich szat, w późniejszych czasach wykorzystywana także do wykonywania pokryć na łoża, sofy i fotele urzekła Martę z uwagi na jej użyteczność. - Zawsze dążyłam do tego, by ludzie mogli wykorzystywać to, co robię – mówi. No i spróbowała pleść. A że spod jej palców wychodziły istne cudeńka, tym bardziej utwierdzało ją to w przekonaniu, że jest na właściwej drodze. - W makramie najważniejszy jest sznurek. Liczy się jego jakość. To podstawa. Nie może się rozciągać, odkształcać, deformować. Dlatego też Marty sznurki pochodzą z Brazylii. Specjalnie woskowane, dają możliwość tworzenia małych arcydzieł, w których każdy szczegół splotu jest doskonale widoczny. - Przy sznurkach słabej jakości, pomimo umiejętności i wysiłków, splot nigdy nie będzie tak efektowny jak mógłby być – wyjaśnia. W swojej praktyce doszła już do perfekcji, choć bardzo nie lubi tego określenia. Wypleść potrafi niemal wszystko: bieżniki, poszewki na poduszki, makatki naścienne, osłonki na doniczki. - Plecenie jest jak medytacja – twierdzi. - Pochłania całkowicie. Uwaga skupiona jest pod palcami. Jakby palce same wiedziały co robić. Jakby intuicja podpowiadała wzory. Nawet jeśli jest pomysł, w trakcie wyplatania wszystko nagle może ulec zmianie. A że Marcie zawsze blisko było do natury, od niedawna udało jej się zamieszkać w pięknym miejscu, gdzie razem ze swoim partnerem tworzą to, co gra im w duszy, zgodnie z prawami wszechświata i natury. - To cudowne uczucie móc wyjrzeć przez okno i zobaczyć krajobraz jak z bajki – przed domem rzeka, za domem las – mówi Marta. - Mam tutaj raj, w lesie zbieram pióra ptaków, interesujące patyki, kamienie – to wszystko pozwala mi tworzyć rze- Na Martę wystarczy spojrzeć, by od razu ją pokochać. Serce ma złote. Jeszcze bardziej zachwycić potrafi jej wrażliwość. Uśmiechem ogarnia cały świat i ten uśmiech wplata w swoje małe dzieła sztuki. Urodziła się w Zielonej Górze. I choć to niemałe miasto, to jednak bliskość lasów, łąk i pól jest tam na wyciągnięcie ręki. Nie brakuje też wody, choćby w pobliskiej Ochli, nad malowniczym zalewem, nad którym swój majestat ukazują pachnące sosny. Te miejsca tworzyły jej osobowość. Jako najmłodsze dziecko w rodzinie, mając o 14 lat starszego brata, Marta Meuss żyła w symbiozie z naturą. Od najmłodszych też lat lubiła się stroić i tworzyć rozmaite ozdoby. - Miałam wiele szczęścia, bo mama nigdy nie ograniczała mojej kreatywności. Kiedy tylko do głowy wpadał mi jakiś pomysł, starała się być pomocna w jego realizacji. Tworzyłyśmy projekty strojów, które mama szyła, fachu ucząc się od babci. Na rękach nosiłam nietuzinkowe ozdoby – opowiada. - Taka mała księżniczka – mówili o niej najbliżsi. I pewnie dlatego wybrała naukę na Wydziale Artystycznym w Instytucie Sztuk Pięknych w Zielonej Górze. Makrama – znana od starożytności sztuka wiązania sznurków bez użycia igieł, drutów czy szydełka – pojawiła się życiu Marty z potrzeby serca, jak sama mówi. - Odkąd pamiętam tworzyłam biżuterię z metalu, ze srebra. Któregoś dnia moja znajoma Beata zapytała mnie, czy mogłabym dla niej stworzyć coś bez użycia jakiegokolwiek metalu. Cierpiała na alergię. I to był zwrotny punkt - wspomina Marta. Wtedy pomyślała o sznurkach do tworzenia makram. Ta piękna sztuka, która przywędrowała do Europy z Asyrii i Babilonii, w średniowieczu stosowana na dwoczy jak najbardziej naturalne – opowiada z uśmiechem. Makrama sama w sobie bardzo pozytywnie oddziałuje na przestrzeń. Pięknie ją harmonizuje. Zrobiona w kolorach odpowiadających czakrom w ciele człowieka, wyrównuje w nich energię i przywraca prawidłowe, niczym nie zakłócone działanie. Od pewnego czasu ulubionym zajęciem Marty jest zaplatanie kamieni ozdobnych i szlachetnych. I tu dopiero powstają rzeczy na wskroś niezwykłe. Bo nie dość, że kamień sam w sobie jest urzekający, to zawinięcie go w konkretne „ubranko” makramowe z odpowiednim do jego urody i koloru splotem sprawia, że mało kto potrafi przejść obojętnie obok tak oryginalnej biżuterii. - Kamienie przemówiły do mnie swoją energetyką, kiedy któregoś dnia pojawiłam się na kursie litoterapii w Warszawie. Podobały mi się zawsze, jednak niewiele o nich wiedziałam. Tam okazało się, że mają ogromny wpływ na naszą fizyczność i psychikę. Wówczas nie miałam najmniejszych wątpliwości, by zacząć robić biżuterię z udziałem skarbów ziemi. Zaplatanie ich w sznurki jest dialogiem z wszechświatem. Jest niezwykłym czasem, w którym z odpowiednią intencją można stworzyć to, co człowiekowi nie tylko będzie się podobało, ale też zacznie mu służyć – wyjaśnia Marta. I tak zaplata – rubiny, kryształy górskie, czaroity, awenturyny, turkusy, labradoryty, agaty, jaspisy – wszystko co Matka Ziemia zechce podarować, nie ingerując w strukturę kamienia, co niezwykle ważne. - Człowiek do szczęścia nie potrzebuje zbyt wiele, wystarczą zioła, woda i minerały. Jeśli do tego uda mu się znaleźć swoje miejsce na ziemi, a Stwórca obdarzy go jakimś talentem – potrafi tworzyć z korzyścią dla innych. Mnie się to udało – podkreśla Marta. Tekst: Teresa Szczepanek