O malarstwie Wiktora JędrzejakaPortrety codziennościJolanta DelurasztukaW pokoju, którego okna oglądają rozległykrajobraz rajskowskiego „zaplecza” Wiktor Jędrzejaknajczęściej oddaje się pasji tworzenia.Jest artystą trzymającym się trochę na uboczu,co nie przeszkadza mu jednak w docieraniudo współczesnego odbiorcy. Potwierdzają tochoćby sukcesy kilkudziesięciu wystaw indywidualnych,począwszy od pierwszej w 1988 rokuw Salonie Sztuki DESA Judyty Anny Dymkowskiej,a skończywszy na ekspozycjach ostatnichlat, w Galerii Katarzyny Napiórkowskiej wWarszawie (2006 rok), w Galerii Biura WystawArtystycznych „Zamek Książ” w Wałbrzychu(2007 rok) ) oraz w Centrum Kultury i SztukiSynagoga w Ostrowie Wielkopolskim (<strong>2008</strong>rok). W katalogach wystawowych, obok nazwpolskich miast, do których dotarło malarstwokaliszanina, figurują holenderskie: Heerhugowaardczy Heerenveen, niemieckie: Berlin,Hamm i Aichach czy wreszcie „Piasa Galery”w Nowym Jorku. Wystaw zbiorowych artystyjest trzy razy więcej. Między nimi zagraniczne:w Grecji, Włoszech i w odległym Tokio. Równieobfita jest lista przyznanych mu nagród i wyróżnień.<strong>Kalisz</strong> nagradzał Wiktora Jędrzejakadwukrotnie: nagrodą Prezydenta za 1991 roki nagrodą Wojewody Kaliskiego za rok 1995.Właśnie po raz kolejny docenił jego dorobektwórczy, tym razem wyróżniając go za osiągnięciaw dziedzinie twórczości artystycznej,upowszechniania kultury i ochrony dziedzictwanarodowego za sezon artystyczny 2007-<strong>2008</strong>.Przez dwadzieścia lat twórczości „dojrzałej”Miasto sześć razy pokazywało jego prace, wtym warto podkreślić ważny pokaz w MuzeumHistorii Przemysłu w Opatówku (1999 rok).Tradycyjny warsztatWiktor Jędrzejak nie sprawia wrażenia człowiekażyjącego w pośpiechu, choć jego obrazyczasami powstają w zawrotnym tempie. Podczaspracy jest uważny i skupiony. Potrafi cały dzieńpoświęcić na tworzenie. Malarstwo jest dla niegoważne, to życie i sposób na życie. Ten fakt takżejest swego rodzaju komentarzem do jego twórczości.Kiedyś trudnił się jeszcze nauczaniem dziecii młodzieży, ale potem to porzucił, choć – jakwspomina – lubił to zajęcie. Żeby jednak naprawdębyć malarzem, trzeba mieć warsztat, a do tegopotrzeba cierpliwego wracania do tematu. Raz,drugi, dziesiąty, setny… Aż do skutku, którymjest swoboda i naturalność. W seriach powtórzeńręka układa się do sprawnego używania pędzla,a oko dostrzega coraz więcej przeoczanych wpośpiechu niuansów. Z trzech tysięcy odcieniczerwieni artysta potrafi wyłowić i powtórzyć napalecie ten właściwy. Jędrzejak ceni warsztat. Iceni starych mistrzów właśnie za doskonałośćich malarskiego warsztatu. Caravaggio, Tycjan,Vermeer, Rembrandt… Rubens – niekoniecznie.Wiktor JędrzejakFot. Mariusz HertmannNie goni za nowościami, a tym bardziej za nowinkarstwem.Natchnienia, szokowanie widzatraktuje podejrzliwie. Po takie wybiegi sięgająludzie potrzebujący wytłumaczenia dla brakuumiejętności malarskich. W sztuce wszystko jużbyło. I nie ma w niej postępu. Ale zawsze liczyłasię i nadal liczy porządna znajomość rzeczy.Czyli warsztat.Malarz jednego tematuTak można nazwać Wiktora Jędrzejaka,chociaż to uproszczenie. Artysta wykonał wrazz Jacentym Jończykiem kilka polichromii wpolskich kościołach (w tym na pewno pierwsząw Polsce z postacią ks. Jerzego Popiełuszki), atakże pejzaże polskie, greckie, meksykańskie,tybetańskie, indyjskie… Ale jego ulubionymtematem są martwe natury. Proste, swojskie.Królują na nich zwykłe wiejskie garnki. Gliniane,ociekające wytartą polewą: złotą, rdzawą, zieloną,brunatną. Czuje się w rękach ich ciężar i nierównągładkość. Mięśnie mimowolnie napinająsię na widok prostych kamionek. Uchronić. Nieupuścić. Po glinianych krągłościach nieśpieszniełazikuje słońce. Widywał takie we własnymrodzinnym, wiejskim domu, któremu jednakbliżej było do nowoczesnej wsi niż do sielskichklimatów chałupy krytej strzechą. Ale naprawdędostrzegł je i zachwycił się nimi podczas pracprowadzonych na autentycznej wsi sieradzkiejoraz na Zamojszczyźnie. Zauroczyła go dziwnai wyjątkowa szlachetność prostych przedmiotówcodziennego użytku. Niepowtarzalne piękno,które wynika z użycia. Ślad odciśnięty przezużytkownika. Przedmioty nowe, bez historii, nieinteresują artysty. Potrzeba czasu, żeby zwykłydrewniany kij zaczął mieć duszę i zaczął być„malarski”. Trzeba do tego rąk, które dzień podniu będą się na nim wspierały, zaznaczającślad utrudzonego ciała, jego czas. W obrazachJędrzejaka chodzi właśnie o czas, o historięprzedmiotów. Jak przyznaje, w jakimś sensiemaluje ich portrety. Poprzez rysy, pęknięcia,ślady brudnych palców zwykły garnek staje sięczymś zupełnie nowym, zyskuje nowy sens, jakinadał mu człowiek, troskliwość jego rąk używającychgo i zużywających, ale jednocześniechroniących przed stłuczeniem. Nie ma w tymsentymentalizmu ani też nostalgii. Nie ma pretensjido „ocalania od zapomnienia”. Jest uważneoko malarza wrażliwe na przedmiot i na jegourodę. Nie tę okrzyczaną, komercyjną, wedługkanonów powszechnego gustu, ale wewnętrzną,a przez to najprawdziwszą. A stąd szacunek dlaprzedmiotów. Rzecz rzadka w Erze WielkiegoWyrzucania.Artysta wyrzuconych przedmiotówRzecz dziwna: Era Wielkiego Wyrzucaniazdaje się pracować na rzecz artysty. Znakiemfirmowym malarstwa Wiktora Jędrzejaka jestużycie właśnie przedmiotów wyrzuconych.Sięga po nie, by użyć ich w formie podobrazia,bądź w formie ramy, no i oczywiście w charakterzemalowanego obiektu. Podobraziem możebyć wszystko: stara deska do krojenia chleba,jakaś inna deska wyrzucona przez morze, aprzez artystę podniesiona na którejś z polskichplaż, kawałek starej blachy, a nawet żeliwa.Pozostałości dawnego malowania, pożółkłe lubporóżowiałe ze starości, doskonale współgrająz nałożonym na nie malarskim zapisem. Wpraw-
nym okiem artysta wyławia malarskość tego, cokażdy inny uznałby za śmieci. Stare, spracowanedeski z zawiasami doskonale służą za ramy dlaobrazów. Są jak stare, skrzypiące drzwi, otwierającesię na pełen światła świat przedmiotówmalowanych przez Wiktora Jędrzejaka. Rzeczprzedziwna, obrazy oglądane przeze mnie wdomu artysty wcale nie były jasne. Dominowaływ nich brązy, ugry, żółcie i zielenie. Ogólniemówiąc, barwy ziemi. Było w nich jednak jakieśwewnętrzne ciepło i światło, które sprawia, żeobrazy Wiktora Jędrzejaka stają się dla odbiorcyobrazami słonecznymi. Sąsiadując z przedmiotamiodrzuconymi przez innych, a przez artystęuratowanymi, z mosiężnymi rondlami, żelazkamina duszę, kaflami i rozmaitymi innymi starociami,stanowią wielką rodzinę, którą malarz niechętnieuszczupla. Zebrała się tego naprawdę spora kolekcja,o której pokazanie upomniała się konińskaGaleria BWA. – Jest w tym pewna odwróconaironia – stwierdza mój rozmówca. – Przedmiot,który miał ulec destrukcji, wylądować w jakimśpiecu, czy był już na śmietniku, teraz przez mojąpracownię dociera do galerii. Z przedmiotu niepotrzebnegowyniosłem go na piedestał sztuki.Ciekawa droga. Ale musiałem z tym przedmiotemcoś zrobić, coś na nim namalować. Położyćna nim mój ślad.Współczesny mimo wszystkoCzęsto powraca pytanie: czy Wiktor Jędrzejaktrafił w swój czas? Czy jego czasem nie byłaepoka holenderskich malarzy martwych natur?Czy nie jest staroświecki? On sam sobie czasemstawia to pytanie. Znawcy malarstwa twierdzą, żenic bardziej błędnego. Kaliski malarz potrafi doskonalełączyć stare z nowym. Znakomitym tegopotwierdzeniem jest choćby cykl „Moje modele”,w którym XVII-wieczne sposoby podświetlaniabryły doskonale współgrają z jednostajnymirzędami obiektów, przywołującymi skojarzenieze zmultiplikowanym portretem Marylin Mo<strong>nr</strong>oeu Andy’ego Warhola. Zostawmy jednak sprawytechniki i kompozycji malarskiej specjalistomod malarstwa. Wróćmy do naszej zwariowanejepoki, w której i Jędrzejak, bez wątpienia, żyje. Iw której jawi się jako prorok trąbiący do odwrotu.Nie sądzę, by pochwalał patos tych słów. Myślęjednak, że zgodzi się z zawartą w nich treścią. Wczasach, gdy patrzymy i słuchamy nieuważnie– być uważnym. W czasach, gdy niszczymy iodrzucamy – ocalać. W czasach powszechnejniewierności – być wiernym. Gdy wszyscy krzyczą– mówić cicho; to intryguje i zachęca dosłuchania. Gdy szukamy łatwych sukcesów – namówićciało i duszę do wysiłku. Rzeczy wielkiei trwałe powstają z rzeczy małych, dodawanychjedna do drugiej. Zawracajmy! Warto posłuchać,co mówi Wiktor Jędrzejak.Okno CCVLVII 32 x 24 olej 2007Okno LXXIV poliptyk 98 x 76 olej 1991Okno CCLII poliptyk 2006 1<strong>10</strong> x 68 Fot. Mariusz Hertmann