15.11.2012 Views

1982_Glos_nadpopradzia_5-6_2009.pdf

1982_Glos_nadpopradzia_5-6_2009.pdf

1982_Glos_nadpopradzia_5-6_2009.pdf

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Str. 22<br />

Literatura. Sztuka<br />

Maj - Czerwiec 2009<br />

Strzała Erosa<br />

Opowieść zmyślona<br />

Rok 1770 był w Galicji niezwykły.<br />

Wcześniej, w 1769<br />

roku, Austria odebrała starostwo<br />

spiskie, nie zwracając<br />

sum, pożyczonych cesarzowi<br />

przez polskiego króla. Udało<br />

jej się to dzięki zamieszaniu,<br />

jakiego na tych ziemiach<br />

narobiła warcholska, a też<br />

patriotycznie zorientowana,<br />

konfederacja barska.<br />

Ponieważ zajęcie Spisza nie<br />

spowodowało żadnej reakcji<br />

Warszawy, więc w roku 1770<br />

Austriacy posunęli się dalej,<br />

zajmując tereny od Tatr po<br />

Beskid Niski, już po północnej<br />

stronie gór. Radca dworu<br />

Józef Török zawile, ale na razie<br />

skutecznie uzasadnił, że<br />

ta ziemia należy od XIII wieku<br />

do Węgier, a w konkluzji:<br />

do Świętego Cesarstwa,<br />

którego Węgry obecnie są<br />

częścią. Łgał, jak to zwykle<br />

radcy dworu czynią, ale kto<br />

miał mu zaprzeczyć? Daleka<br />

stolica i właśnie „porywany”<br />

przez konfederatów król?<br />

Austriacy nakazali odśpiewanie<br />

po kościołach<br />

Te Deum laudamus, a w<br />

miasteczkach – urządzenie<br />

festynów ludowych, którym<br />

towarzyszyła zamiana białego<br />

orła polskiego na czarne,<br />

dwugłowe ptactwo. Już wtedy,<br />

a zwłaszcza gdy przybył<br />

w odwiedziny do Galicji cesarz-�lozof,<br />

Józef II, liczne<br />

arystokratki i szlachcianki<br />

zabiegały o to, by umilić pobyt<br />

dziarskim o�cerom oraz<br />

prześwietnej władzy.<br />

Nie każda jednak, a szczególnie<br />

mieszczka, mogła się<br />

dopchać do samego Cysorza.<br />

Pozostawało zadowolić się<br />

czymś poślednim. Zaczęli<br />

napływać pierwsi Niemcy,<br />

Czesi, Węgrzy. Początkowo<br />

nie było w czym wybierać,<br />

ale z każdym miesiącem to<br />

się zmieniało. Maria Teresa<br />

oraz jej syn Józef II uważali<br />

się za władców „z bożej łaski”,<br />

a ta łaska właśnie odwróciła<br />

się od Polaków, także w dobrach<br />

biskupich, na które<br />

powinna była przecież spływać<br />

ob�cie. No i łaska „na<br />

tym etapie dziejów” mówiła<br />

po niemiecku, nie całkiem w<br />

zgodzie z ciągle jeszcze międzynarodową<br />

łaciną.<br />

Poprad bierze swój początek<br />

w Tatrach, spływa ku<br />

południowi, zerkając na Wiedeń,<br />

jednak następnie ucieka<br />

ku miastom i wsiom Spisza,<br />

mija Starą Lubowlę i zamek<br />

Lubomirskich, by nieco dalej<br />

znaleźć przesmyk w głównym<br />

grzbiecie Karpat i przemknąć<br />

się ku północy. Z Lubowli też<br />

prowadzi stary trakt prosto na<br />

północ, ku Nowemu Sączowi.<br />

Gdy Poprad czyni spory, na z<br />

górą 40 kilometrów, zakręt,<br />

droga opuszcza rzekę w Lubowli,<br />

by ją ponownie spotkać<br />

po drugiej stronie gór, w<br />

Piwnicznej.<br />

Do tego miasteczka przybył<br />

już jesienią 1770 roku<br />

Czech w służbie Marii Teresy,<br />

Potočky, z żoną i trójką dzieci.<br />

Potočky był wysłannikiem<br />

cesarzowej, mającym zbadać,<br />

ile nowych szkół trzeba<br />

będzie otworzyć, by każde<br />

dziecko wiejskie mogło zaznać<br />

dobrodziejstw nauki.<br />

Taka zmiana socjalna nie<br />

była w smak wielu Polakom,<br />

przywiązanym do swej feudalnej<br />

przeszłości, ale że za<br />

wysłannikiem stał autorytet<br />

wojska cesarskiego, nie mogli<br />

odmówić mu wglądu w krainę<br />

zbiedniałą, a dodatkowo<br />

nękaną tak przez zarazę, jak i<br />

przez uganiające się za konfederatami<br />

wojska rosyjskie.<br />

Żona cesarskiego wysłannika,<br />

choć matka trojga dzieci,<br />

była kobietą młodą i urodziwą.<br />

Nie można wykluczyć, że<br />

płynęła w niej krew cygańska<br />

lub tatarska, bo urodę miała<br />

śniadą, kości policzkowe zaznaczone,<br />

oczy czarne i wesoło<br />

błyszczące, tańczyła też<br />

pięknie, ubierała się barwnie.<br />

Mąż nie miał dla niej wiele<br />

czasu, wędrując to dwukółką,<br />

to nawet pieszo po okolicy<br />

dzikiej i pięknej, z wsiami poukrywanymi<br />

w głębi wąskich<br />

dolin. Teren jego powinności<br />

sięgał od Czorsztyna z jednej,<br />

aż za Wysową z drugiej<br />

strony. Było co badać, znikał<br />

więc z domu, jaki został mu<br />

przydzielony w Piwnicznej,<br />

na cały tydzień, ledwie w niedzielę<br />

pojawiając się z rodziną<br />

na porannej mszy.<br />

Czy to właśnie wychodzących<br />

z kościoła ujrzał młody<br />

nauczyciel szkoły piwniczańskiej,<br />

czy stało się to gdzie<br />

indziej i całkiem inaczej, nie<br />

ma pewności. Dość, że gdy<br />

zobaczył Potočkovą, zakochał<br />

się swoją drugą miłością.<br />

Drugą, bo pierwsza zmarła w<br />

epidemii. Stratę ową Walenty<br />

szybko przebolał, bo kobiet<br />

żyło w miasteczku ze sto więcej<br />

niż mężczyzn, więc było<br />

w kim wybierać. Ponieważ<br />

wszędzie na uliczkach błoto<br />

wysychało tylko przy długiej<br />

pogodzie, kobiety musiały<br />

unosić nieco kiecki, idąc z<br />

kościoła przez rynek.<br />

Wiadomo zaś, że uniesiona<br />

ponad kostkę spódnica zachęca<br />

diabła, by wniknął w<br />

rzecz samą. Walenty diabłem<br />

nie był, nadto uczył dzieci<br />

miejskie i wiejskie pod czujnym<br />

okiem proboszcza, ale<br />

młodym spojżeniem wszystko<br />

dojrzeć potra�ł. Potočkova<br />

zaś utkwiła w tym oku na<br />

dłużej.<br />

Ponieważ był nauczycielem,<br />

więc miał niejaką wiedzę<br />

o tym, po co zjechał tu<br />

jej mąż. Chociaż odruchowo<br />

żywił niechęć do Austriaków,<br />

ten akurat przejaw ich panowania,<br />

który sprowadził do<br />

Piwnicznej piękną, rozkwitłą<br />

kobietę, pochwalał bez<br />

zastrzeżeń. Zdawał też sobie<br />

sprawę z tego, choć niewyraźnie,<br />

że nadeszły nowe czasy,<br />

pojawia się po raz pierwszy<br />

jakowaś administracja<br />

państwowa, gdzie awans jest<br />

zapewniony, byle się ubrać<br />

z francuska i po niemiecku<br />

rozmawiać. Skoro potra�ą<br />

Czesi, potra� i on.<br />

Zapowiedziano, że dwudziestego<br />

listopada, we czwartek,<br />

duchowieństwo, szlachta<br />

i mieszczanie mają złożyć<br />

przysięgę wierności cesarzowej,<br />

wybierając się w tym<br />

celu do Nowego Sącza. Tydzień<br />

wcześniej, gdy nieliczni<br />

w rynku Żydzi rozpoczynali<br />

świętować szabas, Walenty<br />

niby to przypadkiem zapukał<br />

do drzwi mieszkania, wynajętego<br />

przez miejską władzę<br />

Potočkom. Otworzyła Ona.<br />

- Dzień dobry, pani komisarzowa<br />

– powiedział na wszelki<br />

wypadek Walenty po polsku.<br />

- Dzień dobry panu – odparła<br />

po czesku z lekkim<br />

uśmiechem. Zza jej spódnicy<br />

wyglądała główka jednej z<br />

pociech.<br />

- Czy pan mąż w domu? – Jakoś<br />

się dogadywali, stosując<br />

proste formy zdaniowe.<br />

- Nie ma go. A pan do męża?<br />

– odparła i spojrzała ponad<br />

ramieniem gościa, jakby<br />

chciała sprawdzić, czy właśnie<br />

nie wraca z drogi.<br />

- Właściwie to nie. Pomyślałem,<br />

że pani taka samotna. Pewnie<br />

nudno ciągle z dziećmi.<br />

- A my się znamy?<br />

- Szanowny małżonek przedstawił<br />

mnie zeszłej niedzieli,<br />

po mszy. Jestem tu nauczycielem.<br />

- Ach, tak… Szanowny…? Co<br />

to znaczy?<br />

Walenty rozpaczliwie szukał<br />

w myślach niemieckiego<br />

przymiotnika. Znał kilkadziesiąt<br />

słów w tym języku.<br />

Trochę za mało. Wreszcie<br />

znalazł.<br />

- Geehrt, szanowny.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!