10.07.2015 Views

(May) 2009r. No 10 (976) - Nowy Kurier

(May) 2009r. No 10 (976) - Nowy Kurier

(May) 2009r. No 10 (976) - Nowy Kurier

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

N o <strong>10</strong> (<strong>976</strong>) 15-31/05/2009Jerzy PrzystawaUniwersytet Wroc≥awskiRuch Obywatelski na rzeczJednomandatowych OkręgówWyborczych zaprosił wszystkichRodaków do udziału w V „Mar -szu na Warszawę”, w sobotę, 23maja. Wyruszymy o godzinie 11.z Placu Zamkowego i przejdzie -my JOWowską paradą TraktemKrólewskim. Trudno uznać, że ta -ki wspólny spacer w Warsza wiejest jakąś heroiczną ofiarą, przedzłożeniem której każdy Polak po -winien się dziesięć razy zastano -wić! Niewątpliwie będzie to jakaśofiara ze strony tych, którzy zde -cydują się przejechać tego dniakilkaset kilometrów, wstać wcze -ś nie rano, zjeść byle co, ale - będęsię upierał - to nie jest to samo copójście na bary kady, albo cho -ciażby przyłączyć się do strajku,narażając się pra codawcy. Tymniemniej wielu lu dzi zadaje mipytanie: po co? Jesteś my z Tobą,tak, oczywiście, jesteśmy zaJOW, ale po co jakieś marsze, poco ten wysiłek, co to da? A byłyjuż cztery Marsze i co one dały?Więc jaki ma sens jeszcze raz tosamo?Przed paru laty pisałem do Pre -zesa Kongresu Polonii Amery -kań skiej, informując go o istnie -niu naszego Ruchu i prosząc opomoc w realizacji zamysłu, żebyPolska miała taki system wybor -czy, jaki mają Polacy mieszkającyw Ameryce. Pan Prezes, któregonie można było posądzić o obo jęt -ność w sprawach Polski, odpi sałmi z rozbrajającą prostotą: po cojest potrzebny jakiś „ruch”, jakieśzbieranie podpisów itp.? Trzebapójść do swojego posła, przedsta -wić mu sprawę i on powinien siętą sprawą zająć i ją załatwić. Taksię to robi w Ame ryce i tak jestdobrze, i tak powinno być.Niestety, nie udało mi się wy -tłu maczyć Panu Prezesowi, żewłaśnie o to tu chodzi: że oby -watele polscy, w odróżnieniu odobywateli USA, nie mają „swojegoposła”, do którego możnapójść i wymagać zajęcia się waż -ną obywatelską sprawą, ponieważsystem wyborczy w Polsce spra -wił, ze to są posłowie swoichpartii, a nawet nie całych partiitylko ich szefów, a w żadnymwypadku nie są to posłowie swo -ich wyborców. W Stanach Zjed -no czonych, tam gdzie są JOW, owyborze posła zadecydować mo -że przewaga jednego głosu,wobec czego powstaje impera -tyw, żeby z głosami wyborcówsię liczyć, słuchać tego co majądo przekazania i dbać o ich po -parcie. W Polsce tak nie jest.Jeden głos, a nawet tysiące gło -sów, nie mają znaczenia. Znacze -nie ma poparcie szefa partii imiej sce na liście. Dlatego posło -wie w ogóle rzadko odwiedzająswoje biura wyborcze. W ostat -nich dniach widzieliśmy w tele -wi zjach, jak posłowie wzywająpo licję, aby odblokowała imPo co nam marsz naWarszawę?biura, ponieważ nieznośni obywateleprzyszli tam demonstro -wać swoje żale! Jak wiemy, teraztoczą się postępowania przeciwkotym demonstrantom „o zakłócaniemiru” i czego tam jeszcze. Trudnomi sobie wyobrazić, żeby cośpodobnego miało mieć miejsce wAmeryce czy Wielkiej Brytanii!W ciągu minionych dwudziestulat aktywni uczestnicy Ruchuspróbowali już wszystkich środ -ków i skorzystali z wszystkichdostępnych dróg, aby swojeżądanie reformy prawa ustrojo -wego przedstawić tym, którzywzięli w swoje ręce władzęustawodawczą w Polsce. Napisalitysiące listów i wystąpień, zwra -cali się po wielokroć do wszyst -kich posłów i senatorów – indywidualniei gremialnie, pisali pe -ty cje, apele i stanowiska. Takiepetycje, apele i stanowiska uch -wa lały różne środowiska zawo -dowe, stowarzyszenia, związkizawodowe, organa samorządowe.Ostatnio takie stanowisko, prawiejednomyślnie uchwalił na swoimXXX Zgromadzeniu OgólnymZwiązek Miast Polskich. Opra -cowa liśmy projekt ustawy – ordy -nacji wyborczej i projekt ten odwielu lat leży w Sejmie. Projektten przedkładaliśmy kolejnymPrezydentom Rzeczypospolitej.Zebraliśmy setki tysięcy podpi -sów pod żądaniem przeprowa -dzenia referendum.Wszystko to pada na głucheuszy posłów i senatorów. Do dniadzisiejszego, pomimo spełnieniaustawowych wymogów dla sku -tecznej inicjatywy obywatelskiejw tym zakresie nie odbyła sięjakakolwiek debata sejmowa czysenacka nad tym podstawowymżądaniem ustrojowym. Klasapoli tyczna w Polsce żyje własnymżyciem i uważam, że to ona madecydować co dla nas jest dobre ico powinno być przedmiotem jejtroski i prac.Co, w takiej sytuacji, pozostajeobywatelom? Co powinniśmyzrobić?Wielu powiada: nic. Nic niemożna zrobić. Trzeba się z tympogodzić, że ci, którzy za naszepieniądze i naszą pracę uwilisobie w Rzeczypospolitej ciepłegniazdka przy władzy, nie kiwnąpalcem wbrew swoim egoistycz -nym interesom. Trudno, taki jestświat. To nieprawda, co mówiłacińskie przysłowie Nec Hercu -les, contra plures. Ten nasz polskiHerkules - Sejm Ustawodawczy,razem z Prezydentem pokazujenam gest Kozakiewicza: cóż ztego, że Was jest tylu, cóż z tego,że piszecie listy, apele, petycje,podpisy! Piszcie sobie, papieru wwolnej Polsce jest dosyć dlakażdego.Ale my, w Ruchu JOW, uwa ża -my, że nie wyczerpaliśmy jeszczewszystkich legalnych i dostęp -nych wolnym obywatelom środków.Jeszcze pozostała nam ULI -CA. Zmobilizowanie i poka zanienaszej siły na ulicy. Siły, ponie -waż taka jest natura polity ków, żeprzemawia do nich tylko języksiły. Oni muszą zobaczyć, że myjes teśmy to PLURES, prze ciwkoktóremu Herkules jest niczym.Nie tylko w sondażach opiniipublicznej, nie tylko na papie rzepetycji, wniosków i list popar cia,ale realnie, namacalnie, go łymokiem.Pomysł Marszu na Warszawęurodził się w Nysie, w głowie jejbyłego burmistrza, Janusza Sa -noc kiego. Historię naszychdwóch pierwszych marszówprzed stawił on, w z dowcipem ipasją napisa nej historii Ruchu, wksiążce „WoJOWnicy” (Wy daw -nictwo NTSK, Nysa 2005). Roz -dział poświęcony marszom za -kończył tak: Drugi Marsz, któryprzeprowa dzi liśmy w mijającymwłaśnie roku 2004, był kilka razylicz niejszy od pierwszego. O ilew lipcu 2003, na zakończenie,pod Kolumną Zygmunta było nasnie więcej niż <strong>10</strong>0 osób, to wroku 2004 liczba manifestantówsięgała 600 osób. To oczywiścieza mało, żeby zmienić ordynację.Gdyby przyjechało do Warszawykilka tysięcy wojowników, zgołaina czej wyglądałyby relacjetelewi zyjne, inaczej wyglądałabyreakcja Sejmu. A gdyby nas było- jak Ukraińców manifestującychwłaś nie w Kijowie, mimo zimna -200 tysięcy, zmienilibyśmy or dy -nację w jeden tydzień.Zorganizowanie wielkiej de -mon stracji siły obywatelskiej niejest rzeczą prostą. Majdan Kijow -ski, to była spontaniczna manife -stacja za wielkie pieniądze.Każde duże przedsięwzięcie wy -maga dużych środków. Dużezgro ma dze nia, „konwencje” par -tyjne, swo bodnie organizująpartie polityczne, za pieniądze,które my musimy płacić, chcącczy nie chcąc - stworzyli w tymcelu odpowiednie przepisy praw -ne, żebyśmy nie mieli w tej sprawienic do powiedzenia. Ruchoby watelski takich możliwościnie ma. Ruch bazować musi naświa do mości obywateli, na ichde ter minacji, na ich poczuciuobowią zku.„Marsz na Warszawę”, póki niemamy środków na zorganizo -wanie odpowiednio wielkiegomajdanu, jest potrzebny takżenam. Tak jak partiom potrzebnesą ich zjazdy, które mają obrazowaćich siłę, zdyscyplinowanie igotowość do działania - równieżruch obywatelski potrzebuje ta -kiej konwencji: my też potrze bu -jemy się nawzajem zobaczyć,przeko nać, że jest w całej Polscewielu ludzi, którzy nigdy przedmocą nie uchylą szyji, którzy nieJerry J.OuelletteM.P.P. - Oshawagodzą się na pogwałcenie naszychniezbywalnych praw obywatels -kich i którzy gotowi są ponieśćniezbędne w tym celu ofiary.Sym bolem tej ofiary jest naszwysiłek w przygotowanie i uczes -tnictwo w Marszu na Warszawę.Marsz na Warszawę jest po -trzeb ny także tym, którzy wciążjeszcze nie rozumieją i nie mająświadomości wad ustrojowychRzeczypospolitej, którzy skorum -powanie, pieniactwo, awanturni -ctwo, zakłamanie i nieudolnośćdzisiejszych polskich politykówsą skłonni przypisywać raczejnaszym wadom narodowym niżustrojowym. Marsz jest dodatko -wą i ważna okazją przedstawieniaim innego punktu widzenia.Marsz na Warszawę jest wresz -cie potrzebny jako przykład dlaludzi, którzy rozumieją o cochodzi, ale stracili już nadzieję, żemożliwa jest prawdziwa naprawaRzeczypospolitej. Także dla in -nych społeczeństw Unii Europejskiej,którym europejska centralnabiurokracja każdego dnia umniej -sza ich prawa. Oni też, chociaż wróżnym stopniu, mają problem zsamowolą i rozbuchaniem się po -litycznych elit. Albowiem prob -lem ordynacji wyborczej jestproblemem nie tylko polskim, alei niemieckim, i czeskim, i litew -skim, i ukraińskim, i rumuńskim,i hiszpańskim, i … itd. Dla nich170 Athol St. EastOshawa, On., L1H 1K1Phone: 905-723-2411Fax: 905-723-<strong>10</strong>54Strona 7email:jerry.ouelletteco@pc.ola.orgWebsite: www.oshawampp.comteż stanowimy zachętę do przyję -cia postawy wyprostowanej. Abystało się tak, jak wieszczyłWieszcz, którego słowa stanowiąmotto do wspomnianej książkiJanusza Sanockiego:Kiedy prawdziwie PolacypowstanąTo składek zbierać nie będąnarody,Lecz ogłupieją - i na pieśństrzelanąWytężą uszy, odemkną gospody.I będą wieści z wichramiwchodziły,A każda będzie serce ludówpasłaNieznajomymi świat porusząsiłyNa nieznajome jakieś wielkiehasłaMy, Polacy, jesteśmy spadko -bier cami tych, którzy bez rewo -lucji, gwałtów i mordów stwo -rzyli pierwszą monarchię konsty -tu cyj ną i pierwszą nowoczesnąrepublikę w Europie. Jesteśmyspadkobiercami tych, którzy daliświatu przykład państwa rządówprawa i respektowania prawobywatelskich . To niegodne nas inaszej wielkiej tradycji, żebyśmybez oporu godzili się na systemwyborczy, który odbiera nambier ne prawo wyborcze, a z de -mokracji czyni partiokrację.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!