mówił dalej — gdy spomnicie, że w godne ręce dostaną się one księgi uczone; toć przeszłood wieka szkoła krakowska wydaje męże⁶⁴ mądrością sławne, a jej uczeń, MikołajKopernikus, nieśmiertelną chwałą polskiego imienia właśnie napełnia świat cały.Bona słuchała słów męża ze spuszczonymi oczyma, zmieszana i zawstydzona.— Prośbę mam wielką, miłościwy królu — zawołał znienacka Stańczyk, nieodstępnytrefniś <strong>Zygmunta</strong> I, i pokłonił się do samej ziemi, aż dzwonki u czapki zabrzęczały.— Cóż tam nowego umyśliłeś?— Aha, zgadłeś, królu, o nowość mi chodzi. Wybieram się jutro do Włoch; dasz mi Śmiech, Błazenpieniędzy na drogę?— A ty tam po co?— Po błazeństwo.— Zaliż⁶⁵ go mało masz w Polsce? — ostrym głosem spytała Bona.— Jest ci ta coś niecoś na codzienną potrzebę; lecz gdy wszystko zdaniem pani najmiłościwszejznamienitsze jest w tej krainie wybranej, przeto i błazeństwa nowomodnego,a doskonalszego nie gdzie indziej dostanę. Daj, królu, na drogę; zobaczycie, jakim ja toarcybłaznem powrócę.Roześmiał się Zygmunt, zachichotali paziowie, królowa skrzywiła usta z niesmakiem,a panny dworskie, znalazłszy się między młotem a kowadłem, stały sztywne, poważne i bezwyrazu, istne lalki drewniane.— A gdy chodzi o sztukę — mówił król, nawiązując przerwaną rozmowę — nietak znów ubodzy jesteśmy, byśmy się aż trapić mieli, toć mistrza Wita piękne dzieła niemają sobie równych. Co się zaś tyczy nowej sztuki, radzi ją w naszym kraju zaszczepimy.Oto właśnie mistrz Bartolomeo wykończył abrysy do budowy nowego pałacu, jaki waszakrólewska mość mieć żądasz. Oglądałem to już i właśnie zdania waszej miłości przyszliśmyzasięgnąć, czy krużganki kolumnowe, okalające podworzec, należy dać ino na pierwszymi drugim piętrze, czy takoż i na dole?Mistrz Berecci rozwinął przed królową plany i tłumaczył, co te lub owe linie oznaczały,a król, zadowolony z delikatnej nauczki, jaką dał żonie za jej niesprawiedliwe mowy,uśmiechał się nieznacznie i w roztargnieniu głaskał po główce małą księżniczkę Jadwigę.Król Zygmunt, mężczyzna wówczas pięćdziesięciokilkoletni, robił wrażenie człowiekajeszcze młodego, w całej pełni sił męskich. Wyniosłej budowy ciała, szeroki w ramionach,dobrej, lecz proporcjonalnej tuszy, postacią swą uosabiał potęgę i silną wolę. Głowę miałbardzo foremną, profil rzymski, oczy przenikliwe i mądre, ocienione gęstymi brwiami,usta dumnie zarysowane z wysuniętą naprzód dolną wargą, wspólne Jagiellonom dziedzictwopo Elżbiecie austriackiej. Ciemne włosy nosił ówczesną modą długie, lecz dla Strójwygody lub w gorące dni letnie podczesywał je nieco w górę i pokrywał nagłownikiemsiatkowym, z cienkich jedwabnych sznurków złocistych plecionym. Toteż dziejopis jegorobi wzmiankę, że „w czepcu rad chadzał”⁶⁶.Nosił się zazwyczaj ciemno i dziś więc odziany był w szubę⁶⁷ z cienkiego, cynamonowej Królbarwy sukna, bramowaną⁶⁸ sobolami⁶⁹. Nogawice obcisłe, ciemne, ciżmy naturalnegokoloru skóry. Tak przedstawiał się król Zygmunt na zewnątrz.Dusza królewska równie wspaniałe i imponujące miała cechy, jak ciało. Z natury Rycerzmałomówny bardzo, roztropny i sprawiedliwy, nad czynem każdym, jak i nad słowemrozważał długo; za to raz powziąwszy jakiś zamiar lub wypowiedziawszy stanowcze zdanie,trzymał się go uparcie i nigdy nie zmieniał. Gdy co przyrzekł, dotrzymał święcie i zanajwiększą chlubę uznawał, jeżeli sprawdził, że na czyimś słowie polegać było można.Jedyne, co go kiedykolwiek zastraszało, to myśl, czy ten lub ów postępek zgodny jestz prawem i z chrześcijańską uczciwością. Nawet w rzeczach małej wagi pytanie: uchodzi?nie uchodzi? — było mu zawsze probierzem⁷⁰. Szczęście osobiste, pomyślność kraju⁶⁴zkoa krakowka wyae me mroi awne — szkoła krakowska wydaje ludzi sławnych ze swojej mądrości.⁶⁵zali (daw.) — czy, czyż.⁶⁶ieoi ego roi wzmiank e w zeu ra aa — J. L. Decius, e igimuni regi temoriu.[przypis autorski]⁶⁷zua (daw.) — futro, długie zimowe okrycie podbite futrem.⁶⁸ramowany (daw.) — obszyty lamówką; por. oramowanie.⁶⁹oól — zwierzę futerkowe z rodziny łasicowatych.⁷⁰roierz — miernik, punkt odniesienia, służący za podstawę oceny.ANTONINA DOAKA <strong>Paziowie</strong> <strong>króla</strong> <strong>Zygmunta</strong> 12
niczym mu były, gdyby je przyszło okupić czynem nieprawym. Przysłowiowe wyrażenie„dedecet” (nie uchodzi) często bardzo miał na ustach. Gorliwy chrześcijanin, brzydził sięnowatorstwami religijnymi i wzgardę miał dla odstępców od Kościoła rzymskokatolickiego.Gdy tak stali przy sobie oboje z Boną, tworzyli parę małżonków skończenie pięknąi fizycznie jak najdoskonalej dobraną. Rozum i wykształcenie Bony również znakomityminazwać można było; jedynie dusza jej i charakter odbiegły od ideału, którego żywymwcieleniem był Zygmunt.Budowniczy, odebrawszy pewne wskazówki i zanotowawszy sobie życzenia królowej,oddalił się; król pozostał z całym towarzystwem.— Wybrałyście się, wasze miłoście, jak widzę, z robótkami⁷¹ do ogrodu na pogawędkę.Gdzież dziatki? Czy w sadzie?— Bellina kaszle, a <strong>Zygmunta</strong> lękam się wypuszczać z komnaty, powietrze za ostre.— Pieścisz je wasza miłość nad miarę; ciepło, sucho, powietrze zdrowe; ja bym radziłnawet Zosieńkę wynosić na parę godzin na słońce, a starsi śmiało po całych dniach bawićsię mogą z Jadwisią przy Szczepanowej.— Obawiam się…— Pomnijcie, królowo moja, że nie ino włoska, ale i pełna wigoru polsko-litewskakrew płynie w żyłach naszego potomstwa. Nie wygrzewać przy piecu, nie chronić od ladapowiewu; zdrowe córy chcę mieć i syna dzielnego, a nie panięta z morskiej piany!— Jutro nie omieszkam spełnić wolę waszej miłości; dziś zda mi się już za późno.— Zapewne. Aa… księgi na stole! Jejmość panna Beltrani przeczyta nam coć pięknego.Zasiądźmy i słuchajmy.— Na czymżeśmy to stanęli? — spytała Bona.— Czytałam wczoraj, jako Rugier zwyciężył Eryfilę dziewięsiłkę i szedł do pałacuAlcyny — odpowiedziała Laura.— Ariosto? — spytał król.— Tak jest, proszę waszej królewskiej mości, rlan zalony.— A Jadwisia rozumie do tyla włoską mowę?— Przysłuchuję się ciekawie i rozumiem bez mała, najmiłościwszy ojcze — odpowiedziaładziewczynka, całując <strong>króla</strong> w rękę.— Zacznijcie, proszę, słuchamy.Laura szukała chwilę po strofach oczami i tak zaczęła:Zbiwszy bohatyr z konia sprosną białogłowęDobył miecza…— To już było… — przerwała czytanie królowa.Mrucząc półgłosem, lektorka przebiegła parę strof i czytała dalej:Sama tylko Alcyna wszystkich zaś pięknościąPrzechodzi, jako słońce, gwiazdy swą jasnością.Stan tak piękny i tak ma dobrze pomierzony,Jaki tylko zmaluje malarz nauczony;U długiej i na węzły powiązanej kosy⁷²Lśniły się jako złoto jej żółtawe włosy.Róże się, wychowane w sabejskich ogrodach,Z fijołkami rozeszły po gładkich jagodach;Z gładzonych alabarstrów ma wyniosłe czoło,Którem po wszystkich stronach obraca wesoło.Pode dwiema cienkiemi, czarnemi łukamiSą dwie oczy⁷³, ale je lepiej zwać gwiazdami,⁷¹roótka — drobna praca ręczna, wykonywana przez kobiety wyższego stanu: szycie, haowanie, szydełkowanieitp.⁷²koa (tu daw.) — warkocz.⁷³wie ozy — dziś: dwoje oczu.ANTONINA DOAKA <strong>Paziowie</strong> <strong>króla</strong> <strong>Zygmunta</strong> 13
- Page 2 and 3: Ta lektura, podobnie jak tysiące i
- Page 4 and 5: — Wnuczek pana żupnika i wielkor
- Page 6 and 7: Włoszka syknęła przez zęby jak
- Page 8 and 9: OZDZIA I. IIEL KZYZTOA CZEYJuż od
- Page 10 and 11: Bona skinęła z lekka głową i u
- Page 14 and 15: Oczy, pełne litości, samy w się
- Page 16 and 17: Gdy prześladowcy odeszli, zadumał
- Page 18 and 19: to stając, to wlokąc się noga za
- Page 20 and 21: — Dobrze jej tak, niech nie myszk
- Page 22 and 23: zająć moje nerki i moja wątroba,
- Page 24 and 25: A Drohojowski dodał ciszej:— Uro
- Page 26 and 27: co innego do roboty jeszcze. Ja sam
- Page 28 and 29: na nich spoza okularów, jakby chc
- Page 30 and 31: i szepcząc jakieś tajemnicze zakl
- Page 32 and 33: wysuwał się na światło dzienne,
- Page 34 and 35: Czyli zaklęcie przednie,By cię, c
- Page 36 and 37: — Taże nie obraza majestatu. Ot,
- Page 38 and 39: u całego aucymeru¹⁵⁵ w łaska
- Page 40 and 41: powitanie panny Arcamony z ukrytym
- Page 42 and 43: Marcin ze swojej strony zawołał c
- Page 44 and 45: — Sprawa jest, zda mi się, jasna
- Page 46 and 47: — Ehę, już umykasz, byle się n
- Page 48 and 49: dalej; a już upiory, to go na dzie
- Page 50 and 51: — Nie mogę — ponuro odparł ch
- Page 52 and 53: ja zadumał się, jak by to wam pok
- Page 54 and 55: *Mimo opróżnienia całego szeregu
- Page 56 and 57: cefała; a wstępując na tron w dw
- Page 58 and 59: — Ta żeby tak o co, jak o to. Na
- Page 60 and 61: — Już ja poczekam, póki rygiel
- Page 62 and 63:
trzymają… Mniemam, że po nieprz
- Page 64 and 65:
Poseł niósł się z godnością,
- Page 66 and 67:
Zajrzał do kilku kościołów, nie
- Page 68 and 69:
— Strasz wyjeżdża jutro, a mist
- Page 70 and 71:
— Musi widziała, kiedy się bał
- Page 72 and 73:
— Nu dobrze gadać „do roboty
- Page 74 and 75:
— Widzę, widzę — szydził och
- Page 76 and 77:
pierwszej chwili aż do końca. Kr
- Page 78 and 79:
kto drwa rąbie do piekarni? Taże
- Page 80 and 81:
przybranych trębaczy, za którymi
- Page 82 and 83:
— Aha, a wiesz, co to znaczy? Pam