23.12.2012 Views

Pismo PG

Pismo PG

Pismo PG

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

POLITECHNIKI WARSZAWSKIEJ<br />

Nr 11 (167) Rok XIV ISSN 1640-8411 listopad 2011 roku<br />

BRUDNE<br />

SPRAWY strona 6


60. raz Elektroniki<br />

Bardzo ważne jest, aby rodzice dali swoim dzieciom<br />

wolną rękę w wyborze drogi życiowej. Tak stało<br />

się w roku 1951, kiedy z Sekcji Prądów Słabych<br />

na Wydziale Elektrycznym wyodrębniono – silny<br />

do dzisiaj – Wydział Łączności. Składał się z Oddziału<br />

Telekomunikacji i Oddziału Elektrotechniki<br />

Medycznej. W późniejszych latach nazwa wydziału<br />

zmieniała się: w roku 1966 stał się Wydziałem<br />

Elektroniki, a od roku 1994 – Wydziałem Elektroniki<br />

i Technik Informacyjnych.<br />

W<br />

tym roku wydział obchodził 60-lecie istnienia. Kilkudniowe<br />

obchody trwały przez dwa dni na początku października.<br />

Świętowanie elektronicznego jubileuszu rozpoczęła uroczysta<br />

gala w Dużej Auli, której gospodarzem był dziekan wydziału,<br />

prof. Jan Szmidt. Wśród gości nie zabrakło, między<br />

innymi, rektora PW, prof. Włodzimierza Kurnika, byłych<br />

dziekanów, przedstawicieli partnerów wydziału<br />

oraz przyjaciół i absolwentów. Ta część gali stała się<br />

okazją do odczytania przez przewodniczącego Stowarzyszenia<br />

Absolwentów WEiTI Jacka Karczewskiego<br />

listu gratulacyjnego przesłanego na ręce organizatorów<br />

przez prezydenta RP Bronisława Komorowskiego.<br />

Reprezentanci partnerów wydziału – fi rmy Huawei,<br />

Samsung oraz Telekomunikacji Polskiej – podkreślili, jak<br />

ważna jest ich współpraca z ośrodkami, wśród których<br />

znajduje się Politechnika Warszawska. Z jednej strony<br />

studenci i naukowcy mają dostęp do najnowszych technologii,<br />

z drugiej – fi rmy mogą liczyć na dopływ świetnie<br />

wykształconych absolwentów.<br />

Z okazji jubileuszu wydział EiTI otrzymał Medal Pamiątkowy<br />

Pro Masovia, przyznany przez marszałka województwa<br />

mazowieckiego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie<br />

kształcenia absolwentów, co znacząco przyczynia się do<br />

rozwoju Mazowsza.<br />

Uroczystość stała też okazją do wręczenia medali 60-lecia<br />

WEiTI dziekanom, prodziekanom oraz dyrektorom instytutów,<br />

którzy zapisali się w historii wydziału.


60. RAZ ELEKTRONIKI<br />

Jednak nie samą elektroniką żyją elektronicy, co potwierdziły występy<br />

zaproszonych artystów. Tę część wieczoru poprowadził dziennikarz<br />

Tadeusz Sznuk, który ukończył wydział Elektroniki i Technik<br />

Informacyjnych. Na scenie wystąpił pianista Wojciech Wójciak z repertuarem<br />

składającym się z utworów Franciszka Liszta, baryton<br />

Hubert Niewiadomski, a także mistrzowie tanga: Katarzyna i Robert<br />

Kandeferowie.<br />

Gwiazdą wieczoru była zaprzyjaźniona z uczelnią Hanna Banaszak,<br />

która wielokrotnie występowała przed politechniczną publicznością,<br />

między innymi podczas koncertów z cyklu Wielka Muzyka<br />

w Małej Auli.<br />

A potem przyszedł czas na wspomnienia, rozpoznawanie dawnych<br />

kolegów i długie rozmowy, które toczyły się podczas bankietu<br />

kończącego ten wieczór.<br />

Drugi dzień obchodów rozpoczął się uroczystym posiedzeniem<br />

Rad Wydziałów: Elektrycznego oraz Elektroniki i Technik Informacyjnych,<br />

odbywającym się w Małej Auli. Wtedy to padły wspomniane<br />

wcześniej słowa o rodzinnych więzach łączących obydwa wydziały<br />

– nie można zapominać, że to właśnie dzięki narodzinom dziecka<br />

Wydziału Elektrycznego powstał największy obecnie wydział Politechniki<br />

Warszawskiej.<br />

Po zakończeniu rady, na terenie przed Gmachem WEiTI<br />

odbył się piknik, podczas którego wręczono absolwentom<br />

dyplomy, a studenci pierwszego roku obiecali<br />

dziekanowi wywiązywać się z obowiązku nauki.<br />

Zwieńczeniem drugiego dnia obchodów był występ<br />

kabaretu OTTO, którego twórcy również wywodzą się<br />

z wydziału EiTI. Ten wieczór, podobnie jak poprzedni,<br />

zakończył się długimi elektroników rozmowami.<br />

TEKST I ZDJĘCIA: MICHAŁ LEŚNIEWSKI<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

W NUMERZE 11/2011<br />

60. RAZ ELEKTRONIKI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . II okł.<br />

INFORMACJE<br />

Media o Politechnice Warszawskiej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2<br />

Z obrad Senatu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3<br />

Kronika wydarzeń w PW . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 4<br />

� TEMAT MIESIĄCA: BRUDNE SPRAWY<br />

Indywidualnie i zbiorowo jesteśmy masowym producentem śmieci,<br />

a ponieważ jest nas coraz więcej, problem zaczyna być coraz bardziej<br />

poważny. Nawet jeśli sprowadzić go tylko do kwestii, gdzie to wszystko<br />

składować, jest się nad czym zastanawiać. Co jeszcze można zrobić<br />

ze śmieciami? Pomysłowość ludzka nie zna granic. Hotel ze zużytych<br />

butelek, pływająca wyspa, asfalt ze starych opon, materiały budowlane<br />

z odpadów – to nie futuryzm, to rzeczywistość. Szkoda, że nie polska . . . . 6<br />

LEPSZY RYDZ NIŻ NIC<br />

Świat w coraz większym zakresie produkuje biopaliwa,<br />

także na potrzeby lotnictwa. Nam zostały wspomnienia . . . . . . . . . . . . . . 12<br />

� POSTACIE: PROF. ANTONI DMOWSKI<br />

Porzucił karierę sportową na rzecz naukowej i można powiedzieć,<br />

że też stanął „na pudle”, o czym świadczy ponad 40 patentów<br />

krajowych i zagranicznych . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 14<br />

OGNIWA PRZYSZŁOŚCI<br />

Czyli o rewolucji w świecie akumulatorów litowo-jonowych . . . . . . . . . . . 16<br />

AUTA NA PRĄD<br />

Wprawdzie pomysł konstrukcji samochodu elektrycznego nie jest<br />

nowy – pierwsze takie pojazdy powstały już w XIX wieku – ale teraz<br />

chyba nadchodzi czas, który będzie należał do nich . . . . . . . . . . . . . . . . . 18<br />

� ABSOLWENCI PW: ANDRZEJ CARUK<br />

Porzucił technikę na rzecz sportu. Od szesnastu lat jest trenerem<br />

sekcji tenisa ziemnego na Uniwersytecie Warszawskim . . . . . . . . . . . . . . 20<br />

PROGRAM NA PÓŁÓMETKU<br />

Kursy dla studentów, nowe specjalności, kierunki i doskonalenie<br />

warsztatu dydaktycznego kadry – to tylko niektóre korzyści<br />

wynikające z Programu Rozwojowego PW . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22<br />

STUDENTOM-ŻOŁNIERZOM<br />

Krótka historia powstawania, umieszczonej na Terenie Głównym PW,<br />

tablicy poświęconej pamięci Tadeusza Zawadzkiego „Zośki” . . . . . . . . . . . 24<br />

� KOŁA NAUKOWE PW: W POGONI ZA NASA<br />

Ma na imię Amelia i podobno jest wybuchową blondynką.<br />

Czyli o dokonaniach Studenckiego Koła Astronautycznego z WMEiL . . . . 25<br />

SZEŚĆDZIESIĄT LAT MINĘŁO<br />

O mniej znanych początkach, odchodzącej właśnie w niebyt, Fabryki<br />

Samochodów Osobowych na Żeraniu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26<br />

RECENZJE KSIĄŻEK . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 28<br />

PRZECZYTANE W PRASIE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 29<br />

INFORMACJE WYDAWNICZE OFICYNY PW . . . . . . . . . . . . . . 29<br />

�<br />

SPORTOWCY POLITECHNIKI: MODLIŁEM SIĘ O DESZCZ<br />

Łukasz Grabowski – srebrny medalista VII Szybowcowych<br />

Mistrzostwa Świata Juniorów w klasie standard . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 30<br />

DRUGA STRONA MEDALU . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31<br />

PRASA AKADEMICKA PISZE . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 32<br />

HONOROWY DOKTORAT<br />

DLA PROF. JÓZEFA MODELSKIEGO . . . . . . . . . . . . . . . . . . . III okł.<br />

MIESIĘCZNIK<br />

POLITECHNIKI WARSZAWSKIEJ<br />

PISMO SPOŁECZNOŚCI AKADEMICKIEJ PW<br />

Rada MIESIĘCZNIKA PW: prof. Maciej Grabski – przewodniczący, prof. Jacek Czajewski,<br />

dr Sergiusz Dzierzgowski – sekretarz, prof. Małgorzata Kujawińska, prof. Tadeusz Rzeżuchowski.<br />

Wydawca: Politechnika Warszawska, Plac Politechniki 1, 00-664 Warszawa.<br />

Redagują: Iwona Kolińska – redaktor naczelny (miespw@ca.pw.edu.pl), Zespół: Anna Abramczyk<br />

(mies.pw@ca.pw.edu.pl), Joanna Kosmalska (j.kosmalska@ca.pw.edu.pl), Michał Leśniewski – zastępca redaktora<br />

naczelnego (prasa@ca.pw.edu.pl), Zbigniew Zając (red_mpw@ca.pw.edu.pl). Stali współpracownicy: Ewa Chybińska,<br />

Joanna Majewska. Projekt grafi czny makiety i łamanie: WHITE.<br />

Adres redakcji: ul. Polna 50, 00-644 Warszawa.<br />

Telefony: 22 234-54-87, 22 234-57-31, fax 22 234-57-30. Adres internetowy: www.mpw.pw.edu.pl<br />

Druk: Ofi cyna Wydawnicza Politechniki Warszawskiej, ul. Polna 50, 00-644 Warszawa, tel. 22 234-75-03.<br />

Redakcja zastrzega sobie prawo adiustacji, redagowania i skracania tekstów oraz zmiany tytułów. Nie wszystkie<br />

poglądy autorów tekstów zgodne są z przekonaniami Redakcji. Niektóre mogą stanowić zaproszenie do dyskusji<br />

dla wszystkich chętnych. Przedruk ilustracji i tekstów oraz ich fragmentów możliwy wyłącznie za zgodą Redakcji.


I NFORMACJE<br />

� Na Politechnice Warszawskiej zainaugurowano kolejny<br />

rok akademicki – informowały 30.09.2011 r. Telewizja<br />

TVP, Serwis Nauka w Polsce oraz 1.10.2011 r.<br />

„Życie Warszawy” i „Gazeta Wyborcza”. Dla niemal<br />

33 tys. studentów PW rozpoczął się kolejny<br />

rok akademicki. Uczelnia zajmuje 1. miejsce w rankingu<br />

szkół technicznych i 3. miejsce wśród najlepszych<br />

uczelni w Polsce. PW oferuje 28 kierunków<br />

studiów. W tym roku najbardziej obleganymi były: architektura,<br />

geodezja i kartografia, gospodarka przestrzenna,<br />

energetyka oraz informatyka. O przyjęcie<br />

na studia ubiegało się 13 tys. kandydatów. Na studia<br />

stacjonarne dostało się 6 tys., a na niestacjonarne<br />

– 3 tys. osób. Jak powiedziała w rozmowie<br />

z PAP Ewa Chybińska, rzecznik prasowy PW, w tym<br />

roku do przyjęcia na studia kandydowało więcej niż<br />

zwykle dziewczyn.<br />

� Targi Kół Naukowych i Organizacji Studenckich Konik<br />

to jedno z najważniejszych przedsięwzięć promujących<br />

naukową działalność wśród studentów Politechniki<br />

Warszawskiej – informował 3.10.2011 r. serwis<br />

internetowy dla studenta.pl. Celem Targów jest umożliwienie<br />

kołom naukowym, organizacjom studenckim<br />

oraz mediom Politechniki zaprezentowania swojego<br />

profilu działalności, osiągnięć oraz realizowanych<br />

projektów. Impreza odbywała się 12 i 13 października<br />

w godzinach od 10 do 16.<br />

� Na obchody święta Politechniki Warszawskiej<br />

(14 i 15 listopada) – zapraszał 6.10.2011 r. serwis<br />

internetowy dla studenta.pl. W czasie Dni PW odbędzie<br />

się mnóstwo imprez, których celem jest przypomnienie<br />

historii powstania i kształtowania się struktur<br />

2<br />

Media o Politechnice Warszawskiej<br />

uczelni oraz pokazanie różnorodności, jaka cechuje<br />

Politechnikę. Imprezy przygotowywane są z myślą<br />

o tych, którzy wraz z naukowcami i studentami Politechniki<br />

chcą odkrywać praktyczne i zabawne oblicza<br />

nauki.<br />

� Chemia dla młodzieży – inicjatywy edukacyjne Politechniki<br />

Warszawskiej. Otwarte wykłady oraz zajęcia<br />

laboratoryjne z chemii dla warszawskich licealistów<br />

i gimnazjalistów proponuje Stowarzyszenie Studentów<br />

i Absolwentów Wydziału Chemicznego Politechniki<br />

Warszawskiej KLATRAT. Zajęcia, prowadzone przez<br />

pracowników naukowych i studentów, mają zachęcić<br />

młodzież do studiowania tego kierunku – informował<br />

11.10.2011 r. serwis naukawpolsce.pl. O rozpoczynających<br />

się zajęciach w ramach Akademii Chemii<br />

17.10.2011 r. pisało „Życie Warszawy”. W czasie<br />

warsztatów, które trwały cztery godziny, uczniowie<br />

mogli odkryć tajniki tej dziedziny nauki i samodzielnie<br />

przeprowadzić doświadczenia chemiczne.<br />

� 19.10.2011 r. strona internetowa onet.pl zapowiadała,<br />

mające odbyć się na PW, Targi Książki Akademickiej<br />

i Naukowej. W tym roku udział w nich zapowiedziała<br />

rekordowa liczba wystawców – czytaliśmy.<br />

� Studenci z Politechniki Warszawskiej, we współpracy<br />

z Centrum Badań Kosmicznych PAN, zbudowali<br />

pierwszego polskiego satelitę, który ma szansę trafić<br />

na orbitę już w styczniu. Do Europejskiej Agencji<br />

Kosmicznej dojechał w… kuszetce pociągu Warszawa-Amsterdam<br />

– informowały 19.10.2011 r. „Gazeta<br />

Wyborcza” oraz serwisy internetowe natablicy.pl i uniface.pl.<br />

Prace nad satelitą trwały sześć lat. Najprawdopodobniej<br />

zostanie on wyniesiony na orbitę w styczniu<br />

w dziewiczym rejsie nowej rakiety Europejskiej Agencji<br />

Kosmicznej Vega, która zostanie wystrzelona z bazy<br />

w Gujanie Francuskiej. „Będzie to nie tylko pierwszy<br />

polski studencki satelita, ale również pierwszy polski<br />

sztuczny satelita Ziemi. Co prawda już ponad 40 urządzeń<br />

zbudowanych w naszym kraju wysłano w kosmos<br />

na pokładzie satelitów i sond kosmicznych, ale<br />

stanowiły one tylko elementy tych obiektów” – wyjaśnia<br />

prof. Piotr Wolański, opiekun naukowy Studenckiego<br />

Koła Astronautycznego z PW.<br />

� Serwis Nauka w Polsce 20.10.2011 r. poinformował,<br />

że na Politechnice Warszawskiej rusza kolejna<br />

MiNI Akademia Matematyki. Co łączy współczesne<br />

komputery z maszynami matematycznymi z lat 30.<br />

XX wieku? W jaki sposób rozwiązywać problemy za<br />

pomocą algorytmów rekurencyjnych? Odpowiedzi na<br />

takie pytania poznają uczestnicy MiNI Akademii Matematyki.<br />

Pierwsze zajęcia już 22 października. Pierwszy<br />

w nowym roku akademickim wykład pt. „Maszyny<br />

Turinga. Rzecz o matematycznych początkach informatyki”<br />

poprowadzi dr Paweł Stacewicz.<br />

� Robotyka, architektura, matematyka, elektronika<br />

i mechanika to dziedziny nauki, które młodzież będzie<br />

miała szansę poznać bliżej w weekendy między 5 listopada<br />

a 18 grudnia, podczas TECHNO-warsztatów<br />

z Politechniką Warszawską – informował 26.10.2011 r.<br />

serwis PAP poświęcony nauce w Polsce. Wśród atrakcji<br />

będzie m.in. lot na symulatorze Cessny 150L. Podczas<br />

14 jedno– i dwudniowych warsztatów potencjalni<br />

studenci politechnik zapoznają się z najnowszymi<br />

trendami współczesnej techniki oraz wykonają wiele<br />

ćwiczeń i zadań praktycznych na wydziałach PW:<br />

Mechanicznym Energetyki i Lotnictwa, Fizyki, Matematyki<br />

i Nauk Informacyjnych, Architektury oraz<br />

Mechatroniki.<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011


Z obrad Senatu<br />

Trzydzieste drugie w XLVII<br />

kadencji posiedzenie Senatu<br />

odbyło się 26 października<br />

2011 roku.<br />

Na stanowisko profesora nadzwyczajnego od 1 lipca<br />

2011 roku na czas nieokreślony został mianowany<br />

przez rektora PW prof. dr hab. inż. Wiesław WINIEC-<br />

KI zatrudniony w Zakładzie Elektroakustyki w Instytucie<br />

Radioelektroniki na Wydziale Elektroniki i Technik<br />

Informacyjnych.<br />

Na stanowisko profesora nadzwyczajnego od 1 października<br />

2011 roku na czas nieokreślony zostali mianowani<br />

przez rektora PW: prof. dr hab. inż. Sławomir<br />

PODSIADŁO zatrudniony w Katedrze Chemii Nieorganicznej<br />

i Technologii Ciała Stałego na Wydziale Chemicznym,<br />

prof. dr hab. inż. Ryszard ROMANIUK zatrudniony<br />

w Zakładzie Mikrosystemów i Systemów<br />

Pomiarowych w Instytucie Systemów Elektronicznych<br />

na Wydziale Elektroniki i Technik Informacyjnych.<br />

Na stanowisko profesora nadzwyczajnego od<br />

30 września 2011 roku do 29 września 2016 roku zostali<br />

mianowani przez rektora PW: prof. nzw. dr hab.<br />

inż. Marian GIŻEJOWSKI zatrudniony w Zakładzie Konstrukcji<br />

Budowlanych na Wydziale Inżynierii Lądowej,<br />

prof. nzw. dr hab. inż. Stanisław JEMIOŁO zatrudniony<br />

Informacje<br />

� W dniach 4–5 października br. rektor PW, prof. Włodzimierz<br />

Kurnik uczestniczył w otwarciu wystawy „Maria<br />

Skłodowska-Curie w służbie nauki wczoraj i dziś”<br />

w Parlamencie Europejskim w Brukseli, gdzie zapre-<br />

Obrady<br />

� Senat podjął uchwałę w sprawie zatwierdzenia<br />

systemu zapewnienia jakości kształcenia. W komentarzu<br />

wstępnym prof. Franciszek Krok, prorektor PW<br />

ds. studiów, przypomniał, że pierwszą uchwałę w tej<br />

kwestii, a konkretnie w sprawie założeń do systemu,<br />

Senat przyjął w roku 2006. Założenia obligowały jednostki<br />

organizacyjne uczelni związane z kształceniem<br />

do stworzenia swoich własnych systemów zapewnienia<br />

jakości kształcenia. Gdy zostały one opracowane,<br />

zaistniała możliwość przyjęcia uchwały dotyczącej<br />

systemu zapewnienia jakości kształcenia w skali<br />

całej uczelni.<br />

� Duże zainteresowanie i ożywiona dyskusja poprzedziły<br />

podjęcie uchwały w sprawie wdrożenia Krajowych<br />

Ram Kwalifikacji. Uchwała jest efektem wprowadzenia<br />

nowej ustawy o szkolnictwie wyższym.<br />

Krajowe Ramy Kwalifikacji stanowią najważniejszą<br />

zmianę wprowadzoną przez ustawę. Zakładają one<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

w Zakładzie Wytrzymałości Materiałów, Teorii Sprężystości<br />

i Plastyczności na Wydziale Inżynierii Lądowej,<br />

prof. nzw. dr hab. Ryszard KOZERA zatrudniony w Zakładzie<br />

Zastosowań Informatyki i Metod Numerycznych<br />

na Wydziale Matematyki i Nauk Informacyjnych, prof.<br />

nzw. dr hab. inż. Janusz MARZEC zatrudniony w Zakładzie<br />

Elektroniki Jądrowej i Medycznej w Instytucie<br />

Radioelektroniki na Wydziale Elektroniki i Technik Informacyjnych,<br />

prof. nzw. dr hab. inż. Leszek OPALSKI<br />

zatrudniony w Zakładzie Układów i Systemów Elektronicznych<br />

w Instytucie Systemów Elektronicznych na<br />

Wydziale Elektroniki i Technik Informacyjnych, prof. nzw.<br />

dr hab. inż. Piotr PRZYBYŁOWICZ zatrudniony w Instytucie<br />

Podstaw Budowy Maszyn na Wydziale Samochodów<br />

i Maszyn Roboczych, prof. nzw. dr hab. inż.<br />

Krzysztof WALCZAK zatrudniony w Zakładzie Systemów<br />

Informacyjnych w Instytucie Informatyki na Wydziale<br />

Elektroniki i Technik Informacyjnych, dr hab. inż.<br />

Adam ABRAMOWICZ zatrudniony w Zakładzie Układów<br />

i Aparatury Mikrofalowej w Instytucie Systemów<br />

Elektronicznych na Wydziale Elektroniki i Technik Informacyjnych,<br />

dr hab. Paweł BYLINA zatrudniony w Katedrze<br />

Gospodarki Przestrzennej i Nauk o Środowisku<br />

Przyrodniczym na Wydziale Geodezji i Kartografii, dr<br />

hab. inż. Piotr GAWRYSIAK zatrudniony w Zakładzie<br />

Systemów Informacyjnych w Instytucie Informatyki na<br />

Wydziale Elektroniki i Technik Informacyjnych, dr hab.<br />

inż. Leszek KUDŁA zatrudniony w Zakładzie Technologii<br />

Wyrobów Precyzyjnych i Elektronicznych w Insty-<br />

zentowano też osiągnięcia prof. Jana Pluty z Wydziału<br />

Fizyki i dr Anny Jackiewicz z Wydziału IChiP.<br />

� 30 września br. na posiedzeniu Zgromadzenia Ogólnego<br />

SEFI (European Society for Engineering Education)<br />

w Lizbonie prof. Bohdan Macukow otrzymał tytuł<br />

Fellow SPIE.<br />

nowe podejście do procesu kształcenia, określają bowiem<br />

ten proces na podstawie efektów, a nie przebiegu<br />

studiów. Obszerna i pionierska uchwała składa<br />

się z kilku elementów. Przede wszystkim są w niej zawarte<br />

zalecenia, terminy oraz wykaz wymaganej dokumentacji<br />

stanowiącej dla wydziałów podstawę do<br />

określenia programów kształcenia na danym kierunku<br />

studiów, poziomie i profilu kształcenia z uwzględnieniem<br />

formy studiów. Dalej są wyznaczone terminy<br />

oraz przedstawiona wymagana dokumentacja,<br />

na podstawie których Senat będzie mógł zaakceptować<br />

efekty kształcenia na danym wydziale, na danym<br />

kierunku studiów oraz poziomie i profilu kształcenia.<br />

Są też w uchwale wytyczne do projektowania<br />

programów studiów oraz sprecyzowane warunki, jakie<br />

musi spełniać program kształcenia. W ostatnim<br />

załączniku zawarto definicje pojęć stosowanych do<br />

opisu studiów. Projekt uchwały i proces jej tworzenia<br />

przedstawili Senatowi prof. Andrzej Kraśniewski<br />

oraz prof. Bohdan Macukow.<br />

INFORMACJE<br />

tucie Metrologii i Inżynierii Biomedycznej na Wydziale<br />

Mechatroniki, dr hab. inż. Marek NAŁĘCZ zatrudniony<br />

w Zakładzie Teorii Obwodów i Sygnałów w Instytucie<br />

Systemów Elektronicznych na Wydziale Elektroniki<br />

i Technik Informacyjnych, dr hab. inż. Grzegorz<br />

PANKANIN zatrudniony w Zakładzie Mikrosystemów<br />

i Systemów Pomiarowych w Instytucie Systemów<br />

Elektronicznych na Wydziale Elektroniki i Technik Informacyjnych,<br />

dr hab. inż. Janusz PIECHNA zatrudniony<br />

w Zakładzie Aerodynamiki w Instytucie Techniki<br />

Lotniczej i Mechaniki Stosowanej na Wydziale Mechanicznym<br />

Energetyki i Lotnictwa, dr hab. inż. Witold<br />

PLESKACZ zatrudniony w Zakładzie Metod Projektowania<br />

w Mikroelektronice w Instytucie Mikroelektroniki<br />

i Optoelektroniki na Wydziale Elektroniki i Technik Informacyjnych,<br />

dr hab. inż. Tomasz STARECKI zatrudniony<br />

w Zakładzie Układów i Systemów Elektronicznych<br />

w Instytucie Systemów Elektronicznych na Wydziale<br />

Elektroniki i Technik Informacyjnych, dr hab. inż. Antoni<br />

SZAFRANEK zatrudniony w Katedrze Gospodarki<br />

Przestrzennej i Nauk o Środowisku na Wydziale Geodezji<br />

i Kartografii, dr hab. inż. Konrad ŚWIRSKI zatrudniony<br />

w Zakładzie Maszyn i Urządzeń Energetycznych<br />

w Instytucie Techniki Cieplnej na Wydziale Mechanicznym<br />

Energetyki i Lotnictwa, dr hab. Jan ZUBELEWICZ<br />

zatrudniony w Zakładzie Filozofii na Wydziale Administracji<br />

i Nauk Społecznych.<br />

Na stanowisko profesora nadzwyczajnego od 1 października<br />

2011 roku do 30 września 2016 roku został<br />

zatrudniony przez rektora PW na podstawie umowy<br />

o pracę dr hab. inż. Jan ŻERA zatrudniony w Zakładzie<br />

Elektroakustyki w Instytucie Radioelektroniki na<br />

Wydziale Elektroniki i Technik Informacyjnych.<br />

� Prof. Józef Modelski został wybrany do Rady Dyrektorów<br />

IEEE (Institute of Electrical and Electronics<br />

Engineers), największej organizacji branżowej skupiającej<br />

obecnie ponad 400 tysięcy członków ze<br />

160 krajów.<br />

� Znowelizowana ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym<br />

wymusza konieczność wprowadzenia zmian<br />

w Statucie PW. Przed obradami członkowie Senatu<br />

otrzymali starannie przygotowany wykaz projektowanych<br />

zmian. Prof. Roman Gawroński, prorektor PW<br />

ds. ogólnych, wyjaśnił, że dokument ma charakter<br />

roboczy i – poza przedstawieniem nowego zapisu –<br />

określa podstawę ich wprowadzenia. Z pięćdziesięciu<br />

zaproponowanych zmian około trzydziestu jest związane<br />

z wprowadzeniem nowego prawa, a pozostałe<br />

stanowią pochodne dyskusji środowiskowej. Zmiany<br />

w statucie powinny być przeprowadzone ze szczególną<br />

starannością, stąd też przewiduje się powtórne,<br />

pełne ich czytanie na posiedzeniu listopadowym,<br />

a przyjęcie w trakcie obrad w grudniu.<br />

� Apogeum emocji osiągnęli senatorzy w dyskusji<br />

związanej z projektem uchwały w sprawie rocznego<br />

wymiaru zadań dydaktycznych nauczycieli akademickich<br />

oraz zasad obliczania godzin dydaktycznych.<br />

EWA CHYBIŃSKA<br />

3


I NFORMACJE<br />

4<br />

KRONIKA WYDARZEŃ w PW<br />

WRZESIEŃ<br />

13–16<br />

2011<br />

Konferencja EAIE.<br />

Delegacja z Centrum Współpracy<br />

Międzynarodowej Politechniki<br />

Warszawskiej wzięła<br />

udział w 23. Dorocznej Konferencji European Association<br />

for International Education. Jest to jedna<br />

z największych międzynarodowych imprez skierowanych<br />

do instytucji szkolnictwa wyższego z całego<br />

świata. W tym roku ponad 4000 osób z 87<br />

krajów spotkało się w Kopenhadze, aby uczestniczyć<br />

w prezentacjach, dyskusjach, warsztatach<br />

oraz wizytach w duńskich i szwedzkich uczelniach,<br />

takich jak DTU – Danmarks Tekniske Universitet, IT<br />

University of Copenhagen, Lund University. Spotkania<br />

te służyły wymianie doświadczeń, poglądów<br />

i dobrych praktyk, jak również poznaniu nowych<br />

trendów w dziedzinie internacjonalizacji kształcenia.<br />

Konferencji towarzyszyły targi, podczas których<br />

na 250 stoiskach informacyjnych uczelnie<br />

z całego świata prezentowały swoją międzynarodową<br />

ofertę edukacyjną. Nasza uczelnia była jednym<br />

z uczestników polskiego stoiska pod hasłem<br />

„Higher Education in Poland”, zorganizowanego<br />

przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego<br />

wraz z Fundacją Rozwoju Systemu Edukacji.<br />

Przedstawiciele PW w trakcie konferencji spotkali<br />

się z wieloma reprezentantami zagranicznych uczelni<br />

i innych instytucji związanych ze szkolnictwem<br />

wyższym, m.in. z Finlandii, Holandii, Niemiec, Korei<br />

Południowej, Tajwanu i Meksyku.<br />

WRZESIEŃ<br />

15–16<br />

2011<br />

Perspektywy 2011.<br />

Warszawski Salon Maturzystów<br />

Perspektywy 2011 na<br />

Politechnice Warszawskiej od-<br />

wiedziło 24 tys. osób – prawie połowa wszystkich<br />

maturzystów z województwa mazowieckiego. Było<br />

to największe wydarzenie tegorocznej akcji informacyjnej<br />

Perspektyw, w czasie którego zaprezentowała<br />

się niemal setka uczelni, szkół policealnych<br />

i instytucji edukacyjnych.<br />

WRZESIEŃ<br />

16–25<br />

2011<br />

XV edycja FN.<br />

Na tegoroczny Festiwal Nauki<br />

Politechnika Warszawska<br />

przygotowała m.in. prezenta-<br />

WRZESIEŃ<br />

13–16<br />

2011<br />

cje robotów spawalniczych,<br />

samochodów wyścigowych<br />

Formuły F1, pojazdów o minimalnym<br />

zużyciu paliwa, ro-<br />

botów serwisowych i medycznych, masywnych<br />

szkieł metalicznych, bioimplantów, telewizji trójwymiarowej.<br />

Nasza uczelnia zaprosiła również na<br />

wykłady o takiej tematyce, jak obrazowanie pracy<br />

mózgu, powstawanie układów scalonych, fotoakustyka,<br />

mikroreaktory, kataliza w chemii organicznej,<br />

aerozole i wiele innych. W ramach FN w dniach<br />

24–25 września na Wydziale Fizyki i na terenie obok<br />

jego gmachu odbył się V Festiwal Nauki Małego<br />

Człowieka. Zostało przygotowanych kilkadziesiąt<br />

imprez specjalnie dla dzieci, które miały na celu<br />

wzbudzanie zainteresowań najmłodszych gości festiwalu<br />

różnymi dziedzinami nauki i poprzez zabawę<br />

rozwij anie w nich ciekawości poznawczej.<br />

WRZESIEŃ<br />

19<br />

2011<br />

Medal dla<br />

prof. Kij eńskiego.<br />

Prorektor PW ds. Szkoły Nauk<br />

Technicznych i Społecznych<br />

w Płocku prof. Jacek Kij eński otrzymał Medal<br />

im. Ignacego Mościckiego za wybitne osiągnięcia<br />

z zakresu technologii chemicznej i wdrażanie<br />

nowych kierunków strategii rozwoju przemysłu<br />

chemicznego. Medal został mu wręczony podczas<br />

uroczystej inauguracji 54. Zjazdu Polskiego<br />

Towarzystwa Chemicznego i Stowarzyszenia<br />

Inżynierów i Techników Przemysłu Chemicznego<br />

w Lublinie.<br />

WRZESIEŃ<br />

30<br />

2011<br />

Inauguracja roku.<br />

W Dużej Auli PW odbyła<br />

się uroczysta inauguracja<br />

roku akademickiego<br />

2011/2012. Po powitaniu uczestników uroczystości,<br />

wśród których byli m.in. wicepremier Waldemar<br />

Pawlak i prymas senior Polski Józef Glemp, okolicznościowe<br />

przemówienie wygłosił rektor PW, prof.<br />

Włodzimierz Kurnik. Po nim nastąpiły wystąpienia<br />

okolicznościowe, immatrykulacja oraz promocje<br />

doktorskie. Wykład inauguracyjny zatytułowany<br />

„Warszawska chemia w świetle doniosłych rocznic<br />

i wyzwań współczesności” wygłosił prof. Paweł<br />

Kulesza z Uniwersytetu Warszawskiego. W Szkole<br />

Nauk Technicznych i Społecznych w Płocku inauguracja<br />

miała miejsce 3 października.<br />

PAŹDZIERNIK<br />

6<br />

2011<br />

Strony wszechświata.<br />

Prof. Marek Demiański, specjalista<br />

z dziedzin astrofi zyki<br />

relatywistycznej i kosmolo-<br />

gii, wygłosił w ramach Konwersatorium Politechniki<br />

Warszawskiej odczyt zatytułowany „Jasne<br />

i ciemne strony wszechświata”. Prof. Demiański<br />

jest pracownikiem naukowym w Instytucie Fizyki<br />

Teoretycznej Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego.<br />

Jego zainteresowania naukowe wiążą<br />

się z astrofi zyką relatywistyczną i kosmologią,<br />

w szczególności procesem powstawania struktury<br />

we wszechświecie, własnościami promieniowania<br />

reliktowego oraz naturą ciemnej energii i ciemnej<br />

materii. Współpracuje z wieloma zagranicznymi<br />

ośrodkami naukowymi, np. Instytutem Badań<br />

Przestrzeni Kosmicznej Rosyjskiej Akademii Nauk<br />

w Moskwie, Instytutem Nielsa Bohra w Kopenhadze<br />

i Uniwersytetem Frederico II w Neapolu.<br />

PAŹDZIERNIK<br />

6–7<br />

2011<br />

Jubileusz WEiTI.<br />

Z okazji 60-lecia Wydziału<br />

Elektroniki i Technik Informacyjnych<br />

odbyła się Wielka<br />

Gala w Dużej Auli Politechniki Warszawskiej. Rozpoczynając<br />

uroczystość, dziekan wydziału, prof. Jan<br />

Szmidt powitał przybyłych gości, wśród których był<br />

rektor PW, prof. Włodzimierz Kurnik, dziekani WEiTI<br />

z poprzednich kadencji, zasłużeni wykładowcy,<br />

fi rmy współpracujące z wydziałem. Przedstawiciel<br />

marszałka województwa mazowieckiego przekazał<br />

przyznaną WEiTI nagrodę Pro Masovia. Dziekani,<br />

prodziekani i dyrektorzy instytutów pełniący swe<br />

funkcje od czasów powstania wydziału otrzymali<br />

medale 60-lecia WEiTI. Część artystyczną poprowadził<br />

znany prezenter i absolwent wydziału,<br />

Tadeusz Sznuk. Wystąpił baryton Hubert Niewiadomski,<br />

pianista Wojciech Wójciak, mistrzowie<br />

tanga – Katarzyna i Robert Kandefer oraz Hanna<br />

Banaszak w towarzystwie czteroosobowego zespołu<br />

jazzowego. Po występach rozpoczął się bankiet.<br />

Następnego dnia w Małej Auli PW odbyło się<br />

zebranie Rad Wydziału Elektrycznego i Wydziału<br />

Elektroniki i Technik Informacyjnych. Gospodarzami<br />

byli prof. Stanisław Wincenciak – dziekan Wydziału<br />

Elektrycznego oraz prof. Jan Szmidt – dziekan WE-<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011


iTI. Po południu urodzinowi goście spotkali się na<br />

pikniku przed gmachem wydziału. Wystąpił m.in.<br />

kabaret OT.TO. (Fot. 1)<br />

PAŹDZIERNIK<br />

10<br />

2011<br />

Powstańcza wystawa.<br />

W Muzeum Politechniki Warszawskiej<br />

otwarto wystawę<br />

„Powstanie Warszawskie”<br />

w zbiorach Biblioteki Zespołu Szkół Nr 23 w Warszawie,<br />

Technikum Budowlanego Nr 1 im. Zdzisława<br />

Mączeńskiego, Muzeum Powstania Warszawskiego,<br />

Muzeum Wojska Polskiego, Muzeum Politechniki<br />

Warszawskiej oraz Korporacji Akademickiej<br />

Sarmatia. Na wystawie zaprezentowano dokumenty,<br />

fotografi e, plakaty i prasę powstańczą, publikacje,<br />

broń oraz przedmioty codziennego użytku<br />

z tamtego okresu. Otwarcia ekspozycji dokonał<br />

kierownik Muzeum PW – dr Andrzej Ulmer i prorektor<br />

PW – prof. Roman Gawroński. Swoimi wspomnieniami<br />

z Powstania Warszawskiego podzielił<br />

prof. Tadeusz Jarosz – zastępca przewodniczącego<br />

Zarządu Głównego Stowarzyszenia Szarych<br />

Szeregów. (Fot. 2)<br />

PAŹDZIERNIK<br />

12–13<br />

2011<br />

KONIK 2011.<br />

W Dużej Auli PW po raz ósmy<br />

odbyły się Targi Kół Naukowych<br />

i Organizacji Studenc-<br />

kich „Konik”. Jest to jedno z najważniejszych<br />

przedsięwzięć promujących naukową działalność<br />

wśród studentów naszej uczelni. Celem targów<br />

jest umożliwienie kołom naukowym, organizacjom<br />

studenckim oraz mediom PW zaprezentowania<br />

swojego profi lu działalności, osiągnięć oraz realizowanych<br />

projektów. W tym roku, jak zwykle, dla<br />

uczestników przygotowano wiele atrakcji. Zaprezentowano<br />

projekty zdobywające pierwsze miejsca<br />

w międzynarodowych konkursach konstruktorskich,<br />

roboty przemysłowe i mobilne, ciekawe<br />

doświadczenia, wyniki badań i nowatorskie rozwiązania,<br />

ekologiczne pojazdy i modele samolotów.<br />

Prawie 60 organizacji zachęcało studentów<br />

do wstąpienia w swoje szeregi. (Fot. 3)<br />

PAŹDZIERNIK<br />

17<br />

2011<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

Generation Awake.<br />

„Twoje wybory zmieniają<br />

świat” – to hasło ogólnoeuropejskiej<br />

kampanii informa-<br />

cyjnej prowadzonej przez Komisję Europejską.<br />

W Małej Auli PW odbyła się konferencja i otwarta<br />

debata poświęcone efektywnemu korzystaniu<br />

z zasobów naturalnych. W spotkaniu wziął udział<br />

europejski komisarz ds. środowiska, Janez Potočnik<br />

oraz minister środowiska, Andrzej Kraszewski<br />

– profesor i wykładowca Politechniki Warszawskiej.<br />

W swoich wystąpieniach obaj podzielili się<br />

opiniami na temat tego, jak indywidualne wybory<br />

każdego z nas mogą korzystnie wpływać na jakość<br />

naszego życia, zasoby naturalne Ziemi oraz<br />

konkurencyjność gospodarki. (Fot. 4)<br />

PAŹDZIERNIK<br />

19–21<br />

2011<br />

Targi Książki.<br />

W Dużej Auli Politechniki<br />

Warszawskiej odbyła się piąta<br />

edycja Targów Książki Aka-<br />

demickiej i Naukowej Academia 2011. Imprezę<br />

zorganizowała Ofi cyna Wydawnicza Politechniki<br />

Warszawskiej i Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego<br />

oraz Murator EXPO sp. z o.o. Podczas<br />

targów prezentowano książki naukowe, publikacje<br />

instytutów badawczych i muzeów, literaturę popularnonaukową<br />

i piękną oraz ofertę warszawskich<br />

antykwariatów. W targach wzięło udział 86 wystawców<br />

z całego kraju. Po raz pierwszy przeprowadzono<br />

akcję „Książka za książkę”. Na specjalnym<br />

stoisku można było wymienić starsze książki,<br />

przede wszystkim podręczniki akademickie, na<br />

nowsze publikacje. W trakcie targów miało miejsce<br />

spotkanie wydawców książek naukowych i akademickich<br />

z prof. Witoldem Jurkiem – podsekretarzem<br />

stanu w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego.<br />

Odbyła się też debata Dziennika Gazety Prawnej<br />

„Polskie szkolnictwo wyższe – nowe przepisy na<br />

stare problemy” oraz wykład „Jak przetrwać studia<br />

INFORMACJE<br />

i stać się liderem w świecie, który oszalał” Jacka<br />

Santorskiego, psychologa społecznego i psychologa<br />

biznesu, twórcy programu Akademii Psychologii<br />

Przywództwa Szkoły Biznesu PW. (Fot. 5)<br />

PAŹDZIERNIK<br />

19–21<br />

2011<br />

Płockie Dni Techniki.<br />

Zorganizowane przez Naczelną<br />

Organizację Techniczną<br />

Płockie Dni Techniki rozpo-<br />

częły się Dniem Chemicznym. Następnie odbył<br />

się Dzień Mechaniczny oraz Budowlany. Wszystkie<br />

miały miejsce na terenie Politechniki Warszawskiej<br />

w Płocku. W ich programie znalazły się debaty<br />

i konferencje oraz prezentacje fi rm i innowacyjnych<br />

technologii. Impreza została zorganizowana<br />

przede wszystkim dla osób z branży technicznej<br />

i studentów.<br />

PAŹDZIERNIK<br />

22<br />

2011<br />

Na brazylij ską nutę.<br />

Obchodzący w tym roku jubileusz<br />

60-lecia istnienia Zespół<br />

Pieśni i Tańca Politechni-<br />

ki Warszawskiej wystąpił w 60. koncercie z cyklu<br />

Wielka Muzyka w Małej Auli. Wydarzenie to,<br />

zatytułowane „Jubileuszowy koncert brazylij ski”,<br />

miało miejsce w Dużej Auli Politechniki Warszawskiej.<br />

(Fot. 6)<br />

Oprac. ANNA ABRAMCZYK<br />

Fot. Anna Abramczyk, Michał Leśniewski<br />

5


T E M A T M I E S I Ą C A<br />

Za nieuniknioną produkcję<br />

śmieci jesteśmy odpowiedzialni<br />

zarówno jeśli chodzi<br />

o to, co wyrzucamy do śmietników,<br />

jak i za to, co spływa kanalizacją.<br />

W przypadku wody nie<br />

mówi się o recyklingu, chociaż<br />

po oczyszczeniu jest ona wykorzystywana<br />

ponownie, kiedy wraca<br />

do naszego ekosystemu.<br />

Zanim woda trafi do naszych<br />

kranów, przechodzi przez stację<br />

uzdatniania. Jest tam poddawana<br />

procesom, które muszą zapewnić<br />

jakość odpowiadającą wodzie do<br />

spożycia. Cały proces odbywa się<br />

zgodnie z przepisami ustanowionymi<br />

przez ministra zdrowia. Następnie<br />

trafi a do naszych kranów.<br />

Kiedy zostanie wykorzystana,<br />

idzie do tzw. podsystemu kanalizacyjnego,<br />

którym jest transportowana<br />

do oczyszczalni ścieków.<br />

Z budynków dostaje się do tzw.<br />

przykanalików, a następnie do<br />

sieci kanalizacyjnej. Te przewody<br />

prowadzą prosto do oczyszczalni<br />

ścieków – najważniejszego<br />

elementu całego układu.<br />

Tam są, oczywiście, poddawane<br />

procesom przeróbki i uzdatniania,<br />

tak aby osiągnęły stan,<br />

który pozwoli na ich odprowadzenie<br />

do wód płynących lub<br />

6<br />

BRUDNE<br />

SPRAWY<br />

To chyba nie brzmi dumnie: jesteśmy najważniejszym<br />

ogniwem w procesie produkcji śmieci.<br />

Na pierwszy rzut oka – nasza działalność<br />

może być niepozorna: wszyscy przecież kupujemy<br />

przedmioty nie tylko codziennego użytku:<br />

jedzenie, środki czystości albo ubrania. Każde<br />

z nich ma opakowanie, które przestaje nam<br />

być potrzebne, jedzenie i pranie generuje zużycie<br />

wody, a prawie każdy zakup wcześniej<br />

czy później trafi na wysypisko śmieci albo do<br />

recyklingu.<br />

stojących, takich jak rzeka, jezioro<br />

albo zbiornik retencyjny.<br />

W zależności od odbiornika, czyli<br />

zbiornika wodnego, do którego<br />

mają trafi ć, istnieją zróżnicowane<br />

wymagania dotyczące czystości<br />

wody. Podczas oczyszczania ze<br />

ścieków usuwane są zanieczyszczenia,<br />

zwane związkami węgla<br />

organicznego i różnego rodzaju<br />

zawiesiny.<br />

– Jednak w większości przypadków<br />

należy też usuwać związki<br />

biogenne. Są to związki azotu<br />

i fosforu, które powodują eutrofi -<br />

zację wód, czyli ich użyźnianie, co<br />

sprzyja intensywnemu rozwojowi<br />

fi toplanktonu. Można go poznać<br />

po zielonej barwie, widocznej<br />

czasami na jeziorach – wyjaśnia<br />

prof. Zbigniew Heidrich z Wydziału<br />

Inżynierii Środowiska.<br />

Wymagania dotyczące oczyszczania<br />

wody są bardzo ostre.<br />

Można je znaleźć w rozporządzeniu<br />

ministra środowiska<br />

z roku 2006, znowelizowanym<br />

w roku 2010. Wiąże się to<br />

z bardzo złożonymi układami<br />

technologicznymi. Ich poziom<br />

skomplikowania oraz wielkość<br />

oczyszczalni zależy, między innymi,<br />

od ilości ścieków oraz liczby<br />

mieszkańców.<br />

Jeśli przypatrzymy się statystykom,<br />

to okaże się, że przeciętny<br />

mieszkaniec miasta produkuje<br />

0,12–0,16 m 3 ścieków. Oznacza<br />

to, że w ciągu doby zużywa<br />

do 160 litrów wody. Mieszkańcy<br />

terenów wiejskich są bardziej<br />

oszczędni – zużywają<br />

0,0008–0,1 m 3 wody na dobę.<br />

Pół miliona<br />

Wykonując proste działania<br />

arytmetyczne, możemy obliczyć,<br />

że mieszkańcy Warszawy są<br />

odpowiedzialni za wytworzenie<br />

w ciągu doby około 500 000 m3 ścieków. Na szczęście w miastach<br />

oczyszcza się 90% ścieków.<br />

Gorzej jest na wsi, ponieważ<br />

– z powodu rozproszenia zabudowy<br />

– trudno zbudować tam<br />

kanalizację. Można to rozwiązać<br />

poprzez stosowanie chociażby<br />

przydomowych oczyszczalni<br />

ścieków.<br />

Podczas oczyszczania usuwane<br />

są różnego rodzaju odpady<br />

i zanieczyszczenia, które<br />

zalicza się do odpadów niebezpiecznych.<br />

Są to, na przykład,<br />

skratki, czyli zanieczyszczenia<br />

stałe: większe i mniejsze przedmioty<br />

bądź cząstki organiczne.<br />

Nazwa pochodzi od krat, na któ-<br />

rych są zatrzymywane. Jeden<br />

mieszkaniec produkuje rocznie<br />

średnio 5–10 litrów tego „balastu”.<br />

Tego rodzaju odpady nie<br />

są zagospodarowywane na terenie<br />

oczyszczalni ścieków. Są<br />

tam tylko odwadniane, a następnie<br />

wywożone na wysypisko odpadów<br />

stałych.<br />

W ściekach, które trafi ają do<br />

oczyszczalni, można znaleźć też<br />

tzw. zawiesinę mineralną, czyli<br />

piasek. To cząstki o wielkości<br />

0,1–0,2 mm i większe, które należy<br />

pozbawić zanieczyszczeń organicznych,<br />

aby nie pojawiały się<br />

nieprzyjemne zapachy. Podobnie<br />

jak skratki są one odwadniane,<br />

oddziela się też części mineralne<br />

od organicznych, po czym trafi<br />

ają na wysypisko. Każdy z nas<br />

produkuje ich około 0,002 litra<br />

na dobę.<br />

Jednak najpoważniejsze procesy<br />

mają miejsce w części<br />

biologicznej oczyszczalni. Tam<br />

zachodzi sedymentacja, czyli<br />

oddzielenie ścieków oczyszczonych<br />

od osadu, który należy<br />

poddawać przeróbce.<br />

– Ten poważny problem praktycznie<br />

udało się rozwiązać<br />

w miastach, gorzej jest na terenach<br />

wiejskich. Tam osady<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011


znikają nie wiadomo gdzie. Czasami<br />

są dowożone do większych<br />

oczyszczalni i tam przerabiane.<br />

Jednak w większości przypadków<br />

bez żadnej kontroli są wykorzystywane<br />

do celów rolniczych, co<br />

jest absolutnie zakazane, ponieważ<br />

nie znamy składu i właściwości<br />

takiego osadu – zauważa<br />

prof. Heidrich.<br />

Tego typu osadów wytwarzamy<br />

około 80 gramów na dobę.<br />

Jeśli sięgniemy do rocznika statystycznego,<br />

przekonamy się, że<br />

ilość suchej masy osadu wynosi<br />

około 500 000 ton w skali roku.<br />

Szacunki podają natomiast, że<br />

do roku 2015 oczyszczalnie<br />

będą musiały poradzić sobie<br />

nawet z 700 000 ton. Te pół miliona<br />

ton przerabia się różnymi<br />

sposobami. Przed wszystkim<br />

chodzi o to, aby zmniejszyć objętość,<br />

a następnie – przeprowadzić<br />

tzw. Stabilizację, czyli<br />

powstrzymać powstawanie nieprzyjemnych<br />

zapachów. Te powszechnie<br />

stosowane w kraju<br />

należą do najbardziej skomplikowanych<br />

i drogich w całym procesie<br />

oczyszczania. Kiedy osady<br />

zostaną już pozbawione wody<br />

w wyniku zagęszczania i mechanicznego<br />

odwadniania, pojawia<br />

się niemały problem, co dalej<br />

z nimi zrobić.<br />

Teoretycznie, jeśli spełnione<br />

są wymagania bakteriologiczne,<br />

parazytologiczne i nie zostaną<br />

przekroczone stężenia metali<br />

ciężkich, można je wykorzystywać<br />

do celów przyrodniczych<br />

– na przykład na terenach rekultywacyjnych<br />

albo na terenie upraw<br />

Mieszkańcy Warszawy zużywają w granicach 160 litrów wody na<br />

dobę, produkując około 500 000 m 3 ścieków. Znajdują się w nich,<br />

między innymi, zanieczyszczenia stałe. Przeciętny Kowalski produkuje<br />

ich 5–10 litrów rocznie. Innym rodzajem zanieczyszczenia jest zawiesina<br />

mineralna, której wytwarzamy 0,002 litra na dobę. Z tego pół<br />

miliona oczyszczanych zostaje 90%. Na terenach wiejskich oczyszcza<br />

się mniej ścieków, ponieważ rozproszona zabudowa utrudnia<br />

budowę oczyszczalni. Dobrze by było, gdyby każde gospodarstwo<br />

bez kanalizacji miało przydomową oczyszczalnię ścieków.<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

T E M A T M I E S I Ą C A<br />

roślin nie przeznaczonych do<br />

spożycia. Niestety, powierzchnia<br />

Polski jest za mała, aby wszystkie<br />

osady można było w ten sposób<br />

zagospodarować. Coraz<br />

częściej, szczególnie w dużych<br />

miastach, stosowane są procesy<br />

daleko idącego unieszkodliwiania,<br />

tzw. termiczna przeróbka<br />

osadów ściekowych, czyli suszenie<br />

i spalanie. Suszenie pozwala<br />

obniżyć uwodnienie tych osadów<br />

do 10%, spalenie natomiast<br />

pozwala unieszkodliwić zanieczyszczenia<br />

organiczne. W ten<br />

sposób zostaje tylko popiół.<br />

Jest on również problematyczny,<br />

ale na szczęście pojawiają<br />

się sposoby jego utylizacji. W tej<br />

dziedzinie dobry przykład daje<br />

Radom – po wysuszeniu osad<br />

wywożony jest do cementowni,<br />

gdzie stosuje się tzw. współspalanie<br />

w piecach cementowych.<br />

Tej metody nie można zastosować<br />

wszędzie, bo po prostu jest<br />

za mało cementowni i są one<br />

zbyt daleko, żeby opłacało się<br />

tam wozić osad. Na szczęście<br />

taka technologia jest stosowana<br />

przynajmniej we wszystkich większych<br />

miastach w Polsce.<br />

Dać nowe życie<br />

W przypadku tzw. odpadów<br />

stałych, czyli śmieci, już od dawna<br />

mamy możliwości recyklingu<br />

i przeróbki. Aby dać śmieciom<br />

nowe życie, należy najpierw wyłuskać<br />

je spośród wielu różnych<br />

rodzajów odpadów, którymi wypełniamy<br />

osiedlowe i przydomowe<br />

śmietniki. To zadanie może<br />

znacząco ułatwić obowiązek<br />

selektywnej zbiórki odpadów.<br />

Przypominamy, że służą do<br />

tego pojemniki oznaczone różnymi<br />

kolorami.<br />

Niestety, wbrew naszym wyobrażeniom,<br />

nie jest tak, że zawartość<br />

pojemnika, do którego<br />

wrzucamy papier, trafia bezpośrednio<br />

do młyna w papierni.<br />

Wszystkie przedsiębiorstwa,<br />

które zajmują się odbieraniem<br />

odpadów, mają swoje wymagania.<br />

Chętnie odbierana jest,<br />

na przykład, makulatura twarda<br />

– czyli tektura – albo tzw. gazetówka.<br />

Niedobrze, kiedy obydwa<br />

rodzaje są wymieszane. Podobnie<br />

jest ze szkłem i plastikiem.<br />

W przypadku tego ostatniego należałoby<br />

oddzielać polietylen od<br />

polipropylenu oraz butelek PET.<br />

Niestety, nie można całego ciężaru<br />

segregowania śmieci przerzucić<br />

na mieszkańców, bo ten<br />

system po prostu nie zadziała.<br />

Takie próby bezskutecznie podejmowano<br />

w Skandynawii,<br />

kiedy pomysłodawcy doszli do<br />

tego, że przeciętny obywatel musiałby<br />

pakować do osobnych pojemników<br />

około pięćdziesięciu<br />

rodzajów śmieci. Nietrudno sobie<br />

wyobrazić, ile czasu musiałby<br />

na to poświęcić.<br />

Najprostszym rozwiązaniem<br />

jest podzielenie odpadów na trzy<br />

rodzaje. Ale i w tym przypadku<br />

nie jest prosto. Pojemniki powinny<br />

być łatwo dostępne i regularnie,<br />

czyli często, opróżniane.<br />

My – producenci tych wszystkich<br />

śmieci – powinniśmy natomiast<br />

pamiętać chociażby o tym, żeby<br />

plastikowe butelki zgniatać przed<br />

wyrzuceniem.<br />

– Często zdarza się, że mieszkańcy<br />

– widząc pojazd odbierający<br />

posegregowane odpady<br />

– mówią, że wszystko trafi a do<br />

jednego pojemnika. Otóż tak nie<br />

jest. Skrzynia ładunkowa takiego<br />

samochodu jest podzielona na<br />

komory, a tego po prostu nie widać.<br />

To powinno być wyraźnie zaznaczone<br />

na burtach, żeby ludzie<br />

nie mieli wątpliwości – wyjaśnia<br />

dr Piotr Manczarski z Wydziału<br />

Inżynierii Środowiska.<br />

Zebrane śmieci, na przykład<br />

papier, trafi ają do sortowni, gdzie<br />

są poddawane obróbce, aby<br />

spełniały oczekiwania recyklera-odbiorcy.<br />

Zazwyczaj robi się<br />

to ręcznie, chociaż coraz częściej<br />

możemy spotkać sortownie<br />

automatyczne z podczerwienią<br />

i pneumatyczną separacją.<br />

Gorzej jest z tworzywami<br />

sztucznymi, czyli tym, co trafi<br />

a do pojemników z napisem<br />

„plastik”. Składają się nań polimery<br />

różnego rodzaju, a każdy<br />

z nich jest inaczej przetwarzany.<br />

Oczywiście wspólna zbiórka jest<br />

słuszna, ale późniejsza obróbka<br />

wymaga precyzji: nie dość, że<br />

jest wiele ich rodzajów, to jeszcze<br />

należy je rozdzielać na poszczególne<br />

kolory. Dopiero wtedy materiał<br />

– w postaci ogromnych<br />

7<br />

8


7<br />

T E M A T M I E S I Ą C A<br />

beli – zostanie chętnie odebrany<br />

przez recyklera. Podobnie jest<br />

w przypadku szkła: idealną sytuacją<br />

jest stłuczka, podzielona na<br />

kolory i bez wtrąceń takich, jak<br />

chociażby nakrętki albo zanieczyszczenia<br />

organiczne.<br />

Edukować<br />

Jeśli chodzi o selektywną<br />

zbiórkę śmieci, to najważniejsza<br />

jest edukacja. Nie tylko<br />

wśród dzieci. Chodzi o to, żeby<br />

oszczędzać nie tylko surowce<br />

pierwotne, których nie mamy za<br />

dużo, ale przede wszystkim, aby<br />

oszczędzać energię.<br />

– Do recyklingu potrzeba o wiele<br />

mniej energii niż do produkcji<br />

od podstaw. Dodatkowym<br />

atutem jest to, że odzyskanych<br />

materiałów nie tracimy bezpowrotnie,<br />

składując na wysypiskach<br />

– stwierdza dr Manczarski.<br />

Nie powinno nas dziwić, że<br />

odbiorcy materiałów pozyskanych<br />

z odpadów stawiają wyśrubowane<br />

warunki, ponieważ<br />

ich głównym zadaniem nie jest<br />

recykling, ale wytwarzanie różnych<br />

przedmiotów – materiałów<br />

zbywalnych. Mając to na uwadze,<br />

można próbować wykreować<br />

rynek zbytu na materiały<br />

z odzysku.<br />

8<br />

Dr Manczarski podaje przykład<br />

Kalendarza Akademickiego<br />

dla studentów Politechniki Warszawskiej.<br />

Jeśli takie wydawnictwo<br />

zostanie wykonane z papieru<br />

pochodzącego w 100% z odzysku,<br />

to już na pierwszy rzut<br />

oka będzie brzydszy niż obecnie<br />

dostępny. Ale jeśli na tym<br />

„z odzysku” będzie napisane dużymi<br />

literami, tak jak w większości<br />

krajów starej UE, że jest to<br />

notatnik wykonany w 100% z odzysku<br />

i bez użycia szkodliwych<br />

środków chemicznych, to można<br />

wykreować modę na świadomą<br />

chęć posiadania takiego produktu.<br />

Oczywiście nie tylko notatnika<br />

akademickiego.<br />

Raptem może się okazać, że<br />

produkty z takiego papieru są<br />

droższe od „normalnych”. O wiele<br />

droższe. I nie chodzi wcale<br />

o to, że produkcja jest droższa.<br />

Tak naprawdę kosztuje niewiele<br />

więcej. Chodzi właśnie o tę<br />

modę. Wiele biur na Zachodzie<br />

działa jako Green Offi ce, czyli<br />

zielone biura, które szczycą się<br />

działaniami proekologicznymi.<br />

To powoduje popyt na papier<br />

„z odzysku”, a to z kolei podbij<br />

a cenę.<br />

Bo „eko” stało się modne. Wiele<br />

fi rm z rozmaitych dziedzin pro-<br />

wadzi kampanie ekologiczne.<br />

Szwedzki H&M, posiadający ponad<br />

2 tysiące salonów i sklepów<br />

na świecie, od kilku sezonów wypuszcza<br />

„Conscious Collection”<br />

– „Świadomą Kolekcję” ubrań<br />

Aby ułatwić recykling odpadów, wprowadzono ich selektywną zbiórkę.<br />

Zbiera się papier, szkło i plastik, chociaż każdy z tych rodzajów należałoby<br />

podzielić na różne rodzaje. To jednak za bardzo obciążyłoby nas<br />

– producentów śmieci. Dlatego zajmują się tym sortownie.<br />

uszytych z przyjaznych środowisku<br />

surowców. Są to materiały<br />

z organicznej bawełny i lnu, uprawiane<br />

bez nawozów sztucznych<br />

i przy zmniejszonym zużyciu<br />

wody. Wykorzystywany poliester<br />

uzyskiwany jest z butelek PET lub<br />

resztek produkcyjnych, a poliamid<br />

z sieci rybackich i dywanów.<br />

Odzież szyta jest także z tencelu<br />

– jedwabistego, odnawialnego<br />

materiału wytwarzanego<br />

z minimalnym wpływem na środowisko.<br />

Surowce odzyskiwane<br />

są również ze ścinków materiałów,<br />

powstających w procesie<br />

produkcji odzieży. Z kolei fi rma<br />

Levi’s oszczędza wodę przy produkcji<br />

dżinsów linii Water


uchodźców klimatycznych, czyli<br />

mieszkańców miejsc, które<br />

mogą zniknąć z mapy świata<br />

z powodu podniesienia się poziomu<br />

oceanów.<br />

Już dwanaście lat temu, brytyjski<br />

stolarz Richie Sowa własnoręcznie<br />

zbudował u wybrzeży<br />

Meksyku pływającą wyspę – Spiral<br />

Island. Wykorzystał do tego<br />

celu 250 tysięcy zużytych plastikowych<br />

butelek, które umieścił<br />

w sieciach i powiesił na bambusowych<br />

kij ach tworzących konstrukcję.<br />

Na powierzchni wyspy<br />

– o wymiarach 20x18 m – wysypał<br />

piasek i posadził rośliny.<br />

W roku 2005 Spiral Island zniszczył<br />

huragan Emily, ale trzy lata<br />

później Sowa zbudował sobie<br />

nową wyspę o podobnych wymiarach<br />

co pierwsza, która pływa<br />

niedaleko Cancun. Znajduje<br />

się na niej jego dom oraz stawy,<br />

lasy i plaża. Zamieszkuje tam<br />

sam – z kotami i psem – hodując<br />

mango i inne owoce.<br />

Same śmieci mogą też być<br />

materiałem budowlanym. Odpady<br />

z europejskich plaż wykorzystano<br />

jako materiały budowlane<br />

do budowy ekologicznego hoteliku<br />

„Save the Beach”. Otwarty<br />

niedawno w Rzymie, obok Mauzoleum<br />

Hadriana, obiekt został<br />

zbudowany z puszek, starych<br />

zabawek, gazet, zardzewiałych<br />

kołpaków, zniszczonych ubrań.<br />

Do jego wybudowania zużyto<br />

około 12 tysięcy ton śmieci. Jedynie<br />

deski podłogowe i drewniany<br />

szkielet, na którym opiera<br />

się cała konstrukcja, nie pochodzą<br />

z odpadów. Całość, przed<br />

oddaniem do użytku, została<br />

oczywiście odkażona. I chociaż<br />

wewnątrz nie ma bieżącej<br />

wody ani prądu, nie brakuje chętnych<br />

na nocleg w jednym z pięciu<br />

hotelowych pokoi. Większy<br />

standard oferuje hotel z surowców<br />

wtórnych w holenderskim<br />

mieście Stavoren – ma pokoje<br />

z łazienkami, które urządzono<br />

w 15 000-litrowych beczkach<br />

po winie.<br />

Z opakowań po napojach nie<br />

tylko buduje się hotele, mogą<br />

też one służyć do powtórnej produkcji.<br />

Rocznie na świecie zużywa<br />

się 220 miliardów puszek,<br />

z czego około 80% to puszki alu-<br />

miniowe. Wyprodukowanie aluminium<br />

ze złomu aluminiowego<br />

pozwala oszczędzić 95% energii<br />

niezbędnej do otrzymania aluminium<br />

z boksytów. O 60% jest<br />

też niższy koszt produkcji. Odzysk<br />

aluminium z puszek można<br />

przeprowadzać wielokrotnie,<br />

nie powodując pogorszenia jakości<br />

metalu. Produkcja nowych<br />

puszek ze starych jest czystsza,<br />

bardziej energooszczędna, pozwala<br />

też oszczędzać naturalny<br />

surowiec.<br />

Niestety, w polskich realiach<br />

na sensowny system gospodarowania<br />

odpadami z aluminium<br />

przyjdzie nam poczekać. Nie<br />

wiadomo jak długo. Z powodu<br />

dość wysokiej ceny w skupie złomu,<br />

każdy pojemnik, który miałby<br />

służyć do zbierania aluminium,<br />

zostałby błyskawicznie rozszabrowany<br />

przez złomiarzy.<br />

W roku 2007 polscy producenci<br />

kartonów do płynnej żywności<br />

oraz fi rmy sprzedające w nich<br />

swoje produkty – między innymi<br />

spółdzielnie mleczarskie,<br />

wytwórcy soków i napojów owocowych<br />

– zawarli porozumienie<br />

na rzecz rozwoju systemu zbierania<br />

i recyklingu zużytych opakowań.<br />

Ich dobrowolna składka<br />

przeznaczona jest na realizację<br />

programu Rekarton, czyli wykupywanie<br />

i odbiór wyselekcjonowanego<br />

w sortowniach materiału<br />

i dostarczanie go do fi rm zajmu-<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

T E M A T M I E S I Ą C A<br />

jących się recyklingiem, przede<br />

wszystkim wytwórców papieru.<br />

Materiał jest źródłem wysokiej<br />

jakości celulozy i służy jako<br />

surowiec do produkcji tektury,<br />

papieru do pakowania oraz<br />

płyt znajdujących zastosowanie<br />

w przemyśle meblarskim i budowlanym.<br />

Z odpadów powstających<br />

w papierniach po oddzieleniu<br />

celulozy, czyli z folii aluminiowej<br />

i polietylenu, po dalszym<br />

przetworzeniu produkowane są<br />

meble ogrodowe, pojemniki na<br />

odpady, kwietniki dekoracyjne<br />

lub uchwyty do narzędzi domowych.<br />

Opony do asfaltu<br />

Kłopotliwa jest też utylizacja<br />

opon samochodowych. W samej<br />

tylko Europie zużywa się<br />

ich kilka milionów ton rocznie.<br />

W skali świata ich liczba jest odpowiednio<br />

większa. Stanowią<br />

one ponad 70% ogółu odpadów<br />

gumowych, a czas mineralizacji<br />

gumy może trwać nawet 100<br />

lat. Recykling opon, ze względu<br />

na ich skład i budowę, jest trudny,<br />

dlatego problem zagospodarowania<br />

odpadu tak, żeby nie<br />

zaśmiecał środowiska, dotyczy<br />

wszystkich krajów.<br />

Obecnie zużyte opony najczęściej<br />

spalane są w cementowniach,<br />

ale w tym procesie<br />

uwalniają się trujące substancje.<br />

Alternatywne rozwiązania to ponowne<br />

bieżnikowanie opon albo<br />

wykorzystane ich w całości do<br />

budowy lub wzmacniania nasypów<br />

drogowych, wałów przeciwpowodziowych,<br />

zabezpieczenia<br />

skarp, kanałów i rowów. Jeszcze<br />

inną metodą zagospodarowania<br />

tych odpadów jest ich przetworzenie<br />

w produkty przydatne w inżynierii<br />

lądowej.<br />

W wyniku mechanicznego lub<br />

kriogenicznego rozdrobnienia<br />

opon powstaje miał lub granulat,<br />

który – dodany do mieszanek<br />

asfaltowo-gumowych – poprawia<br />

jakość nawierzchni drogowych.<br />

Na przykład poszerza zakres<br />

tzw. lepkosprężystości, dzięki<br />

czemu nawierzchnia nie będzie<br />

twardniała, kruszyła się i pękała<br />

zimą ani się odkształcała latem.<br />

Modyfi kacja asfaltu za pomocą<br />

gumy ze zużytych opon samochodowych<br />

wpływa również na<br />

zmniejszenie hałasu podczas<br />

eksploatacji drogi.<br />

Potwierdziły to, między innymi,<br />

badania przeprowadzone kilka<br />

lat temu przez zespół prof. Jerzego<br />

Piłata z Wydziału Inżynierii<br />

Lądowej PW. W ramach projektu<br />

badawczego KBN, realizowanego<br />

przez Instytut Przemysłu Gu-<br />

Zużyte opony samochodowe<br />

stanowią niemały problem. Przemysł<br />

motoryzacyjny produkuje<br />

ich ogromne ilości. Szkoda, żeby<br />

ten materiał trafi ał na wysypisko<br />

śmieci. Dobrym sposobem na<br />

ich ponowne przetworzenie jest<br />

ich rozdrobnienie i dodanie do<br />

asfaltu. Guma z opon polepsza<br />

sprężystość nawierzchni, która<br />

nie pęka w zimie i nie odkształca<br />

się latem, a także zmniejsza<br />

hałas.<br />

9<br />

10


9<br />

T E M A T M I E S I Ą C A<br />

mowego w Piastowie, na terenie<br />

wytwórni Rejonu Dróg Miejskich<br />

w Pile został wówczas wykonany<br />

i przebadany próbny odcinek<br />

drogi powstały z wykorzystaniem<br />

lepiszcza gumowo-asfaltowego.<br />

Od pięciu lat są już budowane<br />

w Polsce drogi z asfaltu gumowego.<br />

Niedawno położono go na<br />

ulicy Górczewskiej w Warszawie,<br />

wcześniej zastosowano w kilku<br />

miejscach w kraju. Grys gumowy<br />

połączony lepiszczem polimerycznym<br />

staje się materiałem<br />

nadającym się na nawierzchnie<br />

bieżni, boisk sportowych, kortów<br />

tenisowych i placów zabaw, gdzie<br />

znakomicie amortyzuje upadki.<br />

Stosowano go, między innymi,<br />

na boiskach „Orliki 2012”. Rozdrobniona<br />

guma może być też<br />

stosowana w produkcji wykładzin<br />

wewnętrznych i zewnętrznych,<br />

mat, szczeliwa, wykładzin<br />

zderzakowych oraz dywaników<br />

samochodowych.<br />

Innym materiałem, nad którego<br />

ponownym wykorzystaniem<br />

pracują specjaliści, jest polistyren<br />

spieniony, czyli styropian. Ma<br />

same zalety: jest tani w produkcji,<br />

lekki i łatwy do formowania,<br />

odporny na odkształcenia,<br />

a także na chemiczne działanie<br />

(w temperaturze pokojowej) zasad,<br />

większości kwasów oraz<br />

roztworów soli. Przy tym nie jest<br />

10<br />

toksyczny. Wykorzystuje się go<br />

– w budownictwie i chłodnictwie<br />

– jako materiał termoizolacyjny.<br />

Jest stosowany do pakowania<br />

sprzętu RTV i AGD oraz produkcji<br />

jednorazowych tacek, kubeczków<br />

i pojemników barowych.<br />

Popularność styropianu sprawia,<br />

że gromadzą się znaczne ilości<br />

surowca odpadowego, który<br />

zajmuje 500 razy więcej miejsca<br />

niż złom żelaza. Sprasowane plastikowe<br />

kuleczki trudno transportować<br />

i składować. W roku 2000<br />

zespół autorski – w składzie: dr<br />

Jerzy Olifi erowicz, Kazimierz Truchan,<br />

Elżbieta Wyszyńska z Zakładu<br />

Budownictwa Ogólnego<br />

Wydziału Inżynierii Lądowej Politechniki<br />

Warszawskiej oraz Anatol<br />

Samobrod z J.W. Construction<br />

– opracował metodę przetwarzania<br />

odpadowego styropianu,<br />

dzięki której udało się otrzymać<br />

nową izolację wodo– i chemoochronną.<br />

Nazwano ją Styrozol.<br />

Znajduje ona zastosowanie nie<br />

tylko w budownictwie.<br />

Styrozol posiada zgłoszenie<br />

patentowe Politechniki Warszawskiej<br />

oraz pozytywne atesty<br />

Państwowego Zakładu Higieny.<br />

Może być wykorzystany do prac<br />

hydroizolacyjnych – jako masa<br />

gruntująca lub masa powłokowo-klejąca<br />

– albo jako środek<br />

powierzchniowej impregnacji<br />

lub hydrofobizacji materiałów<br />

budowlanych, takich jak beton,<br />

cegła, beton komórkowy, gips.<br />

Używać go też można jako impregnatu<br />

do drewna i podobnych<br />

materiałów porowatych. Nadaje<br />

się do stosowania na zewnątrz<br />

i wewnątrz budowli, na przykład<br />

do zabezpieczenia fundamentów,<br />

podłóg, tarasów, basenów<br />

bądź oczyszczalni ścieków.<br />

Kontynuując prace nad odzyskiem<br />

polistyrenu spienionego,<br />

Elżbieta Wyszyńska i Kazimierz<br />

Truchan opracowali Styroplast<br />

– modyfikację Styrozolu oraz<br />

nową masę izolacyjną o nazwie<br />

Styrogum z odpadów styropianu<br />

i gumy.<br />

Spalić!<br />

Jednak nie wszystkie odpady<br />

można ponownie przetworzyć.<br />

Jeśli mają wartość paliwową, nadają<br />

się do odzyskania energii za<br />

pomocą termicznego przekształcenia.<br />

Pod tą fachową i skomplikowaną<br />

nazwą kryje się spalanie<br />

śmieci. Można to robić jedynie<br />

w specjalnie przystosowanych<br />

do tego celu spalarniach.<br />

Ta technologia w naszym kraju<br />

wciąż jeszcze kuleje – na razie<br />

mamy jeden tego typu zakład.<br />

Na szczęście podpisane są już<br />

dokumenty na budowę sześciu<br />

kolejnych obiektów.<br />

– I tu pojawia się problem. Spalarnia<br />

może spowodować poku-<br />

Najprostszym sposobem pozbycia<br />

się różnorakich odpadów<br />

jest spalanie. Mimo że istnieje<br />

pokusa, żeby do specjalnych<br />

pieców trafi ało wszystko „jak<br />

leci”, specjaliści przestrzegają<br />

przed takim postępowaniem.<br />

Najpierw należy wyłuskać odpady<br />

nadające się do recyklingu,<br />

a to, czego nie da się ponownie<br />

wykorzystać, można spalić. Na<br />

razie w Polsce mamy tylko jedną<br />

specjalistyczną spalarnię śmieci.<br />

Planuje się budowę kolejnych,<br />

w różnych miastach Polski.<br />

sę, aby spalić wszystkie rodzaje<br />

śmieci, nawet te, które nadają się<br />

do recyklingu. Tak nie może być.<br />

Najpierw recykling, a to, czego<br />

nie można przetworzyć – do spalenia<br />

– zauważa dr Manczarski.<br />

Oprócz „zwykłego” spalania<br />

śmieci, istnieje też technologia<br />

spalania plazmowego, czyli<br />

w temperaturze około 10 000˚<br />

C. Odpady nieorganiczne ulegają<br />

stopieniu, w wyniku czego<br />

powstaje wiryd, który może być<br />

wykorzystywany – na przykład<br />

jako kruszywo drogowe. Zawarte<br />

w odpadach metale szlachetne<br />

nie łączą się z nim i mogą być<br />

odzyskiwane.<br />

Substancje organiczne ulegają<br />

rozpadowi, a powstały w wyniku<br />

procesu technologicznego<br />

metan jest używany do napędzania<br />

turbin wytwarzających<br />

energię. Około 30% tej energii<br />

jest wykorzystywane na potrzeby<br />

instalacji. Reszta może być przekazywana<br />

do sieci. Dodajmy, że<br />

w wyniku spalania w tak wysokiej<br />

temperaturze nie ma problemu<br />

dymów i przedostawania się do<br />

środowiska substancji niebezpiecznych,<br />

co towarzyszy „zwykłemu”<br />

spalaniu śmieci. Zysk jest<br />

podwójny – rozwiązanie problemu<br />

odpadów i czysta energia,<br />

która mogłaby zasilać miasto.<br />

W Europie budowaniem tego<br />

typu instalacji zajmuje się, między<br />

innymi, amerykańska fi rma<br />

Solena Group, która posiada<br />

licencję UE na utylizację odpadów<br />

komunalnych i niebezpiecznych.<br />

Jej instalacje, oprócz<br />

tych w Stanach Zjednoczonych,<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011


pracują także w Hiszpanii, Francji<br />

i Czechach.<br />

Aby budowa instalacji stała się<br />

opłacalna, potrzeba minimum<br />

150 tys. ton odpadów. To mniej<br />

więcej tyle, ile „produkuje” rocznie<br />

około 300 tys. osób. Problemem<br />

jest co innego. Na rynku<br />

śmieciowym „rządzą” fi rmy wywozowe.<br />

To one, po procesie<br />

segregacji, zarabiają na tym, co<br />

odzyskają. W dużych osiedlach<br />

mieszkaniowych bywa z tym różnie,<br />

ale mieszkańcy własnych<br />

domów już zdołali się przekonać,<br />

że fi rmy wywozowe żądają<br />

od nich segregowania odpadów<br />

i bywa, że „brudnych śmieci”<br />

– brzmi to paradoksalnie – nie<br />

zabierają. Przy zainstalowaniu<br />

w Warszawie takiej plazmowej<br />

spalarni, po mniej więcej trzech<br />

latach – tyle trwa rozruch – zaczęłaby<br />

ona przyjmować wszystkie<br />

odpady, a środowisko by na<br />

tym zyskało. Wysypiska stałyby<br />

się zbędne, a fi rmy zarabiające<br />

na śmieciach mogłyby zbankrutować.<br />

„Plastikowe” paliwo<br />

Nie trzeba jednak sięgać do<br />

technologii amerykańskich. Problem<br />

śmieci może w pewnej mierze<br />

rozwiązać „T Technology”.<br />

To polski patent, autorstwa inż.<br />

Zbigniewa Tokarza, absolwenta<br />

Politechniki Łódzkiej, który zbudował<br />

reaktor katalityczny. Można<br />

w nim przetwarzać odpady<br />

– głównie tworzywa sztuczne –<br />

na paliwo. Biorąc pod uwagę, że<br />

w Polsce „produkuje się” rocznie<br />

około 1,5 miliarda odpadów<br />

z tworzyw sztucznych, mamy olbrzymie<br />

zapasy.<br />

Tworzywa – w temperaturze<br />

400˚C – są najpierw poddawane<br />

krakingowi. Powstała w wyniku<br />

tego ciecz, pod wpływem<br />

katalizatora, zamienia się w opary<br />

węglowodorowe, które – po<br />

schłodzeniu – dają oleisty komponent,<br />

z którego, po dalszej obróbce<br />

w rafi nerii, można uzyskać<br />

benzynę, olej napędowy i oleje<br />

opałowe w proporcjach 25%,<br />

55%, 20%.<br />

W czasie procesu spalania<br />

plazmowego nie są emitowane<br />

do środowiska niebezpieczne<br />

substancje. W ciągu miesiąca<br />

można przetworzyć 360 ton odpadów<br />

i uzyskać z nich 220 ton<br />

paliwa.<br />

W Polsce działa obecnie kilka<br />

instalacji opartych na tym patencie.<br />

Z udziałem wynalazcy<br />

została założona fi rma, która zajmuje<br />

się budową i sprzedażą za<br />

granicę tego rodzaju instalacji.<br />

Kontrahenci są zainteresowani<br />

tą technologią, ponieważ odpady<br />

nie muszą być ani czyszczone,<br />

ani rozdrabniane. Oprócz tego<br />

instalacja ma budowę kontenerową,<br />

można ją więc zainstalować<br />

wszędzie.<br />

Istnieje wiele różnych metod,<br />

które pozwalają czerpać korzyści<br />

ze śmieci. A tymczasem niedaleko<br />

Warszawy nadal straszy<br />

wysypisko – największe w Polsce<br />

– Łubna. Wdraża się na nim<br />

obecnie projekt instalacji odgazowującej<br />

i częściowo rekultywuje.<br />

Ponieważ „pęka w szwach”,<br />

w najbliższym czasie powstanie<br />

Łubna II.<br />

Zupełnie inna sytuacja panuje<br />

w przemyśle. Tam powstają<br />

jednolite odpady materiałowe,<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

T E M A T M I E S I Ą C A<br />

które można stosunkowo łatwo<br />

zagospodarować. Albo bezpośrednio<br />

w procesie produkcyjnym,<br />

albo u innych odbiorców.<br />

Ponowne wykorzystanie poprodukcyjnych<br />

ścinków papieru nie<br />

stanowi problemu. Trochę trudniej<br />

jest w przypadku huty szkła,<br />

bo tam mamy do czynienia z różnymi<br />

rodzajami szkła. Jednak i to<br />

jest wykonalne.<br />

Różnego rodzaju odpady „produkuje”<br />

też handel. W większości<br />

są to materiały opakowaniowe,<br />

których gospodarowanie reguluje<br />

odpowiednie prawo. Dość<br />

łatwo można selektywnie zebrać<br />

odpowiednie jakościowo materiały.<br />

Kartony z supermarketów<br />

są idealnym materiałem dla papierni,<br />

podobnie jak drewniane<br />

palety. Można je wykorzystać<br />

powtórnie albo poddać recyklingowi.<br />

Prawo wymaga, żeby<br />

wprowadzający opakowania na<br />

rynek zajął się również ich zagospodarowaniem.<br />

Może to się<br />

odbywać poprzez organizację<br />

odzysku – i to zazwyczaj działa.<br />

Jeśli ktoś wprowadza na rynek,<br />

na przykład, napój, to musi zająć<br />

się utylizacją opakowań – poczynając<br />

od zbiorczych opakowań<br />

transportowych, aż do opakowań<br />

jednostkowych.<br />

W przypadku odpadów komunalnych<br />

największym problemem<br />

organizowania systemu<br />

selektywnej zbiórki są koszty.<br />

Po zmianie ustawy o utrzymaniu<br />

czystości i porządku w gminach,<br />

która reguluje gospodarkę<br />

odpadami komunalnymi, obligatoryjne<br />

jest selektywne zbieranie<br />

tworzyw sztucznych, papieru,<br />

metali oraz opakowań wielomateriałowych<br />

(na przykład opakowania<br />

po sokach). Tworzenie<br />

takich systemów musi być zbilansowane<br />

przez opłaty za gospodarkę<br />

odpadami.<br />

– To nieprawda, jak się czasami<br />

uważa, że system selektywnej<br />

zbiórki odpadów o charakterze<br />

surowcowym jest samofi nansujący.<br />

Tak nie ma nigdzie na świecie.<br />

Koszty związane ze zbiórką<br />

i transportem do recyklera są dość<br />

duże. Także cena za odbiór przygotowanego<br />

materiału nie równoważy<br />

tych wszystkich działań<br />

– wyjaśnia dr Manczarski.<br />

Jeśli zechcemy sprawdzić, czy<br />

to wszystko nam się opłaca, okaże<br />

się że jak najbardziej. Oczywiście<br />

pod warunkiem, że liczymy<br />

całościowo. Wystarczy na przykład<br />

policzyć, ile nas kosztuje<br />

trzykrotne wykorzystanie tych samych<br />

odpadów, a ile trzykrotne<br />

wyprodukowanie jakiegoś przedmiotu<br />

od podstaw.<br />

W przypadku kosztów działalności<br />

przedsiębiorstwa<br />

zajmującego się zbiórką, przygotowaniem<br />

i transportem odpadów<br />

do recyklera, nie jest już tak<br />

różowo. I nie będzie. Ten system<br />

generuje koszty również w krajach,<br />

które takie systemy mają<br />

o wiele bardziej dopracowane.<br />

Na przykład Niemcy mają dobre<br />

efekty, ale również najdroższy<br />

w Europie system selektywnej<br />

zbiórki odpadów. Sprawne działanie<br />

takiego układu zależy też od<br />

możliwości fi nansowych danego<br />

kraju i jego mieszkańców.<br />

MICHAŁ LEŚNIEWSKI<br />

Współpraca: ANNA ABRAMCZYK,<br />

JOANNA KOSMALSKA<br />

Fot. Michał Leśniewski<br />

11


Transport – w tym lotniczy, na którym<br />

chcę się skupić – rozwij a się bardzo<br />

dynamicznie, a służy, jak wiadomo, nie<br />

tylko do celów pokojowych, także militarnych.<br />

W Polsce przedwojennej, w wojskowych laboratoriach<br />

Instytutu Badań Technicznych<br />

Lotnictwa już w latach dwudziestych ubiegłego<br />

wieku opracowano wysokooktanowe<br />

paliwo lotnicze dla naszego lotnictwa wojskowego<br />

i cywilnego. Chodziło o uniezależnienie<br />

się od niemieckich dostaw. Były to mieszanki<br />

paliwowe z dodatkiem około 15–17% etanolu,<br />

zwane BAB i BABC. Pierwszej z nich użyto<br />

do napędu pierwszego polskiego silnika<br />

odrzutowego. Jeszcze wtedy nie nazywano<br />

ich biopaliwami.<br />

Powrócono do prac nad biopaliwami w Instytucie<br />

Lotnictwa dopiero w latach ’80 i ’90<br />

ubiegłego wieku.<br />

Pracowano nad paliwem rzepakowym według<br />

polskiej, ulepszonej metody, chociaż<br />

wstępne badania wykonano także dla paliw<br />

pochodzących z innych roślin, między innymi<br />

lnianki i gorczycy. Przeprowadzono badania<br />

biopaliwa rzepakowego na większości silników,<br />

nie tylko samolotowych, produkowanych<br />

w kraju. Paliwo do badań produkowano<br />

w kilku zakładach chemicznych.<br />

Rodzimy rydz<br />

Lnianka wygląda niepozornie. Ma drobne<br />

żółte kwiatki, nie wyróżnia się niczym specjalnym,<br />

jest podobna do innych, rosnących<br />

na łąkach i przy drogach roślin. Z wykopalisk<br />

archeologicznych wynika, że była uprawiana<br />

na terenie Polski już w okresie wczesnopiastowskim,<br />

a potem do początków XIX wieku<br />

– jako roślina oleista. Była dość powszechna,<br />

stąd miała kilka nazw regionalnych. Lenica,<br />

rydzyk, ryżyk i – najbardziej popularna – rydz.<br />

To z nią ponoć, a nie z grzybem, związane<br />

jest znane polskie powiedzenie „lepszy rydz<br />

niż nic”. Wyparł ją rzepak. Ponieważ jednak<br />

ma niewielkie wymagania glebowe i klimatyczne,<br />

można ją uprawiać tam, gdzie on<br />

się nie udaje.<br />

12<br />

LEPSZY RYDZ NIŻ NIC<br />

Paliwa to w dzisiejszym świecie<br />

podstawa rozwoju gospodarczego.<br />

Ba, to surowiec strategiczny,<br />

kiedy się go produkuje<br />

można dyktować warunki, tym<br />

bardziej że zasoby kopalne się<br />

kurczą, a potrzeby rosną.<br />

– Postanowiliśmy w instytucie, że spróbujemy,<br />

razem z SGGW, zrobić z niej paliwo –<br />

wspomina dr Zbigniew Pągowski, sekretarz<br />

naukowy Instytutu Lotnictwa. – Nie wiedzieliśmy,<br />

skąd wziąć nasiona. To był pierwszy<br />

problem, bo roślina ta już od dawna nie jest<br />

w Polsce uprawiana. Okazało się jednak, że<br />

są w banku nasion w Poznaniu. Pierwszą<br />

„garść” wysiali naukowcy z SGGW na poletku<br />

przy pałacu na Ursynowie, w celu zdobycia<br />

większej ilości materiału siewnego. Po dwóch<br />

latach mieliśmy już pod Skierniewicami spore<br />

pole obsiane lnianką i dwie partie paliwa<br />

wykonane w zakładach Azotowych w Kędzierzynie<br />

Koźlu. Lnianka ma pewne składniki<br />

chemiczne, które się świetnie nadają się do<br />

przetwarzania. Niestety, w międzyczasie nie<br />

dostaliśmy środków na dalsze badania. KBN<br />

uznał, że są bez sensu. Postrzegano nas trochę<br />

jak oszołomów.<br />

Dlaczego? W latach ’90 uważano, że ceny<br />

ropy pozostaną przez wiele lat na tym samym<br />

poziomie – 12 dolarów za baryłkę. Nie<br />

było więc sensu szukać innych źródeł paliw.<br />

Pojawiły się także opinie „fachowców” – dr<br />

Pągowski przytacza je jako zabawną, lecz<br />

smutną anegdotę – że biopaliwo nie nadaje<br />

się do silników samolotowych, bo „może<br />

rozpuścić uszczelki”!<br />

– Wystarczy wymienić zużyte elementy<br />

gumowe na inne. Przebadaliśmy wszystkie<br />

rodzaje uszczelek spotykane w naszym przemyśle<br />

silnikowym. Przy tradycyjnym paliwie<br />

lotniczym ich jakość była bardzo dobra, przy<br />

paliwie otrzymywanym z rzepaku lub lnianki<br />

– dobra. Oznaczało to jedynie, że podczas<br />

przeglądów, a dokonuje się ich przecież<br />

systematycznie, trzeba je obserwować i wymieniać<br />

w zależności od potrzeb albo wprowadzić<br />

nowe, odporne materiały – komentuje<br />

dr Pągowski.<br />

Niestety, badania nad rozwojem technologii<br />

paliwa z lnianki umarły śmiercią naturalną.<br />

Do prób na silnikach lotniczych nie doszło,<br />

bowiem potrzeba go było około 1,5 tony na<br />

godzinę lotu, tymczasem instytut miał zaledwie<br />

100 l.<br />

– Wykorzystaliśmy je do prób na Polonezie<br />

z silnikiem Diesla. Przejechał bezawaryjnie<br />

175 tys. kilometrów. Wtryskiwacze były tak<br />

czyste jak nowe, ponieważ biopaliwa mają<br />

bardzo dobre własności smarne i myjące<br />

– informuje dr Pągowski.<br />

Dodajmy, że obecnie w Stanach Zjednoczonych<br />

na znacznych obszarach uprawia<br />

się lniankę, z której pozyskuje się biokomponent<br />

do paliwa lotniczego typu Jet.<br />

Zostało nic<br />

Skoro nie lnianka, to może rzepak? Wspólnym<br />

wysiłkiem Instytut Lotnictwa – w ramach<br />

projektu zamawianego zaproponowanego<br />

przez Ministerstwo Rolnictwa – wraz z Warszawskimi<br />

Zakładami Chemicznymi „Chemadex”<br />

zbudował koło Bydgoszczy pierwszą<br />

polską agrorafi nerię „Mochełek”. Takich jak<br />

ona – małych, o eksperymentalnym charakterze<br />

– na świecie było wtedy zaledwie kilka.<br />

Technologia uzyskania paliwa rzepakowego<br />

została wstępnie opracowana w Wyższej<br />

Szkole Inżynierskiej w Radomiu przez inż.<br />

Andrzeja Adamczyka, którego natychmiast<br />

inkorporowano do IL.<br />

– Okazało się, że przy tym paliwie jest znaczna<br />

poprawa parametrów ekologicznych. Spadła<br />

emisja węglowodorów o 40%, spadło<br />

zadymienia spalin nawet do 80%, CO2 o 60%,<br />

trochę natomiast wzrosła ilość tlenków azotu,<br />

ponieważ paliwo biologiczne zawiera tlen, który<br />

podnosi sprawność spalania, a to ma wpływ na<br />

ich tworzenie. Można jednak tak wyregulować<br />

silnik, by obniżyć ich emisję. Obecnie tak właśnie<br />

się robi – tłumaczy dr Pągowski.<br />

Linię technologiczną w „Mochełku” traktowano<br />

jako prototypową, miały być na niej<br />

doskonalone technologie. Instytut otrzymał<br />

wsparcie z Akademii Techniczno-Rolniczej<br />

z Bydgoszczy, od grupy, która zajmowała się<br />

paszami. Połączono wysiłki tak, aby w wyniku<br />

procesu technologicznego uzyskiwać<br />

i paliwo, i pasze. Rafi neria miała zdolność<br />

produkcyjną około 1000 ton rocznie. Nadal<br />

był to eksperyment, choć paliwo – jako biokomponent,<br />

stanowiący 5% tradycyjnego<br />

– trafi ało do kilku stacji CPN i było przeznaczane<br />

do silników Diesla. Przeprowadzano<br />

też badania funkcjonalne i eksploatacyjne<br />

z tym paliwem – w czystej postaci – na samochodzie<br />

Polonez, na jachcie „Politechnika”,<br />

który odbył rejs za Koło Polarne, wykonano<br />

także próby poligonowe na czołgach i wozach<br />

bojowych. Opracowano polską normę<br />

na biopaliwo rzepakowe.<br />

Tymczasem w Polsce jest tak, że coś zaczynamy,<br />

ale nie kończymy Dr Pągowski twierdzi,<br />

że taki jest los wielu grantów naukowych.<br />

Po ostrej zimie i nieurodzaju rzepak zdrożał<br />

i naukowcy z instytutu nie otrzymali pieniędzy<br />

na to, by kontynuować rozpoczęty proces.<br />

W roku 1988 rafi neria została zamknięta. Inne<br />

zakłady produkujące biopaliwo – bioetanol<br />

– znaczną część swej produkcji przeznaczały<br />

na eksport, z trudem sprzedając w kraju około<br />

20%. Przyczyniła się do tego, zdaniem dr<br />

Pągowskiego, wynikająca z niewiedzy i krótkowzroczności<br />

decydentów antybiopaliwowa<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011


atmosfera, jaka powstała w okresie, kiedy<br />

trwały prace nad ustawą o biopaliwach. Instytut<br />

zminimalizował swoją działalność w tej<br />

dziedzinie z powodu braku środków.<br />

Pod koniec lat ’90 instytut zakończył prace<br />

nad paliwem lotniczym.<br />

Po wejściu do UE, mimo obowiązujących<br />

nas stosownych dyrektyw, nadal nie wykorzystujemy<br />

krajowego potencjału.<br />

Sytuacja przymusowa<br />

Sytuacja na rynku biopaliw, a szczególnie<br />

biopaliw lotniczych, zmienia się dynamicznie,<br />

ponieważ wzrasta zapotrzebowanie na<br />

energię, zwłaszcza jeśli chodzi o paliwa alternatywne.<br />

– Zużycie paliw wzrasta w tempie około<br />

2,9% rocznie. Ocenia się, że zależność Stanów<br />

Zjednoczonych od importu paliw wynosi<br />

65%, a Europy 75%. Według ocen ekspertów<br />

– w roku 2020 wzrośnie do 90%. Rośnie zapotrzebowanie<br />

na odnawialne źródła energii.<br />

W roku 2000 USA produkowały 2 mln galonów<br />

biopaliw, w 2008 – już 800 mln galonów<br />

– mówi dr Pągowski.<br />

Obecnie na znacznych obszarach USA<br />

uprawia się lniankę do produkcji nowoczesnego<br />

paliwa lotniczego typu Jet A. Najważniejsze,<br />

komercyjne, światowe linie lotnicze<br />

przeprowadzają loty demonstracyjne na paliwie<br />

z dodatkiem lnianki. Dr Pągowski dodaje<br />

także, że w ramach 7. PR przygotowywane<br />

są konsorcja mające na celu doskonalenie<br />

procesu produkcji biopaliw z lnianki.<br />

Nasz kraj miał duże możliwości produkowania<br />

tego biopaliwa. Ale zostaliśmy w tyle.<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

Nie doskonaliliśmy swoich metod, teraz nie<br />

stać nas na zaczynanie od zera, więc technologie<br />

powinniśmy kupić od krajów bardziej<br />

w tej dziedzinie zaawansowanych.<br />

Czas działał – i nadal działa – na naszą<br />

niekorzyść.<br />

Wszelkie badania związane z lotnictwem,<br />

w tym także i te, dotyczące paliwa do silników<br />

lotniczych, inspiruje przemysł lotniczy.<br />

Problem w tym, że w Polsce go nie ma. Produkujemy<br />

głównie elementy dla większego<br />

przemysłu. Nasze Dromadery i produkowane<br />

do nich silniki to mało. Jest gorzej – produkowane<br />

w kaliskich zakładach silniki do Dromaderów,<br />

które wykorzystywane są na dużą<br />

skalę w Ameryce Południowej, mogą pracować<br />

na różnych rodzajach paliwa, w tym<br />

także na biopaliwie.<br />

– W lotnictwie jest jednak tak, że każda<br />

zmiana musi być certyfi kowana – wyjaśnia<br />

dr Pągowski. – Silniki lotnicze mogą latać na<br />

różnych paliwach, ale na każde z nich trzeba<br />

mieć certyfi kat, a to kosztuje. Nas, ściślej naszego<br />

rodzimego przemysłu lotniczego, na to<br />

nie stać. Dromadery latają w Brazylii na czystym<br />

spirytusie, ale nielegalnie. Państwo nie<br />

wspomaga przemysłu lotniczego, jak to się<br />

dzieje na świecie i nasze małe fi rmy przegrywają<br />

z wielkimi koncernami.<br />

Wracamy do rydza?<br />

W Stanach Zjednoczonych uznano, że<br />

należy się w coraz większym stopniu uniezależniać<br />

od ropy naftowej i szukać alternatywnych<br />

źródeł. Zaczęto uprawiać lniankę,<br />

obecnie „na topie” jest olej palmowy, który<br />

ma większą wydajność z hektara. Mówi się<br />

także o algach.<br />

– Według agencji NASA, zagospodarowany<br />

mikroalgami obszar wielkości mniej więcej<br />

Belgii wystarczyłby na pokrycie zapotrzebowania<br />

całego światowego lotnictwa na paliwo<br />

typu JetA1. Firma Honeywell Company<br />

opracowała proces otrzymywania paliwa –<br />

między innymi i z lnianki – porównywalnego<br />

z paliwem JetA1.<br />

Potrafi my robić paliwo z lnianki, wprawdzie<br />

nasza technologia jest już „stara, ale… Ponadto<br />

lniankę można siać na nieużytkach,<br />

których w Polsce jest sporo.<br />

– Oczywiście zajęłoby to parę lat, potrzebnych<br />

na pozyskiwanie polonów i budowę linii technologicznych,<br />

lecz moglibyśmy stać się producentem<br />

biopaliwa – mówi dr Pągowski i dodaje:<br />

– Czas ten można by nawet skrócić, dzięki zastosowaniu<br />

nowych środków, tzw. fungicydów<br />

(to środki chemiczne zwalczające pasożytujące<br />

na roślinach grzyby, a także stymulujące odporność<br />

roślin – przyp. red.). W Niemczech dzięki<br />

nim znacznie zwiększono wydajność z hektara.<br />

W Polsce – na poletkach eksperymentalnych,<br />

z użyciem tych środków – wydajność z hektara<br />

wynosi 5,1 t przy średniej krajowej 2,3 t. Gdybyśmy<br />

szybko zaczęli stosować jakąś technologię,<br />

nawet istniejącą lokalnie, to ludzie mieliby<br />

pracę, a kraj paliwo. Tymczasem my się zastanawiamy<br />

– może gaz łupkowy? Amerykanie go<br />

wydobywają i już obniżyli ceny gazu. Tymczasem<br />

– zgodnie z zasadą „kto nie ryzykuje, nie<br />

ma nic” – nie mamy nic…<br />

JOANNA KOSMALSKA<br />

Fot. Michał Leśniewski<br />

13


P O S T A C I E<br />

Profesor wspomina, że ze zwierzętami<br />

zawsze był blisko. Przedmieścia Warszawy,<br />

gdzie mieszkała jego rodzina<br />

w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku,<br />

były praktycznie jak wieś. Kto mógł, hodował<br />

drób, trzodę. Zawsze było kilka kotów i psów.<br />

Jego ojciec był lekarzem weterynarii, przyjaźnił<br />

się z hodowcą owczarków alzackich, które<br />

przynosił do domu. Miłość do zwierząt i szacunek<br />

dla przyrody wyniósł z domu.<br />

Dom dziadka<br />

Dom na Bielanach, w którym spędził dzieciństwo,<br />

należał do jego dziadka. Dziadek<br />

był handlowcem, ale posiadał też kilka gospodarstw.<br />

Na Bielanach miał około pięćdziesięciu<br />

krów mlecznych. Niestety, dom<br />

został wysadzony przez Niemców na kilka dni<br />

przed wyzwoleniem Warszawy w roku 1945.<br />

Po wojnie dziadek próbował odbudować gospodarstwo<br />

i w dużej części mu się to udało.<br />

Na dom przerobił dawny budynek gospodarczy.<br />

Gdy był już w podeszłym wieku, rodzice<br />

Antoniego przeprowadzili się z synem<br />

do dziadka.<br />

14<br />

Z MIŁOŚCI<br />

DO ZWIERZĄT<br />

Zapracowani i zabiegani zapominamy często, że kontakt z przyrodą<br />

i zwierzętami może przynieść wytchnienie i odpoczynek. Zdaniem<br />

profesora ANTONIEGO DMOWSKIEGO, pracownika Instytutu<br />

Sterowania i Elektroniki Przemysłowej, zwierzęta – tak samo jak<br />

ludzie – mają prawo do godnego traktowania. Gdy obchodzimy<br />

się z nimi z szacunkiem, odwdzięczają się miłością i oddaniem.<br />

Dziś prof. Antoni Dmowski również ma dużą<br />

działkę – w Zarębach pod Tarczynem. Przyznaje,<br />

że to głównie zasługa jego żony, Danuty<br />

Domaniewskiej-Dmowskiej, której zależy, by<br />

było tam dużo zwierząt. Państwo Dmowscy<br />

mają siedem psów, kury różnych ras, kaczki<br />

kanadyjskie, gęsi. Są też konie araby Bella<br />

i Błysk oraz kucyk Antoś. Ale ulubieńcami są<br />

koty, jest ich około dwudziestu. Ukochana<br />

kocica, Śmieszny Ogon, to mieszaniec kota<br />

polskiego z norweskim leśnym. Szczególna<br />

jest też kocica senegalska, Karmelka, która<br />

na futrze ma nie pręgi, lecz kółka. Poza zwierzętami<br />

na działce są drobne uprawy ogrodowe<br />

i owies na paszę dla koni.<br />

– Po pracy lubię tu przyjechać, by odpocząć,<br />

ale – niestety – nie codziennie, bo jest<br />

za daleko. Droga dojazdowa na działkę jest<br />

nie utwardzona i w zimie bywa zupełnie nieprzejezdna<br />

– opowiada profesor i podkreśla<br />

swoją miłość do zwierząt. – Lubię zwierzęta,<br />

uważam, że mają takie samo prawo do<br />

życia, jak my.<br />

Profesor pamięta również o ochronie środowiska<br />

naturalnego. W myśl tej zasady –<br />

na dachu jednego z budynków zamontował<br />

kolektory słoneczne do podgrzewania wody<br />

w ogrodowym basenie i w saunie.<br />

Biegacze na start<br />

Jako nastolatek dużo trenował. Chodził do<br />

gimnazjum o profi lu sportowym i należał do<br />

Klub Sportowego Spójnia Warszawa.<br />

– Na początku nie szło mi najlepiej, ale dużo<br />

ćwiczyłem, po kilka godzin dziennie, łącznie<br />

z niedzielami, więc dość szybko przeistoczyłem<br />

się w sportowca – wspomina.<br />

Specjalizował się w biegach i odnosił sukcesy<br />

na szczeblu wojewódzkim i ogólnopolskim.<br />

Trening zaczynał się zaraz po szkole<br />

i trwał do około godziny 17, potem powrót<br />

do domu i nauka do późna w nocy. Profesor<br />

wspomina swoich ówczesnych trenerów, którzy<br />

kładli duży nacisk na sport i motywowali<br />

swoich wychowanków. Jednym z nich był<br />

– związany z lekkoatletyką – trener Andrzej<br />

Siennicki, który najpierw sam był zawodnikiem<br />

Spójni Warszawa, a później został trenerem<br />

kadry narodowej.<br />

Antoni Dmowski pamięta, że po zdaniu<br />

matury, jako wchodzący w życie młodzieniec,<br />

stanął przed trudnym wyborem. Codzienny,<br />

kilkugodzinny trening był nie do pogodzenia<br />

ze studiowaniem. Trzeba było wybrać między<br />

sportem zawodowym a studiami.<br />

– Moi trenerzy przekonywali mnie, bym nie<br />

rezygnował z kariery sportowej, ja jednak wybrałem<br />

studia. Teraz myślę, że to była dobra<br />

decyzja, bo w sporcie tylko jedna osoba może<br />

być pierwsza. A ja zawsze zajmowałem czołowe<br />

miejsca w zawodach i miałem dobre<br />

wyniki, ale nie byłem pierwszy.<br />

Jednak Politechnika<br />

Po maturze zdecydował, że spróbuje<br />

swoich sił na Politechnice Warszawskiej.<br />

W roku 1958 rozpoczął studia na Wydziale<br />

Elektrycznym na kierunku automatyka i robotyka.<br />

Promotorem pracy magisterskiej, a później<br />

doktoratu, był prof. Henryk Tunia.<br />

Jako świeżo upieczony doktor rozpoczął<br />

pracę w Instytucie Sterowania i Elektroniki<br />

Przemysłowej. Wielokrotnie wyjeżdżał do Niemiec,<br />

gdzie pracował na uczelni w Aachen,<br />

najpierw jako stażysta z Politechniki Warszawskiej,<br />

a potem jako pracownik.<br />

Zajmował się układami elektronicznymi<br />

i energoelektronicznymi stosowanymi głównie<br />

w energetyce, przemyśle chemicznym<br />

i metalowym. Lata pracy zaowocowały ponad<br />

czterdziestoma patentami polskimi i zagranicznymi.<br />

Niektóre z nich zostały wdrożone<br />

i okazały się sukcesem – jest autorem urządzeń<br />

elektronicznych i energoelektronicznych,<br />

które były produkowane w ilościach<br />

po kilka tysięcy egzemplarzy. Projekty, które<br />

znalazły zastosowanie w przemyśle to,<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011


Trzeba pamiętać, że wynalazek może być<br />

opatentowany, mieć dobre wyniki badań laboratoryjnych<br />

i zaistnieć w publikacjach, a wcale<br />

nie oznacza to, że znajdzie zastosowanie<br />

na rynku i wyprze stare rozwiązania. To jest<br />

ryzyko, które ponosi naukowiec i fi rma bądź<br />

uczelnia, dla której pracuje.<br />

miedzy innymi, przetworniki, urządzenia do<br />

zamiany napięcia przemiennego z jednej<br />

częstotliwości na inną, układy zasilające do<br />

zasilania źródeł pomocniczych w elektrowniach,<br />

na stacjach energetycznych, układy<br />

zasilające dla stanowisk produkcji urządzeń<br />

nowych technologii.<br />

Jednak życie bywa przewrotne, dobra passa<br />

nie mogła trwać zawsze i nie wszystkie<br />

patenty odnosiły spodziewany sukces.<br />

– Nieraz wydawało mi się, że patenty, nad<br />

którymi pracowałem, są tak dobre, że zdecydowanie<br />

zmienią daną dziedzinę wiedzy. Ale<br />

inni ludzie też pracowali nad swoimi pomysłami<br />

i czasem opracowywali lepsze rozwiązania<br />

– opowiada prof. Dmowski. – W ostateczności<br />

to klient decyduje, czy to, co nam wydaje się<br />

być rewelacyjne, jest takim naprawdę.<br />

Dlatego trzeba pamiętać, że wynalazek<br />

może być opatentowany, mieć dobre wyniki<br />

badań laboratoryjnych i zaistnieć w publikacjach,<br />

a wcale nie oznacza to, że znajdzie<br />

zastosowanie na rynku i wyprze stare rozwiązania.<br />

To jest ryzyko, które ponosi naukowiec<br />

i fi rma bądź uczelnia, dla której<br />

pracuje.<br />

Specyfi ka dziedziny, w której pracuje<br />

Antoni Dmowski, powoduje, że patenty<br />

nie są spektakularnymi odkryciami na<br />

wielką skalę. Wprowadzenie nowych udoskonaleń<br />

raczej nie spowoduje wielkiego<br />

przewrotu. Najczęściej są to poprawki istniejących<br />

urządzeń i usprawnienia technologii.<br />

Mimo wszystko, zdaniem profesora,<br />

nowoczesna nauka nie może istnieć bez<br />

związku z przemysłem.<br />

Jak sam mówi, są kierunki bardziej teoretyczne,<br />

gdzie trudniej o bezpośredni<br />

transfer wiedzy, ale jego dziedzina ma<br />

charakter aplikacyjny i umożliwia konstruowanie<br />

urządzeń, które mogą być później<br />

produkowane. Projektowanie jest również<br />

niezbędne, by lepiej uczyć młode<br />

osoby.<br />

Państwo Dmowscy mają siedem psów, kury różnych ras,<br />

kaczki kanadyjskie, gęsi. Są też konie araby Bella i Błysk oraz<br />

kucyk Antoś. Ale ulubieńcami są koty, jest ich około dwudziestu.<br />

Ukochana kocica, Śmieszny Ogon, to mieszaniec kota polskiego<br />

z norweskim leśnym. Szczególna jest też kocica senegalska,<br />

Karmelka, która na futrze ma nie pręgi, lecz kółka.<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

– Staram się połączyć wiedzę akademicką<br />

z praktycznym zastosowaniem w przemyśle.<br />

To podstawa na uczelni technicznej. Budowanie<br />

urządzeń tylko dla samego budowania<br />

jest nieporozumieniem i stratą pieniędzy,<br />

czasu, marzeń – opowiada o swojej długoletniej<br />

pracy profesor.<br />

Po przeszło dwudziestu pięciu latach pracy<br />

w Instytucie Sterowania i Elektroniki Przemysłowej,<br />

Antoni Dmowski przeniósł się do<br />

Instytutu Elektroenergetyki, gdzie zdobył tytuł<br />

profesora zwyczajnego. Na uczelniach<br />

pojawiła się wtedy tendencja lepszego wykorzystywania<br />

odnawialnych źródeł energii<br />

i włączania tych źródeł do sieci elektroenergetycznych.<br />

– Na prośbę władz miałem zająć się tą tematyką.<br />

Przejąłem opiekę organizacyjną i merytoryczną<br />

w jednym z zakładów należących<br />

do instytutu. Z czasem udało się wykształcić<br />

młodych ludzi, którzy dziś przejęli już tę jednostkę<br />

i to pozwoliło mi wrócić do dziedziny,<br />

która była najważniejszym punktem w mojej<br />

praktyce – wspomina.<br />

Ochronić środowisko<br />

Dużą część pracy Antoniego Dmowskiego<br />

stanowiły prace nad udoskonalaniem<br />

współdziałania źródeł odnawialnych<br />

i konwencjonalnych. Jego zdaniem, źródła<br />

odnawialne mogą pokryć 20–30 pro-<br />

P O S T A C I E<br />

cent zapotrzebowania na energię. Resztę<br />

muszą zapewnić elektrownie systemowe,<br />

a w przyszłości będą to może elektrownie<br />

atomowe, które wbrew pozorom – według<br />

prof. Dmowskiego – są bezpieczniejsze<br />

dla środowiska.<br />

– Boimy się elektrowni atomowych, ale trzeba<br />

pamiętać, że klasyczna elektrownia na<br />

węgiel bardzo zanieczyszcza środowisko,<br />

zwłaszcza wtedy, kiedy spalany jest węgiel<br />

brunatny – argumentuje.<br />

Trudno dziś wyobrazić sobie, że wstajemy<br />

rano i nie możemy włączyć czajnika elektrycznego,<br />

by szybko mieć ciepłą wodę na herbatę.<br />

A do tego potrzebny jest prąd, o czym<br />

na co dzień zapominamy.<br />

Z perspektywy czasu nie żałuje decyzji<br />

o porzuceniu kariery sportowej na rzecz naukowej.<br />

Uważa, że przyszłość polskiej nauki<br />

leży w rękach młodych ludzi, dlatego lubi<br />

z nimi pracować. Prowadził w swoim życiu<br />

kilkanaście prac doktorskich, a wypromowanych<br />

absolwentów ma przeszło setkę.<br />

– Cieszę się, że dzięki temu mam następców,<br />

którzy będą mogli przejąć całą moją pracę<br />

– mówi profesor Dmowski. – Chciałbym<br />

też pomóc jeszcze wielu młodym ludziom<br />

w ich rozwoju zawodowym, w tej – z punktu<br />

widzenia społecznego – bardzo pożytecznej<br />

i inspirującej działalności.<br />

Tekst i zdjęcia: LUCYNA WYDRA<br />

15


W<br />

ostatnim dziesięcioleciu<br />

ubiegłego wieku,<br />

wraz z rosnącą popularnością<br />

urządzeń przenośnych,<br />

wzrasta zapotrzebowanie na lekkie,<br />

wydajne akumulatory o niewielkich<br />

wymiarach. Przełom<br />

przyniosło opracowanie akumulatorów<br />

litowo-jonowych, które<br />

szybko zdominowały rynek bateryjny.<br />

Dzisiaj można je znaleźć<br />

w telefonach komórkowych, aparatach<br />

cyfrowych, dyktafonach,<br />

laptopach, a nawet w samochodach<br />

elektrycznych.<br />

Mimo wielu zalet, baterie te<br />

mają też wiele wad, takich jak<br />

krótki cykl życia i pogarszanie się<br />

parametrów z czasem użytkowania.<br />

Jako elektrolit powszechnie<br />

stosowana jest w nich sól<br />

heksafl uorofosforan litu, która<br />

stopniowo rozkłada się nawet<br />

w temperaturach pokojowych,<br />

a proces ten przyspieszają najmniejsze<br />

ślady wilgoci w środku<br />

materiału. Może to spowodować<br />

16<br />

OGNIWA<br />

PRZYSZŁOŚCI<br />

Nowa generacja elektrolitów, opracowana na Wydziale Chemicznym PW,<br />

rewolucjonizuje świat akumulatorów litowo-jonowych. Dzięki nim baterie<br />

mogą stać się bardziej wydajne, ekologiczne i tańsze.<br />

wyciek, wybuch, pożar, w trakcie<br />

których wydzielają się wyjątkowo<br />

toksyczne związki.<br />

Z tych względów przez lata poszukiwano<br />

nowego elektrolitu,<br />

jednak propozycje koncernów<br />

bateryjnych i grup badawczych<br />

okazywały się równie nietrwałe<br />

albo drogie, czy też nie trzymające<br />

parametrów. Tymczasem<br />

potrzebna substancja musi być<br />

trwała w warunkach mocnych<br />

właściwości redukujących litu,<br />

wytrzymywać wysokie potencjały<br />

oraz skrajne temperatury<br />

otoczenia – od mrozu po upały.<br />

Sprawdzić się zarówno w komórce<br />

noszonej zimą w kieszeni, jak<br />

i w samochodzie poruszającym<br />

się po pustyni.<br />

W związku z tym, że brakowało<br />

dobrych rozwiązań, przez<br />

kilka lat panował zastój w tej<br />

dziedzinie. Prof. Michel Armand<br />

z Uniwersytetu Pikardii im. Jules<br />

Verne`a w Amiens miał koncepcję,<br />

jak powinny być tworzone<br />

prawidłowe aniony, ale problem<br />

stanowiło ich syntetyzowanie.<br />

Rozwiązanie znaleźli naukowcy<br />

z Wydziału Chemicznego PW.<br />

Okazało się, że grupa prof. Przemysława<br />

Szczecińskiego z Zakładu<br />

Chemii Organicznej potrafi<br />

przeprowadzić syntezę, a zespół<br />

PIRG (joniki polimerów) prof.<br />

Władysława Wieczorka z Katedry<br />

Chemii Nieorganicznej i Technologii<br />

Ciała Stałego opracował<br />

nową sól.<br />

Głównym nurtem badań zespołu<br />

prof. Wieczorka są elektrolity<br />

do baterii litowo-jonowych,<br />

zajmuje się on mieszankami rozpuszczalników<br />

i matrycami polimerów,<br />

stanowiącymi bazę dla<br />

elektrolitu oraz nowymi solami<br />

litowymi.<br />

Jeden z członków PIRG<br />

– dr Leszek Niedzicki – opracował<br />

nową generację elektrolitów<br />

opartych na solach litowych<br />

pochodnych imidazolu – LiTDI,<br />

LiPDI. Efekty czteroletnich ba-<br />

dań ich właściwości i możliwości<br />

zastosowań zawarł w pracy<br />

doktorskiej zatytułowanej „Characterization<br />

of new generation<br />

of electrolytes based on imidazole<br />

derivatives salts”. Za pracę<br />

zakończoną wdrożeniem, obronioną<br />

w roku 2010, autor uzyskał<br />

nagrodę w XVI edycji konkursu<br />

Siemensa, nagrodę prezesa<br />

Rady Ministrów oraz rektora Politechniki<br />

Warszawskiej.<br />

Sole zostały opracowane we<br />

współpracy z francuskim Uniwersytetem<br />

w Amiens, Uniwersytetem<br />

Rzymskim La Sapienza<br />

oraz szwedzkimi w Uppsali i Goeteborgu.<br />

Wszystkie te ośrodki<br />

współpracują w ramach zawiązanego<br />

wiele lat temu konsorcjum,<br />

a obecnie w ramach sieci doskonałości<br />

ALISTORE, która zajmuje<br />

się badaniem litowych systemów<br />

magazynowania energii na bazie<br />

nanoproszków i elektrod/elektrolitów<br />

z materiałów kompozytowych.<br />

Nie szkodzi jej wilgoć<br />

Nowo zsyntezowana na Wydziale<br />

Chemicznym sól LiTDI<br />

– 4,5-dicyjano-2-(trifluorometylo)imidazolanu<br />

litu oraz jej<br />

analogi okazały się bardzo dobrymi<br />

składnikami elektrolitów<br />

używanych w ogniwach litowo-jonowych.<br />

Są wolne od wad<br />

heksafl uorofosforanu litu, stabilniejsze,<br />

odporne na wysokie<br />

i niskie temperatury, lepiej<br />

przewodzą prąd i są tańsze<br />

w produkcji. Z tych powodów<br />

sól opracowana przez dr. Niedzickiego<br />

budzi duże zainteresowanie<br />

wielu koncernów i fi rm<br />

bateryjnych.<br />

– Przez całe lata był problem<br />

z osuszaniem wszystkich materiałów<br />

do akumulatorów, ze<br />

względu na to, że sól stosowana<br />

do tej pory komercyjnie jest<br />

nietrwała w obecności jakichkolwiek<br />

śladów wilgoci – mówi<br />

młody naukowiec. – Podrażało<br />

to produkcję, gdyż wszystkie<br />

elementy trzeba było bardzo<br />

precyzyjnie osuszać, co z kolei<br />

wymagało specjalnych warunków.<br />

LiTDI jest całkowicie odporna<br />

na wodę, nawet w czasie<br />

wytwarzania jedną z części cyklu<br />

produkcyjnego jest przejście<br />

przez roztwór wodny.<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011


Sól nie tylko ma znakomite<br />

parametry, ale umożliwiła skok<br />

technologiczny w innych dziedzinach<br />

związanych z częściami<br />

do baterii.<br />

Szwedzka grupa prof. Josha<br />

Thomasa z Uniwersytetu w Uppsali<br />

opracowała katodę do baterii<br />

litowo-jonowej, której zastosowanie<br />

zmniejszyłoby cenę akumulatorów.<br />

Zamiast rzadkich metali<br />

zbudowano ją wyłącznie na bazie<br />

łatwo dostępnego krzemu.<br />

Niestety nie działała z dostępnymi<br />

na rynku produktami, aż<br />

w ręce szwedzkich naukowców<br />

trafi ła bateria z elektrolitem opracowanym<br />

przez dr. Niedzickiego,<br />

z którą elektroda zaczęła działać<br />

zgodnie z oczekiwaniami.<br />

Nową koncepcję tworzenia<br />

elektrod do baterii litowych opracował<br />

również inny członek PIRG<br />

– dr Marek Marcinek – który odnosi<br />

sukcesy na polu materiałów<br />

elektrolitycznych oraz elektrodowych.<br />

Bateria z LiTDI, mając większą<br />

wytrzymałość, pozwala zastosować<br />

elektrody o większej gęstości<br />

energii, dzięki czemu może<br />

być albo mniejsza, albo przy tej<br />

samej wielkości działać dłużej.<br />

– Nasz elektrolit sprawi, że straty<br />

energii będą dwukrotnie mniejsze,<br />

co w przypadku ładowania<br />

telefonu komórkowego nie jest<br />

może tak bardzo odczuwalne dla<br />

naszej kieszeni, ale gdy dotyczy<br />

samochodu, różnica jest bardzo<br />

wyraźna. Również składowanie<br />

lub recykling zużytych baterii jest<br />

znacznie bezpieczniejsze, nie ma<br />

ryzyka, że niebezpieczne odpady<br />

wyzwolą się do środowiska – zauważa<br />

dr Niedzicki.<br />

Temat jego doktoratu jest kontynuowany<br />

w kolejnych projektach,<br />

europejskim – EuroLiion<br />

i krajowym – Narodowego Centrum<br />

Badań i Rozwoju.<br />

Opracowany już produkt jest<br />

gotowy do sprzedaży. Powiększeniem<br />

skali produkcji soli zajmuje<br />

się grupa prof. Ludwika<br />

Synoradzkiego z Wydziału Chemicznego<br />

PW. W Laboratorium<br />

Procesów Technologicznych ruszyła<br />

już pilotażowa produkcja.<br />

Elektrolit wykorzystywany jest dla<br />

potrzeb własnych i konsorcjum<br />

naukowego. W ramach projektu<br />

EuroLiion koncerny bateryj-<br />

ne produkują z niego baterie,<br />

a fi rmy motoryzacyjne będą je<br />

testować w samochodach elektrycznych.<br />

PIRG uczestniczy w tym projekcie,<br />

w którym biorą udział<br />

koncerny motoryzacyjne i producenci<br />

akumulatorów, uczelnie<br />

europejskie i instytuty badawcze<br />

z ośmiu państw. Na czele konsorcjum<br />

stoi holenderska politechnika<br />

Technische Universiteit<br />

Delft. Celem EuroLiion jest opracowanie<br />

lepszych akumulatorów<br />

litowo-jonowych dla pojazdów<br />

elektrycznych. Ogniwa te mają<br />

osiągać energię właściwą na poziomie<br />

przynajmniej 200 Wh/kg,<br />

a ich cena ma nie przekraczać<br />

150 euro za kWh.<br />

Samemu złożyć baterię<br />

Grupa PIRG nie jest w stanie<br />

własnym sumptem wytworzyć<br />

większych formatów baterii,<br />

lecz jedynie pojedyncze egzemplarze<br />

o rozmiarze guziczków,<br />

które mogą zasilać wskaźnik laserowy,<br />

wagę łazienkową albo<br />

pilota do telewizora. Już w tej<br />

skali produkcja jest dosyć skomplikowana,<br />

a samo skompletowanie<br />

odpowiedniego sprzętu<br />

nie było proste. Dzięki projektom<br />

badawczym udało się wyposażyć<br />

laboratorium Katedry<br />

w taki sprzęt, jak wielozadaniowy<br />

moduł z suszarką próżniową.<br />

Jest ona w stanie bardzo<br />

dokładnie wysuszyć materiały<br />

anodowe i katodowe oraz inne<br />

komponenty baterii, bo chociaż<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

sama sól jest odporna na wilgoć,<br />

to szkodzi ona większości<br />

pozostałych składników.<br />

Laboratorium posiada też zestaw<br />

do nakładania cienkich<br />

warstw. Automatyczny stolik<br />

umożliwia precyzyjne i powtarzalne<br />

nakładanie pokryć, warstw, folii,<br />

klejów, farb i lakierów. Sprzęt<br />

ten daje możliwość ustawienia<br />

obszaru, prędkości, miejsca początku<br />

i końca nakładania oraz<br />

grubości nakładanej warstwy.<br />

Chemicy mają też do dyspozycji<br />

małą komorę rękawicową, najnowocześniejszą<br />

tego typu na Politechnice.<br />

Umożliwia ona pracę<br />

w czystych i suchych warunkach,<br />

poniżej 0,5 ppm tlenu całkowitego.<br />

Zastosowane są w niej fi ltry<br />

przeciwko małym cząsteczkom,<br />

dzięki czemu wewnątrz nie ma<br />

kurzu i innych drobin znajdujących<br />

się w powietrzu. Ma warunki<br />

do pracy z czystym litem<br />

i sodem. W środku znajduje się<br />

precyzyjna cyfrowa waga analityczna,<br />

mieszadła magnetyczne<br />

oraz prasa do zaciskania baterii<br />

guzikowych.<br />

Na wielokanałowym modularnym<br />

potencjostacie badane są<br />

gotowe akumulatory.<br />

– W nasze badania włącza<br />

się następne pokolenie rozwij ając<br />

temat elektrolitów w swoich<br />

pracach inżynierskich i magisterskich<br />

– mówi dr Niedzicki.<br />

– Dzięki osiągnięciom wydziału,<br />

w czasie laboratoriów możemy<br />

pokazać studentom najnowsze<br />

rozwiązania i – na przykład – dać<br />

Nowe sole litowe pochodne<br />

imidazolu są tańsze w produkcji,<br />

mają lepsze parametry i umożliwiają<br />

stosowanie nowych materiałów<br />

katodowych.<br />

***<br />

Obecnie badane są możliwości<br />

wykorzystania nowych soli w bateriach<br />

do samochodów elektrycznych.<br />

Sukces LiTDI zachęcił grupę<br />

prof. Wieczorka do poszukiwania<br />

– we współpracy z Zakładem Chemii<br />

Organicznej i zagranicznymi<br />

uniwersytetami – nowych rozwiązań<br />

i badań kolejnych soli.<br />

***<br />

Zespół PIRG odniósł nie tylko<br />

duży sukces wdrożeniowy, ale<br />

i naukowy – wyniki swoich badań<br />

publikuje w renomowanych czasopismach<br />

i prezentuje na międzynarodowych<br />

konferencjach.<br />

możliwość samodzielnego złożenia<br />

bateryjki.<br />

Studenci mają też szansę poznania<br />

w miarę nowoczesnego<br />

sprzętu i zobaczenia, jak wygląda<br />

praca na nim w laboratorium<br />

badawczym. W przyszłości, kiedy<br />

będą pracować za granicą<br />

– w Polsce nie ma jeszcze rozwiniętego<br />

przemysłu bateryjnego<br />

– tamtejsze warunki nie będą dla<br />

nich zaskoczeniem. Wiedza ta<br />

może się im też przydać w branżach<br />

pokrewnych, związanych<br />

z gromadzeniem i przechowywaniem<br />

energii.<br />

Tekst i zdjęcia: ANNA ABRAMCZYK<br />

17


W<br />

latach trzydziestych XIX wieku Szkot<br />

Robert Anderson zbudował pierwszy,<br />

jak się zdaje, elektryczny powóz.<br />

Zaraz potem samochód elektryczny<br />

skonstruował Holender Sibernaks Groningen.<br />

Potem poszło już szybko. Kilka fi rm,<br />

zarówno w Europie jak i Stanach Zjednoczonych,<br />

rozpoczęło produkcje. Były zalecane<br />

jako samochody miejskie, ponieważ rozwijały<br />

niedużą prędkość, nieco ponad 30 km/h<br />

i wymagały ładowania. I wtedy jednak, tak<br />

jak i dzisiaj, powstawały konstrukcje, które<br />

miały udowodnić, że one też potrafi ą szybko<br />

jechać. Bito rekordy. W roku 1899 Belg Camile<br />

Jenatzy osiągnął prędkość 98 km/h. To<br />

był wówczas światowy rekord dla tego typu<br />

pojazdów. Powoli jednak kolejni konstruktorzy<br />

zbliżali się do magicznej setki. Na początku<br />

wieku XX Jamais Contente osiągnął<br />

prędkość 105,88 km/h. W owym czasie w Stanach<br />

Zjednoczonych prawie 40 procent po-<br />

18<br />

AUTA NA PRĄD<br />

Musiało być piękne, jechać cichutko,<br />

powoli, nie tak zatłoczonymi,<br />

jak dzisiaj, ulicami. By<br />

uruchomić auto, nie trzeba było<br />

kręcić korbą, więc samochody<br />

elektryczne były reklamowane<br />

jako pojazdy odpowiednie dla<br />

kobiet. Tak było na przełomie<br />

XIX i XX wieku. To były czasy!<br />

jazdów poruszających się po drogach było<br />

napędzanych energią elektryczną.<br />

Oczywiście te samochody – oprócz zalet:<br />

były ciche, nie trzeba było dużej siły fi zycznej,<br />

jakiej wymagało zakręcenie korbą – miały<br />

też i wady. Należało je ładować, do czego<br />

niezbędne były prostowniki. Aby zwiększyć<br />

zasięg podróżowania, udoskonalano akumulatory.<br />

Poza tym niemal od początku miały<br />

konkurencję w postaci pojazdów z silnikami<br />

spalinowymi. Wprowadzenie najpierw elektrycznego<br />

zapłonu do silnika spalinowego<br />

eliminującego korbę, a następnie chłodnicy<br />

spowodowało koniec ich panowania. Nie bez<br />

wpływu pozostaje także fakt masowej produkcji<br />

samochodów z silnikami spalinowymi<br />

przez zakłady Forda. Dodajmy do tego silne<br />

lobby paliwowe i już będzie wiadomo, dlaczego<br />

pojazdy elektryczne odeszły w niebyt.<br />

Nie oznacza to jednak, że brakowało zapaleńców,<br />

którzy – bardziej hobbystycznie niż<br />

na masową skalę – tym zagadnieniem się<br />

zajmowali. Dlatego i teraz kilka fi rm – głównie<br />

amerykańskich i japońskich – wypuściło<br />

na rynek tego typu modele.<br />

Każda nowość budzi mieszane uczucia.<br />

Pamiętacie dywagacje Tewje mleczarza, bohatera<br />

„Skrzypka na dachu”? Z jednej strony…<br />

ale z drugiej strony… Przyjrzyjmy się<br />

zatem obu.<br />

Tak, tak, tak…<br />

Samochody elektryczne są bardzo drogie.<br />

Idealistycznie do tego podchodząc, posiadanie<br />

takiego pojazdu polepszyć nam powinno<br />

samopoczucie, bo jest taki „ekologiczny”. Na<br />

razie jeszcze nie do końca, ale o tym później.<br />

W gruncie rzeczy, na nasze samopoczucie<br />

decydujący wpływ miałaby świadomość, że<br />

nas na niego stać!<br />

A teraz poważnie – silniki elektryczne są<br />

prostsze, w sensie konstrukcyjnym, od tradycyjnych<br />

silników spalinowych, mniej awaryjne<br />

i mają dłuższy żywot. Są ciche, bardzo<br />

ciche, co zwiększa zdecydowanie komfort<br />

jazdy, z czasem także – gdy się upowszechnią<br />

– wpłynie na komfort życia mieszkańców<br />

domów usytuowanych przy głównych ulicach<br />

i poruszania się po mieście. Ponadto<br />

nie będzie problemu spalin. Ale uwaga na<br />

pieszych – oni mogą nadjeżdżającego pojazdu<br />

nie usłyszeć!<br />

Samochody elektryczne są tańsze w eksploatacji.<br />

Ceny ropy stale idą w górę. Wprawdzie<br />

ostatnio w Polsce cena energii elektrycznej<br />

także się zwiększa, ale i tak jest zdecydowanie<br />

bardziej stabilna. Jak twierdzą fachowcy,<br />

za naładowanie samochodu elektrycznego<br />

na 100 km trzeba zapłacić około 10 zł. Przy<br />

dzisiejszych cenach paliwa – to równowartość<br />

ceny dwu litrów benzyny bezołowiowej,<br />

na których bardzo ekonomiczny samochód<br />

przejedzie – powiedzmy – 50 km, a standardowy<br />

około 20. Oczywiście to tylko koszt<br />

„tankowania”, bo – z punktu widzenia eksploatacji<br />

– ważna jest także bateria w akumulatorze.<br />

Możliwe jest też doładowywanie<br />

akumulatora podczas jazdy – w momencie<br />

„zdjęcia nogi z gazu” lub przy hamowaniu.<br />

Wówczas prądnicę napędzają koła.<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011


Na koniec coś, co działa na wyobraźnię<br />

nie tylko „dużych chłopców”. Wysoki moment<br />

obrotowy silnika powoduje, że ruszając<br />

spod świateł zostawiamy wszystkich w tyle.<br />

Jak tramwaj!<br />

Naukowcy ze Swiss Federal Laboratories<br />

for Materials Science Technolgy porównywali<br />

– w różnych aspektach – samochody z silnikami<br />

spalinowymi i elektrycznymi. Z badań<br />

wynika, że te pierwsze, gdyby spalały 3 do<br />

4 litrów paliwa na 100 km, byłyby równie<br />

przyjazne dla środowiska, jak elektryczne.<br />

Natomiast, gdyby elektryczne wykorzystywały<br />

energię odnawialną, przyczyniłoby się<br />

to – w przypadku ich upowszechnienia – do<br />

radykalnej zmiany poziomu zanieczyszczenia<br />

powietrza. Znacznie też zmniejszyłoby uzależnienie<br />

gospodarki od źródeł paliw kopalnych,<br />

głównie ropy naftowej.<br />

Nie, nie, nie…<br />

Wysoka cena powoduje, że samochody<br />

elektryczne dostępne są dla nielicznych. Zaprezentowany<br />

niedawno w Polsce Nissan<br />

LEAF, produkowany seryjnie, kosztuje – bagatela<br />

– 30 tysięcy euro. Jeśli tego typu pojazdy<br />

nie staną się bardziej popularne, cena nie<br />

spadnie. Koło zdaje się więc zamykać.<br />

Wprawdzie w Australii, podczas jazdy autem<br />

Tesla Roaster – seryjnie produkowanym<br />

samochodem sportowym – ustanowiono rekord<br />

zasięgu wynoszący 501 km, ale przeciętne<br />

auta mają zasięg tylko około 200 km.<br />

I to na dobę! Dla podróżujących po kraju,<br />

wyjeżdżających na weekend lub wakacje<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

zupełnie się nie nadają. Ponadto działanie<br />

wszelkich urządzeń pokładowych – ogrzewania,<br />

klimatyzacji, odtwarzacza – ten zasięg<br />

zmniejsza. Z tego punktu widzenia auto<br />

„na prąd” wydaje się być idealnym samochodem<br />

miejskim. Problemem jest jednak<br />

ładowanie. Tak zwane „szybkie”, w punktach<br />

do tego przygotowanych – w Warszawie<br />

jest ich już kilka – trwa 30–40 minut.<br />

Jednak akumulator nie jest wówczas naładowany<br />

całkowicie. „Długie” trwa od kilku<br />

do kilkunastu godzin, w zależności od typu<br />

akumulatora.<br />

Do produkcji akumulatorów używane są<br />

baterie litowo-jonowe, najbardziej obecnie<br />

popularne. Mamy je – na przykład – w komórkach<br />

i laptopach. Po pewnym czasie baterie<br />

się wyczerpują. Co z ich utylizacją? Przy<br />

zakupie nowej, producenci – podobnie jak to<br />

się dzieje ze sprzętem AGD – zapewniają ją<br />

„darmową”. Dla nas już nie ma kłopotu, ale<br />

dla środowiska? Takie baterie nadają się, na<br />

szczęście, do recyklingu, więc można z nich<br />

pozyskać części do produkcji nowych. Nowe<br />

są niezbędne, bowiem w samochodzie elektrycznym<br />

taka bateria wystarcza na przejechanie<br />

od 150 do 200 tys. km. Dodatkowy<br />

problem polega na tym, że w naszych warunkach<br />

klimatycznych – w niskich temperaturach<br />

– żywotność baterii jest niższa niż, na<br />

przykład, na południu Europy.<br />

Rynek wtórny samochodów elektrycznych<br />

na razie nie istnieje. Jeśli więc auto będziemy<br />

chcieli sprzedać, to uczynimy to prawdopodobnie<br />

ze znaczną stratą. Jeżeli w ogóle<br />

znajdziemy kupca…<br />

Wątpliwa ekologiczność<br />

Samochody elektryczne nie emitują spalin,<br />

zatem nie przyczyniają się bezpośrednio<br />

do zatruwania środowiska. Pośrednio jednak…<br />

Skąd biorą energię? Czy ze specjalnego<br />

punktu ładowania, czy też z gniazdka<br />

w garażu – wszystko jedno. Prąd przecież nie<br />

bierze się „znikąd”. W Polsce około 90% energii<br />

pozyskuje się z paliw kopalnych. A żeby<br />

to wszystko miało sens, baterie akumulatorów<br />

silników elektrycznych winny być zasilane<br />

w prąd z sieci, która go pozyskuje ze źródeł<br />

odnawialnych, takich jak ogniwa fotowoltaiczne,<br />

elektrownie wodne, wiatrowe. U nas,<br />

jak dotąd, doniesienia o rozwoju tych ostatnich<br />

wskazują – podobnie jak w czasach,<br />

kiedy wprowadzano elektryfi kację – że opór<br />

materii jest zbyt duży. Nad morzem – psują<br />

krajobraz, gdzie indziej – wpływają ponoć na<br />

niesienie się kur i udój mleka… Jeśli, wprowadzając<br />

tego typu pojazdy na nasze drogi,<br />

nie zapewnimy im prądu z innych niż obecne,<br />

konwencjonalne źródła, możemy zapomnieć<br />

o ekologii. Samochód nie będzie wprawdzie<br />

zanieczyszczał atmosfery, ale elektrownie<br />

konwencjonalne – owszem.<br />

Konieczność<br />

Unia Europejska, w swojej strategii rozwoju<br />

opracowanej do roku 2050, postanowiła<br />

nie tylko ograniczyć o ponad 80% emisję<br />

gazów cieplarnianych, lecz także znacznie<br />

zmniejszyć udział energii pochodzącej z paliw<br />

kopalnych na rzecz alternatywnych, odnawialnych<br />

źródeł. W strategii dotyczącej<br />

transportu zakłada się, że z Europy niemal<br />

znikną samochody o napędzie konwencjonalnym,<br />

a pojawią się auta hybrydowe lub<br />

elektryczne. Coraz poważniej rządy niektórych<br />

krajów przymierzają się do systemu<br />

dotacji – lub ulg podatkowych – dla posiadaczy<br />

takich samochodów, aby w ten sposób<br />

propagować ich używanie. Mówi się<br />

także o rozmaitych przywilejach, na przykład<br />

o bezpłatnych parkingach czy też organizowaniu<br />

stref zamkniętych dla ruchu.<br />

Same ulgi nic jednak nie pomogą w realizacji<br />

tych ambitnych planów, jeśli nie powstanie<br />

spójny system związany zarówno z produkcją<br />

biopaliw, jak i wykorzystaniem innych, nie<br />

opartych na źródłach kopalnych – a więc nie<br />

emitujących gazów cieplarnianych – źródłach<br />

energii dla pojazdów elektrycznych.<br />

Na razie UE współfi nansuje system Green<br />

eMotion, w ramach którego instaluje się<br />

w wielu miastach europejskich punkty ładowania<br />

dla takich pojazdów.<br />

Testuje się także system tak zwanej inteligentnej<br />

sieci. Polega to na tym, że podłączone<br />

do niej samochody elektryczne mogłyby<br />

stanowić źródło energii w przypadku wysokiego<br />

na nią zapotrzebowania. Ba, ich<br />

właściciele mogliby sprzedawać energię<br />

elektryczną do sieci. Tym bardziej że ładować<br />

pojazd można w nocy, gdy energia jest<br />

tańsza, a sprzedawać w godzinach szczytu,<br />

gdy jest droższa.<br />

Jednym z koniecznych warunków upowszechniania<br />

samochodów elektrycznych<br />

jest budowa sieci stacji, na których można<br />

go doładować.<br />

Bez względu na to, że – jak na razie – liczba<br />

argumentów „przeciw” zdaje się być większa<br />

niż tych „za”, odwrotu chyba nie ma. Raczej<br />

trzeba powrócić do – zarzuconych niemal sto<br />

lat temu – koncepcji pojazdów elektrycznych.<br />

Silniki elektryczne są znacznie tańsze niż spalinowe<br />

i nim wymagają tak częstej obsługi.<br />

Nie pracują, gdy samochód stoi, co w przypadku<br />

miejskich korków ma znacznie niebagatelne.<br />

Tym bardziej że podczas hamowania<br />

silniki te energię odzyskują.<br />

Biorąc pod uwagę fakt, że zasoby paliw<br />

kopalnych się kurczą, a złoża ropy naftowej<br />

leżą w „zapalnym” rejonie świata, rozwój alternatywnych<br />

źródeł energii staje się koniecznością.<br />

Czerpiące z nich energię samochody<br />

elektryczne to konieczność.<br />

Tekst i zdjęcie: JOANNA KOSMALSKA<br />

19


ABSOLWENCI PW<br />

Urodził się w Warszawie i przez większość<br />

swojego młodego życia mieszkał<br />

w Śródmieściu. Ukończył szkołę<br />

podstawową nr 2, znajdującą się wówczas<br />

przy ulicy Mokotowskiej. Jego rodzice nie<br />

uprawiali sportu, ale marzeniem mamy było,<br />

aby syn grał w tenisa ziemnego.<br />

– Dlatego jeszcze będąc w ciąży spacerowała<br />

w pobliżu kortów tenisowych –<br />

wspomina opowieści mamy Andrzej Caruk.<br />

– Chciała, żebym osłuchał się z dźwiękiem<br />

odbij anej piłeczki.<br />

Tenis to gra ładna dla oka, w której nie ma<br />

bezpośredniego kontaktu z rywalem. Przez<br />

wiele lat można było grać jedynie w białym<br />

stroju sportowym, co nadawało mu dodatkowego<br />

wyrazu. Niestety, w czasach „słusznie<br />

minionych” uważany był za zbyt zachodni<br />

i elitarny, przez co jego dostępność nie była<br />

zbyt duża, o czym świadczy – na przykład<br />

– późne założenie sekcji tenisowej przy Akademickim<br />

Związku Sportowym w Warszawie.<br />

Jednak właśnie ta wyjątkowość podobała się<br />

mamie Andrzeja.<br />

Pierwszy kontakt…<br />

…z tenisem miał dopiero na studiach na<br />

Politechnice Warszawskiej.<br />

– Można powiedzieć, że raczej byłem kujonem<br />

– mówi Andrzej Caruk. – Skończyłem<br />

jedno z najlepszych liceów, nr 37 im. Jarosława<br />

Dąbrowskiego.<br />

Ze sportem miał kontakt od najmłodszych<br />

lat. Starał się brać udział w każdej „olim-<br />

20<br />

SILNIKI<br />

i TENIS<br />

ZIEMNY<br />

Te dwie pasje łączy jedna osoba<br />

– ANDRZEJ CARUK, który jest absolwentem<br />

obecnego Wydziału Samochodów<br />

i Maszyn Roboczych<br />

Politechniki Warszawskiej, ale przez<br />

ostatnie kilkanaście lat jest związany<br />

z Uniwersytetem Warszawskim.<br />

piadzie podwórkowej”. Jeszcze w szkole<br />

podstawowej zaczął trenować szermierkę<br />

– a dokładnie fl oret – w warszawskiej Legii.<br />

Przygoda z tym sportem zakończyła się, gdy<br />

jego kolega został przebity klingą. Przeżył,<br />

ale po tym wydarzeniu kilka osób zrezygnowało<br />

z trningów.<br />

– Dziś mniej jest takich wypadków, bo sprzęt<br />

jest zupełnie inny – mówi Andrzej. – Rodzice<br />

uznali, że lepiej będzie, jeśli zajmę się czym<br />

innym. Grałem w piłkę nożną, jeździłem na<br />

nartach, pływałem. Ćwiczyłem, ale już nie<br />

jako zawodnik.<br />

Wybór uczelni nie był przypadkowy. Lubił<br />

przedmioty ścisłe i czuł się w nich mocny.<br />

W liceum miał wspaniałych nauczycieli, którzy<br />

rozkochali go w matematyce i fi zyce. Do dziś<br />

pamięta ich nazwiska. Gdy zdawał na Wydział<br />

Maszyn Roboczych i Pojazdów (dzisiejszy<br />

SiMR), było trzech kandydatów na jedno<br />

miejsce. Nie miał jednak problemów z egzaminem<br />

i dostał się bez problemów.<br />

Podczas studiów należało odrobić obóz<br />

wojskowy. Jemu przypadły „czerwone koszary”<br />

w Ostródzie. W niedziele, gdy nie mieli<br />

zajęć, mogli oddawać się rozrywce. Jedną<br />

z nich był sport. Trzem, grającym w tenisa,<br />

kolegom brakowało czwartego do debla.<br />

Tak po raz pierwszy Andrzej wziął do<br />

ręki rakietę.<br />

– Zapytali mnie, czy już grałem – opowiada.<br />

– A ja, z pełnym przekonaniem, że tak,<br />

ale było to dawno.<br />

Kłamstwo szybko wyszło na jaw – trzeba<br />

było przełknąć przegraną 4:6. Wstydu<br />

jednak nie było, bo przegrał po dobrej walce.<br />

Andrzej często przyglądał się grze, znał<br />

przepisy, wiedział także, jak należy uderzać<br />

i ustawiać się do piłki.<br />

Złapał tenisowego bakcyla, więc po zakończeniu<br />

obozu poszedł do Parku Skaryszewskiego,<br />

aby zapisać się do AZS. Dotarli tam<br />

także jego koledzy i wszyscy razem utworzyli<br />

pierwszą studencką, międzyuczelnianą grupę<br />

tenisa ziemnego.<br />

– Zebrała się nas garstka – z wszystkich<br />

uczelni. Jeśli dobrze pamiętam, było nas sześciu<br />

– mówi Andrzej Caruk. – Zajęcia odbywały<br />

się dwa razy w tygodniu – dzięki nim<br />

można było „złapać” technikę gry.<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011


Na tyle dobrze, że zaczął startować w zawodach.<br />

W Mistrzostwach Warszawy, Lidze<br />

Akademickiej, a także w Mistrzostwach Polski.<br />

Zajmował trzecie, czwarte miejsce, jednak<br />

o grze na wyższym poziomie nie mogło<br />

być mowy. Jego przeciwnicy trenowali przecież<br />

od kilkunastu lat.<br />

Została jednak zaszczepiona…<br />

…miłość do tenisa…<br />

…która trwa nieprzerwanie od czterdziestu<br />

pięciu lat. Studia ukończył w roku 1972 – obronił<br />

pracę, w której musiał zaprojektować samochód<br />

dostawczy o ładowności do 3,5 tony.<br />

– Gdy wspominam studia, wydaje mi się, że<br />

był to jeden z najlepszych okresów w moim<br />

życiu – mówi. – Poza tym, że było diabelnie<br />

ciężko, to pod względem poznawczym, towarzyskim<br />

i rozwojowym – to było to, czego<br />

potrzeba młodemu człowiekowi. Do dziś<br />

utrzymuję kontakt z kolegami – spotykamy<br />

się kilka razy w roku.<br />

Po studiach pracował w Fabryce Samochodów<br />

Osobowych na Żeraniu, w dziale zajmującym<br />

się projektowaniem podzespołów<br />

do samochodów rajdowych. Jego domeną<br />

były zawieszenia. Później przez kilkanaście<br />

lat pracował w Instytucie Motoryzacji – tam<br />

także badał zawieszenia samochodowe, zajmował<br />

się też wprowadzaniem instalacji gazowych.<br />

Jego praca zakończyła się kilkoma<br />

patentami i wdrożeniami.<br />

– Przez cały czas grałem w tenisa, ale raczej<br />

tak „dla siebie” – wspomina. – Namówiłem<br />

do uprawiania tego sportu także kolegów<br />

z pracy.<br />

Gdy jego dzieci zaczęły przejawiać zdolności<br />

do tenisa ziemnego, stanął przed dylematem<br />

– co dalej? Czy oddać je w obce<br />

ręce, czy poprowadzić samodzielnie? Wybrał<br />

trzecią drogę – znacznie trudniejszą.<br />

Został najpierw instruktorem, a następnie<br />

trenerem w Legii. Pod swoją opiekę dostał<br />

grupkę dzieci.<br />

Ukończenie Politechniki Warszawskiej, a –<br />

ogólnie rzecz biorąc – studia techniczne dały<br />

mu zdolność analitycznego myślenia, która<br />

w sporcie jest bardzo ważne.<br />

– Gdy zacząłem pracować jako trener, te<br />

zdolności bardzo mi się przydały – wspomina<br />

Andrzej. – Choćby przy planowaniu procesu<br />

treningowego.<br />

W roku 1977 skończył kurs instruktorów<br />

sportu ze specjalizacją tenis ziemny. Później<br />

przyszedł czas na trenera klasy II. Aby<br />

nadal się rozwij ać, poszedł na dwuletnie podyplomowe<br />

studia trenerskie w Akademii Wychowania<br />

Fizycznego w Warszawie. Po ich<br />

ukończeniu – w roku 1984 – otrzymał tytuł<br />

trenera klasy I.<br />

W Legii pracował przez dziesięć lat. Otrzymał<br />

pod opiekę 7–8-letnie dzieci, które dopro-<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

Andrzej Caruk jest absolwentem Politechniki<br />

Warszawskiej, ale od ponad szesnastu<br />

lat pracuje z sekcją tenisa ziemnego<br />

Uniwersytetu Warszawskiego.W ciągu<br />

kilkudziesięciu lat przygody z tenisem<br />

jego podopieczni stawali na podium różnej<br />

rangi zawodów, włącznie z Mistrzostwami<br />

Świata.<br />

***<br />

Z piątki jego dzieci, czwórka poszła<br />

w ślady taty, najpierw grając, a teraz szkoląc<br />

innych w tenisie ziemnym. Michał<br />

skończył nawet AWF i ma swój własny<br />

klub. Jednak żadne z dzieci nie odziedziczyło<br />

po ojcu zdolności technicznych.<br />

wadził do kilkunastu znaczących sukcesów.<br />

Wśród jego podopiecznych były także jego<br />

dzieci.<br />

– Ważne, że w Legii mogłem rozpocząć i<br />

zakończyć pracę z grupą, a nie co pewien<br />

czas dostawać nowych zawodników – mówi<br />

Andrzej Caruk. – To spowodowało, że miałem<br />

realny wpływ na to, co się z nimi dzieje, jakie<br />

robią postępy i jakie odnoszą sukcesy.<br />

Jego podopieczni stawali na podium Mistrzostw<br />

Polski w różnych grupach wiekowych,<br />

reprezentowali także Polskę na<br />

Mistrzostwach Świata Juniorów. Jego córka,<br />

Magda, w roku 1994, w drużynie z Olą<br />

Olszy i Magda Strączy, wywalczyła trzecie<br />

miejsce w MŚ juniorek.<br />

Z Legii odszedł, gdy klub zaczął się rozpadać.<br />

Nie miał już czego tam szukać. Mówiąc<br />

żartem, jako absolwentowi PW, przydarzyła<br />

się mu…<br />

…mała zdrada.<br />

Ponad szesnaście lat temu, po odejściu<br />

z Legii, otrzymał propozycję współpracy<br />

z sekcją tenisa ziemnego Uniwersytetu Warszawskiego.<br />

Wtedy na UW grano w tenisa<br />

raczej rekreacyjnie, więc trzeba było od początku<br />

tworzyć podstawy treningu sportowego.<br />

– Zaczynałem od tworzenia małej pięcioosobowej<br />

grupki zawodniczej – wspomina<br />

Andrzej Caruk. – Z roku na rok przybywało<br />

jednak chętnych, a tenis zaczynał się robić<br />

coraz popularniejszy.<br />

Po okrągłym stole i opadnięciu żelaznej<br />

kurtyny, tenis ziemny wrócił do łask. Coraz<br />

więcej osób go uprawiało, co spowodowało,<br />

że na studia przychodzili studenci umiejący<br />

już nieźle grać.<br />

Po trzech latach pracy pojawiły się pierwsze<br />

sukcesy w sporcie akademickim. Uniwersytet<br />

wskoczył do pierwszej dziesiątki, pnąc się<br />

coraz wyżej. W roku 2003 jego zawodniczki<br />

wywalczyły tytuł Akademickich Mistrzyń Pol-<br />

ABSOLWENCI PW<br />

ski. Od tego czasu panie cały czas zajmują<br />

miejsca na – lub w okolicy – podium, a panowie<br />

w ósemce AMP. Na pytanie – „czy<br />

myślał o pracy z zawodnikami Politechniki<br />

Warszawskiej”, odpowiada:<br />

– Na PW jest bardzo mocna grupa trenerska<br />

z Krzyśkiem Kentlą na czele, z którym<br />

mam bardzo dobre kontakty. To powoduje, że<br />

nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Oczywiście,<br />

jako absolwent, czuję sentyment do<br />

mojej Alma Mater. Jednak wiele lat pracy na<br />

UW oraz fakt, że moje dzieci go ukończyły,<br />

powoduje, że z tą uczelnią też jestem emocjonalnie<br />

związany.<br />

Andrzej Caruk dochował się piątki dzieci.<br />

Niektóre z nich zajmuje się tenisem ziemnym.<br />

Michał skończył AWF i założył swój<br />

klub. Powoli zaczyna gonić tatę. Magda ukończyła<br />

polonistykę na UW, ale także posiada<br />

uprawnienia tenisowe i prowadzi zajęcia ze<br />

studentami. Paweł obronił się na Wydziale<br />

Zarządzania UW i też jest trenerem.<br />

Niestety żadne z dzieci nie poszło na Politechnikę<br />

Warszawską.<br />

– Doszli widać do wniosku, że jeden absolwent<br />

uczelni technicznej w rodzinie wystarczy<br />

– wyjaśnia Andrzej Caruk.<br />

Zamiłowanie do techniki…<br />

…jednak mu pozostało. Dawniej, gdy miał<br />

swojego „malucha” (Fiata 126p), nie dał<br />

zarobić mechanikom. Wszystkie naprawy<br />

i udoskonalenia wykonywał sam. Współczesne<br />

samochody trudno już naprawiać<br />

samodzielnie, stale jednak obserwuje to,<br />

co się dzieje na Politechnice Warszawskiej.<br />

Czyta o osiągnięciach młodszych kolegów,<br />

jest z nich dumny, ale także im zazdrości,<br />

że mają takie nieograniczone możliwości<br />

rozwoju.<br />

– Choćby konstruowanie samochodu na<br />

kropelkę – wspaniała sprawa! My nawet nie<br />

mogliśmy o tym marzyć – wspomina z nutką<br />

zazdrości. – W dzisiejszych czasach wydział<br />

i uczelnia dają dużo większe możliwości<br />

rozwoju.<br />

Miłość do samochodów mu pozostała. Gdy<br />

był ostatnio w Szwajcarii, na Akademickich<br />

Mistrzostwach Europy, na których jego dziewczyny<br />

wywalczyły czwarte miejsce, kilkakrotnie<br />

odwiedzał salon Lotusa. Zaglądał pod<br />

maskę, wypytywał o szczegóły, robił zdjęcia.<br />

Za towarzysza miał trenera z Portugalii,<br />

z którym wymieniał się uwagami.<br />

Żałuje jednego. Tego mianowicie, że nastąpiła<br />

znaczna degradacja zawodu trenera.<br />

Gdy zaczynał pracę, zarabiał lepiej niż inżynier.<br />

Teraz sytuacja się odwróciła. Inżynier<br />

zarabia znacznie więcej.<br />

Jednak pracy trenera tenisa ziemnego nie<br />

zamieniłby na żadną inną…<br />

Tekst i zdjęcie: ZBIGNIEW ZAJĄC<br />

21


Projekt realizowany jest od<br />

roku 2008 i ma na celu poprawę<br />

jakości kształcenia<br />

oraz dostosowanie oferty dydaktycznej<br />

Politechniki Warszawskiej<br />

do potrzeb rynku pracy oraz<br />

zmniejszenie dystansu dzielącego<br />

ją od najlepszych uczelni na<br />

świecie. Projekt, podzielony na<br />

56 zadań, zakończy się w marcu<br />

2015 roku i do tego czasu obejmie<br />

ponad 21 tysięcy osób.<br />

– Przyjęliśmy taką koncepcję,<br />

że każde zadanie jest przypisane<br />

do jakiejś jednostki uczelni, która<br />

na etapie tworzenia projektu wyszła<br />

z propozycją jego realizacji<br />

– mówi dr inż. Rafał Ruzik, kierownik<br />

projektu i biura PR PW.<br />

Najliczniejszą grupą uczestników<br />

programu są studenci rozpoczynający<br />

studia I stopnia, dla<br />

których organizowane są bezpłatne<br />

zajęcia wyrównawcze<br />

z matematyki i fi zyki. Prowadzi<br />

je Wydział Matematyki i Nauk<br />

Informacyjnych, Wydział Fizyki<br />

oraz Szkoła Nauk Technicznych<br />

i Społecznych Politechniki Warszawskiej<br />

w Płocku.<br />

Uczestnictwo w tych zajęciach<br />

pozwala nowo przyjętym<br />

studentom nadrobić zaległości<br />

ze szkoły średniej lub powtórzyć<br />

i ugruntować wiadomości<br />

z tych dwóch przedmiotów stanowiących<br />

podstawę dalszej nauki.<br />

Zgodnie z przewidywaniami,<br />

przez cały czas trwania projektu<br />

weźmie w nich udział 10 tysięcy<br />

studentów.<br />

W ramach Programu Rozwojowego<br />

utworzono sześć nowych<br />

22<br />

PROGRAM NA PÓŁMETKU<br />

Już ponad 16 tysięcy<br />

uczestników – głównie<br />

studentów, doktorantów,<br />

młodych doktorów<br />

oraz pracowników<br />

naszej uczelni – zostało<br />

objętych wsparciem<br />

Programu Rozwojowego<br />

Politechniki<br />

Warszawskiej.<br />

kierunków studiów, a siedem<br />

zmodernizowano. Powstało dwanaście<br />

nowych specjalności oraz<br />

dwadzieścia sześć nowych programów<br />

studiów. Piętnaście istniejących<br />

zmodernizowano.<br />

Jednym z zadań jest rozwój<br />

kierunku biotechnologia na Wydziale<br />

Chemicznym. Studia w tej<br />

dziedzinie prowadziło wcześniej<br />

międzywydziałowe centrum.<br />

Dzięki środkom z projektu, WCh<br />

organizuje wykłady specjalistów,<br />

kursy dla studentów, zatrudnił<br />

nowych pracowników, uruchomił<br />

specjalność mikrobioanalityka<br />

i przygotowuje anglojęzyczną<br />

industrial biotechnology.<br />

Z kolei Wydział Elektroniki<br />

i Technik Informacyjnych podjął<br />

się koordynacji stworzenia jednego,<br />

wspólnego programu studiów<br />

magisterskich dla kierunku<br />

automatyka i robotyka, który prowadzony<br />

jest na pięciu wydziałach<br />

PW.<br />

Dzięki projektowi, oferta studiów<br />

anglojęzycznych poszerzyła<br />

się o nowe cztery kierunki<br />

i cztery specjalności, a trzy kierunki<br />

zostały zmodernizowane.<br />

Na przykład Wydział Mechaniczny<br />

Energetyki i Lotnictwa<br />

realizuje studia I i II stopnia na<br />

kierunku lotnictwo i kosmonautyka<br />

– aerospace engineering oraz<br />

na kierunku energetyka – power<br />

engineering.<br />

Rekrutacją obcokrajowców na<br />

studia anglojęzyczne w krajach<br />

UE zajmuje się Biuro ds. Rekrutacji<br />

PW, natomiast poza jej<br />

granicami – Centrum Współpracy<br />

Międzynarodowej (pisaliśmy<br />

na ten temat w numerze 3/2011<br />

MPW – red.).<br />

Podnoszenie<br />

kwalifi kacji<br />

W ramach zadań związanych<br />

z inwestycją w kadry współfi -<br />

nansowana jest działalność Seminarium<br />

Pedagogicznego. Od<br />

czterech lat przygotowuje ono<br />

nowo zatrudnionych na Politechnice<br />

Warszawskiej asystentów<br />

oraz jej doktorantów do prowadzenia<br />

zajęć dydaktycznych<br />

w szkole wyższej. W czasie trwających<br />

jeden semestr obowiązkowych<br />

zajęć uczestnicy doskonalą<br />

swój warsztat dydaktyczny oraz<br />

poznają teoretyczne podstawy<br />

nauczania i wychowania, najczęstsze<br />

trudności występujące<br />

w tych procesach oraz sposoby<br />

ich przezwyciężania.<br />

W programie znalazły się takie<br />

przedmioty, jak: zastosowanie logiki<br />

w nauczaniu, psychologiczne<br />

aspekty nauczania i uczenia<br />

się, wykorzystanie technik multimedialnych<br />

w edukacji, metodyka<br />

nauczania przedmiotowego.<br />

Ten ostatni przedmiot odbywa się<br />

na macierzystym wydziale, gdzie<br />

uczestnicy seminarium muszą<br />

wykazać się wiedzą praktyczną.<br />

Zajęcia z emisji głosu przewidziane<br />

są nie tylko w programie<br />

seminarium, ale oferowane są<br />

także jako oddzielny warsztat<br />

dla pracowników dydaktycznych.<br />

Podczas 30-godzinnych warsztatów<br />

nauczyciele poznają podstawowe<br />

zagadnienia związane<br />

z prawidłowym powstawaniem<br />

głosu i jego emisją oraz technik,<br />

które pozwolą im na mówienie<br />

nie powodujące forsowania<br />

głosu i zmęczenia gardła, a jednocześnie<br />

sprawią, że ich głos<br />

będzie czysty, nośny i o łagodnej<br />

barwie.<br />

– W jednym kursie uczestniczy<br />

kilkanaście osób, ale jeśli<br />

jest więcej chętnych, organizowane<br />

są dwie grupy w semestrze<br />

– mówi Marta Górecka, z sekretariatu<br />

SP na Wydziale Administracji<br />

i Nauk Społecznych.<br />

Pracownicy mogą też podnosić<br />

swoje kwalifi kacje na kursie<br />

stosowania środków multimedialnych.<br />

Od początku realizacji projektu<br />

w seminarium pedagogicznym<br />

i kursach dla pracowników wzięły<br />

udział 833 osoby.<br />

Również dla pracowników<br />

i doktorantów Studium Języków<br />

Obcych organizuje kursy języka<br />

angielskiego z elementami języka<br />

technicznego na poziomach<br />

B1, B2 oraz angielskiego z elementami<br />

języka zarządzania i administracji<br />

na poziomach A2, B1,<br />

B2. Lektorzy studium mogą uzyskać<br />

dofi nansowanie do kosztów<br />

udziału w szkoleniach lub<br />

konferencjach krajowych i zagranicznych.<br />

W kraju i za granicą<br />

W ramach projektu fi nansowane<br />

są staże długoterminowe<br />

dla studentów odbywane w kraju<br />

lub za granicą. Trwają one od 3<br />

do 6 miesięcy i dają studentom<br />

możliwość praktycznego zapoznania<br />

się z przyszłym zawodem.<br />

Ich miejscem pracy przez ten<br />

czas może być zarówno przedsiębiorstwo,<br />

jak i jednostka naukowa.<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011


Program staży prowadzony<br />

jest na siedmiu wydziałach<br />

uczelni – na Wydziale Chemicznym,<br />

Elektrycznym, Fizyki,<br />

Mechatroniki, Elektroniki i Technik<br />

Informacyjnych, Inżynierii<br />

Chemicznej i Procesowej oraz<br />

w SNTiS w Płocku.<br />

– Firmy, które przyjmują na<br />

staże naszych studentów, są<br />

to przedsiębiorstwa działające<br />

głównie w regionie płockim<br />

– mówi dr Piotr Wiliński z Wydziału<br />

Budownictwa, Mechaniki<br />

i Petrochemii, kierownik zadania<br />

nr 19. – Wydział pomaga w znalezieniu<br />

miejsca stażu, również studenci<br />

sami wyszukują sobie fi rmy,<br />

które ich interesują jako przyszłe<br />

miejsca pracy. My potwierdzamy<br />

informacje dotyczące wybranego<br />

zakładu i sprawdzamy, czy profi<br />

l jego działalności jest zgodny<br />

z kierunkiem studiów studenta,<br />

bo staż ma zapewniać rozwój zawodowy.<br />

Jest to warunek wpisany<br />

w nasze zadanie.<br />

Odbywanie staży długoterminowych<br />

jest przewidziane z reguły<br />

na ostatni semestr studiów,<br />

kiedy zajęć na uczelni jest mniej,<br />

więc praca nie koliduje z nauką.<br />

Studenci są bardzo z nich zadowoleni<br />

i chcieliby pracować<br />

jak najdłużej, ale ze względu na<br />

przewidzianą w budżecie zadania<br />

wielkość środków, jakimi<br />

wydział w Płocku dysponuje,<br />

zdecydowana większość staży<br />

trwa minimalny okres, czyli trzy<br />

miesiące. Do tej pory liczba odbywających<br />

je studentów wahała<br />

się od 20 do 28 rocznie.<br />

Łącznie z programu staży<br />

skorzysta ponad 930 studentów<br />

z siedmiu wydziałów, w tym 750<br />

w ramach staży krajowych i 180<br />

w ramach staży zagranicznych.<br />

– Mimo że stawki stypendiów<br />

wyjazdowych są zdecydowanie<br />

wyższe niż krajowych, staże zagraniczne<br />

cieszą się mniejszą<br />

popularnością – zauważa dr Rafał<br />

Ruzik. – Mam jednak nadzieję,<br />

że do końca projektu również<br />

one zyskają zainteresowanie studentów.<br />

Dla 10–15 doktorantów rocznie<br />

i takiej samej liczby nauczycieli<br />

akademickich przewidziano<br />

w projekcie naukowe stypendia<br />

wyjazdowe do ośrodków zagranicznych,<br />

także spoza Unii<br />

Europejskiej. Doktorantowi przyznawane<br />

jest do całkowitej dyspozycji<br />

8 000 zł miesięcznie,<br />

a w przypadku nauczycieli akademickich<br />

kwota stypendium wynosi<br />

12 000 zł.<br />

O przyznaniu stypendium, na<br />

okres od jednego do sześciu miesięcy,<br />

decyduje komisja konkursowa,<br />

natomiast kandydat sam<br />

wskazuje ośrodek zagraniczny,<br />

w którym chciałby zrealizować<br />

swoją pracę badawczą.<br />

Zadanie to realizuje Centrum<br />

Studiów Zaawansowanych PW.<br />

– Centrum organizuje także<br />

konkursy dla doktorantów i młodych<br />

doktorów, w których mogą<br />

oni zdobyć dwuletnie stypendia<br />

naukowe, po 1 500 zł miesięcznie<br />

– mówi dr Anna Żubrowska<br />

z CSZ.<br />

Jednostka dysponuje również<br />

stypendiami dla profesorów wizytujących.<br />

Zaprasza – na miesiąc<br />

do pół roku – wybitnych<br />

uczonych z zagranicy. Politechnikę<br />

odwiedzili, między innymi,<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

prof. George I. Stegema – badacz<br />

zastosowań optyki nieliniowej<br />

w strukturach falowodowych,<br />

prof. Peter J. Giblin – matematyk<br />

z University of Liverpool, prof.<br />

Isaac Abrahams – specjalista<br />

z zakresu joniki i chemii ciała<br />

stałego.<br />

W ofercie działań Centrum, realizowanych<br />

w ramach PR PW,<br />

znajdują się również szkolenia<br />

dla doktorantów, na przykład<br />

z efektywnych technik zarządzania<br />

informacją oraz interdyscyplinarne<br />

wykłady podstawowe<br />

i specjalne.<br />

Po studiach<br />

Korzystając ze środków projektu,<br />

Biuro Karier prowadzi<br />

szkolenia dla studentów z tak<br />

zwanych umiejętności miękkich<br />

oraz poszukiwania pracy.<br />

– Szkolimy studentów w takich<br />

zagadnieniach, jak komunikacja,<br />

prezentacja, zarządzanie<br />

sobą w czasie i temu podobnych.<br />

Staramy się dopasować tematy<br />

Program Rozwojowy Politechniki Warszawskiej otrzymał najwyższe<br />

dofi nansowanie z Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki – ponad<br />

89 mln złotych.<br />

***<br />

Projekt podzielony jest na 56 zadań, które są związane z: tworzeniem<br />

nowych studiów i specjalności, w tym z rozwojem studiów anglojęzycznych<br />

oraz technik i metod kształcenia na odległość (e-learning),<br />

płatnymi stażami długoterminowymi, zajęciami wyrównawczymi dla<br />

studentów I roku, programem stypendialnym, kursami i szkoleniami<br />

dla studentów, doktorantów, pracowników oraz dla osób spoza<br />

społeczności akademickiej.<br />

kursów do potrzeb studentów.<br />

Czasami oni sami je proponują<br />

i w miarę możliwości staramy się<br />

je również zrealizować – mówi<br />

Julia Sokulska z BK.<br />

Oprócz szkoleń i warsztatów,<br />

w Biurze Karier odbywają<br />

się konsultacje specjalistyczne<br />

z psychologiem, anglistą<br />

i prawnikiem. Psycholog przeprowadza<br />

testy diagnozujące<br />

osobowość, inteligencję emocjonalną,<br />

radzenie sobie ze<br />

stresem. Anglista konsultuje<br />

poprawność dokumentów aplikacyjnych<br />

w języku angielskim,<br />

a prawnik doradza w zakresie<br />

prawa pracy oraz sposobów<br />

uzyskiwania dotacji na własne<br />

projekty zawodowe.<br />

– W ramach Programu Rozwojowego<br />

rozwijamy również<br />

naszą stronę internetową, odwiedzaną<br />

zarówno przez studentów,<br />

jak i przedsiębiorców,<br />

którzy mogą zamieszczać na<br />

niej swoje oferty pracy – wylicza<br />

Julia Sokulska.<br />

Biuro Karier organizuje około<br />

trzydziestu różnych szkoleń<br />

i warsztatów rocznie, zarówno<br />

dla studentów, jak i dla doktorantów<br />

PW. Zajęcia organizowane<br />

są w małych grupach, 12–15<br />

osobowych. Od początku trwania<br />

projektu wzięło w nich udział<br />

ponad 600 osób.<br />

Szeroka oferta studiów podyplomowych<br />

na rynku, w szczególności<br />

tych z dofi nansowaniem<br />

z Unii Europejskiej, spowodowała<br />

trudności w realizacji jednego<br />

z zadań projektu. W ramach<br />

zadania utworzono 18 nowych<br />

kierunków studiów oraz zmodernizowano<br />

programy na kolejnych<br />

7. Zbyt małe zainteresowanie słuchaczy<br />

nie pozwoliło wystartować<br />

sześciu kierunkom. Szansą<br />

na ich uruchomienie jest obecna<br />

rekrutacja.<br />

Nie ma natomiast problemu<br />

z frekwencją na Uniwersytecie<br />

Trzeciego Wieku, o czym świadczy<br />

ogromna kolejka przed sekretariatem<br />

w okresie rejestracji<br />

na kolejny semestr. Dzięki dofi -<br />

nansowaniu z Programu Rozwojowego<br />

PW, Uniwersytet mógł<br />

rozszerzyć swoją ofertę o dodatkowe<br />

zajęcia i wykłady.<br />

ANNA ABRAMCZYK<br />

Fot. z arch. Biura Karier<br />

23


Jesienią 1980 roku Koło NSZZ „Solidarność”<br />

na Wydziale Inżynierii Sanitarnej<br />

i Wodnej poparło wniosek wykładowcy<br />

Jerzego Mroza o wmurowanie w Dużej Auli<br />

w Gmachu Głównym tablicy poświęconej<br />

Armii Krajowej.<br />

– Jeszcze jako student Wydziału Budownictwa<br />

Wodnego, a później pracownik Katedry<br />

Dróg Wodnych i Regulacji Rzek, przechodziłem<br />

codziennie przez aulę obok tablicy ku czci<br />

Gwardii Ludowej * *, poświęconej Franciszkowi<br />

Zubrzyckiemu „Małemu Frankowi”. Drażniła<br />

mnie, bo dowódca kilkuosobowego oddziału,<br />

który w rzeczywistości nie brał udziału<br />

w żadnej akcji przeciw Niemcom został uhonorowany<br />

w centralnym miejscu Politechniki<br />

Warszawskiej, a Armia Krajowa nie. Postanowiłem<br />

działać – wspomina Jerzy Mroz.<br />

Po uzyskaniu dla swojego wniosku poparcia<br />

Komisji Zakładowej NSZZ „S”, razem<br />

z dr. Jeremim Szczeniowskim zajął się jego<br />

realizacją. Na początku roku 1981, zaraz po<br />

pierwszych po wieloletniej przerwie wolnych<br />

wyborach władz uczelni, przedstawili sprawę<br />

nowo wybranemu rektorowi, prof. Władysławowi<br />

Findeisenowi. Inicjatywę poparł Senat<br />

PW i środowisko akademickie.<br />

Następnie Jerzy Mroz, z potrzebnymi pismami,<br />

pojechał do KAMBUD-u po materiał<br />

na tablicę.<br />

– Tam dano mi kilka propozycji i zdecydowałem<br />

się na kamień, który pozostał z odbudowy<br />

Zamku Warszawskiego.<br />

Materiał został przewieziony na Wydział Architektury<br />

PW, gdzie artysta rzeźbiarz, Bronisław<br />

Kubica miał wykonać napis. Trzeba było<br />

tylko ustalić jego treść.<br />

Najpierw Jerzy Mroz myślał o tym, żeby<br />

poświęcić tablicę pamięci Jana Rodowicza<br />

* W tym miejscu znajduje się obecnie jedna z dwóch<br />

tablic poświęconych studentom PW, którzy polegli<br />

w latach 1918–1920 w obronie niepodległości Polski.<br />

Odsłonięte w roku 1923 tablice zostały zniszczone<br />

po II wojnie światowej. Odtworzono je w roku 1990<br />

(przyp. red.)<br />

24<br />

STUDENTOM-ŻOŁNIERZOM<br />

Trzydzieści lat temu, 28 października,<br />

uroczyście odsłonięto<br />

tablicę poświęconą pamięci<br />

TADEUSZA ZAWADZKIEGO<br />

„ZOŚKI” oraz studentów Politechniki<br />

Warszawskiej – żołnierzy<br />

podziemia poległych<br />

w latach 1939–45.<br />

„Anody”, harcerza, żołnierza Szarych Szeregów<br />

i AK oraz Delegatury Sił Zbrojnych,<br />

a po wojnie studenta architektury na Politechnice<br />

Warszawskiej. Jego ojciec, Kazimierz<br />

Rodowicz, był profesorem na naszej<br />

uczelni, a mama, Zofi a z domu Bortnowska,<br />

pracowała w bibliotece.<br />

– Jednak istniało prawdopodobieństwo, że<br />

władze miasta nie wyrażą zgody na tę propozycję,<br />

ponieważ „Anoda” został aresztowany<br />

w roku 1949 i zginął, najprawdopodobniej<br />

zamordowany, w siedzibie Ministerstwa Bezpieczeństwa<br />

Publicznego w Warszawie – opowiada<br />

Jerzy Mroz. – Pomyślałem o Tadeuszu<br />

Zawadzkim „Zośce”, który studiował chemię<br />

na Politechnice Warszawskiej, a jego ojciec<br />

był przed wojną profesorem i rektorem naszej<br />

uczelni.<br />

Legendarny dowódca Szarych Szeregów<br />

był harcmistrzem, podporucznikiem AK,<br />

komendantem Organizacji Małego Sabotażu<br />

„Wawer”, zastępcą, a następnie komendantem<br />

harcerskich Grup Szturmowych<br />

w stolicy. Prowadził akcje bojowe, między innymi<br />

pod Arsenałem i Celestynowem. Zginął<br />

w roku 1943, w ataku na strażnicę w Sieczychach.<br />

Po zaakceptowaniu propozycji poświęcenia<br />

tablicy jego pamięci, na jesieni 1981<br />

roku został powołany komitet organizacyjny.<br />

W jego skład weszła siostra Tadeusza<br />

Zawadzkiego Anna Zawadzka i Jerzy Mroz<br />

oraz żołnierze z batalionu „Zośki”: Witold<br />

Bartnicki „Kadłubek”, Stanisław Broniewski<br />

„Orsza”, Stanisław Jastrzębski „Kopeć”, Kazimierz<br />

Łodziński „Kapsiut”, Bogdan Deczkowski<br />

„Laudański” i Stanisław Sieradzki „Świst”.<br />

W cotygodniowych posiedzeniach tego grona<br />

uczestniczył również ówczesny stołeczny<br />

konserwator zabytków.<br />

Z nim właśnie trzeba było stoczyć batalię<br />

o umieszczenie na tablicy znaku „Polski<br />

Walczącej”. Starał się on odwieść członków<br />

komitetu od tego pomysłu. W końcu, zdenerwowana<br />

siostra „Zośki” oświadczyła, że jej<br />

brat nie walczył o to, żeby jego profi l znalazł<br />

się na tablicy, tylko oddał życie za Polskę.<br />

I symbol pozostał.<br />

Data odsłonięcia tablicy została wyznaczona<br />

na dzień imienin Tadeusza. Na uroczystość,<br />

28 października, z całej Polski<br />

przyjechały drużyny harcerskie noszące imię<br />

„Zośki” Zawadzkiego oraz żołnierze Szarych<br />

Szeregów, ze swoim naczelnikiem hm. Stanisławem<br />

Broniewskim „Orszą” i komendantem<br />

Chorągwi Warszawskiej hm. Stefanem Mirowskim<br />

„Berkiem”. Przybyli także przedstawiciele<br />

Armii Krajowej, świata nauki i kultury. Obecni<br />

byli również: rektor PW – prof. Władysław<br />

Findeisen, rektor UW – prof. Henryk Samsonowicz,<br />

prof. Janusz Groszkowski i prof. Janusz<br />

Hryniewiecki.<br />

Rektor Findeisen powiedział, między innymi,<br />

że tablica oddająca cześć harcmistrzowi<br />

Tadeuszowi Zawadzkiemu „Zośce”, upamiętnia<br />

także wszystkich studentów Politechniki<br />

Warszawskiej, którzy polegli w latach II wojny<br />

światowej.<br />

Hm. Broniewski podkreślił, że obowiązkiem<br />

uczestników tej wojny jest przekazywanie<br />

prawdy o tamtych latach młodemu pokoleniu,<br />

a tablica będzie jej trwałym dowodem.<br />

Następnie siostra Tadeusza Zawadzkiego<br />

odsłoniła tablicę, przed którą zebrani złożyli<br />

kwiaty, po czym wysłuchali wiersza „Testament<br />

mój” Juliusza Słowackiego w interpretacji<br />

Jana Englerta, odtwórcy postaci „Zośki”<br />

w fi lmie „Akcja pod Arsenałem”. Od fragmentu<br />

utworu: A kiedy trzeba – na śmierć idą<br />

po kolei, jak kamienie przez Boga rzucane<br />

na szaniec!… pochodzi tytuł powieści Aleksandra<br />

Kamińskiego „Kamienie na szaniec”,<br />

przedstawiającej – między innymi – wojenne<br />

losy Tadeusza Zawadzkiego i jego przyjaciół<br />

z 23. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej<br />

– Aleksego Dawidowskiego „Alka” i Jana Bytnara<br />

„Rudego”.<br />

Uroczystość wmurowania tablicy zakończył<br />

recital pianistki Barbary Hesse-Bukowskiej,<br />

która wykonała utwory Fryderyka Chopina.<br />

Tekst i zdjęcie: ANNA ABRAMCZYK<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011


K OŁA NAUKOWE PW<br />

W POGONI<br />

ZA NASA<br />

Loty wahadłowców zostały zakończone. USA mają<br />

coraz mniej pieniędzy na eksplorację Kosmosu.<br />

Do wyścigu włączyły się Chiny, które w ostatnim<br />

czasie wysłały w tamtą stronę dwie rakiety.<br />

Czym, przy USA i Chinach, jest<br />

Politechnika Warszawska?<br />

Jak porównywać ją z takimi<br />

potęgami? Okazuje się jednak,<br />

że można i trzeba. A wszystko za<br />

sprawą Amelii. Jest „blondynką”,<br />

na sobie ma czerwone litery. Cechuje<br />

ją niezwykła wybuchowość,<br />

a wznieść się potrafi naprawdę wysoko.<br />

Rozszyfrujmy, kim – a może<br />

czym – jest ta nieznajoma.<br />

– Nazwa A(MEL)ia pochodzi od<br />

nazwy Wydziału Mechanicznego<br />

Energetyki i Lotnictwa, gdzie powstała<br />

– mówi Adam Okniński, jeden<br />

z członków sekcji rakietowej<br />

Studenckiego Koła Astronautycznego.<br />

–Większość rakiet budowanych<br />

na świecie ma żeńskie imiona,<br />

więc i nasza taką dostała.<br />

Zagadka rozwiązana. Amelia to<br />

nazwa rakiety zbudowanej przez<br />

studentów z PW. Odbyły się już<br />

dwa jej starty, pierwszy siedemnastego<br />

kwietnia tego roku.<br />

Pomysł zbudowania rakiety<br />

i „włączenia” się do kosmicznego<br />

wyścigu pochodzi od osób, które<br />

przychodząc na MEiL, interesowały<br />

się wcześniej astronomią<br />

i technikami kosmicznymi – na<br />

przykład Adam był współzałożycielem<br />

Polskiego Towarzystwa<br />

Rakietowego. Na uczelni mogli<br />

dalej rozwij ać swoją pasję.<br />

– Zdając na PW, wiedziałem że<br />

zapiszę się do koła – mówi Adam.<br />

– Trzeba pamiętać, że nasz opiekun<br />

naukowy, prof. Piotr Wolański, to<br />

uznany specjalista właśnie w dziedzinie<br />

technologii kosmicznych<br />

i astronautyki. Poza tym uczelnia<br />

daje kołu większe możliwości przy<br />

tworzeniu złożonych projektów.<br />

Kilka osób biorących udział<br />

w tworzeniu Amelii wcześniej<br />

budowało już małe rakiety. Sekcja<br />

rakietowa powstała cztery lata<br />

temu. Na początku większość jej<br />

prac związanych było z teoretycznymi<br />

rozważaniami. Dopiero<br />

rok temu pojawił się pomysł stworzenia<br />

rakiety. Mała grupka szybko<br />

przerodziła się w duży zespół.<br />

Obecnie w sekcji jest dwadzieścia<br />

osób, które wspierane są przez<br />

absolwentów MEiL pracujących<br />

w Instytucie Lotnictwa w Sekcji<br />

Technologii Kosmicznych.<br />

3… 2… 1… start! Najpierw mała<br />

mgiełka dymu i dorobek całego<br />

roku badań, projektowania, tworzenia,<br />

rozmów – z szybkością 100<br />

m/s – idzie w górę! Rakietę jeszcze<br />

przez chwilę widać. Działają<br />

na nią siła ściskania, opór powietrza<br />

i – duża jak na te wymiary –<br />

siła ciągu. Gdy oczom zebranych<br />

ukazuje się spadająca na spadochronie<br />

Amelia, rozbrzmiewa<br />

burza braw. Teraz już wiadomo<br />

– wszystko się udało! Gotowa do<br />

startu Amelia ważyła 5060 g. Na jej<br />

pokładzie znajdowały się urządzenia<br />

rejestrujące ciśnienie i przyspieszenia<br />

oraz kamera.<br />

– Głównym zadaniem było przetestowanie<br />

wszystkich podstawowych<br />

elementów rakiety – mówi<br />

Adam Okniński, koordynator sekcji<br />

rakietowej. – Badaliśmy, między<br />

innymi, konstrukcję nośną,<br />

system odzyskiwania i komputer<br />

pokładowy, chcieliśmy także zweryfi<br />

kować stabilność rakiety.<br />

Konstruktorzy nie chcieli, żeby<br />

Amelia poleciała zbyt wysoko. Po<br />

pierwsze dlatego, że mogłaby<br />

zniknąć z oczu zgromadzonych<br />

widzów. Po drugie – przepisy<br />

w Polsce nakazywały zarezerwowanie<br />

przestrzeni powietrznej.<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

W Amelii wykorzystano, testowany<br />

wcześniej w Instytucie<br />

Lotnictwa, silnik kompozytowy,<br />

który wypełniono materiałem<br />

pędnym w ilości 480 g popularnego<br />

„karmelka” z bardzo niewielką<br />

domieszką drobnego pyłu<br />

aluminiowego.<br />

Konstruktorzy długo wahali<br />

się, według jakiej koncepcji<br />

zbudować Amelię. Musieli sobie<br />

odpowiedzieć na pytanie:<br />

czy zbudować rakietę opartą<br />

na konstrukcji wręgowej (a ściślej<br />

– szkieletowej), czy może<br />

samonośnej? Zmiana koncepcji<br />

w trakcie realizacji wiązałaby się<br />

z rozpoczęciem pracy od nowa.<br />

Zwyciężył pierwszy pomysł.<br />

(…) Cała konstrukcja rakiety<br />

opiera się na stelażu składającym<br />

się z 4 podłużnic (zrobionych z listew<br />

sosnowych o przekroju kwadratowym<br />

8×8 i długości 1 m)<br />

oraz czterech wręg (ze sklejki<br />

grubości 10 mm) – czytamy<br />

w materiałach koła. – Między<br />

dwiema dolnymi wręgami znajduje<br />

się łoże silnika. (…)<br />

Dzięki zastosowaniu takiego<br />

rozwiązania, korpus rakiety może<br />

być wykorzystywany wielokrotnie,<br />

z czego członkowie sekcji nie<br />

omieszkali skorzystać – wysłali<br />

Amelię w górę po raz drugi.<br />

Na początku czerwca członkowie<br />

SKA zaprezentowali swoje<br />

projekty, w tym Amelię, premierowi<br />

Donaldowi Tuskowi. W spotkaniu<br />

uczestniczyli studenci<br />

z kilku kół naukowych z Polski<br />

oraz minister szkolnictwa wyższego<br />

Barbara Kudrycka. Rakieta<br />

wzbudziła duże zaciekawienie.<br />

Może to znak, że i Polska włączy<br />

się do kosmicznego wyścigu?<br />

Tym bardziej że w tym roku dołączymy<br />

do Europejskiej Agencji<br />

Kosmicznej.<br />

Przy budowie Amelii studenci<br />

korzystali z dofi nansowania<br />

Samorządu Studentów – z puli<br />

przeznaczonej na projekty naukowe.<br />

W konkursie zajęli pierwsze<br />

miejsce, co zaowocowało<br />

kwotą pięciu tysięcy złotych. Niestety,<br />

w przypadku technik rakietowych<br />

nie jest to duża kwota.<br />

Dlatego korzystali także z funduszy<br />

koła, a nawet dokładali<br />

z prywatnych środków. Wsparł<br />

ich także Zakład Budowy Silni-<br />

ków z MEiL, który dał pieniądze<br />

na zakup niektórych elementów.<br />

Ważną pomoc okazali pracownicy<br />

warsztatów, którzy wykonywali<br />

różne podzespoły rakiety.<br />

– Po dwóch startach Amelii, nagraniach<br />

telewizyjnych oraz wizycie<br />

w kancelarii premiera mamy<br />

nadzieję, że na kolejne projekty<br />

znajdziemy sponsorów – wspomina<br />

Adam.<br />

Studenci nie zamierzają<br />

spocząć na laurach. Projekt<br />

Amelia będzie kontynuowany<br />

i modyfi kowany. Obecnie trwają<br />

także prace nad projektem<br />

rakiety ponaddźwiękowej, która<br />

byłaby zdolna wynosić niewielkie<br />

urządzenia badawcze<br />

– wielkości puszek po napojach<br />

(0,35 l), o masie nie przekraczającej<br />

0,5 kg – na wysokość kilku<br />

kilometrów. Z usług koła będą<br />

mogli skorzystać wszyscy, którzy<br />

będą chcieli przebadać swoje<br />

pomysły w warunkach panujących<br />

podczas wznoszenia oraz<br />

na dużych wysokościach. Pierwsi<br />

chętni już się zgłaszają.<br />

Sekcja rakietowa nie jest zarezerwowana<br />

tylko dla studentów<br />

z MEiL. Pracować w niej mogą<br />

wszyscy. Dlatego jej członkowie<br />

zapraszają do współpracy zarówno<br />

elektroników, materiałowców,<br />

jak i chemików.<br />

ZBIGNIEW ZAJĄC<br />

Fot. Paweł Jagiełło<br />

25


Wokół pierwszego egzemplarza,<br />

o numerze rejestracyjnym APR 764,<br />

zebrała się grupa dygnitarzy partyjnych,<br />

robotników oraz dziennikarzy, którzy<br />

upamiętnili to wydarzenie dla potomności.<br />

Jednak data 6 listopada przeszła do historii<br />

nie tylko z powodu uruchomienia FSO. Trzydzieści<br />

cztery lata wcześniej miała miejsce<br />

rewolucja październikowa. Rocznica tego<br />

wydarzenia stała się równocześnie okazją<br />

do zaprezentowania nowego samochodu.<br />

Najwyraźniej 22 lipca, czyli rocznica ogłoszenia<br />

manifestu PKWN, jeszcze nie rozpowszechniła<br />

się jako okazja do uruchamiania,<br />

otwierania i prezentowania. Od tamtej chwili<br />

minęło sześćdziesiąt lat. Jak wyglądała produkowana<br />

w FSO Warszawa, wie niemal<br />

26<br />

SZEŚĆDZIESIĄT LAT MINĘŁO<br />

Była pierwszym osobowym samochodem<br />

produkowanym<br />

w powojennej Polsce. Powstawała<br />

na licencji zakupionej w kontrowersyjnych<br />

okolicznościach od<br />

Związku Radzieckiego. Pierwsza<br />

Warszawa M-20 opuściła linię<br />

montażową warszawskiej Fabryki<br />

Samochodów Osobowych<br />

6 listopada 1951 roku o godzinie<br />

14:00.<br />

każdy. Przyjrzyjmy się zatem początkom żerańskiej<br />

fabryki.<br />

Zanim prezydent PRL, Bolesław Bierut,<br />

mógł podziwiać zalety nowego polskiego<br />

samochodu – zbudowanego przy „wydatnej,<br />

braterskiej pomocy” Związku Radzieckiego<br />

– nawiązano współpracę z włoskim Fiatem.<br />

Było to, na swój sposób, zachowanie ciągłości<br />

historycznej. Od roku 1932 montowano<br />

w Polsce kilka różnych modeli tej włoskiej<br />

marki. Do historii przeszły takie wozy, jak<br />

nieduży Polski Fiat 508 „Junak”, duże karety<br />

518 i 524, ciężarówka oznaczona jako 621<br />

oraz nowocześniejsze modele: 500 „Topolino”,<br />

1100 oraz 1500. Zakłady znajdowały<br />

się przy ulicy Sapieżyńskiej 6.<br />

14 kwietnia 1948 roku, w Turynie, pomiędzy<br />

stroną polską a włoskim koncernem motoryzacyjnym<br />

podpisano umowę o budowie<br />

w Polsce fabryki samochodów osobowych<br />

według włoskich planów, obejmującą również<br />

dostawę niezbędnego wyposażenia do produkcji<br />

licencyjnej samochodu Fiat 1100.<br />

Wydawać by się mogło, że o uruchomieniu<br />

produkcji samochodów w powojennej<br />

Polsce prasa powinna się szeroko rozpisywać.<br />

Wbrew pozorom, na ten temat pisano<br />

bardzo ostrożnie. W ostatnich dniach sierpnia<br />

1948 roku w „Życiu Warszawy” – na dalekiej,<br />

szóstej stronie – wydrukowano krótki<br />

artykuł, w którym pisano:<br />

(…) umowa licencyjna z włoskim Fiatem<br />

przewiduje budowę fabryki samochodów osobowych<br />

w Polsce (na Żeraniu pod Warszawą).<br />

Do budowy przystąpi się już w nadchodzącym<br />

sezonie budowlanym. Nowa fabryka będzie<br />

produkować 10 tysięcy Fiatów (o litrażu 1300<br />

cm) rocznie. Przy uruchomieniu drugiej zmiany<br />

produkcja podwoi się. (…)<br />

Podział wpływów<br />

Chyba nie sposób ustalić już przyczyn zerwania<br />

powojennej umowy z Fiatem. Najprawdopodobniej<br />

już od samego początku<br />

współpracy z włoskim koncernem pojawiały<br />

się zastrzeżenia grubo podszyte ideologią.<br />

Włochy znajdowały się przecież w zasięgu<br />

oddziaływania Stanów Zjednoczonych.<br />

W roku 1947 Amerykanie zaczęli wdrażać<br />

plan Marshalla, którego myślą przewodnią<br />

była pomoc krajom Europy Zachodniej. Nikt<br />

nie powiedział wprost, że chodzi o zwalczanie<br />

komunizmu, tylko o to, aby „kraje objęte<br />

planem nie uległy wpływom ZSRR”. Jest zatem<br />

bardzo możliwe, że Rosjanie, aby umocnić<br />

swoje wpływy w Europie Wschodniej,<br />

nalegali, by strona polska zerwała umowę<br />

z Włochami.<br />

Można jedynie przypuszczać, że jednym<br />

z elementów tych działań stała się umowa<br />

– podpisana w drugiej połowie stycznia 1948<br />

roku – pomiędzy Polską a ZSRR. Według niej<br />

nasz kraj miał otrzymać kredyt inwestycyjny,<br />

obejmujący – między innymi – dostawę<br />

maszyn oraz gotowych obiektów przemysłowych.<br />

Trudno przypuszczać, czy już wtedy<br />

planowano budowę zakładu wytwarzającego<br />

samochody na radzieckiej licencji.<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011


W roku 1948 wybrano też lokalizację przyszłej<br />

fabryki. Przedstawiciel władz państwowych,<br />

wiceminister przemysłu – Eugeniusz<br />

Szyr podpisał zarządzenie, w którym wybrano<br />

Żerań, znajdujący się w północno-wschodniej<br />

części Warszawy. W lipcu na dyrektora<br />

naczelnego „Fabryki Samochodów Osobowych<br />

w budowie” wybrano Stanisława Komorowskiego.<br />

Siedziba zakładów znalazła się na<br />

drugim końcu Warszawy – przy ulicy Filtrowej.<br />

Notabene, przy tej samej ulicy znajduje się<br />

obecnie Muzeum Motoryzacji, w którym możemy<br />

oglądać także prototypy i samochody<br />

seryjnie produkowane przez FSO.<br />

Miesiąc po utworzeniu fabryki samochodów<br />

tereny Pelcowizny, na których miał stanąć<br />

olbrzymi zakład, zaroiły się od ciężkiego<br />

sprzętu oraz geodetów Przedsiębiorstwa Inżynieryjno-Ziemnego<br />

„Warszawa 3”, którzy<br />

wykonywali konieczne pomiary i prace ziemne.<br />

Na spokojnych dotąd terenach warczały<br />

kopaczki (czyli koparki), a z ich rur wydechowych<br />

unosiły się kłęby dymów.<br />

Wiosną 1949 roku przygotowano budynki,<br />

które przeznaczono na siedzibę kierownictwa<br />

budowanej FSO. Umieszczono ją w wyremontowanych<br />

przedwojennych gmachach<br />

przy ulicy Modlińskiej 13, gdzie niegdyś mieścił<br />

się zespół szkół powszechnych.<br />

Od początku maja rozpoczęły się prace budowlane.<br />

Na ogromnym terenie zaczęto wznosić<br />

Halę nr 1. W jej budowie brali udział włoscy<br />

specjaliści, a jako prawie darmowa siła robocza<br />

służyły brygady paramilitarnej organizacji<br />

Służby Polsce. Wykonywali oni tylko najprostsze<br />

prace, ponieważ niebawem ich miejsce<br />

zajęło specjalistyczne przedsiębiorstwo „Beton-Stal”<br />

– główny wykonawca robót.<br />

Niedługo potem, prosto z ZSRR, nadeszła<br />

decyzja o zerwaniu dotychczasowych umów<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

z Fiatem. Józef Stalin zdecydował, że kraje<br />

leżące w orbicie zainteresowań Związku Radzieckiego<br />

nie będą utrzymywać stosunków<br />

gospodarczych z „reakcyjnym” Zachodem.<br />

Jeśli mają być produkowane samochody,<br />

to będą to osiągnięcia radzieckiej motoryzacji.<br />

Nie było jeszcze potwierdzenia tej<br />

decyzji w dokumentach, ale to było tylko<br />

kwestią czasu.<br />

„Darmowa” licencja<br />

Kiedy włoscy specjaliści powrócili do Turynu,<br />

już 17 stycznia 1950 roku weszło w życie<br />

rozporządzenie ministra przemysłu ciężkiego,<br />

Kiejstuta Żemaitisa o utworzeniu „Przedsiębiorstwa<br />

Państwowego – Fabryka Samochodów<br />

Osobowych”. Dyrektorem naczelnym<br />

FSO został mianowany Sylwester Nowotny.<br />

Zaledwie tydzień później, przedstawiciele<br />

radzieckiego Ministerstwa Przemysłu Samochodowego<br />

i Traktorowego oraz polskiego<br />

Ministerstwa Przemysłu Ciężkiego sygnowali<br />

umowę o bezpłatnym przekazaniu Polsce<br />

licencji na wytwarzanie samochodu osobowego<br />

GAZ M-20 Pobieda, produkowanego<br />

w radzieckiej fabryce w Gorkim od roku 1948.<br />

W ten sposób polska gospodarka została<br />

jednoznacznie ukierunkowana na wiele kolejnych<br />

lat.<br />

Jak się okazało, tysiące razy powtarzany<br />

dowcip miał prawdziwe źródło. Z ust do ust<br />

przekazywano sobie taki żarcik: „Jak wygląda<br />

współpraca pomiędzy Polską a ZSRR?<br />

My dajemy im węgiel, a oni w zamian biorą<br />

od nas mięso.” Tak było, między innymi,<br />

w przypadku „prezentu” w postaci produkcji<br />

Pobiedy M-20. Licencja była bezpłatna tylko<br />

teoretycznie. Po pierwsze, strona polska musiała<br />

zapłacić odszkodowania za zerwanie<br />

umowy z Fiatem. Można jedynie przypusz-<br />

60. rok istnienia FSO jest jednocześnie<br />

ostatnim. Zakład został defi nitywnie zamknięty,<br />

a jego tereny są sukcesywnie<br />

wyprzedawane. Tak stało się już z torem<br />

do przeprowadzania prób samochodowych.<br />

W jego miejscu inwestor zaplanował<br />

budowę bloków mieszkalnych.<br />

czać, że nie były to symboliczne kwoty. Po<br />

drugie, sama licencja była darmowa, ale za<br />

dokumentację techniczną Rosjanie kazali sobie<br />

zapłacić 150 mln złotych, a za tłoczniki<br />

blach – kolejne 250 mln złotych.<br />

Dostosowywaniem dokumentacji do produkcji<br />

w polskich warunkach zajęło się Biuro<br />

Konstrukcyjno-Doświadczalne. Na jego<br />

czele stanął główny konstruktor Fabryki Samochodów<br />

Osobowych, Karol Pionnier. Do<br />

jego zadań należało prowadzenie prac adaptacyjnych<br />

podczas konstruowania samochodu<br />

Warszawa oraz koordynacja prac nad<br />

przedprototypami i prototypami pojazdów.<br />

Nie było to łatwe zadanie. Pionnier był bezpartyjny,<br />

musiał więc co chwila borykać się<br />

„kłopotami” inspirowanymi przez zakładową<br />

organizację partyjną.<br />

Po rosyjsku i angielsku<br />

Pierwsze tomy dokumentacji samochodu<br />

trafi ły na Modlińską 13 już w październiku<br />

1950 roku. Jakież było zdziwienie inżynierów,<br />

kiedy pośród rysunków w języku rosyjskim,<br />

sporządzonych zgodnie z radziecką normą<br />

GOST, natrafi ali również na rysunki z amerykańskim<br />

sposobem rzutowania – opisane<br />

po angielsku. Nasi specjaliści przede<br />

wszystkim kopiowali plany na kalkach oraz<br />

budowali stanowiska badawczych do kontroli<br />

produkowanych podzespołów. Należy<br />

jednak przyznać, że według inżynierów<br />

pracujących nad wdrożeniem do produkcji<br />

polskiego samochodu osobowego, dokumentacja<br />

została profesjonalnie przygotowana,<br />

a tak zwane choroby wieku dziecięcego,<br />

na które zapada każdy nowy model samochodu,<br />

zostały uwzględnione przez radzieckich<br />

inżynierów.<br />

Pracownicy FSO wyjechali na szkolenia do<br />

radzieckiej fabryki w Gorkim. Zajmowały one<br />

bardzo dużo czasu, dlatego produkcję rozpoczęto<br />

od montowania samochodów z podzespołów<br />

przywożonych z ZSRR. To z nich<br />

powstały pierwsze Warszawy M-20.<br />

W czasie gdy trwały prace nad dokumentacją,<br />

postępowała również budowa fabryki.<br />

W oddanej do użytku hali nr 2 znalazły<br />

się, między innymi, Wydział Remontowy, Narzędziownia<br />

oraz Wydział Montażu. Równocześnie,<br />

w zakładach GAZ-a odbywało się<br />

szkolenie pracowników FSO.<br />

Tekst i zdjęcia: MICHAŁ LEŚNIEWSKI<br />

27


R E C E N Z J E<br />

Kiedy patrzymy na dagerotyp Adama<br />

Mickiewicza z roku 1839, widzimy<br />

dumnego mężczyznę z mocno<br />

zarysowanym podbródkiem, charakterystycznym<br />

nosem, wyraźną, zdecydowaną<br />

linią ust, inteligentnym,<br />

choć trochę nieufnym spojrzeniem.<br />

Obok takiej twarzy trudno przejść<br />

obojętnie. Bo wyobraźmy sobie, że<br />

nie wiemy, kim jest ten mężczyzna<br />

i spróbujmy domyślić się, co robił,<br />

kim był – przystojny, a więc w jego<br />

życiu mogło być wiele kobiet, zdecydowany,<br />

może nawet fanatyczny,<br />

intelektualista, ale coś szalonego, niezbadanego<br />

czai się w tym spojrzeniu.<br />

I wszystko to będzie prawdą.<br />

Tomasz Łubieński nie czyta z twarzy,<br />

czyta z dzieł i życia poety, by stworzyć<br />

portret tak żywy i intrygujący,<br />

jak ów dagerotyp.<br />

Książka Łubieńskiego dowodzi, jak<br />

ważna jest taka na poły beletrystyczna<br />

wycieczka w miejsca, w których poeta<br />

dorastał, do czasów, które moderowały<br />

jego ważne życiowe wybory, kształtowały<br />

wrażliwość, i w końcu ludzi, którzy<br />

wespół z nim brnęli przez ów trudny<br />

i pełen zawirowań wiek XIX. „M jak<br />

28<br />

Książki popularnonaukowe<br />

Ta świetnie napisana książka jest<br />

bardzo aktualna i godna polecenia<br />

każdemu, kto interesuje się postępami<br />

wiedzy o Wszechświecie. Do<br />

głównych bohaterów przedstawionej<br />

opowieści należą także laureaci Nagrody<br />

Nobla z fi zyki za rok 2011,<br />

Amerykanie Saul Perlmutter i Adam<br />

G. Riess oraz Australijczyk Brian<br />

P. Schmidt, którzy – badając wybuchy<br />

odległych gwiazd Supernowych<br />

– stwierdzili przyspieszanie rozszerzania<br />

się Wszechświata.<br />

Autorka kreśli opowieść od początku<br />

ubiegłego stulecia, kiedy Albert<br />

Einstein podał nową teorię przestrzeni,<br />

potwierdzoną wkrótce przez<br />

obserwacje astronomiczne. Potem<br />

nastąpiło spektakularne odkrycie rozszerzania<br />

się Wszechświata i to był<br />

początek współczesnej kosmologii.<br />

Jednym z najważniejszych odkryć<br />

astronomicznych było stwierdzenie,<br />

że prędkość obiegu gwiazd w galaktykach<br />

przekracza tę, którą można<br />

obliczyć z praw Keplera i Newtona,<br />

jeżeli masa galaktyki jest sumą widocznych<br />

w niej gwiazd.<br />

Pierwszym pomysłem astronomów<br />

na wyjaśnienie rozbieżności<br />

było przypuszczenie, że obserwacje<br />

teleskopowe uwidoczniają tylko<br />

DOTYKANIE CIEMNOŚCI<br />

część masy ciał składających się na<br />

daną galaktykę. Reszta mogła być<br />

skupiona w obiektach ciemnych lub<br />

świecących tak słabo, że znajdujących<br />

się poniżej granicy dostrzegania<br />

teleskopowego. Stąd określenie:<br />

ciemna materia. Odkrycie, dokonane<br />

przez zespoły astronomów kierowane<br />

przez tegorocznych noblistów, pokazało<br />

kolejne niezrozumiałe zjawisko:<br />

Mickiewicz” to bowiem nie tylko biografi<br />

a, ale napisana ze swobodą i swadą<br />

opowieść o czasach trudnych, gdy<br />

wielka polityka i charyzmatyczni poeci<br />

mieszkali pod jednym gradowym niebem.<br />

Tam wszystko jest równie ważne,<br />

by Mickiewicz był Mickiewiczem, nikim<br />

innym: przemarsz wojsk napoleońskich<br />

i czas, w którym młody chłopak przekonuje<br />

się, jak nisko ci piękni żołnierze<br />

przyspieszanie ekspansji Wszechświata<br />

zdaje się być napędzane jakąś<br />

nieznaną formą energii. Nazwano ją<br />

ciemną energią.<br />

Jeśli przyjąć tę interpretację, to<br />

okazuje się, że to wszystko, co widzimy<br />

na niebie, stanowi tylko kilka<br />

procent składu Wszechświata.<br />

Pomysł ciemnej materii i ciemnej<br />

energii nie jest jednak jedynym.<br />

upadną, szukając dróg powrotu, bieda<br />

po śmierci ojca i konieczność zarabiania<br />

na siebie, które zahartują go jak nic<br />

innego, studia i wyjazdy zagraniczne,<br />

działalność wywrotowa, ale i ognisty<br />

temperament, skłonność do romansów<br />

i awantur. U Mickiewicza wszystko<br />

to zlewało się w jedność dość enigmatyczną,<br />

pociągającą, przejmującą.<br />

Przede wszystkim zaś ów pierwiastek<br />

ludzki przenikał się nieustająco z pier-<br />

wiastkiem boskim, tym wyraźnym śladem<br />

geniuszu:<br />

„W ciągu jedenastu dni i nocy, do<br />

6 kwietnia włącznie, powstają sceny<br />

więzienne »Dziadów«, »Wielka<br />

Improwizacja«, według świadectwa<br />

samego Mickiewicza, a jest on<br />

w swojej autorskiej szczerości bardzo<br />

wiarygodny, powstała podczas jednej<br />

nocy. Rozpisuje się o tym Antoni Ody-<br />

Przecież do tych popularnych obecnie<br />

koncepcji doszliśmy zakładając<br />

milcząco, że prawa grawitacji, tak<br />

dobrze sprawdzone w naszym otoczeniu,<br />

obowiązują bez zmian także<br />

na superwielkich odległościach.<br />

Wśród konkurencyjnych teorii trzeba<br />

wymienić przede wszystkim tzw.<br />

MOND (od słów „Modifi ed Newtonian<br />

Dynamics”), która przy minimalnej<br />

modyfi kacji parametrów<br />

także dobrze tłumaczy obserwowane<br />

zjawiska. Przyszłość pokaże,<br />

które z obecnych wyjaśnień przejdzie<br />

próbę dalszych, dokładniejszych<br />

badań.<br />

Prof. ANDRZEJ KAJETAN<br />

WRÓBLEWSKI<br />

Wydział Fizyki Uniwersytetu<br />

Warszawskiego<br />

Evelyn Gates, Teleskop<br />

Einsteina. W poszukiwaniu<br />

ciemnej materii i ciemnej<br />

energii we Wszechświecie.<br />

Tłum. Tomasz Krzysztoń.<br />

Wyd. Prószyński i Ska,<br />

Warszawa, 2010.<br />

Lektura nieobowiązkowa<br />

niec, potwierdza Ludwik Orpiszewski,<br />

działacz emigracyjny, człowiek konkretny,<br />

którego budzi po nocy głośna<br />

deklamacja Mickiewicza.”<br />

„M jak Mickiewicz” to pozycja obowiązkowa<br />

dla tych, którzy Mickiewicza<br />

nie rozumieją, dla tych, którzy<br />

Mickiewicza widzą tylko przez pryzmat<br />

stereotypów, oceniają po pozorach<br />

źle przeprowadzonych i nudnych<br />

lekcji polskiego.<br />

GENIUSZ i CZŁOWIEK<br />

Mickiewicz – fenomen, dla którego<br />

winniśmy rozbudzić naszą ciekawość<br />

na nowo.<br />

JOLANTA GOMÓŁKA<br />

Tomasz Łubieński, M<br />

jak Mickiewicz. Świat Książki,<br />

Warszawa, 1998.<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011


PRZECZYTANE w PRASIE<br />

PAŹDZIERNIK<br />

20<br />

2011<br />

20.10.2011 r. w „Gazecie Wyborczej” mogliśmy<br />

przeczytać o najnowszych doniesieniach związanych<br />

z ociepleniem klimatu. Każdy z nas zastanawia się, jaki<br />

faktycznie może mieć to skutek w przyszłości. Czy nie<br />

jest to zmienność, jakiej podlega klimat co kilkaset lat,<br />

co jest za to odpowiedzialne i jakie przedsięwziąć środki zaradcze?<br />

Zdaniem naukowców, za ocieplenie klimatu odpowiedzialny jest dwutlenek<br />

węgla emitowany przez nas do atmosfery. Prawie 14 lat temu państwa<br />

uprzemysłowione zebrały się na konferencji w Kioto w Japonii. Uzgodniły,<br />

że do roku 2012 należy zmniejszyć ilość pompowanych w powietrze<br />

gazów cieplarnianych o 5 proc. w porównaniu z poziomem z roku 1990.<br />

Niedawno opublikowany raportu Europejskiego Centrum Badawczego informuje,<br />

że cel jest do osiągnięcia. To dobra wiadomość. Jest jednak<br />

i zła. W latach 1990–2010 aż o 45 proc. zwiększył się poziom emisji<br />

CO 2 . W roku 2010 sięgnęła też historycznego szczytu – przez cały ten<br />

rok wysłaliśmy w powietrze aż 33 mld ton tego gazu. Więc jak to? Uda<br />

się zmniejszyć, a produkowane jest coraz więcej – gdzie logika? Sygnatariusz<br />

z Kioto faktycznie ograniczyli emisję, ale wzrosła ona drastycznie<br />

w innych krajach, między innymi w Chinach i USA. Przeciętny obywatel<br />

Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej emituje rocznie 16,9 ton dwutlenku<br />

węgla, czyli przeszło dwa razy więcej niż mieszkaniec Unii Europejskiej.<br />

W wielu krajach brak jest dobrej woli, żeby doprowadzić do mniejszej<br />

emisji tego szkodliwego gazu.<br />

Ocieplenie klimatu może mieć dla nas tragiczne skutki. Już obserwujemy<br />

mniejszą masę lodowców, ogólne zwiększenie temperatury, wyższy poziom<br />

mórz i oceanów, a co najważniejsze – występowanie nieoczekiwanych zmian<br />

pogody. W historii świata zmiany klimatyczne miały ogromny wpływ na ludzkość<br />

– wiązało się to z wymuszoną migracją, zagładą cywilizacji oraz z wojnami.<br />

PAŹDZIERNIK<br />

19<br />

2011<br />

19.10.2011 r. na portalu dziennik.pl mogliśmy<br />

przeczytać o planie budowy przez Rosję bazy na Księżycu.<br />

Po wycofaniu się z programów kosmicznych<br />

USA, do głosu dochodzą inne kraje. Do wyścigu już<br />

włączyły się Chiny. Europejska Agencja Kosmiczna<br />

także stara się złączyć szeregi, by odgrywać znaczącą rolę w eksploracji<br />

Kosmosu. Rosjanie, którzy dotąd konkurowali z Amerykanami, poczuli, że<br />

otworzyły się nowe możliwości. Założyli, że w ciągu dwudziestu lat doprowadzą<br />

do powstania na Księżycu stacji kosmicznej. Chcą w tym celu wykorzystać<br />

kratery wulkaniczne na Srebrnym Globie. Podobno znajdują się<br />

między nimi korytarze, w których Rosjanie zamierzają umieścić nadmuchiwane<br />

bunkry, w których będą mieszkać astronauci. W ten sposób nie<br />

będzie trzeba wzmacniać ścian, co zmniejszy środki, jakie trzeba wydać<br />

na stworzenie bazy. Ma to również uchronić kosmonautów przed meteorami<br />

i promieniowaniem.<br />

Rosjanie chcą w ten sposób dobrać się do złóż na Księżycu i przesyłać<br />

je na Ziemię. Pytanie tylko, jakie będą tego skutki dla pozostałych mieszkańców<br />

naszej planety?<br />

PAŹDZIERNIK<br />

18<br />

2011<br />

18.10.2011 r. Polska Agencja Prasowa podała<br />

do wiadomości informację o sklonowaniu – przez zespół<br />

koreańskich badaczy, kierowany przez naukowca<br />

Hwang Woo-suka – kojota. Wcześniej kontrowersyjny<br />

badacz zasłynął informacją o wykorzystaniu do klono-<br />

wania ludzkich komórek. Okazało się wprawdzie, że były to tylko spekulacje,<br />

choć i na to nie ma dowodów. Później sklonował psa. Teraz – pod pretekstem<br />

ratowania ginących gatunków – dokonał klonowania kojota. W czerwcu<br />

przyszło na świat osiem szczeniąt. W przyszłości mają trafi ć do ogrodów<br />

zoologicznych w Korei i za granicą.<br />

zibi<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

Z Ofi cyny Wydawniczej PW<br />

T XT_recenzje_inicjał<br />

TXT_recezje<br />

T XT_recenzje_inicjał<br />

TXT_recezje<br />

TXT_z_ofi cyny_podpis.<br />

TXT_z_ofi cyny_podpis.<br />

29


S P O R T O W C Y P O L I T E C H N I K I<br />

Łukasz Grabowski jest inżynierem<br />

i studentem studiów<br />

drugiego stopnia na<br />

Wydziale Mechanicznym Energetyki<br />

i Lotnictwa Politechniki<br />

Warszawskiej.<br />

– Właściwie powinienem już je<br />

skończyć, ale sport spowodował,<br />

że musiałem na chwilę odłożyć pisanie<br />

pracy – mówi Łukasz. – Mam<br />

już absolutorium i liczę, że za kilka<br />

miesięcy podejdę do obrony.<br />

W sierpniu, w niemieckim Musbach,<br />

Łukasz wywalczył srebrny<br />

medal podczas VII Szybowcowych<br />

Mistrzostw Świata Juniorów<br />

w klasie Standard.<br />

Spełnić marzenie taty<br />

To właśnie on, jako pierwszy,<br />

zainteresował Łukasza wszystkim,<br />

co lata. Inni chłopcy bawili<br />

się samochodami, a on samolotami<br />

i rakietami. Tata chciał latać,<br />

ale nigdy nie było mu to dane.<br />

Zdawał nawet do Dęblina.<br />

– Zabawne, że do tej pory nie<br />

latał – mówi Łukasz. – Mama<br />

już siedziała ze mną w szybowcu<br />

i mogła polatać. Bardzo jej<br />

się podobało.<br />

Zaczynał od modelarstwa –<br />

od sklejania plastikowych mo-<br />

30<br />

MODLIŁEM SIĘ<br />

o DESZCZ<br />

deli samolotów. Tata je kupował<br />

i przynosił do domu. Jednak one<br />

nie latały…<br />

Łukasz pochodzi z Wrocławia.<br />

Tam kończył szkołę podstawową,<br />

gimnazjum i liceum. Jeszcze<br />

w czasach, gdy bawił się<br />

w sklejanie plastikowych modeli,<br />

spotkał w sklepie modelarskim<br />

instruktora z modelarni we Wrocławiu.<br />

– Zapytał, czy nie chciałbym<br />

przyjść i bawić się w to bardziej<br />

profesjonalnie – wspomina Łukasz.<br />

– Szczerze mówiąc, nawet<br />

nie wiedziałem, że takie miejsca<br />

istnieją. Nie były to jeszcze czasy<br />

internetu.<br />

Rodzice się zgodzili. Udało się<br />

nawet wykonać dioramę, z którą<br />

wystartował w konkursie. Nie<br />

miało to jednak znaczenia. Samochód<br />

powinien jeździć, statek<br />

pływać, a samolot latać – powtarzał<br />

mu jego instruktor, namawiając<br />

do tworzenia modeli<br />

mechanicznych. Dlatego kolejny<br />

model miał silnik spalinowy i latał<br />

na uwięzi. Najsmutniej było,<br />

gdy spadł i trzeba było tworzyć<br />

go od nowa.<br />

– To była doskonała nauka<br />

– mówi Łukasz. – Trzeba było<br />

W sporcie o sukcesie decyduje tak wiele czynników,<br />

że nie ma jedynego, prawdziwego wzorca<br />

wskazującego, co trzeba robić, by zwyciężać. Starzy<br />

trenerzy powiadają, że trzeba za…suwać, że<br />

potrzebne są krew, pot i łzy. Jedno jest pewne –<br />

trzeba znaleźć cel i dążyć do jego osiągnięcia.<br />

znać podstawy matematyki i fi zyki,<br />

więc tym mocniej przykładałem<br />

się do nauki. Starsi koledzy<br />

w modelarni podpowiadali, jak<br />

coś policzyć lub wykonać.<br />

Namówili go także na start<br />

w Mistrzostwach Polski. Zajął<br />

czwarte miejsce. Nigdy jednak<br />

nie czuł potrzeby rywalizacji.<br />

Pierwszy raz<br />

w szybowcu<br />

Gdy wsiadał doń pierwszy raz,<br />

wcale nie myślał o sporcie i wynikach.<br />

Mając szesnaście lat<br />

– czyli najmniej, ile można, by<br />

rozpocząć przygodę z podniebnym<br />

hobby – dotarł do Aeroklubu<br />

Wrocław. Na lotnisko przyprowadził<br />

go kolega, który właśnie zaczął<br />

szkolenie.<br />

Pierwsze loty odbywały się z instruktorem.<br />

– Gdyby w kokpicie była kamera,<br />

na pewno zarejestrowałaby,<br />

że z każdą sekundą lotu miałem<br />

szerszy uśmiech – wspomina<br />

Łukasz.<br />

Pierwsze dwa loty są zapoznawcze,<br />

czyli kursant siedzi<br />

i obserwuje. Łukasz jednak nie<br />

wytrzymał i po pierwszym locie<br />

poprosił swoją instruktorkę, Marlenę<br />

Czubską, czy może spróbować<br />

sam. Dwa tygodnie zajęło<br />

mu skończenie „podstawówki”,<br />

czyli kursu podstawowego. To<br />

tyle czasu, że właściwie można<br />

jeszcze nie wyjść z szoku, że się<br />

lata, a już kończy się pierwszy<br />

etap szkolenia.<br />

Łukasz dużo wcześniej otrzymał<br />

prawo latania niż jazdy. Była<br />

to doskonała szkoła odpowiedzialności<br />

i wstęp do profesjonalizmu,<br />

bez którego nie da się<br />

długo latać. Przed każdym startem<br />

musiał złożyć spadochron<br />

– którego na razie nie musiał<br />

używać – oraz sprawdzić stan<br />

szybowca.<br />

– Do wszystkich spraw związanych<br />

z bezpieczeństwem trzeba<br />

podchodzić bardzo poważnie –<br />

mówi Łukasz. – Tego właśnie nauczyli<br />

mnie we Wrocławiu.<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011


Po szkoleniu podstawowym<br />

przyszedł czas na kolejne, najpierw<br />

związane ze startem za<br />

samolotem. Później – z lądowaniem<br />

na celność i następne –<br />

związane z lataniem termicznym<br />

oraz akrobacje. Potem przyszedł<br />

czas na egzamin końcowy i zdobycie<br />

licencji.<br />

Latanie wciągnęło go bez reszty.<br />

Każde wakacje spędzał na lotniskach.<br />

Po Wrocławiu przyszedł<br />

czas na Włocławek, gdzie odnalazł<br />

swoje miejsce. Tam spotkał<br />

wielu doskonałych pilotów i przyjaciół.<br />

Spał w namiocie. Musiał<br />

sobie gotować i prać. Gdy nie<br />

latał, siedział w warsztacie.<br />

Rodzice, widząc zamiłowanie<br />

syna, uznali że nie da się na dłuższą<br />

metę spać w namiocie, więc<br />

kupili małą przyczepę, którą na<br />

wakacje stawiali na lotnisku.<br />

Szef wyszkolenia Aeroklubu<br />

Włocławek namówił go, by spróbował<br />

swoich sił w rywalizacji.<br />

Długo się wahał. Na pierwsze<br />

zawody pojechał bez większego<br />

przygotowania, ale spodobało<br />

mu się. Złapał bakcyla. Prosto<br />

stamtąd pojechał na Mistrzostwa<br />

Polski juniorów. Nieoczekiwanie<br />

wywalczył trzecie miejsce.<br />

– Właściwie to był przypadek<br />

– skromnie mówi Łukasz. – Do<br />

przedostatniego dnia zajmowałem<br />

czwarte miejsce. Ostatniego<br />

dnia ktoś dopatrzył się błędu<br />

w naliczeniu punktów za którąś<br />

z konkurencji i okazało się, że<br />

Przed nami dwie wielki imprezy sportowe.<br />

Igrzyska Olimpij skie w Londynie, które<br />

obejrzymy w telewizji i Mistrzostwa Europy<br />

w piłce nożnej, które odczujemy na własnej<br />

skórze. Właściwie od dwóch lat odczuwamy, widząc,<br />

jak nasze pieniądze idą na budowę stadionów<br />

piłkarskich. Nie da się ukryć, w tej dziedzinie możemy<br />

pochwalić się sukcesami. Po latach komuny,<br />

niszczejącego Stadionu Dziesięciolecia i degradacji<br />

sportu, nowe obiekty to skok cywilizacyjny.<br />

Należy jednak pamiętać, że następcy Kuby Błaszczykowskiego<br />

i Rafała Murawskiego na nich nie potrenują,<br />

bo… mogliby zniszczyć murawę. Dlatego<br />

wymyślono Orliki. Jest ich około 2000. Gdy policzymy,<br />

że na każdym trenuje setka dzieci, wyjdzie<br />

nam, że mamy w Polsce dwadzieścia tysięcy młodych<br />

piłkarzy. Mogłoby się wydawać, że to dużo,<br />

że za pięć lat doczekamy się zespołów na miarę<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011<br />

S P O R T O W C Y P O L I T E C H N I K I<br />

mam medal. Takie szczęście nowicjusza.<br />

Sportowe latanie wciągnęło<br />

go. Po mistrzostwach czuł jednak<br />

niedosyt – uważał, że medal<br />

nie do końca mu się należał. Postanowił<br />

w kolejnym roku przygotować<br />

się lepiej. Startował wtedy<br />

w klasie B. Potem przesiadł się<br />

na klasę standard.<br />

Przeprowadzka<br />

do stolicy<br />

Renoma i prestiż Politechniki<br />

Warszawskiej przeniosły<br />

Łukasza z Wrocławia do Warszawy.<br />

– W Polsce jest kilka uczelni,<br />

na których prowadzone są studia<br />

związane z lotnictwem – mówi.<br />

– Jednak Politechnika Warszawska<br />

ma prestiż i renomę na całym<br />

świecie. Dlatego właśnie tu<br />

złożyłem dokumenty i – ku mojej<br />

radości – zostałem przyjęty.<br />

Pierwsze sukcesy zbiegły się<br />

z początkiem studiów. W kolejnym<br />

roku powtórzył trzecie<br />

miejsce na MP. Startował także<br />

w zawodach seniorów.<br />

W roku 2009 wywalczył koronę<br />

szybowcową w swojej klasie.<br />

Wywalczył tytuły w Mistrzostwach<br />

Polski juniorów i seniorów oraz<br />

w Krajowych Zawodach Szybowcowych.<br />

Wziął także udział<br />

w Mistrzostwach Świata juniorów.<br />

Zajął tam piętnaste miejsce<br />

na 45 startujących. Nie był<br />

to zły wynik.<br />

– Postawiłem sobie za cel medal<br />

na MŚ – mówi Łukasz. – Początkowo<br />

nie wierzyłem, że jest<br />

on w moim zasięgu. Sporo pomogły<br />

mi zajęcia z psychologiem<br />

sportu.<br />

Wypisał swój cel na kartkach<br />

i rozwiesił je na ścianach, by<br />

cały czas mieć go przed sobą<br />

– i w domu, i w pracy. Od stycznia<br />

Łukasz pracuje w Instytucie<br />

Lotnictwa.<br />

Zawody szybowcowe mają<br />

swoją specyfi kę. Każda konkurencja<br />

przypomina etapy w rajdach<br />

samochodowych. Przeloty<br />

odbywają się po wcześniej ustalonych<br />

trasach, a szybowiec<br />

musi znaleźć się w odpowiednich<br />

strefach. Cały czas – za pomocą<br />

logerów – monitorowane<br />

są pozycja i wysokość. Po wylądowaniu<br />

sędziowie zgrywają plik<br />

i na komputerze sprawdzają prawidłowość<br />

przelotu. Najważniejsze<br />

jest osiągnięcie wszystkich<br />

punktów i jak największej prędkości<br />

średniej.<br />

W sierpniu, w niemieckim<br />

Musbach, Łukasz stanął do<br />

walki o medal. Rozegrano pięć<br />

konkurencji. Początkowo nic<br />

nie wróżyło sukcesu, zaczął<br />

od 17 miejsca. Pogoda mu nie<br />

sprzyjała. Słabo mu się latało,<br />

gdy się pogarszała.<br />

– W sumie startowało około stu<br />

szybowców – mówi Łukasz. –<br />

Szczególnie gdy leciało się podczas<br />

słabszej aury, widziało się<br />

drużyn z Madrytu albo Barcelony. W czterdziestomilionowym<br />

kraju dwadzieścia tysięcy trenujących<br />

to jednak trochę mało. Teraz każdy chłopiec chce<br />

grać. Dostać piłkę i kiwać jak Leo Messi. Nie każdemu<br />

może to być jednak dane.<br />

Gdy przyjrzymy się grupie trenujących dzieci,<br />

okaże się, że wiele z nich dysponuje bardzo małą<br />

sprawnością fi zyczną. Nie potrafi ą zrobić przewrotów<br />

gimnastycznych, pływać, biegać „rytmowo”,<br />

kozłować czy też wykonać prawidłowego odbicia<br />

w siatkówce. Potrafi ą za to kopnąć i biec. Z zatrzymanie<br />

jest już gorzej.<br />

EURO 2012 pochłonie wiele miliardów złotych.<br />

Dostaniemy za nie cztery, pięć nowoczesnych stadionów.<br />

Pójdą one następnie w ręce tych, którzy<br />

będą zarabiać grubą kasę na koncertach i innych<br />

imprezach. Sportu zobaczymy tam niewiele. Dostaniemy<br />

też złudne marzenie o medalu ME i o roz-<br />

leżące w polu szybowce. Wielu<br />

zawodników nie potrafi ło sobie<br />

z nią poradzić. To działało<br />

na moją psychikę.<br />

Gdy pogoda się poprawiała,<br />

odrabiał straty. Przed piątą konkurencją<br />

był piąty. Uwierzył wtedy,<br />

że może jednak uda mu się<br />

wywalczyć medal. Zarazem pogodził<br />

się z tym, że taki wynik<br />

będzie też sukcesem. W piątej<br />

konkurencji nie poszło mu tak,<br />

jak chciał. Okazało się jednak,<br />

że przeciwnicy polecieli jeszcze<br />

gorzej. Przed ostatnim dniem<br />

awansował więc na drugą lokatę.<br />

O złocie nie miał co marzyć,<br />

bo miał zbyt dużą stratę. Pomiędzy<br />

nim a trzecim zawodnikiem<br />

była niewielka liczba punktów.<br />

Gdyby ostatnia konkurencja się<br />

nie odbyła, pozostałby na drugim<br />

miejscu.<br />

– Pierwszy raz modliłem się<br />

o deszcz, bo wtedy komisja odwołałaby<br />

start – wspomina. –<br />

I udało się. Poczułem ogromną<br />

ulgę, a moja ekipa wrzuciła mnie<br />

do basenu.<br />

Łukasz osiągnął cel i wywalczył<br />

srebrny medal. Od przyszłego<br />

roku przechodzi do grupy seniorów.<br />

Już postawił przed sobą<br />

kolejne zadania. Po pierwsze<br />

– skończyć studia, po drugie<br />

– powtórzyć sukces w starszej<br />

grupie. Życzymy mu tego serdecznie.<br />

ZBIGNIEW ZAJĄC<br />

Fot. Michał Kania<br />

D R U G A S T R O N A M E D A L U<br />

woju piłki nożnej wśród dzieci i młodzieży, choć<br />

już powoli widać znużenie tą dyscypliną.<br />

Inne sporty letnie są obecnie mniej ważne, choć<br />

mocno będziemy się wściekać, gdy na IO nie będzie<br />

medali. Trenerzy innych niż futbol dyscyplin już zaczynają<br />

się zastanawiać, na co się przebranżowić.<br />

Po co mają się uczyć kilkanaście lat, poświęcać<br />

życie rodzinne, pracować na rozwód, kiedy ich<br />

praca jest wyceniana na parę złotych.<br />

Dziś, na zlecenie UEFA, wydawane są nasze<br />

pieniądze. W lipcu 2012 roku, kiedy zakończą się<br />

ME i IO, będziemy mogli podsumować, czy to się<br />

opłacało i co dalej z tym wszystkim?<br />

Na rok 2012 przepowiedziano koniec świata. Tak<br />

dobrze jednak nie będzie, będzie za to koniec marzeń<br />

i początek kolejnych czterech lat przemyśleń<br />

– dlaczego tak słabo nam poszło?<br />

zibi<br />

31


P RASA AKADEMICKA PISZE...<br />

<strong>Pismo</strong> „Uniwersytet Warszawski”,<br />

w październikowym numerze<br />

z 2011 roku, w interesującej publikacji<br />

dr Ewy Korpysz przedstawia „Dziwne<br />

dzieje damy z gronostajem” Leonarda<br />

da Vinci. Ten obraz – obok „Pejzażu<br />

z miłosiernym Samarytaninem” Rembrandta<br />

– jest najcenniejszy w polskich<br />

zbiorach. Przedstawia Cecylię Gallerani,<br />

córkę ambasadora Florencji i Lukki,<br />

ismo <strong>PG</strong>” – miesięcznik pracow-<br />

„Pników, studentów i absolwentów<br />

Politechniki Gdańskiej – w numerze październikowym<br />

z 2011 roku zajmuje się<br />

związkami muzyki z matematyką. Artykuł<br />

Krystyny Nowickiej pt. „Matematyka<br />

w muzyce czy muzyka w matematyce”<br />

został opatrzony następującymi mottami:<br />

„Muzyka to nieświadome liczenie<br />

dusz” (Gottfried Wilhelm Leibniz – jeden<br />

z twórców rachunku różniczkowego<br />

i całkowego) oraz „Między duchem<br />

a materią pośredniczy matematyka”<br />

(Hugo Steinhaus – wybitny polski matematyk<br />

ze szkoły lwowskiej).<br />

– Dla przeciętnego odbiorcy muzyki<br />

matematyka i muzyka należą do dwóch<br />

różnych światów. Matematyka postrze-<br />

32<br />

UNIWERSYTET WARSZAWSKI<br />

nr 4 (54), październik 2011<br />

która – mając 14 lat – została metresą<br />

księcia Mediolanu Lodovica Sforzy.<br />

Badania wskazują, że obraz został namalowany<br />

w roku 1490. Elementem<br />

datującym powstanie arcydzieła jest<br />

charakterystyczna suknia ukrywająca<br />

ciążę. Cecylia została namalowana<br />

w modelu sukni, który przywędrował do<br />

Włoch z Hiszpanii i był bardzo ceniony<br />

przez kobiety w ciąży.<br />

– Przez Neapol wzór ten dotarł na<br />

północ do Mediolanu. Tego rodzaju<br />

moda spagnola stała się obiektem zabiegów<br />

wielu ówczesnych dam dworu<br />

ze względu na swój specyfi czny maskujący<br />

fason. Cecylia urodziła syna<br />

o imieniu Cesare w maju 1491 roku.<br />

Suknia wskazywałaby zatem na datowanie<br />

portretu na rok 1490. Potwierdziły to<br />

też badania uczonych włoskich i amerykańskich,<br />

którzy dotarli do archiwaliów<br />

PISMO <strong>PG</strong><br />

nr 7 (166), październik 2011<br />

gana jest jako wiedza ścisła i surowa,<br />

wymagająca porządku, odpowiednich<br />

reguł, daleka od spontanicznej fantazji.<br />

Jest to nauka rozumu, a nie serca.<br />

Natomiast muzyka to rodzaj sztuki odnoszącej<br />

się bezpośrednio do emocji.<br />

Wydaje się ona być wolna od wszelkich<br />

reguł – pisze autorka i od razu odpowiada,<br />

że to nie jest prawda.<br />

Muzyka bowiem opiera się na stałych<br />

regułach i zależnościach. Sama<br />

budowa akordów wymaga znajomości<br />

zasad, w których tkwi matematyka.<br />

Arytmetyczne proporcje występują<br />

w układzie wartości nut, a w harmonii<br />

funkcyjnej można spotkać ciągi geometryczne<br />

i arytmetyczne. O jakości utworu<br />

muzycznego decyduje uporządkowanie<br />

w nim dźwięków według odpowiednich<br />

zasad, dlatego właśnie kompozytorzy od<br />

wieków stosowali reguły mające charakter<br />

matematyczny, a współcześni doszli<br />

w tym do perfekcji – używają metod<br />

pochodzących z różnych działów matematyki,<br />

takich jak teoria gier, teoria<br />

prawdopodobieństwa (szczególnie kombinatoryka)<br />

czy też teoria grup.<br />

– Matematyczność muzyki zaistniała<br />

już dość dawno, bo ponad 2600 lat<br />

na temat związku Cecylii i Lodovica. Badacze<br />

podkreślili poza tym rolę trzymanego<br />

przez kobietę zwierzątka, które ma<br />

znaczenie symboliczne, nawiązuje do<br />

mitu o narodzinach Herkulesa i bywa<br />

kojarzone z czasem oczekiwania na potomstwo<br />

– wyjaśnia autorka, ale dodaje,<br />

że nie wszyscy uczeni zgadzają się<br />

z takim datowaniem.<br />

Wszyscy natomiast są zgodni co do<br />

tego, że jest na nim faktycznie Cecylia<br />

Gallerani, chociaż w górnym lewym<br />

rogu obrazu widnieje napis „LA BEL-<br />

LE FERONIERE.LEONARD D’AWINCI”<br />

umieszczony z polecenia księżnej Izabeli<br />

Czartoryskiej. Jej zdaniem, przedstawiał<br />

metresę króla Francji Franciszka<br />

I, znaną jako La Belle Ferronière, jako że<br />

była żoną kowala, czy też kupca żelaza.<br />

Izabela z Flemmingów Czartoryska była<br />

wielką miłośniczki i mecenasem sztuki.<br />

temu. Odkryli ją pitagorejczycy. Podstawą<br />

ich fi lozofi i było: „Wszystko jest<br />

liczbą”, więc idea matematyczności<br />

świata dotyczyła wszystkiego, poczynając<br />

od nauki i sztuki, a kończąc na<br />

całym wszechświecie – przypomina<br />

Krystyna Nowicka i dodaje, że pitagorejczycy<br />

podzielili całą skalę muzyczną<br />

na równomierne oktawy. Oktawa pitagorejska<br />

dzieliła się na 7 tonów i 12<br />

półtonów.<br />

Ważną rolę matematyki w muzyce<br />

widać przy analizie pojęcia dźwięku<br />

i jego własności. Muzyka to zbiór odpowiednio<br />

uporządkowanych dźwięków.<br />

Dźwięk powstaje w wyniku drgań<br />

mechanicznych i określa się go jako falę<br />

ciśnienia powietrza. Powietrze w danym<br />

punkcie rozrzedza się i spręża. Właśnie<br />

te zmiany ciśnienia są rejestrowane<br />

przez nasze ucho.<br />

– Wobec tego można stwierdzić, że<br />

fi zyka + matematyka = muzyka – konkluduje<br />

Krystyna Nowicka.<br />

Pisze dalej, że aby zrozumieć dane<br />

zjawisko, trzeba je opisać, czyli stworzyć<br />

pewien model matematyczny. To<br />

samo dotyczy prób zrozumienia powstawania<br />

dźwięków w instrumen-<br />

Portret znalazł się w Polsce, a konkretnie<br />

w Puławach w rezydencji Czartoryskich,<br />

w roku 1800. Kupił go, specjalnie dla matki,<br />

Adam Jerzy Czartoryski. Po powstaniu<br />

listopadowym dobra Czartoryskich<br />

skonfi skowano, a oni sami udali się na<br />

emigrację do Paryża, zabierając ze sobą<br />

obraz Leonarda da Vinci. Po wojnie francusko-pruskiej<br />

obraz, wraz z innymi zbiorami<br />

Czartoryskich, wrócił do Polski i stał<br />

się chlubą – założonego w roku 1878<br />

– Muzeum Czartoryskich. Na widok publiczny<br />

pierwszy raz został wystawiony<br />

w roku 1882. Po II wojnie światowej<br />

losy obrazu były dramatyczne. Stał się<br />

przedmiotem sporu Göringa z Hitlerem,<br />

który chciał go mieć w swoich zbiorach<br />

w Linzu. W roku 1946 portret został odnaleziony<br />

w Bawarii przez polsko-amerykański<br />

zespół badaczy i pod pieczą Karola<br />

Estreichera powrócił do Polski.<br />

tach muzycznych. To zagadnienie<br />

(opisu drgań struny umocowanej na<br />

końcach) pojawiło się w XVIII wieku,<br />

a w jego analizie wzięło udział wielu<br />

wybitnych matematyków. W roku 1748<br />

szwajcarski matematyk Leonhard Euler<br />

podał równanie drgań struny, tzw. równanie<br />

fali płaskiej.<br />

– Jest to równanie różniczkowe<br />

cząstkowe rzędu drugiego wraz<br />

z pewnymi warunkami granicznymi.<br />

Analiza rozwiązania tego zagadnienia<br />

potwierdziła określenie wprowadzonych<br />

wcześniej interwałów w muzyce, jak<br />

i istnienie konsonansów czy też dysonansów.<br />

Nie będę przedstawiała tej<br />

analizy, ale chcę podkreślić, że wiedza<br />

z trygonometrii jest tu niezbędna –<br />

stwierdza autorka i dodaje, że równanie<br />

falowe zapoczątkowane w opisie drgań<br />

struny w tej lub bardziej złożonej postaci<br />

zaczęło pojawiać się poza muzyką,<br />

a mianowicie w dynamice cieczy, gdy<br />

opisywało powstawanie fal wodnych;<br />

w ogólnej teorii dźwięków, gdy opisywało<br />

fale akustyczne; w teorii elektryczności<br />

i magnetyzmu, gdzie mówi się<br />

o falach elektromagnetycznych.<br />

Oprac. Ech<br />

MIESIĘCZNIK Politechniki Warszawskiej Nr 11 (167), listopad 2011


HONOROWY<br />

DOKTORAT DLA<br />

PROF. JÓZEFA<br />

MODELSKIEGO<br />

Prof. dr hab. inż. JÓZEF WIE-<br />

SŁAW MODELSKI z Wydziału<br />

Elektroniki i Technik Informacyjnych<br />

Politechniki Warszawskiej otrzymał<br />

tytuł doktora honoris<br />

causa Wojskowej Akademii<br />

Technicznej w Warszawie.<br />

Uroczystość odbyła się<br />

3 listopada bieżącego<br />

roku w sali widowiskowo-kinowej<br />

Klubu WAT, w obecności<br />

władz wojskowej<br />

uczelni, w tym rektora-komendanta<br />

gen. bryg. prof.<br />

Zygmunta Mierczyka i Senatu<br />

WAT. Obecni byli również<br />

przedstawiciele władz<br />

Politechniki Warszawskiej<br />

– z rektorem, prof. Włodzimierzem<br />

Kurnikiem – oraz<br />

Wydziału EiTI.<br />

Uchwałę Senatu, dotyczącą<br />

nadania prof. Modelskiemu<br />

godności doktora honorowego<br />

WAT, odczytał prof. Marian<br />

Wnuk, dziekan Wydziału Elektroniki<br />

Akademii, a laudację laureata<br />

wygłosił prof. Bogusław<br />

Smólski, były rektor tej uczelni.<br />

Prof. Józef Modelski jest absolwentem<br />

Wydziału Elektroniki PW<br />

i od roku 1973 pracuje w Instytucie<br />

Radioelektroniki PW. Od<br />

roku 1996 pełni funkcję<br />

jego dyrektora. Zainte-<br />

resowania naukowo-badawcze profesora<br />

koncentrują się wokół techniki<br />

mikrofalowej, radiokomunikacji i telewizji.<br />

Jest autorem – lub współautorem<br />

– wielu publikacji naukowych,<br />

patentów oraz monografi i.<br />

Jest założycielem i prezesem Fundacji<br />

Wspierania Rozwoju Radiokomunikacji<br />

i Technik Medialnych,<br />

członkiem prezydiów: Komitetu<br />

Elektroniki i Telekomunikacji PAN<br />

oraz Komitetu Badań Kosmicznych<br />

i Satelitarnych PAN. Aktywnie działa<br />

w międzynarodowej organizacji<br />

inżynierskiej IEEE. Jest członkiem<br />

kapituły Panteonu Polskich Wynalazców<br />

i Odkrywców.<br />

Prof. Józef Modelski od wielu lat<br />

współpracuje z WAT – przyczynił się<br />

do rozpowszechniania dorobku naukowego<br />

oraz kreowania wizerunku<br />

Akademii, jako znaczącej uczelni<br />

technicznej w świecie.<br />

Podczas ceremonii nadania mu<br />

tytułu doktora honoris causa profesor<br />

wygłosił wykład zatytułowany<br />

„Radiokomunikacja – drugie stulecie…”.<br />

Później, jeszcze długo po zakończeniu<br />

uroczystości, przyjmował<br />

gratulacje od licznego grona przedstawicieli<br />

środowiska akademickiego<br />

Politechniki Warszawskiej i innych<br />

uczelni oraz ośrodków naukowych<br />

i fi rm, z którymi współpracuje.<br />

Tekst i zdjęcia: ANNA ABRAMCZYK


PW<br />

w zbliżeniu<br />

Jesienią Politechnika<br />

Warszawska potrafi być<br />

piękna i wyjątkowa – widok<br />

od strony wejścia głównego<br />

do Gmachu Wydziału<br />

Elektroniki i Nauk Informacyjnych.<br />

Już niebawem<br />

spadną liście, a ziemię<br />

pokryje śnieg...<br />

Tekst i zdjęcia: zibi

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!