Z czasem to nasze wyposa¿enie zniknê³o,bo kierownictwo zdobywszy fundusze mog³okupiæ normalne meble szkolne.Szko³a nie by³a skanalizowana, na jejterenie sta³o WC – drewniana budka dwukabinowa(damska i mêska), tzw. s³awojka.Pod³ogi w szkole by³y z drewnianychdesek, które zosta³y posmarowane na czarnotzw. py³och³onem, poniewa¿ nie obowi¹zywa³yjeszcze pantofle szkolne. Boiskoto by³ plac, na którym w pierwszymokresie bramki do gry w pi³kê stanowi³yz³o¿one na kupkê ubrania i teczki. By³aza to sala gimnastyczna z pod³og¹ z klepki,choæ na pocz¹tku bez wyposa¿enia.Dopiero z czasem pojawi³ siê pierwszysprzêt: ³aweczki szwedzkie i drabinkiprzyœcienne.Ka¿dy dzieñ nauki zaczyna³ siê odœpiewaniem„Kiedy ranne wstaj¹ zorze”. Potem,gdy zlikwidowano w szko³ach religiê ikrzy¿e w klasach, tê pieœñ zast¹piono inn¹– „Naprzód m³odzie¿y œwiata”...Atrakcj¹ by³a kolejka w¹skotorowa, jad¹cado Karczewa lub z powrotem. Ogrodzenieszko³y liczy³o na pewno ponad 100metrów i rozrywka polega³a na tym, ¿e wskakiwa³osiê na stopieñ wagonika kolejki i poprzejechaniu wzd³u¿ ogrodzenia wyskakiwa³oz poci¹gu. Niestety by³o parê wypadków– na szczêœcie nie œmiertelnych – i ustanowionowówczas dy¿ury przy furtkach.Okres okupacji zam¹ci³ nie tylko normalnytryb nauczania w szko³ach, ale równie¿tryb przystêpowania do I komunii œwiêtej.Pierwsza zbiorowa komunia powojennaodby³a siê w maju 1946 roku. Poniewa¿w minionych latach takie uroczystoœci nieodbywa³y siê, zebra³a siê nas, pierwszokomunijnychca³kiem du¿a gromada, tak ¿ejedyny istniej¹cy koœció³ – œwiêtego Wincentegoa’ Paulo by³ zapchany po brzegi.Nie wszyscy doroœli zmieœcili siê w koœciele.Ubrani byliœmy bardzo ró¿nie, ale bardzoschludnie. Najczêœciej w bia³e bluzki iciemne spódnice – to dziewczêta, a ch³opcyw bia³e koszule i jakieœ spodenki (z regu-³y krótkie). Jedynym obowi¹zkowym strojemby³y bia³e skarpetki. Ja mia³em ponadtokupione pierwsze sanda³y. Po uroczystoœciachkoœcielnych prezentami, które otrzymaliœmy,by³y zwykle obrazki, czasem ³añcuszkiz medalikami i ksi¹¿eczki do nabo-¿eñstwa. To by³y dla nas wspania³e prezenty.Niektórzy z nas zostali zaproszeni przezrodziny do kawiarni Adamkiewicza na lodylub ciastka – to by³y przyjêcia komunijne.W okresie nauki szkolnej nie tylko uczyliœmysiê, ale wykonywaliœmy ró¿ne po¿ytecznerzeczy. By³a wówczas np. akcja odbudowanialasów zniszczonych przez dzia-³ania wojenne. Robi³o siê tzw. zalesianie.My te¿ zostaliœmy w³¹czeni w tê akcjê.Zasadziliœmy ca³y teren pomiêdzy ul. Andriollegoa Poniatowskiego (klin, na którymobecnie stoj¹ bloki). Byliœmy dumni widz¹c,jak te drzewa rosn¹, a potem smutni, kiedylasek znikn¹³.Naukê w Szkole nr 1 im. W³. Reymontazakoñczyliœmy w roku 1949. Nasze drogirozesz³y siê w ró¿ne strony, ale wielu z nasdo dzisiaj utrzymuje kontakty, bo przyjaŸnies¹ najwa¿niejsze. Minê³o od pierwszegodzwonka ponad 60 lat. Jak¿e inaczej brzmion dziœ, a ci, co teraz zaczynaj¹ szko³ê, doceni¹to wydarzenie te¿, gdy bêd¹ doroœli.Jerzy I³owiecki38GAZETAZakoñczenie nauki w szkole podstawowej, rok 1949. Nasi nauczyciele: 1. Miœniakiewicz, 2. Scheibletowa, 3. Musia³ówna, 4. Oœko, 5. ks. Krajewski, 6. Kosicka,7. wychowawczyni kl. VII – Pieczyñska, 8. kierownik szko³y – L. Scheiblet, 9. Miœniakiewicz, 10. Wyr¹bkiewicz, 11. Witczak
G³os w dyskusjiPrzeciwko degradacjiList do redakcjiPo otrzymaniu kolejnego numeru „Gazety<strong>Otwock</strong>iej” nr 7 (178) na lipiec i sierpieñ2007 r. natkn¹³em siê na artyku³, któryprzeczyta³em dwukrotnie z satysfakcj¹ izadowoleniem. Artyku³ autorstwa Ireny Fija³kowskiejzatytu³owany: „Spraw¹ najwa¿-niejsz¹ jest powstrzymanie degradacji”mam nadziejê pobudzi wielu ludzi do refleksjii namys³u nad œwiatem, w jakim ¿yjemy,a o ile ju¿ nie pobudzi³, to powinno siêto staæ.Nale¿ê do pokolenia, które prze¿y³owiele najró¿niejszych zdarzeñ i wypadkównazywanych niejednokrotnie zakrêtami historii.Nie ze wszystkimi wypowiedziamiautorki siê zgadzam, ale jest wiele, które s¹zgodne z moimi pogl¹dami i dziwiê siê sobie,¿e nie oœmieli³em siê do tej pory o tymnapisaæ.Nasz poeta przed 450 laty przypomina³o posiadaniu przez nas, Polaków, w³asnegojêzyka, bowiem wówczas zalewa³a nasfrancuszczyzna. Lecz jakie to ma³e przestêpstwo,wobec tego, co siê dzieje obecniez naszym jêzykiem. Delikatnie mówi¹c,nasz jêzyk siê „zeszmaci³”. Stosowanie naporz¹dku dziennym nazw i zwrotów obcojêzycznychjest minimalnym wykroczeniemwobec zapanowania we wszystkich dziedzinachstosowania jêzyka polskiego – wulgaryzmu.Najwiêksze zas³ugi na tym poluniestety maj¹ ludzie, którzy powinni dbaæ oczystoœæ tego maj¹tku, jaki ma naród, czylijêzyka ojczystego. Pisarze w swoich ksi¹¿-kach, dramaturdzy w swoich sztukach, aktorzyw granych rolach uznaj¹, ¿e im wiêcejwulgaryzmu, tym lepiej, tym bardziejnowoczeœnie, tym lepiej trafiaj¹ do odbiorców.Tak, rzeczywiœcie trafiaj¹ do odbiorców.Przecie¿ jeszcze tak niedawno, gdydziewczyna id¹ca z ch³opakiem us³ysza³atak niewinne teraz przekleñstwa jak „cholera”czy „psia krew” odchodzi³a od niegobez po¿egnania. Teraz im wiêcej takichs³ów ona s³yszy, tym lepiej, bo on jest nowoczesny,bo on z niczym siê nie liczy. Tak on,jak i niestety ona, z niczym siê nie licz¹.Mieszkaj¹c w Warszawie korzystam czêstoze œrodków lokomocji miejskiej i jestemzaskoczony, gdy ktoœ dostrze¿e mój wiek iust¹pi mi miejsca. Kiedyœ by³bym zaskoczony,gdy nie ust¹pi³. Coraz czêœciej w¿yciu codziennym ma zastosowanie zasadaz anegdotki. - Nie ma teraz d¿entelmenów– mówi starsza pani, na co m³ody cz³owiek:– D¿entelmenów jest du¿o, tylkomiejsc nie ma.W swoim artykule autorka poruszy³atemat teatru. Temat wyj¹tkowo dla mniewa¿ny, bowiem z t¹ dziedzin¹ kultury jestemzwi¹zany przez ca³e prawie ¿ycie.Ojczym mojego ojca by³ aktorem, re¿yserem,nauczycielem i za³o¿ycielem DomuArtystów Weteranów w Skolimowie, matkamoja by³a przez wiele lat czynn¹ aktork¹amatorskiego ruchu teatralnego. Moimzdaniem ca³e z³o zaczê³o siê od, nazwijmyto, bardzo niewinnych eksperymentów, kiedyBalladyna wjecha³a na scenê na motorze.Potem coraz czêœciej g³ówni twórcyspektakli teatralnych – re¿yserzy postanowilina nowo odczytaæ napisane kilkadziesi¹t,czy te¿ kilkaset lat temu sztuki teatralne.Z tych eksperymentów zaczynaj¹ siêpojawiaæ potworki, których nie rozumiej¹nie tylko ludzie, którzy mieli okazjê widzieæte utwory w wersji nieudziwnionej, ale równie¿m³odzi, którym chciano je pokazaæ wwydaniu „na nowo odczytanym”. Na scenachpojawiaj¹ siê sztuki obcych krajowo(co nie jest wad¹), ale obcych równie¿ podwzglêdem potrzeb dobrej sztuki. Niewielejest z tego po¿ytku, bo i niewiele jest w tymtreœci. Coraz bardziej z polskiej sceny znikaj¹polscy autorzy z lat minionych, a przecie¿Polska w tej dziedzinie mo¿e siê pochwaliæwielu wybitnymi twórcami.Degradacja tych dwóch omówionychprzeze mnie spraw ¿ycia codziennego ikulturalnego mog³aby wystarczyæ, s¹ jednakjeszcze dwie dziedziny ze sfery kulturymog¹ce mieæ i maj¹ce du¿y wp³yw na degradacjênaszego spo³eczeñstwa. Pierwszato filmy zarówno dla doros³ych, jak i dladzieci – zagraniczne i polskie. Filmy dladzieci, które uzyskuj¹ najwiêkszy popytwœród widzów ma³oletnich, to niestety filmywalki, przemocy, bez ¿adnych moralniepoprawnych puent. Filmy dla doros³ychte¿ w wiêkszoœci to przemoc i walka, dodatkowookraszona s³ownictwem jak zrynsztoka. Czasami zastanawiam siê, comyœl¹ sobie uznawani za aktorów z najwy¿-szej pó³ki, gdy z ich ust p³yn¹ s³owa, którychnawet w myœlach powinni siê wstydziæ.Nastêpn¹ dziedzin¹, gdzie niestety te¿widaæ degradacjê, jest muzyka. Corazmniejsza jest s³uchaczy muzyki klasycznej,bowiem nikt m³odzie¿y nie uczy jej s³uchania,a tzw. muzyka lekka, ³atwa i przyjemna(jak kiedyœ mówi³ L. Kydryñski) coraz czêœciejprzestaje byæ taka ze wzglêdu na zasadê,¿e im wiêcej decybeli, tym lepiej, imwiêcej bezsensownych s³ów, tym lepiej równie¿.Mam nadziejê, ¿e mój g³os w dyskusjiwywo³a dalsze g³osy i mo¿e doprowadzi dojej rozszerzenia póki jeszcze nie jest zapóŸno. Spo³eczeñstwo zdegradowane tospo³eczeñstwo s³abe.Jerzy I³owieckiNiech ¿yje nasz Szpital Powiatowyprzy ul. Batorego 44!Ostatnio siedem dni by³am tam naOddziale Wewnêtrznym (20-26.VII.07 r.)i otrzyma³am wszechstronn¹ opiekêmedyczn¹. Postawili nie tylko mnie nanogi. Personel pracuje jak mrówki, a ostrajku wiadomo tylko z plakatu. Takiszpital publiczny dostêpny dla wszystkich,a nawet dla bezdomnych, powinienpozostaæ. Nigdy nie powinien byæsprywatyzowany.Pracownicy szpitala, wszyscy solidarnienie pozwólcie, by szpital okradano.Pomó¿my obecnemu rz¹dowi budowaæpañstwo solidarne, a nie „kastowe”,tj. bogaczy i nêdzarzy, tak jak w Indiach.Nêdzarze maj¹ prawo umieraæ na ulicy.Przez 50 lat rz¹dy PRL corocznie wysy-³a³y delegacje do Indii i tych nauczycielitzw. kultury wschodu jest 2-3 tys. Powsta-³y ró¿ne sekty, by nasz¹ kulturê i wiarêzainfekowaæ i rozbiæ. Najpierw zrobiononas nêdzarzami (bez uw³aszczenia),a teraz chce siê nas pozbawiæ opieki spo-³ecznej?Wszyscy broñmy i chroñmy naszedziedzictwo narodowe!St. JakubikGAZETA39