02.06.2021 Views

Bliżej Źródła nr 58, maj 2021

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

NR 58, maj/czerwiec 2021r.

PISMO PARAFII WNIEBOWZIĘCIA NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY W SZCZAWNIE-ZDROJU

B L I Ż E J

Chwalcie łąki umajone, Góry, doliny zielone. Chwalcie, cieniste gaiki, Źródła i kręte

strumyki!

Co igra z morza falami, W powietrzu buja skrzydłami, Chwalcie z nami Panią Świata,

Jej dłoń - nasza wieniec splata.

Ona dzieł Boskich korona, Nad Anioły wywyższona; Choć jest Panią nieba, ziemi,

Nie gardzi dary naszymi.

Wdzięcznym strumyki mruczeniem, Ptaszęta słodkim kwileniem, I co czuje, i co żyje,

Niech z nami sławi Maryję!

1


LECTIO - CZYTAJ UWAŻNIE!

S P O T K A N I E Z E S Ł O W E M

(J 15, (Mk 1-8) 9, 2-10)

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Ja jestem prawdziwym krzewem

winnym, a Ojciec mój jest tym, który go

uprawia. Każdą latorośl, która nie

przynosi we Mnie owocu, odcina, a każdą,

która przynosi owoc, oczyszcza, aby

przynosiła owoc obtszy. Wy już jesteście

czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem

do was. Trwajcie we Mnie, a Ja w was będę

trwać. Podobnie jak latorośl nie może

przynosić owocu sama z siebie – jeśli nie trwa

w winnym krzewie – tak samo i wy, jeżeli we

Mnie trwać nie będziecie.

Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami.

Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten

przynosi owoc obty, ponieważ beze

Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto nie

trwa we Mnie, zostanie wyrzucony jak

winna latorośl i uschnie. Potem ją zbierają

i wrzucają w ogień, i płonie. Jeżeli we Mnie

trwać będziecie, a słowa moje w was, to

proście, o cokolwiek chcecie, a to wam się

spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że

owoc obty przyniesiecie i staniecie się moimi

uczniami».

Oto słowo Pańskie.

MEDITATIO - ROZWAŻ PRZECZYTANE SŁOWO!

Dziś Jezus przedstawia nam kolejny z obrazów,

które pokazują nam, kim On jest, i kim my

jesteśmy dla niego. Tydzień temu tym obrazem

był pasterz i owce. Dziś Jezus pokazuje nam

krzew winny jako taki obraz. W nim widzimy, że

jesteśmy ze sobą nierozerwalnie związani, jak

gałązki z winoroślą. Tak, jak latorośl czerpie soki z

krzewu, tak i my czerpiemy od Jezusa siły poprzez

sakramenty, szczególnie przez Eucharystię.

Jednocześnie krzew winny nie wydaje owoców

bezpośrednio z pnia – one rosną na latoroślach,

czyli na nas. To my wydajemy owoce dzięki temu,

że trwamy w Jezusie – winnym krzewie.

ORATIO – MÓDL SIĘ!

Panie Jezu, prawdziwy Krzewie Winny, pozwól mi zawsze trwać w Tobie. Daj mi wydać obfite owoce,

których pragniesz.

ACTIO – WPROWADZAJ SŁOWO W CZYN!

Zastanowię się, jak wiele łask Bóg mi daje. Podziękuję Jezusowi za nie, szczególnie za łaski

sakramentalne, których mi udziela.

ks. Wojciech Sznajder

Ś W I Ę T Y M I E S I Ą C A

Św. Leopold Mandić z Hercegnovi – prezbiter i charyzmatyczny spowiednik

2

wspomnienie 12 maja

Patron, którego wspomnienie przypada 12 maja, przyszedł na świat

w chorwackiej rodzinie zamieszkującej w Castel Nuovo, mieście pozostającym

od roku 1797 we władaniu Habsburgów (obecnie Herceg Novi na

terenie Czarnogóry). Bogdan Jan Mandić – Leopold jest bowiem imieniem

zakonnym Świętego – zasłynął z charyzmatu bardzo podobnego do świętego

ojca Pio, będąc apostołem sakramentu pokuty obdarzonym zdolnością

przeglądania sumień. Bywa nazywany „małym wielkim świętym”, przy czym

należy traktować to określenie dosłownie, gdyż miał on zaledwie 135

centymetrów wzrostu.


Ś W I Ę T Y M I E S I Ą C A

Wychowany w bardzo pobożnej i ubogiej rodzinie

wcześnie zdecydował, na jakiej drodze pragnie

podjąć trudy ziemskiej wędrówki do nieba –

po ukończeniu niższego seminarium w Udine

wstąpił do zakonu kapucynów w Bassano del

Grappa, gdzie po czterech latach złożył śluby

wieczyste. Ojciec Leopold wywodził się z regionu

bardzo zróżnicowanego pod względem etnicznym,

ale również religijnym. Obserwował od

dziecka, jak wiele niezgody panuje między

dziećmi Kościoła i wspólnotami odłączonymi od

jedności Ciała Chrystusowego – jego najgorętszym

pragnieniem stała się praca na rzecz ich

powrotu do Arki Zbawienia. Chciał zostać misjonarzem

w krajach dotkniętych przez schizmę –

nigdy jednak nie udało mu się zrealizować tego

marzenia…

Na początku przełożeni odradzili mu branie na

siebie obowiązków kaznodziejskich z powodu

wątłej postury i wady wymowy, a polem jego

kapłańskiego działania miał się stać głównie

konfesjonał i spotkania z wiernymi poszukującymi

rady i miłosierdzia Bożego szafowanego

przez sługę Ołtarza. Następnie został skierowany

tymczasowo do Padwy.

Do jego konfesjonału przychodzili wszyscy: mali

i wielcy, wykształceni i prości, zakonnicy, kapłani,

klerycy i świeccy. Aż do śmierci ojciec Leopold

udzielał sakramentu pojednania i miłosierdzia

zamknięty w pokoiku – dwa na trzy metry – z maleńkim,

źle wykonanym oknem, wychodzącym na

niewielki, duszny dziedziniec. Jego Wschodem

stała się każda dusza prosząca go o duchową

pomoc. Spowiadał od dziesięciu do dwunastu

godzin dziennie, nie przejmując się zimnem ani

upałem, zmęczeniem i chorobami. „Proszę być

spokojnym – mówił swoim penitentom – proszę

złożyć wszystko na moje barki, a ja się tym zajmę”.

I nakładał na siebie pokuty, modlitwy, nocne czuwania,

posty i biczowanie do krwi. Z radością

szedł na spotkanie każdego penitenta. Więcej

nawet – dziękował im i chętnie by każdego uściskał.

Pewnego dnia wysłuchał spowiedzi na kolanach,

gdyż penitent przez pomyłkę usiadł na jego

miejscu. Przepowiedział on, że klasztor zostanie

wkrótce zniszczony, a jedyną jego częścią, która

przetrwa będzie jego konfesjonał. Tak też się

stało w wyniku działań wojennych w 1944 roku.

Wśród gruzów stała jedynie cela, o której ów

niezwykły kapucyn rzekł, że „Bóg tak wiele okazał

Swego miłosierdzia Swoim dzieciom w tym miejscu,

że pozostanie pomnikiem Jego dobroci”.

Posądzano go o laksyzm*, o to, że miał „szeroki

rękaw”. Wycierpiał wiele niesłusznych oskarżeń.

Odpowiadał na nie z wielkim doświadczeniem

Bożego miłosierdzia, wskazując na Ukrzyżowanego:

„Jeśli Ukrzyżowany wypomniałby mi

„szeroki rękaw”, powiedziałbym Mu: taki przykład,

błogosławiony Panie, dałeś mi Ty, a ja jeszcze

nie doszedłem do szaleństwa umierania za

dusze!”.

Pod koniec jesieni 1940 roku stan jego zdrowia

zaczął się stopniowo pogarszać. Na początku

kwietnia 1942 roku znalazł się w państwowym

szpitalu. Miał raka przełyku, ale nie przejmował

się tym. W klasztorze wrócił do spowiadania. 29

lipca 1942 roku spowiadał bez przerwy, a następnie

całą noc spędził na modlitwie. Rankiem,

30 lipca, podczas przygotowania do Mszy św.

zemdlał. Przeniesiony do łóżka przyjął sakrament

chorych i gdy z wzniesionymi rękami, jakby

szedł z kimś na spotkanie, kończył odmawiać

„Witaj Królowo”, wydał ostatnie tchnienie.

Podczas uroczystego pogrzebu przy jego trumnie

znalazła się cała Padwa.

W roku 1963 doczesne szczątki Świętego zostały

przeniesione z cmentarza do kapucyńskiego

kościoła Świętego Krzyża. Beatyfikację Leopolda

Mandicia ogłosił papież Paweł VI, między świętych

natomiast włączył go Jan Paweł II. Ojciec

Święty mówił w homilii beatyfikacyjnej: „Co

zostało po świętym Leopoldzie? Komu i czemu służyło

jego życie? Pozostali bracia i siostry, którzy

stracili Boga, miłość, nadzieję. Biedne istoty ludzkie,

które potrzebowały Boga i wzywały go, błagając

o Jego przebaczenie, o Jego pociechę, o Jego

pokój, o Jego łagodność. Tym „biednym” święty

Leopold ofiarował życie, za nich ofiarowywał swoje

cierpienia i swoją modlitwę, a przede wszystkim

celebrował Sakrament Pojednania. Tutaj przeżywał

swój charyzmat. Niech ten wielki - mały Święty

pomoże nam odkryć charyzmat, którym mamy

służyć bliźnim”.

*Laksyzm

(łac. „rozluźnienie”) Siedemnastowieczny kierunek w teologii

moralnej, który uwalniał chrześcijan od wypełniania ich

obowiązków z powodów błahych i niewystarczających.

Dorota Staniszewska źródło: Internet

3


Ś W I Ę T U J E M Y W M A J U

3 maja

Uroczystość Najświętszej

Maryi Panny, Królowej Polski

Gdy w 1025 roku Bolesław Chrobry koronował się na Króla Polski, przez kolejne stulecia Polską rządzili

królowie. Różne to były rządy, tak jak różne osoby zasiadały na królewskim tronie. Raz umacniały

potęgę Rzeczpospolitej, raz ją wraz z sąsiadami osłabiały. Jakie by jednak nie były, fakt, że Polska jest

królestwem, stawiał ją na równi z innymi europejskimi monarchiami.

„Stefan, z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, ruski, pruski,

mazowiecki, żmudzki, kijowski, wołyński, podlaski, inflancki, książę

siedmiogrodzki.” (Oficjalny tytuł króla Stefana Batorego)

Rzeczpospolitą rządzili więc królowie, których na tron nie szlachta wybierała,

ani królewskie pochodzenie, ale Boże pomazanie wskazywało.

Ponadto możemy przyjąć, że jako kraj chrześcijański, Polska była otoczona

szczególną Bożą opieką. To wszystko jednak wystarczało przy

sprawach politycznych, wewnętrznych lub międzynarodowych. Gdy

jednak chodziło o sprawy ludzkie, przyziemne, codzienne, wtedy zamknięci

w zamkowych komnatach lub wojujący po świecie królowie nie

spełniali pokładanych przez poddanych oczekiwań. Potrzebowali

ludzie kogoś, kto mocniej pochyli się nad ich problemami, kto zrozumie

ich niedolę i pocieszy. Takim kimś mogłaby być tylko Matka Boża.

4

„Do Ciebie Matko szafarko łask, błagalne pienia wciąż płyną.

Twa dobroć świeci nad słońca blask, Nadzieją Tyś nam jedyną.

W cierpienia czas, pomocą darz i I nieustannie ratuj nas!”

(pieśń)

Potwierdzenie ludowych pragnień nastąpiło w drugiej połowie

XVI wieku, kiedy to Grzegorz z Sambora po raz pierwszy

nazwał Maryję Królową Polski i Polaków, a król Jan Kazimierz

w katedrze lwowskiej ślubował przed wizerunkiem

Matki Bożej Łaskawej: „Ciebie za patronkę moją i za królowę

państw moich dzisiaj obieram”.

O tej pory król rządził państwem, a niebiska królowa duszami

jego obywateli. Uwydatniło się to zwłaszcza w XIX wieku,

kiedy Rzeczpospolita została rozebrana przez swoich

sąsiadów i zniknęła z mapy Europy. Nie było już nad nią koronowanego

władcy, ale Maryja wciąż opiekowała się swoim

ludem, czuwając w niebie i ukazując się na ziemi, jak na

przykład w Licheniu czy Gietrzwałdzie.

W późniejszych latach Polska odzyskała wolność i niepodległość,

ale dopiero w 1956 roku ponownie głośnio

wybrzmiały słowa zawierzenia:


Niewielu Polaków zna choć najmniejsze fragmenty

życiorysów polskich królów. Znacznie

więcej osób zna zapisany w Ewangelii życiorys

Królowej Polski. Królowie powszechnie kojarzą

się z mężczyznami słusznej postury, o groźnym

wzroku, mającymi posłuch wśród poddanych

i, gdy trzeba, budzącymi ich grozę. A jak wygląda

królowa? Drobna, niepozorna kobieta, która

całkowicie oddała się woli Boga i bezwarunkowo

powierzyła się jego opiece.

Ś W I Ę T U J E M Y W M A J U

„Wielka Boga-Człowieka Matko, Bogarodzico Dziewico, Bogiem sławiona Maryjo Królowo świata i Polski

Królowo

Gdy upływa trzy wieki od radosnego dnia, w którym zostałaś Królową Polski, oto my, dzieci Narodu

Polskiego i Twoje dzieci, krew z krwi przodków naszych, stajemy znów przed Tobą, pełni tych samych

uczuć miłości, wierności i nadziei, jakie ożywiały ongiś Ojców naszych.”

(Jasnogórskie Śluby Narodu Polskiego)

„Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego

słowa!” (Ewangelia św. Łukasza)

Może nie zawsze należy pokładać nadzieję w tym co silne i mocne?

Może nie zawsze to, co potężne jest najtrwalsze? Może czasami trzeba

popatrzeć na to, co przyziemne, co proste, co uniżone, żeby w tym

znaleźć prawdziwe oparcie? Może czasami trzeba zwątpić w swoje

siły, a zaufać Tej najsłabszej?

„Maryjo, Królowo Polski,

Maryjo, Królowo Polski,

Jestem przy Tobie, pamiętam,

Jestem przy Tobie, pamiętam,

Czuwam.

(Apel Jasnogórski)

Obrzędy Komunii (cz. I)

M S Z A Ś W I Ę T A K R O K P O K R O K U

Zakończyliśmy omawianie najważniejszej modlitwy Mszy św. jednakże liturgia eucharystyczna jeszcze

się nie skończyła. Do tej pory przyjęliśmy dary, które złożyliśmy na miłą Bogu ofiarę.Dary chleba i wina,

które przez naszą modlitwę i działania Ducha Świętego stały się Ciałem i Krwią Chrystusa. Uwielbiliśmy

Boga za Jego wielkie łaski, których nam udzielił w historii zbawienia. Odmówiliśmy modlitwę, w której

powtarzaliśmy słowa samego Jezusa z wieczernika. Teraz czas na kolejny krok w zrozumieniu Mszy św.

Przejdźmy zatem do obrzędów Komunii św.

Głównym zadaniem tych obrzędów jest jak najlepsze

przygotowanie nas do przyjęcia Chrystusa

pod postacią Ciała i Krwi. Drugim celem tej części

Mszy św. jest godne i należyte wejście w zjednoczenie

z Jezusem Chrystusem przez przyjęcie

świętej Komunii. Ale to wejście w zjednoczenie

dokonuje się także na płaszczyźnie ludzkiej. My

jako pojedynczy wierni chcemy stworzyć wspólnotę,

aby przyjęte Ciało Pańskie umocniło więź

między nami.

Modlitwa Pańska

Aby osiągnąć zamierzony pierwszy cel, czyli właściwie

się przygotować do przyjęcia Chrystusa do

swego serca najpierw przychodzi nam odmówić

Modlitwę Pańską. Wcześniej odmawialiśmy modlitwę

eucharystyczną. Wypowiadaliśmy słowa

ułożone przez człowieka, jedne bardziej zakorzenione

w historii Kościoła inne mniej. Kiedy mamy

wejść w tak bliską więź z Bogiem warto przywołać

słowa, których wzór On sam nam zostawił.

5


M S Z A Ś W I Ę T A K R O K P O K R O K U

6

Modlitwa Pańska jest streszczeniem tych

wszystkich próśb, które człowiek może kierować

do Boga.

Ponadto, fakt, że zwracamy się do Boga

„Ojcze” podkreśla bardzo ważny aspekt

posiadania przez nas wszystkich tej samej godności:

dziecka Bożego. Zjednoczenie naszych

głosów w bardzo dobrze znanej wszystkim modlitwie

akcentuje, że wszyscy jesteśmy równi, ale

i wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego Ojca.

Buduje się więc poczucie wspólnoty, że my

wszyscy wołamy do Boga „Ojcze”.

To co chyba każdy z nas zauważył, że podczas

Mszy św. modlitwa Ojcze nasz nie kończy się zwyczajnym

„Amen”. Za każdym razem, kiedy zbliżamy

się do końca, kapłan jakby „wtrącał się” z jakąś

modlitwą. Nosi ona nazwę embolizm (z gr.

„wstawka”, „dodatek”). Jest to rozwinięcie ostatniej

prośby zawartej w Modlitwie Pańskiej o to,

aby Bóg zachował nas ode złego. Kapłan prosi Boga,

aby wybawił nas od wszelkiego zła i obdarzył

nas pokojem w oczekiwaniu na powtórne przyjście

Jezusa Chrystusa.

Mimo tej „wstawki” modlitwa „Ojcze nasz” we

Mszy św. i tak nie kończy zwyczajnym „Amen”.

Wierni bowiem dodają po embolizmie: „Bo Twoje

jest królestwo i potęga, i chwała na wieki”. Słowa

te spotykamy w Didaché (Nauka dwunastu apostołów),

tekście z II w., który zawiera opis liturgii

ówczesnej wspólnoty Kościoła. Ale możemy je

spotkać także w liturgii bizantyjskiej czy protestanckiej.

Pokój

Kolejnym elementem obrzędów przygotowujących

do Komunii św. jest obrzęd pokoju. W innych

liturgiach, jak np. w ambrozjańskiej, obrzęd

przekazania sobie znaku pokoju znajduje się

w zupełnie innym miejscu Mszy św. przed przygotowaniem

darów. Nawiązując do słów Jezusa

przekazanych przez św. Mateusza: „Jeśli więc

przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz,

że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam

dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj

się z bratem swoim. Potem przyjdź i ofiaruj dar

swój”. W naszej liturgii rzymskiej obrzęd pokoju

znajduje się w bezpośrednim przygotowaniu do

przyjęcia Komunii św. I ta lokalizacja nadaje mu

nieco inny charakter. Nie tyle zwracamy tu uwagę

na ofiarę, którą przynosimy, a która już została

złożona, ile na element przywrócenia jedności.

Stąd przed przekazaniem sobie znaku pokoju

ksiądz nawiązuje do Ewangelii wg św. Jana, w której

to Jezus mówi do Apostołów: „Pokój wam”

oraz w innym miejscu „Pokój zostawiam wam, pokój

mój daję wam”. Pokój jest darem od Boga. Jest

łaską przebaczenia, jest znakiem Bożego miłosierdzia.

Ale pokój jest także wezwaniem do wzajemnego

poszanowania i miłości braterskiej. Znak pokoju

ma nas przygotować do tego, abyśmy godnie

przyjęli Jezusa do naszych serc. Ale jak możemy

godnie przyjąć Boga, jeśli żywimy urazę do naszego

brata czy siostry. I to jest właśnie ten ostatni

moment, kiedy możemy przebaczyć bliźnim i okazać

im miłość braterską. Ponadto, tak, jak zostało

to już wcześniej wspomniane Komunia św. ma nie

tylko wymiar wertykalny, czyli JA - Bóg, ale także

horyzontalny, czyli człowiek - człowiek. Zatem

obrzęd pokoju przygotowuje nas jako wspólnotę

do tego, aby komunia, w którą zaraz wejdziemy

była także komunią między nami, aby zacieśniała

nasze więzy międzyludzkie.

Widzimy już, że te dwa omówione elementy obrzędów

komunii podkreśla bardzo mocno ich

główny charakter. Mają nas one przygotować do

bezpośredniego spotkania z Bogiem w przyjętej

Komunii św. Ale mają także z nas, uczestników

Mszy św. stworzyć prawdziwą wspólnotę. Przez

chrzest staliśmy się przecież dziećmi jednego

Boga, więc wspólnie wołanie do Niego umacnia

więzi między nami. W reszcie, przekazujemy sobie

znak pokoju, który jest znakiem naszego przeproszenia

za braki miłości braterskiej i przebaczenia

za nie bliźniemu. Znak pokoju to znak budowania

wspólnoty i zacieśniania relacji zarówno z Bogiem

jak i ze wspólnotą wierzących.

ks. Tomasz Zięba


C U D E U C H A R Y S T Y C Z N Y

Cuda eucharystyczne w Polsce cz.3.

To niewiarygodne, że w małym kawałku chleba jest obecny nasz wszechmogący Bóg,

który daje poznać się także poprzez wiele cudów eucharystycznych. Okazuje się, że

w Polsce było ich aż 8, a ja osobiście słyszałam tylko o dwóch – w Sokółce i w Legnicy.

Dlatego w kolejnych numerach przybliżę Państwu wszystkie cuda eucharystyczne, jakie

miały miejsce w naszym kraju.

Poznań rok 1399

Pewnie tylko nieliczni (nawet

spośród mieszkańców stolicy

Wielkopolski) zdają sobie

sprawę z faktu, iż jeden z najpotężniejszych

cudów eucharystycznych

w całej historii

Kościoła wydarzył się na naszej,

polskiej ziemi, w Poznaniu.

Jeden z najwybitniejszych

historyków europejskich swojej

epoki – Jan Długosz ok.

roku 1466 w swych znakomitych

„Rocznikach" tak

streszcza całe zdarzenie: „W piątek 15 sierpnia [1399 roku] pewna kobieta w Poznaniu, przyjąwszy

Najświętszy Sakrament Eucharystii w klasztorze braci dominikanów w Poznaniu, wyjęła z ust hostię, by

sprzedać przebywającym w Poznaniu Żydom. Hostię znaleziono na łąkach miasta Poznania. W miejscu

jej znalezienia zaczęły spotykać ludzi wielkie dobrodziejstwa. Przejęty głęboko tym wypadkiem król

polski Władysław [Jagiełło] wznosi w tym miejscu klasztor braci karmelitów pod wezwaniem Bożego

Ciała".

N a j o b s z e r -

niejsze źródło

opisujące wyd

a r z e n i a ,

o których Długosz

tylko napomknął,

zostało

spisane

w 1583 roku

izawdzięczamy

je krakows

k i e m u k a r -

melicie Tomaszowi

Rerusowi.

Jego „Historyja

o dziwnym

nalezieniu

Ciała Bożego

na tym miejscu,

gdzie teraz

w Poznaniu

kościół Bożego

C i a ł a z o w ą ”

7


C U D E U C H A R Y S T Y C Z N Y

8

przedstawia sprawę następująco:

poznańscy Żydzi przekupili pewną

kobietę, aby przyniosła im Hostię. Kobieta

wykrada trzy Hostie z kościoła

dominikanów (dzisiejszy kościół jezuitów

przy ul. Szewskiej) i przynosi Żydom.

Ci, z wielką wściekłością nożem

zaczęli uderzać w Hostie, z których

natychmiast wytrysnęła krew.

Pewna Żydówka, która dowiedziawszy

się o tym, iż Żydzi weszli w posiadanie

komunikantów, prosiła Boga, by jeśli

rzeczywiście jest w Hostii obecny -

uleczył jej wzrok. Została ona cudownie

uzdrowiona. Żydzi będący świadk

a m i , t e go c u d o w nego rozgrywającego

się na ich oczach wydarzenia,

przestraszeni pos-tanowili pozbyć się

za wszelką tych cenę Hostii.

Próbowali je spalić, wdeptać w błoto,

wrzucili do studni, jednak w żaden

sposób nie mogli się ich pozbyć. Hostie

pozostawały nietknięte. W wigilię

Wniebowzięcia Maryi Panny wynieśli

więc posiadany przez siebie Najświętszy

Sakrament poza miasto i w miejscu,

gdzie znajdowały się ówcześnie

trzęsawiska wrzucili Hostie w bagna,

opuszczając w pośpiechu to miejsce.

Kilkadziesiąt godzin później miejski

pasterz, wypasający bydło na owych

błoniach ujrzał coś niebywałego – jego

zwierzęta, w postawie pół-klęczącej

zdawały się adorować Hostie unoszące

się nad bagnami.

Zostawiwszy trzodę, prędko udał się

do miasta zdając relację burmistrzowi

ze wszystkiego, czego był świadkiem.

Ten początkowo nie dał wiary opowieściom

pasterza, w końcu jednak

zawiadomiono również Biskupa, który

wraz z duchowieństwem udał się na

błonia. Najświętszy Sakrament unoszący

się cudownie nad bagnami został

uroczyście przeniesiony do ówczesnego

kościoła farnego (nieistniejącego

już,a znajdującego się w bliskim

sąsiedztwie dzisiejszej poznańskiej

Fary).

Jednak, gdy w sposób niewytłumaczalny

sam powracał kilkukrotnie na

podmiejskie Piaski, pobożny lud

Poznania odczytał to, jako znak z

Nieba, mówiący o tym, że Bóg pragnie

na tym właśnie miejscu, porzucenia przez Żydów, a odnalezienia

przez pasterza Hostii, być czczony w sposób

szczególny. Najpierw księżna Jadwiga stawia tu małą

kapliczkę, a następnie król Władysław Jagiełło, w 1406 roku,

funduje kościół Bożego Ciała wraz z klasztorem


C U D E U C H A R Y S T Y C Z N Y

opiekujących się świątynią Karmelitów

(dzisiejszych Karmelitów Trzewiczkowych).

Natomiast na podpoznańskich błoniach, w miejscu

cudownego odnalezienia Hostii, bardzo dynamicznie

rozrasta się kult eucharystyczny. Już w 2

lata po tych niezwykłych wydarzeniach, w 1401

roku papież Bonifacy IX nadając kościołowi klasztoru

Bożego Ciała przywileje odpustowe zaznacza,

iż „z powodu cudów, które tam mają miejsce,

wielu ludzi się zbiega” i wyraża pragnienie, aby do

miejsca tego „wierni tym chętniej z pobożności

przybywali”. W 1403 roku papież nadaje kolejne

odpusty miejscu, gdzie – jak pisze – „liczne znaki

codziennie dzieją się”. Szczególną czcią otaczał to

miejsce Władysław Jagiełło. Polski król przed każdą

wyprawą wojenną przybywał do Poznania, by

tu przed ołtarzem karmelitańskiego kościoła powierzać

sprawy ojczyzny Bożej opiece. Nie inaczej

było i w 1410 roku, gdy w przededniu arcyważnej

dla całej naszej historii bitwy pod Grunwaldem

Jagiełło złożył ślubowanie pielgrzymki do Poznania.

Po zwycięskiej kampanii dopełnił obietnicy –

pieszo przeszedł z Pobiedzisk aż do kościoła Bożego

Ciała, gdzie przez trzy dni oddawał się

modlitewnej adoracji Najświętszego Sakramentu,

składając dziękczynienie za wspaniałe zwycięstwo

nad Krzyżakami (dla powiększenia kultu

prosi też karmelitów o odprawianie w sanktuarium

codziennie dwóch Mszy Świętych, jednej

o Wniebowzięciu i drugiej o Bożym Ciele, nadając

w zamian zakonnikom dwie miary słodu z młynu

Bogdanka). Polski władca już do końca swego

panowania pozostał wierny zwyczajowi wotywnego

odwiedzania poznańskiego sanktuarium

w momentach ważnych dla kraju.

Zresztą ufundowany przez Jagiełłę w 1406 roku

kościół Bożego Ciała szybko staje się jednym z najliczniej

uczęszczanych celów pielgrzymkowych

oraz jednym z najważniejszych sanktuariów w całej

Europie. Poznański kult eucharystyczny w XV

i jeszcze na początku XVI wieku posiada ogromny

zasięg terytorialny. Spisana przez karmelitów

„Księga cudów poznańskiego Kościoła Bożego Ciała

(1493-1604)” jest niezwykłym świadectwem działania

Bożej łaski, ale i świadectwem ogromnie

silnej wiary ówczesnych pielgrzymów do sanktuarium

poznańskich Hostii.

Na naszej, polskiej mapie pielgrzymkowej, sanktuarium

Bożego Ciała dopiero w połowie XVI w.

oddaje prymat sanktuarium częstochowskiemu.

Na przestrzeni XVII i XVIII wieku poznański kult

eucharystyczny znacznie ograniczył swój zasięg,

zachowując już tylko charakter diecezjalny i regionalny.

Momentem przełomowym w procesie pozbawiania

sanktuarium Bożego Ciała dawnej

świetności okazał się wiek XIX, kiedy to po pruskiej

kasacie klasztoru z 1823 roku zabrakło

prawowitych opiekunów kościoła, a zarazem

propagatorów poznańskiego kultu eucharystycznego

– karmelitów trzewiczkowych. Dzieła,

niemal całkowitego wyparcia z ludzkiej świadomości

obecności pośród nas tak wspaniałego

miejsca, dopełnił okres komunistycznego totalitaryzmu

w drugiej połowie XX wieku. Dziś nawet

zdecydowana większość rodowitych mieszkańców

Poznania miałaby problem nie tylko z wyjaśnieniem

genezy istnienia sanktuarium Bożego

Ciała, ale i ze wskazaniem miejsca, gdzie się ono

znajduje. Na szczęście jednak, dzięki mądrej

decyzji zwierzchników lokalnego Kościoła, od

9


kilkunastu już lat, centralna poznańska, miejska

procesja Bożego Ciała rozpoczyna się Mszą Św.

sprawowaną właśnie w miejscu, gdzie przed

wiekami odnaleziono cudownie unoszące się

nad bagnami Hostie i gdzie niegdyś tętniło

C U D E U C H A R Y S T Y C Z N Y

pielgrzymim życiem jedno z największych europejskich

sanktuariów, a stamtąd dopiero rusza

owa procesja w kierunku Katedry, gdzie dawno

temu zaczęła się Polska.

Dorota Staniszewska źródło: Internet

M A G D A C Z Y T A

Wanda Półtawska „STARE RACHUNKI”

Wydawnictwo Św. Paweł 2008, wydanie piąte

10

„Obraz z zewnątrz czy z wewnątrz? Jedno wchodzi

w drugie, przetapia się - jedno jest warunkiem drugiego,

to z wewnątrz modeluje to z zewnątrz i to ze świata

wchodzi we mnie. Mój obraz. Jeden? (…) Dwie strony

świata. Zawsze świat podzielony mną, moim widzeniem

(…) I nawet gdy zamknę na chwilę oczy i tak

będzie bariera moich powiek.”

33 historie, a wśród nich kolejne wątki, życiorysy.

Połamane, pełne lęków, niemożności pogodzenia się

z historią. Z bólem, głodem, upokorzeniem. Obozowe

dzieci i ich rodzice. Zmiany po powrocie z Oświęcimia,

Ravensbruck i innych obozów. Po czym rozpoznać

osoby, które przeszły to piekło? W Anglii, we

Włoszech, zwiedzając najpiękniejsze zabytki świata,

czy nawet gdzieś na końcu świata, w odległym Honolulu?

Jak zachowują się „naznaczeni” w wolnym

już świecie, co ukrywają, nie mówiąc nawet najbliższym…

Co stracili…

Wanda Półtawska, znana przede wszystkim jako

przyjaciółka Jana Pawła II, polska lekarka, profesor

w dziedzinie psychiatrii. Jako aktywna działaczka

konspiracyjna została uwięziona w obozie Ravensbruck

z zaocznym wyrokiem śmierci, a wcześniej

torturowana i przesłuchiwana przez gestapo.

W obozie wykonywano na niej eksperymenty

pseudomedyczne. Jednak tych informacji nie znajdziemy

w tej książce. Autorka dzieli się rozmowami

i pracą z pacjentami, którzy przebywali w hitlerowskich

obozach zagłady. A pomiędzy wierszami,

niejako mimochodem dzieli się swoimi wspomnieniami.

Bez oceny kogokolwiek, przedstawia fakty,

z dbałością o każdy szczegół. Widzimy oczy, cerę,

sylwetkę i ubiór bohaterów. Czujemy zapachy,

kolory, słyszymy dźwięki. Każde opisane miejsce

jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, ludzi zobaczyć,

a ich ból poczuć choćby w minimalnym stopniu.

Wspomnienia podzielone są na trzy części. Pierwsza

„Stygmaty” pokazuje, że piętno obozu zostaje

w człowieku do końca życia, choćby uciekał na

krańce świata. Druga: „Różnica poglądów” to analiza

toksycznych relacji, niedojrzałości w stawianiu czoła

prawdzie i trudnościom. Ostatnia, „Dzieci

stamtąd”, pokazuje dzieci, które w różny

sposób odczuły piętno wojny poprzez rany

rodziców oraz ich niemożność poradzenia

sobie ze wspomnieniami, zamknięcia się na

terapię czy choćby szczerą rozmowę. Książka

dla każdego. Dla młodego pokolenia, aby

poznało prawdę, a nie karmiło się lekturami

amerykańskich autorów typu „Tatuażysta

z Auschwitz”, w których obóz przedstawiony

jest bardziej jak survival, a nie walka o życie.

Dla starszych, aby mogli zrozumieć swoich

dziadków, a także rodziców, albo samych

siebie. Także dla tych, którzy zadają pytania

o sens życia i działania, szukają refleksji

i odpowiedzi na wiele pytań.

Magdalena Klimczak


A R E K P R Z E G L Ą D A

Katechizm Kościoła Katolickiego to aplikacja,

która daje możliwość dogłębnego

zapoznania się z treścią, co oczywiste,

Katechizmu Kościoła Katolickiego. Jej

twórcą jest dominikanin Andrzej Nakonieczny,

a patronatem objął ją Dominikański

Ośrodek Liturgiczny. Teksty zawarte

w aplikacji oparte są na Katechizmie

Kościoła Katolickiego wydanym w 1994

roku przez Wydawnictwo Pallotinum.

Tytułem przypomnienia, Katechizm ten

zawiera popularnie napisaną wykładnię

najważniejszych zasad wiary, moralności

i kultu, do których przestrzegania zobowiązani

są wierni Kościoła katolickiego.

Aplikację można pobrać za darmo z internetowego

sklepu: Google Play. Nie znalazłem

informacji, żeby aplikacja dostępna

była w sklepie App Store. Po jej zainstalowaniu

zobaczymy ekran, na którym

można wybrać pierwszą literę hasła tematycznego

lub wybrać wyszukiwanie

według działu, numeru, słowa klucza lub

zakładki. Podobny wybór znajdziemy

klikając w znajdujące się w prawym górnym

rogu menu. Dodatkowymi, zawartymi

tam zakładkami, są Ustawienia,

w których możemy zmienić kolor interfejsu

oraz link przenoszący do internetowej

wersji Katechizmu Kościoła Katolickiego.

Jak więc widać, pozbawiona wszelkich

„fajerwerków” aplikacja wydawać się

może ubogą w stosunku do innych, także

tych katolickich. Jeżeli jednak weźmiemy

pod uwagę główny cel, jaki przyświecał

jej powstaniu, a więc szybkie dotarcie do

najważniejszych zasad wiary, moralności i

kultu, wtedy widzimy, że doskonale

spełnia ona swoje zadanie.

Wystarczy wybrać pierwszą literę szukanego hasła, żeby

wyświetliła się lista haseł. Po kliknięciu odpowiedniego

hasła wyświetlą się numery ustępów, w których jest ono

opisane. Trudno byłoby wymienić wszystkie dostępne

hasła, ale między innymi znaleźć tam możemy informacje

na tak ważne i aktualne zagadnienia jak: apostazja,

aborcja, odpowiedzialność, ojczyzna, wątpienie czy

wierność.

Zalewani codzienną rzeką informacji czasami gubimy się w

zasłyszanych pojęciach czy tematach. Nie zawsze też

jesteśmy pewni stanowiska, jakie powinniśmy zająć w

dotyczącej nas lub zasłyszanej sprawie. Z aplikacją

„Katechizm Kościoła Katolickiego” wystarczy kilka

kliknięć, żeby uzyskać jasną i prostą wykładnię, jaką w

danej sprawie wygłosił Kościół. Uzyskamy wtedy

pewność, że nasza opinia będzie zgodna z nauką Jezusa

Chrystusa, a przecież to On powinien być dla nas

ostateczną wyrocznią.

Arkadiusz Łapka

F E L I E T O N

Będąc na Mszy Świętej 6

Gdy przychodzi się w miarę regularnie na niedzielną

Mszę Świętą o tej samej godzinie, szybko

zobaczyć można, że część ludzi stale zajmuje te

same miejsca. Czy raczej stara się, bo często bywa

i tak, że się człowiek rozpędzi „do siebie”, a tu

niespodzianka w postaci obcej osoby i trzeba sobie

szukać nowego miejsca. Gdy jednak obcej osoby

nie ma i siedzi się w tym samym miejscu, po jakimś

czasie można przeprowadzić szybkie sprawdzenie

obecności: młoda dziewczyna w pierwszej

ławce jest, starsza pani, dziś w zielonym płaszczu,

jest, dziadek z laseczką jest, rodzice z małym

dzieckiem są itd. Swoją droga, ciekawy jest powód,

dla którego ludzie wybierają swoje stałe

miejsce do siedzenia, ale ja nie o tym. Siada się

więc na wybranym miejscu, rozgląda, czy inni na

swoich miejscach są, zwłaszcza ksiądz za ołtarzem

i można zaczynać Mszę św. A co, jeśli ktoś się

nagle przesiądzie?

Taką właśnie sytuację miałem na jednej z Mszy św.

11


Starsze małżeństwo, które „zawsze” siedziało

dwie ławki przede mną, lekko po lewej stronie,

tuż przed rozpoczęciem wstało, przeszło kilka

metrów i zajęło jedną z przednich ławek. Miałem

nadzieję, że to tylko incydent, ale na kolejnych

Mszach św. sytuacja się powtórzyła. No jak tak

można? Dlaczego? Co takiego się stało, że dotychczasowe

miejsce przestało odpowiadać? Pytań

było wiele, a odpowiedzi żadnej. Jakoś głupio

byłoby chyba podejść i zapytać, co sprawiło, że

pewnego dnia opuścili Państwo swoje stałe

miejsce i przenieśli się bliżej… I tu, samo z siebie,

przyszło mi do głowy coś, co mogło być odpowiedzią

nie tylko na moje pytania, ale i na te bardziej

egzystencjalne.

Czym jest życie? Niektórzy mówią, że nieustająca

wędrówką. Może i tak, ale wiele jest takich osób,

które, podobnie jak w kościele, zajmują swoje

miejsca i w nich trwają. Używając terminologii

wojskowej, okopują się na wyznaczonych pozycjach

i bronią ich do ostatniego naboju lub do ostatniej

kropli krwi. Żołnierz ma wytłumaczenie, że

F E L I E T O N

wykonuje rozkazy. A co jest przyczyną takiegoż

trwania w jednym miejscu u zwykłego człowieka?

Dlaczego wolimy usiąść w kościele gdzieś z tyłu

lub z boku, za filarkiem, żeby nie za bardzo rzucać

się w oczy i stamtąd obserwować to, co dzieje się

na ołtarzu? Dlaczego w życiu nie chcemy iść do

Chrystusa, tylko stoimy „w bezpiecznej odległości”

i nie wiadomo na co czekamy?

Może właśnie życie, może właśnie chrześcijaństwo

polega na tym, żeby ruszyć z wygodnego

i bezpiecznego miejsca w pozornie nieznane,

w którym, w co przecież wierzymy, czeka nas

prawdziwy raj. Może warto iść w ślady tego

starszego małżeństwa i nie tylko w kościele, ale

i w życiu, choć trochę zbliżyć się do Chrystusa.

Zwłaszcza, że może się zdarzyć, jak w kościele, że

pewnego dnia – tego ostatecznego – nasze

miejsce będzie zajęte. Wtedy będziemy musieli

zająć któreś z ostatnich miejsc i mimo że „w domu

Ojca naszego jest mieszkań wiele”, to dla nas może

go zabraknąć.

Arkadiusz Łapka

i

W II niedzielę miesiąca odbywa się comiesięczna

zbiórka do puszek na fundusz

remontowy. Zbieramy kwotę, która pozwoli

wyremontować dach naszego kościoła.

Osoby, które chcą skorzystać z odliczenia od

podatku, mogą wpłacać datki bezpośrednio

na konto parafii: PKO BP. S.A. 92 1020 5095

0000 5502 0076 2807 wpisując w tytule

przelewu: na remont kościoła. Informujemy,

że w danym roku podatkowym można

odliczyć na ten cel nie więcej niż 6% dochodu

rocznego. Bóg zapłać ofiarodawcom za

życzliwość i zrozumienie.

M S Z E Ś W I Ę T E K A N C E L A R I A P A R A F I A L N A czynna :

w dni powszednie:

7.00, 17.00 (X-III), 7.00, 19.00 (IV-IX)

w niedziele i święta:

8.00, 9.30, 10.45 (dla dzieci), 12.00, 19.00

we wtorki i czwartki

w godz. 18.00-19.00 (X-III),

we wtorki i czwartki

w godz. 17.00-18.00 (IV-IX)

K O N TA K T

Parafia p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny

ul. Kolejowa 18a 58-310 Szczawno-Zdrój

tel. (74)841 28 30 oraz 514 863 410

D Y Ż U R P R A W N I K A

pierwszy i trzeci wtorek miesiąca

w godz. 18.00-19.00

www.parafia.szczawno-zdroj.pl

12

gazetka parafialna parafii Wniebowzięcia NMP w Szczawnie - Zdroju,

REDAKCJA: Magdalena Klimczak, Ewa Hoppe-Rychłowska, Dorota Staniszewska,

Arkadiusz Łapka, ks. Tomasz Zięba, ks. Wojciech Sznajder. Skład i projekt graficzny: Teresa

Jagielska

gazetka@parafia.szczawno-zdroj.pl

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!