Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
NR 59, lipiec 2021r.
PISMO PARAFII WNIEBOWZIĘCIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY W SZCZAWNIE-ZDROJU
B L I Ż E J
Wakacje. Zamknięeta szkołla
milczy ze wzruszenia wielkiego.
Tymczasem Marysia znad morza
pisze list do mamusi,
jak na lekcji jęezyka polskiego.
Wojtek, jak na matematyce,
skarpetki, koszule liczy.
Mialł jeszcze dwie pary majtek -
licząac - trudno sięe doliczyćc.
Wszyscy śspiewająa przy ognisku,
kłlaniająa sieę ogniu złlotemu,
chocć zbiegłla z narzeczonym
nieśsmialła pani od sśpiewu.
Ksiąadz juzż na urlopie.
Jakby nie byłlo nikogo.
Tylko poziomka niemowa
zaczęłela móóowićc o Bogu.
I żeby nie wiem, co
się stało, mama
zostanie mamą
M s z a ś w .
k r o k p o
kroku
Cud
eucharystyczny
w Bisztynku
Trzy problemy
z Bożym Ciałem
,,
ks. Jan Twardowski ‚,,„Na wakacjach ”
1
LECTIO - CZYTAJ UWAŻNIE!
S P O T K A N I E Z E S Ł O W E M
(Mk 5, (Mk 21-43) 9, 2-10)
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem łodzią
na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół
Niego, (...) Wtedy przyszedł jeden z przełożonych
synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał,
upadł Mu do nóg i prosił usilnie: «Moja córeczka
dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała
i żyła». Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za
Nim i zewsząd na Niego napierał.
A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na
upływ krwi. (...) Posłyszała o Jezusie, więc weszła
z tyłu między tłum i dotknęła się Jego płaszcza. (...)
Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w swym ciele,
że jest uleczona z dolegliwości.
A Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła
od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: «Kto dotknął
mojego płaszcza?» (...) Wtedy kobieta podeszła
zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało,
padła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę.
On zaś rzekł do niej: «Córko, twoja wiara cię ocaliła,
idź w pokoju i bądź wolna od swej
dolegliwości».
Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego
synagogi i donieśli: «Twoja córka umarła, (...)»
Lecz Jezus, słysząc, co mówiono, rzekł (...): «Nie bój
się, wierz tylko!» (...)
Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Widząc
zamieszanie, płaczących i głośno zawodzących, wszedł
i rzekł do nich: «(...) Dziecko nie umarło, tylko śpi».
(...) On odsunął wszystkich, (...) Ująwszy dziewczynkę
za rękę, rzekł do niej: «Talitha kum», to znaczy: «Dziewczynko,
mówię ci, wstań!» Dziewczynka natychmiast
wstała i chodziła, (...) Przykazał im też z naciskiem, żeby
nikt o tym się nie dowiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
MEDITATIO - ROZWAŻ PRZECZYTANE SŁOWO!
W całej Ewangelii św. Marka ten fragment jest
umiejscowiony po nauczaniu Jezusa w przypowieściach,
razem z innymi wielkimi znakami –
uciszeniu burzy i uwolnieniu opętanego z Gerazy
od legionu złych duchów. Dziś Jezus dokonuje
dwóch cudów – uzdrawia kobietę cierpiącą od
wielu lat na krwotok i wskrzesza córkę Jaira. Dwa
pozornie niezwiązane ze sobą znaki, które jednak
łączy wspólny mianownik. Jest nim wiara: Jair
ORATIO – MÓDL SIĘ!
ACTIO – WPROWADZAJ SŁOWO W CZYN!
prosi Jezusa o pomoc, bo wierzy, że może ją
uzyskać. Chora kobieta również wierzy, że Jezus
może ją uzdrowić, i tak się dzieje – bo wierzy.
A gdy przychodzą wysłannicy z wiadomością
o śmierci dziewczynki, Jezus reaguje na to, pocieszając
ojca słowami: „Nie bój się, wierz tylko”.
Podtrzymuje jego wiarę i dzięki niej czyni znaki.
Warto więc zapytać się dziś – jaka jest moja wiara?
Czy wierzę, że Jezus może mi pomóc?
Panie, staję przed Tobą razem z twoimi uczniami. Razem z nimi proszę „przymnóż nam wiary”! Proszę,
daj mi wiarę mocną, tak, bym nigdy nie wątpił w Twoje słowa, bym w każdej sytuacji, nieważne, jak
trudnej, ufał tylko Tobie. Amen.
Jezus nie tylko prosi mnie o zaufanie. On również pomógł tym, którzy Go potrzebowali. Również i ja,
jak On, pomogę komuś, kto potrzebuje mojej pomocy, choćby w najdrobniejszej sprawie.
ks. Wojciech Sznajder
Ś W I Ę T Y M I E S I Ą C A
Św. Josemaria Escriva de Balaguer – prezbiter
wspomnienie 26 czerwca
2
Jest 1939 r. W Polsce od dwóch tygodni szaleje wojna. Kilka tysięcy kilometrów na zachód, na
przeciwległym krańcu Europy, pewien hiszpański ksiądz staje przy ołtarzu, aby jak co dzień powierzać
Bogu wszystkie sprawy, którymi żyje. Tego dnia – a była to sobota 15 września, wspomnienie
Matki Bożej Bolesnej - ks. Josemaria Escriva miał bardzo poważny wyraz twarzy. „Dziś rano
ofiarowałem Mszę św. za Polskę - powiedział jednemu z przyjaciół. - Ten katolicki kraj padł ofiarą
niemieckiego ataku i przechodzi wielką i trudną próbę. Trzeba się modlić za Polskę".
Ś W I Ę T Y M I E S I Ą C A
Założyciel Opus Dei (Dzieło Boga) wiedział dobrze,
czym jest wojna. Przez jego ojczysty kraj
przetoczyła się fala przemocy, która pozbawiła
życia wielu jego przyjaciół. On sam kilkakrotnie
był zagrożony śmiercią. Z bólem patrzył na Europę,
która pogrążała się w chaosie, i na Polskę,
która wkraczała w kilkudziesięcioletni okres niewoli
- najpierw podczas hitlerowskiej okupacji,
później pod dyktaturą komunistów. W chwili gdy
ks. Josemaria odprawiał Mszę św. za Polskę,
Opus Dei działało już prawie jedenaście lat. Potrzeba
było kolejnych pięćdziesięciu, aby mogło
pojawić się nad Wisłą. Stało się to możliwe
dopiero po 1989 r., gdyż organizacji tej bardzo nie
lubiły władze Ludowej Rzeczypospolitej.
W Opus Dei świeccy mężczyźni i kobiety uczą się
dążyć do świętości na drodze zwykłej codzienności
i zajęć. „Przychodzącym do mnie w latach
trzydziestych studentom i robotnikom mówiłem
zawsze - przypominał prałat Escriva w 1967 r. - że
muszą nauczyć się materializować życie duchowe.
Chciałem zażegnać tak częstą wówczas i dziś pokusę
podwójnego życia: z jednej strony życie wewnętrzne
w łączności z Bogiem, a z drugiej odrębne
życie rodzinne, zawodowe, społeczne, pełne małych
ziemskich treści".
Zadanie to było równie aktualne w Hiszpanii, jak
i w Polsce. Skorumpowany i zakłamany system
panujący w naszym kraju po II wojnie światowej
do tego samego zachęcał tych, którzy na co dzień
musieli zmagać się z trudnościami życia. Dziś
z przymrużeniem oka oglądamy komedie,
w których wykpiwano częste w polskim społeczeństwie
przywary: niesolidną pracę, brak
szacunku dla tzw. dobra wspólnego, skłonność
do popełniania nadużyć. Ale już mniej nam do
śmiechu, gdy słyszymy o korupcji na wielką
skalę i niegospodarności. A to było właśnie
pole bitwy, na które wkroczył ks. Josemaria.
Dobrze obrazuje to anegdotka z czasów budowy
centralnej siedziby Opus Dei w Rzymie.
Otóż w głównej kaplicy domu robotnicy ułożyli
na podłodze inkrustację z różnych typów marmuru.
Mimo kilku, ich zdaniem, niewielkich usterek
swą pracę uważali za skończoną. Innego
zdania był ks. Escriva, który kazał wszystko
zdemontować, mówiąc, że nie zostało to zrobione
dobrze. „Mógłbym to wybaczyć i zostawić
- dodał - ale wtedy za każdym razem, gdy
będę w tej kaplicy, ja lub ktoś z moich następców,
widać będzie to partactwo. I wtedy nie
będziemy się mogli dobrze modlić".
Praca, aby mogła być ofiarowana Bogu - uczył
przez całe życie - musi być dobrze wykonana.
Jeszcze w latach trzydziestych, podczas pobytu
w Burgos, prowadził młodych ludzi na wieżę
katedry. Tam pokazywał im - jak później
wspominał - „gotycki maswerk, prawdziwą koronkę
wyrzeźbioną w kamieniu,owoc cierpliwej
i żmudnej pracy. Podczas tych rozmów zwracałem
im uwagę, że tych wspaniałości wcale
nie widać z dołu. (...) Mówiłem - to jest praca
Boża, dzieło Boże. Powstaje ono wtedy, gdy
się własną pracę wykonuje tak doskonale, że
przypomina owe koronki z kamienia! (...) Ci,
którzy rozwinęli tu cały swój kunszt, wiedzieli
doskonale, że nikt, kto patrzy z miejskich ulic,
nie dostrzeże w ogóle ich wysiłku, był on
przeznaczony wyłącznie dla Boga. Czy teraz
rozumiesz, jak powołanie zawodowe może cię
zbliżać do Boga?".
Ks. Josemaria Escriva bardzo Polskę kochał,
choć nigdy w niej nie był. Sam to napisał w dedykacji
dla polskiego wydania „Drogi”. Warto
dodać, że jest to jedyny przypadek, gdy założyciel
Opus Dei umieścił odręczną dedykację
w swojej książce. Pewnie nie przypuszczał, że
błogosławionym ogłosi go Papież z Polski, ale
z pewnością bardzo się tym w niebie uradował.
Trudno przypuszczać, by teraz nie wspierał
nas w wysiłkach uczynienia tego kraju bliższym
Bogu i bardziej przyjaznym ludziom.
Podczas jego beatyfikacji, 17 maja 1992 r., na
Placu św. Piotra Papież Jan Paweł II mówił:
„W społeczeństwie, w którym niepohamowane
dążenie do posiadania przedmiotów materialnych
czyni z nich bożyszcza i przyczynę oddalenia
się od Boga, nowy błogosławiony przypomina
nam, że te same rzeczywistości, stworzone
przez Boga i ludzki geniusz - jeśli są go-
3
Czasami bywa jednak tak, że tej kochającej matki
zabraknie. Śmierć nie patrzy na wiek, na „zakres
obowiązków” i na to, czy zabierana przez nią oso-
ba jest komuś potrzebna. Gdy umiera matka małego dziecka, jest to olbrzymia tragedia. Gdy umiera
matka dorosłego człowieka, tragedia jest nieco mniejsza, ale ból taki sam.
dziwie wykorzystywane, tak by przynosiły chwałę Bogu i służyły
braciom - mogą być drogą wiodącą do spotkania z Chrystusem".
Na tej drodze mamy dobrego sojusznika.
Ks. Escriva mówił: „Tabernakulum to więzienie miłości, gdzie
od dwudziestu wieków Chrystus czeka na człowieka. Chce
być bliżej niż kiedykolwiek przedtem. W Najświętszym
Sakramencie jest prawdziwym Emmanuelem - Bogiem
z nami, tak głęboka jest wśród nas Jego obecność. A jaka jest
nasza odpowiedź na ten wielki dar? Czy przez naszą
bierność Chrystus w Tabernakulum nie jest Wielkim
Opuszczonym? Czy przychodzimy do Niego w ciągu dnia,
fizycznie lub duchowo, aby Go adorować i prosić Go
o przyjaźń? Czy twoja dusza - pytał kaznodzieja - jest Betanią,
w której Chrystus znajdzie miłość, oddanie, przyjaźń?”
Dorota Staniszewska źródło: Internet
Ś W I Ę T U J E M Y W C Z E R W C U
27 czerwca
– dzień poświęcony
Matce Bożej
Nieustającej Pomocy
„I żeby nie wiem co się stało, mama zostanie mamą.
Tylko jedna mama na zmartwienia.
Tylko jedna na dwójkę z polskiego.
Tylko jedna od bójki z najlepszym kolegą.
Jedna od bólu zęba
i od przeziębienia.”
(„Mamy mamę” Joanna Kulmowa)
Rozbite kolano, podarta koszulka, złamane serce
czy czający się pod łóżkiem potwór. Na każdy
z tych dziecięcych problemów najlepszym lekarstwem
są zawsze otwarte ramiona mamy. Czasami
nie trzeba nawet nic mówić, wystarczy spojrzenie,
a chwile później zatopienie się w matczynych
ramionach, żeby całe zło tego świata zniknęło.
Kiedy dziecko ma problem to prasowanie,
gotowanie, praca czy jakiekolwiek inne obowiązki
schodzą na dalszy plan.
4
„Matka, która wszystko rozumie, Sercem ogarnia
każdego z nas.
Matka zobaczyć dobro w nas umie, Ona jest z nami
w każdy czas.”
Ś W I Ę T U J E M Y W M A J U
„Gdzież my o Matko, ach gdzie pójdziemy, I gdzie ratunku szukać
będziemy?
Twojego ludu nie gardź prośbami: Ucieczko grzesznych, módl się
za nami!”
(Matko najświętsza)
Gdy zabraknie naszej ziemskiej matki, szukamy pomocy
u innych osób. Najbliższy jest ojciec, rodzeństwo, rodzina,
ale często ratunku szukamy również u przyjaciół, lekarzy,
terapeutów, a także, niestety, w różnych sektach. Jest
jednak ktoś, kto zawsze, nieustannie otacza nas swoją
opieką. To Matka Boża, którą konający na krzyżu Chrystus
uczynił matką wszystkich ludzi.
(Była cicha i piękna jak wiosna)
Niebieska matka, Maryja, niczym najlepsza ziemska
matka, nieustannie czuwa nad swoimi ziemskimi dziećmi.
Nie gardzi żadną z dziecięcych próśb i wybawia od wszelakich
złych przygód. Jej matczyna pomoc nie ogranicza
się jednak tylko do wysłuchiwania zanoszonych przez nas
próśb, ale sama dobrze wie, czego najbardziej potrzebujemy.
Może czasami, zamiast wygłaszać wzniosłe modlitwy
i apele, wystarczy tylko potwierdzić swoją obecność?
„A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi
do Niego: «Nie mają już wina».”.
(Ewangelia św. Jana)
Nie zawsze sami dobrze wiemy, co jest dla nas najlepsze.
Nie zawsze sami potrafimy właściwie wyrazić nasze
prośby. Nie zawsze mamy odwagę, żeby poprosić o
pomoc. W takich chwilach najlepiej pomodlić się do Matki
Bożej Nieustannej Pomocy. Ona zrozumie niewypowiedziane,
skryte w głębi serca prośby i potrzeby. Ona
znajdzie pomoc i ratunek. Ona wyciągnie pomocną dłoń
i przytuli do pełnego macierzyńskiej miłości serca.
„Maryjo, Matko Nieustającej Pomocy, która z taką czułością na nas spoglądasz, z dziecięcą ufnością spieszymy do
Twych stóp z naszymi wspólnymi prośbami. Racz spojrzeć na nas łaskawie i wysłuchać naszych błagań, przyjdź
nam z pomocą w wielorakich potrzebach naszych.”
(Fragment Nowenny do Matki Bożej Nieustającej Pomocy)
M S Z A Ś W I Ę T A K R O K P O K R O K U
Arkadiusz Łapka
Obrzędy Komunii (cz. II) i obrzędy zakończenia
W ostatnim odcinku serii rozpoczęliśmy omawianie Obrzędów Komunii św. Przybliżyliśmy sobie
znaczenie Modlitwy Pańskiej, czyli modlitwy Ojcze nasz oraz obrzędu pokoju. Pora poczynić kolejne i
to ostatnie już kroki w naszej wędrówce przez poszczególne elementy Mszy św. Przyjrzyjmy się więc
obrzędowi łamania chleba i rozdawania komunii św. oraz tym wszystkim elementom, które kończą
celebrację liturgii Mszy św.
5
M S Z A Ś W I Ę T A K R O K P O K R O K U
6
Łamanie chleba
Po przekazaniu sobie wzajemnie znaku pokoju,
a więc po pojednaniu się z sobą i okazaniu
sobie gestu braterskiej miłości następuje
bardzo ważny moment w każdej ofierze
Mszy św. Gest, na który wierni bardzo często nie
zwracają uwagi, bo np. jeszcze są w trakcie przekazywania
sobie znaku pokoju. Jest nim łamanie
chleba. Od samego początku tej serii zwracam
uwagę na powtarzanie gestów i słów Jezusa z Ostatniej
Wieczerzy przez kapłana. I to jest właśnie
jeden z tych gestów. „Połamał” – tak czytamy we
wszystkich opisach ustanowienia Eucharystii.
Gest łamania chleba oraz wpuszczania kawałka
Hostii do kielicha z Krwią Pańską ma co najmniej
trzy znaczenia.
Pierwsze odwołuje się właśnie do gestu Jezusa
i oznacza dzielenie się chlebem tak, aby dla każdego
wystarczyło, aby każdy mógł posilić się tym
samym Ciałem Chrystusa.
Drugie znaczenie związane jest z pewną tradycją
rzymską, kiedy to papież jako symbol komunii
z nim przekazywał fragment Ciała Pańskiego
(fermentum) z Mszy św., którą sprawował. Fragment
ten był wpuszczany do kielicha i wykorzystywany
podczas Mszy św. w innych częściach miasta,
dokąd sam papież nie był w stanie się udać.
Jest więc to symbol komunii wiernych i prezbiterów
z biskupem.
Trzecie znaczenie, które pojawiło się na skutek
wpływu liturgii wschodniej, widzi w połączeniu
się Ciała i Krwi Pańskiej w kielichu - symbol
jedności Chrystusa, w Jego Ciele i Krwi.
Śpiew Baranku Boży
Gestowi łamania chleba towarzyszy śpiew Baranku
Boży. Znany był on już w VI w. w liturgiach
wschodnich i stamtąd w VII w. został wprowadzony
do liturgii rzymskiej. Śpiew bardzo mocno nawiązuje
do ofiary Chrystusa na krzyżu: Baranek,
który został zgładzony za nasze grzechy i dla zbawienia
całego świata. W kontekście ofiary sam
gest łamania chleba nabiera też nowego znaczenia:
łamanie jako niszczenie, jako śmierć poniesiona
za ludzi. Śpiew Baranku Boży ma charakter
pokutny, gdyż błagamy w nim Chrystusa, który
stał się ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, aby
przez Swoją ofiarę przebaczył nam nasze grzechy.
Ukazanie – zaproszenie – modlitwa
Kapłan ukazuje przełamaną Hostię wiernym. Nie
czyni tego dla podkreślenia obecności Jezusa
w Eucharystii ani nie jest to zaproszenie do adoracji,
jak miało to miejsce po słowach konsekracji.
W tym momencie ukazanie Postaci Eucharystycznych
ma podwójne znaczenie: po pierwsze podkreśla
Chrystusa jako ofiarę za grzechy całego
świata (Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy
świata), a po drugie jako zaproszenie do przyjęcia
Ciała Chrystusa jako pokarmu, obrony, lekarstwa
i wyzwolenia z wszelkiego zła (Błogosławieni,
którzy zostali wezwani na Jego ucztę).
Odpowiedzią na ukazanie Ciała Chrystusa jest
modlitwa ludu: Panie nie jestem godzien, abyś przyszedł
do mnie, ale powiedz tylko słowo a będzie
uzdrowiona dusza moja. Słowa te nawiązują do
słów setnika z Kafarnaum, który w ten sposób
wyznał wiarę w Jezusa oraz okazał swą wielką
pokorę. I tak jak setnik został „nagrodzony” za
swoją wiarę, tak i owocem tej ofiary jest oczyszczenie
nas z naszych grzechów abyśmy mogli
godnie przyjąć Chrystusa w Komunii św.
Komunia św.
Kulminacyjnym momentem obrzędów Komunii
jest sam fakt przyjęcia Ciała Pańskiego. W większości
religii, w której dokonuje się kult, czyli
składanie ofiary bóstwu, po ofierze ma miejsce
spożywanie ofiar złożonych bogom. W zależności
od religii spożywanie może być domeną albo
jedynie kapłanów albo całego zgromadzenia.
Podobnie jest w religii chrześcijańskiej. Po złożeniu
ofiary, którą jest sam Jezus Chrystus, następuje
spożycie tej ofiary. Samo spożywanie ofiary
złożonej Bogu, jest pewnym symbolem i wyraża
pragnienie przebóstwienia, stania się jak Bóg,
skoro spożywamy to, co Mu ofiarowaliśmy. Dokonuje
się więc komunia, czyli zjednoczenie z Bo-
M S Z A Ś W I Ę T A K R O K P O K R O K U
giem. W chrześcijaństwie spożywamy ofiarę, którą
jest Syn Boży, Jego ciało. To zjednoczenie dokonuje
się na zupełnie innym poziomie, gdyż
przyjmujemy samego Boga. Duchowo, kiedy
pragniemy zsynchronizować nasze uczucia, naszą
wolę z Bogiem. I cieleśnie - spożywanie to łączenie
się Ciała Pańskiego z naszym ciałem na
poziomie somatycznym.
Akt Komunii św. to również zjednoczenie się we
wspólnocie z innymi ludźmi, którzy uczestniczą
w tym samym akcie. Łączy nas bowiem ten sam
Chrystus, ta sama ofiara, ten sam pokarm, ten sam
ołtarz, to samo naczynie. Można by to porównać
do rodziny, która je z przysłowiowej jednej misy.
Nie bez powodu były te wszystkie obrzędy, przez
które mieliśmy pogodzić się z sobą przed przyjęciem
Komunii św., abyśmy teraz mogli wejść
w komunię ze sobą.
Dziękczynienie
Po przyjęciu Komunii św. powinien być przewidziany
czas na indywidualne dziękczynienie Bogu
za dar Eucharystii. Moment ten może być w formie
ciszy lub pieśni. Jeśli zdarzy się, że takiej chwili
nie będzie w czasie Mszy św. dokumenty Kościoła
zachęcają, aby uczynić to po skończonej liturgii.
Modlitwa po komunii
Modlitwa ta odnosi się ogólnie do Mszy św.
a zwłaszcza do przyjętej Komunii. Nie posiada
formy dziękczynienia za nią, ale jest prośbą o owoce,
aby przyjęta Komunia św. prowadziła ostatecznie
do zbawienia jako najwyższego owocu
uczestnictwa we Mszy św. oraz przyjęcia Komunii
św.
OBRZĘDY ZAKOŃCZENIA
Na obrzędy zakończenia składają się trzy elementy:
błogosławieństwo, rozesłanie oraz wyjście
celebransa i ministrantów. Przed błogosławieństwem
liturgia przewiduje miejsce na komentarze,
informacje oraz – bardziej nam znane – ogłoszenia.
Błogosławieństwo
Zanim lud wierny rozejdzie się do swoich domów
otrzyma jeszcze jeden dar: Boże błogosławieństwo
z ręki kapłana. Rozpoczyna się ono od ponownego
uświadomienia sobie, że jest obecny wśród
nas Chrystus poprzez dialog kapłana z wiernymi:
„Pan z wami – I z duchem twoim”.Podstawową
formą błogosławieństwa, jest formuła wypowiedziana
przez kapłana „Niech was błogosławi Bóg
wszechmogący Ojciec i Syn, i Duch Święty”, której
towarzyszy gest kreślenia krzyża.
Drugą formą jest uroczyste błogosławieństwo.
Składa się ono z trzech krótkich próśb, z której
każda kończy się „Amen” wypowiadanym przez
wszystkich. Często prośby te są skierowane do
poszczególnych Osób Boskich bądź podkreślają
kolejne aspekty danej Mszy św. Po czym
następuje znana z pierwszej formy formuła
błogosławieństwa trynitarnego.
Trzecią formą jest Modlitwa nad ludem. Jest to
krótka modlitwa, w której wypraszane są konkretne
łaski dla wiernych uczestniczących we Mszy
św. Modlitwa ta kończy się wezwaniem „Przez
Chrystusa, Pana naszego”. Po modlitwie odmawia
się formułę błogosławieństwa z pierwszej formy.
Ostatnia, czwarta forma błogosławieństwa zarezerwowana
jest dla biskupa. Stanowi ona rozbudowany
dialog między biskupem a ludem.
Rozesłanie
Bezpośrednio po błogosławieństwie kapłan rozsyła
wiernych słowami: „Idźcie w pokoju Chrystusa”.
Polskie tłumaczenie niestety nie do końca
oddaje ducha łacińskiej formuły: Itemissaest.
Kiedyś tłumaczono je jako „Idźcie ofiara spełniona”.
Jednakże mogą się one odnosić do słowa
missio, które oznacza posłanie. Można więc słowa
rozesłania rozumieć dwojako parafrazując: 1)
Idźcie, bo tu już się wszystko skończyło, dokonało
się co miało się dokonać; 2) Idźcie głosić światu
swoim życiem to czego doświadczyliście na Eucharystii.
Należałoby przyjąć obie wersje jednocześnie.
Powrót kapłana
Tak jak na początku Mszy św. kapłan całuje ołtarz
na „powitanie” tak teraz, odchodząc do zakrystii,
ponownie oddaje mu cześć przez pocałunek. Gest
ten rzeczywiście można tłumaczyć sobie jako pocałunek
na „pożegnanie” dokładnie tak samo jak
całuje się rodziców czy bliskie osoby. Jest to
wyraz naszego szacunku, czci a jednocześnie jest
to gest pełen uczucia. Po oddaniu czci ołtarzowi
i Najświętszemu Sakramentowi kapłan wraz z ministrantami
udaje się do zakrystii.
Zakończyliśmy naszą wędrówkę przez poszczególne
elementy Mszy św. Ze względu na dość
ograniczoną formę jaką jest artykuł w czasopiśmie
wędrówka ta była stosunkowo pobieżna.
Jednakże jeszcze większa szczegółowość mogłaby
okazać się za duża do owocnego przyswojenia
treści. Mam nadzieję, że wędrówka ta
pomoże lepiej i owocniej uczestniczyć w każdej
Mszy św., pozwalając na lepsze rozumienie
poszczególnych jej elementów.
ks. Tomasz Zięba
7
C U D E U C H A R Y S T Y C Z N Y
8
Cuda eucharystyczne w Polsce cz.4.
To niewiarygodne, że w małym kawałku chleba jest obecny nasz wszechmogący Bóg,
który daje poznać się także poprzez wiele cudów eucharystycznych. Okazuje się, że
w Polsce było ich aż 8, a ja osobiście słyszałam tylko o dwóch – w Sokółce i w Legnicy.
Dlatego w kolejnych numerach przybliżę Państwu wszystkie cuda eucharystyczne, jakie
miały miejsce w naszym kraju.
Warmiński Bisztynek to miasteczko
owiane podaniami o zdarzeniach niezwykłych,
które już wystąpiły, albo nastąpić
mają. Znajduje się tu jeden z największych
kościołów na Warmii. Usiąść
w nim może co drugi mieszkaniec miasteczka.
W 1400 roku biskup Henryk Sorbom
dokonywał tu poświęcenia nowej świątyni
p.w. św. Macieja Apostoła. „Kronika
Lidzbarska" opisuje wydarzenie, które
miało wówczas nastąpić. Zapis brzmiał
następująco: „(...) kiedy on (biskup),
krótko przed swoją śmiercią, poświęcał
i zarazem potem odprawiał Mszę św.,
podczas podniesienia na lewej ręce
poczuł spływającą krew. Dlatego ołtarz
ten nazwany został Przenajdroższej
Krwi Pana Jezusa. A przy nim działy się
liczne cuda (...)”.
Z biegiem czasu prawda o tym cudzie
została przypisana pewnemu kapłanowi,
który wątpił w prawdziwość przeistoczenia.
Kapłan ów w ten sposób
został przekonany o prawdziwej obecności
Krwi Pana Jezusa w hos i. Wiadomość
tę znajdujemy w urzędowym parafialnym
piśmie z 1796 roku, gdzie
zamieszczono następujący cytat z Kroniki
Lidzbarskiej: „Kapłan odprawiający
Mszę św. w obecności biskupa wątpił, że
po przeistoczeniu w hos i znajduje się
prawdziwie obecny Chrystus. Nagle
ujrzał spadające krople Krwi na korporał.
Korporał ten, na który padały krople
Krwi Chrystusa został przesłany do Rzymu,
skąd już nie powrócił".
Parę dni później, na początku stycznia
1401 r., biskup Henryk Sorbom odszedł
do Pana.
Cudowne pojawienie się KRWI CHRYSTUSA
sprawiło, że do kościoła w Bisztynku
zaczęli przybywać liczni pielgrzymi.
Kierowali swe kroki do tego miasteczka
nawet w czasach niepewnej sytuacji
politycznej i nieustannego zagrożenia.
W XV w. Bisztynek bowiem kilkukrotnie
przechodził z rąk do rąk, między Krzyżakami a Polakami.
Miary nieszczęścia dopełnił wielki pożar w 1547 r., gdy większość
miasta pochłonęła pożoga. Spłonął i kościół. Ale i ten kataklizm
Bisztynek przetrwał i podniósł się. Wybudowano nową świątynię.
Kolejny pożar w 1589 r. oszczędził tym razem przybytek Pański.
I znów mieszkańcy – przetrzebieni dodatkowo plagą dżumy –
podnieśli miasto z ruin.
Wiek XVII tragicznie naznaczyły najazdy szwedzkie (przemarsze
wojsk wojowniczych Skandynawów, na przemian z armiami
brandenburskimi i polskimi, pustoszyły Bisztynek i jego okolice -
w grabieżach celowali zwłaszcza Szwedzi) i kolejne ataki dżumy.
Początek XVIII w. naznaczyło inne wydarzenie – cud ocalenia
miasta w 1714 r. - tak opisywane w starych księgach:
„Burmistrz Michał Lampert wybiegł na Rynek i modlił się na kolanach
ślubując, że jeśli Matka Miłosierdzia ocali miasto, wówczas
on zarządzi uroczystą procesję do Świątyni Pokoju ku Jej
czci. I natychmiast ogień przygasł mimo silnie wiejącego
wiatru”.
Ta nieustanna opieka Opatrzności nad Bisztynkiem sprawiła, że
ilość pielgrzymów do kościoła parafialnego ciągle rosła, tym
bardziej, że w owym XVIII w. odrodziła się tradycja czczenia
pamiątki cudu z 1400 r. Świątynię trzeba było więc kolejny raz
rozbudować. Dokonano tego w pierwszej połowie XVIII w.
Ale już w 1770 r.świątynię strawił kolejny pożar. Jedenaście lat
później, w 1781 r., ponownie odbudowany kościół konsekrował
biskup pomocniczy chełmski Jan Nepomuk Karol von Hohenzollern-Hechingen,
w asyście biskupów warmińskich, ordynariusza
Ignacego Krasickiego i pomocniczego Karola Fryderyka
Zehmena.
Pielgrzymi czcili Najdroższą Krew Pana Jezusa przed ufundowanym,
trochę wcześniej (I poł. XVIII w.) przez biskupa warmińs-
C U D E U C H A R Y S T Y C Z N Y
kiego Krzysztofa Andrzeja Jana Szembeka, tzw.
ołtarzem Krzyża, uratowanym z pożaru w 1770 r.
Czcili i doznawali wielu łask, o czym świadczą zawieszone
w gablocie przy ołtarzu liczne wota.
Później nadeszły czasy rozbiorowe, wzmocnienie
Prus i ciągle wzrastający na terenach Warmii napór
germanizacyjny i protestancki. I ten czas katolicki
Bisztynek przetrwał.
W 1883 r. ołtarz Przenajdroższej Krwi Pana Jezusa, ze
wspomnianym cudownym Krzyżem, który wraz
z przebudowami kościoła zmieniał swoje miejsce
w bisztyńskiej świątyni, przeniesiono (wystawiono
nowy?) do lewej, północnej, nawy. Tam też znajduje
się do dnia dzisiejszego, a ów cudowny Krzyż zdejmowany
jest dzisiaj z ołtarza do publicznej adoracji -
przez ucałowanie - podczas odpustu parafialnego.
Bisztynek należał do Prus, a potem do Niemiec, do
1945 r., do końca II wojny światowej. Do miasta
wkroczyli wówczas Rosjanie. Nie napotkali oporu,
bo Niemcy wcześniej opuścili Bisztynek. Pozorując
więc walkę „wyzwoleńczą” armia rosyjska podpaliła
zabudowania starego miasta. Dokonano masakry
osób cywilnych.
Spłonęło doszczętnie ok. 20% rynku. Resztę można
było odbudować, ale zniszczone kamienice zdemontowano,
a cegły zawieziono do Warszawy – by
odbudować stolicę. Rynku nie odtworzono w
zasadzie do dzisiaj.
Przetrwał na szczęście kościół pw. św. Macieja
Apostoła i Przenajdroższej Krwi Chrystusa i pozostaje
do dziś najwspanialszym zabytkiem architektury
w Bisztynku.
CDN.
Dorota Staniszewska źródło: Internet
T R Z Y P R O B L E M Y Z B O Ż Y M C I A Ł E M
Przeglądając ostatnio Internet, natknęłam się na
artykuł ks. Wojciecha Węgrzyniaka z 2013 roku
pod intrygującym tytułem: „Trzy problemy z Bożym
Ciałem”. Z zainteresowaniem przeczytałam
ten tekst, żeby dowiedzieć się jakie to problemy
mamy z Uroczystością Ciała i Krwi Pańskiej zwaną
Bożym Ciałem. Po przeczytaniu zrodziło się pragnienie,
aby podzielić się z Państwem zdobytą
wiedzą.
Ks. Wojciech Węgrzyniak wymienia trzy problemy
i nazywa je:
1. Problem koncepcji Boga
2. Problem prywatyzacji religii
3. Problem dychotomii (dwudzielność, podział
jakiejś całości na dwie różniące się
zasadniczo części).
Problem koncepcji Boga
Ks. Węgrzyniak pisze, że „...kiedy Jezus przyszedł
na świat, prawie wszyscy wierzyli w Boga. Wiedzieli,
że Bóg jest, ale wiedzieli również, że jest bardzo
daleko. Dlatego absolutnym zaskoczeniem i nowością
było odkrycie, że Bóg stał się człowiekiem. Pierwsi
chrześcijanie do tego stopnia byli przejęci tym
zbliżeniem się Boga do człowieka, że jeszcze po kilkudziesięciu
latach, św. Jan opisując spotkania z Jezusem
mówi: „myśmy Go słyszeli, widzieli i dotykali”
(por. 1 J 1,1). Człowiek dotykał Boga. I to było dla
niego absolutną nowością”.
Natomiast dzisiaj nie wszyscy wierzą w Boga i dla
wielu Bóg nie jest sprawą godną uwagi. A ci, którzy
wierzą, już tyle razy słyszeli, że Bóg ich kocha,
że jest blisko, że przychodzi na Ołtarz i że można
Go przyjmować w Komunii, że nie jest dla nich
żadną nowością ani cudem tajemnica Boga pod
postaciami chleba i wina. I okazuje się, że właśnie
to wbrew pozorom komplikuje przeżywanie święta
Bożego Ciała. Ks. Węgrzyniak zadaje pytanie:
„Jak wyjść z tego problemu?” Odpowiedź brzmi –
pogłębienie wiedzy i doświadczenia religijnego.
Wydaje się bardzo prosta, ale czy taka jest, to już
każdy z nas musi sobie na to pytanie odpowiedzieć.
Problem prywatyzacji religii
Religia nigdy nie była sprawą prywatną. Może
tylko w czasie prześladowań, ale nawet wtedy ci,
którzy wstydzili się czy bali przyznać publicznie do
Boga, byli uważani za ludzi słabych, a często nawet
za zdrajców. Ludzie budowali świątynie,
uczestniczyli w procesjach, pozdrawiali się imieniem
Boga. I tu ks. Węgrzyniak daje przykład
„Chłopów” Reymonta, który zaczyna ją na miarę
Nobla od słów: „Niech będzie pochwalony Jezus
Chrystus” a kończy zdaniem „Ostańcie z Bogiem”.
I dalej zastanawia się Ksiądz: „...co się porobiło na
tym świecie. Jeszcze 20 lat temu wszyscy w mojej
wiosce wchodząc do czyjegoś domu mówili <Niech
będzie pochwalony Jezus Chrystus>. Dziś tego nie
robią nawet najpobożniejsze niewiasty. Nie wiem
co się porobiło, że tak ciężko spotkać księdza pod
koloratką w sklepach, restauracjach, stadionach,
pubach czy na basenach”.
Nastąpiła i następuje pewnego rodzaju prywatyzacji
religii, tzn. próba wmówienia, że wiara jest
sprawą prywatną i jakiekolwiek obnoszenie się
9
T R Z Y P R O B L E M Y Z B O Ż Y M C I A Ł E M
pod postacią drugiego człowieka.
„...Jest przyjęte” - pisze ks. Węgrzyniak – „że
przechowujemy w tabernakulum Ciało Chrystusa,
że profanacja Najświętszego Sakramentu jest
jednym z największych grzechów. I wszystko byłoby
w porządku, gdyby nie to, jak traktujemy siebie
nawzajem. Jezus powiedział: „Wszystko co uczyniliście
jednemu z tych moich najmniejszych, mnieście
uczynili” (Mt 25,40). Pamiętamy również, że każdy
człowiek jest stwo-
rzony na obraz i podobieństwo
Boga
(por. Rdz 1,26).
Ponadto, skoro Bóg
z nią na zewnątrz jest pewnego rodzaju ekshibicjonizmem.
Oczywiście nie chodzi o to, żeby
mówić publicznie o swoich osobistych odczuciach,
choć dzisiaj manifestuje się publicznie prawie
wszystko, a nie chce się manifestować religii.
Są karnawały, są juwenalia, są parady równości, są
koncerty i nie ukrywane preferencje, jest i Woodstock,
a kiedy trzeba by wyjść na ulice i powiedzieć,
że Bóg jest dla nas najważniejszy, zaczyna
się problem. Okazuje się, że to nie jest trendy… To
starsi i zaściankowi… Dlaczego? Kolejne pytanie
czekające na naszą odpowiedź.
Ks. Wojciech pisze, że według niego jedynym
wyjściem z problemu prywatyzacji wiary jest
powrót do zdrowego rozsądku. Więcej używać
rozumu niż słuchać nierozumnych, dla których nie
jest przegięciem, że cały kraj mówi o zdradzie
jednej aktorki, ale już byłoby wielkim nietaktem,
gdyby cały kraj mówił o tym, że ta sama aktorka
była na procesji Bożego Ciała.
Problem dychotomii (dwudzielność, podział
jakiejś całości na dwie różniące się zasadniczo
części)
Ostatni problem związany ze świętem Bożego
Ciała ks. Węgrzyniak nazywa problemem rozdziału
między traktowaniem Ciała Pańskiego pod
postacią Chleba, a traktowaniem Ciała Pańskiego
jest naszym Ojcem,
to jesteśmy braćmi,
a „brat” to jest naprawdę
wielkie sło-
wo. Jeszcze gdyby
do tego dodać fakt,
że przyjmujemy Komunię
św., to aż dziw
bierze, dlaczego klę-
kamy przed tabernakulum,
w którym jest
Pan Jezus a ludziom, w których jest Jezus, urządzamy
czasami krzyżową drogę. Czym się różni tabernakulum
od człowieka, który przyjął Komunię św.?
No naprawdę czym?
Problem jest o tyle poważny, że taka dychotomia
tworzy skrzywioną religijność ludzi, którzy myślą,
że jak w kościele będą bić pokłony przed Bogiem, to
już są wzorowymi katolikami”.
Dlatego warto podkreślić, że człowiek, który depcze
drugiego człowieka nie zrozumiał nic z Eucharystii,
nawet gdyby nosił w czasie Bożego Ciała
monstrancję. Nie może być tak, że przed Chrystusem
Eucharystycznym będziemy sypać kwiatki,
a przed Chrystusem w drugim człowieku będziemy
rzucać kłody! Boże Ciało to również święto
Boga, który stał się człowiekiem, a nie tylko święto
chleba, które staje się Boskim Ciałem.
Pada kolejne pytanie: „Jak wyjść z tego problemu?”
Ksiądz Wojciech nie zna odpowiedzi, gdyż
uważa, że to ciągnie się od wielu wieków. Może
trzeba prześladowań, kryzysu Kościoła, ataków
na religię, przejedzenia się konsumpcjonizmem,
żeby zrozumieć, że skarbem Boga i Kościoła jest
przede wszystkim człowiek. Bo człowiek to również
Boże Ciało. A dzisiejsza retoryka usiłuje nam
wmówić, że człowiek jest największym zagrożeniem
dla Matki Ziemi i należy go eliminować.
Cóż, można by powiedzieć, że takie czasy. Ale to
przecież nie zależy od czasów, tylko od ludzi,
którzy usunęli ze swojego życia Boga zajmując
Jego miejsce.
Podsumowując ks. Węgrzyniak ma świadomość,
że to nie są jedyne problemy, które nie pozwalają
nam cieszyć się w pełni tajemnicą Bożego Ciała.
Sugeruje, aby zanieść je wszystkie Bogu.
Mam nadzieję, że przeczytany tekst skłoni
Państwa do zadumy i refleksji.
Dorota Staniszewska
źródło: ks. Wojciech Węgrzyniak „Trzy problemy
z Bożym Ciałem”//
10
A R E K P R Z E G L Ą D A
Kolorowanki biblijne to aplikacja, która w przyjemny i nietuzinkowy
sposób pomaga zaznajomić dzieci z tematyką religijną. Jak piszą jej
twórcy „Nasza aplikacja przypomina znane nam dobrze z dzieciństwa
kolorowanki religijne – sami kiedyś kolorowaliśmy rysunki Jezusa do
kolorowania, a także innych pamiętnych postaci: Adama i Ewy, Noego
czy 12 Apostołów. Czas na artystyczną lekcję religii dla Twojego
szkraba!”.
Aplikację można pobrać za darmo z internetowych sklepów: Google
Play i App Store. Po jej zainstalowaniu widzimy ekran główny, na
którym są przedstawione dostępne do pokolorowania szablony. Po
wybraniu szablonu pojawia się paleta barw oraz inne przydatne
narzędzia, m.in. gumka. Wykonane już rysunki można obejrzeć w zakładce
MOJE DZIEŁA, a w zakładce INSPIRACJE obejrzeć prace innych.
Jak widać, aplikacja nie jest zbyt skomplikowana, ale, znowu oddając
głos jej twórcom „Nasze rysunki biblijne dla dzieci będą świetną okazją
do opowiadania historii z Pisma Świętego. Opowiedz je swoim maluchom,
podczas gdy one kolorują obrazki religijne”.
Arkadiusz Łapka
F E L I E T O N
Będąc na Mszy Świętej 7
Czasami nie zdąży człowiek wejść do kościoła,
a już ma temat na kolejny felieton. Tak właśnie
było w tę niezbyt pogodną, bardziej późnojesienną
niż wiosenną niedzielę.
Zbliżałem się powoli do kościoła, gdy zobaczyłem
nadchodzącego z naprzeciwka mężczyznę. Nie
miałem tego poranka zacięcia sportowego, więc
nie przyspieszyłem kroku, pozwalając, żeby mężczyzna
pierwszy wszedł do kościoła. Byłem tuż za
nim, a on mnie nie zauważył, więc wszedł i chwycił
klamkę, celem zamknięcia drzwi. W tym samym
momencie ja również chwyciłem za klamkę, celem
drzwi otwarcia i przez chwilę trwała próba sił.
Ciężko wskazać wygranego, ale w końcu do
kościoła się dostałem i mogłem wziąć udział we
Mszy św. Sytuacja z drzwiami nie dała mi jednak
spokoju i bardzo szybko znalazła „ciąg dalszy”.
Msza św. się toczyła, a ja, kolejny raz, odpłynąłem
w rozmyślania. Kilka chwil wcześniej miałem
„problemy” z wejściem do kościoła. Niby żaden
problem, bo jeśli nie głównym, to mógłbym wejść
do kościoła bocznym wejściem. W ostateczności
zamiast Mszy św. w wersji offline, mógłbym wziąć
udział we Mszy św. online. Co jednak, gdybym za
jakiś czas miał podobny problem z wejściem do
nieba? Nie wiem, kto mógłby z drugiej, tej niebieskiej
strony, drzwi te trzymać. Może dzierżący
klucze do niebieskiego królestwa święty Piotr?
Może jakiś szczególnie dowcipny święty? A może
sam Jezus? Albo jakiś aniołek? W takiej sytuacji
raczej nie mógłbym skorzystać z innego wejścia
lub wersji online, więc pozostawałoby mi co najwyżej
poczekanie w czyśćcu (bo nie daj Bóg
w piekle).
Co więc zrobić, żeby człowieka taka sytuacja nie
spotkała? Pierwsze, co się nasuwa, to żeby
wyprzedzić innych w wyścigu do nieba bram. Ale
czy to aby po chrześcijańsku? Może więc – idąc
standardowym tokiem myślenia – dobrze żyć,
kochać bliźniego, przestrzegać przykazań? Może
– poziom wyżej – dążyć do świętości, nie tak jak
dawni wielcy święci, ale ci „normalni”, nam
współcześni, jak José Sanchez del Río, Pier
Giorgio Frassati, Carlo Acutis czy małżonkowie
Martin?
Nie udało mi się znaleźć odpowiedzi na to pytanie,
a już nasunęło się kolejne, takie bardziej, mimo że
niebieskie, przyziemne. A jak te drzwi do nieba
będą wyglądały? Standardowe skojarzenie to
taka bardziej zamkowa brama, odpowiednio
okuta, z wielką dziurką na trzymany przez Świętego
Piotra klucz. A niestandardowe? Może będą
to drzwi rozsuwane, jak w marketach? I oszklone,
żeby można było zobaczyć, co jest w środku? Albo
obrotowe, w których utknięcie będzie oznaczało
wizytę w czyśćcu? A może w niebie nie ma drzwi
i każdy, kto tylko znajdzie się w jego okolicach,
będzie mógł tam wejść i jeśli tylko mu się tam
11
spodoba, zostać? Albo i wyjść…
Nadeszło czytanie ewangelii, więc skupiłem się na
odczytywanym przez kapłana tekście. Porzuciłem
myślenie o drzwiach, ale one mnie nie za bardzo,
bo chwilę później usłyszałem, że „Jezus przyszedł
mimo drzwi zamkniętych”. Czy taką zdolność
posiada tylko zmartwychwstały Chrystus? A może
każdy z nas, po śmierci, będzie mógł bez problemu
przeniknąć przez każde drzwi, a więc i te
chroniące wejście do nieba?
Myślę, że jakiekolwiek by te drzwi nie były
i jakiekolwiek po swojej śmierci mielibyśmy
„zdolności”, to i tak najważniejsze, żeby pod tymi
drzwiami w końcu się znaleźć. Jeśli bowiem
będziemy od nich daleko, to ani „zdolności”, ani
żaden wytrych w dostaniu się do wiecznej radości
nie pomoże.
Arkadiusz Łapka
N A D C H O D Z Ą C E W Y D A R Z E N I A
11 lipca (niedziela): Rocznica poświęcenia
naszego kościoła. Uroczysta Msza św. o godz.
12.00
13 lipca (wtorek): Msza św. i nabożeństwo
fatimskie o godz. 19.00
24 lipca (niedziela): Msza św. z błogosławieństwem
kierowców i samochodów o godz. 12.00
9-14 sierpnia (pn-so): wyjazd letni dla młodzieży
na Pojezierze Augustowskie i Podlasie
13 sierpnia (piątek): Msza św. i nabożeństwo
fatimskie o godz. 19.00
15 sierpnia (niedziela): Uroczystość Wniebowzięcia
NMP – odpust parafialny. Uroczysta suma
odpustowa pod przewodnictwem ks. Romualda
Brudnowskiego o godz. 12.00
1 września (środa): Msza św. na rozpoczęcie roku
szkolnego i błogosławieństwo przyborów
szkolnych o godz. 8.00
i
W II niedzielę miesiąca odbywa się comiesięczna
zbiórka do puszek na fundusz
remontowy. Zbieramy kwotę, która pozwoli
wyremontować dach naszego kościoła.
Osoby, które chcą skorzystać z odliczenia od
podatku, mogą wpłacać datki bezpośrednio
na konto parafii: 70 1020 5095 0000 5102 0240
3087 wpisując w tytule przelewu: na remont
kościoła. Informujemy, że w danym roku
podatkowym można odliczyć na ten cel nie
więcej niż 6% dochodu rocznego. Bóg zapłać
ofiarodawcom za życzliwość i zrozumienie.
M S Z E Ś W I Ę T E K A N C E L A R I A P A R A F I A L N A czynna :
w dni powszednie:
we wtorki i czwartki
7.00, 17.00 (X-III), 7.00, 19.00 (IV-IX)
w godz. 18.00-19.00 (X-III),
w niedziele i święta:
we wtorki i czwartki
8.00, 9.30, 10.45 (dla dzieci), 12.00, 19.00
w godz. 17.00-18.00 (IV-IX)
K O N TA K T
Parafia p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny
ul. Kolejowa 18a 58-310 Szczawno-Zdrój
tel. (74)841 28 30 oraz 514 863 410
www.parafia.szczawno-zdroj.pl
D Y Ż U R P R A W N I K A
pierwszy i trzeci wtorek miesiąca
w godz. 18.00-19.00
12
gazetka parafialna parafii Wniebowzięcia NMP w Szczawnie - Zdroju,
REDAKCJA: Magdalena Klimczak, Ewa Hoppe-Rychłowska, Dorota Staniszewska,
Arkadiusz Łapka, ks. Tomasz Zięba, ks. Wojciech Sznajder. Skład i projekt graficzny: Teresa
Jagielska
gazetka@parafia.szczawno-zdroj.pl