Korporacja kościół. Wyznania księdza
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
moich podopiecznych i namawiać ich do zerwania kontaktów
ze mną, podobno dla dobra mojego (mam dużo nowych zadań
i wielu ludzi pod opieką) i ich (jestem uwodzicielem dziewcząt).
Wyobraźcie sobie, że ZET potrafił użyć obu tych argumentów
w jednej rozmowie z tą samą osobą i ludzie to jakoś łykali!
Część z nich w to naprawdę uwierzyła. To wyjaśniło mi nagły
spadek liczby maili w pewnym momencie. Na szczęście nie
wszyscy dali się nabrać ...
Na spotkaniu podczas tego urlopu ZET był dla mnie za to
bardzo milutki i oznajmił, że jak za dwa lata skończy mi się
kontrakt we Włoszech, to on mnie widzi jako pioniera zakładającego
misje w Bośni, a jeszcze lepiej w Kazachstanie. Ugryzłem
się w język, ale pomyślałem sobie: „Sam se, durniu, jedź
do Kazachstanu!''. Dotarło do mnie, że dopóki on będzie szefem
w Polsce, to ja do Polski na stałe nie wrócę. Wtedy zacząłem
myśleć poważnie o przejściu do diecezji, z której pochodzę,
i opuszczeniu Zgromadzenia. Dałem sobie czas na przemyślenie
sprawy, a po pół roku sfinalizowałem transfer. Nie było
to trudne, bo w międzyczasie ZET został w wyniku aksamitnego
puczu odsunięty od władzy, a Zgromadzenie znalazło
się w wielkim chaosie. Dziwnym trafem biskupowi w diecezji
również spadłem z nieba, bo akurat wysłał na studia księdza,
który już miał przydział na parafię, co rozwścieczyło biskupa
pomocniczego, który układał siatkę zmian. Dzięki mnie można
było sytuację załagodzić. I tak zostałem księdzem diecezjalnym.
Na długie trzynaście lat. A przez te lata powoli dojrzewała we
mnie myśl, że odejście ze Zgromadzenia nie doprowadziło
mnie do wolności. Że pozostając funkcjonariuszem korporacji,
nigdy nie będę wolny ani w mojej relacji z Bogiem, ani
z ludźmi. Nie będę sobą.