05.11.2014 Views

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

Zobacz pełne wydanie (PDF) - Sądeczanin

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

v www.sadeczanin.info<br />

FOT. ARCH. ZYGMUNTA BERDYCHOWSKIEGO<br />

z obozu jako ostatnia. Dwóch Polaków,<br />

Ro sja nin i Włoch Ma rio, któ ry jak się<br />

potem okazało był najgorzej z nas zaaklimatyzowany.<br />

Moje nieszczęście polegało<br />

na tym, że w tej czte ro oso bo wej<br />

grupie szedłem bezpośrednio przed Mario,<br />

co ozna cza ło, że ile kroć on zwal niał,<br />

to ja mu sia łem go po cią gnąć. Ten pierw -<br />

szy odcinek naszego wejście, nie więcej<br />

jak dwie go dzi ny mar szu, to by ła dla<br />

mnie prawdziwa katorga. Ciężko było<br />

prawie tak, jak z saniami pierwszego<br />

dnia, z tym tyl ko, że to by ło już po nad 4<br />

tysiące metrów, a na takiej wysokości<br />

każdy wysiłek odczuwa się podwójnie.<br />

Nie mo głem nic po wie dzieć, bo raz, że<br />

nie znam an giel skie go, a dwa – li na, któ -<br />

rą byliśmy spięci (na Antarktydzie każdy<br />

dzień wędrówki wiązał się z obowiązkowym<br />

spięciem liną) oddzielała mnie<br />

od Wło cha na osiem me trów. Ale kie dy<br />

za czą łem my śleć, że nic mnie już nie<br />

uratuje i nie dam rady wyciągnąć tego<br />

Makaroniarza na szczyt – przewodnik<br />

zarządził odpoczynek i zadał pytanie, kto<br />

chce iść szyb ciej, a kto wol niej. Oczy wi -<br />

ście, natychmiast się zgłosiłem do tej<br />

szybszej grupy, do której dołączył Roman.<br />

I w takim dwuosobowym składzie,<br />

prowadzeni przez Maksa (drugiego z rosyjskich<br />

przewodników) rozpoczęliśmy<br />

W dzień ataku szczytowego<br />

4 stycznia uznałem, że<br />

muszę być dobrze ubrany,<br />

aby nie powtórzyła się taka<br />

historia i dlatego oprócz<br />

kurtki i spodni puchowych<br />

założyłem bieliznę<br />

termoaktywną i polar.<br />

szturm na szczyt. Od ra zu po czu łem się<br />

le piej, lżej mi się zro bi ło.<br />

Bardzo szybko, choć szliśmy niezwykle<br />

wolno, minęliśmy wszystkie grupy,<br />

któ re te go dnia po sta no wi ły zdo być<br />

szczyt. To było niesamowite uczucie, jak<br />

człowiek odzyskiwał mocno zachwianą<br />

wia rę, że da ra dę wejść na szczyt. Ale<br />

te go hu ra op ty mi zmu star czy ło, jak mi<br />

się wy da je, nie dłu żej, jak na dwie go -<br />

dzi ny. A po tem to już za czę ło się od li -<br />

czanie kroków pomiędzy chorągiewkami,<br />

któ ry mi ozna ko wa na by ła tra sa.<br />

Na moje szczęście Roman kilka razy popro<br />

sił o prze rwę, bo w ostat niej fa zie<br />

wej ścia na szczyt prze ży wał kry zys.<br />

Kroki stawały się coraz mniejsze i wolniej<br />

sze, to w za sa dzie nie by ły kro ki, ale<br />

ta kie od li cza nie od le gło ści w sto pach.<br />

W tej części wspinaczki koncentrowałem<br />

się tyl ko na tym, aby sta wia ne prze -<br />

ze mnie kro ki by ły rów ne, aby ca ły czas<br />

po ru szać się w tym sa mym tem pie, bo<br />

każda zmiana tempa to dodatkowy wysiłek,<br />

człowiek dostaje zadyszki i zaczyna<br />

ją się kło po ty. W ostat niej fa zie<br />

wędrówki pewności siebie dodawało mi<br />

też i to, że ile kroć spoj rza łem za sie bie,<br />

Warto wiedzieć<br />

5 stycznia prezes Fundacji Sądeckiej, Zygmunt<br />

Berdychowski stanął na Mount Vinson<br />

(4892 m n. p. m.), oto czo nym lą do lo dem naj -<br />

wyższym szczycie Antarktydy, zdobytym<br />

po raz pierw szy 18 grud nia 1967 r. przez Ame -<br />

rykanów (pierwszego polskiego wejścia dokonała<br />

Mariola Popińska 16 stycznia 1995 r.).<br />

Tym sa mym przy bli żył się do zdo by cia Ko -<br />

ro ny Zie mi, naj więk szych gór wszyst kich<br />

kon ty nen tów, co nie uda ło się jesz cze żad -<br />

ne mu są de cza ni no wi. Na szczy cie roz wi nął<br />

fla gi po wia tu no wo są dec kie go i No we go<br />

Są cza.<br />

Drogę po Koronę Ziemi Z. Berdychowski rozpoczął<br />

w 2007 r. od wej ścia na Mont Blanc, naj -<br />

wyższy szczyt Europy. Wyczynu dokonał w 190.<br />

rocznicę wejścia na ten szczyt pierwszego Polaka,<br />

Antoniego Malczewskiego, w 1818 r.<br />

Potem postawił stopę na Elbrusie (2009),<br />

naj wy ższym szczy cie Kau ka zu, za li cza ną<br />

przez niektórych geografów do Starego Konty<br />

nen tu, a na stęp nie Ki li man dża ro w Afry ce<br />

(2009) i Acon ca gua, naj wy ższej gó rze Ame -<br />

ryki Południowej (2010). Wyprawa na<br />

McKin ley w Ame ry ce Pół noc nej w kwiet -<br />

niu 2010 r. była nieudana, Berdychowski<br />

o ma ło jej nie prze pła cił ży ciem i bę dzie mu -<br />

siał wró cić na Ala skę.<br />

Do kompletu pozostała Góra Kościuszki, najwyższy<br />

szczyt Australii, ewentualnie jeszcze<br />

Pun cak Jaya szczyt w Gó rach Śnie żnych na No -<br />

wej Gwi nei i wresz cie – Mo unt Eve rest w Hi -<br />

malajach, najwyższa góra naszej planety.<br />

LUTY 2011 Sądeczanin 17

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!