21.02.2016 Views

MIO_1_2016_short

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

cena 12,99 zł (w tym 5% VAT )<br />

Rumuńską marynarkę wojenną pod<br />

Zwalczanie min na płytkich wodach<br />

pewnymi względami można porównać<br />

zatok i rzek to zadanie żmudne, niebezpieczne<br />

i odpowiedzialne.<br />

do naszej. Lata jej chwały minęły,<br />

a obecny potencjał jest niewielki, mimo<br />

W okresie PRL Marynarka Wojenna<br />

sporej liczby okrętów i jednostek pomocniczych.<br />

Wyczekiwane i obiecywane<br />

tego przeznaczonych. Jednak nie<br />

eksploatowała szereg jednostek do<br />

przez polityków modernizację nie następują,<br />

a sam rodzaj sił zbrojnych jawi się<br />

resowania hobbystów i historyków,<br />

wzbudzały one szczególnego zainte-<br />

jako „przechowalnia etatów”.<br />

s. 25<br />

przez co wiedza o nich jest niewielka.<br />

s. 34<br />

Numer 1/<strong>2016</strong> 5<br />

Vol. II, nr 1 (5)<br />

Nr 1/<strong>2016</strong><br />

ISSN: 2450-2499 INDEKS: 407720<br />

Nakład: 12 000 egzemplarzy<br />

Niszczyciel DDG 1000 Zumwalt<br />

Numer 1/<strong>2016</strong> Styczeń-Luty<br />

www.zbiam.pl<br />

Minowce<br />

typu<br />

Jaskółka<br />

Forţele Navale Române<br />

„Elektrobooty” typu XXIII<br />

Polskie kutry trałowe<br />

W tym roku nie było „prawdziwej” zimy, więc przypominamy<br />

zdjęcie Bielika z 2011 r. Fot. Marian Kluczyński<br />

Redakcja<br />

Tomasz Grotnik – redaktor naczelny<br />

tomasz.grotnik@zbiam.pl<br />

Andrzej Jaskuła – zastępca redaktora naczelnego<br />

andrzejjaskula@o2.pl<br />

Agnieszka Mac Uchman – redaktor techniczny<br />

amacuchman@gmail.com<br />

Korekta<br />

zespół redakcyjny<br />

Stali współpracownicy<br />

Andrzej S. Bartelski, Jan Bartelski, Marcin Chała, Jarosław<br />

Ciślak, Andrzej Danilewicz, Waldemar Danielewicz,<br />

Maksymilian Dura, Adam Fleks, Krzysztof Gerlach, Michał<br />

Glock, Grzegorz Goryński, Sebastian Hassa, Wojciech Holicki,<br />

Jacek Jarosz, Rafał M. Kaczmarek, Tadeusz Kasperski,<br />

Tadeusz Klimczyk, Michał Kopacz, Witold Koszela,<br />

Jacek Krzewiński, Krzysztof Kubiak, Jerzy Lewandowski,<br />

Wojciech Mazurek, Andrzej Nitka, Grzegorz Nowak,<br />

Łukasz Pacholski, Robert Rochowicz, Lech Trawicki,<br />

Marek Twardowski, Waldemar Waligóra, Władimir Zabłocki<br />

Wydawca<br />

Zespół Badań i Analiz Militarnych Sp. z o.o.<br />

ul. Anieli Krzywoń 2/155, 01-391 Warszawa<br />

office@zbiam.pl<br />

Biuro<br />

ul. Bagatela 10 lok. 19, 00-585 Warszawa<br />

Dział reklamy i marketingu<br />

Anna Zakrzewska<br />

anna.zakrzewska@zbiam.pl<br />

Dystrybucja i prenumerata<br />

Elżbieta Karczewska<br />

elzbieta.karczewska@zbiam.pl<br />

Reklamacje<br />

office@zbiam.pl<br />

Prenumerata<br />

realizowana przez Ruch S.A.:<br />

Zamówienia na prenumeratę w wersji<br />

papierowej i na e-wydania można składać<br />

bezpośrednio na stronie<br />

www.prenumerata.ruch.com.pl<br />

Ewentualne pytania prosimy kierować<br />

na adres e-mail: prenumerata@ruch.com.pl<br />

lub kontaktując się z Telefonicznym<br />

Biurem Obsługi Klienta pod numerem:<br />

801 800 803 lub 22 717 59 59<br />

– czynne w godzinach 7.00–18.00.<br />

Koszt połączenia wg taryfy operatora.<br />

Copyright by ZBiAM 2015<br />

All Rights Reserved.<br />

Wszelkie prawa zastrzeżone<br />

Przedruk, kopiowanie oraz powielanie na inne<br />

rodzaje mediów bez pisemnej zgody Wydawcy<br />

jest zabronione. Materiałów niezamówionych,<br />

nie zwracamy. Redakcja zastrzega sobie prawo<br />

dokonywania skrótów w tekstach, zmian tytułów<br />

i doboru ilustracji w materiałach niezamówionych.<br />

Opinie zawarte w artykułach są wyłącznie<br />

opiniami sygnowanych autorów. Redakcja nie ponosi<br />

odpowiedzialności za treść zamieszczonych<br />

ogłoszeń i reklam. Więcej informacji znajdziesz<br />

na naszej nowej stronie:<br />

www.zbiam.pl<br />

Spis treści<br />

Tomasz Grotnik<br />

Łodzie dla Ślązaka 4<br />

Z kraju i ze świata 6<br />

Tomasz Grotnik<br />

Strażacka zmiana wachty 12<br />

Marcin Chała<br />

DDG 1000 - Rewolucja w US Navy 16<br />

Krzysztof Kubiak<br />

Forţele Navale Române po ćwierćwieczu<br />

„permanentnej restrukturyzacji” 25<br />

Robert Rochowicz<br />

Kutry trałowe MW PRL w latach 1955‐1982 34<br />

Jan Andrzej Bartelski<br />

Minowce typu Jaskółka 44<br />

Tadeusz Kasperski<br />

Zatopienie krążownika<br />

przeciwlotniczego Niobe 50<br />

Mieczysław Jastrzębski<br />

Spóźniona broń - U‐Boot typu XXIII 57<br />

Wojciech Holicki<br />

Argyll, jedna z ostatnich ofiar Bell Rock 71<br />

Jacek Jarosz<br />

Superliniowce Rex i Conte di Savoia<br />

część 2 76<br />

Rozstrzygnięcie konkursu<br />

Na pytanie zadane w numerze specjalnym 1/<strong>2016</strong> napłynęło<br />

sporo odpowiedzi, za które dziękujemy! Tym<br />

więcej radości sprawił fakt, że większość z nich była<br />

prawidłowa. Chodziło o niszczyciel Wakaba (DE 261),<br />

później przebudowany na okręt testowy wyposażenia<br />

elektronicznego i uzbrojenia. Była to pierwotnie jednostka<br />

Japońskiej Cesarskiej Marynarki Wojennej Nashi<br />

typu Tachibana, zatopiona w lipcu 1945, podniesiona<br />

z dna 10 lat później i wcielona do Japońskich Morskich<br />

Sił Samoobrony w 1956 r.<br />

Zwycięzcami konkursu zostali Panowie:<br />

Piotr Kubica i Krzysztof Indyk.<br />

Gratulujemy!<br />

Informujemy, że wraz z bieżącym wydaniem w sprzedaży jest<br />

MiO NUMER SPECJALNY 1/<strong>2016</strong>


Wydarzenia<br />

Łódź abordażowa MK‐790 w trakcie prób z pełnym obciążeniem.<br />

Na dziobie widać podstawę pod karabin maszynowy, przy<br />

stanowisku załogi maszt z większością czujników.<br />

Tomasz Grotnik<br />

Łodzie dla Ślązaka<br />

Fot. Jan Szurgot<br />

14 stycznia w obrębie basenu Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni i na<br />

Zatoce Gdańskiej dokonano prób, kończących proces odbiorów technicznych,<br />

łodzi dla patrolowca ORP Ślązak.<br />

Istotnym elementem wyposażenia<br />

ORP Ślązak będą łodzie – abordażowa<br />

MK‐790 i robocza MK‐500. Obie zostały<br />

wyprodukowane w ub.r. przez Markos<br />

Sp. z o.o. w podsłupskim Głobinie. Jesienią<br />

odbyły próby zakładowe – w basenie<br />

firmy i na morzu w rejonie Ustki.<br />

Pierwsza z nich służyć będzie do transportu<br />

grupy kontrolno-abordażowej,<br />

lub oddziału sił specjalnych. W stosunku<br />

do innych konstrukcji o podobnym<br />

przeznaczeniu ma ona mniejszy stosunek<br />

długości do szerokości – inaczej mówiąc<br />

– jest bardziej „pękata”. Wynikało to<br />

z ograniczonej przestrzeni wnęki łodziowej<br />

na prawej burcie nosiciela, przy jednoczesnym<br />

wymogu zabierania 12 „pasażerów”.<br />

Dzięki takim proporcjom, w jej<br />

centralnej części pomieszczono 3 rzędy<br />

siedzisk, czemu sprzyjała dodatkowo<br />

konstrukcja łodzi. MK‐790 nie ma bowiem,<br />

typowej dla łodzi hybrydowych<br />

(RHIB), pneumatycznej komory wypornościowej<br />

na burtach, lecz odbojnicę<br />

polistyrenową, która nie zabiera miejsca<br />

wewnątrz łodzi. Także konstrukcja kadłuba<br />

MK‐790 jest ciekawa. Wykonano ją<br />

z laminatu epoksydowo-węglowego<br />

metodą przekładkową, zaś w rejonie<br />

pędników ma strukturę monolityczną,<br />

zapewniając w ten sposób dobry stosunek<br />

jej masy do wytrzymałości. Łódź ma<br />

bogate wyposażenie nawigacyjne i łącznościowe.<br />

Obejmuje ono m.in.: system<br />

nawigacyjny Furuno NavNet 3D (radar<br />

i echosonda), GPS Furuno GP 33, radiotelefon<br />

UKF Motorola, radiostację VHF<br />

ICOM IC‐M323, kamerę termowizyjną<br />

Raymarine i kompas magnetyczny.<br />

Po zmianie koncepcji dokończenia<br />

okrętu z korwety na patrolowiec, i tym<br />

samym położeniu silniejszego akcentu<br />

na operacje z użyciem łodzi, konieczne<br />

było powiększenie wspomnianej<br />

wnęki, w celu dostosowania do większej<br />

jednostki i opracowanie systemu jej<br />

bezpiecznego wodowania. Łódź abordażowa<br />

osiągnie masę „bojową” – z załogą<br />

i uzbrojonymi operatorami – ponad<br />

5 t i będzie wodowana z dość dużej wysokości.<br />

Zadanie to powierzono spółce<br />

Hydro-Naval Sp. z o.o. ze Słupska. Urządzenie<br />

będzie wykonane w formie wysuwanego,<br />

podstropowego ramienia,<br />

które po wystawieniu łodzi poza obrys<br />

burty okrętu, opuści ją do morza kompensując<br />

jej przechyły aż do czasu osiągnięcia<br />

powierzchni wody. W związku z<br />

wielkością łodzi, samo urządzenie także<br />

wymagało sporej przestrzeni, co z kolei<br />

wymusiło lokalne podniesienie pokładu<br />

otwartego nadbudówki.<br />

Druga z łodzi, robocza MK‐500, zostanie<br />

ustawiona czasowo (ze względu<br />

na potencjał modernizacyjny) w odkrytym<br />

miejscu przewidzianym do montażu<br />

wyrzutni Mk 144 systemu przeciwrakietowego<br />

RIM‐116 RAM planowanego<br />

pierwotnie dla korwety – za kominem.<br />

Obsłużą ją dwa żurawiki ustawione po<br />

obu burtach. MK‐500 ma konstrukcję<br />

bardziej konwencjonalną – była wykonana<br />

ręcznie z laminatu poliestrowo-szklanego<br />

– choć i tu użyto odbojnicy pełnej.<br />

Wśród wymogów MW RP była instalacja<br />

pomocniczego, zaburtowego silnika<br />

elektrycznego (poza spalinowym napędem<br />

zasadniczym). Będzie on miał zastosowanie<br />

w pracach w obrębie portu,<br />

czy też przy burtach patrolowca.<br />

Dane techniczne łodzi MK‐790<br />

Masa własna – 3500 kg<br />

Masa z załogą i pasażerami – 5300 kg<br />

Długość całkowita – 7,90 m<br />

Szerokość całkowita – 3,15 m<br />

Zanurzenie proj. – 0,7 m<br />

Napęd – 2 stacjonarne silniki wysokoprężne<br />

BUKH S250 o mocy po 184<br />

kW, 2 pędniki strugowodne Hamilton<br />

Prędkość – >30 w.<br />

Załoga – 3<br />

Pasażerów – 12<br />

4


Statki specjalne<br />

Strażak-26 na Odrze. Jest to holownik<br />

zaadaptowany do roli statku pożarniczego<br />

z urządzeniami klasy FiFi1.<br />

Tomasz Grotnik<br />

Strażacka<br />

zmiana wachty<br />

chwili publikacji tego artykułu pracę w porcie świnoujskim powinien<br />

rozpocząć nowy holownik-statek pożarniczy Strażak‐26.<br />

W<br />

Jednostka zbudowana w Turcji dotarła samodzielnie do kraju i zacumowała<br />

10 stycznia w Szczecinie przy Nabrzeżu... Tureckim.<br />

Pozyskanie Strażaka‐26 było częścią<br />

projektu „Zakup sprzętu pomiarowego<br />

oraz ratowniczego przez Zarząd<br />

Morskich Portów Szczecin i Świnoujście<br />

S.A.”. Poza nim objął on: samochód dowodzenia<br />

i łączności, 2 samochody ratowniczo-gaśnicze,<br />

mobilny zestaw na<br />

przyczepie z separatorem substancji<br />

ropopochodnych, motorówkę hydrograficzno-inspekcyjną,<br />

ratowniczą łódź<br />

hybrydową z żurawikiem, sprzęt pomiarowy<br />

do wykrywania zanieczyszczeń ropopochodnych<br />

oraz zaporę przeciwrozlewową.<br />

Jego realizacja była możliwa<br />

dzięki unijnemu wsparciu finansowemu.<br />

Środki pochodziły z Funduszu Spójności<br />

w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura<br />

i Środowisko. Koszt projektu<br />

wyniósł 42,3 mln zł, zaś maksymalna<br />

kwota dofinansowania, jaką może uzyskać<br />

ZMPSiŚ, to 34 mln zł. Był tu jednak<br />

pewien „haczyk”.<br />

W szalonym tempie<br />

ZMPSiŚ planował zastąpić stare jednostki<br />

Strażak‐24 (w sł. 1977, Szczecin,<br />

31,13x6,82 m) i Strażak‐25 (w sł. 1979,<br />

Świnoujście, 37,35x9,22 m) już w 2007 r.<br />

Wystąpił więc o dofinansowanie unijne,<br />

jednak projekt na długo trafił na listę rezerwową.<br />

W maju ub.r. pojawiła się opcja<br />

jego przeniesienia na listę główną,<br />

z tym jednak warunkiem, że całość zostanie<br />

zrealizowana do końca 2015.<br />

W ciągu pół roku można kupić pojazdy,<br />

łodzie i inny sprzęt, ale statek pożarniczy<br />

to już „inna bajka”.<br />

Rozwiązaniem okazał się zakup nieukończonej<br />

jednostki, której spekulacyjną<br />

budowę stocznia rozpoczęła na<br />

własną rękę. W sierpniu ZMPSiŚ ogłosił<br />

przetarg na „Dostawę holownika-statku<br />

pożarniczego z klasą pożarową FiFi1”<br />

z terminem składania ofert do 8 września.<br />

Z produkcji holowników i innych<br />

statków roboczych „na skład” najbardziej<br />

znany jest holenderski Damen, jednak<br />

wybór padł na turecką firmę brokerską<br />

Boğaziçi Denizcilik Sanayi Ve Ticaret A.Ş.<br />

Dysponując niemal gotową jednostką,<br />

zaoferowała ona najkorzystniejsze warunki<br />

finansowe i spełnienie kryterium<br />

czasu, czyli dostawy do połowy grudnia.<br />

Decyzję ogłoszono 23 października, pozostawiając<br />

niespełna 2 miesiące na realizację<br />

umowy! Statek Bogazici 21 (NB59)<br />

budowany był od października 2014 r.<br />

w stoczni Gisan Gemi İnşa Sanayi ve Ticaret<br />

A.Ş. w Tuzli koło Istambułu według<br />

projektu CND 32,5 m – 70TBP hiszpańskiej<br />

firmy Cintranaval – Defcar. Przed<br />

zdaniem wymagał on jednak pewnych<br />

adaptacji do wymagań ZMPSiŚ.<br />

Strażak‐26<br />

Jednostkę, już pod polską nazwą,<br />

zwodowano 20 listopada. Ponieważ była<br />

budowana jako holownik, konieczna<br />

okazała się instalacja dodatkowych urządzeń<br />

i systemów. Są to m.in.: niezależna<br />

pompa pożarowa o wydatku min. 1200<br />

m 3 /h napędzana silnikiem wysokoprężnym,<br />

monitory o wydajności min. 1200<br />

m 3 /h każdy, przyłącza stałe węży pożarniczych<br />

na burcie typu STORZ 110, system<br />

zraszania wodnego, oświetlenie<br />

pokładowe i instalacja elektryczna pokładowa<br />

w wykonaniu przeciwwybuchowym.<br />

Montaż dodatkowej pompy<br />

z silnikiem wymagał wycięcia otworu w<br />

pokładzie roboczym, ale sama instalacji<br />

nie nastręczała problemów, ponieważ siłownia,<br />

w której się ona znajduje, jest pomieszczeniem<br />

bardzo przestronnym. Ponadto<br />

na statku zastosowano urządzenia<br />

zdalnie zamykające wszelkie czerpnie<br />

powietrza, zewnętrzne drzwi i pokry‐<br />

12


Okręty współczesne<br />

Prototypowy niszczyciel nowej generacji PCU (Pre-Commissioning Unit)<br />

Zumwalt po raz pierwszy sfotografowany w morzu. Do pięknych go<br />

raczej nie zaliczymy, czy będzie jednak tak skuteczny, jak przewidzieli to<br />

jego twórcy, i czy warto było było zapłacić za niego horrendalne kwoty?<br />

Marcin Chała<br />

DDG 1000<br />

Rewolucja w US Navy<br />

7 grudnia ubiegłego roku stocznię General Dynamics Bath Iron Works<br />

opuścił pierwszy awangardowy niszczyciel nowej generacji – Zumwalt.<br />

Pod komendą kmdr. Jamesa A. Kirka – imiennika dowódcy słynnego kosmicznego<br />

Enterprise`a z kinowej sagi „Star Trek” – okręt udał się na pierwsze<br />

próby morskie, które zrealizowano na Zatoce Maine i Atlantyku. Po ponad<br />

dwóch dekadach prac nad niszczycielem przyszłości, dziś wiemy już,<br />

że US Navy nie otrzyma ich tyle, ile marzyło się jej admirałom na początku<br />

tego kosztownego programu.<br />

Wydarzenie o którym mowa we wstępie<br />

jest krokiem milowym dla tego, ciągnącego<br />

się bez mała 26 lat, programu.<br />

Aby jednak móc wyrobić sobie o nim<br />

opinię należy cofnąć się do 1987 r., kiedy<br />

to rozpoczęto wstępne studia nad<br />

okrętami nowej generacji. Zakończono<br />

je 5 lat później oficjalnie rozpoczynając<br />

prace w ramach programu SC‐21<br />

(Surface Combatant for 21 th century).<br />

Analizowano wówczas różne koncepcje<br />

pozyskania nowoczesnych okrętów<br />

drogą gruntownej modyfikacji istniejących<br />

konstrukcji, lub też budowy ich<br />

od podstaw. W tym ostatnim przypadku<br />

zaprezentowano wiele projektów,<br />

których wyporności wahały się od 2500<br />

do aż 40 000 t. Spośród nich najbardziej<br />

unikalna była rodzina okrętów, których<br />

wspólną cechą była ogromna liczba wyrzutni<br />

pionowych rzędu 500 (!), zaś wyporność<br />

wynosiła od 13 400 do 30 000 t.<br />

Pomysł budowy potężnej platformy<br />

wsparcia ogniowego przypadł do gustu<br />

kongresmenom do tego stopnia, że na<br />

początku 1996 r. nazwali ten projekt Arsenal<br />

Ship. W lipcu 1996 r. pięć największych<br />

amerykańskich biur projektowych<br />

otrzymało kontrakty o wartości 1 mln<br />

USD na wstępne opracowanie swoich<br />

koncepcji Arsenal Ship.<br />

Pomysł jednak tak szybko jak się narodził,<br />

w tym samym tempie zaczął tracić<br />

na atrakcyjności i przeciągu kilku następnych<br />

miesięcy US Navy przestała się nim<br />

interesować. Zanim do tego doszło, już<br />

w połowie 1997 r. przedstawiciele marynarki,<br />

zdając sobie sprawę ze ślepej<br />

uliczki w jaką się zapędzono, powrócili<br />

do analizy dostępnych projektów, by<br />

ostatecznie zaproponować nową wizję<br />

oznaczoną roboczo 3B1. Zakładała ona<br />

budowę okrętu wielozadaniowego wypierającego<br />

9500 t, przystosowanego do<br />

operowania na wodach przybrzeżnych<br />

i uzbrojonego w dwie 64‐komorowe<br />

wyrzutnie pionowe oraz dwie armaty<br />

kal. 127 mm. Stosowne dokumenty dotyczące<br />

wymagań operacyjnych podpisano<br />

w listopadzie 1997 r., podczas gdy<br />

memorandum już miesiąc później – 11<br />

grudnia. Biuro wykonawcze projektu<br />

znanego wówczas już jako DD‐21 powołano<br />

25 lutego 1998 r. W ciągu następnych<br />

kilku miesięcy projekt ten ewoluował,<br />

zwiększając swoją wyporność<br />

do 16 000 t, a jego kadłub miał otrzymać<br />

awangardowy gruszkowaty przekrój<br />

poprzeczny (odwrotnie pochylone<br />

wręgi, ang. tumblehome) oraz dziobnicę<br />

o ujemnym skosie. Uzbrojenie pozostawiono<br />

bez zmian, z tą różnicą, że wymogi<br />

dotyczące systemów artyleryjskich<br />

uogólniono, zapisując jedynie „duży<br />

kaliber”.<br />

1 listopada 2001 r. Departament Obrony<br />

przeprowadził rewizję programu<br />

DD‐21, przemianowując go na DD(X).<br />

Z najważniejszych zmian planowano<br />

m.in. zmniejszyć wyporność przyszłych<br />

jednostek z 16 000 do 12 000 t<br />

(co ostatecznie się nie udało...). Co warte<br />

podkreślenia, od początku studiów<br />

wszystkie rozważane koncepcje zakładały<br />

budowę okrętów mogących zastąpić<br />

w służbie zarówno fregaty typu O. H. Perry,<br />

niszczyciele typu Spruance, jak i drugowojenne<br />

pancerniki typu Iowa (przywracane<br />

okresowo do kampanii w razie<br />

potrzeby). Stąd też planowano budowę<br />

aż 32 jednostek. Jednak wraz z postępami<br />

programu, wzrostem kosztów oraz<br />

zmianą koncepcji wykorzystania, ich liczba<br />

ulegała stopniowemu zmniejszaniu<br />

– początkowo do 24, następnie do 7, by<br />

ostatecznie zatrzymać się na zaledwie<br />

trzech okrętach.<br />

Na właściwym torze<br />

23 listopada 2005 r. program DD(X)<br />

został zatwierdzony i otrzymał „zielone<br />

światło” dla kolejnej fazy. W tym samym<br />

dniu poinformowano o podziale<br />

prac pomiędzy dwie stocznie: należący<br />

do Northrop Grumman zakład Huntington<br />

Ingalls Industries (HII) w Pascagouli<br />

(Missisipi) oraz General Dynamics Bath<br />

Iron Works (BIW) w Bath (Maine). Inną<br />

z istotnych dat w programie był też 6<br />

16


Siły morskie świata<br />

Regele Ferdinand, ex-brytyjska fregata<br />

typu 22 Batch 2, choć mocno rozbrojona,<br />

pozostaje zagranicznym wizerunkiem<br />

Forţele Navale Române.<br />

Fot. US Navy<br />

Krzysztof Kubiak<br />

Forţele Navale Române<br />

po ćwierćwieczu „permanentnej restrukturyzacji”<br />

Forţele Navale Române należy traktować jak klasyczny przykład floty istniejącej<br />

siłą inercji, napędzaną minioną chwałą, tradycją, przyzwyczajeniem<br />

i faktem, że wypełnia ona istotną rolę socjalną, jako podstawowe źródło<br />

utrzymania niemałej grupy osób. Jej siła bojowa jest niska, a realne możliwości<br />

w warunkach zaistnienia konfliktu o średniej lub dużej intensywności<br />

oceniać należy nader wstrzemięźliwie. Ów stan jest wynikiem zaniechania,<br />

w okresie ostatniego ćwierćwiecza, istotniejszych wysiłków modernizacyjnych,<br />

co z kolei uznać należy za konsekwencję (determinowaną w przemożnym stopniu<br />

geografią) niskiej rangi kierunku morskiego i obszarów morskich w narodowej<br />

polityce bezpieczeństwa.<br />

W 1965 r. władzę w Rumunii objął Nicolae<br />

Ceauşescu. Był on bez wątpienia<br />

nie tylko sprawnym aparatczykiem, ale<br />

również politykiem owładniętym wizją<br />

„komunizmu o rumuńskim obliczu”.<br />

Skoncentrowawszy pełnię władzy (był<br />

też szefem partii komunistycznej, a także<br />

przewodniczącym Rady Państwa,<br />

a od 1974 r. prezydentem Socjalistycznej<br />

Republiki Rumunii) rozpoczął budowę<br />

systemu politycznego nieporównywalnego<br />

z niczym, co znała sowiecka strefa<br />

wpływów. Totalitarnej dyktaturze nadano<br />

bowiem purytańsko-nacjonalistyczny<br />

charakter. Z jednej strony wprowadzono<br />

więc zakaz rozwodów i usuwania<br />

ciąży, z drugiej utrzymywano względną<br />

niezależność od ZSRR, czego przejawem<br />

była odmowa poparcia interwencji<br />

w Czechosłowacji w 1968 r. i zachowanie<br />

kordialnych wręcz stosunków z Izraelem,<br />

a zupełnie poprawnych z USA i innymi<br />

państwami Zachodu. Ceauşescu podjął<br />

ponadto wielkie wyzwania ekonomiczne<br />

i społeczne, których uwieńczeniem<br />

była całkowita niemal spłata zadłużenia<br />

zagranicznego.<br />

Mimo powrotu do frazeologii nacjonalistycznej<br />

i odwoływania się do<br />

„dackości” Rumunii, reżimowi, w obliczu<br />

pogarszających się warunków<br />

życia, brakowało jednak społecznej<br />

legitymacji, zaś podstawą władzy dyktatora<br />

była tajna policja Securitate i armia.<br />

Kiedy wschodnią Europą targnęła<br />

w 1989 r. Jesień Ludów, Ceauşescu nie<br />

zamierzał czynić żadnych koncesji.<br />

W obliczu narastania społecznego wrzenia,<br />

o jego losie przesądziła postawa<br />

drugiego z filarów komunistycznego<br />

państwa, czyli wojska. Kadra dowódcza<br />

– usiłując uprzedzić to co uważała za<br />

nieuchronne – przeprowadziła zamach<br />

stanu. Dyktator i jego żona zostali aresztowani,<br />

postawieni przed doraźnym trybunałem<br />

i po farsie procesu niezwłocznie<br />

straceni 25 grudnia 1989 r.<br />

Po obaleniu dyktatury sytuacja w Rumunii<br />

nie była bynajmniej stabilna. Wolne<br />

wybory przeprowadzone w maju<br />

1990 r. oddały władzę w ręce Frontu<br />

Ocalenia Narodowego, czyli de facto byłych<br />

działaczy komunistycznych, ale zdecydowali<br />

się oni na zdynamizowanie politycznej<br />

i ekonomicznej transformacji,<br />

korzystając przy tym z pełni z „dobrodziejstw”<br />

uwłaszczenia. Jednocześnie<br />

rozpoczęto starania o zbliżenie z NATO<br />

i Unią Europejską, a następnie zgłoszono<br />

akces do obu tych organizacji. W 2004 r.<br />

Rumunia przyjęta została do Sojuszu<br />

Północnoatlantyckiego (wraz z Bułgarią,<br />

Litwą, Łotwą i Estonią), a 3 lata później<br />

do Unii Europejskiej.<br />

Okres od obalenia dyktatury do chwili<br />

obecnej był dla sił zbrojnych Rumunii<br />

(podobnie jak pozostałych państw pokomunistycznych)<br />

czasem olbrzymich<br />

przemian, której najbardziej widocznymi<br />

przejawami były redukcje stanów<br />

osobowych i powolne przechodzenie<br />

z uzbrojenia i sprzętu sowieckigo na zachodni.<br />

Był to i jest proces niesłychanie<br />

kosztowny oraz wymagający pod<br />

względem mentalnym (kwestie kultury<br />

technicznej, ale również ogólnych<br />

standardów funkcjonowania państwa,<br />

co odbija się na trybie przeprowadzania<br />

największych inwestycji związanych<br />

z obszarem obronnym, zwłaszcza z zakupami<br />

zagranicznymi) 1 . Dość powie‐<br />

1<br />

W przypadku Rumunii niewielką rolę odgrywa<br />

to, że okresie władzy Ceauşescu usiłowano osiągnąć<br />

swoistą niezależność w zakresie produkcji<br />

obronnej poprzez zakupy licencji zachodnich (np.<br />

śmigłowce IAR 330, czyli kopia Aérospatiale<br />

SA 330 Puma i IAR 316, czyli SA 316 Alouette III). Pojedyncze<br />

typy nie były w stanie odegrać roli koła<br />

zamachowego (głównie pod względem technologicznym)<br />

całej gospodarki, a niezdolność do samodzielnego<br />

modernizowania produktów spowodowała<br />

ich szybkie zestarzenie. W przypadku<br />

IAR 330, wersję uzbrojoną SOCAT zbudowano<br />

więc we współpracy z izraelskim Elbitem. Do<br />

przełomu nie doprowadziła też kooperacja z Jugosławią<br />

w zakresie produkcji lekkiego samolotu<br />

myśliwsko-szturmowego IAR 93 Vultur. Maszyna<br />

25


Polska Marynarka Wojenna<br />

Kuter projektu 361T w trakcie operacji trałowania<br />

trałem elektromagnetycznym BAT-2.<br />

W tle dwa trałowce bazowe projektu 254M.<br />

Robert Rochowicz<br />

Kutry trałowe MW PRL<br />

w latach 1955‐1982<br />

Fot. Stanisław Pudlik/zbiory MMW<br />

34<br />

Niewielkie jednostki trałowe, których „praca” nie jest może zbytnio<br />

doceniania w okresie pokoju, są niezwykle przydatne w czasie wojny.<br />

Ochrona przed minami wód przybrzeżnych, podejść do baz morskich<br />

i basenów portowych to zadanie żmudne, niebezpieczne i bardzo<br />

odpowiedzialne.<br />

Cezura lat przyjęta w tym artykule nie<br />

jest przypadkowa. Okres blisko trzech<br />

dekad był najważniejszym w rozwoju<br />

kutrów trałowych w siłach polskiej Marynarki<br />

Wojennej (MW). Rozbudowa ilościowa<br />

i stworzenie podstaw do sprawnego<br />

funkcjonowania przybrzeżnych sił<br />

trałowych zarówno w czasie pokoju, jak<br />

i ewentualnego konfliktu zbrojnego były<br />

celowym działaniem Dowództwa Marynarki<br />

Wojennej (DMW).<br />

Trudne początki<br />

Pierwsze nominalne kutry trałowe<br />

w powojennej historii naszej floty stały<br />

się nimi trochę z przypadku i w zasadzie<br />

nigdy nie wykonywały przypisanych<br />

im teoretycznie zadań. Były to drewniane,<br />

poniemieckie łodzie szturmowe<br />

w czasie wojny wykorzystywane przede<br />

wszystkim jako rzeczne środki transportu<br />

ludzi i sprzętu. Do Marynarki Wojennej<br />

trafiły 4 takie jednostki, z czego dwie<br />

rozpoczęły służbę jesienią 1946 r. w Grupie<br />

Szybkobieżnych Kutrów Trałowych<br />

jako szybkobieżne kutry trałowe Nr 1‐4.<br />

W planach Dowództwa MW miały być<br />

one z czasem doposażone w lekkie trały<br />

kontaktowe, ale nic takiego się nie wydarzyło.<br />

Zresztą już w 1947 r. łodzie te<br />

przemianowano oficjalnie na kutry motorowe<br />

i zapomniano o planach zrobienia<br />

z nich jednostek przeciwminowych.<br />

Przez kolejne lata w DMW powstawało<br />

szereg programów rozwoju floty,<br />

w których nie zapominano również o kutrach<br />

trałowych. Dostrzegając potrzebę<br />

ich posiadania snuto plany wcielenia do<br />

służby niemałej liczby jednostek tej klasy.<br />

Co prawda w planie z 1950 r. było ich<br />

tylko 5, ale w innych, opracowywanych<br />

w latach 1947-1956 było ich już znacznie<br />

więcej. I tak, w dwóch planach przygotowanych<br />

w czasie, gdy dowódcą MW był<br />

kadm. Włodzimierz Brunon Steyer, czyli<br />

w kwietniu 1947 r. i dokładnie 12 miesięcy<br />

później (z czasem realizacji w obu<br />

przypadkach do 1968 r.) były wpisane 24<br />

sztuki. Nowy dowódca MW, kadm. Wiktor<br />

Czerokow, w 1950 r. zmniejszył tę liczbę<br />

do 5, ale już 3 lata później chciał by<br />

było ich aż 33. Program rozwoju floty<br />

opracowany po wydarzeniach październikowych<br />

w 1956 r. zakładał wcielenie<br />

łącznie 36 kutrów trałowych.<br />

Pierwsze konkretne decyzje zapadły<br />

w styczniu 1952 r., gdy postanowiono<br />

kupić od ZSRR licencje na budowę<br />

w kraju czerech klas okrętów, w tym<br />

rzecznych kutrów trałowych proj. 151.<br />

Opracowaniem polskiej wersji dokumentacji<br />

technicznej zajęło się Centralne<br />

Biuro Konstrukcji Okrętowych nr 2<br />

(CBKO‐2) w Gdańsku, które powstało jesienią<br />

1952 r. właśnie z myślą o tworzeniu<br />

projektów na rzecz MW. Kuter znany<br />

w ZSRR pod numerem proj. 151,<br />

w kraju początkowo oznaczono jako<br />

„Projekt nr 1”. Po rozpatrzeniu zasadności<br />

zakupu tej licencji, zdobyciu gwarancji<br />

zbytu budowanych jednostek we<br />

flotach ZSRR dokumentację roboczą<br />

przekazano mocno wtedy rozbudowywanej<br />

pod Gdańskiem Stoczni Rzecznej<br />

w Pleniewie, wcześniej znanej pod nazwą<br />

Stocznia Remontowa nr 11 w Górkach<br />

Zachodnich.<br />

Kuter został zaprojektowany w CKB<br />

nr 19 z Leningradu na początku lat 50.<br />

(gł. konstruktor D. I. Rudakow). W rosyjskojęzycznej<br />

literaturze brak jednomyślności<br />

w sprawie miejsc i lat budowy<br />

tych jednostek oraz liczby wcielonych<br />

do służby. Wszystko na to wskazuje, że<br />

prototyp powstał w Stoczni „Awangard”<br />

w Pietrozawodsku (Zakład nr 789). Tam<br />

też wykonano serię około 30 kolejnych,<br />

które w drugiej połowie lat 50. zasiliły<br />

floty i flotylle ZSRR. W latach 1955-1960<br />

dołączyły do nich 47 kolejne sprowadzone<br />

z Polski. Jeśli wierzyć części opracowań<br />

były jeszcze dalsze egzemplarze.<br />

Ich wykonawcą miała być Stocznia Średnionewska<br />

z Leningradu (Zakład nr 363) 1 .<br />

Maksymalna spotykana ich łączna liczba<br />

pod radziecką banderą to około 100.<br />

Kolejną niewiadomą jest geneza 8 kutrów<br />

proj. 151 pływających w Marynarce<br />

Wojennej Rumunii. Jest prawdopodobne,<br />

że 2 kadłuby zostały dostarczone<br />

przez stronę radziecką, a 6 powstało<br />

w stoczni w mieście Oltenita (na południu<br />

Rumunii).<br />

1<br />

Wydawnictwo okolicznościowe „Srednie-niewski<br />

Sudostroitielnyj Zawod, 100 let na służbie<br />

Otieczestwu” nie potwierdza tej informacji –<br />

przyp. red.


Polska Marynarka Wojenna<br />

Minowiec ORP Rybitwa.<br />

Fot. zbiory Autora<br />

Jan Andrzej Bartelski<br />

Minowce typu Jaskółka<br />

Minowce typu Jaskółka 1 , dzieło<br />

polskich konstruktorów<br />

i stoczniowców, były okrętami<br />

udanymi. Zbudowano je w trzech<br />

stoczniach: modlińskiej i dwóch<br />

gdyńskich, według projektów<br />

oznaczonych jako B 3 (pierwsza seria<br />

licząca cztery jednostki) i B 13<br />

(druga seria złożona z dwóch okrętów).<br />

Miały być okrętami uniwersalnymi,<br />

oprócz stawiania i trałowania<br />

min przewidziano dla nich rolę patrolowców<br />

i ścigaczy okrętów podwodnych.<br />

Ich długoletnia służba<br />

pokazała, że różnie wywiązywały<br />

się z tych zadań.<br />

Historię projektowania, budowy i służby<br />

tych jednostek opisano w interesujących<br />

artykułach dwóch autorów 2 .<br />

Mimo wielu ciekawych szczegółów zamieszczonych<br />

w tych publikacjach,<br />

nie znalazły się tam dokładne informacje<br />

na tematy takie jak: wyporność, rozmieszczenie<br />

min, wyposażenie w środki<br />

łączności i wykrywania czy też zasięg<br />

pływania.<br />

1<br />

Było to oficjalne określenie tego typu okrętów,<br />

potwierdzone zarządzeniem z lutego 1937 r.<br />

2<br />

Marek Twardowski, „Budowa trałowców typu<br />

Jaskółka”, „Morza, Statki i Okręty”, Nr 1, 1998 r.;<br />

„Pod trzema banderami”, „Morza, Statki i Okręty”,<br />

Nr 6, 1999 r.; Jerzy M. Jaźwiński, „Budowa trałowców<br />

wz. 1933”, „Nautologia”, Nr 4, 1993 r. oraz<br />

„Okręty Wojenne”, Nr 4, 2010 r.<br />

W niniejszym artykule, przy pisaniu<br />

którego korzystałem z dokumentów<br />

zgromadzonych w Centralnym Archiwum<br />

Wojskowym, opiszę rozmieszczenie<br />

min oraz podam wyporności przy<br />

załadunku zmiennej liczby tego uzbrojenia.<br />

Przedstawię także wyposażenie<br />

w radiostacje i stacje ultradźwiękowe.<br />

Na podstawie pośrednich informacji<br />

oszacuję też zasięg minowców.<br />

Wyporność i rozmieszczenie min<br />

Według projektu okręt miał mieć<br />

45,5 m długości całkowitej (43,0 m na<br />

konstrukcyjnej linii wodnej), 5,5 m szerokości<br />

na wręgach, zaś wysokość burty<br />

3,30 m na dziobie oraz 4,80 m na rufie.<br />

Zanurzenie konstrukcyjne miało wynosić<br />

1,75 m (1,55 m bez stępki 3 ). Współczynnik<br />

pełnotliwości był równy 0,501,<br />

co oznacza, że wyporność objętościowa<br />

kadłuba (bez stępki) była równa 182,9 m 3<br />

(wyporność masowa to 183,8 t, przy założonej<br />

gęstości wody morskiej równej<br />

1,005 t/m 3 ).<br />

Uwzględniając stępkę dawało to<br />

192,8 t jako wartość wyporności normalnej<br />

(z 6 t paliwa w zbiorniku) i średnie<br />

zanurzenie 1,74 m (trym na rufę miał<br />

wartość 6,3 cm). Odejmując od tej liczby<br />

masę zmiennych ładunków (ropa – 6 t,<br />

woda słodka – 2 t, 200 nabojów artyle‐<br />

3<br />

Obie wartości zanurzenia, podawane w dokumentach,<br />

były wartościami przybliżonym, dokładne<br />

były o 6,5 mm mniejsze.<br />

ryjskich kalibru 75 mm – 1,6 t, 10 000 nabojów<br />

do ckm‐ów – 0,3 t, 20 bomb głębinowych<br />

– 1,3 t, inne – 0,7 t) dostajemy<br />

wyporność trałowca bez zmiennych ciężarów<br />

równą 180,9 t. Zanurzenie średnie<br />

– przy takim obciążeniu – wynosiło<br />

1,68 m (na rufie 1,79 m, a na dziobie<br />

1,57 m).<br />

Przy tych danych można oszacować<br />

projektowaną wyporność standardową,<br />

z wyliczeń otrzymujemy około 185 t 4 (zanurzenie<br />

przy tej wyporności to 1,70 m).<br />

Wyporność pełną (bez min i balastu<br />

wodnego, ale z całkowitym zapasem paliwa)<br />

można oszacować na 207 t, a odpowiadające<br />

jej zanurzenie na 1,82 m.<br />

Nie wiem jaka była wyporność okrętów<br />

po zbudowaniu, zapewne większa<br />

o kilka ton od projektowanej. Same<br />

zmiany projektu w trakcie budowy<br />

zwiększyły masę o ponad 2 tony (przy<br />

odbiorze Rybitwy komisja uznała, że tylko<br />

2,3 t przeciążenia nie powstało z winy<br />

dostawcy).<br />

W pierwszej serii „ptaszków” zmienne<br />

ładunki umieszczone były poniżej linii<br />

wodnej, z wyjątkiem bomb głębinowych<br />

(wówczas zwanych hydrostatycznymi),<br />

które się składowano pod pokładem<br />

w pomieszczeniu leżącym między wręgami<br />

nr 10 a nr 16. Zbiornik wody słodkiej<br />

znajdował się między wręgami 19<br />

a 28, główny zbiornik ropy – 43‐51,<br />

4<br />

W literaturze występuje 183 t jako wyporność<br />

standardowa (tylko M. Twardowski podaje wartość<br />

185 t) i 203 t jako wyporność pełna.<br />

44


Bitwy i kampanie morskie<br />

Wrak krążownika przeciwlotniczego Niobe w Kotce.<br />

Zdjęcie wykonano po zdjęciu uzbrojenia i sprawnego wyposażenia.<br />

Fot. SA-Kuva<br />

Zatopienie krążownika<br />

przeciwlotniczego<br />

Niobe Tadeusz<br />

Kasperski<br />

50<br />

16 lipca 1944 r. po godz. 17:00 starannie przygotowany atak silnej formacji<br />

radzieckich samolotów na jednostki kotwiczące w fińskim porcie Kotka<br />

w Zatoce Fińskiej przyniósł spory sukces w postaci zatopienia niemieckiego<br />

krążownika przeciwlotniczego Niobe. Był to jednocześnie koniec ostatniego<br />

z dawnych holenderskich krążowników pancernopokładowych.<br />

„Narodziny” tej jednostki, legitymującej<br />

się ciekawą historią służby, nastąpiły<br />

aż 46 lat wcześniej. Stępkę pod budowę<br />

położono 1 listopada 1897 r. w stoczni<br />

Wilton-Fijenoord w Rotterdamie, kadłub<br />

krążownika wodowano 28 września<br />

1898, a do służby okręt wszedł 15 lipca<br />

1900 r.<br />

Krążowniki pancernopokładowe z tamtego<br />

okresu były zróżnicowane<br />

wielkością (od małych o wyporności<br />

normalnej, zwanej też konstrukcyjną,<br />

około 3000 t, poprzez średnie – 4000-<br />

-6000 t, do dużych – ponad 10 000 t) To<br />

powodowało także spore różnice w kalibrze<br />

armat, w jakie je uzbrajano. Osiągały<br />

prędkość około 20 w., by swoimi działaniami<br />

mogły wspierać w razie potrzeby<br />

akcje szybkich i małych torpedowców<br />

floty. To że ich opancerzenie ograniczało<br />

się do wewnętrznego pokładu pancernego<br />

(ze skosami), zazwyczaj na całej<br />

jego długości, uważano już w początku<br />

XX w. za rozwiązanie przestarzałe 1 .<br />

1<br />

Biorąc pod uwagę ówczesny dynamiczny<br />

rozwój artylerii okrętowej o coraz większym<br />

zasięgu i skuteczności, a także wzrost znaczenia<br />

broni torpedowej we wszystkich flotach świata.<br />

Najbardziej zdano sobie z tego sprawę po klęsce<br />

Rosjan w obronie Port Artur (1904-1905) i w bitwie<br />

Patrząc na parametry krążownika Gelderland<br />

można stwierdzić, że był krążownikiem<br />

pancernopokładowym średniej<br />

wielkości.<br />

Wyporność normalna dwukominowego<br />

okrętu (jednego z serii 6<br />

zbudowanych dla Holandii 2 krążowników<br />

pancernopokładowych) wynosiła<br />

4030 t 3 , długość 94,76 m, szerokość<br />

14,76 m, zanurzenie 5,4 m. Gelderland<br />

otrzymał opancerzenie o grubości od 50<br />

do 100 mm w najbardziej istotnych dla<br />

„żywotności” okrętu miejscach.<br />

W początkowym okresie służby był<br />

uzbrojony w 2 armaty kal. 150 mm L/40,<br />

6 kal. 120 mm L/40, 6 kal. 75 mm i 8 kal.<br />

37 mm oraz 2 wt kal. 450 mm 4 .<br />

pod Cuszimą 27-28 maja 1905 r. oraz zwodowaniu<br />

w Wielkiej Brytanii w 1906 r. rewolucyjnego<br />

w rozwiązaniach technicznych na tamte czasy<br />

Dreadnoughta; wnet przyszły – wychodzące<br />

głównie z Royal Navy – liczne udoskonalenia systemów<br />

kierowania ogniem.<br />

2<br />

Pozostałe to: Holland (w służbie od 1898, wycofany<br />

z niej w 1920 r.), Zeeland (od 1898 do 1924 r.),<br />

Friesland (1898-1913), Utrecht (1900-1914) i Noordbrabant<br />

(1900-1940). Wzorowane na brytyjskim<br />

typie Apollo.<br />

3<br />

W starszych opracowaniach podawano mniejszą<br />

– 3512 t, 3950 t lub nieco większą – 4100 t<br />

(zapewne standardowa – przyp. red.).<br />

4<br />

Anglojęzyczne opracowania wymieniają<br />

Zasilane parą z 12 kotłów systemu<br />

Yarrow dwie trzycylindrowe maszyny<br />

parowe potrójnego rozprężania<br />

o łącznej mocy 10 500 KM (mierzonej<br />

metodą indykatorową) z napędem na 2<br />

śruby, zapewniały mu prędkość maksymalną<br />

bliską 20 w. (najczęściej podawano<br />

19,5 w.). Przy zabunkrowanym maksymalnym<br />

zapasie 930 t węgla mógł on<br />

pokonać dystans 4500 Mm przy prędkości<br />

ekonomicznej 10 w. Etatowa załoga<br />

krążownika liczyła 325 oficerów<br />

i marynarzy.<br />

Jednym z „głośniejszych politycznie”<br />

zadań, jakie krążownik otrzymał<br />

w początku swojej służby, było wysłanie<br />

go z Marsylii 20 października 1900 r. do<br />

Lourenço Marques (dziś Maputo), stolicy<br />

ówczesnej kolonii portugalskiej Mozambik.<br />

W dobie II wojny burskiej 5 prezydent<br />

Republiki Transwalu – Paul Kruger został<br />

zmuszony poprzez działania wojenne do<br />

oprócz tego 4 działka rewolwerowe kal. 37 mm i 2<br />

armaty kal. 75 mm. Uzbrojenie holenderskiego<br />

krążownika później – w okresie pomiędzy obiema<br />

wojnami światowymi – ulegało znaczącym modyfikacjom.<br />

W 1939 r., czyli tuż przed wycofaniem<br />

okrętu ze służby, Gelderland był uzbrojony w 8 armat<br />

kal. 120 mm, 3 armaty kal. 75 mm oraz 1 armatę<br />

plot. kal. 75 mm. Ale to nie jedyna podawana<br />

wersja uzbrojenia. W starszym opracowaniu<br />

E. Kosiarz, „Bitwy na Bałtyku”, Warszawa 1981,<br />

pisał, że Gelderland tuż przed rozbrojeniem<br />

w 1940 r. był uzbrojony w 8 armat kal. 120 mm,<br />

7 armat kal. 75 mm, 1 działko kal. 40 mm, 2 działka<br />

kal. 37 mm i 6 karabinów maszynowych.<br />

5<br />

Toczona w latach 1899-1902 pomiędzy burskimi<br />

republikami Transwalu i Oranii a Imperium<br />

Brytyjskim. W wojnie tej, po okresowych sukcesach<br />

strony burskiej, ostatecznie zwyciężyli<br />

Brytyjczycy.


II wojna światowa<br />

U 2363 w Loch Ryan<br />

w czerwcu 1945 r.<br />

Mieczysław Jastrzębski<br />

Spóźniona broń<br />

U‐Boot typu XXIII<br />

Nadzieje pokładane w „Elektrobootach” typów XXI i XXIII okazały się<br />

płonne. Choć okręty obu tych rodzajów stanowiły istotny skok techniczny<br />

w wojnie podwodnej, ich późne i nieliczne wejście do kampanii nie<br />

zdołało już odmienić losów drugowojennego starcia na Atlantyku.<br />

Wojna tonażowa U‐Bootwaffe<br />

Na początku II wojny światowej okręty<br />

podwodne osiągami nie różniły zbytnio<br />

od tych z I wojny: ich prędkość nawodna<br />

sięgała 17‐19 w., a podwodna 7‐9 w.<br />

Niemiecki, oceaniczny typ VII, budowany<br />

od 1935 r. (później, od 1938 modernizowany)<br />

z założenia dobrze spełniać<br />

miał warunki atlantyckiej blokady Wielkiej<br />

Brytanii. W 1940 r. w morzu przebywało<br />

jednocześnie od kilku do najwyżej<br />

kilkunastu jednostek, a wykrywanie celów<br />

możliwe było tylko wzrokiem obserwatorów<br />

z pomostu okrętu. Początkowe<br />

sukcesy podwodniaków utwierdziły niemieckich<br />

decydentów w przekonaniu,<br />

że ich głównym problemem jest jedynie<br />

niewystarczająca liczba tych oceanicznych<br />

jednostek, przed którymi przeciwnik<br />

nie jest w stanie bronić się, a stan<br />

utrzymywania Brytyjczyków w defensywie<br />

będzie stanem stałym. Od 1941 r.<br />

w wyniku przyspieszenia programu budowy<br />

liczba U‐Bootów przebywających<br />

w morzu znacznie rosła. Jednak w<br />

ochronę konwojów coraz bardziej angażowały<br />

się Kanada i Stany Zjednoczone,<br />

te drugie ostatecznie przystępując do<br />

wojny. Od początku działań bojowych<br />

do końca sierpnia 1942 r. U‐Booty zatopiły<br />

łącznie około 2000 statków o tonażu<br />

mniej więcej 9,3 mln BRT. Jednakże<br />

w tym czasie Brytyjczycy dokonali dużego<br />

postępu w dekryptażu Enigmy,<br />

udoskonalili system radionamierzania,<br />

zbudowali bazy lotnicze w Islandii i na<br />

Wyspach Owczych – wydłużając tym samym<br />

osłonę lotniczą konwojów i szybko<br />

zwiększając liczbę samolotów patrolowych<br />

kontrolujących wyjście z Morza<br />

Północnego na Atlantyk. Jednocześnie<br />

załogi niszczycieli, korwet i fregat nabierały<br />

coraz większego doświadczenia<br />

w walce z U‐Bootami. Tempo produkcji<br />

eskortowców i samolotów rosło szybko<br />

– oraz oczywiście statków transportowych,<br />

w liczbach znacznie przewyższających<br />

straty.<br />

1943 – początek końca<br />

W 1943 r. alianckie samoloty i eskortowce<br />

wyposażono w zminiaturyzowane<br />

radary, a okręty eskorty dodatkowo w<br />

zminiaturyzowane radionamierniki, pozwalające<br />

precyzyjnie ustalać pozycje<br />

U‐Bootów na podstawie przechwytywania<br />

ich komunikacji radiowej. W wyniku<br />

tego podążanie za konwojami północnoatlantyckimi,<br />

gromadzenie wokół nich<br />

wilczych stad i atakowanie napotykało<br />

coraz większe trudności. Strata łącznie<br />

aż 42 U‐Bootów 1 w maju 1943 r. uświadomiła<br />

niemieckim podwodniakom, że<br />

uczestniczą w wojnie technicznej, a odtąd<br />

U‐Booty płynące na powierzchni<br />

zawsze będą wykrywane, nawet z dużych<br />

odległości, w każdych warunkach<br />

atmosferycznych. Najpilniejszą potrzebą<br />

grossadmirala Karla Dönitza (od końca<br />

stycznia 1943 głównodowodzącego<br />

Kriegsmarine), stało się posiadanie<br />

U‐Bootów o możliwościach długotrwałego<br />

przebywania pod powierzchnią<br />

wody – niewidocznych dla samolotów<br />

wroga, a zbliżanie do konwojów i skuteczny<br />

atak zapewniać mogłaby jedynie<br />

duża prędkość podwodna (prędkość ta,<br />

dla dotychczas budowanych okrętów,<br />

wynosząca praktycznie 3‐5 w., nie dawała<br />

takich szans, a raz wykryty U‐Boot tylko<br />

dużemu szczęściu mógł zawdzięczać<br />

umknięcie eskorcie).<br />

Doraźnie podjęto pospieszne badania<br />

nad powłoką kadłubów z masy pochłaniającej<br />

promienie radaru, lub niwelującej<br />

powstające echo. W marcu<br />

1943 r. Dönitz zaaprobował projekt inż.<br />

Hellmutha Waltera (1900-1980) – dużego,<br />

1600‐tonowego U‐Boota, z bardzo<br />

opływowym kadłubem w przekroju poprzecznym<br />

przypominającym tułów<br />

ryby, oznaczonego jako typ XXI i mające‐<br />

1<br />

Był to punkt zwrotny w wojnie „tonażowej” Dönitza:<br />

myśliwi stali się ofiarami – straty przewyższyły<br />

liczbę budowanych w tym czasie U‐Bootów.<br />

57


I wojna światowa<br />

HMS Argyll, jeden z dwóch krążowników<br />

pancernych – drugim był Natal – utraconych<br />

w pechowych okolicznościach przez<br />

Royal Navy pod koniec 1915 r.<br />

Wojciech Holicki<br />

Argyll<br />

jedna z ostatnich ofiar Bell Rock<br />

Pod koniec 1915 r. Royal Navy straciła dwa krążowniki pancerne, oba<br />

w wyniku pechowych zdarzeń, bez najmniejszego udziału nieprzyjaciela.<br />

Jednym z nich był Argyll, z którego załogi, mimo dynamiki i dramatyzmu<br />

przeprowadzonej w ciężkich warunkach pogodowych ewakuacji, nie<br />

zginął ani jeden człowiek. W dużej mierze wynikało to z faktu, że okrętowi<br />

nie groziło zatonięcie.<br />

Od połowy XVIII w., dzięki subsydiom<br />

rządowym na eksport tkanin lnianych<br />

oraz rozwojowi przemysłu wielorybniczego,<br />

szkockie Dundee zaczęło się<br />

gwałtownie bogacić i rozrastać. Wzmożony<br />

ruch na okolicznych wodach miał<br />

efekt uboczny w postaci coraz częstszego<br />

rozbijania się statków na skałach znajdujących<br />

się niedaleko wejścia do zatoki<br />

Firth of Tay, na której północnym brzegu<br />

leży to miasto. Pierwotnie nazywano<br />

je Inchcape, od innis sgeap (dosłownie<br />

wyspa jak ul) w języku gaelickim szkockim,<br />

słów nawiązujących najpewniej do<br />

kształtu nadwodnej części rafy, przypominającego<br />

starodawny, wyplatany domek<br />

dla pszczół. Dużo później weszła do<br />

powszechnego użytku nazwa Bell Rock,<br />

wzięta z XIV‐wiecznej legendy o ostrzegawczym<br />

dzwonie, który – dzięki staraniom<br />

opata z pobliskiego Arbroath – został<br />

zamontowany we wzniesionej na<br />

niej wieżyczce. Miał on zostać skradziony<br />

przez duńskiego pirata, który rok później<br />

zginął, gdy jego żaglowiec rozbił się<br />

właśnie tam.<br />

Bell Rock leży na pozycji 56°26’03,1”N,<br />

02°23’14,2”W, około 11 Mm na wschód<br />

od brzegu, trochę poniżej południowej<br />

krawędzi Firth of Tay. Ten ogromny kawał<br />

czerwonego piaskowca, który łatwo<br />

znaleźć na okolicznym lądzie, jest całkowicie<br />

przykryty wodą przez większość<br />

czasu. Tylko w trakcie odpływu wystaje<br />

nad nią część najwyższa, długości około<br />

130 i szerokości 70 m; na południowy<br />

zachód ciągnie się jeszcze przez około<br />

300 m płytko zanurzony grzbiet. Na początku<br />

XIX w. oceniano, że groźna dla<br />

żeglugi, otoczona wodami o głębokości<br />

25‐30 m przeszkoda ma długość 435<br />

i szerokość maksymalną 91 m.<br />

Podczas każdej zimy na przełomie<br />

XVIII i XIX w., rozbijało się na niej do sześciu<br />

statków. W 1799 r. Robert Stevenson<br />

(1772-1850) 1 , rodowity Szkot obdarzony<br />

wyjątkowym zmysłem inżynierskim,<br />

specjalizujący się w latarniach morskich<br />

(już w wieku 19 lat nadzorował budowę<br />

na wyspie Little Cumbrae w ujściu<br />

rzeki Clyde), zaproponował projekt konstrukcji<br />

dla Bell Rock. Choć już 2 lata<br />

wcześniej przejął on od swojego ojczyma<br />

funkcję głównego inżyniera w Northern<br />

Lighthouse Board 2 , wiek pomysłodawcy<br />

sprawił, że propozycję uznano za<br />

zbyt radykalną, a koszty budowy za najpewniej<br />

niedoszacowane. Pięć lat później<br />

sprawa ruszyła jednak z miejsca, po<br />

zaginięciu 64‐działowego liniowca York,<br />

który – najprawdopodobniej 12 stycznia<br />

1804 r. – wpadł na Bell Rock w trakcie ru‐<br />

1<br />

Nie należy mylić go z Robertem Stephensonem<br />

(1803-1859), znanym konstruktorem parowozów<br />

i mostów. Warto też wspomnieć, że wnukiem<br />

twórcy latarni Bell Rock był znany pisarz Robert<br />

Louis Stevenson (1850-1894), autor m.in. powieści<br />

„Wyspa Skarbów” – przyp. red.<br />

2<br />

Urząd utworzony w 1786 r. na mocy decyzji<br />

Izby Gmin, jego pierwotnym zadaniem była budowa<br />

latarni w czterech kluczowych dla żeglugi<br />

punktach Szkocji; następnie zaczął odpowiadać<br />

za całość nadbrzeżnej infrastruktury nawigacyjnej<br />

w północnej części Wielkiej Brytanii.<br />

Fot. Detroit Publishing Co.<br />

tynowego patrolu 3 . Dopiero ta katastrofa,<br />

oznaczająca śmierć 491 ludzi, przesądziła<br />

o podjęciu decyzji na tak.<br />

By ułatwić przełożonym przeforsowanie<br />

swojego pomysłu, Stevenson zaproponował<br />

im podparcie się autorytetem<br />

Johna Renniego (1761-1821), szkockiego<br />

inżyniera, który zasłynął jako budowniczy<br />

kanałów i doków. Sposób zadziałał –<br />

w 1806 r., gdy zaakceptował on projekt<br />

i kosztorys, Izba Gmin zgodziła się na sfinansowanie<br />

prac. Northern Lighthouse<br />

Board zleciła wówczas Renniemu zbudowanie<br />

latarni, mianując jednocześnie<br />

Stevensona na jego zastępcę. Faktyczna<br />

rola i wkład w dzieło były potem przedmiotem<br />

zaciekłych sporów między ich<br />

potomkami (także inżynierami), nie ma<br />

jednak najmniejszej wątpliwości, że rolę<br />

kierownika robót pełnił Stevenson 4 .<br />

Przyjął on za wzór odwiedzoną<br />

w 1801 r. latarnię morską Eddystone, na<br />

mających jeszcze gorszą sławę skałach<br />

podwodnych w rejonie na południowy<br />

zachód od Plymouth. Tę przełomową<br />

konstrukcję zaprojektował i zbudował<br />

John Smeaton (1724-1792), powstała<br />

w latach 1756-1759 z bloków granitowych<br />

łączonych za pomocą wrębów,<br />

3<br />

Ex Royal Admiral, żaglowiec budowany dla<br />

Kompanii Wschodnioindyjskiej i po zakupieniu go<br />

przez Admiralicję (1796 r.) zamieniony w okręt liniowy<br />

III rangi. Ówczesne przekonanie, że rozbił<br />

się na Bell Rock, mogło być błędne, bo jego<br />

szczątki znaleziono później w pobliżu miasta Peterhead,<br />

ponad 130 km na północny wschód od<br />

Dundee – przyp. red.<br />

4<br />

W 1809 r., po pierwszej wizycie Renniego, sfrustrowany<br />

jego radami Stevenson przyjął taktykę<br />

trzymania szefa na dystans, za pomocą wysyłanych<br />

regularnie listów, w których wypytywał o<br />

najbardziej trywialne drobiazgi. Sposób zadziałał,<br />

bo ten odpisywał drobiazgowo na każdy, rezygnując<br />

z dalszych inspekcji.<br />

71


Żegluga pasażerska i handlowa<br />

Superliniowce<br />

Rex i Conte di Savoia<br />

Część 2<br />

Liniowiec Conte di Savoia<br />

na pocztówce armatorskiej.<br />

Fot. zbiory Andrzeja Danilewicza<br />

Jacek Jarosz<br />

drugiej części artykułu o słynnej włoskiej parze prezentujemy opis techniczny<br />

obu jednostek. Choć często traktowane są jako bliźniacze, w isto-<br />

W<br />

cie różniły się od siebie w wielu szczegółach.<br />

Sylwetki<br />

Obie jednostki miały zgrabne sylwetki<br />

o długim ciągu nadbudówek oraz<br />

dwóch lekko pochylonych w tył dużych<br />

kominach i dwóch masztach palowych.<br />

Ich zewnętrzne kształty były imponujące<br />

i jednocześnie pełne wdzięku, co<br />

było zgodne z najnowszymi trendami architektury<br />

okrętowej panującymi w żegludze<br />

pasażerskiej lat 30. XX w. Statki<br />

często określane były jako jednostki półbliźniacze,<br />

przy czym różnice w ich wyglądzie<br />

zewnętrznym były jednak dość<br />

znaczące.<br />

Rex miał sylwetkę o kształtach bardziej<br />

tradycyjnych, z dziobnicą o niewielkim<br />

wychyleniu w przód i nawisającą<br />

rufą, podobną do stosowanych na<br />

żaglowcach i na transatlantykach pasażerskich<br />

z początków XX w., takich jak –<br />

brytyjskie Mauretania /I/ i Aquitania, czy<br />

też francuski Île-de-France. Zastosowany<br />

kształt rufy uwarunkowany był między<br />

innymi chęcią uzyskania możliwie<br />

jak największej powierzchni przeznaczonej<br />

dla pasażerów w tej części jednostki.<br />

Rex był jednym z ostatnich liniowców<br />

z tego typu tylnym zakończeniem<br />

kadłuba 1 . Jego maszt dziobowy znajdo‐<br />

1<br />

Ostatnimi dużymi były liniowce pasażerskie<br />

American Express Lines Constellation i Independence<br />

(oba 1951/23 719 BRT).<br />

wał się w przedniej części nadbudówki<br />

tuż przed pomostem nawigacyjnym,<br />

natomiast drugi w tylnej części nadbudówki,<br />

za wspólnym szybem wentylacyjnym<br />

siłowni obu przedziałów turbin.<br />

Na żadnym z tych masztów nie zamontowano<br />

bomów ładunkowych do obsługi<br />

ładowni. Para masztów ładunkowych<br />

ustawiona była na pokładzie dziobowym,<br />

natomiast w części rufowej jednostki<br />

usytuowana była para żurawików.<br />

Nad przedziałami turbin, pomiędzy<br />

drugim kominem i drugim masztem<br />

znajdował się wspomniany duży szyb<br />

wentylacyjny.<br />

Conte di Savoia pod względem architektonicznym<br />

według znawców tematu<br />

był staranniej dopracowany, z nowocześniejszą,<br />

elegantszą, bardziej<br />

harmonijną i jednocześnie bardziej dynamiczną<br />

sylwetką. Jego dziobnica była<br />

bardziej wychylona w przód, a rufa miała<br />

kształt krążowniczy. Zastosowanie takiej<br />

rufy zmniejszało o około 20 m długość<br />

całkowitą kadłuba jednostki w stosunku<br />

do Rexa, co miało znaczenie szczególnie<br />

podczas manewrów portowych.<br />

Nadbudówki Conte di Savoia były też<br />

bardziej zwarte i opływowe. Uzbrojony<br />

w bomy ładunkowe maszt dziobowy<br />

jednostki ustawiony został w przedniej<br />

części nadbudówki i był bardziej oddalony<br />

od pomostu nawigacyjnego, niż<br />

w przypadku Rexa. Drugi maszt znajdował<br />

się w tylnej części nadbudówki. Wokół<br />

obu kominów liniowca usytuowane<br />

były po cztery duże nawiewniki. Kolejne<br />

cztery, mniejsze wentylatory zostały<br />

ustawione w części rufowej, tuż przed<br />

tylnym masztem.<br />

Kadłuby<br />

Kształt wykonanego ze stali okrętowej<br />

kadłuba Conte di Savoia był długo<br />

dopracowywany teoretycznie w celu<br />

maksymalnego zmniejszenia jego drgań.<br />

Zarówno kadłub, jak i śruby napędowe<br />

liniowca przeszły długie prace studyjne<br />

oraz badania modelowe w basenach<br />

testowych w Wiedniu, Hamburgu<br />

oraz w Rzymie. Transatlantyk miał w sumie<br />

10 pokładów, z czego w kadłubie 6<br />

(od góry: A, B, C, D, E i F) oraz 4 w nadbudówce<br />

(od góry: 1 – słoneczny, 2 –<br />

sportowy, 3 – spacerowy i 4 – salonowy).<br />

Kadłub Conte di Savoia był podzielony<br />

na 18 przedziałów wodoszczelnych.<br />

Jednostka mogła utrzymać się na powierzchni<br />

wody przy zalanych dwóch.<br />

Nad podzielonym na 48 przedziałów<br />

dnem podwójnym usytuowane<br />

były zbiorniki paliwa i wody słodkiej. Te<br />

pierwsze mogły pomieścić 7000 t mazutu,<br />

drugie natomiast – 3600 t wody.<br />

Statek miał także zbiorniki przeznaczone<br />

na 84 t smarów. Pełen zapas paliwa<br />

transatlantyku według niektórych<br />

76

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!