11.07.2015 Views

Nr 266-267, sierpień-wrzesień 1976 - Znak

Nr 266-267, sierpień-wrzesień 1976 - Znak

Nr 266-267, sierpień-wrzesień 1976 - Znak

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

ETHOS POKOJUstworzyl Pan Bog" (s. 152). Hiszpanie zamienieni w zolnierzy przemaszerowalipi~kne Ikraje i nie widzieli ich pi~;knosci, ieh pi~knychdrzew, kwiatow, zwierzqt, "ibo (...) kto z mieczem w r~ku wkraczado tego swiat?, ten nie widzi ani drzew, ani ptakow; jliZ swiat Bozydlan nie istnieje. Coz wi~c czlowiek taki moze zasw iadczyc?· (...)Swiat Bozy ulega niszczeniu, Ibo zle mySli mieszkajq w ludziachi zmuszajq .ich do niecnych czynow" (s. 153).Innego swiadka rna ojciec Las Casas. Jest nim Bernardin de Lares,stojqcy u kresu zycia a wi~c wolny od straehu przed ludzmi or azprzed skutecznosciq slug ucwnosci i sHy. W Nowych Indiach zy1 jakwszyscy Hiszpanie - z mieczem w r ~ku. Gdyby stat przed sqdemhiszpal1skim, ucwnose tego trybuna1u z pewnosciq by go nie pot~pila,owszem, uhonorowalaby go jeszcze jakqs nagrodq. Tam bowiemwidzia1 >1;ylko to i tylko t a k, co i ja k pozwalala w idziec hiszpan.'5kauczonose. Nie widzia1, jak rzeczy Sq naprawd~ , jak je shvarzaBog, lecz jak je hiszpanska uczonose u10Zyla w wyabstrahowanyod rzeczywistosci a d la Hi~zpanii dogodny obraz. Post~po wal wi~ cze swiatem Indian oraz z nimi jak ze swojq w1asnosciq - troch~ zestrachu a troch~ z zqdzy zlota i 8i1y. Prawda rzeczy pozos tala jednakobecna, choe jej nie chcial: prawda jest wierna. Dlatego t er az, kiedyBernardin de Lares zbliZa si~ do Bozego Trybunalu, u ktorego liczys i~ wylq:cznie prawda, przywlaszczanie ludzi i rzeczy ich 8taje si~dla niego nieznosnym oskarzeniem. Ale prawda otworzyla mu oczy:pozwohl jej na to.Bernardin de Lares zmi'enia si~. Zaczyna zye w metanoii, w pokucieprzenikni~tej skruchq i potrze:bq przebaczenia. Taka jest prawda.Byly konkwistador wyrzeka s i~ majqtku zdobytego mieczemi grabiezq; pozostajqc w modlitwie wobec Boga zyje nadziejq, zeprzynajmniej swoim grzechem swiadczy prawdzie. "Niech przynajmni.ejmoj grzech wyda dobre owoce. Moze i nadmiar grzechu jestczasem nasZq ostatniq nadziejq" (s. 155).Las Casas znajduje si~ w paradoksalnej sytuacji. Milose lu'dzi, miloSew lasnego narodu czyni go w oczach milowanych wspolziomkowich wrogiem a przyjacielem i ojcem ich "przeciwnikow". A wszystkodlatego, ze uderza w sumienie Hiszpanow - wr~cz ich zabija, a'bymogli zye. Lamie ich b e z p raw i epa n s t w ·o WO ,ll P 0 r z q d­k 0 wan e w nadziei, ze Bog oraz prawda Jego widzenia rzeczy Sqz nami i w nas: trzeba wi~c Ibudzic ludzi ze snu upanstwowionejUoc2Jonosci i przywracae im ich wlasnq zapomnianq podmiotowose.Las Casas zwracajqc si~ do cesarza kaze mu radzie si~ wylqcznie wlasnejmilosci, wlasnego sumienia, wlasnych trosk i cierpien. Bo zebymoc bye dobrym Hiszpanem, Polakiem, Niemcem, trzeba najpierwbye cz{owiekiem, to znaczy sobq niezalemie od jakiejkolwiek ideologii.Historia uczy, ze tych, ktorych oskarzano 0 zdrad~ narada1081

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!