Pisane w majuCzes³aw SobkowiakPanowie OPanowie O ci¹gle wyobra¿aj¹ sobie (z godn¹pozazdroszczenia wytrwa³oœci¹), ¿e s¹ jedyni,najlepsi, na wysokich poziomach œwiadomoœciowych,nale¿ycie przygotowani, maj¹cyw³aœciwe spojrzenie i w³aœciwe miary do sprawowaniaw³adzy w Polsce. Nie bêd¹ siê wiêcz nikim brataæ. Mo¿na prosiæ, proponowaæ, alena nic to siê zdaæ mo¿e. I w zwi¹zku z tymtrzymaj¹ to swoje œwiat³o pod korcem.Trzymaj¹ z ca³ych si³. Strzeg¹ jak Ÿrenicyw oku. I czekaj¹, a¿ ku ich satysfakcji, wszystkiesprawy w naszym kraju zaczn¹ przybieraæzupe³nie fatalny, katastrofalny obrót. I wtedynastanie dla nich odpowiedni czas. Tak im siêwydaje.W majuWiosna nareszcie uderzy³a z ca³¹ moc¹.Gospodarze wyruszyli na pola. Zaczê³a siêpraca. Pot mi wystêpuje na czo³o, bo te¿chwyci³em za jakieœ narzêdzia do uprawyziemi. Próbujê nad¹¿yæ. Rêce bol¹ od prostychzajêæ. Wieczorem z rzadka udaje mi siêpochyliæ nad kartk¹. Zmêczenie. Drzewaprzeœcigaj¹ siê w kwitnieniu. Bez ¿adnychwarunków wstêpnych. Nie szczêdz¹ si³, niezastanawiaj¹ siê, czy akurat stosowny to dlanich czas na objawianie swej istoty. Delikatny,winny zapach w powietrzu. Tak niekiedypachn¹ kobiety. Chwilowo tyle musi miwystarczyæ.Ksi¹¿ka wydana w Gorzowie,czyli kontemplowanie naturyNie by³bym wiedzia³, ¿e w ubieg³ym rokuwydano w Gorzowie (poza tomikami Szmidta,Skorupskiej-Raczyñskiej, Kierusa, Prusiñskieji Plewiñskiej) jak najbardziej zas³uguj¹cy naczytelnicz¹ uwagê zbiorek poety zanurzonegoniemal bez reszty w ¿ywio³y natury, czylizbiorek W³adys³awa £azuki pt. „Jeszcze wiersz”.Jednak dziêki temu, ¿e autor by³ ³askaw miswoj¹ najnowsz¹ rzecz przys³aæ mog³em siêprzekonaæ jak po prostu ³adnie siê od stronyedytorskiej jego dzie³o prezentuje. Trafnie,funkcjonalnie dope³nione wieloma fotografiamipiêknej przyrody Drawieñskiego ParkuNarodowego, którego Dyrekcja i StarostwoPowiatowe w Choszcznie (tu poeta mieszka)podjê³y jak najbardziej s³uszn¹ decyzjê udzieleniapoecie finansowej pomocy przy wydaniutej ksi¹¿ki. Tym bardziej, ¿e s¹ tu wierszeo drawieñskich bukach, dywanach utkanychz liœci, rzeczce Drawie czy krajobrazie ma³egomiasteczka z Kominem ciep³owni, a na nimd³uga chor¹giew. Wœród tego typu realiówporusza siê poeta. Z tych wierszy mo¿na siêuczyæ szacunku do przyrody, albowiemeksponuj¹ jej piêkno i godnoœæ. Raz po razmamy do czynienia z zabiegami personifikacyjnymi:„Buki odarte z liœci / palcami siêgaj¹chmur’. Cieszy mnie ten szczêœliwy splotokolicznoœci, gdy¿ kolejny tomik poezjipokazuje W³adys³awa £azukê jako poetêpotrafi¹cego dojrzale, w nie narzucaj¹cy siê,refleksyjny sposób mówiæ o ludziach i otaczaj¹cymœwiecie, œwiecie zjawisk i refleksówcodziennie obserwowanej natury, która krokw krok cz³owiekowi namacalnie towarzyszy,³¹czy siê z nim, zarazem cz³owiek, podmiotliryczny tych wierszy, te¿ stara siê jej wiernietowarzyszyæ swoim ¿yciem, uwag¹ i wra¿liwoœci¹.Na korzyœæ autora przemawia fakt, ¿ejego zachwyt i dostrze¿enie ( kropel rosy, lasu,wzoru pajêczych nitek, itd. itp.) nie ma nicz naiwnego stosunku do œwiata, a jest znakiem36
m¹drej zgody na istnienie, osi¹gniêtej harmoniioraz dyscypliny s³owa. Poeta nie d¹¿y,co nie zawsze daæ mo¿e dobry efekt, do epatowaniadramatyzmem lub przeci¹¿ania poetyckiejsytuacji nadmiarem w³asnej emocjonalnoœci,a zaledwie ustala proporcje, które byidealnie, z umiarem, wrêcz pozwala³y przejawiaæsiê podmiotowi i œwiatu, jak np.w piêknym wierszu „Sen”. Z jednej strony:„czerwi siê w sadzie / czerwiec”, a z drugiej,jednoczeœnie i obok: „przez pole / idê do domu/ - jestem ma³ym ch³opcem”. Ile tu obok siebierównoleg³oœci. Napiêcie liryczne powstaje tunie przez retorykê zaostrzania wypowiedzi, aleprzez zaznaczenie, raczej zanotowanie, mog¹cejzdumiewaæ wielotorowoœci istnienia.Takie uœwiadomienia mog¹ mieæ charakterkatharktycznego wstrz¹su. Zdziwienia. Dziwnoœci.Czytam: „Zaskakuje mnie liœæ / co przezszybê powietrza upada / i wszystkich liœcikszta³ty i kolory”. W tych wierszach zachwyti urzeczenie piêknem nie o wartoœci estetycznejwy³¹cznie œwiadczy. A o mentalnymzbli¿eniu siê do sacrum natury, jej tajemnicy.Myœlê, ¿e W³adys³aw £azuka zawsze szed³w tym kierunku, we wszystkich do tej porywydanych ksi¹¿kach, których uzbiera³o siê ju¿w jego dorobku nawet sporo. Jego poetyckiopis cechuje wytrawnoœæ, dok³adnoœæ przedstawionychrealiów „by nic nie uroniæ”. Poecinatury, jeœli cechuje ich twórczoœæ odpowiedniadoza samowiedzy, czyli autorefleksji,zdaj¹ sobie, a¿ do bólu, sprawê, ¿e przedmiotowoprzedstawiaj¹c widziany obraz , jegozmys³ow¹ wyj¹tkowoœæ, wyj¹tkowoœæ osobistegodoznania, odczuwania, nie s¹ wstanieoddaæ sekretu podmiotowej fascynacji. Nawetiluminacyjny wiersz zawsze jest tylkoznakiem ukrytej za nim rzeczywistoœci. St¹dproblem „Jak to wszystko powiedzieæ”.Oczywiœcie nie da siê zrezygnowaæ z opisu.Wytrwa³ego notowania. Tymi narzêdziamistylistycznymi najczêœciej pos³uguje siê £azuka, ale jego opis raz po raz zmienia optykê.Niedopowiedzenie przeradza siê we wzruszenie.W ten sposób poeta wytycza swój rozpoznawalnyszlak. Myœlê, ¿e za tym wszystkimstoi potrzeba zaznaczania pola czystoœci i godnoœci.Bardzo pokrewnej do tej, jak¹ poetasygnalizuje w wierszu poœwiêconym swojemuojcu, który ¿y³ uczciwie „z pracy r¹k” i najwa¿niejsze:„nie da³ z³amaæ siê”. Z tymrodowodem ³¹czy siê ca³a filozofia poetycka,a wiêc sposób widzenia œwiata. Tematy i formyw tej poezji (owszem) zmieniaj¹ siê, alestosunek do wartoœci pozostaje zawsze tensam. To, samo w sobie, uwiarygodnia wypowiadanes³owa. Ta czynnoœæ traktowanapowa¿nie mo¿e istotnie przyczyniaæ siê dowytyczania pozytywnego obrazu œwiata.(W³adys³aw £azuka, Jeszcze wiersz, Gorzów 2005,Wydawnictwo Arsena³, 60 s.)Na prowincjiNie jest niczym strasznym mieszkaæ naprowincji. Ta swojskoœæ i ten rytm ¿ycia mo¿es³u¿yæ zag³êbianiu siê w istotne kontemplacje,bez których nie ma poznania duchowego. Anizobaczenia rzeczy wa¿nych. Jakby pojedynczoobok siebie ustawionych, nie w chaosie.Straszni raczej bywaj¹ ludzie prowincjonalni.Sk³onni zdeptaæ. Oszukaæ. Poni¿yæ. Jakiœpowód zawsze znajd¹. Nic im na przeszkodzie.¯eby¿ chocia¿ potrafili zobaczyæ siebiew tej bezpretensjonalnej brzydocie istnienia.Mieczys³aw3 maja rano (a wa¿ny to dla mnie dzieñ)telefon od Mietka Warszawskiego. Tak.Uciekaj¹ nam lata. Nieco os³abliœmy. Leczjeszcze ¿yjemy. I czasem udaje siê zamieniækilka s³ów. Coœ napisaæ.KartkaWzruszaj¹ca kartka od Jacka £. Pamiêæzawsze bywa wzruszaj¹ca. Wyrywkowa.Czasami niepokoj¹ca. Za s³owami twarzcz³owieka. W jego mieszkaniu na Pereca,Popowickiej, na przystanku autobusowym,kiedy ju¿ póŸnym wieczorem odje¿d¿a³em,id¹cego ulic¹ KuŸnicz¹ we Wroc³awiu, z torb¹przewieszon¹ przez ramiê, w stronê InstytutuFilologii, kiedy przed rzêsist¹ ulew¹ schroniliœmysiê pod daszkiem kiosku Ruchu naSzewskiej, naprzeciw sto³ówki studenckiej,Czes³aw Sobkowiak37
- Page 2 and 3: Zrealizowano w ramach Programu Oper
- Page 4 and 5: Pro LibrisNr 2(15) - 2006Prace plas
- Page 6 and 7: Spis treœciAndrzej K. Waœkiewicz,
- Page 8 and 9: Andrzej K. WaœkiewiczWtedy i teraz
- Page 10 and 11: siê, by nie by³o szewców. Gdy to
- Page 12 and 13: ta³em w ksi¹¿kach, pozna³em wie
- Page 14 and 15: Mieczys³aw J. WarszawskiUmiejscowi
- Page 16 and 17: Niebieskooki - na granicy œwiatów
- Page 18 and 19: presti¿owych nagród niemieckich i
- Page 20 and 21: Janusz KoniuszBezsennoœæ ma³¿e
- Page 22 and 23: Hej, winobranie!Alfred Siatecki...
- Page 24 and 25: 22i z batonikiem czekoladopodobnym
- Page 26 and 27: Eugeniusz WachowiakCzwarty KrólKr
- Page 28 and 29: Moje spotkania z muzyk¹ NiemenaZen
- Page 30 and 31: uczestników, na którym wyst¹pi³
- Page 32 and 33: Sven PohlRosaWildes weibisches Kind
- Page 34 and 35: Od 1906 r. by³ deputowanym, póŸn
- Page 36 and 37: Carmen WinterBambus in der FremdeEr
- Page 40 and 41: i mówiliœmy ¿artobliwie o proces
- Page 42 and 43: egzystencji. Czy komuœ takiemu nie
- Page 44 and 45: SYLWETKIAnna SzóstakCodziennoœæp
- Page 46 and 47: Szukam znaczenia s³ówD³ubiê w k
- Page 48 and 49: kostycznych i moralizatorskich dysp
- Page 50 and 51: Ods³aniaj¹c tajemniceDot¹dNiepoz
- Page 52 and 53: na nicwiêc p³ynê canale grandeno
- Page 54 and 55: Zygmunt KowalczukMamoMamo wci¹¿ s
- Page 56 and 57: Zygmunt KowalczukTylko o sobieBywaj
- Page 58 and 59: MA£Y LEKSYKON POETÓW LUBUSKICHMie
- Page 60 and 61: dzimierza Szymanowicza Zaproście m
- Page 62 and 63: sam mógł się inaczej cenić. Ani
- Page 64 and 65: Ireneusz Kozio³Czekaj¹c na œwiad
- Page 66 and 67: PREZENTACJEMarian StêpakNAJWA¯NIE
- Page 68 and 69: Ko³o czasu, Galeria Stara Winiarni
- Page 70 and 71: PowszednioϾ, przechodnioϾ, Ga
- Page 72 and 73: El¿bieta KoœcielakMartwe naturyIn
- Page 74 and 75: owuje nam doœwiadczenia zarówno p
- Page 76 and 77: ci, w póŸniejszym okresie ¿ycia
- Page 78 and 79: 72- No to ³adnie. Darmozjad, ofiar
- Page 80 and 81: Micha³ PiechockiResztka wszystkieg
- Page 82 and 83: PRZYPOMNIENIA LITERACKIECzes³aw Ma
- Page 84 and 85: spad³o z nieba, ¿e rankiem ulice
- Page 86 and 87: Janusz ReækoBeletrystykaW³odzimie
- Page 88 and 89:
je pór roku, kszta³ty, barwy, zap
- Page 90 and 91:
tropie przyrody (1922) nastroje wie
- Page 92 and 93:
Papusza, jak¹ pamiêtam...Anna Mak
- Page 94 and 95:
densem, krzes³a i stó³, piec, pr
- Page 96 and 97:
zowanej przez Muzeum im. J. Kasprow
- Page 98 and 99:
oprawy (powszechnie stosowano opraw
- Page 100 and 101:
wœród u¿ytkowników biblioteki (
- Page 102 and 103:
zaprzestania dzia³alnoœci. W roku
- Page 104 and 105:
Tabela 1. Zamki i dworki ksiêstwag
- Page 106 and 107:
von Schönaich dla prac nad zamkiem
- Page 108 and 109:
otworów okiennych rozjaœniono pom
- Page 110 and 111:
KRAJOBRAZY LUBUSKIEWitnicamieszkañ
- Page 112 and 113:
jadano te same roœliny uprawne, na
- Page 114 and 115:
zystwa Przyjació³ Witnicy, ca³y
- Page 116 and 117:
Mag Witnik, pani z przedszkola,pan
- Page 118 and 119:
pracy w ró¿nych dziedzinach zwi¹
- Page 120 and 121:
114osobliwoœci botanicy zaliczaj¹
- Page 122 and 123:
hält für einen Moment die verrinn
- Page 124 and 125:
Na szczêœcie jest mi³oœæ i jes
- Page 126 and 127:
Rzeczywistoœæ i w³asny w niej ob
- Page 128 and 129:
œwiatowej zosta³y wzbogacone o ma
- Page 130 and 131:
KRONIKA LUBUSKAmarzec - maj 2006•
- Page 132 and 133:
górskie Stowarzyszenie Jazzowe odb
- Page 134 and 135:
KSI¥¯KI NADES£ANEEl¿bieta Andra
- Page 136 and 137:
130Micha³ PiechockiUrodzony w 1989