26.04.2020 Views

Korporacja kościół. Wyznania księdza

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Qui si mangia, czyli włoski epizod

Wielu polskich księży ma w swoim życiorysie jakiś epizod

włoski bądź rzymski, najczęściej związany ze studiami. Ja za

granicą nie studiowałem. Pojechałem do Włoch na zastępstwo

(taka była wersja oficjalna). Wylądowałem na południu, w regionie

Puglia, jakieś czterdzieści kilometrów od Bari. Czysta

egzotyka. Ale bardzo szybko okazało się, że między moim nowym

i starym domem jest też wiele podobieństw.

Trafiłem do włoskiej części mojego Zgromadzenia, bo pewien

wikary musiał nagle zająć się chorym ojcem i nie mógł

przyjechać na placówkę, a oni zamiast niego zażyczyli sobie

koniecznie natychmiast kogoś z Polski. Już po przyjeździe

dowiedziałem się, oczywiście nieoficjalnie, że przyjechać to

on mógł, ale nie chciał. Nikt nie chciał być na jednej parafii

z tamtejszym proboszczem. Poprzedni kandydaci uparli się

i koniec. Nie zmusisz. Ale za to można było ściągnąć Polaka.

Niezorientowanego w sytuacji. A w Polsce w Zgromadzeniu

aż przebierali nogami, żebym pojechał. Ale o tym dowiedziałem

się dużo później. Tak więc koniec końców 31 października

wprowadzałem się do mieszkania na plebanii. Był w sumie

tylko jeden mały problem - słabo mówiłem po włosku. Rozumiałem

większość, ale z mówieniem było krucho. To był

czwartek, a w niedzielę miałem już sam odprawiać msze. To

jeszcze było względnie proste, bo czytać prawidłowo potrafi-

46 Qui si mangia, czyli włoski epizod

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!