Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
www.zbiam.pl<br />
Bzura 1939<br />
5/<strong>2019</strong><br />
Wrzesień-Październik<br />
cena 18,50 zł (VAT 5%)<br />
INDEX 407739<br />
ISSN 2450-2480<br />
W NUMERZE:<br />
Wczesne wersje<br />
Junkers Ju 87<br />
Bombowiec nurkujący Ju 87<br />
stał się symbolem niemieckiego<br />
Blitzkriegu w pierwszych latach<br />
drugiej wojny światowej, chociaż<br />
nie był ani najnowocześniejszym,<br />
ani najliczniejszym…<br />
Trzy dni wojny<br />
ORP Gryf<br />
Wobec olbrzymiej przewagi floty<br />
niemieckiej i sowieckiej na Bałtyku<br />
nie mogło być mowy o tym,<br />
żeby ORP Gryf mógł stawiać miny<br />
gdziekolwiek indziej niż na wodach<br />
Zatoki Gdańskiej…<br />
ISSN 2450-2480 Index 407739
1<br />
Bombowiec nurkujący Ju 87<br />
stał się symbolem niemieckiego<br />
Blitzkriegu w pierwszych latach<br />
drugiej wojny światowej, chociaż<br />
nie był ani najnowocześniejszym,<br />
ani najliczniejszym…<br />
Wobec olbrzymiej przewagi floty<br />
niemieckiej i sowieckiej na Bałtyku<br />
nie mogło być mowy o tym,<br />
żeby ORP Gryf mógł stawiać miny<br />
gdziekolwiek indziej niż na wodach<br />
Zatoki Gdańskiej…<br />
Vol. V, nr 5 (25)<br />
Wrzesień-Październik <strong>2019</strong>; Nr 5<br />
www.zbiam.pl<br />
Bzura 1939<br />
5/<strong>2019</strong><br />
Wrzesień-Październik<br />
cena 18,50 zł (VAT 5%)<br />
INDEX 407739<br />
ISSN 2450-2480<br />
5/<strong>2019</strong><br />
W NUMERZE:<br />
Wczesne wersje<br />
Junkers Ju 87<br />
Trzy dni wojny<br />
ORP Gryf<br />
ISSN 2450-2480 Index 407739<br />
Na okładce: Bitwa nad Bzurą 1939 r.<br />
Rys. Arkadiusz Wróbel<br />
INDEX 407739<br />
ISSN 2450-2480<br />
Nakład: 14,5 tys. egz.<br />
Redaktor naczelny<br />
Jerzy Gruszczyński<br />
jerzy.gruszczynski@zbiam.pl<br />
Redakcja techniczna<br />
Dorota Berdychowska<br />
dorota.berdychowska@zbiam.pl<br />
Korekta<br />
Stanisław Kutnik<br />
Współpracownicy<br />
Władimir Bieszanow, Michał Fiszer,<br />
Tomasz Grotnik, Andrzej Kiński,<br />
Leszek Molendowski, Marek J. Murawski,<br />
Tymoteusz Pawłowski, Tomasz Szlagor<br />
Wydawca<br />
Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o.<br />
Ul. Anieli Krzywoń 2/155<br />
01-391 Warszawa<br />
office@zbiam.pl<br />
Biuro<br />
Ul. Bagatela 10/19<br />
00-585 Warszawa<br />
Dział reklamy i marketingu<br />
Andrzej Ulanowski<br />
andrzej.ulanowski@zbiam.pl<br />
Dystrybucja i prenumerata<br />
office@zbiam.pl<br />
Reklamacje<br />
office@zbiam.pl<br />
Prenumerata<br />
realizowana przez Ruch S.A:<br />
Zamówienia na prenumeratę w wersji<br />
papierowej i na e-wydania można składać<br />
bezpośrednio na stronie<br />
www.prenumerata.ruch.com.pl<br />
Ewentualne pytania prosimy kierować<br />
na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl<br />
lub kontaktując się z Telefonicznym<br />
Biurem Obsługi Klienta pod numerem:<br />
801 800 803 lub 22 717 59 59<br />
– czynne w godzinach 7.00–18.00.<br />
Koszt połączenia wg taryfy operatora.<br />
Copyright by ZBiAM <strong>2019</strong><br />
All Rights Reserved.<br />
Wszelkie prawa zastrzeżone<br />
Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne<br />
rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy<br />
jest zabronione. Materiałów niezamówionych,<br />
nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo<br />
dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów<br />
i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych.<br />
Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie<br />
opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi<br />
odpowiedzialności za treść zamieszczonych<br />
ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz<br />
na naszej nowej stronie:<br />
www.zbiam.pl<br />
spis treści<br />
HISTORIA<br />
Tymoteusz Pawłowski<br />
Sytuacja strategiczna Europy w latach 30. XX wieku 4<br />
LOTNICTWO<br />
Jerzy Liwiński<br />
Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej w Polsce 16<br />
BROŃ PANCERNA<br />
Jędrzej Korbal<br />
Czołgi rozpoznawcze TK – eksport 28<br />
BITWY I KAMPANIE<br />
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński<br />
Bitwa nad Bzurą. Zwycięstwo nie tylko na polu walki 42<br />
MONOGRAFIA LOTNICZA<br />
Marek J. Murawski<br />
Junkers Ju 87: wczesne wersje produkcyjne (1) 60<br />
WOJNA NA MORZU<br />
Mariusz Borowiak<br />
Trzy dni wojny ORP Gryf 78<br />
ARTYLERIA<br />
Waldemar Nadolny<br />
Bateria Canet i jej zapomniany dowódca 90<br />
www.facebook.com/wojskoitechnikahistoria<br />
3
Tymoteusz Pawłowski<br />
Wojna domowa w Hiszpanii, Somosierra 1936 r.: milicjanci republikańscy poddają się frankistom.<br />
Sytuacja strategiczna Europy<br />
w latach 30. XX wieku<br />
Pierwsza wojna światowa nie skończyła<br />
się bynajmniej 11 listopada<br />
1918 r. Tego dnia podpisano jedynie<br />
zawieszenie broni z Niemcami.<br />
Na prawdziwy koniec wojny trzeba<br />
było jeszcze poczekać. Stan wojny<br />
z Niemcami zakończono 28 czerwca<br />
1919 r. traktatem wersalskim. Wojna<br />
z innymi państwami centralnymi<br />
trwała dopóki nie podpisały one<br />
indywidualnych traktatów pokojowych.<br />
10 września 1919 r. podpisano<br />
z Austrią pokój w Saint-Germain-en-<br />
-Laye, 27 listopada 1919 r. – z Bułgarią<br />
w Neuilly-sur-Seine, 4 czerwca 1920 r.<br />
– z Węgrami w Trianon, 10 sierpnia<br />
1920 r. – z Turcją w Sèvres.<br />
Ograniczenie zbrojeń morskich było jedynie<br />
efektem ubocznym zawartego tam porozumienia<br />
pokojowego: Brytyjczycy zrywali<br />
swój długoletni sojusz z Japończykami,<br />
a Amerykanie – w których sojusz ten był wymierzony<br />
– nie musieli budować dodatkowej<br />
floty koniecznej do obrony Pacyfiku przed<br />
Japończykami i Atlantyku przed Brytyjczykami.<br />
Traktat waszyngtoński był olbrzymim<br />
sukcesem Stanów Zjednoczonych: ich flota<br />
zrównała się z brytyjską, Japończycy zostali<br />
osamotnieni, a Francuzi musieli pogodzić się,<br />
że na morzu stanowią mocarstwo drugiej kategorii.<br />
Zadowoleni byli również Włosi, którzy<br />
oficjalnie stali się – przynajmniej na morzu<br />
– równi Francji.<br />
W 1919 r. brytyjski ekonomista John Maynard<br />
Keynes opublikował pracę pt. „Ekonomiczne<br />
skutki pokoju”. Książka ta była dziełem<br />
czysto propagandowym wymierzonym<br />
we francuską politykę osłabiania Niemiec<br />
– czemu sprzeciwiali się po cichu Brytyjczycy.<br />
Dziś wiadomo, że ustalenia Keynesa były<br />
błędne, ale w 1919 r. zyskała niezasłużoną<br />
sławę książki proroczej, wykazującej rzekomo,<br />
że Niemcy nie będą w stanie spłacić<br />
olbrzymich reparacji wojennych, co może<br />
doprowadzić do kolejnej wojny. Tezy Keynesa<br />
do dziś są przytaczane dla udowodnienia,<br />
że za wybuch II wojny światowej tak naprawdę<br />
odpowiadają „wstrętne kapitalistyczne<br />
świnie” z Zachodu. Pogląd taki wygodny jest<br />
Przedstawiciele mocarstw kończą konferencję rozbrojeniową w Wersalu, tłumacząc się „zwykłym<br />
ludziom”: Zawiedliśmy, nie jesteśmy w stanie kontrolować naszych morderczych skłonności... Dziś już<br />
zapomniana konferencja miała duże znaczenie w polityce lat 30. XX wieku.<br />
4<br />
Traktaty pokojowe nie zakończyły jednak<br />
wojen. Przede wszystkim nie rozwiązywały<br />
wszystkich problemów pomiędzy<br />
zainteresowanymi stronami. Konflikty więc<br />
nadal trwały, czego najlepszym przykładem<br />
jest spór pomiędzy niemieckojęzycznymi<br />
obywatelami Czechosłowacji i rządem w Pradze.<br />
Po drugie, nie wszystkie ustalenia spotkały<br />
się z akceptacją. Konflikty więc nadal<br />
trwały – najlepszym przykładem jest brak<br />
zgody Turków na traktat w Sèvres i długa<br />
wojna zakończona porozumieniem w Lozannie.<br />
Wreszcie porozumienia pokojowe objęły<br />
tylko część uniwersum. Konflikty więc nadal<br />
trwały – m.in. na terenie dawnego Imperium<br />
Rosyjskiego i na Dalekim Wschodzie.<br />
Część konfliktów na Dalekim Wschodzie<br />
próbowano rozwiązać dyplomatycznie. Taka<br />
była geneza traktatu waszyngtońskiego<br />
ograniczającego wyścig zbrojeń na morzu.
Jerzy Liwiński<br />
Lotnisko Mokotowskie. Przekazanie 123 samolotów, ufundowanych przez społeczeństwo,<br />
za pośrednictwem Komitetu Żwirki i Wigury LOPP; 26 września 1937 r.<br />
Liga Obrony Powietrznej<br />
i Przeciwgazowej w Polsce<br />
16<br />
W okresie międzywojennym, a ściślej od 4 sierpnia 1923 r. do początku września<br />
1939 r., działała w Polsce Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej (LOPP), nosząca<br />
przez pierwsze trzy lata nazwę Ligi Obrony Powietrznej Państwa. Pod względem<br />
liczby członków, zakresu działania i osiągnięć była największą organizacją społeczną<br />
w Polsce. Zajmowała się rozwojem polskiego lotnictwa cywilnego we wszystkich<br />
jego dziedzinach oraz przygotowaniem ludności cywilnej do obrony przeciwlotniczo-gazowej.<br />
Jako instytucja opierała swoje działanie na składkach obywateli i była<br />
związana z państwowymi władzami administracyjnymi i wojskowymi.<br />
W<br />
czasie pierwszej wojny światowej<br />
zostały użyte dwa nowe rodzaje<br />
broni: lotnictwo i gazy bojowe.<br />
Ich pojawienie zrewolucjonizowało sposób<br />
prowadzenia działań zbrojnych. Lotnictwo<br />
wobec początkowo słabego rozwoju broni<br />
przeciwlotniczej, mogło bezkarnie wykonywać<br />
naloty na dalekie zaplecza wroga<br />
i atakować skupiska żołnierzy oraz ludności<br />
cywilnej. Natomiast broń chemiczna, przed<br />
Zawody Samolotów Turystycznych Challenge 1934. Pilot Stanisław Płonczyński w samolocie RWD-9<br />
podczas przelotu nad bramką; sierpień 1934 r.<br />
którą można było się częściowo bronić przy<br />
użyciu masek przeciwgazowych, powodowała<br />
oparzenia i śmiercionośne zatrucia.<br />
Ponadto, wzrost zasięgu samolotów i ich<br />
udźwigu stworzył warunki napadu chemicznego<br />
nie tylko na wojska walczące na linii<br />
frontu, ale także na obiekty położone w głębi<br />
terytorium przeciwnika.<br />
Wnioski wypływające z udziału lotnictwa<br />
i broni chemicznej oraz ich powojenny<br />
rozwój wskazywały na potrzebę zorganizowania<br />
obrony przed ich skutkami.<br />
Rozbudowa lotnictwa bojowego była domeną<br />
władz wojskowych, ale akcja popularyzacyjna<br />
i opracowanie zasad samoobrony<br />
stawało się obowiązkiem społeczeństwa<br />
i należało je powierzyć władzom cywilnym.<br />
Jednak ze względu na uwarunkowania finansowe<br />
nie można było w pełni realizować<br />
dużych inwestycji zarówno w rozwój<br />
lotnictwa jak i obronę przeciwchemiczną,<br />
a także przygotowanie ludności do przeciwdziałania<br />
jego skutkom.<br />
Społeczeństwo polskie widziało ten problem,<br />
na równi z dowódcami wojskowymi<br />
i władzami państwowymi. Wynikiem starań<br />
ludności została powołana we wrześniu<br />
1922 r. organizacja o nazwie Obywatelski<br />
Komitet Obrony Przeciwgazowej (OKOP),<br />
a jednym z założycieli był prof. Ignacy Mościcki,<br />
późniejszy prezydent RP. Dwa lata później<br />
Komitet przekształcił się w Towarzystwo<br />
Obrony Przeciwgazowej (TOP).<br />
Myśl utworzenia organizacji działającej<br />
na rzecz lotnictwa zrodziła się w Aeroklubie<br />
RP na początku 1922 r. Koncepcja jej<br />
funkcjonowania powstała w grupie działaczy,<br />
a nazwę jako Liga Obrony Powietrznej
Jędrzej Korbal<br />
Czołgi rozpoznawcze TK – eksport<br />
Pierwsza dekada funkcjonowania odrodzonej<br />
Rzeczypospolitej minęła na niepozbawionych<br />
dramatyzmu próbach<br />
ujednolicenia i wzmocnienia wyniszczonego<br />
zaborami i kilkoma latami<br />
wojen kraju. Odtworzony z niemałym<br />
trudem państwowy przemysł zbrojeniowy,<br />
choć młody i niedoświadczony,<br />
nie wyrzekł się ambicji i systematycznie<br />
dążył nie tylko do produkcyjnego<br />
zaspokojenia potrzeb Wojska Polskiego,<br />
ale również starał się wykorzystać<br />
eksportowe okazje.<br />
Dźwinę. Jeśli wierzyć odręcznym notatkom<br />
na dokumentach transakcja została jednak<br />
szybko zablokowana, m.in. w skutek starań<br />
płk. Kossakowskiego, jako mogąca zagrozić<br />
umowie z angielską spółką Vickers-Armstrong<br />
(dalej: Vickers), wobec której ww. oficer<br />
miał szereg własnych oczekiwań.<br />
Tak jednoznaczne działanie łączącego<br />
obowiązki szefa DepZaopInż. oraz DowBr-<br />
28<br />
Opracowane w kraju, u progu lat 30.<br />
XX wieku, udoskonalone warianty angielskich<br />
niewielkich pojazdów gąsienicowych<br />
pomysłu Carden-Loyda miały się stać<br />
jednym z handlowych atutów w walce o zbrojeniowe<br />
kontrakty, tak w Europie jak i poza<br />
jej granicami. Choć TK-3, a zwłaszcza TKS, był<br />
wolny od szeregu wad swojego zagranicznego<br />
pierwowzoru i deklasował go osiągami, to polskie<br />
starania o eksport tych maszym natrafiły<br />
na szereg barier, którym przeciwstawić musiało<br />
się młode państwo, a które starannie wykorzystywała<br />
zbrojeniowa konkurencja od lat dobrze<br />
uplasowana na zagranicznych rynkach.<br />
Tankietkowa kazuistyka<br />
Spływające zarówno od państw europejskich<br />
jak i znacznie bardziej egzotycznych dla polskiego<br />
handlu bronią podmiotów zagranicznych<br />
zapytania dotyczące możliwości zakupu<br />
krajowych tankietek wytworzyły problem<br />
natury prawnej. Mianowicie w 1931 r., krótko<br />
po tym kiedy reprezentujący armię łotewską<br />
płk Grossbard zapoznawał się z pierwszymi<br />
egzemplarzami polskich tankietek, pojawiła<br />
się możliwość sprzedaży pojazdów TK nad<br />
Poglądowe zdjęcie czołgu rozpoznawczego TKS w pierwotnej, tzw. japońskie wersji malowania.<br />
Fotografia stanowiła złącznik do oferty dla Szwecji.<br />
Panc. płk. Kossakowskiego wsparła najpewniej<br />
interwencja angielskiego attaché wojskowego,<br />
który zgłosił się z prośbą o wyjaśnienie<br />
pogłosek na temat zamierzonego<br />
rzekomo eksportu czołgów do Rygi. Już<br />
po opadnięciu pierwszych emocji związanych<br />
z pewną beztroską, jeśli chodzi o traktowanie<br />
zapisów umowy wiążącej Rzeczpospolitą<br />
z Vickersem, strona polska kwestię<br />
eksportu tankietek dla północnego sąsiada<br />
ujmowała w sposób bardziej zrównoważony.<br />
Nie bez racji i z widoczną rezerwą uznawano,<br />
że niedoszły kontrahent jest bardziej zainteresowany<br />
nabyciem licencji i samodzielnym<br />
wytwarzaniem maszyn u siebie w kraju, niż<br />
poważniejszymi zakupami nad Wisłą.<br />
Nie mniej jednak wątek łotewski będzie<br />
jeszcze aktualny przynajmniej do 1933 r., kiedy<br />
to w ostatniej chwili odwołany zostanie<br />
pokaz polskich czołgów wracających z udanej<br />
wizyty handlowej w Estonii, o której dalej.<br />
Było to wydarzenie niespodziewane i odebrane<br />
zdecydowanie negatywnie, zwłaszcza,<br />
że w trakcie przejazdu do Rygi polski eszelon<br />
witali jeszcze wyżsi oficerowie łotewscy. Spekulując<br />
na temat powodów nagłej zmiany<br />
decyzji wskazywano na działalność niechętnych<br />
zbliżeniu Rzeczpospolitej z państwami<br />
bałtyckimi Sowietów. Ostatnie wzmianki<br />
na temat łotewskiego kierunku handlowego<br />
pojawiają się jeszcze w dokumentach datowanych<br />
na 1934 r., przy czym mają one już<br />
charakter zdawkowy.<br />
Z pozoru niewinna akcja handlowa u północnego<br />
sąsiada Rzeczpospolitej wywołała
Michał Fiszer, Jerzy Gruszczyński<br />
42<br />
Bitwa nad Bzurą.<br />
Zwycięstwo nie tylko na polu walki<br />
Bitwa nad Bzurą jest powszechnie kojarzona z największą operacją zaczepną<br />
Wojska Polskiego w kampanii polskiej 1939 r. W istocie jednak miała ona<br />
o wiele dalej idące konsekwencje. Po pierwsze, powstrzymała niepowstrzymany<br />
niemiecki marsz na Warszawę, umożliwiając wycofanie się wielu naszym<br />
jednostkom za Wisłę, po drugie zaś, dała czas, dzięki któremu polski rząd<br />
i wielu żołnierzy Wojska Polskiego zdołało się ewakuować do Rumunii oraz<br />
na Węgry, skąd wkrótce dotarli oni na zachód.<br />
Jeden z najzdolniejszych niemieckich<br />
dowódców z okresu drugiej wojny światowej<br />
feldmarszałek Erich von Manstein<br />
w swoich wspomnieniach „Stracone zwycięstwa”<br />
napisał: Jest trudno zorientować się<br />
w zamiarze polskiego planu operacyjnego,<br />
gdyby nie żywione pragnienie „osłonięcia<br />
wszystkiego”, czy być może bardziej właściwsze<br />
określenie, nie oddawania niczego dobrowolnie.<br />
Życzenie, któremu ulega słabszy,<br />
prowadzi z reguły do klęski. (…) Może tak być,<br />
że polski plan poza życzeniem „nie oddawania<br />
niczego za darmo” w ogóle nie posiadał żadnej<br />
jasnej myśli, lecz przedstawiał sobą kompromis<br />
między koniecznością przejścia do obrony<br />
w obliczu przeważającego przeciwnika<br />
a wcześniejszymi ambicjami ofensywnymi.<br />
(…) Rozmieszczenie polskich wojsk w 1939 r.<br />
usiłujących obronić wszystko, włącznie z rejonem<br />
„korytarza” i wysuniętą Wielkopolską,<br />
wobec wcześniej ukształtowanych możliwości<br />
oskrzydlających Niemiec i ich przewagi, mogło<br />
doprowadzić tylko do klęski Polski.<br />
Zwróćmy uwagę, że feldmarszałek Erich<br />
von Manstein wskazuje szczególnie dwie<br />
armie: Armię „Pomorze” gen. dyw. Władysława<br />
Bortnowskiego oraz Armię „Poznań”<br />
gen. dyw. Tadeusza Kutrzeby jako te, których<br />
rozmieszczenie było najmniej sensowne.<br />
Od razu na samym początku ulokowano<br />
je w rejonach, gdzie mogły najszybciej zostać<br />
okrążone i odcięte, w dodatku tam, gdzie<br />
Niemcy nie zamierzali nacierać, bo i po co?<br />
Patrząc na mapę łatwo można ocenić,<br />
skąd Niemcy wyprowadzą główne natarcia,<br />
bo wyprowadzili je tam, gdzie były najdogodniejsze<br />
do tego warunki. Główne uderzenie<br />
– z Dolnego Śląska przez Radomsko,<br />
Piotrków Trybunalski, Mszczonów w kierunku<br />
Warszawy, prowadziło wzdłuż otwartych<br />
terenów równinnych i tzw. szosy piotrkowskiej,<br />
która wówczas była utwardzoną drogą<br />
bitą nadającą się do ruchu kołowego. Równolegle<br />
biegła linia tzw. kolei warszawsko-<br />
-wiedeńskiej, ułatwiająca zaopatrywanie<br />
wojsk. Na drodze niemieckich wojsk nie było<br />
tu większych przeszkód wodnych do pokonania,<br />
poza Wartą w jej górnym biegu.<br />
Główną siłą uderzeniową na tym kierunku<br />
była najsilniejsza 10. Armia (dowódca: gen.<br />
artylerii Walter von Reichenau), składająca<br />
się z pięciu korpusów, w tym trzech zmotoryzowanych.<br />
Najsilniejszy, XIV Korpus Zmotoryzowany<br />
(gen. piechoty Gustav von Wietersheim)<br />
miał 4. DPanc, 13. DZmot i 29. DZmot.<br />
Ówczesne niemieckie dywizje zmotoryzowane,<br />
poza transportem kołowym dla całego<br />
składu dywizji, niczym się nie różniły od zwykłych<br />
dywizji piechoty. Nieco słabszy był<br />
7. Dywizjon Artylerii Przeciwlotniczej, w czasie kampanii polskiej 1939 r. wchodzący w skład Armii<br />
„Poznań”, w czasie przedwojennej defilady przed Zamkiem w Poznaniu.
Pododdział przeciwpancerny brygady kawalerii w marszu. Jeśli polska kawaleria we wrześniu 1939 r. walczyła z niemieckimi czołgami, to właśnie tymi<br />
doskonałymi armatami Bofors kal. 37 mm (wytwarzanymi u nas na podstawie szwedzkiej licencji), a nie szabelkami…<br />
46<br />
w Wielkopolsce, Armia „Poznań” w zasadzie<br />
nie była atakowana przez nieprzyjaciela.<br />
Wycofanie Armii „Poznań”<br />
i Armii „Pomorze”<br />
Armia „Pomorze” prowadziła ciężkie walki<br />
północną i środkową częścią swojego ugrupowania,<br />
tracąc bezpowrotnie 9. DP i kilka<br />
mniejszych pododdziałów. Odwrót pozostałej<br />
części Armii „Pomorze” zaczął się 4 września<br />
1939 r., głównie przejściem przez Bydgoszcz<br />
na południowy wschód, w kierunku<br />
Włocławka. 4. Armia z Prus Zachodnich podjęła<br />
natarcie w kierunku Warszawy po obu<br />
stronach Wisły, na prawo (na południe)<br />
od 3. Armii, która nacierała na Armię „Modlin”<br />
od północy, kierując się w rejon na wschód<br />
od Warszawy. Odwrót Armii „Pomorze” był<br />
prowadzony w miarę zorganizowany sposób,<br />
choć niektóre jednostki były na granicy całkowitego<br />
rozbicia, jak na przykład Pomorska<br />
Brygada Kawalerii.<br />
Fatalny był natomiast stan taborów (zaopatrzenia)<br />
jednostek armii. Niekończące<br />
się kolumny transportowe, złożone często<br />
ze zwykłych cywilnych wozów konnych zarekwirowanych<br />
rolnikom, utrudniały wycofanie<br />
się oddziałów bojowych. Zresztą nastąpiło<br />
w nich spore obniżenie dyscypliny.<br />
Pojawiło się wielu maruderów oderwanych<br />
od macierzystych jednostek, było też sporo<br />
przypadków dezercji, szczególnie w jednostkach<br />
mobilizowanych na wschodzie, gdzie<br />
w ich składzie pojawiło się sporo rekrutów<br />
9. Pułk Ułanów Małopolskich. Jednostka należała do Podolskiej Brygady Kawalerii z Armii „Poznań”,<br />
która walczyła w rejonie Wartkowic i pod Poddębicami w pierwszej fazie Bitwy nad Bzurą.<br />
niepolskiej narodowości. Wielu z maruderów<br />
nadużywało alkoholu i dopuszczało się<br />
różnych ekscesów.<br />
W końcu gen. dyw. Bortnowski musiał<br />
utworzyć specjalne pododdziały zaporowe,<br />
których zadaniem było zbieranie maruderów<br />
i wcielanie ich do jednostek w celu uzupełnienia<br />
strat oraz powstrzymania dalszego<br />
spadku morale. W swoim rozkazie generał<br />
napisał: stwierdziłem nieopisaną dezorganizację<br />
i wielką ilość zbłąkanych, której nikt<br />
nie przeciwdziała, jakby to był naturalny<br />
i konieczny objaw wojny.<br />
Już 5 września wieczorem do sztabu Armii<br />
„Pomorze” w fortach na toruńskim Pogórzu<br />
(dzielnica po południowej stronie Wisły, tam<br />
gdzie znajduje się dworzec kolejowy Toruń<br />
Główny, forty są jeszcze bardziej na południe)<br />
przybył gen. dyw. Tadeusz Kutrzeba,<br />
by uzgodnić kwestię utrzymania kontaktu<br />
skrzydłami armii w czasie wycofania Armii<br />
„Pomorze”. Obie armie otrzymały bowiem<br />
rozkaz Naczelnego Dowództwa WP wspólnego<br />
wycofania się w kierunku Warszawy.<br />
6 września nad ranem 4. DP przeszła<br />
przez mosty w Toruniu, na lewy brzeg Wisły.<br />
16. DP natomiast ruszyła dalej na południowy<br />
wschód prawym brzegiem rzeki. Tego<br />
dnia prowadzono też odtwarzanie mocno<br />
przetrzebionej 27. DP, włączając do niej maruderów<br />
z różnych jednostek. W 24. Pułku<br />
Piechoty z trzech osłabionych batalionów<br />
odtworzono dwa, jako trzeci batalion włączono<br />
w skład pułku batalion ON „Starogard”.<br />
23. pp udało się odtworzyć w miarę<br />
w całości, ale jako trzeci pułk do dywizji włączono<br />
zbiorczy oddział pod dowództwem
Marek J. Murawski<br />
1<br />
Junkers Ju 87:<br />
wczesne wersje produkcyjne<br />
60<br />
Bombowiec nurkujący Junkers Ju 87<br />
(Sturzkampfflugzeug, Stuka) stał się<br />
w obiegowej opinii symbolem niemieckiego<br />
Blitzkriegu w pierwszych latach<br />
II wojny światowej, chociaż nie był ani<br />
najnowocześniejszym, ani najliczniejszym<br />
samolotem, w który były wyposażone<br />
jednostki Luftwaffe.<br />
Podczas I wojny światowej samoloty<br />
bombowe dokonywały zrzutu bomb<br />
z lotu poziomego. Prymitywne celowniki<br />
nie pozwalały na dokładny zrzut ładunku<br />
bojowego, rozrzut bomb był bardzo duży,<br />
a trafienie, szczególnie w niewielki obiekt<br />
punktowy, możliwe było wyłącznie w drodze<br />
przypadku. Tymczasem dowództwa jednostek<br />
lądowych obu stron konfliktu domagały<br />
się skutecznego, bezpośredniego wsparcia<br />
na polu walki ze strony własnego lotnictwa.<br />
Wraz z udoskonalaniem konstrukcji lotniczych<br />
stwierdzono, że skuteczną taktyką<br />
może stać się zrzucanie pojedynczych bomb<br />
dużego kalibru w locie nurkowym, co znacznie<br />
ułatwiało celowanie i podnosiło precyzję<br />
ataku. Pierwsze próby, przeprowadzone<br />
w 1917 r. przez Brytyjczyków, nie przyniosły<br />
jednak zadowalających rezultatów. Bombę<br />
dużego kalibru podwieszoną pod kadłubem<br />
należało zwolnić dokładnie w momencie<br />
poderwania samolotu w górę podczas wyprowadzania<br />
maszyny z nurkowania. Jeżeli<br />
nie nastąpiło to we właściwym momencie,<br />
zwolniona z zaczepów bomba uderzała w łopaty<br />
śmigła. Po zakończeniu I wojny światowej<br />
testy bombardowania z lotu nurkowego<br />
kontynuowano w Stanach Zjednoczonych.<br />
Pierwsze bombardowanie z wykorzystaniem<br />
nowego sposobu w warunkach bojowych<br />
miało miejsce w lutym 1919 r. na Haiti. W tym<br />
czasie na wyspie oddziały amerykańskiej piechoty<br />
morskiej zwalczały powstanie tzw. Kokosową<br />
Rebelię.<br />
W latach 20. XX wieku firmy Curtiss i Boeing<br />
wprowadziły do uzbrojenia marynarki<br />
wojennej Stanów Zjednoczonych pierwsze<br />
samoloty zdolne do wykonywania ataków<br />
bombowych z lotu nurkowego. W grudniu<br />
1927 r. stacjonujące na pokładzie lotniskowca<br />
Saratoga dywizjony VF-1B i VB-2B otrzymały<br />
samoloty typu F2B-1. Maszyny należące<br />
do VB-2B, w drodze powrotnej z manewrów<br />
morskich w rejonie Hawajów do San Diego,<br />
przeprowadziły ćwiczenia z bombardowaniem<br />
z lotu nurkowego dużych jednostek nawodnych.<br />
Ich wynik był obiecujący. Okazało<br />
się, że przy użyciu nowego sposobu trafienie<br />
pancernika czy krążownika ciężkiego było<br />
możliwe nawet przez 30% zrzuconych bomb,<br />
podczas gdy skuteczność bombardowania<br />
z lotu poziomego nie przekraczała 12%. Należy<br />
w tym miejscu dodać, że bombardowano,<br />
stare zakotwiczone okręty, które nie mogły<br />
manewrować, ani wykonywać uników.<br />
W Niemczech, które w tym czasie nie posiadały<br />
lotnictwa wojskowego, ponieważ<br />
zabraniały im tego postanowienia traktatu<br />
wersalskiego, już od 1922 r. rozpoczęto tajne<br />
przygotowania do szybkiego reaktywowania<br />
przemysłu lotniczego. 16 lutego 1922 r.<br />
Rzesza Niemiecka i ZSRR zawarły traktat<br />
w Rapallo. Dokładnie rok później rozpoczęły<br />
Drewniana makieta bombowca nurkującego Junkers Ju 87 wyposażona w podwójny statecznik pionowy.
Junkers Ju 87 A-1, 52+L25 z 5./St.G 165.<br />
Junkers Ju 87 A-1 należący do 4./St.G 165 stacjonującej w Nürnberg (Norymberga) w1938 r.<br />
Ernst Udet, który podczas pobytu w Stanach<br />
Zjednoczonych miał okazję oglądać możliwości<br />
amerykańskich bombowców nurkujących.<br />
Najnowszą amerykańską konstrukcją<br />
był Curtiss F11C-2, którego Udet chciał kupić<br />
dla siebie. Jednak cena samolotu, wynosząca<br />
14 tys. dolarów (około 60 tys. RM), była dla<br />
niego zbyt wysoka. W tym czasie Hermann<br />
Göring, który w 1933 r. objął stanowisko<br />
Komisarza Rzeszy do Spraw Lotnictwa, starał<br />
się za wszelką cenę przyciągnąć Udeta<br />
do współpracy. Udet, który był z natury indywidualistą<br />
i niespokojnym duchem, nie miał<br />
jednak ochoty ponownie wstąpić do wojska,<br />
lecz marzył o posiadaniu amerykańskiego samolotu,<br />
który mógłby wykorzystywać do popisów<br />
akrobacji lotniczej. Göring wykorzystał<br />
jego słabość i zaproponował mu środki<br />
na zakup dwóch samolotów Curtiss w zamian<br />
za wstąpienie do odrodzonych niemieckich<br />
sił powietrznych.<br />
Udet, po długim wahaniu, przyjął propozycję<br />
i rozpoczął pracę w Reichsluftfahrtministerium<br />
(RLM). 27 września 1933 r. w zakładach<br />
Curtiss w Buffalo dokonał zakupu<br />
dwóch egzemplarzy F11C-2 napędzanych<br />
silnikami Wright SR-1820-F2 Cyclone o mocy<br />
712 KM, które umożliwiały osiągnięcie prędkości<br />
325 km/h na wysokości 1000 m. Obie<br />
maszyny zapakowane starannie w skrzynie<br />
dostarczone zostały do Niemiec na pokładzie<br />
pasażerskiego liniowca Europa.<br />
W grudniu 1933 r. obydwa samoloty noszące<br />
oznaczenia D-3165 i D-3166 (zmienione<br />
później na D-IRIS i D-ISIS) przewiezione zostały<br />
do lotniczego ośrodka doświadczalnego<br />
w Rechlinie, gdzie Udet osobiście zademonstrował<br />
możliwości bombardowania<br />
z lotu nurkowego.<br />
Tymczasem 12 października 1933 r.,<br />
po rozpoczęciu produkcji samolotów Heinkel<br />
He 50, utworzono pierwszą jednostkę<br />
bombowców nurkujących Fliegergruppe<br />
Schwerin. Samoloty He 50 dysponowały jednak<br />
zbyt słabymi osiągami, aby przekonać<br />
do siebie personel latający oraz decydentów<br />
z Ministerstwa Lotnictwa Rzeszy.<br />
Głównymi oponentami okazali się Wolfram<br />
Freiherr von Richthofen, kierownik sekcji<br />
rozwoju wydziału technicznego RLM oraz<br />
sekretarz stanu w Ministerstwie Lotnictwa<br />
Rzeszy – Erhard Milch. Richthofen twierdził,<br />
że w przypadku silnej obrony przeciwlotniczej<br />
w rejonie celu każde nurkowanie poniżej<br />
2000 m będzie samobójczym przedsięwzięciem.<br />
Podczas jednej z dyskusji powiedział:<br />
Lot nurkowy poniżej 2000 m jest całkowitym<br />
nonsensem. Biorąc pod uwagę wysoki poziom<br />
rozwoju niemieckiej artylerii przeciwlotniczej<br />
każda maszyna, która odważy się na zejście tak<br />
nisko padnie jej ofiarą. 3<br />
Bombowiec nurkujący, aby trafić w cel,<br />
musi zwolnić prędkość nurkowania za pomocą<br />
hamulców lotu nurkowego, nie mogąc<br />
przy tym wykonywać uników, co spowoduje,<br />
że będzie dla artylerzystów łatwym celem.<br />
Poza tym, powolny bombowiec nurkujący,<br />
taki jak He 50 będzie bez trudności przechwytywany<br />
i niszczony przez myśliwce<br />
przeciwnika. Erhard Milch wskazywał na występowanie<br />
zbyt dużych przeciążeń podczas<br />
wyprowadzania samolotu z lotu nurkowego,<br />
personel latający będzie w stanie wytrzymać<br />
tego typu przeciążenia dopiero po długotrwałym,<br />
kosztownym treningu.<br />
Pomimo podnoszonych wątpliwości<br />
w planie rozbudowy niemieckiego lotnictwa<br />
wojskowego z 1933 r., zwanego Sofort-Programm<br />
(program natychmiastowy), ujęto<br />
również potrzebę posiadania bombowców<br />
nurkujących. W związku z powyższym ogłoszono<br />
konkurs na następcę samolotu He 50.<br />
Miał to być lekki, jednomiejscowy bombowiec<br />
nurkujący o zdolności przenoszenia<br />
200 kg bomb i właściwościach lotnych porównywalnych<br />
z ówczesnymi myśliwcami,<br />
co uniezależniało go od posiadania własnego<br />
uzbrojenia obronnego. W drugim etapie<br />
konkursu zamierzano wyłonić dwumiejscowy<br />
bombowiec nurkujący z dostateczną<br />
obroną tylnej strefy przez strzelca pokładowego,<br />
zdolny przenosić ładunek bomb o masie,<br />
co najmniej 250 kg.<br />
Do pierwszego etapu konkursu stanęły<br />
samoloty Fieseler Fi 98 i Henschel Hs 123.<br />
Maszyna firmy Fieseler była dwupłatem<br />
o mieszanej konstrukcji, uzbrojonym w dwa<br />
karabiny maszynowe MG 17 kal. 7,92 mm<br />
oraz cztery bomby o wagomiarze po 50 kg<br />
każda. Prędkość maksymalna samolotu<br />
wynosiła 295 km/h, ale zasięg zaledwie<br />
470 km. Prototyp oblatany został wiosną<br />
1935 r. Właściwości samolotu były wprawdzie<br />
nieco lepsze niż w przypadku He 50, ale<br />
nie zadowoliły komisji.<br />
Henschel przedstawił dwupłat o konstrukcji<br />
mieszanej, uzbrojony analogicznie<br />
jak jego konkurent. Prędkość prototypu dochodziła<br />
do 342 km/h, a zasięg do 860 km.<br />
Prostsza konstrukcja, mniejszy jednostkowy<br />
koszt produkcji oraz doskonałe właściwości<br />
w locie zadecydowały o wyborze Hs 123,<br />
który stał się pierwszym lekkim bombowcem<br />
nurkującym Luftwaffe, a następnie pierwszym<br />
niemieckim samolotem szturmowym<br />
(Schlachtflugzeug), który odnosił znaczące<br />
sukcesy, szczególnie na froncie wschodnim.<br />
Powstanie samolotu Junkers Ju 87<br />
Na początku 1934 r., jeszcze utajniony, sztab<br />
generalny lotnictwa wojskowego opracował<br />
założenia dla samolotu Schwerer Stuka (ciężki<br />
bombowiec nurkujący), które przekazał<br />
do Wydziału Technicznego RLM. W kwietniu<br />
założenia te zostały przedstawionym niemieckim<br />
firmom lotniczym.<br />
Zakłady Junkers w Dessau, dzięki wcześniejszym<br />
pracom inż. Pohlmanna nad samolotami<br />
A 48/ K 47, posiadały niezbędne<br />
doświadczenie w budowie podobnej maszyny,<br />
co pozwoliło na szybkie rozpoczęcie<br />
63
WOJNA NA MORZU<br />
Mariusz Borowiak<br />
Trzy dni wojny ORP Gryf<br />
78<br />
Ze względu na sytuację polityczno-<br />
-militarną, w jakiej znalazła się Polska<br />
w okresie przed wrześniem 1939 r.,<br />
wobec olbrzymiej przewagi flot<br />
niemieckiej i sowieckiej, nie mogło<br />
być mowy o tym, żeby ORP Gryf mógł<br />
stawiać miny gdziekolwiek indziej niż<br />
na wodach Zatoki Gdańskiej, na której<br />
odległości liczyło się raczej w dziesiątkach<br />
mil, a nie w setkach. Stąd niewysoka<br />
prędkość największego okrętu<br />
bojowego Marynarki Wojennej II RP<br />
nie była najważniejszym czynnikiem.<br />
W<br />
przededniu wojny, między 20:00<br />
a 24:00, z Dowództwa Floty – w porozumieniu<br />
z dowództwem Armii<br />
„Pomorze” – na stawiacz min ORP Gryf<br />
(d-ca kmdr ppor. Stefan Kwiatkowski)<br />
i na inne okręty nawodne oraz podwodne<br />
cumujące w basenie Portu Wojennego<br />
na Oksywiu dotarła depesza, że 1 września<br />
1939 r. o 5:00 nad portem przelecą trzy wodnosamoloty<br />
w drodze do Szwecji, do których<br />
nie należy strzelać, gdyż będą to polskie<br />
samoloty. Już po wojnie okazało się,<br />
że PMW została wprowadzona w błąd – sygnał<br />
został prawdopodobnie sfabrykowany<br />
przez niemiecki wywiad.<br />
W chwili, gdy Luftwaffe bombardowała<br />
Gdynię, na wysokości około 150-200 m pojawiły<br />
się wodnosamoloty. Poranna mgła<br />
utrudniała rozpoznanie sylwetek maszyn,<br />
które początkowo zidentyfikowano jako<br />
swoje. Wkrótce samoloty przeleciały nad<br />
basenem i magazynami portowymi. Załoga<br />
Gryfa w tym czasie czyniła przygotowania<br />
do zbiórki. Marynarze, którzy zebrali się<br />
na rufie okrętu w oczekiwaniu na poranną<br />
modlitwę i wciągnięcie bandery na flagsztok<br />
z przygrywką trąbki mar. Jana Krasowskiego,<br />
usłyszeli ryk silników lotniczych. Była 5:30.<br />
Dopiero gdy samoloty zbliżyły się do elewatora<br />
zbożowego (stamtąd padły pierwsze<br />
strzały), polscy marynarze skonstatowali,<br />
że to są samoloty niemieckie. Do rozpoznawczych<br />
wodnosamolotów Heinkel He 59 otworzyły<br />
niemal jednocześnie ogień wszystkie<br />
okręty stojące w basenie i na redzie.<br />
Na stawiaczu min najszybciej zareagował<br />
por. mar. Tadeusz Męczyński, I oficer artylerii,<br />
który zdążył tylko krzyknąć: To są samoloty<br />
niemieckie, a potem dodał: Alarm przeciwlotniczy!<br />
Na odgłos karabinów maszynowych<br />
Hotchkiss kal. 13,2 mm również obsługa artylerii<br />
przeciwlotniczej Gryfa odpowiedziała<br />
serią strzałów. Jednak po krótkiej wymianie<br />
ognia, działa Bofors plot. kal. 40 mm musiały<br />
przerwać ostrzeliwanie, gdyż w tej sytuacji<br />
zostałby trafiony Dworzec Morski. Na okręcie<br />
ogłoszono alarm bojowy.<br />
Komandor Kwiatkowski wysłał kpt. mar.<br />
Adama Jagielskiego do gmachu Dowództwa<br />
Floty na Oksywiu po dalsze rozkazy. Po powrocie<br />
I oficer sygnałowy poinformował<br />
dowódcę, że okręt ma natychmiast wyjść<br />
z portu wojennego i wziąć kurs na Jastarnię,<br />
gdzie na wysokości Jamy Kuźnickiej na Zatoce<br />
Puckiej cumowały trzy eks lichtugi, które<br />
jako pływające magazyny – krypy minowe<br />
KM 1, KM 2 i KM 3 – zostały przebudowane<br />
w Stoczni Modlińskiej i Stoczni Gdyńskiej<br />
w 1930 r. Trzeba było z nich pobrać, jako<br />
uzupełnienie głównego uzbrojenia Gryfa,<br />
miny morskie kontaktowo-kotwiczne wz. 08<br />
i wz. 08M (zmodernizowane). Okręt mógł ich<br />
pomieścić docelowo 511. Stawiacz min był<br />
gotowy do wyjścia z portu. Gdy znalazł się<br />
na redzie portu oksywskiego, przez głośniki<br />
okrętowe popłynął sygnał z Warszawy – spiker<br />
Polskiego Radia poinformował o napaści<br />
Niemiec na Polskę. Następnie popłynął przez<br />
głośniki krótki meldunek na temat agresji<br />
naszego zachodniego sąsiada, który ogłosił<br />
osobiście Kwiatkowski.<br />
Samo opuszczenie Oksywia odbyło się<br />
w niecodziennej sytuacji. Kwiatkowski, nie<br />
czekając na pomoc holowników, sprawnie<br />
i szybko wyprowadził okręt w morze (dotychczas<br />
Gryf korzystał z pomocy holowników<br />
przy wejściu i wyjściu z portu). Jeszcze<br />
przed wydaniem śniadania ponad 100-metrowej<br />
długości jednostka doszła do Zatoki<br />
Puckiej, a stamtąd do Jastarni. Trzy krypy<br />
minowe były zakotwiczone na południowy<br />
wschód od Jamy Kuźnickiej. Samo dojście<br />
do wyznaczonego miejsca było za płytkie dla<br />
tak dużej jednostki, jaką był Gryf. Obawiano<br />
się, że okręt może wejść na mieliznę. W rejonie,<br />
gdzie stały krypy, do dna piaszczystej<br />
łachy było zaledwie kilka metrów.<br />
Stawiacz min idąc małą prędkością, znalazł<br />
się przy barkach około 9:00. Cała operacja<br />
załadunku 90 min zakończyła się około<br />
13:00 i była przeprowadzona bardzo sprawnie<br />
– brak było większej fali i przeciwdziałania<br />
ze strony Niemców. Cały ten śmiercionośny<br />
ładunek – razem 278 min – umieszczono<br />
na dwóch międzypokładach.
ORP Gryf na doku pływającym o nośności 5000 t; maj 1939 r.<br />
żebym wziął ludzi i z komory pobrał amunicję<br />
do karabinów maszynowych Hotchkiss<br />
kal. 13,2 mm. Z ludźmi z wolnej wachty maszynowej<br />
poszedłem po amunicję 2 .<br />
Od początku tej bitwy przewaga ilościowa<br />
i ogniowa była po stronie niemieckiej.<br />
Na 10 okrętach polskich znajdowało się<br />
tylko 6 armat plot. kal. 40 mm, z tego dwie<br />
na Wichrze i cztery na Gryfie 3 . Artyleria głównego<br />
kalibru na niszczycielu i stawiaczu min<br />
nie była przystosowana do prowadzenia walki<br />
z samolotami. Ponadto okręty dysponowały<br />
11 nkm kal. 13,2 mm, przy czym po cztery<br />
karabiny miały Gryf i Wicher, a po jednym<br />
trałowce Czajka, Czapla i Żuraw. Trałowce<br />
i kanonierki dysponowały jeszcze 20 ckm,<br />
ale tą bronią o niewielkim zasięgu ognia mogły<br />
się co najwyżej bronić, trudniej zaś było<br />
im osłaniać większe okręty, chyba że manewrowały<br />
w ich pobliżu i ostrzeliwały samoloty<br />
na wysokości do 2000 m. Łącznie wszystkie<br />
okręty uzbrojone były w 6 armat i 31 karabinów<br />
maszynowych. Junkersy dysponowały<br />
96-99 karabinami maszynowymi.<br />
Samoloty nadlatywały eskadrami, pikując<br />
na okręty. Każdy Ju 87B mógł zabrać kilka<br />
bomb o łącznej masie do 600 kg. Niektóre zabierały<br />
jedną 500 kg na wyrzutniku pod kadłubem<br />
i dwie 50-kilogramowe na zamkach<br />
pod skrzydłami. Łącznie wszystkie samoloty<br />
– jak łatwo obliczyć – miały co najmniej<br />
100 bomb o masie do 20 t, a najprawdopodobniej<br />
160-165 mniejszych bomb o łącznej<br />
masie 15 t. Jedna bomba ćwierćtonowa wystarczyła<br />
do zniszczenia trałowca lub kanonierki,<br />
a w wypadku trafienia w Wichra lub<br />
Gryfa wybuch jej mógł również spowodować<br />
tak znaczne uszkodzenia, że okręt utraciłby<br />
zdolność lub nawet zatonął.<br />
Okręty, zgodnie z obowiązującymi wówczas<br />
regulaminami walki, rozeszły się i manewrowały<br />
samodzielnie, starając się wyjść<br />
spod ostrzału broni pokładowej samolotów<br />
bądź uchylać się manewrami od trafienia<br />
bomb. Nalot, mimo że przeprowadzony<br />
energicznie i śmiało, nie przyniósł Niemcom<br />
spodziewanych efektów. Brak było<br />
bezpośrednich trafień. Bombowce atakowały<br />
pojedynczo lub parami. Piloci co jakiś<br />
czas zmieniali tylko taktykę. Dalsze dramatyczne<br />
chwile relacjonuje ppor. mar.<br />
Zbigniew Jagusiewicz:<br />
Olbrzymi wytrysk wody wzniósł się tuż<br />
za burtą. Za chwilę byłem mokry od stóp<br />
do głów. Pomyślałem: - Ta bomba była niebezpiecznie<br />
blisko, jakieś 10 do 15 m od burty.<br />
Ten prysznic przypomniał mi jeden z moich<br />
obowiązków w alarmie przeciwlotniczym.<br />
Ponieważ sprzęt obrony przeciwlotniczej był<br />
bardzo skąpy, wielu ludzi nie miało czynnego<br />
przydziału i stawali się widzami. Zauważyłem<br />
grupę marynarzy na rufie, więc skierowałem<br />
się w ich kierunku, aby wepchnąć ich pod pokład.<br />
Biegnąc tam nagle poczułem, że biegnę<br />
jak pod górę, i rzeczywiście rufa zaczęła unosić<br />
się gwałtownie. Przeleciało mi przez myśl:<br />
– „Trafili”. Lecimy w powietrze. Z wielką ulgą<br />
zobaczyłem olbrzymi wytrysk, wznoszący się<br />
tuż za rufą, i jednocześnie rufa zaczęła opadać.<br />
A więc jeszcze nie lecimy w powietrze<br />
– pomyślałem. Po przegnaniu widzów pod<br />
pokład przez chwilę rozglądałem się dookoła<br />
WOJNA NA MORZU<br />
i z przyjemnością doliczyłem się wszystkich naszych<br />
okrętów, ale równocześnie zauważyłem,<br />
że Gryf zatacza koła. Do tej pory d-ca okrętu<br />
zmieniał kurs bardzo ostro w czasie każdego<br />
ataku. Domyśliłem się, że bomba za rufą musiała<br />
uszkodzić maszynę sterową i ster jest zacięty<br />
w położeniu na burtę. Pobiegłem w kierunku<br />
ORP Gryf – widok od strony rufy. Wielka gala banderowa z okazji święta Konstytucji 3 maja; Gdynia 1938 r.<br />
pomostu. W pół drogi zobaczyłem dwóch sanitariuszy<br />
[jednym z nich był bsm. Bronisław<br />
Jaskuła – M.B.] z noszami, wspinających się<br />
na pomost. Na skrzydle pomostu zauważyłem<br />
jednego z sygnalistów, siedzącego w kącie<br />
z rozwalonym brzuchem. Jeden oficer widząc<br />
moje pytające spojrzenie, rzucił – „Dowódca<br />
okrętu poważnie ranny, nieprzytomny. Właśnie<br />
zabierają go do izby chorych”. Skonfundowany<br />
tą wiadomością zszedłem z pomostu. Idąc<br />
wzdłuż nadbudówek zauważyłem szereg dziur<br />
od odłamków bomb i pocisków stukasów 4 .<br />
Na mostku, w bliskiej odległości od kmdr.<br />
Kwiatkowskiego, ranny został także mat sygnalista<br />
Piotr Karpowicz. Trzymając dłońmi<br />
wnętrzności, ostatnim wysiłkiem wypowiedział<br />
słowa: Koledzy pomścijcie mnie. Zmarł,<br />
w wyniku odniesionych ran, 3 września<br />
w szpitalu w Babich Dołach. Rannych było<br />
jeszcze kilkunastu członków załogi. Lekko<br />
ranny mar. Piotr Wojtowicz tak wspomina<br />
po latach: Stałem przy sterze na pomoście<br />
bojowym. W tym momencie nastąpił na nasz<br />
okręt zmasowany nalot lotniczy. Pierwsza<br />
bomba, która na nas leciała, upadła w bliskiej<br />
odległości od prawej burty, dokładnie na wysokości<br />
pomostu. Dowódca zdążył jeszcze wydać<br />
rozkaz: „Ster w prawo 20, oba motory cała naprzód!”.<br />
Natychmiast telegraf został ustawiony<br />
na oba cała naprzód. Przełożyłem ster prawo<br />
20. Po wybuchu bomby dowódca upadł nie<br />
podnosząc się już [ranny w pierś i nogę – M.B.].<br />
Również sygnalista przy telegrafie został wyrzucony<br />
na prawą burtę pomostu bojowego<br />
ze wszystkimi wnętrznościami na zewnątrz.<br />
Ja zostałem ranny w lewą nogę, ale na szczęście<br />
niegroźnie. Natychmiast na odmianę przekładałem<br />
ster na lewo 20, zgodnie jak to się<br />
przerabiało podczas ćwiczeń przeciwlotniczych.<br />
Zauważyłem, że ster przestał działać.<br />
81
Waldemar Nadolny<br />
Bateria Canet<br />
Armata nr 1 baterii po zakończeniu walk.<br />
i jej zapomniany dowódca<br />
90<br />
Przypadająca w bieżącym roku<br />
80. rocznica wybuchu II wojny światowej<br />
jest dobrą okazją, aby przypomnieć<br />
historię pierwszej baterii<br />
artylerii nadbrzeżnej II RP. Przez cały<br />
okres powojenny literatura przedmiotu<br />
traktowała tę jednostkę trochę<br />
„po macoszemu” na pierwszy plan<br />
wysuwając dokonania 31. baterii<br />
im. H. Laskowskiego w Helu. Okres ten<br />
nie był również zbyt szczęśliwy dla<br />
dowódcy tej baterii kpt. Antoniego Ratajczyka,<br />
którego postać w większości<br />
opracowań była przemilczana.<br />
Tak się złożyło, że w dotychczasowych<br />
opracowaniach tematu autorzy opierali<br />
się wyłącznie na relacjach spisywanych<br />
po zakończeniu wojny, nie sięgając<br />
do materiałów archiwalnych. Co jest dziwne,<br />
biorąc pod uwagę, że ze względu m.in.<br />
na funkcje, jakie wówczas sprawowali, mieli<br />
na pewno ułatwiony dostęp do zachowanych<br />
dokumentów.<br />
Opublikowanie kilka lat temu nieznanej<br />
dotąd relacji chor. mar. Stanisława Brychcego<br />
pozwoliło uzupełnić stan wiedzy na temat<br />
baterii, lecz jej autor w żaden sposób<br />
nie wskazuje, że pełnił funkcję dowódcy,<br />
jak do tej pory przedstawiano w literaturze.<br />
Nie ujmując dokonaniom chorążego<br />
(tak przez cały okres międzywojenny,<br />
jak i we wrześniu 1939 r.) należy „przywrócić<br />
historii” postać kpt. A. Ratajczyka, dowódcy<br />
XIII baterii artylerii nadbrzeżnej, potocznie<br />
zwanej baterią Canet.<br />
Zanim powstała bateria<br />
Po rozwiązaniu Pułku Artylerii Nadbrzeżnej<br />
polskie wybrzeże na kilka lat zostało pozbawione<br />
jakiejkolwiek stałej obrony tak od strony<br />
morza jak i lądu. Powoli budowana flota<br />
nie mogła zapewnić skutecznej obrony przyszłej<br />
bazy, jaką zaplanowano w Gdyni Oksywiu.<br />
Do początku lat 30. XX wieku opracowano<br />
wiele projektów wzmocnienia obrony,<br />
jednak zawsze na przeszkodzie ich realizacji<br />
stawał brak środków na ich sfinansowanie.<br />
Opracowany w 1928 r. plan obrony wybrzeża<br />
(w porozumieniu z Oddziałem III Sztabu<br />
Głównego) przewidywał trzy etapy realizacji<br />
(rozłożone na lata 1929-1930), przy<br />
czym zakończenie pierwszego zapewniało<br />
częściową obronę na wypadek wojny z Rosją<br />
1 . Koniec drugiego etapu zapewniał całkowitą<br />
obronę w przypadku konfliktu z Rosją,<br />
natomiast koniec trzeciego miał zapewnić<br />
możliwość obrony przez okres dwóch miesięcy<br />
w przypadku konfliktu prowadzonego<br />
jednocześnie z Rosją i Niemcami.<br />
W pierwszym etapie plan ten zakładał<br />
ustawienie baterii (właściwie półbaterii)<br />
dział kal. 100 mm w rejonie Gdyni. Jej powstanie<br />
było o tyle ułatwione, że Kierownictwo<br />
Marynarki Wojennej (KMW) posiadało<br />
już konieczne do jej wyposażenia<br />
działa, które kilka lat wcześniej zdemontowano<br />
z pokładów kanonierek.<br />
Armaty te (zakupione w ramach kredytu<br />
„francuskiego” za 210 000 fr) dotarły do Polski<br />
w styczniu 1925 r. na pokładzie okrętu transportowego<br />
ORP Warta. Wraz z nimi zakupiono<br />
1500 pocisków spiżowych (45 000 fr),<br />
1500 pocisków stalowych wz. 05 z zapalnikami<br />
(225 000 fr) i 3000 łusek z ładunkami<br />
miotającymi (303 000 fr) 2 . Dodatkowo kupiono<br />
1500 naboi szkolnych (kal. 20 mm) do luf<br />
wkładkowych, drewniane makiety pocisków,<br />
przekrój zamka, aparat do sprawdzania linii<br />
wizowania i cztery komplety przyrządów<br />
do badania stopnia zużycia lufy.<br />
Po krótkim okresie użytkowania na kanonierkach<br />
obie armaty zdemontowano<br />
i przekazano do magazynów w Modlinie.<br />
Chcąc je wykorzystać opracowano projekt<br />
zamontowania ich na holowanych krypach<br />
artyleryjskich. Projekt ten z niewiadomych<br />
przyczyn nie zyskał uznania i w dezyderatach<br />
KMW na rok budżetowy 1929/30 pojawia się<br />
propozycja ich ustawienia na lorach kolejowych.<br />
Co ciekawe, same lory KMW planowało<br />
wynająć od kolei, ponieważ jak uzasadniano<br />
ich zakup byłby zbyt kosztowny. W projekcie<br />
budżetu koszt wynajęcia lor określono<br />
na 2 zł za dobę. Całkowity koszt ustawienia<br />
dział wraz z wynajmem miał się zamknąć<br />
kwotą 188 000,00 zł 3 .<br />
Niestety, wnioskowanych środków nie<br />
przyznano, dlatego też na kolejny rok budżetowy<br />
(1930/31) znowu pojawia się pozycja<br />
ustawienia dział kal. 100 mm, tym razem<br />
na stałych stanowiskach w okolicach Oksywia.<br />
Zastanawiająca jest bardzo niska kwota,<br />
jaką preliminowano na ten cel tj. 4000,00 zł<br />
plus 25 000,00 zł na zakup 3-metrowego<br />
dalmierza dla planowanej baterii. Możliwe,<br />
że kwota ta miała zapewnić rozpoczęcie<br />
prac przy przyszłej baterii, ponieważ w projekcie<br />
budżetu na rok 1931/32 przewidziano<br />
kwotę 120 000,00 zł na dokończenie<br />
rozpoczętej inwestycji.<br />
Szczupłość zachowanej dokumentacji archiwalnej<br />
nie pozwala na ustalenie konkretnej