PODRÓŻEBIZNES UWOLNIONYGrecja czy Finlandia?Nowicjusz w porcieWyposażenie nawigacyjne obejmowałokomplet map nautycznych, busolę, GPS,krótkofalówkę i lornetkę. Dodatkowy punktsterowania (ale ze zwykłym rumplem, a niekołem sterowym) znajdował się na pokładzie.Mimo iż jestem gorącym zwolennikiemjachtów żaglowych, muszę przyznać,że Armi miał wiele zalet – był szerszy, bardziejkomfortowy i miał mniejsze zanurzenie.Jachtem żaglowym można bezpieczniepływać na żaglach tylko na otwartychwodach, natomiast po licznych cieśninach,kanałach i rzekach i tak trzeba używać motoru.Dodatkowym utrudnieniem jest koniecznośćskładania masztu pod mostami.Szczegółowe opisy łódek, ich wyposażeniaoraz ceny wynajmu są dostępne nastronach firm czarterujących:www.yachtcharter.fi/veneet_uk.htmlwww.saimaacharter.com/englanti/e_frames.htmlWłaściciel pozwolił nam się wypakowaći zaokrętować, mimo że formalnie łódkęmieliśmy wynajętą dopiero od następnegodnia rano. Po zaokrętowaniu się, zapytałemwłaściciela, czy możemy odbyćrundę próbną, a potem wrócić i przenocować.Odpowiedział nam, że oczywiścietak, łódka jest nasza przez najbliższe 2 tygodniei jeżeli chcemy, to możemy nawetprzez cały ten czas cumować przy jego pomoście.Poprosiłem najstarszą córkę Zosięo pomoc w nawigacji i wypatrywaniu przeszkód.Odpaliłem silnik, wycofałem łódkęna zatoczkę, po czym przełożyłem manetkęgazu do przodu i hajda! Okazało się, żeArmi ma duże luzy na kole sterowym i reagujez pewnym opóźnieniem na jego ruchy,a do tego ja nie mam wprawy w manewrowaniudużą jednostką. Tak, że naszrejs zaczął się zygzakiem i myślę, że z pewnejodległości mogliśmy przypominać trałowiecposzukujący min. Mimo to po kilkuminutach nie było już najgorzej, jakoś doszedłemz Armim do porozumienia i poruszaliśmysię z grubsza w obranym kierunku.Ale trwało to tylko małą chwilę. Nagleokazało się, że ze wszystkich stron (przynajmniejtak mi się wydawało) jesteśmyotoczeni przez znaki nawigacyjne ostrzegająceprzed podwodnymi przeszkodami.Wpadłem w małą panikę, pomieszały misię <strong>strony</strong> świata i gdyby nie pomoc dzielnegonawigatora Zosi nasza wyprawa mogłabysię zakończyć znacznie szybciej, niżto planowaliśmy.Po odzyskaniu orientacji i opanowaniuemocji postanowiliśmy niezwłocznie wracaćdo portu. W powrotnej drodze mieliśmyjeszcze małą przygodę z kutrem rybackimpłynącym przeciwnym kursem,z którym nawzajem tak ustępowaliśmy sobiedrogi, że w efekcie nasze burty minęłysię o jakieś 10 cm (podejrzewam, że znowubyła to moja wina, mogłem coś pokręcić,jeżeli chodzi o zasady pierwszeństwana wodzie).Po wpłynięciu do zatoczki z pomostemdo cumowania pozostał już tylko jeden problem– jak zgrabnie i delikatnie przybić dopomostu. Po pierwszej próbie zatrzymaliśmysię dobre 20 m od niego, po drugiej– porykując silnikiem na wstecznym biegu– może z 5. Za trzecim razem dobiłem– niestety, nie tak delikatnie jak to sobieplanowałem. Właściciel całego biznesu,który akurat pracował wewnątrz innegojachtu zacumowanego przy tym samympomoście, zaniepokojony głośnym rumorem,wyskoczył na pokład. Na szczęciez powodu braku znajomości angielskiegonie był w stanie wyrazić krytycznych uwag,zdołał jedynie wydukać, czy wszystko jestOK. Wszystko było OK, bo zarówno Armi,jak i pomost były solidne i nie uległy widocznymuszkodzeniom.Następna noc była jedną z najgorszychw moim życiu. Zdawałem sobie sprawę,że nie mam kwalifikacji do kierowania takdużą łodzią, a moje umiejętności nawigacyjnesą bardzo mierne. Całkiem poważniezastanawiałem się, czy rzeczywiście niepozostać przez dwa tygodnie przycumowanymdo tego pomostu.Rankiem podjąłem decyzję. Odszukałemwłaściciela i poinformowałem go,że zdecydowałem się wypożyczyć za dodatkowąopłatą małą łódkę, tzw. bączek.Zamiast go przywiązać z tyłu na holu, jakto się zwykle robi, zdecydowałem się wciągnąćgo na pokład. Zawsze było to jakieśzabezpieczenie na wypadek zatonięciaArmiego po kolizji z podwodną skałą – czegocałkiem serio się obawiałem.Właściciel chyba również przeżył ciężkąnoc, bo rano miał już ułożone po angielskupytanie, czy jestem pewien, że dam sobieradę. Poinformowałem go, że tak i żewszystko jest w jak najlepszym porządku.Otrzymaliśmy jeszcze kartkę z numeremtelefonu, żebyśmy mogli zadzwonić w raziekonieczności. Wybiegając trochę naprzód,muszę przyznać, że mimo iż miałem ochotęzadzwonić po paru dniach z informacją,że dajemy sobie świetnie radę, postanowiłemjednak tego nie robić – obawiałem siękłopotów językowych. Tak więc przez całe2 tygodnie nie daliśmy znaku życia i po naszymszczęśliwym powrocie naprawdębyło widać dużą ulgę na twarzy właściciela.Oczywiście w cenie wypożyczenia łódkiKraina Wielkich Jezior w Finlandii obejmuje połączony ze sobą system wodny o powierzchniponad 8000 km kwadratowych, z czego największe jezioro Saimaa ma ponad4400 km kwadratowych. Linia brzegowa jest bardzo rozbudowana – obejmuje kilkadziesiąttysięcy kilometrów, na jeziorach znajduje się kilka tysięcy wysp i wysepek.Obszar żeglowny rozciąga się od Lappenranty na południu do Iisalmi i Nurmes napółnocy. To około 300 km w linii prostej. Oprócz jezior obejmuje liczne kanały i rzekiz wieloma śluzami. Oznakowane szlaki wodne mają kilka tysięcy kilometrów. WielkieJeziora Fińskie są często uczęszczanymi (ale niezatłoczonymi – jak np. na Adriatyku)szlakami i połączone są ze sobą systemem śluz, kanałów i rzek.Na całym obszarze znajduje się około 50 różnego typu śluz. Trasa zachodnia na północprowadzi przez duże śluzy, dostępne dla dużych statków, a trasa wschodnia, którąwybraliśmy na drogę powrotną, wyposażona jest w znacznie mniejsze śluzy.60
eklamadrukarni