siê, by nie by³o szewców. Gdy to mówiê komputerowcom,oni patrz¹ na mnie jakbym pochiñsku gada³. Wraz z liczeniem w cycerachi kwadratach i ta terminologia wysz³a z u¿ycia.Szewc, czyli niepe³ny wiersz zamykaj¹cykolumnê lub szpaltê, ju¿ chyba przesta³ byæb³êdem, bêkart – niepe³ny wiersz otwieraj¹cykolumnê jest nadal b³êdem, ale nawet w drukachluksusowych bywa nagminny. Aha,dbam jeszcze o to, by na koñcu wierszy nieby³o pojedynczych liter, ró¿nych „i”, „z”, „w”.To siê nazywa korekta techniczna, wiêc znównie k³amiê, mówi¹c, ¿e jestem fizyczny.Kiedyœ pracowa³em w du¿ej firmie, w M³odzie¿owejAgencji Wydawniczej, funkcja,któr¹ tam pe³ni³em nazywa³a siê redaktormerytoryczny. Moim obowi¹zkiem g³ównymby³o przygotowanie tekstu, nad którym móg³pracowaæ redaktor techniczny. To, coœmymieli wspólnie wyprodukowaæ, nosi³o nazwêmaszynopisu gwarancyjnego. Ja odpowiada³emza tekst, on za dyspozycje techniczne.Specjalne normy pañstwowe okreœla³y jegoparametry. Niby proste. Ale przecie¿, bywa³o,pani maszynistka siê pomyli³a, na którymœz etapów pracy nad tekstem wprowadzononowe zmiany. I ta praca mia³a swój fizycznywymiar i swoje techniczne narzêdzia. ¯yletkado wydrapywania drobniejszych b³êdów (jaw pewnym momencie oprawi³em ma³e ostrzescyzoryka w drewnian¹ obsadkê, tak¹ do stalówki),„gêsia skórka” do zaklejania pojedynczychwierszy, potem wesz³y w u¿ycieplakatówki, potem pojawi³y siê korektory.Ale, bywa³o u¿ywa³o siê te¿ marginesówznaczków pocztowych. No i klej, klej przedewszystkim, bia³y, roœlinny, szkolny lubfotograficzny, najlepszy by³ z Sokó³ki. Och,i jeszcze wtórniki siê sporz¹dza³o. To wszystko,co by³o na maszynopisie, który wêdrowa³ dodrukarni powtarza³o siê na maszynopisowejkopii, która zostawa³a w wydawnictwie. Bogdyby tamten maszynopis zagin¹³... Raczej nieginê³y, ale gdyby...TabliczkaJu¿ wtedy by³ to sprzêt reliktowy, dziedzictwopoprzedniej epoki. Ale by³a wojna, krajdŸwiga³ siê z ruin, papieru nie stawa³o. Wiêcpierwszaki pisa³y na tabliczkach, które nazywa³ysiê ³upkowe, choæ pewnie z prawdziwych³upków ju¿ ich nie robiono. Czarnap³ytka oprawiona w drewniane ramki, po jednejstronie liniowana (chyba na czerwono), podrugiej kratkowana. Pisa³o siê rysikiem,trochê cieñszym ni¿ kredki œwiecowe.Zgrzyta³o, jak g³oœniej to bola³y zêby. A potemto napisane mo¿na by³o zetrzeæ wilgotn¹g¹bk¹ lub szmatk¹ i pisaæ od nowa. Niemarnowa³o siê zeszytów, zeszyty by³y do pisaniana czysto. Prócz zwyk³ych – w kratkêi w w¹skie linie – by³y jeszcze specjalne dokaligrafii. Prócz poziomych linii mia³ydodatkowe pionowe ukoœne kreski. Jak przezmg³ê pamiêtam, ¿e pisa³em w takich, dbaj¹cstarannie, by litery wype³nia³y pochy³e kratki,zbyt krótko jednak, by nawyk siê utrwali³.Tabliczka zaœ pewne siê st³uk³a. ¯e w Lubskuj¹ mia³em – pamiêtam, czy w Starym Zagórzutak¿e – nie pomnê.18 X 2005D³ugopisKoledzy, którzy dostawali paczki z zachodumieli je wczeœniej. Podobnie jak szczotkido zêbów z twardych nylonowych w³ókien. Tekrajowe by³y ze œwiñskiej szczeciny, miêkkie;szybko siê wyciera³y. Pierwsze powszechniedostêpne d³ugopisy zjawi³y siê w kioskachwraz z „Po prostu” i „Dooko³a Œwiata”. „Poprostu” nie czyta³em, by³em zbyt m³ody,„Dooko³a Œwiata” tak. W niedzielê bieg³em dokiosku i ustawia³em siê w kolejce, czasemstarczy³o czasem nie. Jeœli nie kontaminujê, todzia³o siê to mniej wiêcej jednoczeœnie. Tepisma, d³ugopisy i guma do ¿ucia. D³ugopisyby³y ¿ó³te, pisa³y zaœ ulubionym koloremdzieci radzieckich – na fioletowo. Taki atramentrobi³o siê z kopiowego o³ówka (zwanegotak¿e chemicznym lub anilinowym). U nas by³on ma³o popularny, choæ przecie¿ siê zdarza³.D³ugopisy by³y czeskie (pierwszy kupi³emw Szprotawie, w kiosku obok poczty), guma,typu listkowego, te¿. Peppermint, miêtowoeukaliptusowa.Potem chyba pojawi³a siêtak¿e w dra¿etkach. Gorsza, bo pow³oka8
cukrowa by³a gruba, gumy zaœ mniej ni¿ w tejw listkach. D³ugopisy zaœ wyczerpywa³y siêszybko, wk³adów wymiennych nie mia³y, tuszby³ w obsadce. To ju¿ lepiej by³o kupiæ od¿o³nierzy radzieckich, których w³aœnie przerzuconoznad chiñskiej granicy, chiñskie ruczki,typ – jak – póŸniej sprawdzi³em – stary Parker.Porz¹dne, ebonitowe (nasze tanie i powszechniedostêpne by³y z bakelitu, wiêc siê t³uk³y),ze z³ot¹ stalówk¹, niezalewaj¹ce. Trzeba tylkoby³o dobraæ odpowiedni atrament. No i pokilku nape³nieniach starannie wyp³ukaæ wod¹.D³ugopis, zanim nie pojawili siê nabijacze,s³u¿y³ raczej do szpanowania.18 X 2005Czerwone chustyBy³em w ZHP. Jeszcze w Lubsku. Krótko,wiêc tylko w wilczkach. Nasz instruktor uczy³nas jak zrobiæ ³uk i jak z naboi wyjmowaæpocisk i wysypywaæ proch. £aziliœmy po podmiejskich³¹kach, paliliœmy ogniska i chybaprzy nich wtajemnicza³ nas w te umiejêtnoœci.A potem znik³, ktoœ z nas powiedzia³, ¿e gozabrali. Gdzie, nie dociekaliœmy, ale mniejwiêcej by³o wiadome. I chyba ju¿ siê nie spotykaliœmy.Mundurka, zdaje siê, nie mia³em,chusty te¿. A potem by³em w OH. Mia³emchustê, czerwon¹, czy mundurek te¿ – niepamiêtam. Bo nic z tego okresu nie zapamiêta³em,poza apelem w marcu 1953 r., gdy staliœmyprzed szko³¹ w Dychowie, a nauczyciel,a mo¿e kierownik szko³y opowiada³ namo tym, jak¹ to ludzkoœæ ponios³a stratê. Zgodniez tym, co wtedy pisano w gazetach – powinienemp³akaæ. Ale za nic nie mogê sobieprzypomnieæ jak by³o naprawdê. P³aka³em czynie? ¯e w trzy lata póŸniej, ju¿ w Szprotawiena podobnym ¿a³obnym apelu nie p³aka³em,wiem dok³adnie. A wiem to st¹d, ¿e gdydyrektor (a mo¿e by³ to pan Adamaszek?)obwieœci³ ow¹ stratê, rozleg³ siê przejmuj¹cyszloch. To p³aka³y kole¿anki ze starszych klas,aktywistki. Coœ mi siê zdaje, ¿e byliœmy wtedyw strojach organizacyjnych. Czy na placu apelowym,czy raczej w œwietlicy – nie pomnê.Pamiêtam tylko ten g³oœny rozdzieraj¹cyp³acz. A o tym, co umar³, niewiele wiedzia³em,poza tym, ¿e by³ dobry, zatroskany o los narodui pañstwa, co widaæ by³o na portretach,które wisia³y w klasach. Choæ przecie¿ uczyliœmysiê o konstytucji, któr¹ on w bezsennenoce pisa³. Nawet wierszyk specjalny o tymby³. Opisywa³ uœpione miasto, i okno, dopóŸna w noc oœwietlone, bo w pokoju Onpracuje nad Konstytucj¹.22 X 2005ChiñszczyznaApele by³y poranne i chyba te¿ wieczorne.Staliœmy na placu przed internatem, podmasztem sztandarowym, w równych szeregach.Wpierw s³uchaliœmy co dyrektor (albokierownik internatu) mia³ nam do powiedzenia,a potem œpiewaliœmy. Piêkne pieœnimasowe, których kawa³ki do dziœ pamiêtam.Co prawda, bywa³o, przekrêcaliœmy s³owai miast „nie zna granic ni kordonów” œpiewaliœmy„kondonów” (¿e ów sprzêt tak naprawdênazywa siê „kondom” dowiedzia³em siêpóŸniej, wtedy chyba nie wiedzia³em jakwygl¹da). Pieœñ nie zna³a kordonów, wiêcnasz wolny œpiew rozbrzmiewa³ swobodnie,choæ pod okiem zwierzchnictwa. G³osi³ on, ¿enie bêdzie tronów i banków, fronty Kuomintanguz³amiemy niezw³ocznie, nie bêdzie aniCity ani Wall Street, œwit wolnoœci zaœnieuchronnie b³yœnie. O koniach stalowych te¿œpiewaliœmy. Cudowny, wchodzi³ na œwie¿¹b³oñ a za nim tysi¹c traktorów i maszyn. Ora³i ¿¹³, zbiera³ plony w republikach naszych.K³os ciê¿ki ugina³ siê do ziemi, wieœ ko³chozowasiê w nim nurza³a, dziewczyna nuci³apiosnkê, ¿niwiarze podchwytywali za ni¹, i nieby³a to ju¿ piosnka, lecz pieœñ, masowa, dobywaj¹casiê z tysiêcy swobodnych garde³. Myte¿ byliœmy z tych tysiêcy. Nie baliœmy siêreakcji, bo byliœmy z ZMP. Nie pamiêtam czyw pieœni o barykadach zmienialiœmy s³owa namówi¹ce o tym, ¿e t³ocz¹ siê na nie dziady, zaœlud roboczy wytrzeszcza oczy. Pewnie tak, aleprzecie¿ zag³uszali je inni i pieœñ sz³a tak jakpowinna. Nie pomnê, by z tego przedrzeŸnianiaby³a jakaœ afera.Prócz zbiorówek by³y tak¿e wystêpy indywidualne.To wtedy, wpierw nim je przeczy-Andrzej K. Waœkiewicz9
- Page 2 and 3: Zrealizowano w ramach Programu Oper
- Page 4 and 5: Pro LibrisNr 2(15) - 2006Prace plas
- Page 6 and 7: Spis treœciAndrzej K. Waœkiewicz,
- Page 8 and 9: Andrzej K. WaœkiewiczWtedy i teraz
- Page 12 and 13: ta³em w ksi¹¿kach, pozna³em wie
- Page 14 and 15: Mieczys³aw J. WarszawskiUmiejscowi
- Page 16 and 17: Niebieskooki - na granicy œwiatów
- Page 18 and 19: presti¿owych nagród niemieckich i
- Page 20 and 21: Janusz KoniuszBezsennoœæ ma³¿e
- Page 22 and 23: Hej, winobranie!Alfred Siatecki...
- Page 24 and 25: 22i z batonikiem czekoladopodobnym
- Page 26 and 27: Eugeniusz WachowiakCzwarty KrólKr
- Page 28 and 29: Moje spotkania z muzyk¹ NiemenaZen
- Page 30 and 31: uczestników, na którym wyst¹pi³
- Page 32 and 33: Sven PohlRosaWildes weibisches Kind
- Page 34 and 35: Od 1906 r. by³ deputowanym, póŸn
- Page 36 and 37: Carmen WinterBambus in der FremdeEr
- Page 38 and 39: Pisane w majuCzes³aw SobkowiakPano
- Page 40 and 41: i mówiliœmy ¿artobliwie o proces
- Page 42 and 43: egzystencji. Czy komuœ takiemu nie
- Page 44 and 45: SYLWETKIAnna SzóstakCodziennoœæp
- Page 46 and 47: Szukam znaczenia s³ówD³ubiê w k
- Page 48 and 49: kostycznych i moralizatorskich dysp
- Page 50 and 51: Ods³aniaj¹c tajemniceDot¹dNiepoz
- Page 52 and 53: na nicwiêc p³ynê canale grandeno
- Page 54 and 55: Zygmunt KowalczukMamoMamo wci¹¿ s
- Page 56 and 57: Zygmunt KowalczukTylko o sobieBywaj
- Page 58 and 59: MA£Y LEKSYKON POETÓW LUBUSKICHMie
- Page 60 and 61:
dzimierza Szymanowicza Zaproście m
- Page 62 and 63:
sam mógł się inaczej cenić. Ani
- Page 64 and 65:
Ireneusz Kozio³Czekaj¹c na œwiad
- Page 66 and 67:
PREZENTACJEMarian StêpakNAJWA¯NIE
- Page 68 and 69:
Ko³o czasu, Galeria Stara Winiarni
- Page 70 and 71:
PowszednioϾ, przechodnioϾ, Ga
- Page 72 and 73:
El¿bieta KoœcielakMartwe naturyIn
- Page 74 and 75:
owuje nam doœwiadczenia zarówno p
- Page 76 and 77:
ci, w póŸniejszym okresie ¿ycia
- Page 78 and 79:
72- No to ³adnie. Darmozjad, ofiar
- Page 80 and 81:
Micha³ PiechockiResztka wszystkieg
- Page 82 and 83:
PRZYPOMNIENIA LITERACKIECzes³aw Ma
- Page 84 and 85:
spad³o z nieba, ¿e rankiem ulice
- Page 86 and 87:
Janusz ReækoBeletrystykaW³odzimie
- Page 88 and 89:
je pór roku, kszta³ty, barwy, zap
- Page 90 and 91:
tropie przyrody (1922) nastroje wie
- Page 92 and 93:
Papusza, jak¹ pamiêtam...Anna Mak
- Page 94 and 95:
densem, krzes³a i stó³, piec, pr
- Page 96 and 97:
zowanej przez Muzeum im. J. Kasprow
- Page 98 and 99:
oprawy (powszechnie stosowano opraw
- Page 100 and 101:
wœród u¿ytkowników biblioteki (
- Page 102 and 103:
zaprzestania dzia³alnoœci. W roku
- Page 104 and 105:
Tabela 1. Zamki i dworki ksiêstwag
- Page 106 and 107:
von Schönaich dla prac nad zamkiem
- Page 108 and 109:
otworów okiennych rozjaœniono pom
- Page 110 and 111:
KRAJOBRAZY LUBUSKIEWitnicamieszkañ
- Page 112 and 113:
jadano te same roœliny uprawne, na
- Page 114 and 115:
zystwa Przyjació³ Witnicy, ca³y
- Page 116 and 117:
Mag Witnik, pani z przedszkola,pan
- Page 118 and 119:
pracy w ró¿nych dziedzinach zwi¹
- Page 120 and 121:
114osobliwoœci botanicy zaliczaj¹
- Page 122 and 123:
hält für einen Moment die verrinn
- Page 124 and 125:
Na szczêœcie jest mi³oœæ i jes
- Page 126 and 127:
Rzeczywistoœæ i w³asny w niej ob
- Page 128 and 129:
œwiatowej zosta³y wzbogacone o ma
- Page 130 and 131:
KRONIKA LUBUSKAmarzec - maj 2006•
- Page 132 and 133:
górskie Stowarzyszenie Jazzowe odb
- Page 134 and 135:
KSI¥¯KI NADES£ANEEl¿bieta Andra
- Page 136 and 137:
130Micha³ PiechockiUrodzony w 1989