Paul Booth, Delusions, olej na płycie, 61 x 91 cm, 2006malować. Wtedy moja głowa jest na właściwym miejscu.- Kto obecnie pracuje w LAST RITES?- Stefano Alcantara, Timothy Boor, Toxyc i mamy jeszcze czasowoMarka Blancharda, oraz oczywiście cały czas przyjeżdżająartyści na gościnne występy. Ogólnie mamy bardzo przyjazneśrodowisko, a w soboty jest naprawdę dużo pracy. Właśnie zbudowaliśmyscenę, pomieszczenie dla VIP-ów, bar, więc teraz tojuż nie jest tylko galeria sztuki i studio tatuażu, ale kompleks,gdzie możesz się spotkać z przyjaciółmi, obcować ze sztuką ispędzać tu czas. To są naprawdę duże zmiany, pozamieniałempomieszczenia, przebudowałem wszystko, generalnie mamysame pozytywne reakcje, więc jestem zadowolony. Przewija siętu masa ludzi z różnych stron świata, którzy często pytają mnie,gdzie można wyjść wieczorem, więc postanowiłem dać im miejsce,gdzie będą mogli spędzać także wieczory.- Zrobiłeś już bardzo dużo, ale pewnie masz jeszcze więcejplanów?- Tak, mam sporo planów, tylko skontaktuj mnie z ludźmi, którzymają na to kasę, he he. Plany mam spore i kasochłonne.Chciałbym otworzyć hotel, coś w rodzaju hotelu z horroru, gdziemożna by wślizgnąć się do pokoju w środku nocy i wystraszyćmieszkańców na maxa. Konkretny bar, pokoje wypoczynkowe,absynt bar, pokoje ze straszydłami, wszystko utrzymane w tymsamym klimacie. Dawno temu pracowałem w domu strachów,gdzie straszyłem ludzi, malowałem twarz, znienacka chwytałemich w ciemnościach. Lubiłem to tak bardzo, że chciałbymdo tego wrócić, chciałbym wybudować taki nawiedzony dom,ale inny od wszystkich, bardziej prawdziwy i przerażający. Terazkombinuję, jak znaleźć na to sponsorów. Moje pomysły sączęsto ryzykowne i wymagają masy pieniędzy. Chciałbym, żebybyło tam całe spektrum strachu, jakby różne poziomy, od prostegostraszenia, przez działania parapsychologiczne i mieszanieludziom w głowach. Chciałbym, żeby ludzie podpisywali zgodęna to, że możemy wpaść w środku nocy i totalnie ich wystraszyć,wiem, że są ludzie, którzy tego pragną.- Wiadomo, że prace <strong>Giger</strong>a są dla ciebie wielką inspiracją,jak spotkaliście się po raz pierwszy?- Oczywiście. Pierwszy raz spotkaliśmy się chyba w 1993 roku,na konwencji tatuażu w Jersey. Potem spotkaliśmy się jeszczeparę razy w Nowym Jorku. Nasze ścieżki krzyżowały się co jakiśczas i z reguły kończyło się na półgodzinnej pogawędce. Terazjestem pierwszy raz w muzeum <strong>Giger</strong>a. Wcześniej niestetynie miałem okazji, nawet jak zdarzało mi się być w Szwajcarii.- Jak ci się tutaj podoba?- Jestem olśniony, to jest niesamowite miejsce, ciągle jeszcze niebyłem w stanie dokładnie wszystkiego obejrzeć. Myślę, że wniedzielę będę mógł wszystko w pełni wchłonąć.- Jakie wrażenia na żywo?- Świetne, wydaje mi się, że tutaj jest podobnie jak u nas wLAST RITES w Nowym Jorku. Jeżeli przyjeżdżasz do LASTRITES i spędzasz tam trochę czasu, to zapominasz, że ciąglejesteś w Nowym Jorku. Tutaj jest tak samo. Kiedy wchodziszdo muzeum <strong>Giger</strong>a, to tak jakbyś opuścił planetę i znalazł sięw innym świecie.- Czy możemy się spodziewać jakiejś współpracy pomiędzytobą, a <strong>Giger</strong>em?- Byłbym zaszczycony, ale nie jestem w stanie odpowiedziećna to pytanie. Uwielbiam Art Fusion, Filip Leu jest jednym zPaul Booth, Life Sentence, olej na płycie, 56 x 122 cm, 2006Spotkanie na szczycie, H.R. <strong>Giger</strong> i Paul Booth Otwarcie wystawy Paul Bootha w Muzeum <strong>Giger</strong>a Impreza trwała do późna w nocy Wystawa Paula Booth'a, fot. Bobby C. Alkabes10 11
Paul Booth, The Fibonacci Worm, olej na płycie, 61 x 91 cm, 2007Paul Booth, Disaffected Soul, olej na desce, 61 x 91 cm, 2011artystów, z którymi współpracowałem poprzednio, a współpracaz <strong>Giger</strong>em byłaby czymś niezwykłym. Może powinienem gozaprosić do mojego horror hotelu, muszę go tylko najpierw zbudować.I będzie tam specjalny gigerowski pokój. Bardzo wielesię nauczyłem przy okazji wspólnego malowania, uważam, ze tolepsza nauka niż jakaś szkoła artystyczna czy uniwersytet. Kiedypracujesz z kimś, kto może być twoim prywatnym nauczycielem ina bieżąco podpowiadać, jak się doskonalić, tak jak to robi Filip,to wiesz, że to najlepsza droga.- A jak się spotkaliście?- Tak naprawdę to nie pamiętam, to musiało być na jakiejś konwencji,może gdzieś w Ameryce, albo w Amsterdamie? Wielokrotnienasze drogi się schodziły, zaprosiłem go na muzycznetournée Tattoo The Earth Tour i tam narodziła się idea wspólnegoArt Fusion. Pamiętam, że działaliśmy wspólnie w wielumiejscach, bo właściciele klubów muzycznych na sam dźwięksłowa tattoo uciekali, gdzie pieprz rośnie, obawiając się procesówsądowych. Jeżeli już nie mogliśmy tatuować, to chcieliśmy daćcoś fanom, ustawialiśmy stoliki pod ścianą, rozkładaliśmy papieri malowaliśmy. Robiliśmy to głównie dla własnej przyjemności,ale kiedy w pewnym momencie odwracaliśmy głowy, to za namibyło stu pięćdziesięciu fanów, którzy obserwowali naszą pracę.Nawet kiedy gwiazda wieczoru szalała na scenie, to my wciążmieliśmy swoją własną publikę. Musiało coś w tym być, więcnadaliśmy temu wszystkiemu nazwę i zyski przeznaczyliśmy nacele charytatywne. W końcu tak wielu artystów było w to zaangażowanych,że jedyną drogą było robienie tego za darmo podegidą: America For International Child Art Foundation. Całasprawa nadal działa na konwencjach na całym świecie, teraz ludzierobią to na własną rękę i to jest świetne. Próbowałem robićcoś podobnego w mojej galerii, angażując malarzy zamiasttatuatorów, ale oni nie potrafili malować w ten sposób. Malarzepotrzebują więcej czasu w samotności swojej pracowni, i nie sątak elastyczni, jak tatuatorzy. Nie mogli znieść tego, że ktoś innymaluje na ich płótnie, to przyprawiało ich o atak serca, he he. Zjakiegoś powodu tatuatorzy potrafią połączyć swe siły i tworzyćciekawsze prace.- Filip Leu: Przyzwyczaili się robić covery. Dzisiaj będziemymalować w składzie Paul, ja, moja żona Titine, Sabine Gaffron.Wszyscy już wielokrotnie razem pracowaliśmy.- Tak, malowaliśmy w Genewie, Nowym Jorku, Londynie, u Filipa,itd.- Wygląda na to, że większość Art Fusion namalowałeś razemz Filipem. Czy jest jakiś inny artysta, z którym częściejkolaborowałeś?- Za każdym razem, kiedy przyjeżdżam odwiedzić Filipa, to malujemyz nim, Titine, czasem z Sabiną, zależy, kto akurat jest wmieście.- Czy macie jakiś pomysł zanim zaczniecie?- Z reguły tak. O dzisiejszej pracy dyskutowaliśmy przez trzy dni.Czasem jest zabawnie, kiedy na białym płótnie zaczyna materializowaćsię jakiś pomysł, o którym nikt wcześniej nie myślał.Działamy jako zespół i nie znam niczego, co mogłoby się z tymrównać. Nie ma szefów i każdy dokłada coś od siebie. Tym razemzdecydowaliśmy się wybrać wcześniej koncepcję, może dlatego,że chcieliśmy być pewni, że zrobimy coś fajnego, że nie będziezbyt dużej presji. Pod nazwą Art Fusion Experiment cały czasstaramy się robić coś innego, aby było to ciekawe także dla nas.W każdym razie wiem, że cokolwiek się z tego wykluje to będzieOK, bo wszyscy, którzy w tym uczestniczą, wiedzą co robią. Jeżelicoś namieszasz, to ktoś zawsze powie: - Hej, Filip zrób cośz tym, he he. Wszyscy uważnie śledzimy postęp pracy. Czasemktoś nowy chce koniecznie zaznaczyć swoje terytorium (to mojaczęść i macie jej nie dotykać), wtedy podchodzę, dorysowuję np.wąsy i wszyscy mają ubaw. Jeżeli masz dobrą ekipę, to nie maznaczenia, kto co namalował, ważne jest, że wszyscy przyczynilisię do tego, żeby całość wyglądała najlepiej jak się tylko da.- Które Art Fusion było najbardziej pamiętne?- Pamiętam Boston. Kiedy to ustaliliśmy listę reguł, które miałybyć przestrzegane, miałem tylko nadzieję, że zdążę zabrać gotowąpracę, kiedy będę wyjeżdżał. Czasem jest łatwo, czasem trudniej.Niektórzy tego zupełnie nie łapią, ale to jasna sprawa, żeart fusion nie jest dla każdego. Z kolei w hotelu w San Franciscomieliśmy sam już nie pomnę ilu artystów, dwa duże pokoje, gdzieprzez dwa dni w dzień i w nocy wrzała praca. To nie było otwartedla publiczności, więc był to obóz artystyczny, a nie przedstawienie.Po prostu wielu artystów pracujących razem, bez presjipubliczności.- Jakiej muzyki słuchasz?- W czasie dzisiejszego Art Fusion grać będą bracia Filipa. Natomiastmoje personalne upodobania łagodnieją wraz z wiekiem.Oczywiście nadal słucham black metalu, natomiast death metaljuż mnie tak nie kręci, słucham dark ambient, rzeczy instrumentalnych,które włączam, kiedy maluję obrazy. Lubię też słuchaćjakichś strasznych odgłosów, ścieżek dźwiękowych z filmów...Klimaty takie, jak na moim CD.- Jakieś nazwy kapel?- Nazwy ulatują, ale np. Attila z Mayhem ma swój projekt solowy,który lubię. Jeżeli coś ma mroczne wibracje, to z reguły tolubię. Kiedy byłem młodszy, potrzebowałem agresywnej muzyki,żeby się wyciszyć, teraz potrzebuję spokojnej muzyki, żeby sięuspokoić. To przychodzi z wiekiem. Ciągle lubię ostrą muzykę,ale już nie trzepię łbem pod sceną, teraz to ja jestem tym kolesiemz tyłu.- Wracając do twojego malarstwa, czy masz jakiś specjalnykącik, gdzie czujesz się komfortowo?Mocnym akcentem wystawy było Art Fusion Malowano na żywo Grano na żywo , Ajja S.F. Leu & Cosmosis Paul Booth poświęcił Art Fusion jedną salę, aby zaprezentować najlepsze przykłady wykonane w przeszłości, fot. Bobby C. Alkabes12 <strong>13</strong>