You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
www.zbiam.pl<br />
ORP Błyskawica<br />
w obronie<br />
SC-94<br />
4/<strong>2021</strong><br />
Lipiec-Sierpień<br />
cena 18,99 zł (VAT 8%)<br />
INDEX 407739<br />
ISSN 2450-2480<br />
W NUMERZE:<br />
Na drodze<br />
do Crusadera<br />
Fuller był bardzo radykalny<br />
w jednym – uważał, że całe<br />
wojsko powinno zostać zmechanizowane.<br />
Nie było w jego teorii<br />
miejsca dla tradycyjnej, pieszej<br />
piechoty, ani dla artylerii o ciągu<br />
konnym, czy nawet w ogóle holowanej.<br />
Fuller uważał, że…<br />
F4U Corsair<br />
Japonia 1945 r.<br />
Dopiero wtedy, w ostatnim roku<br />
wojny na Pacyfiku, ten niezwykły<br />
samolot myśliwski i myśliwsko-<br />
-bombowy US Navy i US Marine<br />
Corps zapewnił sobie poczesne<br />
i pierwotnie przeznaczone dla<br />
niego miejsce na pokładach amerykańskich<br />
lotniskowców…<br />
ISSN 2450-2480 Index 407739
1<br />
Fuller był bardzo radykalny<br />
w jednym – uważał, że całe<br />
wojsko powinno zostać zmechanizowane.<br />
Nie było w jego teorii<br />
miejsca dla tradycyjnej, pieszej<br />
piechoty, ani dla artylerii o ciągu<br />
konnym, czy nawet w ogóle holowanej.<br />
Fuller uważał, że…<br />
Dopiero wtedy, w ostatnim roku<br />
wojny na Pacyfiku, ten niezwykły<br />
samolot myśliwski i myśliwsko<br />
-bombowy US Navy i US Marine<br />
Corps zapewnił sobie poczesne<br />
i pierwotnie przeznaczone dla<br />
niego miejsce na pokładach amerykańskich<br />
lotniskowców…<br />
Vol. VII, nr 4 (34)<br />
Lipiec-Sierpień <strong>2021</strong>; Nr 4<br />
www.zbiam.pl<br />
ORP Błyskawica<br />
w obronie<br />
SC-94<br />
4/<strong>2021</strong><br />
Lipiec-Sierpień<br />
cena 18,99 zł (VAT 8%)<br />
INDEX 407739<br />
ISSN 2450-2480<br />
4/<strong>2021</strong><br />
W NUMERZE:<br />
Na drodze<br />
do Crusadera<br />
F4U Corsair<br />
Japonia 1945 r.<br />
ISSN 2450-2480 Index 407739<br />
Na okładce: ORP Błyskawica.<br />
Rys. Jarosław Wróbel<br />
INDEX 407739<br />
ISSN 2450-2480<br />
Nakład: 14,5 tys. egz.<br />
Redaktor naczelny<br />
Jerzy Gruszczyński<br />
jerzy.gruszczynski@zbiam.pl<br />
Redakcja techniczna<br />
Dorota Berdychowska<br />
dorota.berdychowska@zbiam.pl<br />
Korekta<br />
Stanisław Kutnik<br />
Współpracownicy<br />
Władimir Bieszanow, Michał Fiszer,<br />
Tomasz Grotnik, Andrzej Kiński,<br />
Leszek Molendowski, Marek J. Murawski,<br />
Tymoteusz Pawłowski, Tomasz Szlagor<br />
Wydawca<br />
Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o.<br />
Ul. Anieli Krzywoń 2/155<br />
01-391 Warszawa<br />
office@zbiam.pl<br />
Biuro<br />
Ul. Bagatela 10/19<br />
00-585 Warszawa<br />
Dział reklamy i marketingu<br />
Andrzej Ulanowski<br />
andrzej.ulanowski@zbiam.pl<br />
Dystrybucja i prenumerata<br />
office@zbiam.pl<br />
Reklamacje<br />
office@zbiam.pl<br />
Prenumerata<br />
realizowana przez Ruch S.A:<br />
Zamówienia na prenumeratę w wersji<br />
papierowej i na e-wydania można składać<br />
bezpośrednio na stronie<br />
www.prenumerata.ruch.com.pl<br />
Ewentualne pytania prosimy kierować<br />
na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl<br />
lub kontaktując się z Telefonicznym<br />
Biurem Obsługi Klienta pod numerem:<br />
801 800 803 lub 22 717 59 59<br />
– czynne w godzinach 7.00–18.00.<br />
Koszt połączenia wg taryfy operatora.<br />
Copyright by ZBiAM <strong>2021</strong><br />
All Rights Reserved.<br />
Wszelkie prawa zastrzeżone<br />
Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne<br />
rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy<br />
jest zabronione. Materiałów niezamówionych,<br />
nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo<br />
dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów<br />
i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych.<br />
Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie<br />
opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi<br />
odpowiedzialności za treść zamieszczonych<br />
ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz<br />
na naszej nowej stronie:<br />
www.zbiam.pl<br />
spis treści<br />
MONOGRAFIA PANCERNA<br />
Jacek Fiszer, Jerzy Gruszczyński<br />
Na drodze do Crusadera. Pierwsze brytyjskie<br />
czołgi szybkie 4<br />
MONOGRAFIA LOTNICZA<br />
Marek J. Murawski<br />
Junkers Ju 88 nad Zachodnią Europą (6) 22<br />
MONOGRAFIA PANCERNA<br />
Tomasz Szulc<br />
Radziecki czołg T-64. Modernizacje (2) 40<br />
WOJNA POWIETRZNA<br />
Tomasz Szlagor<br />
Corsairy US Navy i US Marine Corps nad Japonią (1) 60<br />
MOTORYZACJA<br />
Jędrzej Korbal<br />
Motoryzacja II RP (1) 74<br />
WOJNA NA MORZU<br />
Tadeusz Kasperski<br />
ORP Błyskawica w obronie konwoju SC-94 88<br />
www.facebook.com/wojskoitechnikahistoria 3
Jacek Fiszer, Jerzy Gruszczyński<br />
Na drodze do Crusadera<br />
Pierwsze brytyjskie czołgi szybkie<br />
4<br />
W 1928 r. w Wielkiej Brytanii powstał bardzo udany czołg zaprojektowany<br />
przez znanych konstruktorów Johna Valentine Cardena<br />
i Viviana Loyda, wóz Vickers 6-tonowy, znany też jako Vickers<br />
Model E. Miał on wspierać piechotę w wersji dwuwieżowej,<br />
uzbrojonej w karabiny maszynowe (dwie wieże były potrzebne<br />
do jednoczesnego prowadzenia ognia w prawo i w lewo wzdłuż<br />
pokonywanego okopu) w czasie przełamywania obrony, jak i być<br />
czołgiem manewrowym do działań w głębi obszaru przeciwnika.<br />
Do tego celu miał on odmianę jednowieżową, uzbrojoną w działo,<br />
zdolne do zwalczania typowych obiektów pola walki.<br />
Vickers zbudował 153 pojazdy tego<br />
typu, z których najwięcej kupiła Polska<br />
– aż 50 szt., z których do służby<br />
wcielono 38, pozostałe wykorzystując jako<br />
źródło części zamiennych. W Polsce stały się<br />
one punktem wyjścia do opracowania jeszcze<br />
bardziej udanego pojazdu, czołgu 7TP.<br />
Zbudowano ich 25 szt. w wersji dwuwieżowej<br />
i 112 w jednowieżowej, a zatem wielkość<br />
produkcji zbliżyła się do brytyjskiej. Tajlandia<br />
kupiła 30 wozów jednowieżowych, po czym<br />
pomyślnie walczyła na nich z Francuzami<br />
w Indochinach. Finlandia użyła w wojnie<br />
zimowej z ZSRR 33 swoich wozów i także<br />
okazały się one bardzo pomocne. Związek<br />
Radziecki kupił co prawda tylko 15 wozów<br />
dwuwieżowych, ale też i licencję na ich wytwarzanie.<br />
No i z właściwym sobie rozmachem<br />
zbudował niewiarygodną liczbę 11 252<br />
T-26, dla których punktem wyjścia był brytyjski<br />
Vickers E. Tworząc kolejne, coraz bardziej<br />
ulepszone wozy rodziny T-26 w ZSRR pokazano,<br />
jaki wielki potencjał modernizacyjny<br />
tkwił w brytyjskim czołgu.<br />
Ale ile tych świetnych czołgów kupili<br />
sami Brytyjczycy? Cztery. Tak, cztery sztuki.<br />
W Wielkiej Brytanii Vickers E większego zainteresowania<br />
nie wzbudził. Dlaczego?<br />
Doświadczenia<br />
W 1914 r. wielkie europejskie mocarstwa<br />
starły się w śmiertelnym zwarciu. Karabiny<br />
maszynowe oraz szybkostrzelna artyleria zaczęły<br />
zbierać nieprawdopodobnie krwawe<br />
żniwo. Wojska „zatrzymały się” w okopach,<br />
zaczęto ustawiać zasieki z drutu kolczastego,<br />
umacniać się. Budowano schrony i ziemianki,<br />
umocnione stanowiska ogniowe a przede<br />
wszystkim kolejne linie transzei, następne pozycje<br />
obronne, na które w razie konieczności<br />
można się było wycofać i znów stawić opór.<br />
Z tego powodu każda próba przełamania<br />
obrony kończyła się masakrą atakujących. Nie<br />
pomagały kilkudniowe, intensywne ostrzały<br />
artyleryjskie. Obrona była nie do pokonania,<br />
a siła ognia porażająca.<br />
Odpowiedzią na to wyzwanie stał się<br />
czołg. Co ciekawe, pomysłodawcą lądowych<br />
pancerników był nie kto inny, jak Winston<br />
Po przełamaniu obrony planowano w wyłom wprowadzić czołgi Medium Mark A Whippet, które<br />
miały pędzić ku ważnym rubieżom i obiektom terenowym, blokując w ten sposób podejście odwodów<br />
przecinika i ich obsadzenie. To był pradziadek czołgu szybkiego.
MONOGRAFIA PANCERNA<br />
12<br />
go literami FV (Fightning Vehicle) oraz<br />
trzy- lub czterocyfrowym numerem w myśl<br />
odpowiedniego kodu.<br />
Pierwszym w przedwojennym systemie<br />
był ciężki czołg piechoty Vickers A1E Independent.<br />
Wszystkie Medium I i II mieściły się<br />
w sekwencji A2. Później oznaczenie A3 przydzielono<br />
niezbudowanemu nosicielowi km<br />
z 3-osobową załogą, A4 i A5 zaś to oznaczenia<br />
czołgów lekkich Vickersa, A4 – Mark IV i V,<br />
A5 zaś – Mark VI Light Tank.<br />
Około 1927 r. po pierwszych ćwiczeniach<br />
Mechanised Experimental Force, utworzono<br />
Royal Tank Corps Centre mieszczące się w Bovington<br />
Camp. Była to szkoła wojsk pancernych,<br />
notabene istniejąca tam do dziś, obok<br />
szefostwa wojsk pancernych, które także jest<br />
w tym garnizonie obecne do dziś. Ów ośrodek<br />
szkoleniowy był swego rodzaju źródłem<br />
nowych pomysłów i idei. W 1927 r. zaczęto<br />
tu rozważać montaż dwóch wież z km obok<br />
głównej wieży z działem. W ten sposób czołg<br />
miał mieć znacznie większą siłę ognia, skierowaną<br />
w dowolną stronę przedniej półsfery.<br />
Z kolei samo War Office za pośrednictwem<br />
swoich specjalistów zasugerowało przeniesienie<br />
silnika do tyłu, a przedziału załogi<br />
do przodu. W ten sposób odciążono by przód<br />
czołgu, by nie miał tendencji do rycia nosem<br />
w błocie, piasku czy śniegu, co było przypadłością<br />
rodziny Medium Mark I i II.<br />
Postawiono też wymaganie, by działo<br />
było zdolne do niszczenia znanych wrogich<br />
czołgów z odległości do 1000 jardów, czyli<br />
900 m. Akurat działo QF Mk III kal. 47 mm<br />
spełniało ten warunek, był to jednak pierwszy<br />
przypadek, gdzie w wymaganiach określono<br />
zadania dla działa czołgu. Jednocześnie<br />
ustanowiono limit masy – 15,5 t, ze względu<br />
na nośność wojskowych (i większości cywilnych)<br />
mostów – 16 t.<br />
Zbudowano tylko trzy prototypy czołgu<br />
Medium A6, przy czym każdy w nieco innej<br />
odmianie, dlatego oznaczono je A6E2, A6E1<br />
i A6E3 (w kolejności zbudowania). Był to chyba<br />
jedyny czołg na świecie (a przynajmniej<br />
pierwsze dwa egzemplarze), które miały dwie<br />
obserwacyjne wieżyczki dowódcy! No, może<br />
Vickers podjął próbę zbudowania czołgu piechoty A10 na bazie A9 Cruiser Mark I poprzez nałożenie<br />
dodatkowego opancerzenia i usunięcie wieżyczek z karabinami maszynowymi z przodu kadłuba.<br />
Następnie wóz ten rozwinięto w A10 Cruiser Mark II.<br />
nie dowódcy, bo dowódca do dwóch głowę<br />
nie włożył, ale druga była przeznaczona dla<br />
ładowniczego, dla którego przewidziano<br />
dodatkowe zadanie obserwacji pola walki.<br />
Obie półsferyczne wieżyczki umieszczono<br />
na dachu wieży obok siebie. Wieża opracowana<br />
przez Vickersa miała nieco lepszy, minimalnie<br />
stożkowy kształt, zamiast pionowych<br />
płyt bocznych. Początkowo Vickers rozważał<br />
montaż trzeciej wieży z km za główną wieżą,<br />
w dodatku miała być ona dostosowana<br />
do strzelań przeciwlotniczych, ale nie dało<br />
się tego zrobić w ramach dostępnego limitu<br />
masy. I tak masa wszystkich prototypów,<br />
choć były też znane jako „16 tonowe”,<br />
przekraczała nieco 16 t.<br />
Czołgi były napędzane widlastym, 8-cylindrowym<br />
silnikiem gaźnikowym firmy<br />
Armstrong-Siddeley. Stanowił on znaczne<br />
powiększenie odmiany stosowanej na czołgach<br />
Mark I i II. Nadal miał on chłodzenie powietrzem,<br />
co wymuszało zastosowanie dość<br />
dużego wentylatora i tunelów przepływu<br />
powietrza. Nowy silnik osiągał moc 180 KM.<br />
Opancerzenie czołgu miało mieć grubość<br />
14 mm, choć w pierwszym czołgu wszystkie<br />
płyty były ze zwykłej, niepancernej stali dla<br />
oszczędności. Uzbrojenie w wieży pozostało<br />
Kolejne A10 produkowano w odmianie Cruiser Mark IIA, w której oba karabiny maszynowe, kadłubowy<br />
i synchronizowany w wieży, były typu BESA kal. 7,92 mm.<br />
niezmienione i składało się działa QF 3 Mark II<br />
kal. 47 mm L40 oraz ze sprzężonego z nim<br />
km Vickers kal. 7,7 mm chłodzonego wodą.<br />
Obie wieże w rogach przedniej części kadłuba<br />
miały zamontowane po dwa sprzężone<br />
km Vickers kal. 7,7 mm. Załoga wozu musiała<br />
zostać zwiększona do sześciu ludzi, bo poza<br />
kierowcą, dowódcą, celowniczym we wieży<br />
i ładowniczym-obserwatorem, musiało dojść<br />
dwóch strzelców w dwóch przednich wieżyczkach<br />
z karabinami maszynowymi.<br />
Co ciekawe, podwozie było niemal niezmienione<br />
w stosunku do Mark I i II. A dokładnie<br />
– bardzo na nim wzorowane. Miało<br />
boczny sponson, a do niego były przymocowane<br />
cztery (w miejsce pięciu) wózki, ale<br />
za to z powiększonymi kołami dla zmniejszenia<br />
ich prędkości obrotowej i tarcia na łożyskach.<br />
Amortyzacja wózków była identyczna.<br />
Podobnie było z dodatkowymi kołami<br />
napinającymi z przodu i z tyłu kół nośnych.<br />
Na końcu przedniej części było wielkie koło<br />
napinające, a z tyłu – koło napędowe.<br />
Układ sterowania wraz ze sprzęgłami<br />
bocznymi i przekładnią typu planetarnego<br />
z dwoma zakresami pracy (dwoma przełożeniami<br />
do przodu) był wzorowany na rozwiązaniu<br />
z Medium Mark II. Dzięki dużej mocy<br />
silnika (w stosunku do poprzedniego wozu),<br />
czołg rozwijał prędkość 42 km/h, co jak do tej<br />
pory było największym osiągnięciem wśród<br />
czołgów brytyjskich. Dwa zbiorniki paliwa<br />
miały łączną pojemność 1090 l.<br />
Pierwsze dwa prototypy dostarczono<br />
do MWEE w Farborough w czerwcu i lipcu<br />
1928 r. Pierwszy prototyp ale w wersji A6E2<br />
miał Nową skrzynię biegów Winterthur z hydraulicznym<br />
wspomaganiem zmiany biegów.<br />
Skrzynia pochodziła ze szwajcarskiej firmy<br />
SLM (Switzerische Lokomotiv und Maschinenfabrik)<br />
i miała cztery, w pełni synchronizowane<br />
biegi do przodu, w dodatku skrzynia<br />
ta pochodząca z lokomotyw manewrowych,<br />
nie potrzebowała wysprzęglania silnika.<br />
Pierwszy prototyp miał planetarną skrzynię<br />
biegów Vickersa. Była ona dość ciężka, ale<br />
wraz z wieloma innymi ciężkimi elementami<br />
sprawiła ona, że pierwszy prototyp osiągnął<br />
masę 17,5 t. Z kolei na wozie A6E2 po krótkich
Marek J. Murawski<br />
Junkers Ju 88<br />
nad Zachodnią Europą<br />
6<br />
22<br />
Niemiecka Luftwaffe rozpoczęła nocne naloty na cele położone<br />
na Wyspach Brytyjskich już w sierpniu 1940 r. W tym czasie Bitwa<br />
o Anglię wchodziła w decydujące stadium więc zasadniczym<br />
zadaniem niemieckich bombowców były dzienne naloty, ale z uwagi<br />
na silny opór lotnictwa myśliwskiego RAF coraz więcej operacji<br />
zaczęto prowadzić pod osłoną nocy. Podczas pierwszych tygodni<br />
działania nocne prowadziły niewielkie grupy samolotów z różnych<br />
jednostek, działające bez koordynacji przeciwko przypadkowo<br />
dobieranym celom.<br />
Nocny Blitz nad Anglią<br />
Pierwszy zaplanowany i skoordynowany<br />
nalot miał miejsce nocą z 27 na 28 sierpnia<br />
1940 r., gdy około 200 bombowców zaatakowało<br />
cele znajdujące się w Hull, Leeds, Manchesterze,<br />
Birmingham, Derby, Nottingham,<br />
Leicester, Lincolnshire i Norwich. Do naprowadzania<br />
bombowców na cel Niemcy<br />
początkowo używali systemu Knickebein,<br />
który polegał na przesyłaniu przez niemieckie<br />
stacje nadawcze sygnałów radiowych<br />
o określonej częstotliwości, które krzyżowały<br />
się nad celem. Jednakże brytyjscy specjaliści<br />
dość szybko rozszyfrowali działanie systemu<br />
i zaczęli go skutecznie zagłuszać.<br />
Jeszcze w sierpniu 1940 r. Niemcy wprowadzili<br />
nowy system naprowadzania złożony<br />
z urządzeń nazwanych X i Y. Urządzenie<br />
X wykorzystywało cztery różne sygnały<br />
prowadzące, jeden z nich prowadził prosto<br />
Załoga samolotu bombowego Ju 88 A-5 należącego do LG 1 przygotowuje się do nocnej wyprawy<br />
nad Anglię.<br />
do celu, a trzy pozostałe krzyżowały się z nim<br />
w trzech różnych punktach przed celem.<br />
Bombowiec leciał wzdłuż głównego sygnału<br />
prowadzącego i w odległości 50 km od celu<br />
odbierał pierwszy z krzyżujących się sygnałów,<br />
a 20 km od celu drugi. W tym momencie<br />
obserwator włączał stoper, który posiadał<br />
dwie wskazówki. Naciśnięcie włącznika puszczało<br />
w ruch jedną z nich, gdy samolot przelatywał<br />
nad trzecim z krzyżujących się sygnałów<br />
w odległości 5 km od celu, obserwator<br />
ponownie naciskał przycisk stopera. Pierwsza<br />
wskazówka zatrzymywała się, natomiast<br />
ruszała druga, która poruszała się z prędkością<br />
trzykrotnie większą niż pierwsza wskazówka.<br />
W momencie, kiedy obie wskazówki<br />
nałożyły się na siebie następowało zamknięcie<br />
obwodu elektrycznego i automatyczny<br />
zrzut bomb nad celem.<br />
System Y był znacznie bardziej skomplikowany.<br />
Opierał się na pojedynczym sygnale<br />
o częstotliwości 180 impulsów na minutę<br />
wysyłanym przez stację naziemną. Ponieważ<br />
tak duża częstotliwość impulsów nie mogła<br />
być odbierana przez ludzkie ucho samoloty<br />
wyposażono w specjalne urządzenia, które<br />
kontrolowały pozycję maszyny w stosunku<br />
do sygnału prowadzącego. Kolejne urządzenie<br />
wyliczało dokładne położenie samolotu.<br />
Naziemna stacja nadawcza, obok sygnału<br />
prowadzącego, wysyłała również dodatkowy<br />
sygnał przechwytywany i natychmiast odsyłany<br />
z powrotem przez radiostację na pokładzie<br />
samolotu. Dzięki temu stacja naziemna<br />
cały czas śledziła pozycję maszyny. Gdy<br />
ta znalazła się nad celem przesyłano rozkaz<br />
zrzutu bomb. System Y był zdecydowanie<br />
dokładniejszy niż system X i w tamtym czasie<br />
stanowił szczytowe osiągnięcie techniki. Ponieważ<br />
obydwa systemy pracowały w zakresie<br />
wyższych częstotliwości niż Knickebein<br />
Anglicy nie potrafili ich jeszcze zakłócać.
Tomasz Szulc<br />
2<br />
Radziecki czołg T-64.<br />
Modernizacje<br />
40<br />
Czołg T-64 wdrażano do produkcji<br />
tak długo, że zanim<br />
zaczął trafiać do jednostek<br />
liniowych, pojawiły się nowe<br />
zagrożenia w postaci perspektywicznych<br />
czołgów potencjalnego<br />
przeciwnika, ale<br />
i nowe możliwości doskonalenia<br />
jego konstrukcji. Dlatego<br />
czołgi T-64 (Obiekt 432),<br />
uzbrojone w armaty<br />
kal. 115 mm z wieżami, zawierającymi<br />
balistyczne wkładki<br />
ze stopu aluminium, potraktowano<br />
jako konstrukcje<br />
przejściowe oraz przewidziano<br />
stopniową modernizację<br />
konstrukcji.<br />
września 1961 r. GKOT (Państwowy<br />
Komitet Techniki Obronnej przy<br />
19 Radzie Ministrów ZSRR) podjął decyzję<br />
nr 05-25/5202, dotyczącą rozpoczęcia<br />
prac nad montażem w wieży Obiektu 432<br />
armaty gładkolufowej kal. 125 mm. Ta sama<br />
decyzja sankcjonowała rozpoczęcie prac nad<br />
taką armatą, która miała bazować na konstrukcji<br />
działa D-68 kal. 115 mm stanowiącego<br />
uzbrojenie T-64.<br />
Już w 1966 r. miała także nastąpić wymiana<br />
dalmierza optycznego na laserowy.<br />
Konsekwentnie planowano przystosowanie<br />
armaty i przyrządów celowniczych do odpalania<br />
przeciwpancernych pocisków kierowanych.<br />
W 1968 r. największe nadzieje rokowała<br />
rakieta Griuza, ale ostatecznie wybór padł<br />
na kompleks Kobra, opracowywany w KB Nudelmana.<br />
Znacznie prostsza była realizacja<br />
projektu „Buldozer”, czyli zaopatrzenia T-64<br />
w lemiesz do samookopywania, przymocowany<br />
do przedniej dolnej płyty pancerza.<br />
Co ciekawe, pojawiały się początkowo sugestie,<br />
aby był to sprzęt, montowany na czołgach<br />
tylko na wypadek wojny.<br />
T-64A<br />
Najważniejsza zmiana, jaką zamierzano<br />
wprowadzić w kolejnej wersji T-64, to zastosowanie<br />
nowej, potężniejszej armaty.<br />
W 1963 r. na szczeblu Komitetu Centralnego<br />
i Rady Ministrów (KC i RM) podjęto decyzję<br />
o przystosowaniu wieży Obiektu 432 do nowej<br />
armaty, silniejszej od U5T. Zakładano,<br />
że nowa armata, mimo większego kalibru<br />
i silniejszego odrzutu nie będzie wymagać<br />
zmian w konstrukcji wieży. Później wojskowi<br />
zaczęli nalegać, by nową armatę dało się<br />
bez przeróbek zainstalować także w wieży<br />
T-62. Nie przesądzano wtedy, czy będzie<br />
to armata gładkolufowa, czy „klasyczna”, czyli<br />
bruzdowana. Gdy zapadła decyzja o wyborze<br />
gładkolufowej D-81, w KB-60M przystąpiono<br />
do jej „przymiarek” do wieży T-64 i szybko<br />
stało się jasne, że wieża będzie wymagała<br />
poważnej przebudowy. Prace konstrukcyjne<br />
zostały rozpoczęte w 1963 r. Projekt techniczny<br />
i drewniana makieta zostały zatwierdzone<br />
przez ministra przemysłu obronnego<br />
10 maja 1964 r.<br />
Oprócz nowej armaty i zmodyfikowanej<br />
wieży kolejna wersja T-64, czyli Obiekt 434<br />
miała dysponować licznymi udoskonaleniami:<br />
przeciwlotniczym kaemem Utios, lemieszem,<br />
instalacją do głębokiego brodzenia, dodatkowymi<br />
beczkami paliwa, tłoczonymi gąsienicami.<br />
Karuzelę magazynu mechanizmu ładowania<br />
armaty zamierzano zmodyfikować<br />
w taki sposób, że kierowca mógł przedostać<br />
się pod wieżę po zdemontowaniu kilku kaset<br />
z nabojami. Resurs silnika miał wzrosnąć<br />
do 500 godzin, a resurs wozu zwiększyć się<br />
do 10 tys. km. Silnik miał być wreszcie naprawdę<br />
wielopaliwowy. Zamierzano dodać też<br />
Czołg T-64A wyprodukowany w 1971 r. po częściowej modernizacji (dodatkowe beczki paliwa, podgrzewacz<br />
oleju). Fot. arch. Autora
Tomasz Szlagor<br />
Corsairy US Navy<br />
i US Marine Corps nad Japonią<br />
1<br />
60<br />
Udział w nalotach na macierzyste<br />
Wyspy Japońskie jest<br />
stosunkowo mało znanym,<br />
ale doniosłym rozdziałem<br />
w historii Corsaira. Dopiero<br />
wtedy, w ostatnim roku wojny<br />
na Pacyfiku, ten niezwykły<br />
samolot myśliwski zapewnił<br />
sobie poczesne i pierwotnie<br />
przeznaczone dla niego miejsce<br />
na pokładach lotniskowców<br />
US Navy.<br />
Amerykańska marynarka, ogłaszając już<br />
w lutym 1938 r. wymagania dla następcy<br />
myśliwca pokładowego Grumman<br />
F4F Wildcat (który wówczas był dopiero<br />
na etapie oblotu prototypu), zażądała nader<br />
wygórowanych osiągów. Nowy samolot miał<br />
być przede wszystkim bardzo szybki – rozwijać<br />
co najmniej 563 km/h (350 mil/h) na wysokości<br />
6096 m (20 000 stóp). Biorąc pod uwagę,<br />
że w tym czasie trzon lotnictwa pokładowego<br />
US Navy nadal stanowiły dwupłatowce, była<br />
to niebotyczna prędkość.<br />
Konstruktorzy wytwórni lotniczej Vought,<br />
którzy podjęli się tego wyzwania, zdali sobie<br />
sprawę, że najpierw muszą znaleźć silnik<br />
o odpowiednio dużej mocy i dopiero wtedy<br />
praktycznie dobudować doń resztę samolotu.<br />
Postawili na nowo opracowywany w firmie<br />
Pratt & Whitney potężny, 18-cylindrowy<br />
silnik (w układzie podwójnej gwiazdy)<br />
R-2800 Double Wasp, który na tym etapie<br />
rozwoju konstrukcji osiągał imponującą moc<br />
startową 1850 hp. Notabene, Vought jednocześnie<br />
zaproponował alternatywny i mniej<br />
ambitny projekt samolotu napędzanego<br />
sprawdzonym silnikiem Pratt & Whitney<br />
R-1830 Twin Wasp o mniejszej mocy (tym<br />
samym, w który wyposażono Wildcata), ale<br />
US Navy wybrała konstrukcję „przyszłościową”,<br />
o większym potencjale.<br />
Kontrakt na budowę prototypu nowego<br />
myśliwca, który otrzymał oznaczenie XF4U-1,<br />
podpisano w czerwcu 1938 r. Silnik R-2800<br />
Double Wasp okazał się bardzo udany i niezawodny<br />
(później zastosowano go m.in.<br />
w myśliwcach F6F Hellcat i P-47 Thunderbolt).<br />
Konstruktorzy Voughta, chcąc maksymalnie<br />
wykorzystać jego ogromną moc, zamontowali<br />
śmigło o średnicy aż 4,06 m – największe<br />
spośród zastosowanych do tamtej pory w jednosilnikowym<br />
samolocie. Zachęceni perspektywą<br />
wysokich osiągów, zaprojektowali resztę<br />
samolotu tak, by stawiał jak najmniejszy opór<br />
aerodynamiczny. Kadłub miał charakterystyczny,<br />
okrągły przekrój poprzeczny, natomiast<br />
skrzydła łączyły się z nim pod optymalnym<br />
z punktu widzenia aerodynamiki kątem<br />
prostym, co pozwalało zminimalizować opór<br />
Prototypowy XF4U-1 (BuNo 1443) w locie. Samolot był uzbrojony w dwa karabiny maszynowe kal. 7,62 mm<br />
w kadłubie przed kokpitem i dwa wielkokalibrowe karabiny maszynowe kal. 12,7 mm w skrzydłach.
WOJNA POWIETRZNA<br />
70<br />
Corsairy z VF-84 ustawiane do startu z USS Bunker Hill; 19 lutego 1945 r.<br />
mieli lądować Marines. O świcie lotniskowce<br />
zaczęły wysyłać w powietrze swoje grupy<br />
lotnicze. Pogoda dopisywała; panowało niewielkie<br />
zachmurzenie i praktycznie nieograniczona<br />
widoczność.<br />
W ciągu dnia, podczas gdy większość<br />
myśliwców operowała z dala od swoich macierzystych<br />
okrętów, pojedyncze japońskie<br />
samoloty próbowały przeniknąć przez OPL<br />
zespołu. O 7:30 dwusilnikowy bombowiec<br />
typu P1Y Frances zaatakował lotniskowiec<br />
Intrepid. Zestrzelony przez środki przeciwlotnicze<br />
okrętu, rozbił się tak blisko prawej<br />
burty, że płonące szczątki spadły na pokład,<br />
niszcząc dwa samoloty. Godzinę później<br />
bombowiec nurkujący D4Y Judy omal nie<br />
trafił Bunker Hilla. Zanim dzień dobiegł końca,<br />
trafiony bombą Yorktown stracił pięciu<br />
ludzi na pokładzie. Także Enterprise został<br />
lekko uszkodzony. To był dopiero przedsmak<br />
tego, co miało wkrótce nastąpić.<br />
Tymczasem samoloty US Navy i Marines<br />
grasowały nad Kiusiu. O 5:45 Bennington<br />
wysłał 16 Corsairów VMF-112 na wymiatanie<br />
lotniska Kanoya East. Po drodze jeden z pilotów<br />
zawrócił z powodu szwankującej instalacji<br />
tlenowej. Pozostałe 15 maszyn, które<br />
prowadził dowódca dywizjonu Maj. Herman<br />
Hansen, właśnie zaczęło nurkować w stronę<br />
lotniska, kiedy Capt. Donald Owen zawołał<br />
przez radio, że atakuje ich kilkanaście myśliwców.<br />
Owen relacjonował:<br />
Uderzyli na nas z góry i od strony słońca.<br />
Byli już rozpędzeni, kiedy więc dogonili nas,<br />
zrobiliśmy unik w prawo, po czym wbiliśmy<br />
się klinem w ich szyki. Jeden Zeke wleciał prosto<br />
przede mnie. Wygarnąłem w spód jego<br />
kadłuba z mniej niż 70 jardów. Jednocześnie<br />
inny Zeke wszedł mi na ogon, ale przepłoszył<br />
go stamtąd Huntington. Chwilę później zobaczyłem,<br />
że kolejny Zeke strzela do mnie pod<br />
dużym kątem; jego serie mignęły tuż obok. Zataczając<br />
krąg nad zatoką, zobaczyłem w dole<br />
Corsaira z dwoma Zeke na ogonie. Zanurkowałem<br />
i na wysokości 3000 stóp wyrwałem<br />
do góry, strzelając do nich od dołu, niemal<br />
pod kątem prostym. Jeden właśnie wykręcał<br />
półbeczkę, kiedy nafaszerowałem go ołowiem.<br />
Rozsypał się w powietrzu.<br />
Podporucznik Deane Erickson tak zapamiętał<br />
to starcie: Owen zawołał, że mamy<br />
towarzystwo i w tej samej chwili zobaczyłem,<br />
że jeden Zeke siedzi mi na ogonie! Odbiłem<br />
w bok i w górę na tyle ostro, że nie utrzymał<br />
się za mną. Zobaczyłem następnego Zeke.<br />
Byliśmy wtedy na wysokości 20 000 stóp.<br />
Nadlatywał z naprzeciwka. W ostatniej chwili<br />
uciekł wywrotem w dół. Ruszyłem za nim.<br />
Korzystając z wtrysku wody do cylindrów<br />
dogoniłem go na wysokości 14 000 stóp i otworzyłem<br />
ogień. Oberwał tak, że eksplozja<br />
rozerwała go na strzępy.<br />
Piloci VMF-112 pokonali przeciwnika dziewięć<br />
do zera. Zwycięstwa zdobyli: 2/Lt. James<br />
Hamilton (Zeke), Capt. Percy Avant (Tojo), 2/<br />
Lt. Robert Cook (Zeke), 2/Lt. Kenneth Huntington<br />
(Oscar), 2/Lt. Wendell Browning<br />
F4U-1D z VF-84 wzbija się w powietrze do nalotu na Japonię; luty 1945 r. Numer namalowany<br />
na skraju pokładu startowego pomagał pilotom rozpoznać z powietrza macierzysty okręt – w tym<br />
wypadku Bunker Hill (CV-17).<br />
(Zeke), Maj. Herman Hansen i 2/Lt. George<br />
Murray (Zeke), Capt. Donald Owen (Zeke),<br />
2/Lt. Deane Erickson (Zeke) i Lt. Junie Lohan<br />
(Zeke). Jak z dumą stwierdzono w raporcie<br />
z tego starcia: Żaden z samolotów Marines nie<br />
został trafiony – ani nawet draśnięty.<br />
O 10:15 Bennington wysłał 16 Corsairów<br />
z VMF-123. Celem było ponownie lotnisko<br />
Kanoya. Tym razem Amerykanie nie napotkali<br />
oporu w powietrzu. Piloci ostrzelali hangary<br />
rakietami HVAR, następnie przenieśli się<br />
nad lotnisko Shibushi, gdzie zniszczyli cztery<br />
dwusilnikowe samoloty nierozpoznanego<br />
typu. W drodze powrotnej niszczyli salwami<br />
HVAR’ów wszystko, co mogło stanowić<br />
jakąś wartość dla przeciwnika: magazyny,<br />
elektrownię, dworzec, wiadukt kolejowy<br />
i latarnię morską.<br />
Tymczasem Capt. Golden i Lt. Bearlund,<br />
którzy przed dotarciem nad cel zawrócili<br />
z powodu usterek w ich samolotach, dolecieli<br />
nad linię niszczycieli dozoru radiolokacyjnego.<br />
Tam zameldowali przez radio,<br />
że przypuszczalnie będą musieli poczekać<br />
z lądowaniem na powrót całej wyprawy i zapytali,<br />
czy mogą się przydać. W raporcie dywizjonu<br />
odnotowano:<br />
Nasi dwaj Marines kolejno rozpoznali<br />
wizualnie kilka nadlatujących samolotów,<br />
co do których były wątpliwości, czy na pewno<br />
są amerykańskie. Następnie wysłano ich,<br />
by sprawdzili, do czego strzelają odległe o kilka<br />
mil niszczyciele. Po przybyciu na miejsce zobaczyli<br />
kilka krążących Hellcatów. Nagle cztery<br />
z nich rozciągnęły szyk w tyralierę i zaszarżowały<br />
czołowo na nasze dwa Corsairy. Golden<br />
gwałtownie zakołysał skrzydłami, by im zakomunikować,<br />
że jest „swój”, ale piloci Hellcatów<br />
najwyraźniej nie uczęszczali na zajęcia z rozpoznawania<br />
samolotów. Otworzyli ogień, siekąc<br />
seriami po niebie, na szczęście niecelnie. Golden<br />
i Bearlund pospiesznie umknęli, dziękując<br />
opatrzności za ocalenie z opresji.<br />
O 11:35 Bennington wysłał siedem Corsairów<br />
z VMF-112, uzbrojonych w 500-funtowe<br />
bomby i rakiety HVAR, przeciwko<br />
żegludze w zatoce Kagoshima. Ich łupem<br />
padł dwuipółtysięcznik, ciężko uszkodzony
Jędrzej Korbal<br />
Motoryzacja II RP<br />
1<br />
74<br />
Połowa trzeciej dekady XX wieku to dla II Rzeczpospolitej okres<br />
szeregu zmian oddziałujących na funkcjonowanie państwa w kolejnych<br />
latach. Pod względem gospodarczym, m.in. dzięki wysiłkom<br />
wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego, udało się przywrócić<br />
równowagę finansów publicznych po światowym kryzysie<br />
i przystąpić do ambitnych projektów inwestycyjnych. Na płaszczyźnie<br />
militarnej stery armii, po śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego,<br />
przejął mianowany Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych<br />
(GISZ) gen. Edward Rydz-Śmigły. Pod auspicjami wyznaczonego<br />
na stanowisko szefa Sztabu Głównego gen. bryg. Wacława Stachiewicza<br />
przystąpiono do opracowania nowego planu mobilizacji<br />
armii, a wyznaczona specjalna komórka oficerska analizowała<br />
możliwości modernizacji poszczególnych broni. Z nowym Generalnym<br />
Inspektorem oraz Szefem Sztabu współpracował Komitet<br />
ds. Uzbrojenia i Sprzętu, który pod kierownictwem mianowanego<br />
na generała broni Kazimierza Sosnkowskiego wyraźnie zintensyfikował<br />
prace. Zaostrzająca się sukcesywnie sytuacja międzynarodowa<br />
oraz narastająca świadomość własnych zapóźnień zaostrzały<br />
interwencyjne działanie rządu oraz zwiększały wpływy armii<br />
w poszczególnych sektorach gospodarki. Równolegle do kwestii<br />
modernizacji wojska pozostawały otwarte kwestie natury gospodarczej,<br />
jeśli nie cywilizacyjnej. Jedną z nich była pilna potrzeba<br />
motoryzacji kraju, który z roku na rok coraz wyraźniej oddalał się<br />
w tej dziedzinie nawet od porównywalnych pod względem<br />
potencjału państw europejskich.<br />
Fundusz drogowy<br />
Punkt wyjścia do dyskusji dotyczącej liczby<br />
samochodów na terenie odrodzonej Rzeczpospolitej<br />
był więcej niż skromny. Po pierwszych<br />
latach po zakończeniu działań wojennych<br />
dominował sprzęt stary lub pochodzący<br />
z demobilu. Sytuacja ulegała stopniowej<br />
poprawie, a do momentu rozpoczęcia światowego<br />
kryzysu gospodarczego można było<br />
obserwować wzrost krajowego rynku motoryzacyjnego.<br />
Jego bezpośrednim wyrazem<br />
było powstanie w Warszawie pierwszej montowni<br />
jednego z czołowych, światowych producentów<br />
aut. Wchodzący w skład koncernu<br />
General Motors Chevrolet okazał się zdecydowanym<br />
liderem jeśli chodzi o powszechność<br />
występowania na polskich drogach. Już<br />
w 1927 r. auta z amerykańskim rodowodem<br />
stanowiły nad Wisłą ścisłą czołówkę – drugie<br />
wśród oficjalnie zarejestrowanych maszyn<br />
utrzymał jeszcze Ford, ze swoim modelem<br />
T, jednak zaraz za nim uplasował się Chevrolet.<br />
Pozytywne sygnały płynące z polskiego<br />
rynku, w tym zdeklasowanie marek europejskich,<br />
sprawiły, że władze koncernu podjęły<br />
decyzję o uruchomieniu z początkiem 1928 r.<br />
montowni samochodów w Polsce.<br />
Utworzone przedsiębiorstwo pod nazwą<br />
General Motors w Polsce Sp. z o.o. podlegało<br />
centrali w Paryżu korzystając pod względem<br />
technicznym z wiedzy i personelu montowni<br />
w Kopenhadze. Po uzyskaniu odpowiednich<br />
zgód od polskich władz szybko zaadaptowano<br />
zabudowania po nieistniejącym już stołecznym<br />
dealerze-montowni Forda spółce<br />
„Elibor”. Sprowadzone maszyny i specjaliści<br />
stały się podstawą do rozpoczęcia prac nad<br />
modelem wyjściowym czyli Chevroletem Sedan<br />
z czterocylindrowym silnikiem o mocy<br />
30 KM (mocniejszym niż w mającym dopiero<br />
wejść na polski rynek Fiacie 508). Model ten<br />
szybko zyskał zaufanie m.in. warszawskich<br />
taksówkarzy. Oficjalnie działalność montowni<br />
rozpoczęła się jeszcze latem tego samego<br />
roku, kiedy sprowadzone podwozia wyposażano<br />
w składaną w montowni karoserię.<br />
Pod koniec roku udało się rozpocząć kolejny<br />
etap procesu technologicznego polegający<br />
na montażu podwozi z importowanych podzespołów,<br />
w tym ram. W prasie pojawiały się<br />
nawet informacje, że na początku trzeciej<br />
dekady XX wieku co trzeci samochód poruszający<br />
się na polskich drogach nosił logo<br />
Chevroleta. Tylko w 1929 r. zakupiono w Polsce<br />
ponad 3100 egzemplarzy samochodów<br />
opisywanej marki, w przeważającej większości<br />
w wersji osobowej.<br />
Dobrą passę warszawskiej montowni<br />
przerwał światowy kryzys, który w krótkim
Tadeusz Kasperski<br />
88<br />
ORP Błyskawica<br />
w obronie konwoju SC-94<br />
Wojenna historia służby niszczyciela ORP Błyskawica zawiera<br />
nadal wiele nie do końca wyjaśnionych wydarzeń i tajemnic.<br />
Nasz okręt, często był nazywany przez alianckich sojuszników<br />
„lucky ship”, ponieważ podczas II wojny światowej wielokrotnie<br />
atakowały go samoloty Luftwaffe i kilkakrotnie niemieckie<br />
okręty podwodne, próbując go zatopić, jednak żaden z tych<br />
ataków nie został uwieńczony powodzeniem. Niszczyciel zawdzięczał<br />
to głównie postawie walecznej załogi, ale także wychodził<br />
z najcięższych opresji mając dużo wojennego szczęścia.<br />
Z U-Bootami polscy marynarze walczyli wiele razy w obronie<br />
atlantyckich konwojów.<br />
W<br />
sierpniu 1942 r. załoga niszczyciela<br />
ORP Błyskawica otrzymała rozkaz<br />
wsparcia walczącej z niemieckim<br />
„wilczym stadem” eskorty konwoju SC-94.<br />
Ta jedna z najzacieklejszych bitew konwojowych<br />
na Atlantyku, a zwłaszcza chwalebny<br />
udział w niej polskiego okrętu, nie była dotąd<br />
opisywana wystarczająco szczegółowo i dokładnie,<br />
także przez autorów zagranicznych.<br />
Pierwsze pojedynki<br />
ORP Błyskawica z U-Bootami<br />
Przez pierwsze trzy lata II wojny światowej<br />
1 załoga Błyskawicy nabrała wojennego<br />
doświadczenia, dzięki licznym patrolom<br />
bojowym wykonywanym wokół Wysp Brytyjskich,<br />
udziałowi w kampanii norweskiej<br />
i francuskiej oraz eskortowaniu konwojów<br />
atlantyckich. Nasz nowoczesny, szybki niszczyciel<br />
z charakterystycznym wysokim pomostem<br />
i szerokim kominem z daleka przypominał<br />
krążownik lekki i dlatego niejeden<br />
dowódca U-Boota próbował w tym okresie<br />
podwodnego ataku, by zatopić go i uzyskać<br />
znaczący sukces.<br />
Niektórzy członkowie Błyskawicy byli zdania,<br />
że któryś z U-Bootów atakował Błyskawicę<br />
torpedą (która przeszła za rufą lub pod<br />
kadłubem) już 28 października 1939 r., kiedy<br />
okręt wyruszył na morze po postoju w Belfaście<br />
2 . Wtedy wraz z niszczycielem ORP Grom<br />
wykonano kontratak, choć do dziś nie znaleziono<br />
dowodu na to, że niemiecki okręt podwodny<br />
w tym rejonie w ogóle był, bo znane<br />
pozycje U-Bootów z tego dnia tej relacji weteranów<br />
nie potwierdzają.<br />
Największą szansę na zatopienie Błyskawicy<br />
miał na pewno dowódca U 9 (typu II B) por.<br />
mar. Wolfgang Lüth (późniejszy as nr 2 U-Bootwaffe)<br />
3 , gdy zaatakował ją 20 kwietnia 1940 r.<br />
na północny zachód od Wysp Szetlandzkich<br />
o godzinie 12:48. Niszczyciel zmierzał wtedy<br />
(jako drugi okręt) w szyku torowym, poruszając<br />
z prędkością 15 w. za flagowym Gromem,<br />
a cały zespół kierował się wówczas w stronę<br />
Niemiecki okręt podwodny U 9 (typ II B) na zdjęciu z okresu przed II wojną światową.
WOJNA NA MORZU<br />
ORP Błyskawica w okresie służby na Morzu Śródziemnym w latach 1942-1943.<br />
96<br />
Korweta HMCS Battleford.<br />
– został wykryty przez korwety Primrose i Battleford.<br />
Jego salwa torpedowa jednak chybiła,<br />
a korwety ostrzelały zauważonego przeciwnika,<br />
zmuszając go do zanurzenia w kwadracie<br />
AL 01 i rozpoczynając wielogodzinne polowanie.<br />
Bopst uchodził wiele godzin, aż wreszcie<br />
jego okręt odniósł w trakcie bombardowań<br />
uszkodzenia o godzinie 16:10 już w kwadracie<br />
AL 29. Oczywiście obu korwet w tym<br />
czasie przy konwoju nie było. „Poluzowanie”<br />
szyków obronnych Niemcy szybko wykorzystali,<br />
bo U-Bootów krążących wokół konwoju<br />
było o wiele więcej.<br />
O godzinie 12:20 na pozycji 57°00’N,<br />
22°30’W atak rozpoczęły w podobnym czasie<br />
U 660 (por. mar. Götz Baur) i U 438 (kpt. mar.<br />
Rudolf Franzius). Torpedy obu U-Bootów trafiły<br />
w grecki frachtowiec Condylis (4439 BRT)<br />
i ten zatonął. Skutki reszty salwy torpedowej<br />
U 660 były jednak dużo poważniejsze.<br />
Na pozycji 56°45’N, 22°50’W zatonął brytyjski<br />
frachtowiec Cape Race (3807 BRT), brytyjski<br />
frachtowiec Empire Reindeer (6259 BRT)<br />
na pozycji 57°00’N, 22°30’W, a ciężko<br />
uszkodzony brytyjski frachtowiec Oregon<br />
(6008 BRT) dobił później Franzius na U 438<br />
na pozycji 57°05’N, 22°41’W.<br />
U 660 miał wkrótce odnieść pewne uszkodzenia<br />
w kontrataku, przeprowadzonym<br />
przez eskortę o godzinie 16:45, ale kto zadał<br />
mu te szkody nie jest do końca jasne. Przyznano<br />
to znów korwetom, które atakowały U 597,<br />
ale Jerzy Pertek w przeszłości nadmieniał,<br />
że i Błyskawica broniąc konwoju atakowała<br />
jakiegoś U-Boota tego dnia 21 . Nie wiadomo<br />
więc, czy oficjalne werdykty w tej sprawie<br />
są wystarczająco dokładne, bo nawet do dzisiaj<br />
ulegają niekiedy korektom.<br />
Straty konwoju wzrosły już do 11 statków<br />
o pojemności łącznej 53 421 BRT, a niszczyciel<br />
i korweta odniosły poważne uszkodzenia<br />
podczas taranowania zatapianych<br />
U-Bootów. Na szczęście uratowano większość<br />
załóg zatopionych statków i liczba poległych<br />
wyniosła 54 osoby (plus 1 na HMCS<br />
Assiniboine). Natomiast Niemcy ze stada<br />
„Steinbrink” stracili dotąd trzy U-Booty i ich<br />
załogi (89 poległych i 43 wziętych do niewoli).<br />
Do tego aż pięć U-Bootów zostało w bitwie<br />
średnio lub poważniej uszkodzonych<br />
a jeden lekko. Nie był to zbyt korzystny bilans<br />
dla „Szarych Wilków”, mimo że później<br />
próbowali ten sukces „roztrąbić” propagandowo,<br />
zawyżając zatopiony tonaż statków<br />
półtora raza (do 80 000 BRT).<br />
Okazać się miało, że więcej U-Booty<br />
w walce z konwojem nie zdołają nic wskórać.<br />
10-11 sierpnia 1942 r. nad konwojem zaczęły<br />
operować aktywniej w większej liczbie alianckie<br />
samoloty, które wykonały na U-Booty<br />
kilka nieskutecznych, ale groźnych ataków.<br />
Do konwoju wysłano również kanonierkę HMS<br />
Sennen, od 12 sierpnia miały być do konwoju<br />
skierowane cztery niszczyciele (także uzbrojony<br />
trawler HMS Man o’War 22 ).<br />
Dönitz musiał atak na konwój odwołać,<br />
bo akcja dla jego okrętów stała się już niebezpieczna<br />
i U-Booty stada „Steinbrink” wycofały<br />
się. Bitwa o konwój była skończona.<br />
Statki SC-94 dotarły do ujścia Clyde rankiem<br />
13 sierpnia bez dalszych strat.<br />
W przypadku historii konwoju SC-94<br />
najdziwniejszy okazał się jeden fakt. Niemal<br />
wszystkie statki konwoju (z wyjątkiem<br />
jednego) poszły na dno w wyniku ataków<br />
dziennych U-Bootów spod wody! Generalnie<br />
dowódcy niemieckich okrętów podwodnych<br />
mieli przykazane, by atakować w nocy<br />
z powierzchni, ale okazało się, że eskorta<br />
konwoju potrafiła wysiłki Niemców w takich<br />
porach skuteczniej udaremniać – dzięki radarom<br />
i HF/DF. Dwa ryzykowne grupowe<br />
ataki dzienne U-Bootów przeprowadzono<br />
z zaskoczenia (ten typ akcji był bardzo rzadki)<br />
i za każdym razem trafiono kilka statków