zająć moje nerki i moja wątroba, zanieczyszcza żyły. To wszystko jasno i uczenie wyłożyłmi doktor Bisantizzi; ano i ja sam, o ile mnie wybadać mogę, te symptoma rozumiemnie inaczej.Odpocząwszy chwilę, chory mówił dalej żałośnie:— Przeto najpierw organismus należy skrupulatnie wyczyścić, co, dzięki uczynnośćtego zacnego męża, nad wyraz dokładnie uskuteczniłem. Następnie mamy się wziąć dokażdej wnętrzności z osobna; Bóg miłosierny ulitował się nade mną zsyłając mi taką jednąprzemądrą pomoc. Może choć powoli odzyskam moje zdrowie.— Na Boga was zaklinam, dobry panie Krabatius… wstrzymajcie się choć do jutraz tą straszną kuracją! Wspomnicie moje słowo, że się wam polepszy jak amen w pacierzu,ino nie pijcie tych bezecnych jadów ani kropelki.— A ten drugi medyk nic wam nie zalecił? — spytał Ostroróg.— Santa Croce? O, to jest jeden mąż także niepomiernej nauki! Ale jego metodajest cale jedna inna; przepisał mi ciepłe kataplazmy¹⁰⁵ na całe ciało, twierdzi bowiem, żewszelakich dolegliwości przyczyną są wilgotne wapory, dają się które wyprowadzić i preczusunąć przez gorące jedynie okłady.— No, to chyba nieszkodliwe — szepnął Jaś do Mikołki i zaraz tonem pełnym przekonaniaprawił:— Taki lekarz to prawdziwa gwiazda jaśniejąca; jego rady się trzymajcie, panie magister!A wiecie dlaczego? Śmiało wam doradzam, gdyż właśnie (tu się zaciął, szukająckonceptu) stryj mój rodzony, który śmiertelnie zachorzał był przed miesiącem i przeznadziei nieprzytomny już a konający leżał, kataplazmami jakby cudem uleczony, krzepkii rzeźwy po czterech dniach z łoża powstał.— Może i dobrze radzisz, mój kochany chłopiec; będę tedy zostać przy kataplazmach.Zaiste, już pierwsza doza mikstury omdlenie mi przyciągnęła, a przykazał mi z sześciuflaszek kolejno co godzina trzy łyżki… lecz gdy nadejdzie Bisantizzi, a spostrzeże żadenubytek leków…— O taką drobnostkę trapilibyście się, miły panie? Poulewamy z każdej flaszki potrosze, niech ano ma uciechę, że was uzdrowił. Kataplazmy gorące… to mi rada! Tegosię trzymajcie: a rosół i wina dobrego kieliszek jeszcze nikomu nie zaszkodził. Przyniosęwam, dobrze?— Apetyt by się znalazł, niesmak czułem srogi po miksturze, ale to już przeszło: inoten straszny żołądek kurcz.— Z głodu, panie magister, z głodu.— Ha… ja zaryzykuję… rosołu parę łyżeczki.— Zobaczycie, jak się wam polepszy! Lecę, a wrócę jak najrychlej. Spokój i ciepłeokłady! Tymczasem zaś przyjdą moi koledzy posługować waszej miłości, grzać i odmieniaćkataplazmy.— Zaliżby chcieli?— Oni? Jeszcze nas, panie magister, nie znacie: zabawę rzucą, a do was przybiegną.— A tom sobie piwa nawarzył! — zaśmiał się z cicha Jasiek do kolegi, wychodzącz mieszkania chorego.— Ino przypilnujmy, coby go ten truciciel nie przerobił na swoją wiarę, to wszystkobędzie dobrze — odparł Ostroróg.— Bogiem a prawdą żal mi starego i nie spocznę, póki go nie uleczę. A co się wyleży,przepości, wygrzeje pod kataplazmami, to ino na dobre mu się przyda, a nam ku zabawie.Krzyknij no po drodze na tamtych, niech idą nie mieszkając¹⁰⁶ do Niemca i godnie muposługują. Dogonisz mnie przed kuchnią.— A gdzież to paniczom tak pilno? Co za sprawa do królewskiej kuchni? Czy waskto posłał, czy może ino po jaki przysmaczek dla siebie? — zaczepiła paziów Serczykowa,klucznica i gospodyni drugiego stołu, zwanego marszałkowskim, przy którym jadaliprzedniejsi dworzanie i armia paziów.Pani Serczykowa pędziła przy dworze królewskim życie niezmiernie czynne, bo i zaopatrywaniespiżarni w różnorodne zapasy, owocowe serki i powidła na zimę, wędliny,¹⁰⁵katalazm — gorący, wilgotny okład.¹⁰⁶miezka (tu daw.) — zwlekać.ANTONINA DOAKA <strong>Paziowie</strong> <strong>króla</strong> <strong>Zygmunta</strong> 22
wydawanie kucharzom, doglądanie, przyznać trzeba nader troskliwe, by uczestnikomdrugiego stołu na niczym nie zbywało, zabierało jej wiele czasu.Dobrowolnie zaś stwarzała sobie jeszcze uboczne zajęcie, gdyż — będąc ciekawą jakEwa, żona Lota i wszystkie siedem żon Sinobrodego, a gadulstwem nieokiełznanym przewyższającMidasowego balwierza¹⁰⁷ — wtrącała się z zapałem do spraw cudzych, wypytywałasłużbę na prawo i na lewo i puszczała w świat plotki niepodobne do prawdy.W tym o tyle się różniła od Mariny Arcamone, że nie w celach złośliwych to czyniła;jeśli zaszkodziła komu swą gadatliwością, co się często zdarzało, spłakiwała się potemrzewnymi łzami i starała się złe naprawić, z czego prawie zawsze jeszcze większy kłopotwyrastał, i tak bez końca.— O co chodzi? O co chodzi? — terkotała jak na kołowrotku. — Niech się paniczenie trudzą, ja usłużę.— Bóg zapłać pani gospodyni; rosołu mocnego i wina potrzebujemy — odpowiedziałDrohojowski.— Rosołku? A jakże, w tej chwilusi przyniosę… dobrego, a jakże; jest wyborny, dlapanny Papacody, osobno się gotuje. Ale Bóg jeden raczy wiedzieć, czy się na co przyda,bo już tej biedaczce niewiele się należy.— Co pani Serczykowa powiada?— A tak, tak, święta prawda, jak nieboszczykowi memu wiecznego zbawienia pragnę.— Cóż jej się stało?— Jak to, nie słyszeliście panicze? Wżdy od jednego z was o tym nieszczęściu siędowiedziałam.— Od pazia?— Sprawiedliwie gadam, a jakże. Pan Piotruś Stadnicki mi się zwierzył; kochanyaniołeczek! Ino zmiłujcie się, wasze miłoście, bo to sroga tajemnica… najmiłościwsza paniśmiercią zagrodziła, gdyby kto śmiał mówić o tym.— To niechże pani gospodyni ściśnie zęby i ucieka czym prędzej.— Nie, nie, ja wiem, że paniczom powiedzieć, to jakby w studnię wrzucić, powiem Plotkawam, a jakże… ino że to straszne dziwy, uwierzyć nawet trudno.— Powiadajcież prędzej, bo nas pali!— Ano, wczoraj w ogrodzie, gdy królowa jejmość przechadzała się z pannami, nagleziemia rozpękła się na dwoje, jak raz ponad tym miejscem, gdzie jest smocza jama; dymsmrodliwy buchnął jak z piekielnych czeluści, za czym wyskoczył potwór ognisty i rzuciłsię na jej miłość pannę Papacodę i pokąsawszy ją, uciekł na powrót do onej pieczary. Dymsię w powietrzu rozpłynął, ziemia skleiła się gładziutko, rzekłbyś wszystko przywidzenie,gdyby nie ono biedactwo tak srodze pokaleczone.— Ach, straszne wydarzenie! — westchnął Ostroróg zasłaniając twarz rękami, bygospodyni nie dostrzegła, że się krztusi od śmiechu.— Zaraz ją rozebrali, a jakże, do łóżka położyli, no… i w Bogu jedyna nadzieja. Alena tym padole ziemskim jednemu piołun, a drugiemu miód, a jakże. Panna Arcamoneino przed zwierciadłem siedzi, głową sobie przytakuje, a piosenki włoskie z cicha nuci.— Cóż za uciecha niewczesna?— Ano jakoż się nie ma radować, gdy bez ten szpetny trafunek jasno się okazało, żePapacoda z całego aucymeru najstarsza.— Nie może być!— Wcale to nieładnie przeczyć starszym, a nawet grzech, a jakże. Wżdy całemu światuwiadomo, że smoki i insze ludożery rade rzucają się ino na leciwe niewiasty. O, świętepanny i wdowy… czegóż ja po rosół i po wino nie idę!— Niech się pani gospodyni śpieszy!Za krótką chwilę przybiegła zdyszana, z garnuszkiem wrzącego rosołu i buteleczkąwina.— A dla kogo rosołek? Dla kogo? Czy który z paniczów może?— Ej, dziękować Bogu żaden z nas, ino medyk pana Kmity zachorzał ciężko.¹⁰⁷alwierz (daw.) — yzjer; iaowy alwierz (mit. gr.) — król Midas został ukarany przez bogów oślimiuszami, o czym wiedział tylko jego yzjer. Ten, zmęczony ukrywaniem tajemnicy, wykopał dołek w piaskui do niego wyszeptał sekret, a następnie zasypał. W tym miejscu wyrosła trzcina, a z jej szumem na wietrzetajemnica <strong>króla</strong> Midasa rozniosła się po świecie.ANTONINA DOAKA <strong>Paziowie</strong> <strong>króla</strong> <strong>Zygmunta</strong> 23
- Page 2 and 3: Ta lektura, podobnie jak tysiące i
- Page 4 and 5: — Wnuczek pana żupnika i wielkor
- Page 6 and 7: Włoszka syknęła przez zęby jak
- Page 8 and 9: OZDZIA I. IIEL KZYZTOA CZEYJuż od
- Page 10 and 11: Bona skinęła z lekka głową i u
- Page 12 and 13: mówił dalej — gdy spomnicie, ż
- Page 14 and 15: Oczy, pełne litości, samy w się
- Page 16 and 17: Gdy prześladowcy odeszli, zadumał
- Page 18 and 19: to stając, to wlokąc się noga za
- Page 20 and 21: — Dobrze jej tak, niech nie myszk
- Page 24 and 25: A Drohojowski dodał ciszej:— Uro
- Page 26 and 27: co innego do roboty jeszcze. Ja sam
- Page 28 and 29: na nich spoza okularów, jakby chc
- Page 30 and 31: i szepcząc jakieś tajemnicze zakl
- Page 32 and 33: wysuwał się na światło dzienne,
- Page 34 and 35: Czyli zaklęcie przednie,By cię, c
- Page 36 and 37: — Taże nie obraza majestatu. Ot,
- Page 38 and 39: u całego aucymeru¹⁵⁵ w łaska
- Page 40 and 41: powitanie panny Arcamony z ukrytym
- Page 42 and 43: Marcin ze swojej strony zawołał c
- Page 44 and 45: — Sprawa jest, zda mi się, jasna
- Page 46 and 47: — Ehę, już umykasz, byle się n
- Page 48 and 49: dalej; a już upiory, to go na dzie
- Page 50 and 51: — Nie mogę — ponuro odparł ch
- Page 52 and 53: ja zadumał się, jak by to wam pok
- Page 54 and 55: *Mimo opróżnienia całego szeregu
- Page 56 and 57: cefała; a wstępując na tron w dw
- Page 58 and 59: — Ta żeby tak o co, jak o to. Na
- Page 60 and 61: — Już ja poczekam, póki rygiel
- Page 62 and 63: trzymają… Mniemam, że po nieprz
- Page 64 and 65: Poseł niósł się z godnością,
- Page 66 and 67: Zajrzał do kilku kościołów, nie
- Page 68 and 69: — Strasz wyjeżdża jutro, a mist
- Page 70 and 71: — Musi widziała, kiedy się bał
- Page 72 and 73:
— Nu dobrze gadać „do roboty
- Page 74 and 75:
— Widzę, widzę — szydził och
- Page 76 and 77:
pierwszej chwili aż do końca. Kr
- Page 78 and 79:
kto drwa rąbie do piekarni? Taże
- Page 80 and 81:
przybranych trębaczy, za którymi
- Page 82 and 83:
— Aha, a wiesz, co to znaczy? Pam