02.10.2014 Views

1 - Portret

1 - Portret

1 - Portret

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

22 - PORTRET25<br />

wpadł w popłoch i zaczął się niejasno tłumaczyć z jakiegoś przewinienia, uruchamiając lawinę plotek<br />

na swój temat:<br />

Księga I, rozdział 2<br />

(str. 35-36)<br />

Krąży opowieść (amalgamat absorbujący jak chloerk wapnioka i gąbki hydrofoba) jak porywnego<br />

bezchmurnego poranka id kwietniowych (w rocznicę jak wypadło pierwszego ogarnięcia przez niego<br />

nastroju adamowego i zyskania praw do konfuzji ras ludzkich) wieki całe po rzekomym delikcie<br />

wypróbowany przyjaciel wszelkiego stworzenia, o kosturze z tygrysiego drzewa, zakłębiał się w głąb<br />

przestworu naszego największego parku mając na sobie gumowe kepi i wielki pas i chowawki i fuskro<br />

z niebieskiego funksa i buty ironsidlące stopy i Bhagavatne getry i impregnowany inverness, i napotkał<br />

cadalera z fajką. Tenże to lucyfrant a niespełna oriuolat (wydaje się że nie oddalił się dag bardzo z<br />

okolicy, ma na głowie słomkowy kapelusz i winę tą cap lewą stronę capelerynę pod pachą, przypomina<br />

więc miłego pana z prowincji, i że wciąż świętuje na wesoło śluby trzeźwości) zaczepił go śmiało: Guinness<br />

tatu, indziemi, dynar użal, fin? (a ci z nas co liczą pod sto krat pamiętają mądrże: w Poolblack<br />

brzmiał tak wtedy miły odpowiednik jak się pan ma) i zapytał o ile biło godzin na zegarze a kurant<br />

jego brady segar idzie wolno zagadnąć. Ha wahanie czasu ewidentnie nie było. Eksekracja chytra,<br />

toż tu honni o sond. Earwicker w błysk–refleksie wywodząc z fundamentalnie liberalnych przesłanek<br />

wagę największą, nekstępną i nokstępną, przebywania w ciele (najbliżsi z pomocą na zmianie to pingping<br />

KO Semto Patryka i powstanie feniańskie) ni kwapiąc się z szybką hop emigracją do wieczności<br />

gdyby miękkonosa kula zaszpuntowała mu życiowe soki, zatrzymał się, szybkostrzelny tiff taff ripostą,<br />

dobrze jak sądzę, ‘kuję, dobył z kabzury szrapnelowy repetier od Jurgensena z Waterbury, nasz z<br />

woli komunionizmu, jego przez zasięjęcie, zagra jednym zamachem, że dosłyszał ponad skrzykiem<br />

srogiej Matki od Wschodu że stary podzwonnik Fox Goodman, z jałowizn na południe, uderza w ten<br />

ton tonuant torun tenor telen dzwon w kropionym kościele (Couhouninowy zew!) odpalił pytającemu<br />

kabalarzowi, na Jehowę, tuzinem bił to jest dwunasta wedle gwiazd i barów, a dopalił zad koniec,<br />

schylając się nisko i swój wędzony sardyniczny dech by przydać wagi okazałej przez siebie pale, (co<br />

zdaje się stoi w pewnej konfucji z pałaczowanym imbirem który, skomponowany z kwasków, kwasów,<br />

soli, słodów i goryczek, co o nim wiemy pałaszował pał żeby żywić kości, mięśnie, krew, mięso i wiły<br />

witalne,) że haku hak oskarżenia wbiła przeciwnie mu, w wyższych kręgach wiadoma to rzecz bo stała<br />

podana w Morganspost, kreatura w tyludzkiej postaci splasowana poniżej parr i pari stopni niżej niż<br />

tamten wąsz potwór hydrójgłowy. Aby dobitniej potwierdzić swoje słowa (które, interesująca antycypacja<br />

głośnej frazy, poddane rekonstrykcji ze stylistyki oralnej w werbalną nieodmiennie w rytualnej<br />

rytmice k’ wyciszonej kwirytmii, zbierając kij lejne relacje Noaha Webstera zredagowano w Przydawne<br />

Przypowieści H. C. Earwickera przechwycenione na szyling i, wysyłki gratis), płowowłosy Gigas<br />

zastukał w chronometrum drum drum i, w pełni już erectus, górujący potop okościenną równiną,<br />

sceną dramdramatu, rękawicą z berlińskiej włóczki giętą pał cel w hak ekierki łokcia (w najprastarej<br />

mowie gest ów znaczył: !) wymierzył pod kątem trzydziestu dwu stopni w wyrośnięty kamień milowy<br />

diuka de Fer wyzywając go na świadka a pauz tej prezentacji zaręczał pełen płomiennej powagi: Szsz<br />

szak to moja dłoń, ko–kolego! Ja tylko, ich w piątkę, o na harc czysty, elegancki. Naraz wygrałem.<br />

Stąd mój ogólno no rodowy hotel, cały etat na mleczarnię i na honor miał miał małszych wspólnych<br />

córek, wierz, bierz jesz jestem gotów stawić się, mój panie, na ten monument, ten znak naszego ruru<br />

ratowania, higieny tylko trzeba o każdej horze roku i oddać hołd, sinn finn zwinąć palce do przysięgi,<br />

choćby nawet za dożywocie, na Pismo Święte i przed Wielkim Naczelnikiem (mój kapelusz z głowy!)<br />

i wobec Boskości we Własnej Osobie i Biskupa i Pani Michan z Host Ciała Episkopalnego Anglii jak<br />

i wszystkich najbliższych współmieszkańców i wszem łącznym żywym du wszem każdego zakątka<br />

globu i ogółu co włada brytyjskim jak ja językiem silnym oralnie i zna przemienną sprawiedliwość że<br />

nie ma a nic krzty nic prawdy, niech wolno mi rzec, w tej najczystszej konfibfib fabrykacji.<br />

Czy chodziło o podglądanie dwóch siusiających dziewcząt, na czym przyłapała go trójka żołnierzy<br />

(powtarzające się wielokrotnie liczby dwa i trzy pełnią w książce ważną funkcję symboliczną)? Czy<br />

też o nieprzyzwoite propozycje, które składał tym dziewczętom? A może podglądał w parku owe<br />

dziewczęta, ale figlujące z żołnierzami? Nie wiadomo. Wiadomo tylko, że pojawiają się następne niepotwierdzone<br />

wersje wydarzeń, aż dochodzi do procesu, który ma wyjaśnić, co właściwie zaszło. Dwunastu<br />

sędziów zbiera się, by wysłuchać kolejnych świadków, z których każdy wymyśla coraz bardziej<br />

niestworzone historie:

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!