13.07.2015 Views

Kurier Galicyjski 11/2008 - Wschodnia Gazeta Codzienna

Kurier Galicyjski 11/2008 - Wschodnia Gazeta Codzienna

Kurier Galicyjski 11/2008 - Wschodnia Gazeta Codzienna

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

14Wspomnienia i refleksje20 czerwca <strong>2008</strong> * <strong>Kurier</strong> <strong>Galicyjski</strong>DWUDZIESTOLECIE TOWARZYSTWAKULTURY POLSKIEJ ZIEMI LWOWSKIEJPROF. LESZEK MAZEPA tekstW tym roku mija 20 lat od momentupowstania we LwowieTowarzystwa Kultury PolskiejZiemi Lwowskiej (TKPZL). Jest todość spory odcinek czasowydla każdego człowieka. Jakto się stało, dlaczego to sięstało, dlaczego powstałostowarzyszenie, które miałozamiar połączyć dla wspólnychdziałań resztki lwowskichPolaków, zwłaszcza tych,którzy urodzili się czy od latzamieszkiwali w tym mieście,nazywanym „Semper Fidelis”,a którzy –wbrew własnej woli –okazali się w innym państwie?Ponieważ minęło tyle lat,w czasie, których niektórzy odeszliod nas, a inni nie pamiętająlub nie są świadomi wielu związanychz założeniem Towarzystwaszczegółów, zaś ludzie młodzi –po prostu – nie znają tych szczegółów,chciałbym wszystkimprzybliżyć te dzieje i uwarunkowania,w których TKPZL powstałoi rozpoczęło swą działalność.Uczynię to jednak poprzezwłasne, możliwie dość subiektywnewspomnienia i refleksje,wplatając odczucia osobiste, anawet wątki autobiograficzne.Te ostatnie będą niejako kontynuacjąmych wspomnień, którepublikowała „<strong>Gazeta</strong> Lwowska”w 2006 roku (w numerach3,4,6,8).częściowo, poprzez pamięćo przedwcześnie zmarłym (w 33roku życia), gdy miałem 4 lata –moim Ojcu Zygmuncie, a takżeprzez Jego siostrę Helenę. Leczbyła to typowa kresowa – galicyjskarodzina „mieszana”, wktórej pielęgnowano równocześnietolerancyjność do innychnarodowości i wyznań.Wśród przodków Ojca był prawdopodobnieWęgier. Nie znałemich osobiście, ponieważ stalebyłem w rodzinie mojej Matki. JejMatka, a moja Babcia – z domuZapłatyńska, pochodziła z rodziny,mającej korzenie szlacheckie.Lecz jej ojciec, a mójpradziadek był spolonizowanymAustriakiem lub Niemcem (jak tosię wielu byłym zaborcom przydarzyło).Nazywał się JohannSchulz. Mąż Babci, mój Dziadek,był Rusinem (nie identyfikowałsię z narodowością ukraińską,jak wielu wówczas mieszkańcówGalicji) wyznania greckokatolickiego.W domu rozmawiałwyłącznie po polsku. Prawdobezżadnej sugestii z mojej czybabcinej strony, po ukończeniu16 lat, gdy otrzymywali dowodyosobiste, w odpowiedniej (obecniezlikwidowanej) rubryce podaliswoją narodowość jakopolską. Zresztą i Żona megoSyna, Tatiana, jest również Rosjanką.A oboje swoich dziecii Beatkę, i Jana-Mariusza, któryprzedwcześnie i tragicznie odszedłz tego świata, - równieżposłali do lwowskiej „polskiej”szkoły im. M. Konopnickiej. (Jaśdość często chodził do siedzibyTKPZL, gdzie kupował dla siebieprzeterminowane polskie czasopisma).Stąd też wniosek, żewychowanie domowe, wpływrodziny ma ogromne znaczenierównież na kształtowanie sięświadomości narodowej dzieci.Niemal całe moje dalsze życie,praca zawodowa, twórczai naukowa związane były w tenczy inny sposób z polskością.Spędzone w Stryju lata wojny oraztuż po niej związane były z Kościołem(ministrantura – poLWÓWCzym jest Lwów w świadomościkażdego Polaka, związanegoz tym wiekowym miastem?– Każdy polski patriota lwowski(a rdzenni lub przez wiele latmieszkający tu lwowiacy - nawetinnych narodowości - są jegogorącymi patriotami) kocha tomiasto nie tylko za to, że się wnim urodził, czy przeżył wiele lat,nie tylko dlatego, że jest architektoniczniepiękne. Kocha je wświadomości, że miasto to, przezczterysta kilkadziesiąt lat bezpośrednio,a przez ponad stuletniokres zaboru austriackiego –pośrednio było bardzo ściślezwiązane z polską historią i kulturą.Zaowocowało to nie tylkotrwałą pamięcią historyczną,lecz nie mniej trwałymi dobramikultury materialnej, z którejkorzystali i nadal korzystająprzedstawiciele innych narodowości.I dobrze. Chociaż ostatniow prasie lwowskiej lansowanajest przewrotna „idea”, że LwówXIX-XX wieczny, jego najważniejszegmachy i budowle, zostałyzbudowane nie przez Polaków,lecz przez Austriaków(!). Tak,jakby to Austriacy, a nie samorządgalicyjski i lwowski, a takżeindywidualnie lwowscy Polacynie wznosili tych budowliwłasnym sumptem. W takichtwierdzeniach ich autorzy, nieopierający się, zresztą, o udokumentowanefakty, nie widząsprzeczności w zarzucanychoczywistościach, że wszystkiewładze miejskie i galicyjskiezdominowane były we wzmiankowanymokresie przez Polaków(gubernatorzy, namiestnicy,prezydenci, miasta, radni itp. itd.),Członkowie pierwszego zardządu: (od prawej) Władysław Łokietko,dr Adam Kokodyński, Adolf Wisłowski, prof. Leszek Mazepa,Zbigniew Bill, Konstanty Czawagazdjęcie - archiwum prywatne Konstantego Czawagizaś napływowych Austriakówczy też Niemców od połowyXIX w., gdy to Lwów zaczął sięszczególnie rozwijać, w tychgremiach wcale nie było! Zaścałe centrum historyczne, prawiewszystkie świątynie powstałyprzecież w okresie przedaustriackim!Jakże niesprawiedliwe,krzywdzące i perfidne sątakie twierdzenia, świadomiedezinformujące społeczeństwo,mało obeznane z historią. Częściowopisałem o tym w tejże„Gazecie Lwowskiej” w seriiartykułów na przełomie 2004 i2005 r. pt. „Lwów i Lwowiacy:spadkobiercy czy tylko użytkownicy?”,adresowanych przedewszystkim do jednych i drugich.Przecież Polacy w tym mieściebyli, od co najmniej, następnegopo jego założeniu wieku –współgospodarzami, nie zaś„okupantami”, jak ich od pewnegoczasu nazywają niektórzy„tutejsi”, nie rozumiejący chyba,co oznacza słowo „okupacja”i „okupant”. Niech porównają jądo okresu krótkotrwałej prawdziwejokupacji Lwowa przezwojska rosyjskie podczas pierwszej,a także do faszystowskiej –podczas drugiej wojny światowej.Niech przypomną sobie całyokres sowiecki, który przyniósłewidentną dewastację materialnąi – najważniejsze – moralną,mentalną dla tego miasta i kraju.Przyznać należy, że na pewnojednak nie byliśmy w dawnychwiekach zbyt tolerancyjni i wyrozumialidla naszych współbraci– Rusinów-Ukraińców. Zapewne,nie było zbyt wiele powodów, bynas kochać. Ale też wnieśliśmybardzo znaczny i wielce znaczącywkład we wszechstronnyrozwój tego miasta w wieludziedzinach, za który nie mamypowodów się wstydzić czytłumaczyć.W świadomości Polaków,mieszkających w Kraju i na emigracjiLwów był i pozostaje„polski”. Wielu z nich nie możesię pogodzić, iż miasto to (po razkolejny w jego historii!) wcielonezostało do innego państwa. Aletrzeźwo myślący zdają sobiesprawę, iż są to realia i uwarunkowania,które należy zaakceptować.Utrwalić w sobie polskośćBędą tu zupełnie osobistewspomnienia i dygresje, chociaż– być może – mające wielewspólnych cech z wieloma moimiziomkami.Urodziłem się i wychowywałemw tzw. kresowej rodziniepolskiej. Polskość w niej byłaobecna i umacniana przezmoją Babcię (tą część mojejrodziny znam lepiej) oraz,Poeta Rostysław Batuń, konsul RP we Lwowie Włodzimierz Woskowski,Konstanty Czawaga (od lewej)zdjęcie - archiwum prywatne Konstantego Czawagipodobnie, Babcię bardzo kochałi szanował, ponieważ –wbrew istniejącej wówczastradycji galicyjskiej, wg którejwyznanie (a zatem i narodowość)synów „szła” po ojcu,a córek – po matce, – przyszłamoja Matka Bogusława i jej bratZygmunt zostali ochrzczeni jakokatolicy rzymscy, co oznaczałow praktyce narodowość polską.Po śmierci mego Ojca, Mamawyszła po kilku latach za mąż zaAugustyna Nowakowskiego.Ojczym i Wuj, jako nauczyciele –porucznicy rezerwy WojskaPolskiego, zostali już we wrześniu1939 r. zmobilizowani i od razuwszelki ślad po nich zaginął.Wspominam mego Ojczyma,ponieważ jego Matka była zpochodzenia Węgierką. MojaŻona Maria natomiast jest Rosjanką...Taki zupełny galicyjski„gemischt”.W naszym lwowskim domujęzyk polski był absolutnie dominujący.Jak i polskie tradycje.Mam ogromną satysfakcję, iżmoje dzieci – zarówno Andrzej,jak i Teresa, uczęszczając doszkół ukraińskich, - samoistnie,łacinie – a jakże, „kalikowanie”,czyli napędzanie powietrzaogromnym pedałem do organów).Po tzw. „repatriacji” i likwidacjipolskich szkół w rodzinnymStryju, 7-10 klasę kończyłemw szkole ukraińskiej. Wtedyzaprzyjaźniłem się z wielomaUkraińcami. W latach 1946-48przyszło mi wykonywać funkcjęorganisty w kościele parafialnym– po wyjeździe do Polski prawdziwegoorganisty p. Drajera.Zresztą, był to okres, gdy chciałemzostać... księdzem. Jeszczeprzed zdaniem przeze mniematury (od kilku lat amatorskokomponowałem) w kościele tymzostał wykonany mój poważnyutwór – „Missa Paschalis”. Śpiewałchórek kościelny, soliści, jagrałem na organach, a całościądyrygował obecny KierownikKatedry Dyrygentury LwowskiejAkademii Muzycznej profesorJurij Łuciw. Ponieważ obaj w tymsamym roku zostaliśmy studentamiKonserwatorium Lwowskiego– on w klasie dyrygentury MistrzaMykoły Kołessy, ja – w klasiekompozycji Mistrza Adama Sołtysa,- musieliśmy skrzętnie

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!